11
WYMIANA DOŚWIADCZEŃ Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko stało się przypadkiem? W połowie grudnia 2007 r. zatelefonowała do mnie Beata Michalak z propozycj ˛ a na- pisania artykułu do czasopisma „Wychowanie Muzyczne w Szkole”. Cały numer miał by´ c po´ swi ˛ econy działalno´ sci Carla Orffa i jego koncepcji elementarnego wychowania muzycz- nego. O czym miałabym pisa´ c, nie potrafiły´ smy zdecydowa´ c. Na temat Orffa pojawiło si˛ e ju˙ z sporo publikacji, wi˛ ekszo´ c z nich w zeszytach PTCO opracowywanych i wydawanych w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie z my´ sl ˛ a o członkach Towa- rzystwa i słuchaczach Studium Wychowania Muzycznego Carla Orffa. Pomysł na artykuł przyszedł mi do gło- wy po otrzymaniu listu od dyrektora Stu- dia 49 z Monachium, produkuj ˛ acego in- strumenty perkusyjne, zwane instrumenta- rium Orffa, a tak˙ ze inne, profesjonalne. Pan Bernd Becker–Ehmck wraz z mał˙ zonk ˛ a przesyła mi od wielu lat na Bo˙ ze Narodze- nie ˙ zyczenia pi˛ ekne w formie i tre´ sci. Oto krótki fragment listu, który zainspirował mnie do wybrania koncepcji artykułu, by´ c mo˙ ze dziwnej dla niektórych czytelników: . . . Znów min ˛ ał kolejny rok i nadchodz ˛ a ´ Swi˛ eta zach˛ ecaj ˛ ace do wyciszenia, dostrzegania pi˛ ekna i dawania miło´ sci. Ale równocze´ snie py- tamy si˛ e nawzajem, co stało si˛ e z czasem, który przemin ˛ ał, gdzie podziały si˛ e nasze postanowie- nia, marzenia, plany. . . ? Postanowiłam wi˛ ec pod ˛ zy´ c tropem czasu, który przemin ˛ i z perspekty- wy kilkudziesi˛ eciu lat odtworzy´ c wydarze- nia, które wyznaczyły drog˛ e mojego ˙ zy- cia, a przede wszystkim niezwykły zwi ˛ a- zek z ide ˛ a wychowania muzycznego Carla Orffa. Wi˛ ekszo´ c ludzi uwa˙ za, ˙ ze ka˙ zdemu zyciu towarzysz ˛ a przypadki i nie odgry- waj ˛ a one znacz ˛ acej roli, a przynajmniej nie nale˙ zy doszukiwa´ c si˛ e w nich logiki. Ja skłaniam si˛ e do my´ sli, ˙ ze ka˙ zdy tak zwa- ny przypadek ma ukryty sens i prowadzi do nieznanego nam wcze´ sniej celu. Czas, który poprzedził spotkanie z Orffem Urodziłam si˛ e na krótko przed II woj- swiatow ˛ a i z wczesnego dzieci´ nstwa pa- mi˛ etam wybuchy pocisków, sw ˛ ad pal ˛ acych si˛ e domów i paniczny strach przed odgło- sem zbli˙ zaj ˛ acych si˛ e samolotów. Obok tych tragicznych wspomnie´ n mam i dobre, po- niewa˙ z wszystkie dzieci nawet w najtrud- niejszych warunkach potrafi ˛ a znale´ c so- bie cho´ cby odrobin˛ e bezpiecznej przestrze- ni, w której staraj ˛ a si˛ e normalnie funkcjo- nowa´ c. Pami˛ etam zatem beztroskie zaba- wy z rówie´ snikami, ła˙ zenie po drzewach i zachwyt po otrzymaniu kromki chleba ze ´ smietan ˛ a. Pami˛ etam te˙ z przepi˛ ekne bajki 48 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl

Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

  • Upload
    builiem

  • View
    216

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃ

Urszula Smoczyńska

Moja przygoda z Orffem.Czy wszystko stało się przypadkiem?

W połowie grudnia 2007 r. zatelefonowała do mnie Beata Michalak z propozycja na-

pisania artykułu do czasopisma „Wychowanie Muzyczne w Szkole”. Cały numer miał byc

poswiecony działalnosci Carla Orffa i jego koncepcji elementarnego wychowania muzycz-

nego. O czym miałabym pisac, nie potrafiłysmy zdecydowac. Na temat Orffa pojawiło sie

juz sporo publikacji, wiekszosc z nich w zeszytach PTCO opracowywanych i wydawanych

w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie z mysla o członkach Towa-

rzystwa i słuchaczach Studium Wychowania Muzycznego Carla Orffa.

Pomysł na artykuł przyszedł mi do gło-wy po otrzymaniu listu od dyrektora Stu-dia 49 z Monachium, produkujacego in-strumenty perkusyjne, zwane instrumenta-rium Orffa, a takze inne, profesjonalne. PanBernd Becker–Ehmck wraz z małzonkaprzesyła mi od wielu lat na Boze Narodze-nie zyczenia piekne w formie i tresci. Otokrótki fragment listu, który zainspirowałmnie do wybrania koncepcji artykułu, bycmoze dziwnej dla niektórych czytelników:

. . . Znów minał kolejny rok i nadchodzaSwieta zachecajace do wyciszenia, dostrzeganiapiekna i dawania miłosci. Ale równoczesnie py-tamy sie nawzajem, co stało sie z czasem, któryprzeminał, gdzie podziały sie nasze postanowie-nia, marzenia, plany. . . ?

Postanowiłam wiec podazyc tropemczasu, który przeminał i z perspekty-wy kilkudziesieciu lat odtworzyc wydarze-nia, które wyznaczyły droge mojego zy-cia, a przede wszystkim niezwykły zwia-zek z idea wychowania muzycznego CarlaOrffa.

Wiekszosc ludzi uwaza, ze kazdemuw zyciu towarzysza przypadki i nie odgry-waja one znaczacej roli, a przynajmniej nienalezy doszukiwac sie w nich logiki. Jaskłaniam sie do mysli, ze kazdy tak zwa-ny przypadek ma ukryty sens i prowadzi donieznanego nam wczesniej celu.

Czas, który poprzedził spotkaniez Orffem

Urodziłam sie na krótko przed II woj-na swiatowa i z wczesnego dziecinstwa pa-mietam wybuchy pocisków, swad palacychsie domów i paniczny strach przed odgło-sem zblizajacych sie samolotów. Obok tychtragicznych wspomnien mam i dobre, po-niewaz wszystkie dzieci nawet w najtrud-niejszych warunkach potrafia znalezc so-bie chocby odrobine bezpiecznej przestrze-ni, w której staraja sie normalnie funkcjo-nowac. Pamietam zatem beztroskie zaba-wy z rówiesnikami, łazenie po drzewachi zachwyt po otrzymaniu kromki chleba zesmietana. Pamietam tez przepiekne bajki

48 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl

Page 2: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

Urszula Smoczynska

i piosenki mojej starszej siostry, a takzepierwsze lekcje muzyki. Nauke gry na pia-ninie rozpoczełam w wieku 5 lat, a uczy-ła mnie młoda i sliczna pani Gala, w którejkochałam sie na zabój, a która wkrótce de-portowano do Zwiazku Radzieckiego. Czyto był przypadek, ze urodziłam sie w ro-dzinie nauczycielskiej? Jakos nikomu z do-mowników nie przyszło do głowy, zeby po-słac mnie do szkoły, natomiast kazdy, ktomnie dopadł, wciskał w głowe, co sie da-

ło. Biegałam wiec samopas, czekajac na po-wrót kolezanek ze szkoły, a w miedzyczasiezapełniałam zeszyty szlaczkami, słupkami,kaligrafia, słówkami angielskimi, rosyjski-mi, grałam na pianinie i mnóstwo czytałam,bo nauczyłam sie tego bardzo wczesnie.Majac 11 lat trafiłam „na próbe” do takzwanej klasy wyrównawczej, odpowiadaja-cej dzisiejszej I licealnej. Zostałam w tejklasie ze starszymi od siebie o 3, 4 lata ko-legami i kolezankami, dla których byłam

http://www.wychmuz.pl Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 49

Page 3: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

smarkata i małolata. Naturalnym skutkiemtej dziwacznej decyzji rodziców było zda-nie matury przed pietnastym rokiem zyciai wielka niewiadoma, co robic dalej? Trud-no wymagac podejmowania zyciowych de-cyzji od czternastolatki, wiec mama z no-wa, pełna entuzjazmu nauczycielka muzykiwpadła na pomysł, abym zdawała do sred-niej szkoły muzycznej. Wyladowałam za-tem na słynnej „Profesorskiej” i wraz zestarsza od siebie młodzieza (znów!) rozpo-czełam nauke na dwóch kierunkach – forte-pianu i rytmiki.

Szkoła na Profesorskiej reprezentowa-ła bardzo wysoki poziom. Uczyli tam pe-dagodzy, którzy równoczesnie wykładaliw Wyzszej Szkole Muzycznej i wykształ-

cili wielu znanych pózniej muzyków. Zy-cie potoczyłoby sie inaczej, gdybym przy-padkiem nie poznała Jurka Smoczynskiego,niezwykle utalentowanego, starszego odemnie chłopaka, który imponował wszyst-kim genialnym słuchem i gra na fortepia-nie. Kochała sie w nim spora grupa dziew-czyn, wiec oczywiscie ja tez, i to, ze wy-brał mnie, wydawało mi sie darem niebios.Nastapił logiczny ciag wydarzen – małzen-stwo przed ukonczeniem 18 lat (ku wielkie-mu utrapieniu rodziców), a nastepnie naro-dziny, rok po roku, dwóch chłopców.

I tak, majac 20 lat, dwoje dzieci i ukon-czone dwie srednie szkoły stałam przedbardzo nieciekawa perspektywa. Mogłamuczyc rytmiki w przedszkolu i udzielac

Pierwsze lekcje u pani Gali

50 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl

Page 4: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

Urszula i Jerzy Smoczynscyw maju 1953 r.

prywatnych lekcji gry na pianinie, czegoszczerze nie cierpiałam.

Kolejny przypadek sprawił, ze na spa-cerze poznałam inna młoda mame, któ-ra własnie szykowała sie do egzaminu nastudia w Akademii Muzycznej. ÓwczesnyWydział Wychowania Muzycznego kształ-cił studentów na dwóch sekcjach – dzienneji wieczorowej dla pracujacych.

Uzyskanie zgody meza na podjecie stu-diów zajeło sporo czasu, ale z odsiecza ru-szyła moja wspaniała mama, obiecujac po-moc przy chłopcach. Tak rozpoczał sie no-wy etap zycia, tylez wyczerpujacy, co eks-cytujacy. Tylko ci, którzy podjeli pózne stu-dia jednoczesnie pracujac i zajmujac sie ro-dzina, potrafia docenic wartosc zdobywanejwiedzy. Uczelnia stała sie moim drugim zy-ciem, a 5 lat studiów dało mi niezwykła sa-

tysfakcje. Mimo ze tym razem nie byłamnajmłodsza, ocenami górowałam nad swojagrupa i byłam przekonana, ze po dyplomieskoncze wreszcie z przedszkolami i zajmesie „powazna” praca.

Los znów spłatał mi psikusa. Tuz poobronie pracy magisterskiej dowiedziałamsie przypadkiem, ze w rektoracie lezy in-formacja o jakims stypendium w InstytucieOrffa w Salzburgu. Jaki Instytut? Gdzie le-zy ten Salzburg? Co wspólnego ma z tymOrff? Oczywiscie znałam nazwisko kom-pozytora, ale mimo przetartych wczesniejszlaków przez Alicje Rutkowska i Ma-rie Przychodzinska, Andrzeja Stadnickiegoi Agnieszke Godlewska, o systemie i ideiwychowania muzycznego Carla Orffa niemiałam bladego pojecia. Wszystko stało sieniewazne, gdy tylko pojawił sie cien szansy

http://www.wychmuz.pl Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 51

Page 5: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

wyjazdu na wysniony Zachód. Rozpocze-ły sie mozolne pertraktacje z mezem, któ-ry, co zrozumiałe, nie podzielał mojego en-tuzjazmu. I znów z pomoca ruszyła mojacudowna mama, obiecujac zaopiekowac siemłodszym chłopcem. Starszego umiescili-smy na rok w gimnazjum z internatem.

We wrzesniu przyszła odpowiedz z In-stytutu – otrzymałam roczne stypendium!Pozostała do załatwienia sprawa paszportu,co w tamtym czasie stanowiło spory pro-blem. Po 6 tygodniach oczekiwania, „spo-wiedzi” u antypatycznego funkcjonariuszai przymilnych usmiechach dostałam cennydokument. Spózniona o 2 tygodnie, w poło-wie pazdziernika, obładowana walizkami,z 20 dolarami w kieszeni (bo tyle tylko wol-no było wywiezc z naszej kochanej PolskiLudowej), znalazłam sie na Okeciu. Był rok1969.

Salzburg

Te 20 dolarów wystarczyło akurat nataksówke z lotniska w Wiedniu do Dwor-ca Południowego, z którego odjezdzał po-ciag do Salzburga. Na szczescie bilet kole-jowy wolno było kupic w Polsce, a w Sal-zburgu oczekiwała wczesniej przybyła Pol-ka Iwona Wawryniewicz i profesor Vladi-mir Pos, czeski uciekinier po praskiej wio-snie. Juz na drugi dzien znalazłam sie w In-stytucie, gdzie musiałam dla porzadku zdacegzamin wstepny. Mimo bardzo słabej zna-jomosci jezyka niemieckiego wszystko po-szło jak z płatka, bo wykształcenie miałamo wiele lepsze niz inni słuchacze. W funk-cjonowanie Instytutu i plan zajec wprowa-dziła mnie Iwona – takze absolwentka Wy-działu Wychowania Muzycznego z Warsza-wy. Przyjechała wczesniej, bo juz w kwiet-niu wiedziała o informacji z Salzburga. Takjak i ja, przyjechała głównie po to, abysie wyrwac z Polski, a zajecia w Insty-tucie traktowała jako dodatek otrzymanyw pakiecie z wymarzonym Zachodem. Za-

jec było mnóstwo i zajmowały ponad 8 go-dzin kazdego dnia. Dla orientacji wymie-nie te, które pamietam najlepiej: Obowiaz-kowe – kształcenie słuchu, harmonia, in-strumentacja, historia muzyki z literatura,instrument solowy do wyboru, flet prosty,perkusja i zespół kameralny, zespół wokal-ny, pedagogika, praktyki pedagogiczne, je-zyk niemiecki dla obcokrajowców, techni-ka ruchu, improwizacja ruchowa, kształto-wanie ruchu, akompaniament do ruchu, in-terpretacja ruchowa, taniec. Fakultatywne –taniec ludowy, tance dzieciece, taniec hi-storyczny, gra sceniczna, improwizacja for-tepianowa oraz budowanie instrumentów.Z pewnoscia były jeszcze inne przedmioty,ale ich nie pamietam.

Przedmioty scisle muzyczne zaliczonomi bez egzaminu, ale i tak pozostałych by-ło mnóstwo. Najwiecej, bo około 5 godzindziennie, zajmował ruch. Wprawdzie mia-łam za soba piec lat rytmiki, ale to, co zo-baczyłam w Instytucie, nijak sie do niejnie miało. Pierwsze zetkniecie z technikaruchu, a przede wszystkim z improwiza-cja ruchowa, wprawiło mnie w osłupienie.W pieknej, słonecznej, sterylnie czystej salitarzała sie po podłodze gromada ludzi wy-dajac przy tym przedziwne odgłosy. No nie,ja, magister sztuki, matka dwojga dziecimam robic z siebie takie posmiewisko? Ni-gdy w zyciu! I tak przez pierwsze tygodniesiedziałam w kacie sali, tłumaczac sie bó-lem głowy i innymi przypadłosciami. Wy-mówki jednak kiedys musiały sie skonczyci – chcac nie chcac – ruszyłam z miejsca.Pociecha był fakt, ze inne przedmioty niebudziły we mnie oporów. Z zapałem grałamna perkusji, z nieco mniejszym na flecie,natomiast pochłonał mnie jezyk niemiec-ki. Kazdego dnia uczyłam sie na pamiec 20słówek i po dwóch miesiacach swobodniepoprowadziłam lekcje w szkole podstawo-wej, gdzie uczył słynny profesor WilhelmKeller.

52 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl

Page 6: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

Wracajac do ruchu i wszechobecnej im-prowizacji, jak typowa, nieco zarozumiałaPolka uwazałam, ze wyzsze wykształcenie,ukonczona rytmika i praktyka przedszkol-na pozwalaja mi na lekcewazenie zbednychw moim mniemaniu przedmiotów. Dodat-kowym i chyba głównym powodem dy-stansowania sie od wiekszosci przedmio-tów zwiazanych z ruchem, co wyraznie wi-dze dopiero teraz, było wewnetrzne spieciei paralizujacy lek przed osmieszeniem siei krytyka. Taki stan emocjonalny był dosctypowy w tych czasach dla Polaków szu-kajacych szczescia na Zachodzie. To bez-sensowne nastawienie do niektórych za-jec nie przyniosło nic dobrego, bo wiek-szosc uczestników zrobiła ogromne poste-py i musiałam włozyc wiele trudu, zeby imchoc w czesci dorównac. Z zalem muszetez przyznac, ze za mało przykładałam siedo techniki gry na instrumentach Orffa, aleprzyczyna była zrozumiała – nie widzia-łam sensu w doskonaleniu techniki gry nainstrumentach, których w Polsce nie było.Któz mógł przewidziec, ze czasy sie zmie-nia i instrumenty te beda dostepne w na-szym kraju.

To, co moim zdaniem było najbar-dziej charakterystyczne i najistotniejsze nawszystkich niemal zajeciach, to połozenieogromnego nacisku na rozwijanie własnejaktywnosci i inwencji twórczej. Niemal po-łowa kazdej jednostki lekcyjnej przezna-czona była na samodzielna prace w gru-pach, prezentacje pomysłów, a nastepnieomówienie ich i podsumowanie całosci.Przez długi czas odnosiłam wrazenie, zeukrytym powodem takiej koncepcji naucza-nia było ułatwianie sobie zycia przez peda-gogów. Musiało minac troche czasu, zebymzrozumiała głeboki sens i cel takiego syste-mu kształcenia w Instytucie, z jakim nigdyw Polsce sie nie spotkałam.

Kazdy popełnia błedy, mniejsze lubwieksze, dlatego uczciwie musze przyznac,

ze i ja ich nie uniknełam, ale mimo to kon-czac roczny kurs, byłam inna osoba niz taprzemadrzała Polka, która pojawiła sie je-sienia i myslała z lekcewazeniem o wieluzajeciach. W niezauwazalny sposób nasia-kałam przez miesiace specyficzna atmosfe-ra Instytutu, pełna zyczliwosci i tolerancji.Poznawałam ludzi z róznych stron swiata,którzy wnosili ze soba czastki swojej kul-tury i obyczajów, uczac akceptacji i zro-zumienia „innosci”. Wszystkich nas poła-czyła wielka idea Orffa, a o sile nawia-zanych wówczas wiezów przyjazni swiad-czy fakt, ze przetrwały do dzis. Pozegna-nie z Instytutem, pedagogami, przyjaciół-mi i niezwykle pieknym Salzburgiem by-ło ciezkim przezyciem, ale czekała rodzina,dom i praca.

Po powrocie

Było lato 1970 r. Po długim pobyciew Austrii zetkniecie z polska rzeczywi-stoscia mogło kazdego wpedzic w depre-sje. Nic dziwnego, ze najwiekszym mo-im marzeniem stało sie znalezienie pra-cy w Austrii lub w Niemczech i osiedle-nie sie tam z rodzina na stałe. Tymcza-sem jednak podjełam prace w kilku swo-ich dawnych przedszkolach i na szczescieprzestałam miec z tego powodu kompleksy.W Instytucie uswiadomiono mi, jak ogrom-ne znaczenie ma to, co robiłam dotych-czas. Własnie tam zobaczyłam, jak wyso-kie wymagania stawia sie osobom pracuja-cym z małymi dziecmi. W przeciwienstwiedo naszych zwyczajów, najmłodsze dzie-ci miały do swojej dyspozycji specjalistówo najwyzszych kwalifikacjach. Chyba tenfakt, dzis dla mnie oczywisty, sprawił, zeprzestałam odzegnywac sie od dalszej pra-cy z przedszkolakami.

Mijały miesiace, a zadnej interesuja-cej oferty pracy z Zachodu nie było. . .Pózna wiosna 1971 r. otrzymałam zapro-szenie od koła rytmiczek na letni kurs

http://www.wychmuz.pl Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 53

Page 7: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

Praca w przedszkolu w 1976 r.

w Płocku. Basia Turska, Basia Bernacka,Ewa Nowak chciały zobaczyc, co to jest„ten Orff” i czy w jakis sposób przydasie rytmiczkom w pracy. Byłam przerazo-na nie na zarty! Naprawde nie umiałampowiedziec, czego sie nauczyłam w Insty-tucie, a na mysl o zajeciach z grupa naj-lepszych rytmiczek w Polsce przechodziłymnie ciarki.

Bogu dzieki, dziewczyny nie słuchałymoich wykretów i najzwyczajniej w swie-cie zmusiły mnie do uporzadkowania wia-domosci. Było lato, wakacje, upał, a ja sie-działam u mamy w ogrodzie i starałam siewyłuskac z pamieci to, co przezyłam w Sal-zburgu. Pomału, krok po kroku, zaczeły

mi przychodzic do głowy rozmaite pomy-sły i po dwóch tygodniach byłam jako takoprzygotowana do kursu. I to był poczateknowego rozdziału w moim zyciu.

Idea Orffa i nowe zycie

Kurs wypadł nadspodziewanie dobrze,a idea Orffa zafascynowała rytmiczki takbardzo, ze zaczeły mnie zapraszac na kur-sy w róznych miastach Polski. Zrozumiałe,ze kazdy kolejny kurs zmuszał do wysiłkuintelektualnego, poniewaz poczucie odpo-wiedzialnosci, a takze ambicja, nie pozwa-lały mi na ciagłe powtarzanie tego samegomateriału. Zadziałał bezbłednie fenomenOrffa! Uruchomiły sie mechanizmy twór-

54 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl

Page 8: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

czego myslenia, a pomysły zaczeły napły-wac do głowy z coraz wieksza łatwoscia.Dodatkowym atutem pracy w nowym sys-temie było łatwe nawiazywanie kontaktuemocjonalnego ze słuchaczami, co umoz-liwiało szybkie i atrakcyjne przekazywa-nie nowych tresci. Wkrótce, bo juz jesie-nia 1970 r., podjełam prace w AkademiiMuzycznej, gdzie ówczesny dziekan Wy-działu Wychowania Muzycznego, AntoniSzalinski, zaproponował mi prowadzeniezajec muzyczno-ruchowych z połozeniemgłównego ciezaru na system Orffa. Czekałomnie nowe wyzwanie, bo musiałam przy-gotowywac sie do pracy z nowymi odbior-cami. Czego innego wymagali czynni na-uczyciele na kursach, czego innego dzieciw przedszkolach, a czego innego studenci.Wtedy na dobre uswiadomiłam sobie, iledał mi roczny pobyt w Salzburgu.

W naszym srodowisku wiadomoscirozchodza sie w tempie allegro i famao atrakcyjnej idei Orffa dotarła do wieluosób zainteresowanych wychowaniem mu-zycznym. Poproszono mnie o prowadzeniez dziecmi przedszkolnymi otwartych zajec,na które przychodziły słuchaczki z koła ryt-miczek prowadzonego przez niezapomnia-na Marie Wieman. Po któryms spotkaniuzaproponowała mi ona współprace w ra-diu przy pisaniu i prowadzeniu muzycz-nych audycji dla przedszkoli. W radiu po-zostałam na wiele lat, a dla I Programu na-pisałam tych audycji kilkaset.

Idea Orffa stała sie na poczatku lat sie-demdziesiatych bardzo znana i w wyni-ku tego w 1973 r. otrzymałam z Wydaw-nictwa COK propozycje napisania ksiaz-ki dla nauczycieli i instruktorów zajec mu-zyczno-ruchowych pragnacych unowocze-snic swoja prace. Pierwsza ksiazka, to byłonaprawde cos!

Przezyłam przy niej droge przez me-ke, poniewaz było to nowe zadanie, o któ-rym nie miałam pojecia. Usystematyzowa-

nie materiału, decyzja o wyborze tresci, for-my, a zwłaszcza opisy ruchu dały mi dobraszkołe. Zadna z nastepnych ksiazek, a napi-sałam ich kilkanascie, nie kosztowała mnietyle wysiłku, co ta pierwsza. Wkrótce pojej ukonczeniu zwróciło sie do mnie wy-dawnictwo WSiP wraz ze wspaniała niezy-jaca juz Magdalena Stokowska z propozy-cja napisania ksiazki dla przedszkoli. Po-wstała kolejna pozycja Kalendarz muzycz-ny w przedszkolu.

Ze WSiP-em zwiazałam sie ponad 30lat temu, a nasza współpraca trwa do chwi-li obecnej. To tam powstała polska adapta-cjaMuzyki dla dzieciOrffa, 500-stronicowaksiazka oparta na polskim materiale mu-zycznym. Dzieje tej ksiazki sa smutne.Smierc Magdaleny Stokowskiej i zmianyw redakcji, a takze słabo działajacy marke-ting sprawiły, ze ksiazki nie było w sprze-dazy, a zalegała magazyn. Ktos nieocze-kiwanie podjał decyzje o przekazaniu po-zostałych egzemplarzy na przemiał. Dzismozna ja kupic tylko poprzez Internet.

Czas mijał, pracy miałam coraz wiecej,ale czerpałam z niej mnóstwo radosci i sa-tysfakcji. Przestałam marzyc o wyjezdziena Zachód, tym bardziej ze oprócz licznychkursów w Polsce prowadziłam tez zajeciana letnich kursach w Instytucie Orffa w Sal-zburgu. Pracy wciaz przybywało i dzis trud-no mi pojac, jak sobie dawałam rade z tylo-ma obowiazkami. W nieustajacym pospie-chu biegałam z przedszkola do przedszko-la, do Akademii Muzycznej, do radia, a wsoboty i niedziele pisałam ksiazki lub jez-dziłam na kursy. Do dotychczasowych za-jec doszła telewizja. Pierwsze krótkie pro-gramy pojawiły sie w Tik-Taku i w 5, 10,

15, ale bardzo szybko „kupiło” mnie Do-mowe przedszkole. Udany zwiazek z tymprogramem trwał około 18 lat i przyniósłmi wiele radosnych przezyc. Potega tele-wizji jest ogromna i to, co od lat robiłamw przedszkolach, stało sie udziałem tysiecy

http://www.wychmuz.pl Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 55

Page 9: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

Plan z programu Domoweprzedszkole

dzieci w całej Polsce. Z prawdziwym wzru-szeniem odbieram dowody ich sympatii dochwili obecnej, gdy juz dorosli, przypadko-wo mnie spotykajac, mówia, ze wychowalisie na Domowym przedszkolu i tam zainte-resowali sie muzyka. Dzieki widzom tegoprogramu dostałam Order Usmiechu, którybardzo sobie cenie. Jestem głeboko przeko-nana, ze wszystko to zawdzieczam pobyto-wi w Instytucie Orffa, a przede wszystkimsamemu twórcy niezwykłej idei, która namprzekazał.

Studium Orffa i PolskieTowarzystwo Carla Orffa

Przez wszystkie lata swojej działalno-sci byłam w scisłym kontakcie z InstytutemOrffa, wykładowcami, kolegami, a takzez bardzo preznie działajaca Fundacja Orf-fa, której główna załozycielka była wdo-wa po kompozytorze Liselotte Orff. Wszy-scy z zainteresowaniem obserwowali to, codzieje sie w naszym kraju i słuzyli dobry-mi radami, a nastepnie duza pomoca. Dzie-

ki nim, (a takze i dla nich) w r. 1990 zorga-nizowałam pierwszy miedzynarodowy kursw Akademii Muzycznej w Warszawie. Za-prosiłam trójke wykładowców z Instytu-tu. Byli to Reinhold Wirsching, ChristianeWieblitz i Ernst Wieblitz. Słuchaczami kur-su byli studenci i absolwenci uczelni, ra-zem około 100 osób. Nie bede sie rozpisy-wac o tym, jaki przezyłam wówczas horror.Po raz pierwszy w zyciu organizowałam ta-ka wielka impreze, a o niczym nie mia-łam pojecia. Rachunki, bilety, koszty po-drózy, zakwaterowanie, honoraria z przeli-czaniem złotówek na szylingi, zamawianiesal, zakup materiałów do zajec, tłumaczedla dwojga wykładowców, opłata za sprza-tanie sal itp.

Kurs trwał 3 dni, udał sie znakomicie,po nim solidnie zachorowałam, ale, Bo-gu dzieki, przezyłam i zdobyłam kolejnedoswiadczenie. Ten pierwszy kurs rozpo-czał cała serie kolejnych. Pomagał mi przyich organizacji niezastapiony Wojtek Mi-siak, który stał sie moja prawa reka w spra-

56 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl

Page 10: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

wach orffowskich. To własnie z nim po-stanowilismy załozyc Towarzystwo Orffa.Potrzeba była naprawde palaca i ze wzgle-du na polskich nauczycieli, i na FundacjeOrffa, która partycypowała w kosztach kur-sów i bardzo interesowała sie nasza działal-noscia.

Załozenie Towarzystwa nie było rzeczatak prosta, jak nam sie poczatkowo wy-dawało. Nalezało zwołac zjazd załozyciel-ski, wybrac władze, napisac statut! Obojemielismy o tym jednakowe, czyli zerowe,pojecie. Zorganizowanie zjazdu, wybraniewładz to był drobiazg. Ale statut? Pozyczy-łam od syna adwokata jakies statuty i na ichwzór wysmazylismy własny. Ale polski sadnie był głupi i kazał nam kilkakrotnie ro-bic istotne poprawki. Wreszcie za którymsrazem sie udało i w kwietniu 2004 r. zare-jestrowano nas jako Polskie TowarzystwoCarla Orfa w obecnosci rektora RyszardaZimaka, Wojtka Misiaka i mojej. O działal-nosci i dalszych losach Towarzystwa najle-piej wie jego obecna fantastyczna szefowa,Iza Wałaszewska wraz z dobranym przezsiebie zespołem.

Byc moze trudno w to uwierzyc, aleStudium Wychowania Muzycznego Carla

Orffa równiez powstało przypadkiem. Odwielu lat pracowałam w Akademii Muzycz-nej na stanowisku starszego wykładowcy.Dorobek miałam bogaty, ale. . . nie mia-łam doktoratu i co za tym idzie, profesu-ry. Wprawdzie kilka razy zabierałam siedo pisania pracy doktorskiej, ale zwyklew tym samym czasie otrzymywałam propo-zycje napisania kolejnej ksiazki. Przyznamszczerze, ze było to dla mnie o wiele cie-kawsze zadanie, a z cała pewnoscia pozy-teczniejsze dla nauczycieli, którzy z moichksiazek korzystali.

Ryszard Zimak, ówczesny dziekan wy-działu, cenił moje dokonania i w uznaniuzasług postanowił wystapic dla mnie o tytułprofesora. „Wynalazł” w Dzienniku Urze-dowym (ustaw?) jakis paragraf, dzieki któ-remu miał prawo to zrobic. Zaznaczył przytym, ze oprócz przygotowania dossier by-łoby dobrze, gdybym zorganizowała cosspektakularnego w Uczelni. I to własniebyło przyczyna powstania Studium! Na-pisałam program, opracowałam plany za-jec, zrobiłam kosztorys, znalazłam wykła-dowców, co pochłoneło duzo czasu i wy-siłku. Do pomocy przy prowadzeniu Stu-dium przydzielono mi Wojtka Misiaka, któ-

Liselotte Orff – wdowa pokompozytorze oraz UrszulaSmoczynska podczas wre-czania medalu Pro Meritow Monachium

http://www.wychmuz.pl Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 57

Page 11: Urszula Smoczyńska Moja przygoda z Orffem. Czy wszystko ... · pierwsze lekcje muzyki. Nauke˛ gry na pia-ninie rozpocze˛łam w wieku 5 lat, ... strumentacja, historia muzyki z

WYMIANA DOŚWIADCZEŃWYMIANA DOŚWIADCZEŃ

ry równoczesnie był zatrudniony w Instytu-cie Pedagogiki.

Inauguracja Studium nastapiła w paz-dzierniku 1993 r. Zgłosiło sie kilkadziesiatosób z całej Polski. To była wspaniała przy-goda i dla słuchaczy, i dla prowadzacych.O takich odbiorcach mozna tylko marzyc.Wszyscy uczestnicy – niemal sami nauczy-ciele, byli spragnieni czegos nowego, pełnientuzjazmu i niezwykle chłonni. Zdarzałosie czesto, ze jechali do Warszawy noca, ca-ły dzien uczestniczyli w zajeciach, po któ-rych spedzali kolejna noc w pociagu. Niepamietam, zeby ktos kiedykolwiek narze-kał. Korzysci płynace ze Studium sa nie doprzecenienia. W Polsce nagle znalazło siekilkuset nauczycieli, którzy, wykształceninowa metoda, całkowicie zmienili sposóbswojej pracy, a takze stosunek do wykony-wanego zawodu.

Dla informacji pozwole sobie wspo-mniec, ze Ryszard Zimak wkrótce zostałrektorem, w nawale pracy nie miał czasuani głowy do zajmowania sie moimi spra-wami i w rezultacie Studium działało namedal, a ja pozostałam starszym wykła-dowca. Tak było pewnie w górze napisa-ne. . .

Poczatkowo Studium trwało 2 lata, alepo jakims czasie zostało skrócone do 1 ro-ku. Prowadzenie pod koniec przejeła KasiaJakóbczak, poniewaz ja, jako swiezo upie-czona emerytka, nie miałam do tego prawa.

Towarzystwo preznie działa, natomiastStudium juz nie ma. Po zmianie władzuczelni atmosfera stała sie mniej przychyl-na i z powodów bardzo prozaicznych, bo fi-nansowych, Studium z wielka strata dla słu-chaczy zawiesiło swoja działalnosc. Mozekiedys. . . Zal z powodu zakonczenia pracyStudium wyraziła tez Fundacja Orffa wrazz Liselotte Orff, a takze nasz wielki sponsori daleki przyjaciel profesor Hermann Re-gner, który przez wiele lat pilotował polskiepoczynania w zakresie krzewienia idei Car-

la Orffa. Dla zainteresowanych pozwole so-bie podac nazwiska zagranicznych wykła-dowców, którzy uczyli na naszych kursach:Ernst i Christiane Wieblitz, Reinhold Wir-sching, Peter Cubasch, Werner Beidinger,Verena Maschat, która zafundowała namlogo Towarzystwa oddajac na nie swoje ho-norarium za kurs w Sanoku, Lenka Pospiši-lova, Soili Perkio, Uli Jungmair.

Podsumowanie

Tak spróbowałam bardzo ogólnie opi-sac mój 40-letni zwiazek z Orffem, zada-jac sobie odwieczne pytanie starych ludzi:gdzie podział sie ten czas i kiedy minał? Pa-trzac na efekty swoich działan i obserwujacmłode nauczycielki, które przejeły Orffow-ska pałeczke – chyba go nie zmarnowałam.Spotkały mnie tez niezwykłe wyróznienia.Fundacja Orffa przyznała mi kilka lat te-mu medal Pro Merito, dawany raz w rokuosobie zasłuzonej dla krzewienia idei Orf-fa, a w Minsku Mazowieckim dyrektorkaPrzedszkola nr 4 Ewa Parszewska dopro-wadziła do nazwania moim imieniem pro-wadzonej przez siebie placówki. Oba wy-darzenia przezyłam bardzo głeboko i ni-czego wiecej nie mogłabym sobie wyma-rzyc.

Bardzo wysoko cenie sobie zyczli-wosc i przyjazn byłych wychowanków, stu-dentów, słuchaczek i słuchaczy Studium,a zwłaszcza osób, które ze mna współpra-cuja i stały sie mi bliskie jak własna rodzi-na. Nie wymieniam ich nazwisk, poniewaznie chciałabym nikogo skrzywdzic pomi-nieciem na tej dosc długiej liscie.

Dzieki Orffowi zmieniło sie moje zy-cie, sposób myslenia, stosunek do uczniówi tych małych, i tych duzych. Mam szcze-ra nadzieje, ze ta zmiana nastapiła nie tylkou mnie, bo zycze kazdemu nauczycielowi,zeby kochał to, co robi, szedł do pracy z ra-doscia i nie liczył dni do emerytury.

58 Wychowanie Muzyczne w Szkole 3 2008 http://www.wychmuz.pl