58
  Ks. Józef Tischner Jak żyć? Nikt nie może być zapomniany, kto był wielki na świecie; ale każdy był wielki na swój sposób, a ka żdy w zależności od wielkości tego, co umiłował. Albowiem ten, kto umiłował siebie, był wielki sam przez siebie, ten, kto kochał ludzi, stał si ę  wielki przez swoje oddanie, ale ten, kto Boga ukochał, stał si ę  najwię kszy ze wszystkich. Soeren Kierkegaard Ja jestem drogą  i prawdą , i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej  jak tylko przeze Mnie. Ewangelia wg św. Jana 14, 6 1. O powinności etycznej Kto czytał "Zbrodnię  i karę " Fiodora Dostojewskiego, z łatwością  przypomni sobie sytuacj ę , jaka wytworzyła si ę  w chwili, gdy za popełnione przez Raskolnikowa morderstwo ktoś inny, zupełnie niewinny, został skazany na katorgę . Raskolnikow odkrywa, że w jego duszy pojawiło si ę  wezwanie: Powinienem oto iść do są du i wyznać całą  prawdę . Kiedy jednego ze zdobywców Mont Everestu zapytano, dlaczego tam szedł, odpowiedział, że powinien iść, bo to jest najwyższy szczyt świata. Emanuel Kant stwierdzał, że dwie rzeczy na świecie wprawiają  go w zdumienie: niebo usiane gwiazdami nad naszymi głowami i prawo moralne istnieją ce w nas. Istnieje w nas przeżycie powinności. Zobowią zuje nas ono do wykonania czegoś, co czasami jest dla nas nieprzyjemne, czasami najzupełniej niekorzystne. Powinniśmy pomóc choremu. Powinni śmy ustą pić miejsca w kolejce inwalidzie. Powinniśmy oddać to, co pożyczyli śmy, chociaż pożyczają cy dawno o tym zapomniał. Powinni śmy zdobyć się  na jakiś wielki, trudny wysiłek... Przeżycie powinności zniewala nas do czego ś. Wiąże nasze życie z jak ąś wartością . Co to jest wartość? Sk ą d się  wzię ła? Jak ją  nazwać? Przecież nie  jest nią  ani to, co korzystne, ani to, co przyjemne, ani to, co w wolny sposób wybrane. Gdzie jest zatem ta wartość? Etyka chrześcijańska odpowie tutaj wskazaniem na dwie podstawowe sfery wartości: Najwyższą  wartością  bę dzie według niej Bóg i człowiek. Dochodzimy tutaj do zasadniczego nerwu chrze ścijańskiej nauki o podstawach moralności. Ma się  nam teraz oto ujawni ć ostateczne źródło rozstrzygnięć, w którym coś nazywamy złem, a coś nazywamy dobrem. A zatem Bóg i człowiek. Co to bliżej znaczy? Bóg jest najwyższą  i absolutną  wartością , która wzbudza w człowieku wszelkie zobowi ą zania etyczne i stanowi zobowi ą zanie wszelkich zobowi ą zań. Bóg nie jest żadnym potężnym mózgiem elektronicznym, zamkni ę tym w sobie i odizolowanym tysią cami izolatorów od otaczaj ą cego Go świata, zaabsorbowany m

Tischner Józef - Jak żyć

Embed Size (px)

Citation preview

Ks. Jzef Tischner Jak y?

Nikt nie moe by zapomniany, kto by wielki na wiecie; ale kady by wielki na swj sposb, a kady w zalenoci od wielkoci tego, co umiowa. Albowiem ten, kto umiowa siebie, by wielki sam przez siebie, ten, kto kocha ludzi, sta si wielki przez swoje oddanie, ale ten, kto Boga ukocha, sta si najwikszy ze wszystkich. Soeren Kierkegaard Ja jestem drog i prawd, i yciem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Ewangelia wg w. Jana 14, 6

1. O powinnoci etycznej Kto czyta "Zbrodni i kar" Fiodora Dostojewskiego, z atwoci przypomni sobie sytuacj, jaka wytworzya si w chwili, gdy za popenione przez Raskolnikowa morderstwo kto inny, zupenie niewinny, zosta skazany na katorg. Raskolnikow odkrywa, e w jego duszy pojawio si wezwanie: Powinienem oto i do sdu i wyzna ca prawd. Kiedy jednego ze zdobywcw Mont Everestu zapytano, dlaczego tam szed, odpowiedzia, e powinien i, bo to jest najwyszy szczyt wiata. Emanuel Kant stwierdza, e dwie rzeczy na wiecie wprawiaj go w zdumienie: niebo usiane gwiazdami nad naszymi gowami i prawo moralne istniejce w nas. Istnieje w nas przeycie powinnoci. Zobowizuje nas ono do wykonania czego, co czasami jest dla nas nieprzyjemne, czasami najzupeniej niekorzystne. Powinnimy pomc choremu. Powinnimy ustpi miejsca w kolejce inwalidzie. Powinnimy odda to, co poyczylimy, chocia poyczajcy dawno o tym zapomnia. Powinnimy zdoby si na jaki wielki, trudny wysiek... Przeycie powinnoci zniewala nas do czego. Wie nasze ycie z jak wartoci. Co to jest warto? Skd si wzia? Jak j nazwa? Przecie nie jest ni ani to, co korzystne, ani to, co przyjemne, ani to, co w wolny sposb wybrane. Gdzie jest zatem ta warto? Etyka chrzecijaska odpowie tutaj wskazaniem na dwie podstawowe sfery wartoci: Najwysz wartoci bdzie wedug niej Bg i czowiek. Dochodzimy tutaj do zasadniczego nerwu chrzecijaskiej nauki o podstawach moralnoci. Ma si nam teraz oto ujawni ostateczne rdo rozstrzygni, w ktrym co nazywamy zem, a co nazywamy dobrem. A zatem Bg i czowiek. Co to bliej znaczy? Bg jest najwysz i absolutn wartoci, ktra wzbudza w czowieku wszelkie zobowizania etyczne i stanowi zobowizanie wszelkich zobowiza. Bg nie jest adnym potnym mzgiem elektronicznym, zamknitym w sobie i odizolowanym tysicami izolatorw od otaczajcego Go wiata, zaabsorbowanym

mechanizmem wasnego ycia elektronicznego, dobrowolnie lepym na wiat stworze. Bg jest Osob, a zatem yjcym dobrem najwyszym, najwysz radoci, najwyszym piknem. Wszelkie dobro, pikno i rado rozsiane w stworzeniu jest jedynie przedsmakiem tego, co si znajduje w Bogu. Std to szukanie wielkiego dobra, wielkiego pikna i wiecznej radoci koczy si znalezieniem Boga. W potocznym yciu wiemy wietnie, e powinnimy chroni gince pikno. Podobnie trzeba nam miowa ludzi. Przez dobro zasuguje si na mio. Powinnimy si cieszy, gdy nas kto obdarzy zaufaniem. Nie pytamy wtedy, czy to przyjemne, czy korzystne, wesoe. Wiemy, e trzeba, by to, co warte mioci, byo miowane. I tak jest z Bogiem. Bg jest najwysz wartoci etyczn, bo jest najwyszym dobrem. Std pynie stare przykazanie: "Bdziesz miowa Pana, Boga twojego, z caego swego serca, z caej duszy swojej, ze wszystkich swych si" (Pwt 6, 5; por. Mt 22, 37). Te sowa nie znacz nic innego, jak tylko to: Dobre jest to, co prowadzi nas rzeczywicie do Boga, ze jest to, co oddala od Boga. Druga zasada etyczna oparta jest na drugiej wartoci: na czowieku. Zastanwmy si bliej nad t spraw. Czym jest nasz blini? Przede wszystkim nie wnikniemy w zakamarki jego duszy tak, by j mie w penym wietle, i nie wyczerpiemy wszystkich pokadw bogactwa, jakie w niej s. "Dno" naszego bliniego jest dla naszego rozumu nieosigalne. Osigalne jest dla mioci, ale mniejsza o to w tej chwili. Poza tym, blini to obraz Boga i cena Krwi Jezusa. To dusza i ciao, to wolno, wito, tajemnica powoania. Czyli blini to istota podobna do nas. Ten blini stanowi znowu pewn warto. Jest godny podziwu w tym, czym jest, i w tym, czym mgby by. Jest godny szacunku. Poniewa jest dzieckiem Boym, nasza mio do Boga musi i przez mio ku niemu. I oto na tej rzeczywistoci opiera si drugie twierdzenie chrzecijaskiej etyki: Miuj bliniego, jak siebie samego. Inaczej: oddaj bliniemu to, co mu si naley; inaczej: dobre jest to, co jest oddaniem bliniemu tego, co mu si naley. Czy nie daoby si jednak jako obydwu zasad zamkn w jednej? Czy nie mona wyszuka jednej podstawowej zasady, z ktrej pynaby caa etyka chrzecijaska? O czowieku nie mona powiedzie, e jest, albowiem czowiek jest w stadium cigego stawania si. Sens tego stawania si ley w tym, by czowiek z osoby, jak jest przez swoj natur, przeksztaci si w osobowo, to znaczy, by doszed do penego rozkwitu w swych wadzach duchowych i cielesnych. Im bardziej czowiek jest osobowoci, tym bardziej jest czowiekiem. Rozwj czowieka od indywiduum do osobowoci dokonuje si dziki temu, e czowiek skieruje swe ycie ku najwyszej wartoci, tj. do Boga, i dziki temu, e odda drugiemu to, co mu si naley. Dziki uruchomieniu obydwu mechanizmw ycia wewntrznego, mioci do Boga i mioci do ludzi, jednostka staje si osobowoci, to jest penowartociowym czowiekiem. I oto moemy poda ostateczn i podstawow zasad moraln, na ktrej budowa si bdzie caa etyka: Dobre jest to, co sprzyja udoskonaleniu osoby ludzkiej, ze jest to, co obnia doskonao osoby. W tej zasadzie kryj si inne.

Czym jest zatem przeycie powinnoci etycznej? Jest odpowiedzi na Boga, ktry w tajemniczy sposb pociga ku sobie swe stworzenia. To prawda. Jest instynktown odpowiedzi na wartoci, jakie stanowi dla nas nasz blini. To take prawda. Ale ostatecznie nie jest te niczym innym, jak ujawniajc si w nas wewntrzn potrzeb przemiany samego siebie, potrzeb wzrostu, udoskonalenia, potrzeb stania si sob. Dziwne jest to przeycie powinnoci. Wprawiao ono w zdumienie Emanuela Kanta. Innych wprowadzao na najwyszy szczyt wiata. Raskolnikowa doprowadzio do bram sdu. A my? My ustpujemy inwalidzie miejsca w kolejce. Odwoujemy rzucone oszczerstwa. Oddajemy poyczone pienidze. I nie czynimy tego ani z przyjemnoci, ani z korzyci, czsto wanie wbrew korzyci i na przekr przyjemnoci. Czynimy tak, bo powinnimy. I to jest godne zdumienia. Jednego nam tylko trzeba: nie zapomina, e w kadym cichym "powinienem" brzmi zniewalajce zaproszenie, abymy uwolnili si od tego, co nieludzkie, a stali si penymi ludmi. Po prostu prawdziwymi ludmi.

2. Czy czowiek jest istot woln? Na postawione w tytule pytanie odpowiadano dwojako: jedni zaprzeczali, drudzy potwierdzali. I tak filozofowie podzielili si na dwa zwalczajce si nawzajem obozy. Zwolennicy determinizmu wskazywali na fakt, e bieg wydarze w przyrodzie jest kierowany niezmiennymi prawami, e ta sama przyczyna, w tych samych warunkach daje ten sam skutek, a czowiek rwnie, jako nieoddzielna cz przyrody, podlega jej prawom. Jego czyn jest determinowany, jak sdzono, przez czynniki odziedziczone po przodkach, warunki spoeczno-gospodarcze, warunki psychologiczne, n,p. podwiadomo, a nawet przez wszechmoc Boga. Zwolennicy indeterminizmu nie przeczyli na og temu, e bieg zdarze w przyrodzie jest zdeterminowany, ale dla czowieka robili wyjtek: czowiek jest istot woln, czowiek sam siebie ostatecznie okrela do takiego lub innego czynu, on i tylko on jest odpowiedzialny za wasny czyn, chocia, by moe, czynniki zewntrzne i wewntrzne skaniaj go do niego. Spr determinizmu i indeterminizmu trwa do dnia dzisiejszego i nic nie wskazuje na jego ryche zakoczenie. My, niestety, nie moemy tutaj wnika w jego szczegy. Dla naszych celw niech nam wystarczy stwierdzenie, e mamy wiadomo wasnej wolnoci, e w niektrych sytuacjach dokonujemy istotnie wolnego wyboru, e w innych moglibymy go dokona. Ograniczymy si zatem do ujawnienia w nas wiadomoci wasnej wolnoci i jej bezporednich konsekwencji. 1. Wyobramy sobie nastpujc sytuacj. Oto przyjaciel proponuje nam bilet do kina. Kto inny w tym samym momencie proponuje nam pjcie do teatru. Znalelimy si nagle w sytuacji wyboru. I teraz w naszej wiadomoci zaczyna funkcjonowa swoisty mechanizm, powstaje jakby jaki ruch, jakie pulsowanie, a wszystko to dzieje si w bliskim "otoczeniu" naszego "ja".

Teatr czy kino? Gdy tylko uwiadamiam sobie t alternatyw, czuj, e oto graj w mej wiadomoci dwie wartoci: warto filmu i warto sztuki teatralnej. Co lepiej wybra? Film ma interesujc fabu, graj synni aktorzy, ciekawy problem. Jednak sztuka teatralna rwnie nie jest pozbawiona walorw. W dodatku w teatrze spotkam z pewnoci interesujcych ludzi, z ktrymi bd mg podyskutowa. W trakcie tego rwnowaenia si wartoci pojawia si jednak jeszcze co trzeciego: wiadomo jakiego obowizku, ktry mam wypeni. Powinienem to zrobi ju teraz. Musz przecie wykoczy powierzone mi prace. Lecz oto jawi si nowa refleksja: moesz to zrobi kiedy indziej, rzecz nie jest a tak pilna. Dyskusja trwaaby w nieskoczono. Trzeba zdecydowa. W tym szczeglnym momencie w dyskusj midzy wartociami wkracza nasze ja. Nastpuje wyadowanie si jego mocy. Jaka wewntrzna eksplozja czynu. Ja sam, ja jako taki, ujawniam swe istnienie i swe dziaanie w gbi wiadomoci. Wybieram film. "Ja" signem w tamt stron i przywaszczyem sobie jego warto. Wybraem. Ale wybraem w sposb wolny. Oto cay czas idzie za mn wiadomo, e mogem wybra inaczej, e zatem wszystko ode mnie ostatecznie zaleao i nadal zaley. W opisanej tutaj sytuacji mona wyodrbni trzy etapy wolnego wyboru: etap sytuacji przedwyborczej, gdy ledwo uwiadamiam sobie to, co ewentualnie mgbym wybra. Dalej: etap "gry wartoci", gdy usiuj rozway wszystkie za i przeciw. Wreszcie etap waciwy, w ktrym dokonuj samookrelenia w jednym z moliwych 'kierunkw. W tym te momencie moja wolno jest dla mnie najbardziej wyrana. 2. Wolno czowieka stanowi jaki niezwyky element w przyrodzie. To ona decyduje o tym, e czowiek jest jednostk w peni suwerenn i autonomiczn, ktra bez reszty panuje nad tym, e czego chce. Wrd morza zdeterminowanej materii pojawia si dryfujca kra, przestrze nieczua na burze przelatujce po powierzchni, bdca rdem nowego ycia w wiecie. Ale wolno to take rzeczywisto, ktra moe ulega degradacji. Czowiek moe w jakim zakresie zrzec si dobrowolnie lub niedobrowolnie wasnej wolnoci, zamieni j w brudn plam oliwy, poddan biernie drganiom morza. Nigdy jednak nie moe jej w sobie zabi: zawsze bdzie mg j powoa do ycia. W pewnym momencie plama oliwy zacznie zwija si w kul, otrzsa wod i zanurzona w morzu, przeciwstawia mu si ca moc swej bezwadnoci. Wtedy w obliczu ludzkiego, swobodnego chcenia wszystkie siy wiata bd bezradne. 3. Ale z wolnoci czowieka wie si jeszcze co bardziej zasadniczego: dziki wolnoci moemy powiedzie, e jestemy sprawcami jakiego czynu. Jestemy za ten czyn odpowiedzialni. Ale odpowiedzialnym mona by zawsze tylko wobec kogo. Wobec kogo jestemy ostatecznie odpowiedzialni za nasz czyn? Na przykad za ten czyn, o ktrym nikt z ludzi nie wie? Za nasze yciowe powoanie, ktre by moe odczuwalimy kiedy, lecz o ktrym zupenie zapomnielimy? Wobec kogo jestemy odpowiedzialni za ycie? Za rozwj danych nam przez natur talentw? Czy wobec wiata? Czy wobec historii? Ale to s abstrakty! wiat nic o nas nie chce wiedzie. Historia o nas prawdopodobnie rycho zapomni. Wobec kogo zatem jestemy odpowiedzialni, bo jednak czujemy

w sobie t odpowiedzialno za siebie, za innych, czasami za los maego, otaczajcego nas wiata? Jestemy odpowiedzialni wobec kogo, kto wie, widzi, kto chce. Sowem: wobec jakiej Osoby, ktra daa nam ycie, talent, powoanie i wolno. W ten oto sposb nasza wolno poprzez nasze doznanie odpowiedzialnoci wie nas nieustannie z Bogiem. W niej to ostatecznie zostaa zaczepiona pajczyna, po ktrej sczy si bdzie w nasze wntrze pieko lub niebo, mier lub ycie, dobro lub zo.

3. Wolno i temperament W poprzedniej naszej rozmowie stwierdzilimy, e czowiek moe sw wolno utraci. Dzisiaj uzupenijmy to stwierdzenie jeszcze jednym: wolno czowieka moe ulec ograniczeniu, ale moe si take powiksza, a jedno i drugie zalee bdzie czciowo od nas samych, czciowo od naszego otoczenia. Za ograniczeniami wolnoci i za jej wzrostem pjdzie ograniczenie i wzrost odpowiedzialnoci. I tak np. umysowo chory, ktry nie widzi, e oto znalaz si w sytuacji wyboru, nie jest take za swj wybr odpowiedzialny. W czowieku jest bowiem tyle wolnoci, ile jest w nim rozumu. Kto dziaajcy pod wpywem wielkiego strachu, w atmosferze paniki, ogarnity burz uczu, doznaje ograniczenia wolnoci od strony emocjonalnej. Najczstsze ograniczenia wolnoci pyn od strony naszego temperamentu. S one cakiem swoiste: stae, jak stay jest temperament czowieka, jednokierunkowe, stosownie do dyspozycji pyncych ze struktury temperamentu. Czym jest temperament czowieka? Najoglniej mwic: temperament stanowi pewien zesp dyspozycji psycho-fizycznych, ktre sprawiaj, e czowiek przedstawia okrelony typ reagowania na bodce wiata zewntrznego. Typw takich jest niezliczona mnogo. Psychologia usiuje je klasyfikowa i opisywa. My oczywicie nie moemy tutaj tego robi. Dlatego te zajm si tylko krtkim opisem najpowszechniejszego wrd nas temperamentu, ktry prof. Brzezicki nazwa kiedy temperamentem skirtotymicznym i uzna za najbardziej charakterystyczny dla Polakw. Z tego wzgldu mona powiedzie, e jest to temperament sarmacki. Nie znaczy to, oczywicie, e wszyscy Polacy posiadaj taki temperament. Wydaje si jednak, e wszyscy w jakim stopniu yjemy w atmosferze wytworzonej przez skirtotymikw. Tak czy inaczej, mamy zatem z nim do czynienia. Ciekawy to nard ci Sarmaci... Sawomir Mroek powiada, e naszym umiowanym zajciem jest walka z przewaajcymi siami wroga. W innym miejscu doda, e jestemy chorzy na zanik woli: wszystko mamy, i warunki, i ideologi, i wielkie cele, ale si nam niczego nie chce. Konstanty I. Gaczyski widzi swj wasny nard, jak przez ca histori biegnie z motyk na soce, ale za chwil doda: Bo ja jestem Polak,

A Polak to wariat, A wariat to lepszy go. W "Krlu Ubu" parodiowao si wiersz Antoniego Sonimskiego pt. "Ogaszam alarm dla miasta Warszawy". Zakoczenie wiersza brzmi: "Ogaszam alarm... niech trwa". W parodii brzmi ono: "Ogaszam alarm... niech ma". Bo podobno jedynie podczas alarmw jestemy na miar wymaga. Natomiast wspczesne, popularne powiedzonko nie bez kozery ujmuje rzecz krcej: z Sarmat wszystko zaatwisz, bo to wprawdzie "nie marksista, nie katolik, ale za to alkoholik". Powrmy jednak do Brzezickiego. W sferze emocjonalnej cechuje nas bogactwo uczu - przysowiowy somiany ogie. W krytycznej sytuacji rzucamy do skarbu pastwa lubne obrczki, ale na co dzie wcale nie kwapimy si z paceniem podatkw, a do pracy spniamy si notorycznie. Szybko i atwo przechodzimy z jednego nastroju w drugi, od jednego zapau powicenia do zniechcenia i bezradnoci. Wypenia nas istna burza sprzecznych uczu i krtkotrwaych zapaw. Pod wzgldem intelektualnym Sarmata jest egzemplarzem bez wtpienia interesujcym. Zdolny, byskotliwy, inteligentny. Lubi i potrafi mwi, lubi te by suchany. Musi by podziwiany. Bo on musi byszcze. Krl Sobieski nosi na swym codziennym ubraniu klejnoty za 200 tysicy talarw. Student yjcy ze stypendium wyda je cae na oblewanie egzaminu. Czasami popis jest innego gatunku: ot, zapanie kuli armatniej i wyrwanie jej poncego lontu, szara na armaty, wyjcie na szczyt wrocawskiej iglicy w mundurze pukownika, zapiewanie "O mj rozmarynie" pod oknem pewnej damy, podczas wojny, gdy nieprzyjaciel jest o par krokw za domem. Sarmat cechuje take lenistwo, notoryczny brak konsekwencji. Jego ycie jest utkane dobrymi postanowieniami: to takie wiecznie dobrze zapowiadajce si dziecko, ktre postanawia i postanawia, np. e si bdzie uczyo, a zabawiao tylko dla odpoczynku. Efekt jest taki, e uczy si w chwilach wolnych od odpoczynku. Za to lubi sobie pomarzy: to genialny marzyciel. Marzy o sukcesach w nauce, w pracy, w maestwie i wszdzie. A potem same rozczarowania: kierunkiem obranych studiw ("tego nie chciaem"), rodzajem pracy ("za nic mnie maj"), wysokoci zarobku ("ledwo na trumn starczy"), maestwa ("byem skoczonym idiot"): Tak by si nam serce rwao do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolito skrzeczy (St. Wyspiaski, Wesele). Sarmata lubi byszcze wobec otoczenia i to nawet poprzez swe bdy yciowe. Std pynie u niego swoista "ideologia za". Ja rozumiem, e kady czowiek popenia jakie bdy. Ale my potrafimy sobie swe wasne bdy przedstawi jako powd do chluby. Opowiadamy, jak to rodzina daje pienidze na studia, a my si i tak nie uczymy; e potrafimy i na egzamin bez przygotowania, i to jest nasza odwaga; e poderwa "babk" to dla nas jak rk machn. Przy tym gwidemy na wszystko, a zwaszcza na to, co ludzie powiedz. Z drugiej jednak strony ci sami ludzie s nam niezwykle potrzebni, wanie po to, by nas podziwia i gorszy si naszym gwizdaniem. Nasz pozorny indywidualizm niknie zupenie w samotnoci. W samotnoci Sarmata jest bardzo biedny i bliski paczu. Ale z zamiowania do popisu i marzycielstwa pynie jeszcze co innego: alkoholizm. Bo w Sarmacie rodz si kompleksy. Wrd nich najczstszy to kompleks niszoci. I teraz trzeba z tym kompleksem zerwa, trzeba go

przeama. Na normaln drog Sarmaty nie sta, pozostaje do dyspozycji jedynie jej namiastka: alkohol. Teraz wyrasta si ju ponad przecitno, zapomina o rzeczywistoci, jest si na miar marze i "na zo wiatu". Alkoholizm jest wiadectwem klski, ktrej doznao w czowieku jego poczucie rzeczywistoci, klski poniesionej wobec marzenia. Mamy tutaj przykad alienacji czowieka rzeczywistego przez czowieka-mar, czowieka -upiora. Alkoholizm jest efektem tego, e czowiek zupenie nie rozumie wiata ani samego siebie. Ale temperament, jakikolwiek by on by, to tylko propozycja, to jeszcze nie gotowy czowiek. Po powierzchni morza przechodz liczne prdy, niektre sigaj nawet do gboko. Im jednak gbiej, tem jest ciszej. Tam, na samym dnie, spoczywa nasze "ja". To "ja" jest wolne. Ono ma moc ustosunkowania si do propozycji. Temperament to tylko propozycja. Wolno to "ty". To twoja wolno w ostatecznej konsekwencji decyduje, czy propozycj wyzyskasz ku swej ndzy, czy ku swej wielkoci. To ty wychowujesz wasny temperament.

4. O prawie natury Jednym z najbardziej podstawowych poj etyki chrzecijaskiej jest pojcie prawa natury, tj. prawa, ktre z natury przysuguje osobie ludzkiej i nie potrzebuje by wyznaczane przez specjalne ustawy. Czym jest prawo natury? Jakie jest jego etyczne znaczenie? Przypomnijmy sobie lata, kiedy bylimy jeszcze dziemi, lub lepiej zwrmy uwag na dzieci, jakie z pewnoci znajduj si w zasigu naszej obserwacji. Co robilimy my sami, co robi kade dziecko, gdy odczuje, e jest traktowane niesprawiedliwie? Za dobr odpowied uzyskuje gorsz not, za dobre - w jego mniemaniu czyny - nagan? Protestuje spontanicznie. Jest rozalone i wszem, i kademu z osobna ogasza bezmiar krzywdy, jakiej doznao. (To samo zreszt robi i starsi.) To bardzo interesujce. Skd moe dziecko wiedzie, e kademu trzeba odda to, co mu si naley? Skd wie, e za dobry czyn naley si mu nagroda, a nie kara? A my skd o tym wiemy? Nie na podstawie kodeksw, bo tych jako dzieci nie czytalimy. Rzecz tym bardziej dziwna, e wszyscy ludzie s pod tym wzgldem jednomylni. Odpowied prosta: Czowiek ma wiadomo wasnej natury i z niej czerpie nieokrelone wyczucie swych podstawowych praw i podstawowych obowizkw. Aby to lepiej zrozumie, odwoajmy si do wyobrani. Kady z nas posiada zapewne w domu aparat radiowy. Wiadomo, e jest to aparat sucy do zmian fal elektromagnetycznych na fale akustyczne, syszalne dla naszego ucha. Z tego powodu aparatowi radiowemu przysuguj, powiedzmy w cudzysowie, "pewne prawa", ktre kady posiadacz aparatu musi respektowa, jeeli nie chce zniszczy aparatu. Nie mona go np. trzyma zanurzonego w wodzie, trzeba go odpowiednio wczy do sieci elektrycznej, nie mona rozpala w jego wntrzu ogniska itp. Sama struktura rzeczy jest tutaj podstaw do pewnych praw regulujcych sposb obchodzenia si z aparatem. Podobnie do natury samochodu naley zdolno poruszania si z miejsca na miejsce, do

natury ogrka, e nie piewa, jak to powiedzia Konstanty I. Gaczyski w swym dowcipnym wierszu: Jeeli ogrek nie piewa, i to o adnej porze, widocznie z woli nieba prawdopodobnie nie moe. Nie naley rwnie do natury radia, by rzucao obraz telewizyjny, do natury samochodu, aby rozmawia z przechodniami. Kady istniejcy przedmiot posiada szereg naturalnych "praw" zakotwiczonych bezporednio w jego wasnej strukturze. Podobnie ma si rzecz z osob ludzk. Czowiek posiada rwnie sw wasn natur, wspln wszystkim ludziom i dlatego zasadniczo niezmienn. Czowiek jest istot zmysowo-rozumn. Jako taki posiada szereg praw i obowizkw zakotwiczonych w swej naturze, praw bardziej podstawowych i pierwotnych ni wszystkie prawa ustawowe. S one rwnie niezmienne, poniewa natura ludzka jest zawsze ta sama. Czowiek to zawsze i wszdzie istota zmysowo-rozumna. Prawa te s rwnie powszechnie znane, chocia z rnym stopniem jasnoci. Jedyn ich wad jest to, e s oglne i czsto w konkretnych wypadkach nie wystarczaj. Przykadem praw natury s stwierdzenia: "Oddaj kademu, co mu si naley". "Czy dobrze". "Unikaj zego". "Za zbrodnie naley si kara". Dalej prawo do osobistej wolnoci, prawo do pracy, prawo do utrzymania ycia. O prawa te bdzie czowiek walczy z naraeniem ycia, chociaby aden pisany kodeks nie zmusza go do tego. Kiedy przed czowiekiem stanie perspektywa naruszenia jego naturalnych uprawnie, czowiek si broni, jakby samo jego czowieczestwo zostao zagroone. I istotnie. Prawa natury wyznaczaj najbardziej elementarne warunki ycia i rozwoju ludzkiej osobowoci. Jako takie stoj u podstaw wszelkich kodeksw. Powrmy jeszcze na chwil do dziecka. Sprbujmy mu powiedzie, e bdziemy je traktowa niesprawiedliwie i e ono powinno si na to zgodzi, bo jest mae i sabe, bo mamy wadz nad nim itd. Czujemy wszyscy, e dziecko zaprotestuje. Zaprotestuje za w imi niewyranie wyczuwanego prawa natury. Uczyni zreszt zupenie susznie. Skoro bowiem prawo natury jest podstawowym i najbardziej pierwotnym prawem czowieka, wszelkie inne prawo musi i z nim w zgodzie. Wszelki kodeks sprzeczny z prawem nie obowizuje w sumieniu. "Prawo" hitlerowskie hodujce utylitaryzmowi pastwowemu nie usprawiedliwia popenionych w jego imi zbrodni. Dekrety cezarw zakazujce praktyk religijnych chrzecijanom nie obowizyway w sumieniu. Ustawy bijce bezporednio w prawo do ycia kadego czowieka, bez wzgldu na jego wiek, rwnie. Oglna zasada brzmi: aby prawo pozytywne obowizywao w sumieniu, musi by zgodne z prawem natury. Poniewa jednak prawo natury jest oglne i czsto w konkretnych przypadkach nie wystarcza, musi ono by uzupenione przez szereg praw pozytywnych, wrd ktrych znajduj si prawa pastwowe, kocielne, zwyczajowe itp. Dla chrzecijanina prawo natury posiada jeszcze jeden aspekt. Chrzecijanin wie, e Bg na dwa sposoby ujawni si wiatu: przez akt stworzenia wiata i przez specjalne objawienie Starego i Nowego Testamentu. W rzeczach widzialnych odbija si Bg zupenie podobnie, jak w konstrukcji maszyny elektronicznej odbija si umys konstruktora. I oto stajemy wobec zagadki naszej wasnej natury. Wobec kapitalnego

pytania: Kim jest czowiek? Wobec zadania: W jaki sposb wyznaczy sobie szeroko i dugo przestrzeni yciowej potrzebnej do tego, by y i by si rozwija? Odkrywamy elementarne prawa rozwoju wasnej osobowoci. Odkrywamy to minimum, bez ktrego nie moemy by. To, co musi by, co konieczne, to "najmniej". Odkrycie prawa natury jest odkryciem prawa, ktre wzio si ostatecznie od Boga. Prawo natury to odbite w nas najwysze prawo Boga.

5. O ksztatowaniu sumienia Znamy ju podstawowe twierdzenie etyki chrzecijaskiej: dobre jest to, co jest zgodne z Bogiem, i wiemy, e Bg jest najwysz norm moralnoci. Po drugie: wiemy, e dobre jest to, co jest zgodne z natur czowieka, i to jest blisza norma moralnoci. Ale to wszystko jeszcze nie wystarcza. Dopki prawa moralne s poza nami, jak dugo nic o nich nie wiemy, tak dugo nie mog one stworzy w nas adnego zobowizania etycznego. Potrzebna jest jeszcze jaka bezporednia norma moralnoci. Ma to by norma wci obecna w wiadomoci czowieka i zawsze gotowa do natychmiastowej reakcji. Std trzecie twierdzenie etyki chrzecijaskiej: najblisz norm moralnoci jest dla czowieka jego sumienie - praktyczny osd o zgodnoci jego postpowania z obiektywnym dobrem. Musi to by, oczywicie, sumienie pewne i prawe. Istniej trzy najczciej spotykane typy bdnego sumienia: sumienie wskie, sumienie szerokie i sumienie niepewne. Przyjrzyjmy si nieco poszczeglnym przypadkom. Trafiaj si ludzie yjcy w nieustannym przekonaniu, e cokolwiek robi, wszystko to jest niedoskonae lub wprost grzeszne. Przypomnijmy sobie chwile, w ktrych nam samym wydawao si, e nasza wina siga wrcz kosmicznych rozmiarw, chocia w gruncie rzeczy nie chodzio wcale o grzech, ale o pokus, na przykad mimowoln myl nieczyst, czy te zwyke zapomnienie, na przykad o pitkowym pocie. A jednak bylimy mylnie przekonani, e zgrzeszylimy, i to ciko. Odzywao si wtedy w nas sumienie faszywe, sumienie skrupulackie. Sumienie tego typu dopatruje si za tam, gdzie za nie ma, lub widzi grzech ciki tam, gdzie jest tylko niedoskonao. Sumienie wskie moe obejmowa cao etycznego ycia czowieka albo - co si czsto zdarza - jaki specjalny wycinek. Niejednokrotnie sumienie wskie, skrupulatyzm, wie si z zaburzeniami psychiki, na przykad z nerwic, stanami lkowymi. Co ma czyni czowiek obciony takim sumieniem? Poniewa nie jest on zdolny do waciwego, obiektywnego osdzania swego postpowania, musi zda si na zdanie spowiednika. Wyjcie z impasu sumienia wskiego ley w posuszestwie spowiednikowi i wyrobieniu sobie na tej drodze sumienia prawdziwego i pewnego. Innym typem sumienia bdnego jest sumienie szerokie, liberalistyczne. Orzeka ono, e nie ma grzechu tam, gdzie grzech obiektywnie jest, lub widzi grzech lekki tam, gdzie obiektywnie mamy do czynienia z cikim przewinieniem. Sumienie szerokie, praktycznie biorc, nie spenia swej roli albo spenia j tylko w ograniczonym zakresie. Granice dobra i za s tu

ujmowane tak niewyranie i tak pynnie, e praktycznie dla wszystkiego. cokolwiek czowiek robi, potrafi sobie znale usprawiedliwienie. Przykadw szerokiego sumienia mamy wok nas bez liku. Kto z nas i jak spowiada si z zaniedbywania, obowizkw rodzinnych, spoecznych, zawodowych? Kto poczuwa si do naprawienia wyrzdzonej szkody, odwoania rzuconego na bliniego oszczerstwa? Nasze grzechy szerokiego sumienia powoduj ogromne szkody spoeczne, s waciw przyczyn wielu spoecznych plag. I wreszcie trzeci typ bdnego sumienia: sumienie niepewne. Czowiek nie wie, czy dany czyn jest zgodny, czy nie jest zgodny z waciw hierarchi wartoci. Jego dziaaniu towarzyszy niepewno: dobrze czy le, wina, zasuga czy rzecz obojtna? A jednoczenie nie podejmuje koniecznego wysiku, eby zdoby jasny i prawy sd o rzeczy. Nie chodzi tu o chorobliwy niepokj i niezdecydowanie charakterystyczne dla skrupulatw, ale o wygodn lekkomylno, brak poczucia odpowiedzialnoci, moralne zobojtnienie. Tymczasem istnieje zobowizujca zasada, e czowiekowi, ktry ma sumienie niepewne, nie wolno dziaa, dopki sobie sumienia nie upewni, na przykad przez rzeteln refleksj lub zasignicie kompetentnej rady. Istniej zatem co najmniej trzy typy sumienia bdnego: sumienie wskie, szerokie i niepewne. Przeciwiestwem sumienia bdnego jest sumienie prawdziwe i pewne. Problem wychowania w czowieku prawdziwego sumienia sta si dzisiaj tragicznym problemem spoecznym - tragicznym, poniewa zbyt czsto nie dostrzeganym. Obserwujemy na wielk skal niedorozwj sumienia. Wpajamy naszym dzieciom mnstwo wiadomoci. Cae "wychowanie" jest waciwie tylko nauczaniem. S jzyki, jest matematyka, jest muzyka, pywalnia i lekcje tacw. O ksztatowaniu sumienia nie ma mowy. Usiujemy wychowa geniuszy, zapominajc o ich sumieniu. A przecie na wasnej skrze dowiadczylimy ju kiedy, czym staje si wiedza i wadza w rkach ludzi pozbawionych sumienia lub o faszywie uksztatowanych sumieniach.

6. Czym jest sumienie? Czyme jednak jest nasze sumienie? Wedug niektrych teorii ma to by gos pyncy z przyzwyczajenia, nawyku, ktry odzywa si w nas tylekro, ilekro postpujemy inaczej, anieli postpowalimy dotd. Ale nie jest to suszne stanowisko. Istniej przecie sytuacje, ktre pojawiaj si tylko raz w yciu, a mimo to i w nich gos sumienia jest jednoznaczny, mocny i zniewalajcy. Poza tym sumienie odzywa si w czowieku ju wtedy, nim zdy wypracowa w sobie jakiekolwiek przyzwyczajenia: dziecko ocenia jako niesprawiedliwo krzywdzc je nagan, zanim zdy przywykn do innego sposobu traktowania przez ludzi dorosych. Wedug innych teorii sumienie to gos ludzkiego instynktu etycznego, podobnego do instynktu samozachowawczego, rodzicielskiego itp. Ale to te

nie jest suszne. Instynkt obraca si z reguy wok interesw czowieka: zmierza do tego, aby utrzyma go przy yciu lub zapewni przyszo nastpnym pokoleniom. Podstawow wartoci, na ktrej stray stoi instynkt, jest ycie biologiczne i interes zwizany z tym yciem. Tymczasem sumienie stoi na stray wartoci etycznych, ktre s wartociami innego typu. Sumienie przypomina, e ten inny typ wartoci jest nie tylko inny, ale i wyszy od wartoci ekonomicznych, uytkowych, przyjemnoci itp. Potrafi przecie zmusi czowieka nawet do ofiary z wasnego ycia na rzecz wartoci etycznych. Niejeden wizie w czasach okupacji ponosi mier wrd tortur, a jednak nie wyda kolegw. W wietle naszego wewntrznego dowiadczenia sumienie jest gosem ludzkiego rozumu. Niewtpliwie ciekawy to gos. Przede wszystkim informuje on czowieka, co jest ze, a co jest dobre, co wartociowe, a co etycznie bezwartociowe. Nie ogranicza si jednak tylko do prostego stwierdzenia: to jest dobre, to ze, to czarne, to biae. Gos sumienia wnosi z sob moment swoistego zobowizania: to jest ze, a zatem nie wolno ci tego czyni; to jest dobre, a zatem powiniene tak czyni. Ile razy pojawia si w nas gos sumienia, zawsze chodzi o to, e to ja nie mog pozwoli, by midzy mn a wiatem wartoci etycznych wyrastaa przepa nie do przebycia. Nie mog postpowa tak, aby w harmonii wartoci mj czyn zabrzmia jak dranicy dysonans. Trudno ten gos sumienia zaguszy, chocia przemawia czasem bardzo cicho. I na tym cigym uobecnianiu czowiekowi wiata wartoci i zobowizujcym apelu, zwrconym bardzo konkretnie wanie do nas, polega sia ludzkiego sumienia. Wiemy ju, e sumienie moe by prawdziwe lub bdne. Wiemy, e sumienie bdne to sumienie szerokie, wskie lub niepewne. Prcz tego mona jeszcze wyrni sumienie przeduczynkowe i pouczynkowe, ktre ocenia czyn przed lub po jego dokonaniu. Wedle ktrego z nich ma czowiek postpowa? Czowiek nie moe czego czyni, jeeli wie, e jego sumienie jest bdne. Jeeli kierowca nie potrafi kierowa samochodem, to nie wolno mu siada za kierownic. Sumienie jest sterem ludzkiego ycia. Z zepsutym sterem do celu nie dojedziemy. Nie wolno czowiekowi postpowa z sumieniem niepewnym, poniewa naraa si wtedy na niebezpieczestwo czynienia za. Jak dugo kto nie jest pewny, czy to, co przed sob widzi, jest zajcem czy te futrzan czapk na gowie kolegi, nie wolno mu strzela. Gos sumienia pouczynkowego nie moe decydowa o wartoci czynu ju spenionego. Czowiek powinien postpowa wycznie z sumieniem pewnym przeduczynkowym. Ono jest najblisz, rozstrzygajc norm moralnoci. Ono ostatecznie decyduje o winie i ono decyduje o zasudze. Std bierze si te podstawowa formua etyki chrzecijaskiej: dobre jest to, co jest zgodne z przeduczynkowym i pewnym sumieniem czowieka; ze jest to, co jest niezgodne z przeduczynkowym i pewnym sumieniem czowieka. Zdarza si nieraz, e penitent pyta si spowiednika w konfesjonale: zrobiem to lub tamto..., czy ja "mam za to grzech"? A spowiednik odpowiada: nie wiem. Bo on istotnie nie wie. Spowiednik wie, jaki czyn, obiektywnie rzecz biorc, jest zgodny z zasadami etyki, a jaki z ni zgodny nie jest. Spowiednik zna wic tylko obiektywny stan rzeczy. Ale spowiednik nie zna subiektywnego stanu rzeczy. Nie wie, co si dziao w sumieniu penitenta w

chwili popeniania danego czynu. I dlatego nie on rozstrzyga, czy by grzech, czy go nie byo. To rozstrzygnicie ju pado. Spowiednik moe sprostowa sumienie skrzywione. Moe je uczyni bardziej czuym. Ale nie moe decydowa o tym, czy ty popenie grzech, czy go nie popenie. O tym zadecydowae ty sam, idc lub nie idc za gosem twojego prawego, pewnego, przeduczynkowego sumienia.

Ucieczka przed sumieniem Sumienie jest w czowieku moc niezwyk. Na tego rodzaju moc nie natrafiamy nigdzie we wszechwiecie. Potrafi ono skoni czowieka do dziaania wbrew najwikszym strachom, doprowadzi go do szczytw bohaterstwa i gbi skruchy. Dzieje ludzkoci s pene przykadw ludzi, ktrzy zwyciali w wojnach najsilniejszych przeciwnikw, ale uginali si pod ciarem wasnego sumienia. Bywao, e sumienie doprowadzao ich do witoci, bywao take, e uciekajc przed nim - wybierali samobjcz mier. Ewangeliczny Piotr i Judasz - oto dwie postacie, ktre stay si dwoma urastajcymi do symbolu przykadami dziaania sumienia ludzkiego. Dobra wola czowieka, zmys moralny, sumienie - to wszystko jest cile z sob powizane. Dobra wola oznacza pragnienie dobra. Ale pragnienie dobra byoby lepe, gdyby nie zmys moralny, ktry otwiera wol na to, co dobre, lepsze, najlepsze. Z kolei bez sumienia widzenie dobra i pragnienie dobra koczyoby si samym podziwem dla dobra, bez prby jego realizacji. Sumienie wprawia wszystko w ruch. Jest ono moc, ktra skania do zmiany, do postpu, do tego, by osoba ludzka budowaa siebie na fundamencie nadziei, ktr odkrywa jako najistotniejsz dla siebie i w sobie. Dopiero sumienie czyni z istoty ludzkiej osobowo w penym tego sowa znaczeniu moraln. Dziki sumieniu moemy powiedzie, e osoba "niesie win" lub "niesie zasug". To ono decyduje o tym, e o Piotrze mwimy - "wity", a o Judaszu - "zdrajca". Czym jest sumienie? Sumienie poznajemy po jego owocach. Najpierw i przede wszystkim sumienie co odsania. Mona je porwna do wiata, ktre wtargno do jaskini przez ma szpar i owietlio jej mroki. Mona je rwnie porwna do wyjtkowej ciszy, w ktrej daj si sysze gosy zazwyczaj niesyszalne. Martin Heidegger porwnuje je do "milczenia", ktre jest "pene wymowy", chocia nie wyraa go adne "gadanie". Tak czy owak istot sumienia jest odsanianie. Kierunek odsaniania jest jednak inny ni kierunek preferencji. Preferencja odsania sfer wartoci obiektywnych; w sumieniu odsania si osoba ludzka (persona) w jej odniesieniach do wiata wartoci. Dziki sumieniu czowiek "czuje" siebie, czuje swj prawdziwy stan, czuje to, kim jest, bowiem jego stosunek do wartoci wyciska pitno na jego byciu, jego egzystencji. Sumienie jest zawsze "egzystencjalne". Nie chodzi o to, co zrobie lub zrobisz; chodzi przede wszystkim o to, kim jeste robic to lub tamto. Przypomnijmy scen upadku pierwszych rodzicw. Po upadku rozlega si gos Boga. Gos nie pyta, co Adam zrobi, gos nie robi wyrzutu, gos pyta gbiej: "Gdzie jeste?" (Rdz 3,9). Czowiek to istota, ktra znajduje si

na jakiej drodze, jak pielgrzym. Wdrujc sw drog, czowiek yje jak nadziej. Nadzieja czowieka rozwija si i obejmuje rne paszczyzny wartoci - wysz i nisz. Nastpuje upadek czowieka. Czowiek rezygnuje z nadziei wyszej na rzecz niszej. Sprzedaje wielkie dziedzictwo za ma miseczk zupy. Wtedy nastpuje "odsonicie" sumienia. Skd z gbin osoby wyrasta milczce: "Gdzie jeste, czowieku?" Sumienie odsania bd win, bd dobr wiar czowieka. Wina towarzyszy upadkowi czowieka. Dobra wiara towarzyszy jego postpowi. Najboleniej dowiadcza czowieka sumienie wtedy, gdy odsania ono jego win. "Milczenie sumienia" staje si wtedy milczeniem zowrogim, gronym, milczeniem penym wyrzutu. Wtedy to czowiek postpuje tak, jakby chcia zaguszy swe sumienie, zagada je, uciec gdzie od jego gosu. Wdaje si w spr z wasnym sumieniem. Ale na prno. Sumienie nie kci si z czowiekiem; na wszystkie jego "wyjanienia" i "wytumaczenia", na kade "nie mogem", "byem zmuszony", "nie zauwayem" - sumienie odpowiada wielkim, przejmujcym milczeniem, z ktrego ronie wina czowieka. Mimo e sumienie "milczy", jego milczenie ma sens. Sens ten mona rnie ujmowa. Szczeglnie trafna jest formua Martina Heideggera. Sumienie "daje do zrozumienia", by czowiek chcia mie sumienie". Bo w swym jaowym sporze z sumieniem czowiek chciaby si chtnie zupenie pozby sumienia, "uratowa siebie" powrotem w ciemno, utoniciem w zgieku wiata, rozproszeniem uwagi w bezpodnej gadaninie o tym, co nieistotne. Std przejmujce "milczenie", ktre przychodzi "z drugiej strony wiata", milczenie pene wymowy: "chciej mie sumienie", "gdzie jeste?". Dobra wiara towarzyszy wzrostowi, rozwojowi, dojrzewaniu wewntrznemu. Dojrzewa znaczy owocowa. A owocowa znaczy i w gr, postpowa od nadziei niszej do wyszej. Drzewo dojrzewa wtedy, gdy wypuszcza licie, rozkwita, wydaje owoc. Przechodzc od jednego stopnia rozwoju do drugiego, czowiek musi co z siebie powici, musi zrezygnowa z jednostronnej realizacji nadziei niszej, aby da miejsce nadziei wyszej, nadziei ogarniajcej i porzdkujcej. Drzewo, ktre by chciao jedynie kwitn, skazaoby si na mier przedwczesn. Trzeba umie w odpowiednim czasie powici kwiaty dla owocu. Kademu susznemu powiceniu towarzyszy wiadectwo sumienia, ktre okrelamy sowem "dobra wiara". Mwimy: "oto czowiek dobrej wiary". Nawet gdy jego postpek nie podoba si nam, fakt, e by on "w dobrej wierze", usprawiedliwia go w naszych oczach. Dobra wiara jest przejawem dobrej moli czowieka powiadczonej przez sumienie. Moemy miao powiedzie: dobra wiara to sumienie, ktre "milczco" wprowadza jasno w gb czowieka. Take tutaj sumienie obywa si bez gadaniny, bo wszystko jest jawne. Czowiek poddaje si pokojowi, ktry pynie z sumienia. Wielu wybitnych mylicieli wierzyo, e spokj sumienia to najwyszy rodzaj szczcia, jaki moe si sta udziaem czowieka. Sumienie jest zasadniczo nieomylne. Jest nieomylne w tym sensie, e przypisujc czowiekowi win lub przyznajc mu dobr wiar, nie moe by sprawdzone za pomoc adnego innego narzdzia ni ono samo. Kt moe lepiej od niego wiedzie, kim jestem? Kt jest bliej osoby ni ono? Jeli sumienie wskazuje na win, jestem winny, bo "milczenie" sumienia jest czci mnie samego. Jeli mam "czyste sumienie", jestem czysty. Rzecz ma si tak, jak z wod: jeli w wodzie nie ma adnych mtw, woda jest czysta,

jeli s w niej mty, woda jest brudna. Nie znaczy to jednak, by czowiek uznawa to, na co wskazuje sumienie. Sumienie jest co prawda "nieomylne", ale czowiek czsto woli nie sysze, co mwi sumienie, na co sumienie wskazuje. Tragedi czowieka jest to, e chtnie ucieka od swego sumienia, e przekrca sens jego "milczenia", e wasne yczenia podsuwa pod jego mow. Bywa, e czowiek jest inny, a za innego siebie uwaa. Czowiek jest rozszczepiony, jest inny dla wiata i inny w sobie. I na tym polega jego tragedia. W tym kontekcie naley rwnie rozumie postulat etyczny, ktry w ostatnich czasach sta si popularny i aktualny. Brzmi on: "Bd sob", "Stawaj si sob". Co to bliej znaczy? Jest to postulat dla tych, ktrzy znaleli si w stanie ucieczki od wasnego sumienia. Ucieczka pozostaje w cisym zwizku z uwidem ich zmysu moralnego. Cae zatroskanie tych ludzi obraca si wok funkcji, jak przyszo im peni w aktualnym systemie technicznej organizacji ycia. Ich hierarchia wartoci sprowadza si do hierarchii mniejszej lub wikszej przydatnoci technicznej w nowym wiecie. Chc by "sprawni" w tym, co robi, ale to, co robi, nie stoi w polu promieniowania nadziei podstawowych. yj na "spaszczonym" aksjologicznie wiecie, s ludmi "jednego poziomu", jednego horyzontu, s "spaszczeni", "spyceni", jak spaszczony i spycony jest ich wiat. Wezwanie "Bd sob" lub "Bd tym, kim jeste", zwane rwnie "wezwaniem do autentycznoci", ma na celu skierowa ludzi znajdujcych si w ucieczce w stron, w ktrej bije rdo czowieczestwa w czowieku - w stron ich milczcego sumienia.

8. Pole odpowiedzialnoci Dobra wola czowieka, jego zmys moralny oraz sumienie stanowi wprawdzie niezbdne warunki do tego, by w czowieku powstao poczucie odpowiedzialnoci, ale nie s to jeszcze warunki dostateczne owego przeycia. Do tego, by poczucie odpowiedzialnoci rozwino si, czowiek musi mie wiadomo (przekonanie), e w konkretnej sytuacji, w jakiej si znalaz, nie tylko wiedzia, co robi naley, lecz rzeczywicie mg co zrobi. Jeli kto nie zna si na chorobach, nie mona od niego wymaga, eby leczy ludzi. Jeli kto nie potrafi pywa, nie mona da, by ratowa toncego. Nie mona go te obwinia za to, e go nie ratuje. Czym innym jest "chcie", a czym innym "mc". Dobra wola, zmys moralny, preferencja i sumienie znajduj si po stronie "chcie". Poczucie odpowiedzialnoci wyrasta nie tylko na fundamencie moliwoci dziaania. Odpowiedzialno czowieka nie siga poza granice moliwoci skutecznego dziaania, aczkolwiek wyrasta na podou skierowanego na dobro lub zo pragnienia. Zanim powiemy kilka sw o granicach ludzkiej odpowiedzialnoci, zapytajmy: Czym jest odpowiedzialno? Odpowiedzialno to nic innego jak przekonanie, e si jest rzeczywistym sprawc aktu moralnego i jego skutkw. Aby powstao w czowieku poczucie

odpowiedzialnoci, musz by spenione pewne warunki. Oto niektre z nich: czowiek musi odkry co dobre, co lepsze, co najlepsze, musi zobaczy siebie w relacji do odkrytego dobra i za, musi nadto mie wiadomo wasnej siy, wasnej zdatnoci do podjcia owego aktu, musi wreszcie domyli si, co zrobi, kiedy zrobi, jakich rodkw uy do obranego celu: Odpowiedzialno to nader zoone przeycie. Obejmuje ono nie tylko to, co dotyczy "wntrza" czowieka, lecz rwnie to, co si wie z jego ciaem. Susznie mwimy o "polu odpowiedzialnoci" poszczeglnego czowieka. Pole odpowiedzialnoci rozpociera si wok kadego czowieka i obejmuje t przestrze jego ycia, w ktrej czowiek w pojedynk lub wesp z innymi moe skutecznie chcie dobra. Dobro jest tu nie tylko treci jego yczenia, lecz spoczywa w zasigu jego dziaania. Odpowiedzialno jest odpowiedzialnoci w sytuacji, ktra jest konkretna, zmienna, czsto niepowtarzalna, podobnie jak zmienne s siy zaangaowanego czowieka. Nic wic dziwnego, e nie ma dla czowieka staego pola odpowiedzialnoci, e pole to jest raz szersze, raz wsze. Podstawowe problemy zwizane z zagadnieniem pola odpowiedzialnoci ukadaj si mniej wicej nastpujco: najpierw problemy ograniczenia odpowiedzialnoci, potem problemy odpowiedzialnoci pozbawionej wszelkich ogranicze, odpowiedzialnoci, ktra - jak wzburzona rzeka - "wystpia z brzegw". Pytanie o rda ograniczonej odpowiedzialnoci doprowadza nas bd do ujawnienia brakw w sposobie widzenia wartoci, bd brakw w sposobie widzenia rzeczywistoci, w ktrej wartoci maj by zrealizowane. Jest take problem siy i konsekwencji w realizowaniu odpowiedzialnoci. Gdzie jest odpowiedzialno, ale brakuje si, tam odpowiedzialno rodzi szczeglny rodzaj cierpienia zwanego "moraln bezsilnoci". wiadomo bezsilnoci moralnej wiadczy o wielkoci czowieka i zarazem jego kruchoci, owej penej tajemnic istoty, ktra "przy caej swej trosce nie moe ani jednej chwili dooy do wieku swego ycia" (por. Mt 6, 27; por. k 12, 25), ktrej jednak marzy si wiat bez paczu, blw i bez umierania. rdem odpowiedzialnoci ograniczonej jest przede wszystkim nadwraliwo moralna. Czsto zdarza si, e jaki czowiek jest szczeglnie uczulony na jeden rodzaj wartoci, e ten rodzaj wartoci odbiera ywo, mocno, e reaguje na ca si swej osobowoci. Caa reszta hierarchii wartoci take jest mu jako dana, ale ju nie tak ywo i nie tak przejmujco. Kto moe na przykad szczeglnie mocno odczuwa wartoci witalne, co przejawi si w jego yciu przesadn trosk o zdrowie. Czowiek taki stale bdzie nagina odczuwanie innych wartoci do swej troski o zachowanie dobrego stanu zdrowia. Kto inny zostanie pochonity przez ciekawo mikrokosmosu i cho ciekawo ta nie przekreli w nim odczucia innych wartoci, to jednak w praktyce nigdy nie znajdzie on czasu na to, by da wyraz owym odczuciom. Bywaj przypadki jeszcze bardziej osobiste. Oto kto przey tragedi zdrady przyjaciela. Raz zdradzony czowiek bdzie czu uraz przed powierzeniem swego zaufania po raz wtry. Nadwraliwo moralna idzie zawsze w parze z jak form niewraliwoci. Czowiek nadwraliwy w jednej dziedzinie staje si niewraliwy w innej. Stara si on do tego stopnia o zrealizowanie wartoci upragnionej, e usuwa

w cie wszystko to, co ni nie jest, lub co przeszkadza w jej realizacji. Nadwraliwo nie oznacza jednak lepoty. Czowiek "teoretycznie wie" o innych wartociach i innych nadziejach, wydaje mu si jednak, e s one poza planem jego odpowiedzialnoci. Inny rodzaj ogranicze pola odpowiedzialnoci wie si z przeszkodami w dziaaniu. Najczciej czowiek po prostu nie wie, co w danej sytuacji zrobi moe. Im bardziej nietypowa sytuacja, tym trudniej znale waciwy sposb postpowania. Czowiek popenia gafy bdc w najlepszej intencji: to daje rady, ktre irytuj, to stawia pytania, ktre wprawiaj drugiego w osupienie, to znw decyduje si na gesty, ktrych rezultat jest przeciwny do zamierzonego. Znalezienie waciwej odpowiedzi na potrzeby czowieka wymaga rozumu, cierpliwoci, roztropnoci, ktrych ludziom najczciej brak. Umiejtnoci te wymagaj nie tylko nauki trwajcej latami, lecz rwnie inteligencji oraz czysto odkrywczych zdolnoci, ktrych nauczy si trudno. Gdyby to drugi czowiek zawsze wiedzia, o co mu naprawd chodzi! Bywa niekiedy tak, e chodzi mu wanie o to, by mu uwiadomi, o co chodzi. Wtedy trzeba z cierpliwoci szuka paszczyzny porozumienia i powoli wynajdywa t szczegln warto, ktra mogaby podbudowa w drugim jego nadziej istotn. Ale w naszym yciu codziennym mamy do czynienia nie tylko z przypadkami ograniczonej odpowiedzialnoci, lecz rwnie z odpowiedzialnoci przesadn, ktra "wystpia z brzegw". Wydaje si czowiekowi, e jego pole odpowiedzialnoci nie ma granic. Cierpi za miliony i milionom udziela dobrych rad. Stara si ratowa ludzi nawet wbrew ich woli i od nieszcz, ktre s tylko jego nieszczciami. Reformuje cay wiat, zapoznajc jednoczenie to, co jest jego codziennym obowizkiem. I nie wiadomo, co w tej sytuacji bardziej rzuca si w oczy: czy ywo, z jak czuje, e jest odpowiedzialny, czy sabo, z jak odczuwa rzeczywisto otaczajcego go wiata. Jedno w kadym razie jest znamienne: tam, gdzie poczucie odpowiedzialnoci "wystpio z brzegw", zawsze przecenia si wasny rozum, wasne serce, siebie, a nie docenia rozumu i serca innych ludzi. Sprawa waciwego widzenia tego, co jest, a co nie jest w polu odpowiedzialnoci, to bardzo wana sprawa ludzkiego ycia. Dlatego winna ona by tematem czstej refleksji krytycznej.

9. Czy cel uwica rodki? Czy czowiek dokonujc zego czynu w dobrym celu jest etycznie w porzdku? Przypumy, e ubogi student systematycznie okrada blinich, a zdobyte w ten sposb pienidze przeznacza na wasne studia. Ukoczenie studiw to niewtpliwie dobra rzecz. Czy jest jednak w porzdku, gdy do rzeczy dobrych zmierza si z drog? Przypumy, e kobieta decyduje si na usunicie pocztego podu, uzasadniajc to tym, e ma na celu zachowanie swego zdrowia lub po prostu dobrobytu. Znowu sytuacja podobna. Cel dobry, bo zdrowie, dobrobyt matki; rodek do celu zy, bo pozbawienie ycia

niewinnego. Czy to jest etycznie w porzdku? Czy wic mona czyni zo w tym celu, by std wyniko dobro? W historii myli etycznej zagadnienie to formuowano zwykle tak: Czy dobry cel uwica rodki prowadzce do tego celu? Z punktu widzenia etyki chrzecijaskiej cel nie uwica rodkw prowadzcych do celu. Nie mona zmierza do dobrego celu dobierajc do tego ze metody, bo czowiek od pocztku do koca powinien sta ponad zem. Tymczasem we wspczesnym wiecie bardzo czsto proponuje si rozwizania przeciwne. W praktyce codziennej pojawiaj si zjawiska stojce w racej sprzecznoci z chrzecijaskimi rozstrzygniciami. Dlatego chciabym tu wskaza pokrtce, skd bierze si takie, a nie inne rozstrzygnicie problemu celu i rodkw przez etyk chrzecijask. W sytuacjach, ktre wymieniem na pocztku wyrniamy dwa zasadnicze momenty: zamiar osignicia dobrego celu, istniejcy z natury rzeczy w umyle czowieka, oraz zy czyn (kradzie, spdzanie podu), ktry z natury rzeczy ma obiektywnie zaistnie. Normalnie rzecz biorc, w zy czyn nie pociga za sob dobrych skutkw, ale w tej konkretnej sytuacji moe je pocign. Podkreliem, e chodzi tutaj o dwie odrbne sfery rzeczywistoci: zamiar (dobry zamiar, dobry cel dziaania) istniejcy tylko i wycznie w umyle czowieka, powiedzmy nawet w jego wyobrani. Natomiast zy czyn, traktowany jako rodek do dobrego celu, istnieje w rzeczywistoci. Kradzie, mier niewinnego - to s fakty istniejce realnie w przestrzeni i w czasie. mier niewinnego, kradzie s ze obiektywnie, tak samo, jak istniej obiektywnie. Ich zo, podobnie jak istnienie rzeczy, jest niezalene od nas i od naszego sposobu potraktowania owych faktw. W ten sposb z jednej strony istnieje w umyle czowieka, w jego wyobrani, zamiar osignicia dobrego celu, z drugiej w rzeczywistoci istnieje zy czyn. Lecz oto czowiek traktuje w zy czyn pod ktem dobrego celu. Chce, aby przez zy czyn nastpiy dobre skutki. Czy to jednak co zmienia w wewntrznej strukturze zego czynu? Czy subiektywny zamiar czowieka moe zmieni co w obiektywnym stanie rzeczy? Czy wyobraony cel dziaania moe zmieni cokolwiek w tym, co jest od wyobrani niezalene? Oto mam przed sob kawaek drewna. Zaczn go traktowa odtd jako kawaek zota. Czy drewno przestanie by drewnem przez to, e ja je tak traktuj? Mam przed sob grup ludzi zebranych na modlitwie. Przypumy, e potraktuj j jako grup ludzi zebranych na meczu piki nonej. Czy to jednak co zmieni w tym, kim oni teraz s? Niczego nie zmieni. Dzieje si za tak dlatego, poniewa to, co subiektywne, nie zmienia tego, co obiektywne. Podobnie jest w naszym przypadku. Zo czynu istnieje obiektywnie, potraktowanie tego za jako rodka do celu, nie zmienia tego, czym ono w swej istocie jest. Std cel dziaania nie uwica rodkw do celu. Kto mgby mie jednak jeszcze wtpliwoci. Niektre zasady etyczne stan si dla nas bardziej oczywiste, jeeli tylko uwiadomimy sobie konsekwencje, jakie by pyny z nieprzestrzegania ich. Przypumy zatem, e prawdziwa jest zasada: Cel uwica rodki. Wtedy oczywicie popadamy w jak wersj idealizmu etycznego. Przyjmujemy bowiem, e nasz umys posiada wadz tworzenia dobra i za etycznego. Jako ostateczna konsekwencja wyania si kompletna anarchia etyczna. To, co byo dotd ze, staje si

dobre, i wszystko w praktyce jest dozwolone. Himmler rozkazuje budowa obozy mierci dla dobra Rzeszy Niemieckiej. Dobro narodu to niewtpliwie cel dobry, etyczny, a zatem i obozy mierci byyby rwnie dobre. Aby zapewni sobie pokj na tyach armii, hitlerowcy mieli zwyczaj aresztowania pewnej iloci zakadnikw, a potem rozstrzeliwania dla przykadu. Bezpieczestwo cofajcej si armii to cel etycznie dobry, a zatem rozstrzeliwanie zakadnikw byoby rwnie dobre. Pewien czowiek chcia polubi kobiet, ktr kocha. Polubi kobiet, ktr si kocha, jest niewtpliwie rzecz dobr, etycznie dobr, ale on w tym celu skrytobjczo morduje jej aktualnego ma. Gdyby cel uwica rodki, to taka czynno byaby rwnie dobra. Dla dobrego celu moglibymy by okradani, oszukiwani, mordowani i nikt nie mgby mie do nikogo pretensji. Zamiast spoecznego adu mielibymy dungl, zamiast etyki bezprawie. W ten sposb wniosek nasuwa si sam: dobry cel dziaania nie uwica zych rodkw do celu i to bez wzgldu na to, jak ncce byyby przeciwne zdania. Czynno, ktra nie respektuje tej zasady, jest etycznie za. Do dobrego celu moemy zmierza wycznie dobrymi rodkami. W takiej postawie tkwi niewtpliwie konsekwencja etyczna. Praktyczny przykad takiej konsekwencji daje nam Chrystus, a w ostatnich czasach np. Mahatma Gandhi. Nie mona w yciu i na kompromis ze zem. Gdy chce si dobra i jednoczenie godzi si na zo, ktre przychodzi z boku, w gruncie rzeczy nie chce si dobra. Czowiek powinien zabiega o wiedz, ale nie przez kradzie. Zdrowie, ycie, dobrobyt matki, to cenne rzeczy. Trzeba o te rzeczy zabiega nie szczdzc wysikw. Lecz spdzajc pd dowodzi si, e jest si w gruncie rzeczy przeciwko zdrowiu i yciu jako takiemu. Skoro czowiek pragnie dobra, trzeba, aby go pragn konsekwentnie. Nie pragnc dobra konsekwentnie, w gruncie rzeczy nie dobra si pragnie, lecz za.

10. Sens normy etycznej: zakazu i nakazu Kto choby sporadycznie sucha wypowiedzi modych na temat ich stosunku do wspczesnoci, kto przeglda literatur modzieow lub obejrzy przynajmniej niektre filmy powicone tematyce modzieowej, ten zobaczy, e najczciej na okrelenie modego pokolenia uywa si sowa "zbuntowani". W filmie "Z soboty na niedziel" modzian, zreszt nader prymitywny w swych doznaniach i reakcjach, rzuca kamieniem w powstajc koloni domkw robotniczych. Dlaczego? Dlatego, e kiedy bya tam trawa, a teraz jest cywilizacja. W ankietach mwi si wiele o buncie przeciwko zgniym normom. Mwi si o protecie przeciwko nakazom i zakazom, ktrych sens i cel jest dla modego nieczytelny. Protestuje przeciwko etyce, przeciwko prawu. Ofiar buntu staje si rwnie etyka katolicka. Tutaj nie rozumie si take sensu nakazu i zakazu. Nie chodzi ju o to, co si nakazuje lub zakazuje, sam nakaz, sam zakaz staje si przedmiotem protestu. W normie etycznej jako takiej widzi si zagroenie czowieczestwa. Nie bd prbowa polemizowa z postaw zbuntowanych. Ale, by moe, naprawd sens zakazu i nakazu etycznego nie jest nam podany jasno. Sprbujmy zatem zaj

si tym zagadnieniem. Kiedy bylimy jeszcze mali, dostawalimy rne zabawki, ktre miay nam uprzyjemni ycie. Szczytem marze za naszych czasw byo dosta drewnianego konia na biegunach. Przy pomocy odrobiny wyobrani mona byo stoczy na nim zwyciskie boje, odbywa dalekie podre i pene sukcesw polowania na grubego zwierza. Ko na biegunach stanowi wtedy dla nas wszystko. Na nim to opiera si nasz dziecinny wiat kolorowych marze. Gdyby nam kto odebra konia na biegunach, nasze ycie stracioby dla nas sens. A jednak przysza taka chwila, e trzeba byo go porzuci. Wewntrz czowieka rozgrywa si nieustanny konflikt z samym sob. W owym konflikcie samo ycie i prawa dojrzewania zmuszaj nas do porzucenia czego, co jest nasze, lub czego, co chcielibymy, aby byo nasze, na korzy tego, co nadchodzi. Chrystus mwi o prawie cigego obumierania. Najpierw porzucilimy naszego konia na biegunach, potem musielimy porzuci nasze ambicje sportowe, potem musielimy zrezygnowa z jednych studiw na rzecz drugich, potem z jakiej posady, z jakiej mioci, przyzwyczajenia. Jak uska z orzechw, opada z czowieka jedna po drugiej jego nadzieja. W etyce chrzecijaskiej s pewne zakazy: "Nie kradnij". "Nie mw faszywego wiadectwa". "Nie podaj". Czasami staj si one jeszcze bardziej konkretne: "Nie wypowiadaj tego sowa". "Nie czy tego gestu". "Nie wstpuj do tego mieszkania". "Nie marnuj chwili czasu". Opisuj one ten zakres naszego czowieczestwa, ktry trzeba nam porzuci. Etyczne zakazy obejmuj to, co stanowi zud, fasz, mira. Tak czy inaczej - to wszystko kiedy odpadnie. Drugim aspektem chrzecijaskiej etyki jest nakaz: "Bdziesz miowa bliniego". "Czcij ojca i matk swoj". "Bdziesz miowa Pana Boga". "Bdziesz wici dzie wity". Czasem te nakazy mog by bardziej konkretne: "Wstp do tego domu". "Podaj rk biednemu". "Odmw t modlitw" itp. Jaki jest sens tych nakazw? Powrmy na chwil, do naszego konia na biegunach. Przyszed kiedy taki dzie, w ktrym ko na biegunach i cay wiat na nim zbudowany zacz nam bledn, poniewa okazao si, e otaczajcy nas wiat realny by ciekawszy, ni wiat naszego marzenia. Ktrego dnia ko na biegunach pomaszerowa na strych. Stalimy si dojrzalsi. Czowiek jest nieustannym stawaniem si. Bez ustanku rozwija si. Nakazy etyczne wyznaczaj dla niego szlaki tego rozwoju. Postpujc wedle nich czowiek odzyska samego siebie i wzbogaci si o wewntrzn prawd. W ten sposb widzimy, jak rysuj si przed nami dwie funkcje norm etycznych. Z jednej strony wskazuj to, co stoi poza barier czowieczestwa, z drugiej - szkicuj pozytywny zarys tego czowieczestwa, ktre ma si w nas ucielenia. Dlatego to ycie etyczne jest ze swej istoty pewnym tworzeniem. Idc za gosem Boga, swej ludzkiej natury i gosem sumienia, czowiek - by uy sw w. Pawa - przyobleka si w nowego czowieka. Dziwne s drogi edukacji czowieka przez Boga. Ale jej kresem ma by zawsze zdobycie autentycznej mioci: "Po tym wszyscy poznaj, ecie uczniami moimi, jeli bdziecie si wzajemnie miowali" (J 13, 35). Proces przemiany zbuntowanego czowieka w "czowieka nowego" moe dokonywa si dobrowolnie, lub moe dokonywa si pod wpywem zewntrznych okolicznoci. ycie moe nas wbrew naszej woli obrabowa ze wszystkiego, co

kiedykolwiek miao dla nas znaczenie. Zepsu si nam nasz drewniany ko na biegunach. Przestaa mie znaczenie ambicja, sawa, jaka pasja yciowa. Stawalimy si coraz bardziej ogooceni. W ten sposb sama konieczno zapdza nas do wrt, poza ktrymi kryje si najprostsza z rzeczy prostych: mio czowieka do czowieka, a poprzez czowieka do Boga. Ale moe by tak, e czowiek od pocztku wybierze "nowego czowieka". Wtedy ycie oszczdzi mu rozczarowa. Wtedy w krtkim czasie przeyje czasw wiele. Wszystko jedno na jakiej drodze dokona si cay proces. Efektem bdzie zawsze ucielenienie najprostszej z rzeczy prostych: autentycznej mioci czowieka do czowieka i w ostatecznej konsekwencji do Boga.

11. Czyn etycznie dobry Po wszystkich przygotowaniach moemy wreszcie podj prb zrozumienia ludzkiego czynu dobrego. Sprbujmy zatem zobaczy, jaki jest mechanizm jego powstawania i gdzie ostatecznie ma on swe korzenie. Zagadnienie jest pod kadym wzgldem skomplikowane. Przypomnijmy sobie najoglniej sytuacj, w ktrej znajduje si kady czowiek. Oto gbia jego osoby. Pod powierzchni zmiennych nastrojw kryje si jej rdze: ludzkie wolne i autonomiczne "ja". W nim ley ostateczne rdo naszego dziaania. Ono stanowi centrum naszej osoby. Wok nas istnieje wiat wartoci, stosownie do ktrego mamy wybiera i postpowa. Istnieje zatem to, co dobre, to, co godne mioci, to, co sprawiedliwe, to, co suszne. Otaczajce mas wartoci wpywaj na nas. Skierowuj ku sobie nasze sumienie, a poprzez sumienie pocigaj ku sobie nas, nasz wolno i nasze "ja". Ponad nami istnieje Bg. Bg jest wartoci najwysz i twrc wszystkich wartoci etycznych. Nasze "niespokojne serce" ostatecznie poprzez wszystkie wartoci zmierza ku Niemu. I w tym szczeglnym kontekcie rodzi si nasz dobry czyn. Mona powiedzie, zaczynajc niejako od gry, e jest to taki czyn, ktrego wymaga od nas Bg, ktry ponadto zostaje speniony zgodnie z obiektywn hierarchi wartoci etycznych, dalej zgodnie z gosem pewnego i prawdziwego sumienia przeduczynkowego i wreszcie taki czyn, ktry wypyn z gbi ludzkiej wolnoci. Rozpoczynajc niejako "od dou", mona na to samo pytanie odpowiedzie nastpujco: dobry czyn to czyn, ktry wyania si z naszej wolnoci, jest zgodny z sumieniem, zgodny z obiektywn hierarchi wartoci etycznych i zgodny z wol Boga. Mona to take uj krcej: dobry czyn to czyn zgodny z wol Boga, bo domylam si susznie, e bdzie to jednoczenie czyn wolny, czyn zgodny z prawdziwym sumieniem i obiektywn hierarchi wartoci etycznych. Mog te powiedzie: zgodny z prawdziwym sumieniem, bo i taki czyn bdzie w harmonii z ca reszt. Pena struktura dobrego czynu jest jednak taka, e jest on w zgodzie z wol Bo, z wartociami etycznymi, z sumieniem, i jest w wolny sposb podjty. W dalsze szczegy nie bd ju tutaj wnika. Jedno tylko wymaga bliszego rozwaenia. 1. Wyobramy sobie tak sytuacj: Oto na ulicy spotykamy kogo, kto nas po prostu nie lubi. Z niewiadomych nam powodw ten kto wywiadcza nam jak przysug. Niedugo potem spotykamy kogo, kto nas kocha i kogo my

kochamy. I ten kto znowu nam wywiadcza podobn przysug. Jak my oceniamy obydwa czyny? Oczywicie naszemu wrogowi przyznamy jak iskr dobra w sercu. Ale zaraz te dodamy: on nas przecie w gruncie rzeczy nienawidzi; to, co uczyni dla nas, jest sporadycznym wypadkiem, a moe nawet wynika z obudy, bo w gruncie rzeczy to czowiek przewrotny i wcale nie chce naszego dobra... Zupenie inaczej potraktujemy przysug czowieka, ktry nas kocha. Warto jego czynu bdzie byszcze w naszych oczach jak niczym niesfaszowane zoto. Powstanie w nas uczucie wdzicznoci i wzrost naszej mioci. I tak okae si, e ten sam dobry czyn ma zupenie inny charakter zalenie od tego, czy speniajca go osoba jest w stanie mioci ku nam, czy speniajc go mimo wszystko trwa w stanie nie-mioci. Przeniemy teraz t sytuacj na nasze stosunki z Bogiem. S ludzie, ktrzy yj w stanie grzechu cikiego i mimo to speniaj wiele dobrych uczynkw. I s take ludzie, ktrzy yj w stanie aski i rwnie speniaj dobre uczynki. Jest rzecz zrozumia, e inny charakter maj w oczach Boga jedne i drugie uczynki. I tak pierwsze rozgrywaj si w caoci na paszczynie natury: tu czerpi swj pocztek i tu` znajduj swj koniec. Drugie maj swj oddwik na paszczynie "nadnatury", s nadnaturalnie dobre. Na ich czysto naturalnych wartociach nadbudowuje si jeszcze warto nadnaturalna. Teologia nazywa je uczynkami zasugujcymi. Czyni za tak dlatego, e one to zasuguj na nadnaturaln nagrod ogldania twarz w twarz Boga i obcowania z Tym, w imi ktrego podjo si ostatecznie dobry czyn. Mwic jzykiem najprostszym: uczynki naturalnie dobre daj czowiekowi prawo do naturalnej nagrody za nie, uczynki nadnaturalnie dobre uprawniaj do nadnaturalnej nagrody, oprcz oczywicie nagrody naturalnej. A zatem: dla chrzecijanina ideaem dobrego uczynku jest taki uczynek, ktry oprcz tego, e jest zgodny z wol Bo, obiektywn hierarchi wartoci etycznych, sumieniem, e pynie z wolnoci, jest jeszcze dokonany w stanie mioci ku Bogu, tzn. w stanie aski uwicajcej. 2. Na koniec jeszcze jeden aspekt dobrego czynu. Dobry czyn speniony z mioci ku Bogu jest jednoczenie uczynkiem podjtym w dobrej intencji, a zatem nie po to, by sobie samemu chwa przynie. Chrystus powie: "Strzecie si, ebycie uczynkw pobonych nie wykonywali przed ludmi po to, aby was widzieli" (Mt 6, 1). Bo czowiekowi zagraa to niebezpieczestwo, e wybiera dobro tylko ze wzgldu na spogldajce na niego oczy blinich. Take drugie niebezpieczestwo zagraa czowiekowi: "Czowiek szuka, co jego jest". Przez pozorne dobro przebija egoizm. Caa motywacja czynu krci si wok naszego egoistycznego "ja". Nie ma wtedy mowy o mioci ku blinim. Chodzi teraz o to, by czowiek czynic dobro, odrzuci obydwie postawy jako bdne. Czynic dobro, nie mona czyni dobra ani ze wzgldu na oczy wiata, ani ze wzgldu na wasne egoistyczne "ja". Co to pozytywnie znaczy? Znaczy to, e mamy si zdobywa na wspaniaomylno w czynieniu dobra. Wspaniaomylno nie szuka nagrody u nikogo za to, co czyni z mioci. Kocha, bo kocha warto. Przebacza, bo warto przebacza. Czyni dobro, bo warto czyni dobro. Bezinteresownie, ofiarnie. Postawa wspaniaomylnoci wiadczy o gbi naszego etycznego ycia, bo oznacza ona konsekwencj.

Czynic dobro, trzeba dobro czyni konsekwentnie. Nie czynic dobra konsekwentnie, w gruncie rzeczy to nie dobro si czyni.

12. Zo moralne a grzech Aby czyn ludzki mona byo uzna za czyn grzeszny, musi on by podjty z jak przynajmniej doz wiadomoci i jakim stopniem wolnoci. S to prawdy tak elementarne, e nie ma potrzeby przypomina ich tutaj bardziej szczegowo. Zwrc jedynie uwag na sprawy najczciej zapoznawane: na zjawisko grzechu, ktre wyodrbnia si od zjawiska prostego za moralnego. Zwykle bowiem nie do jasno ustala si ich wzajemny stosunek. 1. Po tym, co powiedzielimy dotychczas, moemy bez szczeglnych wstpw stwierdzi: czyn etycznie zy to taki czyn, ktry stoi w sprzecznoci z obiektywn hierarchi wartoci etycznych. Konkretnie: sprzeczny ze sprawiedliwoci, z godnoci osoby ludzkiej, z godnoci ojca, matki itd. Mona jeszcze uwypukla jeden rys: czasami zdarza si, e czyn taki nie stoi w sprzecznoci z adn z wartoci etycznych, ale jest podjty w zej intencji i wtedy rwnie jest zy, poniewa w istocie rzeczy to nie wartoci etyczne powoay go do istnienia. O takim czowieku, ktry kierujc si zymi motywami chce realizowa dobro, mwimy, e jest przewrotny lub obudny. Tak postaw szczeglnie czsto pitnowa Jezus w Ewangelii, ostrzegajc suchaczy, by nie czynili dobra (modlitw, postw itd.) po to, aby byli widziani przez ludzi. Nazwa jaki czyn czowieka czynem etycznie zym - to bardzo duo. Ujawniamy wtedy przecie wewntrzn sprzeczno midzy natur czowieka, ktra dy do dobra, a czynem czowieka, ktry kieruje si w stron za. Jakie ciemne i niezrozumiae siy cign wtedy czowieka w stron ciemnoci. Ciemno rozlewa si na dnie jego duszy. Owa wewntrzna ciemno jest te kar za sprzeniewierzenie si samemu sobie i otaczajcemu nas dobru. Ale to nie znaczy, e powiedziao si ca prawd o zu w czowieku. Mwic, e co jest zem moralnym, mwimy jedynie cz prawdy. Zo ma gbszy i bardziej dramatyczny wymiar. 2. Na kartach Starego Testamentu czytamy, jak Dawid sta si powodem mierci Uriasza, naczelnego wodza swych wojsk. Aby mc bezkarnie polubi jego on, posya go na mier wiadomie i z premedytacj. Ale po latach przysza chwila refleksji, wtedy stan mu przed oczyma peny wymiar dokonanego za. Oto Dawid odkrywa, e jego zy czyn w jaki tajemniczy sposb dotkn samego Boga. "Przeciw Tobie zgrzeszyem i uczyniem, co ze jest przed Tob" - powie w jednym ze swoich psalmw (Ps 51 [50], 6). Dziki odkryciu tego wymiaru uwiadamia sobie, e jego zy czyn jest grzechem. Zo moralne jest grzechem, poniewa zawsze w jaki sposb dotyka Boga. S ludzie, ktrzy czyni dobro, chocia maj na uwadze ze cele, wiemy, e wtedy ich czyny s w istocie ze, poniewa ostatecznie ci ludzie zmierzaj do za. Ale oni nam mog wmawia co innego. Odpowiemy im wtedy, e nie odkryli penego wymiaru za i std ich pomyka. S jednak ludzie, ktrzy niewtpliwie posiadaj wyszy stopie wiadomoci etycznej, ktrzy uznaj zo swego czynu, ale nie bd mogli poj, e to zo byo grzechem.

e w jaki sposb dotknli Boga ywego. Wszystko bd chcieli zamkn w ramach stosunku midzy ludmi. I tutaj bdzie lea ich bd, analogiczny do bdu poprzedniego. Peny wymiar za etycznego jest zawsze taki, e w jaki tajemniczy sposb dotyka ono Boga. Bo Bg wytyczy w gbi twojej duszy zarysy twego powoania. Przez ask sam zamieszka w tobie. Bg stworzy te obiektywn hierarchi wartoci etycznych, wedug ktrych masz postpowa. Bg stworzy i uwici twego bliniego, ktrego ty krzywdzisz. Twj czyn jest zatem sprzeniewierzeniem si twojemu powoaniu, twojemu Chrystusowi, wiatu przez Boga stworzonemu, Chrystusowi w twoich blinich. W kadym kierunku zatem dotyka on Boga. I std twj czyn etycznie zy jest grzechem. Wspomniaem, e przez czyn etycznie zy powstaje w duszy czowieka jaki mrok. Teraz, gdy widzimy, e zo moralne jest grzechem, moemy powiedzie co wicej: ten mrok jest zadatkiem twojego pieka. Przez odwrcenie si od Boga, przez pustk, ktr rodzi grzech; wnika do duszy czowieka co z pieka, jaka jego cz. I tak jest, e zanim czowiek znajdzie si w rodku pieka, grzech sprawia, e jaka cz pieka znajduje si wewntrz czowieka. 3. Ale sprawa grzechu nie wyczerpuje si na tym. Wiemy, e od czasu pierwszego upadku nasza natura jest skaona, a to skaenie ujawnia si przez skonno do grzechu. Nasza wolno jest osi skrzywion w stron grzechu. Wiemy, e jake czsto nie czynimy dobra, ktre pragniemy czyni, lecz czynimy zo, ktrego nie pragniemy. Na nasz skonno do grzechu Bg odpowiada leczc ask sakramentu pokuty. Sakrament pokuty nie tylko bowiem gadzi grzechy, ale rwnie leczy nasz wewntrzn skonno do za. Znowu zatem jestemy w sytuacji wyboru: z jednej strony nasza skonno do za, z drugiej leczca aska sakramentu pokuty. Nasza wolno ma znowu wybra. Tak oto na dnie duszy kadego z nas trwa odwieczna polemika dobra i za. Na kady ciar za Bg zgotowa odwanik. Wszystko jest przewidziane, gotowe i do naszej dyspozycji. Czowiek ma tylko wycign rk.

13. Cnota jako etyczna sprawno "Cnota" - to sowo jest dzisiaj przegrane. Zwykle pojmuje si przez nie tzw. "cnot czystoci", a t z kolei uwaa si, w pewnych rodowiskach, za anachronizm. Tymczasem ani my na gruncie etyki, ani psycholog na gruncie swej specjalnoci nie moe si obej bez tego pojcia: cnota. Na gruncie psychologii jego zastosowanie jest, by moe, ograniczone, za to na gruncie etyki jest bardzo szerokie. Sprbujmy sobie uzmysowi, o co waciwie tutaj chodzi? Zaobserwujmy kiedy przy okazji, jak wprawny ciela obrabia siekier drewno. Jego ruchy s pewne, mocne, wykonywane z zamachem, a tak precyzyjne, e ani jedno zacicie nie jest niepotrzebne. Sprbujmy potem sami robi to samo. Okae si, e nasze ruchy s niepewne, uderzenie pozbawione precyzji, drewno pokaleczone i cay efekt roboty bardzo aosny.

Jest to zupenie zrozumiae: ciela ma wpraw w obrbce drewna, a my tej wprawy nie mamy. Inaczej mwic, ciela posiada pewn sprawno, ktra powoduje, e jego czynno jest wykonywana szybko, atwo, a nawet z przyjemnoci, podczas gdy my tej sprawnoci nie posiadamy. Czy jakiej analogii do sprawnoci fizycznej nie obserwujemy rwnie na innej paszczynie? Na przykad na paszczynie ycia cile duchowego? Spjrzmy bliej na zagadnienie. Oto pocztkujcy i zaawansowany szachista. Oto wprawny matematyk i kto wykonujcy dodawanie przy pomocy palcw. Oto literat i autor przypadkowo skleconego listu. Rnice bij wprost w oczy. Z jednej strony czynnoci s wykonywane mozolnie, z trudnoci, z drugiej szybko, atwo, z du doz przyjemnoci. Czynnoci te, jak wida, maj charakter duchowy, a zatem sprawnoci z ktrych one pochodz, s rwnie typu duchowego. Wrd sprawnoci duchowych istnieje grupa sprawnoci etycznych, czyli wanie cnt. Sprawiaj one, e czowiek podejmuje odnony czyn etyczny szybko, wykonuje go z atwoci i dokadnie, doznajc bardzo czsto przy okazji gbokiej satysfakcji. Teologia rozrnia dwa typy etycznych sprawnoci (cnt): cnoty wlane i cnoty nabyte. Pierwsze s darem Ducha witego, drugie s rezultatem naszych wasnych usiowa. W dzisiejszej rozmowie ograniczymy si do omwienia cnt nabytych. Jaki jest mechanizm powstawania cnoty? Jaka jest rola cnoty w yciu czowieka? Sprawno cieli, o ktrej wyej wspomniaem, posiada charakter fizjologiczny. Powstaje ona gwnie dziki temu, e ciela czsto wykonuje swoj prac i jego ruchy zostay ju ostatecznie zmechanizowane. Ale podobnie rzecz si ma ze sprawnoci matematyka, szachisty, pisarza. Oprcz niewtpliwych danych wrodzonych najbardziej rozstrzygajce jest tutaj po prostu czste powtarzanie czynnoci. Inaczej nieco wyglda sprawa powstawania cnt. Pierwszym, podstawowym warunkiem pojawienia si sprawnoci etycznej jest wewntrzna decyzja naszej wolnej woli. Postanawiamy, e od pewnej chwili bdziemy postpowa jak ludzie pokorni. Albo e bdziemy okazywa mio komu, kto jest bardzo antypatyczny. Z tego postanowienia rodzi si w nas stan pewnej wewntrznej gotowoci do wykonania odnonego aktu: gdy tylko znajdziemy si w sprzyjajcych warunkach, postanowienie kiedy podjte oywi si w nas i wyoni z siebie konkretny akt pokory, mioci itp. Lecz oto odkrywamy jeszcze co wicej. Powstay ju kiedy raz akt mioci lub pokory pozostawia po sobie jaki lad. Okazuje si, e jutro, pojutrze, gdy tylko okazja si powtrzy, nowy akt mioci lub pokory wyoni si z nas o wiele atwiej i szybciej ni akt poprzedni. Z wewntrznej decyzji powstaje gotowo, z gotowoci powstaje akt, z powtarzanego aktu powstaje sprawno. Tak oto pojawia si w nas cnota etyczna. Ma ona, jak wida, podwjne zaczepienie: z jednej strony wypywa z naszej wolnoci, z drugiej - wynika z powtrze tych samych aktw. Odkrywamy tutaj swoiste wzajemne uwarunkowanie czynu i cnoty: z jednej strony z postanowienia wewntrznego rodzi si zarodek cnoty, z niego powstaje czyn, a z jednego i drugiego doskonaa cnota. Tak uzyskana i utwierdzona cnota sprawia, e nasze czyny zostaj wykonane szybko, atwo, z gbok przyjemnoci. Jakie znaczenie ma cnota dla ycia czowieka? W pewnym sensie mona o czowieku powiedzie, e on nie jest, lecz e si

nieustannie dopiero staje. Dziki swym wolnym decyzjom, dziki odczuwanym wartociom, dziki tysicom podjtych czynnoci czowiek nieustannie tworzy samego siebie. Kto uczyni siebie lekarzem, kto ciel, kto matematykiem. Stao si tak dlatego, e wybra i wypracowa w sobie waciwe kademu z tych zawodw sprawnoci. Dziki sprawnociom o charakterze etycznym, tj. dziki cnotom, czowiek staje si osob etyczn (moraln), czowiekiem, ktry jest w peni wraliwy na otaczajcy go wiat wartoci etycznych i ktry posiada wystarczajcy zasb dostatecznie utrwalonych sprawnoci etycznych, aby mona byo mie gwarancj, e nie zawiedzie take w przyszoci. Cnoty czowieka to ucieleniona etyka. Dziki cnotom etyka przestaje by teori, a staje si rzeczywistoci. Dziki cnotom rwnie czowiek przestaje by nieokrelon plazm, ktrej ruchy poddane s wpywom otoczenia, a staje si jednostk w peni autonomiczn. Cnota to szczeglne miejsce, w ktrym krzyuj si z sob z jednej strony ucieleniona etyka, z drugiej - ukonstytuowana w osob jednostka ludzka. Istnieje jednak jeszcze pewna szczeglna o, wok ktrej obraca si tworzenie osoby w czowieku, a o ktrej nie powiedzielimy dotd ani sowa. Osi t jest Chrystus. "Teraz za ju nie ja yj, lecz yje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20) pisze w. Pawe. Przez chrzest zostalimy wszczepieni w Chrystusa. Nasza wolno zyskaa now propozycj, ktr jest naladowanie Chrystusu. Nasza mio zostaa dotknita przez mio Chrystusa. To wszystko, cay ten wielki dramat, rozegra si gdzie w mrokach naszego "ja". I teraz w zaszczepiony nam Chrystus ma si ujawni wiatu. Poprzez cnot, poprzez nasz czyn ma i nieustanne ujawnienie Chrystusa wiatu. Dlatego wanie jestemy czonkami Jego Ciaa. I oto staje przed nami sam rdze, ostateczny sens naszego etycznego ycia: poprzez etyczne ycie kadego z nas ma si dokonywa cige ujawnianie si Chrystusa ludziom, Chrystusa yjcego w nas swym i naszym yciem.

14. Wiara religijna Mamy teraz zaj si podstawowymi zagadnieniami etyki szczegowej. Na pierwszy plan wysuwa si tutaj cay zesp zagadnie dotyczcy stosunku czowieka do Boga. Wrd nich naczelne miejsce zajmuje wiara religijna. Przede wszystkim trzeba sobie zda spraw z tego, e wiara jest w gruncie rzeczy smutn koniecznoci. Gdybymy mogli mie wiedz, nie potrzebowalibymy mie wiary. Rzecz w tym, e nie moemy mie wiedzy. S rzeczy, ktre przerastaj moliwoci ludzkiego rozumu. Jest wiato, ktre olepia. Tak jest z Bogiem. Bg dla czowieka jest w Swej Istocie niepoznawalny. Dlatego czowiek skazany jest na wiar. Wiara wyklucza wiedz. Kiedy co wiem, nie potrzebuj w to wierzy. Gdy wiem, ile jest elektronw w atomie wodoru, nie potrzebuj wierzy. Lecz wiara rni si rwnie od przypuszczenia. Przypuszczajc, e jest tych elektronw np. pi, mog si myli. Ale gdy wierz uczonym, e jest tylko jeden, jestem przewiadczony, e si nie myl. Wiara - to uznanie czego za prawd,

oparte na autorytecie. Im wikszy auterytet, tym mniejsze niebezpieczestwo bdzenia. Wiara Bogu wyklucza wszelk moliwo bdu. Dlatego wiara religijna, nie bdc wiedz, moe by pewnoci. Wiara jest wynikiem kilku czynnikw: aski, rozumu i woli. Rozum jest nieodczny od wiary; nie mona rozumu odsuwa na bok i usiowa tylko wierzy. Rozum informuje nas, w co mamy wierzy. Informuje nas o treci prawd, w ktre mamy wierzy. Rozum mwi nam nadto, e nierozumnie jest nie wierzy Bogu. To jest tak, jakby czowiek stan na rozdrou, by odczytywa drogowskazy. Miasta na horyzoncie nie wida, ale drogowskaz mwi, gdzie go naley szuka. Nie widz miasta, ale wierz drogowskazowi. Podobnie z rozumem w wierze. Rozum nie widzi Boga, ale odczytuje drogowskazy wskazujce kierunek. Poniewa drogowskazy w gruncie rzeczy pochodz od Boga, nierozumnie byoby nie wierzy drogowskazom. Do tego docza si aska. To dziwne, ale Chrystus cigle podkrela, e wiara to jest co, co pochodzi od Boga, a nie od czowieka. "Nikt nie moe przyj do Mnie, jeeli go nie pocignie Ojciec" (J 6, 44). "Nie wycie Mnie wybrali, ale Ja was wybraem i przeznaczyem was na to, abycie szli i owoc przynosili (J 15, 16). Bg nas znalaz, zanim my znalelimy Boga. W Ewangelii najlepszym argumentem na istnienie Boga jest szukanie Boga przez czowieka. Czowiek nie szukaby Boga, gdyby Bg czowieka przed tym nie znalaz. Nam si wydaje, e wiara jest rezultatem naszych trosk, tymczasem nasze starania o wiar s wynikiem Boego dziaania w nas. I wreszcie wola. Czowiek postawiony u stp drogowskazu i pchnity przez ask w stron, ktr on wskazuje, musi zdecydowa si na marsz. Wola ma wybra. Wola, ktra cigle musi wybiera, ma wybra uznanie prawdy lub jej odrzucenie. Wybierajc uznanie prawdy, wybiera poddanie si jej. Wybiera przeobraenie siebie na obraz prawdy. Wybiera nowe ycie. Bez decyzji woli nie ma wiary. Czowiek waha si, stoi cigle na hutawce niewiedzy, niepewnoci, ostronoci. Nie jest za, ale nie jest te przeciw. Wieczny katechumen. Dopiero wola wyjania sytuacj. Podejmujc swobodnie decyzj, czowiek staje po stronie prawdy. Takie s zatem trzy warunki wiary: rozum, aska i wola. Sam akt wiary to akt uznania tego, co Bg o sobie czowiekowi powiedzia. Wiara to podstawowy czyn etyczny, przez ktry czowiek zwraca si ku Bogu. Bez niej niczego nie bdzie, z ni moe si zacz caa reszta. Czsto narzekamy, e nie mamy silnej wiary, e nasza wiara jest cigym wahaniem, cigym wyczekiwaniem i nieustann prb nie wiedzie czego. Rzeczywicie moe tak by. Moe brakuje naszej wierze rozeznania rozumowego. Moe brakuje decyzji woli. Ale z drugiej strony wiara nie jest wiedz. Wiara jest smutn koniecznoci. Byoby lepiej, aby daa si zamieni na wiedz. Ale to jest niemoliwe. Gdy nie wida miasta, pozostaje tylko drogowskaz. Drogowskaz to bardzo mao w stosunku do celu, na ktry wskazuje, ale dla tego, kto bdzi, to bardzo duo. Dlatego wiara to take przywilej.

15. Dlaczego ludzie wierz i nie wierz?

Dlaczego ludzie odchodz od religii? Dlaczego niektrzy z nas trac wiar? Jakie s motywy przejcia na ateizm lub na laicyzm? Zdawaoby si, e najprociej bdzie spyta o to tych wanie, ktrzy odeszli. Sam usiowaem kiedy to zrobi. Podawali mnstwo powodw, np. e katolicyzm jest sprzeczny z nauk, bo na gruncie nauki istnieje teoria ewolucji i istnieje dogmat stworzenia czowieka na gruncie religii katolickiej. Tumaczyem, e nie jest to bynajmniej z sob sprzeczne. Z reguy przytakiwali, e by moe, rzeczywicie, sprzeczno jest tylko pozorna. Potem powiadali, e to teoria samorodztwa odwioda ich od wiary. Tumaczyem, e i tutaj nie ma sprzecznoci. Mwili wic o wstecznej roli Kocioa, o Galileuszu, Giordanie Bruno, Koperniku, o inkwizycji i indeksie... Znowu tumaczyem mozolnie i dugo, a oni przyznawali, e by moe istotnie rzeczy inaczej si maj... Ale wierzcymi nie zostali. Miao si w kocu wraenie, e caa argumentacja, ktr usiowali podeprze wasn niewiar, bya jej skutkiem, a nie przyczyn. Zasadniczy wybr dokona si gdzie gbiej. Te wszystkie historie z nauk, ewolucj, inkwizycj byy ju tylko szukaniem podpory dla stanowiska, ktre zajo si o wiele wczeniej. Dlaczego ludzie pozostaj przy wierze pomimo wielu trudnoci? Dlaczego s ludmi religijnymi nawet wtedy, gdy s przekonani, susznie czy niesusznie - w to teraz nie wchodz - e zachodzi jaka sprzeczno midzy nauk i wiar? S religijni nawet wtedy, gdy nie znajduj pod rk niczego, co by im wytumaczyo spraw inkwizycji. Gdy im czowiek niewierzcy przytoczy wszystko, co wie na ten temat, czasami nic nie odpowiedz, czasami przyznaj mu racj, ale gdy przyjdzie niedziela, znajdujemy ich razem z innymi na Mszy w. Pozostaj katolikami mimo caej argumentacji przeciwnej katolicyzmowi. S wic ateici, ktrzy pozostaj ateistami nawet wtedy, gdy nie maj pod rk adnego argumentu za niewiar. S ludzie wierzcy, ktrzy pozostaj wierzcymi nawet wtedy, gdy im czowiek niewierzcy wytrci chwilowo wszelki argument za prawdziwoci wiary. Dlaczego jedno i drugie jest moliwe? Dlatego, e sprawy wiary i niewiary religijnej nie rozstrzygaj si wycznie na paszczynie dyskusji intelektualnych w typie "nauka i wiara". Nie rozstrzygaj si nawet na paszczynie dozna, uczu czy czynw moralnych. Dramat wiary i niewiary, dramat Boga czy braku Boga - to wszystko rozgrywa si w czowieku gdzie o wiele gbiej. To wszystko dzieje si "na dnie". Dzieje si to w tym miejscu, gdzie krystalizuje si zasadnicza postawa yciowa czowieka. Czym jest ta postawa yciowa? Czym jest ta wiara i ten brak wiary? Wiara religijna to uznanie, e istnieje Bg, ktry stworzy czowieka i do ktrego czowiek ma powrci. Ale to jeszcze nie wszystko. Istota wiary religijnej to poddanie siebie Bogu. Ofiara Bogu. Czyn ofiarny z siebie. Niewiara religijna to uznanie, e Bg nie istnieje, e nie ma zatem komu si ofiarowa. Ale to znowu nie wszystko. Istota braku wiary religijnej to uznanie, e czowiek "stworzy" sobie Boga i e w rzeczywistoci czowiek sam dla siebie jest celem ycia, e zatem to czowiek jest bogiem. Taka wiara kryje si pod kad postaci ateizmu. Jest to wiara w bstwo czowieka. Wiara i niewiara to w kocu pewien czyn. Czyn dokonany w najgbszym

wntrzu czowieka. To albo czyn poddania si Bogu, albo czyn poddania si samemu sobie. Oto dlaczego niewiara jest grzechem. Miaem dzisiaj rozmawia z wami o wierze i o trudnociach w dziedzinie wiary. Miaem zamiar pokaza, e nie ma sprzecznoci midzy nauk a wiar, a zatem midzy religijn nauk o pochodzeniu czowieka a ewolucjonizmem, e nie ma sprzecznoci midzy postpem a religi, e grzechy duchownych nie naruszaj istoty witoci Kocioa. Ale wtpi, czy mwic to wszystko, dotknbym istoty rzeczy. Istnieje tylko jedna prawda religii i jedna prawda niewiary. Tutaj zaczyna si wszystko i tutaj koczy - prawda, e czowiek nie jest bogiem, e Bg jest Bogiem. Gdy czowiek uwierzy, e on sam jest bogiem, wtedy wszystko bdzie dowodem jego niewiary. Gdy czowiek uwierzy, e Bg jest Bogiem, wszystko bdzie dowodem jego wiary. Gdy zyska pierwsz wiar, traci drug, gdy traci pierwsz - zyska drug.

16. Wiara i modlitwa Nie mona niczego powiedzie o wierze, co nie byoby jednoczenie powiedzeniem czego o modlitwie. Modlitwa to ywy oddech wiary. Istniej obecnie wrd ludzi rozpowszechnione dwa sposoby przeywania modlitwy i std dwie formy modlitwy. Pierwsz form stanowi modlitwa wyizolowana. Przez sze dni tygodnia czowiek topi si w zajciach codziennoci. Niedziela przynosi z sob czas na modlitw. Modlitwa pojawia si wtedy niby oaza na pustyni: otoczona wieckimi pracami, interesami, zainteresowaniami, wyizolowana z konkretnego ycia; jest rezultatem protestu, walki, napicia, ktre czowieka wyrywa z niepobonej codziennoci. Drugi typ modlitwy stanowi modlitwa integralna. Nie ma w modlitwie tej radykalnej przepaci midzy codziennym yciem i niedzielnym modlitewnym sowem. ycie przenika modlitwa, a modlitwa ycie. ycie i modlitwa stanowi nierozerwaln cao. W jaki sposb jest moliwa modlitwa integralna? Aby sobie to uprzytomni, popatrzmy bliej na pewne elementarne prawdy religijne. To nie jest prawda, e tylko czowiek jest zdolny do modlitwy. Istnieje prcz modlitwy ludzi rwnie modlitwa wiata. I w ludziach rwnie - oprcz modlitwy sowa - istnieje modlitwa czynu, konkretnego ycia. wiat modli si nieustannie tym, e jest, i tym, e jest taki, a nie inny. Spjrzmy na skomplikowany mechanizm dziaania elementarnej komrki ywego organizmu, na jej zadziwiajco zoon budow i prost, zrozumia dziaalno. To, e ona jest, i to, e jest taka, a nie inna, e dziaa wedle nadanych jej praw - to jest jej modlitw chway. I tak jest z kad czstk otaczajcego nas wiata. Istnieje modlitwa wirujcych elektronw, istnieje modlitwa uciekajcego z szalon szybkoci maego kosmosu w nieskoczon przestrze wszechwiata, modlitwa rozkwitajcego z wiosn kwiatu jaboni, modlitwa motyla, ktry yje jedn dob, i modlitwa wiecznoci, ktra otacza wszelki czas. Rytm maszyn, ktre su czowiekowi, rytm biegncych promieni wietlnych, rytm ycia i rytm mierci - to wszystko jest najprawdziwsz modlitw, w atmosferze, w ktrej

nieustannie yjemy. Pisa kiedy w. Franciszek: Pochwalony bd, Panie, przez nasz siostr ziemi, ktra nas ywi i chowa, i rodzi rne owoce, barwne kwiaty i zioa. Trzeba, aby czowiek wgbi si w wiat. Trzeba, aby odkry modlitw wiata. Trzeba, aby w modlitwie wiata dojrza Boga Stwrc wiata. Istnieje te swoista modlitwa czowieka, inna ni modlitwa sowna. Jest to modlitwa ludzkiego czynu. Modlitwa czynu to modlitwa ycia zgodnego z wol Bo. Lekarz, ktry ratuje czowieka, sam naraajc si na niebezpieczestwo mierci, modli si sw umiejtnoci i sw odwag. Robotnik naprawiajcy tor kolejowy modli si swym trudem fizycznym i swym zmczeniem. Wszystko, co czowiek robi zgodnie z wol Bo, przynosi Bogu chwa i jest autentyczn modlitw. Modlisz si nawet wtedy, gdy stoisz w ogonku, aby posuy drugim. Modlisz si trudem swego przygotowania do egzaminu. Modlisz si rozmow poyteczn z blinim. Sw prac, wypoczynkiem, umiechem, czesaniem dziecku wosw i sadzeniem drzew na skwerze, by na wiecie byo pikniej. Modlisz si wtedy, gdy zwalczasz pokus do grzechu, nienawici. Bg jest ukryty w modlitwie twego codziennego trudu. Trzeba nam odkry Boga w modlitwie ludzkiego czynu. Czym na tym tle jest nasza modlitwa sowa, ktr przynosimy Bogu w tej chwili? Tylko czowiek moe ofiarowa Bogu sowo i w sowie zamknit myl. Bo tylko czowiek posiad umiejtno tworzenia sw i zamykania w nich znacze. Tylko czowiek jest istot duchow. Przez sowo skada czowiek Bogu hod ducha, hod wolnoci, hod rozumu. Jest to najdoskonalsza forma modlitwy, bo wymaga, aby modlcy mia w sobie doskonao ducha. W modlitwie sowa duch ludzki skada hod Bogu. Istnieje modlitwa wiata materii, istnieje modlitwa ludzkiego czynu. Gdyby zabrako modlitwy sowa, w powszechnej harmonii modlitw nastpiby pewien zgrzyt, dysonans i pustka. Czowiek miaby grzech, bo byby sprawc tego zgrzytu. Rozumiemy teraz lepiej, dlaczego etyka chrzecijaska twierdzi, e kto si nie modli, ten grzeszy. Powiedziaem na wstpie, e istniej dwie postacie modlitwy: modlitwa wyizolowana i modlitwa integralna. Modlitwa integralna to nic innego jak wiara i sowo. To wiara, e Bg jest w modlitwie wiata i w modlitwie twego ludzkiego czynu. To sowo, ktrym wczysz swego ducha w powszechn modlitw wiata. Gdy przychodzisz do kocioa, nie sd, e robisz rzecz nadzwyczajn i dziwn, rzecz, ktra stanowi oaz na pustyni bezbonoci twego codziennego ycia. e to wymaga napicia nerww, nastroju, oderwania od wiata. Robisz rzecz normaln i powszechn. Po prostu tylko si wczasz. Do naturalnej modlitwy istnienia, ycia, mierci, ludzkiego czynu - doczasz swego ducha. To jest najprostsza, najbardziej naturalna i pospolita rzecz.

17. W Bogu pokada si nadziej Z niezwykle bogatego zespou zagadnie dotyczcych stosunku czowieka do

Boga omwilimy dotychczas zagadnienia wiary religijnej. Pozostaje jeszcze do omwienia zagadnienie nadziei i mioci. Zatrzymamy si teraz na sprawie religijnej nadziei. Przede wszystkim musimy sobie uwiadomi, e zawsze yjemy jak nadziej. Wane jest tutaj sowo: yjemy nadziej. Oto ycie nasze przeniknite jest nadziej niby wiatem, ktre rozszerza horyzont widzenia i umoliwia wszelki celowy ruch w przyszo. Ono yciu udziela ycia. Oto przygotowujemy si do egzaminu. Mijaj dni, noce, krtkie przerwy na jedzenie, sen, obowizki religijne. Co kryje si u dna podjtego trudu? Nadzieja, e kiedy ten egzamin zdamy. Bez tej nadziei nie otwieralibymy ksiki. Ale mie nadziej, e zdamy egzamin, moemy tylko dziki jeszcze bardziej podstawowej nadziei. Bdzie to nadzieja ukoczenia studiw, gbiej: spenienia wasnego powoania yciowego, jeszcze gbiej: sensu ycia w ogle. W ten sposb jedna nadzieja zapuszcza korzenie w drug nadziej i tak a do dna. Przypumy, e nadzieja zdania egzaminu bya zudzeniem. Oblalimy egzamin, wtedy pozostaje nam jeszcze inna nadzieja: ukoczenie innych studiw. Gdyby i to odpado, pozostanie jeszcze nadzieja zrealizowania innego powoania yciowego, jakiego dalszego sensu ycia. A gdyby z nas, jak uska po usce, odpada nawet ostatnia nadzieja, wtedy popadlibymy w rozpacz. Stanlibymy cakowicie pokonani, niezdolni do ycia, ruchu. Brak nadziei to rozpacz. Iskra nadziei, choby niewielka, to ruch, ycie, moc do podejmowania trudw. yjemy nieustannie jak nadziej. U dna nadziei czstkowych spoczywa podstawowa nadzieja, nadzieja tego, e ma sens wszelka nadzieja czstkowa. Jest to ostatecznie nadzieja religijna. Jej to powicimy dzisiejsz rozmow. Zapytamy, z jakiej sytuacji wyrasta nadzieja i do kogo ona ostatecznie si kieruje. Student, ktry ma wiadomo, e czeka go egzamin, yje tym samym w sytuacji pewnej prby yciowej, z ktrej pragnie si czym prdzej wyzwoli. Zakochany, czekajcy na chwil, w ktrej jego mio znajdzie przychylne przyjcie, przeywa prb oczekiwania, niepewnoci, lku. Wszelka nadzieja, nawet ta drobna, kadca si blaskiem na kadym konkretnym czynie czowieka, wyrasta z jakiej yciowej prby i jest odpowiedzi na t prb. Dopki jest czowiek przekonany, e nie przegra ostatecznie sprawy, dopty ywi w sobie nadziej jako zadatek przyszego ostatecznego zwycistwa nad sytuacj. S rne prby yciowe. S rne sytuacje prby. Oprcz prby cierpliwoci, oprcz prby mioci, ktrej trzeba by wiernym, i prby wytrwaoci, ktr trzeba pokona sabo, istnieje prba yciowego sensu. W ogle samo ycie jest sytuacj prby. U korzeni maych prb ley wielka prba ycia jako takiego. Prba istnienia, sensu, pewnoci. A moe ycie nie ma najmniejszego sensu? Moe wraz z yciem nie ma sensu nasz egzamin i nasza mio, i nasza wierno ideaom? Moe to nie ma sensu, e usiuj by uczciwym? Moe to wszystko jedno, czy czowiek stanie po stronie diaba, czy po stronie Boga? Moe dobro i zo to tylko fantazja, mira, zudna fata morgana? Kto przeyje cay sens tych pyta, ten zobaczy w caej jaskrawoci tragizm ludzkiego istnienia. Ten zobaczy w gwnych zarysach sw wasn yciow prb. Nie prb siebie jako studenta, jako zakochanego, ale prb siebie jako czowieka. Wszelka nadzieja jest odpowiedzi na sytuacj prby.

Nadzieja religijna jest odpowiedzi na prb ludzi jako ludzi. Oto skd si ona w kocu bierze. Drugi aspekt nadziei stanowi to, ku komu si ona kieruje. Uprzytomnijmy sobie sens zdania: "W tobie pokadam sw nadziej". Brzmi ono zaiste tragicznie i jako bezradnie, ale rwnoczenie jest pene ufnoci i niemiaej, delikatnej, jak wszystko, co ludzkie mioci. Student pokada sw nadziej w uczciwoci egzaminatora. Zakochany - w wiernoci drugiej strony. Nadzieja zawsze zmierza w kierunku jakiej osoby. A nadzieja religijna, ta, ktra oywia wszelk czstkow nadziej - dokd zmierza ta nadzieja? Gdy zrodzi si w czowieku wiadomo, e jest w sytuacji prby i e w tej sytuacji jest w kocu bezradny, bo nie wszystko od niego zaley, wtedy te rodzi si w nim nadzieja boska: "W Tobie, Boe pokadam sw nadziej... W rce Twoje oddaj..." Co czowiek oddaje? Sens swego ycia. Oddaje Temu, kogo wybra. A wybra Boga, nie szatana. Wraz z tym pokadam w Bogu ostatecznie wszelkie czstkowe nadzieje. Zatem t nadziej egzaminu, mioci, nadziej tego, e ma sens kade moje spotkanie z ludmi, mj dzie i moja noc, mj umiech i mj pacz. Nadzieja swym naturalnym ciarem zmierza w stron Boga. Kto straci nadziej najbardziej zasadnicz i podstawow, ten straci wszelkie czstkowe nadzieje. Popadnie w rozpacz. Bdzie niezdolny do ruchu, wzrostu. W samym rdzeniu zostanie dotknity przez mier. Utrata nadziei to pocztek mierci. Na koniec tylko jeszcze jedno. Jestemy ludmi wierzcymi. Wierzymy zatem, e jest Bg, e dusza ludzka jest niemiertelna, e Bg tak umiowa wiat, i Syna swego da, e Bg powoa nas do ycia, e kademu da szczegln misj yciow. Wierzymy take, e wos z gowy czowieka nie spadnie bez wali Ojca, ktry jest w niebie. Nasza sytuacja prby jest nam nadana przez Boga. Nadzieja, ktra z niej wyrasta, zmierza ostatecznie w stron Boga. Gdybymy utracili nadziej, sugerowalibymy Bogu, e skama, e nie umiowa wiata, e nie da nam niczego, e wszystko jest absurdem. Sugerowalibymy Bogu, e nie jest Bogiem, lecz szatanem. Mielibymy wtedy grzech. Rozumiemy teraz lepiej, dlaczego etyka chrzecijaska twierdzi, e utrata nadziei jest grzechem.

18. Miuj Boga nade wszystko Kilka dni t