10
Tadeusz Sławek miasto i bezkres 1. Mówienie o mieście i bezkresie jest ryzykow- ne. Jako twór ludzkiej kultury miasto dzieli cechy istnienia z człowiekiem, a bezkresność nie jest jedną z nich. Już Grecy wiedzieli, że bezkresne jest morze (apeirona ponton – pisze Homer), natomiast człowiekowi właściwe jest to, co ograniczone, co ma kres właśnie. Co więcej, miasto zakłada zawsze koniecz- ność jakiegoś planu, ma swoje społeczne i urbanistyczne uwarunkowania; bezkres jest tym, czego nie pomieści żaden plan i nie odwzoruje żadna mapa. Nawet nadzwyczaj rozległe miasta, rozrastające się niczym tro- pikalna roślina dopatrują się swojego wzoru w czymś już istniejącym, a więc w czymś, ku czemu człowiek kieruje wysiłek rozumienia. Tym czymś może być dywan albo gwiaździste niebo. Aby znaleźć przykłady, sięgnijmy do Itala Calvina. Oto Eudoksja, miasto krętych uliczek i stromych schodów, przechowujące dywan oddający prawdziwy kształt mia- sta. „Na pierwszy rzut oka nic nie wydaje się mniej podobne do Eudoksji niż deseń dywanu [...]. Ale jeśli przyjrzysz mu się przez chwilę uważniej, przekonasz się, że każdemu punktowi dywanu odpowiada jakiś punkt miasta, i że wszystko, co zawiera miasto, jest uwzględnione w deseniu, rozłożone według rzeczywistych stosunków, które wymykają się twojemu spojrzeniu, rozpraszanemu przez ścisk, bieganinę gwar” 1 . Lecz natrafi- my także na Andrię, którą zbudowano tak, „że każda ulica biegnie w niej podług orbity jakiejś planety, a budynki i miejsca, gdzie 1 I. Calvino, Niewidzialne miasta, Warszawa 1975, s. 74.

Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

tadeusz sławek

miasto i bezkres

1. Mówienie o mieście i bezkresie jest ryzykow-ne. Jako twór ludzkiej kultury miasto dzieli cechy istnienia z człowiekiem, a bezkresność nie jest jedną z nich. Już Grecy wiedzieli, że bezkresne jest morze (apeirona ponton – pisze Homer), natomiast człowiekowi właściwe jest to, co ograniczone, co ma kres właśnie. Co więcej, miasto zakłada zawsze koniecz-ność jakiegoś planu, ma swoje społeczne i urbanistyczne uwarunkowania; bezkres jest tym, czego nie pomieści żaden plan i nie odwzoruje żadna mapa. Nawet nadzwyczaj rozległe miasta, rozrastające się niczym tro-pikalna roślina dopatrują się swojego wzoru w czymś już istniejącym, a więc w czymś, ku czemu człowiek kieruje wysiłek rozumienia. Tym czymś może być dywan albo gwiaździste niebo. Aby znaleźć przykłady, sięgnijmy do Itala Calvina. Oto Eudoksja, miasto krętych uliczek i stromych schodów, przechowujące dywan oddający prawdziwy kształt mia-sta. „Na pierwszy rzut oka nic nie wydaje się mniej podobne do Eudoksji niż deseń dywanu [...]. Ale jeśli przyjrzysz mu się przez chwilę uważniej, przekonasz się, że każdemu punktowi dywanu odpowiada jakiś punkt miasta, i że wszystko, co zawiera miasto, jest uwzględnione w deseniu, rozłożone według rzeczywistych stosunków, które wymykają się twojemu spojrzeniu, rozpraszanemu przez ścisk, bieganinę gwar”1. Lecz natrafi-my także na Andrię, którą zbudowano tak, „że każda ulica biegnie w niej podług orbity jakiejś planety, a budynki i miejsca, gdzie

1 I. Calvino, Niewidzialne miasta, Warszawa 1975, s. 74.

autoportret 3 [28] 2009 | 73

Page 2: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

koncentruje się życie publiczne, odtwarzają układ konstelacji i położenie najjaśniejszych gwiazd”2, lecz w istocie nie wiadomo, co jest wzorem czego, bowiem harmonia miasta i nieba jest tak doskonała, że „każda prze-miana Andrii wywołuje coś nowego wśród gwiazd. Astronomowie wyglądają przez teleskopy po każdej zmianie, jaka dokonuje się w Andrii, i sygnalizują wybuch nowej albo przejście odległego punktu firmamentu od barwy pomarańczowej do żółtej, rozsze-rzanie się jakiejś mgławicy, zakrzywianie któregoś z zakoli Drogi Mlecznej”3. W jednym i drugim przypadku najważniejsze jest uważ-ne spojrzenie, inne niż to, którym zwykle pospiesznie rozpoznajemy przedmioty. Nie ulega wątpliwości, że miasto jest partner-stwem budowniczych, architektów i urba-nistów oraz mieszkańców, a partnerstwo jest możliwe tylko wtedy, gdy dokonuje się w troskliwym spojrzeniu. Miasto to ćwicze-nie skupionego spojrzenia. Tylko tam można ocalić miasto.

2. Nigdzie nie mamy do czynienia z bezkresem, co najwyżej z wielką odległością onieśmie-lającą wszelkie dążenie do jej pokonania, a przynajmniej poważnie je utrudniającą. Problemy z komunikacją miejską są jaskra-wym przykładem skończoności miasta, dowodzą, że ma ono swój kres, bowiem inaczej nie poruszałoby nas to, że z jednego końca miasta na drugi podróżujemy tak

2 Tamże, s. 116.3 Tamże.

długo. Sprawność miejskiego transportu ma za zadanie uczynić miasto bardziej zwar-tym, a zatem bardziej skończonym. A jednak warto mówić o mieście i bezkresie, chociaż owa bezkresność nie będzie miała waloru przestrzennego, natomiast nazwie sposób bytowania właściwy wielkiemu miastu. Teza nasza mogłaby brzmieć następująco: w wiel-kim mieście człowiek bytuje bezkreśnie, to znaczy jest otoczony tym, co pozornie obdarzone wyrazistą formą, jednak zdaje się jej nie posiadać, a przez to wywołuje po-czucie utraty formy u mieszkańca miejskiej przestrzeni. Fernando Pessoa, który nie wie, czy „byliśmy dwiema postaciami czy dwiema formami jednej i tej samej postaci”4, budzi się którejś nocy w stukocie deszczu i notuje: „Obudziłem się. Odgłos deszczu w nieokreślo-nej przestrzeni za oknem narasta”5. Ta nie-określona przestrzeń za oknem jest miastem, w którym nagły rozbłysk wyzwala i uwalnia bezkres. Nie można znaleźć lepszego sposobu doświadczania miasta, o ile ma ono być sprzyjające człowiekowi.

3.

Budujemy taki pogląd na podstawie lektury bezkresu jako pojęcia filozoficznego zaryso-wanego przez Anaksymandra, wedle którego zasadą wszystkich istniejących rzeczy jest apeiron, nieskończone i nieogarnięte. Trzy drogi mogą nas przybliżyć do owej tajemniczej arché. Pierwsza skieruje nas ku przestrze-ni i z niej ujrzymy bezkres, apeiron, jako

4 F. Pessoa, Księga niepokoju, Warszawa 2007, s. 298.5 Tamże, s. 334.

autoportret 3 [28] 2009 | 73

Page 3: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

nieskończoną przestrzeń, lecz jakaż mogłaby być przydatność takiego widoku dla myślenia miasta (a nie tylko myślenia o mieście), które przecież skończone być musi? Druga ścieżka poprowadzi nas do punktu, w którym nasze myślenie okaże się bezradne: oto bezkresem jest to, co jawi się jako starsze niż wszystkie podstawowe, rudymentarne żywioły. Staro-żytny pisarz Simplikios notuje, iż bezkres to „ani woda, ani żaden spośród tak zwanych pierwiastków, lecz jakaś inna nieskończona natura, z której powstają wszelkie nieba”6. A więc bezkres to ani „to”, ani „tamto”; ani „tu”, ani „tam”; a dzięki czemu i „to”, i „tam-to”; i „tu”, i „tam” istnieją. Ta obserwacja mówi nam coś istotnego o mieście: nie jest ono ani układem ulic, ani budowli, chociaż rzecz jasna to one je tworzą, jest „czymś innym”, czymś „więcej” niż przestrzenne struktury, i to zapewne owo niezdefiniowane i w tym sensie bezkresne „coś” sprawia, że są miasta, do których wracamy, chociaż racjonalne po-wody tych powrotów nie są dla nas oczywiste i tylko częściowo dają się objaśnić wartością architektonicznych zabytków czy muzealnych skarbów. Nauka trzeciego szlaku jest jeszcze inna. Teraz bezkres będzie tym, co wyprzedza wszelkie zróżnicowanie, co jest ogromne nie rozległością przestrzeni, lecz skłębieniem, a tym samym przymgleniem, rozprzężeniem wszelkich klarownych, jasnych form. Anak-symandrowy apeiron jest interpretowany jako właśnie to, co „wewnętrznie nieokreślone, bez wewnętrznych cech wyróżniających”, jako

6 Cyt. za: G. S. Kirk, J. E. Raven, M. Schofield, Filozofia przedsokratejska, Warszawa – Poznań 1999, s. 117.

to, co „byłoby niewyraźne, nieokreślone pod względem rodzaju”7. Miasto jest więc bezkre-sem w tym sensie, iż nieustannie każe nam stawać w obliczu tego, co nieforemne i niewy-raźne. Miasto jest rozprzężeniem formy.

4. Miasto jest więc starsze od siebie: nie sprowadza się do żadnej konkretnej bu-dowli, rozprzęga swoje struktury, stając się niewyraźne i rozmyte – te wnioski możemy opatrzyć dwiema lekturami. Jedna, która czyni z powtarzalności elementów miejskiej tkanki ekran obrazów ludzkiej trwogi, a za-tem to, co miejskie, otrzyma jednoznacznie negatywną wymowę. Bezkres będzie tutaj jednocześnie scenerią i powodem ludzkiej rozpaczy. Tak czyta wczesnonowoczesne miasto Thomas de Quincey w wydanych po raz pierwszy w 1822 roku Wyznaniach angielskiego opiumisty. Przemierzając Londyn, chcąc odszukać Annę – jak pisze, „młodą ko-bietę, jedną z tej nieszczęsnej kategorii ko-biet, które zarabiają na życie uprawianiem prostytucji”8, a która uratowała mu życie szlachetnym gestem, „za który zapłaciła bez szemrania własnym skromnym groszem” – daje nam obraz „ogromnego labiryntu Londynu”, w którym bezkres jako rozprzę-żenie powtarzającej się monotonnie formy jest źródłem cierpienia jednostki. Oto sto-sowny wyimek: „O, Oxford Street, macocho o sercu z kamienia, ty, która przysłuchujesz się westchnieniom sierot i która spijasz łzy

7 Tamże, s. 118.8 Th. de Quincey, Wyznania angielskiego opiumisty i inne pisma, Warszawa 1980, s. 51.

autoportret 3 [28] 2009 | 74

Page 4: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

dzieci, w końcu dane mi było uwolnić się od ciebie! Nadszedł ostatecznie czas, kiedy nie musiałem już więcej stawiać udręczonych kroków wzdłuż twych niekończących się szeregów domów ani też zasypiać i bu-dzić się w niewoli głodowych męczarni”9. Bezkres w tej lekturze jest taką organizacją świata, która rozprzęga formę więzi czło-wieka z przestrzenią i Drugim. Miasto jest teraz „macochą”, drugi człowiek – towarem znajdującym się w społecznym obiegu. Labirynt jest stosowną figurą tego miejsca, bowiem pozwala połączyć nieskończoność poruszania się ze skończonością właściwą miejskiej przestrzeni; i w labiryncie forma zostaje rozprzęgnięta, gdyż jej powtarzający się wygląd, pozbawiony znaków szczegól-nych, odbiera jej jakąkolwiek wyjątkowość charakteru. To, co trwoży de Quinceya, sto lat później Georg Simmel opisze jako wynik gospodarki pieniężnej, której miasta były naturalnym żywiołem. „Człowiek kierujący się wyłącznie rozumem – pisze Simmel – obojętny jest na wszelkie elementy swoiście indywidualne, gdyż rodzą one stosunki i reakcje, których nie da się zgłębić jedynie w oparciu o logiczne rozumowanie. Podob-nie zasada pieniężna nie liczy się z we-wnętrzną indywidualnością zjawisk”10. Z tej lektury wypływa nie tylko historyczna lek-cja postrzegania miasta przez romantyków, ale i aktualne ostrzeżenie: miasto nie może stać się obszarem bezrefleksyjnego stosowa-nia „pieniężnej zasady”, gdyż ta przemieni

9 Tamże, s. 75.10 G. Simmel, Most i drzwi, Warszawa 2006, s. 117.

autoportret 3 [28] 2009 | 74

Page 5: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

je w bezkres labiryntu, w którym jednostka odnajdzie jedynie wyraz swej trwogi. Mia-sto powstało jako żywioł pieniądza i takim pozostanie, ale pieniądz nie może sprawo-wać w mieście roli ostatecznie decydującej instancji.

5. Druga lektura uczyni z nieokreśloności form miasta, z faktu, że miasto nie jest ani „tym”, ani „tamtym”, perspektywę nadziei. Simmel dowodzi trafnie, że struktury wielkomiejskie stanowią w podwójnym sensie ułatwienie życia. Z jednej strony instytucje i regulacje municypalne zmierzają do maksymalnego upłynnienia najszerzej rozumianego przepły-wu w mieście; zmniejszenie oporu materii i przestrzeni to podstawowe zadania miasta. Z drugiej strony jednostka znajduje zawsze gotowy i drożny nurt, w który może włą-czyć swoje istnienie, zaczynając, jak powie Simmel, po prostu „unosić się z prądem”. Prowadzi to do sytuacji, w której jednostka znajduje się zawsze „u kresu”, przytłoczona masowym przepływem dąży jedynie do przy-stosowania się do jego biegu: „Wielkomiejskie budowle, zakłady naukowe, cuda i udogod-nienia pokonującej przestrzeń techniki, formy życia wspólnoty i widoczne instytucje państwowe oferują tak przytłaczającą pełnię skrystalizowanego, zdepersonalizowanego ducha, że osobowość niejako nie może im się przeciwstawić”11. W tej sytuacji jednostka, aby obronić swoją indywidualność, musi podjąć wysiłek stawiania oporu, a czyni to

11 Tamże, s. 132.

autoportret 3 [28] 2009 | 77

Page 6: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

poprzez odkrycie pozytywnego potencjału bezkresu nurtującego od wewnątrz miasto. Tym razem bezkres nie osacza nas powtarzal-nością miejskich struktur, lecz przeciwnie – jest wywrotową siłą od środka rozłamującą utrwalone struktury miejskie. Posługując się w dalszym ciągu terminologią Simmela, powiedzielibyśmy, że w znaczący sposób zakłóca to porządek przyzwyczajeń miejskie-go życia, który niemiecki socjolog nazywa „zblazowaniem”: „Przedmioty ukazują się osobie zblazowanej jako podobnie bezbarwne i pozbawione blasku, tak iż żaden nie zasłu-guje, by go przedkładać nad inne”12. Bezkres jest tym, co zaburza porządek bezbarwności elementów miasta, która tak uderzała de Quinceya. Bezkres jest rozbłyskiem miasta. Oznacza to, iż miasto jawi się jako niegoto-we, a jego wartość przejawia się w rozbłysku nieokreślonego, nieforemnego, niewyraźne-go, w tym, co pozornie ukończone i czemu nadano kamienną powagę. Przypomnijmy, apeiron to właśnie to, co, jako nieokreślo-ne, nie przypomina niczego, co już zostało ukształtowane. Miasto nie potwierdza więc samo siebie, lecz rozłamując swoje struktury i związane z nimi oczekiwania, zaskakuje.

6. Planując miasto, trzeba zatem zadbać o to, aby jego budowle i urbanistyczne konfigura-cje zachowały zdolność do „rozbłyskiwania” niszczącego grawitacyjną moc „zblazowa-nia”. Miasto powinno zatem, poprzez owe rozbłyski, odsłonić „ducha awanturniczego”,

12 Tamże, s. 121.

w którym nic nie jest tym, czym się zawsze nam wydawało. Tak pisze André Breton o Nantes: „Nantes: oprócz Paryża chyba jedyne miasto francuskie, gdzie odnoszę wrażenie, że może mi się przydarzyć coś wartego zachodu, gdzie niektóre spojrzenia spalają się same od nadmiernego ognia [...], gdzie rytm życia nie jest dla mnie taki sam jak gdzie indziej, gdzie duch awanturni-czy spoza granic wszelkich awantur wciąż jeszcze żyje w pewnych jednostkach...”13. Retoryka tego fragmentu pozwala stwierdzić, iż tym, co czyni Nantes wyjątkowym, jest erupcja, a w istocie rozbłysk bezkresu. Jak dla Anaksymandra apeiron był żywiołem tego, co niezróżnicowane, tak dla Bretona miasto objawia ducha awanturniczego (esprit d’aven-ture), który wszelako nie daje się sprowadzić do tego, co zwykle zwiemy „przygodą” lub „awanturą”. Jest to bowiem duch awantur-niczy wykraczający daleko poza nadzwyczaj-ność biegu wydarzeń; Breton mówi wyraźnie o duchu awanturniczym „spoza granic wszel-kich awantur” (au-delà de toutes les aventures), a zatem nie chodzi o zwykłe awanturnictwo, lecz o coś, co moglibyśmy nazwać przygodą egzystencjalną, o inny sposób bytowania w przestrzeni wspólnoty, sposób niepod-dający się do końca ani przyzwyczajeniom (habite), ani rygorom „zasady pieniężnej”. Py-taniem zasadniczym jest więc, jak planować miasto, aby jego budowle i zamysł miejskich struktur sprzyjały owym „rozbłyskom” bez-kresu, esprit d’aventure, o którym pisał Breton w 1928 roku.

13 A. Breton, Nadja, Kraków 1993, s. 11.

autoportret 3 [28] 2009 | 77

Page 7: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

7. Pytanie to okaże się jednak jałowe, o ile nie uzupełnimy go o kolejne: jak sprawić, aby mieszkaniec miasta był zdolny do znajdo-wania takich miejsc „rozbłysku”, aby nie ograniczał się jedynie do tego, co Simmel nazywał „poruszaniem się z prądem”? Miasto musi się stać miejscem dorastania do miasta, do miasta trzeba się edukować tak, aby można było czerpać nadzieję i radość (a nie jedynie trwogę) z jego nieokreślono-ści. W innym miejscu Nadji Breton tak pisze o formie miasta: „Nie będę medytował nad tym, co się dzieje z «formą miasta», ani co się dzieje z miastem rzeczywistym, rozhukanym i zahukanym, gdzie mieszkam oszołomiony żywiołem, który dla mojej myśli jest prawdo-podobnie tym, czym powietrze staje się dla życia. Oto widzę bez najmniejszego żalu, jak przeistacza się w już inne miasto i jak mi się wymyka”14. Miasto musi się stawać innym miastem (to właśnie ów „rozbłysk” bezkre-su), natomiast równocześnie na mieszkańcu miasta spoczywa ciężar przyjmowania tego „bez żalu” (sans aucun regret). Miasto, o ile ma być miastem sprzyjającym ludzkiemu bytowaniu, musi zatem nieustannie się przeistaczać, a dokładniej – musi stawać się innym miastem (devenir l’autre). A ponieważ oznacza to konieczną niestabilność formy, nietrwałość kształtu, zatem w tym sensie miasto sprzyja człowiekowi wtedy, kiedy odkrywa swój bezkres pojęty, przypomnijmy po raz kolejny, jako to, co nieokreślone pod względem rodzaju. Nieokreśloność ta jest

14. Tamże, s. 54.

bezkresem nie dlatego, że jest pozbawiona wyrazu, lecz przeciwnie – posiada wszelkie możliwe wyrazy wzajemnie w siebie prze-chodzące, umożliwiając w ten sposób miastu stawanie się stale innym.

8. Wobec alternatywy „rozhukane” (distraite) lub „zahukane” (abstraite) Breton proponu-je ruch następujący. Najpierw uznanie, iż żywioł miejski jest dla człowieka absolutnie nieodzowny, jest „tym, czym powietrze staje się dla życia”. Konsekwencją tego ruchu jest zamknięcie drogi ucieczki z miasta, nie tylko dlatego, że urbanistyczne struktury coraz ściślej otaczają człowieka, lecz przede wszyst-kim dlatego, że miasto oznacza pewien wła-ściwy człowiekowi sposób bytowania pole-gający na nieustannym stawaniu się innym. Miasto jest „krajobrazem myślowym” (paysage mental) człowieka nawet wówczas, gdy prze-bywa on poza miastem. Jeszcze inaczej rzecz ujmując, miasto przedłuża się nieprzerwanie w każdą stronę, „wychodzi z siebie” – zarów-no w swoim dążeniu do bycia innym będą-cym spełnianiem się bezkresu, jak i w sensie pewnego szaleństwa, rozprzężenia formy. Miasto, mówi Breton, „pełznie, płonie, tonie w dygocie rozszalałych na barykadach traw”15. Miasto jest przedłużeniem miasta („krajobraz myślowy [...] zadziwiająco prze-dłuża się od strony Awinionu”) i to prolonge-ment miasta jako niekończącej się przemiany form jest przejawem bezkresu. Drugi ruch to przyzwolenie, a nawet akceptacja tego, że

15 Tamże.

w związku z tym ruchem przemiany miasto pozostanie w gruncie rzeczy nieuchwytne. Będzie bezkresem, który nie jest ani „tym”, ani „tamtym”, a dzięki któremu – utrzymuje Anaksymander – istnieją przedmioty i zjawi-ska. „Widzę bez najmniejszego żalu, jak [mia-sto] mi się wymyka”16. Oto paradoks naszej miejskości: będzie sprzyjać naszemu bytowa-niu o tyle, o ile, pozostając dziełem człowie-ka, nie podda się bez reszty jego władaniu, o ile wymknie się człowiekowi, „ucieknie” (fuir) jego przyzwyczajeniom i nawykom. Bre-ton znajduje na to piękną formułę poetycką: tak pojmując i współkształtując miasto jako zadziwiającą przemianę kształtu, odkrywam ziarno bezkresu w tym, co skończone. Teraz miasto będzie ruchem pozwalającym mi „za-sadzić gwiazdę nawet w sercu skończoności”17 (planter une étoile au coeur même du fini).

9. Pewien ruch poszukiwania jest tym, co łączy rozbieżne przecież lektury miasta Thomasa de Quinceya i André Bretona. W mieście oży-wianym przez bezkres, mieście wręcz żywio-nym bezkresem, co przejawia się w zaskaku-jącej erupcji zmiennych form, człowiek nie może być mieszkańcem w klasycznym sensie tego pojęcia. Ma oczywiście adres i domicilium, ale mieszkanie to dzieli los miasta, również podlegając ruchowi przemiany. W konse-kwencji człowiek miasta jest mieszkańcem- -wędrowcem, mieszkańcem, który nie znajduje, lecz stale poszukuje. Zarówno

16 Tamże.17 Tamże.

autoportret 3 [28] 2009 | 78

Page 8: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

opiumista de Quinceya, jak i bohater Nadji poszukują, przenosząc się z miejsca w miej-sce. W obu przypadkach chodzi o kobietę. „Co robić przez najbliższe godziny, skoro jej nie mogę widzieć? A jeśli jej w ogóle nie ujrzę?”18 – to Breton. „O ile żyła, to na pewno musieliśmy szukać siebie czasem w tym ogromnym labiryncie Londynu w jednej i tej samej chwili i może nawet kilka stóp jedno od drugiego [...], podczas wielokrotnych wizyt w Londynie zajrzałem w niezliczone miriady kobiecych twarzy, mając nadzieję ją spotkać”19 – to de Quincey. Wobec miasta, w którym spełnia się nieokreślone, miasta, w którym żyje duch przygody będący jedną z dostępnych nam nazw bezkresu, tego, co Anaksymander zwał apeironem, człowiek staje się Ulissesem, a miasto – morzem. To zaś jest, wracamy do początku naszego szkicu, bezkresne. Wiedział to dobrze James Joyce, lokując przygody Leopolda Blooma w Dubli-nie; de Quincey intuicyjnie czuje to samo, skoro mówi o „ogromnym śródziemiomorzu Londynu”20.

10. Morze jest figurą miasta, bowiem jak ono zmienia się nieustannie oraz wymyka się człowiekowi. Gdy więc protagoniści de Quin-ceya i Bretona przebiegają miasto w poszu-kiwaniu tej jednej jedynej kobiety, musimy pamiętać, że wybranka nie odgrywa roli Penelopy. Nie wyznacza bezpiecznego punktu dojścia, nie jest opiekunką domowego ogni-

18 Tamże, s. 33.19 Th. de Quincey, dz. cyt., s. 74.20 Tamże, s. 63.

autoportret 3 [28] 2009 | 78

Page 9: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

ska. Przeciwnie, kobieta to znak tego, co nie-spełnione, nieokreślone, a co w niej znajduje swój wyraz. Dostrzegał to Walter Benjamin, kiedy kwestionował tezę, iż flâneur pilnie ob-serwuje cechy fizjonomiczne przechodniów po to tylko, aby precyzyjnie ustalić charakter danej osoby. W istocie chodzi o coś więcej. „Jakże nagląca musiała być potrzeba ukrycia jego prawdziwych motywów, skoro puszczano w obieg tezy tak wytarte”21. Skazane na nie-powodzenie poszukiwanie jest formą byto-wania w świecie przemiany, której żywiołem jest wielkie miasto, a niejawność i niejasność motywacji poszukującego korespondują z nie-określonością form miasta. De Quincey nigdy bardziej nie odczuwa wyobcowania jednostki w kamiennym świecie miasta niż wtedy, kiedy ulice nieruchomieją stoczone chorobą powtarzalnej, skostniałej formy. Poszukująca wędrówka jest próbą ożywienia miasta, do czego potrzebne są dwie rzeczy: po pierwsze, odpowiedni architektoniczny kształt budyn-ków oraz aranżacja otaczającej je przestrzeni kwestionująca oczekiwania i rozłamująca przyzwyczajenia tego, co Simmel nazywał „zblazowaniem”, oraz, po drugie, wycho-wanie i edukacja mieszkańca do tego, aby jego spojrzenie stawało się coraz bardziej troskliwe i uważne. Obydwa postulaty łamią zasadę ekonomiczności i, przywołajmy znów Simmela, „transsubiektywny schemat cza-sowy” dominujący w mieście. „Bez najdalej posuniętej skrupulatności i punktualności obietnic i świadczeń całość przerodziłaby się

21 W. Benjamin, Pasaże, Kraków 2005, s. 476.

autoportret 3 [28] 2009 | 81

Page 10: Tadeusz Sławek, "Miasto i bezkres", Bezkres

w chaos nie do rozwikłania”22. W miejscach będących rozbłyskiem bezkresu ów schemat czasowy załamuje się i miasto szczęśliwie traci swoją homogeniczność. Pessoa, czło-wiek miasta przecież, powie, że są to chwile, w których miasto nawiedza „wiejski spokój”. „Są takie chwile, zwłaszcza w lecie, około południa, kiedy wieś wdziera się do tej jasnej Lizbony jak wiatr”23. I znów wszystko oka-zuje się kwestią spojrzenia. Calvino nazywał je spojrzeniem „nierozproszonym”, a Pessoa powie, że to spojrzenie duszy: „Jak dobrze jest duszy widzieć, jak milkną pod wysokim, spokojnym słońcem wozy ze słomą, niewy-kończone skrzynie, chodzący bez pośpiechu mieszkańcy wsi przeniesionej w prze-strzeni!”24. Chodzi więc o to, aby architekt i urbanista myśleli miasto jako relację tego, co funkcjonalne, z tym, co zaskakujące, od-mienne, inne. Odzyskać momenty „spokoju wsi” w koniecznie rozbieganym mieście – to postulat, który czerpiemy z Pessoi. Nie musi to oznaczać stosowania dosłownych form właściwych wsi, musi natomiast być przeja-wem troski o to, co otacza i przenika miasto, na przykład o powietrze i światło. Pessoa doznaje bezkresu miasta pośród „plugawe-go szeregu zabudowań, niedomytych okien wszystkich biur w Baixy”, ale „tak delikatne [jest] światło, które to wszystko złoci”, „tak pozbawione znaczenia jest powietrze, które mnie otacza, że nawet to, co widzę, nie może mnie skłonić do porzucenia mojej sztucznej wsi, mojego prowincjonalnego miasteczka,

22 G. Simmel, dz. cyt., s. 119.23 F. Pessoa, dz. cyt., s. 334.24 Tamże.

w którym handel tchnie spokojem”25. Nie pomińmy jeszcze jednego ważnego napo-mnienia: doświadczając bezkresu miasta, miasta jako rozbłysku bezkresu, uwalniamy je od bezwzględnej władzy naszych interesów i ambicji. Bezkres odsuwa na dalszy plan ludzkie zabiegi i interesy, pozwala doznać miasta jako tego, co, jak powietrze otaczające w Lizbonie Pessoę, jest „bez znaczenia”.

Wszystkie zdjęcia w artykule zostały wykonane w Berlinie.

25 Tamże.

wsz

ystk

ie f

ot. w

art

.: pr

acow

nia

k.autoportret 3 [28] 2009 | 81