224

Zabawy i zabawki_2009

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Kwartalnik poświęcony zagadnieniom ludyzmu i ludyczności. Numer wydany w roku jubileuszowym, w którym Muzeum Zabawek i Zabawy obchodziło jubileusz 30-lecia.

Citation preview

Page 1: Zabawy i zabawki_2009
Page 2: Zabawy i zabawki_2009
Page 3: Zabawy i zabawki_2009

30 latMuzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

1979-2009

Page 4: Zabawy i zabawki_2009
Page 5: Zabawy i zabawki_2009

Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

Kwartalnik poświęcony zagadnieniom ludyzmu i ludyczności

KielceROK VII • NR 1-4/2009

Page 6: Zabawy i zabawki_2009

Rada programowa:Irena Bukowska-Floreńska - Cieszyn, Zbigniew Jasiewicz - Poznań,Zenon Jasiński - Opole, Iwona Kabzińska - Warszawa,Ryszard Kantor - Kraków, Wojciech Lipoński - Poznań,Jerzy Litwin - Gdańsk, Tadeusz Paleczny - Kraków,Stefan Pastuszka - Kielce

Redakcja naukowa: prof. dr hab. Ryszard Kantordr Jolanta Podsiadło

Recenzja naukowa:dr Jan Główka

Redakcja techniczna:Monika Cybulska, Agnieszka Kozłowska-Piasta

Tłumaczenia:Iwona Plucner, Magdalena Socha

Projekt graficzny, skład:Monika Cybulska

Projekt winiety:Łukasz Kosela

Na okładce kwartalnika:Przytulanka PTAH, wykonana przez firmę Kalimba z Warszawy w oparciu o projekt rysunkowy Oliwii Chabowskiej (lat 8) z pracowni plastycznej kieleckiego MDK. I nagroda w konkursie Mały projektant, czyli przytulanka dla Kalimby, ogłoszonym przez Muzeum Zabawek i Zabawy oraz firmę Kalimba w roku 2009. PTAH w zbiorach Muzeum Zabawek i Zabawy jest jednym z trzech egzemplarzy przytulanki, drugi trafił do autorki projektu, trzeci pozostał w firmie Kalimba.

Wydawca: © Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach, pl. Wolności 2www.muzeumzabawek.eu

ISSN 1428-2259

Druk: Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu www.wds.pl

Page 7: Zabawy i zabawki_2009

Spis treści

Od redakcji 7

ARTYKUŁY I ROZPRAWYMałgorzata Bronikowska, Wojciech LipońskiPark gier tradycyjnych w Gerlev w Danii w świetle Międzynarodowej Karty Tradycyjnych Gier i Sportów UNESCO 11Grant Jarvie

Highland Games [szkockie gry], starożytne tradycje sportowe oraz kapitał społeczny we współczesnych społecznościach międzynarodowych 21Pierre Parlebas Przyszłość dziedzictwa i rodowodu zabawy 39Stefan Józef Pastuszka Teatr lalek w Polskich Siłach Zbrojnych w czasie II wojny światowej 55Iwona KabzińskaJak pogodzić wodę z ogniem? Miłośnicy ciszy kontra wielbiciele hałasu 75

MATERIAŁY Z BADAŃJerzy Strzelec Produkcja zabawek w Polsce w XX wieku 101Marek LetkiewiczDuch magicznej latarni 129Juraj Hamar Anton Anderle – ostatni lalkarz na Słowacji 141

REFERATYMagdalena GóreckaWzornictwo zabawek polskich w ostatnich latach PRL. Wizje, produkcja, codzienność 161Elena ReprincewaTransformacja rosyjskiej matrioszki: od historii do współczesności 173

Page 8: Zabawy i zabawki_2009

KOMUNIKATYJolanta PodsiadłoMuzeum miejscem organizacji interaktywnych ekspozycji 187

ŹRÓDŁA I INFORMACJEMarta SysołMuzeum Dobranocek w Rzeszowie ze zbiorów Wojciecha Jamy 195

ZAPOWIEDŹ WYDAWNICZA 201

Page 9: Zabawy i zabawki_2009

Od redakcji

D zięki coraz liczniejszym kon-taktom z naukowcami w Polsce

i na świecie z dumą oddajemy do rąk czytelników kolejny numer kwartalnika „Zabawy i Zabawki”, w dużym stopniu wypełniony tekstami autorów z zagrani-cy. Wszystkie zajmują się dziedzictwem i rodowodem zabaw, zabawek, a nawet ludycznych zachowań i lalkowych spek-takli nie tylko dla dzieci. Wielbicieli Szkocji z pewnością zachwyci opis szko-ckich tradycyjnych turniejów gier, zwa-nych Highland Games, stworzony przez profesora Granta Jarviego z Uniwersytetu of Stirling. Antropologowie powinni po-chylić się nad analizą sposobów opisu ro-dowodu zabaw i gier dokonaną przez pro-fesora Pierre’a Parlebasa z Uniwersytetu Sorbony. Na wielbicieli kultury wschod-niej czeka analiza transformacji, jakim – z przyczyn kulturowych, rynkowych, społecznych – poddana została rosyjska matrioszka. Na teatromanów – szcze-gółowy, pogłębiony portret zmarłego w 2008 roku słowackiego lalkarza Antona Anderle. Doskonały opis parku gier tradycyjnych w Gerlev pokazuje nie tylko duńską dbałość o przywracanie i propagowanie kulturowego dziedzi-ctwa. Tekst prof. Wojciecha Lipońskiego i Małgorzaty Bronikowskiej pokazuje również możliwości przeniesienia tej do-brej praktyki na grunt polski. W dwóch tekstach analizowane jest zabawkarstwo z czasów PRL-u. W tekście Jerzego Strzelca, pełnego tabel i zestawień może-

my dostrzec matematyczno-ekonomiczne przyczyny takiego, a nie innego rozwoju zabawkarstwa w czasach Polski Ludowej. W tekście Magdaleny Góreckiej anali-za poparta została głosami dzieci, które w nadziei na zdobycie nagrody, pisały listy o zabawkach do Telewizji Polskiej. PRL i zabawkarstwo nie pojawia się przypadkowo właśnie w tym numerze. To rok, w którym świętujemy 30-lecie istnienia naszego muzeum, a idea za-łożenia muzeum jest ściśle związana z Krajowym Związkiem Spółdzielni Zabawkarskich, który działał właśnie w Kielcach.

Całość dopełniają: napisana przez Iwonę Kabzińską analiza kulturowego zjawiska zakłócania ciszy nocnej przez powstające w dużych miastach samo-zwańcze strefy rozrywki pełne lokali i knajpek, obejmujące głównie centrum, opis powstałego niedawno Muzeum Dobranocek w Rzeszowie oraz krót-ka historia teatrów lalkowych dzia-łających podczas II wojny światowej w Polskich Siłach Zbrojnych autorstwa Stefana Józefa Pastuszki. Wielbiciele kina i iluzji kłamliwego oka powinni pochylić się nad historią latarni magicz-nej, napisaną przez Marka Letkiewicza z Lublina.

Życzymy przyjemnej lektury i zaprasza-my do współpracy przy tworzeniu kolejnych numerów naszego czasopisma.

Redakcja

Page 10: Zabawy i zabawki_2009

Recenzja

K olejny numer kwartalnika po-święcony zagadnieniom ludyzmu

i ludyczności przynosi szereg niezwykle interesujących artykułów zawierających opracowania naukowe dotyczące zacho-wań ludycznych, tradycji zabaw, dziejów przemysłu zabawkarskiego, zagadnień z zakresu muzealnictwa.

Materiały poprzedzono słowem od redakcji, w którym scharakteryzowano zawartość „Zabaw i Zabawek”. W dziale „Artykuły i Rozprawy” umieszczono pięć rozpraw autorów zajmujących się tematy-ką na pograniczu zachowań społecznych łączących tradycyjne pojmowanie zabawy, historię lalkarstwa oraz współczesne prze-jawy ludyzmu i spędzania wolnego czasu. W kolejnym dziale „Materiały z badań” można zapoznać się z trzema opracowania-mi dotyczącymi: dziejów produkcji zaba-wek, dawnych spektakli medialnych oraz przedstawień wędrownych lalkarzy. „Refe-raty” wnoszą dwa opracowania dotyczące: wzornictwa zabawek w PRL oraz przemian w wizerunku rosyjskiej matrioszki. Działy „Komunikaty” oraz „Źródła i informacje” poświęcono aspektom współczesnego mu-zealnictwa. Ostatnim akcentem kwartalni-ka jest „Zapowiedź wydawnicza”.Każde z opracowań opatrzono wyczerpującym streszczeniem w języku angielskim. Całość uzupełniono wkładką zawierającą ilustracje do artykułów.

Podkreślić należy, że wydawca kwartal-nika nie poprzestał na publikowaniu mate-riałów „swoich”, muzealnych autorów, lub

naukowców wywodzących się z kręgu osób piszących o zagadnieniach ludyzmu w pol-skich opracowaniach naukowych. Wśród autorów opracowań znaleźli się bowiem naukowcy z ośrodków zagranicznych. To bardzo cenny rys tego wydawnictwa, dla-tego, że nieczęsto zdarza się w niszowych periodykach muzealnych, aby sięgano poza swoje lokalne środowisko. Znajdujemy tu-taj opisy tradycyjnych szkockich turniejów gier autorstwa Granta Jarviego z Uniwer-sytetu of Stirling. Artykuł Pierre Parleba z Uniwersytetu Sorbony dokonuje analizy rodowodu zabaw i gier, Elena Reprincewa zajmuje się transformacją rosyjskiej ma-trioszki, a Juraj Hamar opisuje dzieje ostat-niego lalkarza na Słowacji.

Małgorzata Bronikowska i Wojciech Li-poński w artykule „Parki gier tradycyjnych w Gerlev w Danii w świetle Międzynaro-dowej Karty Tradycyjnych Gier i Sportów UNESCO” opisując tzw. „dziedzictwo za-bawowe” w Danii słusznie zwracają uwagę na fakt niszczenia lokalnych tradycji i zanik tradycyjnych gier w Polsce.

Wśród materiałów związanych z kie-leckim środowiskiem naukowym pojawia się artykuł Stefana Józefa Pastuszki, za-wierający niezwykle interesujące informa-cje dotyczące funkcjonowania teatru lalek w Polskich Siłach Zbrojnych. Opracowa-nie powstało w wyniku badań źródłowych, autor korzystał ze zbiorów Instytutu Sikor-skiego, w tym dokumentów i prasy wyda-wanej w PSZ na Zachodzie. Autor podjął się próby nakreślenia charakterystycznych

Page 11: Zabawy i zabawki_2009

cech polskich lalkowych teatrzyków żoł-nierskich we Francji, Anglii, na Bliskim Wschodzie, w oddziałach gen. Władysła-wowa Andersa w Związku Sowieckim oraz w jednostkach polskich powstających pod egidą komunistów.

Iwona Kabzińska w artykule pt. „Jak pogodzić wodę z ogniem? Miłośnicy ci-szy kontra wielbiciele hałasu” opisuje zmagania zwolenników głośnych zabaw i zachowań ludycznych przeciwstawione dążeniom do zachowania spokoju, umia-ru, ciszy i równowagi. Zachowania, które są charakterystyczne dla społeczeństwa konsumpcyjnego zdają się dominować w naszej rzeczywistości, stają się nieod-łącznym elementem codzienności, stają się ekspansywne. Autorka zwraca uwagę na to co właściwie jest wszechobecne i kształtu-je międzyludzkie odniesienia, ale przy tym niezauważalne jako cząstka naszej codzien-nej egzystencji. Wartość tego materiału polega m.in. na odkrywaniu ukrytego zna-czenia w codzienności, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę.

Artykuł Jerzego Strzelca omawia dzieje produkcji zabawkarskiej w Polsce Ludo-wej. Zwrócić należy uwagę na to, że tekst powstał w latach 80-tych XX w. i do tej pory nie był publikowany. Autor wskazu-je na genezę produkcji zabawek, zwraca uwagę na pierwsze ośrodki wytwarzania drewnianych zabawek ludowych w Polsce, porusza zagadnienia związane z wytwór-czością okresu międzywojennego. Zasad-nicza część opracowania dotyczy produk-cji zabawkarskiej w Polsce po II wojnie światowej. Omawiane są m.in. losy mniej-szych zakładów oraz takich potentatów jak

spółdzielnie pracy w Krakowie, Gostyniu, Mrągowie. Autor zwraca uwagę na powsta-nie Zespołu Przemysłu Zabawkarskiego w Centralnym Związku Spółdzielczości Pracy i konsekwencji związanych z cen-tralnym planowaniem produkcji. Istotnym rysem wytwórczości zabawkarskiej było powołanie w Kielcach Krajowego Związ-ku Spółdzielni Zabawkarskich i utworzenie w 1979 r. Muzeum Zabawkarstwa w Kiel-cach.

W swym niezwykle interesującym ar-tykule pt. „Duch magicznej latarni” Marek Letkiewicz zajmuje się problematyką „Ma-gicznej Latarni” śledząc to zjawisko od czasów prehistorycznych aż po wiek XIX i problematyką występowania rozbudo-wanych spektakli medialnych, zaistnienia mediów wizualnych, pojawienia się kon-tynuacji w postaci projektorów filmowych, a wreszcie projektorów multimedialnych i zaawansowanych technologii.

Do tematyki opisanej przez J. Strzel-ca nawiązała Magdalena Górecka w arty-kule pt. „Wzornictwo zabawek polskich w ostatnich latach PRL. Wizja produkcja, codzienność.” Zwracając uwagę na niepo-kojące, monopolistyczne trendy związane z sytuacją na polskim rynku zabawkarskim autorka podkreśla, że najbogatszą kolek-cję Muzeum Zabawek i Zabawy stanowią właśnie zabawki z okresu PRL, które już jako eksponaty zaczynają pełnić funkcję nośnika wartości ponadczasowych.

Jolanta Podsiadło w opracowaniu „Mu-zeum miejscem organizacji interaktywnych ekspozycji” zajmuje się wszechogarnia-jącymi muzealnictwo trendami łączącymi pokaz tradycyjny z zastosowaniem najnow-

Page 12: Zabawy i zabawki_2009

szych osiągnięć techniki i słusznie zadaje pytanie: czy muzeum ma być „… wyrazem przeżyć duchowych czy punktem na tury-stycznej mapie, miejscem kontaktu z nie-skończonością czy tłem do pamiątkowych zdjęć, sanktuarium poznania, czy targowi-skiem?”

Marta Sysoł pisze o nowo utworzo-nym Muzeum Dobranocek w Rzeszowie, najmłodszym dziecku muzealnictwa zwią-zanego z zabawkarstwem i szeroko pojętą ludycznością. Jak to bywa z nowo powsta-

jącymi muzeami, trzeba poczekać na wy-krystalizowanie się koncepcji programowej i profilu jednostki.

Podsumowując należy stwierdzić, że kolejny numer kwartalnika zawiera niezwy-kle ciekawe opracowania, które przybliżają zarówno fachowcom jak i laikom skompli-kowany świat przeszłości i teraźniejszości zabaw i zabawek, polskiego i światowego muzealnictwa, codziennych zachowań, nie-codziennych obyczajów, zwykłej rzeczywi-stości.

dr Jan Główka

Page 13: Zabawy i zabawki_2009

ARTYKUŁY I ROZPRAWY

Park gier tradycyjnych w Gerlev w Danii w świetle Międzynarodowej Karty

Tradycyjnych Gier i Sportów UNESCO

Małgorzata Bronikowska, Wojciech LipońskiPracownia Olimpizmu i Etnologii Sportu AWF Poznań

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

W połowie lat 80. ubiegłego stulecia zaczęto obserwować

wzrost zainteresowania odmiennoś-cią kulturową w poszczególnych re-jonach Europy. Coraz częściej orga-nizowano festiwale muzyki dawnej, tańców ludowych, starych gier i za-baw ruchowych. Wszystko to poma-gało w procesie odnajdywania poczu-cia własnej tożsamości kulturowej, tak ważnej w sytuacji społeczeństw skali regionalnej. W odniesieniu do gier i zabaw tradycyjnych proces ten okazał się szczególnie ważny, gdyż w ciągu XX w. nastąpiła swoista glo-balizacja i elektronizacja gier i zabaw widoczna na różnych poziomach. Z gospód i barów poczęły znikać dawne obiekty i urządzenia, stare tory z lokalnymi odmianami kręgli, stanowiska do gier stołowych, rzu-tów zręcznościowych, itd. Wypierały je urządzenia elektroniczne, wizu-alnie bardziej atrakcyjne, gubiące

i wręcz niszczące jakąkolwiek więź z lokalną kulturą i tradycjami. W sporcie wielkie dyscypliny o cha-rakterze międzynarodowym, jak piłka nożna czy koszykówka, poczęły do-minować, niszcząc zainteresowanie sportami i grami tradycyjnymi, które w wielu krajach po prostu zaczęły zanikać. Fascynacja sportami typu anglosaskiego i dalekowschodniego, wzmacniana wielkimi imprezami i przekazem medialnym, zwłaszcza telewizyjnym, przyczyniła się w spo-sób oczywisty do uniformizacji zain-teresowań sportowych, uniformizacji ograniczonej do kilkunastu „wiel-kich” dyscyplin o zasięgu między-narodowym. Powodowało to coraz bardziej widoczną zatratę wielkiego bogactwa kulturowego tkwiącego w grach tradycyjnych różnych krajów i regionów, zachowanych w dawnych opisach etnograficznych, ale coraz rzadziej widocznych w praktyce spo-

Page 14: Zabawy i zabawki_2009

14

łecznej, na poziomie wsi czy małych miasteczek, bo z wielkich miast zo-stały wymiecione już dawno. Ale nie we wszystkich rejonach Europy proces degradacji tego typu tradycji przebiegał jednakowo. Polska nale-ży, niestety, do krajów, które prawie kompletnie zniszczyły swe gry trady-cyjne. Jest paradoksem, że nastąpiło to w kraju, który wydał jednego z naj-większych etnografów w skali świa-towej – Oskara Kolberga z jego wiel-kim, liczącym ponad 70 tomów dzie-łem, gdzie znajdują się opisy blisko 200 gier i sportów staropolskich. Po II wojnie światowej Ludowe Zespoły Sportowe, zamiast troszczyć się o zachowanie tradycyjnego ludowe-go dziedzictwa wsi polskiej, wpro-wadzały nowoczesne gry świetlicowe i sporty, eliminując jednocześnie ta-kie jak kulotko, chwytka czy biegi z kołatkami, a wprowadzając na to miejsce gry miejskie, nie związane z lokalną tradycją. Z dawnych gier sportowych zanikł sztekiel i palant, za to na siłę wprowadzano podno-szenie ciężarów, kolarstwo czy piłkę nożną. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien uważać tak rozumianej nowoczesności za zjawisko złe, pod warunkiem wszakże, że jednocześ-nie zachowano by i rozwijano daw-ne formy kultury. Jednostronne ich zaniedbywanie i przesadna presja na wszystko co nowe spowodowały zanik staropolskich gier i zabaw do tego stopnia, że dziś tylko pojedyn-cze wsie, jak Grabów czy Bukówiec

Górny, dzięki lokalnym regionalistom kontynuują swoje tradycje.

Tymczasem nadchodziło europej-skie odrodzenie gier tradycyjnych. W wielu krajach, mimo wszelkich modernistycznych tendencji, potra-fiono zachować, a nawet rozwinąć swe dziedzictwo gier i zabaw. Do krajów tych należy przede wszystkim Hiszpania, gdzie wiele gier, jak dzie-siątki lokalnych odmian kręgli i pelo-ty, takich gier i zabaw, jak aragońskie lanzamiento de barra czy baskijskie aizkolaris, wciąż wykazuje żywot-ność, a tam, gdzie z jakichś powodów słabną czy zanikają, są świadomie rewitalizowane przez lokalne wła-dze. Co więcej, w Walencji istnieje nawet szkoła kształcąca instruktorów i organizatorów regionalnych gier i zabaw: Autonomiczna Szkoła Gier Tradycyjnych – Escola Autonomica Jocs Tradionals 1. Bretania na tery-torium francuskim stała się miej-scem kontynuacji i rewitalizacji sta-rych gier i zabaw do tego stopnia, że właśnie tu powstało Europejskie Stowarzyszenie Sportów i Gier Tradycyjnych (AEJST), kierowane i rozwijane skutecznie od lat przez prezydenta Guya Jaouena. W Wielkiej Brytanii, szczególnie w Szkocji, gry i sporty tradycyjne nie tylko utrzy-mały swe dawne znaczenie, ale zo-stały dodatkowo wykorzystane do kulturowej promocji turystycznej i budowania poczucia etnicznej toż-samości, zagrożonej pospołu domina-cją kultury angielskiej i współczesną

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński

Page 15: Zabawy i zabawki_2009

15

subkulturą medialną. Stąd niebywały rozkwit takich imprez jak Highland Games and Gatherings, świąt lokal-nych, w toku których odbywają się pokazy i formy współzawodnictwa w regionalnych tańcach, pokazach artystycznych, grach i sportach trady-cyjnych, takich jak tatooing (parady orkiestr dudziarzy), tossing the caber (rzut długim pniem drzewa na odle-głość) czy backhold (specyficzna for-ma lokalnych zapasów).

Do krajów wiodących w zachowa-niu swego dziedzictwa zabawowego należy obecnie bez wątpienia Dania. To tu narodził się pomysł wykorzy-stania zabaw i gier ludowych do edu-kacji dzieci i młodzieży. I to tu został zrealizowany niejeden projekt zacho-wujący dziedzictwo gier i zabaw tra-dycyjnych tego kraju. Tu też dzięki szerokim horyzontom i entuzjazmowi takich ludzi jak Jørn Møller (ur. 1942, zm. 2009) z Wyższej Szkoły Sportu [Idrættshögskola] w Gerlev, został zrealizowany wielki plenerowy Park Europejskich Gier i Zabaw, znany dziś szeroko jako Legepark. Jak do tego doszło?

Jedną z inspiracji dla twórców tej idei stała się napływająca do Europy Zachodniej, jeszcze w latach 70. fala „nowych gier kalifornijskich”, jak je nazywano w Danii, a mówiąc krótko rozmaitych amerykańskich zabaw i urządzeń, prostych w założeniach i szybko zyskujących popularność, co w znacznym stopniu zagłuszyło ludowe tradycje zabaw duńskich 2.

Paradoksalnie sytuacja ta stała się przyczynkiem do ożywionego po-szukiwania i ponownego odkrywania zanikających bądź nieistniejących już zabaw i gier szczególnie duńskich, ale i bardziej znanych europejskich. Na nowo odkryto, że ta forma tradycyj-nej aktywności fizycznej i ludycznej zawiera w sobie duży ładunek edu-kacyjny pomocny w wychowywa-niu kolejnych pokoleń. Decydującą rolę w tym zakresie odegrała wów-czas Ludowa Akademia Sportowa z Gerlev, która bezpośrednio zaję-ła się odtwarzaniem starych gier na potrzeby dydaktyczne. Zaczęto po-szukiwać źródeł starych zabaw i gier wśród społeczeństwa, ale wiedza w tym zakresie była niewielka. Podobny stan wiedzy na ten temat prezentowało Narodowe Muzeum Badań Etnologicznych w Danii. W tamtejszych archiwach można było znaleźć wszystko na temat co-dziennego życia Duńczyków, a na temat zabaw i gier tradycyjnych po prostu nic! Dopiero kolejna wizyta zainicjowana przez dopiero co wspo-mnianego Jørna Møllera w tymże muzeum i przedarcie się do zapo-mnianych i zakurzonych pomiesz-czeń piwnicznych przyniosła plon w postaci pozostawionych w 1934 roku zapisów gier tradycyjnych okre-su między 1896 a 1932. Jej autorem okazał się Frederik Knutsen – duński nauczyciel wychowania fizyczne-go 3. Później znaleziono jeszcze kilka źródeł, które obudziły w naukow-

Park gier tradycyjnych w Gerlev w Danii...

Page 16: Zabawy i zabawki_2009

16

cach z Idrættshögskola potrzebę za-jęcia się tym rodzajem narodowego spadku. W ten sposób powstały po-czątkowo Warsztaty Historii Sportu [Idætshistorisk Værksted], którymi w niedługim czasie żywo zaintere-sowały się duńskie narodowe federa-cje sportu i gimnastyki. Instytucje te szybko stały się wielkimi zwolenni-kami, a za razem propagatorami idei rewitalizowania starych gier. Dzięki poparciu i pozytywnemu klimatowi, jaki zapanował w środowisku zaj-mującym się sportem, można było myśleć o dalszym rozwoju działal-ności w tym kierunku, szczególnie zaś w odniesieniu do idei zbudowa-nia parku gier i zabaw tradycyjnych. Zanim jednak do tego doszło, szkoła w Gerlev zainicjowała projekt nauko-wy, którego owocem stały się cztery tomy zawierające opis historyczny jak i edukacyjny blisko 400 starych gier w 1600 odmianach. Jedynym au-torem tego monumentalnego dzieła stał się przytaczany już wyżej Jørn Møller, z wykształcenia ... filolog klasyczny, specjalista dawnej greki i łaciny. Stał się żywym dowodem, że nawet pracując na polu innym, niż wynikało by to z własnego wykształ-cenia, można swym entuzjazmem po-konać wszelkie przeszkody i uzyskać znaczące efekty na poziomie profe-sjonalnym. Pracą tą zainteresowały się wówczas organizacje państwowe: Ministerstwo Kultury i Ministerstwo Edukacji w Danii wspierając odtąd inicjatywę tak Møllera jak i reprezen-

towanej przez niego szkoły w Gerlev. Tu należy podkreślić, że powstały jako efekt tej inicjatywy Legepark nie tylko promuje narodowe tradycje gier Danii, ale jest także miejscem badań naukowych prowadzonych w ramach działalności Wyższej Szkoły Sportu w Gerlev, (fot. 1, patrz wkładka). Jeden ze współtwórców tego pro-jektu Henning Eichberg twierdził nawet, że aby można było myśleć o zabawie na poważnie, w kategoriach naukowych, potrzebne jest właśnie stworzenie takiego „experimenta-rium”, miejsca z którego korzyści są obopólne – społeczne i naukowe 4. Podejmowano tam zatem wiele badań naukowych, jednym z nich był projekt pod nazwą European Play Culture, w którym skoncentrowano się na po-szukiwaniu i zbieraniu danych doty-czących europejskich gier tradycyj-nych. Celem tych badań miała być promocja i zwiększenie poziomu świa-domości oraz wrażliwości społeczeń-stwa europejskiego na dziedzictwo pozostawione w zabawach i grach ich przodków. W ramach tutejszych Warsztatów Historycznych prowadzi się również około stu kursów rocz-nie przygotowujących instruktorów i nauczycieli do prowadzenia zajęć w oparciu o gry tradycyjne. Ponadto warsztaty te bezustannie współpra-cują ze szkołami, biurami turystycz-nymi, instytucjami zajmującymi się wolontariatem, organizacją harcer-ską, klubami sportowymi itp. Jednak najpotężniejszym partnerem pomaga-

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński

Page 17: Zabawy i zabawki_2009

17

jącym przede wszystkim finansowo w utrzymywaniu parku jest De Dan-ske Gymnastik – og Idrætsforeningen, organizacja wspierająca wszelkie działania na rzecz sportu rekreacyjne-go i kultury 5. Wspomniany Legepark począł powstawać z początkiem lat 90. ubiegłego stulecia. Miał on stać się centrum zabaw i gier tradycyj-nych dającym przykład praktycznego wdrażania elementów kulturowych poprzez zorganizowane formy eduka-cyjne w oparciu o aktywność rucho-wą [learning by doing] pochodzącą głównie z terenów Europy, ale rów-nież z innych rejonów kulturowych. Przeprowadzenie pomysłu powiodło się, czego ukoronowaniem było ot-warcie Legeparku w Gerlev wiosną 1999 roku. Stał się on „żywym muze-um” zawierającym elementy historii kultury, edukacji i turystyki 6.

Wybudowany na obszarze o po-wierzchni 3 hektarów obecnie mieści specjalnie zaprojektowane trzy strefy (fot. 2, patrz wkładka). Każda z nich jest przygotowana do innych form ru-chowych. Strefa zabaw naturalnych [ang. natural site] wykorzystująca proste formy gier siłowych uprawia-nych jeszcze w czasach Wikingów, zlokalizowana jest w bardzo natural-nych warunkach: jeziorko, dopływa-jący do niego potok otoczony zarośla-mi. Natomiast strefa zabaw miejskich [ang. urban site] urządzona jest w taki sposób, aby ułatwiała realizację róż-nych form aktywności ruchowej do-stępnych w obszarach zabudowanych.

Tam znajdziemy wyasfaltowany plac nadający się do jazdy na rolkach i innych gier podwórkowych, a także ściankę wspinaczkową i urządzenia niezbędne do uprawiania „street mo-vement”. Drewniane pawilony usytu-owane dookoła tworzą kolejną strefę zabaw – wiejskich [ang. village site]. W tym miejscu odnajdziemy różne przybory i urządzenia charaktery-styczne dla tradycyjnych zabaw i gier duńskich, bretońskich i flamandzkich oraz wielu innych narodowości 7 (fot. 3-12, patrz wkładka).

Na chwilę obecną w Parku Gier można znaleźć ponad 130 różnych zabaw i gier wywodzących się z przeszłości, a cieszących i uczą-cych współczesne pokolenia. Park oferuje również wiele innych atrak-cji, takich jak chociażby spędzenie nocy w wiejskich chatach w prymi-tywnych warunkach, charakterysty- cznych dla dawnego stylu życia wiej-skiego. Obecnie możliwe jest również zakupienie kompletu gier tradycyj-nych do zastosowania we własnym ogrodzie.

Celem tego miejsca jest przede wszystkim przyciągnięcie zaintere-sowanych odkrywaniem zabaw, ale równocześnie czerpanie z gier przy-jemności i poszukiwania inspiracji chociażby do alternatywnych projek-tów edukacyjnych. Park Gier spełnia zatem wymagania zarówno turystycz-ne jak i edukacyjno-poznawcze. Tutaj nie liczą się aktualne umiejętności uczestników, ale ich chęć uczenia

Park gier tradycyjnych w Gerlev w Danii...

Page 18: Zabawy i zabawki_2009

18

się, podejmowania kolejnych zadań w proponowanych zabawach i grach. W tym celu organizowane są cyklicz-nie specjalne warsztaty i zajęcia skie-rowane do różnych grup społecznych i wiekowych (spotkania integracyjne, edukacyjne). Program zajęć oparty jest przede wszystkim na wcześniej-szych badaniach starych, popularnych gier oraz na praktycznych, edukacyj-nych kursach aranżowanych głównie przez duńskich naukowców zajmują-cych się fenomenem zabawy.

Swój wkład w powstanie i funk-cjonowanie Parku mieli również pracownicy duńskiego muzeum sportu, którzy wyszli z założenia, że poznawanie historii sportu powinno odbywać się przede wszystkim po-przez bezpośrednie wykorzystanie aktywności fizycznej znamionującej konkretną epokę. Choć wiele starych gier uległo zapomnieniu, formy ich przypominania, ponownego zetknię-cia się z nimi, jakie proponuje Gerlev Legepark sprawia, że miejsce to staje się „żywym muzeum”. Oprócz zajęć opartych jedynie na zabawie rucho-wej w ostatniej dekadzie swej dzia-łalności Park Gier rozwinął również działalność praktyczną pod nazwą „ekomuzeum” i „archeologia eks-perymentalna”, dając tym samym szansę odwiedzającym na nowe do-świadczenia poznawcze związane z możliwością samodzielnego odkry-wania. Takie praktyczne zajęcia są prowadzone pod nazwą „życie w erze żelaza”. Podczas tych spotkań odwie-

dzający uczestniczą w tradycyjnym wypiekaniu chleba, wiosłowaniu ło-dziami wykonanymi z pnia drzewa, tańcu w labiryncie i w końcu bawią się w stare gry.

Od początku swojej działalności Park przyjął już kilkadziesiąt tysięcy turystów krajowych jak i zagranicz-nych. Mimo że początkowo nasta-wiony był na indywidualnego turystę, dziś przyjmuje na swoich terenach zorganizowane grupy dzieci, mło-dzieży i dorosłych, dla których przy-gotowuje odpowiednie programy do-stosowane do wieku odwiedzających. Swą działalność rozszerzył również o zajęcia „terenowe” polegające na różnego rodzaju pokazach i festi-walach oraz warsztatach organizo-wanych poza terenem parku. Każdy kto odwiedzi park, jak pisał J. Møller może nie tylko się w nim dobrze ba-wić, grać, uczyć, czy nawet rywalizo-wać, ale również może spędzić miło czas na spacerze z psem i opalaniu 8.

Od wielu lat szkołą w Gerlev i jej Legeparkiem kieruje nadzwyczaj sprawnie dyrektor Finn Bergren. To z jego inicjatywy, co roku od 2005 roku, od kilku do kilkunastu studen-tów z Polski korzysta z całoseme-stralnego stypendium, opłacanego tylko symbolicznie w wysokości ok. 20 procent. Dzięki temu powiększa się w Polsce grupa ludzi znających zasady rewitalizacji dawnych gier i zabaw. Istnieją obecnie w Polsce co najmniej dwa miasta, gdzie przy-szły polski park gier i zabaw trady-

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński

Page 19: Zabawy i zabawki_2009

19

cyjnych może powstać: Kielce, gdzie można zorganizować go pod auspi-cjami Muzeum Zabawek i Zabawy, oraz Poznań, gdzie inicjatywa, która wyszła z Pracowni Etnologii Sportu i Olimpizmu przy tutejszej Akademii Wychowania Fizycznego, została ostatnio przedstawiona poznańskim władzom samorządowym.

Podobne przedsięwzięcia mogą też liczyć na poparcie dzięki założe-niom polityki kulturalnej UNESCO. Przed kilku bowiem laty UNESCO uznało, że kulturowe dziedzictwo gier i zabaw tradycyjnych różnych narodów powinno być tak samo chronione i obejmowane listą dzie-dzictwa światowej kultury jak np. zabytki architektury, sztuki czy – jak od 2008 – ginące języki regionalne i narodowe. Związany z grami i za-bawami tradycyjnymi folklor, stro-je, często towarzysząca im muzyka i literatura, ich związek z obyczajo-wością, itd. należy uznać za ważną część dziedzictwa kulturowego ludz-kości na takich samych zasadach, jak każdy inny dział zabytków kultury. Założenia tej polityki zostały sformu-łowane w uchwalonej, lecz z różnych powodów jeszcze ostatecznie nie za-akceptowanej przez Zgromadzenie Ogólne UNESCO Międzynarodowej Karcie Gier i Sportów Tradycyjnych [International Charter of Traditional Sports and Games].

Preambuła tego dokumentu od-wołuje się bardzo wysoko, bo aż do Deklaracji Praw Człowieka Narodów

Zjednoczonych i do zawartych tam za-sad, i mówi, że każdy jest uprawnio-ny do wszelkich praw i swobód dotąd ustanowionych bez rozróżniania rasy, koloru skóry, płci, języka, religii, bez względu na wyrażane opinie politycz-ne bądź inne, bez względu na pocho-dzenie narodowe lub społeczne, skalę posiadania, urodzenie lub inne wzglę-dy 9. Dalej dokument ten przywołu-je Zasady Międzynarodowej Karty Wychowania Fizycznego i Sportu przyjęte przez Generalną Konferencję UNESCO w listopadzie 1978, a tak-że odwołuje się do Deklaracji z Punta del Este z grudnia 1999, uchwalo-nej w toku III Międzynarodowej Konferencji Ministrów i Starszych Funkcjonariuszy Wychowania Fizycznego i Sportu. Deklaracja z Punta del Este mówi o popieraniu polityki zachowywania i podnoszenia rangi tradycyjnych sportów i ludo-wych sportów i gier opartych na kul-turowym dziedzictwie poszczególnych regionów i narodów 10.

Po przywołaniu międzynaro-dowych ustaleń i dokumentów za-bezpieczających, uzasadniających odpowiednie poczynania w zakre-sie sportów i gier tradycyjnych, Międzynarodowa Karta Sportów i Gier Tradycyjnych apeluje o ich ochronę i rewitalizację, co wynika z sytuacji, że większość z nich jest już zatracona i że pozostałe znajdują się w bezpośrednim zagrożeniu wy-marcia na skutek różnych tendencji globalizacji i standaryzacji bogatego

Park gier tradycyjnych w Gerlev w Danii...

Page 20: Zabawy i zabawki_2009

20

dziedzictwa światowych sportów 11.Celowość działań ochronnych

i rewitalizacyjnych Karta uzasadnia następująco: tradycyjne sporty i gry oferują swe możliwości w zakresie edukacyjnym kulturowym i komunika-cyjnym oraz w zakresie promocji zdro-wia w całościowym rozwoju ludzkich osobowości oraz ich społeczeństw. Co więcej są ekspresją kultur rodzi-mych i dróg życia przyczyniających się do społecznej tożsamości ludzkich istot 12.

Karta zawiera siedem artykułów, z których każdy ma kilka podpunk-tów, mówiących szczegółowo, co należy uczynić, tak w skali między-narodowej, jak i w zakresie polityki kulturalnej i sportowej poszczegól-nych krajów, by nie doprowadzić do zatraty zachowanych dotąd gier i zabaw tradycyjnych, oraz co przed-sięwziąć, by doprowadzić do ich rewitalizacji, ale jednocześnie mo-dernizacji uwzględniającej aktualne warunki cywilizacyjne. Nie jest ce-lem niniejszego artykułu szczegóło-we omawianie Karty. Naszym celem jest jednak zwrócenie uwagi na rangę tego dokumentu i związanych z nim przedsięwzięć międzynarodowych. Przykład duńskiego Legeparku w Gerlev dowodzi, że Dania wie-dzie światowy prym w realizacji idei UNESCO. Najwyższy czas by i w Polsce pójść tym śladem. Pierwotna wersja Karty zawierała postulat by stworzyć i opublikować Encyklopedię sportów i gier świata.

Postulat ten został szybko zrealizo-wany w Polsce w postaci kilku wersji językowych Encyklopedii sportów świata, obejmującej ponad trzy tysiące sportów i gier tradycyjnych z wszyst-kich kręgów kulturowych naszego globu, autorstwa jednego z autorów niniejszego artykułu, a powstałej pod wysokimi auspicjami UNESCO, ze wstępem ówczesnego dyrektora ge-neralnego Koichiro Matsuury. Polska wyszła tym wydawnictwem na świa-towego lidera w tworzeniu rezerwuaru i swoistej listy sportów, gier i zabaw tradycyjnych wymagających ochrony i rewitalizacji. Chyba nadszedł już czas, by z tego rezerwuaru korzystać praktycznie także w naszym kraju.

Przypisy

1 Zob. Angel Gomes,Zob. Angel Gomes, Traditional Sports and games in Valencia, w: Juegos Tradicionales y Sociedad en Europa, ed. Pierre Lavega Burgues,Pierre Lavega Burgues, projekt pod auspicjami Unii Euro-pejskiej w ramach programu Cultura 2000, s. 219-231.2 H. Eichberg, K. Nørgaard,H. Eichberg, K. Nørgaard,ørgaard,rgaard, Educa-tion through Play and Game – Danish Experiences, w: Education through Sport: Towards an International Academy of Sport for All. A Report to the International Sport and Culture Association (ISCA) and the European Commission, Gerlev, International Movement Studies 2004, internet: http://www.iasfa.org/literature.htm3 J. Møller,J. Møller,øller,ller, Traditional Games – Pre-

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński

Page 21: Zabawy i zabawki_2009

21

sentation of a Danish Project, Idræts-forsk/Idrætshistorisk Værksted, Ger-lev 1996.4 H. Eichberg, Three Dimensions of Pull and Tug Towards a Philosophy of Popular Games, w: Special Issue on Etnology of Sport, eds. W. Lipoński, G. Jaouen, “Studies in Physical Cul-ture and Tourism” 2003, vol. 10, no. 1, s. 53.5 J. Møller,øller,ller, Traditional Games, op. cit.6 H. Eichberg, K. Nørgaard,ørgaard,rgaard, op.cit.7 Ibidem.8 J. Møller,øller,ller, The Symbolic Significance of Traditional Sports and Games. Preor Postmodernism? – A Cross-Cultural Perspective, referat prezen-towany na III Międzynarodowej Kon-ferencji Historyków Wychowania Fizycznego i Kongresie Sportowym, Capetown (Południowa Afryka), 2-8 VII. 1995; kopia w posiadaniu autorów niniejszego artykułu.9 UNESCO. International Charter of Traditional Sports and Games, druk wewnętrzny UNESCO w posiadaniu autorów niniejszego artykułu, s. 1.10 Ibidem.11 Ibidem.12 Ibidem.

Park gier tradycyjnych w Gerlev w Danii...

Page 22: Zabawy i zabawki_2009

22

Małgorzata BronikowskaWojciech Lipoński

Traditional Legepark in Gerlev in Denmark in the Light of UNESCO International Charter on Traditio-nal Games and Sports

Authors present a Danish traditio-nal Legepark in Gerlev as the idea of preservation and revitalization of the old national sports and games. Legepark is not only a tourist at-traction, but also an important edu-cational center, offering lectures and workshops for various target groups: tourists, adults, children and students. It covers several fields embracing outdoor activities: natural, urban and rural. A unique games centre expands its activities becoming a live museum, an ecomuseum that offers to visitors more interesting practical activities, that help to understand games and plays as well as historical crafts, en-

tertainment, and also lifestyles of the inhabitants of previous epochs. Park fulfills principles of UNESCO cultu-ral policy which recognizes the heri-tage of traditional games and sports an important part of the cultural he-ritage of mankind, which ought to be preserved, protected and passed on to posterity. The authors of the artic-le claim that a similar project could be carried out in Poland: in Poznan, where the Department of Ethnology of Sport and Olympism at the Aca-demy of Physical Education, or the Museum of Toys and Play in Kielce would be responsible for.

Page 23: Zabawy i zabawki_2009

Highland Games [szkockie gry], starożytne tradycje sportowe oraz kapitał społeczny

we współczesnych społecznościach międzynarodowych1

Grant JarvieSports Studies Department Stirling

University of Stirling, Szkocja

P ojęcia kluczowe: Highland Games, globalny sport, an-

tyglobalizacja, starożytne tradycje sportowe

WprowadzenieNie jest ważne, skąd wywodzi-

my swe korzenie, a wbrew wielu na-szym różnicom, kolokwium takie jak niniejsze jasno dowodzi, że można podtrzymywać i rozwijać społeczny kapitał poprzez społeczne zaintereso-wanie i zaangażowanie w sporty i gry tradycyjne. Zwykle niewinne pytania dotyczące tradycyjnych gier i spor-tów mogą szybko doprowadzić nas do wcale gorących debat o kulturze, historii, w nieustannym poszukiwaniu autentyczności i wartości związanych z uprawianiem sportu. W mojej pracyW mojej pracy Highland Games. The Making of the Myth [Igrzyska Highlandu. KreowanieKreowanie mitu,]2, a także Sport in the Making of Celtic Culture [Sport a tworzenie

się kultury celtyckiej] 3, słusznie lub nie twierdziłem, że Scottish Highland Gatherings and Games [Szko- ckie Wysokogórskie Zgromadzenia i Igrzyska] i wiele form sportu w obrę-bie kultur celtyckiej Europy, mogłoby być niewłaściwie zrozumianych bez rygorystycznych i systematycznych wysiłków [badawczych] wyjaśnia-jących, jak następował rozwój tego typu aktywności pod wpływem hi-storycznych i społecznych warunków danego czasu. Jeślibym miał pisać dziś Highland Games. The Making of the Myth, z pewnością powstałaby książka lepsza, jeślibym tylko jako autor był bardziej krytyczny wobec rosnącej obsesji Ameryki pozostają-cej w emigracyjnych związkach ze Szkocją, co w sposób jakże oczy-wisty objawia się podczas sezonu Północnoamerykańskich Highland Games; albo gdybym wziął pod uwa-gę różnorodne tradycje tych igrzysk,

Page 24: Zabawy i zabawki_2009

24

które [w międzyczasie] przybrały inne znaczenia, w miarę jak szerzyły się w świecie i stawały się coraz bar-dziej międzynarodowe.

Cokolwiek powiemy o zmiennej naturze tradycyjnych gier i sportów w różnych częściach globu, obro-na tradycji wymaga, by zachować wrażliwość na diagnozy ilustrujące potrzebę ukierunkowania społeczne-go poparcia i zainteresowania poli-tycznego na różnorodne tradycyjne gry i sporty w Europie. Nie będzie to zadanie łatwe, bo europejskie sto-sunki społeczne są wysoce zróżnico-wane. To, czym się tu chcę z wami podzielić, to nie tylko komentarz broniący Szkockich Wysokogórskich Zgromadzeń i Igrzysk [Scottish Highland Games and Gatherings] i tak dawnych sportów jak shinty 4, ale raczej krytyka tych racji, które bezkrytycznie akceptują postrzeganie lub trend globalnego sportu w jego aktualnej postaci lub postaci, do ja-kiej zmierza. Są to racje odrzucające postrzeganie globalizacji jako efektu wolnego rynku, na korzyść idei inter-nacjonalizacji, a równocześnie wy-jaśniam, że szczątkowe wartości spo-łeczne wielu tradycyjnych szkockich gier i sportów utrzymują wciąż swe wcale ważne miejsce. Trzecim tere-nem [zagrożenia] obok warunków wolnego rynku połączonego z wy-soko skomercjalizowanymi sportami i sportami sponsorowanymi przez państwo, a wspieranymi również przez lokalne samorządy, albo lote-

riami rządowymi [jak w Polsce przez totolotka – przyp. MS], przynajmniej w Szkocji jest tendencja do marginali-zowania sportów i gier tradycyjnych. Wagę tych czynników mam nadzieję w przyznanym mi czasie zilustrować choćby powierzchownie. Tak więc pytania znajdujące się w centrum uwagi niniejszego wystąpienia są re-latywnie proste: (I) Czy nowoczesne sporty są rzeczywiście globalne? (II) Jaki wkład do kapitału ekonomicz-nego, kulturowego i społecznego mogą wnieść tradycyjne szkockie gry i sporty, oraz (III) jak można obronić tradycyjne gry i sporty przed potęż-nym oddziaływaniem sportu global-nego w XXI wieku? W celu uzyskania odpowiedzi na te pytania podzieliłem moje wystąpienie na następujące trzy sekcje: [A] krytykę sportu globalne-go; [B] przegląd Scottish Highland Gatherings oraz starodawnych szko-ckich sportów, i [C] obronę tego, co w tradycyjnych grach i sportach war-tościowe społecznie.

Globalny sport, kapitał oraz ruchy antyglobalizacyjne

Jest rzeczą niemożliwą, aby spo-rządzić dokładny opis współczesnego życia bez uwzględnienia wpływu gier i sportów w świecie. Przykładowo, przez całe lato 2002 roku gazety bez-krytycznie powielały nagłówki doty-czące tego, co zostało równie bezkry-tycznie nazwane globalnym sportem i było utożsamiane z Mistrzostwami Świata 2002 sponsorowanymi przez

Grant Jarvie

Page 25: Zabawy i zabawki_2009

25

FIFA. FIFA jest organizacją, która lubi o sobie myśleć jako o zarządcy globalnego futbolu. Duża ilość badań dotyczących globalizacji i sportu kon-centruje się na procesie rozprzestrze-niania się sportu w świecie i analizu-je aspekty ekonomiczne, kulturowe i polityczne. Szczególnym aspektem tego procesu jest argumentacja, iż to, co jednonarodowe, jednopaństwowe czy też w szerszych konfiguracjach etnicznych, np. celtyckie, nie jest już tak istotne, jak to, co globalne czy eu-ropejskie. Istnieją dwa konkurujące ze sobą koncepty globalizacji. Jeden obejmuje społeczeństwo obywatel-skie i funkcjonuje, przykładowo, w kręgu ekologów, którzy opierają się na zasadach globalnego myślenia i lokalnego działania. Kolejny dotyczy nieuregulowanego wolnego rynku, gdzie króluje kapitał, i gdzie biedni muszą stawiać czoła konsekwencjom deregulacji [de-regulation], prywa-tyzacji i międzynarodowej grabieży dokonywanej przez międzynarodowe korporacje. Orędownicy globalizacji zazwyczaj sugerują, iż żyjemy w wie-ku, w którym pojawił się nowy rodzaj umiędzynarodowionej rzeczywistości światowej, która charakteryzuje się globalną konkurencją o rynki, o kon-sumentów i o kulturę. Cechą wolno-rynkowo nakręcanej formy globaliza-cji jest to, iż to rynki decydują o tym, czy m.in. dostaniemy emeryturę na starość, czy chorzy ludzie w Afryce będą leczeni oraz jakie formy gier i sportów będą wspierane, lub nawet

czy poszczególne regiony będą miały kluby piłkarskie, czy nie.

Krytycy globalizacji upierają się, że proces i rozwój sportu globalnego nie został ani całkowicie ukończony, ani też nie zapoczątkował rzeczywi-stości, którą można by definiować za pomocą szerzącego się wolnego rynku, czy bezradnych państw naro-dowych. Mimo iż globalizacja może funkcjonować jako proces, nie osiąg-nęła jeszcze stanu końcowego. Ruch na rzecz globalnych przemian jest często nazywany ruchem antygloba-lizacyjnym lub antykapitalistycznym. Istnieją dwa odmienne typy antyglo-balizacji, jeden określany jako rady-kalny, a drugi umiarkowany. Jego radykalna odmiana postrzega globa-lizację jako proces w większości tak skonstruowany, by zapewnić boga-tym elitom więcej bogactwa kosztem państw biedniejszych. Trudniejsza jest do zdefiniowania umiarkowana odmiana, która ogólnie rzecz bio-rąc zakłada, iż globalizacja zawiera w sobie potencjał tak dobra jak i zła. Według nich globalizacja ma w sobie potencjał sprzyjający temu, by zadbać o formy uczestnictwa w kulturze fi-nansowane z przyrostu ekonomiczne-go, zapewnianego przez wolny han-del. Jednak [jej zwolennicy] zauwa-żają też, że skoro instytucje i reguły rządzące światem są obecnie kontrolo-wane przez bogate elity, nierówność, niestabilność i niesprawiedliwość, są nieuniknione. Skutkiem tego, np. w kontekście już sportowym, może

Highland Games [szkockie gry]...

Page 26: Zabawy i zabawki_2009

26 Grant Jarvie

pojawić się argumentacja, iż proces dziedziczenia i tradycyjne prawa kulturowe muszą być przynajmniej równorzędnie uznawane i tak samo ważne, jak wspierane przez rynek formy skomercjalizowanego sportu, zarówno pod względem społecznym, kulturowym, jak i ekonomicznym. Innymi rozwiązaniami mogą być: od-danie realnej władzy ekonomicznej i być może politycznej oraz kulturo-wej mniejszym ośrodkom lokalnym.

Niektórzy badacze problemu su-gerują, iż ważne jest, aby rozróżniać internacjonalizację od globalizacji. W badaniach P. McGoverna dotyczą-cych migracji piłkarzy z ligi angiel-skiej między rokiem 1946 a 1995, widzimy, że preferuje on używanie terminów „celtycki” i „międzynaro-dowy” zamiast pojęcia globalizacji, gdy pisze on o migracjach piłkarzy za pracą do Wielkiej Brytanii lub w jej obrębie 4. Ogólnie można wniosko-wać, iż migracja zawodowych piłka-rzy z natury staje się coraz wyraźniej międzynarodowa, i że jest to tenden-cja rozwijająca się bardziej w regio-nalnym, niż globalnym kierunku. Stąd sugestia, że na tyle, na ile rzecz dotyczy pojedynczego sportu, okre-ślanie go mianem globalizacji jest w sposób oczywisty błędne. Wydaje się, że biorąc pod uwagę zasięg tra-dycyjnych gier i sportów, terminy ta-kie jak międzynarodowy, lokalny, czy też, przykładowo, celtycki mogłyby być bardziej odpowiednie, niż uogól-niające pojęcie globalizacji.

Tradycje Scothish Highland Gatherings & Games oraz innych starodawnych sportów

Mówienie o szkockim futbolu w kontekście międzynarodowym jesz-cze 30 lat temu wydawałoby się ku-szące. Obecnie jednak drużyna skla-syfikowana na 60. miejscu w rankingu światowym nie zdołała zakwalifiko-wać się do Mistrzostw Świata 2002. Z pewnością zjawisko to stanowi do-bre studium problemów wywoływa-nych przez wolnorynkowy, między-narodowy handel zawodnikami oraz jego wpływ na młodzieżowy futbol w Szkocji. Jednak równie ważną, jeśli nie ważniejszą, sprawą dla wielu lo-kalnych szkockich społeczności jest kolejny sezon tradycyjnych Scottish Highland Gatherings and Games [dosł. Szkockich Wysokogórskich Zgromadzeń i Igrzysk]. W ich skład wchodzą konkurencje siłowe i spraw-nościowe, które wciąż są uprawiane w całej Szkocji, jednak ich formalna organizacja oraz doroczny charakter zaczęły zyskiwać znaczenie dopiero po roku 1820. Poczucie tożsamości [etnicznej], którego źródłem są trady-cyjne szkockie gry i sporty, dotyczy wielu aspektów i podobnie jak inne tradycyjne formy rekreacji sporto-wej może pomagać w kształtowaniu poczucia własnej osobowości, lecz również tworzyć powiązania z da-nym miejscem na mapie, poczucie przynależności lub wykluczenia, ro-zumienie własnej geografii i historii. Gry i sporty mogą również przyczy-

Page 27: Zabawy i zabawki_2009

27Highland Games [szkockie gry]...

niać się do powstania zmitologizo-wanego lub rzeczywistego poczucia wspólnoty, poczucia utrzymującego się często przez całe życie. Scottish Highland Gatherings oraz związane z tą imprezą gry występują w róż-nych kształtach i odmianach, a ich wspólny potencjał i istnienie jako ob-szaru [uprawiania] tradycyjnych gier i sportów nie polega na ich wolnoryn-kowym, globalnym charakterze, lecz na ich historycznym, kulturowym, a także międzynarodowym znacze-niu. Lecz nawet te wartości wydają się być drugorzędne, gdy uświado-mimy sobie, jak wielki kapitał spo-łeczny stanowią Scottish Highland Gatherings and Games. Rozważmy następujące aspekty Highland Games i dawnych szkockich sportów, a także ich wpływ na współczesne społecz-ności lokalne, krajowe oraz między-narodowe.

I. Highland Gatherings and Games jako kultura tartanu [tartantry] oraz kapitał turystyczny i ekono-miczny

We wrześniu roku 2002 przypo-mniano mi o wpływie, jaki tradycyj-ne gry i sporty wywierają współcześ-nie na szkockie pogórze Highland i [pobliskie] wyspy. Gdy niektóre mia-sta szkockiego Highlandu zaczęły się starać o miano Europejskiej Stolicy Kultury, przygotowano raport, który pokazał, jak wielką rolę odgrywa tra-dycja w rozwijaniu i podtrzymywaniu ekonomicznego kapitału we współ-

czesnym [szkockim] społeczeństwie. Według raportu, istnieje silny zwią-zek między atrakcjami, jakie dany obszar może zaoferować, i stopniem, w jakim dany obszar postrzegany jest jako Europejska Stolica Kultury. Do atutów Szkocji raport zaliczył środo-wisko naturalne, historię oraz obiekty kulturalne, tradycyjną i współczes-ną sztukę, język gaelicki, tradycyjne i charakterystyczne imprezy, takie jak Celtycki Festiwal Folkowy, starodaw-ne sporty, takie jak shinty, oraz trady-cyjne szkockie Highland Gatherings & Games.

Szkockich Gatherings and Games nie należy rozpatrywać jedynie przez pryzmat historii tradycyjnych spor-tów Szkocji. Ten swoisty zbiór kon-kurencji o charakterze atletycznym zawiera w sobie i ukazuje nam znacz-nie więcej aspektów, obrazów prze-szłości i związanych z nimi tradycji. Wymieniamy tu tylko kilka z nich. Określiły one i ukazały reszcie świata swoisty obraz Szkocji - obraz blisko związany z tradycyjnie organizowa-nymi Highland Gatherings, takimi jak te stworzone w St. Fillans (1819), Lonach (1823), Ballater (1866), Aboyne (1867), Argyllshire (1871) i Cowal (1871). Jest to wizerunek kojarzący się z zawodnikami i tance-rzami noszącymi szkockie spódnice – [kilts], charakterystycznym popi-skiwaniem szkockich dudów – [bag-pipes], w niektórych przypadkach z królewskim patronatem, z odrębną subkulturą siłaczy biorących udział

Page 28: Zabawy i zabawki_2009

28 Grant Jarvie

w konkurencjach atletycznych oraz z poczuciem szkockiej dobrodusz-ności [bonhomie]. Właśnie taki wi-zerunek szkockich Highland Games, funkcjonujący zresztą na wiele moż-liwych sposobów, dominuje wśród turystów. Jest to wizerunek przez tu-rystów rozpoznawalny i preferowany ponad inne, słabiej ukształtowane wi-zerunki szkockich Highland Games, które jednak mają takie samo prawo do określania ich mianem tradycyj-nych.

II. Szkockie Highland Gatherings and Games – ich królewskość, kla-sa kulturowa i status

Oczywiście szkockie gry mają także wizerunek imprez pod patro-natem królewskim, silnie kojarzony z Braemar Royal Highland Gatherings and Games. Przywiązanie królo-wej Wiktorii do imprez w Balmoral, Braemar i Royal Deeside często jest uznawane za najważniejszy czyn-nik, który przyczynił się do roz-woju Scottish Highland Games. Zawdzięczają one wiele także kró-lewskiemu patronatowi roztoczone-mu przez obecną rodzinę królewską, która odwiedza Braemar podczas co-rocznych letnich wakacji spędzanych na terenie szkockiego Highlandu. Przejaw królewskiego uznania udzie-lonego pierwszy raz przez królową Wiktorię, która przybyła na Braemar Gathering w roku 1848, przyczynił się do wzrostu poważania Highland Games, odbyło się to jednak kosztem

zaniechania części tradycyjnych tre-ści tej imprezy, nadających jej cha-rakter ludowego zgromadzenia. Wraz ze spadkiem znaczenia monarchii w ciągu XIX wieku, rola królewskich gier zyskiwała [paradoksalnie] do-datkowo na ważności. Wydarzenia takie jak Braemar Royal Highland Society Gathering dały początek po-rządkowi, który określił na trwałe sportowy kalendarz Brytanii, Szkocji oraz jej Highglandu, obejmujące-mu obecnie także pozostałe impre-zy brytyjskie, jak angielskie: Derby (Epsom), tydzień wyścigów o Złoty Puchar w Ascot, oraz różne imprezy strzeleckie. W tym sensie tradycyjne szkockie Highland Gatherings and Games w Braemar są wyznacznikiem pozycji towarzyskiej, statusu i klasy społecznej.

III. Highland Gatherings and Games: społeczne cechy, zbiorowa pamięć i wspólna powinność

Odbywające się w części Szkocji zwanej Fife, Highland Games w Ceres wciąż kwitną, odkąd prawie 700 lat temu król Szkocji nadał tej wiosce prawa do organizowania tar-gów w podziękowaniu za wsparcie, jakiego udzielili mu lokalni chłopi, wyrobnicy, rzemieślnicy i inni pro-ści ludzie, którzy przystąpili [do jego armii] w randze „pomniejszych po-siłków wiejskich” [the small folks] i przypuszczalnie walczyli w bitwie pod Bannockburn w 1314 6. Na py-tanie, co sprawia, że owe gry są tak

Page 29: Zabawy i zabawki_2009

29Highland Games [szkockie gry]...

ważne, miejscowy mieszkaniec, któ-ry uczestniczy w Ceres Highland Games od ponad 40 lat odpowiedział: podczas gier spotykasz się tu z ludź-mi, których nie widujesz przez resztę roku, co daje szansę nadrobienia ta-kich zaległości. Zabawne jest też to, w jaki sposób kontynuuje się rozmowę z daną osobą dokładnie od punktu, w którym skończyło się ją rok temu; to dzięki temu impreza ma tak specjalny charakter. W tym znaczeniu jest rze-czą oczywistą, że należy uznać wagę Highland Gatherings and Games w rozwijaniu poczucia wspólnoty i pamięci społecznej.

Uczestniczenie w tradycyjnych grach i sportach może przywołać obrazy i ciepło dawnych, wspomi-nanych miejsc i czasów, przyjaciół i rodzin oraz znajomości, które two-rzyły nie tylko konkretne środowiska sportowe lecz również w szerszej perspektywie miały wpływ na kształt wspólnot lokalnych oraz narodowych. Wpływ wspomnień na kształtowanie się ludzkiego życia został dokładnie zbadany w odniesieniu do tego, jak ludzie rozumieją różne miejsca oraz istotę społeczności, szczególnie spo-łeczności narodowej. Poczucie wspól-nej historii i doświadczeń wydaje się niezwykle ważne. Wspomnienia i opowieści o tradycyjnych grach i sportach, tak specyficznych jak Highland Gatherings & Games, także mecze shinty, dają początek pokole-niowym opowieściom, wspomnie-niom z dzieciństwa, wspomnieniom

związanym z określonym miejscem, które z kolei tworzą poczucie cią-głości w życiorysach ludzi żyjących na co dzień w różnych miastach lub wioskach, imających się różnych za-trudnień. Szkockie Highland Games & Gatherings dają tym ludziom chwi-le poczucia wspólnej tożsamości, których wartość trudno przecenić. Tradycyjne gry same w sobie nie są w stanie utworzyć społeczności, mogą jednak do jej tworzenia się przyczy-nić. To pojęcie tworzenia się społecz-ności rozwiniemy zresztą dalej.

Nieraz już sugerowano, że wiele z mniej formalnych Highland Games o lokalnym charakterze (zarówno na terenach Highlandu jak i Lowlandu) ma tę sama wagę, jak pełne prze-pychu, komercyjne przeznaczo-ne dla turystów Scottish Highland Gatherings and Games gdziekolwiek indziej. Pisząc w 1923 swą pracę folklorystyczną Hebridean Memories [Wspomnienia z Hybrydów] Seaton Gordon napisał, że najważniejsze wy-darzenie w życiu drobnych dzierżaw-ców ziemi [crofters] z Uist i Barra ma miejsce w lipcu, podczas dorocznych Highland Gatherings. Pomimo iż jedną z najbardziej rozpoznawanych cech Uist Gatherings jest gra na du-dach, poszczególne konkurencje skła-dające się na Highland Games wyda-ją się mieć drugorzędne znaczenie w zderzeniu ze społeczną funkcją, jaką mają tu spotkania starych przyjaciół. W tym sensie właściwe pojedynki pełniły bardziej funkcje spektaklu niż

Page 30: Zabawy i zabawki_2009

30 Grant Jarvie

raison d’etre [rację bytu] czy głów-ny powód odbywania się Highland Games. Atmosfera mniej formalnych zawodów w Glenelg, Skye i Uist jest tak samo tradycyjna jak ta w królew-skim Braemar czy Lonach, jednak pod innymi względami oddziela je prze-paść od silnie skomercjalizowanego cyklu Highland Games XXI wieku. Należy tu podkreślić możliwości, jakie stwarzają lokalne i tradycyjne społeczeństwa, aby podtrzymać więzi grup społecznych, które przyczyniają się do wspólnych działań i zbiorowe-go dobrobytu [co-operative working and community well-being]. Dobra organizacja Highland Games wyma-ga od poszczególnych zbiorowości i innych grup społecznych wzajem-nego zaufania, tak potrzebnego do podołania obowiązkom, jakiego wy-maga to zadanie.

IV. Wkład Scottish Highland Gatherings and Games w kulturę międzynarodową

Istnieje też międzynarodowy, nie-co odmienny, bo północnoamerykań-ski, obraz Scottish Highland Games, rozpowszechniany przez takie maga-zyny jak „Celtic World”, który wciąż propaguje idee tych igrzysk nawet w najodleglejszych zakątkach cel-tyckiego świata. W wielu aspektach ten obraz przyczynia się do powsta-nia międzynarodowego lub też celty-ckiego wizerunku Scottish Highland Games. Jeśli zajrzymy na stronę in-ternetową Scottish Highland Games

2002 to bardzo szybko zdołamy prze-nieść się na strony dotyczące Scottish Highland Games w Waipu w Nowej Zelandii (1871); The Auckland Highland Games and Gatherings (1980); Turakina Highland Games (1856); Highland Games w Sychrov blisko Pragi (2001); odbywające się 3 razy do roku Highland Gatherings Leeuwarden (1998); The Hengelo-Scottish Games w Holandii (2002) oraz Związku Highland Games Zachodniej Australii 7, żeby wspo-mnieć tylko niektóre z nich. Język i urok tych imprez szerzy się obecnie szybko na całym świecie. Strona in-ternetowa Związku Highland Games Zachodniej Australii jest odwiedza-na każdego dnia przez ludzi z wielu różnych części świata, co jeszcze 20 czy 30 lat temu było przecież nie do pomyślenia. Wszystkie powyższe fakty, świadczą, iż Highland Games są międzynarodową, lecz wciąż nie globalną formą kultury.

To samo można powiedzieć staro-dawnej grze shinty lub jej irlandzkim odpowiedniku – hurlingu 8. Strony in-ternetowe Camanachd Association 9 oraz Gaelickiego Związku Atletycznego [Gaelic Athletic Association, GAA] są codziennie odwiedzane przez wielu internautów z różnych zakątków globu. Wejścia na stronę Camanachd Association dokonywane z Vancouver, Florydy, Ontario, Oklahoma City, Cypru, Brisbane, Windang, Wirginii, Dubaju świadczą o tym, jak ważne miejsce

Page 31: Zabawy i zabawki_2009

31Highland Games [szkockie gry]...

zajmuje shinty w życiu [szkockich] emigrantów. Odwiedziny na stronie GAA, pozwalają zapoznać się nie tylko z obszarami administrowany-mi przez ten związek, lecz również umożliwiają poznanie dalszych klu-bów należących do takich stowarzy-szeń, jak Pittsburgh Celtics Gaelic Football Club, The Washington DC Gaels, The Paris Gaels GAA Club, czy też do tajwańskiej lub nawet ja-pońskiej sekcji GAA10. Strona główna GAA zaliczyła ponad 99.000 odwie-dzin od marca 1998 roku. Powyższe fakty niezaprzeczalnie świadczą o ważnej roli, jaką gaelickie gry peł-nią w życiu irlandzkiej diaspory.

V. Szkockie Highland Games and Gatherings jako północnoamery-kańska forma kultury szkockiej

Szczególną cechą tego swoistego internacjonalizmu jest rozwój szko-ckich Highland Games oraz rola, jaką odgrywają w północnoamerykańskiej kulturze emigracyjnej. Niemożliwe jest oddzielenie rozwoju rozgrywa-nych za granicą Highland Games od różnorodnych warunków, które w przeszłości wywoływały wzrost [szkockiej] emigracji. Wyłaniały się wówczas liczne szkockie spo-łeczności kultywujące, aczkolwiek w odmiennej formie, szkockie zwy-czaje - wliczając w to zanotowane w rejestrze szkockich stowarzyszeń z roku 1903 narodowe gry sportowe. Highland Games zostały włączone do działalności szkockich społeczności,

takich jak te uformowane w Filadelfii (1974), Savannah w stanie Georgia (1750), w Nowym Jorku (1756), Halifax Nova Scotia (1768), St. John New Brunswick (1798), Albany (1803), Buffalo (1843), ponownie w Nowym Jorku (1847), Detroit (1849) i San Francisco (1866). Do czasu, kiedy wydana w 1903 księga opisowo-statystyczna miasta i okrę-gu Kingussie (Kingussie Record) do-niosła o działaniach klubu New York Highlanders Shinty Club [Klub Shinty Nowojorskich Górali], tradycyjne zwyczaje sportowe stały się częś-cią społecznej i kulturowej struktury wielu społeczności emigracyjnych. Nie ma chyba potrzeby, aby podawać tu przykład za przykładem i by ilu-strować to, iż już w momencie, gdy pod koniec XIX wieku zostało ufor-mowane North American Caledonian Association [Północnoamerykańskie Stowarzyszenie Kaledońskie], szko-ckie Highland Games wraz z innymi pradawnymi tradycjami sportowymi stały się centralnymi punktami emi-granckich zjazdów.

Szkockie korzenie tychże społecz-ności zdają się być nad wyraz istot-ne, lecz co tak naprawdę jest świę-towane podczas Highland Games w Glengarry, czy w toku innych podobnych festiwali, takich jak te w Glasgow Kentucky? Zaginiona przeszłość, romantyczna historia, rozproszona diaspora szkocka, au-tentyczne, wolne od anglicyzacji Highland Games, pradawna tradycja

Page 32: Zabawy i zabawki_2009

32

sportowa, która rozkwitła w auten-tycznej kulturze gaelickiej? Nie są-dzę. Z pewnością Glengarry Highland Games, podobnie jak dudziarze, tan-cerze, miotacze oraz współzawod-nictwo w rzucaniu ciężarów, dają powody, by poczuć w jakiś sposób związki z częścią szkocko-góralskiej kultury, która sama w sobie jest pra-wie niemożliwa do zdefiniowania. A może to wszystko nie ma w ogó-le nic wspólnego ze Szkocją i jest po prostu świętowaniem odmienne-go poczucia społecznego, którego esencja nie ma nic wspólnego z kul-turą emigrantów i której zwyczaje, a także tradycje, wolne są od poczu-cia nostalgicznej dumy? Czy poczu-cie tożsamości z Glengarry jest inne w XXI wieku niż było w XIX stule-ciu? A może chodzi o sposób świę-towania, który zawdzięcza tyle i tak wielu doświadczeniom, które two-rzą hrabstwo Glengarry i Highland Games w tejże miejscowości taki-mi, jakimi one są dziś, czyli coś, co w o g ó l e n i e j e s t s z k o c k i e l u b n a we t ni e j e s t z w i ą z a- n e z H i g h l a n d e m 11. Być może wreszcie chodzi o to, by celebrować to, iż się jest północnoamerykańskim szkockim góralem [a North American Scottish Highlander] lub po prostu Szkotem12. Rozróżnienie tych dwóch kontekstów jest niezwykle istotne.

VI. Szkockie konkursy tradycyj-nych tańców i gier sprawnościo-wych oraz dawne sporty jako kapi-tał edukacyjny i kulturowy

Tradycyjne gry i sporty mogą być również postrzegane jako formy ka-pitału edukacyjnego i kulturowego. Język i słownictwo tradycyjnych gier i sportów są tak szeroko rozumiane, iż wielu komentatorów posługuje się ich metaforyką, ażeby przebić się przez zawiłości innych dziedzin. Firmy reklamujące whisky regularnie wychwalają zalety swojego produktu nawiązując do starodawnej odmiany gry podobnej do hokeja na trawie, shinty. Slogan Zaangażowanie, umie-jętność i wytrzymałość – to cechy, któ-re doceniamy [Commitment, skill and endurance-qualities we appreciate] stał się symbolem, lub też piętnem, które tak długo cementowało zwią-zek między shinty a Glenmorangie - sławnym gatunkiem szkockiej whi-sky. Doroczna księga shinty regular-nie potwierdza, że zarówno gaelicki sport, shinty, jak i ulubiona w Szkocji whisky słodowa, Glenmorangie, sta-nowią uosobienie powyższych przy-miotów 13.

Ponadto, zarówno shinty, jak i irlandzka odmiana hokeja na trawie - hurling, pomagają też rozpalać arty-styczną wyobraźnię, gdyż artyści uży-wają tych sportów do przedstawiania różnych aspektów kondycji ludzkiej. Dramatopisarze, malarze, poeci, fo-tografowie, tacy jak Sorley MacLean, Neil Gunn, Gordon Gillespie, Flann

Grant Jarvie

Page 33: Zabawy i zabawki_2009

33

O’Brien oraz Art O’Maolfabhal ko-rzystali ze sportów celtyckich ce-lem zgłębienia zależności między-ludzkich, a nawet kwestii wolności. Każdy, kto zetknął się ze wspaniałym zbiorem pierwszorzędnych tekstów znajdujących się w książce Not an Orchid [Byle nie orchidea] 14, nie będzie miał wątpliwości co do histo-rycznego i kulturalnego znaczenia shinty i hurlingu wśród tak dawnych, jak i współczesnych społeczności celtyckich.

To samo można odnieść do szko-ckich konkursów tradycyjnych tań-ców i gier sprawnościowych, jeśli weźmie się pod uwagę miejsce, jakie te wydarzenia zajmują w szkockim piśmiennictwie i kulturze literackiej. Przykładowo, podczas lat 30. i 40. XIX wieku, pisarz, nowelista i szkocki nacjonalista Neil Gunn (1891-1973) nieustannie starał się zgłębić zwią-zek między symbolizmem, tradycją, nacjonalizmem i kulturą15. Uwadze Gunna nie umknęło znaczenie sportu w zmieniającym się stylu życia, stąd pisarz ten kwestionował nie tylko po-jęcie wyżynnych regionów północnej Szkocji jako sportowego placu zabaw dla bogatych, w szczególności nowo-bogackich z południa, ale również komercjalizację szkockich Highland Games oraz popisy profesjonalnych atletów, podróżujących z wioski do wioski i otrzymujących składkowe wynagrodzenia pieniężne od miej-scowych robotników i ich przełożo-nych 16.

Komentując jedno szczególne wy-darzenie, Gunn wspomina sytuację, w której [przed publiczność] zostali wywołani tancerze wspólnie z nagro-dzonym dudziarzem, który zgarnął tego dnia wszystkie możliwe nagrody pieniężne, ale stawił się nie w trady-cyjnym stroju szkockiego Highlandu, lecz w niebieskim garniturze i w me-loniku. Sędzia, najwyraźniej zasko-czony, wezwał do siebie dudziarza i poprosił go o wyjaśnienie znaczenia tego melonika. Ignorując znaczenie tradycji błękitnej wstęgi dla najlep-szego dudziarza, który ma zaszczyt grać dla tancerzy podczas ich ostat-niej konkurencji, dudziarz wyjaśnił, iż chciał złapać wcześniejszy pociąg i dlatego też pozbył się pożyczonego kiltu [spódniczki szkockiej], aby móc się jak najwcześniej odjechać 17.

Z jednej strony humorystyczne potraktowanie tego incydentu może wydawać się nieistotne, jednak z dru-giej strony, kwestia poruszona przez autora jest sama w sobie poważna, gdyż komentarz Gunna dotyczył tak naprawdę upadku szkockiego sty-lu życia lat 30. XX w. i wtargnięcia kultury coraz bardziej miejskiej, sko-mercjalizowanej i czasami zanglizo-wanej, która w dużej mierze nie zwa-żała na celtycką tradycję i zwyczaje miejscowej ludności. To, co zdaje się jasno wynikać z opisów Gunna doty-czących tradycji, łącznie z tradycjami sportowymi i [szkockim] nacjonali-zmem, to pogląd, iż były one nieroze-rwalnie połączone, a żywotność czy

Highland Games [szkockie gry]...

Page 34: Zabawy i zabawki_2009

34

upadek jednego z tych elementów stanowiły o żywotności i upadku dru-giego 18.

W szczególnym kontekście cza-su i miejsca musimy postrzegać udział literatury. Powyższy przykład pozwolił pokazać, iż szkockie konkursy tradycyjnych tańców i gier sprawnościowych, takich jak shinty, maja swój wkład w szkocką kulturę literacką i mogą być postrzegane jako kapitał edukacyjny i kulturowy. Nie należy lekceważyć kulturowego i społecznego znaczenia tradycyjnych gier i sportów, ponieważ grupy społeczne i pojedyncze jednostki uczą się więcej, gdy mogą czerpać z zasobów kulturowych będących w posiadaniu ludzi żyjących wokół nich. Uczą się bezpośrednio od siebie, ale uczą się także ufać, iż porządek społeczny wciąż trwa na tyle, by zapewnić wzajemną naukę i wymianę doświadczeń, czerpanie wiedzy z wielu źródeł, włączając w to oczywiście tradycyjne gry i sporty. To [Ta wymiana] niesie korzyści jednocześnie kulturalne i społeczne. Wkład, jaki tradycyjne szkockie Highland Gatherings and Games oraz inne starodawne sporty, jak shinty, wniosły do innych form kulturowych, takich jak sztuka, poezja i literatura, wskazuje, że były one wykorzystywane jako medium informujące o ludzkiej kondycji i porządku społecznym, który eg-zystuje w danym społeczeństwie w każdym danym momencie cza-

sowym.

Uwagi końcowe. W obronie kapitału społecznego oraz tradycyjnych gier i sportów

Szkockie konkursy tradycyjnych tańców i gier sprawnościowych, którymi tak gardzono w XVIII wieku ze względu na ich powiązanie z kulturą gaelicką, stały się obecnie w znacznym stopniu cenną wartością poszczególnych miast, zabiegających o to, aby już na początku XXI wieku, stać się europejską stolicą kultury. To fascynujące, a czasem trochę dezorientujące zjawisko, gdy coś dawno zarzuconego wyłania się z zapomnienia, zyskując świeżą, silną popularność w teraźniejszości lub, gdy coś, jak tradycyjne gry i sporty, odsunięte na dalszy plan od głównego finansowania w Zjednoczonym Królestwie, nagle staje się czymś ważnym pod względem kapitału kul-turowego. Co ważniejsze, może to służyć przykładem dla innych kra-jów Europy, przykładem mówiącym, że składowe starego świata są wciąż obecne w świecie nowym, i że co klasyczne, starodawne i tradycyjne nigdy nie staje się martwe, ale po prostu szczątkowe. W takim samym znaczeniu szczątkowe kultury sportu, choć mogą nigdy nie dominować w tym stale komercjalizującym się, globalnym i umiędzynarodowionym świecie sportu, są zawsze obecne i mają wiele do powiedzenia nie tyl- ko o współczesnej rzeczywistości

Grant Jarvie

Page 35: Zabawy i zabawki_2009

35

sportowej, ale także o drodze, jaką pokonujemy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Wygląda na to, iż w rzekomej erze globalnego sportu kilka, bądź wszystkie spośród następujących argumentów są równie ważne na początku XXI wieku. Wydaje się, że tradycyjne gry i sporty mogą: (a) poprzez swoją zrzeszeniową naturę pomóc w tworzeniu i odnawianiu się kapitału społecznego; (b) przyczynić się do poczucia obywatelskiej dumy, dumy lokalnej a także patriotyzmu; (c) grać istotną rolę w regeneracji i podtrzymywaniu [struktury] danej społeczności; (d) w niektórych przy-padkach, przyczyniać się do [rozwoju] fizycznej infrastruktury społeczności, zapewniać ludziom cele społeczne do osiągania i w konsekwencji wpływać na postrzeganie i poczucie lokalności, a nawet narodowości i kul-tury; (e) pokazać, iż często wartości społeczne, związane z tradycyjny-mi grami i sportami w dzisiejszych czasach są coraz ważniejsze, biorąc pod uwagę przypuszczalny upadek społeczności obywatelskiej oraz kapitału społecznego; (f) zapewnić silne poczucie zbiorowej tożsamości, ale również tworzyć jej różnorodność; (g) nie mogą same w sobie utrzymać tętniących życiem wspólnot, mogą się jednak się do tego przyczyniać; a na koniec: (h) mogą oferować wkład w międzynarodowe rynki sportowe oraz modele konsumpcyjne [international storting markets and

patterns of consumption], wpływając tym samym na lokalną tożsamość sportową i gusty społeczne. W gruncie rzeczy to, co tradycyjne i czasami międzynarodowe, stanowi naturalną obronę przed tym, co glo-balne lub wynika z wszechobecnej amerykanizacji życia, albo stanowi obronę przed innymi dominującymi kulturowymi i ekonomicznymi siłami naszych czasów.

Na zakończenie chciałbym podkreślić trzy punkty. Po pierwsze, słusznie czy niesłusznie, próbowałem zasugerować, iż tradycyjne gry i sporty z wielu względów mogą zapewnić alternatywę w stosunku do tak szybko zaakceptowanego pojęcia globalnego sportu, albo, co ważniejsze, wartości związanych z globalnym sportem. Wiele spośród tradycyjnych konkursów szkoc-kich tańców i gier sprawnościowych posiada korzenie w XIX-wiecznym pojęciu przyjaznego społeczeństwa [friendly socjety], które służyło for-mami opieki społecznej dla miejs-cowych zbiorowości i pojedyn-czych osób w trudnych czasach czy chwilach ubóstwa. Czasami warto pomyśleć o tych wartościach w rze-komo globalnym świecie, który pro-muje ideologiczne pojęcie wolno-rynkowej formy globalnego sportu, czego konsekwencjami wydaje się być obywatelskie wycofanie się [ze społecznej aktywności], liberalny indywidualizm oraz brak zaufania, nie tylko do formy rządów lecz

Highland Games [szkockie gry]...

Page 36: Zabawy i zabawki_2009

36

i formy samego życia. Można założyć, iż pojęcie globalnego sportu, a w rzeczy samej i globalizacji, zawiera w pewnym stopniu błędy, natomiast pojęcie międzynarodowości może stanowić bardziej właściwy termin opisujący rzeczywistość. Jednakże odnosząc się szczególnie do trady-cyjnych gier i sportów jako formy i płaszczyzny porozumienia między globalnym sportem wolnorynkowym oraz sportem sponsorowanym przez państwo, przynajmniej w Szkocji, gdzie finansowanie tradycyjnych sportów jest znikome, wydawałoby się, że jedną z silniejszych form ich obrony byłby fakt, iż tego rodzaju działalność pomaga w podtrzymywa-niu form społecznego i kulturowego kapitału, który jest czymś więcej niż formą edukacji. Odnosi się on do sieci grup społecznych [network of social groups] i relacji, które sprzyjają współpracy i dobrobytowi społeczeństwa [community well- being]. Obejmuje ona zbiorowości oraz inne grupy społeczne, wykazujące pewien poziom zau-fania, podejmujące się wzajem-nych zobowiązań. Tradycyjne konkursy szkockich tańców i gier sprawnościowych czynią to od stu-leci.

Po drugie, przetrwanie społe-czności często wymaga zbiorowego poczucia tożsamości i publicznego ducha, co z kolei wymaga zachow-ania innych rodzajów organizacji i stowarzyszeń, które pomagają

odnawiać i cementować stosunki społeczne i kulturowe. Również tradycyjne gry i sporty w pozostałych częściach Europy, jeśli w jakimkol-wiek stopniu przypominają szkockie Highland Gatherings and Games lub inne pradawne szkockie sporty, to stanowią one część społecznego spoiwa, które utrzymuje zwartość społeczeństwa. Gdy ekonomiczna zdolność życia w poszczególnych re-gionach, czy też w społecznościach “a”, “b”, lub “c” jest zagrożona, być może nierealnym jest ocze-kiwanie, by sporty dostarczały znaczeń większych niż symboliczne. Oczywiście, że istnieją ograniczenia tego, co tradycyjne gry i sporty są w stanie z siebie dać, aby przyczynić się do odnowy, przetrwania i stabilności społeczeństwa. Niemniej jednak, rola tradycyjnych gier i sportów w cementowaniu nowych, jak i dawnych związków społecznych nie powinna być lekceważona.

Na koniec, w ciągle zmieniającym się, zindywidualizowanym i bardziej opartym na poczuciu rodzimości świecie [home based world], trady-cyjne obyczaje oraz formy pracy, które często utrzymywały posz-czególne społeczności razem, są coraz częściej zagrożone. Z tego po-wodu rola tradycyjnych gier i sportów w dzisiejszych społeczeństwach staje się coraz ważniejsza. Różne eu-ropejskie środowiska, uczestniczące w kolokwiach i seminariach, ta-kich jak niniejsze, są po części

Grant Jarvie

Page 37: Zabawy i zabawki_2009

37

świadectwem tego, iż tradycyjne gry i sporty nie stanowią jedynie kultury. Są też one instrumentem społecznego i kulturowego włączenia [social and cultural inclusion], które zbliża do siebie ludzi i kultury, gdy występują odpowiednie ku temu warunki. Są, podobnie jak nieprzemijający, tkwiący głęboko społeczny aspekt Highland Games, świadectwem roli, jaką tradycyjne gry i sporty są w stanie odgrywać przy tworzeniu społecznego i kulturowego kapitału we współczesnych społecznościach międzynarodowych.

Tłum. z oryginału angielskiego: Magdalena Socha

Wojciech Lipoński

Przypisy

1 Referat wygłoszony podczas kon-ferencji Europejskiego Stowarzy-szenia Gier i Sportów Tradycyjnych (FALSAB) pt. Recontres Interna-tionales de Nantes. Jeux Tradionels 2002 (Międzynarodowe Spotkania w Nantes. Gry Tradycyjne ����Gry Tradycyjne ����). Tłumaczenie polskie za osobistą zgo-dą Autora wydaną dla Muzeum Za-bawek i Zabawy w Kielcach. Opusz-czono garść podziękowań pod adre-sem organizatorów konferencji oraz uwag wstępnych profesora G. Jarvie, odnoszących się do poprzednich kon-ferencji, których przebieg jest Czy-telnikowi polskiemu nieznany, i które nie byłyby w pełni zrozumiałe.2 G. Jarvie, Highland Games: The Making of the Myth, Edinburgh 1991.3 G. Jarvie, ed., Sport in the Making of Celtic Cultures, London 1999. 4 Szkocka gra ludowa podobna do ho-keja na trawie, przyp. tłum. MS.MS.5 P. McGovern, Globalization or In-ternationalization? Footballers in the English League, “Sociology”, vol. 36, 1, s. 28.6 Bitwa, w której Szkoci pod przy-wództwem Roberta Bruce’a pokonali angielską armię Edwarda II i zdobyli zamek w Stirling – przyp. tłum. MS.7 Highland Games Association of We-stern Australia.8 Hurling – irlandzko-celtycka gra na-rodowa polegająca na przenoszeniu piłki za pomocą drewnianych pałek

Highland Games [szkockie gry]...

Page 38: Zabawy i zabawki_2009

38

zakończonych wklęsłością na piłkę.9 Camanachd – gaelicko-irlandzka na-zwa hurlingu – przyp. tłum. MS.MS.10 Taiwan GAA Site; Japan GAA Site.11 Podkreślenie Granta Jarvie.12 G. Jarvie, Sport, the Émigré and the Dance Called America, “Journal of Sport History” 2000, vol. 31, 1, s. 28-42.13 Shinty Yearbook 1995-96, s. 70.14 H. D. MacLennan, Not an Orchid, Inverness 1995.15 N. Gunn, Neil Gunn’s Country, Edinburgh 1991.16 N. Gunn, Highland Games, “Scots Magazine” 1931, XV (6), s. 412-416.17 Ibidem, s. 413.18 Ibidem.

Bibliografia

Barreau J., Jaouen J., Les Jeux Traditionales en Europe, FALSAB, Morlaix, 1999.Barreau J., Jaouen J., Les Jeux Populaires: Eclipse ET Renaissance, FALSAB, Morlaix 1998.Eichberg H., A Revolution of Body Culture w: Barreau J., Jaouen J., Les Jeux Populaires: Eclipse ET Renaissance, FALSAB, and Morlaix, 1998, ss. 191-213.Hague E., Mercer J., Geographical Memory and Urban Identity in Scotland, “Geography” 1998, 83 (2), ss. 105-116.Jarvie G., red., Sport in the Making of Celtic Cultures, Leicester University

Press, London 1999.Palm Ch., Traditional Sport in Industrial Countries, “Journal of Comparative Physical Education and Sport” 1997, XIX (2), ss. 72-78.Renson R., The Reinvention of Tradition in Sports and Games, “Journal of Comparative Physical Education and Sport” 1997, XIX (2), ss. 46-54.Salter M., Traditional Leisure Time Activities in Developing Societies, “Journal of Comparative Physical Education and Sport” 1997, XIX (2), ss. 65-71.Seaton-Gordon H., Hebridean Memories, New Wilson Glasgow Publishing, 1923.

Grant Jarvie

Page 39: Zabawy i zabawki_2009

39

Grant Jarvie

Highland Games, Ancient Sporting Traditions and Social Capital in Modern International Communities

The paper draws upon the his-tory and contemporary significance of the Scottish Highland Games and Gatherings in order to explain the relevance of ancient sporting tra-ditions within to-days world. The article is divided into four themes: 1) A discussion of global sport and the place of sport in the process of globalization including a distinction between process of globalization and internationalization as well as inter-pretation of changes in sport as phe-nomena belonging rather to the latter category; �) A history of the Scottish Highland Games and Gatherings;

3) The contemporary social, cul-tural and economic significance of Highland Games and ancient sport-ing traditions, and finally: 4) A cri-tique of global sport which involves a defense of the value of ancient sport-ing traditions for the development of social capital. The article concludes with a suggestion that the local, tra-ditional and at times international character of traditional games should be the natural defense against the cultural and economic forces of both globalization and Americanization in today’s world.

Page 40: Zabawy i zabawki_2009
Page 41: Zabawy i zabawki_2009

Przyszłość dziedzictwa i rodowodu zabawy

Pierre ParlebasWydział Nauk Humanistycznych i Społecznych

Uniwersytet Sorbona – Paryż

K luczowe zagadnienia: gry dziecięce; uniwersalizm kultu-

rowy; etnomotoryczność [ethnomo-tricité]; pochodzenie gier, szerzenie się gier; gry tradycyjne.

Przed dwoma wiekami, w 1807 roku, we wstępie do Dictionnaire des jeux de l’enfance et de la jeunes-se chez tous les peuples [Słownika Gier Dziecięcych i Młodzieżowych Wszystkich Narodów] jego słyn-ny autor Jean Adry zapewniał, że gry dziecięce, a przede wszyst-kim gry ludzkie, są takie same w Paryżu, Londynie, Petersburgu, Kairze, Konstantynopolu, Esfahanie i Pekinie 1. Jest to stwierdzenie wy-jątkowe: gry są identyczne na całej planecie. Autor dodaje: tym bardziej zdumiewa, że owe gry są dokładnie takie same jak te, które cieszyły dzieci na ulicach Cuzco w czasach Inków, w Bagdadzie, w epoce Kalifatu,

w Rzymie, Memfis, Atenach i Persepolis. Do identyczności gier w przestrzeni dołącza się ich identycz-ność w czasie, co składa się na ich podwójną tożsamość, z jednej strony synchroniczną, z drugiej diachronicz-ną, innymi słowy tożsamość uniwer-salną.

Owa idea pojawia się w pracach wielu autorów. Bardziej współcześ-nie na przykład, bo w 1964 roku, pani Rabeq-Maillard, kurator Muzeum Historii i Edukacji w Paryżu, po-wszechnie ogłosiła uniwersalność kulturową. Przywołując pracę wspo-mnianego Jeana Adry’ego [Rabeq-Maillard] zauważa, iż zarówno w Szanghaju jak i w Paryżu dzieci bawią się w chowanego czy kotka i myszkę. Fakt ten powinien uzmy-słowić ludziom bezzasadność granic i jednocześnie pokazać, że na całym świecie istnieją głęboko zakorzenio-ne tendencje kulturowe wspólne dla

Page 42: Zabawy i zabawki_2009

42 Pierre Parlebas

wszystkich ludzi. Do jakiego zatem stopnia powinniśmy uznać uniwer-salność gier i zabaw ludzkich? Czy naprawdę dzieci bawią się tak samo w Chile, Mali, Chinach i Holandii? Co sądzą antropolodzy o tym uniwer-salnym pojęciu?

Marcel Mauss w swoim nowa-torskim tekście z 1934 roku głosił, że każde społeczeństwo ma swoje własne obyczaje 2. To, co określa jako techniki cielesne [body techniques] odpowiada jego zdaniem nie natu-ralnym, lecz nabytym zachowaniom i symbolicznym kreacjom [symbolic creations], które tworzą nawyki [ha-bits], ściśle powiązane z normami i wartościami danego społeczeństwa.

Zgodnie z rozważaniami Maussa, nawyki powstają na drodze serii indy-widualnych aktywności rodzących się nie tylko z inicjatywy jednostki, lecz także pod wpływem wychowania i (od-działywania) społeczności, w której ona żyje, jak również roli, którą w tej społeczności pełni 3. Chodzenie, ma-szerowanie, kopanie czy zabawa nie są spontanicznymi, lecz wyuczonymi umiejętnościami motorycznymi, któ-re różnią się między społeczeństwa-mi, a nawet między poszczególnymi klasami społecznymi.

Grupy społeczne i ludzie w ogó-le wyróżniają się za pośrednictwem gier tak samo jak za pomocą języka: szkocki rzut kłodą [tossing the ca-ber], amerykański baseball, angielski krykiet, baskijska pelota, afrykańskie wyścigi łodzi-dłubanek czy afgańskie

buzkashi są tak różne jak miejsca ich pochodzenia oraz struktura ich ge-netycznego dziedzictwa. Wszystko to zmusza nas, by dostrzec coś, co można określić etnologią ruchu mo-torycznego, i co ogólnie można by określić mianem etnomotoryczności [fr. ethnomotricité]. Przez etnomo-toryczność rozumieć należy naturę i zakres ruchu motorycznego, powią-zanego ze środowiskiem kulturalnym i społecznym, w którym się rozwi-nął.

Zabawa fizyczna nie wydaje się być jedynie powszechnym i frywol-nym zachowaniem. Czerpie przecież swoje korzenie z tożsamości kulturo-wej każdej wspólnoty, która powołuje do życia oryginalne scenariusze gier związane z jej stylem życia, wierze-niami i pasjami.

Jej źródło zatem zdaje się być zrozumiałe: gry są zróżnicowanymi zwierciadłami społeczeństw, z któ-rych biorą swój początek. Jeśli więc gry są odbiciami społeczności, z któ-rych pochodzą i zasadniczo różnią się między sobą, to w jaki sposób są do siebie podobne i w jaki sposób nabierają uniwersalnego charakteru? Jak można wytłumaczyć takie po-dobieństwa? Gry często są uważane za dziedzictwo przekazywane przez wiele pokoleń. Czy pozostają takie same w trakcie ich przekazywania? Jeśli w odległych częściach świata pojawia się ta sama gra, czy dzieje się to wskutek dyfuzji penetrującej ze szczególną siłą, czy może jest to

Page 43: Zabawy i zabawki_2009

43

raczej przypadek związany z nieza-leżnym ich powstawaniem?

Gry są złożonym zjawiskiem spo-łecznym o wielu aspektach. Wielu au-torów skupia się wyłącznie na jednym z tych aspektów, pomijając pozostałe, co jedynie prowadzi do formułowa-nia nie do końca wyważonych, a czę-sto wręcz wątpliwych interpretacji. Studia nad grą i zabawą doprowadzi-ły do badań podstawowych oraz po-wstawania licznych literackich i filo-zoficznych rozpraw. Z drugiej strony, [niegdyś] potępiane przez Kościół, budzące nieufność władz, ograniczo-ne do upośledzonych grup społecz-nych i często na wiele lat zaniechane i pozostawiane dzieciom, tradycyjne gry były poniżane i lekceważone. Uznane za przedmiot niegodny ba-dań straciły zainteresowanie uczo-nych. Aspekt związany z wierzeniami i ideologią był jednakże uważany za istotny, toteż nieliczni autorzy publi-kacji studiowali gry in vivo, w trak-cie trwania zabawy. Wiązało się to jednak z ryzykiem poznania zaledwie alchemii gry przy jednoczesnym uni-kaniu bardziej wnikliwego badania prawdziwej „chemii zabawy”.

Jesteśmy zatem dziś pozbawieni źródeł. Musimy przyznać, że dziedzi-na tradycyjnych gier i zabaw cierpi z powodu niedostatku materiału ba-dawczego. Doświadczamy trudności związanych nawet z podstawowym nazewnictwem w zakresie badań. Niewiele pomaga samo stwierdzenie, że terminy zabawa, gra i sport posia-

dają wielorakie korzenie. Sytuacja ta powoduje lawinę dezorientacji i nie-porozumień pojawiających się w każ-dej dyskusji. Kwestia swoistej „mi-tologii” użytkowanej w grach także pozostaje pełna niejasności. Jednakże w ciągu ostatnich kilku lat kolejni ba-dacze podjęli wyzwanie i przystąpili śmiało do studiów nad naturą i rolą tradycyjnych gier w kulturze. Można by zaryzykować stwierdzenie, że ten obiecujący nurt odświeży spojrzenie na aktywność fizyczną i zabawę.

Bardzo ważne jest unormowanie i wyjaśnienie tej zajmującej dziedzi-ny oraz znaczące ukierunkowanie rozważań i badań. Bardziej zasadne, niż skupianie się na udowodnieniu ponad wszelką wątpliwość takiej czy innej koncepcji, zdaje się poszuki-wanie rozwiązań bardziej ogólnych, kwestii związanych z pochodzeniem, powiązaniami i rozpowszechnianiem się gier i zabaw. Zatem w dalszej części niniejszej pracy omówionych zostanie kolejno pięć punktów, które są zarysem głównych zagadnień oraz próbą odpowiedzi na najważniejsze pytania.

W pierwszej kolejności omówimy temat, który zdaje się decydujący: i d e n t y f i k a c j a gier [i d e n t i f i c a t i o n of the games], która stanowi sedno problemu 4. Następnie przyjrzymy się pochodze-niu każdej z gier. Analizie poddane zostaną również związki poszcze-gólnych gier ze sobą, która umoż-liwi rekonstrukcję ich dziedzictwa

Przyszłość dziedzictwa...

Page 44: Zabawy i zabawki_2009

44

oraz ich dalsze rozprzestrzenianie się. Ostatecznie prześledzimy ewolu-cję gier i znaczenie, jakie wykazują. Wszystkie te zagadnienia często łą-czą się i wpływają na siebie, jednak ze względu na lepszą przejrzystość zostaną one zaprezentowane oddziel-nie.

I. Identyfikacja gierPierwszym z problemów, z któ-

rym styka się badacz zabawy, jest rozpoznanie i określenie nazwami wszystkich okoliczności zabawy. Nadanie nazwy oznacza bowiem tożsamość i odpowiednią charakte-rystykę gry. Zdarza się, że ta nazwa okazuje się nieprawdziwa, że jest ilu-zją. Przypisanie nazwy grze wiąże się niekiedy z odrzuceniem i rozminię-ciem się z jej ściśle ujętą tożsamoś-cią, zasadniczą istotą, co daje efekt w postaci fałszywej informacji za-wartej w owej nazwie. Ma to miejsce między innymi, gdy Rabelais w dwu-dziestym drugim rozdziale Gargantui wylicza 216 różnych gier 5. Pozornie logiczna lista zawiera jednak liczne niewiadome, które okazują się błęda-mi i nieporozumieniami, jak pokazała próba ich wyjaśnienia przez Michela Psichariego w artykule z 1904 roku 6. Czy zadowalającym jest opis gry w dziewięć kręgli jako gry przy użyciu pierścieni i jednocześnie gry w kulki? Czy każde z tych określeń nie przywodzi na myśl zupełnie innej i odrębnej czynności?

Ta sama nazwa może oznaczać

różne gry i jednocześnie jedna gra może kryć się za różnymi nazwa-mi. Tym sposobem francuski quinet, grę, w której przy pomocy długich kijów wybija się krótsze patyki na jak największą odległość, określa się niezliczoną ilością nazw wspomnia-nych przez Arnolda Van Gennepa: la Guise, la Bille, la Beuille, la Bertole, la Tené, le Quéné, le Billebocq, le Billebocquet, le Court-baton, la Bisquinette and la Basculoote, a po-śród wielu innych również te, związa-ne z miejscem pochodzenia7. W grach tak samo jak w języku, jak słusznie zauważa Van Gennep, istnieją specy-ficzne warianty, odmiany i nowe for-my. Od regionu do regionu, od mia-sta do miasta, od wsi do wsi to samo zjawisko przechodzi liczne zmiany powodowane przez lokalne adapta-cje. Czynniki zmienne mające wpływ na zabawę są podobne do tych, jakie wpływają na język. Mnogość nazw jednej gry powoduje niejednokrotnie poważne zamieszanie. Ale z drugiej strony, czy mówiąc o indyjskich sza-chach z pierwszego tysiąclecia, sza-chach średniowiecznych i współczes-nych, nie ujednolicamy sytuacji gry całkowicie od siebie różnych? Czy gra ta nie przeistoczyła się w zupeł-nie inną?

Poważny problem całkiem innej natury pojawia się w przypadku próby dokonania analizy „sytuacji zabawo-wej” [play situation]. Podkreśliliśmy wcześniej, że gra jest wytworem spo-łeczeństwa wynikającym z zestawu

Pierre Parlebas

Page 45: Zabawy i zabawki_2009

45

zasad uznawanych przez to społe-czeństwo. Jest zatem funkcją oczeki-wań i postaw kulturowych. Korzysta ze sprzyjających jej rozwojowi wa-runków historycznych i ekonomicz-nych, które sprzyjają jej pojawieniu się i jej rozwojowi. Jest również ku-szące, by wartościować kulturowe elementy i sprowadzać początki gry do charakteru i kontekstu, dzięki któ-rym została przyjęta i pielęgnowana. Idąc tym tropem, niektórzy autorzy podkreślają znaczenie stylu życia graczy, ich sposobu gry, interpreto-wania sytuacji zabawy [interpreting play situation] oraz stosowanej przez nich strategii [gry]. Czynniki te są, oczywiście, ważne dla nauki i mamy zamiar wykorzystać je w naszym stu-dium. Jednak w naszym mniemaniu mogą być rozważane jedynie jako drugorzędne źródło informacji w ich związkach z właściwą charakterysty-ką gier jako takich.

Gra posiada właściwą tylko sobie wewnętrzną rzeczywistość [intrinsic reality]. Nie powinna być mylona z dążeniami i sposobami myślenia jej uczestników, jak również z konteks-tem materialnym [np. obiektów, na których toczy się gra, czy używanego sprzętu – przyp. WL].

W konkretnym przypadku tra-dycyjnych gier uczestnik zmuszony jest do odkrywania ich „wewnętrznej logiki” [internal logic], czyli innymi słowy do wychwytywania tkwiącego w nich układu ruchów motorycznych. Specyfiką zabawy fizycznej jest peł-

ny ruch ciała. Przyjmuje ono formę ruchów motorycznych [motor move-ments] w konkretnych zachowaniach motorycznych [motor behaviours] obserwowanych podczas zabawy.

Przede wszystkim owe zachowa-nia motoryczne mogą być wyróż-nione na podstawie sygnalizowanej przez nie zależności między graczem [actor] i środowiskiem: zależności z przestrzenią, czasem, przedmiotami oraz pozostałymi graczami [actors]. W tym typie analizy osoba uczest-nicząca [acting individual] zaintere-sowana jest aktywnością, ponieważ tworzy związek, a właściwie inter-akcję, która wywoływana jest zacho-waniem motorycznym gracza [motor behavior of the player]. Obejmuje również jego stosunek do gry, jego oczekiwania i emocje, do których jest przekonany.

Jednak gra nie może być właści-wie określona wyłącznie w oparciu o zespół swych cech charakterystycz-nych. Jest bowiem systemem inter-akcji ujawniających się w zabawie, interakcji opartych na zestawie zasad [collection of rules] wywodzących się z umowy, która określa grę, a któ-ra dotyczy zabawy o charakterze mo-torycznym [motor-play]. Jest to zbiór zasad, dzięki którym angażowane są w zabawie zasady funkcjonowania „zbioru” członków ciała [nieprze-tłumaczalna gra słów: It is a body of rules that puts into play the rules of the body – przyp. MS]. I to ta seria zasad stymuluje ostateczną organiza-

Przyszłość dziedzictwa...

Page 46: Zabawy i zabawki_2009

46 Pierre Parlebas

cję czynności motorycznych, z której wynika wewnętrzna spójność [inter-nal coherence], co ujawnia się przez konfiguracje, w jakich funkcjonuje zabawa motoryczna. Konfiguracje te są modelami operacyjnymi repre-zentującymi podstawowe struktury przebiegu gry 8. Do modeli tych, zwa-nych kategoriami uniwersalnymi gier tradycyjnych [universals of traditio-nal games], zalicza się na przykład układ motorycznego komunikowania się [network of motor communica-tions], strukturę zdobywania punk-tów, system osiągania wygranej, sieć ról socjomotorycznych [network of sociomotor roles], czy też system ge-stykulacji [fr. gestemes] 9. Można by zaproponować uniwersalne zasady dla każdej tradycyjnej gry, które sta-nowiłyby niejako jej „dowód tożsa-mości”. Sama istota ruchu motorycz-nego opierałaby się w ten sposób wy-łącznie na właściwościach systemu gry a nie na zewnętrznych cechach biologicznych, psychologicznych, socjologicznych, czy też faktach hi-storycznych. Elementy „wewnętrz-nej logiki” w przeciwieństwie do elementów „zewnętrznej logiki”, charakteryzują kontekst gry (stawki, publiczność, specyfika grup i poje-dynczych graczy). Te szczególnie wyróżniające się elementy definiują ruch motoryczny i jego konfiguracje, na podstawie których możliwe jest dokonanie pewnego i obiektywnego porównania tradycyjnych gier.

Zrozumiałym jest, iż po zakończe-

niu procesu identyfikacji gry, kolej-nym etapem powinno być połączenie wykazanych struktur zabawy moto-rycznej z charakterystyką i społecz-nym dziedzictwem reprezentowanym przez jej uczestników. Na tym etapie ważną rolę odgrywać będzie zarówno historyk, jak socjolog czy nauczyciel. Bez dogłębnej identyfikacji opartej na precyzyjnych cechach ludomoto-rycznych [ludomotoric traits] studia nad spuścizną, rozprzestrzenianiem i przynależnością gier opierałyby się głównie na zewnętrznym charakterze gry, co z pewnością może budzić wąt-pliwości co do pełni takiej wiedzy. Jak bowiem można ocenić dziedzi-ctwo czy rozprzestrzenianie się [he-ritage and diffusion] danej zabawy bez wiedzy, co dziedziczymy i jak to kontynuujemy?

Błąd polegający na braniu pod uwagę wewnętrznej logiki, przy jed-noczesnym opieraniu się na częścio-wych podobieństwach może prowa-dzić do niefortunnych nieporozumień, czego przykładem jest skojarzenie przez Charlesa Bearta gry la Coquille [muszelka, gra w trzy skorupki i ziarn-ko grochu] z Barres [ang. the barr]10. Podczas gdy pierwsza gra polega na prostej rywalizacji pojedynczych uczestników, druga jest skompliko-wanym pojedynkiem drużynowym z oryginalnymi interakcjami. Zdaniem innych autorów Saute-mouton [zaba-wa w skakanie przez plecy] jest tym samym, co Cheval fondu [ang. hunch cunddie hunch]. Nieporozumienie

Page 47: Zabawy i zabawki_2009

47Przyszłość dziedzictwa...

w tym przypadku wynika z faktu, że w obu grach występuje ta sama posta-wa ciała i pozornie identyczne ruchy, jednak pierwsza z nich jest wyłącznie grą sprawnościową, podczas gdy dru-ga grupową rywalizacją udającą bru-talną walkę.

Aby ustalić różnice między [po-dobnymi do siebie] grami, konieczne jest porównanie ich „dowodów tożsa-mości” [fr. carte d’identité prexique], z których każda zdradza odpowiednią konfigurację właściwych sobie cech motorycznych. W niedawnej publi-kacji, powstałej w czasie studiów nad obecnymi transkulturowymi grami w różnych kulturach, rzetelnie omówi-liśmy listę cech wewnętrznej logiki gry niedźwiedź i strażnik [ang. The bear and his guard]. Zidentyfikowaliśmy również stałe cechy tej gry, także cechy zmienne, lecz akceptowalne, a w końcu cechy wezwań do gry [cha- llenge traits], które są niekompatybil-ne z sytuacją zabawy. Umożliwiło to nam potwierdzenie odmienności gry od pięciu innych, które absorbowa-ły Jacques-Oliviera Grandjouana: la Chévre [koza], la Marmite [garnek lub kociołek], le jeu du Mouton [gra w owcę], la Guignolle [kukiełki] oraz le Catelot. Udało nam się także wy-kazać ich znaczące podobieństwo do takich gier jak le Clou [gwóźdź], le Pivot [trzpień lub oś], la Poire [grusz-ka] czy Diable enchaine [zakuty dia-beł]. Gry te, odległe od siebie histo-rycznie i pojawiające się w różnych krajach, zwykle uważane były za nie-

podobne. Z naszych badań wynikło jasno, iż są wariantami tej samej gry.

Dzięki identyfikacji stałych i nie-zmiennych cech jak i tych niejednoli-tych, acz dających się pogodzić, mo-żemy dziś mówić o wariantach jednej gry. W ten sposób na obrazie Pietera Bruegla z 1560 roku, zatytułowanym Gry dziecięce, w grze Diable encha-iné dziś znanej jako Ours et son gar-dien, a po angielsku The bear and his guard, niedźwiedź siedzi na krześle; zaś w grach Pivot lub la Poire – stoi, a w nowszej wersji – kuca na ziemi.

Mowa tu o prostej modalności, która nie wpływa na wewnętrzną lo-gikę gry, mimo że mamy do czynie-nia z różnymi wersjami gry. Z drugiej jednak strony, jeśli zastąpimy niedź-wiedzia kołkiem jak w le Chevre, czy kamieniem jak w le Guignole, zasad-nicza struktura gry zostaje zakłócona i zmienia się całkowicie w inną.

Badanie tożsamości gier przyspa-rza wielu problemów teoretycznych. Na wspomnianym obrazie Bruegla, Meyere rozpoznał 91 gier, podczas gdy Marie Cegarra przyjmuje za-ledwie 60 z opisanych przez Jean-Pierre Van den Brandena 86 gier. My natomiast wydzieliliśmy 77 gier. To dość znaczne rozbieżności, które utrudniają interpretację gier. Na tym samym obrazie zabawę bąkiem ziden-tyfikowaliśmy jako dwie różne gry: psychomotoryczną, w której gracz posługuje się kijkiem lub bacikiem oraz socjomotoryczną, w której wi-rujące bączki spychają się nawzajem

Page 48: Zabawy i zabawki_2009

48 Pierre Parlebas

z wyznaczonego miejsca gry. Z dru-giej strony, w miejscu, gdzie Meyere rozpoznaje 4 różne zabawy w wodzie, my dostrzegliśmy tylko jedną zespo-łową grę pływacką. Procedura okre-ślenia tożsamości jest jasna: arbitrem różnicowania i identyfikacji każdej gry jest jej własna wewnętrzna logika oraz konfiguracja jej charakterystycz-nych i rzeczywistych cech.

II. Narodziny gierBadania zajmujące się genezą gier

należą do trudnych. W jak odległej przeszłości zapoczątkowane zostało dziedzictwo danej zabawy? W tym kontekście, Marc De Smedt razem ze swoimi współpracownikami przyzna-ją bez wahania: La Soule dało począ-tek wszystkim naszym grom z użyciem piłki. Powątpiewamy w to stwierdze-nie, bo jest odpowiedzią zbyt prostą.

Dla wielu historyków rzeczą fun-damentalną jest odkryć rodowód gry, jeśli to możliwe od samego jej początku. Stąd Jean Michel Mehl twierdzi, że za wszelką cenę poszu-kujemy początków tej czy innej gry i robiąc to ze wszystkich sił staramy się dotrzeć do ich grecko-rzymskie-go lub germańskiego pochodzenia 11. Zgadzając się z powyższym podej-ściem, Charles Beart podpisuje się pod tym stanowiskiem, gdy twierdzi, że gra Barres [ang. the barr] powstała w oparciu o inną grę, znaną jako la Coquille [ang. the shell – skorupka, muszla]. Ta z kolei stanowiła naśla-downictwo czynności formalnych

o nazwie óstrakinda praktykowanych w Atenach [przez tzw. sądy skorup-kowe wydające wyroki banicji na glinianych skorupkach – przyp. MS], a to dało grę noszącą taką samą nazwę – óstrakinda czyli „grać w skorupki”. Powyższa teoria wydaje się jednak zbyt odważna, ponieważ podobień-stwo zasad gier przedstawionych przez Bearta opiera się jedynie na domysłach autora. Helene Tremaud z dozą sceptycyzmu zauważa, że au-torzy dość bezkrytycznie twierdzą, że gra w skittle [ang. skittles – odmiana gry w kręgle] była znana w starożyt-nym Egipcie 5��� lat p.n.e.

Według fundamentalnych zało-żeń powyższych hipotez, dzisiejsze gry nie ulegały znaczącym zmianom przez stulecia, zachowując pewne ce-chy, które stanowiły ich tożsamość. Cechy te mogą być skutkiem wywo-dzącym się z rodowodu „gier pier-wotnych” [original games]. Z tego ro-dowodu mógł się wywodzić krok po kroku, poprzez filiację, cały łańcuch gier ściśle powiązanych ze sobą.

Wielu historyków uważa, że cha-turanga – gra planszowa, w której czterech uczestników gra przeciwko sobie za pomocą kostki, dała począ-tek szachom. Uwzględniając geogra-ficzny oraz logiczny aspekt tej prze-miany, można dojść do wniosku, że droga od gry losowej do gry strate-gicznej była długa i niełatwa. Wobec powyższej linii rozwoju, forma po-chodna wydaje się być dosyć odległa od formy ją poprzedzającej.

Page 49: Zabawy i zabawki_2009

49Przyszłość dziedzictwa...

W kilku przypadkach, pocho-dzenie gier jest dobrze znane, np. wiadomo, że koszykówka została wymyślona przez Jamesa Naismitha w 1891 roku w Springfield, w stanie Massachusetts. Z kolei siatkówka wywodzi się od la Minonette - gry wymyślonej przez Wiliama Morgana w 1895 roku, także w Massachusetts. Natomiast powstanie rugby stanowi przykład typowego mitu. Według le-gendy, początek nowej grze zwanej rugby dało niedozwolone, lecz sław-ne zachowanie Williama Ellisa, który podczas meczu piłkarskiego w 1823 roku złapał piłkę i wybiegł z nią poza linię [bramkową] przeciwnika.

Badania dotyczące początków gier w wielu przypadkach wyda-ją się mieć drugorzędne znaczenie. Pomijając wyjaśnione przypadki, pochodzenie gier jest zakorzenio-ne w niejasnej i zagmatwanej prze-szłości. Poszukiwanie genezy gier, często opiera się na znajdowaniu podobieństw w nazewnictwie, oraz na właściwym zestawieniu często wątpliwych treści i niepewnych po-krewieństw. Znalezienie odpowiedzi dotyczącej pochodzenia gier, nale-ży do historyków, którzy korzystają z pomocy archeologów i lingwi-stów. Dokładna analiza jest niezbęd-na. Znalezienie pierwszego ogniwa w łańcuchu stanowi najbardziej efek-towną część badań mających na celu poznanie całej linii rozwoju danej gry.

III. Rodowód gier Nieprzebrane ilości gier stanowią

część spuścizny każdego społeczeń-stwa. Każde z pokoleń przekazuje swym potomkom zbiory gier i zabaw, które w nowych pokoleniach prze-chodzą często szereg transformacji adekwatnych do kolejnych okoliczno-ści. Na tym właśnie polega „tradycyj-ność” gier: są one efektem ich daw-nych zastosowań i zwyczajów, które niegdyś stanowiły część tożsamości społeczności ludzkich. Ten wpływ tradycji znajdujemy na skrzyżowaniu między chęciami zachowania okre-ślonych aktywności, chronionych dawnymi zwyczajami, a próbami ich uwspółcześnienia. Nie zawsze jednak tradycja kłóci się z procesem zmian. Gry postrzegane są jako część spad-ku dawnych pokoleń i ich praktyk. Proces ich przekazywania skojarzyć można z łańcuchem, któremu brak niektórych ogniw. Luki te prowokują badaczy do poszukiwania brakują-cych elementów. Co więcej, filozofia studiów nad grą wielokrotnie czerpie z koncepcji biologicznej, bliskiej te-orii Darwina o ewolucji gatunków. To doprowadziło Jeana Château do twierdzenia, że dane studia są precy-zyjne o tyle, o ile pozwalają ustalić genealogie gier 12.

Wśród słów używanych, by opi-sać istotę gier, znajdujemy często takie, jak „przodek”, „dziedzictwo”, „genealogia”, „rodowód”, „związek”, „rodzina” czy „potomek”, co współ-tworzy koncepcję ludomotorycznego

Page 50: Zabawy i zabawki_2009

50 Pierre Parlebas

rodowodu gier [ludomotor lineage]. W tym układzie można by rozważyć filogenetyczną koncepcję gier, co lo-kuje je w potężnej sieci różnych ty-pów pochodzenia [a huge network of lineages]. Ale w takim razie należało-by zdobyć dowód potwierdzający to, że mamy tu do czynienia z istnieniem „przodków” i „potomków”. Hipoteza wydaje się interesująca, ale zbyt czę-sto opiera się na iluzjach i pozorach. Zauważyliśmy bowiem wcześniej, że podobieństwo nazw, wykorzysty-wanych przedmiotów czy gestów nie jest wystarczające, aby dany związek był prawdziwy. Istnieją przypadki, które nie pasują do hipotezy rodowo-dowej. Na przykład, popularna gra Tablier [ang. platform lub footbrid-ge] rozgrywana jest we Francji pod nazwą Petits cheveaux [dosł. franc. małe koniki, czyli odpowiednik pol-skiego chińczyka lub człowieku nie irytuj się - przyp. tłum. MS), znana była wśród Azteków jako patolli, a także w Indiach pod nazwą par- cheesi. Ten zdumiewający zbieg oko-liczności skłonił Christiana Duvergera do postawienia zasadniczego pytania: Ogromnym problemem, który zaist-niał w tej sytuacji, jest to, czy parche-esi i patolli zostały „wynalezione” oddzielnie, jedno w odległej epoce, drugie współcześnie, czy też istnieje między nimi jakieś historyczne po-wiązanie?13. Należałoby tu precyzyj-nie zdefiniować pojęcie następstwa genetycznego. Przekonująca zdaje się idea, w myśl której podobne gry,

o takiej samej wewnętrznej logi-ce, mogły rozwinąć się niezależnie w różnych kulturach. Odnosi się to również do sportu, biorąc pod uwa-gę fakt, iż ograniczenia biologiczne i fizjologiczne są podobne dla wszyst-kich ludzi. Nie można więc lekcewa-żyć prawdopodobieństwa, iż zasady akcji i interakcji [poszczególnych zabaw i gier – przyp tłum. MS] mo-gły być adaptowane przez różne spo-łeczeństwa w ich naturalnym środo-wisku, w których ono funkcjonowało oraz i przy użyciu naturalnych dla nich przedmiotów gry.

Z powyższej analizy wyłania się podział na trzy zasadnicze typy związ-ków kształtujących system gier.

Związek rodowodowy oparty na procesie kreacji [procreation] gier na zasadzie ciągłego łańcucha poddawa-nego zmianom (czy to przez proste modyfikacje czy przez bardziej zde-cydowane mutacje); w tym przypad-ku należy precyzyjnie zidentyfikować każdą grę oraz przeprowadzić jej ana-lizę historyczną, przy użyciu jak naj-szerszej dokumentacji i dowodów.

Związek sąsiedztwa oparty na podobieństwach, bliskości lub odle-głości między grami. W przypadku związku sąsiedztwa mamy do czy-nienia z odstępstwem od hipotezy rodowodu. Związek ten mógłby być zinterpretowany (choć niekoniecz-nie) jako „pokrewieństwo”. Bliskość w stosunku gier określana jest na pod-stawie analizy porównawczej, ich we-wnętrznej logiki oraz odpowiednich

Page 51: Zabawy i zabawki_2009

51Przyszłość dziedzictwa...

cech, której rezultatem jest obiektyw-ny zestaw gier oparty na niekwestio-nowanej podstawie odmian ich ruchu motorycznego. Odpowiednia lokali-zacja geograficzna i kulturowa gier zarówno blisko spokrewnionych jak i odległych od siebie dałaby obraz ich wzajemnego oddziaływania oraz wy-łonienia stałych elementów, prowa-dząc do interesujących interpretacji (bez nawiązywania do rodowodu).

Związek poprzednictwa, oparty na prostym datowaniu pierwszych rozpoznanych sytuacji pojawienia się gry.

Zdajemy sobie sprawę z ryzy-ka mylenia tych trzech związków. Związki sąsiedztwa i poprzednictwa mogą sugerować związek rodowodo-wy, jednak niekoniecznie go uzasad-niają.

IV. Przekazywanie i rozprzestrze-nianie się gier

W dzisiejszych czasach tekst pi-sany odgrywa ważną rolę w przeka-zywaniu informacji o grach i sporcie, podczas gdy przez całe stulecia język znaków i tradycja ustna były domi-nującymi instrumentami przekazu. Przyjmowanie się gier w społeczeń-stwie odbywało się na zasadzie naśla-downictwa oraz ich kulturowej im-mersji (zanurzenia) w życiu codzien-nym, czy to w czasie świętowania, czy wypoczynku. Jak zatem wytłumaczyć to, że gry w miejscach oddalonych w czasie i przestrzeni są identyczne? Na to pytanie udzielić można licz-

nych odpowiedzi, z których każda wiąże się z migracją: gry podróżowa-ły z miejsca na miejsce w bagażach kupców i osadników, w tobołkach pasterzy i pielgrzymów. Ludziom w czasie ich wędrówek zawsze to-warzyszą ich narzędzia, wartościowe i drogie im przedmioty, a także ich gry i zabawki: ich rozprzestrzenianie się geograficzne powoduje powstawanie obszarów ludyczno-kulturowych [lu-docultural areas], gdzie pewne gry dominują, a niekiedy tworzą zadzi-wiające krzyżówki ludyczne [ludic crossbreedings]. Gra przekazywa-na z jednej grupy do drugiej zawsze doświadcza modyfikacji związanych z jej nowym otoczeniem.

Zgodnie z założeniami dyfuzji, to nomadyczny styl życia stał się podsta-wą wzmożonego rozprzestrzeniania się gier na naszej planecie, gdy tym-czasem z punktu widzenia koncepcji uniwersalistów, ogromna jednolitość gier we wszystkich społeczeństwach wynika z głębokich zbiorowych ten-dencji typowych dla gatunku ludzkie-go.

Z perspektywy badań ciekawe byłoby stworzenie atlasu gier doty-czącego jak największej liczby re-gionów, jak też rozprzestrzenienia się każdej gry w różnych krajach. Tacy badacze jak Van Gennep oraz auto-rzy z innych krajów już rozpoczęli takie prace. Nam udało się zainicjo-wać tego typu badania z naszą ekipą CEMEA na Sorbonie (w zespole jest już ponad 12 osób). Jest to ogromny

Page 52: Zabawy i zabawki_2009

52 Pierre Parlebas

projekt, którego realizacja z pewnoś-cią pochłonie wiele czasu.

Na podstawie szybko przedsta-wionego przykładu badań tereno-wych [field example] chcielibyśmy ukazać fundamentalną rolę, jaką od-grywa rozprzestrzenianie się zaba-wy na poziomie życia codziennego. L. Lavigne w latach 20. XX w. z wiel-kim znawstwem opisał gry z okresu swego dzieciństwa we wsi Meuse 14. W opisie gry la Trouille [ang. sow, oraz pol. maciora - uzup. tłum. MS] wspomina sposób jej rozpowszech-nienia wśród młodych pasterzy: gdy pozwalaliśmy naszym krowom wędro-wać swobodnie, szliśmy do pasterzy z Chattancourt, Marre lub Regneville i uczyliśmy ich naszej gry. A oni na-stępnego dnia idąc w innym kierunku pokazywali la Trouille dzieciom z in-nej wsi. W ten sposób zabawa znana była w całej Dolinie. Tak też, dzięki wspaniałemu systemowi propagowa-nia, w ciągu dwóch tygodni la Trouille znana była już w całej Aragonii 15. To pełne lokalnego kolorytu świadectwo przywołuje realia codziennego życia, w którym swoje korzenie ma proces rozprzestrzeniania się i przekazywa-nia gier i zabaw. Szkoda tylko, że fakt ten rzadko jest brany pod uwagę w badaniach akademickich.

V. Ewolucja gierTak więc gry są przekazywane,

przekształcane, są wreszcie restauro-wane. Czy można przypisać tej ewo-lucji znaczenie? Czy zmiany te są

ustawiane w precyzyjnym kierunku? Na koniec, jakie jest przeznaczenie gier?

Jedna z częstych odpowiedzi pro-ponuje ułożenie gier w pewnej hierar-chii. Podobnie jak biologii udało się stworzyć drabinę żywych istot, po-cząwszy od ryby, zmierzając ku ssa-kom według wzrastającej złożoności, tak niektórzy z autorów wyobraża-ją sobie rodzaj hierarchii gier. Jean Château, mimo iż zachowuje środki ostrożności, nie osiąga zbyt wiele idąc w tym kierunku i twierdząc, że można doszukać się serii gier, które wchodzą w skład ruchów elementar-nych [elementary moves], ale pro-wadzących do czynności wyższego stopnia u dorosłych [higher activities of adults], takich jak sztuka, sport czy praca 16.

Hopscotch, stwierdza, przygoto-wuje do partii szachów. Na podob-nej zasadzie proponuje on również stopniowany ciąg składający się z chodzenia, biegania, gonienia, gry w pchłę, wróbla, jastrzębia oraz gry w wilka. Autor ten postrzega ewolu-cję poprzez następujące po sobie kro-ki: przechodzi się z jednej gry do wyż-szej, dodając nowy czynnik lub nową regułę. Silnie narzuca się tu obraz drzewa genealogicznego z gatunkami gier. Zauważmy, że powtarzające się stosowanie terminu „wyższy” [supe-rior] wskazuje na ocenę wartościują-cą, która uwypukla, zdaniem autora, znaczenie ewolucji. Bez wątpienia, Jean Château pragnął wskazać na

Page 53: Zabawy i zabawki_2009

53

sukcesywne etapy rozwoju gier, do-stosowane do rozwoju dziecka, ra-czej niż opis globalnej historii gier. Zarysowuje się tu ogólny kierunek myślenia: wielu autorów, takich jak Stanley Hall, który twierdził, że w domenie gier indywidualny rozwój (ontogeneza) reprodukuje ewolucję całego gatunku (filogeneza).

Badając koncepcję rodowodu, za-obserwowaliśmy, iż obecność filoge-netycznej klasyfikacji gier znajduje się bezwarunkowo u podstaw wielu pojęć. Prawdą jest, iż zastosowanie teorii ewolucji Charlesa Darwina w diasporze gier jest kuszące. Podobnie jak w przypadku gatunków zwierzęcych, gatunki gier również stopniowo się zmieniają. Konkurują ze sobą, walczą o przetrwanie i do-konuje się między nimi selekcja. Gry, którym udaje się przetrwać, są grami posiadającymi najwięcej zmiennych przystosowawczych do ulegających zmianom warunków środowiska. Konkurencja między grami zdaje się doprowadzać do innowacyjnej se-lekcji związanej z doborem natural-nym. Selekcja ta wydaje się jednak bardziej kulturowa, niż czerpiąca z sił natury. Mając na uwadze tę per-spektywę, nieuchronnie wyłania się pojęcie postępu: ewolucja, poprzez kulturową selekcję, wywołałaby za-tem dominację bogatszych w kształ-cie i bardziej złożonych gier, jednym słowem: dominację gier uznaną za formy wyższe [superior]. W domnie-manym i nieco realniejszym ujęciu,

koncept ten leży u podłoża wielu nurtów dydaktycznych. Jest typowy dla niektórych zwolenników spor-tów, którzy stwierdzają, że to one reprezentują społeczne zwyczaje, z powodu ich dominujących cech. Podczas gdy tradycyjne gry stano-wią jedynie mniejszość i to słabszej jakości [interior quality] i są niczym więcej jak po prostu pomocą w przy-gotowaniach do uprawiania sportów [a mere contribution to the prepara-tion for sports]. Znajdujemy tu ten sam rodzaj przesądu, według którego ewolucja społeczeństw miałaby pro-wadzić człowieka ze stanu dzikiego i prymitywnego do cywilizowanego, wyższego poziomu naszych zachod-nich społeczeństw.

Bez wątpienia sport stanowi dziś przykład niezwykłego społecznego i ekonomicznego sukcesu. Czerpie z powszechnej atrakcyjności, co do-tyczy populacji tak młodzieży jak i dorosłych. Również sytuacje wyma-gające motorycznych umiejętności [the motor skill situations], emanują-ce z gier tradycyjnych często są wcale skutecznie włączane do założeń wy-chowawczych. Tym niemniej sport wykorzystuje jedynie wąską część swoich potencjalnych ludomotorycz-nych zasobów [ludomotor resources]. Wysuwa raczej na plan pierwszy performerstwo [performance, tj. wy-konawstwo] i ujętą w reguły konku-rencję, niż szuka imperatywu wido-wiska. Sukcesy sportu nie wynikają z bogactwa edukacyjnego, czy też

Przyszłość dziedzictwa...

Page 54: Zabawy i zabawki_2009

54

ich wysokiej złożoności, jak często uważamy, lecz z wewnętrznej logiki, której tak znacząca zdolność dostoso-wawcza jest w zgodzie z wymogami medialnymi naszych czasów.

Rozważanie ewolucji gier z punk-tu widzenia teorii Darwina zdaje się być stymulującą hipotezą, lecz jest ona zbyt metaforyczna i nie jest w pełni kompatybilna z realną zawar-tością gier. Analiza ewolucji wciąż pozostaje niedokończona i wydaje się rzeczą konieczną, by analizę tę skon-centrować na oryginalnej zawartości ruchu motorycznego [original content of the motor movement], który przy-biera kształt w układzie wewnętrznej logiki [gier].

Tradycyjne gry znajdują się dziś na delikatnym rozdrożu. Niosą w so-bie ryzyko objawiania się jako dzia-łania nostalgiczne, konserwatywne i nienadążające za swoim czasem. Te gry są skamielinami, ogłasza etno-log Juliette Grangé 17. Istnieje silna pokusa, aby przekształcić tradycyjne gry w formy zinstytucjalizowane. Przekształcenie tradycyjnych gier w to, co określamy dziś jako sport, nieuchronnie doprowadzi do prak-tyk, w których liczy się konkurencja i dominacja. W ten sposób sport nie zyska wiele, natomiast tradycyjne gry utracą swoją tożsamość. W kon-sekwencji wychowawcze aspekty gier tradycyjnych zostaną znacząco ograniczone. „Sportyfikacja” [„sporti-fication”] tradycyjnych gier jest czymś na kształt przypadku faustowskiego.

Akceptując wtopienie się w szerokie przestrzenie sportu, aby uzyskać większą społeczną widzialność, tradycyjne gry będą musiały zrównać się z homogenizującymi ogranicze-niami świata sportu; zaś postępując w ten sposób, utracą swoją duszę dla hipotetycznego zysku. Szczególne cechy regionalnej zabawy zatracą się w uniwersalizmie zglobalizowanego sportu. Bez wątpienia istnieją inne sposoby podejścia do powyższej kwestii. Ale od młodego pokolenia zależy czy je odnajdzie i wykorzys-ta. Przeznaczenie tradycyjnych gier znajduje się od tej pory po części w ich rękach.

Tłumaczenie polskie za specjalnym pozwoleniem

Pierre’a Parlebasa: Magdalena Socha

Wojciech Lipoński

Przypisy

1 J. Adry, Dictionnaire des jeux de l’enfance et de la jeunesse chez tous les peuples, Paris 1807.2 M. Mauss,M. Mauss, Les techniques du corps, w: Sociologie et anthropologie, Paris 1966, ss. 363-386.3 Ibidem.4 Podkreślenie rozstrzelonym drukiem P. Parlebasa5 F. Rabelais,F. Rabelais, Gargantua, chapitre 22: Les jeux de Gargantua w: Œuvres complètes, Paris 1967.6 M. Psichari,M. Psichari, Les jeux de Gargantua,

Pierre Parlebas

Page 55: Zabawy i zabawki_2009

55

w: Revue des études rabelaisiennes, tome VI (1908); tome VII (1909).7 A. Van Gennep,A. Van Gennep, Le folklore de la Flandre et du Hainaut français, tome II, Brionne, Ed. Gérard Montfort, 1935.8 P Parlebas,P Parlebas, Jeux, sports et socié-tés, Lexique de praxéologie motrice, INSEP (L’Institut National du Sport et de l’Education Physique) Publication, Paris 1999.9 Parlebas używa niekiedy w tekście angielskim słów i terminów francu-skich – przyp. tłum. MS.10 Ch. Beart,Ch. Beart, Histoire des jeux, w: Jeux et sports, w: Encyclopédie de la Pléiade, sous la direction de Roger Caillois, Gallimard, 1967, ss. 181-286.11 J. M. Mehl,J. M. Mehl, Jeux, sports et divertis-sements au Moyen Age etàla Renais-sance: rapport introductif, Ed. du CTHS (Comité des Travaux Histori-ques et Scientifíques), Paris 1993.12 J. Château,J. Château,âteau,teau, Le jeu de l’enfant, ed. J. Vrin, Paris 1967.13 Ch. Duverger,Ch. Duverger, L’esprit du jeu chez les Aztèques, Mouton Editeur, Ecole des Hautes Études en Sciences So-ciales, EHESS, Paris-La Haye-New York 1978.14 L. Lavigne,L. Lavigne, Les jeux d’autrefois – La trouille, w: Le pays lorrain, 192715 Ibidem.16 J. Château, op. cit.17 J. Grangé,J. Grangé, Histoire du jouet et d’une industrie, w: Jeux et jouets, textes réunis par Robert Jaulin, Ed. Aubier Montaigne, Paris 1973, ss. 224-276.

Bibliografia

Cegarra M., Le peuple d’en-fants d’après “Jeux d’enfants” de BRUEGEL, w: Sociétés et cultures enfantines, textes réunis par Djamila Saadi-Mokrane, Actes du Colloque CERSATES et SEF Collection (Cen-tre d’Etudes et de Recherchers sur les Savoirs, les Arts, les Techniques, les Économies, les Sociétés), UL3, 1997.Parlebas P., Les jeux transculturels w: Vers l’éducation nouvelle, dos-sier “Jeux et sports”, no 494, I, Avril 2000.Rabecq-Maillard M. M., Préface au Dictionnaire des jeux, Tchou Editeur, Paris 1964.Smedt M. de, Varenne J.M., Bianu Z., L’esprit des jeux, Ed. Seghers, Paris 1980.Tremaud H., Les jeux de quilles dans Jeux et sports, Encyclopédie de la Pléiade, sous la direction de Roger Caillois, Ed. Gallimard, Paris 1967, pp. 867-885.

Przyszłość dziedzictwa...

Page 56: Zabawy i zabawki_2009

56

Pierre Parlebas

The destiny of games heritage and lineage

The paper discusses two central motives; the cultural importance of traditional play-making and games, then their under-appreciation among scholars. Selected examples of the universality of human games are provided, tracing their roles throu-ghout history and beyond cultural borders. In this context, light is shed on their common identity, character, social and religious roles; emphasi-zing the fact that games are identi-cal throughout the planet. The paper also lays bare the resultant paucity of

a broad research base, such as the lack of scientific wording necessary for the study of games. In addition, the author argues the research identifica-tion of such games is crucial and then investigates the origin of some selec-ted for analysis. Finally, the paper examines the relationships of games to each other, which may be conside-red as helpful in five major aspects of reconstructing their process: he-ritage, transmission, popularization, evolution and social significance.

Page 57: Zabawy i zabawki_2009

G eneza teatru żołnierskiego i jego funkcje

Teatr w czasie II wojny świato-wej pełnił rolę służebną. Dobrochna Ratajczakowa, wyśmienita znawczy-ni emigracyjnego dramatu, wpisuje w ową służebność kilka schematów, dotyczących zarówno formy, jak i treści: uległość wobec narodowego mitu, konieczność ujęcia zmitologi-zowanego polskiego losu w katego-riach ”naszego czucia”, rezygnacja z nowatorstwa, wyizolowanie się ze współczesnego, europejskiego kon-tekstu, inspiracja międzywojennym psychologizmem, dokumentalizmem, bulwaryzmem, kultywacja dawnych gatunków.Polski los określono tu wcześnie, w roku 1940, piórem Ksawerego Pruszyńskiego: Emigracja walczą-cych. Obowiązywał zatem kodeks żołnierski. Obowiązek związku li-teratury i teatru z narodową prze-

szłością, tradycją, kulturą, językiem. Wszystko to sprawiło, że w przemi-jającym kontredansie patriotyzmu i komercjalizmu, heroicznej żołnier-skości o romantycznej proweniencji i płaskiej, trudnej codzienności, śro-dowiskowa projekcja sztuki drama-tycznej zyskała wymiar tendencyjny. Nie tolerowano zdrady, nawet zdrady twórczej. Z drugiej jednak strony na obronę tej projekcji należy powie-dzieć, że wynikała ona z politycz-nych i ideologicznych uwarunkowań emigranckiego statusu, że wyrażała przemożną, czasem wręcz rozpaczli-wą, potrzebę wiary w ciągłość sztuki i trwałość wartości. Była niezgoda na przypadkowy wyrok historii i chciała się spełniać bez reszty w przekonaniu, że czas nie rujnuje wartości podsta-wowych dla ludzkiej egzystencji, sto-jących poza historią, choć przecież ją współkształtujących 1. Sztuka miała poświadczać duchową jedność i toż-

Teatr lalek w Polskich Siłach Zbrojnych w czasie II wojny światowej

Stefan Józef PastuszkaUniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy

Jana Kochanowskiego w Kielcach

Page 58: Zabawy i zabawki_2009

58

samość polskiej zbiorowości, miała być wyrazem uczestnictwa w jej war-tościach 2.

Tymon Terlecki – wybitny znawca teatru następująco ocenił rolę teatrów żołnierskich w czasie II wojny świa-towej: dziś teatry żołnierskie są jedy-nemi scenami, z których rozbrzmiewa słowo polskie, nawet jedynemi, na których ukazują się skromne próby dramatyczne. Wiemy, że także to sło-wo zamilknąć nie może, jeśli przyjdzie głośniejsze od niego i tak oczekiwane wezwanie do walki. Ale wiemy też, że za tym wezwaniem przyjść musi we-zwanie do odbudowy tego, co zostało barbarzyńsko zdeptane, zniszczone i wydarte. Jeśli los zechce nas do niej powołać, nie uchylimy się od wysiłku, od pracy odbudowania całego życia polskiego, które jest dziś teatrem roz-grywającym niemy dramat polskiego cierpienia 3.

Tak więc teatr żołnierski był od-powiedzią na potrzebę chwili. Maria Trojanowska, członkini Pomocniczej Służby Kobiet w armii gen. Włady-sława Andersa następująco ukazała genezę teatru żołnierskiego i jego funkcje: Tragizm naszej ogólnej i indywidualnej sytuacji stworzył po-trzebę szukania pewnej równowagi psychicznej w codziennych drobnych radościach, a zbiorowe życie obo-zowe stwarzało niemal na każdym kroku tego rodzaju okazje i sytua-cje. Należało je tylko ubrać w odpo-wiednią formę, nadać jej treści nieco głębszego, wychowaczego sensu, nie

pozbawiając jej właściwego humoru i dowcipu.

To posłużyło za podstawę począt-kowych prac i wysiłków zespołów og-niskowo-widowiskowych samorzutnie powstałych we wszystkich większych jednostkach naszej Armii 4.

Teatr będąc tworem społecznym – ma zarówno obowiązki wobec spo-łeczności, która go ukształtowała, jak i siebie samego jako instytucji, której podtrzymaniu, rozwojowi i ochronie musi służyć 5.

Przedmiotem naszych odniesień przy rekonstrukcji oddziaływania te-atru żołnierskiego jest klasyfikacja przyjęta przez Andrzeja Hausbrandta, który wyodrębnia funkcje zewnętrz-ne i wewnętrzne teatru. Do pierwszej grupy zalicza funkcje: wychowaw-czo-poznawcze, katartyczne (oczysz-czające), rozrywkowe, ceremonialne.

Funkcja wychowawczo-poznaw-cza teatru obejmuje zarówno szerokie problemy ideowe (polityczne, religij-ne, filozoficzne itp.), moralne, oświa-towe, jak i duże obszary samopozna-nia przez sztukę, objaśnianie świata i określenie naszego w nim miejsca.

Funkcja oczyszczająca teatru re-alizowana jest poprzez utożsamianie się widza z bohaterem i przeżywa-niem fikcyjnych zdarzeń jak praw-dziwych. Wypełnia w nim pustkę, zastępuje głód przeżyć, emocji, sta-nów, których nie może on zrealizować w życiu codziennym.

Funkcja rozrywkowa teatru nie ogranicza się jedynie do zabawy, do

Stefan Józef Pastuszka

Page 59: Zabawy i zabawki_2009

59

pustej gry uprawianej tylko dla zabi-cia czasu. Rozrywka bowiem może apelować nie tylko do ludzkiego po-czucia humoru i naturalnej potrzeby śmiechu, ale także do intelektu, może także gimnastykować umysł, inicjo-wać proces samodzielnego myślenia i konstruowania własnych sądów.

Funkcja ceremonialna służy na-dawaniu szczególnie uroczystego znaczenia lub atrakcyjnego charak-teru działaniom publicznym lub pry-watnym. Silnie była rozbudowana w PSZ, podobnie jak w każdym woj-sku. Miała wymiar patriotyczny 6.

Siła oddziaływania teatru w PSZ uzależniona była od wielu czynni-ków, m.in. doświadczeń osobistych żołnierzy przed wojną i w czasie wojny, poziomu ich wykształcenia, pochodzenia społecznego, kondycji psychicznej, wrażliwości osobistej, atmosfery i nastrojów panujących w oddziałach, walorów ideowych i artystycznych prezentowanego na scenie dzieła, poziomu gry aktorów, choreografii i scenografii. Siła od-działywania widowiska sceniczne-go jest tym większa, tym bardziej uniwersalny jest jego zasięg, tym łatwiej może dotrzeć do widzów, im dokładniej odzwierciedla życie ludzi na scenie, próbuje wyrażać tam ich cierpienia i wewnętrzne konflikty i w trudzie i bólu dążyć ku jakiemuś wyjściu przez fakt rozwiązania 7.Teatr dla żołnierzy analfabetów o niskim poziomie wykształcenia był – jak to określił August Strindberg – swoistą

Biblią w obrazach – wychowującą i edukującą 8.

W PSZ teatr pełnił funkcje oczysz-czające i terapeutyczne 9. Wypełniał pustkę duchową, zastępował głód przeżyć, których żołnierze nie mo-gli realizować w życiu codziennym. Wytwarzał swoistą więź duchową. Wprowadzał nastrój odprężenia, chwile pozytywnego zapomnienia w czasie trudów codziennego dnia, monotonnego życia i nękających koszmarnych wspomnień. Na sce-nie żołnierskiej występowało zja-wisko, które następująco ujął Karl Poerschke:

Oddziaływanie aktora zdąża do urzeczywistnienia możliwości lub (...) aktualizacji pewnej potencji. Ta możliwość, ta potencja musi wszak-że drzemać w publiczności, musi być obecna; duch publiczności musi być z ducha aktora; jak jedna struna po-rusza drugą jednakowo nastrojoną tak jego duch aktywizuje i wyzwala jej ducha, tu ta poruszona struna od-działywa swoimi drganiami również zwrotnie. Tylko stopień z aktywności jest różny, a inicjatywa należy jedno-znacznie do prowadzącego aktora 10.

Reakcja publiczności żołnierskiej na występy aktorów zdaje się po-twierdzać tę prawidłowość.

Na polskich scenach żołnierskich II wojny światowej występowały ze-społy zawodowe (Teatr Dramatyczny II Korpusu), teatry rewiowe zawodo-we (Teatr Polowy, kierowany przez Kazimierza Krukowskiego i Teatr

Teatr lalek...

Page 60: Zabawy i zabawki_2009

60

Żołnierza Polskiego – częściej na-zywany Teatrem Ref-Rena (Feliksa Konarskiego) oraz zespoły amatorskie o mocno zróżnicowanym poziomie gry i repertuaru. W tej ostatniej grupie szczególne miejsce zajmowały teatry lalek, nie tylko ze względu na specy-fikę gry aktorskiej, ale także swoistą siłę oddziaływania. Lalki w różnej postaci symbolizowały w sposób wymowny tragiczne doświadczenia i przeżycia żołnierzy, ich wizję świa-ta, stereotypy wrogów i przyjaciół, a niekiedy i idee.

Trawestując słowa Tymona Terle-ckiego można by powiedzieć, że rów-nież w czasie spektakli teatru lalek widzowie obcowali twarzą w twarz, duszą w duszę z innym człowiekiem, z innymi ludźmi – uosobionymi przez lalki 11. Związek był tym silniejszy, im bardziej były tożsame lub zbliżo-ne ze sobą duch aktora i duch pub-liczności.

Wydaje się, że źródła oddziały-wania teatru lalkowego właściwie ukazuje konstatacja Siergieja Obraz-cowa, wieloletniego dyrektora Pań-stwowego Centralnego Teatru La-lek w Moskwie: Na scenie człowiek może przedstawić drugiego człowie-ka, ale nie może przedstawić człowie-ka w ogóle, gdyż sam jest konkret-nym człowiekiem. Lalka natomiast nim nie jest i właśnie dlatego może przedstawić człowieka w ogóle, i to za pomocą niezwykle sugestywnego uogólnienia 12. Zdaniem tego wybit-nego teoretyka i znawcy teatru, lalka

będąca plastycznym uogólnieniem żywej istoty (człowieka, ssaka, ptaka itp.) jeśli dostaje się w ręce aktora z prawdziwego zdarzenia, który wie-rzy w założenia okoliczności granej sztuki, aktora głęboko wzruszonego dokonywanym przez siebie cudem – wówczas wrażenie, jakie spektakl wywiera na publiczności, może być naprawdę bardzo wielkie. Towarzy-szy mu zdumienie, radość, śmiech, niepokój, napięcie oczekiwania 13.

W tradycji teatru lalkowego spo-tykamy różne rodzaje animowanych lalek: marionetki (poruszane od góry sznurkiem lub drutem), kukiełki (poruszane od dołu prętem lub paty-kiem), pacynki (poruszane ręką znaj-dującą się wewnątrz lalki) oraz lalki płaskie 14. Andrzej Kącki, teoretyk i twórca teatru lalek, w interesują-cej pracy Teatr materii ożywionej… wskazuje na nieograniczone wręcz możliwości oddziaływania na widza teatru lalek, m. in. poprzez stosowa-nie różnorakich technik animacji 15.

W PSZ stosowane były następu-jące rodzaje lalek: kukiełki, mario-netki i pacynki. Bohdan Korzeniew-ski, wybitny znawca teatru, w czasie II wojny światowej pracownik Biura Informacji Prasowej Komendy Głów-nej Armii Krajowej, uważał, że taki teatr może odegrać istotną rolę. Teatr kukiełek może bowiem znakomicie wyzyskać, wprowadzając niewielkie zmiany, nowele wybitnych pisarzy. Opowiadacz tak często występujący w tym teatrze może wziąć na siebie par-

Stefan Józef Pastuszka

Page 61: Zabawy i zabawki_2009

61

tie opisowe noweli. Przy jego pomocy lalki zdołają przedstawić najbardziej fantastyczne wydarzenia i najbardziej dziwnych ludzi. Nowele Prusa, Wellsa, Stephensona, fragmenty utworów Dickensa stanowią niewyczerpa-ną kopalnię tematów dla kukiełek. Sam Weller z „Klubu Pickwicka” zdoła wypełnić sobą kilka sztuk dla tego teatru wnosząc humor, jakiemu nie ma równego na świecie 16. Teatr, jego zdaniem, winien pełnić prze-de wszystkim funkcję rozrywkową: Ma mu [żołnierzowi – przyp. S.J.P] przynieść odpoczynek, ułatwić re-generację sił psychicznych znisz-czonych wojną. Wszystko inne po-winno zejść na plan dalszy. Zasada ta wydaje się słuszna, chodzi tylko o sposób jej przeprowadzenia 17.

Dzieje polskiego teatru żołnier-skiego w czasie II wojny światowej w pełni potwierdzają stwierdzenie S. Obrazcowa: Historia teatru lalek to cudowna historia nie kończącej się peregrynacji widowiska posiada-jącego najbardziej zdumiewającą ze wszystkich rodzajów sztuki ludowej łatwość przekraczania granic 18. Te-atr lalek rozwijał się w wojsku nie tylko z potrzeby rozrywki, ale także z ograniczonych początkowo możli-wości uruchomienia teatru „klasycz-nego” wymagającego z zasady bo-gatej scenografii, strojów, repertuaru itp., których powszechnie brakowało. W Wojsku Polskim odradzającym się na terenie Francji szopka została wystawiona z inicjatywy ppłk. Ma-

riana Dienst-Dąbrowy prowadzące-go dział teatralny w Departamencie Propagandy i Oświaty Ministerstwa Spraw Wojskowych. Z propozycją opracowania jasełek dla żołnierzy w koszarach i obozach zwrócił się do Edwarda Ligockiego, wówczas pra-cownika tego departamentu. Ligocki przygotował składankę kolęd, pieśni i własnych tekstów deklamacyjnych. Stroną muzyczną pokierował prof. Szymon Laks 19, uwzględniając su-gestie autora jasełek. Lalki do szop-ki wyrzeźbił przyjaciel Ligockiego Franciszek Ksawery Black 20, stale mieszkający w Paryżu. Do szcze-gólnie udanych lalek należały: Pade-rewski, Trzej Królowie: generałowie: Władysław Sikorski, Józef Haller i Lucjan Żeligowski. W pracy tej Li-gockiemu dużo pomogli wykonawcy: Symanowicz - tenor Opery Lwow-skiej i Laskowski, znany w Katowi-cach baryton. W pracy nad tekstem wspomagali go mjr Mieczysław Li-siewicz i Choroszczo 21.

W premierze jasełek w pobliżu ko-szar polskich przy bulwarze Bessières uczestniczył wiceminister spraw woj-skowych gen. dr Marian Kukiel, któ-ry uznał widowisko za udane. Jasełka grane były w Paryżu, w Wersalu, An-gers i innych ośrodkach polskich na prowincji. Sztuka ta przełamała urazy Kukiela do Ligockiego, przyspieszyła jego wojskową weryfikację, przyzna-nie mu stopnia majora, powołano go na kierownika referatu propagandy w Departamencie Propagandy i Oświaty

Teatr lalek...

Page 62: Zabawy i zabawki_2009

62

Ministerstwa Spraw Wojskowych 22.Po klęsce Francji w wojnie

z Niemcami w czerwcu 1940 r. część artystów udała się do Wielkiej Brytanii z ewakuowanym woj-skiem polskim i włączyła się w nurt pracy na scenach żołnierskich. Przy 10. Pułku Strzelców Konnych w Douglas działał Teatr Kukiełkowy 10. Brygady Pancernej. Funkcję or-ganizatora powierzono Antoniemu Wasilewskiemu. Zespół amatorski po krótkich „negocjacjach” zdecydował się na sztukę Lucjana Rydla Betlejem polskie. Szopka wzbogacona zosta-ła dodatkowymi postaciami: mamy chrzestnej, ułana, lorda oraz trójki hultajskiej na osi. Pierwsza próba przedstawienia odbyła się 17 wrześ-nia 1941 r., zaś miesiąc później pre-miera. Gdy podniosła się kurtyna ze sceny padły słowa:Więc koledzy zaczynamy.W górę uszy, w górę słowa.Jedzie naprzód jak tankietka,Nasza szopka brygadowaA z oddali, zza skromnych dekoracji płynęła piosenka:Bo u Maczka fajnie, fajno je,Na tankietkach jeździ się, jeździ się.Prawa ciemna, lewa ciemna.Bokiem szosy w lampę wal,Kto nie jeździ dziś u Maczka, temu żal 23.

Duże wrażenie wywołał śpiew chóru niewidocznego dla publicz-ności, wykonany z pomocą kukiełek występujących na scenie. Ze sceny

płynęła piosenka na melodię znanej kolędy:Z uczuć serca, nie z parady.Nie brakło Czarnej Brygady.Śpiewa nasza cała paczka,Wojsko generała Maczka,Oby tak na przyszłe ŚwiętaMaczkowa Brygada całaZgodnym chórem w wolnej PolsceJezusowi zaśpiewała 24.

Ostanie słowa podchwycili wi-dzowie, którzy wtórowali. Szkoci są zasłuchani, nie rozumieją słów, lecz domyślają się ich treści. Wstają z miejsc i intonują Jeszcze Polska nie zginęła, a następnie hymn angielski. Tradycyjna szopka krakowska prze-mieniła się w galowe święto uczuć przyjaźni polsko-szkockiej. W ten sposób dzięki usiłowaniom polskich żołnierzy, Szkoci poznali nasze zwy-czaje i tradycje świąteczne 25.

Pod koniec 1940 r. Szopka Żołnierska powstała w 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich, stacjonują-cym w Biggar. Ułani przygotowali szopkę mającą akcenty satyryczne i jednocześnie patriotyczne. „Płatnik” śpiewał: Ułani, ułani, smutne wasze twarze, bo wam nie wypłacę dodat-ków do gaży. W odpowiedzi żołnierz nucił: My, panie płatniku, dobrze o tym wiemy, i po wyrównanie w Polsce się zgłosimy 26.

W 1. Dywizji Pancernej gen. S. Maczka wsławionej walkami we Francji, Belgii i Holandii, pozosta-wionej przez aliantów w Niemczech

Stefan Józef Pastuszka

Page 63: Zabawy i zabawki_2009

63

w tzw. strefie okupacyjnej w rejo-nie miast Quarenbrueck, Meppen i Lingen, kwitło życie kulturalne. Wydawano cieszący się dużą po-pularnością „Dziennik Żołnierza 1. Dywizji Pancernej”. W Meppen, gdzie stacjonowało dowództwo tej jednostki, utworzono przy jego pomo-cy, w grudniu 1945 r. Teatr Kukiełek 1. Dywizji Pancernej. Dyrektorem administracyjnym tej placówki zo-stał Jan Zamoyski, a muzycznym Kazimierz Hardulak. Kukiełki mówi-ły i śpiewały głosami artystów scen polskich: Ireny Cywińskiej, Eleonory Orłowskiej, Romana Palowskiego, Kazimierza Hardulaka, Edwarda Kuleszy, Ziemowita Kunińskiego, Klemensa Mielczarka, Mariana Sigmunda i Jana Zamoyskiego.

Teatr, wspierany przez ENSA, za-inaugurował swoją działalność na po-czątku 1946 r. wystawieniem Szopki Betlejemskiej, opartej na tekstach Lucjana Rydla oraz na melodiach starych polskich kolęd. Widowisko urozmaicono, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, aktualnymi wstawka-mi, które cieszyły się dużym zainte-resowaniem widowni. W spektaklu brało udział 46 postaci. Kukiełki za-projektowali Marian Zygmunt i Jan Zamoyski – rzeźbiarz, współtwórca znanego przed wojną Bractwa św. Łukasza, zrzeszającego kilkuna-stu znakomitych artystów polskich. Teksty napisali: Edward Kulesza, Ziemowit Kuniński, Jan Zamoyski. Partie solowe wykonywali m.in.

Irena Cywińska, Eleonora Orłowska, Roman Palowski, Kazimierz Hardulak, Edward Kulesza, Ziemowit Kuniński, Klemens Mielczarek, Marian Sigmund i Jan Zamoyski. Akompaniował Witold Rzepczyński, kukiełki prowadzili E. Kulesza, Ziemowit Kamiński, M. Sigmund. Na spektakl składały się: kolęda powitalna szopkarzy, słowo wstęp-ne i cztery odsłony zatytułowane Pasterze, Żołnierze, U żłobka, W pa-łacu Heroda. W osłonie Pasterze wy-stąpili: pasterze, pasterki, Żyd z kozą, Trzech Króli (Władysław Łokietek, Stefan Batory, gen. Władysław Sikorski). W odsłonie 3. wystąpili: zwierzęta, Trzej Królowie, Szlachcic, Litwin, Włoch, Żyd, Dudka, Kaszubi, Żołnierze, Krakowiak, Ślązaczka i Chór Aniołów 27.

Kolejną premierą tego teatru było przedstawienie Głupstwo jest wiecz-ne. Był to swoisty niezmiernie intere-sujący sąd nad dziejami Polski i ocena postawy aliantów w sprawie polskiej w czasie II wojny światowej. Jakże wymowne są tytuły poszczególnych części tego widowiska: Prolog: Czas, Głupstwo pierwsze: „Hołd pruski”, Głupstwo drugie: „Potop szwedzki”, Głupstwo trzecie: „Przehulana wol-ność”, Głupstwo czwarte: „Rozkosz gościnności”, Głupstwo piąte: „a jedna jedyna… oprócz tysiąca in-nych”, Głupstwo szóste: „Na obcym bruku”, Głupstwo siódme: „Wieczna miłość. Wieczna zgoda”, Głupstwo ósme: „Demobilizacja”, Finał: Na

Teatr lalek...

Page 64: Zabawy i zabawki_2009

64

burt!!!. Scena pierwsza rozgrywa się na tle obrazu Jana Matejki Hołd Pruski. Występują: błazen królew-ski Stańczyk, książę Albrecht i jego świta, Zygmunt Stary i Zygmunt August, królowa Bona, szlach-ta i dwór królewski. Bohaterami Głupstwa siódmego są: Wielka Trójka (Roosvelt, Winston Churchill, Józef Stalin), Liga Narodów, Chór dyplomatów, Organizacja Narodów Zjednoczonych, Stańczyk 28.

Odpowiedzialny za inscenizację i kierownictwo artystyczne był Jan Zamoyski, za opracowanie muzycz-ne - K. Hardulak. Dekoracje i ku-kiełki zaprojektował M. Sigmund, teksty opracowali Edward Kulesza, Ziemowit Kuniński, Jan Zamoyski. Gmach teatrzyku zaprojektował Tadeusz Kossak. Kukiełki prowa-dzili: Eleonora Orłowska, Roman Palowski, Kazimierz Hardulak, Edward Kulesza, Ziemowit Kuniński, Klemens Mielczarek, Marian Sigmund i Jan Zamoyski, Stanisław Boguszewski. Akompaniował Witold Rzepczyński. Kukiełki prowadzi-li E. Kulesza, Ziemowit Kaiński, M. Sigmund 29.

Spektakl tak oceniono w „Piśmie Żołnierza”: Zespół Polskiej ENSA przydzielony do 1. Dywizji Pancernej wziął rozbrat z szopką i bajkami, z których wywodzą się teatry kukieł-kowe. Ostatnio jego kierownictwo dało – za pośrednictwem zdumiewa-jąco zręcznie skonstruowanych figu-rek – niecodzienne widowisko aktu-

alno-historyczne pt. „Głupstwo jest wieczne”, operujące dramatem, cię-tym humorem i doskonałą ilustracją muzyczną. Prolog jest zarysowaniem nici przewodniej obrazów: głupstwo jest wieczne. Ludzie, światy, życie i idee tworzą się i giną – głupstwo jednak towarzyszy im zawsze 30.

Teatr prezentował ten program przez 4 miesiące w polskich obozach wojskowych i cywilnych.

Na początku 1947 r. Teatr Kukiełek 1. Dywizji Pancernej zmienił formu-łę prezentacji spektakli i na scenie w kostiumach lalek zaczęli grać sami aktorzy. Z tego powodu recenzenci nazywali teatr kukiełkami w ludzkiej postaci. W tej formie wystawiona była rewia Szef i żołnierz. Jej premie-ra odbyła się 1 marca 1947 r. pod-czas otwarcia Wystawy 1. Dywizji Pancernej w Meppen. Wyjątkowa była oprawa premiery. Odbyła się w tzw. Sali Honorowej, do której wiodła brama w kształcie skrzydeł huzarów. Akcentem dominującym w niej był posąg Nike Chamois, wyko-nany przez rzeźbiarza por. Repetę 31. Po obu stronach wnęki, gdzie mieś-cił się posąg Nike, umieszczono dwa panneau Janiny Małowskiej. Pierwsza kompozycja przedstawiała Wojnę, druga zaś miała tytuł Pokój. Na przeciwległej ścianie umiesz-czono mapę ukazującą szlak bojowy 1. Dywizji Pancernej. Sceneria ta wzmocniła siłę oddziaływania sztuki. Role szefa grał E. Kulesza, a żołnie-rza Roman Pawłowski. Po występie

Stefan Józef Pastuszka

Page 65: Zabawy i zabawki_2009

65

w Quarenbrueck na łamach prasy emigracyjnej toczyła się kilkutygo-dniowa dyskusja o roli i znaczeniu teatru w życiu Polonii 32.

17 marca rozpoczął się transport 1. Dywizji Pancernej do Wielkiej Brytanii. Miesiąc później ten ory-ginalny i zasłużony Teatr Kukiełek został rozwiązany. Część aktorów włączyła się do działalności polskich placówek teatralnych działających na terenie Niemiec, finansowanych przez Zjednoczenie Polskie i Polską YMCA.

Armia Polska gen. Władysława Andersa w ZSRR

Szczególną rolę odgrywał teatr lalkowy w Armii Polskiej w ZSRR, dowodzonej przez gen. Andersa, utworzonej w 1941 r. na mocy ukła-du Sikorski – Majski z 30 lipca 1941 r. Teatr był tu swoistym odre-agowaniem na tragiczne przeżycia żołnierzy w obozach, łagrach, wię-zieniach i posiołkach. Jakże wymow-nym wyrazem tego były szopki, które zawierały często dużo aktualności i aluzyjności. Taka sytuacja miała miejsce w Buzułuku, w szopce napi-sanej i wystawionej przez Tadeusza Wittlina 33. Koncepcja sztuki powsta-ła w czasie rozładowywania wago-nów z sortami mundurowymi przy-słanymi przez Anglię. Tak wspomi-nał później ten fakt: Na wielkiej stacji kolejowej elewatora w Buzułuku, my uczniowie podchorążówki wyładowy-waliśmy nowoprzysłane battledressy,

koce, pasy, koszule i płaszcze. W cza-sie dźwigania tych bambetli układa-łem w myślach spis lalek, jakie będą występowały w szopce. W czasie obiadowej przerwy lista została spo-rządzona. A więc: generał Anders, Hitler, Mussolini, Goebbels, Japonia, Anglia, Ameryka, Francja, Nafta, która rządzi światem, oszalała Kula Ziemska oraz szereg postaci i typów zarówno autentycznych, jak i alego-rycznych. Angielskie mundury, jakie setkami nosiłem przez cały dzień na własnym grzbiecie okrytym sowiecką fufajką, nasunęły mi pomysł poka-zania pary w częściowo sowieckim, a częściowo brytyjskim umunduro-waniu. Kłaniactwo i trzaskanie obca-sami na korytarzach sztabu w poszu-kiwaniu przydziału, lepszej funkcji, czy weryfikacji stało się przyczyną, że jedną z głównych kukiełek szopki stała się wielka tuba wazeliny. Rolę conferanciera spełni Łazik – żoł-nierz-roztropek, który zapowie każdą figurkę, scenę i dekorację 34.

Wittlin do przygotowania lalek za-angażował malarza z rzeczonej gazet-ki ściennej, do ich wykonania według projektu autora zatrudnił członkinie Pomocniczej Służby Kobiet. Autor przygotowywał teksty szopki w bar-dzo trudnych warunkach. Tak wspo-minał w 1944 r. na łamach poczyt-nej „Parady” ten fakt: Tymczasem ja w dzień ordynarnie uciekając ze zbió-rek, a w nocy na swym posłaniu na mokrej podłodze pod jakiemiś drzwia-mi, skąd raz wraz ktoś wychodząc

Teatr lalek...

Page 66: Zabawy i zabawki_2009

66

wpadał na mnie lub zręcznie przeze mnie przeskakiwał, pisałem moje pio-senki. Ostatecznie po pewnym cza-sie, gdy już spora porcja projektów lalek i piosenek była gotowa, malarz Włodek 35 (albowiem Włodek miał na imię Włodek), stwierdził, że najwyż-szy czas, aby strzelić Wydział Kultury na forsę. Wydział Kultury pieniędzy i materiału na wystawienie szopki nie miał. Wittlinowi przyznał dodatkowe skromne środki finansowe na doży-wianie, by miał siłę pisać.

Szopka ustawiona została na scenie obrotowej teatru w Buzułuku. W cza-sie spektaklu teatr nabity był po brze-gi publicznością. W pierwszym rzę-dzie siedział gen. Władysław Anders dowódca Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, generalicja polska oraz oficerowie radzieccy. Twórca Szopki politycznej T. Wittlin 36 tak opisał roz-poczęcie tego spektaklu:

Gong – reflektory – orkiestra i bo-ciany ulatują w powietrze. Na scenę wybiega Łazik i zapowiada. Po nim wystąpił Lew Brytyjski, Ochotniczka, Kogut Galijski, aż wreszcie zjawił się bajkopisarz Anders-gen i zaśpiewał:<<Bajki czarowne, bajki cudowne,Wspaniałe bajki są Andersa-genaJak u nas w samymKraju kochanymBędzie w przyszłości wyglądać scena.Więcej nie będzieBurd w parlamencie,Gdyż naród zgodny jak jeden mążNie będzie bzdurstwa,

Ani gadulstwaI będzie jedność panować wciąż.Nie będzie złośliwych obstrukcyjOkrzyków: <<Dość>>,<<Precz>>, partyjnictwa,Koterii, ni klik, ni korupcjiPlotkarstwa, ni też łapówkarstwa.Nie będzie krzykliwych elekcji. Lecz cicho, spokojnie i skromnie, Nie będzie ni świństw ni protekcji…Ja bajki tak lubię ogromnie...Ja bajki tak lubię ogromnie.

Ta tak ostra krytyka życia po-litycznego i parlamentaryzmu II Rzeczypospolitej została przy-jęta przez publiczność z aplauzem. Oczywiście radowali się szczególnie radzieccy goście. Natomiast część polskiego korpusu oficerskiego zmroził występ Tuby Wazeliny, która kpiła z wyniosłości i zarozumiałości niektórych oficerów, protekcyjne-go stosunku do młodszych stopniem i rangą. Wejście na scenę Krwawego Adolfa, śpiewającego o sobie Już taki jestem zimny drań i tańcującego wraz z Benitem Mu-Wsolili husia siusia, wywołało salwy śmiechu, oficerowie radzieccy aż tupali nogami. Jednak oficerom radzieckim mina zrzedła po ukazaniu się na scenie Łagiernika w stroju, w jakim żołnierze przeby-wali w obozach sowieckiej „edu-kacji”. Wołkowyski opuścił przed-stawienie, pozostał NKWD-zista mjr Kożuchowski. Ich oburzenie wy-wołał śpiew następujących zwrotek:Łagier przy łagierze,Przy łagierze łagier.

Stefan Józef Pastuszka

Page 67: Zabawy i zabawki_2009

67

Przy tym łagierzeJeszcze jeden łagier.

Na pytanie Łazika, w jaki sposób znalazł się w łagrze, łagiernik odpo-wiedział na melodię Hej da trojka!, że zawieźli go tam enkawudziści, którzy świetnie znają swój fach. Następnie ukłonił się sowieckim dygnitarzom siedzącym na widowni i śpiewał na melodię słynnego przeboju Dziękuję ci za wszystko, za dobre i za złe:Dziękuję wam za wszystko,Za dobro i za złe.Dziękuję za więzienie,W nim noce i dnie.Dziękuję wam za łagry. Za konwój i za psy,Dziękuję wam za owies i wszy...Szopka kończyła się następującą strofą:Enkawude! Kto wszystkich w łapie trzyma?To enkawude!Coś powiesz na BerięA poznasz Sy-berię.Gdzie wyśle cięN!K!W!D!

To już przekroczyło możliwości percepcyjne oficerów radzieckich 37.

Scenografia wprowadziła po-żądany nastrój. Spektakl rozpo-czął się od pojawienia się na sce-nie kukiełek: Brytyjskiego Lwa, Galilejskiego Koguta, Pijanej Kuli Ziemskiej, Nafty Rządzącej Światem, Wuja Sama Roosvelta, Żółtego Niebezpieczeństwa Japonii. Scena Łagiernik odegrana przez autora Szopki politycznej – łagiernika obu-

rzyła oficerów radzieckich. Sztuka ta silnie oddziaływała nie

tylko na żołnierzy, ale także na mło-dzież radziecką. Tak wspominał to T. Wittlin: Gdy wychodziliśmy z tea-tru na ulicach rosyjska dzieciarnia wyśpiewywała już na całe gardło jedną z piosenek „Angielski mundur sowiecka fufajka”.

Wieczorem z okazji premie-ry urządzono w biurze Wydziału Kultury przyjęcie, podczas którego jeden z członków zespołu teatru lalek z wrodzonym roztargnieniem podał kilku wyższym oficerom w szklan-kach ocet zamiast wódki. Niektórzy z nich sądzili, że chciano ich otruć.

W czasie translokacji Armii Andersa z Bagdadu do Kairu celni-cy aresztowali Wittlina i kukiełki. Egzemplarz szopki skonfiskowano, a jej autora tymczasowo aresztowano jako rzekomego szpiega. Po wyjaś-nieniach, „winnych” zwolniono 38.

4 stycznia 1942 r. odbyła się ge-neralna próba Szopki politycznej, w której występowali: och. Irena Różyńska, sierż. K. Krukowski, plut. Bolesław Kersen, kpr. StanisławStanisław Belski i sierż. Alfed Schutz. SześćAlfed Schutz. SześćSześć dni później odbyła się jej premiera w teatrze w Buzułuku, w której uczest-niczył Anders ze swym sztabem. W dniach 11 i 25 stycznia odbyły się przedstawienia szopki w sali Sztabu Dowództwa AP. Zaś w dniach 5, 12, 19 i 20 stycznia zespół zaprezentował koncerty dla miejscowej ludności, a dochód z nich przeznaczony został

Teatr lalek...

Page 68: Zabawy i zabawki_2009

68

na budowę czołgów. Wszystkie wy-stępy miały zapełnioną widownię.

Autorami tej szopki byli T. Wittlin i Władysław Kowaniec. Kierownikiem artystyczno-technicznym Kowaniec. Szopkę zainscenizowano w stylu lu-dowym, ze słomianą strzechą i gniaz-dem bocianim. Wystąpiły m. in. lalki Mussoliniego, słynnej piosenkarki Hanki Ordonówny. Brakowało ma-teriałów krawieckich, zamiast pla-steliny i gipsu modelowano z chleba. Występy odbywały się w gmachu sztabu w Buzułuku w zimnej sali 39.

Jednostki polskie podporządkowa-ne komunistom

W jednostkach tworzonych przez polskich komunistów w ZSRR roz-wijał się także bujnie teatr żołnierski, w tym także kukiełkowy. Pierwszy teatr kukiełkowy powstał w sierp-niu 1943 r. w Sielcach nad Oką w 1. Dywizji Piechoty. Dyrektorem tej placówki mianowano Juliana Pappe, a reżyserem Bronisława Kauffmana. Inauguracyjny program w postaci Szopki politycznej zaprezentowano we wrześniu 1943 r. Reżyserem był B. Kauffman, zaś kukiełki wykonano według projektu dyrektora teatru.

Po tworzeniu I Korpusu dywizyj-ny teatr kukiełkowy awansował do rangi Teatru Kukiełek I Korpusu. Na początku listopada tego roku zapre-zentował program Pan Twardowski. Recenzent tego przedstawienia uznał, że kierownik teatrzyku Pappe i reży-ser Kauffman doskonale opanowali

swój kunszt. Kukiełki są wykonane bardzo starannie, poruszają się żywo, a w pierwszej części widowiska wyko-nawcy zdołali nawet wykrzesać duże tempo akcji i werwę. Wykonawcy tekstów, Pappe, Kauffman, aktor Nowicki oraz aktorka Hanin, wy-wiązali się ze swego zadania bardzo dobrze; wyraźna dykcja i właściwe akcentowanie czyniły dodatnie wra-żenie. Oprawa muzyczna widowiska ob. Beriasa poprawna.W sumie teatr kukiełek dowiódł, że ma prawo do samodzielnego życia. Teatrzyk się po-doba. Zapaleni nasi kukiełkarze mają więc okazję do rozwinięcia całej swej umiejętności. Oczekujemy od nich spektaklu jasełkowego. Teatr mario-netek to teatr „w walizce” i nadaje się doskonale do warunków, obozowych a nawet frontowych. Jednocześnie wyraził przekonanie, że stanie się on cenną placówką Korpusu i niejeden raz ucieszy nas jeszcze i zabawi 40.

Z krytyczną oceną spotkało się wystawienie Bajki wigilijnej mającej uświetnić żołnierzom święta Bożego Narodzenia w 1943 r. Zdaniem re-cenzenta przesadnie podkreślono lal-kową złudę elementami bajkowości: Żołnierzowi mogą się spodobać lalki, ALE BAJKI NIE LUBI. Nasi zapa-leni kukiełkarze zapominają często o tak koniecznym realizmie i w zapale swoim wyskakują nawet z ram swoich ulubionych kukiełek. Autor tej opinii uznał oprawę muzyczną w opracowa-niu por. Barchasza i w wykonaniu or-kiestry pod batutą chor. Misiułowicza

Stefan Józef Pastuszka

Page 69: Zabawy i zabawki_2009

69

za dobrą. Wyraził wymownie nastę-pujące przekonanie: Nasi kukiełkarze mogą przysporzyć naszemu żołnierzo-wi wiele radości i wzruszeń artystycz-nych, pod warunkiem, że w pracy bę-dzie im przyświecała dewiza: więcej zdyscyplinowania – jak najwięcej re-alizmu i niewysilonej wesołości 41.

Pomimo powyższych zastrzeżeń prezentacja powyższych widowisk w jednostkach I Korpusu w styczniu i lutym 1944 r. była sukcesem zespołu i źródłem radości widzów. Nic więc dziwnego, że po utworzeniu 1. Armii WP teatr J. Pappe stał się placówką armijną. Po jej wkroczeniu na tere-ny na zachód o linii Curzona, zespół umiejscowił się w lubelskim Domu Żołnierza.

Teatr kukiełek posiadała rów-nież 3. Dywizja Piechoty. Pierwszy jego publiczny występ odbył się 1 czerwca 1944 r. Kierownikiem ar-tystycznym był Kazimierz Gordon. W „Gazecie Dywizyjnej” podkreślo-no, że kukiełki były wykonane arty-stycznie, a dekoracje ładne: W sztuce dużo oryginalnych pomysłów pla-stycznych. W ogóle jeśli chodzi o stro-nę wzrokową teatru – górował w niej dobry smak i prawdziwe artystyczne zacięcie. Pozostawała natomiast do życzenia strona literacka… Zespół aktorski jeszcze nie zgrany i jeszcze nie przywykł do gry z kukłami. Więcej rozwagi, więcej śmiałości i przede wszystkim więcej pracy 42. Z badań Stanisława Piekarskiego wynika, że prasa wojskowa nie pisała więcej

Teatr lalek...

o działalności tego zespołu 43.Trwała okazała się inicjatywa

3. Pułku 1. Dywizji Piechoty. Utworzony na polecenie jednego z dowódców przez Jana Czarnego (używającego również nazwiska Glincenstein) teatr kukiełkowy cieszył się dużym powodzeniem. Występował nie tylko w swej macie-rzystej jednostce, ale także w jednost-kach 2. i 3. Dywizji Piechoty. Zespół był siedmioosobowy. Stanowili go oprócz jego kierownika: szef kom-panii, telegrafistka, zastępca do-wódcy kompanii fizylierów, sierżant z plutonu rusznikarz – grający na gitarze, pisarz kompanijny. Drugi program przygotowany był przez dziesięcioosobowy zespół. Na scenie aktorzy występowali z technicznie nieskomplikowanymi pacynkami, które przedstawiały: żołnierza-ofer-mę z kociołkiem, białoruską „ha-dziajkę”, wąsatego szefa kompanii, dziewczynkę o imieniu Kasia, kucha-rza wojskowego z chochlą i konia. Dekorację stanowiły różne akcesoria wojskowe. Program dotyczył spraw żołnierskich i był satyrą na bolączki i błędy wewnętrzne. Spełniał swoją funkcję wychowawczą. Oprawę mu-zyczną tworzyła harmonia i dwie gi-tary 44. Teatr ten towarzyszył pułkowi w czasie wojennych „podróży”. Tak jego rolę ocenił kierownik zespołu Jan Czarny:

Groźnie wyglądała w moich rękach „skrzynka na minę”. Znaleźli w niej schronienie najmniejsi żołnierze na-

Page 70: Zabawy i zabawki_2009

70

szej jednostki. W drodze, kiedy jecha-liśmy pociągiem, naturalnie towaro-wym, często dawaliśmy przedstawie-nia. Na krótkich postojach rozsuwali-śmy drzwi wagonu i zasłanialiśmy je do połowy niezastąpionym płaszczem namiotem. Sam dowódca pułku wraz z całym pułkiem stał na śniegu przed wagonem. Było wprawdzie zimno w nogi, ale to nic. Żołnierze tupa-li grubymi, filcowymi walonkami i śmiali się piosenki konia, skarżące-go się na żołnierza, który go zanie-dbuje 45.

Zdaniem J. Czarnego, dyrektora Teatru Kukiełek 3. Pułku 1. Dywizji Piechoty, ten rodzaj teatru był często jedyną rozrywką w ciężkich warun-kach posuwającej się w pochodzie ar-mii. Z dala od Ojczyzny kukiełki przy-pominały żołnierzom mowę ojczystą i polskie piosenki ludowe, rozweselały w chwilach smutku i spełniały donio-słą rolę wychowawczą 46.

Z konkursu teatrów kukiełkowych zorganizowanego w Kiwercach na Ukrainie w maju 1944 r. wynika że w 1. Armii WP działało kilka teatrów lalkowych posługujących się pacyn-kami, kukłami, a nawet lalkami pła-skimi wyciętymi z dykty i pomalo-wanymi farbami. Zespół J. Czarnego zajmował jednak pierwsze miejsce 47.

Teatr lalkowy wprowadza nas w inny, nie dający się mierzyć natu-ralną miarą świat. Lalka na scenie rządzi się swoimi własnymi prawa-mi, nie naśladuje życia, a przeciwnie przez swoją arealność stwarza cał-

kiem odmienny świat wrażeń i od-mienne własne życie. Teatr kukiełek można porównać z filmem rysunko-wym. Czym film rysunkowy jest w ki-nie, tym lalka w teatrze. Ta odrębność wyrazu teatralnego lalek, a przy tym nieograniczone wprost możliwości inscenizacje ściągnęły na siebie uwa-gę najwybitniejszych artystów. Ich pracy zawdzięczamy ugruntowaną pozycję lalek w świecie. Teatr lalek to już nie tylko rozrywka dla dzieci, ale źródło bogatych wzruszeń este-tycznych, tym ciekawsze, że właśnie tak odrębne i tak jednocześnie pełne. Na Zachodzie prawo pierwszeństwa wywalczył sobie typ lalki poruszanej z góry za pomocą nitek (marionetka) lub też nakładanej na rękę (pacynka). W Polsce natomiast najpopularniej-sza była lalka osadzona na patyku, czyli kukiełka. Kukiełka ze wszystkich wspomnianych typów lalek – jest naj-bardziej arealna, a przez to najsilniej akcentuje swoją odrębność. Te dwa względy wpłynęły na wybór rodza-ju lalki w naszym teatrze i określiły tym samym jego nazwę. Historia ku-kiełki w Polsce jest najsilniej związa-na z szopką, widowiskiem dawanym w okresie Bożego Narodzenia 48.

W teatrze żołnierskim na pierwszy plan wysuwała się aktualność teatru, związana z jego ideologiczną służeb-nością Ojczyźnie, walką o jej wyzwo-lenie. Życie artystyczne powodowało rozładowywanie napięć występują-cych w wojsku, negatywnie oddzia-ływujących na postawy żołnierzy.

Stefan Józef Pastuszka

Page 71: Zabawy i zabawki_2009

71

Zapewniało chwile zapomnienia nie-odzowne dla psychicznego zdrowia. Stanowiło swoisty pomost łączący z rodzinami, bliskimi osobami i Oj-czyzną. Spektakle integrowały prze-żywaniem wspólnych wartości pre-zentowanych na scenie. Dominował repertuar rozrywkowy, widowiska składane o charakterze rewiowym lub podobnym. Stanowiły one nader liczną i znamienną część repertuaru wojennego, co tłumaczy się stosun-kową łatwością ich komponowania, możliwościami obsadowymi, por-tatywnością skrótowych dekoracji, uproszczonych kostiumów i rekwizy-tów. Wydaje się, że zdeterminowane to było niepewną przyszłością i kon-dycją psychiczną żołnierzy, którzy szukali radości i ucieczki od jakże często tragicznych doświadczeń.

Przypisy:

1 D. Ratajczakowa, Nieobecność. Nie znany dramat emigracyjny (1939-198�), w: Między Polską a światem. Kultura emigracyjna po 1939 roku, red. M. Fik, Warszawa 1992, s. 44.2 Ibidem, s. 46.3 Ibidem.81. Instytut Sikorskiego A. XII. 7/56, Wykaz występów Orkiestry 1-szej Brygady Strzelców za czas od 29 V [winno być 3 V – S.J.P.] do 29 VI 1941.4 M. Trojanowska, Pamięci zaginio-nych krzyży. Historia organizacji Pomocniczej Służby Kobiet Polskich w Polskich Siłach zbrojnych na te-renie Rosji, „Zeszyty Historyczne” nr 58, s. 31-32.5 Ibidem, s. 31-32.6 A. Hausbrandt, Teatr w społeczeń-stwie, Warszawa 1983, s. 14-15.7 E. Souriau, Sytuacja dramatyczna a zbiorowe uczestnictwo, w: W kręgu socjologii teatru na świecie, wybór i opracowanie T. Pyzik i E. Udal-ska, Wrocław – Warszawa – Gdańsk, Wrocław – Łódź 1987, s. 225.8 Ten wybitny dramaturg szwedzki tak określił funkcje teatru: Teatr to Biblia w obrazach, to szkoła dla nie-dokształconych, która uczy pozna-wać dobre i złe strony życia, dąży do usuwania wad i poprawy złych oby-czajów, kształci umysł i charakter. Teatr lepiej niż książka przemawia do szerokich warstw społeczeństwa, uczy je mówić, czuć i kochać. Praw-

Teatr lalek...

Page 72: Zabawy i zabawki_2009

72

dy moralne, społeczne, ekonomiczne, zasady nauki życia łatwiej trafiają do umysłów wszelkich warstw, jeżeli je uzmysłowimy w żywych postaciach, żywym słowem i jawnym wyrazem na scenie. Cyt. za: S. Iłowski, Zadania i potrzeby teatru ludowego, „Dzien-nik Urzędowy Kuratorium Okręgu Szkolnego Łuckiego” 1934, nr 10, s. 521. 9 Te dwie funkcje teatru następująco scharakteryzował Jean Giraudoux: Krótko mówiąc, wieczorem przypro-wadzasz mi do kasy ludzi o starga-nych nerwach, zmęczonych po utarcz-kach dnia, rozdrażnionych, nieufnych – zwłaszcza wobec ciebie – a ty wiesz o tym! A cóż my robimy z ludźmi od-wzajemniając ci się? Uspokajamy ich, wnosimy w nich pogodę. Tym zmaltretowanym niewolnikom daje-my władzę nad dźwiękiem i barwą. Tym automatom użyczamy serca, któ-rego komory są dobrze wyposażone: w wielkoduszność, delikatność, na-dzieję. Czynimy ludzi wrażliwymi, pięknymi, silnymi. Wydajemy im woj-nę, w której się ich nie zabija, zada-jemy śmierć, z której zmartwychpow-stają. Dajemy im równość, ową praw-dziwą równość, jaka istnieje wobec łez i śmiechu. O północy dostajesz swoich ludzi z powrotem, bez zmar-szczek na sercu, jak władców słońca i księżyca, chodzących lub fruwają-cych, zdolnych do wszystkiego. Czy rzeczywiście sądzisz, że możesz się z nami mierzyć? (...) Chodzi oczywi-ście o to, czy państwo chce zrozumieć,

że naród tylko wtedy żyje życiem w wymiarze realnym, jeżeli jest po-tężny również w irrealnym, że siła na-rodu leży w jego wyobraźni. Cyt. za: M. Dietrich Aktor i publiczność..., s. 234.10 Cyt za: D. Steinbeck, O socjologii publiczności, w: W kręgu socjologii teatru na świecie, op. cit., s. 80.11 T. Terlecki, Rzeczy teatralne, War-szawa 1984, s. 37.12 S. Obrazcow, O sztuce teatru lalek, w: Współtwórcy teatru lalek w słowie i obrazie, Warszawa 1965, s. 17.13 Ibidem, s. 19.14 A. Kącki, Teatr materii ożywionej. Rodzaje i formy animacji w teatrze lalek, Opole 2004, s. 39-50.15 Ibidem.16 B. Korzeniewski, Teatr żołnierski, „Pamiętnik Teatralny” 1984, z. 1-2, s. 9.17 Ibidem, s. 5.18 S. Obrazcow, op. cit., s. 17.19 Szymon Laks (1901-1983) – kom-pozytor, pisarz, tłumacz. Studiował w Polsce. W 1926 r. po kilkumiesięcz-nym pobycie w Wiedniu wyjechał na stałe do Paryża. Tu zastał go wybuch wojny. W 1941 r. aresztowany przez Niemców. W 1942 r. wywieziony do Oświęcimia II – Brzezinki. Po wojnie wrócił do stolicy Francji.20 Franiszek K. Black (1881-1959) - wybitny rzeźbiarz. Brał udział w pra-cach nad pomnikiem Grunwaldzkim w Krakowie. Od 1908 r. wystawiał swe prace w Paryżu, następnie Lo-zannie, Zurychu, Genewie. Uprawiał

Stefan Józef Pastuszka

Page 73: Zabawy i zabawki_2009

73

rzeźbę pomnikową i portret rzeźbiar-ski. Autor licznych portretów postaci wybitnych Polaków (m.in.: Słowa-ckiego, Chopina, Mickiewicza, Ho-ene-Wrońskiego, Matejki i Wyspiań-skiego).21 E. Ligocki, Dialog z przeszłością, Warszawa 1970, s. 379-380.22 Ibidem, s. 380.23 A. Wasilewski, Z nutą starą, szopka nowa, „Polska Walcząca” 1941, nr 7, s. 1.24 Ibidem.25 Szopka kukiełkowa, „Dziennik Żoł-nierza” 1941, nr 175, s. 3. Cyt. za: S. Piekarski, Mars i Melpomena. Pol-skie teatry żołnierskie na obczyźnie 1939-1948, Warszawa 2000, s. 73.26 S. Piekarski, op. cit., s. 73.27 Program Szopki Betlejemskiej Te-atru Kukiełek 1. Dywizji Pancernej, Meppen 1946, w: S. Piekarski, op. cit., załącznik nr 57, s. 435.28 Program widowiska Głupstwo jest wieczne. Teatru Kukiełek 1. Dywi-zji Pancernej, Meppen, 1946, w: S. Piekarski, op. cit., załącznik nr 58, s. 436.29 Twórcy i wykonawcy widowiska Głupstwo jest wieczne. Teatr Kukie-łek 1. Dywizji Pancernej, Meppen 1946, w: S. Piekarski, op. cit., załącz-nik nr 59, s. 437.30 Cyt. za S. Piekarski, op. cit., s. 261-262.31 Rzeźbę tę miano ustawić jako po-mnik 1. Dywizji Pancernej na polu bitwy pod Cambois.32 S. Piekarski, op. cit., s. 261-263.

33 Inspiracje dla napisania szopki sta-nowiła sztuka Młodzieniec z naszego miasta, wystawiona w radzieckim te-atrze w Buzułuku. Jej bohater wziął do niewoli niemieckich generałów został odznaczony za to orderem Le-nina. Aplauz publiczności wzbudzały następujące wypowiadane przez nie-go na scenie słowa: Kto wie, może francuski język nie będzie dla nas cudzoziemski. T. Wittlin postanowił wystawić w tym teatrze jakąś saty-ryczną historię, która byłaby antytezą powyższego przedstawienia. Zabaw-ne karykatury żołnierzy i ochotniczek w żołnierskiej gazetce ściennej, na-malowane tak plastycznie, „że czy-niły wrażenie marionetek z rysunko-wych filmów” wywołały u niego wizję teatru kukiełek. T. Witlin, Piszę Szop-kę…, „Parada” nr 25, 17 XII 1944, s. 14. 34 T. Wittlin, Piszę szopkę, op. cit.35 Artystą tym był Włodzimierz Ko-wańko, wybitny malarz i plastyk.36 T. Wittlin poznał w łagrach do głę-bi, podobnie jak pozostali żołnierze Armii Polskiej w ZSRR, dobrodziej-stwa sowieckiego domu niewoli.37 Autor szopki został wezwany do siedziby NKWD. Przedstawił jednak przerobiony scenariusz, z którego usunięto rażące oficerów radzieckich akcenty polityczne. Sprawę złago-dzono i przedstawienie wznowiono. T. Wittlin, Diabeł w raju, Warszawa 1990, s. 212-215.38 T. Wittlin, Piszę szopkę, op. cit.39 E. Krasiński, Z dziejów teatrów żoł-

Teatr lalek...

Page 74: Zabawy i zabawki_2009

74

nierskich od Buzułuku do Londynu 1941-1948, „Pamiętnik Teatralny” 1998, z. 1-2, s. 9.40 „Pan Twardowski” w inscenizacji teatru kukiełek, „Zwyciężymy” 1943, nr 68, s. 2. Cyt. za S. Piekarski, op. cit., 344-345.41 Cyt za: Ibidem, s. 345-346. 42 Ibidem, s. 346.43 Ibidem, s. 346.44 Cyt za: Ibidem, s. 348. 45 Cyt za: Ibidem, s. 348. 46 Ibidem.47 Ibidem.48 Program Szopka Betlejemska, Teatr Kukiełek 1. Dywizji Pancernej 1946, s. 4. Cyt za: Ibidem, s. 261.

Stefan Józef Pastuszka

Page 75: Zabawy i zabawki_2009

75

Stefan Józef Pastuszka

Puppet Theatre in Polish Armed Forces during World War II

The author makes an analysis of Polish puppet theatres that were rela-ted to Polish Corps and divisions for-med in different countries and fighting on different front lines of World War II. He provides reports in details and men-tions available documents: programs, fragments of scenarios, memories of the authors making performances, even reviews. Politicians and commanders were presented as characters of plays. The authors jeered at political situa-tions, often falling foul of their “bene-factors”: the Allies, or the Soviet Army. The performances were based on Polish literature, national motives, strengthe-ning will of fighting for independence.

The repertoire included famous songs and poems that were close to the heart of Polish soldiers. The author empha-sizes ludic, therapeutic and cathartic function of theatres: the shows were an opportunity to relaxation and good fun. Pastuszka shows the greatness of per-formances, situations and artistic equip- ment: peculiarity of puppets selections, lack of graphic elements and problems with heating in a theatre. Thanks to the material, a reader may become familiar also with the fact that the amateur Po-lish puppet theatre was often formed by a group of eminent actors, writers who in the turmoil of war were fighting for the independence of Poland.

Page 76: Zabawy i zabawki_2009
Page 77: Zabawy i zabawki_2009

Jak pogodzić wodę z ogniem? Miłośnicy ciszy kontra wielbiciele hałasu

Iwona KabzińskaInstytut Archeologii i Etnologii PAN

W alka o ciszę nocną Kwestia ciszy nocnej jest

regulowana w kodeksie wykroczeń, którego art. 51. par. 1. mówi jasno: Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, po-rządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzyw-ny 1. Dla wielu osób możliwość po-wołania się na ten przepis jest często ostatnią deską ratunku w konflikcie z hałaśliwymi, uciążliwymi sąsiada-mi, w walce o prawo do spokojnego snu i wypoczynku we własnym domu. Czasem wystarczy jednorazowa in-terwencja policji lub straży miejskiej wezwanej przez zrozpaczonych lo-katorów, którym sąsiedzi permanen-tnie zakłócają spokój, częściej jednak działania trzeba ponawiać, nie zra-żając się trudnościami, wierząc nie-zbicie, że prawo jest po stronie tych,

którzy uważają wspomniany przepis za obowiązujący i domagają się jego respektowania.

Nie zawsze się udaje. Niektórzy sąsiedzi są tak bezczelni, że jak się ich poprosi i powie, że przeszkadzają, to potem specjalnie tak strasznie się tłuką. Są bezwzględni, wręcz mściwi. Trzaskają drzwiami w nocy. Nie liczą się z nikim […] Każdy kto ma taką bandę ordynusów za ścianą i libacje w nocy nie śpi. […] grają w karty, wrzeszczą, śmieją się. […] Ludzie są wykończeni. Chodzą niewyspani. Mam takich znajomych. Nie mają pie-niędzy na zmianę mieszkania […] na pomoc policji już nie liczą, bo słyszeli od nich, że nie zabronią ludziom roz-mawiać i śmiać się w swoim miesz-kaniu. Niestety, nie każdy wyniósł z domu dobre wychowanie 2.

Na forach internetowych można znaleźć mnóstwo wpisów w sprawie ciszy nocnej. Ich autorami są zarów-

Page 78: Zabawy i zabawki_2009

78

no ci, którzy hałasują o różnych po-rach dnia i nocy, nic sobie nie robiąc z sąsiadów, ani z interwencji wzywa-nej przez nich policji, jak i ci, którzy domagają się respektowania prawa do ciszy nocnej i przestrzegają przed na-stępstwami łamania przepisu regulu-jącego tę kwestię. Niektóre wypowie-dzi świadczą o tym, że żadne ostrze-żenia nie zniechęcają hałasujących osób, zatruwających życie sąsiadom. Znalazłam nawet wpisy zachęcające do kupna odtwarzaczy muzyki, któ-re pozwoliłyby na zwiększenie do-tychczasowego poziomu decybeli, by jeszcze bardziej dokuczyć ludziom kochającym ciszę 3.

Brak poszanowania prawa do ciszy, spokoju oraz wypoczynku we własnym mieszkaniu staje się nagmin-ny. Ze swojej praktyki zarządcy - pisze czytelnik „Metra” w liście do redakcji - w tym wielu prowadzonych rozmów i spotkań z mieszkańcami oraz z poli-cją, widzę, że problem jest bardzo po-ważny. Szkoda, że w niektórych przy-padkach […] jest lekceważony przez służby odpowiedzialne za porządek. […] Na problemy zakłócania spoko-ju, i to nie tylko ciszy nocnej, skarży się coraz więcej mieszkańców i nie można pozostawić tej sytuacji samej sobie. Głośny sąsiad? Radca praw-ny [na łamach jednej z gazet – dop. I.K.] proponuje doskonałe w jego mniemaniu rozwiązanie: weź winko i … przeproś sąsiada, w końcu to TY jesteś inny, może napijecie się razem i w konsekwencji będziecie wówczas

już razem zakłócać spokój innym. Tego uczą na studiach prawniczych? […] Brak norm prawnych i stosow-nych uregulowań w zakresie ochrony miru domowego, […] a szczególnie obojętne podejście służb finansowa-nych z naszych – podatników – pie-niędzy, prowadzi jedynie do chaosu. Można odnieść wrażenie, że obecnie wolność obywatelska została posunię-ta do absurdu, zgodnie z hasłem róbta co chceta. Tak ma wyglądać prawo-rządne państwo? Wszystkim lekcewa-żącym problem miru domowego życzę kilku nieprzespanych nocy. Sądzę, że już czas najwyższy podejść do proble-mu spokoju i możliwości wypoczynku z należytą powagą 4.

Dziennikarz „Metra”, pisząc o narastającym problemie, jakim są sąsiedzkie spory o ciszę, informuje, że co roku za zakłócanie odpoczynku sądy [w Polsce] nakładają ok. 3� tys. kar. Do tego dochodzą niezliczone in-terwencje policji, straży miejskiej czy ochrony osiedlowej. Skarżymy się na śpiewy na imprezach, głośną muzykę i ryczący telewizor, hałaśliwą pralkę, szczekanie psa, remonty po godz. ��. […] Czasami spory o ciszę dochodzą do absurdu. Ostatnio sąd w Radomiu ukarał naganą 91-letnią kobietę, któ-ra w nocy chodziła do toalety podpie-rając się balkonikiem. Przeszkadzała spać młodemu prawnikowi, który po-skarżył się na policję 5.

Sądzimy się nie tylko z sąsiadami. Wytaczamy procesy głośnym firmom z sąsiedztwa – dyskotekom, zajezd-

Iwona Kabzińska

Page 79: Zabawy i zabawki_2009

79

niom autobusowym, właścicielom kli-matyzatorów, lotniskom, zarządcom dróg lub budów, na których pracuje się w nocy 6.

Wiele osób broni się przed hała-sem, ponieważ stanowi on zagrożenie dla zdrowia. Narażeni na hałas, staje-my się nerwowi, nadpobudliwi, mamy zaburzenia trawienia, snu, przemiany materii, wzrasta ciśnienie krwi oraz występują zaburzenia w pracy ser-ca 7. Wpływa [on] negatywnie bez-pośrednio na uszy, a także na układ nerwowy i psychikę oraz na zasadzie odruchu na inne narządy. […] wywo-łuje […] zmęczenie, trudności w sku-pieniu uwagi, drażliwość, niepokój, bóle i zawroty głowy. Może podwyż-szać ciśnienie krwi, a nawet zaburzać orientację 8.

U osoby narażonej na kilkuletnią ekspozycję na dźwięk o głośności 9� decybeli przez ponad 4� godzin tygo-dniowo należy liczyć się z uszkodze-niem ucha wewnętrznego. Ale przy natężeniu 1�� decybeli wystarczają jedynie 4 godziny w tygodniu, po-wtarzane przez kilka lat, by spowo-dować identyczne szkody 9. Już dziś, w Polsce, co piąte dziecko w wieku szkolnym ma kłopoty ze słuchem, a większość rodziców i nauczycieli o tym nie wie 10.

Hałas przekraczający 45 decybeli uniemożliwia sen, powoduje rozstrój nerwowy, zaburza funkcjonowanie układów wewnętrznych. Naukowcy dowiedli, że poziom hałasu nie po-winien przekraczać 30 decybeli, by

człowiek mógł spokojnie spać 11. Nieustanne przebywanie w hałasie może stać się przyczyną chorób psy-chicznych12, źródłem agresji, a nawet prowadzi do przestępstw. Znane są przypadki aresztowania spokojnych dotychczas obywateli, którzy do-konali tzw. aktów wandalizmu albo przemocy. Jak stwierdzono, u podłoża tych zachowań leżał hałas, z którym nie mogli sobie poradzić, którego już nie mogli dłużej ścierpieć 13.

Na pytanie dziennikarza: Dlaczego spory o zakłócanie spokoju sąsiadom są w Polsce poważnym problemem? – znany socjolog i psycholog spo-łeczny, prof. Janusz Czapiński, od-parł, że jest to sprawa naszej kultu-ry. My ciągle imprezujemy w domu, w ogródku albo grillujemy na balko-nie. Ale co to za problem, żeby uprze-dzić sąsiadów o imprezie? Drugi po-wód to nasze pieniactwo. Prawo daje prawo do odpoczynku od godz. �� do 6 i robimy wszystko, żeby to wyeg-zekwować – „bo nie lubię sąsiadów i niech policja ich uspokoi”. Trzeci powód to nieuszanowanie tego, co wspólne. A wspólna jest ekologia miejsca zamieszkania. Nie potrafimy wczuć się w sytuację tych, którym przeszkadzamy 14.

Nie wiem, dlaczego ludzie, którzy domagają się respektowania prze-pisu o ciszy nocnej zostali nazwani przez prof. Czapińskiego pieniacza-mi. W tej grupie jest z pewnością ja-kiś procent osób zasługujących na to miano, ale na pewno nie można tak

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 80: Zabawy i zabawki_2009

80

określić wszystkich wymagających szacunku dla prawa. Nasuwa mi się też inna uwaga do wypowiedzi prof. Czapińskiego. Moim zdaniem, nie tyle nie potrafimy, ile nierzadko nie chcemy wczuć się w sytuację innych. Nie oczekiwałabym tego od osób, które świadomie, a często złośliwie, zakłócają spokój swoim sąsiadom, nie przejmując się ich obecnością.

Profesor doradził, by zamiast wzywać policję, gdy sąsiedzi słu-chają głośnej muzyki w środku nocy, pójść do nich i poprosić o jej ścisze-nie. Sam tak właśnie uczynił i odniósł pożądany skutek15. Jestem ciekawa jak by się zachował prof. Czapiński, gdyby w domu, do którego się udał, prosząc o ściszenie muzyki, zetknął się z agresją i grubiaństwem, gdyby jego prośba nie została wysłucha-na albo, jak to się zdarza, wywołała efekt przeciwny od oczekiwanego, w postaci większego natężenia decy-beli. Czy nie skończyłoby się wezwa-niem policji?

Profesor Czapiński twierdzi, że na szczęście coraz częściej organizujemy uroczystości poza domem, np. wese-la. Liczę na to – dodaje – że w miarę jak Polacy będą stawali się bardziej zamożni, coraz więcej imienin i uro-dzin będzie urządzanych w pubach 16. Chciałabym zauważyć, że w sąsiedz-kich konfliktach o prawo do ciszy i spokoju nie chodzi najczęściej o or-ganizację okazjonalnych imprez ro-dzinnych, lecz o uciążliwe, powtarza-jące się codziennie zachowania, które

nie pozwalają ludziom wypoczywać i o to, że nie liczymy się z innymi. Wynika to, moim zdaniem, prze-de wszystkim z braku wychowania, w którym ważne miejsce zajmowało-by budowanie relacji międzyludzkich, postaw prospołecznych, uwzględnia-jących obecność drugiego człowieka obok nas.

Dziś jesteśmy świadkami coraz bardziej przedmiotowego traktowa-nia innych osób, narastającego ego- izmu i schamienia 17. Istnieje związek między inwazją chamstwa a rozbu-dowywaną współcześnie ideologią egoizmu, sankcjonują[cą] bezkom-promisowość, stawiają[cą] działa-jącą jednostkę w centrum świata, usuwając[ą] resztę ludzi na jego margines 18. Chamstwo niszczy do-tychczasowy porządek społeczny, łamiąc ustalone normy. Przejawia się w braku szacunku dla innych i dobrych obyczajów 19. Chamstwo rośnie w siłę. Jest jak niekontrolowa-na torpeda, która z hukiem przecina ciche dotąd jezioro tylko dlatego, że jest potężna. Rzeczywistość dała jej prawo postawić własne zachcianki nad potrzebami wszystkich innych. Jest uwolniona. Całe nieszczęście człowieka wrażliwego, który wbrew zniechęceniu w kółko usiłuje dociec swego miejsca na ziemi, polega na bezradności wobec tej torpedy. Jego wrażliwość w konfrontacji z tamtą usłyszy tylko: a chcesz w ryj? Brak narzędzi i broni. Z potyczki chamstwa z wrażliwością ta ostatnia wychodzi

Iwona Kabzińska

Page 81: Zabawy i zabawki_2009

81

pokonana 20.Na wszechobecne chamstwo skar-

żą się mieszkańcy wielu osiedli. Jego przejawem są zachowania sąsiadów, którzy zatruwają innym życie, słu-chając bardzo głośnej muzyki, ha-łasując w środku nocy, prowadząc prace remontowe po godz. 22.00 21, łamiąc „reguły współżycia społecz-nego”, określone np. przez regulamin porządku domowego. Jeden z punk-tów tego regulaminu mówi, że: w go-dzinach nocnych, tj. od godz. �� do 6, obowiązuje cisza. W tym czasie m.in. należy: ściszyć odbiorniki radiowe i telewizyjne, wyeliminować głośną grę na instrumentach muzycznych, wyeliminować inne czynniki zakłóca-jące spokój. W pozostałych godzinach należy ograniczyć hałas 22.

Nie każdy uważa, że cisza jest wielkim dobrem (maksyma nieco za-pomniana). Jest dobrem wszystkich. Jest prawem wszystkich 23. Nie każdy też podziela przekonanie badaczki, która twierdzi, że cisza zajmuje wyso-kie miejsce w aksjologii współczesne-go człowieka, gdyż jest postrzegana w naszej hałaśliwej rzeczywistości jako cenne i rzadkie dobro, niemal „towar deficytowy” 24.

Pewien udręczony do granic wy-trzymałości warszawiak, pod które-go mieszkaniem ulokował się fitness klub, napisał do redakcji „Metra”: Codziennie od 14 do �1.45 odby-wają się tam zajęcia aerobiku, a od niedawna kursy tańca nowoczesnego i karate. Hałas, jaki dobiega do mo-

jego mieszkania, jest nie do zniesie-nia. Słychać głośną muzykę, tupanie i okrzyki instruktorki. I tak bez prze-rwy, kilka godzin dziennie. Wspólnota mieszkaniowa nie reaguje, bo zale-ży jej na wynajęciu lokali. Najemca twierdzi, że ma na wszystko pozwole-nia od administracji. Co prawda, niby ma coś wyciszyć, ale od dłuższego czasu nic się nie zmienia. Moim zda-niem lokale usługowe w moim bloku mają zupełnie niewyciszone stropy i po prostu nie są przystosowane do takiej działalności. […] Czy jest jakaś szansa na zmuszenie właściciela do wyciszenia pomieszczenia, ewentual-nie do likwidacji takiego przybytku, jeśli nie ma żadnej poprawy? Osiedle mieszkaniowe służy temu, aby w spo-koju odpoczywać. To nie centrum handlowe, gdzie fitness klub hałasuje do późnych godzin. Niestety, jestem osamotniony, bo klub jest dokładnie pod moim mieszkaniem i tylko do mnie dociera hałas 25.

Współpracujący z „Metrem” pra-wnik poradził czytelnikowi, by zwró-cił się pisemnie do właściciela klubu z sugestią, żeby zmienił sposób prowa-dzenia działalności lub wyciszył lo-kal. Jeśli to nie pomoże, sugeruję in-terwencję policji lub straży miejskiej. Zwracam uwagę na treść art. 51 ko-deksu wykroczeń 26. Nie wyklucza też odpowiedzialności na gruncie prawa cywilnego. Art. 144 k.c.: Właściciel nieruchomości powinien przy wyko-nywaniu swojego prawa powstrzymy-wać się od działań, które by zakłócały

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 82: Zabawy i zabawki_2009

82

korzystanie z nieruchomości sąsied-nich ponad przeciętną miarę, wyni-kającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i sto-sunków miejscowych 27. Przepis ten, moim zdaniem, jest nieprecyzyjny, w związku z czym trudno interpretować go jednoznacznie. Jak np. należy ro-zumieć zakłócanie korzystania z nie-ruchomości sąsiednich ponad prze-ciętną miarę? Kto ustala ową miarę i na jakiej podstawie? Kolejne pyta-nie: kto określa stosunki miejscowe, o których mowa we wspomnianym przepisie?

Kuriozalna, moim zdaniem, jest udzielona czytelnikowi rada, by je-śli interwencja u właściciela i we wspólnocie nie przyniesienie rezulta-tu, […] wygłuszy[ł] mieszkanie. […] Fachowcy przekonują, że przed hała-sem z fitness klubu można się skutecz-nie zabezpieczyć, okładając wszystkie powierzchnie np. sypialni. Ale najle-piej byłoby wyciszyć lokal, z którego dobiega hałas. Wtedy sąsiedztwo nie będzie uciążliwe 28. W piśmie mece-nasa nie wspomniano, kto miałby po-nieść koszty wyciszenia mieszkania (zapewne jego lokator), znalazła się tam natomiast informacja, że płyty do obłożenia ścian, sufitów i podłóg kosztują od 3� do 5� zł za m.kw.29. Nie trzeba tęgiej głowy matematycz-nej, by obliczyć, że koszt wyciszenia nawet niewielkiego mieszkania jest bardzo wysoki i przeciętnego zjada-cza chleba nie stać na taką inwesty-cję.

Znamienne jest zachowanie członków wspólnoty mieszkanio-wej. Jak widać, nazwa „wspólnota” nie zobowiązuje ich do sąsiedzkiej solidarności. Nie chcą się też za-pewne narażać osobom zajmującym wysokie miejsca w hierarchii grupy. Najważniejsze są osiągane przez nią dochody. Ciekawe, jak by się zacho-wywali członkowie owej wspólnoty, gdyby to pod ich mieszkaniami usa-dowił się fitness klub lub inne źródło codziennego, wielogodzinnego hała-su. Czy nie domagaliby się wówczas stanowczo prawa do ciszy?

Zachowanie tych, którzy lubią ha-łasować, nie licząc się z innymi, może być uznane za szczególny przejaw agresji 30. O tym, że we współczes-nym świecie jest ona coraz bardziej widoczna, nie trzeba nikogo przeko-nywać. Ze zjawiskiem tym stykamy się na co dzień.

Konrad Lorenz wskazał na zwią-zek między nasilaniem się agresji a koniecznością sprostania coraz ostrzejszej konkurencji, pędem do posiadania rozmaitych dóbr za wszel-ką cenę, niepohamowaną ambicją, wzrostem liczby ludności oraz wy-nikającym z niego stłoczeniem wielu osób na stosunkowo małej przestrze-ni, prowadzącym do wymuszonych kontaktów, przed którymi człowiek zaczyna się bronić 31. Człowiekowi brak [również] dostatecznego uj-ścia dla reakcji swoich czynów dyk-towanych popędem agresji. […], w dzisiejszym układzie społecznym

Iwona Kabzińska

Page 83: Zabawy i zabawki_2009

83

nie znajduje on już dla niej odpo-wiedniego zaworu bezpieczeństwa 32. Agresji sprzyja pośpiech, nadmiar zadań i informacji, podsycane z ze-wnątrz poczucie zagrożenia, lęku, doświadczanie niesprawiedliwości, wulgaryzacja języka i brutalizacja stosunków międzyludzkich, przemoc i brak kultury osobistej 33. Dużą rolę odgrywa też ideologi[a] braku namy-słu, niecierpliwości, niewyrozumia-łości 34. U podłoża […] agresywności leży pogarda, lekceważenie lub nie-dostrzeganie innych 35. Agresja, po-dobnie jak egoizm, […] brutalność, pazerność w stosunku do dóbr ma-terialnych i władzy, wulgarny język, „grube” maniery, jest jednym z prze-jawów chamstwa 36.

Na początku 2005 roku władze Warszawy ogłosiły walkę z tzw. im-prezowiczami – osobami, które urzą-dzają głośne zabawy w swoich do-mach, nie licząc się z sąsiadami i nie przestrzegając ciszy nocnej 37. Była to jednorazowa, krótkotrwała akcja, która nie rozwiązała problemu, bo rozwiązać go nie mogła. Potrzebna jest bowiem nie spektakularna me-dialna wrzawa, lecz długofalowe, systematyczne i konsekwentne dzia-łanie edukacyjno – wychowawcze, prowadzące do zmiany obyczajów.

Biorący udział w dyskusji doty-czącej walki z „imprezowiczami” dziennikarze i czytelnicy (w listach do redakcji) narzekali na głośnych sąsiadów zakłócających spokój o różnych porach dnia i nocy, na ter-

ror prywatek 38, złe relacje sąsiedzkie spowodowane nieprzestrzeganiem prawa do ciszy i spokoju przez nie-których lokatorów. Niektórzy doma-gali się kar dla osób zakłócających spokój, inni wysuwali propozycje negocjacji i szukania kompromiso-wych rozwiązań, jeszcze inni nie kry-li oburzenia, powołując się na prawa człowieka i wolność, wyrażającą się brakiem jakichkolwiek zakazów.

W wielu krajach zachodnich po-dejmowane są inicjatywy, mające na celu uwrażliwienie społeczeństwa na problem zagrożeń, jakie niesie hałas różnego pochodzenia. Ich inicjato-rami są m.in. organizacje non pro-fit, których członkami są naukowcy, działacze samorządowi, lekarze, eko-lodzy i inne osoby zainteresowane eliminacją, a przynajmniej znacznym ograniczeniem hałasu w środowisku, w którym żyją. Powstała też Sieć do Walki z Hałasem – organizacja wo-lontariuszy, którzy próbują przeciw-stawiać się inwazji męczących i groź-nych dla zdrowia dźwięków, uświa-domić ludziom ich szkodliwe skutki, promować spokój i ciszę 39.

W Stanach Zjednoczonych ludzie zmęczeni hałasem, cierpiący z tego powodu na różne choroby, utworzy-li koalicję pod hasłem Noise Off. Na ich stronie internetowej można znaleźć hasła typu: Mam prawo do spokoju w swoim środowisku. Ludzie namawiani są do walki o przestrzega-nie tego prawa, jak również do dzia-łalności na rzecz rozwijania społecz-

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 84: Zabawy i zabawki_2009

84

nej świadomości i edukacji na temat szkodliwości hałasu 40. Członkowie wspomnianej koalicji podkreślają, że ogromną rolę w walce o ciszę mają do odegrania lokalne społeczności i osoby reprezentujące je we wła-dzach różnych szczebli 41. Zauważają jednak również, że nierzadko władze lokalne wspierają rodzimych biznes-menów, prowadzących różnego typu kluby, bary, ogródki kawiarniane, bez względu na to, jak bardzo są one uciążliwe dla osób mieszkających w ich sąsiedztwie 42.

Zjawisko to obserwujemy także w Polsce. Władze wielu naszych miast np. stanowczo domagają się likwidacji przepisu o ciszy nocnej lub znacznego ograniczenia czasu jej trwania, utrudnia on bowiem, lub wręcz uniemożliwia prowadzenie dochodowej działalności lokalnym restauratorom, właścicielom klubów, dyskotek, sprzedawcom alkoholu, organizatorom różnych, najczęściej hałaśliwych imprez. Przeciwko za-machowi na przepis o ciszy nocnej protestują mieszkańcy obszarów, które stały się mniej lub bardziej rozciągniętymi w przestrzeni „stre-fami hałasu” lub mają stać się nimi w najbliższej przyszłości.

Komu i dlaczego przeszkadza cisza nocna?

Broniąc prawa do ciszy, mieszka-niec Łodzi napisał do redakcji jednej z gazet: W domu chcę odpocząć. Ale jak to mam zrobić, kiedy do drugiej

w nocy mam pod oknem wrzaski i śpie-wy? W robocie jestem nieprzytomny, nie wiem jak długo dam radę. […] Przez gości ogródka piwnego przy ca-łodobowym sklepie alkoholowym, po-łożonym pod oknami kamienicy, spać nie może żaden z lokatorów. Telefony na policję i do straży miejskiej nic nie dają. Owszem, przyjeżdżają, ale po-tem jest tak samo. A przecież mamy prawo do ciszy nocnej 43

Pracownik łódzkiej straży miej-skiej stwierdził, że liczba interwen-cji spowodowanych zgłoszeniami o łamaniu ciszy nocnej rośnie. Dodał, że rozumie zarówno tych, którzy nie mogą spać z powodu hałasu, jak i tych, którzy chcą się bawić w spo-sób, jaki im odpowiada, stanął jed-nak, moim zdaniem, po stronie „imprezowiczów”, zadając pytanie: W jaki sposób nasze miasto ma się rozwijać kulturalnie, jeśli o �� za-mknie się wszystkie lokale? 44

Katowicka Gazeta Wyborcza pi-sze o narastającym konflikcie miesz-kańców ulicy Mariackiej z tysiącami osób, które przychodzą tam bawić się w klubach nocnych i pubach. Na re-mont deptaku władze wydały w sumie 1� mln zł i zapowiadały, że będzie to miejsce pełne życia. Mieszkańcy nie protestowali, ale kiedy otwarto klub nocny Lemoniada i bistro Lorneta z Meduzą niemal codziennie dzwonią ze skargami do straży miejskiej i na policję 45.

Przedstawiciel władz miejskich, mający – jak twierdzi – poparcie

Iwona Kabzińska

Page 85: Zabawy i zabawki_2009

85

wszystkich radnych, jawnie sprzyja tym, którzy ciszę nocną obowiązu-jącą od 22.00 mają za nic, zapowia-dając jej przesunięcie na 24.00 lub nawet pierwszą w nocy. Szef klubu radnych jednej z partii stwierdził: Chodzi nam głównie o ożywienie ob-szaru ulic Mariackiej, Mielęckiego i Staromiejskiej. Będziemy przekony-wać mieszkańców, że chodzi o interes całego miasta, bo dzięki temu, że kwit-nie tam życie, są też turyści. Zresztą tamten rejon jeszcze przed wojną był znany z nocnego życia 46. Jestem cie-kawa czy ci, którzy tak ochoczo bro-nią interesu miasta, chcieliby miesz-kać w tym rejonie i nie móc spokoj-nie spać. Czy gdyby pod oknami ich domów ulokowały się piwne ogródki z hałaśliwą klientelą, często zacho-wującą się wulgarnie, nie domaga-liby się jako pierwsi likwidacji tych przybytków, powołując się na przepis o ciszy nocnej? Czy z takim samym zapałem mówiliby wówczas o intere-sie miasta?

W walce z przepisem regulującym kwestię ciszy nocnej chodzi m.in. o zyski grupy restauratorów, sprze-dawców alkoholu i powiązanych z nimi osób. Skargi mieszkańców na zakłócanie ciszy „psują im humor”, narażają na straty. Albo mamy knajpki – powiedział jeden z nich - albo ciszę i spokój. Przynajmniej na lipiec i sier-pień powinno obowiązywać zezwo-lenie na normalne funkcjonowanie takich miejsc. […] Mieszkańcy wzy-wają policję, gdy tylko zagra głośniej

muzyka, chociaż wcześniej godzili się na kulturalno-rekreacyjny charakter deptaku. […] Albo chcemy ożywić miasto, albo zachować ciszę 47.

Urzędnicy zapewniają wpraw-dzie, że zrobią wszystko, żeby unik-nąć konfliktu z mieszkańcami, nieofi-cjalnie [jednak] mówi się, że jeśli […] [ci] nie ustąpią, straż miejska dosta-nie instrukcję, by jeżdżąc tam do in-terwencji w sprawie łamania ciszy nocnej wlepiać mandaty tylko wtedy, gdy będzie to hałas „wyjątkowo ra-żący” 48. Ciekawe, kto będzie okre-ślał poziom tego hałasu i ustalał, czy jest on rażący, czy nie. Według jakiej skali będzie on mierzony i według czyjego punktu widzenia. W osłupie-nie wprawiła mnie wypowiedź wy-sokiego rangą urzędnika z Katowic, który przyznał otwarcie: Skoro służby porządkowe bardzo skrupulatnie re-agują na wezwania, to nie pozostaje nam nic innego, jak zmienić prawo 49. Pozostawiam te słowa bez komenta-rza.

Zdaniem mieszkanki ulicy Mariackiej 50 w Katowicach, proble-mem nie są powstałe niedawno lokale (Lemoniada czy Lorneta z Meduzą), ale to, że Lorneta z Meduzą (która ma najtańsze piwo w mieście) otworzy-ła ogródek piwny CZYNNY PRZEZ CAŁĄ DOBĘ! – a przecież ogródki, zgodnie z prawem, powinny być za-mykane o ��. Tymczasem lokal jest niezwykle mały, a chętnych na to piwo jest kilkanaście razy więcej niż miejsc siedzących w lokalu i kilka razy wię-

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 86: Zabawy i zabawki_2009

86

cej niż miejsc w ogródku piwnym. Na ławeczkach (za które miasto zapłaciło 1� mln zł) siedzą więc wszyscy chętni i piją piwo (dużo…, bo przecież jak tanio, to można więcej wypić) czasem nawet do 6 rano…

Sama raz zadzwoniłam do straży miejskiej (poinformować, że łamane jest prawo i na ulicy pije się maso-wo alkohol). Uprzejmy pan poinfor-mował mnie, że za ok. dwie godziny pojawi się tam patrol. Kiedy po tym czasie panowie z patrolu przecha-dzali się ulicą Mariacką nie tylko nikt z pijących piwo nie zwrócił na nich uwagi, lecz także strażnicy nie spoglądali na żadnego z „ławkowi-czów” 51. Zapewne kierowali się se-kretną (już obowiązującą?) instruk-cją, by nie interweniować i nie prze-szkadzać pijącym, a co za tym idzie - nie odbierać zysków sprzedawcom alkoholu. Niech się ludzie oswajają z brakiem ciszy nocnej i faktem, że straż miejska i policja nie stanie po ich stronie w walce z hałasem!

Od lat miejscem, w którym ście-rają się interesy właścicieli loka-li, organizatorów imprez i lokato-rów jest warszawska Starówka. Krzysztof Górski, przewodniczą-cy Stowarzyszenia Mieszkańców Starego i Nowego Miasta, w rozmo-wie ze Stefanem Wrońskim, dzienni-karzem „Echa Miasta”, przypomniał, że Stare Miasto wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako dzielnica mieszkaniowa a nie [jako strefa] pubów czy rozrywki […].

Tu mieszkają ludzie. Należy im się godne życie i spokój 52.

„Czy jednak – pyta S. Wroński – mieszkańcy nie zapominają, że w sze-rokim świecie starówki to zazwyczaj miejsca wydarzeń kulturalnych, które czasem mogą zakłócać spokój?

– Posługuje się pan stereotypami – odpowiada K. Górski - Mieszkańcy Starówki chcą, aby ich mikrodzielni-ca przyciągała warszawiaków i tury-stów. I nam nie podoba się, że wie-czorami słychać tutaj hulający wiatr. Przecież Starówka jest najpiękniejszą wizytówką Warszawy. Powinniśmy się nią dzielić.

Do tej pory – przypomina S. Wroński – mieszkańcy nie byli za-chwyceni np. koncertami.

– Niektóre imprezy – odpowiada K. Górski – są zupełnie nieprzemyślane. Jestem za wolną Białorusią, jestem za ochroną środowiska […], co nie oznacza, że jesteśmy w stanie akcep-tować ogromne i hałaśliwe koncerty, organizowane na pl. Zamkowym, czy rynku Starego, bądź Nowego Miasta. […]. Natężenie dźwięków czasem się-ga ponad stu decybeli. Nie tylko źle to wpływa na mieszkańców, ale tak-że na budynki. Do tego należy dodać wąskie uliczki i małą przestrzeń, któ-ra potęguje hałas. Co innego, gdyby organizowano koncerty kameralne, takie jak Jazz na Starówce.

– Organizatorzy tej imprezy też mieli mnóstwo problemów ze zgodą mieszkańców – przypomina Wroński.

– Dziwi się pan? Mieszkańcy boją

Iwona Kabzińska

Page 87: Zabawy i zabawki_2009

87Jak pogodzić wodę z ogniem?

się kolejnych absurdalnych pomysłów władz miasta na koncerty. Siostry sa-kramentki z Rynku Nowego Miasta twierdzą, że takimi hałasami nie męczono ich nawet za komuny. Gdy rzeczywistość nas pozytywnie zaska-kuje, tak jak było w przypadku Jazzu na Starówce, to tylko dobrze wpływa na aranżowanie kolejnych imprez. Przyznać muszę jednak, że niektórzy mieszkańcy Starego Miasta musieli dojrzeć do tego, aby zaakceptować organizowanie wydarzeń kultural-nych 53.

Kolejnym miejscem konfliktu między tymi, którzy domagają się prawa do ciszy nocnej i tymi, któ-rym przepis regulujący tę kwestię wyraźnie przeszkadza jest Gdańsk. Mieszkańcy Głównego Miasta i Starówki coraz częściej skarżą się na łamanie ciszy nocnej przez gości tamtejszych lokali. Tam rzeczywiście mieszka wiele osób starszych, któ-rym hałas przeszkadza 54. Niestety, podobne protesty odstraszają poten-cjalnych inwestorów […] [a] miastu zależy na ożywieniu tego rejonu 55. Władze miasta od lat robią wiele, by młodzi ludzie chcieli się tam bawić: uruchamiają nocne linie tramwajo-we, rozbudowują bazę hoteli z tani-mi miejscami noclegowymi. Mimo to młodzi tam nie lgną, bo kiedy w loka-lach jest głośno po �� przyjeżdża po-licja i upomina albo wlepia mandaty. Prezydent Gdańska postanowił roz-wiązać problem za pomocą ustawy. – Dziś jest tak, że prawo zwyczajowe

o ciszy nocnej od �� do 6 obowiązuje w całym kraju i niewiele możemy tu zmienić. Dlatego prezydent Gdańska jako szef Unii Metropolii Polskich opracowuje właśnie wniosek do ko-misji „Przyjazne państwo” z prośbą o dostosowanie ustaw – tak by to władze samorządowe mogły ustalać na swoim terenie odrębne przepisy dotyczące ciszy nocnej i wytyczania w miastach specjalnych stref, w któ-rych cisza byłaby zawieszona. […] Prezydent Gdańska nie zapomniał […] o mieszkańcach takich stref: samorządy musiałyby np. dofinanso-wać montaż szyb dźwiękochłonnych w domach tych osób. Wniosek ma być wysłany do komisji w ciągu kilku ty-godni. Niektórzy gdańszczanie już za-powiadają, że się nie poddadzą:

– Kupiłam mieszkanie na Starówce za prawie milion złotych. Teraz okaże się, że mieszkam w strefie hałasu. To oczywiste, że lokal straci na warto-ści. Niech mi miasto zwraca pienią-dze za swoje harce. Skrzykniemy się z sąsiadami z ulicy i wytoczymy po-zew zbiorowy za szkody. […] Eksperci rynku nieruchomości powątpiewa-ją w skuteczność takich działań. – Hałas w centrach miast jest dla nabywców nieruchomości oczywisty, a mimo to mieszkania na warszaw-skiej Starówce, przy krakowskim Rynku czy na wrocławskim Starym Mieście są o jedną trzecią droższe niż te w innych rejonach miast. To oznacza, że klienci chcą płacić więcej mimo niedogodności takich lokali-

Page 88: Zabawy i zabawki_2009

88

zacji, bo zalety mieszkań w centrum przeważają 56.

O losie przepisu regulującego kwestię ciszy nocnej ma zadecydo-wać komisja „Przyjazne państwo”. Chciałoby się zapytać: Przyjazne dla kogo? Raczej nie dla tych, którzy nie z własnej woli mieszkają w „strefie hałasu” spowodowanego działalnoś-cią różnego typu lokali i organizacją niezwykle głośnych imprez.

Na forum internetowym znala-złam następujący wpis: Zastanawiam się, jakie rozrywki mogą w nocy cze-kać w Gdańsku oprócz wielkiego chlania. Zapewne trudno tam mówić o życiu nocnym. Pewnie rajcy miasta ulegli presji właścicieli knajp i lob-by spirytusowego. Może sami w tym mają własne interesy? […] Ci, któ-rzy to wymyślili, powinni w pierwszej kolejności zamieszkać w tej dzielnicy razem z rodzinami 57.

Wiceprezydent Gdańska za-pewnia, że nie chodzi o pieniądze. – Chodzi o to, żeby miasto było atrak-cyjne dla mieszkańców i turystów 58. Dodaje też autorytarnie: Nikt nie chciałby żyć w nudnym mieście.[…] nudne miasto to takie, gdzie „nie ma rozrywki, lokali gastronomicznych, w godzinach wieczornych ulice świe-cą pustkami, a mieszkańcy uciekają gdzieś indziej” 59.

Autor tej wypowiedzi twierdzi, że jest spokojny o reakcję mieszkańców miasta na wprowadzenie <<strefy rozrywki>> (bez szans na ciszę noc-ną). […] Chcemy, żeby mieszkańcy

mieszkali w strefie i równocześnie zaakceptowali fakt, że wiąże się to z pewnymi uciążliwościami. Ale także z pewnymi przywilejami. Najdroższe nieruchomości w Gdańsku są właśnie tam, gdzie nie da się podobno żyć. […] interesy mieszkańców i przedsiębior-ców da się pogodzić. – Przedsiębiorcy powinni pamiętać, że są przepisy, które mogą im utrudniać życie, np. odebranie koncesji na sprzedaż al-koholu, w przypadku naruszania po-rządku publicznego. Nie obawiam się wyludnienia 60. Tym, którym „nocne życie nie w smak”, wiceprezydent za-proponował przeprowadzkę ze strefy do typowej sypialni poza miastem 61, nie wspomniał jednak, kto miałby po-nieść koszty owej przeprowadzki.

Podziwiam optymizm czytelnika „Metra”, który napisał: Z zażenowa-niem śledzę pomysły miast na skró-cenie ciszy nocnej lub stworzenie w centrach tzw. stref hałasu, w któ-rych byłyby dopuszczalne głośne całonocne imprezy. Pomysłodawcy skazani są na porażkę w procesach przed sądami – krajowymi lub euro-pejskimi. Poziom dopuszczalnego ha-łasu w miejscach zamieszkania okre-ślają przepisy w postaci norm (PN), zapytać więc warto fachowców np. z sanepidu, co o tym sądzą. Prawo zaś stanowi o karach za zakłócanie spokoju […]. Pomysł dźwiękoszczel-nych szyb w mieszkaniach to parano-ja. To nie mieszkańcy mają się bro-nić przed odbieraniem hałasu tylko restauracje czy dyskoteki przed jego

Iwona Kabzińska

Page 89: Zabawy i zabawki_2009

89

emitowaniem. Szczelne okna, wygłu-szone ściany, klimatyzacja – to pod-stawa, ale w lokalach. Oczywiście najłatwiej samemu nie inwestować, a od innych wymagać. Funkcjonują w miastach instytucje, np. teatry mu-zyczne, opery, w których produkuje się mnóstwo decybeli i nikomu one nie przeszkadzają, bo nie wydosta-ją się na zewnątrz. Konstrukcja tych budynków jest bowiem odpowiednia. Nie można otwierać knajpy w każdej kamienicy, lokal taki powinien speł-niać szereg określonych wymogów, wystarczy tego przestrzegać 62.

Autor listu zdaje się nie zauważać, że prawo można zmieniać w zależno-ści od potrzeb określonej grupy osób, ich interesów i siły przebicia.

Jeśli zlikwidowany zostanie obo-wiązujący obecnie przepis o ciszy nocnej, żaden sąd nie będzie bronił mieszkańców, którym tę ciszę ode-brano. Pozostanie im dostosować się do nowych przepisów, a jeśli ktoś nie lubi hałasu, może się wyprowadzić na prowincję 63.

Nie wszyscy akceptują takie rozwiązanie problemu, wiążące się z przymusową zmianą miejsca za-mieszkania, by pewna grupa osób mo-gła hałasować, a inna – czerpać z tego korzyści materialne. Czytelniczka jednej z gazet przypomina: Naszą biologiczną potrzebą jest sen, czy się to imprezowiczom podoba, czy nie. Co więcej, jeśli położymy się spać po północy, nie wypoczniemy. […] W NOCY SIĘ ŚPI, a jak ktoś nie chce,

to niech przynajmniej nie utrudnia tego innym. […] Cisza nocna nie jest po to, żeby dokuczać imprezowiczom. Jest po to, żeby mieszkaniec miał kie-dy zregenerować siły przed następnym dniem pracy. Jeśli ktoś kocha nocne życie, to na własny rachunek 64.

Autorka listu skrytykowała po-mysł instalowania dźwiękoszczel-nych okien w strefach hałasu: Dźwiękoszczelne okna! A co zrobić w lecie? Dusić się przy zamknię-tych?! Nie każdego stać na klimaty-zację! 65. Wyraziła też zapewne po-gląd wielu osób, którym proponuje się przeprowadzkę ze stref hałasu: Przeprowadzka? A jak za kilka lat ktoś wpadnie na pomysł, żeby w no-wym miejscu zrobić centrum rozryw-ki?! Czy my jesteśmy meblami, które można sobie przestawiać z miejsca na miejsce?! 66.

Inna czytelniczka, mieszkanka Lublina, skarży się na pijatyki, bitki, krzyki, handel trawką, picie alkoho-lu na podwórkach. Wulgaryzm, kie-dy zwróci się uwagę, groźby, szalet publiczny na podwórzu pod oknami i nie tylko. Straż Miejska przyjedzie i odjedzie i tyle! 67. Dalej kobieta pi-sze: Na pewno nie pozwolimy na skrócenie ciszy nocnej – odwoływać się będziemy gdzie indziej o należne nam prawa człowieka 68.

Obawiam się, że owe odwołania mogą się okazać nieskuteczne. Można się też spodziewać, że jeśli wejdzie w życie ustawa pozwalająca samo-rządom dowolnie ustalać godziny

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 90: Zabawy i zabawki_2009

90

ciszy nocnej lub w ogóle ją zlikwido-wać, z nowych przepisów skwapliwie skorzystają ci wszyscy, którzy lubią hałasować i których przed zachowa-niem na zasadzie „wolnoć Tomku w swoim domku” powstrzymuje obecnie jedynie ustawa o ciszy noc-nej obowiązująca w dotychczasowym kształcie. Jeśli już dziś władze wielu miast dają przyzwolenie na nieprze-strzeganie ciszy nocnej, co powstrzy-ma innych przeciwników ciszy przed hałasowaniem o każdej porze dnia i nocy?

Podobne obawy żywi jeden z in-ternautów. Napisał on, że prawo do ciszy nocnej jest nagminnie łamane przez różnych troglodytów i meneli, na których uciszenie nie ma żadnego sposobu. A jakie nocne wycia i wrza-ski nastaną, gdy menelki zorientują się, że tego przepisu już nie ma? 69

Inny internauta zauważył, że w Austrii o �3 z ogródków w pobliżu budynków mieszkalnych ochrona za-prasza do środka 70. Stwierdził też, że nie dziwi się ludziom, którym nagle otwierają klub pod domem i całymi dniami nie możesz spać. Przecież to idzie się wykończyć. Stopery niewiele pomogą, bo bas się niesie i dudni przez stropy i ściany 71. Autorzy niektórych wpisów nie ukrywają, że gdyby koło ich domu otwarto kawiarnię z głośna klientelą, zrobiliby porządek, przeci-nając kable lub organizując „wjazd”. Nie pozwolę, żeby mi jakieś pijaki spać nie dawały. Już wolę sam ich uciszyć 72. Tylko by mnie jakiś spró-

bował ruszyć, to bym po bejsbola do domu poleciał i skończyłaby się zaba-wa73. Podobno mieszkańcy gdańskiej Starówki obrzucili turystów obierka-mi74. Zdaniem jednego z internautów, trudno się im dziwić, muszą bowiem następnego dnia iść do pracy, wyspać się. Nie każdy ma wakacje 75.

„Strefy hałasu” i świat konsumpcji

Tworzenie „stref hałasu” jest jed-nym z wielu działań mających na celu wyodrębnienie obszarów w których ludzie bawią się, realizując kulturo-wo uwarunkowane wzory zachowań ludycznych 76. Takim wzorem jest dziś często, niestety, picie na umór, słuchanie bardzo głośnej muzyki i za-kłócanie wrzaskiem spokoju innym. U nas preferowane są śpiewy typu „a legiaaaaa****aaaaa…” albo „po-goń śledzieeeeee syfem jedzieeeeee” i domowe pipidówki przy flaszce. […] w wypadku Polski mamy do czynienia z kulturalnym zapyziejewem, trudno – musimy się sami siebie wstydzić, widać tak nas zaprojektowano :) 77.

Przestrzeń miejska jest dostoso-wywana do potrzeb ludycznych […] jednost[ek] i nieformaln[ych] grup mieszkańców. […] władze miejskie […] nadzor[ują] przedsięwzięcia dostarczając[e] mieszkańcom zgodnej z ich oczekiwaniami infrastruktury ludycznej. […]. Miasto staje się swo-istym „zagłębiem” atrakcji ludycz-nych, których ciągłego urozmaicenia oczekują mieszkańcy i przyjezdni” 78.

Iwona Kabzińska

Page 91: Zabawy i zabawki_2009

91

Należałoby dodać, że nie wszyscy oczekują takich samych form rozry-wek. Wiele osób broni się przed „im-prezowym hałasem”, wiele też pro-testuje przeciwko zamianie miejsca, w którym mieszkają w „strefę hała-su”.

Sądzę, że ich protesty nie na wie-le się zdadzą. Już dawne cywilizacje miejskie [bowiem] doceniały korzy-ści płynące z przemyślanego sprzę-gania mechanizmów ekonomicznych, utrzymania porządku publicznego oraz kanalizowania temperamentów dysponujących coraz większą ilością czasu wolnego mieszkańców za po-mocą masowych, zorganizowanych zabaw. Współcześnie zwiększyła się skala i spektakularność takich celo-wych inicjatyw miejskich. Miasta nie tylko organizują wykorzystujące zdo-bycze współczesnej techniki masowe, medialne zabawy dla mieszkańców, które jednocześnie stanowią pro-dukt turystyczny poszukiwany przez przyjezdnych, wykazują niebywałą pomysłowość w zakresie wykorzysta-nia w celach ludycznych naturalnych i architektonicznych walorów prze-strzeni danego miasta, ale realizują też kosztowne przedsięwzięcia, usta-nawiając „sztuczne światy” górskich lub nadmorskich rozrywek nawet w środku miasta 79.

Kreowanie przestrzeni ludycznych jest częścią obowiązującej we współ-czesnym świecie strategii polegającej na tworzeniu przestrzeni turystycz-nych i tematycznych 80. Powstają też

nowoczesne „technologie rozrywki” i sposoby „zarządzania sceną”, ma-jące na celu objęcie kontrolą środo-wiska kulturalnego i fizycznego 81. Mamy ponadto do czynienia ze zmia-nami ustalonego porządku czasowe-go, regulującego życie społeczne, wy-nikającymi m.in. z rozkwitu nocnych gospodarek i dywersyfikacji czasu pracy 82. Walka z przepisem regulują-cym prawo do ciszy nocnej to, moim zdaniem, znakomity przykład działań zmierzających w tym kierunku.

Wspomniane tu zjawiska są przejawem dominującej współcześ-nie ideologii konsumpcjonizmu. Społeczeństwo konsumpcyjne – pisze Ryszard Kantor - jest w coraz więk-szym stopniu społeczeństwem zaba-wy, co oznacza coraz wyższy stopień ludyczności jego kultury 83. Istnieje również ścisły związek między ros-nącą konsumpcją wszelkich dóbr a zabawą, która coraz częściej tej konsumpcji towarzyszy 84. Można też mówić o „lawinowy[m] wzro[ście] konsumpcji samej zabawy oraz upowszechniani[u] się przekonania i idących za nim zachowań społecz-nych, wedle których konsumpcja jest zabawą! 85.

Ryszard Kantor zwraca ponadto uwagę na następujące zjawiska: 1. W społeczeństwie konsumpcyjnym zasięg społeczny i dostępność zabawy są właściwie nieograniczone; 2. „Dobra zabawa” znalazła się na pierwszym miejscu wśród celów większości ludzi;

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 92: Zabawy i zabawki_2009

92

3. Pojęcie „dobra zabawa” może przybierać rozmaite znaczenia w kontekście indywidualnym i środo-wiskowym, a odczucie jej „jakości”, z pewnością nie wynika wyłącznie ze stopnia przyjemności, jaką daje 86; 4. Hedonizm społeczeństwa konsump-cyjnego stanowi jego najbardziej uderzającą cechę; 5. W społeczeństwie konsumpcyjnym rośnie ilość okazji do zabawy […] rośnie także ilość miejsc, przestrzeni zabawowych, stają się nimi świątynie (były nimi jeszcze w średniowieczu!), muzea, szkoły i szpitale, które do nie-dawna w naszej kulturze były miej-scami powagi. Rośnie również ilość miejsc nowych z założenia przezna-czonych do konsumpcji zabawy. […] Można z pewną przesadą stwierdzić, że niemal cała przestrzeń, w której żyje społeczeństwo konsumpcyjne staje się/wydaje się stawać ogromnym placem zabaw, przestrzenią ludyczną, feerycznym światem niezliczonych form zabawy […] 87.

Dziś „dobra zabawa” to prze-de wszystkim zabawa głośna. Tam, gdzie człowiek ma się zabawić, musi być głośno – gdzie głośno bowiem, tam wesoło. Żadna impreza towarzy-ska (urodziny, sylwestry, wesela, stu-dniówki) nie obędzie się bez muzyki, śmiechu, pokrzykiwań. Im więcej tych dźwięków i im one mocniejsze, tym większe jest odurzenie, zapomnienie. Zagłuszone zostają pospolite, złośli-we zmartwienia codzienności, chro-niczne i nieciekawe (choć konieczne)

rozumowania oraz smętne przewi-dywania. Taniec, alkohol i muzyka zdają się być żywym pulsem życia. Gwar i dionizyjski chaos na zewnątrz i w umyśle roszczą sobie pretensje do bycia jedyną akceptowalną for-mą istnienia. Będąc ogłuszonym, nie słyszeć smutnego szeptu struchlałej i przerażonej światem duszy – oto cel, w który mierzy rozrywka. Osiąga się go dzięki rubasznej przyjemności, lu-dycznej ekscytacji korowodu pijanych głupców 88.

Żyjemy w czasach, których szczególnym znamieniem jest hała-śliwość 89. Niektórzy żyją tak, jakby wszędzie i wszystkim chcieli dać znać: „Krzyczę, więc jestem”. […] Sami nie mogąc znieść swojej hałaśliwo-ści, zabijają ciszę, gdzie tylko się po-jawią 90. Są [...] ludzie, którzy boją się ciszy, którzy boją się siebie. Kochają głośną muzykę, krzyczą, lubią szum miasta. W szalonym rytmie mogą w końcu zapomnieć się bez reszty 91.

Powoli stajemy się społeczeń-stwem ludzi ogłuszonych, niesłyszą-cych własnych myśli. […] dzisiejsze produkty muzyki popularnej […] puszczane na cały regulator, idealnie spełniają role pocisków rozbijających psychikę i niszczących wrażliwość. Taka jest nie tylko muzyka techno i większość nurtów rocka. Takie jest 99 proc. produkcji wielkich wytwórni płytowych […]. Chodzi […] o to, by bezustannie zajmować czymś czło-wieka, wywołać jego sztuczne pod-niecenie, by oduczyć go działania

Iwona Kabzińska

Page 93: Zabawy i zabawki_2009

93

w ciszy, skupieniu, by odgrodzić go od tego, co rzeczywiste barierą sztucznie spreparowanych dźwięków 92. Ewa Polak-Pałkiewicz uważa, że doma-ganie się ciszy […], która umożliwi inne relacje z […] człowiekiem, roz-sądniejsze, bardziej przemyślane de-cyzje w sklepach czy miejscach usług, prawdziwy odpoczynek w miejscach do tego przeznaczonych – jest dziś wręcz obywatelskim obowiązkiem 93. Ile osób myśli podobnie? Czy uda-łoby im się stworzyć grupę, z którą liczyliby się miłośnicy hałasu?

Dla tych, którzy lubią hałas, nie ma znaczenia, że jest on szkodliwy dla zdrowia. Wielu dorosłych np. często także szukających w hałasie ucieczki od problemów, akceptuje nawyki swoich dzieci, które z upo-dobaniem słuchają głośnej muzyki, nie wiedząc, być może, o tym lub nie przejmując się faktem, że szkody wy-rządzają uszom nie tylko dyskoteki, gdzie natężenie dźwięku sięga 13� decybeli (poziom porównywalny z od-głosem fajerwerków, niewiele mniej-szy od silnika odrzutowca), lecz rów-nież modne iPody i inne odtwarzacze muzyki 94. Do hałasu przyzwyczajane są już bardzo małe dzieci, dla których produkowane są zabawki wydają-ce głośne, drażniące uszy dźwięki. W szkołach, przedszkolach, a nawet w sanatoriach dziecięcych organizuje się zabawy, podczas których muzyka osiąga poziom dyskotekowy 95.

Tworzenie „stref hałasu” łączy się nie tylko ze zmianami w prze-

strzeni miasta. Należy również wziąć pod uwagę kwestie pokoleniowe. Wspomniane strefy tworzone są z myślą o ludziach młodych, sprag-nionych całonocnych zabaw, mieszka w nich jednak wiele osób starszych i w wieku średnim, które chciały-by odpocząć we własnym domu. Zwolennicy „stref hałasu” nie mają wątpliwości – trzeba się ich pozbyć, zmusić do przeprowadzki. Trzeba przesadzić stare drzewa, by dać miej-sce młodym latoroślom. Taką strate-gię pragną wcielić w życie urzędni-cy różnych szczebli, idący z duchem czasu. Jeden z nich stwierdził np., że w Łodzi, przy ulicy Piotrkowskiej, powinni mieszkać tylko ci, którym zabawa nie przeszkadza, a miasto może to ułatwić, oferując mieszka-nia na zamianę 96. Także wrocławscy urzędnicy proponują mieszkańcom centrum, którzy najczęściej składają skargi, przeprowadzenie się do innej dzielnicy. Dotyczy to jednak tylko lo-katorów mieszkań komunalnych 97. Władze Gdańska, aby zachęcić ludzi do wyprowadzki z centrum, wstrzy-mały tam sprzedaż mieszkań z boni-fikatą, ale to i tak nie rozwiąże prob-lemu. – Ludzie, zwłaszcza starsi, nie chcą się wyprowadzać – przyznaje […] rzecznik gdańskiego ratusza 98. Wiceprezydent miasta uważa, że jeśli ktoś chce mieszkać w oazie spokoju, powinien wyprowadzić się z centrum miasta 99. Rzecznik katowickiego ma-gistratu stwierdził: Nasze stanowisko jest jednoznaczne. Współczujemy

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 94: Zabawy i zabawki_2009

94

mieszkańcom, którzy narzekają na utrudnienia, ale to jest centrum miasta, które musi żyć i powinni się z tym pogodzić 100. Jeden z katowi-ckich restauratorów zastanawia się, czy nie lepiej pozwolić ceniącym spo-kój starszym lokatorom przenieść się na przedmieścia, a mieszkania sąsia-dujące z knajpkami oddać studentom, którym takie sąsiedztwo będzie paso-wać? […] O przeniesieniu miastecz-ka akademickiego z Ligoty do cen-trum mówił już poprzedni rektor UŚ […], ale to jego następca […] uczynił realizację planu swoim priorytetem. […] Tylko przeprowadzka studentów do centrum Katowic może ożywić miasto – przekonują zgodnym chó-rem władze Uniwersytetu Śląskiego i restauratorzy. Nie czekając na nowe akademiki w śródmieściu studenci na własną rękę przenoszą się tutaj z Ligoty 101.

Cytowany już wielokrotnie wi-ceprezydent Gdańska, w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, stwierdził bez cienia wątpliwości: W przepisach prawnych nie ma po-jęcia ciszy nocnej, pojawia się tylko określenie ,,pora nocna”, które też zresztą nie jest jednoznacznie zdefi-niowana. Godzina �� jest więc tyl-ko kwestią umowną, zwyczajową i kulturową. Kwestią rzeczywiście w Gdańsku bardzo istotną. Dzieje się tak z kilku powodów. W części Gdańska, o której mówimy, czyli Głównym Mieście i części Starego Miasta, mieszkają przede wszystkim

ludzie starsi. Konstrukcja przestrzen-na miasta powoduje, że młodzi wy-prowadzają się do dzielnic leżących daleko od centrum. Ważnym zada-niem, które stoi przed nami na drodze do ożywienia <<strefy prestiżu>>, jest więc zasilenie jej młodymi ludź-mi, którzy będą chcieli się tam bawić. Robimy to na kilka sposobów: uru-chamiamy nocne linie tramwajowe, które docelowo mają działać na stałe, przynajmniej w weekendy, przygoto-wujemy coraz więcej tanich miejsc noclegowych […] Chcielibyśmy też ożywić akademik ASP, który jest miej-scem zaskakująco martwym 102.

Prowadzący rozmowę dzienni-karz, zapewne również zwolennik „stref hałasu”, wtrącił, że nie chodzi o to, że młodych ludzi centrum nie ma, próbują być, ale nie mają się tam gdzie bawić, bo kiedy w lokalu jest głośno po godz. ��, policja od razu dostaje zgłoszenie od sąsiadów i musi interweniować 103.

Zdaniem wiceprezydenta Gdań- ska, obecny stan prawny w tej kwe-stii jest zdecydowanie niewłaściwy. Wydaje mi się, że zagadnienie ciszy nocnej należałoby przekazać w ręce władz lokalnych, które powinny mieć możliwość ograniczenia jej lub znie-sienia na wybranych obszarach, np. w centrach miast. Gdyby ta spra-wa była uregulowana w ten sposób, mieszkańcy mieliby świadomość, że w danym rejonie miasta mogą być narażeni na hałas. To pomagałoby im podejmować racjonalne decyzje co

Iwona Kabzińska

Page 95: Zabawy i zabawki_2009

95

do zakupu mieszkania 104.Władzom Gdańska, podobnie jak

wielu innych miast, zależy na oży-wieniu centrum, a żeby tak było […] trzeba jakoś godzić potrzeby miesz-kańców i funkcjonowanie strefy roz-rywki. Nie wyobrażam sobie – mówi wiceprezydent Gdańska – żeby wy-siedlić stamtąd wszystkich albo dużą część mieszkańców. To musi być żywa część miasta i trzeba respektować prawa ludzi, którzy chcą tu mieszkać. Z drugiej strony muszą być oni przy-gotowani na to, ze z tytułu mieszkania w centrum mogą ich spotkać różne niedogodności 105.

Internautka zastanawia się, czy taki rynek bez mieszkańców będzie miał ten sam urok… no i chyba nie. Starówka to Starówka mimo wszyst-ko, a nie zagłębie imprezowe. Stare Miasto, starzy ludzie, stare mury obronne, klimat, sentymentalna je-stem […] nie szłabym tam tak chęt-nie, gdyby były same kluby, knajpy czy sklepy 106. Autor innego wpisu nie ma jednak wątpliwości: Akurat je-stem z Gdańska i dobrze znam prob-lem. Centrum miasta zamieszkują głównie mohery, przez które życie po ��-ej zamiera totalnie. […] Ja za-wsze powtarzam – jak chcesz mieć ciszę, wyprowadź się na wieś. Jak się wybiera miasto, trzeba się pogodzić z naturalnymi tego konsekwencjami, w tym też z urbanizacją 107. Internauta przezornie zauważa, że mieszkańcy miejskich sypialni ulokowanych na obrzeżach miast sobie wyobraża-

ją, że te miejsca zawsze będą takim cichym i spokojnym zadupiem, jak w czasie, gdy je zasiedlali. Nie rozu-mieją prostej rzeczy, […] jak teren należy do granic administracyjnych miasta, to prędzej czy później stanie tam pub, klub, hipermarket, centrum handlowe, nowa droga itd., itp.108. Realizacja takiego scenariusza jest w pełni możliwa.

W obrębie miasta coraz trudniej uciec przed hałasem, nie jest jednak wolna od niego wieś czy tzw. pro-wincja, choć stopień hałasu jest tu najczęściej znacznie mniejszy.

Zakończenie

Siergiej Juriewicz Rumjancew uznał ciszę i hałas za jedną z klu-czowych opozycji, jakie powinny być uwzględniane w badaniach nad kulturą wsi i miasta109. Ten nieznany szerzej znawca muzyki, historyk kul-tury, napisał niezwykłą autobiografię, w której połączył własne losy ze zmieniającym się obrazem Moskwy, koncentrując się na świecie dźwię-ków towarzyszących jej mieszkań-com. Sięgnął również do literatury i przekazów historycznych, by poka-zać, jak w różnych okresach zmieniał się dźwiękowy pejzaż miasta i jak przebiegała walka hałasu z ciszą.

W badaniach nad ciszą i hałasem należałoby, moim zdaniem, zwrócić m.in. uwagę na to, w jaki sposób po-stawy wobec tych zjawisk kształtują stosunki międzyludzkie. Jak upodo-

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 96: Zabawy i zabawki_2009

96

banie do hałasowania (z jednej stro-ny) i potrzeba ciszy (z drugiej) wpły-wają na relacje sąsiedzkie i relacje międzypokoleniowe, także na pozio-mie rodziny110. Kim są ludzie, którzy hałasują, zakłócając spokój innym i ci, którzy się tego spokoju domaga-ją? W jaki sposób można rozwiązać konflikty między nimi?

Na opozycję: cisza – hałas moż-na także spojrzeć pod kątem walki o przestrzeń. Dziś widać wyraźnie, że hałas, związany np. z tworzeniem przestrzeni ludycznych, jest coraz bardziej ekspansywny, stając się nie tylko znakiem obecnych czasów, jed-nym z wyróżników społeczeństwa konsumpcyjnego, ale też źródłem konfliktów społecznych.

Przypisy

1 M. Stangret, K. Zacharska, Miasto głuchych, „Metro”, 9-11 lipca 2010, s. 2. 2 B.D. Hałasują, bo brak im kultury, „Metro”, 2-4 października 2009, s. 6. 3 Patrz np.: Prawo a głośne słuchanie muzyki, http://www.4clubbers.com.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010); Cisza nocna – forum na grupie, http://www.goldenline.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010); Cisza nocna – Grupy dys-kusyjne, http://www.grupy.egospo-darka.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010); Zakłócenie ciszy nocnej, http://www.forumprawne.org/prawo-wykroczen (dostęp: 25 sierpnia 2010); Czy sąsiad ma do tego prawo?, http://prawosos.

pl (dostęp: 25 sierpnia 2010); Pra-wo a słuchanie muzyki w bloku poza godzinami ciszy nocnej, http://www.elektroda.pl/rtvorum (dostęp: 25 sierpnia 2010); Cisza nocna – jak to w końcu jest?, http://www.money.pl/grupa.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010).4 Picie wina z sąsiadem to nie sposób, „Metro”, 2-4 października 2009, s. 6. 5 Maj, Sąsiedzka wojna o ciszę, „Me-tro”, 28 września 2009, s. 4; patrz też: M. Rusek, gw, Starsza pani szura, ale jest niewinna, „Metro”, 2-4 paździer-nika 2009, s. 6. 6 Maj, op. cit.7 I. Orlicz-Rabiega, Atak hałasu, „Echo Miasta. Warszawa”, 8 marca 2007, s. 13. Autorka cytuje wypo-wiedź prof. Henryka Skarżyńskiego, dyrektora Instytutu Fizjologii i Pato-logii Słuchu. 8 Akcja „Stop hałasowi!”. Jak chro-nić słuch?, „Tele-Tydzień”, nr 23, 6 czerwca 2005, s. 58.9 P. Walewski, Co słychać?, „Polity-ka”, nr 17, 26 kwietnia 2008, s. 82-83. Autor również przytacza słowa prof. H. Skarżyńskiego. 10 Ibidem, s. 83.11 S. J. Rumjancew, Kniga tisziny. Zwukowoj obraz goroda, S. Peterburg 2003, s. 148-149. Informacje te zo-stały zaczerpnięte przez Rumjancewa z artykułu opublikowanego w czaso-piśmie „Echo Planety” 1997, nr 17.12 P. W. Gorczyca, Choroby psychicz-ne w obszarach społecznych miast, w: Miasto – przestrzeń kontaktu kulturowego i społecznego, „Studia

Iwona Kabzińska

Page 97: Zabawy i zabawki_2009

97

Etnologiczne i Antropologiczne”, t. 8, red. I. Bukowska-Floreńska, Wy-dawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2004, s. 322.13 http://www.noiseoff.org.neighbors.shtml (dostęp: 18 marca 2005).14 Trzeba budować zaufanie. Z prof. Januszem Czapińskim rozmawia Ma-riusz Jałoszewski, „Metro”, 28 wrześ-nia 2009, s. 4.15 Ibidem. 16 Ibidem. Należy zauważyć, że dla wielu osób sąsiedztwo pubu jest czę-sto trudne do zniesienia ze względu na głośne zachowania jego klientów i hałaśliwą muzykę. Konflikt nie zo-stanie więc rozwiązany. Zmienią się jedynie jego uczestnicy i miejsce, w którym występuje. 17 J. Salij, Rozpacz pokonana, Poznań 1997, s. 49. 18 A. Zadrożyńska, Krótki szkic o chamstwie, „Etnografia Polska” 1996, t. 40, z. 1-2, s. 23-24. 19 Ibidem, s. 19-28. 20 M. Kondrat, Mam serdecznie dość inwazji chamstwa, „Dziennik”, 25 października 2007, s. 19. 21 Patrz np.: T. Marczewski, Co zrobić z uciążliwym sąsiadem?, „M-6”, luty 2010, s. 3; Sygnały z osiedli. Nie czyń drugiemu…, „M-6” 2007, nr 1, s. 8; Bicie zegara trzeba wyciszyć, „M-6”, kwiecień 2010, s. 5; Wolnoć Tomku w swoim domku, „Życie na gorąco”, 4 lutego 2010, s. 18.22 T. Marczewski, op. cit.23 Bicie zegara trzeba wyciszyć…, op.cit.

24 H. Kudlińska, Cisza jest kulturą, „Tematy z Szewskiej” 2007, nr 1, s. 32.25 Gdy wciąż słychać ryki, „Metro”, 23-25 kwietnia 2010, s. 8. Zauważ-my, że właściciel klubu przestrzega przepisu o ciszy nocnej, kończąc za-jęcia o 21.45.26 Treść tego artykułu cytuję na po-czątku prezentowanego tu tekstu.27 Gdy wciąż słychać ryki… 28 Ibidem. 29 Ibidem.30 http://www.noiseoff.org/neighbors/shtml (dostęp: 16 marca 2005).31 K. Lorenz, Tak zwane zło, tłum. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1975, s. 326-327, 332. Obserwacje te zo-stały poczynione w połowie XX w. i wciąż są aktualne. Nic też, moim zdaniem, nie wskazuje na to, by sy-tuacja miała się zmienić na lepsze. Na temat przyczyn agresji we współ-czesnych społeczeństwach patrz np.: E. Woydyłło, My, rodzice dorosłych dzieci, Kraków, 2007, s. 63-65.32 K. Lorenz, op. cit., s. 323-324; patrz też: Ibidem, s. 332.33 E. Woydyłło, op. cit., s. 63-65.34 Ibidem, s. 64.35 A. Zadrożyńska, op. cit., s. 24.36 Ibidem, s. 26.37 Szerzej patrz: I. Kabzińska, O co-dziennym niedostatku ciszy i nadob-fitości hałasu, „Literatura Ludowa” 2005, nr 2, s. 8-9. 38 A. Górski, Terror prywatek, „Me-tropol”, 11 maja 2005, s. 06; patrz też: Anna Z., Sąsiedzkie relacje, „Metro-

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 98: Zabawy i zabawki_2009

98

pol” („Strona czytelników”), 18 maja 2005, s. 08; Artinu, Wojna o ciszę, „Metropol” (”Strona czytelników”), 10 stycznia 2005, s. 07. 39 NoiseOFF – The Coalition Against Noise Pollution, http://www.noiseoff.org (dostęp: 16 marca 2005).40 http://www.noiseoff.org/aboit.sht-ml (dostęp: 16 marca 2005).41 http://www.noiseoff.org/agenda.shtml (dostęp: 16 marca 2005).42 http://www.moiseoff.org.neibors.shtml (dostęp: 16 marca 2005).43 M. Stangret, Coraz głośniej o ciszy, „Metro”, 28 lipca 2010, s. 2. 44 Ibidem; patrz też: M. Pawlak, P. Król, Po �� Piotrkowska cichnie, a ludzie chcą się bawić. Zlikwidować ciszę nocną?, http://lodz..naszemasto.pl/artykul (dostęp: 24 sierpnia 2010). 45 M. Stangret, op. cit., s. 3; patrz też: [Katowice] Rewitalizacja centrum miasta, http://www. skycrapercity. com (dostęp: 25 sierpnia 2010). 46 M. Stangret, op. cit.47 Centrum miasta do zabawy czy mieszkania?, http://katowice.gazeta.pl/katowice/1...mieszkania (dostęp: 24 sierpnia 2010). 48 Ibidem. 49 [Katowice] Rewitalizacja centrum miasta; http://www.skycrapercity.com (dostęp: 24 sierpnia 2010). 50 Znajoma z Katowic powiedziała mi, że mieszkańcy tej ulicy mówią o niej Wariacka.51 Z listów do „Metra”. Cisza nocna, „Metro”, 23 sierpnia 2010, s. 2. 52 Starówka to nie twierdza, „Echo

miasta. Warszawa”, 28 lutego 2008, s. 4. 53 Ibidem. Decyzją władz miejskich, znajdujący się w centrum stolicy odcinek ulicy Emilii Plater ma stać się deptakiem, miejscem rekreacji i wypoczynku. Podobne plany doty-czą innej, centralnej ulicy, jaką jest Świętokrzyska. Podejrzewam, że i te miejsca, z zapowiadanej oazy ciszy i spokoju, przekształcą się w „strefy hałasu”, a na mapie miasta pojawi się kolejne źródło konfliktu między tymi, którzy lubią się głośno bawić, także w godzinach nocnych, a tymi, którzy cenią sobie ciszę.54 Z moich obserwacji wynika, że hałas przeszkadza przedstawicielom różnych pokoleń, nie tylko ludziom starszym. 55 M. Stangret, op. cit.; Patrz też: P. Gulda, Cisza nocna w dużych mia-stach to nie musi być problem, http://www. trójmiasto.gazeta.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010); P. Gulda, � �� cichnie Gdańsk: cisza nocna wygrywa z tury-stami, http://www.trojmiasto.gazeta.pl(dostęp: 25 sierpnia 2010).56 Ibidem. 57 Koniec z ciszą nocną, http://www.dziennik.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010). Internauta przypomniał, że po protestach „garstki celebrytów z warszawki”, którym przeszkadzał ruch (ludzie, hałas) wokół wystawy rzeźb z piasku na plaży w Jelitkowie, bo kilkaset metrów dalej nabyli ja-kieś mieszkanka, […] bez szemrania przeniesiono tę wystawę, nie patrząc

Iwona Kabzińska

Page 99: Zabawy i zabawki_2009

99

na interes miasta itp. (nowe miejsce jest źle skomunikowane). Pytanie na-suwa się samo: skoro można chronić interesiki kilku przyjezdnych osób, to dlaczego nie chronić interesu (prawa do ciszy i spokoju) własnych miesz-kańców? Swoją drogą aż dziwne, że dla warszawki nie zamknięto kilkuset metrów tej jelitkowskiej plaży. 58 Turyści i rozrywka kontra marzący o ciszy mieszkańcy, http://www.wia-domosci. gazeta.pl (dostęp: 25 sierp-nia 2010). 59 Ibidem.60 Ibidem.61 Ibidem. 62 Zbyszek, Miasto bez ciszy nocnej przegra w sądzie, „Metro”, 11 sierp-nia 2010, s. 6. 63 Takiej rady udzielił tym, którzy ko-chają ciszę, jeden z czytelników „Me-tra”; Piotr, Dzieci hałasują, kosiarki warczą – to normalne, „Metro”, 28 lipca 2010, s. 3; por. Dromader, Ci-sza nocna w turystycznych miejsco-wościach, http://beztabu.com/archive (dostęp: 24 sierpnia 2010). 64 Z listów do „Metra”, Cisza nocna, „Metro”, 23 sierpnia 2010, s. 2. 65 Ibidem.66 Ibidem. 67 Ibidem. Być może i tu straż miej-ską obowiązuje poufna instrukcja, by nie przeszkadzać imprezowiczom i troszczyć się przede wszystkim o zyski właścicieli lokali sprzedają-cych alkohol, a może i inne używki; O pomysłach lubelskich radnych, by w niektórych strefach Lublina nie

obowiązywała cisza nocna, patrz: A. Dunajska, Lubelscy radni zdecy-dują ile ma trwać cisza nocna, „Ku-rier”, 28 lipca 2010, http://www. ku-rierlubelski.pl/regionlublin (dostęp: 25 sierpnia 2010). 68 Ibidem.69 Zgodnie z „ogólnopolskim pra-wem”, http://lodz.naszemiasto.pl/ar-tykul (dostęp: 24 sierpnia 2010). 70 Głośna muzyka z dyskoteki w po-bliżu, http://www.forum.pclab.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010); patrz też: PBM, Cisza nocna w turystycznych miejscowościach, http://www. bezta-bu.com/archive (dostęp: 24 sierpnia 2010); Sajana, Ibidem.71 Głośna muzyka… 72 Ibidem.73 Ibidem.74 Stela7, Cisza nocna w turystycznych miejscowościach… 75 Dromader, Ibidem. 76 M. Szalbot, Przestrzenie ludyczne miasta – próba typologizacji, „Zaba-wy i Zabawki” 2007, nr 1-4, s. 104. 77 Raine, Cisza nocna w turystycznych miejscowościach… 78 M. Szalbot, op. cit., s. 108.79 Ibidem.80 Szerzej patrz: T. Edensor, Tożsa-mość narodowa, kultura popularna i życie codzienne, tłum. A. Sadza, Kraków 2004, s. 114-118.81 Ibidem, s. 115.82 Ibidem, s. 128-130; cyt. s. 129.83 R. Kantor, Zabawa w społeczeństwie konsumpcyjnym, „Zabawy i Zabaw-ki” 2006, nr 1-4, s. 76; na ten temat

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 100: Zabawy i zabawki_2009

100

patrz też: Karnawalizacja. Tendencje ludyczne w kulturze współczesnej, red J. Grad, H. Mamzer, Poznań 2004. 84 R. Kantor, op. cit., s. 76.85 Ibidem. Autor wyjaśnia, że nie utoż-samia konsumpcji z zabawą, wska-zuje jedynie na wzrost ludyczności charakterystyczny dla społeczeństwa konsumpcyjnego. 86 Ibidem, s. 77-79. Przez bywalców różnego rodzaju imprez „dobra za-bawa” jest z pewnością inaczej rozu-miana niż przez tych, którzy lubią ci-szę. Przeszkadzają oni, niestety, tym, którzy chcą się bawić głośno, bez za-hamowań i ograniczeń oraz tym, któ-rzy z takiej zabawy czerpią zyski.87 Ibidem.88 B. Jastrzębski, Cisza współczesnej codzienności, „Tematy z Szewskiej” 2007, nr 1, s. 28.89 S.B. Rybicki FSC, Mądrość łaciny, Częstochowa 2004, s. 195.90 T. Ruciński FSC, Reszta jest ciszą?, „Niedziela” 2004, nr 36, s. 23.91 A. Peregrino, Sztuka dobrego życia, czyli jak rozsmakować się w codzien-ności, Wrocław 2005, s. 24.92 E. Polak-Pałkiewicz, Muzyczka, „Niedziela” 2004, nr 39, s. 18.93 Ibidem.94 P. Walewski, op. cit.95 Zimą 2009 byłam z czteroletnim wnukiem w sanatorium, w którym dzieciom organizowano zabawy przy bardzo głośnej muzyce. Sprzęt na-głaśniający był odpowiedni do dużej sali, tymczasem zabawy odbywały się w niewielkiej kawiarni. Prośby

garstki osób, kierowane do organi-zatorów imprez przeznaczonych dla małych dzieci, by ściszyć muzykę, nie odnosiły skutku. Pozostawało je-dynie zrezygnować z takiej zabawy, co niektórzy (znaczna mniejszość) uczynili. 96 M. Pawlak, P. Król, Po 22 Piot-rkowska cichnie…Nie wiem, w jaki sposób władze miasta znajdą miesz-kania w dobrym stanie dla wszystkich zmuszonych do opuszczenia „stref hałasu”, skoro brakuje ich dla tych, którzy nie mają gdzie mieszkać…97 Centrum miasta do zabawy czy mieszkania?, http://www.skycraper-city.com (dostęp: 24 sierpnia 2010).98 Ibidem.99 Ibidem. 100 Ibidem.101 Ibidem.102 P. Gulda, Jak ożywić Gdańsk nocą. Lisicki: Zasilić młodymi ludźmi, http://trojmiasto.gazeta.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010). 103 Ibidem.104 Ibidem. 105 Ibidem. Z hałasem przegrało np. wielu mieszkańców krakowskiego centrum. W latach 6�.-7�. XX wieku w centrum Krakowa mieszkało 5� tys. ludzi. Dziś zaledwie 5 tys. Mieszkań-cy uciekli, bo narzekają, że w zdomi-nowanym przez turystów i puby cen-trum nie da się spokojnie żyć; Turyści i rozrywka kontra marzący o ciszy mieszkańcy; http://www.wiadomosci, gazeta.pl (dostęp: 25 sierpnia 2010).106 Sajana, Cisza nocna w turystycz-

Iwona Kabzińska

Page 101: Zabawy i zabawki_2009

101

nych miejscowościach … ibidem.107 e-rotmantic, ibidem. 108 ibidem. 109 S. J. Rumjancew, op. cit., s. 7.110 Moja znajoma konsekwentnie i zdecydowanie zabraniała dorasta-jącym dzieciom słuchania bardzo głośnej muzyki, gdyż - jak mówiła - denerwowały ją hałaśliwe, „wwierca-jące się w mózg”, dźwięki i „skakało ciśnienie”. Znany mi ojciec nastolet-nich synów siadał natomiast z nimi w pokoju i słuchał, czasem długo, mimo bólu uszu, „muzycznego łomo-tu”. Rozmawiał też z synami, starając się zrozumieć powody, dla których bardzo głośna muzyka jest atrakcyjna dla młodego pokolenia.

Jak pogodzić wodę z ogniem?

Page 102: Zabawy i zabawki_2009

102

Iwona Kabzińska

How to Reconcile Water and Fire? Silence Lovers vs. Noise Admirers.

Anthropological, legal, customa-ry and social analysis of the conflicts between “making noise” frequenters of the open-air gastronomical gar-dens and inhabitants of the neighbo-ring tenement houses. The author refers to press reports relating to this type of conflicts in the biggest cities in Poland: Warsaw, Cracow, Katowice and Gdansk. The author reveals legal aspect of these issues: helplessness of the silence lovers, impudence, egoism and riffraff of the owners of gastrono-mical places, who are often supported by the city authorities that first of all

try to make the city centers, old towns a place of entertainment which are tee-med with live after 18.�� pm. Problems and conflicts that arise in many bigger and smaller Polish cities are the effect of the domination of the idea of con-sumerism: entertainment at any cost and entertainment as a basic aim for a contemporary man. The ideology is related to founding various ludic are-as in cities, which apart from providing entertainment and relax, often generate noise troublesome to the inhabitants of the neighboring tenement houses.

Page 103: Zabawy i zabawki_2009

MATERIAŁY Z BADAŃ

Produkcja zabawek w Polsce w XX wieku1

Jerzy Strzelec

P oczątki zabawkarstwa tkwią w wytwórczości ludowej.

Wyrobem zabawek trudniły się całe rodziny i umiejętność ta często prze-chodziła z ojca na syna. Także więk-szość twórców – samouków wykształ-ciło swe zainteresowania artystyczne, robiąc różne ozdoby i zabawki. Jako tworzywo służyły najczęściej dostęp-ne w środowisku różne materiały, takie jak: glina, drewno, tkaniny, sło-ma, papier itp.

Zabawki służące dzieciom muszą jednak spełniać określone wymaga-nia. Dlatego też nie każdy materiał, z którego można wykonać ozdoby mieszkań lub choinkowe, może do-brze służyć wytwórczości zabawkar-skiej na większą skalę.

Takie wymagania niewątpliwie spełnia drewno. Z tego m.in. wzglę-du duży ośrodek produkcji zaba-wek wykształcił się w Niemczech w okolicach Norymbergi – już od

XVI w. nazywany ,,saksońskim kra-jem zabawek”, podobny powstał w osadzie Sergiejewski Posad pod Moskwą (obecnie miasto Zagorsk). W Polsce ośrodki produkcji ludo-wej zabawki drewnianej powstały w okolicach Żywca, Kielc, Rzeszowa i Mysłowic 2. Wytworzyły się one jednak znacznie później i nie rozwi-nęły na taką skalę jak wspomniane zagraniczne. Produkowane tu za-bawki nie znalazły szerszego rynku zbytu ani na miejscu wytworzenia, ani też nie trafiły do takich ośrodków promocji, jaki od wieków spełniała Norymberga. Przeciwnie, właśnie za-bawki okolic Norymbergi stanowiły konkurencję dla polskich np. w ośrod-ku pątniczym, jakim od XVII w. stała się Częstochowa. Przywożono tam wiele różnych towarów z zagranicy, a w tym tzw. norymberszczyznę, tj. przedmioty domowego użytku, drob-ną galanterię i zabawki.

Page 104: Zabawy i zabawki_2009

104

Określoną barierą w rozwoju za-bawkarstwa było również ogólne opóźnienie rodzimego przemysłu, który nie wykorzystywał doświad-czeń wytwórczości ludowej ani też nie wspierał różnych cennych ini-cjatyw w produkcji zabawek, jakie podjęły np. Warsztaty Krakowskie. Stowarzyszenie skupiło wokół siebie wybitnych artystów jak: Z. Stryjeńska, W. Jastrzębowski, Z. Lorec i uzyska-ło światowy sukces w projektowaniu zabawek. W 1925 r. za swoje stylizo-wane zabawki Warsztaty Krakowskie zdobyły zespołową Grand Prix i sze-reg nagród indywidualnych na pary-skiej Wystawie Sztuki Zdobniczej i Nowoczesnego Przemysłu.

Europejską sławę osiągnęli nie-którzy projektanci żołnierzy cyno-wych. Niestety większość ich figurek – z braku krajowych wykonawców – była realizowana w zakładach zagra-nicznych, głównie francuskich 3.Tym nie mniej w XIX wieku powstawały na ziemiach polskich pierwsze fabry-ki zabawek w Warszawie, Kaliszu, Opatówku i Częstochowie, a więc nie w ośrodkach twórczości ludowej.

W roku 1897 działały 22 fabryki i wytwórnie zabawek i lalek, z pro-dukcją wartości 484 tys. rubli; ich liczba zmniejszyła się w roku 1910 do 19, ale wartość produkcji wzrosła o 35% 4. W okresie międzywojen-nym wyrobem zabawek zajmowały się niewielkie zakłady oparte głów-nie na pracy chałupniczej, skupio-ne w Warszawie, Łodzi, Poznaniu,

Krakowie oraz kilku innych mniej-szych miastach.

W 1938 roku do przemysłu za-bawkarskiego zaliczono 28 zakładów, zatrudniających łącznie 398 osób. Znajdowały się one głównie w rę-kach ludności żydowskiej, która trud-niła się również handlem zabawkami. W czasie II wojny światowej wiele z tych ośrodków uległo zniszczeniu. W spisie przeprowadzonym w dniach 15 – 30 lipca 1945 roku podano, że liczba zakładów w przemyśle in-strumentów muzycznych i zabawek wyniosła 30, w tym zniszczonych 1. Stopień zniszczenia urządzeń tech-nicznych określono na 62,8% 5.

Po 1945 roku znane były m.in. ta-kie firmy zabawkarskie jak: Czesław Rozpondek w Częstochowie, Emde w Radomiu, Bobo w Katowicach, Wacław Garbacki w Leżajsku, Spółdzielnia w Rudniku nad Sanem i Gromada w Kielcach 6.W następ-nych latach przechodziły one różne koleje – niektóre upadły, inne połą-czyły się w formie spółdzielni, a jesz-cze inne przeszły pod przymusowy zarząd państwowy.

Typowe dla tego czasu są począt-ki jednego z największych przedsię-biorstw tej branży w skali kraju, ja-kim zostały Częstochowskie Zakłady Zabawkarskie, później Cezab SA. Powstały z połączenia i upaństwo-wienia kilku niedużych firm, w więk-szości o nieukształtowanym profilu produkcji, jak:- Warsztat Mechaniczno – Metalowy

Jerzy Strzelec

Page 105: Zabawy i zabawki_2009

105

„Longinus” JiM Ujmów przy ul. Narutowicza 19/23,- Wytwórnia Zabawek Cz. Rozpondek, ul. Warszawska 109,- Zakład „Wyroby Metalowe” E. Wyrzykowski, ul. Jasnogórska 108- Wytwórnia Wyrobów Metalowych J. Maciejewski, pl. Daszyńskiego 2- Wytwórnia Galanterii Drzewnej J. Pietrzykowski, ul. Mickiewicza 56,- Zakład Wyrobów Drzewnych ,,Bracia Pietrzykowscy” ul. Mickiewicza 58,- Wytwórnia Zabawek Celuloidowych J. Stypka, ul. Kawia 6/8 (adres póź-niejszych zakładów zabawkarskich),- Wytwórnia Grzechotek i Piłeczek Ping-Pongowych J. Zięba, ul. Kawia 6/8- Fabryka Wyrobów Celuloidowych i Metalowych ,,Kosmos’’ W. Szałkiewicz, ul. Krótka 4 7.

To przykład tworzenia państwo-wych przedsiębiorstw tzw. przemysłu miejscowego, zwanego później tere-nowym. W ten sposób powstały rów-nież Podlaskie Zakłady Wytwórcze Przemysłu Terenowego w Siedlcach – drugie duże przedsiębiorstwo za-bawkarskie. Przykładem tworzenia spółdzielni w oparciu o zakłady pry-watne są późniejsze zabawkarskie spółdzielnie pracy: Pallas w Gostyniu i Gromada w Kielcach.

Korzenie spółdzielni Pallas tkwią w zakładach rzemieślniczych Ludwika Dobierały, Stanisława Zielińskiego, Kaliksta Eitnera, Władysława Karolczaka i Mariana Szumińskiego 8.

Natomiast kielecka Gromada powstała dzięki inicjatywom pra-cowników lwowsko-jaworowskiego ośrodka zabawkarskiego: Antoniego Striegla i Adama Podoleckiego, ba-zie materialnej prywatnego zakładu Mariana Maneckiego i tradycjom lu-dowego zabawkarstwa tego regionu 9. Podobnie spółdzielnię Galanteria Drzewna w Mrągowie współtworzył właściciel zakładu galanterii drzew-nej w Wąbrzeźnie Aleksy Centlewski, a Strykowiankę – właściciel zakła-du utworzonego w majątku braci Jabłońskich10.

Aby mógł powstać przemysł za-bawkarski z prawdziwego zdarzenia, obok możliwości produkcyjnych, należało poszukać trwałych form współpracy producentów z plastyka-mi – projektantami, bez których do-bra zabawka powstać nie może. Pod koniec lat 40. zaczęła kształtować się idea połączenia wartości wytwórczo-ści ludowej i profesjonalnych arty-stów. W 1949 roku powstała Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Cepelia” jako centrala państwowo – spółdzielcza, w której zaintereso-waniu znalazła się również produkcja zabawek – wytwarzanych zarówno w spółdzielniach jak i zakładach bę-dących pod zarządem państwowym. Liczono na uzyskanie wzrostu pro-dukcji zabawek i także wyraźną po-prawę ich wzornictwa.

Następne lata w pewnym stop-niu potwierdziły te oczekiwania. Przykładem udanego wzoru zabawek

Produkcja zabawek...

Page 106: Zabawy i zabawki_2009

106

był opracowany wtedy wzór lalki „popularnej”, wykonanej z tkanin, z buzią z folii – produkowanej w du-żej skali przez kilka spółdzielni i eks-portowanej do wielu krajów świata. Na rykach światowych lalka ta utrwa-liła się jako „polish doll” (polska lal-ka). Była ona produkowana do końca w spółdzielniach: Spad w Warszawie, im. 1 Maja we Włocławku, Bajka w Lublinie, a elementy założeń projektowych tej zabawki były też wykorzystywane we wrocławskiej Plecionce.

Wyrazem wagi, jaką wówczas przywiązywano do poprawy wzor-nictwa i profesjonalnego kształ-towania funkcji zabawek, było utworzone z końcem 1950 roku, na podstawie Zarządzenia Prezesa by-łego Centralnego Urzędu Drobnej Wytwórczości – Biura Studiów i Projektów Przemysłu Zabawkar-skiego – w celu ustalenia pod wzglę-dem pedagogicznym, estetycznym i technicznym wzorów zabawek, gier i pomocy metodycznych oraz zorga-nizowania pomocy instruktażowej i szkoleniowej w zakresie produkcji zabawek.

Do wykonywania prototypów, wzorów i modeli zabawek po-wołano Zakład Doświadczalny w Łomiankach. W tym okresie po-wstały liczne spółdzielnie zabaw-karskie – obok wyżej wymienio-nych: Precyzja w Kielcach, Powiśle w Kwidzynie, Zorka w Cieplicach.

Na przełomie 1953/54 roku do-

konano podziału przemysłu na pań-stwowy i spółdzielczy. Zakładami państwowymi kierował odtąd Zarząd Przemysłu Zabawkarskiego z sie-dzibą w Łodzi. Nastąpiło również wydzielenie z jednolitego dotąd spółdzielczego przemysłu ludowe-go, zabawkarskiego i artystyczne-go produkcji zabawek dla dzieci. W przekształconym z Centrali Związku Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego pozosta-ła produkcja zabawek artystycznych i upominków. Natomiast spółdziel-nie produkujące zabawki dla dzieci zrzeszyły się w wielobranżowych wojewódzkich związkach spółdzielni pracy, w ramach których znalazły się na marginesie zainteresowań i pomo-cy technicznej, organizacyjnej oraz finansowej.

W CZSP interesy spółdzielni za-bawkarskich reprezentował dwuoso-bowy zespół 11. Podobna reorganiza-cja nastąpiła wkrótce w państwowym przemyśle zabawkarskim. W 1957 roku zlikwidowano Zarząd Przemysłu Zabawkarskiego, a nadzorowane za-kłady przekazano do odpowiednich, również wielobranżowych, woje-wódzkich zjednoczeń państwowego przemysłu terenowego.

Zlikwidowano również Biuro Studiów i Projektów Przemysłu Zabawkarskiego oraz Zakład Doświadczalny. Część ich proble-matyki znalazła się na krótki okres w Centralnym Biurze Opracowań Technicznych Drobnej Wytwórczo-

Jerzy Strzelec

Page 107: Zabawy i zabawki_2009

107

ści, a potem też została zlikwidowa-na.

Niestety brak jest danych sta-tystycznych, które charakteryzo-wałyby rozwój produkcji zabawek w Polsce w tym okresie – szczegól-nie dla lat 1946-1955. W roczni-kach statystycznych GUS, w dziale „przemysł” zabawkarstwo występuje w zbiorczej pozycji „pozostałe gałę-zie przemysłu”, a w rzemiośle – „wy-rób drobnych przedmiotów użytku osobistego i domowego”.Dane statystyczne dla lat 1956-1960 istnieją dla spółdzielczości pracy, która była głównym producentem za-bawek. Rozwój ich produkcji w tym sektorze kształtował się następująco:

Rok mln zł ceny tys. szt.

1956 111,1 9.758

1957 139,6 10.874

1958 169,0 10.473

1959 214,4 13.248

1960 245,9 20.450

Tabela1. Źródło: Spółdzielczość Pracy w liczbach 1956-196�.

Obok wyraźnego wzrostu iloś-ciowego (210%) i wartościowego (213%) – znacznie przekraczające-go wskaźnik wzrostu wartości to-warowej całej spółdzielczości pracy (144%), nastąpiło wzbogacenie asor-tymentu produkowanych zabawek. Szczególnie przełomowe znaczenie

miało wprowadzenie do ich produk-cji w połowie lat pięćdziesiątych, tworzyw sztucznych 12.

Klimat zainteresowania władz centralnych znaczeniem zabawek w rozwoju i wychowaniu dziecka oraz warunkami ich produkcji, a także inicjatywy wielu środowisk zaowo-cowały powstaniem szeregu nowych spółdzielni zabawkarskich. Prawie wszystkie istniejące spółdzielnie tej branży, poza nielicznymi, powstały w latach 40. i 50.. Te istniejące już dłużej zanotowały pod koniec lat 50. znaczące sukcesy w doskonaleniu produkowanego asortymentu i jego uznaniu u zagranicznych odbiorców. Jak pisano w ,,Za i Przeciw”: pięk-ne, urzekające swoją oryginalnością zabawki zdobyły już wiele rynków zagranicznych. Kieleckie lalki, kacz-ki, zajączki, kotki poznali odbiorcy w Stanach Zjednoczonych, RFN, Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii, Norwegii, Australii, Sudanie i wielu innych krajach. W 1957 roku kiele-cka Gromada wysłała do Londynu, Nowego Jorku, Amsterdamu dziesiąt-ki tysięcy sztuk lal toczonych z drew-na – kominiarzy, piłkarzy, bokserów, górali, opoczyńskich dziadków, pary krakowskie i kujawskie 13. Podobnie do Chemicznej Spółdzielni Pracy „Pomoc” w Krakowie zaczęły napły-wać od 1959 roku pierwsze zamówie-nia na produkowane tam lalki z po-lichlorku winylu – z Anglii, Irlandii, Libanu, Grecji, Czechosłowacji, Związku Radzieckiego, Sudanu 14.

Produkcja zabawek...

Page 108: Zabawy i zabawki_2009

108

W 1960 roku eksport koni na bie-gunach do Belgii i Austrii rozpo-częła Spółdzielnia Zabawkarzy w Gostyniu (później Pallas), a w 1961 spółdzielnia Galanteria Drzewna w Mrągowie eksport kacząt gdaczą-cych do Szwajcarii 15. Następnym asortymentem eksportowym spół-dzielni z Mrągowa były huśtawki i drabinki sznurowe dla odbiorców z krajów skandynawskich – ekspor-towane w dużych partiach i bogatym wyborze prawie do końca XX w.

Czynnikiem hamującym rozwój zabawek, a przed wszystkim ujemnie wpływającym na ich jakość i este-tykę, była lansowana wtedy teza, że zabawki powinny być produkowa-ne z surowców wtórnych i odpadów powstających w innych zakładach. Rozproszenie produkcji zabawek w różnych jednostkach organizacyj-nych i podporządkowanie tych jed-nostek wielobranżowym związkom lub zjednoczeniom wojewódzkim, w warunkach centralizacji decyzji praktycznie w każdej dziedzinie za-rządzania – zaopatrzeniu, finansowa-niu inwestycji i postępu techniczne-go, limitowaniu funduszu wynagro-dzeń, rozdzielnictwie maszyn i środ-ków transportu oraz przy utrwalaniu przeświadczenia o roli przemysłu zabawkarskiego w zagospodarowa-niu materiałów odpadowych i wtór-nych – co raz bardziej skazywało zabawkarstwo na margines działal-ności gospodarczej i ugruntowywało lekceważący stosunek zarówno do

zabawek, jak i ludzi zajmujących się „niepoważną wytwórczością”. Coraz słabiej doinwestowane i ograniczane limitami niektóre zakłady zabawkar-skie z czasem zaczęły zmieniać pro-fil i uruchamiać produkcję w ocenie społecznej bardziej pożądaną i syste-mowo preferowaną.

Rozproszenie produkcji zaba-wek w różnych sektorach własności i licznych pionach organizacyjnych wytwórczości, w warunkach istnienia systemu nakazowo – rozdzielczego, stwarzało przy tym wiele trudności w zarządzaniu. Trudno było podjąć trafne decyzje o kierunkach inwe-stowania, rozwoju asortymentu, po-dejmowaniu działalności służącej ogółowi producentów zabawek (np. tworzeniu centralnego zaplecza tech-nicznego, rozwijaniu produkcji sil-niczków małej mocy, weryfikowaniu wzorów zabawek wprowadzonych do produkcji, organizowaniu dzia-łalności normalizacyjnej i informa-cji naukowo-technicznej). Należy przy tym zaznaczyć, że na świecie w tym czasie nastąpił wyraźny po-stęp w rozwoju produkcji zabawek i społecznym zainteresowaniu ich znaczeniem w rozwoju i wycho-waniu dziecka – szczególnie w ta-kich krajach jak: RFN, Francja, Włochy, Wielka Brytania, USA, Japonia, NRD, ZSRR. W 1958 roku w Brukseli odbył się I Międzynarodo-wy Kongres pod hasłem Zabawka narzędziem wychowania dziecka. Kongres powołał w Brukseli Muzeum

Jerzy Strzelec

Page 109: Zabawy i zabawki_2009

109

Zabawki i Międzynarodowy Instytut Zabawkarski.

Rozwinął się również w skali mię-dzynarodowej ruch społeczny różnej profesji działaczy wspomagających zabawkarstwo. W 1959 roku utwo-rzono Międzynarodową Radę do Spraw Zabaw Dzieci (ICCP), zareje-strowaną w Bernie (Szwajcaria) jako dobrowolne, filantropijne stowarzy-szenie przedstawicieli świata nauki, medycyny, oświaty, środowisk twór-czych itp. – z zadaniem utrzymywa-nia międzynarodowej współpracy na rzecz zabezpieczenia praw dziecka do zabaw oraz kształtowania określo-nych funkcji zabawek – pozwalają-cych rozwijać aktywność i sprawność ustroju dziecka, stymulować jego harmonijny rozwój, wychowywać, kształcić umożliwiać eksperymento-wanie i tworzenie.

ICCP objęła jednak swoją dzia-łalnością głównie kraje Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Kolejne konferencje tej organi-zacji odbyły się w miejscowoś-ciach: Brington (Wlk. Brytania), Groningen (Holandia), Zurych (Szwajcaria), Paryż (Francja), Turyn (Włochy), Oslo (Norwegia), Nijmegen (Holandia), Scholoss Reisensburg (RFN), Thessaloniki (Grecja), Marschach (Szwajcaria), Sevres (Francja). Dopiero 16. kon-gres ICCP odbył się w 1987 roku w Suhl w NRD – pierwszym z państw Europy Wschodniej i Środkowej, na który zostali zaproszeni przedsta-

wiciele Polski i pozostałych państw tej części kontynentu 16. Należy przy tym podkreślić, że na tym kongresie reprezentowali Polskę przedstawi-ciele przemysłu, a nie wymienionych uprzednio środowisk – zaintereso-wanych przede wszystkim tzw. stre-fą przed- i poprodukcyjną tj. prob-lematyką badania funkcji zabawek i uwzględnienia wyników badań w projektowaniu oraz wykorzysty-waniu zabawek i zabawy w pro-cesie rozwoju i wychowania dzie-cka. Trudno jest oceniać, dlaczego w Polsce nie wykształciło się tego typu środowisko i nie uzyskało wpły-wu w decydowaniu o warunkach roz-woju polskiego zabawkarstwa.

Mimo że Związek Radziecki, ze względów politycznych, był wyłą-czony z różnych działań tego typu środowisk z rozwiniętych krajów kapitalistycznych, to jednak progra-my rozwoju zabawkarstwa radzie-ckiego były również wspomagane gruntownymi badaniami naukowy-mi. Służył temu powołany w 1932 roku Wszechzwiązkowy Naukowo – Eksperymentalny Instytut Zabawki w Zagorsku i istniejące tam już od 1918 roku Muzeum Zabawki. Problemami zabawkarstwa zajmo-wali się tej miary działacze państwa radzieckiego, jak N. K. Krupska, A.W. Łunaczarski, A. M. Gorki, A. S. Makarenko i rezultaty tego za-interesowania dały się zauważyć w przekształceniu tradycyjnego rzemio-sła w miarę nowoczesny przemysł.

Produkcja zabawek...

Page 110: Zabawy i zabawki_2009

110

W Polsce rozproszenie produk-cji zabawek po różnych sektorach i pionach organizacyjnych oraz ze-pchnięcie na margines działalności gospodarczej poprzez narzucony branży obowiązek zagospodarowania zbędnych w innej produkcji maszyn i materiałów – wyraźnie kontrastuje z procesami opisanymi w innych kra-jach. Wyrazem dostrzeżenia przynaj-mniej części istniejących problemów w tym względzie było opracowanie z polecenia Zarządu CZSP – pionu skupiającego podstawową część pro-ducentów zabawek w kraju – progra-mu poprawy warunków rozwoju pro-dukcji zabawkarskiej. Odpowiednie propozycje, wynikające z opracowa-nia zostały przedłożone w 1961 roku Prezydium Rządu 17.

W rezultacie podjętych decyzji utworzono międzyresortową ko-misję z zadaniem przeprowadzenia wszechstronnej analizy ówczesnego stanu techniczno – organizacyjnego i ekonomicznego krajowej produkcji zabawkarskiej i przedłożenia wnio-sków zabezpieczających tej produk-cji dalszy szybki i racjonalny roz-wój. Jeden z tych wniosków postu-lował powołanie jednostki wiodącej w branży zabawkarskiej. Tę funk-cję powierzono z dniem 20 czerwca 1962 roku Centralnemu Związkowi Spółdzielczości Pracy, mocą uchwały nr 9/62 Prezydium byłego Komitetu Drobnej Wytwórczości. W związku z tym w CZSP został powołany je-denastoetatowy Zespół Przemysłu

Zabawkarskiego, wyposażony przez Zarząd w uprawnienia wykonywa-nia czynności wchodzących w zakres współpracy i koordynacji branżowej – stosownie do postanowień uchwały Rady Ministrów nr 160 z 1960 r.

U podstaw decyzji o zorgani-zowaniu koordynacji branżowej w przemyśle zabawkarskim leżała niewątpliwie świadomość opóźnień rozwoju tej branży w stosunku do potrzeb i postępu, jaki obserwowano w tym czasie na świecie. Nadrabianie opóźnień wymagało środków in-westycyjnych, zarówno w samym zabawkarstwie, jak i przemysłach z nim współpracujących. Utopią jest bowiem budowanie jednego działu wytwórczości w oderwaniu od ogól-nego rozwoju przemysłu. Niestety tych środków stale brakowało, tym bardziej na rozwój produkcji zaba-wek, ponieważ priorytet w polityce gospodarczej uzyskiwał ciągle dział produkcji – jako podstawa nadrabia-nia opóźnień w procesach industria-lizacji kraju.

Należy przy tym zaznaczyć, że opracowanie programu przyśpieszo-nej modernizacji przemysłu zabaw-karskiego przypadło w zaawanso-wanym okresie tzw. pięciolatki czyli czasie, kiedy było trudno dokonać przesunięć w przyjętych prioryte-tach i zaplanowanych wielkościach. Z tego względu w programie wyod-rębniono dwa etapy:- doraźny - do końca 1965 r. – w któ-rym nie było szans uzyskania dodat-

Jerzy Strzelec

Page 111: Zabawy i zabawki_2009

111

kowych nakładów inwestycyjnych,- długofalowy – na lata 1966 – 1980.

Generalnym założeniem etapu do-raźnego było w tej sytuacji dążenie do bardziej efektywnego wykorzysta-nia istniejących rezerw – hasło, które powtarzało się wielokrotnie w na-stępnych dziesięcioleciach. Główny nacisk położono więc na poprawę struktury asortymentowej zabawek, ich bezpieczeństwo, estetykę, funkcje dydaktyczne.

Istotnym celem podejmowanych działań było uzyskanie poparcia dla idei rozwoju produkcji zabawek ze strony wysokiej rangi czynników partyjnych, rządu i organizacji spo-łecznych (KC PZPR, Prezydium Rządu, Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, resortów: oświa-ty, zdrowia, kultury i sztuki, handlu wewnętrznego oraz zagranicznego, a także ZMS, TPD, ZPAP) oraz władz administracji terenowej i wojewódz-kich organizacji drobnej wytwórczo-ści (zjednoczeń przemysłu terenowe-go, związków spółdzielczych).

W sferze produkcji – działania były wielokierunkowe, ale tylko na miarę posiadanych możliwości. Wykorzystując wymianę informacji i doświadczeń, zastosowano szereg uprawnień dotyczących organiza-cji produkcji, rozszerzono zakres stosowania nowych technologii po-wierzchniowego malowania zabawek z drewna, zapoczątkowano specjali-zację, kooperację wewnątrzbranżową w produkcji detali do zabawek, takich

jak: oczy dla lalek i zwierząt, kółka różnego rodzaju itp., wyeliminowa-no z produkcji zabawkarskiej farby toksyczne. Przeprowadzono general-ną weryfikację wszystkich zabawek produkowanych i znajdujących się w handlu uspołecznionym. Powołano Komisję Oceny Zabawek, której po-zytywne orzeczenie było warunkiem dopuszczenia zabawki do sprzedaży.

Duże znaczenie dla integracji pro-ducentów zabawek oraz ich promo-wania i popularyzacji problematyki zabawkarskiej miała wprowadzona w tym czasie wspólna, branżowa ekspozycja zabawek na targach kra-jowych w Poznaniu, a także pierwsze branżowe wydawnictwo, Informacje Przemysłu Zabawkarskiego.

Zacieśniała się współpraca pro-ducentów zabawek z jednostkami handlu – upowszechniono sprze-daż zabawek w kioskach Ruch oraz wiejskich sklepach Samopomocy Chłopskiej 18. Eksport zabawek po-przez Spółdzielcze Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego ,,Coopexim” umożliwił dostęp do zagranicznych wzorów zabawek, niektórych surow-ców i specjalistycznych maszyn oraz zapewnił promocję polskich zabawek na zagranicznych imprezach handlo-wych.

Podejmowane działania przynio-sły istotne rezultaty w rozwoju po-tencjału wytwórczego i produkcji za-bawek – zwłaszcza w spółdzielczości pracy.

Produkcja zabawek...

Page 112: Zabawy i zabawki_2009

112

Ilość zakładów, wielkość zatrud-nienia i produkcji zabawek w spół-dzielczości w latach 196�-1965

rok

ilość

zak

ładó

w

wie

lkoś

ć

zatru

dnie

nia

prod

ukcj

a w

arto

ść

mln

zł c

.zb

ilość

tys.

szt.

1960 89 3.857 245,9 20.450

1961 96 4.235 284,8 23.718

1962 89 4.646 371,1 27.089

1963 94 4.516 435,3 34.527

1964 100 5.017 504,4 41.817

1965 125 5.486 611,8 45.090

Tabela 2. Źródło: Spółdzielczość pracy w liczbach 1961-1965,

1966-1975.

Wartość produkcji zabawek w spółdzielczości (w cenach zby-tu) wzrosła w latach 1960-1965 o 148,8 %, a w całym przemyśle uspo-łecznionym (liczona w cenach po-równywalnych) – o 129,6%. Niestety brak danych statystycznych w jedno-litych cenach ogranicza porównywal-ność przytoczonej dynamiki.

Wzrost udziału spółdzielczości w produkcji zabawkarskiej, w tym okresie potwierdzają jednak również wielkości zatrudnienia i ilość zakła-dów.

Jerzy Strzelec

Ilość zakładów i wielkość zatrud-nienia w przemyśle zabawkarskim w latach 196�-1965

rok

1960

1961

1962

1963

1964

1965

ilość

zak

ła-

dów

ogó

ł.

180

170

161

170

170

206

w ty

m sp

ół-

dzie

lcz.

89 96 89 94 100

125

pańs

two-

wyc

h

13 13 15 18 20 21

pozo

st.

uspo

łecz

.

6 4 5 3 3 3

pryw

atny

ch

72 57 52 55 47 57

wie

lkoś

ć za

trud.

og

ół.

6.85

4

7.20

8

7.56

4

7.27

1

7.89

9

8.37

8

w ty

m sp

ół-

dzie

lcz.

3.85

7

4.23

5

4.64

6

4.51

6

5.01

7

5.48

6

prze

d. p

ańst

.

2.55

2

2.66

1

2.58

5

2.51

7

2.67

4

2.66

6

poz.

jed

g .u

240

147

191

85 96 94

zakł

.pr

ywat

n.

205

165

142

153

112

132

Tabela 3. Źródło: obliczenia własne na podstawie: Rocznik staty-styczny przemysłu 1945-1965, Warszawa 1967, s. 109.

Ilość zakładów spółdzielczych powiększyła się w tym okresie o 36, państwowych – o 7, natomiast pry-watnych zmniejszyła się o 15, a za-kładów innych jednostek gospodarki uspołecznionej (organizacje społecz-ne) zmniejszyła się z 6 do 3.

Udział zatrudnienia w spółdziel-czej produkcji zabawkarskiej w sto-

Page 113: Zabawy i zabawki_2009

113

sunku do zatrudnionych w zabawkar-stwie ogółem zwiększył się z 56,3% w 1960 roku do 65,5% w 1965.

Spadek zatrudnienia i ilości za-kładów w sektorze prywatnym oraz w organizacjach społecznych praw-dopodobnie jest dowodem małej atrakcyjności ekonomicznej pro-dukcji zabawek w istniejących wa-runkach tego okresu. Mimo wzrostu ilości zakładów państwowych, łączna wielkość zatrudnienia w tym sektorze pozostała prawie na tym samym po-ziomie. Zatem niemal cały przyrost produkcji zabawkarskiej gospodarki uspołecznionej nastąpił w spółdziel-czości. Nie wystarczyło to jednak do utrzymania tempa wzrostu produkcji zabawek na poziomie równym tempu wzrostu produkcji całej gałęzi prze-mysłu. W rezultacie udział produkcji zabawek w wartości produkcji bran-ży zmniejszył się.

Zmiany udziału produkcji glo-balnej uspołecznionego przemysłu zabawkarskiego w produkcji ca-łej gałęzi ( pozostałe gałęzie prze-mysłu) w cenach porównywalnych z 1.VII 196� r. w %

1960 1961 1962 1963 1964 1965

10,4 10,3 10,6 9,1 7,7 7,5

Tabela 4. Źródło: Rocznik statystyczny przemysłu 1945-1965, Warszawa 1967, s. 217.

Podejmowane przez Zjednoczenie Ogólnobranżowe Przemysłu Zaba-wkarskiego różnorodne działania, zmierzające do bezinwestycyjnego

Produkcja zabawek...

wzrostu produkcji zabawek m.in. poprzez zagospodarowanie nowych rodzajów surowców wtórnych i od-padowych, przy limitowaniu zaku-pu materiałów pełnowartościowych, przyniosły tylko połowiczne efekty. Utrwalały natomiast dominującą po-zycję tej produkcji spółdzielczości pracy.

Według danych zawartych w opracowaniu Z. Maciejewskiego Przemysł zabawkarski w Polsce. (IPDi Rz. 1965) udział poszcze-gólnych pionów organizacyjnych w produkcji zabawek przedstawiał się w 1963 roku następująco:- spółdzielczość pracy 46,1%- państwowy przemysł terenowy

18,0%- rzemiosło i przem. prywatny

17,5%- przemysł kluczowy 14,9%- zakłady wytwórcze org. społeczn. 3,5%ogółem 100,0%

Na początku lat 60. największą popularność spośród producentów za-bawek w Polsce zyskały spółdzielnie Gromada z Kielc i Pomoc z Krakowa. Gromada produkowała zabawki wy-taczane z drewna: lalki – przedstawi-cieli różnych zawodów, lalki ubierane w stroje regionalne, bohaterów bajek dla dzieci, filmów rysunkowych, oper i spektakli baletowych. Powodzeniem odbiorców cieszyły się: Pinokio, Piccolo, Madame Butterfly, Don Fernando, a także szewczyk, mary-

Page 114: Zabawy i zabawki_2009

114

narz, pielęgniarka. Wśród zabawek Gromady można było znaleźć: Piasta Kołodzieja, Rzepichę, Koziołka Matołka, śliczną królewnę Śnieżkę i całą kolekcję charakterystycznych krasnali. Spółdzielnia odnotowa-ła sukces za sukcesem. Pisała o niej prasa kielecka i krajowa. Za serię lal spółdzielnia była wielokrotnie nagra-dzana i wyróżniona m.in. srebrnym medalem na Targach Poznańskich „Jesień 65” 19. W tym samym roku pierwszy srebrny medal w konkursie Dobre – Ładne – Poszukiwane zdo-była krakowska Pomoc za serię lal z tworzyw sztucznych. W skali roku produkowała ich około 500 tys. sztuk z przeznaczeniem na rynek krajowy i eksport 20. Popularność Gromady zapewniła jej w 1962 roku przyję-cie do planu inwestycyjnego CZSP budowy nowego zakładu, kosztem 9,2 mln zł. Przekazano go do użytku w 1968 roku.

Przystępując do opracowania dłu-goletniego programu rozwoju prze-mysłu zabawkarskiego pracownicy Porozumienia Ogólnobranżowego zdawali sobie sprawę, że bez więk-szych nakładów inwestycyjnych roz-wój tej branży nie będzie możliwy. Widziano potrzebę przeprowadzenia modernizacji około 90 zakładów, rozbudowy 21 zakładów i wybudo-wania 38 nowych. Zakładano zorga-nizowanie 24 narzędziowni między-zakładowych i dwóch centralnych. Zamierzano powołać Centralne Laboratorium Zabawkarskie z myślą

o przekształceniu go w późniejszym okresie w Instytut Zabawkarski.

Wielkość nakładów niezbęd-nych do zrealizowania programu we wszystkich pionach organizowanych Porozumienia Ogólnobranżowego w latach 1966-1970 oszacowano na 395 mln zł, co w porównaniu do war-tości produkcji zabawek – uzyskanej w branży w roku 1965 – 951,7 mln zł – nie wydaje się kwotą zbyt szo-kującą 21.

Budowę i rozbudowę zakładów za-bawkarskich przewidywano m.in. na terenach objętych aktywizacją gospo-darczą, na co były wydzielone budże-cie specjalne środki. Realizacja pro-gramu przyśpieszonego rozwoju prze-mysłu zabawkarskiego napotykała na wielostronny opór przede wszystkim ze strony wielobranżowych z charak-teru wojewódzkich jednostek drobnej wytwórczości (zjednoczeń przemysłu terenowego i związków spółdziel-czych). Obligowane do coraz więk-szych zadań i określonych, dyscy-plinujących relacji ekonomicznych (wydajności pracy, produktywności środków trwałych, rentowności) jed-nostki te chętnie rozwijały produkcję wyrobów gwarantujących wykonanie tych zadań. Pod tym względem pro-dukcja zabawek – jako bardziej pra-cochłonna i mniej rentowna – była mniej atrakcyjna od produkcji mebli, wyrobów odzieżowych, elementów kooperacyjnych, chemii gospodar-czej itp. wyrobów. Ponadto władze terenowe zobowiązane były do roz-

Jerzy Strzelec

Page 115: Zabawy i zabawki_2009

115

wijania produkcji wyrobów wystę-pujących w niedoborze na rynku lo-kalnym. Zabawki nie spełniały tego wymogu. Stąd wykonanie programu było w dużym stopniu niezadowala-jące. Opóźniało się przygotowanie dokumentacji inwestycyjnej nowych obiektów, terminy rozpoczęcia robót budowlano – montażowych, wydłu-żały się cykle realizacji inwestycji, a niekiedy rezygnacje z planowanego profilu zabawkarskiego.

Wątpliwości co do realizacji pro-gramu i sposobu funkcjonowania zespołu zabawkarskiego pojawiły się również na szczeblu centralnym. W marcu 1968 roku Zarząd CZSP zlikwidował Zespół Przemysłu Zabawkarskiego, a zmniejszoną ilość etatów z 11 do 6 osób i peł-nione tam funkcje przekazał do Działu Przemysłów Metalowych i Elektrotechnicznych, a w kilka mie-sięcy później – do Działu Przemysłów Drzewnych. W czerwcu 1970 roku Prezydium KDW anulowało swoją uchwałę o budowie dwóch central-nych narzędziowni i zakładu do-świadczalnego. Niektórzy producenci wycofywali się z produkcji zabawek całkowicie (np. Spółdzielnia Pracy ,,Awangarda” w Działdowie, Radość w Krakowie, Kaliskie Zakłady im. Waryńskiego w Kościerzynie) lub częściowo (Podlaskie Zakłady Przemysłu Terenowego w Siedlcach, Spółdzielnia Pracy ,,Niedźwiadek” w Białymstoku).

Suma niekorzystnych decyzji dla

realizacji założonego programu roz-woju branży zabawkarskiej przyczy-niła się do daleko niepełnego jego wykonania. W ujęciu wartościowym, przy planowanej na 1970 rok na 2.000 mln zł w cenach zbytu produk-cji towarowej branży zabawkarskiej, wykonanie wyniosło 1.313 mln zł 22.

Przyrost produkcji w ciągu pięciu lat był więc niezbyt imponujący, dużo mniejszy niż w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych.

Produkcja globalna przemysłu zabawkarskiego w Polsce w latach 196�-197�/ mln zł w cenach porów-nywalnych z 1 VII 196� r.

1960 1965 1970

414,5 951,7 1.252,9

Tabela 5. Źródło: Rocznik statystyczny przemysłu 1971, s. 97.

W latach 1960-1965 dynamika produkcji wyniosła 229,6% natomiast w latach 1965-1970 – zaledwie 131,2%. Potencjał przemysłu zabaw-karskiego zmniejszył się w okresie re-alizacji programu: zatrudnienie ogó-łem zmalało o 270 osób, natomiast ilość zakładów wprawdzie wzrosła o 18, ale w przemyśle państwowym zmniejszyła się o 2 i w spółdzielczo-ści o 21. Przybyło za to 40 drobnych zakładów prywatnych.

Produkcja zabawek...

Page 116: Zabawy i zabawki_2009

116

Charakterystyka potencjału wy-twórczego przemysłu zabawkarskie-go w 197� roku.

ilość

zak

ładó

w

zatru

dnie

nie

osób

% u

dzia

ł

śred

nia

ilość

zat

r.

w 1

zak

ł.ogółem 224 8.108 – 100,0 36

w tym:

państwowy20 2.415 – 30,0 120

spółdzielczy 107 5.149 – 63,5 48

pozostały

i prywatny97 544 – 6,5 6

Tabela 6. Źródło: Rocznik statystyczny przemysłu 1971, s. 46.

Informację o stanie przemysłu zabawkarskiego i założeniach planu rozwoju w latach 1971-1975 zło-żył Zarząd CZSP, jako koordyna-tor branży, na Konferencji Drobnej Wytwórczości z udziałem wicepreze-sa Rady Ministrów E. Szyra w dniu 18 stycznia 1971 roku. Informację przyjęto krytycznie, zlecono przy-jęcie rozwiązań instytucjonalnych, gwarantujących szybszy niż dotąd rozwój produkcji zabawek, zarów-no ilościowy, jak i uwzględniający poprawę struktury asortymentowej, szczególnie zwiększenie udziału za-bawek mechanicznych i artykułów politechnicznych, ogólną poprawę wzornictwa oraz podjęcie współpra-cy kooperacyjnej z partnerami zagra-

Jerzy Strzelec

nicznymi. Kompleksowy program rozwoju

powinien w szczególności uwzględ-niać światowe kierunki i tenden-cje produkcji zabawek jako pomo-cy dydaktyczno-wychowawczych 23. Podjęto szereg decyzji, które miały przełamać bariery rozwoju zabawkar-stwa w zaopatrzeniu materiałowym, a głównie zwiększyć dostawy two-rzyw sztucznych, tkanin – zwłaszcza pluszowych, blach, silniczków małej mocy, w pierwszej kolejności mag-nesów do ich produkcji. Wszystkie resorty oraz jednostki terenowe ad-ministracji państwowej zobowiązano do respektowania zapisów ujętych w planie. Uznano za celowe podję-cie produkcji zabawek jako ubocznej przez zakłady przemysłu kluczo-wego oraz rozszerzenia jej zakresu w jednostkach gospodarki nieuspo-łecznionej. Szczególnego rodzaju instytucjonalnym zabezpieczeniem realizacji nowego programu było zo-bowiązanie do powołania Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich i Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Przemysłu Zabawkarskiego i Artyku-łów Politechnicznych.

Funkcjonowanie Porozumienia Ogólnobranżowego Przemysłu Zaba-wkarskiego i jego trudności koordy-nacyjne unaoczniły złożoność prob-lemów rozwoju tej branży, z który-mi z ogromnym trudem borykały się relatywnie niewielkie jednostki wytwórcze przemysłu terenowego i spółdzielczości. Brak zrozumienia

Page 117: Zabawy i zabawki_2009

117Produkcja zabawek...

tej specyfiki i generalne niedocenia-nie roli zabawy i zabawki w rozwoju i wychowaniu dzieci tworzyły klimat bardziej lekceważenia niż wspie-rania młodej branży przemysłowej w rywalizacji o limity i środki w scentralizowanym systemie zarządza-nia gospodarką. Oficjalna hierarchia ważności wyraźnie przy tym prefe-rowała kolosy kompleksu paliwowo-energetycznego, maszynowego i che-micznego. W tej sytuacji tylko jakby przypadek decydował o okresowym dostrzeżeniu problemu i chwilowym „zapaleniu zielonego światła”. Takim przypadkiem można określić wspo-mniane zainteresowanie zabawkar-stwem wiceprezesa Rady Ministrów.

Dużą zasługą Porozumienia Ogólnobranżowego i opracowanych przez nie programów były kolejne tytuły inwestycyjne, które stopniowo udawało się wprowadzać do planów CZSP i niektórych wojewódzkich jednostek drobnej wytwórczości. Należy przy tym mocno podkreślić, że odniosło się to przede wszystkim do małych ośrodków, korzystających m.in. z funduszu aktywizacji małych miast, gdzie władze chętnie przyjmo-wały każdy przemysł. Nie udawało się natomiast pozyskać lokalizacji w istniejących już ośrodkach produk-cji zabawek, jak: Warszawa, Łódź, Wrocław. Budowano zatem w latach 1971-1975 nowe zakłady zabawkar-skie w Drzewnej Spółdzielni Pracy ,,Zryw” w Jordanowie (wartość kosz-torysowa 14.224 tys. zł), spółdzielni

Strykowianka (10.483 tys. zł), zakład w Radziejowie Kujawskim spółdziel-ni Synteza z Bydgoszczy (29.576 tys. zł), spółdzielni Miś w Siedlcach (w 8 tytułach inwestycyjnych o łącznej wartości kosztorysowej ponad 19.000 tys. zł), rozbudowy-wano zakład w spółdzielni Zorka w Cieplicach (18.377 tys. zł) 24.Wyjątkiem jest spółdzielnia Pomoc w Krakowie, która prawdopodob-nie dzięki sukcesom produkcyjnym i eksportowym oraz dużej popular-ności mogła w Krakowie wybudo-wać nowy zakład o wartości kosz-torysowej 13.282 tys. zł. Realizując przyjęte zobowiązanie wynikające z programu, Zarząd CZSP uchwałą z 2 marca 1972 roku powołał Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Przemysłu Zabawkarskiego i Artykułów Politechnicznych w Łodzi – poprzez przekształcenie istniejącego tam Biura Konstrukcyjno-Technicznego Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Pracy. Myślą przewodnią tej decyzji była świadomość potrzeby technicz-nego wzmocnienia branży zabawkar-skiej poprzez stworzenie centralne-go zaplecza naukowo-badawczego, projektowego i wdrożeniowego oraz upowszechnienie osiągnięć techniki w zakładzie doświadczalnym, zorga-nizowanym przy ośrodku.

W marcu tego roku (13.03.1972 r.) Zarząd CZSP podjął również uchwałę o powołaniu w Kielcach Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich. Zjazd założycielski odbył się tam

Page 118: Zabawy i zabawki_2009

118 Jerzy Strzelec

w dniu 20 czerwca 1972 r. Po pięt-nastu latach powstała więc ponow-nie ogólnokrajowa specjalistycz-na organizacja, reprezentująca od 1 marca 1973 r. ogół producentów zabawek w Polsce. Z tą bowiem datą Zarząd Krajowego Związku przejął z CZP funkcje Porozumienia Ogólnobranżowego, a z dniem 1 kwietnia tego roku przejął rów-nież Ośrodek Badawczo-Rozwojowy w Łodzi.

W Krajowym Związku Spółdzielni Zabawkarskich w Kielcach, w chwili jego powołania zrzeszyło się 27 spe-cjalistycznych spółdzielni zabawkar-skich, zatrudniających łącznie ponad 5 tys. osób w zakładach zwartych i prawie 5,6 tys. – w nakładztwie. Taki potencjał pozwalał Związkowi podejmować różne wspólne przedsię-wzięcia, dotyczące rozwoju produk-cji, kooperacji zaplecza technicznego i handlowego, prowadzenia działal-ności inwestycyjnej, a także repre-zentowania interesów ogółu produ-centów zabawek w kraju w stosunku do organów władzy i administracji oraz różnych organizacji społecznych i gospodarczych – np. występowania w roli imiennego odbiorcy określone-go rodzaju materiałów, reprezentanta we współpracy zagranicznej, przy podejmowaniu decyzji o kierunkach rozwoju branży itp. Wyraźne wzmoc-nienie pozycji Krajowego Związku i jego potencjału wytwórczego nastą-piło w roku 1975 i latach następnych, tj. w okresie zmian w podziale admi-

nistracyjnym kraju i będących tego następstwem reorganizacji w prze-myśle drobnym.

W 1975 roku zlikwidowano wo-jewódzkie związki spółdzielni pracy i wojewódzkie zjednoczenia przed-siębiorstw przemysłu terenowego. Krajowemu Związkowi podporząd-kowano w tym roku 16 dalszych spół-dzielni z likwidowanych związków oraz w latach 1976 i 1977 przekazano 3 duże zakłady z przemysłu tereno-wego – w Częstochowie, Siedlcach i Białobrzegach nad Pilicą. Dwa pierwsze, o których już wcześniej wspomniano, legitymowały się dłu-gimi tradycjami w produkcji zabawek i należały do największych zakładów zabawkarskich w Polsce. Wszystkie trzy w porównaniu ze spółdzielniami były względnie dobrze wyposażone technicznie, a zakład w Białobrzegach był przy tym nowo wybudowanym obiektem, zaledwie trzyletnim – li-cząc od przekazania do użytku 25.

Podjęte na Konferencji Drobnej Wytwórczości w dniu 18 stycznia 1971 roku decyzje i oparty na nich program rozwoju branży zabawkar-skiej zaowocowały zatem efektami, stanowiącymi podstawy przekształ-cenia domowej i niemal wyłączne rzemieślniczej z charakteru wytwór-czości w początkującą branżę prze-mysłową. Wyraźnemu przyspiesze-niu uległa produkcja, jej wartość w 1975 roku wyniosła w cenach porównywalnych z 1971 r. – 2.096 mln zł. Przyrost w latach 1970-1975

Page 119: Zabawy i zabawki_2009

119Produkcja zabawek...

wyniósł 82,1%, a więc był znacznie większy niż w okresie 1965-1970, mimo liczenia od wyższej podstawy.

Przyrost produkcji uspołecznionej przemysłu zabawkarskiego w Polsce w latach 196�-1975

1960-65 1965-70 1970-75

przyrost w mln zł 537,2 301,2 775,0

Tabaela 7. Źródło: Obliczenia własne na podstawie Rocznika Statystycznego 1976, s. 192.

Niezależnie od rozwoju poten-cjału wytwórczego zabawkarstwa w gospodarce uspołecznionej, roz-winęła się ta produkcja w rzemiośle. Zatrudnienie w tym sektorze wzrosło prawie dwukrotnie, a ilość zakładów – ponad dwukrotnie.

Zakłady i zatrudnienie w przemy-śle zabawkarskim w 1975 roku ( stan w dniu 31 XII )

przemysł społ. rzemiosło razem

zakłady 158 445 603

zatrudnienie 9.400 944 10.344

Tabela 8. Źródło: Rocznik statystyczny 1976, s. 192 i 386.

Od chwili utworzenia Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich prawie wszystko, co działo się w tym przemyśle w Polsce, było związane z działalnością tej organiza-cji i zrzeszonych w niej jednostek. Po likwidacji państwowego przemysłu terenowego, produkcja zabawek poza

spółdzielczością występowała prak-tycznie tylko w rzemiośle. Wszyscy pozostali producenci sektora uspo-łecznionego partycypowali w ogólnej produkcji zabawek zaledwie kilkuna-stoma procentami.

Podstawowe wielkości charakte-ryzujące potencjał wytwórczy KZSZ w latach 197�-198�

1972

1976

1977

1978

1979

1980

ilość zrzeszonych spółdzielni i własnych zakładów

wytwórczych (stan na koniec

roku)

27 43 42 42 42 42

zatrudnienie w zakładach

zwart.(osoby) 5041

8394

8973

1034

8

9662

9763

zatrudnienie w nakładzie

(osoby) 5587

1089

7

1167

2

1106

3

1091

6

1055

3

wartość środków trwałych

brutto (mln zł) 88,3

619,

2

737,

0

799,

9

842,

4

866,

0wartość maszyn i urządzeń (mln zł)

799,

9

302,

9

374,

7

394,

0

411,

7

445,

7

Tabela 9. Źródło: „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 34.

W całym uspołecznionym prze-myśle zabawkarskim zatrudnienie wyniosło w 1980 roku 9,2 tys. osób (bez nakładztwa i bez uczniów), a w rzemiośle 2,4 tys. osób. Łączna sprzedaż w tym roku całego uspo-łecznionego przemysłu zabawkar-skiego osiągnęła wartość 3.954 mln zł (ceny porównywalne z 1979 r.). Lata 1976-1980 charakteryzują się wyraź-nym przejściem od ekstensywnych

Page 120: Zabawy i zabawki_2009

120 Jerzy Strzelec

do intensywnych metod prowadzenia działalności w ramach Krajowego Związku. Ustabilizowała się ilość jednostek wytwórczych, apogeum osiągnął poziom zatrudnienia. Jego wielkość w zakładach zwartych za-częła się zmniejszać począwszy od 1978, a w nakładzie – już od 1977 roku. Dzięki ponoszonym corocznie nakładom inwestycyjnym powięk-szała się natomiast wartość środków trwałych i w tym również techniczne-go uzbrojenia pracy.

Wysokość nakładów inwestycyj-nych ponoszonych corocznie była znacznie niższa niż wyniosły potrze-by, stąd przy ich wykorzystaniu ogra-niczano się najczęściej do najbardziej niezbędnych modernizacji obiektów, a głównie do wymiany zużytych maszyn i urządzeń. Udział robót bu-dowlanych w nakładach ogółem wy-niósł w latach 1972-1975 – 33,4%, a w latach 1976-1980 – 30,5%. Pod tym względem strukturę nakładów in-westycyjnych należy uznać za racjo-nalną, a relacje wielkości nakładów inwestycyjnych do wartości środków trwałych wskazują, że procesy od-tworzeniowo – modernizacyjne po-stępowały w tym czasie relatywnie szybko. Należy jednak pamiętać o ni-skim poziomie wyposażenia w środki trwałe w podstawie wyjściowej oraz o nieporównywalności cen majątku istniejącego i odtwarzanego w wyni-ku inwestycji.

Nakłady inwestycyjne poniesione w latach 197�-198� przez jednostki zrzeszone w KZSZ (tys. zł ceny bie-żące)

1972- 1975

ogółem

1972-1975

średnio w roku

1976-1980

ogółem

1976-1980

średnio w roku

nakłady inwestycyj.

ogółem, w tym

189.356 47.339 374.180 74.836

roboty bud. montaż 63.319 16.080 114.177 22.835

zakupy 118.898 29.754 255.114 51.029

pozostałe 6.139 1.535 10.841 2.168

Tabelaa 10. Źródło: ”Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 42.

W ogólnej kwocie nakładów in-westycyjnych, poniesionych w ra-mach Krajowego Związku, poszcze-gólne spółdzielnie partycypowały w rożnym stopniu. Zależało to od ich chęci i możliwości inwestowania.

Najwyższe kwoty na inwestycje w latach 197�-198� przeznaczyły: mln zł, ceny bieżące

Spółdzielnia Pracy ,,Miś” w Siedlcach 44,-

Spółdzielnia Pracy ,,Galanteria Drzewna” w Mrągowie 32,-

Spółdzielnia Pracy ,,Synteza” w Bydgoszczy 26,-

Spółdzielnia Pracy im. 22 lipca w Łukowie 21,-

Spółdzielnia Pracy ,,Spójnia’’ w Łodzi 20,-

Tabela 11. Źródło: „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 45.

Page 121: Zabawy i zabawki_2009

121

W wyniku poniesionych nakła-dów wybudowano lub w zasadniczy sposób zmodernizowano kilka więk-szych obiektów produkcyjnych, a po-nadto wiele spółdzielni wybudowało magazyny, rozdzielnie pracy nakład-czej, budynki socjalno – administra-cyjne, uporządkowało infrastrukturę techniczną terenów, na których są zlokalizowane wybudowało ogro-dzenia, ujęcia wody, stacje zasilania, kanały ściekowe, utwardziło place składowe, drogi i parkingi.

Prześledzenie planów i sprawo-zdań z działalności inwestycyjnej spółdzielni w omawianym okresie utwierdza w przekonaniu, że podej-mowanie przedsięwzięć rozwojo-wych wymagało ze strony ich kie-rownictw niezwykłego uporu, konse-kwencji i najczęściej wynikało z abso-lutnej konieczności. W wielu wypad-kach podejmowane były zamierzenia zbyt duże jak na możliwości danej spółdzielni. Stąd poszczególne tytuły inwestycyjne były z reguły kolejnymi etapami przedsięwzięć o znaczenie większej skali. Do wyjątków nale-żą budowy obiektów produkcyjnych w ramach jednego przedsięwzięcia inwestycyjnego, przy czym wartość kosztorysowa takich zadań nie prze-kroczyła 30 mln zł.

Taki sposób rozbudowy spół-dzielni okazał się jedynie możliwy. W każdym przypadku, kiedy kie-rownictwo spółdzielni obawiało się ryzyka podejmowania większych inwestycji bez zapewnienia ze stro-

ny KZSZ i CZSP środków inwesty-cyjnych ze spółdzielczego funduszu rozwoju w odpowiedniej wysokości, do rozpoczęcia inwestycji nie docho-dziło i spółdzielnia nie była w stanie poprawić swoich warunków pracy. Przykładem może być wrocław-ska Plecionka, czy łódzka Spójnia. Konsekwentne rozbudowanie mająt-ku trwałego w tym okresie jest nato-miast szczególnie widoczne w spół-dzielni Miś w Siedlcach oraz Syntezie w Bydgoszczy, Strykowiance i spół-dzielni Pallas w Gostyniu. Najwięcej inwestujące spółdzielnie uzyskały potencjał wytwórczy porównywalny z zakładami przejętymi przez Krajowy Związek ze zlikwidowanego przemy-słu terenowego.

Wykaz spółdzielni i zakładów własnych KZSZ, dysponujących na koniec 1981 roku największą wartoś-cią środków trwałych (w tys. zł)

Wartość środków trwałych

brutto

W tym wartość maszyn i urządzeń

1 Spółdzielnia Pracy „Miś” w Siedlcach 66.597 25.626

2 Częstochowskie Zakłady Zabawkarskie 61.250 27.897

3 Podlaskie Zakłady Wytwórcze w Siedlcach 57.190 24.818

4 Spółdzielnia Pracy „Synteza” 49.033 25.635

5 Zakłady Produkcji Zabawek w Białobrzegach 46.797 26.988

6 Spółdzielnia Pracy im. 22 lipca w Łukowie 41.575 27.416

7 Spółdzielnia Pracy „Omega” w Wałczu 39.812 19.672

8Spółdzielnia Pracy „Galanteria Drzewna” w Mrągowie

39.510 11.346

9 Spółdzielnia Pracy „Spójnia” w Łodzi 31.447 11.828

10 Spółdzielnia Pracy „Zorka” w Cieplicach 31.447 11.828

Tabela 12. Źródło: „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 47.

Produkcja zabawek...

Page 122: Zabawy i zabawki_2009

122

Z przytoczonych jednostek zwraca uwagę spółdzielnia Spójnia w Łodzi, dysponująca wysoką wartością ma-szyn i urządzeń, przy bardzo niskiej wartości budynków i budowli – roz-rzuconych na terenie Łodzi, Pabianic – w większości starych, wymaga-jących kapitalnych remontów bądź przeznaczonych do wyburzenia.

W podobnych obiektach prowa-dziło swoja działalność wiele spół-dzielni, np. Postęp w Częstochowie – w 12 drobnych zakładach, z któ-rych 10 było zlokalizowanych w róż-nych dzielnicach miasta, dwa poza Częstochową. W analogicznej sytu-acji znajdowały się m.in. Plecionka we Wrocławiu, Estetyka, Spad, Unia i Światowid w Warszawie, Prozapol w Łodzi.

Kilka spółdzielni rozwinęło pro-dukcję wyłącznie w nakładztwie, nie posiadając żadnego własnego majątku. Korzystały one z lokali dzierżawionych od osób fizycznych. Do nich należały spółdzielnie w Puszczykowie, Sieprawiu i Pronak w Łodzi. Nie przeszkadzało to im roz-wijać produkcji na dużą skalę.

Wykaz największych spółdzielni i zakładów zabawkarskich na koniec 1981 roku (wg wartości sprzedaży w cenach zbytu – mln. zł)

Spółdzielnia Pracy „Miś” w Siedlcach 224,-

Spółdzielnia Pracy „Postęp” w Częstochowie 169,-

Podlaskie Zakłady Wytwórcze w Siedlcach 157,-

Częstochowskie Zakłady Zabawkarskie 139,-

Spółdzielnia Pracy „Spójnia” w Łodzi 136,-

Spółdzielnia Pracy „Plecionka” we Wrocławiu 136,-

Spółdzielnia Pracy „Plastyk” w Pruszkowie 134,-

Zabawkarska Spółdzielnia Pracy w Pruszkowie 124,-

Zabawkarsko-Kaletnicza Spółdz. Pracy w Warszawie 123,-

Spółdzielnia Pracy „Synteza” w Bydgoszczy 123,-

Tabela 13. Źródło: „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 49.

Rok 1981 wniósł wiele nowych elementów do działalności Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich, podobnie zresztą jak do całości życia gospodarczego i społeczno – poli-tycznego kraju. Powszechnie uzna-no jako błędne wszelkie tendencje do centralizacji zarządzania gospo-darką, do preferowania kombinatów i innych dużych organizacji gospo-darczych, a ograniczania rozwoju drobnej wytwórczości. Przyznano, że błędem była likwidacja państwo-wego przemysłu terenowego i nad-mierna, zbiurokratyzowana centrali-zacja spółdzielczości, naruszająca jej kardynalne zasady: samorządność, samodzielność i samofinansowanie. Poprawy sytuacji szukano w odejściu od systemu nakazowo – rozdzielcze-go.

Jerzy Strzelec

Page 123: Zabawy i zabawki_2009

123

Dla spółdzielni przełom pod tym względem stanowiła Uchwała 72/80 Zarządu Centralnego Związku Spółdzielczości Pracy z 16 grudnia 1980 roku. Na jej podstawie spół-dzielnie uzyskały znaczną samodziel-ność w planowaniu i organizowaniu działalności gospodarczej, gospoda-rowaniu środkami na wynagrodzenia, kształtowaniu cen, podziale zysku i tworzenia funduszy celowych, po-dejmowaniu decyzji rozwojowych. Założenia tego systemu utwierdzi-ła i rozszerzyła następnie Uchwała nr 112 Rady Ministrów z dnia 8 czerwca 1981 roku, w sprawie roz-woju drobnej wytwórczości – przyjęta przez całe środowisko z dużą akcep-tacją. Dokumentem generalnie po-rządkującym zasady funkcjonowania spółdzielczości w warunkach zrefor-mowanej gospodarki została ustawa z dnia 16 września 1982 roku – Prawo Spółdzielcze.

W nowych uregulowaniach praw-nych spółdzielnie zabawkarskie, mimo ogólnokrajowego załamania gospodarki, skutecznie pokonywały istniejące bariery i systematycznie zwiększały swoja produkcję przy ma-lejącym zatrudnieniu.

Sprzedaż i zatrudnienie z KZSS w latach 1981-1985

Zatru

dnie

nie/

osob

y/

w z

akła

dach

zw

arty

ch

9.26

7

8.21

5

8.19

5

7.56

5

7.47

3

- nak

ładz

ie

9.43

3

6.90

7

6.35

9

5.64

7

5.17

9

rok

1981

1982

1983

1984

1985

Sprz

edaż

mln

ceny

por

ówny

wal

ne

5.64

0,7

5.88

9,6

7.25

7,0

8.28

9,2

9.70

8,6

Tabela 14. Źródło: „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 61 i 67

Było to możliwe dzięki prowa-dzonym inwestycjom i systematycz-nym modernizacjom. W latach 1981 – 1985 jednostki KZSZ wydatkowały łącznie na inwestycje – 909.382 tys. zł. W ramach tych środków wybu-dowano m.in Centrum Techniczno – Produkcyjne w Kielcach (kosztem 111,5 mln zł) oraz obiekty produkcyj-no – magazynowe i administracyjne w spółdzielniach: w Puszczykowie (64,1 mln zł), Powiśle w Kwidzynie (61,1 mln zł), Pallas w Gostyniu (53,6 mln zł), Polgal w Krakowie (46,4 mln zł), Sieprawianka w Sie-prawiu (27,0 mln zł), Galanteria Drzewna w Mrągowie (23,1 mln zł), oraz spółdzielni w Szydłowie (24,2 mln zł) 26.

Był to więc okres pomyślny dla rozwoju potencjału polskiego prze-mysłu zabawkarskiego. Okrzepła już ogólnokrajowa organizacja pro-

Produkcja zabawek...

Page 124: Zabawy i zabawki_2009

124

ducentów zabawek skutecznie bro-niła ich interesów w ramach wielo-branżowego centralnego Związku Spółdzielczości Pracy. Podstawowe znaczenie miało tu partycypowanie w kredytach udzielanych przez CZSP ze środków scentralizowanego spół-dzielczego funduszu rozwoju, a po-nadto w limitach ciągle jeszcze roz-dzielanych surowców i materiałów oraz niektórych maszyn.

Umocniło się scentralizowane za-plecze techniczne – reprezentowane przez trzy jednostki.

Podstawowe wielkości charakte-ryzujące centralne zaplecze technicz-ne KZSZ (1985)

Sprzedaż mln zł

Zatrudnienie/osoby/

Centrum Techniczno-Produkcyjne w Kielcach 126,3 125

Ośrodek Badawczo- Rozwojowy w Łodzi 62,8 101

Biuro Konstrukcyjno-Technologiczne ,,Kontech” w Warszawie

7,1 12

razem 196,2 238

Tabaela 15. Źródło: „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987, s. 75.

Rozwinęło działalność utworzo-ne przez KZSZ w końcu 1979 roku Muzeum Zabawkarstwa w Kielcach. W zaopatrzeniu materiałowym sku-tecznej pomocy dla wszystkich spół-dzielni zabawkarskich udzielał utwo-rzony w 1981 roku Zakład Usług Handlowych KZSZ. Poprzez kon-takty z Instytutem Matki i Dziecka,

Centrum Zdrowia Dziecka, TPD, Krajowym Komitetem Dziecka, Związkiem Polskich Artystów Pla-styków „Polska Sztuka Użytkowa”, Ogólnopolskim Ośrodkiem Sztuki dla Dzieci i Młodzieży w Poznaniu i wspólnie organizowane imprezy, poszerzał się krąg ludzi i instytucji doceniających znaczenie zabawy i zabawki w rozwoju i wychowaniu młodego pokolenia oraz poznających problemy funkcjonowania przemysłu zabawkarskiego. Branża zyskiwała nowych sympatyków, chętnie służą-cych pomocą i wsparciem.

Przykładem takiej pomocy może być osobiste zaangażowa-nie się Wojciecha Żukrowskiego – Przewodniczącego Krajowego Komi-tetu Dziecka w udzielenie wsparcia Krajowemu Związkowi w staraniach o zwiększenie limitu zakupu tworzyw sztucznych. Ten podstawy surowiec pozostawał ciągle w deficycie, co zmuszało producentów zabawek do wykonania ich z tworzyw uzyskiwa-nych z utylizacji różnych opakowań. Nie sprzyjało to oczywiście poprawie jakości zabawek i budziło wątpliwo-ści, jak można pogodzić specyficzny charakter wyrobu, jakim jest zabaw-ka, z takim pochodzeniem materiału użytego do jej wykonania.

Skuteczną formą pomocy w dzie-dzinie zaopatrzenia było utworzenie w 1981 roku w Krajowym Związku wspólnego konta dewizowego. Za uzyskaną przez spółdzielnie ekspor-tujące wyroby do strefy dolarowej

Jerzy Strzelec

Page 125: Zabawy i zabawki_2009

125

część środków dewizowych, zapew-niano możliwość zakupu szeregu materiałów, których produkcja mogła być realizowana przy wykorzystaniu różnych komponentów z importu. Dzięki posiadanym środkom dewi-zowym z powodzeniem realizowane było pełne zaopatrzenie jednostek spółdzielczych w lakiery i emalie oraz tkaniny, a także zapewniono do-stawy szeregu materiałów pomocni-czych, jak nici, silniczki elektryczne małej mocy, folia z PCV itp.

Pozycja Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich systema-tycznie umacniała się. W jego struk-turze pozostawały zakłady własne, re-prezentujące scentralizowane zaple-cze techniczne i handlowe oraz sto-sunkowo duży potencjał produkcyjny a ponadto – Muzeum Zabawkarstwa – prowadzące działalność populary-zatorsko – promocyjną. Tak rozbudo-wany potencjał techniczny i kadrowy sprzyjał również aktywnej i różno-rodnej działalności koordynacyjnej Związku, jako jednostki wiodącej w stosunku do producentów zabawek pozostających poza strukturą KZSZ. W latach 80. jednostki zrzeszone w KZSZ produkowały ponad 50% produkcji uspołecznionego przemy-słu zabawkarskiego w kraju, a udział całej spółdzielczości sięgał 90%.

Zestawienie produkcji zabawek w 1985 roku wg resortów (pionów or-ganizacyjnych)

wartość w mln zł

udział w %

Ogółem 13.141,5 100,0

w tym:

Centralny Związek Spółdzielczości Pracy 9,680,1 73,7

w tym: KZSZ 6,860,2 52,2

Centralny Związek Spółdzielni Inwalidów 1,788,3 13,6

Centralny Związek Spółdzielni Prze-mysłu Ludowego i Artystycznego ,,Cepelia”

252,6 1,9

Centralny Związek Spółdzielni Niewidomych 5,2 0,0

Ministerstwo Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego 424,8 3,2

Organizacje społeczne 293,3 2,2

Ministerstwo Przem. Chemicznego i Lekkiego 245,9 1,9

Ministerstwo Handlu Wewnętrznego i Usług 193,9 1,5

Ministerstwo Kultury i Sztuki 142 1,1

Ministerstwo Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego 79,2 0,5

Ministerstwo Oświaty i Wychowania 35,5 0,2

Ministerstwo Sprawiedliwości 0,6 0,0

Tabela 16. Źródło: Dane GUS wg sprawozdań P – 3� ( branża)Zob. J. Strzelec, Przemysł zabawkarski w Polsce, „Studia i Materiały”, z. 1, Kielce 1987.

Pierwszy okres reformowania gospodarki przyniósł spółdzielniom zabawkarskim najlepsze warunki dla ich działalności. Samodzielność i samorządność przy wypracowanej przez wiele lat aktywności, zapo-biegliwości i przedsiębiorczości za-owocowały umocnieniem ich pozycji jako dojrzałych producentów wyro-bów o dużych i różnorodnych wy-maganiach estetycznych, wymaga-

Produkcja zabawek...

Page 126: Zabawy i zabawki_2009

126

niach ludycznych, pedagogicznych, terapeutycznych, komercyjnych itp. W skali kraju zaczęto porządkować asortyment produkowanych zaba-wek: projektować całe ich grupy tematyczne, np. artykuły zmecha-nizowanego sprzętu gospodarstwa domowego, zabawki pojazdy, lal-ki. Rozwinięto produkcję zabawek modeli do samodzielnego sklejania (samoloty, szybowce, jachty, statek Batory). Poszukiwano sposobów za-stosowania w zabawkach elementów elektroniki. Wcześniej przejęto z za-kładów Silma w Sosnowcu produkcję silniczków małej mocy. Utrwalano i rozszerzano różne formy współ-pracy w dziedzinie wzornictwa: or-ganizowano cykliczne, ogólnokra-jowe narady projektantów zabawek, zacieśniano współpracę z różnymi instytucjami zainteresowanymi po-szczególnymi aspektami zabawkar-stwa. Podjęto w szczególności cykl badań zabawek rehabilitacyjnych i militarnych. Wypracowano trwałe formy działalności normalizacyjnej, doskonalono informację naukowo-techniczną i rodzaje wydawanych branżowych publikacji.

Niestety, okres reformowania gospodarki w latach 80. to okres głębokiego kryzysu i narastających rygorów – głównie fiskalizacji sy-stemu ekonomiczno – finansowego i dławienia inflacji poprzez dyscy-plinowanie (a właściwie drastyczne ograniczanie) wypłat wynagrodzeń, czego skutkiem było m.in znaczne

ograniczenia siły nabywczej ludności. Jednocześnie główna bariera rozwoju – trudności zaopatrzeniowe – zosta-ła jakby zastąpiona ograniczeniami ustawowymi w postaci tzw. funduszu aktywizacji zawodowej, a następ-nie podatku od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń. System ten zmuszał do systematycznego ogra-niczenia zatrudnienia, aby zachować choćby minimalny wzrost wynagro-dzeń w warunkach wysokiej inflacji i jeszcze dużego niedoboru wolnych rąk do pracy.

Przemysł zabawkarski znalazł się ponownie w sytuacji trudniejszej od innych branż. Rozwinięty przede wszystkim w systemie nakładczym i w oparciu o lokalne nadwyżki siły roboczej, zaledwie wprowadzający elementy przemysłowego sytemu wytwarzania – przy niedostatecznych środkach i ograniczeniach inwesto-wania, został zmuszony, podobnie jak inni, do ograniczenia zatrudnie-nia, czyli głównego elementu po-tencjału wytwórczego. W dziesię-cioleciu 1980 – 1989 zatrudnienie w całym uspołecznionym przemy-śle zabawkarskim udało się jednak utrzymać prawie na niezmienionym poziomie, a nawet nieco zwiększyć – z 9,2 tys. osób w 1980 roku do 9,9 tys. – w 1989.

Niestety jest to jedyny dostępny, w miarę wiarygodny i porównywalny wskaźnik potencjału i w ogóle dzia-łalności gospodarczej dla tego okre-su. Wszystkie wskaźniki wartościo-

Jerzy Strzelec

Page 127: Zabawy i zabawki_2009

127

we ze względu na zmiany relacji cen w różnych grupach wyrobów i okre-sach na pewno mogą budzić wąt-pliwości i wymagają różnorodnych porównań i komentarzy. Tak więc produkcja uspołecznionego przemy-słu zabawkarskiego w 1989 roku, w bieżących cenach realizacji wynio-sła 88,3 mld zł (1980 – blisko 4 mld zł). Przeciętne wynagrodzenie mie-sięczne w przemyśle zabawkarskim wyniosło 152,3 tys. zł przy średniej w przemyśle ogółem – 253,4 tys. zł

Podstawowe wskaźniki charakte-ryzujące polski przemysł zabawkarski na tle przemysłu ogółem w 1989 roku

przemysł zabawkarski ogółem

wydajność (produkcja sprzedana w tys. zł na i zatrudnionego)

8.883 23.480

produktywność środków trwałych w zł (relacja wartości produkcji do wartości środków trwałych)

7.047 4.043

techniczne uzbrojenie pracy (wartość brutto środków trwałych produkcyjnych na 1 zatrudnionego – tys. zł)

1.260 5.807

energochłonność (zużycie en. elektryczn. na 1 mln zł. produkcji sprzedanej w kwh)

216 824

rentowność netto (relacja wyniku finansowego do kosztu własnego %)

32,5 42,1

wskaźnik poziomu kosztów materiałowych (udział kosztów materiałowych i przedm. nietrwałych w wartości produkcji sprzedanej w %).

32,73 43,87

Tabela 17. Źródło: Obliczenia własne na pdst roczników statystycz-nych i innych źródeł.

Gorzej wyposażony technicznie przemysł zabawkarski charakteryzo-wał się niższą wydajnością pracy niż średnio cały przemysł. Ze względu na ograniczone możliwości sprze-daży (bariera sprzedaży) – był rów-nież mniej rentowny. Trudno jednak jednoznacznie określić jego ogólną efektywność biorąc pod uwagę ma-teriałochłonność, energochłonność i produktywność środków trwałych.

Rok 1990 przyniósł generalne za-łamanie przemysłu zabawkarskiego. Dla całej gospodarki był to okres prze-chodzenia do reguł gospodarki rynko-wej i otwarcie bezpośredniej współ-pracy przedsiębiorstw z obszarem wolnodewizowym. Hamowane płace i pojawiające się bezrobocie tworzyło barierę popytu. Ustawowo zlikwido-wano Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich. Wystąpiła recesja w produkcji i dezintegracja branży. Spółdzielnie i wyspecjalizowane za-kłady podejmowały próby każdej możliwej działalności ograniczając lub likwidując produkcję zabawek. Wielu tradycyjnych producentów, zwłaszcza zabawek z tworzyw sztucz-nych i metalu znalazło się w upadło-ści. W tych grupach dystans dzielący krajową produkcję w porównaniu do światowej był największy. Dość sku-tecznie natomiast walczyli o swoją egzystencję producenci zabawek z drewna i tkanin. Szansę mieli zwłasz-cza ci, którzy rozwijali sprzedaż na eksport. Ostatecznie i oni nie sprosta-li wymaganiom otwartej gospodarki.

Produkcja zabawek...

Page 128: Zabawy i zabawki_2009

128

Przypisy:

1 Tekst z lat 80. XX w, do tej pory nie publikowany.2 Polska zabawka ludowa, Państwo-we Muzeum Etnograficzne, Warsza-wa 1980. 3 J. Bujak, B. Pilichowska, Zabawki – potrzeby badawcze, problemy teo-retyczne, propozycje muzeologiczne, „Studia i Materiały’’1986, z. 1, s. 9. 4 J. Bartyś, Produkcja przedmiotów konsumpcji bezpośredniej, w: Hi-storia kultury materialnej Polski w zarysie, t. VI, Warszawa – Wrocław – Kraków – Gdańsk 1979, s. 271.5 Rocznik statystyczny przemy-słu 1945-1965, Warszawa 1967, s. XXVI.6 J. Strzelec, Spółdzielnia Zabawkar-ska „Gromada”, „Studia i Materiały” 1989, z. 1, s. 49.7 W. Lipiec, Częstochowski ośrodek zabawkarski – wstęp do badań, „Stu-dia i Materiały” 1988, z. 1, s. 12.8 Materiały Spółdzielni Pracy ,,Pal-las” niepublikowane.9 J. Strzelec, op. cit., s. 49.10 4� lat Spółdzielni Pracy ,,Galan-teria Drzewna” w Mrągowie 1947 – 1987, Mrągowo 1987.11 J. Strzelecki, Sukcesy i niepowodze-nia w koordynacji rozwoju krajowej produkcji zabawkarskiej w latach 196�-197�, „CZSP Informacje Prze-mysłu Zabawkarskiego” 1972, nr 3 (21), s. 8.12 W. Lipiec, op. cit., s. 12.13 J. Strzelec, op. cit., s. 49.

14 W. Lipiec, op. cit., s. 12.15 4� lat Spółdzielni Pracy…, op. cit.16 J. Strzelec, Kondycja polskiej za-bawki na tle sytuacji w innych kra-jach, w: Dla kogo zabawka?, „Bi-blioteka Wzornictwa” 1989, nr 15, s. 19-21. 17 J. Strzelecki , op. cit., s. 8.;18 Ibidem, s. 8.19 J. Strzelec, op. cit.; s. 49. 20 Bezkonkurencyjne są zdaniem specjalistów lalki produkowane w krakowskiej Spółdzielni ,,Pomoc”, która tym razem wystąpiła z nowym modelem: Krakowianką w pięknym, starannie wykonanym regional-nym stroju, podał „Dziennik Polski” z 12 IX 1964; …jako jedyna w krajach demokracji ludowej produkuje lalki z polichlorku winylu metodą odlewa-nia rotacyjnego. Spółdzielnia wytwa-rza około pół miliona lalek rocznie i większość ślicznych Agatek i Doro-tek wyjeżdża do krajów zachodnich. („Echo Krakowa” z 13 X 1964), dotychczas podobne lalki sprowa-dziliśmy z zagranicy, a obecnie na-szymi krajowymi lalkami zaintereso-wała się zagranica („Kurier Polski” z 13 IX 1959).21 J. Strzelecki, op. cit., s. 8;22 Ibidem, s. 8.23 Ibidem, s. 8.24 Chemiczna Spółdzielnia Pracy ,,Po-moc” w Krakowie. Katalog z okazji �5-lecia spółdzielni, s. 44-45.25 Ibidem, s. 44-45.26 Wielkości nakładów są podane w cenach bieżących – stąd nieporów-

Jerzy Strzelec

Page 129: Zabawy i zabawki_2009

129

nywalne ze względu na zmiany cen; w oparciu o Uchwałę Rady Ministrów nr 213 z 14.10.1981 r. dokonano prze-ceny majątku trwałego - zwiększając jego wartość blisko trzykrotnie.

Bibliografia:

Bujak J., Zabawki w Europie. Zarys dziejów – rozwój zainteresowań (praca habilitacyjna), Uniwersytet Jagielloński, Kraków 1988.Kistryn T., Rozwój produkcji zabaw-karskiej, „Studia i Materiały”, 1987, z. 1 s. 11.Dokumenty KZSZ: Sprawozdanie Zarządu z działalności w latach 1972, 1973 i I kwartał 1974.II Zjazd Delegatów KZSZ. Kielce, czerwiec 1974.Sprawozdanie Zarządu za lata 1974-1975. III Zjazd Delegatów KZSZ. Kielce, maj 1976.Sprawozdanie Zarządu za lata 1976, 1977 i I półr. 1978. IV Zjazd Delegatów KZSZ. Kielce, listopad 1978.Sprawozdanie Zarządu za lata 1978, 1979 i I półr. 1980. IV Zjazd delega-tów KZSZ. Kielce, grudzień 1980.VI Zjazd Delegatów KZSZ. Materiały sprawozdawczo – programowe, Kielce, czerwiec 1985.KZSZ w Kielcach 1972 – 1987. VIII Zjazd Delegatów. Materiały sprawo-zdawcze, czerwiec 1987.KZSZ w Kielcach. IX Zjazd Delegatów. Materiały sprawozdaw-cze, listopad 1989.

Pieriewieziencewa T. G., Zabawka radziecka, „Studia i Materiały”, 1986, z. 1, s. 41.Skowron R., Koordynacja branżo-wa w świetle doświadczeń przemysłu drobnego – na przykładzie wybranej branży, (praca doktorska na Wydziale Ekonomiki Produkcji), Akademia Ekonomiczna, Kraków 1988.Skowron R., Reforma gospodarcza a koordynacja branżowa w przemyśle zabawkarskim, „Studia i Materiały” 1986, z. 1, s. 83.Strzelec J., Rozwój działalności Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich, „Studia i Materiały” 1987, z. 1, s. 29-141.Strzelec J., Wagner K., Produkcja za-bawek politechnicznych w Polsce i za granicą, Ogólnopolska konferencja naukowa Produkt dla klienta – czy odwrotnie, Polskie Towarzystwo Marketingu, Teresin 1-3 kwietnia 1987, s. 109-120.Strzelec J., Doskonalenie asortymen-tów produkcji w przemyśle zabaw-karskim, OBR PZiAP Informacja Ekspresowa, 1987 nr 10.

Produkcja zabawek...

Page 130: Zabawy i zabawki_2009

130

Jerzy Strzelec

Toys Manufacture in Poland in the 20th Century

Unreleased text authored by the President of the National Union of Toy Making Cooperatives in the 8�’s of the ��th century presents the histo-ry of Polish and foreign toy industry throughout the��th century. The aut-hor draws the greatest attention to achievements of cooperative toy in-dustry from the era of PRL (the Polish People’s Republic) presenting stati-stics numbers relating to production, infrastructure, employment, sales. Jerzy Strzelec describes the „back up” of Polish toy making: central au- thorities, unions, management orga-nizations and numerous internal do-cuments that were generated during

the symposium, meetings and semi-nars. The author pays attention to the difficulties faced up by toymakers in the time of PRL, the central settle-ments, gaps in technology, materials, and the impact of general economic situation in the country for employ-ment, sale and distribution of toys. The document filled with tables and statistics is a good resource for furt-her research to historians of Polish industry and the economy. Moreover, it shows the history of Polish econo-mic crisis through the prism of toy making, one of the branches, treated hardhly by the Polish government.

Page 131: Zabawy i zabawki_2009

Duch magicznej latarni

Marek LetkiewiczZakład Sztuki Mediów Cyfrowych

Instytut Sztuk Pięknych Wydział Artystyczny UMCS w Lublinie

K tóż nie chciałby mieć za-czarowanej lampy, w której

mieszka potężny duch, spełniający wszelkie życzenia? Cudowna lampa Aladyna - jedno z najpiękniejszych opowiadań ze zbioru Baśni z tysiąca i jednej nocy - pochodzącego z IX i X wieku arcydzieła literatury, osnutego na dawnych opowieściach arabskich, staroindyjskich, perskich i starożyt-nych przypowieściach babilońsko-asyryjskich – porusza naszą wyobraź-nię. Uważamy ją za piękną, choć pira-midalnie nieprawdopodobną fantazję. Tymczasem baśń ta zawiera wtopioną w fikcję, dokumentalną inkluzję, re-lację o lampie i wyłaniającym się z niej duchu. Jakkolwiek paradok-salnie by to nie zabrzmiało, nie tylko cudowna lampa, ale i wyłaniający się z niej duch, są opisem zjawiska tak samo historycznie realnego jak dzi-siejsza telewizja satelitarna, Internet, czy inne wizualne media elektronicz-

ne. Oczywiście cudowna lampa nie wyglądała jak dziwaczne połączenie kaganka z imbrykiem, przez którego dzióbek przeciska się z trudem potęż-ny Dżin - jak powszechnie wyobra-żają ją ilustratorzy.

Magiczna Latarnia – taką nazwą określa się od XVII wieku to urzą-dzenie – jest poprzedniczką projekto-ra. Jej światło wyłania się z tzw. mro-ków prahistorii, około roku 180 n.e., w Chinach, w relacji Huan Tinga. Opisuje on lampę, która wykorzystu-je wstępującą konwekcję gorącego powietrza do wywołania wrażenia sa-modzielnego poruszania się ilumino-wanych stworzeń1. Projekcja obrazu i jednocześnie nadawanie mu ruchu przez to samo źródło, którym był pło-mień lampy, to rozwiązanie wysubli-mowane technologicznie. W gruncie rzeczy mamy tu opis automatu do projekcji animowanych obrazów.

Ponieważ ta pierwsza znana nam

Page 132: Zabawy i zabawki_2009

132

relacja od razu opisuje zaawansowa-ne technologicznie urządzenie – ma-szynę animującą obrazy bez udziału człowieka - możemy przypuszczać, że historia magicznych latarni jest znacznie starsza (czy raczej prahi-storia wobec braku wcześniejszych źródeł). Z pewnością nie były to za-bawki optyczne. Wiedza i wizjoner-ska inwencja, jaką posługiwano się przy ich konstruowaniu, wskazują na zaangażowanie na tym polu świa-ta nauki, co poświadczają pośrednio bardzo liczne późniejsze przykłady.

Przypuszcza się, że wynala-zek ten narodził się w Chinach. Potwierdzeniem tego tropu, zdaje się być następna chronologicznie wzmianka dotycząca magicznych la-tarni, późniejszy od pierwszej relacji o blisko tysiąc lat manuskrypt Meng Liang Lu, napisany przez chińskich uczonych Chiang Khueia i Fang Chenga w czasach dynastii Sung (XII wiek). Opisuje on: … konie paradują-ce dookoła po zapaleniu lampy; dym który daje życie i ducha postaciom w latarni, dzięki czemu wydają się chodzić, obrócić, wstępować i scho-dzić. Kolejne fragmenty tekstu opisu-ją animacje, w których statki żeglują, a armie maszerują. Wiarygodność tych informacji potwierdzają rela-cje Hangchowa (z roku 1275), który mówi też o lataniu smoków i znacz-nie późniejsze przekazy, misjonarza jezuity Gabriela Magalhaena, czyn-nego w Chinach około roku 1650 2.

Nie wiemy, kiedy magiczna latar-

nia trafiła do Europy. Jest jednak bar-dzo prawdopodobne, że stało się to w początkach renesansu we Włoszech, na fali zainteresowania nauki i sztuki zagadnieniami perspektywy linearnej i ciągłości przestrzeni oraz idącym i za tym zainteresowaniem przyrząda-mi optycznymi pomocnymi do zgłę-biania tych aspektów rzeczywistości. W każdym bądź razie znana już była około roku 1420 weneckiemu uczo-nemu Johannesowi Fontanie, który umieścił jej rysunek na kartach swego kodeksu Bellicorum instrumentorum liber cum figuris (il. 1, patrz wkład-ka) 3. To najwcześniejsze przedsta-wienie magicznej latarni. Widzimy tu jej skromną wersję. W szklanym, przeźroczystym cylindrycznym na-czyniu zamkniętym perforowaną, stożkową pokrywą płonie świeca, która podświetla miniaturowy wize-runek diabła umieszczony na ściance naczynia. Efektem jest projekcja gi-gantycznego demona na ścianie.

Nieziemskie zjawy (tu diabeł, a w Cudownej lampie Alladyna – Dżin), będą do XX stulecia jednym z kluczowych wątków seansów ma-gicznych latarni. Eteryczna natura tych fantomów, należących nie do materialnego świata, a do rzeczywi-stości transcedentalnej, doskonale współgrała z niematerialną substan-cją światła i cienia, z której utkane są zjawy rzutowane w ciemności z ukrytej przed wzrokiem widowni magicznej latarni. Pojawiające się i znikające bez śladu immaterialne

Marek Letkiewicz

Page 133: Zabawy i zabawki_2009

133

efemerydy były doświadczeniem radykalnie odmiennym od namacal-nych, statycznych obrazów-rzeczy, malowanych farbą na trwałym pod-łożu. Malowidło przedstawia coś, co istnieje poza nim. Duch z magicznej latarni jest fantomem, symulacją zja-wy – fałszywą rzeczywistością – i praprzodkiem koncepcji wirtualnej rzeczywistości.

Przekraczanie fizycznych ograni-czeń świata materialnego, stało się na początku stulecia XVI, w dobie ma-nieryzmu, wyzwaniem bardzo pocią-gającym. Technologiczne zdolności magicznej latarni do tworzenia symu-lacji, korespondowały ze szczególnie cenionymi przez sztukę włoskiego manieryzmu efektami: zaskoczenia, popisywania się grą iluzji, fajerwer-kami wirtuozerii oraz niekonwencjo-nalną pomysłowością (capriccio). Ekstremalnym przejawem tego kun-sztu były spektakle parateatralne, podczas których cała scenografia przemieniała się na oczach widzów w nieprawdopodobnych metamorfo-zach 4.

Jedno z takich wydarzeń opisane jest prawdopodobnie w Benvenuta Celliniego żywocie własnym spi-sanym przez niego samego (1558-1566) 5. Ten wybitny rzeźbiarz, złotnik i medalier florencki opisuje w swoich wspomnieniach spekta-kle w rzymskim Koloseum. Były to nekromantyczne rytualne misteria, w trakcie których legiony diabłów wy-dawały się wypełniać cały ogromny

amfiteatr. Cellini mógł coś wiedzieć na temat technicznych aspektów tego wydarzenia, ponieważ próbował stłu-mić strach i przerażenie swoich towa-rzyszy wyjaśniając im, że wszystkie te demony są pod nami i to coś, co widzicie jest tylko dymem i cieniem, w ten sposób wskazując na optyczne źródło pochodzenia wizji.

Wielki postęp na polu konstrukcji magicznych latarni jest dziełem całej plejady naukowców i technologów działających na polu optyki, od koń-ca XVI stuleciu. Postacią szczególnie ważną w tym gronie jest Athanasius Kirchner (1602-1680), który jako pierwszy w drugim wydaniu swego dzieła Ars Magna Lucis Et Umbrae (Wielka Sztuka Światła i Cieni) (Amsterdam, 1671), umieścił doku-mentację rysunkową magicznej latar-ni wyposażonej już w tubus z obiek-tywem kondensacyjnym i upublicznił techniczne tajniki działania urządze-nia (il. 2, patrz wkładka). Problemem magicznej latarni, zajmowali się tak-że inni luminarze nauki jak: Thomas Rasmussen Waldenstein (1627-1681), profesor matematyki na uniwersyte-cie w Lejdzie, który znacząco udo-skonala magiczną latarnię, i rozpro-pagowuje ją szeroko w całej Europie; Johann Christoph Sturm (1635-1703) profesor matematyki w Niemczech, który jako pierwszy prowadzi wykła-dy na temat latarni; Claude François Millet de Chalés (1621-1678), fran-cuski matematyk, profesor nauk humanistycznych i hydrografii na

Duch magicznej latarni

Page 134: Zabawy i zabawki_2009

134

Uniwersytecie w Marsylii, autor Curses Seu Mundur Mathematicus (1674), dzieła w którym opisuje już bardzo sprawne wersje latarni; czy Johann Zahn (1631-1707), autor Oculus Artificialis Teledioptricus Sive Telescopium (1685-6) 6, dzieła w którym znajdujemy wizjonerskie koncepcje projekcji pod wodą i na szkle.

Ważną postacią dla rozwoju tech-nologii projekcji magicznej latarni jest Pieter van Musschenbroek (1692-1761) holenderski matematyk i filo-zof, kontynuator prac Zahena, który jako pierwszy stworzył koncepcję animacji obrazu za pomocą warstwo-wego, ruchomego, mechanicznego slajdu. Slajd składał się z dwóch nało-żonych na siebie szklanych krążków. Jeden zawierał malowidło z tłem, drugi przedstawienie pierwszoplano-we, którego przesuwanie względem tła dawało poczucie ruchu w obra-zie7. Trudno przecenić znaczenie tego dziecinnie prostego – jak się może dzisiaj wydaje – pomysłu. Rozbicie obrazu na niezależne warstwy-plany jest owocem redukcjonizmu poznaw-czego, który charakteryzuje racjonal-ną myśl naukową czasów oświecenia. Koncepcja warstwowego, ruchomego przeźrocza Musschenbroeka, leży nie tylko u podstaw całej gamy różnorod-nych odmian mechanicznych slajdów, jakie wykorzystywano do animacji w wieku XIX, ale znajduje konty-nuacje także w dwudziestowiecznej technice animacji filmowej, wyko-

rzystującej powszechnie przesuwa-ne względem siebie celuloidowe warstwy kadru, jak i w dzisiejszych technikach animacji komputerowej. Animowany slajd umożliwił wpro-wadzenie wewnątrz kadru pierw-szych niewielkich narracji – droga do snucia rozbudowanych treści została wskazana.

Najstarsza, zachowana do naszych czasów magiczna latarnia znajdu-je się w Leidzie w Holandii, w Mu- zeum Boerhaave. Skonstruowana około 1720 roku przez Jana van Musschenbroeka (1684-1748), bra-ta Petera, była kiedyś własnością Willema Jacoba Gravesande, profeso-ra fizyki na Uniwersytecie w Lejdzie (il. 3, patrz wkładka). Zgodnie z opisem w jego książce Physices elementa Mathematica experimentis confirmata, została ona wyposażona w źródło światła, którym była lam-pa olejowa z czterema płomieniami. Dzięki wklęsłemu zwierciadłu i po-mysłowemu układowi soczewek ani-mowany obraz był widoczny na odle-głość do dziesięciu metrów 8. To już było medium, które można było prze-nieść ze sfery prywatnej – kameralnej i oprzeć na nim spektakle publiczne, które wywołały szerszy rezonans, co zaowocowało wzmożeniem zaintere-sowania i falą dalszych nowatorskich koncepcji.

Nową jakość do projekcji obra-zów wniosła odmiana magicznej la-tarni zwana megascope, rzutująca na ekran przedmioty trójwymiarowe.

Marek Letkiewicz

Page 135: Zabawy i zabawki_2009

135

Wzmiankowana po raz pierwszy w roku 1756 przez Leonarda Eulera (1707-1783) – niemieckiego fizyka i jednego z najwybitniejszych w dzie-jach matematyków – różniła się od wcześniejszych magicznych latarni tym, że nie wykorzystywała do pro-jekcji światła przechodzącego przez obrazy – slajdy, lecz światło odbi-te od trójwymiarowego przedmiotu (il. 4, patrz wkładka) 9. Animowane marionetki lub miniaturowe automa-ty lalkowe, umieszczone przy tyl-nej ściance skrzyni latarni, na czar-nym tle pochłaniającym promienie (il. 5, patrz wkładka), rzutowane były przez obiektyw na ekran. Dawało to w ciemności złudzenie animacji trój-wymiarowego świetlnego fantomu. Spektakle magascopu odbywały się także na dworze Ludwika XVI, który był na tyle zainteresowany tym me-dium, że zlecił w roku 1780 fizykowi i wybitnemu chemikowi Jacquesowi Aleksandrowi Cesarowi Charlesowi (1746-1823) budowę urządzenia 10.

Dwór w Wersalu był miejscem prezentacji także innych osiągnięć w dziedzinie spektakli magicznej latarni. W roku 1784 Dominique François Seraphin (1747-1800) wyko-rzystał latarnie magiczne do pokazów swoich Ombres Chinoises (Chińskich cieni), inspirowanych teatrem cieni 11, a mniej więcej w tym samym czasie Edme-Gilles Guyot (1706-1786) eks-perymentował z projekcją duchów na dym 12 – pierwszy dynamiczny ekran animujący i mutujący w nieprzewi-

dywalnych wariantach odkształceń rzutowane na niego obrazy.

Wzmożone zainteresowanie ma-giczną latarnią, jakie obserwujemy na fali preromantyzmu pod koniec stulecia XVIII, nasila się jeszcze w pierwszej tercji wieku XIX. Zapewne miało to związek z zacho-dzącą wówczas zmianą paradygma-tu epoki. W miejsce piękna - funda-mentalnej dotąd wartości estetycznej – romantyzm wprowadza kryterium intensywności wyrażania najgłęb-szych, najwznioślejszych uczuć. A magiczna latarnia – ze swymi de-monicznymi fantomami – od dawna była instrumentem szczególnie prede-stynowanym do wywoływania prze-żyć o ekstremalnej intensywności. Z powodu tej właściwości, we Francji znana była nawet jako Lantern de Peur (Latarnia strachu) 13.

Ukoronowaniem tej sztuki stały się Fantasmagorie. Rozbudowane medialnie spektakle – połączenie: projekcji magicznej latarni, efek-tów akustycznych, rozbłysków ła-dunków elektrostatycznych, tea-tru cieni, seansu spirytystycznego i gry towarzyskiej – miksujące iluzję z rzeczywistością prawdziwych lub zaaranżowanych na potrzeby fan-tasmagorii wzbudzających grozę miejsc. Przedmiotem fantasmagorii była często czarna magia lub rytu-ały nekromantyczne, przywołują-ce diabły, upiory, duchy zmarłych krewnych, ważnych osobistości, po-lityków, ale też mitycznych greckich

Duch magicznej latarni

Page 136: Zabawy i zabawki_2009

136

bohaterów. Celem było przestrasze-nie widzów na śmierć. Można uznać je za prekursora dzisiejszego horro-ru, z tym że intensywność przeżyć i siła oddziaływania spektakli dale-ko przewyższała wszystko, o czym mogą marzyć dzisiejsi realizatorzy filmów grozy. Przede wszystkim wi-zualizacje te były symulacją zjaw, a nie projekcją obrazów, jak to ma miejsce w kinie. Toteż damy mdla-ły, panowie zasłaniali sobie oczy i w atmosferze ogólnej paniki szu-kali schronienia gdzie się dało (il. 6, patrz wkładka), podczas gdy Étienne Gaspard Robert (1763-1837), profe-sor fizyki w Liege, pierwszy z wiel-kich mistrzów fantasmagorii, w jego słynnym show (1797), w grobowym klimacie krypty, otoczonego cmenta-rzem kościoła Kapucynów, w pobliżu Placu Vandome w Paryżu, dokonywał cudów iluzji, wizualizował zjawy, ciskał gromami i zamieniał demony w proch14. W makabrycznej atmosfe-rze porewolucyjnego Paryża efekt był dosłownie piorunujący.

Przemyślane strategie budowania napięcia, wspierane były tu inwencją w dziedzinie tworzenia coraz bardziej wyrafinowanych medialnych tech-nologii. W jednym spektaklu uży-wano naprzemiennie kilku ukrytych przed okiem widzów, zmodyfiko-wanych latarń, zwanych Fantascope (fot. 7, patrz wkładka), rzutujących symulacje zjaw na dym lub przejrzy-ste ekrany, często z pomocą tylnej projekcji. Fantascope – wynalazek

opatentowany przez Roberta – był mobilną magiczną latarnią na kołach, sprzężonych mechanicznie z soczew-kami obiektywu. Przetaczanie latarni powiązane ze zmianą optyki obiek-tywu, wprowadziło efekt animacji, przybliżania się i powiększania lub oddalania i zaniku obrazu przy za-chowaniu jego ostrości. Była to nowa w animacji koncepcja ruchu, odby-wającego się w osi projekcji do wi-dza, prekursor dzisiejszych najazdów w sztuce operatorskiej. Rozwiązanie formalne bardzo intensywne percep-cyjnie, na które jeszcze sto lat póź-niej, podczas pierwszego spektaklu filmowego braci Lumière w 1896 roku, żywo reagowali widzowie, z lękiem oglądający najeżdżający na ekran pociąg.

Fantasmagorie stały się wkrót-ce szalenie modne w całej Europie i w Ameryce. A szczytowym osiąg-nięciem tej sztuki stały się spek-takle Johna Henry’ego Peppera (1821-1900), profesora chemii w Instytucie Politechniki w Londynie 15. Wykorzystywał on pomysł Henry’ego Dircksa inżyniera z Liverpoolu, który był rozwinięciem megascope – ma-gicznej latarni rzutującej animowane trójwymiarowe przedmioty. Dircks zastąpił marionetki aktorami, usta-wionymi w miejscu niewidocznym dla widzów, rzutowanymi na ekran odbitym od nich światłem padającym z magicznej latarni. Pepper poszedł dalej rzutując podczas swoich sen-sacyjnych spektakli (od roku 1863),

Marek Letkiewicz

Page 137: Zabawy i zabawki_2009

137

trójwymiarowe świetlne zjawy na ogromną szybę, pochyloną pod ką-tem 45 stopni, opuszczaną niepo-strzeżenie w ciemności pomiędzy wi-downię i scenę (il. 8, patrz wkładka). Efektem była iluzja duchów pojawia-jących się pozornie na scenie teatral-nej, odgrywających swoje role w od-ległości odpowiadającej oddaleniu od szyby postaci przebranych za duchy. Zszokowani widzowie - nieświadomi mechanizmu tego zjawiska - z osłu-pieniem obserwowali, jak prawdziwi aktorzy wchodzą w relacje z przepły-wającymi przez ich ciała fantomami. Kiedy światła na scenie zwiększały swoją intensywność, zjawy zanikały. Efekt ten zwany Widmem Peppersa (Pepper’s Ghost), wykorzystywany jest do dzisiaj np. w multimedial-nych spektaklach wprowadzających wirtualne postacie do zabytkowych wnętrz muzealnych, albo w tele-prompterach – urządzeniach ustawia-nych pomiędzy kamerą telewizyjną i spikerem, który patrząc wprost w kamerę odczytuje z tafli specjalne-go szkła zwanego lustrem fenickim odbicie tekstu niewidoczne dla kame-ry i telewidzów. Na pole kinemato-grafii, tę wziętą z fantasmagorii tech-nologię, adoptował Eugen Schüfftan (1893-1977), wprowadzając pozornie aktorów w przeskalowaną do gigan-tycznych rozmiarów miniaturową w rzeczywistości makietę scenografii, efektem specjalnym zwanym od jego nazwiska Procesem Schüfftana 16, wykorzystywanym m.in. przez Fritza

Langa w Metropolis (1927), Alfreda Hitchcocka w Blacmail (1929) i 39 Steps (1935), czy Petera Jacksona w filmie Władca pierścieni. Powrót króla (2003) 17.

Kino i współczesne media elektro-niczne zawdzięczają o wiele więcej magicznej latarni. Obok fantasmago-rii, rozwijanych na fali zainteresowa-nia okultyzmem, wiek XIX przyniósł inny ważny nurt pokazów magicznej latarni, wypływający z fascynacji ru-chem jako formy odzwierciedlającej dynamikę epoki maszyny parowej i wzmożonej industrializacji. Idzie za tym cały wachlarz technologicznych wariantów magicznych latarń. Do animowania rzutowanych obrazów wykorzystują one zjawisko strobo-skopowe, szczególną właściwość percepcji ludzkiej do zachowywania przez ułamek sekundy obrazu widzia-nego przed chwilą. Dzięki temu prze-glądanie z szybkością co najmniej 12 kadrów na sekundę statycznych obrazów, przedstawiających kolejne fazy ruchu, obserwujemy jako płynną animację.

Zjawisko stroboskopowe opisał po raz pierwszy Claudius Ptoleme-usz (85-168 r. n.e.), działający w Aleksandrii matematyk, geograf i astronom, autor najważniejszej aż do czasów Kopernika pracy w dziedzinie astronomii: Almagest 18. Powtórnie odkrył je Joseph Antoine Ferdinand Plateau (1801-1883), od roku 1835 profesor fizyki ekspery-mentalnej na Uniwersytecie w Ghent

Duch magicznej latarni

Page 138: Zabawy i zabawki_2009

138

we Flandrii. Plateau już w roku 1832 skonstruował Phenakistoscope (il. 9, patrz wkładka), urządzenie do animacji oparte na efekcie stro-boskopowym 19. Wykorzystuje ono do ożywienia obrazu obracającą się w pionie tarczę z rozmieszczonym przy jej krawędzi pierścieniem ry-sunków, przedstawiających kolejne fazy ruchu, zamykającej się w pętlę prostej narracji, animującej się przy obserwacji rysunków przez szczeliny wycięte wokół obwodu tarczy.

Koncepcja ta była stale rozwija-na niemal do końca XIX stulecia, ale obok niej biegła równolegle druga linia mediów wizualnych wykorzy-stujących do animacji zjawisko stro-boskopowe, wykorzystujących jako nośnik rysunków taśmę umieszczoną na wewnętrznej ściance obracające-go się w poziomie bębna. Tutaj pre-kursorem był brytyjski matematyk William George Horner (1786-1837), który w roku 1834 skonstruował i opatentował Zootrope (il. 10, patrz wkładka) 20.

Oba pomysły zostały podchwyco-ne przez konstruktorów magicznych latarń, którzy wykorzystali je do stro-boskopowego animowania slajdów. W roku 1866 Lionel Smith Beale (1826-1906), brytyjski lekarz, profe-sor King’s College w Londynie, skon-struował jedną z ciekawszych odmian latarni magicznej: Chorentoscope, wykorzystującą do animacji przesu-wany poziomo mechaniczny, prosto-kątny slajd z sześcioma fazami ruchu

namalowanymi obok siebie (il. 11, patrz wkładka) 21. Niestety animacja nie była płynna, co było poważnym mankamentem przy wielkoformato-wych projekcjach magicznej latarni.

Sytuacja zmienia się w roku 1869 z chwilą skonstruowania przez A. B. Browna mechanizmu Krzyża maltań-skiego, który wprowadził skokowy przesuw kadrów i zamykał migawkę obiektywu pomiędzy obrazami 22. Ten wynalazek otworzył drogę do ewolu-cji magicznej latarni, na której końcu znajduje się kinematograf.

Już w roku 1875 John Artur Rudge Roebuck (1837-1903) skonstruował Phantascope (il. 12, patrz wkładka) 23 - magiczną latarnię, której cylindrycz-ny korpus ujęty był pierścieniem zło-żonym z sześciu slajdów, obracanym skokowo za pomocą mechanizmu z korbą. W sensie koncepcyjnym było to połączenie latarni magicznej i urzą-dzenia do animacji z poziomo obraca-jącym się bębnem z linii Zootropów Hornera. To było rozwiązanie wów-czas najlepsze. Ale już w roku 1879 słynny fotograf Edward Muybridge James (1830-1904) skonstruował bardzo skuteczny - jeśli chodzi o płynność animacji – Zoopraxiscope (il. 13, patrz wkładka) 24. Był on fuzją magicznej latarni i urządzenia do ani-macji z obracającą się pionową tar-czą z linii Phenakistoscope Plateau. Początkowo miał on przewagę nad Phantoscopem, ponieważ dawał możliwość przedstawienia nie sześ-ciu lecz kilkunastu faz ruchu, co za-

Marek Letkiewicz

Page 139: Zabawy i zabawki_2009

139

pewniało bardziej płynną animację. Wkrótce jednak, dzięki kolejnym

wynalazkom, taśma okazała się sku-teczniejszym nośnikiem obrazów. Bęben zastąpiony został finalnie przez dwie szpule, na które nawijano taśmę w magicznej latarni, skonstruowanej przez Charlesa-Emila Raynauda 25. Pokazy jego Théâtre Optique, były pierwszą w dziejach magicznej latar-ni, mechaniczną prezentacją rucho-mych obrazów o skomplikowanej fabule – a nie ograniczoną do kilku-nastu rysunków zapętloną sekwencją ruchu, jak to było poprzednio (il. 14, patrz wkładka). Wyprzedziły ki- nematograf Augusta i Luisa Lumière o trzy lata. W dniu 28 października 1892 roku w Musée Grévin w Paryżu odbył się pokaz z użyciem tylnej pro-jekcji zapowiadany jako Pantomim lumineuses. W jego trakcie pokazano trzy animacje: Pauvre Pierrot, Un bon Bock i Le Clown et ses chiens. Każda składająca się z około od 500 do 600 indywidualnie malowanych kadrów, co w sumie dało imponujący czas trwania animowanej projek-cji, około półtora minut. Pokazowi towarzyszyła muzyka grana na for-tepianie. Chociaż filmy prezentowane przez braci Lumière od roku 1895 przyćmiły te pokazy, to do roku 1900 obejrzało je ponad 500.000 ludzi.

Théâtre Optique był łabędzim śpiewem, klasycznych spektak-li magicznej latarni. Wprawdzie technologiczną kontynuacją latarni magicznej są mechaniczne projek-

tory filmowe i ich następcy, elektro-niczne projektory multimedialne, ale kontekst medialny, w którym istnieją te urządzenia jest generalnie sytuacją odmienną. Żyjemy w świecie projek-cji używających zaawansowanych strategii medialnych, wyprodu-kowanych przez specjalistów od tworzenia informacji, uwikłanych w naciski grup interesów, u których wspomnienie „niewinnego” świata fantasmagorii, wywołuje ironiczny uśmieszek.

Co pozostało po magicznej latarni? Odeszli wędrowni show-mani, przemierzający od miasta do miasta w XVIII i XIX wieku kon-tynenty Europy i Ameryki z latarnią na plecach. Zniknął cały przemysł produkujący na ich potrzeby i na pot-rzeby tysięcy domowych magicznych latarń, wytwórcy: latarń, slajdów, farb i pędzli do samodzielnego malowania przeźroczy, producenci gadżetów i kartek pocztowych z tą tematyką (także animowanych). Zachowały się latarnie i slajdy, gromadzone głównie przez muzea i kolekcjonerów Europy Zachodniej i Ameryki. Obserwujemy tam dzisiaj prawdziwy renesans zainteresowania magiczną latarnią. Dynamicznie działają stowarzyszenia i fundacje, wspierające badania nad tą fascynującą dziedziną historii me-diów. Już w samej nazwie magicznej latarni jest coś, co przyciąga uwagę, obiecuje wyjątkowe doznania, toteż na spektaklach sale wypełnione są po brzegi. Być może jest to po części

Duch magicznej latarni

Page 140: Zabawy i zabawki_2009

140

spowodowane włączaniem wątków magicznej latarni do filmów fabular-nych, w tym także do dzieł najwybit-niejszych reżyserów: Federico Felliniego i Ingmara Bergmana – który pod tytułem Magiczna Latarnia wydał także swoją autobiografię. Od ponad 40 lat, latarnie magiczne fascynowały także Francisa Forda Coppolę, który zgromadził poważną ich kolekcję.

W Polsce, nieliczne egzemplarze magicznej latarni możemy zobaczyć w Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach, Muzeum Kinematografii w Łodzi, w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie. To bardzo niewiele. A przecież i my mieliśmy kiedyś swój Theatre Optique Pari-sien, którego mury niszczeją na Starym Mieście w Lublinie. Jest to jeden z najstarszych zachowanych budynków teatralnych w Polsce i zarazem obiekt znaczący nie tylko dla historii teatru, ale także dla his-torii wizualnych mediów przedkine-matograficznych. Bezcenny z punktu widzenia zachowania reliktów imagi-natorium magicznej latarni. Jego naz-wa nawiązująca do Théâtre Optique Charlesa-Emila Raynauda w Paryżu, jednoznacznie wskazująca na źródło inspiracji i charakter odbywających się tu pokazów, nie jest być może jedynym śladem po odbywających się tu spektaklach. Kilka ulic od ruin Theatre Optique Parisien, na stry-chu pewnego domu natchnąłem się przypadkowo na magiczną latarnię

i poważny zbiór szklanych przeźroczy.

Zdolność do kreowania świata wolnego od praw fizyki, do przeno-szenia się w mgnieniu oka w czasie i przestrzeni, do tworzenia fantomów i projekcji iluzji ruchu, jest tym, co współczesne media zawdzięczają magicznej latarni. Nasze ekrany i wyświetlacze – wehikuły do prze-kraczania horyzontów świadomości, rozszerzania pamięci, powiększania wiedzy wzmacniającej umysł i kreatywność – nadal promieniują refleksami magicznej latarni. I to jest może najbardziej magiczne w magi- cznej latarni, że jej duch żyje nadal, chociaż już dawno jej światło zgasło.

Przypisy:

1 Bryan H. Bunch, Alexander Hellemans, The history of science and technology, a browser’s guide to the great discoveries, inventions, and the people who made them, from the dawn of time to today, Houghton Mifflin Harcourt, 2004, s. 87.2 ht tp: / /www.precinemahistory.net/900.htm3 Bellicorum Instrumentorum Liber, The First Italian Technology Manu-script, http://bibliodyssey.blogspot.com/2010/01/bellicorum-instrumen-torum-liber.html4 John Shearman, Manieryzm, War-szawa 1970, s. 135.5 ht tp: / /www.precinemahistory.net/1400.htm

Marek Letkiewicz

Page 141: Zabawy i zabawki_2009

141

6 ht tp: / /www.precinemahistory.net/1650.htm7 h t t p : / / w w w. g u a r d i a n . c o . u k /film/2008/aug/13/18 http://www.luikerwaal.com/newfra-me_uk.htm?/tradecard2_uk.htm9 Thomas L. Hankins, Robert J. Sil-verman, Instruments and the Imagi-nation, New Jersey 1999, s. 58.10 http://www.precinemahistory.net/1750.htm11 http://www.jahsonic.com/Phantas-magoria.html12 Tom Ruffles, Ghost Images, Ci-nema of the Afterlife, Mc Forland & Company, Inc. Publishers 2004, s. 18.13 Erkki Huhtamo, Intercultural Inter-ferences, Correcting the pro-Western Bias of Media History, s. 2, przypis 8, http://193.171.60.44/dspace/bit-stream/10002/441/4/huhtamo.pdf14 Marina Warner, Phantasmagoria, Oxford University Press, Oxford, 2006, s. 148-149.15 J. A. Secord, Quick and Magical Shaper of Science, http://www.sciencemag.org/cgi/re-print/297/5587/1648.pdf16 http://www.squidoo.com/Metropo-lis17 ht tp: / /en.wikipedia.org/wiki/Sch%C3%BCfftan_process18 http://www.precinemahistory.net/900.htm19 Andrew Utterson, Technology and Culture, The Film Leader, New York, 2005, s. 14.20 Richard M. Barsam, Non-fiction

Film, A Critical History, Revised and Expanded, Bloomington, 1992, s. 7.21 http://www.precinemahistory.net/1860.htm22 R. W. Burns, Television an Interna-tional History of the Formative Years, London 1998, s. 66.23 http://www.precinemahistory.net/1870.htm24 Stephen Herbert, Maria Braun, Paul Hill, Anne McCormack, Edward Muybridge, Hastings, 2004, s. 108.25 John Hannavy (red.), Encyklopedia of Nineteenth-Century Photography, Tom 1., Routledge 2007, s. 1193.

Duch magicznej latarni

Page 142: Zabawy i zabawki_2009

142

Marek Letkiewicz

Spirit of the Magic Lantern

The magic lantern – technolo-gically advanced device, animating images without human intervention that was invented by the Chinese. Du-ring the Renaissance, thanks to the geographical discoveries, and nume-rous travelers, the device reached Eu-rope, enjoying people, attracting the attention of scientists and inventors. The author underlines importance of science and new technological inven-tions in the development of the ma-gic lantern. He also emphasizes the mystery of the optical equipment that enables to exceed the limits of the ma-

terial world, present demons, haunt and amaze. He depicts not only the construction, technology of making the lantern, but also presents some reactions to visual spectacles accom-panied by little metal boxes equipped with lenses and lamp oil. That de-tailed history of magical lantern is supported by various resources and enables to look at this device from a different perspective, as an important phenomenon of pre-cinematographic culture, a little bit forgotten, and cer-tainly not fully explored.

Page 143: Zabawy i zabawki_2009

Anton Anderle – ostatni lalkarz na Słowacji

Juraj HamarWydział Estetyki i Sztuki

Uniwersytet Komeński w Bratysławie

W ędrowne grupy teatral-ne pochodzące głównie

z Włoch, Niemiec i Anglii pojawiły się w Czechach na przełomie XVI i XVII wieku, a nieco później także i na Słowacji. Ci wędrowni aktorzy, magicy, akrobaci oraz żonglerzy cza-sami, gdy wymagała tego sytuacja, zastępowali aktorów kukiełkami. Z czasem lalkarze odseparowali się od regularnych grup, podróżując z własną trupą artystyczną.

Pierwsze przedstawienia organi-zowane przez lalkarzy na Słowacji odnotowano w Bratysławie w 1609 i 1750. W 1785 roku w Koszycach odbyło się przedstawienie Alberta Bienfaita – lalkarza z Niemiec. W owym czasie nie istniały jeszcze miejscowe tradycje nawiązujące do teatrów kukiełkowych, ale, jak można się było domyślać, wiele tutejszych elementów zarówno językowych jak i tematycznych wplecionych było

w „obcy” repertuar 1.Począwszy od początku XIX

wieku czescy i morawscy lalkarze coraz częściej podróżowali do wio-sek i miast na Słowacji, a odgrywa-ne przez nich przedstawienia stały się wyczekiwaną doroczną atrakcją. Teatry wędrowne, które dały począ-tek tradycjom słowackim, utworzone były przez grupy artystów do któ-rych należeli Josef Dubský, Václav Koutský, Josef Vodál, Ján i Jaroslava Nový, Matěj Kopecký, Antonín Homolka oraz rodziny Jung, Flachs i Kočka. Kilkadziesiąt rodzin lalka-rzy (Stražan, Anderle, Dubský, Fábry, Nosek czy Sajka...) po II wojnie świa-towej wciąż zajmowało się przedsta-wieniami, podróżując nie tylko przez całą Słowację, lecz także ziemie mo-rawskie, Śląsk oraz Ruś Zakarpacką.

Ján Stražan (1856-1939), wycho-wanek czeskiego artysty Homolki, uważany jest za pierwszego słowa-

Page 144: Zabawy i zabawki_2009

144

ckiego lalkarza. W 1878 roku wspól-nie ze swoim teatrem zorganizował premierowe przedstawienie, które od-było się w miejscowości Vysoká nad rzeką Kysucou. Nieduży teatr Stražana o wyraźnym ludowo-narodowym charakterze zyskał ogromną popular-ność na Słowacji i na Morawach.

Ján Stražan miał liczną rodzinę. Jego pierwsza żona Antónia Nová urodziła mu 8 dzieci, wszystkie z wyjątkiem najstarszego syna Viliama (1882-1934), zmarły w bar-dzo młodym wieku. Viliam (zwany także Vilém) kontynuował ojcowską tradycję lalkarską. W 1921 roku prze-prowadził się do Bratysławy, gdzie rozpoczął pracę nad Lútkové divad-lo (teatrem lalek) w dzielnicy zwanej Firšnál, tym samym przyczyniając się do założenia pierwszego teatru lalek na Słowacji, w budynku przeznaczo-nym stricte do prowadzenia działal-ności teatralnej.

Po śmierci Antoniny, Ján Stražan ożenił się ze swoją kuzynką Anną Novą, należącą do rodziny lalkarzy pochodzących z Moraw. Jan i Anna mieli 6 dzieci: Rudolfa, Františkę, Jána, Bertę, Antona oraz Jozefa (1902-1960), który był głównym kul-tywatorem rodzinnej tradycji teatru kukiełkowego 2. Jednakże, pomimo 7 dzieci, które Jan miał z obydwu małżeństw, wolał on, aby to Eva Kouřilová (1880-1969), dołączyła do teatralnej trupy. Eva urodziła się na Morawach w miejscowości zwanej Jevíčko i była sierotą adoptowaną

przez Jana Stražana. Dodatkowo ak-tywnie angażowała się w działalność rodzinnego teatru lalek. Oprócz prac domowych, które wykonywała, szyła także kostiumy dla kukiełek i akto-rów, gdyż rodzina Stražan udzielała się także w teatrze amatorskim. Eva uczyła się gry na scenie oraz sztuki posługiwania się lalkami. Ján Stražan dawniej występował w Bańskiej Bystrzycy i w okolicach Radvaň (obecnie część Bańskiej Bystrzycy), gdzie zazwyczaj spędzał zimę. Tam też Eva Kouřilová poznała Michała Václava Anderle (1878-1935), które-go w 1909 roku poślubiła i z którym miała 4 dzieci: Bogdana, Bohuslava, Jaroslava i Vladimira.

Michal Václav Anderle był uzdol-nionym mechanikiem. Po wybuchu I wojny światowej, wstąpił do armi; Eva zaś kupiła karuzelę i wróciła do rodziny Stražan, aby pomóc im w wychowywaniu dzieci. Po powro-cie Michal Václav zachorował na malarię i to właśnie Eva musiała za-opiekować się cała rodziną. Wiosną 1919 roku Eva kupiła od lalkarza Richtera z Liskovej komplet kukiełek oraz scenę należącą niegdyś do rodzi-ny Stražan.

Bohuslav Anderle wspomina: Pamiętam, jak na saniach przywieźli lalki z Liskovej. Moja matka wkrótce zaczęła z nimi występować. Mój oj-ciec na początku tylko jej pomagał, lecz później, gdy nauczył się ról, za-czął występować solo. Miał przyjem-ny, czysty, wibrujący głos i do tego

Juraj Hamar

Page 145: Zabawy i zabawki_2009

145

pięknie śpiewał. Po dwóch latach był w stanie zagrać wszystkie role mę-skie, podczas gdy matka odgrywała te żeńskie. Wystawiali sztuki na ca-łej Słowacji. Zimowe miesiące spę-dzali w Radvaň, a wiosną wyruszali w nowe tournee. Jednak mimo wszyst-ko ledwie wiązali koniec z końcem 3.

Na początku rodzina Anderle wy-stępowała w tawernach oraz wiej-skich izbach należących do szkół lub pokrewnych instytucji. W 1925 roku wystawiali sztuki teatralne na dworze, na otwartej przestrzeni (w pobliżu wozu) zwanej fraj: drew-niana scena była przymocowana do karawany i przykryta baldachimem. Z przodu sceny stały drewniane ław-ki, przestrzeń ta była następnie odgro-dzona od reszty widowni. Za miejsce siedzące trzeba było zapłacić jedną koronę. Widzowie stojący pod dru-giej stronie drewnianego płotu płacili według własnego uznania. Tego typu przedstawienia były organizowane jedynie w okresie letnim. Zimą teatr przenosił się do tawern i wnętrz wiej-skich izb. Repertuar rodziny Anderle przypominał ten rodziny Stražan oraz innych ludowych lalkarzy. Zawierał „uniwersalne” sztuki takie jak Doktor Faust (Doktor Faust), Don Šajn (Don Juan), Genovéfa (Genowefa), Herkules (Herkules), oraz Gróf Maximilián (Hrabia Maximilian). Program wzbogacony był także o sztuki czeskich lalkarzy. Przedstawienia te były tłumaczone na język słowacki, a następnie adap-

towane przez Jana Stražana.Rodzina Anderle utrzymywa-

ła bliski kontakt z rodziną Stražan. Jednakże Jan Stražan porzucił lalkar-stwo po tym, jak w Martin w 1921 roku zmarł jego syn Franciszek. Reszta dzieci, koncentrując się na od-grywaniu przedstawień na żywo, wy-najmowała miejscowych amatorów. Viliamowi udało się stworzyć własną grupę teatralną. W tym samym cza-sie Bohuslav Anderle (1913-1976) otrzymał szanse zagrania w teatrze: Jesienią 19�1 roku w wieku 8 lat po-proszono mnie o odegranie ról dzie-cięcych. Matka bardzo się ucieszyła, że w końcu na siebie zarobię. Zagrałem Bolestina w „Genowefie”, Bilfínka w sztuce „Bilfínek Štumberský” (Bilfínek ze Šztumbergu), a także kilka mniejszych ról jak na przykład rola Żyda w „Kucharka” (Kucharce). Nigdy nie zapomnę tej roli, na koniec przedstawienia tuż przed zejściem ze sceny, kłaniając się przed widownią wpadłem do jakieś dziury i strasznie się potłukłem. Płakałem, a publicz-ność się śmiała 4. (W tym okresie gru-pa była prawdopodobnie prowadzona przez Jana Stražana Juniora).

Dobre relacje pomiędzy tymi dwiema rodzinami odegrały bardzo ważną rolę w podtrzymywaniu tra-dycji lalkarstwa w rodzinie Anderle. Dzieci Michała nauczyły się od ro-dziny Stražan jak poruszać kukiełką oraz metod zapamiętywania tekstów odgrywanych sztuk, które później sta-ły się podstawą repertuaru ich rodzi-

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 146: Zabawy i zabawki_2009

146

ny: Kiedy byłem dzieckiem, zagrałem rolę Kacperka. Znałem cały tekst na pamięć. Repertuar oraz kukiełki były przekazywane z ojca na syna. Czasem lalki były kupowane, ale nasze kukieł-ki przebyły długą drogę. Pomimo że były stare, wciąż były w użyciu. Na korpusie jednej z kukiełek znalazłem datę 17�� wypisaną szwabachą (pis-mo gotyckie). Lalka była zniszczona i podarta, więc ją wyrzuciłem, zastę-pując ją nową. Kto wtedy mógł prze-widzieć, że w przyszłości będzie ona taką rzadkością, któż mógł to wie-dzieć? 5

Kryzys ekonomiczny w latach 20. XX wieku był czasem szczególnie trudnym dla lalkarzy. W 1926 roku rodzina Anderle przeprowadziła się do Martin. Michał nie mógł tam zna-leźć żadnej pracy. Rodzina przetrwała dzięki dzieciom: Bohuslav zajmował się wyładowywaniem kory z wozów, podczas gdy Bogdana pracowała w cegielni.

Bohuslav tak opisywał ten okres w swoich pamiętnikach: …gdy nie udało nam się nic zarobić na przed-stawieniu, jedliśmy chleb z końskim smalcem od miejscowego rzeźni-ka. Byliśmy biedni i przemarznięci. Czasem się budziłem, a moje włosy były przymarznięte do cienkiej ścia-ny naszego wozu. Przykrywaliśmy się starymi płaszczami i szmatami. Kiedy odwiedzała nas rodzina Stražan, okrywali się gazetami lub materia-łami scenicznymi. Ponadto dziurawe buty uszczelnialiśmy papierowymi

wkładkami. Mieszkaliśmy w wo-zie długim na 4 metry i szerokim na i � metry. Kiedy przyjeżdżała rodzina Stražan, było tak ciasno, że nie mieli gdzie spać. Latem było lepiej: mogli-śmy spać pod wozem lub na scenie… Zimą 19�8 roku podróżowaliśmy w okolicach Tatr, a moje stopy oraz dłonie były odmrożone, i wtedy mat-ka nacierała je kiszoną kapustą. I to pomagało 6.

Z czasem, synowie Michała – Bohuslav (1913-1976) i Jaroslav Anderle (1916-1982) założyli swój własny teatr. Pierwsze przedstawie-nia odbyły się w Turzovce w 1929 roku. Lalki teatralne, których używa-li, były zakupione przez 16 letniego Bohuslava Anderle od morawskiego rzeźbiarza znanego jako Moric Foukal i zamieszkującego teren Orawy. Jedną koronę z każdego przedstawie-nia odkładałem do puszki po kawie z cykorią, która służyła mi jako skar-bonka. W ten sposób mogłem trochę zaoszczędzić i kupić lalki od moraw-skiego rzeźbiarza. Kiedy uzbierałem wystarczającą kwotę pieniędzy, pisa-łem do niego z prośbą o przysłanie kukiełek. Prosiłem o wykonanie tylko poszczególnych elementów jak gło-wa, ręce i nogi oraz jednej lalki w ca-łości – mającej służyć mi jako model. Foukal przesyłał je do Żyliny, gdzie przeczekiwaliśmy zimę i tam też właś-nie robiłem lalki. Robiłem im korpus i uda, a potem dołączałem do nich sznurki, w celu sprawnego porusza-nia marionetką. Moja matka szyła dla

Juraj Hamar

Page 147: Zabawy i zabawki_2009

147

nich stroje, a Jozef Stražan zajmował się przygotowywaniem oprawy sce-nicznej. Za półtora korony kupowa-łem puste worki po mące z Ameryki i zszywałem je – w ten sposób powsta-wały płótna wykorzystywane jako de-koracje. Figle – kulisy – kupiłem za �� koron od Tono, brata Jozefa. Po raz pierwszy odważyłem się wystąpić wiosną 19�9 w Turzovce 7.

Rodzeństwo stopniowo zaczęło coraz częściej występować razem. Przedstawienia odbywały się w szko-łach w zamian za określoną stawkę. Bez względu na liczbę dzieci za wy-stęp otrzymywali 20, 25, a czasem nawet 30 koron. Aby obejrzeć wstęp, dzieci pomagały przy pracach po za-kończeniu przedstawienia. Zazwyczaj to nauczyciele płacili za całe przed-stawienie, wiec biedne dzieci mogły się dobrze bawić. Dorośli często pła-cili za występ różnymi produktami spożywczymi (kawą, cukrem, jajka-mi, mąką).

W Pierwszej Republice Czecho-słowackiej życie nie było usłane róża-mi. Musiałeś więc wiedzieć, co robić by przetrwać. Podróżowaliśmy z wio-ski do wioski, żyliśmy z dnia na dzień. Nie było pieniędzy… Byłem najstar-szy z czworga rodzeństwa i to właśnie na mnie spoczywał cały ciężar utrzy-mania rodziny. Musiałem ciężko pra-cować. Nie miałem wyboru. Mieliśmy dwa wozy… dwa konie, za pomocą których przemieszczaliśmy się między wioskami. Graliśmy za cokolwiek: czasami były to ziemniaki, mąka,

a nawet mleko. Żyliśmy z tego, co lu-dzie przynieśli. Dawaliśmy przedsta-wienia, aby przetrwać 8.

W latach 30. XX wieku Bohuslav zwrócił się z prośbą do rzeźbiarza Matusika z Rajec, aby ten wyrzeź-bił mu kilka elementów potrzebnych do złożenia mniejszych lalek (45-50 cm wysokości). Następnie wspólnie z bratem Jaroslavem kompletowali lalki. Dając przedstawienia w szko-łach, Bohuslav korzystał właśnie z tych mniejszych kukiełek. Cały te-atr razem z kukiełkami i dekoracja-mi scenicznymi mieścił się w jednej drewnianej skrzyni, którą łatwo mu było przenosić na plecach. Co wię-cej, Bohuslav kupił sobie pierwszy rower, który umożliwiał mu sprawne przemieszczanie się po okolicznych wioskach w celu odgrywania przed-stawień.

Pod koniec lat 30. XX wieku, sytuacja ekonomiczna Bohuslava i Jarosława zaczęła się poprawiać. Jednakże musieli dzielić swoje za-robki równo między czworo rodzeń-stwa tak, żeby każdemu starczyło na utrzymanie swojej rodziny. W 1935 roku kupili swoją pierwszą karawa-nę, do której zbudowali scenę oraz duży namiot z miejscami siedzą-cymi. Występowali na terenie całej Słowacji, oraz za granicą w Rusi Podkarpackiej, na Morawach oraz na Śląsku. Najczęściej jednak można ich było oglądać w regionie Orawy, Turca, Gemem i Pohronia. Bohuslav Anderle stał się niezwykle popularny

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 148: Zabawy i zabawki_2009

148

w Podhroniu, gdzie dziś pamięć o nim jest wciąż żywa. Około roku 1941 bracia zakupili swój pierwszy trójko-łowy traktor marki Fláder, dzięki cze-mu nie musieli więcej zajmować się końmi, które wymagały dużo uwagi.

II wojna światowa wpłynęła na ży-cie braci Anderle. W 1943 Bohuslav Anderle ożenił się z Anną Gruchalovą z Dolnej Heloty. W 1944 urodziła ona pierwszego syna – Antona (w sumie mieli siedmioro dzieci, z których dwoje zmarło w młodym wieku). W wyniku walk prowadzonych w okolicach Dolnej Heloty, uszkodze-niu uległy dwie karawany. Pod ko-niec wojny bracia kupili nowy traktor marki Fordon, naprawili karawany i ponownie wyruszyli w drogę. Na repertuar Bohuslava składało się 40 sztuk, które znał na pamięć. Był to dla nich dobry okres i byli w stanie zapewnić sobie przyzwoite warun-ki życia. Początkowo spędzali zimy w Radvaň wynajmując mieszkanie, lecz później kupili swój własny dom. Ich podróżnicze życie dobiegało koń-ca.

Po komunistycznym zamachu sta-nu w 1948 nastał czas polowania na podejrzanych i politycznie niewia-rygodnych ludzi, także na lalkarzy. Departament Kultury w Bratysławie zarządził obowiązkowy test kwalifi-kacyjny do którego w 1950 roku po-deszło razem 27 lalkarzy. Tylko dzie-sięciu z nich, wliczając Bohuslava Anderle, uzyskało akceptację komisji. W tym samym czasie lalkarze zosta-

li przypisani do Czechosłowackiego Dyrektoriatu Sztuk Rozmaitych. Przez kilka kolejnych lat Bohuslav nadal występował ze swoim bratem. Po roku 1953 zaczął jednak wystę-pować solo. Nie udało mu się zdać kolejnego testu, mimo iż przygoto-wał sztukę Kozacka zemsta na pod-stawie powieści J. Dobroslava 9 o tym samym tytule (mogło się wydawać, że politycznie tendencyjna powieść poruszająca temat Kozaków znaj-dzie uznanie w oczach komisji ko-munistycznego reżimu). Archiwum Antona Anderle zawiera oryginalny dokument zawierający tę decyzję: Wybór sztuki był pomyłką, a tekst, zły sam w sobie, brzmiał jeszcze gorzej w ustach aktorów. Czasami próbowa-li oni nadać postaciom trochę charak-teru, ale reżyseria sprawiała wraże-nie chaotycznej. Występ podczas tak zwanych scen rzezi (wydłubywanie oczu, walki i tym podobne) był wul-garny, nie posiadał żadnych walorów edukacyjnych i był głęboko szkodliwy dla dzieci. Język, aczkolwiek grama-tycznie poprawny, miał brutalny wy-dźwięk… Podsumowując, całe przed-stawienie sprawiało wrażenie mie-szanki koncepcyjnego nieporozumie-nia z wulgarnym przekazem. Sposób, w jaki pan Anderle przedstawił sztu-kę, dowiódł, iż jego działalność jest szkodliwa dla edukacji młodzieży w wieku szkolnym. Komisja odrzuci-ła wniosek o przyznanie licencji po-nieważ przedstawienia Pana Anderle nie mają żadnej wartości edukacyjnej

Juraj Hamar

Page 149: Zabawy i zabawki_2009

149

i są niemoralne. Komisja powiada-mia o swojej decyzji i informuje, że jest ona finalna i nie ma od niej od-wołania 10.

Bohuslavowi udało się uzyskać pozwolenie Regionalnego Wydziału Edukacji Bańskiej Bystrzycy, dzięki czemu przez kolejny rok (do 1956) mógł nadal występować jako ich pracownik. W tym okresie nie mógł jednak przekraczać granicy regio-nu. W późniejszym czasie praco-wał w różnych miejscach: najpierw w firmie Autorenova, później jako kierowca śmieciarki w Wydziale Usług Technicznych Miasta Bańska Bystrzyca. Rodzina Anderle sprze-dała wszystko, co mogła – karawa-ny, traktor, części zamienne. Cała reszta dobytku zgubiła się lub ule-gła zniszczeniu. Lalki kurzyły się za kominkiem, aż do roku 1969, kiedy to Słowackie Muzeum Fundacyjne Literatury Słowackiej zainteresowa-ło się nimi i w końcu je odkupiło. Znajdują się one w zbiorach do dnia dzisiejszego.

Jednakże nawet ideologiczna siła totalitarnego reżimu nie była w stanie przerwać ciągłości lalkarskiej pasji rodziny Anderle. Anton, tak jak jego ojciec Bohuslaw i wujek Jaroslav, za-czął występy jako dziecko. Już jako trzylatek siadałem na scenie i obser-wowałem ojca oraz wuja występują-cych z lalkami. Część tekstów zna-łem na pamięć zanim nauczyłem się czytać i pisać. Nauczyłem się sztuk po prostu ich słuchając. Kiedy byłem

trochę starszy, dawałem przedstawie-nia dla swoich rówieśników w małym teatrze lalek 11.

Gdy Anton miał 8 lat, jego babcia zbudowała mu miniaturkę teatru lal-karskiego. Później jego ojciec kupił mu zestaw małych, trzynastocenty-metrowych lalek (prawdopodobnie lalki zostały wyprodukowane w fa-bryce TOFA w Jabłońcu nad Nisou, dzisiaj prywatna firma Schowanek). W późniejszym czasie, gdy jego oj-ciec występował sam, Anton zastąpił wuja Jaroslava. Za pomocą przekaza-nych mu przez wuja narzędzi, Anton zaczął rzeźbić i naprawiać lalki. Przede wszystkim jednak wspierał ojca przy operowaniu lalkami, zmie-niał im kostiumy po przedstawieniu, stawiał dekorację sceniczną, tworzył efekty dźwiękowe oraz pomagał przy innych drobnych pracach podczas przedstawień. Podróżowanie wraz z rodzicami w lalkarskim wozie stało się dla Antona naturalną częścią życia. Wciąż żyli w Radvanie, lecz przeby-wali tam głównie zimą. W czasie lata podróżowali po całej Słowacji. Anton był dobrym uczniem, mimo że często zmieniał szkoły. Po otrzymaniu świa-dectwa, chciał studiować dramaturgię lecz napotkał na niezrozumiały opór swoich rodziców 12: Nie wiem, czemu nie pozwoliłem mu studiować drama-turgii. To była jego miłość, jego hob-by, ale chciałem żeby został mężczy-zną z przyzwoitą pracą. Lalkarstwo nie było wówczas postrzegane w taki sposób jak dzisiaj. W tamtych cza-

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 150: Zabawy i zabawki_2009

150

sach można było dosłownie powie-dzieć, że lalkarz był nikim więcej jak jarmarcznym „artystą”. A „artysta” jarmarczny był zawsze obibokiem! I był niedoceniany! W dzisiejszych czasach wygląda to trochę inaczej 13.

Starania Antona, aby poświęcić się rodzinnej tradycji, zostały przy-tłumione przez inne zainteresowa-nia. Jednak po ślubie pragnienie ponownie odżyło. Anton skupił się głównie na kolekcjonowaniu la-lek. Część z nich odziedziczył po ojcu, inne odkupił od starych lal-karzy. Jego ojciec nie występował już regularnie. Czasami zapraszano go, aby dał przedstawienie podczas mikołajek lub Międzynarodowego Dnia Dziecka. Okazjonalnie wy-stępował też dla swoich wnuków. Ważna zmiana zaszła w roku 1970, kiedy Bohuslav został zaproszony, aby wystąpić ze swoim tradycyjnym teatrem lalkowym podczas festiwalu teatru amatorskiego Scénická žatva (Sceniczne żniwa). Po przymuso-wej przerwie trwającej prawie 15 lat, Bohuslav zaprezentował przed-stawienie Falošný gróf Belengardo (Fałszywy Hrabia Belengardo), które okazało się wielkim sukcesem. Anton Anderle wspomina, że to wydarzenie zrobiło na nim ogromne wrażenie i w znacznym stopniu wpłynęło na jego decyzję o kontynuowaniu ro-dzinnej tradycji. Potem Bohuslav zo-stał zaproszony ze swoim teatrem na obchody dziesiątej rocznicy założe-nia Regionalnego Teatru Lalkowego

w Bańskiej Bystrzycy.W latach 1970-1971 Anton na-

grał wspomnienia swojego ojca oraz kilkadziesiąt sztuk z jego repertua-ru na magnetofonie Sonet. Na prze-łomie lat 1971-72 Instytut Teatru w Bratysławie stworzył krótki film dokumentalny opowiadający o lal-karskiej tradycji rodziny Anderle za-tytułowany Życie, praca i sztuka lu-dowego lalkarza Bohuslava Anderle w Bańskiej Bytrzycy. Anton wysta-wił swoją pierwszą sztukę w swoim mieszkaniu w czerwcu 1972, przed publicznością składającą się z dzieci sąsiadów. Tego samego roku wystąpił publicznie podczas mikołajek: zapre-zentował pochodzące z rodzinnego re-pertuaru przedstawienie Gašparkova cesta do Ameriky (Podróż Kacperka do Ameryki). Bohuslav widział przedstawienie swojego syna, lecz nigdy go nie skomentował. Dopiero matka Antona powiedziała mu, że ojcu bardzo się podobało jego przed-stawienie. Bohuslav zmarł w 1976. Po jego śmierci Anton kontynuował swoje występy jako lalkarz amator w szkołach i podczas różnych kultu-ralnych wydarzeń. Poza powiększa-niem swojej kolekcji, oraz rzeźbie-niem i naprawianiem własnych lalek, pracował coraz więcej nad rodzinnym archiwum oraz wybranymi przedsta-wieniami scenicznymi.

W 1980 Anton rozpoczął współ-pracę z urzędową agencją artystyczną Slowkoncert dzięki czemu nie musiał zdawać obowiązkowego testu po-

Juraj Hamar

Page 151: Zabawy i zabawki_2009

151

twierdzającego zdolności artystycz-ne. Otrzymywał wówczas wypłatę w wysokości 400 koron. W 1983 Anton wystąpił podczas im-prezy Dobrý deň bábka (Dzień Dobry Lalko) w Galerii Dziecięcej w Bratysławie, prezentując przed-stawienie Don Šajn (Don Juan) z tradycyjnego rodzinnego repertua-ru. Kilka lat wcześniej poznał projek-tanta Milana Knížáka, który również był miłośnikiem tradycyjnego teatru lalkowego. Knížák, przyszły profe-sor oraz rektor Akademii Muzyki, Dramatu i Sztuk Pięknych, a także główny dyrektor Galerii Narodowej w Pradze, zaprosił Antona, aby wy-stąpił w Pradze w 1983 roku. W tym okresie, Hetty Päerl, wpływowa ho-lenderska historyczka i teoretycz-ka tradycyjnego teatru lalkowego, obejrzała jego przedstawienia. Dwa lata później opisała Kacperka oraz tradycję rodziny Anderle, poświęca-jąc im rozdział swojej monografii na temat ludowego teatru lalkarskiego w Europie 14. W 1985 roku Anton po raz pierwszy w życiu otrzymał zapro-szenie na występy w kraju Europy Zachodniej. Udał się do Austrii, gdzie podczas międzynarodowego festiwalu teatrów lalkowych w Herzogenburgu – Puppiennale zaprezentował przed-stawienie Don Šajn (Don Juan).

W swoim dziele kontynuacji ro-dzinnej tradycji Anton był mocno wspierany przez swojego sąsiada – Vladimira Kovara, który w tam-tym okresie był pierwszym skrzyp-

kiem kwartetu Trávniček. W 1984 Anton razem z muzykami pracował nad filmem telewizyjnym Premeny Trávničkovho kvarteta (Przemiany Kwartetu Trávniček).

W latach 1986-1988 Anton or-ganizował wystawy i występował we Włoszech, Niemczech i Austrii. W tym samym czasie zaczął się też udzielać obywatelsko, zostając członkiem Rady Okręgowej Związku Amatorskich Artystów Teatralnych Słowacji. Był wówczas zatrudniony jako pracownik cywilny w Regiona-lnej Administracji Wojskowej w Bańskiej Bystrzycy. Zazwyczaj występował w weekendy lub świę-ta. Jego teść, Štefan Brndiar (1918-1998), pomagał mu podczas przed-stawień jako technik i kierowca.

W czasie występów Anton uży-wał lalek średniego rozmiaru (55 cm wysokości) marki Foukal, które nie-gdyś należały do jego ojca. Dzięki niewielkiemu rozmiarowi, lalki wraz ze sceną i elementami scenerii mieściły się w bagażniku należącej do niego škody favorit. Pozostając wiernym tradycyjnemu repertua-rowi, Anton w szczególności upo-dobał sobie sztuki: Don Šajn (Don Juan), Johanes Doktor Faust (Doktor Johann Faust), Gašparko a Kubo na hodoch (Kacperek i Kubo na Uczcie), Gašparkova cesta do Ameriky (Podróż Kacperka do Ameryki) oraz Herkules. Do tradycyjnej formuły dodał jednak tak zwany šlusnumer – krótki pokaz rewiowy grany po każdym przedsta-

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 152: Zabawy i zabawki_2009

152

wieniu i wykorzystujący tradycyjne marionetki: Kacperka, jego żonę, Žabínkę oraz konia.

Anton rozważał możliwość zo-stania niezależnym artystą już przed rokiem 1989. W listopadzie 1989, fundamentalne zmiany jakie zaszły na Słowacji, dały Antonowi nowe możliwości występowania za gra-nicą, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej. Przez krótki czas praco-wał on z Milanem Ježíkiem (1957-2006), wystawiając napisaną przez niego sztukę Princezná nerev! (Nie płacz księżniczko!). Wciąż jednak wahał się przed rozpoczęciem nieza-leżnej kariery artystycznej. Dopiero w latach 90. wszedł ostatecznie na ścieżkę profesjonalnego lalkarstwa. Wiosną 1991 wyruszył w ważną czterodniową trasę po Holandii. W tym czasie dawał około 200 wy-stępów rocznie, zarówno w kraju i za granicą.

Pod koniec lat 90. Anton Anderle był już postacią znaną w całej Europie. Organizował wystawy swo-ich lalek w sławnych muzeach i ga-leriach oraz dawał przedstawienia na najbardziej prestiżowych europej-skich festiwalach. Wciąż występował też na Słowacji, pojawiał się w szko-łach i na kulturalnych imprezach oraz festiwalach. Robił to, aby jak sam to określał, „być w formie”. W 1992 Anton wraz z Danielem Lutherem zorganizował w austriackim zamku w Kittsee wspaniałą wystawę, zaty-tułowaną Die Welt der Puppel (Świat

lalek), podczas której pokazał trady-cyjne lalki należące do jego rodziny. Wystawie towarszyła publikacja ko-lorowego katalogu w dwóch języ-kach 15.

Estetyka i poetyka teatru Anderle, zmieniała się stopniowo, pod wpły-wem kontaktów artysty z różnymi śro-dowiskami językowymi i kulturalny-mi czy z najbardziej utalentowanymi tradycyjnymi artystami w Zachodniej Europie, spotkań z teoretykami sztu-ki oraz krytykami. Jednak najważ-niejszym składnikiem teatru pozo-stała wrodzona kreatywność Antona Anderle. Na początku ubierał się w oryginalne czarne lub ciemnonie-bieskie spodnie, marynarską koszulkę w paski, czerwony krawat oraz teks-tylną czapkę. Z czasem sceniczny ko-stium zaczął przypominać stylistykę lat 30.: spodnie w paski, biała koszul-ka z muszką, jaskrawa pomarańczowa kamizelka z błyszczącymi guzikami, białe tekstylne kalosze oraz płaski słomiany kapelusz z czerwoną opas-ką. Jana Pogorielová i Anton Duša – małżeństwo projektantów – stworzyli dla Antona nową scenę i scenografię, używając wyrafinowanych rozwiązań technicznych. Jednakże Anton zacho-wał te same lalki, których używał od początku kariery.

Występy Anderle odbywały się przy akompaniamencie muzyka fol-kowego, który pracował również jako asystent technik oraz wspólnik, zwłaszcza w czasie tras zagranicz-nych. Muzyk ów odgrywał krótki

Juraj Hamar

Page 153: Zabawy i zabawki_2009

153

muzyczny wstęp do sztuki, grał też w przerwach między aktami, gdy Anton zmieniał scenografię oraz podczas końcowego punktu przed-stawienia (Šlusnumer). W 1987 Anderle poprzez Daniela Luthera poznał Juraja Hamara (1965), z któ-rym tego samego roku pracował nad przedstawieniem Zabudnuté posta-vy (Zapomniane Figury), podczas Festiwalu Folklorowego w Myjavie. Ta współpraca trwała, zarówno w kraju jak i za granicą, do roku 1997, gdy Jan Palovic (1947) zastąpił Juraja Hamara. Palovic to wybitny muzyk, potrafiący grać na wielu instrumen-tach. Pomagał on też jako technik podczas wznoszenia sceny, oraz przy rozmaitych efektach dźwiękowych i pirotechnicznych. Oprócz tradycyj-nej heligónki (rodzaj diatonicznego akordeonu przyciskowego), Palovic wprowadził wiele innych ludowych instrumentów do teatru Anderle – dudy, harfę Żyda, tworząc tym samym silnie folkową atmosferę. Anderle był też zazwyczaj wspierany przez swoją żonę, Zlaticę (1947) która aktywnie zajmowała się technicznymi aspek-tami przedstawień. Ich škoda favorit została zastąpiona przez vana marki Volkswagen Passat, a następnie przez peugeota export.

Anton Anderle wiedział, że aby zabawić publiczność z różnych kra-jów musi przekroczyć barierę języko-wą. Większość repertuaru wystawia-nego za granicą stanowiły sztuki Don Šajn, Johanes Doktor Faust, oraz

Gašparko a Kubo na Hodoch. Anton zazwyczaj samodzielnie adaptował tekst i tłumaczył na odpowiedni ję-zyk obcy. Następnie, przy pomocy zagranicznych znajomych, transkry-bował tekst fonetycznie i uczył się ich na pamięć. W istocie zapamięty-wał fragmenty, a czasami całe sztuki, zwłaszcza te w języku niemieckim. W pozostałych przypadkach, zapisy-wał słowa (używając innego koloru dla każdej postaci) i odczytywał tekst podczas występu. Czasami proszono go, aby grał w języku słowackim, co sprzyjało prezentacji melodii oj-czystego języka artysty i nadawało występowi naturalną spontaniczność. Zgodnie z folkową tradycją lalkarską, Anderle nie zadowalało dosłowne przetłumaczenie słowackiego tekstu. Wprowadzał do scenariusza (po do-kładnych konsultacjach z miejsco-wymi ludźmi) komiczne nawiązania do życia, instytucji, ludzi, dialektów, stereotypów, goszczących go festiwa-lów, sytuacji politycznej lub innych spraw, które mogły się okazać bliskie publiczności.

Tradycyjna technika animacji la-lek w wykonaniu Anderle nie miała sobie równych. W stopniu mistrzow-skim opanował także mowę lalek. Dzięki doskonałemu wykorzysty-waniu możliwości wokalnych był w stanie zagrać postacie reprezentu-jące różne płci, status społeczny czy też stany emocjonalne 16. Jego pełne charyzmy występy nie ograniczały się jednak tylko do sceny, z radością

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 154: Zabawy i zabawki_2009

154

pozwalał publiczności zaglądać za kulisy, a jego rozmowy z widzami dotyczące ich wrażeń z przedstawie-nia nie miały końca. Anderle mówił entuzjastycznie i słuchał z uwagą. W przeciągu zaledwie kilku lat stał się żywą legendą tradycyjnego euro-pejskiego teatru lalkowego.

Grany zawsze po zakończeniu sztuki Šlusnumer okazał cieszył się niezwykłą popularnością. Często na festiwalach ten krótki występ stawał się samodzielnym przedstawieniem, jarmarcznym ulicznym numerem, wydarzeniem przyciągającym pub-liczność. Dzięki temu Anton my-ślał o dodaniu kolejnych elemen-tów do swojego teatru rozmaitości. Szczególnie mocno myślał o wyko-rzystaniu lalek z kolekcji swojego ojca Jaroslava. W skład podstawo-wej obsady Šlusnumer wchodzili:Kacperek, jego żona Žabínka, mały konik Miso, dupák (skacząca mario-netka) o imieniu Janči Paprika oraz ‘taneček’ (grupa czterech wirujących tancerzy). Anderle wykorzystał stare marionetki człowieka węża, chiń-skiego żonglera z parasolką, bezgło-wego żonglera, oraz linoskoczka, tworząc tym samym samodzielne krótkie przedstawienie. Trwało ono ok. 20 minut, lecz z czasem Anderle zdecydował się zwiększyć ilość la-lek, tworząc stanowiące zamkniętą całość przedstawienie, które trwało około godziny. Z początku dołączył do przedstawienia klaun Kuki, który pełnił rolę zapowiadającego inne lal-

ki mistrza ceremonii, z czasem poja-wiało się coraz więcej postaci. Przy tworzeniu nowych lalek Anderle wy-korzystywał stare lalki jako wzór, lub też tworzył je całkiem samodzielnie. Często współpracował ze wspomina-nymi już projektantami – Pogorielovą and Dušą. Zatytułował przedstawienie Najmenší cirkus na svete (Najmniejszy cyrk na świecie). Na początku XXI wieku ów „cyrk” był tak popularny, że stał się nieodzowną częścią re-pertuaru Anderle prezentowanego za granicą. Popularność przedstawienia można tłumaczyć komunikatywnoś-cią tekstu, który w pewnym sensie jest międzynarodową, zniekształconą mową artysty, która może być zrozu-miała bez specjalnego wysiłku przez publiczności każdej narodowości.

W 1999 Anderle zorganizował swój własny festiwal tradycyjnego teatru lalkowego Radvaň 1999, na który zaprosił pierwszorzędnych ar-tystów i uczonych – swoich dobrych przyjaciół i wielbicieli: z Anglii przy-byli Martin Bridle, Martin Hecek i Robert Fowle, z Włoch Salvatore Gatto, z Niemiec Olaf Bernstengel, z Węgier Pályi János, z Czech František Vítek, i Eva Říčařová, z Holandii Hetty Paërl, a z Austrii Heine Anger i Walter Persché. Dzięki temu wydarzeniu Anderle stał się ważnym promotorem i organizato-rem tradycji ludowego teatru lalko-wego w Słowacji, który przez wiele dziesięcioleci był prawie całkowicie zapomniany.

Juraj Hamar

Page 155: Zabawy i zabawki_2009

155

Z wyjątkiem Najmniejszego cyrku na świecie, który stanowi przykład wybitnych zdolności kreatywnych Antona Anderle, jego praca utrzyma-na była w duchu tradycji ludowych lalkarzy. Samodzielnie wystawiał przedstawienia animował postacie i użyczał im głosu. Wszystkie jego lalki (z wyjątkiem kilku postaci z „cyrku”) pochodziły od starych lal-karzy, zwłaszcza z kolekcji rodziny Anderle. Samodzielnie występując i jeszcze grając na katarynce, Anton upodabniał się do podróżujących właścicieli teatrów, lalkarzy i akto-rów z przeszłości. Efekty dźwiękowe i pirotechniczne osiągał wykorzystu-jąc tradycyjne metody i materiały. Jedyną innowacją, jaką wprowadził do swojego teatru, było użycie sprzętu dźwiękowego i małego bezprzewodo-wego mikrofonu, który był konieczny na dużych scenach lub gdy widownia liczyła kilkaset osób. Anton promo-wał swój teatr, samodzielnie lub we współpracy z innymi wydawcami drukując kolorowe katalogi, pla-katy, kalendarze i kartki pocztowe. W ostatnim etapie swoje życia Anton poświęcił dużą część swojego wolne-go czasu na rozbudowywanie rodzin-nego archiwum, prowadzenie kroniki występów oraz konwersję tekstów, zdjęć i nagrań do cyfrowej postaci.

Anton nigdy nie przestał rozbudo-wywać swojej prywatnej kolekcji la-lek. Zgromadził głównie marionetki osadzone na kiju, będące najpopular-niejszym rodzajem lalek używanym

przez ludowych lalkarzy w Słowacji i Czechach aż do środka XX wieku. Lalki wykonane są zazwyczaj z czte-rech części: głowy, tułowia, przedra-mion i ramion, oraz podudzia i go-leni. Głowa, przedramię i podudzie zazwyczaj były wyrzeźbione z lipy i wielobarwnie malowane. Z zasady palce lewej ręki były wyprostowane, podczas gdy lewa ręka była zaciśnię-ta z przerwą między kciukiem złączo-nym z palcem wskazującym. Dzięki tej przerwie lalka mogła operować różnymi przedmiotami (mieczem, pałką lub podobnymi obiektami). Tułów i nogi były wykonane z tań-szego drewna, np. bardzo lekkiej jod-ły. Ciało kukiełek miało zazwyczaj uproszczony, choć wciąż anatomicz-ny kształt. Ludowa skrzynia z ku-kiełkami mogła także zawierać wie-lobarwne lalki wyrzeźbione z jedne-go kawałka drewna lipowego. Takie kukiełki (zazwyczaj przedstawiające diabły lub śmierć) nie były ubierane w żadne stroje. Ich ręce były wykona-ne z kawałka płótna przymocowane-go z jednej strony do przedramienia, a z drugiej do tułowia. Dzięki temu ręce marionetek łatwo się poruszały i zginały przy pomocy sznurków. Drut ułatwiający kontrolę nad lalką wpro-wadzano bezpośrednio przez górną część głowy do środka ciała kukiełki, gdzie następnie zaginany był za po-mocą małego gwoździa (pozwalało to na wymianę głowy lalki w razie potrzeby). Górna część drutu była podwójnie wygięta w kształt litery U

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 156: Zabawy i zabawki_2009

156

z małym haczykiem na samym koń-cu, do którego przymocowana była prostokątna dźwignia wagi (krzyżak) ze sznurkami ułatwiającymi stero-wanie. Najczęściej przyczepiano do niego 4 sznurki. Sterowanie dolnymi kończynami odbywało się za pomocą sznurków przymocowanych do ma-łych drucianych oczek, zamocowa-nych na wewnętrznej części ud lalki. Biegły one wzdłuż ciała marionetki (która zazwyczaj była pusta w środ-ku) i były przymocowane do krzy-żaka, za pomocą dwóch pionowych dziur ukrytych w głowie kukiełki. Dwa pozostałe sznurki były połączo-ne bezpośrednio z rękami marionetki, a małe pętelki na ich końcach przy-mocowane były do krzyżaka.

Lalka Kacperka jako jedyna nie miała drutu biegnącego wzdłuż ca-łego ciała, sterowana była jedynie za pomocą sznurków. Ułatwiało to animowanie lalki oraz umożliwiało wykonywanie bardziej skomplikowa-nych ruchów. Marionetki zwane ku-mštfigúrky które prawdopodobnie zo-stały wprowadzone znacznie później w tradycyjnym teatrze lalek na tere-nie Czech i Słowacji, funkcjonowały na tej samej zasadzie. Te lalki potrafi-ły wykonywać skomplikowane czyn-ności, takie jak: chodzenie po linie, akrobacje, żonglerka, balansowanie na krześle, akrobacje cyrkowe i wiele innych. Liczba sznurków różniła się i prawdopodobnie zależała od stopnia złożoności ruchów marionetki.

Kostiumy dla lalek były zazwy-

czaj szyte z kawałków starych, uży-wanych ubrań lub niepotrzebnych resztek materiałów od krawców. Stroje przedstawicieli wyższych klas (uczonych, arystokracji, mo-narchów), były ozdabiane wieloma aplikacjami wstążkami, haftami i ko-ronkami wyszywanymi na szydełku, błyszczącymi cekinami i świecącymi koralikami. Królowie zawsze nosili koronę, podczas gdy rycerze mieli hełm i mosiężną zbroję. Kostiumy kukiełek reprezentujących niższe warstwy społeczne (chłopi, rozbójni-cy czy farmerzy) nie były tak spekta-kularne, utrzymane w uproszczonym ludowym lub mieszczańskim stylu. Ze względu na ograniczone fundu-sze lalkarze mieli zwykle tylko jeden zestaw lalek (około 12-18 figurek), które mogły być przebierane w zależ-ności od rodzaju przedstawienia. Na przykład marionetka przedstawiająca Don Juana wcześniej była wykorzy-stywana do roli hrabiego Belengardo w sztuce Fałszywy Belengardo, a także jako zarządca ziemi Gólo w Genovéfa (Genowefie), oraz Książę Šándor Pangrác w Jánošíku.

Prawie każdy lalkarz starał się samodzielnie wykonywać kukiełkę, jednak nie wszyscy byli dostatecznie utalentowani, aby stworzyć mario-netki, które spodobają się publiczno-ści. Gdy z braku pieniędzy lalkarzy nie było stać na zakup całej kukieł-ki, kupowali tylko niektóre elemen-ty np: głowę, przedramiona i dolną część nóg, resztę robili sami. Właśnie

Juraj Hamar

Page 157: Zabawy i zabawki_2009

157

z tego powodu tak trudno było zi-dentyfikować twórcę poszczególnych marionetek. Na rękach, nogach czy głowie nie było podpisu. Lalkarze mogli dodawać lub wymieniać nie-które części, składać elementy wyko-nane przez różnych twórców lub też naprawiać zniszczone detale. Dalszy problem z identyfikacją starych kukie-łek polegał na tym, iż niektóre figurki były tak popularne, że służyły za mo-del dla rzeźbiarzy, którzy w szybkim tempie je powielali. Niektóre kopie były bardzo słabej jakości, ale były i takie, które pod względem estetycz-nym i technicznym były dużo lepsze od oryginału.

Utrzymanie się z rzeźbienia sa-mych marionetek było prawie nie-możliwe, dlatego też twórcy figurek byli przede wszystkim cieślami, ko-łodziejami lub rzeźbiarzami specja-lizującymi się w drewnie. Niektórzy z nich byli wybitnie uzdolniony-mi rzemieślnikami, którzy żyli się głównie z rzeźbienia przedmiotów sakralnych: figurek świętych, płasko-rzeźby z drogi na Kalwarię i scen z Narodzenia Pańskiego, krzyży i ca-łych ołtarzy. Rzeźbienie drewnianych elementów kukiełek w zależności od efektu końcowego mogło być uznane za sztukę naiwną lub też arcydzieło.

Miasteczko Rajec było zamieszki-wane przez wielu artystów zajmują-cych się rzeźbieniem lalek. W 1903 roku Josef Brieštenský (1879-1968) założył tam warsztat rzeźbiarski, w którym zatrudniał do 25 pracowni-

ków. Kolejnym ważnym ośrodkiem tej sztuki była Bańska Szczawnica (Hodruša, Piargy, Štiavnické Bane), gdzie mieściła się szkoła dla rzeźbia-rzy. Wielu indywidualnych twórców kukiełek można było spotkać na tere-nach Słowacji aż do drugiej połowy XX wieku.

Anderle stworzył swoją kolekcję kukiełek ze wszystkich marionetek, jakie były w rodzinie. Po swoim ojcu odziedziczył lalkę wykonaną przez Jozefa Matusika z Varin. Jego wujek Jaroslav zapisał mu w testamencie komplet marionetek pochodzących ze swojego własnego warsztatu, pod-czas gdy jego wuj Vladimir pozosta-wił mu kolekcję lalek wykonanych przez Foukala z Orawy. Resztę lalek otrzymał w prezencie lub kupił głów-nie od innych rodzin zajmujących się lalkarstwem (Dubský z Komárna, Sajka z Levic, Fábry z Tvrdosina, Stolár z Pustégo Pola i innych) za zaoszczędzone pieniądze. Niektóre kukiełki wymieniał z innymi kolek-cjonerami, głównie dzięki dawnym kontaktom, jakie miał z miłośnikami lalek teatralnych oraz rodzinami daw-nych lalkarzy, których historię życia i pracy stopniowo poznawał.

Kolekcja Anderle zawierała lalki wykonane przez czołowych rzeźbia-rzy z Czech i Słowacji.

František Breznianský (1878-1914) z Hodruša, Jozef Dubský – Faječkár (1893-1927) z Michalowic, Otokar Dubský (1902-1991) z Komárna, Rudolf „Fábry” (1913-

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 158: Zabawy i zabawki_2009

158

1992) z Tvrdosina, František Ilčík (1909-1972) z Piargy, Jozef Matušík (1874-1951) z Rajec, Jozef Sameš (1882-1959) z miejscowości Horné Sŕnie, Ján Stolár (1902-1984) z Veľké Pola oraz Anton Stražan (?–1953) byli twórcami jednych z najpiękniejszych lalek, jakie Anderle miał w swojej kolekcji.

Lista najbardziej znanych cze-skich rzeźbiarzy i rzemieślników zawierała następujące nazwiska: Mikolaj Sychrovský (1802-1881) z Mirotic (który był ojcem chrzestnym Mikolaja Aleša, i który między inny-mi zajmował się przygotowywaniem projektów lalek), Antonín Sucharda (1843-1919) z Noejá Paki, Vojtech Ziegler (1909-1964) z Prostějova, a także Josef Allesy (1810-1894) z Pragi. Niektóre komplety zawiera-jące różne rozmiary lalek były produ-kowane fabrycznie (Modrý & Žanda, Štorch & Vilímek), niektóre były wykonywane także przez poszcze-gólnych rzeźbiarzy pracujących dla Antonína Münzberga (1871-1954) w Pradze (Münzberg założył pierw-szą, dobrze prosperującą fabrykę zaj-mującą się produkcją lalek, małych scen oraz dekoracji scenicznych).

Lalki z kolekcji Anderle pocho-dziły nie tylko z Czech i Słowacji, ale także z innych krajów europejskich, Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Przez ponad 35 lat Anderle zebrał ponad tysiąc lalek. Jego kolekcja zawierała także liczne dekoracje te-atralne, kurtyny, rekwizyty, stare

plakaty i inne materiały drukowane. Dodatkowo wzbogacona była o teks-ty, manuskrypty, fotografie, książki i nagrania dźwiękowe i audiowizu-alne. Anderle regularnie pokazywał swoja kolekcję na wystawach organi-zowanych na Słowacji lub w innych krajach europejskich. We wszyst-kim pomagał mu jego syn Rastislav (1969), który uczył się od ojca tajni-ków robienia i rekonstruowania la-lek.

Anderle był zaangażowany nie tyl-ko w kolekcjonowanie, robienie oraz rekonstruowanie lalek. Mniej znanym aspektem jego działalności była praca z doświadczonymi lalkarzami, rzeź-biarzami, których zachęcał do wzno-wienia ich rzemiosła, przynajmniej dla celów dokumentacji. Pisał do nich, odwiedzał ich i dokumentował ich życie i pracę. Anderle współpra-cował także z różnymi instytucjami naukowymi, publicznymi i akademi-ckimi, a w szczególności ze Słowacką Akademią Nauk, Instytutem Etnologii, Instytutem Muzykologii, Instytutem Informacji Naukowej, Zakładem Estetyki Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Comenius, Narodowym Muzeum Słowackim i Instytutem Teatralnym w Bratysławie, Muzeum Literatury i Muzyki oraz Akademią Sztuk w Bańskiej Bystrzycy, Muzeum Zabawek w Modrym Kamieniu i licz-nymi teatrami. Anderle zaangażował się głęboko w życie publiczne i kul-turalne, kultuwując i promując ludo-wą tradycję lalek. Był uznawany za

Juraj Hamar

Page 159: Zabawy i zabawki_2009

159

autorytet w tej dziedzinie. W 2006 roku, słowacka poczta we współpra-cy z Republiką Indonezji, wydała dwa znaczki pocztowe dedykowane ludowemu teatrowi lalek. Słowacki znaczek przedstawiał Gašparko- Kacperka – lalkę z kolekcji Antona Anderle.

W odniesieniu do tradycji rodzin-nych Anderle starał się przestrzegać trzech podstawowych zasad: Podczas występów starałem się nie naruszać tradycyjnego stylu wędrownych lu-dowych lalkarzy. Kiedyś przyrzekłem sobie, że nie wymienię nawet gwoź-dzia, ale sytuacje niezależne ode mnie zmusiły mnie do zmian. Teraz sztywno trzymam się trzech głównych zasad: po pierwsze, repertuar musi być autentyczny lub przynajmniej taki przypominać; po drugie, proscenium powinno przypominać pomniejszo-ną wersję teatru barokowego, razem z marionetkami wyglądającymi jak żywe i osadzonymi na kiju; po trze-cie, całe przedstawienie powinno być odegrane przez jednego lalkarza, który także powinien podkładać gło-sy. Pod żadnym pozorem nie wolno było korzystać z gotowych nagrań. W dzisiejszych czasach trudno jest się trzymać tych zasad. Musiałem skrócić oryginalny tekst do 45 minut, a występując za granicą skracałem tekst jeszcze bardziej, ponieważ na-uka tekstu w obcym języku nie nale-żała do łatwych 17.

Po raz ostatni Anton Anderle wy-stąpił w 2008 roku w Polskiej Operze

Narodowej w Warszawie. Jego przedstawienie było częścią festiwa-lu pt. Mit Fausta w muzyce i teatrze. Anderle pokazał Fausta. Pod koniec kwietnia występował w szpitalu im Roosvelta w Bańskiej Bystrzycy. Odszedł niespodziewanie 16 maja 2008 roku, będąc u szczytu swojej kariery jako lalkarz oraz ciesząc się międzynarodową sławą. Był bliski spełnienia swojego życiowego ma-rzenia, jakim było założenie muzeum lalek, prezentującego jego własną kolekcję lalek, biblioteki i archiwum, a także zorganizowania własnego międzynarodowego festiwalu tra-dycyjnego teatru lalek w Bańskiej Bystrzycy w 2009.

Przypisy: 1 D. Luther,D. Luther, Welt der Puppen (Świat Lalek), Kittsee 1992, s. 7.2 J. Květ,J. Květ, Něco z vypravování Vilé-ma Stražana (Pamiętniki Viléma Stražana) w Loutkář, 1928, s. 79-86.3 D. Luther,D. Luther, op. cit., s. 12.4 Ibidem, s. 13.5 Wywiad z Bohuslavem AnderleWywiad z Bohuslavem Anderle z filmu dokumentalnego Život, práca a umenie ľudového bábkara Bohuslava Anderleho v Banskej Bystrici (Życie praca i sztuka ludowa Bohuslava An-derle lalkarza z Bańskiej Bystrzycy), Instytut Teatru w Bratysławie 1972.6 Wspomnienia Bohuslava Anderle, spisane w 1971 przez Antona An-derle, pochodzące z jego archiwum, s. 7.7 Ibidem, s. 8.

Anton Anderle - ostatni lalkarz...

Page 160: Zabawy i zabawki_2009

160

8 Wywiad z Bohuslavem Anderle w filmie dokumentalnym Život, práca a umenie ľudového bábkara Bohusla-va Anderleho v Banskej Bystrici (Ży-cie praca i sztuka ludowa Bohuslava Anderle lalkarza z Bańskiej Bystrzy-cy), Instytut Teatru w Bratysławie 1972.9 J, Dobroslav, Kozácka pomsta, Sko-piowane manuskrypty przedstawień lalkarskich, Martin: Matica Slo-venská–ÚBOS.10 Fragment oryginalnego dokumentu oceniającego jakość czechosłowa-ckich cyrków oraz teatrów rozrywko-wych (kabaretów), archiwum Antona Anderle.11 Wywiad z Antonem Anderle z fil-mu dokumentalnego Ľudový Bábkar Anton Anderle z Radvane (Ludowy lalkarz Anton Anderle z Radvaň), In-stytut Etnologii Słowackiej Akademii Nauk, Bratysława 1988.12 Ibidem.13 Wywiad z Bohuslavem Anderle w filmie dokumentalnym Život, práca a umenie ľudového bábka-ra Bohuslava Anderleho v Banskej Bystrici (Życie, Praca i Sztuka lu-dowego lalkarza Bohuslava Anderle w Bańskiej Bystrzycy), Instytut Teatru, Bratysława, 1972. 14 H. Paërl,H. Paërl,Paërl, Heerekrintjes, Den Haag 1987, s. 83-98.15 D. Luther,D. Luther,Luther, op. cit.16 Wybitny występ wokalny AnderleWybitny występ wokalny Anderle jest opisany w: Rusko-Hamar, Charakter Identity Expression In Vocal Performance, Berlin Heidelberg

2006, s. 509-516.17 Wywiad z Antonem Anderle po-chodzący z filmu dokumentalnego S drotom v hlave (Z drutem w gło-wie), zrealizowanego przez stu-dentów Akademii Sztuk Pięknych w Bańskiej Bystrzycy 2006.

Juraj Hamar

Page 161: Zabawy i zabawki_2009

161

Juraj Hamar

Anton Anderle – The Last Puppeteerin Slovakia

Ján Stražan first puppeteer in Slova-kia performed in Banská Bystrica and in Radvaň. In Radvaň, Eva Kouřilová who was an operator in his theatre met Mi-chal Anderle, whom she married. They had four children: Bogdana, Bohuslav, Jaroslav and Vladimír. Bohuslav’s son - Anton started to perform as a child. Thus, travelling in the puppet theatre caravan with his family became a na-tural element of his life. His first show took place in his flat in Banská Bystri-ca in 197�. After his father death in 1976, he continued to perform as an amateur puppeteer. Additionally, Anton performed in Western countries. At the same time he became a member of the District Council of the Association of Amateur Theatre Artists of Slovakia. By the end of the 199�s Anton Ander-le was famous throughout Europe. He organized exhibitions in prominent museums and galleries and was invi-

ted to perform at the most esteemed European festivals. In 1999 Anderle established his own traditional puppet theatre festival, Radvaň 1999, to which he solely invited first-rate performers, scholars and friends from Western Eu-rope. Anderle assembled to accumula-te around one thousand puppets. His collection also includes a lot of theatre scenery, curtains, props, old posters and other printed material, but also te-xts, manuscripts, photographs, books, and sound and audiovisual recordings. Anderle cooperated with various scien-tific, public and academic institutions such as: the Slovak Academy of Scien-ces Institute of Ethnology, Institute of Musicology or the Slovak National Museum and Theatre Institute in Bra-tislava. On 16 May ���8 suddenly he died at the height of his career as a puppet-player.

Page 162: Zabawy i zabawki_2009
Page 163: Zabawy i zabawki_2009

REFERATY

Wzornictwo zabawek polskich w ostatnich latach PRL. Wizje, produkcja, codzienność1

Magdalena Górecka Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

C hcąc opowiedzieć o produkcji i wzornictwie zabawek z ostat-

nich lat PRL, nie sposób nie wspo-mnieć o latach wcześniejszych, w któ-rych kształtowało się polskie zabaw-karstwo przemysłowe. Masową pro-dukcją zabawek w Polsce powojennej zajęły się wyrastające wówczas jak grzyby po deszczu spółdzielnie, które początkowo koordynowała Cepelia. W 1953 r. w Łodzi utworzono Zarząd Przemysłu Zabawkarskiego. Po reor-ganizacji zarządzania przedsiębior-stwami zabawkarskimi w 1972 r., patronat nad większością spółdzielni i zakładów objął Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich z siedzi-bą w Kielcach. Zrzeszał on wyspe-cjalizowane jednostki spółdzielcze, a ponadto pełnił funkcję Zjednocze-nia Ogólnobranżowego Przemysłu Zabawkarskiego i Artykułów Polite-chnicznych w stosunku do wszystkich pozostałych producentów zabawek ze

spółdzielczości, tzw. przemysłu klu-czowego, organizacji gospodarczych oraz rzemiosła. Nowo powstała insty-tucja do końca lat. 80. stanowiła or-gan doradczy, opiniotwórczy, a także – wyznaczający, bądź nawet narzuca-jący pewne trendy w zabawkarstwie. Organizacja pracy i produkcji w spół-dzielczości zabawkarskiej nie była łatwa. Od początku nie była to prio-rytetowa gałąź przemysłu lekkiego, więc szły na nią niewielkie nakłady finansowe. Ciągle brakowało odpo-wiednich maszyn i surowców: tkanin o trwałych kolorach, nietoksycznych lakierów, sitodruków, kalkomanii, małych guziczków, haftek i taśm, etc., krótko mówiąc półproduktów niezbędnych do produkcji ładnych i estetycznie wykończonych zabawek. Schyłek PRL nie wniósł do tego stanu nic nowego, a w zasadzie ten stan się pogłębił. Nie zajmowano się także na większą skalę specjalistycznymi ba-

Page 164: Zabawy i zabawki_2009

164

daniami nad technologią produkcji zabawek. Wprawdzie organizowano spotkania specjalistów z dziedzin nauki zajmujących się szeroko poję-ciem zabawy i zabawki, lecz wnioski pokonferencyjne nie miały szansy urzeczywistnić się w tak niesprzyja-jących przemysłowi zabawkarskie-mu okolicznościach. Systematycznie odbywały się ogólnokrajowe narady projektantów zabawek, na których to wszechstronnie omawiano prob-lematykę zabawkarską – począwszy od kwestii pedagogicznych, poprzez społeczne, na wzornictwie skoń-czywszy. Podczas takiego dwudnio-wego spotkania w 1983 r. w Serocku-Jadwisinie wygłoszono 9 referatów, wśród których poruszono następu-jące tematy mające silny związek ze wzornictwem zabawek:• Zabawki zręcznościowo-ruchowe,Zabawki zręcznościowo-ruchowe, a rozwój motoryczny dziecka przed-szkolnego (Małgorzata Marchewa-Pichlińska)• Możliwości zastosowania zabawkiMożliwości zastosowania zabawki w rehabilitacji (Lesław Kluba)• Normalizacja podstawą oddziały-Normalizacja podstawą oddziały-wania na jakość wyrobów (Henryka Krauze)• Zasady atestowania i oceny nie-Zasady atestowania i oceny nie-higienicznej zabawek (Idalia Lewandowska-Malinowska)• Ocena i wybrane problemy rynkuOcena i wybrane problemy rynku zabawkarskiego (Anna Olejniczuk-Merta)• Bezpieczeństwo dziecka (WandaBezpieczeństwo dziecka (Wanda Jarczyk-Czekalska)• Wzornictwo zabawek (AndrzejWzornictwo zabawek (Andrzej

Latos)• Plastikowe modele redukcyjne doPlastikowe modele redukcyjne do montażu szansą eksportową pol-skiego przemysłu zabawkarskiego (Krzysztof Wagner)• Zagadnienia ochrony własno-Zagadnienia ochrony własno-ści przemysłowej i wynalazczości w świetle aktualnych i przewidy-wanych zmian przepisów prawnych (Tadeusz Kruszyński).

W 1987 r. odbyła się kolejna ogól-nopolska narada projektantów, tym razem w Łodzi, na której poruszono kolejne kwestie mające bardziej lub mniej bezpośredni wpływ na wzorni-ctwo zabawek. Wśród wygłoszonych referatów omówiono następujące za-gadnienia:• Psychopedagogiczne problemy za-Psychopedagogiczne problemy za-bawkarstwa (Małgorzata Marchewa-Pichlińska)• Wrocławska szkoła przyszłościWrocławska szkoła przyszłości w połowie lat 80. Twórcza aktyw-ność dziecka. (Ryszard Łukaszewicz, Jolanta Zwiernik)• Wpływ zabaw zabawkami mili-Wpływ zabaw zabawkami mili-tarnymi na powstawanie zacho-wań agresywnych u dzieci (Andrzej Kędzierski)• Modelarstwo a kultura technicznaModelarstwo a kultura techniczna społeczeństwa (Krzysztof Wagner)• Badania antropometryczne dzieciBadania antropometryczne dzieci i młodzieży polskiej na potrzeby pro-jektowania (Ewa Nowak)• Polskiezabawki ludowe(AleksandraPolskie zabawki ludowe (Aleksandra Twardowska)• Metody projektowania zabawekMetody projektowania zabawek w ujęciu projektowania form przemy-słowych (Jerzy Derkowski, Instytut

Magdalena Górecka

Page 165: Zabawy i zabawki_2009

165

Form Przemysłowych PWSSP w Łodzi).

Jednak analizując asortyment spółdzielni zabawkarskich z lat 80., trudno znaleźć bezpośredni wpływ głoszonych podczas tych specjali-stycznych konferencji idei na osta-teczny wygląd zabawki. Wzornictwo zabawek polskich w warunkach, gdzie w polityce i gospodarce pań-stwa od początków stawiano na roz-wój przemysłu ciężkiego, było ra-czej kwestią peryferyjną, żeby nie powiedzieć niszową. Dla większości był to temat błahy i mało poważny. W takim też kontekście pojawia się w licznych opracowaniach na temat polskiego wzornictwa w ogóle. Jeśli mowa o projektantach sztuki użyt-kowej, wzornictwa przemysłowe-go, to o zabawkarstwie wspomina się mimochodem, jako drugorzęd-nej dziedzinie działalności danego artysty. Co gorsza, wspomina się o twórcach, którzy pozbawieni moż-liwości tworzenia rzeczy codzienne-go użytku w zgodzie ze światowymi tendencjami, ostatecznie poświęcają się projektowaniu lamp i zabawek! Trzeba jednak przyznać, że o ile od lat 50. do 70., mimo wszystko można było mówić o pojawianiu się cieka-wych wzorów zabawek, a niekiedy nawet o niewielkich sukcesach w tej dziedzinie, tak w latach 80. wraz ze schyłkiem PRL-u następował w kraju coraz większy rozdźwięk pomiędzy ofertą zabawkarską a gustami indy-widualnych odbiorców. Wynikało to

w dużym stopniu z braku profesjo-nalnie wykształconych projektantów, zajmujących się projektowaniem za-bawek dla przemysłu. Ten ważny etap przygotowania zabawki częstokroć spadał nie na projektantów, ale na technologów, inżynierów produkcji, itp. Niemożność zrealizowania swo-ich ambicji artystycznych w konfron-tacji z beznadzieją technologiczną w produkcji zabawkarskiej zniechę-cała wielu artystów do podejmowania wyzwania stworzenia zabawki przyja-znej dziecku. Należy również pamię-tać, że wielu projektantów w latach 80. emigrowało, a z racji chociażby wykształcenia solidaryzowało się z oporem wobec systemu partyjnego, odmawiając uczestnictwa w oficjal-nym życiu kulturalnym. Projektant był wówczas typowym przedstawicielem inteligencji, z jej wszechstronnym wykształceniem i poczuciem misji społecznej. Nawet jeśli znajdziemy ciekawe wzory zabawek z tego okre-su, to w dużej mierze będziemy je za-wdzięczać tym projektantom, którzy w niesprzyjającej sytuacji gospodar-czej starali się osiągnąć kompromis między możliwościami przemysłu, a oczekiwaniami użytkowników.

Inną formą działalności KZSZ było założenie w 1979 r. Muzeum Zabawkarstwa, które początkowo działało w jego strukturach i pełniło rolę wzorcowni. Do muzeum trafiały prototypy zabawek produkowanych w Polsce, ale również produkty firm zagranicznych. W ten sposób projek-

Wzornictwo zabawek polskich...

Page 166: Zabawy i zabawki_2009

166

tanci związani ze spółdzielniami mo-gli znaleźć inspiracje i przyjrzeć się dobrym, zagranicznym wzorom. Dla projektantów związanych z KZSZ prawie obsesją stała się misja wyna-lezienia zabawki polskiej dorównu-jącej rangą i oryginalnością znanym już wtedy na całym świecie klockom lego, czy kostce Rubika. Nie została ona jednak zrealizowana ani przez pierwsze lata PRL, ani tym bardziej u jego schyłku.

W szczegółowej sprawozdaw-czości KZSZ dotyczącej produkcji i asortymentu zabawek w latach 1984-1986 przedstawiono szereg ze-stawień tabelarycznych, z których wynika, że sprzedaż zabawek w tych latach wykazywała tendencję zwyż-kową. Wzrosła produkcja i sprzedaż zabawek z tkanin, tworzywa sztucz-nego i z drewna. Zmniejszono nato-miast znacznie produkcję zabawek z metalu. Poziom atrakcyjności za-bawek mierzony jest w owych latach jedynym kryterium wykazującym bilans na plus, czyli ilością sprzeda-ży. W zestawieniach za lata 1984-86 związkowcy wyróżniają kilkanaście spółdzielni za produkcję według nich atrakcyjnego asortymentu, w tym:

Z tworzyw sztucznych:– Spółdzielnię ZabawkarskąSpółdzielnię Zabawkarską w Puszczykowie, produkującą lalki z PCW, – Częstochowskie Zakłady Zaba-Częstochowskie Zakłady Zaba-wkarskie – za samochody osobowe fiat 126, 125, polonez, turbo z napę-dem elektrycznym i inercyjnym,

– Spółdzielnię Palart we Wrocła-Spółdzielnię Palart we Wrocła-wiu – za samochody typu Skoda w tym także jedną wersję sterowaną radiem, pojazd księżycowy i pojazd gąsienicowy sterowany radiem, czy bąk grający z kalejdoskopem, – Spółdzielnię Synteza w BydgoszczySpółdzielnię Synteza w Bydgoszczy – za samochody ciężarowe typu Star oraz klocki Blok typu lego,– Spółdzielnię Strykowianka i Proza-Spółdzielnię Strykowianka i Proza-pol w Łodzi – za zestawy klocków tzw. budowniczy i mały budowniczy,– Spółdzielnię Spójnia w Łodzi, pro-Spółdzielnię Spójnia w Łodzi, pro-dukującą klocki typu kolczatka– Zakład Produkcji ZabawekZakład Produkcji Zabawek w Białobrzegach – za artykuły go-spodarstwa domowego w miniaturze (odkurzacz, mikser);

Z tkanin i dzianin:– Spółdzielnię Plecionka we Wrocła-Spółdzielnię Plecionka we Wrocła-wiu, produkującą lalki tkaninowe wypychane watą o ładnej kolorystyce z maskami typu clown malowanymi sitodrukiem lub naszywanymi. Cała prawie produkcja kierowana była na eksport, głównie do RFN i Włoch (proj. Halina Kalinowska),– Spółdzielnię Światowid w Warsza-Spółdzielnię Światowid w Warsza-wie – za zwierzęta z tkanin i dzia-nin futerkowych o niepowtarzal-nych wzorach i dużych gabarytach (proj. Barbara Szelichowska) 2, – Świętokrzyską Spółdzielnię PracyŚwiętokrzyską Spółdzielnię Pracy w Kielcach – za zwierzęta z tkanin kolorowych, z których niektóre mo-cowane były na biegunach (proj. Elżbieta Wysogląd),– Spółdzielnię Powiśle w KwidzynieSpółdzielnię Powiśle w Kwidzynie – za stroje zabawowe z tkanin ma-

Magdalena Górecka

Page 167: Zabawy i zabawki_2009

167

lowanych farbami metodą sitodru-ku, najchętniej nabywane na ryn-kach Holandii i Belgii (proj. Halina Wasiak);

Z drewna:– Spółdzielnię Pallas z Gostynia, pro-Spółdzielnię Pallas z Gostynia, pro-dukującą konie na biegunach,– Spółdzielnię Zorka w JeleniejSpółdzielnię Zorka w Jeleniej Górze, specjalizującą się w różnego rodzaju klockach,– Spółdzielnię Galanteria DrzewnaSpółdzielnię Galanteria Drzewna w Mrągowie – za huśtawki i drabinki sznurkowe 3,– Spółdzielnię Gromada z Kielc – zaSpółdzielnię Gromada z Kielc – za klocki wyciskane i wypalane, lalki toczone z drewna ubrane w stroje lu-dowe z tkaniny,– Spółdzielnię Strykowianka – za sa-Spółdzielnię Strykowianka – za sa-mochody ciężarowe do ciągnięcia na sznurku.

W tych opracowaniach nie wspo-mina się jednak, że wiele ze wspo-mnianych zabawek, to wzory powie-lane z lat poprzednich, a wprowadzo-no najwyżej niewielkie innowacje (klocki z Gromady produkowane przez 30 lat). Tzw. wynalazczość pracownicza, którą również podda-wano statystycznym wyliczeniom, była raczej sztucznie kreowana. Pomimo wykazywanego w sprawo-zdaniach wdrażania nowych paten-tów, nie było sposobów na masową produkcję nowoczesnych zabawek. Zawodziła technologia i zaopatrzenie w półprodukty. Sam wzrost sprzedaży polskich zabawek niekoniecznie wią-zał się ze wzrostem ich atrakcyjności. Przyczyna jest bardziej prozaiczna

i wiąże się z wyżem demograficz-nym, z którego dzieci akurat w latach 80. wchodziły w okres przedszkolny i wczesnoszkolny.

Podczas spotkania specjalistów od wzornictwa zabawek w 1983 r., skrótowo omówionego wcześniej, padły słowa Andrzeja Latosa, ów-czesnego doradcy ministra przemy-słu maszynowego ds. wzornictwa, słowa krytyczne w stosunku do stanu polskiego wzornictwa zabawek. Pisał on we wstępie do swego referatu: mimo wielkiego szacunku dla współ-czesnej wiedzy i nauki, nie negując potrzeby jej stałego prowadzenia i rozwoju, jak również mimo wielkiego szacunku dla wszystkich autorytetów w tej dziedzinie, to jednak szczerze wyznam, że nie znalazłem opisanego w literaturze przykładu, którego źródła wywodziłyby się bezpośrednio z teoretycznych dociekań naukowych a wynikiem byłaby zabawka, ciesząca się dobrą sławą, przy czym jest rzeczą bardzo ważną, aby cieszyła się dobrą opinią dzieci i to w wieku, dla które-go jest lub byłaby przeznaczona 4. Ten krótki fragment referatu syntetycznie przedstawia skomplikowany obraz polskiego wzornictwa zabawkarskie-go u schyłku PRL. Wygląda na to, że drogi biegnące od wizji, faktycznego stanu produkcji, z rzadka krzyżowały się z emocjami bezpośrednich użyt-kowników, czyli dzieci, a jeśli już, to najczęściej nie było to skrzyżowanie bezkolizyjne. Przyjrzyjmy się zatem opiniom dzieci na temat zabawek.

Wzornictwo zabawek polskich...

Page 168: Zabawy i zabawki_2009

168

Cytaty, które za chwilę przytoczę, pochodzą z listów od dzieci z całej Polski, napisane zostały w 1985 r., w kwietniu po emisji przez TVP pro-gramu na temat produkcji zabawek w spółdzielniach zabawkarskich.

Listy pisane przez dzieci dopeł-niają obraz codzienności w PRL po-kazywanej z perspektywy zabawek. Można zaryzykować stwierdzenie, że właśnie z tych listów wyłania się najprawdziwszy stan polskiego za-bawkarstwa w ostatnich latach PRL. Niespełnione wizje projektantów i specjalistów ds. zabawek oraz dane statystyczne dotyczące produkcji są tylko ilustracją do tego, co znajduje się w prostych opiniach użytkowni-ków zabawek. Najczęściej pojawia-jące się kwestie w listach dzieci na temat zabawek polskich to:–P roblemy zaopatrzenia sklepów w zabawki. Dzieci wysyłały prośby o przesłanie widzianych zabawek, roztaczały teorie spiskowe, że zabaw-ki wysyłane są na eksport, lub poka-zywane tylko w TV:

Szanowna Telewizjo. Bardzo was cenimy i popieramy, ale myślę, że nasze sklepy z zabawkami produ-kują dużo ładnych rzeczy, ale 9� ze 1�� % wysyłają na eksport. Najbardziej podobał nam się pies Pluto ubrany w fartuszek z serdusz-kiem. Ma bardzo miłą mordkę, oraz te samochodziki, którymi można kie-rować. Babcia by kupiła taką ład-ną zabawkę, ale mówi, że to tylko w telewizji na pokaz. Czy nie mogła-

by Telewizja dać do sklepu i zabrać te brzydkie, żeby nie leżały na półkach;– Zbyt wygórowane ceny. Dzieci przytaczały ceny wymarzonych zaba-wek, często pisały, że rodzice mówią, że są za duzi na swoją wymarzoną zabawkę. W ten sposób opiekunowie tłumaczyli dzieciom, dlaczego nie kupią im tej zabawki, być może ukry-wając prawdziwy powód odmowy, jakim mogła być cena:

U nas to można dostać za wielkimi kolejkami te rzeczy. Są bardzo drogie. U nas przed świętami były słoniki o wielkości dużej, ale były bardzo drogie. Cena ich wynosiła �95� zł.

Chciałabym, aby zabawek było więcej, żeby były lepsze i tańsze. Mi osobiście podobają się takie duże miśki, które kosztują chyba ze ���� zł, a przecież nie każdego stać na kupno takiego miśka;– Porównania zabawek polskich do tych widzianych w Peweksie wycho-dziły oczywiście na niekorzyść zaba-wek polskich:

Dlaczego nasze zakłady nie pro-dukują klocków Lego. Przecież to jest wspaniała zabawa;– Pogorszenie jakości i wzornictwa zabawek polskich u schyłku PRL, w stosunku do lat wcześniejszych:

Nie jestem zadowolona z na-szych zabawek, bo mogły być lepsze. Oglądałam niedawno żurnal. Jakie śliczne były tam zabawki. Ładnie wy-konane, kolorowe, bez kantów. Mam w domu taka grę Master Mind, daw-niejszą i dzisiejszą. Niestety, sposób

Magdalena Górecka

Page 169: Zabawy i zabawki_2009

169

wykonania. Dawniejsza z ładnym opakowaniem, te pionki okrąglutkie, aż miłe w dotyku. A dzisiejsze, kancia-ste, opakowanie niezbyt ładne. Mam więcej takich porównań. Niestety.– Dobre opinie na temat zabawek miękkich, pluszaków, gorsze na te-mat plastikowych czy drewnianych:

Misie pluszowe są ładne, staran-nie wykonane, są one z materiału, w środku jest pierz. I jeszcze, że tra-ci się na nie pieniądze – to jest moja opinia;– Niekompletność zestawów mode-larskich, np. brak kleju:

Droga telewizjo, kupiłem jeden z serii samolotów do sklejania w ska-li 1:7�. Samolot ten bardzo łatwo się sklejał, a w końcowej części wyszedł bardzo ładnie. Jest to czynność do naśladowania, ale nie jest do naśla-dowania, że w pudełku z samolotem nie było kleju.

Chciałbym jeszcze dodać na ko-niec, że w modelach jest za mało kleju i dlatego muszę go kupować oddziel-nie, a nie jest on tani;– Prośby o ładniejsze opakowania za-bawek:

Radzę też spółdzielni, ażeby pudeł-ka były bardziej estetyczne. Wiem, że liczy się, to co jest w środku, a nie na zewnątrz, ale może przez to spółdziel-nia zyskałby więcej sympatyków;– Niestaranność wykonania zabaw-ki. Chłopcy pisali o samochodach, w których brakuje elektroniki i rozla-tują się części składowe, dziewczynki o lalkach, których nie można czesać,

i nie można przebierać, bo ubranie jest przytwierdzone na stałe:

Moja siostra na urodziny dostała lalkę, która miała kucyki. Wiadomo przecież, że każda dziewczynka jak dostanie lalkę z długimi włosami, chce od razu ja czesać. Tak też było w tym przypadku. Po rozpuszczeniu włosów okazało się, że lalka może mieć tylko kucyki, ponieważ, po obu stronach głowy miała łysinę.

Utopijne wizje Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich w ostatnich latach PRL nie miały już szansy realizacji. Z jednej strony po-jawia się próba dorównania zachod-nim potentatom w produkcji zaba-wek (np. poprzez ciągle powracającą w planach i sprawozdaniach misję wymyślenia odpowiednika klocków lego), z drugiej brak odpowiednich technologii i nieudolna koordyna-cja kooperacji między projektanta-mi, producentami i dystrybutorami zabawek. Rozbudowane struktury osobowe przemysłu zabawkarskie-go w połączeniu z brakiem zaplecza techniczno-surowcowego nie wy-trzymały konkurencji z otwierający-mi się powoli rynkami światowymi. Sygnatura zabawek z PRL – Made in Poland zaczęła być wypierana przez wszechobecny współcześnie napis Made in China.

W jednym z opracowań we-wnętrznych KZSZ, do użytku służbo-wego pojawia się nawet autoironicz-ne określenie instytucji jako związku niespełnionych nadziei 5. Z perspekty-

Wzornictwo zabawek polskich...

Page 170: Zabawy i zabawki_2009

170

wy czasu można powiedzieć, że jedna z inicjatyw KZSZ, ówczesne Muzeum Zabawkarstwa, które do 1985 r. funkcjonowało jako jego komórka wewnętrzna, nie tylko nie stało się niespełnioną nadzieją, ale myślę, że znacznie te nadzieje i rokowania przerosło. Większości spółdzielni za-bawkarskich już nie ma, KZSZ rów-nież. Muzeum Zabawek i Zabawy w tym roku kończy 30 lat, a najbogat-szą część zbiorów stanowią zabawki z PRL. W muzeum zabawka, nawet ta z krótkim stażem i nieciekawym wzornictwem staje się eksponatem. Zostaje zmierzona, opisana. W księ-gach inwentarzowych nie ma ocen, czy opinii. Ale mamy świadomość, że przecież nawet i ta najbrzydsza zabawka może stać się dziś czymś w rodzaju kotwicy czasu, wehikułu, który przeniesie zwiedzającego do czasów jego dzieciństwa. To są war-tości przedmiotów, których nie da się pokazać, zmierzyć, sklasyfikować. Są to również te wartości, których przedmiot, zabawka nabierają z cza-sem. One sprawiają, że coś zwykłego, błahego, niepozornego może stać się przedmiotem kultowym. Kultowość zabawek z PRL sprawiła, że zostały one pokazane w nowym świetle na wystawie Made in Poland. Zabawki z polskich spółdzielni zabawkar-skich otwartej w czerwcu 2009 r. w Muzeum Zabawek i Zabawy. Przy okazji wystawy w sieci internetowej został założony blog www.wirtual-nasala.blogspot.com, poświęcony

polskim zabawkom z czasu PRL. Zamieszczane są na nim profesjonal-ne opisy zabawek, jak również zdjęcia dzieci z lat 60. do 80., oraz ich wspo-mnienia z dzieciństwa. Odbiór bloga przez współczesnych czytelników nie pozostawia wątpliwości, co do tego, że peerelowskie zabawki, nawet jeśli nie były wzorniczo atrakcyjne, dziś wspomniane są z ogromnym senty-mentem.

Z perspektywy czasu na pew-no nie można jednoznacznie ocenić wzornictwa zabawek z ostatnich lat PRL. Tym bardziej, że nawet w tam-tych czasach wśród samych użyt-kowników, czyli dzieci dorastających w czasach PRL, pojawiały się rów-nież pozytywne opinie na temat za-bawek. Jedną z takich wypowiedzi wybrałam jako podsumowanie niniej-szego wystąpienia: Jestem optymistą dla wszystkich zakładów pracy, które produkują zabawki dzieciom i nawet dla tych, którym te zabawki nie wy-chodzą, ale na pewno oni starają się, aby ich zabawki były najładniejsze.

Magdalena Górecka

Page 171: Zabawy i zabawki_2009

171

Przypisy:

1 Referat został wygłoszony podczas konferencji Życie codzienne w schył-kowym okresie PRL (1983-1989), Kielce 15-16 grudnia 2009.2 Obecnie na światowych rynkach ko-lekcjonerskich polskie misie produ-kowane w czasach PRL są poszuki-wane przez zbieraczy zabawek, któ-rzy doceniają ich niepowtarzalny wy-gląd. Wówczas ze względu na liczne ograniczenia i niedobory – robione z tkanin kolorowych pochodzących z odpadów z innych gałęzi przemy-słu.3 W czasach PRL tego typu huśtawki były w dużych ilościach eksporto-wane za pośrednictwem przedsię-biorstwa Coopexim do krajów euro-pejskich, m.in. na zamówienie firmy Ikea.4 Andrzej Latos, O wzornictwie zaba-wek, w: III Ogólnokrajowa Narada Projektantów Zabawek. Referaty (do użytku służbowego), Ośrodek Ba-dawczo-Rozwojowy Przemysłu Za-bawkarskiego i Artykułów Politech-nicznych Krajowego Związku Sp-ni Zabawkarskich w Kielcach, 3-4 listo-pada 1983, Serock-Jadwisin.5 Por. Kierunki rozwoju zabawkar-skiego na lata 1986-9�, Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich (do użytku służbowego) s. 12.

Bibliografia:

„Studia i materiały 1987, z 1-3, Kierunki rozwoju przemysłu zabaw-karskiego na lata 1986-9�, Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich, Kielce 1986.Problemy i kierunki rozwoju prze-mysłu zabawkarskiego na lata 1983-1985, Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich, Kielce 1983.III Ogólnopolska narada projek-tantów zabawek. Referaty, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Przemysłu Zabawkarskiego i Artykułów Politechnicznych Krajowego Zwią-zku Spółdzielni Zabawkarskich w Kielcach, Serock-Jadwisin 1983.V Ogólnopolska narada projektan-tów zabawek. Referaty, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Przemysłu Zabawkarskiego i Artykułów Politechnicznych Krajowego Zwią-zku Spółdzielni Zabawkarskich w Kielcach, Łódź 1987.VII Zjazd Delegatów. Materiały spra-wozdawczo-programowe, Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich, Kielce 1985.VIII Zjazd Delegatów. Materiały sprawozdawcze, Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich, 1987.IX Zjazd Delegatów. Materiały sprawozdawcze, Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich, 1989.Strzelec Jerzy, Kondycja polskiej zabawki na tle sytuacji w innych krajach, w: Dla kogo zabawka, red. Jacek Bukowski, Instytut Wzornictwa

Wzornictwo zabawek polskich...

Page 172: Zabawy i zabawki_2009

172

Przemysłowego, Warszawa 1989.Perzyna-Przymusińska Barbara, Dla-czego projektant, producent i dystry-butor nie mogą zrealizować swoich ambicji, w: Dla kogo zabawka, red. Jacek Bukowski, Instytut Wzornictwa Przemysłowego, Warszawa 1989.Listy napisane przez dzieci do TVP w 1985 roku, po emisji pro-gramu Kronika Spółdzielczości Pracy. Zabawki, archiwum Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach.

Magdalena Górecka

Page 173: Zabawy i zabawki_2009

173

Magdalena Górecka

Polish Toy Designing in the Last Years of PRL. Visions, Manufacture and Hum Drum Existence

The author analyses the situation of toy manufactures in the time of PRL. She reveals inadequacy of ‘ideologi-cal’ meetings and symposiums, con-sultations and theoretical discussions related to designing, toy production for reality: shortage of commodity, ma-terials and equipment that every toy cooperative needed to cope with. She quotes various examples deriving from toy making ‘back up’ in Poland: Single toy cooperative or the whole National Union of Toy Cooperative that was sea-ted in Kielce. She also mentions letters written by children in April 1985 after

a program about production of toys in toy – cooperative, broadcast by TVP. It turns out that young TV watcher knew very well what was going on in Polish industry: they were aware of the prob-lems with supply, exorbitant prices, trashiness of toys. However, the author finds out a positive aspect of utopian vi-sion of NUTC (National Union of Toy Cooperative): establishment of Muse-um of Toys, currently Museum of Toy and Play, that can boast about a nume-rous collection of toys and toy models from PRL time.

Page 174: Zabawy i zabawki_2009
Page 175: Zabawy i zabawki_2009

Transformacja rosyjskiej matrioszki: od historii do współczesności

Elena ReprincewaKurski Uniwersytet Państwowy (Rosja)

A dnotacja: W polu uwagi au-torki znalazło się zagadnienie

transformacji rosyjskiej matrioszki, przejawiającej się w deformacji jej tradycyjnych form, treści, w wyniku czego wypaczył się także pedago-giczny potencjał zabawy dzieci ma-trioszką.

Słowa kluczowe: transformacja rosyjskiej matrioszki, potencjał peda-gogiczny zabawki-matrioszki, trans-formacja potencjału pedagogicznego zabawki-matrioszki.

Tendencją transformacji obszaru społecznego jest tworzenie nowych, umownych, amorficznych, czaso-wych wektorów rozwoju kultury, których podstawą stają się nie wiecz-ne wartości i sens, lecz ich czasowe odpowiedniki, bazujące na wulga-ryzacji, trywialności, mistyfikacji relacji i istnienia. Zjawiska transfor-macji dotknęły nie tylko treści dzie-cięcej kultury zabawy w ogóle i jej

poszczególnych gier, ale także mate-riału atrybutywnego, do którego od-wołują się dzieci w procesie zabawy. Transformacja dotknęła także ludo-wą, ponad stuletnią, zabawkę – ma-trioszkę.

Uważa się, że transformacja ro-syjskiej matrioszki może być roz-patrywana jako szczególny rodzaj deformacji, to znaczy sztucznego wypaczenia jej egzystencjalnego sen-su i treści oraz tradycyjnej dziecię-cej zabawy matrioszką, co dotyczy głównego przeznaczenia tej zabawki – rozwoju i formowania osobowości dziecka.

Obserwacja powstania i rozwoju rosyjskiego przemysłu matrioszkowe-go pokazuje, że duch czasu odcisnął swoje piętno zarówno na zewnętrznej formie fenomenu matrioszki, jak i na jej socjokulturowej treści.

Każdy naród ma swoją tradycyj-ną zabawkę – szmacianą, glinianą,

Page 176: Zabawy i zabawki_2009

176

drewnianą, ołowianą… Taką zabaw-kę ma i naród rosyjski. Jej powstanie jest owiane legendą mówiącą o tym, że pochodzi ona od japońskiej drew-nianej zabawki Fukurumy. Owa to-czona figurka trafiła do rodziny rosyj-skich mecenasów Mamontowych pod koniec XIX wieku. Była rozkładana i zawierała w środku jeszcze cztery figurki-laleczki. Przypuszcza się, że właśnie ta laleczka podsunęła rosyj-skim rzemieślnikom pomysł opraco-wania rosyjskiej wersji rozkładanej zabawki, która później przybrała obraz wiejskiej dziewczynki o popu-larnym wśród ludu imieniu Matrona – zdrobniale – Matrioszka. Legenda ta nie ma jednak potwierdzenia w do-kumentach źródłowych.

Powstaniu rosyjskiego rzemiosła matrioszkowego sprzyjała tradycja toczenia i malowania na Wielkanoc drewnianych jaj. Autorem pierwszej drewnianej rozkładanej zabawki był mistrz W. P. Zwiezdoczkin (gmina Woronowska, powiat Podolski, gu-bernia Moskiewska). Pracował on w pracowni-sklepie Dziecięce wycho-wanie, należącej do A. I. Mamontowa, która stała się „kołyską” rosyjskiej matrioszki. Początek prac nad nowym wzorem toczonej zabawki datowa-ny jest na rok 1898. Właśnie od tego momentu liczony jest w Rosji wiek matrioszki. Pierwsza rosyjska ma-trioszka była „ubrana” w czerwony sarafan, niebieską bluzkę, przepasana białym fartuszkiem. Na głowie miała czarną chustkę z kwiecistym wzorem,

a w prawej ręce trzymała czarnego koguta. Pierwsza matrioszka miała siedem wkładek (fot. 1, patrz wkład-ka).

Z upływem czasu matrioszka przeszła znaczne metamorfozy. Stała się nie tylko ludową zabawką. Była także aktywnie wykorzystywana w wychowaniu i nauczaniu dzieci w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym. Harmoniczne połączenie wielkości i kształtu, barwne wykoń-czenie i precyzja linii przydawały matrioszce niepowtarzalnego kolory-tu i atrakcyjności w odbiorze dzieci.

Historia rozwoju wytwórczości matrioszki pokazuje, że już od najw-cześniejszych lat w produkcji uwi-dacznia się zjawisko transformacji matrioszki. Pierwsze przekształcenia były spowodowane spadkiem zainte-resowania matrioszką jako zabawką dziecięcą. Dlatego twórcy matrioszek starali się obudzić zainteresowanie zabawką przez poszukiwanie jej no-wych wzorów i form.

W połowie lat 50. XX wieku zoba-czyć można transformację-modyfika-cję matrioszki. Postać prostej dziew-czyny-chłopki poczęli zastępować bohaterowie bajek i legend: Konik Garbusek (bajka P. P. Jerszowa), Car Sałtan (Bajka o Carze Sałtanie A. S. Puszkina); postaci z rosyjskich baśni ludowych – Rzepka, Masza i niedźwiedź, Gęsi-Łabędzie, Kurka Pstra, Kołobok (fot. 2, patrz wkład-ka), Stiepan Razin (fot. 3 patrz wkład-ka); postaci z utworów literackich

Elena Reprincewa

Page 177: Zabawy i zabawki_2009

177

rosyjskich klasyków: bajka Kwartet A. I. Kryłowa, postaci z utworów M. W. Gogola i innych.

Później pojawiły się matrioszki wyobrażające bohaterów z różnych epok historycznych. W rocznicę woj-ny 1812 roku wypuszczono kom-plety składu sztabów dwóch armii – Kutuzowa i Napoleona (fot. 4, patrz wkładka).

W różnych grupach społecznych stały się popularne komplety matrio-szek odzwierciedlające tradycje i ob-rzędy: Noworoczne zabawy, Wesele (fot. 5, patrz wkładka), Picie herbaty (fot 6. patrz wkładka).

Dość znane są komplety matrio-szek składające się z 20, 30 i więcej wkładek, wypuszczane z okazji wiel-kich wydarzeń naszej Ojczyzny, na przykład podboju Kosmosu. Z takich okazji wykonywane były zestawy w postaci dużego statku kosmicznego, którego wkładkami były matrioszki z portretami kosmonautów – przed-stawicieli kosmicznej eskadry, po-czynając od pierwszego kosmonauty ZSRR – J. A. Gagarina. W związku z każdą rocznicą związaną z podbo-jem kosmosu liczba wkładek zwięk-szała się.

Takie aktualizacje wzoru ma-trioszki odpowiadały zapotrzebo-waniu szkolnej praktyki, a formy modyfikacji pomagały realizować zadania dydaktyczno-wychowawcze w kształceniu dorastających pokoleń.

Mieszanka kultur i narodów, któ-rą wytworzył wiek XX, wprowadzi-

ła transformację matrioszki na nowe tory. Jej charakterystyczną cechą stała się barbaryzacja. Zagadnieniem barbaryzacji zajmowali się w swoich badaniach krajowi i zagraniczni filo-zofowie, socjologowie, kulturoznaw-cy (A. S. Achiezer, W. P. Danilenko, W. S. Elistratow, S. G. Kara-Murza, W. W. Kolesow, J. Ortega y Gasset, A. S. Panarin, I. Jakowienko i in.) Barbaryzacja jest przeciwstawieniem kulturowej tradycji etnosu. W swo-im czasie P. W. Kiriewskij pisał, że wyróżniającą, istotną cechą barba-rzyństwa jest niepamięć: nie ma ani wielkiej rzeczy, ani pięknego słowa bez żywego poczucia swojej wartości, a poczucia własnej wartości nie ma bez narodowej pamięci.

Barbaryzacja kultury wyraźnie uwidoczniła się szczególnie w ostat-nim dziesięcioleciu XX w. i w pierw-szych latach XXI w. Charakteryzuje się ona po pierwsze cofnięciem w przeszłość, ku archaicznym for-mom kultury, uproszczeniem trady-cji; po drugie – wszczepieniem w kulturę innej logiki życia, zwrotem ku mitologizacji życia; po trzecie – dążeniem elity społeczeństwa do stłumienia (zawojowania, podpo-rządkowania) niższych warstw; po czwarte wreszcie otwartą propagandą przemocy, okrucieństwa, kultu siły fizycznej. Badanie współczesnego rynku zabawek pokazuje, że wska-zane tendencje mają miejsce zarów-no w krajowej produkcji przemysłu zabawkarskiego, jak i za granicą. Te

Transformacja rosyjskiej matrioszki...

Page 178: Zabawy i zabawki_2009

178

same zmiany dotyczą rosyjskiej ma-trioszki. Poprzestaniemy na ich krót-kiej charakterystyce.

Na wizerunkach drewnianych toczonych zabawek coraz częściej zaczęli pojawiać się bohaterowie za-granicznej literatury dla dzieci i fil-mów animowanych – Harry Potter, Shrek, Król Lew, Myszka Miki, Bart Simpson, Stan Marsh (fot. 7-9, patrz wkładka).

Nastąpiło złączenie rozłącznego, pomieszanie w jednym wizerunku różnych kultur i kulturowych tradycji różnych etnosów, często wzajemnie sprzecznych.

Przejawy archaiczności w wi-zerunkach rosyjskiej matrioszki są związane z rezygnacją z jej trady-cyjnej formy, szybkimi zmianami jej wzorów, co prowadzi do rozmy-cia ustalonego przez dziesięciolecia wyobrażenia o symbolu rosyjskiej kultury, rozpadu ustalonych związ-ków i relacji. Zachodzi zamiana tra-dycyjnych form rosyjskiej matrioszki przez takie, które, z jednej strony nie odzwierciedlają tradycji malowidła i uduchowionego wizerunku, z dru-giej – ilustrują ubóstwo materiału zabawowego, ograniczoność atrybu-tów zabawowych ukierunkowanych na reprodukcję treści niskich lotów tematów literackich i animowanych seriali.

Archaizacja matrioszki jest ści-śle związana z jej mistyfikacją. Tendencja do mistyfikacji ujawnia się w literaturze dziecięcej, prowadząc

do oderwania od realnego racjonalne-go świata i odejścia w świat marzeń, fantazji i snów. Mistyfikacji podlega także treść animowanych seriali i gier komputerowych, wysokonakłado-wych komiksów, których głównymi bohaterami są fantastyczne monstra, potworki. Wszystko to stopniowo znajduje swoje odzwierciedlenie na drewnianych toczonych zabawkach-matrioszkach, co też świadczy niezbi-cie o jej barbaryzacji, a w ślad za tym, barbaryzacji współczesnej kultury w ogóle i dziecięcej kultury zabawy w szczególności (fot. 10 patrz wkład-ka).

Na równi z mistyfikacją szeroko rozpowszechniła się też mitologiza-cja matrioszki. Podobnie jak współ-czesne zmitologizowane seriale ani-mowane, komiksy, gry planszowe z reguły przepełnione są niewyob-rażalnymi monstrami, tak wizeru-nek współczesnej matrioszki ulega wypaczeniu. Obrazy powielane na niej przez współczesnych malarzy nie spełniają wymogów sztuki przez duże S, przeciwnie, sprzeniewierzają się jej i demonstrują szpetotę. To ne-gatywnie oddziałuje na nieukształto-waną świadomość dzieci. Matrioszki i inne współczesne zabawki zamiast propagować idee pokoju i dobra, piękna i sprawiedliwości, zasiewają w nich idee waśni społecznych, izola-cji, burzenia, podstępności, chytrości i chciwości.

Ze zjawiskiem barbaryzacji ści-śle wiąże się zjawisko wulgaryza-

Elena Reprincewa

Page 179: Zabawy i zabawki_2009

179

cji wizerunku rosyjskiej matrioszki. W okresie głasnosti twórcy matrio-szek umieszczali na drewnianej to-czonej lalce portrety rodzimych i za-granicznych działaczy politycznych najwyższych rang (fot. 11-14, patrz wkładka).

Ta tradycja istnieje do dzisiaj, lecz z pewnymi modyfikacjami: pojawiają się matrioszki z karykaturami osobi-stości, obecnych i byłych działaczy państwowych, będące pojemnikiem na napoje alkoholowe. Ponadto spo-tyka się w sklepach z pamiątkami matrioszki z portretami hokeistów, futbolistów (fot. 15, patrz wkładka).

Często spotyka się matrioszki z wyobrażeniem nagich „piękno-ści” i „przystojniaków”, szpetnych istot, nie mających nic wspólnego z pierwotnym wizerunkiem zabawki. Pojawienie się tego typu wzorów było spowodowane rozpowszechnieniem się w środowisku młodzieżowym zainteresowania tym, co 20-30 lat wcześniej było uważane za zakazane, wywoływało zakłopotanie, wstyd. Teraz jest dostępne dla wszystkich, również małoletnich dzieci.

Aktywne wdrożenie (włącze-nie) w proces (praktykę) kształcenia technologii komputerowych dawało obietnicę podniesienia jakości wiedzy współczesnych uczniów, rozwoju ich operatywnego myślenia, umiejętności programowania. Jednakże najczęściej dzisiejszy uczeń traktuje komputer nie jako źródło informacji nauko-wych, lecz jako narzędzie zabawy.

Współczesny przemysł gier w pełni zaspokaja potrzeby ucznia, propo-nując mu szerokie spektrum różnego rodzaju gier komputerowych, o naj-częściej wątpliwej, agresywnej treści. Wśród tych gier spotyka się również takie, których główną postacią jest matrioszka. Nie jest jednak dobro-duszna, gospodarna, troskliwa, lecz agresywna, żądna krwi, zła postać. Łatwo zabija swoich przeciwników, władając współczesnymi odmianami uzbrojenia, nie oszczędzając nikogo. Bez wątpienia nastąpiła technologi-zacja wizerunku matrioszki. Zjawisko to jest wzmacniane pojawieniem się serii matrioszek w postaci telefonów komórkowych.

W ostatnich dziesięcioleciach w Rosji odradza się prawosławna kultura i prawosławne wychowanie młodego pokolenia. Rosyjscy twórcy matrioszek, zgodnie z tradycją malo-wania drewnianych jaj paschalnych, zaczęli zaopatrywać drewnianą to-czoną lalkę w obrazy rodem z Pisma Świętego – czyli w te, które tradycyj-nie malowane były przez rosyjskich malarzy ikon. Do transformacji tego rodzaju można się odnieść dwojako. Po pierwsze, ujawnia ona dążenie rosyjskiej cerkwi do bycia bliżej na-rodu i zaszczepiania w dzieciach od najmłodszych lat bojaźliwego sto-sunku do wizerunków świętych. Po drugie, jest masowym powielaniem prawosławnych symboli kultu z wy-korzystaniem tradycyjnego nośnika

Transformacja rosyjskiej matrioszki...

Page 180: Zabawy i zabawki_2009

180

rosyjskiej kultury narodowej (fot. nr 16, patrz wkładka).

Wizerunek rosyjskiej matriosz-ki jest powielany na przedmiotach codziennego użytku – sprzęcie ku-chennym: deskach do krojenia, pod-stawkach pod gorące naczynia, ser-wetnikach, cukiernicach, zegarach, solniczkach (fot. nr 17-18, patrz wkładka) i in. W ten sposób docho-dzi do komercjalizacji tradycyjnego wizerunku zabawki. Matrioszka tra-ci przyciągający charakter, przestaje być upragnioną przez dzieci i nie wy-wołuje ich zainteresowania.

Współczesny wizerunek matriosz-ki – to wizerunek dzisiejszej rosyj-skiej piękności, tradycyjnie kojarzo-nej z blondynką, której włosy ułożo-ne są w zawiłe loki, a ubranie stanowi wytwór sztuki haute couture. Nie jest to dziecięca zabawka, lecz przed-miot kolekcjonerski. Zgromadzenie kolekcji danego wzoru traktowane jest przez rosyjskich kolekcjonerów jako prestiżowe (fot. nr 19- 20, patrz wkładka).

Jak widać, wielostronne zjawisko transformacji rosyjskiej matrioszki dotyczy nie tylko jej zewnętrznej for-my, lecz także jest sprzężone z mnó-stwem sytuacji, które składają się na codzienne życie dzieci, w szcze-gólności z komunikacją, sposobami przyswajania ról społecznych i funk-cji leżących u podstaw społecznej adaptacji dziecka.Dyktuje nowe stan-

dardy wyobrażeń o pięknie, normach istnienia, przyjaźni, koleżeńskości itd. Jednocześnie deformuje system wartości, tworząc się nowe społeczne normy zachowania, które warunkują kształtowanie nowego światopoglą-du, leżącego u podstaw innych form zachowań społecznych. W wyniku zachodzących transformacji kultura zabawy dzieciństwa traci swój poten-cjał pedagogiczny i nie wpływa tak efektywnie jak wcześniej na kształto-wanie postaw dziecka. Współczesne dziecko uzyskuje wysoki stopień swobody wyboru atrybutów zaba-wowych, realizuje się w warunkach innej zabawowej rzeczywistości, wy-pełnionej nie tradycyjną ikoną swo-jego narodu, etnosu, lecz taką, która powstaje w wyniku pomieszania róż-nych kulturowych tradycji i norm.

Deformacji rosyjskiej matrioszki towarzyszy jeszcze i to, że istotnie zmienia się indywidualny zestaw norm, który określa treść i formę wzajemnego oddziaływania jej i dzie-cka, a później także jego zachowania społeczne. Ten zestaw często ma bardzo sprzeczny charakter, ponie-waż zawiera normy i zasady, których część działa wyłącznie w ramach za-bawowej rzeczywistości wirtualnej, a część – w warunkach realnego bytu społecznego. To pomieszanie jest przejawem kulturowej transformacji poziomu normatywnego.

Świadomość transformuje się pod wpływem trzech wzajemnie powią-zanych czynników: zmiany kultury,

Elena Reprincewa

Page 181: Zabawy i zabawki_2009

181

formowania nowych typów semiozy, zmiany warunków życia człowieka (W. M. Rozin). Wynalezienie nowych typów znaków i techniki pomaga roz-wiązywać „życiowe katastrofy i roz-pady”, których rozwikłanie prowadzi do nowej kultury, a nowa kultura z kolei stymuluje rozwój nowych środ-ków.

Zgodnie z tą tezą, nowe przejawy w deformacji rosyjskiej matrioszki prowadzą nie tylko do zmiany jej for-my i treści, ale również do deformacji jej potencjału pedagogicznego.

Aspekt treści potencjału peda-gogicznego zabawki-matrioszki od-zwierciedla się w jej następujących, najbardziej znaczących możliwoś-ciach:

- socjalizujących możliwościach matrioszki, pozwalających dziecku uświadamiać siebie jako część wiel-kiego społecznego organizmu (społe-czeństwa), pojmować normy i trady-cje etnokulturowe, integrować socjo-kulturowe doświadczenie poprzed-nich pokoleń i przyswajać sposoby przekazywania ich potomkom;

- rozwijających możliwościach matrioszki, aktywizujących wrodzo-ny potencjał i zdolności człowieka, dających bodziec do doskonalenia jego intelektu, woli, sfery emocjonal-nej;

- dydaktycznych możliwościach matrioszki, ułatwiających wchodze-nie dziecka w świat wiedzy, pojęcie podstaw wiedzy o formie, wielkości, kolorze, zasadach obróbki drewna,

zdobnictwie przedmiotów drewnia-nych, włączenie do socjokulturowej spuścizny przodków;

- diagnostycznych możliwości matrioszki, pozwalających śledzić dynamikę intelektualnego, motorycz-no-praktycznego i emocjonalnego rozwoju człowieka;

- możliwościach matrioszki w tworzeniu warunków dla przeja-wiania spontaniczności człowieka, jego samoistności, niepowtarzalno-ści, unikalności. Zatrzymajmy się na ich krótkiej charakterystyce.

W czym zatem przejawia się i czym charakteryzuje transformacja pedagogicznego potencjału rosyj-skiej matrioszki we współczesnych warunkach?

Rosyjska matrioszka – z socja-lizującego środka transformuje się w środek resocjalizacji osobowo-ści dziecka, jako że – po pierwsze, nowe oblicza matrioszki – w pierw-szej kolejności w postaci bohaterów komputerowych, telefonów komór-kowych itp. – nie stanowią podsta-wy przyswojenia ról, a poprzez nie funkcji społecznych: organizatora, lidera, inicjatora, stratega, wyko-nawcy i in., ponieważ współdziała-jąc z podobnymi formami matriosz-ki dziecko działa w pojedynkę. Po drugie, nowe formy matrioszki nie mogą być środkiem poznania norm społecznie przychylnych i zasad by-cia, jako że współczesne zabawkowe „nowe twory” reprezentują postaci bajkowych bohaterów zagranicznej

Transformacja rosyjskiej matrioszki...

Page 182: Zabawy i zabawki_2009

182

literatury dziecięcej lub ich kompute-rowe odpowiedniki, przekazujących dorastającemu pokoleniu inne zasady zabawowej interakcji, zbudowane nie na zasadach dobra i sprawiedliwości, lecz na prawach „wilczego stada”, in-teresowności, chciwości. Po trzecie, dziecięca zabawka-matrioszka prze-stała być środkiem osiągnięcia war-tościowo-sensowych drogowskazów życiowych, jako że większość współ-czesnych produkcji zabawkowych, w tym i matrioszek, jest ukierunko-wana na zaspokojenie jednej potrze-by człowieka – hedonistycznej. Po czwarte, ze względu na swoistość sytuacji społecznej charakteryzującej się mieszanką i asymilacją różno-rodnych tradycji etnicznych i kultur (w tym zabawowych), u współczes-nego dziecka następuje poplątanie identyczności, w rezultacie czego nie jest ono w stanie interioryzować so-cjokulturowego doświadczenia swo-jego narodu. Na te właśnie aspekty zwraca uwagę socjologia i filozofia, ustalając wzajemną łączność zmian w kulturze i, w efekcie, zmianę struk-tur socjalnych (T. A. Bondarenko, A. W. Razumnyj, W. M. Rozin, B. D. Parygin i in.).

Skutki transformacji kultury zaba-wy są dostrzegalne również w znie-kształceniu dydaktycznych możliwo-ści rosyjskiej matrioszki. Zabawa ma-trioszką poddaną transformacji traci możliwości likwidacji napięcia, lęku przed nieprawidłowym wyborem spo-sobu działania, strachu. Liczne wzory

współczesnej matrioszki, będące ko-piami baśniowych postaci stylu „fan-tasy” lub bohaterów komputerowych są w stanie wywoływać strach. Ulega rozmyciu kształcący funkcjonalny ładunek zabawy matrioszką, przesta-je ona formować trwałe algorytmy przyjmowania społecznie akcepto-wanych decyzji i wyboru sposobów działania. Współczesne produkty przemysłu gier, którego postaciami są bohaterowie w postaci matrioszek, są zbudowane na algorytmie: „zwycię-stwo za wszelką cenę”. Właśnie one szykują grunt pod przeniesienie przez dziecko społecznie negatywnych me-tod i sposobów współdziałania do re-alnej życiowej praktyki.

Transformacji poddane zosta-ły również możliwości psychote-raupetyczne rosyjskiej matrioszki. Interakcja z nią dziecka to najbardziej naturalna dynamiczna i uzdrawiająca działalność, stymulująca poznanie przez nie tradycji rosyjskiej kultu-ry, relacji międzypokoleniowych, formowanie trwałych wyobrażeń i sposobów akceptowalnych zacho-wań społecznych. Współczesna za-bawka-matrioszka w jej technokra-tyczno-barbaryzowanej odmianie traci swoje możliwości tworzenia adaptywnych warunków dla systemu terapeutycznych relacji z dziećmi, nazywanych właśnie „psychotera-pią”. Co więcej, współcześni psycho-logowie nie posiadają efektywnych programów gier z wykorzystaniem zabawki-matrioszki, nie są w stanie

Elena Reprincewa

Page 183: Zabawy i zabawki_2009

183

przezwyciężyć trudności z nauką i problemów życiowych dzieci.

W praktyce szkolnej możliwe jest wykorzystanie rosyjskiej matrioszki jako uniwersalnego środka organi-zacji działalności życiowej dziecka i jako unikatowego środka dydak-tycznego. Wystarczy przeprowadzić obserwację dziecięcej zabawy ma-trioszką i pedagog otrzyma bogaty materiał informacyjny o zabawowym doświadczeniu dzieci i doświadcza-niu stosunków społecznych, o nasta-wieniach i życiowych priorytetach dziecka. W interakcji z matrioszką dziecko obdarza ją tymi sposobami i metodami zachowania w socjum, jakimi samo się posługuje. Właśnie dlatego zabawa matrioszką pozwala pedagogowi i psychologowi wykryć dzieci pobudliwe, niezrównoważone, nie potrafiące panować nad emocja-mi. Często obserwuje się to w przy-padku, kiedy pozycja dziecka w zaba-wie nie odpowiada jego zabawowym wymaganiom lub gdy roszczenia nie są adekwatne do rezultatów zabawy. W procesie zabawy matrioszką moż-na też określić zapas słownikowy dziecka, stopień rozwoju jego mowy, pojemność pamięci, jakościowe cha-rakterystyki uwagi i innych procesów psychicznych.

Jednakże, współczesna praktyka pedagogiczna pokazuje, że i te uni-katowe możliwości zabawy rosyjską matrioszką ulegają rozmyciu, ponie-waż ani szkolni pedagodzy, ani peda-godzy-psychologowie nie wykorzy-

stują jej jako środka diagnostycznego. Przyczyny tego są prozaiczne – zaba-wa matrioszką jest wielce kosztowna. Cena matrioszki jest dosyć wysoka, dlatego nie każda rodzina może so-bie pozwolić na nabycie kompletu tych wspaniałych zabawek, a i sami pedagodzy nie mogą jej kupować w celu organizacji procesu kształce-nia w szkole.

Oczywiście zabawa i wypełnienie przez jednostkę roli zabawowej wy-maga określonej swobody, przestrze-ni społecznej, pozwalającej realizo-wać inicjatywę, „wrodzone siły istot-ne ”, indywidualną spontaniczność. Rola zabawowa tylko wtedy spełnia funkcje pedagogiczne, kiedy „nie ob-ciąża”, nie niewoli osobowości, zo-stawiając jej pewną socjalno-psycho-logiczną niszę, w ramach której może realizować się dziecięca spontanicz-ność i własna twórczość. W ten spo-sób nawet zabawa matrioszką posiada możliwości rozwoju spontaniczności, ponieważ dziecko może w niej pozo-stać same sobą, nie musi podlegać rozsądkowi, może uwolnić się od nacisku stereotypów itp. Być samym sobą nie zawsze oznacza zachowy-wać się wyzywająco albo na przekór normom moralnym. Być sobą samym – to znaczy nie powstrzymywać swo-ich emocji, nie podporządkowywać się racjonalności, nie kierować się zachowaniem otoczenia, nie odnosić swoich sposobów i metod realiza-cji funkcji zabawowych do innych uczestników zabawy, lecz „swobod-

Transformacja rosyjskiej matrioszki...

Page 184: Zabawy i zabawki_2009

184

nie płynąć na fali”.Spontaniczność dziecka w za-

bawie matrioszką jest wywoływa-na przez jego wewnętrzne procesy psychiczne, siły sprawcze, które w znacznym stopniu zależą od jego stosunku do zabawy jako zjawiska życiowego. Jednakże współczesne formy matrioszki, ich barbaryzowane wizerunki wymagają od uczestników zabawy zachowania przeczącego ustalonym normom moralności. Czy to nie transformacja treściowej strony rosyjskiej matrioszki i nowej kultury dzieci?

Współczesna sytuacja socjokul-turowa uwarunkowała transformację rozwijających możliwości zabawy rosyjską matrioszką. Systematyczne zagłębianie się dziecka w wirtual-ną rzeczywistość nowych form ma-trioszki (jej fantazyjnych odpowied-ników, komputerowych potworów, techno-matrioszek itp.) negatywnie oddziałuje na jego sferę emocjonalną, prowadzi do kształtowania się fobii (szczególnie podatne są na nie dzie-ci w młodszym wieku szkolnym), na skutek czego pojawiają się zmiany w zachowaniu, obniża się aktywność poznawcza, postępy, dziecko staje się zamknięte, niekontaktowe, agre-sywne. W praktyce wychowawczej minimalizuje się stosowanie przez pedagoga zabawy matrioszką, trakto-waną jako środek rozwoju kolektywu dziecięcego. Ale właśnie kolektywna zabawa matrioszką i różnorodne za-bawowe metody włączenia jej w pro-

ces wychowawczy – z jednej strony ujawniają jakość kolektywnych rela-cji, z drugiej – stymulują ich rozwój.

Niemniej jednak zabawa matriosz-ką rozwija dziecko, ale rozwija nie społecznie akceptowane jakości jego osobowości i sposoby zachowania w otaczającym środowisku, lecz de-struktywne reakcje zachowań, to jest takie, które w psychologii są określa-ne jako zachowanie odchylające się od normy. Do tego typu odchyleń od normy zalicza się uzależnienie od gry (addykcja). We współczesnej kulturze zabawy jest to zjawisko najbardziej niebezpieczne, ponieważ podlegają mu w największym stopniu dzieci, pogrążające się w wirtualny świat gry wideo lub odczuwające potrzebę gry na automacie do gier, komputerowej przystawce do gier, zabawce elektro-nicznej w telefonie komórkowym itp. Podobna praktyka (właśnie praktyka, a nie działalność) odbywa się poza kontrolą dorosłych (rodziców, peda-gogów) i dlatego jest niebezpieczna, ponieważ treściowa zawartość współ-czesnych gier nie jest przez nikogo kontrolowana, podobnie jak skutki wpływu owej zawartości na osobo-wość dziecka.

Może pojawić się pytanie: jaki stosunek do zależności od gier i jej formowania może mieć rosyjska matrioszka? Można stwierdzić, że wprost bezpośredni. Gry kompute-rowe, których zawartość eksploatuje wizerunek rosyjskiej matrioszki, jak każda komputerowa gra, powodują

Elena Reprincewa

Page 185: Zabawy i zabawki_2009

185

formowanie tej choroby u dzieci.Współczesna dziecięca zabawka-

matrioszka przeżywa zatem głęboki kryzys. Przejawia się on w różnych sferach – zarówno w samej dziecięcej zabawie matrioszką i jej charakterze, jak i w jakości zawartości treściowej, o której decydują wizerunki matriosz-ki tworzone przez osoby ją projektują-ce. Na przestrzeni lat matrioszka stro-iła się w „szaty czasów” (J. Łotman); dzisiaj – w szaty transformacji: „bar-baryzacji”, archaizacji, mistyfikacji, mitologizacji, wulgaryzacji, techno-logizacji, komercjalizacji. Właśnie te tendencje ujawniające się w życiu współczesnego społeczeństwa stały się charakterystycznymi dla dziecię-cej kultury zabawowej. Zapełnienie treści literatury dziecięcej, animacji, filmów, komiksów ideami niszczenia wywołuje podobne dążenia w psychi-ce dziecka, w ten sposób niszczenie, a nie tworzenie staje się nawykowym stereotypem zachowań społecznych tych, którzy mają przejąć pałeczkę w kulturowej sztafecie, odpowie-dzialnych za kształt życia przyszłych pokoleń ludzi, za kondycję społeczeń-stwa, jego postęp, rozwój kultury.

Co czeka młode pokolenie, stoją-ce na samym początku drogi samo-dzielnego dorosłego życia? Co będzie z narodową kulturą, a szczególnie – z dziecięcą kulturą zabawy?

Aby nie roztrwonić do końca wszystkiego, co cenne w dziecięcej zabawie i kulturze zabawowej, co zo-stało nagromadzone przez poprzed-

nie pokolenia, trzeba wprowadzić surowy zakaz propagandy przemocy, okrucieństwa, nienawiści. Kultura zaczyna się od zakazów (J. Łotman). Właśnie zakazy (tabu) wyprowadziły ludzkość ze stanu dzikości na poziom rozwiniętych cywilizacji, właśnie zakaz pseudonauki były bodźcem rozwoju prawdziwej nauki, właśnie zakazy tworzą wewnętrzny świat człowieka. Na dorosłych spoczywa odpowiedzialność za duchowe zdro-wie dzieci. Dlatego w wielu krajach trwa walka z propagandą przemocy i okrucieństwa, ukrywającą się w treś-ciach dziecięcych komputerowych i planszowych grach, programach telewizyjnych, komiksach i filmach animowanych.

Dla mentalności Rosjanina, z re-guły, charakterystyczne jest wieczne tworzenie. W dzisiejszych czasach na każdym kroku człowiek jest epa-towany obcą ideologią niszczenia. A dziecko, przez swoją bezbronność i niedostateczne wykształcenie przy-swaja sobie proponowane mu spo-soby bycia, oparte na mozaikowych obrazkach iluzji, filmów akcji, gier komputerowych, komiksów, zaba-wek-barbarzyńców itp. Najpierw przenosi je ono do swoich zabaw, a później do realnego życia, do kon-kretnych stosunków międzyludzkich. Tylko czy będzie można je nazywać ludzkimi?

W stosunku do dziecięcej zabawy i zabawki, a szczególności matriosz-ki, potrzebna jest z pewnością wyraź-

Transformacja rosyjskiej matrioszki...

Page 186: Zabawy i zabawki_2009

186

na strategia oparta na tradycjach kul-tury narodowej, która będzie zdolna przeorientować się ze ślepego i bez-myślnego kopiowania zagranicznych wzorów na opracowanie narodowych kompozycji matrioszek ukierunko-wanych nie na przeniesienie sposo-bów niszczenia świata przez jednost-kę, lecz na budowę, tworzenie dobra, sprawiedliwości, pokoju, piękna, człowieczeństwa.

Tłumaczenie: Iwona Plucner

Artykuł jest napisany z finansową pomocą Rosyjskiej

Humanitarno-Naukowej Fundacji

Elena Reprincewa

Page 187: Zabawy i zabawki_2009

187

Elena Reprincewa

The Transformation of Russian Matrioshka: The History and the Present Times.

The author analyses the history and the present times of traditional Russian toy – matrioshka. Richly illustrated text presents this toy as a symbol of changes that influen-ced and still influencing the Russian society. According to the author, numerous modifications of matrio-shka and the changes of her image stem from many social and cultural processes, as well as the more and more important and new functions that the toy had to fulfill. The image of old woman wearing traditional shawl has been replaced on woo-den figures by politicians, historical

heroes, children cartoon characters ex. Harry Potter, Shrek, Ratatouil-le. Being a traditional, ludic toy, matrioshka has changed into insig-nificant plaything, a souvenir from a journey, or even a humorous and slightly tasteless gift. The author de-plores all the transformations which influenced matrioshka, and hopes to restore matrioshka’s original look and character of a traditional, lu-dic toy, which inspires children and builds the national identity.The article is written with financial support of Russian Humanitarian Scientific Foundation.

The article is written with financial support of Russian Humanitarian

Scientific Fundation

Page 188: Zabawy i zabawki_2009
Page 189: Zabawy i zabawki_2009

KOMUNIKATY

Muzeum miejscem organizacji interaktywnych ekspozycji

Jolanta PodsiadłoDyrektor Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

S tatut Międzynarodowej Rady Muzeów definiuje muzeum

jako niezarobkową i permanentnie istniejącą instytucję w służbie społe-czeństwa i jego rozwoju, otwartą dla publiczności, która wykonuje bada-nia nad świadectwami materialnymi człowieka i jego otoczenia, pozy-skuje je, przechowuje i udostępnia, a zwłaszcza wystawia je celem badań, nauczania i rozrywki 1.

W latach 70. i 80. XX wieku w wystawiennictwie europejskim, a w XXI wieku także w polskim, obserwuje się dynamiczne zmiany zmierzające do tworzenia edukacyj-nych, interaktywnych ekspozycji. Na czym polega atrakcyjność takiej wy-stawy? Odwiedzający nie tylko mogą, ale wręcz muszą dotykać, wprawiać w ruch, samodzielnie eksperymento-wać. Taka jest podstawowa zasada in-teraktywnego muzeum, oferującego naukę i zabawę jednocześnie. Do tej

pory najczęściej inicjatorami takich przedsięwzięć byli naukowcy: as-tronomowie, fizycy, archeologowie. Niebywałe zainteresowanie pokazami z dziedziny fizyki czy piknikami ar-cheologicznymi nie dziwi, ponieważ zabawa w naukę jest propozycją łą-czącą poznanie z rekreacją. Muzea na całym świecie poszukują sposobów na zainteresowanie swoimi wystawa-mi tak, aby chciało je odwiedzać jak najwięcej ludzi. Istnieje wiele sposo-bów osiągnięcia tego celu. W lepszym zrozumieniu kolekcji mogą pomóc między innymi: zastosowanie nowych technologii, widoczne miejsca prze-chowywania zbiorów lub dokładne objaśnienia eksponatów. W ostatnich latach wiele nowych kolekcji projek-towanych jest wyłącznie z użyciem przedmiotów typu hands-on, a coraz więcej istniejących instytucji włącza ekspozycje interaktywne do tradycyj-nych wystaw czy galerii. W Wielkiej

Page 190: Zabawy i zabawki_2009

190 Jolanta Podsiadło

Brytanii koncepcja ekspozycji typu hands-on rozszerzyła swój zasięg od pierwszych centrów nauki poprzez muzea na centra dziedzictwa kulturo-wego i wiejskie centra informacyjne. Tradycyjną formą ekspozycji okazów w muzeach są albo pasywne, szkla-ne gabloty albo aktywne, działające modele i maszyny, lecz obie te formy można opisać jako „niedotykalne”. Zwiedzający mogą oglądać, podzi-wiać, posłuchać i czasem poczuć za-pach, lecz nie powinni dotykać eks-ponatów. Interaktywne wystawy typu hands-on zachęcają zwiedzających do bliższego przyjrzenia się eks-ponatom. Oba określenia hands-on i interaktywność mają podobne zna-czenia i często stosuje się je zamien-nie. Hands-on (dotykane) sugeruje, iż zwiedzający mają kontakt fizyczny z eksponatem, czy to poprzez proste naciskanie guzików, użycie klawia-tury komputerowej czy też podej-mowanie bardziej skomplikowanych czynności z wieloma możliwymi re-zultatami. Zazwyczaj kiedy używa się określenia hands-on zakłada się, iż czynności dotykowe będą interak-tywne i będą dawać dodatkową war-tość edukacyjną. Czynności „doty-kowe” mają prowadzić do czynności „umysłowych”, choć samo określenie tego nie sugeruje. Muzealny ekspo-nat typu hands-on lub interaktywny ma jasno określony cel edukacyjny. Ma ułatwić osobom indywidualnym czy grupom ludzi lepsze zrozumienie rzeczywistych przedmiotów i rze-

czywistych zjawisk poprzez badanie fizyczne, przy czym osoba postawio-na na wprost takiego eksponatu musi m.in. wykazać własną inicjatywę, de-cyzję i dokonać wyboru. Dobry eks-ponat interaktywny będzie działał na różnych poziomach, w zależności od wieku i umiejętności zwiedzających. Eksponaty typu hands-on nie muszą koniecznie być bardzo zaawansowane technologicznie by być interaktywne. Jako takie eksponaty typu hands-on mogą wymagać bezpośredniego doty-kania obiektów muzealnych albo ich kopii, lub też mogą pomagać zwie-dzającym zrozumieć oryginalny okaz wystawiony obok eksponatu, mogą być też wystawione w galeriach bez żadnych okazów 2.

Nowoczesne muzea typu hands-on i centra naukowe biorą swój począ-tek od dwóch równoległych pomy-słów: pierwszych muzeów dla dzieci powstałych pod koniec XIX wieku w USA i głównych tradycyjnych mu-zeów nauki powstałych na począt-ku XX wieku w Europie i Ameryce Północnej. Te pierwsze placówki za-inspirowały Franka Openheimera do stworzenia Eksploratorium założo-nego w San Francisco w roku 1969. Była to pierwsza instytucja całkiem nowego rodzaju, w której zastosowa-no prawdziwe podejście typu hands-on. Za nią poszła cała fala udanych centrów upowszechniania nauki w Ameryce Północnej 3.

Wystawy typu hands-on to skon-centrowanie się na zdobywaniu do-

Page 191: Zabawy i zabawki_2009

191Muzeum miejscem...

świadczeń i przeżywaniu. Wydaje się, że szczególnie muzea dziecięce powinny być miejscami charaktery-zującymi się możliwością dotykania eksponatów (najczęściej replik), na-uki przez zabawę, miejscami pobu-dzającymi i zachęcającymi do aktyw-nego poznawania świata i ludzi. Nie do końca można porównać wystawę w parku tematycznym (np. Kindercity w Zurychu czy Centrum Nauki - Palace of Miracles w Budapeszcie) z XIX-wieczną ekspozycją muzealną prezentującą historyczne eksponaty. Archaiczny model muzeum, w któ-rym zwiedzający wyłącznie oglądają eksponaty z bezpiecznej odległości, odchodzi nieodwołalnie w przeszłość. Przyszłością są wystawy angażujące odbiorcę, zachęcające do interakcji, doświadczania zjawisk z wszystkich dziedzin nauki. Nowoczesne insty-tucje muzealne muszą spełniać coraz wyższe wymagania potencjalnego odbiorcy, w myśl starego chińskiego przysłowia: Powiedz mi, a zapomnę, pokaż, to może zapamiętam, zaanga-żuj mnie, a zrozumiem. Zwiedzający chcą aktywnie korzystać z ekspona-tów, uczyć się w sposób nieformalny, a jednocześnie doświadczać rozrywki. W obliczu coraz mniejszych wydat-ków ze środków rządowych, muzea są zmuszone do poszukiwania spo-sobów zaspokajania potrzeb widzów i stają do walki o czas i pieniądze ludzi z innymi działami sektora or-ganizacji czasu wolnego, poczynając od komercyjnych parków rozrywki,

a kończąc na galeriach sklepowych i domowej rozrywce. A przeciwnik jest poważny. Rodzinne i dziecięce centra rozrywki to instytucje, które pro-gresywnie rozpowszechniają się na całym świecie. Ta atrakcyjna forma spędzania czasu wolnego, najczęściej zorganizowana jest w sąsiedztwie centrum handlowego, co umożliwia nie tylko rozrywkę, ale także i zaku-py.

Za najbardziej interaktywne muze-um na świecie uważane jest Newsum, czyli Amerykańskie Muzeum Dziennikarstwa w Waszyngtonie. Oferuje ponad 28 godzin nagranych materiałów filmowych w formie krót-kich przeciętnie 10-15- minutowych filmów. Pokazywane są w 15 salach, z których najmniejsza może pomieś-cić zaledwie kilka osób, a najwięk-sza ponad 500 widzów. Znajduje się w nich 130 interaktywnych moni-torów. Zwiedzający mają wpływ na dobór informacji. Na interaktywnych ekranach, reagujących na dotyk, mogą wybierać tematy, które ich najbardziej interesują, czytać teksty setek publi-kacji powiększając lub zmniejszając wielkość czcionki, oglądać zdjęcia, dotrzeć do bazy danych dziennikarzy, a także zagrać w interaktywne gry związane z historią mediów.

Przykładami interaktywnych eks-pozycji w naszym kraju są między in-nymi najstarsza i największa w Polsce Nauki dawne i niedawne w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Co-llegium Maius, ekspozycja Eureka

Page 192: Zabawy i zabawki_2009

192

w Muzeum Narodowym w Szczecinie, pokaz projektowania i wypalania por-celany w Żywym Muzeum Porcelany w Ćmielowie, Zabawy z nauką w Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie. W Warszawie od 1992 roku z powodzeniem realizowa-ny jest projekt Inne muzeum. Maja Parczewska i Janusz Byszewski z Laboratorium Edukacji Twórczej Centrum Sztuki Współczesnej włą-czyli w eksperyment muzea warszaw-skie: Narodowe, Ziemi, Historyczne, Łowiectwa, Żydowski Instytut Historyczny, Zamek Królewski oraz Muzeum-Pałac w Wilanowie, a spoza Warszawy: Zamkowe w Malborku, Lubelskie, Łańcuckie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Okręgowe w Toruniu, Morskie w Gdańsku 4. W jaki sposób traktuje się w Laboratorium rzeczy-wistość współczesnego wystawien-nictwa? Chyba dość odważnie i no-watorsko jak na polskie realia. To, co na ekspozycji muzealnej się znajduje, ma być tylko pretekstem do samoob-serwacji. Jakie są praktyczne konse-kwencje takiej postawy? Po pierwsze zwiedzający ma prawo do „dyskusji” ze zgromadzonymi przedmiotami. Dyskusja ta ma polegać na odnalezie-niu własnych ocen, uświadomieniu emocji towarzyszących kontaktowi z obiektem. Oczywiście przy zaan-gażowaniu różnych zmysłów, także dotyku. W „innym muzeum” zwie-dzający nie uczy się o czymś, lecz wykorzystuje przedstawiony mu ma-teriał do własnego rozwoju. Taki pro-

ces znacznie efektywniej zachodzi na wystawie interaktywnej, bowiem daje ona swobodę i wolność w obco-waniu z materią, umożliwia kontakt, bez ograniczeń wywołujący natural-ne zainteresowanie.

Tak dzieje się z pewnością na wystawie etnograficznej w Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach. Zabawki ludowe w większości drew-niane znajdują się na stojaku i po pre-zentacji przewodnika służą krótkiej zabawie zwiedzających. Z uwagi na to, iż są to przedmioty, którymi dziś dzieci raczej się nie bawią, wywołują duże zainteresowanie i radość z obco-wania z nimi. Kielecka placówka ofe-ruje zwiedzającym ponadto inne for-my interaktywnej działalności: lekcje muzealne, warsztaty, zabawy dawne i zapomniane na dziedzińcu, festiwa-le, konkursy. W przyszłości miejscem interaktywnych wystaw powinien stać się również plac Wolności przed Muzeum.

Warty przytoczenia jest postulat uznanego teoretyka i praktyka mu-zeologii Jaquesa Duhamela, który uważa, że dziś muzeum powinno odnaleźć się na nowo w swej roli społecznej i dostosować dzisiejszą instytucję do jutrzejszego społeczeń-stwa. A miałoby to polegać na inte-gracji ze społeczeństwem w sytuacji, gdy współczesny świat i społeczeń-stwo podlegają głębokim zmianom i stałemu postępowi. Muzeum, jako zwierciadło tego świata i integralny składnik rozwoju społeczeństw, musi

Jolanta Podsiadło

Page 193: Zabawy i zabawki_2009

193

dostosowywać się do tych przemian i odpowiednio się przeobrażać 5.

Przestrzeń muzealna winna być tak zorganizowana, by zabytki kul-tury stanowiły jedynie pretekst do kształtowania wyobraźni, uczenia historii, sztuki, otaczającego środo-wiska. Przedmioty te powinny być zaprezentowane w takim kontekście i w taki sposób, żeby pomóc zwie-dzającym zrozumieć i zaobserwować otaczający świat poza murami muze-um. Dzieci i młodzież to szczególnie wymagająca publiczność, a współ-czesne muzea stanęły wobec trudne-go zadania, jakim jest przekonanie zwiedzających, że ich oferta jest kon-kurencyjna wobec innych łatwo do-stępnych rozrywek. Wprowadzenie nowoczesnych rozwiązań przy aran-żacji muzealnych ekspozycji, mul-timedialnego i wielowymiarowego rozmachu oraz autentyczność przed-miotów dawnej kultury materialnej, powinny współgrać z oryginalnymi pomysłami – różnymi formami narra-cji i prezentacji, w których zwiedza-jący będą mogli sami uczestniczyć. One najsilniej będą oddziaływać na ich emocje i wyobraźnię. Muzea nie-ustannie gromadzą to, co pozostało po dawnych czasach. Realizacja cieka-wych pomysłów wystawienniczych, czyli wystaw interaktywnych, to spo-sób by przekaz muzeów uczynić bar-dziej autentycznym i angażującym.

O czym jednak nie należy zapomi-nać w poszukiwaniach nowych spo-sobów komunikacji pomiędzy ekspo-

zycją muzealną a jej publicznością? Z całą pewnością o tym, że muzeum jest instytucją z założenia elitarną i taką powinno pozostać. To, co po-wiodło się już w niektórych muzeach na świecie, to uczynienie z niegdy-siejszej świątyni miejsca, w którym zwiedzający może aktywnie rekon-struować, badać i przeżywać histo-rię. Coraz częściej w muzeach, także polskich, można doświadczać histo-rii tzw. aktywnej, żywej 6. Zmiany zachodzące w polskich muzeach, zarówno w sposobie eksponowania, jak i upowszechniania zbiorów stają się coraz bardziej zauważalne przez odbiorców. Magdalena Lachman, pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, w artykule Transformacja muzeum zauważa, iż obecnie muzea zachwycają nietypową architekturą, podejmują szereg inicjatyw i animują życie kulturalne, stają się popular-nym, czasem wręcz kultowym miej-scem spotkań, funkcjonują jako no-woczesne centra edukacji i przycią-gają nie tylko młodych odbiorców, re-alizują cele poznawcze, dydaktyczne, ale i rozrywkowe 7. Co więcej działal-ność edukacyjna muzeów jest obec-nie ukierunkowana na działania in-teraktywne, to znaczy nastawione nie na bierne słuchanie i przyjmowanie na wiarę tego, że właśnie obcujemy z wielką sztuką, tylko na stworzenie – dla różnych kategorii wiekowych – takich form kontaktu z tym, co jest w muzeum, które by spowodowały, że z obu stron coś zaiskrzy – powiada

Muzeum miejscem...

Page 194: Zabawy i zabawki_2009

194

profesor Maria Poprzęcka 8.Motto działalności Eureka!

The National Children’s Museum w Halifaksie w Wielkiej Brytanii wskazuje na to, że tam szanuje się i uwzględnia potrzeby zwiedzających – dzieci i młodzieży. A jakie są ich oczekiwania? Lubię patrzeć i słuchać Potrzebuję dotknąć i spróbować Chcę powąchać i doświadczyć Zadać pytanie dlaczego Daj mi czas na zastanowienie Na fantazjowanie i naśladowanie Przestrzeń do biegania, krążenia, kluczenia Podzielenia się sekretami z przyja-ciółmi Chcę uchwycić i przytrzymać Muszę się bawić, żeby zrozumieć To dlatego potrzebuję tak wiele zdo-być różnych rzeczy Aby odkryć kim jestem.

Podobne Eksperymentarium ist-nieje także w Polsce. Na wystawach w łódzkiej Manufakturze, od po-znania nie oddziela szklana szyba zamkniętych gablot, a zamiast szme-ru filcowych kapci słychać radosne okrzyki młodych odkrywców 9. Jest to miejsce, gdzie nie sposób się nu-dzić, bo zmienne ekspozycje cza-sowe są gwarancją dobrej zabawy. Park Miniatur S.A., właściciel i naj-większy w naszym kraju organizator wystaw tematycznych sprowadził m.in. interaktywne ekspozycje z cen-trów nauki w Londynie, Glasgow i Hadze. Najbardziej znana w 2008

roku to słynna The Robot Zoo z Tech Museum of Innovation w San Jose w Kalifornii.

Dla równowagi na koniec jednak, należałoby zwrócić uwagę na war-tość, która w muzeach nie powinna być przedmiotem dyskusji. Muzea w swojej działalności kierują się misją społeczną, do której ludzie je powoła-li. Mają pełnić funkcję kulturotwórczą i wychodzić do człowieka z tym, co dla niego jest ważne. Niebezpieczna wydaje się tendencja do tworzenia muzeów lub przekształcania już ist-niejących w tzw. budynki przyjemne-go zwiedzania. Niespotykany do tej pory rozwój turystyki współcześnie wpływa na komercjalizację muze-ów. Rośnie, ze względu na malejące subsydia państwowe, jak i miejskie czy prywatne, konieczność poszu-kiwania innych źródeł utrzymania. Wzrost usług muzealnych wiąże się w związku z tym z wymaganiami ros-nącej liczby zwiedzających. Z tego wynikają tendencje do uczynienia z muzeum areny igrzysk, do wyko-rzystania rozrywkowej roli ekspo-zycji. Dominująca w polskiej prasie krytyka charakteru wystaw muze-alnych i postulaty dotyczące zmian w tym względzie, które sprowadzają się do zarzutu, że współczesne wy-stawiennictwo muzealne nie spełnia oczekiwań publiczności, prowadzi do wniosków, iż muzea powinny do-stosować się do nowych potrzeb i po-stawić na swą większą użyteczność. Nadal, w poszukiwaniach idealnego

Jolanta Podsiadło

Page 195: Zabawy i zabawki_2009

195

muzeum, przy każdej nowej realiza-cji warto zadać pytanie, czym ma być to muzeum: wyrazem przeżyć ducho-wych czy punktem na turystycznej mapie, miejscem kontaktu z nieskoń-czonością czy tłem do pamiątkowych zdjęć, sanktuarium poznania czy tar-gowiskiem?

Jaka jest przyszłość muzeów dla dzieci? Czy rozwój dostępnych po-wszechnie nowinek technicznych i wysokich technologii, wszechobec-ny w szkołach i rodzinach, to wy-zwanie, z którym musi dziś zmierzyć się muzealnik? W jaki sposób powi-nien to uczynić, by muzeum jednak odróżniało się od Disneylandu czy Legolandu?

Przypisy:

1 Statut Międzynarodowej Rady Muzeów, s. 6.2 M. Pisarski, Rozwój centrów nauki na świecie. Wystawy interaktywne i „hands-on”, „Atrakcje. Magazyn czasu wolnego” 2008, nr 1, s. 35.3 K. Kaczmarek, Eksperymentarium w Łodzi, „Atrakcje. Magazyn czasu wolnego” 2008, nr 3, s. 34.4 J. Byszewski, M. Parczewska, Deklaracja programowa projektu pt. „Inne muzeum”, Centrum Sztuki Współczesnej, Warszawa 1992.5 J. Duhamel, Muzeum w służbie człowieka dziś i jutro w: Muzeum w służbie człowieka. Materiały IX Konferencji Generalnej ICOM, Paryż -Grenoble 1972.

6 K. Milewska, Muzeum uczy i bawi. Działania edukacyjne Muzeum Na-rodowego w Szczecinie, „Muzealni-ctwo” 1998, nr 49, s. 274.7 M. Lachman, Transformacja muze-um, „Pogranicza” 2005, nr 6, s. 54-63.8 Człowiek – twórca kultury – rozmo-wa Ireny Sroczyńskiej-Niwicz z prof. Marią Poprzęcką (UW), „Zeszyty szkolne. Edukacja humanistyczna” 2004, nr 6, s. 8-14.9 K. Kaczmarek, 2008, Eksperymen-tarium w Łodzi, op. cit.

Muzeum miejscem...

Page 196: Zabawy i zabawki_2009

196

Jolanta Podsiadło

Museum – a Place of Organization of Interactive Exhibitions.

The author deals with a field of interactive and hands on exhibitions. While examining them she takes into account the aspect of attractiveness to a spectator but also changes in perception of museums that organize such exhibitions. She quotes foreign and Polish examples, especially Dif-ferent Museum Project realized by Maja Parczewska and Janusz By-szewski from Creative Education Laboratory at the Center of Contem-porary Art in Warsaw. The author re-flects upon benefits that develop from

modern and interactive organization of exhibitions. She notices the reasons for such exhibitions: museums need to be competitive to entertaining cen-ter and other tourist and recreational attractions. She also pays attention to dangers: too playfulness exhibition may cause that a museum – an old ”temple of art” will turn into a dra-wing room, a center of entertainment and beyond which visitors’ contact with a real historic work of art, mo-nument will become unimportant or totally imperceptible.

Page 197: Zabawy i zabawki_2009

ŹRÓDŁA I INFORMACJE

Muzeum Dobranocek w Rzeszowie ze zbiorów Wojciecha Jamy

Marta Sysoł

U tworzenie Muzeum Dobrano-cek wieńczy okres długich

lat pracy i pasji kolekcjonerskiej Wojciecha Jamy, który nie ustawał w zabiegach mających na celu udo-stępnienie zgromadzonych przez siebie zbiorów szerszej publiczno-ści. Wstępem do powstania obecne-go muzeum samorządowego, było utworzenie w 2004 r. strony interne-towej Muzeum Dobranocek PRL-u. To wirtualne muzeum było oparte na realnych zbiorach, które już wówczas zyskały konkretny kształt. Sale „mu-zeum” podzielone zostały tematycz-nie, według poszczególnych bajek. Ogromne zainteresowanie ze strony internautów, pozytywne komentarze oraz pomoc mediów, które bardzo szybko podchwyciły i rozpropago-wały temat, były dla W. Jamy pod-stawą do dalszych działań, mających na celu powołanie realnego Muzeum Dobranocek. Na podatny grunt trafił

w Rzeszowie, gdzie po przeprowadz-ce w grudniu 2005 r., skontaktował się z red. Sylwią Śmigiel z „Gazety Wyborczej”, która jako pierwsza pod-jęła temat powstania muzeum. Wtedy też powstał pomysł przekazania miastu kolekcji. W wyniku rozmów z przedstawicielami władz miasta udało się ów zamysł zrealizować.

Wreszcie, po kilkuletnich stara-niach 29 I 2008 r. powołano uchwałą Rady Miasta Muzeum Dobranocek w Rzeszowie. Wystawę mieszczącą się w dwóch salach kamienicy przy ul. Słowackiego 8 udostępniono zwie-dzającym 27 II 2009 r. Prezentowane tam eksponaty pochodzą z prywat-nych zbiorów Wojciecha Jamy, który przekazał je na rzecz miasta aktem notarialnym 24 I 2008 r. Natomiast 22 III 2009 r. nastąpiło oficjalne ot-warcie pierwszego w Polsce Muzeum Dobranocek.

Zbiór ten, liczący ponad 2000

Page 198: Zabawy i zabawki_2009

198

eksponatów, to rezultat wieloletnich poszukiwań autora i pomysłodawcy muzeum oraz licznych przyjaciół mu-zeum w Polsce i za granicą. Kolekcja nadal jest jednak wzbogacana po-przez zakupy oraz dary od osób pry-watnych, w tym zwiedzających pla-cówkę. Znajdują się tu przedmioty te-matycznie związane z dobranockami, które emitowano w polskiej telewizji od lat 60. do 80. ubiegłego stulecia.

W 16 gablotach umieszczono ten jakże różnorodny i niecodzienny zbiór. Ściany szczelnie wypełniają plakaty z filmów oraz prace plastycz-ne wykonane w różnych technikach. Eksponaty w gablotach podzielone zostały tematycznie według postaci, z którymi są związane. I tak kolejne są poświęcone bohaterom bajek: Wilk i zając, Piaskowy dziadek, Żwirek i Muchomorek, Pszczółka Maja, Bolek i Lolek, Gąska Balbinka, Jacek i Agatka, Rumcajs. Ozdobę kolekcji stanowią oryginalne lalki z filmów tj. miś Colargol, miś Uszatek, Plastuś. Wśród prezentowanych eksponatów znajdują się autentyczne szkice na kalce oraz folie z filmów animowa-nych Bolek i Lolek, Miś Kudłatek, Porwanie Baltazara Gąbki, Reksio. Daje to możliwość zapoznania się z historią filmu animowanego oraz tajnikami ich produkcji.

Inną gablotę zajmują komik-sy i czasopisma dla dzieci „Miś” i „Świerszczyk”, w których późniejsi bohaterowie filmów, zaczynali swo-ją karierę. Pośród zbiorów znaleźć

można także przedwojenne wydanie trzeciej księgi 1�� Przygód Koziołka Matołka Kornela Makuszyńskiego (Warszawa 1934 r.), czy pierw-sze polskie wydanie Pszczółki Mai Waldemara Bonselsa (Kraków 1922 r.).

Znaczną cześć zbiorów stanowią przedmioty codziennego użytku zdo-bione wizerunkami bohaterów do-branocek. Porcelana, budziki, zegary ścienne, jak również opakowania po batonach, jogurtach, czekoladzie czy gumach balonowych. Zobaczyć moż-na również czekoladki z wizerunkiem Krecika czy słoik miodu sztucznego Maja. Choć data przydatności minęła w listopadzie 1989 r., to w muzeal-nej gablocie produkt marki Pudliszki odnalazł swoją drugą młodość. W ko-lekcji odnaleźć można także produ-kowane przed laty dla najmłodszych, przez firmę Pollena kosmetyki z serii Jacek i Agatka np. krem, mleczko, mydło i olejek. Na oryginalnych opa-kowaniach można śledzić zmiany cen powyższych produktów, czy też po-równać hasła reklamowe konkuren-cyjnej firmy Fregata, która wypuściła serie mydełek: Balbina i Ptyś.

Ciekawy element stanowią boha-terowie dobranocek przedstawieni w sztuce. Na ekspozycji reprezento-wane są m.in. rzeźby kieleckiego arty-sty Arkadiusza Latosa, większość sta-nowią jednak anonimowe prace arty-stów-amatorów. Wśród wykonanych różnymi technikami egzemplarzy po-staci Jacka i Agatki znajdują się rów-

Marta Sysoł

Page 199: Zabawy i zabawki_2009

199

nież główki z polistyrenu wykonane przez Rzemieślniczą Spółdzielnię Zaopatrzenia i Zbytu „Centrum” z Warszawy.

Na wystawie umieszczono rów-nież puzzle, klocki, zabawki, ma-skotki i bombki choinkowe, ponadto wszelkiego rodzaju gry planszowe i zręcznościowe. W osobnej gablocie umieszczono odznaki, plakietki, pro-porczyki, przywieszki, znaczki i tym podobne. Wydzieloną grupę stanowią przezrocza małoobrazkowe, zestawy slajdów i projektory. Wśród tych tra-dycyjnych znalazła się tam również przeglądarka do slajdów z wizerun-kiem Bolka i Lolka. Zwiedzających wita muzyka płynąca ze starego ad-aptera Bambino. muzeum posiada, bowiem sporych rozmiarów kolekcję płyt winylowych i bajkowych słucho-wisk, które niegdyś były równie po-pularne jak telewizyjna dobranocka.

Dodatkową atrakcję dla wy-cieczek odwiedzających Muzeum stanowi projekcja filmu animowa-nego Len produkcji Studia Filmów Animowanych w Poznaniu. Jest to ekranizacja baśni Hansa Christina Andersena wykonana w technice animacji malarskiej przez Joannę Jasińską-Koronkiewicz z narracją Jerzego Stuhra. Na ścianach muze-um można zobaczyć także oryginalne płótno z kadrami z filmu otrzymane w prezencie od studia oraz reprodu-kowane kadry z tego filmu, które sta-nowią fragment wystawy czasowej. Sporych rozmiarów zbiór filmów

animowanych na płytach DVD może posłużyć w przyszłości do seansów organizowanych dla najmłodszych zwiedzających. W planach jest rów-nież organizowanie spotkań z twórca-mi dobranockowych postaci. Niestety, skromne warunki lokalowe oraz brak sali audiowizualnej spowalniają roz-wój w tym kierunku.

Główną zaletą muzeum jest łą-czenie pokoleń za sprawą charak-teru ekspozycji. Tutaj właśnie po-przez ulubione dobranocki, rodzice pokazują swoim dzieciom własne dzieciństwo. Dzięki zetknięciu się z eksponatami, uruchamiają się sen-tymenty i wspomnienia z przeszłości. Dzieci, dla których przedstawione w Muzeum bajki są często nowością, reagują na nie żywo i z zainteresowa-niem słuchają opowieści o nich. Jest to widoczny znak, iż do dzisiaj „sta-re” dobranocki nie straciły na świe-żości i edukacyjnym przekazie, oraz że bajka wcale nie musi razić moc-nymi kolorami, agresywną animacją i efektami specjalnymi. Muzeum ma możliwość wykorzystania walorów edukacyjnych dobranocki.

Wszystko to jest, jak twierdzi dyrektor placówki, wstęp do czegoś większego, bo najważniejsze i wciąż niezmienne zadanie to oczywiście poszerzanie i opracowywanie zbioru. Wciąż przybywają nowe eksponaty. W styczniu tego roku Muzeum naby-ło kolejne oryginalne lalki z dobra-nocek, które powstały w studio Se-mafor. Wśród nich znajdują się uni-

Muzeum Dobranocek w Rzeszowie

Page 200: Zabawy i zabawki_2009

200

katowe postaci: miś Uszatek w wersji letniej, Zajączek z tej samej bajki czy też łoś i koń z filmu o Colargolu.

Na opracowanie naukowe wciąż czeka znaczna część eksponatów, jednakże podkreślić należy ogrom pracy, który został wykonany jeszcze przed udostępnieniem placówki dla zwiedzających. Obecnie opracowy-wane są karty katalogowe ekspona-tów, które wprowadzone do kompu-terowego systemu Musnet, dają moż-liwość przeprowadzania kwerend oraz tworzenia zespołów na potrzeby dalszej pracy badawczej. Równie istotna jest działalność wydawnicza. W 2008 r. ukazał się album Pora na dobranoc, autorstwa Wojciecha Jamy i Pawła Pasterza1, będący wprowa-dzeniem w temat historii dobranocek emitowanych w Telewizji Polskiej. Bardzo dobrze przyjęty na jesien-nych Targach Książki w Krakowie w 2008 r., był jedyną tego rozmiaru publikacją poruszającą ten niezwy-kły temat. Przygotowany został także katalog 2 prezentujący cześć obecnej ekspozycji, a będący jednocześnie swoistym przewodnikiem po „świe-cie dobranocek”.

Start instytucji ułatwiło życz-liwe przyjęcie i pomoc udzielona przez Muzeum Zabawek i Zabawy z Kielc, Miejskie Muzeum Zabawek w Karpaczu oraz Muzeum Okręgowe w Rzeszowie.

Przypisy:

1 W.Jama, P. Pasterz, Pora na dobra-noc, Rzeszów 2008.2 Muzeum Dobranocek, katalog, Rzeszów 2009

Marta Sysoł

Page 201: Zabawy i zabawki_2009

201

Marta Sysoł

Bedtime Cartoons Museum in Rzeszów from the collection of Wojciech Jama

A short presentation of a new mu-seum institution – Bedtime Cartoons Museum in Rzeszów. The institution was established on the basis of the collection of Wojciech Jama, a pri-vate collector. At first, the collection was presented on the Internet, but lat-er, thanks to favorable disposition of Rzeszów authorities, it has been moved to small rooms in Słowacki Street. The collection contains items, toys, gad-gets, and even cosmetics and grocer-ies all of which have one common fea-ture – each of them present an image of bedtime cartoon characters, which were presented to children in the times of the Polish People’s Republic. Next

to characteristically Polish Uszatek or Bolek and Lolek, one can find the char-acters from the cult cartoons made in the countries of eastern Europe: Czech Żwirek and Muchomorek, Soviet Wilk and zając, or German Piaskowy dzi-adek. The cartoon characters enchant modern children and they evoke child-hood memories in adults. The Bedtime Cartoons Museum is a proof that some-thing years-old can still evoke emotions and joy in young audience, who are unfortunately brought up on completely different bedtime cartoons, which are full of gaudy colors, often aggressive action and special effects.

Page 202: Zabawy i zabawki_2009
Page 203: Zabawy i zabawki_2009

Zapowiedź wydawnicza

Jolanta Podsiadło „Muzeum jako ośrodek kształtowania tożsamości regionalnej”

Michał KlepkaUrząd Marszałkowski

Województwa Świętokrzyskiego

T ożsamość regionalna oraz czynniki ją kształtujące to wą-

tek przewodni rozważań podjętych w oczekiwanej z niecierpliwością publikacji Muzeum jako ośrodek kształtowania tożsamości regional-nej. Złożony charakter problematyki tożsamości Autorka ukazała w kon-tekście odrębności kulturowej wo-jewództwa świętokrzyskiego, a tak naprawdę rodowitego Kielczanina – mieszkańca Kielecczyzny, którego mentalny portret zobrazowany został w oparciu o uwarunkowania histo-ryczne, polityczne i etnograficzne.

Zakres rozważań podjętych w tej publikacji wpisuje się tematycznie za-równo w nurt rozważań socjologicz-nych, jak i ekonomicznych. Pierwszy przejawia się ujęciem tożsamości, występuje ona w kontekście dwóch najważniejszych dla mieszkańców relacji: stosunku do siebie samego i stosunku do otoczenia. Związek

ten ukazany został na przykładzie mniej lub bardziej świadomych po-staw wobec wyróżnionych wartości (pochodzących z natury Kielczanina i jego otoczenia - inni ludzie, kultura). Z tej perspektywy zatem w książce poddany jest analizie stereotypowo traktowany wizerunek regionu świę-tokrzyskiego.

Rozważania ekonomiczne Autorki koncentrują się wokół ogólnie po-jętego regionalizmu oraz wartości i czynników oddziałujących, w myśl współczesnych dociekań teoretycz-nych i obserwacji, na rozwój społecz-no-gospodarczy ujęty w granicach regionów/województw. Wejście do UE, funkcjonowanie euroregionów oraz pojawienie się polityki regio-nalnej UE, jako integralne elementy tego podejścia, są obecnie nowymi i ważnymi czynnikami oddziałujący-mi na funkcjonowanie i rolę instytu-cji kultury, co Autorka ujęła w treści,

Page 204: Zabawy i zabawki_2009

204

czyniąc z książki materiał jeszcze bardziej aktualny.

Na gruncie obu nurtów prowadzo-nych rozważań tożsamość regionalna ukazana została w kontekście budo-wania relacji partnerskich, personal-nych i instytucjonalnych, służących budowaniu potencjału kulturowego i wyzwalaniu kapitału społecznego. Na gruncie powiązań muzeum z róż-nymi organizacjami i instytucjami ukazana została rola instytucji tego typu jako elementu sieci regionalnej, nadając tym rozważaniom również kontekst zarządzania podmiotem. Treści, wprawdzie wprost odnoszące się do instytucji kultury, dają podsta-wy do dalszych dociekań dotyczą-cych partnerstwa regionalnego i jego znaczenia w pogłębianiu i wzmacnia-niu poczucia tożsamości, wspólnych właściwości z pozostałymi jednost-kami z regionu oraz poczucia przyna-leżności do grupy

Treści składające się na poszcze-gólne części książki z dużą starannoś-cią przybliżają czytelnikowi istotę re-gionalizmu, tożsamości regionalnej, odrębności kulturowej województwa świętokrzyskiego, sprowadzając za-razem rozważania na grunt roli in-stytucji kultury, a szczególnie orga-nizacji muzealnych, w kształtowaniu tejże tożsamości. Czytelnik wprowa-dzony na początku w nurt rozważań ogólnych, w każdej z kolejnych czę-ści książki zapoznaje się z bardziej wyrafinowanymi aspektami tematu. Logika wywodu Autorki czyni zatem

treść bardzo przystępną, zrozumiałą oraz użyteczną, nie pozbawiając jej zarazem kontekstu naukowego.

Treść omawianej publikacji po-dzielić można na trzy integralne czę-ści:

Część pierwsza, na którą składają się rozdziały 1-5, zawiera wyczer-pującą charakterystykę zagadnień związanych ze współczesnym regio-nalizmem, ukazując na tym gruncie problematykę tożsamości regionalnej w ujęciu socjologii, nauk politycz-nych, ekonomii czy geografii poli-tycznej. Autorka konsekwentnie, po-dejmuje trud identyfikacji i charak-terystyki czynników kształtujących tożsamość Kielecczyzny, zarówno w kontekście wartości i faktów kształ-tujących terytorialnie zorientowane stereotypy, jak i cech warunkujących tożsamość regionalną mieszkańców Kielecczyzny. Lektura niniejszej części pozwala zrozumieć postawy społeczności województwa, z jednej strony przejawiające determinację do posiadania terytorialnie wydzielone-go obszaru i chęci przynależności do niego, z drugiej zaś często sprzeczne z interesem województwa i ograni-czające jego dynamiczny rozwój. Być kielczaninem - bezcenne, traci nato-miast w obliczu braku troski o tożsa-mość i wspólne dobro. Warto zatem poznać prawdę o sobie i czynnikach, jakie oddziałują na nasze otoczenie.

W drugiej części publikacji, obej-mującej rozdziały 6-8 Autorka kieru-je uwagę na wartości związane z ak-

Michał Klepka

Page 205: Zabawy i zabawki_2009

205

tywnością muzealniczą w kontekście związku z tożsamością regionalną, nadając tym treściom wartości prak-tyczne związane z zarządzaniem or-ganizacją tego typu. Zawarte w niniej-szej części treści pokazują możliwości organizacji muzealnej w wypełnianiu misji kształtowania tożsamości regio-nalnej. Wskazuje na differentia speci-fica regionu świętokrzyskiego o wy-kształconej tożsamości lokalnej, ale wymagającego zbudowania odręb-ności regionalnej. Autorka uzasadnia, że instytucja publiczna, jaką jest mu-zeum, i jej rola jako symbolicznego i unikatowego elementu krajobrazu kulturowego Kielecczyzny, może być ważnym miejscem do kształtowania poczucia łączności i przywiązania do zamieszkiwanego terytorium.

Ostatnia część książki wprowa-dza czytelnika w wyniki prac badaw-czych (badania empiryczne i literatu-rowe), które przeprowadziła Autorka oraz w wyniki, na które się powołuje. Wnikliwa naukowa analiza miejsca instytucji muzealnej w społeczno-ści lokalnej obejmuje m.in.: jej rolę, obowiązki, metody zarządzania i re-alizowania misji kształtowania toż-samości regionalnej. Przedstawione wnioski dowodzą, iż muzea pełnią doniosłą rolę w procesie społecznego budowania odrębności regionalnej. Odpowiednie działania zarządcze w muzeach, połączone ze współpracą z wieloma partnerami, w perspekty-wie wieloletniej, mogą zaprowadzić

Jolanta Podsiadło „Muzeum jako ośrodek ...

do zbudowania ładu społecznego opartego na lokalizmie. Przytoczone przykłady, odnoszące się zarówno do macierzystej jednostki Autorki – Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach, jak i wybranych polskich muzeów dodają efektu wzmocnienia wyprowadzonych wniosków, będąc zarazem wyrazem troski o praktycz-ny charakter treści (unifikację).

Tą nową pozycję książkową uznać należy za zbiór myśli stanowiący znakomite kompendium wiedzy oraz źródło inspiracji dla każdego czytel-nika, chcącego poznać tajniki toż-samości województwa świętokrzy-skiego i jej determinant. Rezydenci zrozumieją, do czego zobligowali się i w jakich warunkach doskonalić muszą swoje wysiłki, będące kon-sekwencją walk o własny region na mapie Polski, oraz rolę muzeów w tym procesie. Przyjezdni czytelnicy odszukają uzasadnienia codziennych obserwacji w obcowaniu z mieszkań-cami Kielecczyzny, często rozczaro-wujących i inspirujących zarazem. Będąc przedstawicielem drugiej gru-py gorąco polecam, zarówno moim naśladowcom, planującym związanie swoich losów z tym regionem, jak i wszystkim mieszkańcom. W końcu troszczymy się o to wspólne dobro.

Page 206: Zabawy i zabawki_2009
Page 207: Zabawy i zabawki_2009

fot. 2Teren Legeparku w Gerlev z lotu ptaka. Fot. F. Bergen.

fot. 1 Budynek Szkoły Sportu w Gerlev.

fot. 3 Gra Trou Madame, znana w Europie od XVIII w., polegała na rzucaniu kulą do otworów w imitacji modelu budynku przypo-minającego Sukiennice. Grał w nią, jak wynika z pamiętników, król Stanisław August Poniatowski.

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński „Parki gier tradycyjnych w Gerlev...”

Page 208: Zabawy i zabawki_2009

fot. 4Gra holenderska w pierbol

fot. 6, 7Gra w haengekler – rzucanie do kręgli kulą zawieszoną na linie na stelażu przypominają-cym… szubienicę.

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński „Parki gier tradycyjnych w Gerlev...”

fot. 5Gra holenderska, konstrukcja kuli

Page 209: Zabawy i zabawki_2009

fot. 4Gra holenderska w pierbol

fot. 6, 7Gra w haengekler – rzucanie do kręgli kulą zawieszoną na linie na stelażu przypominają-cym… szubienicę.

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński „Parki gier tradycyjnych w Gerlev...”

fot. 5Gra holenderska, konstrukcja kuli

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński „Parki gier tradycyjnych w Gerlev...”

fot. 8Stanowisko do gry boule pendant. Gra polega na rzucaniu kulą w kulę zawieszoną na sznurze. Każda tura gry odbywa się z coraz większej odległości, zaznaczonymi liniami poprzecznymi. Zwycięża ten, kto trafi w kulę z najdalszej od-ległości.

fot. 9Rysunek wyjaśniający grę w boule pendant w instrukcji wydanej przez Szkołę Sportu w Gerlev.

Page 210: Zabawy i zabawki_2009

fot. 10Stanowisko do gry w jeu de assietes, Picardia, Francja.

fot. 11J. Møller demonstruje grę w jeu de assietes.

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński „Parki gier tradycyjnych w Gerlev...”

fot. 12Stanowisko do gry holenderskiej sjoelbak.

Page 211: Zabawy i zabawki_2009

fot. 10Stanowisko do gry w jeu de assietes, Picardia, Francja.

fot. 11J. Møller demonstruje grę w jeu de assietes.

Małgorzata Bronikowska, Wojciech Lipoński „Parki gier tradycyjnych w Gerlev...”

fot. 12Stanowisko do gry holenderskiej sjoelbak.

fot. 1-4Szopka polityczna Tadeusza Wittlina, wystawionaw Buzułuku w grudniu 1941 r. Źródło: „Parada” nr 25 z 17.12.1944 r., s. 14.

Stefan Józef Pastuszka „Teatr lalek w Polskich Siłach Zbrojnych...”

Page 212: Zabawy i zabawki_2009

il. 2 Magiczna latarnia na ryci-nach w dziele Athanazego Kirchnera Ars Magna Lucis Et Umbrea, wy-danym w Amsterdamie w roku 1671, repr. za: http://www.fulltable.com/vts/i/imsc/ak/34.jpg

il. 1Magiczna latarnia z manuskryptu Johannesa Fontany Bellicorum instrumentorum liber cum figuris, około roku 1420, repr. za: http://www.flickr.com/photos/bibliodys-sey/4260783793/sizes/l/

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

Page 213: Zabawy i zabawki_2009

il. 2 Magiczna latarnia na ryci-nach w dziele Athanazego Kirchnera Ars Magna Lucis Et Umbrea, wy-danym w Amsterdamie w roku 1671, repr. za: http://www.fulltable.com/vts/i/imsc/ak/34.jpg

il. 1Magiczna latarnia z manuskryptu Johannesa Fontany Bellicorum instrumentorum liber cum figuris, około roku 1420, repr. za: http://www.flickr.com/photos/bibliodys-sey/4260783793/sizes/l/

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni” Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

il. 4Popiersie Woltera rzu-towane na ekran przez latarnię magiczną typu megascope, repr. za: http://users.telenet.be/tho-masweynants/phantasma-gorie-opaque-hauch.html

il. 3Najstarsza zachowana do naszych czasów magiczna latarnia, datowana około roku 1720, dzieło Jana van Musschenbrooka (1684-1748), repr. za: http://www.luikerwaal.com/newframe_uk.htm?/tradecard2_uk.htm

il. 5Automat mechaniczny, wykorzystywany do animowanych projekcji w megascope, repr. za: http://users.telenet.be/tho-masweynants/phantasma-gorie-opaque-hauch.html

Page 214: Zabawy i zabawki_2009

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

il. 7Latarnia magiczna typu fantascope, odnaleziona w zamku Château de Moisse, pochodzi praw-dopodobnie z początku XIX wieku, repr. za: http://www.precinemahi-story.net/1850.htm

il. 6Etienne-Gasparda Robert, Fantasmagoria, spektakl multimedialny z użyciem wielu latarni magicznych, koniec XVIII wieku, repr. za: http://www.acmi.net.au/AIC/PHANTASMAGORIE.html

Page 215: Zabawy i zabawki_2009

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

il. 7Latarnia magiczna typu fantascope, odnaleziona w zamku Château de Moisse, pochodzi praw-dopodobnie z początku XIX wieku, repr. za: http://www.precinemahi-story.net/1850.htm

il. 6Etienne-Gasparda Robert, Fantasmagoria, spektakl multimedialny z użyciem wielu latarni magicznych, koniec XVIII wieku, repr. za: http://www.acmi.net.au/AIC/PHANTASMAGORIE.html

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

il. 9Phenakistoscope, repr. za: http://www.museum-boerhaave.nl

il. 8Spektakl magicznej latarni z użyciem efek-tu zwanego Widmem Peppera, po roku 1863, repr. za: http://entermy-mind.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?416324

il. 10Zootrope, repr. za: http://users.telenet.be/tho-masweynants/new-repli-ca-optical.toys.html

il. 11Lionel Smith Beale, Chorentoscope, urządze-nie do stroboskopowej animacji slajdów magicz-nej latarni, ok. 1866, repr. za: http://www.precine-mahistory.net/1860.htm

Page 216: Zabawy i zabawki_2009

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

il. 12Phantascope, repr. za: http://www.victorian-ci-nema.net/machines.htm

il. 13Zoopraxiscope, ok. 1878, repr. za: http://impresss-now.com/349/349_lectu-re04.html

il. 14Théâtre Optique, repr. za: http://minyos.its.rmit.edu.au/aim/a_notes/anim_hi-story_02.html

Page 217: Zabawy i zabawki_2009

Marek Letkiewicz „Duch magicznej latarni”

il. 12Phantascope, repr. za: http://www.victorian-ci-nema.net/machines.htm

il. 13Zoopraxiscope, ok. 1878, repr. za: http://impresss-now.com/349/349_lectu-re04.html

il. 14Théâtre Optique, repr. za: http://minyos.its.rmit.edu.au/aim/a_notes/anim_hi-story_02.html

Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki”

fot. 2Postać prostej dziew-czyny-chłopki poczęli zastępować bohaterowie bajek i legend: Konik Garbusek (bajka P. P. Jerszowa), Car Sałtan (Bajka o Carze SałtanieA. S. Puszkina); postaci z rosyjskich baśni ludo-wych – Rzepka, Masza i niedźwiedź, Gęsi-Łabędzie, Kurka Pstra,Kołobok

fot. 3Stiepan Razin

fot. 1Pierwsza rosyjska ma-trioszka była „ubrana” w czerwony sarafan, niebieską bluzkę, przepasana białym fartuszkiem. Na głowie miała czarną chustkę z kwiecistym wzorem, a w prawej ręce trzy-mała czarnego koguta. Pierwsza matrioszka miała siedem wkładek

Page 218: Zabawy i zabawki_2009

fot. 4 W rocznicę wojny 1812 roku wypuszczo-no komplety składu sztabów dwóch armii – Kutuzowa i Napoleona

fot. 5Komplety matrioszek odzwierciedlające tradycje i obrzędy: Noworoczne zabawy, Wesele

fot. 6Komplety matrioszek odzwierciedlające tra-dycje i obrzędy: Picie herbaty

Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki”

Page 219: Zabawy i zabawki_2009

fot. 4 W rocznicę wojny 1812 roku wypuszczo-no komplety składu sztabów dwóch armii – Kutuzowa i Napoleona

fot. 5Komplety matrioszek odzwierciedlające tradycje i obrzędy: Noworoczne zabawy, Wesele

fot. 6Komplety matrioszek odzwierciedlające tra-dycje i obrzędy: Picie herbaty

Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki” Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki”

fot. 9Postacie z seriali ani-mowanych: Król Lew, Myszka Miki, Bart Simpson, Stan Marsh

fot. 10Postacie z serialu animo-wanego: Ratatouillei filmu Piraci z Karaibów

fot. 7, 8Na wizerunkach drew-nianych toczonych zabawek coraz częściej zaczęli pojawiać się bohaterowie zagranicz-nej literatury dla dzieci i filmów animowanych – Harry Potter, Shrek

Page 220: Zabawy i zabawki_2009

fot. 12, 13, 14W okresie głasnosti twórcy matrioszek umieszczali na drew-nianej toczonej lalce portrety rodzimych i zagranicznych działaczy politycznych najwyż-szych rang

fot. 11W okresie głasnosti twórcy matrioszek umieszczali na drew-nianej toczonej lalce portrety rodzimych i zagranicznych działaczy politycznych najwyż-szych rang

Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki”

fot. 15Portrety hokeistów, futbolistów

Page 221: Zabawy i zabawki_2009

fot. 12, 13, 14W okresie głasnosti twórcy matrioszek umieszczali na drew-nianej toczonej lalce portrety rodzimych i zagranicznych działaczy politycznych najwyż-szych rang

fot. 11W okresie głasnosti twórcy matrioszek umieszczali na drew-nianej toczonej lalce portrety rodzimych i zagranicznych działaczy politycznych najwyż-szych rang

Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki”

fot. 15Portrety hokeistów, futbolistów

Elena Reprincewa „Transformacja rosyjskiej matrioszki”

fot. 16Rosyjscy twórcy matrio-szek, zgodnie z tradycją malowania drewnianych jaj paschalnych, zaczęli zaopatrywać drewnianą toczoną lalkę w obrazy rodem z Pisma Świę-tego – czyli w te, które tradycyjnie malowane były przez rosyjskich malarzy ikon

fot. 17, 18Wizerunek rosyjskiej matrioszki jest powie-lany na przedmiotach codziennego użytku – sprzęcie kuchennym: deskach do krojenia, podstawkach pod gorące naczynia, serwetnikach, cukiernicach, zegarach, solniczkach

fot. 19, 20Współczesny wizerunek matrioszki – to wizeru-nek dzisiejszej rosyjskiej piękności, tradycyjnie kojarzonej z blondynką, której włosy ułożone są w zawiłe loki, a ubranie stanowi wytwór sztuki haute couture. Nie jest to dziecięca zabawka, lecz przedmiot kolekcjo-nerski.

Page 222: Zabawy i zabawki_2009

Marta Sysoł „Muzeum Dobranocek w Rzeszowie...”

fot. 1-3Sale wystawoweMuzeum Dobranocek w Rzeszowie. Fot. Archiwum muzeum

Page 223: Zabawy i zabawki_2009

Marta Sysoł „Muzeum Dobranocek w Rzeszowie...”

fot. 1-3Sale wystawoweMuzeum Dobranocek w Rzeszowie. Fot. Archiwum muzeum

„Dzieje pewnych zabawek”Album jubileuszowy z okazji 30-lecia istnienia Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

- Prawie 200 stron zdjęć i opisów zabawek:

- od XVIII-wiecznej lalki woskowej po współczesne zabawki artystyczne i etnograficzne- unikaty i zabawki produkowane masowo- dzieje zabawek pokazane przez historię pojedynczych eksponatów- sentymentalne wspomnienia i anegdotyopowiedziane przez właścicieli zabawek

- Pierwsze kompendium wiedzy o historii Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach.

- tradycje zabawkarskie na Kielecczyźnie- historia powstania muzeum- liczne siedziby i tułaczka instytucji- zdobywanie eksponatów- wystawy, targi, współpracownicy i zwiedzający- współczesność Muzeum Zabawek i Zabawy

Album do kupienia w sklepikuMuzeum Zabawek i Zabawy, pl. Wolności 2, 25-367 Kielce

lub przez stronę internetową: www.muzeumzabawek.euDo obejrzenia na http://www.slideshare.net/

Page 224: Zabawy i zabawki_2009

Rok 2009

* Nakręcono pierwszy film o muzeum z jego założycielami

i dawnymi pracownikami

* Zorganizowano pierwszą wystawę ze zbiorów zagranicznych

(Chorwackie tradycyjne zabawki dziecięce), a w związku z tym wydarzeniem

po raz pierwszy w muzeum gościł członek Międzynarodowej

Rady Muzeów ICOM – Damodar Frlan

* Otwarta w tym roku wystawa ze zbiorów własnych Made in Poland

otrzymała pierwszą w historii muzeum nominację do nagrody Sybilla,

wyróżniającej najciekawsze polskie wydarzenia muzealne

* Wydano Dzieje pewnych zabawek o historii i zbiorach muzeum,

pierwsze wydawnictwo albumowe w historii placówki

Wszystkie wydarzenia odbyły się w ramach obchodów 30. rocznicy

otwarcia Muzeum Zabawek i Zabawy

Kalend

arium obchodów 30-lecia Muzeum Zabawek i Zabawy

* 22 maja 2009 – otwarcie wystawy Chorwackie tradycyjne zabawki dziecięce

ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Zagrzebiu

* 20 czerwca 2009 – Festiwal Zabaw, Zabawek i Widowisk - Wesołe miasteczko

w stylu PRL

* 23 czerwca 2009 – wernisaż wystawy Made in Poland przedstawiającej kultowe

zabawki doby PRL, wyprodukowane w polskich spółdzielniach zabawkarskich

* 1-31 lipca 2009 - wakacyjne warsztaty plastyczne i filmowe oraz kino letnie

na dziedzińcu muzeum

* 9, 23 lipca i 6, 20 sierpnia 2009: dni otwarte magazynu eksponatów

* 15 października 2009 – otwarcie wystawy Dzieje pewnego muzeum,

dokumentującej 30 lat istnienia muzeum

* 6 grudnia 2009 – otwarcie wystawy Czekoladowa mieszanka, prezentującej

artystyczne opakowania po wyrobach firmy E. Wedel

* 7-8 grudnia 2009 – konferencja naukowa Od grzechotki do klocków lego

Patronat honorowy: Prezydent Kielc Wojciech Lubawski, UNICEFPatronat medialny: „Gazeta Wyborcza”, Internetowa Telewizja Kielce, „Świat zabawek”, www.miastodzieci.plPartnerzy: Wojewódzka Biblioteka Publiczna, Antykwariat Naukowy im. Andrzeja MetzgeraKoordynator: Aneta Bąk