Transcript
Page 1: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

NR.1 (4) STYCZEŃ 2009

Nowy Rok – międzynarodowe święto przypadające 1 stycznia każdego roku ( w kalendarzu gregoriańskim). W Polsce jest to dzień wolny od pracy. W powszechnie przyjętym zwyczaju obchodzenie tego święta należy rozpocząć od otworzenia butelki szampana o północy z dnia 31 grudnia na 1 stycznia. Dzień ten w tradycji polskiej zwano nowe lato. Zwyczaj rozpoczynania Nowego Roku od pierwszego dnia stycznia wprowadził JULIUSZ Cezar. Rzymianie czcili w ten dzień Janusa – boga bram, drzwi i początków. Wiele języków, w tym angielski i niemiecki, przyjęły od Janusa nazwę miesiąca stycznia (ang. January). Wcześniej Rzymianie witali nowy rok 1 marca. Pierwszym w historii rokiem rozpoczętym 1 stycznia był rok 46 przed naszą erą. W Rosji i na Ukrainie Nowy Rok obchodzony jest 14 stycznia – według kalendarza juliańskiego. W Azji dzień nowego roku jest ruchomy, gdyż jest tam używany kalendarz księżycowy, gdzie rok liczy od 12 do 13 miesięcy, ale zazwyczaj jest obchodzony w styczniu lub w lutym.

Dawna Wigilia

Jan Twardowski

ŚWIĘTO TRZECH KRÓLI

Uroczystość Objawienia Pańskiego (Epifanii), znaną powszechnie jako Święto Trzech Króli, obchodzi się 6 stycznia. To święto przyjęto na pamiątkę potrójnego objawienia się mocy i chwały Chrystusa: przy pokłonie trzech pogańskich Magów ze Wschodu, przy Chrzcie św. w rzece Jordan i podczas pierwszego cudu dokonanego przez Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej. Z przypomnienia chrztu wywodzi się zwyczaj błogosławienia wody, a ze wspomnienia o Magach z darami bierze się tradycja święcenia kadzidła i kredy. Kadzidłem okadza się następnie mieszkanie, a kredą na jego drzwiach wypisuje się litery K + M + B jako znak ochrony i błogosławieństwa. Znak ten popularnie odnoszony do imion legendarnych Magów : Kacpra, Melchiora i Baltazara, powstał zapewne od pierwszych liter zdania:„Christus mansionem benedicat" („Niech Chrystus błogosławi ten dom"). W kościołach katedralnych po Ewangelii ogłasza się uroczyście daty świąt ruchomych na dany rok.

***

Święta, święta i po świętach nikt już o nich nie pamięta. Zjadłem wilię, zjadłem barszczyk i już jestem o rok starszy. (Jan Twardowski)

SZCZEBRZESZYN

DO SIEGO ROKU !

Page 2: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

2

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

Powitaliśmy Nowy Rok

Hucznie witaliśmy Nowy Rok 2009, strzelały fajerwerki, wznosiliśmy toasty. Wielu z nas bawiło się na sylwestrowych balach, prywatkach, inni w świątecznych nastrojach przy lampce szampana oczekiwali nadejścia 1. dnia stycznia 2009r. w swoich domach. Zastanawiam się, czy taka radość z powodu zakończenia starego i nadejścia kolejnego roku jest uzasadniona – każdy mijający rok przypomina nam o upływającym czasie. Począwszy od starotestamentowego Koheleta, twórcy kolejnych epok ubolewali nad przemijaniem. Więc z czego się cieszymy? Gdybyśmy chociaż byli pewni, że następny rok będzie dla nas pomyślny!

No właśnie, wszyscy zastanawiamy się, co przyniesie nam 2009 rok. Co nas czeka? Okoliczności, jakie ostatnio zaistniały, niekoniecznie napawają optymizmem. Tragicznie rozpoczął się rok dla mieszkańców izraelsko – palestyńskiej Strefy Gazy. Giną tam cywile, giną dzieci, nawet w obiektach oznaczonych symbolami ONZ . Odłamki tej wojny prawdopodobnie na nas nie spadną, ale niepokoi fakt, że kraje Europy nie potrafią zająć w tej sprawie jednolitego stanowiska. Świadczy to, iż ważniejsze są interesy poszczególnych państw niż odpowiedzialność za los niewinnych ludzi. Mogą nas dotknąć skutki wojny gazowej miedzy Rosją i Ukrainą. Wielu bowiem ogrzewa gazem mieszkania, wodę, wykorzystuje go w kuchni. Niedostatki gazu, niestety, zaowocują , w skali całego kraju - stratami gospodarczymi. Zwykły obywatel powinien się liczyć z możliwością podwyżki cen tego źródła energii. Mamy nadzieję, że obydwa konflikty szybko zostaną rozwiązane i nie zakłócą naszego bytowania.

Niezawodnie odczujemy skutki kryzysu finansowego, który wybuchł w końcówce ubiegłego roku. Przedstawiciele naszego rządu bezskutecznie próbują zaklinać rzeczywistość, twierdząc, że kryzys dotknie nas w niewielkim stopniu . Tymczasem już stracili ci, którzy ulokowali swoje oszczędności w funduszach inwestycyjnych i funduszach emerytalnych. Mniej produkują firmy nastawione na eksport swoich towarów, zaczynają się zwolnienia z pracy. Na razie eksperci optymistycznie twierdzą, że bezrobocie wzrośnie tylko o kilka procent. Może to i niedużo, ale jaka w tym pociecha dla tych, którzy stracą pracę ? Niewiele wiemy o planach naszych lokalnych władz na rozpoczęty rok. No, poza tym, że Rada Miasta przyjęła uchwałę o podniesieniu podatku od nieruchomości wszystkim prowadzącym działalność gospodarczą na terenie gminy. Ciekawe, czy większe

podatki to sposób na kryzys? Czy ten sposób pomoże zwykłym mieszkańcom miasta? Nie wiem - właściciele sklepów , by „wyjść na swoje”, zapewne podniosą ceny produktów. Rodzimych przedsiębiorców wyższe podatki mogą wpędzić w tarapaty, ale kto by się nimi przejmował? Mamy srogą zimę, która wydaje się nam uciążliwa, ale jest piękna! Panujący przez kilka dni potężny mróz to fakt pozytywny: zabija wirusy i bakterie, owady niszczące nasze uprawy. Mądrość ludowa głosi, że mróz w styczniu gwarantuje dobre zbiory w sierpniu. Więc cieszmy się z zimy! Oczywiście, jeśli mamy czym ogrzewać mieszkania.

Niewiele znalazłam faktów, które mogłyby zwiastować radość. Ponieważ jednak „fortuna kołem się toczy”, pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce życie przyniesie nam wydarzenia, które spowodują, iż spojrzymy w przyszłość z większym optymizmem. J.D. K. K. Baczyński

NARTY

Pozłotą słońca oślepiona, pozłotą słońca śnieżno gładka płaszczyzna wielka w szybkich spadkach bujała nas na swych ramionach. I bezszelestny puch, pył biały pod słońce sypał się w przestrzeni. Świst się stopylnie w krople zmienił w płatkach od słońca rozgorzałych. A pieśnią nam huczały w głowie zaparty dech i pęd bezsłowie, i wiatru śmiech, a w piersi parła głąb otchłani przepastnej; znad gór białej grani nawisłych strzech.

Page 3: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

3

Regina Smoter Grzeszkiewicz Mały słownik historii Szczebrzeszyna – ciąg dalszy

Stare Miasto Nazwa przedmieścia notowana w XVII – XVIII wiecznych inwentarzach miasta Szczebrzeszyna; lokalizacja Starego Miasta pokrywała się z obecnym ciągiem ulicy Zamojskiej. strajk chłopski Miał miejsce 1 maja 1936 roku, jego celem było wsparcie postulatów wysuwanych przez Stronnictwo Ludowe odnośnie: powrotu Wincentego Witosa do władzy reformy rolnej bez obowiązku wykupywania

ziemi rozwiązania sejmu i senatu sanacyjnego przeprowadzenia sprawiedliwych wyborów Inicjatorem strajku był członek Polskiego Stronnictwa Ludowego w Szczebrzeszynie – Andrzej Przysada strajk robotników żydowskich Odbył się 18 lutego 1923 roku w Szczebrzeszynie – strajkowali pracownicy branży krawieckiej, szewskiej i stolarskiej, żądając 100% podwyżki płac. Strepa Jakub Arcybiskup halicki; w początkach 1398 roku zatwierdził uposażenie szczebrzeszyńskiej parafii nadane przez Dymitra z Goraja na mocy dokumentów z dnia 29 września 1397 roku i 9 stycznia 1398 roku. Prawdopodobnie wtedy arcybiskup Strepa erygował parafię, a dokumentem z dnia 6 stycznia 1398 roku inkorporował ją wraz z powiatem szczebrzeskim do archidiecezji halickiej. Sudak Józef Mieszkaniec Szczebrzeszyna, w okresie powstania styczniowego piastował urząd sekretarza gminny w Zwierzyńcu - jak wspomina wnuczka Maria Sudak – "przygotowywał dla powstańców dokumenty na które przechodziło się za granice, do Galicji. Ale przyszedł czas, że to się wydało. No i co? .Sybir. Ale pradziadek, który był przyjaźnił się z popem Traczem i na dodatek był zasobnym człowiekiem z jego [popa] pomocą uratował dziadka z opresji". Rodzina Sudaków pochodzi znad Morza Czarnego – " Sudak – sandacz po rosyjsku, to jest takie miasto..., albo to [przybycie do Polski] było podczas prześladowania chrześcijan, wchodził

islam, albo jak Zamoyski budował Zamość. O dziadku okoliczne panny mówiły: "Sudaków" panek idzie – bo on się nosił trochę inaczej jak ci [miejscowi]. Był światłym człowiekiem – babcia, drobniutka, czarnooka, czarnowłosa, nosiła się w takich długich spódnicach nawet pisać nie umiała; dziadek nauczył ja czytać...". Żona Józefa Sudaka – Eugenia Flis pochodziła ze Szperówki. Sudak Władysław Członek Komunistycznej Partii Polski, wraz z Józefem Buczko kierował w okresie międzywojennym działalnością oddziału szczebrzeszyńskiego Sułów Wieś położona nieopodal Szczebrzeszyna; Dymitr z Goraja darował ją tytułem uposażenia dla proboszcza erygowanej w 1398 roku parafii szczebrzeskiej; według danych zawartych w dokumentach parafialnych wieś liczyła 343 morgi ornego pola. synagoga Zbudowana została około 1583 roku, po kolejnych renowacjach, z których największa miała miejsce po wyzwoleniu należy obok zamojskiej do najpiękniejszych na Zamojszczyźnie. Dane z lat 1680,1727,1846,1852/1853 wskazują na to iż, szczebrzeszyńską gminę żydowską nazywano zamiennie synagogą, i jako taka uiszczała na rzecz miasta stosowne opłaty: za rok 1680 obowiązana była do zapłacenia

"szczegółowych czynszów i odbywania powinności, darowania danin w naturze – na mocy postanowień konstytucji z roku 1727 od powinności w naturze zwolniona została

płaciła natomiast stały podatek w wysokości 133 złotych rocznie

Syrkowa Zofia Kierowniczka Szkoły Powszechnej Nr 2 (żeńskiej). Jest autorką Kroniki Szkolnej prowadzonej skrupulatnie od 1 września 1929 roku do 21 czerwca 1939 roku – ostatniego wpisu do Kroniki... dokonał Józef Misiołek. Szczebrzeszyn swoim wychowankom Album wydany w 1969 roku w związku z IV Zjazdem Absolwentów Liceum Pedagogicznego. Zawiera cenne informacje dotyczące samego Zjazdu, oraz fakty z dziejów kształcenia w Seminarium Nauczycielskim Męskim i Liceum Pedagogicznym. Uzupełnieniem tekstów jest bibliografia i ciekawe ilustracje. Cdn.

Page 4: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

4

Dzieje gminy Szczebrzeszyn

praca zbiorowa pod redakcją Reginy Smoter

Grzeszkiewicz i Bogusława Garbacika ciąg dalszy Kawęczyn Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z lat 1470 – 1480. Jak podaje, cytowany już wcześniej archiwista ordynacki – Mikołaj Stworzyński , w roku 1518 część gruntów wsi Kawenczyn (w zamian za odsprzedanie wsi Gruszka Janowi Tarnowskiemu) weszła w posiadanie Aarona i Mikołaja Janisławskich. W roku 1567 Kawęczyn został osadzony [po raz drugi?] na 12 łanach włości szczebrzeskiej przez jej ówczesnych właścicieli Górków. Kolejnym właścicielem wsi został Jan Zamoyski, który w 1593 roku odkupił całą włość szczebrzeską (wraz z Kawęczynem) od braci Czarnkowskich i przyłączył do Ordynacji Zamoyskiej. Z tego okresu pochodzą informacje o funkcjonującej w obrębie wsi hucie szkła, w której zatrudnieni byli Polacy. Przed wybuchem II wojny światowej Kawęczyn liczył 821 mieszkańców, w tym 5 Ukraińców. Wieś charakteryzuje się pagórkowatym ukształtowaniem o dużych spadkach terenu, zwartą zabudową wzdłuż linii wyznaczonej ukształtowaniem terenu. Mieszkańcy wsi w okresie międzywojennym zajmowali się karczowaniem terenów leśnych, celem wykorzystania ich pod uprawę. Dotychczas nie przeprowadzono komasacji; w wyniku działów rodzinnych ukształtowały się wąskie pola tarasowe, dostosowane do pracy sprzętem konnym. Około 30% powierzchni wsi stanowią lasy; praktycznie każdy gospodarz oprócz pola posiada las. W Kawęczynie znajduje się dużo łąk a także nieużytków – mieszkańcy wykorzystują je jako pastwiska. Wioska liczy 154 zagrody (dane z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku), posiada 208 akrów własności ziemi. Charakterystyczną cechą dla tej miejscowości jest występowanie znacznej ilości starych domów, budowanych w okresie przedwojennym – stanowi to (jak wyliczył T. Samulak) 64% ogólnej zabudowy. Okupacyjne losy mieszkańców Kawęczyna opisał Edward Czuk – jego wspomnienia zamieściła na łamach pracy "Zamojszczyzna w okresie okupacji hitlerowskiej. Relacje wysiedlonych i partyzantów " Alina Glińska. Decyzję o zorganizowaniu grupy bojowej podjęli mężczyźni z Kawęczyna w 1942 roku, po przykrym incydencie, jaki miał miejsce w miejscowym sklepie 16 września tegoż roku. Niemcy pobili i zabrali jednego z mieszkańców – Józefa

Rokosza; Hajduk Mikołaj przed wieczorem popędził do sąsiedniej Żurawnicy i przytaszczył przechowywany przez siebie karabin. Jasiek Mróz odkopał schowany karabin... Władek wypożyczył od Jasia Chromiaka ślicznego "Visa", Edmund posiadał zdobycznego "Waltera", Edek S. miał już żelaziwo z karabinu. Reszta, jak kto mógł w wiadomy tylko sobie sposób kompletowała broń i amunicję. Czyszczenie, nauka obchodzenia się z bronią, pomagał w tym Hajduk..., były podoficer. Z rąk Niemców w Kawęczynie zginęli:

Szydełkowie – ojciec i syn Leonard, w czerwcu 1941 roku zmarł w Oświęcimiu

pochodzący z Kawęczyna Michał Adamiec, Berlin Jan, Świstek Jan, Szwedowa, Kołcon Michał (zastrzelony został w

Potoczku k. Krasnegostawu), Witoszka Michał, Panas Michał, Panasowa, Panas Zofia,

Panas Roman, rodzina Gumieniaków – Jan zabrany przez

Niemców, nie wiadomo gdzie zginął, jego żona, matka i ojciec, córki – Zofia, Klimcia (uratowała się córka Pola). Gumieniakowie zostali wymordowani za udzielenie pomocy partyzantom. Znałem Gumieniaków z Kawęczyna – jego zaaresztowali a pozostałych wybili. Ta dziewczyna , co się uratowała – Pola, to była siostra Gumieniakowej...

Kołcon – zarżnął jałówkę, ktoś go przy skarżył, trochę sprzedał. Zabrali go Niemcy i zabili gdzieś po drodze...

Na terenie Kawęczyna i w okolicach grasowała banda rodziny Szlugów. Mieszkańcy Kawęczna, z którymi rozmawiałam o losach tej rodziny odpowiadali krótko: nie ma o czym mówić, kto by dobrze mówił o bandytach. Grasowali nocą, nie wolno palić światła – zabierali ubrania, pieniądze, pościel, mordowali... Oprócz braci Szpugów w bandzie znajdowali się mieszkańcy innych wsi - we wrześniu 1942 roku niejaki Hajduk ze wsi Średnie zabił w Kawęczynie Władysława Łazorczyka. Do bandy należał jeden z mieszkańców Zaburza; w bandzie Szpugi był z naszej wioski Kurek Marcin mój sąsiad – opisuje w swoich wspomnieniach Jan Krukowski . Gdy zaczął się ukrywać i przebywać w lesie, spotkałem się z nim i zaproponowałem mu, ażeby nie szedł do bandy, a ja go wciągnę do organizacji, do pracy na inny teren, gdzie będzie miał możność ukrywania się, a

Page 5: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

5

wiedziałem już wtedy, że będą powstawać nasze oddziały leśne i w odpowiednim czasie skieruję go do oddziału leśnego. On się na to nie chciał zgodzić i nadal w tej bandzie przebywał, jak mówi przysłowie "wilka ciągnie do lasu"...Znany był również Żyd ze Szczebrzeszyna o nazwisku Dym, który czynnie wspierał Spużaków. Na temat "Spużaków" wypowiedział się także Jan Krzak z Gorajca: do bandy należeli wspomniani już trzej bracia z Topólczy, Kurek z Zaburza i trzej bracia Szpucha z Gorajca Zagrobli. Banda była z pewnością większa, ale kto jeszcze do niej należał nie wiadomo. Opiszę tylko znaną mi historię Szpuchów z Gorajca Zagrobli, którzy byli sąsiadami mojej babci. Ojciec ich zginął przed wojną przyduszony drzewem i pozostawił czterech synów. Jeden z nich ożenił się i nie brał udziału w tzw. "bandytce", żył uczciwie. Po wojnie zginął w wypadku w swoim gospodarstwie. Jego syn wyjechał na zachód Polski. Pozostali trzej bracia, którzy należeli do bandy brali udział w wielu rozbojach. Jeden z nich zginął w Zwierzyńcu podczas napadu (prawdopodobnie na bank). Wczesnym latem 1942 roku zabili m.in. moją babcię Katarzynę Krzak. O bandzie krążyła anonimowa piosenka, Józefa Serediuk z Kawęczynka pamięta fragment - w Kawęczynku mieszkał Szpuga co do pannów bardzo mrugał a jak Szpugę diabli wzięli to się ludzie ucieszyli O samej bandzie tak opowiada: partyzanci ujęli się za ludźmi, których ci bandyci okradali. Oni mieszkali tu, w Cetnarze, pod samym Gorajcem. Co było w domu wszystko zabierali. Raz, jak przyszli do nas (do Kawęczynka), ser był wylany w woreczku, by z serwatki zsiąkł to zabrali i kapusty kiszonej chcieli w wiadro. Mama mówi, tylko to wiadro przynieś. Przyszli z tym wiadrem a my spali (zawsze się zamykało drzwi jak robił się mrok). Jak zatłukł w drzwi, trzeba było otworzyć. Wpadli do chałupy. Mama się obudziła i pyta, kto otworzył i wpuścił a jeden z nich mówi: "spróbujcie nie otworzyć, to bym wam jajko [granat] puścił przez okno , to by nie było waszego życia i mieszkania". O, mówi mama – to Żyd! Bo w ten sposób Polak by nie powiedział. Jak się okazało, to był Żyd z Gorajca Mendel - Michał na niego wołali. Gdzieś go trochę rozpoznali, bo ojciec przed wojną jeździł z nim do Gorajca, cielęta kupował... Koniec bandy nastąpił po pewnym weselu w Hoszni. Kiedy przychodzili na wesela, gospodarz musiał częstować ich alkoholem. Tak było i tym razem. Kiedy się upili, poszli spać do stodoły. W tym czasie

gospodarz powiadomił żandarmerię niemiecką, która otoczyła stodołę i ją podpaliła. Zginęli wtedy m.in. dwaj bandyci z Gorajca i żona jednego z nich. Kurek z Zaburza albo tam nie był, albo uciekł, ponieważ zginął wkrótce w Zaburzu. W maju 1946 roku aresztowano byłego dowódcę Placówki w Kawęczynie – Leonarda Kowalczyka "Kawkę": został zabity na miejscu – kobiety, które wieczorem opuszczały łąkę, gdzie moczyły len, znalazły ciało "Kawki"w krzakach wierzby - straszliwie skatowany, został zabity w nocy z 21 na 22 maja 1946 roku ...Przeprowadzona w szczebrzeszyńskim szpitalu obdukcja wykazała dwanaście ran postrzałowych, przeważnie w plecy, tył głowy i w boki. Jego prawe udo było złamane i były liczne znaki wskazujące na pobicie kijami... Pogrzeb miał charakter manifestacji przeciwko narastającemu terroryzmowi i bezprawiu; wzięło w nim udział kilka tysięcy osób, w większości mężczyzn - jak odnotował dr Klukowski. Nad grobem zaśpiewano pieśni: "Boże coś Polskę" i " Nie rzucim ziemi skąd nasz ród..." Relacje Stanisława Dawida z Błonia dostarczają nam cennych informacji o stosunku ówczesnych władz komunistycznych do prywatnej własności: po wyzwoleniu władze komunistyczne źle patrzyły na prywatną własność – był w Kawęczynie taki Pipa, on miał ćwierć pola (na wsi tak mówili), ile w tym było pola ornego – nie wiem, to był już kawałek...Aresztowali go tylko za to. To były takie czasy i trwało to kilka lat. Wiejski Klub Kultury w Kawęczynie W Kawęczynie budowany jest Wiejski Klub Kultury. Stan tzw. surowy jest już gotowy. Klub zostanie oddany do użytku w roku 2009. Ogólny koszt budowy (zgodnie z przetargiem) wyniesie 262 000 złotych. Wykonawcą wszystkich prac jest Przedsiębiorstwo Produkcyjno Usługowe ,,Inwex” Spółka a o. o. z siedzibą w Brodach Małych.

Page 6: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

6

CHRZĄSZCZ NR 1 (4) LOCHY legenda a rzeczywistość

Wiedzy o naszej przeszłości dostarczają źródła pisane, archeologia a także, w pewnym sensie, podania i legendy przekazywane od niepamiętnych czasów z pokolenia na pokolenia. Spośród wielu obiegowych legend, żyjących w pamięci mieszkańców Szczebrzeszyna, jedna dotyczy podziemnych lochów. Lochy te miały znajdować się pod zamkiem i początkowo pod starą dzielnicą Szczebrzeszyna, a później pod całym miastem. Miały one prowadzić do dróg łączących gród z sąsiednimi miejscowościami i ciągnąć się aż do Zamościa.

Legenda głosiła, że w lochach władcy miasta, zamożniejsza szlachta i bogaci kupcy ukrywali swe skarby i sami się kryli na wypadek niebezpieczeństwa grożącego im ze strony najeźdźców. Szczebrzeszyn należał do pogranicznych grodów, o które w XI i XII wieku toczyły się walki Rusi z Polską. W wyniku tych walk gród był niszczony, a mieszkańcy obrabowywani z majątku i inwentarza żywego.

Niebezpieczeństwo utraty majątku, a często i życia, wzrosło jeszcze bardziej kiedy, w XIII wieku zaczęły się najazdy tatarskie na Ruś, Polskę i Europę. Tatarzy szli na Polsk,ę aby rabować, palić i brać ludność w jasyr. W 1241 roku wódz Tatarów Batu – chan (wnuk słynnego Czyngis – chana), którego wojskami dowodził najzdolniejszy wódz Subutaj, najechał zbrojnie Polskę. W czasie tej wyprawy zdobył on Grody Czerwieńskie, niszcząc Czerwieńsk. Następnie dokonał rzezi ludności Sandomierza i zniszczył miasto. Na Śląsku stoczył krwawą bitwę z polskim rycerstwem. W bitwie tej zginął Henryk Pobożny. W końcu Tatarzy splądrowali Kraków, po czym opuścili Polskę , udając się na Węgry.

Legenda głosi, że Szczebrzeszyn nie został spalony, gdyż zapłacił Tatarom okup. Zostały jedynie zniszczone umocnienia warowne grodu. Ta sama legenda mówi, że mieszkańcy nie zostali obrabowani, gdyż swoje córki i majątki skryli w lochach. Podania mówią również, że również w następnych stuleciach, szczególnie w XVII wieku, w okresie najazdów Szwedów i Turków z Tatarami, miasto nasze było zdobywane i niszczone, a mieszkańcy ukrywali cenne przedmioty ze złota i srebra w lochach i piwnicach.

W roku 1648 w czasie najazdu B. Chmielnickiego (zdobył on Szczebrzeszyn) największe straty ludnościowe ponieśli Żydzi. Oni także korzystali ze skrytek w lochach i piwnicach. Większość Żydów chowających swe dobra zginęła, legenda głosi, że skarby schowane znajdują się w skrytkach do dnia dzisiejszego.

Dlatego zasadne staje się pytanie stawiane przez historyków i poszukiwaczy skarbów: czy funkcjonujące przekazy o lochach to prawda czy też zmyślona fikcja ?

W 1831 roku rozebrano resztki bramy zamojskiej, a odzyskany materiał wykorzystano przy budowie ratusza. W czasie jej rozbiórki stwierdzono jakieś podziemne korytarze, które miały połączenie z klasztorem i prowadziły w stronę zamku. Pod klasztorem i przyległym parkiem znajdują się piwnice (lochy). W nich to właśnie jeszcze w 50 latach XX wieku składowano lód łamany na rzece Wieprz na potrzeby lecznicze szpitala i do przetwórstwa spożywczego. Widoczne jest zamurowane wejście do lochu od strony ul. Zwierzynieckiej.

W latach 60 XX wieku w czasie budowy domu pana Szymona Kościka (obecnie Plac Tadeusza Kościuszki -znajduje się tam pogotowie ratunkowe) i w pobliżu obecnego Banku PKO natrafiono na rów kilku metrówrj głębokości, który prowadził w stronę kościoła św. Mikołaja. Byłem świadkiem, jak na zamurowanie tego ,,zawaliska”, nad którym wznosi się część domu, zużyto kilkanaście ton cementu i wiele gruzu i cegły. Odsłonięty otwór ziemny ukazał trzy spalone warstwy ziemi zmieszanej z popiołem. Odkryte warstwy spalonej ziemi potwierdzają pożary miasta w 1583 roku, a następnie w XVII wieku.

Pod koniec lat 60 XX wieku miało miejsce niecodzienne zdarzenie związane z lochami. Kliku uczniów ze szkoły ćwiczeń, którym opowiadałem na lekcjach historii o lochach, postanowiło je odnaleźć. Ułatwił im zadanie pożar, który w tym czasie zniszczył drewnianą konstrukcją zamku, a deszcze odsłoniły wejście do piwnic zamkowych. Chłopcy ci wiedzeni ciekawością dostali się do piwnic zamkowych, z których zdołali się przedostać do podziemi klasztoru (ul. Klukowskiego). Przez pewien czas błądzili, gdyż nie mogli odnaleźć drogi powrotnej. Dopiero śpiew i muzyka organów w czasie Mszy Świętej doprowadziła ich pod ołtarz, do kruchty z trumnami. Krzyki chłopców i wołanie o pomoc zostały usłyszane (wprowadziły one sporą konsternację i zamieszanie) przez wiernych uczestniczących w uroczystości.

Lochy, korytarze i podziemne wejścia do nich były niszczone przez czas, warunki atmosferyczne, usuwanie się gruntu, wzmożony ruch pojazdów na powierzchni a także przez ludzi, którzy budując swe domostwa, obawiając się wstrzymania robót przez władze budowlane, obawiając się poszukiwaczy skarbów, nie informowali władz o dokonanych odkryciach lochów, korytarzy czy skarbów.

W świetle tych faktów można domniemywać, że pod Szczebrzeszynem istniej sieć lochów, podziemnych korytarzy, które kryją nie jedną tajemnicę związaną z historią tego miasta.

Aleksander Przysada Redakcja Chrząszcza uprzejmie prosi czytelników o nadsyłanie wiadomości o lochach i korytarzach znajdujących się w naszym mieście. R.

Page 7: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

7

„Golgota Kresów - w 65 rocznicę rzezi wołyńskiej” – Anna Czapska.

To, cośmy widzieli i słyszeli, cośmy sami przeżyli, nie będziemy ukrywać przed naszymi synami, ale opowiemy przyszłemu pokoleniu... (Psalm 78)

"Gdy ja zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie..." bym przed Tobą mogła pokazać twarz bez wstydu o nich tę opowieść piszę...

Rok 1943 był tragiczny dla Polaków – jego skutki odczuwamy po dziś dzień:

13 kwietnia Niemcy informują świat o zbrodni w Katyniu (czyli kilkanaście tysięcy rodzin odkrywa, że do domu nie powróci ojciec/mąż, brat),19 kwietnia Niemcy przystępują do likwidacji getta warszawskiego. Garstka Żydów walczy jedynie o godną śmierć;

30 czerwca w wyniku zdrady zostaje aresztowany gen. Stefan Rowecki. W następnym roku Niemcy zamordują go w obozie koncentracyjnym

4 lipca w katastrofie lotniczej pod Gibraltarem ginie gen. Wł. Sikorski, Naczelny Wódz i premier rządu RP na Wychodźstwie;

11 lipca na Wołyniu zaczynają się zorganizowane mordy ludności polskiej. Tego dnia bojówki UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) jednocześnie zaatakowały 167 miejscowości i zamordowały wszystkich Polaków, których zdołały dopaść, nie wyłączając starców, kobiet i dzieci. Zrabowano ich mienie ruchome, a zabudowania spalono. Odbyło się to w niedzielę, w prawosławne święto Piotra i Pawła, i nie mógł to być przypadek, że jednocześnie w tylu miejscach doszło do rzezi o tak monstrualnych rozmiarach;

3 listopada na Majdanku Niemcy jednego dnia wymordowali ponad 18 tys. Żydów.

28 listopada w Teheranie szefowie rządów ZSRR, USA i W. Brytanii, poza plecami swego najwierniejszego sojusznika, zawierają wstępne porozumienie z Sowietami w sprawie granic Polski.

Jak to się odbyło? 4 dni przed akcją w ukraińskich wsiach pojawiają się agitatorzy OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) i przekonują o konieczności wymordowania wszystkich Polaków na Wołyniu, jednocześnie w polskich osadach rozrzucane są ulotki nawołujące do zjednoczenia z Ukraińcami i walki ze wspólnym wrogiem, tj. Niemcami i Moskalami. W rozmowach z polskimi sąsiadami Ukraińcy zapewniają, że nikt im nie zrobi krzywdy, ale zarazem ostrzegają, że ucieczka z miejsca zamieszkania będzie poczytana za akt wrogi wobec Ukraińców. 3 dni przed akcją dowództwo UPA zaprasza na pojednawcze rozmowy przedstawicieli wołyńskiej AK i Delegatury Rządu RP. 8 lipca 1943 parlamentariusze ci na

czele z Janem Zygmuntem Rumlem stawiają się na negocjacje w miejscowości Kustycze. Tam zostają poddani okrutnym torturom i po 2 dniach zostają rozerwani końmi. 1 dzień przed akcją 10 lipca wieczorem tajni gońcy wzywają – pod pretekstem próbnej mobilizacji – na leśne zbiórki wszystkich mężczyzn Ukraińców (z wyjątkiem spowinowaconych z Polakami), z bronią, jaką kto ma: siekierą, kosą widłami, nożem tasakiem, młotem pałką piłą. Nocą bojówki ukraińskie otoczyły polskie wsie. 11 lipca rano. Atak na uśpione wsie. Polacy zabijani są w domach, łóżkach, kościołach, przy ołtarzach. Ci, którzy zdołają się zabarykadować, spłoną w podpalonych zabudowaniach. Po rzezi tego samego dnia Ukraińcy dopuszczają się rabunku, zabierają rzeczy pomordowanych, ubrania, palą zabudowana, zabierają krowy. 12 lipca W następnych dniach w tych samych miejscowościach wyłapuje się i zabija ukrywających się w zbożu, piwnicach, na poddaszach, w studniach, grabi co jeszcze zostało nierozgrabione, podpala niedopalone gospodarstwa. Potem ruszono do następnych miejscowości, postępując podobnie. W lipcu zginęło w ten sposób co najmniej 10,5 tys. Polaków (straty udokumentowane, faktyczne były większe). Żołnierze UPA, OUN i zmobilizowani przez nich chłopi zabijali Polaków z niebywałym okrucieństwem. Według raportu lwowskiej AK kobiety, nawet ciężarne przybijali bagnetami do ziemi, dzieci rozrywali za nogi, inne nadziewali na widły i rzucali przez parkany, ludzi wiązali kolczastym drutem i wrzucali do studzien, odrąbywali siekierami ręce, nogi, głowy, wycinali języki, odcinali nosy i uszy, wydłubywali oczy, rozpruwali brzuchy i wywlekali wnętrzności, młotkami rozbijali głowy, żywe dzieci wrzucali do płonących domów. Żywych ludzi przeżynali pilami, kobietom obcinali piersi, nadziewali na pal, lub uśmiercali kijami. Do kryjówek podziemnych i do piwnic wrzucali granaty lub pęki zapalonej słomy . Upowcy mordują po kolei rodzinę po rodzinie, niszczą dom po domu. A za nimi idą 12 - 15 - letni synowie i córki, i dorzynają niedobitych. Były wypadki, kiedy banderowcy mordowali, a ukraińskie dziewczęta zapalały ogniska i śpiewały pieśni radosne. Wstrząsające są również relacje tych, którzy uratowali się z zagłady - Irena Koźlicka z Poluchna: 12 lipca 1943 r. z sąsiedniej wsi, Zagajów słychać było strzały, krzyk, płacz, wszędzie były płomienie. Moja stryjna Stefa pojechała z dwiema córeczkami do Zagajów, sprawdzić, co się tam dzieje. Zostali na rozstajach dróg. Ja z rodzicami opuszczałam wieś na piechotę. Szliśmy między łanami dojrzałego zboża w kierunku lasu. Nagle zobaczyliśmy jak za nami pędzi Ukrainiec na koniu. Mama uklękła i zaczęła go prosić po imieniu, bo go znała, by nas nie zabijał. Wystrzelił w powietrze i odszedł. Za chwilę pojawił się inny. Nie zważał na prośby mamy. Strzelił jej prosto w serce... Przytulona do ciała matki mała Irena przetrwała całą noc w zbożu. Przygarnęła ją zaprzyjaźniona rodzina ukraińska, przebierając w rzeczy ich córki. Wskazali też , gdzie pochowali jej matkę, prababcię i kilku krewnych.

Page 8: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

8

Teresa Radziszewska z Aleksandrówki: 16 lipca 1943 roku upowcy zamordowali tu 74 osoby. Moją rodzinę ostrzegł wcześniej znajomy Ukrainiec. Potem wywędrowałam z babcią do Polski przez ukraińskie wsie, śpiąc po drodze w kopach zboża. Babcia powtarzała ciągle bym nie pokazywała, że się boję. Po drodze spotykałyśmy ludzi uzbrojonych w kosy, widły , siekiery. Jechali na furach, byli weseli, śpiewali, zawinięte rękawy ubrań zachlapane były krwią. Gdy doszłyśmy do polskiej wsi widziałam porąbane ciała przy drodze, dzieci powbijane na sztachety, przybite do drzwi na krzyż. Nigdzie żywego człowieka, tylko wyjące psy wałęsające się koty, ryczące krowy...Po 47 latach dowiedziałam się, jak zginęli rodzice i rodzeństwo. W drodze za Bug zatrzymali się u ukraińskich znajomych by się ogrzać i wysuszyć, bo dzieci były małe a mama brzemienna. Przyszedł tam także znany im Ukrainiec. Kazał zaprzęgać konie i wywiózł ich na bagna. Rodzice uklękli i modlili się. Prosil,i by zabić najpierw ich. Nie chcieli patrzeć na śmierć swoich dzieci. Na miejscu, gdzie ich zakopano, wyrosła dzika róża. Pod różą Teresa znalazła kości. Zabrała je za Bug, nie chciała, by pozostały na tej ziemi.

Zofia Szwal z Orzeszyna: 11 lipca 1943r., upowcy każą wychodzić, jeden z nich mówi "Stepan jedno laszątko zabił, a mnie się dzisiaj nic nie trafiło". Przyjeżdża kuzyn, który nagle mówi, że jest Ukraińcem i pozwalają mu zabrać nas, dzieci na jego wóz. Po chwili zatrzymują nas uzbrojeni Ukraincy. Kuzyn znowu mówi, że jest Ukraińcem. A czemu ta dziewczynka płacze, pytają Ukraińcy wskazując na mnie. A zmęczona, głodna, to i płacze, tłumaczy kuzyn. Częstuje upowców papierosami. Ci dostrzegają, że ręce mu się trzęsą i zaczynają rewizję. Kuzyn niepostrzeżenie wyrzuca dokumenty. W końcu możemy jechać. Ze środka wsi bucha nagle niesamowity krzyk kilkudziesięciu ludzi, słychać strzały. Żona kuzyna zatyka mi uszy i jedziemy coraz szybciej. U kuzynów codziennie czekałam na rodziców. Wujostwo w końcu uświadomili mi, że ich nigdy już nie zobaczę. Moje ciotki wyprowadził z Kisielenia Ukrainiec żonaty z Polką. Za pomoc udzieloną Polakom Ukraińcy zabili mu rodzinę.

Olga Horbaczewska, ur. 1936, w Kamieniu Koszyrskim do 1950 r.: Po odejściu Niemców miejscowi nacjonaliści zaczęli palić całe miasto, w tym i nasz kościół. Koło kościoła płonęły ogniska, w których palono inwentarz kościelny, a w kościele zrobiono latrynę. Dziadka i babcię związali drutem kolczastym, wrzucili do szopy i spalili żywcem. Nawet po wojnie słyszałam w szkole słowa: "ty polska mordo, twoje miejsce jest na cmentarzu". Po wojnie wypalone mury kościoła zostały przez Sowietów włączone do fabryki cukierków.

Inna relacja z Kisielina: z ukrycia widziałam Ukraińców wskakujących do środka kościoła wywlekających za włosy kobiety, które zdecydowały się nie ukrywać, ale zdać się na ich łaskę i pod murem je strzałem z pistoletu mordujących. Jednego z nich znęciła bluzka wyprowadzanej dziewczyny, więc strzelił jej w brzuch i jeszcze z kopiącej nogami ziemię tą bluzkę ostrożnie, żeby nie zabrudzić, ściągnął. Pewna stara Ukrainka rozmawiała z banderowcem. Opowiadał, że

nie chciał iść do oddziału, ale go przekonano. I kiedy stał na czatach przed polskim gospodarstwem, czekając na sygnał, wyszła kobieta z dziećmi. Dała mu chleb. I coś się w nim przełamało. Pomyślał: Co oni mi zawinili? A potem pomyślał też: Jak ja ich nie zabiję, to moi koledzy zabiją mnie. Więc zabił. Najtrudniej zabić pierwszego człowieka, potem to łatwiej przychodzi.

Janina Kalinowska nie wie, ile ma lat. Ale ludzie, którzy znali jej rodzinę, mówili, że wtedy miała osiem. I jeszcze, że miała młodsze rodzeństwo. Janina tego nie pamięta. W jednej chwili w głowie jej zapadła ciemność i wymazała wszystko. Mama chyba była piękna, a tata miał czarne wąsy. Tak mi się śnili wkrótce po śmierci. Nasze mamy na zawsze pozostaną piękne, a ojcowie młodzi. Ona zapamiętała każdy szczegół. Dzieci, które ocalały z rzezi, zostały potem zabite. Błąkały się koło domostw, na polach, żywiąc kłosami zbóż Kiedy nad ranem zmęczone płaczem zasypiały, niektórzy szli ich szukać. Nie wszyscy. Byli tacy, co pytali: A gdzie się wybieracie.? Przecież one i tak pomrą.

Polka ze Lwowa: kiedy jej mała siostrzyczka została zabita, ukraińskie dzieci ze śmiechem biegały, przedrzeźniając ją po polsku: Nie zabijaj mnie.

Wielka Głusza: Wiosną 1943 sotnia bulbowców spaliła w tej miejscowości kościół z całym wyposażeniem. Kilka tygodni później ta sama sotnia otoczyła kolonię polską. Mieszkańców w liczbie 15 osób dorosłych i kilkorga dzieci zgromadzono i w obecności mężczyzn zgwałcono wszystkie kobiety. Następnie wszystkim, nie wyłączając dzieci, wyłupano oczy, obcięto języki, kobietom piersi, a mężczyznom genitalia, po czym zabudowania wraz ze znajdującymi się w środku spalono.

Stanisław Srokowski z Hnicz, ur 1930 pisarz: 11 lipca ukraińscy faszyści zamienili w piekło 100 miejscowości, zarżnęli kilkanaście tysięcy Polaków, spalili 4-5 kościołów razem z kapłanami. Rozrywali na pół dzieci, wbijali na sztachety,cięli piłami ludzi, brzemiennym kobietom wyrywali widłami płody z łona i wsadzali tam koty. Mordowali na tzw. rękawiczkę: nacinali ofiarom koło łokcia skórę i ściągali ją jak z królika, suszyli i robili rękawiczki. 18-letniemu chłopcu wyrwali język, wydłubali oczy, obcięli genitalia i pokłuli nożami ciało. Na oczach matki udusili dziecko. Rodzinę sąsiadów ostrzegła matka upowca. Gdy przyszedł pijany, zanim zwalił się na łóżko, powiedział: jak Romanowscy są w stodole, to niech idą, bo jak wstanę, będzie nieszczęście. Po latach jeden z Kisielinian usłyszał od miejscowego: cóż, mordowali - źle zrobili, ale oni walczyli o Ukrainę. Cdn.

Page 9: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

Nowości wydawnicze

W 2008 roku Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Szczebrzeszynie zakupiła ze środków własnych i ministerialnych 802 pozycje książkowe, w tym: dla dorosłych 333 książki, dla dzieci i młodzieży 157 książek i 312 książek popularnonaukowych. Ciekawymi pozycjami dla młodzieży są m.in., losy sióstr Mary – Kate i Ashley Olsen, czy też „Hanna Montana” - zabawne losy bohaterki, która prowadzi podwójne życie: w dzień uczennica jak wiele innych dziewczyn, w nocy zaś - słynna piosenkarka. Jedyną osobą, która zna prawdę o bohaterce, jest jej przyjaciółka. Dla młodszego czytelnika mamy serie „Szkoła Gwiazd”, „Tęczowa Magia” i wiele innych. Nie zapominamy o naszych najmłodszych, którym proponujemy „Kubusia Puchatka” czy „Smerfy” i jeszcze wiele innych ciekawych pozycji książkowych. Czytelnik dorosły znajdzie u nas nowe wydanie najlepszej i najpełniejszej biografii Marszałka Józefa Piłsudskiego – wielkiego indywidualisty, który wycisnął swe piętno na kilku dziesięcioleciach dziejów Polski. Józef Pilsudski już za życia owiany był legendą. Był i wciąż jest symbolem odrodzenia Polski. Gorąco polecamy i zapraszamy czytelników do odwiedzania biblioteki.

9

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

Page 10: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

10

Cmentarz w Szczebrzeszynie Zmarli. Epitafia – ciąg dalszy

Hipolit Daniluk. (1914 – 1979). Urodził się 15.08.1914 roku w Konstantynowie nad Bugiem. Ukończył Seminarium Nauczycielskie w Leśnej Podlaskiej w 1937 roku. Przed wojną pracował w szkołach podstawowych w Konstantynowie, później w Ostrołęce.Żołnierz września 1939 roku, internowany przebywał w obozie na Węgrzech. Po wojnie, po powrocie z Węgier pracował w szkole w Ossówku, powiat Biała Podlaska. W roku 1947 rozpoczął studia w Instytucie Pedagogiki ZNP we Wrocławiu. Po ich ukończeniu został zastępcą dyrektora Liceum Pedagogicznego w Zamościu. Od 1950 roku był dyrektorem Liceum Pedagogicznego w Szczebrzeszynie, a po jego likwidacji w 1968 roku, dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego, aż do przejścia na emeryturę w 1974 roku. Był świadkiem bardzo trudnej historii szczebrzeskiej oświaty. Kierował szkołami w tym skomplikowanym okresie przez 24 lata. Jego kierownictwu zawdzięczamy, że mimo tragicznych wydarzeń politycznych i ideowych nacisków, kultywowane były w szkole postępowe tradycje dziewiętnastowiecznych Szkół im. Zamoyskich i seminarium nauczycielskiego. Był inicjatorem i organizatorem zjazdów absolwentów wszystkich szkół szczebrzeskich. Uczestniczyli w tych zjazdach także uczniowie. Spotkania pokoleń miały olbrzymi wpływ na kształtowanie się twórczych, postępowych i patriotycznych postaw uczącej się młodzieży. Aprobował i udzielał pomocy twórczym inicjatywom nauczycieli, przez co szkoła osiągnęła szczyt rozwoju, stając się ośrodkiem eksperymentów naukowych i ogniskiem kultury. Przejawem tego były: udział szkoły w Eksperymencie Lubelskim, powstanie i działalność zielonych sal Bronisława Pietruszyńskiego, odczyty pedagogiczne. Działały znane na Lubelszczyźnie, a nierzadko i w Polsce, zespoły: teatrzyk kukiełkowy Żaczek Szczebrzeszaczek, zespół dramatyczny prof. Liny Gieysztor, Zespół Małych Form prof. Zofii Makarowej, chór Stefana Dukli, orkiestra Stanisława Bryka, Szczebrzeszalia organizowane przez Aleksandra Przysadę. Jako dyrektor i pedagog był życzliwy ale i wymagający. Lubił młodzież zaangażowaną w naukę i pracę. Z jego inicjatywy i przy bardzo czynnym osobistym zaangażowaniu powstała ksążka Zakłady Kształcenia Nauczycieli i ich wychowankowie. Po pracowitym i owocnym życiu zmarł 5 października 1979 roku.

Stanisław Kapica. (1915 – 1980). Urodził się w 1915 roku w Radzięcinie gmina Frampol. Ukończył lSeminarium Nauczy-cielskie w Szczebrzeszynie. Pracę zawodową rozpoczął w 1938 roku w Szkole Podstawowej w Gorajcu jako kierownik. W okresie międzywojennym pracował jeszcze w szkołach podstawowych w miejsco-wościach: Tarnawa, Niebrzegów

i Wąwolnica. Po wybuchu drugiej wojny światowej i po zamknięciu polskich szkół, rozpoczął tajne nauczanie. Był również współorganizatorem ruchu oporu w szeregach Batalionów Chłopskich. Został aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu w Biłgoraju. Stamtąd wywieziono go do obozu przejściowego w Zwierzyńcu a następnie do obozu na Rotundzie w Zamościu. Jako więzień Rotundy pracował przy budowie lotniska w Mokrem. Stamtąd udało mu się uciec w 1943 roku. Do końca wojny walczył w szeregach Batalionów Chłopskich. Po zakończeniu wojny pracował razem z żoną Stanisławą w Zespole Szkół Rolniczych w Biłgoraju. W 1949 roku rozpoczął pracę w Liceum Pedagogicznym w Szczebrzeszynie jako nauczyciel geografii i biologii. Pracując, zaocznie ukończył Instytut Pedagogiki w Warszawie ze specjalizacją geografia i biologia. Był inicjatorem eksperymentalnych metod nauczania przy wykorzystaniu bezpośrednich obserwacji przyrody. Między innymi razem z uczniami prowadził obserwację życia pszczół w ulu umieszczonym w pracowni szkolnej i niewielkiej pasiece w ogrodzie szkolnym. Na działce szkolnej, pod jego kierunkiem uczniowie prowadzili doświadczenia w zakresie: płodozmianu, nawożenia nawozem naturalnym i sztucznym, nawożenia bakteryjnego roślin motylkowych. Prowadził również szkółkę drzew i krzewów owocowych, uczył uczniów szczepienia i uszlachetniania. Wszczepiał młodzieży zamiłowanie do turystyki, organizując rajdy i wycieczki po Roztoczu, w których sam uczestniczył. Pracował także społecznie. Pełnił funkcje prezesa Gminnego Komitetu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Był kierownikiem szkolenia w ZNP, opiekunem szkolnego parku i ogrodu botanicznego. Jego praca została doceniona i nagrodzona odznaczeniami państwowymi. Otrzymał Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski. Wcześnie otrzymał Krzyż Grunwaldzki z mieczami i Krzyż Partyzancki. Zmarł 15 marca 1980 roku w wieku 65 lat w Szczebrzeszynie. Aleksander Przysada Cdn.

Page 11: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

11

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

Legenda o Szczebrzeszynie – mieście artystów.

W czasach - kiedy jeszcze nie wszystko zostało nazwane, wezwał Pan Bóg anioła i dał mu polecenie: polecisz na ziemię i wykonasz pracę, jaką ci w zapieczętowanym pakiecie nakazuję. Anioł wziął delegację służbową, pobrał współrzędne miejsca , zapakował do sakwy zapasowe ciżmy i czystą białą szatę i poleciał na ziemię aby nakazaną pracę wykonać.

Po przybyciu na miejsce otworzył tajny pakiet, zapoznał się z zadaniem i polecenie wykonał. Już miał wracać do nieba ale uderzyło go niespotykane piękno miejsca, w którym się znalazł. Rozległą równinę okoloną wzgórzami, na których szumiała odwieczna puszcza, pełna zwierzyny wszelakiej, grzybów i jagód oraz miododajnych barci, poprzecinana ciemnymi , tajemnymi wąwozami i jarami. Łąki na równinie były porośnięte gęstą, soczystą trawą, w której znajdowała się masa różnorodnego kwiecia. Przez nią płynęły strumienie i rzeki niosące życiodajną, czystą wodę, biorące swój początek w przeczystych źródłach. Rzeki, strumienie - pełne ryb i raków. Nad wodami mokradła, gdzie trzciny i oczerety, gdzie ptasząt mnóstwo, gdzie chrząszcz ciągnie swoją nie milknącą pieśń. Były tam także polany, zamienione ogromnym trudem ludzi w pola uprawne, na których złociły się łany dorodnej pszenicy i prosa. Lud dorodny, wesoły zamieszkiwał to miejsce. Tak, że i pieśni radosne, i pokrzykiwania słychać było.

Spytał anioł spotkanego przy barci, pszczelarza: jak nazywa się to wspaniałe miejsce? Przerażony człek, który jako żywo po raz pierwszy widział anioła, nie mógł wydobyć głosu z gardła, ale widząc dobry uśmiech nieznajomego, przemógł się wreszcie i zdołał tylko powiedzieć szcze werszyna sut… szcze werszyna sut… co prawdopodobnie znaczyło: ostatnia wyżyna. Widząc, że nic więcej z przerażonego bartnika nie wydusi, anioł pozdrowił go i zgodnie z otrzymaną delegację służbową wrócił do nieba.

Tu napisał raport ze swojej podróży, ale chciał jeszcze rozmawiać z Panem Bogiem. Podczas audiencji potwierdził wykonanie zadania i stwierdził, że kraina, którą odwiedził, jest wyjątkowo piękna i bogata, i w związku z tym miałby bardzo gorącą prośbę: spraw Panie niech ludzie, zamieszkujący to odwiedzone przez mnie miejsce mają wielką wrażliwość pozwalającą im na dostrzeganie piękna otaczającej przyrody oraz

niech potrafią to piękno utrwalać i przekazać innym. Spełnił Pan Bóg prośbę anioła, który tak bardzo zauroczył się miejscem, pytając równocześnie o nazwę krainy. Anioł przypomniał sobie słowa bartnika szcze werszyna sut i nieco przekręcając nazwę rzekł Szczebrzeszyn. Wtedy stało się tak, że wielu ludzi urodzonych w tym mieście posiada odpowiednią wrażliwość na piękno otaczającej przyrody. Również wielu mieszkańców posiadło odpowiedni talent pozwalający na utrwalenie tego piękna i dzielenie się nim z innymi ludźmi. Dlatego właśnie w Szczebrzeszynie rodzi się tak wielu artystów malarzy, rzeźbiarzy, poetów i pisarzy. Zygmunt Krasny Spotkanie noworoczne W dniu 11 stycznia 2009 roku odbyło się organizowane przez Miejski Dom Kultury w Szczebrzeszynie spotkanie noworoczne. Składało się ono z dwóch części. O godzinie 11.30 w kościele św. Katarzyna sprawowana była Msza Święta, podczas której wystąpiła orkiestra dęta MDK, pięknie wykonując kolędy. Po zakończeniu liturgii odbył się jeszcze krótki koncert w wykonaniu orkiestry, nagrodzony gorącymi brawami. We wspólnej modlitwie lokalną władzę reprezentowała pani Maria Loc – Oczkoś – sekretarz Urzędu Miasta, wzięli udział też członkowie kapeli szczebrzeskiej, pracownicy MDK. Druga część spotkania odbyła się w MDK. Z udziałem władz powiatowych i gminnych składano sobie życzenia, łamano opłatkiem, śpiewano kolędy. Panowała miła, świąteczna atmosfera

Page 12: Chrząszcz - Styczeń 2009 (nr 34)

12

CHRZĄSZCZ NR 1 (4)

SPOTKANIE OPŁATKOWE

21 grudnia 2008 roku o godzinie 16:00 na rynku miejskim w Szczebrzeszynie odbyło się przedświąteczne spotkanie opłatkowe. Wszystkim przybyłym życzenia złożyli: Burmistrz Szcze-brzeszyna Marian Mazur, Ksiądz Dziekan Jerzy Kołtun oraz proboszcz Parafii św. Mikołaja Ksiądz Andrzej Pikula. Obecni na spotkaniu harcerze ze Szkoły Podstawowej w Klemensowie i Bodaczowie przekazali Burmistrzowi Betlejemskie Światełko Pokoju. Odbył się też koncert kolęd w wykonaniu zespołów wokalnych A PROPO z Domu Kultury w Szczebrzeszynie oraz UFNI W PANU z parafii św. Mikołaja. Jedną z atrakcji przygotowanych dla mieszkańców Szczebrzeszyna była degustacja tradycyjnych potraw wigilijnych zorganizowana przy udziale licznych sponsorów (Państwa Kicyków - Przystanek Kawęczynek, Państwa Kotów - Sklep wielobranżowy, Państwa Kur - Sklep spożywczy, Piekarni Dabo braci Dereń, Piekarni Pana Macieja Wnuka, Piekarni Pana Janusza Wnuka oraz Szkoły Podstawowej nr 1 w Szczebrzeszynie.

IX Gminny Konkurs kolęd różnych narodów

W dniu 18 grudnia 2008 roku w Miejskim Domu Kultury w Szczebrzeszynie odbył się Gminny Przegląd kolęd różnych narodów Hej kolęda, kolęda. Podczas przeglądu miało również miejsce podsumowanie Bożonarodzeniowego konkursu plastycznego. Po wysłuchaniu 12 wykonawców w czterech kategoriach jury przyznało pierwsze miejsca w czterech kategoriach wiekowych: - w pierwszej kategorii – Piotr Wachowicz, - w drugiej kategorii - Zespół Chrząszczykowe Nutki Szkoła Podstawowa Nr 1 w Szczebrzeszynie, - w trzeciej kategorii - Zespół Wokalny Szkoła Podstawowa Nr 3 w Szczebrzeszynie, - w czwartej kategorii - Młode Żywioły Gimnazjum w Szczebrzeszynie. Na konkurs Bożonarodzeniowy wpłynęło łącznie 157 prac. Pierwsze miejsca w dwu ocenianych kategoriach zajęły: - w kategorii stroik zbiorowy – Przedszkole Samorządowe w Szczebrzeszynie grupa 4 latki, - w kategorii inne formy - Małgorzata Blotka – WTZ w Zamościu. Wernisaż wystawy Stanisława Kmiecika

W Miejskim Domu Kultury w Szczebrzeszynie w dniu 7 stycznia 2009 roku o godzinie 16.00 odbył się wernisaż wystawy Malarstwo Stanisława Kmiecika artysty malującego ustami i stopami.

Podczas tego wernisażu twórca pokazał technikę malowania stopami, wykonał obraz techniką pastelu. Później twórca odpowiadał na pytania zadawane przez zebranych, dosyć licznie, mieszkańców. Skromny poczęstunek (ciasto, soki, kawa i wino) zakończyły to miłe spotkanie.

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja –Zygmunt Krasny, Joanna Dawid, Leszek Kaszyca, Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1 E-mail: [email protected] Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj