16
Zgrzyt Zgierska Gazeta Niezależna Klątwę zdejmę - tanio! „Domokrążcy”, „pajdo - kracja”, „populizm”, „chaos” i „anarchia” - tak o swoich wyborcach, mieszkańcach i mieszkankach Zgierza, my- ślą radni miasta, którzy od- rzucili w głosowaniu projekt nadania grupie 150 miesz- kańcom prawo inicjatywy uchwałodawczej. Po pierwszym głosowa- niu w tej sprawie, w marcu 2012 roku, licznych rozmo- wach i dyskusjach z radnymi, opiniach i poparciu rad osie- dli, organizatorom „Inicja- tywy 516” wydawało się, że tym razem szanse na to są zdecydowanie większe. Nie- stety, radni ponownie „doce- nili” zgierzan i postanowili nie dawać im „zbędnych” w ich mniemaniu praw. Perypetie inicjatywy uchwałodawczej mieszkań- ców i głosowanie w jej spra- wie podsumowuje Adrian Skoczylas. Strony 8-9 Egzemplarz bezpłatny Styczeń 2013, nr 12 Wróże, szeptunki, Ta- rot, reiki i archaniołowie - z taką ofertą możemy się spotkać, jeśli zdecydu - jemy się na szukanie po- mocy w instancjach „nad- przyrodzonych”. O tym, że poszukując przychyl - ności Fortuny pomagamy zbić fortunę tym, którzy ją przepowiadają pisze Ilona Majewska. Strony 6-7 Demokracja - nie przeszkadzać Na początku grudnia ze - szłego roku z inicjatywy za- rządu Starostwa Powiatowego w Zgierzu, Rada Powiatu uchwaliła powołanie Powiato- wej Spółki Infrastrukturalnej (PSI). Głównym powodem jej powołania są właśnie rosnące wydatki powiatu, nie równo- ważone niestety przez wpływy do budżetu. W obecnej sytuacji ustroju finansów powiatowych jest tak, że możemy wpływać tylko na wydatki, natomiast już nie na dochody. Naszymi dochodami są subwencje, ta- kie jak oświatowa, ogólna, wy- równawcza. Z roku na rok nie zwiększają się, natomiast wy- datki – głównie na oświatę, już tak – mówi starosta powiatu, Krzysztof Kozanecki. Spółka, w przedmiocie działalności, ma przypisane ponad 20 działów Polskiej Klasyfikacji Działal - ności, w tym: roboty związane z budową dróg i autostrad; wykonywanie instalacji elek- trycznych; tynkowanie; trans- port lądowy pasażerski, miejski i podmiejski; wynajem i dzier- żawa samochodów osobowych i furgonetek – oraz gimnazja; licea ogólnokształcące; licea profilowane; zasadnicze szkoły zawodowe; szkoły specjalne przysposabiające do pracy. W jaki sposób powołanie PSI ma przyczynić się do rato- wania finansów powiatu? We- dług jego pomysłodawców – zarządu starostwa – umożliwi ono między innymi zglobalizo- wanie zamówień na dostarcza- nie do placówek powiatowych mediów – wody, elektryczno- ści, ogrzewania. Jak informuje oficjalne, pisemne opracowanie uzasadniające powołanie PSI: Po stronie tak dużego zama - wiającego jakim byłaby Spółka istniałaby realna możliwość za- warcia umów na dostawę me- diów na warunkach korzyst - niejszych niż obecnie zawarte przez każdą z jednostek orga- nizacyjnych dysponujących po- wiatowymi obiektami i budyn- kami użyteczności publicznej. Dokument zwraca uwagę także na kwestię naliczania podatku VAT – ze względu na zapis ustawy, dopuszczający obniże- nie kwoty podatku należnego (który spółka naliczać będzie przy wystawianiu faktur staro- stwu) o kwotę podatku naliczo- nego (który, z kolei, naliczany będzie przez firmy zewnętrzne, od których spółka kupować bę- dzie towary i usługi), spółka będzie, cytując: (…) wytwarzać zysk w związku z nieodprowa- dzaniem kwoty podatku VAT lub odprowadzaniem w znacznie zmniejszonej wysokości. Podatkowa „optymalizacja” i zglobalizowanie zamówień to jednak nie wszystkie powody powołania spółki. Ostatnim z nich, równie istotnym, są sta- rania o obniżenie kosztów pracy związanych z utrzymywaniem placówek powiatu, czyli ponad dwudziestu budynków (w tym szkół). Zapowiedzi ciężkiego roku 2013, w którym to kryzys gospo- darczy ma uderzyć najmocniej, zaczynają się już materializo- wać. Przede wszystkim w postaci kolejnych cięć dokonywa- nych przez samorządy w całym kraju. Konieczność obniżenia wydatków spada także, jak się okazuje, na powiat zgierski. Jakie pomysły ratowania budżetu ma w tej sytuacji zgierskie starostwo i kto może na nich stracić? Internet nie zapomina Wśród wielu róż - nych rodzajów przemocy można wyróżnić także tą, do której dochodzi za pośrednictwem Internetu. Cyber-przemoc stała się w ostatnich latach coraz częstszym zjawiskiem. Na przykładzie sprawy ze Zgierza pisze o niej Patry- cja Malik. Strony 10-11 W co (nie) wierzy chuligan? str. 4 Wolne Muzeum Sztuk Ulicznych, str. 14-15 Ciąg dalszy na stronie 3 Dzwonek na zlecenie Tata pełnoetatowy, str. 12 Fot. Scott Roberts (@Flickr) Na licencji (CC BY-NC-ND 2.0)

Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Styczniowe wydanie Gazety Zgrzyt

Citation preview

Page 1: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

ZgrzytZ g i e r s k a G a z e t a N i e z a l e ż n a

Klątwę zdejmę - tanio!

„Domokrążcy”, „pajdo-kracja”, „populizm”, „chaos” i „anarchia” - tak o swoich wyborcach, mieszkańcach i mieszkankach Zgierza, my-ślą radni miasta, którzy od-rzucili w głosowaniu projekt nadania grupie 150 miesz-kańcom prawo inicjatywy uchwałodawczej.

Po pierwszym głosowa-niu w tej sprawie, w marcu 2012 roku, licznych rozmo-wach i dyskusjach z radnymi, opiniach i poparciu rad osie-dli, organizatorom „Inicja-

tywy 516” wydawało się, że tym razem szanse na to są zdecydowanie większe. Nie-stety, radni ponownie „doce-nili” zgierzan i postanowili nie dawać im „zbędnych” w ich mniemaniu praw.

Perypetie inicjatywy uchwałodawczej mieszkań-ców i głosowanie w jej spra-wie podsumowuje Adrian Skoczylas.

Strony 8-9

Egzemplarz bezpłatny

Styczeń 2013, nr 12

Wróże, szeptunki, Ta-rot, reiki i archaniołowie

- z taką ofertą możemy się spotkać, jeśli zdecydu-jemy się na szukanie po-mocy w instancjach „nad-przyrodzonych”. O tym, że poszukując przychyl-ności Fortuny pomagamy zbić fortunę tym, którzy ją przepowiadają pisze Ilona Majewska.

Strony 6-7

Demokracja - nie przeszkadzać

Na początku grudnia ze-szłego roku z inicjatywy za-rządu Starostwa Powiatowego w Zgierzu, Rada Powiatu uchwaliła powołanie Powiato-wej Spółki Infrastrukturalnej (PSI). Głównym powodem jej powołania są właśnie rosnące wydatki powiatu, nie równo-ważone niestety przez wpływy do budżetu. W obecnej sytuacji ustroju finansów powiatowych jest tak, że możemy wpływać tylko na wydatki, natomiast już nie na dochody. Naszymi dochodami są subwencje, ta-kie jak oświatowa, ogólna, wy-równawcza. Z roku na rok nie zwiększają się, natomiast wy-datki – głównie na oświatę, już tak – mówi starosta powiatu, Krzysztof Kozanecki. Spółka, w przedmiocie działalności, ma przypisane ponad 20 działów Polskiej Klasyfikacji Działal-ności, w tym: roboty związane z budową dróg i autostrad; wykonywanie instalacji elek-trycznych; tynkowanie; trans-port lądowy pasażerski, miejski

i podmiejski; wynajem i dzier-żawa samochodów osobowych i furgonetek – oraz gimnazja; licea ogólnokształcące; licea profilowane; zasadnicze szkoły zawodowe; szkoły specjalne przysposabiające do pracy.

W jaki sposób powołanie PSI ma przyczynić się do rato-wania finansów powiatu? We-dług jego pomysłodawców – zarządu starostwa – umożliwi ono między innymi zglobalizo-wanie zamówień na dostarcza-nie do placówek powiatowych mediów – wody, elektryczno-ści, ogrzewania. Jak informuje oficjalne, pisemne opracowanie uzasadniające powołanie PSI: Po stronie tak dużego zama-wiającego jakim byłaby Spółka istniałaby realna możliwość za-warcia umów na dostawę me-diów na warunkach korzyst-niejszych niż obecnie zawarte przez każdą z jednostek orga-nizacyjnych dysponujących po-wiatowymi obiektami i budyn-kami użyteczności publicznej. Dokument zwraca uwagę także

na kwestię naliczania podatku VAT – ze względu na zapis ustawy, dopuszczający obniże-nie kwoty podatku należnego (który spółka naliczać będzie przy wystawianiu faktur staro-stwu) o kwotę podatku naliczo-nego (który, z kolei, naliczany będzie przez firmy zewnętrzne, od których spółka kupować bę-dzie towary i usługi), spółka będzie, cytując: (…) wytwarzać zysk w związku z nieodprowa-dzaniem kwoty podatku VAT lub odprowadzaniem w znacznie zmniejszonej wysokości.

Podatkowa „optymalizacja” i zglobalizowanie zamówień to jednak nie wszystkie powody powołania spółki. Ostatnim z nich, równie istotnym, są sta-rania o obniżenie kosztów pracy związanych z utrzymywaniem placówek powiatu, czyli ponad dwudziestu budynków (w tym szkół).

Zapowiedzi ciężkiego roku 2013, w którym to kryzys gospo-darczy ma uderzyć najmocniej, zaczynają się już materializo-wać. Przede wszystkim w postaci kolejnych cięć dokonywa-nych przez samorządy w całym kraju. Konieczność obniżenia wydatków spada także, jak się okazuje, na powiat zgierski. Jakie pomysły ratowania budżetu ma w tej sytuacji zgierskie starostwo i kto może na nich stracić?

Internet nie zapomina

Wśród wie lu róż -nych rodzajów przemocy można wyróżnić także tą, do której dochodzi za pośrednictwem Internetu. Cyber-przemoc stała się w ostatnich latach coraz częstszym zjawiskiem. Na przykładzie sprawy ze Zgierza pisze o niej Patry-cja Malik.

Strony 10-11

W co (nie) wierzy chuligan? str. 4 Wolne Muzeum Sztuk Ulicznych, str. 14-15

Ciąg dalszy na stronie 3

Dzwonek na zlecenie

Tata pełnoetatowy, str. 12

Fot. Scott Roberts (@Flickr)Na licencji (CC BY-NC-ND 2.0)

Page 2: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

2

Adres redakcji: ul. Rembowskiego 36/40, 95-100 Zgierz, tel. 511 202 214, www.gazetazgrzyt.pl, e-mail: [email protected] zespół: Weronika Jóźwiak (koordynatorka projektu), Alina Łęcka-Andrzejewska (Zgierski Uniwersytet Trzeciego Wieku), Ilona Majewska, Patrycja Malik, Mateusz Mirys (redaktor naczelny), Karolina Miżyńska, Adrian Skoczylas

Wydawca: Stowarzyszenie Wielokulturowy Zgierz, ul. Rembowskiego 36/40, 95-100 ZgierzPartnerzy: WOZ - Die Wochenzeitung, Stowarzyszenie Homo FaberNakład: 6 000 egzemplarzy

Czy wiecie na czym polega zawód lekarza?

Janek: Lekarz leczy chorych ludzi. Idzie się do niego, a on człowieka uzdrawia.Tosia: Ale jest też lekarz wete-rynarz, który leczy zwierzęta, gdy mają na przykład złamaną nogę.

A znacie jakieś specjali-zacje lekarzy?

Laura: Noooo… Na przykład jest lekarz psycholog. Bo są

ludzie, którzy mają takie różne zwidy i widzą wszędzie te same twarze i właśnie ich leczy psycholog.Tosia: Jest też lekarz od wojska, który leczy ludzi na wojnie.Julka: Ja znam lekarza, który robi coś z głową. Chyba nazywa się neurolog czy neurochirurg. I on wycina z mózgu różne nie-potrzebne rzeczy, jakieś żyły na przykład. Albo wyjmuje kule po wojnie.

A która ze specjalizacji jest według Was najfajniejsza, a która najmniej?

Janek: Najfajniejszy jest taki le-karz, który ma słuchawki, bada dzieci i przepisuje recepty. Taki lekarz codzienny.Laura: Najmniej fajną pracę ma neurolog. Jedno dotknięcie i już człowiek może nie żyć.Tosia: Nooo… Ale to jest obrzydliwe!

Czy zawód lekarza jest trudny?

Dzieci jednogłośnie: Oj tak! Bardzo trudny!Julka: I lekarza i weterynarza. A najtrudniejsze i najdłuższe są studia lekarskie.Laura: To jest taki trudny za-wód, bo jak ktoś robi operację, to się może zdarzyć, że cos tam się nie uda… I ktoś umrze. I le-karz zostaje wtedy zwolniony.Tosia: Nie! Nie zostaje zwol-niony. Wtedy jest mu po prostu przykro.

A na czym polega praca pielęgniarki?

Julka: Ona podaje różne leki, do operacji podaje…Laura: Kroplówki z lekami.Janek: U dentysty też pielę-gniarka podaje np. nożyce.Tosia: Ja jak byłam w szpi-talu, to pani pielęgniarka mi czytała bajkę i opiekowała się mną. Przynosiła też jedzenie dzieciom.

A który zawód jest trud-niejszy – lekarza czy pielęgniarki?

Wszyscy chórem: Lekarza!!!Tosia: Bo lekarz ma więcej pracy. Musi badać, zapisywać leki…Julka: Robić operacje.

Laura: A pielęgniarka tylko po-daje różne rzeczy.Franek: Praca lekarza jest trud-niejsza, bo czasami muszą bar-dzo szybko leczyć. Żeby urato-wać życie.Janek: Bo spadają takie kre-seczki na monitorze i jest mało czasu, bo serce coraz mniej bije.

A czy wiecie co to jest służba zdrowia?

Tosi: Nie.Laura: Nie.Janek: Nie.

A z czymś Wam się kojarzy?

Julka: W przychodniach są tacy wolontariusze, co pomagają ludziom.Tosia: Też psy pomagają ludziom.Michał: Służba zdrowia to też ludzie, którzy prowadzą karetki.Tosia: Podczas Wielkiej Orkie-stry Świątecznej Pomocy zbiera się pieniądze na służbę zdrowia.

Skoro WOŚP zbiera pieniądze na leczenie to oznacza, że jest mało pieniędzy na szpitale i przychodnie?

Michał i Julka: Oj tak. Bardzo mało.Janek: Gdy lekarz potrzebuje jakiejś maszyny, żeby wyle-czyć dziecko, to żeby ją ku-pić do szpitala trzeba uzbierać pieniążki. Tosia: Wysyła się też sms-y do telewizji, żeby można było wybudować nowy szpital dla dzieci i wtedy tam będą te po-trzebne maszyny.

Kto w takim razie płaci za leczenie dzieci i dorosłych?

Julka: Rodzice…?(Następuje ogólna

konsternacja)

Jak myślicie, skąd się biorą pieniądze na to, żeby można było iść do szpitala, do przychodni, na szczepi-enie?

Laura: Z Fundacji. Np. zbiera się przez sms-y.

A lekarze dużo zarabiają?

Wszyscy zgodnie: Tak!!!Janek: Za miesiąc to 4500 zł.Laura: Przecież tyle dzieci przyjmują, recept wypisują.Julka: Moi ciocia i wujek są le-karzami. I mają taaaaki piękny dom…Tosia: Pewnie są bogaci…A pielęgniarki ile zarabiają?Laura: No… Mniej od lekarzy.Tosia: Jakieś 2500 zł.Julka: Chyba nie. 1500 zł. One przecież tak za dużo pracy nie mają.

A kto płaci pensje lekar-zom?

Julka: Rodzice...?(Konsternacji ciąg dal-szy... Znaki zapytania wi-szą w powietrzu…)

A czy ktoś z Was chciałby zostać lekarzem albo pielęgniarką?

Janek: Ja pielęgniarką. Bo tylko podaje różne rzeczy. Julka: Lekarzem to raczej nie. Dużo jest pracy w szpitalu i też w domu. Trzeba przetrwać te wszystkie operacje.Tosia: Ja też nie. Mimo, że się dużo pieniędzy zarabia.

Rozmawia ła Karo l i na Miżyńska

Dzieci i Ryby

Rys. Blanka Pustelnik

Gdyby faktycznie służba zdrowia była skonstruowana tak, jak widzą to najmłodsi, to być może system działał-by sprawniej… Szkoda tylko, że w tej całej skomplikowa-nej maszynie tak doświadczeni pacjenci, jakimi z całą pewnością są dzieci nie dostrzegają roli (najogólniej mówiąc) państwa. Optymistyczne zaś jest to, że lekarz to nadal fachowiec i autorytet. Natomiast rada dla po-zostałego personelu medycznego: więcej PR-u, bo mło-de pokolenie nie widzi niestety trudów Waszej pracy.

Uniwersytet Trzeciego Wieku zaprasza

Zgierski Uniwersytet Trze-ciego Wieku zaprasza na wy-kład Pana dr Marcina Gór-skiego, adwokata i adiunkta w Katedrze Europejskiego Prawa Konstytucyjnego UŁ. Tytuł wy-kładu to: Europejska Konwen-cja Praw Człowieka. Przegląd

najnowszego orzecznictwa w polskich sprawach. Wnioski. Wykład odbędzie sie 25 stycz-nia, o godz. 16.00, w Auli Ko-legium Nauczycielskiego, ul. 3 Maja 46.

Szukamy Bazyla!

W piątek 04.01.13 w godzi-nach popołudniowych, w okoli-cach Rudunek w Zgierzu, zagi-nął pies rasy Golden Retriever o imieniu Bazyl. Ponieważ jest to wielbiciel wędrówek z przy-jaznym nastawieniem do nie-znajomych, może znajdować się wszędzie. Jeżeli ktoś wi-dział błąkającego się jegomo-ścia ze zdjęcia lub wpadł mu w oko nowy pies u sąsiada za pło-tem, prosimy o informację. Na psa czekają m.in. zrozpaczone dzieci! Właściciele proszą o kontakt pod nr tel. 502 219 257.

Ogłoszenia

Page 3: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

3

Łączne wydatki na ich utrzymanie (w tym zakupu energii, wody, ciepła, środ-ków czystości, koszty remon-tów, ochrony, wywozu śmieci i sprzątania) to nieco ponad 5,5 miliona złotych (stan z 2011 roku). Jak informuje (w osob-nym akapicie) uzasadnienie do którego dotarliśmy, 1,7 miliona tych wydatków (blisko 1/3) to koszt wynagrodzenia perso-nelu sprzątającego. Największą część tej grupy stanowią sprzą-taczki, zatrudnione w szkołach i placówkach opiekuńczych. W samych tylko szkołach jest to 150 etatów.

Cudowne cięcia kosztów

Pomysł związany z utwo-rzeniem spółki zakładał nie tylko oszczędności na zamó-wieniach energii czy wody, ale także przerzucenie kosztów pracy (wynagrodzeń i skła-dek społecznych) na firmy ze-wnętrzne, którym spółka zleca-łaby sprzątanie w placówkach powiatu. Choć we wspomnia-nym już uzasadnieniu mowa o przejęciu przez spółkę części pracowników zatrudnionych przez Powiat, wraz z doprecy-

zowaniem: Sytuacja ta dotyczyć będzie sprzątaczek i kierow-ców. Jak wynika z tego zapisu, a także z oficjalnego komuni-katu prasowego Starostwa, nie chodzi tu jednak o sprzątaczki pracujące w szkołach – wg ar-tykułu w „Pulsie Powiatu”, PSI zatrudniać będzie tylko 10 osób, już pracujących w Starostwie, które to będą zajmować się ad-ministrowaniem spółką.

Przekazywanie części swo-ich zadań przez podmiot gospo-darczy firmom zewnętrznym określany jest mianem „outso-urcingu”. Najczęściej służy on obniżeniu kosztów działalno-ści – firmy zewnętrzne specjali-zujące się w danej działalności (np. sprzątaniu) w założeniu będą w stanie wykonywać ją efektywniej oraz taniej. W teo-rii firmy te wykonują usługę taniej dzięki lepszemu zarzą-dzaniu, doświadczeniu czy odpowiedniej technologii. W praktyce jednak przyczyny ni-skich kosztów firm zewnętrz-nych są znacznie bardziej przyziemne. Polegają one na zatrudnianiu pracowników na tzw. „umowy śmieciowe”, czyli umowy cywilnoprawne

takie jak umowa-zlecenie czy umowa o dzieło. Dla pracodaw-ców jest to zatrudnienie o wiele tańsze, niezgodne jednak z obo-wiązującym prawem.

Przed powołaniem Spółki, Zarząd Powiatu zlecił usługi sprzątania firmie zewnętrznej w swojej głównej siedzibie na

ulicy Sadowej. W starostwie ten eksperyment wypalił – i wyda-jemy teraz 40% mniej na sprzą-tanie niż do tej pory – mówi starosta. I dodaje: Nie mieliśmy dotychczas ze strony przejętych przez firmę zewnętrzną sprzą-taczek żadnych protestów doty-czących pogorszenia się ich sta-tusu zawodowego.

Sprzeciw pojawił się nato-miast zarówno ze strony dy-rektorów szkół, jak i Związku Nauczycielstwa Polskiego. W

związku z niepewną przyszło-ścią zatrudnienia szkolnych sprzątaczek ten ostatni wydał 4 grudnia stanowisko, w którym domaga się wyłączenia z zadań spółki placówek oświatowo-wy-chowawczych, a co za tym idzie

– pracowników obsługi. Stano-wisko podsumowuje głosy dy-rektorów i dyrektorek placówek oświatowych, którzy na spotka-niu ze starostą zgierskim zorga-nizowanym przed powołaniem PSI podnosili szereg argumen-tów przeciwko przejmowaniu przez spółkę zadań sprzątania w szkołach. Najważniejszym z nich jest potencjalna utrata kon-troli nad pracownikami obsługi oraz wpływu na prawidłowe zarządzanie obiektami. Równie istotna jest jednak kwestia inte-gralności placówek szkolnych

– jak twierdzi ZNP, „ich [pra-cowników niepedagogicznych

– przyp. aut.] rola nie ogranicza się tylko do utrzymania czysto-ści, ale także uczestniczą w pro-cesie opiekuńczym szkoły (...).

W rozmowie z prezes zgier-skiego oddziału ZNP, Grażyną Pisarską okazało się, że wąt-pliwości co do pomysłu prze-jęcia zadań sprzątania i kon-serwacji obiektów przez firmy zewnętrzne pada zresztą ze strony dyrektorów i dyrekto-rek o wiele więcej. Kto będzie odpowiadał za stan czystości w

przypadku kontroli Sanepidu? Dyrektor, czy spółka, której to zlecono? Jak miałaby wyglą-dać komunikacja między spółką, a dyrektorem? – pyta Pisarska. Wreszcie, co ze sprzątaczkami i ich statusem zawodowym? Pracownicy obsługi zatrudnieni bezpośrednio przez dyrektora podlegają regulaminowi pracy i regulaminowi wynagradzania

– uzgadnianymi ze związkami zawodowymi. W przypadku zatrudnienia przez firmy ze-wnętrzne wszystko to przestaje mieć rację bytu – mówi prze-wodnicząca ZNP.

Niepewna przyszłość

To zaś budzi – zrozumiałe w obecnych warunkach – obawy osób zatrudnionych do sprzą-tania i innych czynności z za-kresu obsługi w szkołach i placówkach wychowawczych.

Sprzątaczki w jednej ze szkół mówiły, że jeśli zostałyby zwol-nione, to nie chciałyby iść do firmy zewnętrznej, bo wiedzą, że będzie to wyzysk - czyli zatrud-nienie na umowy-zlecenie. Nie chcą one tracić swoich upraw-nień związanych ze stosunkiem pracy – mówi Grażyna Pisarska. Wątpliwości co do gorszych warunków zatrudnienia w fir-mach zewnętrznych nie mają także panie pracujące w zgier-skim „Staszicu” (Zespole Szkół

W praktyce jednak przyczyny niskich kosztów firm ze-wnętrznych są znacznie bardziej przyziemne. Polegają one na zatrudnianiu pracowników na tzw. „umowy śmieciowe”, czyli umowy cywilnoprawne takie, jak umowa-zlecenie czy umowa o dzieło.

Szatnia w „Staszicu”

Źródło: miasto.zgierz.pl

Początek nowej kadencji. Na zdjęciu: Iwona Wieczorek i były prezydent Zgierza, Karol Maśliński, zatrudniony przez urzędującą prezydent na Stanowisko ds. Spółek z udziałem Miasta w Urzędzie Miasta Zgierza.

Page 4: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

4

Ogólnokształcących im. S. Sta-szica). Zwracają uwagę również na szeroki zakres obowiązków i duży nakład pracy, jakiego się od nich wymaga: Wykonujemy przecież jeszcze dodatkowe

czynności – nie tylko sprzą-tamy. Zajmujemy się szatnią, w każdej chwili możemy być po-trzebne w klasie – cały czas jest coś do zrobienia – mówi jedna z nich. Na znaczne korzyści z posiadania własnego personelu obsługi zwraca uwagę dyrek-

torka ZSO im. S. Staszica, Be-ata Baszczyńska-Misztal: Ła-two porównać: w tej chwili wszelkie bieżące remonty czy naprawy wykonywane są w momencie ich dostrzeżenia, od

ręki w ramach godzin pracy obecnego personelu. Te same prace przeliczone na zlecenia firmom zewnętrznym dają sumy co najmniej trzykrotnie wyższe, biorąc pod uwagę także bieżące wynagrodzenia obsługi. I do-daje: Byłaby to dla szkoły duża

strata (także finansowa), gdyby ci pracownicy zniknęli ze szkoły.

Liczby takie jak 1,7 miliona zł wydawane na wynagrodze-nia dla personelu obsługi, czy 150 etatów samych sprzątaczy

i sprzątaczek w szkołach mogą robić wrażenie. Bliższe przyj-rzenie się poszczególnym pla-cówkom pokazuje jednak, że ciężko mówić tu o problemie przerostu zatrudnienia. W „Sta-szicu” do sprzątania zatrud-nione są 4 osoby w systemie

dwuzmianowym oraz dwójka konserwatorów. W ozorkow-skim Zespole Szkół Zawo-dowych powierzchnię 2200 metrów sprzątają 3 osoby. W dodatku, w znakomitej więk-szości osoby te dostają upo-sażenia na poziomie płacy minimalnej.

Stanowisko dyrektorów i dyrektorek szkół, wsparte sprzeciwem ZNP, odniosło jak na razie skutek. Podchodząc ze zrozumieniem do otrzymanych przez nas sygnałów od strony nauczycielskiej i związkowej poinformowaliśmy, że nie bę-dziemy wprowadzać do szkół żadnych firm zewnętrznych bez zgody dyrektora szkoły – mówi starosta Krzysztof Kozanecki. – Dopiero na wniosek dyrektora będziemy przejmować ten seg-ment obsługi placówek. Wynika z tego, że w tym roku status zawodowy pracowników i pra-cownic obsługi się nie zmieni.

W kontekście coraz gorszej

sytuacji gospodarczej i male-jących środków płynących do samorządów pewność ta może skończyć się wraz z nadejściem kolejnych, chudych lat. Sektor oświaty, jako kosztujący bu-dżety samorządów najwięcej, będzie też najprawdopodob-niej pierwszym do dokonywa-nia cięć. A wtedy, dyrektorzy i dyrektorki poszczególnych placówek zostaną w kwestii korzystania z usług Powiato-wej Spółki Infrastrukturalnej – i tym samym firm zewnętrznych

– postawieni pod ścianą.Prezesem PSI ma zostać Eu-

geniusz Jacel, przez 21 lat dy-rektor zgierskiej „Budowlanki” na placu Kilińskiego. Nieznany jest skład Rady Nadzorczej spółki - zarówno przyszły pre-zes, jak i starosta powiatu nie udzielili nam informacji na ten temat.

Mateusz Mirys

XXI Finał WOŚP zagra bo-wiem po raz pierwszy nie tylko dla dzieci, ale również dla god-nej opieki medycznej seniorów. Zgierz, podobnie jak przez mi-nionych dwadzieścia lat, rów-nież włączy się w to wydarze-nie. W naszym mieście będzie kwestować 270 wolontariuszy ze sztabu założonego przy Cen-trum Kultury Dziecka oraz 120 ze sztabu założonego przy Ko-mendzie Hufca ZHP w Zgierzu. Kweście będą towarzyszyć wy-darzenia, które rozpoczną się już w najbliższy piątek.

11 stycznia 2013 (piątek)Orkiestrowa Biesiada Szan-towa w Klubie „Agrafka” (Start: 19.00)Zagrają: Żeński Punkt Widze-nia, Męski Punkt Widzenia

12 stycznia 2013 roku (sobota)Rajd Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przy SP4 Koncert dla seniorów w Ko-legium Nauczycielskim w Zgierzu (Start: 17.00)Zagrają: Anna Paszkowska oraz folkowa grupa „Dzikie Jabłka”

13 stycznia 2013 (niedziela)MOTOOrkiestra (godz. 10.00 - 15.00) - krańcówka autobu-sowa na ul. ParzęczewskiejPrzedstawienie dla dzieci w Centrum Kultury Dziecka (godz. 16.00)Pobieramy Krew w Cen-trum Kultury Dziecka, godz. (14.00 -17.00)Atrakcje przygotowane przez ZHP Zgierz, godz. 13.00 -16.00 (gry i zabawy), godz. 18.00 - 20.00 (mu-zyczna niespodzianka) plac przed Komendą Hufca ZHP Koncert Finałowy (start: 17.00), klub „Agrafka’’ (ul. Mielczarskiego 1) Zagrają: Substytut, Wild Blues Slivovica, Origami, Konkubent, Wah Nah Tah

Światełko do nieba (godz. 20.00) plac przed komendą Hufca ZHP Zgierz

Podczas ubiegłorocznego Finału udało się zebrać rekor-dową kwotę ponad 87 tysięcy złotych. Organizatorzy liczą, że i ten będzie obfity. Warto pamiętać, że wszystkim wyda-rzeniom „orkiestrowym” towa-

rzyszą zawsze aukcje, a ci, któ-rym nie uda się wziąć w nich udziału, polecamy internetowe licytacje, które przygotował Sztab przy CKD. Wśród nich jest dzień pracy z prezydent miasta Zgierza, Iwoną Wieczo-rek, dziecięca impreza urodzi-nowa w CKD, czy gadżety z au-tografami Jurka Owsiaka. Także nasza gazeta bierze udział w licytacji - każdy/każda z Was będzie mógł zakupić (cena wy-woławcza: 99 zł) pół strony na przysłany przez Was materiał: życzenia, artykuł, zdjęcie, gra-fikę - cokolwiek chcecie.

Lista wszystkich aukcji znajduje się pod adresem:

http://aukcje.wosp.org.pl/

Pół strony naszej gazety wylicytujecie natomiast tu:

http://aukcje.wosp.org.pl/gazeta-zgrzyt-1-2-strony-w-lu-towym-numerze-i735649

Powodzenia i dobrej zabawy!

Karolina Miżyńska

Orkiestra gra dalejDobrze, że w grudniu 2012 roku nie było końca świata, bo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrałaby tylko jeszcze 22 grud-nia. Bo przecież „gramy do końca świata i o jeden dzień dłużej”. A tak – czeka nas w Zgierzu gorący imprezowy weekend z bardzo szczytnym przesłaniem.

Bliższe przyjrzenie się poszczególnym placówkom pokazu-je jednak, że ciężko mówić tu o problemie przerostu zatrud-nienia. W „Staszicu” do sprzątania zatrudnione są 4 osoby w systemie dwuzmianowym oraz dwójka konserwatorów. W ozorkowskim Zespole Szkół Zawodowych powierzchnię 2200 metrów sprzątają 3 osoby.

Page 5: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

5

Ci sami sprawcy prawdopo-dobnie zdewastowali również billboard reklamowy kilkaset metrów dalej.

Proboszcza kościoła far-nego o rozbiciu głowy figurki małego Jezusa i ukradzeniu figurki Maryi powiadomiono chwilę po Pasterce. Zdarze-

nie zaczęły nagłaśniać dzień później także media, zarówno lokalne jak i ogólnopolskie. O Zgierzu po raz kolejny w ostatnim czasie zrobiło się głośno i niestety – ponownie w negatywnym kontekście. Wierni Kościoła katolickiego w Polsce będą teraz pamiętać, że „w mieście pod Łodzią zde-wastowano bożonarodzeniową szopkę”.

Właściwie wszyscy wyra-zili swoje oburzenie zaistniałą sytuacją. I słusznie! Należy bo-wiem sprzeciwiać się każdemu aktowi wandalizmu, który dla pewnych „specyficznych” grup jest rozrywką i sposobem na spędzenie wolnego czasu, naj-częściej w okolicach wieczor-nych i nocnych. Jednak część komentatorów, jeszcze zanim ujęto sprawców i dokładnie przebadano sprawę, już dopi-sała swój fragment całej histo-rii. Według nich jest to najpew-niej efekt nagonki na Kościół i promocji nietolerancji religij-nej wobec katolików.

Po czyjej stronie są wandale?

Pierwszy taką ocenę za-prezentował proboszcz parafii św. Katarzyny, ks. Mirosław Stróżka. Jak można przeczy-tać na portalu wirtualnyzgierz.

pl, według kapłana „nie jest ważne czy sprawców uda się znaleźć, ponieważ nie o to chodzi. Chodzi o wymiar sym-boliczny tego zdarzenia. Jest to atak na wolność Kościoła”. Z jego wypowiedzi dla „Na-szego Dziennika” dowiadujemy się również, że „to jest efekt

nagonki różnych - wiadomo jakich - partii, które sieją wro-gość nie tylko wobec Kościoła, ale wobec religii, szczególnie chrześcijańskiej, wobec trady-cji chrześcijańskiej”.

Na grudniowej sesji Rady Miasta Zgierza, przewodni-czący klubu radnych PiS, Ma-rek Sencerek także wyraził swój sprzeciw wobec zniszcze-nia szopki, dodając przy tym, że był to przejaw „nietoleran-cji religijnej”. W podobnym tonie wypowiedział się zgier-ski poseł, Marek Matuszewski, który wniósł do prokuratury o wszczęcie i przeprowadzenie postępowania karnego wobec osób, które dopuściły się „znie-ważenia publicznego przed-miotu czci religijnej”. Wyda-rzenie ze Zgierza bezpośrednio porównuje się do ataku na ob-raz Matki Boskiej Częstochow-skiej na Jasnej Górze, kiedy to na początku grudnia ktoś chcący sprzeciwić się „kultowi obrazów”, rzucił w stronę ołta-rza żarówkę z farbą.

Faktem jest, że bożonaro-dzeniowa szopka ma charakter religijny i w swej istocie jest ważna dla osób wierzących, a jako element polskiej tradycji

- dla wszystkich szanujących polską kulturę. Jak by tego nie oceniać, wpisała się również

w zgierski krajobraz. Jednak trudno zgodzić się z tak łatwym i jednostronnym przypisy-waniem sprawcom ideologii i motywacji.

Osobną kwestią jest to, czy religia i osoby wierzące są prześladowane w Polsce albo w Europie i czy panuje „trend

nietolerancji religijnej” wobec chrześcijaństwa. W dobie uzna-wania praw człowieka za jedne z najwyższych dóbr i osiągnięć, nawet większość może czuć się krzywdzoną. Czy jednak uprawnione są sugestie, jakoby sprawcy wandalizmu w Zgie-rzu kierowali się przy swoim niedopuszczalnym zachowaniu atmosferą krytyki tradycyjnych wartości? Czy można powie-dzieć, że do zniszczenia szopki zachęciły ich działania polskich partii centrolewicowych albo

„niedostateczna” ochrona uczuć religijnych w wykonaniu pol-skiego rządu?

Są to, w moim odczuciu, wypowiedzi przesadzone. W rzeczywistości ujawniają, że problemem nie jest samo znisz-czenie szopki. Istotą tego sprze-ciwu wydaje się chęć wyko-rzystania tej sytuacji do starcia poglądów. „Patrzcie, co się dzieje, gdy w sferze publicznej jest mniej religii, a pewne siły walczą z religią. Spójrzcie, jak nietolerancyjne wobec chrze-ścijaństwa staje się polskie spo-łeczeństwo” zdają się mówić osoby urażone nie tyle aktem wandalizmu wobec czyjegoś mienia, lecz „znieważeniem przedmiotu czci religijnej”. W tle już widać zapowiedź obar-czenia winą nie tylko niszczą-

cych szopkę wyrostków, ale i tych, którym z religią czy związkami wyznaniowymi nie-koniecznie jest po drodze.

Tymczasem wandalizm najczęściej nie posiada ani nie potrzebuje ideologii bądź mo-tywacji innych niż chęć nisz-czenia czyjegoś mienia. Można to zaobserwować w wypadku np. demolowania wiat przystan-kowych (swoją drogą szkoda, że ich ochrona nie jest trakto-wana tak poważnie). Przejście przez mało wymagający pło-tek, uszkodzenie jednej figurki i kradzież drugiej sprawiło wi-gilijnym chuliganom z pewno-ścią dużo „frajdy”. Tworzenie z nich „walczących z Kościo-łem” przedstawicieli wandali-zmu ideologicznego zakrawa na groteskę.

Szopka, czyli mienie miasta

Wyjątkowości całej sytu-acji dodaje fakt, że formalnie szopka nie jest własnością pa-rafii, nie jest nawet przez nią przygotowywana. Instalacja stoi bowiem na terenie należą-cym do miasta, buduje ją miej-ska spółka MPGK i to miasto poniosło właściwe straty z ty-tułu zniszczenia jej elementów. Taka sytuacja trwa już przez dekadę, od czasu prezydentury Karola Maślińskiego (obecnie pracownika w Parku Kulturo-wym Miasto Tkaczy). Nikt na-turalnie nie widział nic dziw-nego w tej sytuacji - właściwie, gdyby nie zniszczenie szopki,

wielu mieszkańców nie zdawa-łoby sobie sprawy, kto jest jej

„właścicielem”. Jako stronę po-krzywdzoną poseł Matuszewski, w swym zawiadomieniu do pro-kuratury, podał właśnie Gminę Miasto Zgierz. Wiceprezydent Bohdan Bączak w Radiu Łódź zapowiedział nawet, że władze miasta przekażą tysiąc złotych (z prywatnych na szczęście pie-niędzy) osobie, która pomoże w ujęciu sprawców. Jak widać, zgierski Urząd w żadnym stop-niu nie poddaje się „fali nieto-lerancji religijnej” i zgodnie z topograficznym usytuowa-niem pozostaje w cieniu zgier-skiej Fary.

Trzymam kciuki za jak naj-szybsze znalezienie sprawców przez policję i wymierzenie im surowej kary. Nie trzeba ota-czać bożonarodzeniowej szopki religijnym kultem, by sprze-ciwiać się jej niszczeniu z ja-kichkolwiek pobudek. Jednak tak samo źle oceniam „szopkę” związaną z używaniem tego wydarzenia jako przykładu na

„walkę z Kościołem”. Równie dobrze można by uznać to za sprzeciw wobec działań zgier-skich władz, a chuliganów, którzy zdewastowali billboard na parkingu przy McDonald’s, okrzyknąć „antykapitalistami”. Bo któż inny chciałby przecież niszczyć reklamę banku?

Adrian Skoczylas

Wigilijny wieczór, niezależnie czy nadajemy mu wymiar religijny czy tylko tradycyjny, powinien być spokojnym momentem spę-dzonym w rodzinnym gronie. Niestety dla pewnej grupy osób stał się okazją do rozróby w centrum miasta. Zniszczono świąteczną szopkę znajdującą się między kościołem św. Katarzyny a Urzę-dem Miasta Zgierza.

W co (nie) wierzy chuligan?

Czy można powiedzieć, że do zniszczenia szopki zachęciły ich działania polskich partii centrolewicowych albo „nie-dostateczna” ochrona uczuć religijnych w wykonaniu pol-skiego rządu?

Figurka Dzieciątka Jezus zniszczona przez wandali. Zdjęcie wykonane niedługo po dewastacji.

Page 6: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

6

Większość obszarów naszej rzeczywistości można sprowa-dzić do wspólnego mianownika – kryzysu. Od ekonomicznego, którym straszą nas (z różnym natężeniem) media, do kryzysu światopoglądów, wartości, za-ufania wobec autorytetów, in-stytucji, nauki. Łatwo się po-gubić, kiedy brakuje pewnych i stałych punktów zaczepienia – to co jeszcze wczoraj ogłaszano jako zdrowe, dziś okazuje się rakotwórcze. Ktoś, kogo mie-liśmy za autorytet nagle obja-wia się jako bohater/bohaterka skandalu.

Znudzeni, bądź rozczaro-wani teraźniejszością, niektó-rzy chętnie dokonują zwrotu w stronę przeszłości – upatrując w dawnej organizacji świata większego sensu, spokoju. Re-nesans przeżywa medycyna lu-dowa z różnych stron świata, magia, astrologia. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne „alternatywy” - wychowywa-nia dzieci, diety, leczenia, orga-nizacji życia,budowania relacji i związków. Jesteśmy skazani na poszukiwania, a to idealne

warunki dla tych, którzy posta-nowili wcielić się w rolę prze-wodników i przy okazji na nas zarobić.

Henrietta, Emerencja i spółka

Za chwilę Nowy Rok – ana-lizuję możliwości powierzenia mojej pomyślności w ręce spe-cjalistów: na forach polecają astrologiczne portale interne-towe, wróżki, wróżów, jasnowi-dzów, zaklęcia i rytuały. Za wy-jątkowymi imionami: Mirellą, Benitą czy Praksedą, idą nad-przyrodzone i niezwykłe moce: „Jedyna w swoim rodzaju ja-snosłysząca wróżka Noma – czyta z podszeptów aury”, „Wróżbita Gabin – odkrywa najskrytsze sekrety numerolo-gii”, „Emerencja – ujawni niu-anse zdrady”.

Mogę wybrać się do specja-listów, którzy odczytają moją przyszłość z kart: Świetlistych Aniołów, Run, Tarota, Archa-nielskich, klasycznych, prze-każą mi energię Reiki. „Po-lecam wróżkę Henriettę, jest prawnuczką szeptunki, z moich

linii na dłoniach wyczytała pro-blemy z nerkami, na szczęście w porę, teraz już cieszę się po-wrotem do zdrowia” - zachwala jedna z klientek.

Od mnogości ofert kręci mi się w głowie. Zaczynam od najprostszych, darmowych

rozwiązań – na jednej ze stron zajmujących się magią chcę postawić Tarota, powtarzając nurtujące mnie pytania. Mocno zainteresowana tematyką zna-joma stanowczo mi odradza. Z Tarotem nie ma żartów, nie da się za pomocą aplikacji interne-towej skorzystać z jego mądro-ści. Tylko profesjonalista, który wiele lat studiował symbolikę kart jest w stanie coś z nich wy-

czytać. Ważna jest nawet talia, to skąd ją ma, kto mu ją poda-rował, czy sam ją sobie wybrał, szkoda czasu na szukania odpo-wiedzi przez internet - referuje z przejęciem (na co dzień nie-zwykle konkretna ekonomistka, której nigdy nie podejrzewała-bym o takie zaufanie do magii). Podobnie jest z horoskopem: to, co znajdujesz na stronach inter-netowych to bzdury, jak chcesz prawdy musisz udać się do ko-goś, kto wyliczy wszystko, bio-rąc pod uwagę indywidualne wskazania – dokładną datę, go-dzinę urodzin. I tak pęka piękna wizja, którą roztoczył przede

mną portal Horoskop Roczny 2013, obiecując mi 89% szans na płomienne romanse, 94% na powodzenie w życiu zawodo-wym i 85% na niespodzianki od losu.

Wróż na falach anielskich

Dzięki temu, że jestem po-siadaczką telewizora i mam problemy ze snem poznaję wróża Dawida - prowadzącego

nocny program, w którym do-radza telefonującym widzom. Za jedyne 3,92 zł +VAT/min. jest w stanie przewidzieć przy-szłość, wezwać armię anielską i zdjąć klątwę, która ciąży na naszej rodzinie od czterech pokoleń. Uzbrojony w karty, wahadełko, wsłuchany w pod-szepty Archanioła Rafała, rozwiązuje problemy róż-nego kalibru – od zagubionej sztucznej szczęki po poważ-niejsze - finansowe, sercowe i zdrowotne. Z niedowierza-niem oglądam aktorskie popisy Dawida – moduluje głos, za-myka oczy, gestykuluje. Trzeba

przyznać, że umie stopniować napięcie. Przerysowana postać, obowiązkowo w błyszczącej koszuli i krawacie, bawi do łez. Są jednak tacy, którzy biorą go na serio. Najczęściej telefonują kobiety, często starsze. W gło-sie tej, która dzwoni zapytać o szansę na wyzdrowienie córki, słychać wielkie przejęcie, inna szuka potwierdzenia podejrzeń zdrady męża, kolejna dzwoni, by podziękować za rady, które przyniosły pożądane skutki. Po kilku odcinkach mija rozbawie-nie, zaczynam zastanawiać się co doprowadza ludzi do szu-kania wsparcia u hochsztaplera pokroju Dawida. Czy chodzi o anonimowość i brak koniecz-ności wychodzenia z domu? A może dla telefonujących to jedyna okazja porozmawiania o swoich problemach, otrzyma-nia wsparcia od kogoś obcego, a mimo to serdecznego? Może przyciąga wylewność, kwieci-sty styl bycia, w którym aż roi się od zdrobnień, „słoneczek” i „kochanych”?

Opcji, że wróż jest po pro-stu skuteczny i posiada dekla-rowaną moc, trudno mi wziąć pod uwagę. Na wszelki wy-padek próbuję się dodzwonić i przekonać, jak Dawid odpo-wie na moje pytania. Automa-tyczna sekretarka informuje, że muszę czekać. Po kilku minu-tach, zniecierpliwiona i uboż-

Dopiero co przeżyliśmy koniec świata. Mimo przepowiedni nic się nie wydarzyło, świat jest jaki był przed 21 grudnia. Bardziej uduchowieni odczuwają nową jakość. Pozostali, obudzili się w tej, w której poszli spać. To wciąż ten sam świat, gdzie informa-cje zalewają nas strumieniami, w którym z dnia na dzień obowią-zujące teorie mogą zostać zastąpione nowymi.

Poznaję wróża Dawida - prowadzącego nocny program, w którym doradza telefonującym widzom. Za jedyne 3,92 zł +VAT/min. jest w stanie przewidzieć przyszłość, wezwać armię anielską i zdjąć klątwę, która ciąży na naszej rodzi-nie od czterech pokoleń.

Klątwę z czterech pokoleń zdejmę - tanio!

Nie wszyscy uznają chodzenie do wróżki za zajęcie warte spędzania czasu...

Page 7: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

7

sza o ponad 20zł, odkładam słuchawkę. Nie jest mi pisane, żeby Archanioł Rafał szepnął coś w mojej sprawie. Trudno.

Wróżka, czyli rok szóstki i gdzie są szklane kule?

O wizyty u wróżek pytam znajomych – sporo osób pró-bowało, niektórzy korzystają regularnie. Znajoma odwie-dza tarocistkę w przełomo-wych momentach zawodowych i prywatnych. Czego się dowia-duje? Co było, co jest, jak się wszystko potoczy. Odwiedza zgierską wróżkę Iwonę. To cie-pła, mądra kobieta, zna życie. Dostajesz od niej wskazówki, ale jedna twoja reakcja inna niż zawsze i może się nie speł-nić. Zdarzało się, że nie sko-rzystałam z jej rady, a później

było tak jak powiedziała. Kiedy zadajesz pytanie, dostajesz kon-kretną odpowiedź. Cennik wy-gląda przyzwoicie - pół godziny to 30 zł, godzina 50 zł. Ostatnia wizyta? Tuż po tym jak pozna-łam obecnego partnera. Iwona mówi, że to czas na zakładanie rodziny i budowanie relacji. Wszystko dzięki temu, że mam rok szóstki.

Kolejna znajoma, która była u wróżki tarocistki opowiada: Spodziewałam się mieszka-nia jak z filmów, starej kobiety w asyście kota, szklanej kuli, zapachu ziół i tajemniczych przedmiotów. Nic bardziej myl-nego - mieszkanie zwyczajne, na plamoodpornym obrusie kilka małych świeczek, karty. Kobieta, która miała z nich wy-czytać prawdę o mnie, również

nie prezentowała się jak ocze-kiwałam. Blondynka o przecięt-nej aparycji – nic z czarownicy. Rozkładając karty pytała o ob-szary, które najbardziej mnie interesują. Kariera, miłość, ro-dzina - to pewnie najczęstszy wybór, nie byłam zbyt orygi-nalna. Kilka razy przekładałam, zgodnie z poleceniem, karty, aż w końcu wróżka zaczęła mó-wić – dużo i szybko. Kiedy wy-szłam z gabinetu wydawało mi się, że usłyszałam całą prawdę o sobie, swoim życiu – o bliskiej kobiecie w trudnym związku (jak znalazł pasowało do mo-jej mamy), o chorobie kogoś, z kim jestem związana (w tym okresie mój dziadek chorował na raka). Karty niewiele powie-działy o perspektywach związ-ków, co mnie dość mocno roz-

czarowało. Byłam ciekawa jak to jest, ciekawość zaspokoiłam i tyle - wzrusza ramionami – nic specjalnego.

Próbuję umówić się na wi-zytę licząc, że będę miała oka-zję zapytać o stosunek wróżek do wykonywanego zajęcia – wszystkie polecone w okresie świątecznym albo nie przyj-mują, albo mają zajęte terminy i zapraszają po Nowym Roku.

Nie mogę wybrać się do wróżki, więc rozmawiam ze znajomą psycholożką, Magdą. Na czym według niej polega fe-nomen wizyt u wróżek?

Wszystkie komunikaty są na sporym poziomie ogólności i chyba łatwo „dociąć” je do swojej sytuacji. Pomaga temu także pewna ekscytacja wizytą – ocenia Magda. Ponadto, roz-kładając karty wróżka mówi bardzo dużo, przy każdej karcie dokładnie opisuje jej symbolikę. Słuchając, wyłapujemy te ele-menty, które do nas pasują lub te, które chcemy usłyszeć. Wy-biórczość, ogólnikowość komu-nikatu i spore podniecenie sy-tuacją sprawiają, że wychodząc z gabinetu można mieć po-czucie, że usłyszało się „całą prawdę” o sobie i o swoim ży-ciu. Doświadczenie dość cie-kawe, o ile nie przywiąże się do niego zbyt dużej wagi i nie zatraci się dystansu. Pewnie trochę działa samospełniające się proroctwo – jak ktoś nas za-pewni, że czeka nas sukces, za-czynamy być pewniejsi siebie, jesteśmy bardziej zmotywowani by go przyciągnąć. Niestety może być tak również z nega-tywnymi przepowiedniami.

Skąd popularność wróżbiar-

skich portali, wróżów i wró-żek? Według Magdy w każdym przypadku co innego może za-decydować o korzystaniu z ta-kiej formy wsparcia i różne mogą być skutki. Są osoby, które zachowują dystans, są ta-kie, które doprowadzają się do stanu, że muszą skonsultować każdą swoją decyzję - i to już jest szkodliwe. Czasem o wi-zytach decyduje ciekawość, potrzeba poznania czegoś no-wego, czasem samotność, brak przyjaciół lub rozczarowanie innymi metodami radzenia so-bie z problemem. Miałam pa-cjentkę, która zniechęcona długą i bolesną terapią oznaj-miła mi, że ją przerywa na rzecz Tarota. Obawiam się, że to nie rozwiąże jej sytuacji, ale rozu-miem, że takie rozwiązanie mo-gło wydawać się atrakcyjniej-sze, prostsze. Wróż Dawid i inni magowie z internetu? Dopóki się ich ogląda, a nie daje im za-robić to może być nawet niezła „terapia” śmiechem.

Wróżby, dieta według faz księżyca, tantra, kuchnia pięciu przemian, meblowanie domu według feng shui, stawianie horoskopów, czytanie z fu-sów, a wszystko w służbie jed-nemu celowi – uporządkowania świata i wyznaczenia kierunku w drodze ku szczęściu. Przy okazji może się zdarzyć, że poszukując odpowiedzi jak za-pewnić sobie przychylność For-tuny, pomogliśmy zbić fortunę tym, którzy ją przepowiadają.

Ilona Majewska

Od redakcji

Na studiach kulturoznaw-czych dużo uczono nas na te-mat komunikacji – personal-nej, kulturowej, medialnej i wszelkiej innej. Na przykład, o klasycznych modelach ko-munikowania. Zaczynaliśmy z reguły od komunikowania jednostronnego. Nadawca kie-ruje wiadomość do odbiorcy, nie oczekując od niego odpo-wiedzi – informacji zwrotnej. Obserwując lokalne życie pu-bliczne odnoszę wrażenie, że władze miasta wciąż odnajdują się bardziej w tym, niż jakim-kolwiek innym modelu komu-nikowania. Świadczy o tym

kilka przykładów z ostatnich kilku miesięcy.

Najbardziej wyrazistym jest, rzecz jasna, kwestia inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców, której wprowadzenie drogą uchwały radnych: Mięsoka i Zielińskiej, w ramach „Inicja-tywy 516”, gorąco promowa-liśmy. Szerzej o inicjatywie pisze w tym numerze Adrian Skoczylas – po wielokrotnych rozmowach z radnymi, przeko-nywaniu, informowaniu, uspo-kajaniu, że to żadna anarchia, skończyło się tak samo jak w marcu – czyli na odrzuceniu po-mysłu przez radnych. Prawne

usankcjonowanie głosów i po-mysłów obywateli na rządzenie miastem mogłoby najwyraźniej zbyt mocno naruszyć obecny model nie tyle komunikacji, co demokracji jednostronnej. Zręcznie podsumowanej przez radnego Zbigniewa Zaparta (z Sojuszu Lewicy Demokratycz-nej) słowami o tym, że rola mieszkańców w samorządzie w zasadzie kończy się na wy-bieraniu radnych.

W jednostronnym modelu komunikowania równie do-brze czuje się w ostatnich mie-siącach także, niestety, wła-dza wykonawcza. Chodzi tu

o decyzję wycofania dotacji dla Towarzystwa Ochrony Kultury Zgierza na prowadzenie Domu Turysty w Mieście Tkaczy. Wraz z jej wycofaniem, Urząd Miasta w ogóle zrezygnował z powierzania tego zadania, w ramach konkursu, organizacji pozarządowej. Jest to znacząca zmiana dla funkcjonowania tak potrzebnej inicjatywy, jaką jest Miasto Tkaczy. Tak ważna de-cyzja powinna zostać dobrze, merytorycznie uzasadniona – Urząd Miasta jej niestety w tym przypadku poskąpił. Demokra-cja jednostronna w działaniu!

A można sobie przecież wyobrazić inne, bardziej de-mokratyczne życie publiczne, w którym za ważną dla miasta decyzją idzie jej uzasadnie-nie, które wyjaśni mieszkań-com/mieszkankom jej powody i które – w razie konieczności

– będzie mogło stanowić punkt wyjścia do uczciwej dyskusji. W którym władze nie boją się swoich wyborców i nie trak-tują ich z – wręcz paranoiczną – podejrzliwością.

Urzeczywistnienie takiej wizji jest jednym z celów na-szych działań. Zamierzamy monitorować i relacjonować prace poszczególnych komi-sji Rady Miasta, a także posie-dzenia samej Rady. Będziemy przyglądać się bliżej także funkcjonowaniu tzw. „fundu-szu kapslowego”. A wszystko po to, by pokazać, że lokalna demokracja wcale nie musi być jednostronna.

Mateusz MirysRedaktor naczelny

O demokracji jednostronnej w wykonaniu zgierskich władz pisze w tym miesiącu, w ramach redakcyjnego komentarza, Mateusz Mirys.

„Wróż na falach anielskich” - czyli wróż Dawid w trakcie swojego programu telewizyjnego

Page 8: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

8

W sierpniu z tematem powróciły zgierskie orga-nizacje pozarządowe, które p rzy wspó łp racy z r ad -nymi: Andrzejem Mięsokiem i Justyną Zielińską opracowały kolejny projekt uchwały. Fun-dacja „Twórczy, Aktywni”, Stowarzyszenie Inicjatyw Oby-watelskich EZG, Stowarzysze-nie Samorządowe Zgierski Sa-morząd oraz Stowarzyszenie Wielokulturowy Zgierz pod wspólną nazwą „Inicjatywa 516” zaproponowały proce-durę obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, którą posia-dałaby grupa co najmniej 150 mieszkańców miasta. Współ-twórcy projektu przychodzili na dyżury radnych i rozmawiali z nimi, pytając o ich opinię oraz przekonując do poparcia

projektu. Uchwałę opiniowały także zgierskie rady osiedli, które w większości odniosły się do niej pozytywnie.

W listopadzie przewod-niczący Rady Miasta Zgierza (Jarosław Komorowski, Grze-gorz Maciński i Stefan Peli-kan) zgłosili odmienny projekt uchwały, który wprowadzał ini-cjatywę uchwałodawczą dla… rad osiedli, pomijając samych mieszkańców. Pomimo powo-łania się na chęć „zwiększe-nia roli czynnika społecznego w procesie funkcjonowania miasta i wpływu na jego roz-wój, płynącego wprost od oby-wateli” (sic!), przewodniczący RMZ nie chcieli zaufać zwy-kłym mieszkańcom. A choć projekt bezpośrednio dotyczył jednostek pomocniczych, to nie

zostały one zapytane o zdanie, co ich przedstawiciele zazna-czyli w trakcie sesji. Uchwała została podjęta - „za” głosowali m.in. także zwolennicy praw-dziwej obywatelskiej inicja-

tywy uchwałodawczej.Projekt radnych Mięsoka

i Zielińskiej trafił na obrady XXXI sesji RMZ odbywającej się 28 grudnia. „Za” projek-

tem uchwały głosowało 9 rad-nych (dwoje wnioskodawców plus radni Platformy Obywatel-skiej), przeciwko - 13. Tym sa-mym mieszkańcy nie otrzymają inicjatywy uchwałodawczej. Dlaczego? Bo nie!

Rada i Urząd bliżej mieszkańców

Warto przyjrzeć się niektó-rym „argumentom” przeciwko tej uchwale, które przedstawiali koalicyjny radni prezydent Iwony Wieczorek. Pierwszy z nich to zarzut pod adresem wnioskodawców, że jest to działanie populistyczne, mające

na celu zgłaszanie bzdurnych w opinii pozostałych radnych projektów tylko po to, aby na-bić sobie poparcie (np. doty-czących darmowej komunika-cji miejskiej). Nie wiadomo co prawda, czemu radny zamiast samemu zgłaszać te same de-magogiczne projekty wolałby poświęcać czas na zbieranie podpisów i czekanie z nimi na sesję około trzech miesięcy za-miast jednego, ale logiki nie można oczekiwać czasem na-wet od absolwentów studiów wyższych.

Kolejnym minusem uchwał pochodzących bezpośrednio od mieszkańców miałyby być koszty ich wprowadzania - tak jakby uchwały zgłaszane przez radnych a dotyczące pomy-słów, które podpowiedzieli im ich wyborcy nie wiązały się z żadnymi kosztami. Co wię-cej, mieszkańcy, którzy niestety w naszym mieście do najaktyw-niejszych społeczno-politycz-nie nie należą, mieliby od teraz „zalewać” Radę swoimi projek-tami i utrudniać pracę Urzędu. A przecież radni mają wystar-czająco dużo swoich własnych zajęć (czasem z tego powodu nie pojawiają się nawet na dy-żurach), zaś urzędnicy nie są po to, by liczyć podpisy przedsta-wicieli gminu. Całkowicie od-mienna wizja aktywności oby-wateli głosiła, że mieszkańcy nie będą zainteresowani narzę-dziem inicjatywy uchwałodaw-czej, więc taka propozycja to

„sztuka dla sztuki”. Niezależ-nie więc czy mieszkańcy będą z inicjatywy korzystać często czy wcale - nie powinni móc tego robić w ogóle.

Demokraci bronią przed domokrążcami

Powyższe „obawy” wyni-kają z bardziej podstawowego problemu, który zakorzenił się w postrzeganiu samorządu przez radnych. Zwięźle ujął to radny SLD, Zbigniew Zapart (prezydent Zgierza w latach 1998-2002): Demokracja po-lega na tym, że społeczeństwo wybiera swoich przedstawi-

cieli i w czasie wyborów opo-wiada się po jednej lub drugiej stronie. Warto dodać, że po tej wypowiedzi otrzymał grom-kie brawa od radnych Prawa i Sprawiedliwości. Radny Mi-chał Pilarski (PiS) zapewne zgadza się z nim szczególnie, ponieważ niegdyś określił oby-watelską inicjatywę uchwa-łodawczą jako „pajdokrację”, czyli władzę osób niedojrza-łych i niedoświadczonych (po grecku paidos - dzieci). Dla większości naszych radnych w systemie demokratycznym mieszkańcy mają prawo pójść do wyborów, a później nie prze-szkadzać popartym osobom, które znają się na rządzeniu w przeciwieństwie do „oszoło-mów” (tak właśnie postrzegają mieszkańców radni).

Wyjątkowo aktywny w obro-nie miasta przed zgubnym wpływem zwykłych zgierzan był wiceprzewodniczący Rady, Grzegorz Maciński (niezrze-szony). Chwalił się co prawda, że był współautorem uchwały dającej inicjatywę uchwa-łodawczą radom osiedli, ale osoby zbierające podpisy pod projektami obywatelskimi na-zwał „domokrążcami”. Jak celnie zauważył jeden z przed-stawicieli rad osiedli, tak samo można by określić samych rad-nych, którzy w okresie kampa-nii wyborczej zbierają podpisy pod swoimi kandydaturami i rozdają ulotki. Na radnym Macińskim, który swoje kam-

Notka „Młynarzy ze Zgierza” z portalu społecznościowego. Doceniła ją - klikając „Lubię to!” - prezydent miasta, Iwona Wieczorek.

Według zgierskich radnych mieszkańcy są głównie po to, aby brać udział w wyborach i na nich głosować. Po raz drugi w tej kadencji Rada Miasta Zgierza odrzuciła propozycję wprowadzenia obywa-telskiej inicjatywy uchwałodawczej. Historia projektu związane-go z uprawnieniem zgierzan do przedkładania własnych projek-tów uchwał pod obrady i głosowanie Rady sięga marca 2012 r., kiedy to radny Andrzej Mięsok zgłosił uchwałę dającą takie prawo grupie co najmniej 100 mieszkańców. Wtedy ten pomysł upadł.

Demokracja - nie przeszkadzać

Dla większości naszych radnych w systemie demokratycz-nym mieszkańcy mają prawo pójść do wyborów, a później nie przeszkadzać popartym osobom, które znają się na rzą-dzeniu, w przeciwieństwie do „oszołomów” (tak właśnie postrzegają mieszkańców radni).

Page 9: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

9

panie przeprowadza zapewne w odmienny sposób, nie zrobiło to wrażenia.

Nie wiadomo, czy za „do-mokrążcę” uważa się Prezydent Miasta Zgierza, Iwona Wieczo-rek, choć właściwie m.in. o niej mówił radny Maciński. Prze-cież prezydent zachęcała do podpisywania się pod obywa-telską inicjatywą ustawodawczą w sprawie zwiększenia środ-ków oddawanych samorządom lokalnym (inicjatywa znana pod nazwą „Stawka większa niż 8 miliardów”). A przecież oby-watelska inicjatywa uchwało-dawcza i ustawodawcza są tym samym, dotyczą tylko innych poziomów. Niezależnie czy Iwona Wieczorek jest dumna z bycia „domokrążcą” czy też nie, to z pewnością urzekła ją „trafność” tej etykiety, co wi-dać na załączonym do artykułu zdjęciu.

Na radnych można polegać

Mieszkańcy mogą przyjść do radnych, przekazać im swoje problemy albo pomysły, a oni mogą zgłosić to w for-mie uchwały - mówił radny Je-rzy Sokół (prezydent w latach 2006-2010). Trudno stwierdzić, czy z jego słowami zgadzają się radny należący do jego klubu, czyli Krzysztof Wężyk i radny będący partyjnym kolegą pre-zydent Wieczorek, Stanisław Skupiński (PSL). Obaj w roz-mowach z przedstawicielami „Inicjatywy 516” zadeklarowali poparcie dla obywatelskiej ini-cjatywy uchwałodawczej. Za-

powiedzi to jedno, głosowanie to coś zupełnie innego. Obaj - z (nie)przymuszonej woli - za-głosowali przeciw projektowi. Na głosowaniu nieobecna była radna PiS, Agata Grzelak-Ma-kowczyńska, od której wybor-czego wyniku nazwę wzięła akcja promująca inicjatywę uchwałodawczą mieszkańców. Radna wbrew stanowisku swo-jego klubu wielokrotnie za-powiadała poparcie dla tego projektu, niestety w dniu sesji dopadły ją dolegliwości zdro-wotne. Z posiedzenia wyszła w trakcie przerwy przed dys-kusją nad uchwałą, wróciła kil-kanaście minut po głosowaniu. Gdyby tych troje radnych gło-sowało zgodnie z wcześniej-szymi zapowiedziami, uchwała zostałaby podjęta, a od nowego roku mieszkańcy posiadaliby inicjatywę uchwałodawczą.

Większość zgierskich rad-nych nie dała się przekonać, że to mieszkańcy są władzą zwierzchnią w mieście. W dal-szym ciągu zgierzanie trakto-wani będą jak maszynka do głosowania (na odpowiednich radnych, oczywiście), nie zaś jako partnerzy do współdecydo-wania o mieście. Przy takim na-stawieniu fiasko ponieść może niedawno uchwalony regula-min konsultacji społecznych, bo przecież radni oraz prezydent i tak wiedzą lepiej. A jak będą chcieli pytać, to ewentualnie porozmawiają z radami osiedli. Z mieszkańcami dialog roz-poczną co najwyżej na pół roku przed wyborami. W końcu ko-goś muszą reprezentować.

Adrian Skoczylas

Kto za, kto przeciwZa uchwałą głosowali:

• Andrzej Mięsok (niezrzeszony)

• Justyna Zielińska (niezrzeszona)

• Aleksander Frach (PO)• Marek Hiliński (PO)• Tomasz Kupis (PO)• Katarzyna Kupis-Woj-

ciechowska (PO)• Bożena Palmowska (PO)• Beata Świątczak (PO)• Zdzisław Sobczak (PO)

Przeciwko uchwale głosowali:

Jarosław Komorowski (SLD, Przewodniczący RMZ)

Obawiam się zamieszania, zamętu, destabilizacji w pracy urzędniczej. Mogłyby się poja-wić projekty o charakterze pro-ceduralnym lub personalnym, np. zmiana wysokości diet rad-nych, zmiany w składach ko-misji RMZ” (XXII sesja RMZ, marzec 2012)

Grzegorz Maciński (niezrze-szony, wiceprzewodniczący RMZ)

Mieszkańcy mają radnych do których mogą przyjść, nie ma potrzeby, żeby krążyli do-mokrążcy i zbierali podpisy” (XXX sesja RMZ, listopad

2012). Nieobecny w trakcie dy-żuru w dniu 16 października.

Stefan Pelikan (PSL, wiceprze-wodniczący RMZ)

Jeden z trzech autorów uchwały dającej inicjatywę uchwałodawczą jednostkom pomocniczym gminy. Nie zgo-dził się na dodanie do niej ta-kiego prawa dla mieszkańców.

Michał Pilarski (PiS)Od demokracji do pajdokra-

cji jest naprawdę bardzo nie-wiele (XXII sesja RMZ, marzec 2012).

Marek Sencerek (PiS)W dobie demokracji, nie

można segregować ludzi na lepszych i gorszych, głup-szych i mądrzejszych (XXVII sesja RMZ, sierpień 2012). W grudniu głosował prze-ciw obywatelskiej inicjatywie uchwałodawczej.

Stanisław Skupiński (PSL)W trakcie dyżuru 21 sierp-

nia poparł obywatelską inicja-tywę uchwałodawczą, widząc szanse na zaangażowanie się mieszkańców w ochronę śro-dowiska. W grudniu głosował przeciw.

Jerzy Sokół (Klub Radnych J. Sokoła)

Określił się jako zwolen-nik inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców, pod warunkiem, że pod projektem musiałoby się podpisać co najmniej 1000 mieszkańców.

Krzysztof Wężyk (Klub Rad-nych J. Sokoła)

W marcu 2012 głosował przeciw projektowi uchwały. Na dyżurze 4 września w pod-pisanej przez siebie ankiecie zadeklarował poparcie obywa-telskiej inicjatywy uchwało-dawczej. W grudniu ponownie głosował przeciw.

Zbigniew Zapart (SLD)Demokracja polega na tym,

że społeczeństwo wybiera swo-ich przedstawicieli i w czasie wyborów opowiada się po jed-nej lub drugiej stronie.

Mariusz Forfecki (PiS)

Mirosław Gajda (PiS)

Elżbieta Krzewina (Klub Radnych J. Sokoła)

Ewa Steglińska-Maciak (Klub Radnych J. Sokoła)

Zagraj w miasto i zostań prezydentem

Odpowiedzią jest projekt „Zagraj w miasto – przez wie-dzę do zmian” w ramach któ-rego powstaje gra „Budżet miasta”.

Gracze sami będą musieli zaplanować budżet na kolejny, rok mając do dyspozycji sze-reg uwarunkowań rozpisanych w instrukcjach. Elementy gry wizualnie odzwierciedlać będą wielkość wydatków jakie mia-

sto ponosi na rzecz różnorod-nych instytucji, jakie generuje wpływy, jakie korzyści przy-noszą inwestycje, a co niesie za sobą straty.

Rozgrywki będą odbywać się na trzech poziomach – kla-sowym, szkolnym i międzysz-kolnym. Instruktorami i in-struktorkami gry będą studenci Zgierskiego Uniwersytetu Trze-ciego Wieku. Rozgrywki roz-

poczną się tuż po feriach i będą trwały do końca czerwca.

Konsultuj budżet!

Równolegle do rozgry-wek prowadzone będą kon-sultacje budżetu Zgierza na rok 2014. W toku konsultacji uczestnicy będą mogli zgłaszać swoje uwagi i poprawki. Zo-staną one zebrane w dokument, który przedstawimy Prezydent

Miasta z propozycją wpro-wadzenia w Zgierzu budżetu partycypacyjnego.

Postęp pracy będzie publi-kowany na stronie projektu, będzie można zgłaszać uwagi także za pośrednictwem strony, wypełniając ankietę.

Pierwsze spotkanie odbę-dzie się w siedzibie Stowarzy-szenia Wielokulturowy Zgierz przy ul. Rembowskiego 36/40

o godz. 17.00 11 lutego 2013 roku.

Więcej informacji:zagrajw-miasto.pl

Projekt „Zagraj w miasto – przez wiedzę do zmian” finan-sowany z środków Funduszu Inicjatyw Obywatelskich FIO.

Jakie wydatki i przychody ma Zgierz? Na co miasto przez- nacza najwięcej funduszy? Pomiędzy którymi kategoriami budżetowymi można robić przesunięcia – to tylko niektóre pytania, które można zadać mówiąc o budżecie.

Page 10: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

10

Internet nie zapomina

W wirtualnym świecie spę-dzamy znaczącą część naszego realnego życia. Ale czy z do-brodziejstw Internetu korzy-stamy w prawidłowy sposób? Ostatnia próba wymierzenia sprawiedliwości za jego po-średnictwem pokazuje, że część zgierzan i zgierzanek ma z tym problem. Rozmowy na Facebo-oku, kontakt mejlowy, komen-tarze pod artykułami, tworze-nie memów… Wydawać by się mogło, że za ich pośrednictwem nie zrobimy nikomu krzywdy, bo przecież przemoc ma przede wszystkim twarz „rzeczywisto-ści”. Fizyczne znęcanie się, czy bezpośrednie wyzywanie – to się nazywa przemoc. A cyber-przemoc? W świecie wirtual-nym wydaje się, że będąc po drugiej stronie nie zrobimy ni-komu krzywdy. Ja mam przed sobą szklany ekran, ty też. Do używania wirtualnej przemocy nie potrzeba odwagi, wystarczy parę kliknięć. Łatwo jest napi-sać coś na forum, wkleić ob-raźliwego linka – nagle podła-pują to inni i puszczają sprawę w obieg.

Taka sytuacja miała miejsce w Zgierzu całkiem niedawno. Złapano młodego chłopaka, który molestował małe dziew-czynki z naszego miasta. Na Facebooku powstał profil, który udostępnił mema ze zdjęciem, imieniem i nazwiskiem Mariu-

sza. Mem sugerował, że Ma-riusz był sprawcą molestowania małych dziewczynek. Dodat-kowo, widniał na nim link do artykułu o nastoletnim pedo-filu ze Zgierza. Jak się okazuje, nie była to osoba posądzona o ten czyn. Nie wiedziałam na 100% czy jest to prawidłowy wizerunek. Nawet gdyby był, takie zachowania w sieci są ka-rygodne! To jest cyberprzemoc. Ale oczywiście mało kto przej-muje się tym zjawiskiem. Pró-bowałam tłumaczyć znajomym, którzy lawinowo udostępniali to zdjęcie, że nie wiedzą czyja to fotka, czy to nie dramatycznie głupi żart... Ale z przerażeniem stwierdziłam, że ludzie... nie ro-zumieją o co mi chodzi – mówi Agnieszka, jedna z matek, któ-rej córkę zaczepiano.Jestem absolutnie przeciwna linczom i tego typu praktykom, nawet wobec sprawców jakichkolwiek przestępstw. Od wymierzania sprawiedliwości mamy odpo-wiednie organy państwowe, służby... A ludzie zachowują się jak setki lat temu, wystawiając pręgierz. Wówczas na główny rynek miejski, dzisiaj na Face-booku – dodaje.

Pomimo świadomości za-grożenia pani Agnieszka nie uległa fali rozpowszechniania zdjęcia. I dobrze, bo jak się oka-zuje byłoby to bezprawne. Inter-nauci nie mają prawa umiesz-

czać i udostępniać wizerunku takiej osoby – nawet jeśli jest to przestępca. Chroniony jest wizerunek i dane osoby bez względu na to, co zrobiła i kim jest. Wyjątek stanowi sy-tuacja, gdy właściwy prokura-tor lub sąd zezwoli, ze względu na ważny interes społeczny, na ujawnienie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe – mówi Liliana Garczyńska, rzeczniczka Komendy Powiato-wej Policji w Zgierzu.

Internauci, chcąc na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość niewinnemu postanowili na swoich kontach masowo opu-blikować mema. Wśród około 300 udostępniających znaleźli

się różni ludzie – dzieci, mło-dzież czy rodzice niepokojący się o swoje potomstwo. Zdję-cie zapewne rozeszłoby się w sieci, ale w porę zostało usu-nięte. Zgodnie z regulaminem obowiązującym na Facebooku mamy możliwość zgłoszenia

naruszenia. W tym przypadku było to naruszenie związane z cyberprzemocą i nękaniem. Facebook w przeciągu paru godzin od zgłoszenia usunął naruszające godność osobistą

zdjęcie. To tyle, ile możemy zrobić w świecie wirtualnym. Przestępstwa w przestrzeni in-ternetowej są tak samo karalne jak te w świecie rzeczywistym: – Jeżeli chodzi o obrażanie w sieci, to należy zauważyć, że wielu użytkowników Internetu błędnie przypuszcza, iż zapew-nia on całkowitą anonimowość. W związku z tym bez oporów znieważają lub pomawiają osoby lub instytucje, w szcze-gólności na forach interneto-wych, gdzie dochodzi do prze-kroczenia granicy pomiędzy wolnością słowa a naruszeniem dóbr osobistych, czy wręcz czy-nem przestępczym – mówi Gar-czyńska. Według polskiego prawa za pomówienia lub znie-ważenia można dostać grzywnę, ograniczenie lub pozbawie-nie wolności nawet na 2 lata. W Zgierzu przypadków cy-berprzemocy zgłaszanych jest kilka rocznie.

Jednak Mariusz, którego widzieliśmy na tym zdjęciu mówi, że nie będzie występo-

wał na drogę sądową. – Kiedy składałem zeznania na policji powiedziano mi, że podobna sprawa dotyczy chłopaka z Łę-czycy. Również został przez kogoś nazwany „pedofilem ze

Zgierza”. Nie zamierzam wy-stępować na drogę sądową – mówi 18-letni Mariusz z Łodzi. Zaznaczył również, że kiedy znajomi poinformowali go o tym, że jego zdjęcie z imie-niem i nazwiskiem krąży w sie- ci, postanowił nie patrzeć na to, ile osób udostępnia tę informa-cję, ani z jakimi komentarzami. Jak twierdzi, sprawa nie odbiła się na jego realnym ani na wir-tualnym życiu. Dla niego była to po prostu przykra sytuacja, którą postanowił zlekcewa-żyć. Tym bardziej, że nie do-konał przestępstwa o jakie go posądzano.

Niestety, pomocy psycho-logicznej w sytuacji doświad-czania cyberprzemocy i nawet zgłoszenia sprawy na policję – nie otrzymamy. W tej kwestii musimy działać na własną rękę. Mamy jeszcze jedno wyjście – możemy zgłosić się do orga-nizacji, która zajmuje się prze-mocą w przestrzeni wirtualnej. W Zgierzu przy Liceum im. Ro-mualda Traugutta działa SofA.

Według polskiego prawa za pomówienia lub znieważenia można dostać grzywnę, mieć ograniczoną lub zupełnie po-zbawioną wolność nawet przez 2 lata. W Zgierzu przypad-ków cyberprzemocy zgłaszanych jest kilka rocznie.

Wyobraź sobie, że Twoje zdjęcie trafia do Internetu, wraz z imieniem i nazwiskiem oraz linkiem do artykułu, a Ty zostajesz okrzyknięty „pedofilem ze Zgierza”. Tyle, że przecież jesteś nie-winny. Ludzie udostępniają, komentują. Jak reagujesz?

Informacje w Internecie rozprzestrzeniają się w zawrotnym tempie - i na ogromną skalę

Sieć nie oszczędza - rzecz jasna - polityków i osób publicznych.

Są oni jednym z częstszychcelów wirtualnej niechęci.

Na zdjęciu Ryszard Kalisz (SLD)

Page 11: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

11

Koło, które nie tylko organizuje szkolenia z cyberprzemocy, ale także uczy, co robić w takich sytuacjach oraz jak im zapobie-gać. SofA otrzymywała takie sygnały zwłaszcza po warsz- tatach zorganizowanych w zgier- skich szkołach. Zdarzały się także przypadki zgłaszania niemiłych komentarzy na por-talach społecznościowych czy gróźb związanych ze sprzedażą internetową. W budynku szkoły zamieszczona jest skrzynka, do której swoje zgłoszenia mogą kierować uczniowie i uczen-nice. Na stronie internetowej działa także skrzynka mejlowa. Ostatnio zdarzył się jeden bar-

dzo tajemniczy telefon. Ktoś za-dzwonił do szkoły i powiedział, że chce się spotkać w sprawie cyberprzemocy, ale na tym się skończyło. Nigdy nie oddzwo-nił, a my nie wiemy co się stało dalej... – mówi Marzena Więc-kowska, opiekunka Sofy.

Sprawa Mariusza jest jedną z wielu na jakie możemy na-trafić odwiedzając różnego ro-dzaju portale społecznościowe. Często dostaje się niewinnym. Wszyscy znamy twarz z mema „Pan Andrzej”, czy ostatnią sprawę „chytrej baby z Rado-mia”. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że takie zdjęcia potrafią sprawić co najmniej przykrość?

Janusz Ławrynowicz, znany jako „pan Andrzej” otwarcie wypowiedział się w mediach, że zniszczono jego autorytet jako dzielnicowego. Ludzie, których spotykał śmiali mu się w oczy. Przeżywał to kilka dni, ale po kontakcie z psycholo-giem uzmysłowił sobie, że nie ma właściwie żadnego wpływu na tą sytuację.

Na szczęście Mariusz prze-szedł obok swojej sprawy obo-jętnie. Nie wiadomo jednak jak potoczy się sprawa chłopaka z Łęczycy, który został wirtual-nie oskarżony o ten sam czyn.

Patrycja Malik

Jeśli jesteś ofiarą cyber--przemocy masz możliwość zgłoszenia się po pomoc. Pa-miętaj, że twój wizerunek jako osoby prywatnej jest chroniony i nie może być udostępniany przez innych bez twojej zgody!

Klub [email protected]://klub-sofa.cba.pl/

Helplinehttp://helpline.org.pl/

Komenda Powiatowa Poli-cji w Zgierzu0 42 [email protected]

Internetowa anonimowość sprzyja często samo-

nakręcającej się, słownej agresji..

Na zdjęciu zrzut ekranuz dyskusji pod informacją

o proteście kupców pod Dworcem Centralnym

w Warszawie

Gdzie się zgłosić?

„Memy, rozpowszechniane na Facebooku...”- krótki przewodnik po trudnych hasłach

„Nośnikiem zachowań cyberprzemocowych często są memy roz-powszechnianie na Facebooku czy NK” - jeśli nie macie pojęcia, co znaczy to zdanie, to zapraszamy do przeczytania krótkiego przewodnika.

Mem

Pojęcie wywodzi się z gło-śnej książki Richarda Dawkinsa „Samolubny gen” (1976). Daw-kins twierdził w niej, że ewolu-cja opiera się głównie na jed-nym elemencie - genie, czyli nośniku informacji dążącym do ciągłego samo-powielania się. Analogicznie do niego, mem także jest jednostką dążącą do takiego powielania się. Tyle, że w sferze kultury.

Jednej z prób definicji „memu” dopuścił się Glen Grant: „Zaraźliwy wzorzec in-formacji powielany przez pa-sożytniczo zainfekowane ludz-kie umysły i modyfikujący ich zachowanie, powodujący, że rozprzestrzeniają oni ten wzo-

rzec. Pojedyncze hasła, melo-die, ikony, wynalazki i mody są typowymi memami”.

W przestrzeni Internetu me-mami stają się najczęściej za-bawne, głośne lub kontrower-syjne: grafiki, zdjęcia, obrazy, fragmenty video czy muzyki. Są one powielane i przetwa-rzane w różny (najczęściej hu-morystyczny) sposób przez użytkowników/użytkowniczki Sieci. Przykład jednego z naj-popularniejszych interneto-wych memów dołączamy do przewodnika.

Facebook oraz portale społecznościowe

Facebook: strona interne-towa założona przez Marka Zuckerberga. Najpopularniej-szy z portali społecznościo-wych, posiadający obecnie po-nad 1 miliard użytkowników/użytkowniczek (z czego z Pol-ski: ponad 9 milionów).

Portale społecznościowe: strony internetowe, które umoż-liwiają zapisanym do nich użyt-kownikom/użytkowniczkom prywatne lub publiczne wy-mienianie się wiadomościami, zdjęciami, filmami, odnośni-kami do innych stron i tak dalej. W Polsce znaczącymi stronami w tej dziedzinie były także Na-sza-Klasa oraz Grono.

Nagranie z japońskiego programu porannego, podczas którego występujący w nim piesek preriowy w wyjątkowo „dramatyczny” sposób spojrzał w obiektyw kamery (zdj. 1). Fragment nagrania umieszczony w serwisie YouTube, z nowym podkładem dźwiękowym, zapoczątkował falę niezliczonych przeróbek. Od momentu publikacji na YouTube fragment zdobył ponad 30 milionów wyświetleń.

Zdj. 2 - z mieczem świetlnym z filmu „Gwiezdne Wojny”Zdj. 4 - z doklejoną postacią z obrazu „Krzyk” E. Muncha

Zdj. 1 Zdj. 2

Zdj. 3 Zdj. 4

Page 12: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

12

Tata pełnoetatowy

Polskie prawo coraz czę-ściej sprzyja tatom, by angażo-wali się w opiekę nad swoimi pociechami już od początku ich życia. Od 2010 roku ojcowie mogli korzystać z tygodnio-wego urlopu tacierzyńskiego, a wraz z początkiem 2012 zo-stał on przedłużony do dwóch tygodni. Warto pamiętać, że jest to 14 dni kalendarzowych, a nie roboczych. Jest to urlop udzie-lany jednorazowo, nie można go dzielić i rozbijać na mniejsze części. Urlop ojcowski będzie trwał krócej tylko wówczas, gdy dziecko skończy w trakcie jego trwania dwunasty mie-siąc życia. By go uzyskać, tata musi złożyć stosowny wniosek, wraz z odpisem aktu urodze-nia dziecka, najpóźniej na 7 dni kalendarzowych przed termi-nem, w jakim chce go wziąć. A pracodawca jest zobowiązany uwzględnić wniosek pracow-nika! (art. 182, par. 2 Kodeksu Pracy).

Czy warto z niego korzy-stać? Absolutnie zachęcam każ-dego tatę, żeby podjął to wy-zwanie – mówi Mateusz, tata półtorarocznej Lilki. Wstyd się przyznać, ale ja nie chcia-łem zmarnować dwóch tygo-dni pracy, wyników sprzedaży, pozyskiwania nowych klientów i co tu ukrywać – relacji towa-

rzyskich w firmie – na pielu-chy, nudne snucie się z wózkiem po osiedlu czy odgrzewanie słoiczków. Na szczęście moja partnerka właściwie postawiła mnie pod ścianą. Byłem zły, że naraża mnie na śmieszność w środowisku firmy, ale ule-głem. I nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z córką. Myślę, że te dwa tygodnie są bezcenne nie tylko dla relacji ojciec--dziecko, ale także dla związku rodziców. Nabrałem szacunku dla prac domowych i kwestii opieki czy pielęgnacji dziecka. Dodam, że spacery z wózkiem po osiedlu nie są nudne i dzia-łają terapeutycznie na każdego „korpoluda” (czyt. pracownika dużych korporacji)”.

Cały ósmy dział Kodeksu Pracy mówi o uprawnieniach związanych z rodzicielstwem. Warto pamiętać, że przepisy o niemożności wypowiedze-nia czy rozwiązania umowy o pracę w trakcie trwania urlopu macierzyńskiego oraz wycho-wawczego dotyczą także ojca. Ważnym dla obojga rodziców jest właśnie urlop wychowaw-czy. Każdy pracownik zatrud-niony przez co najmniej 6 miesięcy ma prawo do urlopu wychowawczego w wymiarze do 3 lat, w celu sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem,

nie dłużej jednak niż do ukoń-czenia przez nie 4 roku życia. Michał: Wydawało mi się to tro-chę obciachowe – ja w domu, przy garach, a żona zarabia-jąca na życie?! Jaki ze mnie facet, skoro to kobieta przynosi do domu pieniądze, a ja piorę śpiochy syna! Ale nie było wyj-

ścia, bo jestem nauczycielem, a moja żona kieruje oddziałem banku. Wysokość naszych za-robków sama zadecydowała kto ma zostać z Igorem w domu przez następny rok – i nie jest źle. Oczywiście, uczę się cały czas, jak być i mamą i tatą, przynajmniej do 18.30, kiedy do domu wraca żona. Okazało się, że bycie na urlopie wycho-wawczym to żaden obciach dla ojca – ciągle budzę podziw, zwłaszcza wśród mam i babć, mam fory w kolejkach i miejsca na parkingu przed hipermar-ketami. Więcej nieprzyjemnych sytuacji spotyka moją żonę, bo

nadal w świadomości Polaków matka w pracy - to zła matka. To ona musi mierzyć się z przy-krymi komentarzami, także najbliższej rodziny. Mnie nato-miast udało się jeszcze złapać dodatkową pracę i kiedy Igor śpi lub po prostu spokojnie zaj-muje się sobą – tłumaczę teksty do folderów i ulotek. Na pracę zarobkową podczas korzysta-nia z urlopu wychowawczego pozwalają przepisy Kodeksu Pracy (Art. 186, par.1). W cza-sie urlopu wychowawczego pracownik ma prawo podjąć pracę zarobkową u dotychcza-sowego lub innego pracodawcy albo inną działalność, a także naukę lub szkolenie, jeżeli nie wyłącza to możliwości spra-

wowania osobistej opieki nad dzieckiem.

Narzekania na polskich ojców byłyby chyba nieuza-sadnione. Coraz częściej spo-tykamy się z sytuacjami jak u Michała czy Mateusza – oj-cowie przekonują się na wła-snej skórze, jak bezcennym doświadczeniem jest wygospo-darowanie czasu dla swoich dzieci. Model mama w domu, tata zarabiający na rodzinie odchodzi powoli do lamusa, choć oczywiście nie brakuje entuzjastów takich rozwiązań – i dobrze, jeśli właśnie to daje rodzinie szczęście. Miło zatem

popatrzeć na europejskie staty-styki czasu poświęcanego dzie-ciom przez ojców, gdzie Polska jest… w czołówce! Pokazują one, że mężczyźni zajęci pracą zawodową znajdują jednak dla swoich dzieci czas – 40 mi-nut dziennie. Mają go nawet więcej od innych – Niemców, którzy poświęcają potomstwu 37 minut, Francuzów – 26 mi-nut, czy Belgów – 28 minut. Polacy poświęcają latoroślom tyle samo uwagi, co słynący z oddania dzieciom Włosi i ciut mniej niż Hiszpanie – 43 minuty. Zatem – idzie ku lepszemu!

Na zachętę wszystkim oj-com, którzy jeszcze mają wąt-pliwości, czy zamiana stereoty-

powych ról domowych między rodzicami jest w dobrym stylu, przywołajmy przykład... Ger-harda Schroedera, byłego kanc-lerza Niemiec, który w latach 1998-2005 stał na czele nie-mieckiego rządu. Gdy zakoń-czył polityczną karierę, musiał znaleźć czas dla dzieci. Jego żona ubiega się o mandat do parlamentu Dolnej Saksonii w wyborach, które odbędą się pod koniec stycznia bie-żącego roku. Schroeder zaj-muje się w tym czasie domem i trójką dzieci.

Karolina Miżyńska

Coraz częściej spotykamy się z sytuacjami jak u Michała czy Mateusza – ojcowie przekonują się na własnej skórze, jak bezcennym doświadczeniem jest wygospodarowanie czasu dla swoich dzieci.

Rok 2013 to rok kolejnych zmian w urlopach macierzyńskich, które coraz częściej zaczyna nazywać się urlopami rodzicielski-mi. I słusznie, ponieważ w opiekę i wychowywanie dziecka an-gażuje się przecież oboje rodziców. Nawet jeśli nie zawsze tak jest, to zmiana sposobu mówienia o urlopach „na dzieci” z pew-nością przyspieszy zmianę w zaangażowaniu ojców. Bo tata jest potrzebny!

Fot. Krystian Śmiałek

Page 13: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

13

Mam takie miejsce, do któ-rego chodzę zawsze sama, po kryjomu, zostawiam trochę pie-niędzy. Nie mam tu na myśli sa-lonu kosmetycznego, fryzjerki czy sklepu z ciuchami. Księgar-nia. Niekoniecznie sieciówka. A dokładniej: dział z książkami kucharskimi.

Czuję się trochę jak mała dziewczynka, kiedy wracam do domu z kolejną książką ukrytą w wielkiej reklamówce i odry-wam nalepkę z ceną.

Moim kobiecym guru w dziedzinie gotowania jest So-phie Dahl (rozpoczynała ka-rierę jako modelka, obecnie prowadzi program kulinarny i pisze książki). Chyba bardziej niż smakowitymi przepisami

zachwycam się jej filozofią je-dzenia . W książce kucharskiej jej autorstwa (gorąco polecam!) można znaleźć subiektywne opinie o daniach czy poszcze-gólnych składnikach.

Sophie wielokrotnie przy-znaje, że nadawałaby się raczej na dwór Henryka VIII, gdzie jej nieposkromiony apetyt odbie-rano by jako rzecz godną po-chwały i uznania.

We współczesnym świe-cie natomiast jedzenie częściej utożsamiane bywa z czymś, co powinno się poskromić lub ograniczyć. Waga i problem jej utrzymania zajmuje uwagę mnóstwa osób.

Dlatego jest coś nieprzy-zwoitego i perwersyjnego

w sposobie, jaki oglądam zdję-cia potraw. Fotografie misternie ułożonych na talerzu warzyw czy stosy piętrzących się czeko-ladowych muffinek interesują mnie bardziej niż sama treść przepisów.

Czemu chodzę tam sama? Mój ukochany mężczyzna - jak chyba każdy w Polsce - nad ży-cie kocha schabowego z ziem-niakami i kapustą. Nie rozumie mojego zachwytu nad karczo-chem ani kasztanami jadalnymi. Nie ma tego błysku w oku, kiedy smakuje moje bretońskie naleśniki z mąki gryczanej za-pieczone z niebieskim serem. A sałatkę z paluszkami surimi zjada tylko dlatego, bo czasem nic innego nie mam w lodówce.

Docenia za to mój trud włożony w stworzenie takiego kulinar-nego arcydzieła.

Niestety zwykle i tak mu-szę modyfikować przepisy zna-lezione w książkach Nigelli, Makłowicza czy Pascala Brod-nickiego. W Zgierzu nie kupię rukoli, laski wanilii, oleju ara-chidowego czy mleka kokoso-wego. Składniki te są na tyle drogie, że odstraszają prze-ciętną gospodynię domową. Ja orzeszki piniowe zastępuję migdałami, a syrop z agawy ma smak podobny do miodu, więc używam ich zamiennie. Nato-miast zamiast imbiru w korze-niu kupuję jego sproszkowaną wersję.

Widziałam kiedyś plakat, który mnie zachwycił: zdjęcie pięknej kobiety, seksbomby, nieskazitelne rysy twarzy, talia osy, itd. A obok napis: „I can`t cook. But who cares?!” („Nie potrafię gotować. Ale kogo to obchodzi?!”)

I chociaż wielu mężczyzn, których znam traktuje swoje dziewczyny, żony i kochanki jako jedyne osoby w domu zdolne do gotowania, to i tak nic nie jest w stanie ostudzić moich marzeń o kulinarnej rozpuście.

Karolina Malinowska

Marzenia o kulinarnejrozpuścieKażdy i każda z nas ma swoje ulubione przyjemności i rozrywki. Dla specjalnej części z nich ukuty jest specjalny termin, który po angielsku brzmi: „guilty pleasures” – czyli „grzeszne przyjemno-ści”. Za jedną z nich niektórzy i niektóre uznają jedzenie. O jedze-niu i jego przygotowywaniu pisze Karolina Malinowska

Tarta to stosunkowo proste w przygotowaniu danie, do-skonałe z kilku powodów: jest pyszna zarówno na ciepło jak i na zimno jako np. drugie\ śnia-danie w pracy, jest pyszna w wersji obiadu jak i wersji de-seru, przyjmie w siebie niemal wszystko co zostało Wam w lodówce a podane i tak wyglą-dać będzie bardzo wykwintnie i elegancko.

W skrócie tarta to zapie-czone w śmietanie i jajkach wa-rzywa na kruchym cieście. Cia-sto robimy używając 1 szklanki mąki, pół kostki masła, jedno żółtko, sól, pieprz, przyprawy. Wszystkie składniki zagnia-tamy na jednolitą masę a na-stępnie wkładamy na kilka mi-nut do zamrażalki.

Blachę lub tortownice sma-rujemy tłuszczem i obklejamy spód i ścianki ochłodzonym cia-stem. Wkładamy do piekarnika (ok. 200 stopni) na ok. 10 min. Następnie do środka wlewamy miksturę zrobioną z dużego

kubka śmietany 18% (można dodać także kremówkę), 4 ja-jek, startego sera żółtego lub pokruszonego pleśniowego i np. podpróżony por/ bakłażan/cukinię/brokuły/cebulę. Do wyboru! Pieczemy następnie ok 40 min i gotowe. Do środka możemy też wrzucić dowolne orzechy lub pestki.

Wersję słodką robimy do-dając do ciasta 3/4 szklanki cu-kru a miksturę robimy z 4 jajek, 100gr drobnego cukru, 200ml śmietany kremówki i zależnie od rodzaju tarty: 150 ml soku z cytryny + starta skórka/ dwie szklanki malin/dwie szklanki jagód lub jakiekolwiek inne owoce. W każdym wariancie przepyszna!

Przepis na tartę cytrynową

Page 14: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

14

Wolne Muzeum Sztuk Ulicznych w Zgierzu

W Zgierzu powstanie niebawem zupełnie wyjątkowe muzeum. Będzie ono usytu-owane w przestrzeni publicznej miasta, najprawdopodobnie przy ulicy Długiej, a eks-ponatami w tym muzeum będą najciekawsze i najsłynniejsze przykłady street-art’u ze świata, skopiowane przez zgierską młodzież.

Korzystając z tego iż street-art stoi na krawędzi bycia wandalizmem, zabawą a po-ważną, skomercjalizowaną twórczością chcemy wspólnie z młodzieżą, dziećmi i miesz-kańcami Zgierza zastanowić się, gdzie leży granica i co definiuje sztukę. Co czyni ją wy-soką, gdzie leży granica legalności sztuki i jakie ma prawo w ingerowaniu w przestrzeń publiczną? I przede wszystkim - czyje są ulice?

Zapraszamy zainteresowaną młodzież w wieku szkolnym do zgłaszania się pod ad-res: [email protected]. Koordynatorką projektu jest Karolina Mizyńska.

Street-art to forma twórczości artystycznej, która jest reali-

zowana w przestrzeniach publicznych miast, nielegalnie. Są

to najczęściej rysunki ścienne, wlepki, instalacje, zdobienia

elementów małej architektury. Poniżej przedstawiamy kilka

przykładów prac, którymi będziemy się inspirować.

Projekt jest zrealizowany w ramach programu Akademia

Orange prowadzonego przez Fundację Orange.

Fot. Benjamin Dumas (@Flickr)Na licencji (CC BY-NC-SA 2.0)

Fot. Scott Roberts (@Flickr)Na licencji (CC BY-NC-ND 2.0)

Szablon odbity na murze w londyńskiej dzielnicy Chalk Farm. Praca prawdopodobnie najsłynniejszego artysty street-art’u - czyli Banksy’ego.

Murale w Museo a Cielo Abierto en San Miguel, w chilijskim Valparaiso, pokrywają nie tylko ściany, ale także - jak widać - stopnie schodów, tworząc rozległe, kolorowe pejzaże.

Page 15: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

15

Fot. Riven Taker (@Flickr)Na licencji (CC BY-NC-SA 2.0)

Fot. Francis Storr (@Flickr)Na licencji (CC BY-SA 2.0)

Fot. William Murphy (@Flickr)Na licencji (CC BY-SA 2.0)

Fot. Auntie P (@Flickr)Na licencji (CC BY-NC-SA 2.0)

Fot. Jurjen van Enter (@Flickr)Na licencji (CC BY-NC-ND 2.0)

Owłóczkowana latarnia w Hawthorne, Portland (USA).Owłóczkować można wszystko: drzewa, ławki, czy stojaki rowerowe.

Znak drogowy z doklejonym urozmaiceniem.

Pomalowana stacja kontroli świateł drogowych w Dublinie. W górnym rzędzie dopisano na jednej z obwolut markerem tytuł: „Pismo Święte”. Praca jest częścią szerszej akcji Rady Miasta Dublina.

Naprawdę miniaturowe ludziki w belgijskiej Antwerpii. Praca artysty o pseudonimie Slinkachu.

Trójwymiarowe dzieło na miejskim chodniku. Namalowanie obrazu w odpowiedni sposób wywołuje w trakcie oglądania wrażenie trójwymiarowości. Praca Eduardo Relero.

Page 16: Gazeta Zgrzyt - nr 12, styczeń 2013

16

Projekt finansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej

62 miliardy złotychBudżet NFZ w roku 2012 wynosił

z 329 miliardów wydatków budżetu państwastanowiąc tym samym

około 19% wydatków budżetu

PKB

Zajmujemy dół tabeli państw unijnych,jeśli chodzi o procent PKB przeznaczanegoz budżetu państwa na służbę zdrowia.

Ile wydajemyna służbę zdrowia?

Polska4,97% PKB

Czechy6,66% PKB

Holandia9,45% PKB

Całość wydatków Służba zdrowia Zbrojenia

Źródła:• Dane Eurostatu• Plan finansowy NFZ na rok 2012• Ministerstwo Obrony Narodowej - Departament Budżetowy