12
ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA NR.8 (4) SIERPIEŃ 2009 W dniach 2-3 sierpnia 2009 przez gminę Szczebrzeszyn przechodziła XXVII Diecezjalna Zamojsko – Lubaczowska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę: 2 sierpnia na trasie: Zamość – Zawada – Bodaczów – Szczebrzeszyn, 3 sierpnia na trasie Szczebrzeszyn – Topólcza – Zwierzyniec – Biłgoraj. Pielgrzymi przybyli do Szczebrzeszyna w niedzielę ( 2 sierpnia ) około godziny18.00. Noc spędzili w domach parafian, którzy już wcześniej zgodzili się zapewnić im opiekę. W poniedziałek ( 3 sierpnia ) w kościele pod wezwaniem św. Mikołaja odprawiona została Msza Święta, po której uczestnicy pielgrzymki wyruszyli w dalszą drogę. Do przebycia mają około 300 kilometrów. W Pielgrzymce uczestniczy około 400 osób podzielonych na cztery grupy. Pielgrzymi wyruszyli spod Katedry w Zamościu dn.2 sierpnia około godziny 10:00, a na Jasnej Górze spodziewani są 14 sierpnia około godziny 10:15. Tegoroczne hasło Pielgrzymki brzmi: „Jesteśmy Kościołem życia.” Pielgrzymom życzymy osiągnięcia zakładanych celów duchowych oraz pogody, wytrwałości, życzliwości i gościnności na trasie. SZCZEBRZESZYN XXVII Pielgrzymka Zamojsko - Lubaczowska.

Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

  • Upload
    mateusz

  • View
    154

  • Download
    1

Embed Size (px)

DESCRIPTION

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNANR.8 (4) SIERPIEŃ 2009XXVII Pielgrzymka Zamojsko - Lubaczowska.W dniach 2-3 sierpnia 2009 przez gminę Szczebrzeszyn przechodziła XXVII Diecezjalna Zamojsko – Lubaczowska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę:  2 sierpnia na trasie: Zamość – Zawada – Bodaczów – Szczebrzeszyn,  3 sierpnia na trasie Szczebrzeszyn – Topólcza – Zwierzyniec – Biłgoraj. Pielgrzymi przybyli do Szczebrzeszyna w niedzielę ( 2 sierpnia ) około godziny18.00. Noc spędzili w doma

Citation preview

Page 1: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

NR.8 (4) SIERPIEŃ 2009

W dniach 2-3 sierpnia 2009 przez gminę Szczebrzeszyn przechodziła XXVII Diecezjalna Zamojsko – Lubaczowska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę:

2 sierpnia na trasie: Zamość – Zawada – Bodaczów – Szczebrzeszyn,

3 sierpnia na trasie Szczebrzeszyn – Topólcza – Zwierzyniec – Biłgoraj. Pielgrzymi przybyli do Szczebrzeszyna w niedzielę ( 2 sierpnia ) około godziny18.00.

Noc spędzili w domach parafian, którzy już wcześniej zgodzili się zapewnić im opiekę. W poniedziałek ( 3 sierpnia ) w kościele pod wezwaniem św. Mikołaja odprawiona została Msza Święta, po której uczestnicy pielgrzymki wyruszyli w dalszą drogę. Do przebycia mają około 300 kilometrów. W Pielgrzymce uczestniczy około 400 osób podzielonych na cztery grupy. Pielgrzymi wyruszyli spod Katedry w Zamościu dn.2 sierpnia około godziny 10:00, a na Jasnej Górze spodziewani są 14 sierpnia około godziny 10:15. Tegoroczne hasło Pielgrzymki brzmi: „Jesteśmy Kościołem życia.” Pielgrzymom życzymy osiągnięcia zakładanych celów duchowych oraz pogody, wytrwałości, życzliwości i gościnności na trasie.

SZCZEBRZESZYN

XXVII Pielgrzymka Zamojsko - Lubaczowska.

Page 2: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

2

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

Wszystkie drogi prowadzą do Częstochowy Sierpień jest miesiącem szczególnym w polskiej tradycji i historii. W tym miesiącu mocniej niż zwykle pamiętamy o wielkich wydarzeniach, takich jak „cud nad Wisłą”, wybuch powstania warszawskiego, czy początek NSZZ „Solidarność”. Jest to jednocześnie miesiąc pielgrzymek Polaków na Jasną Górę. W sierpniu wydaje się, że wszystkie drogi prowadzą do Częstochowy. Zmierzają do niej tysiące pątników z całej Polski, z najbardziej odległych stron, aby w dn. 15 sierpnia, czyli w Święto Wniebowzięcia NMP pokłonić się Królowej . Najdłuższą drogę do przebycia mają mieszkańcy Helu - do Częstochowy wędrują około miesiąca. Od kilkuset lat pielgrzymują mieszkańcy stolicy. Najbardziej znana jest Warszawska Pielgrzymka Akademicka wyruszająca z kościoła św. Anny w dn. 5 sierpnia. Znacznie krótszą historią może pochwalić się Zamojska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę - w tym roku wyruszyła po raz dwudziesty siódmy, liczyła ok. 500 pątników. W dn. 2 sierpnia pielgrzymi z diecezji zamojsko – lubaczowskiej po raz pierwszy zawitali do Szczebrzeszyna na nocleg. Mogliśmy przed nimi otworzyć nasze domy i serca. Mieszkańcy miasta i okolic reprezentujący obie szczebrzeszyńskie parafie stanęli na wysokości zadania – zadbali, by pielgrzymi mogli odpocząć w godziwych warunkach. Ofert noclegowych było więcej niż pątników, niektórzy gospodarze wrócili do domów rozczarowani, nie mieli z kim dzielić się swoim dobrem. Może w przyszłym roku będą mieli więcej szczęścia, przecież „gość w dom, Bóg w dom”. Można powiedzieć, że w pielgrzymowanie wpisane są niewygody i trud. Czy więc słuszne jest przyjmowanie pątników w domach, nie wystarczyłoby miejsce np. na świeżym sianie? Kiedyś tak było. Są i takie głosy. Ale przecież czasy tak bardzo się zmieniły, tak inne są dzisiaj warunki codziennego bytowania, że brak ciepłej wody, niemożliwość przeprowadzenia solidnej toalety wielu wydają się nie do zniesienia. A pielgrzymowanie, wbrew pozorom, nie jest łatwe. Na trasę na ogół wychodzą ludzie nie przyzwyczajeni do długiego marszu. Nic dziwnego, że po 2 – 3 dniach odczuwają dotkliwy ból nóg na całej ich długości. Większości pielgrzymów dokuczają odciski, odparzenia stóp, czymś normalnym stają się pęcherze, które po prostu przebija się igłą. Podczas wędrówki należy podporządkować się obowiązującym regułom, tempo marszu, czas i miejsce odpoczynków wyznaczone są przez organizatorów. Nie ma czasu na jakieś niedyspozycje, choć niekiedy wszystko boli.

Co prawda, na trasie pielgrzymki zamojskiej w pierwszych jej dniach można nie martwić się o jedzenie, gościnni gospodarze poczęstują śniadaniem, kolacją, nawet na trasie parafie przygotują obiady. Takich udogodnień nie ma np. podczas pielgrzymek warszawskich. Jednak im bliżej do Częstochowy, tym trudniej. Mieszkańcy tych okolic nie są w stanie karmić rokrocznie tysięcy pielgrzymów i należy w większym stopniu liczyć na siebie, i swoje zapasy. Do tego dochodzą różne warunki pogodowe: bardzo trudno idzie się podczas 30 stopniowego upału, ale równie nieprzyjemne są opady deszczu i zmoczone ubrania, których nie ma gdzie suszyć. Zdarzają się chwile słabości, zachorowania, wtedy z pomocą muszą pośpieszyć służby medyczne. Dlaczego więc rokrocznie tysiące ludzi wyrusza na pielgrzymkowe szlaki? Myślę, że z potrzeby serca. Intencje są wszelakie, idą przecież bardzo różni ludzie: seniorzy, ludzie w średnim wieku, młodzież, dzieci; stanu wolnego i małżonkowie; niekiedy całe rodziny; prości i wykształceni. Jedni przed tron Maryi niosą intencje dziękczynne: za dobre zdrowie, za pomyślnie zdaną maturę, za skończone studia itd. Inni chcą wymodlić błogosławieństwo Boże dla siebie i dla rodziny, proszą o uzdrowienie z choroby lub nałogu, o pracę. Są też tacy, którzy chcą spędzić czas w towarzystwie ludzi życzliwych, urzeka ich atmosfera grupy pielgrzymkowej, bo tu wszyscy - to siostry i bracia. Bardzo wielu ceni sobie rekolekcje w drodze – można wysłuchać prelekcji i konferencji pogłębiających wiarę, pomodlić się wspólnie, śpiewać pieśni i piosenki religijne. To podczas pieszej pielgrzymki z Warszawy do Częstochowy (wtedy jeszcze nie mieliśmy pielgrzymki zamojskiej) nauczyłam się śpiewać „Bogurodzicę” i „Godzinki”. Można też zawsze porozmawiać z księdzem o nurtujących problemach, odbyć spowiedź.

Bez względu na intencje poszczególnych pątników pielgrzymowanie jest wyrazem ich wiary, często próbą jej umocnienia.( Minęły czasy, gdy na pielgrzymki z obowiązku chadzali funkcjonariusze SB.) Ci , którzy nie pielgrzymują pieszo, zawsze mogą pomóc pątnikom, oferując nocleg lub posiłek. Zamojska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę zapewne zajdzie do Szczebrzeszyna również w roku następnym, znowu będziemy mieli okazję, bo okazać życzliwość i śpieszyć z pomocą jej uczestnikom.

J. D.

Page 3: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

3

Regina Smoter Grzeszkiewicz Mały słownik historii Szczebrzeszyna – ciąg dalszy

Wieprz Rzeka Wieprz jak głosi legenda swoje powstanie zawdzięcza zwykłemu ...wieprzowi. Rzecz miała się tak (cytuję za Wandą Śliwiną): "stało się w tomaszowskiej ziemi, że zwykły gospodarski, opasły wieprz, znudzony dosytem wiecznie pełnego koryta, zaczął ryć ziemię ze świńską pasją i póty wkręcał się ryjem coraz głębiej, aż zapadł się cały i jeszcze rył coraz głębiej, aż zapadł się cały i jeszcze rył, parskając i kwicząc. Nagle trysnęła woda.... Na płaskiej powierzchni pola utworzyło się jezioro, któremu mieszkańcy nadali nazwę Wieprzowego, jako że wieprz dał mu początek..." Z jeziora po pewnym czasie wypłynął strumyk, który oddalał się i oddalał aż urósł w rzekę, która popłynęła przez Lubelską Ziemię otrzymując nazwę "Wieprz". Inna legenda głosi, iż w zamierzchłych czasach opiekunem wód był święty wieprz, być może z tą "opieką" także należy kojarzyć nazwę rzeki. Wieprz bierze swój początek w okolicach Tomaszowa Lubelskiego – pod miastem Iwanogrodem (Dęblinem) rzeka Wieprz wchodzi do Wisły. Ma długość 175 wiorst i przepływa powiaty: lubelski, krasnostawski i zamojski, gdzie z jeziora Wieprz bierze swój początek... Jest prawym dopływem środkowej Wisły, tworzy rozlewiska, bagna i stawy. W przeszłości był szeroko rozlaną rzeką – strzegł przeprawy starego traktu handlowego wiodącego z Pragi i Krakowa poprzez Sandomierz i Zawichost w kierunku na Wołyń i Kijów. Równolegle z tą przeprawa funkcjonował targ, gdzie miejscowi i przyjezdni kupcy dokonywali korzystnych dla siebie transakcji. Według danych z roku 1926 szerokość Wieprza wynosiła od 10 – 13 metrów, głębokość od 0,50 – 2 metrów. Prawy brzeg był stromy, a jego wysokość wahała się w zależności od poziomu wody od 0,10 – 1 metra. W rzece żyły: cierniki, płotki, głowacze, okonie, miętusy, minogi, szczupaki. Na łąkach okalających rzekę gnieździły się : derkacze, czajki, dzikie kaczki, bociany. wodewil tysiąclecia Barwne widowisko zorganizowane w 1967 roku przez nauczycieli i młodzież z Liceum Pedagogicznego pod kierunkiem F. Lachowskiego S. Bryka i Heleny Kmiecikowej z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego. Na specjalne zaproszenie prezentowano je w Rzeszowie i Zamościu.

właściciele miasta Poczynając od XIV wieku Szczebrzeszyn kilkakrotnie zmieniał swoich właścicieli, by u schyłku XVI wieku (1593) stać się częścią składową Ordynacji Zamoyskiej. Miastem kolejno zarządzali: Dymitr z Goraja w latach 1378 – 1404, jego bratanek

Prokop, syn Iwonii Jan Amor Tarnowski, który w roku 1471 poślubił córkę

Prokopa – Zygmuntę Gorajską w roku 1515 tytułem spodku po matce Katarzynie z

Tarnowskich Kmitowej miasto przeszło w zarząd Piotra Kmity

w roku 1520 Szczebrzeszynem zarządzali Piotr i Stanisław Szremowie

w roku 1555 na mocy dekretu sejmowego miasto zostało przekazane Andrzejowi, Łukaszowi i Stanisławowi Górkom – prawnukom Elżbiety Gorajskiej, córki Dymitra z Goraja. Górkowie zarządzali Szczebrzeszynem do roku 1592 – ostatnim zarządcą z ich rodu był Stanisław; roku 1592 z sumę 85.000 złotych z prawem terminowego wykupu przekazał on Szczebrzeszyn Marcinowi Leśniowolskiemu. Gdy 21 października 1592 roku na Błoniu pod Warszawą zmarł Stanisław Górka spadkobiercami Szczebrzeszyna zostali synowie jego siostry – Andrzej, Jan, Piotr i Stanisław Czarnkowscy – ponieważ nie mogli spłacić zaciągniętego przez Stanisława Górkę długu i wykupić miasta przeszło ono pod zarząd Anny z Kuflów Leśniowolskiej, żony Marcina. Bracia Czarnkowscy nie mogą odkupić miasta z rąk wdowy sprzedali je za sumę 85.000 złotych ordynatowi Janowi Zamoyskiemu, który zwrócił Annie Leśniowolskiej ową kwotę. Na mocy wyroku Trybunału Koronnego Lubelskiego Szczebrzeszyn stał się własnością Jana Zamoyskiego.

wodolecznictwo Metoda leczenia chorób za pomocą wody o temperaturze niższej niż ciepłota ciała; szczególnie wskazane jest przy chorobach układu nerwowego. Wiedział o tym dr Fryderyk Alfons Brandt ordynator szczebrzeszyńskiego szpitala, który stosował ją u schyłku XIX wieku - "oblewanie to mam zazwyczaj robić ułożywszy chorego w wannę bez wody i wylewając mu na głowę nie ze zbytniej wysokości, ale z dużego naczynia i nagle dość znaczną ilość, o ile można najzimniejszej wody. Wprawdzie po pierwszych kąpielach poprawa ta nie jest długotrwała, ale im więcej chory bierze tych kąpieli, tym coraz dłużej bywa po nich spokojniejszy..." Cdn.

Page 4: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

4

Dzieje gminy Szczebrzeszyn

praca zbiorowa pod redakcją Reginy Smoter

Grzeszkiewicz i Bogusława Garbacika ciąg dalszy Wielącza

Po raz pierwszy nazwa Wielącza wymieniona była podczas zjazdu duchowieństwa w Grabowcu, w roku 1424. Z kolei rejestr poborowy wsi z roku 1598 informuje o 30 łanach gruntów uprawnych, wymienia dwie karczmy, browar oraz gorzelnię. W 1765 roku w Wielączy znajdowało się 80 gospodarstw chłopskich.

Parafia Wielącza tworzyła się przez wiele lat. Ten proces został uwieńczony budową pierwszego kościoła pod wezwaniem Świętej Rodziny. Kościół spłonął, a uratowany z niego ołtarz aż do lat trzydziestych XX wieku był czczony jako przydrożna kapliczka. Kolejny kościół dla Wielączy ufundował w 1656 roku Jan „Sobiepan” Zamoyski. Świątynia funkcjonowała do początków XIX wieku – z 1826 roku pochodzi informacja o wzniesieniu przez ordynata Stanisława Zamoyskiego murowanego kościoła. Został on konsekrowany jako kaplica cmentarna, bowiem pomimo starań u cara nie udało się uzyskać pozwolenia na wybudowanie kościoła parafialnego. Gdy w styczniu 1863 roku wybuchło powstanie, mieszkańcy Wielączy wzięli w nim czynny udział. Odpowiedzią władz carskich było osadzenie prawosławnych na terenie majątku przykościelnego. Wokół kościoła rozciąga się cmentarz, obecnie o powierzchni 5,33 ha, na którym do dnia dzisiejszego dokonuje się pochówków. Najstarsze groby pochodzą z połowy XIX wieku, a obok nich złożono szczątki doczesne zasłużonych dla parafii księży proboszczów: ks. Łukasza Fusiarskiego, ks. Franciszka Sokoła, ks. Jana Dudka. Na cmentarzu znajduje się również symboliczna mogiła Bartłomieja Czerwieńca, pseudonim „Rolicz”, dowódcy ZWZ AK w Zawadzie.

W XIX wieku staraniem Zarządu Ordynacji Zamoyskiej i na jej koszt wzniesiono w Wielączy szkołę początkową dla wsi: Bodaczów, Niedzieliska, Wielącza i Zawada. Jak podają źródła, w początkach XX wieku w Wielączy mieszkało 1200 osób.

I wojna światowa szczęśliwym trafem ominęła Wielączę, walki koncentrowały się w lesie. Po zakończeniu działań wojennych 1914-1918 mieszkańcy wsi „włączyli się w nurt odbudowy tego, co polskie” – ogromną rolę w utrwalaniu polskości odegrał nauczyciel Józef Sobiesiński. Jego staraniem, przy znacznym zaangażowaniu bardziej światłych mieszkańców, wygospodarowano plac pod budowę szkoły, utworzono lokalny oddział straży pożarnej (1928 rok). W 1924 roku we wsi zaczęła funkcjonować Kasa Stefczyka, która dała początek Bankowi Spółdzielczemu w Szczebrzeszynie. Na placu przykościelnym wybudowano Dom Ludowy, w którym swoją siedzibę miał Teatr Ludowy. W latach trzydziestych XX wieku rozpoczęto scalanie wieląckich gruntów, w 1936 roku przeprowadzono komasację, a Wielącza stała się wsią skolonizowaną – powstała Wielącza Kolonia.

Nastał wrzesień 1939 roku. Szosą Niemcy pędzili jeńców z rozbitej armii polskiej do obozów zbiorowych w Zamościu. Dn.17 września 1939 do Polski wkroczyły wojska ZSRR , jednak z wyjątkiem drobnych kradzieży wieś nie poniosła większych strat. Wojna przyniosła pierwsze ofiary – nie wróciło z niej dziewięciu mężczyzn powołanych pod broń. Okupant obciążył Wielączę dodatkowymi kontyngentami. Na szczęście ludzie tu mieszkający byli pracowici, ziemia dawała zbiory pozwalające zaspokoić niemieckie „apetyty”, a także nakarmić tych, co na niej pracowali. Zdarzały się jednak przypadki rozstrzelania za brak dostaw. W 1941 roku na drodze znowu pojawili się jeńcy , tym razem tysiące żołnierzy radzieckich – obóz dla nich mieścił się tuż przy wjeździe do Zamościa , a starsi mieszkańcy wspominają, że błagania o chleb słychać było aż w Wielączy. Niemcy byli nienasyceni. Postanowili przekształcić Wielączę w wieś niemiecką – nastąpiło wysiedlenie, które zrealizowano w dwóch etapach: 5 i 19 grudnia 1942 r. Wszystkich mieszkańców spędzono na plac szkolny, opornych zabijano na miejscu. Dokonano selekcji: na roboty przymusowe do Rzeszy, do obozów zagłady, na zniemczenie ( tylko młodzi i dzieci), do pracy niewolniczej u „nowych gospodarzy” za chochlę zupy.

Page 5: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

5

Po wysiedleniu wsi liczącej 273 gospodarstwa i około 16000 mieszkańców Niemcy utworzyli 60 „nowych” gospodarstw , na których osiedlono zbieraninę z całej Europy: Łotyszy, Rumunów, Jugosłowian, Ukraińców i Niemców z Kłajpedy. Podczas okupacji w Wielączy zginęły 172 osoby, w tym 27 dzieci, zaś cała parafia wielącka straciła 272 osoby – ich nazwiska umieszczone są na „parafialnej tablicy pamięci” w nowo wybudowanym (lata 1985-1989) kościele. Liczbę zabitych i ich nazwiska udało się ustalić – zajął się tym Aleksander Garbacik, pseudonim „Słowik”, żołnierz AK, którego Wielącza „przygarnęła” po ucieczce z obozu jenieckiego, ale strat moralnych i materialnych nie obliczy nikt. Po wojnie przyszła „wolność”, a z nią nowe ofiary, nowe prześladowania z rąk NKWD lub UB. Nękanym żołnierzom AK koledzy ufundowali pamiątkowe tablice wmurowane w kruchcie nowego kościoła pod wezwaniem św. Stanisława. Z wojennej poniewierki powrócili ci, dla których los był łaskawy. Często życie w wolnej Polsce zaczynali od strugania łyżki z drewna – a gdzie dach nad głową, zboże pod zasiew, koń, wóz? … Wielu wojenne losy rzuciły do Ameryki, Kanady, Anglii a nawet Australii i Brazylii. Pozostali z zapałem i wzmożoną siłą przystąpili do odbudowy zrujnowanych gospodarstw i organizacji życia społecznego po trudnych okupacyjnych latach.

Współcześnie Wielącza to trzy wioski: Wielącza Wieś, Wielącza Kolonia, Wielącza Poduchowna, posiadające duży obszar leśny. Ich mieszkańcy są emocjonalnie związani z regionem, z którego pochodzą i w miarę możliwości włączają się we wszystkie działania mające na celu poprawę jakości życia. Wybudowano wodociąg, dzięki staraniom mieszkańców wsi przy budynku kościoła powstał parking, uporządkowano cmentarz, a jego alejki wyłożono kostką. Największą bolączką jest jednak niedokończony chodnik wzdłuż ruchliwej drogi krajowej prowadzącej z Zamościa w stronę Szczebrzeszyna. Wszyscy z niecierpliwością czekają sfinalizowania inwestycji, a później przyjdzie czas na realizację nowych planów i zamierzeń.

Bogusław Garbacik

Parafia w Wielączy. Parafia Wielącza tworzyła się przez wiele lat. Ten proces został uwieńczony budową pierwszego Kościoła pod wezwaniem Świętej Rodziny. Z pożaru tej świątyni uratowano ołtarz, który do lat trzydziestych XX wieku był czczony jako przydrożna kapliczka obok organistówki. Dokumentem regulującym praktycznie funkcjonowanie Kościoła był dokument fundacyjny. Elementem podstawowym uposażenia była ziemia. Obszar dóbr ziemskich parafii w Wielączy ulegał na przestrzeni wieków znaczącym zmianom. Dobra te znajdowały się nie tylko w Wielączy. Proboszczowie byli uposażeni w grunty w najlepszym położeniu, urodzajne; posiadali także lasy. W końcu majątek przykościelny stał się początkiem obecnej wioski Wielączy Poduchownej. Różnie mierzono obszar pól i lasów; najczęściej stosowaną miarą był jeden łan, który obejmował powierzchnię od 22 do 25 hektarów. Fundator nadał też pole dla wikarego oraz kleryka, czyli kościelnego. Duchowni korzystali z pracy zagrodników, odrabiających na ich rzecz pańszczyznę, komorników, wykonujących różne prace w zamian za mieszkanie, a zapewne także parobków. Fundusz parafii wzbogacały w znacznym stopniu karczma, wiatrak i warsztaty rzemieślnicze, które funkcjonowały w dobrach duchownych.. Parafianie byli zobowiązani wspierać proboszcza dziesięciną, płaconą w gotówce według starannie określonej taksy lub w naturze (ziarno, obrok). Czasami uiszczali ją też w odrobku, wykonując określone prace na rzecz majątku przykościelnego. Nadane przez fundatora uposażenie dla kościoła i wezwanie parafii zatwierdzał biskup, przy tej okazji określano także świadczenia ze strony proboszcza na rzecz ordynariusza. Parafia w Wielączy najpierw otrzymała wezwanie Świętej Rodziny, później Św. Marcina, obecnie nosi wezwanie św. Stanisława Biskupa. Ściśle określone były także obowiązki proboszcza wobec parafian: odprawianie niedzielnej mszy świętej, spowiedź, chrzest dzieci, udzielanie ślubów, ostatnie namaszczenie, sprawowanie pogrzebów, kolęda, odpusty itp. Za sprawowanie sakramentów proboszcz nie mógł pobierać wynagrodzenia, poza zryczałtowaną roczną opłatą nazywaną mesznem. Obowiązkiem wierzących było uczestnictwo na mszach świętych i korzystanie z posług religijnych tylko we własnym kościele parafialnym. Obowiązkowo należało wnosić opłaty pogrzebowe i tzw. świętopietrze (danina św. Piotra na rzecz papieża).

Page 6: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

6

CHRZĄSZCZ NR 8 (4) Podporządkowanie administracyjne naszej parafii w ciągu wieków było różne. Najpierw przypisano ją do diecezji krakowskiej, następnie została ona podporządkowana diecezji chełmskiej. Od przełomu wieków XVIII i XX została ona ze względów praktycznych (odległość) częścią diecezji lubelskiej. W roku 1992 znalazła się w nowopowstałej diecezji zamojsko-lubaczowskiej (biskup Jan Śrutwa, bp. pomocniczy Mariusz Leszczyński). Obecnie diecezja zarządzana jest przez ks. Bp. Wacława Depo oraz biskupa pomocniczego M. Leszczyńskiego). Różnie wyglądała obsada pomocnicza proboszczów wieląckich: posługę w Kościele najczęściej sprawowali proboszcz, wikariusz, organista, zakrystian, zatrudniano też do pomocy dwóch dziadów oraz dwie baby. Musimy mieć świadomość, że majątek przykościelny wymagał pracy parobków oraz innych robotników (wg. zapisów w kronice kościoła). Pierwszym odnotowanym proboszczem w dokumentach diecezji chełmskiej był Jan zwany rektorem, który zabierał głos na zjeździe duchowieństwo obrządku łacińskiego w Grabowcu koło Skierbieszowa (1424 r.). Kolejny odnotowany w dokumentach to już wymieniony wyżej Laurenty Kośmider, proboszcz wielącki około 1580 roku. To on sprawował posługę duszpasterską już w Kościele murowanym przy łąkach. Proboszcz ks. Łukasz Fusiarski w okresie 25.03.1829 do 10.11.1863 wraz z wiernymi służył Bogu „starym Kościele za drogą”. Jego pomocnikiem jest ks. Wikariusz Mariusz Padziński… Kolejni księża to: Ks. Jan Kurkiewicz - proboszcz od 1863r. do V 1884r. Ks. Paweł Wronka - proboszcz od XI 1884r. Ks. Tertulian Perkowski - od 17.XI.1884r. do 1889r. Ks. Marian ... - od 12.XI.1889r. Ks. Antoni Wójcikowski - od 20.I.1889r. do 8.VI.1894 r. Ks. Feliks Ziembiński - od 1894r. do 1905r. Ks. Andrzej Paluszkiewicz – od 1.IV.1907r. do 12.XI.1919r. – 12 lat Ks. Stanisław Zbieć - od XI.1919r. do 6.VI.1927r. - w porozumieniu z hrabią Janem Zamojskim, powiększa cmentarz grzebalny, teren cmentarza od tego okresu dzieli się na część grzebalną (stary cmentarz) oraz rezerwową (była gruntem uprawnym). Ks. Jan Jędrzejewski - od VI.1927r. do X.1929r. Kapelan Władysław Tarkowski – jeden rok, w stopniu sztabskapitana wojsk carskich Ks. Kazimierz Czekński – od 27.IX.1930r. do 19.VI.1940 r. aresztowany przez Gestapo więziony najpierw na Rotundzie w Zamościu, wywieziony do Dachau, powraca po rekonwalescencji w Szwecji, zastaje już nowego proboszcza (od stycznia do maja 1947r.). Ks. Kazimierz Łęczyński – wikariusz lato 1931 r. Bogusław Garbacik

Zaślubiny. Jak wyglądały przygotowania do zaślubin w XX

wiecznej Wielączy ? Młody człowiek, który zamierzał poślubić upatrzoną uprzednio dziewczynę, posyłał do jej domu starszego od siebie, wygadanego człowieka (tzw. dziewosłęba) z trunkiem. Po przywitaniu dziewosłęb prosił dziewczynę o podanie kieliszków lub szklanek; jeśli dziewczyna chętnie je podała, bez ociągania się i przymuszania ze strony rodziców lub opiekunów, był to znak, iż jest przychylna, że akceptuje kandydata na męża. Wówczas dziewosłęb przystępował do najważniejszego zadania – w jak najlepszym świetle ukazywał postać przyszłego męża – uczciwość, urodę, majątek... Gdy po tej rozmowie oświadczyny zostały przyjęte, ustalał z rodzicami dziewczyny wysokość jej posagu. Dziewosłęby(obyczaj) zazwyczaj odbywały się w czwartki, jeśli zostały przyjęte, wieczorem tego samego dnia rodzice obydwojga młodych chodzili z nimi do miejscowego proboszcza "do pacierza" i dać na zapowiedzi. Jeśli któreś z młodych nie umiało pacierza, ksiądz groził, że może nie udzielić ślubu do czasu, aż dana osoba się nie nauczy. Przed rokiem 1901, jak odnotował Błażej Szewc – w tydzień po "dziewosłębach " odbywały się zaloty – zabawa , trwająca jedną noc, z muzyką i tańcami. Cel zalotów był taki, żeby panna młoda nie mogła zerwać przyrzeczenia, ponieważ musiałaby ona, lub drugi konkurent mający się z nią żenić, zwrócić pierwszemu koszta , czyli "wkład". Od chwili zaręczyn rodzice młodych zwracali się do siebie: "swatu", "swasiu" a jeżeli byli kumami (chrzestnymi swoich dzieci), to "kumie – swatu", "kumie – swasiu." Wśród zaproszonych na wesele gości winni się znajdować:

starosta i starościna (najczęściej wybierano małżeństwo)

chorąży drużba dwóch bojarów muzykant

Na wesele zapraszał ich pan młody; do obowiązków panny młodej należało zaproszenie druhen – starszej ( chodziła razem z panną młodą po wsi celem zapraszania gości na wesele – krewnych, znajomych i zbierała od nich "datki w ziarnie, krupach, mące i pieniądzach"), młodszej, dwu przydanów a pod koniec wesela dwie przydanki. Do ślubu młodych prowadziła starościna , ubrana w wieniec w kształcie korony, zrobiony z zasuszonych kłosów zboża, dojrzałych traw i błyszczącej słomy skręconej w pierścienie, a przetykany zasuszonymi na gałązkach jagodami kaliny lub

Page 7: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

7

jarzębiny. Staroście przyszywano na wierzchu czapki, do denka pęczek dojrzałego owsa. Starościna, w zależności od zasobności finansowej, częstowała, szczególnie dzieci, pieczonymi ciasteczkami ("amoniaczkami") albo cukierkami. Swachna zdobiła sobie warkocze barwnymi wstążkami, których końce opadały na plecy aż do pasa. Panna młoda i starsza druhna ubierały się podobnie jak swaszka, ale wytworniej i kosztowniej. Mężczyznom, którzy byli zaproszeni na wesele, swaszka (któraś z teściowych) i druhny przyszywały do czapek na wierzchu denka wianki z barwinka, a do sukmany lub kapoty z boku także bukiet z barwinka, ale z czerwoną lub białą wstążką. Uroczystość weselną rozpoczynano przeprosinami i rozplecinami (warkoczy), za zgodą rodziców panny młodej; towarzyszyły temu tańce i przyśpiewki. Był zwyczaj "bicia talerzy" – polegał na tym, że bogatsi uczestnicy wesela rozbijali talerze srebrnymi lub złotymi monetami, które stanowiły od tej chwili własność nowożeńców. Na tańce przychodzili "sienni goście", to znaczy nie proszeni na wesela – mogli się bawić po "pierwszy belk izby". Po zakończeniu uroczystości weselnych odbywały się oczepiny. Ten ciekawy obrzęd Błażej Szewc tak opisuje: po przybyciu orszaku do domu pana młodego, kazano mu usiąść na dzieży od chleba, na kolana sadzano pannę młodą, odpinano jej wstążki i kwiaty, kazano patrzeć w lustro i zakładano na głowę czepek. Za pierwszym razem panna młoda zrywa z głowy czepek, odrzuca..., robi to kilka razy, a gdy wreszcie zatrzyma czepek na głowie, zawiązują jej głowę w kolorowa chustkę i prowadzą z piwem – najpierw do rodziców, następnie do gości weselnych, którzy po wypiciu obowiązani są zatańczyć taniec zwany "chmielem" i dać pannie młodej według swoich chęci i możliwości trochę pieniędzy na czepiec... Czerwieniec Bartłomiej „Rolicz”

Komendant Placówki AK w zawadzie, posiadał stopień porucznika rezerwy piechoty. Bartek (tak nazywali go wszyscy z terenu gminy Mokre) urodził się w Wielączy, gmina Mokre, powiat Zamość dn. 11. 08. 1905 roku. Rodzice Bartka prowadzili mały sklepik w Wielączy. Bartek był zdolnym chłopcem. Dzięki poparciu radnych gminy Mokre ( Michała Wróbla, syna Wawrzyńca) został skierowany na koszt gminy do Seminarium Nauczycielskiego w Turkowicach, powiat Hrubieszów. Po ukończeniu Seminarium i odbyciu służby wojskowej otrzymał pracę nauczyciela na

Wileńszczyźnie. Służbę wojskową odbył w Podchorążówce 9 Pułku Piechoty Lotniczej w Zamościu w 1927 roku. Pracę nauczyciela rozpoczął jako kierownik szkoły podstawowej w Nowej Wilejce na Wileńszczyźnie; tam założył rodzinę i wszyscy zamieszkali w miejscowości Wasilewo. Dn.23 marca 1939 roku podczas pierwszej mobilizacji został powołany do wojska i skierowany do obrony granicy od strony Czech. We wrześniu 1939 roku brał udział w bitwie na Gubałówce koło Zakopanego, następnie pod Tomaszowem Lubelskim , gdzie dowodził kompanią. Pod Tarnawatka został ranny w obie ręce i brzuch. Początkowo przebywał w szpitalu w Tomaszowie Lubelskim, z którego uciekł i przygodną furmanką przedostał się do Zamościa. W Zamościu został umieszczony w szpitalu polowym zorganizowanym w liceum. Po podleczeniu ran po raz drugi uciekł ze szpitala i zatrzymał się u swojej cioci – Zofii Ciurysek w Wielączy – Zarudzie. Nawiązał kontakt ze swymi braćmi Władysławem i Aleksandrem, którzy również wrócili z wojny. Dzięki braciom nawiązał kontakt ze ZWZ na powiat Zamość. Rozkazem „Adama” został zastępcą komendanta Rejonu Zamość – Miasto - Edwarda Harasiuka , ps”Marek”. W późniejszym czasie, kiedy komendantem obwodu został Stanisław Książek, ps. „Wyrwa”, „Rolicz” nadal pozostawał zastępcą. Dn.1 marca, po scaleniu BCh z AK , komendantem obwodu został Michał Polak ps. „Łyś” – jego zastępcą był nadal Bartłomiej Czerwieniec. „Rolicz” szybko rozbudował siatkę ZWZ na terenie Wielączy. Umiał wyszukiwać ludzi. Zaprzyjaźnił się z rodziną Tomasza Wróbla z Zawady, który miał czterech synów i córkę. Dn.28 maja 1944 roku dowodził defiladą oddziałów partyzanckich podczas obchodów Święta Ludowego w lesie k. Zaburza. Pod koniec czerwca tegoż roku zorganizował Szkołę Podoficerską. Ćwiczenia odbywały się w okolicy Gajówki Krzywe. Aresztowany 28 września 1944 roku przez NKWD podczas jakiejś narady oficerów AK w w Zamościu ( nie udała się próba odbicia z więzienia w Zamościu ) ,wywieziony został na Zamek w Lublinie, a stąd za Ural. Powrócił jesienią 1947 roku. Po powrocie zachorował na płuca, wyjechał do Wrocławia, poddał się operacji w Kowarach Śląskich. Zmarł w listopadzie 1947 roku , symboliczna mogiła „Rolicza” znajduje się na cmentarzu w Wielączy. Bogusław Garbacik

Page 8: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

8

Nieznane dedykacje Z. Klukowskiego

(Szczebrzeszyn 1951 - 1959). Dnia 10. 12.1959 roku Zofia Klukowska w

"Dzienniku z lat okupacji" wpisała na stronie tytułowej książki: "Pani Danucie Jaszczykowej w dowód wdzięczności za życzliwą pomoc i opiekę w czasie choroby męża mojego..". Ta ,dokonana w kilkanaście zaledwie dni po śmierci Zygmunta, dedykacja zawierała na pewno szczery i głęboki "dowód wdzięczności", ale i pożegnanie miasteczka oraz czasu, w którym przyszło jej za chwile radości zapłacić latami cierpień. To pożegnanie intelektualnej dominacji w miasteczku humanisty w lekarskim kitlu, człowieka o wszechstronnych zainteresowaniach... Znajomość Klukowskich z T. Jaszczykiem, a nieco później również z Danutą, sięgała końca lat czterdziestych tj. czasu, gdy Tadeusz rozpoczął pracę w szczebrzeszyńskim szpitalu. Prowadził księgowość. Wówczas mieszkał jeszcze w stareńkiej, ciasnej chatynce przy ul. Frampolskiej. Natomiast doktorstwo wraz z synem zajmowali mieszkanie na piętrze w szpitalu, Doktor bardzo przypadł do gustu młodemu księgowemu. Wielokrotnie wypowiadał się o jego kulturze bycia, dyskrecji i takcie. Niestety, sielanka nie trwała zbyt długo. Wczesną wiosną 1950r Doktor został aresztowany Wrócił po roku z nadszarpniętym zdrowiem. Niebawem otrzymał polecenie do opuszczenia szpitalnego mieszkania. Przeprowadzka do położonej naprzeciwko szpitala kamienicy Guzowskich była uciążliwa. Szczególnie pieczołowicie traktował Doktor swój drogocenny, liczący ponad dziesięć tysięcy tomów księgozbiór. Przenoszenie trwało dłuższy czas i niewątpliwie pomagał mu w tym Tadeusz Jaszczyk. Nie ma wątpliwości, iż konieczność opuszczenia mieszkania, z którym wiązały się wszystkie wspomnienia z lat aktywności zawodowej oraz społecznej, przeżył Klukowski boleśnie. Wówczas otrzymał Tadeusz od Doktora pierwszą książkę. Dedykacja brzmiała: "P. Tadeuszowi Jaszczykowi w uznaniu dla Jego zainteresowań intelektualnych na pamiątkę wspólnej pracy w Szpitalu w Szczebrzeszynie dr Z Klukowski. Szczebrzeszyn 21.IX.1951" Warto zwrócić uwagę na znajdujący się nad dedykacją ex libris, bowiem normalnie owe druki służyły Doktorowi do oznakowania książek ze swego bibliofilskiego zbioru. Dlaczego więc ów druk znalazł się wraz z dedykacją? Być może, iż było to czysty przypadek, również jednak być może, iż chodziło tu o dyskretną zachętę do głębszego zainteresowana się książką. Istotnie Tadeusz w latach następnych gwałtownie reagował na każdy przejaw braku szacunku

dla książki. Powodem przeprowadzki Jaszczyka do owej kamienicy, było to, iż mieszkał w fatalnych warunkach, gdy więc zapadła decyzja o zawarciu małżeństwa z młodziutką pochodzącą z okolic Chełma i aktualnie pracującą w miejscowym szpitalu pielęgniarką Danusią Nafalską, wynajęcie mieszkania i odpowiednie jego wyposażenie było prostą koniecznością. Zawarcie małżeństwa miało miejsce w letnich miesiącach 1953 roku w Chełmie. Potem młodzi małżonkowie zamieszkali w swym nowo wynajętym lokum. Gdy przygotowywali się do ślubu, w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej rozstrzygał się los Klukowskich; syna i ojca oskarżonych o działalność w organizacji "Kraj". Po zbrodniczym śledztwie wydano na Tadzia Klukowskiego wyrok śmierci i w połowie czerwca 1953r. chłopiec został "w majestacie prawa" zamordowany. Wyrok dwunastu lat więzienia dla 67- letniego Doktora również był tożsamy z wyrokiem śmierci. Liczne głosy, jakie odezwały się w obronie znanego bibliofila, kronikarza, regionalisty i polskiego świadka w procesie norymberskim, a przede wszystkim narastająca destalinizacja sprawiły, iż chory i podłamany psychicznie Klukowski już w maju 1954 r. pojawił się w Szczebrzeszynie. Zastał nowych sąsiadów, ale nie obcych mu ludzi. Jego aktualny smutny los był jednak nadal zależny od ubeckiego kaprysu. Początkowo zbliżał się przede wszystkim do Tadeusza (Danuta w tym czasie jest mocno zajęta obowiązkami macierzyńskimi przy malutkim Waldusiu).W tym też roku otrzymuje Tadeusz egzemplarz książki "Niemcy a Zamojszczyzna". Klukowski wpisuje w niej: "... Z wyrazami szczerej sympatii i życzliwości". Dwa ostatnie tomy wydawnictwa z połowy lat czterdziestych wraz z dedykacjami, (które są coraz cieplejsze) otrzymuje Tadeusz Jaszczyk z datą 22 czerwca 1956 r. Na kolejną książkę przyjdzie zaczekać do kwietnia 1959 r., do ukazania się "Dziennika z lat okupacji Zamojszczyzny 1939 - 1944". Jest to ostatnia dedykacja, tym razem przeznaczona dla obojga małżonków, przepełniona ciepłem i serdecznościami, wpisana na pół roku przed śmiercią autora. Pozostał jeszcze datowany ze szpitala list. W liście Klukowski informuje adresata o hospitalizacji, prosi o przekazanie ewentualnej

Page 9: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

9

korespondencji i załatwienie talonów obiadowych w szpitalu dla powracającej do Szczebrzeszyna małżonki Zofii. Pisany w lubelskim szpitalu list ma datę 18 września1959 r. Byłyby to wszystkie znane mi i dostępne tropy wskazujące na pewną zapomnianą zażyłość Zygmunta Klukowskiego z mieszkającym w tej samej kamienicy młodym małżeństwem. Niewykluczone, iż mogą istnieć w tej materii inne rekwizyty z grafiką włącznie. Uważam, iż nie dostrzeżenie zbliżenia Klukowskiego do nowych przyjaciół w ostatnich latach życia byłoby zubożeniem naszej wiedzy o nim. Autor owe pięć tomów "Materiałów do dziejów Zamojszczyzny w latach 1939-1944" traktował jako zamknięty cykl i dzieło swego życia. Istnienie dedykacji autora na wszystkich pięciu pozycjach z przeznaczeniem dla jednej osoby należy uznać za niepowtarzalny fenomen. Zjawisko, którego nie powinno się przeoczyć.

Aleksander Piwowarek.

Cmentarz w Szczebrzeszynie Zmarli. Epitafia – ciąg dalszy

Stefan Jóźwiakowski (1902 – 1962) Urodził się w dniu 2 września 1902 roku w Szczebrzeszynie. Studiował na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie, gdzie uzyskał tytuł doktora nauk medycznych. Po ukończeniu studiów powrócił do Szczebrzeszyna, gdzie pracował jako lekarz domowy Kasy Chorych w Szczebrzeszynie. Po śmierci dr Stefana Kozickiego objął stanowisko lekarza Ordynacji Zamoyskiej. Był również lekarzem szkolnym oraz entuzjastą i organizatorem harcerstwa młodzieży szkolnej w naszym mieście. Aktywny patriota, uczestnik wojen w: 1020 roku walczył jako ochotnik z bolszewikami, 1939 roku jako żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty walczył z Niemcami. Ranny w walkach pod Świeciem dostał się do niewoli. Przebywał w obozie jenieckim w Świeciu a potem do marca 1949 roku w obozie w Toruniu. Po powrocie do Szczebrzeszyna włączył się aktywnie w działalność konspiracyjną. Przez okres okupacji niemieckiej był szkoleniowcem służby sanitarnej i lekarzem oddziałów partyzanckich. Często odwiedzał partyzantów w lesie udzielając lżej rannym pomocy w miejscu zakwaterowania, ciężko rannych operował w szpitalu. W konspiracji pełnił rolę szefa Po wojnie, po odejściu na emeryturę dr Zygmunta Klukowskiego, w latach 1950 – 1953 sprawował funkcję dyrektora Szpitala Rejonowego w Szczebrzeszynie i lekarza szkolnego Liceum Pedagogicznego. Od roku 1953 do śmierci był ordynatorem oddziału położniczo – ginekologicznego w miejskim szpitalu. Dr Stefan Jóźwiakowski pracował również społecznie. Do roku 1947 był prezesem Koła

Przyjaciół Harcerstwa i wieloletnim prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej. Za zasługi na polu walki odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i Medalem Ojczyzna Swemu Obrońcy za udział w wojnie obronnej w 1929 roku. Zmarł nagle, w pełni sił w dniu 8 maja 1962 roku. Pochowany na miejscowym cmentarzu. Ks. Franciszek Kapalski. (1911 – 1995 ) Urodził się 16 października 1911 roku w Urzędowie. Tam ukończył szkołę powszechną, zaś gimnazjum w Kraśniku. Wyższe Seminarium Duchowne w Lublinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 21 czerwca 1936 roku. Już w sierpniu tego roku rozpoczął pracę w Szczebrzeszynie, początkowo jako rektor kościoła szkolnego pw. św. Katarzyny, później, od roku 1940 jako wikariusz w parafii św. Mikołaja, gdzie proboszczem był ks. Józef Cieślicki. Przez cały okres działalności w Szczebrzeszynie był nauczycielem religii lecz także wychowawcą mającym olbrzymi wpływ na kształtowanie patriotycznych postaw uczniów i młodzieży. W czasie wojny był kapelanem Zamojskiego Inspektoratu Armii Krajowej. Prowadził tajne nauczanie. Zajmował się również dożywianiem biednych, sierot i ludzi ukrywających się. Przez pewien czas opiekował się parafią w Kosobudach. Tam został 22 lipca 1940 roku aresztowany i wywieziony do zamojskiej Rotundy, później do Zamku Lubelskiego. Uwolniony 12 listopada 1940 roku wraca do Szczebrzeszyna. Sprawował ( podczas nieobecności ks Cieplickiego ) celebrę w jedynym czynnym w czasie okupacji kościółku św. Leonarda na grzebalnym cmentarzu. Po wyzwoleniu zajął się odzyskaniem i przygotowaniem do pełnienia swej właściwej roli kościoła św. Katarzyny, pełniącego w czasie okupacji rolę cerkwi, oraz kościoła św. Mikołaja, gdzie wojsko radzieckie urządziło magazyn. W 1947 roku zakończył swoją działalność w naszym mieście. Decyzją biskupa lubelskiego Stefana wyszyńskiego został przeniesiony do Lubelskiego Seminarium Duchownego. W marcu 1949 roku w uznaniu jego pracy w Szczebrzeszynie i Lubelskim Seminarium otrzymał godność kanonika Kapituły Zamojskiej. W 1966 roku został proboszczem i dziekanem dekanatu Garbowskiego. W latach 1969 – 1972 prowadził roboty budowlane w Bronowicach. W dowód uznania za swą działalność został w 1978 roku kanonikiem gremialnym Kapituły Zamojskiej, a w roku swego złotego jubileuszu (1986) prałatem tej kapituły. Przez rząd polski na emigracji odznaczony został Złotym Krzyżem z Mieczami, Medalem Wojska Polskiego i Krzyżem Armii Krajowej. Choć nie był nawet proboszczem, zasłużył się Szczebrzeszynowi bardziej niż niejeden proboszcz. Zmarł w Wigilię Bożego Narodzenia 1995 roku.

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

Page 10: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

10

Powszechny Zakład Ubezpieczeń S.A. zaprasza do Agencji Ubezpieczeniowej

w Szczebrzeszynie przy ul. Zamojskiej 5 od poniedziałku do piątku

w godz. 8.00 – 16.00 tel. 084 682 10 22

Page 11: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

11

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

Nowości wydawnicze W sierpniu biblioteka w Szczebrzeszynie chce zaproponować naszym milusińskim serię książek o przygodach Bolka i Lolka. „Atlas grzybów Bolka i Lolka” to prawdziwa wycieczka w fascynujący świat fauny i flory.

Dzięki kolorowym ilustracjom, dzieci dowiedzą się jak wyglądają najciekawsze gatunki grzybów, roślin i zwierząt, a interesujące fakty rozszerzą ich wiedzę i pobudzą wyobraźnię. Biblioteka posiada jeszcze inne książki z serii przygód naszych ulubieńców Bolka i Lolka: ” Na Safari”, W krainie baśni polskich”, „W krainie smoków”, „W świecie dinozaurów”, „W świecie ortografii”.

Dla dorosłych mamy również ciekawą pozycję. „Bestia” – debiutancka książka Marka Świerczka zawiera wszystko, co powinno cechować klasyczną powieść grozy: dwuznacznego, a zarazem urokliwego głównego bohatera, napięcie, dynamiczną akcję i fascynującą tajemnice. Bestia przekracza jednak normy swojego gatunku.

Prowokuje do przemyśleń na temat historii Polski i daje dużą satysfakcję z rozwiązania licznych zagadek literackich rozsianych w całym utworze. Serdecznie zapraszamy do przeczytania lektury.

Page 12: Chrząszcz - Sierpień 2009 (nr 41)

12

CHRZĄSZCZ NR 8 (4)

wyborowe, bo chmielowe

szklankę piwa? bardzo proszę wyborowe, bo chmielowe polskim słońcem malowane smak ma pyszny, gęstą pianę złotą barwą ponad inne się wynosi by spróbować grzecznie prosi

rośnie chmiel na Zamojszczyźnie tu się czuje jak w ojczyźnie szanowany, dobrą ręką uprawiany od stuleci dziad poletko swe posiadał wnuk i dzieci...

pierwsi gospodarze a Zamoyscy byli to włodarze już wiedzieli jak poddanych rozweselić browar, karczmy i butelki słowem chmiel uzyskał popyt wielki

kufel piwa na chrzciny, na wesele z nim rozmowa płynie śmielej myśl ukrytą w sercu rozwiązuje do zabawy nawołuje

kufel piwa pierwszy, trzeci dla dorosłych, nie dla dzieci wyborowe, bo chmielowe że zakręci czasem w głowie to nie ważne - wszak to polski trunek na kłopoty, na frasunek kufel piwa? bardzo proszę... Regina Smoter Grzeszkiewicz

Remont synagogi. Rozpoczął się generalny remont zabytkowej synagogi w Szczebrzeszynie. Przetarg na remont budynku wygrała krakowska firma "Krak". Koszt remontu (ok. 3 mln zł.) w 85% zostanie pokryty z funduszy unijnych. Na czas remontu Miejski Dom Kultury wraz z Punktem Informacji Turystycznej przeniesiony został do budynku byłej harcówki. W ramach remontu zostaną wykonane: nowy dach, stolarka okienna i drzwiowa, elewacje zewnętrzne, instalacje - centralnego ogrzewania, wodna, kanalizacyjna i elektryczna. Przebudowa pomieszczeń pozwoli na wygospodarowanie miejsca na punkt informacji turystycznej, małą gastronomię i pracownię ceramiczną. Zostanie również przebudowany teren wokół budynku synagogi – powstanie parking. Otoczenie i budynek zostaną przystosowane dla potrzeb niepełnosprawnych. R.

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja –Zygmunt Krasny, Joanna Dawid, Leszek Kaszyca, Zbigniew Paprocha Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1 E-mail: [email protected] Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj