68
PASYWNIE, CZYLI OSZCZęDNIE OKNO LEPSZE OD śCIANY... CZY PRZEMYSł POTRZEBUJE ARMANIEGO? POLSKA W BUDOWIE Dokąd zmierza polska architektura? NAUKA • TECHNOLOGIE • GOSPODARKA • CZŁOWIEK NUMER 7(10) LISTOPAD 2011

Teberia 10

Embed Size (px)

DESCRIPTION

magazyn o innowacjach i technologiach

Citation preview

Pasywnie,czyli oszczędnie

okno lePszeod ściany...

czy PrzemysłPotrzebujearmaniego?

Polska WBudoWieDokąd zmierza polskaarchitektura?

Nauk a • TeCHNoloGie • GosPodaRk a • CZŁoWiek

NUMER 7(10) LISTOPAD 2011

14

* Skąd ta nazwa – Teberia?

…Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą

Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa

życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś

ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obecnie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie.

Skoro w naszym portalu ma być skoncentrowana tak duża ilośćwiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia.

Jerzy kickiPrzewodniczący Komitetu Organizacyjnego

Szkoły Eksploatacji Podziemnej

Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Pod-

ziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,te-beria” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego

teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym

nas świecie.

Adres redakcji:Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej

im. Stanisława Staszica w Krakowiepawilon C1 p. 322 Aal. Mickiewicza 30

30-059 Krakówtel. (012) 617 - 46 - 04fax. (012) 617 - 46 - 05

e-mail: [email protected]” www.teberia.pl

Redaktor naczelny: Jacek Srokowski ([email protected])Z-ca redaktora naczelnego: Tomasz Siobowicz (tsiobowicz@

teberia.pl)Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia: Artur Dyczko (arturd@

min-pan.krakow.pl)Biuro reklamy: Małgorzata Boksa ([email protected])

Studio graficzne: Pigment design&media

Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczejim. Stanisława Staszica w Krakowie

prezes: Jerzy Kicki

[email protected]

NIP: 677-228-96-47REGON: 120471040

KRS: 0000280790

Konto Fundacji:Bank PEKAO SA

ul. Kazimierza Wielkiego 7530-474 Kraków

nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391SWIFT: PKOPPLPW

IBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.(C)Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzysty-wanyw jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

SPIS TREŚCI:

4101213131516242834384857586268

STEVE JOBS 1955-2011

APPLE: I CO DALEJ?

AGENCJA INNOWACJI

STUDENCKI SATELITA GOTOWy DO STARTU

OPTyMALNA TRASA

STRASZNy DWóR? NIE, DZIęKUJę

PRZEDE WSZySTKIM TRZEBAMyŚLEć

OKNO LEPSZE OD ŚCIANy...

PASyWNIE,CZyLI OSZCZęDNIE

WIELKA PłyTA DO PRZERóBKI

POMySł NA PRZEMySł

CZy PRZEMySł POTRZEBUJE ARMANIE-GO? TECHNOLOGICZNy GLAMOUR

POLSKA WIZyTóWKA

CO-CREATION,CZyLI KONSUMENCKI DIZAJN

AGH I KGHM: RAZEM W NOWEPIęćDZIESIęCIOLECIE

ROZMOWy O MąDRZEJSZyMŚWIECIE

WSPOMNIENIE

igdy nie ukończyłem colle-ge’u. Prawdę mówiąc, nie zaszedłem w mojej uczel-nianej karierze dalej niż tu i teraz. A teraz właśnie chcę wam opowiedzieć trzy historie z mojego ży-cia. Spokojnie, tylko trzy.

Pierwsza historia będzie o tym, jak poskła-dać do kupy te klocki.

Reed College rzuciłem po pierwszym pół-roczu, ale zanim naprawdę odszedłem, byłem jeszcze półtora roku wolnym słuchaczem. Więc dlaczego rzuciłem uczelnię?

To się zaczęło przed moim narodzeniem.

6 październikapo długiej chorobie zmarł Steve Jobs, za-łożyciel firmy Apple, jeden z największych wizjonerów współczesnego świata techno-

logii. Przypominamy jego słynną mowę wy-głoszoną w 2005 r. na rozdaniu dyplomów na Uniwersytecie Stanford. Ona najlepiej

obrazuje jego geniusz, ale i wrażliwość zwy-kłego człowieka.

N

STEVE JOBS1955-2011

4 TEBERIA /11 /2011

Moją biologiczną matką była niezamężna stu-dentka, która postanowiła oddać mnie do adop-cji. Chciała mnie oddać komuś z dyplomem, więc wszystko załatwiono tak, żebym przy urodzeniu był adoptowany przez jakiegoś prawnika z żoną. Tyle że kiedy pojawiłem się na świecie, oni zde-cydowali w ostatniej chwili, że wolą dziewczynkę. Więc moi przyszli rodzice, którzy byli na liście oczekujących, usłyszeli w środku nocy: „Mamy dziecko, chłopczyka, chcecie?”. „Jasne” odparli. Biologiczna matka dowiedziała się, że moja mat-ka nie ukończyła college’u, a ojciec nawet liceum, więc nie chciała podpisać dokumentów adopcyj-nych. Ustąpiła po paru miesiącach, kiedy moi przyszli rodzice obiecali, że będą mnie kształcić.

Więc po 17 latach trafiłem do college’u. Na-iwnie wybrałem uczelnię kosztującą niemal tyle co Stanford i na czesne poszły całe oszczędności moich należących do klasy robotniczej rodziców.

Po pół roku uznałem, że to bez sensu. Nie mia-łem pojęcia, co robić dalej w życiu ani jak miałby mi w tym pomóc college. Siedzę tu sobie i wyda-ję oszczędności ich życia. Wypisałem się więc w nadziei, że jakoś to będzie. To był koszmar, ale jak to teraz widzę, to była jedna z najrozsądniej-szych decyzji w moim życiu. Jako wolny słuchacz mogłem opuścić to, co mnie nie interesowało, a chodzić na te wykłady, które mnie naprawdę cie-kawiły.

Nie było łatwo. Nie miałem akademika, spa-łem na podłodze u kumpla i żeby kupić sobie coś do jedzenia, sprzedawałem po pięć centów bu-telki po coli i co niedzielę szedłem dziesięć kilo-metrów do Hare Kriszna na coś gorącego. Ale to było wspaniałe. Bezcenna okazała się większość tego, z czym zetknąłem się, idąc za głosem serca i wrodzoną ciekawością.

6 TEBERIA /11 /2011

Oto przykład.W Reed College uczono wtedy kaligrafii, chyba najlepiej w kra-ju. Każdy plakat w kampusie i każda etykietka na szufladzie były pięknie wykaligrafowane. Ja wypisałem się i nie musiałem chodzić na normalne zajęcia, ale postanowiłem zaliczyć właśnie kaligrafię. Poznałem kroje szery-fowe i bezszeryfowe, dowiedzia-łem się o zmiennych odstępach między literami i zrozumiałem całą wielkość typografii. To było piękne, miało dla mnie historycz-ny i artystyczny wymiar, było czymś wykraczającym poza na-ukę, czymś fascynującym.

Nie miałem najmniejszej nadziei na wykorzystanie tego w życiu. Ale wróciło to do mnie, kiedy dziesięć lat później projek-towaliśmy nasz pierwszy kom-puter Macintosh. Zaprojektowa-liśmy wszystko na dzisiejszego Maca. To był pierwszy komputer z piękną czcionką. Gdybym nie zapisał się na tamten kurs jako wolny słuchacz, Mac nie miałby tylu krojów czcionek ani propor-cjonalnych odstępów. Nie miałby ich żaden komputer osobisty, bo Windows skopiowały to z Maca. Gdybym nie wypisał się wtedy

z college’u i nie zdecydował się na kaligrafię, komputery osobiste nie miałyby tak pięknych jak teraz czcionek. Trudno rzecz jasna połączyć spacje, kiedy się było w college’u. Ale to stało się najzupełniej jasne, patrząc wstecz po dziesięciu latach.

Powtórzmy, nie poskładamy klocków do kupy, patrząc wprzód, musimy patrzyć wstecz. Musimy uwierzyć, że łączą się one w naszej przyszłości. Musimy zaufać - że mamy jaja, prze-znaczenie, karmę, cokolwiek. Nigdy mnie nie to zawiodło, a zaważyło na całym życiu.

Druga opowieść jest o miłości i stracie.

Miałem szczęście, bo wcześnie odkryłem, co kocham. Projekt Apple zacząłem z Wozem w garażu rodziców - miałem 20 lat. Ciężko praco-

waliśmy i przez dziesięć lat Apple urosło z naszej garażowej dwójki do dwumiliardowej spółki z 4 tys. pracowników. Wypuściliśmy właśnie nasz najlepszy produkt - Macintosh - rok wcześniej, a ja właśnie kończyłem trzydziestkę. I wtedy mnie wyrzucili. Jak można wyrzucić kogoś, kto to wszystko zaczął? No cóż. Jak Apple się rozrasta-ło, musieliśmy wynająć kogoś, kto według mnie mógłby razem ze mną prowadzić spółkę i przez rok albo więcej wszystko szło dobrze. Potem na-sze wizje przyszłości rozeszły się, poróżniliśmy się. Zarząd stanął po jego stronie. Więc mając 30 lat byłem znów na wylocie. Wszyscy to widzieli. Całe moje dorosłe życie zawaliło się i to mnie na-prawdę załamało.

Przez parę miesięcy nie wiedziałem, co robić. Myślałem, że zawiodłem całe pokolenie przed-siębiorców - upuściłem pałeczkę, kiedy oni mi ją przekazali. Spotkałem się z Davidem Packardem i Bobem Noycem, próbowałem przeprosić za to, co spieprzyłem. Byłem jak na widelcu, pomyśla-łem nawet, żeby dać nogę. Ale nagle zaczynałem coś pojmować - że kocham to, co robię. Nie zmie-niło tego na jotę to, co się stało z Apple. Odrzuci-li mnie, ale ja ich ciągle kochałem. Postanowiłem zacząć od nowa.

Nie wiedziałem tego jeszcze, ale jak się oka-zało, wywalenie z Apple było najlepszym, co mogło mnie spotkać. Ciężar sukcesu zastąpiła lekkość początku, kiedy nie wie się, co nas cze-ka. Uwolniło mnie to i wkroczyłem w najbardziej twórczy okres mojego życia.

W następnych pięciu latach stworzyłem spół-kę NeXT i kolejną, Pixar, a potem zakochałem się w niezwykłej kobiecie, która została moją żoną. Pixar stworzyła Toy Story, a potem pierwszy komputerowo animowany film z ludzką obsadą i jest teraz najlepszym studium animacji w świe-cie. Co zabawne, kiedy Apple kupiło NeXT, wró-ciłem do Apple i technologia, którą rozwijaliśmy w NeXT, jest teraz podłożem renesansu Apple. A Laurene i ja stanowimy świetną parę.

Jestem niemal pewien, że nic takiego nie zdarzyłoby się, gdyby mnie nie wyrzucili z Apple. Lekarstwa są niesmaczne, ale pacjent naprawdę ich potrzebuje. Czasem dostajesz cegłą po gło-wie, ale nie trać wiary. Wiem na pewno, że przy życiu utrzymała mnie miłość do tego, co robię. Musimy pojąć, co kochamy, tak samo w pracy, jak w miłości. Praca wypełnia większość naszego

7TEBERIA /11 /2011

życia i nie osiągniemy prawdziwej satysfakcji je-śli nie zrobimy czegoś, co uznajemy za wielkie. A zrobić coś wielkiego możemy tylko wtedy, kiedy to kochamy. Jeżeli nie wiemy jeszcze, co to jest, szukajmy tego. Nie ustawajmy. Kiedy znajdzie-my to coś, będziemy wiedzieli jak w każdej miło-ści. I jak w każdym prawdziwym związku, będzie coraz lepiej w miarę upływu lat. A więc szukajcie. Nie ustawajcie w poszukiwaniach.

Trzecia opowieść jest o śmierci

Kiedy miałem 17 lat, przeczytałem: „Gdybyś przeżywał każdy dzień, jakby to był twój ostatni, pewnego dnia okaże się, że miałeś rację”. Zrobi-ło to na mnie wrażenie i przez następne 33 lata patrzyłem co rano w lustro, pytając się: „Jeże-li to jest mój ostatni dzień, czy chcę zrobić dziś to, co właśnie zamierzam?”. Ilekroć odpowiedź brzmiała za długo „nie”, wiedziałem, że muszę coś zmienić.

Pamięć, że wkrótce umrę, była najważniej-szym instrumentem ułatwiającym mi podejmo-wanie kluczowych życiowych wyborów. Bo nie-mal wszystko, czego chce od nas świat - nasza duma, nasze obawy przed zbłaźnieniem się i po-rażką - nikną w obliczu śmierci, a zostaje tylko to, co naprawdę ważne. Pamięć o tym, że zaraz umrzesz, to najlepszy sposób na uniknięcie pu-łapki, która ci mówi, że masz coś do stracenia. Przed światem stoisz nagi. Nie ma powodu, byś nie podążał za głosem serca.

Rok temu wykryto u mnie raka. Prześwie-tlenie o 7.30 wykazało guza trzustki. Nie wie-działem, co to trzustka. Lekarze uznali, że to prawie na pewno rak nieuleczalny i że nie pożyję dłużej niż trzy-sześć miesięcy. Doktor poradził mi, żebym wrócił do domu i pozałatwiał sprawy, co w ich języku znaczy, że mam szykować się na śmierć. Miałem więc powiedzieć dzieciom przez parę miesięcy wszystko, co zaplanowałem na dal-sze dziesięć lat. Miałem też pozapinać wszystkie sprawy, żeby rodzinie było łatwiej. Miałem się pożegnać.

Przez cały dzień żyłem z tą diagnozą. Potem była biopsja - wsadzili mi endoskop do gardła, do żołądka i do wnętrzności , igłę do trzustki i wydobyli parę komórek raka. Byłem uśpiony, ale była tam moja żona, która mi powiedziała, że obejrzawszy je pod mikroskopem, chirurdzy zakrzyknęli z radości, bo to był rzadki, operacyj-ny rodzaj raka trzustki. Przeszedłem operację i

mam się dobrze.Byłem wtedy najbliżej śmierci - mam nadzie-

ję nie bliżej niż w najbliższych dziesięcioleciach. Po czymś takim powiem wam coś, mając nieco większą pewność, niż kiedy śmierć była użytecz-nym, ale czysto umysłowym pojęciem:

„Nikt nie chce umrzeć. Nawet ci, którzy chcą pójść do nieba, nie chcą umrzeć, żeby tam pójść. Śmierć czeka nas wszystkich. Nikt jej nie uniknie. I tak ma być, bo śmierć wydaje się naj-lepszym wynalazkiem życia. Śmierć przeobraża życie. Usuwa starych, by dali miejsce nowym. Teraz ty jesteś nowy, ale kiedyś, nie za długo, też będziesz stary i trzeba cię będzie usunąć. Przy-kro mi, ale taka jest prawda”.

Dano ci czas i nie zmarnuj go, żyjąc cudzym życiem. Nie daj się zwieść dogmatom, co polega na życiu wedle tego, co wymyślili inni. Niech w hałasie cudzych głosów nie zatonie twój własny głos. I co najważniejsze, miej odwagę, by iść za głosem serca i duszy. One jakoś wiedzą, kim na-prawdę chcesz się stać. Reszta jest nieważna.

Za młodu przeczytałem porywającą rzecz, „Whole Earth Catalog”, to była biblia mojego po-kolenia. Napisał ją facet stąd, z Menlo Park, na-zywał się Stewart Brand, ożywił to tchnieniem poezji. To było pod koniec lat 60., przed epoką komputerów osobistych i desktopów - teksty powstawały z użyciem maszyn do pisania, noży-czek i polaroidów. To było jak Google na papie-rze sprzed Googli - idealistyczna nadprodukcja papieru i pięknych idei.

Stewart i jego ludzie wydawali wielokrotnie „Whole Earth Catalog”, a kiedy wyczerpały się nakłady, wydali jeszcze jedno wydanie. To było w latach 70., ja byłem wtedy w twoim wieku. Na tylnym skrzydełku była fotografia wiejskiej dro-gi nad ranem, coś, co sama zobaczysz, jeśli się przejedziesz po swoim zadupiu. I podpis: „Bądź zawsze głodny, bądź zawsze głupi”. To było ich cześć, pa, pa. Bądź głodny, bądź głupi. Zawsze tak chciałem. Teraz wy, którzy wkraczacie w nowe pouczelniane życie, bądźcie głodni, bądź-cie głupi. Twego wam życzę z całego serca.

źródło: Gazeta Wyborcza

8 TEBERIA /11 /2011

WyDARZENIA

Nowy model iPhone’a wzbudził rozczarowa-nie specjalistów, z uwagi na brak daleko idących zmian. „Niby wszystkie wewnętrzne bebechy zostały wzmocnione: jest nowy dwu-rdzeniowy procesor, niby jest też znacznie ulepszony sys-tem chipów graficznych, które pozwolą na jesz-cze potężniejsze mobilne gry niż dotychczas, niby poprawiono wytrzymałość baterii, niby zastosowano lepszy moduł anten, niby znacznie przyspieszono surfing po internecie, niby wbu-dowano nowy system kamer, które pozwalają na jeszcze lepsze zdjęcia i jeszcze lepsze filmy wideo, niby wszystko to i nawet więcej jest, ale nowy iPhone 4S to tak naprawdę stary iPhone 4 z jedną ważną nowością – asystentem Siri.” - na-pisał Przemek Pająk na swym blogu spidersweb.pl, jeden z czołowych w Polsce znawców produk-tów Apple’a. Podobnych recenzji można było znaleźć wiele.

Okazało się jednak, że obecność powszech-nie chwalonego głosowego interfejsu Siri (nie-

stety, na razie nie ma pol-skiej wersji) wystarczyła, by iPhone 4S pobił re-kordy sprzedaży. W ciągu pierwszego weekendu sprzedało się 4 mln. Eg-zemplarzy nowego modelu. iPhone 4S sprzedał się lepiej niż wszystkie łącznie modele iPhone’a w swoich debiutach. Ktoś nawet wypatrzył, że w kolejce po nowy model ustawił się nawet Steve Wozniak, współzałożyciel Apple’a

Tak wielkie zainteresowanie nowym mode-lem iPhone’a niektórzy tłumaczą tym, iż był to hołd złożony pośmiertnie Jobsowi przez milio-ny applemaniaków.

Nie zmienia to faktu, że przyszłość Apple’a bez charyzmatycznego lidera jest wielką niewia-domą. Opublikowane niedawno wyniki firmy po 3 kwartałach dają wiele do myślenia. Zanim na rynku pojawił się nowy model iPhone’a, Apple zanotowało spadek ogólnej sprzedaży swoich smartfonów o ponad 3 mln do 17,1 mln sztuk, w

Na dzień przed śmiercią Steve’a Jobsa firma Apple zaprezentowała najnowszy model iPho-na i nie jak spodziewano się opatrzonego cy-ferką 5, ale tylko 4S.Analitycy wróżyli nowemu produktowi klapę rynkową.I znów okazało się, że produkty Apple to coś więcej niż zwykła technologia.

ApplE:i cO dAlEJ?

10 TEBERIA /11 /2011

porównaniu do poprzedniego kwartału. Można się spodziewać, że 4 kwartał będzie lepszy, ale i tak wychodzi na to, że główny konkurent Apple-’a koreański Samsung po trzech kwartałach wy-szedł na prowadzenie (ok. 20 mln sprzedanych produktów). Na domiar wszystkiego, Samsung zapowiedział na początek listopada premierą nowego modelu Galaxy Nexus, który powstał we współpracy z Google. Model ten został wyposa-żony w najnowszą wersję Androida 4.0. Do walki o prymat na rynku smartfonów chce się włączyć także Motorola z nowym modelem Droid RAZR. Nikt pewnie nie traktowałby w tej rozgrywce poważnie Motoroli, gdyby nie fakt, że przejął ją niedawno Google i pewnie w oparciu o produkty Motoroli będzie chciał rozwijać Androida.

I na tym nie kończą się problemy Apple’a, gdyż koncernowi z Cupertino przybył poważny

rywal w walce o rynek tabletów, a mianowicie Kindle Fire, produkt największej internetowej księgarni świata, jaką jest Amazon.

Jeff Bezos, szef Amazonu, prezentując przed kilkoma tygodniami swoje nowe dziecko, nie ukrywał ambicji. Największą zaletą jest niska cena (tylko 199 USD) za całkiem niezły techno-logicznie tablet oraz, a może przede wszystkim potężny zasób treści, jakie oferuje Amazon.

A zatem, być może już wkrótce dowiemy się ile wart jest Apple bez wizjonerskich rządów Steve’a Jobsa.jac

11TEBERIA /11 /2011

WyDARZENIA

Agencja Rozwoju Przemysłu, która dotąd zajmowała się głównie restrukturyzacją upada-jących firm otwiera się na innowacje. Jedną z jej pierwszych inicjatyw jest spółka Nanocarbon, gdzie we współpracy z Instytutem Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME) wdroży do produkcji grafen, największy polski wynalazek od czasów niebieskiego laseru.

Grafen to substancja z węgla o grubości jednego atomu - najcieńszy materiał, jaki tylko można sobie wyobrazić. Jednym gramem można pokryć kilka boisk futbolowych. Lepiej niż miedź przewodzi ciepło i elektryczność, jest sto razy mocniejszy niż stal, a jako pół-przewodnik w wielu zadaniach spisuje się lepiej niż krzem. Odkryto go sześć lat temu, przed dwoma laty okrzyknięto cu-downym materia-łem, a lista jego za-let wciąż się wydłuża. W Polsce stał się znany za sprawą naukowców z ITME, którzy opracowali metodę przemysłowej produkcji grafenu.

Wojciech Dąbrowski, prezes ARP uważa, że warto zająć się badaniami nad grafenem, choć-by dlatego, by nie powtórzyć losów niebieskie-go laseru, podobnego naukowego hitu z lat 90. Wtedy, tak jak w przypadku grafenu, też wyprze-dziliśmy wszystkich w badaniach. Niestety nikt nie zadbał o należyte dofinansowanie projektu i teraz z lasera korzystają Japończycy.

Agencja chce zabezpieczyć się przed chybio-nymi decyzjami, które oznaczałyby zmarnowane środki publiczne. Dlatego ARP chce szukać po-mysłów za pomocą techniki nazywanej crowdso-urcingiem.

Badania nad zachowaniem zbiorowości pro-wadzone w XX w pozwoliły na sformułowanie nieoczekiwanego wniosku, iż w obszarze pro-gnozowania zdarzeń lub rozwiązywania bardzo złożonych problemów wiedza tłumu nie ustępuje wiedzy eksperckiej. Często zdarza się nawet , iż

prognozy będące działem przypadkowo dobra-nej zbiorowości przewyższają swoją trafnością przewidywania grup eksperckich. W ten sposób powstała koncepcja budowy tzw. wirtualnych rynków predykcyjnych. Instrument ten jest dziś stosowany przez rządy państw i wielkie korpo-racje do prognozowania różnego rodzaju zda-rzeń – zachowań indeksów giełdowych, miejsc wystąpienia epidemii grypy, rynkowego sukcesu projektu (filmu, produktu) itp.

– Wirtualny rynek predykcyjny określić można jako technologię eksplorowania „mądro-ści tłumu” – „jarmark idei” – mówi Wojciech Dą-browski.

Liczne przykłady zagranicznych rynków predykcyjnych, stały się inspiracją do prac ba-dawczych prowadzonych przez zespół Centrum Zastosowań Matematyki i Inżynierii Systemów

(CZMIS) działający w struktu-rach Polskiej Akademii Nauk. Uzyskane rezultaty doprowa-dziły z kolei do opracowania i implementacji niezbędnej platformy – zwanej Wirtual-nym Rynkiem Predykcyjnym (WRP). To właśnie to narzędzie ma służyć spółce Nanocarbon.

Wirtualny Rynek Predyk-cyjny to internetowy serwis

transakcyjny, w którym uczestnicy mogą za-wierać transakcje przez 24 godziny na dobę. Ich ważną cechą jest zachowanie rynkowego cha-rakteru poprzez stosowanie wirtualnej waluty. Uczestnicy rynku mają za zadanie składanie zleceń na zawarcie kontraktów. Zlecenia te to po prostu obstawienie sukcesu, albo na porażki danego projektu/zdarzenia. Gracz wybiera także stawkę, jaką chce obstawić w danym zakładzie. Jeżeli dwóch uczestników złoży przeciwstawne zlecenia - „założy się ze sobą”, system doprowa-dza do zawarcia transakcji.

Elastyczność platformy WRP pozwala na otwieranie rynków prognoz dla różnych, prak-tycznie dowolnych dziedzin. Szczególnie obiecu-jące jest stosowanie WRP tam, gdzie mamy do czynienia z bardzo dużą ilością opcji przy nie-wielkiej ilości wiarygodnych danych.

- Wydaje się, że ścieżka wybrana przez Agencje, a więc wykorzystanie WRP zarówno do prognozowania produktów przyszłości o największych szansach sukcesu rynkowego jak

AgEncJA innOwAcJi

12 TEBERIA /11 /2011

WyDARZENIAi do programowania kształcenia kadr zdolnych produkty te wdrażać i wytwarzać ma wszystkie dane, aby zakończyć się sukcesem – twierdzą przedstawiciele ARP.

Badania nad grafenem to nie jedyny obszar innowacyjny, na który zdecydowała się ARP. Jed-nym z nich jest klaster farm wiatrowych, który mógłby powstać na terenach stoczni restruk-turyzowanych przez agencję. ARP zamierza też rozwijać Dolinę Lotniczą na Podkarpaciu, a na-wet zacząć działać w przemyśle kosmicznym. Chodzi o lokalizację w Polsce zakładów budują-cych komponenty rakiet kosmicznych. jac

Satelita PW-Sat, zbudowany przez studen-tów Politechniki Warszawskiej, dotarł we wtorek do Europejskiego Centrum Badań Kosmicznych i Technologii ESA w Holandii. W styczniu 2012 r., jako pierwszy polski satelita poleci w kosmos na pokładzie rakiety Vega (o projekcie pisaliśmy w teberii nr 2).

Satelita PW-Sat jest sześcianem o wymia-rach 10x10x11,3 cm i masie jednego kilograma. Zbudowali go członkowie Studenckiego Koła Astronautycznego i Studenckiego Koła Inżynie-rii Kosmicznej Politechniki Warszawskiej przy współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

W styczniu 2012 roku studencki satelita po-leci w kosmos na pokładzie rakiety nośnej Vega należącej do Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Do tego cza-su satelita będzie zin-t e g r o w a n y z modułem, który zosta-nie umiesz-czony na ra-

kiecie. Następnie - pod koniec listopada - będzie wysłany do Gujany Francuskiej w Ameryce Połu-dniowej i stamtąd wystartuje.

Opiekun naukowy Studenckiego Koła Astro-nautycznego prof. Piotr Wolański zaznacza, że będzie to nie tylko pierwszy polski studencki satelita, ale również pierwszy polski sztuczny satelita Ziemi. „Co prawda już ponad 40 urzą-dzeń zbudowanych w Polsce wysłano w kosmos

na pokładzie satelitów i sond kosmicznych, ale stanowiły one tylko elementy tych obiektów” - podkreśla prof. Wolański.

Głównym zadaniem PW-Sat w przestrzeni kosmicznej będzie przetestowanie systemu de-orbitacji, czyli skrócenia życia satelity poprzez spalenie go w atmosferze. - To rozwiązanie w przyszłości może służyć do niszczenia kosmicz-nych odpadków - zaznacza koordynator projektu PW-Sat Maciej Urbanowicz.PAP - Nauka w Polsce

W jaki sposób najefektywniej, czyli wyko-rzystując jak najmniejszą liczbą aut, wybierając najkrótsze drogi i w określonym czasie, dowieźć towar do 800 klientów? Najlepszą, jak dotych-czas, odpowiedź na to pytanie znalazł Jakub Na-lepa z Gliwic.

24-letni absolwent Politechniki Śląskiej oka-zał się najlepszy w międzynarodowej rywalizacji dla algorytmików w ramach projektu norweskiej organizacji SINTEF. W swojej pracy magister-skiej Nalepa - na co dzień pracujący w firmie technologicznej Future Processing - opracował równoległy algorytm i osiągnął najlepszy wynik w rozwiązaniu opisanego problemu. Poprawił dotychczasowy rekord dla jednej z instancji pro-blemów testowych o 30 proc.

Do rozwiązania problemu Nalepa stworzył dwustopniowy algorytm. Najpierw, za pomocą algorytmu heurystycznego zminimalizował licz-bę samochodów. Potem, posługując się algoryt-mem memetycznym, zoptymalizował trasę. Dla jednego z wariantów problemu Nalepie udało się zminimalizować liczbę niezbędnych samocho-dów dostawczych do 73, a trasę, którą mają do przejechania zmniejszyć do 29,6 tys. km.

PAP - Nauka w Polsce

STudEncki SATEliTAgOTOwy dO STArTu OpTymAlnA TrASA

13TEBERIA /11 /2011

EDyTORIAL

Spotkałem czas temu znajomego. Pochwalił mi się, że dom sobie kupił... od dewelopera. Było to ja-

kieś 4 lata temu, gdy polska klasa średnia na potęgę zadłużała się w szwajcarskich frankach kupując na rynku nieruchomości co leci. Spotykam gościa po 3 latach. Pytam: jak ci się mieszka? No wiesz, nieźle. W głosie słychać, że jednak coś jest nie tak. Po chwili zdradza, że ma problem, bo mieszkanie niby nowe, a grzyb mu się rzucił na ścianie. Okazało się, że de-

weloper na prędce zaniedbał system wentylacyjny i coś tam jeszcze. Masakra. Facet musi spłacać kredyt hipoteczny przez najbliższych kilkadziesiąt lat, a po 3 latach mieszkanie mu się już sypie.

Ileż podobnych opowieści da się usłyszeć od lu-dzi, którzy dali się uwieść reklamom firm dewelo-perskich.

Siedzę u znanego architekta Roberta Koniecz-nego i rozmawiamy o polskiej architekturze (wywiad w dalszej części numeru). Konieczny rzuca opowieść o znajomym, który wybudował dom za milion zło-tych, a projekt kosztował go tylko 4 tysiące, bo wziął z katalogu. Efekt był taki, że już w trakcie budowy pięć razy musiał go poprawiać.

Jest coś w naszej polskiej mentalności, że jak się da to lepiej pokombinować i zrobić coś taniej, a w przypadku inwestycji budowlanej najlepiej zaosz-

czędzić na projekcie. Robią to prywatni inwestorzy, robią to firmy budowlane, ro-bią to deweloperzy. A później, jak Polska długa i szeroka spotyka się pseudo dworki szlacheckie i inne bohomazy architekto-niczne.

Pal licho z estetyką. Gorzej jeśli funk-cjonalność budynku jest nijaka. Ściany i okna latem wpuszczają max słońca, jest jak w saunie, a po zimie strach zajrzeć w rachunki za ogrzewanie, bo skutek byleja-kości jest odwrotny.

Budynki to największy pożeracz ener-gii elektrycznej i cieplnej w Polsce. Czy jest lepszy sposób, by wypełnić nasze zo-bowiązania wobec unijnej polityki ener-getyczno-klimatycznej aniżeli postawić na dobrą architekturę i budownictwo? Współczesna technologia daje nam prze-ogromne możliwości, by budować funk-cjonalnie i estetycznie. A budownictwo - to którego ekonomisty, by nie zapytać, zawsze odpowie – jest najlepszym kołem napędowym gospodarki. A w Polsce na do-datek jest dla kogo budować. Tyle, że jak budować to mądrze. I to głównie o mądrej

architekturze i budownictwie piszemy w tym nume-rze. Zapraszam do lektury.

Jacek Srokowski

źródło: grupaarchislawa.pl

STrASzny dwór?niE,dziękuJę

15TEBERIA /11 /2011

rOzmOwAz ArchiTEkTEm rOBErTEm kOniEcznym

przEdE wSzySTkim TrzEBAmyślEć

START

Panie Robercie, załóżmy, że przychodzę do Pana jako klient i składam Panu propozycję: mam 400, góra 500 tysięcy złotych, działkę 10 arów, chciałbym żeby zaprojektował Pan dla mnie in-teligentny dom, no może bez tych wszystkich wodotrysków elektronicznych, ale dom, który będzie mądrze wybudowany. Zgodzi się Pan na współpracę?

Z tym budżetem to chyba nie do mnie, całość pójdzie na projekt (śmiech). Całkiem poważnie, fajnie byłoby, gdyby pojawił się u mnie klient, który chciałby mały, przemyślany dom. Najtań-szy dom, jaki obecnie projektujemy ma budżet ok. 600 tysięcy, a więc niewiele więcej, ale za pieniądze, o których Pan mówi można naprawdę wybudować fajny domek.

Ma Pan w swoim portofolio dom, który brzmi dość swojsko: dom typOwy.

Dom typOwy kosztował wbrew pozorom dość sporo, bo ok. 1 mln złotych, ale dlatego, że wykorzystaliśmy do jego budowy najlepsze technologie i materiały budowlane na rynku jak elewacyjne deski cedrowe, świetną membranę dachową, wentylację z rekuperacją itp. Poza tym był to prototyp. Jednak ten dom w założeniu ma być znacznie tańszy, zarówno po stronie inwe-stycji jak i jego użytkowania. Chcieliśmy nawet na jego podstawie opracować masową produkcję. Ten temat trochę ucichł, ponieważ inwestor nie kontynuował tego wątku. Z perspektywy uwa-

żam, że to musi być prostsza konstrukcja. Dom na kształt kółka, niby nie jest skomplikowany, ale podnosi koszt inwestycji. To musi być dom o prostych kształtach, bowiem wykonawcy są do takich form przyzwyczajeni. Dom dla młodych, niezamożnych Polaków powinien być kostką, prostokątem, jednym słowem prosty do wybu-dowania.

Czyli mając te 400-500 tysięcy mam jednak szansę na inteligentny dom?

Na inteligentny raczej nie.

Co właściwie znaczy dla Pana formuła inteli-gentnego domu?

No właśnie, to jest dość szerokie pojęcie. Z praktyki wiem, że klienci przedobrzają z tą inte-ligencją. Zamawiają wodotryski, które nie mają większego sensu. Dla mnie inteligentny dom to takie rozwiązanie, które sprawia, że dom sam się ogrzewa słońcem, sam zamyka się kiedy słońca jest za dużo i sam otwiera na światło. Moja pra-

cownia stworzyła tego rodzaju budynek, nazywa się Dom Bezpieczny.

Ten obiekt to swego rodzaju roślinka, któ-ra reaguje na bodźce zewnętrzne, typu światło. Kiedy jest go za dużo elewacja zamyka się sama, potężne okiennice przemieszczają się bezsze-lestnie.

To sprawia, że systemy takie jak klimaty-zacja nie są zbytnio obciążone. W innych sytu-acjach dom chłonie światło, gdyż jest dobrze przeszklony, okna mają bardzo dobre parametry

18 TEBERIA /11 /2011

przewodności cieplnej, a jednocześnie nie za-trzymują energii z zewnątrz. W ten sposób dom się nagrzewa nawet zimą.

No, ale bez automatyki, elektroniki ten dom nie będzie właściwie działał.

Zgadza się, to podniosło znacznie koszt in-westycji. Przy tego rodzaju inwestycji trzeba dużo wydać na początku, żeby dom był tani w użytkowaniu. Z punktu widzenia ekonomii jest to nieopłacalne, bo te nakłady o ile się zwrócą to po wielu latach. To jest wciąż, nazwijmy to, za-bawa dla fanatyków. Co nie znaczy, że w tym kie-runku nie należy podążać, bo takie rozwiązania dają bezpieczeństwo energetyczne. Ktoś zakręci nam kurek z gazem i będzie niewesoło.

A czy inteligencję budynku można oprzeć wy-łącznie o nowoczesne materiały budowlane, typu okna pasywne?

W oparciu o dostępne technologie można budować naprawdę mądre domy. Dysponując niewielką kwotą można budować, choć nieco go-rzej, w oparciu o duże pieniądze całkiem przy-zwoicie. Pytanie tylko czy rozwiązania stosowa-ne w tzw. inteligentnych domach mają zawsze sens. Swoim klientom podpowiadam, żeby uwa-żali na inteligencję budynku. Fajne jest oczywi-ście to, że wracając do domu zima z jakiegoś wy-jazdu możemy wysłać smsa uruchamiając piec, podwyższyć temperaturę pomieszczeń, ale lepiej nie przedobrzyć. Trzeba planować coś na zdrowy rozsądek.

Projektował Pan kiedyś tzw. dom pasywny?

Nie, jedynie kółko, czyli dom typOwy jest projektem, który zahacza o idee domu pasywne-go. Ma świetną izolację, kształt koła powoduje, że straty ciepła są minimalne. Przyznam jednak, że podchodzę nieco sceptycznie wobec domów pasywnych, bo trzymają się określonych sche-matów.

Pewnie też dlatego, że domy pasywne nie grzeszą urodą?

Myślę, że można im nadać większa estetykę. Póki co nie spotkałem się z ciekawie zaprojekto-wanym domem pasywnym (śmiech).

Jak architektura ustawia się wobec potrzeb ludzi? Weźmy potrzeby związane z energią i po-trzebą jej oszczędzania?

To właśnie z potrzeb wynikają sensowne projekty.

Wchodzimy przy okazji w obszar zaawanso-wanych technologii. Skąd Pan w tej sytuacji czer-pie wzorce?

Architekt jest osobą, która spina projekt w całość. Pracuję jednak z zespołem specjalistów, z którymi wspólnie dochodzę do końcowego efek-tu. Coraz większy wpływ na architekturę mają różnego rodzaju systemy. Mało tego, architek-tura coraz częściej z nich wynika. Dlatego coraz częściej pewne rzeczy muszę konsultować ze spe-cjalistami danych dziedzin, popularnie mówiąc, z instalatorami. Na to też trzeba zwracać baczną uwagę, gdyż jest wiele systemów nie do końca sprawdzonych. Ostatnio dowiedziałem się, że powoli odchodzi się od wentylacji mechanicznej z rekuperacją, gdyż bardzo wydajna rekuperacja

19TEBERIA /11 /2011

powoduje problemy ze skraplaniem. Jak to w ży-ciu, złoty środek jest najlepszy.

Zgłaszają się do pańskiej pracowni dewelo-perzy?

Przychodzą, jeśli chcą coś zbudować dla sie-bie prywatnie lub jeśli chcą zrobić coś ekskluzyw-nego, co moim zdaniem jest błędem, bo mogliby-śmy pokazać, że za całkiem niewielkie pieniądze można zrobić dobrą mieszkaniówkę. Nie otrzy-muję jednak takich propozycji, bo im się wydaje, że jeśli wydadzą więcej na projekt to wówczas stracą pieniądze, a nie rozumieją tego, że do-bry projekt będzie miał przełożenie na jakość funkcjonalną. Abstrahując od wyglądu, może się to komuś podobać lub nie, najważniejsza jest funkcjonalność. Bez dobrego projektu powstają budynki, co do których można powiedzieć tylko jedno słowo: dramat. No, ale jak ma być inaczej skoro deweloper płaci architektowi śmieszne pieniądze za projekt. Architekt siłą rzeczy robi to byle jak, bo ma na to kilka chwil. Inna sprawa, że w tym kraju nie ceni się myślenia, nie chce się za nie płacić, przez co w efekcie ponosi się same porażki. Niestety, w Polsce robi się tanio, ale na krótko. Potem jest już worek bez dna.

Jest Pan dość krytyczny wobec współczesnej architektury w Polsce?

Uważam, że należy ją oceniać z dwóch per-spektyw. Z perspektywy laika, który chce żeby było najogólniej mówiąc ładnie. I z perspektywy ambitnego architekta, który chciałby, żeby pol-ska architektura dobijała do światowej czołówki.Z tej drugiej perspektywy wciąż polska archi-tektura wygląda słabo. Nasz rynek jest rynkiem wtórnym, co zwykłego człowieka niewiele ob-chodzi i z tej perspektywy wygląda to nie najgo-rzej.

Patrząc z tej drugiej perspektywy, wydaje mi się, że kiedyś w Polsce budowało się lepiej niż dziś.

Nieprawda, dziś buduje się lepiej, a przy-najmniej są takie możliwości, bo technologia jest lepsza. Pewne rzeczy w budownictwie za-nikają, tak jak zanika rysunek w architekturze, bo są komputery. Sama technika posuwa nas na-przód.

Kiedy spoglądam na osiedla deweloperskie, na te segmenty stojące niczym domki z kart, to nie odnoszę takiego wrażenia.

Są oczywiście przykłady współczesnej archi-tektury i budownictwa, które dołują poziom, są taką polską przeciętnością. Cofając się w histo-rii najciekawiej w Polsce budowało się w okresie międzywojennym. Przykładem jest przedwo-jenna architektura modernistyczna Katowic. W PRLu budowało się nieźle, jest wiele do dziś przykładów nowoczesnej architektury. Później przyszedł czas przełomu, kiedy architektura była fatalna, ale obecnie polska architektura pnie się do góry. Jednak ciągle w Polsce ulegamy zachod-nim wzorcom, modom. Nikt jednak nie analizuje dlaczego projektuje się tak a nie inaczej. Każdy trend, choć tego słowa nie lubię, z czegoś wynika, ma swoją genezę. Niestety, nie dokonując takiej analizy, dokonuje się bezmyślnego naśladownic-twa. Biur architektonicznych, głównie młodych, które mają pomysły na oryginalną, polską archi-tekturę jest naprawdę niewiele, kropla w morzu.

Z czego to wynika?

Ze złego szkolnictwa architektonicznego.

W czym tkwi błąd?

W ludziach, którzy szkolą architektów. Są dobrzy prowadzący, ale większość, cóż tu ukry-wać, jest słaba. Słaby prowadzący nie nauczy studenta niczego dobrego, bo sam nic nie wie. I jeśli student chce się czegoś dowiedzieć sięga do dostępnych na rynku katalogów, pism, stron internetowych. Ogląda na nich efekt końcowy, nikt nie tłumaczy mu z czego to się wzięło. Ucze-nie się czegoś od tyłu nie jest dobre.

Na podstawie tych obrazów buduje sobie je-dynie bazę estetyczną, ale ona akurat w architek-turze jest najmniej ważna. Jeśli projekt wynika z logicznego pomysłu, i konsekwentnie się za nim podąża to wynik potrafi nas samych zaskoczyć.

I jeśli coś nas zaskakuje estetycznie, budzi to od razu nasze podejrzenie. Ale na tym właśnie polega kreatywność, trzeba zrobić coś po raz pierwszy, by inni mogli za tym podążać. Podob-nie jest z designem, który nie wynika z mody, a potrzeb funkcjonalnych.

No i nadal w Polsce mamy kompleks zacho-du, co jest charakterystyczne dla wielu profesji

20 TEBERIA /11 /2011

twórczych. Nie wierzymy we własne możliwości, ciągle nam się wydaje, że na zachodzie robią lep-sze rzeczy. Wielu naszym twórcom dopiero kiedy na zachodzi udaje się odnieść sukces, są wreszcie doceniani w Polsce. Liczę na to, że ten sposób myślenia się zmieni, bo Bozia sieje równo, u nas jest tak samo wielu zdolnych architektów co na zachodzie.

Ale tam, jak się domyślam, mają lepsze szkol-nictwo?

Właśnie. Szkolnictwo na znacznie wyższym poziomie.

W związku z czym mają lepszych architek-tów, lepsze rozwiązania?

Niestety, z tego to wynika. Oni żyją w innej przestrzeni. W śląskim SARPie (Stowarzyszenie Architektów Polskich), które należy do najpręż-niejszych w Polsce organizujemy coś co się na-zywa „Mistrzowie Architektury”, czyli spotkania ze znanymi architektami. Osobiście uważam, że 1,5-godzinny wykład daje czasami więcej niż 3

lata studiów na przeciętnej uczelni. Podczas na-szych wykładów architekt pokazuje od podstaw kilka projektów i dopiero wtedy niektórym lu-dziom otwierają się klapki na oczach. Ja akurat miałem to szczęście, że trafiłem podczas stu-diów na fajnych ludzi: Andrzeja Dudę i Henryka Zubla. Dzięki nim i jeszcze kilku innym osobom z Politechniki Gliwickiej nauczyłem się myśleć. Miałem szczęście w pracy, gdzie zetknąłem się m.in. z Tomaszem Studniarkiem i Gosią Pilin-kiewicz, z Jankiem Kubecem. To czego sam się nauczyłem, to do czego sam doszedłem staram się dziś sprzedawać studentom na wykładach i widzę jak reagują, kiedy pokazuje im projekty.

A jak wygląda u Pana w biurze praca nad projektem?

Zasadniczo w moim biurze jest tak, że jak widzę, że ktoś zaczyna projektowanie od pracy na komputerze to bije po łapach, bo komputer to tylko narzędzie. Praca zaczyna się od tego, że bierzemy kartki, siadamy i dyskutujemy, na kon-cepcje przeznaczamy bardzo dużo czasu, od 3 do 5 miesięcy.

21TEBERIA /11 /2011

START

Zaczynacie od estetyki czy funkcjonalności obiektu?

Tak naprawdę zaczynamy od zidentyfikowa-nia problemu, potrzeb klienta.

Powiedzmy, że przychodzi do nas prywatny inwestor i chce wybudować dom. Zaczyna się

od rozmowy na temat jego preferencji, tego co chciałby mieć w domu, a czego nie. Następnie oglądamy działkę, jeździmy po okolicy, żeby do-strzec kontekst miejsca, jego historię.

Musimy zebrać bazę informacji i dopiero po tym zastanawiamy się co tu można zrobić. Jak znajdziemy pomysł logiczny, racjonalny za-bieramy się za projekt. Estetyka, o którą często się mnie pyta jest rzeczą wtórną. Ona wynika z funkcji, relacji z otoczeniem oraz relacji we-wnętrznych. Dopiero z tego wychodzi jakaś ku-batura, którą następnie trzeba w jakiś sposób opakować.

Forma i estetyka jest czymś co jest na końcu projektowania. I tak naprawdę czasami estetykę

budynku udaje nam się „stero-wać”, ale czasami wychodzi jakiś... nie chcę powiedzieć, że dziwoląg bez kontroli - chciałbym być do-brze zrozumiany - ale coś z czym sami mamy problem w odbiorze (uśmiech).

Przykładem jest Dom Otwar-ty w Żorach. Sam na początku nie wiedziałem czy ten projekt jest dobry czy zły, ale ile razy cofałem się analizując jego drogę projekto-wą wychodziło mi, że ten projekt jest logiczny, spójny, on się broni.

Owszem, to jest ryzyko. Ale akurat w tym przypadku sami są-siedzi, bardzo konserwatywne to-warzystwo, uznali, że jest to stary dom sąsiadów, ale nieco zmienio-ny. Wtedy już wiedziałem, że od-nieśliśmy sukces. Zrobiliśmy to, co zamierzaliśmy.

Taki sposób podejścia do pra-cy jest o tyle fajny, że czasami daje naprawdę ciekawy rezultat, często bardzo zaskakujący. Nasza pracownia jest znana zagranicą, mamy bardzo wiele publikacji za-granicznych. Dlaczego? Dlatego, że tu powstało kilka świeżych rzeczy, którymi potrafiliśmy za-skoczyć zagranicznych odbiorców, czymś czego oni jeszcze nie wi-dzieli.

Tak było, ze wspomnianym już Domem Bez-piecznym, którego ruchome elementy ingerują w działkę zmieniając jej układ. Dom ten jest kloc-kiem, który po otwarciu w wyniku przemieszcze-

22 TEBERIA /11 /2011

nia się 22 metrowych ścian bocznych wytwarza ciekawy plac przedwejściowy.

Kiedy ktoś do nas przychodzi, po przejściu przez furtkę ogrodzeniową trafia na ten plac, nie może dostać się do ogrodu inaczej jak tylko przechodząc przez dom. A co ważniejsze dzieci nie wybiegną w niekontrolowany sposób na uli-cę, kiedy otworzy się brama wjazdowa czy furt-ka. Owszem, to jest drobny niuans, ale sprawia, że żyje się nam lepiej.

I co ważne, to rozwiązanie można zastoso-wać w czarnym klocku, jak i w domu z czerwoną dachówką i białymi ścianami, czyli nie zależy to od formy, to jest zwykła zasada funkcjonalna. Kiedy tłumaczyłem to na wykładach 3/4 archi-tektów tego nie rozumiało.

Musiałem to pokazywać na piktogramach, wtedy dopiero skapowali, że nie rzecz w skoru-pie, a w działaniu.

Brakowało im wyobraźni?

Nie, brakowało im wykształcenia. Dzięki Bogu na studiach miałem szczęście do ludzi, o czym już wspominałem. Pamiętam zajęcia pro-jektowe „mieszkaniówki” z Andrzejem Dudą. Podczas pierwszych zajęć mówi mi o projekcie, że robi się to tak i tak.

Zwijam swoje kalki, zbieram klocki, on już konsultuje kogoś innego i przypadkiem słu-cham, że mówi zupełnie coś innego, zaprzecza sam sobie. Z zaciekawienia usiadłem, przyszła trzecia osoba, jej mówi znowu zupełnie coś in-nego. Nie wiedziałem o co chodzi, dopiero po chwili zrozumiałem, że architektura to nie jest matematyka, nie ma w niej jednego najlepszego wyniku. Chodzi o to, by znaleźć własną ścieżkę i ją konsekwentnie podążać, bo wtedy jest szansa, że powstanie fajna rzecz. Szkoła powinna dać ar-chitektowi tą świadomość.

To gdzie kandydat na architekta powinien się skierować, by pobierać naukę? Jest uczelnia w Polsce, która kształci dobrych architektów?

Hmm... Moim zdaniem są to Gliwice, mimo że uważam, że większa część wykładowców po-winna pożegnać się z tą uczelnią. Paradoksem tej uczelni jest to, że wielu zdolnych architektów, którzy chcieli pozostać na uczelni nie dostało ta-kiej propozycji. Ja sam podchodziłem trzykrot-nie i trzykrotnie mi odmówiono angażu. Jednak

mimo wszystko wciąż w Gliwicach jest kilku świetnych wykładowców, którzy trzymają tą uczelnię w pionie.

Wcześniej wspominał Pan o własnych zaję-ciach ze studentami.

Uczę architektury w Krakowie w Akademii im. Frycza-Modrzewskiego, prywatnej uczelni, gdzie wykłada kilku świetnych architektów. Sta-ram się uczyć studentów myślenia, tego, czego mnie kiedyś nauczono.

Rozmawiali: Jacek Srokowski, Tomasz Siobo-wicz

Robert Konieczny (ur. 1969, Katowice, absol-went Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej) jeden z najbardziej znanych polskich architektów, prowadzi w Katowicach biuro architektoniczne

KWK Promes. Uznawany jest za jednego z najlep-szych architektów młodego pokolenia - znalazł się m.in. na liście „101 najbardziej ekscytujących no-wych architektów świata” czasopisma Wallpaper*, na liście „44 najlepszych młodych architektów świa-ta” Scalae oraz otrzymał nagrodę „Europe 40 Under 40” instytutu The European Centre for Architecture Art Design and Urban Studies. Jeden z jego projek-tów, Dom Aatrialny, który powstał pod Opolem, otrzymał w 2006 tytuł Domu Roku na świecie.

23TEBERIA /11 /2011

TECHNOLOGIE

Antoni Kostka i Mariusz Paszkowski od-byli kilkudniową marszrutę po arktycznych za-kamarkach Ameryki Północnej: Anchorage na Alasce, Yukon i Ottawa w Kanadzie to miejsca, które inżynier z Krakowa objechał, by odwiedzić instytuty naukowe (m.in. Faibanks) i firmy, spe-cjalizujące się w produkcji okien dla wyjątkowo trudnych warunków klimatycznych.

– Rozmowy były obiecujące – mówi krótko Kostka (na zdjęciu),bez wdawania się w szczegó-ły.

Kostka wraz Paszkowskim, naukowcy z za-cięciem biznesowym, prezentowali pod kołem podbiegunowym opracowaną przez siebie tech-nologię produkcji superokien.

Dla współcześnie stosowanych materia-łów budowlanych i izolacyjnych oraz rozwiązań struktur ścian zewnętrznych współczynnik prze-nikalności cieplnej U wynosi ok. 0,3, natomiast dla okien 0,9. Zdaniem Kostki okno z dobrą ter-

moizolacją może mieć nie tylko porównywalny współczynnik jaki ma ściana, ale nawet lepszy. Dowodem na to są okna Heat Mirror, amerykań-skiej firmy Southwall Technologies. Technologia ta ogranicza do minimum transfer ciepła dzięki umieszczaniu pomiędzy szybami folii pokrytej niskoemisyjną powłoką. Supercienka folia Heat Mirror ma jednak pewien feler – zatrzymuje dość sporo światła słonecznego, przez co pomieszcze-nia są nieco przyciemnione, co jest sporym dys-komfortem dla osób je użytkujących.

Kostka&Paszkowski opatentowali metodę, która sprawi, że problem ten zostanie wyelimi-nowany.

– Chcemy stworzyć szybę zespoloną o eks-tremalnych właściwościach termoizolacyjnych, wyższych niż w przypadku ściany, nie pogarsza-jąc przy tym jej właściwości optycznych – prze-konuje Kostka.

Wydawać by się mogło, że ułożenie folii na

Powierzchnie przeszklone budynków mieszkalnych i użyt-kowych stanowią elementy, przez które następuje naj-

większy transfer ciepła do i z budynków. Co najmniej 40% ciepła przenika przez okna, które są „wąskim gardłem” w zakresie izolacji termicznej budynków. Mała firma z

Krakowa - „Kostka&Paszkowski” ma pomysł jak zmienić okna, by pozbyć się raz na zawsze problemu.

OknO lEpSzEOd ściAny...

24 TEBERIA /11 /2011

szybie to banalna czynność. Tyle, że zastoso-wanie folii jako elementów samonośnych to już bardziej skomplikowana sprawa. Chodzi też o wykorzystanie zupełnie innych folii, pokrytych warstwą, która nie zatrzymuje światła. Folii nie-zwykle cienkiej o grubości 25 mikronów (jeden mikron to jedna milionowa metra, czy inaczej, jedna tysięczna milimetra).

Firma ma gotowy prototyp takiego okna. Obecnie poddaje go badaniom w Instytucie w niemieckim Rosenheim, najważniejszej placów-ce badawczej w Europie, która zajmuje się tech-nologiami budowlanymi.

Efektem pomiarów, które okazują się niezwykle skom-plikowane i pracochłonne ma być wiarygodna dokumenta-cja. Kostka jest pewny swego, przekonała go o tym współ-praca z Instytutem Fraunho-fera w Dreźnie, inną wiodącą placówką naukową w Niem-czech, który wykonywał na zlecenia firmy napylenia fo-lii. Na marginesie, z Instytu-tem tym współpracuje także wspomniana firma Southwall Technologies, która pod Dre-

znem wybudowała fabrykę okien.

– Instytut Fraunhofera na tyle zaintereso-wał się naszymi rozwiązaniami, że zapropono-wał nam współpracę i wspólną aplikację o granty niemieckie. Oczekujemy na rozstrzygnięcia. Je-śli się uda i pozyskamy dodatkowe środki wnie-sie to nową jakość do naszej pracy.

Na dodatek każdy dzień przynosi przeło-mowe rozwiązania w technologiach szklarskich, które mogą mieć zastosowanie w oknach firmy Kostka&Paszkowski. Niedawno japońska firma Asahi Glass wypuściła na rynek szkło o nazwie Dragontrail, o grubości nawet 0,1 milimetra, które można zwijać w rolkę. Jest to szkło stoso-wane w tabletach i smartfonach, na które do tej pory monopol miała firma Corning.

– Jeśli ceny tego produktu spadną (a w to nie wątpimy), to może wkrótce będziemy stosować w naszych oknach właśnie tego rodzaju szkło. Ten przykład pokazuje jak bardzo dynamicznie zmienia się ten rynek. Założenia techniczne,

które założyliśmy wstępnie, już kilka razy mu-sieliśmy weryfikować.

Jednak to nie technologia spędza sen z po-wiek Kostce i Paszkowskiemu, a kwestie związa-ne z promocją i marketingiem. Technologia su-perokien nie jest celem samym w sobie, jest nim jej komercjalizacja. Kostka i Paszkowski przed prawie dwu laty zawiązali start up do spółki z Parkiem Naukowo-Technologicznym Euro-Centrum w Katowicach. Ich partner wniósł do wspólnego interesu 200 tys. euro na zasadach określonych w projekcie „Kapitał dla innowacji w obszarze poszanowania energii”, który jest realizowany w ramach Działania 3.1. Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.

– Dotychczasowe doświadczenia pokazały, że to co napisaliśmy w biznesplanie, to co było jednostką w tabelce excela, życie potrafi zwery-fikować. Najtrudniejsze są działania związane z marketingiem, a ściślej chodzi o przełamanie wielu uprzedzeń, nawyków. Wymaga to więcej czasu i energii niż początkowo zakładaliśmy. No i pieniędzy – przyznaje uczciwie Kostka. - Pier-wotny plan, by nasze okna były w sprzedaży na początku przyszłego roku jest nierealny, ale już w połowie roku jest to jak najbardziej możliwe. Okazało się, że to co robimy jest na tyle ciekawe, że mamy dopływ dodatkowych środków finan-sowych. Na zasadzie kuli śnieżnej przyciągamy kolejnych zainteresowanych.

Szczególnie wielcy producenci okien, którzy mają pewien oddech finansowy, mogą inwesto-wać w innowacje są zainteresowani projektem, wyrażają chęć zakupu licencji. Szkopuł jednak w tym, by pozyskać do tego interesu także i mniej-szych producentów. Rynek okien zespolonych jest dość specyficzny, bo kształtują go na swój sposób problemy logistyczne. Nie ma szkła, któ-re dałoby się efektywnie transportować dalej niż 150 km. Nie bez powodu w Polsce jest ponad 100 producentów szyb zespolonych.

– Dlatego producentów, którzy będą po-zyskiwać naszą technologię musi być wielu, co oznacza, że technologia montażu musi być pro-sta, pozostająca w możliwościach drobnej ma-nufaktury. Zresztą ci drobni mówią tak: to jest niezła technologia, ale jak tu zrobić, żeby moja załoga produkowała te okna bez większego wy-siłku. Standaryzacja produkcji, jej optymalizacja jest kluczowa w całym procesie.

25TEBERIA /11 /2011

Kluczowa, bo wiąże się z ceną. Standardo-wa szyba zespolona kosztuje ok. 80 zł za mkw., trójszybowy zestaw to już wydatek 110-120 zł za mkw. Na tym tle Heat Mirror wypada fatalnie, bo kosztuje ok. 350 zł.

– Jeżeli nasz zestaw nie zejdzie poniżej 200 zł wówczas się nie sprzeda – uwa-ża Kostka.

Pytany o potencjał rynku mówi dość oględnie, choć nie ukrywa ambicji.

– Ile okien się produkuje na świecie to w sumie każdy może so-bie to wyobrazić: tak dużo, ze nie ma sensu mówić jak głęboki jest to rynek – z naszego punktu widze-nia jest on nieograniczony. Polska jest ważnym producentem okien, częściowo na eksport, ale nasz kraj nie jest dla nas właściwym odnie-sieniem, bo naszym celem nie jest wyłącznie rynek polski, aczkolwiek chcielibyśmy naszą komercjaliza-cję rozpocząć od firm polskich.

Jacek Srokowski

Ciepło ucieka, co z tym zrobić?

Jak ciepło przenika przez okna? Transfer energii cieplnej stanowi sumę procesów radiacji, czyli wymiany energii promieni-stej, kondukcji (poprzez gaz i ramy przeszkleń), infiltracji i konwekcji, co prezentuje poniższy schemat. Czy można „unieruchomić” gaz? Oczywiście, można. Proponowane rozwiązania firmy Kostka&Pasz-kowski polega na tym, iż stabilną stratyfikację termiczno-gesto-ściową gazu wewnątrz pionowej (czyli ułożonej typowo) szyby zespolonej moż-na osiągnąć za pomocą podzielenia przestrzeni wewnętrznej na płaskie komórki pochylone pod kątem 45 stopni, za pomocą niewidocznych, bo idealnie przeźroczystych folii polimerowych o submikronowych grubościach i skutecznym pokryciu antyrefleksyjnym. To rozwiązanie An-toni Kostka nazwał roboczo „mikrożaluzjami”.

Do zastosowania w tym rozwiązaniu niezbędne są cienkie folie o doskonałych właściwościach optycznych. Jeszcze niedawno zupełnie niedo-stępne folie o wymaganych parametrach optycz-nych produkowane są obecnie na skalę przemy-słową.

Właśnie zastosowanie tych folii, oraz sposób ich niewidocznego umocowania wewnątrz szyby zespolonej jest istotą naszego pomysłu. Jeste-śmy po pierwszych doświadczeniach z konstruk-cją szyb mikrożaluzjowych.

26 TEBERIA /11 /2011

PrzenikaniePowietrze przecieka wokół ramy, wokół skrzydła okienne-go i przez szczeliny w rucho-mych częściach okna. Prze-nikaniu zapobiega staranne zaprojektowanie oraz instalacja (zwłaszcza w przypadku okien otwieralnych), uszczelnianie i doszczelnianie.

KonwekcjaZ konwekcją mamy do czynie-nia w przypadku gazów. Strefy gazu o wysokiej temperaturze i niskiej gęstości unoszą się wprowadzając ruch w postaci obiegu. Konwekcja występu-je we wnętrzu okien wielowar-stwowych i po każdej stronie okna. Optymalne rozłożenie przestrzeni wypełnionych ga-zem minimalizuje łączny efekt przewodzenia i konwekcji.

PromieniowaniePromieniowanie to energia, któ-ra przenika bezpośrednio przez powietrze z powierzchni cieplej-szej do chłodniejszej. Promie-niowanie można kontrolować przy pomocy warstw lub powłok o niskim współczynniku emisji.

PrzewodzeniePrzewodzenie ma miejsce gdy przylegające do siebie cząstecz-ki gazu lub ciała stałego prze-kazują sobie nawzajem energię cieplną. Przewodzenie można zminimalizować przez dodanie warstw, które tworzą przegrody i umieszczenie w tych przegro-dach gazu o niskiej przewodno-ści. Przewodzenie przez ramę można zredukować prze użycie materiałów o niskich współczyn-nikach przewodności takich jak winyl lub włókno szklane.

Na zewnątrz WewnątrzUszczelnieniekrawędzi

Szklanaszyba

Rama

Szyba

W Katowicach na terenie ParkuNaukowo-Techno-logicznego Euro-Centrum powstaje pierwszy w Polsce biurowiec pasyw-ny. Już za kilka-naście miesięcy wprowadzą się do niego pierwsi lokatorzy.

pASywniE,czyliOSzczędniE

Budynek pasywny to nowa idea w podejściu do oszczędzania energii we współczesnym bu-downictwie. W budynkach pasywnych redukcja zapotrzebowania na ciepło jest tak duża, że nie stosuje się w nich tradycyjnego, systemu grzew-czego, a jedynie dogrzewanie powietrza wenty-lacyjnego.

Innowacyjne podejście? I tak i nie. Znali ją już Rzymianie oraz Grecy. Stosowali oni np. system centralnego ogrzewania – z wykorzystaniem na-turalnego ruchu ogrzanego powietrza. Rozwią-zanie tego typu było stosowane np. w łaźniach publicznych. Aby ogrzać pomieszczenie, umiesz-czali oni w piwnicach piec, który podgrzewał powietrze. Następnie powietrze znajdujące się w piwnicy, za pomocą systemu kanałów umiesz-

czonych w podłodze lub na ścianach, wędrowało w najwyżej położone warstwy budynku.

Niemiecki pragmatyzm

Minęło kilka tysięcy lat, starożytne koncep-cje zostały odświeżone. W 1991 roku w Darm-stadt w Niemczech powstał - pod nadzorem dr Wolfganga Feista z Instytutu Mieszkalnictwa i Środowiska – pierwszy w świecie budynek zrealizowany w technologii pasywnej. Do dziś Niemcy pozostają niekwestionowanym liderem w zakresie budownictwa pasywnego, gdzie coraz więcej rodzin (budownictwo indywidualne) oraz instytucji (budownictwo użytkowe) urzeczy-wistnia tę ideę. Po pierwsze, dlatego że świado-mość ekokonsumencka jest u naszych zachod-nich sąsiadów na bardzo wysokim poziomie. Po drugie, decyduje o tym już coraz częściej nie-miecka pragmatyka. Dzięki dynamicznemu roz-wojowi tego segmentu rynku, koszty inwestycji „pasywnej” wynoszą jedynie 3-8 procent ponad tradycyjne rozwiązania. Oszczędności energii, wahające się pomiędzy 500 a 1000 euro rocznie, w połączeniu z przywilejami podatkowymi (nie-miecki bonus ekologiczny - Öko-Zulage) oraz specjalnymi uprzywilejowanymi stopami opro-centowania w ramach programu subsydiowania budownictwa pasywnego realizowanego przez niemiecki Bank Odbudowy (Kreditanstalt für Wiederaufbau) sprawiają że w Niemczech domy pasywne są w dłuższej perspektywie czasowej bardziej oszczędnym rozwiązaniem niż trady-cyjne budownictwo.

U nas budownictwo pasywne to wciąż cieka-wostka. W całym kraju można policzyć na pal-cach inwestycje „pasywne”. Domów prywatnych jest garstka, zaś jedynym obiektem publicznym wybudowanym w technologii budynku pasyw-

nego jest oddana w tym roku do użyt-ku hala sportowa w Słomnikach w woj. małopolskim.

Hammerem czy Priusem?

– Różnica pomiędzy zwykłym obiektem a budynkiem pasywnym jest taka jak pomiędzy paliwożernym sa-mochodem a jego hybrydowym wcie-leniem. I nie chodzi tu o zestawienie porównywalnych modeli, a różnicę pomiędzy np. Hammerem a Toyotą

29TEBERIA /11 /2011

Mechaniczna wentylacja z od-zyskiem ciepłazapewnia odpowiednią dla użyt-kowników jakość klimatu we-wnętrznego oraz poprawia efek-tywność energetyczną budynku

Stropy grzewczo-chłodzące BKTzapewnienie komfortu termicz-nego użytkownikom budynku

Sondy geotermalnepozyskanie energii geotermalnej przetwarzanej przez pompy ciepła na ciepło użytkowe

Kolektory słoneczne i panele fotowoltaiczneprzetwarzanie energii promie-niowania słonecznego na ciepło do uzyskania c.w.u. i prąd elek-tryczny do częściowego zaspo-kojenia potrzeb budynku

Okna pasywne z syste-mem żaluzji fasadowych zabezpieczają budynek przed niepożądaną, nadmierną wy-mianą ciepła z otoczeniem

Mechaniczna wentylacja z od-zyskiem ciepłazapewnia odpowiednią dla użyt-kowników jakość klimatu we-wnętrznego oraz poprawia efek-tywność energetyczną budynku

Stropy grzewczo-chłodzące BKTzapewnienie komfortu termicz-nego użytkownikom budynku

Sondy geotermalnepozyskanie energii geotermalnej przetwarzanej przez pompy ciepła na ciepło użytkowe

Kolektory słoneczne i panele fotowoltaiczneprzetwarzanie energii promie-niowania słonecznego na ciepło do uzyskania c.w.u. i prąd elek-tryczny do częściowego zaspo-kojenia potrzeb budynku

Okna pasywne z syste-mem żaluzji fasadowych zabezpieczają budynek przed niepożądaną, nadmierną wy-mianą ciepła z otoczeniem

INNOWACJE

Prius – Mirosław Bobrzyński, wiceprezes PNT „Euro-Centrum” kreśli sprawdzoną metaforę.

Bobrzyński nie rzuca słów w ciemno. Od ponad dwóch lat na terenie Euro-Centrum funk-cjonuje biurowiec niskoenergetyczny (o budyn-ku pisaliśmy w teberii nr 3). Tradycyjny budynek zużywa 120 kWh energii do ogrzania w przeli-czeniu na metr kwadratowy. Roczne zużycie bu-dynku niskoenergetycznego powinno wynieść nie więcej niż 32 kWh (wartość jaką miał w za-łożeniu budynek Euro Centrum). W trakcie eks-ploatacji biurowca Euro-Centrum okazało się, że można zejść poniżej tego progu. Jeszcze dużo niższe zużycie ma mieć biurowiec pasywny, któ-ry, żeby mógł szczycić się tym mianem nie może przekroczyć 15 kWh!

Od początku funkcjonowania Parku było jasne, że budynek niskoenergetyczny jest tylko preludium do poważniejszego zadania, jakim jest budowa biurowca pasywnego. Próba z biu-rowcem niskoenergetycznym wypadła na tyle obiecująco, że kierownictwo Parku wiosną tego roku zorganizowało przetarg na budowę biu-rowca pasywnego. Wygrała go firma Budus, dla której także będzie to zupełnie nowe doświad-czenie.

Serce Parku

Biurowiec wielkością prawie trzy razy przerośnie budynek niskoenergetyczny, obok którego będzie zlokalizowany. Na powierzch-ni ponad 6500 m2 znajdą się pomieszczenia administracyjno-biurowe, laboratoria tech-nologiczne (m.in. hale do badań na urządze-niach wielkogabarytowych o wysokości 9 m), sale konferencyjno-szkoleniowe oraz sprzęt - urządzenia pomiarowe i atestujące, opro-gramowanie specjalistyczne i sprzęt kompu-terowy. Wszystko to z myślą o firmach tech-nologicznych oraz jednostkach badawczych, którym będą one udostępniane.

Biurowiec będzie podstawową infrastruk-turą Parku, jego „sercem”. Swoje biura i labo-ratoria będą w nim miały firmy prowadzące działalność innowacyjną.

– Zaprojektowaliśmy budynek, który dzię-ki różnym technologiom i wykorzystaniu pa-

sywnych źródeł energii, będzie potrzebował nie więcej niż 12% tradycyjnej energii – mówił podczas odsłony makiety Sławomir Kostur, ar-chitekt obiektu. – Ogniwa fotowoltaiczne i ko-lektory słoneczne będą wykorzystywać energię słoneczną. Pierwsze - zamieniając ją w energię elektryczną, drugie - podgrzewając wodę użyt-kową. Umieszczone 50 m pod ziemią sondy geo-termalne, instalacja pompy ciepła i stropów BKT zastąpią tradycyjny system grzania i chłodzenia. Wspomagać go będzie wentylacja mechaniczna z odzyskiem ciepła (tzw. rekuperatorem). Pasyw-ne okna i żaluzje zewnętrzne zapewnią odpo-wiednią izolację.

Budynek, poza pompami ciepła dostarcza-jącymi ciepło do stropów grzewczych BKT, nie będzie posiadał innego źródła ciepła. Badania w budynku niskoenergetycznym wykazały ponad wszelką wątpliwość, że jest to wystarczające źró-dło ciepła.

A to nie wszystko. Stanisław Grygierczyk, koordynator ds. naukowych i środowiskowych Euro-Centrum wskazuje na inne oszczędności: Energia elektryczna dla budynku pasywnego częściowo będzie produkowana w instalacji foto-woltaicznej o mocy 107,22 kWp za pomocą 455 monokrystalicznych modułów fotowoltaicznych rozlokowanych na dachu, elewacji południowo-zachodniej i południowo-wschodniej oraz trzech masztowych systemach nadążnych ulokowanych przed budynkiem. Systemy te zapewniają auto-matyczny obrót powierzchni modułów w dwóch

osiach, co daje o ok. 30% większy uzysk energii niż w systemach stacjonarnych. Prognozowa-ny roczny uzysk energii z tej instalacji wyniesie 96 484 kWh/rok. Ilość wyprodukowanej w ten

32 TEBERIA /11 /2011

sposób energii będzie wystarczająca do zasilania pomp ciepła zainstalowanych w budynku oraz zasilania oświetlenia awaryjnego.

Budynek-laboratorium

Mirosław Bobrzyński jest pewny, iż koszt inwestycji nie przekroczy znacznie budowy tra-dycyjnego biurowca. W przypadku biurowca ni-skoenergetycznego była to różnica ok. 10 proc. Podobnie ma być z budynkiem pasywnym. Bu-dowa obiektu ma się zamknąć kwotą 37 mln zł. Środki na jego realizację Euro-Centrum pozyska-ło z unijnego programu Innowacyjna Gospodar-ka. Park będzie musiał zwrócić pieniądze postaci pomocy publicznej wobec podmiotów, chodzi głównie o firmy innowacyjne.

– W grę wchodzą rabaty na szkolenia, sprze-daż technologii czy najem lokali – wskazuje Bo-brzyński. – Istotą tego przedsięwzięcia nie jest to, żeby zbudować biurowiec, zasiedlić go na-jemcami i na tym zbijać kasę. To jest budowa swoistego laboratorium doświadczalnego, które pozwoli nam projektować dobre obiekty energo-oszczędne za przystępne pieniądze.

Bobrzyński stara się budować nasze wyobra-żenia za pomocą kolejnej metafory: ten budynek ma być jak ekosystem androida lub podobnej platformy, którą rozwijać będą z nami jego użyt-kownicy. Chcemy, by swoje miejsce w budynku znalazły firmy innowacyjne z obszaru poszano-wania energii i jej odnawialnych źródeł, chcemy im stworzyć właściwe środowisko dla dalszego rozwoju.

Euro-Centrum posiada już w swoim porto-folio kilka startupów ze wspomnianych dzie-dzin. Przybywają kolejni pomysłodawcy na to, jak lepiej i efektywnie zarządzać energią. Park jest także członkiem konsorcjów naukowo-prze-mysłowych, które od maja 2010 roku realizują ogólnopolskie projekty badawcze na zlecenie NCBiR: „Zoptymalizowanie zużycie energii elek-trycznej w budynkach” i „Zwiększenie wykorzy-stania energii z OZE w budownictwie”. Zaplecze naukowe Parku zapewnia współpraca z ośrodka-mi badawczymi m.in. Akademią Górniczo-Hut-niczą, Politechniką Śląską, Politechnika Często-chowską oraz Uniwersytetem Śląskim.

Sektor publiczny na pierwszy ogień

Budynki pochłaniają obecnie w Europie bli-sko 40 proc. całej zużywanej energii. Problem do-

strzegli już dawno unijni decydenci, dla których efektywność energetyczna ma być być jednym z narzędzi do osiągnięcia 20 proc. oszczędności zużycia energii (tzw. unijna dyrektywa 3x20). Pewne działania już zostały wymuszone na kra-jowych ustawodawcach. Uchwalona w marcu Ustawa o efektywności energetycznej przewi-duje wzorcową rolę sektora publicznego w pod-noszeniu efektywności energetycznej. Jednost-ki sektora publicznego zostały zobowiązane do zastosowania środków poprawy efektywności energetycznej. Dlatego segment publiczny wy-daje się szczególnie atrakcyjny dla inwestycji budownictwa energooszczędnego, znacznie bar-dziej niż przysłowiowa mieszkaniówka, choć i pewnie na nią w Polsce przyjdzie czas.

– Jesteśmy w trakcie rozmów z kilkoma pod-miotami, w tym samorządami, które są zainte-resowane zakupem projektu naszego budynku niskoenergetycznego. Technologia, którą two-rzymy jest naszym głównym produktem. Mamy know-how, którego rynek zaczyna potrzebować – podkreśla wiceprezes Parku.

Miejsce, w których za kilkanaście miesięcy stanie pierwszy w Polsce biurowiec pasywny to na razie rozkopany, wielki dół. Bobrzyński się-ga jednak planami dalej. Po budynku niskoener-getycznym, pasywnym przyjdzie czas na... No właśnie, na jaki obiekt?

– Być może nie będzie to budynek zeroener-getyczny (samowystarczalny energetycznie), może będzie to już budynek plus energetyczny, czyli taki, który produkuje więcej energii niż sam zużywa. Rynek technologii energetycznych jest tak dynamiczny, że nietrudno mi to sobie wy-obrazić. Projektując przed 2 laty ten budynek pasywny braliśmy pod uwagę najlepsze techno-logie jakie były wówczas dostępne na rynku, czy to w zakresie oświetlenia czy instalacji. Musimy jednak na bieżąco weryfikować wcześniejsze za-łożenia, właśnie z uwagi na postęp technologicz-ny.

Czy w Katowicach rodzi się przyszłość ro-dzimego budownictwa? Niewątpliwie. Pytanie, które jest dziś ważniejsze to, czy zrodzi się on równie w mentalności przedstawicieli sektora budowlanego?

Jakub Michalski

33TEBERIA /11 /2011

wiElkApłyTA dOprzEróBki

KREATyWNI

Pierwszy polski budynek z prefabrykatów, czyli tzw. wielkiej płyty powstał w 1957 roku w Warszawie. Tak się zaczęła historia polskiej wiel-kiej płyty. Do początku lat 90., kiedy zamknię-to wszystkie „fabryki domów”, w tej technologii powstały aż 4 miliony mieszkań – ponad 30 proc. polskich zasobów mieszkaniowych.

Wielka płyta od początku miała spełnić przede wszystkim swoje zadanie funkcjonalne i nigdy jej architektura nie zachwycała. Ce-chowało ją zbyt małe zróżnicowanie formy, jednostajność ukła-dów przestrzennych oraz zła jakość wy-kończenia.

Wielka płyta za-projektowana na maksymalny swój żywot 50 lat pewnie nie szybko zniknie z krajobrazu polskich miast, bo jak do tej pory nie powstał ogólnopolski projekt rewitalizacji osiedli z wielkiej płyty. Admi-nistratorzy obiektów poza bieżącą ich kon-serwacją robią nie-wiele, by polskie blo-kowiska nie szpeciły naszego krajobrazu.

Są oczywiście miejsca, gdzie podejmuje się bardziej lub mniej udane próby nadania tym osiedlom estetyki. Zdecydowanie brakuje od-ważnych projektów, jak choćby takich jak praca dyplomowa Magdaleny Chojnackiej na ASP w Krakowie. Projektantka postanowiła przekształ-cić swoje blokowisko w Jastrzębiu Zdroju - do-tychczas szare i monotonne - w układ bloków, który będzie się mienił różnorodnością barw i struktur, będzie zaskakiwać.

- Przestrzeń miast dotyka nas za sprawą szoku, który wyrywa nas z jej mimowolnego po-strzegania, nawyku użytkowania. Szok ten wy-

wołują u nas rzeczy tworzone odważnie. Element ryzyka przynosi często zdumiewające efekty.

Taki efekt chciałam uzyskać stosując struk-tury barwne na elewacjach, zmieniające i za-skakujące widza, w zależności od tego gdzie w danym momencie się znajduje. Przestrzeń wo-kół budynków dopełnia całości, relacje między budynkami a przestrzenią są spójne, uporząd-kowane i stają się atrakcyjne dla mieszkańców bloków – mówi młoda projektantka.

Nazewnictwo poszczególnych ulic również wpłynęło na postać zastosowanej struktury, nie

ma być to dosłowne zapożyczenie z folkloru (pa-siaki łowickie, wycinanka kurpiowska), czy też jak w przypadku ulicy śląskiej struktura węgla kamiennego, ale jest to bardziej inspiracja i chęć zachowania charakteru nazwy, a niżeli główne założenie projektu. Nam się to podoba, a Wam?

Michał Jakubowski

36 TEBERIA /11 /2011

Wydajna infrastruktura towarzysząca miejskiej zabudo-wie to coś o czym nie myślimy lecz z czego chcemy korzy-stać. Oczyszczalnia ścieków, wysypisko bądź spalarnia odpa-dów, elektrociepłownia – nie znajdzie się chyba nikt, kto chciałby je oglądać, słuchać czy czuć zapachy, które towa-rzyszą tym zakładom.Dlatego sen z oczu zarówno politykom jak i urbanistom spędza konieczność godzenia ze sobą sprzecznych inte-resów, które jak grzyby po deszczu pokazują się gdy tylko zajdzie konieczność wyznaczenia lokalizacji kolejnego z takich zakładów.

pOmySł nA przEmySł

AVEdOrE w kOpEnhAdzE.

INDUSTRIAL

ajlepiej by było gdyby za-kłady te mogły być zlo-kalizowane jak najbliżej odbiorców usług, którym je świadczą – to wypływa na wydajność i opłacal-ność oferowanych usług. Z drugiej strony nikt nie

zamierza zgodzić się na to by w środku dzielni-cy mieszkalnego powstało coś co w jakikolwiek sposób mogłoby obniżyć jej walory estetyczne i wpłynąć zasadniczo na komfort życia jej miesz-kańców.

Pytanie czy faktycznie zakłady, które koja-rzą się wszystkim z hałaśliwymi i niejednokrot-nie cuchnącymi, szpecącymi krajobraz struktu-rami muszą nas straszyć. Czy to co kojarzy się z przemysłem oraz infrastrukturą nie jest w stanie być przynajmniej częściowo miłe dla oka?

Zgodnie z wytycznymi i w zgodzie z obo-wiązującymi tendencjami miasta, które mają być Inteligentnymi Miastami, powinny dążyć do stworzenia lub zmodernizowania swojej infra-struktury tak by zarówno koszt jej wytworze-nia jak i eksploatacji były możliwie najniższe a także do tego by charakteryzowały się możliwie najmniejszą uciążliwością dla swojego bliższego i dalszego sąsiedztwa oraz dla środowiska.

Jak poprawić społeczną akceptację dla du-żych zakładów np. energetycznych lub zajmu-jących się przeróbką odpadów? Realizowanie wytycznych i troska o długoterminowe cele wy-znaczane przez specjalistów od ochrony środo-wiska to za mało. Potrzeba czegoś więcej.

Aby miejski organizm mógł funkcjonować sprawnie a jednocześnie nie razić swoją struktu-rą należy połączyć wysiłki urbanistów i architek-tów. Chodzi o to by projektować miasta, które oprócz tego, że Inteligentne będą także mogły rozwijać się w sposób zrównoważony nie tylko w aspekcie ochrony środowiska ale również w aspekcie społecznym.

Najczęściej sprawa ma się tak, że większość miejskich dzielnic przeznaczona jest do bezpo-średniego użytku przez mieszkańców a kilka miejskich obszarów jest do dyspozycji dla prze-

mysłu i miejskich infrastruktury. W dobrym układzie te przemysłowe dzielnice są zlokalizo-wana na obrzeżach miasta. Choć są też inne sy-tuacje. Mamy z nimi do czynienia w niektórych miastach okręgów przemysłowych, jak np. w Chorzowie, gdzie jeszcze do niedawna do miej-skiego rynku przylegała bezpośrednio huta, będąca jednym z głównych zakładów pracy mia-sta.

Nawet jeśli układ miejskiej przestrzeni przedstawia się tak, że to obrzeża skupiają obiek-ty przemysłowe nie oznacza to, że powinny one być nieatrakcyjne i szpecić sobą miejski krajo-braz. Mogą one stanowić element tego krajobra-zu, który wkomponowuje się w otoczenie i staje się jego uzupełnieniem, dopełnieniem i przez to właśnie może nawet być elementem przydają-cym miastu nowych walorów. Stosunkowo nie-wielkie zwiększenie budżetu przeznaczonego na dobry projekt samej instalacji jak i jej obudowy jest w stanie obronić się w perspektywie w za-dowolenie i długofalową akceptację zarówno ze strony mieszkańców jak i osób odwiedzających przestrzeń miejską.

Nie wspominając o możliwości, która stała się udziałem wielu obiektów architektury prze-mysłowej i dała im niejako „drugie życie”. Tak dzieje się np. na Śląsku, gdzie infrastruktura i obiekty dawnej aktywności przemysłowej stają się atrakcją turystyczną w postaci Szlaku Zabyt-ków Techniki.

Dobre przykłady konkretnych, industrial-nych realizacji znajdujemy np. w Kopenhadze. Pierwszym z nich jest elektrociepłownia Avedøre, pierwsza w Danii i jedna z pierwszych w świecie elektrocie-płowni, któ-ra zgodnie z prawo-d a w s t w e m duńskim w zakresie energetyki została zlokalizowana tak by obsłużyć pobliskie dzielnice w ciepło i elek-tryczność.

Zakład jest zlokalizowany w przemysłowej dzielnicy na przedmieściach Kopenhagi. W dziel-nicy tej znajduje się również składowisko żużlu oraz oczyszczalnia ścieków. Ostatnio postawio-no tu również turbiny wiatrowej o dużej mocy.

N

40 TEBERIA /11 /2011

Początkowo lokalne władze i mieszkańcy sąsiednich dzielnic nie chcieli wyrazić zgody na wybudowanie zakładu. Jednak projekt archi-tektoniczny pozwoliły zakładowi stać się obiek-tem zjawiskowym jakiego próżno szukać pośród innych budynków tego typu. Osiągnięty efekt spowodował rosnącą akceptację otoczenia aż do niemalże dumy z posiadania w sąsiedztwie tak interesującej formy.

Kolejnym przykładem z Danii jest zakład przeróbki odpadów Amagerforbrænding w po-wstający również w Kopenhadze. Zgodnie z projektem BIG-Bjarke Ingels Group, duńskie-go biura architektonicznego, planowana jest tu nowa elektrociepłownia opalana odpadami, któ-rej forma zakłada rozmieszczenie na „dachu”... stoku narciarskiego. Ideą, która przyświecała ar-chitektom podczas projektowania tego obiektu było odejście od formy zwykłego funkcjonalnego pudełka na rzecz stworzenia miejsca, do którego mieszkańcy niedalekiej Kopenhagi chętnie po-dróżowaliby w celu spędzenia tu czasu wolnego.

Stąd pomysł stworzenia ośrodka rekreacyj-nego nadającego nową tożsamość temu miejscu. Fasada tego budynku ma za zadanie ukryć fakt, że skrywa zakład przemysłowy. To nie ma być tylko ładne „opakowanie” obiektu industrialne-go. Fasada ma mieć swoją funkcjonalność. Do-dana wartość w postaci dodanej funkcjonalności nie stoi na przeszkodzie ambicjom by z miejsca tego uczynić obiekt, który jest estetyczny. Cho-dzi o odejście od alternatywy – albo ładne albo użyteczne. Ma być i takie i takie. Chodziło o obiekt, który będzie dostarczał korzyści ekono-micznych, środowiskowych jak i społecznych. Zamiast tworzenia oderwanego obiektu archi-tekci postanowili zmobilizować i zintensyfiko-wać relacje pomiędzy tym budynkiem i niedaleką Kopenhagą rozbudowując istniejącą funkcjonal-ność miejsca, w którym stoi budynek, o obiekt rekreacyjny.

Chociaż zrównoważony rozwój i energetyka zajmują dość sporo miejsca w mediach i w po-lityce zrozumienie poruszanych zagadnień wy-daje się czasem wymagać bardzo abstrakcyjnego myślenia. Czy ktokolwiek z nas wie jak wygląda 1 tona dwutlenku węgla? Stąd propozycja mo-dyfikacji komina tak aby dym wydobywał się z niego w postaci kółek – pojawianie się każdego kółka sygnalizowałoby uwolnienie do atmosfery 1 tony dwutlenku węgla. W ten sposób będzie

się realizowała funkcja komunikacyjna w postaci widocznego przypomnienia wpływu jaki na na-sze środowisko ma zużycie energii.

Innym cieka-wy przykłada to prawdziwa „Per-ła” industrialnego budownictwa. Do-słownie i w prze-nośni. W Reykja-viku ogrzewanie to istotny problem. A do ochrony środo-wiska Islandczycy podchodzą z godną naśladownictwa pieczoło-witością. Dodajmy do tego względy estetyczne w powiązaniu z funkcjonowaniem budynków infrastruktury miejskiej wspomniane na począt-ku i w efekcie otrzymamy właśnie „Perłę”. Tak islandzcy projektanci ochrzcili instalację powią-zaną z geotermalną elektrociepłownią w swojej stolicy. Cztery stalowe zbiorniki ciepłej wody z górskiej elektrociepłowni tworzą bok dużego budynku, w którym zlokalizowano przestrzeń na potrzeby handlu i wystawiennictwa. Całość budowli wieńczy czasza, która gościom znajdu-jącej się w środku restauracji oferuje możliwość podziwiania panoramy miasta. W ostatnim, pią-tym zbiorniku zamykającym całość kolistego bu-dynku znajduje się muzeum.

A jak w Polsce przedstawia się zagadnienie projektowania obiektów energetycznych i czy znajdziemy dobre przykłady architektury prze-mysłowej, która nie straszy? Po odpowiedź uda-liśmy się do katowickiego Energoprojektu.

W rozmowie z nami pani Beata Mikulska, generalny projektant firmy, przedstawiła nam zarówno samą firmę jak i problematykę, którą podejmują jej pracownicy w ramach prowadzo-nych przez firmę projektów. Energoprojekt jest zogniskowany na projektowaniu dla potrzeb rynku energetycznego. Klienci firmy pochodzą zarówno z Polski jak i innych krajów. Projekty firmy wpisują się w trendy, które obserwuje się obecnie na rynku energetycznym, czyli nacisk kładziony jest na kwestie ekologiczne, podno-szenie sprawności procesu wytwarzania energii, energooszczędność technologii oraz wykorzy-stanie energii ze źródeł odnawialnych. W projek-towaniu elektrowni wodnych (hydroenergetyce)

41TEBERIA /11 /2011

1. Jak przebiegał proces projektowania tego obiektu? Pierwszym krokiem było wyznaczenie objętości zakładu zgodnie z wymogami technicznymi dla tego typu budynków. W związku z rozmiarami oraz wymaganiami takiego rodzaju obiektu, w powiązaniu z dokładnym umiej-scowieniem, wynikającym z funkcjonowaniem w określonym otoczeniu, pierwotna struktura budynku ma być zintegrowana z instalacjami, znajdującymi się na jego terenie.

2. Kontekst tego miejsca to jego lokalizacja w niedalekiej odległości od centrum Kopenhagi z przeznaczeniem na zagospodarowanie w kierunku rekreacyjnym i mieszkaniowym. W po-bliżu tej lokalizacji znajdują się obiekty, które umożliwiają realizowanie swoich pasji osobom, lubiącym wspinaczkę skałkową, gokarty czy żeglarstwo.

4. Aby można było zintegrować komin z całością budynku, jedna z jego ścian została podniesiona.

5. Budynek została rozciągnięty tak, aby pomieścić w jednej bryle również swoją administrację oraz centrum dla odwiedzających.

8. Ukształtowanie dachu pozwala na wkomponowanie w jego powierzchnię stoku narciar-skiego, który - dzięki warunkom klimatycznym - stwarza możliwość wykorzystania go przez zwolenników białego szaleństwa przez okrągły rok. Na stworzenie powierzchni, nadającej się swoim spadkiem pod zagospodarowanie dla potrzeb narciarskich wystarczy średnio je-dynie 10 metrów dodatkowej struktury w pionie aby, osiągnąć zamierzony efekt.

9. Dostęp do tras narciarskich zapewni winda przyległa do komina. Szyb windy posiada szklaną ścianę z widokiem na wnętrze zakładu, umożliwiającą - zarówno fanom narciarstwa, jak i odwiedzającym - rzut oka na to, co dzieje się w jego wnętrzu.

11. Chociaż zrównoważony rozwój i energetyka zajmują dość sporo miejsca w mediach i w polityce, zrozumienie poruszanych zagadnień wydaje się czasem wymagać bardzo abstrak-cyjnego myślenia. Czy ktokolwiek z nas wie, jak wygląda 1 tona dwutlenku węgla? Stąd pro-pozycja modyfikacji komina tak, aby dym wydobywał się z niego w postaci kółek – pojawianie się każdego kółka sygnalizowałoby uwolnienie do atmosfery 1 tony dwutlenku węgla. W ten sposób będzie się realizowała funkcja komunikacyjna w postaci widocznego przypomnienia wpływu, jaki na nasze środowisko ma zużycie energii.

12. Fasada budynku będzie miała kolor zielony, co stworzy efekt widoczny z daleka, w po-staci zielonej góry z białym szczytem.

2. Kontekst tego miejsca to jego lokalizacja w niedalekiej odległości od centrum Kopenhagi z przeznaczeniem na zagospodarowanie w kierunku rekreacyjnym i mieszkaniowym. W po-bliżu tej lokalizacji znajdują się obiekty, które umożliwiają realizowanie swoich pasji osobom, lubiącym wspinaczkę skałkową, gokarty czy żeglarstwo.

3. Celem stało się stworzenie „opakowania”, które umożliwiłoby połączenie wielu funkcji tego miejsca, wynikających z konieczności bycia spalarnią odpadów, będącą jednocześnie obiektem wyróżniającym się oraz zintegrowanym z istniejącym i przyszłym, miejskim i spo-łecznym kontekstem tego miejsca.

6. Obniżenie fragmentu jednej ze ścian budynku obniży nieco jego kubaturę, a także ułatwi dostęp dla publiczności.

7. Ogromna, pusta przestrzeń na dachu umożliwi połączenie budyn-ku, poprzez jego fasadę, z terenem wokół niego i włączenie w sieć powiązań oraz kontekst funkcjonalny obszaru rekreacyjnego.

9. Dostęp do tras narciarskich zapewni winda przyległa do komina. Szyb windy posiada szklaną ścianę z widokiem na wnętrze zakładu, umożliwiającą - zarówno fanom narciarstwa, jak i odwiedzającym - rzut oka na to, co dzieje się w jego wnętrzu.

10. Geometria dachu umożliwia powstanie trzech tras narciarskich o różnym stopniu trudno-ści. To umożliwi skorzystanie ze „stoku” narciarzom o różnym stopniu zaawansowania – od nowicjuszy do zawodowców. Całkowita długość tras będzie wynosiła 1500 metrów.

12. Fasada budynku będzie miała kolor zielony, co stworzy efekt widoczny z daleka, w po-staci zielonej góry z białym szczytem.

INDUSTRIAL

specjalizuje się Energoprojekt warszawski. Nato-miast katowicki Energoprojekt, w zakresie wy-korzystanie odnawialnych źródeł energii (OZE), skupia się na spalaniu biomasy. Projektowane są tu zarówno instalacje do współspalania biomasy z węglem jak i bloki energetyczne wykorzystują-ce w stu procentach paliwa biomasowe.

Ale to nie jedyny trend, który obecnie ob-serwuje się w branży projektowania obiektów energetycznych. Można zauważyć istotne zain-teresowanie budową jednostek energetycznych przeznaczonych do spalania gazu ziemnego stwierdza Mikulska. „W przypadku projektów mniejszych jednostek, dąży się również do wy-korzystania gazu koksowniczego (uboczny pro-dukt procesu koksowania węgla). Za tym tren-dem muszą nadążać producenci turbin gazowych przeznaczonych do spalania gazu koksownicze-go, który jest „trudnym” paliwem. Nie mniej jednak w skali Polski, obecnie eksploatowane elektrownie wykorzystują głównie węgiel bru-natny i kamienny, z jednoczesnym wzrostem wykorzystania biopaliw.”

Przykładem wykorzystania biopaliw w ener-getyce, jest realizowany obecnie projekt budowy jednostki energetycznej o mocy 50 MWe, wypo-sażonej w kocioł fluidalny dedykowanego do spa-lania 100 procent biomasy, zlokalizowany w EL. Konin . Biomasa, wykorzystywana w nim jako paliwo jest zróżnicowana – jest to zarówno bio-masa pochodzenia leśnego jak również biomasy tzw. agro, czyli pochodzenia rolnego. W chwili obecnej obowiązuje wymóg by obiekty oddane do eksploatacji do 2012 roku włącznie, spalały minimum 20% biomasy agro. Później, zgodnie z obowiązującymi aktami prawnymi, z roku na rok udział tej biomasy musi wzrastać. Jest to niemałe wyzwanie technologiczne i ekonomicz-ne. Niektóre gatunki biomasy agro charaktery-zują się wysoką zawartością chloru, powodując przyśpieszoną korozję układu kotłowego.

Jest to jedna z przyczyn, dla której w har-monogramach realizacji inwestycji opartych na spalaniu 100% biomasy przyjmuje się ich za-kończenie w roku 2012.

Paliwo agro to np. brykiety słomy, łuski

słonecznika, pestki wiśni, wytłoki z przemysłu spożywczego, czy nawet łuski kokosowe – tak więc jest to paliwo bardzo zróżnicowane. „ Ze względu na wspomnianą wyżej zawartość chlo-ru, która ogranicza ilość niektórych gatunków paliw podawanych do kotła oraz konieczność homogenizacji paliwa, instalacje magazynowa-nia i przygotowania biomasy są rozbudowane, zaopatrzone w zbiorniki do ich magazynowania, odpowiednie układy mieszania i podawania do kotła, co przekłada się na wielkość nakładów in-westycyjnych, wysoką automatyzację procesu. Tym samym produkcja zielonej energii nie jest tania - dodaje Mikulska.

Chcąc spróbować lepiej sobie wyobrazić na czym polega proces projektowania instalacji energetycznych dopytujemy jak wygląda on w tym biurze. „Oferujemy pełny zakres projekto-wania. Poczynając od feasibility studies, czyli od analizy opłacalności – to podstawowy dokument dla firmy, która podejmuje decyzję o realizacji inwestycji. Opracowanie to obejmuje zagadnie-nia zarówno techniczne, ekologiczne, dostęp-ność paliwa, możliwość zbytu wyprodukowanej energii elektrycznej i cieplnej, jak i zagadnienia lokalizacyjne, ale przede wszystkim analizy eko-nomiczne i ryzyka realizacyjne i rynkowe - opo-wiada Mikulska.

Kolejną fazą procesu projektowanie jest opracowanie projektu budowlanego potrzebne-go do uzyskania decyzji o pozwoleniu na budowę oraz projektu podstawowego, w którym są roz-

wiązywane wszystkie istotne zagadnienia tech-nologiczne. Liczni kontrahenci zlecają nam tak-że funkcje doradcze, takie jak ocena techniczna

44 TEBERIA /11 /2011

oferta na dostawy podstawnych grup urządzeń lub tzw. wysp technologicznych: wyspy kotłowej, wyspy turbinowej, układów podawania paliwa. Wysokie wymagania w zakresie rozwiązań tech-nicznych, bezpieczeństwo instalacji, wysokie nakłady niezbędne dla budowy obiektów ener-getycznych powodują, że proces projektowania i realizacji elektrowni czy elektrociepłowni, jest zagadnieniem skomplikowanym technicznie oraz organizacyjnie. Wiąże się z organizowaniem licznych przetargów na wybór dostawców urzą-dzeń, wykonawców prac budowlanych i monta-żowych. W większości wypadków są to przetargi organizowane w trybie ustawy o zamówieniach publicznych. Tryb zamówień publicznych ze względu na wyjątkowo skomplikowane procedu-ry, szeroko ostatnio komentowany w związku z procesem wyboru wykonawców dróg i autostrad, niesie ze sobą ryzyko opóźnień inwestycji, a tym samym zmniejszenia jej opłacalności.

Kolejny etap to dokumentacja wykonaw-cza. „Jako firma mamy w tym zakresie wysokie standardy. Posiadamy oprogramowanie wspo-magające projektowanie – rzecz absolutnie niezbędna, tym bardziej, że współpracujemy z

renomowanymi światowymi dostawcami urzą-dzeń energetycznych (kotły, turbiny). Stąd też posiadamy oprogramowanie na poziomie świa-towym.” stwierdza Mikulska. Obecnie większość projektów jest opracowywana z wykorzystaniem modeli przestrzennych (3D).

„Zakres oferowanych przez nas usług pro-jektowych obejmuje instalacje cieplno- techno-logiczne, mechaniczne w tym gospodarki po-mocnicze takie jak układy podawania paliwa, odprowadzenia ubocznych produktów spalania, oczyszczania spalin i ścieków, instalacje elek-tryczne, automatyki i sterowania, budynki i bu-dowle, instalacje wewnętrzne, zewnętrzne sieci (poza sieciami elektroenergetycznymi), opraco-wania w zakresie ekologii, analizy ekonomiczne od tak zwanej fazy basic designe do fazy doku-mentacji wykonawczej. Firma nasza zatrudnia projektantów i specjalistów o specjalizacjach i kompetencjach pozwalających nam zaoferować zaprojektowanie kompletnej elektrowni i elek-trociepłowni - dodaje.

Oprócz kwestii samego projektowania ukła-dów i instalacji postęp dokonuje się równie z w warstwie estetycznej. „Jedną z pierwszych ja-

45TEBERIA /11 /2011

skółek w zakresie wyższych standardów archi-tektonicznych, w której projektowaniu mieli-śmy znaczny udział był projekt elektrociepłowni ELCHO w Chorzowie. EC Elcho zdecydowanie różni się od obiektów energetycznych zrealizo-wanych w okresie socjalizmu. Należy zaznaczyć, że pierwszą przesłanką, która pozwoliła na zre-alizowanie tego typu projektu było dostępność na rynku polskim nowych materiałów, które zostały zastosowane do wykończenia elewacji budynków jak również wyższy standard usług świadczonych przez wykonawców - opowiada Mikulska. ELCHO było projektem realizowany przez firmę Foster-Wheeler w systemie „pod klucz”, w związku z tym Energoprojekt miał również zapewnioną współpracę architekta fiń-skiego, dlatego można zauważyć w tym projek-cie estetykę fińską charakteryzującą się funkcjo-nalnością i prostotą. Przykładem jest budynek administracyjny. Obecnie standardy estetyczne nowoprojektowanych obiektów energetycznych są równie istotne jak zagadnienia technologicz-ne i ekologia. Należy jednak pamiętać, że w elek-

trowniach tak jak w każdym innym zakładzie przemysłowym znajdują się również tak zwane rejony brudne. Szczególnie dotyczy to układów przygotowania i podawania paliwa oraz odbioru odpadów paleniskowych. Projektując elektrow-nię bierze się to pod uwagę stosując ich herme-tyzację, instalacje odpylania, zraszania tak aby zminimalizować ich wpływ na ludzi i otoczenia.” stwierdza Mikulska.

Projektowanie oraz budowa EC Elcho, ze względu na lokalizację w bezpośrednim sąsiedz-twie starej elektrowni wybudowanej przed II wojną światową oraz brak dokumentacji uzbroje-nia podziemnego terenu narzucała konieczność rozwiązywania wielu problemów projektowych i realizacyjnych w sposób nietypowy.” mówi Mi-kulska. Jako jeden z przykładów można podać konieczność etapowego budowania placów skła-dowych węgla oraz układów jego transportu do kotłów. Wynikało to z faktu, że warunki lokali-zacyjne wymusiły konieczność zlokalizowania nowego składu paliwa na obszarze istniejącego

46 TEBERIA /11 /2011

INDUSTRIALskładu paliwa zasilającego pracującą, starą elek-trownię. Należało rozwiązać problem jednocze-snego zasilania paliwem pracującej elektrowni i budowy na tym samym obszarze nowych ukła-dów podawania paliwa

To co zwraca uwagę w przypadku tego obiektu to estetyka jego obudowy. Kolorystyka elektrowni jest projektem autorskim architek-ta. Architekt w ramach projektu budowlanego opracowuje miedzy innymi projekt kolorystyki obiektu. Brane są pod uwagę różne aspekty. Po pierwsze praktyczność – nie można zastosować rozwiązań czy kolorów, które z czasem ulegały-by mocno widocznemu zabrudzeniu. Po drugie wkomponowanie obiektu w krajobraz.

Jeżeli chodzi o projekt elektrowni nadrzęd-na jest ochrona środowiska, technologia, zagad-nienia bezpieczeństwa ludzi. Dlatego architekt obiektów przemysłowych pełni funkcję usługo-wą w stosunku to tych potrzeb, przy jednocze-snej dbałości o estetykę. Nie jest to jednak cha-rakter pracy, który pozwala rozwinąć skrzydła architektom o wyraźnym zacięciu artystycznym - mówi Mikulska.

Postanowiliśmy zapytać również co ma zna-czenie w przypadku studentów, którzy myślą o pracy w charakterze projektanta. Dowiedzieli-śmy się, że to co jest najważniejsze jeśli chodzi o wymagania w stosunku do projektantów instala-cji (nie tylko) energetycznych to wysoki poziom wiedzy, pracowitość oraz ciągłe dokształcanie się. Rygory pracy przy tego typu projektach są czasem trudne. Wynika to głównie z faktu, że opóźnienie w projektowaniu wysoko-nakłado-wych inwestycji przemysłowych generuje realne opóźnienia w realizacji, przekazaniu inwestycji do eksploatacji i rozpoczęciu produkcji co z kolei powoduje wymierne straty finansowe inwestora. To jeśli chodzi o predyspozycje. Branża energe-tyczna była w kilku poprzednich latach niedo-ceniana przez studentów przy podejmowaniu decyzji o wyborze kierunku studiów. Ostatnio jednak ten trend się odwraca, może dzięki temu, że energetyce poświęca się więcej miejsca w me-diach, dyskutują o niej politycy. Coraz więcej młodych ludzi zaczyna postrzegać skończenie wydziału energetycznego jako dobry początek do znalezienia interesującej i stabilnej pracy.

Należy pamiętać, że w związku z tym, że obiekty energetyczne obejmują wysokociśnie-niowe układy technologiczne, podlegające ścisłej

kontroli i regulacji jest to praca odpowiedzialna, natomiast z pewnością nie jest nudna. Jest to praca dla osób lubiących wyzwania związane z dużymi i odpowiedzialnymi konstrukcjami. Spektakularnym przykładem może być projekt płyty fundamentowej bloku o mocy ok.800 MWe w El. Bełchatów o grubości ok.6m - opo-wiada Mikulska.

Podsumowując, w Energoprojecie znalazło dla siebie miejsce wielu absolwentów prawie wszystkich wydziałów studiów technicznych, ekonomicznych - jak twierdzi Mikulska.

To co twierdzą sami młodzi projektanci za-trudnieni w firmie to, że na pewno w pracy przy-daje się umiejętność modelowania – umiejętność stosowania światowej klasy oprogramowania, które umożliwia wykonanie większości prac i za-dań, które stawia przed nimi praca w biurze. Na bieżąco korzystają z wielu dziedzin wiedzy zdo-bytej na uczelni natomiast mają świadomość, że jest to tylko ogólny zarys, tło, z którego wybrane elementy i zakresy pogłębiają i poszerzają aby móc wykorzystać w kolejnych projektach.

W ten sposób powoli zmieniają się warun-ki w jakich powstają kolejne układy i instalacje tworzące infrastrukturę miast. Kolejne pokole-nia projektantów bogatsze o nowe narzędzia i dostępne coraz szerzej możliwości wymiany in-formacji kształtują nowe rozwiązania i modelu-ją funkcje otaczającej nas rzeczywistości. Na ile znajdą one nasze uznania i na ile będziemy sobie życzyli ich obecności na tyłach naszego domu – przyszłość uwięziona dziś jeszcze w kolejnych trójwymiarowych modelach dopiero pokaże.

Tomasz Siobowicz

Autor pragnie podziękować za pomoc pani Be-acie Mikulskiej (Energoprojekt).

Podziękowania kieruje również pod adresem www.big.dk za materiały dotyczące projektu spa-larni śmieci Amagerforbrænding.

47TEBERIA /11 /2011

czyprzEmySłpOTrzEBuJEArmAniEgO?TEchnOlOgicznyglAmOur

DIZAJN

omo habilis – to przez niego to zamieszanie .

Ten znakomity przodek człowieka, żyjący 2,5–1,5 mln lat p.n.e., uznawany jest za twórcę narzędzi kamien-nych, których posiadanie

wyznaczało wówczas nie tylko status człowieka, ale i jego ‘być albo nie być’. Jakie były tamte na-rzędzia? Proste i niezbyt ładne, bo ich prymar-ną funkcją była skuteczność działania. Przede wszystkim służyły człowiekowi, stawały się więc bardziej ergonomiczne - używanie ich było coraz mniej męczące i jednocześnie bardziej efektyw-ne.Z czasem stawały się bardziej zaawansowane i… estetyczne - ich efektywność zaczęła doganiać efektowność (czasem jedna kosztem drugiej…) A jak jest dzisiaj?

W domu, na ulicy, w miejscu pracy otaczają nas maszyny, pojazdy, skomplikowane urządze-nia, bez których nie sposób już funkcjonować.

Jednak – pomimo świadomości ich zaawanso-wanego technologicznie wnętrza – epatowani je-steśmy ich zewnętrzną powłoką – błyszczącymi karoseriami samochodów, kształtami nowocze-snych pociągów, tramwajów, autobusów, etc.

Pytanie zawarte w tytule dotyczy jednak urządzeń nie funkcjonujących na co dzień w otoczeniu zwykłego człowieka – lecz wyspecja-lizowanych maszyn przemysłowych, takich jak np. kombajny górnicze, ciągniki, obrabiarki, maszyny przeróbki kopalin – czyli wysoko wy-specjalizowanego sprzętu, na zakup którego nie decyduje się przeciętny Jan Kowalski. Funkcją nadrzędną tych maszyn jest ich skuteczność. Li-czą się przede wszystkim parametry techniczne, technologia, ekologia i ekonomika pracy, beza-waryjność czy bezpieczeństwo. Ale czy muszą też dobrze wyglądać?

Czy kombajn górniczy, pracujący 800 m. pod ziemią, pokryty pyłem węglowym już w pierw-szej godzinie pracy, powinien być atrakcyjny ze-wnętrznie, estetyczny, jednym słowem ładny?

Świat współczesnego człowiekaskłada się z przedmiotów.

Ładnych lub brzydkich, użytecznych lubnieprzydatnych, funkcjonalnych lub uciążliwych.

Wyznaczają one granice jego obszaru,określają jego status społeczny i materialny,

charakteryzują jegozachowania i upodobania, nierzadko

generują plany na przyszłość.On otacza się nimi, a one

otaczają jego - czy tego chce, czy nie...

H

49TEBERIA /11 /2011

Czym więc właściwie jest design?

Pozwólmy sobie na trochę teorii rodem z podręczników - zgodnie z powszechnym uży-ciem design to termin wiązany z dziedzinami grafiki użytkowej i wzornictwa przemysłowego oraz projektowania w technice.

Wzornictwo przemysłowe jest zaś działal-nością twórczą, której celem jest określenie ze-wnętrznych cech przedmiotów wytwarzanych przemysłowo, które to cechy określają struktu-ralne i funkcjonalne relacje, jakie dany wzór prze-mysłowy czynią całością spójną, i to zarówno z punktu widzenia producenta, jak i użytkownika. Design we wzornictwie przemysłowym sprowa-dza się zatem do wszelkich cech zewnętrznych przedmiotu, odróżniającego go od innych przed-miotów. Podkreślmy zatem, że design jest istot-nym elementem wizerunku produktu, który sprawia, że przedmiot ten jest charakterystycz-ny i wyjątkowy.

Inaczej widzą to sami projektanci. Jak dowo-dzi Czesława Frejlich - profesor ASP w Krakowie - każdy inaczej definiuje i rozumie ten zawód – niektórzy podkreślają cechy utylitarne, gdy inni doceniają własności formalne. Dla przykładu, Kenji Ekvan mówi: „Wzornictwo to nadawanie kształtu ludzkim marzeniom”. Jens Bernsen: „Wzornictwo przekłada zamysł na fizyczną for-mę lub narzędzie”. Bruno Munari: „Projektant jest planistą sceny estetycznej”. Le Corbusier: „Dobre wzornictwo to umiejętność czynienia mądrości widoczną”. Victor Papanek: „Wzornic-two jest świadomym i intuicyjnym wysiłkiem narzucania porządku”.

Po co jest design?

Ano – najprościej mówiąc – po to, by ułatwić nam ocenę przedmiotów – czy wyglądają nowo-cześnie, atrakcyjnie, estetyczne, szlachetnie, wy-jątkowo... Twórcy wzornictwa przemysłowego znają ten mechanizm. Sam design może niejed-nokrotnie sugerować, że przedmiot ma inne pa-rametry, niż wynika to z jego metryki. Ponieważ postęp technologiczny - dominujący w wieku XX, a przyspieszający jeszcze w XXI w. - otwo-rzył producentów na coraz nowsze, powszechnie dostępne technologie, urządzenia przemysłowe doskonalone są z modelu na model. Ów dostęp do najnowocześniejszych technologii oraz nie-

zwykle rygorystyczne wymogi różnych procedur (unijnych, BHP etc.) powodują, że konkurujące ze sobą urządzenia mają zbliżone parametry.

Dlatego o wyborze często decyduje wyłącz-nie design. Zewnętrzna forma jest też swoistym zwierciadłem upływu czasu – pozwala zorien-tować się, czy urządzenie jest nowszej generacji czy starszej. Innymi słowy – sam design pod-kreśla nowoczesność lub sugeruje, że model jest nowszy niż jest. Design może sugerować też, że coś jest większe niż jest, szybsze niż jest, spraw-niejsze niż jest, może – poprzez nawiązanie do pewnych form i tradycji – uwypuklać pewne po-żądane cechy.

Na zmiany i różnice w stylistyce przedmio-tów, warto spojrzeć z dwóch perspektyw. Jedna, zwana diachroniczną – dotyczy zmiany designu jednego urządzenia w czasie – natomiast dru-ga – synchroniczna – pozwala zobaczyć różnice między wieloma modelami jednego urządzenia, w jednym momencie historycznym.

Obrazem zmian designu, zachodzących w perspektywie diachronicznej są fotografie 1-4. Wraz z upływem czasu zmienia się model urzą-dzenia, a wraz z nim często jego parametry tech-niczne i wygląd zewnętrzny. Jest do symptom ewolucji technologicznej, a także wszelkich mód, trendów i stylów, dominujących w określonym czasie. Tak pojmowany design jest właśnie swo-

50 TEBERIA /11 /2011

istym zwierciadłem upływu czasu. Znacznie ciekawiej przedstawiają się nato-

miast zmiany synchroniczne – tzn. współistnie-nie pewnych zjawisk w jednym momencie histo-

rycznym. W tym przypadku design jest często główną cechą różnicującą na równi zaawansowa-ne technologicznie urządzenia.

Ciekawym przykładem tej kategorii jest - na-grodzony w konkursie Śląska Rzecz 2010 – ko-cioł R-eco Pellet (fot. 5). Żeliwny kocioł na pali-

wa stałe jest dobrze zaprojektowany za-równo pod wzglę-dem użytkowym, jak i estetycznym. Jego technologia spełnia standardy europejskie, a urzą-dzenie jest logicznie uporządkowane, głównie pod wzglę-dem czytelnego po-działu funkcji, dzię-ki czemu obsługuje się go intuicyjnie i

bezpiecznie. Dla porównania warto przyjrzeć się innym kotłom o podobnych parametrach, do-stępnym na rynku (fot.: 6, 7).

Jeszcze bardziej interesująco sprawa przed-

stawia się w przypadku kombajnów górniczych

– urządzeń, które nie „wyglądają” w dosłownym brzmieniu, gdyż uży-wane są w ciemnych i zapylonych wyrobiskach. Jednak i tu projektanci dbają o atrakcyjny, kon-kurencyjny wizerunek (fot. 8).

Jaskrawym przykładem wpływu designu na postrzeganie przedmiotu są wskaźniki zużycia energii. Wykorzystywane zarówno w przemyśle,

jak i w warunkach domowych mogą wyglądać zwyczajnie... nijak lub nowocześnie, a nawet di-

51TEBERIA /11 /2011

zajnersko (fot.: 9, 10, 11).

Efektowny design nie zawsze dotyczy urzą-dzeń technologicznie zaawansowanych. Projek-tanci dbają o wizerunek nawet prostych narzę-dzi, chociażby wkrętaków. I wśród nich znaleźć

można przedmioty o nowoczesnych, przemyśla-nych formach (fot. 12, 13).

Design dla przemysłu - proszę bardzo. Pro-jekt IGE Indywidualny Generator Energii Open Source (fot. 14) powstał z myślą o decentraliza-cji dostępu do energii elektrycznej. Składa się z dwóch komplementarnych części: solarnego ge-neratora energii, mogącego zasilić drobną elek-tronikę, oraz instrukcji wykonania urządzenia. IGE pozwala samodzielnie wykonać działające urządzenie. Koncepcja IGE, będąc rozwiązaniem niekomercyjnym, opartym na zasadach open source, jest przykładem alternatywnej metody projektowej, kwestionującej tradycyjnie pojęte projektowanie przemysłowe.

Design w tym przypadku jest cechą prymar-ną produktu, intryguje i skupia uwagę, zaś nie-wątpliwe walory użytkowe odkrywamy stopnio-

wo, w trakcie użytkowania tego urządzenia.

Design użyteczny

Bardzo często design jest ściśle związany z walorami użytkowymi (ergo-nomią, parametra-mi technicznymi)

produktu. Dobrym przykładem jest tu – nagrodzony w konkursie Dobry Wzór - składany rower Strida LT (fot. 15), który ma przede wszystkim tę zaletę, że dzięki specjalnej konstrukcji, można bez problemu spa-kować go do bagażnika, wnieść do tramwaju czy metra.

Równie interesująco przedstawia się po-

52 TEBERIA /11 /2011

mysł absolwenta londyńskiej Royal Collage of Art, Min-Kyu Choi’a (fot. 16). Ten, nagrodzony w konkursie Brit Insurance Design Award 2010, projektant zauważył, że użytkownicy laptopów ze względu na ograniczoną pojemność baterii (któż z nas tego nie doświadczył) zmuszeni są do podróżowania z zasilaczami, a te, zakończone

okazałymi wtyczkami, są bardzo nieporęczne. W istocie zmiana standardowego rozmiaru wtyczki byłaby nadzwyczaj trudnym przedsięwzięciem. Choi zaproponował innowacyjne rozwiązanie

– zaprojektował wtyczkę, która zmienia kształt i po złożeniu ma zaledwie 10 mm grubości. Tym

co skłoniło go do refleksji było zestawienie for-my MacBooka Air i standardowej wtyczki brytyj-skiej. Choi wykazał się wnikliwością, pragmaty-zmem i błyskotliwością. W takim projektowaniu można śmiało upatrywać szans na „ulepszanie” codzienności.

Ciekawie w kontekście „designu użyteczne-go” prezentują się także rozwiązania z zakresu medycyny i opieki nad ludźmi chorymi – rów-nież w tych przypadkach walory użytkowe wpły-wają na charakterystyczny, ciekawy design (fot.: 17, 18, 19).

Bardzo ciekawy przykład połączenia designu i funkcji użytkowej produktu stanowi zestaw na-czyń stołowych dla osób ociemniałych (fot. 20). Czujniki, umieszczone w dnie tacy sygnalizują użytkownikowi miejsce naczyń, ich ciężar (czy są pełne czy puste), a ich charakterystyczny kształt ułatwia korzystanie z nich.

A zatem, jeśli design związany jest z jedno-cześnie z dobrym rozwiązaniem technologicz-nym, można wówczas przywołać hasło:

Good design is good business!

53TEBERIA /11 /2011

Maksymę powyższą wygłosił w 1950 r. Tom Watson szef IBM, uważany wówczas za najlep-szego sprzedawcę w świecie. A na Zachodzie – jak wiemy – chętnie korzystano z dobrych rad tych,

którzy wiedzą jak się robi pieniądze. Niestety, przez wiele lat to, skądinąd, proste równanie Watsona nie miało szczególnego zastosowania w Polsce. A dlaczego?

Zdzisław Sobierajski, właściciel firmy PER-FEKT Sobierajski, w artykule „Dlaczego małe firmy nie inwestują w dizajn”, pisze: W polskich małych firmach dominuje zarządzanie „intuicyj-ne”, bez opracowanej strategii rozwoju i odpowied-nio zorganizowanej struktury przedsiębiorstwa. Ich właścicielom brakuje przygotowania i wiedzy z zakresu marketingu i PR. Nawet jeśli czują ko-nieczność takich działań, mogą mieć trudności ze zdefiniowaniem swoich potrzeb. Nieodzowne jest wsparcie z zewnątrz. (…) w Polsce przedsiębiorca jest samotny, a sumiennie zajmuje się nim jedynie fiskus.

Z kolei Ewa Gołębiowska – Dyrektor Ślą-skiego Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości w Cie-szynie twierdzi, że polscy przemysłowcy przede wszystkim, wciąż nie dowierzają, że dizajn to biznes. Nie luksus i zbytek, tylko inwestycja, która przynosi zysk. Potwierdza to zarówno eu-ropejski dokument „Design as user centered in-novation”, jak i polski raport „Analiza aplikacji wzornictwa przemysłowego w polskich przed-siębiorstwach”. Firmy, które inwestują w dizajn, osiągają szybszy i większy zysk (80% firm stosu-jących wzornictwo zanotowało wzrost sprzeda-ży od 20% do 40%). Poprawia się efektywność, pojawiają oszczędności – w materiałach, pro-cesie produkcji, magazynowaniu, transporcie. Współpraca z projektantem przy wprowadzaniu nowych produktów poprawia pozycję firmy na

rynku (wzrost udziału w rynku średnio o 6,3%).

Takie badania powoli zmie-niają tę rzeczywistość. O efek-tach zmiany podejścia pisze na przykład Michał Drożdż, projektant z Działu Projekto-wania i Rozwoju Produktów w Zelmerze: „W tradycyjnej struk-turze za każdy etap odpowiadał wyłącznie zespół fachowców z danej specjalności, który po za-kończeniu swojej pracy przeka-zywał temat dalej. Zarządzanie wzornictwem ułatwia tworzenie zespołów interdyscyplinarnych, identyfikujących się z całością projektu, co wpływa pozytywnie

nie tylko na jakość produktu, ale też na czas reali-zacji”.

A więc dlaczego?

Dlaczego więc design jest tak istotny w świe-cie maszyn przemysłowych? Ano dlatego przede wszystkim, że – podobnie jak sprzęty przezna-czone do użytku powszechnego – maszyny tak-że są PRODUKTAMI, a relacje między fabryką sprzedającą maszyny a przedsiębiorcą je kupu-jącym to nic innego jak relacje sprzedawca-kon-sument. I – zgodnie z psychologią rynku - po-siadanie najlepszej jakości sprzętu wiąże się z luksusem, ten z kolei z prestiżem, zaś dobra sła-wa, wynikająca z używania najlepszych maszyn, przekłada się na zysk. W związku z tym maszyny

54 TEBERIA /11 /2011

DIZAJN- wystawiane na targach, prezentowane w kolo-rowych folderach – są chlubą nie tylko projektan-tów i pracowników fabryki, które je wytwarzają, stanowią także kartę przetargową kupujących je przedsiębiorców, uważających, że lepszej jakości maszyny wytwarzają lepsze produkty.

Pytanie o zasadność estetyki maszyn, może dziś stanowić przejaw naiwności. Żyjąc w wa-runkach wolnego rynku wiemy, że produkt, na-wet jeśli jest kombajnem, musi być zewnętrznie atrakcyjny. Fakt zaistnienia tego pytania wyni-ka zapewne ze specyfiki warunków polskich, w których przez 50 lat ustroju socjalistycznego pa-nował wszechobecny deficyt. Produkowane wy-roby nie musiały być konkurencyjne, gdyż popyt na nie zawsze przewyższał podaż, a większość produkcji i tak zaspokajała rynek bloku wschod-niego, często nie rywalizując z rynkiem zachod-nim.

Obecnie mamy świadomość, że nowoczesny, ciekawy lub niezwykły design jest desygnatem zespołu cech pożądanych dla danego produk-tu i generuje pozytywne konotacje, związane z dobrą jakością. Dlatego posiadanie produktów atrakcyjnych zewnętrznie daje konsumentowi poczucie obcowania z luksusem, podnosząc jego prestiż w oczach innych konsumentów.

„Innowacyjny dizajn lokomotywą śląskiej gospodarki” i „Śląski Klaster Dizajnu”.

O wzrastającej świadomości potrzeby desi-gnu w przemyśle świadczą dobitnie inicjatywy powoływane na Śląsku.

Pierwsza z nich – „Innowacyjny dizajn loko-motywą śląskiej gospodarki” to sieć współpracy środowisk akademickich z biznesem” – projekt, którego głównym celem jest poprawa konkuren-cyjności firm działających na Śląsku poprzez in-tegrację środowiska biznesowego z naukowym.

Działania te ukierunkowane są na zwięk-szenie świadomości przedsiębiorców z korzyści związanych z dizajnem i stworzenie atrakcyjnej oferty w tym zakresie. Pomóc w tym mają szko-lenia, kursy oraz konferencje tematyczne pro-wadzone przez specjalistów, a przede wszyst-kim portal internetowy ułatwiający nawiązanie współpracy między projektantami, a firmami. Zakłada się, że sieć aktywnej współpracy zapew-ni poprawę wykorzystania badań naukowych w

praktyce poprzez ich absorpcję przez środowi-sko gospodarcze.

Uczestnicy projektu – Uniwersytet Ekono-miczny, Akademia Sztuk Pięknych i Izba Rze-mieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębior-czości w Katowicach – tworzą komplementarny zespół projektowy, w którym wiedza naukowa o produkcie (planowanie, analiza opłacalności i zarządzanie dizajnem) łączy się z praktycznymi umiejętnościami pracowników ASP w zakresie projektowania wizerunku produktu.

Równie istotne jest zwiększenie umiejętno-ści naukowców i studentów w zakresie komercja-lizacji ich wiedzy, a także praktycznego wykorzy-stania badań naukowych.

Michał Wójcik w artykule „Dizajn a społecz-na odpowiedzialność biznesu” podsumowuje, że dizajn nie jest zagadnieniem obojętnym z punktu widzenia społecznej odpowiedzialności biznesu. Często już na samym etapie projekto-wania decyduje się, jaki wpływ będzie miał dany produkt w przyszłości na różnych odbiorców, w szczególności na środowisko naturalne. Projekt realizowany na Śląsku może przyczynić się do wykorzystania najlepszych wzorców z całej Eu-ropy i wdrażania nowych rozwiązań.

Druga inicjatywa, to pionierski w skali kraju „Śląski Klaster Dizajnu”, działający od 8 września 2011 r. Dr inż. Lilla Knop z Centrum Innowacji i Transferu Technologii Politechniki Śląskiej, która była jednym z prelegentów podczas spo-tkania inaugurującego jego działalność, zwróciła uwagę, że jednym z filarów polskiego eksportu jest wzornictwo. Nasz kraj jest pod tym względem na ósmym miejscu wśród rozwiniętych krajów. Z dru-giej strony ekspert ostrzegała, że na sto powsta-jących klastrów, ponad dziewięćdziesiąt kończy swój żywot po 2-3 latach. – Trzeba pamiętać, że klaster to nie sprint, a pełny maraton – porówny-wała Lila Knop.

Podkreślała również, że klastry są motorem rozwoju społecznego, kulturalnego i gospodar-czego, kreatorem i skarbnicą nowych idei, miej-scem dla wyłaniania talentów i zdolności oraz kształtowania wizji rozwoju regionu – Starzejące

55TEBERIA /11 /2011

DIZAJN

się społeczeństwa to także rozwój wielu projektów związanych ze zdrowiem – zauważyła z kolei Zu-zanna Skalska, zajmująca się monitorowaniem trendów.

Prelegentka mówiła także o zaawansowa-nych technologiach, które coraz mocniej wkra-czają do naszego życia i niezwykłych projektach badawczych, umożliwiających m.in. „zbudowa-nie” niemal od podstaw serca z komórek macie-rzystych. – Nasza przyszłość to bio design i kul-tywowanie produktów, a że większość ludzi będzie w przyszłości mieszkała w miastach, w cenie będą projekty umożliwiające hodowanie żywności, roślin w miejskich aglomeracjach.

Po co zatem powstał „Śląski Klaster Dizaj-nu”? - We wszystkich biznesowych czasopismach pojawiły się nowe słowa: kooperacja czy co-creation. – mówi Skalska - Nie ma już kreacji, w tej chwili jest ko-kreacja. Nie ma „ja”, jesteśmy „my”. „My” rozumiani jako sieć. Tworzymy wszystko razem. Musimy jednak „wyprać” się z idei zakładu przemy-słowego i myśleć jako brand. W Zamku Cieszyn robi się tak już od 5 lat – podsumowała.

Warto zwrócić uwagę, że Śląski Klaster Dizaj-nu tworzą, oprócz prywatnych firm zajmujących się kreacją i designem, również uczelnie (Aka-demia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej, Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach, Politechnika Śląska w Gliwicach) oraz Jednostki Badawczo Rozwojowe (IETU - Instytut Ekologii Terenów Uprzemysłowionych, KOMAG - Insty-tut Techniki Górniczej, ITAM - Instytut Techni-ki i Aparatury Medycznej, Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN)

Duch projektu? Duch czasu? - dylematy projektantów.

Fakt powołania klastra dizajnu oraz wspo-

mniany projekt „Innowacyjny dizajn lokomo-tywą śląskiej gospodarki” na pewno dobitnie świadczą o randze opisywanego problemu. Kon-trowersje wokół zasadności dizajnu w przemyśle istnieją nie od dziś i na pewno dziś nie uda się nam jednoznacznie ich rozstrzygnąć. Dlatego in-teresującą konkluzją niniejszych rozważań mogą

być przemyślenia Natalii Ilyin, zawarte w arty-kule „Dizajnozaurus wrak”.

Pisarka i wykładowca Cornish College of the Arts w Seatlle słusznie zauważa, że: „Projektan-ci zawsze się zastanawiali, kim właściwie są. Stale muszą wyjaśniać, na czym polega ich praca ludziom, którzy nie mają pojęcia, że to, czego dotykają i na co patrzą, zostało przez kogoś zaprojektowane. Tym-czasem wszyscy jesteśmy zwierciadłem kultury. A kultura stale się zmienia. Czasami górę bierze duch projektu, czasem dominuje duch czasu, a kiedy in-dziej projektant zostaje zmiażdżony przez wyma-gania przemysłu w ogóle nie zainteresowanego sa-mym projektantem, jedynie parą jego zdrowych rąk. Właśnie dlatego projektantom stale towarzyszy pragnienie zrozumienia, na czym polega ich zawód.

Obecnie nasza kultura ceni pogląd, że informa-tycy, inżynierowie mechanicy, ekonomiści, socjolo-gowie i przyszli magistrzy zarządzania mogą nam pomóc zlikwidować problemy globalnego ocieplenia, biedy i brudnej wody pitnej. Martwimy się o prze-trwanie. Czy nasza kultura bardziej ceni przetrwa-nie niż poprawianie kroju pisma i osiąganie harmonii estetycznej? Oczywiście. Czy rozumie, że harmonia estetyczna przetrwa? Kiedyś zrozumie.

Projektanci przesiewają kulturę, tworząc przedmioty, które wyrażają nadzieje i aspiracje ich czasów. Nie robią tego celowo, ale robią. Owo od-bieranie subtelnych sygnałów z otoczenia jest tym, co czyni z nich dobrych projektantów. Te cicho szep-tane nadzieje i aspiracje kultury zmieniają się, lecz rola prawdziwego projektanta pozostaje niezmien-na.”

Dominika Bara

Przy opracowaniu korzystano z informacji zamieszczonych w czasopiśmie 2+3D, biulety-nie „Własność Intelektualna” 2010, nr 1; por-talach internetowych: gornictwo.wnp.pl; ris.slaskie.pl oraz fotografii ze stron internetowych www.2plus3d.pl; www.genesispr.pl; cargocollec-tive.com; www.innowacyjny-dizajn.pl

56 TEBERIA /11 /2011

pawilon polski podczas wystawy Expo 2010 w Szangha-ju jest najlepszym przykładem, że polski dizajn i architektura mogą być najlepszą wizytówką naszego kraju w świecie.Był jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc na światowej wystawie.

projekt jest dziełem młodych polskich architektów z war-szawskiej pracowni architektonicznej wwA Architects: marcin mostafa i natalia paszkowska, we współpracy z wojciechem kakowskim. wykorzystując motyw tradycyjnej ludowej wy-cinanki, stanowi jednocześnie przykład nowoczesnej myśli w polskiej architekturze. intencją autorów było przełożenie mo-tywu ludowego na współczesny język architektonicznej formy. wystrój bryły pawilonu był więc współczesną interpretacją i kreatywnym przedłużeniem polskiej tradycji.

pawilon polski stanowił atrakcyjną, wyróżniającą się wi-zualnie bryłę - zarówno w dzień, w pejzażu innych obiektów EXpO, jak i w nocy, dzięki grze wewnętrznego podświetlenia. Jego kształt z wieloma skośnymi płaszczyznami, które przy-wodzą na myśl składaną kartkę papieru, z jednej strony dopeł-niał temat wycinanki, a z drugiej, tworzył wewnątrz ciekawą geometrycznie i elastyczną przestrzeń oraz potęguje wrażenie lekkości całej konstrukcji.

zewnętrzną warstwę fasady tworzyła wycinana laserowo wodoodporna sklejka w kolorze naturalnego drewna. dobór materiałów i rodzaj konstrukcji zostały podyktowane między innymi możliwością wtórnego wykorzystania budynku po za-kończeniu wystawy. jac

pOlSkAwizyTówkApOlSkAwizyTówkA

cO-crEATiOn, czyli kOnSumEncki dizAJn

Dorosłym zwykle ciężko zrozumiećświat nastolatka.

Podobny problem mająprzedsiębiorstwa,które kierują swoje produkty do tej właśnie grupy.

Dlatego coraz częściej zamiast zastanawiaćsię nad tym, co może się spodobać młodym,

włączają ich w proces projektowyi pozwalają stworzyć

produkty dla samych siebie.

58 TEBERIA /11 /2011

DIZAJNTaki sposób projektowania stał się częścią

strategii firmy Meble Vox. Ważnym etapem w całym procesie są badania. Dlatego firma zapro-siła Cogision – zajmującą się wspieraniem pro-cesu projektowania produktów i innowacji do przeprowadzenia badań potrzeb użytkowników – dzieci, młodzieży, osób dorosłych. Były one głównie oparte o warsztaty z młodzieżą, które pozwoliły dokładnie poznać oczekiwania nasto-latków co do otaczającej ich przestrzeni.

– W badaniach wzięło udział ponad 110 gimnazjalistów i licealistów oraz ich rodzice, którzy uczestniczyli w takich grach i ćwiczeniach jak projektowanie pokoju dla wroga, stworzenie multifunkcjonalnego gadżetu przyszłości, wy-myślenie efektywnego systemu przechowywani nietypowych przedmiotów. Dzięki temu wy-zwoliliśmy w nich kreatywność i pozwoliliśmy współtworzyć z razem z nami nowe produkty. Bez aktywnego i twórczego włączenia dzieci i młodzieży mielibyśmy po prostu niepełne dane, które byłyby raczej diagnozą stanu obecnego niż szukaniem innowacyjnych rozwiązań – komen-tuje Dominika Fiszer z Cogision.

Co-creation, bo tak nazywa się ta meto-da jest zupełnie nowym podejściem do kwestii projektowania przedmiotów, usług i przestrze-ni. Jeszcze niedawno korporacje wynajmowały designerów, którzy mieli wymyśleć co będzie użyteczne, potrzebne i wygodne dla potencjal-nych klientów. Jednak, od kiedy klienci stali się bardziej świadomi, a przez to i wymagający, co-raz trudniej trafić w ich gusta. Co więcej, ilość produktów na rynku sprawia, że nie jest łatwo stworzyć coś innowacyjnego. Dlatego też duże korporacje coraz częściej zapraszają do współ-pracy użytkowników. Co-creation sprawia, że w firmach od początku procesu projektowego łączy się wszystkie elementy: badania konsumenckie, projektowanie, działania marketingowe. Co wię-cej, typowymi analizami rynkowymi nie zawsze można byłoby uzyskać tak trafne wyniki. Obec-nie uważa się, że pierwotna wiedza powstała przy pierwszym kontakcie z produktem opiera się bardziej na intuicji i nieświadomych bądź podświadomych procesach umysłowych, aniżeli na rzeczowych informacjach na jego temat.

W tym kontekście co-creation jest narzę-dziem do tworzenie lepszych, szybszych i mniej ryzykownych innowacji. Dzięki bardziej uważ-

nemu projektowaniu można uniknąć wielu błę-dów popełnianych na każdym etapie tworzenia. Chroni to firmy przed utratą dużych nakładów finansowych, które mogą być przeznaczone na rozwój.

Samo zaangażowanie klientów w projekto-wanie produktu może skutkować wzrostem lo-jalności konsumenckiej. Potencjalny użytkow-nik, a z czasem klient konkretnej firmy, buduje z nią więź opartą na zaufaniu i relacji wymiany, która nie jest już tylko transakcją, ale aktywnym uczestniczeniem. To zwiększa prawdopodo-bieństwo pozytywnych opinii przekazywanych wśród klientów tzw. pocztą pantoflową, a w dobie Internetu, licznych forów internetowych, blogów oraz portali społecznościowych opinie o produkcie lub usłudze są transmitowane w bar-dzo szybkim tempie.

zęść z rozwiązań oferowanych przez co-creation firmy wyko-rzystują już teraz. Producenci branży spożywczej proszą klientów o zaproponowanie smaków swoich produktów, które potem wchodzą w skład ich oferty. Niektóre z firm

odzieżowych pozwalają zaprojektować wzór na swoich ciuchach w Internecie. Dzięki temu klient dostaje unikalną rzecz, a producent wiedzę jak powinien wyglądać ich produkt.

Internet nie tylko stał się narzędziem do ko-munikowaniem się z klientem, ale też radykalnie zmienił jego postrzeganie rzeczywistości. Dzięki szybkiemu dostępowi do informacji siła eksper-tów wyraźnie zmalała. Interesującym przykła-dem jest służba zdrowia. Kiedyś wizyta u lekarza wiązała się z uzyskaniem informacji, które były dla pacjenta „świętą” receptą. Ściśle postępował zgodnie z wytycznymi doktora, który w jego oczach był ekspertem. Obecnie wizyta u jednego lekarza nie wiąże się z otrzymaniem diagnozy, która w naszym mniemaniu byłaby ostateczna. Prawdopodobnie pacjent sam zacznie dodatko-wo zasięgać różnych informacji na temat dotyka-jącego go schorzenia czy proponowanych badań. Dzieje się tak również z wprowadzanymi na ry-

C

59TEBERIA /11 /2011

DIZAJN

nek produktami, które użytkownik sprawdza na wielu płaszczyznach.

spółtworzenie za-kłada, że opinia użytkowników jest równie ważna, co opinia ekspertów z konkretnej dzie-dziny. W wypadku mebli Young Users

młodzież była ekspertami w użytkowaniu mebli. Za pomocą ćwiczeń badawczych opartych o tre-ning twórczości i kreatywności, badani sami roz-wiązywali, czasami w bardzo nietypowy sposób, dotychczasowe problemy związane z meblami i przestrzenią.

– Przeprowadzenie ćwiczeń badawczych to dopiero pierwszy etap prac nad produktem. Na-stępnie należy uporządkować i zrozumieć zebra-ne dane oraz znaleźć odpowiednie kryteria ich analizy. Nie zawsze to co wprost mówią badani jest tym na czym naprawdę im zależy. Praca z młodzieżą, jeśli chodzi o specyficzny język, inny system wartości oraz oczekiwań była dla nas szczególnym wyzwaniem – dodaje Dominika Fi-szer.

Jak dalej wykorzystuje się badania? Wyniki są analizowane przez zespół projektowy –wy-bierane zostają dominujące potrzeby, wartości użytkowników. Warto zaznaczyć, że od początku w multidyscyplinarnym zespole pracują ze sobą: projektant, handlowiec, marketingowiec, design manager, brand manager, konsultanci designu, specjaliści od badań, technologowie. Rola każ-dego jest równie istotna, dopełniają się kompe-tencjami i doświadczeniem tworząc nową, pełną wizję.

Po wspólnych warsztatach powstaje brief produktowy, który trafia do projektantów. Ideą co-creation jest to, że każdy z członków zespo-łu projektowego ma swój udział i realny wkład w ostateczny kształt nowego produktu. Cały ten proces trwa około dwóch lat, a jego zwieńcze-niem jest efekt wizualny należący do projektan-ta.

W przypadku kolekcji Young Users by Vox była to Marta Krupińska.

– Nieczęsto zdarza mi się pracować nad tak przemyślanymi koncepcjami. Najciekawsze jest, że nastolatkowie potrafili podejść do tak banalnej i codziennej przestrzeni jaką jest ich pokój w tak nowatorski i niezwykły sposób. To pokazuje tyl-ko, że kwestia mebli, czy ogólnie całego wystroju naszych mieszkań, nie jest kwestią zamkniętą i zapewne jeszcze nieraz będziemy zaskoczeni tym jak dziwny, a przy tym wygodny może być konkretny mebel – mówi Marta Krupińska.

Sesje co-creation pokazały, że młodzież i dzieci mają bardzo nowoczesne podejście do otaczającej ich przestrzeni, co jest odbiciem ich stylu życia.

Przede wszystkim młodym zależy na mo-bilności i zmienności w ich pokoju. Ciężkie i stabilne meble są dla nich reliktem przeszłości. Oczekują oni od przestrzeni szybkiego dostoso-wywania się do ich potrzeb. Dla nastolatków ich pokój jest ich całym światem. Nie mają takiego komfortu jak dorośli, którzy mogą używać kil-ku pomieszczeń: jednego do spania, innego do pracy, a jeszcze innego do rozrywki. Pokój nasto-latka jest wszystkimi tymi miejscami naraz. To sprawia, że meble muszą szybko zmieniać swoje funkcje.

Łóżko na którym się śpi za chwilę staje się z siedziskiem dla kilku osób. Biurko z miejsca przeznaczonego na naukę szybko przekształca się w miejsce do zabawy. Wymaga to, aby meble dla młodzieży były bardzo przemyślane. Zauwa-żono, że nastolatkowie używają mebli inaczej niż wynikałoby to z ich pierwotnego zastosowania.

Przecież niewiele jest krzeseł w pokojach na-stolatków, które nie są zarazem szafami.

łodzi nienawidzą schematów i tego samego oczekują od otaczających ich miejsc. Chcą się wyróżniać, łamać zasady, przekładają asy-metrie nad ład i porządek. Te

oczekiwania sprawiły, że meble Young Users składają się modułów, które można swobodnie

M

W

60 TEBERIA /11 /2011

łączyć ze sobą i tworzyć unikalne zestawienia. Ponadto każdy z nich można uzupełnić o na-kładki na fronty, co daje dodatkowe możliwości kreowania własnej przestrzeni. Oprócz nakła-dek zmieniających kolor dostępny są także takie z iluzjami optycznymi albo tarczą do darta.

Pokój zmienia się nie tylko dynamicznie z godziny na godzinę, ale również wraz z dorasta-niem dziecka. Badania wykazały, że 34% rodzin urządza pokój od nowa, gdy dziecko idzie do pierwszej klasy. U 20% rodzin taka zmiana za-chodzi, gdy dziecko rozpoczyna liceum. Z drugiej strony nastolatkowie lubią rzeczy stare, popisa-ne, poniszczone, z charakterem, dzięki temu po-kój jest jeszcze bardziej ich. System Young Users pozwala dostosowywać wciąż te same meble do zmieniających się potrzeb.

rzy okazji projektu spytano także rodziców jak widzą pokój swoich dzieci. Według badań ponad 80% rodziców liczy się ze zdaniem dziecka przy wyborze mebli do jego pokoju. Z drugiej strony 70% z nich uważa, że me-bli powinny również pasować do

wystroju całego mieszkania.

– Wszyscy wiemy jak ciężko pogodzić dwa pokolenia. Stawia to przed producentami jeszcze jedno niełatwe wyzwanie: jak stworzyć produkt, który będzie podobał się nastolatkom, a rodzice będą chcieli go kupić. Wydaje się, że w wypadku mebli Young Users się to udało, o czym świadczy sukces na międzynarodowych targach w Medio-lanie, Kolonii oraz realna sprzedaż nowej kolek-cji – podsumowuje Dominika Fiszer.

jm

P61TEBERIA /11 /2011

Panie Prezesie, czy absolwent AGH lub in-nej uczelni wyższej w Polsce spełnia wyma-gania stawiane przez KGHM Polska Miedź?

Herbert Wirth: Spełnia, jeśli mówimy o jego wykształceniu i przygotowaniu technicznym. Jednak dziś od absolwenta oczekuję jeszcze kil-ku innych umiejętności albo choćby potencjału,

bo przecież z uczelni nie wychodzi się specjalistą. Mam na myśli choćby zachowanie etyczne, od czego nieco odeszliśmy. Ważne jest by inżynier zatrudniony w naszej firmie czerpał satysfak-cję także z innych wartości niż tylko pieniądze. Współczesny inżynier powinien nie tylko posia-dać zasób wiedzy technologicznej, ale powinien też umieć zarządzać procesem produkcyjnym.

Agh i kghm:rAzEm w nOwEpięćdziESięciOlEciE

7 października w krakowskiej AGH odbyło się spotkanie świata na-uki i przemysłu - Forum Dyskusyjne „Polska miedź - z nauką w przy-szłość – dokąd i dlaczego?”.Forum było częścią obchodów 50-lecia KGHM Polska Miedź.To właśnie na krakowskiej uczelni rodziły się podwaliny potentata miedziowego, to z AGH wywodziła się pierwsza kadra techniczna KGHM.Nam przy tej okazji udało się porozmawiać z prezesem zarządu KGHM Polska Miedź, Herbertem Wirthem oraz z rektorem AGH, prof. Antonim Tajdusiem o współpracy firmy i uczelni w zakresie dydaktyki.

62 TEBERIA /11 /2011

DIZAJNWreszcie, kolejną ułomnością dzisiejszych ab-solwentów studiów technicznych jest niedosta-teczna znajomość ekonomii. Inżynier powinien mieć rozeznanie co do kosztów prowadzonych działań.

Niestety, nie wszyscy się z tym liczą. Nasza firma wydaje ogromne pieniądze na różnego ro-dzaju szkolenia. O ile byłoby dla nas korzystniej, gdyby gros dodatkowych umiejętności pracownik wynosił ze studiów. Podczas spotkań Konwen-tu AGH, którego mam zaszczyt być członkiem poruszaliśmy już te sprawy. Zastanawiamy się wspólnie z władzami uczelni czy nie warto było-by zmienić nieco tok studiów, w ten sposób, by w ich trakcie student mógł przejść roczny staż w

firmie, a dopiero po tym czasie wrócić na studia celem obrony dyplomu.

Czyli potwierdza Pan, że istnieje trend, by studia odpowiadały większym potrzebom firm. Oczekiwałby Pan od uczelni, by proces dydaktyczny odpo-wiadałby w większym stopniu potrzebom KGHM?

H.W.: Oczywiście, że spełnienie moich ocze-kiwań byłoby z punktu widzenia interesów fir-my czymś wskazanym. Mogę jednak co najwyżej sugerować Panu Rektorowi pewne rozwiązania. Zdaję sobie jednak sprawę, że są branże i firmy nowych technologii, które jeszcze bardziej niż KGHM oczekują większej elastyczności i do-pasowania procesu dydaktycznego do swoich potrzeb. Przykładem są firmy zainteresowane eksploatacją gazu łupkowego, borykające się z brakiem specjalistów w tej dziedzinie.

Panie Rektorze, faktycznie jest tak, że coraz więcej firm zabiega u Pana o współpracę w zakresie dydaktyki?

Prof. Antoni Tajduś: Faktem jest, że nasz główny „produkt”, jakim są studenci, dobrze się sprzedaje na rynku. Od kilku lat prowadzi-my szczegółowe analizy dotyczące zawodowych losów naszych absolwentów. Wynika z nich, że 80-90 proc. z nich już do 6 miesięcy od zakoń-

czenia studiów znajduje zatrudnienie w swoim zawodzie. A proszę zauważyć, że AGH prowadzi studia na 51 kierunkach. To dowód na to, że jest duże zapotrzebowanie na naszych absolwentów. Ale oczywiście nie pozostajemy obojętni na uwa-gi ze strony biznesu i wychodzimy coraz szerzej naprzeciw potrzebom firm. Dobrym przykła-dem jest nasza współpraca z koncernem Moto-rola, którego 60 proc. pracowników (oddziału krakowskiego – red.) to absolwenci AGH. Mo-torola chciała np. by na ostatnim roku studenci pozyskiwali dodatkowe umiejętności. Chodziło m.in. o zagadnienia związane z bazami danych, których dotychczasowy profil nauczania nie uwzględniał.

Motorola chciała tym sposobem pozyskiwać absolwentów, niejako już pełnowartościowych pracowników i my wyszliśmy naprzeciw jej po-trzebom. Innym rozwiązaniem na które się zde-cydowaliśmy są półroczne praktyki studenckie, co było poruszone w tej rozmowie. Ten system obejmuje głównie kierunki związane z IT, ale są także inne, jak np. ceramika, nowe materiały.

Młodzi ludzie po odbyciu praktyki, z reguły piszą prace związane ze swoją praktyką. Nie jest oczywiście powiedziane, że każdy student, który odbędzie praktykę w danej firmie, po zakończe-niu studiów znajdzie w niej pracę. Jest jednak faktem, że te praktyki to świetna okazja dla pra-codawców, by poznali predyspozycje studentów do pracy w swojej firmie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że dając studentom wiedzę praktyczną skracamy im czas adaptacji zawodowej. Stara-my się też wyposażyć przyszłych inżynierów w kompendium wiedzy ekonomicznej, o czym wspominał Pan Prezes.

Co ciekawe nasi studenci organizują dodat-kowe zajęcia dla swoich koleżanek i kolegów z zakresu, nazwijmy to, savoir-vivre, czyli sposo-bów zachowań w różnych sytuacjach. Wydawało-by się, że umiejętność zachowania przy stole to rzecz banalna i nikomu niepotrzebna, a jednak, na te spotkania przychodzi nawet 700 studen-tów! To pokazuje, że młodzi ludzie już podczas studiów myślą poważnie o karierze zawodowej, a my im to ułatwiamy swoją bogatą ofertą.

63TEBERIA /11 /2011

Inną sprawą jest współpraca AGH z KGHM, z którą to firmą czujemy się mocno związani. To już nie są te czasy, kiedy inżynier KGHM był ab-solwentem AGH. Dziś wielu wybiera ofertę Po-litechniki Wrocławskiej, bo odległość pomiędzy Lubinem a Krakowem robi swoje. I ja to rozu-miem.

Chciałbym, żeby chociażby kilkunastu na-szych studentów kierowało swe kroki do tej firmy po zakończeniu studiów, bo KGHM ma to, czego wiele firm nie ma. Tam młodzi ludzie mogą liczyć na szybki awans. Z mojej obserwacji zewnętrznej wynika, że w KGHM działa dosko-nały system oceny zawodowej pracowników.

Zakładam, że wynika to też z faktu, że Pan Prezes pozyskuje coraz lepszych absolwen-tów studiów wyższych.

H.W.: Nie zaprzeczę, że tak się dzieje.

Nauka to dla współczesnego inżyniera czynność niemal permanentna.

H.W.: I tak też u nas się dzieje. Od pewne-go czasu przygotowujemy wyselekcjonowaną grupę pracowników KGHM do objęcia funkcji w naszych projektach globalnych. AGH była jedy-ną uczelnią w kraju, która była w stanie zaofero-wać nam odpowiedni poziom szkoleń w zakresie technologii górniczych występujących w świecie. Wiedza wpompowana w naszą firmę, w jej pra-cowników zwraca się wielokrotnie, bo skala tej firmy jest ogromna. Nawet jeśli dzięki pewnym innowacjom oszczędzimy złotówkę na wydoby-ciu tony rudy miedzi to daje nam to kilkudziesię-cio milionowe oszczędności. KGHM jest firmą, w której wiedza i pomysły dają szybkie profity.

Czy obecny stan zaawansowania technolo-gicznego KGHM generuje potrzebę pozy-skiwania nowych specjalistów?

H.W.: Tak, wiąże się to z koniecznością zmia-ny dotychczasowego systemu eksploatacji rud z wykorzystaniem materiałów wybuchowych, któ-ry był dedykowany złożom o dużej miąższości.

Chcemy się zmierzyć z nową jakością, jako-ścią kopalni inteligentnej, kopalni bez górników.

64 TEBERIA /11 /2011

DIZAJNGdzie główną siłę stanowić będzie inżynier no-wej generacji, z wiedzą interdyscyplinarną, po-niekąd typ humanisty.

Panie Rektorze, jak Pan widzi przyszłość inżyniera górnika?

A.T.: Niestety, wciąż mamy do czynienia ze stereotypem pracy górniczej. Czarny, umoru-sany górnik wyjeżdża z dołu na powierzchnię. Mało tego, wykonuje najcięższą pracę, w niebez-piecznych warunkach. Praca górnicza była, jest i pewnie będzie niebezpieczna, mimo, że my w AGH dokładamy wszelkich starań, by minima-lizować niebezpieczeństwa, co widać w coraz lepszych statystykach, ale to tylko część prawdy - górnictwo przechodzi dynamiczne zmiany.

Nowoczesna kopalnia, obojętnie czy będzie-my mówili o węglu czy miedzi, jest zakładem mocno zautomatyzowanym, gdzie zarządzanie produkcją może odbywać się z powierzchni. Ta-kie kopalnie funkcjonują już w Niemczech, ale i w Polsce są podejmowane takie próby jak np. w lubelskiej „Bogdance”.

Dziś atrybutem górnika nie jest siła fizycz-na, ale wiedza, ogromna, często znacznie więk-sza niż w innych zawodach. Bez odpowiedniego poziomu wiedzy nie da się dziś zarządzać super-nowoczesnymi, zmechanizowanymi kompleksa-mi urządzeń górniczych.

Czy ten wciąż funkcjonujący stereotyp górnictwa nie przeszkadza w pozyskiwaniu najlepszych studentów?

A.T.: O dziwo nie. Na studia w AGH, w tym także kierunki górnicze, ubiega się kilku kandy-datów na miejsce, mimo że liczba absolwentów szkół średnich maleje. To oznacza, że zgarniamy śmietankę. Przyjmujemy na studia ludzi ambit-nych, którzy niezależnie od całego procesu dy-daktycznego sami poszukują wiedzy. I jeżeli nasi studenci znajdują pracę to nie dlatego, że ja jako rektor dzwonię po firmach prosząc o zatrudnie-nie moich studentów ale dlatego, że są doskona-le przygotowani do wejścia na rynek pracy.

H.W.: Faktycznie tak jest, pracy już nie zała-twia się po znajomościach. Kiedyś funkcjonowa-liśmy w oparciu o lokalny rynek pracy, dziś za-trudniamy najlepszych, bez względu na to skąd pochodzą. Ostatnio na jedno z ogłoszeń zgłosiło

się 100 chętnych na 1 miejsce pracy.

Ale nie powie Pan, że do pracy w KGHM przychodzą ludzie weźmy na to, z Wybrze-ża?

H.W.: Nie jestem tego pewien. Pracuje za to dużo osób z Poznania, Wrocławia, zwłaszcza w księgowości i finansach. W przypadku górników dominują dziś absolwenci Politechniki Wrocław-skiej. Odczuwam za to pewien brak absolwentów AGH. Dlaczego do nas nie przychodzą trudno mi powiedzieć, może odległość robi swoje? Ale dziś podczas pobytu w AGH udało mi się zakontrak-tować jednego studenta (uśmiech)!

A.T.: No cóż, skoro nasi studenci nie mają żadnych problemów z pracą w swoich rodzin-nych stronach to decydują się na taki wariant. Poza tym wielu studentów zaczyna pracę już

podczas studiów. Jak wykazują nasze badania ok. 70 proc. naszych studentów znajduje pracę w Krakowie bądź województwie małopolskim. 10 proc. na Śląsku, a 6 proc. na Podkarpaciu. Jestem jednak przekonany, że prezes KGHM będzie mocniej zabiegał o naszych studentów kiedy pojawią się większe wyzwania, kiedy w ko-palni na dobre zagości mechatronika. Poza tym przed KGHM pojawiają się spore wyzwania, jak eksploatacja z poziomów poniżej 1100 m, wy-magająca najnowocześniejszych technologii.

65TEBERIA /11 /2011

To zastanawiające, że osławione już wyso-kie zarobki w KGHM nie są wystarczającą zachętą dla młodych ludzi? Czym wobec tego, Pan Prezes chce zachęcić młodych z AGH? Wizją kopalni przyszłości?

H.W.: Myślę, że nie muszę daleko wybiegać w przyszłość. KGHM zamierza wejść na rynek globalny stąd pojawia się możliwość pracy w róż-nych zakątkach świata: Chile, Peru, Kanada czy Stany Zjednoczone. Już dziś wiem, że będziemy potrzebować sporą grupę pracowników do Bri-tish Columbia, najlepiej, żeby wywodzili się z polskich uczelni.

A.T.: Na AGH zadajemy młodym ludziom pytania o to co jest dla nich ważne. Zaskakują-ce, że płaca jest dopiero na trzecim miejscu w ich hierarchii. Bardziej liczy się prestiż i marka firmy.

I chyba coraz bardziej liczyć się będzie in-nowacyjność firm?

H.W.: KGHM w zakresie innowacji chce zro-bić bardzo duży krok do przodu. Zastałem firmę, która poniekąd funkcjonowała siłą bezwładno-ści. Pewnych problemów nawet nie starano się rozwiązać, jak eksploatacja bogatego złoża o niewielkiej miąższości, które przy obecnej tech-nice jest trudne do urobienia. W ostatnim cza-sie na nasze zlecenia firma Bucyrus opracowała technologię kombajnu do urabiania rud miedzi. Dzięki temu po raz pierwszy w historii tej firmy będziemy wdrażać nową technologię ścianową.

Rozmawiał: Jacek Srokowski

Więcej na temat wspomnianego wydarzenia znaj-duje się na stronie: 50latkghm.agh.edu.pl

66 TEBERIA /11 /2011