12
ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA NR 10 (5) PAŹDZIERNIK 2010 WYNIKI OGÓLNE III Otwartych Biegów Ulicznych im. Bronisława Pietruszyńskiego WSPÓŁZAWODNICTWO SZKOLNE Szczebrzeszyn 23 września 2010r. l.p. SZKOŁA MIEJSCOWOŚĆ KATEGORIA PUNKTY MIEJSCE 1 Szkoła Podstawowa Gorajec Klasy IV – VI 81 I 2 Szkoła Podstawowa nr 1 Szczebrzeszyn Klasy IV – VI 80 II 3 Szkoła Podstawowa Bodaczów Klasy IV – VI 58 III 4 Szkoła Podstawowa nr 3 Szczebrzeszyn Klasy IV – VI 33 IV 5 Szkoła Podstawowa Wywłoczka Klasy IV – VI 33 V 6 Szkoła Podstawowa Michalów Klasy IV – VI 29 VI WYNIKI – BIEG GŁÓWNY III Otwarte Biegi Uliczne im.Bronisława Pietruszyńskiego SZCZEBRZESZYN‘ 2010 l.p. Nazwisko, Imię Miejscowość Miejsce 433 Beata Mielcarek Gorajec 1 434 Mirosława Socha BUSHIDO Szczebrzeszyn nie ukończyła 437 Pawlak Damian Szczebrzeszyn 1 438 Król Emil Szczebrzeszyn 2 439 Pupiec Mateusz Szczebrzeszyn 3 436 Tomasz Hajduk BUSHIDO Szczebrzeszyn 4 435 Prus Paweł BUSHIDO Szczebrzeszyn 5 SZCZEBRZESZYN III Otwarte Biegi Uliczne im. Bronisława Pietruszyńskiego W dniu 23 września 2010 roku o godzinie 10.00 na Rynku Miejskim w Szczebrzeszynie odbyły się III Otwarte Biegi Uliczne im. Bronisława Pietruszyńskiego. Współorganizatorami tej imprezy były: Gmina Szczebrzeszyn, Miejski Dom Kultury w Szczebrzeszynie, Stowarzyszenie Sztuk i Sportów Walki Busido w Szczebrzeszynie. Patronat nad imprezą objął Burmistrz Miasta i Gminy Szczebrzeszyn. Impreza była współfinansowana za środków Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego na lata 2007 – 2013 w ramach projektu z Kulturalną Wizytą w Chrząszczowym Grodzie.

Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

  • Upload
    mateusz

  • View
    209

  • Download
    3

Embed Size (px)

DESCRIPTION

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNANR 10 (5) PAŹDZIERNIK 2010III Otwarte Biegi Uliczne im. Bronisława PietruszyńskiegoW dniu 23 września 2010 roku o godzinie 10.00 na Rynku Miejskim w Szczebrzeszynie odbyły się III Otwarte Biegi Uliczne im. Bronisława Pietruszyńskiego. Współorganizatorami tej imprezy były: Gmina Szczebrzeszyn, Miejski Dom Kultury w Szczebrzeszynie, Stowarzyszenie Sztuk i Sportów Walki Busido w Szczebrzeszynie. Patronat nad imprezą objął Burmistrz Miasta i Gminy Sz

Citation preview

Page 1: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

NR 10 (5) PAŹDZIERNIK 2010

WYNIKI OGÓLNE III Otwartych Biegów Ulicznych im. Bronisława Pietruszyńskiego

WSPÓŁZAWODNICTWO SZKOLNE Szczebrzeszyn 23 września 2010r.

l.p.

SZKOŁA MIEJSCOWOŚĆ KATEGORIA PUNKTY MIEJSCE

1 Szkoła Podstawowa Gorajec Klasy IV – VI 81 I 2 Szkoła Podstawowa nr 1 Szczebrzeszyn Klasy IV – VI 80 II 3 Szkoła Podstawowa Bodaczów Klasy IV – VI 58 III 4 Szkoła Podstawowa nr 3 Szczebrzeszyn Klasy IV – VI 33 IV 5 Szkoła Podstawowa Wywłoczka Klasy IV – VI 33 V 6 Szkoła Podstawowa Michalów Klasy IV – VI 29 VI

WYNIKI – BIEG GŁÓWNY III Otwarte Biegi Uliczne im.Bronisława Pietruszyńskiego

SZCZEBRZESZYN‘ 2010 l.p. Nazwisko, Imię Miejscowość Miejsce 433 Beata Mielcarek Gorajec 1 434 Mirosława Socha BUSHIDO Szczebrzeszyn nie ukończyła 437 Pawlak Damian Szczebrzeszyn 1 438 Król Emil Szczebrzeszyn 2 439 Pupiec Mateusz Szczebrzeszyn 3 436 Tomasz Hajduk BUSHIDO Szczebrzeszyn 4 435 Prus Paweł BUSHIDO Szczebrzeszyn 5

SZCZEBRZESZYN

III Otwarte Biegi Uliczne im. Bronisława Pietruszyńskiego W dniu 23 września 2010 roku o godzinie 10.00 na Rynku Miejskim w Szczebrzeszynie odbyły się III Otwarte Biegi Uliczne im. Bronisława Pietruszyńskiego. Współorganizatorami tej imprezy były: Gmina Szczebrzeszyn, Miejski Dom Kultury w Szczebrzeszynie, Stowarzyszenie Sztuk i Sportów Walki Busido w Szczebrzeszynie. Patronat nad imprezą objął Burmistrz Miasta i Gminy Szczebrzeszyn. Impreza była współfinansowana za środków Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego na lata 2007 – 2013 w ramach projektu z Kulturalną Wizytą w Chrząszczowym Grodzie.

Page 2: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

2

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

NASZA SZKOŁA Ławki tablica kreda łza jak diabeł się kręci Szukam nawet kawałka mej szkoły świętej pamięci (Jan Twardowski „Szkoła”)

Początek roku szkolnego, Dzień Edukacji Narodowej – to chwile pobudzające do refleksji na temat szkoły. I szkoły w ogóle – systemu oświaty w Polsce, i mojej szkoły – Liceum Ogólnokształcącego w Szczebrzeszynie. Wielu mieszkańców Szczebrzeszyna i okolic o tym liceum może powiedzieć „moja szkoła”, bo w niej pobierali nauki, często także ich dzieci , niekiedy rodzice. Inni z tą szkołą związali się zawodowo, tu pracowali. Jeśli nie w takim typie szkoły, to przynajmniej w tym budynku. Zabytkowy budynek z r.1822, wybudowany przez Stanisława Kostkę Zamoyskiego, mieścił bowiem szkoły różnego typu. Tylko w II połowie XX wieku znajdowało się tu liceum pedagogiczne, liceum ogólnokształcące, studium wychowawczyń przedszkoli (szkoła średnia i pomaturalna), pomaturalne studium wychowania fizycznego; teraz pozostało liceum ogólnokształcące. Jest to więc szkoła o niezwykle bogatych tradycjach i ważna w historii Szczebrzeszyna. W ostatnich latach, w związku z niską rekrutacją do liceum, można było się obawiać o przyszłe losy szkoły. Bieżący rok okazał się lepszy, nabór był większy; to bardzo cieszy i napawa nadzieją, że kryzys minął. Wielu rodziców chyba zrozumiało, że nie ma sensu posyłać dzieci do odległych szkół, które nic więcej nie mogą zaoferować, gdzie uczeń ginie w tłumie i jest anonimowy. W mniejszym zespole łatwiej dotrzeć do każdej osoby, a ta czuje się zauważona i doceniona. Liceum w Szczebrzeszynie było i jest dobrą szkołą, chociaż zmieniają się uczący. Nie ma jednak ludzi niezastąpionych (na ogół), młodzi nauczyciele godnie zastąpili tych, którzy odeszli. I co najważniejsze – solidnie pracują z młodzieżą, dzięki czemu dobre są wyniki egzaminów maturalnych, mimo iż odsetek uczniów zdolnych nie jest wysoki. Niestety, ci zdolni często omijali niskie (?) progi naszej szkoły, a wiadomo powszechnie, że praca z uczniem utalentowanym jest o wiele łatwiejsza i szybciej przynosi upragnione rezultaty. W naszym liceum od lat nauczyciele nieodpłatnie prowadzą dodatkowe zajęcia z przedmiotów maturalnych, by lepiej przygotować uczniów do egzaminu, co część z nich doceniało, choć nie wszyscy. Nietrudno zauważyć, że pomaturalne osiągnięcia absolwentów naszego liceum są porównywalne z osiągnięciami uczniów innych liceów,

oczywiście - gdy zestawimy osoby o zbliżonych możliwościach intelektualnych. Wiele się też dzieje w Liceom Ogólnokształcącym w Szczebrzeszynie: konkursy, uroczystości, okolicznościowe imprezy stwarzające możliwości rozwoju różnych talentów. Wydawana jest gazeta „Echo Szkoły”, często wyróżniana podczas konkursów dla tego typu działalności szkół średnich. Bardzo ciekawą inicjatywą był realizowany w ubiegłym roku szklonym projekt Szkolny Ośrodek Kariery (SZOK), na który pozyskano fundusze z UE, co udaje się niewielu szkołom. Celem projektu było pomaganie młodzieży w podejmowaniu właściwych decyzji dotyczących dalszej kariery edukacyjnej i zawodowej. Jego uczestnicy mogli brać udział w nietypowych dla liceum zajęciach edukacyjnych , w takich imprezach jak targi edukacyjne, międzynarodowe targi pracy itp.

W małych miejscowościach szkoły średnie są często placówkami współtworzącymi życie kulturalne środowiska, wspomagającymi działalność patriotyczną. Przypomnę tylko inicjatywy LO w Szczebrzeszynie z ubiegłego roku szkolnego. Młodzież liceum wystąpiła z programem artystycznym w kościele p.w. św. Mikołaja z okazji Święta Niepodległości , z okazji siedemdziesiątej rocznicy mordu na polskich oficerach w Katyniu; zaś po katastrofie smoleńskiej zorganizowała wzruszający Marsz Milczenia . Przy tej inicjatywie zainspirowała do współdziałania inne placówki oświatowe oraz UMiG Szczebrzeszyn. Myślę, że i w bieżącym roku szk. liceum wystąpi z ciekawymi propozycjami, zwłaszcza że na rok 2011 przypada piękna bo dwusetna rocznica przeniesienia Szkoły Wojewódzkiej z Zamościa do Szczebrzeszyna, co dało początek szkolnictwu średniemu w naszym mieście.

Liceum Ogólnokształcące w Szczebrzeszynie potrzebne jest miastu i okolicom, stwarza możliwość zdobywania wiedzy bez zbędnego, uciążliwego dojeżdżania do miejscowości odległych o 20 i więcej kilometrów. Miasto musi mieć szkołę średnią kończącą się maturą, brak takiej placówki obniża rangę i prestiż miejscowości. Naszemu liceum zaś potrzebny jest dobry klimat , sprzyjający ludzie w samym mieście, również w szkołach niższego stopnia. Każda placówka oświatowa w Szczebrzeszynie jest wspólnym dobrem i trzeba o nią dbać, bez względu na to , jaki organ samorządowy ją prowadzi.

J.D.

Page 3: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

3

Wyzwolenie Szczebrzeszyna Czy wszyscy dzisiejsi mieszkańcy Szczebrzeszyna wiedzą, że miasto nasze było jednym z nielicznych miast polskich, które nie zostało w roku 1944 wyzwolone spod okupacji niemieckiej przez armię sowiecką? Jednym z nielicznych w Polsce, a może jedynym?

To żołnierze 2 batalionu 9 pułku piechoty Armii Krajowej dowodzonego przez Tadeusza Kuncewicza ps. „Podkowa” po kilkudniowych walkach koło Szperówki z wycofującymi się tamtędy z kotła Niemcami, 26 lipca 1944 r. około godz. piątej rano wyzwolili Szczebrzeszyn. Jeszcze trwały pojedyncze walki z Niemcami, gdy „Podkowa” wydał Marianowi Bronikowskiemu ps. „Grzmot”(dzisiejszemu prezesowi zarządu Środowiska 9 pp AK im. Ziemi Zamojskiej) i Stanisławowi Biziorowi ps. „Śmigło” polecenie wywieszenia polskiego sztandaru. Ci dwaj młodzi partyzanci wdrapali się na dach magistratu i zawiesili zawczasu przygotowany przez Bronikowskiego sztandar. Po raz pierwszy od 13 września 1939 r. nad Szczebrzeszynem załopotała biało- czerwona flaga.

Dopiero po kilku godzinach do Szczebrzeszyna wkroczył oddział Armii Czerwonej pod dowództwem pułkownika, którego, jako gospodarz, witał „Podkowa”. „Podkowa” przez cztery dni zarządzał miastem, a nad ratuszem powiewał sztandar. Można bez przesady powiedzieć, że przez te cztery dni miasto nasze stanowiło niepodległą Polskę- Republikę Szczebrzeską. Nie doczekały się tego inne miasta: Lublin, Warszawa, Kraków, czy Poznań. Temu niespotykanemu gdzie indziej wydarzeniu oddano sprawiedliwość w artykułach nawet takich gazet jak „Żołnierz Wolności” z dnia 17 grudnia 1974 r. i „Za wolność i lud” z dnia 7 czerwca 1975 r. Gazet, które, delikatnie mówiąc, nieskore były do pochwał dla działań Armii Krajowej.

Uważam, że na pamiątkę tego dnia władze i społeczeństwo Szczebrzeszyna powinny ustanowić dzień 26 lipca jako swoje święto- Dzień Szczebrzeszyna.

Kilka słów o dowódcy 2 batalionu 9 pp AK Tadeuszu Kuncewiczu- „Podkowie”, jednym z najdzielniejszych i najbardziej popularnych dowódców oddziałów partyzanckich Zamojszczyzny (wg artykułu Rafała Wnuka z Instytutu Studiów Politycznych PAN i Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie). „Wiosną 1942 roku na rozkaz przełożonych stworzył on oddział dywersyjny, który w końcu tego roku został

przekształcony w stały oddział partyzancki złożony z mieszkańców okolic Zamościa, Szczebrzeszyna i Zwierzyńca. Oddział por. Tadeusza Kuncewicza przejawiał dużą aktywność bojową. To na nim w dużej mierze spoczął ciężar walki z Niemcami w okresie wysiedleń i pacyfikacji Zamojszczyzny rozpoczętych w listopadzie 1942 roku. Latem 1943 roku pod jego rozkazami walczyło już 120 partyzantów. Ludność co najmniej kilku tamtejszych wsi zawdzięcza „Podkowie" ocalenie. W okresie akcji "Burza" dowodził 2 batalionem 9 pułku piechoty AK i zadał wycofującym się Niemcom ciężkie straty, a także wziął do niewoli ok. 30 żołnierzy niemieckich i zdobył kilkanaście wozów z bronią i amunicją. 26 lipca 1944 roku batalion opanował miasteczko Szczebrzeszyn na kilka godzin przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Sowieci niedługo, bo po 4 dniach rozbroili polskie oddziały, część partyzantów aresztowali i wywieźli w głąb ZSRR. „Podkowa" musiał się ukrywać. W końcu 1944 roku rozpoczął odbudowę siatki konspiracyjnej, a w marcu 1945 roku znowu stanął na czele swojego oddziału. W krótkim czasie dowodzony przez niego oddział rozbił większość posterunków MO w zachodniej części Zamojszczyzny, a 27 kwietnia 1945 roku opanował Janów Lubelski i uwolnił wszystkich więźniów z miejscowego więzienia. „Podkowa" to legenda Zamojszczyzny, w wielu wioskach na Roztoczu pseudonim ten jest wymawiany z głębokim szacunkiem. Nie ma książki dotyczącej podziemia niepodległościowego na Lubelszczyźnie, w której jego pseudonim nie pojawiłby się przynajmniej kilkanaście razy”.

Romuald Kołodziejczyk Wybaczenie Wybaczenie jest wielką mądrością i powagą Przeciwko nienawiści i zapalczywości. Jest ponad wszystkim złem, Czyli można by rzec – naszym dnem. Wybaczył Chrystus niewiernym ludziom Widząc w nich skruchę i cierpienie, Wybaczył własnym katom Oczekując wniebowstąpienia. Codzienne wybaczenia…. Poprzedzone są pokorą i pokutą. Hamują przed pustym słowem Lub czynami z serca wyzutą.

Zuzanna Wędzicha

Page 4: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

4

Aleksander Przysada OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA Bolesław Pietruszyński Urodził się w 1913 roku w Rozwadowie. Był synem kowala. Ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Chełmie. Po zdaniu matury w 1935 roku ukończył Szkołę Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. W 1937 roku rozpoczął pracę pedagogiczną w Szkole Podstawowej w Niemianach, później pracował w Niewirkowie. W czasie okupacji niemieckiej był jednym z pierwszych organizatorów ruchu oporu na Zamojszczyźnie. Należał do ZWZ, później do AK, działał tam pod pseudonimem ,,Cezar”. Wchodził w skład oddziału szturmowego Armii Krajowej - ,,Orlik” Po wojnie, mimo ujawnienia się w 1946 roku, został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i represjonowany. W 1948 roku podjął pracę w Liceum Pedagogicznym w Szczebrzeszynie, gdzie pracował aż do odejścia na emeryturę w 1973 roku. Potem, jako emeryt, pracował zawodowo, ucząc słuchaczki pomaturalnego Studium Wychowania Przedszkolnego stosowania zasad metodyki w praktyce tj. w pracy z przedszkolakami. Dla słuchaczek SWP. prowadził lekcje pokazowe, różnorodne gry i zabawna dostosowanych do wieku dzieci przyrządach ,,zielonej sali”. Bronisław Pietruszyński jako pierwszy w Polsce stworzył ideę ,,zielonych sal” gimnastycznych i wprowadził tę ideę w życie. Realizował w praktyce zastosowanie idei zielonych sal do podnoszenia stanu zdrowotnego i usprawniania młodzieży. Utrzymywał kontakty z naukowcami Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie - filii w Białej Podlaskiej. W wyniku tej współpracy w 1977 roku została wydana praca Zielone sale – przegląd urządzeń rekreacyjno – sportowych na terenach szkolnych. Na skutek wzrostu zainteresowania ideą zielonych sal w 1981 roku ukazał się jego katalog urządzeń, z którego korzystali dyrektorzy i nauczyciele w całej Polsce. Swoje doświadczenia i osiągnięcia publikował w wydawnictwach fachowych: Wychowanie fizyczne w szkole. Wychowanie fizyczne i higiena szkolna opublikowane w Pamiętniku wychowawców fizycznych pod redakcją Z. Krawczyka, Warszawa 1977 r. Bronisław Pietruszyński był pionierem nowoczesnego wychowania fizycznego na Lubelszczyźnie.

Jego uczniowie uzyskiwali znaczące wyniki w wielu dyscyplinach sportowych i zajmowali czołowe miejsca na zawodach wojewódzkich i krajowych. Został uhonorowany wieloma odznaczeniami państwowymi i resortowymi, m.in. Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Odznaką Jędrzeja Śniadeckiego – Zasłużony Nauczyciel PRL. O jego działalności pedagogicznej napisano kilka prac magisterskich. Był wielkim przyjacielem młodzieży. Szczebrzeszynowi i zakładom kształcenia nauczycieli pozostał wierny aż do śmierci, która oderwała go od pracy 24 września 1981 roku. Został pochowany na cmentarzu w Szczebrzeszynie. Zofia Skoczek Urodziła się 14 stycznia 1897 roku w Jedleńsku koło Radomia. Była córką Franciszki i Józefa Ziembickich. Ojciec Zofii prowadził w Jedleńsku zakład kowalsko – mechaniczny. Kuźnia była nie tylko miejscem pracy; stwarzała również okazję okolicznym rolnikom do dyskusji patriotycznych i poszerzania wiedzy o politycznym położeniu Polaków pod zaborami i przyszłości Polski. W rodzinnym domu Zofii panowała atmosfera miłości do Ojczyzny. Przekazywane przez rodziców tradycje wolnościowe, szacunek dla pracy i nauki miały duży wpływ na wybór jej drogi życiowej, ukształtowanie poglądów i osobowości, a także wybór zawodu. Zofia ukończyła Seminarium Nauczycielskie w Radomiu, została nauczycielem i poświęciła swe życie pracy pedagogicznej i wychowawczej. Zofia Ziembicka wyszła za mąż za Wincentego Skoczka, który w okresie międzywojennym był naczelnikiem Urzędu Pocztowego w Szczebrzeszynie. Tak więc z wyboru została szczebrzeszanką. Została nauczycielem Szkoły Podstawowej nr 1. Całe swoje życie rodzinne i częściowo zawodowe związała ze Szczebrzeszynem, a później z Lublinem.

Page 5: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

5

W Szkole Podstawowej w Szczebrzeszynie uczyła do czasu zamknięcia szkół przez Niemców w 1942 roku. Po zamknięciu szkół prowadziła tajne komplety nauczania dla dzieci w zakresie szkoły podstawowej (na które uczęszczał również autor wraz z bratem Stefanem). Ponadto jej mieszkanie było często miejscem spotkań młodych uczestników ruchu oporu, którzy wcześniej byli jej uczniami. Jej syn Janek ps. „Oprych” był żołnierzem AK i aktywnym działaczem ruchu oporu. Córka Teresa była żoną znanego publicysty, naukowca, pisarza – autora wielu książek o walce zbrojnej Polaków z okupantem niemieckim, m.i. Partyzancki kraj, Paprocie zakwitły krwią partyzantów, Szkoły partyzanckiej walki, Bataliony Chłopskie na Lubelszczyźnie, Źródła, Nie dali ziemi skąd ich Ród i wiele innych. Zofia uczestniczyła również w pracach kontaktowych i informacyjnych podziemia. Po wojnie oprócz pracy w szkole podstawowej uczyła również w powołanej do życia w 1945 roku Szkole Zawodowej w Szczebrzeszynie. W 1956 roku z powodów rodzinnych wyjechała do Lublina, gdzie podjęła pracę nauczycielki w VII liceum znajdującym się na ulicy Narutowicza. W szkole tej, doceniana przez dyrekcję i władze oświatowe, pracowała do siedemdziesiątego roku życia. Była pedagogiem cenionym przez władze oświatowe, lubianym przez młodzież szkolną i nauczycieli. Cieszyła się również dużym autorytetem i szacunkiem rodziców, i społeczeństwa Szczebrzeszyna. Zmarła 18 kwietnia 1984 roku w Lublinie. Pochowana we wspólnym grobie z mężem na cmentarzu parafialnym w Szczebrzeszynie. Aleksander Przysada Zygmunt Klukowski GAWĘDA O DAWNYM SZCZEBRZESZYNIE – ciąg dalszy. … Miałem nadzieję, że tym sposobem uda mi się zebrać ciekawy i ważny materiał, lecz wojna przerwała i tę pracę. – Coraz bardziej idzie w zapomnienie ten ciężki okres, w którym słabsi stopniowo ulegali, a silniejsi opierali się wszystkimi siłami, naprawdę po bohatersku walcząc z popami, żandarmami, strażnikami itd. Nigdy nie zapomnę rozmów z pewnym starym chłopem z Żurawnicy (red. Chwiejczak), który opowiadał mi kiedyś ze wszystkimi szczegółami o pełnej grozy scenie, jak jeden z jego sąsiadów unita

dał się skusić i zgodził się przyjąć prawosławie. Na nic zdały się protesty i lamenty żony. Gdy wszystkie wstępne formalności zastały załatwione, chłop odbył w cerkwi spowiedź i miał już przystąpić do komunii, oszalała z rozpaczy kobieta w ostatniej chwili rzuciła się i wytrąciła popu z rąk komunikanty. To tak podziałało na chłopa, że się cofnął i nie dopełnił reszty obrządku. Niezmiernie żałuję, że nie zanotowałem sobie nazwisk bohaterów tego dramatu, a to dlatego, że córka owego żurawnickiego chłopa mająca ukończoną szkołę rolniczą w Sitnie, zaczęła już dokładnie spisywać obszerne wspomnienia swego ojca. Zainteresowany tymi opowiadaniami starałem się zdobyć trochę ściślejszych danych dotyczących unitów w Szczebrzeszynie. Pewne wiadomości znalazłem w Archiwum Ord. Zam. w Zwierzyńcu (Akta cerkwi w Szczebrzeszynie N 329.K. i 330.K.). Notatka z r. 1843 mówi, że parafia gr. – un. (red. grecko – unicka) była bardzo biedna ze względu na ,,szczupłą liczbę parafian cerkwi szczebrzeskiej”. Dalej dowiadujemy się, że w r. 1860 Szczebrzeszyn liczył ,, dymów” 466 i że ,,z liczby tej według wykazu przez Magistrat m. Szczebrzeszyna złożonego jest O.G.U. dymów 44”. Podane są nawet nazwiska – 8 Haśców, 8 Tymczaków, 3 Tałandów, 3 Gomułów, 3 Samulaków, 3 Niechajów, 3 Truszów, 2 Sudaków, 2 Doroszewskich, 1 Dawid, 1 Makara. I dzisiaj są to najpopularniejsze w Szczebrzeszynie rodziny. Poza tym kilka nazwisk pojedynczych, obecnie nie spotykanych, jak Bnuka, Hassewicz, Semenowicz, Knybel i Łastowka. W tym czasie było „dymów” unickich w Żurawnicy 27, w Rozłopach 14 i w Bodaczowie 4. Ordynaci zamojscy zawsze ponosili duże ofiary na rzecz ,,Cerkwi Ruskiej w Unii z kościołem św. zostającej” w Szczebrzeszynie i na probostwo w Rozłopach, gdzie stale mieszkali proboszczowie tej cerkwi. Od r. 1815 proboszczem był ks. Jan Iwaszkiewicz, po nim ks. Aleksander Górski. Czytałem wiele jego pism pisanych do Ordynacji z prośbą o jakieś świadczenie na rzecz cerkwi. Pisał je swoim bezładnym stylem, jaskrawo przedstawiając nędzę i potrzeby parafii. Tak np. w r. 1858 zwrócił się do Ordynacji z prośbą o materiał na ogrodzenie cerkwi: ,, … Z tym wszystkim świątynia R.G.U. znajduje się pod względem przyzwoitości religijnej niższą bez porównania jak Bożnica starozakonna w Szczebrzeszynie… O jak smutne wspomnienie starożytności i jej przodków!... Spoczywa tu dokoła świątyni niemało prawowiernych chrześcijan – dopokąd ciała tych przy kościołach grzebać było wolno – ale i te zwłoki należycie uczczone być nie mogą.

Page 6: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

6

CHRZĄSZCZ NR 10 (5) Gromada inwentarza różnego, a szczególnie nierogacizny, odmawiają im spokojności wiecznej dla braku stosownego ogrodzenia… Lecz gdy dzisiaj, obchodząc doroczną uroczystość uczczenia Najświętszego Sakramentu z procesją (Bożego Ciała) przy Benedykacji procesjonalnej zgromadzonym wiernym Monstrancją, spostrzegłem Izraelitę swą naturalną potrzebę pod domami żydostwa dokoła otoczonymi świątyni odbywającego – cóż mam począć…” Lecz Aleksander Górski widocznie nie należał do kategorii nieugiętych bojowników religijnych, skoro już od grudnia 1877 r. podpisuje pisma jako ,,proboszcz Szczebrzeskiej Prawosławnej Parafii”. Od chwili skasowania Unii, przekształcenia kościoła gr. – k. (red. grecko – katolickiego) na cerkiew prawosławną i przybyciu nowego proboszcza (,, nastojatiela szczebreszinskaho prawosławnaho prichoda”) słynnego popa Timofieja Tracza rozpoczyna się nowy smutny okres dziejów Szczebrzeszyna i ciężkiej niedoli jego mieszkańców – Polaków – katolików i zwłaszcza opornych unitów. ,,Otiec” T. Tracz był kiedyś księdzem unickim w Galicji, na prawosławie przeszedł dobrowolnie i stał się ideowym rusyfikatorem oraz jednym z najbardziej gorliwych krzewicieli prawosławia. Mieszkał w Szczebrzeszynie przeszło 30 lat, działalność jego wycisnęła tutaj tak głębokie piętno, że do dzisiejszego dnia mieszczanie przy każdej rozmowie o dawnym Szczebrzeszynie zaczynają opowiadać o Traczu. Tyle się o nim nasłuchałem, że mam wrażenie, jak gdybym znał go osobiście, a przyjechałem do Szczebrzeszyna 10 lat po jego śmierci. – Po polsku mówił bardzo dobrze, nie gorzej niż po rosyjsku, był podobno grzeczny i uprzejmy, wychodził z siebie dopiero wówczas, gdy trafiał na zbyt opornych unitów. Prowadził ascetyczny tryb życia, działalność jego miała wszelkie cechy fanatycznej zawziętości ideowej. Z biegiem lat zdobył sobie uznanie najwyższych władz i przez to miał olbrzymie wpływy. Był bliskim zaufanym współpracownikiem sławnego biskupa chełmskiego Eulogiusza, któremu skwapliwie pomagał we wszystkim, m. in. w przeprowadzeniu spraw oderwania Chełmszczyzny. Utrzymywał bliskie stosunki z wieloma osobami pochodzącymi z rosyjskich wysokich sfer arystokratycznych, w tej liczbie z przełożoną klasztoru żeńskiego w Radecznicy ,,matuszką” Afanasją, a właściwie Eugenią Gromeko, córką b. gubernatora siedleckiego. Przez nich dotarł nawet do dworu cesarskiego w Petersburgu.

Był niezmiernie popularny w całej guberni lubelskiej, bali się go wszyscy w Zamojszczyźnie, a już Szczebrzeszynem trząsł niepodzielnie. Tu nikt mu się w niczym nie sprzeciwiał, robił co chciał. I trzeba przyznać, że mógł on do pewnego stopnia i do pewnego czasu poszczycić się wynikami swej działalności w zakresie szczepienia tu prawosławia, do czego dążył, nie przebierając w środkach – kuszeniem, namowami, obietnicami, rozmaitymi szykanami, groźbami i gwałtem, Świadczą o tym cyfry i niektóre dane zanotowane przeze mnie z aktów archiwum w Zwierzyńcu. –Stwierdzają one niezbicie, że prawosławnych właściwie nigdy w Szczebrzeszynie nie było, chyba tylko nieliczni przyjezdni urzędnicy czasowo tu mieszkający. Dowiadujemy się też z pism pochodzących z r. 1872 i 1873, że w r. 1854 w czasie postoju w Szczebrzeszynie pułku Kostromskiego wybuchła tu epidemia cholery, - ,, zaszła przeto potrzeba urządzenia cmentarza prawosławnego na żołnierzy umierających w szpitalu św. Katarzyny”, ponieważ ,,dotąd przy miejscowym Rz. Kat. Cmentarzu nie było osobnego cmentarza na grzebanie ciał zmarłych wyznających religię prawosławną”. Wobec tego zakupiono od niejakiego Haśca ,,grunt przyległy do cmentarza, mający 102 łokci długości, szerokości zaś 38 łokci”. Gdy w r. 1857 ogradzano cmentarz, ,,wgrodzono” i tę część przeznaczoną dla prawosławnych. Nigdy nie było w Szczebrzeszynie żadnej cerkwi ani nawet kaplicy prawosławnej. Dopiero po skasowaniu Unii przerobiono dawny kościół gr. kat. na cerkiew prawosławną pod wezwaniem Wniebowstąpienia (Uspienja), a w r. 1883 zabrano na drugą cerkiew i kościół św. Trójcy przy szpitalu. Bo też liczba parafian w parafii prawosławnej wzrastała, niestety, stosunkowo szybko i wynosiła w tym czasie 486 dusz.- Widzieliśmy już, że w r. 1860 ,,dymów” grecko- unickich było zaledwie 44, prawosławnych nie było wcale, tymczasem w r. 1905 po ogłoszeniu manifestu tolerancyjnego, od razu na samym początku, spontanicznie, tylko w ciągu dwóch miesięcy, w maju i w czerwcu, - w szczebrzeskiej parafii przeszło z prawosławia na łono kościoła rz. kat. ogółem 4195 osób, w tym z samego Szczebrzeszyna i Przedmieścia Zamojskiego 402 osoby. Cdn.

Page 7: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

7

Realizacja inwestycji gminnych Trwają prace przy przebudowie i rozbudowie stadionu sportowego w Szczebrzeszynie . Modernizowana jest ulica Cmentarna. Nowy wygląd otrzymuje również ulica Wyzwolenia.

Miary dawne Często spotykamy się z dawnymi miarami i, nie mając odniesienia do miar obecnie stosowanych, nie bardzo możemy zorientować się, jaki rząd wielkości przedstawiają. Niżej podajemy więc niektóre z najczęściej pojawiających się w opracowaniach historycznych miar. Miary polskie. 1 sążeń równa się 3 łokciom albo 6 stopom lub 72 calom czyli 1,728 metra, 1 łokieć równa się 2 stopom lub 24 calom czyli 0,576 metra, 1 cal równa się 12 liniom czyli 24 milimetrom, 1 pręt równa się 7,5 łokcia lub 15 stopom czyli 4,32 metra 1 pręt kwadratowy równa się 18,642 metrom kwadratowym, 1 pręt litewski zawiera 1,128 pręta nowopolskiego czyli 4,873 metra, 1 mórg ma 300 prętów kwadratowych lub 16875 łokci kwadratowych czyli 5599 metrów kw. 1 łokieć kwadratowy równa się 0,332 metra kwadratowego, 1 garniec zawiera 4 kwarty czyli 3,912 litra, 1 korzec zawiera 4 ćwierci lub 128 kwart czyli 125,184 litra. Miary austriackie. 1 sążeń wiedeński czyni 1,896 metra, 1 pręt wiedeński czyni 12 stóp wiedeńskich, czyli 3,793 metra, 1 mila austriacka ma 4000 sążni czyli 7,586 kilometra, 1 mórg austriacki równy jest 1600 sążniom kwadratowym czyli 5755 metrom kwadratowym, Miary rosyjskie. 1 sążeń ma 3 arszyny lub 7 stóp czyli 2,134 metra, 1 arszyn ma 28 cali albo 15 werszków czyli0,711 metra, 1 wiorsta miała 500 sążni czyli 1066 metrów, to jest 1 kilometr i 66 metrów, 1 sążeń kwadratowy zawiera 4,552 metrów kwadratowych, 1 dziesięcina czyni 2400 sążniów kwadr. lub 10925 metrów kwadr. to jest 1 hektar i 925 metrów kwadratowych, 1 kwarta równa się 0,82 litra, 1 funt miał 32 łuty lub 96 zołotników, czyli 409,512 grama, 1 pud ważył 40 funtów czyli 16,381 kilogramów. 1 berkowiec miał 10 pudów czyli 163,805 kilogramów. Miary pruskie. 1 cal pruski równa się 0,026 metra, 1 pręt reński ma 0,872 pręta nowopolskiego czyli 3,767 metra, 1 łokieć berliński zawiera 0,576 metra, 1 łan frankońsko – niemiecki miał 72900 łokci kwadr. Czyli 24 hektary i 1865 metrów kwadr. 1 łan niemiecki miał 1 włókę 16 morgów czyli 56,166 pręta kwadr. Czyli 25 hektarów 8552 metrów kwadratowych, 1 mórg pruski równa się 2553 metrom kwadratowym. C.d.n.. R.

Page 8: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

8

Od redakcji: Zaczynamy druk wspomnień Leszka Balickiego pt. „Żurawnica”, w których dużo miejsca autor poświęcił naszemu miastu. Leszek Balicki Żurawnica

Pięć kilometrów od Żurawnicy leży Szczebrzeszyn, miasteczko, które zawsze było ośrodkiem przyciągającym mocniej niż Zwierzyniec, siedziba gminy, wówczas bardziej osada, dziś też miasto. Lecz to do Szczebrzeszyna się szło na zakupy, do kościoła, na pocztę, do lekarza. Tu była parafia, tu był cmentarz i groby bliskich, tu odbywały się jarmarki, tu mieściły się dwie szkoły ponadpodstawowe. Tu także był czynny przez całą wojnę szpital. Do Szczebrzeszyna chodziło się do fryzjera (słynny i jedyny wówczas p. Jasina), do księgarni, do apteki. Do wizyt w Zwierzyńcu zmuszały nas sprawy urzędowe, tam mieścił się urząd gminy, no i ewentualny odpust.

Samo wyjście do Szczebrzeszyna, czy Zwierzyńca było więc atrakcją. W Szczebrzeszynie, jeszcze po czasach żydowskich zostały trzy kioski-budki przy ul. Zamojskiej. Wszystkie trzy mieściły się naprzeciwko ratusza. Tam można było napić się piwa, kupić ciastko czy inne słodycze. Gdy byliśmy jeszcze mali, rodzice wracając z kościoła, przynosili nam zakupione tam toruńskie pierniczki. Dziś został tylko jeden, za to prawdziwy kiosk „Ruchu", ten obok kościoła. Pozostałe dwa zlikwidowano.

Odpusty w Zwierzyńcu i Szczebrzeszynie to była po prostu frajda. Żurawnica nie miała zbyt wiele okazji dostępu do wielkiego ani nawet średniego świata. Ten blichtr, te blaszane koguciki, druciane zegarki, gwizdki, małpy, cukrowa wata, lody i inne atrybuty kolorowych jarmarków były także tam, na stoiskach-kiermaszach. W Szczebrzeszynie mieściły się te cuda na placu przed ratuszem, w Zwierzyńcu zaś na ulicy między kościołem i budynkami Ordynacji. We wtorki w Szczebrzeszynie odbywały się cotygodniowe jarmarki. O tym, że Szczebrzeszyn miał moc przyciągania świadczyły karawany furmanek jadących co tydzień na jarmark. Gdy się wstało we wtorek odpowiednio wcześnie rano, można było zobaczyć nie kończący się sznur wozów wyładowanych dobrem wszelakim, a zwłaszcza koszami, koszykami i koszyczkami, sitami,

sitkami, przetakami, rajtakami, wyrobami z drewna oraz glinianymi garnkami wszelkiego kształtu i rozmiaru. Wszystko to pochodziło z Biłgoraja i jego okolic.

W Szczebrzeszynie był także młyn. Dokładnie mówiąc, było ich kilka, przynajmniej trzy. Jeden usytuowany przy Zamojskiej, drugi na ul. Rozłopskiej, przy wylocie na Turobin. My jednak korzystaliśmy z tego najbliżej położonego, widocznego od strony Białej Drogi, zabytkowego młyna przy ul. Klasztornej (dziś Klukowskiego), na trasie do Błonia, Kawęczyna. To także była instytucja wymuszająca regularne, coroczne odwiedziny. Dziś już jej nie ma, przynajmniej w takim kształcie, w jakim pamiętam ten młyn. W końcu lat 70-tych oglądałem w telewizji program dokumentalny ze Szczebrzeszyna dotyczący tegoż właśnie młyna. Okazał się, że został zdewastowany, rozkradziony i to za przyzwoleniem lokalnych władz (wskazywano m.in. naszego ziomka z Żurawnicy). Rozkradziono także całą maszynerię i urządzenia. A był to młyn z prawdziwego zdarzenia. Dwupiętrowy, murowany z kamienia wapiennego, obramowania okien z czerwonej cegły. Wszystko to sprawiało, że jego sylweta widoczna była z daleka przy każdym wjeździe do miasteczka od strony Brodów. W tym budynku odkryłem cud techniki - windę, która za pociągnięciem linki ruszała i wiozła w górę aż do następnego szarpnięcia za sznurek. Dziś stoi jeszcze sam budynek, ostatnio czytałem, że przywrócono mu poprzednie funkcje, a więc miele.

A służył on całej okolicy. Przynajmniej raz w roku brało się mniej więcej 2 metry (tj, kwintale, taka była jednak nomenklatura miernicza w Żurawnicy) pszenicy, metr żyta na chleb, ewentualnie jęczmień lub grykę na kaszę i tak załadowanym wozem wyruszało się do młyna przemleć to wszystko. Gospodarstwa większe mełły odpowiednio więcej. Wyprawa trwała często dobę lub nawet dwie. Trzeba było pilnować kolejki a później zboża. Przywoziło się wór mąki pytlowej, najlepszej, worek mąki pszennej pośledniej (trochę gorszej), worek razowej żytniej i jakieś tam kasze, wreszcie ospy, otręby, śruty i inne pozostałości.

Do młyna jeździło się czasami także do Kawęczyna i Zwierzyńca. Młyn w Kawęczynie był pierwszym i najbliższym. Było już kilka zdań o nim. Zlokalizowany był na granicy Brodów, Kawęczyna i Żurawnicy. Kiedyś był to młyn wodny. Za moich czasów napędzano go elektrycznie. Właścicielem był niejaki Lenart, solidnie zbudowany, jowialny pan z wąsem. Nie było tam zbyt nowoczesnego wyposażenia lecz mełł porządnie, niekiedy tylko

Page 9: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

9

uszczknął parę kilogramów więcej niż powinien wynosić tzw. rozkurz. Młyn ten miał za to walor tajemniczości, strachu, niesamowitych opowieści. Ponieważ mieścił się na odludziu, nad rzeką, spełniał wszystkie kryteria strasznych opowieści. Tak też było. Wystarczyło pojechać z którymś ze starszych sąsiadów i mieć otwarte uszy, by obsłużyć dyżur przemiałowy. Tłoczyły się w nie bajania, opowieści, strachy, jakich nikt nie tylko nie czytał, lecz także nigdy nie napisał. Dlatego też nigdy bym się nie odważył zostać tam sam na całą noc, żądałem towarzystwa kogoś starszego. Oczywiście ze strachu.

Czytam teraz, że już kilkaset lat temu Żurawnica miała browar, karczmę a także młyn. Można przypuszczać, że chodzi o ten właśnie młyn. Choć bowiem mówiło się, że to młyn w Kawęczynie, do Kawęczyna on prawdopodobnie nie należał. Leżał nad rzeką, należał w równej mierze do Kawęczyna, jak i do Żurawnicy.

Wypada jednak oddać sprawiedliwość także Zwierzyńcowi. Nie wiem dlaczego, lecz nie cieszył się on zbyt wielką estymą, mimo że była to miejscowość atrakcyjna. Założony przez Zamoyskich, położony niemal cały w lesie, z ładnymi zabudowaniami po Zamoyskich, prześlicznym kościółkiem na wyspie, kilkoma pamiątkami (mogiła psa królowej Marysieńki, kamień upamiętniający plagę szarańczy w 1711 roku, pomnik powstańców styczniowych itp.) powinien bardziej przyciągać. Do dziś znajduje się tam malowniczy staw, a raczej zespół stawów „Echo". Nawet stary drewniany poordynacki młyn na skraju parku miał swój urok. Ostatnio przebudowany, a raczej wybudowany od nowa, został zamieniony w zajazd serwujący dania dla turystów.

Chodziłem tam jednak rzadko i niezbyt chętnie. Może dlatego, że las i przyroda nie były dla mnie atrakcją. To miałem na co dzień. Szukałem czegoś odmiennego, cywilizującego. W Zwierzyńcu mieściła się siedziba gminy, w skład której wchodziła Żurawnica. To jednak także nie przyciągało. Dopiero gdy mogłem odwiedzać ojca, który znalazł tam zatrudnienie, bywałem w Zwierzyńcu częściej. Zresztą Zwierzyniec był zaniedbany. Dziś (chyba od 1990 r.) jest miastem. W latach 70-tych, gdy władze lokalne zabiegały o przyznanie praw miejskich, w odpowiedzi usłyszały, że najpierw należy zlikwidować zielska rosnące wzdłuż dróg. W Szczebrzeszynie był także szpital. Istniał przed

wojną, jego zalążki sięgają 1812 r., funkcjonował w czasie zaborów, podczas obu wojen, obsługując całą okoliczną ludność, nie wyłączając ludzi z lasu. Szpital dawał sobie radę nawet w ekstremalnych warunkach. Pisał o tym jego założyciel z czasów powstawania niepodległości, ordynator z czasów wojny, dr Zygmunt Klukowski w swoim „Dzienniku z lat okupacji". To okoliczni chłopi dowozili warzywa, owoce, siano dla koni szpitalnych. Do obowiązków szpitala należał zaś chów świń i zaopatrzenie pacjentów i „załogi" w mięso. Zresztą szpital posiadał, zdaje się, własną ziemię i uprawy.

Ciekawostką była więc cała gospodarka szpitala. Chyba z czasów wojny wyniósł tę skłonność samowystarczalności. Miał więc nawet konie i własne gospodarstwo. Mnie zaś frapował lód. Co roku, w czasie zimy, zwożono do szpitala i magazynowano w małej baszcie w murze otaczającym szpital, tony lodu. Przesypywano go jakimiś trocinami i, chyba, solą. Tak zabezpieczony przechowywał się przez lato i służył celom szpitalnym, zarówno leczniczym, jak i konsumpcyjnym. Lodówek podówczas jeszcze nie było. Po wojnie szpital również przetrwał, mimo to, że obsługiwały go w przeważającej mierze siostry zakonne (jeśli dobrze pamiętam - szarytki) - był on bowiem szpitalem przyklasztornym. Miał ów szpital wcale niezłych lekarzy zaangażowanych w swoim posłannictwie. Oto historia z czasów wojny. Ojciec mój cierpiał na uporczywy kaszel. Poszedł z tą dolegliwością do lekarza, bodaj dra Jóźwiakowskiego. Ten posłuchał, zbadał i udzielił porady. „Palisz?"- zapytał. Gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, zaniemówił przez chwilę, wreszcie polecił ojcu, by kupił sobie kilogram tytoniu (paliło się wówczas tzw. skręty), ale miał to być najmocniejszy tytoń, jaki może znaleźć w okolicy. Tak się też stało. Opowiadał tato, że nie mógł palić tego tytoniu, gdy tylko zapalił, po chwili rzucał, nie dało się bowiem tego palić normalnie. Po pewnym czasie, będąc w Szczebrzeszynie spotkał na ulicy tegoż lekarza. W tamtejszych stosunkach normalne było, że lekarz zapytał, jak wygląda sprawa tego kaszlu. Okazało się, że jest znacznie lepiej. Nie byłby ojciec sobą, gdyby nie zapytał na czym polega tajemnica tej dziwnej, bądź co bądź, kuracji. Wyjaśnienie było proste: „gdybym ci zalecił rzucić palenie w dzisiejszych czasach, wziąłbyś mnie za dziwaka, a na pewno nie posłuchałbyś. Radziłem więc tak, byś palił jak najmniej. Okazuje się, że skutecznie. Cdn.

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

Page 10: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

10

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

Regina Smoter Grzeszkiewicz KAPŁANI ZAMOJSZCZYZNY PRZEŚLADOWANI I

ZAMORDOWANI PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ

Kowalczyk (...) aresztowany 2 lipca 1943 roku w Szczebrzeszynie wraz z ks. kanonikiem Masłowskim, ks. Winnickim z Mokregolipia - zabrani zostali do obozu przejściowego w Zwierzyńcu. L Liwerski L. proboszcz z Łukowej, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. M Maj D. proboszcz parafii Łaszczów, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. Masztelarz Józef proboszcz z Mokregolipia, aresztowany został w 1942 roku, niebawem zmarł lub został zabity w obozie (brak bliższych szczegółów). Mazur J. proboszcz z Werbkowic, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. Miszczuk A. wikary z Krasnegostawu, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. N Niechaj Michał rodem ze Szczebrzeszyna, (1900 - 1939), wykładowca na KUL. Pisarz teologiczny i działacz ekumeniczny - urodzony na Błoniu k. Szczebrzeszyna. W roku 1915 ukończył w Szczebrzeszynie szkołę elementarną rosyjską, w latach 1915 - 1919 uczył się w Państwowym Gimnazjum Męskim w Zamościu, studia filologiczno- teologiczne ukończył w Lublinie (Polski Słownik Biograficzny 2971, t.XXII/4 zeszyt 95. s.720 – 721). Aresztowany 9 listopada 1939 roku, rozstrzelany został 23 grudnia 1939 roku o godz. 17. 00 wraz z grupą lubelskiej inteligencji na starym żydowskim cmentarzu na Kalinowszczyźnie w Lublinie(http:/www.kirkuty.xip.pl/Lublin.htm). Jak sugeruje ks. bp. Zdzisław Goliński - "pewien wpływ na to mogli mieć nacjonaliści ukraińscy, którzy w ten sposób porachowali się z tym kapłanem za jego pracę unijną w duchu szerzenia katolicyzmu i polskiej racji stanu( ks.Z. Goliński ,,Biskupi i kapłani Lubelszczyzny w szponach Gestapo 1039 – 1944” Lublin 1946) - przypomnijmy ks. Niechaj wywodził się ze szczebrzeszyńskiej rodziny unitów. Nowosad Błażej z Potoku Górnego, przebywał w obozie przejściowym w Zwierzyńcu. O Olech Wojciech z Gorajca, pracownik Sądu Biskupiego w Lublinie, doktor filozofii chrześcijańskiej, prałat koronny papieża Jana XXIII, scholastyk kapituły katedralnej, kanclerz Kurii Biskupiej w Lublinie, więzień obozów koncentracyjnych w Oranienburgu i Dachau. Żył w latach 8.04.1905 - 1.11.1977, pochowany jest na cmentarzu w Gorajcu.

Orzeł Jan z Tomaszowa Lubelskiego, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. P Parwecki (...) z Dzwoli, przebywał w obozie przejściowym w Zwierzyńcu. Perskiewicz (...) proboszcz z Trzęsin, przebywał wraz z mieszkańcami wsi w obozie przejściowym w Zwierzyńcu. Pilski O. redemptorysta z Zamościa, aresztowany w styczniu 1943 roku, przebywał w Dachau. Pisarski Zygmunt (2.05. 1930 - 8.02. 1932) z Werbkowic, pełnił obowiązki administratora parafii Trzęsiny, przebywał w obozie przejściowym w Zwierzyńcu - zginął 30 stycznia 1943 roku męczeńską śmiercią w Gdeszynie. W roku 1999 został wyniesiony przez Jana Pawła II na ołtarze (bp. M. Leszczyński – Błogosławiony ks. Zygmunt Pisarski 1902 – 1943. Niedziela zamojsko – lubaczowska 2003 nr 5), tablica upamiętniająca osobę ks. Pisarskiego znajduje się w archikatedrze lubelskiej. Polski W. kleryk Seminarium Duchownego w Lublinie, zastrzelony w lipcu 1944 roku w Czernięcinie. S Samolej J. W prezbiter z Biłgoraja, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. Staniszewski W. prefekt zamojski, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku; oskarżony był o ukrywanie przez pewien czas w podziemiach "szkolnego" kościoła pw. św. Katarzyny w Zamościu obrazu Matejki "Hołd Pruski". Strąkowski A. wikariusz, zginął w październiku 1939 roku na plebanii w Sitańcu. T Trochimowicz Franciszek wikariusz zamojski, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. W Wielgosz L. proboszcz z Goraja, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. Z Zawisza Franciszek wikariusz zamojski, aresztowany z grupą księży z powiatu zamojskiego, tomaszowskiego, biłgorajskiego w okresie maj - czerwiec 1940 roku. Zainteresowanych losami zamojskiego duchowieństwa podczas okupacji odsyłam do pracy ks. Edward Walewandera "Kapłani Zamojszczyzny okresu okupacji" (Lublin 1996).

Page 11: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

11

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

Turniej Orlika W dniu 15 września 2010 roku na obiektach sportowych Orlik w Szczebrzeszynie odbył się Turniej Orlika o Puchar Premiera Donalda Tuska. Organizatorem turnieju, na zlecenie Ministerstwa Sportu i Turystyki był Szkolny Związek Sportowy – Zarząd Główny. Rozgrywki odbywały się w dwóch kategoriach wiekowych: 10 – 11 lat i 12 – 13 lat. Wyniki turnieju Rocznik 1999 – 2000. I m. – Szkoła Podstawowa w Bodaczowie II m. – Szkoła podstawowa Szczebrzeszyn III m. – Szkoła podstawowa w Niedzieliskach Rocznik 1997 – 1998. I m. - Palma Bodaczów, Gimnazjum II m. – MUKS Roztocze Szczebrzeszyn III m. F.C. Barcelona IV m - Chrząszcze Szczebrzeszyn V m. – Szkoła Podstawowa w Niedzieliskach

Sylwestrowe refleksje Na Sylwestra, jak co roku, kiedy zegar północ bije, trochę łza się kręci w oku, choć szampana każdy pije za pomyślność, za marzenia, za nadzieję – by nie gasła, za dziecięcych snów spełnienia, za optymizm, by w nas wzrastał. Łza się kręci za przeszłością, co zostawia wspomnień ślady, i odchodzi wraz z młodością, dnia każdego zmierzchem bladym. Godzin życia nam przybyło i doświadczeń więcej mamy, zgasła, lub okrzepła miłość, mniej lub więcej posiadamy. Były dni, jak wybuch lata, z których żal jest każdej chwili, były dni, jak pętla kata, co zaciska się na szyi. To, co było – już za nami, znikło, niby cień motyla, żyjmy jutrzejszymi dniami, życia warta każda chwila! Nie pogubmy monet czasu, które są w sakiewce życia, mamy ich niewielki zasób a tak wiele do zdobycia. Każdą cieszmy się godziną z dni, co będą nam przyznane, aby chwile, co upłyną, nie zostały zmarnowane. Kiedy zegarów echa przebrzmiały i fajerwerki zgasły na niebie, zamiast powtarzać życzeń banały lepiej milczeniem zajrzeć w głąb siebie... Grudzień, 2007 r.

Jerzy Banaszkiewicz

Page 12: Chrząszcz - Październik 2010 (nr 55)

RUSKIE PIASKI Pałac. Wzniesiony w roku 1906 dla Adama Gasztołda Bukraby, który nabył miejscowość w roku 1901. Po II wojnie światowej zaadaptowany na dom pomocy społecznej, remontowany w latach 1981-1986. Neorenesansowy, o malowniczej, nieregularnej bryle, murowany, tynkowany. Złożony z piętrowego korpusu w układzie dwu i pół traktowym, do którego przylega wyniosła kwadratowa wieża, zwieńczona hełmem z latarnią i parterowy (wtórnie nadbudowany) pawilon i narożna wieżyczka. Elewacja obwiedziona gzymsami kordonowymi, ozdobione nadokiennikami w formie gzymsów i spływów wolutowych. Pośrodku frontu trójosiowy ryzalit zwieńczony attyką z przyczółkiem ujętym spływami wolutowymi i obeliskami, poprzedzony portykiem, podtrzymującym taras. W elewacji ogrodowej półkolisty parterowy ryzalit podtrzymujący balkon, nad którym ozdobny szczyt ze spływami wolutowymi, ujęty obeliskami.

12

CHRZĄSZCZ NR 10 (5)

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja –Zygmunt Krasny, Joanna Dawid, Leszek Kaszyca, Zbigniew Paprocha , Mateusz Sirko Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1 E-mail: [email protected] Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj