48
ISSN 2299-4580 bezpłatny magazyn mieszkańców NR 12 fakty.bialystok.pl Białystok CZERWCOWA FETA

Fakty Białystok 012

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Czerwcowy numer bezpłatnego magazynu mieszkańców Białegostoku

Citation preview

Page 1: Fakty Białystok 012

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn

mieszkańców

NR 12 fakty.bialystok.plBiałystok

CZERWCOWA FETA

Page 2: Fakty Białystok 012
Page 3: Fakty Białystok 012
Page 4: Fakty Białystok 012

faktyBiałystokNR 12 CZERWIEC 2013 ISSN 2299-4580

AdREs REdAkCjI ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl

Sekretarz redakCjI Paweł Waliński

FOtO Piotr Narewski, Maciej Słupski

SkŁad SOBO Paweł Sobolewski [email protected]

ONLINe Ewelina Oszmian [email protected]

zeSPÓŁ Iwona i rafał Bortniczukowie (Mr & Mrs Sandman), Grzegorz Chlebowicz, Grzegorz Grzybek, radosław Puśko, karol rutkowski, agnieszka Sienkiewicz (aga’s stuff), krzysztof Szubzda, Paweł Waliński

rekLaMa [email protected] Maria Snarska

MarketING Maciej Słupski

BIUrO Magdalena Różycka [email protected]

drUk: Buniak Drukredakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

Foto na okładce: BI-FOTO

reklamy nieoznaczone w numerze na str: 2, 3, 19, 30, 31, 45, 47, 48

WYdAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok

spIsTREśCIjUWENALIA 2013 – FOTORELACjA

dNI BIAłEgOsTOkU TYLkO Z ORkIEsTRą dęTą

BIAłYsTOk pRZYsZłOśCI

pOWRóT dO pRZEsZłOśCI

REsTAURACYjNA mAmmA mIA

WOLNY FAsT FOOd CZYLI sZYBkI sLOW FOOd

LOkAL Z INICjATYWą I dLA INICjATYW

mANChEsTER półNOCY, hILTON WsChOdU

sZTUkA pRZETWARZANIA

NAmALUj sOBIE mIAsTO

mUZYkA TYLkO dLA pRAWdZIWYCh

dAj sIę UsłYsZEć

kAWIARNIA mUZYCZNA Z dUsZą

W kOńCU NAdążAmY

mIEjskA dYNAmIkA W jApOńskIm sTYLU

ROWER NA sTOjAkA

kOLEkCjA pEłNA słOńCA ILATLII

TEATR, W kTóRYm sTRAsZY

pAmIęTAjCIE O OgROdACh

TRIBUTE TO sTAgE mANAgERs

śLAdAmI hARdsTOk.pL

FELIETONY

shORTLIsT

5 681012141617202224262728303233343638404244

6

24

40

AutopROmOCjA

r e k L a M a

Page 5: Fakty Białystok 012

jUWENALIA 2013

F O T O R E L A C J A

Page 6: Fakty Białystok 012

6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

W ielu z Was z pewnością miało okazję i przyjemność uczest-niczyć w obchodach wielkich państwowych świąt takich jak Narodowe Święto Niepodle-

głości, Święto Wojska Polskiego, czy Kon-stytucji 3 maja. Nieodłączną częścią każ-dych uroczystości są występy, przeważnie połączone z paradą orkiestr dętych właśnie. Zaryzykować można tezę, że znaczna część czynnych uczestników państwowych ob-chodów, niejednokrotnie całymi rodzinami przychodzi na oficjalne uroczystości właśnie po to, aby te orkiestry obejrzeć.

pod znakiem Zielonej Liry i Czerwieni pogoni

Historia białostockich orkiestr dętych sięga czasów zamierzchłych. Pierwsza z or-kiestr powstała przy Antoniuku Fabrycz-nym 1 jeszcze przed II wojną światową. Jak to bywa z początkami, także tutaj historia za-czyna się całkiem banalnie. W 1925 roku pod wspomnianym adresem rezydowała Szkoła Rzemieślniczo-Przemysłowa. Dyrektor tej placówki Stanisław Bischof, postanowił za-trudnić nauczyciela śpiewu i muzyki Józefa Rejszela, którego głównym zadaniem było prowadzenie orkiestry. Tak oto powstała i rozwijała się orkiestra, której zadaniem, było czynne uczestnictwo w bogatym życiu kulturalnym przedwojennego Białegostoku.

Dodatkowo zespół miał uatrakcyjniać świę-ta szkolne. Dobrze zapowiadającą się mu-zyczną karierę naszej, pierwszej lokalnej or-kiestry, przerwał niestety wybuch wojny…

Zawierucha wojenna sprawiła, że kolej-ne próby reaktywowania muzycznej dzia-łalności podjęto dopiero pod koniec lat 60, a dokładnie w roku 1967, kiedy ówczesna dy-rektor szkoły przy Antoniuku Fabrycznym zadecydowała o utworzeniu kolejnego ze-społu muzycznego. Wiele osób kandydowało na stanowisko głównego dyrygenta – osta-tecznie przypadło ono wybitnej osobistości, Władysławowi Łomasko. Funkcję tę pełnił do roku 1979, kiedy ster przejął jego pod-opieczny Franciszek Mocarski. Ten, swoją misję z wielkimi sukcesami pełni do dnia dzisiejszego. Z upływem lat i powiększają-cym się zbiorem nagród, które pod batutą dyrygenta zdobyła orkiestra, pan Franciszek z pewnością zapracował na to, w jaki sposób się o nim mówi.

Ojciec białostockiej orkiestry Na ten znakomity pseudonim dyrygent

niewątpliwie sobie zasłużył – dzięki zdoby-temu, ogromnemu doświadczeniu i jeszcze większym osiągnięciom. Jak wyznaje Anna Domańska z Zespołu Szkół Ogólnokształ-cących i Technicznych, dyrygent Mocarski stał się przy tym niemalże drugim ojcem, opiekunem młodych ludzi występujących

w orkiestrze. Młodzież darzy go takim sza-cunkiem, że niejednokrotnie w czasie wspól-nych, dalekich wyjazdów pojawiają się ze strony członków orkiestry pytania o po-zwolenie na najmniejszą nawet błahostkę. Bez wiedzy i zgody dyrygenta w orkiestrze nie dzieje się absolutnie nic.

W trakcie swej wieloletniej pracy, nasz bohater wprowadził szereg zmian, zarów-no w stylu zarządzania orkiestrą, jak i w jej strukturze organizacyjnej oraz w reper-tuarze. Od czasu kiedy do Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych zaczę-to przyjmować dziewczęta, pojawiły się one niemal natychmiast w orkiestrze - jako do-boszki.

miejska orkiestra reprezentacyjnaW przeciągu czterech ostatnich dekad,

nazwa szkoły przy Antoniuku Fabrycznym zmieniała się kilkakrotnie. Szkoła przecho-dziła różne procesy związane z reorganiza-cją polskiego systemu edukacji, ale ciągle są tam dwa, stałe elementy, które ją wyróżnia-ją. Są nimi wspomniany dyrygent Mocarski i oczywiście jego orkiestra która – mimo, że w szkole od lat nie ma kierunku melioracji – nadal nazywana jest przez białostoczan po prostu „szczurami”. W 2006 roku pojawił się pomysł, by na bazie orkiestr szkolnych, powstała jedna, reprezentacyjna orkiestra miejska. Dotąd działały dwie: Zespołu Szkół

„Jest w orkiestrach dętych jakaś siła”… Kto z was drodzy czytelnicy pamięta słowa tej, kla-sycznej już, piosenki Haliny Kunickiej? Czasy to dawne, nieśmiertelny przebój artystki uka-zał się w roku 1970. Od tamtego czasu tekst utworu nie stracił swego niewątpliwego uro-ku, ani się również specjalnie nie zdezaktuali-zował. Podobnie zresztą jak wspomniane or-kiestry dęte, które po dziś dzień stanowią nie lada atrakcję.

w artykule wykorzystano materiały z książki „z biegiem lat z biegiem dni – Historii zespołu Szkół Ogólnokształcących i technicznych w Białymstoku”, Białystok 2008 oraz ze stron http://www.zsoit.bialystok.pl/o-szkole/orkiestra i https://www.facebook.com/pages/Miejska-Orkiestra-d%C4%99ta-Miasta-Bia%C5%82ystok/286875944655898?fref=ts)

TYLkO Z ORkIEsTRą dęTą

tekSt Radek Puśko FOtO BI-FOTO

F E T A

Page 7: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 7

Ogólnokształcących i Technicznych oraz Zespołu Szkół Mechanicznych. Pomysł zy-skał akceptację i tak też się stało. I oto mamy w Białymstoku orkiestrę miejską. Nastąpiła też zmiana umundurowania. Obecnie strój orkiestry nawiązuje do barw i symboli Bia-łegostoku.

Zespół pod dyrygenturą Franciszka Mo-carskiego na przestrzeni lat wielokrotnie re-prezentował nasze miasto i swoją szkołę na

licznych festiwalach, w tym zagranicznych. Koncertował w Rosji, Czechach, Słowacji, Holandii, czy we Włoszech. Ostatnim wy-jazdem był występ w białoruskim Mińsku. Z większości zmagań konkursowych popu-larne „szczury” wracają z bagażem nagród i wyróżnień. Oprócz występów gościnnych orkiestra uświetnia lokalne imprezy organi-zowane przez władze miasta, czy wojewódz-twa. Głównym, wypracowanym stylem jest marching bandowy. Muzycznie, w zależ-ności od okoliczności, orkiestra prezentuje przemarsze, musztrę paradną, czy estradę.

Orkiestra jak jedna rodzinaCzłonkowie zespołu, tak obecni, jak i eme-

rytowani, po zakończeniu wspólnej nauki w Zespole Szkół Ogólnokształcących i Tech-nicznych utrzymują ze sobą kontakt. Dzięki niezwykle przyjaznej atmosferze, jaka panu-je wewnątrz orkiestry podczas wspólnego grania, na całe życie zawiązują się przyjaź-nie, a nawet miłości. Zdarzały się już śluby byłych członków orkiestry, którym patrono-wał oczywiście dyrygent Mocarski.

Halina Kunicka, która swoim wielkim przebojem wylansowała orkiestry dęte miała stuprocentową rację. W orkiestrach dętych naprawdę jest jakaś siła.

w artykule wykorzystano materiały z książki „z biegiem lat z biegiem dni – Historii zespołu Szkół Ogólnokształcących i technicznych w Białymstoku”, Białystok 2008 oraz ze stron http://www.zsoit.bialystok.pl/o-szkole/orkiestra i https://www.facebook.com/pages/Miejska-Orkiestra-d%C4%99ta-Miasta-Bia%C5%82ystok/286875944655898?fref=ts)

F E T A

muzyka & f ilm łącz płyty CD i DVD

dowolnie*

Wybierz 3 dowolne i zapłać

za każdą z nich!1999

łącz do woli!*Szczegóły i regulamin promocji dostepne w punkcie info

i na www.empik.com/regulaminy-empiku

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

bialystok_3 po19.pdf 1 2013-05-27 13:09:39

rekL

aMa

Page 8: Fakty Białystok 012

8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Krzysztof Romaniuk

Na Placu KatyńsKim staNęłaby wysoKa wieża, w Pobliżu ceNtralu – małe KiNo, oboK PolitechNiKi białostocKiej – iNteraKtywNe muzeum, a w PostiNdustrialNych PomieszczeNiach Przy ul. częstochowsKiej – FabryKa sztuKi. taKie wizje Na „białystoK Przyszłości” mają świeżo uPieczeNi architeKci. Gdyby dać im trochę Poszaleć, Nasze miasto zmieNiłoby się Nie do PozNaNia.

k rzysztof Butrym na projekt wieży widokowej wpadł już w zeszłym roku. Jego praca była na tyle wizjo-nerska, że zdobyła nagrodę w do-rocznym konkursie białostockiego

oddziału Stowarzyszenia Architektów Pol-skich „Nowa myśl w architekturze”.

– Wieża stanęłaby na Placu Katyńskim, obok filharmonii. Budowla miałaby 96 me-trów – mówi autor projektu.

Lokalizacja wieży jest miejscem gdzie przecina się pięć osi kompozycyjnych mia-sta: Plant, Zwierzyńca, ul. 11 Listopada, ul. Skłodowskiej i Świętojańskiej. Z wieży wido-ki byłyby pewnie wspaniałe. Wtedy dopiero moglibyśmy podziwiać miasto w całej jego okazałości. Wieża byłaby otoczona zielenią. Architekt proponuje bowiem likwidację ist-niejącego tu ronda oraz połączenie ze sobą Plant i Zwierzyńca.

– Na wierzchołek wieży wjechalibyśmy dwiema przeszklonymi windami – mówi młody architekt.

Co ciekawe, windy jeździłyby na okręt-kę. Wieża przypomina bowiem gigantycz-ną śrubę. Kolejnym ciekawym pomysłem na zmianę przestrzeni miejskiej jest budo-wa kina, które – niczym te w filmie „Cinema Paradiso” – stałoby się ostoją X Muzy.

– Czym jest małe kino? Gdyby zadać to py-tanie przeciętnej osobie na ulicy, odpowiedzi najpewniej nie byłyby zaskakujące. Zapewne ktoś powiedziałby, że to po prostu budynek, gdzie można obejrzeć film, ktoś inny może by dodał, że to kino w „starym stylu” – z jed-ną salą i niewygodnymi fotelami, a jeszcze ktoś być może opisałby duży ekran i głośny dźwięk – mówi Kuba Puchnowski, który ar-chitekturę skończył w tym roku.

Według niego, kameralne kino musi być przede wszystkim inne od powszechnych dziś multipleksów. – Przede wszystkim kino nie może być uzupełnieniem dla wielkiego sklepu – tłumaczy.

Ambitne filmy białostoczanie mogliby oglądać przy ul. Marjańskiego. Kino stanę-

łoby w miejscu niezbyt estetycznych kiosków przy Parku Centralnym, obok pierwszej ka-mienicy otwierającej ulicę Młynową. Jako, że niedaleko jest Opera Podlaska i Białostoc-ki Teatr Lalek, powstałby tu swego rodzaju „trójkąt sztuki”.

– A dziś okolice ul. Marjańskiego, cho-ciaż stanowią ścisłe centrum Białegostoku, nie są jednak zbyt często odwiedzane przez mieszkańców. Tereny wokół parku są dosyć puste i zaniedbane, tak samo okolice Sienne-go Rynku. Place zamieniane są na prowizo-ryczne parkingi – uważa młody projektant.

Zaprojektowany przez niego budynek idealnie wpisałby się w otoczenie. Zostałby umiejscowiony w taki sposób, żeby stworzyć optycznie jedną całość z sąsiednią kamieni-cą. Jedna ze ścian ma być niemal całkowicie przeszklona.

– Zachęca to do wejścia, a także odkrywa to, co dzieje się w środku – wyjaśnia Puch-nowski.

A R C H I T E K T U R A

BIAłYsTOk pRZYsZłOśCI OCZAmI młOdYCh ARChITEkTóW

Page 9: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 9

A R C H I T E K T U R A

r e k L a M a

Co ciekawe, filmy moglibyśmy oglądać także w plenerze. Na ścianie frontowej zo-stałby zawieszony rozwijany ekran.

– Dodatkowo na drugim piętrze znajduje się wyjście na podest, który służy latem jako swoista „reżyserka” podczas imprez plenero-wych, które mogą rozgrywać się za kinem – mówi architekt.

Równie pomysłowa jak on jest też Anna Hahn. Wzięła na warsztat teren przy siedzi-bie Politechniki Białostockiej u zbiegu ul. Wiejskiej i Zwierzynieckiej.

– Chciałabym stworzyć miejsce integru-jące środowisko naukowe z przeciętnym, „szarym” człowiekiem. Osiągnięcia nauko-we uczelni mogłyby być prezentowane w taki sposób, by zaciekawić wiedzą i nauką – mówi młoda pani architekt.

Proponuje więc powstanie interaktywne-go muzeum o nazwie Eksploratorium Na-ukowe. Budynek wyglądałby jakby nie z tej Ziemi. Oczywiście w pozytywnym tego sło-wa znaczeniu. Jak widzimy na wizualizacji, królowałyby tu trójkąty, a cały obiekt po-

wstałby na planie zbliżonym do tejże figury. – Najbardziej charakterystycznym ele-

mentem bryły są pęknięcia w elewacji, w któ-rych umieszczone zostały wejścia – podkre-śla Hahn.

Proponuje też, by jej budynek został pod-niesiony do poziomu terenu, na którym znaj-duje się kampus PB. Dzięki temu powstałyby tu reprezentacyjne schody, które jakby „wy-niosą” obiekt do góry, co sprawi, że jeszcze bardziej będzie on zauważalny przez prze-chodniów.

– W środku mogłyby się odbywać różne-go rodzaju wystawy. Przestrzeń byłaby jed-nak na tyle uniwersalna, że wykorzystywa-łoby się ją w zależności od potrzeb. Inwencja twórcza nie znałaby granic. Mogłaby wyjść poza ściany budynku i być kontynuowana na okolicznych terenach zielonych – tłuma-czy Hahn.

Również na inwencję twórczą stawia w swej pracy Wojciech Rogowski. Proponu-je ciekawie zagospodarować budynki wcho-dzące w skład zespołu dawnej fabryki Wolfa Zilberblatta i Chany Marejn przy ulicy Czę-stochowskiej 14/2. Chciałby tu stworzyć Fa-brykę Sztuki, czyli swego rodzaju centrum kultury.

– Przemawia za tym fakt, że to właśnie tutaj, przez 5 lat grupa squottersów wyko-rzystywała jeden z budynków jako miejsce spotkań. Organizowano tu koncerty i wysta-wy. Poza tym, adaptacja obiektów pofabrycz-

nych to okazja do pokazania jak wielkie wa-lory estetyczne mają stare budynki – mówi architekt.

Chodzi mu o stworzenie miejsca, które za-inspiruje młodzież do twórczego spędzania czasu, a pozostałych nakłoni do przyjścia np. na wernisaż wystawy. Jeden z budynków zo-stałby zaadaptowany na muzeum włókien-nictwa. – W muzeum powinno znaleźć się miejsce na ekspozycję stałą, czasową, oraz na część edukacyjną. Zgodnie z hasłem „nauka przez zabawę”, osoby zainteresowane powin-ny mieć możliwość samodzielnego pofarbo-wania nitek oraz wprowadzenia wątku tkac-kiego w osnowę – tłumaczy Rogowski.

W pozostałych dwóch budynkach urzę-dowaliby lokalni artyści. Ich pracownie były otwarte dla zwiedzających. Każdy mógłby przynieść tu swoje prace i np. zorganizo-wać wystawę. Według architekta, w Fabry-ce Sztuki mogłyby się odbywać koncerty, czy przedstawienia teatralne.

Jako, że postindustrialne budynki z zało-żenia mają swój specyficzny charakter, same w sobie są ciekawe. A takie jak te przy ul. Częstochowskiej, w szczególności. Króluje tu czerwona cegła i wielkie okna. Dlatego, aby miejsce to zmieniło się w Fabrykę Sztuki nie powinno się zbyt wiele zmieniać. Trzeba oczywiście oczyścić cegły i uzupełnić ubytki w zaprawie, ale np. o okładaniu ścian styro-pianem nie może tu być mowy. – Zakładam, że jedynym materiałem użytym do stworze-nia nowoprojektowanych detali byłoby szkło – podkreśla architekt.

Page 10: Fakty Białystok 012

10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

T ym właśnie sposobem, razem z grupką znajomych znaleźli-śmy się w ośrodku „Bieszczadzki” nad samą Soliną. Przyje-chaliśmy późnym wieczorem. Naszą uwagę od razu przykuły oldschoolowe drewniane domki i pomalowane na biało kra-wężniki jaśniejące w świetle oszczędnie włączonych latarni.

– Śniadanie o 9.00, obiad o 14.00, kolacja o 19.00 – zwięźle po-instruował nas pan kierownik. – Woda ciepła tylko wieczorem, ale teraz już nie ma, skończyła się. – Osłupiali staliśmy ściskając dyn-dające na drewnianym breloczku klucze do pokoju.

Poczucie podróży w czasie nie minęło po przekroczeniu pro-gu „apartamentu”. Wyposażenie było zjawiskowe – trzy wersalki, stolik, dwa krzesła, lampa bez abażuru i radio „Unitra”. Nie było natomiast zasięgu w telefonie ani internetu. Zaplecze sanitarne sta-

nowił sedes z umywalką i miednica. Prysznice były w oddzielnym budynku.

Rano pokornie zerwaliśmy się o 9.00 – choć na urlopie jednak faj-nie by było pospać dłużej. Po oszczędnych zabiegach higienicznych w umywalce i miednicy poszliśmy do stołówki. Jadłospis na śnia-danie: chleb, zupa mleczna z kaszą jęczmienną, ser żółty, herbata, dżem, masło. Wszystko podane na stylowych talerzach „Społem”. Do tego – a jakże – aluminiowe sztućce. – Jezu... idę na zaporę na gofry – jęknął kolega Piotruś po pierwszym łyku płynu, który wedle nazwy miał być herbatą.

my - obiekty masowej rekreacji wakacyjnejKiedy już nad kuflem kontemplowaliśmy piękno krajobrazu, po-

stanowiliśmy zgłębić historię „Bieszczadzkiego”. Jak się okazało, to jeden z ośrodków, które w latach 60 masowo powstawały w Biesz-czadach, Beskidach i nad morzem. Każdy z zakładów pracy miał własny ośrodek, do którego wysyłał pracowników na dobrze zasłu-żone wczasy. Nasz powstał dla górników.

Masowa rekreacja wakacyjna należała do arsenału ofensywy ide-ologicznej i propagandowej od początków Polski Ludowej. W 1975 roku, najlepszym z klasowego punktu widzenia, z wczasów socjal-nych skorzystało 65 procent pracowników umysłowych, 46 procent robotników wykwalifikowanych i 38 procent robotników niewy-kwalifikowanych.

Historyk Paweł Sowiński, autor książki o wakacjach w Polsce Lu-dowej, przytoczył wytyczne z końca lat czterdziestych dla Funduszu Wczasów Pracowniczych. „Pierwszeństwo w ubieganiu się o wczasy mają przodownicy pracy, racjonalizatorzy, mistrzowie oszczędności oraz robotnicy i pracownicy umysłowi zasłużeni w produkcji”. To nie tylko nagroda, ale i wzór dla innych. „Pracownik wyjeżdżający na wczasy pisze list na adres Rady Zakładowej, opisując swoje ży-cie i rozrywki. List jest później odczytywany na zebraniu, przez co zwiększa zainteresowanie wczasami wypoczynkowymi”.

Tyle dowiedzieliśmy się z sieci. Ale do licha! Mamy 2013 rok. Od pracowniczych wczasów dzieli nas bez mała 40 lat. A jednak „Biesz-czadzki” trwa w niezmienionej formie. Delikatnie wychodzi nawet na spotkanie nowoczesności – znaleźliśmy go przecież w sieci.

- Musieliśmy dać ogłoszenie do internetu, bo gości było coraz mniej – wyjaśnił pan Bronek, właściciel i kierownik. - Ale teraz przy-jeżdżają. Mamy też oferty w spółdzielniach turystycznych.

Spółdzielniach turystycznych?

powrót do przeszłościtekSt i FOtO Ewelina Oszmian

Będzie fajnie, zobaczysz. Znalazłem w internecie świetną kwaterę. Na zdjęciach trochę wieje pRL-em, ale tanio jest. jeść dają. jedziemy!

W S P O M N I E N I A

Page 11: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 11

r e k L a M a

To jeszcze takie coś istnieje?– Spółdzielni turystycznych nie znajdziecie w internecie – mówi

pan Marian, weteran wczasów pracowniczych. – Razem z żoną zapi-saliśmy się do takiej spółdzielni u nas, w Wałbrzychu, po tych wszyst-kich przemianach ustrojowych. Takie wczasy to było coś. Człowiek wyjechał z domu, o nic się nie musiał martwić przez dwa tygodnie, zawsze kogoś nowego poznał.

Pana Mariana poznaliśmy w ośrodkowej świetlicy, gdzie przed kilkoma rządkami ceratowych krzesełek dumnie stał lekko śnieżący telewizor. Tu mieszały się dwa światy, bo oprócz telewizora Unitra był tu także internet.

– Kiedyś to było inaczej – rozmarzył się Marian. – Od rana po górach chodziliśmy, czasem plaża nad zalewem, w karty graliśmy do białego rana. Czy kogoś znałem? To nieważne było, wspólne wczasy robiły z nas niemal jedną rodzinę. Czasem po obiedzie udawało się wyłudzić od kucharki jakąś kanapkę albo kawę zrobiła, porządną, w szklance, z fusami, nie żadne tam wynalazki. A to człowiek le-żaczek wziął, radia posłuchał... Teraz to wszyscy jakoś tak szybko żyją, nikt z nikim nie gada. Siedzą z nosem w tych monitorach – kwitował smutno.

Obiad. Tym razem mieliśmy czas podziwiać stylonowe, niepla-miące się obrusy oraz pyszniące się na stołach sztuczne kwiaty. Na obiad pomidorowa, tłuczone ziemniaki, mielony kotlet, kapusta za-smażana. Kompot. Jak u mamy. Nie – jak u babci. Moja mama już jednak kombinuje z jakąś rukolą, makaronami, różnymi rodzajami mięs. Ciekawe, czy tutejsza pani kucharka wie, co to rukola? Brud-ne talerze oddaliśmy do okienka podawczego, skąd zabrała je ręka odziana w biały fartuch i gumowe rękawice.

łazienkowy survivalPo kolacji biegiem się kąpać. Jest ciepła woda. Kąpiel co prawda

reglamentowana – 5 minut na osobę, prysznice bez drzwiczek, tyl-ko z ceratowymi zasłonkami. Na podłodze lastryko. Ale to nie ma znaczenia, byliśmy w końcu umyci! Nie sądziliśmy, że w 5 min. da się namydlić i spłukać porządnie. A jednak.

Umyci i pachnący poszliśmy do świetlicy. Marian obiecał nauczyć nas grać w brydża. Internetu i tak nie było. Zresztą, po co nam in-ternet, kiedy przenieśliśmy się w czasie o 40 lat. Zastanawiamy się czy to miejsce istnieje naprawdę. Czy kiedy stąd wyjedziemy, będzie nadal istniało? Być może zniknie tak samo jak minione czasy.

W S P O M N I E N I A

Page 12: Fakty Białystok 012

12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

M I E J S C E

mamma miaREsTAURACYjNA

tekSt Iwona i Rafał Bortniczukowie/Mr. & Mrs. Sandman FOtO Karol Rutkowski

Obawiając się hałasu, zgiełku i chaosu, nie siadasz obok niej w autobusie, omijasz szerokim łukiem w parku, nie wybierasz stolika obok w restauracji. Czy nieśmiało kiełkująca moda na lokale dla mam z dziećmi zmieni nieco restauracyjny krajobraz naszego miasta?

j uż dawno temu rzuciliśmy w niepa-mięć obraz poświęcającej się matki--polki, opanowującej domowy nieład

w ponadwiekowej podomce i wałkach na głowie, w nocy z zapałem prasującej niemowlęce body i mężowskie koszule. Współczesna mama bierze dziecko pod pa-chę i idzie ćwiczyć jogę do parku, spotyka się z innymi mamami, chodzi na wystawy, uczy się języków, skacze na bungee i pisze wiersze.

Uważa, że mały człowiek jest członkiem społeczeństwa, któremu należą się takie same prawa do uczestniczenia w życiu pu-blicznym, kulturalnym czy towarzyskim jak jej. Jak chociażby prawo do chodzenia do restauracji czy kawiarni.

I tu zaczynają się schody. Często równie rzeczywiste, co metaforyczne. Niejedno-krotnie bowiem lokale nie są przystosowa-ne do przyjęcia małego gościa – od scho-dów, których nie da się pokonać wózkiem poczynając, na wyposażeniu czy nawet podejściu obsługi kończąc. Kąciki dla ma-luchów w takich miejscach przedstawiają raczej smutny widok – mały plastikowy stolik z krzesełkami, kilka kolorowanek i drewniana ciuchcia to najwięcej na ile mogą liczyć rodzice. Czasami jednak tak, wydawałoby się, nieznaczące detale, zawa-żają o wyborze lokalu przez klienta z dziec-kiem.

jest nadzieja?W naszym mieście (wreszcie!) rodzi

się zwyczaj wychodzenia do restauracji, szczególnie na niedzielne, rodzinne obiady. Czym kieruje się rodzic, wybierając lokal? Nie myśli o cichej knajpce w centrum, nie idzie do fastfoodowej budki, swoje kroki kieruje do miejsca, które jest choć w mini-malnym stopniu dostosowane do potrzeb rodzin z dziećmi.

– Wiele lokali, do których z chęcią po-szłabym sama z mężem, odpada w przy-padku, gdy zabieram na obiad małe dziec-ko – tłumaczy Tamara, mama dwuletniego Mikołaja. – Wybieramy restauracje, które zapewnią nam chociażby niezbędne mini-mum, jak zabawki, kredki czy tablica do rysowania.

Ale spektrum potrzeb jest o wiele szer-sze, choć tak naprawdę niezwykle proste do zrealizowania:

– Restauracja, która chciałaby uchodzić za miejsce przyjazne dzieciom wcale nie musi narażać się na duże koszty w związku z przystosowaniem lokalu. Pomysłem, któ-ry z powodzeniem sprawdza się w Warsza-wie, jest animator zajmujący się malucha-mi. Oprócz odizolowanego miejsca zabaw, paru kolorowanek i gier, przydałby się tak-że prosty parawanik dla karmiącej mamy i zawieszany przewijak. O zapewnieniu przyborów higienicznych, takich jak choć-FO

t. IS

tOCk

PHOt

O.CO

M

Page 13: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 13

M I E J S C E

by najtańsze pieluchy już nawet nie wspo-minam, choć stanowi to standard w kra-jach europejskich. W restauracjach brakuje również menu dziecięcego – wylicza.

Wciąż panuje bowiem przekonanie, że to, co zjada każde polskie dziecko na obiad, to frytki, pulpeciki, zupy na kostce rosołowej oraz kurczakowe nuggetsy w pa-nierce. Rodzic pragnący przyzwyczaić ma-lucha do pełnowartościowej kuchni może co najwyżej zamówić pół „dorosłej” porcji.

dziecko – nowy target– Wbrew stereotypowej opinii rodzice

z dziećmi to doskonali klienci – podkreśla Tamara. Zwykle wychodzimy z restau-racji po 45 minutach, czasami godzinie.

Kilkulatek rzadko usiedzi w jednym miej-scu dłużej, co jest ogromnym plusem dla restauratorów i umożliwia większą rotację klientów w ciągu dnia.

Nastawienie na specyficznego odbiorcę, czyli rodzinę, może dać firmie wymierne korzyści. Co jednak na to restauracje? Bia-łostockim lokalom niejednokrotnie brak jasno zdefiniowanego targetu, do którego miałyby trafić ze swoją ofertą. Jednocze-śnie są to miejsca dla dorosłych pragną-cych wypić kawę w miłym towarzystwie, jak i dla rodzin z dziećmi. Uniwersalizm nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

– Klient z dzieckiem jest bardzo do-brym klientem – mówi właściciel jednego z białostockich lokali gastronomicznych. Relacja pomiędzy nim a restauracją opiera się na wierności. Rodziny z dziećmi bardzo często wracają do lokalu, w którym spo-tkali się już z wyrozumiałym stosunkiem obsługi i gości. Świetnie byłoby, gdyby niektóre restauracje zdecydowały się ukie-runkować tylko i wyłącznie na rodziny, zamiast działać na pograniczu dwóch dzie-dzin. Bycie uniwersalnym, czyli tworzenie miejsca dla każdego, jest bowiem napraw-dę trudne.

Nowa moda. dobra modaJest i dla nas nadzieja. Z Zachodu, czyli

ze stolicy, przyszła do nas moda na kli-matyczne klubokawiarnie, które bardzo dobrze się przyjęły na Podlasiu, kanapkar-nie i piekarnie, które dopiero co otwierają swoje podwoje, można więc snuć śmiałe przypuszczenia, że wkrótce restauratorzy otworzą się również na tematykę parentin-gową, stworzą miejsce przyjazne malu-chom, zainwestują w pokoje zabaw i za-trudnią animatorów. Oferta dla rodziców to w naszym mieście wciąż niewypełnione, puste miejsce, kulturalno-gastronomicz-na dziura i nisza, w której z powodzeniem odnalazłyby się niektóre restauracje czy kawiarnie.

Na koniec warto postawić dość kontro-wersyjne pytanie. Czy wszystkie lokale powinny być „child friendly”, nastawiać się na rodzica wraz z małym klientem, ofero-wać zabawki, plastikowe stoliki i kredki? Krępującą ciszę przerywają same mamy:

– Kiedy wychodzę z koleżanką na kawę, płacz dziecka to ostatnie, czego chciała-bym słuchać – mówi Kasia, mama dwójki dzieci. Rodzice także są świadomi, że loka-le „dla każdego” są miejscami tak napraw-dę „dla nikogo”. Potrzeba sprofilowania niektórych restauracji i zdefiniowania pod szyldem „rodzinne” oraz rozgraniczenie pomiędzy nimi a miejscami „dla doro-słych” jest bardzo wyraźna. Chociażby po to, aby mama po godzinach mogła w spo-koju wypić kawę.

ul.1000-lecia PP 8bTel: 85 653 99 55

Godziny otwarcia: pon-pt:6.30-22.30 sob: 8.00-20.00 nd: 10.00-20.00

[email protected]

rekL

aMa

Page 14: Fakty Białystok 012

14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Kiełbaski na ziemniaczanym purée

z sosem cebulowym

N A T A L E R Z U

WOLNY FAsT FOOd CZYLI sZYBkI sLOW FOOd

R ynek gastronomiczny, profile i standard restauracji, nieustannie dostosowują się do oczekiwań klientów. W dzisiejszych czasach ta branża szczególnie odczuwa koniunkturę w światowej gospo-

darce. Oszczędzanie na przyjemnościach wydaje się logiczne i często konieczne. Przecież zamiast kolacji z przyjaciółmi w restauracji, można zrobić kanapki i pooglądać telewizję, a portfel nie straci na grubości.

Nie dziwi więc widoczny w światowej gastronomii trend przecho-dzenia restauracji „z drogości w taniość”. Zamykane są lokale posia-dające gwiazdki Michelina, a w ich miejsce powstają bistra, bary tapas i lokale obwoźne. Często jednak te tanie z definicji przybytki serwują kuchnię na wysokim poziomie. Dzięki wykorzystywaniu sezonowych (czyli znów: tanich) składników i uzależnieniu oferty od lokalnie do-stępnych produktów, restauratorzy zmniejszają koszty a dzięki temu mogą zmniejszyć ceny.

W Stanach Zjednoczonych panuje moda na slow „foodowe” je-dzenie uliczne. Młodzi ambitni kucharze kupują przyczepy i serwują w nich wymyślne dania, na które nie trzeba długo czekać i które są tanie. Ta moda powoli wkracza także do Europy, a nawet Warszawy. Menu obwoźnych restauracji bywa różne: od kanapek, prawdziwych hamburgerów i kiełbasek własnego wyrobu, po dania rybne i we-gańskie. Przyznam, że kiełbaski dobrej jakości, w kilku wariantach, to mój ulubiony slow fast food. Cały świat zazdrości nam pysznych kiełbas. No, może trochę się zagalopowałem – duża część świata nam zazdrości. I wiecie co? Mają rację.

tekSt i FOtO Grzegorz Chlebowicz, szef kuchni Trattorii „Czarna Owca”

Page 15: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 15

N A T A L E R Z U

składniki przygotowaniepRZEpIs NA 2 OsOBY:

• 4surowekiełbaskizrodzinnejmasarniJanaUstymowicza

• 500gskrobiowych(żółtych)ziemniaków

• 4cebule• łyżeczkamiodugryczanego• łyżeczkamusztardyfrancuskiej• 600mlwywarumięsnego(możebyćrosół)

• 100mlbiałegowytrawnegowina

• 50mlmleka• 60gmasła• sól,pieprz• natkapietruszki• koperek

Zaczynamyodwstawieniaziemniaków,następniezabieramysięzasos.Kroimycebulęwpiórkaipodsmażamynaśrednimogniuzdodatkiemoliwyimasła.Wmomenciegdycebulazmięknieilekkosięzarumieni,dodajemymiódimusztardę,apochwilizalewamywinemiwywarem.Gotujemy,ażsossięzredukujeizagęści,przyprawiamysoląipieprzem.Tużprzedpodaniemwtłaczamyzimnemasło.

Gdyziemniakisięugotująodlewamyjeitrzymamyjeszczeprzezchwilęnagaziewceluodparowania.Ugotowaneziemniakiprzeciskamyprzezpraskę,lubprzecieramyprzezsito.Dopuréedodajemy30gmasłaimleko.Puréedoprawiamysoląipieprzem,dodajemypietruszkęikoperek.

Kiełbaskinależygotowaćnadużymogniu,około10minut. Poobgotowaniuwstawiamyjedomocnorozgrzanegopiekarnika,ażsięzarumienią(możnaobsmażyćlubzgrillować).

Wykładamynaśrodektalerzapurée,naktórymukładamykiełbaski,polewamywszystkososemiszybkidomowyobiadgotowy!

rekL

aMa

Page 16: Fakty Białystok 012

16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Paweł Waliński FOtO Karol Rutkowski

L O K A L

Coraz więcej na mapie naszego miasta lokali, które wymykają się tradycyjnemu pojęciu pubu, kawiarni, czy knajpy. Niedawno otwarta Spółdzielnia to jedno z nich.

p omysł na Spółdzielnię powstał w Fundacji Forum Inicjatyw Rozwojowych. Od początku nie miała być po prostu zwy-kłą knajpą. Celem przyświe-

cającym jej powstaniu było stworzenie miejsca, w którym różne inicjatywy, organizacje pozarządowe, czy wresz-cie szary człowiek mogliby podyskuto-wać na temat miasta – jego przestrze-ni, kultury, albo pochwalić się swoją działalnością artystyczną. W końcu, jak mawiał Kantor: „Wszelką rewolu-cję kulturalną wywołują kawiarnie”. W Spółdzielni jest więc miejsce na organizację debaty, wystawy, koncer-tu, czy performance’u. Dla przykładu – niedługo goście lokalu będą mogli głośno pozastanawiać się nad przy-szłym kształtem centrum kulturalne-go na Węglówce.

Zasadniczo wystarczy przyjść i się dogadać – choć lokal z zasady nie pła-ci wykonawcom i wystawcom, za to z chęcią udostępnia swoją przestrzeń. A przestrzeń owa jest wyjątkowo miła. Nowoczesna, ale ciepła, a gości od wej-ścia witają świeże jogurtowe koktajle. W przeciwległym kącie kawiarni bu-szuje właśnie jakiś berbeć, bo właści-ciele pomyśleli o kąciku dla najmłod-szych, by mieli czym się zająć, kiedy ich mamy relaksują się przy kawie i rozmowie.

– Ważnym elementem naszej dzia-łaności jest wspieranie i aktywizacja bezrobotnych, niepełnosprawnych. Mamy w pełni przystosowany dla nich budynek i chcemy takim ludziom ofe-rować możliwość rozwinięcia kwali-fikacji i pójścia dalej. Ideałem byłoby zatrudnienie rotacyjne, aby móc uczyć jak najwięcej ludzi – mówi nam mana-ger lokalu, Sławomir Sidoruk.

Ale Spółdzielnia to nie tylko miej-sce, w którym uprawia się działalność

społeczną. Jeśli ta tematyka jest nam obca, możemy zagościć tam tylko po to, by wziąć coś słodkiego na ząb i wy-słuchać koncertu – a te bywają w Spół-dzielni przeróżne: od operowych, po eksperymentalne; grała tu choćby Natasza Topor. W najbliższym czasie planowane jest też otwarcie pracow-ni fotograficznej. To duże ułatwienie w miejscu, gdzie odbywają się wystawy zdjęć. Spółdzielnia jest też księgarnią, choć w ograniczonym zakresie – ty-tuły są wyselekcjonowane. Ale to nie wszystko.

– Organizujemy strefę wolnej książ-ki, co znaczy, że organizujemy wy-mianę. Książka za książkę. Sztuka za sztukę. Nie prowadzimy żadnych list, panuje zupełna swoboda. Za zamysłem stoi refleksja, że książka naprawdę ma wartość dopiero wtedy, kiedy zostaje przeczytana – tłumaczy Sidoruk.

Ale Spółdzielnia – co widać gołym okiem – poza ambitnymi celami spo-łecznymi i artystycznymi, pełni też bardziej niepozorną, ale nie mniej waż-ną funkcję: stanowi fajny przyczółek, w którym oddech mogą złapać czy to zabiegani studenci wracający z pobli-skiej uniwersyteckiej biblioteki, czy to starsze panie, które właśnie spenetro-wały okoliczne warzywniaki. Wstęp ma tu każdy i każdy jest mile widzia-ny. Szczególnie ci, którzy nie boją się wykazać inicjatywy i być twórczy.

– Spółdzielnia jest, można powie-dzieć, platformą dla realizacji marzeń – zachwala Sidoruk. I dobrze. Oby wię-cej miejsc, w których myśli się w ten sposób, a nie tylko ślepo goni za zy-skiem. Kufel piwa i drewniana ława, jako standard spędzania wolnego cza-su w lokalu, odchodzi w naszym mie-ście do lamusa. I miejmy nadzieję, że tego akurat lamusa nikt w przyszłości nie zechce otwierać.

Spółdzielnia: lokal z inicjatywą i dla inicjatyw

Page 17: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 17

p od koniec XIX wieku Białystok wskutek dynamicznego rozwoju przemysłu (nazy-wany był nawet „Manchesterem Północy”) zatracił swoją prowincjonalną atmosferę i aż do wybuchu II wojny światowej uchodził za wielkomiejskie centrum wszelkich rozrywek, sztuk i uciech. Młodzieniec mógł zabrać pannę do cukierni, kawiarni czy

restauracji, które błyskawicznie ubarwiły mapę miasta. Do dziś przetrwały legendy o dwóch konkurujących o palmę pierwszeństwa lokalach, Renaissance i Ermitażu – finałem zacie-kłej walki o klienta i miano „najlepszej w mieście restauracji” było podpalenie jednej z nich.

jak w Białymstoku, to do RitzaWłaśnie z myślą o kupcach i przemysłowcach pośredniczących w handlu między Zachodem

a Dalekim Wschodem i odwiedzających w interesach Białystok, rosyjsko-francuskie Towa-rzystwo Akcyjne „Ritz” zbudowało w 1913 r. legendarny hotel. Przesadnie monumentalny i okazały z zewnątrz, intrygujący neobarokowym szykiem, trzypiętrowy budynek szybko stał się wizytówką regionu i rozsławił go na całą Polskę, nie mając dla siebie konkurencji wśród trzynastu pozostałych hoteli w mieście.

manchester północy, hilton Wschodu

H I S T O R I A

tekSt Iwona i Rafał Bortniczukowie/Mr. & Mrs. Sandman

Na parkiet porywały gości urocze fordanserki, piękne dziewczęta tańczyły kankana, zamożni tracili swoje fortuny w kasynie, a przejezdni zachwycali się pierwszą w regionie

windą. Hotel Ritz obchodziłby właśnie swoje 100-lecie

Hotel Ritz, Białystok FO

t. PI

Otr S

aWIC

kI

Page 18: Fakty Białystok 012

18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

H I S T O R I A

IWonaIRafałBoRTnIcZUKoWIe MR.&MRs.sanDManaUToRZyPRoWaDZąBloGlIfesTyloWo-KUlInaR-ny PoD aDReseMWWW.MRMRssanDMan.BloG-sPoT.coMWIelBIcIeleKsIążeK,nIeZnaJącysIęnalITeRaTURZe.TeoReTycyBIeGanIa,PIsZącyoBIe-GanIU.PRaKTycyGoToWanIa,nIeUMIeJącyGoTo-Wać.MIłośnIcyKIna,WyBIeRaJącyTylKonUDnefIlMy.PołącZyłanasnIeUMIeJęTnośćsKUPIenIasIęnaJeDnyM,InTeleKTUalneaDHDIaKcePTacJaTeGo,żelePIeJnIeZJeśćloDóWWcale,nIżZJeśćnIesMacZne.PIsZeMyWIęc,żeBysKaTaloGoWać,ZaTRZyMaćTo,conasZaInTeResoWało,ZacIeKa-WIło,ZaInsPIRoWało.

podróż windąDo hotelu warto było zajrzeć chociażby po to, by udać się na piętro pięknymi, bogato

zdobionymi marmurowymi schodami lub przejechać się pierwszą w mieście windą. Czy w windach pary wymieniały pierwsze, nieśmiałe jeszcze pocałunki, krępując się obecnością hotelowego boya, nie wiadomo. Oczywistym jest jednak, że niejedna panna dałaby sobie skraść całusa, aby obejrzeć wnętrze jednego z 50 pokojów w hotelu Ritz, puścić z kranu go-rącą wodę, odkręcić zawór przy kaloryferze czy zadzwonić do recepcji, zamawiając drinki. A gdy damy znudziły się już towarzystwem skradających całusy kawalerów, mogły zejść do restauracji serwującej znakomite dania kuchni „polsko-rosyjsko-francuskiej na wzór za-chodnio-europejski”, kawiarni, banku czy nawet fryzjera. A na koniec także do sali balowej.

Co to był za bal!Sala balowa również nie miała sobie równych. Przyjęcia sylwestrowe, bale pożegnalne na

cześć wojewodów i dygnitarzy, rewie, zachwycające „Ritz girls”, zespół „The Original Sextet Ritz Jazz-Band” przygrywający podczas dansingów, występy światowej sławy szansoni-stek – Ritz tętnił życiem i przyciągał zamożną, żądną rozrywki klientelę. Przez salę balową przewinął się tłum wąsów i meloników, koronkowych podwiązek i pióropuszy, szarmanccy bon vivanci porywali tu do tańca piękne kobiety, wymieniano uprzejmości, częstowano się najdroższymi cygarami, podrygiwano w rytm modnych standardów, wymachiwano kola-nami tańcząc kankana, popijano szampana, nie bacząc na to, że wylewał się z kieliszków na podłogę. I o tym, co wydarzyło się w „tym Ritzie” plotkowano później przez długie ty-godnie. Z języków całego miasta z pewnością nie schodził występ człowieka-błyskawicy, O. Marconiego. Sala wypełniała się po brzegi, gdy z idealną wiernością odtwarzał grę Cho-pina, Mozarta czy Czajkowskiego.

Czy wśród bawiących się w sali balowej gości można było spotkać piękną Hankę Ordo-nównę i intrygującą Polę Negri? Bardzo prawdopodobne. Czy nad sekretarzykiem w jed-

nym z hotelowych pokojów pochylał się Stanisław Przybyszewski, pisząc kolejne słowa swoich powieści? Niewykluczone. Czy to w restauracji na piętrze podejmowano śnia-

daniem Józefa Piłsudskiego, który siadał w głębokim fotelu i w zamyśleniu podkręcał sumiastego wąsa? Jak najbardziej. W hotelu Ritz własny apartament miał również

pułkownik armii carskiej Mikołaj Kawelin, słynący ze swej wątpliwej urody i bezwarunkowego powodzenia u dam. Choć wykwintny przepych hotelowych wnętrz w większości zdawał się trafiać w gusta „gwiazd” dwudziestolecia mię-

dzywojennego, pisarka Maria Dąbrowska ostro skrytykowała go za pstrokatość i zbytnie nawiązywanie do wschodniego stylu, a sam Białystok określiła jako miasto

szare i brzydkie. Doceniła jednak zarówno czystą pościel, jak i centralne ogrzewanie. Każdy, kto zatrzymywał się w Białymstoku, zmierzał do hotelu Ritz. Ostatnie strony pięknej i barwnej historii hotelu Ritz zapisano w 1944 r., kiedy to

wycofujące się wojska niemieckie podpaliły budynek. Pieczątkę na zakończenie niesamo-witej epoki w dziejach Białegostoku przybiła kontrowersyjna decyzja o zburzeniu w 1946 r. nadającego się do odbudowania hotelu. W czerwcu tego roku białostocki Ritz obchodziłby swoje 100-lecie.

Page 19: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 19

Page 20: Fakty Białystok 012

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

sZTUkA pRZETWARZANIAtekSt Agnieszka Sienkiewicz

Karolina Maksimowicz ożywia przedmioty, które większość uznałaby za śmieci. Miała wystarczająco dużo odwagi by ukochane zajęcie uczynić sposobem na życie. Agnieszce Sienkiewicz opowiedziała o zamiłowaniu do gratów i o swoim najnowszym projekcie - Przetwórni Meblowej Białystok.

R O Z M O WA

przetwórnia meblowa Białystok – to pełna nazwa realizowanego przez Ciebie przed-sięwzięcia. skrót pmB wywołuje skojarze-nia ze znanym przedsiębiorstwem, czy to celowe?karolina maksimowicz: Ludzie często mnie o to pytają (śmiech). Rze-czywiście, skrót PMB kojarzy się ze znanym przedsiębiorstwem mięsnym, nie było to jednak za-mierzone. Wymyślając nazwę mojej marki, chciałam by poja-wił się w niej element wskazują-cy na Białystok. Czuję się bar-dzo związana z naszym miastem i zależało mi na tym, by zakomu-nikować odbiorcom skąd pocho-dzą moje produkty.Nie przeszkadza mi to, że skrót jest taki sam. Myślę że dzięki temu ludzie łatwiej zapamiętu-ją całą nazwę mojej marki. Poza tym, logo oraz tematyka przed-sięwzięcia zupełnie odbiegają od siebie. Chociaż nikt nie po-winien pomylić jednego z dru-gim, to miałam jeden zabawny przypadek – w zakładzie szklar-skim, pan z obsługi widząc wy-frezowane w blacie mego stołu logo, zapytał czy teraz robimy także meble, bo myślał że tylko wędliny...

jak wpadłaś na to, by w stare i niepo-trzebne przedmioty tchnąć ducha na nowo?km: Od zawsze fascynowały mnie stare meble, graty. W wygrzeba-nych na strychu, niepotrzebnych przedmiotach widziałam poten-cjał. Pamiętam stary motor – jeszcze po dziadku – który stał na podwórzu i rdzewiał. Marzy-łam by go jakoś przerobić, zro-bić z niego siedzisko do pokoju. Wtedy nie wiedziałam jak się do tego zabrać i niestety motor po-szedł na złom. Nie mogłam tego

odżałować! Wynajdywałam sta-re krzesła, kufry i w warsztacie taty odnawiałam je, szlifowa-łam, lakierowałam. Przerabia-łam swoje ciuchy. To były po-czątki zabawy z upcyklingiem [tworzenie rzeczy wysokiej ja-kości z surowców niskiej jako-ści – przyp. red.] i recyklingiem. W starych przedmiotach drze-mie zawsze jakaś historia, którą można odkryć w innej odsłonie. Uwielbiam zdobywanie starych rzeczy, niekiedy bardzo warto-ściowych za bezcen, czasem za przysłowiową „flachę” czy za inny, nowszy przedmiot. Uda-ło mi się zdobyć kilka pięknych mebli, postmodernistycznych smaczków. Chyba za bardzo przywiązuję się do niektórych z nich. Najchętniej trzymałabym je wszystkie u siebie w domu i z nich korzystała.

jak przebiega proces tworzenia? szcze-gółowo planujesz projekt czy dajesz się ponieść fantazji i improwizujesz?km: Większość projektów tworzę zupełnie spontanicznie. „Insta-luję się” przed blatem roboczym: planuję wielkość, funkcję i dzia-łam. Rezultaty niekiedy zaska-kują nawet mnie (śmiech). Czę-sto zdarzają się klienci, którzy całkowicie mi ufają, wiedzą że wykonam coś specjalnie dla nich, nie chcą znać efektu z góry.

jaką najdziwniejszą rzecz wykorzystałaś do swoich „przetworów”?km: Nie wiem który mogę okre-ślić jako „najdziwniejszy”. Żad-ne przeróbki już potencjalnych użytkowników nie dziwią... Dość specyficznym materia-łem, którego użyłam do zrobie-nia torebki jest kopolimer winy-lu – stosowany w przemyśle do

Page 21: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 21

rekL

aMa

wygłuszeń, tłumiący drgania. Największy sentyment mam do scenografii festiwalu Original Source Up To Date 2012. Jak to w kulturze bywa, nie za boga-ty budżet festiwalu wymusił na mnie dużą kreatywność i po-wstała mini-kuchnia z dymią-cym piekarnikiem, okapem, pralką wytwarzającą bąbelki, wszelkimi kuchennymi akceso-riami – wszystko skąpane w ró-żowym kolorze. Wisienką na torcie był Fiat 126p kupiony za grosze. Całość powstała sponta-nicznie i w ostatniej chwili. Wy-kańczaliśmy scenę w zamknię-tej hali gdy impreza już trwała. Współpraca z festiwalem Origi-nal Source Up To Date zapowia-da się na długoletnią, co mnie bardzo cieszy.

Tworzysz nie tylko meble, ale i torebki. Większość z nich wykonujesz z filcu, który według wielu osób nadaje się jedynie na „gumiaki”...km: Kiedyś filc znajdował prze-mysłowe zastosowanie, a od kilku lat ukazuje nam zupełnie nowe oblicze, wspaniale nada-je się do stworzenia ciekawych form wnętrzarskich, torebek. Niezależnie od wcześniejszego przeznaczenia, każdy materiał w naszych rękach może stać się tym, czym zechcemy. Moja pra-ca z filcem rozpoczęła się przy-padkowo. Młodszy brat potrze-bował wkładów do wędkarskich butów. Kupiłam filc i w ramach prezentu zrobiłam mu pewne-go rodzaju skarpety. Z reszty materiału uszyłam siostrze tor-bę, która zrobiła furorę wśród jej koleżanek. Tak pojawiły się pierwsze zamówienia. Filc jest gruby i sztywny, co daje duże możliwości modelowania cieka-

wych kształtów i brył. Teraz już nikogo nie dziwi stosowanie go w modzie, designie, wnętrzach.

Czy na pracy twórczej da się zarobić? km: Powoli mi się udaje. Dużo czasu poświęcam festiwalowi Up To Date. Pracuję tu nad sce-nografiami, wnętrzem budynku, oprawą wizualną, wearem, insta-lacjami reklamowymi. Poza tym, projektuję wnętrza, meble oraz torby, robię projekty graficzne, prowadzę warsztaty. Teraz za-czynam pracę nad scenografią do spektaklu Michała Stankiewi-cza w ramach projektu „Miesz-kam w Białymstoku” [premiera 29 czerwca w Białostockim Te-atrze Lalek – przyp. red.]. Dzię-ki szerokiemu zakresowi mojej działalności zawsze mam zaję-cie, a doświadczenie warsztatowe daje mi dużą niezależność. Praca twórcza ma to do siebie, że nie od razu owocuje. Wiele osób mówi-ło mi bym szukała pracy w biurze architektonicznym, bo na własną rękę nic nie osiągnę, ale ja wie-działam co chcę robić i na razie mi się to udaje.

gdzie zainteresowane osoby mogą obej-rzeć i zakupić Twoje projekty?km: Strona internetowa wraz ze sklepem są w trakcie realizacji i niedługo zainteresowani będą mogli kupować przez internet. Nowe kolekcje torebek oraz sie-dzisk są w produkcji, wkrótce ujrzą światło dzienne i zako-rzenią się na stronie. Produkty PMB pojawią się także w kilku sklepach w Polsce, skupiających polskich designerów. Póki co, zapraszam na profil Przetwórni Meblowej Białystok na Facebo-oku.

R O Z M O WA

Page 22: Fakty Białystok 012

22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Namaluj sobie

miastoprzestań gadać, że nie umiesz

tekSt Grzegorz Grzybek citybranding.natemat.pl FOtO Piotr Narewski

S T R E E T A R T

Kilka tygodni temu starałem się namówić kilkoro ważnych miejskich urzędników do zaakceptowania

wizji Białegostoku jako miasta przyjaznego rowerom. Błąd. Przyjaznego rowerzystom.

N a tym etapie mogę tylko powie-dzieć, że komentarze o tym, że miasto nie jest otwarte na to by słuchać, są mocno przesadzone. Wystarczyło by zwykły obywatel

zaprosił do współpracy kilkoro zdolnych białostoczan, zamknął to w przystępnej formie i doszło do spotkania z kluczowy-mi miejskimi urzędnikami. To dowód na to, że miasto można sobie namalować przy odrobinie dobrej woli, pokory i nieskończe-nie dobrych chęciach. Na tym etapie wie-my w jakim stylu malować, ale nie mamy wspólnego stanowiska jak i za ile kupić far-by. Kiedy czytacie ten artykuł jestem już po seminarium „Komunikacja rowerowa w mieście” zorganizowanym przez Ambasa-dę Danii. Będę tam z bardzo ważnym miej-skim urzędnikiem. Trzymajcie kciuki. Po

Page 23: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 23

r e k L a M a

S T R E E T A R T

szczegóły zajrzyjcie na portal Tomasza Lisa i Tomasz Machały, na którym piszę o marketingu miast – www.citybranding.natemat.pl.

Cieszę się, że chętnych do malowania miasta jest wię-cej. Za sprawą East Side Street Art (w ramach „XX8 Dni Sztuki Współczesnej”) zrobili to dosłownie. W prze-strzeni Białegostoku powstały wielkie obrazy (murale) stworzone przez zdolne dłonie i umysły artystów z Pol-ski i gości zaproszonych z zagranicy.

Od dłuższego czasu z zachwytem patrzyłem na to, co robi w tym temacie Łódź. Zniszczone i mocno doświad-czone miasto robiło kilka lat temu wrażenie szarego, smutnego, opuszczonego. Wkrótce pojawiły się pomy-sły by odbudować włókienniczą tożsamość, docenić in-dustrialny, postfabryczny charakter architektury. Tak Łódź stała się stolicą polskiego designu i mody. Łódzkie Muzeum Sztuki Współczesnej uznawane jest za najlep-sze na świecie zaraz po nowojorskim. Zapomniani mi-strzowie produkcji filmowych znowu znajdują tu swoje miejsce, a mieszkańcy coraz poważniej myślą o tym, by odtworzyć polską stolicę filmu. Pomysł wspiera swoim nazwiskiem międzynarodowa gwiazda – David Lynch (niestety będący w sporze z prezydentem miasta).

Miejsca, które wielu uznało za brzydkie zostały od-kryte przez twórców murali. I tak fundacje takie, jak Urban Forms i jej dyrektor artystyczny Michał Bieżyń-ski odczarowali brzydkie kaczątko.

Propagujemy wszelką działalność w ikonosferze miej-skiej, która jest przejawem artystycznej kreatywności, ale też narzędziem rewitalizacji społecznej. Naszą pod-stawową misją jest nasycenie łódzkiej tkanki miejskiej, kreatywną, wielowymiarową, nowoczesną sztuką, któ-ra pozwoliłaby znacznie poprawić obecny wizerunek Łodzi, nadając jej prawdziwie artystyczny i oryginalny walor. Głównym narzędziem do realizacji tego celu jest wielkoformatowe malarstwo, tworzone bezpośrednio na elewacjach budynków, które w permanentny sposób zmienia oblicze danej przestrzeni – mówi Bieżyński.

Takie arcydzieła możecie zobaczyć również w Bia-łymstoku. Na zdjęciach po lewej pokazujemy jak wy-glądają.

Piotr Luterewicz i Grzegorz Grzybek

czywramachessa„młodzi”,którzydziśdewastująbudynkimogąwziąćudziałwjakichśwarsztatach?nie,przyjełosię,żejakktośchcetoprzychodziiobser-wujelepszych.Pozatymnapisynaścianachtozwykładewastacjaarchitektury.

czyjawiem?Znamwielufantastycznychgrafików,którzyzaczynaliodmalowanianaostatniejstroniewzeszyciedostającuwagidodziennikaodnauczycieli.Możetewszystkiebahomazytopoczątektakichmu-rali,prawdziwejsztuki.

cośwtymjest.samkiedyścośtakiegorobiłem.Jakmiałem11latzacząłemrobićgraffiti.Dzisiaj-18latpóźniej-jestemarchitektem.

Organizator East Side Street Art. obiecał mi, że za rok w Białymstoku pojawi się street art. W wersji 3D. Już teraz możecie wesprzeć podobne inicjatywy przyznając im środki w ramach budżetu obywatelskiego naszego miasta. W ramach programu „Kultura dla obywateli” miasto rozdysponuje 200 000 złotych. Zagłosować na murale możecie uzupełniając ankietę na stronie miasta www.bialystok.pl

Page 24: Fakty Białystok 012

24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Niebawem minie rok od premiery albumu „Czas Vendetty”. kiedy możemy się spo-dziewać waszych nowych produkcji?Egon: Nowa płyta ukaże się już w lipcu. Teraz zamykamy spra-wy związane z miksem i maste-ringiem.Lukasyno: Myślę, że nagraliśmy najbardziej spójny lirycznie i muzycznie album. Nie będzie tu już wypadów w reggaeton. Przygotowaliśmy 16 kawałków. Znajdzie się wśród nich sporo brzmień opartych na żywych instrumentach, zaczerpniętych bezpośrednio z naszej kultury. Wielu zalicza was do pionierów hip-hopu. jak postrzegacie próby mieszania rapu z elektronicznymi brzmieniami?kriso: Czasy się zmieniają. Teraz łatwiej wyprodukować synte-tyczne dźwięki, niż dobrać ży-wych muzyków. Wszyscy inspi-rują się trendami zza oceanu. Powoli nadchodzi fala elektro-niki połączonej z muzyką klu-bową. Nam się to nie podoba. Są jednak produkcje, gdzie takie połączenie fajnie wygląda. Naj-lepszy przykład to rap francuski czy niemiecki. Podczas prac nad „Tylko dla prawdziwych” starali-śmy się zachować pewne propor-cje. Słuchacze w poszczególnych utworach na pewno dostrzegą zarówno warstwę syntetyczną, jak i żywe instrumenty.Na poprzednich albumach mogliśmy usłyszeć reggaetony, gitarowe riffy, bia-ły śpiew czy chicano rap. Co was inspiro-wało w poszukiwaniu nowych brzmień na nadchodzący album?

L: Osobiście bardzo cenię i rozu-miem artystów, którzy cały czas poszukują nowych dróg i form wyrazu, a nie odcinają każdą kolejną płytą kupony. Dobrym przykładem jest Pezet i jego ostatnia produkcja z Sidneyem Polakiem. Wiele osób uważało, że album jest de facto elektro-niczny. Skoro jako raper czuje się w tym dobrze, niech nikt mu nie zabrania robienia muzyki w taki sposób. Prawdziwi fani powin-ni uszanować jego wolę. Chociaż nie słucham Pawła, sprawdzam i szanuję jego muzyczne podróże.E: Nie ukrywamy, że na płycie znalazło się kilka utworów w sta-rym „koneksjowym” klimacie. Zrobiliśmy też kilka zupełnie nowych rzeczy, m.in. z udzia-łem żeńskiego kwartetu oraz wokalisty.Szykujemy również jeden singiel z mocnym regionalnym akcen-tem. Na pewno zadziwi wielu słuchaczy. Generalnie ten krą-żek będzie najdojrzalszy spośród wszystkich, jakie nagraliśmy.L: Nie chcieliśmy robić nic pod publikę. Może na koncertach nie porywamy tłumów, z uwagi na ich wiek, ale mamy wierne gro-no słuchaczy, często nawet star-szych od nas.jesteście widoczni na scenie już od 15 lat. jak oceniacie zmiany, które przez ten czas zaszły w hip-hopie?k: Zmiany zaszły na każdej płasz-czyźnie. Od bitów przez techni-ki rapowania po brzmienie czy flow. Niestety w sieci pojawia się

M U Z Y K A

NON kONEksjA

Twórczość Lukasyno, Egona i kriso rozwija się konsekwentnie od 15 lat. Nie zmienia się natomiast sentyment do Białegostoku, który często zaznaczają w swoich utworach.Z członkami grupy NON koneksja rozmawiał karol Rutkowski

tekSt Karol Rutkowski FOtO Piotr Świderski

mUZYkA TYLkO dLA pRAWdZIWYCh

Page 25: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 25

też dużo słabych rzeczy. Wielu myśli, że są raperami i wrzuca swój materiał do sieci.E: Ja zaczynałem w 1998 roku. Już wtedy mieliśmy nagrane demo. Od tamtego momentu wiele się zmieniło. Kiedyś wszystko się samplowało. Ciężko też było wy-dać płytę. Teraz może zrobić to prawie każdy.L: Mamy kolejną falę hip-hopu. My jesteśmy jak skała, od któ-rej te fale się odbijają. Na scenie znajdujemy się w tym samym miejscu. Ale muzycznie cały czas się rozwijamy. Chcemy być oceniani przez naszą muzykę. Nie jesteśmy i nigdy nie będzie-my celebrytami. Każdy z nas ma swoje rodziny i inne zajęcia na co dzień. Fajne jest to, że prze-mysłem muzycznym zajmują się ludzie, którzy kiedyś sami zajmo-wali się muzyką. Podczas pierw-szej fali mieliśmy wysyp hip-ho-powców, którzy zniknęli i teraz powracają. Ulica zweryfikowała kto jest autentyczny, kto robi to z pasji i kto jest wiarygodny. jak dobieracie sobie ludzi do współpracy?E: Często są to nasi znajomi i ko-ledzy, ale często współpracujemy też z ludźmi, którzy przypadko-wo pojawili się w naszym życiu. Nigdy nie chcemy robić utworów z kimś tylko dlatego, że akurat jest znany i modny.L: Takie spontaniczne spotkania są najfajniejsze. Staramy się rów-nież, by goście się nie powtarzali. Wielu artystów nas lubi i szanuje, ale to nie zobowiązuje nas, aby zapraszać kogoś na każdy album.

Często w tekstach zaznaczacie przywiąza-nie do rodzinnego miasta. Czuć w nich jed-nak tęsknotę za czasami, w których przy-szło wam dorastać. Czy Białystok rozwija się na pewno w dobrą stronę?L: Z jednej strony widać, że in-frastruktura się poprawia, ale nie idzie to w parze ze wzrostem poziomu życia. Z drugiej bra-kuje mi klimatu starych dziel-nic, czy ulicy Lipowej i Rynku Kościuszki. Zanika naturalna tkanka nawiązująca do rodo-wodu Białegostoku. Chciałbym, aby wokół klimatycznych miejsc, jak na przykład ulica Młynowa, powstała „dzielnica artystów” z klubami muzycznymi, prze-strzenią wystawową, teatrem.E: Niestety handel ucieka z cen-trum do galerii handlowych. Te-raz drobni przedsiębiorcy ban-krutują albo zostają zepchnięci na margines. To smutne, bo ci ludzie tworzyli atmosferę tego miasta.Niejednokrotnie opuszczaliście Białystok. Co sprawia, że zawsze tu wracacie?L: Jeśli wyjeżdżaliśmy to tyl-ko w celach zarobkowych. Ni-gdy z zamysłem, aby stąd uciec. Bóg sprawił, że urodziliśmy się tu nie bez celu. Wielu wyjeżdża mówiąc, że Podlasie to cmen-tarz talentów. My chcemy udo-wodnić, ze można coś osiągnąć, trzymając się własnej tożsamości i czerpiąc z niej inspirację.E: Właśnie tu mamy swoje korze-nie. Wszyscy czujemy ogrom-ny sentyment do tego miejsca. Różne miasta i kraje się widzia-ło, ale zawsze tęskni się za tym jednym.

M U Z Y K A

r e k L a M a

Page 26: Fakty Białystok 012

26 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

5M U Z Y K A

dAj sIę UsłYsZEć!

C ałość, pod nazwą „Bez hologramu / Białystok Muzyczny” oficjalnie ruszy przed wakacjami. W lipcu i sierpniu

na antenie Akadery prezentowane będą nadsyłane piosenki, a pierwszego notowania listy przebojów możemy spodziewać się we wrześniu. Lista skierowana jest do wszystkich zespołów i muzyków, którzy chcą podzielić się ze słuchaczami swoją twórczością. Są tylko dwa warunki: muszą to być własne kompozycje i powinny zostać nagrane po 1 stycznia 2013 roku. W przypadku listy przebojów oczekujemy zgłoszeń zespołów z całej Polski. Natomiast na składance pojawią się wyłącznie kompozycje naszych lokalnych grup. Choć są również pomysły na to aby nadać całemu przedsięwzięciu również charakter międzynarodowy. Wszystko zależy jednak od tego jak dużo napłynie zgłoszeń. Im więcej ich będzie, tym większa szansa, że nie skończy się tylko na jednej płycie.

Zgodnie z tradycją projektu „Białystok Mu-zyczny” nie mają znaczenia gatunek, wiek czy język. Ważne jedynie to, aby jakość nadesłanej propozycji była wystarczająca, by wyemito-wać piosenkę, czy też utwór instrumentalny w radiu lub umieścić na płycie. Nieważne więc czy gracie rocka, jazz, hip-hop, reggae, czy muzykę klezmerską – możecie wziąć udział w projekcie. Jego wartością przy poprzednich edycjach było właśnie to, że na jednym albu-mie znajdowały się kompozycje mniej i bar-dziej doświadczonych twórców z czasami bar-dzo odległych od siebie muzycznie światów.

Płyta „Bez hologramu / Białystok Muzycz-ny” trafi do słuchaczy pod koniec tego roku. Najlepsze piosenki zostaną wybrane przez

jury składające się z białostockich dzienni-karzy. Swój typ będą mogli również wskazać słuchacze Akadery. Zgodnie z tradycją ogło-szony zostanie również konkurs na zaprojek-towanie okładki albumu. Ze strony radia za realizację całości przedsięwzięcia odpowiadać będą Sylwia Łuniewska i moja skromna oso-ba. Audycji „Bez hologramu” można słuchać w każdy czwartek od godz. 18 na antenie radia Akadera 87,7 FM oraz w internecie. Prezento-wane są tam już pierwsze zgłoszenia.

Całość ma być narzędziem promowania zdolnych zespołów, które będą miały oka-zję prezentować swoją twórczość na antenie, jak również pojawić się w studiu by na żywo opowiedzieć o swojej muzyce i działalności. Organizatorzy konkursu mają też nadzieję, że uda się stworzyć pod tym szyldem cykl kon-certów w białostockich klubach. Wreszcie – informacje o zespołach pojawią się również na stronach partnerów i patronów medial-nych, w tym oczywiście „faktów Białystok”. Bez dwóch zdań warto więc zgłosić swoje pio-senki do projektu.

Wszelkie informacje na temat całego przed-sięwzięcia oraz formularz zgłoszeniowy znaj-dziecie na stronie www.akadera.bialystok.pl oraz tradycyjnie, na Facebooku.

A tak na marginesie. Wraca nie tylko „Bia-łystok Muzyczny”. Wszyscy miłośnicy poezji powinni w każdą niedzielę słuchać audycji „Między wierszami” prowadzonej przez Mi-chała Czarneckiego. Zaprasza tam osoby, któ-re piszą wiersze, by się nimi podzieliły w ra-mach projektu „Białystok Poetycki”. Więcej o tej inicjatywie w kolejnym numerze „Fak-tów Białystok”.

tekSt Konrad Sikora, dyrektor muzyczny Radia Akadera

Pamiętacie płyty „Białystok Muzyczny”? W tym roku ukaże się kolejna składanka prezentująca dokonania zespołów z naszego miasta. Na antenie radia Akadera ruszy również

lista przebojów złożona z piosenek nadesłanych przez debiutujących twórców.

e

Page 27: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 27

5 C hoć budynek przy ulicy Legionowej nie przypomina nowoczesnych brył archi-tektonicznych, znajduje się w świetnym

miejscu. Praktycznie w ścisłym centrum Białegostoku, niedaleko parku, tuż obok ru-chliwego skrzyżowania, a jednak w zaciszu, gdzie miło można odpocząć od codziennego zgiełku. Ogromny parking i schodki prowa-dzące do lokalu są niczym czerwony dywan w naszym zatłoczonym mieście. Do tego, po wejściu, zaraz wita nas przyjemny w upal-ne dni chłodek. Obecnie wnętrze Famy nie przypomina już zamierzchłych czasów PRL--u, kiedy panował tam zaduch zmurszałe-go drewna zmieszany z niezbyt przyjemną wonią wydobywającą się z toalet. Dziś Fama to doskonałe miejsce do tego by w spokoju wypić kawę, czy zimne piwo, a podczas lun-chu przekąsić sałatkę.

poczuj toFama to miejsce z duchem, doskonałą

akustyką, nowoczesną sceną, światłami, przyjemnym barem i powierzchniami do wystaw fotografii, czy prezentacji krótkich filmów. Niegdyś był to klub, w którym od-bywały się koncerty Białostockiej Wiosny Muzycznej, czy Jesień z Bluesem. Dziś moż-na tam zaaranżować niemal każdą imprezę, bo w naszym 300-tysięcznym mieście jest to właściwie jedyne miejsce, gdzie można zorganizować w miarę przyzwoity koncert, turniej karaoke, czy potańcówkę w rytmach

latynoskich. Zupełnie nie pasuje tu klimat popularnego u nas nurtu disco polo, czy dys-koteki w stylu disco bango – nieopodal są lo-kale, w których można podrygiwać w klubo-wych lub typowo dyskotekowych rytmach. Profil Famy jest inny. Póki co, jej możliwości zdecydowanie nie są w pełni wykorzystane, a potencjał ma ogromny. A co najważniejsze – wciąż zachowuje nieśmiertelnego ducha kawiarni muzycznej.

spróbuj i tyNiejeden artysta wystawiał tu swoje prace

fotograficzne, malarskie, dawał z siebie ile mógł na scenie, spotykał się z innymi twór-cami filmowymi, wymieniał się doświadcze-niami. Fama pozostała taka sama do dziś. Z zewnątrz może i niewiele się zmieniło, ale wystarczy zajrzeć do środka, a świat z lat 70. czy początku 80. zmienia się w XXI wiek. Nowoczesny wystrój, idealne światła, gu-stowne fotele i kanapy, tworzą klimat no-woczesnego miejsca, w którym każdy może poczuć się jak u siebie. Poza tym w ścisłym centrum Białegostoku to Fama okazuje się być oazą spokoju, gdzie nie tłucze głośna muzyka podczas popijania kawy, czy moji-to. Może to kwestia tego, że lokal znajduje się praktycznie w jednym kompleksie wraz z Białostockim Ośrodkiem Kultury, gdzie przynajmniej z racji nazwy instytucji, czuć ducha kultury przez duże „K”.

Idzie noweKawiarnia Muzyczna Fama ostatnimi cza-

sy nie miała specjalnie szczęścia do tego, by na dłużej zagościł tam jeden właściciel, a już na pewno nie do tego, by umiał on sprostać historii tego miejsca. Obecnie wydaje się, że w końcu wraca to co dobre i sprawdzone. Kil-ka świetnych imprez w zupełnie różnych kli-matach potwierdziło fenomen klubu, miej-sca, lokalizacji i tradycji, starej, ale zupełnie odnowionej Kawiarni Muzycznej Fama. My tam będziemy często zaglądać, bo warto.

Fama – kAWIARNIA mUZYCZNA Z dUsZątekSt Urszula Kochanowska FOtO Andrzej Szulski

Niewiele jest miejsc w Białymstoku, które od lat noszą tę samą nazwę, zachowały ten sam klimat i znajdują się dokładnie w tym samym miejscu co dziesiątki lat wcześniej. Jednym z nich jest kawiarnia Fama, która niezmiennie jest muzyczna, wystawowa i skupia najlepsze inicjatywy kulturalne.

ul. Legionowa 5

K U L T U R A

Page 28: Fakty Białystok 012

28 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

W końcu nadążamy!tekSt Paweł Waliński

K U L T U R A L N E M I A S T O

Halfway Festival to dowód, że ktoś w tym mieście w końcu poszedł po rozum do głowy i nie jesteśmy skazani na topienie pieniędzy

w przebrzmiałych gwiazdach grających muzykę kotletową. Druga edycja już 28-30 czerwca.

R ok temu, na łamach Faktów Białystok, utyskiwałem nad poziomem lokal-nych festiwali,

jednocześnie chwaląc ideę Halfwaya. Zdania nie zmie-niłem. Nawet, jeśli pierwsza edycja nie spełniła oczeki-wań frekwencyjnych i ko-mercyjnych, taki już los be-niaminka. Sama zaś idea, jeśli będzie konsekwentnie realizowana, może owoco-wać tym, że w końcu będzie-my mieć w mieście imprezę na miarę takich marek, jak OFF, czy Wrocław Industrial Festival.

O co chodzi? O to, że za-miast wydawać ciężkie – i zazwyczaj publiczne – pie-niądze, na brane z łapanki gwiazdy – często przypad-kowe i przebrzmiałe (co nie znaczy, że tanie), jak to było choćby w przypadku Pozy-tywnych Wibracji, organiza-torzy Halfwaya stawiają na czytelną identyfikację i spój-ność. Trafiając dodatkowo w pewną lukę na polskim festiwalowym rynku. Słu-chacie muzyki industrial-nej? Jedziecie do Wrocławia. Elektroniki? Macie Audio-rivera w Płocku. Kręci Was nowy niezależny rock – Ar-tur Rojek zaprasza na OFF Festival. A co, jeśli zasłuchu-jecie się w muzyce folkowej, albo z gatunku singer-son-gwriter (jeśli znacie polski

odpowiednik – dajcie znać, bo „muzyka autorska” nie-koniecznie chwyta temat). Jeśli bardziej od słuchania multiplatynowych przebo-jów zajmuje Was poszuki-wanie w muzyce czegoś no-wego to Halfway jest właśnie dla Was.

Rok temu goście festiwa-lu byli znakomici: najlepszy polski tekściarz Lech Janerka, niesamowity Martin Hall z Holandii, rewelacja pro-gramu „Must Be the Music” – Chłopcy Kontra Basia, Amerykanie z The Mountain Goats, czy mroczni folkowcy z Wovenhand. Wszystko to (i więcej) w ramach jednego festiwalu. Jak na Białystok, to bardzo dużo. I bardzo na bieżąco.

W tym roku, choć festi-wal zwężono z pięciu, do trzech dni, line up wcale nie przedstawia się gorzej. He-adlinerem jest pochodząca z Islandii, przesympatycz-na Emiliana Torrini, któ-rą – jeśli nie z jej własnej twórczości – możecie znać z „Gollum’s Song”, motywu przewodniego jacksonow-skiego „Władcy Pierścieni: Dwóch Wież”. Poza nią wy-stąpi choćby francuska ak-torka i piosenkarka SoKo, wokalistka formacji Seabe-ar - Sóley, porównywani do Arcade Fire, Fleet Foxes, czy Grizzly Bear Amerykanie z Local Natives, czy duńscy

postrockmani z Under Byen, którzy pokażą białostockiej publiczności, jak zamiast na gitarze, rocka grać na wio-lonczeli i pile. Grobowym nastrojem oczaruje, albo przestraszy też Anna von Hausswolff, którą nie bez powodu nazywa się mrocz-ną Kate Bush.

Jest też reprezentacja lo-kalna i okoliczna: Markas Palubenka z Litwy, czy mło-dzi białostoczanie z Wilhelm Jerusalem, którzy jeszcze nie skończyli liceum, a już zdą-żyli pokazać się z dobrej stro-ny w niejednym klubie w na-szym mieście.

To obiecująca nowa jakość w miejscu, gdzie jeszcze nie-dawno jedyną większą im-prezą muzyczną było „Raz do roku w Białymstoku” (już sama nazwa winna być dla miasta wstydliwa), gdzie sce-nę wycierali „artyści” naj-gorszego dansingowego au-toramentu. Tym bardziej, że przy konkretnej i czytelnej orientacji na folk i gatunek singer-songwriter, można się spodziewać, że Halfway przyciągnie także gości spo-za naszego miasta. Dowody na to mam z pierwszej ręki – w postaci znajomych, któ-rzy już zapowiedzieli potrze-bę noclegu. A to znów nieba-gatelna rzecz – tak w kwestii promocji naszego miasta, jak i mozolnego odrywania łatki prowincji, Polski B, FO

t. z

arCH

. OrG

aNIz

atOr

a

Page 29: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 29

R E K L AM A

K U L T U R A L N E M I A S T O

jaka – nie bez przyczyny – do Białegostoku przylgnęła. Bo czy naprawdę jesteśmy gor-si od innych polskich miast i nie zasługujemy na rozpo-znawalną w kraju muzyczną wizytówkę?

No i pokazać się może-my też od strony wizualnej, bo cała impreza odbędzie się w Amfiteatrze Opery i Filharmonii Podlaskiej. To miejsce eleganckie i z klasą, do którego nie wstyd zapro-wadzić gości z większych polskich miast. A nie po to szły na nią tak potężne pie-niądze, żeby teraz organi-zować tam jedynie wieczo-ry operetkowe, czy chałtury

w wykonaniu artystów z Te-atru Roma. Dowiedźmy, że po naszym mieście napraw-dę wieczorami nie grasują białe niedźwiedzie, które polują na kozy i owych kóz pasterzy, ale że potrafimy być w regionie prawdziwym centrum kultury. Także mu-zycznej. Pokażmy, że w sto-licy disco polo są też ludzie, którzy mają większe ambi-cje; od życia i kultury chcą więcej niż refrenów wyśpie-wywanych po kilku głęb-szych ustami ociekającymi kiełbasianym tłuszczem. Po-każmy, że nie jesteśmy skan-senem i w końcu naprawdę nadążamy!

Miejmy nadzieję, że w tym roku frekwencja bę-dzie co najmniej zadowa-lająca i Halfway faktycznie wyrośnie na brand, którego kolejnych edycji wyczekiwać będzie pół Polski. W końcu nie od razu Kraków zbudo-wano i OFFy, Open’ery, czy inne Castle Party też począt-kowo jakieś problemy mia-ły. To, czy damy Halfwayowi szansę dołączenia do owych, zależy już tylko od nas. Stó-wa za trzydniową imprezę ze śmietanką niezależnych artystów, to doprawdy nie-wiele.

harmonogram halway Festival 2013

28 czerwca 2013Wilhelm jerusalemAnna von hausswolffUnder Byen

29 czerwca 2013Bobby The UnicornhandmadEsóleysokosivert høyem

30 czerwca 2013markas palubenkagin gadomowe melodieLocal NativesEmilíana Torrini

Page 30: Fakty Białystok 012

30 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

M O T O

T ym co już na samym początku odróżnia Toyotę Auris od jej poprzedniczki, jest no-

wocześniejszy design. Nie brak tu odważnych kształtów i nutki drapieżnego akcentu. O ile przy pierwszych próbach zastąpienia legen-darnej Corolli projektanci postawili na skrom-ność, to w przypadku najnowszego modelu pozwolili popuścić wodzę fantazji. Bryła auta, podobnie jak perfekcyjnie opracowane wnę-trze, zachwyca nawet motoryzacyjnych laików.

Chociaż Auris to typowe auto codzienne-go użytku, już na pierwszy rzut oka widać, że pośród teamu konstruktorów znaleźli się ci sami ludzie, którzy stworzyli sportową GT86. W największym stopniu oba modele łączy kokpit. Stylistyka zegarów wyraźnie nawią-zuje do sportowych tradycji koncernu. Inspi-racje te jednak w żaden sposób nie wpływają na niewygodę użytkownika. Uwagę zwracają też wysokiej jakości materiały użyte przy wy-kończeniu. Doskonale wyprofilowane fotele zaskakują swoją delikatnością. Całości dzie-ła dopełnia skórzana kierownica spotykana tylko w o wiele droższych modelach Lexusa.

Aby usprawnić poruszanie się po zatło-czonych ulicach, samochód wyposażono w cały pakiet dodatkowych funkcji. Bardzo przydatny może okazać się system „Toyota Touch&Go”. Pozwala on kierowcy zaprojekto-wać trasę podróży na mapie Google, a następ-nie wgrać ją do nawigacji przy pomocy łącza USB. Z kolei „SIPA” ułatwi życie wszystkim, którzy muszą na co dzień zmagać się z bra-kiem miejsc parkingowych. Dzięki nowator-skiemu rozwiązaniu, auto samodzielnie za-parkuje nawet w wąskiej zatoczce.

Japończycy niejednokrotnie pokazali, że są mistrzami w wykorzystywaniu wolnych, aczkolwiek niewielkich przestrzeni. Z pozoru

dość skromny wymiarami hatchback śmia-ło pozwoli wygodnie podróżować nawet piątce dosyć rosłych mężczyzn. Dzięki

płaskiej podłodze pasażerowie tylnej kana-py mogą się swobodnie rozsiąść. Na komfort jazdy pozytywnie wpływa też dobre wycisze-nie całej kabiny. Jedynym problemem jest nie-zbyt duża pojemność bagażnika. Co prawda zakupy zmieszczą się tam bez problemu, jed-nak transport przedmiotów o większych ga-barytach może być już problemem.

Samochody z kraju kwitnącej wiśni od wie-lu lat słyną z precyzyjnego zawieszenia. Kon-struktorzy nie zapomnieli o legendarnej jako-ści również przy pracach nad drugą generacją Auris. Samochód dobrze radzi sobie zarówno na krętych podmiejskich drogach, jak i cia-snych osiedlowych uliczkach. Przejazdów po

wszechobecnych wybojach czy wystających studzienkach kanalizacyjnych praktycznie nie da się odczuć.

mocne serceMimo rewolucji w designie i nadaniu autu

sportowego charakteru, wachlarz dostępnych jednostek napędowych nie uległ dużym zmia-nom. Toyota postanowiła w tym przypadku oprzeć się na dobrze sprawdzonych konstruk-cjach. Pod maską w zależności od potrzeb klientów mogą znaleźć się zarówno silniki diesla jak i benzynowe. W ofercie nie mogło zabraknąć niezwykle popularnego motoru 2.0 D-4D 126 KM napędzanego olejem napędo-wym. Na rynku pojawiła się również wersja hybrydowa z akumulatorami umieszczonymi pod siedzeniem.

Bez względu na moc, każda z jednostek wy-różnia się w swojej klasie ekonomią.

Aby ograniczyć spalanie nie tracąc nic z komfortu, masę auta zmniejszono o prze-szło 40 kg.

Hatchback dostępny jest w wersjach: Live, Active, Premium, Dynamic oraz Prestige. Już w najsłabszej wersji samochód został wypo-sażony w siedem poduszek powietrznych, ABS+EBD+BA, system stabilizacji toru jaz-dy i kontroli trakcji VSC+TRC, światła do jazdy dziennej typu LED, kierunkowskazy wbudowane w lusterkach, centralny zamek sterowany pilotem, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, wspoma-ganie kierownicy z możliwością regulacji czy dzieloną tylną kanapę.

godny następca Corolli Auris bierze udział w niezwykle trudnym

pojedynku. W swojej klasie dość młody sa-muraj musi konkurować z o wiele bardziej doświadczonymi modelami europejskich czy koreańskich producentów. Toyota musi też udowodnić wiernym fanom Corroli, że Au-ris godnie ją zastąpi. Trzeba jednak przyznać, że od momentu premiery drugiej generacji japoński koncern dokonał wszelkich starań, aby nowy model dobrze przyjął się również w Europie.

Efekty wysiłków już są widoczne. Wyniki sprzedaży z pierwszego kwartału 2013 roku wyraźnie pokazują, że miejski hatchback szyb-ko pnie się w górę.

Czy to wystarczy, aby auto łączyło w sobie elementy miejskiego kompaktu i sportowej legendy świat motoryzacji? Wszystko wska-zuje na to, że futurystyczny Auris ma na to szansę.

mIEjskA dYNAmIkA W jApOńskIm sTYLU

tekSt Karol Rutkowski FOtO Piotr Narewski

Druga generacja hatchback’a z kraju kwitnącej wiśni dla wielu konkurencyjnych producentów powinna być wyznacznikiem nowych trendów. Auris jak mało które z dostępnych obecnie aut łączy w sobie komfort klasycznego kompaktu z nowoczesnymi rozwiązaniami i futurystyczną linią nadwozia.

Auris

Godny następca Corolli

Page 31: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 31

R E K L AM A

M O T O

Page 32: Fakty Białystok 012

32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

gdzie i jaki stojak rowerowy kupić?ROWER NA sTOjAkA:

tekSt Grzegorz Grzybek

P O R A d N I K

Wystarczy zgłosić wspólnocie lub spółdzielni

Gdy metr kwadratowy mieszkania kosztuje 4000 zł szaleństwem jest zajmować dwa me-try kwadratowe naszym rowerem. Ustawiając go na balkonie, musimy przenosić ubrudzo-ny przez mieszkanie, a przecież wiadomo, że nie zawsze jest czysty. Rower przed drzwia-mi wejściowymi do mieszkania? Mało bez-pieczne, a i wnoszenie na piętro nie należy do naszych ulubionych obowiązków. Piwnica? To z niej najczęściej rower „znika”. Można go jeszcze postawić pod tzw. „oknem”. Tylko czy rower to prezent? Złodziej tylko na to czeka. Mało kto wie, że wystarczy zgłosić chęć in-stalacji stojaka rowerowego wspólnocie lub spółdzielni, a te najpewniej nie będą miały nic przeciwko.

przy bloku lub szkolePorządny, pięciostanowiskowy stojak ro-

werowy można kupić już za ok. 300 zł. Biorąc pod uwagę, że koszt rozdzielany jest na kilka-dziesiąt mieszkań wydatek wydaje się śmiesz-nie mały. Warto sprawdzić czy firma oferująca parking rowerowy świadczy usługę montażu. Stojak zabezpieczy rower, uporządkuje prze-strzeń nieruchomości, pozwoli zapomnieć o wnoszeniu jednośladu na piętro.

FirmyPrzedsiębiorcy zatrudniający wielu pra-

cowników często mają problem z zapewnie-niem miejsc parkingowych. Stojak rowerowy może rozwiązać ten problem. Dojeżdżanie do pracy rowerem sprawia, że mamy więcej po-zytywnej energii, jesteśmy zdrowsi i skutecz-nie omijamy korki zyskując cenne minuty. Sprawdź na www.nastojaka.com.pl

rekL

aMa

Page 33: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 33

S T Y L

gdzie i jaki stojak rowerowy kupić?ROWER NA sTOjAkA:

B iałystok to może nie Paryż, czy Mediolan, ale pomału i skutecznie jako miasto zaznacza się na modowej scenie

europejskiej. Dzięki utalento-wanym projektantom i projek-tantkom kolekcje stają się coraz bardziej efektowne, wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Okazuje się, że kryzys nie strasz-ny branży, w której dominuje ta-lent i pasja. Niedawno odbyła się sesja zdjęciowa najnowszej ko-lekcji rodzimej firmy MO.YA fashion. „Dolce far niente” to kolekcja inspirowana słoneczną Italią – obfitą we wspaniałe kolory, zapachy – cudowną, pełną ra-dosnych i uśmiechniętych lu-dzi. W skład kolekcji wchodzą zwiewne sukienki, suknie wie-czorowe, kombinezony, bluzki i spódniczki – wszystko bardzo kobiece i nasycone kolorami aż po same brzegi tkaniny. Mate-riały w większości sprowadzane były z Włoch. – Trzy sukienki z tej kolekcji „wystąpią” w naj-nowszej polskiej produkcji fil-mowej „Ostatni Klaps”, której premiera kinowa zapowiada-na jest na początek przyszłego roku. Zagrają w niej między in-nymi Piotr Zelt, Mariusz Pujszo, Marek Włodarczyk, Maja Fry-kowska i wielu innych znanych polskich aktorów – mówi Bar-bara Augustyniak, projektantka marki, w jakiej pokażą się posta-cie filmowe. Jedna z sukni wie-czorowych z najnowszej kolekcji zagościła nawet na czerwonym dywanie podczas tegorocznego festiwalu filmowego – założyła ją Maja Frykowska, która popro-wadziła Polską Noc w Cannes.Od samego początku MO.YA fashion postawiła sobie za cel uszczęśliwianie kobiet i może w tym właśnie tkwi sukces pro-jektantki. W końcu każda z nas lubi odrobinę luksusu. A ostatnia kolekcja Barbary Augustyniak jest przesycona atmosferą słoń-ca, zapachu i delikatności Italii. Jest też esencjonalna, barwna, wprost idealna na letnie dni.

Skierowana do kobiet lubiących być w centrum uwagi, celebrują-cych piękno bycia kobietą. Sama projektantka mówi: – Swoje pro-jekty tworzę z myślą o kobietach, umiejących się cieszyć swoją ko-biecością i jej doświadczaniem. Kobietom kochającym „wstrzy-mane oddechy” i iskierkę za-chwytu w oczach, gdy wchodzą na przyjęcie. Kobietom z duszą romantyczną, bo to, co najlepsze powstaje zawsze z miłości, miło-ści do piękna, elegancji i luksu-su... To właśnie ta miłość ciągle na nowo inspiruje nas, by na-sze kreacje ożywały na naszych klientkach i by dzięki nim ...za-chwycały – to motto, które to-warzyszy Augustyniak każdego dnia pracy. Projektowanie sukienki, czy bluzki to nie tylko pomysł i wy-krój, ale coś więcej. To spełnie-nie marzeń i oczekiwań osób, które będą ją nosić. Kobieta odziana w to co lubi, w czym dobrze się czuje, automatycznie staje się radośniejsza, piękniej-sza, elegancka i – nie ma co kryć – inni patrzą na nią z zazdrością. Ostatnia kolekcja Barbary Au-gustyniak bardzo przypadła do gustu kobietom. Także tym ze szklanego ekranu. Piękne zdję-cia wykonane przez Aleksandrę Dargiewicz zachęciły klientki z całej Polski do zwiększenia zamówień. – Zupełnie nie spo-dziewałam się, że zainteresowa-nie będzie tak duże. Przed sesją zdjęciową kolekcja miała swoją premierę podczas tegorocznej edycji „Mielec Fashion Week”, gdzie nasz pokaz zainaugurował całe wydarzenie. Odzew prze-rósł nasze oczekiwania, tym bardziej, że mamy coraz wię-cej klientek z Białorusi, Rosji i Czech – powiedziała nam bia-łostocka projektantka. Niekiedy – panowie – nie zdaje-cie sobie sprawy z tego, jak waż-ne jest, by odpowiednio dobrać strój do wyjścia na kolację, czy na przyjęcie. To podstawa, by czuć się spełnioną, uśmiechnię-tą i przez to atrakcyjną również dla was.

Każda kobieta lubi podobać się mężczyznom, ale jeszcze bardziej lubi, kiedy inne kobiety patrząc na nią, zazdroszczą, podziwiają i znów zazdroszczą. Można rzec, że jesteśmy próżne, ale w końcu taka jest kobieca natura.

tekSt Urszula Kochanowska FOtO Aleksandra Dargiewicz

Kolekcja pełna słońca Italii

Page 34: Fakty Białystok 012

34 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

K U L T U R A L N E M I A S T O

Teatr, w którym straszytekSt Paweł Waliński

Jest na białostockiej kulturalnej mapie miejsce nietypowe. N iepozorne, a dzieje się w nim wiele ciekawego. Fakty Białystok postanowiły popytać u źródła o działalność i sekrety domu przy Młynowej 19.

M łynowa 19 to siedziba nieza-leżnego Teatru TrzyRzecze. Niezależnego, ale nie amator-

skiego. W ciągu dwóch z nakładem lat, Trzy-Rzecze stało się bardzo ważnym ośrodkiem kulturalnym naszego miasta. I nie tylko, bo to co dzieje się na jego scenie jest zauważane poza Białymstokiem.

– Jesteśmy nastawieni na współczesną dramaturgię. Pierwszą produkcją, jaką wy-stawiliśmy było „4:48 Psychosis” Sarah Kane, dramat o depresji zrobiony w nowoczesnej formie. Muzykę do przedstawienia na żywo grał zespół Pokrak. Dlatego spektakl nazy-wano najgłośniejszym w mieście, w przeno-śni i dosłownie – mówi dyrektor artystyczny TrzyRzecza, Konrad Dulkowski.

Teatr właśnie!Po „4:48” na ich scenie gościła „Piaskow-

nica” Michała Walczaka adaptowana tak, by opowiadała o pokoleniu współczesnych trzy-dziestolatków: singli, pracoholików, emocjo-nalnie pogubionych i zachowujących się jak dzieci na placu zabaw. Tu też wykorzystano muzykę na żywo. W spektaklu grała i śpie-wała Miss God. Potem „Blackbird” Davida Harrowera, kolejny odważny tekst, reprezen-tujący nowy brutalizm, opowiadający o ero-tycznej relacji dorosłego mężczyzny z dwuna-stolatką. Osią fabularną sztuki jest moment kiedy Una, po latach, jako dojrzała już kobieta odszukuje Raya. Po co wróciła? Czego chce? Przedstawienie zostało docenione przez widzów i krytykę. – TrzyRzecze owacjami przyjęto na Festiwalu Teatralnym w Rybniku, a grająca Unę, Dagmara Bąk dostała nagrodę dla najlepszej aktorki. Przedstawienie wędru-je po kolejnych festiwalach – od Olecka po

Pszczynę, było wystawiane na scenach Teatru Jaracza, a w czerwcu Tadeusz Słobodzianek zaprosił ekipę na Scenę Przodownik Teatru Dramatycznego w Warszawie.

- Idziemy w kierunku teatru autorskiego. Nie zatrudniamy reżyserów z zewnątrz, two-rzymy własny styl – kontynuuje Dulkowski. Spektakle TrzyRzecza są mocne, emocjonal-ne. Stawiają pytania, ale nie dają prostych od-powiedzi. To teatr dla wymagającego widza.

Z „Blackbird” widzowie wychodzą w ci-szy, dziewczyny ocierają łzy. Po premierze osadzonej w środowisku dresiarzy „Dzie-siony” jeden z widzów stwierdził, że „został skopany tą sztuką”.

– Człowiek chce obcować z czymś więk-szym od siebie. Jedni w tym celu idą do ko-ścioła, inni do teatru. Ale w obu przypad-kach, by doznać katharsis trzeba stanąć wobec sytuacji i emocji skrajnych. Dlatego nasze spektakle mówią o odrzuceniu, lęku, samotności – mówi Dulkowski.

TrzyRzecze nie ma stałego zespołu aktor-skiego, do każdej realizacji ogłaszany jest oddzielny casting. Dlatego w „Dziesionie” spotyka się Krzysztof Ławniczak z białostoc-kiego Dramatycznego z Karolem Smacznym związanym z Wierszalinem i Michałem Ki-tlińskim z krakowskiej „Bagateli”. Aktorów grających w „Blackbird” publiczność rozpo-znaje z telewizyjnych seriali, a w najnowszym spektaklu „Błazenada” gra i śpiewa Beata Kacprzyk, z zespołu DeSu.

– O pozycji teatru świadczy, że na pierw-szy casting do „Psychosis” przyszło 8 osób, na ogłoszenie o roli w „Błazenadzie” dosta-liśmy ponad sto profesjonalnych CV – mówi Dulkowski.

Page 35: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 35

r e k L a M a

S T U D I O F RY Z U R

Wielka promocja nastrzyżenia

i koloryzacjetylko w Amadeusz Studio Fryzur

Przyjdź lub zadzwońul. Warszawska 55 lok.1

tel. 517 941 260

K U L T U R A L N E M I A S T O

Właśnie nie teatr!TrzyRzecze pełni też inną funkcję. Wy-

chowawczą. Co roku odbywają się warsztaty dla młodych. Teatr jest medium do opowia-dania o ich problemach. W takich ramach rozważano już temat: przemocy wśród dziewcząt; jak być gejem w Białymstoku i przeżyć, jak być ateistą w państwie prawie wyznaniowym; nowe narkotyki, bezrobocie wśród absolwentów wyższych szkół.

– W tym roku planujemy warsztaty wokół reinterpretacji schematów myślowych wpa-janych przez baśnie. Punktem wyjścia było pytanie, dlaczego książę Kopciuszka wziął jak swoją. Nawet jej nie zapytał. W ten sam sposób z młodzieżą zastanawiamy się nad ukrytym przekazem bajek. I jak to funkcjo-nuje w dzisiejszych czasach – zachęca nasz rozmówca.

Jest też akcja „Nienawiść na deskach” – niezgoda na wzrastającą falę nienawiści rasowej i narodowej w Białymstoku. Akcja obejmuje stronę internetową www.zama- lujzlo.pl, gdzie można zgłaszać znaki niena-wiści w przestrzeni publicznej. Kolejne eta-py to ulotki namawiające do reagowania na

rasizm. Od wrzucania dzieci imigrantów do śmietników przez rówieśników, po podpa-lanie drzwi mieszkań osób o innym kolorze skóry. Wreszcie debaty, podczas których re-prezentanci mniejszości spotkają się z wła-dzami miasta i rzecznikami prasowymi or-ganów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w naszym mieście.

– Zaczyna się od tego, że przyzwalamy na opowiadanie rasistowskich dowcipów. Póź-niej nie zauważamy swastyki wymalowanej na naszym bloku i uznajemy to za normal-ne. Potem nie reagujemy na napisy „White Power” na koszulkach. A kiedy kogoś pobiją uważamy, że nic się nie stało. Jak w Berli-nie w latach 30 XX wieku – wybijano szyby w żydowskich sklepach, a opinii publicznej mydlono oczy, że to zwykłe incydenty chu-ligańskie. Że młodzież musi się wyszumieć. A kiedy sytuacja stała się już jasna, było za późno. Tu też podchodzi się do problemu w ten sposób i my się na to nie zgadzamy – komentuje akcję Rafał Gaweł, prezes Teatru TrzyRzecze.

Po prostu stary domW momencie, kiedy TrzyRzecze powsta-

wało, budynek przy Młynowej 19 – dom przedwojennego żydowskiego przedsię-biorcy produkującego jadalny olej, Jakuba Flikiera – był w opłakanym stanie. Zdemo-lowany przez wynajmujących budynek ro-syjskich robotników. Rosyjskie malunki na ścianach, podłoga oblana farbą. Najpierw miała tu być kawiarnia. Potem padł pomysł postawienia sceny. W końcu ktoś zapytał: „A czemu nie teatr?”. W czasie wojny rodzinę Flikierów wypędzono, większość zginęła. Po wojnie Michał, jedyny ocalały członek rodzi-ny sprzedał budynek i wyjechał do Izraela, gdzie przez lata szefował Związkowi Biało-stoczan w Izraelu.

– Podobno są tu duchy – mówi nasz roz-mówca z tajemniczą miną. – Już dwie ak-torki chciały sprowadzać egzorcystów, żeby je wygonili. Najpierw ze śmiechem, potem poważnie mówiłem, że absolutnie nie, bo tych Żydów już raz ktoś stąd wypędził i nie pozwolę, żeby to się powtórzyło.

Więcej informacji o TrzyRzeczu znajdzie-cie pod adresem: www.trzyrzecze.pl FO

t. z a

rCH.

teat

rU tr

zYrz

eCze

Page 36: Fakty Białystok 012

36 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

pAmIęTAjCIE O OgROdACh!

d ziałkowicze mówią o sobie: „jesteśmy ludźmi, których ciężka praca zamienia nieużytki w oazy zieleni”. Faktycznie

zieleni działkom odmówić nie można, jednak wspomnianymi „nieużytkami” z chęcią za-jąłby się niejeden deweloper. W Białymstoku i okolicach jest dużo ogrodów działkowych, m.in. przy ulicy Hetmańskiej, Ciołkowskie-go, Mickiewicza i Wysockiego. Działkowe el-dorado od ruchliwych ulic oddzielają siatki, często wykończone drutem kolczastym. Kie-dyś do ogrodów mógł wejść każdy, dziś często bramki zamykane są na kłódki. Wszystko to w obawie przed złodziejami i innymi niepro-szonymi gośćmi.

– Zdarzają się kradzieże, dlatego staramy się nie przechowywać wartościowych rzeczy w domkach – mówi pani Teresa, którą spo-tkałam w jednym z ogrodów. Mimo drobnych przeciwności, działki cieszą się dużą popular-nością. Jeżeli ktoś decyduje się na sprzedaż swojego ogródka, najczęściej jest to uzasad-nione przeprowadzką do innego miasta lub nadmiarem obowiązków.

Od szopy do galerii sztuki Za czasów Polski Ludowej ogródki dział-

kowe były trzymane w ryzach i wszystkie wyglądały podobnie. Każdy metr był cenny a w związku z tym, działki służyły głównie uprawie warzyw i owoców. Jedyne szaleństwo architektoniczne na jakie obywatele mogli so-bie pozwolić to postawienie skromnej szopy, pełniącej rolę składziku.

Dzisiejsze działki, choć często przypomina-ją te z lat 80., są bardziej fantazyjne i często przyozdobione najróżniejszymi gadżetami. Kolorowe płotki, huśtawki, gipsowe bociany i krasnoludki to tylko niektóre działkowe de-koracje. Pośród jarmarcznych cudów można też napotkać działkowiczów minimalistów. Drewniany domek, zielona trawka i wiata z miejscem na grilla to coraz częściej spotyka-

ny widok. Stare przeplata się z nowym, dział-ki są urządzane według uznania właścicieli. Wszystko to sprawia, że w ogrodach dział-kowych panuje, przywołując słowa Piotra Sa-rzyńskiego, „niczym nieskrępowana wolność ekspresji estetycznej”. Ten działkowy chaos ma swój urok i zainspirował niejednego ar-tystę. Jan Bujnowski, Andrzej Ślusarczyk czy Jan Zegalski to tylko niektórzy fotografowie, którzy z pasją utrwalali na zdjęciach zielone gaje betonowych miast. Z kolei latem 2009 roku, jeden z warszawskich ogrodów dział-kowych gościł galerię sztuki współczesnej Le Guern. Wdrażano tam najróżniejsze przed-sięwzięcia, m.in. projekt Joanny Warszy, która przeobraziła działki w wenecki park Giardini, gdzie rokrocznie odbywa się słynne Bienna-le. W 49 altankach zaaranżowano narodowe pawilony wystawowe i oznaczono je flagami państw z całego świata. Działkowicze, choć z początku sceptyczni, ostatecznie przystali na realizację artystycznego eventu.

marchewki, pomidory i piwonieDziałkowicze są bardzo dumni ze swoje-

go dobytku i chętnie chwalą się grządkami. W ogrodzie przy ulicy Hetmańskiej spoty-kam pana Mikołaja. Mężczyzna ma 85 lat i jak mówi, połowę swego życia uprawia działkę. – O Pani! – wykrzykuje – dziś ta działka jest dla mnie całym światem, jak się popracu-je to od razu zdrowie lepsze! Pan Mikołaj, mimo swojego wieku, wygląda naprawdę do-brze. Na działce, oprócz drzewek owocowych i grządek z warzywami, ma także szklarnię w której hoduje pomidory. Zapytany o to, czy uprawianie swoich jarzyn się opłaca, odpo-wiada – Opłaca, nie opłaca, nie o to chodzi. To jest przyjemność, przyjść tutaj i pielęgno-wać rośliny. Opinię pana Mikołaja podziela-ją Martyna i Przemek, którzy kupili działkę 3 lata temu, zaraz po tym jak przyszła na świat ich druga córka.

tekSt i FOtO Agnieszka Sienkiewicz

Ogrody działkowe - dla jednych ostoja PRL, dla innych sposób na życie. Dziś działkowcy to już nie tylko emeryci. Wśród zwolenników miejskich rabatek, przybywa młodych ludzi poszukujących odskoczni od codziennego zgiełku.

H O B B Y

Page 37: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 37

r e k L a M a

BEZPŁATNE

DOWOZY NA TERENIE

BIAŁEGOSTOKU PRZY

MIN. ZAMÓWIENIU

30 ZŁ...Odrobina sake, nietuzinkowy smak oraz doznania estetyczne towarzyszące degustacji tworzą niepowtarzalną atmosferę...

Pragniesz nowych doznań kulinarnych?W FUTU SUSHI zasmakuj niebagatelnej przyjemności i poznaj piękno smaku tradycyjnej kuchni japońskiej!

Zapraszamy,Zespół FUTU SUSHI

Białystok, ul. Lipowa 12, www.futusushi.pltel. 690 990 212

– Nasz ogródek to idealne miejsce na spę-dzanie czasu z dziećmi i spotkania ze zna-jomymi. Mieszkamy w bloku, a działka jest odskocznią od betonowych murów – mówi Przemek. Jego żona jest pasjonatką ogrod-nictwa i mnóstwo przyjemności przynosi jej gmeranie przy grządkach. – Z roku na rok moja uprawa się powiększa. Sieję sała-tę, marchew, trochę ogórków. Bardzo lubię kwiaty, niebawem zakwitną piwonie – mówi rozmarzona.

działkowicz może więcejJak mówi stare porzekadło, każdy męż-

czyzna powinien w swoim życiu spłodzić syna, zasadzić drzewo i wybudować dom. Na działce w zasadzie można zrealizować ten plan (choć pokaźnej willi tu się nie postawi). A tak całkiem serio, kto z nas nie ma czasem ochoty usiąść na leżaku z kubkiem kawy lub przysiąść pod gruszą sącząc chłodne piwko?

Dla tych, którzy nie mają rodziny na wsi, ogródek działkowy jest najłatwiejszym spo-sobem na relaks na zielonej trawce. Jeżeli marzy się komuś taka zielona oaza, musi się liczyć z wydatkiem rzędu kilku a czasami kil-kudziesięciu tysięcy złotych. Ceny ogródków uzależnione są nie tylko od metrażu i zabu-dowy, która się na nich znajduje. O wartości decyduje też to, czy do posesji doprowadzo-ne są prąd i woda. Im więcej dobrodziejstw, tym wyższa cena.

Choć działki wzbudzają rozmaite emocje, to z pewnością dla wielu osób są sposobem na życie. W całej Polsce istnieje blisko 5 tysięcy ogrodów działkowych, które są zagospodaro-wywane przez ponad milion użytkowników. To rzesza ludzi ceniąca ekologiczne wartości i wolniejsze tempo życia. Może warto się do nich przyłączyć, nieco zwolnić, docenić to co daje nam natura i delektować się czasem spędzonym na świeżym powietrzu?

H O B B Y

Page 38: Fakty Białystok 012

38 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

N A d R U G I M P L A N I E

TRIBUTE TO sTAgE mANAgERstekSt Grzegorz Pilat

Bardzo rzadko próbuję kleić słowa pisane, częściej mówione, więc szału nie będzie. Jednak jestem winny to tym wszystkim którzy imprezy, zwłaszcza te plenerowe, trzymają w całości. To ONI decydują kiedy jeden zespół kończy, a drugi zaczyna. ONI dają znać prowadzącym ile czasu jeszcze muszą biadolić na scenie, przez co z minuty na minutę są coraz bardziej nienawidzeni (prowadzący) przez Szanowną Publiczność. Są absolutnie podstawowym „wyposażeniem” każdej poważnej imprezy, koncertu, eventu. Stage managerzy…

Współpraca za, przed, nad, pod… czyli słów kilka o najlepszym przyjacielu konferansjera.

W edług interneto-wego mega słow-nika, stage mana-ger to pomocnik, osoba odpowia-

dająca za działalność pozasce-niczną. Jednak z mojego punk-tu widzenia, gdy na wydarzeniu, najczęściej artystycznym, nie ma głównego reżysera, to wła-śnie całość obowiązków zwią-zanych z powodzeniem impre-zy spada na barki, nazwijmy ich na potrzeby artykułu, „ogarnia-czy potwornego zamieszania”. Mało to profesjonalne określe-nie, ale chciałem jak najdokład-niej oddać ich rolę przy tworze-niu dla Was dobrej imprezy czy koncertu. No tak - powie ktoś – ale to zadanie dla organizato-rów! Zgoda – odpowiadam – ale w trakcie nawet najlepiej przy-gotowanej i dopiętej na ostatni guzik imprezy, czasami zdarzają się sytuację, których nie można przewidzieć.

Oczekuj nieoczekiwanegoZespół się spóźnia, ktoś zapo-

mniał perkusji, gitary nie stro-ją, światła nie świecą, zespół nie chce wyjść na scenę, bo „za ja-sno”, ”bo za ciemno”, „bo scena za mała” (a w zespole trzy osoby…), „bo nie było kanapek”. Ot, takie codziennie, zasceniczne proble-my, których można byłoby wy-pisać co najmniej na 20 stron (z chęcią kiedyś opisałbym kilka takich sytuacji, w które aż trudno uwierzyć). Tylko dzięki owocnej współpracy prowadzącego i stage managera można takie problemy minimalizować. Nie muszę chy-ba dodawać, że wypadałoby, aby między nimi też istniała swoista „chemia”. Idealne rozwiązanie to takie, w którym prowadzący z „ogarniaczem zamieszania” lubią się, ale też szanują wza-jemnie swoją pracę i rozumieją problemy jakie mogą pojawić się w trakcie imprezy. Z perspekty-wy prowadzącego czasami trze-

ba działać szybko i reagować na wszystko dookoła. Podobnie jest ze stage managerem. W mojej ka-rierze wielokrotnie zdarzało się tak, że choć scenariusz był dopię-ty co do minuty, przed imprezą odbyły się dwie czy nawet trzy próby, to i tak zawsze w ostat-niej chwili pojawiało się „coś”. Co wtedy? Wtedy pojawia się duet: prowadzący – stage manager. Ten pierwszy stara się opanować sy-tuację na linii scena – publicz-ność, ten drugi (czy też druga) biega za sceną i robi wszystko, aby impreza – koncert wróciły na właściwe tory. Nie będę dokład-nie opisywał jak to wygląda od kuchni, bo te wydanie nie ma tylu stron, zresztą nie wszystko nada-je się do opisania, ale uwierzcie mi, wtedy działania stage mana-gera ocierają się, prawdopodob-nie, o czarną magię.

porządek musi byćDobry stage manager, to taki

człowiek, który do perfekcji ma opanowaną szeroko pojętą umiejętność zarządzania zaso-bami ludzkimi. Myślę, że w razie konfliktu zbrojnego, to spośród nich można byłoby wybierać dowódców! Oni po prostu (pra-wie) zawsze wiedzą co czynić, gdy wszystkim dookoła kończą się pomysły. Może to schematy, może doświadczenie? Nie wiem. Wiem natomiast, że ich praca bardzo usprawnia przebieg całej imprezy. Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację: jest godzi-na 20.50, na scenie zespół z czo-łówki polskiej sceny rockowej, o 21.05 powinien rozpocząć się koncert kolejnego zespołu. Czy-li czas jest w sumie sprzyjający, bo 15 minut na zgarnięcie jedne-go składu i rozłożenie drugiego

Page 39: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 39

N A d R U G I M P L A N I E

– pod warunkiem, że są już po próbie – jest jak najbardziej do zrobienia. Nagle okazuje się, że ten pierwszy zespół gra jeszcze trzy bisy… Co wtedy? Wtedy do akcji wkracza stage manager. Osoba, która nie wie co to kom-promis. Do prowadzącego idzie krótka informacja: „do wypeł-nienia masz 10-12 minut”. Przy-znam, że to i tak niezła sytuacja. Bywało i więcej. Nim prowadzą-cy zdąży się „rozkręcić”, od stage managera dostaje konkretną in-formację: „zaczynamy!”. Wszyst-

ko gotowe, impreza trwa dalej. To właśnie zasługa „ogarniaczy po-twornego zamieszania”. Zasłu-ga, ale zarazem ich rola. Przy-pomnijcie sobie takie koncerty, gdy przerwy między kolejnymi zespołami trwały po 25-30 mi-nut… zgroza! Oczywiście, to nie tak, że za sceną jest tylko jeden człowiek. Na ogólny „sukces” imprezy pracuje cały sztab ludzi: technicy, wolontariusze... Jednak oni wszyscy potrzebują pewnego harmonogramu prac, to także za-danie stage managera.

Bohater drugiego planuPo co to wszystko? Po co ko-

mukolwiek z tych, którzy stoją pod sceną, jakiś tam stage ma-nager? Wydaje się, że to marno-trawienie kasy, która nierzadko pochodzi z publicznej puli. Może faktycznie z Waszej perspekty-wy to nie do końca zrozumiała sprawa, ale wierzcie mi, że taka osoba bardzo usprawnia wyda-rzenie, czasami nawet artystycz-ne. Takich osób prawie nigdy nie widać, nie słychać, ale to właśnie Ich praca sprawia, że koncerty

przebiegają sprawnie i bez za-kłóceń. Przynajmniej w okoli-cach sceny.

Myślę, że wszystkie koleżan-ki i koledzy po fachu w pewnym stopniu podzielają moje zdanie. O ile łatwiejsze byłoby nasze konferansjerskie życie, gdyby na każdym koncercie, festynie, wydarzeniu (niekiedy artystycz-nym) były osoby odpowiedzial-ne za pilnowanie dyscypliny przy scenie. Niestety, często możemy o kimś takim tylko pomarzyć…

r e k L a M a

H A R M O N I A S M A K Ó W

GrzeGOrz SŁaBYBarman od 10 lat. kocha to co robi i uważa barmaństwo za swoją naj-większą pasję. Niesamowitą satys-fakcję daje mu uśmiech i zadowolenie gości, kiedy piją przyrządzone przez niego drinki.

Wszystkie składniki wykłócamy w szejkerze i przelewamy do wcze-śniej schłodzonej i odymionej gałązką rozmarynu koktajlówki. Dekorujemy świeżą bazylią.Cocktail przygotowany specjalnie dla pewnej damy chcącej skoszto-wać kanadyjskiej whisky w nietu-zinkowym i nowatorskim wydaniu... Jak wyszło oceńcie sami...

BARmANI LITTLE hELL pOLECAjąKanadyjski Liść

•Kanadyjskawhisky3cl•MartiniRossato2cl

•świeżetruskawki5szt•świeżyrozmaryn1gałązka

•syropcukrowy5cl•sokzlimonki1cl

Wspaniałedrinki,fantastycznąobsługę,wsparciemerytoryczneipomocwrealizacjizapewnił

LITTLE HELLPub & Coctail Barul. Lipowa 4, tel. 881 694 441

OBEJRZYJ PROCES POWSTAWANIA http://youtu.be/lFkcGKh0Xp4

Page 40: Fakty Białystok 012

W Białymstoku wiele się dzieje. Nie brak tu aktywnych ludzi i ciekawych przedsięwzięć, o których co rusz robi się gło-śno na mieście. Jak grzyby po

deszczu pojawiają się również nowe blogi, fan page’e, czy inne, całkiem poważne platformy medialne. Niektóre funkcjonują dopiero kilka miesięcy, inne mają już ugruntowaną pozycję na rynku. Jednak żadne informacje i felieto-ny nie wzbudzają większego zainteresowania niż nowe wpisy na „Hardstoku”. W czym tkwi fenomen projektu zapoczątkowanego nieco ponad rok temu przez grupę anonimowych komentatorów?

Jak uważa socjolog Damian Dworakowski: – Poczytność tego profilu i bloga jest zwią-zana z anonimowością autorów. Piszą o rze-czach, o których w zasadzie wiedzą wszyscy, ale nie wypada o nich mówić publicznie pod

własnym nazwiskiem – ze względu na brak dowodów czy dosadne sformułowania. Ano-nimowość powoduje również to, że nie są im przypisywane żadne powiązania personalne, nie są wyciągane życiorysy, dokonania i po-rażki. Ich odbiorcy skupiają się na treści. Moż-na powiedzieć, że Hardstok to obywatelski watchdog [ang. pies stróż – red.] – znajduje, piętnuje, poleca, krytykuje, ale nie uprawia hejtingu. Informacje które prezentują, to tak-że plotki, które nie pojawiają się w oficjalnych mediach.

Ostatnio „redakcja” strony wyszła z nową inicjatywą o nazwie „Prześwietleni”. Zamiast snuć domysły i opierać się na internetowych newsach, Noe i spółka postanowili trudne pytania skierować bezpośrednio do znanych osób. Pomysł rodzi pewną wątpliwość – ilu z naszych VIP-ów będzie chciało udzielić od-powiedzi?

I N T E R N E T

Śladami

Każde miasto ma swoich tajemniczych bohaterów. Mroczne ulice Gotham City przemierzał Batman, a nad Metropolis szybował Superman. Białystok też ma swoją

drużynę, na której każdy ruch nieustannie czekają zainteresowani. Grupa ta niemalże do perfekcji wykorzystuje najpotężniejszą broń naszych czasów – internet.

40 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Karol Rutkowski FOtO Piotr Narewski

Page 41: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 41

sprawdźofertę!

manzano.sklepwww.manzano.pl

Znajdź nas na:

Sprzedawca produktów firmy Apple oraz akcesoriów

do urządzeń mobilnych

rekL

aMa

sprawdźofertę!

manzano.sklepwww.manzano.pl

Znajdź nas na:

Sprzedawca produktów firmy Apple oraz akcesoriów

do urządzeń mobilnych

Czy Noe to Ty?Marka tajemniczych muszkieterów w cią-

gu kilku miesięcy zyskała popularność, któ-rej mógłby pozazdrościć im niejeden bloger czy publicysta. Zapewne nie tylko ja miałem wielokrotnie okazję rozpocząć rozmowę pyta-niem: – A czytałeś nowy tekst na hardstok.pl?

Kiedyś nawet niektórzy znajomi snuli po-dejrzenia co do mego udziału w prowadzeniu kontrowersyjnej strony. Oświadczam jednak, że moja rola w tym wypadku sprowadza się tylko do lektury nowych treści.

Trzeba przyznać, że ekipa Hardstoku jak mało kto potrafi przyciągnąć zainteresowanie.

Panowie używając celnych ripost i bezpo-średnich uwag nieustannie komentują wy-darzenia w naszym regionie. Nie boją się pisać tego, co myślą. Każdy z nich w wirtu-alnej rzeczywistości stworzył sobie alter ego, które zaczęło żyć własną legendą. Ich teksty rodzą ciekawość. Chyba nie ma czytelnika, który chociaż raz nie zastanawiał się kim tak na prawdę jest „Noe” bądź „Albert Potiom-kin”. Panowie (a może panie? ) dbają jednak o swoją anonimowość. Trudno się temu dzi-wić. Niejednokrotnie ich słowa w sposób inteligentny, ale też zabawny, krytykowały działania władz czy bohaterów z pierwszych stron gazet. Na blogu pojawiło się również wiele artykułów mówiących o kulturze w Bia-łymstoku. Można śmiało stwierdzić, że Hard-stok jest esencją kontrowersyjnego dzienni-karstwa miejskiego. Poszczególni członkowie teamu pojawiają się na wielu miejskich wyda-rzeniach. Nikt jednak nie wie jak wyglądają. Mogą to być zarówno nasi dobrzy znajomi, z którymi widzimy się na co dzień, jak i zu-pełnie anonimowi goście siedzący w ciem-nym kącie sali.

O ideę przyświecającą wirtualnej loży szy-derców zapytaliśmy samych twórców.

Jak uważa Albert Potomkin – Hardstok to ekipa ogarniętych gości z tytułami nauko-wymi i sukcesami w biznesie (tak w wielkim

skrócie). Zaczęliśmy z myślą, że będziemy pi-sać o tym co nas wkurza, cieszy lub śmieszy, tak po prostu. Okazało się, że już ponad tysiąc osób myśli jak my. A liczba fanów na Face-booku ciągle rośnie. Po ponad roku możemy twórczo rozwinąć główną ideę i cel. Korzysta-jąc z myśli dwóch wielkich Polaków: „chcemy bić k…y i złodziei Panie Hrabio” – bo warto być przyzwoitym.

Wielu chciałoby się dowiedzieć, co kryje się za awatarami każdego z krytyków. Trud-no się temu dziwić. Kapitan Monastario też chorobliwie pragnął zdemaskowania Zorro. Chociaż postać wykreowana przez Johnstona McCulleya żyła ponad dwa wieku temu, ma wiele wspólnego z naszymi śmiałkami. Spo-łeczeństwo ich niemalże kocha, czego nie można już często powiedzieć o bohaterach tekstów publikowanych na kontrowersyjnej stronie. Zapewne po ujawnieniu swojej toż-samości podzieliliby los legendarnego banity – Robin Hooda z Sherwood.

mniej wiesz, lepiej śpiszMusimy się jednak zastanowić, czy w ogóle

chcemy dowiedzieć się kim są w rzeczywi-stości? Jaki pożytek mieszkańcom Metropolis przyniosłaby wiadomość, że Clark Kent po godzinach pracy zmienia się w Supermana. Nawet Joker odzwierciedlający esencję nie-obliczalnego zła w „Mrocznym Rycerzu” nie chciał poznać prawdziwej twarzy Batmana. Co więcej, postanowił na swój szalony spo-sób chronić Bruce’a Wayne’a. Myślę, że wielu fanów street art’owych dzieł Banksy’ego rów-nież czułoby się zawiedzionych ujawnieniem tożsamości najpopularniejszego ulicznego ar-tysty na świecie. Tajemnica Hardstoku po-łączona z ciętym piórem drużyny blogerów dodaje bez wątpienia barwy naszemu miastu. Dlatego chyba lepiej będzie, gdy skupimy się bardziej na czytaniu nowych tekstów Noego, niż poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie – kim jest?

I N T E R N E T

Page 42: Fakty Białystok 012

42 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

mAm kILkA pYTAń

sZANUjmY ETNICZNE

dZIEdZICTWO

F E L I E T O N

tekSt Krzysztof Szubzda

tekSt Paweł Walińskim oże ktoś zna odpowiedzi.

Doda powiedziała kiedyś, że prorok Jeremiasz, Mojżesz i kilkudziesięciu innych raczej przyzwoitych ludzi, auto-rów Biblii było „naprutych winem”. Sąd pierwszej instancji wycenił to na pięć tysięcy złotych.

Mieszko Sybilski nazwał Dodę blacharą i sąd wycenił to na milion złotych.

Generał Kiszczak wprowadził stan wojenny i dostał za to dwa lata w zawieszeniu. Pijany mieszkaniec Krakowa za sikanie w miejscu pu-blicznym dostał miesiąc ograniczenia wolności i trzydzieści godzin prac społecznych w szpitalu.

Szara betoniarka albo czarna jest betoniarką i kosztuje zwykle dro-żej. Betoniarka przemalowana na pomarańczowo staje się mieszal-nikiem rolniczym i od razu tanieje o 15%, bo ma bardziej preferen-cyjny VAT.

Impotent, który czuje powołanie nie może zgodnie z prawem ka-nonicznym zostać księdzem. Seksoholik, który nie czuje powołania, nie ma ku temu kanonicznych przeszkód.

Żeby stać się właścicielem piętnastoletniego opla z Niemiec, warte-go cztery tysiące złotych, trzeba opłacić cło, podatek, podpisać osiem papierów i przez trzy dni ganiać po różnych urzędach, stojąc w nie-małych kolejkach. Żeby stać się właścicielem stu tysięcy akcji Polskie-go Górnictwa Naftowego i Gazownictwa wystarczy kliknąć „kupuj” i wpisać hasło z esemesa.

Mam też pytanie: do czego służy NIP? Tylko proszę mi nie mówić, że do identyfikacji podatkowej, bo to implikuje pytanie, do czego służy identyfikacja, zwłaszcza w czasach, gdy nawet urzędy skarbowe po-zwalają nam identyfikować się PESEL-em. Przy okazji chciałbym się dowiedzieć, do czego służy dowód rejestracyjny, bo gdy sam go kiedyś bardzo potrzebowałem i z przyczyn skomplikowanych nie mogłem go dostać, kazano mi się posługiwać zaświadczeniem o braku dowodu rejestracyjnego. Może można by prowadzić samochód na podstawie zaświadczenia o braku prawa jazdy, to mocno ułatwiłoby sytuację tym wszystkim, którzy i tak jeżdżą bez „prawka”, bo nie mieli: a) determinacji (by zdawać szesnasty egzamin),b) na łapówki (by nie zdawać szesnastego egzaminu),c) szczęścia (i zostali przyłapani na jeździe rowerem po piwie w cza-sach polowania na przymusowych mecenasów polskiej kultury, sztuki, nauki i innych dziur budżetowych) I najdziwniejsze pytanie:Mam telefon zarejestrowany na bratową. Więc jeśli ja chcę coś załatwić z operatorem to nasza rozmowa wygląda tak:– Dzień dobry tu Anna Szubzda. – Niestety nie jest pan Anną Szubzdą – mówi mi Shrelock Holmes z drugiej strony.Kiedy oni chcą coś załatwić ze mną rozmowa wygląda tak:– Dzień dobry – zagaja konsultant.– Dzień dobry – odpowiadam barytonem.– Czy pani Anna Szubzda?– Tak. Słucham. I rozmowa toczy się w najlepsze.

s ezon letni, to sezon festynów. Czyli piwsko się leje, tłuszcz w kiełbasach syczy, jak teściowa ze złości. Nogi moczymy w jeziorze i tną nas swołocze komarowie. Czasem wszystkie te hece dzieją się w intencji: a to ziemniaka, którego dzień organizuje jakiś powiat, a to kury, której godność świętym

świętem świętuje jakiś zakład masarski. Na takich imprezach docho-dzi do sytuacji wszelakich. Czasem jest rodzinnie, sympatycznie, at-mosfera, że serce roście. Czasem samo piekło. Ale się dzieje, nudy nie ma. Z pierwszej ręki znam historię o tym, jak pewien polski rocko-wy zespół, w którym udziela się znany serialowy aktor, supportował Boysów na dniu celebracji drobiu i miał czasową obsuwę, bo na scenę wdarła się ponadprzepisowa ilość pierza. Tak. Tam naprawdę się dzieje.

Jedni się tego wstydzą, jak na Podlasiu, inni chełpią, jak mieszkańcy góralszczyzny. W sumie nie wiadomo czemu. Bo czy świnia, lub brojler od owcy gorsze? Czy góralska muzyka w wydaniu choćby Golców, tak inna od naszego disco polo? U nich „kupuje się lornetkę, by podglą-dać Bernadetkę”, u nas Marcin Miller „bierze co się da i na drzewo nie ucieka”. No jaka różnica? Taka chyba, że podglądaczowi Bernadetki grozi jeszcze powtórka z grzechu Onana, nasz gieroj natomiast ma już na koncie konkret. Swój chłop jednym słowem, jak mawiał Putin, zupełnie nie ma powodu do wstydu. Prędzej do zazdrości.

Dlaczego więc się wstydzimy, miast pełną piersią wyśpiewywać pie-śni o erotycznych sukcesach naszych ziomków? Dlatego, że wychodzi-my z błędnego założenia. Założenia, że disco polo to muzyka chod-nikowa, więc – jak dyskurs pod budką z piwem – z definicji gorsza. A dlaczego? Przez lata ukształtowała się nam solidna scena, mocno zanurzona w brzmienia pogranicza, to jest w gruncie rzeczy etnicz-na. Czyli zupełnie taka, jaką stacje telewizyjne proponują pod hasłem promocji kultury Tatr. Prosta, wpadająca w ucho, raczej niestrawna przed spożyciem, za to bardzo wdzięczna po spożyciu (szczególnie nie-umiarkowanym). Tekstowo niewyszukana, ale za to tworząca pewną wspólnotę doświadczenia. Bo któż nie ukochał sobie kiedyś „niezna-jomej dziewczyny z klubu disco”, co miała kocie oczy? Kto wzorem Maxela, nie odbył (z rzeczoną, lub inną) „Lekcji miłości”? Kto jak Blady z Casanovy nie miał w życiu okresu, kiedy „ciągle nic i zero”?

Nie ma co się oszukiwać. Disco polo jest dla Polaka równie istotne, co dzieła wieszczów, rodowód powstańczy, czy podskórne przekona-nie, że każdy z niemieckobrzmiącym nazwiskiem, to w głębi duszy krzyżak. Zamiast więc odżegnywać się od własnej tradycji, należałoby raczej się nad disco polo pochylić. Uszanować. Postawić w jednym rzędzie z Chełmońskim, Gierymskim, Kossakiem, postawić w stolicy gatunku – Białymstoku – muzeum i ściągać wycieczki z całego kraju, jak ściąga Witkacówka, czy Oblęgorek. I hajs tłusty tłuc. Chłopomania końca XIX wieku powinna być restaurowana, etos wiejski wprowadzo-ny na salony, a Ernesto „Che” Guevarrę na młodzieżowych koszulkach należałoby zastąpić wizerunkiem Jakuba Szeli.

Słuchajcie więc diso polo i głośno o tym mówcie. Szczególnie jeśli powyższy felieton wzięliście serio. Wtedy wszak nie jesteście kimś, kto disco polo słucha tylko ironicznie...

Page 43: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 43

r e k L a M a

F E L I E T O N

W natłoku sprzecznych opinii na temat Białegostoku można dosłownie oszaleć. Dziennikarze i politycy roztaczają przed społeczeństwem kasandryczne wizje miasta owładniętego epidemią nazizmu i nie-uzasadnionej przemocy, Białegostoku staczającego

się z pomocą zepsutej i zmęczonej rządzeniem władzy w otchła-nie bezrobocia, marazmu i wieloletniego kryzysu na wszystkich polach. Według ich wizji po ulicach miasta krążą faszystowskie bojówki polujące na wszystko, co inne.

Prywatyzacja komunalnej spółki spowodować ma załamanie budżetów gospodarstw domowych, które już teraz podkopy-wane są kolosalnymi stawkami opłat za wywóz śmieci i inne usługi. Nic, tylko uciekać, gdzie pieprz rośnie, bo niczego do-brego zaznać w Białymstoku nie można – zdaje się odczytywać

z nagłówków tekstów wielu publicystów i ogłoszeń polityków.

Tak zwana naoczność (moja osobista, subiektyw-na, wybiórcza i autorska) przeczy tym mrocznym wizjom. Jako wieloletni mieszkaniec Białegostoku obserwuję z radością zachodzenie procesów spra-wiających, że żyje się w mieście po prostu przyjem-niej. Ludzie coraz częściej uśmiechają się do siebie na ulicy, sklepowe w sklepach i urzędniczki w urzędach są coraz bardziej uczynne, a w mieście jest bezpiecznie. Pod tym ostatnim względem Białystok jest również obiektywnie jednym z liderów w Polsce. Potwierdzają to goście, odwiedzający mia-sto. Mówią o mieście pogodnym, czystym, wygodnym do życia, a jednocześnie relatywnie tanim.

Ostatnia Noc Muzeów sprawiła, że nawet w późnych godzi-nach nocnych centrum miasta było zatłoczone. W kawiarnia-nych ogródkach nie dało się znaleźć wolnego miejsca, więc wie-lu białostoczan porozsiadało się po prostu na krawężnikach, schodkach, parapetach. Nie dostrzegłem agresji. Wręcz przeciw-nie – setki uprzejmych, nawet jeśli już „po jednym”, z reguły do-brze ubranych i czystych ludzi. Sporo dzieci. Przepuszczających się uprzejmie, nie wpychających się do kolejki, zostawiających kelnerom napiwki. Wszystko tak, jak trzeba.

Na Lipowej co chwilę słychać obce języki: norweski, turecki, angielski, rosyjski, białoruski, niemiecki. Obcokrajowcy wyglą-dający na wyluzowanych i czujących się bezpiecznie. Tysiące polskich złotych pozostawiają w restauracjach i klubach. Praw-dziwe, europejskie, cywilizowane miasto. Białystok.

pRAWdZIWE EUROpEjskIE, CYWILIZOWANE mIAsTO

tekSt Radek Oryszczyszyn

Page 44: Fakty Białystok 012

44 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

d Z I E J E S I Ę W M I E Ś C I E

shORTLIsTIII pOdLAskIE TARgI WYpOsAżENIA I ARAN-żACjI WNęTRZ Klub Rozrywki Krąg, ul. Wierzbowa 6

16czerwca,godz.11-17.Wstępwolny.Targi to największa tego typu impreza w północno--wschodniej Polsce. Poza prezentacją nowi-nek i trendów w aranżacji wnętrz, wystawcy zapewnią też dużą ofertę sprzedażową, obej-mującą wszystko, czego potrzeba Wam, by Wasze mieszkanie stało się cacanym cudeń-kiem i powodem do chluby wśród znajomych i rodziny. Planujecie remont? To tych targów nie możecie przegapić.

jUBILEUsZOWY spEkTAkL TANECZNY „RE-WIZjE” Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki, ul. Elektryczna 12 18czerwca,godz.19.Bilety:20zł.

Teatr Tańca i Improwizacji obchodzi właśnie 15-lecie istnienia. Z tej okazji przygotowano spektakl, w którym wezmą udział najlepsi stepujący tancerze teatru oraz Studium Wokalno-Aktorskiego w Białymstoku. „Re-wizje” poprzez taniec opowiedzą o uczuciach, które dotykają każdego z nas: pasji, miłości, bólu, nienawiści, nadziei. Będzie też opowieścią o ludziach – tych, których się kocha i których się nienawidzi. Życie w rytmie tańca? Dlaczego nie?

kONCERT Y’AkOTO Kino Forum, ul. Legionowa 5. 21czerwca,godz.21.Bilety:40-60zł.

Jennifer Yaa Akoto urodziła się w Ham-burgu, ale mieszkała w Ghanie, Kameru-nie, Togo, Czadzie i Francji. Prowadzi ży-cie wagabundy, stąd jej muzyka pełna jest odległych od siebie inspiracji. Porównuje się ją do Billie Holiday, Niny Simone, czy Erykah Badu. Białystok w rytmie reggae, so-ulu, funku, hip-hopu i muzyki afrykańskiej? Głupio przegapić.

RZECZY I LUdZIE Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2 21czerwca-29sierpnia

Często nie zdajemy sobie sprawy z wagi otaczających nas przedmiotów. Sentymen-talnym więziom rodzącym się między przedmiotami, a ich właścicielami poświę-cona będzie wystawa „Rzeczy i ludzie”. W ramach projektu zaprezentowane zostaną dzieła dziewięciu artystów. Niektóre z nich stworzono specjalnie na okoliczność ekspo-zycji. Twórcy poprzez swoje prace pragną przedstawić na pozór zwykłe rzeczy, jako element dynamicznie zmieniającej się rze-czywistości.

kONCERT hEY Rynek Kościuszki 22czerwca,godz.21.Wstępwolny.

Zespół Hey to na polskim rynku prawdziwa instytucja, a jednocześnie dowód, że moż-na na nim funkcjonować godząc wysoką wartość artystyczną, ciągły rozwój i dobre wyniki komercyjne. Ostatnią płytę, „Do ry-cerzy, do szlachty, do mieszczan” Hey wydał w ubiegłym roku. Teraz macie okazję prze-konać się, jaka jest koncertowa kondycja zespołu. Warto. Jako support zagra grupa Fonovel.

półkOLONIE mUZYCZNE „ROCkOWE WAkACjE” Akademia Rock&Rolla, al. 1000-lecia PP 6 . 1lipca-30sierpnia.cenazaturnus:325zł(ilośćmiejscograniczona).

Mocniejsze brzmienie niejednokrotnie pokazało że niesie za sobą ponadczasowy przekaz. Aby zadbać o edukację muzyczną najmłodszych melomanów Akademia Rock & Rolla przygotowała ofertę wakacyjnego turnusu. Od początku lipca do końca wakacji odbywać się będą zajęcia, podczas których uczestnicy doszlifują swoje umiejętności i nauczą się pracować zespołowo. Na koniec projektu młodzi rockmani zagrają swój pierwszy profesjonalny koncert. W rolę muzycznych mentorów wcielą się najlepsi w swoim fachu.

Page 45: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 45

W W Ę G I E R C E

Page 46: Fakty Białystok 012

46 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

T U N A S Z N A J d Z I E S Z

ABC SzKołA języKóW oBCyCh Ken52,lok.2

AKCENT RynekKościuszki17

ALFA CENTRuM GUNGa CaFe p. 0, lok. 13 eSPreSSO Bar p. 2, lok. 27

TRATToRiA CzARNA oWCA lipowa24

BiAłoSToCKi TEATR LALEK Kalinowskiego1

BiERhALLE RynekKościuszki11

BoK legionowa5

CENTRuM zDRoWiA Ken50/U4 Mickiewicza39/U7

CoLoSSEuM Kopernika5

CouNTRy AvENuE Malmeda29

CzARCi PuB&jADło skłodowskiej-curie3

D3 STuDio Jaroszówka63

EFEKT PRoFFESSioNAL częstochowska3 św.Mikołaja1,lok.7

EMPiK sienkiewicza3 świętojańska15 Miłosza2 Hetmańska16

ENERGy zoNE Kawaleryjska22a

ESKuLAP nowyświat11c Malmeda6 Białówny9/1

FiTNESS PLACE PEjo leszczynowa25

FREE – WAy św.Rocha14a,lok.11 lipowa37

FuKS PizzERiA Grochowa3

FuTu SuShi lipowa12

GoSPoDA PoDLASKA żelazna9

GRAM oFF oN Malmeda17

GRAN viA lipowa6

GRoDNo sienkiewicza28

GRyFAN lipowa6

GuSTo iTA LiANo starobojarska12,lok.8u

hiALuRoN słonimska2

hoMESChooL żelazna9,lok.12a

hoTEL 3 TRio Hurtowa3

hoTEL BRANiCKi Zamenhofa25

hoTEL PoD hERBEM Wiejska49

hoTEL PoDLASiE 27lipca24/1

iNSTyTuT uRoDy Warszawska57,lok.4

juBiLECh słonecznikowa21

KAMELEoN Białówny4,lok.19 Białówny5,lok.11 Malmeda13,lok.25

KAWELiN legionowa10

KLuB RoTuNDA żelazna9

KPKM składowa11

KSiĄŻNiCA PoDLASKA Kilińskiego16

KuLA huLA Jurowiecka31

LABALBAL Warszawska21,lok.3

LATiN STuDio choroszczańska33

TChiBo alfacentrum, parter,lok.24

LiTTLE hELL lipowa4

LoNDoN ACADEMy Hetmańska8

MANiAC GyM Warszawska79a

iNSTyTuT zDRoWEGo oDŻyWiANiA częstochowska18,lokU1

oPERA i FiLhARMoNiA PoDLASKA odeska1

oPRAWA oBRAzóW RAMKo ciepła1

PizzA SAvoNA RynekKościuszki8 Pogodna11f legionowa9/1

PoLiKLiNiKA ARCiSzEWSCy Zamenhofa19

PRuSzyNKA Grochowa3 Berlinga17a

QMEDiCA Waszyngtona30/1U

QuATTRo PizzERiA Wysokistoczek54

SFERA TAŃCA Jurowiecka52

SPoNTi alfacentrum

STuDio LiNE słonimska12

SuPERNovA DENTAL CLiNiC Warszawska39,lok.8

TAKE2Go atriumBiała

TEATR DRAMATyCzNy elektryczna12

ToKAj Malmeda7

ToTEM STuDio 42.PułkuPiechoty30

viLLA TRADyCjA Włókiennicza5

voC SzKołA DŹWięKóW elektryczna1

WARSzAWSKA 39 Warszawska39

WiLLA PASTEL Waszyngtona24a

WiNoTEKA SAMi SWoi alfacentrum

zDRoWA SPiŻARNiA świętojańska8

SZKOŁAJĘZYKÓW OBCYCH

SZKOŁAJĘZYKÓW OBCYCH

BTLBTL

TOTEM STUDIO

Page 47: Fakty Białystok 012

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 47

PRuSzyNKA Grochowa3 Berlinga17a

QMEDiCA Waszyngtona30/1U

QuATTRo PizzERiA Wysokistoczek54

SFERA TAŃCA Jurowiecka52

SPoNTi alfacentrum

STuDio LiNE słonimska12

SuPERNovA DENTAL CLiNiC Warszawska39,lok.8

TAKE2Go atriumBiała

TEATR DRAMATyCzNy elektryczna12

ToKAj Malmeda7

ToTEM STuDio 42.PułkuPiechoty30

viLLA TRADyCjA Włókiennicza5

voC SzKołA DŹWięKóW elektryczna1

WARSzAWSKA 39 Warszawska39

WiLLA PASTEL Waszyngtona24a

WiNoTEKA SAMi SWoi alfacentrum

zDRoWA SPiŻARNiA świętojańska8

Page 48: Fakty Białystok 012

48 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl