Transcript
Page 1: PK - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - maj 2012

I

dodatek studentów Politechniki Krakowskiej

Poli technika w obiektywieFotografował Jan Zych

Rozdanie dyplomów na Wydziale Inżynierii i Technologii Chemicznej

Wybory Rektora PK

50. Edeński RAJ’d PK - otwarcie wystawy Tatarów 2011 - otwarcie wystawy

Wybory Prorektorów PK

II Studencka Konferencja Budowlana EUROINŻYNIER

Koncert chórów Ensemble Vocal de Roanne i Cantata

Otwarcie wystawy Zakładu Rysunku, Malarstwa i Rzeźby

Dzień Otwarty PK

Page 2: PK - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - maj 2012

TRYBY nr 5(14)/2012 Dodatek Politechniki KrakowskiejIIII

Tryby PK

W jaki sposób, na przestrzeni lat, zmieniała się myśl dotycząca obiektu mostowego?

– Mosty służą do poko-nywania przeszkód, służą do zbliżenia się ludzi – ko-munikowania się. To jest ich pierwsze zadanie. W czasach zamierzchłych uważano, że sztuka budowy mostów jest sztuką tajemną, której nie może posiąść każdy. Sztukę tę posiadali kapłani. Oczywiście tutaj nie chodzi o jakąś kon-kretną religię czy wiarę.

Jednak trzeba podkre-ślić, że w każdej religii kapłan to osoba budująca most pomiędzy człowiekiem a bytem, w który ten czło-wiek wierzy.

– Od najdawniejszych czasów most miał znaczenie nie tylko fizykalne, miał też znaczenie duchowe. Bardzo ładnie wyraził to niemiecki filozof Martin Heidegger, który w „Przezwyciężeniu metafizyki” napisał, że „most skupia na swój sposób przy sobie Ziemię i Niebo, Istoty Boskie i Śmiertelnych”. To jest ta idea, o której pani mówi. To było też coś, co pośredniczy-ło między ziemią a niebem, między światem żywych a umarłych. Także most miał wiele znaczeń. Powiem szcze-rze, że myśmy te znaczenia zubożyli. W Polsce powojen-nej mówiło się właściwie tylko o tym, że most ma znaczenie funkcjonale, komunikacyjne.

Ma przeprowadzić ruch i nic więcej. To nie jest prawda. Sokrates w V w. p.n.e. powie-dział, że każda rzecz stwo-rzona przez człowieka musi być: trwała, funkcjonalna i piękna. Starożytni starali się, żeby każdy zbudowany przez nich most miał te trzy cechy. Należy też pamiętać, że most jest świadomym elementem kształtowania krajobrazu. Most nie może być byle jaki, byle gdzie umieszczony. Prof. Leonhard, wybitny niemiecki specjalista od mostów, zawsze podkreśla, że gdy zaczyna projektować most, to po pierwsze idzie w okolice jego budowy i ogląda to miejsce z różnych perspektyw.

Szuka piękna i inspiracji w miejscu, w którym ma coś stworzyć.

– Oczywiście. Każdy obiekt, nie tylko most, musi korespondować z otocze-niem, w którym się znajduje. Inżynier musi pamiętać, że naturalne otoczenie było

pierwsze, a on sam ze swoim dziełem się w nie wpisuje. W krajach takich jak Francja, czy Włochy ta myśl jest głę-boko zakorzeniona. Natomiast u nas jeszcze tego nie ma.

Gdzie wobec tego jest etos zawodu inżyniera bu-downictwa? Czy w obecnych czasach jest sens w ogóle o nim mówić?

– W tym momencie uczelnie techniczne w Polsce kształcą ogromną liczbę inżynierów. Co skutkuje tym, że za małą uwagę przywiązują do tego typu problemów. Gdy byłem rektorem Politechniki Krakowskiej to niemal „na siłę” wprowadziłem 60 godzin przedmiotów związanych z humanizacją studiów. Była to filozofia z etyką oraz przedmioty fakultatywne. W ramach tych zajęć studenci chodzili np. do filharmonii. Jak skończyłem kadencję rektorską, to szybko się z tego pomysłu wycofano. Zawsze uważałem, że inżynier to jest

ktoś więcej niż posiadacz „ta-jemnej sztuki” inżynierskiej, która polega na obliczaniu czy rysowaniu. To jest człowiek, który ma szerokie horyzonty, dostrzega otaczającą go prze-strzeń w sensie wizualnym i społecznym. Tego obecnie bardzo brakuje.

Jaka w tym wszystkim jest rola architektów?

– Jeśli chodzi o architek-turę to istnieją dwie szkoły: francuska i brytyjska. We francuskiej architektura jest wykładana w szkołach sztuk pięknych, w tę właśnie stronę poszli nasi polscy architekci. Polscy architekci są niedouczeni w zakresie mostowym. Uczestniczyłem kilka razy w konkursach jako konsultant. Byłem zasko-czony ich niewiedzą co do gry sił w konstrukcji… Oni nie wiedzą, że obciążenie grawitacyjne trzeba sprowa-dzić w sposób płynny przez fundament na grunt. Tworzą dzieła sztuki, które z logiką

Rektor i prorektorzy wybierani są przez kolegium elektorów, które składa się z osób wybranych do Senatu nowej ka-dencji oraz elektorów (jednego lub dwóch z każdego wydziału i grupy jednostek pozawydziałowych). Elektorzy wybiera-ni są spośród osób, które posiadają tytuł

naukowy lub stopień naukowy doktora habilitowanego. Na zebraniu kolegium elektorów zwołanym przez Uczelnianą Komisję Wyborczą każdy z elektorów może w sposób tajny zgłosić swojego kandydata na rektora PK spośród osób, które spełniają odpowiednie wymaga-nia ustawowe i statutowe oraz posiadają bierne prawo wyborcze. Osoba zgłasza-na nie musi wcześniej wyrażać zgody na kandydowanie. Następnie Uczelniana Komisja Wyborcza przeprowadza tajne wybory indykacyjne spośród kandydatów zgłoszonych do niej wcześniej przez oso-by, które posiadają czynne prawo wybor-cze oraz spośród osób zgłoszonych przez elektorów. Po tych wyborach osoba chcąca ubiegać się o stanowisko rektora PK musi w terminie do 7 dni wyrazić zgodę na kan-dydowanie. Wybór rektora PK na nową kadencję następuje po wyborze kolegium elektorów. Do wyboru rektora (i pro-rektorów) wymagana jest bezwzględna

większość głosów przy udziale co naj-mniej 2/3 statutowego składu kolegium elektorów. Rektor-elekt wskazuje kandy-datów na prorektorów (w liczbie nie więk-szej niż czterech).

W poczet rektorów Politechniki Krakowskiej zalicza się wiele znako-mitości świata nauki jak choćby prof. zw. dr inż. Izydor Stella-Sawicki, któ-ry był pierwszym rektorem w latach 1945-1948. Jest on autorem wielu pod-ręczników z zakresu budownictwa żel-betowego i przemysłowego oraz statyki budowli. Zawdzięczamy mu także wiele nowatorskich projektów inżynieryjnych jak np. obwałowanie Wisły na odcinku od Niepołomic do Zawichostu czy pierw-szy żelbetonowy most we Lwowie. Warto również wspomnieć, że 6 listopada 1939 r. wraz z innymi profesorami z Collegium Novum został aresztowany i wywieziony do obozu w Sachsenhausen. Zwolniono go z niego 8 lutego 1940 r.

Zawód, który zarażaOd najdawniejszych czasów most miał znaczenie nie tylko fizykalne, miał też

znaczenie duchowe. Bardzo ładnie wyraził to niemiecki filozof Martin He-idegger, który w „Przezwyciężeniu metafizyki” napisał, że „most skupia na swój sposób przy sobie Ziemię i Niebo, Istoty Boskie i Śmiertelnych”.

Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Kazimierzem Flagą.

Izabela J. Murzyn / DEON.pl

Nowy rektor wybranyUczelniane Kolegium Elektorów dokonało 30 marca 2012 r. wy-boru rektora Politechniki Krakow-

skiej na kadencję 2012-2016. Został nim ponownie

prof. dr hab. inż. Kazimierz Furtak.

Agata Gołda

Page 3: PK - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - maj 2012

III

konstrukcji nie mają wiele wspólnego. Szkoła brytyjska natomiast jest o wiele bar-dziej pragmatyczna. Niemniej jednak Brytyjczycy w latach 90. dostrzegli, że projekty na przetargach wygrywają tylko biura konstrukcyjne. Jeden most brzydszy od drugiego. Stowarzyszenie Brytyjskich Architektów postanowiło wówczas wprowadzić ideę konkursu na każdy obiekt mostowy. Po tej inicjaty-wie powstało w Wielkiej Brytanii bardzo dużo udanych

projektów mostowych, są to tzw. mosty milenijne. W tym miejscu trzeba jednak zazna-czyć, że w Wielkiej Brytanii większość szkół architekto-nicznych to szkoły kładące ogromny nacisk na zagadnie-nia budowlane, konstrukcyjne.

Który z projektów zrealizowanych w ostatnich latach w Polsce zasługuje na szczególną uwagę?

– Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na mosty podwieszone, które budujemy

dopiero od 2000 r. Ostatnim takim wydarzeniem było oddanie Mostu Rędzińskiego we Wrocławiu. Jest to wy-bitne dzieło inżynierskie. Most przez rzekę Wisłę w Płocku, 375 m rozpiętości przęsła. Most Świętokrzyski w Warszawie, który w tym momencie jest ikoną stoli-cy. Warto się przyjrzeć tym projektom.

A kładki dla pieszych?– Jeśli chodzi o kładki dla

pieszych, to po pierwsze ja

jestem zwolennikiem okre-ślenia „mosty dla pieszych”. Kładka dla pieszych może się kojarzyć z deską przerzuconą przez strumyk, tymczasem są to poważne obiekty mostowe. Bardzo trudne do zaprojek-towania. Zwłaszcza przy rozpiętości przekraczającej 30 m, kiedy zaczyna odgrywać rolę nie statyka, a dynamika i aerodynamika mostu. Poza tym mosty dla pieszych dają duże pole do fantazjowania. Aktualnie powstaje wiele pięknych mostów dla pieszych na całym świecie.

Na zakończenie naszej rozmowy, jakiej rady udzie-liłby Pan Profesor młodemu inżynierowi mostownictwa?

– Aby się trzymał tego pięknego zawodu, bo tak właśnie na niego trzeba patrzeć. To jest zawód, który zaraża, pasjonuje i z którym można iść przez całe ży-cie. Wszystkie osoby, które znam i które pracują w nim, zawsze podkreślają, że nie zamieniłyby go na żaden inny. Trzeba też pamiętać, że w mostownictwie przez budo-wę trzeba po prostu przejść, przynajmniej przez dwa lata. Nawet jeżeli swoją przyszłość docelowo wiąże się z pro-jektowaniem, trzeba przeżyć budowanie mostu. Dzięki temu można się bardzo wiele nauczyć i potem nie popełniać błędów w projektowaniu.

Tryby PK

III

Prof. dr hab. inż. Kazimierz Flaga – w latach 1996-2002 rektor Politechniki Kra-kowskiej, Profesor Honorowy Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Inżynierii Ekolo-gicznej (2002), Członek Zagraniczny Akademii Budownictwa Ukrainy (1998), Kawaler Rycer-skiego Zakonu Grobu Bożego w Jerozolimie (od 2005), w latach 1996-2001 Przewodniczący Związku Mostowców Rzeczypospolitej Polskiej. Organizator wypraw naukowo-technicznych na obiekty mostowe Europy i Świata. Promotor 10-ciu przewodów doktorskich, autor i współautor 300 publikacji naukowych oraz 90 projektów, w tym projektu studialnego obiektów olimpij-skich w Montrealu (1972), a także weryfikator projektu konstrukcyjnego i konsultant budowy Świątyni Świętej Bożej Opatrzności w Warsza-wie (2004-2011).

Myślę, że przede wszystkim własnym świadectwem życia. Bł. Jan Paweł II powtórzył kiedyś za Pawłem VI, że „świat dzisiaj słucha bardziej świadków niż nauczycieli, a jeśli słu-cha nauczycieli to tylko dlatego, że są świadkami”.

Pozwól jednak, że podam kilka argumentów, które do mnie osobiście przemawiają za tym, że po prostu nie warto mieszkać razem przed ślubem.

Po pierwsze, jest to grzechem przeciw szóstemu przykazaniu Bożemu: „Nie cudzołóż”. Dla człowieka, który Boga traktuje na serio ten argument w zupełności wystarcza. Kroczenie

przykazaniami chroni przed zejściem z właściwego szlaku. Gdy człowiek chce życie budować życie po swojemu, zawsze wcześniej czy później pobłądzi.

Bóg mówi jasno: nie wolno ci być w łożu nie twojej żony, czyli w cudzym łożu. Nie masz do tego żadnego prawa. Bo Ona należy do Boga i ty też należysz

do Boga. W momencie ślubu Bóg ci go daje w darze, abyś razem z nim, u jego boku, stała się święta.

Po drugie, osoby które zamieszkują przed ślubem razem odcinają się od życia sakramentalnego, gdyż żyją w grzechu ciężkim, w czasie spowiedzi nie mogą otrzymać rozgrzeszenia i tym samym nie mogą przystąpić do Komunii św. A co to za życie bez Pana Jezusa w sercu?

Po trzecie, statystyki pokazują że większość małżeństw, które rozpadło się po ślubie kościelnym mieszkało razem przed ślubem.

Po czwarte, mieszkanie przed ślubem razem jest jak jedzenie deseru przed obia-dem. Małżeństwo to wspaniała uczta, którą Bóg przygotowuje jako dar dla małżon-ków. A wspólne mieszkanie i współżycie dwojga osób to deser. Szkoda, że niektórzy

zaczynają od deseru, a potem się dziwią że im obiad (małżeństwo) nie smakuje. Sami wiemy z doświadczenia, że jak coś słodkiego zjemy przed obiadem (np. kremówkę), to potem nie mamy najmniejszej ochoty na coś konkretnego (np. na schabowego). I podobnie jest z małżeństwem. Znam wiele młodych małżeństw, którym życie małżeńskie nie smakuje, bo zaczęli od deseru, od współżycia i mieszkania. I dlatego teraz nic już ich nie cieszy, bo wszystko mieli od razu.

Dlatego warto czekać, bo czekanie nada-je smak i sprawia, że małżeństwo jest czymś niesamowitym i ciągle chce się kochać i tę miłość rozwijać. Ale nie przekonasz się, jak nie spróbujesz.

Na pytania odpowiada ks. Krzysztof Wąs. Pytania można wysyłać pod adres mailowy:

[email protected]

du

szp

ast

erz

od

po

wia

da NIE dla mieszkanie przed ślubem

– jak argumentować?

fot.:

Jan

Zych

Page 4: PK - Tryby. Katolicki miesięcznik studencki - maj 2012

TRYBY nr 5(14)/2012 Dodatek Politechniki KrakowskiejIV

Najważniejsze jest, aby zastanowić się, jaki

charakter ma mieć nasz wy-jazd. Uczelnie, wychodząc na przeciw oczekiwaniom swo-ich studentów, mają do za-oferowania wiele form staży, praktyk, a w szczególności wymian studenckich. Kwestią, którą należy przemyśleć, jest również czas, jaki mamy za-miar poświęcić na wyjazd. Im dłuższy jest okres pobytu za granicą, tym większe mamy możliwości.

Oferta edukacyjna

Jedną z najpopularniej-szych form wyjazdu są wy-miany studenckie. Setki tysię-cy studentów skorzystało już z programów typu ERAZMUS czy CEEPUS. Dzięki tym programom możemy spędzić jeden lub dwa semestry na za-granicznej uczelni. Program naukowy jest tak dobrany, aby przedmioty, z których będzie-my zdobywać wiedzę, były również zaliczone na uczelni macierzystej. Podstawą takie-go wyjazdu jest jednak dobra znajomość języka danego kra-ju. W końcu zajęcia, jak i za-liczanie egzaminów, odbywa się w tym języku. Jeśli chodzi o kraje, do których możemy pojechać, to obejmują one całą Europę. Trudniej jest rozpo-cząć studia na innych konty-nentach, chociaż nie jest to nie-możliwe. Istnieją już programy jak np. STEP, które umożliwia-ją wyjazd do Japonii.

Ciekawą perspektywą jest zdobycie podwójnego dyplo-mu: uczelni macierzystej i za-granicznej. Daje to możliwość przyswojenia zarówno wiedzy teoretycznej, jak i praktycz-nej, którą zapewnia uczelnia zagraniczna. Każdy student, który chce dostać podwójny dyplom, musi odbyć kilkumie-sięczną praktykę zawodową za granicą. Jest to ciekawe prze-życie i możliwość zdobycia cennego doświadczenia, które na pewno ułatwi znalezienie dobrej pracy w późniejszym czasie. Staże i praktyki zagra-niczne są również bardzo po-pularne. Jednak różną się one od wymian studenckich. Są to wyjazdy stricte w celu odby-cia praktyk, czyli w większo-ści przypadków wykluczają one studiowanie. Plusem jest na pewno fakt, iż można sko-rzystać z takiej możliwości

w trakcje wakacji. Oferty staży czy praktyk często są dostępne na uczelni, jednak nie wyklu-cza to możliwości zorganizo-wania sobie czegoś na „własną rękę”.

Kwestia finansów

Nie ma reguły co do wy-sokości stypendiów. Każdy program rządzi się własnymi prawami. Dofinansowania uzależnione są od tego, na jak długo wyjeżdżamy i do jakiego kraju. Każdy z programów ma pulę pieniędzy, który poświęci w danym roku na stypendia. Nie należy jednak sugerować się kwotami z poprzednich lat, gdyż zmiany w kwestii finan-sowania dokonują się co roku. Niektóre programy przyznają stypendia w zależności od kra-ju, do którego się wyjeżdża, dlatego też Włochy, Hiszpania czy Portugalia będą miały niż-sze dofinansowanie niż np. Dania czy Norwegia. Niektóre programy zwracają jedy-nie różnicę między kosztem

utrzymania się w Polsce a kra-jem, do którego wyjeżdżamy.

Innymi prawami rządzą się staże i praktyki. Tutaj możemy wynegocjować o wiele lepsze warunki współpracy. Często korzystając z jakiegoś pro-gramu możemy dostać nawet darmowe posiłki w stołówce czy dofinansowanie do prze-jazdów komunikacją miejską w danym kraju. Plusem takich wyjazdów jest również moż-liwość zarobkowa. Jeśli uda nam się zdobyć płatny staż czy praktykę, mamy dodatkowo własne pieniądze. Na pewno w takiej sytuacji stypendium jest znacznie niższe. Natomiast korzystając z bezpłatnych form stażu, stypendium powinno wystarczyć nam na zaspokoje-nie podstawowych potrzeb.

Korzyści z wyjazdów zagranicznych

Wyjazdy zagraniczne są niewątpliwie niezwykłym przeżyciem dla młodej osoby. Płynie z nich wiele korzyści,

które z pewnością ułatwią start w przyszłość. Najważniejszą kwestią jest na pewno do-szlifowanie języka obcego, a przede wszystkim słownic-twa niezbędnego w danej bran-ży. W momencie odbycia stażu w firmie, po sprawdzeniu się, mamy duże szanse na pozosta-nia w niej, bądź gwarancję zna-lezienia lepszej pracy w póź-niejszym czasie. Zdobędziemy nowe kwalifikacje, jakie daje praca w międzynarodowym zespole, a także nauczymy się zarządzać swoim czasem czy współpracować z innymi. Doświadczenie, które zdobę-dziemy, wzbogaci nasze CV. Będziemy mieli również oka-zję zapoznać się z rekrutacją i selekcją pracowników, jaką stosują różni pracodawcy. A co najważniejsze, sprawdzi-my swoje predyspozycje, co pomoże nam świadomie do-konać wyboru swojej ścieżki zawodowej.

Wyjazdy zagraniczne na pewno maja wiele pozytyw-nych aspektów. Trzeba sobie jednak na nie ciężko zapraco-wać. Umiejętności takie jak szybkie uczenie się, dostoso-wywanie do zmian otocze-nia, współpraca w grupie są podstawowymi elementami, które kwalifikują nas do wy-jazdu. Oprócz tego musimy pogodzić się z rozstaniem z rodziną, zmianą znajomych. Zaczynamy życie w pojedyn-kę. Mimo to zalety takich wy-jazdów są ogromne, dlatego też warto czasem zaryzykować.

Tryby PK

Wyjazdy warte ryzykaCoraz więcej młodych ludzi decyduje się na wyjazd za granicę. Co jest tego powodem? Na pewno chęć zdobycia nowego doświadczenia, pod-szkolenia języka, a nawet spróbowania swoich sił żyjąc i studiując w in-

nym kraju. Możliwości jest wiele. Jednak czy jest to proste?

Sylwia Kubisztal fot.:

arly

na /

flic

kr.c

om

Do Zabawy na rowerzeKSM zaprasza na rowerową pielgrzymkę do Sanktuarium bł. Karoliny w Zabawie. Rozpocznie się ona w Krakowie. Trasa pielgrzymki: Kraków – Węgrzce Wielkie – Grabie, Droga Królewska przez Puszczę Nie-połomicką – Zabierzów Bocheński – Chobot –

Ispina – Wał-Ruda – Zabawa.

8-9 czerwca 2012 r.Wszelkie informacje i zapisy:

Biuro KSM AK: ul. Wiślna 12/7, Krakówwww.krakow.ksm.org.pl