50
POLSKIE APLIKACJE NA STARTup NUMER 3 (14) KWIECIEŃ 2012 NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK Książki ogrodami uczonych... Awiator z Kaniowa Bionik w przyrodzie widzi swego mistrza

Teberia 14

Embed Size (px)

DESCRIPTION

teberia24 main topic: Startups - Polish Applications

Citation preview

Page 1: Teberia 14

POLSKIE APLIKACJENA STARTup

NUMER 3 (14) KWIECIEŃ 2012

NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK

Książki ogrodami uczonych... Awiator z Kaniowa

Bionik w przyrodzie widziswego mistrza

Page 2: Teberia 14
Page 3: Teberia 14

Spis treści:

4EDYTORIALCzy fundusze europejskie zabijają w Polakach innowacyjność?

6 NA CZASIENewsy

8FAKTYW oczekiwaniu na IPOFacebook w liczbach

10 WYWIADTechnologie jutra

13 BIBLIOTEKAZrozumieć dzieci sieci

14STARTStartApp – aplikacje na start!

20SPOJRZENIAKsiążki ogrodami uczonych albo e-den dla i-diotów

28NAUKABionik w przyrodzie widzi swego mistrza

37 INNOWACJEAwiator z Kaniowa

42PREZENTACJESystem pojąć, a ludzi zrozumieć

46PREZENTACJEInnowacyjne struganie

* Skąd ta nazwa – …Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obec-nie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie. Skoro w naszym portalu ma być skon-centrowana tak duża ilośćwiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia.

Jerzy KickiPrzewodniczący Komitetu Organizacyjnego Szkoły Eksploatacji Podziemnej

Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Pod-ziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,te-beria” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym nas świecie.

Adres redakcji:Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 Aal. Mickiewicza 30, 30-059 Krakówtel. (012) 617 - 46 - 04, fax. (012) 617 - 46 - 05, e-mail: [email protected], www.teberia.pl” www.teberia.pl

Redaktor naczelny: Jacek Srokowski - [email protected] Zarządzający Projektu Teberia: Artur [email protected] reklamy: Małgorzata Boksa - [email protected] graficzne: Tomasz Chamiga - [email protected]

Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w KrakowiePrezes: Jerzy Kicki

[email protected], www.fundacja.agh.edu.plNIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790

Konto Fundacji:Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone.Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Page 4: Teberia 14

Czy fundusze europejskie zabijają w Polakach innowacyjność?W ostatniej Teberii dość sporo ponarzekałem na polską innowacyjność, ale okazuje się, że nie jestem w tym odosobniony. Kilka tygodni temu ukazał się raport „Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu” przygotowany przez zespół ekonomistów pod kierownictwem byłego ministra gospodarki i pracy Jerzego Hausnera. I choć doku-ment ten odświeża wiele banalnych tez, niesie z sobą również sporo interesujących spostrzeżeń.Ciekawa jest zwłaszcza teza, z którą jak najbardziej się zgadzam, iż środki unijne zamiast pobudzać polską innowacyjność wręcz jej szkodzą. Prof. Hausner nie jest jedynym autorytetem, który tak uważa. Podobny pogląd wygłosił wcześniej prof. Krzysztof Rybiński w kontrowersyjnym dla wielu raporcie „Go Global: raport o innowacyjności polskiej gospodarki”.„W Polsce od czasu pojawienia się pieniędzy unij-nych innowatorzy zamiast tworzyć nowe produkty i usługi w swoich garażach, zajmują się wypełnianiem skomplikowanych wniosków, żeby zdobyć środki unijne. Ostatnie dane GUS pokazują, że polityka ła-twych biurokratycznych pieniędzy skutecznie zabija innowacyjność polskich firm”.Było to zresztą zauważalne podczas konkursu na rozwój e-biznesu, organizowanego w ramach pro-gramu innowacyjnej gospodarki. Okazało się, że o przyznaniu środków na rozkręcenie interesu nie decyduje pomysł, lecz kolejność zgłoszeń. Co więcej, wysokość przyznawanych dotacji nie zależała od in-nowacyjnych pomysłów, wręcz przeciwnie. Pojawiły się nawet komentarze sugerujące, iż system dotacji został stworzony po to, aby celowo utrzymać Polskę w obecnym stadium – stadium technologicznego skansenu.Prof. Jerzy Hausner w rozmowie z „Kulturą Liberal-ną” stawia podobną tezę: „Dotychczasowy sposób wydawania pieniędzy na innowacje to głównie psucie

rynku i innowacyjności. Cały program „Innowacyjna gospodarka” jest antyinnowacyjny, właśnie dlatego, że zajmuje się wtłaczaniem innowacji do przedsię-biorstw zamiast tworzyć warunki, by przedsiębior-stwa były innowacyjne. Proste kopiowanie modeli z krajów bardziej rozwiniętych z czasem przynosi coraz mniejsze korzyści, a to oznacza, że już te-raz trzeba nie tylko kopiować, ale także kreować. Zamiast podążać ścieżką wydeptaną przez innych, należy szukać własnej”.Nie zgadza się z nim obecna minister nauki, prof. Barbara Kudrycka, która zauważa, że dobra absorp-cja funduszy unijnych służy wzrostowi innowacyjno-ści. Dowodząc tą tezę minister nauki zwraca uwagę na fakt, iż znaczna część środków unijnych została przekazana na inwestycje w najnowocześniejsze la-boratoria i centra naukowo-badawcze.„Są to niezbędne inwestycje, dzięki którym talenty i potencjał intelektualny polskich naukowców trafi na odpowiednie warunki do rozwoju i wykorzystania w pracy badawczej”.„Cóż z tego – mówi – że polskie uniwersytety zosta-ną wyposażone w najnowsze laboratoria ze środkó w unijnych, jeśli pensja adiunkta nadal będzie zmu-szała go do podejmowania niezliczonych chałtur kosztem pracy naukowej? – odpowiada prof. Hau-sner. Jego zdaniem jeżeli nie będziemy mieli dobrej klasy adiunktów i to w odpowiedniej liczbie, to nie stworzymy dobrej nauki. Niezależnie od tego, ile będziemy mieć świetnych laboratoriów.Kto w tej dyskusji ma słuszność pozostawiam każ-demu do własnej oceny.

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

ED Y T OR I A L >>

Teberia 03/20124

Page 5: Teberia 14
Page 6: Teberia 14

Ś W I AT >N A C Z A S IE >>

Inteligentne okularyGoogle przedstawiło rewolucyjne rozwią-zanie w postaci inteligentnych okularów. „Project Glass”, bo tak się nazywa wynala-zek potentata internetowego, przypomina rozwiązania rodem z filmów science fiction. Jak informuje portal BBC News, innowacja ma wejść na rynek prawdopodobnie już pod koniec tego roku, a cena produktu roz-poczynać się będzie od 250 dolarów.Nowoczesne okulary służyć będą jako asystent podróży, informator, osobi-sty dziennik oraz komunikator. Na szkle wyświetlana będzie mapa, która umoż-liwi użytkownikowi dotarcie do celu, a w momencie gdy spojrzy w niebo auto-matycznie wyświetli się informacja o ak-tualnej i spodziewanej prognozie pogody. Ponadto, dzięki systemowi GPS reklamo-dawcy będą mogli skuteczniej trafiać do klientów. Łącznie producent przewidział czternaście różnych zastosowań innowa-cyjnych okularów.Google ujawniło swoje plany względem wynalazku, gdyż chce je poddać pod konsultacje i ewentualne dopracowanie szczegółów. Tak brzmi oficjalne stano-wisko firmy, tymczasem, jak podaje BBC, faktyczne przyczyny wcześniejszego za-prezentowania produktu Google są inne. Otóż, jak się okazuje podobne rozwiązanie opatentował Apple w 2008 roku. W tym przypadku system wyświetlania informacji oparty jest na technologiach laserowych. Niedawno również Sony oraz Microsoft zastrzegły sobie prawa do specjalnych miniaturowych wyświetlaczy zakładanych na oko użytkownika. Jak informuje portal, Google wcześniej również ujawniało swoje wynalazki, zanim jeszcze były gotowe na rynkowy debiut. Tak było między innymi z bezobsługowym samochodem. Innowacyjny produkt nie wszystkim jednak przypadł do gustu, w Internecie krąży już wiele filmików parodiujących funkcjonal-ność produktu Google.

źródło: portal innowacji

Drukowane roboty Drukowane w warunkach domowych roboty mogą pojawić się przed końcem tego dziesięciolecia - informuje serwis „BBC News”. Naukowcy chcą opracować technologię, która pozwoli przeciętnej osobie zapro-jektować i wydrukować robota w ciągu 24 godzin. Zdaniem autorów możliwość łatwego tworzenia wyspecjalizowanych robotów może „wywrzeć głęboki wpływ na społeczeństwo”, ponieważ pozwo-li zaspokoić potrzeby indywidualnych użytkowników - zarówno ratowników w niedostępnych regionach świata, jak i nauczycieli. Przewidują, że pojawią się społeczności użytkowników tej technolo-gii, których członkowie będą się wymieniali projektami.W pięcioletnie przedsięwzięcie zaanga-żowani zostali eksperci z Massachussets Institute of Technology, Harvard University oraz University of Pennsylvania. Powstać ma program komputerowy, który pozwoli użytkownikom wybrać określone cechy ro-bota - na przykład zdolność do nawigacji w określonym środowisku czy też mani-pulacji konkretnym typem obiektów. Po wybraniu odpowiednich opcji program wytworzy pliki, będące rodzajem „recepty”, pozwalającej wyprodukować robota przy minimalnej ingerencji człowieka.Części robota zostaną następnie wydru-kowane na trójwymiarowej drukarce. Tego rodzaju drukarki wytwarzające obiekty z plastiku stają się coraz tańsze i trafiają już do indywidualnych odbior-ców, jednak w tym przypadku chodzi o urządzenie, które mogłoby wydrukować robota wyposażonego w układy elektro-niczne i mechaniczne. Druk w domu lub odpowiedniej placówce usługowej nie kosztowałby więcej niż 100 dolarów.

źródło: PAP - Nauka w Polsce

Tańsze panele słoneczne Naukowcom z USA udało się zmniejszyć rozmiary i koszty dodatkowego wyposa-żenia instalacji paneli słonecznych. Zmo-dyfikowali oni inwertory przekształcające prąd stały na zmienny, zmniejszając koszty instalacji ponad połowę – poinformował Technology Review. Naukowcy pracujący dla firmy technolo-gicznej Power Converters, zdołali zminia-turyzować podstawowe elementy systemu konwersji napięcia używanego w elektrow-niach słonecznych. Miniaturyzacja ta może nie tylko zwiększyć wydajność systemów paneli słonecznych, bowiem na takiej sa-mej przestrzeni będzie można umieścić ich więcej, ale także zmniejszyć ich koszty.Naukowcy zmniejszyli inwertor, urządze-nie, które konwertuje otrzymywany przez panele słoneczne prąd stały, na używany w sieciach energetycznych prąd zmienny. Standardowe 30 kV inwertory są rozmiarów dużej lodówki i ważą około 200 kg, szybko się grzeją, przez co wymagają wydajnego chłodzenia i nie mieszczą się w pomiesz-czeniach technicznych wielu budynków, zwłaszcza mniejszych domów wielorodzin-nych. Zwykle montowane są w osobnych pakamerach na dachach budynków lub do-budówkach na parterze, co jednak znacznie podnosi koszty instalacji.W nowym inwertorze zastosowano tech-nologię miękkiego przełączania, umożli-wiającą zmniejszenie strat łączeniowych mocy. Odbywa się ono przy zerowym prą-dzie lub napięciu, co ułatwia zastosowanie przy szybkim przełączaniu konwencjonal-nych tranzystorów krzemowych, lekkich przełączników i kondensatorów zamiast ciężkich transformatorów i filtrów często-tliwościowych.Nowy inwertor ma wielkość średniej wa-lizki i waży 42 kg. Może być montowany na ścianie i nie wymaga wydajnego chło-dzenia. Obecnie koszty wyposażenia sys-temu paneli słonecznych jak np. inwertory, podnosiły cenę instalacji energii słonecznej nawet do 80 proc na 1 wat ; nowe inwertory zmniejszą te koszty o co najmniej 50-60 proc. na 1 wat. Pierwsza seria przedproduk-cyjna nowych inwertorów ma być dostępna w maju br.

źródło: PAP - Nauka w Polsce

Teberia 03/20126

Page 7: Teberia 14

P OL S K A >N A C Z A S IE >>

Darmowy, ekologiczny transport miejski?Czy możliwa jest darmowa komunikacja publiczna zasilana energią odnawialną? W Jaworznie, niespełna 100-tysięcznym mieście położonym w województwie ślą-skim trwają przymiarki do nowatorskiego eksperymentu komunikacyjnego.Założenie jest następujące: W Jaworznie potrzebny jest bezemisyjny transport miej-ski, a takim jest tramwaj. Dlatego Jaworzno opracowuje właśnie nowe studium komu-nikacyjne dla miasta. Wśród pomysłów po-jawiły się ambitne plany stworzenia dwóch linii tramwajowych zasilanych energią sło-neczną, za przejazdy którymi mieszkańcy nie będą musieli płacić. W Jaworznie wy-chodzą dodatkowo z założenia, że budowa tramwaju to być może jedyny sposób na wykorzystanie środków unijnych na komu-nikację miejską w Jaworznie.W ciągu najbliższych 18 miesięcy opraco-wane zostanie studium komunikacyjne, a kolejne 2 lata ma zająć przygotowanie dokumentacji potrzebnej do budowy linii. Miasto powinno być gotowe do budowy linii ok. 2015-2016 roku. Sieć tramwajowa ma mieć ok 12-14 kilometrów długości.Spore koszty inwestycyjne będą - według twórców koncepcji - równoważone przez niskie koszty eksploatacji. Przy obecnym spadku cen fotowoltaiki budowa elektrow-ni słonecznej, która dostarczałaby energii na potrzeby całej sieci tramwajowej to koszt około 5,3 mln złotych. Tymczasem na paliwo dla autobusów miasto wydaje 7 mln złotych rocznie.W Jaworznie chcą, żeby tramwaj był prawdziwą alternatywą dla transportu samochodowego. Tabor ma być szybki, cichy, luksusowy, klimatyzowany i wy-posażony w internet. A nade wszystko ma być tani, a być może i bezpłatny. Wła-dze miasta Przyglądają się rozwiązaniu, w którym płaci się za dojazd do tramwaju, a opłata za sam przejazd tramwajem jest symboliczna albo w ogóle jej nie ma.

Polscy studenci najlepsi w RobotChallange Polscy studenci wygrali klasyfikację me-dalową największych zawodów robotów mobilnych w Europie – RobotChallange w Wiedniu. Wiedeńskie zawody, rozgry-wane w dniach 10-11 marca b.r., uznawane są za największe i najbardziej prestiżowe w Europie.W ich tegorocznej edycji wzięło udział około 500 uczestników z ponad 20 kra-jów, a rywalizowali oni w czternastu ro-zegranych konkurencjach. Klasyfikację medalową zdecydowanie wygrali mło-dzi konstruktorzy z Polski (wśród nich studenci krakowskiej AGH i Politechniki Wrocławskiej), deklasując pozostałe re-prezentacje. Polacy zdobyli 5 złotych, 5 srebrnych i 3 brązowe medale, wyprze-dzając m.in. twórców robotów z Niemiec, Szwecji, Szwajcarii czy Austrii.Warto dodać, że Polacy wygrali klasyfi-kację medalową największych zawodów robotów mobilnych w Europie drugi rok z rzędu – podczas ubiegłorocznej edycji ich dorobek wynosił 6 złotych, 4 srebrne i 4 brązowe medale.

Muzo, czyli polskie Spotify W sieci ruszył nowy serwis Muzo.pl wzorujący się na popularnym w świe-cie serwisie Spotify. Muzo pozwoli na ściągnięcie aplikacji na komputer i bezpłatne słuchanie 20 godzin muzyki za darmo. Serwis jest bratnią stroną znanej in-ternautom Muzodajni, której właścicielem jest Zygmunt Solorz-Żak. Na starcie Muzo.pl oferuje internautom bazę około miliona piosenek. Redefine, spółka zarządzająca serwisem, podpisała umowy z Universal Music i Sony Music. Trwają negocjacje z ko-lejnymi firmami – jak podaje Wyborcza.biz. Muzo miałoby do końca roku zwiększyć bazę piosenek pięciokrotnie.Póki co aplikacja dostępna będzie tylko dla użytkowników komputerów z syste-mem Windows. Można ściągnąć już także wersję na Androida. Muzyka odtwarzana jest w chmurze - nie trzeba ściągać jej na komputer.Za darmo przesłuchamy 20 godzin mu-zyki. Jeden utwór można odsłuchać pięć razy. To pakiet darmowy, ale dla użyt-kowników przygotowane zostały jeszcze dwa. Jeden za 9,90 zł, który umożliwia słuchanie całej bazy mp3 bez reklam i dostęp do wszystkich stacji radiowych. Przy płatności SMS za ten pakiet zapłacimy nieco ponad 19 złotych.Ostatni, najdroższy pakiet - 19,90 zł przy płatności kartą lub przelewem - umożliwia nieograniczony dostęp do muzyki zarów-no na PC jak i mobilnie. Dodatkowo pakiet umożliwia słuchanie muzyki offline w trak-cie trwania abonamentu.Muzo jest odpowiednikiem Spotify, ser-wisu, który podobnym modelem bizneso-wym zainteresował internautów na całym świecie. Jednak pierwsze 9 miesięcy funk-cjonowania Spotify na najważniejszym ryn-ku amerykańskim pokazał, że projekt nie potrafi zdobyć oczekiwanej liczby subskry-bentów, zwłaszcza tych płatnych, mimo, ścisłej współpracy z Facebookiem. Czas pokaże czy podobnie będzie z Muzo.

Teberia 03/2012 7

Page 8: Teberia 14

DOCHÓDw miliardach USD

WYCENAw miliardach USD

PRZYCHODY Z REKLAMw milionach USD

Przy założeniu wyceny 100 miliardów USDFacebook będzie wart 67 do 100 X jego szacunkowych dochodów netto w 2011

W takim stosunku, Apple warte byłoby 2,2 do 3,3 bilionów USD

ZYSK OPERACYJNYw miliardach USD

ZATRUDNIENIE w tysiącach USD

W oczekiwaniu na IPO Facebook w liczbach

FA K T Y >>

Teberia 03/20128

Page 9: Teberia 14

AKTYWNI UŻYTKOWNICY w milionach

WYNIKI NA PRACOWNIKAw tysiącach USD

WYNIKI NA AKTYWNEGO UŻYTKOWNIKA

w USD

Dochód DochódZysk operacyjny Zysk operacyjny

Amerykańskich sieci społecznościowych

Amerykańskich użytkowników

internetu

Ludności USA

W 2012 FACEBOOK MA OSIĄGNĄĆ

Źródła:

Teberia 03/2012 9

Page 10: Teberia 14

Technologie jutraDr. John Cohn, główny naukowiec

projektowania automatyzacji IBM

w rozmowie z Teberią

Jakie są szanse, by w ciągu najbliższych pięciu lat była możliwość efektywnego magazynowania ener-gii ze źródeł odnawialnych ? IBM wydaje 5 mld dolarów rocznie na badania i rozwój z czego dużą część pochłaniają badania do-tyczące czystej, odnawialnej energii. Prace te prowa-dzą zespoły z Kalifornii i Nowego Jorku. Prowadzi-my dwa projekty dotyczące pozyskiwania energii ze światła słonecznego. Jeden z nich nazywa się „Earth Abundant Solar”. Obecnie największym problemem przy pozyskiwaniu energii ze słońca są duże koszty wytwarzania paneli słonecznych. Same materiały nie są drogie, drogi jest natomiast koszt samej produkcji oraz duża energochłonność. Zespół Watson pracuje między innymi nad sposobem obniżenia energo-chłonności materiałów. Jedną z takich technologii jest folia fotowoltaiczna, która wprawdzie nie jest tak wydajna jak ogniwa polikrystaliczne czy bazujące na krzemie, ale jest zdecydowanie tańsza. Wierzymy, że z biegiem czasu technologia ta będzie powszechnie dostępna, tania i przyjazna dla środowiska. Drugi projekt polega na koncentracji energii słonecznej na niewielkiej liczbie ogniw. Chodzi o to, aby otrzymać większą ilość energii z mniejszej powierzchni ogniw. Normalnie nie można tego zrobić ze względu na gęstość energii, która powoduje topnienie materia-łu. Aktualnie używamy technologii do chłodzenia naszych serwerów, gdzie ogniwa rozgrzane są do temperatury setek stopni Celsjusza. Już dziś, mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jesteśmy rekordzistami świata pod względem efektywności wykorzystania energii słonecznej. Obecnie prowa-dzimy badania przemysłowe tej technologii na pu-styni w Arabii Saudyjskiej.Mamy także zespół zajmujący się badaniami i roz-wojem baterii, zwłaszcza w jej aspekcie chemicz-nym. IBM nie produkuje baterii, jednak zrozu-mieliśmy że tworzymy naprawdę bardzo dobrą mikroelektronikę na poziomie struktur atomowych.

Jeden zespół zajmuje się bateriami litowo-po-wietrznymi, które są alternatywą dla baterii uży-wających ciekłych elektrolitów. Ich gęstość energe-tyczna jest znacznie większa (nawet pięciokrotnie) od standardowych baterii. Mają one niezłe cha-rakterystyki życia i liczby cyklów. Co najciekaw-sze za następne 10 lat te rzeczy będą powszechnie dostępne. Możemy zatem już dziś pomyśleć jak przełoży się to na samochody zasilane energią elektryczną lub też na magazynowanie energii, bo jak wiemy energia magazynowana ze słońca i wiatru może zasilać małe instalacje - będzie to spo-ra rewolucja. Nasz zespół zajmujący się badaniami i rozwojem jest naprawdę dobry. Jest to bardzo eks-cytująca praca. Niestety, droga do komercjalizacji tych projektów jest jeszcze długa.

Na jednym z video zamieszczonych na portalu Youtube mówi Pan, że technologie IBM można zobaczyć w każdej technicznej nowince. Która z technologii jest dla Pana najważniejsza?Nie powiedziałbym że w każdym, ale w wielu. Gdyby pytał mnie Pan o to na zasadzie, które z moich dzieci kocham najbardziej, nie byłbym Panu w stanie jed-noznacznie na to odpowiedzieć. Bardzo interesuje się technologiami związanymi z energią. Myślę, że świat jeszcze przez długi czas będzie zależny od paliw

W Y W I A D >>

Teberia 03/201210

Page 11: Teberia 14

i energii konwencjonalnej. Musi się to jednak kiedyś zmienić, bo uważam, że postęp cywilizacyjny jest zależny od rozwoju alternatywnych źródeł energii. Co interesujące, to nie jest pojedyncza dziedzina, ale pojedynczy cel. Dlatego bardzo cenię sobie techno-logie nowoczesnych baterii, gdyż jest to połączenie chemii i nanotechnologii, które to dziedziny nauki uwielbiam. Kolejna z fascynujących mnie dziedzin, to sztucz-na inteligencja, aczkolwiek uważam, że ten termin jest mocno nadużywany. Uważam, a wręcz jestem pewien, że w ciągu następnych 10 lat wiele urzą-dzeń codziennego użytku będzie komunikować się z użytkownikami, a nawet uczyć się od nich w stop-niu znacznie większym niż jesteśmy w stanie sobie to obecnie wyobrazić. Będziemy w stanie budować systemy, które będą tworzyć nową wiedzę, bardziej naturalnie interpretować istniejące dane. Będziemy mieli zatem do czynienia z urządzeniami prawdziwie inteligentnymi, a nie tylko symulującymi inteligencję czy interakcję, jak np. technologia Siri w telefonach komórkowych.

Sztuczna inteligencja – czy myśli Pan, że w dają-cej się przewidzieć przyszłości będziemy w stanie kierować urządzeniami przy pomocy naszych myśli?

(Udając głos robota) Nie jestem zaprogramowany, by odpowiedzieć na to pytanie (śmiech). To zabawne, w jednym z magazynów opisana była historia Ste-phena Hawkinga, który korzysta z syntezatora mowy. Myślę, że będziemy korzystać z coraz bardziej wy-rafinowanych urządzeń wykorzystujących interfejs człowiek-maszyna czy nawet mózg-maszyna. Od-powiedź brzmi zatem: tak. Nie wiem czy stworzymy

urządzenia, które powiedzą nam o czym myślimy, ale przecież mamy już proste urządzenia, które interpre-tują myśli. Nie mam wątpliwości, iż technologia ta będzie się rozwijać, przykładem niech będą ostatnie trzy lata i wózki inwalidzkie, które można kontro-lować. Notabene, był to prywatny projekt mojego przyjaciela. Zrewolucjonizuje to wiele rzeczy otacza-jących nas. Na pewno zdolność kontroli urządzeń stanie się czymś normalnym. Taki postęp zwiększy też możliwości samego człowieka.

Może Pan powiedzieć coś o wszechstronnym, inte-ligentnym systemie zarządzania budynkiem jak np. Dragon Hotel w Chinach, w którym wykorzystywane są technologie IBM. Inteligentne budynki to swego rodzaju modele od-dające w swojej skali skomplikowane systemy urba-nistyczne. Posiadają systemy zasilania w energię, światło, wodę oraz systemy odprowadzania ście-ków. Ich celem jest zwiększenie wydajności przy minimalizacji kosztów, choćby poprzez możli-wość kontroli temperatury bądź wyłączania świateł w nocy. Najbardziej interesujące jest zwiększanie wydajności poprzez zmianę np. rodzaju światła, bądź przestrzeni użytkowej. W IBM posiadającym jedne z największych budynków świata, poprzez za-stosowanie systemów kontrolujących oświetlenie

można modelować aktywność ludzi i na tej pod-stawie modelować przestrzeń użytkową, by była najbardziej optymalna. Możliwość oszczędności energii to jedno, a oszczędność przestrzeni, któ-rą trzeba ogrzać i oświetlić to drugie. Ważne jest w jaki sposób dokonujemy analizy prostych danych. Myślę, że na przykładzie mojego domu w Berlington przez ostatnie 10 lat przez zastosowanie systemów

Teberia 03/2012 11

Page 12: Teberia 14

kontroli, zredukowano koszty energii elektrycznej i cieplnej o 20%, przy jednoczesnym zwiększeniu wydajności. Wszystko to dzięki analizie danych. Do-brym przykładem jest super komputer IBM Deep Thunder, który służy prognozowaniu pogody. Przez pomiar temperatury, prędkości wiatru i wilgotności byliśmy w stanie określić czas, w którym powinno nastąpić wyłączenie lub włączenie urządzeń klima-tyzacyjnych czy sterujących gospodarką wodną bu-dynków. Dzięki temu byliśmy w stanie zaoszczędzić setki tysięcy dolarów rocznie. Tylko dzięki analizie informacji. Nie chcę mówić, że są to darmowe pie-niądze, ale tak faktycznie jest.

W ostatniej edycji programu IBM „Next 5 in 5” sporo uwagi poświęcono identyfikacji biometrycz-nej. Jak to zmieni nasze życie?Doskonałym przykładem jest to, że w moim kraju używa się danych biometrycznych choćby w pasz-portach. Spójrzmy jednak na telefony komórkowe czy inne urządzenia mobilne, w których wielu z nas przechowuje różnego rodzaju dane firmy i perso-nalne. To sprawia, że muszę posiadać personalne hasło chroniące mój telefon, mimo, że używam te-lefonu tylko do własnych celów. Zamiast tego moż-na wykorzystać dane biometryczne, które posłużą bezpieczeństwu, ale i naszej wygodzie. Chciałbym aby urządzenie samo wiedziało, że ja to ja. Dziś ze względu na koszty ludzie używają danych biome-trycznych jedynie dla celów bezpieczeństwa danych, ale myślę, że w przyszłości będą je wykorzystywać także dla wygody. Wsiadam do samochodu który wie, że to ja i włącza moją ulubioną muzykę. My-ślę, że kiedy koszty się obniżą, urządzenia staną się „mądrzejsze” i lepsze i będzie to dla nas wspaniałe udogodnienie.

Czego IBM oczekuje od absolwentów uczelni tech-nicznych w przyszłości?Wspaniałe pytanie. Myślę, że – mówię za siebie – jedną z rzeczy, którą kochamy we wschodniej Europie, a Polska jest tego świetnym przykładem, jest to, że macie świetne podstawy matematyki i wiedzy na-ukowej, jedne z najlepszych na świecie. Mam na myśli to, że kraje Europy wschodniej osią-gają najlepsze noty w matematyce. My oczekujemy właśnie u inżynierów kombinacji solidnych podstaw wiedzy i kreatywnego myślenia, a także umiejętności komunikacyjnych. Nie rezygnujcie z tych funda-mentów, jednocześnie otwórzcie się, skupiajcie się

na projektach praktycznych, wymieniajcie i komuni-kujcie swoje pomysły i doświadczenia. Jeśli ktoś ma dobre podstawy, dużo łatwiej jest mu rozwijać swoją wiedzę i zdobywać praktyczne doświadczenia.

Rozmawiał: Szymon Sypniowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

John Cohn jest pracownikiem IBM - szefem działu badań projektowania automatyzacji. Dr Cohn jestznanym innowatorem w dziedzinie automatyzacjiprojektowania zarówno analogowych i cyfrowych,niestandardowych układów scalonych. Cohn posiada ponad 50 patentów wydanych lub będących w toku w dziedzinie automatyzacji projektowania, meto-dologii i obwodów. Dr Cohn jest autorem ponad 30 prac technicznych, a także przyczynił się do po-wstania czterech książek na ten temat. Dr Cohn jest również adiunktem Elektrotechniki Uniwersytetu w Vermont. Ponadto uczy w niepełnym wymiarze godzin, zarówno uczniów szkół średnich i pod-stawowych. John Cohn jest znanym w Stanach Zjednoczonych popularyzatorem nauki, organizuje podróże „wstrząsów i woltów”, czyli pokazy ener-gii elektrycznej. W 2009 roku Cohn wziął udział w telewizyjnym show The Colony prezentowanym na kanale Discovery, gdzie jego uczestnicy symulowali życia po globalnej katastrofie.

W Y W I A D >>

Teberia 03/201212

Page 13: Teberia 14

B IBL IO T EK A >>

Zrozumieć Dzieci S IECI„Czy Polska przetrwa do 2030 roku?” – to kluczowe pytanie nowej książki znanego publicysty Edwina Bendyka „Bunt Sieci”. „Bunt Sieci” powstał zainspirowany protestami prze-ciwko porozumieniu ACTA. Książka jest swoistą kroniką trwającej po cichu i rosnącej w siłę rewolucji, buntu nowego sieciowego społeczeństwa przeciwko starym, niewydolnym strukturom państwa tkwiące-go ciągle w XX, a nawet i XIX wieku. „Oczywiście pytanie to nie jest prognozą, lecz zachę-tą do refleksji nad światem, w którym najważniejsze role odgrywać będą dzisiejsi protestujący z ulic pol-skich miast. Co zrobić, by nie zmarnować ich energii i umiejętności?” – pisze autor książki.Kim są buntownicy z polskich ulic? Potomkami Karola Marksa walczącymi o cyberko-munizm? Epigonami neoliberalizmu pragnącymi uwolnienia energii prywatnych jednostek od zbęd-nych ograniczeń? A może ponowoczesnymi wy-znawcami idei narodowej, mobilizującymi się na hasło: Internet, Honor, Ojczyzna?Zachętą do lektury „Buntu Sieci” niech będzie jej fragment:„Zamiast rozwijać powszechną i otwartą infrastruk-turę kultury, zamieniliśmy domy kultury w super-markety, oferujące za pieniądze „usługi kulturalne”. Dzieci przestały być podmiotem twórczego rozwo-ju, lecz stały się przedmiotem inwestycji służących akumulacji kapitału ludzkiego. Przemiana ta nie za-kłóciła naszego zadowolenia z siebie, bo woleliśmy zachwycać się barwnymi opowieściami o kulturo-wych niszach tworzonych przez młodych w sieci, fascynując się ich kreatywnym potencjałem.Zamieniliśmy szkoły w fabryki kapitału ludzkiego, które po kolejnych falach standaryzacji programów i twórczego rozwoju systemu testowego stały się de facto fabrykami proletariatu pozbawionego podsta-wowych kulturowych, humanistycznych kompeten-cji. Skoro jednak wskaźniki w międzynarodowych testach PISA (Programme for International Student Assessment) oceniających osiągnięcia gimnazjali-stów rosną, a nasi młodzi wygrywają w konkursach młodych naukowców i zawodach informatyków, to znaczy, że wszystko jest w porządku.

Być może nie rozumie-my ich do końca, skoro jednak spełniają nasze marzenia i gwarantują zwrot inwestycji (pod-liczmy szybko: języki, Internet, korepetycje, kursy, zajęcia sportowe i kulturalne, ciuchy i ga-dżety), to przecież nie jest najważniejsze.Tak, Dzieci Sieci to dzie-ci naszych marzeń. Jasne, muszą się trochę zbun-tować, takie prawo młodości, jeśli jednak robią to z wdziękiem i w granicach prawa? Przeraziło nas nieco, gdy dzieci wyszły na ulicę, szybko jednak oka-zało się, że nawet protestują w wymarzony sposób: grzecznie, racjonalnie, nie paląc rodzicom samocho-dów i sklepów. Mimo to niepokój pozostał, bo jednak w końcu odważyli się pokazać razem, wyrazić się swoim, często nieudolnym, pożyczonym z naszych fantazmatów głosem. I zaczęli żądać tego, cośmy im przecież już dawno dali. Jak bowiem można w wolnej Polsce domagać się wolności?Dobry Dziki dla podstarzałych rewolucjonistów stał się jeszcze lepszym Dzikim. Dla innych przemienił się w barbarzyńcę, pirata, złodzieja, bolszewika, kibo-la, żula pragnącego wolności bez odpowiedzialności, sięgającego po czyjąś własność bez zapłaty; chama, co bluzga w Internecie nie znając szacunku dla do-rosłych; nieuka, który nie potrafi gramatycznie i or-tograficznie złożyć kilku słów. Skąd ta wściekłość?Bunt Sieci ujawnił bowiem, że zwrotu inwestycji nie będzie. Pokazał, że całe to ględzenie o społeczeństwie wiedzy, gospodarce opartej na innowacyjności, cały ten polski boom młodzieżowo-modernizacyjno-edu-kacyjny, przepraszam, boom inwestycyjny w kapitał ludzki, to po prostu bańka spekulacyjna żywiąca system, który nie kreuje większej realnej wartości. Bańka pękła, nadszedł krach. Jak każdy kryzys, Bunt Sieci zagraża doraźnym interesom tych, którzy czer-pali korzyści z chorego systemu, i otwiera szansę na zmianę w dłuższej perspektywie, szansę na wyjście z Matriksu urojeń o cudzie podrabianej modernizacji na gapę”.

Książka ukazała się nakładem „Polityki”. Więcej na jej temat www.buntsieci.pl lub http://www.facebook.com/buntsieci

Teberia 03/2012 13

Page 14: Teberia 14

StartApp – aplikacje na start!

Wiele analiz wskazuje na to, iż rynek mobilny, zarówno jeśli chodzi o har-

dware jak i o software, będzie rósł w najbliższym czasie w zastraszającym

tempie. Według raportu i prognoz firmy Gartner, ilość pobranych aplikacji

między rokiem 2011 a 2010 wzrosła o ponad 100 % (do ok. 18 000 000),

zaś do 2014 ma zostać pobranych w sumie dziesięć razy tyle! Samych

smartfonów, które jeszcze jakiś czas temu uważane były za raczej niszowy

i gadżeciarski produkt, sprzedano w 2011 roku prawie 500 milionów.

Pojawienie się w latach 2008-2009 internetowych „store’ów” i „marketów”

otworzyło również zupełnie nową epokę programowania. Wydaje się,

że sprzedanie gry lub programu nigdy nie było tak proste, a powszech-

ność i rozmiar rynku sprawiają, że nawet tania lub darmowa aplikacja

może przynieść twórcy spore zyski. Możliwości te zauważyli programiści

i przedsiębiorcy na całym świecie i po zalewie mediów społecznościowych

możemy obserwować obecnie wzrastającą wciąż falę aplikacji – w samym

Appstorze ich liczba, od dnia otwarcia do dziś wzrosła tysiąckrotnie co

oznacza, że powstawało średnio ponad 350 aplikacji dziennie!

S TA R T >>

Teberia 03/201214

Page 15: Teberia 14

Za dużo smartfonów?Sukces smartfonów w Polsce nie jest jeszcze tak spek-takularny, jak na zachodzie, jednak i u nas zmiany widać gołym okiem. – Początki były bardzo trudne – wspomina Artur Starzyk z firmy Infinite Dreams, która na rynku smartfonów działa od dziesięciu lat. – Zaczynaliśmy od pierwszych smartfonów Nokii w roku 2002. Już wtedy czuliśmy, że ten typ urzą-dzenia będzie w przyszłości czymś bardzo ważnym. Niestety przez długie lata nikt nie potrafił dobrze zdefiniować jak cały ekosystem mobilny powinien funkcjonować. Dynamiczny rozwój obserwujemy od czasu pojawienia się pierwszego iPhone’a – dopiero wtedy udało się połączyć wszystkie części układan-ki. Otrzymaliśmy świetny telefon, ale również bar-dzo przyjazny w użytkowaniu sklep z aplikacjami. No i rodzimy rynek też się rozwija, co nas bardzo cieszy. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wystarczyło kilka pobrań, aby aplikacja pojawiła się w Top 10. Dzisiaj trzeba zmobilizować już kilkaset osób do pobrania gry, aby powalczyć o dobrą lokatę. Niestety, w odniesieniu do USA (to na razie największy rynek) to nadal liczby bardzo skromne.Faktycznie polski rynek jest na razie ledwie ułam-kiem amerykańskiego, jednak stosunek ilości smart-fonów do tradycyjnych telefonów dąży stopniowo do stanu, jaki obecnie rejestruje się na zachodzie, gdzie połowa użytkowników sieci komórkowych korzysta już ze smartfona. Do ofensywy w Polsce szykują się też wielkie firmy, jak Samsung czy HTC, które pragną zwiększyć sprzedaż swoich produktów w naszym kraju o kilkanaście – kilkadziesiąt procent. Powstaje również coraz więcej aplikacji przeznaczo-nych dla polskiego użytkownika. Michał Karmiński, twórca aplikacji EduKoala (zwycięzcy konkursu Star-tup Weekend Warsaw 2011) twierdzi, że Polski rynek aplikacji zaczyna być dochodowy. – Bardzo często powtarza się, że nieszczęściem polskich firm jest sto-sunkowo duży rynek, na jakim działamy. Bo z jednej strony 38 mln ludzi to spora rzesza osób, na których można zarobić pieniądze, z drugiej jednak można to zrobić bez konieczności podbijania rynków mię-dzynarodowych. To może działać demobilizująco na programistów, pozbawiając ich ambicji globalnych. Spójrzmy na rynek np.: estoński, tam jest dużo więcej startupów odnoszących sukces międzynarodowy, jak chociażby Skype, co bierze się z nastawienia global-nego i małego rynku lokalnego.

Teberia 03/2012 15

Page 16: Teberia 14

Polska awangardaW sklepach spotkać można coraz więcej aplikacji produkowanych w Polsce, a oprócz kopii sprawdzo-nych pomysłów z zachodu, powstaje też wiele ory-ginalnych projektów, jak choćby SaveUp, Cityrace, czy EduKoala. Ten ostatni jest programem wspie-rającym naukę języka obcego, który wykorzystuje mechanizm dostępny w każdym telefonie – odblo-kowywanie ekranu. Po zainstalowaniu EduKoali, zamiast zwykłego mechanizmu odblokowywania, na wyświetlaczu telefonu użytkownik widzi słówko w języku obcym i kilka propozycji jego tłumacze-nia. Dopiero skojarzenie słówka z odpowiednim tłumaczeniem czyli poprawne rozwiązanie zagadki, spowoduje odblokowanie ekranu. Skąd pomysł na Koalę? – Aplikacji podobnych do EduKoali nie było w Android Markecie – przyznaje Michał Karmiński. – W czasie wymyślania pierwszej koncepcji EduKo-ali uczyłem się dość dużo hiszpańskiego i uznałem, że taka funkcjonalność mogłaby mnie dużo bardziej zmobilizować do nauki. To była główna inspiracja do stworzenia aplikacji. Jednak jej twórca zastrzega, że oryginalność nie za-wsze jest receptą na sukces. – Polska to duży rynek, który w dodatku dynamicznie się zwiększa. Z tego względu nie dziwię się, że wiele firm kopiuje rozwią-zania odnoszące sukces w USA, zamiast pracować nad innowacyjnymi rozwiązaniami, bo jest to dużo prostsze i często bardziej dochodowe. Sami pracu-jemy nad produktem skopiowanym ze Stanów i za-kładam, że dużo szybciej zacznie zarabiać na siebie niż EduKoala – przyznaje Karmiński.

O ile jednak przeszczepianie zachodnich rozwiązań na grunt polski może mieć sens, to jednak powielenie aplikacji już stworzonej może być poważnym błę-dem i oznaczać godziny zmarnowanej pracy. – Oso-bom, które chcą wprowadzić innowacyjną aplikację, które uważają, że jeszcze nie ma takiego programu w Google Play czy AppStorze, radzę spędzić kilka dobrych dni upewniając się czy wdrażanego roz-wiązania na pewno jeszcze nie ma – radzi Michał Karmiński. – Niestety kilka razy przez zbyt dużą pewność siebie i zbyt małe zbadanie rynku, zajmo-waliśmy się pracą nad rozwiązaniami, które jednak były już stworzone.Od kiedy jednak aplikacje zaczęły powstawać w tempie dziesiątek i setek nowych produktów dzien-nie, programowanie stało się przedsięwzięciem dla ryzykantów. Nawet skrupulatne upewnienie się, że aplikacja tego rodzaju jeszcze nie jest dostępna w internecie, nie gwarantuje, że ktoś nie wprowadzi aplikacji na kilka dni wcześniej lub skuteczniej jej nie rozreklamuje. Tysiące programistów na całym świecie łamie sobie głowy nad tym, jak napisać apli-kację, która przebije się na listę Top10, stanowiącą najskuteczniejszą reklamę. Polskie aplikacje nierzadko idą w awangardzie mobilnych rozwiązań. Aplikacja SaveUp korzysta z systemu rozpoznawania zdjęć w celu ułatwienia zakupów: wystarczy zrobić zdjęcie okładki książki lub płyty, a SaveUp znajdzie produkt w swojej bazie danych i skieruje klienta do sklepu, umożliwiając mu zdalne nabycie produktu w kilka sekund – Świat zmierza w kierunku zlikwidowania, a przynajmniej

Zespół EduKoala - zwycięzcy konkursu Startup Weekend Warsaw 2011

Teberia 03/201216

Page 17: Teberia 14

na na aplikacjach typu freemium, czyli dostępnych za darmo w wersji podstawowej, ale wyposażonych w wewnętrzny system mikropłatności umożliwiający otwieranie różnego rodzaju funkcjonalności typu premium. Model freemium szczególnie popularny jest wśród gier przeglądarkowych, gdzie grać mo-żemy za darmo, a dodatkową opłatę musimy uiścić np. za przedmioty dające przewagę w rozgrywce. Innym przykładem może być popularny program Skype: podstawowa funkcja (rozmowy przez inter-net) dostępna jest za darmo, jednak za inne funkcje, takie jak wykonywanie tradycyjnych połączeń tele-fonicznych trzeba już płacić. Według wspomnianych badań, średnia suma wydana przez użytkowników „darmowych” aplikacji typu freemium (głównie gier) to... 14 USD, przy czym ponad połowę dochodu wy-generowanego przez tego rodzaju aplikacje budują „mikropłatności” o pułapie 20 USD lub więcej.Jednak zdaniem Marka Wyszyńskiego, jednego z założycieli Infinite Dreams, model freemium nie wyprze z rynku tradycyjnego, jednorazowego sposo-bu sprzedaży. – Prawdą jest, że model freemium czy adware [darmowa wersja aplikacji zawiera reklamy, które wyłączyć można za dodatkową opłatą – przyp. aut.] jest bardzo popularny. Ja jednak uważam, że na rynku jest miejsce dla gier za $0.99 jak i dla tych, co kosztują $9.99. Wszystko zależy od wagi produktu oraz jego grupy docelowej. Jeśli mamy na przykład do czynienia z wielką produkcją klasy AAA, której budżet może sięgać milionów dolarów, to natural-ną rzeczą jest, że nie będzie ona wydana w formie freemium ani też nawet w cenie $0.99. Zresztą wy-starczy spojrzeć na tytuły Top Grossing w AppStore. Są to produkty bardzo różnorodne, w bardzo róż-nych cenach.Odpowiednia cena aplikacji to nie wszystko. Pełny sukces oznacza nie tylko wysoką ściągalność apli-kacji, ale przede wszystkim wiernych i lojalnych użytkowników, najlepiej schwytanych w jakąś sieć społecznościową. Taki model zastosowała firma Infinite Dreams przy produkcji gry „Let’s create! Pot-tery”. Gra pozwala każdemu posiadaczowi tabletu lub smartfona na spróbowanie swoich sił w ceramice, bez brudzenia rąk gliną i wypalania naczyń w piecu. Dotykając ekranu możemy nadawać kształt wirtual-nym glinianym naczyniom oraz ozdabiać je. Skoń-czone dzieło możemy umieścić w internetowej gale-rii, gdzie oceniane jest przez członków społeczności. – „Let’s Create! Pottery” jest grą, której cykl życia jest bardzo długi – podkreśla Marek Wyszyński. –

ograniczenia roli klawiatury – mówi Arkadiusz Skuza, założyciel firmy iTraff będącej producentem SaveUp’a. – Apple, Google i inni to wiedzą. Nie chce-my już tylko pisać do komputerów i klikać myszką, chcemy do nich mówić. Jednocześnie kochamy robić zdjęcia i chcemy by maszyny mogły zrozumieć i ten poziom komunikacji. W iTraff Technology chcemy, aby człowiek prowadził maszynę pykając foteczki.SaveUp jest tylko początkiem projektu iTraff, gdyż technologię firmy można wykorzystać do wielu in-nych celów. Przykładem może być aplikacja Art4- Europe służąca do identyfikacji dzieł sztuki przy pomocy zdjęcia. – Wkrótce każdy będzie mógł budo-wać własne aplikacje z naszą technologią, już można się zapisywać na recognize.im – oświadcza Arka-diusz Skuza. – Otwieramy technologię, aby każdy na świecie mógł mieć własną aplikację z technologią rozpoznawania obrazu.

Ile za aplikację?Według danych serwisu 148apps ponad 45% aplika-cji w Appstorze dostępnych jest za darmo. Kolejne 25% można ściągnąć za minimalną możliwą cenę 99 centów, istnieją jednak produkty kosztujące nawet setki dolarów. Jaka jest zatem idealna cena aplikacji? Zdaniem wielu minimalna cena, czyli 99 centów to już cena zaporowa, bo powszechny dostęp do dar-mowych produktów przyzwyczaił klientów, że za 99 centów należy się już coś ekstra. Jednak badania Flurry Analytics wskazują, że być może nie cena jest problemem, ale sposób w jaki płaci ją użytkownik. Według wspomnianej analizy najlepiej zarobić moż-

Aplikacja SaveUp korzysta z systemu rozpoznawania zdjęć w celu ułatwienia zakupów.

S TA R T >>

Teberia 03/2012 17

Page 18: Teberia 14

Dzieje się tak między innymi dzięki naszemu porta-lowi społecznościowemu (www.potterygame.com), na którym można publikować, oceniać i komentować ceramikę tworzoną przez graczy z całego świata. Do tej pory na portal przesłano ponad 200.000 dzieł.

Łatwiejszy start startupówChoć Google Play (dawny Android Market) na-dal nie umożliwia polskim programistom sprze-daży aplikacji, to klimat do otwierania startupów związanych z technologiami mobilnymi staje się w Polsce coraz bardziej przyjazny. Powstaje rów-nież coraz więcej instytucji, firm i infrastruktury wspierającej startupy: – w Warszawie tworzy się teraz świetny ekosystem startupowy. Open Coffee, Appsterdam, Pitch Rally, Gamma Rebels, Reaktor... Tego wszystkiego jeszcze nie było rok temu, była pustynia, a teraz jest kilka bardzo jakościowych spotkań w tygodniu. Funduszy na startupy też jest coraz więcej. Wymówki powoli się kończą. Nie ma już wyraźnych powodów, żeby startupy z Polski nie mogły odnosić sukcesów w Dolinie Krzemo-

wej – mówi Krzysztof Wacławek, szef Cityrace.me w wywiadzie dla Wyborcza.biz. Pojawia się też co-raz więcej konkursów, w których wygrana dodaje startupom skrzydeł. – Przyznam, że bez wygrania Startup Weekendu w Warszawie nie zdecydowalibyśmy się na stworze-nie aplikacji. Od początku zdawaliśmy sobie spra-wę, że jest to bardzo kosztowne, a zmonetyzowanie EduKoali nie jest takie proste – ocenia Michał Kar-miński. – Zdobycie pierwszego miejsca dodało nam skrzydeł i pozwoliło skupić się mocno na projekcie, co zaowocowało ogromną ilością nowych pomy-słów wdrażanych w aplikacji. Podobnego zdania jest Arkadiusz Skuza z iTraff Technology: – Startup Week 2001 bardzo nam pomógł. Zdobyliśmy uznanie i rozpoznawalność w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Poznaliśmy inwestorów z tamtych rynków. Pierwsza dziesiątka w Europie (bo tam znalazł się SaveUp) to wielki sukces całego zespołu iTraff Technology i nieocenione doświadczenie.Rynek mobilny jest jeszcze bardzo młody (od otwar-cia AppStore minęło niewiele ponad 3 i pół roku) i jeszcze nie w pełni okiełznany. Mimo to, Michał Karmiński ocenia, że o wiele bardziej sprzyja mło-

Prace nad trailerem Jelly Defense. Gra produkcji gliwickiego Infinite Dreams została nominowana w kategorii „Najlepszej polskiej gry 2011 dystrybuowanej cyfrowo” przez kapitułę konkursu Europe.

S TA R T >>

Teberia 03/201218

Page 19: Teberia 14

dym firmom niż rynek dóbr materialnych. – Poza ograniczeniami językowymi nie odczuwa się za bar-dzo granic czy różnic w prawie. Skutecznie można pracować w Polsce nad aplikacją podbijającą rynek Brazylijski i odwrotnie. Jeśli miałbym wskazać naj-trudniejszy element, z jakim spotykamy się jako Edu-Koala, to jest to przetłumaczenie aplikacji na inne rynki docelowe. – Najtrudniejsze jest to – dodaje Arkadiusz Skuza, – że trzeba pracować ze świado-mością, że gdzieś na świecie ktoś robi dokładnie to samo co my, że ten ktoś jest mądrzejszy, ma więcej pieniędzy i możliwości niż my. Najtrudniejsze jest wówczas to, aby pozostać na tyle stukniętym, aby wierzyć, że nam się też uda być wielką, wspaniałą firmą z doskonałymi produktami poprawiającymi życie ludzi. Podstawowym problemem pozostaje promocja i rozreklamowanie aplikacji. Wielu deweloperów przyznaje, że wybicie się z dziesiątek aplikacji po-wstających codziennie, stanowi największe wyzwa-nie. Każdy twórca aplikacji liczy na dostanie się na listę najpopularniejszych lub polecanych aplikacji, często promowanych na stronie głównej danego skle-pu. Dobre miejsce w czołówce najpopularniejszych aplikacji wywołuje nierzadko efekt kuli śnieżnej i nowi użytkownicy zaczynają napływać szerokim strumieniem.

Nie tylko Gadu-Gadu?

Choć wśród najpopularniejszych polskich aplikacji wciąż królują programy przenoszące do smartfonów funkcjonalności znane z ekranów komputerów, ta-kie jak Gadu-Gadu czy Allegro, to powstaje coraz więcej produktów właściwych tylko urządzeniom mobilnym. Polacy odkrywają smartfony i choć część z ich funkcji, jak np. geolokalizacja wciąż do nas nie przemawia, to zapał z jakim wielkie firmy ogłaszają podbój polskiego rynku dobrze rokuje zmianom. Rozkręca się również moda na startupy działające na rynku mobilnym, bardzo często tworzone przez mło-dych ludzi mających więcej zapału i pewności siebie niż doświadczenia i środków. Co można poradzić młodym przedsiębiorcom, wchodzącym dopiero na ten ryzykowny rynek? – Działajcie odważnie, zdecydowanie i przede wszystkim nierozważnie – radzi Arkadiusz Skuza.

Piotr Pawlik

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Teberia 03/2012 19

Page 20: Teberia 14

Książki ogrodami uczonych albo e-den dla i-diotów – krótka rozprawa o przyszłości książki Rozwój e-booków budzi dziś w niektórych środowiskach troskę

o dalsze losy tradycyjnej książki. Nie wszyscy wiedzą jednak,

że początkowo obawy wiązano również z rozwojem pisma, czego

ślady znajdujemy w najstarszych źródłach. W platońskim Fajdrosie

faraon pyta z troską boga Totha – wynalazcę pisma – czy to udogod-

nienie sprawi, że człowiek zatraci zdolność pamiętania i myślenia.

Zabawne, ale wiemy o tym dziś, tylko dlatego, że jego słowa zostały

kiedyś zapisane.

S P O JR ZENI A >>

Teberia 03/201220

Page 21: Teberia 14

Bardzo krótka historia końca książki

Początek XXI wieku jest okresem gwałtownego wej-ścia elektroniki w każdą niemal sferę życia człowieka – od codziennej komunikacji, informacji, medycyny, fotografii, poprzez muzykę, po szeroko rozumianą rozrywkę, jak chociażby film czy gry – wszystkie te obszary zdominowały nośniki cyfrowe. Warto uświadomić sobie, że tradycyjna książka to jedna z nielicznych już treści, funkcjonująca w fizycznej oprawie!A przecież książka jest nie tylko nośnikiem treści. Jest przedmiotem, towarzyszącym człowiekowi od setek lat. Ma szeleszczące kartki, które przyjemnie wertować, marginesy – gotowe do zapisków (wiem, to nieładnie), okładkę i grzbiet. Grzbiety książek układają się w rozmaite wzory, dobrze prezentując się na półkach. Książka ma więc też funkcję dekora-cyjną. Zapach księgarni lub czytelni w bibliotece ge-neruje spokój, skupienie, rozkoszowanie się wiedzą. Papier i druk mają specyficzną woń, jakiej nie zastąpi żaden tablet. Bogata domowa biblioteka świadczy zwykle o zasobności i dobrej kondycji intelektualnej gospodarzy. Oczywiście, w domach przyszłości wie-

lotomowy księgozbiór zmieści się na tablecie. Ale czy wydawnictwa dotyczące np. sztuki dawnej, choćby „Historia piękna” Eco albo tomiki poezji dobrze będą prezentować się na najlepszym nawet e-papierze, zamiast w pięknie wydanych albumach?Koniec książki wieszczono wiele razy, najczęściej wiązano go – jak i dziś – z postępem technologicz-nym. W XIX wieku, przewidywany koniec literatury spowodowany miał być rozwojem kina. Ten rodzaj rozrywki miał ograniczyć czytelnictwo, choćby za-bierając ludziom czas, poświęcany dotąd książkom oraz prezentując na ekranie co ważniejsze dzieła li-terackie. Obawy okazały się przedwczesne, a nawet zupełnie chybione – niektóre dobre scenariusze do dziś wydawane są jako powieści i cieszą się dobrą poczytnością.Kolejnymi zabójcami książki miały być radio i tele-wizja – z powodów – jak powyżej – atrakcyjnością swoją deklasując, najlepiej nawet wydane, dzieło literackie. Nic takiego się oczywiście nie stało – i radio, i telewizja mają zresztą programową misję wspierania czytelnictwa (czy ją realizują, to zupełnie inny temat).Wreszcie komputer. Ale ten, pierwotnie zabójca czasu, i wszelkie zło, sprytnie wdarł się również w obszary literatury, nie tylko prezentując i propa-gując gotowe dzieła (także streszczenia tych dzieł), ale wręcz generując powstanie nowych gatunków literackich (blogi) lub ich przekładów (gry kompu-terowe na bazie powieści – np. „Wiedźmin”).I tu dochodzimy do sedna. Już nie spieramy się o czytel-nictwo, bo ono papierowe, czy elektroniczne, się obro-ni, ale o książkę jako formę i jej papierową przyszłość.

Ekspansja e-booków?

W Polsce? Chyba jeszcze nie. Ogromny wzrost za-interesowania e-bookami notują za to Stany Zjed-noczone. Sprzedaż książek w cyfrowym wydaniu wzrosła do 2010 r. dziesięciokrotnie i stanowi już nie-mal 10 proc. obrotu hurtowego o wartości 500 mln dol. Random House, największy wydawca w USA, poinformował z kolei, że 20 proc. całej sprzedaży w pierwszej połowie 2011 roku stanowiły książki elektroniczne. Jeszcze bardziej obiecujące są progno-zy, które mówią, że w 2015 r. rynek e-booków osią-gnie tam 22 proc. całego rynku książki, (podczas gdy w Polsce zaledwie 2 proc.) Już dziś Amazon – naj-większa internetowa księgarnia w USA, sprzedaje

Teberia 03/2012 21

Page 22: Teberia 14

tam więcej książek w formacie cyfrowym niż w twar-dej okładce (na 100 książek sprzedawanych w twar-dej oprawie w Amazon przypada 180 e-booków). Czytelnicy mają do wyboru setki tysięcy tytułów komercyjnych i miliony książek dostępnych za dar-mo w tzw. domenie publicznej (dzieła, do których wygasły prawa autorskie).Jednak, mimo wzrostu sprzedaży książki cyfrowej, wydawcy nie obawiają się, że ta tradycyjna, odejdzie do lamusa. Nowe technologie dają czytelnikom po prostu większy wybór, zwłaszcza że książka elek-troniczna jest tańsza i w każdej chwili dostępna w Internecie. Stuart Applebaum z wydawnictwa Random Mouse słusznie zwraca uwagę, że skoro 20 proc. sprzedaży na rynku wydawniczym w USA stanowią e-książki, oznacza to, że pozostałe 80 proc. należy do książki drukowanej.Na rynku polskim pierwsze propozycje przedstawił Kolporter. W serwisie eClicto – wraz z możliwością zakupu książki w cyfrowym formacie – otrzymywało się elektroniczny czytnik. Maciej Topolski, rzecz-nik Kolportera, twierdzi, że firma jest zadowolona z efektów, ale konkurencja chętnie wytyka błędy (zbyt mała liczba tytułów w sklepie eClicto, by zachę-cić do kupna czytnika kosztującego 900 zł.; książki z księgarni Kolportera zapisywane są w specjalnym cyfrowym formacie, uniemożliwiającym stosowanie innych czytników).W tym samym czasie jednak, amerykański Amazon zaprezentował Kindle 2. I to na tyle skutecznie, że na rynku polskim sprzedało się ok. 6 tys. tych urządzeń, czyli tyle, ile wszystkich konkurencyjnych czytników razem. Skąd takie wzięcie? Kindle oferuje dostęp do księgarni z każdego miejsca w zasięgu działania telefonii komórkowej, (bo urządzenie zaopatrzone zostało w moduł łączności telefonicznej) lub w za-sięgu wi-fi. Dzięki temu czytelnik w każdej chwili może połączyć się z księgarnią, przejrzeć nowości i kupić wypatrzone tytuły bez dodatkowych kosz-tów. Niewątpliwą zaletą Kindle 2 jest możliwość od-twarzania e-ksiażek także na innych urządzeniach: komputerze, telefonie komórkowym lub na iPadzie, między którymi jest pełna synchronizacja – czytelnik kontynuujący lekturę np. na telefonie komórkowym, rozpoczyna w miejscu, w jakim zakończył czytanie na Kindle’u w domu.Czy polscy czytelnicy otrzymają podobną ofertę od rodzimych cyfrowych księgarzy? Robert Rybski, pre-zes Virtualo.pl, serwisu e-książkowego, należącego do sieci Empik zapewnia, że tak. Już w 2010 r. Empik porozumiał się z podobnymi sieciami księgarskimi

w innych krajach europejskich, by razem wywalczyć od producentów atrakcyjne ceny na czytniki książek. Urządzenie proponowane przez Empik miało mieć atrakcyjną cenę i możliwość korzystania z e-książek na innych urządzeniach, w tym w telefonach komór-kowych. Porozumienie umożliwiło także oferowanie w Polsce tytułów obcojęzycznych. Czy to się spraw-dziło? Obecnie Empik oferuje e-czytnik TrekStor 3.0, pozwalający korzystać z Internetu, czytać książki elektroniczne, słuchać muzyki oraz oglądać filmy. Bez użycia innych urządzeń można kupować książ-ki i pobierać je bezpośrednio na czytnik, a następ-nie pogrupować je w swojej cyfrowej biblioteczce. TrekStor obsługuje e-booki w najpopularniejszych formatach: PDF, ePub (wsparcie dla Adobe DRM), FB2 i TXT. Interfejs umożliwia przechodzenie do konkretnych stron wybranej książki, dodawanie za-kładek i ulubionych pozycji. W opcjach można zmie-nić wielkość i kolor czcionki. Przy zakupie czytnika, Empik gwarantuje darmowy dostęp do ok. 8 tysięcy klasyków literatury – polskiej i zagranicznej, co – przy jego cenie, będącej równowartością jednego porządnie wydanego albumu (299,99 zł) jest ofertą kuszącą. Na wirtualnych półkach sklepu znajduje się ok. 30 tysięcy e-booków, płatnych, ale są to ceny porównywalne do cen książek wydanych tradycyjnie. Czy to dobra oferta? Być może, zwłaszcza że staty-styczny polski użytkownik e-booka zarabia powyżej średniej krajowej. Z badań wynika także, że mieszka w dużym mieście, zna języki obce, jest człowiekiem

S P O JR ZENI A >>

Teberia 03/201222

Page 23: Teberia 14

wykształconym, obeznanym z nowymi technologia-mi. Jest przy tym stosunkowo młody (między 20.-30. rokiem życia). Nie wiadomo dokładnie, ilu użytkow-ników mamy teraz w Polsce. Jedne źródła twierdzą, że Kindle’a ma 10 tys. Polaków, inne – 60, a przecież funkcjonuje już rynek wtórny tych urządzeń. Poza tym Kindle to nie jedyny czytnik e-booków. IPa-dów jest 200 – 300 tys., czytać zresztą można też na smartfonach. Potencjalnych e-czytelników jest więc w Polsce około miliona, a rynek ten cały czas się rozwija. Kiedy ktoś jednak kupuje Kindle’a, nie ma wątpliwości, że robi to po to, by czytać. Inaczej jest z iPadem czy smartfonem. Jedno jest pewne – to rynek przyszłości.

Tam-tamy na e-booku…

Premiera nowego iPada o genialnych możliwo-ściach technologicznych, oraz wejście na polski ry-nek Amazonu w sposób naturalny nasuwa pytanie o przyszłość tradycyjnej książki (papierowej). Papier elektroniczny, stający się idealnym czytni-kiem, urządzenia o pojemności pamięci wielu opa-słych tradycyjnych tomów i wadze telefonu komór-kowego, mogą wszak odtąd pełnić funkcję książki w różnych okolicznościach. Używając e-booków, oszczędzamy papier, a więc i drzewa, czas – eliminu-jemy obowiązki związane z odwiedzaniem księgarni

i wyborem odpowiedniej pozycji. W księgarniach in-ternetowych można do woli przeglądać elektronicz-ne książki z różnych kategorii, przeczytać fragment tej, która nas zainteresowała oraz dokonać zakupu, płacą w sposób elektroniczny, a książkę otrzymując w formacie pdf. Posiadając czytnik e-booków, które-go faktura przypomina kartkę papieru, możemy nie męcząc wzroku czytać, nawet przez kilka godzin.Zalety urządzeń tego typu są zatem odmieniane przez wszystkie przypadki – i… łatwo się nimi zachłysnąć. Jak będzie wyglądała zatem książka przyszłości?Na pytanie to usiłował odpowiedzieć Robert Chojnac-ki – szef wydawnictwa Otwartego i założyciel portalu Woblink.com – najbardziej zaawansowanej polskiej aplikacji do czytania i kupowania e-booków oraz multibooków, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej. Chojnacki wskazuje tam, że w przyszłości poczytny autor beletrystyki będzie bardziej reżyserem swo-jego dzieła, niż pisarzem. Książka będzie zawierała bowiem, w ramach swojej treści, muzykę budującą nastrój, która zagra w odpowiednim momencie, bo czytnik będzie śledził ruch naszej źrenicy. Pisarz reżyser poprowadzi z nami przebiegłą grę – tłuma-czy Chojnacki. – Mogąc modyfikować treść książki w dowolnym momencie, będzie mógł nas zwodzić co do jej ostatecznej wymowy. Czytając książkę po-dróżniczą, usłyszymy dźwięki dżungli amazońskiej albo huk wodospadu Niagara. Oglądamy tajemny rytuał Indian, który udało się autorowi sfilmować po kryjomu komórką.... Prawie wszystko, o czym mówię, można zrobić lub zobaczyć na iPadzie w aplikacjach takich jak Kobo, iBooks czy Woblink. Naprawdę!Tę wizję autor podpiera przykładami – Książka „Orzeł biały i czerwona gwiazda” ma animowane mapy, które prezentują operacje wojskowe. Lektor czy-ta komentarz, żołnierze maszerują, flagi powiewają. Lektura książeczek dla dzieci ma być interaktywna – np. czytając „Małpę w kąpieli”, będzie można po-łaskotać małpę, albo ją wyrzucić przez okno.Taka formuła jest z pewnością szalenie atrakcyjna. Oto przedmiot, zwany niegdyś banalnie książką, staje się kreatorem rzeczywistości multimedialnej, angażując w odbiór treści wszystkie, niemal, zmysły. Świat zamknięty dotąd w wyobraźni autora, zostaje nam podany na tacy (tablecie) dokładnie w takim kształcie, w jakim go twórca wymyślił. Na pewno doskonale sprawdza się ten model w przypadku wy-dawnictw dokumentalnych, historycznych, eduka-cyjnych.Co jednak z literaturą piękną? Sytuacja artysty, pi-sarza, poety, staje się bardzo komfortowa – nie ma

Teberia 03/2012 23

Page 24: Teberia 14

już miejsca na interpretację, (nadinterpretację, złą interpretację), bo nie pracuje wyobraźnia odbiorcy, a bezrobotni krytycy literaccy i filolodzy, mogą się teraz zająć dystrybucją tabletów. Tylko, czy w tym rzecz?

…albo mądrość Prousta

W tym kontekście interesująco wypowiada się dr Maksymilian Bielecki – psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, zajmujący się m.in. wpływem nowych technologii (gier kompu-terowych, e-booków) na pracę ludzkiego mózgu. W wyniku badań zachowania mózgu podczas pro-cesu czytania, zwrócono uwagę, że najpierw infor-macja wzrokowa trafia do wzgórza, które jest „stacją przekaźnikową” naszego mózgu, a stamtąd do płatów potylicznych. Tam zachodzi analiza obrazu pod kątem koloru, formy, przestrzenności. Samo rozpoznanie kształtu to nie wszystko – potem zapalają się obsza-ry odpowiedzialne za kojarzenie i zrozumienie, więc mniej więcej w ciągu 300 milisekund rozpoznajemy znaczenie czytanego słowa. Ale na tym się nie koń-czy burza w morzu neuronów. Po kolejnych 100-200 milisekundach włączają się obwody zajmujące się wnioskowaniem, interpretacją, znajdowaniem kontek-stu, krytyczną analizą i wreszcie pojawiają się nasze własne myśli, refleksje, które wykraczają daleko poza czytany tekst. I to jest właśnie, jak pisał Proust, ta

„nasza mądrość, która zaczyna się tam, gdzie kończy się mądrość autora”.W podobnym klimacie wypowiada się dr Maryanne Wolf. Ta badaczka obawia się, że czytanie na ekranie komputera, iPada, czytnika e-booków nieuchronnie zmieni tę sieć szlaków i powiązań, która do tej pory umożliwiała głębsze skojarzenia. Nasza zdolność przyswajania stanie się uboższa, bardziej powierz-chowna. Zabraknie tych kluczowych milisekund głębokiej refleksji.Papierowa książka, w przeciwieństwie do cyfrowych czytników, zostawia silniejszy ślad pamięciowy. Kojarzymy przestrzenny układ stron i lokalizację fragmentów, które wywarły na nas jakiś wpływ, wy-gląd okładki, czasem zapach i fakturę papieru. Książ-ki różnią się od siebie. Tekst czytany w cyfrowym pliku wywołuje zaś pewien rodzaj efektu tunelowego – tłumaczy dr Bielecki – obejmujemy tylko pojedyn-czą stronę, akapit, a umyka nam całość lektury, nie wiemy, ku czemu ona zmierza, jaka jest jej struktura i rozmiar.Z drugiej strony nowe technologie uczą nas inaczej korzystać z informacji. Prześlizgując się po tekście wyławiamy istotne sensy, słowa klucze, w sposób błyskawiczny dokonujemy selekcji treści dla nas ważnych i mniej istotnych. Musimy radzić sobie z wieloma bodźcami, filtrując jednocześnie te, któ-rych szukamy, lub które wydają się nam potrzebne. Mówiąc prościej – przyswajamy więcej, ale bardziej

S P O JR ZENI A >>

Teberia 03/201224

Page 25: Teberia 14

powierzchownie. Czy to gorzej? Trudno dziś po-wiedzieć. To po prostu nowa jakość, o którą praw-dopodobnie oparta będzie przyszłość następnych pokoleń.

„Verba volant, scripta Manet” („słowa ulatują, pismo zostaje”)?

W e-booku niekoniecznie… E-booki ułatwiają nam dostęp do dzieł, pozwalają stykać się z literaturą w każdym miejscu i o każdej porze, zachwycają nowatorstwem technologii. Ale korzystając z nich, warto także pomyśleć o zagrożeniach, które z sobą niosą. Temat ten podjęli m.in. dziennikarze Miłada Jędrysik, Wojciech Orliński. Swoje kasandryczne wi-zje zaczynają refleksją, że wynalazki często odwracały się przeciw ludziom. Druk przyniósł Europie absolu-tyzm, bo władcy mogli się porozumiewać z podda-nymi bez pośrednictwa parlamentu. Kolej, telegraf, telefon, rozszczepienie jądra atomowego, wykorzy-stywano w obydwu wojnach, a współcześnie Internet i telefony komórkowe pomagają bliskowschodnim tyranom namierzać buntowników i naprowadzać pociski na budynki, w których pracują dziennikarze. Wszystko to skłania do kontrowersyjnego, ale może słusznego pytania, ile lat nasze parlamentarne swo-body przetrwają po ostatecznym porzuceniu papieru na rzecz e-booków i e-czasopism?Szczególne niebezpieczeństwo widzą autorzy w możliwościach zdalnego uaktualnienia informacji. Zwróćmy uwagę na całą grozę, która może wyniknąć z sytuacji, w której treść każdej książki można w nie-skończoność update’ować – po wersji 1.1 wypuścić 1.2beta, a potem 1.3rc2, a potem wersję 2.0, po której korekta zacznie się od nowa. Powstanie świat ciągłych poprawek do poprawek, wiecznej „wersji beta”, braku historii (bo stare wersje znikają bez śladu i nie moż-na ich już po prostu zdjąć z półki, jak różne edycje papierowej powieści). Co będzie, gdy w postpapiero-wej przyszłości wszystko – kodeks karny, konstytucja, prawa człowieka, umowy międzynarodowe – będzie jakąś płynną „wersją beta”, którą będzie można zdal-nie „uaktualniać”? To wprawdzie jeszcze science fic-tion, ale już raczej bliższe niż dalsze. A co najgorsze, idziemy w tym kierunku z bezmyślnym entuzjazmem. Nasze prawa jako obywateli są coś warte, tylko do-póki istnieją – jako ostateczna, niezmienna wersja – w postaci wydrukowanych książek, a my dysponujemy w miarę powszechną umiejętnością odnalezienia ich w tych książkach.

Konkluzja tego wywodu sprowadza się do faktu, że następne pokolenia w ogóle nie będą miały oparcia w prawie trwale zapisanym. Istotnie, świat, w którym stałe zasady mogą być poddane zdalnym uaktual-nieniom nie wydaje się bezpieczny, bo otwierają się możliwości manipulacji. Warto jednak zauważyć, że już teraz prawnicy, zamiast z papierowych Dzienni-ków Ustaw, czy innych aktów prawnych, korzystają z ich wersji elektronicznych, również zdalnie update-’owanych. Stare wersje nie znikają jednak bez śladu, zapisane są w archiwach, (podobnie jak akty jeszcze nie obowiązujące, zapisane są i dostępne jako akty oczekujące). Elektroniczne programy prawnicze po-zwalają na sprawne poruszanie się w gąszczu prawa nawet laikom, akty prawne są w nich uporządkowane, a sprytne wyszukiwarki odnajdą każde poszukiwane zagadnienie za pomocą słowników. Bazy prawnicze posiadają również pełnotekstowe elektroniczne wer-sje książek (kodeksów, podręczników, monografii) i czasopism oraz pełne orzecznictwo, dzięki czemu tzw. przeciętny obywatel może do woli korzystać z zasobów, skrywających niedostępną dotąd, wiedzę. Z jednej strony więc w technologii widzimy zagro-żenia dla demokracji, z drugiej jej umocnienie, po-przez otwarcie dziedzin, zarezerwowanych wcześniej wyłącznie dla elit.Jeszcze inny problem, wygenerowany przez nowe technologie, znajdują cytowani autorzy w możli-wości zdalnej kontroli, nie tylko rodzaju czytelnic-twa obywatela, ale i jego miejsca pobytu. Zarzucają e-bookom odarcie czytelnika z intymności czyta-nia.Kiedy czytamy e-książkę ze swojego iPada, ujawniamy różnym instytucjom to, że ta a ta osoba, zamieszka-ła tu i tu, pracująca tam a tam, właśnie teraz czy-ta to i to, przebywając pod tymi oto współrzędnymi geograficznymi. Jeśli w tym świecie pojawi się kiedyś na przykład jakaś dyktatura, samizdat będzie nie

Teberia 03/2012 25

Page 26: Teberia 14

tylko nielegalny, ale nawet niemożliwy technicznie. Czy na pewno tego właśnie chcemy?Trudno nie zgodzić się z tymi argumentami. Czytel-nictwo za sprawą nowych technologii odzierane jest z prywatności, a czytelnik znajduje się pod kontro-lą, czy mu się to podoba, czy nie. Być może trochę w tych kasandrycznych wizjach przesady, bo nasza prywatność zagrożona jest już dawno, przez telefonię komórkową, Internet, portale społecznościowe itd. W tym przypadku, na szczęście, wciąż jeszcze jest alternatywa – cierpliwy papier i intymna atmosfera, jakiej nie zmąci oddech Wielkiego Brata.

E-book a świat według Laniera

Opisując futurystyczny świat, w jaki może nas za-prowadzić dalszy rozwój multimedialnej książki, spróbujmy poluzować całkiem wodze fantazji. E-booki na pewno zmieniają relacje czytelnika z książką – czynność ta przestanie być intymna, ale za to nabierze wymiaru bardziej społecznego. Już dziś czytanie na ekranie komputera wiąże się z odbiorem różnych bodźców. Bielecki przyrównuje tę sytuację do towarzyskiego spotkania z przyjaciółmi przy ka-wiarnianym stoliku, gdzie co chwila ktoś komentuje

i dzieli się tym, co właśnie przeczytał. Nowe media już teraz zmuszają do większej aktywności, stałej gotowości do działania.Jak by jednak nie było, czytanie wciąż ma rację bytu – poruszanie się w cyberprzestrzeni to dziś przymus kulturowy, a czytanie jest tam wciąż podstawowym środkiem komunikacji. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że nowe technologie w tym e-booki stają się przedsionkiem tzw. wirtualnej rzeczywistości.Pojęcie to stworzył Jaron Lanier – futurolog, in-formatyk, autor kontrowersyjnej książki You Are Not a Gadget: A Manifesto („Nie jesteś gadżetem. Manifest”). W dziele tym zawarł krytykę techno-logii cyfrowych, w której np. Wikipedię określił triumfem „rządów umysłowego motłochu”, a por-tale społecznościowe oskarżył o prowadzenie do odczłowieczenia. Przede wszystkim jednak jest au-torem prototypowego sprzętu, będącego elementem wirtualnej rzeczywistości – rękawic, służących do manipulacji obiektami widocznymi na ekranie kom-putera oraz systemu Reality Built for Two, w którym różne osoby mogą „przebywać” w tej samej wirtual-nej przestrzeni. To – mówiąc prościej – pełna iluzja, podpowiadana ludzkim zmysłom przez komputer. Świat, który zaprezentował Lanier to przyszłość, w której nie tylko nie będziemy czytać, ale także przestaniemy mówić.

Teberia 03/201226

Page 27: Teberia 14

W tym świecie – mówi Lanier – możesz być wiel-kości góry, całej galaktyki albo kamyczka na pod-łodze. Fortepian... Cudownie jest być fortepianem. Można posługiwać się instrumentami muzyczny-mi zupełnie inaczej niż w rzeczywistym świecie. Saksofon np. zamiast dźwiękami może grać feerią świateł. Albo nawet twoim własnym ciałem. Może deformować je. Możesz stać się kometą i stopniowo zmienić się w wielkiego pająka większego niż planeta. Z technicznego punktu widzenia wejście do tego świata iluzji będzie prowadzić przez specjalne oku-lary, rękawice i skomputeryzowany kombinezon, najeżony czujnikami, reagującymi na każdy ruch, a być może również urządzenia, które będą też sy-mulowały wrażenia węchowe i smakowe.W tym wirtualnym świecie łatwo przekazać wszyst-ko bez słów, a zatem po co opisywać obraz, który można bezpośrednio pokazać? Sytuację tę okre-ślił Lanier mianem komunikacji postsymbolicznej i przedstawił ja na początku lat 90. w spektaklu „The Sound of One Hand”, granym w teatrach w Toronto, Chicago i Linzu. Lanier występował w nim w wir-tualnych okularach i rękawicy, podobnie jak cała publiczność, która widziała i czuła dokładnie to, co on. Rozwój technologii w tym kierunku wydaje się nieunikniony, ale myślę o tym z pewną obawą. Bo czy – gdyby cofnąć się w czasie i dać naszym przodkom technologię wirtualnej rzeczywistości – stworzyliby język, nie mówiąc już o piśmie? Nie byłoby dyskusji o książkach i e-bookach, bo nie byłoby ani książek, ani e-booków, ani nawet możliwości i narzędzi do dyskusji. To wizja, przy której współczesne obawy i argumenty, związane z rozwojem e-booków są po prostu dziecinne i śmieszne.

Ad rem czyli co z tą książką?

Mimo obaw Platona, pismo – a co za tym idzie i książka, nie upośledziły naszej pamięci – a wręcz przeciwnie – utrwaliły przeszłość, tradycję, kulturę. Jednak co z obawami dzisiejszych kasandrycznych futurystów? E-booki zniszczą naszą prywatność? Zmienią nasze mózgi? Zatracimy wyobraźnię i zdolność mowy? Przywoływany wyżej Chojnac-ki prognozuje – Moim zdaniem w 2020 r. udział e-rynku w całym rynku książki trudno już będzie mierzyć, bo wygeneruje on publikacje, których dziś wcale nie nazwalibyśmy książkami. Zabraknie so-lidnej podstawy do porównań, jaką są obecnie np.

tytuły powtarzające się w wersjach papierowej i elektronicznej. Dziś e-rynek sprowadza się do zdi-gitalizowania tekstu, w USA mówi się tymczasem, że to nie jest nawet jego wersja 1.0. Kiedy pojawią się publikacje na masową skalę czerpiące z nowych moż-liwości technologicznych, powstanie zupełnie osobny rynek, który prawdopodobnie do 2020 r. zrówna się ze stopniowo kurczącym się rynkiem książki trady-cyjnej. Częściowo zajmie jego miejsce na rynku cza-su wolnego, jak wcześniej np. Internet, w którym też przecież czytamy.

Arabowie twierdzili niegdyś, że książki są ogroda-mi uczonych. Ta metafora trochę jak z opowieści Szeherezady, przywołuje atmosferę piękna, relaksu, odpoczynku i przyjemności. Wpływ na to z pewno-ścią miał sposób wydawania tradycyjnych książek, ich kunsztowna oprawa, bogate ilustracje. Poruszając się w świecie tej metaforyki warto zapytać, czym, w związku z przywołanymi powyżej zagrożeniami, staną się e-booki? Parkiem technologicznym futu-rystów czy grządką plebejuszy? Pytając o przyszłość książki, pytamy o przyszłość nauki, kultury, sztuki… A może o własną tożsamość…?

Dominika Bara

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

W opracowaniu korzystałam z informacji zawartych na stronach:

http://wyborcza.pl/1,75476,11333409,Czy_e_booki_zmienia_nam_mozgi_.html?a-

s=2&startsz=x#ixzz1pNWYa3pq

http://wyborcza.pl/1,75475,11310088,Bauman__E_bookom_nie_da_sie_zaginac_ro-

gow.html#ixzz1pNrYT33L

http://wyborcza.pl/1,123455,11277567,Spor_o_elektroniczne_ksiazki_i_przyszlosc_pa-

pieru.html

http://www.polityka.pl/nauka/komputeryiinternet/1511318,1,e-ksiazki-zalewaja-

swiatowy-rynek.read

Teberia 03/2012 27

Page 28: Teberia 14

N A UK A >>

Bionik w przyrodzie widzi swego mistrza

Bionika nie jest zwykłym naśladowaniem przyrody. To raczej twórcza inspiracja jej rozwiąza-niami. Z osiągnięciami bioniki spotykamy się na każdym kroku, począwszy od zapinania rzepa w naszej kurtce, lecąc samolotem, zwiedzając najwyższe drapacze chmur, czy drżąc przed szczerzącym do nas zęby na ekranie dinozaurem z Jurajskiego Parku. O tym czym jest bionika, jakie ma osiągnięcia oraz jak wygląda jej sytuacja w Polsce rozmawiamy ze specjalistą w tej dziedzinie, profesorem Andrzejem Samkiem z Akademii Górniczo-Hutniczej.

Teberia 03/201228

Page 29: Teberia 14

Andrzej SamekProf. dr hab. inż. Andrzej Samek (ur. 1924 w Krakowie) w latach 1945-50 studiował na Wydziałach Politechnicznych Akademii Górniczo-Hutniczej uzyskując dyplom in-żyniera mechanika oraz stopień magistra inżyniera nauk technicznych. Działalność na-ukową rozpoczął w 1956 r., przyjęty na stanowisko starszego asystenta w b. Katedrze Obrabiarek Politechniki Krakowskiej, w 1967 roku uzyskał stopień doktora habilitowanego z zakresu tech-nologii maszyn. W 1983 r. otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego i rozpoczął kolejny etap swej działalności naukowo-dydaktycz-nej. W 1987 r. przyczynił się do utworzenia nowego kierunku studiów „automatyka i robotyka” na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej. W 1991 r. został powołany na sta-nowisko profesora zwyczajnego. Obecnie prof. Andrzej Samek pracuje na Wydziale Inżynierii Mechanicznej i Robotyki Aka-demii Górniczo-Hutniczej, prowadzi dla studentów zajęcia z bioniki.Jest autorem szeregu artykułów i monografii na temat bioniki oraz pierwszego w Polsce akademickiego podręcznika z tej dziedziny nauki – „Bionika nauki przyrodnicze dla inżynierów”. Pod kierow-nictwem profesora powstał opatentowany projekt robota przemiesz-czającego się wewnątrz rur.

Teberia 03/2012 29

Page 30: Teberia 14

Bionik nie zachwyca się pięknem przyrody, lecz patrzy na nią instrumentalnie? Bionika pokazuje obszar przyrody ożywionej jako zbiór niezwykle doskonałych systemów biologicznych, które można rozpatrywać jako systemy techniczne. Na przykład owada można analizować jako mobilnego robota. Bionik patrzy na przyrodę jako na źródło nieprzeliczalnego zbioru różnorodnych rozwiązań. Jeśli chodzi o samą nazwę, bionika jest stosunkowo młodą nauką, ma raptem nieco ponad 50 lat.

Jeśli chodzi o samą nazwę to owszem, jest to mło-da nauka. Ma ona jednak dwa rodowody. Pierwszy, opierający się na obserwacji i naśladowaniu przyrody sięga właściwie momentu, w którym człowiek wziął do ręki kamień i użył go jako narzędzia. W historii ludzkości pasjonatów naśladujących przyrodę było wielu. Najbardziej znany jest oczywiście Leonardo da Vinci, ale byli też inni, jak Matthew Baker, George Cayley, James Bell Pettigrew, Clement Ader, czy Ignaz i Igo Etrich. Ci ostatni zbudowali w 1910 roku samo-lot Etrich-Taube, oparty na sylwetce gołębia, bardzo popularny w początkach I Wojny Światowej. Druga ścieżka bioniki została zapoczątkowana w latach 50.-60. w USA. Rozpoczęto wówczas bada-nia nad wykorzystaniem właściwości systemów bio-logicznych przetwarzających sygnały i informację. I tak to się zaczęło. Wówczas wprowadzono dla no-wej dziedziny nazwę bionika. Używana jest czasem nazwa biomimetyka, ale biomimetyka to naśladowa-nie, a tu zupełnie nie chodzi o naśladownictwo. Bio-nika jest poszukiwaniem w przyrodzie wzorca, znaj-dowanie zasady działania, czyli funkcji organizmu i transformowanie jej na rozwiązanie techniczne.

Jakie osiągnięcia bioniczne należą do tych najbar-dziej przełomowych?Chociażby zmiana kształtu i właściwości okrętów podwodnych. Zmiana kształtu wzorowana na ssa-kach morskich, spowodowała przyrost prędkości z 7-14 węzłów na 35. Innym wzorcem było zachowa-nie się ryb morskich o wysokiej sprawności hydro-dynamicznej, np. tuńczyka. Wzorując się na nich, jednostki podwodne stały się bardziej sprawne, i mobilne.Bionika ma duże osiągnięcia w dziedzinie zasto-sowania nowych materiałów. Należy pamiętać, że w przyrodzie nie ma metali krystalicznych, z któ-rych my budujemy większość maszyn i urządzeń. Przyroda stosuje materiały przekładkowe, materiały warstwowe i materiały z wypełniaczami. Właściwo-ści pajęczyny pod względem mechanicznym wielo-krotnie przewyższają właściwości stali. Ogromna odporność pajęczyny na uderzenia spowodowała, że są stosowane kamizelki kuloodporne wzmac-niane włóknami ze sztucznej pajęczyny. Nowym odkryciem są materiały przekładkowe, z wkładka-mi z metali. Takie rozwiązanie występuje w musz-lach pewnych morskich mięczaków głębinowych.

N A UK A >>

Teberia 03/201230

Page 31: Teberia 14

Może być to inspiracją do zbudowania materiałów doskonale tłumiących energię uderzenia. Innym przykładem może być rozwój mikro robo-tów latających. Dotychczasowe osiągnięcia bazowały zwykle na aerodynamice profilu skrzydła stałego, co nie dawało zadawalających rezultatów przy tych rozmiarach. Natomiast odkrycia, które doprowadziły do poznania zasady lotu owadów, były przełomowe. Owady z punktu widzenia klasycznej aerodynamiki nie mają prawa latać. Ani kształt nie jest odpowiedni, duża masa, słabe skrzydło – to nie powinno unieść się w powietrze. A tymczasem latają lepiej niż nasze konstrukcje. Jest to spowodowane wykorzystaniem zupełnie innej metody latania, wykorzystującej tur-bulencję. I na tej zasadzie zaczyna się w tej chwili budować mini roboty latające, które nie przekraczają 30 mm, a większe, bardziej sprawne mają od 20-30 cm. To jest nowszy kierunek, który niedawno się pojawił. Nie ma też co ukrywać, że głównym motorem na-pędowym odkryć tego rodzaju są prace związane z obronnością. Ogromne programy wojskowe re-alizujące projekty badawcze z dziedziny bioniki posiadają zasoby liczące się w dziesiątkach milio-nów dolarów. My do tych programów może kiedyś dotrzemy jako pomocnicy-specjaliści. Bionika jest nauką interdyscyplinarną, konieczna jest współpraca naukowców z różnych dziedzin. Jak się to sprawdza w praktyce?Współpraca jest koniecznym warunkiem zwłasz-cza przy projektowaniu złożonych konstrukcji. Im bardziej złożony jest obiekt, tym więcej musi przy nim twórczo pracować inżynierów z różnych

specjalności. Dużą rolę zaczynają również odgrywać przyrodnicy. Oni mogą podsunąć zespół wzorców, który inżynier może następnie zbadać i wykorzystać. Mogą też pomóc w przeprowadzeniu badań i analiz przyrodniczych. W ten sposób nawiązuje się współ-praca między inżynierami, a przyrodnikami, której wcześniej nie było. W całkiem niedawnej przeszłości dyscypliny te były ściśle zamknięte. Przyrodnicy, to przyrodnicy, inżynierowie to inżynierowie, nie moż-na było w zasadzie wymieniać informacji. To wła-śnie bionika sprawiła, że te dziedziny otworzyły się wzajemnie. Ona jest tym ogniwem, które wszystko łączy i wykorzystuje badania zoologów, botaników, paleontologów dla celów technicznych. Jakie mamy ostatnie, interesujące osiągniecia, które wynikły z tej współpracy?Chociażby kwestia łusek rekina. Przyrodnicy długo zastanawiali się, dlaczego ta ryba tak dobrze pływa? Okazuje się, że łuski rekina mają właściwości tłumią-ce turbulencję i powodują lepszy przepływ dookoła ciała zwierzęcia. W związku z tym odkryciem inży-nierowie zastanawiają się nad osłoną, wzorowaną na łuskach rekina, którą można by pokrywać kadłuby samolotów. Na razie jest wielki sprzeciw, no bo jak umieścić napisy, kadłub już nie będzie taki piękny i błyszczący. W każdym razie pracy nad tą koncepcją trwają. Znaną inspiracją zaczerpniętą z natury jest liść loto-su. Otóż liść lotosu ma tak ukształtowaną powierzch-nię, że spadająca kropla wody nie rozpływa się, lecz zachowuje kulisty kształt. Staczając się, usuwa zanie-czyszczenia jakie występują na powierzchni liścia. Na tej podstawie stworzono już samoczyszczące far-by, które mogą służyć do pokrycia ścian budynków.

Teberia 03/2012 31

Page 32: Teberia 14

rakter bardziej ogólny, zajmuje się w ogóle światem organizmów żywych, to inżynieria medyczna sto-suje rozwiązania techniczne do człowieka. Mamy tu protezy, implanty, zastawki, wiele inteligentnych, automatycznie działających urządzeń. Jest jeszcze jedna dziedzina bioniczna, o której nie-wiele się mówi, a ona również wpisuje się w to, czym się zajmujemy. Mowa tu o animatronice, dziedzinie której efektem jest to, że trzęsiemy się ze strachu gdy nam Spielberg pokazuje dinozaury. Jest to wynik animacji, która powstaje we współpracy z przyrod-nikami. Musimy przecież znać szkielet, układ mię-śniowy, a także sposób poruszania się i zachowanie zwierzęcia, które chcemy pokazać. Na tej podstawie buduje się model rzeczywisty albo wirtualny. To ma także szerszy, edukacyjny aspekt. Można bowiem odtwarzać zagrożone lub wymarłe gatunki dla celów dydaktycznych. Na przykład japońska firma Mitsu-bishi wprowadziła na rynek ruchomy model latime-rii, ryby, będącej żywą skamienieliną. Dzięki czemu uczniowie mogą zobaczyć latimerię, której bardzo niewielka populacja (zaledwie kilkaset osobników) żyje w pobliżu Komorów. Jest to niewątpliwie cieka-wa koncepcja, dzięki której w przyszłości będziemy mogli dużo łatwiej zapoznać społeczeństwo z gatun-kami, które już wyginęły lub są zagrożone. W jaki sposób dochodzi się do konkretnych roz-wiązań technicznych w bionice? Zaczynamy od obserwacji przyrody, czy od tworzenia koncepcji danego urządzenia, a w przyrodzie szukamy od-powiedzi na konkretne pytania?Obie drogi są stosowane. Można najpierw zapoznać się z danym osiągnięciem przyrodniczym, a potem zastanowić się czy można tę wiedzę jakoś wykorzy-stać w technice. Można też wyjść od konkretnego problemu technicznego. Na przykład chcemy zapro-

Dzięki swoim właściwościom farba taka zapobiega rozprzestrzenianiu się glonów. Teraz często na świe-żo otynkowanym bloku od południa mamy piękny różowy kolor, a od północy zielony. Dzięki nowym pokryciom możemy się przed tym zabezpieczyć. Bionika jednak to nie tylko wielkie i odległe wy-nalazki, ale także osiągnięcia, które ułatwiają nam życie na co dzień.Oczywiście, najpopularniejszym osiągnięciem tego typu jest rzep, który zresztą nie było tak łatwo stwo-rzyć. Do tego my stosujemy tylko jeden rodzaj rze-pu, natomiast przyroda dysponuje niezliczoną ilo-ścią rozwiązań zaczepów haczykowych, począwszy od zaczepów które łączącą parę skrzydeł motyla, a skończywszy na wyrafinowanych systemach za-bezpieczających połączenie odwłoków kopulujących owadów. Osiągnięcia bioniki mogą być prostym zastosowa-niem jednego rozwiązania jak właśnie rzep, ale też mogą to być złożone konstrukcje, oparte na koncep-cji zaczerpniętej od przyrody. Na przykład jest już dostępny w sprzedaży pojazd pływający, wzorowany na delfinie. Jest dwuosobowy, pływa na i pod wodą, może wyskoczyć z wody i obrócić się o 180 stopni. Kosztuje około 75 tys. dolarów.

"Architektura nawet w większym stopniu niż budowa maszyn wykorzystuje przyrodę do tworzenia nowatorskich koncepcji budynków." Bionika jest też popularna w architekturze?Architekci w dziedzinie zastosowań bioniki mają ogromne osiągnięcia. Na przykład super wieżow-ce sięgające do wysokości jednego kilometra są wzorowane na strukturach drzewa, sekwoi i cedru. Architektura nawet w większym stopniu niż budowa maszyn wykorzystuje przyrodę do tworzenia nowa-torskich koncepcji budynków. I w medycynie.Oczywiście w medycynie też, można powiedzieć, że bioinżynieria medyczna rozwinęła się gwałtownie w wyniku powstania bioniki. O ile bionika ma cha-

N A UK A >>

Teberia 03/201232

Page 33: Teberia 14

postawy młodego inżyniera z biernej na aktywną. Dotychczasowe formy studiów dają małe pole popisu dla samodzielnej twórczości studentów, a młodzi ludzie są pełni zapału, są bardzo chętni tylko mało się robi aby ułatwić im realizację ich twórczych aspi-racji. Jak wyglądają studia bioniczne? Studia mają trzy zadania, po pierwsze poszerzenie ogólnej wiedzy przyrodniczej, niezbędnej do takiej działalności. Po drugie, mają nauczyć nowego spoj-rzenia na przyrodę jako źródło rozwiązań technicz-nych. Po trzecie, stwarza się możliwość samodzielnej realizacji koncepcji technicznej, będącej wynikiem studiów bionicznych. W efekcie powstają bardzo ciekawe rozwiązania. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że prace dyplomowe bardzo rzadko kończą się jakimś szerszym rozwiązaniem przemysłowym. Do tego daleka droga. Ale sama przygoda, budowa rzeczywistego modelu daje studentom ogromną sa-tysfakcję sprawdzenie się jako inżyniera. Jak już mó-wiłem, to jest dominująca roli bioniki, aktywizować twórczą postawę inżynierską. A przecież my właśnie takich właśnie inżynierów potrzebujemy, zwykłych wykonawców mamy aż za dużo.

Zajęcia z przedmiotu Bionika na Akademii Gór-niczo-Hutniczej realizujemy w sposób nietypowy. Każdy student na wstępie dostaje ulotkę, w której podana jest szczegółowa tematyka zajęć, a także wyjaśnienie czym jest bionika i jaki jest cel tego przedmiotu. Nie jesteśmy zamknięci także co do literatury. Po omówieniu określonego tematu prze-kazujemy studentom spis poszerzających go lektur. Same studia zależnie od kierunku składają się z 15-30 godzin wykładów, oraz 30 godzin laboratorium. Laboratorium obejmuje zarówno pokazy makro i mikroskopowe, jak i wspomagane komputerowo projektowanie konstrukcji. Omawiane są rozwią-zania jakie istnieją w naturze, dotyczące pływania, kroczenia czy pełzania organizmów. Następnie stu-denci opracowują własny pomysł w postaci projek-tu koncepcyjnego, który jest podstawą zaliczenia. Zainspirowanie studentów do samodzielnej pracy jest podstawowym celem. Czy młodzi inżynierowie, chcący zajmować się bioniką muszą mieć jakieś specjalne predyspo-zycje?Trzeba mieć otwartą głowę i nie obojętnym na przy-rodę. Są tylko te dwa wymagania.

jektować specjalny chwytak robota. Szukamy wów-czas w przyrodzie odpowiedniego wzorca w postaci spełniających żądaną funkcje kończyn chwytnych. Wtedy przyrodnicy przychodzą z pomocą, pokazując działanie łap gekona czy kameleona.

Bionika w Polsce wciąż brzmi dosyć tajemniczo. Jak wygląda jej sytuacja w naszym kraju?Nie wesoło. Przez wiele lat byłem w pewnym sen-sie samotnym wilkiem, który zajmował się bioniką. Wszyscy porządni konstruktorzy słysząc o tym czym się interesuję, kiwali głową z politowaniem – zwa-riował, przyrodą się zajmuje, zamiast projektować porządną maszynę! Ale teraz ta sytuacja na szczęście się zmienia, postęp techniczny na świecie jest ogrom-ny, w dużej mierze zawdzięcza on swoje osiągnięcia właśnie rozwiązaniom występującym w przyrodzie. Nie sugeruję oczywiście, że w przyszłości wszystkie rozwiązania będą oparte na przyrodzie, ale jest to dodatkowe źródło, niezwykle bogate i inspirujące dla twórczej działalności inżynierskiej. Na obecnym etapie i stanie wiedzy o bionice w Pol-sce, podstawowe znaczenie ma działalność dydak-tyczna. Wprowadzenie tego przedmiotu na uczelnie ma na celu poszerzenie wiedzy o przyrodzie i zmianę

Teberia 03/2012 33

Page 34: Teberia 14

Nie ma możliwości stworzenia kierunku studiów bionika?Kierunek to za daleko, ale już w tej chwili jest to przedmiot na kilku wydziałach w Polsce. Na AGH bionika jest przedmiotem obowiązkowym na kierun-ku Automatyka i Robotyka i Inżynieria Medyczna. Nie ma zresztą w Polsce zbyt wielu ośrodków ba-dawczych zajmujących się bioniką. Poza Krakowem, wykłady prowadzone są też we Wrocławiu, Warsza-wie i Poznaniu. Jakie mamy polskie sukcesy w badaniach bionicz-nych?Ja bym powiedział… porażki. Przykładowo, ab-solwent Politechniki Krakowskiej zaprojektował w współpracy ze mną pojazd pływający. Minęło pra-wie 10 lat i nikt poważnie się tym nie zainteresował. Podobnie CyberRyba, którą wykonali studenci Po-litechniki, pozostała na etapie modelu. Nie dziwię się temu, bo każda inwestycja, obciążona ryzykiem, jest trudna do podjęcia dla przedsiębiorcy, który nie ma dużego zasobu kapitałowego. Jeżeli rowery pedałowe pływają po wszystkich jeziorach, to nikt nie będzie zmieniał tego roweru na pływający na innej zasadzie pojazd, inwestując w to duże pienią-dze. Owszem, wojsko jest zainteresowane tym po-jazdem, ponieważ ma on interesujące właściwości, ale samo zainteresowanie to za mało. W zasadzie nie

ma więc sponsorów, których celem byłby niekonwen-cjonalny rozwój nowych, innowacyjnych rozwiązań konstrukcyjnych. Tego w Polsce bardzo brakuje.

Nie mamy chyba jednak wyjścia, jeżeli chcemy być konkurencyjni na rynku, musimy chociaż próbo-wać dogonić resztę świata, także w bionice?To prawdopodobnie daleka przyszłość, którą zreali-zuje nowa generacja inżynierów, którzy będą suge-rować rozwiązania bioniczne. Dopiero ta generacja zmusi przemysł do nowoczesności. Czy już teraz dzieje się coś w Polsce, co pomoże tę przyszłość zrealizować?Cały czas działamy w tym kierunku. Obecnie jest

N A UK A >>

Teberia 03/201234

Page 35: Teberia 14

pomysł aby tych kilkunastu ludzi, którzy zajmują się bioniką w kraju, spotkało się i ustaliło dalszy wspólny program działań. Kończymy także grant, którego celem jest program przedmiotu Bionika w szkol-nictwie wyższym. Nauczyciel akademicki dostanie w ten sposób komplet materiałów, które umożliwią mu prowadzenie przedmiotu, na uczelni, może także w kooperacji z przyrodnikami. Zupełnie na innym etapie przebiegają te działania u naszych zachodnich sąsiadów. Funkcjonują tam zarówno specjalności, jak i wydziały, które kształ-cą inżynierów bioników. Co więcej, w Niemczech pojawił się pomysł aby inaczej niż dotąd prowadzić zajęcia z nauk przyrodniczych w szkołach średnich. Nie tylko w ujęciu systematycznym, lecz z uwzględ-nieniem możliwości zastosowań technicznych. Pionierem w tej dziedzinie jest znany botanik prof. Claus Mattheck, autor kilku książek dla młodzie-ży opisujących podstawowe zjawiska mechaniki na przykładzie budowy drzewa Już dzieci można więc nauczyć inżynierskiego spojrzenia na rozwiązania występujące w przyrodzie.Daleko nam więc do Niemiec, gdzie działa ponad 20 ośrodków, w których uczy się bioniki. Nie mówiąc już o Francji, Anglii i USA. U nas jednak też naresz-cie pojawiły się szanse na rozwój bioniki, przede wszystkim została bowiem przełamana bariera obo-jętności środowisk naukowych i inżynierskich. Obojętności? Czyżby dokonania bioniki nie były dla nich ewidentne?Jeśli ktoś przez wiele lat siedzi w biurze projektowym i zajmuje się tylko tradycyjną metodą projektowania, to niechętnie słucha o czymkolwiek innym. Staramy się jednak przełamać ten opór, przede wszystkim wśród młodych inżynierów. W nich jest przyszłość i nadzieja rozwoju bioniki w Polsce.

Rozmawiała: Aneta Żukowska

zdjęcia: Festo

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Teberia 03/2012 35

Page 36: Teberia 14

INNO WA C JE >>

Teberia 03/201236

Page 37: Teberia 14

Edward Margański i jego „skrzydełko”

Awiator z Kaniowa W jednym z hangarów na terenie Parku Technolo-

gicznym Przemysłu Lotniczego w Kaniowie, nie-

opodal Bielska-Białej powstaje prototyp samolotu,

który może w zasadniczy sposób zmienić konstrukcje

współczesnych statków powietrznych, choć w istocie

opiera się on na konstrukcji pierwszego samolotu

braci Wright.

W Polsce mamy ok. dziesięć razy mniej samo-lotów ogólnego zastosowanie, czyli tzw. gene-ral aviation przypadających na obywatela niż w krajach rozwiniętych. Mamy tyle samo mniej lot-nisk. A jednak to w Polsce powstaje jedna z nielicz-nych tego rodzaju, nowych konstrukcji w świecie.Po latach prób technicznych i żmudnym procesie certyfikacji, pod koniec ubiegłego roku Zakłady Lotnicze Margański & Mysłowski z Bielska-Białej rozpoczęły produkcję samolotu własnej konstruk-cji EM-11C Orka. Co ciekawe, jest to pierwsza certyfikowana produkcja rodzimej konstrukcji od kilkunastu lat. „Orka”, określana również powietrzną limuzyną, to czteroosobowy samolot przeznaczony do lotów biznesowych, szkoleniowych i patrolowych. Mak-symalny zasięg tego dwusilnikowego górnopłata wynosi 1500 km. „Orkę” oprócz wysokiej jakości technicznej cechuje konkurencyjna cena. Za po-równywalny samolot austriackiej firmy Diamond Aircraft Industries w podstawowej wersji zapłacić ok. pół miliona euro. Polska maszyna kosztuje kil-kanaście procent mniej.Bielską produkcją zainteresowali się Chińczycy. Chi-na International General Aviation Industry Group Limited zamierza nie tylko zakupić w Bielsku 30 egzemplarzy Orki, ale wejść także w bliższą współ-pracę z bielską firmą.

Teberia 03/2012 37

Page 38: Teberia 14

Dzięki szybkiemu rozwojowi chińskiej gospodarki oraz stopniowemu otwieraniu przestrzeni powietrz-nej, w ciągu najbliższych 10-20 lat chińskie lotnictwo cywilne czeka okres dynamicznego rozwoju. Dla firmy Margański & Mysłowski to ogromna szansa na rozwój, firmy ciągle młodej, ale już ze sporym dorobkiem.Historia Zakładów Lotniczych Margański&Mysłow-ski sięga roku 1986, kiedy Edward Margański założył „Zakład Remontów i Produkcji Sprzętu Lotnicze-go”. Początkowo firma zajmowała się przeglądami i naprawami szybowców drewnianych. Po kilku la-tach działalność przedsiębiorstwa rozszerzyła się o projektowanie konstrukcji szybowców. W ciągu zaledwie 13 miesięcy zaprojektowano, zbudowano prototypy, dokonano oblotu, uzyskano Certyfikat Typu oraz wprowadzono do produkcji szybowiec S-1 Swift. Sukcesy szybowca SWIFT pozwoliły na pozyskanie zamówienia od firmy MDM Ltd. na pro-jekt akrobacyjnego szybowca dwumiejscowego, co doprowadziło do rozpoczęcia prac nad szybowcem MDM-1 Fox, a w konsekwencji do tego, że świato-wych mistrzostwach ponad 90 proc. zawodników startuje na Swiftach lub Foxach.Obserwując tendencje na światowym rynku i poszu-kując swojego miejsca w branży, Zakłady Lotnicze skierowały swe zainteresowanie w kierunku samolo-tów ultralekkich. Bielska firma nawiązała współpracę z francuskim Aviasud. W ramach tej współpracy wyprodukowano (w kooperacji z innymi firmami z Bielska) pięć egzemplarzy ultralekkich samolo-tów „Albatros”. Kłopoty ze zbytem i likwidacja firmy „Aviasud” spowodowała, że produkcję przerwano.W latach 1998-1999, opierając się na dotychczaso-wym doświadczeniu oraz zrealizowanych wcześniej pracach wstępnych, rozpoczęto budowę prototy-pu odrzutowego samolotu szkolno-treningowego – o roboczej nazwie „Iskra II”.Margański wraz ze zespołem opracował projekt ta-niego samolotu odrzutowego o kompozytowej kon-strukcji, mającego zastosowanie zarówno wojskowe, jak i cywilne. Gotową konstrukcję nazwano EM-10 „Bielik”. Jego pierwszy oblot miał miejsce w 2003 roku, ale równolegle, bo już w roku 2002, rozpoczęto prace nad wspomnianą „Orka”.Zarówno „Bielika” jak i „Orkę” Edward Margań-ski mógł zrealizować przy wsparciu finansowym Włodzimierza Mysłowskiego, znanego bielskiego przedsiębiorcy, właściciela firmy „Marbet”, znanej przede wszystkim na rynku budowlanym z produkcji tzw. marbetek. Współpraca zaowocowała wspólnym

przedsięwzięciem. Panowie zostali wspólnikami. Pomysły, które rodziły się z pasji Margańskiego i szczypty zmysłu biznesowego Mysłowskiego po-woli przybierają kształt poważnego przedsiębior-stwa lotniczego, znanego już poza granicami Polski. Jego twórcy mogą szczycić się faktem, iż są jedyną w Polsce firmą lotniczą oferującą finalny produkt w postaci samolotu. Reszta firm z tego segmentu, coraz prężniej rozwijającego się, ma do zaoferowa-nia jedynie elementy wyposażenia lotniczego, choć w wielu przypadkach są to znaczące elementy lot-niczej układanki.Przykładem jest Avio Polska, gdzie w bielskim zakła-dzie zaprojektowano i wyprodukowano część stałą turbiny niskiego ciśnienia silnika GEnx-2B, dzięki której zużycie paliwa będzie o 15 proc. niższe niż w porównywalnych silnikach na rynku. Szacunki wskazują, że jej zastosowanie podwoi zyski prze-woźnika.Edward Margański, choć z podziwem spogląda na pracę konstruktorów z Avio Polska ma własny po-mysł na zracjonalizowanie użytkowania samolotów.

INNO WA C JE >>

Teberia 03/201238

Page 39: Teberia 14

Jego pomysł wydaje się banalnie prosty, choć w isto-cie to praca jego życia.- Są wynalazki, które wymyśla się jednej nocy, ale i są takie, które są sumą doświadczeń całego życia zawodowego. Mam nadzieję, że będzie to dzieło mo-jego życia. Jest to owoc mojej kilkudziesięcioletniej kariery zawodowej – mówi o idei rozwiązania, które w światku lotniczym zostało już okrzyknięte „skrzy-dełkiem”.Owe „skrzydełko” to w istocie małe ruchome skrzy-dło znajdujące się przed kabiną pilota, które zapewnia dodatkową siłę samolotowi w trakcie jego lądowania. W jaki sposób niby tak niepozorny, mały element miałby zracjonalizować użytkowanie maszyny? Przypomnijmy sobie widok lądującego Boeinga czy Airbusa, a zwłaszcza moment przed dotknięciem ko-łami ziemi. Wychylone klapy, zadarty do góry nos dla uzyskania niezbędnego kąta natarcia i pytanie: jaką siłę (ile procent aktualnego ciężaru samolotu) mu-szą w tym momencie wytworzyć skrzydła? Okazuje się, że ok. 110-115 %, gdyż obok ciężaru samolotu muszą skompensować skierowaną w dół siłę (owe

10-15 %) wytworzoną przez usterzenie wysokości dla utrzymania równowagi podłużnej w tym stanie lotu. Margański postanowił problem wyeliminować, co w ostatecznym rozrachunku ma doprowadzić do sporych oszczędności. Problem, który jak twierdzi jest wrzodem na sumieniu konstruktorów, którzy skrzętnie go ukrywają.- W szybowcach oraz w samolotach „z długim ogo-nem i wąskimi skrzydłami” rzecz nie ma większego znaczenia, ale już dla samolotów pasażerskich, czy samolotów bojowych jest już o co się bić.W swoim rozwiązaniu Margański postanowił wyko-rzystać układ tzw. kaczki, znany od zarania lotnictwa gdyż właśnie pierwszy samolot braci Wright posiadał konstrukcję „kaczki”, a co najciekawsze posiadał na przodzie „skrzydełko”. Rozwiązanie to jednak nie było kompletne, gdyż samolot był niewyważony, a w konsekwencji niestateczny. Skrzydełko ustawione na sztywno powodowało, że samolot był niestateczny i żeby uzyskać stateczność pilot musiał być „częścią samolotu”, musiał nieustannie trzymać ręce na ste-rach.

Teberia 03/2012 39

Page 40: Teberia 14

Następcy braci (Farman, Bleriot i inni) przenieśli usterzenie do tyłu i samolot sam z siebie stał się sta-teczny.Problem właściwego połączenia stateczności i ste-rowności został na wiele dziesiątków lat rozwiązany, lecz czy dziś, gdy cyzelujemy osiągi i własności to wystarczy? Tam, gdzie owe osiągi i własności są ab-solutnie na pierwszym miejscu, czyli u producentów samolotów bojowych, problem został rozwiązany „sztuczną stateczność”. Takie samoloty jak F-16 i F-18 posiadają ruchome przednie usterzenie, które jest wychylane przez system, sterowany co prawda przez pilota, lecz realizowany i zarządzany przez skomplikowane systemy informatyczno -mecha-niczne.Ale wracając do „kaczki”, konstrukcja ta powróciła w latach 70. ubiegłego wieku, kiedy to rówieśnik Edwarda Margańskiego Amerykanin Burt Rutan zbudował samolot VariEze. „Kaczka” Rutana ce-chowała się nieprzeciętnymi osiągami, a głównie prędkością maksymalną i zasięgiem. Sława samolotu i konstruktora potwierdzona m.in. rekordem świata (zasięg 2635 km osiągnięty w kategorii samolotów o masie mniejszej niż 500 kg) spowodowały, że kon-struktorzy amatorzy na całym świecie zbudowali ponad 400 sztuk takich samolotów. Powstanie ulep-szonej wersji Long-Ez oraz innych modeli wywo-dzących się z idei VariEze zdawało się potwierdzać głoszone przez Burta Rutana poglądy jakoby w ciągu najbliższych kilku-kilkunastu lat większość samolo-tów będzie budowana właśnie w układzie „kaczki”.- Prognozowana przez Rutana ofensywa „kaczek” wydawała się mieć sens. Razem z moimi kolegami

z biura konstrukcyjnego OBR w Mielcu zafascyno-waliśmy się nową ideą. Na deskach kreślarskich po godzinach zaczęły powstawać „kaczkoloty” rodem z Polski. A skoro zaczęły powstawać, to pojawiły się dogłębniejsze analizy układu – wspomina pan Edward. - W swych analizach doszliśmy do wniosku, że „kaczki” w tej postaci to jednak „droga donikąd”. Zresztą nie były to tylko nasze obserwacje.„Kaczki” nie przyjęły się ze względu na słabe para-metry pilotażu. Okazały się dużo gorsze niż przecięt-ne samoloty w zakresie małych prędkości, a głównie w długości startu i lądowania.- Korzyścią z owej przygody z „kaczkami” była ko-nieczność wyjścia poza wyniesione z politechniki wzory i zasady, i przeanalizowanie „tak po chłop-sku”, od strony fizyki zjawiska zasad zapewnienia stateczności i sterowności samolotu.Margański uznał, że „kaczka” byłaby doskonałym samolotem, o świetnych właściwościach, gdyby nie jej organiczne wady. Przede wszystkim w żadnym wypadku przednie usterzenie nie powinno być zabu-dowane na stałe do samolotu, lecz powinno zmieniać swe usytuowanie względem przepływających strug powietrza i że zmiany te (głównie kąta natarcia) powinny być realizowane przez jakiś mechanizm wg raczej skomplikowanych zależności. Niczym chorągiewka.W ten sposób powstała wizja pielęgnowana w umy-śle pana Edwarda - widok „kaczki” lecącej z mini-malną prędkością, z przednim płatem ustawianym względem opływającego powietrza tylko o tyle, ile potrzeba do zachowania równowagi.Owa wizja mogła doczekać się realizacji dzięki

Teberia 03/201240

Page 41: Teberia 14

mocnemu zaangażowaniu Edwarda Margańskiego w biznes lotniczy. Zdobyte doświadczenia, kontakty owocowały nowymi projektami. Wśród wspomnia-nych projektów „Bielika”, „Orki” zaczął powoli ma-terializować się projekt „kaczki bez wad”.Pierwsze próby prowadzone na modelach potwier-dziły słuszność stawianej tezy. Następnym etapem prac badawczych były testy w tunelach aerodyna-micznych (Wojskowej Akademii Technicznej i Po-litechniki Warszawskiej). Badaniom zostały podda-ne trzy modele o różnych konfiguracjach, najpierw „społecznie”, w ramach „czystej pasji badawczej”, a potem w ramach „grantu” finansowanego przez Ministerstwo Nauki.- Dla wynalazcy szokiem były wykresy, które wyszły z komputerów zintegrowanych ze swymi tunelami. Jedna sprawa to coś wymyślić, wyobrazić sobie jak to działa, a zupełnie co innego – zobaczyć tę kartkę wysuwającą się z drukarki. Kartkę, na której widać wykresy w całości potwierdzające to, co się sobie wy-obrażało. Tam abstrakcja, tu rzeczywistość – wspo-mina Edward Margański.Testy na modelach to jedno, testy na prawdziwym sa-molocie to zupełnie inna bajka. A po drodze zostaje jeszcze opatentowanie wynalazku. Edward Margań-ski zdaje sobie doskonale sprawę, że przełomowym momentem dla jego wynalazku w praktyce może być tylko zademonstrowanie światu nawet najmniej-szego, ale pilotowanego przez człowieka, samolotu dopuszczonego do lotu przez nadzór lotniczy. Samo-lotu, który z jednej strony wykaże właściwe własno-ści pilotażowe, a z drugiej – istniejące i potencjalne przewagi nad współczesnymi konstrukcjami.Edward Margański decyduje się na realizację projek-tu w ramach działania 3.1. Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, przy współpracy z kato-wickim Parkiem Technologicznym Euro-Centrum, który zdecydował się wyłożyć 200 tysięcy euro na urzeczywistnienie pomysłu. Od razu pojawia się pytanie czy za to można zaprojektować i zbudować nawet doświadczalny samolot? Przecież nie. A może jednak? Margańskiemu przychodzi do głowy pomysł, by wykorzystać do tego celu zaprojektowanego przez siebie motoszybowca „Małgosia”, z którym spędził parę setek godzin w powietrzu. I tak w hangarze lotniska w Kaniowie rozpoczyna się praca, która dziś dobiega praktycznie końca.- Najdalej w lipcu „Małgośka” wzbije się w powietrze – zapowiada pan Edward.Edward Margański ma świadomość, że nawet jeśli przedsięwzięcie okaże się sukcesem, trudno będzie

dokonać rewolucji w konstrukcjach samolotowych, choć jego patent można zastosować zarówno w ultra-lekkich samolotach, jak i w pasażerskich i bojowych i to bez radykalnych modyfikacji ich konstrukcji. Rzecz jasna, żeby przekonać niedowiarków trze-ba będzie wykonać znacznie większy prototyp, ale i pewnie to nie wystarczy, bowiem przemysł lotniczy to ogromne pieniądze, sieci zależności, dość skost-niałe struktury korporacyjne.Tyle, że koniec prac nad prototypem „skrzydełek” zbiegł się z coraz bliższą wizją współpracy firmy Margański&Mysłowski z chińskimi przedsiębior-cami, którzy mają ogromne apetyty na zawojowa-nie lotniczego świata. Kto wie, czy w tym układzie „skrzydełko” nie pofrunie bardzo wysoko.

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

INNO WA C JE >>

Teberia 03/2012 41

Page 42: Teberia 14

P R E ZEN TA C JE >>

W KGHM Polska Miedź S.A. trwają prace nad przy-gotowaniem nowatorskiego systemu monitoringu samojezdnych maszyn górniczych. Projektowany system informatyczny będzie pierwszym tego ro-dzaju rozwiązaniem w świecie. Dotychczasowa praktyka pokazuje, iż wdrożenia zaawansowanych systemów informatycznych w pol-skim górnictwie realizowane są zwykle od strony spektakularnych i „łatwych” do implementacji systemów planowania zasobów przedsiębiorstwa typu ERP (Enterprise Resource Planning - ang.) - a zwłaszcza ich modułów finanse, środki trwałe, księ-gowość materiałowa. Moduły bardziej złożone, takie jak zarządzanie produkcją, planowanie zapotrzebo-wania materiałowego - jako dużo trudniejsze – były pomijane we wdrażaniu. Jednak powoli informatyka wkracza także i w „trudne” obszary polskiego gór-nictwa, a co warto podkreślić, dzięki zaangażowaniu rodzimych ośrodków naukowych. W ubiegłym roku KGHM Polska Miedź S.A. pod-pisał umowę z Instytutem Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk w Krakowie z zespołem dr. inż. Jerzego Kickiego na opracowanie koncepcji monitoringu i transmisji danych technologicznych pracy samojezdnych ma-szyn górniczych w KGHM Polska Miedź S.A.

Jak pisze w swojej książce dr Krystian Żymełka, monitoring pracy maszyn w kopalniach w dzisiej-szym znaczeniu pojawił się w połowie lat 50-tych XX wieku. Stało się tak na skutek rosnącego zapotrzebo-wania na surowce przy jednoczesnym zmniejszeniu liczby zatrudnionych spowodowanym wycofaniem z kopalń pracowników skoszarowanych (jeńców wo-jennych, więźniów politycznych i żołnierzy - górni-ków), co doprowadziło do wyczerpania możliwości ekstensywnego rozwoju górnictwa i spowodowało poszukiwanie innych rozwiązań. Rozwój mechanizacji doprowadził do komplekso-wej mechanizacji całego procesu technologicznego, zapewniając ciągłą i równomierną pracę wszystkich maszyn i urządzeń sterowanych przez człowieka. Jednocześnie podejmowano próby zautomatyzo-wania poszczególnych procesów technologicz-nych, a na przełomie lat 60. i 70–tych XX w. próbę kompleksowej automatyzacji całej kopalni, czego najwymowniejszym przykładem była Zautomaty-zowana Doświadczalna Kopalnia „Jan”. Jednak do-piero kilkanaście ostatnich lat przyniosło przełom w mechanizacji produkcji. Przyczyny są wielora-kie. Po pierwsze, eksploatacja surowców w polskim górnictwie podziemnym – zarówno miedziowym, jak i węglowym – odbywa się w coraz trudniejszych warunkach górniczo-geologicznych, w których praca człowieka staje się coraz bardziej niebezpieczna. Po

KGHM Inteligentna kopalnia: System monitoringu samojezdnych maszyn górniczych

System pojąć, a ludzi zrozumieć

Teberia 03/201242

Page 43: Teberia 14

drugie, ekonomia wymusza na firmach górniczych coraz większą efektywność wydobycia, co jedno-znacznie wiąże się z mechanizacją procesów tech-nologicznych. Ilość danych, genrowanych przez kopalnie, któ-rych liczba ciągle rośnie wraz z udoskonalaniem i pojawianiem się nowych technik pomiarowych, zdecydowanie przewyższa możliwości percepcyjne człowieka. Krakowscy naukowcy wyszli zatem z za-łożenia, iż projektowane systemy muszą nie tylko w sposób czytelny informować o realizowanym pro-cesie technologicznym kopalni, ale wspierać z właści-wym poziomem szczegółowości służby kopalniane w podejmowaniu trafnych decyzji – szczególnie dyspozytorów, dozór i operatorów urządzeń. Podstawowym problemem w przygotowaniu efek-tywnego systemu w KGHM Polska Miedź S.A. jest skala przedsięwzięcia. W kopalniach koncernu mie-dziowego pracuje ponad 1300 maszyn, (ładowarki, spychacze, wozy wiercąco-kotwiące, wozy wiercące, wozy do obrywki, wozy transportowe i wozy od-stawcze) - z taką skalą mechanizacji wydobycia pod ziemią nie spotkamy się nigdzie w świecie. Zasadniczym celem działania kopalni jest uzyskanie planowanej produkcji przy minimalnych kosztach i zapewnieniu załodze górniczej jak najbezpieczniej-

szych warunków pracy. Proces produkcyjny kopalni, na który składają się: przygotowanie wyrobisk do przyszłej eksploatacji, urabianie, odstawa i transport oraz ciągnienie urobku szybami jest zakłócany przez różnego rodzaju zdarzenia, głównie o przypadko-wym charakterze. Dlatego monitorowanie przebiegu procesu techno-logicznego w takich warunkach wymaga zainsta-lowania w kopalni wielu różnorodnych czujników pozwalających kontrolować jego stan oraz elemen-tów wykonawczych pozwalających oddziaływać na jego przebieg. Cechą charakterystyczną systemów monitorowa-nia procesów technologicznych kopalni jest odda-lenie miejsc powstawania informacji od miejsc ich ujawniania, rozbudowa układów transmisji oraz możliwość powstania znacznych przekłamań spo-wodowanych nieprzyjaznymi warunkami środo-wiskowymi. - Pierwszą zasadę jaką przyjęliśmy w naszych dzia-łaniach to nie szkodzić – mówi Artur Dyczko, kie-rujący pracami zespołu. - Nasze prace zaczęliśmy od ustalenia potrzeb. W dokumencie „Katalog potrzeb w zakresie monitorowania wskaźników technicznych dotyczących pracy maszyn górniczych w kopalniach KGHM Polska Miedź S.A.” określiliśmy wspólnie -

Maszyna górnicza

Automatyczna akwizycja informacji w systemie EKSPERT

DaneZbiór informacji

Właściciel

Podzespoły

Wiedza

Operatorzy

Lokalizacja

Producent

Identyfikacja maszynyRodzaj / ProducentTyp (model)

Czas / zmiana

Struktura organizacyjna

Zarejestrowane zdarzeniai wielkości

Teberia 03/2012 43

Page 44: Teberia 14

my i specjaliści z KGHM - jakie informacje na temat pracy maszyn nas interesują, potem odpytaliśmy krajowy rynek producentów maszyn czy dysponuje techniką umożliwiającą dostarczenie interesujących nas informacji, a na koniec wyceniliśmy za pomo-cą rachunku ekonomicznego, ile te informacje nas mogą kosztować i czy są one na tyle ważne, że przy-czynią się do poprawy efektywnego wykorzystania posiadanego parku maszynowego. Niby prosta rzecz, ale kosztowała zespół ponad pół roku pracy. Autorzy koncepcji wyszli z założenia, iż system musi być możliwie najprostszy, by wyko-rzystywał już istniejącą infrastrukturę komunika-cyjną. - Zaproponowaliśmy, aby system oprzeć na istnieją-cej już w KGHM dołowej sieci światłowodowej, za pomocą której - drogą bezprzewodową z wykorzy-staniem transmisji radiowej i punktów dostępowych (tzw. Access Point’y) zabudowanych na komorach tankowania maszyn – będzie można wysyłać do Cen-tralnego Ośrodka Przetwarzania Informacji KGHM wszystkie interesujące nas informacje o pracy po-szczególnych maszyny. A dalej już za pomocą spe-cjalnego systemu informatycznego będzie można zmieniać miliony sygnałów w ustrukturyzowane informacje i raporty. Oczywiście diabeł tkwi w szcze-gółach i wszystko nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać z mojego opisu. Na etapie prac studialnych musieliśmy zbudować specjalny rejestrator, który poddaliśmy próbom dołowym. W naszej koncepcji założyliśmy, że nawiązanie połączenia pomiędzy system pośrednim a rejestratorem zabudowanym na maszynie będzie następowało zaraz po tym, jak maszyna znajdzie się w zasięgu sieci, wtedy to nastąpi zaczytanie danych do serwera mieszczącego się na powierzchni. Przeprowadzone obliczenia i testy ruchowe potwier-dziły przypuszczenia Zespołu i podczas próby gene-ralnej w kopalni Polkowice - Sieroszowice wszystko zadziałało jak trzeba.

Analizowanie olbrzymiej ilości informacji oraz dobór ludzi, którzy mieli by się tym zajmować wydawało się istotnym problemem. - Pewnie martwiłbym się tym, gdyby nie ciągłość i konsekwencja działań, które prowadzimy wspólnie

z KGHM-em od blisko 10 lat – mówi Dyczko. - Otóż właśnie w 2002 roku zaprojektowaliśmy dla miedzio-wego koncernu z Lubina system, który wtedy na-zwaliśmy EKSPERTSMG. Wtedy nie przypuszczałem, że owoc pracy naukowo-badawczej pod tytułem: „System ewidencji, kontroli oraz analizy efektywno-ści i wydajności samojezdnych maszyn górniczych (SMG) jako środek obniżenia kosztów produkcji w KGHM Polska Miedź S.A.” będzie miał szansę stać się jednym źródłem prawdy o pracy maszyn i urządzeń w KGHM. System EKSPERTSMG jest jak dotąd pierwszym tak dużym projektem w KGHM Polska Miedź S.A. wy-korzystującym kompleksowo informację pocho-dzącą ze wszystkich modułów SAP, dotyczącą ściśle określonej grupy użytkowników i sprecyzowanego kierunku działania służącym optymalizacji roz-wiązań w innych obszarach działalności koncernu. W roku 2009 został rozszerzony zakres jego działa-nia o obszar informacyjny związany z funkcjonowa-niem Działów Energomechanicznych w Oddziałach Górniczych oraz Zakładów Wzbogacania Rud.System EKSPERTSMG jest systemem informatycznym klasy Business Intelligence zbudowanym przy wyko-

P R E ZEN TA C JE >>

Teberia 03/201244

Page 45: Teberia 14

rzystaniu komponentów platformy technologicznej SAP BusinessObjects, przeznaczonym do obsługi automatycznego procesu opracowania i dystrybu-cji informacji zarządczej dla definiowanych grup odbiorców. Dziś system administrowany przez Cen-tralny Ośrodek Przetwarzania Informacji KGHM, który posiada operatorów w kopalniach i w zakła-dach wzbogacania rud, publikuje zestawienia mie-sięcznie i raporty on-line dla kadry zarządzającej koncernu. - A co najważniejsze przez 10 lat jego użytkowania zbudowaliśmy Zespół specjalistów znających się na swojej robocie jak nikt inny – podkreśla Dyczko. Pierwsze analizy efektywności ekonomicznej syste-mu wykazały spore zainteresowanie zarządu spółki pełnym wdrożeniem projektu.- Przedstawione zarządowi KGHM Polska Miedź S.A. dokumenty, zwłaszcza „Katalog Potrzeb w zakresie monitorowania wskaźników technicznych dotyczą-cych pracy maszyn górniczych w kopalniach” oraz „Standard monitoringu i transmisji danych techno-logicznych o parametrach technicznych i techno-logicznych generowanych w trakcie pracy maszyn

górniczych” stanowią, co może zabrzmi nieskromnie, milowe kroki tak w porządkowaniu prowadzonych prac jak i budowaniu właściwego fundamentu pod dojrzałe i nowatorskie rozwiązanie, które samo w so-bie stanowi przedsięwzięcie na skalę dotychczas nie-spotykaną na świecie – twierdzi Dyczko. Przed zespołem krakowskich naukowców pozostaje na dziś wdrożenie przedstawionej koncepcji.- System pojąć, a ludzi zrozumieć – tak w mojej oce-nie powinna brzmieć recepta na udane wdrożenie, które miejmy nadzieję już niebawem się rozpocznie w Lubinie.

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

„System pojąć, a ludzi zrozumieć – tak w mojej ocenie powinna brzmieć recepta na udane wdrożenie systemu informatycznego."

Artur Dyczko, IGSMiE PAN

Teberia 03/2012 45

Page 46: Teberia 14

Pod koniec ubiegłego roku w lubelskiej kopalni „Bogdanka” odbyło się XI International Mining Forum „Nowe spojrzenie na technikę i technologię eksploatacji cienkich pokładów węgla kamiennego”. Miejsce konferencji, która ściągnęła kilkuset fachow-ców – w tym aż 60 specjalistów z zagranicy m.in. z: Meksyku, Chin, Ukrainy, Rosji, Kazachstanu, Czech, Niemiec – było nieprzypadkowe. „Bogdanka” jest dziś jednym z niekwestionowanych światowych liderów w zastosowaniu innowacyjnych technologii górniczych.

Niewątpliwie takim innowacyjnym rozwiązaniem jest wykorzystanie techniki strugowej w procesie urabiania węgla. Techniki znanej od 1937 roku, kiedy to w jednej z kopalń niemieckich pojawiło się urzą-dzenie, którym była szyna z przyspawanym ostrzem w kształcie klina przeciągana tam i powrotem wzdłuż ociosu węglowego za pomocą liny ciągniętej przez kołowrót.

Kolejne działania to dalszy rozwój urządzenia strugo-wego ciągle doskonalonego. W ostatnim okresie nie-wątpliwie dzięki współpracy producenta jakim jest Bucyrus (dziś już Caterpillar) i użytkownika jakim jest „Bogdanka”. Tym samym działaniu inżynierów firmy Bucyrus i Bogdanki jest najbliższe rozumieniu innowacyjności jaka prezentowana jest na łamach książki Carmine Gallo pt. „Steve Jobs – sekrety in-nowacji. Zupełnie inaczej – reguły przełomowego sukcesu” (Wyd. Znak – litera nova, Kraków 2011)poświęconej jednemu z największych innowatorów naszych czasów Stevowi Jobsowi. Gallo przytacza w niej powiedzenie, którego autorem jest amery-kański ekonomista Tapan Munroe: „Innowacyjność to szeroka koncepcja . Mamy innowacyjność przez „małe i” i przez „duże I”. Ta druga dotyczy takich

wynalazków, jak Internet, silnik spalinowy, kod kre-skowy. Ale innowacyjność to także drobne, ciągłe ulepszenia, które pomagają radzić sobie z życiem, rozwijać firmę, udoskonalać swoje produkty albo podnosić wydajność”. Ten ostatni aspekt jest kluczem do dzisiejszych sukcesów „Bogdanki”.

– Otwiera ona nowe możliwości dla innowacyjnych rozwiązań tak w zakresie automatyzacji, informaty-zacji jaki i monitoringu całego procesu wydobyw-czego. Wzrost efektywnego czasu pracy uzyskany dzięki tym rozwiązaniom jest kluczem do sukcesu ekonomicznego. Strug bynajmniej nie jest tą zdoby-czą techniki, którą Einstein porównywał do siekiery w rękach zwyrodniałego zbrodniarza. To urządzenie, które wymaga ciągłego doskonalenia. Są też i inne walory tej techniki. Światowe doświadczenia ko-palń stosujących technikę strugową, a także polskie – wskazują, że eksploatacja cienkich pokładów to szansa dla wzrostu bazy zasobów przemysłowych, co w praktyce oznacza możliwość przedłużenia żywot-

Nowoczesne technologie w górnictwie podziemnym

Innowacyjne struganie

P R E ZEN TA C JE >>

Teberia 03/201246

Page 47: Teberia 14

ności kopalń i ochronę miejsc pracy – przekonuje dr Jerzy Kicki, organizator konferencji.

W polskim górnictwie dominował dotąd kombajno-wy system urabiania. Pogoń za rentownością powo-dowała, że wybierano głównie „rodzynki z ciasta”, czyli pokłady średnie i grube, tj. te o miąższości powyżej 1,5 m. Dziś przedsiębiorcy górniczy coraz bardziej są zainteresowani eksploatacją zasobów za-legających także w cienkich pokładach. Szacunki specjalistów mówią, iż w tej grupie pokła-dów węgla może zalegać od 30 do 35% krajowych zasobów „czarnego złota” czyli ok. miliarda ton. W „Bogdance” szacuje się, iż eksploatacja cienkich pokładów technika strugową zwiększy zasoby kopalni będące przedmiotem eksploatacji o ok. 100 mln ton i wydłuży okres funkcjonowania kopalni o kilka lat. Jerzy Kicki podkreśla jeszcze jeden ważny aspekt

związany z rozwojem technologii strugowej. Otóż, w Polsce wdrażanie techniki strugowej realizują młodzi inżynierowie, dla których zautomatyzowany system eksploatacji stanowi prawdziwe wyzwanie wskazujące kierunek dalszego rozwoju - to eksplo-atacja z minimalnym udziałem ludzi w przodku przy nowej roli i możliwościach automatyki i technologii informacyjnych. Tworzą one nowe formy i sposoby obsługi dotychczas realizowanych procesów pro-dukcyjnych. – Kolejne generacje młodej kadry wkraczającej do kopalń obdarzone są nowym rodzajem umiejęt-ności, a przede wszystkim świadomości cechują-cej się szczególnym rozumieniem rzeczywistości (rzeczywistością jest przede wszystkim to co jest na ekranie) i są gwarantem, że ten kierunek poszuki-wań nowych rozwiązań i dążenia do jak najmniejszej liczby ludzi zatrudnionych na dole kopalń będzie coraz silniej rozwijany – uważa dr Kicki.

Teberia 03/2012 47

Page 48: Teberia 14

Doświadczenia lubelskiej „Bogdanki” potwierdza-ją korzyści wypływające ze stosowania technologii strugowej. – Pokład 385, będący dominującym w naszej kopalni cienkim pokładem, był wcześniej wybierany techniką kombajnową. Jednak zanieczyszczenie urobku było tak duże, że uzysk węgla handlowego nieco przekra-czał tylko 50 procent, a bywało, że schodził nawet poniżej tego poziomu. Jesteśmy kopalnią, która fe-druje węgiel energetyczny, toteż nie mogliśmy sobie dalej pozwalać na aprobowanie kosztów tak niskiego uzysku. Dlatego szukaliśmy alternatywy dla kom-bajnu, pozwalającej na czyste wybieranie pokładu przy najniższym możliwym koszcie. Po rozeznaniu rynku zdecydowaliśmy się na technikę strugową. W umowie z firmą Bucyrus postawiliśmy warunek, że wydajność kompleksu musi sięgać co najmniej 10 tys. ton na dobę. Te warunki zostały spełnione w pierwszej badawczej ścianie w polu Nadrybie, gdzie w październiku 2010 roku dobowe wydobycie doszło do 16,8 tysięcy ton – wspomina Zbigniew Stopa, wiceprezes LW „Bogdanka”. Po wybraniu badawczej ściany w Nadrybiu kompleks w październiku ubiegłego roku został przezbrojony na ścianę 7/VII/385 w polu Stefanów. W zmodyfiko-wanej nieco wersji po uzyskanych doświadczeniach. Nowatorskie rozwiązania techniczne w napędzie wysypowym przenośnika ścianowego i układzie

przekładki przenośnika podścianowego wnieśli do niego inżynierowie Bogdanki oraz biur projektowych lubelskiej firmy Sigma i Bucyrus (Caterpillar). – Nie wnikając w niuanse tych rozwiązań, całość zmian spowodowała wydłużenie efektywnego czasu pracy struga do 16 godzin na dobę. W lutym bieżące-go roku uzyskaliśmy z tej ściany doskonały dobowy rezultat 24,4 tysięcy ton węgla (to światowy rekord – red.), choć myślę, że maksymalne możliwości kom-pleksu są jeszcze większe. Oczywiście, nie chodzi w tym wszystkim o jakiś wyścig. Chcemy spraw-dzić jaki poziom wydobycia w nowym polu Stefa-nów może dać ściana strugowa. Ta wiedza jest nam potrzebna po to, żeby projektowanie późniejszej eksploatacji tak zharmonizować z możliwościami uruchomionego wraz z nim szybu wydobywczo-wen-tylacyjnego, aby mógł on pracować przez całą dobę. Obecnie regularnie uzyskujemy powyżej 15 tysięcy ton węgla na dobę. Chcemy wiedzieć – uwzględniając sytuacje awaryjne – ile ścian trzeba uruchomić i wyposażyć, aby wiel-kością wydobycia wpasować się w możliwości szybu bez ponoszenia niepotrzebnych kosztów.Pole Stefanów to kluczowa inwestycja mająca zwięk-szyć dwukrotnie, z ok. 5,8 do 11,5 mln ton węgla rocznie, zdolności produkcyjne spółki. Tym samym Bogdanka zamierza podwoić, począwszy od 2014 r. swoje udziały w rynku węgla energetycznego w Polsce z obecnych ok. 7,5 do 15 procent.

P R E ZEN TA C JE >>

Organizatorzy XI International Mining Forum „Nowe spojrzenie na technikę i technologię eksploatacji cienkich pokładów węgla

kamiennego”. Od lewej: Artur Dyczko, Mirosław Taras, Jerzy Kicki, Zbigniew Stopa, Michał Myszkowski.

Teberia 03/201248

Page 49: Teberia 14

Inwestycja w technologię strugową była jednym z celów spółki przy jej debiucie giełdowym w czerw-cu 2009 r. Dziś inwestycja przynosi nadspodziewane efekty.Na ten rok lubelska kopalnia zapowiada wydobycie na poziomie 8 mln ton paliwa. „Bogdanka” podpi-sała w ubiegłym roku umowę na dostawę kolejnego kompleksu strugowego firmy Caterpillar o wartości ok. 160 mln zł. Rozruch nowego kompleksu prze-widywany jest na czwarty kwartał 2012 r. Lubelska spółka myśli też coraz bardziej poważnie o zakupie trzeciego struga. Organizatorem wspomnianej konferencji była Fun-dacja dla AGH. jac

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

„Szukaliśmy alternatywy dla kombajnu, pozwalającej na czyste wybieranie pokładu przy najniższym możliwym koszcie.”

Zbigniew Stopa, wiceprezes LW „Bogdanka”

Teberia 03/2012 49

Page 50: Teberia 14