12
ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA NR.3 (3) MARZEC 2008 Egzemplarz bezpłatny O Wielkanocnym Poranku Poranek Wielkanocny wszystko poprzemieniał – nie ma więcej cmentarza, grobu i kamienia. Świat stał się samym światłem i wprost w okna świeci – skacze złotym zajączkiem w dobre ręce dzieci. Dawną drogą bolesną kroczy Weronika – w chuście dzwon wielkanocny dźwięczy jak muzyka. Cyranejczyk z radością na nowy krzyż czeka. Pierwszy papież ukradkiem sprawdza źródła wiary – wbiegł do grobu i cudu w zachwycie docieka. Dobry łotr mówi pacierz i niesie ze łzami baranka z chorągiewką, z jasnymi oczami. Magdalena przyjmuje świąteczne życzenia – Święty Jan pisać zaczął. Już drży ze wzruszenia. I wszyscy w ewangelii ludzie zapomniani, O których nic nie głoszą z ambony kapłani, Gramolą się jak niegdyś pasterze z królami w poranek wielkanocny. Stukają sercami. Więc najpierw pan Zacheusz wdrapał się na drzewo, potem wbiega pacholę, które na pustyni oddało głodnym koszyk z chlebem i rybami, słudzy z Kany jak muły robocze z wiadrami, sam gospodarz zajazdu, ukryty jak w norze, co rannemu dogadzał, stał, prześcielał łoże. Uschnięta figa – zakwitła na nowo, kur wyśpiewuje ranne alleluja, osiołek wciąż hosannę potakuje głową, spóźnione głupie panny lecą zadyszane (wiatr lampy drze za uszy, czarne knoty buja), niewiasta z jedną drachmą, celnik ze słowami: - Poranku Wielkanocny – zmiłuj się nad nami. W ogrodzie Matka czuwa, na oliwnych zboczach milcząca – uśmiechnięta – z Wielkim Piątkiem w oczach. ks. Jan Twardowski Zdrowych, spokojnych, pogodnych Świąt Wielkanocnych; radosnego wiosennego nastroju; Świąt pełnych wiary, nadziei i miłości; serdecznych spotkań rodzinnych i przyjacielskich oraz Wesołego Alleluja życzy Czytelnikom redakcja ,,Chrząszcza” *** W Księdze Liczb Autor natchniony trzykrotnie powtarza: "Wszystko zostało zrobione, jak należy". Stwierdzenie to zostało wypowiedziane w kontekście świętowania wyjścia z niewoli i podczas przebywania Żydów na pustyni Synaj. Fakt ten jest zapowiedzią wyjścia Jezusa z niewoli śmierci i zwycięstwa życia. Wielkanoc jest najdoskonalszą realizacją tej idei. Zmartwychwstanie Chrystusa to najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości. Przeżywanie tego doniosłego wydarzenia jest sposobnością do prawdziwej radości i jednocześnie do złożenia z głębi serca płynących życzeń. Niech Zmartwychwstały Pan darzy Was wolnością od grzechów, zdrowiem duszy i ciała, potrzebnymi do życia darami materialnymi, miłością w rodzinach, zgodą w sąsiedztwie, abyście, przeżywając Paschę mogli powiedzieć: "Wszystko zostało zrobione jak należy". Ks. Andrzej Pikula - wasz proboszcz i dziekan SZCZEBRZESZYN

Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

  • Upload
    mateusz

  • View
    118

  • Download
    1

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

NR.3 (3) MARZEC 2008 Egzemplarz bezpłatny

O Wielkanocnym Poranku Poranek Wielkanocny wszystko poprzemieniał – nie ma więcej cmentarza, grobu i kamienia. Świat stał się samym światłem i wprost w okna świeci – skacze złotym zajączkiem w dobre ręce dzieci.

Dawną drogą bolesną kroczy Weronika – w chuście dzwon wielkanocny dźwięczy jak muzyka. Cyranejczyk z radością na nowy krzyż czeka.

Pierwszy papież ukradkiem sprawdza źródła wiary – wbiegł do grobu i cudu w zachwycie docieka.

Dobry łotr mówi pacierz i niesie ze łzami baranka z chorągiewką, z jasnymi oczami. Magdalena przyjmuje świąteczne życzenia – Święty Jan pisać zaczął. Już drży ze wzruszenia.

I wszyscy w ewangelii ludzie zapomniani, O których nic nie głoszą z ambony kapłani, Gramolą się jak niegdyś pasterze z królami w poranek wielkanocny. Stukają sercami.

Więc najpierw pan Zacheusz wdrapał się na drzewo, potem wbiega pacholę, które na pustyni oddało głodnym koszyk z chlebem i rybami, słudzy z Kany jak muły robocze z wiadrami, sam gospodarz zajazdu, ukryty jak w norze, co rannemu dogadzał, stał, prześcielał łoże. Uschnięta figa – zakwitła na nowo, kur wyśpiewuje ranne alleluja, osiołek wciąż hosannę potakuje głową, spóźnione głupie panny lecą zadyszane (wiatr lampy drze za uszy, czarne knoty buja), niewiasta z jedną drachmą, celnik ze słowami: - Poranku Wielkanocny – zmiłuj się nad nami. W ogrodzie Matka czuwa, na oliwnych zboczach milcząca – uśmiechnięta – z Wielkim Piątkiem w oczach. ks. Jan Twardowski

Zdrowych, spokojnych, pogodnych Świąt Wielkanocnych; radosnego wiosennego nastroju; Świąt pełnych wiary, nadziei i miłości; serdecznych spotkań rodzinnych i przyjacielskich oraz Wesołego Alleluja życzy Czytelnikom redakcja ,,Chrząszcza”

***

W Księdze Liczb Autor natchniony trzykrotnie powtarza: "Wszystko zostało zrobione, jak należy". Stwierdzenie to zostało wypowiedziane w kontekście świętowania wyjścia z niewoli i podczas przebywania Żydów na pustyni Synaj. Fakt ten jest zapowiedzią wyjścia Jezusa z niewoli śmierci i zwycięstwa życia. Wielkanoc jest najdoskonalszą realizacją tej idei. Zmartwychwstanie Chrystusa to najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości. Przeżywanie tego doniosłego wydarzenia jest sposobnością do prawdziwej radości i jednocześnie do złożenia z głębi serca płynących życzeń. Niech Zmartwychwstały Pan darzy Was wolnością od grzechów, zdrowiem duszy i ciała, potrzebnymi do życia darami materialnymi, miłością w rodzinach, zgodą w sąsiedztwie, abyście, przeżywając Paschę mogli powiedzieć: "Wszystko zostało zrobione jak należy". Ks. Andrzej Pikula - wasz proboszcz i dziekan

SZCZEBRZESZYN

Page 2: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

2

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

Dzisiaj wstał z grobu Zbawiciel, Wszego świata Odkupiciel, Więc niech będzie koniec złemu I oddajmy hołd nasz Jemu, Alleluja, Alleluja ! Wiele Bożej radości przeżywanej wśród najbliższych w dniach Świąt Wielkanocnych życzą Redakcji i Czytelnikom „Chrząszcza” oraz wszystkim Ludziom Dobrej Woli duszpasterze parafii p.w. św. Katarzyny w Szczebrzeszynie ks. Jerzy Kołtun i ks. Krzysztof Portka

*** Wielkanoc – to czas szczególny ku temu, abyśmy

mogli uwierzyć i ujrzeć w pełni chwałę Bożą. Niech Wiara, która narodziła się w głębinach

Ducha, żyje w gestach naszej codzienności, niech żyje w drobiazgach z których utkana jest miłość.

Miłość, która nie jest drobiazgiem, a która jest wielkim Darem Bożym dla człowieka.

Bądźmy więc bogaci w miłosierdzie i wybierzmy życie pełne miłości ku naszym bliźnim. Bądźmy urodzajnym drzewem zasadzonym na tej ziemi.

Wyrywajmy się ze świata lęku, rozbicia, załamania i odkrywajmy nadzieję opartą na Zmartwychwstałym Chrystusie. Żyjmy w promieniach Zmartwychwstania i nie uciekajmy przed swoim życiem. Przebywajmy z Tym, który jest Drogą i Prawdą, który jest dla nas Dobrą Nowiną. Idźmy z Nim przez ziemię, czyniąc dobrze, bo tylko wtedy trafimy w otwarte ramiona Boga . Niech ta Wielkanoc pachnąca piękną wiosną sprawi, że we wszystkim będziemy zwracać się do Jezusa, który nas zaprasza i który nas będzie stale pokrzepiał.

Oby te Święta napełniały nas otuchą i radością, jakie rodzi obecność Chrystusa w naszych rodzinach, i niech ta radość wyzwoli nas od wszelkiego utrudzenia i różnych przeciwności losu.

Wesołego Alleluja i dużo zdrowia dla mieszkańców

miasta i gminy Szczebrzeszyn

Życzą

Burmistrz Szczebrzeszyna Marian Mazur Przewodniczący Rady Miejskiej Mariusz Drożdżyk

Ojczyzna malkontentów? Malkontent to – wg Słownika języka polskiego – człowiek niezadowolony ze wszystkiego, wszędzie doszukujący się braków, ujemnych stron. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że Polska jest ojczyzną malkontentów. Czy jesteśmy malkontentami? Jeśli nawet tak jest, niechętnie się do tego przyznajemy. W naszej mentalności leży skłonność do narzekania, niekoniecznie z ważnych powodów . Jesteśmy niezadowoleni, bo brzydka pogoda, kiepsko się czujemy, mało zarabiamy, nie możemy wyjechać na odpoczynek i.t.d…. Na pytanie : „Co słychać?” odpowiadamy zwykle, że nieciekawie, źle, tak sobie. Chociaż ostatnio zaczynamy się mitygować, zanim udzielimy takiej odpowiedzi, gdyż mówienie o tym, co naprawdę czujemy, nie jest „trendy”. Zewsząd słyszymy, że należy odpowiadać, jak na Zachodzie: „OK.”, „świetnie”; ale trudno nam się przestawić, więc raczej narzekamy. Tacy już jesteśmy. Sama też odnajduję się pośród tysięcy ludzi niezbyt zadowolonych z życia, które nas „nie rozpieszczało”… Niedawno otrzymałam do przeczytania niewielką książeczkę Bogumiły Wiktorii Siedleckiej „Historia jednego marzenia”. Najpierw symboliczna okładka. Przedstawia niewielką istotkę płci żeńskiej usiłującą wdrapać się na drabinę, której górna część zawieszona jest na dość dużych skrzydłach. Bohaterką książki jest sama autorka, aktualnie dwudziestoletnia dziewczyna studiująca na I roku Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Bogumiła całe swoje życie spędziła na łóżku lub na wózku inwalidzkim. Gdy się urodziła, okazało się, że już w łonie matki połamana była w wielu miejscach, gdyż cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną – wrodzoną łamliwość kości. Lekarze nie dawali jej wielkich szans, prorokowali 3 miesiące życia i radzili rodzicom, by pozostawili chorą córkę w szpitalu. Jednak rodzice bohaterki głęboko wierzyli Panu Bogu i żarliwie modlili się o życie dziecka. Nadali córce wiele mówiące imiona: Bogumiła Wiktoria, gdyż, jak twierdzili, Bóg kocha tych, którzy Mu ufają i jest Zwycięzcą. Kości małej Bogumiły łamały się wielokrotnie. Każdy gwałtowny ruch, jazda samochodem po złej drodze, nawet kichnięcie może skończyć się złamaniem – i ogromnym bólem, zwłaszcza że złamania następowały równocześnie w kilku miejscach. W wieku 18 lat doliczyła się 160 złamań i 15 operacji. Na operacje jeździ z Podkowy Leśnej, gdzie mieszka, do Krakowa. Nigdy nie wożono jej karetką pogotowia, „bo za daleko”. Ale Krakowa nie zwiedziła, nie było warunków, czasu ani pieniędzy. Jednak Bogumiła Wiktoria zwyciężyła – żyje już lat dwadzieścia i realizuje swoje marzenia.

Page 3: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

3

A nie jest jej łatwo. Przez całe swoje życie była i nadal jest zależna od innych: rodziców, sióstr i braci, wolontariuszy i ludzi dobrej woli. Spotkała ich wielu i dzięki temu skończyła szkołę podstawową, gimnazjum oraz liceum ogólno-kształcące, uczęszczając do szkół dla dzieci pełnosprawnych. A teraz studiuje. Ma odwagę marzyć, zwłaszcza że jedno z jej poważniejszych marzeń spełniło się. Fundacja „Mam marzenie” stara się realizować pragnienia nieuleczalnie chorych dzieci. Bogumiła chciała podróżować, wybrała więc rodzinny wyjazd do Disney World w Orlando na Florydzie. Wraz z najbliższymi przeżyła wspaniałą wyprawę do USA, w tym 5 dni spędziła w bajkowym świecie Disneylandu. A więc warto marzyć i bohaterka nadal marzy! Bogumiła Wiktoria jest osobą niezwykłą. Posiada uzdolnienia komputerowe, literackie, o czym świadczy jej książka. Pisze też wiersze i już otrzymuje za nie nagrody. Ale niezwykłość tej młodej dziewczyny polega na czymś więcej. Mimo niesprawności fizycznej, ciągłego przeżywania bólu, Bogusia nigdy nie skarży się na swój los. Wprost przeciwnie – tryska życiem. A przecież, gdy czyta się o jej cierpieniach, ma się wrażenie, że nasze życie jest „usłane różami”. Lektura książki „Historia jednego marzenia” może dla wielu z nas być nauką optymizmu, wiary w Boga, radości z życia i miłości. Bogumiła cieszy się każdym dniem, tym, że żyje w ciekawych czasach, że ma możliwość poznawania świata za pomocą telewizji i Internetu. Jest otwarta na świat, pragnie kontaktów z ludźmi, chociaż swoje życie bezwarunkowo zawierzyła Bogu. Pisze o tym następująco: „Żyję każdą chwilą i jakby na zapas. (…) Przyszłość złożyłam w Boże ręce.(…) Postanowiłam Mu zaufać niezależnie od tego, czy mnie uzdrowi, czy też nie.(…) Potrafię cieszyć się drobnymi sprawami i radością innych”. Kiedy przeżywa intensywne emocje, pisze wiersze. Wyjaśnia , że za pomocą formy wierszowanej jest w stanie wyrazić więcej niż językiem prozy. Spośród kilkunastu utworów wierszowanych zamieszczonych w książce Bogusi wybrałam zatytułowany „Czy jestem gotowa?” Oto on:

Leżę, choć nie chcę, leżę, bo muszę. Wszystko mnie boli, gdy się poruszę. Lecz wciąż mam szansę wielką od Boga. Żyć, kochać ludzi…? Jestem gotowa! Leżę i patrzę, patrzę do góry. Na błękit nieba, na zwiewne chmury. I wtedy widzę potęgę Boga. Mam o tym mówić? Jestem gotowa!

Leżę i myślę, stanąć nie mogę. Jak mam się udać w ostatnią drogę? Lecz gdy wyruszę w drogę do Boga, Przedtem zawołam: Jestem gotowa! Ten wiersz jest ,wg mnie ,kwintesencją postawy

Bogumiły. A jej postawa wzrusza, zadziwia i zawstydza przeciętnego człowieka. Wzrusza i zadziwia wewnętrzna siła i moc , chęć życia dziewczyny tak kruchej fizycznie, cierpiącej. Zawstydza nas, w większości malkontentów wyolbrzymiających swoje problemy ,gdyż przy niej czujemy się słabi i mali.

J.D.

Zmartwychwstanie Nie da się wstrzymać wybuchu poranka choćby cesarze Ustawili warty Po nocy lęku wstaje nieuchronnie przepowiedziany żywej tęczy łuk Grób opustoszał za mały na Boga Nie da się przygnieść Miłości kamieniem W oczach Maryi zmartwychwstała radość pierwsza zaufała pierwsza zrozumiała.

Stanisław Marian Hermaszewski

Page 4: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

4

Regina Smoter Grzeszkiewicz Mały słownik historii Szczebrzeszyna – ciąg dalszy

Pieśni oddziałów partyzanckich Zamojszczyzny Zbiór pieśni partyzanckich śpiewanych w oddziałach partyzanckich AK Inspektoratu Zamość, zebrał je i napisał do nich nuty Jan Kryk ps. "Topola", słowem wstępnym opatrzył dowódca oddziału OP9 "Adam" - "oddaję do waszego użytku zbiorek piosenek żołnierskich śpiewanych w naszym pułku. Czynimy to w momencie, gdy poległ na polu chwały ten, co je zebrał podporucznik “Topola. Piosenki te pochodzą przeważnie spod pióra was samych, tym większe maja znaczenie i bliższe być powinny waszemu sercu...." Pieśni... w ilości 25 (przy większości z nich zamieszczony jest autor tekstu, oraz data powstania) wydał pod ps."Podwiński" - Zygmunt Klukowski w 1944 roku. Unikalny dziś egzemplarz dostępny jest w zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im H. Łopacińskiego w Lublinie. Piotrowski Paweł Stanisław W roku 1697 otrzymał z rąk Anny z Gnińskich Zamoyskiej, oraz opiekunów małoletniego wówczas ordynata (Tomasza Józefa Zamoyskiego) – Jana Odrowąża Pieniążka, wojewody sieradzkiego, Karola Tarło, podkanclerzego wielkiego koronnego, Andrzeja Abreka, ks. doktora teologii i Franciszka Bienieckiego, cześnika żydaczowskiego nominacje na urząd starosty w Szczebrzeszynie. Piwowarkowa ze Szczepańskich Felicja Urodziła się w 1895 roku w Samborze (miejscowość znajdująca się obecnie na Ukrainie). Rodzicami Felicji byli Stanisława z Longchampsów (wywodziła się z mieszczańskiej rodziny pochodzenia francuskiego, z której pochodzi kilku znanych prawników; rodzina ta prawdopodobnie spokrewniona była z rodziną Wincentego Pola), oraz Wincenty Szczepański (urodził się w wiosce położonej w okolicach Tarnobrzegu; rodowe nazwisko jego matki – Pokrywka. Uzyskał doktorat w zakresie filologii klasycznej, osiadł w Samborze, gdzie aż do śmierci - († 1928 lub 1929) pełnił funkcje dyrektora tutejszego liceum klasycznego). Oprócz Felicji Szczepańscy mieli trójkę dzieci – ona była najstarsza. Przed I wojna światową podjęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim; gdy rozpoczęły się działania wojenne, a front został przerwany przez Rosjan została odcięta od rodzinnej miejscowości i ewakuowana w głąb Cesarstwa Austro – Węgierskiego. – przez pewien czas przebywała w Gratzu. Studia ukończyła doktoratem – jej promotorem był prof. Ignacy Chrzanowski. W latach dwudziestych XX wieku podjęła wraz z przyjaciółką Adelą Sommer pracę w Zamościu. Tutaj poznała swego przyszłego męża – Jana Piwowarka z

Podborcza; ślub wzięli w roku 1929, po czym przeprowadzili się do Hrubieszowa, gdzie przyszły na świat dzieci – Aleksander (* 1930), i Magdalena (* 1934), w roku 1935 powrócili do Sambora, w 1937 wyjechali do Niska. W tej miejscowości zaskoczyła ich wojna. Z początkiem września 1939 roku udają się do rodzinnej wsi Jana – Podborcza. Bardzo krótko, bo zaledwie kilkanaście dni dr Felicja Piwowarkowa pracowała w szczebrzeszyńskim gimnazjum. Okupację cała rodzina przeżyła w Podborczu – dr Felicja zaangażowała się w tajne nauczanie – pracowała na kompletach w Gorajcu, oraz przeprowadzała egzaminy maturalne w swoim mieszkaniu w Podborczu. Po wyzwoleniu podjęła pracę w Szczebrzeszynie aż do czasu przejścia na emeryturę. W międzyczasie usunięto ją (z racji przekonań religijnych) od bezpośredniej pracy z młodzieżą na lekcjach języka polskiego, który był przedmiotem jej wykładów i zatrudniono w bibliotece szkolnej. Z właściwą sobie energią i poświęceniem zabrała się do pracy; to dzięki jej staraniom biblioteka wzbogaciła się o kilkunastotomowe wydanie Encyklopedii Gutenberga, która została przez dr Piwowarkową zakupiona w w Lublinie - "w malutkim antykwariacie położonym w pobliżu teatru im. J. Osterwy, właścicielem którego był pan o nazwisku Osiek, i nie był to jedyny nabytek z tego źródła"*), oraz o dary przysłane przez Polonię Amerykańską – dzieła J. Londona, H. Sienkiewicza, B. Prusa, A. Mickiewicza. Plastusie Opowiadanie Wojtusia Kołłątaja, w latach pięćdziesiątych XX wieku znajdowało się w podręczniku języka polskiego do klasy VI szkoły podstawowej – jego treść oparta była na autentycznym wydarzeniu: "Wojtek Kołłątaj (brat Jerzego, znanego archeologa) lubił lepić z plasteliny – często wykonywał różne postaci do przerabianych w szkole czytanek – był rok 1949 i cały "obóz socjalistyczny" z wielka pompą czcił siedemdziesiąte urodziny "wodza światowej rewolucji". Komunistyczne władze oświatowe na gwałt szukały "spontanicznych odruchów społecznych" w rzeczonym temacie. Kierownik szkoły pan Marian Pado przypomniał sobie o talencie Wojtusia i zaproponował mu lepienie odpowiedniej sceny... Niebawem powstała plastelinowa scenka z Młodej Gwardii o radzieckiej podziemnej organizacji młodzieżowej prowadzącej w 1942 roku działalność sabotażową przeciwko niemieckiemu okupantowi w zagłębiu Donieckim (główni przywódcy zostali zamordowani przez gestapo), którą przekazano do Warszawy. Talent młodego Wojtka został dostrzeżony - następnego roku otrzymał stypendium i miejsce w zakopiańskiej szkole artystycznej. Cdn.

Page 5: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

5

Foto Studio EXPRESS

Leszek Kaszyca Ul. Zamojska 11

22 – 460 Szczebrzeszyn

PROFESJONALNY MONTAŻ pomiary i transport GRATIS okna drzwi żaluzje

APTEKA SPOZ Sp.j. - miło - fachowo - tanio

Ul. Zamojska 40, CZYNNE tel. (084) 6821- 061 CAŁĄ DOBĘ

Piotr Bartnik Właściciel

22 – 460 Szczebrzeszyn

ul. Zamojska 4

tel. 084 682 29 10 kom. 0 – 604 212 296

www.solidpb.republika.pl

Nasza działalność obejmuje:

Usługi budowlane, remontowo - inwestycyjne we wszystkich branżach w tym również w obiektach zabytkowych, Usługi stolarskie, ślusarskie i szklarskie, Handel materiałami, nawozami, węglem, Budowa pod klucz, Roboty elewacyjne, instalacyjne,

22 – 460 Szczebrzeszyn ul Boczna 72 Siedziba firmy: Brody Małe 2c

tel/fax. (0 84) 682 14 32

BBBAAANNNKKK SSSPPPÓÓÓŁŁŁDDDZZZIIIEEELLLCCCZZZYYY WWW SSSZZZCCCZZZEEEBBBRRRZZZEEESSSZZZYYYNNNIIIEEE

Page 6: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

6

CHRZĄSZCZ NR 3 (3) Początki Szczebrzeszyna – ciąg dalszy Nazwy „Grody Czerwieńskie” Nestor użył dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy w roku 1018 Bolesław Chrobry zajął je, wracając z wyprawy kijowskiej, która miała za cel ( w końcu nieudany) osadzenie na tronie książęcym jego zięcia Światopełka. Najlepsza, w tym czasie, dla Chrobrego droga do Kijowa wiodła przez grody nad Huczwą i Bugiem, i dalej starą drogą handlową. I drugi raz - w roku 1031, kiedy Jarosław Mądry przyłączył Grody znów do Rusi. Prof. Samsonowicz twierdzi, że użycie tej nazwy przez Nestora nie oznaczało, że grody te należały do jakieś wspólnej organizacji politycznej, służyło tylko „na określenie części południowo– wschodniej pogranicza polsko– ruskiego”. Zaś prof. J. Skrzypek wysuwa tezę, że Nestor użył liczby mnogiej: Grody Czerwieńskie, ponieważ istniały w Czerwieniu dwa grody.

Przypisuje się Nestorowi, że pod datą 981 r. roku zapisał: „poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich Peremyszl i Czerwień i inne grody, które do dziś dnia są pod Rusią”. Udowodniono, że słowa: „które do dziś dnia są pod Rusią” zostały dopisane później, być może słowo „ich” też pochodzi z lat późniejszych. Nestor jedyny raz, w tym właśnie zapisie, użył wyrażenia „ku” (w kierunku) zamiast zawsze przez niego używanego „na” (na kogoś). Może świadczyć to, że Lachy żyli dalej, poza wymienionymi grodami.

A Więc o początkach dziejów tych terenów wiemy tyle pewnego, że przechodziły często z rąk do rąk.

Spróbujmy odtworzyć sobie przybliżoną geografię tych terenów w X wieku naszej ery. Zamość zostanie wybudowany za około 600 lat. O ponad sto kilometrów od Szczebrzeszyna znajduje się mała osada targowa, w której za 200 lat zostanie zbudowany gród kasztelański i nazwie się to miejsce Lublinem. W pięćset lat po omawianym okresie, w 1474 powstanie województwo lubelskie. W odległości 50 kilometrów od Szczebrzeszyna leży niewielki Szczekarzew, który za 400 lat (w 1399 r.) uzyska prawa miejskie i nazwę Krasnystaw. Jedynie Chełm, a właściwie Chołm, już istnieje jako trochę większy ośrodek. W przyszłości w obrębie Ziemi Chełmskiej, w powiecie krasnystawskim znajdzie się Szczebrzeszyn. Osadnictwo na tych terenach nie przekraczało kilku ludzi na jeden kilometr kwadratowy. Ogromne lasy, morze lasów jak napisał jeden z w/w profesorów, obejmujące ponad 80% terytorium kraju. Po wschodniej stronie Wieprza, zalesienie zapewne dochodziło do 100%. Ciągnęła się tam na wschód i południowy wschód

nieprzebyta puszcza. Resztki jej to lasy Roztocza którymi jeszcze dzisiaj można dojść do Lwowa.

Najmniejszego więc prawdopodobieństwa nie ma hipoteza, że Szczebrzeszyn w tym okresie strzegł przeprawy przez bród rzeki Wieprz. Nie widać nikogo kto mógłby dla tego celu wybudować gród w Szczebrzeszynie. Nie było zresztą takiej potrzeby. Za kilometrowym bagnem pradoliny Wieprza, prawdopodobnie niemożliwym do sforsowania przez większą część roku, do XV wieku nie było żadnej miejscowości. Początki osadnictwa w dzisiejszych Brodach Dużych datowane są bowiem dopiero na koniec XIV wieku. Brody Małe, Krasnobród, Susiec, Tomaszów czy Bełżec powstały 100 czy 200 lat po Brodach Dużych, a Biłgoraj jeszcze później. Pierwsza utwardzona klinkierem droga w kierunku Brodów Dużych i Małych została wybudowana w 1915 r. Przed tą datą była tam tylko ziemna grobla, prawie każdego roku niszczona przez „wielką wodę”. Jeszcze za mojej pamięci w latach 30-tych i 40–tych ubiegłego wieku poziom wód gruntowych był tak wysoki, że pradolina Wieprza była bagnista, nie rosły tam żadne krzaki czy drzewa, a woda po wiosennych roztopach przelewała się przez szosę na całej długości od Świnki do Wieprza. Pozostaje nazwa Szczebrzeszyna. Najczęściej nazwy miejscowości wywodzą się od imienia założyciela, lub charakterystycznego położenia czy otoczenia, zwierząt, drzew itp. Np. od iminia Częstoch- Częstochowa, Zakopane, Bagno, Turzyniec, Dąbrowa itp. Istnienia imienia Szczebrzuch, od którego mógł być nazwany Szczebrzeszyn, do tej pory nie potwierdzono. Nazwę, jak niektórzy twierdzą, od naczyń domowych- szczebrzuchy, lub sposobu ich wytwarzania- szczebrzuszyć nie mogli nadać miejscowości jego mieszkańcy, ale tylko ich sąsiedzi, gdy już istniało podgrodzie i wytwórcy – rzemieślnicy, których wyroby znalazły uznanie w oczach sąsiadów. Najwcześniej więc kilkaset lat od osiedlenia się tam pierwszych ludzi. Wcześniej wszystkie osady ludzkie były samowystarczalne.

Zaś osada świeżo zasiedlona musiała mieć, tak jak wszystko, nazwę już od pierwszego dnia istnienia. Dla konieczności komunikowania się mieszkańców między sobą, z sąsiadami lub zwierzchnością. Gdy rodzi się nam dziecko, kiedy nie ma jeszcze imienia, mówimy: urodziło mi się dziecko, syn, córka, już je w jakiś sposób musimy nazywać.

Najbardziej prawdopodobne jest „Szcze werszyna”, co znaczyło zapewne „Ostatnie wzgórze”. Wszyscy którzy dobrze znają nasz Szczebrzeszyn, wiedzą, że jest takie miejsce, gdzie z ulicy Zamkowej można, przechodząc ścieżką 30 metrów z góry w dół, dojść do bóżnicy, dzisiejszego Domu Kultury. Jeszcze przed chwilą było się na ostatnim wzgórzu Roztocza (ul Zamkowa), a już jest się na Padole Zamojskim. Osada a później gród znajdował się na ostatnim wzgórzu Roztocza.

Page 7: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

7

Musiał mieć Szczebrzeszyn i miał, moim zdaniem, swoją nazwę od pierwszego dnia, utworzoną od widocznego dla wszystkich położenia. Kim byli nasi przodkowie? Zaliczani do zachodnich Słowian Lędzianie, czy do wschodnich Słowian Dulębowie zwani też Bużanami? Niestety i na to nie mamy żadnej odpowiedzi. Jedni i drudzy mieli, jak się wydaje, swoje siedziby stosunkowo niedaleko Szczebrzeszyna. Czy byli wrogo do siebie nastawionymi plemionami, czy tylko sąsiadami przenikającymi się etnicznie, o językach różniących się tak jak dzisiejsze gwary? Zresztą języki Polan, Ślęzan, Wiślan czy Lędzian też różniły się w jakimś stopniu między sobą, gdyż w tym czasie nie wykształciły się jeszcze państwa w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, nie było jeszcze państwa polskiego i ogólnopolskiego języka. Zależność rodów i grodów objawiała się przede wszystkim płaceniem danin temu czy innemu księciu, temu zwykle, który w danej chwili był silniejszy. W „Dziejach Polski” pod ogólną redakcja prof. Jerzego Topolskiego napisano, że na terenach późniejszej Małopolski łączenie się rodów w plemiona i w związki plemienne nastąpiło w VII i VIII wieku. Być może pod koniec tego okresu ukształtował się związek plemienny Lędzian. Nazwa Lędzianie oznacza ludzi żyjących na lędach, terenach łąk i pól nieuprawianych. Inaczej niż Polanie, którzy żyli na polach uprawnych. (Nawiasem mówiąc, słowiańskie plemię zamieszkujące tereny na których później powstał Kijów, też nazywało się: Polanie).Prawie wszyscy historycy są zgodni, że siedzibą Lędzian były tereny pomiędzy Sandomierzem a Przemyślem. Zgodni są też co do tego, że od słowa Lędzianie pochodzi nazwa Polski w językach Bałtów, Węgrów, Finów, Greków, a u wschodnich Słowian, po wielu przeobrażeniach, utarła się nazwa Lachy. Burzanie byli bliżej Szczebrzeszyna, gdyż wykopaliska i nazwy niektórych opoli czy grodów, jak Chołm, Szczekarzew, czy Sutiejsk wskazują na ich ruski charakter. Jako podsumowanie można chyba przytoczyć wypowiedź prof. Jerzego Wyrozumskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego: „tereny o niejasnej przynależności politycznej”. „Tereny zasiedlone z kilkoma znacznymi grodami, o przejściowym polsko- ruskim etnicznym i kulturalnym charakterze”. Tutaj trzeba się odnieść do wcześniejszego okresu naszych dziejów. Plemiona z terenów dorzecza środkowej Odry, Warty i częściowo Wisły, w obrębie których przodkowie Mieszka I i on sam tworzyli zręby późniejszego państwa polskiego, a więc twór już ponad plemienny, są dosyć dobrze znane i opisane przez Geografa Bawarskiego. Zresztą także słowiańskie plemiona śląskie, i te mające ziemie za Odrą. Kronikarz Saski Widukind, mnich niemiecki (925- 973), nazywa Mieszka władcą Licikawików czyli

Lestkowiczów, a więc ludzi (synów, potomków) Lestka- Leszka. Natomiast plemiona mieszkające w górnym biegu Wisły i Lędzianie są słabo rozeznani, brak bowiem źródłowych dokumentów, a ze znanych można wyciągać tylko prawdopodobne wnioski.

W dokumencie króla angielskiego Alfreda Wielkiego (879- 899) znajdujemy wzmiankę o kraju Wiślan – „Wisle- Land”. Zaś w ,,Żywocie Świętego Metodego”, napisanym w roku 885, niedługo po jego śmierci, mówi się o potężnym księciu Wiślan, który nie chciał od tegoż świętego przyjąć chrztu. Metody przepowiedział księciu, że dostanie się do niewoli i tam zostanie przymusowo ochrzczony. Tak też się stało. Przypuszcza się, że może być to echo podboju Wiślan, a może Wiślan i Lędzian, przez Świętopełka władcę Wielkiej Morawy. Językoznawcy zwracają uwagę, że w naszym najstarszym hymnie „Bogurodzicy” można znaleźć elementy języka cerkiewno- słowiańskiego wprowadzonego do liturgii przez Cyryla i Metodego. Nie przypuszczają jednak by Wiślanie przyjęli chrzest z rąk tych świętych. Wraz z upadkiem w 906 r. Wielkiej Morawy ziemie te przeszły pod panowanie Czeskie. Uczony arabski al.- Maludi podaje w połowie X wieku, że Kijów graniczy z Czechami. Jest więc możliwe, że tereny te znajdowały się w tym czasie we władaniu albo Czech albo Kijowa. Przebywający w latach 965- 966 na dworze praskim Bolesława I podróżnik arabski Ibrahim ibn Jakub zalicza je do Czech. Również autorzy „Zarysu Historii Polski” pod redakcja prof. Janusz Tazbira uznają, że po 955 r tereny te były „pod zwierzchnictwem Czech”. Prawie w tym samym czasie cesarz bizantyjski Konstantyn Porfirogeneta (905- 959) podaje, że Lendzenanoi wraz z Krywiczanami płacą daninę księciu Kijowa. To „Lendzenanoi” prawdopodobnie oznacza Lędzian. Tzw. Dokument Praski opisuje zasięg erygowanego w roku 973 Biskupstwa Ołomuńskiego. Do jego terenów zalicza się przyszłą Małopolskę. Część uczonych kwestionuje prawdziwość tych dokumentów, część uznaje je za zupełnie wiarygodne. Mieszko w roku 990 (może dopiero Bolesław Chrobry w 998r) za pomoc udzieloną cesarzowi niemieckiemu, otrzymał od tegoż cesarza jako lenno ziemie słowiańskich plemion śląskich. W uproszczeniu wygląda to tak, jak gdyby jeden właściciel oddał drugiemu w dzierżawę jakieś ziemie, za co pobierał umówioną zapłatę. Musiał je zresztą Chrobry siłą odebrać Czechom, gdyż wcześniej były one w posiadaniu lennym Czech. Ziemię Wiślan, późniejszą krakowską, prawdopodobnie otrzymał Bolesław od Czechów jako wiano swej żony Emildy.

Romuald Kołodziejczyk Cdn.

Page 8: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

8

SEMINARIUM NAUCZYCIELSKIE MĘSKIE W SZCZEBRZESZYNIE 1921 – 1934 cd. Posłowie Wspominane kilkakrotnie opracowanie historyczno – socjologiczne Zakłady kształcenia nauczycieli w Szczebrzeszynie i ich wychowankowie, stanowi źródło wiedzy o życiu, losach, kształceniu i karierach zawodowych dwu pokoleń młodzieży, która zdobyła dyplom nauczyciela w Szczebrzeszynie. Dotyczy osób uczęszczających do seminarium nauczycielskiego w okresie międzywojennym i pokolenia dużo młodszego, które kończyło liceum pedagogiczne po drugiej wojnie światowej, w latach 1947 – 1969. Te dwie grupy dzieliły czasy w jakich żyli, zdobywali wiedzę i zawód. Dzieliła ich także różnica wieku, nie ułatwiająca nawiązywania kontaktów i przyjaźni. Dlatego brakowało współpracy na polu ukazywania i popularyzacji tradycji oświatowych oraz wartości patriotycznych, które były bardzo ważne dla historii Szczebrzeszyna i Zamojszczyzny. W czasie drugiej wojny światowej absolwenci seminarium walczyli z Niemcami na frontach krajowych i w całym świecie. Szczególnie znaczący był udział absolwentów seminarium w walkach partyzanckich. Człowiekiem, który położył olbrzymie zasługi dla zbliżenia, nawiązywania kontaktów i współpracy oraz poznawania się tych dwu pokoleń absolwentów był dyrektor Liceum Pedagogicznego w Szczebrzszeszynie mgr Hipolit Daniluk. Był on inicjatorem i głównym organizatorem wszystkich Zjazdów Absolwentów Szkół Szczebrzeskich, które odbyły się po drugiej wojnie światowej w latach 1952 – 1969. Było to niełatwe do zrealizowania w tym trudnym politycznie okresie – w Polsce Ludowej. Uzyskanie zgody władz politycznych na zjazd utrudniał fakt udziału sporej części absolwentów Seminarium Nauczycielskiego w ruchu oporu, zwłaszcza w szeregach AK gdzie jako dowódcy oddziałów i żołnierze walczyli w składzie OP 9 na Zamojszczyźnie. Sytuacja polityczna skomplikowała się jeszcze bardziej po wkroczeniu Armii Czerwonej na Zamojszczyznę. Armia Krajowa została uznana przez Sowietów i komunistów polskich walczących o władzę w kraju za wrogą, musiała znowu zejść do podziemia. Na liście poszukiwanych znaleźli się wszyscy dowódcy oddziałów, komendanci rejonów, placówek, oficerowie, słowem całe dowództwo ruchu oporu. Wielu poszukiwanych i aresztowanych to często absolwenci Seminarium i mieszkańcy Szczebrzeszyna. Włodzimierz Hascewicz ps. ,,War” – uczestniczył w kampanii wrześniowej. Porucznik, organizator III baonu OP 9 dowodca partyzanckiego oddziału.

Współpracował ze zgrupowaniem partyzantów radzieckich majora Krasiowa przy niszczeniu torów i wysadzaniu pociągów dostarczających uzbrojenie i żywność dla wojsk niemieckich walczących na froncie wschodnim. Został aresztowany we wrześniu 1944 roku i wywieziony do łagru w obwodzie świerdłowskim, z którego powrócił po trzech latach. Antoni Radzik ps. ,,Orkisz”, ,,Dolina”, był adiutantemn majora Edwarda Markiewicza ps., ,,Kalina”, ,,Głóg”, ,, Jurand”. Organizował konspiracyjny ruch oporu w obwodzie Hrubieszów. Oficer wywiadu i dowódca kompanii sztabowej. Po śmierci inspektora rejonowego AK majora ,,Kaliny” w dniu 05.06.1944 roku pod Osuchami – dowódcy wszystkich walczących tam wojsk, został zastępcą komendanta Obwodu Biłgoraj. Po wyzwoleniu Polski spod okupacji niemieckiej czynnie działał w Win. Aresztowany we wrześniu 1944 roku przebywał w łagrach rosyjskich, odzyskał wolność po amnestii w 1947 roku. Stefan Krzaczek, absolwent Seminarium Nauczycielskiego z 1932 roku, brał udział w kampanii wrześniowej, walcząc m.in. pod Włodzimierzem jako dowódca plutonu ciężkich karabinów maszynowych 9 pułku piechoty. Po klęsce wrześniowej aktywny uczestnik ruchu oporu. Porucznik Krzaczek ps. ,,Trawa”, ,,Bruzda”, ,,Gruda” był oficerem komendy Obwodu Zamojskiego. W obwodzie biłgorajskim sprawował funkcję oficera inspekcyjnego. W konspiracji pełnił różne funkcje: był komendantem placówki Tereszpol, a także adiutantem Stanisława Książka ps ,,Wyrwa”. Dowodził grupą wypadową AK do przeprowadzenia akcji specjalnych. Mimo ujawnienia się był represjonowany. Stefan Goździk ps. ,,Wrzos”, ,,Sęp”. był dowódcą partyzanckiego oddziału leśnego. Pełnił między innymi funkcję komendanta Rejonu Józefów. Brał udział w odtwarzaniu 9 pułku Armii Krajowej, pozostając wraz z oddziałem leśnym, do dyspozycji ppłk. S. Prusa ps. ,,Adam”. Represjonowany, długo się ukrywał. Marian Kleban ps. ,,Cezary”. To drugi adiutant dowódcy pułku mjr Edwarda Markiewicza ps. ,,Kalina”. Oficer wywiadu do spraw specjalnych. Represjonowany. Akleksander Przysada cdn

Page 9: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (1)

PRODUCENT MEBLI OGRODOWYCH ZAKŁAD PRODUKCYJNY 22-460 SZCZEBRZESZYN BRODY MAŁE 24K TEL/FAX 0048-84-6821225 www.trimex.net.pl e-mail [email protected] -6821224

ODDZIAŁ W SZCZEBRZESZYNIE ul Kościuszki 45

22 – 460 Szczebrzeszyn tel. (0 84) 682 15 11, 682 15 12

fax (0 84) 682 15 10 MAX POŻYCZKA MINI RATA

ZADBAĆ O NAJBLIŻSZYCH? CZEMU NIE

MAX POŻYCZKA MINI RATA TYLKO 37ZŁ* MIESIĘCZNEJ RATY

ZADBAĆ O NAJBLIŻSZYCH? CZEMU NIE

Max Pożyczkę z mini ratą możesz przeznaczyć na dowolny cel – w zależności od aktualnych potrzeb Twoich najbliższych. Weźmiesz ją szybko i bez formalności. Dajemy Ci atrakcyjne, bezpieczne warunki kredytowania z niską miesięczną ratą. Dzięki temu w pełni zadbasz o siebie i rodzinę

MAX POŻYCZKA MINI RATA

MAMY PROSTE ZASADY bez zabezpieczeń bez zaświadczeń maksymalna wysokość pożyczki do 20 000 zł do 10 000 zł bez zgody współmałżonka

DLA TWOJEJ WYGODY OGRANICZAMY FORMALNOŚCI DO MINIMUM

potrzebujemy tylko twojego oświadczenia o dochodach oraz dokumentu tożsamości

wystarczy tylko jedna wizyta w oddziale lub agencji PKO BP

DAJEMY CI DOSKONAŁE WARUNKI KREDYTOWANIA.

ZAPRASZAMY ! ! !

9

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

Page 10: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

WOLNOŚĆ CZY NASTĘPNA OKUPACJA? (Szczebrzeszyn 1944-1950)

W połowie sierpnia 1944 r. mama otrzymała zaproszenie do odwiedzenia w Szczebrzeszynie pani Janiny Jóźwiakowskiej, znajomej i koleżanki jeszcze w latach dwudziestych, z czasów zamojskich, aktualnie żony uwięzionego w Dachau dyrektora szczebrzeszyńskiego gimnazjum. Jakkolwiek sprawa była oczywista i oczekiwana, z pewnym poruszeniem przyjęta zastała zapowiedź końca pięcioletnich przymusowych wakacji. Już następnego dnia tradycyjnym szlakiem przez kładkę na rzeczce (mostek niedawno wysadzili sowieccy partyzanci) wyruszyła mama w dziesięciokilometrową podróż w kierunku miasteczka.Droga przez „Szczebrzeską” pokonywana była przez nas wielokrotnie w czasie okupacji i potem, Za każdym razem zachwycałem się jej urokiem. Po przeby - ciu odcinka przecinającego poprzecznie łąki na dnie doliny wchodziło się w obszerny unoszący się ku górze wąwóz. Droga osiągała swe apogeum w pobliżu „Kobylego Dołu” (jednego z najgłębszych w tych stronach jaru, o porośniętych potężnymi grabami i bukami stromych zboczach).W ostatnich kilku latach miejsce to cieszyło się złą sławą, bowiem dosyć często zdarzały się tu napady rabunkowe na przejeżdżające furmanki. Dalej szlak wijąc się łagodnie, opadał ku miasteczku, roztaczając przepiękne widoki na Zaporze i dolinę Wieprza. Kończył się on w Szczebrzeszynie ulicą Cmentarną, ewentualnie Gorajską. W kilka dni po owej matczynej eskapadzie nastąpił wyjazd furmanką z Podborcza. Na wozie znajdowało się kilka gratów przywiezionych jeszcze na początku wojny z Niska, oraz nieco zaprowiantowania na pierwsze dni i moja rodzina w komplecie, z pełniącym rolę furmana dziadkiem. Po niezbyt kom -fortowej podróży furmanka stanęła przed dużą metalową bramą dwupiętrowej kamienicy przy ul. Zamojskiej. Po jej otwarciu i wjeździe na wąskie podwórze zawartość wozu została wniesiona do pomieszczeń na pierwszym piętrze. Po prowizorycznym jego ustawieniu tato i dziadek ruszyli w drogę powrotną. Pozostaliśmy we trójkę: mama, młodsza siostra Lusia i ja. Położone na pierwszym piętrze mieszkanie składało się z wąskiej kuchni i takiegoż pokoju. W całości usytuowane było nad bramą wjazdową. Po przeciwnej stronie zamieszkiwali właściciele kamienicy p.p Wanda i Józef Ząbkowie wraz z dwoma córkami, zaś całość pomieszczeń drugiej kondygnacji zajmował sowiecki szpital wojskowy, „lazaret”. W pierwszych miesiącach następnego roku Rosjanie opuścili kamienicę i zamieszkaliśmy w części uwolnionych pomieszczeń. Obok zamieszkała pełniąca funkcję

Dyrektora gimnazjum Pani J. Jóźwiakowska, zaś po przeciwnej stronie klatki schodowej trzy niewiasty oczekujące na okazję do powrotu w swe pomorskie strony. Wszystkie higieniczno-bytowe sprawy należało załatwiać na podwórzu.Tam znajdowały się: studnia, komórki na opał, śmietnik, oraz wiadomy przybytek z wykopanym pod spodem dołem. Ze względu na stojący nad Wisłą front miasteczko pełne było sowieckich lotników obsługujących pobliskie czynne lotnisko w Klemensowie. Zajmowali oni wszystkie trzy obiekty gimnazjum również budynek szkoły podstawowej i kilka prywatnych kamienic przy ul. Zamojskiej. Z tego względu sytuacja szkół pod względem lokalowym była niezmiernie trudna. Jedynym możliwym do wykorzystania obiektem okazał się budynek magistratu przy ul Zamojskiej 18 (obecna szkoła zawodowa) oraz położony obok parterowy budyneczek tzw. małej szkoły. Dodatkowo brakło niemal wszystkiego: tablic, krzeseł, książek itd. Zajęcia trwały wiec na trzy zmiany: Pierwsza była w dyspozycji szkoły podstawowej, dwie następne wykorzystywało gimnazjum. Przed inauguracją zajęć odbył się egzamin wstępny dla tych osób, które nie posiadały zaświadczeń upoważniających do uczestniczenia w danej klasie. Większość kandydatów do kl. Kl. III i IV stanowili absolwenci odpowiednio niższych przedwojennych klas miejscowego gimnazjum. Należałem do grupy kilkunastu osób aspirujących ze względu na uczestniczenie w tajnym nauczaniu do kl. II. Egzamin był jedynie formalnością. Efektem reaktywowania szkoły po okupacyjnej przerwie było powstanie ośmiu oddziałów czterech klas gimnazjalnych. I tak klasa pierwsza miała cztery oddziały; „a”, „b”, „c” oraz „d”, klasa druga, to oddziały „a” i „b” zaś klasy trzecia i czwarta były pojedyncze. Ze względu na kilkuletnią okupacyjną przerwę pod względem wieku młodzież była mocno zróżnicowana. By te różnice nieco zniwelować część oddziałów miał status klas przyspieszonych tzn. realizujących materiał roczny w czasie semestru. „Przyspieszonymi” zostały kl. kl. I „d”, II „b”, III i IV, resztę stanowiły oddziały „normalne”. W roku następnym przyspieszeniu uległa również była kl.I „c”. Szczebrzeszyn szczególnie w latach 1944-1946 stał się niepowtarzalnym tyglem etnicznym. Licznie pojawili się „wysiedleńcy” z Pomorza, Wielkopolski i Śląska, którzy w większości przebywali uprzednio w okolicznych wioskach. Uzupełnili ich uchodźcy z ogarniętych ukraińską rzezią pobliskich terenów: Zachodniego Wołynia, oraz Podola i Wschodniego Podkarpacia. Do szkoły garnęła się również licznie młodzież z pobliskich wiosek i to ona stanowiła znaczny odsetek środowiska uczniowskiego.

10

Page 11: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

11

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

Byliśmy pokoleniem największego zawirowania w dwudziestowiecznej historii Europy, z korzeniami tkwiącym w okresie przedwojennych realiów, hartowanym wojennym terrorem, a w niedalekiej przyszłości skazanym na zabiegi łamiące charaktery. Z całą stanowczością pragnę jednak stwierdzić, iż było to pokolenie najbardziej w całym nadchodzącym pięćdziesięcioleciu odporne na koniunkturalizm i karierowiczostwo, z wielką rezerwą odnoszące się do coraz bardziej zakłamanej rzeczywistości, a jednocześnie bardzo kreatywne intelektualnie, oraz zawodowo. Zdaję sobie sprawę, iż wspomnienia te to dla większości „tylko” historia, dla wielu nawet zamierzchła. Nie wolno jednak zapominać, iż koniec każdej historii przechodzi we współczesność i jest owej współczesności istotnym determinantem. Powracam jednak do tematu i parę słów chciałbym poświęcić składowi personalnemu mojej klasy z lat 1944/1945. Była to wówczas klasa II „a” złożona z młodszych roczników i z tej przyczyny „normalna”. Postaram się przytoczyć nazwiska zapamiętanych osób z nadzieją, iż wszystkie uda mi się ująć. Były, więc dziewczęta: 1/Antczak (?) 2/ Czesława Berbeć, 3/ Halina Jasiukówna 4/ Halina Gąskówna, 5/ Danuta Grona, 6/Elżbieta Kierkus, 7/ Maria Łopuszyńska, 8/ Zofia Łopuszyńska, 9/ Zdzisława Skurczyńska, 10/ Zofia Smal, 11/ Wanda Słotwińska, 12/ Hanka Saciuk, 13/ Anna Świtaj, 14/ Maria Ząbkówna; oraz chłopcy, 15/Czesław Bartnik, 16/Józef Bartnik, 17/Tadeusz Berdak, 18/Edmund Borowiec, 19/Zdzisław Budzyński, 20/Julian Bykowski, 21/Ryszard Jóźwiakowski, 22/Mirosław Kalita, 23/Tadeusz Kalinowski, 24/Marian Kasza, 24/Cezary Klus, 25/Jerzy Kołątaj, 26/Tadeusz Kościelski (Klukowski), 27/Tadeusz Kulmaga, 28/Jerzy Mucha 29/Lucjan Nędzyński, 30/Tadeusz Olcha, 31/Tadeusz Paździora, 32/Aleksander Piwowarek, 33/Bohdan Zaborski. Obowiązki dyrektora Gimnazjum w imieniu przebywającego w obozie koncentracyjnym męża pełniła p. Janina Jóźwiakowska. Wychowawcą klasy był inż. Andrzej Pomarański, on też uczył matematyki; języka polskiego uczyła Felicja Piwowarkowa; historii - p. Józef Niechaj; j. niemieckiego - p. Rzepecka; łaciny - początkowo krótko ks. Popielec, następnie p. Jerzy Lubos; o pierwotniakach opowiadał Antoni Podlewski; wychowaniem fizycznym parali się p.p. W. Łukomska oraz F. Głąb; nauczycielem prac ręcznych był p. Jan Kot; p Kazimierz Jonko uczył śpiewu; p. Sławek edukował nas w geografii; religia zaś była domeną ks. Franciszka Kapalskiego. Pochodząca z Gorajca pani Haścowa uczyła języka polskiego w klasach pierwszych.

Bezpośrednio po wkroczeniu Sowietów miasteczko sprawiało wrażenie miejscowości przyfrontowej i tak istotnie było. Stacjonujący w gmachach szkolnych lotnicy codziennie startowali na maszynach zwanych przez nich „szturmowikami” (samoloty współpracujące z działaniami naziemnymi). Kilkakrotnie zdarzyło się, iż samoloty roztrzaskiwały się o płytę lotniska w Klemensowie. Efektem tych katastrof były żołnierskie mogiły na cmentarzu w Szczebrzeszynie, oznakowane smukłymi ostrosłupami zakończonymi pięcioramienną czerwoną gwiazdą. Niekiedy obserwowaliśmy wyskakujących ludzi na spadochronach wyskakujących z postrzelonego ,,jaka”. Front zatrzymał się na Wiśle. Przez miasteczko często przemieszczało się wojsko. Dwa razy przejechali „berlingowcy”. Od zachodu niekiedy słyszało się odgłosy armat. Mimo wszelkich zastrzeżeń i wątpliwości owo „wyzwolenie” należało uznać za fakt pozytywny, gdyż po likwidacji Żydów cały impet hitlerowskiego terroru skierowany został przeciwko społeczeństwu polskiemu. Groźba totalnej zagłady była nie tylko realna, ale i bardzo bliska. Nie sposób powiedzieć, ile w przyjaznej postawie sowieckich żołnierzy było odgórnego nakazu, ile zaś spontaniczności. Zdarzały się niekiedy scenki humorystyczne: kilkakrotnie rosyjskie „żołnierki” z ciekawości oglądające wnętrze kościoła ostentacyjnie zdejmowały swe nakrycia głowy. Innym razem paradowały po ulicach w nałożonych na mundury nocnych koszulach. Kolega zajmujący się amatorsko fotografiką opowiadał mi jak dostał od rosyjskiego oficera dodatkową premię w postaci dwóch puszek „tuszonki”, w nagrodę za domalowanie na fotografii wykonanej na rzecz tegoż oficera, zegarka, (którego ów bohater nie posiadał). Niechęć, a może tylko rezerwa wobec owych „sojuszników”, była dosyć powszechna i uzasadniona nie tylko ideologicznie, lecz przede wszystkim spowodowana niedawnymi faktami. Zsyłki z lat 1939-1941 były szeroko znane, podobnie jak nabierający wymiaru symbolu mord katyński. Dochodził do tego problem aneksji ziem wschodnich. Mimo owych faktów zachowanie żołnierza frontowego w 1944r. należy uznać za poprawne. Niechęć wynikająca z patrzenia na Rosjan i członków innych narodowości tego olbrzymiego kraju jedynie przez pryzmat imperialnej polityki zarówno białego jak czerwonego Kremla jest po prostu błędna.. Jednak o tym, iż jedynym celem Armii Czerwonej nie jest altruistyczne wyzwolenie „braterskiego narodu”, już wkrótce przekonać się miałem wielokrotnie, o czym poniżej. Wiosną 1945r. ojciec poszedł do niewielkiej knajpki, której właścicielem był pan Krysa. Miał zamiar zaopatrzyć się w wędlinę przed powrotem do Podborcza. Cdn. Aleksander Piwowarek

Page 12: Chrząszcz - Marzec 2008 (nr 24)

12

CHRZĄSZCZ NR 3 (3)

ROZMAITOŚCI Ukrzyżowani krzyżem wieku I pogrzebani grobem klęski Już anioł stanął ponad wiekiem I wznosi kamień grobu ciężki. W zimny grobowiec wiatr przypływa Źródłami woni – trawą świeżą – I wiatr wiosenny ciała zmywa Gdy w groźnej śmierci smutku leżą. Tak sine twarze, krew na skroni I pierś otwarta włóczni ciosem – I gwoździem pokrwawione dłonie, I rozerwane stopy bose. Otwórzcie płuca! Ostry żywioł, Krew budzi – krąży w ciele radość… Otwórzcie oczy! Blask prawdziwy Na twarzy udręczoną nagość… Podnieście ręce! Coraz mocniej O kamień… Wyprostujcie kości! Nad grobem anioł trwa pomocny I coraz wyżej wieko wznosi. Ciężkie jest wieko – ale dłonie Anioła silne są nad kamień… I coraz mocniej blask i wonie – Zmartwychwstanie! Wojciech Bąk ( 1901 – 1976 )

Baba drożdżowa świąteczna R o z c z y n: 9dkg drożdży 3dkg cukru ¼ l mleka C i a s t o : 30 żółtek 30dkg cukru 1 kg mąki pszennej gładkiej Sól 50 dkg masła stopionego sklarowanego ½ dkg gorzkich migdałów ½ laski wanilii 8 dkg rodzynek ------------------------- masło do smarowania formy, cukier z wanilią do posypania formy lub cukier waniliowy Przygotować dwie wysokie formy kamienne do babek, wysmarować masłem, wysypać mąką. Sparzyć, zemleć gorzkie migdały. Zrobić rozczyn, pozostawić do wyrośnięcia. Ubić żółtka bez cukru na parze, ostudzić mieszając, do żółtek wsypać mąkę, dodać wyrośnięty rozczyn, cukier, wanilię, gorzkie migdały; ciasto zarobić ręką. Gdy składniki się połączą, dodawać powoli sklarowane masło; wyrabiać ciasto ½ godz. na ½ kg mąki. Wyrobione ciasto nałożyć do form, pozostawić do powtórnego wyrastania. Po wyrośnięciu wstawić do dobrze nagrzanego piekarnika, upiec (¾ godz.).Ciasto wyjąć, a gdy trochę ostygnie, wyłożyć ostrożnie z formy, posypać cukrem z wanilią, studzić powoli, opierając babki o brzeg stolnicy. Babkę krajać w poprzeczne okrągłe kawałki, grubości 1 ½ cm. Smacznego. R.

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja – Zygmunt Krasny, Leszek Kaszyca, Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1 E-mail: [email protected] Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj