4
12 wszystkie fot. w artykule: archiwum warszawskiej jesieni Czym dla dźwięku jest przestrzeń? Gwarantem istnienia. Przecież bez „gdzie” nie ma „kiedy”, jeśli nie będzie „od-do”, nie określimy, „jak długo”. Dopiero później można zapytać o charakterystykę dźwięku, strukturę, miejsce, które zajmuje w prze- strzeni, wreszcie o rolę, jaką pełni w życiu każdego z nas. Czy jest on tylko bezbarwną tapetą, miłym dodatkiem, nic nieznaczącym elementem akustycz- nego otoczenia? Dla ludzi wrażliwych zapewne nie. Są takie chwile, w których siadamy wygodnie w fotelu, zamykamy oczy i przenosimy się w pełną logicznie ułożonych dźwięków przestrzeń. Jej wybór determinują subiektywne estetyczne upodobania, mniejsza lub większa wiedza, czasem przypadek. Dzisiaj proponuję zanurzenie się w nowej i dla wielu zaskakującej muzycznej aurze. daniel cichy muzyka nowa, persona grata czyli o bogactwie muzyki współczesnej

Daniel Cichy, "Muzyka nowa, persona non grata", Przestrzenie dźwięku

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Daniel Cichy, "Muzyka nowa, persona non grata", Przestrzenie dźwięku

12 13

wszy

stkie

fot. w

artyk

ule: a

rchiw

um w

arsz

awsk

iej je

sieni

Czym dla dźwięku jest przestrzeń? Gwarantem istnienia. Przecież bez „gdzie” nie ma „kiedy”, jeśli nie będzie „od-do”, nie określimy, „jak długo”. Dopiero później można zapytać o charakterystykę dźwięku, strukturę, miejsce, które zajmuje w prze-strzeni, wreszcie o rolę, jaką pełni w życiu każdego z nas. Czy jest on tylko bezbarwną tapetą, miłym dodatkiem, nic nieznaczącym elementem akustycz-nego otoczenia? Dla ludzi wrażliwych zapewne nie. Są takie chwile, w których siadamy wygodnie w fotelu, zamykamy oczy i przenosimy się w pełną logicznie ułożonych dźwięków przestrzeń. Jej wybór determinują subiektywne estetyczne upodobania, mniejsza lub większa wiedza, czasem przypadek. Dzisiaj proponuję zanurzenie się w nowej i dla wielu zaskakującej muzycznej aurze.

daniel cichy

muzyka nowa, persona grataczyli o bogactwie muzyki współczesnej

Page 2: Daniel Cichy, "Muzyka nowa, persona non grata", Przestrzenie dźwięku

12 13

Na początku był dźwięk

W opowiadaniach o początkach życia na Ziemi dźwięk jest zawsze obecny. Chrześcijanie wierzą, że Bóg Wolą i Słowem stworzył planetę, roślinność, zwierzęta i człowieka. Starożytni Grecy utrzymywali, iż wszelkie istoty – te boskie i człowiecze – powsta-ły w rzecze Okeanosa, dlatego też pierwotnym akustycznym zdarzeniem zarejestrowanym przez ludzkość miałby być spokojny szum wody. Abory-geni opowiadają o totemicznych przodkach, którzy wyśpiewali świat do życia. Wędrując po dalekich kontynentach śpiewem nadawali nazwy wszystkim napotkanym rzeczom i istnieniom...

Można więc chyba powiedzieć: na początku był dźwięk. I to ten konkretny, osadzony w rzeczy-wistości, jeszcze nie wyzwolony przez człowieka. Odkładając na bok kłótnie antropologów o to, czy pierwszy był dźwięk, czy rytm, trzeba zaznaczyć, że człowiek bardzo szybko począł świadomie wykorzystywać brzmienia. Bawił się nimi, układał według sobie tylko znanych reguł, uznał, że warto tym abstrakcyjnym wytworem myśli oddawać hołd Istocie Wyższej. Zagospodarowywał też dźwiękami przestrzeń. Najpierw przypadkową, później specjal-nie do tego celu stworzoną: amfiteatry, kościoły, pałace, gmachy opery, sale koncertowe.

Równia pochyła, przestrzeń zamknięta

Muzyka zmieniała się przez wieki. Niektórzy twierdzą, że ewoluowała, inni, że ulegała degene-racji. Ci drudzy, akceptując tylko twórczość powsta-

łą do końca XIX w. mówią: muzyka późniejsza jest świadectwem degrengolady kultury. Według nich muzyka współczesna to zgrzyt, pisk, huk, brak melodii, harmonii, bezład, alogiczność, strukturalny bełkot i powykręcana emocjonalność.

Przyznaję, że społeczna przestrzeń per-cepcji nowej muzyki stała się jednowymiarowa i ograniczona trochę na życzenie kompozytorów. Publiczność, od lat kołysana Bachem, Mozartem czy innym Beethovenem, nie była prawdopodobnie przygotowana na bezdyskusyjne przyjęcie tak moc-no naznaczonych ostrymi, wręcz skrajnymi emocja-mi, ekspresjonistycznych wizji Aleksandra Skriabina i wczesnego Igora Strawińskiego. Z pewnością nie mogła łatwo przełknąć dodekafonii Arnolda Schön-berga – jego zawiłych konstrukcji koncypowanych podług z góry założonych, melodycznych modeli dźwiękowych. Zresztą genialny wiedeńczyk sam się o to prosił mówiąc, że jeśli coś jest dla mas, nie jest sztuką. Ograniczał tym samym recepcję swojej sztuki do artystycznej elity. Wtórował mu Theodor Wiesengrund Adorno, autor głośnej „Filozofii nowej muzyki”, apostoł muzyki trudnej, niedostępnej, ale jednocześnie odzwierciedlającej zepsuty stan społeczeństwa.

Później nastały dla muzyki jeszcze gorsze czasy. W latach 50. do głosu na międzynarodowej muzycz-nej scenie doszli „młodzi gniewni” spod znaku drugiej awangardy. Karlheinz Stockhausen, Pierre Boulez i Luigi Nono rozwinęli ideę tzw. muzyki serialnej, gdzie założony z góry konstrukcyjny model obejmo-wał nie tylko, jak w dodekafonii, wysokość dźwięku, ale i głośność, długość trwania oraz barwę. Oddalili

13

Page 3: Daniel Cichy, "Muzyka nowa, persona non grata", Przestrzenie dźwięku

14 15

tym samym sztukę układania dźwięków od niewy-kształconego słuchacza. Zarzuty odhumanizowania muzyki, jej ostatecznego zmatematyzowania, a tym samym pozbawienia emocji padały na podatny grunt. Kilka lat później przeciwnicy eksperymentów dźwię-kowych reagowali z kolei oburzeniem, gdy widzieli rozbijane przez muzyka skrzypce i palenie fortepianu na plaży – zapominając jednocześnie, że tak skrajna aktywność kompozytorów była konieczna, skądinąd ciekawa, a z pewnością wartościowa dla kolejnych pokoleń twórców. Kult nowości i szokujące działanie stały się wówczas synonimem wartościowej sztuki. Tworzącym zaś ponad dekadę później muzykom dokonania awangardystów zapewniły szeroki wachlarz artystycznych środków, z których – już w innym, postmodernistycznym kontekście – mogli pełnymi garściami czerpać.

To właśnie w połowie ubiegłego wieku zagnieź-dziły się w społecznej wyobraźni szkodliwe i nie-sprawiedliwe dla muzyki nowej stereotypy. Ludzie zamknęli się na sztukę aktualną. Woleli raczej leżeć w ciepłej wannie zastanego niż podjąć trud wędrów-ki w nieznane. Kiedy więc nadeszły lata 70. i czas spektakularnych powrotów do melodii, harmonii, kategorii piękna oraz owianej już legendą prostoty, wielu było od dawna zasklepionych w jedynie słusz-nych – mocno zakorzenionych w tradycji – kanonach estetycznych.

„Przestrzeń – obszar trójwymiarowy, nie-ograniczony, nieskończony.”

Muzyka współczesna, jak żadna inna, jest jednak niezwykle bogata i zróżnicowana. Mno-gość nurtów, prądów i kierunków – obojętnie, jak byśmy to nazywali – trudno nawet zdefiniować. Jest ona więc z całą pewnością obszarem trójwymia-rowym, nieograniczonym i nieskończonym – i jako taka powoli anektuje nową społeczną przestrzeń. Przestaje być zamkniętym gettem dla artystów-intelektualistów. Odwiedzający Warszawską Jesień nie zobaczą już tylko siwych głów, sztywnych garni-

Page 4: Daniel Cichy, "Muzyka nowa, persona non grata", Przestrzenie dźwięku

14 15

turów i szeleszczących sukien. Mogą tam spotkać licealistów z renomowanych szkół, studentów w modnych ciuchach i z chaosem włosów na gło-wie, wreszcie zwykłych poszukiwaczy wrażeń. Ktoś powie: to snobizm. Być może, ale ja lubię taki snobizm. W kuluarowych rozmowach młodzi ludzie, bez muzycznych rodowodów, z zachwytem opowiadają o niezwykłych doznaniach. Im się już znudziła radiowa papka, już nie chcą słuchać zwykłej, płaskiej, klubowej muzyki. Pragną czegoś więcej. Stawiają jednocześnie warunek: ma być nowe, głębokie i pobudzające. Czy zawsze muzyka współczesna spełnia ten warunek? Różnie z tym bywa, ale z pewnością o wiele bardziej prawdo-podobne będzie spotkanie szympansa w zoo niż na krakowskim Rynku...

Ponadto coraz częściej koncerty młodych twórców prezentowane są we wnętrzach zupełnie nie kojarzonych z muzyką artystyczną i towarzyszą-cą jej otoczką elitarności, konwenansu i napuszenia. Przykładem może być postindustrialny kompleks w Stuttgarcie, w którym odbywa się festiwal muzyki współczesnej ECLAT, czy darmsztadzka międzynaro-dowa stacja meteorologiczna EUMETSAT, dla której wnętrza Internationale Ferienkurse für Neue Musik zamówiło specjalne utwory. Publiczność ostatniej Warszawskiej Jesieni zaś kilkakrotnie odwiedzała osławioną Pragę, bo tam mieści się Fabryka Trzciny, w której zorganizowano kilka koncertów.

•Każdej niedzieli parafianie lipskiego kościoła

słuchali nowej kantaty Jana Sebastiana Bacha. Mecenasi Wolfganga Amadeusza Mozarta chcieli być świadkami premiery kolejnego dzieła. Warto zastanowić się nad pytaniem, dlaczego dzisiejsza publiczność woli słuchać po raz kolejny „V Symfonii” Beethovena niż nowego utworu Pawła Mykietyna? Przecież kompozycje pisane dzisiaj, w znanej nam przestrzeni polityczno-społeczno-kulturalnej, powin-ny być nam bliższe.

Nie uciekajmy od nowości. Rozbijmy mur niechęci podszytej nierzadko nieznajomością i ko-ślawym stereotypem. Warto wszak spotkać się z mu-zyką nową, nie bojąc się konfrontacji i podejmując próbę jej zrozumienia. W swojej „Filozofii dramatu” (1990) Józef Tischner napisał: „Doświadczamy innego spotykając go. Spotkać, to coś więcej niż mieć świadomość, że inny jest obecny obok mnie lub przy mnie. [...] Spotkanie jest wydarzeniem. Spotkanie pociąga za sobą istotną zmianę w prze-strzeni obcowań”.

W tekście wykorzystano definicję przestrzeni według „Słownika Języka Polskiego” pod red. W. Doroszewskiego, Warszawa 1965.

Polecamy:

T. W. Adorno, „Filozofia nowej muzyki”, Warszawa 1974. T. W. Adorno, „Sztuka i sztuki. Wybór esejów”, Warszawa 1990. E. Tarasti, „Przestrzeń muzyczna”, Res Facta Nova 1994, nr 1(10).

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień: www.warszawska-jesien.art.plDwutygodnik Ruch Muzyczny: www.ruchmuzyczny.onet.plProgram Drugi Polskiego Radia: www.radio.com.pl/dwojkaPolskie Centrum Informacji Muzycznej: www.polmic.pl