Transcript
Page 1: UR - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - luty 2012

I

Królestwo zwierząt jest bogate i kolorowe.

Fascynuje ludzi swoją różno-rodnością, a zarazem precyzyj-nością mechanizmów w nim panujących. Zwierzęta z bie-giem czasu stały się nieodzow-nym elementem w codziennym życiu człowieka. Dostarczają mu pokarm, pomagają w pracy i pilnowaniu domu. Jednak nie zawsze jest tak pięknie i kolo-rowo. W ostatnich latach coraz częściej dowiadujemy się o wa-runkach, w jakich trzymane są zwierzęta gospodarskie i w jaki sposób zabijane są w rzeźniach. Słyszymy o tragicznych przy-padkach zaniedbanych koni, które wychudzone i brudne czekają na koniec swych dni. Mediami co rusz wstrząsają historie o bestialskim trakto-waniu psów. Dlaczego ludzie wybrali zwierzęta na swoje ofiary? Dlatego, że są słabsze? Dlatego, że nie zemszczą się na swoim oprawcy? A może zna-lazły się w złym miejscu o złej porze?

Wpisując w wyszukiwarkę internetową proste stwierdze-nie „znęcanie się nad zwie-rzętami” w ułamku sekundy otrzymamy kilka tysięcy od-nośników do stron interneto-wych, które przerażają swoją treścią. Naszym oczom uka-zują się zdjęcia okaleczonych i chorych istot. Wychudzone, wygłodniałe, poranione, często tak słabe, że nie mogą ustać na własnych nogach. W polskim prawie obowiązuje kilkadzie-siąt przepisów, które chronią zwierzęta przed okrutnym traktowaniem. Wśród nich jest Ustawa o ochronie zwierząt z 21 sierpnia 1997 r. Mówi ona o kilkunastu zachowa-niach uważanych za znęca-nie. Są to m.in.: prowadzenie niedozwolonych doświadczeń na zwierzętach, umyślne oka-leczanie ich, uczestniczenie zwierząt w walkach, bicie zwierząt przedmiotami twar-dymi i ostrymi, złośliwe stra-szenie lub drażnienie, zadawa-nie bólu, trzymanie zwierząt w złych warunkach bytowania i na uwięzi, a także porzucanie ich.

Jedyną pociechą jest fakt, że ludzi znęcających się nad zwierzętami czeka kara. Przestrogą mogą być historie,

które swój finał znalazły na salach sądowych. Sąd w woje-wództwie warmińsko-mazur-skim orzekł karę 6 miesięcy więzienia wobec dwóch męż-czyzn, którzy zabili swoje psy wieszając je na sznurkach. Był to wyrok bez zawieszenia, co jest rzadkością w takich przy-padkach. Na 2 lata więzienia zasłużył także mieszkaniec Opola. Przywiązał on do kalo-ryfera psa rasy amstaf. Zwierzę przez długi czas było głodzo-ne, nie otrzymywało także nic do picia. Potwornie wychudzo-ne skonało w mękach. Po jego śmierci właściciel nie wyrzucił ciała, lecz pozostawił na miej-scu tragedii. Gdy odkryto całe zajście, pomieszczenie wy-pełniał odór rozkładających się szczątek. Duże zamiesza-nie wywołała sprawa trzech

oprawców z Lipnicy Małej. Dla zabawy przywiązali oni psa rasy husky linką holowni-czą do samochodu i ciągnęli go tak długo, aż urwali mu głowę. Jeden z oskarżonych podczas procesu powiedział, że nie chciał zabić psa, tylko pra-gnął, aby ten się trochę prze-biegł. Całe zajście tak wstrzą-snęło społeczeństwem, że petycję o ukaranie sprawców zamieszczoną w Internecie podpisało ponad 100 tys. osób. Oskarżonym groziły 2 lata po-zbawienia wolności, ostatecz-nie skończyło się na 10 miesią-cach więzienia.

Niestety, nie wszystkie tragedie kończą się wyrokami sądów. Szczególnie na wsiach i w miasteczkach panuje nie-zrozumiała zmowa milczenia. Bo to nieetyczne donieść na

osobę, którą się zna! A czy etyczne było zachowanie wo-bec wilczura, który trafił do weterynarza z oderwanym py-skiem? Stało się tak, ponieważ ludzie przywiązali mu taśmą petardę do głowy i podpalili. Znieczulica w społeczeństwie jest tak duża, że cierpiący błąkał się 5 dni bez pomocy. Tragedia spotkała także psa Bolka. „Przyjaciel” pogrucho-tał mu czaszkę, na szczęście nie uszkadzając mózgu. Jakby tego bólu było za mało, pupil miał zmiażdżone kręgi szyj-ne, co było efektem duszenia zwierzaka. Czy miał on powie-szoną na szyi tabliczkę „Zabij mnie”? Na szczęście udało się go uratować dzięki pomocy wielu ludzi. Nie wszyscy bra-cia mniejsi mają tyle szczęścia co on. Czasem jedynym wyj-ściem jest skrócenie ich cier-pienia i uśpienie w humanitar-ny sposób.

Wato wiedzieć, że od po-czątku roku obowiązuje no-welizacja ustawy o ochronie zwierząt. Wywołała ona wiele dyskusji, co do słuszności no-wych przepisów. Zwiększa ona kary za znęcanie się nad zwie-rzętami. Podniesiona została m.in. wysokość grzywny tak, aby była bardziej odczuwalna dla przestępców. Obecnie sąd może orzec nawet 100 tys. zł kary. Zakazano również strze-lania do bezdomnych psów i kotów. Podwyższona została granica pozbawienia wolno-ści w szczególnie drastycz-nych przypadkach z 2 do 3 lat. Podjęto także próbę uregulo-wania uboju zwierząt innych niż gospodarskie. To tylko kil-ka przykładów zmian. Miejmy nadzieję, że nie zostaną one martwymi przepisami, ale w znaczący sposób poprawią polską rzeczywistość.

Każdy z nas może pomóc i przerwać cierpienie. Gdy widzisz ludzi znęcających się nad zwierzętami, zawiadom odpowiednie władze. Pomoc uzyskasz na policji, w inspek-cji weterynaryjnej, jednostce straży miejskiej, w fundacjach zajmujących się tym proble-mem np. straży dla zwierząt czy Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami.

Zabij mnie!

Jakimi słowami określić to, co dzieje się może nawet w tej chwili, kiedy decydujesz się poświecić kilka minut na przeczytanie tego tekstu? Być może będzie to okrucieństwo, bestialstwo, pastwienie się czy dręczenie. To tylko kilka słów, które kotłują się w głowie, gdy mówimy o znęcaniu się ludzi nad zwierzętami. Temat nie jest ani łatwy, ani przy-jemny, ale musimy go poruszyć, aby pomóc tym

najmniejszym, bo oni nie potrafią się sami obronić.

Kalina Orłowska

dodatek studentów Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie

fot.:

Arc

hiw

um T

rybó

w

Page 2: UR - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - luty 2012

TRYBY nr 2(11)/2012 Dodatek Uniwersytetu Rolniczego w KrakowieII

Tryby UR

Czym zajmuje się Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu?

– Formalnie jesteśmy stowarzyszeniem od 2003 r., jednak korzenie naszego Ruchu sięgają lat 80. XX w. Pierwotnie była to organizacja skupiająca głównie francisz-kanów i osoby zakonne. Wraz z rozwojem dołączali ludzie świeccy. REFA chce być gło-sem ekologów w Kościele oraz głosem Kościoła wśród eko-logów. Obecnie skupiamy się przede wszystkim na realizacji naszych projektów: „Ogrody św. Franciszka” oraz „Czyńcie sobie ziemię kochaną!”, a tak-że zajmujemy się działaniami edukacyjnymi. Przewodnim hasłem, które nam przyświeca jest stwierdzenie, że ekologia zaczyna się od przemiany serca.

Co to oznacza?– Propagujemy tzw. „małą

drogę” działania. Jeżeli zwró-cimy większą uwagę na swoją postawę i na to, co możemy zrobić dla ochrony przyrody, z biegiem czasu będzie się to stopniowo przekładało na poprawę jakości środowiska w większej – globalnej skali.

Jak powstało Stowarzy-szenie? Co skłoniło francisz-kanów do jego założenia?

– Inicjatorem powstania ruchu był naukowiec, socjolog, pracownik PAN w Warszawie – prof. Zbigniew Wierzbicki, który zainspirował znajomych franciszkanów do przeprowa-dzenia szkolenia ekologicz-nego dla kleryków. Pierwsze warsztaty odbyły się latem 1981 r. w Puszczykówku. Pomysł ten przyjął się do tego stopnia, że franciszkanie wiedząc, że są niejako nazna-czeni przez swojego patrona św. Franciszka utożsamianego z ochroną przyrody, posta-nowili spotykać się w kolej-nych latach już pod szyldem Ruchu Ekologicznego. Wtedy też stworzyli sobie pierwsze reguły, według których chcieli działać oraz postawili przed sobą główne cele.

Wszystko zaczęło się w Krakowie. Jak z bie-giem czasu rozrastał się Ruch Ekologiczny?

– Od momentu kie-dy zaczęli interesować się i przyłączać do franciszkanów ludzie świeccy powstały – jak

my to nazywamy – kręgi. Obecnie swoje oddziały mamy w Lublinie, Wrocławiu, Legnicy i Warszawie, nato-miast główna siedziba znaj-duje się w Krakowie przy ul. Żółkiewskiego.

Kto dzisiaj na-leży do REFA?

– Osoby duchowne, czyli ojcowie i bracia franciszkanie, oraz ludzie świeccy: gimna-zjaliści, licealiści, studenci, ale również nauczyciele, profesorowie i naukowcy. Taka różnorodna, ekologiczna mie-szanka ludzi w różnym wieku i profesji…

Wasze logo jest dość oryginalne. Co ma symbolizować?

– Nawiązuje ono do głów-nego hasła naszego Ruchu: „Ekologia zaczyna się od przemiany serca”. Dlatego też w centralnym miejscu znaczka znajduje się czerwone serce, niesione przez duchowego syna św. Franciszka (czyli w domyśle może to być każdy z nas!), a poprzez sznur jego habitu, który przemienia się w symboliczny, zielony liść – jest on trwale zjednoczony z całą przyrodą, która nas otacza.

Co to znaczy być ka-tolickim ekologiem?

– Bycie katolikiem zawiera w sobie bycie ekologiem. Wydaje mi się, że jako chrze-ścijanie powinniśmy patrzeć na wszystkie stworzenia Boże po bratersku. Traktować je z szacunkiem, jaki należy się wszystkim istotom żywym.

Jak człowiek powinien traktować ekologię?

– Wydaje mi się, że nie powinien jej traktować w ode-rwaniu od rzeczy, którymi zajmuje się na co dzień. Czyli ekologia powinna być stylem bycia, który wyznacza to, jak zachowujemy się w najprost-szych czynnościach. Jeżeli gotujemy, to zwróćmy uwagę, aby ograniczyć zużycie ener-gii; kiedy idziemy wyrzucić śmieci, posegregujmy je; gdy idziemy do sklepu na zakupy, wybierajmy produkty posia-dające np. logo Fair Trade. Abyśmy w każdym naszym działaniu spróbowali stoso-wać zasady, które sprzyjają środowisku.

Często w mediach słyszymy określenie „eko-terroryści”. Czy są oni zbawieniem dla ekologów?

– Organizacje ekologiczne mają różny profil działalności. Jedne nastawione są na akcje bardziej spektakularne, inne zajmują się ochroną konkret-

nych grup zwierząt, jeszcze inne skupiają się np. na edu-kacji ekologicznej. Każdy do ochrony przyrody wnosi jakąś swoją działkę. Wydaje mi się, że mimo wszystko więcej nas wszystkich (tzn. ekologów) łączy ze względu na jeden cel, niż dzieli. Działania medialne, czyli wspomniane przywią-zywanie się do drzew, są po-trzebne pewnej grupie ludzi, do której nie docierają inne sposoby działania. Natomiast słowo „ekoterroryzm” jest w moim przekonaniu często nadużywane. Zdarza się, że przy użyciu różnego rodzaju socjotechnik, pewne grupy ludzi, wprowadzając społe-czeństwo w błąd, starają się przeforsować swoje pomysły.

Dlatego też ekolodzy bardzo często oskarżani są niesłusz-nie, chcąc pokazać prawdę. Istnieją różne nastawienia do ekologii, my staramy się nie podchodzić do spraw zbyt radykalnie. Jako stowarzysze-nie nie jesteśmy za przywią-zywaniem się do drzew, czyli

tymi skrajnymi przejawami działalności. Mimo to osobi-ście uważam, że taki wstrząs od czasu do czasu jest społe-czeństwu potrzebny.

Jak można określić Waszą pozycję na arenie środowisk ekologicznych?

– Ponieważ jesteśmy jed-nym z najstarszych polskich ruchów ekologicznych (ostat-nio świętowaliśmy jubileusz 30-lecia istnienia) i do tego w zasadzie jedynym ruchem „kościelnym” koncentrują-cym się na sprawach ekologii i ochrony środowiska – myślę, że postrzegani już jesteśmy jako specjaliści w tej dziedzi-nie. Może na arenie środowisk ekologicznych nie jest o nas

grają w zieloneEkologia to nie puste słowo! Ekologia to sposób życia, myślenia, działania i wyborów. Kim są

ekoterroryści i komu ma służyć przywiązywanie się do drzew? Z Małgorzatą Smółką rozmawia

Michał Wnęk.

Franciszkanie

Page 3: UR - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - luty 2012

III

zbyt głośno, ale znaleźliśmy swoją „niszę”, w której czyn-nie działamy.

Czy współpracujecie z innymi organizacja-mi ekologicznymi?

– Oczywiście. Włączamy się w różnego rodzaju akcje.

Przykładem może być pomoc w zbieraniu podpisów pod obywatelskim projektem zmiany ustawy o ochronie przyrody, dotyczącej m.in. znowelizowania przepisów wymagających uzgadniania z lokalnymi samorządami wszelkich projektów two-rzących, zmieniających lub likwidujących parki narodowe, na rzecz udziału tych samo-rządów jako strony opiniują-cej. Przez ostatnie dwa lata, współpracując z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży, przeprowadziliśmy zajęcia edukacyjne dla prawie tysiąca dzieci z całej Polski, jako osoby prowadzące warsztaty ekologiczne.

Załóżmy, że zgłasza się do Was jakakolwiek organizacja ekologiczna, z prośbą o wsparcie przy blokowaniu wycinki drzew pod nową drogę. Co robicie?

– My w swoim stowa-rzyszeniu nie mamy zastępu ochotników jak chociażby Greenpeace. Więc prze-ważnie ograniczamy się do

wystawienia oceny w danej kwestii, ponieważ nie posiada-my wystarczających środków. Osoby związane z REFA w ciągu tygodnia pracują, stu-diują, więc nie możemy sobie pozwolić na wyjazd na drugi koniec Polski. Jesteśmy także organizacją, która przedstawia głos Kościoła w zaistniałej sytuacji. Kiedy dwa lata temu zrobiło się głośno w sprawie Rospudy i ludzie w ramach protestu wyszli blokować dro-gę z krzyżami w rękach, my jako jedyni wypowiedzieliśmy się w tej sprawie ze strony Kościoła. Uznaliśmy, że użycie znaku chrześcijaństwa w ten sposób nie było stosow-ne w zaistniałej sytuacji.

Jeden z projektów nosi nazwę „Ogrody św. Fran-ciszka”. Czym one są?

– Jest to pomysł, które-go realizację rozpoczęliśmy kilka lat temu. Można nazwać go projektem małych form ochrony przyrody, które two-rzone są w sposób społeczny. W najnowszym założeniu po-dzieliliśmy te ogrody na dwie kategorie: naturalne i kom-ponowane. Możemy więc obejmować tą formą ochrony oczka wodne, kawałki traw-ników lub nieużytki, które wydają się nam warte ochrony. Próbujemy uporządkować taki teren, postawić figurkę św. Franciszka i stworzyć miejsce do zadumy, zastanowienia czy refleksji. Chodzi też o to, aby ludzie z najbliższej okolicy mogli się włączyć w ochronę tych cennych miejsc, mając je często blisko siebie. Do drugiej kategorii zaliczamy ogrody już istniejące, ale które z powodu braku opieki nad nimi zaczynają niszczeć. Są to oczywiście obiekty stworzone ręką ludzką. Próbujemy więc udoskonalić ten ogród tak, aby swoimi różnymi elementami spełniał funkcję ogrodów św. Franciszka. Umieszczamy np. rośliny wabiące motyle, budki i poidła dla ptaków, aby upodobnić go jak najbardziej do naturalnych miejsc. Nie może też zabraknąć figurki, która oprócz tablicy informa-cyjnej jest znakiem rozpo-znawczym naszych ogrodów.

REFA należy do Ko-alicji anty-GMO. Co jest głównym powodem takiego stanowiska?

– Uważamy, że obecnie

światowe lobby stara się za wszelką cenę forsować wprowadzenie organizmów genetycznie modyfikowanych, nie spełniając podstawowych zasad uczciwości i przekazy-wania rzetelnych informacji na ich temat. Uważam, że nie do zaakceptowania jest wywiera-nie nacisków na wprowadza-nie GMO, gdy wciąż tak mało wiemy o tym, jakie to może przynieść skutki. Ale jak wia-domo, wielkie koncerny chcą dobrze na tym zarobić, dlatego tak walczą o rynek zbytu. Badania naukowe oczywiście muszą być prowadzone, ale powinny być one rzetelne i nie naciągające rzeczywistości. Natomiast jesteśmy przeciwni wykorzystywaniu takich orga-nizmów do użytku powszech-nego. Dlatego też wstąpiliśmy do tej koalicji.

Franciszkanie or-ganizują Mszę św. dla zwierząt, co to takiego?

– To nie jest Msza św. dla zwierząt, ale specjalne nabo-żeństwo dla ich właścicieli. W ten szczególny dzień ludzie mogą przyprowadzić swoich ulubieńców na dziedzińce klasztorne lub przed kościo-ły. Podczas Mszy następuje poświęcenie zwierząt, a celem takiego nabożeństwa jest uszanowanie wszystkich istot żywych, które są stworzone przez Boga.

Od stycznia obowią-zuje nowelizacja Ustawy o ochronie zwierząt. Czy sądzisz, że zmieni ona po-dejście ludzi do zwierząt?

– Mam nadzieję, że to przyniesie zamierzony skutek. Do tej pory zwierzęta były traktowane bardzo marginal-nie, często jak przedmioty, które można odłożyć na bok lub pozbyć się ich w każdej chwili. Jeżeli taki przepis ma poprawić ich warunki, to wydaje mi się, że przyniesie jakieś rezultaty. Ale nieste-ty już słyszałam, że ludzie starają się obejść prawo: nie mogąc sprzedać pieska na targowisku, sprzedają smycz, dla której piesek jest „tylko” dodatkiem…

Ale nie każda nowo wpro-wadzona ustawa jest dobra.

– Od początku roku wszedł w życie przepis dotyczący zmian finansowania parków narodowych. Na jego mocy

zlikwidowano gospodarstwa pomocnicze funkcjonujące przy parkach narodowych, a same parki stały się pań-stwowymi „osobami praw-nymi”. Zmiana polega na tym, że teraz parki narodowe same osiągają swe przy-chody (mogą je pozyskiwać z różnych źródeł) i mogą same dysponować swoimi przychodami. W opinii dużej rzeszy ekologów jest to ustawa bardzo niekorzystna. Bo choć teoretycznie zadania parku nie ulegają zmianie (najważ-niejsza jest ochrona przyro-dy), to w praktyce parki ze swoimi skromnymi budżetami mogą zacząć szukać środków w czynnościach nie zawsze zgodnych z zachowaniem od-powiedniego stanu przyrody. Przykładowo, jeżeli w danym parku jest prowadzona zrywka drewna, to pieniądze uzyska-ne ze sprzedaży drewna idą do kieszeni parku. To może rodzić różne nadużycia.

Masz na myśli nad-mierną wycinkę drzew?

– To jeden z przykładów, ale może zostać też zwiększo-ny ruch turystyczny, ponieważ im więcej ludzi, tym więcej sprzedanych biletów, a to automatycznie przekłada się na zyski parku. Zapomniano jednak, że ich rolą nie jest zarabianie pieniędzy!

Czy ekologii można się nauczyć, czy musimy się w niej wychować?

– Myślę, że w ekologii się i wychowujemy, i możemy się jej nauczyć. Jeżeli nie wynie-śliśmy pewnych zachowań z domu, to nie pozostaje nam nic innego, jak się ich nauczyć. Wydaje mi się, że ważną rolę odgrywa tu samokształcenie. Jest wiele świetnie napisanych książek i poradników na tematy ekologiczne, można znaleźć dla siebie jakieś warsztaty; wiele instytucji organizuje bezpłatne konferencje i spotkania, gdzie można posłuchać o ekologii i tematach pokrewnych. Trzeba się tylko trochę rozejrzeć.

Co jest esencją, czyli priorytetem, w ekologii?

– Najważniejsze jest zaak-ceptowanie faktu, że jesteśmy częścią świata. Jak coś poko-chamy i zrozumiemy, w tym przypadku przyrodę, to sami odruchowo będziemy chcieli ją bronić.

Tryby UR

Małgorzata Smółka – biolog i przyrodnik,

miłośnik fotografii tury-stycznej, pilot wycieczek.

Szczególnym uczuciem darzy płazy, dlatego od

wiosny do lata prawie nie ściąga gumiaków z nóg.

Uczestniczy w pracach Instytutu Ochrony Przyro-dy PAN. W REFA jest od

2004 r.; obecnie pełni funkcję członka Zarządu

i koordynatora Mapy Chrześcijańskich Inicjatyw

Ekologicznych.

www.refa.franciszkanie.pl

fot.:

Pau

lina

Bara

n

Page 4: UR - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - luty 2012

TRYBY nr 2(11)/2012 Dodatek Uniwersytetu Rolniczego w KrakowieIV

Są osoby przekonane, że Jezus uprawiał winnice

– ile w tym prawdy? Tego się tak łatwo nie dowiemy, jak-kolwiek trzeba podkreślić wy-jątkowe znaczenie winorośli. Winifikacja (proces tworzenia wina) i uprawa winorośli jest powiązana z początkami na-szej cywilizacji i religii chrze-ścijańskiej. Najstarsze ślady uprawy winorośli znajdują się w Gruzji, jednak największy wkład w uprawę winorośli wnieśli Rzymianie i to oni roz-powszechnili swoje uprawy na terenie imperium, czyli więk-szości Europy. Późniejszy roz-kwit winiarstwa był związany z rozwojem chrześcijaństwa.

Istnieje błędne przekona-nie, że wino można zrobić ze wszystkiego, „bo mój dzia-dek to robi wino z jabłek”. Takie dziadkowe wino, choć może i smaczne, jest co naj-wyżej nalewką albo napojem winopodobnym – to prawdzi-we zawsze otrzymywane jest z moszczu winogron (świeżo wyciśnięty sok z owoców).

Produkcja

Produkcja zaczyna się od momentu zbioru, a kończy na butelkowaniu. Winobranie powinno być krótkie, owoce szybko przetransportowane do przetwórni, a tam spraso-wane. Na tym etapie możemy dokonać wyboru odmian i se-lekcji: z czerwonych winogron możemy otrzymać białe wino. W tym przypadku należy od-dzielić skórki i szypułki z wi-nogron, a sok poddać dalszym procesom. Odpowiednio za-szczepiony moszcz należy fermentować w kadziach, na-stępnie filtrować i rozlewać do butelek. Część produkcji jest jeszcze tradycyjnie przecho-wywana w dębowych becz-kach i to te są najbardziej pożą-dane przez koneserów. Część produkcji trafia zatem do piw-nic na okres leżakowania (cały czas wino „pracuje” i reaguje z drewnem beczki).

Jeżeli chodzi o produkcję, o pierwsze miejsce na liście konkurują Włochy i Francja, często zamieniając się miejsca-mi, w zależności od klimatu konkretnego roku. Hiszpania, która ciągle zajmuje pierw-szą pozycję pod względem powierzchni upraw, jest trze-cia, jeżeli chodzi o produk-cję wina. Najwięcej wina pije

się w Watykanie (62 l rocznie na osobę), Andorze i Francji, a w Polsce ok. 1,7 l rocznie na osobę.

Wino w Polsce

W przeszłości, choć wie-le wina sprowadzano od naszych sąsiadów, a szcze-gólnie z Węgier, produkcja tego trunku istniała m.in. na Podolu (obecnie zachodnia Ukraina) oraz w regionie zie-lonogórskim. Największym czynnikiem ograniczającym produkcję winogron jest na-słonecznienie i niesprzyjające temperatury. Jednakże w spe-cyficznym mikroklimacie (po-łudniowo-zachodni stok, osło-ny wiatrowe) jest możliwa uprawa odpowiednich odmian. Największym potencjałem wykazują się szczepy bia-łe. Szczególnie z nich można stworzyć konkurencyjne wina specjalne (likierowe, słom-kowe, lodowe), które śmiało mogą „bić” nawet te z Francji. Winiarstwo w Polsce rozwija się powoli po okresie jego za-hamowania w czasach Polski Ludowej, ale wciąż niestety jest blokowane, głównie przez system podatkowy dla małych

producentów. Od każ-dej butelki musi być odprowadzana akcy-za, niezależnie od ska-li produkcji. Zgodnie z tym drobny winiarz z Podkarpacia musi konkurować z ogrom-nymi producentami. Na Zachodzie naj-mniejsi wytwórcy wina zwolnieni są z obowiązku odpro-wadzania akcyzy do skarbu państwa. Najczęściej sytuacja ta ma miejsce przy skali produkcji 10000 l wina. Obecnie wiele osób ze środowiska polskich winiarzy próbuje podjąć ini-cjatywę i zmienić ustawę na korzyść najmniejszych produ-centów. Taki rozwój sytuacji znacznie poprawiłby stan tu-rystyki winiarskiej oraz agro-turystyki. Te z kolei mogą stać się kiedyś wizytówką polskiej turystyki. Miejmy nadzieję, że ten trunek będzie gościł coraz częściej na naszych stołach.

Wino w zasięgu ręki

Na krakowskich Bielanach można obserwować, jak po-wstaje niezwykle ciekawy

projekt winiarski: Srebrna Góra. To tutaj prywatny wła-ściciel wydzierżawił przeszło 16 ha łąk od oo. kamedułów na potrzeby uprawy winoro-śli. Warto wspomnieć rów-nież o ambitnym projekcie winiarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego i winnicy po-łożonej w podbocheńskich Łazach. Wino z UJ wygrało już kilka konkursów krajowych i zagranicznych. Jako studenci Uniwersytetu Rolniczego też mamy powody do dumy, bo w naszym zakładzie doświad-czalnym w Garlicy Murowanej znajduje się 2-hektarowa winnica, która już owocuje. Wykorzystajmy to!

Zainteresowanym polecam stronę Polskiego Instytutu Winorośli i Wina: www.instytutwina.pl oraz www.vinisfera.pl

Już starożytni odkryli właściwości wina. Tak powszechne, a tak mało znane, kiedyś uważane za lek i środek prawdomówności

(łac. veritas: uosobienie prawdy).

Tomasz Wierzbicki

Barolo czy jabolo?

Tryby UR

Gdzie nie ma wina tam nie ma miłości!

fot.:

mor

guef

ile.c

om x

2