48
ISSN 2299-4580 bezpłatny magazyn mieszkańców NR 15 fakty.bialystok.pl Białystok TOMKU! DZIęKUJEMY!

Fakty Białystok 015

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Wrześniowe wydanie darmowego miesięcznika mieszkańców Białegostoku.

Citation preview

Page 1: Fakty Białystok 015

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn

mieszkańców

NR 15 fakty.bialystok.plBiałystok

Tomku! Dziękujemy!

Page 2: Fakty Białystok 015
Page 3: Fakty Białystok 015
Page 4: Fakty Białystok 015

4 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok

WyDAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok

spisTReśCiTomku – Dziękujemy!

jesT gDzie hARATNąć W gAłę

pozDRo TeChNo

mATejko W biAłosToCkim RATuszu

iNNy śWiAT

szkołA 2053 – CAll To The fuTuRe

To Nie jesT plAC DlA sTARyCh luDzi!

Coś o ApARATACh. jAk WybRAć sWój upRAgNioNy?

biAłysTok TRzymA poziom!

puśCić oCzko Do TRADyCji

śWiAToWe TReNDy W moDzie i fRyzjeRsTWie

jesień móWi: Cześć!

TANieC uzDRAWiA Duszę

fRANkosski To jesT To!

CeNTRum hANDloWe pARk

kRólesTWo zA ekozDRoWie!

zRób To sAm

z WizyTą W sAVoyu

skąD CzeRpAć eNeRgię?

CAły CzAs muzykA!

DokToR oD fiTNess

felieToNy

5 6810121416182022252628303132343738414244

6

8

16

AutopRomoCjA

R E K L A M A

NR 15 WRzesień 2013 ISSN 2299-4580

ADRes ReDAkCji ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl

KOORDYNATORZY PROJEKTU Maciej Słupski Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska

P. O. SEKRETARZA REDAKCJI Marta Starzyńska

FOTO DreamLightz Studio Maciej Słupski, Piotr Narewski

SKŁAD SOBO Paweł Sobolewski [email protected]

ONLINE Ewelina Oszmian [email protected]

ZESPÓŁ Grzegorz Grzybek, Radek Orszczyszyn, Radek Puśko, Karol Rutkowski, Agnieszka Sienkiewicz (aga’s stuff), Krzysztof Szubzda, Paweł Waliński

REKLAMA [email protected] Maria Snarska

BIURO Urszula Bondaruk [email protected]

DRUK: Buniak DrukRedakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

Foto na okładce: DreamLightz Studio

Treści reklamowe w numerze na stronach: 2, 3, 7, 11, 14, 15, 19, 20, 21, 24, 25, 27, 29, 33, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 42, 43, 45, 47, 48

Page 5: Fakty Białystok 015

W Y D A R Z E N I E

Tomku – Dziękujemy!TEKST Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska FOTO DreamLigthz Studio, Piotr Narewski

Równo 21 lat upłynęło od pierwszego meczu, w jakim brał udział. Grał przeciw Ruchowi Chorzów. Niespełna miesiąc od debiutu strzelił swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Po wielu sukcesach, jakie odniósł na Słonecznej oraz innych stadionach, z żalem w sercach mówimy Tomaszowi Frankowskiemu: „Dziękujemy!”.

j ako dziesięcioletni chłopak, Tomek po wygranym przez szkołę podstawową numer 10 turnieju piłkarskim znalazł się w na-szej Jadze. Już po kilku latach „Franek” podpisał swój pierwszy

profesjonalny kontrakt. Razem z nim kopali piłkę między innymi Mariusz Piekarski i Marek Citko. Młody napastnik powoli, ale sku-tecznie piął się w górę. Szlifował umiejętności i wzrastała ranga klu-bów, w których grał. A grał między innymi we Francji i w Japonii. Jednak zawsze ciągnęło go do kraju. Udało mu się trafić do jednej z najlepszych wówczas drużyn – Wisły Kraków. Przesadą nie będzie powiedzieć, że to właśnie dzięki Tomkowi krakowianom udało się zdobyć tytuł mistrza Polski, a on sam został królem strzelców i pił-karzem sezonu.

Tomek Frankowski postanowił jednak pograć za granicą. Znów na jakiś czas zniknął. Grał w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, później w Stanach Zjednoczonych. Najlepiej jednak było Tomkowi na zna-nych dobrze ziemiach i w barwach biało-czerwonych, a w konse-kwencji żółto-czerwonych barwach Jagi.

mąż i ojciecZupełnie to niepodobne do wielkich gwiazd z pierwszych stron

gazet. Tomek Frankowski od długiego czasu żyje bez żadnych skan-dali. Ma żonę i dzieci, pracuje również poza boiskiem. Na murawę zawsze wchodzi lewą nogą. Żegna się prawą ręką. Jest człowiekiem spokojnym i opanowanym. Trudno o jakieś brudne wzmianki o nim. „Franek” jest skromny i dba o prywatność. Białystok to nie metro-polia, ale i tak nikt przez tyle lat nie przyłapał go na pijaństwie czy rozróbach. Może właśnie dlatego udało mu się odłożyć nieco za-robionego grosza i zainwestować w przyszłość swoją oraz rodziny.

Czy któryś z jego synów pójdzie w ślady ojca – nie wiadomo. Wia-domo jednak, że Tomasz Frankowski jest jedną z najbardziej rozpo-znawalnych twarzy Białegostoku. To nasz bohater oraz żywa pro-mocja. I bardzo dobrze – mądrych i zdolnych ludzi nigdy za wiele w naszym mieście.

Specjalnie dla „Faktów Białystok” Tomasz Frankowski odpowie-dział na kilka pytań:

Czy czujesz się lokalnym celebrytą?Absolutnie nie. To, że ktoś poprosi o zdjęcie czy autograf, jest

oczywiście sympatyczne, ale to nie powoduje, że robię co chcę i na przykład parkuję gdzie chcę... Mandaty za prędkość też płacę jak każdy inny.

A jaki jest Tomasz frankowski – nie jako piłkarz, tylko jako facet?Żony czy rodziny trzeba pytać, sam siebie komplementować nie

zamierzam.

grałeś poza białymstokiem. Wróciłeś. Coś musiało Cię u ciągnąć z powrotem. Co?

Rodzina, sentyment, chęć zrobienia czegoś fajnego dla rodzinnego miasta. I chyba się udało, bo i puchar Polski zdobyliśmy, i kamienica przy Sienkiewicza 3 już nie straszy...

Da się zrobić karierę w białymstoku? Niekoniecznie mam na myśli piłkę nożną...

Nie wiem, nie znam za bardzo innych profesji. Choć mam kilku znajomych, którzy radzą sobie w biznesie tutaj, w Białymstoku, na-wet lepiej niż dobrze.

Co będziesz robił po odejściu z klubu? Dasz radę żyć bez piłki?Na razie daję radę. Ale starsi koledzy przestrzegają mnie, że to

chwilowe i zaraz wróci pragnienie boiskowej adrenaliny.

Czego będzie Ci najbardziej brakowało po odejściu z jagiellonii?Sobotnich meczów przed własną publicznością.

Tomasz frankowski w barwach jagiellonii zagrał 142 razy i strzelił ponad 60 bramek

Page 6: Fakty Białystok 015

6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

S P O R T

Niegdyś największą areną sportową świata było rzymskie Koloseum. Ogromne widowiska gromadziły wówczas dziesiątki tysięcy kibiców. Cywilizacja nie przetrwała, ale obiekt pozostał i nadal zachwyca niezliczone rzesze turystów. Skoro taka sztuka udała się starożytnym, to dlaczego nie nam?

TEKST Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska FOTO DreamLightz Studio, Piotr Narewski

jesT gDzie hARATNąć W gAłę

s etki lat od upadku Cesarstwa Rzymskiego ludzkie możliwo-ści architektoniczne poszybowały w górę. Każda sztuka ma to do sie-bie, że nie lubi próżni. Lubi za to

udoskonalać wszystko, co można. Spece od budowli wszelakich od zawsze prześcigali się w pomysłach i rozwiązaniach. Na podobny schemat liczyliśmy w Białymstoku i nie prze-liczyliśmy się. W końcu, po wielu perype-tiach i długim wyczekiwaniu, będzie gdzie porządnie haratnąć w gałę.

Na żółto i czerwonoKażde szanujące się większe miasto

w Europie ma swój stadion. Niekiedy nawet mniejsze miasta budują olbrzymie obiekty tego rodzaju, żeby podkreślić swoje aspi-racje. No bo jak? Mamy mistrzostwa Euro, mamy rozgrywki ligowe, mamy potyczki międzynarodowe - jak żyć bez stadionu? I w końcu Białystok ma swój obiekt sporto-wy. Co więcej, wcale niepodobny do wiklino-wego koszyka. My nie potrzebujemy pokazy-wać, że próbujemy równać do większych. To od nas niech się uczą, bo jest czego.

Skoro Białystok to miasto duże i poważ-ne, które ma świetną drużynę i rzesze odda-nych jej fanów, to nie można tu grać na byle czym. Nowoczesny obiekt, który w części zo-stał oddany do użytku, już budzi zazdrość w stolicy. Trybuny w żywych kolorach Bia-łegostoku same zagrzewają do walki o zwy-cięstwo. Gdy dołożyć do tego śpiew kibiców i prawdziwą meksykańską falę, mecze muszą kończyć się wygraną. Zapewne gdyby w sta-rożytnym Rzymie umieli postawić obiekt, który kolorem nawiązywałby do potęgi ce-sarstwa, to Koloseum byłoby w odcieniu ja-snego szkarłatu. Ale budowniczowie staro-żytni nie byli w stanie zrealizować tego, co potrafią dziś uczynić spece od planowania i wykończeniówki.

Kto nie był choć raz na prawdziwym me-czu, nie wie, co znaczy zedrzeć gardło i le-czyć zakwasy po półtoragodzinnym macha-niu żółto-czerwonym szalikiem. A na takim obiekcie, jak nasz na Słonecznej, żadne za-kwasy, żadne zdarcie gardła nie powstrzy-mają przed dumnym wspieraniem ukocha-nej Jagi. A białostoczanie Jagę kochają. Poza miastem pasiaste stroje na zielonej murawie też są łatwo rozpoznawalne.

Page 7: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 7

S P O R T

REKL

AMA

A gdyby tak zwinąć murawę?Wyobraźmy sobie, że trawy nie ma. Wy-

obraźmy sobie, że mamy ogromny plac, na-około którego pod zadaszeniem zebrały się tysiące ludzi. Wyobraźmy sobie, że tuż pod granicami miasta trwa koncert zespołu Me-tallica, albo Eltona Johna, albo jeszcze inaczej – Bruce’a Springsteena. Wyobraźmy sobie, że na Dzień Dziecka rozstawiono w sercu sta-dionu gigantyczny plac zabaw z dmuchany-mi zjeżdżalniami, huśtawkami, karuzelami. Możemy sobie też wyobrazić, że tam, gdzie wczoraj znajdowała się równiutka trawa, dziś wbiegają wojowie słowiańscy, wikingowie, rycerze czy galopują husarzy. Na naszych oczach rozgrywa się ponownie bitwa jak za czasów książąt piastowskich. Albo że stadion przy Słonecznej po brzegi wypełniony jest atletami, gromadzi wszystkie sławy letnich igrzysk olimpijskich w biegu na 5 tys. me-trów, tyczkarzy, młociarzy, a może i tenisi-stów. Jeszcze inaczej: na stadionie odbywa się wesele na sto młodych par, które chciały niecodziennie świętować zaślubiny. Niemoż-liwe? Oczywiście, że możliwe. Niebawem ta-kie pomysły doczekają się realizacji. Skoro z powodzeniem udaje się to na największych obiektach sportowych świata, to u nas tym bardziej. Stadion to nie tylko kopanie piłki.

Białystok liczy blisko trzysta tysięcy mieszkańców. Trudno, by wszyscy lub na-wet większość pasjonowała się piłką nożną. Wśród nas żyją amatorzy koncertów, imprez plenerowych, kibice sportów walki, lekko-atletyki i wielu innych ludzi, których nie krę-ci wywijanie szalikami. Nowoczesny stadion musi więc być funkcjonalny. Nasz właśnie taki jest. Znajduje się idealnym miejscu, by nie utrudniać życia mieszkającym w pobli-żu ludziom. Dojazd samochodem z centrum zajmuje niecałe dziesięć minut. Autobusem komunikacji miejskiej – niewiele więcej. Bli-sko jest stacja benzynowa i ogromne targo-wisko, gdzie można kupić absolutnie wszel-kie produkty i przedmioty, jakie w danym momencie przyjdą nam do głowy.

Wynajmij sobie biuro albo weź ślubA kto bogatemu zabroni? Pewien Chiń-

czyk wybudował sobie na dachu wieżowca apartament skalny. Co prawda musiał go ro-zebrać, bo nie zadbał o właściwe pozwolenia, ale kto nie chciałby mieć biura, redakcji czy pomieszczeń konferencyjnych w nowocze-snym, oryginalnym obiekcie? U nas będą sklepy, punkty gastronomiczne, restauracje, strefy wypoczynku. Luksusy! A może tak wesele z widokiem na rozgrywki meczowe? Czemu nie? Jeśli państwo młodzi pasjonują się piłką nożną, a w dniu ważnego meczu muszą bawić gości, to dlaczego nie moż-na pobawić się nie rezygnując z widowiska sportowego.

Ślubne plenerowe sesje zdjęciowe widzia-ły już wszystkie parki, place, skanseny, łąki, a nawet tory kolejowe. Ale panny młodej w bramce czy pana młodego wykopującego kornera, w pamiątkowym albumie nie oglą-dały chyba jeszcze żadne babcie na świecie. Sala bankietowa znajdująca się na stadionie wytrzyma takie rzeczy, jak bale osiemnast-kowe czy imprezy studniówkowe. Zaś w ma-jowym słońcu, na zewnątrz, pewnie i stu-denci nie pogardziliby sceną juwenaliową.

Ciekawe, ilu pracowników biur, które znajdą swą siedzibę na stadionie, nie będzie chciało popracować w nadgodzinach, kiedy obok będzie trwał zacięty mecz piłkarski? Ilu z nich nie wróci wcześniej do domu, je-śli Jagiellonia odniesie kolejny sukces i znów wygra Puchar Polski? Jak przeciągną się kon-ferencje w nowoczesnych salach, z których żal będzie wychodzić? To wszystko nieba-wem będzie można sprawdzić w praktyce. Nowoczesny stadion, taki jak nasz, służyć będzie nie tylko śledzeniu 22 dorosłych facetów biegających za jedną skórzaną piłką.

Page 8: Fakty Białystok 015

8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

M U Z Y K A

TEKST i FOTO Karol Rutkowski

białystok wiele lat czekał na imprezę muzyczną z prawdziwego zdarzenia. kiedy cztery lata temu cały region obiegła wiadomość o przygotowaniach do pierwszej edycji up to Date festival, nikt nie spodziewał się, że projekt stanie się jednym z najbardziej charakterystycznych wydarzeń w północno-wschodniej polsce.

D obrze pamiętam wrze-sień 2010 roku. Chociaż końcówka akademickich wakacji z reguły kojarzy

się z definitywnym końcem lata, żółtymi liśćmi i szklaną pogodą, zdawać by się mogło, że tamtej jesieni powietrze w mieście mia-ło nieco inny zapach. W wielu ruchliwych punktach pojawiły się charakterystyczne banery promujące festiwal. W mediach czy luźnych rozmowach podczas autobusowych podróży robiło się o nim coraz głośniej. Z punk-tów sprzedaży błyskawicznie za-częły też znikać bilety. Pionier-ski projekt cieszył się tak dużym zainteresowaniem, że zdobycie wejściówki w dniu imprezy było wręcz niemożliwe. Godzina zero wybiła w ostatnią sobotę miesiąca – dokładnie 25 września. Sale dobrze znanej „Dziesiątki” przy ulicy Węglo-wej stały się miejscem niezwy-kłych wydarzeń. Chyba nigdy wcześniej białostoczanie nie mieli okazji uczestniczyć w tak barwnym widowisku. Pośród harmonogramu raczkującego wówczas festiwalu oprócz kon-

certów znalazły się też inne ini-cjatywy artystyczne. Na kilku scenach wystąpili obok siebie zarówno czołowi MC polskiej sceny rap, ale i producenci mu-zyki elektronicznej z Holandii, Niemiec czy Finlandii. Łącznie na terenie kompleksu bawiło się około trzech tysięcy ludzi. Wy-chodząc z imprezy wczesnym rankiem wiedziałem, że to do-piero początek przygody.

początki bywają trudne...Pomysł na stworzenie w Białym-stoku platformy, gdzie „elek-tronika” mieszałaby się z ulicz-nym brzmieniem oraz innymi elementami sztuki, zrodził się na długo przed 2010 rokiem. Dzięki determinacji osób zwią-zanych ze stowarzyszeniem Po-gotowie Kulturalno-Społeczne w końcu udało się wcielić w ży-cie młodzieńczą ideę.– Spotkaliśmy odpowiednich ludzi, którzy pokazali nam, jak zdobyć wsparcie na realizację naszego projektu – wspomina Jędrzej „Dtekk” Dondziło, je-den z inicjatorów całego przed-sięwzięcia. – Kiedy dostaliśmy

pierwszą dotację, nie mogliśmy uwierzyć, że się nam udało. Wszystko nabrało wtedy tempa.Sukces pionierskiej inicjatywy zaskoczył wszystkich. Co waż-ne, bardzo zadowoleni z przy-jęcia byli też sami artyści. Wie-lu z nich na długo zapamiętało słynną podlaską gościnność. Wieść o wyjątkowym festiwa-lu bardzo szybko rozniosła się po całym kraju. Nikt nawet nie myślał, by spocząć na laurach. Szansy nie można było zmarno-wać. Cała załoga niemal natych-miast zabrała się do pracy.Druga edycja przyniosła pozy-tywne zmiany. Wydarzenie roz-ciągnęło się w czasie do dwóch dni. Ponadto rozwinęła się for-

muła imprezy. W 2012 roku po-jawił się również duży sponsor – marka Original Source. Wręcz lawinowo wzrosła też liczba fa-nów. Stało się jasne, że OSUTD Festival to nie tylko spektaku-larne widowisko, ale i kultural-na wizytówka naszego regionu.

siła tkwi w ludziachFrancuski beatboxer Eklips, pozytywnie zakręcony japoń-ski didżej Scotch Egg czy Evi-dence, charyzmatyczny raper z Kalifornii – to jedni z licznego grona artystów, którzy wystą-pili na Węglowej w 2012 roku. Wielu z nich gościło w naszym kraju po raz pierwszy. Kilka lat zdobywania doświadczenia

pozDRo TeChNo

Page 9: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 9

M U Z Y K A

przełożyło się na niezwykle wy-soki poziom organizacji projek-tu. Śmiało można powiedzieć, że festiwal pewnym krokiem wszedł do grona najpopular-niejszych tego typu wydarzeń w Polsce. Nic nie dzieje się jed-nak bez przyczyny. Wszystkie osiągnięcia są wynikiem wy-siłku całej ekipy zaangażowa-nej w projekt. Klimat towarzy-szący przygotowaniom ciężko opisać. Pomimo nawału zadań i dość krótkich przerw na sen, nikt nie narzekał na zmęczenie.– Zaangażowanie każdego członka ekipy jest wyjątkowe. Do tego fantastyczna atmosfera – wspomina Karol, jeden z wo-lontariuszy. – Nie była to moja pierwsza tego typu impreza, więc nie byłem zaskoczony ilo-ścią obowiązków przed i w cza-sie jej trwania. Bez wątpienia natomiast, pomimo doświad-czenia, byłem zaskoczony dba-łością o jakość każdego z ele-mentów, na które miał natknąć się uczestnik. Widać, że OSUTD Festival organizują ludzie z pa-sją, którą bez problemu zarażają każdego, kto spędzi z nimi cho-

ciaż odrobinę czasu. Pamiętam swoje wrażenia po zeszłorocznej edycji – chciałem więcej. Tym bardziej cieszę się, że wkrótce faktycznie dostanę więcej.

mieliśmy być poważniOriginal Source Up to Date od samego początku wyróżnia-ły niezwykle celne działania marketingowe. Dziś cała eki-pa doszła niemalże do perfek-cji w promowaniu festiwalowej idei. Niezwykle popularne ma-teriały wideo odbiły się szero-kim echem w całej Polsce. Se-niorów słuchających grupy PARIAS czy Cinka i jego ko-legów śmiało możemy zaliczyć do grupy królów sieci. Do grona wspierających inicjatywę dołą-czyli też Bisz, Małpa i Zeus ze wspólnym numerem „Wrócę tu”. Miejmy nadzieję, że w tym roku białostocki festiwal znów zaskoczy, podobnie jak popular-ność wlepek z hasłem „Pozdro techno”, które świetnie oddają niezwykle luźną ideę całej im-prezy. Przekonamy się o tym już 20 i 21 września, tradycyjnie na Węglowej.

Page 10: Fakty Białystok 015

10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

S Z T U K A

Jan Matejko „Autoportret”

Olga Boznańska „Portret kobiety”

Matejko w białostockim RatuszuTEKST Grzegorz Grzybek, citybranding.natemat.pl

Widzieliście kiedyś obraz Matejki na żywo? Każdy zna autora, ale nie każdy widział jego dzieło. Tak to bywa z gwiazdami. Jednak gdyby Kayah lub Madonnę można było spotkać codziennie w białostockim Ratuszu, pewnie wielu wpadłoby tu na chwilę, aby się przywi-tać lub nawet wydać z siebie pisk zachwytu. Matejko to obiekt – bez wątpienia – urody innej, ale zawsze urody. Niepokazanie dziecku wielkiego polskiego malarza to grzech. Może zrobi też wrażenie na dziewczynie? Randka gotowa. Matejko w Białymstoku? Tak.

W białostockich galeriach można obejrzeć światowe arcydzieła mistrzów pędz-la, których prace osiągają na świecie zawrotne ceny. Zaskoczeni? Nie będę udawał, że dla mnie było to zupełnie oczywiste. Nie było. Jednak jeśli już

o tym wiemy, dziwnie byłoby zmarnować weekend nudząc się w domu. Poprosi-łem białostockie autorytety w dziedzinie sztuki o wytypowanie najcenniejszych pod względem artystycznym i finansowym dzieł, które na co dzień można obej-rzeć w Białymstoku. Wielu mówiło mi już, że Galeria Arsenał jest w Polsce druga po Łodzi, a łódzka druga na świecie po nowojorskiej. Ale nie spodziewałem się, że zobaczę dzieła sztuki warte niekiedy setki tysięcy złotych. W Ratuszu było podob-nie. To trzeba zobaczyć na żywo, niezależnie od podejścia. Niezależnie od tego, czy fascynuje Cię sztuka, czy wielkie pieniądze.

– Matejko jest takim Sienkiewiczem w polskim malarstwie. Nie można go zaliczyć do najcenniejszych ani pod względem artystycznym, ani nawet finan-sowym. Wartość Matejki bierze się bardziej z tego, co i w jakim momencie, niż z tego, jak malował. Zna go każdy Polak, ale za granicą jego nazwisko nie jest znane – mówi Joanna Tomalska, kierownik działu sztuki Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.

Alfred Wierusz-Kowalski „Wyjazd powozem”

FOTO

GAL

ERIA

ARS

ENAŁ

W B

IAŁY

MST

OKU/

MUZ

EUM

POD

LASK

IE W

BIA

ŁYM

STOK

U

Page 11: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 11

Z oczywistych względów nie mogłem za-pytać o wartość powyższych obrazów. Ga-lerie są profesjonalnie zabezpieczone przed kradzieżą, ale lepiej dmuchać na zimne. Po-wszechnie wiadomo jednak, że w domach aukcyjnych za inne prace tych artystów trzeba zapłacić ogromne sumy. Boznańska kosztuje nawet 800 tysięcy złotych, a Wie-rusz-Kowalski osiąga nawet pół miliona. Za dzieła Witkiewicza często trzeba zapłacić około 700 tysięcy.

– Widzę prawdziwy problem w koniecz-ności wybrania trzech z kolekcji wielu bar-dzo różnych prac o porównywalnym pozio-mie. Ceny zakupu najczęściej o niczym nie świadczą. Mamy w kolekcji rysunki, obrazy, rzeźby, instalacje i wideo. Musimy więc po-traktować ten wybór bardzo umownie. Oto trzy prace (Bałka, Diao, Sosnowska - przyp.red.), które są dumą kolekcji, pozostając jed-nocześnie dobrą inwestycją Galerii Arsenał – stwierdza Monika Szewczyk, dyrektor Ga-lerii Arsenał w Białymstoku.

W „Kompasie Sztuki 2009” przeczytałem, że Bałka zdaniem osiemdziesięciu polskich galerii jest w gronie najcenniejszych polskich artystów obok Kantora, Nowosielskiego, Wróblewskiego i Abakanowicz. Oglądając dzieła Bałki w Internecie niejednokrotnie trafiałem na kwoty przekraczające 100 ty-sięcy dolarów.

Najoszczędniejszych Galeria Arsenał za-prasza w czwartek, a Ratusz w niedzielę. W te dni każdy może podziwiać sztukę bezpłat-nie. Obie instytucje są dotowane ze środków publicznych, więc nieodwiedzanie ich jest zwykłym marnotrawstwem Twoich cięż-ko zarobionych pieniędzy. Weź ze sobą ko-niecznie kogoś, kto także nieczęsto odwiedza świątynie sztuki. Nikt w galeriach nie będzie sprawdzał Waszej wiedzy. Za to kilku cie-kawych rzeczy na pewno się dowiecie. A co zobaczysz! Zdziwisz się, jak fajnie może być w nowoczesnej galerii czy muzeum. Zasta-nawia mnie tylko, dlaczego w Białymstoku nie można zobaczyć kodeksu supraskiego (XI w.). Wiedzieliście, że w XIX wieku w bi-bliotece supraskiego monastyru odkryto je-den z najcenniejszych na świecie zabytków wczesnego piśmiennictwa słowiańskiego?

Monika Sosnowska „Mała Alicja”

Mirosław Bałka „193x167x30”

REKL

AMA

S Z T U K A

Stanisław Ignacy Witkiewicz „Autoportret”

David Diao „0dot10 in 2010”

Page 12: Fakty Białystok 015

12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

H I S T O R I A

h istoria i rozwój Syberii nieodłącznie wiąże się z Księstwem Moskiewskim. Początki moskiewskiej ekspansji na te-

reny za Uralem sięgają jeszcze XI w. i wiążą się z handlem, jaki prowadzili tam kupcy z Nowogrodu Wielkiego. Od tamtego cza-su carat nieustannie parł na wschód i już w pierwszej połowie XVIII w. rosyjscy ba-dacze, na czele ze sławnym Vitusem Berin-giem, odkryli drogę na Alaskę. Tak, sławna cieśnina między Azją i Ameryką Północ-ną nazwę zawdzięcza jego nazwisku. Nie-ustanna ekspansja trwa tak naprawdę do dziś. Wieki temu była prowadzona głów-nie z inicjatywy prywatnej i sponsorowana przez kupców. Wśród syberyjskich pionie-rów były także grupy kozaków. Tyle historii.

W niezwykle surowym klimacie Syberii następował gwałtowny rozwój dobrowolne-go osadnictwa. Tajga z swoją nieprzebraną liczbą bogactw i zasobów wręcz zachęcała do zamieszkania. Z racji wielkiej liczebno-ści zwierząt gwałtownie rozwijał się prze-mysł futrzarski, a lasy, głównie iglaste, do-starczały praktycznie niewyczerpalnych ilości drewna, będącego ówcześnie głów-nym budulcem. Także odkryte i niezwy-kle bogate pokłady złota napędzały gospo-darkę Syberii i zachęcały do osiedlania się w tej surowej krainie. Bezkresne przestrze-nie miały jeszcze jedną zaletę. Oczywiście z perspektywy caratu. Syberyjskie ogrom-ne odległości sprzyjały budowaniu obozów odosobnienia zarówno dla skazańców, jak

i przeciwników politycznych. Niemniej jednak przez wiele dekad początkowej kolonizacji Syberia, mimo że wydawała się miejscem mało przyjaznym człowie-kowi, zachęcała i śmiałków, i odkryw-ców do osadnictwa. Czyste, rześkie po-wietrze, bezkresne lasy, rzeki, jeziora – z najczystszym na świecie jeziorem Bajkał na czele – powodowały, że mię-dzy Uralem a Władywostokiem powsta-wało coraz więcej osad. W większości przypadków zakładane ówcześnie mia-sta i miasteczka istnieją do dziś. Syberia z pewnością posiada(ła) swój urok, była miejscem szans i możliwości…

TEKST Radek Puśko

między uralem a oceanem spokojnym, na przestrzeni tysięcy kilometrów, rozciąga się nadal nie do końca odkryta i nie do końca zbadana kraina. Nawet w XXi wieku, poza

większymi ośrodkami miejskimi, pozostaje praktycznie niezamieszkana. To wielka kopalnia bogactw naturalnych, a jednocześnie teren dziki i kompletnie dziewiczy, który dawno temu

podporządkowała sobie carska Rosja. miejsce to bywało też celem zsyłek. Właśnie tam budowane były łagry i kolonie karne. kraina kontrastów – syberia…

iNNy śWiAT

FOT.

MUZ

EUM

WOJ

SKA

W B

IAŁY

MST

OKU

Page 13: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 13

H I S T O R I A

bolesny wiek XiX„10 marca 1887 r. rosyjska policja aresz-

towała w Wilnie dziewiętnastoletniego studenta nazwiskiem Józef Piłsudski, za-rzucając mu udział w spisku mającym za zadanie zgładzenie cara Aleksandra III. Oczywiście oskarżenie nie miało żadnych podstaw. Najlepszym tego dowodem było wyłączenie studenta jeszcze przed rozpra-wą sądową. Niemniej jednak władze (car-skie – przyp. red) uznały, że aresztowany, aczkolwiek tym razem niewinny, zasługu-je na zesłanie „administracyjne”, to zna-czy bez sądu. 8 kwietnia 1887 r., a więc w niespełna miesiąc po uwięzieniu, mini-ster sprawiedliwości wydał dekret o wy-słaniu Józefa – syna Józefa Piłsudskiego, szlachcica guberni wileńskiej – na pięć lat osiedlenia we wschodnim Sybirze.” Cytat z książki Mieczysława Lepeckiego opisu-jący aresztowanie i wywózkę późniejszego marszałka Polski dokładnie odzwiercie-dla rzeczywistość końca XIX wieku. Ale to, że Polska i Polacy żyjący pod zaborem rosyjskim doświadczali zsyłek, wiadome było od wielu dekad. Dość wymienić, że na Sybirze znaleźli się konfederaci barscy,

żołnierze Kościuszki, a przede wszystkim powstańcy listopadowi i styczniowi. Przy-padek młodego Józefa Piłsudskiego nie był więc niczym nadzwyczajnym. Ot, kolejna osoba, która z kolejnym transportem miała poznać, czym jest Syberia. Carscy urzędni-cy oczywiście niespecjalnie interesowali się faktem, czy delikwent istotnie zagrażał ro-syjskiemu państwu, czy też oskarżony i de-portowany został na podstawie samych do-mysłów władzy bądź fałszywych oskarżeń.

Tragiczny wiek XXNajwięcej Polaków znalazło się na Syberii

za czasów ZSRR. Od lutego 1940 r. ruszyły pierwsze transporty śmierci. W bydlęcych warunkach do czerwca 1941 r. w wyniku czterech wielkich deportacji za Uralem ge-hennę wiecznej tułaczki przeżywało około miliona polskich obywateli. Nikt tak na-prawdę nie wie, ilu ludzi zamknięto w sy-beryjskich więzieniach, a ilu wegetowało w tamtejszych bezkresnych przestrzeniach. Do tego mordy, egzekucje, nieludzkie wa-runki bytowania i praca ponad siły… Ty-siące naszych rodaków zostało w łagrach, w tajdze i na stepach Kazachstanu zagło-

dzonych lub zamęczonych. Powroty z ze-słania zaczęły się w 1946 r. i trwały do roku 1956, a nawet dłużej. Wygnańcy mogiła-mi znaczyli swój długi katorżniczy szlak. Syberia z surowej, aczkolwiek przyjaznej krainy, stała się Sybirem – złym, ponurym, niekończącym się pustkowiem.

„Nie umiera ten, kto trwa wiecznie w pamięci żywych”

W połowie lat dziewięćdziesiątych ubie-głego wieku w środowisku sybiraków zro-dził się pomysł wzniesienia pierwszego w naszym kraju pomnika poświęconego zesłańcom. W ten sposób przy białostoc-kim kościele św. Ducha powstał monument. Białystok wybrano oczywiście nieprzypad-kowo. To właśnie ludność naszego miasta była najbardziej prześladowana: najpierw przez władze carskie, a później – jeszcze brutalniej – przez sowieckie. Dodatko-wo z uwagi na pamięć o polskiej Golgocie Wschodu, w planach jest budowa Muzeum Pamięci Sybiru.

Redakcja „Faktów Białystok” składa hołd wszystkim, którzy znaleźli się na tej nie-ludzkiej ziemi. Pamiętamy.

Page 14: Fakty Białystok 015

14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

N A U K A

szkołA 2053 CAll To The fuTuReTEKST Karol Rutkowski

filozofowie od wieków lubili rozmyślać nad tym, co czeka świat w bliższej czy odleglejszej przyszłości. pisarze, filmowcy i rysownicy szczególnie upodobali sobie kreowanie wizji otaczającej ich rzeczywi-stości w czasach, które niekoniecznie dane będzie im zobaczyć. Nas zastanawia jednak, jak w per-spektywie najbliższych dekad rozwinie się szkolnictwo.

k ierunek rozwoju współczesnych spo-łeczeństw stanowi jedną z najwięk-szych tajemnic ludzkości. Ciężko jed-

noznacznie określić, dokąd tak naprawdę zmierza nasza cywilizacja. Dmitrij Głu-chowski w kultowej już dziś powieści „Me-tro 2033” przedstawia Ziemię jako miej-sce mało przyjazne ludziom, gdzie ocalali z atomowej apokalipsy chronią się przed zabójczym promieniowaniem w tunelach moskiewskiego metra. Trzeba przyznać, że nie jest to miejsce ani miłe, ani przytulne.

Z kolei George Lucas w swojej gwiezdnej sadze karmi widzów obrazami futurystycz-nego wszechświata, w którym szlachetni mistrzowie Jedi szkolą w akademiach swo-ich następców.

Ile wizji, tyle pomysłów. Warto jednak zadać sobie pytanie: jak z nieuchronnymi zmianami poradzi sobie cały system edu-kacji?

od radiotelefonu po tabletDobrze pamiętam, kiedy w latach 90.

miałem okazję pierwszy raz bawić się mało popularnym jak na tamte czasy telefonem komórkowym. Dla dorastającego chłopa-ka było to urządzenie nie tyle interesujące, co wręcz magiczne. W dzisiejszych czasach parametry praktycznie każdego dostępne-go na rynku modelu przewyższają domowe komputery sprzed dekady. Urządzenia mo-bilne stały się częścią naszego życia. Korzy-stają z nich coraz młodsze pokolenia. Wielu pedagogów ostrzega przed niewłaściwym wykorzystywaniem przez młodzież wszel-kiej maści „nowinek”. Mimo to chyba nikt nie ma już złudzeń, że w przyszłości edu-kacja będzie opierała się właśnie na wiedzy przekazywanej za pomocą nowoczesnych technologii.

Page 15: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 15

N A U K A

szkołA 2053 CAll To The fuTuRe

geografia na żywo? biologia w lodowej komnacie?

Pół wieku temu popularnością cieszyły się magnetofony szpulowe oraz analogowe aparaty fotograficzne. Obecnie średnio za-awansowane smartphone’y, mieszczące się w kieszeni, łączą w sobie więcej funkcji niż ktokolwiek mógł sobie jeszcze niedawno wy-obrazić. Zdaje się jednak, że w kwestii szkol-nictwa pewnych trendów nie da się wyprzeć. Bez względu na kierunek rozwoju, uczniowie w dalszym ciągu będą uczyć się w kilkuoso-bowych zespołach. Jesteśmy istotami spo-łecznymi, a co za tym idzie – najlepiej rozwi-jamy się poprzez współpracę grupową. Wizje świata, w którym tradycyjne lekcje przybiorą formę indywidualnych telekonferencji, mo-żemy włożyć między bajki. Dzięki postępowi technologicznemu na pewno jednak zmie-ni się ich forma. Tradycyjne klasy zostaną wyparte przez naszpikowane nowoczesny-

mi pomocami naukowymi pracownie. Po-pularne slajdy emitowane przez projektory staną się mało praktyczne. Prawdopodobnie już w przeciągu dekady zastąpią je trójwy-miarowe hologramy, które odzwierciedlą najmniejszy nawet detal przedstawianego obiektu czy topografii krainy geograficznej.

Za sprawą tych urządzeń hale gimnastycz-ne, po odpowiednim przygotowaniu tech-nicznym, posłużą nie tylko jako przestrzeń kształtowania kondycji fizycznej, ale też miejsce wizualizacji trójwymiarowych pro-jekcji. Wirtualna podróż w głąb współcze-snej doliny Amazonii? Wycieczka ulicami Jerozolimy opanowanej przez krzyżowców? Przy zastosowaniu odpowiedniego systemu wizualizacji 3D lekcje przybiorą zupełnie inną formę.

Zmodyfikowane detektory, wykorzysty-wane obecnie chociażby w konsoli Xbox 360,

również znajdą zastosowanie w edukacji. Z ich pomocą nawet trudne tematy poru-szane na chemii nabiorą niezwykłych barw. Wyobraźmy sobie modele atomów czy wzory reakcji chemicznych szybujących nad głowa-mi uczniów niczym mydlane bańki, modyfi-kowane jednym dotykiem dłoni. Niewiary-godne? W mobilny internet jeszcze nie tak dawno też wielu z nas nie mogło uwierzyć.

postęp zaskakujeEwolucja technologiczna zaskakuje nawet

największych wizjonerów. Szybki rozwój in-ternetu, połączony z rywalizacją koncernów specjalizujących się w produkcji wszelkiego rodzaju sprzętu mobilnego, doprowadził do pojawienia się na rynku naprawdę niesamo-witych urządzeń.

Dokąd nas doprowadzi? Dziś ciężko to jednoznacznie określić, jednak jasno musi-my sobie powiedzieć, że wykorzystanie ich jako pomocy w procesie nauczania jest już tylko kwestią lat. Ciężkie tomy przybiorą for-mę elektronicznych opracowań, pobieranych bezpośrednio z niewyobrażalnie wydajnych serwerów szkolnych. Popularne tablety no-wej generacji staną się klasą samą w sobie. Biorąc pod uwagę prowadzone przez na-ukowców badania, śmiało możemy stwier-dzić, że swoją budową będą przypominały inteligentną taflę szkła, zapewniającą połą-czenie z globalną siecią i całym systemem baz danych. Jeden z pozoru niewinnie wy-glądający gadżet wyprze nie tylko dobrze znane laptopy, telefony komórkowe, ale też papierowe zeszyty, długopisy czy tradycyjne dzienniki z ocenami.

W nieustannie rozwijającym się świecie przyszłość jest nie tyle zagadką, co zlep-kiem obrazów wykreowanych przez wizjo-nerów. Ile z nich okaże się celnym strza-łem? O tym przekonamy się dopiero w ciągu przyszłych lat.

R E K L A M A

FOTO

WW

W.S

xC.h

U

Page 16: Fakty Białystok 015

16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

To Nie jesT plAC DlA sTARyCh luDzi!

M I E J S C E

TEKST Paweł Waliński FOTO DreamLightz Studio, Piotr Narewski

Dosyć nowy, cacany, za unijne pieniądze. W samym środku miasta i wiecznie oblężony. Plac zabaw na Plantach. Czy nadaje się też dla dorosłych?

W aliński skretyniał! Postanowił pójść na plac zabaw, mimo że od dwudziestu lat na podobnym nie był. Ot, zdarzyła się regresja, która odsyła do czasów, kiedy zupełnie bez społecznych kon-

sekwencji można było pójść do kąta ssać kciuk, choć zwykle zupełnie nie było ku temu powodów. Że dzieci na parkowym placu radochy mają zatrzęsienie – nie trzeba przekonywać. Wystarczy przyjść tu po południu i zobaczyć, jak bardzo plac jest zatłoczony. Nocami z kolei zdarza się – jak to i w całym parku – że ten lub inny (dorosły oczywi-ście!) miłośnik procentów przycupnie na jednej z placowych ambon celem wychylenia butelczyny. A co, gdyby ktoś dorosły próbował na placu robić nie to, co inni dorośli nocą, ale co dzieciaki w dzień?

Dzieciaki na plac nie przychodzą specjalnie ubrane. Pojawiają się na nim tak, jak chodzą na co dzień. I ja postanowiłem tak zrobić. Że dzień był chłodniejszy, to poza pantoflami, spodniami i koszulą, miałem na sobie marynarkę. A jeśli marynarkę, to i krawat. W takim uniformie udałem się na rzeczony plac. Towarzyszył mi Roman, pluszowa małpa.

Pierwszą trudnością okazał się piasek. Rodzice pilnujący swoich po-ciech korzystają z drewnianych kładek, a drewno nie brudzi. Jeśli jednak chcemy skorzystać z uciech, czeka nas piaseczek. Piaseczek, a więc też czyszczenie i pastowanie skórzanych pantofli. Kolejnym zasadniczym utrudnieniem jest nieintuicyjne dla osoby dorosłej ustawienie schod-ków i szczebelków na wszystkich kolejnych atrakcjach do wspinania się. Włażąc na niewysokiego wcale dinozaura Waliński musiał wyglą-dać, jakby go jaka pląsawica trafiła. Ale wlazł. Tu kolejna przeszkoda. Na drodze czekała bowiem poprzeczka, która dzieciom ułatwia wbicie się na zjeżdżalnię, a dla dorosłego jest poważnym zagrożeniem goleni i upuszczeniem Romana. Sprawdzone empirycznie.

Po pokonaniu dinozaura zapragnąłem zmierzyć się ze ścianką wspi-naczkową, czy raczej jak z Kubricka wziętym monolitem, na który dzieci z powodzeniem włażą. Mimo że wzrostem berbecie z reguły przewyższam, okazało się, że wspinaczka wcale nie jest taka prosta. Pantofle o cienkiej, sztywnej podeszwie dają umiarkowane oparcie. Zaś miejsca, gdzie można się chwycić, położone są tak, żeby dziecko miało je na wyciągnięcie ręki. W moim przypadku były raczej na owej ręki niewygodne zgięcie. A podciągnąć się na zgiętej niewygodnie ręce to niemała sztuka. Poddałem się, co schowany pod połą marynarki Ro-man skomentował pełnym litości spojrzeniem.

Kolejnym niefortunnym pomysłem okazała się huśtawka. Nie ważę wiele. Niespełna siedemdziesiąt kilogramów. Czyli pupy raczej nie mam, niż ją mam. Mimo to szerokość moich kości biodrowych oka-zała się zbyt okazała – kiedy z impetem usiadłem w siedzisku, poczułem nie komfort, ale ból miażdżonych bioder. Znowu porażka.

Ambonka, na której onegdaj widziałem nocą kilkoro raczących się alkoholem ludzi, też nie była zbyt fajna. Wspinać się na nią musiałem tyłem – znowuż przez źle dobrany do moich rozmiarów szczebelek mający pomóc się tam wgramolić. Potem znowu kilka schodków, które zupełnie niedostosowane były do mojej długości kroku, ale i rozmiaru buta. Ambonka okazała się prawie wygodna. Za niska może trochę, i coraz musiałem baczyć, aby wizyta na niej nie skończyła się guzem. Na jej końcu kolejna zjeżdżalnia – tym razem zaokrąglona. Co oznacza, że dzieciak zjeżdżając z niej dostaje istnego zawrotu głowy, natomiast my z Romanem niekoniecznie się na niej mieścimy. A już na pewno nie wyprostujemy nóg. I faktycznie. Bardziej ze zjeżdżalni zleźliśmy, niż zjechaliśmy.

Page 17: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 17

To Nie jesT plAC DlA sTARyCh luDzi!

M I E J S C E

Trampolina. Nie dosyć, że Roman wypadł mi spod marynarki, to do-datkowo moje trampolinowe harce przerwał kolega – na oko lat około czterech – który skacząc obok mnie tak zaburzył mój rytm i poczucie równowagi, że niemal przypłaciłem tę próbę poważnym wypadkiem. Zmęczeni, zapiaszczeni i pokonani zalegliśmy więc z Romanem na zrobionej z siatki przestronnej huśtawce. Ale i tu nie zaznaliśmy spo-koju, bo okrutne słońce bezlitośnie świeciło w nasze twarze. Twarze noszące niezliczone znamiona porażki.

Na uwagę i pochwałę zasługuje z kolei fakt, że wszystkim tym przy-godom, a przede wszystkim temu, że nasza ekipa robiła tam zdjęcia, bacznie przyglądali się rodzice. Gdyby nie to, że materiał realizowaliśmy we trzech i mieliśmy ze sobą wyglądający profesjonalnie sprzęt, z pew-nością niejeden czujny rodzic spytałby nas, dlaczego robimy dzieciom zdjęcia. To dobrze. Ważne, że świadomość zagrożeń w narodzie rośnie.

Skonstatować trzeba jednak, że plac – jakkolwiek przyjemnie i ład-nie by nie wyglądał – dla dorosłych nie nadaje się zupełnie. Więcej – w przeciwieństwie do dzieci dorośli z łatwością mogą doznać na nim niejednej kontuzji. Roman podpowiada mi, że pluszowe małpy także. Nie zmienia to kwestii, że fantastyczne widzieć, iż taki plac zabaw jest w samym centrum. Że inne, mniejsze, co chwila pojawiają się na bia-łostockich osiedlach, gdzie dotąd straszyła połamana ławka i huśtawka bez siedziska – okupowane przez nietrzeźwych wyrostków. Kraj nam się cywilizuje. Miasto nam się cywilizuje. A Roman mówi, że cywili-zować się nie zamierza. Woli pozostać małpą, ale serdecznie Was – Czytelnicy – pozdrawia.

Page 18: Fakty Białystok 015

18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

W izyta w hipermarketach czy skle-pach specjalistycznych kończy się zwykle kolorowym zawrotem głowy. Dołożyć do tego sztuczki

marketingowe serwowane nam przez sprze-dawców – i kocioł murowany. Czy jest ja-kaś idealna recepta na wybór wymarzonego sprzętu? Takiego, który będzie nam wiernie oddawał cząstki uchwytywanej rzeczywi-stości? Nie! Aparat, który sobie wymarzy-liśmy, nie istnieje. Wśród wielu konstrukcji znajdziemy różne funkcje czy właściwości odpowiadające naszym gustom, lecz nie ma jednego sprzętu, który miałby wszystko, co nam się zamarzy. Zwykle wybór aparatu jest też kompromisem między ceną a możliwo-ściami. Nawet jeśli zignorujemy kryterium finansowe, rynek nadal nie da nam czegoś, co ma wszystko. Jak wybierać, co wybierać, czym się kierować? Postaram się naświetlić sprawę na tyle, na ile się da.

Aparat cyfrowy jest zespołem elemen-tów elektroniczno-mechaniczno-optycz-nych, służącym do rejestracji obrazów nie-ruchomych i ruchomych w postaci filmu. W urządzeniu tym nie ma części nieistot-nych – każdy element odpowiada bowiem za jakość rejestrowanego obrazu, komfort

i prostotę obsługi. Części kluczowe takiego sprzętu to:

Matryca – jest elementem rejestrującym obraz. Obecnie możemy spotkać trzy typy matryc: CCD, CMOS i CMOS-BSI. CCD (ang. charge coupled device) –

jest najstarszym typem matryc stoso-wanych w aparatach cyfrowych. Zwykle możemy ją spotkać w małych, tanich apa-ratach kieszonkowych. Cechą tych matryc jest stosunkowo wierne oddanie kolorów w dobrych warunkach oświetleniowych. Niestety w słabych warunkach (a w takich przychodzi robić zdjęcia najczęściej) ma-tryce te nie radzą sobie najlepiej. Produ-cenci powoli odchodzą od ich stosowania. CMOS (ang. complemetary metal oxi-

de semiconductor) – to technologia wy-konania elementów światłoczułych, któ-re cechują się dość dobrą jakością obrazu w słabszych warunkach oświetleniowych, lecz słabiej radzą sobie w dobrym świetle. To z powodzeniem kompensowane jest przez oprogramowanie, które tym ukła-dem steruje. Matryca powszechnie stoso-wana w małych i dużych konstrukcjach aparatów cyfrowych. Powoli wypierana jest przez nowszy typ sensorów CMOS-BSI.

CMOS-BSI (ang. CMOS-Backside Il-lumination) – technologia produkcji ma-tryc CMOS o zwiększonej zdolności do pochłaniania światła. Jej cechą jest jeszcze lepsze odwzorowanie obrazu w słabych wa-runkach oświetleniowych niż przy użyciu zwykłej matrycy CMOS. Obecnie to jedno z najświeższych rozwiązań, stosowanych powszechnie w droższych konstrukcjach aparatów, zachowujące przy tym te same wady poprzednika, tak samo korygowane przez oprogramowanie.

Jak łatwo wywnioskować z powyższego opisu, matryce CMOS-BSI są najlepszym wyborem, jeśli chodzi o aparat cyfrowy.

Obiektyw – zespół elementów optyczno--mechanicznych, przekazujący obraz rze-czywisty na matrycę.

Producenci aparatów stosują od jakie-goś czasu bardzo ciekawą metodę przy-ciągnięcia klienta – wszechobecne napisy na obiektywach znanych firm fotograficz-nych zdradzają nam, kto na tę chwilę jest właścicielem tejże firmy. Przykładowo: „Leica-Panasonic”, „Zeiss-Sony”, „Schne-ider-Kreuznach-Samsung” mogą mieć coś jakościowo wspólnego ze standarda-mi umieszczonej na układzie optycznym

Aparat fotograficzny to jedno z podstawowych urządzeń, które towarzyszą nam podczas waka-cyjnych wojaży, imprezowych podbojów czy uprawiania hobby. W dobie powszechnej cyfryza-cji, miniaturyzacji i produktów masowych urządzenie to przyjęło formę finansowo dostępną dla każdego. Jest tylko jeden mały problem – wybór upragnionego sprzętu.

Coś o ApARATACh. jAk WybRAć sWój upRAgNioNy?TEKST BI-FOTO, Karol Kundzicz

F O T O G R A F I A

Page 19: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 19

marki, lecz nie jest to regułą. Na co więc zwrócić uwagę? Jasność obiektywu (światłosiła) – wy-

rażana jest w jednostkach f, gdzie f/1.0 jest taką jasnością, jaką widzi nasze oko, a sama jednostka jest miarą ilości światła przepuszczanego przez obiektyw do wnę-trza aparatu, czyli na matrycę światłoczułą. Na obiektywach zawsze mamy dwa ozna-czenia f, gdzie pierwsze oznacza jasność obiektywu na szerokim kącie „bez zbliże-nia”, a drugie na maksymalnym zbliżeniu, zwanym „tele”. Optymalnym wyborem jest ten, by obie wartości były jak najniż-sze, w małych aparatach niestety nie do-świadczymy wartości z rzędu f/1.2, ale już w nowych, zaawansowanych konstrukcjach można trafić na f/1.4 „bez zbliżenia”. Zoom (powiększenie optyczne) – na tę

chwilę w małych konstrukcjach spotka-my zoomy rzędu x10 do x50, gdzie obecne systemy umożliwiające zrobienie ostrego zdjęcia z ręki (stabilizacja obrazu) pozwa-lają na nieporuszone zdjęcia przy warto-ściach zoom x15-20. W teorii powiększe-nie optyczne nie powinno wpływać na degradację obrazu. W praktyce niestety tak nie jest, bo im większe powiększenie,

tym większe straty na jakości. Optymal-nym wyborem będzie zatem aparat, który wśród całej gamy sprzętu daje nam średnie wartości powiększeń.

Do powyższego dochodzi też jakość optyki, której niestety nie jesteśmy w stanie sprawdzić podczas zakupu, bo na pierwszy rzut oka tego nie widać. Dobrze wiedzieć jedno: małe, tanie aparaty kompaktowe (jakichkolwiek by nie posiadały napisów) często wyposażone zostały w jednakowo jakościowe obiektywy – nieważne, czy to Nikon, Canon, czy też Olympus.

Oprogramowanie (ang. firmware) to element, który steruje naszym aparatem. Dba o dobrą jakość zdjęć, pozwala korzy-stać z różnych „bajerów” typu: wykrywanie twarzy, uśmiechu, zamkniętych oczu. Dba o prawidłowe wykorzystanie energii w na-szym sprzęcie, by na jednym ładowaniu można było wykonać jak największą ilość zdjęć. Prócz tego, co widzimy jako efekt fi-nalny, to „ustrojstwo” wykonuje dużo pracy poza naszymi oczami, np. redukuje szum (zakłócenia w obrazie powodowane przez elektronikę), nasyca kolory, stosuje prawi-dłowo inne pożądane przez nas efekty na zdjęciach. Pozwala nam na własne ustawie-nia w menu aparatu, jest więc to bardzo istotny element, determinujący nam moż-liwości i wygodę obsługi urządzenia.

Nie poruszyłem oczywiście wszystkich kwestii związanych z aparatami, szczegól-nie małymi. Jest ich już tyle, że można by pisać o nich grube tomiszcza. Mam jed-nak nadzieję, że powyższe sugestie choć trochę ułatwią Państwu wybór i pozwo-lą na zrozumienie pewnych kluczowych kwestii przy wyborze kompana Waszych podróży. A do sklepu polecam wybrać się z kimś, kto ma wieloletnie doświadczenie z aparatami – tak małymi, jak i dużymi. Proszę nie zapominać, że Państwa aparat jest narzędziem. Aby je w pełni wykorzy-stać, warto zajrzeć do instrukcji obsługi, a nawet skorzystać z fachowej literatury – ona nie jest zarezerwowana wyłącznie dla profesjonalistów.

F O T O G R A F I A

3780cena regularna

3690cena regularna

3500cena regularna

*Reg

ulam

in p

rom

ocji

oraz

peł

na li

sta

tytu

łów

dos

tępn

e w

 pun

kcie

info

ora

z na

str

onie

ww

w.e

mpi

k.co

m/r

egul

amin

y-em

piku

. Ofe

rta

waż

na d

o 24

.09.

2013

r.

latrazem

my świętujemyTy zgarniasz prezenty

2+1kup 3, zapłać za 2*

fantastyka

5499cena regularna

3499cena regularna

REKL

AMA

Page 20: Fakty Białystok 015

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

W ielki Test Języka Angielskiego to ogólnopolskie wydarzenie edu-kacyjne pod patronatem ministra nauki i szkolnictwa wyższego,

prof. Barbary Kudryckiej. Podczas drugiej jego edycji w 2013 roku wzięło w nim udział blisko pięćdziesiąt miast i miejscowości, a sam test napisało około sześciu tysięcy Po-laków. Ogólnopolskim patronem edukacyj-nym wydarzenie objęło Polskie Stowarzysze-nie na rzecz Jakości w Nauczaniu Języków Obcych PASE, natomiast patronatu mery-torycznego udzieliło czołowe wydawnictwo językowe Macmillan Education.

Pomysłodawcą i organizatorem ogólno-polskim Wielkiego Testu Języka Angiel-skiego jest szkoła językowa Homeschool z Białegostoku. W naszym mieście to wyda-rzenie cieszy się coraz większą popularno-ścią. W tym roku frekwencja na teście była ponaddwukrotnie wyższa niż w ubiegłym. Wielki Test Języka Angielskiego otworzyła prof. Renata Przygodzka – wiceprezydent

Białegostoku. Z kolei dyrektor Opery i Fil-harmonii Podlaskiej, Roberto Skolmowski, osobiście powitał białostoczan w gmachu opery. W imprezie wzięli udział między innymi: wychowanek Jagiellonii Grzegorz Sandomierski, wokalistka Etna oraz akto-rzy Teatru Dramatycznego. Nie zabrakło również tancerzy z Fair Play Crew, którzy zaprezentowali dwa performance na świa-towym poziomie.

Udział w wydarzeniu był bezpłatny, więc wiele osób skorzystało z możliwości spraw-dzenia swojego poziomu językowego w tak przyjemnych okolicznościach. Do zmagań z językiem przystąpiło siedemdziesięcioro dzieci w przedziale wiekowym 8-12 lat. Dla nich przygotowany był specjalny test dzie-cięcy. Białostoccy nauczyciele skutecznie zmobilizowali swoich wychowanków i do Opery przyszły całe klasy. Uczestnicy powy-żej lat trzynastu mogli sprawdzić swoje kom-petencje językowe dzięki testowi CEFR. Test ten to Europejski System Opisu Kształcenia

Językowego, stworzony w celu ustalenia jed-nolitych kryteriów oceny umiejętności języ-kowych Europejczyków. Uśredniony wynik dla Białegostoku to B2. Poziom ten cha-rakteryzuje osobę, która rozumie znacze-nie głównych wątków przekazu zawartego w złożonych tekstach na tematy konkretne i abstrakcyjne. Ponadto potrafi porozu-miewać się na tyle płynnie i spontanicznie, by prowadzić normalną rozmowę z rodzi-mym użytkownikiem języka oraz formuło-wać przejrzyste i szczegółowe wypowiedzi, a także wyjaśnić swoje stanowisko w spra-wach będących przedmiotem dyskusji.

Wszyscy, którzy wzięli udział w teście, mogą sprawdzić swój wynik oraz przeczytać jego interpretację. Wystarczy zalogować się na stronie www.bialystokznaangielski.pl. Sprawdzone testy można odbierać osobiście w siedzibie szkoły językowej Homeschool (www.homeschool.pl) przy ul. Żelaznej 9/12A, od poniedziałku do piątku w godz. 10-18.

N A U K A

białystok trzyma poziom! 9 czerwca 2013 roku cała Polska pisała Wielki Test Języka Angielskiego. W Białymstoku

ponad sześćset osób postanowiło sprawdzić swoje kompetencje językowe w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Udowodniliśmy, że Białystok zna angielski na B2.

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Page 21: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 21

Page 22: Fakty Białystok 015

22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

puścić oczko do tradycji

TEKST Ewelina Oszmian FOTO Grzegorz Oszmian

H O B B Y

Z czym kojarzy się Wam dzierganie na drutach czy szydełku? Z nudą i babcinym

fotelem? A może z najnowszymi trendami i sposobem na wyrażenie siebie?

D zierganie wraca do łask. I to w ja-kim stylu! Dziergają wszyscy – ko-biety, mężczyźni, szwedzcy tirow-cy i celebryci. Cameron Diaz od lat zapewnia w wywiadach, że nic nie

działa tak rozluźniająco jak chwila oddawa-nia się tej pasji. Jeden z najbardziej pożąda-nych mężczyzn świata, aktor Ryan Gosling opowiedział kiedyś magazynowi „GQ”: „Je-śli miałbym zaplanować swój idealny dzień, spędziłbym go na dzierganiu na drutach”. I na koniec coś ci z tego zostaje. Masz goto-wy prezent dla osoby, która lubi staroświec-kie szaliki.

To zdecydowanie stawia staromodne i ob-ciachowe robótki ręczne w innym świetle.

powrót do przeszłościRobienie na drutach jest niemal tak sta-

re jak nasza historia. Najstarsze wzmian-ki o robótkach ręcznych pochodzą jeszcze z czasów starożytnego Egiptu. Pokoleniu Po-lek, które przeżywało swoją młodość w PRL--u, dzierganie kojarzy się z przykrym obo-wiązkiem. W sklepach nic nie było, to trzeba było sobie zrobić.

– Pamiętam ciągłe prucie swetrów – wspomina Danusia. – Z jednego robiłam sobie inny. I tak w kółko. Kiedy zmienił się system i mogłam pójść do sklepu z ubra-niami, wybrać sweter w dowolnym kolorze, zapłacić i wyjść, byłam w odzieżowym raju. Nic mnie nie zmusi do wzięcia drutów do rąk!

Ale nie wszyscy mają takie podejście do dziergania. Patrycja, córka Danki, z zapa-łem dzierga na drutach długaśny szalik. – Tak zwane robótki ręczne to sposób, żeby się wyróżnić. Wszystkie moje koleżanki na roku noszą identyczne ciuchy z sieciówek. Ja tak nie chcę. W zeszłym roku zrobiłam so-bie szydełkiem odlotową czapkę w kolorach rasta, a w tym roku ćwiczę naukę dzierga-nia na drutach. Ten szalik będzie dla moje-go chłopaka.

e-dzierganieNowoczesne splatanie oczek nie przypo-

mina tej nudnej czynności, którą musiały wykonywać kobiety trzydzieści lat temu. Jeśli podstaw nie nauczymy się od babci, to nie ma kłopotu. Poszczególne oczka i sploty można krok po kroku obejrzeć na YouTu-be i dziewiarskich blogach. Marzy nam się dziergana bluzeczka od Prady, którą widzia-łyśmy na pokazie w FashionTV? Nie ma pro-blemu. Dziewczyny z dziewiarskiego forum na pewno już ją narysowały i rozpisały na wzory i oczka. Tylko chwycić za szydełko (lub druty) i popełnić mały, szykowny pla-giacik...

Page 23: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 23

H O B B Y

Najbardziej znana, międzynarodowa grupa miłośni-czek robienia na drutach zrodziła się w Ameryce. Nazy-wa się „Stitch ’n’ Bitch”. Ma oddziały w każdym stanie USA, Londynie, Tokio i Sydney. To inicjatywa młodych, aktywnych zawodowo kobiet, które w dzierganiu znala-zły nie tylko pasję, ale i sposób na odreagowanie stresów.

Najpopularniejsze dziewiarskie forum w Polsce, Ma-ranciaki.pl, liczy obecnie kilkanaście tysięcy użytkow-niczek, głównie kobiet. Są w przeróżnym wieku – od szukających własnego stylu nastolatek, przez dzierga-jące maleńkie skarpetki młode mamy, po starsze panie chcące ćwiczyć palce i umysł na emeryturze.

Bo dzierganie jest świetną gimnastyką dla naszego mózgu. Naukowcy jednoznacznie dowiedli, że wszelkie prace manualne połączone z liczeniem poprawiają pracę półkul mózgowych. Wielu neuropsychiatrów uważa, że chronią one przed demencją i zmniejszają ryzyko cho-roby Alzheimera.

kawka, szydełko, laptopZa starych dobrych czasów kobiety w małych spo-

łecznościach gromadziły się wieczorami, by razem two-rzyć przedmioty codziennego użytku. Przędły, dzierga-ły, szyły. Razem.

Teraz ta tradycja wraca. I to w niespodziewanej, no-woczesnej formie. Nowoczesne dziewiarki spotykają się na… Facebooku. „Spotkania Robótkowe Online” mają niemal dwa tysiące „lajków”. Co kilka dni grupa kobiet za pomocą kamerek internetowych i czatu wspólnie spę-dza wieczór, prezentując, co dziś stworzyły.

– W spotkaniach uczestniczę od roku – mówi Pa-trycja. – Jest jeszcze kilka białostoczanek. Dziewczyny czasem spotykają się na żywo, ale ja jeszcze nie miałam okazji. Spotkania online są dla mnie wygodniejsze, bo mogę być z innymi dziewczynami, a jednocześnie we własnym łóżku, w pidżamie. Na poprzednim spotka-niu nauczyły mnie w końcu robić porządne lewe oczka!

Przez internet można także zamówić materiały. Włóczki są często o połowę tańsze. A jaki wybór! Przę-dze z prawdziwej wełny, bambusa, jedwabiu. Nie stać mnie teraz na kaszmirowy szal ze sklepu, ale na samo-dzielnie zrobiony – jak najbardziej. – W internetowych pasmanteriach można kupić niemal wszystkie rodzaje przędzy, jakie można zapragnąć – rozmarza się Patrycja.

To nie takie trudneNajczęstszym argumentem przeciwko robótkom ręcz-

nym jest nieśmiertelne „nie mam czasu”. To nieprawda. Każdy z nas ma tyle samo czasu do dyspozycji, tylko w różny sposób z niego korzystamy. A dziergać można wszędzie. Przed telewizorem podczas oglądania filmu, w samochodzie, w pociągu, na ławce w parku podczas spaceru z dzieckiem. Wystarczy tylko chcieć. Zastanów-cie się, ile czasu ucieka Wam na bezproduktywne czyn-ności – telewizję, sieciowe gry czy portale plotkarskie. A można przecież inaczej.

Spróbujcie znaleźć w swojej okolicy kogoś, kto pokaże Wam podstawowe sploty, i do dzieła! Może w najbliższe święta będziecie mogły obdarować najbliższych własno-ręcznie zrobionym prezentem prosto z serca. A takie prezenty są zawsze trafione!

Page 24: Fakty Białystok 015

24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Page 25: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 25

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

REKL

AMA

Światowe trendy W moDzie i fRyzjeRsTWie NA sezoN jesień-zimA 2013/14

TEKST Rafał Więcławski z salonu Ralf&Jack Hair Spa Salon

Mimo że część świata w dalszym ciągu korzysta z pięknego słońca, umysły stylistów pracują już na pełnych obrotach „projektując” naj bliższą przyszłość i trendy z nią związane.

minimalizm i prostota na co dzieńFryzury to powrót mocnych, zdecydowa-

nych grzywek odcinających się kolorystycz-nie od reszty fryzury oraz dużo geometrycz-nych linii.

W dziennych stylizacjach, jak zwykle, zapanują minimalizm i prostota oraz ultra-czyste, zawsze aktualne, połyskliwie gładkie i uwodzicielskie wysokie koki. Nie obędzie się bez mokrych kucyków usytuowanych z boku lub na środku głowy oraz miękkich loków i fal odbijających światło, gdyż te wy-magają najmniej czasu.

Przed wieczornym wyjściem zapytaj sty-listę, jak w kilku prostych krokach prze-kształcić swoją tapirowaną fryzurę o po-nadgabarytowych kształtach w coś w stylu nowojorskiej uptown girl. Tak, żeby włosy pokazały Twoje prawdziwe DNA.

jesienne trendy w koloryzacjiNajważniejsza w tym sezonie będzie ja-

kość włosów oraz ich połysk. Kolorystyka na jesień to blondy o ciepłych, bogatych tonach z lekko jaśniejszymi elementami w formie nieregularnych separacji. Dla ciemnych baz kolorystycznych proponujemy rozwiązania bogate, wielowymiarowe, o śmielszych czer-wono-fioletowych odcieniach, a w przypad-ku rudości modne będą połączenia z fioletem i naturalnym brązem.

Najważniejsza jest jednak właściwa kon-sultacja ze stylistą i ocena tego, co dobrze za-działa dla Ciebie i Twojego stylu... Nie próbuj robić na siłę czegoś, czym zainspirujesz się oglądając zdjęcia w gazecie. Jest wiele moż-liwości zmiany Twoich włosów. Nie rób ni-czego pochopnie.

N ajbliższy sezon, w porównaniu do sezonu wiosenno-letniego, ma wnieść na wybiegi odrobinę dramatyzmu, wyrafinowania i kontrastu. Inspiracją będzie sceneria

mrocznego kina i portret silnej kobiety odgrywającej w nim główną rolę...

Gatunek noir, jako przodujący trend najbliższego sezonu, prezentowany będzie w modzie w niejednoznaczny sposób. To, co z nim związane, zaobserwować będzie można w wymiarze kolorystycznych kontrastów, wyrafinowania, szyku, luksusie tkanin i biżuterii oraz w ich formach. W makijażu oraz stylizacjach fryzjerskich pojawi się więcej głębokiego, bogatego nasycenia o ciężkich liniach i dużej objętości.

S T Y L

Page 26: Fakty Białystok 015

26 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

T o fantastyczna pora dla wszystkich miłośników mody. I choć najznamie-

nitsi projektanci są już my-ślami przy kolekcjach na wiosnę/lato 2014 (ba, nawet analizują trendy na przy-szłoroczną zimę!), to zwy-kli śmiertelnicy rozmy-ślają, co na siebie włożyć, gdy powieją pierwsze chłodne wiatry. Fryzu-ra i makijaż to nieod-łączne części gustow-nego wizerunku. Do tego koniecznie trzeba dodać coś z tekstyliów,

żeby wszystko układało się w jesienny komplet na topie.

jedno na drugimBez dwóch zdań, motywem przewodnim jesiennej mody są... warstwy! Nie tylko wy-śmienicie wyglądają, ale i są praktyczne. Rozpinane swetry, skórzane kurtki i proste płasz-cze to elementy ponadczasowe i uniwersalne. Nie brakuje jed-nak nowych trendów. W nad-chodzącym sezonie do łask po-wróci krata. Na przykład dom mody Céline na sezon jesień/zima 2013 zaprezentował płasz-cze w deseń przypominający doskonale nam znane kraciaste torby pań trudniących się han-

dlem na lokalnych ba-zarach. W ślad za luk-susową marką, szybkim krokiem podążyła popu-larna sieciówka. Na wie-szakach oznaczonych wdzięcznymi słowami „new collection” widnie-ją już płaszczyki w deseń z „ba-zarowej” torby. Oczywiście jeże-li taki ciuch fajnie skomponuje się z pozostałymi ubraniami, można uzyskać ciekawy efekt. Z takimi wdziankami jednak łatwo o przesadę i zamiast su-permodnego wizerunku, moż-na uzyskać look tandetnej, prza-śnej dziewuchy. Kobieta ubrana wyłącznie w taką kratkę będzie wyglądała groteskowo, a nie jak modelka z żurnala z kolekcją je-sienną. Dla osób, które nie chcą ryzykować, świetnie sprawdzą się płaszcze w odcieniach gra-natu i bordo oraz wełniane, oversize’owe swetry. Warto też wykorzystywać letnie ubrania: delikatna i zwiewna sukienka będzie doskonale wyglądała ze skórzanymi botkami i ciepłym długim kardiganem.

pleć i związujJesienny wygląd to nie tylko strój – wraz z nadejściem kolej-nej pory roku pojawiają się nowe trendy w wizażu i fryzjerstwie.

M O D A

TEKST Agnieszka Sienkiewicz

Jesień mówi: cześć! Jesień puka już do naszych okien,

szaf i kosmetyczek. Czas pomyśleć o ubraniach, makijażu i fryzurze na nadchodzące chłodniejsze miesiące.

FOTO

Z A

RCh.

AUT

ORA

Page 27: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 27

Jest jednak coś związanego z włosami, co powraca każdej jesieni niczym bumerang. Naelektryzowane kosmyki, bo o nich mowa, potrafią wyprowadzić z równowagi każde-go posiadacza obfitej (lub mniej) czupryny. Jesienią i zimą – kiedy nosimy szaliki, czap-ki i swetry – nasze włosy są zdecydowanie bardziej podatne na elektryzowanie się. Je-żeli chcemy zapobiegać temu niechciane-mu efektowi, warto zadbać o odpowiednie nawilżenie włosów. Najlepiej sprawdzą się intensywne maski odżywcze stosowane raz w tygodniu i olejki wygładzające, na przy-kład arganowy. Regularna pielęgnacja po-zwoli zapomnieć o fruwających na wszystkie strony niesfornych włosach. Kiedy już opanujemy czuprynę, można za-cząć myśleć o tym, jakie fryzury będą modne w ciągu nadchodzącej jesieni. Na większości wybiegów modelki prezentujące stroje na se-zon jesień/zima 2013 pojawiły się ze związa-nymi włosami. Królowały nisko spięte kucy-ki z gładko zaczesanymi pasmami. Świetną alternatywą dla prostego „ogonka” są różne-go rodzaju plecionki – grube i cienkie war-koczyki, wymieszane i upięte niby byle jak, wyglądające naprawdę bajecznie. Poza tym, niezmiennie już od kilku sezonów, modne są koki i wszelkie wariacje na ich temat. Od tych idealnie zaczesanych, do tych związa-nych jakby od niechcenia. W chłodniejsze dni, kiedy sięgniemy po nakrycia głowy, trudno będzie ukryć pod czapką okazały kok. Wtedy można rozpu-ścić włosy lub zapleść luźny warkocz. Tej je-sieni nie nakładamy beretu ani kaszkietu, bo to było modne kilka lat temu. Polecam sięgnąć po kapelusze! Ostatnio trochę zapo-mniane, powoli wracające do łask – zarówno te bardzo eleganckie, jak i te wyglądające jak zdjęte z głowy dziadka Józefa.

szach – mATMakijaż, bez względu na porę roku, powi-nien być przemyślany i z pewnością nie-przesadzony. Jesienne twarze nie mogą być przesycone pudrem, a już na pewno nie tym ciemnym. Make up ma być dodatkiem do elegancji, a nie pierwszoplanową wizytów-ką kobiety, która przesłania wszystko inne. Choć panują zasady, które obowiązują bez względu na sezon, w makijażu także nie bra-kuje nowinek. W nadchodzącym sezonie wi-zażyści lansują mocno zaznaczone brwi, co jest niejako zasługą brytyjskiej modelki – Cary Delevingne. Dziewczyna jest obecnie najbardziej rozchwytywaną gwiazdą mode-lingu, a mocne brwi stały się jednocześnie jej znakiem rozpoznawczym. Włoski można tradycyjnie potraktować henną, pomalować kredką, czy też specjalnymi cieniami. Kolej-nym hitem nadchodzącej jesieni są matowe usta – zdecydowanie rezygnujemy z błysz-czyków na rzecz pomadek. Lekko rozmaza-na, ciemnoczerwona szminka na ustach jest niezwykle seksowna. Wargi idealnie obryso-wane konturówką odchodzą w zapomnienie! Ale jak to z modą bywa, pewnie nie na długo. Obecnie, w związku z nowym trendem, trze-ba jednak mieć na uwadze, że ciemne brwi i pomadka w zdecydowanym kolorze wyklu-czają intensywny makijaż oka. W makijażu stawiamy na jeden, góra dwa mocne akcen-ty. Kobiety, które nie przepadają za poma-lowanymi ustami, mogą zastąpić to bardziej wyrazistym podkreśleniem oka. Na pokazie Toma Forda wszystkie modelki kusiły „mie-dzianym” spojrzeniem. Lekko połyskujące cienie dodadzą blasku każdej dziewczynie! Chociaż lato smutnie dogorywa, jesień moż-na – ba, nawet trzeba – powitać w dobrym stylu! Zakładajmy kapelusze, ciepłe płaszcze i cieszmy się złotą Polską!

M O D A

R E K L A M A

Page 28: Fakty Białystok 015

28 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

przez polskę pod wpływem telewizyjnych tanecznych show przetoczyła się fala zainteresowania tańcem. Dla-czego Wasz wybór padł na formy archaiczne, a nie np. na salsę czy zumbę?kamila Rainko: Potrzebowałam od tańca więk-szej palety emocji. Świetnie się czuję szalejąc przy salsie, jednak aby w pełni wyrazić sie-bie, potrzebuję form ekspresji odpowiednich dla słowiańskiej duszy. Inaczej czułabym się niekompletna. joanna sasinowska: Cały czas marzę o salsie i tangu. Jednak przez popularność tych tań-ców trudno dzisiaj dotrzeć do ich istoty. Jed-nocześnie nigdy nie zapomnę o bliższych nam kulturowo tradycyjnych melodiach i rytmach. W tradycyjnej polskiej muzyce jest magia. Tego brakuje na zwykłych kur-sach tańca i z pewnością nie doświadczy tego nikt, kto swoją przygodę z tańcem ogranicza do dyskotek.Anna braćko: Nigdy nie podążałam za ogólną falą zainteresowań. Tańce archaiczne, tra-dycyjne mają w sobie element, który jest dla mnie najważniejszy, a mianowicie dotyka-nie sedna danej kultury, mentalności. Tańce mołdawskie z regionu Csango zaczęłam tań-czyć na taborze w Gimesu, w Transylwanii, siedem lat temu. Od dwunastu lat jestem też związana z grupą tańca irlandzkiego „Re-elandia”. Nie jest to bynajmniej archaiczna forma taneczna – kusi różnorodnością form, zapewnia rozrywkę dla umysłu i nóg...magda Dąbrowska: Tańce tradycyjne odkryłam

na… zajęciach baletowych. Moja pierwsza nauczycielka wiele lat spędziła we Włoszech. Miała ambicje uczyć nas włoskich pieśni i tańców tradycyjnych. Potem zaintereso-wałam się tańcem towarzyskim. Kilka lat później dzięki teatrowi, którym zajęłam się profesjonalnie, trafiłam na ludzi, którzy roz-kręcali potańcówki celtyckie w Warszawie. Poczułam, że jestem w domu. Żeby móc tań-czyć w Polsce, zaczęłam organizować warsz-taty. I tak nasz krąg tancerzy zaczął pozna-wać tańce portugalskie, włoskie, galicyjskie, baskijskie, katalońskie.jak popularne w narodzie jest to, co robicie?kR: (śmiech) Na pewno jest niszowe. W cza-sach dominacji tańca towarzyskiego i tań-ców łacińskich trudno zdobyć informacje o alternatywach. Ale coraz więcej jest „poszu-kujących“. I dobrze!Ab: Jest mała grupka zapaleńców z Warszawy czy innych większych miast Polski, z który-mi urządza się eskapady do Rumunii czy na Węgry, ale nie powiem, żeby zapał zataczał coraz większe kręgi. Może i dobrze…js: Wbrew pozorom, jest to coraz popular-niejsza forma rozrywki, a dla wielu również sposób na życie. W Polsce środowisko osób związanych w różny sposób z tradycjami muzycznymi naszego kraju szacowałabym na kilka tysięcy.mD: Obserwując, jak taniec może zyskać na popularności, mam wrażenie, że gdyby te-lewizja wyprodukowała program, w którym

K U L T U R A

TaniecuzDRAWiA Duszę

TEKST Paweł Waliński FOTO Ida Strzelczyk

O tańcach tradycyjnych opowiadają nam cztery związane z Białymstokiem dziewczyny, które odkryły w nich odtrutkę na niedoskonałości naszych czasów i naszej kultury, także tanecznej.

Page 29: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 29

K U L T U R A

REKL

AMA

„gwiazdy” tańczyłyby folk, cały naród pew-nie oszalałby na ich punkcie.jak wypadają polscy tancerze na tle kolegów z reszty europy? kR: Imprezowo! Nasz entuzjazm zawsze się przebija. Jeśli chodzi jednak o świadomość etnicznego dorobku, to mamy nad czym pra-cować. Jest to konsekwencja wielu dekad pa-trzenia na rodzimy folklor z jednej tylko per-spektywy. Głębia znikła.Ab: Jeśli chodzi o irlandzkie tańce, istnieje podział na tańce sceniczne, szkoły tańca – gdzie młodzi rywalizują o miejsca na zawo-dach, oraz tańce w pubach dla przyjemności, integracji i relaksu. js: Nasi wypadają dobrze. Mam swoich fawo-rytów zarówno w Polsce, jak i na Węgrzech, w Rumunii itd. Faceci, którzy tańczą, są bar-dziej sexy, niezależnie od szerokości geogra-ficznej. b: Jedni chcą być najlepsi w swojej dziedzi-nie, inni chcą spędzić dobrze czas i spotkać się w tańcu. Cieszę się, że coraz więcej ludzi interesuje się tańcami tradycyjnymi i jeździ na festiwale uczyć się od mistrzów. jakimi sukcesami możecie się poszczycić? kR: Latami w światłach reflektorów oraz przy blasku ognisk i świec! Poznaniem języka tań-ca w rozmaitych odsłonach i odcieniach, kul-turowych i środowiskowych. Dialogiem mię-dzyludzkim, tysiącami tanecznych spotkań. Medale, puchary czy inne wyróżnienia mają teraz dla mnie mniejsze znaczenie. Ab: Z zespołem tanecznym „Reelandia” by-liśmy we Francji, Szwajcarii, Niemczech. W Warszawie występowaliśmy w Sali Kongre-sowej, teatrach Roma, Rampa i Groteska w Krakowie. Z dużych scen: Woodstock, festi-wal „Serce za serce” w Zabrzu i wiele innych.js: Sukcesami pedagogicznymi! Mam kil-ku tanecznych wychowanków. Udało mi się przekonać do tańca i muzyki tradycyj-nej kilka osób. To największa radość. Ostat-nio współprowadziłam „Bal polski” podczas kongresu ISPA. Była to duża międzynaro-dowa impreza i uważam, że się udała. My-ślę, że osiągnęliśmy cel: zaprezentowaliśmy tradycyjną zabawę w stylu polskim. Wiemy, że się podobało.mD: Miałam przyjemność uczyć się tańca wło-

skiego od Giovanniego Amatiego, najlepsze-go nauczyciela muzyki i tańców południa Włoch. Na festiwalu „Skrzyżowanie kul-tur” tańczyłam z nim na koncercie mistrzów. Współprowadziłam warsztaty tańców pol-skich w Portugalii i Katalonii. Nauczenie tancerzy Półwyspu Iberyjskiego polskiego oberka to naprawdę wyzwanie, bo oni ina-czej czują muzykę. W zeszłym roku prowa-dziłam warsztaty dla Wydziału Iberystyki UW. Miałam na sali prawie setkę studentów, którzy nigdy nie tańczyli, i kapelę z hiszpań-skiej Galicji, która ze zdziwieniem patrzyła, jak tłum stara się tańczyć munieire… Przy-wożę tańce, których w Polsce nikt nie zna, więc kiedy tylko mogę, organizuję warsztaty.gdzie i jak zacząć? kR: Prowadzimy z dziewczynami rozmaite cykle warsztatów. Głównie w Warszawie, jednak okazjonalnie też w innych miastach.Ab: Najlepiej zacząć od źródeł. Na przykład pojechać do Transylwanii na tabory tanecz-ne. Csango najwięcej tańczy się w Gimesu. Irlandzkie najlepiej zacząć w szkole tańca. W Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Gliwi-cach, Katowicach i innych większych mia-stach Polski takie szkoły istnieją. Potem można próbować swoich sił w przeróżnych mistrzostwach, krajowych i międzynarodo-wych. Istnieje też możliwość otwarcia takiej szkoły w Białymstoku. Sukces zależy od licz-by chętnych. Mogą oni zgłaszać się pod nu-mer telefonu: 668 477 476.js: Mamy nadzieję, że plany ziszczą się i jesienią lub zimą będziemy mogły zapro-sić wszystkich do zabawy w Białymstoku. Do tej pory odbyło się kilka inicjatyw tego typu również w naszym mieście, np. Bal-folk Białystok czy Warsztaty i potańcówki w Skansenie. Można też zacząć od taborów organizowanych przez Dom Tańca, czy na jednej ze szkół muzyki tradycyjnej podczas festiwalu Wszystkie Mazurki Świata. Infor-macje znajdziecie w grupie Folk na Podla-siu na Facebooku, na www.etno.sertpent.pl i www.folk24.pl.mD: W tej chwili pracuję nad blogiem www.trawelingfordancing.blogspot.fr, na którym będę się dzielić doświadczeniami i informa-cjami.

Page 30: Fakty Białystok 015

30 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

k iedy wpadłem na pomysł, aby piątkowe wieczory na antenie „Akadery” zapeł-nić klubowym graniem, od razu wie-

działem, kto zrobi to najlepiej. Frankosski. Znamy się kilka dobrych lat. Grał w Metrze, Kontakcie, Alibi, Odeonie i wielu innych miejscach. Obaj mieszkamy w Białymsto-ku od 2003 roku. Wybór był prosty. Wielo-krotnie widziałem i słyszałem, co potrafi. Jak szybko ściąga ludzi na parkiet i jak potrafi sprawić, by z niego nie schodzili. Piątkowe wieczory będą więc należeć do niego. Oto, co usłyszałem, gdy zapytałem, czy chciałby to robić i co by to dla niego znaczyło.

– Miałbym niesamowitą frajdę z propa-gowania innych alternatywnych brzmień. Kolejny sposób na obcowanie z ulubionymi dźwiękami, a po za tym to spełnienie ma-rzeń z młodości.

Spróbowaliśmy. Wyszło wyśmienicie. Do tego od razu pojawiła się liczna grupa osób, która na Facebooku temu pomysłowi przyklasnęła. Frankosski to człowiek, który

kocha muzykę i może o niej rozmawiać bez przerwy. Jego audycje to prawdziwa dawka świetnego grania, ale również pasja, którą chce się dzielić.

Zapytałem go, co będzie grał. A on na to: – Lubię grać wszystko, co jest związane

z chicagowskim wesołym, rozśpiewanym na-wet gospelowym house, ale nie zamykam się tylko w tej tematyce. Lubię dużo mieszać w sty-lach, dlatego bardzo często sięgam do protopla-stów muzyki tanecznej, nu disco, acid, garage. Lubię też czasem zaskoczyć i wyciągnąć z torby dobry liquid funk drum’n’bass.

Niewiele mi to powiedziało, bo jak już, to chicagowski blues mi coś mówi, ale gdy posłuchałem pierwszych setów, które zapre-zentował na antenie „Akadery”, pomyślałem sobie, że nieważne, jak to coś co gra, fachowo się nazywa – ważne, że naprawdę nieźle się tego słucha. Co więc Frankosski aka Frankee chce nam zaprezentować?

– Przede wszystkim dawkę pozytywnych dźwięków! Zarówno bardzo świeżych, weso-

łych numerów, jak i nieco starszych – kulto-wych, a często zapomnianych. Będziemy po-dróżować przez klimaty od slo-mo, acid jazz, deep house, przez chicago, nu disco, techho-use, techno na drum’n’bass kończąc – mówi.

Piątkowe spotkania z Frankosskim będą więc prawdziwą muzyczną ucztą dla tych, którzy lubują się w klubowej muzyce. W każ-dy piątek od godz. 20 do północy będziecie mieli okazję tego doświadczyć.

Zapytałem, dlaczego się w ogóle tym zajmuje.– Muzyka to przede wszystkim relaks,

sposób podróży, ucieczki od codzienności. A miksowanie muzyki jest dla mnie w jakiś sposób wyzwaniem i spełnianiem się. Nie ma jak dobry dreszczyk spowodowany ulubioną tonacją, brzmieniem czy zaskakującym wo-kalem – odpowiedział.

Jak wcześniej wspomniałem, to nie mój mu-zyczny świat. Prowokacyjnie zapytałem Fran-kosskiego o ulubione płyty. Byłem przygoto-wany na to, że wymieni kilkanaście; w tym żadnej, którą bym znał. A tymczasem wymie-nił: Pink Floyd „The Dark Side of the Moon”, Jean Michel Jarre „Revolution”, GusGus „Po-lydistortion”, Etienne De Crecy „Tempovi-sion”, The Timewriter „Resensed Part Two” i Jori Hulkkonen „The Man from Earth”. Trzy z nich znam doskonale. Pozostałe trzy z czystej ciekawości chcę usłyszeć. Podobnie jak mam ochotę posłuchać jego audycji. Nie dlatego, że lubię muzykę klubową, bo to co uwielbiam, to jednak Anathema, Steven Wilson czy inni artyści, których prezentuję w środy w audycji „Lekko przed zmROCKiem”. Mam ochotę, bo czuję, że po raz kolejny Frankosski bardzo po-zytywnie mnie zaskoczy.

M U Z Y K A

Frankosski To jesT To!

TEKST Konrad Sikora, dyrektor muzyczny Radia „Akadera”

Nie ma to jak dobre klubowe granie. Nie jest to moja muzyka, ale jest w białymstoku jeden człowiek, który potrafi spowodować, że mam ochotę jej słuchać. frankosski aka frankee. od niedawna prezentuje swoje miksy

na antenie Radia „Akadera”.

FOTO

Z AR

Ch. A

UTOR

A

Page 31: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 31

N A S Z B I A ł Y S T O K

C entrum Handlowe Park miało pier-wotnie być dużym parkingiem wokół dworców PKS i PKP. Okazało się, że tak

duża przestrzeń do parkowania nie jest jesz-cze miastu potrzebna. Znalazł się wizjoner, który zaprojektował tu i parking, i miejsca do handlu. Powstało pierwsze prawdziwe targowisko z normalnymi lokalami, które kontrastowały z blaszanymi budami znajdu-jącymi się za torami, na starym „Madro” czy w innej części miasta – na Kawaleryjskiej. To był prawdziwy luksus: dociągnięte prąd oraz woda, a w środku można było zatrzymać się i odpocząć przy ładnie ogrodzonej zielenią fontannie. Tak jest do dziś.

pierwsze spodnie levisTo właśnie w Centrum Handlowym Park

kupiłam kilkanaście lat temu pierwsze spodnie Levis i Wrangler. Ależ to był szał. Wydałam sporą część wypłaty, ale warto było. W końcu rozmiarówka się zgadzała. To nie były tureckie podróby szyte na jed-no kopyto, udające różnego rodzaju fasony i rozmiary. Miały prawdziwe, firmowe metki i faktycznie sprawdzaliśmy z przyjaciółmi, czy się podpalą. Nie powiem, nogawki osma-liło. Ale jeans był porządnej jakości. Nosiłam je z dumą kilka lat, aż przetarły się na kola-nach, co było jeszcze modniejsze. Wówczas każdy podlotek ubierał się w Centrum przy dworcu, ponieważ było to najlepsze miejsce z markowymi ciuchami. Czasami aż szkoda mi było pań, które podawały coraz to inną parę spodni do mierzenia – ciężko było się zdecydować, czy kupić klasyczne niebie-skie jeansy, czy może czarne, które dopie-ro podbijały rynek. Dziś także można ubrać się markowo w tym samym miejscu i wcale nie trzeba wydawać połowy wypłaty. Chyba mało kto zdaje sobie sprawę, że marże nie są tak duże jak w galeriowych sieciówkach. Zwyczajnie, za lokale w CHP nie płaci się aż tyle, że trzeba rżnąć na klientach. A wa-runki? Wcale nie gorsze. Przymierzalnie są i asortyment ten sam, tylko jest bardziej ka-meralnie i przytulnie.

ubrać się na weseleSiostra szła do ślubu. Pierwsza siostra,

pierwszy ślub w rodzinie. Ważne wydarze-nie. Trzeba było wyglądać tak, by ona czu-ła się dobrze i abym ja olśniła ówczesnego partnera. Okazało się, że wybrałyśmy sklepy obok siebie. Ona kupiła piękną białą suk-nię z bordowymi kwiatuszkami i wstawka-mi w gorsecie, a ja czarną, długą do ziemi z narzutką, też niemal do ziemi. Boże, jak jej zazdrościłam wtedy tej białej sukni, która była niepowtarzalna. Oczywiście nie mo-głam przyćmić panny młodej. Ale nie wypa-dłam specjalnie gorzej. W swej czarnej, pięk-nej sukni wyglądałam po prostu gustownie. Kupiłyśmy je w sklepach, które dzieliło zale-dwie kilka metrów. Ona pojechała z mamą, a ja, innego dnia, z drugą siostrą. Dopiero w dniu jej ślubu okazało się, że dokonały-śmy zakupów w Centrum Handlowym Park.

Kiedy ja wychodziłam za mąż, pierwsze swo-je kroki skierowałam właśnie tam i też nie żałuję. Wybrałam swoją wymarzoną suknię dokładnie w tym samym sklepie, co siostra. Po kreację na sylwestra też pójdę do dobrze znanych mi miejsc, w których wiem, że nie przepłacę i znajdę coś naprawdę oryginal-nego. Poza tym te sklepy i mnie, i siostrze przyniosły szczęście, więc gdzie indziej mogłabym skierować swoje kroki? Nie ma mowy! Znów wyląduję w dobrze znanym mi kompleksie.

zajrzyj jeszcze razCentrum Handlowe Park to część histo-

rii tak mojej, jak i wielu innych kobiet oraz mężczyzn, którzy również odwiedzali sklepy z odzieżą, obuwiem, gadżetami, kupowali pierścionki zaręczynowe i wymieniali do-lary w jednym z kantorów. Okazuje się, że nie zmieniło ono charakteru sprzed 20 lat. Było, jest, i z tego co udało mi się dowiedzieć, będzie takie samo. I świetnie! Naszą histo-rię i wspomnienia mamy na wyciągnięcie ręki. To miejsce nadal żyje i jest pełne no-

wych niespodzianek. Wystarczy je odwiedzić.

TEKST Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska FOTO DreamLightz Studio, Piotr Narewski

Towarzyszy nam prawie 22 lata i wsiąkło w pejzaż miasta. Tutaj biło niegdyś pierwsze handlowe serce białegostoku. To serce bije nadal. Choć nie jest już pierwszej młodości, to wciąż jest zdrowe i zdolne, by ponownie pokochać.

CeNTRum hANDloWe pARk z historią szczęścia

Page 32: Fakty Białystok 015

32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

k to z nas nie pamięta smaku pomidorów zerwanych prosto z krzaków babcinego zagonka? Komu nie smakowały tru-skawki oblepione jeszcze piachem? Jeśli ktoś nie podkradał się wieczorami do jabłonki sąsiada na papierówki, ten nie wie, ile w dzieciństwie stracił. O tak – to były czasy i mało

brakowało, a odeszłyby bezpowrotnie. Na szczęście moda na jedze-nie ekologiczne wraca. A może zwyczajnie nasz organizm domaga się tego, czego mu brakuje?

Naturalne środki czyszcząceNie tylko jedzenie musi być zdrowe i ekologiczne. Już nasze pra-

babcie wiedziały, że łuczywo to bardzo dobry materiał do oświe-tlenia mieszkania, ale do prania też nadawało się wcale nie gorzej. Zmywanie naczyń po tłustych ziemniakach ze skwarkami także nie należało do przyjemnych obowiązków. Jak można było żyć w cza-sach, kiedy nie było środków chemicznych? A jednak się dało. Bez problemu. Może mieliśmy z tym więcej zachodu, ale było przyjem-nie. Wszystko pachniało naturalnie, zapach utrzymywał się dłużej, a spanie w pościeli wytrzepanej kijem na brzegu rzeki, wykrochma-lonej mąką ziemniaczaną, to było dopiero coś!

Dziś wcale nie trzeba iść nad rzekę i męczyć się z kijem lub tarką. Sklepy z artykułami ekologicznymi oferują wiele produktów – do wyboru, do koloru – nawet dla najbardziej wybrednej gospodyni. Może nie są to wyroby specjalnie tanie, ale z pewnością zbawienne

dla alergików, którzy oddaliby ostatnią wypłatę, by nie męczyć się z łzawiącymi oczami, katarem

i kaszlem – na zmianę. Na szczęście jednocześnie pro-dukty te wcale nie kosztują aż tyle, jak by się mogło wydawać.

Owszem, są nieco droższe od tradycyjnych detergentów, ale za to wystarczają na dłużej i są całkowicie nieszkodliwe nawet dla małych dzieci. Wielbiciele zwierząt także powinni czuć satysfakcję, że płyn do mycia szyb czy zmywania naczyń nie był testowany na futrzakach. No bo i po co, skoro wszystko naturalne? Nasze babcie i prababcie też nie ganiały za kotami, żeby sprawdzić, jak na nie działa ocet do mycia szyb czy piach, który zmywał i zdzierał tłuszcz do ostatka.

Obecne na rynku produkty ekoczyszczące nie są już piachem czy czystym octem, ale zawierają właściwie dobrane składniki pocho-dzenia roślinnego, które z powodzeniem likwidują zabrudzenia, usuwają plamy, kamień z muszli klozetowej czy zlewu. Nasze pral-ki z ochotą powitają płyn do prania, który nie uszkodzi bębna lub innych części mechanicznych. Nie znaczy to, że takie produkty są zbawienne, choć osoby cierpiące na różnego rodzaju schorzenia skórne czy uczuleniowe będą błogosławić tych, którzy sprowadzili do sklepów tego rodzaju specyfiki.

kiedy dziecko chce batonaW komedii „Kogel-mogel” jest taka scena, w której Piotruś, nie-

sforny chłopczyk z Warszawy, spędza wakacje u babci Solskiej na wsi, w Grabowie. Druga babcia, rodowita warszawianka, przeżywa szok, kiedy dowiaduje się, że jej wnuk je kanapkę z nieprzegotowaną wodą i cukrem. Właśnie tak wyglądały słodycze naszych mam, babć i dziadków. Wystarczyła cieniutka warstwa słodkości. Odpustowe maczki czy grzybki były już wyłącznie od święta. Pychota! Dzisiejsze pokolenie najmłodszych nie wie nawet, co straciło. Ile było poezji w takiej kanapce nasączonej wodą i posypanej zwykłym cukrem. Skoro takie to pyszne, to dlaczego nie spróbować inaczej? Przecież batonik zbożowy też jest słodki, poza tym nie uszkodzi szkliwa. Słodycz w nim zawarta nie rozkłada się tak szybko i nie działa tak zbrodniczo na wątłe jeszcze uzębienie. Różnych smaków jest całe mnóstwo. Batonik malinowy, morelowy, jabłkowy z prawdziwymi ziarnami zbóż, które trzeba pieczołowicie przesiekać zębami. A chy-ba wszystkie mamy wiedzą, że każdy, nawet najmniejszy posiłek, musi być dobrze przeżuty. Trawienie wówczas jest szybkie, brzuszek nie boli, a do organizmu trafiają wyłącznie pożądane mikroelementy. Same plusy.

Nawet czekolada, tak uwielbiana przez pociechy, dziś może być całkiem przyjazna. Jeśli nie zawiera tradycyjnego mleka czy mleka w proszku, czego nie lubi większość bezmlecznych dzieci, można się nią zajadać do woli. Groźnych cukrów oraz innych substancji, które niekoniecznie są wskazane we wczesnym etapie rozwoju, za-

kRólesTWo za ekozdrowie!

TEKST Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska FOTO Łukasz Ławreszuk

Rynek produktów ekologicznych z roku na rok rozwija się coraz lepiej.

Żaden kryzys, żaden krach gospodarczy tej branży niestraszny. produkty zdrowe i naturalne są po prostu najlepsze.

S T Y L Ż Y C I A

Page 33: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 33

wiera znacznie mniej od tradycyjnej czekola-dy. Popularne żelki – także lepiej dać dziecku te, które mają jak najmniej tłuszczu i cukru. Nie ma problemu, by kupić podobne lizaki, galaretki, sezamki, paluszki czy ciastecz-ka. Same pyszności. A jak smakuje jogurt z prawdziwymi owocami? To zupełnie coś innego od sklepowych, produkowanych hur-towo. Wybredne dzieci nie pogardzą też ko-zim lub owczym mlekiem. Z pewnością nie będą wybrzydzać.

mięso pachnące mięsem

Media przekonują od długiego czasu, by czytać etykiety na produktach. Kiedy w koń-cu zaczynamy to robić, włos się na głowie jeży. W kiełbasie, pasztetach, wędlinach, boczku, kaszance jest wszystko, tylko nie mięso. No, może to lekka przesada, ale praw-dziwego mięsa są śladowe ilości. O parów-kach chyba nawet nie ma co mówić, bo tam znajduje się cała tablica Mendelejewa oraz zmielone odpady, z których nic się nie da już zrobić, bo nawet nie nadają się na paszę dla zwierząt. Ale okazuje się, że człowiek wszyst-ko zje, o ile zapakować to w taki sposób, że gołym okiem nie widać, co jest na rzeczy.

Podobnie jest z wszelkiego rodzaju przetwo-rami. Kiedy patrzymy na ich składniki, nie-które nazwy są tak skomplikowane, że cięż-ko je wymówić. A przecież można naturalnie, smacznie i przede wszystkim zdrowo. Sklepy z ekologiczną żywnością to prawdziwa gratka dla smakoszy i jednocześnie bat na śmietniko-we jedzenie. Na pewno jest drożej, ale płacimy w końcu za prawdziwe jedzenie, a nie odpady i pierwiastki chemiczne. Ekowędlina pach-nie mięsem, ma mięsny smak i w niczym nie przypomina wędlin kupowanych w większo-ści hipermarketów. Skoro już jest tak pysznie, to aż żal polać gorącą paróweczkę ketchupem, który w połowie etykiety kończy wyliczankę z regulatorami kwasowości czy ekstraktami przypraw. Do korzeni warto wrócić i dzię-ki sklepom z ekożywnością skosztować tego wszystkiego, czym obdarza nas na co dzień Matka Natura. Smacznego!

Ekspert polecabarbara ławreszuk – pomysłodawczyni i właścicielka największego sklepu z ekologiczną żywnością w Białymstoku przy ul. Krętej 2 lok 7, posiadającego w asortymencie żywność ekologiczną, bezglutenową oraz produkty fair trade, które można kupić także w sklepie internetowym www.ekozdrowie.net

„Żywność ekologiczna była i jest moją pasją, stąd zrodził się pomysł, aby wykorzystać swoje zainteresowania otwierając taki sklep. Życzę smacznych zakupów”.

S T Y L Ż Y C I A

Page 34: Fakty Białystok 015

34 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

TEKST Renata Czyżewska-Siewko FOTO Michał Kulesza

każdy z nas przynajmniej raz w życiu próbował domowej nalewki, najczęściej u cioci na imieninach czy innej rodzinnej imprezie. zwłaszcza tu, na podlasiu i kresach, z pokolenia na pokolenie przekazywane są przepisy wyrobów zarówno wybitnie smakowych, jak i leczniczych. jeśli nie mamy już niestety nikogo wiekowego, kogo możemy zapytać jak „to” się robi, „fakty białystok” podpowiedzą, w jaki sposób wyprodukować niebo w gębie. i uwaga – droga komisjo ds. przeciwdziałania alkoholizmowi – nie propagujemy tu pijaństwa wśród rodaków! promujemy degustatorstwo i zachowanie ciągłości rodzinnych tradycji. Niech duch w narodzie nie zginie!

zRób To sAmCzy każdy może?

Ależ jak najbardziej. I nie trzeba być som-melierem czy innym Makłowiczem. Najlep-sza jest metoda prób i błędów. Bądźmy przy-gotowani, że nasze pierwsze napitki mogą być nieudane. Ale satysfakcja, że się zrobiło coś swoimi „ręcyma” – bezcenna!

Ponieważ sama robię nalewki, podstawą moich wyrobów są dobry alkohol i miód z pewnego źródła. Jeśli robię nalewki zioło-we – zioła z własnego ogrodu, a jeśli muszę już jakieś kupić – dobrych firm zielarskich. Staram się używać produktów lokalnych, rodzimych. Polskie zioła mają bardzo do-bre właściwości smakowe i lecznicze. Nie trzeba kupować cudownych jagód z japoń-skiego drzewka huba-buba, bo przy naszej kiełbasiano-ziemniaczanej florze bakteryj-nej trafią jak kulą w płot. Lepiej strzelić so-bie kapkę nalewki czosnkowej z polskiego białego czosnku – „pacaneum” na wszelkie dolegliwości.

– Powrót naturalnej, rzec można: ludowej medycyny to kierunek słuszny i ze wszech miar potrzebny – podkreśla Andrzej Fiedo-ruk, socjolog, znawca kuchni i autor książek o tematyce kulinarnej. – Przy sporządzaniu nalewek „dla zdrowotności” obowiązują za-sady, które gwarantują skuteczne działanie tych parafarmaceutyków. Częstym obraz-kiem jest widok zbieraczy lipowego kwiatu na ruchliwych ulicach albo mlecza na po-boczach szos – a to błąd. Kolejną farsą jest przygotowanie nalewek na alkoholu niewia-domego pochodzenia. Ważny jest także wła-ściwy zbiór ziół i owoców, na których spo-rządzamy nalewki. Decydują o tym nie tylko miejsce, ale także pora roku, pogoda czy ich biodynamiczna uprawa.

z czego?Istnieją dwie szkoły – jedni wolą wyroby

regionalne produkowane ciemną nocą w gę-stym lesie; inni zaś legalne produkty polskie-go monopolu spirytusowego. Proponuję uży-wanie czystego alkoholu do nalewek słodkich/owocowych, zaś wyrobów regionalnych – do nalewek wytrawnych/ziołowych. – Najlepiej przygotować alkohol rozrabiając spirytus z wodą w odpowiednich proporcjach, wle-wając powoli spirytus do przestudzonego wrzątku lub mieszając zimne płyny – radzi Fiedoruk. – Nie polecam samogonu, posiada on specyficzny smaczek, który z rzadka pod-nosi walory smakowe produktu wyjściowego.

Alkoholem zalewamy owoce lub zioła. Do-dajemy miód lub cukier i zostawiamy w spo-koju, raz na kilka dni wstrząsając, by się roz-puściły. Alkohol ma za zadanie wyciągnięcie z naszego surowca jak najwięcej aromatów i dobroczynnych substancji. To podstawa naszego wyrobu – od niej zależy późniejszy smak i bukiet całości.

N A T A L E R Z U

Page 35: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 35

Miody gryczany i spadziowy nadają na-lewkom lekko pikantny posmak, zaś lipo-wy, akacjowy, malinowy – słodycz i lekkość. Często mamy do dyspozycji jedynie miód w stanie stałym, nie patokę (płynny). Mo-żemy rozpuścić go w letniej wodzie (uwaga: nie gorącej, bo straci całą swoją zdrowotną moc!) i powoli dolać do nastawu alkoholowe-go. Nalewki na bazie miodu będą posiadały sporą ilość osadu – to efekt naturalny. Nie-zbędne jest więc zaopatrzenie się w duże słoje lub gąsiorki. Do nalewek owocowych nadają się z kolei te z szerokimi szyjkami. W takich łatwiej nam będzie umieścić owoce.

Dary podlaskiej naturyLato to dla nas, producentów nalewek,

czas żniw. Praktycznie wszystko z domo-wego ogrodu i gospodarstwa da się wyko-rzystać. W końcu Niemcy robią nawet na-lewkę na boczku! My nie będziemy aż tak bardzo alternatywni i wykorzystamy wiśnie, maliny, śliwki, gruszki, porzeczki itp. Umy-te owoce wrzucamy do dużego słoja i zasy-pujemy cukrem (spora ilość). Stawiamy na oknie w nasłonecznionym miejscu i po kilku dniach, gdy owoce puszczą sok, zalewamy al-koholem. Codziennie wstrząsamy, by cukier się rozpuścił. Po dwóch-czterech tygodniach nalew zlewamy do butelek. Owoce w słoju, zwłaszcza maliny i wiśnie, możemy ponow-nie zasypać cukrem i nastawić nowy nalew, ale będzie miał on skromniejszy aromat. – Owoce muszą być wolne od zanieczysz-czeń chemicznych. Inaczej nalewka to po-woli działająca trucizna. Używamy owoców w pełni dojrzałych, a nawet nieco przejrza-łych – by były maksymalnie soczyste, skon-centrowane i zawierały jak najwięcej natu-ralnego cukru, wspaniale podkreślającego autentyczny zapach i smak. Owoce nie mogą być zepsute. Nalewki nie tolerują zgnilizny ani pleśni – podkreśla A. Fiedoruk.

Cytrusy – czyli cytryny, grejpfruty, poma-rańcze, mandarynki – myjemy pod bieżącą, bardzo gorącą wodą. Obieramy cienko skór-kę (najlepsza do tego będzie obieraczka do warzyw), kroimy i wrzucamy do słoja z alko-holem i cukrem. Moja najlepsza cytrusówka to grejpfrutówka – lekko gorzka i jednocze-śnie słodka (jak polska żona…).

Podczas zlewania naszego odstałego nale-wu uważamy, by nie zlać przy okazji całego osadu z surowców. O butelkach zapominamy co najmniej na pół roku. Gdy zrobimy na-lewki latem, już w święta Bożego Narodze-nia możemy chwalić się nimi przed rodziną. Powodzenia!

N A T A L E R Z U

Imbirówka robiona naprędce(przepis autorski)

• mały świeży korzeń imbiru• kilka cytryn (wyszorowanych

i sparzonych)• miód (wielokwiatowy, akacjowy, lipowy)

• kurkuma, imbir suszonyKorzeń imbiru obieramy, kroimy w kostkę. Cytryny obieramy tak, by zostało na nich jak najmniej albedo (białej skórki), wyci-skamy sok. Miód rozpuszczamy w letniej wodzie – dodajemy tyle, ile uznamy za sto-sowne. W szerokim słoju układamy skórki cytrynowe, imbir, dodajemy dużą szczyp-tę kurkumy i imbiru suszonego, wlewamy sok z cytryn (bez pestek!). Zalewamy al-koholem i codziennie mieszamy. Można smakować nalewkę już po tygodniu, ale powinna trochę postać.

Mlekówkaprzepis: Andrzej fiedoruk

Moja sztandarowa nalewka. Wymaga spo-ro pracy i cierpliwości, ale naprawdę warto!Do 1,5 litra mleka dodać cytrynę ze skór-ką pokrojoną w plastry, ale bez pestek. Następnie wlać 1 litr spirytusu, dodać 60 dag cukru, laskę wanilii i garść rodzynek. Mieszać do momentu rozpuszczenia się cukru. Zestaw leżakuje dziesięć dni i po-winien być codziennie mieszany. Po tym czasie odstawić, aż czysty płyn oddzieli się od skrzepu, przefiltrować i pić.

Niebo w gębie!

REKL

AMA

Page 36: Fakty Białystok 015

36 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

N A T A L E R Z U

W izyta w restauracji SAVOY to na ku-linarnej mapie miasta obowiązkowy punkt dla tych, którzy szukają trady-

cyjnych smaków w nietradycyjnym wyda-niu. Paweł Zawadzki, szef kuchni SAVOY, korzysta z bogactwa Podlasia i zmian pór roku, oprawiając je w nowoczesne ramy, inspirowane kuchnią molekularną oraz twórczością mistrzów takich jak Bernard Lussian, Grant Achatz oraz Heston Blu-menthal.

W SAVOYu można spróbować polę-dwicy z jelenia z kawiorem z wędzo-nego boczku, kotlecików jagnięcych sous vide z sosem ze śliwowicy czy risotta z pęczaku z pianką z kurek, albo fondanta czeko-ladowego z cukrem fiołko-wym i tapioką z malinami. Szef kuchni nie zapomina też o historycznych smakach rodem z przedwojennych restauracji przy Kilińskiego – pierogach z szyjkami rakowymi, zupie lwowskiej i policz-kach wołowych.

Bogactwa smaków dopełniają wina wy-selekcjonowane przez Marcina Korpacza, sommeliera Bon Ton. To on razem z Pawłem Zawadzkim tworzą pierwszy w Białymstoku Wine Bar. Już niedługo goście będą mogli tu spróbować specjalnego menu degusta-cyjnego z dedykowanymi każdej potrawie winami, czy też wziąć udział w warsztatach sommelierskich.

wizytą w sAVoyu

Restauracja sAVoy, Wine bar bon Ton oraz hotel Aristo

na nowo odkrywają dla białostoczan kamienicę

przy kilińskiego 15, w której przed wojną działała

znana w całej polsce księgarnia józefa

zawadzkiego i mieściła się siedziba „gazety

białostockiej”.

Panierka z kaszy gryczanej• 900 ml wody • 300 g kaszy gryczanej palonej• 50 g mąki gryczanej• 2 liście laurowe• 5 ziaren ziela angielskiego• 1 łyżeczka cynamonu • 1 gwiazdka anyżu • 1 goździk• 1 łyżeczka miodu • sól do smakuW 600 ml wody gotujemy przy-prawy i miód, do wywaru dodaje-my kaszę gryczaną i gotujemy do wyparowania wody i rozgotowa-nia kaszy. W 300 ml wody gotuje-my mąkę gryczaną, aż do otrzy-mania krochmalu. Po ostygnięciu

obie masy łączymy i zagniatamy panierkę.

Sandacz• 700 g filetu z sandacza• sok z 1 cytryny• skórka z połowy pomarańczy • pieprz czarny do smaku• sól do smakuSandacza oczyszczamy i dopra-wiamy skórką z pomarańczy, solą, pieprzem oraz sokiem z cy-tryny. Tak przyprawioną rybę zo-stawiamy w lodówce na 30 min. Następnie otulamy ją panier-ką z kaszy i formujemy nożem w ładny prostokąt. Tak przygo-towanego sandacza smażymy z każdej strony, aż panierka sta-nie się rumiana. Po usmażeniu wstawiamy na 5 minut do roz-grzanego do 180 stopni piekar-nika.

Buraczki • 800 g buraków • 2 cebule średniej wielkości

• 100 ml oleju z pestek winogron• sól i pieprzBuraczki pieczemy w folii alumi-niowej przez około dwie godziny w temperaturze 180 stopni. Po upieczeniu ścieramy je na tarce z dużymi oczkami.

Sos koprowy• 100 ml wywaru rybnego• 20 ml białego wytrawnego

wina• 2 garści siekanego świeżego

kopru• 150 g masła o 83-proc. zawarto-

ści tłuszczu• 2 ząbki czosnkuCzęść masła rozgrzewamy i przez chwilę przesmażamy na nim posiekany czosnek, po czym dodajemy koper. Zalewamy wi-nem, po chwili dolewamy wywar rybny i dodajemy resztę masła. Go-tujemy, aż sos zgęstnieje.

Château Grand Moulin, AOP, Corbières Blanc Vieilles Vignes, 2012Szczepy winogron: Grenache Blanc 50%, Vermentino 25%, Ma-cabeu 25%.Wino z południa Francji, choć tyl-ko Grenache Blanc króluje wła-śnie w tym regionie. Macebau uprawiane jest w Hiszpanii i naj-

częściej wykorzystywane jest przy produkcji wina musujące-go CAVA. Natomiast Vermentino najczęściej można spotkać we Włoszech, na Sardynii. Taka róż-norodność szczepów win daje niespotykanie ciekawe nuty za-pachowe i smakowe; można w nim odnaleźć aromaty cytrusów, anyżu i kwiatów. To jasne wino,

w który można też odnaleźć zielo-ne refleksy, w smaku jest bogate i oleiste, a zarazem świeże.Dzięki panierce, w której jest anyż i skórka pomarańczowa, będzie idealnie komponować się z pro-ponowanym przez Pawła sanda-czem.Wino podajemy w temperaturze około 12 stopni.

Sandacz smażony w kaszy gryczanej, podany z pieczonymi buraczkami i sosem koprowym

(autorski przepis pawła zawadzkiego)

Wino z kolekcji Wine Bar Bon Ton do

sandacza polecane przez Marcina

Korpacza

Page 37: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 37

Page 38: Fakty Białystok 015

38 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

E K O L O G I A

skąd czerpać energię?Poziom nasłonecznienia w Białymstoku i województwie podlaskim jest na tyle duży, że energię słoneczną z powodzeniem można wykorzysty-wać do codziennego użytku.

j ak wynika z badań Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wod-nej, warunki solarne w województwie podlaskim są z punktu widzenia energetyki korzystne i uzasadniają rozwijanie w tym

regionie instalacji wykorzystujących efektywnie słońce jako źró-dło energii odnawialnej. Korzystne warunki występują w zasadzie na terenie całego województwa, a jego południowa część wyróżnia się na tle kraju wielkością dopływającego promieniowania (średnio ponad 1150 kWh/mkw. w roku) i czasem średniej rocznej operacji słonecznej przekraczającej 1700 godzin. O uprzywilejowaniu regio-nu, w którym na co dzień mieszkamy, świadczy również jedna z naj-większych w kraju liczba dni bardzo słonecznych. Eksperci są zdania, że osiągnięcia opłacalności wykorzystania energii słonecznej można więc spodziewać się na terenie całego województwa podlaskiego.

Położenie geograficzne i specyfika panującego na Podlasiu kli-matu sprawiają, że szczególnie efektywne i zalecane jest korzystanie z energii słonecznej w sezonie letnim, zwłaszcza do podgrzewania wody użytkowej i w suszarnictwie. Co prawda energia słoneczna dostępna zimą nie jest wystarczająca do pokrycia potrzeb cieplnych w całości, ale może przynieść wymierne korzyści jako źródło uzu-pełniające brakujące ciepło.

zacznijmy od siebieJak zauważają eksperci z Politechniki Białostockiej, właściwemu

postrzeganiu roli odnawialnych źródeł energii powinna sprzyjać edukacja ekologiczna na różnych szczeblach kształcenia. Chodzi przede wszystkim o to, byśmy wyzwalali w sobie chęć poznawania

otaczającej nas przyrody i wytwarzali coś na kształt świadomości ekologicznej, mającej bezpośrednie przełożenie na społeczną ak-ceptację gospodarki niskoemisyjnej i energooszczędnej. To między innymi poprzez efektywne wykorzystanie wszelkich dostępnych rodzajów OZE, w tym energii słonecznej, realne stanie się sukcesyw-ne ograniczanie destrukcyjnej ingerencji w środowisko naturalne i doskonalenie form jego ochrony dla potrzeb przyszłych pokoleń.

Skoro o tego rodzaju energii mowa, warto przypomnieć, że jakiś czas temu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczył 450 milionów złotych na wsparcie zakupu in-stalacji kolektorów słonecznych. Niestety, spora część tych pieniędzy trafia do firm, które powstały tylko na czas obowiązywania dotacji. Co więcej, wielu przedsiębiorców zaczęło przekształcać swoją do-tychczasową działalność gospodarczą, która nie ma nic wspólnego z odnawialnymi źródłami energii, właśnie na sprzedaż kolektorów słonecznych.

jak uzyskać dotację?Do niedawna wysokość dopłaty z Narodowego Funduszu Ochrony

Środowiska i Gospodarki Wodnej była uzależniona od całkowitej powierzchni zamontowanych kolektorów, a nie ich mocy czy choć-by powierzchni czynnej wytwarzającej energię cieplną. W ostatnim czasie rada nadzorcza Funduszu zmieniła jednak program „45 proc. dopłat do kolektorów słonecznych”. I tak, przy obliczaniu wielkości dopłaty indywidualnej zastępuje się powierzchnię całkowitą paneli słonecznych powierzchnią czynną wytwarzającą ciepło. Od tej pory klient będzie mógł więc sam zdecydować, czy kupić więcej paneli charakteryzujących się mniejszą efektywnością, czy mniej, ale za to o wysokiej sprawności. Otrzyma dofinansowanie na powierzchnię czynną urządzenia. Zmiany są podyktowane pojawieniem się na rynku kolektorów słonecznych, w których występują coraz większe różnice pomiędzy wymiarami obudowy solarów a ich powierzchnią czynną. Zmienione zapisy programu priorytetowego obowiązują dla umów kredytowych z dotacją, zawieranych od 1 października 2013 roku.

Page 39: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 39

R E K L A M A

E K O L O G I A

zaufaj profesjonalistomGdzie można uzyskać dodatkowe informacje na temat odnawialnych źródeł

energii? Przede wszystkim u rzetelnych firm – polscy przedsiębiorcy od lat bo-wiem edukują, szkolą i zachęcają do korzystania z OZE. Instalatorzy z działającej na podlaskim rynku od ponad trzynastu lat firmy OPTIMA POLSKA zwracają uwagę, że w większości przypadków firmy sprzedające chińskie kolektory sło-neczne nie posiadają profesjonalnego serwisu i nie wiedzą, w jaki sposób należy prawidłowo montować tego typu urządzenia. Wielu klientów zaczyna to sobie uświadamiać dopiero po zakupie i dopiero wtedy próbuje szukać porad u uzna-nych na rynku producentów.

– Niestety, nieuczciwi sprzedawcy i niskiej jakości produkty psują wizerunek branży energii odnawialnej w Polsce. Dlatego też, bez względu na to, czy nasza firma była wykonawcą instalacji czy nie, stawiamy na profesjonalne doradztwo – mówi Paweł Wyszyński, właściciel OPTIMY. – W ostatnim czasie otrzymu-jemy coraz więcej sygnałów o próbach „pozbawiania” niektórych mieszkań-ców naszego regionu powierzchni ich dachów. Kontaktujące się z nimi osoby są zainteresowane dzierżawą dachów i są gotowe zapłacić duże kwoty za każdy metr kwadratowy ich powierzchni. Radziłbym wstrzymać się z podpisywa-niem jakichkolwiek umów, ponieważ zgodnie z ustawą o odnawialnych źródłach energii każde gospodarstwo – czy to domowe, czy rolne – będzie mogło stać się producentem energii odnawialnej, a więc założyć instalację i samodzielnie czerpać z niej korzyści. Już dziś za sprawą podpisanej przez prezydenta ustawy (tzw. małego trójpaku) można odesłać nadwyżkę energii do sieci, do wysokości zakontraktowanej mocy – mówi białostocki przedsiębiorca.

zapytaj ekspertaOd poniedziałku do piątku w godz. 12-14

pod numerem telefonu 604 133 131 na Pań-stwa pytania dotyczące odnawialnych źró-deł energii odpowiada Paweł Wyszyński.

kolektory słoneczne w liczbach

100°C – taką temperaturę może osiągnąć woda podgrzana za pomocą kolektora słonecznego

1200 W/mkw. – tyle może wynieść wartość promieniowania w polsce

1,2 mln mkw. – na tyle szacowana jest łączna powierzchnia kolektorów słonecznych w polsce

Page 40: Fakty Białystok 015

M U Z Y K A

CAły CzAs

muzykA!little breaver zdążyli już pokazać się z dobrej strony

w polsatowskim „must be the music”, zagrać koncert na

niejednej krajowej scenie. mają też na koncie płytę. A już

pracują nad drugą. Co w tym niezwykłego? To, że średnia

wieku w zespole to 12 lat, a rozpiętość wynosi 9-16 lat.

z little breaver rozmawia paweł Waliński

jak łączycie granie ze szkołą?Dominika śliżewska: Bezproblemowo. Idzie się do szkoły na ósmą, siedzi się tam sześć go-dzin, a potem ma się trochę wolnego czasu, to idzie się na próbę.A jakieś wyjazdy na koncerty i takie sprawy? idą Wam nauczyciele na rękę?Dś: Nie ma z tym problemu.Adrian Rzymski: Niektórzy nas usprawiedliwia-ją, kiedy nas nie ma, kiedy coś się dzieje. Jest wygoda!kiedy planujecie jakiś materiał?Dś: Nagrywanie planujemy na ferie zimo-we 2014. Właściwie cały materiał już mamy w tym momencie skompletowany. Przygo-towaliśmy ponad szesnaście kawałków. Nie wiemy tylko, ile z nich finalnie znajdzie się na płycie, ale mam nadzieję, że większość, bo prawie wszystkie są już skończone.można Was gdzieś usłyszeć? Dś: Planujemy niedługo wydanie singla. Reszta dopiero po wydaniu płyty. Koncerto-wo z kolei gramy już praktycznie cały nowy materiał. Wszystkie nowe kawałki. Bo dla-czego nie?jak to się zaczęło? mieliście po prostu nieodpowiedzial-nych starych, którzy puszczali Wam nieodpowiednią do wieku muzykę?jaś kulik: Ja się po prostu taki urodziłem!Dś: U mnie podobnie, jakoś zakiełkowało. Ale generalnie to tak, rodzice. U Adriana [Rzymskiego, gitarzysty LB – red.] na przy-kład, tata grał gitarze. Ale też na takie granie wpadaliśmy samorodnie.jk: U mnie wujkowie zawsze grali na perkusji i jakoś to przelazło na mnie.

mieliście jakąś zmianę w składzie, tak?michał Rutkowski: Tak, ja jestem nowy!jk: Świeżak!jesteś z castingu?mR: (śmiech) Nic z tych rzeczy. Po prostu wcze-śniej w pewnej szkole muzycznej mieliśmy ze sobą kontakt i jakoś tak się zbliżyliśmy.Wasza przygoda z telewizją... Cenicie ją sobie, czy jednak uważacie, że poważnym rockmanom może nie przystoi?Dś: Pół na pół, bo co by o takich programach nie mówić, wyszło z nich kilka naprawdę do-brych zespołów. No i jest to, jakby nie pa-trzeć, dobra reklama. Można się pokazać szerszemu gronu, co bez tego czasem jest zwyczajnie bardzo trudne. Bardzo dobrze sprawdza się na starcie.macie już jakiś konkretny fanbase?jk: Na Facebooku mamy już chyba ze dwa fanpejdże.A w szkole? Chodzicie jak pyszni i macie już konkret-nego fejma?AR: W szkole traktują nas póki co normal-nie…Czyli nie ma jeszcze sodówy?jk: (śmiech) Nie, jeszcze – jeszcze! – nie ma.Na ile Wasz lifestyle jest w tej chwili rockandrollowy?Dś: Ciężkie pytanie. Zależy, co się bierze pod uwagę.koncertujecie, imprezujecie, jeździcie na motorach?Dś: (śmiech) Nie, a przynajmniej nie wszy-scy...

jesteście już zbuntowani?mR: Wszystko przed nami! (śmiech)Ale macie już pewność, że tak chcecie przeżyć życie? grając rocka? Że to jest „ta” droga?mR: Tak.Dś: Tak.jk: Tak. Cały czas muzyka! Ale są czasem i inne hobby. Czasem na przykład lubię z ko-legami pograć w piłkę...

TEKST Paweł Waliński

FOTO DreamLightz Studio, Piotr Narewski

Osiem kanonicznych zespołów rockowych według

Little Breaver

led zeppelin metallica slipknot

guns’n’Rosesfoo fighters

ozzy osbourneNirvana

system of a Down/serj Tankian

40 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Page 41: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 41

Page 42: Fakty Białystok 015

42 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

F I T N E S S

skąd u pani zainteresowanie sportem?

Zaczęłam w wieku siedmiu lat od gimnastyki sportowej. Treningi były bar-dzo intensywne, sześć razy w tygodniu po cztery-sześć godzin. Tak intensywnie treno-wałam do osiemnastego roku życia, a potem zaczęłam studia na AWF i byłam już za sta-ra na gimnastykę, więc skończyłam karierę. Późniejsze zainteresowanie kolejnym sportem – fitnessem – było formą przedłużenia kariery. W wieku dwudziestu lat miałam spore proble-my z utrzymaniem właściwej wagi. Próbowałam drakońskich diet, a później „rzucałam się” na je-dzenie. Trwało to około półtora roku. Później pró-bowałam jeść racjonalniej. Ograniczyć pieczywo, ziemniaki i słodycze, skupiając się na białym mię-sie, rybach, nabiale, warzywach i owocach. Dzięki temu odchudziłam się o kilka kilogramów, a zdrowe jedzenie weszło mi w nawyk.

jak udało się startować później w mistrzostwach fitness?

Fitnessem zajęłam się przypadkowo oglądając je-den z pokazów. Zaczęłam treningi na siłowni i już po czterech miesiącach wygrałam mistrzostwa Polski, za-kwalifikowałam się na mistrzostwa Europy, a później – świata. Łączyłam sport wyczynowy, macierzyństwo i pracę na uczelni. Z tego powodu zawiesiłam treningi. Zaszły też

zmiany w moim życiu osobistym. Przepro-wadziłam się do Białegostoku i zmieniłam barwy klubowe na Maniac Gym. A przede wszystkim poznałam swojego partnera, Arka Leszczyńskiego. Arek podziela moje zainteresowania fitnessowe, a ja pomagam mu w prowadzeniu firmy. Okazał się rów-nież niezastąpionym trenerem oraz partne-rem do treningu. Wsparcie Arka pozwoliło mi zdobyć wicemistrzostwo świata i brązo-wy medal mistrzostw Europy w fitness.

Co poza poprawą sylwetki dał pani sport?

Sukcesy fitnessowe wynikały z wcześniej uprawianej gimnastyki i to gimnastyka za-pewniła cały ciąg późniejszych sukcesów. Punktualność i ambitne dążenia pozostały po gimnastyce, a wiedza dotycząca zasad treningowych oraz racjonalnego żywienia, związana z uprawianiem fitness, pozwoliła mi na rozwój w kierunku naukowym. Spe-cyfika fitness wiąże się z profilaktyką zdro-wia oraz z wiedzą, którą mogłam przełożyć na swoje życie, i przekazywaniu tej wiedzy. Jestem wielką szczęściarą, że zajmuję się

„naprawianiem zdrowia”.

Czy nadal pani ćwiczy?

Po zakończeniu kariery zawodniczej trenuję dla zdrowia i staram się robić to trzy-

-cztery razy w tygodniu. Za każdym razem około

czterdziestu minut trenin-gu siłowego i godzina cardio.

Niestety, tak jak każdy jestem czasem leniem albo po prostu ilość pracy

mnie przerasta.

Dlaczego nie startuje pani w zawodach?Podczas mistrzostw świata w Hiszpanii na rozgrzew-

ce wykonywałam bardzo trudny element akrobatyczny i na godzinę przed zawodami zerwałam ścięgno Achillesa. Mimo bólu po-stanowiłam wystartować, choć układ choreograficzny wykonywałam improwizując na jednej nodze i rękach. Ostatecznie zajęłam czwarte miejsce. Oczywiście bolało, ale ból w sporcie wyczynowym jest na po-rządku dziennym. O tym, że ścięgno jest całkowicie zerwane, dowie-działam się dopiero w Polsce. Po wielomiesięcznej rehabilitacji wró-ciłam do dobrej formy i chciałam znowu ćwiczyć, ale zdecydowałam się zamiast tego napisać doktorat i rozpocząć dalszą drogę naukową.

jak odnajduje się pani w roli managera maniac gym?Klub prowadzę wspólnie z Arkiem oraz całym zespołem pracowni-

ków. To, jak dany klub jest prowadzony i jaki jest jego klimat, zależy od właściciela. Arek swój klub założył ponad dwadzieścia lat temu i to od niego wszystkiego się uczyłam. Oboje lubimy podróżować i wiele

wyjazdów jest związanych ze zdobywaniem doświadczeń zagranicz-nych, odwiedzaniem najbardziej prestiżowych targów branżowych oraz wprowadzeniem w Polsce medical fitness. Jako jedyny klub

Fitness to sposób na samorealizację i zdrowie. Dzięki niemu życie nie

męczy. Rozmawiamy z Joanną Zapolską – wielokrotną medalistką mistrzostw

fitness i managerką Maniac Gym.

fiTNessDoktor od

TEKST Urszula Kochanowska

FOTO

„ARC

hIW

UM PA

NI JO

ANNY

ZAPO

LSKI

EJ, O

RION

ART

ART

UR SU

DNIK

Page 43: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 43

R E K L A M A

F I T N E S S

fitness wspólnie z Uni-wersytetem Medycz-nym prowadzimy bada-nia naukowe, a studenci odbywają w naszym klu-bie zajęcia praktyczne. W efek-cie potrafią na przykład do dietoterapii do-brać odpowiednią aktywność fizyczną.

jakiego rodzaju cele jeszcze pani sobie stawia?

W związku z pracą naukową w Za-kładzie Dietetyki i Żywienia Kliniczne-go Uniwersytetu Medycznego w Białym-stoku w przyszłości myślę o pracy habilitacyjnej. Prowadzenie klubu sprawia, że ciężko znaleźć na to czas. Ale jest też plus łączenia tak różnych dziedzin, ponieważ prace naukowe, które są u nas prowadzone, mają charakter praktyczny i są wykorzystane w pracy specjalistów rehabilitacji, dietetyków oraz trenerów. Pomysłów mam aż za dużo, ale chociaż część z nich chciałabym w przyszłości zrealizować.

Co poradziłaby pani osobom, które chciałyby zacząć dbać o siebie, a nie wiedzą, od jakich form ćwiczeń zacząć?

Podstawą jest wybór aktywności fizycznej, którą bę-dziemy lubić. Nie każdy lubi pływać, jeździć na rowerze

czy ćwiczyć w fitness klubie. Oczywi-

ście najlepiej skonsultować

się z trenerem, który dobierze odpowiednią formę aktywności, oceni nasz po-

ziom wydolności za pomocą specjalistycznych testów czy zmierzy skład ciała, aby wiedzieć, jaki jest jego aktualny stan. Jeśli mamy

ograniczenia finansowe, zawsze można skorzystać ze specjalnych dni otwartych czy jednorazowej konsultacji trenera i dietetyka. Czasem wystarczy codzienna aktywność fizyczna – szybkie spacery lub systematyczne korzystanie ze schodów zamiast z windy. Jeśli natomiast mamy nadwagę, najlepiej rozpo-cząć od profesjonalnych treningów z trenerem, aby były efekty. Przy każdej aktywności fizycznej powinniśmy angażować zarówno układ mięśniowy, jak i krążeniowy. To możliwe, jeśli połączymy trening oporowy (ćwiczenia siłowe, wzmacniające), cardio i – na przykład – jogging

czy jazdę na rowerze.

ma pani doktorat, osiągała sukcesy w sporcie i jako bizneswomen. proszę powiedzieć: jaka jest pani recepta na sukces?

Receptą na sukces jest praca, systematyczność oraz dążenie do realizowania marzeń i wytyczonych celów. Poza tym pracuję w dziedzinie i w zawodzie, które mnie fascynują, więc po prostu

nie męczy mnie życie.

Page 44: Fakty Białystok 015

44 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

klAsA o pRofilu łopATologiCzNym

kobieTy śmieRDzą

F E L I E T O N

TEKST Krzysztof Szubzda TEKST Paweł Waliński

N adszedł wrzesień. Co młodsi wracają do szkół. Ja też wra-cam do swojej. Wspomnieniami. Była to niewielka szkółka malowniczo położona pod lasem, a właściwie nawet w lesie. Tylko położenie było w niej malownicze, bo placówka nosiła mało zaszczytny tytuł „szkoły brudasa”. Pamiętam do dziś

zdjęcie mojego dyrektora, który udzielał gazecie wywiadu. Nie był to wywiad-rzeka, ani nawet wywiad strumyk, bo składał się z jednego tylko pytania:

– Skąd ten mało zaszczytny tytuł?– Mamy tylko jedną sprzątaczkę, która od początku roku szkolnego

jest na chorobowym.I właśnie w „szkole brudasie”, w 38-osobowej klasie, w schyłkowo pe-

erelowskim klimacie, w salach z wyblakłymi konterfektami wieszczów, w pracowniach wyposażonych jedynie w laskę ebonitową, pobierałem wychowanie. W tak niesprzyjającym entourage’u nietrudno było stać się tzw. uczniem z problemami wychowawczymi. Kiedy więc dyrek-tor wpadł na pomysł, że z dwóch klas szóstych należy wyłonić trzy klasy siódme, wychowawczyni oddelegowała mnie z wyraźną ulgą. A wraz ze mną liczne problemy wychowawcze. Tak powstała klasa VIIc.

Wszyscy nauczyciele natychmiastowo odmówili ewentualnych kon-taktów z VIIc. Dyrektor z zakładu poprawczego pozyskał więc postaw-ną kobietę o indiańskich rysach, kruczoczarnych włosach, szelmow-skim uśmiechu, odzianą w czarną spódnicę, takiż sam golf i kamizelkę. Była to pani Nina, czyli Nindża.

Nindża wyciągnęła wnioski z tytułu, jakim szczyciła się nasza szkoła i zaproponowała dyrektorowi, że z racji braku sprzątaczek o czystość szkoły mogą zadbać uczniowie VIIc. Pomysł zaskoczył i niebawem zamiast pobierać nauki, pobieraliśmy szczotki, wiadra i szmaty. Nie minął tydzień, gdy w „szkole brudasie” zapachniało czystością, a na-wet porządkiem.

Na fali niewątpliwego sukcesu Nindża zgłosiła dyrektorowi, że siłę roboczą z VIIc można by z pożytkiem zaprząc do budowy boiska. Niebawem zamiast fartuszka zakładałem uwalone zaprawą drelichy, a zamiast tornistra brałem proletariacką siateczkę z prowiantem i ter-mosem. Pracowaliśmy na dwie zmiany. Początkowo druga zmiana zaczynała dzień od nauki, a po lekcjach szła do pracy, ale Nindża upomniała się o równe prawo do wypoczynku i wkrótce wszystkich zwolniono z obowiązku uczenia się.

Wraz z końcem roku Nindża wynegocjowała z dyrektorem, że przo-downikom pracy z VIIc należą się nagrody. Oczywiście nie książki, bo tych nikt w tej klasie nie czytał, ale paletki do ping-ponga. Wyobraź-cie sobie tę wzruszającą scenę! Uroczysta akademia na korytarzu. W pierwszych rzędach – wystrojeni w śnieżnobiałe kołnierzyki, prymusi i czerwone paski, a z tyłu – w rozciągniętych swetrach i przykrótkich spodniach stoją trudni uczniowie z żółtym nalotem na zębach i zapał-kami oraz scyzorykami w kieszeniach. I nagle ten cały szkolno-kiblowy półświatek, dopiero co fermentujący zaczyn przyszłej żulerii i krymi-nału, cały ten dysfunkcyjny narybek wylewa się niczym szumowina i toczy się rynsztokiem po odbiór dyrektorskiej paletki, szemrząc przez zęby coś ni to „k…a”, ni to „dziękuję”.

A tak na koniec, chciałem pani Ninie podziękować, bo gdyby nie ona, moje zdjęcie znaleźlibyście dzisiaj w zupełnie innym piśmie i w zupełnie innej rubryce.

j eśli już Wam wyskoczyła na czoło, tudzież gdzie indziej, żyłka – to bardzo dobrze. O to chodziło. O prowokację. Bo wcale nie uważam, żeby kobiety (większość) pachniały jakoś szczególnie nieprzyjemnie. Co to, to nie. Zwykle jest dokładnie odwrot-nie. To jednak przekonanie nie znajduje pokrycia w świecie

reklamy telewizyjnej.Wstaję rano. Rześki. Pełen ochoty do pracy w tak wspaniałej insty-

tucji, jak „Fakty Białystok”. Myję się, siadam do śniadania. Wchodzę na jeden z portali internetowych zajmujących się transmisją w sieci treści telewizyjnych. Program – publicystyczny; nie że jakieś porno albo re-ality show – poprzedza blok reklamowy. Z owego bloku dowiaduję się kilku ciekawych rzeczy. Najpierw, że co czwarta kobieta nie trzyma moczu, co jakby tłumaczy stężony zapach amoniaku w autobusach. Zwykle łączyłem go jednak z menelami, duchowymi braćmi Ferenca Puszkarza. A to nie menele winni. To nietrzymające moczu kobiety. Jedna na cztery. Wiem, że następnym razem podczas jazdy autobusem sumiennie odliczę i będę wyglądał plamy – na lub obok danej pani.

Druga wiadomość – kobiety potrzebują arcyskutecznych wkładek higienicznych. Po co? Po to, by tłumić zapach. Zapach związany z tym czasem miesiąca. Wtedy – jak sugeruje reklama – kobieta pachnie ni-czym jenot w zoo. Nieprzyjemnie. Na szczęście nie musi myć się lizo-lem, odkażać jak w ośrodkach badawczych za drzwiami ze znakiem „biohazard”. Nie musi, bo jest magiczna wkładka.

Poza tym kobiety mają łupież. A łupież swędzi. Drapią się więc na potęgę, skrobią, aż im połowa czaszki ocieka krwią. A krew plami. No i biedna niewiasta po całym dniu nie dosyć, że ma zakrwawioną bieliznę i spódnicę, to jeszcze całe ramiona i kołnierz utytłane ma le-jącą się z rozdrapanej czaszki posoką. Wedle następujących później reklam, panie cierpią też na zgagi, wzdęcia, zaparcia, żylaki i hemo-roidy. Zadziwiające, że tak chorowity i obrzydliwy gatunek przetrwał do dziś. Bycie kobietą to horror!

I myślę sobie o dramacie bycia kobietą, i trafia mnie nagle, że w żad-nej reklamie męskich środków higienicznych nie zauważyłem infor-macji, że oto służy do usuwania tego, co się mężczyznom w okolicach płciowych gromadzi, a jest paskudne i zdrowiu grozi. Z tym kojarzy mi się tylko reklama serka Sekret Mnicha, ale to akurat może tylko moja wyobraźnia – tym niemniej serka owego nie skosztowałem do dziś. Mężczyźni nie brudzą się, nie mają łupieżu ani zaparć. Pachną pięk-nie. Mogą się najwyżej spocić. I to w trakcie jakże seksownej i modnej aktywności sportowej. Ale to też nie, bo mają taki antyperspirant, że choćby latem biegali w kożuchu, ani kropelka się na skórze nie zbierze. Ba! Kiedy nawet mowa o środkach poprawiających potencję, to nie pada sformułowanie – na wzór „co czwartej nietrzymającej moczu” – że oto erekcji nie ma, albo jest słaba, tudzież chwilowa. Nie. Śro-dek poprawia erekcję. Czyli w domyśle: i tak jest fantastyczna, że nic, tylko leżeć na trawie, i wzwodem wygrażać niebiosom. A po środku – będzie jeszcze znakomitsza.

Każdy facet seksi najznakomiciej, każdy facet jest najlepszym kie-rowcą, ma udźwig jak wózek widłowy i intelekt jak Stephen Hawking (nie odwrotnie). Pięknie pachnie, modnie się ubiera, jak sport – to nie piła na osiedlowym boisku, tylko kitesurfing w Brazylii. Facet jest fajny. A kobieta śmierdzi. Doprawdy, Kochane Panie – zróbcie coś z własnym wizerunkiem w telewizyjnej reklamie.

Page 45: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 45

R E K L A M A

Bilety kupione za pomoc¹ portmonetki s¹ tañsze od kupionych w kiosku lub u kierowcy w autobusie.Kupuj¹c bilet w kasowniku mo¿na zaoszczêdziæ od 10 groszy

na jednym przejeŸdzie! TO SIÊ OP£ACA!do nawet 7 z³otych

Jedna karta zastêpuje wszystkie bilety papierowe.Mo¿na na niej zakodowaæ bilet trzymiesiêczny, miesiêczny i dekadowy oraz zakupiæ bilet 3-dniowy weekendowy, 24-godzinny i jednorazowy na wszystkie strefy taryfowe.

W jednym z 24 punktów sprzeda¿y biletów mo¿na wgraæ na kartê bilet okresowy lub do³adowaæ portmonetkê.Do³adowanie portmonetki jest równie¿ mo¿liwe w jednym z 50 punktów do³adowania portmonetki.Bilet okresowy mo¿na równie¿ zakupiæ przez Internet, za pomoc¹ strony www.ekarta.bialystok.pl

1. Antoniukowska 24/12. Boh. Monte Cassino 5 lok. U-23. Gajowa 68a p.14. Kolejowa 125. Ko³³¹taja 756. Mickiewicza 147. Pozioma 28. Rumiankowa 21

DLACZEGO BILETY NA ELEKTRONICZNEJ KARCIE MIEJSKIEJ

TO ROZWI¥ZANIE OSZCZÊDNE, WYGODNE I £ATWO DOSTÊPNE?

OSZCZÊDNOŒÆ

WYGODA

DOSTÊPNOŒÆ

PUNKTY SPRZEDA¯Y BILETÓW BKM

9. Rzymowskiego 2210. Sienkiewicza 1/1 - budynek BCMB11. Sienkiewicza 512. Sienkiewicza 55A13. Sienkiewicza 81/3 lok. 1414. Sk³adowa 1115. Sk³odowskiej 2/1 Central16. S³onimska 6

17. Swobodna 5418. Upalna 1A lok. 619. Wasilkowska 49A20. Wiejska 60 lok. 421. Zagumienna 7A22. Zaœcianki 123. KLEOSIN, ul. Ojca Tarasiuka 224. WASILKÓW, ul. Koœcielna 69

PSS Spo³em Bia³ystok16. Bema 89/2 17. Brzechwy 318. Dojlidy Fabryczne 819. Gajowa 6820. Ko³³¹taja 5021. Mieszka I 622. Pietrasze 223. Rynek Koœciuszki 1524. Warszawska 7925. Wroc³awska 526. Wyszyñskiego 627. Sk³odowskiej 628. S³onimska 2/129. Traugutta 130. Wiejska 70a

TRAFIKA-NORD31. Andersa 3832. Wyszyñskiego 633. Lipowa3434. Mickiewicza 1535. Wasilkowska 436. Tysi¹clecia Pañstwa Polskiego 8C

1. 42. Pu³ku Piechoty 22. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. Zwierzyniecka 19/115.

Kolporter S.A.

Boles³awa Chrobrego 16AChoroszczañska 24Dubois 6/5Klepacka 4Kolejowa - dworzec PKP Legionowa 28Ryska 1Sienkiewicza 81Œwiêtojañska 15/46 CH ALFA, poziom 0Œwiêtojañska 15/46 CH ALFA, poziom 1Wysoki Stoczek 54Upalna 3

¯abia 20

PUNKTY DO£ADOWANIA PORTMONETKI

INNE37. Antoniukowska 138. Antoniukowska 5639. Boh. Monte Cassino 8: na dworcu PKS40. Boh. Monte Cassino 8: przed dworcem PKS41. Edukacyjna 142. Pogodna 11A/1U43. Rzymowskiego 2244. Sienkiewicza 545. Warszawska 16-1846. Choroszcz, Sienkiewicza 29A47. Choroszcz, Powstania Styczniowego 8C48. Juchnowiec, Klonowa 249. Wasilków, Plater 250. Wasilków, Bia³ostocka 7A

www.komunikacja.bialystok.pl

F E L I E T O N

s erce mi rośnie, cały się raduję i cieszę, gdy na ulicy, w sklepie, na przystanku albo w galerii handlowej sły-szę białoruski, rosyjski albo litewski. Uśmiecham się i cierpliwie czekam, kiedy samochód na wschodnich rejestracjach zagubiony na rozkopanych białostockich

ulicach, gdzie zasady zmieniają się z dnia na dzień, próbuje w ostatniej chwili zmienić pas. Z nieskrywanym entuzjazmem i zaangażowaniem pokazuję drogę Białorusinom, Litwinom i Rosjanom, kiedy mnie o to proszą.

Kiedy ostatnio byłem w Grodnie, jechałem taksówką – pamię-tającym lata 70., szczycącym się ponadmilionowym przebiegiem moskwiczem. Jego kierowca jest stałym gościem w Białymsto-ku, podobnie jak większość mieszkańców tego oddalonego od nas o zaledwie kilkadziesiąt kilometrów miasta. Przyjeżdża tu na zakupy, do fryzjera i do kina. Mówi, że: „Białystok to nie za-granica”. Jako mieszkaniec strefy przygranicznej ma wizę wie-lokrotnego pobytu. Mimo że mieszka na Białorusi, jest praw-dziwym Europejczykiem.

Dla większości białostoczan granica świata kończy się tam, gdzie dwa kilometry na wschód od Krynek kończy się droga, a przejazd zagradzają biało-czerwone szlabany. Karmieni ka-sandrycznymi doniesieniami mediów o „totalitarnej Białoru-si”, gdzie co drugi przechodzień to milicjant albo tajniak, czy „dzikiej Ukrainie”, gdzie owładnięci morderczym szałem Kozacy tylko czekają, by rzezać Lachów, żyjemy w pociesznym przeko-naniu, że to my jesteśmy ostatnią ostoją cywilizacji europejskiej. A dalej to już tylko lasy, ciemnota i zacofanie.

Przybysze ze Wschodu dają chleb wielu białostockim przed-siębiorcom, przewoźnikom i handlowcom. To oni sprawiają, że nasze miasto przypomina tę zapomnianą, przedwojenną mie-szankę języków, kultur i religii, którą była II Rzeczpospolita. Organizm, w którym granice etniczne są tak przemieszane, że wytyczenie ich linijką na mapie jest zadaniem niewykonalnym. Społeczeństwo posługujące się wieloma językami, a wielokul-turowość traktujące nie jak cepeliowski skansen, ale zwykłą, najczęściej ekonomiczną, korzyść.

Na białostockim rynku spotykali się ludzie z całej okolicy, aby kupować, sprzedawać i rozmawiać. Białorusi, Ukraińcy, Niem-cy, Rosjanie, Żydzi i Polacy. Dzisiaj spotykamy się w sklepach. Bądźmy tam dla nich mili, wskazujmy im drogę i róbmy z nimi udane interesy.

pRzyjACiele ze WsChoDu

TEKST Radek Oryszczyszyn

Page 46: Fakty Białystok 015

46 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

T U N A S Z N A J D Z I E S Z

ALCHEMIA PUBul.Lipowa 4

6-ŚCIAN PUB Warszawska 30

AKCENT Rynek Kościuszki 17

AlChEmIA Lipowa 4

AlfA CENTrUm GUNGA CAFE p. 0 lok. 13 ESPRESSO BAR p. 2 lok. 27

ArIsTo hoTEl Kilinskiego 15

TrATTorIA CZArNA oWCA Lipowa 24

BIAłosToCKI TEATr lAlEK Kalinowskiego 1

BoK Legionowa 5

CENTrUm ZdroWIA KEN 50/U4 Mickiewicza 39/U7

ChAmPIoNs sUPlE shoP Mickiewicza 27

ColossEUm Kopernika 5

CoUNTry AvENUE Malmeda 29

CZArCI PUB&JAdło Skłodowskiej-Curie 3

d3 sTUdIo Jaroszówka 63

EfEKT ProffEssIoNAl Częstochowska 3 Św. Mikołaja 1 lok. 7 Warszawska 55/1EmPIK Sienkiewicza 3 Świętojańska 15 Miłosza 2 Hetmańska 16

EsKUlAP Nowy Świat 11c Malmeda 6 Białówny 9/1

fITNEss PlACE PEJo Leszczynowa 25

frEE – WAy Św. Rocha 14a lok. 11 Lipowa 37

fUKs PIZZErIA Grochowa 3

fUTU sUshI Lipowa 12

GosPodA PodlAsKA Żelazna 9

GrAm off oN Malmeda 17

GrAN vIA Lipowa 6

GrodNo Sienkiewicza 28

GryfAN Lipowa 6

GUsTo ITA lIANo Starobojarska 12 lok. 8u

hIAlUroN Słonimska 2

homEsChool Żelazna 9 lok. 12a

hoTEl 3 TrIo Hurtowa 3

hoTEl BrANICKI Zamenhofa 25

hoTEl Pod hErBEm Wiejska 49

hoTEl PodlAsIE 27 Lipca 24/1

INsTyTUT Urody Warszawska 57 lok. 4

JUBIlECh Słonecznikowa 21

KAmElEoN Białówny 4 lok. 19 Białówny 5 lok. 11 Malmeda 13 lok. 25

KAWElIN Legionowa 10

KIErmUsy dworek nad łąkami Kiermusy 12 Legionowa 30 lok. 103

KPKm Składowa 11

KrAINA smyKA Kopernika 42

KUlA hUlA Jurowiecka 31

lABAlBAl Warszawska 21 lok. 3

mIĘdZy ZĘBAmI Świętokrzyska 5 lok. U3

moToPUB Młynowa 14

NEW oPTICA Antoniukowska 56 lok. 38

TChIBo Alfa Centrum, parter, lok. 24

lITTlE hEll Lipowa 4

loNdoN ACAdEmy Białówny 9/1

mANIAC Gym Warszawska 79a

INsTyTUT ZdroWEGo odŻyWIANIA Częstochowska 18 lok U1

oPErA I fIlhArmoNIA PodlAsKA Odeska 1

PIZZA hUT Sienkiewicza 3

PIZZA sAvoNA Rynek Kościuszki 8 Pogodna 11F Legionowa 9/1

PolIKlINIKA ArCIsZEWsCy Zamenhofa 19

PrUsZyNKA Grochowa 3 Berlinga 17a

QmEdICA Waszyngtona 30/1U

QUATTro PIZZErIA Wysoki Stoczek 54

rETrosPEKCJA Wiejska 65 lok. 2

sPoNTI Alfa Centrum

sPÓłdZIElNIA Skłodowskiej-Curie 8 /1

sUPErNovA dENTAl ClINIC Warszawska 39 lok. 8

TAKE2Go Atrium Biała

TEATr drAmATyCZNy Elektryczna 12

ToKAJ Malmeda 7

vIllA TrAdyCJA Włókiennicza 5

WArsZAWsKA 39 Warszawska 39

WIllA PAsTEl Waszyngtona 24a

ZdroWA sPIŻArNIA Świętojańska 8

BTL

Page 47: Fakty Białystok 015

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 47

PIZZA hUT Sienkiewicza 3

PIZZA sAvoNA Rynek Kościuszki 8 Pogodna 11F Legionowa 9/1

PolIKlINIKA ArCIsZEWsCy Zamenhofa 19

PrUsZyNKA Grochowa 3 Berlinga 17a

QmEdICA Waszyngtona 30/1U

QUATTro PIZZErIA Wysoki Stoczek 54

rETrosPEKCJA Wiejska 65 lok. 2

sPoNTI Alfa Centrum

sPÓłdZIElNIA Skłodowskiej-Curie 8 /1

sUPErNovA dENTAl ClINIC Warszawska 39 lok. 8

TAKE2Go Atrium Biała

TEATr drAmATyCZNy Elektryczna 12

ToKAJ Malmeda 7

vIllA TrAdyCJA Włókiennicza 5

WArsZAWsKA 39 Warszawska 39

WIllA PAsTEl Waszyngtona 24a

ZdroWA sPIŻArNIA Świętojańska 8

Page 48: Fakty Białystok 015

48 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl