35
3/2015 ISSN 2392-232X MAGAZYN BEZPŁATNY Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo Orskiej sposób na życie Poznaj Cyryla MTP – targowa wizytówka Poznania Poznańska Wenecja Cykl fotograficzny Macieja Krajewskiego

Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

3/2015 IS

SN

23

92

-23

2X

MAGAZYN BEZPŁATNY

Wychowałem się na Winogradach – wywiad z MezoOrskiej sposób na życie Poznaj CyrylaMTP – targowa wizytówka PoznaniaPoznańska Wenecja Cykl fotograficzny Macieja Krajewskiego

Page 2: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

STANISŁAW MONIUSZKOSTANISŁAW MONIUSZKO

Prace z berlińskiej kolekcji prof. Stanisława Karola Kubickiego

Współpraca Partnerzy Patronat medialny

STANISŁAW MONIUSZKO

Page 3: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

4 3/2015

W N

UM

ER

ZE

ISSN 2392-232X

Redaktor naczelna: Joanna Swędrzyńska

Sekretarz redakcji: Marta Sankiewicz m.sankiewicz@ pulspoznania.pl

tel. 724 322 549

Felietony: Patryk Borowiak, Paweł CieliczkoWspółpraca: Fernando Amores, Maria Banach,

Danuta Bartkowiak, Adam Drzewucki, Karolina Karpe, Maciej Krajewski, Michał Krueger, Agnieszka Puk,

Andrzej Sikorski, Peter Windsong, Erik Witsoe, Anna Woźniak

Komiksy: Michał Woźniak

Projekt, skład: Anna Woźniak, Michał Woźniak, Studio Graficzne Ornatus

Okładka: Erik Witsoe, facebook.com/ErikWitsoePhotography

e-mail: [email protected]

Wydawca: Joanna Swędrzyńska, tel. +48 665 543 144 adres redakcji: Os. Powstań Narodowych 53/10,

61-216 Poznańdział sprzedaży: [email protected],

tel. +48 724 322 783

Druk: TransDruk

Zastrzegamy sobie prawo do redagowania listów. Materiałów niezamówionych nie zwracamy.

Redakcja nie odpowiada za treść reklam.Materiały reklamowe na stronach: 57, 60, 61, 65, 67

Miejsca dystrybucji magazynu na stronie www.pulspoznania.pl

Kalendarium wydarzeń 7

Zapowiedzi 12Nasze patronaty:

Bunt – Ekspresjonizm – Transgraniczna awangarda 15Literacki Poznań:

„Zobaczone, znane jest to, co zostało dobrze opowiedziane” – wywiad z Sergiuszem Sterną-Wachowiakiem 16Felieton:

Jest skandal, jest nagroda! 18Komiks:

Mądrości Franka i Hipolita 19Młody Poznań:

Kreatywnikowy sposób na twórczą wiosnę z wykorzystaniem papierowych talerzyków 20Poznański gwiazdozbiór:

„Wywodzę się z bloków” – wywiad z Mezo 22Symbole Poznania:

Międzynarodowe Targi Poznańskie 26Miejskie zakamarki:

Poznańska Wenecja 28Nasze rekomendacje:

Centrum Amarant 30Poznańskie ZOO:

Urodziny Colombo 32Maciej Krajewski prezentuje:

Łazęga poznańska 34Osobowość:

„Kręci mnie przyroda” – wywiad z Katarzyną Bajerowicz 38

Poznaniacy w świecie:

Ołówek, punk rock i czaszki – wywiad z Rafałem Wechterowiczem 42Sztuka i biznes:

Z pasji zbudowałam biznes – wywiad z Anną Orską 44Dokumentalny Poznań:

Znasz Cyryla? 47Rowerowy Poznań:

Bąbas na rowerze 48Miasto i styl:

W stylu Starego Browaru 50Za kulisami:

Opera od kuchni: scenografia i rekwizyty 52Felieton:

Na Zeylanda 54Nasze patronaty:

Neonowy sukces 55Z przewodnikiem po Poznaniu:

Pałac Górków – siedziba Muzeum Archeologicznego w Poznaniu 56Smaczny Poznań:

Szneki z glancem, truskawkami i lawendą 58

Sklepy 60

Nowe miejsca 61Umysł w równowadze:

Joga 62 Hiszpan w Poznaniu:

Un niño en Poznań 64Kwestionariusz Pulsu Poznania:

Jacek Kordeczka 66

3/2015

ISS

N 2

39

2-2

32

X

MAGAZYN BEZPŁATNY

Wychowałem się na Winogradach – wywiad z MezoOrskiej sposób na życie Poznaj CyrylaMTP – targowa wizytówka PoznaniaPoznańska Wenecja Cykl fotograficzny Macieja Krajewskiego

9, 10 MAJA | 19.30 | DUŻA SCENA 12, 13 MAJA | 19.00 | DUŻA SCENA

SEN SREBRNY SALOMEIJULIUSZ SŁOWACKI

WWW.TEATRNOWY.PL • /TEATRNOWYPOZNAN

Page 4: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

6 3/2015 3/2015 7

Z  każdym cieplejszym dniem budzi się w  człowieku chęć do aktywniejszego życia. Planujemy wycieczki rowerowe, dłuższe spacery i  pewnie w  wielu przypadkach pada podstawowe pytanie: Dokąd by się tu wybrać? W  którą stronę pójść na spacer: nad Wartę czy do parku na Cytadeli? Gdzie są najlepsze

trasy spacerowe i  rowerowe? Kiedy w takiej sytuacji biorę plan Poznania do ręki, uświadamiam sobie, że chyba w każdej dzielnicy naszego miasta znajdę urokliwe miejsca do miłego spędzenia czasu na łonie natury. Mało kto zdaje sobie sprawę, że mamy w Poznaniu ponad trzydzieści parków, z których kilkanaście jest naprawdę sporej wielkości. Do tego dochodzą stawy, jeziora, tereny nadrzeczne. Marceliński Las i słynne poznańskie kliny zieleni. Ścieżek rowerowych mogłoby być więcej, to prawda. Ale nie ma co narzekać - spora grupa poznańskich rowerzystów każdego dnia dosiada swoich dwukołowych pojazdów i rusza w miasto.A jeśli w coraz dłuższe wiosenno-letnie wieczory przyjdzie nam ochota na socja-lizowanie się z  innymi, to jest kilka niezawodnych miejsc, gdzie można i  dobrze zjeść, i poimprezować ze znajomymi. Od kilku lat zaprasza do swoich ogródków zrewitalizowana ulica Taczaka, Śródka, Jeżyce i knajpki mieszczące się na uliczkach przylegających do Starego Rynku. Z  każdym dniem coraz więcej powodów, żeby dobrze czuć się w  Poznaniu, żeby dostrzegać możliwości, a  nie szukać powodów „żeby nie”. Do zobaczenia na miejskich imprezach, do zobaczenia w skromniejszych, a przy tym bardziej eleganckich ogródkach na Starym Rynku. Cieszmy się słońcem!

Zapraszam do lektury!

OD

RE

DA

KC

JI

W S P Ó Ł P R A C A

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

Wystawy

Do 22 majaSkupienie. Małe formy graficzneGaleria Łazienna

Do 23 majaEwa Kuryluk Kangór z kamerą w PoznaniuGaleria Ego

Do 31 majaBUNT – EKSPRESJONIZM – TRANSGRANICZNA AWANGARDAMuzeum Narodowe w Poznaniu

Do czerwcaWystawa z cyklu „Bliskie spotkania z…” Mali tropicieleMuzeum Archeologiczne

Do 7 czerwcaNocny Poznań w blasku neonówMuzeum Narodowe w Poznaniu

Do 26 czerwcaWystawa czasowa Mieczysław Halka-Ledóchowski – KARDYNAŁ nieznany (1822-1902)Śluza Katedralna

Do 30 czerwcaWystawa czasowa Domasław – nekropola arystokracji z wczesnej epoki żelazaMuzeum Archeologiczne

Do 30 czerwcaWystawa czasowa Kraina grodów Rezerwat Archeologiczny Genius loci

Do 6 wrześniaOdznaka Pamiątkowa Wojsk Wielkopolskich 95. rocznica ustanowienia Wielkopolskie Muzeum Wojskowe

Od 6 majaMalarstwo Katarzyny Fąferek ODK Pod LipamiWstęp wolny

Od 16 do 30 majaErotyki mistrzówGaleria Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej

Od 17 majaWojciech Zubala ChlorofileABC Gallery

30 majaWernisaż wystawy Piotra Gonzaga Myszkowskiego W poszukiwaniu jakościGaleria Wielka, godz. 20:00Wstęp wolny

1 czerwcaOdsłonięcie obiektu Bartosza Kokosińskiego Obraz pożerający narzędzia rekreacjiVisual Park, godz. 19:00

Od 1 do 30 czerwcaPrace Bartosza KokosińskiegoABC Gallery, wernisaż godz. 19:00

Od 12 czerwca do 25 lipca Tomasz Ciecierski CollagesGaleria Ego, wernisaż godz. 19:00

Od 19 czerwca do 30 wrześniaMonograficzna wystawa Andrzeja MatuszewskiegoGaleria Piekary, wernisaż godz. 19:00

Spektakle

7 majaGeorges Bizet Carmen Teatr Wielki, godz. 19:00 12 majaPolski Teatr Tańca Minus 2CK ZAMEK, godz. 20:00Bilety: 30 zł, 15 zł

13 majaPiotr Czajkowski Jezioro łabędzie Teatr Wielki, godz. 19:00

17 majaWidowisko baletowo-akrobatyczne Kwiat paprociTeatr Muzyczny, godz. 17:00Bilety: 30-35 zł

Giuseppe Verdi Nabucco Teatr Wielki, godz. 18:00

19 majaGiacomo Puccini Tosca Teatr Wielki, godz. 19:00

23 maja Sergiusz Prokofiew Romeo i Julia Teatr Wielki, godz. 19:00

25 majaOpera w Bazarze Poznańskim: Koncert Szumią jodły po raz 9Bazar Poznański, godz. 19:00

29 majaGiuseppe Verdi Aida Teatr Wielki, godz. 19:00

10 czerwcaGiacomo Puccini Madame Butterfly Teatr Wielki, godz. 19:00

Teatr Syrena Klub hipochondrykówSala Ziemi MTP, godz. 20:00Bilety: od 50 zł do 150 zł

14 czerwcaGiuseppe Verdi Traviata Teatr Wielki, godz. 18:00

26 czerwcaStanisław Moniuszko Halka premiera Teatr Wielki, godz. 19:00

Kino

9 majaKINO DYNAMO DriveKino Muza, godz. 16:00Bilety: 12 zł, 15 zł, 18 zł.

20 maja6. Przegląd nowego kina francu-skiego: Kot rabinaKino Muza, godz. 19:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

21 maja6. Przegląd nowego kina francu-skiego: Dziennik Panny SłużącejKino Muza, godz. 21:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

22 maja6. Przegląd nowego kina francu-skiego: DmuchawceKino Muza, godz. 19:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

23 maja6. Przegląd nowego kina francu-skiego: Markiza AngelikaKino Muza, godz. 16:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

6. Przegląd nowego kina francu-skiego: Francuski ministerKino Muza, godz. 18:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

24 maja6. Przegląd nowego kina francu-skiego: Prawda o LuluKino Muza, godz. 18:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

3/2015

ISS

N 2

39

2-2

32

X

MAGAZYN BEZPŁATNY

Wychowałem się na Winogradach – wywiad z MezoOrskiej sposób na życie Poznaj CyrylaMTP – targowa wizytówka PoznaniaPoznańska Wenecja Cykl fotograficzny Macieja Krajewskiego

Fot.

Mar

ta M

elle

r

P A T R O N A T Y P A R T N E R Z Y

W ostatnim numerze przy opublikowanym zdjęciu Erika nie podaliśmy Autora - przepra-szamy! Informujemy, że autorem fotografii jest Stepan Rudik.Serdecznie zapraszamy do odwiedzin na jego stronie: www.stepanrudik.com, gdzie można zobaczyć prace tego Autora

Page 5: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

8 3/2015 3/2015 9

6. Przegląd nowego kina francu-skiego: Nowa DziewczynaKino Muza, godz. 19:45Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

25 maja6. Przegląd nowego kina fran-cuskiego: Guillame i chłopcy! Kolacja!Kino Muza, godz. 19:00Bilety: 18 zł, 15 zł, 12 zł, karnet na 3 seanse: 33 zł

Koncerty

8 majaFilharmonia Poznańska Podróż do LinzuAula UAM, godz. 19:00

Poznański Chór Kameralny Młodzi twórcy i ich mistrzowie koncert w ramach XXV Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Sakralnej Gaude MaterKościół Franciszkanów, godz. 19:30Wstęp wolny

9-10 majaNowe Nurty 2015: Robert Busha, Bibobit, Slope, Sza!, Xantoné Blacq & Tony Match Feat. OmarScena na Piętrze, godz. 20:00Bilety: 1 dzień 40 zł, karnet 60 zł

10 majaOrkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus, David Geringas – wiolonczela, Agata Nowak – wiolonczela Romantyczne niepokojeAula UAM, godz. 18:00

13 majaPonad ChmuramiODK Pod Lipami, godz.19:00Bilety: 10 zł (przedsprzedaż), 15 zł (w dniu koncertu)

15 majaFilharmonia Poznańska Przeboje srebrnego ekranuAula UAM, godz. 19:00

20 maja Wieczór Akademicki w Willi Wśród Róż: GalaSalon Muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, godz. 18:00Wstęp wolny

22 majaFilharmonia Poznańska Zwycięzca Konkursu ArdAula UAM, godz. 19:00

23 majaFilharmonia Poznańska Zakoń-czenie sezonu Pro Sinfoniki, Muzykoteka Młodego CzłowiekaJezioro ŁabędzieAula UAM, godz. 11:00

26 majaOPEN MIC: Muzyka świataScena na Piętrze, godz. 20:00Wstęp wolny

28-31 maja Festiwal Muzyczny Juwenalia Poznań: Luxtorpeda, Happysad, Paluch, Acid Drinkers, Maria Peszek, Buka, ComaStadion Miejski w Poznaniu

29 majaFilharmonia Poznańska Roman-tyczna Szkocja i genialni klasycyAula UAM, godz. 19:00

31 majaFestiwal Chórów Akademickich Universitas Cantat: Chór Akade-micki Coro da CameraKościół Franciszkanów, godz. 19:30

1 czerwcaOrkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus Koncert dla dzieciAula UAM

10 lub 17 czerwcaWieczór Akademicki w Willi Wśród Róż: GalaSalon Muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, godz. 18:00Wstęp wolny

12 czerwcaFilharmonia Poznańska Zakoń-czenie sezonu Figle i metamorfozyAula UAM, godz. 19:00

13 czerwca Koncert letni uczniów Now MusicSalon Muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, godz. 16:00Wstęp wolny

Imprezy

16 majaCircus Inferno – Below Zero!: Barem, Łukasz NaporaStara Rzeźnia, godz. 22:00Bilety: 20 zł-39 zł

Dla dzieci

8 majaSpektakl W beczce chowanyTeatr Animacji, godz. 16:00

9 majaSpektakl Soko lokoTeatr Animacji, godz. 10:00

Sito sztuki Kwiatki z majowej rabatki: designMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15Bilet: 12 zł, obowiązują zapisy

10 majaPalcem po mapie, Podróże małe i duże: ChinyMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 12:00Bilety: 12 zł, obowiązują zapisy

Cztery żywioły i dwa koziołki: Szlak powietrzaGodz. 15:00

Engelbert Humperdinck Jaś i Małgosia Teatr Wielki, godz. 18:00

12 majaSpektakl Kto wysiedzi to jajoTeatr Animacji, godz. 9:30

15 majaTeatr Młodego Widza Teatr DudulaODK Pod Lipami, godz. 17:00Wstęp wolny

16 majaZajęcia dla rodzin: Blenda i spółka, czyli zabawa w budowanieBrama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

Warsztaty Muzyczne zabawy u Mistrza FeliksaSalon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, godz. 11:00Bilety: 15 zł, obowiązują zapisy

Daria Anfelli Kto się boi wyso-kiego „c”? Teatr Wielki, Sala im. W. Drabo-wicza, godz. 12:00

Dzieciaki na Piętrze: warsztaty doświadczalne Mały naukowiecScena na Piętrze, godz. 15:00Bilety: 15 zł 17 majaCztery żywioły i dwa koziołki: Szlak ogniaGodz. 15:00Obowiązują zapisy

23 majaZajęcia dla dziadków z wnukami: Podróże przez świat Brama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

Konteksty 7.2: O baranku, który spadł z niebaTeatr Animacji, godz. 11:00

Muzealna Akademia Dziecięca, Przygoda IX: Duch w muzeum Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

24 majaCztery żywioły i dwa koziołki: Szlak wodyGodz. 15:00Obowiązują zapisy

Konteksty 7.2: Francuscy PaladyniTeatr Animacji, godz. 19:00

27 majaSpektakl WążTeatr Animacji, godz. 09:30 i 11:00

30 majaDzień Dziecka z bohaterami Astrid Lindgren: Dzieci z BullerbynKino Muza, godz. 10:30Bilety: 12 zł, z kartą PEKA 10 zł, przy zakupie 3 lub więcej biletów 10 zł

Sito sztuki Motylem jestem…: projektowanieMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15Bilet: 12 zł, obowiązują zapisy

31 majaDzień Dziecka z bohaterami Astrid Lindgren: Nowe przygody Dzieci z BullerbynKino Muza, godz. 12:15Bilety: 12 zł, z kartą PEKA 10 zł, przy zakupie 3 lub więcej biletów 10 zł

1 czerwcaDzień Dziecka z bohaterami Astrid Lindgren: Ronja, córka zbójnikaKino Muza, godz. 12:00Bilety: 12 zł, z kartą PEKA 10 zł, przy zakupie 3 lub więcej biletów 10 zł

2 czerwcaDzień Dziecka z bohaterami Astrid Lindgren: Nils PaluszekKino Muza, godz. 10:00Bilety: 12 zł, z kartą PEKA 10 zł, przy zakupie 3 lub więcej biletów 10 zł

Dzień Dziecka z bohaterami Astrid Lindgren: Madika z Czerwcowego WzgórzaKino Muza, godz. 12:00Bilety: 12 zł, z kartą PEKA 10 zł, przy zakupie 3 lub więcej biletów 10 zł

Sergiusz Prokofiew Piotruś i wilki Teatr Wielki, godz. 12:00

3 czerwcaDzień Dziecka z bohaterami Astrid Lindgren: Rasmus i włóczęgaKino Muza, godz. 12:00Bilety: 12 zł, z kartą PEKA 10 zł, przy zakupie 3 lub więcej biletów 10 zł

5 czerwcaSpektakl Najbrzydsza premieraTeatr Animacji, godz. 19:00

6 czerwcaSpektakl A niech to gęś kopnieTeatr Animacji, godz. 11:00

Mikołajek i inne chłopaki premieraTeatr Wielki, Sala im. W. Drabo-wicza, godz. 18:00

7 czerwcaCztery żywioły i dwa koziołki: Szlakiem cudów Bożego CiałaGodz. 13:30Obowiązują zapisy

9 czerwcaSpektakl Najmniejszy balet świataTeatr Animacji, godz. 9:30

13 czerwcaZajęcia dla rodzin: Łąka pięciu zmysłówBrama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

Warsztaty Muzyczne zabawy u Mistrza FeliksaSalon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, godz. 11:00Bilety: 15 zł, obowiązują zapisy

Konteksty 7.3: KopciuszekTeatr Animacji, godz. 11:00

Sito sztuki Puchata chmura, która nigdy nie jest bura: dekoracja i wykonanie formy przestrzennej Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15Bilet: 12 zł, obowiązują zapisy

14 czerwcaCztery żywioły i dwa koziołki: Gwarowym szlakiem od Starego Marycha do Zygi LatarnikaGodz. 13:30Obowiązują zapisy

Konteksty 7.3: A niech Cię diabliTeatr Animacji, godz. 19:00

16 czerwcaSpektakl SmokiTeatr Animacji, godz. 09:30 i 11:30

20 czerwcaZajęcia dla rodzin: Na mojej wyspieBrama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

Muzealna Akademia Dziecięca, Przygoda X: Kim jesteśmy? Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Inne

MajWykład Jarosława Łuczaka i Eligiusza Tomkowiaka Odznaka Pamiątkowa Wojsk Wielkopol-skich w symbolice znaków 68 Pułku Piechoty WielkopolskiejWielkopolskie Muzeum Wojskowe, godz. 12:00

8 majaMiejsca i ludzie: Piotr Szaradowski Czas muzeówMuzeum Instrumentów Muzycz-nych, godz. 19:00Wstęp wolny

Wykład Jarosława Mulczyńskiego Twórcy poznańskich neonówMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 19:00Bilety: 8 zł, obowiązują zapisy

VI eliminacje XIII Festiwalu Zostań Gwiazdą Kabaretu Scena na Piętrze, godz. 20:00Bilety: 30 zł

9 majaCafe Muza i Ciuciu Paj: ŚniobiadKino Muza, godz. 11:00-16:00

Świat obrazów: wykład dr. hab. Michała Haake Walter Leistikow, Wyspa miłościMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15 Wstęp wolny

9, 16, 23, 30 majaWycieczka Jesteśmy w kontakcie. Wycieczka pod wysokim napięciemBrama Poznania, godz. 14:30 (9 i 30.05.) lub 15:00 (16 i 23.05.)Bilety: 3,5 zł/2,5 zł (wstęp do Katedry)

9-10 majaMalwina Paszek: Weekendowe warsztaty śpiewokrzykuSalon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, godz. 14:00-17:00Bilety: 80 zł dwa dni, 50 zł jeden dzień, obowiązują zapisy

10 majaWarsztaty rodzinne na wystawie Nocny Poznań w blasku neonów Neon zewnętrznyMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:30 Bilety: 8 zł, obowiązują zapisy

10, 17, 24, 31 majaWycieczka Przepis na sukces. Wycieczka słodko-gorzkaBrama Poznania, godz. 16:00 (10.05.) lub 15:00 (17, 24 i 31.05.)Bilety: 3,5 zł/2,5 zł (wstęp do Katedry)

11 majaTydzień Bibliotek w PBP: promocja książki Zaburzenia osobowości oraz wykład prof. L. Cierpiałkow-skiej i dr E. Soroko Adolescencja jako okres przemian i utrwalania się charakteruPubliczna Biblioteka Pedagogiczna, godz. 15:00Obowiązują zapisy

Page 6: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

10 3/2015 3/2015 11

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

12 majaSpotkanie autorskie: Justyna Wydra Esesman i ŻydówkaKsięgarnia Zysk i S-ka, godz. 18:00Wstęp wolnyRocznicowe Czytanie: Jan SztaudyngerBiblioteka Uniwersytecka, godz. 17:00Wstęp wolny

14 majaTydzień Bibliotek w PBP: wykład prof. UAM V. Julkowskiej Karol Szajnocha. Fenomen popular-ności pisarstwa historycznego w XIX wiekuPubliczna Biblioteka Pedagogiczna, godz. 15:30Obowiązują zapisy

15 majaTydzień Bibliotek w PBP: Bibliote-karz w formie – zajęcia z trenerem personalnym Mateuszem MarzyńskimPubliczna Biblioteka Pedagogiczna, godz. 10:00Obowiązują zapisy

18 majaXXV PeStKa czyli Poznańskie Spotkanie Kabaretowe, gość specjalny: kabaret ChybaODK Pod Lipami, godz. 19:00Bilety: 18 zł (przedsprzedaż), 25 zł (w dniu imprezy)

20 majaWykład naukowy Prof. A. Marci-niaka (Instytut Prahistorii UAM), Dr I. Sobkowiak-Tabaki (Instytut Archeologii i Etnologii PAN), Mgr M. Bartkowiak (Instytut Prahistorii UAM), Mgr M. Lisowskiego (Department of Archaeology, University of Sheffield) Kopydłowo – ponownie odkryta neolityczna osada z południa KujawMuzeum Archeologiczne, godz. 11:00Wstęp wolny

Zwiedzanie ekspozycji dla seniorówBrama Poznania, godz. 12:00Bilety: 8 zł

21 majaSpotkanie autorskie: Katarzyna Rygiel Wielki chłódKsięgarnia Zysk i S-ka, godz. 18:00Wstęp wolny

22 majaWykład Macieja Grzywaczewskiego Motyw neonu w polskim filmieMuzeum Narodowe, godz. 19:00Bilety: 8 zł, obowiązują zapisy

23 majaprzyTARGaj książkiCK Zamek, godz. 15:00-17:00

Dekoder: Jan Lebenstein, Figura rozpięta IIIMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 16:30Wstęp wolny

24 majaWarsztaty rodzinne na wystawie Nocny Poznań w blasku neonów Neon dziełem sztuki/dzieło sztuki neonemMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:30Bilety: 8 zł, obowiązują zapisy

Piknik osiedlowy „O! jak Osiedle”Boisko na Os. Lecha, godz. 12:00

29 majaWykład P. Bogacza, M. Grześ-kowiaka, D. Ostrowskiego i M. Pałaszyńskiego Neonowa pasjaMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 19:00Bilety: 8 zł, obowiązują zapisy

31 majaWarsztaty rodzinne na wystawie Nocny Poznań w blasku neonów Noc pełna światłaMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:30Bilety: 8 zł, obowiązują zapisy

6 czerwcaTurniej szachowy z okazji Dnia DzieckaDK Orle Gniazdo, godz. 10:00

Wielka GRAnda (edycja VII)MDK nr 1, godz. 10:00-16:00

10 czerwcaRocznicowe Czytanie: Julian TuwimBiblioteka Uniwersytecka, godz. 17:00Wstęp wolny

13 czerwcaŚwiat obrazów: wykład Piotra Michałowskiego Lovis Corinth, Autoportret w zbroiMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15 Wstęp wolny

27 czerwcaDekoder: Krzysztof M. Bednarski, MD& (VIII)Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 16:30Wstęp wolny

ABC Gallery, ul. Koszalińska 15; Artykwariat, ul. Paderewskiego 8; Aula UAM, ul. Wieniawskiego 1; Bazar Poznański, ul. Paderewskiego 7; Biblioteka Raczyńskich Galeria Atanazego, ul. Marcinkowskiego 23/24; Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu, ul. Ratajczaka 38/40; Biblioteka PTPN, ul. Mielżyńskiego 27/29; Brama Poznania, ul. Gdańska 2; CK Zamek, ul. św. Marcin 80/82; DK Orle Gniazdo, Os. Lecha 43; Galeria Art Stations, Stary Browar, ul. Półwiejska 42; Galeria Ego, ul. Wyspiańskiego 41/3; Galeria Łazienna, ul. Łazienna 4; Galeria Miejska Arsenał, Stary Rynek 3; Galeria Piekary, CK Zamek, Dziedziniec Różany, ul. św. Marcin 80/82; Galeria Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej, Stary Rynek 95/96; Galeria Wielka, ul. Garbary 67A; Instytut Pamięci Narodowej Poznań, ul. Rolna 45a; Kino Muza, ul. św. Marcin 30; Kościół Franciszkanów, ul. Franciszkańska 2; Księgarnia Zysk i S-ka, ul. Wielka 10; MDK nr 1, ul. Droga Dębińska 21, budynek C; Muzeum Archeologiczne w Poznaniu, Pałac Górków, ul. Wodna 27; Muzeum Archidiecezjalne, ul. Lubrańskiego 1; Muzeum Bambrów Poznańskich, ul. Mostowa 7/9; Muzeum Etnograficzne, ul. Grobla 25 (wejście od ul. Mostowej); Muzeum Historii Miasta Poznania, Ratusz, Stary Rynek 1; Muzeum Instrumentów Muzycznych, Stary Rynek 45; Muzeum Komunikacji Miejskiej MPK, Zajezdnia tramwajowa przy ul. Madalińskiego 17; Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza, Stary Rynek 84; Muzeum Narodowe w  Poznaniu, Al. Marcinkowskiego 9; Muzeum Pracownia J.I. Kraszewskiego, ul. Wroniecka 14; Muzeum Pracownia Kazimiery Iłłakowiczówny, ul. Gajowa 4/8; Muzeum Unitry – Zespół Szkół Łączności, ul. Przełajowa 4; Muzeum Uzbrojenia, Al. Armii Poznań, Park Cytadela; Muzułmańskie Centrum Kulturalno-Oświatowe, ul. Biedrzyckiego 13; ODK Pod Lipami, Os. Pod Lipami 108A; Pracownia Muzeum Ziemi, Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM w Poznaniu, Kampus Morasko, ul. Dzięgielowa; Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu, ul. Bułgarska 19; Rezerwat Archeologiczny Genius Loci, ul. ks. Posadzego 3; Sala Ziemi, Międzynarodowe Targi Poznańskie, ul. Głogowska 14; Salon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, Al. Wielkopolska 11; Scena na Piętrze, ul. Masztalarska 8; SQ Club, ul. Półwiejska 42; Stadion Miejski w  Poznaniu, ul. Bułgarska 17; Stara Rzeźnia, ul. Garbary 101/111; Śluza Katedralna, ul. Dziekańska; Teatr Animacji w  Poznaniu, CK Zamek, ul. św. Marcin 80/82; Teatr Muzyczny w Poznaniu, ul. Niezłomnych 1e; Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, ul. Fredry 9; Visual Park, ul. Koszalińska 15; Wielkopolskie Muzeum Wojskowe, Stary Rynek 9

Redakcja nie odpowiada za zmiany w repertuarze. Zaproponuj wydarzenie: [email protected]

1. Muzeum Narodowe, Galeria Malarstwa i RzeźbyW programie m. in.: Spotkanie z numizmatami, Nowo odkryty rysunek Camille’a Pissarro, Tajemnice egipskich sarko-fagów, Odyseusz i syreny – czyli o magicznej potędze muzyki w starożytnej Grecji 2. Muzeum Historii Miasta PoznaniaW programie wystawa Majówki w dawnym Poznaniu oraz prezentacja Poznań jakiego nie znasz 3. Muzeum Instrumentów MuzycznychW programie m. in.: koncert muzyki renesansowej i prelekcja Skarby zza kulis pracowni budowniczego instrumentów muzycznych 4. Wielkopolskie Muzeum WojskoweW programie m. in.: prezentacja Sto lat temu – trudy wojny, pokaz wojskowego sprzętu optycznego oraz Tajemnice ubioru wojskowego 5. Muzeum EtnograficzneW programie m. in.: prezentacja wielkopolskiej twórczości ludowej, pokazy i samodzielne wykonywanie lizaków inspiro-wanych wzornictwem „etno”

oraz stroje i nakrycia głowy z różnych stron świata 6. Muzeum ArcheologiczneNoc z detektywami 7. Muzeum ArchidiecezjalneW programie oprowadzanie, prelekcje i wystawa Nitką wyczarowane 8. Salon Muzyczny Muzeum Feliksa NowowiejskiegoW programie m. in.: koncert uczniów POSM I st. nr 1 Na białych i czarnych, warsztaty artystyczne dla dzieci, projekcja filmu Rota – pieśń dumy i chwały

9. Muzeum Pracownia Kazimiery IłłakowiczównyW programie m. in.: przedsta-wienie teatrzyku dziecięcego Za ścianą zaczarowaną oraz Muzeum trzy dekady później – prezentacja Mieszkania--Pracowni po renowacji 10. Muzeum Pracownia J. I. KraszewskiegoW programie: wystawa Piotra Pandyry Papier, tkanina, obrazy, prelekcja Sprawa kryminalna J.I. Kraszewskiego – pierwszy polski kryminał?, koncert muzyki klasycznej

11. Muzeum Literackie Henryka SienkiewiczaW programie m. in.: wystawa Ilustracje do twórczości Henryka Sienkiewicza, spotkanie z wnukiem pisarza Juliuszem Sienkiewiczem oraz prezentacja makiety Kamieńca Podolskiego

12. Muzeum UzbrojeniaW programie m. in.: pokazy dynamiczne działa samobież-nego SU-57, transportera opancerzonego M3 Scout Car, wyrzutni rakietowej BM-13 Katiusza oraz samochodów ciężarowych ZIS-5/12 i Dodge WC 52 13. Muzeum Unitry – Zespół Szkół ŁącznościW programie m. in.: Światło – Dźwięk, czyli muzyka z czarnych krążków z efektami iluminofonii 14. Muzeum Bambrów PoznańskichW programie m. in.: występ zespołu muzycznego oraz prezentacja strojów bamberskich

15. Muzeum Komunikacji Miejskiej MPKW programie m. in.: zajezdnia tramwajowa przy ul. Mada-lińskiego jako jednodniowe Muzeum Komunikacji 16. Muzeum MotoryzacjiPokaz zbiorów na parkingu Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Kościuszki 17. Pracownia Muzeum ZiemiW programie m. in.: warsztaty Skamieniałości Poznania i okolic oraz gry geologiczne 18. Rezerwat Archeologiczny Genius LociKraina Grodów w programie m. in. pokazy strojów średnio-wiecznych grupy rekonstrukcyjnej Aurea Tempora

19. Instytut Pamięci Narodowej PoznańKobieta w PRL-u

20. Brama PoznaniaBezpłatne zwiedzanie ekspo-zycji i wystawy czasowej 21. Muzułmańskie Centrum Kulturalno-OświatoweW programie m. in.: wystawa Podróż nocna proroka Muham-mada i jego wniebowstąpienie, pokaz tradycyjnego tańca palestyńskiego dabke w regio-nalnych strojach, warsztat z kaligrafii arabskiej, tatuaże henną

22. Biblioteka PTPNW programie m. in.: wystawa Na krańce świata. Podróże i podróż-nicy, wystawa fotograficzna Labirynt sycylijski, spektakl Teatru „U Przyjaciół”

23. Biblioteka Raczyńskich Galeria AtanazegoW programie m. in.: wystawa Skarby drukarstwa i introliga-torstwa ze zbiorów Biblioteki Katedralnej w Gnieźnie 24. Galeria Miejska ArsenałW programie m. in.: prezentacja Antoniego Ruta na temat historii fotoplastykonu oraz stereofotografii 25. ArtykwariatZnaki i ślady. Współczesna sztuka aborygeńska 26. Galeria Sztuki Katarzyny NapiórkowskiejErotyki mistrzów 27. Galeria Art StationsW programie m. in.: warsztaty dla dzieci, oprowadzanie po wystawie Druga jesień

28. Noc Muzeów na WildzieW programie m. in. wydarzenia w Schronie Kultury Europa ul. Rolna 24, Pracowni GODny ul. Wierzbięcice 20, Kaplicy Drugiego Zboru Chrześcijan Baptystów ul. Przemysłowa 48a

29. Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu, godz.17:00-24:00Z nami Obywatelu poczujesz się jak w PRLu

NOC MUZEÓW 201516 maja, godz. 17.00 - 1.00, wstęp wolny

Tegoroczna Noc Muzeów odbędzie się w sobotę, 16 maja i weźmie w niej udział blisko 40 instytucji, galerii i  organizacji z  Poznania i  okolic.

Tego dnia instytucje kulturalne zapewniają nie tylko bezpłatny dostęp do stałych ekspozycji i  wystaw (z  wyjątkiem World Press Photo w  CK Zamek), ale również bogatą i różnorodną ofertę imprez towarzyszących, które uatrakcyjnią szeroki i bardzo różnorodny program wydarzeń plano-wanych specjalnie na ten wieczór. W tym roku w Poznaniu planowanych jest ponad 150 wydarzeń. Uczest-nicy będą musieli wybrać najciekawsze dla siebie miejsca i stworzyć indy-widualną trasę zwiedzania. Z  pewnością pomoże w  tym uruchomiona specjalnie na ten wieczór bezpłatna linia tramwajowa M obsługiwana zabytkowym taborem. Jedno jest pewne, w przygotowanej ofercie progra-mowej każdy znajdzie coś dla siebie.

Page 7: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

12 3/2015 3/2015 13

ZA

PO

WIE

DZ

I

ZA

PO

WIE

DZ

I

Kobiety nowoczesne

Ekspozycja ma na celu zaprezentowanie różnorodnych postaw artystycznych kobiet, których twórczość miała istotny wpływ na

rozwój polskiej sztuki nowoczesnej: Urszuli Broll, Marii Jaremy, Janiny Kraupe-Świderskiej, Marii Ewy Łunkiewicz-Rogoyskiej, Ariki Madeyskiej, Jadwigi Maziarskiej, Teresy Pągowskiej, Erny Rosenstein, Teresy Rudowicz, Marii Stangret, Aliny Szapocznikow i  Teresy Tyszkiewicz. Artystki związane z najważniejszymi ośrodkami artystycznymi w  Polsce jednocześnie stały się przeciwniczkami tradycjonalistycznych form nauczania, konserwatyzmu i  obowiązujących doktryn. Dzieląc doświadczenia swojego pokole-nia, każda z kobiet współtworzyła oddolne ruchy artystyczne, wpisując się tym samym w  karty historii powojennej awangardy. Oryginalność i  bezkompromisowość wyborów twórczych, którą łączyły ze znajomością sztuki europejskiej, pozwoliła zachować im niezależność artystyczną.

Galeria Piekary, ul. św. Marcin 80/82 (CK Zamek, Dziedziniec Różany)Wernisaż: 8 maja, godz. 19:00Wystawa trwa do 12 czerwca od poniedziałku do piątku w godzinach 10:00-18:00Wstęp wolnyOrganizatorzy: Galeria Piekary i Fundacja 9/11 Art Space

Znaki i ślady. Współczesna sztuka aborygeńska

Wystawa przybliża współczesną sztukę aborygeńską silnie zakorzenioną w  wie-lowiekowej kulturze i  jej wyobrażeniach

o  świecie. Sztuka, będąca częścią religii, jest nośnikiem tajemnych treści, do których dostęp mają nieliczni. Obrazy przedstawiające sakralne wzory związane z  męskimi ceremoniałami przez wieki ukrywane były przed wzrokiem kobiet oraz dzieci. Dopiero w  latach 90. XX wieku do malo-wania włączyła się żeńska część społeczności, która rozpoczęła przedstawianie własnych obrzędów i  historii. Obrazy Aborygenów odwołują się do historii z Czasów Stworzenia, topografii świętych miejsc, praw natury oraz czynności towarzyszą-cych codziennemu życiu. Wykonywane są na ziemi, a  ich orientacja względem lewej i  prawej strony, góry i dołu nie ma znaczenia. Aborygeńscy twórcy posługują się ujęciem z lotu ptaka. Pierwsze obrazy tworzone na płótnie zaczęły powstawać we wczesnych latach 70. XX wieku i  wzbudziły spore zainteresowanie. Dziewiętnastu artystów, których prace zostaną pokazane podczas wystawy wywodzi się ze szczepów zamieszkujących tereny Australii Centralnej. Pierwszy raz w Polsce zapre-zentowane zostaną płótna: Emily Kame Kngwar-reye, Jorna Nelson Napurrula, Johnny Warangkula Tjupurrula, Turkey Tolson Tjupurrula, Don Ellis Tjapanangka i  Walala Tjapaltjarri. Wystawiane prace pochodzą z  kolekcji Leslie Smith Gallery z  Amsterdamu. Ekspozycji towarzyszyć będą oprowadzania, tematyczne spotkania, zajęcia edu-kacyjne, pokazy filmów oraz dwujęzyczny katalog.

CK Zamek, ul. św. Marcin 80/82, Sala WystawWernisaż: 9 czerwca, godz. 19:00Wystawa trwa do 16 sierpnia od wtorku do niedzieli w  godz. 11:00-19:00 Organizatorzy: Galeria Artykwariat i CK Zamek

Willy Russell Edukacja Rity

Willy Russell jest jednym z najbardziej zna-nych angielskich dramaturgów i autorów musicali. Edukacja Rity to sztuka nieomal

autobiograficzna. Została napisana w 1980 roku i od razu zyskała Nagrodę Laurence’a Oliviera dla najlepszej komedii. W 1983 roku powstał film pod tym samym tytułem z Michaelem Cainem i Julie Walters w  rolach głównych. Rok później Willy Russell otrzymał trzy nominacje do prestiżowych nagród świata filmowego: Academy Award, BAFTA oraz Złotego Globu w kategorii najlepszy scenariusz. Edukacja Rity to autentyczny język i humor sytuacyjny, tak popularny w brytyjskich komediach. Sztuka jest oparta na kontrastach: z jednej strony fryzjerka, która chce podjąć naukę na uniwersytecie, z  drugiej nauczyciel akade-micki. Frank, zamiast w swoim ulubionym pubie, spędza czas na wieczornych wykładach, a  jego studentka, „rozkoszna Rita”, zmienia nie tylko swoje życie, ale przewraca do góry nogami cały świat Franka. Mieszanka wybuchowa: niezwykle aktualny temat, a przy tym fantastyczna komedia, pisana w lekkim, żywym stylu. Nutka refleksji, jak zwykle obecna w spektaklach Tomasza Mędrzaka sprawia, że dobra zabawa zyskuje głębszy sens.

Scena na Piętrze, ul. Masztalarska 818 i 19 maja, godz. 19:00Bilety: 45 zł, 60 zł, 75 zł

Widowisko baletowo-operowo-akrobatyczne Alicja w krainie czarów

Jest to spektakl, w  którym obok zawodowych wykonawców wystąpią uczniowie Szkoły Baletowej Anny Niedźwiedź, Niepublicznej

Szkoły Sztuki Tańca, Szkoły Artystyczno-Akro-batycznej oraz Poznańskiej Szkoły Chóralnej Jerzego Kurczewskiego. Powieść Lewisa Carolla o  małej dziewczynce, która podążając za bia-łym królikiem, trafia do pełnej dziwów krainy jest powszechnie znana i  cieszy się niegasnącą popularnością. Widowisko przenosi odbiorcę do tajemniczej krainy baśni, czarów, niesamowitych zdarzeń, będąc przy tym opowieścią o poszuki-waniu przyjaźni i  własnej tożsamości. Powieść Carrola jest adresowana równocześnie do dzieci i  dorosłych, a  dzięki wielopoziomowej narracji poznańska inscenizacja zachowuje tę cechę pier-wowzoru literackiego i zachwyci widzów w każ-dym wieku. Zabierze ich na drugą stronę lustra do onirycznego świata dziecięcej wyobraźni, za którym tak często tęskni się w dorosłym życiu. Na scenie wystąpi ponad 150 wykonawców w  nie-zwykłych kostiumach, otoczonych wyjątkową scenografią. Muzykę do spektaklu skomponował Gabriel Kaczmarek, wykonywana będzie przez Sinfoniettę Polonię pod batutą Cheung Chau. Pomysłodawcą i  reżyserem spektaklu jest Anna Niedźwiedź.

Teatr Wielki, ul. Fredry 9 25 maja godz, 18:00; 26 maja, godz. 11:00 i 18:00Bilety: od 20 zł do 90 zł do nabycia w kasach Teatru Wielkiego

Jadwiga Maziarska, Kompozycja

Emily Kame Kngwarreye, Soakage Bore #503

Fot.

Tom

asz S

trab

el

Fot.

Mar

cin

Oliv

a So

to

Malta Festival Poznań 2015

Kuratorem tegorocznego Idiomu Nowy Ład Światowy/New World Order jest Tim Etchells, jedna z najważniejszych postaci europejskiego teatru, lider i założyciel legendarnej brytyjskiej grupy Forced Entertainment. Etchells pojawi się w Polsce nie tylko jako kurator, ale też jako reżyser i twórca neonów.

Wraz ze swoim zespołem Forced Entertainment pokaże na festiwalu Malta dwa spektakle – The Notebook i Tommorow’s Parties. Specjalnie na nasze zamówienie zaprojektuje również neon, który na stałe wpisze się w miejską przestrzeń Poznania.Wyjątkowym wydarzeniem Malta Festival Poznań 2015 będzie premiera Czarodziejskiej góry – opery Pawła Mykietyna na podstawie powieści Thomasa Manna. Paweł Mykietyn jest jednym z  najbardziej cenionych polskich kompozytorów. Spektakl wyreżyseruje Andrzej Chyra, aktor teatralny i filmowy, reży-ser wspaniałych Graczy Dymitra Szostakowicza w Operze Bałtyckiej. Autorem scenografii jest Mirosław Bałka, a libretto napisała Małgorzata Sikorska-Miszczuk, uznawana za najbardziej oryginalny głos polskiej dramaturgii. Twórczość Thomasa Manna stanie się w tym roku drugim filarem tematycznym Malta Festival Poznań. Oprócz Czarodziejskiej góry w  Mannowskim programie znajdzie się instalacja/koncert Romea Castel-lucciego, performans Marcina Maseckiego, filmy i  dyskusje. Instalacja Castellucciego na tegorocznym festiwalu będzie komentarzem do powieści Doktor Faustus Thomasa Manna. Do tej samej książki niemiec-kiego noblisty nawiąże performans Marcina Maseckiego, pianisty i kompozytora. Artysta wykona ostatnią sonatę Ludwiga van Beethovena tak, by jak najbardziej zbliżyć się do perspektywy głuchego kompozytora. W programie poświęconym twórczości Thomasa Manna chcemy nie tylko przypomnieć sylwetkę jednego z najbardziej znanych i najsilniej oddziałujących pisarzy europejskich, ale stworzyć też pole do dyskusji nad aktualnością jego powieści.Malta Festival Poznań to także setki otwartych i bezpłatnych spektakli teatralnych, koncertów, dyskusji, warsztatów edukacyjnych i artystycznych, czy gier miejskich i wielkoformatowych instalacji, które od rana do późnych godzin nocnych, przyciągają tysiące uczestników do przestrzeni miasteczka festiwalowego. W samym sercu Poznania – na placu Wolności, wspólnie z lokalnymi artystami i animatorami kultury, festiwal prezentuje uwielbiany przez uczestników miejski program Generator Malta. Interakcji i wymia-nie sprzyja przestrzeń zaprojektowana przez architektów skupionych wokół poznańskiej szkoły designu School of Form. Generator Malta to także idea, wokół której w trzech dzielnicach miasta powstają ogrody społecznościowe – całoroczne miejsca spotkań i twórczej wymiany lokalnych mieszkańców i aktywistów.

Urodzinowa, 25. Malta Festival Poznań odbędzie się w dniach 8-28 czerwca 2015Szczegółowy program i więcej informacji na stronie: malta-festival.pl

Page 8: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

14 3/2015 3/2015 15

ZA

PO

WIE

DZ

I

NA

SZ

E P

AT

RO

NA

TY

Enter Music Festival

Tegoroczna edycja jest piątą odsłoną mię-dzynarodowego festiwalu muzyki nie tylko jazzowej. Będzie to mały jubileusz wydarze-

nia artystycznego z  gatunku tych, bez których trudno wyobrazić sobie muzyczną mapę Pozna-nia na przełomie wiosny i  lata. Niepowtarzalny klimat tej imprezy gwarantuje scena zbudowana w  plenerze, z  urokliwym o  tej porze roku jeziorem Strzeszyńskim w  tle. Podczas dwóch festiwalowych wieczorów na scenie wystąpią artyści zaproszeni przez Leszka Możdżera, który swoich muzycznych gości dobiera w  oparciu o  własną wrażliwość muzyczną. Pierwszy dzień festiwalu rozpocznie swoim występem Sorin Zlat Trio. Pozostałą część wieczoru uświetnią dwa spektakle muzyczne: poemat Juliana Tuwima „Bal w  Operze” do muzyki Leszka Możdżera z udziałem kompozytora w wykonaniu artystów wrocławskiego Teatru Capitol oraz koncert „Bia-łoszewski 44” do muzyki Mateusza Pospieszal-skiego z udziałem Kingi Preis i Adama Nowaka z zespołu Raz, Dwa, Trzy. Drugi dzień Festiwalu otworzy kompozycja Leszka Możdżera w wyko-naniu autora z udziałem Dominika Bukowskiego i  Atom String Quartet. Następnie wystąpi zna-komity kwartet jazzowy Ambrose Akinmusire Quintet. Dwudniową ucztę muzyczną zakończy Michael Wollny w  trio na fortepian, klawesyn i  gitarę z  udziałem Tamar Halarpin i  Hanno Busha.

2-3 czerwca godz. 19:00Plaża nad Jeziorem StrzeszyńskimBilet na 1 dzień: 90 zł, karnet na 2 dni: 150 zł

III Dni Twierdzy Poznań

W  tegorocznej ofercie znajdą się zarówno fortyfikacje najwcześniejsze – wały pamiętające czasy Mieszka I  i  Bolesława

Chrobrego, średniowieczne mury i  baszty miejskie, XIX-wieczne forty, jak i  XX-wieczne schrony. Miłośnikom fortyfikacji podczas zwiedzania poszczególnych obiektów będą towarzyszyć przewodnicy w  mundurach, obozy wojskowe i  inscenizacje historyczne. Wydarze-nie organizuje Poznańska Lokalna Organizacja Turystyczna wraz z partnerami – gospodarzami obiektów fortecznych w Poznaniu. Lista obiektów uczestniczących w Dniach Twierdzy Poznań: Fort III, Fort IVa, Fort Va, Fort VII Muzeum Martyro-logii Wielkopolan, Makiety Dawnego Poznania, Muzeum Armii „Poznań”, Muzeum Uzbrojenia, Rezerwat Archeologiczny Genius Loci, schron piechoty przy ul. Babimojskiej, schron przeciw-lotniczy w Parku Wilsona, Śluza Katedralna.

20-21 czerwcaSzczegółowe informacje na stronie: www.dnitwierdzypoznan.pl

DZIECIAKI NA PIĘTRZE Słoń w kratkę

Spektakle w Scenie na Piętrze to spotkania z oso-bliwymi i ekscentrycznymi bohaterami, niesa-mowite wyprawy i barwne przygody. Estrada

Poznańska zaprasza przedszkola i  pierwsze klasy szkół podstawowych do udziału w  przedstawie-niu Słoń w kratkę. Do współpracy przy projekcie organizatorzy zaprosili poznański niezależny Teatr Fuzja, który zabiorze najmłodszych w fascynującą podróż po świecie wyobraźni. Słoń w kratkę opo-wiada o  przygodach wyjątkowego słonia, który mimo tego, że wyróżnia się ze stada, ma wielu przyjaciół. Elmer to niesamowity zwierzak, który utwierdza dzieci w przekonaniu, że inny wcale nie znaczy gorszy. Jego przygody pełne są pozytywne emocji, radości, zabawy i śmiechu. Razem z Elme-rem dziecko odkrywa swoje indywidualne talenty, uczy się tolerancji i  otwartości, buduje poczucie własnej wartości i przekonuje się, że warto pozna-wać świat i zdobywać przyjaciół. Dowiaduje się, że inny to równy, ciekawszy, wnoszący coś nowego do naszego życia. Elmer prostymi środkami chwali subtelność, inteligencję i  wyrozumiałość. I  przede wszystkim bawi małych, jak i  dużych. Przygody słonia oparte są na serii książek Davida McKee, które dotarły do ponad 30 krajów i zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. Historie te są entuzjastycznie przyjmowane przez dzieci i rodziców na całym świecie. W 2014 roku Elmer obchodził 25. urodziny.

Scena na Piętrze, ul. Masztalarska 812 i 13 maja, godz. 10:00Bilety: 15 zł

Heinz Janisch Całe królestwo króla

Królestwo – morze, ryby, ptaki, drzewa, zwinny kot, słońce, rozgwieżdżone niebo – wyła-nia się z  mgły. Król prowadzi niespieszne

rozmowy, przygląda się światu, uczestniczy w  zdarzeniach drobnych i  ważnych. Spotkania z naturą uczą go pokory, uważności, dystansu do siebie, ale i  czerpania radości, przyjemności ze spraw najprostszych: wygrzewania się w słońcu, śledzenia lotu mewy… I chociaż momentami król czuje się dumnym władcą, równym słońcu, niebu i morzu, to przecież z nauki o mądrym współist-nieniu wszystkich istot i spraw we wszechświecie potrafi wyprowadzić dobre wnioski o  potrzebie harmonii i rytmu w jego królestwie. Cień podą-żający za nim przypomina: „wszystko ma swą drugą stronę”. Poetycki, filozoficzny tekst Heinza Janischa przeniósł na język obrazów i  zdarzeń Marcin Jarnuszkiewicz. Przygotował niezwykły spektakl, w  którym może się przejrzeć każdy: dziecko i dorosły, bo przecież każdy z nas może i  powinien nauczyć się uważnego patrzenia na swoje królestwo.

Teatr Animacji, CK Zamek, ul. św. Marcin 80/8215, 19, 20, 21 maja godz. 9:30

Leszek Możdżer – dyrektor artystyczny festiwalu]

Rezerwat Archeologiczny Genius Loci

Fot. Prot Jarnuszkiewicz

Pretekstem do tej wystawy jest dar syna polsko-niemieckiej pary artystycznej: Margarete (1891-1984) i Stanisława Kubickich (1889-1942) – emerytowanego profesora neurologii i współzałożyciela berliń-skiego Wolnego Uniwersytetu, Stanisława K. Kubickiego. Profesor postanowił przekazać dwóm polskim

instytucjom publicznym: Muzeum Narodowemu w Poznaniu oraz Muzeum Narodowemu we Wrocławiu blisko sto prac na papierze. Dar obejmuje rysunki i grafiki artystów zaprzyjaźnionych z jego rodzicami, związanych w latach 1917-1922 z wydawanym w Poznaniu czasopismem „Zdrój”, będących jednocześnie członkami plastycznego ugrupowania Bunt, najbardziej radykalnej, ekspresjonistycznej polskiej formacji artystycznej okresu pierwszej wojny światowej. Poza dziełami Kubickich, polskie muzea otrzymają prace Jerzego Hulewicza (1886-1941), Władysława Skotarka (1894-1969), Stefana Szmaja (1893-1970), Jana J. Wronieckiego (1890-1948) oraz Jana Panieńskiego (1900-1925), związanego z grupą od 1919 roku. Po raz pierwszy w  jej prawie stuletniej historii, przechowana przez lata kolekcja, pokazana zostanie na serii wystaw, którą otwiera prezentacja w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Organizatorem jej kolejnych odsłon jest Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu, a poza poznańskim muzeum będzie można zobaczyć ją także w Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy i Dolnośląskim Centrum Fotografii „Domek Romański” we Wrocławiu.Zaprezentowanych zostanie około 100 prac na papierze (rysunków i grafik) autorstwa członków Buntu: Jerzego Hulewicza, Margarete i Stanisława Kubickich, Jana Panieńskiego, Władysława Skotarka, Stefana Szmaja i Jana J. Wronieckiego z lat 1916-1924.

Wystawę będzie można zwiedzać w Muzeum Narodowym w Poznaniu do 31 maja.

BUNT - EKSPRESJONIZM - TRANSGRANICZNA AWANGARDA

Margarete Kubicka, Autoportret IV / Selbstporträt IV Jerzy Hulewicz, Akt

Page 9: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

16 3/2015 3/2015 17

Rozmowa z Sergiuszem Sterną-Wachowiakiem, prezesem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich

Od wielu lat jest pan aktywnym uczestnikiem życia literackiego Poznania. Dużo się zmienia?Kiedyś zadałem to pytanie Andrzejowi Kurzawskiemu, artyście mala-rzowi, starszemu ode mnie, w wieku mojego ojca. Chwilę milczał, rozej-rzał się po Starym Rynku i odrzekł: „Wiesz, nic się nie zmienia. Budyń Oetkera smakuje tak samo”. Pewne wartości, kryteria, potrzeby, smaki w  człowieku są stałe i  w  tym sensie nic się nie zmienia. A  z  drugiej strony – w sztuce zawsze są arcydzieła i jest kicz, ktoś jeden ma talent, a wielu innych grafomani. Mamy nadprodukcję książek, tak tytułów, jak

nakładów, w życiu literackim krząta się sporo ludzi, raczej animatorów niż twórców, ale dzieł bezwzględnie koniecznych jest niewiele. Może dlatego, że wymagają samotniczej, wytrwałej, pełnej wyrzeczeń pracy, z której trudno żyć? Mało jest też poezji, prozy, eseistyki pisanej w liczbie radykalnie pojedynczej, bo jakoś nie pojawiają się nowe, mocne indy-widualności. Bardzo wielu ludzi pisze, w kraju wydaje się blisko tysiąc debiutów poetyckich rocznie, wiersze są dość sprawnie poprowadzone, lecz wybitnych poetów, także w  Poznaniu, nie przybywa, nie mówiąc już o  prozaikach czy eseistach. A  to są skutki różnic. Życie literackie nie ma dziś takiego jak w dwudziestym wieku zapośredniczenia w życiu społecznym i  wspólnotowym. Pisarze, szczególnie poeci, piszą jakby dla samych siebie i przez samych siebie są czytani. Pamiętam, jak moi przyjaciele z  Europy zachodniej zazdrościli, że w  PRL-u  jest aż tak wysokie zainteresowanie literaturą, że istnieje cenzura, poetów wsadza

Zobaczone, znane jest to, co zostało dobrze opowiedziane

się do więzień, nazwiska pisarzy wymienia w przemówieniu pierwszy sekretarz partii i istnieje niezależny obieg wydawniczy. Opresje łączyły środowisko, dziś zatomizowane i leniwe. Literatura nie ma już dworu, prawdziwych fascynatów, autentycznych recenzentów, gorliwych polemistów. Ale warto pamiętać, a nawet przestrzegać: budyń doktora Oetkera smakuje tak samo. Dawniej były Koła Młodych, warsztaty pisania, teraz każdy sobie książkę skrobie. Czy tak?Warsztatów, różnych szkół czy kursów „kreatywnego” pisania jest dużo, kiedyś tego nie było wcale. Według mnie pisania nie można nauczyć, warsztaty to oszukiwanie siebie i  innych, już lepiej czytać mistrzów. Szkółki pisania zaspokajają potrzebę kontaktu z  innymi próbującymi czernić papier i ochotę na wspólne czytanie i omawianie swoich tekstów. Rozmnożenie się tej postaci życia paraliterackiego uważam za efekt zwietrzenia w  niej sposobu na zarabianie, pozyski-wanie dotacji, czyli na sukces organizatorów i  wykładowców odnie-siony na naiwnych uczestnikach i  niekompetentnych mecenasach.

Koła Młodych przy dawnym, Iwaszkiewiczowskim Związku Literatów były czymś jeszcze innym. Początkowo, w  latach pięćdziesiątych, rzeczywiście czytano i  dyskutowano tam teksty, ale pod kątem słusz-ności ideologicznej. Później Koła Młodych służyły władzy informacji o  młodej literaturze i  panujących wśród jej twórców nastrojach poli-tycznych, były inwigilowane, stwarzając iluzję namiastkowego stowa-rzyszenia twórczego. Zawsze, i  dawniej, i  dziś „każdy sobie książkę skrobie”; pisanie to zajęcie prywatne i samotnicze. Ale pisarze wybitni mają swoich czytelników i  swoją publiczność, z  innych względów i  oczywiście inną publiczność mają też dobrzy rzemieślnicy, pisarze popularni. Ci ostatni też nie są nowością – dzisiejsi Fiedlerzy, Paukszty, Fleszarowe-Muskat. Jak widziane jest poznańskie środowisko literackie w kraju?Zobaczone, znane jest to, co zostało dobrze opowiedziane. Poznań ma potencję, ale jest miastem pod wieloma względami nie wylansowanym, nie opowiedzianym. Nasze legendy literackie, Babiński, Różański, Ogro-dowczyk – nie są w kraju znane tak, jak powinny. W Poznaniu z kolei nie pamięta się i nie docenia tak znanych w kraju pisarzy pochodzenia poznańskiego czy wielkopolskiego albo z naszym miastem związanych, jak Stanisław Grochowiak, Marian Grześczak, Marian Pilot, Ryszard Krynicki czy kojarzeni w Warszawie z Poznaniem Krystyna Kofta i Filip

Bajon, nie tylko reżyser filmów, lecz w jednej osobie prozaik. Wiadomo, że z Poznaniem są lub byli związani Miłobędzka, Falkiewicz, Latawiec, Balcerzan, Barańczak, Kasper, Bąk, Chojnacki, Żukowski, Kwietniewska, Grzebalski, ale powtarzam: Poznań nie został dotąd opowiedziany w  przeciwieństwie do Krakowa, Warszawy, Gdańska czy Wrocławia. Mamy też co lansować z historycznej Wielkopolski, nie tylko z literatury polskojęzycznej, lecz także tutejszej niemieckojęzycznej i  żydowskiej, zresztą u nas też pisanej głównie po niemiecku. Zmarły właśnie Günter Grass pisał, że światowe zjazdy poetów powinny się dziś odbywać nie w Nowym Jorku, Paryżu, Berlinie czy Gdańsku, lecz w wielkopolskim Lesznie, nowym Telgte, na pamiątkę tutejszej siedemnastowiecznej republiki poetów różnych języków, narodów, kultur i wyznań. Czytam teraz skądinąd dzieła braci Opalińskich i  smakuję je niczym pionier. Julia Hartwig powiedziała mi kiedyś, że w Poznaniu i Wielkopolsce tak wiele jest jeszcze do odkrycia i opisania, że w Warszawie, gdzie wszystko zostało już po wielekroć odkryte i opisane, można mi tylko zazdrościć. Ale w tej chwili Poznań to dla mnie nie tyle ośrodek życia literackiego, bo działam w Warszawie, lecz ważne i interesujące środowisko literackie. Uważnie czytam tomiki debiutantów i kolejne książki młodych poetów, których ukazuje się niemało – i czekam na arcydzieła. Egoistycznie, bo wciąż pragnę poznawać światy innych, doznawać nowych, nieznanych mi jeszcze smaków, odkrywać przez nowe tropy, obrazy, metafory „to, co rzeczywiste” a dotąd w taki sposób nie wyjawione. Kryje się w tym emocja spotkania z Innym, z Drugim, intensywniejsza i bardziej bezpo-średnia niż w  tak zwanym życiu, bo oczyszczona z  form, z  rytuału, w autentycznej poezji nie celebrowana. Wreszcie „dorobiliśmy się” nagród: Mickiewicza i Barańczaka...Tylko się cieszyć. W  Poznaniu zawsze przyznawano jakieś nagrody literackie, na przykład imienia Kasprowicza, Reymonta, a najdłużej Kazi-miery Iłłakowiczówny za najlepszy w  kraju książkowy debiut poetycki roku. Tamte padły, są nowe. Nagrody to nowoczesna forma mecenatu i  zarazem promocji literatury wysokiej, od dziesiątków lat znana na Zachodzie i w Ameryce. Może wrócimy też do nie tak dawnych innych dobrych tradycji: w Poznaniu właściwie zawsze ukazywały się czasopisma literackie. Pod koniec dwudziestego wieku mieliśmy naraz „Gazetę Malarzy i Poetów”, „Nowy Nurt”, „Arkusz”, drukujący jeszcze literaturę „Czas Kultury” i miesięcznik „W drodze”. Dziś mamy nowe ogólnopolskie nagrody, a  czasopisma literackiego żadnego – nie licząc kuriozalnego „Protokołu Kulturalnego”. Trochę wstyd patrząc na Poznań wstecz albo na inne, większe, ale i mniejsze od Poznania ośrodki. Zakończmy tradycyjnym: co na warsztacie? Nie lubię tego zdradzać, więc krótko o  jednym. Jestem po półtora-rocznym cyklu Rozmów przy Krakowskim Przedmieściu, kontynuacji mojej poznańskiej Sceny Verbum. Piętnaście obszernych rozmów z  wybitnymi twórcami kultury i  sztuki, od ojca Wacława Oszajcy, poprzez między innymi Janusza Tazbira, Krzysztofa Krauze, Wiesława Myśliwskiego, Piotra Matywieckiego, Karola Modzelewskiego, Pawła Śpiewaka po Olgę Tokarczuk: „teatr słowa”, „rozmowy w liczbie rady-kalnie pojedynczej”, „konfesjonał w centrum Warszawy”. Opracowuję te rzeczy z nagrań do wydania książkowego.

rozmawiał Andrzej Sikorski

Mamy nadprodukcję książek, tak tytułów, jak nakładów, w życiu literackim krząta się sporo ludzi, raczej animatorów niż twórców, ale dzieł bezwzględnie koniecznych jest niewiele. Fo

t. A

nna

Hat

łas

LIT

ER

AC

KI

PO

ZN

LIT

ER

AC

KI

PO

ZN

Page 10: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

18 3/2015 3/2015 19

Przyjaciółka donosi mi, że podczas „Poznania Poetów” w  jednym panelu wystąpią trzej obiecujący literaci, którzy pomieszkiwali (nie łącznie, tylko po kolei) z jednym z wykładowców literatury. A może przyjaciółka mówiła mi o krytyczkach i wykładowcy? Nie pamiętam.

Nikt chyba do końca nie wie, a  plotka ta pokazuje, na czym nierzadko koncentruje się współczesne życie literackie. Na skandalu. Skandal towa-rzyszy literaturze od zarania, rzec można – na aferach została ona ufundo-wana. Skandal napędza namiętności, ożywia spory sprzed stuleci. Słyszę zewsząd, że „Poznań Poetów” to najlepszy festiwal literacki w kraju, a dowodzi tego pierwsze miejsce w rankingu Ministerstwa Kultury. Cieszy mnie to bardzo, podobnie jak ocena 5+ dla poznańskiej polonistyki, ale bycie prymusem to jeszcze za mało. To nie prymusi mają najładniejsze dziewczyny, a  poznańskiemu festiwalowi życzę żeby był nie tylko na 5 z plusem, ale też by był atrakcyjny i seksowny. Pieniądze podnoszą sexap-peal, a tegoroczny „Poznań Poetów” ma ich sporo, bo i dotacja od Ministry i  jeszcze Prezydent z Rektorem zrzucili się na nagrody. Dziwię się tylko, że Mickiewicz patronuje tej „dla zasłużonego”, a Barańczak – stypendium „dla obiecującego”. Szlachetnego dzielnego, niezłomnego Barańczaka uczy-niłbym patronem nagrody „za zasługi”, a Mickiewicza, który zabawiał się z Wielkopolankami po dworkach i pałacach, kiedy ich mężowie walczyli w  powstaniu – uczyniłbym raczej patronem stypendium dla zdolnych i dających nadzieję na przyszłość. Żeby poznańska nagroda była naprawdę pożądana, potrzebuje ona skan-dalu. Skandal buduje markę literackich laurów. Pamiętam doskonale, że literackiego Nobla dostał Knut Hamsun, a innych laureatów z początku XX wieku – Prudhoma, Momsena, Bjomsona, Mistrala, Euckena, Gjellerupa, Pontoppidana czy Spittelera – musiałem znaleźć w Wikipedii. Hamsun zaś wsławił się tym, że przyszedł pijany na noblowską fetę i chciał publicznie posiąść talent (i nie tylko) pierwszej noblistki, Selmy Lagerlöf. Pamiętałem,

że autor relacji określił ją jako „sędziwą pisarkę”. Sprawdziłem. Selma miała wtedy 62 lata, a „młodzieniaszek” Hamsun był od niej 9 miesięcy młodszy. No i na koniec poznańska anegdota. W 1927 roku władze miejskie ufundo-wały Nagrodę Literacką Stołecznego Miasta Poznania im. Jana Kasprowicza. Zaczyna się podobnie jak dziś, nieprawdaż? Wiązał się z nią splendor, ale i godziwa kwota 10 tysięcy złotych. Głównymi kandydatami do literackiego lauru Poznania byli Stanisław Przybyszewski, Emil Zegadłowicz i  Józef Weyssenhoff. Do finału wraz z Przybyszewskim trafił jednak przywódca endecji, Roman Dmowski, który ostatecznie zgarnął cała pulę. Poznańskie jury nie chowało się za wykrętami o wartościach pisarstwa Dmowskiego, ale wyjaśniło, że skoro Przybyszewski odbił żonę Kasprowiczowi, to niesto-sowne byłoby dawanie mu jeszcze czeku oraz nagrody literackiej imienia Kasprowicza. Czekam z niecierpliwością na „Poznań Poetów”, czekam na skandale lite-rackie, czekam aż literatura w Poznaniu ożyje i będzie budzić emocje. Nie tylko wśród literatów i literaturoznawców.

Paweł Cieliczko – absolwent historii i  niem-coznawstwa UAM, doktor literaturoznawstwa w  Instytucie Badań Literackich PAN, pomy-słodawca i redaktor „Warszawskiego przewod-nika literackiego” (2005) oraz „Poznańskiego przewodnika literackiego” (2013), założyciel i prezes Fundacji na rzecz Badań Literackich, organizator wielu konferencji humanistycz-

nych, redaktor tomów zbiorowych, prowadzi profil „Poznański przewodnik literacki” na Facebooku, gdzie pisze o  przeszłym oraz współczesnym życiu literackim naszego miasta.

Jest skandal, jest nagroda! Paweł Cieliczko

FE

LIE

TO

N

KO

MIK

S

Ilust

racj

a: M

icha

ł Woź

niak

Page 11: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

20 3/2015 3/2015 21

wszystkie sznurki przecinały się. Później pozostaje jedynie znalezienie odpowiedniej włóczki i  wplecenie kolorowych nici pomiędzy stworzony „szkielet” kwiatu.

KOZIOŁEKCo prawda koziołek – w przeciwieństwie do wcześniejszych propozycji – z wiosną nijak się nie kojarzy, ale jest on symbolem naszego miasta, dlatego i jego postaci nie mogło tutaj zabraknąć.Potrzebne materiały: dwa papierowe talerzyk, naklejki oczy, czarny mazak, nożyczki, zszywacz i zszywki.Wykonanie koziołka, podobnie jak stworzenie bociana, opiera się na odpowiednim przycięciu papierowych talerzyków i połączeniu ich przy pomocy zszywacza w całość.

ŻABASkoro w zestawieniu pojawił się już bocian, to samo przez się nasuwa się fakt, że powinna

pojawić się tutaj żaba.Potrzebne materiały: papierowy tale-

rzyk, skrawek czerwonej pianki, biała i zielona kartka z bloku technicznego, zielona farba, pędzel, nożyczki, klej,

czarny mazak.Żabę można stworzyć w  naprawdę

prosty sposób. Wystarczy papierowy talerzyk zgiąć na pół, jego środek wypełnić

czerwoną pianką, zamalować całość zieloną farbą, dokleić w  odpowiednim miejscu narysowane na białym brystolu oczy płaza, zaś na zielonej kartce z  bloku technicznego należy odrysować dłonie dziecka – one będą stanowić nogi żaby. Całość trzeba potem odpowiednio posklejać i oto zielona postać żaby gotowa.Jak widzicie talerz z  papieru to nie tylko tekturowe naczynie, to także cała masa pomysłów i dobrej zabawy, w której ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.

Agnieszka Pukkreatywnik.bloog.pl

zdjęcia: Agnieszka Puk

Papierowy talerzyk, niby nic specjalnego. Zwyczajny, nietrwały, okrągły przedmiot. Najczęściej kojarzony z wyprawą na piknik bądź grillem z przyjaciółmi czy rodziną.

Kilka sztuk zalegało w czeluściach moich kuchennych szafek, pomyślałam: „Dlaczego by ich nie wykorzystać?”Dla mnie, moich dzieci, a  także podopiecznych papierowy talerzyk to coś jeszcze. To tani, często wielofunkcyjny rekwizyt pozwalający na podjęcie ciekawych działań twórczych.Kreatywnych propozycji związanych z  talerzykami papierowymi wyszukać można wiele. Sieć zalewają talerzykowe biedronki, zające, kwiaty, koszyczki czy maski karnawałowe. Specjalnie dla czytelników Pulsu Poznania przygotowałam kilka mniej popularnych, jednak moim zdaniem atrakcyjnych propozycji działań.

BOCIANCóż bardziej niż bocian kojarzy nam się z wiosną? To właśnie stworzenie tego biało-czarnego ptaka na długich nogach postanowiłam Wam zapre-zentować na początek.Potrzebne materiały: papierowy talerzyk, nożyczki, plastikowa łyżka, dwie plastikowe łyżeczki, dwa ruchome oczka, czarny i czerwony marker, klej (najlepiej na gorąco), skrawek czerwonego brystolu.Stworzenie papierowego ptasiego zwiastuna wiosny nie jest aż tak skom-plikowane, na jakie może wyglądać. Wystarczy odpowiednio przyciąć talerzyk, połączyć wycięte elementy z plastikowymi łyżeczkami (z dużej tworzymy głowę ptaka, z dwóch mniejszych nogi) klejem, dodać odro-binę koloru przy pomocy markerów, dokleić oczy i dziób ptaka, by cieszyć się bocianem, a nawet całym stadem bocianów.

Stworzoną postać zawiesić można na sznureczku. To sprawi, że talerzy-kowy ptak sprawdzi się nam również w  postaci elementu dziecięcego mobilu.

WYPLATANY KWIATZ nadejściem cieplejszych dni pojawiają się i one – kolorowe, pachnące i  piękne. Stworzenie kwiatka z  papierowego talerzyka to naprawdę nic trudnego. Postanowiłam tę sztukę jednak nieco skomplikować, powstał więc kwiat wyplatany. Wyplatanie czy też przewlekanie włóczki to nie tylko zabawa. To również ważna czynność, która rozwija sprawność ręki, koncentrację oraz kształtuje wytrwałość w wykonywaniu zadania.Potrzebne materiały: papierowy talerzyk, mazak, nożyczki, sznurek, kolorowa włóczka.Sztuka wyplatania kwiatka w  tym przypadku polega na dokładnym przygotowaniu szablonu, niczym krosna. Następnie należy wyciąć kształt kwiatka oraz przepleść sznurek pomiędzy jego płatkami tak, by na środku

Kreatywnikowy sposób na......twórczą wiosnę z wykorzystaniem papierowych talerzyków

OD

Y P

OZ

NA

Ń

OD

Y P

OZ

NA

Ń

Page 12: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

22 3/2015 3/2015 23

Na początku chcę ci pogratulować udziału w Orlen Warsaw Marathon i ukończenia go ze znakomitym wynikiem – mniej niż trzy godziny.Dokładnie 2 godziny 58 minut i 20 sekund. Dziękuję. Bardzo się cieszę, że się udało. Przygotowywałem się do tego maratonu siedem miesięcy i muszę przyznać, że oddałem się temu całkowicie, odstawiając nieco na boczny tor na przykład muzykę. Chciałem jednak doprowadzić to do końca. Taki maraton, bieg daje mnóstwo satysfakcji. Wiesz, na sukces w świecie show--biznesu musi złożyć się wiele składowych, czasami totalnie niezależnych od ciebie elementów. Gusty muzyczne, moda, czasem znajomości, czasem odpowiedni moment. Nigdy do końca nie wiem, czy utwór, nad którym pracuję, wkładając w to całe serce i dużo starań, spodoba się słuchaczom. W dużym stopniu jest to jednak kwestią przypadku i szczęśliwego splotu okoliczności. A w sporcie, w bieganiu tak nie ma. Tutaj jest tak, że ile wyćwi-czysz, ile wytrenujesz, ile potu z siebie wyciśniesz, taki będzie wynik.Biegi wyczynowe nie są chyba u ciebie niczym nowym. Źródła podają, że pierwszy maraton przebiegłeś już w wieku 19 lat.Tak, to prawda. Można powiedzieć, biegałem w  czasach, kiedy udział w maratonach nie był jeszcze tak modny czy popularny. Nie byłem też wtedy dobrze przygotowany – zarówno pod kątem treningowym, jak i sprzętowym. Biegłem w bawełnianej koszulce, która poocierała mi całe ciało, z sutków lała się krew. Na stopach miałem buty do gry w piłkę, tzw. halówki. Nie muszę mówić, że potem przez trzy dni ledwo chodziłem. Potem jakoś porzuciłem bieganie, na jakieś dziesięć lat. Nastąpił taki etap w  moim życiu, że na plan pierwszy wysunęła się muzyka, a  poza tym uważałem wtedy, że bieganie jest dla osób znacznie starszych ode mnie.W połowie marca ukończyłeś poznański półmaraton z czasem, który zgodnie z przelicznikiem Danielsa, dawał ci – przynajmniej teore-tycznie szansę, że ukończysz bieg z wynikiem 2:59. I dałeś radę.Staram się zawsze, by w  moim życiu teoria pokrywała się z  praktyką. Myślę, że wtedy jest łatwiej funkcjonować, osiągać kolejne cele. Bardzo lubię biegać w Poznaniu. Pomijam doskonałą organizację, ale dla mnie przede wszystkim duże znaczenie ma wsparcie publiczności, która czeka na biegaczy przy mecie. Wyobraź sobie dziesięć tysięcy osób, które kibi-cują i tuż przy mecie żywiołowo okazują swoją radość. Aż chce się dalej biegać i zapomina się wtedy o zmęczeniu. Masz już jakieś kolejne cele biegowe?Moim absolutnym szczytem był właśnie warszawski maraton. I  na tę chwilę nie mam sprecyzowanych planów na dalsze biegi – zrobię sobie kilkunastotygodniową przerwę. Najbliższe cztery miesiące będą wypeł-nione koncertami, a potem siadam do nagrywania płyty, którą chciałbym skończyć na wiosnę przyszłego roku. Lubię nagrywać jesienią, w związku z tym wszystko dobrze się składa.

Teraz biegasz relaksacyjnie?Zgadza się. Zwłaszcza, że udało mi się zarazić bieganiem moją żonę, która swego czasu nie przepadała za tym sportem. Obecnie mamy swoje sposoby na wspólne bieganie, by ona się nie przeforsowała i żebym ja też mógł trenować w swoim tempie. Muszę pochwalić moją żonę, że radzi sobie coraz lepiej, zdobywa kolejne życiówki. To dla mnie ogromna przyjemność w ten sposób spędzać z nią wspólny czas. Bieganie polecam zresztą każdemu. Czasem trudno się przemóc, zacząć, ale korzyści płynące z wysiłku fizycznego są ogromne. Każdy powinien przynajmniej spróbować, żeby samemu zasmakować tej satysfakcji z kolejnych życiówek i z kolejnych pokonanych dystansów.Bieganie wyczynowe chyba determinuje szczególnie zdrowy tryb życia: specjalna dieta, unikanie niezdrowego jedzenia czy używek. Starasz się żyć zdrowo?Staram się, ale też nie popadam w  przesadę. Nie mam opracowanej specjalnej diety, może tylko zwracam większą uwagę na to, co jem. Ale nie rezygnuję z przyjemności czy wypicia drinka przed koncertem tylko po to, by mieć czas lepszy o dwie minuty. Staram się zachować w  tym wszystkim umiar.

Wywodzę się z blokówPoznański raper o duszy sportowca. Pogodny, szarmancki i skromny. Właśnie przebiegł warszawski maraton i pobił tym samym swój życiowy rekord. O sporcie, muzyce i planach na przyszłość rozmawiamy z Jackiem Mejerem, znanym większości jako Mezo.

Fot.

Ant

os S

obuc

ki

Fot.

And

rzej

Jene

k

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

Page 13: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

24 3/2015 3/2015 25

Urodziłeś się w Poznaniu, ale mieszkasz w Suchym Lesie. Mimo to czujesz się nadal poznaniakiem?Oczywiście! Suchy Las jest tak niedaleko Poznania, że nie mam wrażenia odległości. Kiedy ktoś mnie pyta, skąd jestem, odpowiadam, że z Poznania. Wychowałem się na Osiedlu Przyjaźni na Winogradach, gdzie mieszkałem przez 21 lat. Całe dzieciństwo, cała edukacja począwszy od żłobka, a skończywszy na Liceum Ogólnokształcącym nr 9 – wszystko wiąże się z blokowiskiem na Osiedlu Przyjaźni. Potem mieszkałem przez rok na Jeżycach, na Staszica, a potem na Osiedlu Kopernika – trochę więc przemieszczałem się po Poznaniu i  mogłem poznać miasto z  różnych stron. Do Suchego Lasu przeprowadziłem się, kiedy miałem 25 lat. Wybu-dowałem tam dom, znalazłem swoje miejsce. Bardzo lubię nazwę mojej miejscowości – Suchy Las.Brzmi trochę bajkowo.To prawda. Pamiętam, że kiedyś w  pewnym hotelu w  Warszawie, pani recepcjonistka spisując moje dane, spojrzała na adres i westchnęła: „Jak ja bym chciała mieszkać w  Suchym Lesie”. Rzeczywiście, nazwa jest urokliwa.Kiedy przyjeżdżają do ciebie goście spoza Poznania, gdzie najpierw ich prowadzisz?Pewnie zabrzmię mało oryginalnie, ale zacząłbym od płyty Starego Rynku. Pewnie też pokazałbym Maltę i Nowe Zoo, które jest niezwykłym miejscem do spacerowania.

Poznań bardzo często jest tłem w twoich teledyskach.Na pewno spora część powodów, dlaczego kręcę najczęściej wideoklipy w Poznaniu, jest dość prozaiczna – jest po prostu blisko, a także dlatego, że współpracuję z artystami wywodzącymi się z Poznania: Liberem, Kasią Wilk. W związku z tym naturalne dla mnie jest to, by nakręcić teledysk właśnie w Poznaniu. Ale to nie jest jedyny powód. To jasne, że podoba mi się nasze miasto i nie mam zamiaru tego ukrywać. Jestem dumny, że jestem poznaniakiem.Teledysk do utworu „Kryzys” nagrywaliście na szczycie jakiegoś wieżowca. Nie może to być budynek Uniwersytetu Ekonomicznego, bo widać go doskonale z tego dachu. Gdzie więc był nagrywany ten wideoklip?Na dachu hotelu Andersia. Nie było to proste, ale udało się. Niewiele jest w  Poznaniu punktów, z  których można zobaczyć miasto z  szerszej perspektywy. Wspomniałeś o współpracy z Liberem, Kasią Wilk. Bardzo duża część twoich utworów jest nagrana w kooperatywie z innymi artystami, przy tym często pojawiają się te same nazwiska. To chyba szczęście dla artysty, mieć wokół siebie osoby, których gust muzyczny, zdolności i estetyka jest zbliżona do jego wizji. Przede wszystkim jesteśmy dobrymi znajomymi, może nawet przy-jaciółmi. Spotykamy się ze sobą z  przeróżnych powodów i  okazji, nie tylko w  sytuacji, kiedy mamy nagrać wspólny utwór. W  dzisiejszych czasach nagrywając piosenkę w duecie, można nawet tej drugiej osoby nie widzieć. Wszystko można ustalić i dogadać mailowo, nawet można nagrać osobno swoje partie i dograć je w studiu. Ale to nie dla mnie, nie potrafiłbym tak. Muszę znać tę osobę, muszę ją lubić, szanować, muszę czuć się dobrze w jej towarzystwie, żeby wspólnie nagrywać. Tylko wtedy ma to dla mnie sens. Twoją ulubioną płytą jest „Wyjście z bloków”. To twój drugi album, wydany dobrych kilka lat temu, a jednak darzysz go szczególną estymą. Dlaczego?Może dlatego, że odnosi się do czasów, do których czuję ogromny senty-ment? Wywodzę się z bloków i zawsze będę to powtarzał. Z drugiej strony zawsze stałem daleko od rapu ulicznego, antysystemowego. Jestem za to krytykowany, zarzuca mi się komercjalizację hip-hopu, ale nie mogę się z tym zgodzić. To nieprawda, nigdy nie robiłem czegoś, czego nie czuję

i tylko po to, by były z tego pieniądze. Po prostu taki się stałem, że wolę dostrzegać te pozytywne rzeczy w życiu, doceniać wartości i podkreślać je. Jeśli ktoś uważa, że nie tak powinno być, to jest jego problem. Ja muszę być prawdziwy w mojej muzyce, nie mogę udawać kogoś, kim nie jestem.Poza bieganiem i koncertowaniem od kilku lat działasz charytatywnie. Szczególnie mocno kojarzysz się z Drużyną Szpiku. Jak to się zaczęło?To było podczas jednego z biegów, chyba w 2010 lub 2011 roku. Poznałem wtedy Dorotę Raczkiewicz. Drużyna Szpiku była jeszcze w  zalążku, dopiero kilka osób zaczęło biegać w ich koszulkach. Dorota przedstawiła mi temat, poprosiła o pomoc i pomyślałem wtedy: „Czemu nie?” I tak jak założyłem wtedy Drużynową koszulkę, tak dzisiaj nie ma biegu, żebym jej nie założył. Trzy razy w roku udajemy się na Oddział Onko-logii na spotkanie z  dzieciakami. Mówię „my” i  mam na myśli także artystów, którzy należą do Drużyny – Libera, Kasię Bujakiewicz. Kiedy wchodzimy całą ekipą do szpitala, ordynatorzy mają nas trochę dosyć, bo zajmujemy pół korytarza, tylu już nas jest. Ale najważniejsze, że jest to w dobrym celu. W „Bitwie na głosy” pomoc Drużynie Szpiku i wsparcie działalności tej fundacji była motywem przewodnim niemal każdego odcinka i potem Dorota do mnie dzwoniła i mówiła, że to się bardzo dobrze przekłada na zbiórki pieniężne i zaangażowanie coraz to nowych ludzi. Bazy dawców szpiku rosły. Myślę, że to ma sens. Drużyna Szpiku jest dzisiaj dużą organizacją, ma nawet swoje filie w  innych miastach, mam więc takie poczucie, że przyłożyłem się do czegoś dobrego, do fajnej idei, która realnie działa, realnie pomaga innym ludziom. Od czasu do czasu staram się wspierać także inne inicjatywy, ale najpierw zawsze je dokładnie sprawdzam. Nie da się ukryć, że czasem też odmawiam. Nie jestem w stanie spełniać wszystkich próśb o udział w koncertach chary-tatywnych. Kiedy dzwoni Dorota, przeważnie wiem, że wszystko jest tak przygotowane, by mój udział w tym przyniósł realne skutki. I o to chyba chodzi w tym wszystkim.Skoro mówimy o drużynach i pracy zespołowej, to nie mogę nie zapytać o twoją współpracę z grupą skompletowaną podczas „Bitwy na głosy”. Powstał MezoTeam i z tego, co wiem, utrzymujecie ze sobą stały kontakt. Zdarza się, że koncertujecie razem.Miałem najlepszą drużynę, mówiąc mało skromnie. Ale tak uważam. Byliśmy bardzo zgrani i tak naprawdę znamy się do dzisiaj. John jeździ

ze mną na wszystkie koncerty, Vito, Kasia Rościńska również, czyli tak naprawdę jedna czwarta ekipy z  “Bitwy na głosy” to mój stały skład. Całych koncertów jako MezoTeam już nie gramy, bo nie ma takiego zapotrzebowania. Ale lubimy się i  myślę, że nie było od początku między nami takiego dystansu i relacji „mistrz-uczeń”. Raczej traktowali mnie jak nieco starszego kolegę, który jest może bardziej popularny, może bardziej doświadczony scenicznie i technicznie, jednak wcale nie posiada jakiegoś supergłosu. Zawsze to powtarzam, że nie uważam się za dobrego wokalistę. Przede wszystkim rapuję i tylko czasem uda mi się coś zaśpiewać, jednak nie na tyle, by móc o sobie powiedzieć, że mam dobry wokal. Oni wszyscy wokalnie byli lepsi ode mnie, nie czarujmy się. Mogłem im co najwyżej pokazać trochę telewizyjnego świata, zasad działania w zespole. I to zadziałało, ludzie w was uwierzyli. Ostatecznie zajęliście trzecie miejsce, a u jurorów nawet pierwsze. To zgranie i wspólna praca na równych zasadach przyniosły świetny efekt.Ta naturalność grupy była bardzo wyczuwalna. Już od pierw-szego odcinka wiedziałem, że mam wspaniały zespół. Długi czas uważałem, że powinniśmy wygrać tę edycję. (śmiech) Ale zdawałem sobie sprawę, że konkurentem jest Kamil Bednarek, bardzo popu-larny i  zresztą niezwykle zdolny młody artysta. Wiedziałem, że będzie miał duże poparcie wśród dziewczyn w młodym wieku. Ale kontakt z  Kamilem i  to, że miałem możliwość współzawodniczyć z nim, zawsze będę miło kojarzył. W jego drużynie była dziewczyna, która dzisiaj jest moją żoną. Przeznaczenie.A  nie chciałem iść do tego programu! Początkowo nawet odmówiłem, ale potem dałem się przekonać i dzisiaj tego nie żałuję w żadnym stopniu.Czyli nowa płyta w 2016 roku. Masz już jakiś konkretny termin? Kwiecień 2016, więc czeka mnie intensywny rok pracy. Mam już jakieś próbki, ale tak jak wspomniałem, do pracy nad płytą usiądę jesienią. Mam zamiar cały mój zapał sportowy, jaki miałem przygotowując się do maratonu, przełożyć na pracę nad płytą. W najbliższym czasie nie będzie “życiówek” biegowych, ale ŻYCIÓWKA na płycie. Myślę nawet, czy nie nazwać tak całego albumu. Tak życiowo.

rozmawiała Joanna Swędrzyńska

Fot.

Ant

os S

obuc

ki

Fot.

Ant

os S

obuc

ki

Fot.

And

rzej

Jene

k

Fot.

And

rzej

Jene

k

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

Page 14: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

26 3/2015 3/2015 27

W świadomości wielu Polaków Poznań jawi się jako miejsce biznesowe, miasto handlu i targów. W dużej mierze do takiego postrzegania stolicy Wielkopolski przyczyniła się najstarsza i największa w Polsce organizacja wystawowa jaką są Między-

narodowe Targi Poznańskie, ale warto wiedzieć, że tradycja kupiecka i handlowa naszego miasta sięga XIII wieku. Wtedy to książę poznański Władysław Odonic ustanowił na prawym brzegu Warty jarmark, który co roku na św. Dominika w małym miasteczku Śródka gromadził handlarzy i kupców. I tak Poznań zaczął być kojarzony z handlem i kupiectwem. Poli-tyka władców w późniejszych latach również bardzo sprzyjała kupcom, w tamtych czasach handlarze mieli więcej przywilejów niż władcy. Mało kto wie, że Zygmunt I  Stary wydał specjalny dekret, na mocy którego kupców zagranicznych, którzy ze swoimi towarami omijali Poznań, łapano do niewoli. Tak dbano o dobry przepływ towarów i zaopatrzenie.Dlatego kiedy w  XIX wieku na całym świecie nastała moda na orga-nizowanie wystaw gospodarczych, nikogo nie dziwiło, że to Poznań był pierwszym miastem w  Polsce, gdzie urządzono podobną wystawę towarów. I tak w 1850 roku w Pałacu Tytusa Działyńskiego przy Starym Rynku zorganizowano pokaz artykułów i płodów rolnych z udziałem aż 70 wystawców. Kolejnym znaczącym przedsięwzięciem o  charakterze targowym była Wystawa Wschodnioniemiecka z 1911 roku. Pozostałości po niej, między innymi zachowana częściowo do dzisiaj Wieża Górno-śląska, były tak imponujące, że na jej byłym terenie, 28 maja 1921 roku urządzono Pierwszy Targ Poznański, uważany dzisiaj za pierwszą edycję MTP. Dzisiejsza Iglica, czyli pawilon numer 11, została wybudowana w  miejscu dawnego walca Wieży Górnośląskiej. Wciąż jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych punktów Poznania. O organizację pierw-szych targów w wolnej Polsce ubiegały się cztery miasta: Lwów, Gdańsk, Warszawa i  Poznań i  to nasze miasto miało najwięcej argumentów za

tym, by to tutaj mogła się odbyć pierwsza wystawa. Przede wszystkim koncepcja organizacji takich targów powstała właśnie w  Poznaniu na zjeździe Towarzystwa Kupieckiego w  1920 roku, ponadto Poznań miał już spore doświadczenie w  organizowaniu tego rodzaju przedsięwzięć, wreszcie – mieliśmy już przygotowany teren, na którym podobne wystawy z powodzeniem się odbywały.Jednak prawdziwym krokiem milowym dla targowego Poznania była Powszechna Wystawa Krajowa, zwana potocznie Pewuką. Została zorganizowana z okazji 10-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, w  1929 roku. Idea narodziła się w  Warszawie, ale wysiłki ówczesnego prezydenta Poznania Cyryla Ratajskiego, sprawiły, że ostatecznie wystawa odbyła się w naszym mieście. Protektorem przedsięwzięcia został Ignacy Mościcki, a na czele Komitetu Honorowego stanął Józef Piłsudski. Zapre-zentowano wówczas dorobek kulturalny, naukowy, polityczny i  przede wszystkim gospodarczy kraju, który zaledwie od 10 lat mógł cieszyć się obecnością na mapach Europy. Targi trwały od maja do września, oblicza się, że Pewukę zwiedziło 4,5 miliona ludzi z  całego świata. To był ogromny sukces. Goście opuszczający Poznań byli pod wrażeniem nie tylko ciekawej i nowoczesnej ekspozycji, sprawności organizacji, ale i  przeróżnych imprez towarzyszących. Jak się okazuje, nigdy wcześniej i nigdy później Polacy nie zorganizowali tak ogromnej wystawy. Mówi się, że jej zasięg, kształt i klimat można porównać do charakteru dzisiejszych światowych ekspozycji EXPO. Wpływ Pewuki na Poznań był ogromny. Przecież po wystawie pozostały wybudowane do tego celu budynki i chociaż miasto po zakończeniu targów było jednym z najbardziej zadłu-żonych w Polsce, to po dzień dzisiejszy możemy korzystać z Collegium Chemicum, Collegium Anatomicum czy z Hotelu Polonia.II wojna światowa przerwała działalność wystawienniczą. Na tere-nach MTP umieszczono fabrykę samolotów Focke-Wulf, co sprawiło,

że stały się one celem alianckich nalotów, do tego doszły intensywne walki w  centrum Poznania. Wówczas 85% terenów targowych uległo znisz-czeniu. Pomimo to pierwsza impreza wystawiennicza po wojnie odbyła się w 1946, a rok później Targi znów stały się imprezą międzynarodową i od tego czasu MTP nieustannie rozwijają się i modernizują.Koncepcji przebudowy Targów było mnóstwo. Od lat siedemdziesiątych planowano i realizowano nowe inwestycje, w tym jedną z ważniejszych – Centrum Targowe wraz z Iglicą. Tuż po upadku komunizmu w 1989 roku zaczęto mocno ingerować w architekturę Targów. Mniejsze pawilony łączono w większe kompleksy, powstał wówczas pawilon 23. Wyburzano małe lub niefunkcjonalne pomieszczenia, a budowano nowe. W końcu lat dziewięćdziesiątych powstał też hol recepcyjny od strony Mostu Dworcowego.Spośród najnowszych inwestycji MTP nie można nie wspomnieć o nowo-czesnym i  dostosowanym do potrzeb organizacji międzynarodowych kongresów i konferencji obiekcie Poznań Congress Center. To jak dotąd największa inwestycja na MTP. Jej charakter i wygląd kształtuje Sala Ziemi o  bardzo interesującej estetyce. Jest ogromna, a  pod kątem możliwości aranżacyjnych jest niezmiernie elastyczna, przez co staje się uniwersalnym punktem dla organizatorów przeróżnych przedsięwzięć – od koncertów, poprzez spektakle teatralne aż po międzynarodowe konferencje, odczyty, prezentacje i premiery kinowe. Na koniec warto wymienić twórców MTP od początku istnienia firmy. Na pierwszym miejscu trzeba wspomnieć prezydenta Poznania, Cyryla Ratajskiego. Mówi się o  nim „Budowniczy Poznania i  Targów” i  nie będzie w  tym przesady. Funkcjonuje także inne powiedzenie o  Rataj-skim: „Zastał Targi drewniane, a pozostawił murowane”. Pod koniec jego kadencji Targi były niemal odrębną dzielnicą Poznania i  dysponowały czternastoma pawilonami o łącznej powierzchni blisko 48 tysięcy metrów

kwadratowych. Drugim ważnym człowiekiem, dzięki któremu mamy Targi, jest Edward Mazurkiewicz. Co ciekawe – rzadko wymienia się go wśród twórców MTP, a przecież – jak głosi anegdota – bez niego być może Targów w tym kształcie co obecnie, by nie było. Jak podaje strona internetowa MTP, idea urządzenia targów w  Poznaniu narodziła się w restauracji „Varsovia” (znanej później, jako „Ziemiańska”), przy ulicy 27 Grudnia. Był 1919 rok, godziny przedpołudniowe. W „Varsovii” zasiedli trzej młodzi adwokaci: Kazimierz Frąckowiak, Alfred Hundt oraz Jerzy Stam, dyrektor Związku Towarzystw Kupieckich w Poznaniu. Do zaczy-tanych w  porannych gazetach dołączył Edward Mazurkiewicz, prawa ręka Cegielskiego i wiceprezes związku kupieckiego. Z kieszeni surduta Mazurkiewicza wystawał egzemplarz „Leipziger Zeitung”. „Wiecie, Lipsk z  tymi swoimi Targami nie tylko imponuje, ale mnie również i drażni” powiedział Mazurkiewicz. „Czy Poznań wyleciał sroce spod ogona? Co byście powiedzieli na Targi Poznańskie?” – To tak, jakby klamka zapadła – wspominał później Jerzy Stam. – Zatele-fonowałem do prezydenta miasta Jarogniewa Drwęckiego, który wysłuchał nas uważnie, by zakończyć bardzo krótką rozmowę jednym zdaniem: „Sprawa jest jasna, robimy!” Poza Drwęskim, który „stworzył warunki”, możemy dopisać kolejne nazwiska: Mieczysława Krzyżankiewicza – był on pierwszym dyrektorem i „mózgiem Targu”, a także Stanisława Wachowiaka, dyrektora Pewuki. Dziś Międzynarodowe Targi Poznańskie są liderem polskiego przemysłu targowego, wielokrotnie nagradzaną instytucją i  ściśle związanym z Poznaniem symbolem tego miasta.

Joanna SwędrzyńskaNa podstawie: Podręcznik Poznańczyka albo 250 dowodów wyższości Poznania nad

resztą świata, Marcin J. Januszkiewicz, Adam Pleskaczyński, Poznań 2002.

Fot. Archiwum MTP

Międzynarodowe Targi Poznańskie

PeWuKa 1929 r.

Fot.

AER

OFO

TO-K

AC

ZMA

RCZY

K.C

OM

SY

MB

OL

E P

OZ

NA

NIA

SY

MB

OL

E P

OZ

NA

NIA

Page 15: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

28 3/2015 3/2015 29

W  pierwszej chwili przyrównanie Chwaliszewa do słynnego włoskiego miasta wydaje się nie mieć żadnych podstaw. Dziś w  świadomości poznaniaków Chwaliszewo jest dość niewy-godną, bo brukowaną ulicą dojazdową do Mostu Chrobrego,

a  dla turystów pustym przerywnikiem w  spacerze między Starym Rynkiem a  zabytkami Ostrowa Tumskiego. Trzeba odrobiny czasu, chęci i wysiłku, żeby poznać jego wcześniejszy wygląd i zrozumieć losy tego miejsca. Podstawą tego skojarzenia jest bowiem widok wysokich przedwojennych kamienic stojących na samym nabrzeżu i sprawiających wrażenie jakby wznosiły się prosto z wody. Różne są pomysły na wytłumaczenie nazwy Chwaliszewo. Jedne przywo-łują postać zdolnego krawca, mającego żyć w czasach Lecha, którego nowe sposoby szycia ubrań i szwy były tak wychwalane, że sam władca przybył z  Gniezna i  poprosił o  wykonanie strojów. Inny pomysł odnosi się do lokalizacji tego miejsca na drodze do katedry, gdzie wierni chwalą Boga. Nazwa może pochodzić również od szlacheckiej rodziny Chwaliszewskich lub imienia osadnika, które mogło brzmieć Walisz, Falisz lub Chwalisz.W latach 1444-1800 Chwaliszewo było niezależnym miastem konkuru-jącym z Poznaniem. Wyspa do XIV wieku nazywana była Groblą Kapi-tulną, ponieważ jej właścicielem była kapituła katedralna, która rozegrała zaciętą walkę dyplomatyczną z  lewobrzeżnym sąsiadem o  uzyskanie przywileju lokacji miasta. Liczne próby dotarcia do króla i przedstawienia mu projektu były torpedowane przez władze Poznania. Ostatecznie delegatom udało się przekonać Władysława III w przededniu bitwy pod Warną. Wysłannicy kapituły wyprawili się aż na Węgry, a król nie chciał odmówić duchownym poznańskim, licząc zapewne na ich wstawien-nictwo w  momencie rozstrzygającej bitwy z  Turkami. Samodzielność Chwaliszewa skończyła się w wyniku decyzji pruskich zaborców, którzy włączali okoliczne organizmy miejskie w granice Poznania. W okresie swojej świetności Chwaliszewo cieszyło się licznymi przywile-jami, miało prawo organizować w roku dwa jarmarki. Miasto posiadało własny ratusz i dwa kościoły: św. Barbary i św. Wawrzyńca. W jego herbie znajdowały się atrybuty świętego Piotra i Pawła: klucze i miecz. W 1520 roku w Chwaliszewie założono pierwszą w Wielkopolsce księgarnię. Charakter Chwaliszewa od początku był rzemieślniczy, w  XVI wieku działało tu aż 13 cechów. Koniec XIX wieku był okresem rozkwitu bractwa cygarników. Chwalebną częścią jego działalności była opieka nad weteranami powstań narodowych. Żyli oni z tak zwanych dni gościnnych, które polegały na tym, że każdego dnia tygodnia byli podejmowani przez kolejnych bogatych mieszkańców Chwaliszewa. Kiedy władze pruskie zaczęły szykanować weteranów, bractwo otoczyło bohaterów narodo-wych ochroną, którą pełnili delegowani z fabryk starsi uczniowie.

Chwaliszewo było zawsze ostoją polskości, a jego mieszkańcy wyróżniali się silnym charakterem i zadziornością. Wiąże się z tym określenie juchta chwaliszewski, odnoszące się do lokalnego zawadiaki, którego można porównać z lwowskim batiarem. Najsłynniejszym juchtą był Ślepy Antek, czyli Antoni Gąsiorowski, przed wojną woźnica, a później bohater „Akcji Bollwerk”. Ślepy Antek przyczynił się do powodzenia planu zniszczenia magazynów nadrzecznych, które płonęły do taktów „Mazurka Dąbrow-skiego”, bowiem oprócz zapasów wojskowych, Niemcy trzymali w nich

zarekwirowane radia i gramofony. Gąsiorowski został aresztowany przez gestapo, a  mimo skrępowanych rąk, zdołał przegryźć gardło jednemu z oprawców. Chwaliszewo było często niszczone na przemian przez powodzie i pożary, w  1888 roku przez cały miesiąc znajdowało się pod wodą. Wtedy jak w  prawdziwej Wenecji po ulicach pływały łodzie. W  początkowym okresie charakteryzowała je niska zabudowa, dopiero na początku XX wieku, kiedy Prusacy anulowali zakaz stawiania wyższych i solidniejszych budynków, dzielnica zaczęła upodabniać się do Wenecji. Ten okres przed II wojną światową jest chyba najpiękniejszym czasem dla tej dzielnicy. Niezwykłego uroku dodawał całości Most Chwaliszewski. Ten znany ze starych pocztówek powstał w  1878 roku. W  międzywojniu na terenie Chwaliszewa działało około 10 restauracji. Właściciel jednej z nich dał nawet ogłoszenie o  poszukiwaniu szachistów, którzy mieli zapewnić kulturalną rozrywkę klientom lokalu. Można by mnożyć historie i anegdoty o Chwaliszewie. Przez jego ulice maszerowała armia Napoleona zmierzająca na Moskwę, na czele wojsk polskich wszedł tędy do Poznania Henryk Dąbrowski, tutaj miał też miejsce „zamach” na Mikołaja I, kiedy to z  przypadkowego wystrzału strzelby Rosjanie zrobili zbrojną napaść na cara, a władze pruskie wszczęły śledztwo. Z mniej chlubnych wydarzeń – pierwszy w Polsce stos zapłonął właśnie na Chwaliszewie w 1511 roku. Skazaną na śmierć kobietę oskar-żono o zatrucie wody w lokalnych browarach.Jedną z legend związanych z tym miejscem są początki tradycji krzyża chwaliszewskiego. Istnieje przekaz, że krucyfiks był pamiątką cudow-nego przybycia Matki Boskiej z  Częstochowy, która sprowadziła powódź i  uratowała miasto przed Szwedami. W  innej wersji krzyż sam przypłynął z  Jasnej Góry w  1736 roku podczas jednej z  bardziej niszczących powodzi. Wiadomo na pewno, że krucyfiks stojący pier-wotnie na samym moście został usunięty w 1877 roku i przeniesiony na Jeżyce. Decyzja zaborców spowodowana była planem rozbiórki

mostu oraz jednocześnie polityką Kulturkampfu i  rozpoczęła batalię o  jego ponowne postawienie. Ostatecznie w  1880 roku poświęcono nowy krzyż, wykonany w fabryce Cegielskiego z datków spływających z całego kraju. Stał on aż do wybuchu II wojny światowej, obecny został postawiony w  1945 roku. I  tu też możemy przytoczyć kilka anegdot. Jedna opowiada o  sprzedającej pod krzyżem kwiaty cioci Pilarskiej, której każda osoba idąca po raz pierwszy przez most musiała według tradycji ucałować kolano. Chwaliszewo i jego mieszkańcy od zawsze związani byli z wodą. Cieka-wostką jest opis transportowania 45 złowionych jesiotrów na targ. Rybak ciągnął je wodą umocowane na łańcuchach, a  żywe jesiotry, przypięte do przęsła mostu oczekiwały potem na kupca. Chwaliszewiacy kąpali się i łowili ryby w miejscach o wielce oryginalnych nazwach: w „ciepłym rowku”, „końskim dołku” i „faflutce”.Do nieodwracalnych zmian najwięcej przyczyniły się zniszczenia z  1945 roku, kiedy unicestwione zostało 90% zabudowy. Powojenne decyzje polskich władz dotyczące zmiany biegu Warty, zasypania starego koryta i demontażu Mostu Chwaliszewskiego dołożyły się do upadku tej dzielnicy i zlikwidowania wyspy. Tym samym Chwaliszewo utraciło swoją odrębność i to, co wyróżniało je na tle miasta. Dzisiejsza zabudowa pochodzi głównie z  czasów powojennych, obecnie uzupełniana jest współczesnymi plom-bami mającymi w zamierzeniu nawiązywać do wcześniejszej architektury. Zachowało się kilka starych budynków, na przykład ten przy ulicy Czartoria 5 jest pozostałością po dużo większym kompleksie domów robotniczych powstałych w  latach 1899-1902. Nadal brakuje jednak wody opływającej Chwaliszewo.

Marta SankiewiczNa podstawie: J. Kaczmarek, Chwaliszewo. Poznańska Wenecja, Poznań 2011;

K. Kwaśniewski, Legendy Poznańskie, Poznań 2013; Z. Zakrzewski, Ulicami mojego Poznania, Poznań 1985.

Zdjęcia: Marta Sankiewicz

Poznańska Wenecja

MIE

JSK

IE Z

AK

AM

AR

KI

MIE

JSK

IE Z

AK

AM

AR

KI

Page 16: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

30 3/2015 3/2015 31

Razem z pierwszym dniem tegorocznej wiosny na mapie kulturalnej Poznania pojawiło się nowe miejsce: Centrum Amarant. W zamierzeniu ma ono być nowoczesnym domem kultury, miejscem oraz ideą równocześnie. Realizuje się w przestrzeni Domu Tramwajarza na ulicy Słowackiego 19, celem założycieli jest jej animacja, oparta na zasadzie współdziałania, realnie służąca ludziom. Amarant zamierza kontynuować bogatą przeszłość tego budynku i tworzyć miejsce otwarte na działalność kulturalną, artystyczną, edukacyjną i społeczną.

IdeaCentrum Amarant zrzesza wiele osób oraz różnorodne inicjatywy lokalne. Współtworzy je grupa ludzi związanych z różnymi dziedzinami: sztuką, muzyką, teatrem, działalnością kulturalną i społeczną oraz rzemiosłem. Projekt zainicjowali i koordynują: Patryk Lichota, artysta multimedialny, pedagog, kompozytor i  improwizator, Dawid Dąbrowski, kompozytor muzyki teatralnej, filozof, animator kultury oraz Borys Słowikowski, psycholog, muzyk, działacz społeczny. Głównym założeniem Centrum jest dostępność dla wszystkich mieszkańców, otwartość na współpracę i pomysły. Celem jest wypełnienie sporego gmachu dźwiękami, słowami, obrazami, ruchem, a  przede wszystkim ludźmi. Założyciele chcą, żeby każdy mógł się w  Amarancie spotykać, tworzyć, rozwijać, wnosić coś od siebie. Lokalnym inicjatywom oferowana jest przestrzeń i  wsparcie.

Centrum ma być miejscem spotkań różnych grup społecznych i wieko-wych, miejscem dostępnym dla każdego: dla lokalnej społeczności, arty-stów, animatorów czy edukatorów, dla zwykłego przechodnia i specjalisty. Koordynatorom zależy na tym, żeby nikt nie był wykluczany z  życia społecznego i kulturalnego. W szczególności dotyczy to osób starszych – chcą, by seniorzy wciąż mogli aktywnie się rozwijać i uczestniczyć we wszystkim, co dzieje się dookoła nich. Przedmiotem zainteresowań osób tworzących Centrum Amarant jest to, co dzieje się na styku różnych dziedzin, co wykracza poza tradycyjne ramy i  pojęcia. Założeniem programowym Centrum jest więc różno-rodność bez nadmiernego wartościowania, której przejawem będzie bogaty repertuar wydarzeń kulturalnych i edukacyjnych na każdy dzień. Ważnym aspektem dla inicjatywy jest to, by owe działania związane były blisko z mieszkańcami dzielnicy Jeżyce, by stanowiły odpowiedź na ich potrzeby i  szukały rozwiązań aktualnych problemów społecznych tej części Poznania.

Coś dla duszy…W  harmonogramie wydarzeń pojawią się koncerty, wystawy sztuk wizualnych, spektakle teatralne i taneczne, projekcje filmowe, dyskusje, wykłady, spotkania, warsztaty plastyczne, taneczne, muzyczne, techniczne i  wszelkie inne. Planowany jest też program rezydencji artystycznej i wymiany międzynarodowej. Dużo miejsca poświęcone zostanie na najnowsze zjawiska związane z  kulturą mediów, sztuką interaktywną i  działaniami na styku kultury i  biznesu. Centrum Amarant będzie również wspierało rozmaite projekty naukowe z obszaru socjologii i psychologii. Znajdzie się też miejsce na cykliczne warsztaty twórcze, skierowane do dzieci, młodzieży i seniorów. Będą to projekty edukacyjne, międzypokoleniowe, międzydyscyplinarne. W  Centrum będą odbywały się też festiwale. W  planach jest FRIV Festival, Poznan Slavic Fest, Balkan Film Festival, a także część wyda-rzeń Ukraińskiej Wiosny.

… i dla ciałaOprócz szerokiej oferty kulturalnej, w  Amarancie znajdzie się też miejsce na kawiarnię i restaurację w  jednym. Na razie Tramwajarz (bo taką nazwę wybrano) funkcjonuje okresowo, na stałe otworzy się z końcem maja. Zaletami Tramwajarza będzie przede wszystkim duża, spokojna przestrzeń, przystępne cenowo menu i gotowość do karmienia gości do syta od rana aż do nocy. Zamierzeniem jest, żeby serwować nie tylko dobrą kawę, ale też pomysłowe i smaczne dania, przygotowywane z  lokalnych składników. Planowana jest również organizacja różnych wydarzeń kulinarnych.

WspółpracaZ  Centrum Amarant współpracują osoby i  instytucje, które działają w  rozmaitych obszarach kultury. Stałą siedzibę ma na Słowackiego 19 teatr MplusM wraz z  fundacją TAMiTU. Partnerami Centrum są też działające na Jeżycach kluby i zrzeszenia senioralne: Klub Seniora Niezapominajka, Klub Seniora Jeżyce, a także zespół taneczny “Zakrę-cone Babki”. Centrum kooperuje z szeregiem znakomitych organizacji kulturalnych: Fundacją Ad Arte, Stowarzyszeniem Inicjatyw Twórczych KOD KROWA, Kolektywem 1a, Kolektywem Kąpielisko, Stowarzysze-niem Lepszy Świat, Fundacją Pogranicze, Polskim Stowarzyszeniem Choreoterapii, Kinestrefą, ekipą związaną z  pracownią Dzielnico i  Kioskiem na Wawrzyniaka. W  obszarze działań skierowanych do seniorów została nawiązana współpraca m.in. z Zakładem Psychologii Socjalizacji i  Wspomagania Rozwoju w  Instytucie Psychologii UAM. Drugim nurtem zasilającym Amarant jest współpraca z animatorami, artystami czy grupami nieformalnymi.Zamysł Centrum Amarant jest prosty: chodzi o bycie razem i robienie dobrych rzeczy. Nie tylko w obszarze Jeżyc – w zamierzeniu „dzianie się” powinno oddziaływać z czasem na cały Poznań.

Marta Sankiewicz

Centrum Amarant

Centrum Amarantul. Słowackiego 19/21Z harmonogramem wydarzeń można się zapoznać na profilu: www.facebook.com/amarantjezyce

Zarząd Fundacji Centrum Amarant: Borys Słowikowski, Dawid Dąbrowski, Patryk Lichota

Fot.

Are

k N

owak

owsk

i

Fot:

Mat

eria

ły C

entr

um A

mar

ant

Fot:

Nat

alia

Ada

mcz

yk

Fot:

Kas

ia W

ąsow

ska

Fot:

Kas

ia W

ąsow

ska

NA

SZ

E R

EK

OM

EN

DA

CJE

NA

SZ

E R

EK

OM

EN

DA

CJE

Page 17: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

32 3/2015 3/2015 33

Jeden z  mieszkających w  naszym ogro-dzie czepiaków czarnorękich, obchodził właśnie swoje szesnaste urodziny. Ma na imię Colombo. Zarówno on, jak i  nieco

tylko młodsze od niego Zuzia i  Zosia (rok różnicy) przyjechały do naszego Zoo w bardzo młodym wieku. Jak opowiada Ewa Trzęsowska, szefowa działu ssaków naczelnych: ,,Spodzie-waliśmy się starszych zwierząt. Przyjechały z  meksykańskiego ogrodu w  olbrzymich klatkach. Kiedy zajrzałam do jednej z  nich skulona w kącie siedziała mała Zuzia”. Czepiaki początkowo nie chciały w ogóle opuścić klatek, w końcu zachęcone dobrym jedzeniem wyszły do swojego nowego domu. Rzecz działa się późną jesienią, więc tamten okres oraz zimę i  wczesną wiosnę spędziły w  pomieszcze-niach. Kiedy tylko się ociepliło, zaczęto próby wypuszczenia ich na duży wybieg. Nie było to łatwe, bo maluchy nie pałały wcale chęcią opuszczenia miejsca, które znają. Codziennie trzeba było brać je na plecy, trzymać również za ogony i wędrować z nimi po wybiegu. I tak powolutku uczyły się wychodzić i oswajały się z nowościami. Aż w końcu się usamodzielniły. Główny bohater naszej dzisiejszej opowieści po jakimś czasie zaczął dojrzewać i  stał się nieco agresywny. To był moment, w  którym opiekunowie musieli zrezygnować już z wcho-dzenia do pomieszczeń i  bezpośredniego kontaktu z czepiakami. Colombo to oddzielna historia: o  samcu, który uwielbia wszystko kontrolować. Jeśli go zobaczycie na wybiegu, to najpewniej będzie siedział na czubku drzewa i  stamtąd będzie pilnie obserwował otoczenie. Zbliżający się opiekun, nadjeżdżający jakikolwiek pojazd – nic się przed nim nie ukryje. No i jest gwiazdą Zoo. Uwielbia publiczność. Gdy przejeżdżająca

obok kolejka wypełniona gośćmi zatrzyma się i  ludzie zaczną bić brawo, natychmiast zjawia się Colombo i  zaczyna się popisywać niezwykłą zręcznością skacząc z  gałęzi na gałąź i  dosłownie – frunąc pomiędzy jedną liną a drugą. Aby nie spaść na ziemię, nieraz w ostatnim momencie, łapie się gałęzi. Tłumy szaleją.Na urodziny od swojego opiekuna dostał: kartonowe pudła, papierowe torby, zabawki i  plastikowe butelki. Wszystko wypełnione – jakżeby inaczej – przysmakami, głównie bananami. Był niesamowicie zadowolony, a  poszukiwanie ,,prezentów” zajęło mu dużo czasu i sprawiło, że był zaaferowany i zajęty. Do tego stopnia, że Zuzia i Zosia mogły spokojnie również skorzystać z  jego urodzinowej uczty. Starczyło dla wszystkich.

Czepiaki czarnorękie w  naturze zamieszkują Amerykę Południową i  Środkową. Środowi-skiem ich życia jest dżungla. Mają smukłe ciało, długie odnóża, funkcjonujące niczym haki dłonie ze szczątkowymi kciukami i  chwytny ogon, który służy jako piąta kończyna. Małpy te często przemykają wśród gałęzi na czterech kończynach, ale także przemieszczają się szybko ruchami wahadłowymi, czepiając się gałęzi dłońmi (taki typ lokomocji nazywamy brachiacją) i  ogonem. Czepiaki szybkością i  długością skoków wyprzedzają wszystkie pozostałe południowoamerykańskie małpy. Żyją w rodzinnych grupach liczących od dwóch do ośmiu osobników. To gatunek zagrożony ze względu na bezwzględne niszczenie lasów tropikalnych.

Fot: Marian Bątkiewicz, Nowe Zoo Poznań

Urodziny Colombo

Ogród zoologiczny – Stare i Nowe ZOO – jest czynny 365 dni w roku, w każdą sobotę, niedzielę i wszystkie dni świąteczne!

STARE ZOO ul. Zwierzyniecka 19Cennik: wstęp wolnyPawilon zmiennocieplnychnormalny – 8 złulgowy – 6 złGodziny otwarcia:od listopada do lutego w godz. 9:00-16:00 (kasa 9:00-15:00)marzec i  październik w  godz. 9:00-17:00 (kasa 9:00-16:00)od kwietnia do września w godz. 9:00-19:00 (kasa 9:00-17:30)

NOWE ZOO ul. Krańcowa 81Cennik: Od marca do października w dni powszednienormalny – 15 zł, ulgowy – 8 zł, rodzinny – 35 zł bilety wstępu w soboty, niedziele, świętanormalny – 20 zł, ulgowy – 10 zł, rodzinny – 50 złGodziny otwarcia:marzec i październik 9:00 – 17:00 (kasa 9:00-16:00)słoniarnia 10:00 – 16:00od kwietnia do września 9:00 – 19:00 (kasa od 9:00-18:00)słoniarnia 10:00 – 18:00

KOLEJKA NA TERENIE NOWEGO ZOO:Przejazd kolejkami poruszającymi się po terenie Nowego ZOO jest bezpłatny. (nie dotyczy kolejki ,,Maltanka” należącej do MPK)Kolejka kursuje:kwiecień – sierpień, w godz. 10:00 – 18:00wrzesień – październik, w godz. 10:00 – 15:00

PO

ZN

SK

IE Z

OO

PO

ZN

SK

IE Z

OO

Page 18: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

34 3/2015 3/2015 35

ŁAZĘ

G A

PO

ZNA

ŃSK

A

Nazywam się Maciej Krajewski. Rocznik 1968. Urodziłem się, pracuję i mieszkam w Poznaniu.

Coraz więcej napotkanych ludzi zwie mnie Łazęgą – od tytułu cyklu wystaw fotografii „Poznańska Łazęga” i  nazwy profilu na portalu społecznościowym (facebook.com/lazegapoznanska). Zdjęcia, które na nim zamieszczam, może obejrzeć każdy, profil jest otwarty

dla wszystkich. Jestem lokalnym patriotą, kocham moje miasto, ale to nie ma nic wspól-nego z wywyższaniem siebie jako poznaniaka, ani miasta Poznania jako miejsca najlepszego do życia na świecie. Nie przeszkadza mi to uwielbiać włóczęgi po innych miastach, takich jak Wrocław, Kraków, czy Łódź, czy też po niedocenianej „prowincji” – po małych miasteczkach i wsiach. Nie jestem zawodowym fotografem, ale pasjonatem sztuki fotografii, łazęgą z fotoaparatem. Poznań lubię przemierzać własnymi ścieżkami, zaglądam do nieznanych mi bram, klatek schodowych, na podwórka starych kamienic. Nasze miasto odkrywam codziennie na nowo, wciąż zaskakuje mnie i olśniewa. Na ulicach spotykam wielu poznaniaków. Czasami wystarczy spojrzenie, uśmiech, rozmowa i w mijanych w pędzie obcych nagle odkrywamy pięk-nych i niezwykłych ludzi. Wychodząc do miasta na spacer, bez wyraźnego powodu albo nawet w drodze do pracy można codziennie odkrywać na nowo jak Poznań jest piękny. Oczywiście że można by dodać zaraz i... zaniedbany albo wręcz miejscami brzydki, ale jeśli zwolnić, spojrzeć pod nogi, w górę, w bok – bardziej świadomie, nie sposób nie dostrzec pięknych archi-tektonicznych detali, nie sposób nie znaleźć swoich ulubionych miejsc i fyrtli. Teraz już wiem, że wystarczy zwolnić w codziennym biegu, by tego doświadczyć. Zapraszam Was zatem do wspólnej łazęgi na łamach PULSU POZNANIA!

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

Page 19: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

36 3/2015 3/2015 37

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

Page 20: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

38 3/2015 3/2015 39

Kręci mnie przyroda

Długie włosy, piękne oczy, uśmiech i wygląd młodej dziewczyny – Katarzyna Bajerowicz. Kobieta wszechstronnie uzdolniona: maluje, ilustruje, fotografuje, wycina, filcuje, rzeźbi i lepi, majsterkuje i gotuje, a wszystko z wrodzonym wdziękiem. Prywatnie szczęśliwa żona, mama trzech córek. Prowadzi bloga mama3swinek.blogspot.com, gdzie można podglądać jej twórczość. W szczerej rozmowie opowiedziała nam o książkach z dzieciństwa, przyrodzie, podróżach i tworzeniu.

W notkach biograficznych, jakie można znaleźć w sieci przy okazji twoich różnych działalności, poza wypunktowaniem licznych umiejętności, talentów i zajęć, wymienia się marzenie o Wielkiej Podróży, której cel nie został jeszcze ustalony. Czy nadal nie masz skonkretyzowanego planu podróżniczego?Każda podróż jest wielka tak naprawdę, każda jest w  nieznane. I  to się u  mnie zmienia. Kiedyś miałam bardzo ambitne plany i wielkie marzenie, żeby przejść przez interior austra-lijski. Potem zdałam sobie sprawę, że byłoby to przejście dosyć hardkorowe i  że tego nie będę w  stanie zrobić. Później wpadłam na pomysł, że może będzie lepiej przejechać przez interior jakimś samochodem terenowym albo ciężarowym. Ale... codziennie jestem mniej młoda. (śmiech) Miałam też inne marzenie i  może uda mi się je zrealizować, choć teraz jest tam trochę niebezpiecznie – Kilimandżaro. Wejść, zejść, przespacerować się wokół

Jeziora Wiktorii i wejść na Mount Kenya. Nie mam ekipy chętnej do takich wojaży i pewnie dlatego to nie doszło do

skutku. Ilustracje, fotografia, ceramika, rękodzieło,

majsterkowanie, gotowanie – gdybyś musiała podać tylko jeden najważniejszy obszar działalności, który cię najlepiej określa, to co by to było?Nie wiem. Zadałaś mi bardzo trudne pytanie! Bardzo trudne. Całkiem niedawno zastanawiałam się, kim mogłabym być, gdyby na przykład nagle coś się stało – nie byłoby internetu, prądu, gdyby nastały

czasy Mad Maxa. Co bym wtedy ze sobą zrobiła, co mogłabym robić, żeby się z  tego

utrzymać? Stwierdziłam, że mogłabym robić kilka rzeczy, na przykład mogłabym gotować.

I lepić garnki.I talerze! I mogłabym filcować walonki.

A jeśli już jesteśmy przy filcu. Podczas tegorocznych Poznańskich Dni Fotografii siedziałam dwa rzędy za tobą. Wydałaś mi się niezmiernie kolorową postacią. Miałaś ze sobą ogromną wielobarwną torbę, z której po chwili wyciągnęłaś zieloną filcową żabę-pacynkę.To Iżabela. Urodziła się ostatnio i jest moją wyjątkową córką, filcowaną na mokro (śmiech).Mnie zachwyciło, że jest u ciebie spójność między tym, jaka jesteś i tym, co robisz. I że potrafisz uzewnętrznić to dziecko w sobie. Czy nieustanne wchodzenie w świat bardzo młodego człowieka, które towarzyszy ci w twojej pracy, pomaga pielęgnować dziecięce cechy twojej osobowości, czy raczej jest to miły skutek uboczny, którego byś nie odczuła, gdybyś zajmowała się czymś zupełnie innym?Bardzo trudno jest mi na to odpowiedzieć. Ale wydaje mi się, że naprawdę nie kontroluję tego, nie zastanawiam się nad tym. Wiem, że czasem zbyt głośno się śmieję, co innych może drażnić. Ale myślę, że nie należy trak-tować siebie tak bardzo poważnie. Owszem, są czasem takie sytuacje, kiedy powaga się przydaje, kiedy nie wypada inaczej. Obserwuję, że moja najmłodsza córka czuje się zażenowana moim zbyt głośnym śmiechem, więc są to chyba jedyne chwile, kiedy staram się być bardziej powścią-gliwa. Ale dystans do siebie jest bardzo ważny i wiesz, co myślę? Że do takiego dystansu trzeba dojrzeć. Kiedy widzę czasem nabzdyczonych ludzi, zbyt poważnych, to wydaje mi się, że jest to właśnie objaw niedoj-rzałości. Przesada w żadnym kierunku nie jest wskazana.Czy ilustrowanie dla małych dzieci to świadomy wybór? Czy raczej jest to kwestia braku ciekawych propozycji obejmujących starszych czytelników?Zdarzyło mi się kilka lat temu zilustrować książkę „Krabat” Otfrieda Preusslera wydaną przez krakowskie wydawnictwo Bona. Propozycję przyjęłam z  radością, może dlatego, że jest to świetny tekst. Dla mnie jest to książka absolutnie nie do pobicia. Ilustracje może nieco mroczne, ale tak interpretuję klimat tej powieści. Książka jest dedykowana dla odbiorcy powyżej dwunastego roku życia. Ale dla mnie jest to propo-zycja dla wszystkich, także dla dorosłych. Tak jak Muminki. Preusslera

znałam głównie z powieści „Malutka czarownica”. I kojarzyłam go raczej z  bajkami. I  nagle dostałam „Krabata”, do którego nigdy nie byłam w stanie się zmusić. Być może nie odpowiadało mi tłumaczenie i dlatego nigdy mnie nie pociągał? A potem otrzymałam zupełnie nowy przekład, znakomity. I wydaje mi się, dość przekornie, że ta książka nie potrzebuje ilustracji. Kiedy ją czytałam, gotowe sceny, gotowe obrazki przewijały mi się przez głowę. Zrobiłam do „Krabata” kilka ilustracji – pięć, sześć, może osiem – nie pamiętam w tym momencie, ale mogłabym tak siedzieć i malować bez końca. Bo ta książka jest po prostu doskonała. A  czemu głównie ilustruję dla dzieci? Może dlatego, że nie zabiegam, nie staram się o zlecenia dotyczące powieści dla starszych czytelników. A z książkami dla młodszych dzieci tak nie jest? Mam na myśli tę zgodność wyobraźni z treścią książki i plastyczność tej treści.Czasami nie i  wtedy muszę się złamać. Ale to nie jest kwestia tego, że tekst jest słaby, tylko czasami bywa tak, że tam nie ma już miejsca na ilustrację. Wszystko jest dosłowne, nie ma oddechu, nie ma powietrza, żeby tam jeszcze coś zmieścić. A wymaga się, by książki dla dzieci posia-dały ilustracje i to jest wtedy chyba dla mnie najtrudniejsze. Lubię teksty pani Ireny Landau, zwłaszcza te przeznaczone dla młodszych dzieci. Ona tam zostawia możliwość, żeby jeszcze ilustrator mógł dodać coś od siebie, pobawić się interpretacją. Wspomniałaś o Muminkach, a podobno były to twoje pierwsze książki, jakie pamiętasz. Tak naprawdę to nie wiem do końca, nie pamiętam, co przeczytałam jako pierwsze. Ale pamiętam, na czym mój tata mnie złapał. Czytał mi wtedy książkę pod tytułem „Księżniczka głogu” z przepięknymi ilustra-cjami pani Julity Karwowskiej-Wnuczak. Leżałam już w łóżku, tata miał włączoną lampkę i  czytał. Doszedł do momentu, w którym król zaczął tak skakać pod sam sufit, że spadły mu kalesony. Ja zaczęłam się bardzo śmiać i mówię do niego: „Tato, ale tu tego nie ma”. A tata mówi: „Jak nie ma?” Na to ja: „Tu jest napisane tak i tak”. Tata osłupiał i zapytał mnie: „Ty CZYTASZ?!” Na to ja mówię mu, że od dawna. Tata się trochę obraził,

OS

OB

OW

Ć

OS

OB

OW

Ć

Page 21: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

40 3/2015 3/2015 41

że został zrobiony na szaro i był wykorzystywany do czytania. Wyszedł z pokoju ze słowami: „Jak tak, to czytaj sobie sama!” A ja się nie przy-znawałam, bo po prostu – rzadko który rodzic czytał tak, jak mój ojciec.Pewnie modyfikował głosy i dodawał zabawne kwestie tam, gdzie ich nie było?Tak! Pamiętam, że czytał mi też „Podróże Baltazara Gąbki” i „Porwanie Baltazara Gąbki”. I jakiś czas potem powstała dobranocka na podstawie tych książek. To już nie było to. Mój tata był po prostu bezkonkurencyjny. A z Muminkami to było tak, że wracaliśmy z przedszkola i pamiętam, że była jesień, ale nie przypominam sobie, jakie to były okoliczności, z powodu których dostałam te książki. Pamiętam, że siedziałam na drew-nianej skrzyni technicznej w tramwaju i kiedy tak jechaliśmy, tata wycią-gnął dwie nieduże książeczki i mówi: „To dla ciebie”. Ja tak patrzę na nie i pytam: „Ale co to jest?” Tata spojrzał na mnie i powiedział: „Najlepsze książki na świecie”. I  miał rację. To są powieści niezwykłe. Zawsze się mówi, że Muminki są dla dzieci, ale tak nie jest według mnie. Nie każde dziecko je przyjmie i nie każdemu będą się podobać. Zresztą mówi się, że o gustach nie należy dyskutować. Pamiętam, że kiedyś niemal pobiłam się z koleżanką, która powiedziała, że „Księga dżungli” jest do bani. Czeka na mnie właśnie jeszcze zafoliowana wersja audio tej powieści, czytana przez Mariana Opanię. Już się cieszę na to. Bardzo podobają mi się twoje obrazki, rysunki, które pojawiły się przy-padkiem. Jakaś plama zrobiona niechcący, gdzieś się listek przykleił czy klonowy nosek. Ogromnie podziwiam w tobie wyobraźnię, która pozwala z przypadkowej plamy stworzyć sensowny, czasem zabawny obrazek. Zauważyłam, że zazwyczaj są to zwierzęta, także rośliny, drzewa – ogólnie świat przyrody. I to chyba nie jest już przypadek.Nie jest. Przyroda mnie kręci. Należę do Związku Fotografików Przy-rody. Moja mama była ogrodnikiem, mój tata wychował się na wsi, jego ojciec pracował w  Palmiarni Poznańskiej przed wojną i  mój tata się potem wychowywał w gospodarstwie ogrodniczym. Ale myślę, że tak czy inaczej sama skierowałabym się ku przyrodzie, bo jest niezwykła. Wiesz, mam wrażenie, że ludzie czasem są jacyś dziwni. Podróżują w kosmos, chcą odkrywać nowe planety, nowe światy, a tak naprawdę nie widzą i nie znają tego, co mają wokół siebie na wyciągnięcie ręki, nie pochylają się do ziemi.

A tuż przy ziemi bogaty świat owadów i małych zwierzątek. I tu przychodzą mi na myśl książki z cyklu „Opowiem Ci Mamo” wydane przez Naszą Księgarnię, które ilustrowałaś: „Co robią mrówki” i „Co robią żaby”.Pierwsze wyszły „Mrówki” i  było to fajne doświadczenie, bo wydaw-nictwo zaproponowało mi, żebym zaprojektowała szatę graficzną dla całego cyklu, w  związku z  tym mogłam sobie poszaleć. Może się to podobać, może się nie podobać, ale taka forma odpowiadała mi wtedy i do dzisiaj mi zresztą odpowiada. Na koniec wyszły „Żaby” i do tej ksią-żeczki powstał cykl filmików na youtube, na których czytam o żabach, a w tle wyświetlają się ilustracje z tejże książki. Malujesz nie tylko na papierze, ale także na przeróżnych listkach, kamieniach. Masz jakiś wewnętrzny mus zapełniania czystych powierzchni kształtami i kolorami?Rysowanie na liściach nie jest niczym nowym. W Pafos, na Cyprze, gdzie pracowałam przy misji archeologicznej, były dwa lub trzy ogromne euka-liptusy. I w wolnych chwilach, kiedy nie miałam akurat żadnego zajęcia, krążyłam tam wśród tych liści eukaliptusowych. One mnie po prostu

potwornie urzekły, głównie tym, że na drzewie są mięciutkie i delikatne, a  kiedy spadną, stają się bardzo korkowe, twarde i  trwałe, znacznie trwalsze niż nasze rodzime liście. Do takiego rysowania nie nadaje się liść, który nie jest do końca zasuszony. I  zbierałam te eukaliptusowe listki, chociaż początkowo nie zamierzałam na nich niczego rysować. Były po prostu niezwykłe, a jeszcze do tego pachniały. I tak się stało, że wylądowałam tam w szpitalu i kiedy z niego wyszłam, jeszcze podczas tej misji, to musiałam odleżeć przynajmniej dwa dni w  łóżku. Miałam przeczytane wszystkie książki i obejrzane filmy, jakie miałam. Nudziłam się potwornie. Ale miałam przy sobie pisaki i zaczęłam sobie smarować, a ponieważ zużyłam już cały papier, zaczęłam rysować na liściach. I tak powstały te rysuneczki. Przywiozłam sobie trzy pudełka po butach liści eukaliptusa. Reakcję szefa misji na widok zawartości mojej walizki pamiętam do dzisiaj.A rysunki na kamieniach?Kamienie to też stara historia. A  ostatnio rysowałam na nich podczas naszych rodzinnych wakacji na Teneryfie. Leżały takie okrągłe kamyki na plaży, więc trzeba było je wykorzystać. W ogóle była przy tym zabawna sytuacja, bo wówczas niedaleko nas siedziała para Anglików, którzy pilnie obserwowali to, co robię. Stwierdzili, że nie rozumieją, dlaczego nie ma tego typu rzeczy w  miejscowych sklepikach z  upominkami, zamiast wszechobecnych chińskich wyrobów. I że tak bardzo chcieliby przywieźć do domu coś niespotykanego i oryginalnego. Postanowiłam, że podaruję im kilka moich kamieni z rysunkami i w ten sposób część z nich pojechała do Anglii. Ale liście i kamienie to nie było jedyne nietypowe podłoże do rysowania. Dwa razy zdarzyło mi się rysować na sukni ślubnej. Wspominałaś o gotowaniu i wiem, że prowadzisz dwa blogi, z czego jeden jest właśnie blogiem kulinarnym. Ale nie znajdziemy tam typo-wych przepisów, typu: lista składników, sucha instrukcja wykonania potrawy, tylko na przykład list do męża, w którym podajesz mu sposób przygotowania jakiegoś dania.

Gotowanie traktuję jak twórczość. W  dodatku taką, która kojarzy mi się z  jakimiś wspomnieniami, miłymi zdarzeniami, osobami. Na przy-kład blok czekoladowy albo gęsie pipki. Albo pierogi. Moja babcia była mistrzynią pierogów z mięsem, faszerowanych cielęcymi płuckami. W twoim przepisie na sałatkę jest punkt, który nakazuje sporządzenie sobie najpierw talerza. Tak, najpierw upiekłam sobie talerz. (śmiech) Mam w domu piec cera-miczny i  próbuję wypiekać jakieś naczynia, które może kiedyś wejdą w skład przepisów. Jesteś poznanianką, ale mieszkasz poza miastem. Wybór czy konieczność?Ale ja nie mam takiego poczucia, że się wyniosłam z Poznania. Mieszkam na tyle blisko, że wydaje mi się, że mam to miasto na wyciągnięcie ręki. I czuję silną więź z  tym miejscem. Ja tu jestem, czuję się z nim bardzo związana, choć do samego Poznania nie lubię jeździć, głównie ze względu na przesadnie długotrwały dojazd do miasta. Ale umilam sobie wtedy podróż piosenkami pana Chyły albo z  repertuaru Kabaretu Starszych Panów. Pamiętam jeden taki dzień, kiedy toczyłam się w korku na ulicy Polskiej. Był straszny upał, a moje auto nie miało klimatyzacji, więc otwo-rzyłam okna na całą szerokość, zapomniałam się i śpiewałam na głos, co szalenie rozbawiło innych kierowców. Trochę też zbyt tłoczno się zrobiło w centrum. Nie odpowiada mi szybkie tempo życia, pośpiech, wieczna gonitwa za czymś. Kiedyś było tak, że kiedy szło się na targ po owoce i warzywa, można było zagadać do sprze-dawcy, pogawędzić z nim. A kiedy chciałam umówić się ze znajomymi na kawę, to nie trzeba było tego wpisywać w terminarz, było to bardziej naturalne, spontaniczne. Teraz czuję się ciągle poganiana, popędzana. To jest marne, że rzeczy, które kiedyś były czymś zwyczajnym i  natu-ralnym, jak spotkania z przyjaciółmi, obiad na mieście, kawa w kawiarni są w  dzisiejszych czasach objawem snobizmu, pewnej mody na życie w mieście. Trochę za mało uważności między nami, za dużo udawania. Ale sam Poznań, z jego uliczkami i ciekawymi budynkami bardzo lubię. Uwielbiam wręcz te niektóre ciasne uliczki, ulicę Matejki, Wildę z  jej klimatem, stare podwórka kamienic. Czuję, że jest to moje miasto.

rozmawiała Joanna SwędrzyńskaFot. Archiwum Katarzyny Bajerowicz

Ilustracje: Katarzyna Bajerowicz

OS

OB

OW

Ć

OS

OB

OW

Ć

Page 22: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

42 3/2015 3/2015 43

Swoje prace podpisuje Too Many Skulls i pod tym pseudonimem można go znaleźć na Facebooku. Nazywa się Rafał Wechterowicz i jest artystą grafikiem. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że wśród jego klientów są heavymetalowe sławy, takie jak Slayer, Kreator, Mastodon czy Machine Head. Projektuje koszulki, okładki płyt, plakaty, ale przede wszystkim jest poznaniakiem.

Twoja profesja nie wymaga pracy w biurze, pracujesz w domu.Mógłbyś równie dobrze żyć w Warszawie albo Berlinie. Co trzyma cię w Poznaniu?Po prostu komfortowo mi się tu żyje, nie mam dylematów. Nie jestem jednak typem dumnego poznaniaka. Żeby było tego mało, lubię Warszawę. Pod pewnymi względami Poznań jest optymalnym wyborem, odpowiada mi miasto tych rozmiarów. W dwadzieścia minut dojeżdżam rowerem do centrum. Korzystam na zdrowiu i nie tracę czasu na komu-nikację. Z drugiej strony świetnie czuję się w Berlinie, to z kolei bardzo specyficzne miasto, zupełnie osobna historia.Jesteś przykładem osoby, która z pasji uczyniła zawód i pracę. Czy poznałeś w Poznaniu kogoś, kto ma podobny komfort?O  tak, jestem szczęściarzem. Znam jednak kilka osób, które mają podobnie. Sławek, mój były uczeń, prowadzi studio tatuażu Czaszka i  Sztylet. Jeszcze jako gimnazjalista sporo rysował. Dziś profesjonalnie tatuuje i chyba najwyższy czas, żebym i ja zrobił sobie coś u niego. Inny kolega, Maciej, pasjonat historii, pisze książki na temat walk o  Poznań w czasie II Wojny Światowej. Z powodzeniem prowadzi fachowe Wydaw-nictwo Pomost poświęcone tym zagadnieniom.Każdy może marzyć o rysowaniu dla Kreatora, Slayera – czy nawet jak w twoim przypadku – także dla Michaela Jacksona. Ale spełniać takie marzenia to już zupełnie inna sprawa. Jak to ci się udało?Zupełnie przypadkiem, a może lepiej zabrzmi, jeśli powiem, że w wyniku szczęśliwego splotu okoliczności. Któregoś razu zespół, dla którego rysowałem, poprosił mnie o wysłanie wzoru na wskazany adres. Jak się okazało, nawiązałem w ten sposób kontakt z osobą pracującą w najwięk-szej na świecie firmie zajmującej się tworzeniem gadżetów muzycznych.

Zostałem zarekomendowany przełożonym i tak zawiązała się współpraca, która trwa do dziś.W którym momencie uzmysłowiłeś sobie, że ze swoją twórczością wyszedłeś poza krąg lokalnych zespołów, a pracujesz dla kapel z całego świata?Wszystko to stało się łatwiejsze dzięki internetowi. Bez niego pewne sytuacje nie mogłyby się wydarzyć. To wszystko działo się stopniowo, ale jak pokazało życie, już od samego początku zmierzało we właściwym kierunku. Sporo kontaktów nawiązywałem dzięki Myspace. W  wirtu-alnym świecie nie ma granic i stąd praca dla zespołów z całego niemal świata okazała się możliwa. Opowiedz proszę o przełomowym momencie w twojej działalności, czyli o pierwszych zleceniach dla dużych kapel ze Stanów.Wszystko działo się etapami. Dzięki osobistym kontaktom zrobiłem wzór dla pierwszego zagranicznego zespołu – Bridge to Solace z Węgier. Wokalista zespołu polecił mnie swojemu znajomemu ze szwajcarskiego zespołu Cataract, a ten skontaktował mnie z menadżerem kilku dużych amerykańskich zespołów. I tak to się zaczęło.Jak wygląda cały proces powstawania rysunku?Zwykle wygląda to tak, że wykonuję bardzo surowy szkic na bazie przedyskutowanego z  zespołem pomysłu. Jeśli szkic zostaje zaakcep-towany, zabieram się do właściwej pracy. Rysuję na papierze używając

cienkopisów różnej grubości. Gotowy rysunek skanuję i  dodaję w  razie potrzeby kolory. Na tym etapie korzy-stam z  Photoshopa i  tabletu graficznego, ale mimo niewąt-pliwych zalet tych narzędzi, preferuję tradycyjne metody rysowania.

Pamiętasz pierwsze dni po przeprowadzce do Poznania?Dość słabo, bo to było dwadzieścia lat temu. W  Poznaniu bywałem jednak od piętnastego roku życia. Przyjeżdżałem na koncerty i to przede wszystkim z nimi kojarzył mi się Poznań, choć także z zakupami. Większe miasto oznaczało lepsze zaopatrzenie – te czasy jeszcze pamiętam. Wiedziałem, gdzie jest Dworzec, Głogowska, Okrąglak. Potem poznałem miejsca koncertów: Bratniak, Piekłoraj, Eskulap i Rozbrat. Na początku studiów mieszkałem na Lodowej przy Rynku Łazarskim, co już wtedy ceniłem ze względu na świeże warzywa i owoce. Przez pierwszy rok na filologii polskiej, a  może nawet dłużej, w  każdy weekend wracałem do Wolsztyna. Nie wiodłem typowego studenckiego życia. Mieszkasz w okolicy Hetmańskiej i Głogowskiej. Krąży opinia, że to szara, nieciekawa, niebezpieczna część miasta. Jaka jest twoja opinia?Zgadzam się z nią. To trochę, nijaki rejon Poznania. Ale tak się składa, że ciągle tu wracam, a mieszkałem już na Winogradach, Ratajach, Ogrodach.

Pierwszą pracę jako nauczyciel polskiego znalazłem w Gimnazjum nr 50 na Górczynie. Nie uważam rejonu okolic Hetmańskiej za niebezpieczny, choć pewne ulice są mniej przyjazne. Z drugiej strony są tu także bardzo atrakcyjne miejsca. W  parku przy Arenie można z  przyjemnością poczytać książkę, oczywiście nie o każdej porze roku. Na koncerty chodzisz głównie w Poznaniu czy nie tylko?Wyobraź sobie, że na koncert No Means No w Poznaniu w 1991 z Wolsz-tyna jechało nas ponad dwadzieścia osób! Całkiem dobry wynik jak na piętnastotysięczną miejscowość. Dziś koncertów jest znacznie więcej, ale z drugiej strony początek lat 90. to złote czasy niezależnej sceny hardcore punk, więc frekwencja była inna. Na wspomnianym koncercie, krążą różne wersje, było od tysiąca do dwóch tysięcy osób. Oczywiście nie jest to przebój w kontekście gwiazd popu, ale dziś podobny koncert przycią-gnąłby trzystu słuchaczy. Najczęściej chodzę na koncerty na Rozbrat, bo hardcore punk to dźwięki, które lubię najbardziej. Pod względem oferty koncertowej przegrywamy z  Wrocławiem i  Krakowem, ale nie ma co narzekać, skoro w ubiegłym roku w Poznaniu wystąpił Slayer czy Swans. Mówi się o deficycie miejsc koncertowych, ale nie wiem, czy akurat w tym tkwi problem. Bliskość Berlina daje znakomitą szansę na sprowadzanie do Poznania interesujących wykonawców. Mam wrażenie, że u nas chęt-niej ogląda się występujący co roku Kult.

rozmawiał Adam DrzewuckiFot. Łukasz Popławski

Grafiki Rafał Wechterowicz

OŁÓWEK, PUNK ROCK I CZASZKI

PO

ZN

AN

IAC

Y W

ŚW

IEC

IE

PO

ZN

AN

IAC

Y W

ŚW

IEC

IE

Page 23: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

44 3/2015 3/2015 45

Anna Orska – czołowa polska projektantka biżuterii, która tworzy dla innych to, co sama chciałaby nosić. W rozmowie z Pulsem Poznania opowiada o swoim sposobie na życie i biznes.Jakie słowo najlepiej określa to co pani robi: projektant, designer, wzornik przemysłowy, artysta?Jestem designerem, czyli projektantem, bo tworzę nowe wzory, jestem też wzornikiem przemysłowym, ponieważ moje projekty trafiają na linię produkcyjną. Można też określić mnie jako rzemieślnika – mam wiedzę i  doświadczenie w  swojej dziedzinie. Dopiero od jakiegoś czasu myślę o sobie też jako o artyście. Poza projektowaniem prowadzi pani także firmę. Jakie są plusy i minusy własnego biznesu? Czy nie tęskni Pani za pracą na etacie, żeby popołudniami oderwać myśli od obowiązków?Prowadzenie własnej firmy pociąga za sobą nieustanne myślenie o  koncepcjach, projektach, przyszłości, ale też o  pracujących dla mnie specjalistach. Przy takim zajęciu brakuje intelektualnego oderwania od

tematu. Powodem założenia Orskiej była przede wszystkim chęć zreali-zowania mojego marzenia, dość szybko się przekonałam, że prowadzenie firmy niesie za sobą sporo wyzwań. To duża odpowiedzialność, w której inwestycje i  przychody muszą być klarowne. Ale nie potrafiłabym już pracować inaczej, bo doświadczanie buduje i  rozwija mnie na wielu płaszczyznach. Orska to ciągłe wyzwania, uczenie się nowych rzeczy, przekraczanie granic i możliwości nie tylko technologicznych, ale również przełamywanie własnych ograniczeń. Autorska marka udowadnia, że z pasji można zbudować biznes, pomysł na życie. Jestem bardzo szczę-śliwa, że miałam tyle szczęścia i wytrwałości.Czy rozpoczęcie działalności na własny rachunek było ryzykowne?Moment założenia własnego biznesu był pełen emocji, ale cały pomysł był względnie bezpieczny. Po tylu latach istnienia w branży rzadko już zawodzi mnie intuicja. Poza tym te kilka lat temu było łatwiej, nie było na rynku tylu małych firm jubilerskich, choć z tego samego powodu zało-żenie Orskiej było bardziej ryzykowne. Na początku nawet nie myślałam o marce, tylko o jednej galerii, butiku. W krótkim czasie klient pokazał, że jest rynek na moje prace. Nie mam ambicji tworzyć sieci, co prawda powstają nowe butiki, ale tym co najbardziej cenię jest bezpośrednia relacja z klientem i poświęcany mu indywidualnie czas.

Co jest dla pani miarą sukcesu: kolejna nagroda, nowy butik czy obecność pani projektów na szyjach i nadgarst-kach klientów?Bez wątpienia klient, odbiorca. Najważ-niejsze jest dla mnie to, że mój projekt żyje na innej osobie. Wzruszam się, że tyle osób ceni i nosi Orską. To ważne nie tylko dla mnie, ale całego Orska team.

Mimo założenia Orskiej nadal projektuje pani dla innych dużych firm jubilerskich. Czym różnią się te dwa obszary pani działalności?Tak, wciąż jestem wzornikiem przemysłowym, dla innych marek projektuję pod ich potrzeby i  technologie. Te dwie przestrzenie mojego działania cały czas funkcjonują obok siebie i  się uzupełniają. Duża firma to inna strategia i podejście do produktu. Takie projekty mają inne atuty, wskazany jest surowiec, waga, technologia, którą trzeba zastosować. Jest to jakieś ograniczenie? Tworząc projekty Orskiej nie musi pani powstrzymywać swojej kreatywności.Te wytyczne, których muszę się trzymać to raczej wyzwania niż ograniczenia. Poza tym w projektowaniu, nawet wzorów dla własnej marki, zawsze są ograniczenia. Najpierw należy się nauczyć nowej technologii, poznać surowiec. To jest największa zaleta tej pracy: ciągłe poszuki-wanie i doskonalenie. W tej chwili mogę powiedzieć, że mam już dużą świadomość technologii i surowców. Jako kobieta pracująca w tym zawodzie niestety zawsze mam zniszczone dłonie, był czas, w którym bardzo się tym krępowałam, teraz stało się to czymś naturalnym. Czasami tylko się zastanawiam, czy aby nie powinnam pojawić się na biznesowym spotkaniu w rękawiczkach.Jak zorganizowana jest pracownia jubilerska?Moja pracownia jest już całkiem duża, teraz zajmuje około 300 m2, jest pełna ciężkich i niebez-piecznych narzędzi. Niektóre z nich to maszyny typowo jubilerskie, a pierwotne przeznaczenie pozostałych jest zupełnie inne. Zebrałam wokół siebie fantastyczny zespół. Pracuje dla mnie więcej mężczyzn niż kobiet, ponieważ to typowo męski zawód. Otaczam się najlepszymi specjalistami, w moich butikach pracują dziewczyny, które mają wyjątkowe wyczucie mody i stylu, każdemu udzielą profesjonalnej porady.Jak tworzy pani swoje projekty i znajduje inspiracje?Cały czas się inspiruję. Podstawowym źródłem pomysłów jest dla mnie natura, ale też podróże, inne kultury i kraje, spotykani tam ludzie mają duży wpływ na moje prace. Pomysły i koncepcje zapisuję, surowce zbieram, dlatego moja pracownia przypomina nieco laboratorium. Szkice w pierwszej chwili trafiają do szuflady, a potem przychodzi czas na ich realizację.Czy jakieś surowce się nie sprawdziły?To jest tak jak z pomysłami, niektóre czekają na swój moment, nie odrzuciłam ich, niejed-nokrotnie nie wiem, jak się za nie zabrać, od czego zacząć. To są genialne wyzwania, które

Z pasji zbudowałam biznes

Fot.

Agn

iesz

ka S

zenr

ok

Fot.

Prze

mek

Dzi

enis

Fot.

Prze

mek

Dzi

enis

SZ

TU

KA

I B

IZN

ES

Page 24: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

46 3/2015 3/2015 47

powodują, że uwielbiam swoją pracę. Ostatnio projektowałam biżuterię z meteorytów. Jest to surowiec bardzo cenny i bardzo twardy, jednocze-śnie bardzo trudny w obróbce. Równolegle pracuję nad wzorami z zębów rekinów, które zbierane są w niektórych rejonach świata jak bursztyny na plaży. Cały czas szukam surowca, uczę się go, korzystam z doświadczeń innych. Kilka razy do roku ogarnia mnie z tego powodu euforia. A udany efekt jest największą motywacją. Co jest pierwsze: surowiec czy pomysł idei do zilustrowania?Różnie. W  przypadku linii Zen pierwsze były otoczaki. Inne kolekcje łączy wspólny mianownik w  inspiracji, chociaż na pierwszy rzut oka poszczególne elementy mogą do siebie nie pasować. W linii Revolt formy metalowe występują obok bardziej eleganckich projektów wykonanych z pereł z ostrymi elementami. Kolekcje odzwierciedlają moje fascynacje, badam aktualne trendy pod względem psychologicznym, analizuję jak żyjemy, co jest nam potrzebne, skupiam się też na wartościach i emocjach. Wciąż poszukuję. Czy boi się pani przyjęcia przez klientów kolejnej kolekcji? Cała kolekcja musi mieć przełożenie biznesowe, zawsze weryfikuje to klient. Nie mogę się o to martwić, bo stałabym w miejscu. Coś się uda lepiej, coś gorzej, ale przynajmniej zawsze idę do przodu. Staram się nie oglądać za siebie, ewentualnie tylko wtedy, aby wyciągnąć wnioski. Marka Orska ma już ugruntowaną pozycję, a  wierni klienci oczekują od niej oryginalności. W ciągu roku projektuję cztery duże linie biżuterii – na każdą porę roku i one muszą mieć przełożenie biznesowe. Każda kolekcja ma odmienny asortyment, klient musi mieć swobodę wyboru. Musi mieć możliwość kupienia czegoś małego i  czegoś wizerunkowego oraz połączenia tego z  innymi wzorami. Pomiędzy generalnymi kolekcjami powstają małe projekty, serie limitowane i pojedyncze egzemplarze.

Czym różni się klient sieciówki od klienta Orskiej?Dziś już nie wszystkich zadowala standard i  niekoniecznie o  wartości produktu świadczy złoto i  brylanty. Klienci chcą czegoś unikatowego, artystycznego, chcą się wyróżniać, pokazać osobowość. Pomimo stabilnej pracy chcą podkreślić swoje pasje. Dzisiaj nie surowiec mówi o wartości, ale design. Bardziej cenne stały się przedmioty z  historią, oryginalne podejście do tematu, po prostu pomysł.Jak się projektuje biżuterię na zamówienie?Klienci, którzy przychodzą z taką prośbą, są świadomi, mają często naszki-cowaną wizję, wstępny pomysł i  potrafią określić swoje oczekiwania. Dalsze etapy to moje projekty, spotkania i  rozmowy. Zamawiających interesuje i cieszy obecność w procesie produkcji. Indywidualne projekty to na przykład bransoletki dla młodej pary z grawerunkiem, brelok dla narodzonego dziecka, obrączki, pierścionki zaręczynowe. Udowadniają mi one, że jesteśmy chłonni na nowe doznania, ważne są dla nas wartości, emocje, pamięć o kimś bliskim.W jednym z wywiadów z panią przeczytałam o różnicach w guście, jakie wykazują Polacy w różnych częściach kraju. Jak na tym tle wypada Poznań?Zauważyłam, że niektóre projekty szybciej znikają z butiku w Warszawie, inne są bardziej popularne w Poznaniu. Poznań jest odważny, otwarty na projekty. Mam tu małą, ale stałą grupę odbiorców. Ktoś, kto do mnie trafił, pozostaje wierny Orskiej. Dlaczego właśnie Poznań? Nie pochodzi pani stąd.Sprawy potoczyły się tak jak w wielu innych przypadkach: zostałam tam, gdzie przyjechałam na studia. Tu założyłam rodzinę, znalazłam przyjaciół i jestem szczęśliwa.Jakie są pani ulubione miejsca w Poznaniu? Gdzie lubi pani spędzać wolny czas?Nie jestem w stanie podać konkretnego miejsca. Najbardziej cenię sobie zieleń. Mieszkam w okolicach jeziora Rusałka, czyli w otoczeniu przyrody, zieleni i wody. Poza tym często poruszam się po mieście rowerem, mam to szczęście, że z domu do pracy mogą łatwo przejechać korzystając ze ścieżek rowerowych. To sposób na to, by czas w niektórych momentach mojego życia wolniej płynął.

rozmawiała Marta Sankiewicz

Projekt CYRYL funkcjonuje w  Wydaw-nictwie Miejskim Posnania w  ramach programu Ministerstwa Kultury i  Dzie-dzictwa Narodowego KULTURA+.

Jest portalem internetowym gromadzącym wszelkie dokumenty związane z  historią Poznania przechowywane w  archiwach 20 poznańskich instytucji (teatry, muzea, MTP, galerie, Urząd Miasta Poznania, poznański oddział PAN, Archiwum Państwowe, szkoły) i  prywatnych zbiorach poznaniaków. Materiały, uporządkowane i  prezentowane w  kolekcjach tematycznych, składają się na swego rodzaju interaktywną ekspozycję, wirtualne muzeum, w  którym znajdują się różnego rodzaju archiwalia dotąd rozproszone w różnych instytucjach i zbiorach, często do tej pory niedostępne i  nigdzie nie pokazywane. Na www.cyryl.poznan.pl można już obejrzeć

prawie 20 tysięcy różnego rodzaju obiektów. W  większości skany powstały w  pracowni digitalizacyjnej CYRYLA, dlatego publiko-wane są po raz pierwszy. Coraz większa część zbiorów pochodzi z  archiwów prywatnych, dotąd znanych jedynie rodzinie kolekcjonera. To głównie zdjęcia i  pocztówki, których istnienie jest niekiedy niespodzianką nawet dla pracowników profesjonalnych instytucji zajmującym się ich gromadzeniem. CYRYL jest jedynym miejscem w  sieci, w  którym znajduje się kilkaset starych planów Poznania przechowywanych w Archiwum Państwowym w  Poznaniu, będących wielką gratką dla grona miłośników lokalnej kartografii. Portal prezentuje także świetne materiały z wykopa-lisk prowadzonych w Poznaniu od końca XIX wieku. Warto zobaczyć, co tysiąc lat temu znaj-dowało się pod naszym osiedlowym blokiem.

CYRYL sukcesywnie powiększa swoją ofertę. Codziennie umieszczamy w nim nowe kolekcje. Na publikację czekają znakomite zdjęcia Poznania z  lat 60. i  80., kolejny zbiór starych planów, plakaty teatralne, filmy, dokumentacja powojennej odbudowy Starego Rynku, Al. Marcinkowskiego i  ul. Święty Marcin oraz historia budowy wieżowców Alfa przy tej ulicy pochodząca z prywatnych zbiorów kierownika tej wielkiej i  wówczas priorytetowej budowy PRL. Do końca roku CYRYL udostępni na portalu kolejnych 10 tysięcy obiektów. A potem poprowadzi internautę ścieżkami tematycz-nymi, czyli zintegrowanymi cyklami mate-riałów dotyczących np. ulicy, budynku, osoby czy wydarzenia z historii miasta. CYRYL jeszcze długo będzie budował i  tworzył swoje oblicze i  zmieniał się wraz z  nowymi materiałami pozyskiwanymi z  coraz większej liczby źródeł i  rozwojem wirtualnego świata. Nie będzie z  tym problemu, ponieważ jest coraz bardziej rozpoznawalny. Poznaniacy już wiedzą, że mają takie muzeum, jakiego nie ma mieszkaniec żadnego polskiego miasta. I chętnie przynoszą do pracowni swoje prywatne zbiory. CYRYL może przyciągnąć do Poznania nowych entu-zjastów lepiej niż niejedna impreza, a  pozna-niakom pozwala lepiej poznać, zrozumieć i polubić swoje miasto.

Danuta Bartkowiak

Znasz Cyryla?Tysiące świetnych fotografii, setki planów dawnego Poznania, unikatowe pocztówki, plakaty, programy teatralne, dokumentacje wykopalisk i wystaw, piękne, wirujące lalki i najlepsze spektakle Ósemek można obejrzeć w wirtualnym muzeum historii Poznania CYRYL. Jedynym takim muzeum w Polsce.

Fot.

Agn

iesz

ka S

zenr

ok

Fot.

Bart

ek S

zmig

ulsk

i

Poznaniacy zgromadzeni na al. Stalingradzkiej (obecnie al. Niepodległości) obserwują montaż pomnika Poznańskiego Czerwca 1956 na pl. Mickiewicza | 19.06.1981 r.Autor/Twórca: Jan Kołodziejski

<– Uczennice Państwowej Uczelni Żeńskiej im. Dąbrówki w czasie wycieczki szkolnej w Pierwoszynie | 07.1923 r.Właściciel: ZSO nr 10 w Poznaniu - VII LO i Gimnazjum Dwujęzyczne im. Dąbrówki

SZ

TU

KA

I B

IZN

ES

DO

KU

ME

NT

AL

NY

PO

ZN

Page 25: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

48 3/2015 3/2015 49

Wspólna jazda na rowerze może być przyjemną aktywnością dla całej rodziny – w tym jej najmłodszych członków. Podpowiadamy, kiedy i jak rozpocząć rowerowanie razem z dziećmi. [bąbas – z gwary poznańskiej: dziecko]

Z małą pomocą rodzicówOd kiedy można zacząć rowerową przygodę dziecka? Od niemowlęctwa. Zanim maluch nauczy się sam jeździć i  dorobi się własnego rowerka, może zawsze podróżować na pojeździe rodzica. Na przykład w Holandii – najbardziej rowerowym kraju Europy – bardzo popularne jest prze-wożenie dzieci w  specjalnych przyczepkach ciągniętych za rowerem. Do środka można wstawić odpowiedni fotelik dla młodszych, a później wygodne siedzisko dla starszych pociech. Dziecko może obserwować świat przez okienka i  ma zdecydowanie większą swobodę niż w  przy-padku fotelika montowanego na bagażniku lub z przodu roweru rodzica. Dodatkową zaletą jest dobra ochrona przed warunkami atmosferycznymi – nie trzeba przejmować się, że w przypadku nagłego deszczu lub silnego

wiatru dziecku będzie nieprzyjemnie. W czasie, kiedy w przyczepie nie podróżuje dziecko, można na przykład wykorzystać ją do przewożenia większych bagaży, choćby zakupów. Zdecydowanie się na przewożenie dziecka w  foteliku ma inne dobre strony – z  maluchem można łatwiej utrzymywać kontakt w czasie jazdy, mniej problemów sprawia również manewrowanie rowerem, kiedy nie ma on dołączonej przyczepki. Fotelik jest również rozwiązaniem kilkukrotnie tańszym i  łatwiejszym w przechowywaniu. Każda z  tych opcji pozwala dzieciom uczestniczyć w rodzinnych wycieczkach już pierwszych lat życia.

O własnych siłachWygodne wożenie się dzięki pracy mięśni rodzica musi się jednak kiedyś skończyć. Większość fotelików ma ograniczenia wagowe do 15-22 kg, w odpowiednim momencie warto więc pomóc dziecku rozpocząć samodzielne korzystanie z roweru. Pierwszym dwukołowym pojazdem może być rowerek biegowy – bez pedałów, na którym dziecko odpycha się nóżkami. Jest to dobre narzędzie do ćwiczenia utrzymywania równowagi oraz oswajania się z  poruszaniem się na dwóch kółkach. Korzystać z niego mogą już dwulatki. Popularne są również trójkołowe rowerki dziecięce, jednak nie pomogą one tak skutecznie w  nauce utrzymywania równowagi. Kolejnym krokiem w świat rowerów może

być rower z podpórkami – dodatkowymi, dokręcanymi kółkami, które sprawiają, że trudniej się wywrócić. Zapewne większość z nas uczyła się jazdy właśnie na takim sprzęcie. Po tym etapie nauki, kółka mogą zostać odkręcone, a rower dalej wykorzystywany. Pierwszy „dorosły” rower to już poważna sprawa i jego wybór powinien być dobrany do możliwości i gustu młodego cyklisty.

Wychowaj sobie rowerzystęWarto dbać o to, by jeżdżąc na rowerze z dzieckiem poruszać się zgodnie z  przepisami i  dawać dobry przykład. Dziecko, od najmłodszych lat uczestnicząc w  ruchu drogowym, może łatwiej przyswoić sobie jego zasady, kluczowe dla bezpiecznego zachowania w przyszłości. Jeśli będzie od małego obserwowało nieprawidłowe manewry, takie jak na przykład przejeżdżanie na czerwonym świetle, może samo je potem powtarzać. Pamiętajmy o tym, że młody rowerzysta (po osiągnięciu odpowiedniego wieku), jak również jego pojazd, poruszając się po ulicach podlega takim samym przepisom, jak dorośli. Jeśli jego rower służy do przemieszczania się po mieście, a nie tylko do kręcenia kółek po podwórku, przepisowo powinien być wyposażony w światła, odblaski i dzwonek. Można również rozważyć zamontowanie chorągiewki na dziecięcym rowerku tak, by była ona widoczna z  daleka nad samochodami. O  ile wśród dorosłych rowerzystów noszenie kasku czy ochraniaczy to kwestia osobistych preferencji, a nie konieczności, inaczej sprawa ma się u dzieci. Według znanego powiedzenia „Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz” upadki są nieuchronne, więc zdecydowanie należy zabezpieczyć dziecko przed otartymi kolanami i  stłuczeniami. Takie środki ostrożności warto stosować przynajmniej dopóty, dopóki nie nauczy się ono samodzielnie utrzymywać równowagi na rowerze.

Bezpieczne miejsca do nauki jazdy w PoznaniuJak wybrać odpowiednie miejsce do nauki? Przede wszystkim należy zastanowić się, gdzie będzie najspokojniej, a ruch – nie tylko samocho-dowy, ale również pieszy i rowerowy – będzie najmniejszy. Zdecydowanie należy unikać ulic czy ścieżek rowerowych – na nie czas przyjdzie, kiedy maluch podrośnie i  będzie już poważnym uczestnikiem ruchu drogo-wego. Wcześniej nie tylko trudno będzie kontrolować działania malucha,

ale też łatwo o  stworzenie niepotrzebnego zagrożenia dla pozostałych uczestników ruchu. Zastanawiając się nad bezpiecznymi miejscami do nauki jazdy w Poznaniu, na myśl od razu przychodzi któryś z wielu miejskich parków. Chociaż w części z nich obowiązuje zakaz poruszania się rowerem, nie zawsze obejmuje on dzieci. Można spodziewać się też niedługo wyre-montowania placu do nauki jazdy na rowerze w Parku Tysiąclecia nad Maltą. Uboższą wersję takiego miejsca znajdziemy na Arenie – przed nią, od strony ulicy Wyspiańskiego można dostrzec już nieco wytarte zarysy namalowanych na betonie pasów, ulic i rond. Chociaż infrastruktura nie jest imponująca, można z powodzeniem wykorzystać ją do objaśnienia starszym dzieciom niektórych zasad ruchu drogowego i przetestowania ich „na żywo”. Duże i dość spokojne przestrzenie w okolicy są też dobrym i bezpiecznym miejscem na pierwsze jazdy na rowerze również dla młod-szych dzieci.

Razem w miejskiej dżungliRozsądne i bezpieczne poruszanie się po mieście z dzieckiem, które już umie samo jeździć, to kolejna kwestia warta przeanalizowania. Mając pod opieką dziecko do lat 10, można jechać razem z nim po chodniku. W takim przypadku należy pamiętać o zachowaniu bezpiecznej prędkości i  ustępowaniu pierwszeństwa pieszym. Starsze dzieci posiadające kartę rowerową stają się już pełnoprawnymi uczestnikami ruchu i  powinny poruszać się po ścieżkach rowerowych i drogach. Wyruszając z dzieckiem na wycieczkę, tam, gdzie trasa przebiega po jezdni, bezpiecznie jest jechać w szyku, w którym sznur rowerów otwiera i zamyka dorosły. W takim układzie dzieci naśladują tor jazdy pierwszego dorosłego, a kolejni mogą kontrolować, czy wszystkie dzieci dają sobie radę. W wyjątkowych sytu-acjach, kiedy nie utrudnia to ruchu – na przykład na mało uczęszcza-nych drogach – dwóch rowerzystów może jechać obok siebie. Dorosły może więc osłaniać dziecko jadące na skraju jezdni. Może te wskazówki i piękne, wiosenne dni są dobrym pretekstem do tego, by zabrać dzieci na przejażdżkę rowerową i pokazać im, jak piękny może być Poznań prze-mierzany na dwóch kółkach?

Karolina KarpeFot: A. i M. Woźniak

Bąbas na rowerzeR

OW

ER

OW

Y P

OZ

NA

Ń

RO

WE

RO

WY

PO

ZN

Page 26: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

50 3/2015 3/2015 51

Unikatowe połączenie biznesu i  sztuki tchnęło nowe życie w  serce Poznania, przesuwając centrum miasta na południe. Idea 50 50 jest filozoficzną bazą wszystkich projektów Grażyny Kulczyk. Zakłada ona, że 50% każdego z nich stanowi sztuka, podczas gdy drugie 50% deter-

minuje specyfika danego przedsięwzięcia. Zbalansowanie obu pierwiastków umożliwia doświadczanie sztuki w codziennych sytuacjach, także w Starym Browarze, w którym jej elementem komplementarnym jest biznes.Architektura Atrium Starego Browaru nawiązuje do wzorów z XIX wieku, a wygląd Pasażu, powstałego w 2007 roku, inspirowany jest architekturą współczesną. Obie części połączone są Dziedzińcem Sztuki, wokół którego znajdują się zabudowania dawnego browaru. Kompleks powstał bowiem na bazie XIX-wiecznego zabytku. Ceglana architektura Browaru Braci Huggerów utrzymana była w  typowym dla ówczesnego budownictwa przemysłowego stylu arkadowym z elewacjami z licującej czerwonej cegły, półkoliście zamkniętymi oknami i  prostymi ozdobnikami. Idea, jaka przyświecała budowniczym oryginalnego browaru, czyli nacisk na wyraz architektoniczny budynku, a nie tylko jego funkcjonalność, przyświecała również projektantom dzisiejszej odsłony tego założenia.Rozmach przedsięwzięcia i światowej klasy realizacja przysporzyły Staremu Browarowi wiele prestiżowych nagród i wyróżnień przyznanych przez insty-tucje polskie i międzynarodowe. Nagradzana jest między innymi architektura kompleksu: w 2004 roku Stary Browar został uznany za najlepszy budynek postawiony w 2003 roku w Poznaniu. Nagrodę im. Jana Baptysty Quadro

otrzymali autorzy projektu: Piotr Barełkowski i  Przemysław Borkowicz, reprezentujący Studio ADS. Ponownie nagrodę tę Stary Browar otrzymał w  2008 roku. Laur został przyznany Pasażowi, który został jednogłośnie obwołany najlepszą architektoniczną realizacją 2007 roku w Poznaniu. Stary Browar uznano też za jedną z  20 ikon polskiej architektury powstałej po 1989 roku. Wystawa nosząca tytuł „POLSKA.IKONY ARCHITEKTURY” była prezentowana w 2006 roku w Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim w Warszawie, a potem włączona do oferty promocyjnej Polski i pokazana w polskich instytutach i placówkach dyplomatycznych za granicą oraz w światowych muzeach, m.in. w Paryżu, Berlinie i Frankfurcie.W Starym Browarze część komercyjna funkcjonuje na równi z tą poświę-coną sztuce. Mieści się tu galeria bazująca na dziełach z kolekcji właścicielki oraz fundacja Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk, której misją jest wspieranie rozwoju kultury i sztuki, a także ułatwianie do nich dostępu. Spacerowanie galeriami centrum handlowego przynosi także wrażenia estetyczne: w różnych miejscach ustawione są na wyciagnięcie ręki liczne dzieła sztuki współczesnej. Niemal każdego dnia odbywają się w Starym Browarze warsztaty, wystawy, koncerty, pokazy. Wiele z nich ma unikalny charakter, a większość jest bezpłatna. Niedługo zaczną się popularne cykle: Kino na Dziedzińcu Sztuki, które obchodzi już swoją 10. rocznicę i Lato w mieście by Stary Browar.

Marta SankiewiczZdjęcia: własność Starego Browaru

W stylu Starego BrowaruIstniejący od 2003 roku Stary Browar na stałe wpisał się już w świadomość mieszkańców miasta i gości. Niezaprzeczalnie ma w sobie to coś, co nie pozwala przejść koło niego obojętnie i co powoduje jego niesłabnącą popularność. Może to rozmach, solidność, jakość, luksus, a może to wszystko naraz składa się na jego niepowtarzalny styl.

MIA

ST

O I

ST

YL

MIA

ST

O I

ST

YL

Page 27: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

52 3/2015 3/2015 53

Wystawienie spektaklu rozpoczyna się od montażu scenografii – od rana w  dniu spektaklu lub wieczorem dnia poprzedniego. Do przetrans-

portowania jej większych elementów, a szcze-gólnie prospektów, czyli teł zamykających scenę, służy zabytkowa winda prospektowa. Jest to długi na 11 metrów ruchomy chodnik, który porusza się w  górę i  w  dół pomiędzy

dwoma rzędami półek mieszczących zmagazy-nowane dekoracje na 26 poziomach. – Winda jest bardzo stara, ale nadal jej używamy. Została zamontowana jeszcze za Niemca, jej silnik jest tak stary, że dziś nikt nie chce się podjąć remontu – opowiada Maciej Turowski, bryga-dzista sceny, czyli szef monterów dekoracji. Pan Maciej tłumaczy, że każda półka przypi-sana jest do konkretnego tytułu: – Kiedy dany

spektakl już ostatecznie wypada z  repertuaru, to wszystkie części scenografii trafiają do maga-zynów i albo są niszczone, albo przerabiane na nowe elementy. Dawniej winda prospektowa poruszała się między malarnią na poziomie +4, gdzie powstawały dekoracje, a  ślusarnią i  stolarnią na najniższym poziomie -2. Dziś nie pomaga już ona w  transporcie między warsztatami i  służy tylko do przewożenia prospektów, które mają do 14 metrów szero-kości i  większych przedmiotów na poziom sceny. W  dawnej malarni dziś odbywają się próby, a w podziemiu znajdują się magazyny. Mniejsze elementy scenografii zmagazyno-wane są w tak zwanej dekoratorni. Są to przede wszystkim meble: stoły, krzesła, fotele, zegary szafkowe, ozdoby. Pan Maciej potrafi wskazać na wyrywki, który przedmiot pochodzi z jakiej opery: – To są na przykład styropianowe gazony zdobiące łóżko z  „Romea i  Julii”, a  to lektyka z „Madame Butterfly”. Po tylu latach pracy już się pamięta, co gdzie leży w dekoratorni, tak jak

na pamięć podjeżdżamy windą prospektową na poziom konkretnej półki. Niektóre meble wyko-rzystywane są w  kilku różnych spektaklach, a inne przypisane są tylko do jednego tytułu. Prospekty montowane są do sztankietów, czyli poziomych metalowych belek podno-szących dekoracje na odpowiednią wysokość nad sceną. Mocowane jest do nich również oświetlenie i  inne elementy scenografii, np. żyrandole – jednym słowem wszystko, co według scenariusza ma pojawić się jako tło lub dekoracja w danej scenie spektaklu. Część sztankietów obsługiwana jest komputerowo, a  część nadal ręcznie. Jako przeciwwaga dla 80 kg ram służą czerwone ciężarki o  wadze od 5 do 20 kg. Montażyści z poziomu galerii, umiejscowionych na kilku kondygnacjach dookoła sceny, nadzorują sprawny przebieg zmian dekoracji i oświetlenia. – Liczba pracow-ników technicznych podczas spektaklu zależna jest od tytułu. Czasem wystarczy 4-6, w innym przypadku potrzeba aż 16 osób. Na przykładzie stojącej na scenie scenografii do „Rycerskości wieśniaczej” powiem, że obrotową konstrukcję musi poruszać czterech mężczyzn i  nie jest to łatwe zadanie. Gotowy produkt, który ogląda widz, jest naprawdę małym wycinkiem pracy, jaka ma miejsce za kulisami. Bez brygady montażystów po rozsunięciu kurtyny ukazałaby

się pusta scena – dodaje pan Maciej. Mniejsze elementy scenografii, dokładane lub zmieniane w trakcie spektaklu, trzymane są w tak zwanej kieszeni znajdującej się tuż obok sceny.Rozróżnienie między dekoracjami a rekwizy-tami nie jest ostateczne i nieraz nie do końca czytelne. Krystyna Kolasińska, rekwizytorka Opery, wyjaśnia: – Dekoracja to raczej element stały wystroju, na przykład mebel, ale o dziwo pieniek, lampa czy armata to już rekwizyt. Zazwyczaj rekwizyt jest ogrywany przez aktora, związany jest z  nazwą danej postaci: pisarz trzyma pióro, a żołnierz miecz. Obowiązki rekwizytora nie ograniczają się jedynie do przygotowania spektakli. Musi on dostarczać wymagane scenariuszem przed-mioty na każdą próbę, tak aby artysta nauczył się z  nimi pracować. Na próbach mogą to być rekwizyty markowane, niekoniecznie te, które zagrają później na scenie, byle aktor mógł się z ich używaniem oswoić. – Najważ-niejsza w mojej pracy jest bardzo dobra pamięć wzrokowa – wyjaśnia pani Krystyna. – Nie wystarczy pamiętać, że w danej scenie używany jest kielich, trzeba jeszcze wiedzieć, który z kilku rodzajów. A nie zawsze można sobie to łatwo zanotować, że ten kielich z  taką nóżką i z taką ozdobą, a nie tamten. Rekwizytor musi też pamiętać o  ruchu na scenie, wiedzieć,

z której strony wchodzą aktorzy. – Rekwizyty używane przez solistów zanosi się do ich garde-roby, a te dla chóru zostawia się w korytarzu. Nie możemy się pomylić, z której strony sceny je położyć – tłumaczy pani Krystyna. W gestii rekwizytorów leżą też bardziej magiczne obowiązki. To oni przygotowują efekty specjalne, na przykład wytwarzają dym. Stąd w  rekwizytorni znajdziemy również butle z helem i suchym lodem oraz różne specyfiki chemiczne. – Momentem, kiedy należy się najbardziej skupić, są szybkie zmiany deko-racji na scenie. Mamy wtedy zaledwie minutę, dwie, więc każdy chwyta co do niego należy. Poruszamy się jak na lotnisku, każdy swoim torem, byle nie wejść sobie w drogę – zdradza rekwizytorka. Po każdym wystawionym spek-taklu należy jeszcze sprawdzić, czy wszystkie przedmioty wróciły na swoje miejsce. Muszą być gotowe i  ewentualnie naprawione na następny raz.Praca zespołu technicznego Opery jest bardzo odpowiedzialna i nieraz – dosłownie – ciężka. Jednak też bardzo wciągająca. Jak powiedziała rekwizytorka, pani Krystyna, wielu z pracow-ników przychodzi do teatru na chwilę, ale zakochują się w nim i zostają na całe życie.

Marta SankiewiczFot. Magdalena Ośko

RekwizytorniaJedna z galerii nad sceną RekwizytorniaStanowisko obsługi sztankietówWinda prospektowa Sztankiety nad sceną

Widz zasiadający na widowni jakiegokolwiek teatru nie zawsze zdaje sobie sprawę, że za ostateczny efekt przedstawienia odpowiadają nie tylko widoczni na scenie artyści. Równie ważny jest zastęp pracowników technicznych dbających o to, żeby każda próba i spektakl odbyły się sprawnie i zgodnie z planem. Ich odpowiedzialna praca zapewnia komfort artystom i na równi z kunsztem solistów, chóru i tancerzy przyczynia się do oszołomienia widzów magią teatru.

Opera od kuchni – scenografia i rekwizyty

ZA

KU

LIS

AM

I

ZA

KU

LIS

AM

I

Page 28: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

54 3/2015 3/2015 55

Na wernisaż wystawy Nocny Poznań w blasku neonów, który odbył się 27 marca, przybyły do Muzeum Narodowego nie tylko tłumy poznaniaków, ale również zapaleńcy z innych miast. Na otwarcie przylecieli nawet goście z Londynu! Zewsząd dochodziły komen-

tarze o  magii dawnego, nocnego Poznania. Osoby, które eksponowane neony pamiętały z  ulic miasta, z  sentymentem wracały do wspomnień z młodości. Dla innych prezentowane fotogramy stały się możliwością do odkrycia urody Poznania.Ekspozycja nadal cieszy się dużą popularnością. Zainteresowanie budzi też książka towarzysząca wystawie i specjalnie przygotowane pamiątkowe gadżety. Warto zapoznać się również z  programem edukacyjnym, na który składają się piątkowe wykłady i niedzielne warsztaty rodzinne. Na zajęcia obowiązują zapisy, a szczegółów należy szukać na stronie interne-towej Muzeum Narodowego w Poznaniu.

Fot.

Jaku

b Ba

szcz

yńsk

iFo

t. Ja

kub

Basz

czyń

ski

Fot.

Ada

m C

ieśla

wsk

i

Fot.

Ada

m C

ieśla

wsk

iFo

t. A

dam

Cie

ślaw

ski

Wystawa czynna jest do 7 czerwca, od wtorku do niedzieli w następujących godzinach:wtorek – czwartek 9:00-15:00piątek 12:00-21:00sobota i niedziela 11:00-18:00

Neonowy sukces

Kiedy słyszę: ZEYLANDA, od razu przypomina mi się dzieciń-stwo; zapach niedzielnego sosu pieczeniowego, kapusty i  rosołu cioci Krysi. Nie miałem rodzeństwa, więc każdą możliwą sobotę i niedzielę spędzałem właśnie przy ulicy Zeylanda, pod numerem

2, śpiąc na antresoli. Sam wtedy mieszkałem z rodzicami w tzw. wielkiej płycie, więc każda możliwość noclegu na Zeylanda, w starej kamienicy, w mieszkaniu o wysokości 3,5 m, razem z kuzynostwem, była dla mnie przeżyciem bardzo istotnym, wręcz metafizycznym. Myśląc o  ulicy Zeylanda, przypominają mi się Święta Bożego Narodzenia i noce sylwe-strowe, kiedy zostawałem u rodziny, a rodzice szli na bal czy do znajo-mych. Sylwester, jak wiadomo, najdłuższa noc w roku. I tak rzeczywiście to odczuwałem. Z kuzynostwem piliśmy szampana dla dzieci, przebiera-liśmy się, bawiliśmy, kosztowaliśmy noworocznych smakołyków, często byli też z  nami babcia i  dziadek. A  o  północy fajerwerki na balkonie. Wychodziło się też na ulicę, by podziwiać kolorowe niebo. Zeylanda to także komunie, imieniny Krystyny, wszelkie chrzciny, roczki, późniejsze urodziny, święconka w Kościele pw. św. Michała Archanioła, kasztany na Święcickiego i papież. Tak właśnie – Ojciec Święty Jan Paweł II kojarzy mi się także z ulicą Zeylanda, bo tamtędy przejeżdżał swoim papamobile podczas pielgrzymki do kraju ojczystego w 1997 roku. Ulica była wtedy pełna ludzi, tłumy zajmowały każdy skrawek na chodniku, a balkony aż uginały się od mieszkańców, ich rodzin i przyjaciół. W każdym oknie stał człowiek, ba, stało kilkoro ludzi! Piękne chwile. Zresztą ulicą Zeylanda zawsze przejeżdżali wielcy – dygnitarze, prezydenci, premierzy, aktorzy, którzy lądowali na poznańskim lotnisku i jechali do centrum. Ulica, choć należy do tych najkrótszych w Poznaniu, jest jedną z najważ-niejszych. Schowana między Starym Zoo, ulicami Zwierzyniecką, Bukowską, Gajową a Domem Studenckim „Jowita”. Ulica z duszą. To na Zeylanda wciąż można wymienić się znaczkami w słynnym sklepie fila-telistycznym „Pana Znaczka”. Na Zeylanda powstał pierwszy w Poznaniu bar wegetariański, jest także sklep z włóczką, a pod numerem 11 znaj-duje się zbór Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Dziś Zeylanda zmienia się, niektórzy mówią, że jest ulicą biur pośrednictwa pracy, bo takich znajduje się tam kilka. Dawny Zapiecek, za sprawą Magdy Gessler, zmienił się w Bar Metka. Widać globalizacja sięgnęła i Zeylanda. Z tych

bardziej interesujących instytucji warto jeszcze wymienić działający przy Zeylanda 5 Polski Związek Kręglarstwa. Jest to główna i jedyna siedziba związku w kraju. A  kim był Zeyland? Zawsze mnie to interesowało i  już jako dziecko szukałem w encyklopedii, kim ów Janusz Zeyland był. A był lekarzem. Zeyland urodził się w 1897 roku w Poznaniu. Ukończył słynne gimna-zjum św. Marii Magdaleny. Studia medyczne odbywał w  Berlinie, Warszawie, Poznaniu, następnie pracował naukowo jako anatom, leczył także dzieci. Zajmował się m.in. gruźlicą dziecięcą. W 1930 roku, razem z  małżonką dr Eugenią Piasecką-Zeyland, otrzymali od Narodowej Akademii Medycyny w  Paryżu nagrodę im. Pannetiera za udowod-nienie bezpieczeństwa i  skuteczności szczepień przeciwgruźliczych, co pozwoliło na ich szerokie stosowanie. W  1940 roku został wysiedlony przez hitlerowców do Warszawy, gdzie został ordynatorem Szpitala Wolskiego. Po wybuchu Powstania Warszawskiego został rozstrzelany na dziedzińcu tegoż szpitala. Profesor Zeyland został pochowany 6 sierpnia 1944 roku, wraz z innymi rozstrzelanymi, w zbiorowej mogile wykopanej na podwórzu Szpitala Wolskiego, naprzeciwko wejścia do pralni. Po powstaniu, w marcu 1945, jego ciało zostało ekshumowane i przeniesione na Cmentarz Powązkowski. W  późniejszych latach zostało pochowane w rodzinnym grobie na Cmentarzu Jeżyckim w Poznaniu. Odwiedzam go podczas Wszystkich Świętych, kiedy idę z rodziną na grób pradziadka. Wielkopolskie Centrum Pulmonologii i  Torakochirurgii nosi imię Eugenii i Janusza Zeylandów. Warto o nich pamiętać.

Patryk Borowiak – doktor nauk humanistycznych, językoznawca, miło-śnik Poznania, członek Zarządu Rady Osiedla Wilda, pracownik Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w  Poznaniu, pomy-słodawca i  koordynator Festiwalu Kultury Słowiańskiej Poznań Slavic Fest

Patryk Borowiak

Na Zeylanda Ilust

racj

a: M

icha

ł Woź

niak

FE

LIE

TO

N

NA

SZ

E P

AT

RO

NA

TY

Page 29: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

56 3/2015 3/2015 57

Początki pałacu były skromne. Od czasu założenia miasta na czterech parcelach znajdujących się między ulicami Kozią, Wodną, Świętosławską i  Klasztorną

wybudowano kamienną wieżę oraz kamie-nice prywatne, najpierw drewniane, potem murowane. W pierwszej połowie XVI wieku

część z  nich wyburzono, inne gruntownie przebudowano tworząc założenie pałacowe o  dwóch skrzydłach i  niedużym dziedzińcu z  krużgankami. Ów dziedziniec, niczym śródziemnomorskie patio, zbliża tę budowlę do włoskich rezydencji miejskich. Inicja-torem prac był Łukasz II Górka, kasztelan

poznański i  jeden z  najbardziej aktywnych polityków wielkopolskich doby renesansu, a  także duchowny piastujący pod koniec życia godność biskupa. W  murach pałacu bywali wówczas znamienici goście, jak na przykład książę Albrecht Hohenzollern, ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego przed sekularyzacją, czy Fryderyk II, książę legnicki, przedstawiciel śląskiej gałęzi dynastii Piastów. Górkowie przychylnym okiem spoglądali na protestantów, którzy nie mieli wówczas możliwości postawienia zboru w  granicach miasta, a  efektem tej życzliwości była zgoda na odprawianie nabo-żeństw w pałacu. W kolejnych latach rodzina Górków kontynuowała przebudowę, wtedy to od ulicy Klasztornej powstał okazały renesan-sowy portal opatrzony datą 1548. Ten cenny element architektoniczny zachował się do czasów współczesnych, w przeciwieństwie do słynnej sadzawki z  fontanną zainstalowanej

Pałac Górków – siedziba Muzeum Archeologicznego w Poznaniu

na dachu rozbudowywanego pałacu. Sadzawka, przejaw ekstrawagancji wielko-polskich możnowładców i  dzieło pruskiego inżyniera Andrzeja Hessa z Królewca, została zlikwidowana po wygaśnięciu rodu Górków i  po przejściu budynku w  ręce bernardynek. Siostry gruntownie przebudowały pałac dostosowując go do potrzeb zgromadzenia zakonnego: to wówczas wykonano widoczne od strony ul. Wodnej okna, których zadaniem było doświetlenie nowopowstałej kaplicy. Obecnie znajduje się tam sala audiowi-zualna Muzeum Archeologicznego. Wraz z  nadejściem Prusaków do Poznania, zakon bernardynek, podobnie jak niemal wszystkie inne zakony, został zlikwidowany, a budynek przeznaczony na potrzeby pierwszej w stolicy Wielkopolski żeńskiej szkoły średniej. Po kilkudziesięciu latach funkcjonowania szkoły w Pałacu Górków przeniesiono ją do nowego budynku przy ulicy Młyńskiej, natomiast gmach przy Starym Rynku został podzielony i służył do II wojny światowej jako mieszkania czynszowe. W  czasie wojny budynek uległ częściowym zniszczeniom, ale w  wyniku powojennej

odbudowy odzyskał dawny blask. Odrestau-rowana budowla budziła jednak kontrowersje wśród architektów i historyków sztuki, którzy zwracali uwagę, że de facto zrekonstruowany został klasztor bernardynek, a nie – jak pier-wotnie zakładano – Pałac Górków. Dopiero z  początkiem XXI wieku zaczęto czynić starania, by odtworzyć elementy charak-terystyczne dla szesnastowiecznej siedziby możnowładczego rodu. Od kilkudziesięciu lat w budynku mieści się Muzeum Archeologiczne, niezwykle prężnie działająca placówka, której zadaniem jest nie tylko upowszechnianie wiedzy o najstar-szych dziejach Wielkopolski, lecz również prowadzenie badań naukowych. Pracownicy poznańskiego muzeum, poza kierowaniem wykopaliskami w regionie, a także w samym Poznaniu, uczestniczą w  projektach arche-ologicznych w  basenie Morza Śródziem-nego, przede wszystkim w  Egipcie, Sudanie i  Grecji. Muzeum każdego roku otwiera również co najmniej kilka wystaw czaso-wych pozyskując zabytki z innych placówek z kraju i zagranicy.

Michał Krueger

W jednym z narożników poznańskiego rynku dostrzec można wyróżniający się zespół budynków. Wysoki szczyt dawnego pałacu wielkopolskich możnowładców, obecnie Muzeum Archeologiczne, zwraca uwagę wielkością i architektonicznym kunsztem, przyciągając nawet tych, którzy nie są zainteresowani najdawniejszymi dziejami człowieka. Pałac Górków jest jedyną istniejącą w Poznaniu siedzibą magnacką z XVI wieku, a jej barwna historia nie ma sobie równych w dziejach całej stolicy Wielkopolski.

Odbudowany Pałac Górków 1968 r., cyryl.poznan.pl

Z P

RZ

EW

OD

NIK

IEM

PO

PO

ZN

AN

IU

Fot.

J. Ju

r

Page 30: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

58 3/2015 3/2015 59

Jedną z  rozrywek rodowitych pozna-niaków jest przepytywanie przyjezdnych z  gwarowego słowniczka. Do prostszych pytań należą: pyry (ziemniaki), kejter

(pies), antrejka (przedpokój), szabelek (fasolka szparagowa) albo… szneki z  glancem czyli pulchniutkie drożdżówki z  lukrem. Te szneki to jednak nie tylko klasyka gwarowego słow-nika, ale też poznańskiej kuchni. Żeby szneki z glancem były fest (czyli porządne) muszą mieć solidną porcję kruszanki (kruszonki), trochę owoców albo syr (ser). Trzeba też idealnie wyważyć proporcje między ilością mięciutkiego ciasta, a  słodkim owocowym nadzieniem. Nie może być zbyt sucha, bo tylko gębę zaklei, ani zbyt mokra, bo się człowiek uślumpra (ubrudzi) i będzie wyglądać jak szuszwol (brudas). Przy robieniu sznek z  glancem wcale się nie trzeba nachapać (napracować), bo to całkiem prosta sprawa. Trzeba tylko pamiętać, żeby młodzie (drożdże) były świeże, bo inaczej ciasto nie wyrośnie. Zamiast więc bręczeć (narzekać), że w sklepach o dobre drożdżówki trudno, najlepiej zrobić je samemu!

Składniki (na 4 drożdżówki): Ӏ 170 g mąki pszennej Ӏ 15 g drożdży świeżych Ӏ 45 g masła Ӏ 80 ml mleka Ӏ 1 jajko Ӏ 1 czubata łyżka cukru Ӏ szczypta soli

Na owocowe nadzienie: Ӏ 350 g truskawek Ӏ 1-2 łyżki miodu (do smaku) Ӏ 1 łyżeczka suszonej lawendy Ӏ sok z cytryny (do smaku)

Na kruszonkę: Ӏ 50 g mąki Ӏ 50 g zimnego masła Ӏ 50 g cukru

Na lukier: Ӏ cukier puder Ӏ sok z cytryny

Mleko podgrzewamy do temperatury 42 stopni. W  międzyczasie mąkę łączymy z  solą w  dużej misce. Drożdże, cukier oraz połowę mleka łączymy razem w  miseczce, rozcierając drożdże widelcem. Wlewamy rozrobione drożdże do miski z  mąką (nie mieszamy), przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 20 minut. Masło roztapiamy i  studzimy (podczas łączenia z  pozostałymi składnikami nie powinno mieć więcej jak 40 stopni). Do miski z  mąką i  zaczynem drożdżowym dodajemy roztopione masło, pozostałe mleko oraz żółtko jajka (białko odkładamy na później) i  całość wyrabiamy, aż ciasto przestanie się kleić do rąk i będzie miękkie, elastyczne oraz dość delikatne. Czystą miskę smarujemy odrobiną tłuszczu, wkładamy

do miski wyrobione ciasto, ponownie przy-krywamy miskę ściereczką i odstawiamy na około 1 godzinę.Truskawki kroimy w kostkę, przekładamy do rondelka. Dodajemy lawendę i  miód i  gotu-jemy na małym ogniu, aż owoce zaczną się lekko rozpadać. Do smaku dodajemy sok z cytryny i studzimy.Wyrośnięte ciasto wyjmujemy na blat, zagniatamy ponownie, dzielimy na cztery części. Każdej z  nich nadajemy kształt kuli, a  następnie rozpłaszczamy dłonią na cienki placek i  układamy na blasze wyło-żonej pergaminem. Całość przykrywamy ściereczką i  odstawiamy na 20 minut. Tymczasem przygotowujemy kruszonkę łącząc ze sobą wszystkie składniki oraz rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.Na środku wyrośniętych placków robimy palcami wgłębienie na farsz. Na każdą z drożdżówek nakładamy 1/4 część truskaw-kowego nadzienia. Kruszonką posypujemy wierzch drożdżówek. Brzegi ciasta smaru-jemy rozbitym białkiem jajka.Pieczemy około 20 minut, aż ciasto oraz kruszonka się lekko przyrumienią. Studzimy na kratce. Cukier puder rozrabiamy z sokiem z cytryny (proporcje należy dobrać tak, żeby lukier z łyżeczki spadał gęstymi „wstążkami”). Gotowym lukrem polewamy przestudzone drożdżówki.Najlepiej smakują ze szklanką świeżego mleka!

Cześć!Mam na imię Marysia. Być może znacie mnie z mojego bloga – www.gruszkazfartuszka.pl - jeśli nie, to koniecznie tam zajrzyjcie! Kocham gotować oraz eksperymentować, dlatego na łamach Pulsu Poznania pokazywać Wam będę moje wariacje na temat kuchni poznańskiej. Czasami bardziej, czasami mniej tradycyjne, ale z całą pewnością zawsze pyszne! Smacznego!

Szneki z glancem, truskawkami i lawendą

SM

AC

ZN

Y P

OZ

NA

Ń

SM

AC

ZN

Y P

OZ

NA

Ń

Page 31: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

60 3/2015 3/2015 61

Maroko Sklep jest marką handlową firmy Maroko Produkt, największego w Polsce importera oraz wyłącznego dystrybutora oleju arganowego EFAS. Marka powstała z  inicjatywy pana Pawła Mietlickiego, honorowego konsula Królestwa Maroka

w Wielkopolsce. Głównym celem firmy jest promocja luksusowego oleju arganowego najwyższej jakości, oryginalnie butelkowanego w  kraju produkcji i  sprzedawanego w  najniższej cenie na naszym rynku. Jako wyłączny importer dostarczamy olej arganowy otrzymywany z owoców drzew rosnących na terenie ekologicznej strefy UNESCO, wytwarzany przez największą marokańską kooperatywę EFAS, co przyczynia się do społecznego oraz kulturowego wsparcia ludności lokalnej.Sprowadzamy kosmetyki i artykuły spożywcze niespotykane do tej pory w Polsce, a  cenione na całym świecie: olej z  czarnuszki, olej z nasion opuncji figowej, naturalne mydła, ałuny, wodę różaną, wodę z kwiatu gorzkiej pomarańczy, czarne mydło, glinki i inne kosmetyki naturalne. Ponadto sklepy oferują swoim klientom herbatki ziołowe z  upraw ekologicznych, pyszne konfitury i wytrawne wina. Od niedawna można nabyć suplement diety – nopal, czyli sproszkowaną łodygę opuncji – marokańskiego kaktusa, który wspomaga utrzymanie prawidłowej masy ciała.Firma posiada niezbędne certyfikaty i uprawnienia potwierdzające jakość i oryginalność importowanych towarów. Posiadamy w ofercie naturalne oleje kosmetyczne i spożywcze tłoczone na zimno, opatrzone międzyna-rodowym certyfikatem jakości biologicznej ECOCERT. Produkty natu-ralne ze znakiem ECOCERT są sprzedawane w  takiej postaci, w  jakiej zostały wyprodukowane i sprowadzone do Polski: oryginalnie zamknięte, oklejone etykietami i  zapakowane w  Maroku. Zapraszamy do naszych sklepów w Poznaniu: Mielżyńskiego 18/1, Piątkowska 84A/111, Wielka 9, Poznań i w Suchym Lesie na Jeżynową 1.

Pierwsza lodziarnia na Chwaliszewie oferuje klientom szeroki wachlarz naturalnych lodów, wyrabianych według własnej receptury i wyłącznie z najlepszych składników. Obsługa nakręciła, a klienci przetestowali już kilkanaście ich rodzajów. W  ofercie lodziarni są

zarówno te tradycyjne, jak i sorbety, a rozpiętość smaków obejmuje zakres od klasycznej śmietanki i czekolady do zaskakujących lodów ciasteczko-wych, snickersowych, karmelowych z  dodatkiem soli lub sernikowych z  pomarańczą. Zmieniający się repertuar sprawia, że każdy ma szansę znaleźć swój ulubiony smak.Lodziarnia ożywia Chwaliszewo, stanowiąc znakomity przystanek dla spacerujących pomiędzy Starym Miastem a  Ostrowem Tumskim. Jest w  tej chwili jedynym lokalem przy tej ulicy, w  którym turyści mogą zatrzymać się na odrobinę wytchnienia podczas zwiedzania Traktu Królewsko-Cesarskiego. Dodatkowo Lodziarnia zachęca poznaniaków do przebywania na świeżym powietrzu i odrobiny zdrowego ruchu wpro-wadzając Rowerowe Poniedziałki, czyli promocję cenową dla wszystkich, którzy w  ten dzień odwiedzą lokal na swoich jednośladach. Dekoracja lokalu wychwala zapomniane piękno poznańskiej Wenecji. Na ścianach prezentowane są reprodukcje pokazujące utracony urok Chwaliszewa, a  o  wspomnieniach o  tej dzielnicy można porozmawiać z  przemiłym właścicielem. Zapraszamy po własną porcję szczęścia na ulicę Chwaliszewo 7/8!

Maroko Sklep

Smaki tradycji - sztuka tworzenia

SK

LE

PY

NO

WE

MIE

JSC

A

Fot.

Krz

yszt

of K

ubia

k Fo

t. Jo

anna

Jano

wsk

a

Page 32: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

62 3/2015 3/2015 63

W zdrowym ciele – zdrowy duch...jak mawiały nasze babcie. Jeśli mamy poczucie (do którego trudno przyznać się przed samym sobą), że zaniedbaliśmy kwestię ruchu i zapomnieliśmy, ile dobra z niego płynie, zacznijmy od zaraz, byle „z głową”. Na wielką rewolucję ruchową nasze stawy i  ścięgna po kilku miesiącach stagnacji mogą nie być przy-gotowane. O kontuzję nietrudno. I tu najlepsza

będzie joga. Z tej prostej przyczyny, że oprócz niewątpliwych, odczuwalnych korzyści dla ciała (wzmacnianie, uelastycznianie), jest szansą na powrót do równowagi dla naszego wewnętrznego „ja”. Dajmy sobie chwilę, by uwolnić umysł od nadmiernej gonitwy myśli, nieustannych kalkulacji i  snucia planów. Pozwólmy sobie na luksus bycia „tu i  teraz”. Zatem...

Po pierwsze – zwolnijUspokój oddech, wydłuż wdech, na sekundę zatrzymaj, wydłuż wydech. Obserwuj, co dzieje się w  twoim wnętrzu przy każdym wdechu – czy czujesz przypływ energii, która wraca do ciebie niczym dawno niewidziany przyjaciel i  napełnia poczuciem szczęścia? Czy kolejny wydech zmywa zmęczenie, odrę-twienie i apatię?W  trakcie kolejnych ruchów kieruj swoją uważność do serca, wsłuchaj się w jego rytm. Pozwól myślom swobodnie przepływać przez umysł, nie koncentuj na żadnej z nich swojej uwagi.Rozłóż matę (jeśli ją masz) i  stań boso na jej środku (wersja na spacer – równe podłoże, płaskie obuwie lub w skarpetkach). Cały czas obserwuj swój spokojny oddech. Z  kolejnym wdechem unieś ręce, złącz dłonie nad głową,

Obserwuj i oddychaj (świadomie)

barki oddal od uszu, łopatki kieruj do kręgo-słupa. Z wydechem opuść ręce wzdłuż tułowia, ale trzymaj je aktywne w  niedużej odległości od boków ciała, tak by nie zwisały bezwładnie. I tak niepostrzeżenie wykonałeś pierwsze asany (postawy, pozycje jogi). Wytrwałe i  regularne ćwiczenia uruchomią serię zmian w  twoim życiu, bądź na nie gotów.

Po drugie – nie krzywdźswoich stawów, kolan szczególnie. Chcąc zachować lub przywrócić sprawność ciała, pracuj nad większą ruchomością obręczy barkowej i  biodrowej. Oszczędzj i  dobrze traktuj swoje stawy, jeśli nie chcesz zmagać się z  dotkliwymi kontuzjami. Ambicję pozo-staw poza matą. Nie stawiaj sobie wymagań, które doprowadzą do poważnych uszkodzeń i w rezultacie zaniechasz jakichkolwiek ćwiczeń z powodu bólu. Joga to ciągły rozwój a nie sport wyczynowy. Przy pierwszym wykonywaniu asany uważnie obserwuj, gdzie pojawia się ból i  napięcie. Świadoma praca z  oddechem z  czasem pomoże ci łagodzić odczuwanie nieprzyjemnych doznań. Najpierw poznaj swoje możliwości i ograniczenia, potem staraj się je przezwyciężać. Dyscyplina w  jodze to wiedza, którą powoli przyswajasz, a nie rygo-rystyczne przestrzeganie zasad i wykonywanie skomplikowanych pozycji.

A poza tym – znajdź nauczycieladobrego dla ciebie. Teraz jako bardziej świadomy uczestnik życia na pewno dostrzeżesz na swej codziennej drodze studia jogi. Znajomo (lub nieznajomo) brzmiące nazwy, jak choćby Yoga Friends, Yoga Loft, Namaste, Surya czy Joga Wita pokierują cię do ludzi, którzy w  fachowy sposób wskażą dalsze kierunki rozwoju. Rozu-mienie opisów asan pod ilustaracjiami (jak tych obok) jest łatwiejsze, jeśli choć raz mogłeś pozycję zobaczyć, wykonać i  zrozumieć sens ruchu pod okiem nauczyciela.

Anna WoźniakFot. A. i M. Woźniak

Zimy w sumie nie było, a mimo to wiosna długo nie chciała się rozgościć. Dziś na szczęście słonko nas dopieszcza, więc poddajmy się temu i ruszajmy – do parku, na działkę, do lasu! Byle na powietrze! Odradzanie się natury, jej budzenie się po zimowym letargu sprzyja i naszej odnowie. Bądźmy zatem dla siebie łaskawi i zadbajmy o dobrą kondycję naszych ciał, które są mieszkaniem dla nieśmiertelnej duszy.

Tadasana (góra) Stopy złączone. Dociśnij palce stóp (rozstawione), piętę i zewnętrzne krawędzie (równoległe do siebie). Podciągnij rzepki kolan, napnij uda. Pępek zbliż do kręgosłupa. Kość ogonową kieruj w dół. Barki oddal od uszu. Równomiernie obiążaj przód i tył stopy. Oddychaj powoli, wydłuż kolejny wdech i wydech. Brodę przyciągnij do gardła.

Oprzyj całe dłonie na macie, rozczapierzone palce mocno dociśnij. Przejdź najpierw prawą nogą w tył, potem lewą. Pamiętaj! Cały czas swobodnie oddychaj. W trakcie wykonywania kolejnych ruchów oraz w trwaniu w pozycjach nie wstrzymuj oddechu.

Wdech – zegnij ręce, unieś dłonie do klatki piersiowej, łokcie na wysokości ramion. Wydech – przejdź do rozkroku (długość twojej nogi). Skręć stopy w prawo – prawa stopa 90o, lewa nieznacznie.

Uttanasana  (ut – mocne, intensywne, tan – rozciąganie). Pozycja intensywnego rozciągania kręgosłupa w głębokim skłonie. Wdech – unieś proste ręce, połącz dłonie nad głową, spójrz w górę. Wydech – zrób skłon, zbliż głowę do kolan. Oprzyj opuszki palców na macie, spójrz przed siebie – „wklęsły” kręgosłup.

Adho Mukha Śvanasana (pies z głową w dół). Unieś biodra, kość ogonową kieruj w górę. Barki oddal od uszu. Odpychaj dłonie od maty, prostuj ręce (w jednej lini z tułowiem). Ugnij na chwilę kolana, jeszcze mocniej unieś biodra w górę. Prostuj tyły nóg, pięty zbliżaj do maty. Wyjście z pozycji – ugnij kolana, spójrz przed siebie, postaw najpierw prawą, potem lewą stopę między dłońmi. Wróć do Tadasany.

Z wydechem opuść prawą rękę i oprzyj na goleni. Lewą skieruj w stronę sufitu, spójrz za nią w górę. Utrzymuj tułów w jednej płaszczyźnie. Pozostań na kilka oddechów (Uthitta Trikona-sana – pozycja rozciągniętego trójkąta), unieś ręce na wysokość ramion, skręć stopy do środka i wykonaj sekwencję w lewą stronę. Najpierw – stopy skręt itd. Na koniec wróć do Tadasany.

UM

YS

Ł W

WN

OW

AD

ZE

UM

YS

Ł W

WN

OW

AD

ZE

Page 33: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

64 3/2015 3/2015 65

Por desgracia todo éso se acaba, y llegamos a  pensar que lo cono-cemos todo. Creemos que no nos esperan más novedades. Aunque por suerte, no es verdad; ¡nos quedan los sueños! Y, no sé vosotros, pero para mí es como comer o respirar, ¡es esencial! Si un día me

despierto y no recuerdo al menos tres... es un día triste.Hoy me he levantado con una sonrisa, ¡soy un niño feliz! He soñado que

estaba ¡en Neverland! En realidad, yo no lo he sabido tan rápido. Tampoco sé cuándo llegué. Daré por hecho que todos conocemos el mecanismo de los sueños. Sales de casa, y al cerrar la puerta ves que es la de tu oficina. Te saluda una vecina que al tiempo es tu secretaria y viste como tu abuela. Llegas al garaje y arrancas tu helicóptero ¡teleridigido!Un sueño es un sueño, y ¡todo está permitido! Por éso, lo que me ha sucedido esta noche, mientras descansaba unas horas que duraban años, ha sido de lo más normal. Sí, sí, me acosté anoche, y me he levantado esta mañana y en el entretiempo han transcurrido cinco años. Ni más, ni menos.Cuando al despertarme, mi madre, unos cinco años más joven que yo, rubia y de ojos azules me puso para desayunar la cena no me percaté de que nada raro estuviera sucediendo. El sol de medio día a las siete de la mañana tampoco me dió ninguna pista. Ni siquiera los árboles rojos frente a mi casa me sugirieron nada. El hecho de que mi dormitorio fuera

a la vez el salón. El café de bellotas. La oveja amarilla que compartía mesa conmigo. Que todos en tele tuviesen la misma voz. Normal. Normal, ¡todo normal!Y con la normalidad de lo cotidiano bajé a la calle. Cinco grados en pleno mes de abril. Normal. Nieve junto a las aceras... ¡vah! El cambio climático está trastocándolo todo. En la panadería una chica nueva. Normal. Una chica guapa, alta y ¡simpática! ¡¡¡Normal!!! Aunque, entre nosotros: también tartamuda. Chica, no sé puede tenerlo todo, ¡ni siquiera en los sueños! No tener que pagar al subir al autobús. Normal. Que en vez de llegar al trabajo llegase al mar. Muy normal.El calendario era un arcoíris de noches que duraban dos pitillos. Veía pasar los colores. Digo, ¡el tiempo! En vez de bajar o subir la temperatura el primer año pasó cambiando de blanco a gris, de verde a azul, y de amarillo a rojo. El frío era normal. Las manos heladas ¡a los los bolsillos! Con los resfriados ¡mejor tender la mano para saludar! Con tanto frío había un tartamudeo generalizado... me llevó cinco años ¡entender lo que me decían!Como un crio recién nacido... cinco años de duro aprendizaje... mientras el caleidoscopio ¡giraba!Bueno... duro, ¿duro? En casa: albóndigas de col, bizcochos y turrón. En la plaza: hierba, frisbee y canoas. En el jardín: erizos, nutrias y hasta Bambi... vamos, ¡como estar de colonias! Lejos de los padres, en plena naturaleza, y... eso sí, ¡con clases t-o-d-o-s los d-í-a-s!El timbre del despertador se fundió en uno con la bocina que marcaba el fin de la clase. En mi pupitre un libro en cirílico. Me puse las gafas y leí el jeroglífico como algo n-o-r-m-a-l:-Impreso en Neverland-

Fernando Amores

* Con este cuento espero que todos entendáis como es para mí vivir en Nerverland ;)¡Dulces sueños!

Fot: Julián Redondo Bueno

Un niño en Poznań

Para los niños no hay nada raro, mejor dicho, nada les extraña. Su día a día es una cadena de nuevos acontecimientos. Si un bebé nos ve volar, no se sorprenderá. ¿Por qué no? Hay aviones, hay helicópteros, hay pájaros e insectos, y ¡todos vuelan!

HIS

ZP

AN

W P

OZ

NA

NIU

Page 34: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo

66 3/2015

Lubię Poznań, bo to miasto wielu możliwości: zatrudnienia, wypoczynku i rekreacji oraz wielu interesujących atrakcji turystycznych.

W poznaniakach cenię przemyślane decyzje oraz sprawną i skuteczną organizację pracy.

Nie lubię, kiedy poznaniacy rzadko się cieszą z faktu, że mieszkają w Wielkopolsce, Poznaniu.

Czas wolny w Poznaniu spędzam w ogrodzie lub na rowerze – jeżdżąc po Wielkopolsce.

Zmieniłbym w mieście wątpliwą czystość ulic, a w szczegól-ności tych przylegających do Starego Rynku. Niech autentycznie wróci stare powiedzenie „cały Poznań czystością słynie”.

Turyście, który nigdy nie był w Poznaniu, najpierw pokazałbym Ostrów Tumski jako miejsce początków Polski i chrześcijaństwa naszego Narodu.

Ulubione słowo w gwarze poznańskiej to m. in.: bimba, bana, tytka, ryczka i pierduśnica.

Gdyby podano mi wszystkie popularne wielkopolskie dania, najpierw sięgnąłbym po kaczkę pieczoną z modrą kapustą i pyzami.

Symbolem Poznania są dla mnie Koziołki i Rogale Marcińskie.

Brakuje mi w mieście większej sieci toalet publicznych.

Poznań w kilku słowach: tutaj w X wieku rozpoczęła się polska państwowość.

Myślę, że Puls Poznania jest wielowątkową cegiełką ugruntowującą fakt konieczności poznania miasta Poznania.

Jacek Kordeczka Z  Poznaniem jest związany od kilkudzie-sięciu lat - od czasu studiów uniwersyteckich. Pracował w  kilku zakładach pracy, a  kiedy nadszedł czas przejścia na emeryturę, posta-nowił realizować swoje życiowe pasje, jakimi zawsze były historia oraz turystyka – ze szcze-gólnym umiłowaniem wycieczek rowerowych po terenie Polski. Uzyskał uprawnienia licen-

cjonowanego przewodnika turystycznego w  tym: Poznania i  Powiatu Poznańskiego, Szlaku Piastowskiego, Województwa Wielkopolskiego oraz pilota wycieczek. Założyciel uznanej marki Przewodnik Królewski, która cieszy się popularnością wśród ludzi w różnym wieku i z różnych części Polski i świata. Niech świadczą o tym referencje, jakie są zamiesz-czone na stronie internetowej: www.przewodnik-krolewski.pl

Kwestionariusz wypełnia Jacek Kordeczka

KW

ES

TIO

NA

RIU

SZ

5 zl = double shot5 zl = double shot dbl espresso macchiato costanza flat white

bigfoot coffee shop

r a t a j c z a ka 1 8 { pasaz apollo } f b / b i g f o o t c o f f e e s h o p.

r a t a j c z a ka 1 8 { pasaz apollo } f b / b i g f o o t c o f f e e s h o p

Fot.

Pete

r Win

dson

g, w

inds

ong.

pl

Page 35: Wychowałem się na Winogradach – wywiad z Mezo