21

Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

Embed Size (px)

DESCRIPTION

fragment książki Andrieja Bielanina "Tajny wywiad Carla Groha"

Citation preview

Page 1: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)
Page 2: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)
Page 3: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

Lublin

tłumaczyłRafał Dębski

Page 4: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)
Page 5: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

roszę wstać, sąd idzie!W dusznym pomieszczeniu znajduje się zaledwie

kilku ludzi: podsądny z konwojentami, dwóch świadków, młody dzielnicowy, adwokat oraz prokurator w towarzy‑stwie dwóch praktykantów z wydziału prawa Uniwersyte‑tu w Saratowie. Sprawa jest banalna i zwyczajnie nudna.

— „Obywatel D., znajdując się w stanie nietrzeźwym, wszedł po drabinie pożarowej do mieszkania obywatel‑ki M., która w tym czasie wyszła do sklepu po chleb. D. przywłaszczył sobie pieniądze w kwocie czterdziestu ośmiu rubli oraz inne przedmioty, a mianowicie: magne‑tofon „Majak”(rok produkcji 1967), aparat telefoniczny, cztery kryształowe kieliszki, drewniany wazon na kwiaty, zdobiony ukraińskimi motywami ludowymi. Wszystko to zapakował w związany obrus i próbował uciec z miejsca przestępstwa. Jednak, zbiegając po schodach, pośliznął się i upadł, łamiąc nogę. Sąsiedzi, słysząc hałas, natychmiast wezwali milicję. Funkcjonariusze dostarczyli podejrzane‑go na oddział szpitalny, gdzie udzielono mu pomocy me‑dycznej. Obywatel D. odmawia przyznania się do winy, twierdząc, iż był pijany.

Page 6: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

Materiały dowodowe przekazano funkcjonariuszom Komisariatu Sierpuchowskiego miasta Moskwy.

Meldunek sporządził podporucznik N.I. Iwaszow”.Sąd następnie uznaje podsądnego winnym zarzuca‑

nych mu czynów, a konkretnie kradzieży z włamaniem, zgodnie z artykułem 158 skazuje go na cztery lata pozba‑wienia wolności bez możliwości skrócenia kary. Podsądny zrywa się i krzyczy:

— Jestem niewinny! Diabeł w tym mieszał...

— Ku‑ku‑ry‑kuuu!Znów ten sen... Co za idiotyzm! Trzeci raz w tym

tygodniu. W ogóle nie mogę się wyspać... To była moja pierwsza sprawa. Nic się wtedy szczególnego nie zdarzyło, zapamiętałem ją tylko dlatego, że była pierwsza... i ostat‑nia — w tamtym świecie. A słońce już dawno wstało, zaczęło przesączać promienie przez okiennice i łaskotać rzęsy ciepłymi poblaskami. Nie chcę jeszcze wstawać...

— Ku‑ku‑ry‑kuuu!Uff... Zabiję tego koguta. Jeszcze dzisiaj powiem Ja‑

dze, żeby zrobiła z niego rosół. Ta bestia w ogóle się nie liczy z ciężką pracą milicjanta — budzi, zaraza, równiutko o piątej!

— Nikituszkaa...No proszę, zaczyna się! Zaraz powie, żebym wstawał,

gołąbeczek, bo śniadanie na stole, że dokumenty czekają od wieczora na rozpatrzenie i — poszło... Do grobu mnie wpędzi tą swoją opiekuńczością.

6 Andriej Bielanin

Page 7: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

— Nikituszka... Wstawaj, gołąbeczku, śniadanie na stole. Samowar wrze, blineczki gorące, przyniosłam śmie‑tanki z piwnicy. A sam przecież wiesz, że dokumenty od wczoraj czekają na rozpatrzenie. Niedobrze... Co będzie, jak rozgniewa się ojczulek car? Skory on do gniewu, jesz‑cze ci głowę każe ściąć, mój ty sokole.

— Oj, babciu... — Przeciągnąłem się słodko pod pstrą, mięciutką kołdrą. — Co tak mnie zaczynasz stra‑szyć od samego rana? Nasz Groch na całe państwo ma tylko jednego podporucznika milicji. Jak mnie zabraknie, kto będzie pracował?

— Dobrze mówisz, gołąbeczku, oprócz ciebie już nikt — poparła mnie uprzejmie Baba Jaga, jednak nie zrezygnowała z męczenia: — Ale, tak czy siak, wstawaj. Nie zapominaj, że Griszka z Nikiszką od wczoraj siedzą w loszku i czekają na ciebie.

Tak właśnie, jak nie kijem go, to pałką, babka zawsze dopnie swego. W sumie spierałem się z nią tylko pro forma. Jasna sprawa, że i tak więcej nie pośpię. Dobra, pójdę zjeść, co mi tam przygotowała, a potem do roboty. Nikiszka z Griszką to dwóch prostaczków z sąsiednich Podbrzezin. Wczoraj popili miodu i zaczęli zaczepiać przechodniów. Ale naród tutejszy nie jest strachliwy, oby‑watele związali pijaków i do ciupy. Nockę spędzili w losz‑ku, przetrzeźwieli, przyszli do siebie. Teraz trzeba do nich wpuścić Mitkę, niech da im po łbie, a potem wypuścimy ich na wolność z czystym sumieniem.

Wstałem, otworzyłem okno, wykonałem kilka krót‑kich ćwiczeń. Dobrze...! Obmyłem się w balii, zdją‑łem z gwoździa czysty ręcznik, wyszywany haftem

Tajny w y wiad car a Grocha 7

Page 8: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

krzyżykowym, wytarłem się, założyłem mundur i zszed‑łem na dół. Gospodyni krzątała się przy dużym stole. Na białym obrusie czekała prawdziwa uczta: wielka góra bli‑nów, dwie miseczki — z miodem i śmietanką, sos żurawi‑nowy, mleko prosto od krowy w dzbanku i nieodzowny samowar.

— No, babciu kochana, jesteś moim skarbem! — Cmoknąłem staruszkę w policzek i usiadłem na ławie. — Podjem sobie, a potem z miejsca do roboty. Mitki jeszcze nie było?

— Jakże by nie było, gołąbeczku? Jeszcze zanim zaczę‑ły piać koguty, już siedział na przyzbie, czekał na ciebie.

— Zaraz do niego pójdę... — mruknąłem. Jaga przysiadła na taboreciku przy piecu, nie spusz‑

czała ze mnie tkliwego spojrzenia. Muszę przyznać, że car wykazał się rzadką bystrością osądu, posyłając mnie na kwaterę właśnie do Baby Jagi. Staruszce od dawna nu‑dziło się samej, zamężna nie była nigdy, dzieci nie miała, przelewała zatem na moją skromną osobę cały swój in‑stynkt macierzyński. A podczas śledztw była informato‑rem po prostu bezcennym. Skąd wszystko wiedziała, nie miałem pojęcia...

— Nikituszka... Chciałabym zapytać, dlaczego co‑dziennie przychodzisz do stołu całkiem umunduro‑wany?

— Nie całkiem. Marynarka i czapka zostały w sieni. Mundur jest konieczny dla utrzymania powagi. Znasz carskich gońców: przybiegają o każdej porze dnia i nocy ze swoimi depeszami. Przecież nie mogę ich przyjmować w koszuli i kalesonach. Przestaliby szanować.

8 Andriej Bielanin

Page 9: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)
Page 10: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

Kłamałem, oczywiście. Po prostu milicyjny mundur był rzeczą, która jeszcze wiązała mnie z moim światem. To już prawie dwa miesiące, jak zabłądziłem do bajko‑wej krainy, do jakiegoś królestwa. Zacząłem pełnić tutaj zwyczajną służbę w obronie prawa i porządku. Zamiesz‑kałem w stolicy, mieście dużym wedle tutejszych standar‑dów, noszącym nazwę Łukoszkino. Krajem rządził car Groch — krzepki, niegłupi facet o gęstej brodzie i zdol‑nościach do perspektywicznego myślenia. Kiedy dowie‑dział się, jaki wykonuję zawód, od razu zaproponował, abym zorganizował stołeczną komendę milicji, a mnie mianował gubernatorem. Tyle że nie bardzo miałem tu nad kim sprawować władzy. Może jedynie nad Mitką... Przydzielili mi go niczym brzemię jakieś, dali kołka do przyuczenia. Pochodził z chłopów, miał około dwu‑dziestu trzech lat, dwa metry wzrostu, a w ramionach półtora. Silny był jak tur, odważny nad podziw, a jedy‑ne, czego mu brakowało, to rozumu. Ale przynajmniej robił, co mu się kazało, a mnie słuchał niby rodzonej matki.

— Nikituszka... — Babka przerwała mi rozmyślania, podchodząc szybko do okna. — Miałeś rację, jadą już do nas, natręci! Widać car znowu czegoś potrzebuje. Ojojoj, i za jakie grzechy... Nie dadzą nawet spokojnie zjeść.

— No dobrze. — Odsunąłem miskę z miodem. — Ba‑buleńko, zrób mi szybciutko szklaneczkę herbaty, a skoro już są, niech wejdą do środka.

Za oknem tymczasem podniósł się raban:— Przepuść no, osiłku! Sprawa wagi państwowej.

10 Andriej Bielanin

Page 11: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

— Trzeba poczekać — odparł nieśpiesznie basem wierny Mitia. — Ojczulek gubernator śledczy je teraz śniadanie.

— To ty nam, chamie, chcesz rozkazywać? Batami może mamy nauczyć cię moresu?!

Rozmowa zakończyła się dwoma głuchymi uderzenia‑mi. Wstałem — zazwyczaj po takich dźwiękach zwykł rozlegać się odgłos upadku.

— Boże, zachowaj... — Przestraszona Jaga znów pod‑biegła do okna. — Nie zabił któregoś nieszczęśnika? Nie... Do studni ich ciągnie, położył przy zrębie, zaraz obleje wodą. Patrz tylko, Nikituszka, poruszyli się!

— Pójdę lepiej. Dziękuję za poczęstunek, kochaniut‑ka. Jak by nie patrzeć, trzeba się wziąć do pracy. A co bę‑dzie na obiad?

— Paszteciki z jesiotrem.— Mmmm... wspaniale! Wybacz, jeśli się trochę spóź‑

nię. Pensję dziś wypłacają.— A to pieniążki schowaj głęboko, złociutki, żeby kto

czasem nie ukradł...— Milicjantowi? Nie rozśmieszaj mnie, babciu!Chwyciłem w przelocie marynarkę i czapkę, wyszed‑

łem na ganek.— Witajcie, ojczulku.— Czołem, Mitia. Kogo tam polewasz?— A, carskich. Chcieli widzieć waszą miłość. A prze‑

cie uprzedzałem, przekonywałem, mówiłem, że guberna‑tor łaskawie się pożywia, a ci nic nie słuchają! I nic ino niech wyjdzie, powiadają, inaczej terem rozniesiemy na

Tajny w y wiad car a Grocha 11

Page 12: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

cztery wiatry! To ja i tak, i owak, i po dobremu, i z po‑kłonami...

— Bredzisz, Mitka — chrząknąłem z zadowole‑niem. — Dobra, popryskaj ich jeszcze, niech gadają, z czym przybyli.

Mój podwładny ze szczerego serca wylał na każdego wiadro wody. Wystrojeni posłańcy przypominali teraz prosiaki taplające się w brudnej kałuży.

— A... hep... Zmiłuj się, dobrodzieju! Odwołaj, na rany Chrystusa, tę bestię. Sprawę mamy...

— Uprzejmość to rzecz najważniejsza! — odparłem pouczająco. — Przecież na bramie wisi tabliczka: „Przyj‑mowanie obywateli od godziny 9.00”. A teraz nie ma na‑wet wpół do siódmej. Czemu wam tak śpieszno?

— Bo to pilna sprawa, państwowa. — Jeden z przy‑byłych podniósł się, a drugi siedział z otwartymi ustami, starannie sprawdzając palcem ząb po zębie. — Car prosi, abyście natychmiast przybyli na dwór, w skarbcu była bo‑wiem wielka kradzież. Co najmniej trzysta złotych czer‑wońców znikło jak kamfora!

— No, kamforą to ich na pewno nikt nie smarował — burknąłem.

Trzeci rabunek w ciągu dwóch tygodni. Poprzednie nie były jednak tak spektakularne, a i sam car nieco je zlekceważył, uznając, że sam mógł gdzieś zgubić swoje klucze i pierścień z chryzoprazem. Czyli wreszcie dopie‑kło jego wysokości.

— Ej, Mitia! Zaprzęgaj kobyłę, grupa operacyjna uda‑je się na akcję!

12 Andriej Bielanin

Page 13: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

Carski pałac był ogromny, miał aż trzy piętra! W mie‑ście, w którym przytłaczająca większość budynków ledwie wystawała nad ziemię, robiło to piorunujące wrażenie. Deszcz, na szczęście, dawno już nie padał, droga była więc sucha i szybko dotarliśmy na miejsce. Mógłbym być jesz‑cze szybciej, jadąc wierzchem, ale w tych stronach prestiż był najważniejszy. Jako człowieka namaszczonego przez władcę dostarczano mnie zawsze na carskie wezwanie wozem wyposażonym w specjalny fotel. W istocie rze‑czy fotel ów był zwyczajnym taboretem, do którego wraz z Mitką przytwierdziliśmy oparcie, wyłożyliśmy siedzisko słomą, a całość przykryli makatą. Efekt był znakomity — konstrukcja przypominała jako żywo tron. Chłopi i rze‑mieślnicy na widok gubernatora jadącego z taką pompą zdejmowali czapki, kłaniali się i żegnali krzyżem. Przy bramie, pod nogami niewzruszonych strażników, kręcił się sekretarz rady bojarskiej, diak Filimon. Wyliczał mi dziesięć czerwońców co miesiąc, próbując regularnie wci‑skać oberżnięte, stare i wytarte. Był chudy, wysoki, miał rozbiegane oczka, długie włosy splecione w warkocz, ko‑zią bródkę i kłótliwy charakter.

— A gdzie cię diabli nosili do tej pory?! — Podskoczył do wozu, nie czekając nawet aż wysiądę.

— A gdzie: „Dzień dobry, towarzyszu dzielnicowy”?— No, dobry, dobry, gubernatorze śledczy. Nasz pan

całkiem się wściekł, krzyczy, tupie, a ciebie nie ma i nie ma!

Tajny w y wiad car a Grocha 13

Page 14: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

— Nie jesteście jedyny, wezwań mnóstwo, ludzi mi nie starcza... — zacząłem wyrzekać z nawyku, ale na Filimo‑nie nie robiło to wrażenia.

— Spryciarz z ciebie, poruczniku. Ale jak rozeźlisz ojczulka i tydzień posiedzisz w dybach, to rozumu nabie‑rzesz!

Przy okazji dam mu kiedyś w zęby, ale na razie nie czas i miejsce. Weszliśmy po schodach. Car czekał w głównej sali na drugim piętrze. Kiedy się pojawiliśmy, właśnie przemierzał pomieszczenie od okna do okna.

— Wejdź, Nikito Iwanowiczu... Czekam na ciebie. A ty won, Filimonie!

— Ależ wasza wysokość... jak to tak... kto będzie za‑pisywał twoje mądre słowa? Nie daj Boże, jeszcze jakieś umknie...

— Paszoł won! — ryknął władca, chcąc już rzucić w diaka berłem, ale ten zdążył wyskoczyć za drzwi.

Tak, jego wysokość naprawdę był w bardzo podłym nastroju. W takim stanie Groch rzeczywiście bywał ok‑rutny i skory do wymierzania kar.

— Ograbili mnie...! — poskarżył się głucho.— Słyszałem. Opowiedzcie po kolei. — Przysiadłem

na ławie, otworzyłem mapnik i wydobyłem notes. — Co zginęło?

— To ty nie wiesz?!— Posłuchajcie, który z nas dwóch jest śledczym, ja czy

wy?! — Jeszcze w szkole milicyjnej wbijali nam do głowy: wszystko trzeba zapisywać jak należy, najważniejsza jest sprawozdawczość i jeszcze raz sprawozdawczość. — Py‑tam zatem powtórnie, co zginęło?

14 Andriej Bielanin

Page 15: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

— Pierścień z chryzoprazem, złoty, roboty perskiej. Kuferek dębowy wzmacniany żelazem, a w nim trzysta czerwońców, a może i więcej... — zaczął wyliczać car.

— Chwileczkę, obywatelu! Czy przypominacie sobie, że w zeszłym tygodniu zginęły wam klucze?

— Klucze znalazłem, leżały pod łóżkiem.— Wszystko jasne. Czy podejrzewacie kogoś?— Wszystkich! — podniecił się car. — Jeśli nie znaj‑

dziesz zguby, wszystkich każę łamać kołem! A tobie odrą‑bać głowę, byś więcej nie kłamał, jakoby cię uczyli złodziei łapać.

— Niepotrzebnie się tak unosicie... Komendę milicji byście lepiej porządną pomogli zorganizować, a tylko wrzeszczycie i wrzeszczycie! Kto mi obiecał na początek trzydziestu strzelców? Kto na Boga przysięgał, że sfinan‑suje nocne konne patrole? A baza materialna? Raptem dwie kobyły i furmanka! Za całą brygadę śledczą robi jeden Mitia. Przecież się nie rozerwiemy!

— Dobrze już... nie ujadaj. — Groch uspokoił się nieco, ale zaraz rąbnął pięścią w parapet. — Ale złodziei masz znaleźć tak czy siak!

— Znajdę, znajdę... Dokąd by mieli pójść? Skrzynia gdzie stała?

— Jak to, gdzie? W podziemiach, jak i cała reszta skarbca.

— Muszę obejrzeć miejsce przestępstwa. — Zamk‑nąłem notatnik, wstałem i skinąłem na cara. — Proszę za mną.

Zeszliśmy do piwnic. Wejścia pilnowała czteroosobo‑wa straż. Ludzie twierdzili, że nikt obcy do skarbca się

Tajny w y wiad car a Grocha 15

Page 16: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

nie zbliżał. Znajome to wszystko do bólu... Nikt nic nie widział, nie słyszał, w ogóle nie wie, o co chodzi. Kiedy car wyjmował klucze, uważnie oglądałem wielkie, solidne zamki. Nie dostrzegłem śladów włamania, jeśli ktoś je na‑wet otwierał, to nie wytrychem, ale pasującymi kluczami. Zawiasy, skoble, kute gwoździe — wszystko tak mocne, że nie dałoby rady sforsować ciężkich wierzei bez wielkie‑go nakładu sił. Monarcha wreszcie otworzył, weszliśmy do środka. Dwaj strzelcy, którzy nas eskortowali, zapalili świece, umieszczone w wysokich kandelabrach. Stosun‑kowo nieduże pomieszczenie wypełniały prawie pod sufit kufry, skrzynie i beczki.

— To jest zapas złota, srebra oraz miedzi. Kamienie szlachetne trzymam w innym miejscu. Cenne przedmioty też.

— Aha, a tutaj są tylko monety?— Tak jest.— I bardzo słusznie — pochwaliłem. — Oszczęd‑

ności nie należy gromadzić w jednym miejscu. Kto ma jeszcze dostęp do złota?

— Ja, bojar Myszkin, skarbnik Tiura i diak Filimon. Ach, o to ci idzie — domyślił się Groch. — Dlatego pyta‑łeś, kogo podejrzewam? Mądry jesteś, gubernatorze śled‑czy. Zaraz ich wszystkich każę zakuć w dyby!

— Eee... Nic podobnego nie powiedziałem! — zawo‑łałem. To, z jaką prędkością carscy kaci potrafią wydobyć „dobrowolne zeznanie”, nie śniło się nawet dziennika‑rzom piszącym o bezprawiu panującym w resortach we‑wnętrznych rosyjskiego państwa. — Wręcz przeciwnie. Jeżeli teraz aresztujemy niewinnych, złodziej uspokoi się

16 Andriej Bielanin

Page 17: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

i wsiąknie. A ja chcę, żeby żył w niepewności, panikował, zaczął popełniać błędy i wreszcie wpadł.

— Zbyt to zawiłe. Dyby są szybsze i skuteczniejsze.— Posłuchajcie, czy macie jakiekolwiek pojęcie na te‑

mat domniemania niewinności?— A niech będzie po twojemu! — postanowił wład‑

ca. — Daję ci równo tydzień. Złap złodzieja! W nagrodę dostaniesz szubę, a i odliczę złota na konną milicję. Jeśli zawiedziesz, nie będzie odwołania. Porozmawiają sobie twoje plecy z moimi batogami.

W milczeniu wzruszyłem ramionami. Co niby robić? W takim położeniu dyskutować byłoby bez sensu. Car to car, zawsze ma rację.

— Niech wieczorem zajdą do mnie wszyscy upraw‑nieni do korzystania ze skarbca. Dać wezwania czy sami się zjawią?

— Zjawią się, zjawią, co innego mogliby zrobić? — obiecał Groch. — A nie zechcą iść, przyprowadzą ich żołnierze!

Wracaliśmy do domu nieśpiesznie, rozmyślając.— Nie rozumiem zupełnie, ojczulku. Skoro zamki

nieruszone, a przy drzwiach strażnicy, to jak niby toto znikło? Nie... Tu diabelstwo ogonem kręciło, bez czarów się nie obyło! — osądził Mitka.

— Obecność elementów magii trzeba jeszcze udo‑wodnić, Mitka. Moim i twoim zadaniem jest kierować się faktami. A fakty to rzecz poważna, bezkompromisowa,

Tajny w y wiad car a Grocha 17

Page 18: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

z nimi nie da się dyskutować. Zaś czarowanie... Żebyś ty wiedział, jakie sumy znikały za sprawą piramid finanso‑wych bez nijakiej magii! Będziemy postępować według zasad sztuki. Trzeba wyjaśnić, kto konkretnie odpowia‑dał za wybór strażników, niech sam sprawdzi swoich lu‑dzi. Jutro jeszcze raz zlustruję całe podziemia. Tam tych skrzyń jest wyżej sufitu! Może coś jeszcze zginęło, ale nie rzuca się od razu w oczy. Teraz odwieziesz mnie do domu, a sam leć na bazar, bo babka dała długi spis rzeczy do ku‑pienia. Wieczorem pójdziesz do knajpy...

— Dziękuję, ojczulku gubernatorze! — Chłopak ra‑dośnie wyszczerzył zęby, ale zaraz go ściągnąłem na zie‑mię.

— Uważaj lepiej! Pić możesz, ale znaj miarę... Jeśli znów wrócisz na rzęsach, wsadzę do loszku, żebyś zobaczył, jakie to dobre miejsce na wytrzeźwienie. Pamiętaj, że nie idziesz po prostu napić się, ale z określonym zadaniem.

— Obiecuję, że sprawię się jak należy! Ale jakże to tak poliźć do knajpy i nie pić? To co mam niby robić?

— A poobserwuj, poprzysłuchuj się. Trzeba ustalić, co wśród narodu wiadomo o tej kradzieży, co mówią ludzie. Jeśli złodziej niedoświadczony, zacznie szastać pieniędz‑mi, a może miał wspólników i któryś coś po pijanemu wygada...

— Zrozumiałem, dobrodzieju. Wszystko zrobię, jak trzeba, możeta być spokojni. Dawaj, mała! Poszła, złociut‑ka! Wio!

Ruda kobyła pobiegła trzęsącym się kłusem. Mitka najwyraźniej był bardzo zadowolony z wyznaczonego

18 Andriej Bielanin

Page 19: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

mu zadania. Szkół chłopak nie kończył, ale powinien się uczyć. Zanim uda się tutaj zmontować agenturalną siat‑kę... Trzeba pracować, z czym i kim się da.

Gospodyni czekała przy oknie. Kiedy nas zobaczy‑ła, klasnęła w dłonie i skryła się w głębi domu. Mogłem spokojnie iść o zakład, że pobiegła włożyć paszteciki do pieca. Wydałem Mitce jednego czerwońca (jaki normal‑ny człowiek zapomniałby upomnieć się u sekretarza rady o swoją krwawicę?), jeszcze raz powiedziałem, co ma kupić i wysłałem go na targ. Babka da mu jeść, jak wróci. Tak w ogóle, Jaga nalegała, żebyśmy jedli osobno: ja w świetli‑cy, a on w sieni, gdzie zresztą sypiał. Nie przystoi bowiem siedzieć gubernatorowi przy jednym stole z podwładnymi. Nie będą go szanować. Machnąłem ręką — przez te dwa miesiące, odkąd tu gościłem, zdążyłem już zrozumieć, że staruszka źle nie doradzi.

— No, wejdźże, kochaniutki... Zdejmij buty swoje śliczne, bo się trochę zakurzyły. Patrz, zrobiłam ci nowe kapciuszki. Obiad na stole, woda na kąpiel się grzeje...

— Dobrze, dobrze, już siadam i wszystko mówię. Mamy czasu dość, koło wieczora car przyśle podejrzanych na przesłuchanie. Z czym są paszteciki?

— Z jesiotrem, tak jak rano mówiłam. Siadaj już, go‑łąbeczku, jedz, jedz, jakiś taki bladziutki jesteś...

Opłukałem ręce, zanim usiadłem do stołu. A tutaj było pełno wszystkiego, nie tylko pasztecików. Babka kar‑miła mnie jak tucznika na ubój. Ludzie gadali po kątach, że w stolicy dopiero od dziesięciu lat mieszka, a przedtem zbójowała w lesie. Ja tam nie wiem... wszystko możliwe.

Tajny w y wiad car a Grocha 19

Page 20: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

O wiek jej nie pytałem — jak by nie było, to kobieta. Ze‑wnętrznie bardzo pasowała do swojego imienia — garba‑ta, haczykowaty nos, ostre i żółte zęby, chromała, jedno oko miała niebieskie, drugie fioletowe. W sieni można było znaleźć stępę1 z pomiotłem, po teremie buszował czarny kot... Wszystko normalnie! Tutaj w ogóle tak było. Po lasach pełno leszych, na bagnach kikimory, w rzekach rusałki, a ludzie sobie żyją... Ja przecież też nie zaprzą‑tałem sobie tym wszystkim głowy, nie należy o podob‑nych rzeczach za dużo myśleć. Miałem swoją pracę, stałą pensję, wszystkie udogodnienia, jakie chciałem, żyć nie umierać. Telewizora tylko brakowało...

— Tak, ciężką masz służbę — westchnęła Jaga ze współczuciem, kiedy w trakcie posiłku opowiedziałem jej o sprawie. — Pomogę jak umiem, ale za dużo ode mnie nie wymagaj, już nie te lata.

— Babuleńko, dla mnie jesteś prawdziwym skarbem, niezależnie od wieku! Jak tylko Mitia wróci z karczmy, zaraz wyłapiemy całą tę żulię. Ręce za plecy, kajdanki, numer na szyję, jak się należy, po kolei...

— Zamęczysz mnie, gołąbeczku — rozchichotała się babka. — Jedz spokojnie, jedz sobie, a mnie można po‑słuchać nawet z dużym kęsem w ustach. Mam ci coś do zaproponowania... Jak będziesz tych trzech brał na spyt‑ki, nie wyganiaj mnie ze świetlicy. Usiądę sobie cichutko w kąciku, skarpetki będę robić i słuchać sobie. Jeśli który

1 Stępa — rodzaj wysokiego moździerza, używanego do obłuskiwa‑nia i kruszenia ziarna na kaszę. W rosyjskich bajkach latająca stępa jest tradycyjnym pojazdem czarownic. [przyp. red.]

20 Andriej Bielanin

Page 21: Tajny wywiad Carla Grocha (fragment)

tylko zacznie łgać, zaraz zauważę! Mam czułe zmysły na męskie kłamstwa...

Pokiwałem tylko głową. A niech sobie siedzi, co mi to szkodzi? Sprawa na pierwszy rzut oka nie wydawała się zanadto skomplikowana. Niewielu ludzi miało możliwość wejścia do carskiego skarbca. Uciec z miasta z pieniędzmi praktycznie nie było można — zanim Groch posłał po mnie, kazał zamknąć bramy. Ktoś ukradł i zakopał? To nie miało sensu.

Z jakiegoś powodu byłem przekonany, że złodziej z całą pewnością sam się ujawni. A na razie zamierzałem prowadzić śledztwo według zasad, jakich mnie nauczono w szkole milicyjnej. To znaczy zacząć od wezwania osób mających dostęp do okradzionego obiektu.

Tajny w y wiad car a Grocha 21