18
- 1 - Jak wygląda w naszym kraju? Katar? A może grypa Na pograniczu faulu WIELOKULTUROWOŚĆ W HISTORII POLSKI STR. 4 STR. 12 NAGŁOWEK NR 7 /LUTY 2015 NAKŁAD 40 SZTUK CENA 2 PLN MANEKINY Czyli współczesny ideał piękna STR. 9

WIELOKULTUROWOŚĆ W HISTORII POLSKI - 12lo.warszawa.pl · najważniejsi, czyli nas samych - LUDZI. ... Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym ... Politycy należący do

  • Upload
    lydang

  • View
    228

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

- 1 -

Jak wygląda w naszym kraju?

Katar? A może

grypa

Na pograniczu

faulu

WIELOKULTUROWOŚĆ W HISTORII POLSKI

S T R . 4

S T R . 1 2

NAGŁOWEK

NR 7 /LUTY 2015

NAKŁAD 40 SZTUK

CENA 2 PLN

MANEKINY Czyli współczesny

ideał piękna

S T R . 9

- 2 -

W dzisiejszych c z a s a c h wielokultu-rowość i jej

model społeczny przestały być szlachetną ideą, a s t a ł y s i ę j e d y n i e sprawnym politycznym narzędziem w coraz to bardziej pazernych rękach rządzącego establishmen-tu . Nas i św i a tow i przywódcy i liderzy z a p o m n i e l i , c z y m w i s t o c i e j e s t wielokulturowość i jakie elementy składają się na nią. Zapomnieli, że w

wielokulturowym i wielonarodowym tyglu najważniejsza jest jednostka, czyli CZŁOWIEK, a nie partykularne interesy, doktrynerskie wojenki i spory. Dlatego też redakcja sienkiewi-czowskiej gazety „Na Siennej” w tym numerze przekierowuje całą uwagę z ideologicznej otoczki na tych, którzy są najważniejsi, czyli nas samych - LUDZI. Zapraszamy do lektury.

Kacper Ponichtera,

Redakcja „Na Siennej”

„NA SIENNEJ” Nr 7 / Luty 2015

Redaktor naczelna:

Kamila Szwejk

Z-ca redaktora: Konrad Mrozik

Grafika:

Natalia Łabuzek, Oliwia Ochman, Michał Erbel

Opiekunowie:

Urszula Kamińska & Michał Kadej

Felietoniści: Magdalena Janiszewska, Weronika

Pławińska, Dominika Kobus, Konrad Mrozik, Karolina

Nierojewska, Weronika Detka, Dominik Owczarek, Kamila

Kozłowska, Agnieszka Chabera, Agnieszka Grzybowska, Wacław Dzięcioł, Aleksandra Zagubień, Kacper Ponichtera, Weronika Kędziorek, Malwina Kowalczyk

- 3 -

TEMAT NUMERU

Wielokulturowość w historii Polski

AKTUALNOŚCI

Skrót wydarzeń z Siennej

KULTURA

We flanelce przez świat - słów kilka o miejskich drwalach

Chmury się zbierają

Falling in Reverse w Proximie

TEMAT TABU: Manekiny, czyli współczesny ideał piękna

Spod pióra licealisty Drugi odcinek opowiadania publikowanego w naszej gazetce

Na pograniczu faulu Katar? A może grypa…

Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym

Zimowe przystawki, czyli podsumowanie styczniowego okienka transferowego

Racja po stronie Wielkiego Brata

ROZRYWKA

Na tropie subkultur Punx not dead

„Królestwo wszechwanny”

W świecie różnych kultur... Krzyżówka o wielokulturowości

Komiks

4

6

7

8

9

9

10

SPIS TREŚCI

12

12

15

16

17

18

13

14

- 4 -

Wielokulturowość jest bardzo powszechnym zjawiskiem w czasach współczesnych. Czym ona właściwie j e s t ? D e f i n i u j e s i ę j ą j a ko współistnienie odmiennych wartości i tradycji w ramach jednego organizmu państwowego. Wielokulturowość jest jedną z cech charakterystycznych dla dzis iejszych czasów. Jest ona szczegó ln ie c zęsto spotykana w państwach, do których udaje się m n ó s t w o e m i g r a n t ó w . Wielokulturowość powinna być akceptowana przez nas wszystkich, ponieważ wtedy uniknęlibyśmy wielu konfliktów (nawet zbrojnych) oraz czystek etnicznych. Powinniśmy stale zaznajamiać się z kulturą, t r a d y c j ą , j ę z y k a m i , obrzędami, związanymi z życiem innych narodów. Poprzez takie zachowanie pozbylibyśmy się ksenofobicznych postaw oraz wielu uprzedzeń.

Polska jest państwem jednolitym pod wieloma względami. Nie dostrzegamy tutaj zbyt rozbudowanej struktury etnicznej oraz dużej ilości obowiązujących religii. Z czasem w naszym państwie osiedla się coraz więcej emigrantów, którzy dodają do naszej kultury własną religię oraz zwyczaje, dokładając tym samym swoją „cegiełkę odmienności”. W naszym kraju różność postaw wynika z przyjętego ustroju demokratycznego państwa. Swobodne podróżowanie po innych krajach przez Polaków sprawia, że ulegają oni wpływom zewnętrznym, przez co bardzo często zapożyczają różne elementy z innych kultur, przy okazji wzbogacając swój sposób postrzegania świata. Współcześnie Polacy dzielą się swoją kulturą oraz czerpią z innych. Jednak czy zawsze tak było?

W d a w n e j P o l s c e społeczeństwa średniowiecza były z zasady wielokulturowe. Nie istniały współczesne pojęcia granic, osoby o różnym pochodzeniu mogły stanowić część danego społeczeństwa czy społeczności lokalnej, o ile uzyskiwały odpowiednie przywileje od suwerena. W drabinie społecznej Polski epoki średniowiecza odnajdujemy osadnictwo n a p r a w i e n i e m i e c k i m i kolonistów niemieckich, kupców ż y d o w s k i c h i p o c h o d z e n i a

wschodniego, w tym Tatarów, Ormian wyznania monofizyckiego. Cechą charakterystyczną społeczeństw epoki średniowiecza było pierwszeństwo przynależności stanowej, natomiast pochodzenie stanowiło czynnik drugorzędny.

W okresie Rzeczpospolitej Obojga Narodów wielokulturowość s t a ł a s i ę czynnikiem

charakterystycznym dla tego państwa. Po p i e rwsze wp ł ywa ł na to dwuczłonowy charakter państwa, na które składały się: Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie. Należy pamiętać, że historia I Rzeczpospolitej nie jest tylko historią Polski, ale także Litwy jako równoprawnego partnera. Jest ona także historią innych późniejszych narodów Europy Środkowej i Wschodniej, Ukraińców, Białorusinów, narodów bałtyckich.

W XVI wieku i w pierwszej połowie XVII wieku Rzeczpospolita była bardzo ważnym krajem na mapie europejskiej reformacji. Mieszczanie i szlachta chętnie przyjmowali luteranizm, kalwinizm oraz arianizm. Prusy Książęce (jedno z lenn Korony Polskiej) były pierwszym na świecie państwem, które przyjęło luteranizm i w którym kształtowały się pierwsze struktury luterańskie. Kształtujący i utrwalający się ustrój złotej wolności szlacheckiej, w którym szlachta jako

stan stawała s ię suwerenem, uniemożliwiał, w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, powstanie konf l i k tów na t le re l i g i jnym. Rzeczpospolita, o bogatej tradycji tolerancji religijnej wobec Żydów i wyznawców prawosławia była wyspą spokoju wśród wojen religijnych Europy XVI wieku.

Pierwszy sejm konwokacyjny w 1573 roku w zawiązanej konfederacji warszawskiej przyznawał swobodę wyznania szlachcie. Konfederacja

w a r s z a w s k a s p r a w i ł a , ż e R z e c z p o s p o l i t a s t a ł a s i ę

schronieniem dla protestantów, którzy zważywszy na prześladowania i wojny

religijne w innych państwach, obawiali się o własne

życie. Po konfederacji warszawskiej przyjął się

termin "państwo bez stosów" n a o k r e ś l e n i e

Rzeczpospolitej, która uniknęła wojen religijnych. Reformacja w Rzeczpospolitej XVI i XVII wieku znacznie wpłynęła na rozwój

k u l t u r y i języka polskiego w okresie renesansu. Tolerancja religijna

dla protestantów nie przetrwała do k o ń c a I Rzeczpospol i tej . Za czasów panowania Zygmunta III Wazy zdecydowanie zaczęły przeważać t e n den c j e k o n t r r e f o rm ac y j n e a znaczny wpływ zyskał zakon jezuitów i jego przedstawiciel Piotr Skarga. Z czasem sejm zakazał pod groźbą śmierc i opuszczan ia wyznan ia katolickiego. Utrwalony został w ten sposób podział na rody katolickie i protestanckie.

Wielokulturowość w historii Polski

- 5 -

Odrodzona II Rzeczpospolita ponownie stawała się państwem wielonarodowym, wieloetnicznym i wielowyznaniowym. Zasadnicza zmiana pomiędzy okresem I i II Rzeczpospolitej polega na nowych warunkach społecznych i politycznych - na znaczeniu nabrało pojęcie narodowości, niemalże nieznane lub inaczej rozumiane jeszcze w XVIII wieku. Przełom XIX i XX wieku przyniosły także pojęcia państwa na ro dow ego i n ac j on a l i zmu . Wielokulturowość II Rzeczpospolitej musiała tym samym nabrać zupełnie nowego charakteru i przynieść innego typu korzyści i zagrożenia społeczne i polityczne. Politycy należący do mniejszości narodowych powołali Blok Mniejszości Narodowych, stanowiący realną siłę polityczną. Obecność mniejszości narodowych w polityce nie była akceptowana przez stronnictwa n a c j o n a l i s t y c z n e . Z ab ó j s t w o p i e r w s z e g o p r e z y d e n t a I I Rzeczpospol i tej była wyrazem nacjonalizmu i nietolerancji części społeczeństwa i elit politycznych w warunkach kształtującej się dopiero demokracji.

W latach 30. XX wieku mniejszości narodowe padały ofiarą coraz bardziej aktywnej działalności polskich grup nacjonalistycznych, p r z e d e w s z y s t k i m O b o z u

Narodowo–Radykalnego związanego z O b o z e m W i e l k i e j P o l s k i . Zdelegalizowana organizacja otwarcie g ł o s i ł a h a s ł a a n t y s e m i c k i e i r a s i s t o w s k i e , p o s t u l o w a ł a wprowadzania gett ławkowych dla ograniczenia l iczby żydowskich studentów, atakowała sklepy i punkty usługowe prowadzone przez osoby o innym, niż polskie, pochodzeniu. Wielokulturowość II Rzeczpospolitej przyniosła także jedne z najbardziej hańbiących kart w historii polskiej nietolerancji i nacjonalistycznego szowinizmu.

O b e c n o ś ć m n i e j s z o ś c i narodowych, językowych, etnicznych i religijnych wpływał na wzbogacenie ż y c i a k u l t u r a l n e g o P o l s k i . Różnorodność Polski i kultury polskiej przyczyniała się do bardzo otwartej działalności publicystycznej, w której podejmowano bardzo różnorodne tematy i opisywano różnorodność postaw i kultury. Z drugiej strony rządy II Rzeczpospolitej nie przyczyniały się do umożliwienia rozwoju osobom należącym do mniejszości narodowej.

Po II wojnie światowej, przesunięciu granic państwowych i tragedii Holokaustu różnorodna Polska nabrała charakteru jednolitego. W k w e s t i i r e l i g i i p o m i m o deklarowanego oficjalnego ateizmu

w komunistycznym społeczeństwie p o w s t a ł a s y t u a c j a n i em a l ż e jednowyznaniowości. Antysemickie wystąpienia przyczyniły się do wyjazdu z kraju pozostałej ludności żydowskiej, czy nawet ludności o domniemanym żydowskim pochodzeniu. Powrót do wielokulturowości możliwy stał się dopiero po 1989 roku dzięki otwarciu granic, wejściu Polski na arenę polityki globalnej i umożliwieniu swobodnych po d ró ż y , zn i e s i en i u c en zu r y i wprowadzeniu demokratycznych zasad swobody wypowiedzi i ekspresji, przejawiających się w swobodzie zrzeszania, wolności zgromadzeń, wolności wyznania. Wejście Polski do Unii i umożliwienie pracy / życia w innych krajach wspólnoty sprzyja powrotowi do wielokulturowości, zarówno poprzez opisane przez nas na początku przenikanie obcymi kulturami przez osoby, które wybrały drogę emigracj i , jak również dz ięki możliwości osiedlenia się w Polsce osób z innych państw.

Magdalena Janiszewska

Weronika Pławińska

www.polin.pl

- 6 -

16 stycznia odbyła s ię najlepsza studniówka w Polsce. W ostatni piątek przed feriami młodzież z naszego LO hucznie rozpoczęła odliczanie do matury. Od tamtego momentu zostało 107 dni ciężkiej pracy. Dla większości z nas była to ostatnia impreza przed maturą, oczywiście, w najlepszym towarzystwie. Zadziwiające taneczne talenty naszych profesorów zachęcały do tańca każdego. Myślę, że nie było osoby, k t ó r a z e s t u dn i ó w k i w y s z ł a niezadowolona. Mimo że bal trwał do 5.00, większość z gości wyszła dopiero przed 6.00, ponieważ parkiet aż wołał do tańca! Jedzenie było smaczne,

a liczne atrakcje urozmaicały naszą zabawę i dawały chwilę wytchnienia od tańca (pokaz tańca brzucha, pokaz m a g i k ó w , w r ó ż k a , r u l e t k a i, najważniejsze, losowanie przez Panią D y r e k t o r n a g r o d y g ł ó w n e j - zasłużonych wakacji). Nim się obejrzeliśmy, była już 5.00. Niestety, to, co dobre, szybko się kończy :(

12 lutego odbyła się sprzedaż pączków. Akcja pt. "Wyślij pączka do Afryki" odbywała się pod patronatem naszego szko lnego wolontar iatu. Nasza społeczność szkolna zebrała 362,20 zł. Dochód przeznaczony został na żywność, wykształcenie i opiekę

afrykańskich dzieci oraz b u d o w ę s z k ó ł i kaplic. Mamy nadzieję, że większości z nas zamiast brzucha urosły serducha! 27 lutego odbędzie się zbiórka krwi. Chętne osoby pełno letn ie, za zgodą rodziców, mogą udać się w piątek do sali 1-2, aby dać sobie utoczyć odrobinę (!)

krwi. Przypominamy o spożyciu śniadania przed pobraniem krwi. Wszelkie informacje dotyczące akcji można uzyskać u pań prowadzących z a j ę c i a z w y c h o w a n i a f i z y c z n e g o . ZAPRASZAMY!

„Sienkiewicz” górą! Nasz kolega Rafał Lepianka z II d zakwalifikował się do centralnych eliminacji w Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym. Gratulujemy i życzymy sukcesu w dalszych zmaganiach! Sukces odnieśl iśmy także w Konkursie „Świadek historii” . Uczniowie XII LO zgarnęli trzy nagrody. Oto ich nazwiska: Madzia Janiszewska – z klasy II d i zarazem nasza redakcyjna koleżanka, Cezary Rajner z II d i Bartek Wyszomirski z I f. Także ślemy gratulacje!

Dominika Kobus

13 stycznia grupa naszych uczniów

przeprowadziła zbiórkę

w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej

Pomocy. W tym roku zbieraliśmy

pieniądze "dla podtrzymania wysokich

standardów leczenia dzieci na oddziałach

pediatrycznych

i onkologicznych oraz dla godnej opieki

medycznej seniorów". Udało nam się zebrać

niebagatelną kwotę

11 713,47 ZŁOTYCH.

Maturzyści tacy szczęśliwi, jeszcze nie

wiedzą, że nie zdają z WOSu :)

- 7 -

Jeś l i jesteś mężczyzną,

a spędzasz przed lustrem więcej czasu

niż Twoja dziewczyna, wiedz, że coś

jest tu zdecydowanie nie tak. Była już

era facetów metroseksualnych,

hipsterów i ekskluzywnych meneli.

Teraz czas na lumberseksualistów

- mie jsk ich drwal i rodem ze

skandynawskich lasów.

Gęsta broda, bawełniana

czapka i flanelowa koszula w kratę to

kontra wymierzona w „modnych”

mężczyzn noszących arcyobcisłe rurki,

szale rodem z działu damskiego

i różowe koszulki wykończone dekoltem

w serek. Lumberseksualizm, bo taką

nazwę nosi nowy nurt w modzie

męskiej (od ang. „lumberjack” - drwal),

jest odzewem ogółu zmęczonego już

w s z e c h o b e c n ym w i z e r u n k i e m

metroseksualnego, zniewieściałego

faceta, z obiektywnie pojmowaną

męskością niemającego absolutnie nic

wspólnego. Co ciekawe, oba nurty

wywodzą s ię bezpośrednio ze

środowisk homoseksualnych, jednak w

bardzo krótkim czasie podchwycili je

również heterycy. Ze stereotypowymi

gejami kojarzy się jednak tylko ten

pierwszy wizerunek. Dlaczego? Bo

i g e j e b y l i j u ż z m ę c z e n i

w szechobecnym i mężc zy znami

dbającymi o swój wygląd bardziej

i dłużej niźli przeciętna kobieta.

D r w a l o s e k s u a l i z m j e s t

niewątpliwie najbardziej męskim

i surowym ze wszystkich dziwacznych

nurtów w modzie męskiej ostatnich lat.

„Męski” i „surowy” nie znaczy jednak

„niechlujny” i „zaniedbany”, o czym,

niestety, boleśnie często się zapomina.

W y h o d o w a n i e e s t e t y c z n e g o ,

schludnego zarostu, nawet jeśli

z założenia ma być niedoskonały i na

przysłowiowe „odwal się”, kosztuje

sporo czasu i pieniędzy wydanych na

fryzjera, który stylizacji brody się

podejmie. Znalezienie porządnej

i jednocześnie taniej (albo przynajmniej

rozsądnie wycenionej) flanelki też nie

jest proste. Trzeba się nieźle nachodzić

po sklepach, by skompletować zestaw

„ p r z ypadkowych , n i e s ta r ann i e

dobranych, luźnych ciuchów”, które

będą pasowały do skandynawsko-

drwalowego kanonu. I nie należy brać

sobie za bardzo do serca nawiązań do

c z ł o w i e k a l a s u , b o

w lumberseksualizmie nie chodzi o to,

by w swojej brodzie zb ierać

i przechowywać wszystkie gałązki, jakie

wpadną nam w ręce podczas spaceru,

czy pozwalać, by w kapturze naszej

bluzy wróble bez skrępowania wiły

sobie gniazdo. Dobrze jest posiąść

umiejętność łączenia "emanowania

męskością" z byciem po prostu

"zadbanym", co wcale nie musi

o znac z ać „wymu skan ym” c z y

„zniewieściałym”.

Modowa metroseksua lna

epoka znudziła się już chyba

wszystkim, stąd, również w Polsce,

c ho ć z l e kk im ( dwu l e t n im? )

opóźnieniem na tle innych krajów

Europy, wysyp odzianych w koszule w

kratę, brodatych mężczyzn. Czy to tylko

przejściowy trend, chwilowa fanaberia

czy kompletny obrót o 180̊, nie wiem.

Faktem jest jednak, że prognozowane

już szmat czasu temu odejście od mody

na zarost n ie sprawdzi ło s ię

w najmniejszym stopniu, a na

wybiegach Dior czy Hermes dominuje

trend „na robotnika”, wypierając starą

modę na „metro”. To już nie

tymczasowa fantazja, a zdecydowana

potrzeba zmiany. Widać to na

pokazach, ulicach większych miast, w

witrynach sklepów czy na plakatach

reklamowych.

Moda na „miejskiego drwala”

dotarła również na ulice Warszawy.

Szczególnie w Centrum rzuca się

w o c z y m n o g o ś ć p o d o b n i e

wyglądających, zarośniętych panów.

Wszystko ładnie-pięknie, męska moda

ewidentnie pod tym względem zmienia

się na lepsze, tylko gdzie tu

różnorodność? Dlaczego porażająca

liczba mężczyzn swój codzienny strój

kompletuje nie twórczo, a odtwórczo?

I skąd ten kretyński człon „-seksualizm”

w słowach niemających z orientacją

seksualną nic wspólnego?

My, ludz i e nowocześn i

i maksymaln ie znudzeni szarą

rzeczywistością mamy tendencję do

świadomego rozpętywania sztormu w

szklance wody i nadawania na przykład

zwykłym zjawiskom kulturowym nazw

z m i e j s c a b u d z ą c y c h s p o r e

kontrowersje, a przy tym trącących

groteską, choć w założeniu miały

przecież brzmieć profesjonalnie

i poważnie w całej rozciągłości.

Skadi

We flanelce przez świat - słów kilka o miejskich drwalach.

Źródło: blog Darii Góreckiej

- 8 -

Ludzie mówią, że prawda dla

polityka jest niczym wróbel na gałęzi,

a gorsze od mówienia kłamstwa jest

tylko milczenie w sytuacji, w której

należałoby krzyczeć. Wszyscy wiemy,

że sytuacja między światem a krajami

Islamu staje się coraz bardziej napięta.

Mam tylko jedno pytanie: Czy jak

idziesz do kogoś w gości, to

przestrzegasz swoich zasad czy

stosujesz się do zasad gospodarza?

Niestety, część muzułmanów, którzy

przyjeżdżają do Europy, nie rozumie

tego, że są tutaj gośćmi. To, że

uciekają ze swojego państwa, nie daje

im prawa do zmiany zasad panujących

w tej części świata. Europa za długo już

tolerowała takie zachowanie. Niestety,

nasza tolerancja była zbyt długo

wykorzystywana przed świat Islamu,

który widzi szansę na upowszechnienie

zwyczajów panujących na Bliskim

Wschodzie.

„Jednego dnia prawo szariatu

zostanie wprowadzone także w Polsce,

bo wierzymy, że należy usunąć

wszystkie opresyjne reżimy. Jeśli rządzi

wami ktoś inny niż Allah, to jest to

forma ucisku. Dzięki naszej polityce i

ten wasz reżim zostanie usunięty, a

ludzie będą szczęśliwsi” - przekonuje

imam Anjem Choudary w rozmowie

z " F a k t a m i "

i zapewnia, że Polakom będzie się lepiej

żyło po wprowadzeniu prawa szariatu.

Ale czym jest prawo szariatu?

S z a r i a t j e s t p r a w e m

kierującym życiem wyznawcy Islamu.

Wszystkie czyny muzułmanina są

podz ie lone na p ięć ka tego r i i

– konieczne, chwalebne, dozwolone,

naganne oraz zakazane. Przez

nałożenie tego prawa na wolne

państwa europejskie, w tym i państwo

polskie, mocno ograniczy się zarówno

swobodę obywatelską, jak i równość.

Tymczasem coś takiego nie ma prawa

i s t n i e ć

w dzisiejszych czasach, kiedy świat idzie

do przodu w takim tempie. Europa już

powoli odchodzi od dawnego łączenia

władzy z religią, co było tak ważne

w czasach minionych. Niestety, ludzie z

tej części świata, w której władza

polityczna i religijna to jedność,

zrozumieć tego nie mogą albo nie chcą.

Muzułmanie masowo przyjeżdżają do

zachodnich krajów, narzekają na naszą

k u l t u r ę

i chcą, abyśmy MY zachowywali się jak

wyznawcy Islamu. Wchodzą do

NASZEGO domu i dyktują warunki, do

których nie mają prawa. Imam Anjem

w czas ie rozmowy wspominał

o niektórych prawach wschodnich,

między innymi, o tym, że karą za

znieważenie Proroka jest śmierć;

nawiązał tym do niedawnej masakry

redakcji Charlie Hebdo. Na pytanie, czy

taką karę może wymierzyć każdy,

o d p o w i e d z i a ł :

„To jedyny problem, o jaki można się

spierać, czysto legislacyjny. Ale fakt, że

kara śmierci im się należała, nie

podlega dyskusji.”

Nadszedł czas, żeby coś z tym

zrobić. Tymczasem politycy, o których

wspomniałem na początku, niewiele

robią. Przynajmniej w Europie,

ponieważ w pozostałej części świata już

się to nieco zmienia. Niedawno było

głośno o odważnych słowach premier

Australii, Julii Gillard, która wygłosiła

g o r ą c e p r z e m ó w i e n i e d o

muzułmańskich imigrantów: „Imigranci

muszą się zaadoptować lub wyjechać”

- takie słowa padły do imigrantów.

W swoim wystąpieniu pani premier

wspomniała o tym, że, jeśli muzułmanie

chcą żyć w Australii, niech mówią po

angielsku, tolerują Boga i ludzi, a jak im

się nie podoba, to mogą skorzystać

„z jeszcze jednej australijskiej wolności:

prawa do wyjazdu.” To mocne słowa,

ale sądzę, że tylko takimi słowami uda

się nam przekazać to, co jest istotne.

Nie mówię, że wszyscy muzułmanie są

źli. Kiedy byłem w Afryce, spotkałem

wielu wyznawców Islamu, nawet jeden

z moich nauczycieli pochodził z Arabii

Saudyjskiej – tak jak kilkunastu moich

znajomych. Utrzymuję z nimi kontakt

do dziś, bo to oni zmienili mój pogląd

na św iat I s lamu. Dz ięk i n im

dostrzegłem, że nie wszyscy są

terrorystami oraz zbrodniarzami. Ale nie

można zaprzeczyć temu, że są wśród

muzułmanów ludzie, którzy powinni

zastosować się do praw, nie tylko

e u r o p e j s k i c h , o r a z w r a z i e

nieakceptowania tych praw – po prostu

wyjechać. Jak powiedziała Australijska

pani premier: „Przyszedłeś tu z własnej

woli, to zaakceptuj nasz kraj, który

zaakceptował Ciebie!”

Harry

Chmury się zbierają

TU JEST MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ

(zgłoszenia kieruj do redakcji gazety „Na Siennej”)

- 9 -

Falling in Reverse w Proximie Po przekroczeniu progu sali

p r z yw i t a ł y n a s : m g ł a d ym u papierosowego, dziki tłum ludzi ścieśniony na małej powierzchni klubu, kolejka do szatni i zaduch. Już w progu poczułam ten lekki dreszcz na myśl, że już za chwilę zobaczę zespół, który wcześniej dane było mi oglądać tylko w Internecie. Emocje podsycała też świadomość, że to ich pierwszy koncert w naszym kraju. Falling in Reverse to post-hardcore’owy zespół, który został założony w 2008 roku, kiedy to wokalista, Ronnie Radke, wyrzucony ze swojej poprzedniej kapeli wylądował w więzieniu. Niedługo po jego wyjściu zza krat, w 2011, wydali pierwszy krążek „The Drug in Me Is You”.

W końcu wpuścili wszystkich pod scenę i o godzinie 20:00 czekał nas występ polskiego zespołu HeroInVain. Przyznaję, że od samego początku byłam sceptycznie nastawiona do ich występu; na You Tube odsłuchałam jeden z ich utworów i zdecydowanie nie przypadli mi do gustu. Tymczasem zo s t a ł am ba r dzo po z y t ywn i e zaskoczona ich występem na żywo. Ze sceny biły ogromna energia i pasja muzyków, a publiczność od razu zaczęła się kotłować, skakać, mieszając klasyczne pogo z mosh-pitem (znacznie bardziej brutalną odmianą pierwszego). Niestety, z przykrością stwierdziliśmy, że ich występ trwał zaledwie pół godziny, a to było zdecydowanie za mało. Bym bardziej, że gwiazda wieczoru główna miała wejść o godzinie 21:15, więc czekała nas bardzo długa przerwa. Pomimo tego tylko niewielka część osób odsunęła się od sceny; a ścisk pod samymi barierkami wydawał się niewyobrażalny. I już tutaj, pod samą sceną, zaczynały się schody. Część publiki zaczęła perfidnie

rozpychać się, by zająć jak najlepsze miejsca. Być może mi się wydaje, ale miałam wrażenie, że pomiędzy ludźmi zapanowała jakby wrogość, która jednak po chwili ustąpiła miejsca podn i e c en i u wyn i ka j ą c emu z oczekiwania na wyjście głównego zespołu.

Muzycy pojawili się na scenie punktualnie. Oczywiście, by zrobić show, wokalista wyszedł na scenę jako ostatni i od razu rozbrzmiała muzyka. Pomijam fakt, że właśnie widziałam na żywo, i to naprawdę z bardzo bliska, zespół, który uwielbiam. Podobało mi się to, że każdy kawałek, jaki muzycy grali, brzmiał tak samo jak na płycie, co jest najlepszym dowodem ich profesjonalizmu - wokalista naprawdę potrafi śpiewać.

Równocześnie, im dłużej trwał koncert , czułam, że coś jest zdecydowanie nie tak, jak powinno być. Miało się wrażenie, że publika to straszne „drewno”, nie czuło się tej atmosfery koncertu. Byłam również b a r d z o m o c n o z a w i e d z i o n a zachowan iem wokal i s ty, k tó ry ograniczył się do zaśpiewania tego, co miał zaśpiewać i do powiedzenia „dziękuję”, po czym salwował się

uc iec zką

za kulisy. W trakcie występu doszło również do przykrego incydentu - jedna z fanek pokazała Ronnie’mu środkowy palec, co w wokaliście wzbudziło wyraźną wściekłość, ale na szczęście nie zrobiła się z tego jakaś większa afera, a zachowanie dziewczyny uważam za wyjątkowo bezmyślne i niepotrzebne.

S a m R a d k e w y d a w a ł s i ę pozbawiony świadomości, że właśnie występuje. Wyglądał na nieobecnego i przez myśl przeszło mi nawet, czy może nie jest on pod wpływem narkotyków, ponieważ w przeszłości był od nich uzależniony i, podobno, czasami zdarza się mu po nie sięgnąć. Do tego jeszcze mógł dołączyć się fakt, że jakiś czas temu rozstał się ze swoją partnerką. Grał jednak jak prawdziwy profesjonalista.

Po piosence „The Drug in me is you” zespół uciekł bez słowa. I tak zakończył się koncert, po którym tyle sobie obiecywałam. Co śmieszniejsze, o godzinie 22:30 po tego typu imprezach jestem zazwyczaj zmęczona i jedynym moim marzeniem jest położyć się spać. Tymczasem teraz bez problemu pojechałam jeszcze do centrum, by poczekać na znajomych. Wcześniejszy plan był taki, by po koncercie dopaść członków zespołu i poprosić o zdjęcia, ale po tym, co dostałam, nie miałam już na to najmniejszej ochoty i nawet nie żałuję.

Mimo mojego uwielbienia do zespołu nie mogę ich pierwszego koncertu ocenić wysoko; muzycy wypadli bardzo przeciętnie. Mam nadzieję, że, jeżeli jeszcze kiedyś tu wrócą, wszystko wypadnie trochę lepiej.

Karolina Nierojewska

www.facebook.com/FallingInReversePL

Mikroskopijny biust, krzywy nos, spasła świnia, krowa - komentarze tego typu są dzisiaj na porządku dziennym. Ludzie uwielbiają krytykę do momentu, gdy... nie dotyczy ona ich samych. Krytykujemy wszystko i wszystkich. Mały pryszcz na twarzy nielubianego kolegi staje się świetną okazją do żartów i kpin, a kilka dodatkowych kilogramów Grażyny to news miesiąca. Desperacko chwytamy się słabości, otaczających nas osób tylko po to, aby poczuć się lepszymi.

Skomercjalizowany świat w którym żyjemy uczy nas okrucieństwa, kreując sylwetkę idealnego człowieka, który ma w zwyczaju gardzić gorszymi od siebie. Stajemy się nieczuli na uczucia i ból. Za wszelką cenę chcemy być lepsi, piękniejsi, mądrzejsi. Do czego dążymy? Do stania się manekinami z płaskimi twarzami przepuszczonymi przez narzędzia Photoshopa? To w końcu widzimy na co dzień. Czy umięśnione ciało i sprężyste włosy są priorytetem dzisiejszych czasów? Wyidealizowane osobistości promowane

przez media społecznościowe ukazane są jako "nadludzie" bez skaz i wad, oczywiście fizycznych. Patrzymy na piękne stworzenia z idealną fakturą skóry, błyszczącymi oczami, prostymi nosami i zgrabnym ciałem, które w prawdziwym świecie niestety nie mają racji bytu. Z biegiem czasu zanika w nas to, co w ludziach najpiękniejsze- człowieczeństwo. Trudno być dzisiaj uznanym za osobę piękną. Tolerowane masowo piękno znaleźć możemy bowiem co najwyżej na profilach celebrytów, które znajdziemy na

Manekiny

TEMAT TABU

- 10 -

Weronika Detka

ODCINEK 2

Spowite w mroku miasto, pokryte pierwszą warstwą bielutkiego śniegu. W szpitalu na Pearl Street rozbrzmiewały krzyki, groźby i sugestie, których nie powstydziłby się sam Lucyfer. Byli tak zaaferowani agentką federalną, leżącą bez przytomności w spowitej mrokiem sali oddziału ratunkowego, że nie zauważyli demonicznie uśmiechającej się zakapturzonej postaci …

Niemiłosiernie huczało jej w głowie, słyszała wrzaski i groźby, które jej przyjaciele rzucali pod adresem lekarzy.

Przemogła pulsujący ból, otworzyła ociężałe powieki i od razu oślepiło ją białe światło… Zamrugała kilka razy, a gdy wzrok jej oswoił już otaczającą przestrzeń, rozejrzała się czujnie po pomieszczeniu. Była w szpitalu. Westchnęła zdegustowana i uniosła się wyżej, wyglądając przez szybę. Na korytarzu od razu odnalazła źródło, a raczej źródła wrzasków. Holt i Jack przekrzykiwali się nawzajem, wymachując rękami, tymczasem jej partner, Shade Bates, oparty o blat recepcji, mierzył ich pełnym niesmaku i pogardy spojrzeniem. Kapitan starał się zachowywać rozsądek. Jedna z pielęgniarek szybko dała znać lekarzowi, któremu Jack właśnie wygrażał, że pacjentka odzyskała przytomność. Shade nerwowo ruszył w stronę pokoju Laurel, w którym mężczyzna w białym fartuchu zaczął standardowy wywiad.

Laurel czuła się dobrze, więc pod żadnym pozorem nie zamierzała zostać tu ani minuty dłużej. Szczerze nienawidziła szpitali, więc zebrała swoje rzeczy (na szczęście dotychczasowy strój wciąż miała na sobie) i wyszła do czekającego na nią zespołu, ignorując sprzeciwy lekarza.

- Witaj śpiąca królewno! – Shade zawołał z ulgą, ale, widząc, jak skrzywiła się na jego widok, znów przybrał znaną jej maskę szydercy i zadrwił: - Skoro już się nie wylegujesz, to możesz nam, do jasnej cholery, wyjaśnić, do kogo należy numer 333?! – natarł na nią z oczami błyszczącymi gniewem.

- O czym ty znowu gadasz, Bates?! – zawołała Laurel, zaciskając mocno palce. W głowie wciąż czuła przeszywający skronie ból. - Przedawkowałeś morfinę czy co?! – warknęła, unosząc butnie podbródek.

- Wracajmy do biura – wtrącił kapitan, zanim Shade zdążył zripostować. – To nie miejsce ani czas na wasze dziecinne dyskusje – dodał i wyprowadził ich ze szpitala.

Droga do siedziby NCIS była krótka, ale zdawała się Laurel dłużyć w nieskończoność. Wymowne milczenie i oskarżające spojrzenia wcale nie rozluźniły i tak wyjątkowo napiętej atmosfery. Gdy tylko ich Sedan zaparkował pod budynkiem, wypadli z auta i, trzaskając drzwiami frontowymi, weszli do windy. Zatrzymali się na ostatnim piętrze i zamknęli w ponurym dźwiękoszczelnym biurze kapitana Becketta. Zanim na nowo rozpoczęła się wrzawa, szef zdążył tylko opaść na swój fotel przy mosiężnym biurku i spojrzał wymownie na zebranych. Ciszę przerwał Shade:

- Quinn! Numer 333 bez przerwy wydzwania do Ciebie! – zaczął z wściekłością, gdy tylko oparł się o okno. – Nie pomyślałaś, że to może…

- To pewnie telemarketerzy. Dzwonią, odkąd wróciliśmy z Oregonu – warknęła Laurel, przewracając oczami i unosząc butnie podbródek.

- Raczej nie oni - odezwał się łagodnie Holt, stojąc w bezpiecznej odległości od przyjaciółki. - W chwili, kiedy nasz samochód się rozbił, dostałaś wiadomość od tego przeklętego numeru – warknął znowu Shade,

patrząc na nią ze zniecierpliwieniem. – Technicy próbują wyciągnąć coś więcej… treść albo IP. - Sprawdziłeś mój telefon?! Jakim prawem?! – wściekła Laurel mierzyła go wzrokiem Bazyliszka, przed którym

uchyliłby się sam Lucyfer, ale Shade tylko postąpił krok do przodu, a z jego oczu wyzierał jeszcze większy gniew. - Chyba raczej to, co z niego zostało! – prychnął lekceważąco Shade. - Robiliśmy wszystko zgodnie z procedurami – odezwał się Jack, żeby nie dopuścić do rozlewu krwi. – Shade był po

prostu mniej poturbowany niż ty. - Gdyby zapinała pasy, też by się jej nic nie stało! – burknął Shade w przestrzeń, rozciągając się w fotelu pod oknem

w swojej standardowej pozycji. Ironiczny grymas nie schodził z jego twarzy. Równocześnie z wyraźnym napięciem zaczął przyglądać się Laurel, która

z irytacją ciągnęła swoją kwestię: - Kiedy znowu odezwie się ten numer, namierzcie go – powiedziała - ale nie odbierajcie, skoro dzwoni do mnie.

Spod pióra licealisty

Instagramie czy Facebooku wraz ze zdjęciami przepuszczonymi przez warstwy filtrów i ulepszeń. W szalonej pogoni za sławą, pieniądzem i prestiżem zapominamy kim jesteśmy. Zaczynamy przypominać sobowtóry bez wyrazu, niezdolne do życia wśród społeczeństwa. Jednostki nie ulegające powszechnie znanym schematom zostają wykluczone. Nie masz modnych ubrań- nie zaprzyjaźnimy się. Twój uśmiech nie przypomina tego z amerykańskich filmów- pewnie jesteś zaniedbany. Powiększamy usta,

kupujemy piersi, opaleniznę, zęby, prostujemy nosy, odsysamy tłuszcz. Tak wygląda dzisiejsze piękno i ideał człowieka. Z biegiem czasu każdy staje się taki sam. Te same wargi, biust spod tego samego skalpela, identyczne nosy. Ale czy nie to właśnie, że tak bardzo odróżniamy się od siebie jest w nas najpiękniejsze? Dodatkowy kilogram to błahy problem przy zatracaniu siebie samego. Być może warto zatrzymać się na chwilę, rozejrzeć wokoło i zauważyć, że w gruncie rzeczy to, że wszyscy jesteśmy

różni sprawia, że możemy nazywać siebie ludźmi. Dążenie do ideału, który nie istnieje wydaje się być równie absurdalne, co bezpodstawna krytyka skierowana do osoby , która nie jest taka jak my. Nie zapominajmy kim jesteśmy. Rezygnując z tolerancji dla różnic prowadzimy do autodestrukcji. A czy to coś zmieni, że dzisiaj masz świetne nowe piersi, skoro już jutro możesz obudzić się ze świadomością, że twoje życie było jedną wielką pogonią za niczym?

Malwina Kowalczyk

- 11 -

Zróbcie listę pracujących dzisiaj agentów, woźnych, adwokatów i każdego, kto przebywał w tym budynku w przeciągu ostatnich 24 godzin. Legitymujcie wszystkich, bez wyjątków – poinstruowała zespół i, obracając się na pięcie, opuściła gabinet.

Przystanęła przy swoim biurku i czujnie rozejrzała się dookoła. W pokoju nie zobaczyła nikogo, więc schowała broń do kabury i przywiązała niewielki sztylet do kostki. Odznakę przypięła do paska i ruszyła w kierunku windy. Odwróciła się gwałtownie, czując, że ktoś szarpnął ją za ramię. Przed nią stał zaniepokojony Shade. Zmierzyła go poirytowanym wzrokiem:

- Czego chcesz? – burknęła i weszła do windy. Z nieukrywanym zniecierpliwieniem wystukała kod. - Jakbyś nie zauważyła - odparował z wyraźną irytacją - nie jesteś jedyną, którą ktoś próbował zabić – mruknął pod

nosem i szybko starł ze swej twarzy wyraźne oznaki niepokoju i napięcia, zastępując je grymasem zniecierpliwienia. - Dokąd się wybierasz, Quinn? – spytał po chwili, przypatrując się Płytce Dostępu (AC), migającej na zielono. - Do garażu. Nie wiem jak ty, ale ja jestem ciekawa, jakim cudem ktoś dobrał się do federalnego auta? Gdy winda stanęła, Laurel uderzyła pięścią w drzwi, które otworzyły się ze skrzypnięciem. Weszli energicznie do Gdy

winda stanęła, Laurel uderzyła pięścią w drzwi, które otworzyły się ze skrzypnięciem. Weszli energicznie do pogrążonego w mroku pomieszczenia. Shade zapalił światło. Laurel ukucnęła po środku miejsca, gdzie wcześniej stał ich samochód. Mrużąc intensywnie złote oczy, w lichym świetle próbowała coś dostrzec. Po chwili pochyliła się i dotknęła palcami czarnej smugi na podłodze, mnąc w ustach przekleństwo.

- Po naszym wyjeździe ktoś niezbyt starannie to wytarł – odezwała się w końcu i obrzuciła spojrzeniem pozostałe samochody stojące w garażu.

- To nie mógł być nikt z naszych, a na pewno nie Jack, Holt ani Amelia, bo wyjechali przed nami. Nie zdążyliby wrócić i posprzątać – mruknął Shade, uważnie lustrując system ochrony i szukając jakichkolwiek nieprawidłowości.

- Kapitan też nie. Przez cały czas był w biurze, aż nie zadzwonili do niego ze szpitala. Sprawdziłam monitoring – z ukosa spojrzała na partnera.

- Zatem nasz zespół jest czysty. Trzeba szukać… - przerwał i spojrzał na wyświetlacz dzwoniącego telefonu, po czym kiwnął na Laurel, żeby podeszła.

Zrobiła to z wyraźną niechęcią. - Mów Holt, jesteś na głośniku – powiedział Shade. - Mamy ciało! - W słuchawce odezwał się głos Jacka Holta. - Marines? – zapytała Laurel, nachylając się nad telefonem. - Nie. Cywil. - padła krótka odpowiedź Jacka. - To, po jaką cholerę zawracają nam głowę! – warknął Shade do słuchawki - jakbyśmy nie mieli wystarczająco… - Ciało jest już w kostnicy… Sami musicie to zobaczyć. Czekamy u Amelii. – zakończył Holt i rozłączył się. - Chodźmy. Mam złe przeczucie – mruknęła Laurel i, wbijając kod, weszła do windy. - Świetnie. Twoje przeczucie… - prychnął lekceważąco i po chwili byli już w prosektorium. Cały zespół pochylał się nad ciałem. - Co jest tak niezwykłego? – zapytał, po czym nagle zamilkł… Wszyscy patrzyli z szeroko otwartymi oczami w wyryte na plecach ofiary liczby. Zobaczyli krwawe nacięcia układające

się w trzy cyfry „3”, ułożone w jednym, równym rzędzie rozciągającym się od łopatek aż do lędźwi. - To nie wszystko – odezwała się cicho Amelia i pokazała pięć kul, wyjętych z ciała i ułożonych na płytce laboratoryjnej. Na każdej z nich widniała litera. Litery ułożyły się w słowo „WINNA”. - Niech to szlag! – warknęła Laurel i uderzyła otwartą dłonią o blat. - Trzeba dorwać tego psychopatę zanim znowu… -

zamilkła, gdy Shade pokazał jej numer, który właśnie wyświetlił się w komórce. - Daj to! – wyrwała mu komórkę i, zgrzytając zębami, kazała im gestem zacząć namierzanie, po czym przełączyła na

głośnik. - Halo? – spytała. - Och, agentka Quinn! – głos w słuchawce zasyczał – Jaki zaszczyt… - Przymknij się psychopato! – warknęła Laurel – Czego chcesz? Dlaczego zabijasz?! - Gdybyś nie była tak zajęta sobą, mogłabyś ją uratować – odezwał się ze śmiechem – Jakie to uczucie wiedzieć, że

zawiodłaś?! – krzyknął i rozłączył się. - Niech to szlag! Macie go?! – wrzasnął Shade, gdy Laurel nadal tkwiła w osłupieniu. - Nie – mruknął poirytowany Jack – Gnój wie, jak się maskować. - Nie ukryje się przede mną – odezwała się Laurel ze wzrokiem utkwionym w ofierze – Dopadniemy go, zanim znowu

zabije. - Hmm… sądzę, że powinniście to zobaczyć – Holt wskazał kciukiem na włączony telewizor i zwiększył głośność. - Po anonimowym zgłoszeniu o obecności bomby gdzieś w Central Parku policja ogłosiła zakaz wstępu aż do odwołania

– mówiła blondynka na ekranie - Ponadto znaleziono ciało jednej z naszych prezenterek, które z niewiadomych powodów przejęło NCIS. Czy grozi nam zamach terrorystyczny? Co ma do tego Biuro Śledcze Marynarki Wojennej? Więcej informacji już o szóstej w US…

Shade wyłączył telewizor. - Nasz problem jest większy niż nam się wydawało – odezwał się Jack, obracając w palcach swojego Glocka – To już nie

jest kwestia zamachu na dwoje naszych. - Jemu chodzi o mnie – burknęła niechętnie Laurel i wszyscy spojrzeli na nią. Przejęta Quinn nie dostrzegła błysku strachu, jaki pojawił się w oczach Shade’a i reszty przyjaciół. Po chwili milczenia

znów się odezwała: -Zaczęło się po powrocie z Oregonu, więc tam też zaczniemy. Shade pakuj się, czeka nas szkolna wycieczka – rzuciła ze

zniecierpliwieniem w stronę partnera, po czym spojrzała na resztę. – Informujcie nas o wszystkim, za dwa dni będziemy z powrotem. Jeżeli ten psychopata tam jest… - wypuściła powietrze ze świstem, zaciskając nerwowo palce – to maskowanie IP na nic mu się nie przyda.

Tymczasem ON, siedząc przy sprzęcie szpiegującym, uśmiechnął się do siebie i odwrócił się do przywiązanej do krzesła młodej dziewczyny…..

CDN.

- 12 -

Skoro już o wielokulturowości ten numer, to świetnie się składa. Na pewno niejedni z Was zostal i doprowadzeni do białej gorączki po półfinałowym meczu Mistrzostw Świata z Katarem. Mowa oczywiście o piłce ręcznej i o tym, jak petrodolary niszczą ducha sportu. W ekipie gospodarzy, państwa leżącego nad Zatoką Perską, rdzennych mieszkańców było tylu, co mięsa w parówkach. Tłumaczyć tego nie trzeba. Z drugiej strony nie zmienia to faktu, że byli oni do ogrania. Drużyna polskich piłkarzy ręcznych jest świetna, nie od dziś zresztą. Ale nie oszukujmy się - mieli przeciwko sobie zbieraninę nie najwyższej klasy (z wyjątkiem bramkarza) i to „Biało-Czerwoni” powinni znaleźć się w finale, żeby walczyć o coś więcej niż tylko o brązowy medal. Niedosyt pozostał, nie tylko ze względu na sędziowskie decyzje, które polscy zawodnicy w piękny sposób skwitowali brawami. I nie były one raczej z gatunku tych, które pojawiły się po wspaniałym spektaklu w Teatrze Bolszoj. Francuzi, którzy ostatecznie okazal i s ię triumfatorami czempionatu, powinni mieć bardziej godnych rywali o złoto i po raz kolejny przekonaliśmy się, że za pieniądze coraz więcej można ugrać. Nawet wówczas, gdy to nie one grają.

Głosy oburzenia już ucichły, jednak pomyślmy, co stanie się za siedem lat. Wtedy właśnie odbędzie się kolejny Mundial w Katarze, tym razem w piłkę nożną. Przyznanie temu

państwu organizacji turnieju z prawie stuletnią tradycją to zapewne kolejny dowód na korupcję wśród władz FIFA. Bilon t a k p o t r a f i ł z a m ą c i ć w głowie Blatterowi, że trwają nawet debaty nad przeniesieniem rozgrywek z lata na zimę (coś takiego wydarzyłoby się po raz pierwszy i na pewno nie spotkałoby się z aprobatą), aby uniknąć czterdziestopniowych (co najmniej!) upałów na murawie. Do czego zdolne będą władze petrodolary, żeby, będąca prawie na setnym miejscu w Rankingu FIFA, reprezentacja Kataru zaszła na własnych boiskach jak n a j d a l e j ? W dopiero co zakończonym Pucharze Azji nie zdobyli choćby punktu w grupie z takimi „tuzami” jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i jedyną ekipą zasługującą na miano przeciętnej – I ranem. A le od czego są siedmiocyfrowe kwoty, mogące zaabsorbować obcokrajowców? Próbowano tego prawie dziesięć lat temu z ówczesnym królem strzelców ligi niemieckiej – Ailtonem (który nigdy nie dostąpił zaszczytu występu w koszulce ojczystej reprezentacji – Brazylii), który wzorem wielu obecnie „futbolowych emerytów” wyjechał nad Zatokę Perską nieźle zarobić. Prezydent FIFA, Sepp Blatter się nie zgodził. Ale kto wie, jak to będzie wyglądać za kilka lat? Duch sportu upada, wygrywają p i e n i ą d z e . A futbol to biznes. Jako dowód można

przedstawić fakt, że zaplanowano wybudować stadiony na Mundial 2022 w katarsk ich miastach, które liczebnością nie przewyższają nawet miliona mieszkańców!

Zapamiętajmy z rozrzewieniem czasy, gdy wielki podziw budziło przyznanie obywatelstwa polskiego Nigeryjczykowi – Emmanuelowi Olisadebe czy Brazylijczykowi Rogerowi Guerreiro. Obaj przynajmniej spędzili kilka lat w Polsce, poznali naszą kulturę. Przyszli (choć obecni już też) „Katarczycy” będą kojarzyć swoją reprezentację wyłącznie jako okazję na zarobek. Oby tylko nie jako szansę na mundialowy sukces.

Dominik Owczarek

Na pograniczu faulu

Katar? A może grypa…

sport.wp.pl

Od 18 lutego do 1 marca 2015 roku to czas, na który czekają wszyscy miłośnicy sportów zimowych. Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym odbędą się w szwedzkim Falun. Szwecja organizuje już taką imprezę po raz szósty. Miasto Sollefteå pełniło funkcję gospodarza jednokrotnie, natomiast Falun aż czterokrotnie.

18 lutego na godzinę 19:00 zaplanowana jest ceremonia otwarcia, a 1 marca o 16:00 przewidziano uroczyste zamknięcie mistrzostw. O medale powalczą biegacze narciarscy, skoczkowie oraz kombinatorzy norwescy. Z całą pewnością polscy

kibice najbardziej liczą na dobry występ Kamila Stocha oraz Justyny Kowalczyk. Skoczek narciarski z Zębu tytułu Mistrza Świata na skoczni dużej bronić będzie 26 lutego o godzinie 18:00; konkurs na małej skoczni odbędzie się 21 lutego, natomiast konkurencja drużynowa 28 lutego. Biegi narciarskie kobiet będziemy oglądać m.in. 24 lutego (10 km techniką dowolną) oraz 28 lutego (30 km stylem klasycznym).

Serdecznie zapraszamy oraz zachęcamy do kibicowania naszym rodakom. Transmisje w Telewizji Polskiej.

Skład reprezentacji Polski na mistrzostwa:

Skoki narciarskie: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki, Jan Ziobro, Klemens Murańka Biegi narciarskie: Justyna Kowalczyk, Sylwia Jaśkowiec, Kornelia Kubińska, Ewelina Marcisz, Magdalena Kozielska, Maciej Kreczmer, Maciej Stręga, Sebastian Gazurek, Jan Antolec, Konrad Motor Kombinacja norweska: Adam Cieślar, Szczepan Kupczak

Kamila Kozłowska

Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym

- 13 -

Te „przystawki” to dość ciekawe transfery przeprowadzone w s t y c z n i o w y m o k i e n k u transferowym. Podczas gdy o tej p o r z e m o ż e m y g ł ó w n i e obserwować wypożyczenia albo liche zakupy przeciętnych grajków, to tym razem osoba łaknąca wielu milionów i głośnych nazwisk zmieniających pracodawcę nie ma prawa narzekać. Tym bardziej, że danie główne, czyli letnie okienko transferowe, powinno być jeszcze bardziej okazałe.

P i e rwszym g ło śnym echem zimowych transakcji było pozyskanie Kevina Kampla z Red Bulla Salzburg do Borussii Dortmund, która miała stanowić zagrożenie (choćby małe) dla Bayernu, a mimo to obstawia ogony tabeli w Bundesl idze. 24- letni reprezentant Słoweni i ma być odpowiednią alternatywą dla będącej w słabej formie zawodników ofensywnych i środkiem na ból głowy trenera, do niedawna „najbardziej polskiego klubu zagranicznego”, Jurgena Kloppa.

***

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, stąd do niebieskiej części Manchesteru zawitał Wilfried Bony, kosztując szejków z Etihad prawie 30 milionów funtów. Iworyjski napastnik miał nieraz okazję pokazać swoją skuteczność – tak jak choćby w barwach swojego byłego już klubu Swansea. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu czarnoskóry napastnik kopał się w czoło w barwach Sparty Praga przeciwko Lechowi Poznań w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Niewiarygodny postęp…

***

Zmiennik Bony’ego w reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej, Seydou Doumbia, w końcu „nachapał” się pieniędzy w CSKA Moskwa i spróbuje sił w poważnym europejskim futbolu, grając dla AS Roma. W wywiadzie snajper przyznał, że to dla niego zaszczyt grać w jednej drużynie z legendą Rzymian, Francesco Tottim. I oby tylko jego występy na „szpicy” były tak okazałe jak selfie Totti’ego po strzelonym golu w spotkaniu z lokalnym rywalem – Lazio.

***

Niewątpliwie najwięcej działo się na Wyspach Brytyjskich. Największą

bombą w ostatnich dniach okienka był ostateczny angaż Juana Cuadrado przez Chelsea. Kolumbijczyk, występujący dotychczas we włoskiej Fiorentinie, był jedną z gwiazd ostatniego Mundialu i wraz z kolegami doprowadził Kolumbijczyków do ćwierćf inału turnieju. Właśnie ten czempionat był przełomowy, po nim Cuadrado z zawodnika dobrego stał się, według powszechnej opin i i p i łkarskiej , wspaniałym. Barcelona miała szansę sprowadzić go ostatniego lata, jednak Andoni Zubizarreta wolał sprowadzić szerzej nieznany brazylijski niewypał – Douglasa. Nie brak opin i i , że skrzydłowy również może się nim okazać, jednak szanse są na to małe. Pokazał już, na co go stać i powinien z łatwością wygryźć ze składu „The Blues” Williana, którego liczba goli i asyst powinna zostać pobita przez Kolumbijczyka po kilku meczach P r e m i e r L e a g u e . W zamian za niego do Florencji powędrował Egipcjanin Mohamed Salah, który w ekipie z Londynu nie cieszył się uznaniem trenera Jose Mourinho. Wypożyczenie jest dla 22-latka szansą, z której grzech nie skorzystać.

***

Z zachodniego Londynu ucieka również kolejny skrzydłowy – Andre Schuerrle. Niemiec, do którego przylgnęła łatka „super rezerwowego”, nie otrzymał od trenera gwarancji częstszych występów, stąd jego powrót do ojczyzny. Ale który piłkarz na jego poziomie nie chciałby takiego powrotu? VfL Wolfsburg – klub, który rozgromił niedawno Bayern Monachium 4:1 (!), posiada w końcu solidną ekipę, by ze środka tabeli przesunąć się chociażby w strefę uprawniającą do gry w Lidze Mistrzów. Sponsorowane przez Volkswagen „Wilki” wyłożyły na blondowłosego pomocnika aż 32 miliony euro, co jest kwotą zawyżoną. Nie można jednak zakwestionować tego, że Schuerrle w formacji ofensywnej, z Kevinem De Bruyne, jak i Ivanem Perisiciem, będą triem powodującym frustrację obrońców w Bundeslidze. Oby tylko nie własnych kibiców. Możliwe, iż zatęsknią oni za solidnym napastnikiem, 35-letnim Ivicą Oliciem, którego powrót do Hamburga jest dziwnym ruchem, biorąc pod uwagę przepaść pomiędzy tymi klubami

w tabeli. Chorwat nie ukrywa jednak, że najlepiej się czuje w mieście na północy Niemiec, gdzie liczy zapewne na pełnienie jakiejś funkcji po zakończeniu sportowej kariery. Hamburger SV (i znów o jedzeniu :), wracamy do punktu wyjścia!) to też klub z ambicjami.

***

Do Interu Mediolan, upadłego mocarza z Lombardii, zawitali dwaj zawodnicy, którzy nie byli ostatnio zadowo len i ze swoich funkc j i w klubach. Xerdan Shaqiri jest podporą reprezentacji Szwajcarii i jedną z gwiazd ostatniego Mundialu, jednak w Bayernie Monachium nie grał do tej pory tyle, ile oczekiwał. Drugi z nich - Lukas Podolski najlepsze lata gry ma już za sobą, ale nie zmienia to faktu, iż dostawał za mało szans gry od trenera Arsenalu – Arsene’a Wenger’a. Inny snajper, niezadowolony również ze swojej pozycji w ekipie „The Gunners”, także został wypożyczony. Joel Campbell, bo to o nim mowa, na wiosnę będzie bronić barw rewelacji Primera Division, Villarealu. Ta oto trójca ma pół roku, by udowodnić swoją wartość w słabszych zespołach. Jeśli im się nie uda – Goodbye i Auf Wiedersehen.

***

Wypożyczenie już zaczęło się opłacać, zarówno Fernando Torresowi, j a k i A t l e t i c o Mad r y t , j e go mac ierzystemu k lubow i , k tó ry przygarnął wyśmiewanego ostatnimi miesiącami (albo nawet latami) hiszpańskiego napastnika. Do niedawna symbol nieskuteczności, bohater wielu memów w Internecie, nie potrafił odnaleźć swojej dawnej formy, zarówno w Chelsea jak i AC Milan. Widocznie atmosfera Estadio Vicente Calderon działa na niego zbawiennie, gdyż w barwach „Los Colchoneros”, skąd startował do glorii i chwały, zaliczył już kilka niezłych występów, strzelając bramki choćby Realowi Madryt w Pucharze Króla. Jak tak dalej pójdzie, to „El Nino” skutecznie odklei łatkę spadającej gwiazdy i przez kilka lat jeszcze będzie postrachem obrońców. Niekoniecznie na Półwyspie Iberyjskim.

***

Inny doświadczony Hiszpan, tym razem golkiper Victor Valdes, znany

Zimowe przystawki,

czyli podsumowanie styczniowego okienka transferowego

- 14 -

z wielu lat występów w Barcelonie, zgodził się jako wolny agent na podpisanie kontraktu z Manchesterem United, w którym niepodważalną pozycję w bramce ma jego rodak – David De Gea, obecnie jeden z najlepszych na tej pozycji na świecie. Dla Valdesa jest to godna piłkarska emerytura i w zespole Louisa Van Gaala będzie pełnić podobną funkcję jak Jerzy Dudek ładnych parę lat temu w Realu Madryt. Oprócz dbania o odpowiednią temperaturę ławki rezerwowych uda mu się rozegrać kilka spotkań

w Pucharze Kraju albo zastąpić De Geę. No i tygodniówka się zgadza, choć z Katarem nie ma co porównywać. Zawsze może się przestawić na halę i grać w ręczną…

***

Na sam koniec coś, o czym trzeba w spo m n i e ć . D w a t r a n s f e r y „Królewskich”, czyli Realu Madryt. Lucas Silva, 21-letni pomocnik występujący do tej pory w Cruzeiro, został uznany za najlepszego na swojej pozycji w lidze krajowej. Ale to nie jego przenosiny odbiły się echem,

gdyż w podobnym czasie 3,5-letni kontrakt z Realem podpisał 16-letni Norweg, Martin Ødegaard. Był dość częstym bywalcem w mediach i spekulowano, czy to nie za wcześnie n a t r a n s f e r n a s t o l a t k a z e Skandynawii. Wniosek jest prosty – Gimnazjaliści na boiska! Może uda się Wam dzielić szatnię z Cristiano Ronaldo albo Ikerem Casillasem… albo chociaż nosić za nimi ręczniki!

Dominik Owczarek

Z CYKLU: To trzeba przeczytać…

Racja jest po stronie Wielkiego Brata

„Rok 1984” George’a Orwella to bardzo ważne dzieło dla współczesnej ku l tu r y z achodn i e j . S tanow i ostrzeżenie” przez totalitaryzmem we wszelkiej postaci. Autor książki w latach 30. wyjechał do Hiszpanii, by walczyć z faszyzmem. W latach 40. zwalczał z kolei socjalizm autorytarny – stalinizm. Lewica bardzo chętnie powołuje się na angielskiego pisarza, mówiąc o zniewoleniu ze strony nazizmu. Prawica z kolei utożsamia totalitarną Oceanię z Unią Europejską bądź polskim państwem policyjnym. Obie strony medalu stawiają się po stronie „zwykłego człowieka”, dla którego żądają maksimum wolności. Przyjrzyjmy się krajowi, który Orwell, liberalny lewicowiec, przedstawił w tak niekorzystnym świetle. Oceania jest silnie zmilitaryzowana, panuje w niej kult bohaterów oraz Wielkiego Bra ta – o jca Narodu. Owe wielonarodowe imperium sięga od Wysp Brytyjskich do Ameryki Południowej. Władzę sprawuje elitarna kasta, zwana Partią. Jej członkowie, choć mają przywileje, są równocześnie baczniej obserwowani niż zwykli obywatele (prole). By dostać się do Partii Wewnętrznej, kierującej losami kraju, trzeba w wieku młodzieńczym przejść bardzo trudny egzamin. Dostrzegam tu podobieństwo z arystokratyczną inicjacją oraz platońskim Królestwem Fi lozofów, w którym rządzi l i najbardziej uczeni. Podobnie jak u feudalnej szlachty małżeństwa są aranżowane, a za obyczajowe przewinienia karze się surowo.

Główny bohater, Winston, członek Partii Zewnętrznej (odpowiednik niższej inteligencji) buntuje się przeciwko systemowi. Jedną z oznak buntu (jako wyraz wolności) jest c u d z o ł ó s t w o p r a k t y k o w a n e z koleżanką partyjną, Julią. Nasz hippis w niezwykle wulgarny sposób odnosi się do ofiarnego patriotyzmu: uważa fanatyczne poświęcenie bohaterów za skutek niewyżycia seksualnego. Ktoś może skojarzyć ich związek z Romeem i Julią bądź Tristanem i Izoldą. Tymczasem owej parze „zdrajców ojczyzny” bliżej do kolorowej młodzieży lat 60. i parad równości. Czy bunt przeciw hierarchii w imię zaspokojenia popędu to rzecz godna pochwały?

Wbrew twierdzeniom prawicowców współczesna Unia Europejska nie ma nic wspólnego z Oceanią Wielkiego B r a t a . T ak s amo po r z ądku atlantyckiego nie sposób powiązać z orwellowskim totalitaryzmem. Jak wspomniałem, państwo w „Roku 1 9 8 4 ” j e s t h i e r a r c h i c z n e , autokratyczne, stanowe; praktykuje się w nim ideały heroicznego wojownika, miast obywatela-egoisty. W świec ie Par t i i obowiązuje trójbiegunowy ład geopolityczny - f unkc jonu ją t r zy imper i a , zorganizowane na „orwellowską” modłę: Oceania, Eurazja oraz Wschódazja. Stanowią dla siebie wzajemną przeciwwagę. Walka między nimi daje ludziom możliwość bohaterskiej śmierci, po której trafia się do Krainy Poległych. Uniemożliwia na r odom Z i em i po padn i ę c i e

w marazm. Tymczasem dla niektórych ów marazm to stan najlepszy z możliwych, dzięki któremu można ulec animalizacji, „bo przecież nikogo nie krzywdzę”. „Życie dla życia!” „Przyjemność dla przyjemności!” Wegetują bez celu, urozmaicając sobie czas wrażeniami.

Czy Winston to postać pozytywna? Dla zwolenników hedonistycznej wolności bez wątpienia tak! Wiem, że nie jestem pierwszym, który mazgai się nad „upadkiem moralności”. Nie chodz i mi j ednak wy łączn ie o „zasady”. Chciałbym widzieć we współczesnych ludziach moc, którą mieli Spartanie pod Termopilami i k tó r a towa r zy s zy ł a F rodo Bagginsowi, gdy niósł pierścień. Świat, w którym dowodem wartości człowieka n ie jest wyłącznie papierowy test, a formą realizacji nie są wyłącznie wulgarne rozrywki, mógłby wrócić.

Wacław Dzięcioł

- 15 -

Na tropie subkultur - Punx not dead

Punkowca chyba każdy z nas widział albo chociaż kojarzy, jak wygląda. Charakterystyczny irokez, s k ó r z a n a r a m o n e s k a , g l a n y z czerwonymi sznurówkami, a to wszystko przyozdobione całą masą agrafek. To kolejna z subkultur, którą chcę Wam przybliżyć.

Zacznijmy może od faktów. Słowo punk oznacza rzeczy bezwartościowe, tandetne, kogoś bezużytecznego, „śmiecia”. Punk jest zarówno subku l tu rą , jak i gatunk iem muzycznym. Pierwsze zespoły punk-rockowe pojawiły się na świecie w połowie lat siedemdziesiątych i niewątpliwie swoim powstaniem nawiązywały do ruchu hipisowskiego. Za „ojca” tego gatunku muzycznego uważa się brytyjski zespół Sex Pistols. Z kolei punk jako ruch ideologiczny pojawił się w robotniczych dzielnicach wielkich miast, takich jak Londyn. Główną cechą tej subkultury w pierwotnej fazie był brak jakiejkolwiek ideologii. Z czasem punkowcy zaczęli głosić hasła anarchistyczne, za pomocą których nawoływali do bojkotu wszelkich instytucji państwowych, tj. wojska, policji czy parlamentu. W ramach tej ideologii negują istnienie Boga, a świat widzą jedynie w czarnych barwach. Ważną rolę w tej subkulturze pełnią osoby o poglądach lewicowych. Punkowcy uważają, że wszelkie dobra materialne są dla nich zwyczajnie niedostępne.

Prawdziwy punk generalnie nie przejmuje się swoim wyglądem, co nie znaczy, że nie nosi swoistego kostiumu wyróżniającego go z tłumu. Charakterystyczną cechą jego stroju jest skórzana kurtka nabita ćwiekami (ramoneska), z naszywkami. Bardzo często na kurtce widzimy namalowany gdzieś, zazwyczaj białą lub czerwoną farbą, znak anarchii. Stroju dopełniają glany i zazwyczaj podwinięte spodnie – tzw. pasiaki. Co do fryzury, zazwyczaj jest to, wcześniej już wspominany, irokez, bardzo często kolorowy; na ogół są to jakieś jaskrawe kolory, często dominuje czerwony.

Charakterystyczne cechy ideologii punków to: zdecydowane odrzucenie tradycyjnego systemu społecznego, kwestionowanie wszelkiego rodzaju autorytetów, sprzec iw wobec dyskryminacji, rasizmu, podziałów

politycznych i ekonomicznych, krytyka tradycyjnych wartości i realizujących je instytucji społecznych (wojsko, policja kościół), nieufność wobec mass mediów, nastawienie anarchistyczne, pacyfistyczne, a w części środowisk proekologiczne, negowanie przyszłości i przeszłości, życie chwilą.

Muzyka, podobnie jak strój punkowca, jest dość ascetyczna i antyestetyczna, za to w tekstach zawarte są wszystkie ideologiczne z a ł o ż e n i a t e j s u b k u l t u r y . Najważniejsze i pierwsze zespoły punkrockowe to brytyjskie Sex Pistols i The Clash, amerykańskie Blondie, Ramones i austriackie The Saints. Druga fala punka na świecie, przypadająca na lata osiemdziesiąte, przyniosła takie kapele jak Dead Kennedys, czy Crass, a kolejna dekada to zespół The Offspring, grający bardziej melodyjny, przystępny rodzaj punka. Grzechem byłoby n ie wspomnieć o zespole The Exploited

czy horror-punkowym Misfits, które są jednymi z moich ulubionych zespołów.

W Polsce najwięcej punków p o j a w i ł o s i ę w l a t a c h osiemdziesiątych, czyli w czasie największych protestów przeciw władzy komunistycznej. Okres „pierwszej Solidarności” czy późniejszy „stan wojenny” to czasy rodzącego się oraz rozkwitającego w piwnicach i garażach „polskiego rocka”. To właśnie wtedy zaczynały grać legendarne już dziś zespoły jak Dezerter, Moskwa, W-C, Sedes, HGW, Siekiera, Abbadon, Defekt Muzgó, Śmierć Kliniczna, Szambo, TZN-Xenna, KSU, Karcer, Zbombardowana Laleczka i wiele, wiele innych, których nazw dziś już nikt nie pamięta. Muszę przyznać, że wiele z tych zespołów nadal jest stałą pozycją na mojej playliście - szczególnie polecam Defekt Muzgó i Moskwę.

Mówiąc o punkach w Polsce,

t rzeba kon ieczn ie wspomnieć o festiwalu w Jarocinie. Można powiedzieć, że Jarocin jest w pewnym sensie kolebką polskiego punku. To właśnie tu debiutowały: Defekt Muzgó, Dezerter, Siekiera czy Moskwa.

Moim zdaniem dziś trudno już spotkać prawdziwego, młodego punka. Wiele osób ubiera się punkowo, zachowuje się zgodnie z zasadą: „nic mnie nie obchodzi”, ale czy tak naprawdę w dzisiejszych czasach mamy przed czym się buntować? W erze, kiedy w naszym państwie rządzi demokracja, kiedy większości z nas nie dotyka skrajna bieda (a bardzo często to właśnie r o d z i c e f u n d u j ą „ m ł o d y m buntownikom” całonocne imprezy w towarzystwie już bardzo sławnej Amareny), kiedy nikt nie narzuca nam sposobu myślenia (a przynajmniej nie robi tego w bardzo nachalny sposób), kiedy ludzie stają się coraz bardziej

tolerancyjni, a rzeczy, które jeszcze 30 lat temu były zupełnie niedopuszczalne, dziś są na porządku dziennym. Co prawda punkowcy od zawsze nie stronili od u ż y w e k i „dzikiego” trybu życia, jednak trochę smuci mnie, gdy teraz nasi rówieśnicy marnują sobie życie, ćpając czy niemal codziennie upijając się do nieprzytomności. Broń Boże nie chcę nikogo szufladkować, a tym bardziej nie

chcę mówić, ze wszyscy dzisiejsi „punkowcy” są tacy sami, ale, niestety, w dzisiejszych czasach właśnie tak to trochę wygląda. Są to często młodzi ludzie, bywa, że z dobrych, bogatych domów, oszukujący najbliższych i samych siebie, często udający „dzieci ulicy”, gdy tak naprawdę nigdy, na szczęście, nie musieli takiego życia zaznać . Choć często sami skazują się na właśnie taką przyszłość, bez perspektyw. Sama kocham punk, ale jako gatunek muzyczny. Nigdy nie nazwałabym się punkówą i cieszę się, że nie mam przed czym się buntować. Cóż, pozostaje mi tylko życzyć wszystkim dzisiejszym buntownikom tego, aby znaleźli szczęście.

Girl with golden eyes

ww

w.zm

yslo

n-y

.blo

g.p

l

- 16 -

"Królestwo Wszechwanny" - reż. Paweł Paszta (Teatr Żydowski w Warszawie, grudzień 2014)

W spektaklu Pawła Paszty, wystawionym na podstawie wybranej prozy, skeczów i p i o s e n e k H a n o c h a Levina, karnawał trwa w najlepsze. Trwa, dopóki nie przyjdzie urokliwa śmierć i nie zrzuci z bohaterów cyrkowych kostiumów, a ubierze ich w szare, stonowane uniformy.

"To sztuka o miłości i wojnie – dwóch nieuniknionych i zarazem podstawowych elementach życia. Z miłości rodzą się konflikty, z konfliktów wypływają nowe miłości. Każda miłość jednak dąży do rozstania, a każda wieczność wcześniej czy później przegrywa ze śmiercią" - tak o spektaklu wypowiada się sam autor. I nie sposób się nie zgodzić. Ale to nie tylko spektakl o namiętnościach i ich konsekwencjach, a uniwersalna opowieść o szeregu ludzkich postaw, które i tak ostatecznie, w brutalny sposób, zweryfikuje nieuchronna śmierć.

Absurd towarzyszy nam od samego początku. Całość dzieje się w tytułowym Królestwie Wszechwanny, które w rzeczywistości jest jedynie łazienką z całym jej instrumentarium - wielką wanną i klozetem. Poznajemy tytułową Królową Jewtuszewe (Monika Chrząstowska), która staje się uosobieniem naszych władczych zapędów i pragnień dominacji. Największą cenę za to ponosi jej

k o n f o r m i s t y c z n y m ą ż Hillel (Jerzy Walczak), znoszący paskudny charakter swojej małżonki oraz ich usmolony kuzyn Jekutieli (Ryszard Kluge), któremu nawet nie w o l n o p r z e k r o c z y ć p r o g u wyimaginowanej monarchii i zanurzyć się w odmętach kadzi, wypełnionej po brzegi gorącą wodą. Z bardzo prostej p r z y c z y n y - nie jest godny dostąpienia takich zaszczytów. Ileż to znamy, z życia, n i e z r o z u m i a ł y c h s y t u a c j i , s p o w o d o w a n y c h n i e j a s n y m i dyrektywami, władczych jednostek, ograniczających swobody i wolności reszty ogółu; tych samych wolności i s w o b ó d , p o d o b n o , zagwarantowanych z racji naszego człowieczeństwa.

Główną osią spektaklu są łazienkowe perypetie, ale zgrabnie i s p ó j n i e p r z e p l a t a n e wyselekcjonowanymi przez reżysera gagami i piosenkami. I tak możemy usłyszeć, we wspólnym wykonaniu, kontrowersyjną balladę "Ja, Ty i następna Wojna", traktującą o pierwszej wojnie libańskiej, wobec której Levin dał wyraz swojego sprzeciwu - słusznie lub nie - wobec izraelskich działań wojskowych. Mimo upływu czasu parafraza: "Ja, Ty i następna wojna (...) razem w łóżku. I już nie płacz dziecka, a wybuch rakiet, zrywa nas z łoża." jest nad w y r a z a k t u a l n a , zw ł a s z c z a w kontekście niedawno zakończonej operacji w Gazie o kryptonimie "Tzuk

Eitan". Warte zwrócenia uwagi są również liczne, zabawne dialogi podstarzałych, lecz młodych d u c h e m p r z y j a c i ó ł o wdzięcznych imionach Apsik

( M a r e k

Węglarski) i Czopek (Henryk Fajfer). Wypełniona po brzegi sala pęka ze śmiechu, kiedy to, podglądając przez uchylone drzwi, śpiące, młode kobiety p r ę ż ą m u s k u ł y i przechwalają się miłosnymi podbo jami oraz e ro tyc znymi możliwościami.

Na jmocn i e j s z ym punk t em spektaklu, nawiązującym wprost do beckettowskiej tradycji, jest scena w lekarskiej poczekaln i . L iczn ie zgromadzeni ludzie wyczekują wizyty u doktora Koplera, licytując się swoimi schorzeniami, wymyślając coraz to poważniejsze dolegliwości oraz złośliwie machając sobie przed nosami numerkami. I, jak dobrze się domyślamy, na przykładzie Gogo i Didiego ze sztuki Samuela Becketta, doktor Kopler nigdy nie przyjdzie.

Cyrkowy karnawał wreszcie dobiega końca, gdy na scenie pojawia się Mawet (z hebrajskiego śmierć) i wprowadzi scenicznych bohaterów w ekstatyczny taniec śmierci. Skromna, ale posiadająca świadomość swojej urody Mawet (Izabella Rzeszowska), poruszając wielkim drewnianym sterem, wprawia w ruch nie tylko samych bohaterów, ale i całą scenę, dzięki zastosowanemu zabiegowi ruchomego podestu. Obecna przez cały czas, lecz ignorowana, kostucha, głośno chichocząc, potwierdza niejako tezę, że to nie fortuna kołem się toczy, a nieunikniona śmierć.

Uniwersalna, zabawna, ale i refleksyjna sztuka w reżyserii Pawła Paszty to obowiązkowo pozycja dla miłośników teatru absurdu.

Kacper Ponichtera

www.teatr-zydowski.art.pl

- 17 -

1. Miesięczny post w islamie.

2. Siedmioramienny kandelabr, symbol Izraela.

3. Duchowny, interpretator Koranu.

4. Reprezentanci subkultury kojarzącej się z wampiryzmem i okultyzmem.

5. Mniejszość narodowa mająca mandat w polskim Sejmie.

6. Prawosławny duchowny.

7. Grupa etniczna przesiedlona z rejonu Beskid w Akcji „Wisła”.

8. Najmniej liczna mniejszość etniczna w Polsce.

9. Województwo w Polsce, które zamieszkuje najwięcej Romów.

10. „Dzieci Kwiaty”.

11. Tradycyjny, codzienny, muzułmański strój kobiecy.

12. Jedna z mniejszości narodowych, która w średniowieczu w Polsce zajmowała się handlem.

W świecie różnych kultur...

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

11.

12.

Wera

- 18 - Mic

ha

ł E

rbe

l