12
Zgrzyt Zgierska Gazeta Niezależna Polityczne pomidory Mimo funkcjonowania obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej w wielu miastach w całej Polsce, nie spotkamy się z nią w Zgierzu. Na marcowej se- sji Rady Miasta odrzucono projekt dający prawo ini - cjatywie uchwałodawczej grupie (minimum 300) mieszkańców. Propozy - cja okreslona została na- wet mianem „pajdokracji” (rządów dzieci). Czym jest inicjatywa uchwałodaw- cza z naukowego, polito- logicznego punktu widze- nia? Jaki jest jej cel? Czym mogli, a czym faktycznie kierowali się radni, odrzu- cając projekt uchwały? Na te, i inne pytania w wy- wiadzie Adriana Skoczy- lasa odpowiada doktor Mi- chał Klonowski, adiunkt w Katedrze Systemów Po- litycznych Wydziału Stu- diów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ. Razem z wywiadem prezentujemy też mapkę miejsc, w których obywa- telska inicjatywa uchwało- dawcza już funkcjonuje. Strona 8 Egzemplarz bezpłatny Maj, Nr 4/2012 Czy można kupować świeże, tanie warzywa i owoce, omijać pośredni- ków, wspierać lokalnych producentów żywności i jednocześnie tworzyć wspólnotę świadomych, zaangażowanych spo - łecznie konsumentów? Potrafimy udowodnić, że tak. Strona 10 Możliwości demokracji W Polsce jest około 6 mi- lionów kobiet pracujących nieodpłatnie w domu, które określa się jako „niepracu- jące”. Ta ogromna grupa nie ma zagwarantowanych indy- widualnego ubezpieczenia zdrowotnego ani prawa do emerytury. W debacie pu - blicznej są dziś zupełnie nie- widoczne, nikt nie upomina się o ich interesy. Ale problem dotyczy nie tylko niezatrud- nionych gospodyń domowych, lecz także kobiet, które jed- nocześnie pracują i prowadzą dom. W myśl utartego w na- szym kraju przekonania praca zawodowa nie zwalnia ich od „domowych obowiązków”. Zjawisko nieodpłatnej pracy domowej jest bardzo silnie powiązane z innymi przejawami dyskryminacji ko- biet. Niższe wynagrodzenia (często za tę samą pracę, którą wykonują mężczyźni) nie po- zwalają kobietom na zmini - malizowanie czasu pracy w domu (poprzez zakup sprzę- tów AGD czy skorzystanie z płatnych usług). Kobietom jest zresztą trudno wyjść poza stereotypowe role społeczne także w pracy zawodowej – zazwyczaj proponuje się im stanowiska zaliczane przez brytyjskich socjologów do grupy „pięciu c”: opiekunki, kasjerki, urzędniczki, sprzą- taczki i kucharki (caring, ca- shiering, clerical, cleaning and catering). Gdy przyjrzymy się tej liście, łatwo zauwa - żymy, że prace te stanowią przedłużenie czynności wy- konywanych przez kobietę w domu. Brak mechanizmów opieki socjalnej i gratyfikacji za pracę w domu niweczy jej społeczny prestiż. Obojętność władz przekłada się niestety na postawy ludzi. Kolejnym symptomatycz- nym zjawiskiem zaobserwo- wanym przez socjologów jest rozkład wydatków na sprzęt elektroniczny w zależności od dochodu gospodarstwa do- mowego. W gospodarstwach uboższych, utrzymujących się tylko z jednej pensji, o wiele więcej funduszy przeznacza- nych jest na sprzęt RTV, zaś znikomy procent na sprzęt AGD. Widać, że czas i praca kobiety nie jest wartością; należy do męża, który przy- nosi do domu pensję i ma wyłączność na decydowanie o domowych wydatkach. Je- śli za pracą kobiet nie pójdą pieniądze, nie będzie szansy na zmianę sytuacji. Dlatego powinniśmy rozpocząć pu - bliczną dyskusję nad wyna- gradzaniem pracy domowej. Fragmenty wypowiedzi Bar- bary Audyckiej, socjolożki, doktorantki Instytutu Stoso- wanych Nauk Społecznych UW zebrał Mateusz Mirys. Zapraszamy do lektury wy- wiadu z Sylwią Chutnik - pi- sarką, zalożycielką Fundacji MaMa, „radykalną gospo - dynią domową” - strony 3-4. Wywiad pochodzi ze strony http://pracujemywdomu.pl/ Fundacji INSPRO. Z okazji corocznego Dnia Matki, obchodzonego w Polsce 26 maja, zapraszamy do lektury wy- wiadów i tekstów na temat doli i niedoli mam wszystkich pokoleń. Odpowiedzial- ny biznes? Społecznie odpowie - dzialny biznes - czy jest on próbą stworzenia ka- pitalizmu z ludzką twa- rzą, czy może jedynie marketingową sztuczką? O korzyściach, zagroże- niach i wątpliwościach związanych z CSR pisze Marcin Barańczyk. Strona 7 Kobieta żadnej pracy się nie boi Rocznica tancerzy z „Boruty”, str. 9 Wegetariańska wiosna, str. 11 Jakość zgierskiej przestrzeni, str. 9 Fot. Alfred T. Palmer, CC BY 2.0 Bill & Vicki Tracey

Zgrzyt Maj

  • Upload
    zgrzyt

  • View
    465

  • Download
    5

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Zgrzyt Maj

ZgrzytZ g i e r s k a G a z e t a N i e z a l e ż n a

Polityczne pomidory

Mimo funkcjonowania obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej w wielu miastach w całej Polsce, nie spotkamy się z nią w Zgierzu. Na marcowej se-sji Rady Miasta odrzucono projekt dający prawo ini-cjatywie uchwałodawczej grupie (minimum 300) mieszkańców. Propozy-cja okreslona została na-wet mianem „pajdokracji” (rządów dzieci). Czym jest inicjatywa uchwałodaw-cza z naukowego, polito-

logicznego punktu widze-nia? Jaki jest jej cel? Czym mogli, a czym faktycznie kierowali się radni, odrzu-cając projekt uchwały? Na te, i inne pytania w wy-wiadzie Adriana Skoczy-lasa odpowiada doktor Mi-chał Klonowski, adiunkt w Katedrze Systemów Po-litycznych Wydziału Stu-diów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ.

Razem z wywiadem prezentujemy też mapkę miejsc, w których obywa-telska inicjatywa uchwało-dawcza już funkcjonuje.

Strona 8

Egzemplarz bezpłatny

Maj, Nr 4/2012

Czy można kupować świeże, tanie warzywa i owoce, omijać pośredni-ków, wspierać lokalnych producentów żywności i jednocześnie tworzyć wspólnotę świadomych, zaangażowanych spo-łecznie konsumentów? Potrafimy udowodnić, że tak. Strona 10

Możliwości demokracji

W Polsce jest około 6 mi-lionów kobiet pracujących nieodpłatnie w domu, które określa się jako „niepracu-jące”. Ta ogromna grupa nie ma zagwarantowanych indy-widualnego ubezpieczenia zdrowotnego ani prawa do emerytury. W debacie pu-blicznej są dziś zupełnie nie-widoczne, nikt nie upomina się o ich interesy. Ale problem dotyczy nie tylko niezatrud-nionych gospodyń domowych, lecz także kobiet, które jed-nocześnie pracują i prowadzą dom. W myśl utartego w na-szym kraju przekonania praca zawodowa nie zwalnia ich od

„domowych obowiązków”.Zjawisko nieodpłatnej

pracy domowej jest bardzo silnie powiązane z innymi przejawami dyskryminacji ko-biet. Niższe wynagrodzenia (często za tę samą pracę, którą wykonują mężczyźni) nie po-zwalają kobietom na zmini-malizowanie czasu pracy w domu (poprzez zakup sprzę-tów AGD czy skorzystanie z

płatnych usług). Kobietom jest zresztą trudno wyjść poza stereotypowe role społeczne także w pracy zawodowej – zazwyczaj proponuje się im stanowiska zaliczane przez brytyjskich socjologów do grupy „pięciu c”: opiekunki, kasjerki, urzędniczki, sprzą-taczki i kucharki (caring, ca-shiering, clerical, cleaning and catering). Gdy przyjrzymy się tej liście, łatwo zauwa-żymy, że prace te stanowią przedłużenie czynności wy-konywanych przez kobietę w domu. Brak mechanizmów opieki socjalnej i gratyfikacji za pracę w domu niweczy jej społeczny prestiż. Obojętność władz przekłada się niestety na postawy ludzi.

Kolejnym symptomatycz-nym zjawiskiem zaobserwo-wanym przez socjologów jest rozkład wydatków na sprzęt elektroniczny w zależności od dochodu gospodarstwa do-mowego. W gospodarstwach uboższych, utrzymujących się tylko z jednej pensji, o wiele

więcej funduszy przeznacza-nych jest na sprzęt RTV, zaś znikomy procent na sprzęt AGD. Widać, że czas i praca kobiety nie jest wartością; należy do męża, który przy-nosi do domu pensję i ma wyłączność na decydowanie o domowych wydatkach. Je-śli za pracą kobiet nie pójdą pieniądze, nie będzie szansy na zmianę sytuacji. Dlatego powinniśmy rozpocząć pu-bliczną dyskusję nad wyna-gradzaniem pracy domowej.

Fragmenty wypowiedzi Bar-bary Audyckiej, socjolożki, doktorantki Instytutu Stoso-wanych Nauk Społecznych UW zebrał Mateusz Mirys.

Zapraszamy do lektury wy-wiadu z Sylwią Chutnik - pi-sarką, zalożycielką Fundacji MaMa, „radykalną gospo-dynią domową” - strony 3-4. Wywiad pochodzi ze strony http://pracujemywdomu.pl/ Fundacji INSPRO.

Z okazji corocznego Dnia Matki, obchodzonego w Polsce 26 maja, zapraszamy do lektury wy-wiadów i tekstów na temat doli i niedoli mam wszystkich pokoleń.

Odpowiedzial-ny biznes?

Społecznie odpowie-dzialny biznes - czy jest on próbą stworzenia ka-pitalizmu z ludzką twa-rzą, czy może jedynie marketingową sztuczką? O korzyściach, zagroże-niach i wątpliwościach związanych z CSR pisze Marcin Barańczyk.

Strona 7

Kobietażadnej pracy się nie boi

Rocznica tancerzy z „Boruty”, str. 9 Wegetariańska wiosna, str. 11Jakość zgierskiej przestrzeni, str. 9

Fot. Alfred T. Palmer, CC BY 2.0 Bill & Vicki Tracey

Page 2: Zgrzyt Maj

2

Adres redakcji: ul. Rembowskiego 36/40, 95-100 Zgierz, tel. 511 202 214 , www.gazetazgrzyt.pl, e-mail: [email protected] zespół: Michał Bykowski (DTP), Karolina Gierszewska (korekta), Weronika Jóźwiak (koordynatorka projektu), Bartosz Tyrcha (grafika), Ilona Majewska (administracja www), Mateusz Mirys (redaktor naczelny), Jan Świeczkowski (grafika)Współpraca: Hanna Łuczak, Alina Łęcka-Andrzejewska (Zgierski Uniwersytet Trzeciego Wieku), Karolina Miżyńska, Patrycja Malik

Wydawca: Stowarzyszenie Wielokulturowy Zgierz, ul. Rembowskiego 36/40, 95-100 ZgierzPartnerzy: WOZ - Die Wochenzeitung, Stowarzyszenie Homo Faber, Młodzi SocjaliściNakład: 7 000 egzemplarzy

Z przedszkolakami z Cen-trum Kultury Dziecka o ma-mie rozmawiałam w kon-tekście nadchodzącego Dnia Matki: sześciolatkami Nadią i Frankiem oraz pię-ciolatkami: Alą, Julą, Nikolą i Mateuszem.

Kim jest mama?

Nadia: To jest nasz wycho-wawca, babcia lub nasza cio-cia. Mama pilnuje dzieci.Ala: Mama jest młoda i ładna.Mateusz: Ale też czasem są brzydkie mamy.Nadia: Bo nakładają sobie tak duuuużo makijażu, że są brzydkie.

Czym się mama zajmuje?

Ala: Mama nas ubiera. (po chwili zastanowienia) I karmi!Mateusz: Mama sprząta za-bawki, śliniaczek nam daje. Mamy czasem umywają ta-lerzyki. I mamy mają też pieniążki.Nadia: Mama robi inne obo-

wiązki i tata robi inne obo-wiązki. Tata naprawia samo-chody, kupuje części, czasami ogląda telewizję. A mama sprząta, gotuje i też czasami ogląda telewizję.

A co mamy lubią robić?

Franek: Lubią robić coś do jedzenia.Nadia: Sprzątać! Też oglądać TV i się czasem przespać.Nikola: Mamy lubią odpoczy-wać od pracy. Ciężko pracują jak mają takie małe dziecko.

Jak mama wygląda?

Nadia: Ma bardzo długie włosy. Niektóre mają rude, niektóre blond, albo brązowe.Franek: Mają też bordowe… Niektóre!Ala: Mama jest mniejsza od taty. I nie ma wąsów.

Czego chcielibyście ży-czyć mamom z okazji Ich Święta?

Franek: Dużo zdrowia.Nadia: Szczęścia i radości, i żeby tak dużo nie sprzątały. Bo moja sprząta i sprząta…Ala: Pomyślności, żeby nie chorowała i żebym ja po niej sprzątała. I żeby dostała pre-zent. Jakiś może pierścionek…Mateusz: Ja życzę wesołego święta mamy i żeby ktoś jej kupił pędzelek do farb. A może do rzęsów…Jula: Żeby nic nie robiła… Żeby się nie złościła, jak się potłucze szklankę, albo ubru-dzi pościel.Nikola: Dużo szczęścia i zdrówka, i radości. (A co daje mamie najwięcej radości?) Najwięcej radości daje mamie sprzątanie.

Bez komentarza… Też jestem mamą…

Karolina Miżyńska

Dzieci i Ryby

Od redakcji„Ja jestem kobieta pra-

cujaca i żadnej pracy się nie boję” - zwykła po-wtarzać postać z kulto-wego „Czterdziestolatka”, grana przez równie kul-tową (zmarłą rok temu) Irenę Kwiatkowską. Jak mówi wpis na polskiej Wikipedii, postać jest „hu-morystycznym symbo-lem emancypacji kobiet”. Symbol może i humo-rystyczny, ale zagadnie-nie wyjątkowo poważne. I wciąż aktualne.

Na przestrzeni wie-ków praca kobiet była z reguły mocno dewalu-owana. Repertuar zajęć i zawodów dostępny ko-bietom był bardzo mocno ograniczony i skupiał się na pracach związanych z zajmowaniem się do-mem. Tymczasem, wciąż powszechny jest brak po-

strzegania pracy domowej jako... pracy. Ciężkiej, cza-sem wyczerpującej, zajmu-jącej czas i energię. Jak wi-dać z głosu dzieci w ramce powyżej, praca ich mam jest, przynajmniej w ich perspektywie, ich nie tylko najczęstszym zajęciem, ale i powołaniem.

A przecież, nie wszyst-kie mamy są idealnymi gospodyniami domowymi. Szczególnie, gdy starają się pracę domową pogodzić z pracą zawodową. Czy jed-nak muszą być?

Niektóre i niektórzy z nas spełniają się robiąc ka-rierę zawodową, inni i inne zajmując się domem i po-ciechami. Chodzi o to, jak mówi Sylwia Chutnik, by mieć wybór. I tego - re-alnej mozliwości wyboru

- życzymy Mamom na ich święto.

Wydawać by się mogło, że relacja mama-dziecko jest dla dziecka oczywista, zrozumiała i czytelna. Mama jest od kochania, przytulania, cieszy się ze swoich dzieci i robi tyle fascynujących rzeczy wpro-wadzając swoją pociechę w zakamarki codzienno-ści. Nic bardziej mylnego….

Rys. Blanka Pustelnik

Tydzień Korczaka

Pod patronatem dr Iwony Wieczorek, Pre-zydent Miasta Zgierza. 23 maja – 1 czerwca 2012 roku.

23 maja 2012 r.Godz. 10.00, Inaugu-

racja Tygodnia Janusza Korczaka w Zgierzu w Miejsko-Powiatowej Bi-bliotece Publicznej, ul. Łódzka 5

- „Janusz Korczak – człowiek o gorącym sercu” – prezentacja mul-timedialna połączona z wystawą książek

- prezentacja obrazu Adama Arona Muszki „Korczak z dziećmi”

1 czerwca br.Godz. 12.00, Roz-

strzygnięcie konkursu „Kim jestem? Fraszka o Januszu Korczaku”, Bi-

blioteka Pedagogiczna w Zgierzu, ul. 3 Maja 46

Godz. 9.00, Przedstawie-nie „Król Maciuś I” w wyko-naniu dzieci ze świetlicy w Szkole Podstawowej nr 1 w Zgierzu, ul. Piłsudskiego 1

24 maja 2012 r. Godz. 10.00, „Kiedy

śmieje się dziecko, śmieje się cały świat” – zajęcia lite-rackie dla uczniów klas I-III szkół podstawowych, filia nr 4 Miejsko-Powiatowej Biblio-teki Publicznej w Zgierzu, ul. Barlickiego 2.

Godz. 17.00, Wernisaż wy-stawy fotograficznej „Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”, Centrum Kultury Dziecka w Zgierzu.

25 maja 2012 r. Godz. 8.30-14.00 Warsz-

taty z bezpieczeństwa w inter-necie dla młodzieży ze szkół

gimnazjalnych i ponadgim-nazjalnych, Centrum Kultury Dziecka, ul. Rembowskiego 17

Godz. 10.00-14.00 Par-lament Dziecięcy, sala obrad Urzędu Miasta Zgierza, or-ganizator: Centrum Kultury Dziecka.

Godz. 11.00 „…kiedy znów będę mały…” głośne czytanie dla dzieci z klas I-III szkół podstawowych, filia nr 6 Miejsko-Powiatowej Biblio-teki Publicznej w Zgierzu, ul. Staffa 26.

28 maja 2012 r. Godz. 9.15-12.15 Spotka-

nia autorskie z Beatą Ostro-wicką, autorką książki „Jest taka historia. Opowieść o Ja-nuszu Korczaku”, Centrum Kultury Dziecka w Zgierzu.

Pełne informacje dostępne na stronach internetowych Cen-trum Kultury Dziecka

Page 3: Zgrzyt Maj

3

Anna Stróżek: Na począ-tek: W jaki sposób zdefi-niowałaby Pani „pracę do-mową kobiet”?

Sylwia Chutnik: Praca do-mowa kobiet to praca nie-stety niezarobkowa, ale praca, która polega na ogarnianiu przestrzeni domowej, za-równo jeśli chodzi o porząd-kowanie, czyszczenie, jak również wychowywanie , opiekę i tak naprawdę całą lo-gistykę życia domowego, czy życia rodzinnego.

Fundacja MaMa w 2009 roku zebrała listę prac do-mowych, które kobiety wykonują na co dzień w domu. Jaki był cel stwo-rzenia takiej listy i czy jest coś, co Panią w niej zaskoczyło?

Było to profesjonalne bada-nie naukowe, nie statystyczne.

Nie chcę powiedzieć zabawa, bo to brzmi niepoważnie, ale taka nasza propozycja, przede wszystkim refleksji, skie-rowana do samych kobiet. Głównym założeniem, czy celem, który chciałyśmy osią-gnąć to przebudzenie kobiet, żeby same zadały sobie pyta-nie, co tak naprawdę robią w domu, kiedy mówią, że „nic nie robią, a siedzą”. Nie miało to formy terapeutycznej, ale w pewnym sensie tak się działo, co mogłyśmy wywnioskować z e-maili, zawierających listy czynności domowych. Cho-dziło nam o czynności wyko-nywane w domu, przy czym rozbijałyśmy je na ich jak największą ilość, czyli nie satysfakcjonowało nas to, że kobieta napisała, że robi pra-nie, tylko te wszystkie czyn-ności, które się z tym wiążą. Niektóre z nich przy numerze 200 czy 250 zniechęcały się, tak naprawdę ich lista była

nieskończenie długa. Przy okazji pojawiały się komen-tarze: „nie wiedziałam, że ro-bię tyle rzeczy”. Zatem praca domowa dla nas samych na-brała realnych kształtów. Mo-głyśmy pokazać sobie samym, a w drugim punkcie reszcie społeczeństwa, bo lista była publikowana, co się kryje pod pojęciem pracy domo-wej. Dodatkowym punktem listy czynności domowych, było zaznaczenie tych czyn-ności, które wykonywane są nie tylko przez kobiety, ale też innych członków rodziny, przy czym zależało nam, żeby to nie był tylko partner czy mąż, ale żeby były to również dzieci. Niestety tych czynno-ści „dzielonych”, albo tych wykonywanych wyłącznie przez innych członków ro-dziny, było bardzo, bardzo niewiele.

Fundacja MaMa zauważa problem niedoceniania pracy domowej kobiet na gruncie społecznym i prawnym. Co według Pani należy zmienić w tych obszarach?

Przede wszystkim samo nasze nastawienie. Stąd kampania społeczna, która wytworzyła się w czasie całego projektu, czyli zarówno „Lista czyn-ności domowych”, prowa-dzenie spotkań „Koła Gospo-dyń Miejskich”, ale również czynności, które złożyły się na przekazanie rekomendacji do polskiego rządu dotyczące zmian, również ustawowych, dotyczących sytuacji kobiet, które nie pracują zawodowo, a pracują w domu. Tu mo-głabym wyszczególnić trzy obszary: ekonomię, eduka-cję i coś co my nazwałyśmy w naszych rekomendacjach

„sprawiedliwością społeczną” – kryje się za tym zarówno świadomość społeczna, walka ze społecznymi stereotypami dotyczącymi osób, które pra-cują w domu i nie zarabiają pieniędzy. Sprawiedliwość społeczna, tak naprawdę do-tyka różnych grup społecz-nych, nie tylko chodzi tutaj o kobiety, matki, ale również o osoby starsze i dzieci.

Wspomniała Pani o tym, że Fundacja przekazała do Sejmu rekomendacje dla rządu dotyczące nieod-płatnej pracy kobiet. Czy coś więcej możemy się do-wiedzieć na ich temat?

Treść tych rekomendacji jest na naszej stronie interneto-wej. Starałyśmy się je opisać o wiele bardziej radykalnie, ale niestety po konsultacjach m.in z panią Ireną Wójcicką, jak również profesor Małgo-rzatą Fuszarą czy Joanną Pio-trowską, okazało się, że część naszych postulatów, czy po-mysłów jest w pewnym sen-sie rewolucyjna, ale nie ma możliwości, żeby je wprowa-dzić w życie. Musiałyśmy z nich zrezygnować. Chodziło głównie o kwestie systemu emerytalnego w Polsce. Tak naprawdę trochę nas załamało to, że nasze pomysły nie mają racji bytu. Starałyśmy się, aby rekomendacje były w miarę konkretne i czytelne. Trzeba powiedzieć, że nie są one pro-jektami ustaw. Tak naprawdę możemy tylko głos matek przekazać dalej do osób rzą-dzących z prośbą, aby zebrał się zespół, który mógłby pra-cować nad projektami ustaw.

Radykalna gospodyni domowa

„Bardzo nie lubię takich sytuacji, kiedy kobiety stawia się przeciwko kobietom, pokazuje się jakąś mityczną bizneswoman, która ma być lepsza niż gospodyni domowa, albo odwrotnie, gospodynię domową, która ma być bardziej wartościowa niż kobieta, która spełnia się w pracy zawodowej.”

Page 4: Zgrzyt Maj

4

Jaka była reakcja rządu? Jaki jest finał tych re-ko m e n d a c j i n a d z i e ń dzisiejszy?

Wspólnie z panem posłem Markiem Biernackim, naszym wysłannikiem w Sejmie, który popierał rekomendacje, zorga-nizowaliśmy w styczniu tego roku konferencję prasową w Sejmie, podczas których odczytałyśmy je i przekazały-śmy stronie rządzącej. Potem odezwał się do nas pan poseł Ludwik Dorn – to było dla nas też ciekawe – pokazało, które partie polityczne interesują się i zajmują pracą kobiet. Wspie-rała nas również pani Izabela Jaruga – Nowacka. w marcu, po konferencji „Polska dla rodziny. Rodzina dla Pol-ski” rozmawialiśmy z panem posłem Ludwikiem Dornem, z panią Jolantą Fedak i wyda-wało się, że mamy wsparcie z zupełnie różnych partii po-litycznych i biegunów ideolo-gicznych. Zależało nam, żeby działać pozapartyjnie, ale przyszedł 10 kwietnia… Od tamtej pory, trudno nam po-ruszyć jeszcze raz ten temat. Myślę, że rozwijał się on, też dlatego, że po przekazaniu re-komendacji do Sejmu w stycz-niu tego roku wiele mediów zajmowało się i interesowało tym tematem i siłą rzeczy problem nieodpłatnej pracy domowej kobiet wszedł do dyskusji. w Internecie wrzało, chodziłyśmy do mediów, tele-wizji; politycy zaczęli się tym zajmować, a potem nagle się to wszystko skończyło. Mam nadzieję, że odnowimy temat w październiku. Ruszamy z III edycją Koła Gospodyń Miej-skich i znowu będziemy o tym mówiły, więc mam nadzieję, że uda nam się jeszcze raz ru-szyć tą całą machinę.

Skąd pomysł na powołanie Koła Gospodyń Miejskich? Czemu ma on służyć?

Pomysł narodził się na i Kon-gresie Kobiet w 2009 roku, uczestniczyłam wtedy w pa-nelu dotyczącym „Nieodpłat-nej pracy domowej kobiet”, a wraz ze mną wiele innych kobiet m.in. przedstawiciele organizacji katolickich, femi-nistycznych, prasy kobiecej. Podobało mi się to, w jakim kierunku rozwijała się ta dys-kusja, że niezależnie od nasta-wienia ideologicznego, w któ-rym mieści się obraz kobiety, jako obraz matki, tego kim ona powinna być, to gdzieś tam z tyłu było widoczne i sły-szalne, że wszyscy zgadzają się z tym, że trzeba coś zro-bić z problemem kobiet, które po latach pracy niedocenionej społecznie i ekonomicznie, zo-

stają praktycznie bez emerytur. Pamiętam, że rozmawiałyśmy również w marcu tego roku z panią Joanną Krupską, prze-wodniczącą Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”, która mó-wiła, że trzeba zająć się też ustawodawstwem dotyczącym wdów, które zostają z dziećmi, a które nie pracowały zawo-dowo. w kwietniu zginął jej mąż, więc takie problemy bar-dzo szybko nabierają realnych kształtów. Wracając do Koła, dzięki takim rozmowom z róż-nymi osobami z różnych śro-dowisk zobaczyłyśmy, że to problem, który jest zupełnie nieprzegadany. Jeden z tych tematów, na który kobiety roz-mawiają między sobą skarżąc się, że one już nie mogą go-tować kolejnego obiadu, że chciałyby iść do pracy, a może nie chcą iść do pracy, ale czują się niedocenione itd. Pomyśla-łyśmy, że dobrze byłoby prze-stać gadać we własnym gronie i zacząć coś z tym robić. Nie tylko marudzić, że gospody-niom domowym może być źle, ale również starać się dą-żyć do partnerskiego związku i partnerskiej rodziny, ta-kiej gdzie dzieci włączone są w dbanie o dom i rodzinę. Po-myślałyśmy, że dobrze będzie stworzyć takie miejsce dla ko-biet, gdzie będą mogły szcze-rze porozmawiać o sobie jako o gospodyniach domowych właśnie i nauczyć się roz-mawiać o tym z pozostałymi członkami rodziny z pomocą psychologów, mediatorów ro-dzinnych. Po to, aby mogły swoją frustrację, która też się czasem pojawia, przekuć na coś pozytywnego.

„Radykalna gospodyni do-mowa”- to określenie, któ-rym często się Pani posłu-guje, co należy przez nie rozumieć?

Oczywiście to jest żart, ale z drugiej strony ponieważ czę-sto się nim posługuję, ludzie zaczęli dopytywać, co to tak naprawdę znaczy. Zawsze jest to pretekst do tego, żeby po-wiedzieć o sytuacji gospodyń domowych. a radykalna dla-tego, że z jednej strony wku-rza mnie ta sytuacja, ale z dru-giej jestem świadoma tego, co się za tym kryje. Jako osoba, która zajmuje się domem i ży-ciem zawodowym, wiem jak trudno pogodzić te dwie sfery, dlatego jestem bardziej uwraż-liwiona na kwestie równego podziały obowiązków. Rady-kalna – dlatego, że dobrze, aby ta sytuacja już się zmieniła.

Czy pani zdaniem można pogodzić dwa światy: pry-watny i   zawodowy, uni-kając konfliktu ról? w jaki

sposób? Dla większości ko-biet to bardzo trudne.

Trzeba pogodzić ten świat i trzeba sobie jakoś z tym po-radzić. To jest jak taniec na li-nie, nieustające kombinowanie i rozdarte serce mamy, gdzie z jednej strony chciałoby się spędzać czas z dzieckiem, najlepiej aktywnie, ekscytu-jąco, wspaniale, a z drugiej strony chciałoby się też reali-zować siebie, być niezależną ekonomicznie. To są rzeczy, które bardzo trudno pogo-dzić. Można oczywiście wy-pracować sobie w głowie taki świat i w miarę przyzwyczaić do niego członków rodziny. Najlepiej jak ma się jeszcze wsparcie u swojego partnera. Rzeczywiście jest to bardzo trudne, nie mam na to złotej rady, bo sama mam teraz te same trudności, więc nie będę się mądrzyła. Nie ma jednego rozwiązania, ale na pewno jest to rzecz, którą trzeba sobie gdzieś tam w głowie przerobić i na pewno jej nie zostawiać samej sobie.

Istnieją przypadki kiedy kobieta czuje się szczę-śliwa i   spełniona w  roli-

,,pani domu”. Słyszy, jed-nak komunikaty z zewnątrz, że jej praca jest gorsza od pracy zawodowej. Czy nie jest to generowanie nega-tywnych emocji mające na celu zmianę stanowiska takiej osoby? Czy jest to potrzebne?

Myślę, że powoli jest taka emancypacja „kur domo-wych”, to znaczy kobiet, które świadomie godzą się na to, że nie pracują zawodowo, ale spełniają się jako gospody-nie i jako matki. Absolutnie

nic mi do tego, ani nikomu nie powinno być nic do tego. Czy to będzie singielka, czy kobieta z ósemką dzieci, naj-ważniejsze, żeby robiła, to na co ma ochotę i zgadzała się z tym, a nie była na siłę wkła-dana w jakiś wzorzec. Bardzo nie lubię takich sytuacji, kiedy kobiety stawia się przeciwko kobietom, pokazuje się jakąś mityczną bizneswoman, która ma być lepsza niż gospodyni domowa, albo odwrotnie, go-spodynię domową, która ma być bardziej wartościowa niż kobieta, która spełnia się w pracy zawodowej. Jakby dla każdego coś miłego i nie chodzi, żeby teraz wybrać je-dyny słuszny model dla kobiet XXI wieku, tylko o to żeby dać im takie możliwości i nie deprecjonować ich pracy nie-zależnie od tego jaka ona jest. Myślę, że tutaj stereotypy są po obu stronach, jeśli kobieta jest bardzo aktywna zawo-dowo, to zawsze jest coś nie tak, bo mówi się, że nie ma czasu dla dzieci, albo nawet nie ma czasu, żeby urodzić te dzieci. Natomiast jeżeli ko-bieta podejmuję decyzję zo-stania w domu i pracy tej nie-odpłatnej na rzecz rodziny, to wówczas nazywana jest koc-mołuchem i osobą, która nie jest w stanie oderwać się od codzienności. Chodzi o to, żeby walczyć ze stereotypami po obu stronach.

Skoro to głównie męż-czyźni nadal decydują o na-szym życiu społecznym i  ustawodawstwie to, czy nie sądzi Pani, że więcej działań propagujących po-prawę sytuacji kobiet, po-winno być kierowanych właśnie do mężczyzn? Nie tylko takie, które uczą jak

zostać „super tatą”, ale też „super mężem”, „su-per gospodarzem”, „super partnerem”. Może wów-czas także mężczyźni upo-mnieli by się o nas i nasze prawa?

Myślę, że tak. Natomiast nie wierzę w sytuację, że środowi-ska kobiece, czy feministyczne miałyby teraz organizować cy-kle warsztatów dla mężczyzn. Dopóki oni sami nie zobaczą problemu, który ich samych

„upupia” i frustruje, dopóki oni sami nie przebudzą się i nie wezmą za siebie, to my rewo-lucji za nich nie zrobimy. Po-winny być takie programy, ale to oni sami muszą wziąć się w garść. Mam dosyć już czy-tania artykułów o „kryzysie męskości”, że oni już są tacy biedni, nie wiedzą, czy mają nas przepuścić przez drzwi, czy nie, co my chcemy od nich, a czego nie? Prawda jest taka, że emancypacja kobiet trwa już od wielu lat i my naprawdę jesteśmy dwa kroki przed nimi i dobrze byłoby, żeby się też trochę ogarnęli. Powoli dzieje się tak z ojcostwem i jest to ciekawy proces. Powoli, ale idzie do przodu. Mężczyźni zaczęli myśleć sobie: „Zaraz, zaraz, ale jestem ojcem, mam obowiązki mam prawa, chcę się zastanawiać nad tym jaką rolę pełnię w mojej rodzinie, dla mojego dziecka w społe-czeństwie.” Tutaj te zmiany są i mam nadzieję, że przyspie-szą się i wejdą w życie.

Rozmawiała: Anna Stróżek

Sylwia Chutnik – prezeska Fundacji MaMa, pisarka (Kie-szonkowy Atlas Kobiet, Dzi-dzia), Radykalna Gospodyni Domowa.

CC BY-NC-SA 2.0, aut. Robert Wade

Page 5: Zgrzyt Maj

5

Wszystkie mamy nasze sąO macierzyństwie można by powiedzieć, że jest albo najpiękniejszą rzeczą jaka może spotkać kobietę - albo największą udręką. Czym ono będzie dla każdej z nas - nie da się zaplanować i zorganizować. O macierzyństwie pisze Karolina Miżyńska.

Mama nr 1: Skrupulatna i opiekuńcza. Zawsze zaniepokojona o los, zdrowie, samopoczucie, oto-czenie, uczucia, wygląd, ko-legów, rodzinę, zajęcia, plany swojego dziecka. Jest zawsze obok niego, zanim jeszcze dziecko pomyśli, że potrzebu-je pomocy. Ona wie najlepiej jak zaplanować przyszłość po-tomka, jak zadbać o zdrowie, jadłospis, jakich powinien mieć przyjaciół a jakich ludzi należy unikać, na jakie zajęcia ma uczęszczać, jak często i z kim. Mama nr 1 bardzo kocha swoje dziecko.

Mama nr 2: Zawsze wie lepiej. Najlepiej. Bezwzględna i autokratycz-na. Musi nakrzyczeć, nagadać, pokazać palcem – inaczej nie będzie zrobione porządnie… Dziecko przecież musi „cho-dzić jak w zegarku”, inaczej w

życiu sobie nie poradzi. Mama nr 2 zawsze wie jak powinno być, ale bardzo kocha swoje dziecko.

Mama nr 3:Nerwowa. Przemęczona co-dziennością, obowiązkami rodzinnymi, pracą, opieką nad dzieckiem. Wszystko na jej głowie, więc i czasu na poczytanie książki, czy zaba-wy z pociechą brakuje. Dzień ucieka za dniem, tydzień za tygodniem. Mama nr 3, choć często nieobecna i zabiegana bardzo kocha swoje dziecko.

Mama nr 4:Porządek to podstawa. Jest absolutnie pedantyczna, ocze-kująca uporządkowanej prze-strzeni wokół siebie i dziecka. Nadzoruje ułożenie książek w biurku, ubrań w szafie, zaba-wek na półkach. Zeszyty mają być prowadzone wzorowo,

kołnierzyk pod szyją dopięty, spodnie wyprasowane i czy-ste! Przecież tylko wtedy jej pociecha poradzi sobie w tym chaotycznym i zabałaganio-nym świecie. Mama nr 4 bar-dzo kocha swoje dziecko.

Mama nr 5:Rozczarowana. Sobą, macie-rzyństwem, życiem rodzin-nym, pracą. Życie codzienne ją przerasta, więc często bywa smutna i zgorzkniała. Nie chce jej się angażować ponad to, co musi, skoro i tak nie wy-chodzi…. Nie radzi sobie z emocjami, więc zdarza jej się rozpłakać z bezradności, kiedy dziecko kolejny raz potłukło szklankę, kiedy tata nie wrócił na obiad, kiedy…. Mama nr 5 bardzo kocha swoje dziecko.

O macierzyństwie można by powiedzieć, że jest albo

najpiękniejszą rzeczą jaka może spotkać kobietę – czymś co ją dowartościuje, rozwinie i spowoduje ten wyjątkowy błysk w oku. Albo najwięk-szą udręką, której nie sposób było sobie wyobrazić w na-tłoku słodkich reklam pieluch i deserków, planując zakup

tych wszystkich cudnych ka-ftaników, misiaczków czy nosidełek. Czym ono będzie dla każdej z nas – nie uda się zaplanować i zorganizować. Czasem pełne nadziei, wiel-kich planów i dobrych intencji rozbijamy się o codzienność w postaci niedostatku czasu, pie-niędzy, babć czy wyrozumiałe-go szefostwa.

Czasem też zdruzgotane nadchodzącym widmem prze-rwanej nieplanowaną ciążą kariery, samotnego macierzyń-stwa czy braku perspektyw na znalezienie środków na wy-chowanie dziecka, odnajduje-my w sobie nieodkryte pokła-dy cierpliwości, pomysłowo-ści, miłości. Nie istnieje matka idealna. Nie istnieje Matka-

-Polka, nie ma szablonu, do którego można by się odnieść i sprawdzić, jaką się jest, czy być powinno.

Chociaż historia Dnia Mat-ki sięga czasów antycznych, to całkiem nieantycznie nale-żałoby życzyć współczesnym mamom, aby nie aspirowały do roli matki-bogini, symbolu płodności i urodzaju. Niech mają czas dla siebie, dla dzie-ci i przestrzeń do wspólnie

spędzanego wolnego czasu. Warto pamiętać, że macierzyń-stwo to nie misja, to element naszej codzienności, który może nieść radość i rozżalenie. Bywa pięknie i tak po ludzku

– okropnie. Warto mieć świa-domość, że mamy mają prawo do czasu dla siebie, do nieza-dowolenia, do wątpliwości i niechęci. Macierzyństwo to na pewno wyzwanie, ale na ile mu sprostamy zależy od wie-lu okoliczności, na które ko-biety nie zawsze mają wpływ. Najważniejsze by być matką spełnioną, bo takich nas nasze dzieci potrzebują. Najważniej-sze to być matką nieidealną

– by być prawdziwą, więc wia-rygodną.

Karolina Miżyńska

„Matka Whistlera”, James Abbott McNeill Whistler

Page 6: Zgrzyt Maj

6

Nasza wspólna... ?Jeszcze w latach 90-tych wyjazdom na zachód towarzyszyła zazdrość o miejsca konsumpcji – sklepy, centra handlowe, restauracje. Dziś za granicą może nas ukłuć uczucie zazdrości z innych powodów, jednym z nich jest dobrze zaaranżowana i zarządzana przestrzeń publiczna.

Dużo zieleni, zadbane trawniki, z których właści-ciele sprzątają odchody swo-ich psów, ścieżki rowerowe, miejsca, gdzie można spędzić czas wolny– pobawić się z dziećmi, urządzić piknik, po-leżeć na trawie, usiąść z kub-kiem kawy czy książką – oto

niektóre wyznaczniki przyja-znej mieszkańcom przestrzeni publicznej. Znalezienie takich miejsc w Polsce sprawia sporą trudność, a podawanie jako przyczyny braku pieniędzy nie wyczerpuje problemu. Po-przedni ustrój miał wrogi sto-sunek do samowolnych zgro-madzeń upatrując się w nich zagrożenia. W związku z tym, tworzenie miejsc przyjaznych, w których lokalna społecz-ność wspólnie będzie spędzać czas nigdy nie było prioryte-tem. Jak słusznie zauważają autorzy „Jak przetworzyć miejsce” zauważają, że komu-nizm sprawił, iż przestrzenie publiczne zostawały niczyje, niekultywowane. Mimo, że

od transformacji ustrojowej minęło 20 lat nie stworzono u nas zbyt wielu społecznych, przyjaznych dla mieszkańców miejsc. Odpowiedzialność za to ponoszą kolejne władze, które nie przywiązują wagi do przestrzeni publicznej, projek-tanci, którzy nie uwzględniają

w swojej pracy potrzeb, głosu społeczności lokalnej.

Warunkiem tworzenia miejsc w których z przyjem-nością będą gromadzić się ludzie, jest włączanie ich po-przez konsultacje społeczne i warsztaty w proces wpro-wadzania zmian w mieście. To dzięki nim można poznać potrzeby i pomysły na dany skwerek czy park. Rezultatem takich działań jest gwarancja, że mieszkańcy będą utożsa-miać się z danym miejscem, dbać o nie, a co najważniejsze- korzystać z niego. Efekty ta-kich praktyk dostrzec możemy za granicą – w szwajcarskich, brytyjskich parkach ludzie w różnym wieku przychodzą się

relaksować, uprawiać sport, pracować, spędzać wspól-nie czas. Recepty na sukces są proste - zadbane trawniki dzięki umożliwieniu ludziom sprzątania po psach (kosze na odpady z zawieszonymi wo-reczkami na odchody), liczne ławki lub inne miejsca do sie-

dzenia, ustawiane w taki spo-sób, aby przychodząc większą grupą móc wspólnie spędzać czas, duże place zabaw skła-dające się z prostych urzą-dzeń, wkomponowanych es-tetycznie w charakter miejsca. Warto podkreślić, że miejsca te posiadają liczne udogod-nienia dla wszystkich – osób z niepełnosprawnościami, rodziców z dziećmi, osób starszych, rowerzystów, po-siadaczy psów… Na rezul-taty długo nie trzeba czekać

– parki w Londynie, Zurichu czy Dublinie tętnią różno-rodnością osób, które z nich korzystają.

Dla porównania warto przyjrzeć się lokalnym prze-

strzeniom publicznym. Czy jako zgierzanki i zgierzanie mamy szansę urządzić pik-nik czy iść poczytać w prze-strzeni publicznej? Pierwszym miejscem, które wybieramy w tym celu jest Park Miejski im. Kościuszki. Od wielu lat jest to miejsce, w które chęt-nie inwestują kolejne lokalne władze. Mamy więc w Parku Park Linowy, drewnianą scenę (która okazała się niewypałem

– jej rozmiar nie zwalnia mia-sta z konieczności wynajmo-wania i opłacania dużej sceny na potrzeby imprez organi-zowanych w parku), liczne niszczejące drewniane rzeźby,

przystań z łódkami, w per-spektywie plac zabaw ze stat-kiem pirackim. Co ciekawe, wszystkie inwestycje kumu-lują się w okolicach stawu, natomiast w drugiej części parku, (bliżej Przybyłowa) nie uraczymy choćby kilku ławek. Mamy więc wszystko czego dusza zapragnie, a mimo to w słoneczny kwietniowy dzień nie spotkamy tu tłumów. Kilku zapalonych wędkarzy, niewiele matek z wózkami, mała grupka dzieci i panowie raczący się piwem. Organiza-cja przestrzeni i stan czysto-ści trawników nie sprzyjają tym, którzy chcieliby zorga-nizować piknik, czy choćby na chwilę usiąść na trawie, a

szkoda bo to urocze miejsce, które mogłoby tętnić życiem.

Park przy ulicy Długiej w pobliżu Parafii Matki Bożej Dobrej Rady ma się jeszcze gorzej od Parku Miejskiego. To miejsce, które aż się prosi o interwencję – naprawa ła-wek, zasadzenie nowych ro-ślin, posprzątanie – kilka pro-stych zabiegów, mogłoby go przeobrazić w cieszący oko zielony punkt na mapie mia-sta. Być może przyjęta przez radnych na ostatniej sesji uchwała o inicjatywie lokalnej da zgierzanom i zgierzankom możliwość wprowadzania zmian w parku i innych miej-

scach Zgierza. Występując do władz miasta z propozycją wprowadzenia zmian i dekla-rując swoje wolontarstyczne zaangażowanie mamy szansę małymi krokami wprowadzać zmiany do zgierskiej rzeczy-wistości. Jeśli do tego dojdzie zazdrość wobec szwajcarskich parków odejdzie w przeszłość, tak samo jak ta w latach 90-tych z powodu McDonalda czy hipermarketów.

Ilona Majewska

Zurych, Szwajcaria Zgierz

Page 7: Zgrzyt Maj

7

Za nami święto pracy i po-przedzający je coroczny rytuał wypełniania zeznań podatko-wych. Wielu Polaków w swo-jej deklaracji przeznaczyło 1% podatku na wybraną organiza-cję pozarządową. Ze statystyk wynika, że robimy to coraz chętniej, chociaż nie jest to obligatoryjne. Z jednej strony jest to pierwszy krok w stronę budżetu partycypacyjnego, w którym to społeczeństwo mogłoby decydować o czę-ści wydatków państwowych, z drugiej takie rozwiązanie daje świadomość, że nasza praca poprzez płacone podatki umożliwia prospołeczną dzia-łalność jednej z tysięcy fun-dacji lub stowarzyszeń. Ko-rzystając z pięknej wiosennej pogody możemy się zastano-wić jak jeszcze nasza praca wpływa na społeczeństwo i otaczającą nas przyrodę. Lu-dzie pracujący w budżetówce oraz w tzw. trzecim sekto-rze z samej definicji powinni pracować dla dobra ogółu. Oczywiście w praktyce wy-gląda to różnie. Skupmy się jednak na pracownikach pry-watnych przedsiębiorstw. Czy

ich pozytywny wkład w spo-łeczeństwo polega jedynie na płaceniu podatków oraz po-większaniu wskaźnika PKB ? Tutaj pojawia się coraz popu-

larniejsze pojęcie społecznej odpowiedzialności biznesu (z ang. Corporate Social Respon-sibility – w skrócie CSR).

Zgodnie z definicją CSR to dobra praktyka prywatnych przedsiębiorstw polegająca na braniu odpowiedzialności za ich wpływ na społeczeń-stwo oraz otoczenie naturalne. Zgodnie z tą ideą przedsię-biorstwa miałyby dążyć do zrównoważonego wzrostu jednocześnie nie dopuszczając do degradacji środowiska oraz minimalizując negatywne społeczne skutki ich działal-ności. Nie da się tego połą-czyć z neoliberalną doktryną, w której jedynym słusznym celem funkcjonowania organi-zacji komercyjnej jest dążenie do maksymalizacji zysku lub dominacja na rynku. Powstaje, więc pytanie czy CSR jest próbą stworzenia kapitalizmu z ludzką twarzą, czy może je-dynie marketingową sztuczką mającą odwrócić uwagę od prawdziwych problemów związanych z działalnością korporacji.

Naj lepie j widocznym przejawem CSR są kampanie

społeczne wspomagane, lub tworzone od podstaw przez przedsiębiorstwa. Jedna z naj-głośniejszych to działająca już od 2003 r. akcja „Podziel się

Posiłkiem”, została stworzona przez jednego z najwięk-szych na świecie producentów produktów mlecznych i jest wspierana przez wiele organi-zacji pozarządowych, władze samorządowe, a nawet inne przedsiębiorstwa. Opiera się na prostym założeniu. Część zysków ze sprzedaży produk-tów oznaczonych symbolem talerzyka „Podziel się Posił-kiem” zostaną przeznaczone na program przeciwdziałania niedożywieniu dzieci. Kampa-nia odniosła duży sukces, jest rozpoznawalna medialnie, a popyt na produkty oznaczone talerzykiem znacznie wzrósł. Sama firma określa program, jako mechanizm marketingu zaangażowanego społecznie. Innym przykładem jest prowa-dzona przez Polską Akcję Hu-manitarną kampania „Woda dla Sudanu”, wspierana przez polskiego producenta wody mineralnej. Tutaj też działal-ność opiera się na przekaza-niu części zysków ze sprze-daży określonego produktu na szczytny cel, jakim bez wątpienia jest budowa studni w Sudanie i umożliwienie ty-siącom jego mieszkańców do-stępu do pitnej wody.

Przedsiębiorstwa chcące uchodzić za odpowiedzialne społecznie mogą też umożli-wić swoim pracownikom tzw. wolontariat pracowniczy. Po-lega to na umożliwieniu im przeznaczenia części czasu pracy na działalność na rzecz któreś z organizacji pozarzą-dowej, lub konkretnej kam-panii społecznej. Mogą też wspierać ich finansowo lub udostępniać sprzęt firmowy. W niektórych korporacjach rozpisuje się konkurs na naj-lepszy projekt o charakterze społecznym. Najlepsze pro-jekty zostają sfinansowane,

a ich autorzy dostają pełne wsparcie firmy podczas ich realizacji. Jako przykład może posłużyć warszawskie stowa-rzyszenie „Mierz Wysoko”, które dzięki współpracy z jed-nym z polskich operatorów telefonii komórkowej orga-nizuje darmowe korepetycję dla dzieci z biednych dzielnic. Na współpracy zyskują wszy-scy. Praconicy-wolontariusze są zadowoleni, że mogą ode-tchnąć od codziennej biurowej rzeczywistości i dodatkowo

pomóc dzieciom w nauce, a nawet się z nimi zaprzyjaź-nić. Dzieci otrzymują pomoc, dzięki, której będą osiągały lepsze wyniki w szkole. Firma utrwala swój dobry wizerunek w oczach lokalnych miesz-kańców oraz zyskuje zadowo-lonych z siebie pracowników.

Wszystkie wyżej wymie-nione działania mają pozy-tywne skutki i bez wątpienia są godnymi pochwały inicja-tywami. Jednak nikt nie jest naiwny. Kampanie społeczne nie są jedynie bezinteresow-nym aktem dobroci. To jedna z najbardziej opłacalnych strategii kreowania wize-runku firmy oraz promocji jej produktów. Mądrze skonstru-owany program wolontariatu pracowniczego może okazać się wyjątkowo skutecznym sposobem integracji pracow-ników i trwale zwiększyć ich wydajność. CSR może oka-zać się dobrym instrumentem poprawiającym funkcjonowa-nie przedsiębiorstwa, a nawet umożliwiającym zwiększanie zysków. Wracamy do kluczo-

wego pytania o to czy nasz ro-dzimy wilczy kapitalizm pod pozorem troski o pracowni-ków, środowisko, czy dzieci z domów dziecka nie próbuje przywdziać owczej skóry. Idea CSR w swoim podstawo-wym i najgłębszym znaczeniu miała polegać na trosce przed-siębiorstw o swoje otoczenie i minimalizację negatywnych skutków powstałych w pro-cesie zarabiania pieniędzy, a nie na wydawaniu niewielkiej części swoich zysków na cele

charytatywne. W końcu firma, która pomaga chorym dzie-ciom, lub chroni zagrożone wyginięciem gatunki zwierząt, a jednocześnie wyprowadza swoje podatki za granicę bez wątpienia działa na nieko-rzyść społeczeństwa.

Wydaje się oczywistym, że społecznej odpowiedzialno-ści biznesu trzeba podchodzić z pewnym dystansem. Jednak pamiętajmy o starej ludowej mądrości: „jak dają to bierz”. Może warto byłoby zapytać się swojego przełożonego, jaka jest społeczna odpowie-dzialność jego firmy i co może zaoferować lokalnemu oto-czeniu. Przecież w Zgierzu też są domy dziecka wymagające wsparcia, przedszkola wyma-gające remontów, porzucone zwierzęta i zaniedbana prze-strzeń miejska. Są też pracow-nicy, którzy mają dobre pomy-sły i chęć działania. Weźmy sprawy w swoje ręce, przecież my też możemy być społecz-nie odpowiedzialni.

Marcin Barańczyk

Biznes społecznieodpowiedzialnyZgodnie z definicją CSR to dobra praktyka prywatnych przedsiębiorstw polegająca na braniu odpowiedzialności za ich wpływ na społeczeństwo oraz otoczenie naturalne. O tym, czy istnieje faktycznie społecznie odpowiedzialny biznes pisze Marcin Barańczyk.

Powstaje pytanie, czy CSR jest próbą stworzenia kapi-talizmu z ludzką twarzą, czy może jedynie marketingową sztuczką?

Kampanie społeczne nie są jedynie bezinteresownym aktem dobroci. To jedna z najbardziej opłacalnych strategii kreowania wize-runku firmy oraz promocji jej produktów.

Page 8: Zgrzyt Maj

8

Adrian Skoczylas: Czym jest inicjatywa uchwałodawcza z naukowego, politologicz-nego punktu widzenia? Jaki jest jej cel?

Dr Michał Klonowski: Inicja-tywa uchwałodawcza to coś na wzór inicjatywy ustawo-dawczej, tyle że w skali mi-kro. Jest to umożliwienie oby-watelom składania projektów uchwał, czyli aktów prawa miejscowego, dotyczącego danej społeczności lokalnej. Można się zastanawiać, czy rzeczywiście dotarcie do rad-nego jest na tyle trudne, że istnieje potrzeba stworzenia dla obywateli dodatkowych ścieżek zgłaszania projektów. Należy odpowiedzieć na pyta-nie, ile czasu radni poświęcają obywatelom podczas swoich dyżurów, np. w przeliczeniu na jednego mieszkańca ze swojego okręgu. Radni, któ-rzy sami wychodzą do miesz-kańców próbując poznać ich potrzeby, należą jednak do mniejszości, większość ogra-nicza się do krótkiego dyżuru. Kontakt na linii radni – miesz-kańcy nie rzadko jest niewy-starczający, więc obywatele mogą chcieć sami zgłaszać swoje pomysły.

W Zgierzu radni odrzucili projekt wprowadzenia ini-cjatywy uchwałodawczej dla mieszkańców. Jak Pan uważa, jakie mogły być po-wody ich decyzji?

Na pewno mogli się kierować tymi obawami, które i ja do-strzegam. W skrajnych przy-padkach inicjatywa uchwało-dawcza może być narzędziem paraliżowania prac rady, wy-korzystywanym przez grupę osób nieprzychylnych radzie miasta lub prezydentowi. My-ślę, że w pewnym stopniu radni nie chcieli ograniczenia

swojego monopolu na władzę i wpływu na miasto. Może bali się tego, że gdyby to za-działało, to oni staliby się nie-potrzebni, że czymś lepszym i tańszym dla miasta okazałoby się coś na kształt zgromadze-nia obywateli, demokracji wiecowej. Oczywiście coś ta-kiego nie byłoby możliwe.

Jeden z radnych użył okre-ślenia „pajdokracja”…

Myślę, że to trochę za daleko posunięty komentarz i mało sympatyczny wobec jego od-biorców, czyli mieszkańców. Tak samo można by przecież określić funkcjonowanie ini-cjatywy ustawodawczej w kraju.

Część radnych jednak wsparła ten projekt. Czy są jakieś ewidentne plusy ini-cjatywy uchwałodawczej?

Możliwość zgłaszania inicja-tyw uchwałodawczych zwięk-szyłaby wpływ obywateli na rozwiązanie interesujących ich spraw w okresie, gdy nie zbliżają się żadne wybory, czyli poza często jedynym czasem, w którym politycy przejmują się swoimi wybor-cami. Pomiędzy wyborami obywatele mają ten wpływ ograniczony, a w trakcie ka-dencji pojawiają się drobne problemy, których szybkie załatwienie jest istotne dla danej społeczności. Potrzeba np. zbudowania odwodnienia drogi przejazdowej do przed-szkola niekoniecznie połączy ludzi o podobnych poglądach politycznych, którzy wybra-liby jednego radnego. Oni chcą ten problem rozwiązać szybko, stąd należałoby im to umożliwić, np. poprzez inicjatywę uchwałodawczą – na tym przecież polega idea samorządności.

Sama idea w moich oczach ma i plusy, i minusy. W przy-padku inicjatywy ustawodaw-czej nie możemy dostrzec spektakularnych sukcesów, są one najczęściej odrzucane przez parlament i nie wchodzą w życie. Jeśli chodzi o poziom lokalny to całkiem słuszna idea, lecz w skrajnych przy-padkach może nieść ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Choć nie wydaje mi się, by takie inicjatywy były realnym zagrożeniem dla samych ciał przedstawicielskich.

Jeśli wprowadzilibyśmy ini-cjatywę uchwałodawczą, to jakie powinniśmy nałożyć ograniczenia, dotyczące

liczby osób ją popierających lub drogi wprowadzania?

Wydaje mi się logiczne, aby ilość koniecznych podpisów pod projektem uchwały była niższa niż minimalna liczba głosów potrzebna, by zo-stać radnym, innymi słowy powinno być to łatwiejsze niż wybranie radnego. Jeżeli radny z najmniejszym popar-ciem dostał ok. 200 głosów w wyborach, to rozsądną liczbą byłoby np. 150 podpisów. Po drugie, można by ograniczyć zakres tematyczny, którego takie uchwały mogłyby do-tyczyć, do spraw jak najbar-dziej lokalnych. Wyłączyłbym kwestie gospodarcze, np. wy-sokość podatków oraz kwe-stie ustrojowe, np. głęboko ingerujące w statut gminy. Z pewnością potrzebny jest ja-kiś sposób weryfikacji tych projektów poprzez ciało peł-niące funkcje lokalnego Try-bunału Konstytucyjnego. Je-dyną możliwą selekcją tych projektów powinny być de facto właśnie kwestie for-malno-prawne: niezgodność z

prawem lub wykraczanie poza kompetencje gminy. Możli-wość oceny, czy projekt jest

„sensowny”, mogłaby prowa-dzić do nadużyć. Wszystko jednak zależy od tego, jak obywatele korzystaliby z tej inicjatywy - z reguły korzy-stają rzadko. Myślę, że tych projektów nie byłoby zbyt dużo, więc i selekcja nie by-łaby aż tak konieczna.

A gdyby znów przedłożyć projekt takiej uchwały, tym razem jednak z dużą ilością podpisów poparcia?

Myślę, że uświadomiłoby to radnym, iż istnieje poparcie społeczne dla takiej inicja-tywy, może bardziej by się nad nią pochylili, w końcu chodzi o także ich wyborców. Nawet nie trzeba by tego robić bezpośrednio pod projektem uchwały, już sama duża liczba osób nieformalnie popierają-cych wprowadzenie tej inicja-tywy powinna dać radnym do myślenia.

Rozmawiał Adrian Skoczylas

Nie wykorzystujemy możliwości demokracjiO inicjatywie uchwałodawczej i samorządowej aktywności obywateli, z doktorem Michałem Klonowskim, adiunktem w Katedrze Systemów Politycznych Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ rozmawia Adrian Skoczylas.

Białystok

Sopot

Słupsk

SzczecinBydgoszcz

Toruń

Tomaszów Mazowiecki

Opole

RzeszówKatowice

Warszawa

Koszalin

Obywatelska inicjatywa uchwałodawcza w Polsce

Page 9: Zgrzyt Maj

9

Młodzieżowa Rada Mia-sta Zgierza to organ konsul-tacyjny Rady Miasta Zgierz, który działa na podstawie ustawy o samorządzie gminny. Młodzieżowi radni to osoby będące w wieku gimnazjal-nym i ponadgimnazjalnym, wybierane na dwuletnią ka-dencję w swoich szkołach poprzez głosowanie. Dzięki możliwościom jakie daje bu-dżet i pozyskiwanie środków młodzi ludzie mogą działać na rzecz swoich rówieśników. Młodzieżowi radni spotykają się podczas sesji i spotkań ro-boczych, na których ustalają priorytety na najbliższe tygo-dnie. W tej kadencji MRMZ zorganizowała wiele ważnych dla społeczeństwa inicjatyw: debaty o legalizacji marihu-

any, czy o edukacji seksualnej. Młodzieżowi radni zajmują się krzewieniem sportu oraz projektami unijnymi. Owoc-nie współpracują także z wie-loma instytucjami w naszym mieście. Za swoją działal-ność młodzi radni nie otrzy-mują wynagrodzenia, daje im to jednak wiele satysfak-cji. Biuro MRMZ mieści się w Centrum Kultury Dziecka, a pełnomocniczką Młodzieżo-wej Rady Miasta Zgierza jest Renata Malinowska. MRMZ posiada statut i regulamin na podstawie których działa.

W związku z zapisem w statucie Młodzieżowej Rady Miasta Zgierza radny po skończeniu szkoły ponad-gimnazjalnej w trakcie trwa-nia kadencji MRMZ traci

mandat. Staramy się, aby ten zapis został zmieniony na ko-rzystniejszy dla przyszłych młodych działaczy: tak, by powoływany do pełnienia funkcji radny mógł pozostać do końca kadencji MRMZ. Obecna sytuacja zaburza dzia-łalność rady. Podczas wspól-nych działań młodzi ludzie zżywają się ze sobą, a po roku trwania kadencji dobrze znają zasady funkcjonowania w grupie, stawiają sobie cele. Młodzieżowi Radni wspólnie wypracowali proponowane zmiany do statutu. Złożony projekt brzmiał następująco: ,,Uczeń średniej szkoły ogól-nokształcącej lub zawodowej lub zasadniczej szkoły zawo-dowej, który ukończył szkołę w trakcie trwania kadencji,

zachowuje swój mandat do końca trwania kadencji, o ile kontynuuje naukę w szkole policealnej lub na studiach’’. Adwokatka z Urzędu Miasta Zgierza, Anna Rosiak, do pro-jektu uchwały złożonej przez Przewodniczącego RMZ z dnia 21 lutego nie wniosła żadnych zastrzeżeń formalno-

-prawnych. Proponowanym zmianom przeciwstawia(ł) się jednak przewodniczący Komisji Statutowo-Prawnej, Michał Pilarski. Ostatecznie radni zagłosowali przeciwko uchwale.

Nie chodzi nam o to by zmiany wprowadzać od teraz. Mamy świadomość, że prawo nie działa wstecz. z żalem spo-glądamy w statuty Młodzieżo-wych Rad Miasta Dąbrowy Górniczej w której istnieje następujący zapis: ,,Kaden-cja Radnych kończy się wraz z końcem kadencji Rady’’. Po-dobnym przykładem jest Mło-dzieżowa Rada Gminy Dłu-goręka: ,,Przejście Radnego na wyższy poziom kształcenia (…) w trakcie trwania kaden-cji nie powoduje utraty man-datu”. Przewodniczący Komi-sji Statutowo-Prawnej uważa, że młodzieżowi radni powinni nimi zostawać do uzyskania pełnoletności, a po jej osią-gnięciu składać mandat.

By uniknąć możliwości

łączenia stanowisk Młodzie-żowa Rada Miasta Stalowej Woli ma w swoim statucie na-stępujący zapis: ,,Nie można być równocześnie Radnym Rady Miejskiej w Stalowej Woli i Radnym Młodzieżowej Rady Miejskiej w Stalowej Woli”.

Spoglądając na zapisy ze statutów Młodzieżowych Rad zastanawiamy się dla-czego proponowane przez nas zmiany nie znajdują aprobaty u radnych. Najsmutniejszy jest fakt, że przewodniczący Komisji Statutowo-Prawnej swoją opinię motywuje obo-wiązującymi w Polsce prze-pisami. Nie stanowią one zaś podstawy do odrzucenia po-mysłu wg adwokat zatrudnio-nej w Urzędzie Miasta. Czy podczas trwania tej kadencji uda się wprowadzić zmiany, by kolejna kadencja mo-gła sprawnie funkcjonować? Na pewno nie przestaniemy próbować.

Patrycja [email protected] Rzeczniczka Młodzieżowej Rady Miasta Zgierza

Kto może być młodym radnym?Zbliża się koniec kadencji Młodzieżowej Rady Miasta Zgierza. Przed nami czas na jej podsumowanie. Były sukcesy, niepowodzenia i… przeszkody. Największą z nich była nieprzychylność Rady Miasta Zgierza wobec zaproponowanych przez MRMZ zmian w statucie.

„Boruta” to zespół ama-torski zadziwiający urodą i gracją polskiego folkloru. Po-wstał w 1967 roku. Niegdyś patronatem zespołu były Za-kłady Przemysłu Barwników

„Boruta” w Zgierzu. Grupa powstała z inicjatywy dzia-łaczy Związku Zawodowego Chemików i folklorysty Zbi-gniewa Hauke. Zespół Pieśni i Tańca „Boruta” początkowo propagował tylko folklor z regionu łęczyckiego. Później chcąc rozszerzyć swój re-pertuar sięgnął do bogatych źródeł folkloru z innych re-gionów Polski, a mianowicie: krakowskiego, łowickiego, lubelskiego, opoczyńskiego, górali żywieckich i górali cieszyńskich. Od 1974 roku kierownictwo artystyczne sprawuje Zdzisława Kotulska-

-Hofmokl, która od początku

istnienia Zespołu była jego choreografem. Natomiast, ka-pelę prowadzi Jan Mucha. Ze-spół prezentuje tańce ludowe w układach choreograficz-nych Zdzisławy Hofmokl do utworów muzycznych w opra-cowaniu Zbigniewa Hauke, Władysława Biedrzyckiego i Bolesława Lewandowskiego. Obecnie swoją działalność prowadzi pod patronatem Miasta Zgierza, a jego sie-dzibą jest Miejski Ośrodek Kultury.

Mimo tego, że jest Zespo-łem amatorskim to w swoim dorobku posiada wiele cen-nych nagród z przeglądów i festiwali folklorystycznych. Dostał odznakę Zasłużony dla Miasta Zgierza, a Zdzi-sława Kotulska-Hofmokl zo-stała Honorwym Obywatelem naszego miasta. Zespół także

posiada szeroki szlak wojaży zagranicznych. Był m.in. w Belgi, Bułgarii, Grecji, Fran-cji, Tunezji, Turcji, Włoszech oraz na Węgrzech, Słowacji, Litwie i Łotwie.

W tym roku przypada 45-lat istnienia Z.P. i T. „Boruta”. Z tej okazji do prób i przy-gotowań włączyli się rów-nież byli członkowie Zespołu. Podczas koncertu jubileuszo-wego, który odbędzie się już pod koniec maja na scenie będą mogli państwo zobaczyć trzy grupy tancerzy: dzieci – tworzące Młodą Borutę, by-łych członków Zespołu, oraz młodzież, która tworzy grupę reprezentacyjną. Na scenie w jednym czasie znajdzie się około 60 osób w przedziale wiekowym od 4 do 70 lat.

To pokazuje nam ile lu-dzi i pokoleń przewinęło się

przez progi „Boruty”. Człon-kowstwo w Zespole to nie tylko taniec i śpiew. To przede wszystkim ciężka praca, wiele godzin nauki i ćwiczeń, ale także przyjemność i satysfak-cja, gdy za te pracę na kon-certach otrzymuje się brawa i widzi uśmiechy u przybyłych na koncert osób. To także im-prezy, wyjazdy wakacyjne, przyjaźnie, które przetrwały te lata, wiele małżeństw, oraz tradycje rodzinne.

„Boruta” to wiele wspa-

niałych wspomnień, historii i tysiące zdjęć, które przypomi-nają o nich. W tym roku koń-czy 45-lat. Miejmy nadzieję, że jeszcze wiele lat będzie mogła rozsławiać swoje mia-sto i kulturę ludową w Polsce jak i poza jej granicami.

Bliższe informacje o kon-cercie ukażą się już niebawem na stronie internetowej Ze-społu: www.zpitboruta.miasto.zgierz.pl , oraz na Facebook-u.

Agnieszka Niedwiedź

Tańczy i śpiewa zespół Boruta

„Już 45 lat w Zgierzu tańczymy, śpiewamy. Swoje miasto i kulturę w świecie rozsławiamy” – już niedługo tak zaśpiewają nam tancerze Zespołu Pieśni i Tańca „Boruta”.

Fot. Krystian Śmiałek

Page 10: Zgrzyt Maj

10

Sprawiedliwe marchewki zmieniają świat

Czy można kupować świeże, zdrowe, tanie warzywa i owoce, omijać pośredników, wspierać lokalnych producentów żywności i jednocześnie tworzyć wspólnotę świadomych, zaangażowanych społecznie konsumentów? Potrafimy udowodnić, że tak. Dowiedz się, jak to możliwe.

Jesteśmy grupą niefor-malną, nie mamy hierarchii ani zarządu. Jesteśmy w róż-nym wieku, od licealnego po emerytalny, pracujemy w różnych zawodach, róż-nią nas też pasje i poglądy. Mamy wspólne przedsięwzię-cie – razem kupujemy arty-kuły spożywcze i wspólny cel

– chcemy zmienić rzeczywi-stość wokół nas, tę najbliższą, lokalną. Jesteśmy Koopera-tywą Spożywczą w Łodzi.

Wszystko zaczęło się pra-wie dwa lata temu. Zainspi-rowała nas pół roku starsza Kooperatywa ze stolicy. Na dobry początek dostaliśmy rady, wsparcie i system za-mówień, dzięki któremu moż-liwe jest składanie zamówień przez internet. Zakupy bywają mniejsze bądź większe, cza-sem dominuje entuzjazm, a czasem zniechęcenie – ale tak jak system podlega zmianom, tak i nasza grupa nieustannie się rozwija. Dziś zrzeszamy już ponad 150 osób, w każdej turze zamawia ich ponad 30, ciągle dołączają kolejne.

Zakupy zaczynają się w internecie. W systemie zamó-wień członkowie i członki-nie Kooperatywy wybierają potrzebne im produkty – wa-rzywa, owoce, nabiał, strączki, bakalie... Raz w tygodniu, wczesnym czwartkowym ran-kiem, organizowany jest wy-jazd na giełdę rolną na Zjaz-dowej. Ktoś użycza samochód, ktoś inny jedzie jako kierowca lub załoga. Dzięki temu, że wspólnie kupujemy większe ilości produktów i omijamy pośredników, uzyskujemy bardzo korzystne ceny, czę-sto o wiele niższe niż w skle-pach czy nawet hipermarke-tach. Lecz oszczędności nie są naszym jedynym celem. Dążymy do tego, by nawią-zać uczciwą i bezpośrednią współpracę z lokalnymi rolni-

kami i realizować zasady spra-wiedliwego handlu. Staramy się kupować produkty świeże, zdrowe, jeśli to możliwe - ekologiczne. Koło dziewiątej wracamy z giełdy, a wszystkie sprawunki cierpliwie czekają w miejscu, w którym zdecy-dowano się nas ugościć: dotąd bywaliśmy już w siedzibie or-ganizacji pozarządowej, gale-rii, pubie. Aktualnie funkcjo-

nujemy w przestrzeni Hostelu LaGranda.

Kooperatywa to nie sklep. Warzyw i owoców nie zdejmu-jemy z półek w fabrycznych opakowaniach. Trzeba je roz-ważyć, rozdzielić, powkładać do właściwych pudełek. To zadanie ekipy ważącej, która zaczyna pracę wczesnym po-południem. Koło osiemna-stej pudełka zwykle są zapeł-nione, rachunki posprawdzane i można przystąpić do odbioru zakupów i zebrania. Zwykle – bowiem w Kooperatywie, jak w każdej organizacji, różnie

bywa z partycypacją. Koope-ratywa nikogo nie zatrudnia, opiera się na dobrowolnej pracy jej członków i człon-kiń. Nie wszyscy oczywiście mogą i chcą angażować się w jednakowym stopniu i for-mie. Wiele rzeczy, drobnych a niezwykle pożytecznych, można zrobić niejako mimo-chodem – choćby odłożyć to-rebki foliowe czy opakowa-

nia po lodach, które można z powodzeniem użyć ponownie do rozdzielenia zakupów. Ci z nas, którzy nie mają czasu w tygodniu, mogą włączyć się w weekendowe zajęcia prak-tyczno-techniczne i inne dzia-łania integracyjne.

Wreszcie zebranie To ważny element kooperatyw-nego działania – podczas ze-brania nie tylko omawiamy sprawy związane z bieżącymi zakupami, ale dyskutujemy nad celami i strategią dzia-łania. Czasem skupiamy się na doraźnych kwestiach, jak

włączanie się Kooperatywy w inicjatywy społeczne czy polityczne. Organizowaliśmy protest przeciw ACTA, włą-czyliśmy się w przygotowa-nia Dziewiątej Łódzkiej Ma-nify, wsparliśmy happening Stowarzyszenia Ad Rem na rzecz dzieci i młodzieży za-grożonych wykluczeniem społecznym. Kooperatywa to bowiem nie tylko projekt realizowania tańszych zaku-pów – chcemy także zabierać głos w ważnych społecznych sprawach. Jak głosi napis na jednym z naszych znacz-ków, „Tą marchewką, droga Pani, chcemy zwalczać kapi-talizm”, i działać na rzecz bar-dziej sprawiedliwego świata. Nasze działania służą także budowaniu wspólnoty. Zakła-

damy, że każdy z członków i członkiń Kooperatywy może się zwrócić o pomoc w razie potrzeby, a spółdzielnia, w miarę możliwości, jej udzieli, na przykład w formie sfinan-sowania zakupów ze składki pozostałych uczestników. Ów wspólnotowy rys mają też inne aktywności, jak choćby kooperatywne grille, które cieszą się zasłużoną sławą jednej z najlepszych imprez w mieście. Mamy też inne, sze-roko zakrojone plany, na wiele wspólnych inicjatyw.

Kiedy zebranie i to -

w a r z y s z ą c y m u w s e -zonie gr i l l s ię skończą, pozostaje posprzątanie, złoże-niekooperatywnego majątku w bezpiecznym miejscu. No i sprawdzenie, czy nie zapo-mnieliśmy o wybraniu koor-dynatora lub koordynatorki, którzy całe przedsięwzięcie w nadchodzącym tygodniu opa-nują organizacyjnie.

Nasza Kooperatywa nie jest jedyna, kolejne, podobne inicjatywy wyrastają w całej Polsce jak grzyby po deszczu. Wszystkie nawiązują miedzy sobą współpracę, bo tylko ra-zem możemy dokonać prze-łomu. Kilka tygodni temu w Warszawie odbył się Pierwszy Otwarty Zjazd Kooperatyw Spożywczych. Czy podobna organizacja ma szansę po-

wstać w Zgierzu?Wierzymy, że tak, chcemy

sprawdzić, czy wśród miesz-kańców miasta będą osoby za-interesowane wspólnym dzia-łaniem w obszarze.

Zachęcamy do kontaktu z nami pod adresem mailo-wym: [email protected] lub telefonicznie: 661093639.

Jakub KlimczakDagmara Rode

Page 11: Zgrzyt Maj

11

Wiosna to idealny czas na wprowadzania zmian do naszego jadłospisu – pogoda dodaje nam energii, chcemy odżywić nasz organizm, po-czuć się lekko i świeżo. Po-woli odstawiamy zimowe

„pocieszacze” – gęste zupy kremy, sycące potrawy jed-nogarnkowe, ciężkie desery, które wynagradzały nam ni-skie temperatury, brak słońca i burość za oknem. Dobra dieta powinna być różnorodna, a o wprowadzanych zmianach warto pomyśleć długofalowo

–tygodniowa monodieta, w czasie której będziemy jeść tylko jajka i chudy biały ser przyniesie nam jedynie kiep-ski humor, a nie długotrwałą poprawę formy. Wybierając z szerokiej gamy diet, które znaleźć można w prasie, inter-necie warto przyjrzeć się die-tom bezmięsnym.

Rezygnacja z mięsa (we-getarianizm) lub mięsa i pro-duktów odzwierzęcych – jajek, mleka (weganizm) to decyzja o której wyborze decyduje najczęściej względy etyczne. Poznając warunki w jakich hodowane, przewożone i za-

bijane są zwierzęta, bardzo łatwo przekonać się do diety, która pozwoli nam nie uczest-niczyć w tym okrucieństwie.

„Gdyby rzeźnie miały szklane ściany każdy byłby wegeta-rianinem” powiedział kiedyś Paul McCartney i pewnie jest w tym sporo racji - nie znam nikogo kto po filmie „Miesz-kańcy Ziemi” („Earthlings” reż.S.Monson 2005r.), na-kręconym z ukrytej kamery dokumencie o cierpieniu zwierząt - samobójstwach ho-dowanych dla wątróbki gęsi, cierpiących z powodu ścisku świń, krów czy kur, jadłby dalej mięso. Zwierzęta tłoczą się na małej przestrzeni, po-zbawione są świeżego powie-trza, ruchu. Dla hodowców najważniejszy jest zysk – aby zwierzęta szybciej urosły po-dają im hormon wzrostu oraz tuczące jedzenie. Warto mieć świadomość, że jedząc mięso spożywamy równocześnie hormony, antybiotyki, pesty-cydy oraz inne niebezpieczne substancje. Warto pożegnać się ze stereotypem, że mięso jest zdrowe i potrzebne nam do życia.

Wciąż pokutuje mit, że osoby, które nie jedzą mięsa nie są w stanie dostarczyć swojemu organizmowi białka, żelaza, niezbędnych witamin. Tymczasem z powodzeniem można ułożyć swój jadłospis w taki sposób aby dostarczał wszystkich niezbędnych war-tości odżywczych. Z wegeta-rianizmem/ weganizmem jest podobnie jak z dietą „trady-cyjną” (zawierającą mięso)

– każdą z nich można pro-wadzić mniej lub bardziej zdrowo. Dieta wegetariańska może być nisko lub wysoko-kaloryczna, z dużym udzia-łem białek (jeśli znajdą się w niej strączkowe: soja, cie-ciorka, soczewica itp.) lub ni-skobiałkowa. Wegetarianizm to strzał w dziesiątkę dla osób, które chcą uniknąć miażdżycy, zawału serca, nadciśnienia, udaru mózgu. Okazuje się, że dieta wegetariańska jest sprzy-mierzeńcem kobiet w walce z endometriozą, a już 6 tygodni weganizmu przynosi znaczną poprawę samopoczucia cier-piącym z powodu reumato-idalnego zapalenia stawów.

Często sądzi się, że wege-

tarianizm wyklucza pyszne, zróżnicowane jedzenie – nic bardziej mylnego. O ile 10-15 lat temu rzeczywiście pro-dukty wegańskie były pra-wie niedostępne, o tyle teraz (w większych marketach czy wegetariańskich sklepach in-ternetowych) kupić można prawie wszystko: sery (tofu), mleka (sojowe, orkiszowe, gryczane), jogurty, śmietanę, masła roślinne. Pewnym pro-blemem są wciąż wysokie ceny – kubek 125g jogurtu so-jowego kosztuje średnio tyle ile dwa kubki jogurtu trady-cyjnego, litr mleka sojowego to równowartość 3 litrów mleka krowiego itp. Dla tych, którym ciężko rzucić mięso, bo uzależnili się od jego smaku istnieje lista produktów sojowych „imitujących” jego smak – wędlin, pasztetów, kotletów.

W dobie Internetu i mody na kulinarne blogi, także we-getariańskie i wegańskie, roz-wiązuje się kolejny problem, który mogą mieć osoby na po-czątku swojej wege przygody

– jak komponować dobre po-siłki i uniknąć kulinarnej nudy. Na blogach „lakto-ovo”, „Ja-dłonomii” czy „Hello mor-ning”, „Zieleniny” i „Kaszy prodżekt” znaleźć można przepisy na pasty do chleba, pasztety, kotlety, desery – cia-sta, kremy nie zawierające mleka, jajek czy masła. Na wymienionych stronach poza

samymi przepisami, zdjęciami znaleźć można wiele wskazó-wek np. jak samodzielnie wy-produkować mleko roślinne (migdałowe, sojowe), opisów ciekawych produktów jak tempeh, seitan, które stoso-wać można do gulaszy, sosów, zup itp.

Wciąż problemem jest mała dostępność dań bez-mięsnych w restauracjach. W Polsce brakuje lokali specja-lizujących się w kuchni we-getariańskiej nie mówiąc już o wegańskiej. W większych miastach można odnaleźć sie-ciową restaurację Green Way, ale wciąż restauracyjki po-kroju warszawskiej Vegi – z dużą liczbą pysznych, świe-żych dań wegańskich w atrak-cyjnych cenach (koszt obiadu to ok. 8 – 10 zł) należą do rzadkości.

Póki co, chcąc zjeść do-bry wege posiłek musimy po-legać na sobie. Zbliżająca się wiosna to świetna okazja do kulinarnych eksperymentów

– na rynku wkrótce pojawią się świeże warzywa, owoce. Warto zaopatrzyć się w strącz-kowe – różne rodzaje fasoli, cieciorki, soję, soczewicę – są świetną podstawą do past, kotletów, pasztetów. A także zakupić wyraziste przyprawy

– curry, garam masalę, kumin, oregano, bazylię.

Ilona Majewska

Wegetariańska wiosna?

Wciąż pokutuje mit, że osoby, które nie jedzą mięsa nie są w stanie dostarczyć swojemu organizmowi białka, żelaza, niezbędnych witamin. Tymczasem z powodzeniem można ułożyć swój jadłospis w taki sposób aby dostarczał wszystkich niezbędnych wartości odżywczych.

Page 12: Zgrzyt Maj

12

Projekt finansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej

Zgierski Uniwersytet Trzeciego Wieku zaprasza na I Zgierski Marsz Nordic Walking pt: „Droga do zdrowia”

Impreza odbędzie się 3 czerwca 2012r. (niedziela) na terenie Parku Miejskiego w Zgierzu Start o godz. 12:00. Zgłoszenia uczestniów przyjmujemy drogą mailową na adres: pocz [email protected] .p l , telefonicznie 512 251 063 oraz osobiście w dniu Marszu, w biurze zawodów, w godz. 9.00-11.30 Impreza ma charakter otwarty. Dla uczestników przewidziano niespodzianki oraz poczęstunek. I Zgierski Marsz Nordic Walking pt: „Droga do zdrowia” organizowany jest w ramach lokalnego programu obchodów Roku Uniwersytetów Trzeciego Wieku.

Patronem honorowym wydarzenia jest Prezydent Miasta Zgierza dr Iwona Wieczorek

We wtorek 15 maja 2012

o godz. 1800 w sali konferencyjnej przy ul. Rembowskiego 1 (Domy Tkaczy) odbędzie się spotkanie mieszkańców z władzami Zgierza Porozmawiajmy o kulturze. Spotkanie realizowane jest przez fundację „Twórczy, Aktywni” w ramach programu Super Samorząd i akcji „Masz głos, masz wybór”. Ewentualne uwagi i sugestie prosimy kierować na adres mailowy: [email protected]

Tour de Powiat 2012Zapraszamy na Mara-ton Rowerowy po Ziemi Zgierskiej o Zasięgu Po-nadregionalnym o Pu-char Starosty Zgierskiego. W maratonie mogą brać udział osoby w wieku od sześciu do stu lat, a w niektórych etapach nawet dzieci w wieku przedszkolnym.Szczegółowe regulaminy oraz mapy tras dostępne na stronie internetowej Starostwa Powiatowego w Zgierzu:www.powiat.zgierz.pl

Ogłoszenia drobne

Czujesz niedosyt? Zajrzyj na stronęgazetazgrzyt.pl

18 maja 2012

11:00-16:00

Centrum Kultury Dziecka

Rembowskiego 17

Zgrzyt

Zdobądź wiedzęo kulturowej różnorodności

Podobno w Polsce jaki patron, taka ulica... Rys. Hanna Łuczak