32
Świdrujące spojrzenie wywiad z Bartkiem Świderskim, s. 6-7 NR 61 listopad 2009 MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 ::: Nakład 10 000 ::: Gazeta bezpłatna Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

UZetka nr 61 (listopad 2009)

  • Upload
    uzetka

  • View
    229

  • Download
    4

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Świdrujące spojrzenie wywiad z Bartkiem Świderskim. Tysiąc procent.

Citation preview

Świdrujące spojrzenie wywiad z Bartkiem Świderskim, s. 6-7

NR 61 listopad 2009MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKUGazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu ZielonogórskiegoISSN 1730-0975 ::: Nakład 10 000 ::: Gazeta bezpłatna

Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

Dostaliśmy zaproszenie do programu w Ra-diu Zachód. Zrobiło nam się bardzo miło, gdy zadzwonił redaktor „Okrągłego Stołu Kultu-ry”: - Zaintrygowała mnie wasza gazeta – wy-jaśnił podstępnie. Studenci i ich kultura, a także historia prasy studenckiej – to główne problemy re-daktora na ten poranek. Kto słyszał audycję, ten prawdopodobnie ocenia program jako je-den ze słabszych. Jak łatwo jest wziąć kilku młodych do studia, usiąść na czele wcale nie okrągłego stołu i zająć stanowisko doświad-czonego redaktora, który łoi młodych za ich niedociągnięcia. Czyśmy się obronili? Ale przed czym? Pytaniem, kim jest Marika? Czy może przed wskazywaniem błędów języko-wych? Na pewno udało się nawiązać ten do-brze nam znany, przewidywalny kontakt doj-rzałego dziennikarza z trójką amatorów. Ta-kich rozmów już mnóstwo mamy za sobą: py-tania o studenckość, studencką kulturę, war-tości. Redaktor na bieżąco w czasie nagrania zapoznawał się z naszą gazetą i komentował jej szpalty. Wszystkie uwagi doceniliśmy, choć lwia część z nich nas naprawdę zasmu-ciła: dlaczego mentorzy dziennikarstwa nie potrafią zaakceptować faktu, że czas już nas wszystkich wyprzedził i to, co kilkadzieścia lat temu było pasjonujące i dobre, dzisiaj byłoby do niczego? Sama lubię oglądać leciwe gaze-ty, mam „Lubuskie” z lat osiemdziesiątych i całą masę dzienników jeszcze starszych, które znajduję na giełdach staroci i jak reli-kwie biorę do ręki. Ich skład, forma, czcionki, treści powodują lekką, niemądrą zazdrość o tamte czasy. Ale żyję dzisiaj. Pan redaktor studenckości już nigdy nie pojmie na nowo, w inny sposób niż wtedy, gdy sam był dwudzie-stokilkulatkiem. Nie mieszkamy na pustyni kulturalnej, ale tylko garstka z nas spotyka się na wie-czorkach literackich czy w kinie offowym. Chce się nam, studentom UZ, w tym roku znowu robić Przegląd Piosenki Nieobojętnej "Włóczęga", ale mamy świadomość, że robi-my go dla wybranych grup, nie dla mas. Chce się nam promować alternatywę w Radiu In-dex, klimatyczny jazz albo nawet piosenkę ka-baretową. Ale uspokójmy się: nie mamy już tych misji, które mieli niegdyś rówieśnicy re-daktora Czesława Markiewicza. Oni zrzeszali się w walce o ideały, my rozproszyliśmy się w sposób naturalny z chwilą nadejścia wolno-ści... i ery Internetu. Pracujemy przy kompu-terach osobistych, które wyposażone w In-ternet są dziś najszybszym narzędziem ko-

munikacji. Niewielu z nas spotyka się w piwni-cy z gitarą i tomikiem Grochowiaka. Znak cza-su… Dlatego nagrana audycja nas zasmuciła: całe nasze spotkanie redaktor zmarnował na sentymenty. Tak jakby przytłoczony wspo-mnieniami nie zauważył, że życia studentów już dawno nie kształtują media, nawet te de-dykowane właśnie im, lecz to oni sami decy-dują, czego w życiu chcą i potrzebują. Zwierzył mi się niedawno właściciel klu-bu w Zielonej Górze, że studenci, którzy szu-kają u niego pracy, pytają wyłącznie o prace fi-zyczne, jakby nie zdawali sobie sprawy, że mogą być także pracownikami merytoryczny-mi, którzy kształtują charakter lokalu po-przez jego propozycje kulturalne dla zielono-górzan… Więc tu dwa apele: do studentów, aby cenili swoje piękne umysły i chcieli zrobić z nich użytek i do pana redaktora o to samo: aby cenił swoją skłonność do ciętej riposty, korzystając z niej na użytek robienia dobrych audycji, a nie tych, których sednem jest po prostu łojenie studenckości za to, że wyrosła już z buntowania się przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Studenckość to teraz czas zdoby-wania doświadczeń, które otwierają drogę do życia, jakim każdy, redaktor też, chciałby żyć. Młodzi świetnie dzisiaj sobie radzą, może dla-tego nie musimy w UZetce śladem wielu in-nych dojrzałych mediów jechać po lokalnych politykach i znanych nazwiskach. Nas dowar-tościowuje to, że ciągle uczymy się czegoś no-wego, przełamujemy bariery i możemy kre-ować świat wokół. A jeśli ktoś ma ochotę po-krytykować albo pomarudzić, nie ma proble-mu. Ale proszę nas już nie przytłaczać senty-mentami. W pewnych czasach było fascynu-jące i potrzebne robienie pisma dla garstki za-interesowanych osób i siłowanie się z rzeczy-wistością, ale dzisiaj piszę ten wstęp dla ludzi, którzy wiedzą czego chcą i cieszę się, że wzię-li do ręki jeden z dziesięciu tysięcy egzempla-rzy gazety studenckiej istniejącej na UZ już siedem lat. Tworzymy tę gazetę z pasji, za free, między zajęciami a pracą, nie damy so-bie podciąć skrzydeł. PS Redaktor pytał, kim jest Marika… Dobrze, że jest UZetka, bo dzięki niej mógł się tego dowiedzieć.

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka”

ISSN 1730-0975al. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra

tel./fax +48 68 328 7876, [email protected]

WWW.UZETKA.PL

WYDAWCA:Stowarzyszenie Mediów Studenckich

REDAKTOR NACZELNA: Kaja Rostkowska

[email protected]

SKŁAD: Kaja Rostkowska, Marcin Grzegorski, Maciej Kancerek

KULTURA: red. Maciej Kancerek [email protected]

Łukasz Michalewicz, Karolina Bibik, Paula Mościcka, Michał Stachura

AKTUALNOŚCI: Grzegorz Czarnecki, Marzena Toczek, Kornelia Kornosz, Kamil Zając, Wojciech Lewandowski,

Monika Renc

SPORTred. Kamil Kwaśniak

Kamil Kolański, Weronika Górnicka, Wiktor Krajniak

MYŚL SŁOWEM PISANA red. Iwona Turzańska [email protected]

FOTOThomas Zobl, Wojciech Waloch, Krzysztof Burda, Paweł Rybski

OGŁOSZENIA I REKLAMY: Marcin Grzegorski, 0 602 128 355

[email protected]: Drukarnia „AGORA” Piła.

Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.

Kaja RostkowskaRedaktor naczelna

[email protected]

Słowo naczelne

www.uzetka.plwww.forum.uzetka.pl

www.radio.uzetka.pl

www.sport.uzetka.pl

Radio Index

96 fm

Gadu-Gadu 9696

Tel. 68 238 9696

--------------------------------------

96

LISTOPAD 20092

"Wcześniak" jest remontowany, a co dzieje się z akademikiem "U Lecha"? Jest tam sprzęt, któ-ry mógłby być jeszcze używany. Sukcesywnie zagospo-darujemy sprzęt na potrzeby stu-dentów. Część sprzętów zostanie umieszczona w magazynach, stu-denci mogą zgłaszać zapotrzebo-wanie do kierowników akademi-ków o dane sprzęty, które mogą im zostać wydane. Jeśli ktoś dys-ponuje w tej chwili np. nienajlep-szym sprzętem i jest zaintereso-wany innym, może przyjść obej-rzeć sprzęty i wybrać inny.

Z kolei w akademiku "Rzepicha" są dwa puste miejsca po księgar-ni i sklepiku. Co się z nimi sta-nie? Prawdopodobnie jed-ną z przyczyn zamknięcia jest mniejsze zainteresowanie za-

kupami osób, które pozostały w akademiku po wyprowadze-niu się części pracowników na ul. Liecalną...

...a może czynsz za drogi? To nie ma żadnego wpływu. W tej chwili miejsca są puste i możemy negocjować wa-runki złotówkowe, ale nie mamy chętnych. Umieściliśmy ogło-szenia w prasie, były też rozmo-wy indywidualne, rozmawiamy z przedsiębiorcami.

Rektor, prof. Czesław Osękow-ski, w czasie inauguracji mówił o potrzebie restrukturyzacji. Czy taka już się dokonuje? W tej chwili skończyli-śmy prace nad etatyzacją admini-stracji wydziałowej i wyniki chce-my przedstawić Jego Magnifi-cencji. Redukcja wynosić będzie

około 12-14% . Nie jest to łatwe, chodzi przecież o ludzi.

Mamy pytanie od radiosłucha-cza z pierwszego roku o to, dla-czego szkolenia BHP muszą być długie i nudne. Jestem otwarty na to, abyście Państwo wpadli do mnie z pomysłami, a ja gwarantuję, że uatrakcyjnię te zajęcia, aby bar-dziej Was ciekawiły. Wymogi są takie, że musimy Was szkolić

i musimy zgodnie z rozporządze-niami takie szkolenia odbywać, ale możecie powiedzieć, jak wy-obrażacie sobie te zajęcia i doko-nam takich zmian, abyście Pań-stwo byli zadowoleni.

RozmawiałKarol Tokarczyk

PEŁNY ZAPIS ROZMOWYZNAJDZIECIE NA PORTALU

WWW.UZETKA.PL

Przyszłość akademików, restrukturyzacja uczelni oraz sprzedaż ośrodków wypoczynko-wych należących do Uniwersytetu Zielonogórskiego to główne tematy naszego spotka-nia w Radiu Index z Kanclerzem UZ, Franciszkiem Orlikiem. Oto skrót rozmowy.

KWADRANS AKADEMICKIw RADIU INDEX 96 fm

w każdy WTOREK o godz. 9:00► Wywiady, opinie i ważne pytania ◄

Włącz się ►►www.index.zgora.pl

►► www.uzetka.pl ◄► 96 fm ◄◄

Wpadnijcie porozmawiać

fot.

Krz

yszt

of B

urda

3LISTOPAD 2009

Twoja przyszłość zaczyna się już

Pracowałem w Radiu Index, potem przez niecałe dwa lata w Radiu Eska. Brakowa-ło mi trochę sportu, zacząłem się rozglądać, gdzie mogę się realizować, miałem ku temu możliwości i doświadczenie. W TVP Sport poszukiwali osób do pracy na stano-wisku dziennikarza, więc wysłałem swoje CV. No i udało się tam trafić! Pracuje mi się świetnie, połowę roku spędzam przy żużlu, a drugą przy innych rzeczach, które mnie pasjonują, więc podoba mi się. Jeśli miałbym porównać tę pracę z pracą w Radiu In-dex, powiedziałbym, że jest spokojniejsza o tyle, że tutaj nie muszę być wszystkim na-raz. Tam od A do Z trzeba było zrobić swój własny program, a tutaj z kolei jest ścisła specjalizacja, odpowiadam za merytorykę, a narzędzie do realizacji programu mają inni. Czasy z Indexu pamiętam jako bardzo sympatyczne. Twórczy nieład i twórcze szaleństwo, które wspominam z wielką nostalgią.

Pracowałem najpierw w Radiu Index, potem w Radiu Zielona Góra. Chcia-łem jeździć na większe wydarzenia sportowe i realizować swoje pasje, postanowiłem więc napisać do Radia Zet. Koledzy powiedzieli mi, żebym nie pisał, bo na pewno mnie oleją... Więc w tytuł maila wpisałem "nie olewajcie mnie, chcę pracować w Radiu Zet" i po jakimś czasie zadzwonił telefon od szefa sportu... Zaprosił mnie na przesłuchanie, wałkowaliśmy kilka go-dzin moją wiedzę o sporcie i ogólną, również język angielski. Powiedzieli, że się odezwą... Wzięli mnie na okres próbny, przeszedłem go pozytywnie i zostałem. Byłem m.in. na olimpiadzie w Chinach, na rajdzie w Argentynie... Minusem jest może tylko to, że w ra-diu komercyjnym nie ma czasu na to, aby podzielić się tym wszystkim, co się widzi.

Filip CzyszanowskiTVP Sport

Michał KorościelRadio Zet

Pomożemy Ci zrobić karierę!

LISTOPAD 20094

REKLAMA

Delikatne światło, zapach świe-żo palonego drzewa w kominku oraz unoszące się aromaty palą-cych fajek wodnych zachęcają do spróbowania, czym tak zachwy-cają się obecni goście w lokalu. Podczas pierwszej wizyty gospo-darze zachęcają mnie, abym roz-siadł się wygodnie na kanapie i poczekał aż przygotują spe-cjalną fajkę wodną z wybranym przez nich tytoniem, którego ro-dzaj postaram się odgadnąć. Wę-gielki rozpalane są w komin-ku, dzięki czemu nabierają od-powiedniej temperatury, bar-man przynosi mi wysoką shi-shę i instruuje, jak mam postę-pować. Każdy z klientów dosta-je swój własny ustnik oraz fajkę wodną nabitą wcześniej wybra-nym tytoniem - rozpaloną i go-tową do użytkowania. W ofer-

cie obecnie znajduję się na przy-kład tytoń jabłko z miętą, wino-gron, wiśnia, melon, cappucci-no, banan z mlekiem, miodowy i wiele innych orientalnych sma-ków. Odpowiednio poinstruowa-ny rozpalam swoją pierwszą shi-shę, wrażenie jest niesamowite... Wyczuwam delikatny smak ba-nana, czuję się odprężony i zre-laksowany. Koszt wynajęcia na-bitej shishy wraz z ustnikami to tylko 16 zł. Zachęcony przez ob-sługę zamierzam przyjść na shi-shę napełnioną mlekiem, któ-re zastępuje wodę lub wypełnio-ną sokiem porzeczkowym, któ-ry idealnie komponuje się z ty-toniem waniliowym. Dla studen-tów rabat 20%.

www.shisha-pub.pl

Na ulicy Drzewnej 24 w odnowionym lokalu powstał pierwszy w Zielonej Górze i województwie lubuskim Shisha Pub.

Zrelaksuj się

Piszesz wiersze? Napisz wiersz o jesieni. Koło Literaturoznawców ogłasza konkurs na wiersz jesienny. Wiersze prosimy przesyłać na adres Studenckiego Koła Literaturoznawców na e-mail: [email protected] do 22 listopada.

5LISTOPAD 2009

LISTOPAD 20096

Ona we mnie siedziała

UZetka: Czujesz się dziś bardziej aktorem czy muzykiem? Bartek Świderski: To dwie komplet-nie różne rzeczy, ja jestem aktorem od mo-mentu wejścia na plan do zejścia z planu, a muzyka jest dla mnie po prostu pewnego rodzaju pasją, hobby, poświęcam jej każdą wolną chwilę. Granie w serialach, granie w ogóle jest ciężką robotą, a robienie płyty, robienie muzyki również jest ciężką robotą, ale daje dużą dozę radości i frajdy.

Jesteś kojarzony głównie z serialami, z „Magdą M.”, „Tylko miłość”. Czy nie bo-isz się, że wpadniesz do szuflady „śpiewają-cy aktor”? Może być z Tobą tak, jak z uczestnikami „Jak oni śpiewają?”. Przede wszystkim to jest taka szufla-da, której nie każdy potrzebuje. Ja wycho-dzę z założenia, że troszeczkę szkoda mi tego określenia, bo jednak aktor śpiewają-cy ma u nas takie konotacje trochę ironicz-ne. Tych aktorów śpiewających, którzy wy-dali płyty, zwłaszcza swoje, nie ma wielu. Nie mówię o płytach, gdzie śpiewano cove-ry czy o piosence aktorskiej, bo to nie jest piosenka aktorska, to jest coś, co ja zrobi-łem, ponieważ uwielbiam, kocham muzykę i chciałem zrobić tę płytę. Ona we mnie sie-działa. Nie chciałem robić płyty z coverami czy duety ładnych piosenek, chcieliśmy - zrobić swoją osobistą płytę.

Już nawet sądząc po okładce albumu, moż-na pomyśleć, że jest zupełnie inną płytą, bo z reguły na płytach autorskich pojawia się zdjęcie autora (słodkie, cudowne, plastiko-we), a tutaj właśnie nie. Jest zdjęcie zakrę-cone, przemielone. Przyciąga wzrok, za-chęca do tego, by się w nie wgryzać. Bardzo Ci dziękuję, bo też o to nam chodziło, żeby ta płyta całościowo dawała inny klimat. Nie jest sztampowa. Mnie też bardzo zależało właśnie na tym, żeby poka-zać siebie z innej strony. Bo jednak jestem kojarzony z serialami i tam to jest zupełnie inny wizerunek. Bardziej ułożony, plastiko-wy.

Jeszcze jedna rzecz o stronie wizualnej. W literze „D” Twojego nazwiska na okład-ce jest kojot, wilk, smok. Czy to ma jakiś związek, nie wiem, z Twoim charakterem? To jest rzeźba pani Anny Zamor-skiej, mam ją od jakiegoś czasu. Kupiłem tego wilka czerwonego, którego nazwałem Baltazar, on ma naprawdę niesamowity wy-raz twarzy, cały czas się śmieje, chociaż do-syć ironicznie i w pewnym momencie po prostu wpadło mi do głowy, żeby go zabrać na sesję zdjęciową, bo jest to jakaś część mnie. Postać wilka stepowego wydała mi się elementem, który będzie bardzo spójny ze mną. Pasuje, nie kłuje w oczy, nie wadzi, po prostu jest. Można się z nim nawet w ja-kiś sposób identyfikować.

Czy w tym momencie masz już plany na ko-lejną płytę? Na razie chciałbym całą energię sku-pić na tym, żeby do jak największej ilości osób ta płyta dotarła, żeby ludzie zobaczy-li, że są w Polsce płyty, które odbiegają od głównych nurtów. Kolejne płyty będą, ale na razie jestem na świeżo z tą. Album nie ma wielkiej promocji. Trochę tam pewnie będę się starał, pójdę w parę miejsc, żeby troszeczkę o tym albumie opowiedzieć. To też jest częścią całości, że nie będziemy na-gle nie wiadomo gdzie wyskakiwać z ta pły-tą.

Jak na najbliższy czas kształtuje się Twoja współpraca z telewizją, teatrem? A może chwilowo chcesz być tylko muzykiem? Jesień zostawiłem sobie na to, by za-jąc się płytą, mówić głownie o niej. Pokazu-ję, opowiadam o tym troszeczkę. Nie roz-mieniam się na inne rzeczy czy na mówie-nie o tym, że gram teraz w nowym serialu. Nie mam na razie planów, nie mam propo-zycji na jesień. Zobaczymy, co będzie w przyszłym roku. Na pewno będziemy się starali zagrać trochę koncertów. Teraz to niemożliwe, bo każdy muzyk gra gdzie in-dziej. Przygotowujemy się na wczesną wio-

snę na jakąś trasę. Lada dzień zaczniemy próby, więc mam nadzieję, że pojedziemy, żeby trochę pograć. To będzie trasa promu-jąca ten krążek, ale na koncertach pojawią się też nowe utwory, może jakieś rzeczy z przeszłości. „Świderski” to krótka płyta, więc musimy jakoś rozbudować koncerto-wy repertuar.

Wolisz grać przed żywą publicznością czy przed kamerą? Jeśli chodzi o aktorstwo, to ja bardzo lubię grać przed kamerą, chociaż to też jest swojego rodzaju ciężka robota, naprawdę. Jeśli chodzi o występy aktorskie przed pu-blicznością, o np. przy koncertowaniu przed publicznością, to zdecydowanie wolę muzykę, to jest inny rodzaj kontaktu. Na pewno będę występował w klubach, w ma-łych miejscach. Tam jest większa intym-ność, a taka muzyka wymaga właśnie in-tymności. W klubach uda nam się wprowa-dzić klimat, którego ta muzyka potrzebuje. Postaramy się dać ludziom coś, czego przez długi czas nie będą mogli zapomnieć.

Macie już jakieś konkretne plany dotyczą-ce miejsc, w których będziecie chcieli za-grać? Koniecznie Wrocław. Bo płyta jest mocno wrocławska. Urodziłem się tam, z Wrocławia są Marcin Bors i Tomek Ka-siukiewicz, którzy bardzo pomogli mi w pracy nad płytą. Także tam na pewno. Ale tych miast będzie więcej. Zielona Góra jest tylko dwie godziny drogi samochodem od Wrocławia, więc chętnie tam zawitamy. Zwłaszcza, że mam sympatyczne wspo-mnienia związane z tym miastem.

RozmawiałMateusz Stawecki

[email protected]

Powyższy tekst jest skróconą wersją rozmo-wy. Wywiad w całości oraz recenzja płyty już w czwartek na www.uzetka.pl

Choć miał za sobą doświadczenia muzyczna, szerokiej publiczności znany jest głównie z ekranu telewizora. Kilka tygodni temu na sklepowe półki trafiła jego solowa płyta. O niej, a także o różnicach między aktorstwem a muzykowaniem, opowiedział nam znany m.in. z „Magdy M.” i „Tylko Miłość” Bartek Świderski.

7LISTOPAD 2009

LISTOPAD 20098

Tysiąc procent

16 listopada ukazuje się Wa-sza EP-ka – „Twoja wina”. Ma-stering materiału miał miejsce w Nowym Jorku, czyli to produk-cja międzynarodowa. Możecie opowiedzieć coś o pracach nad płytą? Iza: Jak najbardziej można to w ten sposób określić. W dzisiej-szych czasach odległości nie są już takim problemem jak kiedyś i różne etapy prac nad płytą mogą przebiegać w dowolnym miejscu na świecie. Bardzo moc-no pracowaliśmy nad osiągnię-ciem zamierzonego rezultatu, zarówno na etapie nagrań jak i mixu. Aby osiągnąć jak najlepszy końcowy rezultat, zdecydowali-śmy się na to, żeby mastering od-był się w Nowym Yorku. Jaca: Bez żadnej ściemy Peter Doell, który zajął się masterin-giem, to bardzo uznana postać w świecie muzyki. Byliśmy bar-dzo szczęśliwi, że udało nam się nawiązać współpracę z nim i stu-diem masteringowym Univer-salu. Peter był nominowany do nagrody Grammy i masterował największe światowe produk-cje muzyczne, to on nadał final-ne brzmienie naszym nagraniom, z czego bardzo się cieszymy. "Twoja wina" doczeka się też wy-dania anglojęzycznego. Macie już jakieś konkretne propozycje wydania płyty na Zachodzie? Iza: Tak, oczywiście. Właśnie w tym celu powstała wersja an-glojęzyczna, abyśmy mogli po-kazać ją poza granicami nasze-go kraju. Już teraz wiemy, że było warto. Po umieszczeniu czę-ści materiału na naszym angloję-zycznym profilu MySpace otrzy-

maliśmy tak wiele pozytywnych opinii i komentarzy, że nie żału-ję czasu jaki spędziłam na pisa-niu dodatkowych tekstów. Wasz debiut trafił na rynek w 2005 roku. Co działo się w 2PU od tamtej pory? Jaca: Zgraliśmy całą masę kon-certów, między innymi na Wood-stocku, na festiwalu w Węgorze-wie. Była też trasa koncertowa, podczas której odwiedziliśmy ponad 20 największych miast w Polsce. Niestety, musieliśmy na chwilę zwolnić, ze względu na zmiany w składzie. Razem z ów-czesnym perkusistą Krzysiem To-filem nawiązaliśmy współpracę z Wickiem i z Izą. Okazali się oni nie tylko osobami, które mogą w pełnie zastąpić poprzednie, ale również takimi, które wniosły do zespołu dużo świeżości, a przede wszystkim zaangażowania w nasz dalszy rozwój muzyczny. Póź-niej dołączył do nas perkusista Andrew, który zastąpił Krzysia i bardzo szybko zaaklimatyzował się w 2PU, dając naszej muzyce jeszcze większego „kopa”. Roz-poczęcie nowej współpracy kosz-

towało nas wszystkich wiele go-dzin ciężkiej pracy, ale myślę, że było warto – wiem, że to, co robi-my teraz, jest tak dobre jak nigdy wcześniej. Debiutancką płytę 2 Public Use wydał gigant fonograficzny - fir-ma Universal. Każdy debiutant chciałby mieć takiego wydawcę.Jaca: To było dla nas wyróżnie-nie, że zainteresowała się nami duża wytwórnia i wydała naszą płytę. Dzięki temu bardzo wie-le osób poznało i doceniło 2PU jako wartościowy zespół na ogól-nopolskim rynku muzycznym.

Oczekiwałem jednak trochę więcej od Universalu, tym bar-dziej, że wieloma rzeczami pro-mocyjnymi musiałem zajmować się sam. Teraz Internet wszystko zmienia, nie trzeba już wielkich wytwórni, aby ludzie mogli do-wiedzieć się o zespole. Staramy się wykorzystywać to maksymal-nie i dzięki temu istniejemy i cały czas zdobywamy nowych fanów. Czego mogą się spodziewać lu-dzie, którzy przyjdą na Wasz zie-lonogórski koncert?Iza: Wszyscy, którzy przyjdą na nasz promocyjny koncert do Kawonu mogą spodziewać się przede wszystkim porządnej dawki pozytywnej energii oraz dobrej zabawy przy rockowej muzyce. Na koncertach dajemy z siebie zawsze tysiąc procent, a ludzie to czują i świetnie reagu-ją na nasz przekaz. Myślę że bę-dzie tak i tym razem. Zaprasza-my na nasz koncert do Kawonu. Będziemy tam 22 listopada.

Rozmawiałed

Zadebiutowali cztery lata temu w barwach giganta fonograficznego – Uni-versalu. Taka sytuacja marzy się każdej młodej kapeli, ale rzeczywistość oka-zała się mniej kolorowa. Dyskografia 2PU lada dzień wzbogaci się o kolejne wydawnictwo. Wokalistka Iza Miedejszo i gitarzysta Jacek Brzuz opowie-dzieli nam, jakie nadzieje wiążą z materiałem zatytułowanym „Twoja Wina”.

REKLAMA

9LISTOPAD 2009

Jeżeli uważasz, że spędzasz dłu-gie godziny grając online w ulu-bioną grę to... pograj jeszcze. W przyszłości możesz z tego uczynić sposób na życie. Przy-najmniej taką wizję kreślą Mark Nevaldine i Brian Taylor ("Adre-nalina" 1 i 2). Początki cyberro-zrywki wydają się dość niewinne. Moda na "Second Life" i przenie-sienie życia do wirtualnego świa-ta zyska nową fomułę. Avatary zostaną zastąpione przez ludzi z wszczepionymi do mózgu elek-tronicznymi elementami. Kon-trolę nad takimi osobami przej-mują gracze siedzący za szkla-nym ekranem. W takim koloro-wym świecie gracz albinos może przykładowo stać się murzyń-skim rzeźnikiem, a nieśmiała na-stolatka w cybermieście zapomi-na, czym są majtki i zostaje pra-cownicą miesiąca domu scha-dzek. Siedząc w fotelu można za opłatą zabawić się we władcę umysłu swojego gracza i zrobić z nim to, o czym się myśli z wy-piekami na twarzy. Ten rozpustny świat o nazwie "Społeczeństwo" jest jednym z projektów człowieka, który przegonił Billa Gates'a w wyścigu do największego bogac-twa na świecie. Ken Castle (M. C. Hall) tworzy także drugi ze

światów. Tutaj we współpracy z amerykańskim sądownictwem i komórkami rządowymi, wy-biera skazanych na karę śmier-ci do swojej nowej gry "Rzeź-nia" („Slayers”). Zasady tej nie-typowej resocjalizacji są proste: w futurystycznym świecie za-miast gladiatorów mamy grupę uzbrojonych zabójców kierowa-nych przez graczy. "Gamer" to naprawdę dobry film sci-fi. I pisze to czło-wiek, który przysypiał na Matri-xie. Mamy tu pokaz innowacji, które być może nie wypełnią ży-cia naszym potomkom, ale po-fantazjować można. Kompute-ry zostaną zastąpione przez mul-timedialne sale ze ścianami za-miast monitora, a surfowanie po Internecie będzie sterowane do-słownie całym ciałem. Dość cie-kawa perspektywa, jednak po-dobną wizję prezentował juz Tom Cruise w "Raporcie mniej-szości". Miło się zrobiło także na sercu, gdy okazuję się, że mło-dzież przyszłości bawi się przy rytmach muzyki rave. Zresz-tą reżyser w filmie zaangażował znanego rapera Ludacrisa, któ-ry bardzo dobrze gra lidera "Hu-manz". A powtarzane "wanna use you and abuse you" z coveru Eurythmics "Sweet Dreams" (tu-

taj w wykonaniu Marilyn Man-son) brzmi jak slogan filmu. "Gamer" jest pojedyn-kiem Michaela C. Halla ("De-xter") z filmowym Leonidasem z "300", Gerardem Butlerem. Lepszy ten pierwszy. Boga-ty, spokojny i trzymający me-dia w garści guru rozrywki od samego początku filmu wyda-ję się być podejrzanym czło-wiekiem. Skojarzenia z Kristo-fem z filmu "Truman Show", któ-ry rządził sztucznym światem są jak najbardziej na miejscu. Mi-nus za montaż w scenach strzela-nin. Rozumiem, od czasów tele-

dysków MTV zmienił się pogląd na długość scen i ruchy kamery. Jednak wydaje mi się, że mon-tażystom najnowszego "Batma-na" podczas oglądania tego filmu zrobiłoby się niedobrze, a Kuro-sawa popełniłby harakiri. Plus idzie do polskich dystrybutorów za zachowanie oryginalnego ty-tułu filmu, bo pewnie wyszedłby im "Wirujący seks" ("Dirty Dan-cing"), a tego przecież byśmy nie chcieli.

Kamil Kwaśniak

▪ Przepis NA FILM

Pomidory z seremSkładniki:- 6 pomidorów- 2 serki do kanapek (najlepiej z ziołami)- starty ser żółty- 1,5 łyżki bułki tartej- sól, pieprz

1. Umyj pomidory i ostrym no-żem odkrój wierzchy. Wydrąż środki łyżeczką.2. Farsz z pomidorów wymie-szaj z serkiem i bułką tartą, dopraw do smaku solą i pie-przem.3. Pomidory wypełnij farszem, posyp żółtym serem i przykryj wierzchem.4. Ułóż je na wysmarowanej masłem blasze i piecz w roz-grzanym do 180 stopni piekar-niku ok. 30-40 minut.Smacznego!

Kornelia KornoszFot. Wojciech Waloch

Zabiję, żeby przeżyć Na Matrixie zasypiałem. Ale rozpustny, cyfrowy świat w nowym filmie "Ga-mer" stawia mnie na nogi. Wchodzę do gry razem z Tobą...

Skazani na karę śmierci są potrzebni do nowej gry...

LISTOPAD 200910

„Morska Włóczęga” stano-wi swego rodzaju rozgrzewkę przed tą prawdziwą „Włóczęgą” – mówi Remek Tymczyj – jeden z organizatorów koncertu. Prze-gląd piosenki autorskiej i poetyc-kiej reaktywowano w 2009 roku dzięki pomocy Parlamentu Stu-denckiego UZ. Planowana na marzec 2010 impreza będzie już drugą „Włóczęgą” organizowa-ną przez Kawon i PS UZ. Na razie zostajemy jednak przy „Morskiej Włóczę-dze”. Na scenie Kawonu wystą-pią liderzy piosenki żeglarskiej, istniejąca od 1985 roku grupa Mechanicy Shanty. – Dla tych, którzy siedzą w klimatach ta-kiej muzyki, Mechanicy to abso-lutna gwiazda – deklaruje Tym-czyj. Dodatkową atrakcją impre-zy będzie występ folkowej forma-cji Słodki Całus od Buby. Orga-nizatorzy zaplanowali jeszcze je-den koncert? Czyj? Oczywiście Wasz. Jeżeli jesteście zaintere-sowani występem przed gwiaz-dami wieczoru, wysyłajcie dźwię-kowe próbki swoich możliwości na adres [email protected]. Jury wybierze spośród nade-

słanych materiałów jednego wy-konawcę, który będzie miał oka-zję wystąpić na scenie Kawonu w grudniu. Wcześniej zaprasza-my Was na koncert Wolnej Gru-py Bukowina oraz Rafała Nosa-la, muzyka znanego dotychczas z grupy Bohema. Przygotowaliśmy dla Was dziesięć zaproszeń na ten wyjątkowy koncert. Co trze-ba zrobić, by je wygrać? Wystar-czy słuchać uważnie Radia Index w najbliższych dniach. Gorąco zachęcamy Was też do uczestnictwa w zapla-nowanym na 17 listopada kon-cercie wokalnej grupy AudioFe-els z Poznania. Formacja zrobi-ła furorę w pierwszej edycji pro-gramu „Mam talent”. Jak spraw-dzają się w koncertowej odsło-nie? Przekonacie się, jeśli tylko pójdziecie 17 listopada do Fil-harmonii Zielonogórskiej. Na tę imprezę także przygotowaliśmy dla Was bilety. Szukajcie szcze-gółów na antenie Indexu i na www.UZetka.pl

www.UZetka.pl

Pod naszym patronatem

17 listopada, Filharmonia Zielonogórska, Audiofeels. Co jeszcze?

11LISTOPAD 2009

Nagrodą w konkursie są książki ufundowane przez Wy-dawnictwo MARINA z Wrocławia, które jest wydawcą spe-cjalistycznych publikacji w zakresie finansów i rachunko-wości, bankowości, zarządzania oraz politologii. Publikacje są adresowane do studentów i słuchaczy wszystkich rodza-jów studiów. Autorami książek są wykładowcy akademiccy, którzy również mają dużą praktykę we współpracy z przed-siębiorstwami.

Wydawnictwo Marina

www.e-marina.eu

Jak nazywa się Warszawski Indeks Giełdowy?

Napisz do nas sms o treści: UZETKA_odpowiedź na numer 71601 (koszt smsa 1,22 zł). Na wiado-mości czekamy do 15 listopada. Spośród wszyst-

kich smsów wylosujemy zwycięzców, którzy otrzymają nagrody książkowe

(zaprezentowane obok).

ROMaN KOTaPSKI, RObERT KOWaLaK, MIChał POSZWa, aNDRZEj SZCZERbIńSKI

Rachunkowość zarządcza. Zbiór zadań

Książka Rachunkowość zarządcza. Zbiór zadań jest skierowana do każdego, kto chce w praktyce ocenić poziom swojej wiedzy w zakresie rachunkowości zarządczej.

WIOLETTa TUROWSKa

aDaM WĘGRZYN

Rachunkowość

Wiadomości z zakresu rachunkowości.Do książki dołączono płytę CD zawierającą Rewi-

zor GT - profesjonalny program finansowo – księgo-wy dla małych i średnich przedsiębiorstw.

aGaTa PIETROń-PYSZCZEK

Motywowanie pracowników Wskazówki dla menedżerów

Prezentowana publikacja jest zbiorem podstawo-wych zagadnień dotyczących problematyki motywo-wania ludzi w procesach pracy.

RED. łUKaSZ TOMCZaK

Polska lewica u progu XXI wieku

Ugrupowania lewicowe w Polsce znajdują się w fazie ciągłych zmian. Trudno przypuszczać, jaki będzie obraz sceny politycznej za kilka lat. Publikacja ma

stanowić głos w ogólnej dyskusji na temat przyszłości polskiej lewicy oraz ma przyczynić się do szerszego

poznania badanych zjawisk.

aNNa KUZIOR, MałGORZaTa RÓWIńSKa

Podstawy rachunkowości kompendium wiedzy

Książka obejmuje informacje z zakresu podstaw rachunkowości finansowej. W publikacji zaprezento-wana została: istota rachunkowości, jej przedmiot, podmiot, funkcje, metody i zakres.

nagrody

książkowe

KONKURSniE tyLKo dLA

studEntów EKonoMii :-)

LISTOPAD 200912

13LISTOPAD 2009

REKLAMA

Tym ra-zem zawędrowałam

do modelarni. Jeżeli lubisz nada-wać zwyczajnym przedmiotom du-szę, tchnąć w nie życie, odrestauro-wać, zmienić i zrobić coś z niczego, to miejsce dla Ciebie. W modelar-ni rzeczy, przedmioty zmieniają się w rekwizyty teatralne. I tak zwy-czajne buty męskie zostały zamie-nione na stopy dla wydry (w nie-długim czasie będziesz mógł się im przyjrzeć w „Pływaniu syn-chronicznym”), trafiłam też na inną część stroju wydry m.in. na łapki (wygodne, ciepłe, no i błona między palcami robi swoje). Nie zdążyłam już spy-tać w jakim spektaklu będzie wykorzystana wanna, co to stała na samym środku mo-delarni bo jeden z pracują-cych tam panów – Mariusz Osmulski wciągnął się w część naszej zwariowa-nej wycieczki i poprowa-dził nas dalej. Przez stolarnię pełną ha-łasu pilarek (tutaj po-wstaje część mebli wyko-

rzystywanych w scenografii), przedo-staliśmy się do pomieszczenia pełne-go zakątków Nowego Jorku!, wióry la-tające w powietrzu zostały za nami. Na wielkich drewnianych ramach, na któ-rych rozpięte były płótna do malowa-nia (blejtramy) znajdowały się fotogra-fie, obrazy i malunki ze starych przed-stawień służące za tło scneografii lub jej element. Między ulicami Nowego Jor-ku nocą, pełnymi neonów, trafił się na-wet banknot dolara, nie mieszczący się raczej w żadnym portfelu.

Zostawiając za sobą po-mieszczenia pracy twórczej wraz z nie-zapomnianymi w nich twórcami dotar-liśmy do ruin prawdziwej sceny teatral-nej z zachowanymi jeszcze filarami, ob-rośniętą brzozami i jasnym październi-kowym niebem nad głową. Chwiejna podłoga pod na-

szymi nogami, rażące światło reflek-torów, scena widziana z góry i uwaga na głowę! Tam nie powinno nas być, ale ciekawość ludzka i czyjaś wielka uprzejmość pozwoliły nam na maleńką chwilkę zająć miejsce techników, wy-soko nad sceną główną… Obiecanych miesiąc temu panów dźwiękowców po-znałam, ale tylko przelotnie PÓKI CO, bardzo im się spieszyło. Teatr w końcu biegnie swoim rytmem i całe szczęście nie zatrzymuje się ani na chwilę, pomi-mo licznych wewnątrz remontów. Cze-ka na Was 10 listopada z premierą stu-dencką, a ja zapraszam na III i ostat-nią odsłonę wycieczki za kulisy teatral-ne dokładnie za miesiąc. Niezastąpio-nym przewodnikom, Oli Maliszew-skiej oraz Mariuszowi Osmulskiemu – piękny ukłon.

Więcej zdjęć na portalu www.UZetka.pl

Karolina [email protected]

fot. Paweł Rybski

Idziemy do Teatru im. Leona Kruczkowskiego w Zielonej Górze. Cz.II

DRUGA STRONA

KURTYNYTutaj zupełnie inaczej płynie czas, za-

pomina się o godzinach i zatapia w pra-cy. Chyba dosłownie zatapia, bo widzia-

łam tam wannę! Przypominam, zwiedzacie Teatr Lubuski od kuchni. Odsłona druga.

LISTOPAD 200914

15LISTOPAD 2009► Dom pełen przyjaznych dusz

10 LISTOPADA PREMIERA STUDENCKA!!! CENA OK. 8 ZŁ

Wyobraź sobie, że ze swoją drugą poło-wą postanawiasz wynająć dom. Nie mo-żesz sobie pozwolić na zbyt duży luksus bo jesteś dopiero, póki co początkującym pisa-rzem. Nie posiadasz stałego źródła utrzymania, a Twoja ukochana spodziewa się dziecka. Dom jest Wam więc niezbędny i potrzebny od zaraz. Oboje wy-ruszacie na poszukiwania i w niedługim odstępie czasu trafiacie na urokliwy domek pod Londynem. Człowiek za-rządzający i oprowadzający Was po tej nieruchomości spra-wia wrażenie jakby nie był do końca… nazwijmy to poukłada-ny. Jednak jego dziwna mania różnych natręctw i nerwowe roz-glądanie się po kątach nie są w stanie stłumić Twojego zachwytu nad domkiem. Podoba Ci wyposażenie skromne, lecz wygodne, żona już po-prawia obrazy gdyż nie lubi jak wiszą krzywo. Udajecie się wspólnie na pię-tro, tam zachwyca Was sypialnia i przytulna łazienka. Schodzicie na dół, aby porozmawiać o warunkach wynajmu. Nie podoba Ci się ani wstępna umowa, ani kwota czynszu, a poza tym pod Twoją krótką nieobecność obrazy na ścianie z po-wrotem wiszą krzywo, a zarządzający nieruchomością okazuje się coraz większym dziwa-kiem. Już chcesz wychodzić kiedy ów dziwak zatrzymuje Cię słowami, iż poprzednim właści-cielem (wraz z żoną) był uwielbiany przez Ciebie, tragicznie zmarły pisarz wybornych krymina-łów. Po krótkich pertraktacjach z żoną wynajmujecie urokliwy domek. Nie wiesz tylko jednej rze-czy. Ty nie jesteś jego głównym lokatorem, ale sublokatorem… To prawda, że byli właściciele domu ulegli tra-gicznemu wypadkowi i utonęli, ale niezupełnie zniknęli z tego świata i ze swojego domu. Ja już poznałam „przyjazne du-sze” na sobotniej premierze 10 października. Udało im się zawładnąć moją duszą, rozbawić do łez i poruszyć na nowo pro-stą mądrością mówiącą o tym, dlaczego warto w życiu cieszyć się każdą dobrą chwilą i odpędzać szybko to, co złe. Może tyl-ko przeraża mnie trochę anioł stróż i podkreślam nie chodzi o strój, raczej o wybrany dzwonek telefonu i moment nawiązy-wania połączeń, różnych połączeń…

Karolina Bibik

Trip hop - z czym to się je?

Hip hop nigdy nie przyjął się w Anglii w swojej pierwotnej – amerykańskiej – formie. Muzycy pochodzący z Wysp Brytyjskich pozostawali nieczuli i obojętni na wszystko nowinki zza oceanu. Muzyka amerykańskich Murzy-nów wywarła jednak olbrzymi wpływ na scenę muzyczną Wiel-kiej Brytanii i stała się punktem wyjścia dla czegoś dotąd niespo-tykanego. Wszystko zaczęło się od acid house'u, którego znacze-nie drastycznie spadło pod kniec lat 90. Wielu ludzi zarzucało pro-ducentom wtórność i powtarza-nie utartych schematów. Sięgnię-to więc po coś nowego. W tym czasie po drugiej stronie Wiel-kiej Wody zaczęły się ukazywać pierwsze poważne produkcje hip hopowe, które zwróciły uwa-gę brytyjskich dj'ów. Postanowi-li skorzystać z breakbeat'u i mia-nować go muzyczną podstawą nowego gatunku. Zrezygnowali przy tym całkowicie z werbalne-go przekazu hip hopu i rolę „ga-daniny” ograniczyli do roli tła. Muzyka i rytm były na pierwszym

miejscu. Aby dodatkowo uroz-maicić kompozycje, zaczęto sto-sować technikę „cut and paste”, polegającą na wycinaniu sampli z różnego rodzaju filmów, wy-stąpień polityków, a także frag-mentów gotowych utworów. To wszystko połączono z wpływa-mi jazzu, dubu, drum and bass i mrocznym, tajemniczym klima-tem. Na rynku muzycznym zaczęły po-jawiać się pierwsze kompozycje, które zawładnęły sercami kryty-ków oraz słuchaczy. Wtedy też pewien dziennikarz magazynu „Mixmag” w recenzji EP-ki du-etu Coldcut użył po raz pierwszy nazwy trip hop. Po produkcjach Coldcut niczym grzyby po desz-czu pojawiały się kolejne trip ho-powe kompozycje i coraz więcej artystów odnajdowało się w no-wym gatunku. Kiedy w roku 1991 światło dzienne ujrzał „Blue Li-nes”, debiutancki album Massi-ve Attack, Wyspy Brytyjskie zo-stały ogarnięte przez triphopo-wą rewolucję. Z racji faktu, że „Blue Lines” był pierwszym ofi-cjalnie wydanym albumem trip

hopowym, Massive Attack zo-stali uznani za prekursorów i oj-ców chrzestnych nowego brzmie-nia. Do MA można śmiało dopi-sać także m.in.: Tricky'ego, Cold-cut, Nightmares on Wax, Wax Ta-ilor, Dj Vadim, Aim, Kid Koala. O ile w Londynie trip hop rozwijał się jako specyficz-na kontynuacja acid jazzu i zdo-był sobie wierne, choć względ-nie skromne grono miłośników, o tyle znacznie szerszą popular-ność zyskała sobie grupa wyko-nawców z Bristolu. Dla uznania ich działalności stworzono na-wet termin „bristol sound”, ale był on o tyle chybiony, że zaczę-to z nim kojarzyć wszelkich ar-tystów stamtąd pochodzących. Niektórzy z nich mieli z trip ho-pem wspólnego tyle, co Polak z Eskimosem. Rola Bristolu jako źródła tej muzyki nie jest przy tym trudna do wyjaśnienia: brak londyńskiego zgiełku i życie na "wolniejszych obrotach", tradycje artystycznej bohemy, wreszcie duże skupisko czarnej społecz-ności, otwartej na hip-hop i dub. Niestety to, co na po-

czątku było nowością i czymś niepowtarzalnym również wpa-dło w wir wtórności i muzycznej etykiety. Na przestrzeni ostat-nich lat zaczęło pojawiać się co-raz więcej klonów i zespołów z miejsca wrzucanych do worka z napisem trip hop. Dziś ten ter-min w swojej oryginalnej formie praktycznie nie istnieje, a jedynie służy jako określenie dla kapel z pogranicza ambitnego popu. Na obecną chwilę wszyscy „rodowi-ci” trip hopowcy egzystują jako twórcy muzyki downtempo, co pewnie jest dla nich wielką ujmą. Tak więc pierwotny trip hop, tak jak dinozaury, jest gatunkiem wymarłym. Mam jednak nadzie-ję, że przy okazji premiery no-wego Massive Attack powstanie niczym feniks z popiołów i do-świadczymy drugiej trip hopowej rewolucji.

Łukasz [email protected]

Jeszcze 65 milionów lat temu naszą planetą władały olbrzymie gady zwa-ne dinozaurami. Dzieliły się na setki gatunków i rodzajów. Były roślinożer-ne, mięsożerne i wszystkożerne. Duże, małe, średnie, latające, ciężkie i lek-kie jak piórko. Niestety, nagle przyszedł wielki wybuch i przestały istnieć, a świadectwa ich obecności możemy podziwiać w muzeach. Co wspólne-go mają ze sobą wymarłe gady i muzyka trip hopowa? Więcej niż się można spodziewać.

LISTOPAD 200916

Serce w kawałkach

Jakie były okoliczności powsta-nia „Bigos Heart”? Wielu gości zaprosiłeś do współpracy.Tak naprawdę płyta jest wypeł-niaczem, album pomiędzy „Do-n’t panic! We’re from Poland”, a “Polskie Gówno”, ale nie mo-żemy sobie na tym etapie pozwo-lić na bubel, więc cała sprawa za-częła się coraz bardziej rozrastać, początkowo było to 5 utworów, które powstały podczas pracy dla teatru, były to piosenki Czanu i Trupów (składy, w których udzielał się Tymański – przyp. red.), do tego dołożyłem 5 utwo-rów, które napisałem przez ostat-nie miesiące i 2 utwory w klima-cie „Wesela”, do których po-wstały teksty po angielsku. Ra-zem z Marcinem Gałązką z ze-społu mocno grzebać w brzmie-niach jako, że studio mam u sie-bie w domu w tej chwili, mieli-śmy więc wiele czasu, by praco-wać w prawie że w kalifornijskich warunkach – było lato, było cie-

plutko, mieliśmy cały czas otwar-te okno i co chwile wkradały się dźwięki z podwórka... Mieliśmy dostęp do lepszych gitar – Gib-sonów SG, ES, Fenderów itd., mamy zboczenie na punkcie brzmienia. Kupiłem też dobre klawisze, więc mogliśmy podo-dawać hammondowe brzmienia. Wtedy na horyzoncie pojawił się Lechu (Leszek Możdżer – przyp. red.), z którym spotkałem się wcześniej kończąc dokument o Miłośći (yassowa grupa stwo-rzona przez Tymańskiego – przyp. red.) i spytałem, czy za-grałby na tej płycie a on oczywi-ście chętnie się zgodził. Odegrał bardzo ważną rolę na „Bigos He-art” – zagrał w 10 z 12 utworów. Następnie pojawił się Grzesiu Halama, z którym współpracu-ję przy „Polskim gównie”. Część partii perkusji nagrał Kuba Pa-luszkiewicz, część nasz perku-sista, Filip Gałązka, w jednym utworze zagrał mój syn Lukas.

Dbaliśmy o to, żeby te brzmienia były vintage’owe, podpisaliśmy umowe z firmą Hoffner, par-tie gitary basowej zagrałem czę-ściowo ja, częściowo nas basista Arek na gitarze typowo mccart-ney’owskiej. Teraz ta płyta jest „smażona” przez Pawlaka i mam nadzieję, że będzie naprawdę starannie wyprodukowana.

Skąd pomysł na tytuł?Kiedyś miałem okazję brać udział w audycji w Londynie The Bigos Planet, chodziło o ja-kąś polsko-angielską inicjatywę. Rozbawiło mnie to i napisałem piosenkę „Bigos Heart”, któ-ra jest trochę bardziej poważna, tu serce z bigosu oznacza serce w kawałkach, serce rozszczątko-wane. Oznacza to też różnorod-ność, zróżnicowanie.

Podczas koncertów Tymon and The Transistors swoje pięć mi-nut ma też Grzegorz Halama.

Jaka jest jego rola w waszym show?Występy Grześka Halamy to swego rodzaju eksperyment, wiadomo, że eksperymenty dzie-lą się na bardziej i mniej udane, ten był udany. Kiedy film wej-dzie do kin, ludzie będą kojarzyć Czesława Skandala jako faceta z wąsem, który wbija się na sce-nę, przeszkadza zespołowi, wy-daje kasę na dziwki i hazard, wte-dy będzie to zrozumiane i odbie-rane z radością. Sytuacja w Zie-lonej Górze wynikła po części ze słabej atmosfery, Halama nie jest tu chyba adorowany, co dziwne, choć dobrze odzwierciedla para-doks proroka we własnym kra-ju. Bronię Grześka, myślę, że lu-dzie byli trochę „anty” nastawie-ni, coś wisiało w powietrzu.ZAPIS ROZMOWY NA WWW.UZETKA.PL

Michał [email protected]

Dziwnie przebiegał zielonogórski koncert grupy Tymon and The Transistors w Strasznym Dworze i dziwnie wyglądały starania o ten wywiad. Z powo-du wcześniejszych zobowiązań nie mogłem się spotkać z Tymonem Tymań-skim, wokalistą, gitarzystą i założycielem rzeczonego zespołu osobiście, wy-wiad odbył się telefonicznie i został brutalnie przerwany przez niewydolność baterii w telefonie rozmówcy. Występ był kontrowersyjny – przede wszyst-kim z powodu wystąpień Grzegorza Halamy, który przyjął pozę menagera grupy i wchodził na scenę, głosząc wulgarne wywody.

REKLAMA

17LISTOPAD 2009

oto STYLW e s o -

ła torebka, kwiecista apaszka,

uśmiech? Każdy z nas może wyglądać pięknie, nieza-

leżnie od wieku czy figury. Musi tyl-ko wiedzieć, w czym mu do twarzy. Moda

to coś bardzo ulotnego. Dobrze dobrany strój, proporcjonalny do sylwetki, to pół sukcesu. Coco Cha-

nel mawiała: "Jeśli kobieta jest źle ubrana, zauważy się jej suknię. Jeśli suknia kobiety będzie doskonała, zobaczą jedynie ko-

bietę". Ubrania decydują nie tylko o naszym samopoczuciu, ale rów-nież mają moc. Dzięki nim czujemy się pewnie, wpływają na postrzeganie nas

przez środowisko, pomagają osiągać cele w pracy i w życiu. Sprawiają że czujemy się atrakcyjni, godni podziwu i interesujący. Dobór kolorów też nie jest nam obojętny.

Wybieramy przeważnie te kolory, w których czujemy się wyjątkowo, które dodają nam odwagi i nastrajają pozytywnie na resztę dnia. Czy moda oznacza potrzebę naśladowania innych, identyfiko-

wania się z innymi? Raczej styl... Nasz strój powinien być odzwierciedleniem naszej osobowości, charakte-ru. W Zielonej Górze znajduję osoby, które mają swój styl.

LISTOPAD 200918

„Moda jest dla mnie metodą ekspresji własnych uczuć. Inspiracje czerpię z muzyki rockowej. Istotna też jest cena. Zawsze się zasta-nawiam, czy ubranie jest warte swojej ceny. Chętnie kupuję odzież z drugiej ręki - w lumpeksach można znaleźć coś niezwykłego za parę groszy. Kapelusze, torby lub chusty często przełamują mój cały strój”.

„Najważniejsza jest wygoda. Cena jest istotna, lecz jeśli coś mi się bardzo spodoba, jestem w stanie zapłacić za to spore pieniądze. Do-bieram ciuchy, których fason nie krępuje moich ruchów i pozwala mi się czuć w nich dobrze. Lubię jasne i wyraźne kolory. Moją słabością są torby i buty, które podkreślają charakter stroju”.

Bartek Waloch, student politologii Małgosia Radziwołek, studentka politologii:

Tekst i foto: Kornelia Kornosz, [email protected]

RADIO INDEX

96 fm

www.uzetka.pl

Chceszto poczuć?

Już tylko kilkanaście dni zostało do Festiwalu Muzyki Fryderyka Chopi-na, który odbędzie się w sali widowi-skowej sulechowskiego Domu Kultu-ry w dniach 14-15 listopada.

Na fortepianie...

Projekt współfinansowany jest ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Polska (Województwo Lubuskie) – Brandenburgia 2007-2013, Fundusz

Małych Projektów i Projekty Sieciowe Euroregionu „Sprewa-Nysa-Bóbr” oraz budżetu państwa ”.

LISTOPAD 200920

O to, jak przebiegają przygoto-wania do Festiwalu zapytaliśmy dyrektora artystycznego Festi-walu, Daniela Grupę: - Jestem miło zaskoczony ilością osób za-interesowanych tym wydarze-niem artystycznym. W tej chwili mamy około 20 zgłoszeń uczestni-ków chętnych do wzięcia udziału w lekcjach pokazowych pod kie-runkiem prof. Zbigniewa Rau-bo. Zgłoszenia napływały z całe-go kraju, jak i z Niemiec. Udało nam się zaprosić osoby, które dla propagowania muzyki fortepiano-wej w Sulechowie, jak i w Zielonej Górze zrobiły bardzo dużo dobre-go. Zapraszam miłośników jaz-zu i Chopina na wspaniały kon-cert Tria Andrzeja Jagodzińskie-go, który odbędzie się 14 listopada o godzinie 19.30 w sali widowi-skowej Sulechowskiego Domu Kultury. Bilety są w cenie 25 zł, a informacje o rezerwacji biletów pod numerem 68 385 22 14.

Program Festiwalu

► Dzień pierwszy (14.11.2009r.)

10.00 - rozpoczęcie festiwalu wy-kładem dziennikarza muzyczne-go Jana Popisa i zapoznanie się z życiem i twórczością F. Chopi-na.

11.00 - lekcje pokazowe pod kie-runkiem prof. Zbigniewa Rau-bo – uczestnika Warszawskiego Konkursu Chopinowskiego

15.00 - zapoznanie się z wysta-wą poświęconą warszawskie-mu festiwalowi chopinowskiemu i wykład towarzyszący tej wysta-wie (kurator wystawy - Wiesława Komada) - wystawa poświęco-na Chopinowi – (kurator wysta-wy-Bernd Weinreich – Prasident Deutsche Chopin-Gesellschaft e.V. In Cottbus) 16.30. - projek-cja filmu dokumentująca War-szawski Konkurs Chopinowski

17.30. – muzyczne spotkanie przy kawie (kawiarnia zbór) – wymiana myśli pomiędzy wykła-dowcami z Polski i profesorami (uczestnikami Festiwalu) z Kra-ju Związkowego Brandenburgia.

19.30. – koncert ,,Chopin w kolo-rach Jazzu” (trio Andrzeja Jago-dzińskiego)

20.30. – spotkanie uczestników Festiwalu z pianistą A. Jogo-dzińskim

► Dzień drugi (15.11.2009r.)

10.00. - lekcje pokazowe pod kie-runkiem prof. Zbigniewa Rau-bo – uczestnika Warszawskiego Konkursu Chopinowskiego

13.30. - obiad 14.00. - wyjazd do studia nagrań RecPublica (reje-stracje uczestników festiwalu)

19.00. - zakończenie Festiwalu

(Sala Widowiskowa w dawnym Zborze) – wręczenie certyfika-tów i płyt dvd dokumentujących pobyt uczestników na Festiwalu.

Współorganizatorem Festiwalu Muzyki Fryderyka Chopina jest Urząd Miasta Cottbus. Festi-wal realizowany jest przy wspar-ciu funduszu małych projek-tów w Euroregionie Sprewa-Ny-sa-Bóbr w ramach europejskiej współpracy terytorialnej.

www.UZetka.pl

-ballada przegranych-

niech szpak pochyli głowęnie cieszy się z tego że przechytrzył kota

bo jego kuzyn leśny prorokniech szpak pochyli głowęnie cieszy się z tego że przechytrzył kota

bo jego kuzyn leśny prorokma dłuższe ramiona krukniech wiatrktóry siada na kolanach ludziom

tym zwykłymktórzy nie znają łacinyi proszą o deszczzałoży sobie na szyję pętlęwskoczy w ogniskoborzeźbiący w wodziejego bratma grubszą skóręciemniejsze oczyniech dzwonw drewnianej kaplicyzamknie ustabojego ojciecma gęstszą brodęsilniejsze dłonieniech namktoś jeszcze powie łamliwe i suchejak gałąźodradza się życie

M. K.

Myśl słowem pisanaHelena Gogol pisała, że "pamięć (...) pozwoliła zachować to wszystko, co przeminęło z wiatrem". W moim życiu wiersze zawsze odgrywały rolę kartek z pamiętnika. Mogłam powracać wyobraź-nią do dawnych wydarzeń i snuć nad nimi refleksje. A jak było u Was? Czy poezja także stanowiła pewnego rodzaju kapsułę czasu?

Pozdrawiam i czekam na Wasze teksty literackie (niekoniecznie pisane wierszem), a także na wszelkiego rodzaju opinie i sugestie. Przesyłajcie je na adres: [email protected]

DLA NIEJ

Wspominasz swą dorosłośćZ uśmiechem od ucha do ucha,Ale nie był to dobry czas.

Powietrze pachnące wojną,Chude trupy rozkładające się Na ulicach,Wystające kości, zapadnięte ciała.

Każdy ten łyk powierzaBolał coraz bardziej.

Dziś jest po wszystkim…Pamięć jednak pali,Nie zostawia grymasu,A Tobie przyszło żyć Z wegetacji balastem tyle lat…Jak w pas de deux.

Eve85

Iwona Turzańska

Rzęsa

rzęsa też ma swojeprawa zdobić oczyuśmiechać siętajemniczolubwypuszczaćspod powiekdeszcze płaczu ...

Anna Maria Szewczuk-Szwedo poetka, pisarka, publicystka, absolwentka WSP - tomik poezji do wy-pożyczenia w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Zie-lonej Górze oraz do nabycia w Księgarni "Staromiejskiej"

***

Pamiętam poprzednie lato, kiedy mogłam być jeszcze dzieckiem,kiedy z tatą chodziłam na ryby i z mamą sadziłam kwiaty. Pamiętam śmiech mych starszych

sióstr, przy wspólnym obiedzie.Pamiętam nasze kłótnie niepotrzebne,przejawiające tyle smutku, te okropne słowa.Dziś leżę na pryczy obok nieznanej kobiety. W myślach wołam rodzinę,której już nigdy nie zobaczę.Kogo mam kochać?Komu mam ufać?Gdzie jest moja rodzina?W myślach słyszę jedną odpowiedź!

… Umarła, zagazowana w piekle…Goya

21LISTOPAD 2009

W internecie roi się od przesiąk-niętych nienawiścią opinii o ge-jach i lesbijkach, o dzielnie wal-czących „wszechpolakach” i „ra-porcie o mowie nienawiści”, choć coraz więcej pojawia się też głosów pełnych akceptacji. Zielona Góra, miasto po-nad 120-tysięczne, niekiedy określane mianem studenckie-go... Od granicy z niemieckim narodem dzieli nas niewiele ki-lometrów. Europa! - krzyknęliby euroentuzjaści. Ale to wszystko, co powinno sprzyjać wielkomiej-skiej kulturze, zachowane jest jedynie w koszu zbitka słów i nic poza tym... "Pedał" i "lesba" to dwa słowa, które należą do naj-bardziej obraźliwych - jak kurio-zalnie stwierdził prof. J. Bral-czyk. Bo w polskiej mowie „ba-ran” jest niczym w porównaniu do dwóch powyższych.

Wszędzie słyszy się że to-lerancja jest „dobra” i „potrzeb-na”, ale nie trzeba stosować tych słów jako zamiennika do „li-tość” czy „przyzwolenie”, bo przecież geje i lesbijki to dokład-nie tacy sami ludzie jak wszyscy, chodzą do tego samego kina, je-dzą w tych samych restaura-cjach, mieszkają w tym samym akademiku, siedzą na tej samej sali wykładowej i żyją tak jak każdy inny. Nie potrzeba nam li-tości, tylko zrozumienia i akcep-tacji „inności”. Przez wieki skazywani na potępienie przez kościół, polity-ków i lokalne środowiska miej-skie. Wciąż i od nowa z każdej strony słyszy się, że jakież to nie-zgodne z naturą, że choroba, że leczyć, że zamykać w zakładach psychiatrycznych, że nienatural-ne... Ale przypomnijmy sobie,

ilu zasłużonych dla świata ludzi nie było psychoseksualnie orien-tacji hetero...

William Shakespeare - angielski poeta, dramaturg, aktor. Osoby twierdzące, że Szekspir był biseksualistą, jako jego part-nera zazwyczaj wymieniają Hen-ry’ego Wriothesleya, patrona pi-sarza. Jest on także wymieniany jako młodzieniec z sonetów, jemu prawdopodobnie są one dedykowane. Jeżeli Szekspir miał intymny związek z innym mężczyzną, musiało być to trzy-mane w ścisłej tajemnicy, gdyż za kontakty homoseksualne w tamtych czasach groziła kara śmierci. Osobną kwestią są jego stosunki z żoną, Anne Hatha-way. Mimo, że mieli trójkę dzie-ci, nie widywali się często - Szek-spir mieszkał w Londynie, pod-

czas gdy jego żona przebywała razem z dziećmi w Stratford. Co więcej, istnieją podejrzenia, że ich małżeństwo było wymuszone ciążą, a pisarz nigdy nie był z niego zadowolony. W swoim testamencie zapisał żonie zaled-wie drugie najlepsze łóżko... Jednocześnie Szekspir pozosta-wił część swoich oszczędności kolegom Johnowi Heminges, Richardowi Burbage oraz Hen-ry’emu Condellowi prosząc w te-stamencie, aby zakupili sobie obrączki dla zademonstrowania łączącej ich przyjaźni.

Hans Christian Andersen – duński pisarz i poeta.Najbardziej znany ze swej twór-czości baśniopisarskiej. Ze względu na brak wykształcenia, jego sztuki pełne były błędów ortograficznych, interpunkcyj-

Homo? Wiadomo!Długo zastanawiałem się, o czym i w jakim celu ma powstać ten tekst, minęło sporo czasu zanim zebrało się to w jakąś jasną myśl.

fot.

www.

sxc.h

u

LISTOPAD 200922

nych i stylistycznych. Krytycy od początku go odrzucali. Dzięki wytrwałości dostał w 1822 r. sty-pendium królewskie, które umożliwiło mu dalszą naukę w szkole, a później studia. Po-mógł mu Jonas Collins, który od początku wierzył w talent chłop-ca. W jego synu, Edvardzie, An-dersen się zakochał.

Hadrian - cesarz rzymski.Znany ze swojego miłosnego związku z przeszło 30 lat młod-szym Antinousem, greckim młodzieńcem, który towarzyszył cesarzowi w jego podróżach. Po tym, jak Antinous utonął w Nilu, Hadrian przeprowadził jego de-ifikację. Kult Antinousa trwał kilka wieków. Hadrian był rów-nież pierwszym rzymskim cesa-rzem, który nosił brodę. Nazwisk można by wy-mieniać wiele, zapewne studenci historii mają szerszą możliwość do zastanowienia się nad mnó-

stwem innych osobowości. Mało kto jest świadomy ogromnego wkładu homoseksualistów w dzieje świata. Biorąc pod uwa-gę, że według statystyk 5-10% populacji ma taką orientację seksualną - ten wpływ musiał być ogromny. Dziś sytuacja osób homo/biseksualnych bardzo się popra-wiła w naszym kraju. Do nie-dawna wiele osób spoza Warsza-wy patrzyło z zazdrością na sto-łeczną działalność KPH (Kam-pania Przeciw Homofobii) czy Lambdy. Tęczowe akcje do nich nie docierały. Teraz małe środo-wiska lokalne postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. W Pozna-niu znanemu z nieprzyjaznych środowisku LGBT (lesbijki, geje, biseksualiści, transseksu-aliści) wypowiedzi Wojciechowi Cejrowskiemu wręczono ma-skotkę Tinky Winky, w Olszty-nie - skierowanie na badanie ho-mofobii, a w naszym mieście za-

wiązały się dwie grupy działają-ce dla poprawienia sytuacji osób dyskryminowanych (oddział „KPH Zielona Góra” i „Lamb-da Zielona Góra”). W całej Pol-sce w ciągu ostatniego czasu po-wstało sześć grup inicjatywnych KPH (Olsztyn, Poznań, Biały-stok, Zielona Góra, Kielce, Łódź) i dwie grupy Lambdy (Bydgoszcz i Zielona Góra). Jednak najważniejsza jest świadomość ludzi, że „inny nie znaczy gorszy” i że orientacji nie wybiera się tak jak nie wybiera się koloru oczu czy skóry. Geje i lesbijki bardzo często muszą ukrywać swoją orientację, pro-wadząc często „podwójne życie” i na co dzień żyją w skrajnym kłamstwie przed samym sobą. Zatem jeśli już poznali-ście jakiegoś geja czy lesbijkę, cieszcie się, bo zdobyliście przy-jaciela, który powierzył wam swój niejednokrotnie najważ-niejszy sekret życia.

Chcesz wiedzieć więcej? Odwiedź strony:

Lambda Zielona Góra: www.lambda.zgora.pl

KPH Zielona Góra: www.zielonagora.kph.org.pl

Shelter

REKLAMA

23LISTOPAD 2009

W marcu obecnego roku poże-gnano wybitnego kardiochirur-ga prof. Zbigniewa Religę. Mało kto pamięta, że sama ceremonia odbiegała od ogólnie przyjęte-go kanonu. Nie tylko dla tego, że chowano wybitną postać, ale tak-że ze względu na świecki charak-ter uroczystości. Zmarły, jeszcze za życia, zażyczył sobie pogrze-bu bez obecności duchownego. Czym różni się powyższa uroczy-stość od tej prowadzonej przez kapłana? Laicki pochówek róż-ni się zasadniczo od jego kościel-nej wersji. Prowadzony jest przez świeckiego mistrza ceremonii pogrzebowej, którego ustami ro-dzina żegna bliską osobę. Odzia-ny jest on w specyficzny strój, inny od szat duchownego, któ-rego każdy element posiada od-

rębną symbolikę. Jak przyznaje świecki mistrz ceremonii Hen-ryk Makuszewski, strój składa się z trzech głównych części. Czar-na toga oznacza okrycie się ca-łunem żałobnym, łańcuch więź między rodziną, a żegnanym bli-skim, a orzeł państwowy świad-czy o obywatelskości. Nie wystę-pują w nim elementy związane z symboliką religijną. Świec-ka uroczystość nie posiada ści-śle określonych i spisanych ram. Podstawą kształtu laickiego ry-tuału jest formuła, uprzednio uzgodniona z krewnymi zmar-łego, zatem w każdym przypad-ku przybiera indywidualny cha-rakter. Wspomniany wcześniej Henryk Makuszewski przyzna-je, że pożegnanie jest godnym wspomnieniem o osobie, która odeszła. Winno zawierać doko-

nania tegoż człowieka w życiu. To bliscy decydują o wizualnej aranżacji uroczystości, oprawie muzycznej. W zasadzie wszelkie życzenia mogą zostać zrealizo-wane. Udział mistrza można tak-że połączyć z obecnością księdza. Jest to zgodne z kanonami reli-gijnymi. Każdy rytuał umożliwia pełne uczestnictwo, na równych prawach z duchownymi poszcze-gólnych wyznań. W takim przypadku kapłan przewodniczy uroczysto-ści i sprawuje określoną dla wy-znania liturgię, a ceremoniarz odpowiada za realizację, uzgod-nionych z rodziną zmarłego, fragmentów pożegnania. Nieste-ty wskazana możliwość, indywi-dualizująca uroczystość, nie jest jeszcze popularna w naszym kra-ju. Wynika to głównie z braku

świadomości jej istnienia. W każ-dym zakładzie pogrzebowym na terenie województwa lubuskiego potrzebujący posługi znajdą kon-takt do ceremoniarza. Można także bezpośrednio zwrócić się do wspomnianego Henryka Ma-kuszewskiego pod nr tel. 792 095 219. Laicki pogrzeb prze-znaczony jest nie tylko dla osób bezwyznaniowych lub tych, któ-rzy z różnych przyczyn nie mogą w swym kościele skorzystać z ob-rzędu. Ponadto stanowi on god-ną formę, w majestacie państwa, pochowania osób bezimiennych, bezdomnych, samotnych, o któ-rych wszyscy zapomnieli.

Kamil Zając

Świecki pogrzeb na życzenieZ racji przynależności wyznaniowej i tradycji większość pochówków w Polsce ma charak-ter wyznaniowy. Lecz osoby bezwyznaniowe lub pragnące w bardziej indywidualny spo-sób oddać cześć zmarłemu krewnemu mogą w każdej chwili poprosić o posługę świec-kiego mistrza ceremonii pogrzebowej.

fot.

ww

w.sx

c.hu

LISTOPAD 200924

Kompetencje miękkie stają się coraz bardziej znaczące w ży-ciu zawodowym i nie tylko. Co-raz więcej ludzi jest świadomych, że dbanie o własny rozwój oraz kształtowanie tzw. umiejętności miękkich jest niezbędne w roz-poczęciu drogi zawodowej. Te kompetencje są doceniane przez przyszłych pracodawców, wielu z nich stawia je na równi z doświadcze-niem za-

w o d o -wym, wykształ-

ceniem lub znajomością języków. To jeden z głównych punktów przyciągających uwa-gę w cv.

Właśnie mija 20 lat, od kiedy w Polsce rozpoczęła się transformacja. Przez ten czas zmieniają się wymagania praco-dawców. Warunki są coraz bar-dziej wygórowane, a rynek pra-cobiorców jest ciągle zróżnicowany. Szcze-

g ó l n i e młodzi ludzie, ci

którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, starają się przez wiele form rozwoju zabiegać o dobre pozycje. Mimo maleją-cego bezrobocia, polskiemu pra-codawcy cały czas bardzo trudno dogodzić. Trendy ciągle się zmie-niają. Jednak nasz rynek pracy

coraz bardziej chce upodobnić się do zachodniego. A tam umiejętności mięk-kie już stoją n a

rów-ni z doświad-

czeniem i wykształce-niem na dobrej uczelni.

Samodzielność, umie-jętność pracy w zespole i spraw-ne planowanie to jedne z wie-lu kompetencji miękkich, któ-re można nabyć podczas udziału w szkoleniach. Trenerzy gwaran-tują, że wystarczą chęci i uczest-nictwo w dobrze poprowadzo-nym szkoleniu, by nabyć te umie-jętności. Ludzie o różnych tem-peramentach podczas dobrze

poprowa-dzonego szko-

lenia, będą w stanie na-być nową wiedzę i zacząć ją re-alizować. Szkolenia przekazu-ją naukę i kształtują umiejętno-ści, które czasem trudno zdobyć nawet przez kilka lat spędzonych na uczelni. Na szczęście coraz większa liczba absolwentów zda-je sobie sprawę z oczekiwań i wy-magań pracodawców. Zatem, my, studenci, nie mamy innego wyjścia, jeśli chcemy otrzymać dobrą pracę po studiach – musi-my się szkolić.

Sylwia Stępniewicz

Nie ma innego wyjściaOkazuje się, że przebyte szkolenia z umiejętności miękkich to jeden z najważ-niejszych punktów, na który zwraca uwagę pracodawca w cv.

Koło Naukowe Socjologów UZ ► www.myspace.com/kns_uz

REKLAMA REKLAMA

25LISTOPAD 2009

Przeciętny Polak tak chętnie rozbierany na czynniki pierwsze, którego zachowania analizują rzesze specjalistów i klasyfikują jako poniżej lub powyżej śred-niej - nie istnieje. To twór wy-obraźni. A raczej statystyki. Chociaż, z drugiej strony… Przeciętny Polak czyta co miesiąc dwie książki. Wynik ten plasuje nas na 68 pozycji, tuż przed (!) Gabonem i Burkina Faso, co rekompensuje zbyt su-rowe potraktowanie nas w ran-

kingu FIFA. Jednak, co już nie jest takie pocieszające, trzy z tych dwóch książek to podręcz-niki uczniów i studentów. Prze-widuje się, że w przyszłym roku liczba ta znacznie wzrośnie, dzięki 5% sześciolatków, które już od dwóch miesięcy korzysta-ją z przyjemności, jaką jest edu-kacja. Dzieci to uwielbiają! Mimo, że naprawdę interesujące tematy jeszcze przed nimi - pro-centy na matematyce, alkohole na chemii…

Przeciętny Polak orientu-je się także, co się dzieje na świe-cie. Co za tym idzie średnio 37% Polaków wierzy, że w 2012 r. bę-dzie koniec świata. 50% z tych 37% zaczęło już wydawać oszczędności swojego życia na bardzo modne ostatnio gry ha-zardowe. Wszystkich tych muszę zmartwić – końca świata nie bę-dzie, mimo tego, że ¼ z tych 37% wyciągniętych z 50% przy-zwyczaiła się do myśli, że pożyje już tylko trzy lata. A 10,5 osoby

na 100 nawet się z tego cieszy. Jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości – większość staty-styk nie jest poparta żadnymi badaniami.

Statystyka po polskuPrzeciętny Polak – w jego żyłach płyną ciągi liczbowe, zamiast głowy ma znak zapytania, żywi się kwestionariuszami badawczymi, jego najgorszy senny koszmar to błąd staty-styczny…

Monika RencV LO

w Zielonej Górze

Parlament Studencki UZ wspólnie z PCK organizuje po raz trzeci zbiórkę krwi.1 grudnia - Kampus B - budynek główny A-16

3 grudnia - Kampus A - budynek A-2

OGŁOSZENIE

REKLAMA

LISTOPAD 200926

Wolny etat w CBA

Odkąd zdjęcie zdekonspirowa-nego agenta Pięknego Tomka trafiło do gazet, jego dalsza ka-riera w Centralnym Biurze An-tykorupcyjnym wisi na włosku. Tym samym powstała szansa dla tych, którzy pragnęliby zostać niczym Bond, polski Bond. Jeżeli lubisz szastać nie swoimi pieniędzmi, jadać w naj-lepszych restauracjach, szaleć w nocnych klubach i jeździć pięknymi drogimi samochoda-mi, a przy tym jeszcze zarobić, ta oferta jest dla Ciebie! Wydawa-łoby się, że lepiej być nie może. W takim razie dlaczego wszyscy nie jesteśmy agentami? Nie taka praca agenta piękna, jak ją ma-lują. Uczepię się oszczędnych,

ale osoby z taką skłonnością są skreślone już na starcie. Poza tym w wydawaniu pieniędzy trzeba mieć doświadczenie. Nie-stety pieniędzy i doświadczenia studentom brakuje. Prawdziwy agent nawet nie mrugnie okiem zamawiając whisky za 800 dola-rów. Po drugie, ilu z nas zapomi-na kupić kwiaty kobiecie? W tej pracy potrzebna jest nie tylko dobra pamięć, ale i zmysł este-tyczny. Prawdziwy agent o kwia-tach zawsze pamięta, nawet bez okazji. Ba! Bukiet róż przyozdo-bi perłami! Poza tym ciągle te wspólne obiady, kolacje. Który student jada regularnie? Następcy Pięknego Tom-ka muszą pożegnać się z etatem,

jeśli mają uczulenie na złoto. Złote łańcuchy na szyi są jed-nym z podstawowych elemen-tów stroju służbowego polskiego Bonda. Nie lubisz białego kolo-ru? Szkoda. Na wyposażeniu agenta jest luksusowy mercedes z białymi obiciami. Byś się tylko męczył. Z tymi dogodnymi go-dzinami pracy to połowa praw-dy. Raz na jakiś czas trzeba przepracować nockę. Nie każdy może tańczyć do piątej rano i jeszcze przy tym prawić wyszu-kane komplementy w stylu: ścią-gnę ci słońce z nieba. Część kan-dydatów zapewne powie, że dys-koteka do rana jest do przejścia. Dobrze, ale wcześniej wspomi-nałem, że prawdziwy agent ma

znakomitą pamięć, a ilu z Was pamięta powrót z dyskoteki? Dobry agent nigdy się nie poddaje. Piękny Tomek chyba nie wypadł z branży, skoro na-wet Google zapytane o niego od-powiada pytaniem na pytanie - Czy chodziło Ci o: piękny domek?

Zatrudnimy agenta. Wymagane cechy: umiejętność zgrywania biznesmena, ukończony kurs salsy. Oferujemy dogodne godziny pracy, samochód służbowy, fundusze na drobne wydatki. Czy to oferta dla studenta?

Grzegorz Czarnecki

[email protected]

Ostatnio przeczesując różne za-pomniane zakamarki mojego domu trafiłem na pewien przed-miot z dalekiej przeszłości. Nie pamiętam dokładnie okoliczno-ści, w jakich został zakupiony, ko-jarzy mi się, nie wiem czy słusz-nie, z Gdańskiem. Jest to niezbyt duża – a wręcz mała – metalowa piramidka, cała czarna, pokryta złotymi pseudo-egipskimi pseu-do-hieroglifami. Pragnę wierzyć, że nabyliśmy ją wyłącznie dla-tego, że jest ładna (bo jest), gdyż pamięć podpowiada mi, że mia-ła ona rzekomo „neutralizować szkodliwe działanie pola wytwa-rzanego przez urządzenia elek-troniczne”. Swoją drogą, do cza-su przeprowadzki – czyli ładnych parę lat – stała ona na półce nad komputerem i chroniła nas przed

„złą energią”… Zastanawiam się, skąd u ludzi skłonność do wiary i po-kładania nadziei w takich rze-czach? No dobrze, akurat pira-mida to taki sobie przykład, bo doskonale znane są niezwykłe właściwości tej bryły – odpowied-nio zastosowana potrafi np.: na-ostrzyć żyletkę czy przeciwdzia-łać psuciu się żywności. Ale róż-nych podobnych „wynalazków”, o niepotwierdzonej w żaden spo-sób skuteczności jest od groma: amulety, wisiorki, ziółka, święte obrazki, magiczne prostopadło-ściany i czego to jeszcze człowiek wymyślić nie potrafi. Z czego to wynika? Z głupoty? Nie wierzę. Więc z czego? Może z chęci za-robku wykazywanej przez ludzi, którzy zajmują się sprzedażą ta-

kich cudów. To już bardziej, ale przecież kupujących z reguły nikt do kupna nie namawia agre-sywną kampanią marketingo-wą, chętni sami walą drzwiami i oknami. Dlaczego? Czego tym ludziom brakuje? Brakuje im nadziei. Żyją swoje życie, które raz za ra-zem boleśnie kopie ich w cztery litery. A oni nie wiedzą i nie ro-zumieją, dlaczego. Boją się. Dla-tego zwracają się również ku temu, czego nie rozumieją i cze-go się boją – bo w sumie, po co rozumieć? Szczęśliwi Ci, którzy nie świadom. Mają święty wisio-rek, który chroni ich przed osra-niem przez gołębia, mają zioła z ameryki, przynoszące dobrobyt całej rodzinie, i mają piramidkę, która chroni ich dzieci przed no-

wotworami. I cały czas się boją. Boją się wzięcia odpowiedzial-ności za własne życie, boją się, że wobec niektórych rzeczy są po prostu bezsilni, boją się że cza-sami będą mogli tylko patrzeć. Wolą myśleć, że jest jakaś siła, która im pomoże, która się nimi zaopiekuje, która przeprowadzi ich za rączkę przez życie. Jesteś sam. Im prędzej zdasz sobie z tego sprawę, tym szybciej przestaniesz rozmawiać z echem.

Czworościan nadzieiMają święty wisiorek, który chroni ich przed osraniem przez gołębia, mają zioła z ame-ryki, przynoszące dobrobyt całej rodzinie, i mają piramidkę, która chroni ich dzieci przed nowotworami. I cały czas się boją.

27LISTOPAD 2009

WojciechLewandowski

Ekran przy ul. Boh. Westerplat-te w Zielonej Górze w lipcu zo-stał wyłączony z powodu zakłó-ceń częstotliwości radiowych w paśmie radiowym amatorskim. Do wyłączenia ekranu przyczy-niła się interwencja Urzędu Ko-munikacji Elektronicznej. Nie-prawdą jest wypowiedź dla Ga-zety Lubuskiej (2.10.2009) pre-zesa olsztyńskiej firmy Bogda-nowskiego, że w lipcu zamonto-wana została automatyka, która przyciemnia ekran w zależności od warunków pogodowych. To kolejna „ściemnianie” ze stro-ny firmy. Ekran wyłączony był z powodu zakłóceń, a automaty-ki jak nie było, tak w dalszym cią-gu nie ma.

Daje po gałach

Teraz ekran świeci bardzo moc-nym i agresywnym światłem. Opierając się na liczbach, dla przykładu natężenie światła pa-dające z ekranu na jezdnię przed najbliższym przejściem dla pie-szych to 30 luksów przy białym świetle z ekranu. Z fizyki wiado-mo, że natężenie światła zmie-nia się wraz z kwadratem odle-głości od źródła. Podając kolejny punkt pomiarowy około 20 me-trów przed tablicą świetlną natę-żenie światła wpadające na jezd-nie to aż 120 luksów! Stojąc na chodniku przed reklamą z oko-ło 20 metrów natężenie światła dochodzi do 210 luksów!! Przy wyłączonej reklamie, jest to tyl-ko 8 luksów. Bez przyrządów po-miarowych, ludzkim okiem, spo-kojnie można zauważyć zmianę 5 luksów, a mieszkańcy dostają po gałach 120 luksami! Wielo-krotnie natężenie światła z ekra-nu przekracza natężenie oświe-tlenia ulicznego, a także na ele-wacji budynku natężenie świa-tła padające z ekranu jest o wie-le silniejsze od światła ulicznego.

Więc nic dziwnego, że cierpią na tym mieszkańcy okolicznych bu-dynków i liczne grono kierow-ców skarży się na światło z ekra-nu, szczególnie, że jest to świa-tło migające i błyskające o bar-dzo dużym natężeniu. Skarżący-mi się są też m.in. policjanci spo-tkani na służbie. Jednak policja w tej sprawie nie była w stanie nic zrobić i po półrocznej odpo-wiedzi stwierdziła, iż czyn nie za-wiera znamion wykroczenia. Aby pomóc w tej sprawie, zalecane jest także, aby uczestnicy ruchu drogowego zgłaszali poważną uciążliwość na policję. Z rozmów z policjantami, którzy zajmowali się tą sprawą (m.in. nadkomisarz Mariusz Olejniczak z sekcji pre-wencji), twierdzą, że od kierow-ców nie ma zgłoszeń. Z jednej strony dużo zielonogórzan na-rzeka, a z drugiej strony oficjal-nych zgłoszeń jest niewiele i kie-dy pójdzie się zgłosić taką uciąż-liwość można usłyszeć: „A to tyl-ko Panu tak przeszkadza?”

„Nie chciałbym tu mieszkać”

Jako przedstawicie-le mieszkańców okolicznych bu-dynków napisaliśmy we wrze-śniu tego roku pismo do preze-sa firmy, pana Bogdanowskiego, a także do wiadomości pełno-

mocnika firmy Pana Krupy i wła-ściciela budynku TOPAZ, w któ-rym wzywamy do zaprzestania zakłócania korzystania z miesz-kań, piszemy o prawie do odpo-czynku, a także o tym, aby nie stwarzać zagrożenia na przej-ściu dla pieszych. Nietrudno o wypadek ze skutkiem śmiertel-nym – wystarczy chwila oślepie-nia, odwrócenia uwagi. Pan Bog-danowski, na marcowym spotka-niu obiecał stały kontakt z miesz-kańcami. Skończyło się tylko na obietnicach, tak jak i obietnicą było urządzenie regulujące na-tężenie światła w zależności od warunków pogodowych, a fir-ma także nie dotrzymała słowa w kwestii przyciemnienia ekra-nu. Prezes odpisał. Twierdzi w piśmie, że firma dołożyła ogromnych starań i wiele uwagi związanej z planowaniem mon-tażu ekranu w Zielonej Górze, do tego, aby w sposób maksymal-ny zminimalizować ewentualne skutki oddziaływania tego ekra-nu na otoczenie. Tylko nikt z nas, mieszkańców, nie wie, na czym te ogromne starania polegały. W telefonicznych rozmowach, kilka miesięcy temu prezes olsz-tyńskiej firmy odpowiadał lekce-ważąco: przyzwyczają się. Pan Krupa (pełno-mocnik firmy), z którym umó-

wiłem się na rozmowę, poświę-cił mi dwie, może trzy minu-ty. Na pismo z Urzędu Mia-sta o zmniejszeniu natężenia o 50% także firma nie zareago-wała poważnie. Przyciemnio-no wtedy ekran tylko na miesiąc i nie o 50% a 25% (później ekran świecił na 100%), ale pomimo tego ekran nadal był uciążliwy. Firma w styczniu 2009 r. tłuma-czyła się, że testują ekran, dlate-go świeci pełną jasnością. Jak wi-dać to kolejna „ściema”. Takie podejście do sprawy mija się ze stwierdzeniem o ogromnych sta-raniach, a właściwie o jakichkol-wiek staraniach w ogóle. Cieka-we jest też to, że według preze-sa właściwe organy kontroli ru-chu drogowego pozytywnie przy-jęły lokalizację ekranu diodowe-go i nie wnoszą aktualnie żad-nych zastrzeżeń. Czytamy tak-że w piśmie, że właściwe władze nie wnosiły i nie wnoszą aktual-nie żadnych zastrzeżeń. To nie jest prawda, ponieważ ze stro-ny Urzędu Miasta po protestach mieszkańców zastrzeżenia były i Pan Bogdanowski o tym wie. Z Urzędu Miasta była prośba o zmniejszenie jasności ekranu o 50%. Dalej czytamy w od-powiedzi, że ekran jest tak-że uatrakcyjnieniem miasta dla mieszkańców i turystów. Tylko że odczucia mieszkańców, któ-rych znam, są zupełnie inne, każ-dy nam współczuje, a ci którzy mieszkają w pobliskich budyn-kach, jednomyślnie podpisali się na piśmie, które było protestem przeciw ekranowi.

CIĄG DALSZY NA STRONIE www.UZetka.pl/ekran

Szymon Wermiński

ŚCIEMNIAJĄ EKRAN CZY MIESZKAŃCÓW?CZ. 2

Po miesiącu ekran znów włączony, a firma dalej ściemnia... mieszkańców.

LISTOPAD 200928

REKLAMA

REKLAMA

Nie dość, że blisko z uczelni (bu-dynek nr 65 przy al. Wojska Pol.), to jeszcze ciekawa charak-terystyka lokalu: dużo przestrze-ni, mało agresywne oświetlenie, przyjemna muzyka – to wszystko sprzyja wymianie uczelnianych informacji. Nieważne, czy cho-dzi o powtórkę do wieczornego koła, czy zwykłe ploteczki przy herbatce. A od poniedziałku do

czwartku Kotłownia serwuje iście studenckie imprezy. Zna-kiem firmowym jest bursztyno-wy napój w najniższej cenie w mieście: tylko 3,5 za okaza-niem legitki! Kto był w „Kotle”, ten wie, że można tam posłuchać muzyki z najwyższej półki i to często na żywo. Organizowane koncerty obejmują szeroką

gamę gatunków i wykonawców: od metalowców z Brazylii i Kali-fornii po drum’n’bassy i dub ste-py w wykonaniu czołówki dj’ów z Zielonej Góry i z całego kraju. A jeśli Ty masz oryginalny po-mysł na koncert, właściciele po-mogą Ci w jego realizacji. W Klubie można też z powodze-niem zorganizować połowinki lub inną imprezę integracyjno –

relaksacyjną w gronie grupy lub nawet całego roku. Właściciele zapraszają też do współpracy or-ganizacje studenckie. I pamiętajcie: życie stu-denckie bez studenckich imprez to nie życie!

Klub Uniwersytecki Kotłowniatel. 721 026 722

mail: [email protected]

Gdzie najszybciej spotkasz znajomych z grupy? Jeśli myślisz, że w bibliotece albo w czytelni, to się mylisz. Między popołudniowymi zajęciami, jak i po nich, wszyscy siedzą w Kotłowni.

Najlepszy klub studencki

Czym jest cierpienie? Jaki jest jego sens? Na te i inne pytania próbowaliśmy znaleźć odpowie-dzi podczas kwietniowej kon-ferencji pt. Dylematy interpreta-cji ludzkiego cierpienia. Społecz-ne, polityczne, pedagogiczne i mo-ralne konsekwencje „spotkania” z ludzkim cierpieniem. Chcielibyśmy ponow-nie pochylić się nad tym zagad-

nieniem, zwłaszcza w kontekście naszych przemyśleń i owoców kwietniowej konferencji. Dlate-go też dnia 24. 11. 2009 r. o go-dzinie 19.00 w kawiarni „Pod Aniołami” (ul. Prosta 47, na „Zaciszu”) odbędzie się prezen-tacja książki pt.: Cierpienie. Dyle-maty egzystencjalne, której redak-torami są: dr Edyta Bartkowiak i dr Paweł Prüfer, a autorami

prelegenci wspomnianej kon-ferencji. Organizatorami „Wie-czoru z książką” są: Oficyna Wy-dawnicza Uniwersytetu Zielono-górskiego (wydawca tej publika-cji) oraz KKS „Pais” i DA „Sto-doła”. Spotkanie poprowadzą: mgr Anna Dobrychłop (absol-wentka naszej uczelni, a obecnie pełnomocnik rektora ds. Studen-tów Niepełnosprawnych PWSZ

w Gorzowie Wielkopolskim) oraz Aleksandra Walkowiak (studentka V RzPS, przewodni-cząca KKS „Pais”). Serdecznie zapraszamy wszystkich zaintere-sowanych. Nie zabraknie także wydarzeń artystycznych i innych sposobności do „dobrego” prze-życia tego czasu.

Aleksandra Walkowiak

Wieczór z książką

REKLAMA

29LISTOPAD 2009

Nasz Bal Andrzejkowy to pro-pozycja dla młodych ludzi spę-dzenia tego głęboko już zakorze-nionego w naszej tradycji święta w ciekawy, inny sposób. Wielo-letnie doświadczenie zespołu Civitas Christiana z organizacji bezalkoholowych Bali Andrzej-kowych i AEGEE Zielona Góra w organizacji imprez studenc-kich zaowocowały pomysłem współpracy. Patronat nad impre-zą objął sam Rektor Uniwersy-

tetu Zielonogórskiego, prof. Czesław Osękowski, który życzy wszystkim studentom udanej za-bawy tego wyjątkowego wieczo-ru. Masz dosyć andrzejko-wych dyskotek? Chciałbyś jakoś inaczej spędzić ten wieczór? Eleganckie stroje, świetna mu-zyka, profesjonalny catering, duża sala, zabawy integracyjne, lanie wosku i wróżby, prawdziwy bal na 100 osób. Nasz Bal An-

drzejkowy służyć ma także inte-gracji europejskiej (na imprezę zaproszeni zostali partnerzy z Lwowa, a także innych zaprzy-jaźnionych oddziałów AEGEE i Civitas Christiana z Polski i Europy) oraz umożliwić mło-dym ludziom (studentom oraz absolwentom do 35 roku życia) kulturalną alternatywę dla zwy-kłych zabaw organizowanych tego dnia w klubach i lokalach w naszym mieście.

Impreza odbędzie się 28.11.2009 o godz. 20:00 w sali TOTU Catering, przy ul. Zjed-noczenia 103 w Zielonej Górze. Bilety (w cenie 70zł/os.) do naby-cia będą od 1 listopada pod nr telefonu 507426434 oraz w sie-dzibie AEGEE ZG – bud. A-2 sala 17 (ul. Podgórna).

Katarzyna Jagiełowicz

To jeden ze sztandarowych pro-jektów Europejskiego Forum Studentów AEGEE. AEGEE Zielona Góra od 7 lat organizuje lokalną wersję tej imprezy na na-szym uniwersytecie. Proponuje-my naszym studentom multime-dialne warsztaty dotyczące na-uki języków obcych oraz możli-wość przeistoczenia się na chwi-lę, np. w pijącego Bawara lub

piękną, roztańczoną Hiszpankę. Do tego konkursy i gry języko-we, nagrody. Miasteczko rozbi-jemy w czwartek, 26.11.2009 w holu budynku A-16 (Campus B) o godz. 10:00 i będziemy w nim do godziny 15:00. Ser-decznie zapraszamy!

Katarzyna Jagiełowicz

Dwa razy do roku na wiosnę i je-sień zabieramy studentów UZ do Lubiatowa. Po co? Po to, żeby sobie razem pomarznąć nad jeziorem… A tak naprawdę to gwarantujemy Wam, że to bę-dzie najgorętsze marznięcie nad jesiennym jeziorkiem w Waszym życiu! W programie m.in. warsz-taty z zakresu public relations, zarządzania zasobami ludzkimi, pozyskiwania środków od spon-sorów prywatnych, praca w gru-pach międzynarodowych, a tak-że niezapomniane Mafia Party!! Jest to idealny wyjazd dla wszyst-kich, którzy chcą zdobyć, bądź poszerzyć swoją wiedzę, a jedno-cześnie dobrze się bawić. Szkole-nie przybliża uczestnikom dzia-łalność AEGEE i wdraża ich w pracę w organizacji pozarzą-dowej. W tym roku oprócz tre-nerów polskich gościć będziemy także trenerów z zagranicy, część

warsztatów będzie odbywała się w języku polskim, część w języ-ku angielskim. Zajęcia obejmu-ją zarówno teorię, jak i ćwiczenia praktyczne. Oprócz tego przygo-towaliśmy dla Was cały weekend imprez, w tym sobotnia impreza główna – Mafia Party! Mafijne stroje – obowiązkowe! Zainteresowaliśmy Cię? Już zacznijcie pakować ka-pelusze, pistolety i inne mafijne atrybuty… Kto wie, czy nie doj-dzie do jakiś porachunków mię-dzy odłamami wielkiego klanu i czy Twoja rodzina nie bę-dzie potrzebować właśnie Cie-bie?! Więcej informacji oraz za-pisy pod numerem: 604 277 427. Na zgłoszenia czekamy do 17.11.2009.

Katarzyna Jagiełowicz

Przejęzycz się!Miasteczko językowe, konkursy językowe, warsztaty, ciekawe nagrody. To wszyst-ko będzie na Ciebie czekało 26.11.2009 w budynku A-16 podczas corocznego Euro-pejskiego Dnia Języków.

Spotkanie mafii…Jesień w Lubiatowie… Zimno, szaro… Wy-dawałoby się… nudno? Nie! Europejskie Fo-rum Studentów AEGEE Zielona Góra ser-decznie zaprasza studentów na wyjazd in-tegracyjno-szkoleniowy, który odbędzie się w dniach 20 - 22.11.2009.

Andrzejkowe balowanieJakie masz plany na spędzenie Andrzejek w tym roku? Jeszcze żadne? To się świetnie składa, bo my mamy dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia! Europejskie Forum Stu-dentów oraz Civitas Christiana przygotowało Bal Andrzejkowy jakiego jeszcze nie było!!

REKLAMA

LISTOPAD 200930

REKLAMA

31LISTOPAD 2009

Finały w RPA przeszły nam koło nosa. Dobrze, że tak wy-szło. W finałach powinni grać najlepsi, a niestety wolę zoba-czyć w akcji kogoś, kto piłkę po-trafi kopnąć prosto. Mieliśmy szansę na dwóch ostatnich Mun-dialach. Nie wykorzystaliśmy jej. Niestety taka jest nasza mentalność. Sami pompujemy balon, a potem dziwimy się, że pękł w nieodpowiednim mo-mencie. Każdy mówił, że mamy

słabą grupę, że tylko Czesi nam zagrażają. Rezultat? Szary ko-niec i wielkie zdziwienie. Jak to, przecież my mamy taką kadrę. Popatrzmy jednak na to wszyst-ko z punktu widzenia kibica z zachodniej Europy. Nazwiska typu Polczak czy Bieniuk nic mu nie mówią. Co innego Hamsik czy Skrtel. Są w kadrach do-brych klubów, grają regularnie, a ich łączna wartość przewyższa całą naszą drużynę. Zakładam,

że większość fanów biało-czer-wonych nawet obecnie nie wie, jaki poziom futbolu prezentują wyżej wymienieni gracze i nie chodzi mi tu o naszych interna-cjonałów… Wrócę jeszcze do ogólno-polskiego protestu kibiców prze-ciwko PZPN. Dlaczego otwiera-my oczy, kiedy już jest po fryt-kach? Zaczynając od poziomu naszej ligi, przechodząc do sys-temu szkolenia, na polskiej myśli

szkoleniowej kończąc - wszystko to kuleje. Chociaż z drugiej stro-ny, może znajdzie się nowy Wa-łęsa i poprowadzi naszą piłkę do normalności. Szeroko rozumia-nej normalności, bo nikt świado-my tego co się dzieje, cudów nie oczekuje. Oby tylko nikomu w zamian nie obiecywał stu mi-lionów, bo agent Tomek będzie miał ręce pełne roboty.

Kamil Kolański

Uciekła nam nie tylko EuropaOstatnio mam chyba problemy ze wzrokiem. Bramek Polaków nie widziałem od miesię-cy. W ostatnim meczu nie widziałem kibiców. Mało tego. Nie widziałem nawet piłki!

Czekaliśmy na ten moment 18 lat1981, 1982, 1985, 1991 - te daty zna każdy fan Falubazu. Już można dopisać kolejny tytuł mistrzowski za rok 2009.Niespodziewanie zakończyła się walka w finale o Drużynowe Mi-strzostwo Polski. Sędzia An-drzej Terlecki przerwał zawody po rozegraniu 13 biegów ze względu na fatalne warunki at-mosferyczne. Mecz zakończył się wynikiem 40:38. W dwume-czu zielonogórzanie zwyciężyli 88:80. Piąty tytuł mistrzowski w historii! Kiedy 5 kwietnia in-augurowano rozgrywki ekstrali-gowe, nikt nie był w stanie wska-zać głównego faworyta do zdo-bycia mistrzostwa. Do rywaliza-cji stanęło 8 wyrównanych dru-żyn i każda z nich miała wielki apetyt na sukces. Prezesi drużyn

nie szczędzili pieniędzy na przy-gotowania do sezonu. Zawodni-ków z czołówki Grand Prix nę-cono milionowymi kontraktami. Jednak w ostatecznym rozra-chunku to nie sumy wydane przed sezonem zdecydowały o wyniku sportowym. Świadczy o tym spadek do niższej ligi dru-żyny z Gdańska, w której skła-dzie znalazły się takie gwiazdy jak Hans Andersen czy Kenneth Bjerre. Również prezes Stali Gorzów wykosztował się przed sezonem. Władysław Komarnic-ki był tak pewny siły swojej "Sta-leczki", że jeszcze przed sezo-nem przyznał jej złoty medal,

a ostatecznie drużyna z Gorzo-wa zajęła 6. miejsce w sezonie zasadniczym. Najlepszymi drużynami okazały się zespoły z Zielonej Góry i Torunia. Obie drużyny miały w tym sezonie niezwykle wyrównane składy. W ekipie Flubazu nie było gwiazd, ale drużyna złożona w większości z wychowanków klubu prezento-wała wyrównany poziom przez cały sezon, i to właśnie brak sła-bych punktów w drużynie oka-zał się kluczem do sukcesu.

Wiktor Krajniak

TYLKO FALUBAZDrużynowe Mistrzostwo Polski na żużlu w Zielonej Górze. Dla-czego? Dość epicko... Falubaz był zespołem bez gwiazd za dużą kasę, tak jak jest w najbliższej oko-licy. O tym teksty Wiktora Kraj-niaka, nowego dziennikarza w na-szym sportowym sektorze UZet-ki. Zapraszamy Was do pisania. A wracając do sukcesu Falubazu. Tak jak w powinnościach ojca, który musi spłodzić syna, zasadzić drzewo i wybudować dom. Nacią-gając przysłowie mądrzejszych ode mnie: gromadka kibiców już jest, zamiast drzewa w klubowej gablocie posadzono puchar, a zmodernizowany dom przy Wrocławskiej 69 miejmy nadzieję wkrótce. Kamil Kwaśniak

Od ostatniego wielkiego sukce-su w 1991 r. zielonogórska dru-żyna przebyła długą drogę. Nie był to łatwy okres dla speedwaya w Winnym Grodzie. Niewielkie sukcesy były przeplatane z pro-blemami finansowymi i ciągłym balansowaniem na granicy I i II ligi. Odbudowa drużyny zaczęła się w 2003 r., kiedy to prezesem został Robert Dowhan. Początki nie były łatwe, klub zanotował kolejny spadek do niższej ligi, do tego trzeba było spłacić ogrom-ne długi po poprzednikach. Pre-zes postanowił zbudować nową drużynę opartą o wychowanków klubu z Zielonej Góry. W 2006 udało się ściągnąć z Częstocho-wy Grzegorza Walaska. Swiet-nym posunięciem było zakon-traktowanie młodego Fredrika

Lindgrena, który okazał się ob-jawieniem sezonu. W tym okre-sie pierwsze szlify żużlowe zdo-bywał również Grzegorz Zengo-ta. Odbudowany skład zdołał awansować do najwyższej ligi. Na następny sezon udało się za-kontraktować Nielsa Iversena oraz ściągnąć z Bydgoszczy ko-lejnego wychowanka - Piotra Protasiewicza. Po sukcesie, jakim był awans i utrzymanie w ekstrali-dze, wśród kibiców zaczął ro-snąć apetyt na sukces. Pomóc w tym miał zakontraktowany w 2008 r Rafał Dobrucki, które-mu po serii kontuzji wieszczono już koniec kariery. Jednak „Rafi” pokazał, że wciąż należy do ścisłej polskiej czołówki, po-magając zdobyć zielonogórza-

nom brązowy medal. Do sezonu 2009 postano-wiono przystąpić w niezmienio-nym składzie. Zmieniono jedy-nie trenera, którym został Piotr Żyto. Powrócono również do hi-storycznej nazwy Falubaz, pod którego szyldem drużyna świę-ciła swe największe sukcesy. Falubaz to prawdziwy fe-nomen polskiego żużla. Podczas gdy drużyny w Polsce budowane są na podstawie zagranicznych gwiazd w oparciu o wielomilio-nowe budżety, w zielonogórskiej drużynie jeździ aż czterech wy-

chowanków – chłopaków, którzy się tu urodzili i wychowali. O przyszłość można być spokoj-nym. Grzegorz Zengota kończy już wiek juniorski i od przyszłe-go sezonu zasili szeregi senio-rów. Jego miejsce jako podsta-wowego juniora zajmie Patryk Dudek – tegoroczny Mistrz Pol-ski Juniorów. A w szkółce ju-niorskiej prowadzonej przez Andrzeja Huszczę rosną już ko-lejne talenty.

Wiktor Krajniak

REKLAMA

Złota drużynaNa zdobycie złotego medalu DMP 2009 pracowano w Zielonej Górze od kilku lat.

fot.

Krz

yszt

of B

urda

LISTOPAD 200932