32
Fot. Paulina Mietłowska Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary NR 86 CZERWIEC 2012 MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna MISS STUDENTEK 2012 KATARZYNA MARCZUK

UZetka 86 (czerwiec 2012)

  • Upload
    uzetka

  • View
    225

  • Download
    5

Embed Size (px)

DESCRIPTION

W studenckiej biblioteczce str. 4, Jak dojedziesz na wakacje? str. 6, Wszystko się kręci wokół matmy str. 7, Festiwal Nauki str. 11, Smaki Zielonej Góry str. 12, Wakacje na motocyklu str. 16, Za dużo mnie w mediach str. 18, Rockowy dream team str. 22, O jeden chór za dużo str. 27, Fashion Victim str. 30

Citation preview

Page 1: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Fot.

Paul

ina M

ietło

wska

Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

NR 86 CZERWIEC 2012

MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna

MISS STUDENTEK 2012 KATARZYNA MARCZUK

Page 2: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ul. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra

Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: [email protected] ISSN 1730-0975

WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów StudenckichREDAKTOR NACZELNA/SKŁAD: Kaja Rostkowska, [email protected]

OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, [email protected]: Drukarnia „AGORA” Piła.

Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.WWW.UZETKA.PL

Słowo naczelne - jaki jest dziennikarz "UZetki"?

Na dobry początek! www.pani-halinka.pl

Jak niektórzy z Was zauwa-żyli, w ciągu ostatnich mie-sięcy moje "słowa naczelne" były coraz bardziej skonden-sowane. Mi się to przysłużyło - nauczyłam się pisać na roz-kaz Norwida ("redakcja jest redukcją!"), ale cel był inny, bo mieliście w tym roku taką wenę, że co miesiąc brako-wało miejsca, aby to wszyst-ko pomieścić i co rusz odda-wałam swój kawałek "dwójki". Jaki był przeciętny dzienni-karz "UZetki" w tym roku? Bardzo nieprzeciętny! Opinio-twórczy jak Michał Stachu-ra, apetyczny jak teksty Ani Nadstogi, kulturalny jak Mi-

chał Cierniak i Marika Adam-ska, żartobliwy jak komenta-rze Mateusza Jędrasia. Był też niezawodny jak Paweł Hekman i zdolny jak Kamila Maciejewska. Skłaniający do refleksji jak Paweł Sochacki, kreatywnie modny jak Daria Kubasiewicz, nowoczesny jak Denis Marciniak, oddany pasji jak Jakub Suszka, so-lidny jak Paulina Mietłowska. Był szalony jak Wróżbita Eryk i wykoncypowany jak felie-tony Kariny Ostapiuk! I był trochę dowcipny, trochę zło-śliwy... zupełnie jak Pani Ha-linka! Przeciętny-nieprzecięt-ny dziennikarz "UZetki" miał

jeszcze kilka wspaniałych cech Jadwigi Matuszczak, Waldemara Sługockiego i innych osób, które pisały do "UZetki" w tym roku i którym dziękuję za ich "pióro". Dobrze mieć do dyspozycji takie narzędzie jak "UZetka", które już od dziesięciu lat jest żywym do-wodem na to, że studentom się chce, że potrafią, że mają coś do powiedzenia. Studen-ci UZetu jako jedyni w kraju mają trzy tak potężne media i umieją z nich korzystać. W czasie wakacji do Waszej dyspozycji pozostaje Radio Index i UZetka.pl. A tym ostatnim numerem życzę wszystkim udanych, słonecznych waka-cji! Wracajcie pełni wrażeń i miłych wspomnień. Do przeczytania!

Kaja Rostkowskaredaktor naczelna

[email protected]

Studenci na wakacjach...

Późno już,

świta! S.J. Lec

CZERWIEC 20122

Page 3: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Paulina MietłowskaPaulina Mietłowska współpracuje z "UZetką" od wielu lat. Jest wszędzie tam, gdzie grają gwiazdy, gdzie wydarzenia mają niezwykłą formę, gdzie studenci i studentki chcą być jej modelami. Przedłużeniem jej ręki jest Canon EOS 400D. Razem potrafią czynić cuda. Dzisiaj każdy jest fotografem, bo każdy ma aparat, chociażby w komórce... Zgadzasz się z tym?Słowo fotograf kojarzy mi się z profesjonalizmem, artyzmem i pewną wiedzą na temat wykony-wania zdjęć, więc nie każdy kto ma aparat jest fotografem. Są to raczej osoby "robiące zdjęcia". A samych fotografów podzieliła-bym na amatorów i profesjonali-stów - zaliczając siebie do tych pierwszych.

Fotografi a to pomysł na spędza-nie wolnego czasu, terapia, a może biznes, który kiedyś roz-kręcisz?Fotografi a jest moją pasją. To mój sposób na spędzenie wolne-go czasu, jak i terapia na oderwa-nie się od rzeczywistości przy re-alizowaniu nowych pomysłów. W przyszłości kto wie, może bę-dzie również i biznesem.

Jak studia na animacji na UZ wpłynęły na Twoje umiejętności? Spotkałaś tutaj autorytety albo ciekawe wyzwania?

Poznałam tutaj osoby, które zain-spirowały mnie do rozwinięcia swoich umiejętności. To dzięki mediom studenckim mogłam uczestniczyć w wielu ciekawych projektach i wydarzeniach. Na-brałam odwagi, pewności siebie, jak i dystansu do krytyki. Mogę śmiało powiedzieć, ze ostatnie 3 lata były bardzo bogate w do-świadczenia związane z rozwija-niem mojej pasji.

Zielona Góra i zielonogórzanie – wdzięczne tematy do zdjęć?Może nie są to moje ulubione te-maty, bo zawsze ciągnęło mnie w stronę portretu i fashion, ale tak, zaliczam je do tematów wdzięcznych i przyjemnych. Zie-lona Góra nie jest moim miastem rodzinnym, więc przy każdej okazji fotografowania jej mo-głam ją poznać czy odkryć intere-sujące miejsca, a zielonogórzan uchwycić w ciekawych momen-tach.

Co jest najważniejsze we współ-pracy fotografa i modelki? Jak

przebiegało przygotowanie okładki do tego numeru "UZet-ki"?Nad okładką pracowała grupa lu-dzi, z którą mam przyjemność pracować od roku, zatem przygo-towanie jej poszło sprawnie i przyjemnie. Dla mnie najważ-niejsze w relacji fotograf-model-ka jest wzajemne zaufanie opie-rające się na przekonaniu, że obie

strony wykonują swoją pracę na najwyższym poziomie.

Dziękuję za rozmowę.

Kaja RostkowskaOkładka:Zdjęcie: Paulina MietłowskaFryzura: Dawid TyrpinMakijaż: Magdalena KlejnaStylizacja: Daria Kubasiewicz

Nowy tomik Krzysztofa KowalczykaStudent Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa na UZ,

Krzysztof Kowalczyk, wydał właśnie czwarty tomik swojej poezji. Temu wydarzeniu towarzyszył wernisaż w zielonogórskiej Galerii

PWW. Krzysiek wydał już trzy swoje tomiki: "Multiverse", "Continuum" i "Dualis". Najnowszy tomik, zatytułowany "Poezje

nienazwane", to zbiór 32 przejmujących wierszy zilustrowanych grafikami Grzegorza Kowalczyka. Tomik możecie zdobyć na

stronie internetowej Krzyśka Kowalczyka w cenie 10 zł. Na www.krzysztofkowalczyk.weebly.com znajdziecie też e-booki

z wierszami autora. Polecamy!

studentka animacji na UZ, autorka okładki

3CZERWIEC 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 4: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Uniwersytet Zielonogórski

Niemiec, którego Niemcy nie lubiąHans Hellmut Kirst to prawdziwa literacka marka. Napisał 59 książek, sprzedał ponad 15 milionów egzemplarzy, uzyskał mnóstwo nagród, w tym bardzo prestiżową im. Edgarda Allana Poe, a jego cykl "08/15" jest najsłynniejszym spośród wszystkich obejmujących historię powstania i upadku III Rzeszy oraz czasy powojenne. Jednak rodacy są wobec niego obojętni, żeby nie powiedzieć nieprzychylni, a niemiecka krytyka uznaje jego twórczość za „literaturę popularną”, co jest swoistym eufemizmem literatury brukowej i jarmarcznej. Dlaczego Niemcy nie lubili Niemca?„W partii” to pierwsza część cy-klu "08/15", która przenosi nas w rok 1933 do małego miasteczka w Prusach Wschodnich. Głów-nym bohaterem jest młody i nie-spotykanie bystry Konrad Breit-bach, który sypie jak z rękawa cy-tatami z „Mein Kampf” i szybko pnie się w partyjnej hierarchii NSDAP. Nie jest jednak typo-wym karierowiczem czy fanaty-kiem, ale bardzo niejednoznacz-ną, rozbudowaną postacią, której każdy ruch sprawia, że coraz mocniej zastanawiamy się, po której stronie on właściwie stoi. Książka jest specyfi czna i absolutnie nie nazwałbym jej brukową czy wagonową. Nie ma dynamicznej, wartkiej akcji, nie ma wymyślnej fabuły, która się rozwija, a potem zgrabnie koń-czy, na ostatnich kartach, nie znajdziemy też mocnego uderze-nia, które pozamiata nasze wcze-śniejsze domysły. O ile końcówka lekko mnie rozczarowała, o tyle cała reszta sprawia, że powieść jest zaprzeczeniem literatury „popularnej”. „08/15 w partii” to okno, przez które zaglądamy w głąb NSDAP, ale także czło-wieczej natury. Hans Kirst stwo-rzył szalenie wyraziste postaci i uwikłał je w niezwykle popląta-ne, ale jakże ludzkie relacje. Bo-haterowie są do tego stopnia cha-rakterystyczni, że, z wyjątkiem jakiejś tam trzecioplanowej ko-biety, ani przez sekundę nie mu-

siałem zastanawiać się, który to był ten Keller. Do tego autor ser-wuje nam wyśmienite dialogi. Wielowątkowość sprawia, że główny bohater jest nim tylko z nazwy, lektura upływa błyska-wicznie, a po skończeniu książki czujemy niedosyt i chcemy się-gnąć po kolejną z cyklu. Dlaczego zatem Niemcy nie lubią Niemca?

„Łatwo jest odpowiedzieć na to pytanie. Dlatego, iż jako Niemiec rozebrał swoich roda-ków z koszul, spodni i butów – nie zostawiając na nikim i niczym su-chej nitki. Ukazał, co sprzyjało temu, że hitleryzm stał się dok-tryną realizowaną w Niemczech w pewnym okresie niemal przez wszystkich.” – tak wyjaśnia to Karol Czejarek, tłumacz i autor rewelacyjnego przekładu „08/15 w partii”. Krytycyzm wobec nie tyle własnego narodu, co chorej ideologii, jest esencją powieści Kirsta. Autor nie usprawiedliwia

swojego narodu, nie szuka wy-mówek i okoliczności łagodzą-cych, ale pokazuje NSDAP i nie-mieckich nacjonalistów takimi, jakimi byli – głupimi, próżnymi i żądnymi władzy. Osobiście naj-bardziej cenię to, że Hans Hell-mut Kirst prezentuje nam pewne idee i poglądy, ale robi to w spo-sób subtelny. Nie narzuca jedynej

słusznej prawdy, jak to robiła par-tia. On rysuje pewną rzeczywi-stość, a wszelkie sądy i oceny po-zostawia nam – czytelnikom. Warto przeczytać „08/15 w partii”, bo to po prostu mądra książka. Taka, która choć trochę wyjaśnia straszliwe czasy i wyda-rzenia, ale niesie jednocześnie bardzo aktualną przestrogę dla Polaków – Kirst skłania do re-fl eksji nad tym, jak potwornie niebezpieczny może być skrajny nacjonalizm wdzięcznie przy-ozdobiony w łatkę patriotyzmu, jak okrutne konsekwencje rodzi

nienawiść, frustracja, żądza wła-dzy, przekonanie o własnej wyż-szości i uwielbienie dla jednostki – wodza. Najbardziej gorzką lek-cją autora jest jednak to, że gdy pewna granica zostanie przekro-czona, a bezmyślny motłoch uzy-ska odpowiednią siłę, ludzie światli, ukształtowani, którzy ro-zumieją zło wyrządzane przez

daną partię, akceptują sytuację i stają na czele, aby osłonić siebie i bliskich. Dlatego upadku cywili-zacji z połowy ubiegłego wieku, nie jest winny sam Hitler, ale tak-że całe społeczeństwo, łase na populistyczne hasła o honorze, sile i wyjątkowości własnego na-rodu. Dziś na szczęście raczej już nam to nie grozi, ale nacjonali-styczna fi lozofi a wciąż jest obec-na i patrząc na niektórych wybor-ców - wyznaje ją co piąty Polak.

Mateusz Jędraś

Hans Helmut Kirst "08/15 w partii"Rok 1933, Hitler dochodzi do władzy. Niemcy mają się dopiero przekonać, jakie będą tego konsekwencje… Wprowadzaniu no-wego porządku towarzyszą terror, przemoc i gwałt. Szaleją grupy szturmowe SA, członkowie partii nazistowskiej stają się wszech-władni, a to przyciąga wielu łaknących władzy ludzi do wstąpienia w szeregi NSDAP. Jednym z nich jest Konrad Breitbach, który uczy się na pamięć wersów z „Mein Kampf” i staje się gorliwym wyznaw-cą nowej wiary. Jednak w przeciwieństwie do innych karierowiczów gotowych sprzymierzyć się z samym diabłem dla odniesienia osobi-stych korzyści, działania Konrada w szeregach zwolenników Hitlera nie są jednoznaczne i przynoszą wiele zaskakujących zwrotów…

KONKURSSkoro literatura to nasza dziedzina, pytanie konkursowe Was nie powstrzyma. Nagrody zacne wydawnictwo Erica funduje. Chcecie je zdobyć? Róbcie, co następuje: książkę swoją ulubioną wybieracie i odpowiednią rekomendację mnie wysyłacie.

Trzy propozycje najbardziej urzekające otrzymają od nas nagrody następujące: 1. miejsce „08/15 w partii” + 2 inne książki Instytutu Wydawniczego Erica; 2. miejsce – 2 książki; 3. miejsce – 1 książka.

Odpowiedzi wysyłajcie na adres [email protected] do 25 czerwca 2012 r.

W studenckiej biblioteczceCZERWIEC 20124 Książka studenta

Page 5: UZetka 86 (czerwiec 2012)

O Europejskiej Współpracy Transgranicznej słów kilka…

Pierwszy z nich, PO-EWT Polska-Saksonia, po lubu-skiej stronie obejmuje po-wiaty: żarski, żagański, kro-śnieński, zielonogórski, no-wosolski, wschowski, świe-bodziński oraz miasto Zielo-na Góra. Na jego realizację przeznaczono prawie 124 mln euro. Według danych z maja 2012 roku w ramach tego programu zatwierdzo-no do realizacji projekty o wartości 77,9 mln euro po-chodzących z alokacji środ-ków Europejskiego Fundu-szu Rozwoju Regionalnego (EFRR). Natomiast drugi pro-gram, PO-EWT Polska-Bran-denburgia, jest realizowany po stronie polskiej na obsza-rze całego województwa lu-buskiego. Głównym celem programu jest pokonywanie granic poprzez redukcję nie-dogodności spowodowa-nych położeniem przygra-nicznym i prowadzenie wspólnej polityki rozwoju re-gionalnego dla województwa

Jednym z kluczowych czynników warunkujących rozwój województwa lubuskiego jest jego położenie na pograniczu polsko-niemieckim. Współpraca naszego regionu z Saksonią oraz Brandenburgią przejawia się m.in. poprzez realizację celów dwóch Programów Operacyjnych Europejskiej Współpracy Transgranicznej (PO-EWT) w ramach celu 3 polityki spójności Unii Europejskiej na lata 2007-2013.

Dr Waldemar Sługocki

lubuskiego oraz Branden-burgii. Na jego realizację przeznaczono 146,5 mln euro. Dotychczas zatwier-dzono zaakceptowano wnio-ski aplikacyjne na kwotę 109,3 mln euro ze środków EFRR. Lubuskie jest dyna-micznym i stabilnym partne-rem dla regionów niemiec-kich. Dzięki podejmowanym inicjatywom przez regional-ną i lokalną administrację, coraz więcej podmiotów z naszego regionu skutecz-nie aplikuje o środki pocho-dzące z budżetu Unii Euro-pejski na lata 2007-2013. Jest to szansa dla nas wszystkich, a w szczególno-ści dla lubuskich organizacji pozarządowych, samorzą-dów oraz przedsiębiorców. Sądzę, że szansę, którą dają nam programy Europejskiej Współpracy Transgranicz-nej, wykorzystamy w pełni do końca roku 2013.

www.waldemarslugocki.pl

Casting na radiowe głosy

ZOSTAŃ DJ’EM RADIA INDEX

Przyjdż na nagranie20-go czerwca o godz. 16:00

Akademickie Radio Indexul. Podgórna 50(Ds. Rzepicha)Zielona Góra

www.uzetka.pl/casting

REK

LAM

A

5CZERWIEC 2012 Uniwersytet Zielonogórski

Page 6: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Wchodząc na podany wyżej ad-res mamy dostęp do wyszuki-warki rozkładów i połączeń linii komunikacji miejskiej po kilku-nastu miastach w Polsce (nieste-ty, nie ma jeszcze w bazie Zielo-nej Góry). Kiedy jesteśmy na przy-kład w Warszawie, możemy sprawdzić, jak z dworca dosta-niemy się w nasze miejsce doce-lowe. Serwis pokaże możliwe połączenia, ewentualne prze-siadki oraz aktualne rozkłady jazdy. Wystarczy wpisać skąd i dokąd chcemy się udać. Może-my również odpowiednio zopty-malizować wyniki naszego wy-szukiwania, tzn. odznaczyć, by serwis nie pokazywał połączeń autobusowych lub tramwajo-wych lub nawet konkretnej linii, nie kazał nam za dużo chodzić między przystankami czy poka-zał tylko połączenia niskopodło-

gowych pojazdów, co może przy-dać się osobom niepełnospraw-nym. Oprócz tego mamy możli-wość zdecydować, czy chcemy podróżować wygodnie, opty-malnie czy szybko. Wybierając np. tryb wygodny, serwis pokaże nam w pierwszej kolejności po-łączenia z możliwie jak naj-mniejszą liczbą przesiadek i z najbliżej usytuowanym od nas przystankiem. Oczywiście poza kompu-terem, z serwisu możemy rów-nież korzystać za pomocą naszej komórki. Aktualnie aplikacja jakdojadę dostępna jest w App Store, Google Play i Ovi Store. Posiadacze innych urządzeń mogą natomiast korzystać z ser-wisu za pomocą specjalnie przy-stosowanej wersji strony pod ad-resem m.jakdojade.pl. Osobiście pobrałem aplikację dla iPhone'a,

kiedy byłem w Szczecinie i za-uważyłem, że ma ona kilka przy-datnych funkcji. Oprócz aktual-nych rozkładów jazdy linii tram-wajowych i autobusowych moż-na je dodawać do obserwowa-nych, co pozwala mieć rozkład ulubionych linii zawsze pod ręką w osobnej zakładce. Po urucho-mieniu aplikacja określa moje położenie i pokazuje najbliższy przystanek oraz linie komunika-cyjne, które przez niego prze-chodzą. Jeżeli chcemy znaleźć informacje o konkretnej linii, wystarczy wpisać jej numer w wyszukiwarkę. Oprócz tego wszystkie wcześniej opisane funkcję też mieszczą się w apli-kacji. Sam program może dzia-łać również w trybie offl ine, co przyda się, jeżeli nie mamy pa-kietu danych w komórce, a trasę wyznaczyliśmy sobie wcześniej w domu używając sieci wi-fi .

W ten sposób uruchamiając później aplikację w autobusie, by sprawdzić, ile przystanków zo-stało do końca naszej podróży, nie narażamy się na koszty transmisji danych, choć podej-rzewam, że program nie potrze-buje tych danych zbyt wiele. Jakdojade.pl w chwili pisa-nia tego artykułu ma w swojej bazie takie miasta Białystok, Bydgoszcz, Kraków, Łódź, Trój-miasto, Poznań, Radom, Szcze-cin, Toruń, Warszawę oraz Wro-cław. Serwis oraz aplikacja może przydać się podczas Euro 2012. Po przyjeździe do jednego z miast pomoże trafi ć na sta-dion, a później ewentualnie do hotelu. Mam nadzieję że dzięki temu rozwiązaniu nie zgubicie się i zaoszczędzicie sporo czasu. Miłego podróżowania.

Denis Marciniak

Jako że to już ostatnie przed wakacjami wydanie "UZetki", to zajmę się tematem związanym z podróżami. Wielu z Was pewnie będzie odwiedzać swoich znajomych w innych miastach, jeździć na koncerty czy po prostu zwiedzać inne miasta. Chcąc usprawnić sobie podróżowanie, powinniście poznać serwis jakdojade.pl

Jak dojedziesz na wakacje?

Nowoczesny student cz. 7W tym dziale "UZetki" poruszamy tematy związane z nowymi technologiami. Artykuły te powinny ułatwić każdemu studiowanie oraz uświadomić, że istnieją łatwe i wygodne rozwiązania, które mogą być wykorzystywane również w życiu codziennym.

Denis Marciniak - autor bloga derosky.com

REKLAMA

CZERWIEC 20126 Nowoczesny student

Page 7: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Smycz, powszechnie znany i prosty w swej konstrukcji przedmiot do ograniczania wol-ności. W założeniach wynalaz-cy dotyczyć miał psów. Współ-cześnie już nie tylko psy mają monopol spacerowania na smy-czy, robimy to z kotami, fretka-mi, a nawet małpkami. Smycz trzyma czworonogi blisko na-szej sylwetki i daje złudne wra-żenie wolności naszemu pupilo-wi. Gdy ten w przypływie in-stynktownej radości rusza przed siebie widząc gołębie, na-gle w najmniej spodziewanym momencie czuje blokadę i moc-ne szarpnięcie. Choć na pozór

wolny, całkowicie zniewolony i zależny od kogoś. Zwierzęca smycz jest namacalnym dowo-dem życiowego ograniczenia, emocjonalnego lub cielesnego przywiązania do ludzi i rzeczy oraz wyliczonym w metrach od-cinkiem przestrzeni życiowej. Życiowo uwiązani lub przywiązani jesteśmy chyba wszyscy. Wir nauki, pośpiech w pracy, obowiązki w domu. Układanka codzienności zbu-dowana z tysiąca spraw, które w niewiedzy przed nami ograni-czają wolność. Ile to razy złapa-liśmy się na chęci dążenia do ideału pięknej i wysportowanej sylwetki kreowanej przez mass media? Ile to razy obiecaliśmy sobie bardziej rzetelną i konse-kwentną naukę? Za którym po-dejściem zdaliśmy egzamin na prawo jazdy? Łatwo policzyć, a czy łatwo jest zastanowić się

na sensem tego dążenia? Ow-szem, nikt nie chce być jak każ-dy, ale wygodnie jest być takim, jak wszyscy. Podejmując indy-widualną z naszego punktu wi-dzenia decyzję często kieruje-my się wpływami innych. Skoro wszyscy z klasy idą na studia…, jeżeli Monice udało się zdać

prawko…, gdybym schudła jesz-cze te parę kilogramów… Wcią-gamy się wir zachcianek, obo-wiązków i nawyków, które naj-pierw swobodnie a z czasem co-raz mocniej zaciskają się na na-szych nadgarstkach, stopach

i szyi. Ciągani na smyczy przez świat pokus zastanawiamy się, skuleni gdzieś w kącie, kto tu i kogo miał prowadzać w zamie-rzeniach autora. Tak, jestem wolny, a to, że moje oczy nie mogą oderwać się od widoku nagich piersi z pierwszych stron gazet dla do-rosłych, wyczekuję z wypiekami dnia przeceny upatrzonej su-kienki w centrum handlowym czy skuszony zapachem fastfo-oda mechanicznie staję w kolej-ce po kanapkę, której miałem już nigdy nie jeść, o niczym przecież nie świadczy. Mam prawo do własnych czynów, wy-dawania swoich pieniędzy i po-lepszania własnego samopoczu-cia. Czyny te jednak nieświado-mie stają się częścią życiowej smyczy, która bezwładnie cią-gnie do wybranych przez siebie celów.

Uwiązani na życiowej smyczyŻyjemy wszyscy w wolnym kraju, mając prawo do podejmowania indywidualnych decyzji i wpływania przez otwarte wybory na losy naszego narodu. Mamy nieetyczne prawo do wtargnięcia na własne życie oraz możliwość takiej egzystencji, na jaką mam ochotę. Zachłyśnięci wolnością myśli, słowa i czynu nie zauważamy jednak, że wszystko, co robimy, odbywa się na życiowej smyczy.

Paweł J.Sochacki

S h i

Nieważne. Nevermind – mogę zarzucić po angielsku, ale po-wiem, że zarzucam po amery-kańsku, bo to brzmi lepiej. Jak kto woli. Bo może sobie na luzie woleć, skoro i tak nie wie, o co chodzi. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę. Kasę, którą chciało-by się móc dzielić. Kiedy nawet nie ma co do czego składać. A i tak każdy próbuje się czego-kolwiek doliczyć. Grosza. I póź-niej grosz do grosza. Wszystko się kręci wokół matmy. Której niby nikt nie ogarnia. Trudno ogarniać, kiedy w zadaniu wy-chodzi siedem liczb po przecin-

ku. I nagle nie wyobrażasz sobie swojej miny, gdy musisz tę sumę zapłacić. Polska. Polska mat-ma plus szybkie rozumowanie. Kartą, poproszę. Gorzej, gdy nie można. Taki tam owad. Odejmujesz, mnożysz, dzielisz, dodajesz. W między-czasie narzekasz na skompliko-wanie ułamków, wolałbyś, żeby ich nie było. A potem szukasz drugiej połówki. Tej wcześniej wyeliminowanej. Tej wcześniej odjętej, usuniętej. Koniec. Za-pomniałam. Końca tutaj nie ma, jest nieskończoność. Ciągle otaczają mnie liczby. Numerologiczny labi-

rynt. Wyślij sms-a o treści 1236 na numer 6. Eh. Prowadzący się pomylił. Wybaczam. Nie ma in-nej opcji – nie znalazłam innego rozwiązania. Tymczasem x należy do zbioru pustego, bo dowie-dział się, jakie jest zajęcie ponie-działku. Takie, że zajmuje 1/7 naszego życia. Niby nie trudno policzyć, ale przecież nie wiesz. Bo siódemka to szczęście, szczę-ściem jest siedem. Przez milion wróżek powtórzywszy, mam ochotę wziąć trzynastkę pod pa-chę. I wyjść. Wróciłam. Ślizgałam się po trójkątnej paraboli. Po-

zdrowiłam parę logarytmów. I wylądowałam gdzieś pod pier-wiastkiem. Nieobliczalnie. Jak całe życie. Jeden wielki układ współrzędnych. I te ciągłe (po)równania. Nie lubię liczyć, bo niby można tylko na siebie. Wolę odliczać na przykład. Trzy, dwa, raz, raz, raz… Odcinam numer-ki na niewidzialnej tasiemce. Prawie wakacje! Już prawie wol-ne! Oby się nie przeliczyć.

Karina Ostapiuk

Wszystko się kręci wokół matmyWszystko się dzieli na miliony części, które dalej się dzielą, żeby następnie znów móc się dzielić... Zapewne po to, aby każdy swobodnie mógł narzekać, że wszystko się dzieli, tylko po to, by się znowu podzielić. Ewentualnie na to, że wszystko już jest wystarczająco podzielone, a powinno być na przykład spojone.

7CZERWIEC 2012 Felieton

Page 8: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Chociaż zastanawiam się, czy słowo konkurować jest tu na miejscu. Gdy Preston w 1972 roku wygrał WSOP doszedł do bardzo prostego wniosku: -World Series Of Poker jest tak udany, że każdy chce więcej tego typu turniejów-. Skoro powie-działo się A, to wypada powie-dzieć B. I Amerykanin tak też zrobił. Dzięki swoim znajomo-ściom Preston w 1979 roku wy-startował z nowym cyklem. Być może z zamiłowania do futbolu amerykańskiego, albo prestiżu

tamtych rozgrywek nowy cykl nazwał Super Bowl Of Poker. Wpisowe do turnieju głównego ustalono na 10 tysięcy dolarów. Jak wspomina Mike Sexton, jed-na z gwiazd świata pokerowego: -Wszyscy najwięksi gracze chcieli tam być. Wśród nich ten turniej cieszył się wielkim uznaniem. W pierwszej edycji wzięło udział 30 zawodników (w pierwszym WSOP-7, w 1979- 54), co dawało nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej. Przy stole pojawili się m.in. Doyle Brunson, Chip Reese oraz oczywiście sprawca całego zamieszania, Amarillo Slim. Zwycięzcą okazał się Geo-rge Huber, który wzbogacił się o 150 tysięcy dolarów. Kolejne lata niestety nie okazały się ,,złote” jak prognozo-wano. W najlepszym roku zagra-ły 54 osoby. W najgorszym (1991 rok) tylko 12. I to właśnie ten naj-gorszy rok okazał się gwoździem

do trumny dla pokerowego Su-per Bowl. Jako jedną z przyczyn odwołania turnieju organizato-rzy podali m.in. ,,brak stabilno-ści lokalizacji”. Nie wiem, na ile im to rzeczywiście przeszkadza-ło, ale faktem jest, że 13 edycji SBOP odbyło się w sześciu róż-nych kasynach (w czterech mia-stach: Las Vegas, nad Lake Ta-hoe, Flamingo i Reno). Na 13 edycji aż 6 padło łupem zawod-ników, którzy później znaleźli się w Poker Hall of Fame, co świad-czy o bardzo wysokim poziomie turnieju. Chyba jednym z najcie-kawszych stołów fi nałowych był ten w 1990 roku, gdy spotkali się TJ Cloutier, Chip Reese, Jack Keller i Stu Ungar (wszyscy na-leżą do PHOF). Ten ostatni to bardzo ciekawa postać, przez wielu uważany za najlepszego gracza wszech czasów. Jako jedy-ny zdołał wygrać WSOP Main Event i Super Bowl Of Poker po

trzy razy. Ale jak to czasami bywa, geniusze potrafi ą wszystko oprócz ładowania się w kłopoty. Dla Stu były to narkotyki. Popadł w taki nałóg, że w 22. listopada 1998 roku jego serce nie wytrzy-muje. Wielki mistrz (zasługuje na oddzielny artykuł), który przy stołach pokerowych wygrał po-nad 30 milionów dolarów, szczy-cący się fotografi czną pamięcią (co wykorzystywał w black jacku) nie potrafi ł wygrać najważniej-szego heads-up'a w swoim życiu. Wracając do SBOP. Czy turniej, który miał w zamyśle konkurować z World Series Of Poker poniósł porażkę? Trudno jednoznacznie ocenić. Według mnie, nie. Co prawda nie zyskał takiej popularności jak jego ,,starszy brat”, ale na stałe zapi-sał się w historii pokera. A czy nie o to chodzi?

Pokerowy Super BowlGdy dwa kluby piłkarskie konkurują ze sobą, to zazwyczaj napędzają wzajemnie swój rozwój. Tak jest w przypadku Manchesterów czy Realu i Barcelony. Ale co może się stać, gdy ktoś spróbuje ścigać się z niedoścignionym wzorem? W świecie pokera za taki wzór uchodzi World Series Of Poker. A konkurować z nim próbował ,,Amarillo Slim” Preston.

Jakub Suszkajakubsuszka.natemat.pl

Chociaż zastanawiam się czy

Studencka zajawka: POKER

Studenci na wakacjach...Nie wiadomo dlaczego, ale wakacje sprzy-jają szaleństwom! To nie tylko czas, kiedy odkrywamy nasze nowe zajawki (często sportowe), ale po prostu trzy genialne mie-siące dobrej zabawy. Zobacz, co robi ta naprawdę zwariowana studentka obok... Tak, tarza się w mące. Tak, postanowi-ła zostać modelką, żeby za kilka lat mieć co wspominać. Nie, latem nie chowaj w domu swoich szaleństw - wyprowadź je na spacer, pojedź z nimi nad jezioro, zabierz je na quady! Ale drodzy studenci... oprócz energii spakujcie do plecaka rów-nież rozsądek, chociażby kilo! :-)

CZERWIEC 20128 Zajawka studenta

Page 9: UZetka 86 (czerwiec 2012)

9CZERWIEC 2012 Zielona Góra

> Zaglądam na portal "Gazety Lubuskiej", a tam news dnia – audi puknęło bentleya wartego milion złotych! Szok! „W końcu mamy sprawiedliwość na tym świecie!” – pomyśleli czytelnicy. – „Dobrze tak złodziejowi!”. Nie ma co. "Lubuska" trzyma swój poziom i w dodatku patriotycz-nie pielęgnuje naszą polską men-talność.

> Gosia Pera, dyrektor od pro-mocji Gorzowa, z dumą ogłosiła, że jej mała ojczyzna startuje w konkursie „DesigNOWE Mia-sto 2012”. Jak mówi, będą się chwalić Filharmonią, a przy oka-zji zaprezentują bulwar, ciekawe zakątki miasta i... rzekę! Tak, tak. Tę brudną... Dlaczego star-tują? Pewnie Pani od PRu wy-znaje zasadę, że nieważne jak, ważne, że o nas mówią.

> Jak donoszą najnowsze ba-dania, studenci I roku chcą w pierwszej pracy zarabiać 3 tys. zł. i sądzą, że znajdą ją zaraz po zdobyciu dyplomu. Dwa lata później twierdzą, że byliby bar-dzo zadowoleni z roboty za 2,5 tysiąca, której szukanie zajęłoby im około 4 miesięcy. Po ukończe-niu nauki marzą o jakiejkolwiek pracy za jakiekolwiek pieniądze. Jak widać, rozsądek przychodzi z wiekiem...

> Wysoka akcyza nie odstra-sza od spożywania alkoholu. Od-strasza od jego kupowania. Pe-

wien imprezowy tercet nie miał pieniędzy, ale miał ochotę, więc poszedł po wódkę bez grosza, za to z młotkiem. Jeden z muszkie-terów wybił szybę wystawową przyniesionym orężem i z resztą kompanii zagarnął kilkanaście butelek wódki. Po paru godzi-nach policjantom udało się odzy-skać już tylko 8 z nich. Włamy-wacze na razie nie usłyszeli za-rzutów. Najpierw muszą wy-trzeźwieć, a przy 3 promilach trochę to potrwa...

> Maj to miesiąc matur, więc lokalne VIPy w "Wyborczej" wspominały swoje egzaminy doj-rzałości. Marszałek Ela Polak pisała w zielonej, hipisowskiej sukieneczce, bo elegancki strój miała w reklamówce (?!) i nie zdążyła go włożyć. Z kolei nasi lubuscy Prawi i Sprawiedliwi po-słowie, którzy w życiu kierują się tylko honorem, uczciwością i prawdą, pochwalili się czymś innym. Ela Rafalska, posłanka PiSu z Gorzowa, opowiada, że „mocno liczyła na ściągi, które pisała wiele godzin”. Z kolei inny "pisior" – Jerzy Materna – szył specjalny garnitur ze schowkiem na ściągi. „Ach! Wspomnienia na całe życie!” - wzrusza się zie-lonogórski poseł... I dziw się, Po-laku, że politycy cię oszukują.

> Męska duma nakazuje sza-nującemu się samcowi przyjąć każde wyzwanie. Pewien student z Krakowa wracając rano ze zna-jomymi spojrzał na kościół Ma-riacki, doznał natchnienia i przy-jął zakład z kolegami. Zadekla-rował, że wskoczy do kanału i tu-nelami przejdzie rynek. Jak po-wiedział, tak zrobił. Tylko póź-niej nie mógł wyjść. Pijanego chłopaka ostatecznie wyciągnęła straż pożarna. Nie ma co się roz-wodzić, ale są takie dziury, do których nie należy wchodzić...

> W ostatnią niedzielę maja w Kożuchowie odbyły się walki zakutych... w zbroje. Pewien śmiały rycerz mistrzowsko wywi-jał mieczem, piruetami unikał ciosów i tak pokonywał kolejnych przeciwników. Nie zważał nawet na żonę wołającą na obiad! Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, a horyzont oblewał się krwisto-czerwonym blaskiem... nasz ju-nak powalił ostatniego wojowni-ka. Wtedy jednak na placu boju pojawiła się ta jedyna, niepo-skromiona dotychczas przez ni-kogo, bestia. Tak nasz bohater poległ. Patelnia żony okazała się twardsza niż najlepszy pancerz...

> Chmury się rozstąpiły i roz-świetliły boskim blaskiem drogę pierwszej pielgrzymki Nordic Walking! Blisko 200 śmiałków pokonało okrutnie wymagające 11 kilometrów!, ale poświęcili się tak w imię swoich ideałów! Ce-lem pielgrzymki był kościół--sanktuarium pw. Pierwszych Męczenników Polski. Przypusz-czam, że większość z tych racjo-nalistów słysząc „pierwszy mę-czennik”, miało na myśli naszego poległego w boju wielkiego męża stanu, jeszcze większego prezy-denta i imiennika tego gościa, co to orła na drzewie zobaczył...

> Martwimy się, że drogi na Euro nie będą przejezdne. Ukra-ińcy nie mają tego problemu, bo bez kibiców, drogi im niepo-trzebne. Dziennikarze Europy Zachodniej wpadli w panikę, gdy na konferencji prasowej polskiej Straży Granicznej dowiedzieli się, że bez paszportu, którego ni-gdy nie wyrabiali, nie wjadą na Ukrainę. Najbardziej przerażo-ny był Holender. Nic dziwnego. W końcu u nas nie mógł legal-nie... się odstresować. Ciekawi mnie tylko, że skoro zachodni dziennikarze sportowi są tak

świadomi, to czego możemy się spodziewać po kibicach?

> Ha! Już wiemy, czego może-my się spodziewać po kibicach! Że nie przyjadą... Stacja BBC ja-kiś czas temu straszyła swoich ro-daków, że w Polsce to tylko bur-dy, ustawki, rasizm, semityzm, antysemityzm i antyrasizm! Pił-karz, którego horyzonty myślo-we są godne typowego sportow-ca, Sol Campbell powiedział, żeby Angole nie przyjeżdżały do Polski, jeśli nie chcą wrócić w trumnie. Zważywszy na czer-wone stroje reprezentacji Anglii, sądzę, że pan Sol musiał wziąć sobie do serca wypowiedź pana K. o „małpie w czerwonym”...

> Wiemy, jakie wino zostanie ofi cjalnym trunkiem Winobra-nia 2012! Będzie ono pochodzić z Nitry - naszego miasta partner-skiego na Słowacji i będzie kosz-towało około 20 zł. Urząd Miasta wysłał specjalną delegację, żeby przetestowała i wybrała odpo-wiedni winobraniowy nektar. Jednym z testerów był Dariusz Lesicki z UM, który po dokona-niu wyboru przywiózł 42 butelki dla swoich kolegów. Niestety pana Darka też trzeba było przy-wieźć... Niewiadome jest także, jak działał Urząd Miasta po de-gustacji owych 42 butelek. W ma-gistracie nikt nie odbierał...

> Podczas Gali Belfra Roku 2012 największą gwiazdą była dr Bożena Kuczma, która ilością nagród i nominacji przyćmiła samą Meryl Streep! Nominowa-na była w 6 kategoriach, w jednej wygrała, a w dodatku uzyskała tytuł SuperBelfra! Statuetek nie odebrała, ponieważ nie zaszczy-ciła nas obecnością podczas ich rozdania, ale jest to całkowicie zrozumiałe. W końcu tytuł Naj-bardziej Roztargnionego Belfra zobowiązuje...

>>> Facta notoria

Mateusz Jędraś[email protected]

Page 10: UZetka 86 (czerwiec 2012)

"Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą. Jest to uczucie, które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki. Ten, kto go nie zna i nie potrafi się dziwić, nie potrafi doznawać zachwytu, jest martwy, niczym zdmuchnięta świeczka". Albert Einstein

Festiwal Nauki 2012 po raz kolejny zachwycił zielonogórzan i pozwolił zbliżyć się do tajemniczego świata wielkiej nauki. Tym razem odbywał się pod hasłem "Ekologia!!!". Zdjęcia: Marta Ułasowicz

Festiwal Nauki: Ekologia!!!

Hit Festiwalu Nauki - elek-tryczny skuter skonstruowany przez studentów i naukowców z Akademickiego Związku Mo-torowego. Wydział Mecha-niczny UZ rządzi!

"Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki spo-sób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek" - Festiwal Nauki udowania, że nauka to dar!

Dzieci na chwilę pochowały się za spódnicami, a dorośli pełni niepokoju obserwowali spektakl "Echo ziemi" przy-gotowany przez grupę Pawła Matyasika.

Festiwal Nauki to także peda-gogika w najlepszym wydaniu. Dzieciaki spacerujące po dep-taku czekało mnóstwo atrak-cji, a i rodzice dali się czasem wciągnąć w różnorakie gry i konkursy.

CZERWIEC 201210 Festiwal Nauki

Page 11: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Festiwal Nauki rozpoczął Flash Mob studentów II roku Anima-cji Kultury UZ. Po występie przebranych za sprzątaczki stu-dentów Rektor UZ, prof. Cze-sław Osękowski otworzył Festi-wal Nauki 2012! Przy scenie wystąpił Stu-dencki Teatr Tańca z przejmują-cym układem "Echo Ziemi", in-spirowany problemem skażenia środowiska. Tuż po południu okazało się z kolei, że można być modnym i dbać o środowisko: odbyły się dwie części pokazu mody ekologicznej. Na deptaku zaprezentował się także teatr Germinatio, a widowisko nosiło tytuł "Kiełkowanie". Te wszystkie pojedyncze wydarzenia mile zaskakiwały zielonogórzan, którzy przede wszystkim spodziewali się atrak-cji na stoiskach poszczególnych wydziałów Uniwersytetu Zielo-nogórskiego. Stoiska rozciągały się od pomnika Bachusa aż nie-mal pod sam dworzec. Czym nas wabiły? Stoisko ekohistoryków za-mieniło się w słowiańską chatę, gdzie serwowano podpłomyki i testowano pierwsze słowiań-skie kosmetyki i zioła. Wydział Nauk Biologicznych postawił na Indian - studenci i wykładowcy zaprezentowali ich kulturę, mo-gliśmy też "ustrzelić indyka"

i przygotować własne tipi. Rów-nież na stoisku biologów mogli-śmy zajadać się smażonymi ro-bakami. Tuz przed piętnastą przez deptak przeszedł teatr uliczny pt. "Dziwadła i Makabrydy", przygotowany przez studentów III-go roku animacji kultury na UZ. - W przygotowaniach po-mogło nam spotkanie z Teatrem Klinika Lalek - opowiadał w ple-nerowym studiu Radia Index re-żyser spektaklu, Zbigniew Ochocki. "Dziwadła i makabry-dy" wprawiły w osłupienie zielo-nogórzan, którzy liczyli na mi-lutki spacerek po deptaku w nie-dzielne popołudnie... To wszystko w niedzielę, bo następnego dnia, w festiwalo-wy poniedziałek, mieliśmy oka-zję uczestniczyć w zajmujących wykładach na UZ. Festiwal Nauki to inicja-tywa głośna, barwna i ciekawa - nauka ubrana w taką formę, przebrana za ciekawostki i za-pierające dech w piersi ekspery-menty, ujęła zwłaszcza najmłod-szych, których tego dnia z pew-nością zafascynował niezwykły świat naukowców. A i oni sami wydali się nam bardziej niezwy-kli niż na co dzień - na twarzach pracowników i studentów naszej uczelni malowała się wielka pa-sja i duma. Bardzo zaraźliwe!

11CZERWIEC 2012 Festiwal Nauki

Page 12: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Jazzgot ul. Niepodległości 25

Cóż za przewrotny miesiąc, ten nasz maj! Pewnie zdecydowana większość z was, tak jak ja, wrzucała kurtki na samo dno szały z wesołym adijos i do siego roku! na ustach, a potem, gdy temperatura spadała z 30 do 10 stopni, z rezygnacją i pokorą ponownie wciągała je na grzbiet. Można powiedzieć, prawdziwą jesień mamy tego lata. A na jesienną słotę... kawa z Jazzgotem. Albo sojowe kotleciki w Zielonej Jadłodajni. Słowem – dla każdego coś dobrego.

Everlasting memory

Proszę Państwa, oto Jazzgot, a właściwie Dżezgot, trzyma-jąc się sztywno podstawo-wych zasad używania anglicy-zmów. Tajemnica jego – nie-zgłębiona, bo czym i on jest, właściwie? Pubo-restauracja, jakkolwiek by to nie brzmiało, jest chyba najbardziej akurat-nych określeniem specyfiki tego miejsca. Dla spragnio-nych – drinki z palemką, dla zgłodniałych... i tu pojawia się problem. Moje dotychczaso-we doświadczenia z Jazzgo-tem ograniczały się do szkole-nia, które odbywało się tam kilka miesięcy temu, a ja mia-łam okazję brać w nim udział. Gdybym pisała recenzję pod wpływem tamtego wieczoru, z pewnością zabrakłby mi miej-sca na wyrażenie wszystkich ochów i achów, które zrodziły się w moim wrażliwych sercu po tamtej kolacji. Cóż to była za kolacja! Znacie to wspo-mnienie, na które ślinianki przyspieszają obroty, a wy ob-lizujecie się od ucha do ucha? To jest właśnie takie moje wspomnienie. Ale szara rze-czywistość bywa brutalna.

Talerz pełen niespodzianek

Wybrałam się tam mniej ofi-cjalnie. Sala – piękna, eleganc-ka, słoneczna, a przecież bądź co bądź, siedzę w piwnicy. Kli-mat tworzą zastawione stoły,

impresja na ścianach i spokój, spokój, spokój. Odbieram kar-tę od kelnera i tutaj pierwsze rozczarowanie – menu co-dzienne nie przypomina tego cateringowego. Decyduję się na łososia, a że rybka lubi pły-wać, zamawiam coś do towa-rzystwa. Mój kompan wybiera carbonarę i niemal od razu

czuję, że wygrał. Nie czekamy długo, a w każdym razie nie zdążę się zmęczyć, kiedy na stole pojawiają się nasze spe-cjały. Zaczynam od carbona-ry, bo pachnie i wygląda tak nieziemsko, że mój łosoś różo-wi się ze wstydu. Makaron

okazuje się istną poezją i nie-mal błagam mego partnera o zamianę, ale co się nawarzy-ło, trzeba wypić, więc zabie-ram się za rybę, która pływa w morzu cebuli i tłuszczu z ziemniaków, które miały być rzekomo pieczone. Przeżu-wam, ale jakoś się nie przeko-nuję. Zamawiam penne z pie-

czarkami i kurczakiem, z któ-rego – o zgrozo, wybieram 5 kilo cebuli i zupełnie niespo-dziewane zielone tagiatelle. Taki mix, nieuwzględniony w menu, też nie wprawia mnie w zachwyt.

Potencjał jest!

Dałam kucharzowi dwie szan-se, by mnie oczarował, a on ich nie wykorzystał. A mimo to muszę, po prostu muszę was ostrzec, byście nie zrażali się takimi negatywami, bo ja mam do Jazzgotu ogromny sentyment. Najjaśniejszymi punktami jest menu caterin-gowe, a w nim cudny kurczak po włosku, zupa gulaszowa i wypiekane na miejscu, cu-downe miniciastka francuskie z malinami. Szarlotka wielko-ści boiska do nogi i wspomnia-na wcześniej carbonara. A, i słynne lunche, codziennie inne, swojskie lub egzotyczne, od godz. 12 do 14 w cenie 15 zł. Jasne, że warto, zważyw-szy choćby na fakt naprawdę pięknej miejscówki w samym centrum, dość przyzwoitych cen i niezwykłego, artystycz-nego klimatu. Jazzgot to nie tylko restauracja; wieczorem zamienia się w wesoły pub, który może się pochwalić nie-banalną ofertą kolorowych drinków i piw dla tradycjonali-stów. Pozwolę sobie na puen-tę w postaci oceny - mocnej i zasłużonej czwóreczki ze sporą szansą na piątkę, jeśli tylko właściciele zwrócą więk-szą uwagę na to, co serwuje kuchnia poza porą lunchu i ca-teringiem.

Anna [email protected]

Smaki Zielonej Góry CZERWIEC 201212 Zielona Góra

Page 13: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Eco-fever

Od pewnego czasu świat kon-sekwentnie zalewa fala zieleni, a my wszyscy mamy obowią-zek się przewartościować i być bardziej eko. W myśl tej oto idei zakręcamy wodę przy goleniu nóg, odłączamy z kon-taktu nieużywane ładowarki i generalnie szanujemy to, co dziś jest, a czego jutro może zabraknąć. Na fali owej ekolo-gicznej gorączki wypływają nurty wegetariańsko-wegań-skie, a w niełaskę popada wszystko, co zanim przybrało szatę kotleta, miało sierść albo piórka. Tanie i szybkie już nam obrzydło – nasze potrze-by zmieniają się wraz z trenda-mi. Naprzeciw nowym oczeki-waniom wychodzi zielonogór-ska restauracja wegetariań-ska pod szyldem „Zielona Ja-dłodajnia”, oferująca wytchnie-nie dla duszy i układu trawien-nego at the very same time.

Zdrowie się ceni

No dobrze, nie czarujmy się. Dla mnie obiad bez sztuki mię-sa może uchodzić co najwyżej za lekki lunch, więc z Zielonej Jadłodajni wyszłam głodna.

I kompletnie spłukana. Za dwa krokiety z serem i pieczarkami zapłaciłam 10 zeta, za dwa naleśniki z owocami – 13. Chciałam się jeszcze skusić na obiecująco brzmiące ogniste

placki ziemniaczane, ale za-brakło mi funduszy, a zupełnie oprócz tego straciłam apetyt na samą wzmiankę o kotle-tach sojowych i soczewicy w sosie własnym. Z mieszani-ną grozy i podziwu spogląda-łam na kobietę przy sąsiednim

stoliku zajadającą się ze sma-kiem falafelami. Podsumowu-jąc menu, ja nie znajduję tu dla mnie niczego atrakcyjnego, ale rozumiem (po namyśle, „akceptuję” to bardziej właści-

we słowo) tych, którzy znajdu-ją takie specjały smaczne i oryginalne. Ta oryginalność i awangarda skutkuje jednak wywindowanymi cenami, więc mam wrażenie, że moja wizy-ta tutaj była zarówno pierw-szą, jak i ostatnią.

Dla kogo?

Ano dla tych, którzy postano-wili nie zjadać z mięsem stra-chu i stresu „naszych małych braci”. Dla tych, którzy sprze-ciwiają się Macdonaldyzacji społeczeństwa i upatrują w fast foodach zło i zepsucie naszej cywilizacji. Dla tych, którzy lubią inaczej i dla tych, którzy chcą spróbować cze-goś niestandardowego. Nie posunę się do stwierdzenia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, bo zdeklarowani mięso-żercy, tak jak ja, będą zmusze-ni obejść się smakiem lub za-dowolić gorzkim niedosytem. Klimat jest równie specyficz-ny, jak jedzenie; panuje atmos-fera slow, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Można się tu zrelaksować i odchamić, na przykład w uroczym, letnim ogródku, z dobrą książką i marchewkowym ciastem. Jest niekonwencjonalnie i extra-eko.

Anna [email protected]

Zielona Jadłodajnia ul. Kupiecka 5

Masz babo placka, a dla dziecka – pluszaczka

Charlotta Cafe wychodzi na wprost potrzebom studentek, które re-alizują się również w rolach mam. Kochane, to dla was! Pierwsze takie miejsce w Zielonej Górze, gdzie możecie spotkać się na kawie z koleżankami, pouczyć, nadrobić zaległości w lekturze lub po prostu zrelaksować, nie rozstając się jednocześnie z waszą Pociechą, któ-ra pod czujnym okiem Pani Animatorki będzie przeżywać przygody w pięknym Szarlotkowie, obitej kolorowymi pluszakami i wy-pełnionej miękkimi poduchami sali, przylegającej bezpośred-nio do kawiarni. Dobrą okazją do odwiedzenia jej był Dzień Dziecka, w którym wasze maluchy czekało mnóstwo atrakcji, w tym specjalne deserki i… przejażdżki na koniu. Polecamy ka-wiarnię wszystkim, którzy odczuwają silną potrzebę odetchnię-cia od swojego małego rozrabiaki, a jednocześnie drżą na myśl o rozstaniu.

Anna Nadstoga

Studenci na wakacjach...Zawsze pij wodę butelkowaną albo przegotowaną. Owoce

i warzywa dokładnie umyj przed zjedzeniem, a najlepiej będzie, jeśli je sparzysz. Przed posiłkiem zawsze myj ręce - najlepiej w przegotowanej wodzie. Nie pozwól, by na Twoim jedzeniu siadały muchy - mogą przenosić różne choróbska! W miarę Twojej silnej woli odmów sobie też lodów - są one

najczęstszą przyczyną zatruć. Co do tych kupowanych z automatu albo kulkowych nigdy nie ma pewności, jak długo leżały w pojemniku oraz z jakich produktów zostały zrobione. To samo dotyczy kostek lodu dorzucanych do napojów: nie

mamy pewności co do źródła pochodzenia wody, nie zawsze pochodzi ona z butelki czy sprawdzonego źródła, często do

zrobienia lodu używana jest zwykła woda z kranu. Zdrowego i smacznego!

Kultura - wywiad 13CZERWIEC 2012 Zielona Góra

Page 14: UZetka 86 (czerwiec 2012)

CZERWIEC 201214 Książka

Dostaliśmy list od skazanego na dożywocie, który chce, żeby w naszym kraju przywrócić wykonywanie kary śmierci. – Szumowiny mają lepsze warunki bytowe niż pacjenci w szpitalach. Ale im się to należy z mocy prawa – pisze autor listu. Obrońcy praw człowieka protestują.

Wszyscy jesteśmy sponsorami gwałcicieli i morderców

Koperta, w jakiej list do nas do-tarł, była niepozorna, jak setki in-nych, które każdego dnia przy-chodzą do redakcji. Jedynie stem-pel – z pewnej miejscowości w kraju, na razie nie możemy zdradzić której – mógłby wskazy-wać, że to nie jest standardowa przesyłka. Jak bardzo nietypową zawiera treść, okazało się jednak dopiero po otwarciu. Skazany na dożywocie chce, żeby w naszym kraju przywrócić karę śmierci...

▪ Większość jest przeciw?

Wczoraj, gdy tylko dostali-śmy list, specjalistycznej pracow-ni badań publicznych SPBP zleci-liśmy przeprowadzenie szybkiego sondażu. Ankieterzy telefonicz-nie zapytali 500 dorosłych Pola-ków i Polek, czy są za przywróce-niem kary śmierci.

Wyniki są następujące:Zdecydowanie za – 22 procent,raczej za – 20 procent, zdecydowanie przeciwko – 28, raczej przeciwko – 27 procent, nie wiem/trudno powiedzieć – 3 procent badanych.

Wynika z nich jednoznacz-nie, że większość opowiada się przeciwko. Nieco inne wyniki uzyskaliśmy w ulicznej sondzie, jaką przeprowadzili nasi reporte-rzy w centrum miasta. Większość naszych rozmówców była za przy-wróceniem kary śmierci za naj-bardziej odrażające zbrodnie. Na tak zwanej ulicy głosy rozkładają się zupełnie inaczej. – Powinna wrócić zasada ze Starego Testamentu: oko za

oko, ząb za ząb. Jeśli ktoś nie ma szacunku dla ludzkiego życia, to dlaczego my mielibyśmy szano-wać jego życie? – pyta Stanisław Wojciuszkiewicz. – Nie dość, że przez takich bandytów cierpią rodziny tych, którzy padli ofi arami prze-stępstw, to jeszcze potem musimy ich utrzymywać. Lepiej te pienią-dze dać na domy dziecka i szpita-le – dodaje jego żona, Aniela. – Kara śmierci powinna być przy-wrócona w przypadku najcięż-szych zbrodni. Można ewentual-nie wpisać taką możliwość, że za zgodą rodziny ofi ary byłaby ona zamieniana na dożywocie, ale bez

prawa do przedterminowego zwolnienia z więzienia – propo-nuje Agnieszka Patalas.

▪ Drażliwy temat

– Czy przywrócenie kary śmierci jest możliwe? – spytali-śmy socjologa Przemysława Zasi-nę. – I tak, i nie. Ten temat co kil-ka lat wraca jak bumerang. Doty-czy chyba jednej z najbardziej wrażliwych sfer życia człowieka, bo najczęściej dyskusja odżywa przy okazji brutalnej zbrodni. Jest to temat cechujący się wysokim poziomem emocji, co sprawia, że niezwykle łatwo jest przy jego po-

mocy uzyskać medialny szum. A to z kolei woda na młyn dla po-lityków wszelkiej maści. Choć tak naprawdę, najczęściej podejmują go przedstawiciele prawej strony sceny politycznej – powiedział Zasina. Zdaniem socjologa przy umiejętnej akcji medialnej i po-parciu przynajmniej jednej z li-czących się partii – a że mówimy o prawicy, to jest tylko jedno takie ugrupowanie: Sprawiedliwa i Prawa Polska – można by spró-bować przywrócić wykonywanie kary śmierci.

▪ Co na to prawo?

"Oko za oko, ząb za ząb. Jeśli ktoś nie ma szacunku dla ludzkiego życia, to dlacze-go my mielibyśmy szanować jego życie?"

Kara śmierci musi wrócić?

Page 15: UZetka 86 (czerwiec 2012)

19MARZEC 2012 Zielona Góra 15CZERWIEC 2012 Książka

– Z prawnego punktu wi-dzenia nie powinniśmy mówić o przywróceniu kary śmierci, bo nasza konstytucja jej nie wyklu-cza, natomiast obecnie obowią-zujący kodeks karny takiego środ-ka po prostu nie przewiduje. Taki stan rzeczy obowiązuje od 1988 r. – tłumaczy mecenas Zbigniew Ośko ze znanej warszawskiej kan-celarii prawnej Ośko, Kardel, Madzianowski, Banach, Wycisz-kiewicz, Spółko i Wspólnicy. Jak mówi dalej mecenas Ośko, aby kara śmierci znów była wykony-wana, po pierwsze, trzeba by do-konać nowelizacji kodeksu karne-go.

– A po drugie, Polska mu-siałaby też wypowiedzieć euro-pejską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wartości. Zgodnie z tym doku-mentem nasz kraj zobowiązał się nie wykonywać kary śmierci ani na nią nie skazywać. Jedynym wyjątkiem jest czas wojny, ale o takim wypadku w tej sytuacji przecież nie mówimy – podkreśla mecenas Ośko.

▪ Niehumanitarna kara?

Zdaniem Jarosława Ma-hajłowskiego, lidera Ruchu na Rzecz Wolnego Forum Wszyst-kich Istot Czujących Cokolwiek i znanego obrońcy praw człowie-ka, już samo mówienie o przy-wróceniu kary śmierci powinno być zabronione. – To nieludzka i niehumanitarna kara. Jej stoso-wanie powinno być zakazane na całym świecie – zaznacza Mahaj-łowski. Zapytany przez nas jeden

z liderów Sprawiedliwej i Prawej Polski, Jarosław Skurski, powie-dział nam, że jego ugrupowanie z chęcią przyłączy się do kampa-nii społecznej na rzecz przywró-cenia kary śmierci, o ile taka zo-stanie rozpoczęta. – List, jaki otrzymała re-dakcja, świadczy o jednym: nawet sami skazani za odrażające zbrodnie – bo przecież ktoś, kto odsiaduje dożywocie, nie dostał takiego wyroku za pospolite prze-stępstwo – zdają sobie sprawę, że aby sprawiedliwości społecznej stało się zadość, niektóre elemen-ty naszego społeczeństwa, te naj-bardziej mierne, powinny zostać

wyeliminowane raz na zawsze. Niektóre elementy, czyli oni sami – mówi ostro Skurski. ▪ Trzeba zmienić konstytucję

– Skurski gada głupoty, a jeśli kogoś należy eliminować, to jego samego z życia polityczne-go – odpiera Ryszard Kolasz ze Zjednoczonej Wszechlewicy. Były minister spraw wewnętrz-nych i administracji idzie w swych ocenach krok dalej. – Aby raz na zawsze uciąć temat kary śmierci, należy zmienić konstytucję i zapi-sać w niej, że taka kara nie może być wykonywana w naszym kraju. Wkrótce wybory parlamentarne. Sondaże pokazują, że Zjedno-czona Wszechlewica osiągnie w nich wynik na poziomie 35 pro-cent, a mamy nadzieję, że będzie on jeszcze wyższy. Jeśli tak się stanie, zaproponujemy Platfor-mie Wszystkich Obywateli utwo-rzenie koalicji, a jednym z pierw-

szych projektów ustaw jakie zło-żymy, będzie wniosek o taką wła-śnie zmianę konstytucji – zapo-wiada Kolasz. Chcieliśmy spytać ministra sprawiedliwości, czy istnieje choćby najmniejsza szansa, że Polska przywróci karę śmierci. Niestety, minister był wczoraj nie-uchwytny, a w jego imieniu wypo-wiedział się rzecznik resortu, Pa-weł Mamcarz. – Ministerstwo sprawiedli-wości obecnie nie przewiduje prac nad przywróceniem kary śmierci. To niemożliwe choćby z tego względu, że w Unii Euro-pejskiej nie ma obecnie sprzyjają-cego klimatu dla wprowadzenia tak ostrego środka penalizacji – informuje Mamcarz. Dodaje, że nawet gdyby taki klimat był, to także na szczeblu rządowym nie ma ku temu woli. – Koalicja ma w tej chwili ważniejsze sprawy niż zajmowanie się karą śmierci – stwierdził rzecznik. Na pytanie, jakie to problemy tak bardzo za-przątają głowy ministrów i polity-ków koalicji, że nie mogą się po-chylić nad kwestią kary śmierci, Mamcarz nie odpowiedział.

Inga Witt

(frgm. książki"Bóg nie weźmie

w tym udziału" Krzysztofa Koziołka)

Bóg nie weźmie w tym udziału

Wiesław Fidler, tajniak głę-boko zakonspirowany w strukturach mafijnych, zostaje zdradzony. Mafia wydaje wyrok śmierci na niego i jego żonę. Cudem udaje mu się wyjść cało z zamachu, zostaje jednak ciężko ranny, a zabójcza kula dosięga jego ukocha-ną. Ledwie Fidler rozpoczy-na rehabilitację, gdy dosta-je propozycję kolejnej tajnej akcji. Tym razem ma dopro-wadzić przed oblicze spra-wiedliwości morderców swojej żony. Aby tego doko-nać, musi trafić do celi wię-zienia w Wołowie. W tym czasie do tego samego wię-zienia trafia pewien pedofil, który rozpoczyna kampanię społeczną mającą przywró-cić w Polsce karę śmierci.

www.krzysztofkoziolek.pl

– Nie dość, że przez takich bandytów cierpią rodziny tych, którzy padli ofia-rami przestępstw, to jeszcze potem

musimy ich utrzymywać. Lepiej te pie-niądze dać na domy dziecka i szpitale

– mówi Aniela Wojciuszkiewicz.

KRZYSZTOF KOZIOŁEK (na zdjęciu obok)Absolwent politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim. W 2007 r. zadebiutował powieścią sensacyjną "Droga bez po-wrotu", w 2009 r. wydał kryminał skandynawski "Święta tajem-nica" (nominowany do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego), w 2010 r. ukazała się powieść sensacyjno-przygodowa "Miecz zdrady". Za tę ostatnią autor został zgłoszony do Paszportu Polityki 2010 i nominowany do Lubuskiego Wawrzynu Lite-rackiego. W 2011 roku Krzysztof Koziołek otrzymał Lubuską Nagrodę Literacką dla najbardziej obiecującego lubuskiego pisarza. W tym samym roku ukazały się kolejne książki: thril-ler "Premier musi zginąć" oraz "Trzy dni Sokoła".

Page 16: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Wyjeżdżasz w pasjonujące, nie-bezpieczne podróże. Nie wystar-czą Ci podróże motorem za mia-sto? Wschód to jest zupełnie inny świat i rządzi się innymi wartościami niż te, które znamy na co dzień. Wbrew stereoty-pom spotkałem wielu niesamo-wicie życzliwych ludzi. Nato-miast dzika, nieskażona cywili-zacją przyroda oraz trud włożo-ny w dojazd do celu sprawia, że można się poczuć współczesnym odkrywcą. W cywilizowanej oraz zurbanizowanej Polsce czy też w Europie ciężko doświad-czyć takich przeżyć.

Kiedy wyruszyłeś w dalszą po-dróż motocyklem po raz pierw-szy? Do pierwszej podróży na-mówił mnie znajomy, od którego kupiłem również swój pierwszy motocykl, później dołączył się do nas mój brat z dziewczyną. Było to w 2010 roku i pojechali-śmy na Ukrainę z zamiarem do-jechania na Krym przez Karpa-ty. Były to niesamowite przeży-cia motocyklowego żółtodzioba.

Jeździsz w grupie czy samotnie? Wszystko ma swoje plusy i minusy, jadąc samemu jest się panem swojego losu i nikt cię nie ogranicza. Drugi motocyklista

na pewno zwiększa bezpieczeń-stwo wyjazdu oraz niesie pomoc przy trudnych przeprawach tere-nowych. Prawda niestety jest taka, że ciężko znaleźć konkret-nego motocyklistę, który by dys-ponował wystarczająco długim urlopem, był odpowiedzialny, samodzielny itp. Podczas takie-go wyjazdu trzeba bardzo po-znać towarzyszy podróży, bo mogą później się pojawić przy-kre problemy i konfl ikty. W tym roku będzie mi towarzyszyła z tyłu na kanapie dziewczyna.

Jakie dalekie miejsca odwiedzi-łeś do tej pory? Na Ukrainie byłem

w Lwowie, podążałem „drogą” wzdłuż Białego oraz Czarnego Czeremoszu. Objechałem cały Krym (Oleniewka, Jałta, Sewa-stopol). W zeszłym roku prócz przejazdu przez Ukrainę odby-łem trasę wzdłuż podnóża El-brusa (sporny, najwyższy szczyt Europy). Byłem w Sochi (zimo-wa olimpiada 2014), Władykau-kazie, no i dojechałem do pereł-ki - Groznego.

Jak wygląda codzienność w cza-sie Twojej podróży? Podczas dojazdu do miej-sca docelowego wyprawy spędza się cały dzień na motocyklu. Wy-sokie dzienne przebiegi kilome-

CZERWIEC 201216 Nasz patronat

Wakacje na motocykluCezary Wasyluk to człowiek z wielką pasją. Kocha motory, podróże i andrenalinę. Na UZecie studiuje automatykę i robotykę, ale już nie może doczekać się wakacji. Na początku sierpnia wyruszy w podróż dookoła Morza Czarnego. www.facebook.pl/Dalekadroga

czyli student UZetu w podróży "Dookoła Morza Czarnego Motorismo 2012"

KaKaukukazaz.. KtKtóżóż bbyy popomymyślślałał,, żeże tto o zdzdjęjęcicie e zozoststałało o zrzrobobioionene nna a niniese pełna 200000 m n.pp.mm.??

Page 17: UZetka 86 (czerwiec 2012)

19Nasz patronatCZERWIEC 2012

trowe po paru dniach są bardzo męczące, szczególnie kręgosłup daje się we znaki, natomiast na bolący tyłek uwagi już się nie zwraca. Na miejscu już tyle nie jeżdżę, staram się poznawać lu-dzi, ich historię, kulturę, no i ku-linaria. W zeszłym roku tylko raz nocowałem w motelu pod-czas burzy, a tak to namiot lub pod chmurką.

W czasie podróży pewnie nie wszystko idzie jak z płatka... Opowiedz o najtrudniejszych chwilach. Posterunek przed wjaz-dem do Czeczeni, sami uzbroje-ni żołnierze w kałasznikowy, na poboczu stoi pojazd opancerzo-ny, przy chodniku tablice z wy-wieszonymi zdjęciami oraz opi-sami osób poszukiwanych. Już na dzień dobry soldat próbował ode mnie wyłudzić łapówkę, że niby czegoś tam nie mam w pa-pierach. Gdy mu pokazałem, że mam w portfelu 100 rubli (10 zł) i za resztę płacę kartą, to mach-nął ręką i kazał jechać. Podczas powrotu na tym samym przej-ściu jego kolega już nie był taki miły. Po zobaczeniu, że mam brudną tablicę rejestracyjną od razu na mnie naskoczył. Był tak sfrustrowany, że nie byłem go w najmniejszym stanie zrozu-mieć. Wyciągnął telefon, gdzieś zadzwonił i dopiero pani po an-gielsku przez telefon mi wytłu-maczyła, że kamery nie zanoto-wały moich numerów rejestra-cyjnych. Skończyło się na tym, że musiałem uiścić całkowicie do-browolną opłatę na rozwój ro-syjskiej policji w wysokości 500 rubli. Na przekór strażnikom, w całym życiu nie spotkałem się z taką życzliwością ludzką, jak w Czeczeni.

Jak reagują na Ciebie ludzie z zagranicznych miejscowości, w których się zatrzymujesz? Życzliwość ludzką oraz gościnność doskonale ukazuje sytuacja z Groznego: zatrzymuję się na śniadanie pod sklepem –

pół godziny. Cały czas towarzy-szy mi dwóch nastolatków, któ-rzy oglądają motocykl. Przez całą wyprawę nie udało mi się porozmawiać z kimkolwiek po angielsku, a tu zatrzymuje się auto z dwoma młodziakami, którzy płynną angielszczyzną pytają, czy nie potrzebuję pomo-cy. Po chwili jakiś przechodzień – starszy pan – zatrzymuje się zapraszając mnie na obiad, od-mawiam z powodu pełnego brzucha. Gdy już mam ruszać, kierowca kolejnego auta z dru-giej strony ulicy widzi mnie, za-wraca i znów zaprasza na obiad – „ty mój gość, w gości”. Wszyst-ko to zaledwie w pół godziny.

Jaki projekt realizujesz w tym roku? "Dookoła Morza Czarne-go Motorismo 2012" - wyrusza-my 1 sierpnia, termin powrotu jest ustalony na około 13 wrze-śnia. Trasa wyprawy przebiega przez 11 krajów europejskich oraz azjatyckich. Będzie się składać z pięciu etapów:1. Ekspresowy dojazd do Gruzji przez Ukrainę oraz Rosję.2. Zwiedzenie wzdłuż i wszerz Gruzji oraz Armenii.3. Zwiedzenie centralnej części Turcji.4. Przejazd przez Bułgarię oraz trasę transforgarską w Rumuni. 5. Powrót przez: Węgry, Słowe-nię, Czechy do Polski.W samej Gruzji zwiedzimy trzy zabytki wpisane na listę UNE-SCO, a kończący się asfalt bę-dzie wywoływał lekki uśmiech. Armenia to będzie głównie wi-dok na górę Ararat oraz wjazd do Górskiego Karabachu. Gene-ralnie w Gruzji oraz Armenii jest bardzo wiele zabytków, któ-rych początki są szacowane na grubo przed X wiekiem.

Dziękuję za rozmowę.

Kaja RostkowskaZdjęcia wraz z podpisami:

Cezary Wasyluk

WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW KKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKarararararararararararararararararararararararararararraraararaaaraarrrarraraaararaaaaaaaa papapapapapapapapapapapapapapapapapapapapapapapapapaappaapapaaapapappappapapaapapappaapaappppp tatatatatatatatatatatatatatatatatatatattattatatatatatatataatatatattaaatatataattatatachchchchchchchchchchchhhchchchchhchhhchchchchchhchchchchcchhhcccch UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkrkkkkrkkkkk aiaiaiaiaaiaiaiaaiaiaia ńsńsńsńsńsńsńsńsńńsńsńńńńsńsńsń kikikikikikikikkikikikkikkikkk chchchchchchchcchchchcchchchcchchhchh ttttttakakakakkkakakakaaakaa ie przzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepepeppeppppeepeeepepeeepepeepeeepepeprrarararararararararrarararararararararaaaaarraaaraaawywywywywywywywywywywywywywywywywywywywywywyywywywywywyyywywywyywywywywywywyyyyywywywywywywyyywywywyyywywywyyyywwyyyyy ttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttoooooooooo o oo ooooo ooooo o oooooooooooooooooooooooo cococococococcccocococococcocococoococcocococococococococcoccocccccoccococcoococccococccooccoccccodzieeeeennnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnośośośśośośośośośśośśśośśśośśśśoośśśśśśśośśśśśśśśśśśśśśśśśśśśśćććććććććććććććććććććććććććććććććććććććć

WWWWWWWWiWiWiWiWiiWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW ddododododododododdodddodododdodododdooododddddodoodododdooooook k kkkk kkkkkkkkkkk k kkkkkkk tututututututuuuuutuuutututtttt ryryryryryryryryryyyryryryryryryyryryyryryyrryyrryryryyyyyyyyyyyysstststststststttsssssss ówówówówówwówwówówwówóówówówówówówówwwwówówówwwwwwwówwwówówwwwówówwwwówwwówówww wwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww dddddddddddddddddddddddddddzzizizizizizizizizizizizzizzzzizzzizzizzzzzizikikikikikikkikikiiikikikikiiikikikkkikiikkik chchchchchchchchchchchccchchhchhhchchchchchhhchchc rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrejejejejejejejjejjjjejjejejejjejejejeeje ononononononononnonononoonnnnnnnnacacacacacacacacacacacacccacaccccch h h h h h hhh hhhhhh hhh wzwzwzwzwzwzwzwzwzwzzwzww bubububububububububuuuuuuuudzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdddddd aaaaaaaaa zazazazazaazazaaazaininininininininininiinteteteteteteteteteeteterererereerer sosososososooooooo----wawawwawawawawwaaaaaaawawaawwaaawawwwawwwanininininininiiieeeeee nininnninnnnnn e e e e e ee tytytytytytytttyyyylklklklklko o o oooooo wśwśwśwśwśśśśwśśśwśwśśśwśśwwwwwwwwwśwwwwww róróróróróóróróróróóróróróóóróóóóóróróóróóróróóóóróóóóóóóór d d d dddddddd dd ddddd dddd dddd dddddddd lulululullllululululululululululllululululudzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzdzzdzdzzzzzzziiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

KrKrymym. Niesesamamowowitite,e wyssokokieie nna a kilklkadadziziesesiąiąt t memetrtrówów klk iffy y w pop bliżu miiejejscscowowośścici Olenevkka

Góórsrskaka jjazazdada załaddowananymym mmototococykyky lelemm nin e jej stt łatwawa

Page 18: UZetka 86 (czerwiec 2012)

CZERWIEC 201218 Bachanalia

Od ostatniego wywiadu z Kamilem Bednarkiem minęło zaledwie pół roku, a on zdążył w tym czasie wygrać „Bitwę na głosy”, namieszać w brytyjskim X-Factor, zawiesić jeden zespół i powołać do życia nowy projekt. Zatem czas na aktualizację.

W bachanaliowych kuluarach

Za dużo mnie w mediach

Przy okazji naszego ostatniego spotkania w Kawonie grałeś jeszcze ze swoim pierwszym ze-społem Star Guard Muffi n. Po-tem pojawiło się oświadczenie, że zawieszacie działalność. Co się stało? Głównym powodem było to, że odszedł od nas basista, a gdy zakładaliśmy razem ze-spół, powiedzieliśmy sobie, że jeżeli któryś z nas odejdzie, to już nie będzie SGM. Teraz ze-spół nazywa się Bednarek, zresztą, ludzie zawsze mówili: kto gra? Bednarek. A tak na-prawdę nazwa zespołu nie jest dla mnie najważniejsza.

Po tym, jak Kuba Wojewódzki ogłosił w swoim programie, że wystąpisz w brytyjskim X-fac-

tor, media próbowały dojść prawdy. Teraz już wiemy, że wy-stępu nie będzie, ale jak to się stało, że w ogóle znalazłeś się w kolejnym talent show? Przygo-da czy wiązałeś z tym większe nadzieje? Po prostu wysłałem video i zaproszono mnie na casting. Nie miałem wtedy czasu, więc wrzucono mnie od razu do dru-giego etapu. To był spontan, przyleciałem, zaśpiewałem, a potem zaczęli zadawać mi dużo pytań. Czy mam manage-ment? Czy moje piosenki pusz-czają w radiu? Czy byłem w tego typu programach? Odpowie-

działem zgodnie z prawdą, bo nie było sensu kłamać. I okazało się, że to nie jest program dla mnie. Za to poznałem fajnych ludzi i zwiedziłem Londyn.

A sprawa Superjedynek? Po-dziękowałeś za zaproszenie. Bo-isz się, że zbliża się moment, w którym Kamil Bednarek bę-dzie wyskakiwał z każdej lodów-ki? No właśnie o to chodziło. Wystarczy już, myślę, że ostatni-mi czasy za dużo mnie w me-diach.

Daria Kubasiewicz

Ich fanom w oczekiwaniu na nowy krążek zespołu z niecierpliwości drżą palce. Nie ma kontraktu, nie ma pieniędzy, a oni robią swoje. Na tyle dobrze, że o materiał na trzecią płytę biją się trzy wytwórnie. O tym, jak w tej historii wszystko dobrze się skończyło, mówi Michał Wiraszko, wokalista zespołu Muchy.

Młodzi, zdolni, obiecujący. Czy nie?

Wszyscy czekamy na Waszą nową płytę. Premiera zapowia-dana była na wiosnę 2012 roku, tymczasem wiosna nam mija, a płyty wciąż nie ma. Tak się zdarzyło, że ze-spół Muchy stracił kontrakt z wydawcą. Wydawcą, który pro-dukuje też konsole do gier i tele-wizory, to z nim mieliśmy kon-trakt przy ostatniej płycie. I przez ostatnie pół roku źle się u nas działo, bo nie wiedzieli-śmy, skąd weźmiemy kasę na studio, które mamy zarezerwo-wane i kto to wyda, do tego spła-camy jeszcze busa, w którym właśnie siedzimy. To wszystko razem w połączeniu z kryzysem który rozpoczął się zeszłej jesie-ni i odbił się na całej branży nie wróżyło nic dobrego. Stwierdzi-

liśmy, że nie mamy nic do strace-nia, nie mamy pieniędzy, ale mamy za to parę piosenek, które możemy zrobić po swojemu. W związku z tym zrobiliśmy tę płytę o wiele śmielej, niż myśleli-śmy, że ją zrobimy i to nam wy-szło na dobre. Od razu odezwały się trzy wytwórnie, chętne, by wydać ten materiał. Zaraz pod-pisujemy kontrakt, mamy klep-nięte terminy, budżety, obiady i te sprawy. Materiał oddajemy 30 czerwca, a płyta ukaże się w połowie września, ale wcze-śniej będzie się wokół niej sporo działo. Będzie singiel, będzie fi lm, zresztą wyreżyserowany przez zielonogórzanina – Grze-sia Lipca, którego przedstawiać nie trzeba.

Znów zmierzycie się też z okre-śleniem, które jest do Was przy-klejone od lat: młodzi, zdolni, obiecujący… Ani nie młodzi, ani nie zdolni, ani nie obiecujący!

(śmiech).

Ale media tak o Was piszą, mimo że macie już dwie płyty na koncie, a trzecią w drodze. W mediach pracują lu-dzie, którzy często czytają Wiki-pedię jako główne źródło wie-dzy. Nie jesteśmy młodzi, za to mam nadzieję, że ciągle obiecu-jący i jeśli ktoś zauważył u nas ja-kieś zdolności, to chwała mu za to. Natomiast to określenie jest takie trochę…

Naciągane? Dokładnie. Szykujemy się do wydania trzeciej płyty i… w zasadzie nie! Jesteśmy młodzi zdolni i obiecujący.

Daria Kubasiewicz

Page 19: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Mamy nową Miss Studentek!

Miss Studentek 2012Katarzyna Marczuk

(budownictwo)

Miss PublicznościNatalia Bieniek

(socjologia)

II WicemissDenisa Mrozik(resocjalizacja)

I Wicemiss Kaja Karpiel

(wychowanie fizyczne)

Jury, które utworzyły władze UZ, współorganizatorzy i sponsorzy Gali Finałowej, wybrało 23-go maja Miss Studentek 2012! Została nią studentka budownictwa, Katarzyna Marczuk. Wyłoniono także dwie wicemiss, a publiczność wybrała swoją najpiękniej-szą. Dziewczyny zdobyły wspaniałe nagrody i niepowtarzalny pakiet wspomnień. Galę, transmitowaną na żywo przez RTV Lubuską, ubarwił kabaret Hlynur, występ Boyz Only i śpiew The Blondes. Były wielkie emocje, ostry doping i całkiem sporo łez wzruszenia.

19MARZEC 2012 Zielona Góra 19CZERWIEC 2012 Bachanalia

Page 20: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Fot.

Paul

ina M

ietło

wska

Grabażż ppppoooodddcccczzzzaaaass BBaacchhaannaaalllliiiióóóówww 22001111122222

CZERWIEC 201220 Bachanalia

Page 21: UZetka 86 (czerwiec 2012)

21CZERWIEC 2012 Bachanalia

„…to się dowiesz, jak topi się w wymiotach gorzkie słowo patriota…”. Każdy, kto choć troche interesuje się polską sceną muzyczną, doskonale zdaje sobie sprawę z tekściarskiego fenomenu, jakim jest Grabaż. O śliwkach, gruszkach i musztardzie na jednym drzewie, a także o toaletowych inspiracjach, rozmawiałam z frontmenem zespołu Strachy Na Lachy, przy okazji bachanaliowego koncertu w Zielonej Górze.

Strachy Na... t r z e ź w y c h s t u d e n t ó w

Z czym Ci się kojarzy Zielona Góra?Z Maćkiem Dzikuciem...

Zespół Strachy Na Lachy jest otwarty muzycznie, otwarty na nowe nurty. Czy oprócz Kumki Olik, których utwory prezento-wałeś kiedyś w swojej audycji „Preety good rock show”, na pol-skiej scenie muzycznej są dobre zespoły? Dobre w sensie muzycz-nym, jak i te, które potrafi ą sobie dać radę.Jest ich mnóstwo.

Wymień kilka.Oczywiście. Miąższ, Płyny, Pust-ki, Kapela ze Wsi Warszawa, Ko-biety, Happy Pills, Ballady i Romanse, Luxtorpeda - to z tych, które ostatnio puszczałem. Przepraszam, jeśli kogoś nie… Something Like Elvis.

Mają szanse być prezentowane w rozgłośniach radiowych?Ja je prezentuję.

Pod koniec ubiegłego roku Stra-chy nagrały pierwszą płytę DVD. Jakieś konkrety? Kiedy możemy się jej spodziewać i czego możemy się spodziewać na niej?To będzie druga połowa września

tego roku. Co będzie na niej? Będą nasze piosenki. Raczej te, które nie znalazły się na tym na-szym składankowym wydawnic-twie „Dekada”. Będzie trochę po-ważniejszych utworów na tym DVD w miejsce tych piosenek, które ludzie znają najlepiej.

„Awangarda, jazz i podziemie” to jedyny nowy kawałek na „Deka-dzie”. Czy właśnie tego typu utworów możemy spodziewać się na nowym albumie?Tego utworu już nie będzie, bo już był na albumie „Dekada”. Bę-dzie dziesięć premierowym utwo-rów. Są one różne. Jak sama po-wiedziałaś na początku naszej rozmowy, jesteśmy w miarę otwarci na różne przygody stylo-we, ta płyta również będzie jakąś tam wypadkową naszych zainte-resowań. Nigdy nie graliśmy mu-zyki, którą można zamknąć w jednej szufl adzie. Na jednym drzewie będą rosły śliwki, grusz-ki, powidła, pomarańcze, musz-tarda i parę jeszcze innych sym-patycznych przedmiotów.

Teksty już dawno są gotowe, pły-ta czeka tylko na wydanie. Ale dużo się działo i chcieliście pocze-kać. Jak długo jeszcze?

Poczekamy do 9-tego lutego.

To ofi cjalna data?Jeszcze ofi cjalna nie, ale tak sobie powiedziałem (śmiech). Myślę, że to będzie 9-ty lutego, jeśli nie, to ósmy, siódmy. Nie wiem nawet, jaki dzień tygodnia przypada na tę datę, ale gdzieś około początku lutego.

Większość tekstów do utworów piszesz Ty. Jak to się odbywa? Czy to jest tak, że zamykasz się sam ze swoimi myślami w cichym po-mieszczeni albo siadasz w ogro-dzie i zaczynasz tworzyć, pisać, czy sporo tekstów wpada nie ocze-kiwanie podczas wykonywania zupełnie innych czynności?Najczęściej, jeśli chodzi o takie miejsca, które mnie najbardziej inspirują, z których wynoszę ja-kieś tam fragmenty tekstów, to jest to zdecydowanie toaleta. A tak poza tym, siedzę raczej przy biurku i coś kombinuję. Przez czas, w którym nie piszę piosenek, chodzę, zbieram różne wyrazy, linijki, zlepki zwrotów, ja-kichś związków frazeologicznych i to sobie zapisuję, albo zapamię-tuję i przychodzi czas, kiedy sia-dam z gitarą i zaczynam praco-wać. I gdzieś tak dwa, trzy tygo-

dnie i mam gotowe.

Zacytuję jednego z artystów, ale zmienię nazwy zespołów. Pidża-ma Porno od czasu do czasu się pojawia, od czasu do czasu kon-certuje. Czy to jest tak, że Strachy na lachy są dla ciebie żoną, a Pi-dżama byłą żoną, z która masz dobry kontakt? Nie. Pidżama Porno to zespół, który przegrał walkę z rakiem, a Strachy na lachy, wiesz, trzyma-ją się mocno.

Gracie na większości Juwenaliów, czy w naszym przypadku na Ba-chanaliach. Czy studenci to jest właśnie ta grupa odbiorców do, których chcecie dotrzeć swoją muzyką, tekstami, tym co tworzy-cie?Trzeźwi studenci tak.

Z czego jesteś najbardziej dumny w swoim życiu?Z życia myślę generalnie, jakoś tak. Codziennie jak wstaję i pa-trzę się w lustro, to nie podoba mi się moja zewnętrzność (śmiech), a poza tym jest ok.

Marika Adamskafot. u góry:

Sławomir Nakoneczny

Page 22: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Jak powstało DeEvolve? Długi czas zastanawiałem się nad czymś nowym, świeżym. Kiedy wymyśliłem w końcu, z kim chciałbym współpracować wziąłem się za temat.

Na początku mieliście być two-rem instrumentalnym. Co spra-wiło, że zdecydowaliście się jed-nak na zatrudnienie wokalisty? Na początku miała być gi-tara, perkusja, bas, klawisze. Za-czynaliśmy w składzie, w którym oprócz mnie był Maciek. Stwier-dziliśmy jednak, że ciężko jest z tym przebić się do ludzi. W tym samym momencie odezwał się Kuba i Jacek i stwierdziliśmy, że szukamy wokalu. Jurand do-szedł do zespołu po stosunkowo długim czasie.

W Waszej muzyce miesza się sporo nurtów. Jeśli miałbyś się pokusić o zaszufl adkowanie Wa-szej twórczości, jakbyś ją okre-ślił? Nie mam pojęcia. Wielo-krotnie się nad tym zastanawia-łem, nawet podpytywałem lu-dzi… Najpierw miał to być pro-gresywny metal, ale wyszło, że gramy DeEvolve, a nie rock, me-

tal czy cokolwiek innego.

Ludzie lubią, kiedy muzykę, któ-rej słuchają, da się zaszufl adko-wać. Czy nie boicie się, że z dość dużym zróżnicowaniem Wasze-go grania możecie mieć proble-my z przebiciem się do świado-mości szerszego odbiorcy? Może być ciężko, chociaż po paru koncertach odbiór jest świetny i oby tak dalej. Czas po-każe.

Jakie są Wasze inspiracje?

Nie kierujemy się graniem pod jakiś zespół, chcemy two-rzyć swoje.

Jak wygląda proces twórczy w DeEvolve? Każdy ma po rów-no do powiedzenia na temat utworów, czy jest konkretna oso-ba, która trzyma to w ryzach? Najczęściej gitarzyści przynoszą riff i on jest szkiele-tem utworu. Później robimy bębny, bas, drugą gitarę i wokal. Każdy z nas ma wkład w nume-ry, wymieniamy się zdaniami,

kombinujemy żeby dojść do po-rozumienia. Ale mamy też nu-mery które powstały z improwi-zacji.

Dzielisz swój czas między dwie kapele – oprócz DeEvolve udzie-lasz się w Mystic Mind. Z łatwo-ścią godzisz obowiązki w tych grupach? A może marzy Ci się jeszcze trzeci projekt? Miałem propozycje trze-ciego zespołu, ale to pożera spo-ro czasu. Z DeEvolve mamy ustalone dni na próby, w Mystic Mind chłopaki różnie pracują i uczą się więc kombinujemy, przekładamy… Ale jest to wy-konalne.

Czy możemy się w najbliższym czasie spodziewać Waszego de-biutanckiego materiału? Na razie mamy średniej jakości demo. W sierpniu wcho-dzimy do studia. Planujemy na początek małą EP. Chcemy wziąć na warsztat 5 numerów i zrobić je bardzo dokładnie.

Michał [email protected]

Zespół DeEvolve ma w swoim składzie muzyków z kilku dobrze znanych na naszych ziemiach kapel. Można wśród nich wymienić chociażby Mystic Mind czy Qu4ttro. Z tej mieszaniny muzycznych osobowości wyszedł całkiem ciekawy twór, który po kilku koncertach w Zielonej Górze doczekał się uznania. Przed wami ich perkusista Grzesiek Kołakowski, który bębni także w Mystic Mind.

Rockowy dream team

Najpierw miał to być progresywny metal, ale wyszło, że gramy DeEvolve,

a nie rock, metal czy cokolwiek innego.

Studenci na wakacjach...Festiwal muzyczny w czasie wakacji? Genialny pomysł!

● Malta Festival 03-07.07. Poznań ● Open’er Festival 04-07.07. Gdynia ● Męskie Granie 14.07. Warszawa, Kraków, Gdańsk, Poznań, Wrocław, Żywiec ● Jarocin Festiwal 20-22.07. ● Sunrise Festival 20-29.07. Kołobrzeg ● OFF Festival 03-05.08.Katowice ● Festiwal Gdańsk Dźwiga Muzę 10-11.08. Gdańsk ● Coke Live Music Festival 11-12.08. Kraków ● Rock in Sum-mer 15.08. Warszawa ● 7. Festiwal Tauron Nowa Muzyka 23.08 - 26.08. Katowice

CZERWIEC 201222 Studencka muzyka

Page 23: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Coś musi być w australijskim powietrzu, że wyjątkowo pozytywnie wpływa na rockowe zespoły. Z Antypodów pochodzą wszak takie grupy, jak AC/DC, czy niedawno goszczący w Polsce Airbourne. Do światowej sławy aspiruje też zespół My Dynamite, który właśnie wypuścił swoój imienny debiut. O muzyce lat 70., pustyniach i oczywiście o początkach grupy opowiedział Jorge Balas, gitarzysta My Dynamite.

Mamy same pustynie

Jak wyglądają początki młodego zespołu w Australii? Różnią się czymś od sytuacji w Europie czy Stanach? Szczerze mówiąc nie wiem. U nas jest wiele dość dużo do gra-nia w Melbourne, jeśli chcesz grać w barach i klubach. Dużo więc się dzieje, znamy wielu mu-zyków, trzymamy się blisko, jeste-śmy przyjaciółmi. Scena muzycz-na w Moulberne trzyma się ra-zem, nie wiem, czy słyszałeś o ta-kim zespole, jak Electric Mary. Jest z nami w Listenable Records, dużo z nimi gramy. Na pewno sły-szałeś o Airbourne. Znamy się z nimi bardzo dobrze, graliśmy przed nimi po barach, gdy zaczy-naliśmy. Różnica między Austra-lią a Europą polega na tym, że u nas bardzo trudno jest zagrać trasę koncertową, bo miasta są położone bardzo daleko od sie-bie. Inaczej niż w Europie, gdzie po dniu podróży jesteś już w in-nym kraju. Mamy same pustynie (śmiech).

Gracie klasycznego hard rocka rodem z lat 70. Dlaczego twoim zdanie ta muzyka wciąż żyje? Myślę, że ta muzyka stała się wręcz religią. Nieważne, ile razy ją słyszałeś, cały czas możesz doszukać się czegoś nowego, cały czas możesz się nią cieszyć, brzmieniem, które jest ci znajo-me, miłe dla ucha, a nie negatyw-

ne i mroczne. Dziś bardzo wielu muzyków jest bardzo mrocznych.. Myślę, że właśnie dlatego w rock and rollu teraz powracają brzmie-nia takie, jak nasze. Nikt już nie gra pozytywnego rocka.

Myślisz, że mogło też chodzić o tamte czasy? Na pewno chodzi też o tamte czasy. Ludzie nie mieli wtedy wielu zmartwień, które mamy teraz. Szczególnie w Euro-pie, jeśli chodzi o gospodarkę, ale dotyczy to całego świata. Każdy lubi wracać do przeszłości, koja-rzą tamte czasy z lepszym samo-poczuciem, tu dochodzi cała psy-chologia, która za tym stoi, masz tu racje. Ludzie po prostu chcą się lepiej czuć, nikt nie chce mieć złe-go nastroju, a dużo nowej muzyki

w tych czasach jest mroczna i przyprawia cię o zły humor. Tak, jak powiedziałem, ludzie traktują muzykę lat 70. niemal jak religię, nieważne, jak wiele razy słyszysz stare rockandrollowe piosenki, one się nie starzeją, są ponadcza-sowe.

Właśnie wydaliście debiutancką płytę. Jak przebiegały prace nad nią? Wszystkie piosenki, które nagraliśmy, nagraliśmy na żywo w studiu. Wszystko zajęło niewie-le ponad tydzień. Rejestrowali-śmy materiał na wsi, używając dość podstawowego sprzętu, chcieliśmy utrzymać to tak pro-stym, jak to tylko możliwe. Wiele naszych piosenek pochodzi z po-czątków naszej twórczości, mia-

łem ich też dużo napisanych za-nim dołączyłem do My Dynami-te. Jeśli chodzi o teksty, opowia-dają one o naszych osobistych przeżyciach, doświadczeniach z dziewczynami, pracą, znajo-mym przechodzącym przez cięż-kie czasy... jest to zatem bardzo prawdziwe, niczego nie wymyśla-my. Jesteśmy zespołem niebie-skich kołnierzyków, pochodzimy z klasy robotniczej. Brzmieniowo wielu ludzi spodziewa się czegoś w stylu AC/DC, Rose Tattoo, czy Screaming Jets, ale to, czego być może w Europie się nie spodzie-wają, to różnorodność muzyczna w Melbourne.

No właśnie, słuchacie różnej mu-zyki, ale wasze brzmienie jest wy-jątkowo spójne. Słuchamy podobnej muzy-ki w ogóle, wszyscy kochamy hard rocka z południa, ja przy tym uwielbiam gospel, soul i oczywi-ście klasycznych wykonawców, jak Led Zeppelin. Wszyscy jeste-śmy fanami Humble Pie, słucha-my bluesa, Black Crowes, których dość łatwo usłyszeć w naszej twórczości... nasze brzmienie jest więc spójne; klasyczne, ale przy tym świeże, jesteśmy też pod wpływem nowych zespołów z na-szych stron.

Michał [email protected]

W rock and rollu powracają brzmienia takie, jak nasze.

23CZERWIEC 2012 Studencka muzyka

Page 24: UZetka 86 (czerwiec 2012)

CZERWIEC 201224 Dni Województwa Lubuskiego

Page 25: UZetka 86 (czerwiec 2012)

"Avengers" znaczy "mścicele", ale dzięki wszystkim bóstwom nasi tłumacze nie podjęli się translacji tego wyrazu. A czemu akurat ten film zasłużył na 10/10? Bo od dnia premiery w każdej encyklopedii pod hasłem kino rozrywkowe jako definicja powinno pojawić się to jedno słowo - Avengers! Ostatni raz tak bawiłem się na jakimkolwiek filmie, jak miałem 7 lat, nic się nie liczy-ło, tylko to, co się dzieje na ekranie. Zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa - jak jazda na rollercoasterze. Oczywiście nie jest to film mądry i głęboki, ale w kate-gorii pure fun - jednogłośna dycha. Zresztą, recenzenci na całym świecie pieją z zachwytu razem z nami!

Paweł Hekman, szef "Miasta Filmów"

MIASTO FILMÓWPiątek, godz. 13:00 na 96 fm

www.facebook.com/miastofilmow

Dorwać Gringo

Mel Gibson dawno powinien przejść już na emeryturę. Jeśli myśleliście podobnie, jak ja, koniecznie wybierzcie się na jego najnowszy fi lm. „Dorwać Gringo” to dokładne zaprze-czenie tego, czym ostatnio zajmował się ak-tor. Lekka, pozbawiona nadęcia i zbędnego patosu komedia sensacyjna, z paroma efek-townymi strzelaninami, klimatem gorącego, meksykańskiego więzienia i przeszczepem wątroby w tle. Jak to w produkcjach tego typu bywa, scenariusz podąża już nie tyle utartą ścieżką, co zatłoczoną autostradą, a jednak wybija się niezłym humorem, rewe-lacyjną rolą młodocianego więźnia, który mimo dziesięciu lat już zdążył podpaść, komu trzeba i klimatem rodem z podobnych fi lmów z lat 90. Tych samych, które namięt-nie oglądaliśmy po nocach na VHS z wypo-życzalni, gdzie źli dostawali za swoje, dobrzy dawali im to, co dostawali, a Mel był twardy, jak tylko on potrafi ł. I, jak się okazuje, wciąż potrafi .

Michał Stachura

Projekt X

Imprezy to fajna rzecz, ale żeby od razu ro-bić o nich tyle fi lmów? W zalewie tego typu produkcji od wielu lat nie zrobiono niczego, co przebiłoby brytyjski „Human Traffi c”, który fenomenalnie oddaje klimat weeken-dowych szaleństw. „Projekt X” ani trochę nie zmienia tego stanu rzeczy. Wręcz po-twierdza tezę, że od odgrzewanych kotletów można się rozchorować. Naszpikowany jest kliszami fabularnymi czy jeśli chodzi o syl-wetki głównych bohaterów. Odnośnie fabuły to, zaczynamy się zastanawiać, czy coś takie-go w ogóle jest w tej produkcji. Przez więk-szość jej trwania wydaje nam się, że ogląda-my przydługi teledysk czarnoskórych rape-rów, a nie fi lm fabularny. Największym man-kamentem „Projektu X”, jest to, że mimo trwania niecałe 1,5 godziny, straszliwie się dłuży. A wiadomo, że jeśli zerkamy na im-prezie co chwila na zegarek, to najlepszy do-wód, że wypadałoby z niej wyjść.

Michał Cierniak

„Mroczne cienie” miały być tym fi lmem, któ-ry pokaże światu, że Burton jeszcze potrafi . Że mylili się ci, którzy po miałkiej „Alicji w Krainie Czarów” spisali reżysera na straty. Warunki miał idealne: ekranizacja opery my-dlanej, z zakręconym, absurdalno-surreali-stycznym klimatem i rewelacyjną obsadą. Wszystko tu jest nie tak: Depp gra jak za karę, fabuła wisi na włosku, a sam Burton skacze rozpaczliwie z kwiatka na kwiatek, by-leby to wszystko nie rozleciało się na części pierwsze. Nie rozlatuje się, ale tylko dzięki temu, jak pięknie ten fi lm wygląda oraz dzię-ki roli Evy Green. Nie działają ani zgrywy z telenowel, ani – zabawne tylko na początku – zderzenia końcówki XIX wieku z rokiem 1973. Dziwną drogę obrał Tim Burton pierw-szą połową swojego życia przekonując wszyst-kich wokół o swojej nienormalności, zaś dru-gą udowadniając, że jest tak zwyczajny, że po-trafi nawet kręcić nudne fi lmy jak każdy inny.

Michał Stachura

Mroczne cienie

The Avengers

Projekt plakatu: Michał Stachura

Książka 25CZERWIEC 2012 Miasto Filmów

Page 26: UZetka 86 (czerwiec 2012)

INDEX LISTANotowanie nr 145 (sobota, 08.06.2012.)

1 Of Monsters & Men Little Talks

2 Emeli Sande Next To Me

3 Liber ft. InoRos Czyste Szaleństwo

4 Carly Rae Jepsen Call Me Maybe

5 Foster The People Houdini

6 Fun ft. Janelle MonaeWe Are Young

7 Flo Rida Whistle

8 David Guetta ft. Nicki Minaj Turn Me On

9 Ania Rusowicz Za Daleko Mieszkasz Miły

10 Katie MeluaMoonshine

Głosuj na www.index.zgora.plW maju niewiele utworów potrafiło zyskać Waszą aprobatę na dłużej niż kilka tygodni. Efekt – tylko jedna piosenka sprzed miesią-ca jest dzisiaj z nami, ale za to jaka! Czystym Szaleństwem było, że to Koko Euro Spoko, a nie Liber ft. InoRos zostało hymnem naszych piłkarzy. EURO wystartowało i trwać będzie jeszcze mie-siąc. Nic dziwnego zatem, że Czyste Szaleństwo utrzymuje się od 11 tygodni i raczej utrzyma się jeszcze jakiś czas. Z drugiej strony mamy potężny przypływ nowych, wyśmienitych utworów. W ostatnich notowaniach wszystkie propozycje zyskiwały Wasze uznanie i trafiały do zestawienia! Czerwiec to oczywiście piłkarskie mistrzostwa, ale też coraz bliższe wakacje. W kolejnych notowa-niach Index Listy wybierzemy zatem potencjalny hit lata i zrobimy przegląd kawałków stworzonych z myślą o EURO. Zapowiada się piękny miesiąc…

Mateusz Jędraś, Audycja "Index Lista", sobota, godz. 20:00

REKLAMA

CHERYL„A Million Lights”Dla niezorientowanych mamy tu do czynienia z nowym albumem pięknej Cheryl Cole, która po rozwodzie z piłkarzem Ashely-’em Cole’m postanowiła wystę-pować tylko pod swoim imie-niem. Niezbyt przyjemne wyda-rzenia nie odbiły się jednak ne-gatywnie na muzyce wokalistki. Nadal możemy spodziewać się po niej energetycznego popu. Chociaż teraz może jeszcze bar-dziej niż zwykle, ponieważ swoje trzy grosze dorzucili na jej albu-mie Will.I.Am czy Calvin Har-ris. Gościnnie usłyszymy tu tak-że Lanę Del Rey, więc znajdzie się na „A Million Lights” także trochę miejsca dla liryzmu.Premiera: 19 czerwca

NELLY FURTADO„The Spirit Indestructible”Długo było cicho o Nelly Furta-do. Po wydaniu swojej hiszpań-skojęzycznej płyty artystka jed-nak w pocie czoła pracowała nad nowym dziełem. Powróciła nim do angielskich tekstów, a mu-zycznie możemy się spodziewać chyba sporego miszmaszu. Wszak wśród producentów jej nowych kawałków są Rodnej Jerkins, Bob Rock czy Tiesto, zatem przedstawiciele różnych muzycznych planet. Oby tylko to nie spowodowało, że przez tę płytę fani Nelly zaczną na nią patrzeć jak na kosmitkę.Premiera: 19 czerwca

THE SMASHING PUMP-KINS „Oceania”Aż 5 lat trzeba było czekać na nowy krążek ekipy dowodzonej przez Billy’ego Corgana. Po dłu-gich poszukiwaniach wydawcy The Smashing Pumpkins po-wrócili do swojej starej wytwór-ni EMI. Właśnie za ich sprawą ma się ukazać „Oceania”, która jest częścią większego projektu

„Teargarden By Kaleidyscope”. Liczy on sobie łącznie aż 44 pio-senki. Na „Oceanii” znajdziemy jednak 14 utworów, które jak to zwykle bywa, są określane przez zespół najlepszymi jakie do tej pory zrobili. Ciekawe czy kolej-ne 30 również będą trzymać ten poziom, a może one wkrótce będą tymi „naj”?Premiera: 19 czerwca

MAROON 5„Overexposed”Już po ostatnim albumie Maro-on 5 wiele osób zarzucało Ame-rykanom, że zrobili się za bar-dzo popowi. Teraz chyba chcąc uciąć owe oskarżenia, sami przyznali, że „Overexposed” jest ich najbardziej popową płytą i są wręcz z tego dumni. Postarali się także o bardzo ciekawą oprawę grafi czną albumu, która jak twierdzą, jest inspirowana twór-czością Picassa i współczesnymi komiksami. Będzie zatem także coś dla miłośników mniej main-streamowej sztuki.Premiera: 25 czerwca

LINKIN PARK„Living Things”Na tę płytę czekało bardzo wiele osób. Niektórzy z drżeniem ser-ca, bo ostatnimi czasy Linkin Park coraz bardziej zaczęli dry-fować w stronę elektroniki. Na „Living Things” możemy się jednak spodziewać bardziej wy-pośrodkowanej muzyki. O pro-dukcję tego krążka zadbał sam Rick Rubin, który kojarzony jest przede wszystkim ze współpracy z reprezentantami ciężkiego me-talu, ale zaczynał wszak jako producent grup hiphopowych. Taka mikstura jednak powinna odpowiadać w pełni fanom wczesnej twórczości Linkinów.Premiera: 25 czerwca

Michał Cierniak

Do usłyszenia w czerwcu 2012!

CZERWIEC 201226 Muzyka

Page 27: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Całe to bajdurzenie o młodości i kasetach ma na celu nakreśle-nie emocjonalnego stosunku podmiotu lirycznego do zespo-łu. Nigdy nie słuchałem na-miętnie Shirley Manson i kole-gów, ale każdą z piosenek z tamtej bezimiennej płyty pa-miętam do dziś. Od tamtego czasu Garbage zdążyli się roz-paść i zejść ponownie, a zejście przypieczętować płytą. To nie jest tak, że „Not Your Kind of People” to zły al-bum. Po prostu nie został na-grany piętnaście lat temu. Ni-gdy bym nie przypuszczał, że Garbage to jeden z zespołów, z których się wyrasta, ale chyba tak jest. Mroczne teksty Shirley nie są już mroczne, a intrygują-ce niegdyś brzmienie już nie przyprawia o ciarki. Trudno zarzucić też coś samym piosen-kom. Chyba chodzi po prostu o to, że nie mamy już roku 1995. Już singlowe „Blood for Puppies” spokojnie mogłoby się znaleźć na każdej składance „the best of” naszych bohate-rów. Subtelna elektronika, przesterowane gitary, mecha-niczne brzmienie i głos Man-son, której struny głosowe zda-ją się nie odnotowywać upływu czasu. Może problem z tą płyta polega po części na tym, że tak samo można opisać większość

Raz na pół rokuMoja muzyczna edukacja zaczęła się od kuzyna, który źle odczytał napis na mojej bluzie i myślał, że zaczą-łem słuchać Nirvany. Z tej okazji dostałem całe pudło kaset, poza wspomnianą Nirvaną było tam Placebo, składanka Beavisa i Butt-Heada, a także rewelacyjny debiut Garbage. Były to czasy, kiedy płyty i piosenki nie miały tytułów, tylko brzmiały. Chyba, że magneto-fon je wciągał, wtedy nie brzmiały. Garbage na szczę-ście nigdy ten zaszczyt nie spotkał.

Słuchaj audycji "Rock nocą" w piątek o godz. 22:00

w Radiu Index!

utworów? Przecież takie jest i „Felt”, i „Battle In Me”… za to zdecydowanie na plus wypa-dają otwierający całość „Auto-matic Systematic Habit”, „Con-trol”, udanie operujący kontra-stami „Sugar” i czadowe „Man on a Wire”. Trudno opisuje się płyty artystów, których darzy się sen-tymentem. Garbage to dla mnie zespół sprzed ery MP3, kiedy na świecie były trzy zespoły, a ten świat nie był dużo większy niż dom, szkoła i boisko. „Not Your Kind of People” to jednak płyta po prostu średnia. Nie dzieje się na niej nic spektaku-larnego, nic bez czego świat był-by uboższy. Tylko ja i paru mi podobnych od czasu do czasu odpalą ją cichaczem. Ale to też nie częściej, niż raz na pół roku.

Michał Stachura

Słyszeliście to gruchnięcie o dno, kiedy debiut gitarzysty okazał się, poza paroma wyjątkami, pły-tą nudną jak szpitalny jadłospis? „Apocalyptic Love” to pukanie od spodu, dowodzące, że jed-nak da się niżej. Zastrzegam, że krążek oceniamy w slashowej skali, nie ma co porównywać tego materiału do jakichś pod-rzędnych grajków, bo od same-go Slasha wymagamy więcej, niż od gimnazjalnego cover bandu. A w slashowej skali jest po prostu źle. Słuchając tego krążka trudno uwierzyć, że został nagra-ny przez jednego z najbardziej in-spirujących muzyków rockowych. Muzyka, który swoją grą powo-dował opad szczęki, pozami, jakie przyjmował podczas gry przeczył grawitacji, a do tego był najfaj-niejszym gościem na świecie. Tym dobrym z duetu Axl – Slash. Tym wytrwałym w Velvet Revolver w przeciwieństwie do narkoma-na Weillanda. Tyle jest rzeczy, za które można kochać Slasha! Nie-stety, płyta „Apocalyptic Love” nie jest żadną z nich. Wiem, strasznie się ociągam, by zacząć w końcu pisać o muzyce, ale o czym tu pisać? Ten krążek to zestaw nud-nych utworów, które dodatkowo swym poziomem zabijają kilka kawałków, które jest napraw-dę niezłych. „Hard and Fast” to przyjemny, rockowy wymiatacz, w utworze tytułowym Myles Kennedy prawie nie irytuje swo-im śpiewem, na siłę można jesz-cze wyróżnić singlowe „You’re

O jeden chór za dużoSlash może pozwolić sobie na wszystko. Nie ma tu co zaprzeczać, tak po prostu jest i kropka. Ale „móc” nie-koniecznie znaczy „musieć”. Problemy narastają, kiedy Slash sobie pozwala, a my musimy słuchać efektów tego pozwalania.

Słuchaj audycji "Covered" we wtorek o godz. 23:00

w Radiu Index!

a Lie”, ale tylko dlatego, że ziewa się o dwa razy mniej w jego trak-cie, niż w przypadku pozostałych piosenek. Lista wad jest długa. Oprócz ziewogennego potencja-łu materiału najbardziej irytuje Kennedy. Slash porzucił pomysł zapraszania wielu wokalistów na rzecz swego nadwornego śpiewa-ka, co bynajmniej nie działa na plus. Dobijają przede wszystkim karykaturalne wręcz nakładki wokalne, które z jednego Mylesa tworzą cały chór Mylesów. Czyli o jeden chór więcej, niż byśmy chcieli. Oczywiście, nie bra-kuje tu ciekawych, gitarowych fraz, paru dobrych solówek, ale od Slasha wymagamy dużo wię-cej. Szczerze kocham tego gościa i chyba nie ma na świecie lepsze-go gitarzysty, ale fakty są niepod-ważalne Jego płyta tak działa-niem przypomina mocny środek nasenny, że powinno się na niej znajdować ostrzeżenie o kontak-cie z lekarzem lub farmaceutą.

Michał Stachura

27CZERWIEC 2012 Muzyka

Page 28: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Pedagogiczczna Biblioteka Wojewódzka w Zielonej Górze poleca:

To nowoczesna monografi a stolicy woje-wództwa lubuskiego. Stanowi dogłębne opracowanie będące wynikiem analizy wielu źródeł i przeprowadzonych badań naukowych przez zielonogórskich naukow-ców, którzy rozszerzyli i uzupełnili dzieło poprzedników. Ze względu na bogaty za-kres materiału publikacja została podzielo-na na dwa tomy. Pierwszy stanowi polecany tom i jest zapisem historii miasta okresu zawartego w tytule . Drugi, który ukaże się w przyszłym roku będzie opisywał dzieje Zielonej Góry od początku XIX wieku do czasów współczesnych. Monografi ę rozpoczyna rozdział, który zawiera efekty badań archeologicz-nych Krzysztofa Garbacza nad najstarszym osadnictwem w regionie zielonogórskim. W kolejnym rozdziale Krzysztof Benyskie-wicz prezentuje miasto średniowieczne, a po nim Jarosław Kuczer opisuje czasy wczesno nowożytne, będące dla Zielonej

Góry przejściem pod panowanie dynastii Habsburgów. Dzieje politycznego okresu Księstwa Pruskiego przedstawia Małgo-rzata Konopnicka. Znajdziemy tu także ciekawe zapiski Bogumiły Burdy o oświa-cie. Interesujący jest rozdział Wojciecha Strzyżewskiego dotyczący dziejów najważ-niejszych symboli miasta – pieczęci i her-bów. Tom zamykają rozdziały Zbigniewa Bujkiewicza i Wojciecha Eckerta o rozwoju przestrzenno-urbanistycznym i gospodar-czym Zielonej Góry do początków XIX wieku. Ofi cyna wydawnicza UZ zadbała o szatę grafi czną książki, zamieszczając w niej liczne ryciny i barwne fotografi e. Monografi a może stanowić zachętę do poznawania dziejów naszej małej Oj-czyzny, a także wzmocnić poczucie tożsa-mości narodowej i lokalnego patriotyzmu.

Jadwiga Matuszczak

Historia Zielonej Góry. Dzieje miasta do końca XVIII wieku. Tom I pod red. Wojciecha Strzyżewskiego Zielona Góra: Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego 2011.

Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Marii Grzegorzewskiejal. Wojska Polskiego 9, Zielona Góra

Czynne codziennie 8:00 - 19:00, Soboty 8:00 - 15:00www.pbw.zgora.pl

Realizacji pomysłu Kącika Ma-łego Czytelnika podjęli się na-uczyciele bibliotekarze wraz z dyrekcją PBW. Kącik stanowi przestrzeń specjalnie wyznaczo-ną dla małych dzieci, które to-warzyszą czytelnikom podczas odwiedzin w Bibliotece. Na wy-posażenie tego przyjaznego dla najmłodszych miejsca składa się kolorowy regalik, pufa, a także ilustrowane książki, pluszowe zabawki, materiały plastyczne do rysowania i gry edukacyjne. W czasie kiedy opiekun jest pochłonięty poszukiwaniem literatury i wypożyczaniem ksią-żek, to maluch może w Kąciku Małego Czytelnika oglądać książki, pobawić się zabawkami lub porysować kredkami. Ry-sunki będą mogły znaleźć się na

tablicy korkowej, zamontowanej obok kącika. Dzięki tej inicjatywie bi-bliotecznej dzieci poczują się jak u siebie i będą miały okazję na-wiązać kontakt z książką. Dyżu-rujący bibliotekarze dołożą sta-rań, aby wizyta w Wypożyczalni pozostawiła u nich miłe wspo-mnienie Biblioteki, gdzie czyta-nie okaże się zabawą i przyjem-nością. To oryginalny sposób na promowanie literatury wśród najmłodszych czytelników, któ-ry sprawdził się już w innych bi-bliotekach. Polecamy Kącik i serdecznie zapraszamy doro-słych z dziećmi!

Jadwiga Matuszczak

Mama i dziecko razem w bibliotece!Z okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka nastąpiło otwarcie KĄCIKA MAŁEGO CZYTELNIKA w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze. Dzięki tej inicjatywie Biblioteka sprzyja studiującym i nauczającym mamom oraz tym wszystkim czytelnikom, którzy przychodzą do naszej placówki z małymi dziećmi.

CZERWIEC 201228 Książka

Page 29: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Hallo 2 LO!Jesteśmy grupą licealistów, uczniów II LO w Zielonej Górze. Razem tworzymy audycję o powyższym tytule, której możecie słuchać w każdą niedzielę na antenie Akademickiego Radia Index o godzinie 16.00. Rozmawiamy o wszystkim, co interesuje nas i naszych rówieśników.

Każdy z nas miał do czynienia ze służbą zdrowia, a jeśli nie miał, to na pewno sły-szał o niekompetencji niektórych pracow-ników tej branży czy też o stanach budyn-ków, w których mamy wracać do siebie. Do obowiązków lekarzy i pielęgniarek na-leży dbanie o stan pacjenta, ale czy na-prawdę spełniają powierzone im zadanie? Czy w naszych, polskich szpitalach może-my liczyć na naprawdę dobrą i fachową opiekę? Czy warunki, w których przeby-wamy, są odpowiednie? Sądzę, że nie. Polskie szpitale, szczególnie ten w Zielonej Górze, są strasznie zaniedba-ne. Odpadające tynki ze ścian, stare zaku-rzone fi ranki lub zasłony, nieprzyjemne zapachy dochodzące ze szpitalnych szafe-czek. Czy w takich warunkach człowiek ma ochotę wracać do zdrowia? Moim zda-niem marzy jedynie o tym, by jak najszyb-ciej wyjść do domu nie zważając na to, czy jest chory, czy zdrowy. Wizerunek szpitala w takim stanie odstrasza, zniechęca. Uważam, że osoba, która jest chora lub uległa wypadkowi i musi poddać się hospi-talizacji powinna - co jest oczywiste - wy-poczywać w godnych warunkach. Dobre nastawienie psychiczne to podstawa do dobrego stanu zdrowia, ale czy nastawie-nie może być dobre przy polskich realiach szpitali? Druga sprawa, opieka zdrowotna, która wcale nie wypełnia swoich obowiąz-ków. Panie pielęgniarki z wielką łaską spełniają oczywiste prośby pacjenta, na przykład o zmianie kroplówki czy przeło-żeniu wenfl onu, który po pewnym czasie powoduje, że ręka puchnie i jest zdrętwia-ła. Czy tak powinno być? Oczywiście, że nie. Wiadomo, że w czasie pobytu w szpi-talu dana osoba potrzebuje trochę uwagi i pomocy. Sądzę, że gdyby nie rodziny chorych, to nikt by się nimi nie intereso-wał. Lekarze pojawiają się w salach tylko na obchodzie. Wchodzą, wychodzą i tyle ich widziano, a żeby się czegoś od nich do-wiedzieć, trzeba za nimi ganiać, bo pielę-

gniarki lub salowe nie udzielają informa-cji. Następna kwestia to szpitalne je-dzenie. Jednym słowem ohyda. Gdyby bli-skie osoby, które odwiedzają poszkodo-wanych, nie przynosiłyby im posiłków, to wiele osób by nic nie jadło i jestem pewna, że nikt by się tym nawet nie zainteresował, a przecież są osoby, które w czasie lecze-nia nie są odwiedzane, bo nie mają niko-go, kto się o nich troszczy. W szpitalach powinniśmy być trak-towani lepiej, nie mam tu na myśli jakichś wielkich uczt czy siedzenia pielęgniarek przy łóżku, ale odrobina współczucia oraz zaciekawienia stanem zdrowia lub wyni-kami badań by nie zaszkodziła. Pisząc to nie miałam na myśli wszystkich szpitali, bo istnieją również swieżo wyremontowane ośrodki zdrowia, ale przeznaczone są przeważnie dla dzie-ci. Oczywiście wiadomo, że w prywatnych klinikach jest się postrzeganym zupełnie inaczej jako pacjent. Lekarze traktują chorych jak równych sobie, zresztą co się dziwić, w końcu się im płaci za opiekę. W państwowej służbie zdrowia też można sobie kupić lepsze traktowanie, ale jest to wykroczenie prawne i wchodzi się w ryzy-ko. Niestety życie to nie serial i trafi ając do szpitala, nie trafi my do wspaniałej Leśnej Góry z "Na dobre i na złe".

Karolina Zawadzka

O służbie zdrowiaW dziesiejszym świecie ceni się zwycięzców. Nie ma miejsca dla słabych - słabych czy nie kryjących się ze swoimi uczuciami? To współcześnie znaczy to samo. Starsi ludzie mogą zacząć rozmowę pytając o drobiazgi, jak na przykład: "Byłby pan tak uprzej-my i powiedział, za ile minut odjeżdża mój pks?". Młodzi ludzie natomiast nie podejmą pierwsi roz-mowy choćby dlatego, że to "siara". Wszystko dzieje się wirtualnie. Tak jest łatwiej. Nie trzeba się uśmie-chać, udawać, że się słucha. Uważam, że to prze-szkadza w stosunkach międzyludzkich, a nie mó-wiąc już o tych wszystkich nieporozumieniach wy-nikających za sprawą tej pajęczej sieci, w której nie-stety są już wszyscy. Co jest najbardziej przerażają-ce? Pochłania ona nas bardziej i bardziej, i bar-dziej... To jak poznawanie inspirującej osoby. Za-czyna się od lekkiego zainteresowania, ale szybko przechodzi się w intensywne myślenie, spotykanie, bycie - chcemy więcej. Szukamy różnych opcji. Two-rzymy plany, już nie wyłącznie dla siebie, ale uwzględniamy ją zawsze, gdy mamy czas wolny. Mo-żemy się z nią nudzić na swój ożywczy sposób, ale i świetnie bawić mniej ochoczo. Moim zdaniem roz-mowa przez telefon, nieszczęsny komunikator in-ternetowy to dodatek, tak bardzo pożądany, a tak bezwartościowy. Uwielbiam rozmawiając patrzeć jak rozmówca zmienia ton głosu, razem ze trawe-stowaną kwestią, w którą włożył siebie, wdrażając się w sprawę. To, jak postrzegamy drugą osobę, wy-nika właśnie z ich poglądów, usposobienia, w ma-nierze, z jaką się wypowiadają. Jeszcze bardziej uwielbiam, a wręcz kocham, poznawać i odgadywać uśmiechy dyskutanta. Otwieram wtedy szufl adę z uśmiechami i przeglądam, czy znam, czy może to jakiś nowy grymas zadowolenia i poznaję mego przyjaciela z innej strony. Człowiek obnaża prawdziwego siebie, w pełni akceptując własne ja, nie wstydząc się przy tym łkania i śmiania. Emocje są wszystkim. Emocje są nami. My tworzymy emo-cje, kreując siebie. Płaczmy przez śmiech i śmiejmy się poprzez łzy. Nie wstydźmy się tego. Nie zapomi-najmy o byciu sobą, a co za tym idzie? Nie zanie-dbujmy zdrowych kontaktów międzyludzkich, bo wraz z nimi możemy zatracić siebie.

Ola Antkowiak

Uśmiech bez emotikony

29CZERWIEC 2012 Akademickie Radio Index

Page 30: UZetka 86 (czerwiec 2012)

Irytują Cię rubryki “Ubierz się za grosze” w pismach o modzie, które tak naprawdę pokazują stylizacje warte kilkaset złotych? Znudziły Ci się popularne sieciówki, które powodują, że wszyscy wyglądają tak samo? Ta strona została stworzona właśnie dla Ciebie! Stylizacje z second-handu są niepowtarzalne, a przede wszystkim tanie. A Fashion Victim zadba także o to, by były modne.

Gdy ktoś pyta Cię o Twój styl, a Ty zastanawiasz się dłuższą chwilę i tak naprawdę nie potrafisz go określić w kilku słowach, to dobry znak. Styl to taka średnia ważona. Tu należy się szybkie uzasadnienie dla niezbyt pilnych uczniów matematyki. Na każdy outfit, który wybieramy, składa się tyle różnych rzeczy: pogoda, to którą nogą wstaliśmy dziś z łóżka, jak zaplanowaliśmy dzień, co nam się śniło, zdjęcie, które widzieliśmy wczoraj w gazecie. Wszystkie te elementy działają na nas z różną mocą, a połączenie ich w odpowiedni wzór daje nam impuls do ubrania się w taki, a nie inny sposób. Parafrazując słowa Coco Chanel: moda się zmienia, trendy przemijają, trend-setterzy starzeją, pozostaje styl, tylko błagam, nie każcie mi go określać. Zatem miksujcie style, zaskakujcie samych siebie, wybierajcie nieoczywiste rozwiązania, śledźcie trendy, ale interpretujcie je po swojemu. Na ulicach nie potrzeba nam manekinów z sieciówek, a pewnych siebie, wyjątkowo ubranych ludzi.

Zakolanówki kojarzą Wam się tylko i wyłącznie ze szkolnym mun-durkiem? Błąd. To grzeczny look niegrzecznych dziewczynek. Dzięki nim czarna koszula bez rękawów i pasiasta mini nie będę nudne i zachowawcze. Biała broszka wystarczy za całą biżuterię.

Tu każdy element krzyczy: wygoda i luz. Powłóczysta, bawełniana sukienka do samej ziemi jest bazą. Kolejna warstwa, to równie luźna koszulka. Stawiamy na kolory ziemi, pasek dla zachowania propor-cji. Na koniec dodałabym jeszcze tylko ciężkie, wojskowe buty.

Marzą Wam się ubrania pokazane w stylizacjach, a może po prostu zasilić swoją wiosenną garde-robę? Mamy dla Was konkurs. Do wygrania 200 złotych na zakupy w „Butik u Agnieszki” (Zielona góra, ul. Grottgera naprzeciwko złotników). Wyślij SMS o treści ZG GRAM na numer 71601 (1,23 zł) do godz. 12:00 dnia 21.06.2012. Dnia 21.06.2012. zostanie wysłane do wszystkich uczestników pytanie. Kto pierwszy wyśle SMS z prawidłową odpowiedzią - wygrywa. Regulamin pod adresem: www.uzetka.pl/regulamin

Opracowanie: Daria Kubasiewicz Zdjęcia: paulinamietlowska.blogspot.com

Zakolanówki: 8 zł

Koszula: 20 zł

Spódnica: 24 zł

Koszulka: 18 zł

Sukienka: 34 zł

/f.victim

Total: 62 złTotal: 52 zł

Pasek: 10 zł

CZERWIEC 201230 Fashion Victim

Page 31: UZetka 86 (czerwiec 2012)

31CZERWIEC 2012 Rozrywka

Page 32: UZetka 86 (czerwiec 2012)

HORROROSKOP czerwiec 2012BaranTen miesiąc całkowicie poświęcisz obgadywaniu. Twoja ciekawość intelek-tualna zatoczy szerokie kręgi, tym bardziej, iż na-potkasz kogoś marudne-go i promującego szereg niezdrowych pomysłów. Możliwość pojawienia się w telewizji. Dni niepomyśl-ne: 23-27.

BykKasa, opłaty, długi. Nim się obejrzysz, pozbędziesz się wszystkich pieniędzy. Trochę wazeliny, a pozy-skasz przychylność wpły-wowych ludzi. Inwestycje wszelkiego rodzaju za-owocują wstydem, jakiego jeszcze nie doznałeś. Prze-stań tyle żreć na noc!

BliźniętaCzerwiec będzie dla Ciebie kłębowiskiem nerwów, in-tryg i libacji alkoholowych. Zrób badania lekarskie. Informacja, której nigdy nie przewidzisz w swych proroczych snach: otocze-nie ma Cię za wariatkę! 28 to ważny dzień: puszczą Ci nerwy i wpadniesz w histe-rię.

RakNastaw się na codzienne wyzwiska i czaskanie po

pysku. Na jakiś czas zor-ganizujesz swoje życie, by móc znów w nim nabała-ganić. Wypindzlujesz się jak ta lala i wybierzesz się na wieczorek singli, gdzie ukradną Ci telefon. Wielka zmiana na horyzoncie - nie-stety na gorsze.

LewBędąc między młotem a kowadłem będziesz stać i płakać. Na imprezie w to-alecie przełamiesz barierę językową. Wszyscy wie-dzą, ze Twój sukces zależy od atutów Twojego ciała, a nie talentu. 8 czerwca Twoje życie się zmieni na gorsze. Szczęśliwa loteria: 3, 39, 6, 16, 4, 22.

PannaTwoje siły witalne spadną razem z szacunkiem do samego siebie. W dniach 7-10 rozgłaszaj na prawo i lewo, jak Ci źle i niedobrze na tym świecie. Spotkasz osobę, która oznajmi: "Pa-miętam Cię z dawnych lat. Ty !@#$%!". Czas na dietę bejbe.

WagaZbliża się okres kiepskiego samopoczucia. Spadną Ci na głowę problemy rodzin-ne i kawałek tynku z sufi-tu. Napaskudzi na Ciebie

gołąb. Koziorożec zacznie być natrętny i walniesz mu z liścia w twarz. Cieciu ochroni Cię przed kradzie-żą.

WężownikKoniec końców dasz pla-mę w każdym aspekcie swego życia. Kluczem do sukcesu i czasu dla sie-bie okaże się syndrom AOSWW (A Odwalcie Się Wy Wszyscy). Twoja e--karta straci ważność. Zjesz hot-doga z cebulką w Tesco - nawet Laremid nie pomoże.

Skorpion Spotkasz osoby z literami: M, A, G, I, S, T, E, R, K, A w imionach. Będziesz latać po fryzjerach i salo-nach urody. Na nic to się zda. W tym miesiącu do-znasz olśnienia - nauczysz się, w jaki sposób zdobyć i pielęgnować traumatycz-ne wspomnienia oraz jak zepsuć humor innym.

StrzelecJuż od pierwszego dnia miesiąca same problemy. Zainwestuj w odświeżają-ce wkładki do butów. Ku-pisz spodnie, które będą barwić. Skrywasz przed partnerem tajemnicę z przeszłości. Nie zdążysz

dobiec do toalety.

KoziorożecNic nie ułoży się po Twojej myśli. W drodze na zaję-cia strasznie się spocisz. Pochłaniaj desery wsze-lakiej maści i bitą smieta-nę - płacz po nocach, że nie mieścisz się w ubra-nia. Ważne cyfry: 2, 3, 5. Pobijesz się w lumpie z koleżanką o skarpetki. Złapiesz kleszcza.

WodnikCzekają Cię zajęcia grupo-we w DPSie. Przejdziesz na czerwonym i dosta-niesz mandat. Na zakupy weźmiesz reklamówkę, a zapomnisz portfela. Po-święcisz swój wolny czas portalom randkowym. Przystojny, piwnooki bru-net okaże się łysym i gru-bym dziadem.

Ryby16 dnia miesiąca wydasz ostatnie oszczędności na benzynę. Inni zrozumieją wreszcie Twój punkt pa-czenia. W rodzinie proble-my, które przytłoczą Cię jak nigdy. Przestań być pasywny i weź sprawy w swoje ręce! Nieoczekiwa-na podróż na horyzoncie.

Wróżbita Eryk

Tja... Zachody słońca, skrzypiące pomo-sty, szum fal... Bawcie się dobrze - mło-dość ma swoje prawa! Ale żeby nie było jak u Leca... "Co zostało z ekstaz i miłości? Suche cyfry przyrostu ludności"! ;-)

Studenci na wakacjach...

CZERWIEC 201232 Horoskop