2
BRUKOWIEC OSIEDLOWY 29 MARZEC 2010 STRONA 1 Z OSTATNIEJ CHWILI Mieszkańcy wyszli na ulicę Chroś cickiego 83 T o m u s i a ł o s i ę tak sko ń czy ć . Od kilku dni w ż nych mediach oraz w plotkach przekazywanych z ust d o u s t w z a k a m a r k a c h zatopionych osiedlowych garaży przewijał o si ę jedno słowo „cofnęli”. Słowo, które sp ę dza ł o sen z powiek wszystkim mieszka ń com osiedla. Słowo tak niezmiernie dla nich ważne. Słownik Języka Polskiego definiuje znaczenie s ł owa „cofn ąć ” na dwa sposoby: Pan Robert - klient oszukany przez dewelopera. Fot. AP

Chroscickiego 83 wydanie specjalne 29.03.2010

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Brukowiec Osiedlowy Chrościckiego 83.

Citation preview

BRUKOWIEC OSIEDLOWY 29 MARZEC 2010

! STRONA 1

Z OSTATNIEJ CHWILI

Mieszkańcy wyszli na ulicę

Chrościckiego 83

To m u s i a ł o s i ę t a k skończyć. Od kilku dni w różnych mediach oraz w plotkach przekazywanych z ust d o u s t w z a k a m a r k a c h

zatop ionych os ied lowych garaży przewijało się jedno słowo „cofnęli”. Słowo, które s pęd z a ło s e n z p o w i e k wszys t k im m ieszkańcom

osiedla. Słowo tak niezmiernie dla nich ważne. Słownik Języka Polskiego definiuje znaczenie s ło w a „ c o f nąć ” n a d w a sposoby:

Pan Robert - klient oszukany przez dewelopera. Fot. AP

BRUKOWIEC OSIEDLOWY 29 MARZEC 2010

! STRONA 2

1. Poruszyć coś do tyłu;

2. Wstrzymać lub odwołać coś.Wszyscy wiedzieli co może

to oznaczać, ale wierzyli, że to tylko zły sen. Do dziś dnia w i e r z y l i , ż e t o z m o w a r e a k c y j n y c h i w r o g i c h deweloperowi sił. Konkurencji nie mogącej sobie poradzić na rynku, na którym zasady ustala klient. Ze deweloper wywiązał się, że wszystkich zobowiązań i nie ma sobie nic do zarzucenia. Przecież na jego stronie WWW ciągle w dziale Aktualności widnieje wpis „Pozwolenie na użytkowanie I I etap” oraz fotokopią dokumentu z dnia 06.11.2009, że jest wszystko OK. Że jest odebrane, że można się meldować. Można żyć, g r i l l ować i p łodz ić dz iec i sąsiadkom.

Już w trakcie Zebrania Wspólnoty, które odbyło się w poprzedzający dzisiejszą relację weekend chodzi ły nieśmia łe uwag i , że dewe lope r t ak wychwalany na rożnych forach przez swoich pracowników trzyma coś w ukryciu i nie chce aby informacja ujrzała światło dzienne. Potem te nieśmiałe plotki przeniosły się na strony internetowe i do chwili obecnej próbowały być dementowane s i ł a m i P R d e w e l o p e r a . Reakcjoniści i wrogowie byli bezwzględnie wytykani palcami i n a z y w a n i p o i m i e n i u . Napiętnowani i wzywani do p o d d a n i a s i ę p u b l i c z n e j samokrytyce. Kasia i Jan, b a r w n e p o s t a c i e f o r u m internetowego nawoływały do z a k u p u m i e s z k a n i a u dewelopera.

O p i s y w a l i s w o j e przesympatyczne perypetie z Działem Sprzedaży i Działem

Administracji dewelopera. Ich przeżycia można porównać to roztańczonych, roześmianych i szczęśliwych tłumów z jakie m o ż e m y o g l ą d a ć n a najnowszych produkcjach z Bollywood.

Niestety, diabeł nie śpi z byle kim. Wieczorem gruchnęła wiadomość, że 16.03.2010 wydane pozwolenie zosta ło co fn ię te . Świa t zamar ł w oczekiwaniu co będzie dalej. Kamery wszys tk ich s tac j i t e l e w i z y j n y c h , o b i e k t y w y n a j w a ż n i e j s z y c h a g e n c j i prasowych skierowały się na niewielki budynek na cichych W łochach. Z okien osiedla pogrążonego w oczekiwaniu w pewnym momencie dało się słyszeć gromkie: „Oszukali mnie skurwysyny”. Osiedle drgnęło. Powietrze zapachniało strachem i nienawiścią. Wiatr ucichł i zbiegł n ie chcąc być świadk iem nadciągającej bitwy. Mieszkańcy wyszli na plac na środku osiedla. Uzbrojeni w umowy kupna mieszkań, fotokopie zezwolenia n a u ż y t k o w a n i e o r a z pozwoleniami na meldunek wydanymi przez dewelopera. W r o g i e w s t o s u n k u d o d e w e l o p e r a s i ł y r o z d a ł y n a w o ł u j ą c e d o b u n t u transparenty, flagi . Zarząd Wspólnoty wierny do końca si łom, które wnios ły go na piedestał władzy rozrzucał bibułę nawo łującą do zachowania spokoju. Do rozejścia się do domów. Do czekających dzieci, żon i kochanek niepewnych co dzieje się z ich ukochanymi mężczyznami, mężami i ojcami ich dzieci.

Tłum jednak nie dawał za wygraną. Żądał od Zarządu Wspólnoty informacji co się dzieje. Czy zostaną pozbawieni swoich domostw, a banki

buciorami zgaszą ich domowe ogniska. Zarząd jak to Zarząd mus ia ł szukać pomocy u dewelopera. Korzystając z n i e u w a g i d e m o n s t r a n t ó w wymknął się i telefonicznie p róbowa ł s ię po ł ączyć z K o m i s a r z e m P o l i t y c z n y m dewelopera w celu otrzymania wskazówek co ma zrobić w zaistniałej sytuacji. Tłum czekał i robił się coraz bardziej nerwowy. Nagle ktoś wrzasnął: „On jest z nimi” i wskaza ł palcem na wysok i ego szpakowa tego człowieczka. Tłum rzucił się w jego stronę. Mężczyzna ratował się ucieczką w stronę drzwi w e j ś c i o w y c h d o k l a t k i schodowej bloku i próbował schronić się w piwnicach. Błagał aby mu darowali brodząc po za l anych ga rażach . Jego donośne wołanie o pomoc było przerywane krztuszeniem się i p r ó b a m i z a c z e r p n i ę c i a p o w i e t r z a . T ł u m w i d z ą c topiącego się w czarnej otchłani garażu człowieka nie dawał za wygraną. „Usmażmy szczura” krzyknął ktoś i złapał za walające się po okolicy kable napięciowe służące służbom dewelopera do usuwania coraz to nowych fanaberii mieszkańców, które z g ł a s z a j ą j a k o u s t e r k i . Deweloper podejrzewał nawet, że wrogie si ły przychodzą nocami o garaży oddając mocz na ściany, tak aby za dnia wyglądały na mokre, śmierdzące i przegniłe.

W chwili zamykania tego wydan ia t łum zebrany na dz iedz ińcu os ied la powol i rozchodzi ł s ię do domów, Zarząd Wspólnoty tłumaczył, że nie wiedzia ł o problemach dewelopera a WOPR szukał za pomocą motorówki zaginionego w g a r a ż a c h p r a c o w n i k a dewelopera. Robert