12
ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA NR.10 (3) PAŹDZIERNIK 2008 Egzemplarz bezpłatny DZIEŃ PAPIESKI Po śmierci Jana Pawła I , w czasie drugiego konklawe 16 października 1978 roku o godzinie 16.16, arcybiskup krakowski, kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża i przybrał imię Jana Pawła II. Jan Paweł II był pierwszym papieżem z Polski, jak również pierwszym po 455 latach biskupem Rzymu, nie pochodzącym z Włoch. Wielokrotnie sam przywoływał spełnione proroctwo Juliusza Słowackiego z wiersza ,,Słowiański papież” Wybór na głowę kościoła osoby z kraju socjalistycznego wpłynął znacząco na wydarzenia w Europie wschodniej i Azji w latach 80 XX wieku. Pontyfikat Jana Pawła II jest uznawany za najdłuższy po pontyfikacie Świętego Piotra oraz bł. Piusa XI. Był papieżem przez 26 i pół roku (9 666 dni).Beatyfikował i kanonizował o wiele więcej osób niż jakikolwiek poprzedni papież. Według danych z października 2004 r. ogłosił błogosławionymi 1340 osób. Podczas swego pontyfikatu powołał najwięcej kardynałów. Na dziewięciu konsystorzach papież kreował kardynałami 231 duchownych katolickich. W tym czasie ponad 300 milionów ludzi przeszło na katolicyzm. Charakterystycznym elementem tego pontyfikatu były liczne podróże zagraniczne. Odbył ich 104, odwiedzając wszystkie zamieszkałe kontynenty. Był pierwszym papieżem, który odwiedził Wielką Brytanię (od 1532 roku kościół anglikański nie uznaje zwierzchnictwa władzy Stolicy Apostolskiej). Mimo wielu zabiegów nie udało mu się odbyć pielgrzymki do Rosji. Swoją ojczyznę Polskę odwiedził 8 razy. Jan Paweł II wiele czasu poświęcił budowie jedności między kościołami chrześcijańskimi. Tak podkreślał ważność ekumenizmu: nigdy nie przestanę tego podkreślać i będę popierał każdy wysiłek podejmowany w tym kierunku na wszystkich płaszczyznach, w których spotkamy naszych braci chrześcijan. Przywiązywał wielką wagę do stosunków z ludźmi innej wiary. Między innymi uczestniczył we wspólnym trwaniu na modlitwie w Asyżu przedstawicieli kilkudziesięciu światowych religii . Chętnie spotykał się z młodymi ludźmi i poświęcał im wiele uwagi. Zapoczątkował tradycję Światowych Dni Młodzieży. Jedne z nich odbyły się w Polsce w Częstochowie. Zmarł po długiej i wyczerpującej chorobie 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37. Jest to wspomnienie Jana Pawła II Wielkiego Papieża i Polaka w 30 rocznicę wyboru na papieża. R. SZCZEBRZESZYN

Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

  • Upload
    mateusz

  • View
    134

  • Download
    4

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

NR.10 (3) PAŹDZIERNIK 2008 Egzemplarz bezpłatny

DZIEŃ PAPIESKI

Po śmierci Jana Pawła I , w czasie drugiego konklawe 16 października 1978 roku o godzinie 16.16, arcybiskup krakowski, kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża i przybrał imię Jana Pawła II. Jan Paweł II był pierwszym papieżem z Polski, jak również pierwszym po 455 latach biskupem Rzymu, nie pochodzącym z Włoch. Wielokrotnie sam przywoływał spełnione proroctwo Juliusza Słowackiego z wiersza ,,Słowiański papież” Wybór na głowę kościoła osoby z kraju socjalistycznego wpłynął znacząco na wydarzenia w Europie wschodniej i Azji w latach 80 XX wieku. Pontyfikat Jana Pawła II jest uznawany za

najdłuższy po pontyfikacie Świętego Piotra oraz bł. Piusa XI. Był papieżem przez 26 i pół roku (9 666 dni).Beatyfikował i kanonizował o wiele więcej osób niż jakikolwiek poprzedni papież. Według danych z października 2004 r. ogłosił błogosławionymi 1340 osób. Podczas swego pontyfikatu powołał najwięcej kardynałów. Na dziewięciu konsystorzach papież kreował kardynałami 231 duchownych katolickich. W tym czasie ponad 300 milionów ludzi przeszło na katolicyzm. Charakterystycznym elementem tego pontyfikatu były liczne podróże zagraniczne. Odbył ich 104, odwiedzając wszystkie zamieszkałe kontynenty. Był pierwszym papieżem, który odwiedził Wielką Brytanię (od 1532 roku kościół anglikański nie uznaje zwierzchnictwa władzy Stolicy Apostolskiej). Mimo wielu zabiegów nie udało mu się odbyć pielgrzymki do Rosji. Swoją ojczyznę Polskę odwiedził 8 razy. Jan Paweł II wiele czasu poświęcił budowie jedności między kościołami chrześcijańskimi. Tak podkreślał ważność ekumenizmu: nigdy nie przestanę tego podkreślać i będę popierał każdy wysiłek podejmowany w tym kierunku na wszystkich płaszczyznach, w których spotkamy naszych braci chrześcijan. Przywiązywał wielką wagę do stosunków z ludźmi innej wiary. Między innymi uczestniczył we wspólnym trwaniu na modlitwie w Asyżu przedstawicieli kilkudziesięciu światowych religii . Chętnie spotykał się z młodymi ludźmi i poświęcał im wiele uwagi. Zapoczątkował tradycję Światowych Dni Młodzieży. Jedne z nich odbyły się w Polsce w Częstochowie. Zmarł po długiej i wyczerpującej chorobie 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37. Jest to wspomnienie Jana Pawła II Wielkiego Papieża i Polaka w 30 rocznicę wyboru na papieża. R.

SZCZEBRZESZYN

Page 2: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

2

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

„ Obyś cudze dzieci uczył…” Tegoroczny wrzesień miał się rozpocząć strajkami nauczycieli w całej Polsce, tak się jednak nie stało. Dlaczego? Czy nauczyciele bali się utraty kilkuset złotych, które odliczono by im od poborów? Pewnie też – w końcu nie są lekarzami i ze swoich skromnych pensji nie zdołali nic zaoszczędzić, a ich dzieci też chciały pojechać na wakacje. A może, po prostu, byli odpowiedzialni – wiedzieli, że dzieci i młodzieży do lat 18 nie mogą pozostawić bez opieki. W dodatku nauczyciele, w przeciwieństwie do lekarzy, nie mają społecznego poparcia w swoich żądaniach płacowych i emerytalnych. Bo w Polsce każdy na szkole się zna! Tak samo jak na piłce nożnej. Bo do szkoły wszyscy chodzili i wszyscy na podwórku kopali piłkę. I myślą, że to wystarczy. A więc w powszechnym przekonaniu nauczycielowi niewiele się należy, bo pracuje krótko i ma dużo wolnego: wakacje, święta, ferie. Nikt nie pamięta, że kandydat na nauczyciela skończył pięcioletnie studia, podczas gdy jego rówieśnicy po szkole zawodowej lub po maturze podejmowali pracę i zarabiali, odkładając już na emeryturę. Nie pamięta się również o tym, że kiedyś (15 – 20 lat temu) dzienne studia nauczycielskie można było odbyć tylko w większych ośrodkach akademickich, w naszym przypadku – najbliżej – w Lublinie. Zatem rodzice przez kilka lat ponosili znacznie większe koszty utrzymania dziecka w dużym mieście. Nieprawdą jest, jakoby nauczyciel pracował tylko tyle, ile ma zapisane w tygodniowym planie zajęć. Żadne studia, niestety, nie przygotowują na 100% do prowadzenia lekcji. Początkujący nauczyciel przez kilka lat jest zobligowany do pisania dokładnych konspektów czyli planów wszystkich lekcji. Nawet nauczyciel z wieloletnim stażem musi lekcję przemyśleć, dostosować do poziomu klasy w danym roku. Poloniści pracujący na pełnym etacie drugie tyle czasu spędzają nad książkami i zeszytami w domu: odświeżają znajomość lektur, czytają nowe (ciągle zmieniane), opracowują testy, sprawdzają zeszyty, prace. Zaraz ktoś dobrze poinformowany skontruje, że te zajęcia są dodatkowo płacone. Nie zawsze – np. w szkołach ponadgimnazjalnych prowadzonych przez Starostwo Powiatowe w Zamościu od kilku lat oszczędza się kosztem nauczycieli polonistów i nie płaci się im tych niewielkich pieniędzy (kilkadziesiąt złotych). Mimo odebrania tej części honorarium nauczyciele nie zaprzestali sprawdzania prac, a po wprowadzeniu tzw. Nowej Matury sprawdzają ich jeszcze więcej. W szkole, w której byłam zatrudniona do końca ostatniego roku szkolnego, w klasie programowo najwyższej nauczyciele prowadzili nieodpłatnie dodatkowe zajęcia z przedmiotów maturalnych. Przykre jednak było to, że często uczniowie nie mogli znaleźć czasu, by z nich korzystać… Tak samo jak przedstawiciele innych zawodów, pedagodzy stale się dokształcają, kończą studia podyplomowe, kursy, itp. Wymaga się od nich również tworzenia projektów w celu pozyskania pieniędzy z UE na dodatkowe przedsięwzięcia oświatowe. W szkole organizuje się wiele imprez. Należy je przygotować po zajęciach lekcyjnych

nauczycieli i młodzieży, toteż każdego dnia ktoś pracuje „po pracy”.

Myślę, że wielu nauczycieli wypełnia przepis mówiący o 40 godzinach pracy w tygodniu. Najlepszym wyjściem byłoby wykonywanie tej pracy w budynkach szkolnych: wygodniej byłoby nie nosić codziennie do szkoły pomocy wykonywanych w domu, zeszytów, prac. Mogłoby się tak stać, gdyby szkoły posiadały odpowiednie zaplecza. Wtedy nie powstawałyby krzywdzące sądy, że nauczyciel pracuje tylko np.5 godz. dziennie. Dobrze, że nauczyciele z reguły lubią czytać i nie żałują pieniędzy , które wydali na książki zakupione do ich przedmiotowej biblioteki, niezbędnej, aby przygotować się do lekcji.

Nauczyciel to tylko człowiek (a może aż człowiek) i, tak jak inni, ma swoje słabości. A kto ich nie ma? Wśród nauczycieli, jak i przedstawicieli innych zawodów, znajdziemy pracujących lepiej lub gorzej. O ile słabości te wybacza się innym – nauczycielom nie! Zgadzam się z opinią, że nauczyciel powinien prezentować pewien poziom moralny, ale niezrozumiałe jest społeczne oczekiwanie, by pracował jak przysłowiowa „siłaczka”. Niestety, żyjemy w czasach, kiedy prestiż zależy również od stanu posiadania –zdarzyło mi się usłyszeć: „Po co mam się uczyć? Mój tata nie ma wykształcenia i zarabia więcej niż pani”.

Zawód nauczycielski bezsprzecznie należy do najbardziej stresujących, wiedzą to tylko ci, którzy stają przed kilkudziesięcioosobową grupą, by przekazywać wiedzę, by egzekwować efekty pracy. Wytyka się nauczycielom, że ich przygotowanie pedagogiczne, psychologiczne wielokrotnie zawodzi w zetknięciu z „pomysłami” uczniów. Pamiętajmy jednak, że rodzice nie zawsze potrafią poradzić sobie z jednym dzieckiem, a nauczyciel ma zaangażować do pracy np. 30 osób w taki sposób, by nie ucierpiał „proces dydaktyczny”. Nauczyciel nie chce być „żandarmem”, ale też nie może pozwolić na przysłowiowe już „założenie sobie kosza”.

Zacytowane w tytule powiedzenie od dziesiątków lat funkcjonuje w społeczeństwie jako przekleństwo. Czy słusznie? Jako nauczyciel uważam, że nie. Nie chcę pisać górnolotnie: wystarczy swoją pracę lubić (świadomie nie piszę: kochać), aby praca z dziećmi i młodzieżą przynosiła co najmniej zadowolenie. Skąd wiec to powiedzenie? Po prostu - od dawna uważano pracę nauczyciela za niezwykle odpowiedzialną , a przede wszystkim - trudną i to , niestety, nie zmieniło się – jest taka. I ciągle - niedoceniana. W związku z tym nauczyciel chciałby przynajmniej, aby uczciwie oceniano jego pracę, by nie krzywdzono go obiegowymi sądami.

Problem szkoły, nauczyciela to temat – rzeka. Na kilka uwag o pracy nauczycielskiej pozwoliłam sobie z racji minionego już Dnia Edukacji Narodowej (14 października). Wszystkim Państwu Nauczycielom składam najlepsze życzenia. J.D.

Page 3: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

3

Regina Smoter Grzeszkiewicz

Mały słownik historii Szczebrzeszyna – ciąg dalszy Rytko Leopold Nauczyciel ze szkoły podstawowej; dywersant – w roku 1939 uciekł z wojska, konfident. Za współpracę z Niemcami (m. in informował ich o położeniu fabryki "Alwa" ( "on dawał znaki do samolotu, kiedy było bombardowana fabryka...") został rozstrzelany prawdopodobnie przez miejscowych partyzantów. "Przyszło dwóch (rzecz działa się przy ulicy Zamojskiej), wyczytali wyrok i zastrzelili. Nie wiadomo kto to zrobił, bo oni byli przebrani. To były różne wersje, nawet mówi się, że zrobił to Ryzner, bo Ryzner swego czasu chodził córką Rytki. Pamiętam jego pogrzeb, intensywnie lał deszcz. To był okres, daty nie pamiętam kwitnienia jaśminu. Został rozstrzelany na dzień przed założeniem munduru gestapowskiego. Ludzie bez przerwy grób niszczyli; co go tam usypali, to znowu rozwalili. W tej chwili nawet tam nie ma znaku, tam jest ktoś inny pochowany, po prawej stronie cmentarza ostatnia aleja od strony rzeki" rzemieślnicy szczebrzeszyńscy Według danych z roku 1926 w Szczebrzeszynie funkcjonowało około 60 drobnych zakładów rzemieślniczych, nazwiska niektórych właścicieli zakładów, a w przypadku miejscowych Żydów tylko imiona zapamiętał Jan Jurczykowski, na relacjach którego opieram się podając to hasło rodzina Czuków – z zawodu bednarze Franciszek Kowalski (ojciec zmarłej w 2000 roku

malarki Stanisławy Kowalik) – wyrabiał beczki, niecki, trumny

(...) Hoczyk – grabarz Klimek – kamasznik, latem dorabiał sprzedając lody kowalstwem zajmowali się: Makara – jego zakład

znajdował się przy zbiegu ulic Lubelskiej i Zamojskiej, Hanaka, Jan Ruszkowski, Wyrostkiewiczowie

ubrania na zamówienie z materiałów powierzonych szyli: Łuszcz, Sochacki, Szcześniak, Ząbek

krawiectwem damskim lekkim zajmowały się: Hysowa, Ostowiczowa, siostry Wyrostkiewicz, oraz nieznane z nazwiska Żydówki – u nich uczył

się zawodu niejaki Wyrostkiewicz; otworzył przy ul. Zamojskiej zakład bieliźniarski

murarze szczebrzeszyńscy to: Bryłowski, Michalski, Nowicki

*wypiekiem chleba zajmowały się dwie rodziny: Ćwikowie – prowadzili zakład przy ul. Klasztornej (obecna dr Z. Klukowskiego), specjalnością Ćwików był chleb sitkowy, oraz

Basajewscy – ich piekarnia znajdowała się przy ul. Zamojskiej

wyrobem i sprzedażą powrozów zajmował się Bizior rymarzem był Bukowski – jego warsztat znajdował

się w budynku ratusza przy obecnym Placu Tadeusza Kościuszki w lokalu zajmowanym przez

Bibliotekę Miejską ślusarzy było dwóch - Barański i Budzyński zdunów także dwóch - Okoniewski i Piłat restaurację przed wybuchem wojny prowadzili Guzowscy,

Jaworscy, Sawulscy Oprócz zakładów rzemieślniczych w Szczebrzeszynie w okresie międzywojennym było dużo sklepów zwłaszcza spożywczych, ich właściciele to: Kalitowa – jej sklep znajdował się w pomieszczeniach

"Oberży" Kufmanowie – prowadzili sklep pasmanteryjny Kołłątajowie Koszelowie – prowadzili sklep w Rynku Marszycki Michalski – jego lokal znajdował się przy ul. Klasztornej Leon Spoz – prowadził sklep przy ulicy Zamojskiej Józef Szwed Trusz Swoje wyroby sprzedawali także rzeźnicy – tą profesją trudnili się: rodzina Kapciów, Dubielów, Pilip, Kazimiera i Jan

Rzepeccy, Dworniczak Przy ulicy Zamojskiej zachował się do dziś budynek dawnej kaszarni, którą do spółki z Żydówką Chajką (nazwisko nieznane) prowadził Bender. Szewcy to: Borowiński – zajmował się naprawą obuwia Gąska i Sawic (szwagrowie) Rzemieślnicy żydowscy: Chaim – właściciel sklepu spożywczego Icek – handlował wapnem Jankiel – kowal Blejwas – wyrabiał nakrycia głowy; czapnik Dalles – prowadził cukiernię Lejzor – był szewcem Pinkas – właściciel piwiarni przy ul. Frampolskiej (obecna

Zwierzyniecka) Ruchla – prowadziła kaszarnię. rzeź szczebrzeska Określana też jako "czarna noc" - okres tuż po wyzwoleniu Szczebrzeszyna w lipcu 1944 roku, kiedy mieszkańcy miasta "wzięli sprawiedliwość w swoje ręce", dokonując samosądu; największa strzelanina miała miejsce w Rynku. Zginęła wtedy rodzina Mularskich; zamiast Zajdlica, który uciekł z domu zamordowano jego żonę; o wykonywaniu samosądów przez mieszkańców Szczebrzeszyna wspomina także w Dzienniku 1944 -45 (Lublin 1990) dr Z. Klukowski, sejmiki szczebrzeskie Zwoływano je celem wyboru kandydatów na stanowisko starosty grodzkiego szczebrzeskiego i sędziego ziemskiego, gdy wakował jeden z wymienionych urzędów. Nie były instytucją samorządowa; szlachtę na sejmik zwoływał dziedzic powiatu wydając uniwersały zaczynające się od słów: “ urodzonym powiatu mego szczebrzeskiego szlacheckiej kondycji obywatelom...”

Page 4: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

4

Dzieje gminy Szczebrzeszyn

praca zbiorowa pod redakcją Reginy Smoter

Grzeszkiewicz i Bogusława Garbacika ciąg dalszy Błonie W roli przedmieścia Błonie występuje od roku1560. Andrzej Górka nadał wtedy przedmieszczanom Błonia przywilej uprawniający ich do używania prawa magdeburskiego na wzór miasta, które rządziło się tym prawem od roku 1349. W roku 1889, jak podaje B. Chlebowski, Błonie obok Zarzecza i Przedmieścia Zamojskiego stanowiło jedno z trzech przedmieść Szczebrzeszyna. Nazwa wsi, co sugeruje jedna z mieszkanek Błonia – Maria Trusz może wywodzić się od zamieszkującej tu od dawna rodziny Błoniasów - mama i babcia mi opowiadały, że za ich czasów żyła we wsi Błoniasówna, która wyszła za Tymczaka.... Historia miejscowości znana jest bardziej z czasów nam współczesnych. W okresie międzywojennym zorganizowano szkołę – był to budynek z jedną salą lekcyjną, w pomieszczeniu obok mieszkał nauczyciel, pełniący jednocześnie obowiązki kierownika szkoły. Przed wybuchem II wojny światowej był nim nauczyciel o nazwisku Molenda – pracował na Błoniu kilka lat, to był człowiek taki społeczny, mądry, później wyjechał do Zamościa Inni nauczyciele, którzy pracowali w tamtym okresie to: Jąkówna, Kraśniańska, religii uczyła dochodząca ze Szczebrzeszyna młoda nauczycielka - nazywała się Torowska. Okres międzywojenny był bardzo trudny pod względem gospodarczym - wiekowy mieszkaniec Stanisław Dawid tak opowiada o tamtych latach: ..aż przed sam\ą wojną nastał tytoń, dawali go tylko za poręczeniem – nie wiem, dlaczego. Musiało dwóch sąsiadów poręczyć, to dali plantację 1000 metrów a do dwóch dawali... Wtedy zrobiło się troszkę inaczej. Pamiętam jak przed samą wojną w 1938 roku pojechaliśmy z ojcem, z tytoniem do Zamościa, udał się wtedy ten tytoń. Dostaliśmy za niego 1. 400 złotych, to były wielkie pieniądze. Pamiętam, te 400 złotych to niby na dom poszło, a 1000 zaniósł ojciec do banku w Szczebrzeszynie. Za rok wybuchła wojna – przepadło wszystko. Biednie się żyło ludziom na Błoniu, buty były wielkim rarytasem – i do szkoły boso się chodziło - opowiada Stanisław Dawid - i za krowami boso aż do mrozów. A po mrozie to też wiele razy i po śniegu...Skóra mi poschodziła z nóg, nogi zsiniały, to mnie matka leczyła. Naftą mnie smarowała. W lecie to cała wieś boso chodziła, jakie nogi były zranione, to strach...

U nas nie było takich grubych (w sensie bogactwa) gospodarzy – uzupełnia żona Stanisława Dawida – do wsi przychodzili Żydzi ze Szczebrzeszyna – do mojej mamy przychodziła Żydówka za mlekiem, a potem tych Żydów wybili, no i od tamtego czasu nie ma już Żydów w Szczebrzeszynie. Żydzi szczebrzeszyńscy mieli w swoim ręku cały handel – wykupywali sady na pniu, sprzedawali, więc nic się nie zmarnowało, cebula, marchew, czy inne warzywa. Wszystko kupili. Byli też sprytni, Polaka zawsze potrafili oszukać, dlatego Polacy ich nie lubili. Pożyczali pieniądze – od procentu procencik..., kto się u nich zadłużył to koniec. Wszystkie kamienice naokoło rynku w Szczebrzeszynie to były ich... Mieszkańcy Błonia w okresie międzywojennym to przeważnie katolicy – prawosławnych było bardzo mało, chyba ze dwie rodziny – Makarowie, Wróblewscy – więcej nie pamiętam wspomina żona Stanisława Dawida – jeździli do cerkwi pod Zamość, do Siedlisk, tam była cerkiew. Obecnie nie ma na Błoniu prawosławnych , ci starzy co musieli wyznawać prawosławie, tak jak moja babcia (Eugenia z Flisów Sudakowa) już umarli, reszta przeszła na katolicyzm, bo można było, wiem, że prawosławnym był Lipiec.. Gdy wybuchła II wojna światowa wielu z mieszkańców Błonia chwyciło za broń, ich schronieniem okazał się las zwany "Ociemniakiem" – do dziś znajduje się tam bunkier, w którym przebywali - jest tam usypana mogiła, gdy byłam jeszcze w harcerstwie – opowiada Maria Trusz - przyjeżdżała tam starsza pani, skąd nie wiem i zawsze zapalała lampki...Błońscy partyzanci mieli także swoja bazę na Łączanej Górze. Na Błoniu mieszkał zaangażowany w działalność konspiracyjną Ludwik Flis "Jabłko"; w jego domu znajdowała się kryjówka dla miejscowych partyzantów - ukrywali się w niej bracia Książkowie, wspomina Katarzyna Książek. W roku 1945 Ludwik Flis został zaaresztowany przez biłgorajskie UB wraz z kilkoma mieszkańcami wsi: Stanisławem Dawidem i jego bratem (wrócił z niewoli niemieckiej i był w domu), braćmi Feliksem i Janem Hasiec, Romanem i Józefem Hasiec, Janem Haścem, Godziszem Tadeuszem, Władysławem Samulakiem, Flisem Pawłem. Ludwik Flis był strasznie mordowany na tym śledztwie – wspomina Stanisław Dawid. Zwolnieni byli wszyscy oprócz Flisa Ludwika i Władysława Makary – przebywali prawdopodobnie w chełmskim więzieniu, rok , czy dwa, już nie pamiętam... Ludwik Flis "Jabłko" był żołnierzem AK, przed nim grupą partyzantów z Błonia dowodził Piotr Niechaj

Page 5: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

5

– zginął zupełnie przypadkowo. Wspomniany już Stanisław Dawid tak relacjonuje tamto wydarzenie: jak Niemcy uciekali, odjeżdżali już, to on zamiast się schować, szedł do lasu – na ścieżce spotkał się z sąsiadem Samulakiem Władysławem. Niemcy byli na górze (u nas, się nazywa Piekło - taki lasek). Jak zauważyli, że ci wyszli, obserwowali ich, to zresztą nie było zbyt daleko, z pół kilometra. Zobaczyli, że Niechaj był ubrany po wojskowemu i chwycili ich. Zabrali do Piekła, kazali klękać. Niechaja od razu zabili a Samulak uciekł. Postrzelili go w brzuch ale uciekł. Na Szperówkę go zabrali, tam był doktor jakiś... Jak wyglądała okupacyjna rzeczywistość na Błoniu? Niemcy jak przyszli, pokolczykowali krowy, świnie pokolczykowali – nie wolno było zabijać, ale ludzie kombinowali. U nas jedna świnia wtedy była, ten kolczyk zdejmowali, zakładali na drugą, podrosła trochę, tak do pół metra, ukradkiem zabijali, kolczyk zakładali na następną..., ale jak byli złapali, to śmierć. Z innej, anonimowej relacji dowiadujemy się, że do wsi przychodzili często zwykli rabusie podszywający się pod partyzantów: gdy jakiś gospodarz trzymał świnię potrafili ją zabrać. Pewnego razu podpatrywał ich zza płotu mały chłopiec – gdy go zauważyli, zawrócili z drogi (jechali w stronę Topólczy), zbili porządnie, żeby nic nie mówił. Na drugi dzień przyszli do obrabowanych gospodarzy pytając: "podobno banda u was była, może poznaliście kogoś?". "Nie, nie poznaliśmy nikogo(a przecież po głosie można było rozpoznać...)", bo gdyby poznali – wiadomo śmierć. Niemcy wywierali taki nacisk na Polaków – wspomina Stanisław Dawid – kto się zapisze na Ukraińca to przeżyje, na Volksdeutscha... Byli tacy łatwi z naszej miejscowości, że pisali się na to – ich nazwisk nie pamiętam, ale to nic nie dało, nie uchroniło przed represjami ze strony Niemców. Jak było wysiedlenie w 1943 roku to tych Ukraińców też wywieźli, wywieźli ich za Biłgoraj, do Chmielka. Po wyzwoleniu wrócili. Zostali Polakami... Powiedziałbym, że to nie było z tego, że ktoś chciał zmienić wiarę, tylko ze strachu... To były bardzo trudne czasy.

Pamiętam w 1943 roku taką akcję – nakazali sołtysom żeby na każdych drzwiach wisiała kartka i spis rodziny, kto jest. Według tego szła ta akcja [wysiedleńcza], jeśli kogoś nie było w domu, pytali gdzie się podział. Z Błonia w Zwierzyńcu był mój szwagier – Polanowski Leonard, pochodził z Brodów. Przed wysiedleniem Błonia jeździliśmy do

państwowego lasu, było nas może 10, 15 a może 20 chłopa. Legitymował nas patrol niemiecki [za Brodzką Górą, a z powrotem to nas już zawrócili. Widzieliśmy jak z Potoka gnali chłopów. Na szlaku – między jednymi a drugimi Brodami stał samochód, do którego zaganiali chłopów i chyba do Zwierzyńca ich powieźli, bo wtedy i do Bełżca wozili; w Bełżcu pomordowali wcześniej Żydów ze Szczebrzeszyna... Po okupacji taka to niby wolność była, na kułaków źle patrzono. Kto miał więcej ziemi, to był już wróg... Gdy zakończyły się działania wojenne przystąpiono do organizacji życia społecznego, gospodarczego. Powstała ochotnicza straż pożarna. Pierwszym komendantem był chyba Oczkoś Tadeusz, później był sołtysem. Przystąpiono do organizacji szkolnictwa – zanim pobudowano nową szkołę młodzież uczyła się w domach prywatnych na Błoniu i w pobliskim Kawęczynie., m. in u gospodarza o nazwisku Kuźma. Chodziłam pięć lat na Kawęczyn, ze mną koleżanka o nazwisku Lipiec. Wspomina inna mieszkanka. Zimą bywały wtedy ogromne śniegi, to nasi ojcowie – raz mój, raz jej wozili nas saniami do szkoły. Najgorszy to był luty, wtedy przez okno nie było nic widać, takie lisy były na szybach...Moją wychowawczynią była Eugenia Harkot, ona mieszka jeszcze w Szczebrzeszynie. Kierownikiem szkoły był był p. Sołowiej , fizyki uczył p. Hatała, przyrody p. Makiel ze Szczebrzeszyna – przez długi okres prowadził harcerstwo, żona Sołowieja uczyła nas języka polskiego. Pamiętam brałam udział w takim szkolnym przedstawieniu – miałam piękną (pożyczoną od kogoś, kto dostał paczkę z Ameryki)niebieską sukienkę, siedziałam przy stoliku, na którym leżała lalka i mówiłam taki wierszyk: niech lalka będzie grzeczna nie płacze , nie beczy ładnie się ukłoni i uszko nachyli ja lalce opowiem wiele pięknych rzeczy jak mi rodzice mówili w święto mnie mama w nowa sukienkę ubierze i różową przepaskę uwiąże u czoła a ja będę mówić francuskie pacierze i pójdziemy razem do kościoła W latach sześćdziesiątych do szkoły podstawowej na Błoniu uczęszczała także Maria Kisiel. Uczono wówczas: matematyki, języka polskiego, śpiewu, rysunków, biologii, przyrody, geografii, historii – lekcje z gimnastyki odbywały się na placu przed szkołą, nie było specjalnych warunków do

Page 6: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

6

CHRZĄSZCZ NR 10 (3) prowadzenia zajęć sportowych, ale była jakaś siatka, pochylnia, piłka... Istniała drużyna harcerska, zbiórki odbywały się pod opieką uczniów starszych klas. Organizowano biwaki, kuligi – rodzice użyczali swoich zaprzęgów; trasy przejazdu biegły przez: Zwierzyniec, Brody, Szczebrzeszyn... Uroczyście organizowano choinki szkolne – początkowo w budynku szkoły, później w remizie strażackiej na Kawęczynie - Chodzili kolędnicy, poprzebierani, z koza..., kolędy śpiewano z kantyczek – były tam także pastorałki. Istniał zwyczaj chodzenia z lilijką – witano się wówczas słowami: "święta lilijka rozkwita, Najświętsza Maryja swego syna wita..." - dalszych słów M. Kisiel nie zapamiętała. Obchody świąt narodowych – 22 Lipca, Dzień Zwycięstwa i. t. p. W budynku szkoły odbywały się prowadzone przez Koło Gospodyń Wiejskich kursy pieczenia i gotowania. Kurs gotowania prowadziła szefowa kuchni w internacie przy szczerze-szyńskim liceum – Różańska. Na Błoniu istniała żeńska sekcja straży pożarnej – jedną z członkiń była Maria Trusz – jeździliśmy na zawody – wspomina – było to w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Komendantką naszej drużyny była siostra mojego męża Maria Trusz. W 1966 roku pracę na Błoniu rozpoczęła Eugenia Sudak, nauczycielka historii – wtedy zaczęto wznosić w czynie społecznym nową szkołę. Zanim nastąpiło oddanie budynku do użytku, dzieci nadal uczyły się w domach prywatnych Jak szliśmy na lekcje do sąsiedniego Kawęczyna, zostawały dzienniki szkolne, ale dzieci były wtedy bardzo dobre, nic nie zniszczyły... opowiada Eugenia Sudak. Szkołę wzniesiono wspólnym wysiłkiem – mieszkańcy poza pracą własnych rąk przekazywali także niezbędne materiały budowlane (drewno, piasek...). Budowa trwała dwa lata. Po oddaniu szkoły do użytku, uczęszczały do niej także dzieci z Kawęczyna i Topólczy. Obecnie nie ma już szkoły w Błoniu – dzieci uczą się w szkole podstawowej i gimnazjum w Szczebrzeszynie, a budynek dawnej szkoły przygotowywany jest na Dom Opieki Społecznej. Regina Smoter Grzeszkiewicz

Franciszka Boryta Urodziła się 5 marca 1920 roku w Błoniu, w rodzinie chłopskiej. Tam ukończyła szkołę podstawową i tam też wyszła za mąż za miejscowego rolnika. Jak sama wspomina – wiersze zaczęła pisać jeszcze w okresie przedwojennym, gdy miała 16 lat. Jednakże cały ten dorobek zaginął w wojennej zawierusze. Ponownie zacząła pisać po wojnie, a kilka jej wierszy doczekało się druku m.in. w ,,Tygodniku Zamojskim”, ,,Zielonym Sztandarze” i w tomie VII Wsi tworzącej. Poetycka twórczość F. Boryty miała charakter dwutorowy. Z jednej strony były to wiersze okolicznościowe – często humorystyczne i satyryczne, a z drugiej – pełne indywidualnej zadumy i refleksji nad przyrodą, życiem człowieka, przemianami jakie objęły wieś. Twórczość jej spotykała się z żywym zainteresowaniem słuchaczy. Oprócz poezji zajmowała się odtwarzaniem dawnych obrzędów ludowych, wycinankarstwem, malowaniem i ziołolecznictwem. Była członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Ziemia Droga ziemio szara skibo,

ciągniesz przez cały świat. Z zamarłych kiełkujesz korzeni, by znowu ozdobić i wzbogacić świat. Czasem przerazi cię błyskawica i pioruny trzasną tobą. Czasem wstydzisz się, jak osty rosną nad tobą. Tak byś nie raz chciała trochę wody dla ochłody, gdy cię spali promień słońca. Ten skarb co wydajesz, ludzie ci zabiorą. Czasami zostawią ściernisko, by cię kłuło całą zimę. Jeszcze mgły oczy przesłaniają, byś patrzyła blisko. Jak jesteś latem zmęczona, płuca twoje słabiej oddychają. Obrus biały spadnie na twoje łono, wicher przyleci do twego ucha,

powie ci: - śpij starucha.

Page 7: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

7

O zbójcy i kapłanie. Było to bardzo dawno temu, kiedy w lesie mieszkali zbójcy. Jeden z nich napadał na przechodniów. Nikomu nie darował życia, aby nikt nie mógł opowiedzieć ludziom, że w lesie żyje zbójca. Jednego razu drogą leśną szła wdowa. Zbójca wybieg do ni i mówi, że jo zabije. A ona go sprasza, że ma troje dzieci sierót, żeby jo puścił. A on mówi do nij tak, że nikogo nie puściłem i ciebie nie puszcze, bo się boje o zdradzenie tajemnicy, gdzie mieszkam. Ą miał tako laske, która na końcu była obita żelazno okowo. I to kowo uderzył kobiete w głowe i jo zabił.

Jednego razu przytrafiło się to samo drogo jechać księdzu do chorego. Ale zbójca wtedy był już stary. Jednak wybieg na droge. Furman zobaczył, że to był bandyta. Obaj z księdzem bardzo się przelękli, a byli bez broni, tylko konie, licarz i bat. Zbójca podniósł pałe do góry żeby się zatrzymali i mówi tak:

- Kapłanie, gdzie ty jedziesz? A ten odpowiada: - Jade do chorego z komunio swięto i

spowiadać bede. Zbójca znowu mówi:- Wyspowiadaj mnie. Ja

już mam dosyć tego wszystkiego, już teraz robie sie stary i chce sie oczyścić ze swoich grzechów. Ksiądz mówi tak, że wyspowiadać to mogę ale komunii nie udziele, bo czeka na mnie chory, który ma się pożegnać z tym światem, a pan jest jeszcze zdrowy, to jeszcze nie pilno jest komunia. Wyspowiadam i później przyjade z komunio.

Zbójca zgodził się na to, ale poprosił, aby nie spowiadał się przy furmanie. Wybrał miejsce przy drzewie, przy którym popełnił najwięcej zbrodni. Ksiądz powiedział, aby zbójca ukląkł, wbił swojo okowe w ziemie i trzymał się jej. Zaczął go spowiadać. Wyspowiadał i obiecał przyjechać z komunio swięto. Drżąc ze strachu, odjechał.

Furman zaproponował, aby z powrotem jechali inno drogo, bo mogo przecież zginąć. Zbójcy nie można wierzyć. I tak zrobili. Po odwiedzinach u chorego wrócili inno drogo. W domu ksiądz wahał sie czy może uwierzyć zbójcy. Nie chciał przecież robić specjalnej obławy na człowieka, który sie wyspowiadał. W końcu zapomniał o całej sprawie.

Upłynęło kawał czasu. Znowu księdzu przytrafiło się jechać do chorego przez las. Naraz zapachli mi jabka. Wysyła furmana, aby mu przyniósł tych jabłek i zobaczył, co to za jabłonka rodzi takie jabka. Furman idzie za tym zapachem i zobaczył, że

jest jabłonka, a przy jabłonce klęczy jakiś starzec. Przyleciał do tego księdza i mówi: - Proszę księdza. Jest jabłonka z pięknymi jabłkami i przy niej klęczy jakiś starzec.A ksiądz dopiero sobie przypomniał, że on miał zbójcy przywieźć komunie święto. Zszedł z furmanki i idzie do starca. Furman batem pokazuje droge. Podchodzi ksiądz a zbójca go rozpoznał i mówi:

- Kapłanie! Tak cię długo wyglądałem. Patrz na moich kolanach już mech wyrósł z tego klęczenia. Czekam na ciebie, kiedy mnie rozgrzeszysz!

A ksiądz pyta: - Co to za jabłonka i co za pachnące jabka? Zbójca odpowiada: - Na tej jabłonce so wszystkie dusze, co to je

pozabijałem. Wszystkie te dusze w jabka się obróciły. A ksiądz mówi tak:- Darujecie mu grzechy? I odezwał się głos:- Darujemy!A jabko ty

wdowy mówi:- A ja mu nie daruje, bo ja troje sierot zostawiłam. I choć go błagałam, to on mnie zabił za jedyne trzy grosze, które miałam w kieszeni. Ja mu nie podaruje! – głośno krzyknęła.

Wtedy jabłonka uniosła się w górę, a to jabko wdowy spadło na ziemie.

Tak, że trzeba wszystkie urazy darować na ty ziemi.

Franciszka Boryta Uwaga: w tekście wystąpiły elementy gwary ludowej. Jesteś. Jestem bo Jesteś

na tym stoi wiara nadzieja miłość spisane pacierze wielki Tomasz z Akwinu i Teresa Mała wszyscy co na świętych rosną po kryjomu lampka skrupulatka skoro Boga strzeże Iza po pierwszej miłości jak perła bez wieprza życie ludzi i zwierząt za krótka choroba śmierć co przeprowadza przez grób jak przez kamień bo gdy sensu Już nie ma to sens się zaczyna jestem bo Jesteś. Wierzy się najprościej wiary przemądrzałej szuka się u diabła. Ks. Jan Twardowski

Page 8: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

8

"Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta...". Rzecz o Aleksandrze Piwowarku. pozostaną po nas garstki słów włosy we wietrze utopione łza na nieobecnym policzku pamięć... To właśnie pamięć jest tym tworzywem, które nie niszczeje pomimo upływu lat. Mając to na uwadze pragnę przybliżyć Czytelnikom "Chrząszcza" postać zmarłego 9 października bieżącego roku Aleksandra Piwowarka. Urodził się 1930 roku w Hrubieszowie, w rodzinie Felicji ze Szczepańskich i Jana Piwowarków. Lata dzieciństwa Aleksandra przypadły na okres II wojny światowej – w swoich wspomnieniach często opisywał obraz płonącego Janowa, Frampola obok których to miejscowości uciekali z Niska (ten "wędrowny " tryb życia ich rodziny spowodowany był pracą matki - nauczycielki) wynajętą furmanką do rodzinnej wsi ojca – Podborcze w gminie Radecznica. Okupację Państwo Piwowarkowie wraz z dziećmi (w roku 1934 urodziła się córka Magdalena) przeżyli w Podborczu. Po wyzwoleniu Aleksander ukończył Liceum Pedagogiczne w Szczebrzeszynie a następnie filologię polska na Uniwersytecie Jagiellońskim; swoją pierwszą pracę jako nauczyciel języka polskiego otrzymał w szczebrzeszyńskiej szkole podstawowej. Nie miałam przyjemności poznać Pana Aleksandra osobiście – wymienialiśmy jedynie korespondencję. Przysyłał mi wspomnienia dotyczące podborczańsko – szczebrzeszyńskiego okresu jego życia, realiów wiejskiej egzystencji w trudnych pookupacyjnych latach. Napisane z lekkim podtekstem filozoficznym i mnóstwem szczegółów obrazujących jego rodzinną i okoliczne wioski w tamtych czasach, stanowią dziś cenny przyczynek do poznania przeszłości – tej przeszłości, która minęła bezpowrotnie... Sercem i duszą Aleksander Piwowarek związany był ze Szczebrzeszynem – tutaj rozpoczął edukację jako uczeń szkoły średniej, tutaj mieszkał z siostrą i rodzicami. Na swój sposób odbierał

(i komentował po latach z lekką filozoficzno – sarkastyczną nutką) ważne wydarzenia z życia miasta, jak choćby wizytę (wówczas jeszcze biskupa) Stefana Wyszyńskiego – przedstawiciela Kościoła Katolickiego (zaproszony został do Szczebrzeszyna przez dyrektor Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego – Janinę Jóźwiakowską) , gdy w całym kraju panoszył się komunizm. Pamiętam, jak przysłał mi serdeczne podziękowania za nagraną w Podborczu rozmowę z jego kuzynką i dawną sąsiadką. Kobiety z właściwą dla siebie grą słów, tak charakterystyczną dla okolic Radecznicy, opowiadały, jak młody Olek spacerował po Podborczu, zaglądając do każdego obejścia, do każdej zagrody ciekaw panujących na wsi zwyczajów; dla podeszłego w latach mężczyzny było to niewątpliwie duże przeżycie. Wspólnie napisaliśmy wspomnienia o Jego Mamie – Felicji ze Szczepańskich Piwowarkowej, wieloletniej nauczycielce szkół szczebrzeszyńskich, jedynej z tytułem doktora (ukończyła z wyróżnieniem polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim) w tym środowisku po wyzwoleniu. Wspomnienia opublikowane zostały na łamach Krakowskiej Gazety Wyborczej. Wspólnie redagowaliśmy strony internetowe poświęcone Szczebrzeszynowi i dr Zygmuntowi Klukowskiemu - Aleksander miał wielki sentyment do szczebrzeszyńskiego Doktora, którego syn Tadeusz Kościelski był jego serdecznym kumplem i przyjacielem ze szkolnej ławki. Będzie mi brakować listów Pana Aleksandra, opracowywanych przez niego zawsze bardzo rzeczowo i skrupulatnie materiałów o różnej, ciekawej treści, które podrzucał na moje strony internetowe, jak np. słowotwórcza analiza nazwy "Szczebrzeszyn", czy informacje o rodzinnym Podborczu. Ostatni tekst, jaki otrzymałam, zawiera szczegółowe opracowanie (na podstawie "Dziennika z lat okupacji ..." dr Z. Klukowskiego i innych publikacji) dotyczące wysiedleń na Zamojszczyźnie – napisał go na moją prośbę, do przygotowywanej wspólnie z Bogusławem Garbacikiem pracy "Okupacja Zamojszczyzny we wspomnieniach jej mieszkańców". O Aleksandrze Piwowarku można pisać wiele : był wspaniałym pedagogiem (myślę, że ta cecha jest charakterystyczna dla całej rodziny – Mama, wspaniały nauczyciel,

W dniu 9 października 2008 roku zmarł

ALEKSANDER PIWOWAREK Odszedł w pełni sił twórczych wielokrotny

autor tekstów w naszym „Chrząszczu”

Page 9: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

Siostra również i co ciekawe wszyscy troje poloniści) stawiającym w swej pracy z młodzieżą zawsze na pierwszym miejscu rzetelność przekazywanych informacji, popartych głęboką wiedzą, niezliczoną lekturą fachowych w przedmiocie języka polskiego publikacji. Kiedy zrządzeniem losu zamieszkał bardzo daleko od ukochanych roztoczańskich krajobrazów, bo aż w województwie zachodniopomorskim – tęsknił za swoją mała Ojczyzną Podborczem, tęsknił za ukochanym z różnych względów Szczebrzeszynem opisując w swoich wspomnieniach (dostępne są pod jakże wymownym tytułem "Utracone korzenie" na stronie www. Republika. pl/horajec w panelu " Radecznica") czasy swego dzieciństwa, młodości, rowerowe wycieczki (które uwielbiał) po miejscach drogich jego sercu.

Aleksander Piwowarek (w środku) przed swoim domem z żoną

i Romualdem Kołodziejczykiem Fot. ze zbiorów R. Kołodziejczyka

Tę niespodziewaną lukę w naszej serdecznej znajomości będę wypełniać lekturą jego listów (a nazbierało się ich trochę), wspomnieniami o kimś, kogo nie dane było mi poznać osobiście, a kto poprzez miłą, owocną współpracę w poznawaniu przeszłości naszych rodzinnych stron (pochodzę z Czarnegostoku a to niemal sąsiednia wioska z Podborczem) zapadł mi głęboko w serce. Regina Smoter Grzeszkiewicz

Cmentarz w Szczebrzeszynie. Zmarli. Epitafia.

Odwiecznym problemem towarzyszącym człowiekowi był i jest po śmierci pochówek jego ciała. Pierwotnie zmarłych chowano na terenie grodu, w miejscu zamieszkania, później na skutek wzrostu liczby mieszkańców - w pobliżu grodów, w miejscach wydzielonych zwanych często kurhanami. Kurhan to mogiła w kształcie stożkowatego nasypu, który kryje jeden lub większą liczbę grobów. Ten sposób grzebania zmarłych był stosowany w okresie neolitu do wczesnego średniowiecza. Wraz z rozwojem osadnictwa i wzrostem liczby ludności wzrasta liczba miejsc pochówków, które wychodzą poza teren grodowy. Począwszy od XII i XIII wieku, kiedy umacnia się chrześcijaństwo, któremu towarzyszy budowa kościołów, zmarłych zaczęto grzebać na terenie bezpośrednio przyległym do świątyni. Teren wokół kościołów, który pełnił tę rolę , w świadomości wierzących zwłaszcza osób starszych, funkcjonuje pod nazwą cmentarz. Teraz na tym terenie odbywają się uroczystości kościelne i n.p procesje. Na cmentarzach przykościelnych i przy cerkwiach, mimo że chowano na nich zmarłych do końca XVIII wieku, nie zachowały się żadne nagrobki ani czytelne mogiły.Zwyczaj taki panował również i w Szczebrzeszynie. Zmarłych grzebano wokół kościoła św. Mikołaja i na terenie przyległym do cerkwi grecko -katolickiej. Tylko wyznawców judaizmu (Żydów) grzebano z dala od bożnicy, w miejscu specjalnie wydzielonym, zwanym kirkutem (kierkutem). Masowo zmarłych katolików, w wyniku często panujących epidemii i chorób zakaźnych (n.p. cholery lub tyfusu) , grzebano zazwyczaj z dala od miasta lub osiedla, w specjalnie na ten cel przeznaczonym miejscu. Budowano tam kaplice, którą obsługiwał specjalny duszpasterz, niezależny od proboszcza szczebrzeskiego. W Szczebrzeszynie cmentarz choleryczny zorganizowano za miastem na wzgórzu zwanym Dębrzą. Wzniesiono tam kaplicę pod wezwaniem św. Leonarda. Wiadomość o jej istnieniu pochodzi z roku 1630, potwierdzona w protokole wizytacyjnym z 1647 roku. Zawiera on informację, że koło tej świątyni znajduje się ,,odległy cmentarz” używany przez parafię szczebrzeską, posiadającą również ,,cmentarz bliższy” przy kościele św. Mikołaja. Kaplica przetrwała do końca XVIII w. W roku 1812, z inicjatywy i staraniem proboszcza parafii św. Mikołaja i zarazem rektora Szkół im. Zamoyskich Michała Siekierzyckiego, na jej miejscu został zbudowany okazały kościół murowany również pod wezwaniem św. Leonarda.W tym czasie zabroniono grzebać zmarłych na cmentarzach przykościelnych (cmentarze przykościelne uległy likwidacji), utworzono wokół tego kościoła cmentarz parafialny. W podziemiach świątyni urządzono krypty dla księży i znaczniejszych mieszkańców miasta. Na powiększonym cmentarzu cholerycznym na Dębrzy odtąd grzebano wszystkich

9

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

Page 10: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

CHRZĄSZCZ NR 10 (3) katolików z parafii św. Mikołaja i grekokatolików z kościoła pod wezwaniem Zaśnięcia – Wniebowstąpienia N.M.P. Od tego czasu kościół cmentarny pod wezwaniem św. Leonarda nie posiadał już odrębnego duszpasterza, a organizacyjnie został podporządkowany proboszczowi szczebrzeskiemu. Na skutek obowiązującego zakazu władz zaborczych dotyczącego remontowania świątyni, niszczeje ona stopniowo, aż w II połowie XIX wieku popada w kompletną ruinę. Dopiero ukaz tolerancyjny cara z 1900 roku, znoszący ograniczenia na budowę i remonty kościołów w Królestwie Polskim, pozwolił na rozpoczęcie starań o uzyskanie zgody na budowę nowego kościoła. Starania te przeciągały się, gdyż utrudniał je bezwzględny i okrutny prześladowca religii katolickiej i jej wyznawców prawosławny pop Timofiej Tracz. Mimo tych przeszkód parafia św. Mikołaja uzyskała wreszcie zgodę. Nowy kościół pod wezwaniem św. Leonarda, według projektu Alfonsa Helbischa, został, w stylu neogotyckim, zbudowany w latach 1908 - 1909. Budowę sfinansował ordynat Maurycy Zamoyski. Podczas okupacji po zamianie kościoła św. Katarzyny i klasztoru na cerkiew i zamknięciu kościoła sw. Mikołaja, kościół cmentarny był jedyną czynną świątynią katolicką, w której odbywały się wszystkie uroczystości kościelne, tam również udzielano wszystkich sakramentów świętych. Kościół pod wezwaniem św. Leonarda był remontowany w latach 1945 – 1946 i gruntownie w 1987 roku. Jest on nadal czynny i pełni rolę świątyni cmentarnej. Cmentarz, położony na jednym z trzech kopulastych wzniesień, zamyka od zachodu granice miasta, stanowiąc integralną jego część. Od zachodniego narożnika rynku do cmentarza prowadzi ulica Cmentarna. Najstarsza część cmentarza położona jest wzdłuż głównej alei biegnącej od bramy wjazdowej do kościoła i wokół niego. Sam cmentarz ma kształt wieloboku o powierzchni około 5 hektarów. Jest podzielony alejami na kwatery różnej wielkości. W sąsiadujących ze sobą kwaterach grzebano katolików wyznania rzymsko – katolickiego i grekokatolików. A po roku 1877 także prawosławnych w południowo –wschodniej części. Kwatery różnej wielkości i kształtu są odbiciem kolejnych powiększeń cmentarza. Największe powiększenie miało miejsce w 1981 r. Zabytkowy cmentarz szczebrzeski należy do najstarszych (ciągle użytkowanych) cmentarzy na Lubelszczyźnie. Najstarsze zachowane groby pochodzą z pierwszych lat XIX i XX wieku (chodzi o groby sprzed 1945 r.). Danuta Kawałko w książce Cmentarze województwa Zamojskiego podaje, że na cmentarzu rzymskokatolickim w Szczebrzeszynie zachowało się 388 nagrobków kamiennych sprzed 1945 roku, w tym 16 z pierwszej połowy XIX, 168 z drugiej połowy XIX i 204 z XX wieku, wszystkie sprzed 1945 roku. Na cmentarzu w Szczebrzeszynie do 1907 roku grzebano również zmarłych ze Zwierzyńca, który nie będąc parafią, nie posiadał własnego cmentarza. Znaczna ilość pochówków dotyczyła pracowników administracji Ordynacji Zamoyskiej. Byli to ludzie dobrze wynagradzani za życia,

ich rodziny mogły postawić okazałe pomniki lub nagrobki. Również rodziny bogatych mieszczan, rzemieślników, duszpasterzy, żołnierzy, a nawet zamożniejszych chłopów stawiały swoim zmarłym kamienne pomniki, które przetrwały do chwili obecnej. Większość tych pomników i nagrobków chyli się pod naporem niszczycielskich sił przyrody, mijającego czasu, a bywa, że i ludzi, ku upadkowi. Czekają one na ratunek. Z inskrypcji, często z trudem, można odczytać życiorysy zmarłych, z których składa się polska historia Szczebrzeszyna, Zamojszczyzny, Lubelszczyzny a także kraju. Często trudno znaleźć w archiwach daty i wiedzę, która widnieje na nagrobkach. Nieubłaganie jednak stopniowo, wraz z upływem czasu dane te znikają, pokrywają się mchem, stają się trudne do odczytania. Dlatego cmentarz nie tylko ze względu na położenie jest zabytkiem przyrodniczo – historycznym, ale także, a może głównie, przez życiorysy ludzi na nim pochowanych. Są to życiorysy rozmaitych osób społecznie zróżnicowanych, których jednakże łączyło jedno – sens i pragnienie działania zawodowego i społecznego na rzecz wspólnego dobra Polaków, jakim jawi się chęć posiadania własnej, wolnej i od nikogo niezależnej politycznie Ojczyzny. Zachowane i czytelne jeszcze inskrypcje (epitafia), które należy uratować dla historycznej pamięci żyjących i przyszłych pokoleń, można podzielić na przedstawicieli następujących grup społecznych: 1. duchowieństwo:

- rektorzy Szkół im.Zamoyskich w Szczebrzeszynie, - kapelani powstań narodowych, - proboszczowie i kapłani

2.dyrektorzy i nauczyciele świeccy szkół szczebrzeskich - Szkół im. Zamoyskich z lat 1811 – 1822, - Seminarium Nauczycielskiego 1821 – 1834, - Liceum Pedagogicznego i Ogólnokształcącego 1944 -1974, - Szkoły Zawodowej, - szkół podstawowych, 3. lekarze medycyny i weterynarze, 4. urzędnicy Ordynacji Zamoyskiej, - dyrektorzy zakładów (np. cukrowni) 5. urzędnicy państwowi i samorządowi, posłowie, 6. wojskowi, - żołnierze powstań narodowych 1863 r. - żołnierze wojny światowej 1939 – 1945. - partyzanci wojny światowej, 7. mieszkańcy Szczebrzeszyna i okolic. Najstarsze zachowane na cmentarzu w Szczebrzeszynie to nagrobki części kadry pedagogicznej Szkół im. Zamoyskich z lat 30 – 40 XIX wieku. Szkoły te działały w latach 1811 – 1852 i odznaczały się wysokim poziomem nauczania w porównaniu z innymi szkołami tego typu w Królestwie Polskim. Spełniały one szczególnie ważne w czasach zaborów Polski zadania wychowawcze. Krzewiły w uczniach uczucia i poglądy polityczne – umiłowania wolności i pragnienie odbudowania suwerennej niepodległej Polski.

10

Page 11: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

11

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

Wielu uczniów uczestniczyło w spiskach politycznych np. ks. Piotra Ściegiennego, walczyło w powstaniu listopadowym i krakowskim 1846 i 1848 roku. Na ołtarzu wolności składali najwyższe wartości – swoje życie, a ci, którzy przeżyl, tracili wolność i spędzali długie lata (a nieraz całe życie) w cierpieniach i męczarniach na Sybirze. Dążenia wolnościowe uczniów popierane przez ich wychowawców i wystąpienia przeciw caratowi spowodowały zamknięcie szkoły w 1852 roku. Swój patriotyzm uczniowie tych szkół, oprócz domu rodzinnego, zawdzięczali umiejętnej pracy dydaktyczno - wychowawczej kadry pedagogicznej: księżom rektorom i dyrektorom świeckim, którzy kierowali pracą szkół. Kadra Szkół im. Zamoyskich w Szczebrzeszynie – dyrekcja, profesorowie i uczniowie wspólną pracą, walką i cierpieniem, zapoczątkowali tworzenie postępowych tradycji w polskiej oświacie tu w Szczebrzeszynie i na Zamojszczyźnie. Tradycje te z powodzeniem kontynuowały szczebrzeskie szkoły w latach 1921 – 1955. Część autorów tych tradycji spoczywa na szczebrzeskim cmentarzu. Umieszczone informacje na epitafiach to zaledwie cząstka ich bogatych życiorysów, które są świadectwem naszej polskiej przeszłości. Ksiądz pijar Michał Siekierzyński ( 1743 – 1814) Proboszcz szczebrzeski w latach 1808 – 1814. W zgromadzeniu Księży Pijarów uczył przez cztery lata w klasach niższych i przez 14 lat w klasach wyższych poetyki, retoryki, i filozofii. Pracował też jako prefekt. W Szczebrzeszynie od 1808 roku piastował urząd proboszcza parafii św. Mikołaja. Na prośbę ordynata hr. Stanisława Zamoyskiego w roku 1811 został pierwszym rektorem Szkoły im. Zamoyskich. Pracował też jako nauczyciel, wykładając filozofię i język francuski. Funkcję rektora sprawował aż do śmierci. Umarł i został pochowany w Szczebrzeszynie. Pochowany został w krypcie kościoła św. Leonarda na cmentarzu. Rektor Michał Siekierczyński wspólnie z gronem nauczycielskim, tworzył podstawy pracy dydaktyczno – wychowawczej szkoły. Był wielkim przyjacielem młodzieży i orędownikiem niezawisłości Polski. Ksiądz Marcin Gosiewski. ( 1779 – 1858 ) Proboszcz szczebrzeski. W latach 1818 – 1828 pełnił funkcję rektora Szkoły im. Zamoyskich. Szkoła pod jego kierownictwem osiągnęła tak wysoki poziom rozwoju i społecznego uznania, że honorowy kurator wieczysty szkół szczebrzeskich – hr. Stanisław Zamoyski, w 1819 roku, otrzymał zgodę na podniesienie stopnia organizacyjnego szkoły wydziałowej do wojewódzkiej. Warunki do osiągnięcia jeszcze wyższego poziomu dydaktycznego zaistniały po otrzymaniu w 1922 roku nowego lokum - budynków: głównego do

pracy oświatowej, na mieszkania dla profesorów i uczniów, gospodarcze jak kuchnia, magazyny, stajnie dla koni (szkoła posiadała własne gospodarstwo rolne ). Kierował osobiście zagospodarowaniem terenu, budynków gospodarczych, urządzaniem i wyposażeniem gabinetów. Złe zachowanie kilku uczniów wobec wykładowców, doprowadziło do jego dymisji z funkcji rektora szkoły. W 1828 r. powrócił do pracy duszpasterskiej jako proboszcz parafii św. Mikołaja. Zmarł w 1858 roku. Został pochowany na miejscowym cmentarzu. Razem z nim pochowany został brat Stanisław. Epitafia: Tu spoczywają zwłoki dwóch Gosiewskich przedtem żołnierzy, apotem kapłanów. Ks. Stanisław Gosiewski pleban parafii Poryte w Dyecezyi Augustowskiej a od roku 1827 kapłan przy szpitalu św. Katarzyny w Szczebrzeszynie. Urodzony 1773 roku. Wyświęcony 31 V 1804 roku. Zmarł 30 IX 1860 roku. Ks. Marcin Gosiewski rektor szkół Łomzyckich i pleban Zawady Dyecezyi Augustowskiej. Od 1818 roku rektor Szkól Zamoysko – Szczebrzeskich – surogat Konsystelnego Kan. Dyecezyi Lubelskiej. Prezes Rady Powiatowej zakł. Dóbr i Sędzia Pok. Okr. Zamoyskiego. Urodzony 1779 roku, wyświęcony 1800, zmarł w 1858 roki, pochowany w Szczebrzeszynie.

Jan Zieńkowski. ( 1798 – 1832 ) Urodził się w Zamościu. Doktor medycyny – chirurg. Studiował medycynę, agronomię i technologię na koszt Ordynacji Zamoyskich. Tytuł doktora uzyskał w 1822 roku w Krakowie. W 1822 roku został profesorem przyrody w Szkole im. Zamoyskich w Szczebrzeszynie. Od roku 1928 był rektorem w tej szkole. Ponadto, oprócz godzin obowiązkowych, wykładał uczniom klasy V i VI, dwa razy w tygodniu, ( społecznie po południu ) techniczne przedmioty, mające zastosowanie w gospodarstwie wiejskim i rolnictwie. Kierując szkołą, ucząc, pracował również naukowo. Napisał rozprawy; De oryginale monotrorum In genere de hermoapfroditisin specie Kraków 1823 i O wełnie i owcach dla użytku gospodarzy wiejskich i fabrykantów W-wa 1825. Profesor Zienkowski założył na placu przyszkolnym ogród botaniczy, obejmujący około 155 plant roślin. Ogród oprócz walorów estetycznych i dekoracyjnych posiadał walory naukowe. Był w nim dział roślin leczniczych, z których w laboratorium szkolnym wyrabiano lekarstwa dla miejscowych aptek i szpitala. Przez długie lata ogród ten był chlubą szkoły i miasta Szczebrzeszyna. Prowadzono w nim lekcje dla uczniów szkół średnich i podstawowych. Ogród przetrwał do czasów wojny światowej. Profesor dr Jan Zieńkowski zmarł w 1932 roku w Szczebrzeszynie. Na cmentarzu nie ma jego pomnika, dlatego trudno jest stwierdzić , gdzie został pochowany. Wiadomości zaczerpnięto z ksiązki Zygmunt Klukowski Szkoły im. Zamoyskich w Szczebrzeszynie 1811 – 1852. cdn Aleksander Przysada

Page 12: Chrząszcz - Październik 2008 (nr 31)

12

CHRZĄSZCZ NR 10 (3)

Dzień Edukacji Narodowej.

Dzień Edukacji Narodowej – Dzień Nauczyciela jest obchodzony w dniu 14 października. W tym dniu w 1773 roku na wniosek króla Stanisława Augusta Poniatowskiego sejm powołał do życia Komisję Edukacji Narodowej. Było to pierwsze ministerstwo oświaty publicznej w Polsce i pierwsza taka instytucja w Europie. Obecnie na pamiątkę tego wydarzenia w dniu 14 października obchodzony jest Dzień Komisji Edukacji Narodowej, świętowany przez nauczycieli jako ich święto. W 1982 roku doroczne święto nauczycielskie po raz pierwszy obchodzone było jako Dzień Edukacji Narodowej, czyli święto nauczycieli, wychowawców i pracowników oświaty. Obecnie 14 października jest dniem ustawowo wolnym od zajęć lekcyjnych. Z okazji Dnia Nauczyciela życzę wszystkim nauczycielom, wychowawcom i pracownikom oświaty, by Wasza trudna i odpowiedzialna praca przynosiła Wam wiele radości i satysfakcji. Pod Waszą opiekę Rodzice oddają najcenniejszą wartość swojego życia – własne dzieci. Macie zatem przywilej wychowywania młodzieży w duchu narodowym. Przyjmujecie na siebie odpowiedzialność za to, że takie pojęcia jak Ojczyzna, Naród, patriotyzm nie będą dla młodzieży pustymi słowami, ale podstawowymi życiowymi wartościami, według których za kilka lat Wasi uczniowie będą gotowi wychowywać własne dzieci i właściwie kształtować ich serca. Drodzy uczniowie ! Pamiętajcie by zawsze – nie tylko z okazji Święta Nauczyciela – szanować trud pracy Waszych wychowawców, którzy przekazują Wam wiedzę i wartości, a których po latach wspominać będziecie często ze łzami w oczach. Oni pomagają Wam kształtować Waszą przyszłość, w której możecie osiągnąć życiowe sukcesy i zrealizować marzenia. Składam życzenia opieki Ducha Świętego ,,Szczęść Boże”. R. Z okazji Waszego święta redakcja ,,Chrząszcza” życzy wszystkim nauczycielom, wychowawcom i pracownikom oświaty dużo zdrowia, sukcesów pedagogicznych i życiowych, energii i wytrwałości. Życzymy Wam, byście mogli zrealizować swoje plany życiowe i zawodowe, a także marzenia.

Koncert. W ramach obchodów Dnia Papieskiego Miejski Dom Kultury i Duszpasterstwo Parafii św. Katarzyny w Szczebrzeszynie zorganizowały koncert ks. Jana Kurzępy, który zaśpiewał, akompaniując sobie na akordeonie, ballady Bułata Okudżawy. Koncert odbył się w kościele p.w. św. Katarzyny 12 października 2008 roku po mszy świętej o godzinie 1700

Wystawa poplenerowa. Miejski Dom Kultury w Szczebrzeszynie w dniu 10 października 2008 roku o godz 16.30 zorganizował wernisaż wystawy poplenerowej uczniów Liceum Plastycznego im. Bernarda Morando w Zamościu. Wystawa nosi tytuł: „ Przestrzeń szczebrzeszyńskiego krajobrazu”.

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja –Zygmunt Krasny, Joanna Dawid, Leszek Kaszyca, Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1 E-mail: [email protected] Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj