50
POKOLENIE 2.0 PODNIOSŁO BUNT CYFROWA CZY ANALOGOWA WŁADZA? BIZNES JAK U JULIUSZA VERNE’A POLSKIE LEKARSTWA, POLSKIE CHOROBY NAUKA • TECHNOLOGIE • GOSPODARKA • CZŁOWIEK NUMER 1(12) STYCZEŃ 2012

Teberia 12

Embed Size (px)

DESCRIPTION

teberia 12

Citation preview

Page 1: Teberia 12

POKOLENIE 2.0 PODNIOSŁOBUNT

CYFROWACZYANALOGOWAWŁADZA?

BIZNESJAK UJULIUSZAVERNE’A

POLSKIELEKARSTWA, POLSKIECHOROBY

NAUK A • TECHNOLOGIE • GOSPODARK A • CZŁOWIEK

NUMER 1(12) STYCZEŃ 2012

Page 2: Teberia 12

34

Page 3: Teberia 12

* Skąd ta nazwa – Teberia?

…Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą

Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa

życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś

ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obecnie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie.

Skoro w naszym portalu ma być skoncentrowana tak duża ilośćwiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia.

Jerzy KickiPrzewodniczący Komitetu Organizacyjnego

Szkoły Eksploatacji Podziemnej

Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Pod-

ziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,te-beria” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego

teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym

nas świecie.

Adres redakcji:Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej

im. Stanisława Staszica w Krakowiepawilon C1 p. 322 Aal. Mickiewicza 30

30-059 Krakówtel. (012) 617 - 46 - 04fax. (012) 617 - 46 - 05

e-mail: [email protected]” www.teberia.pl

Redaktor naczelny: Jacek Srokowski ([email protected])Z-ca redaktora naczelnego: Tomasz Siobowicz (tsiobowicz@

teberia.pl)Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia: Artur Dyczko (arturd@

min-pan.krakow.pl)Biuro reklamy: Małgorzata Boksa ([email protected])

Studio graficzne: Pigment design&media

Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczejim. Stanisława Staszica w Krakowie

prezes: Jerzy Kicki

[email protected]

NIP: 677-228-96-47REGON: 120471040

KRS: 0000280790

Konto Fundacji:Bank PEKAO SA

ul. Kazimierza Wielkiego 7530-474 Kraków

nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391SWIFT: PKOPPLPW

IBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.(C)Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzysty-wanyw jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

SPIS TREŚCI:

46

1014203034404748

POKOLENIE 2.0PODNIOSłO BUNT

WłADZA CYFROWACZY ANALOGOWA?

CES 2012 – NUDY, NUDYI JESZCZE RAZ NUDY

INNOWACJE CES 2012

LECZYMY PO NASZEMU

SAMOTNA WYSPA CHIPóW

WIRTUALNE LECZENIE,RZECZYWISTE PROBLEMY

NAUKA I BIZNES NA… DNIE

WYDARZENIA

KGHM: INTELIGENTA KOPALNIA GóRNICZA KONSOLA

Page 4: Teberia 12

EYTORIAL

Dla dużej części ludzi w Polsce, zwłaszcza młodych ACTA oznacza pogwałcenie ich wol-ności i suwerenności. Do tej pory sieć była dla nich niczym nieosiedlona preria po której mogli hasać do woli, osiedlać się w dowolnych miej-scach niczym dawni kolonizatorzy. Nagle w ich świadomości ACTA burzy ten ich intymny świat, nagle okazuje się, że ACTA pozwala inwigilować ich zamknięty krąg, już nie wiadomo czy pode-słanie znajomemu na fejsie linka do filmiku lub przesłanie pliku z muzyką nie naraża ich na od-wiedziny „analogowych” służb.

To zakłóca ich poczucie wolności. Młodzież nie przyjmuje do wiadomości, że korzystanie z serwisów wymiany plików P2P jest nielegal-ne (ściślej nie utożsamiają tego z czymś złym), bo przecież każdy to robi. „Generacja Google`a, wychowana online jest przekonana o tym, że

wszystko, co cyfrowe, jest darmowe. Młode po-kolenie przyswoiło sobie subtelną dynamikę rynku gospodarki niemal zerowych, marginal-nych kosztów w taki sam sposób, w jaki my przy-swoiliśmy sobie Newtonowską zasadę mechani-ki, kiedy uczyliśmy się łapać piłkę.” – pisze Chris Anderson w słynnej już książce Free (polskie tłu-maczenie „Za darmo”).

Problem w tym, że tego nie przyjmują do wiadomości wielkie koncerny handlujące wy-tworami kultury, chcą regulacjami SOPA/PIPA (w Stanach Zjednoczonych) i ACTA (w układzie międzynarodowym) zatrzymać tę subtelną dy-namikę rynku zerowych kosztów i cen.

Nikt za to w „analogowym” świecie nie stara się nawet zrozumieć tego, że pokolenie 2.0 tak bardzo „polubiło” rynek zerowych cen, gdyż ich

Konflikt jaki wywołała w Polsceumowa ACTA

to w pewien sposóbkonflikt Polski analogowej z Polską cyfrową.

Polski analogowej, symbolicznie reprezentowanejprzez rząd Donalda Tuska,

która nie do końca rozumie mechanizmyspołeczeństwa „sieciowego”.

Polski cyfrowej, reprezentowanej przez pokolenie 2.0, dla którego Internet stanowi swoistą

ojczyznę.

Pokolenie 2.0Podniosło bunt

4 TEBERIA /01/2012

Page 5: Teberia 12

szanse na godne życie jest już coraz bliższe zeru. Cięcie kosztów, maksymalizacja zysków w analo-gowej gospodarce sprawiło, że coraz mniej ludzi ma szansę, by legalną drogą nabyć dobra kultu-ry.

„Czy mogę mieć pretensje do pielęgniarki, że ściąga moją płytę z internetu, skoro zarabia pięćset złotych? Ceny kompaktów zostały wy-windowane w kosmos na początku lat 90. i to przyczyniło się do rozwoju piractwa” – komen-tuje sprawę ACTA Krzysztof Grabowski, lider ze-społu Strachy na Lachy.

Protesty przeciw SOPA/PIPA i ACTA wpisują się zatem w pewien sposób w logikę protestów „Occupy Wall Street”, ludzi wykluczonych, po-zbawionych szans. To swego rodzaju bunt an-tysystemowy. Nie przypadkiem jego symbolem jest maska Guya Fawkesa (angielskiego buntow-nika).

Internet, ile by nie tworzył patologii, stwo-rzył w Polsce nowy wymiar życia społecznego i gospodarczego. Edwin Bendyk, znany publicy-sta Polityki zauważył niedawno, że sektor 2.0 tworzy dziś większy dochód niż cały przemysł górniczy w Polsce razem wzięty, który w ostat-

nich latach stał się bardzo dochodowy. Stało się tak zaledwie w kilka lat. Jeszcze wciąż możliwa jest tu przysłowiowa kariera od pucybuta do mi-lionera. Pokolenie 2.0 ma również tego świado-mość, zdaje sobie sprawę, że jest to dziś jedna z niewielu przestrzeni, gdzie można funkcjono-wać bez wsparcia koterii i układów. Było i wciąż jest to możliwe, gdyż nad Internetem nie ciążą regulacje typu koncesje i pozwolenia, zależne od urzędniczego widzi mi się.

Premier Tusk zapewnia, że ACTA niczego w tej kwestii nie zmieni, ale stracił swoją wiarygod-ność ograniczając proces konsultacji nad ACTA do elitarnego kręgu analogowego establishmentu. Pewnie, że piractwo w sieci to ogromny biznes, mający znamiona działalności przestępczej. Za-pewne trzeba go w jakiś sposób poskromić, by chronić własność intelektualną. Ale, żeby coś z tym faktycznie zrobić, trzeba myśleć bardziej cy-frowo niż analogowo.

Jacek Srokowski

�TEBERIA /01/2012

Page 6: Teberia 12

Władza w Polsce porzuca papier na rzecz e-papieru, bo jak podkreśla minister cyfryzacji Michał Boni, duża

część społeczeństwa jest społeczeństwem sieci,władza nie może więc pozostać analogowa.

Władza cyfroWa czy analogoWa?

6 TEBERIA /01/2012

Page 7: Teberia 12

START2 sierpnia ubiegłego roku przejdzie do histo-

rii jako dzień, w którym Rada Ministrów po raz pierwszy korzystała wyłącznie z laptopów. W ten oto sposób zadebiutowała eRM – czyli elektro-niczna Rada Ministrów. Każdy minister dostał wypasiony laptop (w cenie ok. 4,5 tys. zł). Oczy-wiście, złośliwi zauważyli od razu, że wcześniej premier obiecywał laptop dla każdego ucznia, a koniec końców to jedynie każdy z jego ministrów go otrzymał. Mało tego, wścibskie oko kamery zauważyło, że Donald Tusk do swojego urządze-nia ma przyklejoną karteczkę z loginem i hasłem dostępu do systemu, ale co tu się dziwić, skoro rządzi się krajem 40-milionowym, w którym jest co robić (nie tylko kopać w gałę), można więc nie zapamiętać wszystkich liczb i haseł.

Według Centrum Informacyjnego Rządu, w przyszłości, w ramach nowego systemu, prze-widuje się wyeliminowanie na etapie prac Rady Ministrów obiegu dokumentów papierowych. Ministrowie - jak zaznacza CIR – „uzyskają także możliwość pracy nad tymi dokumentami w do-wolnym miejscu z dostępem do Internetu”. W założeniu szefowie resortów będą mogli także tworzyć spersonalizowane „e-teczki” dokumen-tów z własnymi notatkami, adnotacjami, opinia-mi, prezentacjami, itd.

Podczas posiedzenia rządu porządek obrad będzie wyświetlany na wszystkich kompute-rach. W sposób wyraźny będzie podświetlany aktualnie procedowany punkt. Po zakończeniu posiedzenia system tworzy raport – zestawienie decyzji podjętych podczas posiedzenia. O statu-sie prac informować ma kolorystyka: na zielono będą oznaczane dokumenty przyjęte, niebiesko – przyjęte ze zmianami, pomarańczowo – odro-czone, a na czerwono – odrzucone.

System ma też umożliwić monitorowanie aktywności wszystkich użytkowników, czyli pre-mier będzie dokładnie wiedział, jak pracują jego ministrowie, bo czasami ministrowie „dają cia-ła”, przychodząc na posiedzenie nie przygotowa-ni, co ponoć bardzo irytuje premiera.

Chodzi więc nie tylko o oszczędność na pa-pierze, a to był oficjalny powód dla którego Kan-celaria Sejmu ogłosiła pod koniec ubiegłego roku przetarg na zakup 500 iPadów2 w najbogatszej wersji (64 GB i 3G). Według Kancelarii Sejmu wprowadzenie iPadów zmniejszy zużycie papie-ru o około 17 ton rocznie. Jak podliczyli dzienni-karze „Gazety Wyborczej” wprowadzenie iPadów

do Sejmu kosztujące środowisko 37,5 kg CO2 zredukuje emisję dwutlenku węgla związaną z ograniczeniem zużycia papieru o 85,5 kg CO2. Różnica tych dwóch liczb daje ograniczenie emi-sji o skromne 48 kg CO2 rocznie. Dla porówna-nia emisja CO2 przypadającą na obywatela Pol-ski wynosi około 8 ton. Węglowy ślad polskiego posła zmaleje więc dzięki iPadom o około pół procent wartości rocznej. Jednak to założenie jest bardzo optymistyczne, gdyż jak ustaliliśmy nowa aplikacja nie wyklucza możliwości korzy-stania przez posłów z materiałów w postaci papierowej. Druki sejmowe dotyczące bieżą-cego posiedzenia Sejmu będą dostępne w spe-cjalnie wyznaczonych miejscach w Kancelarii Sejmu. Pozostałe druki sejmowe, sprawozdania stenograficzne lub inne materiały związane z pracami Sejmu będą udostępniane posłom na życzenie.

Ekologiczne podejście do sprawy kosztowa-ła według nieoficjalnych informacji 1,75 mln zł. Każdy poseł otrzyma za darmo takie urządzenie, mimo, że biura poselskie otrzymują środki na zakup sprzętu biurowego.

Dlaczego zdecydowano się właśnie na iPady (wszak są na rynku tańsze urządzenia)? Tego ra-czej nikt nie tłumaczy.

- Głównym kryterium była cena. Udało się nam kupić urządzenia o kilkanaście procent tań-sze niż kupowalibyśmy indywidualnie w skle-pach. Przetarg był otwarty dla wszystkich - tłu-maczył Jan Węgrzyn, zastępca szefa Kancelarii Sejmu.

Wraz z urządzeniem posłowie dostaną karty SIM z miesięcznym limitem na przesył danych 2 GB, a każdy iPad będzie miał zainstalowaną spe-cjalną aplikację sejmową.

- Aplikacja przygotowana przez Ośrodek Informatyki Kancelarii Sejmu będzie umożli-wiała posłom włączenie się do aktywnego systemu przekazywania informacji. Poseł bę-dzie mógł np. pracować nad projektem ustawy, przesłać uwagi innym posłom, a także pracow-nikom Kancelarii Sejmu. W kolejnych wersjach planowane jest rozszerzanie aplikacji o nowe funkcjonalności. Strona internetowa jest stroną pasywną, przy pomocy której można uzyskiwać

7TEBERIA /01/2012

Page 8: Teberia 12

Cameron AppJak doniósł dziennik The Telegraph, szef brytyjskiego rządu David Cameron otrzymał specjalne oprogra-mowanie, które ma ułatwić mu wykonywanie obowiązków służbowych. „Spersonalizowaną aplikację” opracowywaną na służbowego iPada. Dzięki niej premier będzie mógł sprawdzić m.in. „aktualny stan ko-lejek w NHS (odpowiednik NFZ), statystyki dotyczące przestępczości, dane o bezrobociu i mnóstwo innych informacji”. Aplikacja będzie też zasysać najważniejsze wiadomości z Google i Twittera, by Cameron był zawsze na czasie. Aplikacja powinna trafić na Downing Street w marcu. Może w tej sytuacji warto pomy-śleć o podobnych rozwiązaniach dla naszych posłów?

8 TEBERIA /01/2012

Page 9: Teberia 12

STARTinformacje. Aplikacja ma umożliwić aktywne włączenie się do projektu – tłumaczą nam przed-stawiciele Biura Prasowego Kancelarii Sejmu

Pierwsza wersja aplikacji dla posłów jest już gotowa. Obecnie jest ona doskonalona we współpracy z klubami poselskimi i komisjami sejmowymi. Aplikacja ta działa niezależnie od tego, czy tablet ma połączenie z Internetem. Dane są aktualizowane, kiedy urządzenie znaj-duje się w zasięgu sieci bezprzewodowej. Niektó-re rodzaje danych są aktualizowane także wtedy, gdy tablet znaj-duje się w zasię-gu sieci GSM. W przypadku braku dostępu do sieci poseł będzie miał dostęp do ostat-niej wersji danych, zaktualizowanej w momencie, gdy urządzenie było w zasięgu sieci.

P r ó b o w a l i -śmy uzyskać od-powiedzi na do-datkowe pytania, m.in.: czy aplika-cja sejmowa bę-dzie akceptowana przez Apple, bo jak zapewne każdy użytkownik sprzętu spod znaku nadgryzionego jabłka wie, każda aplikacja pod to urządzenie musi zostać zaakceptowana przez Apple i umieszczona w App Store? No, ale oczywiście są możliwe alternatywne rozwiąza-nia. Niestety, na razie nie. Według informacji biura prasowego Sejmu wybór rozwiązania nie został jeszcze podjęty.

Inną sprawą jest, czy posłowie zaakceptują iPada, jako swoje narzędzie pracy, bo jak uczci-wie przyznaje poseł Stefan Niesiołowski (PO) już ze swoją komórką ma on duże trudności, a z wielu różnych funkcji, poseł Niesiołowski potrafi użyć dwóch: zadzwonić i odebrać telefon.

Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński po-kazał się swego czasu z iPadem, tyle, że jak do-noszą jego współpracownicy, urządzenie go nie przekonało, odłożył je na półkę i nie korzysta.

Janusz Piechociński z PSL, członek sejmowej komisji innowacyjności i nowoczesnych techno-logii jest zdania, że bez szkoleń z obsługi z iPada

się nie obejdzie. Wszak posłowie, w swojej ma-sie, nie należą do pokolenia cyfrowego, nie chcą lub nie potrafią korzystać z sieci, co potwierdzi-ły wyniki eksperymentu MediaFun Magazynu przeprowadzonego w lutym 2011 roku, zaledwie 14 proc. posłów odpowiedziało drogą elektro-

niczną na pytania od obywateli. Naszą uwagę zwrócił też dość znamienny fakt, iż na czele sej-mowej Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii stanął niedawno poseł Mieczysław Golba (Solidarna Polska), przedsiębiorca z Ja-rosławia, który zanim został posłem prowadził tartak i zakład stolarski. Oczywiście, nikt z nas nie przesądza, iż to był nietrafiony wybór. Po prostu, trochę nas to zastanawia.

Czy zatem wyposażenie władzy w cyfrową technologię przeniesie ją z świata analogowego do świata cyfrowego? Każdy sam niech odpowie sobie na to pytanie.

Michał Jakubowski

�TEBERIA /01/2012

Page 10: Teberia 12

Przez trzy dni w zeszłym tygodniu – od wtor-ku do czwartku – amerykańskie miasto hazardu Las Vegas na chwilę przestało grać w jednorękich bandytów i poszło oglądać elektroniczne gadże-ty 2012 roku. Byliśmy też tam i my, i to co zoba-czyliśmy raczej nas rozczarowało – zarówno pod względem tego, co na targach zostało pokazane, jak i samej organizacji tego wielkiego przedsię-wzięcia.

Wcale nie są przesadzone komentarze, że największym zwycięzcą tegorocznego CESa był Apple. Przechadzając się po stoiskach właśnie takie wrażenie można było odnieść – nie dość, że w ujęciu liczbowym jestem przekonany, że najwięcej ze wszystkich wystawianych produk-tów stanowił osprzęt do produktów Apple’a, to na dodatek jedna z hal nazwana była po prostu… iLounge, gdzie tylko i wyłącznie prezentowane

ces 2012 – nudy, nudyi jeszcze raz nudy

Rekordowa liczba odwiedzających targi – 153 tys. (4 tys. więcej od rekordowego poprzedniego roku);

rekordowa liczba wystawców – 3,1 tys.na rekordowo wielkiej liczbie metrów kwadratowych – 1,86 mln;

rekordowa liczba odwiedzających z zagranicy – 34 tys.oraz rekordowa liczba nowych produktów

pokazanych na targach – 20 tys. – mimo tego wszystkiegotegoroczne targi Consumer Electronic Show (CES) w Las Vegas

przejdą do historiijako

jedne z najnudniejszych w historii.

10 TEBERIA /01/2012

Page 11: Teberia 12

STARTbyły produkty związane z iPhone’ami, iPada-mi, iPodami i Makami. To trochę tak, jakby cały Macworld wystawiał się przy okazji na targach CES.

Ale to jeszcze nie koniec – patrząc na to, co największe firmy technologiczne świata miały do zaprezentowania w tym roku w Las Vegas nie da się nie odnieść tego do produktów Apple’a. Z której strony by nie patrzeć, jak na dłoni widać, że głównym innowatorem rynku technologicz-nego jego Apple, a konkurenci próbują odpowia-dać prezentując alternatywne produkty.

Tegoroczny CES zdominowany był przez trzy kategorie produktów: tablety, ultrabooki oraz te-lewizory. I we wszystkich tych kategoriach wyraźnie widać piętno Apple’a, za-równo tam, gdzie Apple jest już obecny, jak i w tych, w których jeszcze go nie ma. W tabletach jest oczywi-stym, że rynek ciągle dąży do zniwelowania ogrom-nego sukcesu iPada, choć wciąż większość nowych produktów wygląda na mniej lub bardziej na klony tabletu Apple’a. Ultrabooki – cokolwiek by mówić o ich innowacyjności – w prostej linii wyglądają jak odpo-wiedź zarówno Intela, jak i producentów poszczegól-nych komputerów PC na MacBooka Air. W kategorii telewizorów z kolei, jak na dłoni widać, że brakuje w nich innowacyj-ności Apple’a – niby każdy z topowych producen-tów zaprezentował własny pomysł na SmartTV, czyli połączenie treści internetowych z usługami telewizyjnymi, niby każdy spróbował uprościć niezwykle skomplikowany system interfejsu użytkownika sprzętu telewizyjnego, niby każdy zaprezentował nowy typ urządzenia sterujące-go (nowoczesne dotykowe piloty, specjalne tab-lety, itd.), ale wydaje się, że to wciąż dreptanie w miejscu i telewizor potrzebuje prawdziwego wstrząsu z zewnątrz.

Były CEO Apple, John Sculley, który odwie-dził targi i rozmawiał z kilkoma dziennikarzami stwierdził, że „jedyną firmą, która może zrewo-

lucjonizować telewizor jest Apple” i naprawdę trudno się z nim nie zgodzić.

W końcu od co najmniej dwóch lat jest nie-mal pewne, że Apple wejdzie na rynek telewi-zorów i producenci mieli mnóstwo czasu, aby zrewolucjonizować telewizory, czym można by odwrócić bardzo negatywny trend sprzedażo-wy na tym rynku. Dotychczasowe innowacje na

rynku telewizyjnym ostatnich lat, na czele z 3D, okazały się niewystarczające by pchnąć w rynek nowe życie. Sprzedaż telewizorów przynosi co-raz większe straty dosłownie wszystkim, którzy na tym rynku działają: Sony, Panasonic, LG i Samsung – wszyscy oni notują straty na tej dzia-łalności od długich lat (a Sony, czy Panasonic od co najmniej… ośmiu). Paradoksalnie jedną z nie-wielu szans na odwrócenie tego bardzo negatyw-nego trendu może przynieść debiut Apple’a na tym rynku. W oficjalnej biografii Steve’a Jobsa, w jednym z ostatnich jej rozdziałach, cytowany jest Jobs, który mówi, że w końcu rozgryzł prob-lem jaki leży u podstaw odpowiedniego podejścia do zarządzania telewizorem przez użytkownika. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że już w tym roku dowiemy się, czy miał rację.

11TEBERIA /01/2012

Page 12: Teberia 12

KULTURA

Page 13: Teberia 12

STARTNie można się również oprzeć wrażeniu,

że z każdym rokiem maleje znaczenie najwięk-szych masowych targów na świecie. CES 2012 był ostatnim, na którym wystawia się Microsoft, który do tej pory miał bardzo uprzywilejowaną pozycję otwierając swoją konferencją targi i po-siadając najbardziej eksponowane miejsce głów-nej hali.

Tym sposobem na kolejnej edycji targów w 2013 r. zabraknie dwóch czołowych firm techno-logicznych świata – Apple’a, który na CESie nie wystawia się od dawien dawna, oraz Microsoftu, który nie będzie obecny po raz pierwszy. To tyl-ko potwierdza fakt, że technologiczny marketing będzie coraz częściej dążył do dedykowanych imprez poszczególnych największych graczy. W dobie coraz bardziej postępującej globalizacji in-formacji takie imprezy są bardziej skuteczne, po-nieważ przyciągają uwagę świata tylko do kon-kretnej marki czy firmy.

Brakowało w tym roku na CES czegoś olśnie-wającego. W zalewie mniej lub bardziej przy-datnych nowinek technologicznych, brak było czegoś naprawdę spektakularnego, czegoś co mogłoby zrobić globalną karierę. Trudno wyro-kować, czy wpływ na to mają raczej negatywne emocje wokół światowej ekonomii, ale fakt fak-tem, że tegoroczny CES był dość… smutny i bez entuzjazmu. Choć z drugiej strony, konstrukcja stoisk poszczególnych największych firm tech-nologicznych świata oraz zainteresowanie nimi odwiedzających mógł dać pogląd na to, kto dziś rozdaje karty.

Zdecydowanie największym powodzeniem cieszyło się stoisko Samsunga, który prezen-tował na nim całe portfolio swoich produktów. Nie trzeba być znawcą rynku by dostrzec, że to właśnie ta koreańska firma jest dziś głównym rozdającym karty na rynku tech. Aby dostać się na stoisko Samsunga trzeba było niejednokrot-nie swoje odczekać w kolejce.

Widać też było, jak wielką ofensywę przy-puścił Intel, który po kilku latach innowacyjnej posuchy wraca na rynek nie tylko potężnym portfolio ultrabooków (ma się ich pojawić co naj-mniej 75 na rynku w tym roku), ale także smart-fonami i oprogramowaniem.

Do miana jego najpoważniejszego konku-renta wyrasta Qualcomm i nie chodzi tu tylko o rynek procesorów, ale o rozmach z jakim rozwi-

ja swoje działania firma zarządzana przez Paula Jacobsa. Qualcomm to dziś nie tylko dostawca chipów do ponad 80% aktualnie sprzedawanych smartfonów, ale także pionier w rozwoju techno-logii medycznych, kolorowego e-inku, technolo-gii lokalizacyjnych i poszerzonej rzeczywistości. Rozmach działań przekładał się na gęsto oblega-ne stoisko na targach CES. Widać jak na dłoni, że Qualcomm jest dziś na bardzo wysokiej fali wzrostu zainteresowania swoją działalnością.

Dużym zainteresowaniem odwiedzających i mediów cieszyło się także stoisko Nokii. Widać było naturalną ciekawość wokół nowych smart-fonów fińskiego producenta z systemem Win-dows Phone. Prezenterzy mieli mnóstwo roboty tłumacząc zainteresowanym podstawy systemu Microsoftu, co z kolei skłania ku refleksji, że jeszcze przed obiema firmami bardzo dużo po-zytywistycznej pracy związanej z promocją pod-stawowych wartości systemu operacyjnego.

Na CESie widać było również, które naj-większe firmy technologiczne świata są dziś w odwrocie – stoiska RIM, Motoroli, czy Panasoni-ca, mimo że całkiem spektakularne i wielkie, nie cieszyły się zbytnią popularnością wśród zwie-dzających.

Już wkrótce kolejne wielkie targi branży technologicznej – Mobile World Congress w Bar-celonie, które powinny przynieść odpowiedź na to, jaki będzie ten rok dla branży technologicz-nej: czy nudny, jak wskazuje na to tegoroczny CES, czy może znowu wszystko to, co najciekaw-sze będzie miało miejsce na rynku mobilnym. W Barcelonie wystawiać się będą w większości ci sami gracze (podobnie jak w Las Vegas, na MWC zabraknie również Apple’a), więc otwartym po-zostaje pytanie, czy czasem nie przytrzymali najgorętsze premiery na prezentację pod koniec lutego w Barcelonie.

Przemysław Pająkwww.spidersweb.pl

13TEBERIA /01/2012

Page 14: Teberia 12

NA CZASIE

Gniazdo elektryczne SafePlug może zmniej-szyć zużycie energii nawet do 30 proc. SafePlug zaprojektowano jako uzupełnienie systemu au-tomatycznego zarządzania energią w domu. Gniazdka kontrolują i monitorują zużycie ener-gii elektrycznej każdego urządzenia, nawet po przepięciu go do innego gniazda.

Padfone łączy cechy smartfona i tabletu w jed-nym urządzeniu. Pozwala konsumentom na wy-bór rozmiaru ekranu, który najlepiej odpowiada ich oczekiwaniom. Podobnym rozwiązaniem po-kazanym w ubiegłym roku była Motorola Atrix, obecnie dostępna w sprzedaży.

RCA USB Charger Wall Plate łączy standardo-we gniazdo elektryczne z portem USB.

innoWacje ces 2012

14 TEBERIA /01/2012

Page 15: Teberia 12

Basis Zegarek naręczny z funkcją kontroli zdro-wia. Sensory wbudowane w zegarek zbierają dane o rytmie i częstości uderzeń serca, ilości spalonych kalorii, aktywności fizycznej i o wypo-czynku. Bezprzewodowo łączy się z internetem, gdzie na spersonalizowanej stronie dane są ma-gazynowane i przetwarzane.

Devialet D-Premier: w pełni konfigurowalny zestaw audio.

MyFord Mobile App umożliwia sterowanie nie-którymi funkcjami samochodów elektrycznych Focus; za pośrednictwem smartfona lub strony internetowej kierowcy mogą kontrolować po-ziom naładowania akumulatorów, zaplanować przystanki w dłuższej trasie, zlokalizować stacje ładowania itp.

1�TEBERIA /01/2012

Page 16: Teberia 12

Libratone Live Głośnik AirPlay 360° stereo.

`Aparaty Lytro wprowadzają nowy sposób robie-nia zdjęć - użytkownicy po wykonaniu fotografii mają czas na zastanowienie się, nad ostrością.

Nest Learning Thermostat(TM), czyli pierw-szy na świecie termostat, który uczy się prefe-rencji użytkownika.

16 TEBERIA /01/2012

Page 17: Teberia 12

NA CZASIE

Plantronics Calisto 835 to zestaw głośnomó-wiący, który łączy się z telefonami komórkowy-mi i stacjonarnymi.

Razer Blade to laptop do gier w aluminiowej obudowie.

SonicBlade: pierwszy na świecie głośnik wypro-dukowany ze szkła.

17TEBERIA /01/2012

Page 18: Teberia 12

NA CZASIE

Sonomax, słuchawki, które dopasują się do uszu w 4 minuty.

Tablet Sony S1 ma kształt zainspirowany zło-żoną kartką. Jest ergonomiczny i wygodnie leży w dłoni

HTC Amaze 4G: Jeden z najszybszych smartfo-nów. HTC Amaze 4G z procesorem 1.5 GHz dual-core, działa na systemie operacyjnym Android 2.3. Wyposażono go w 4,3-calowy wyświetlacz LCD Super QHD i aparat fotograficzny z matry-cą 8-megapikselową.

WiPNET łączy Wi-Fi i Ethernet oraz usługi tele-wizyjne. Wystarczy wymienić istniejące gniazda antenowe do TV kablowej na porty WiPNET

18 TEBERIA /01/2012

Page 19: Teberia 12
Page 20: Teberia 12

NA CZASIE

Szum wokół ustawy refundacyjnej, a zwłasz-cza emocje, związane z listą leków refundowa-nych uświadamiają, z dawna nabrzmiały, prob-lem dostępu polskich pacjentów do najbardziej nowoczesnych leków. Najprościej rzecz wygląda tak: Koncerny farmaceutyczne z jednej strony, z drugiej wciąż zmieniające się przepisy prawa, a pośrodku zdezorientowany pacjent i – przygnia-tającego go jego własne ‘dobro’ - odmieniane przez wszystkich i przez wszystkie przypadki. Są jednak ludzie, są instytucje dla których zdrowie człowieka waży się ponad partyjnymi i finanso-wymi interesami.

Farmacja szansą dla gospodarki?

Do postawienia tego pytania skłania fakt, że - jak czytamy w „Planie rozwoju i konsolidacji finansów 2010 – 2011 (Propozycje)” - zwiększe-nie wydatków na badania i rozwój jest jednym z głównych zadań dotyczących wzrostu innowa-cyjności gospodarki polskiej. Ten, przygotowany pod kierownictwem ministra Michała Boniego, dokument dowodzi, że do 2030 r. wzrost gospo-darczy będzie w Polsce stymulowany tylko wte-dy, gdy zaczniemy sięgać po przełomowe inno-wacje. Firma CASE Doradcy podkreśla z kolei,

leczymy Po naszemu – czyliPolskie recePty dla śWiatoWej farmacji

Bryndza i jaja w polskiej farmacji?Na pewno tak.

I to zarówno dosłownie jak i w przenośni.Polski geniusz - dosłownie,

metafora - niestety w zderzeniuz rzeczywistością.

20 TEBERIA /01/2012

Page 21: Teberia 12

że dotyczą one między innymi właśnie sektora farmacji i biotechnologii. Działalność badawczo-rozwojowa, prowadzona przez krajowe firmy z tej branży, już teraz odgrywa istotna rolę w sek-torze przemysłu chemicznego, a jej znaczenie jeszcze wzrośnie, ponieważ dynamika nakładów na badania i rozwój w krajowym przemyśle far-maceutycznym jest wyższa niż w innych gałę-ziach polskiego przemysłu chemicznego.

Jak wynika z raportu PricewaterhouseCoo-pers o znaczeniu innowacyjnych firm farmaceu-tycznych dla krajowej gospodarki, wpływ inno-wacyjnych firm farmaceutycznych na wartość dodaną wzrósł w latach 2006-2010 z 0,67 proc. PKB do 0,80 proc. PKB w 2010 r., a to znaczy, że rynek farmaceutyczny rozwijał się znacznie

szybciej niż cała polska gospodarka! Jeszcze bar-dziej krzepiący jest fakt, że – według tego rapor-tu - w ciągu najbliższych pięciu lat wpływ bran-ży farmaceutycznej na polski PKB może jeszcze wzrosnąć, sięgając 1 proc. PKB.

Mariusz Ignatowicz, partner w PwC Polska podkreśla, że rynek farmaceutyczny w Polsce jest wart ponad 20 mld zł, co czyni z niego szósty ry-nek europejski, a charakterystyczną cechą firm

farmaceutycznych jest wysoki udział wydatków na badania. - Są absolutnym liderem, wydając ponad 15 proc. na badania i rozwój. Porównując inne branże, tradycyjnie kojarzone z innowacja-mi (jak np. sektor IT) – widzimy, że wydają one o 50 proc. mniej na ten cel. Lotnictwo i obrona, naturalnie kojarzone z badaniami i rozwojem – czterokrotnie mniej, nie mówiąc o telekomunika-cji, gdzie nakłady są dziesięciokrotnie mniejsze. Udział innowacyjnych firm farmaceutycznych w łącznym wpływie całego sektora na gospodarkę wynosi 60 proc. – mówi Ignatowicz.

Z kolei - według szacunków PwC - dzięki na-kładom na badania kliniczne, suma bezpośred-nich wpływów firm farmaceutycznych do budże-tu państwa wynosi ponad 220 mln zł, licząc tylko

podatki bezpośrednio płacone przez sponso-rów i firmy badawcze. W 2010 r. innowacyjne przedsiębiorstwa farma-ceutyczne zawarły ok. 50 tysięcy umów z do-stawcami różnych pro-duktów i usług na łącz-ną kwotę ok. 7,2 mld zł. Firmy innowacyjne mają w Polsce siedem fabryk leków, skąd farmaceuty-ki trafiają na 80 rynków całego świata. Wartość ich eksportu w 2010 r. wyniosła ok. 3,6 mld zł. Roczna produkcja to ok. 20 mln opakowań.

Od 2004 r. branża farmaceutyczna sfinan-sowała w Polsce inwe-stycje warte blisko 6,7 mld zł. Były to głównie środki na stworzenie

nowych linii produkcyjnych albo modernizację już istniejących. Dziesięć najbardziej aktywnych firm przeznaczyło na ten cel ok. 2,8 mld zł, co stanowiło ok. 40 proc. projektów branży sfinan-sowanych w latach 2004-2009 r. Pięć firm to koncerny innowacyjne. Zainwestowały łącznie ok. 1,6 mld zł.

W 2010 r. wszystkie firmy farmaceutyczne w Polsce zatrudniały bezpośrednio 31 tysięcy

21TEBERIA /01/2012

Page 22: Teberia 12

pracowników – co stanowi ok. 0,23 proc. wszyst-kich zatrudnionych.

Raport PwC wskazuje również czynniki, zwiększające pozytywny wpływ branży farma-ceutycznej na polską gospodarkę. Są to: relatyw-nie duża liczba mieszkańców, wdrożenie standar-dów Unii Europejskiej, wspomagających bliższe relacje biznesowe Polski z innymi rynkami Unii i zwiększoną przejrzystość procesów administra-cyjnych. Komentarze uczestników rynku, zebra-ne przez PwC, sugerują jednak, że w porównaniu do bardziej rozwiniętych krajów, Polsce brakuje długofalowej wizji, jak powinna kształtować się polityka lekowa. Ze względu na ograniczenia fi-nansowe oraz długi proces decyzyjny dotyczący refundacji, na rynek wprowadzane są tylko nie-liczne leki innowacyjne, co odróżnia Polskę od bardziej rozwiniętych krajów. Istnieje też ryzy-ko, że nowa ustawa refundacyjna, (wprowadza-jąca m. in. sztywne ceny i marże na leki refun-dowane oraz zakaz reklamy aptek) będzie mieć negatywny wpływ na rozwój branży.

Sukcesy wbrew warunkom – rozwój badań w Polsce

Zdaniem Moniki Stefańczyk – analityka rynku farmaceutycznego firmy PRM – polskiego przemysłu farmaceutycznego nie można nazwać innowacyjnym. Polskie firmy mają zbyt mało środków finansowych, aby pozwolić sobie na wieloletnie badania kliniczne leków, które jed-nocześnie opatrzone są bardzo dużym ryzykiem niepowodzenia. Niejednokrotnie jedynym wyj-ściem jest poszukiwanie funduszy europejskich, które mogłyby pomóc w rozwijaniu nowych le-ków – tak robi kilka firm, prowadzących prace nad innowacyjnymi preparatami. Stanowią one jednak wyjątki potwierdzające regułę, to np. Adamed, Mabion, Celon Pharma. Innowacyjne leki trafiają do refundacji niezwykle rzadko, a - w związku ze złą sytuacją budżetową - w najbliż-szych latach to się na pewno nie zmieni. Firmy polskie napotykają również inne trudności – ich leki nie zawsze są najtańsze – nie wytrzymują konkurencji z dużymi koncernami, również pro-ducentami generyków.

A jednak według Instytutu Badań nad Go-spodarką Rynkową, który bazuje w swoich wy-liczeniach na danych Głównego Urzędu Staty-

stycznego, krajowy sektor farmaceutyczny jest niekwestionowanym liderem przetwórstwa przemysłowego, jeśli chodzi o względną liczbę przedsiębiorstw innowacyjnych. W latach 2007 – 2009 aż 56 procent przedsiębiorstw farma-ceutycznych wprowadziło innowacje – albo in-westując w rozwój wytwarzanych leków, albo w unowocześnianie zakładów.

– To efekt rosnących wymogów rynku – mówi „Rz” Paweł Tyszka z firmy Euler Hermes, która przygotowała niedawno raport na temat perspektyw rozwoju firm farmaceutycznych. – Bez nakładów inwestycyjnych na dłuższą metę trudno byłoby im zaistnieć. Mają też na ten cel środki, bo w porównaniu z innymi uczestnikami rynku far-maceutycznego produ-cenci leków wykazują do-brą rentowność – dodaje.

Jednym z liderów w zakresie wydatków na ba-dania i rozwój jest Bioton, jedyny krajowy reprezen-tant branży, który trafił do rankingu najbardziej innowacyjnych firm przy-gotowanego przez Ko-misję Europejską. Zajął 708. miejsce wśród tysią-ca europejskich przedsię-biorstw uwzględnionych w rankingu, w którego czołówce od lat znajdu-ją się międzynarodowe koncerny farmaceutyczne. W 2009 r. – według danych pozyskanych od spółki przez firmę CASE Doradcy – Bioton przeznaczył na badania i roz-wój leków generycznych 7,4 mln zł, a innowa-cyjnych – 9,5 mln zł. W ubiegłym roku nakłady na leki generyczne zmalały do 1 mln zł, firma wyłożyła zaś 16 mln zł na rozwój preparatów z zakresu biotechnologii. W 2012 r. planuje prze-znaczyć na działania badawczo-rozwojowe aż 46,4 mln zł.

Jak widzimy możliwości niby są. Jednak fundusze to nie wszystko, potrzeba jeszcze wy-bitnych umysłów i dobrych pomysłów. A i tych

22 TEBERIA /01/2012

Page 23: Teberia 12

NA CZASIE– na szczęście - nam nie brakuje.Wyciszanie genów w łomiankach

Świetnie wyposażone laboratoria w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Europie Zachodniej, badacze pracujący za porządne pieniądze, to wy-obrażenie nowoczesnych, wiodących na świecie metod nauki i marzenie każdego naukowca w Polsce. Tak się wydaje. Jednak by zobaczyć, jak pracuje się nad lekami najnowszych generacji, nie trzeba wybierać się w daleką podróż - wystarczy pojechać do podwarszawskich Łomianek.

Grzyb pleśniowy Pe-nicillium chrysogenum, hamujący rozwój bakte-rii gronkowca, związek wyizolowany z grzybni Penicillium citrinum, bę-dący podstawą statyn ob-niżających cholesterol we krwi, komórki ludzkie lub zwierzęce, będące bazą przeciwciał monoklinal-nych, które - poza onko-logią - znalazły zastoso-wanie w leczeniu chorób o podłożu zapalnym – to przykłady wykorzysta-nia obserwacji przyrody w farmacji. Naukowcy z Łomianek też czerpią z darów natury.

– Przeciwciała mo-noklonalne to olbrzymie białka. Problem z ich wy-korzystaniem polega na tym, by na komórce, na przykład rakowej, znaleźć receptor, w który są wyce-

lowane – opowiada dr Maciej Wieczorek, założy-ciel i prezes polskich firm biofarmaceutycznych Celon Pharma oraz Mabion SA, pracujących nad innowacyjnymi lekami. – Ten wymóg łatwiej spełnić np. w chłoniakach, ale znacznie trudniej w guzach litych, gdzie populacja komórek nowo-tworowych jest bardzo różnorodna.

Dlatego Celon wiąże dziś największe na-dzieje z technologią, zwaną wyciszaniem genów - ideą genetyków Andrew Fire’a i Craiga Mello, uhonorowanych w 2006 r. Nagrodą Nobla.

– Jesteśmy w awangardzie, bo tylko 10 firm na świecie prowadzi już zaawansowane bada-

nia nad tą koncepcją – mówi szef Celon Phar-ma, która - otrzymując największe w dziedzinie prowadzonych w Polsce badań naukowych do-finansowanie z Unii Europejskiej - znalazła się w tej ścisłej czołówce. Praca badaczy polega na metodycznym poznaniu biologii nowotworu, a następnie wyłączaniu szkodliwych genów za po-mocą fragmentów RNA.

Dr Monika Lamparska-Przybysz, kierująca w Celonie Działem Badawczo-Rozwojowym, tłu-maczy – Informacja genetyczna przechowywana jest w jądrze komórki. Z podwójnej spirali DNA zostaje przepisana na inny nośnik: RNA, któ-ry wydostaje się z jądra i trafia do rybosomów, gdzie na podstawie owej informacji powstają białka. Także te szkodliwe, których chcielibyśmy się pozbyć. Dlatego wprowadzamy do komór-ki niewielki fragment wytworzonego sztucznie RNA, by na zasadzie negatywu doczepił się do nici, która transportuje informację z jądra, a na-stępnie ją rozbił. Dzięki temu informacja z RNA nie dotrze do rybosomu i szkodliwe białko nie powstanie.

Mowa tu o mRNA, czyli messenger RNA – informacyjnym kwasie rybonukleinowym, który jest posłańcem przenoszącym informacje między jądrem a rybosomem. Prace w Celonie rozpoczę-to od zaprojektowania pierwszych 15 sekwencji RNA. Po trzech miesiącach wprowadzono je do hodowli komórek. Dwa dni później dr Przybysz zobaczyła, że komórki umierają: były skurczone, oderwane od podłoża. – To był sygnał, że nasze RNA zadziałało. Zadaniem naukowców jest za-tem projektowanie tzw. siRNA (czyli small in-terfering RNA), które wiąże się z komórkowym mRNA i tnie go na kawałki, uniemożliwiając ko-dowanie białka.

Obecnie udało się określić geny, których wy-ciszenie może okazać się istotne w leczeniu raka piersi, płuca, prostaty i jelita grubego. Wyniki badań na liniach komórkowych są obiecujące, podobnie jak na zwierzętach. Czas teraz na ba-dania kliniczne u ludzi, które wkrótce mają się rozpocząć. – To będzie prawdziwy sprawdzian – nie ukrywa dr Maciej Wieczorek. Kłopot może wynikać z faktu, że siRNA jest mało stabilne i po

23TEBERIA /01/2012

Page 24: Teberia 12

NA CZASIE

wprowadzeniu do ustroju szybko ulega degrada-cji, jak każde białko.

Koncepcja leczenia, związana z wyciszaniem genów chorobotwórczych, nie konkuruje z inny-mi metodami - jest po prostu inną opcją leczenia. Ale, w porównaniu z tradycyjną chemioterapią, może być pozbawiona wielu działań niepożąda-nych, takich jak np. odczuwane dotychczas przez pacjentów nudności, spadek wagi, łysienie. Prze-ciwciała monoklonalne działają na receptory, które nie są obecne we wszystkich guzach, więc ich zastosowanie jest zawężone tylko do sta-rannie wyselekcjonowanej grupy pacjentów. Wykorzystanie siRNA też nie stanie się pewnie metodą uniwersalną. Ale to nowy trop, z którym wielu ekspertów wiąże spore nadzieje – mówi dr Monika Lamparska-Przybysz

„A w Krakowie na Brackiej pada deszcz…” ... I może właśnie dlatego krakowski zespół

z Instytutu Farmakologii PAN, pod kierunkiem prof. Andrzeja Pilca, laureata prestiżowej nagro-dy im. Jędrzeja Śniadeckiego za wybitne rezul-taty badań naukowych, opracowuje nowy spe-cyfik przeciwko… depresji i stanom lękowym. Nowy lek bazuje na innowacyjnej strategii, tzw. allosterii, czyli – mówiąc prościej – wiązaniu far-maceutyku z receptorami w innych miejscach, niż czynią to tradycyjne leki. Choć na rynku są już dostępne dwa specyfiki allosteryczne (jeden dopuszczony do leczenia przewlekłej niewydol-ności nerek, drugi – HIV), na efekty prac kra-kowskich biotechnologów trzeba zaczekać co najmniej 8 lat.

- Ponieważ wdrożenie leku do sprzedaży pa-cjentom leży poza naszymi możliwościami, jego rezultaty w postaci związków o potwierdzonym działaniu terapeutycznym zostaną opatento-wane i odsprzedane zainteresowanym firmom – obiecują autorzy projektu na swojej stronie in-ternetowej www.modall.pl.

Platynowy biznes profesora Lubińskiego

Podawanie w chemioterapii przedoperacyj-nej cis-platyny kobietom, które są nosicielkami zmutowanego genu BRCA1 i mają rozpoznane-

go raka piersi, powoduje kompletną lub niemal kompletną remisję choroby i zniknięcie guzów. To przełom w dziedzinie chemioterapii raka piersi - uważają szczecińscy naukowcy, pracujący pod kierunkiem prof. Jana Lubińskiego z Mię-dzynarodowego Centrum Nowotworów Dzie-dzicznych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. O swoim odkryciu poinformowali na konferencji prasowej. Do tej pory w tradycyjnej chemioterapii w takich przypadkach stosowano tzw. taksany, które - jak wykazali w swoich bada-niach naukowcy ze Szczecina - są nieskuteczne.

Wszystko zaczęło się od identyfikacji genu, który w zmutowanej postaci może gwałtownie zwiększyć ryzyko zachorowania na raka piersi i jajnika. Dziesięć lat temu profesor Jan Lubiński przygotował ze współpracownikami test DNA, który identyfikuje tę mutację w naszej populacji. Podobny test już wymyślono za granicą, ale kosz-tował trzy tysiące euro i dawał wyniki po kilka tygodniach. Szczeciński produkt był mniej czuły, ale wyniki pokazywał już po trzech dniach i był sześćdziesiąt razy tańszy! To był sukces – jako jedyna w świecie szczecińska uczelnia mogła przeprowadzić badania na masową skalę – prze-prowadzono dwieście tysięcy testów, co pozwoli-ło zidentyfikować ponad pięć tysięcy osób z mu-towanym genem. Dziś i jedno, i drugie pracuje na wartość spółki – Read-Gene rozprowadza test w internecie, a unikalna baza danych pacjentek umożliwia prowadzenie dla firm farmaceutycz-nych badań klinicznych nowych leków, co daje spółce zarobek.

W tym czasie na szczecińskiej uczelni opra-cowano następne testy DNA, szukające kolejnych nowotworów. Sześć już opatentowanych oferuje internetowy sklep Read-Gene – laboratoria PUM badają nadesłane przez klientów próbki krwi lub śliny i, za kilkaset złotych, oceniają predyspo-zycje do zachorowania na raka. Teraz badacze pracują nad testem dla populacji z rejonu Morza Bałtyckiego, co powinno za kilka miesięcy otwo-rzyć się na dużo większy rynek. Trwają już roz-mowy z dystrybutorami.

Ale testy, rozprowadzane również na zagra-nicznych rynkach, mają być tylko punktem wyj-ścia do międzynarodowej kariery Read-Gene. Główną ambicją Lubińskiego jest zapobieganie chorobom nowotworowym, a celem spółki zara-bianie na tej prewencji. A skoro, zgodnie z dzi-siejszą wiedzą medyczną, choroba nowotworowa

24 TEBERIA /01/2012

Page 25: Teberia 12

zależy m.in. od genów i środowiska zewnętrz-nego, w tym odżywiania, Read-Gene proponuje pacjentom opracowanie specjalnej diety. Dlatego w internetowym sklepiku znalazły się produkty, które pozwalają ją stosować.

Najnowsze odkrycie prof. Lubińskiego doty-czy selenu - miałby on wpływać na rozwój cho-roby (przy czym niebezpieczna może być i zbyt mała, i zbyt duża dawka, wszystko zależy od in-dywidualnego układu genów). Selen to popular-ny pierwiastek obecny m.in. w glebie oraz pro-duktach spożywczych. Read-Gene otworzył więc dział z selenową żywnością. W ramach marży w każdej partii towaru uczeni dokładnie mierzą poziom pierwiastka, by pacjent mógł precyzyjnie dobrać odpowiednią dawkę w zależności od tego, czy kupi pasztetową, makaron czy łopatkę.

Środowisko naukowców jest jednak podzie-lone. Kierownik Kliniki Onkologii i Radiotera-pii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jacek Jassem nie kryje oburzenia: – Dieta anty-rakowa w internetowym sklepiku? Ryzyko raka związane jest z selenem w diecie? Dowody na to są bardzo słabe. Taka działalność nie licuje z godnością naukowca.

Tymczasem prof. Lubiński ma na koncie nowatorskie badania i patenty potwierdzające dotychczasowe odkrycia i współpracuje z guru światowej onkologii prof. Stevem Narodem z To-ronto. Wyniki badań, dotyczące selenu już zgło-sił do międzynarodowego urzędu patentowego. – To jeszcze nie standard leczenia, ale możli-wość, którą dajemy pacjentowi, by zwiększyć jego szanse. Gdybym go jej pozbawił, to właśnie byłoby nieetyczne – zapewnia.

Czerniak zżera… NFZ - onkologia spersona-lizowana profesora Mackiewicza

Prof. Andrzej Mackiewicz - Kierownik Za-kładu Diagnostyki i Immunologii Nowotworów Wielkopolskiego Centrum Onkologii oraz Kate-dry Biotechnologii Medycznej Uniwersytetu Me-dycznego im. Karola Marcinkowskiego w Pozna-niu to jeden z najwybitniejszych immunologów w Europie. Prace nad szczepionką na raka skóry, które rozpoczął kilkanaście lat temu, były bar-dzo trudne. Czerniak to wyjątkowo podstępny nowotwór, oporny na leczenie, ale długi i mozol-ny trud się opłacił. Profesor wynalazł specyfik,

2�TEBERIA /01/2012

Page 26: Teberia 12

który zatrzymuje nowotwór, a nawet całkowicie go leczy.

- Dlaczego właściwie zająłem się czernia-kiem? – pyta - Czerniak jako model badawczy jest bardzo interesującym nowotworem. Cza-sami człowiek własnymi siłami potrafi go za-hamować. To był przypadek – wspomina. – Do komórek czerniaka mysiego wprowadziliśmy gen kodujący pewien rodzaj białka. Tak zmo-dyfikowane komórki przestały się rozwijać po wstrzyknięciu myszkom. To był początek prac nad opracowaniem i rozwojem leczniczej szcze-pionki czerniakowej – opowiada. Preparat, któ-ry podawany jest chorym to unieśmiertelnione komórki czerniaka, zmodyfikowane genetycz-nie. Kilkanaście lat temu pobrano je od chorych, poddano specjalnej obróbce i zamrożono w cie-kłym azocie. Po rozmrożeniu i podaniu chorym wytwarzają białko, które dostarcza dodatkowej stymulacji układowi immunologicznemu, zmu-szając go do rozpoznawania komórek nowotwo-rowych i ich niszczenia. Brzmi świetnie? Tak, ale to nie wystarczy, by wszedł na rynek, a wymogi dotyczące rejestracji leku są bardzo restrykcyjne i kosztowne.

Mimo, że z nazwy jest to szczepionka, to jednak ma działanie terapeutyczne, ponieważ podaje się ją choremu już w trakcie choroby. Lek pobudza układ odpornościowy pacjenta, a orga-nizm samodzielnie zwalcza nowotworowe ko-mórki.

- To innowacyjne i stosunkowo tanie postę-powanie, a jednak wciąż borykam się z proble-mami finansowymi - mówi lekarz i dodaje, że kiedy ponad 15 lat temu znalazł ponad setkę chorych, którzy zgodzili się wziąć udział w eks-perymentalnym leczeniu, nie spodziewał się, że nadejdzie taki dzień, gdy będzie musiał odmówić im podawania szczepionki.

- Początkowo badania były finansowane z Komitetu Badań Naukowych, potem znalazłem prywatnego sponsora, w końcu finansowałem je z własnej kieszeni, ale i te środki się skończyły - mówi profesor. Dodaje, że wielokrotne obietnice pomocy wygłaszane przez rząd zawsze kończy-ły się na słowach. A bez dokończenia badań lek nie ma szans na zarejestrowanie i refundację z NFZ.

Jak twierdzi prof. Mackiewicz, dzięki jego szczepionce 128 pacjentów chorych na czernia-

ka nie tylko żyje, pracuje, ale i nie odczuwa żad-nych ubocznych skutków leczenia. Szczepionkę trzeba jednak przyjmować co miesiąc – jej koszt to tysiąc złotych miesięcznie. Tymczasem NFZ nie chce finansować terapii, stawiając na lecze-nie droższym ipilimumabem.

Chorzy, którzy raz w miesiącu przyjmują lek, są przerażeni. - To dla nas wyrok śmierci – mówią - Niestety, badania po-kazują, że przerwanie le-czenia powoduje nawrót choroby - mówi bezradnie prof. Mackiewicz.

Niezła bryndza… dla chorych na Alzheimera

Wrocławscy naukow-cy stworzyli substancję, która spowalnia chorobę Alzheimera. Otrzymali ją z… wydzieliny gruczołów mlecznych owiec.

Produkcja preparatu powinna się rozpocząć jeszcze w tym roku - mówi prof. Antoni Polanowski, biochemik z Uniwersyte-tu Wrocławskiego. - Naj-pierw pojawi się na rynku jako leczniczy dodatek do żywności, a po zakoń-czeniu kolejnych badań klinicznych, w ciągu czte-rech-pięciu lat trafi do aptek jako lek.

Sukces polskich badaczy to kolostrynina - białkowy kompleks z siary, wydzieliny gruczo-łów mlecznych owiec. Siara pojawia się u samic wszystkich ssaków tuż po porodzie i jest natural-ną szczepionką. Zawiera dużo przeciwciał, które wzmacniają system odpornościowy noworodka. Najwięcej jest ich w pierwszych godzinach po porodzie.

Preparat przebadano na 150 chorych. Tab-letki z kolostryniną, które podawano ochotni-kom, hamują powstawanie w mózgu tzw. amylo-idowych płytek starczych, charakterystycznych dla choroby Alzheimera. Według naukowców ba-dani szybciej się koncentrowali, sprawniej koja-rzyli, zmniejszały się u nich zaburzenia pamięci. Poprawa była widoczna zwłaszcza we wczesnej

26 TEBERIA /01/2012

Page 27: Teberia 12

NA CZASIEi średnio zaawansowanej fazie choroby. - By-liśmy pod wrażeniem - przyznaje jeden z leka-rzy prowadzących badania kliniczne, dr Jerzy Leszek z Kliniki Psychiatrycznej we Wrocławiu, wicedyrektor fundacji Alzheimerowskiej przy wrocławskiej Akademii Medycznej. - Nastrój le-

czonych poprawiał się tak znacząco, że wychodzili ze stanów depresyjnych, wreszcie zaczynali się uśmiechać. Sprawniej się poruszali.

Rodzicami tego od-krycia są prof. Józef Li-sowski i doc. Maria Janusz z Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, któ-rzy wysunęli hipotezę, że białka z siary owiec mogą być użyte w leczeniu cho-roby Alzheimera. Firma biotechnologiczna ReGen Therapeutics Plc z Lon-dynu odkupiła od wrocła-wian patent i postanowiła przeprowadzić badania kliniczne na dużą skalę. W tym celu niezbędne było pozyskanie dużych ilości preparatu. Londyń-czycy zwrócili się z tym do laboratorium w Oks-fordzie, a także do jednej z placówek niemieckich. Jednak próby Niemców i

Anglików nie powiodły się, preparat nie był ak-tywny.

Współpracę zaproponowano więc profeso-rom Antoniemu Polanowskiemu i Tadeuszowi Wiluszowi z Instytutu Biochemii i Biologii Mo-lekularnej Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy od lat zajmują się białkami. Koordynowane przez profesora Polanowskiego badania, objęte klau-zulą tajności, prowadzono we Wrocławiu oraz w Niemczech, Anglii i USA. Zakończyły się sukce-sem - opracowano metodę pozyskiwania kolo-stryniny w skali przemysłowej, a nie, jak dotąd, laboratoryjnej. I ta metoda została kupiona od wrocławian przez Brytyjczyków i zabezpieczona w 2005 roku międzynarodowym patentem.

- Oddaliśmy wszystko, nawet notatki labo-

ratoryjne - mówi prof. Polanowski. - Niestety, w Polsce wciąż brak firm gotowych wyłożyć olbrzy-mie kwoty na dalsze kosztowne badania. Mamy wiedzę, nie mamy pieniędzy.

Kolostrynina będzie produkowana przez firmę Sterling Technology w USA. - Żeby wpro-wadzić nowy lek na rynek, potrzeba około pół miliarda dolarów i dziesięciu lat badań. Wroc-ławski preparat przeszedł już większość z nich, pozostała tylko ostatnia faza kliniczna. Wyniki są bardzo zachęcające - mówi prof. Polanowski.

Wyizolowanie z siary owiec i krów niezna-nego dotąd białka, czyli najnowsze odkrycie pro-fesora, będzie można wykorzystać natomiast w chorobie Parkinsona. To białko nazywa się NP-POL. NP - jak nonapeptyd, POL - jak Polanowski i .. właśnie zgłoszone zostało do opatentowania w Londynie

O rany! - opatrunki z lnu

Dziesięć lat temu profesor Jan Szopa-Skór-kowski z Instytutu Biochemii i Biologii Moleku-larnej Uniwersytetu Wrocławskiego rozpoczął badania nad właściwościami genetycznie mody-fikowanego lnu, a w 2008 roku lekarze z Wojsko-wego Szpitala Klinicznego przeprowadzili pierw-sze badania kliniczne nad leczniczym działaniem wykonanych z niego opatrunków.

Pierwszy „cud” dokonał się u 56-letniego mężczyzny, który od 1981 roku bezskutecznie leczył owrzodzenie żylne. Po zaledwie 12 tygo-dniowej terapii opatrunkami lnianymi jego rany, w tym największa o średnicy przeszło 9 centy-metrów, znikły całkowicie. Taki wynik zaskoczył nawet samych twórców opatrunków, nie mówiąc o wyleczonym pacjencie.

Czym się różni opatrunek z lnu od zwykłego z bawełny?

- Jest biologicznie czynny i przepuszcza powietrze. Poza tym substancje zawarte w lnie mają charakter leczniczy - wyjaśnia prof. Jan Szopa-Skórkowski z Uniwersytetu Wrocławskie-go, którego zespół uzyskał len nowej generacji.

Jeszcze do niedawna projekt był zagrożony, gdyż brakowało pieniędzy na drogie badania, te-sty i realizację kolejnych faz projektu. Na szczęś-cie w maju, nieco niespodziewanie, Ministerstwo

27TEBERIA /01/2012

Page 28: Teberia 12

NA CZASIE

Nauki zdecydowało się na dofinansowanie tego projektu. Resort zdecydował się na przekazanie 6 milionów złotych, z których ogromna część zo-stanie przeznaczona na kontynuowanie badań laboratoryjnych. Niestety, to nie jest wystarcza-jąca kwota. Jeśli w przyszłości lniane opatrunki miałyby być refundowane przez NFZ, kolejne badania kliniczne są do tego celu niezbędne.

Badania będą musiały obejmo-wać grupę około 100 osób z naj-cięższymi przypadkami owrzodzeń i ran. Niestety, pieniędzy z resortu wystarczy jedynie na 20 osób. I na ten problem znaleziono rozwiązanie, bowiem... chorzy zdecydowali się na opłacanie leczenia z własnej kiesze-ni. Cóż…

Ale jaja… w diagnostyce!

Niezwykłą metodę, przyspiesza-jącą diagnostykę chorób nowotwo-rowych, opracował dr inż. Marcin Sieńczyk z Wydziału Chemicznego Politechniki Wrocławskiej. W swojej metodzie wykorzystał… żółtka jaj ku-rzych. Ta tania i niezwykle efektyw-na metoda polega na otrzymywaniu specyficznych i wysoce selektywnych przeciwciał, zlokalizowanych w żółt-kach jaj kur, które - po immunizacji specyficznymi cząsteczkami marke-rowymi (antygenami) - produkują określone przeciwciała o pożądanej specyficz-ności (IgY). Metoda ta jest nieinwazyjna, szyb-ka i znacznie bardziej opłacalna od dotychczas stosowanych. Zwierzęta nie muszą być ranione, a proces nie wymaga użycia dużych ilości antyge-nów do uzyskania wysokiej i długotrwałej odpo-wiedzi immunologicznej.

- Podstawowym założeniem projektu jest uzyskanie specyficznych przeciwciał klasy IgY skierowanych przeciwko ludzkim białkom mar-kerowym do wczesnego wykrywania nowotwo-rów oraz przeciwko białkom bakteryjnym i wi-rusowym w celu szybkiego oznaczania rodzaju

i stadium zaawansowania infekcji organizmu - mówi dr inż. Sieńczyk.

Oprócz markerów nowotworowych, jako cząsteczki informacyjne wykorzystywane są także specyficzne białka bakteryjne i wirusowe, świadczące o obecności patogenów w organizmie, białka receptorowe, enzymatyczne czy inne biał-kowe elementy komórek, których nadekspresja albo nieprawidłowa lokalizacja świadczy o stanie chorobowym organizmu.Duża część stosowa-

nych współcześnie metod diagnostycznych wy-korzystuje przeciwciała jako te czynniki, które w wysoce specyficzny i selektywny sposób rozpo-znają określone czynniki markerowe w płynach ustrojowych. Jednak otrzymanie odpowiednio dużej do zastosowania w diagnostyce ilości okre-ślonych przeciwciał jest bardzo kosztowne.

Dotychczas stosowane metody produkcji przeciwciał wykorzystywały zwierzęta (myszy, króliki, kozy), co – abstrahując od rozterek natu-ry etycznej – znacznie zwiększało koszty badań. Podnosiła je także konieczność izolacji, spośród wszystkich obecnych we krwi przeciwciał tych, które wykazują pożądane właściwości. Zdaniem dr. Inż. Sieńczyka opracowanie technologii pro-

28 TEBERIA /01/2012

Page 29: Teberia 12

dukcji specyficznych IgY umożliwi tanią produk-cję powszechnie dostępnych testów diagnostycz-nych do wykrywania niemal każdego antygenu.

Powodzenie tej metody pozwoli także na znaczne obniżenie cen testów diagnostycznych, a także da szanse na zwiększenie zakresu wyko-nywanych analiz.

W przypadku chorób nowotworowych nie-zwykle istotny jest czas – diagnostyki i leczenia. Sukces terapii wielu chorób jest uzależniony od wczesnego ich wykrycia. Dlatego metoda znacz-nie skracająca czas diagnostyki jest niezwykle potrzebna.

- Stwierdzenie obecności i określenie pozio-mu szeregu czynników markerowych w płynach ustrojowych pozwala na postawienie wczesnej diagnozy i rozpoczęcia terapii zanim objawy choroby stają się widoczne. Zyskany czas znacz-nie zwiększa szanse na powodzenie leczenia. Współczesna diagnostyka medyczna pozwala wykryć nie tylko obecność specyficznych cząste-czek, ale także dokładnie określić ich stężenie. Nowe metody diagnostyczne służą więc jako na-rzędzie wczesnego ostrzegania dostarczając in-formacji niezbędnych dla skutecznego leczenia - tłumaczy naukowiec.

A sukces jest tu w zasięgu ręki, gdyż dr inż. Sieńczyk jest laureatem pierwszej edycji pro-gramu „Lider”, zainicjowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. W programie tym laureaci musieli wykazać, że są przygotowani do podjęcia samodzielnej pracy badawczej wraz z utworzonymi przez siebie zespołem nad projek-tem, który znajdzie zastosowanie w praktyce. Na jego realizację każdy z nich otrzyma nawet do 1 mln zł.

Mamy wiedzę, nie mamy pieniędzy…

Ta smutna konkluzja profesora Polanow-skiego, dotycząca badań nad kolostryniną po-służyć może do opisu całego świata polskiej na-uki. A jednak przedstawione wyżej przykłady są krzepiące. Mamy oto do czynienia z budującym obrazem działań niezwykłych ludzi, ich odkryć, determinacji w dążeniu do celu, heroicznej walki o fundusze wbrew głupim przepisom i ludziom za nie odpowiedzialnym. Warto mieć świado-mość, że nauka w Polsce dysponuje wspaniałym potencjałem, którego nie wolno zaprzepaścić.

Niestety, nie wszyscy to rozumieją. W znako-mitej większości ów geniusz zderza się bowiem z betonem ciągłego braku funduszy. Doskonałe patenty sprzedaje się zagranicznym koncernom, od których za chwilę i tak kupimy leki i to za na-prawdę ciężką forsę. Zupełnie beztrosko rezyg-nujemy z inwestycji, które na pewno się opłacą. Straci na tym… kto? NFZ? Ministerstwo Zdro-wia? Być może, ale to organy nieskłonne do re-fleksji. Ostatnim ogniwem tego łańcucha zawsze jest pacjent, jego zdrowie, a właściwie życie, bo opisane wyżej przykłady w większości dotyczyły leków na choroby śmiertelne.

A może dla NFZ-tu i Ministerstwa Zdrowia dobry pacjent to martwy pacjent? Z ekonomicz-nego punktu widzenia, a innego te instytucje przecież nie uznają, na pewno tak.

Dominika BaraW artykule wykorzystano informacje zawarte na stro-nach:

http://www.ekonomia24.pl/artykul/714005.html?print=tak&p=0

http://www.ekonomia24.pl/artykul/537543,714005-In-nowacyjna-polska-farmacja-szansa-dla-gospodarki.html

http://www.pulsmedycyny.com.pl/index/archiwum/5954,wyciszanie,gen%C3%B3w,nadziej%C4%85.html

P. Walawski: Cząsteczki nadziei. Polskie leki najnowszej generacji.

http://www.polityka.pl/nauka/zdrowie/1503149,1,polskie-leki-najnowszej-generacji.read

http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1652867,3,przelomowe-odkrycie-na-ktore-zabraklo-pieniedzy,index.html

http://kopalniawiedzy.pl/prof-Jan-Lubinski-BRCA1-cis-platyna-rak-piersi-nowotwor-nowotwory,5197

http://www.read-gene.com/pl/informacje/struktura-fir-my

http://www.roik.pl/dr-sienczyk-wie-jak-przyspieszyc-diagnoze-w-chorobach-nowotworowych/

2�TEBERIA /01/2012

Page 30: Teberia 12

Ustawa o refundacji leków już została zmie-niona. Po proteście lekarzy zdjęto z nich obowią-zek sprawdzania, czy pacjent, któremu wypisują receptę jest ubezpieczony. W tym sporze lekarze mieli rację. Skoro NFZ, który dysponuje central-nym wykazem ubezpieczonych nie wydaje pa-

cjentom dokumentu poświadczającego prawo do bezpłatnego leczenia i leków ze zniżką, dlaczego oni mają się tym zajmować?

Zgodnie z prawem elektroniczną kartę ubez-pieczenia powinni mieć wszyscy ubezpieczeni w Polsce. Ale nie ma ich nikt poza „samotną wyspą

Wszyscy ubezpieczeni Polacyjuż od dekady powinni miećelektroniczne kartyubezpieczenia zdrowotnego. Nie byłoby wtedy tak wielkiejawantury o recepty,a NFZ lepiej kontrolowałbywydatki na leczenie. Ale takie karty mają tylkopacjenci na Śląsku,a ich twórcę za karę,że je wprowadziłwłóczono po sądach

samotnaWysPachiPóW

30 TEBERIA /01/2012

Page 31: Teberia 12

NA CZASIEchipów”, czyli województwem śląskim. Tu pa-cjentom służą za dowód ubezpieczenia karty chi-powe. Wprawdzie i na Śląsku lekarze przybijali na receptach pieczątki z dopiskiem „refundacja do decyzji NFZ”, ale robili tak przede wszystkim dlatego, że nie podobały im się też inne przepisy z nowej ustawy.

Karta pełni nie tylko rolę dokumentu po-świadczającego prawo do leczenia. Jest też waż-

nym elementem elektronicznego rejestru usług medycznych, czyli RUM-u, który wprowadził An-drzej Sośnierz, były szef Śląskiej Kasy Chorych. To system, w którym są zapisywane i przesyłane na bieżąco, kiedyś do kasy chorych, a teraz do NFZ dane o wszystkich udzielonych nam pora-dach, wypisanych receptach, hospitalizacjach i badaniach. Taki RUM daje pełną kontrolę nad

wydatkami i ogranicza ryzyko nadużyć, takich jak wypisywanie fałszywych recept, czy żądanie pieniędzy za hospitalizacje, których tak napraw-dę nie było.

Kiedy na Śląsku wprowadzono elektroniczny RUM, reszta szpitali i poradni w kraju wypełnia-

ła stosy papie-rowych sprawo-zdań i raz na miesiąc zawozi-ła do swojej kasy chorych.

Dziś system szczegółowego elektronicznego sprawozdawania leczenia na wzór śląskiego działa już w całej Pol-sce. Jest jednak jedna różnica - nigdzie indziej nie wprowadzo-no kart dla pa-cjentów.

A karta jest ważna nie tylko dlatego, że sta-nowi klucz do systemu. W po-radni czy szpita-lu pielęgniarka wprowadza kar-tę do czytnika, a wtedy uzyskuje natychmiastowy dostęp do moich danych. Może

bez „ręcznego” szukania w komputerze wydru-kować mi receptę czy skierowanie. Ważne jest też jednak to, że używając karty składam swój podpis na recepcie czy sprawozdaniu ze szpita-la przesyłanego później do NFZ. Poświadczam więc, że naprawdę skorzystałam z leczenia, za które teraz poradnia czy szpital chce pieniędzy z moich składek.

Wszyscy ubezpieczeni Polacyjuż od dekady powinni miećelektroniczne kartyubezpieczenia zdrowotnego. Nie byłoby wtedy tak wielkiejawantury o recepty,a NFZ lepiej kontrolowałbywydatki na leczenie. Ale takie karty mają tylkopacjenci na Śląsku,a ich twórcę za karę,że je wprowadziłwłóczono po sądach

samotnaWysPachiPóW

31TEBERIA /01/2012

Page 32: Teberia 12

NA CZASIE

Dlatego właśnie karta ogranicza możliwości nadużyć, czy wręcz oszustw, jak wypisywanie re-cept na „martwe dusze”, do którego dochodziło w wielu regionach kraju, ale nie na Śląsku. Dzięki karcie można też z łatwością prześledzić jak pa-cjent był leczony, jakie zapisano mu leki, czy nie mnożono niepotrzebnych badań, byleby tylko dostać za to więcej pieniędzy.

Lekarzom na początku wcale się to nie podo-bało. Skarżyli się, że będą godzinami ślęczeć przy komputerach, że nie znają programu. Bali się też kontroli. Jak się okazało słusznie: w pierwszych dwóch latach funkcjonowania RUM przyniósł w województwie śląskim kilkadziesiąt milionów oszczędności.

Z nawiązką zwróciły się więc wydatki - sy-stem wraz z kartami kosztował niespełna 30 mln zł (poradnie i szpitale oprogramowanie otrzy-mały za darmo, ale za własne pieniądze musiały kupić sobie komputery). Wtedy wydawało się to niektórym zbytkiem. Dziś zapewne nikomu nie przyszłoby do głowy głoszenie takich opinii.

Dziś śląski RUM jest już przestarzały. Na karcie chipowej mieści się niewiele danych. Już dawno powinna ją zastąpić dużo nowocześniej-sza karta, na której możnaby zapisywać wszyst-kie dane o leczeniu, wyniki badań. Dzięki temu lekarz wkładając ją do czytnika uzyskiwałby au-tomatycznie informację na przykład gdzie się leczyliśmy, jakie leki zażywamy. To byłoby szcze-gólnie pożyteczne w przypadku ludzi starszych, którzy nierzadko wędrują od lekarza do lekarze u każdego kolejno dostając recepty na podobne leki, które zażywane w nadmiarze, nie tylko nie pomagają, ale wręcz potęgują objawy wielu cho-rób.

W planach Sośnierza karta miała też stać się elektroniczną receptą. Zniknąłby więc kolejny problem - w myśl nowych przepisów z błędnie lub nieczytelnie wypełnionym druczkiem może-my być odesłani z powrotem do lekarza, bo apte-karz w obawie przed karą z NFZ będzie się bał ją poprawić i wydać nam leki ze zniżką.

To wszystko się jednak nie udało. Śladem ślą-

skiej kasy chorych chciały iść inne, w tym mało-polska, ale przeszkodził w tym minister zdrowia w rządzie SLD Mariusz Łapiński. Miał własny śmiały plan - kupienie systemu RUM i kompute-rów dla wszystkich szpitali i przychodni w Polsce za pieniądze z Banku Światowego. Jednocześ-nie zarzucił Sośnierzowi, że ten chciał narzucić śląski system całej Polsce i za karę doprowadził do jego odwołania. Powołani przez Łapińskiego urzędnicy pospiesznie złożyli zaraz doniesienie do prokuratury w sprawie kart.

W 2003 r. ogólnopolski RUM wpisano do umowy offsetowej na dostawę samolotów F16. System miał być budowany za amerykańskie pieniądze - ok. 1 mld zł, czyli dużo drożej niż ten, który wprowadzono na Śląsku. Nic z tego jednak nie wyszło. Plany odżyły, kiedy szefem NFZ został Jerzy Miller. Najpierw chciał skorzy-stać ze śląskich doświadczeń, uczynił Sośnierza swoim doradcą, ale potem uznał, że ten system jest zbyt restrykcyjny. W 2006 roku miejsce Mil-lera w NFZ zajął… Sośnierz.

Przygotował plan wprowadzenia nowego sy-stemu z kartami w całej Polsce, ale nie zdążył, bo już w następnym roku został odwołany ze sta-nowiska. Potem Jerzy Miller, już jako szef MSW chciał powiązać kartę ubezpieczenia z dowodem osobistym - kosztowny i ambitny plan, z które-go też nic nie wyszło. Prawdopodobnie dlatego właśnie, że był zbyt kosztowny i ambitny, bo wokół takich planów zawsze zaczyna się walka potężnych firm o wpływy.

Działające przy Ministerstwie Zdrowia Cen-trum Systemów Informatycznych też ma swój projekt informatyzacji ochrony zdrowia i to wart ponad 700 mln zł. Pieniądze mają pochodzić z funduszów pomocowych Unii Europejskiej. Zre-alizowało nawet program pilotażowy, ale o jego rezultatach nie wiadomo wiele, poza tym, że przyglądała mu się niedawno NIK i wykryła, że zmarnowano grube miliony, których UE na pew-no nam już nie da.

W rezultacie nie mamy nic - ani elektro-nicznej karty ubezpieczenia zdrowotnego, ani nowych dowodów. Po nowelizacji ustawy o re-fundacji leków, lekarzom wprawdzie nie grozi już kara za wypisanie recepty nieubezpieczone-mu pacjentowi. Nie znaczy to jednak wcale, że w ogóle nie musimy nigdzie tego udowadniać. Emeryt czy rencista musi pokazać w przychodni

32 TEBERIA /01/2012

Page 33: Teberia 12

Najbardziej znaną, a zarazem największą na świecie aplikacją wykorzystującą karty identyfikatora pa-cjenta jest niemiecki system Versichertenkarte. W początkowym okresie, w roku 1993 wprowadzono milion kart i 2000 terminali. W roku 1994 przystąpiono do wdrażania systemu na skalę krajową, a już w latach 1995-1997 w obiegu było 78 milionów kart, a w placówkach opieki zdrowotnej zainstalowano ponad 400 000 czytników. Versichertenkarte jest dziś u naszych zachodnich sąsiadów jednym z podstawowych doku-mentów bez których nie sposób funkcjonować.

i szpitalu tzw. odcinek z ZUS. Inni wybierając się do lekarza muszą prosić pracodawcę o papierowe zaświadczenie (RMUA), że opłaca za nas składki zdrowotne.

Takie zaświadczenie ważne jest tylko mie-siąc, więc ludzie obawiając się, że choroba ich zaskoczy biorą je na wszelki wypadek. Dla ka-drowych i księgowych w dużych firmach to teraz prawdziwe utrapienie. I to w czasach kiedy prze-różne karty swoim klientom na potęgę wydają stacje benzynowe i supermarkety! Może więc ich wzorem, skoro nie udają nam się wielkie projek-ty, powinniśmy wrócić do mniejszych. I pacjen-tom i lekarzom bardzo by ulżyło.

Judyta Watołaautorka jest dziennikarzem Gazety Wyborczej

33TEBERIA /01/2012

Page 34: Teberia 12

Wirtualne leczenie, rzeczyWiste Problemy

Page 35: Teberia 12
Page 36: Teberia 12

Telemedycyna w znaczeniu takim, jak sobie to wyobrażają niektórzy, iż chorzy nie będą mu-sieli odwiedzać lekarza (gdyż ten ich zbada na od-ległość) - jest wciąż pieśnią przyszłości. Niemniej kuszącą, bo mogłoby to wyglądać w następujący sposób: łazienkowa waga oraz aparaty do pomia-ru ciśnienia i poziomu cholesterolu, połączone za pomocą komunikacji bluetooth z kompute-rem, przesyłają nasze wyniki do lekarza rodzin-

nego, a on mailem przysyła zalecenie, by wobec poprawy zmniejszyć dawki zażywanych leków. Eh, perspektywa kusząca, ale wciąż odległa.

Te l e m e d yc y -na stosowana w polskiej medycy-nie nie ma aż tak mocno zaawanso-wanego wymiaru technologicznego. Powszechnie już

stosowane badania telekardiologiczne, polegają na tym, iż pacjent ma przyłożone do ciała elek-trody, monitorujące pracę jego serca, dokonuje zapisu i wysyła dane do lekarza za pośredni-ctwem telefonu stacjonarnego lub komórkowe-go. Wielu pacjentów zawdzięcza tej wydawałoby się prostej usłudze przynajmniej spokój, jeśli nie życie – uważają specjaliści.

Telemedycyna wobec kryzysu powszechne-go systemu zdrowia może jednak odegrać zna-czącą rolę. Dzięki niej można zwiększyć dostęp do świadczeń zdrowotnych, zwłaszcza w tak klu-czowych obszarach jak kardiologia oraz wyrów-nać dysproporcje występujące w różnych regio-nach Polski.

– Dawniej proporcja między świadczącymi usługi medyczne a ich odbiorcami przemawiała

na korzyść tych drugich. Obecnie na każdego le-karza przypada kilkanaście osób. Społeczeństwo się starzeje i sytuacja jeszcze się pogorszy. W sy-stemie telemedycyny jeden lekarz odpowiednio wyposażony pod względem technicznym będzie mógł świadczyć usługi wielu pacjentom, żyjącym nawet w odległych, trudno dostępnych regionach – tłumaczy prof. Ryszard Tadeusiewicz z AGH, znany nie tylko w Polsce specjalista w dziedzinie telemedycyny.

Zdalna opieka to najlepsze rozwiązanie dla pacjenta, który pozostaje w domu. Korzyść płynie też z ekonomicznego punktu widzenia – koszt takiej opieki jest znacznie niższy.

– Dzięki telemedycynie możliwe jest udzie-lenie skutecznej pomocy przy niewielkiej liczbie personelu medycznego oraz nadzór nad prawid-łowym przebiegiem rehabilitacji – mówi prof. Ryszard Tadeusiewicz.

Obszarem, w którym telemedycyna może wykazać się największą efektywnością (przynaj-mniej w Polsce) są telekonsultacje, coraz częściej wykorzystywane w naszej służbie zdrowia. Te-lekonsultacje odgrywają szczególną rolę na wsi i w miasteczkach. Umożliwiają bowiem małym ośrodkom medycznym dostęp do szybkich kon-sultacji wysokiej klasy specjalistów medycznych, jak również do aktualnych informacji, szkoleń i danych medycznych.

Przykładem bardzo udanego systemy tele-konsultacyjnego jest aplikacja TeleDICOM, która powstała dzięki połączenie wiedzy informatycz-nej i medycznej, a ściślej współpracy naukowców AGH z lekarzami z krakowskiego Szpitala Spe-cjalistycznego im. Jana Pawła II.

Prof. Krzysztof Zieliński z Wydziału Elek-trotechniki, Automatyki, Informatyki i Elek-troniki AGH wyjaśniając koncepcję TeleDICOM odwołuje się do przykładu: „Szpital w Tarnowie wykonuje zabiegi koronarografii, ale nie ma tam oddziału kardiochirurgii. Kiedy lekarze widzą trudny przypadek, mogą z użyciem tego oprogra-

Telemedycyna, czyli świadczenie usług medycznych na odległość to może już nie całkiem nowe zjawisko w medycynie, ale w Polsce to na-dal świeża dziedzina, która może okazać się niezłym panaceum na bo-lączki rodzimej służby zdrowia.A jednak trudno jej zaistnieć w Polsce.

36 TEBERIA /01/2012

Page 37: Teberia 12

TECHNOLOGIEmowania połączyć się ze szpitalem w Krakowie. Dane medyczne uzyskane podczas badania mogą oni niemal natychmiast i interaktywnie skon-sultować z ekspertami z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Chirurdzy zastanowią się, co zrobić z takim pacjentem - czy go natychmiast przywieźć do Krakowa i położyć na stole operacyjnym, czy można jeszcze pocze-kać, czy podjąć jeszcze jakąś inną decyzję”.

Podejmowanie szybkich decyzji jest niezwy-kle ważne zwłaszcza w kardiochirurgii. - Zanim rozwinęła się telemedycyna, lekarze, którzy mieli do czynienia ze skomplikowanymi przypadkami, musieli wsiadać w samochód i jechać do odległe-go szpitala z wynikami badań pacjenta zapisa-nymi na płytce CD. To zdecydowanie wydłużało czas podejmowania decyzji - wyjaśnia dr Andrzej Gackowski z krakowskiego szpitala.

- Kluczowe dla współczesnej medycyny jest dzielenie wiedzy eksperckiej. Ostatnio zdarzyły się przypadki śmiertel-ne, gdyż przez tydzień nie było w szpitalu ra-diologa. Coraz częściej nie jest problemem samo przeprowadzenie badania. Kłopot może polegać na znalezieniu eksperta, który oceni, co jest na obrazie i jaka diagnoza powinna być postawiona. Tomograf może być niebawem w każdym szpitalu, ale nie wszędzie będzie odpowiednio wykwali-fikowana kadra, która będzie potrafiła zinterpre-tować złożone przypadki. W takich sytuacjach możliwość przesłania danych i bezpośredniej konsultacji jest nieoceniona - przekonuje profe-sor Zieliński.

Choroby układu krążenia są w Polsce naj-częstszą przyczyną zgonów. Blisko 3 miliony osób jest z tego powodu niepełnosprawnych. Jedna z przyczyn takiego stanu rzeczy to słaby dostęp do świadczeń kardiologicznych. Potwier-dza to fakt, że o ile w miastach z powodu chorób układu krążenia umiera 417 osób na 100 tysięcy mieszkańców, to na wsiach – 505 osób na 100 tysięcy. Liczby najlepiej obrazują skalę proble-mu, ale i potencjał nowoczesnych technologii, w naszym konkretnym przypadku aplikacji TeleDI-

COM.TeleDICOM stanowi doskonałą odpowiedź

na problem dostępu do specjalistycznych świad-czeń, gdyż pozwala lekarzom w sposób zdalny i interaktywny konsultować między sobą wyniki badań obrazowych swoich pacjentów. Narzę-dzie, po 4 latach od chwili wprowadzenia jest już wykorzystywane w ponad trzydziestu szpitalach i ośrodkach w Polsce południowej. Te same dane mogą jednocześnie analizować eksperci z klinik w Krakowie, Zabrzu i Aninie - trzech najważniej-szych polskich ośrodków kardiologicznych.

- Obrazowe dane medyczne pochodzące na przykład z tomografii komputerowej, korona-rografii albo ultrasonografii mogą być jedno-

cześnie analizo-wane w różnych p l a c ó w k a c h medycznych i komentowane przez ekspertów - mówi prof. dr Zieliński.

Jeżeli dane mają, jak w przy-padku korona-rografii, formę filmu, to przy z a t r z y m a n i u animacji ta sama klatka pojawia

się na monitorach wszystkich lekarzy. Specjali-ści mogą mierzyć na przykład przekroje naczyń krwionośnych, przedyskutować właśnie tę a nie inną klatkę, na której kontrast rozłożony jest od-powiednio dla szczegółowej analizy. Dodatkowo dzięki oprogramowaniu może dokonać pomia-rów, np. grubości aorty czy prędkości przepływu krwi przez zastawki. Lekarze mają do dyspozycji kolorowe kursory, dzięki którym wskazują wy-brany fragment obrazowego wyniku badania, by zwrócić uwagę na ważne obszary.

Jeden z twórców systemu, dr Łukasz Cze-kierda, podkreśla wyjątkową cechę aplikacji jaką jest interaktywność - Większość systemów kon-sultacyjnych nie jest interaktywna. Interaktyw-ność w systemie TeleDICOM polega na tym, że

37TEBERIA /01/2012

Page 38: Teberia 12

TECHNOLOGIE

dowolna liczba uczestników (lekarzy) z różnych ośrodków medycznych dołącza do tej samej sesji konsultacyjnej i w tym samym czasie pracuje nad wynikami badań, który właśnie są omawiane. Ich widoki są w pełni zsynchronizowane. Jeśli lekarz np. w Sanoku zatrzymuje obraz badania korona-rograficznego i powiększa go na klatce szóstej, pozostali uczestnicy też to widzą. Użytkownicy naszego systemu mają możliwość wchodzenia w interakcję z pozostałymi uczestnikami sesji konsultacyjnej. Takie rozumienie systemów te-lekonsultacyjnych jest jak dotąd bardzo rzadkie

i odróżnia aplikację TeleDICOM od innych roz-wiązań.

System wyposażony jest również w moż-liwość komunikacji głosowej oraz czatowania. Tym samym interakcja jest pełna i dotyczy nie tylko synchronizacji widoku, ale również komu-nikacji głosowej.

- To nic innego jak przeniesienie klasycznego konsylium lekarskiego do wirtualnej przestrzeni - mówi prof. Krzysztof Zieliński.

Oprócz codziennych konsultacji, specjaliści organizują tzw. „wieczory kominkowe”. - Uma-wiamy się w sieci. Każdy z nas może być w swoim miejscu pracy albo po prostu w domu, z lapto-pem na kolanach. Na monitorze wyświetlają się nam te same dane obrazowe. Wspólnie omawia-my najtrudniejsze przypadki i zastanawiamy się nad optymalnym sposobem leczenia - mówi dr Gackowski.

Prace nad systemem trwały prawie osiem lat. Trzy lata temu wystartowała jego pilotażowa edycja. - To jedyny tego typu system w Polsce, nie spotkałem się z podobnym także na świecie. Cały czas pracujemy nad jego udoskonaleniem dodaje prof. Zieliński.

Ze względu na poufny charakter danych oso-

bowych pacjentów oraz wyników badań, dużo uwagi zwrócono na zastosowanie odpowiednich mechanizmów bezpieczeństwa, uniemożliwia-jących przechwycenie lub zmodyfikowanie tych danych przez osoby niepowołane. Podstawą sy-stemu jest bezpieczna transmisja danych otrzy-mywanych z ośrodków lokalnych. Przesyłana treść jest zaszyfrowana, a kompletność danych gwarantowana - transmisja działa na zasadzie wszystko albo nic: dostęp do danych jest moż-liwy wyłącznie w przypadku w 100% bezbłędnej

38 TEBERIA /01/2012

Page 39: Teberia 12

transmisji. TeleDI-COM jest zabezpie-czony na okolicz-ność problemów z siecią – transmisja przerwana z dowol-nego powodu zo-staje automatycznie wznowiona np. po usunięciu awarii.

Oprogramowanie było testowane już w układzie międzynarodowym, m.in. ze szpitalem w Berlinie, z Francją, a nawet organizowano se-sje przez Atlantyk - w trudnych przypadkach jest więc możliwość konsultacji w skali globalnej.

Obecnie realizowanych jest ponad 200 kon-sultacji miesięcznie, a od początku wdrożenia liczba ta przekroczyła już 5 tys. Do tej pory kra-kowscy lekarze połączyli się ze specjalistycznymi ośrodkami w Dreźnie, Glasgow, Lionie czy Chi-cago.

I o ile TeleDICOM jest narzędziem skutecz-nym, o tyle funkcjonuje w mało doskonałym otoczeniu.

Małgorzata Rusin, kierownik zespołu tech-nologii informatycznych i telemedycznych kra-kowskiej lecznicy podkreśla, że szpital nie trak-tuje telekonsultacji jako usługi prywatnej, co znaczy, że lecznice nie ponoszą żadnych kosz-tów telekonsultacji. Placówka przyjmuje wyniki do konsultacji bez różnicy - czy dotyczą pacjen-ta hospitalizowanego w jednostce, czy pacjenta „zdalnego”.

- Mimo że ponosimy wszelkie koszty utrzy-mania systemu, w tym personalne, nie pobie-ramy obecnie za telekonsultacje żadnych opłat. Istnieje ryzyko, że gdybyśmy je wprowadzili, część placówek zrezygnowałaby z konsultacji - mówi Małgorzata Rusin na łamach portalu ry-nekzdrowia.pl.

Szpital jest jednak zmuszony do występowa-nia o dofinansowanie z zagranicy. Ponad 2 mln euro wsparcia udzieliły mu Norwegia, Islandia a nawet Liechtenstein, gdzie nie jest już kwe-stionowana większa skuteczność tej metody i efektywność w porównaniu do medycyny trady-cyjnej. Powód? Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce finansować żadnych świadczeń z zakresu telemedycyny, bo - jak argumentują urzędnicy - nie ma ich w katalogu świadczeń, finansowanych z pieniędzy publicznych.

I choć teleme-dycyna, co pokazuje opisany system Te-leDICOM przyspa-rza namacalnych korzyści pacjentom, szpitalom, a także Państwu, to nie-stety, jak twierdzą

eksperci brakuje zainteresowania organów pań-stwowych, finansów, regulacji prawnych i prze-konania, że telemedycyna naprawdę pozwala zmniejszyć koszty opieki medycznej.

Co więcej, według raportu Centrum Syste-mów Informatycznych Ochrony Zdrowia, nie wszystkie szpitale w Polsce dysponują rzeczą dziś niezbędną (obok telefonu), by zdalnie mo-nitorować stan zdrowia i utrzymywać kontakt z pacjentami. Aż jedna trzecia szpitali przebada-nych przez CSIOZ nie miała w 2010 r. dostępu do Internetu. Tylko pięć z blisko 190 placówek wykorzystywało Internet w kontaktach z pa-cjentem do uzgadniania terminów w przychodni przyszpitalnej, a w czterech (czyli 2 proc. bada-nych) dostęp do globalnej sieci służył do uzgad-niania hospitalizacji.

A to nie wszystko. Małgorzata Rusin wska-zuje, że wdrażanie rozwiązań telemedycznych rodzi wiele pytań natury prawnej.

- Jak choćby to, gdzie leży odpowiedzialność za telekonsultację?

Obecnie taka konsultacja może być tylko podpowiedzią dla innego lekarza.

Możemy sobie jednak wyobrazić ekstremal-ną sytuację, że na podstawie przysłanych badań pacjent nie zostanie zakwalifikowany do zabiegu i nie będzie to dla niego korzystne.

Pytanie, kto ponosi za to odpowiedzial-ność?

Michał JakubowskiŹródła: AGH, PAP/Nauka w Polsce, Rynek Zdrowia

3�TEBERIA /01/2012

Page 40: Teberia 12

nauka i biznes na… dnie

Page 41: Teberia 12
Page 42: Teberia 12

Podróże podwodne można porównać do po-dróży kosmicznych, gdyż obie aktywności były przez długi czas niedostępne dla szerszej pub-liczności i wymagały od potencjalnych uczestni-ków profesjonalnych umiejętności na wysokim poziomie. Rozwój sektora turystyki kosmicznej umożliwił loty w kosmos każdemu, kto jest w stanie zapłacić odpowiednią kwotę. Podobne tendencje możemy również zaobserwować w coraz dynamiczniej rozwijającym się sektorze turystyki podwodnej. I nie chodzi tu tylko o po-jawiające się wciąż szkoły nurkowania. Celem jest raczej znalezienie sposobu na umieszczenie turysty pod wodą (najlepiej bez akwalungu na plecach), wraz z hotelowym pokojem i być może małą łodzią podwodną, służącą do wycieczek na rafy koralowe i w morskie głębiny.

Ślub w nautilusie

Aktualnie istnieje niewiele miejsc oferują-cych podwodne wakacje, a istnieje żadne spełnia-

jące kryteria luksusowych hoteli. Jedną z możli-wości jest skorzystanie z oferty Jules’ undersea lodge, istniejącego od 1972 roku podwodnego laboratorium, przekształconego 26 lat temu w podwodny bungalow do wynajęcia. Jules zako-twiczony jest 7 metrów pod wodą w pobliżu Key Largo na Florydzie i zapewnia przeżycia bliższe raczej podmorskim podróżom Juliusza Verne’a niż urlopowi w kurorcie. Wyglądem przypomina metalową puszkę, a dostać się do niego można tylko nurkując. W środku czekają na nas dwie sypialnie, salon i kuchnia, ciepłe prysznice oraz DVD. Właściciele szczególnie zachwalają widoki, gdyż budynek spełnia rolę sztucznej rafy i sta-nowi schronienie dla wielu ciekawych gatunków ryb. Popularnością cieszą się podwodne wesela, na których małą liczbę gości rekompensuje posi-łek przygotowany przez nurkującego szefa kuch-ni.

W Europie również można spędzić noc pod wodą. Możliwość taką daje Utter-Inn, domek do

Ponad 70% powierzchni ziemi pokrywają morza i oceany. Podwodne tereny wykorzystujemy na razie w ograniczonym

stopniu, głównie eksploatując ukryte tam bogactwa.Chociaż kolonizacja morskiego dna i podwodne

podróże to wciąż fantastykaspod znaku Juliusza Verne’a,

to nowy projekt polskich naukowcówmoże być krokiem w kierunku

realizacji snów o życiu pod wodą,a przynajmniej o przeżyciu tam kilku nocy.

I to w całkiem luksusowych warunkach!

42 TEBERIA /01/2012

Page 43: Teberia 12

SPIN OFFwynajęcia na jeziorze Mälaren w Szwecji. Projekt autorstwa artysty Mikaela Genberga składa się z dwóch części: ponad powierzchnią wody unosi się mała, czerwona chatka okolona tarasem. Pod wodą zaś znajduje się stalowy sześcian, odpo-wiadający rozmiarami części nawodnej, do któ-rego dostać się można rurą łączącą obie części. Jezioro od środka podziwiać można przez kilka szyb znajdujących się w ścianach budowli.

Do konstrukcji pomyślanych z większym rozmachem należą dwa projekty, będące wciąż w fazie realizacji. Jeden z nich, Hydropolis, ma stanąć u wybrzeży Dubaju, emiratu słynnego już z zamiłowania do nowoczesnej architektury. Hy-dropolis miałoby odpowiadać typowym luksuso-wym hotelom, z tą różnicą że u m o ż l i w i a -łoby miesz-kanie 20 metrów pod powierzchnią Zatoki Per-skiej. Do jed-nego z 220 pokojów hote-lowych można będzie dostać się przy po-mocy podmorskiej kolejki, łączącej część miesz-kalną budynku z częścią lądową, wyposażoną w różnego rodzaju obiekty turystyczno-rekreacyj-ne. Kluczowym elementem są oczywiście wielkie okna w pokojach, umożliwiające podziwianie podwodnej natury.

Drugi z wspomnianych projektów, Poseidon Undersea Resort, zlokalizowany ma być na jed-nej z wysepek Fidżi. Podwodny korytarz znaj-dujący się 15 metrów pod wodą będzie stanowił bazę dla modułów mieszkalnych. Same moduły mają być w 70% przykryte przeźroczystą ścianą z tworzywa sztucznego umożliwiającą podziwia-nie dna morza. Do kompleksu dostaniemy się specjalną windą, oczywiście pod warunkiem, że mamy 30 tys. dolarów, które chcielibyśmy prze-znaczyć na tygodniowy pobyt w Poseidonie.

Water Discus

Głos w sprawie turystycznej kolonizacji dna morskiego zabrali ostatnio również polscy na-

ukowcy. Dr hab. inż. Lech Rowiński z Katedry Teorii i Projektowania Okrętów Politechniki Gdańskiej jest autorem projektu znanego pod nazwą Water Discus. Konstrukcja o której mowa ma szansę zrewolucjonizować rynek podwodnej turystyki i umożliwić przebywanie pod wodą w zupełnie inny sposób.

Water Discus będzie składał się z kilku dy-sków o różnych średnicach. Trzon konstrukcji i jej największą atrakcję będą stanowiły dwa bliź-niacze dyski połączone pionowym korytarzem.

W zanurzonym kilka metrów pod wodą dolnym dysku, zostaną ulokowane pokoje hotelowe. Główny element wy-stroju wnętrza będą stanowiły olbrzymie okna z widokiem na rafę koralową i inne obiekty w sąsiedz-twie konstrukcji. Ponadto dysk bę-dzie obracał się po-

woli wokół własnej osi, co zapewni wszystkim gościom hotelowym równie atrakcyjny i zmie-niający się widok z okien. Natomiast drugi dysk, wznoszący się kilka metrów ponad powierzchnią wody, oprócz funkcji balastu dla dolnego dysku, będzie również służył jako pokład słoneczny i przestrzeń rekreacyjna dla osób chcących sko-rzystać z innych zalet pobytu nad morzem.

Dwa główne dyski będą otoczone przez do-wolną ilość mniejszych dysków zawierających różne hotelowe atrakcje i obiekty, np. restauracje, recepcje czy centrum sportów wodnych. Liczba dysków, ich przeznaczenie i układ, wszystko to może być „szyte na miarę” potrzeb danego klien-ta. Cała konstrukcja opierać się będzie na trzech nogach, stanowiących jedyną ingerencję w dno morskie.

- Water Discus to pierwsza tego typu kon-strukcja na świecie - mówi dr Lech Rowiński. - Dotychczas powstawały projekty podwodnych hoteli, lecz nie mają one nic wspólnego z naszym

43TEBERIA /01/2012

Page 44: Teberia 12

SPIN OFF

projektem poza widokiem wody za oknem poko-ju.

Twórcy projektu mają nadzieję, że Water Discus nie będzie przypominał budynków w ro-dzaju opisanej powyżej Jules’ Undersea Lodge, i że umożliwi przebywanie pod wodą w mniej spartańskich warunkach. Jak podkreśla twórca koncepcji, oprócz komfortu, bardzo ważne jest również bezpieczeństwo. - Nasza konstrukcja opracowana została pod kątem zapewnienia rzeczywistego bezpieczeństwa i subiektywnego poczucia bezpieczeństwa u mieszkańców i użyt-kowników obiektu. Aranżacja architektoniczna konstrukcji i wystrój wnętrz ograniczać będą odczucia klaustrofobiczne do minimum. Zakła-damy, że będzie to tylko lekki dreszczyk emocji. Chcemy, by obiekt był budowany i eksploatowa-ny jak statek pod nadzorem okrętowych towa-rzystw klasyfikacyjnych - wyjaśnia dr Lech Ro-wiński.

Co ważne, dolny mieszkalny dysk został za-projektowany w taki sposób, by wykazywał na-turalną tendencję do wypłynięcia. W przypadku ewentualnego zagrożenia, moduł przeznaczony dla gości hotelowych po prostu się wynurzy, na-wet jeśli na skutek wypadku budynek zostanie pozbawiony energii.

Innowacyjność budynku, abstrahując od kwestii czysto technologicznych, polega na od-miennej niż w konkurencyjnych projektach fi-lozofii budowania tego typu obiektów. Water Discus nie będzie zwykłym budynkiem – bę-dzie raczej stacjonarnym statkiem o modułowej budowie. - Nasz Obiekt nie jest typowym po-mieszczeniem podwodnym, lecz obiektem pod-wodno-nawodnym posiadającym cechy statku, przede wszystkim cechę pływalności. Zbudowa-ny w stoczni będzie mógł zostać przetransporto-wany do dowolnego miejsca na ziemi. Mobilność naszego hotelu umożliwi ponadto przeglądy techniczne i okresowe remonty, a w przypadku zmiany warunków środowiskowych lub eko-nomicznych, moduły Water Discus mogą zo-stać przeniesione w inne miejsce. Dzięki temu, koncepcja Water Discus daje także możliwość zamieszkania pod wodą na stałe, z nieograni-

czoną możliwością zmiany lokalizacji – podkre-śla. - Oznacza to również ogromne ułatwienie w przypadku przeprowadzania zmian wystroju wnętrza hotelu. Dowolnie wybrany dysk można bowiem po prostu wymienić na nowy. Elastycz-na konstrukcja Water Discus umożliwia budowę całych kompleksów hotelowych. Co ważne, każ-dorazowo projekt jest szyty na miarę i dostoso-wuje się go do specyfiki otoczenia i odbiorców.

To właśnie mobilność i modułowość stano-wią wedle twórców kluczową cechę projektu, wyróżniającą ich na tle przedsięwzięć w rodza-ju Hydropolis czy Poseidon. Te ostatnie są kon-strukcjami trwale ingerującymi w środowisko dna morza i nie nadają się do relokacji, tym sa-mym przypominają bardziej konwencjonalne hotele, z tym że umieszczone pod wodą.

W najbliższej przyszłości dwa miejsca na ziemi mają szansę ujrzeć pierwsze podwodne hotele polskiej produkcji. - Choć Water Discus może stanąć gdziekolwiek, to aktualnie rozwa-żane są przede wszystkim Malediwy, ze względu na sprzyjające tam warunki do wakacji i sportów wodno-podwodnych. Sprzyja ponadto duża ilość raf, a co za tym idzie, bogactwo życia morskiego, oraz odpowiednio głęboka woda - wyjaśnia dr Lech Rowiński.

Na szczęście mieszkańcy Polski nie będą musieli spędzić kilku godzin w samolocie, by obejrzeć budynek. Planowany jest bowiem pro-totyp, który w ciągu dwóch lat powinien stanąć w porcie w Gdyni. - Rozpoczęliśmy już prace pro-jektowe i badania niezbędne do zaprojektowania bezpiecznego urządzenia. Za dwa lata powinni-śmy rozpocząć badania prototypu w warunkach naturalnych w Gdyni. Wykonają go polskie za-kłady stoczniowe. Dolny dysk będzie miał śred-nicę 27m a górny dysk 36m. Wysokość całkowita od dna morza do najwyższego punktu na dachu dysku górnego wyniesie 25m – dodaje. Prototyp posłuży przede wszystkim do badań bezpieczeń-stwa, jednak niewykluczone, iż zostanie otwarty dla publiczności i stanowić będzie miejską atrak-cję turystyczną.

Nisza

Water Discus nie jest jednak tylko ciekawost-ką technologiczną, bowiem narodził się z inspi-racji dwojakiego rodzaju. Z jednej strony, inspi-racji czysto naukowej. Autorzy projektu, pragnęli

44 TEBERIA /01/2012

Page 45: Teberia 12

wykorzystać znane im technologie, by stworzyć projekt, który w bezpieczny i innowacyjny spo-sób przybliżyłby ludziom podwodny świat. Tak, by osoby niezajmujące się nurkowaniem mogły przeżyć kilka chwil pod wodą i poczuć się jak bohaterowie powieści Juliusza Verne’a. Pomysł nie powstał jednak w próżni. Istotną jego częścią było rozpoznanie niszy na rynku i zaplanowanie całego przedsięwzięcia jako przedsięwzięcia ko-mercyjnego. Dlatego właśnie, choć Water Discus mógłby równie dobrze funkcjonować jako stacja badawcza, został pomyślany przede wszystkim jako ho-tel.

W wywiadzie dla „Gazety Wy-borczej” dr Lech Rowiński, będący nie tylko autorem koncepcji technicz-nej Water Discus, ale również jednym ze współzałożycieli spółki Deep Ocean Technology zajmu-jącej się komercyjną realizacją projektu, przyznaje, że pro-jekt idealnie paso-wał do rozwijanej od jakiegoś czasu na Malediwach idei Scuba&Spa. - Jeden z kolegów prowadzi firmę, która udo-stępnia turystom statki do nurkowa-nia na Malediwach. Z czasem stwierdził, że istnieje potrzeba uatrakcyjnienia po-bytu turystom i za-oferowania im moż-liwości dłuższego pobytu pod wodą, a przy okazji także dla ich żon, by w czasie gdy panowie zajmują się nurkowaniem one mogły zająć się swoją urodą, czyli połączenie scuba and spa – wyjaśnia. Water Discus jest zatem naturalnym rozwinięciem tej idei, pozwoli bowiem nurkom jeszcze więcej cza-

su spędzać pod wodą, a osobom które nie upra-wiają tego sportu, przekonać się na własne oczy co tracą. Ponadto, rozmiary obiektu umożliwią wzbogacenie oferty Spa o typowe usługi hotelar-sko-rekreacyjne.

Jak wdrażać innowacje

Od idei turystycznego „kolonizowania” raf koralowych i identyfikacji niszy na rynku, dro-ga do zrealizowania projektu jest jednak daleka.

Oprócz naukow-ców z Politech-niki Gdańskiej i przedsiębiorców znających rynek usług typu Scuba, w realizacji pro-jektu bierze udział szereg innych pod-miotów.

Podobnie jak sam projekt, rów-nież konsorcjum zajmujące się jego realizacją składa się z kilku modu-łów. Trzon pro-jektu stanowi idea zbudowania pod-wodnego hotelu oraz technologia umożliwiająca jego wykonanie. Jed-nak projekt na-ukowy, aspirujący do zdobycia klien-tów i zaistnienia w świecie komer-cyjnym, wymaga również silnego wsparcia bizneso-wego, racjonalne-go zarządzania oraz skutecznego marketingu. Jak zdradza dr Lech

Rowiński, choć Deep Ocean Technology nie zdo-była jeszcze konkretnego zamówienia, prowadzi w tym zakresie rozmowy oraz zakrojoną na sze-roką skalę akcję promocyjną. Ponadto, projekt Water Discus zabezpieczony został patentem,

4�TEBERIA /01/2012

Page 46: Teberia 12

SPIN OFF

zarejestrowanym w kilkudziesięciu krajach na całym świecie, a jego ambasadorem stanie się wkrótce planowany w Gdyni prototyp konstruk-cji. Oprócz reklamy w mediach (szczególnie arty-kuły i wywiady), ważnym elementem marketin-gu jest obecność na międzynarodowych targach branżowych. Do tej pory Water Discus był pre-

z e n t o w a n y m.in. na tar-gach Baltexpo i Technicon Innowacje w Polsce (gdzie zdobył złoty medal), oraz na Maldives Hotel and Tra-de Exhibition. Ponieważ Ma-

lediwy są najbardziej prawdopodobnym miej-scem realizacji inwestycji, firma postarała się o otworzenie tam dodatkowego biura.

W projekt zaangażowane są również inne trójmiejskie firmy dysponujące niezbędną wie-dzą, technologiami oraz doświadczeniem i kon-taktami biznesowymi. Stocznia Crist i Okrętowe biuro konstrukcyjne StoGda zapewnią narzędzia do wykonania konstrukcji, a firma Marine Proje-cts będzie odpowiedzialna za ekskluzywne wy-kończenie wnętrza hotelu. Nad jego bezpieczeń-stwem czuwać będą naukowcy z Politechniki Gdańskiej. Skorzystanie z gotowych już rozwią-zań umożliwi efektywniejszą produkcję kolej-nych obiektów, a dzięki elastyczności i moduło-wości projektu, gotowe już hotele będzie można łatwo modyfikować w dowolny sposób.

Water Discus ma kosztować ok. 25-30 mln euro, jak zastrzegają jednak autorzy, cena w du-żej mierze zależy od rozmiarów obiektu i wykoń-czenia wnętrz.

Przyszłość

Deep Ocean Technology nie ogranicza się jednak tylko do budowy hotelu umożliwiającego bierną obserwację rafy. Drugą, przyszłościową

gałęzią przedsięwzięcia są rozwijane przez spół-kę technologie turystycznych pojazdów podwod-nych, będące „naturalnym wsparciem, a równo-cześnie rozwinięciem idei Water Discus”. Spółka pragnie rozwijać zarówno technologie załogo-wych, jak i bezzałogowych pojazdów podwod-nych. Pierwsze z nich, mogłyby odnieść sukces w turystyce podwodnej, umożliwiając grupowe spędzanie czasu pod wodą, dać osobom nienur-kującym możliwość zbadania głębin morza. Jak na razie jednak, ta gałąź gospodarki wciąż nie cieszy się dużym zainteresowaniem klientów i inwestorów – być może pojawienie się podwod-nych hoteli zmieni ten stan rzeczy. Zwłaszcza, że w przyszłości, turystyczne łodzie podwodne mają stać się częścią standardowego wyposa-żenia hoteli Water Discus. Przeznaczeniem po-jazdów bezzałogowych jest zaś przemysł i cele badawcze. Mogą stanowić wsparcie przy wydo-byciu surowców, prowadzić badanie archeolo-giczne, lub służyć do realizacji innych projektów z zakresu architektury podwodnej.

Sam Water Discus może zresztą w przyszłości pełnić inne, niż tylko turystyczne, funkcje. Jeśli projekt się przyjmie, nic nie stoi na przeszkodzie by był wykorzystywany do celów mieszkalnych, lub jako mobilna stacja badawcza.

Do podboju dna morskiego droga jeszcze daleka. Miejmy jednak nadzieję, że podbój ten nabierze rozpędu za dwa lata, kiedy gdyński prototyp Water Discus wejdzie w fazę testów. Na uwagę zasługuje nie tylko sama technologia, ale również profesjonalizm i spójność jego ko-mercjalizacji. Spółka rozpoznała niszę na rynku i konsekwentnie dąży do jej zapełnienia. Sam produkt zaś jest elastyczny, co wróży mu dużą odporność na fluktuacje rynku, oraz przyszłoś-ciowy, gdyż wraz z planowanym rozwojem wie-lozadaniowych pojazdów podwodnych rokuje nadzieje na długoletnią działalność. Przyszłość pokaże, jak mobilny i modułowy Water Discus wypadnie na tle swojej bardziej konwencjonal-nej konkurencji. Popłynie na fali czy zatonie w czeluściach oceanu?

Piotr Pawlik

46 TEBERIA /01/2012

Page 47: Teberia 12

WYDARZENIA

Przedstawiciele Facebooka z oddziału w Dub-linie, który odpowiadał za nasz kraj, w ostatnich tygodniach odwiedzili w Polsce agencje marke-tingowe specjalizujące się w mediach społecz-nościowych i nie ukrywali, że szukają miejsca na własne biuro. Wybór nie trwał długo. Ostatecz-nie społecznościowy gigant podjął decyzję, że nowy oddział powstanie w Warszawie

Początkowo wydawało się, że największe szanse mają dwa największe w Polsce ośrodki in-formatyczne, czyli Kraków i Wrocław. Na Facebo-oku powstały nawet grupy „Wybieram Wrocław” i „Tak dla biura FB w Krakowie”.

- Byłoby świet-nie, gdyby firma ulokowała się w Krakowie. Będzie-my w miarę na-szych możliwości lobbować za tym - mówił Filip Sza-tanik z wydziału ds. informacji i promocji krakow-skiego ratusza.

O lokalizację polskiego biura Facebooka sta-rali się również samorządowcy i internauci m.in. z Katowic, Szcze-cina i Białegosto-ku. Urzędnicy z Katowic zapowia-dali nawet, że są gotowi osobiście

wybrać się do Kalifornii, by lobbować za swoim miastem.

Naturalnym faworytem wydawała się jednak Warszawa, gdyż to co ukrywać polski oddział Fa-cebooka będzie się zajmował głównie sprawami związanymi z marketingiem i reklamą, a to jest domena stolicy, gdzie mają siedziby najwięk-szych agencji reklamowych i domów mediowych. Jak wynika z informacji Presserwisu ruszyła już rekrutacja pierwszych pracowników do warszaw-skiego oddziału firmy. mj

Przedstawiciele Facebooka z oddziału w Dub-linie, który odpowiadał za nasz kraj, w ostatnich tygodniach odwiedzili w Polsce agencje marke-

tingowe specjalizujące się w mediach społecz-nościowych i nie ukry-wali, że szukają miej-sca na własne biuro. Wybór nie trwał długo. Ostatecznie społecz-nościowy gigant pod-jął decyzję, że nowy oddział powstanie w Warszawie

Początkowo wyda-wało się, że najwięk-sze szanse mają dwa największe w Polsce ośrodki informatycz-ne, czyli Kraków i Wrocław. Na Facebo-oku powstały nawet

grupy „Wybieram Wrocław” i „Tak dla biura FB w Krakowie”.

- Byłoby świetnie, gdyby firma ulokowała się w Krakowie. Będziemy w miarę naszych możli-wości lobbować za tym - mówił Filip Szatanik z wydziału ds. informacji i promocji krakowskiego ratusza.

O lokalizację polskiego biura Facebooka sta-rali się również samorządowcy i internauci m.in. z Katowic, Szczecina i Białegostoku. Urzędnicy z Katowic zapowiadali nawet, że są gotowi oso-biście wybrać się do Kalifornii, by lobbować za swoim miastem.

Naturalnym faworytem wydawała się jednak Warszawa, gdyż to co ukrywać polski oddział Fa-cebooka będzie się zajmował głównie sprawami związanymi z marketingiem i reklamą, a to jest domena stolicy, gdzie mają siedziby najwięk-szych agencji reklamowych i domów mediowych. Jak wynika z informacji Presserwisu ruszyła już rekrutacja pierwszych pracowników do warszaw-skiego oddziału firmy. mj

facebook WybrałWarszaWę

studencki satelita Poleci W kosmos

Page 48: Teberia 12

Trudno wyobrazić sobie rozwój nowoczes-nych technologii bez takich metali jak miedź i srebro, które wykorzystywane są do produkcji przewodów czy układów scalonych. Ich naj-większym producentem w Europie, a czołowym w świecie jest KGHM Polska Miedź. Koncern z Lubina stoi dziś przed poważnymi wyzwaniami inwestycyjnymi z uwagi na kończące się zasoby surowców. Głównym z nich jest budowa kopal-ni Głogów Głęboki. To strategiczna inwestycja KGHM, ponieważ umożliwi dostęp do bogatych złóż rud miedzi, położonych poniżej poziomu 1200 m.

Panujące na takiej głębokości ciężkie warun-ki środowiskowe (m.in. bardzo wysokie tempera-tury pierwotne skał) zmuszają do poszukiwania rozwiązań zapewniających zdalne sterowania maszynami i urządzeniami oraz kompletny mo-nitoring procesu produkcji. Głogów Głęboki sta-je się powoli synonimem inteligentnej kopalni.

- W tej chwili przy systemie filarowo-komo-rowym ze strzelaniem na przodku pracuje bar-dzo dużo osób. Przebywają w trudnych warun-kach - wysokiej temperaturze i pod wpływem ciągłego stresu - mówi Herbert Wirth, prezes KGHM. – Pracujemy nad tym, aby KGHM stał się nie tylko coraz bardziej liczącym się w świecie producentem, ale również nowoczesną i innowa-cyjną firmą. Byłbym usatysfakcjonowany, gdyby udało się wdrożyć ideę inteligentnej kopalni, czyli kopalni praktycznie bez ludzi pracujących na dole, wykorzystującej sieci neuronowe.

Nowa technologia pozwoli na pełną auto-matyzację procesu i praktycznie wycofanie gór-

ników z przodka. Jednym z bardzo ważnych ele-mentów ciągu technologicznego w kopalniach KGHM Polska Miedź S.A. jest system odstawy i transportu urobku.

Obecny system odstawy urobku w O/ZG „Polkowice-Sieroszowice” składa się z sieci prze-nośników taśmowych, zbiorników retencyjnych oraz krat wysypowych, wyposażonych w hydrau-liczne młoty, służące do rozdrabniania urobku (skał) w celu dalszego transportu. Kraty (punkty wysypowe rudy), rozmieszczone na przenośni-kach taśmowych, pośredniczą w przeładunku urobku z wozów odstawczych i ładowarek na system odstawy poziomej (taśmociągi). Obsłu-gę krat wysypowych stanowi z reguły jeden pra-cownik, odpowiedzialny za nadzór nad całym zespołem urządzeń kraty oraz lokalne sterowa-nie młotem hydraulicznym do rozbijania brył. Trudne warunki środowiskowe takie, jak pod-wyższona temperatura powietrza, zapylenie czy hałas czynią jego stanowisko pracy bardzo uciąż-liwym. Dodatkowo, zjawiska tąpań oraz zagroże-nia gazowe, zwłaszcza dla krat zlokalizowanych blisko frontów wydobywczych, obniżają poziom bezpieczeństwa pracownika.

Wyjściem naprzeciw opisanym problemom jest wdrażany obecnie systemu zdalnie sterowa-nej kraty wysypowej w kopalni ZG „Polkowice-Sieroszowice”.

Rozwiązanie to umożliwia zdalne sterowa-nie punktem wysypowym z bezpiecznego rejonu kopalni. System zdalnego sterowania punktami wysypowymi, oprócz względów bezpieczeństwa, ma na celu zwiększenie efektywności pracy na stanowisku operatora. System przewiduje możli-

kghm: inteligenta koPalniagórnicza konsola

Rozpoczynamy cykl publikacji, które pozwolą przybliżyć znaczenie nowoczesnych technologii w polskim górnictwie rud miedzi, pozwolą nakreślić obraz inteligentnej kopalni przyszłości.

48 TEBERIA /01/2012

Page 49: Teberia 12

PREZENTACJEwość sterowania trzema punktami wysypowymi z jednego zdalnego stanowiska operatorskiego. Rozwiązanie takie podnosi efektywność pracy operatora oraz umożliwia elastyczne reagowanie na zmiany natężenia pracy na froncie wydobyw-czym oddziału górniczego.

Sterowanie zdalne urządzeniem do rozbija-nia brył odbywa się przy pomocy pulpitu typu PS-7, wyposażonego w manipulatory oraz mo-nitory umożliwiające dokładną obserwację sta-

nowiska załadowczego. W dużym uproszczeniu, jest to swoista, przemysłowa konsola Xboxa lub PlayStation.

Manipulator lewy (joystick) steruje ruchami wysięgnika, natomiast prawy ruchami ramienia i młota do rozbijania brył. Operator systemu ma do dyspozycji widok z pięciu kamer zainstalowa-nych w rejonie kraty wysypowej. Pulpit zdalne-go sterowania typu PS-7 zawiera trzy monitory, klawiaturę oraz mysz optyczną. Za pomocą my-szy operator dostosowuje rozmieszczenie po-szczególnych widoków z kamer na monitorach oraz ma możliwość sterowania kamerą obroto-wą i zoomem tejże kamery. Środkowy monitor domyślnie wyświetla obraz z kamery obrotowej, który jest podstawowym widokiem umożliwiają-cym zdalną pracę.

Pod środkowym monitorem znajduje się wyświetlacz ciekłokrystaliczny, który pokazuje

stan pracy wszystkich urządzeń, wchodzących w skład instalacji punktu załadowczego, a także umożliwia monitorowanie podstawowych para-metrów roboczych.

Komunikacja pomiędzy stanowiskiem ste-rowniczym, a punktem wysypowym w całości oparta jest o transmisję światłowodową, zarów-no obraz z kamer, łącz-ność głosowa jak i dane sterownicze przesyłane są drogą optyczną.

Wdrożenie systemu zdalnego sterowania w operacjach rozdrabnia-nia urobku na punktach wysypowych to nie tyl-ko przełom w dziedzinie poprawy bezpieczeń-stwa, ale również mi-lowy krok w kierunku automatyzacji procesu wydobycia.

Po okresie testów i wdrażania się pracow-ników do obsługi nowe-

go systemu, okazało się, że czasy wykonywania identycznych operacji w trybie lokalnym i zdal-nym są bardzo podobne. Stąd, można wniosko-wać, że możliwość sterowania z jednego miejsca kilkoma punktami wysypowymi znacząco zwięk-szy efektywność pracy oraz umożliwi elastyczne reagowanie na zmiany ilości urobku dostarcza-nego na punkty wysypowe. Planowane zasto-sowanie rozwiązań z dziedziny rozszerzonej rzeczywistości powinno dodatkowo zwiększyć wydajność pracy operatora zdalnego.

jac

4�TEBERIA /01/2012

Page 50: Teberia 12