16
Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy chaos - Antoine de Saint-Exupéry dla powiatów ostrowieckiego, opatowskiego, sandomierskiego, skarżyskiego, starachowickiego i staszowskiego Nr 5 (40) maj 2018 Gazeta bezpłatna www.miesiecznikakson.eu Szukamy domu dla Czarusia… Pytanie do... Wszystkie dyktatury mają szcze- gólnie silne oparcie w strachu i to strach jest kolejnym charakterystycz- nym elementem każdej dyktatury. Od wielu miesięcy systematycz- nie w cyklu Pytanie do…publikujemy pytania czytelników. Przesyłamy je do odpowiednich osób czy instytucji, a gdy otrzymamy odpowiedź publi- kujemy ja Państwu. Dziś czytelnik pyta pana Grzego- rza Kurkowskiego, dyrektora Olim- piady Specjalne Polska- Oddziału Re- gionalnego Świętokrzyskie: Czaruś to pies, który wiele już prze- szedł- porzucenie, bezdomność, cho- robę, a mimo to pozostał wesoły i ra- dosny. Uwielbia spacery. To typowy przytulak , który wciąż wypatruje domu a już tak długo czeka ... Cza- rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację łapek- zwichnięcie rzepki . Lubi inne psy, z kotami się dogaduje, chętnie zosta- nie przyjacielem młodego człowie- ka. Jest to pies idealny, jedyny nasz podopieczny, który dogaduje się ze wszystkimi zwierzakami. Psiak ma około 6 lat i waży 14 kg.. Obecnie przebywa w okolicach Ostrowca Św. Transport do uzgod- nienia. Obowiązuje wizyta przeda- dopcyjna i umowa. Więcej pod nr 508167595 lub 503479144 ( w dni powszednie proszę dzwonić po godz. 16) Dyktatura kontra demokracja czyli wojna światów, część 2 Czytaj na stronie 3 Jakie są kryteria kwalifikujące osoby niepełnosprawne do zawodów sporto- wych Olimpiad Specjalnych a nie osób pełnosprawnych? Czy osoba z lekkim stopniem upośledzenia może brać udział w tradycyjnych zawodach? Kto o tym decyduje? A co z osobami cierpią- cymi na schizofrenię? Czas na Krzemionki Zamrozić strach #BądźFIT na GO ACTIVE SHOW Jako pierwszy ideę wpisania pradziejowej kopalni krzemienia w „Krzemionkach Opatowskich” na listę UNESCO wysunął w 1997 r. Profesor Andrzej Tomaszewski, w latach 1995 – 1999 Generalny Konserwator Zabytków RP. Z jego inicjatywy powołana została w 1998 r. Stała Komisja Konserwatorska do spraw Rezerwatu Archeologicznego w „Krzemionkach Opatowskich”, której celem miało być doprowadze- nie do stworzenia warunków umożli- wiających wystąpienie o wpisanie tego obiektu na listę UNESCO. Na czele tej komisji stanął prof. Jacek Lech. W marcu 2002 r. Komisja uchwaliła plany ochrony i zagospodarowania ze- społu kopalń w „Krzemionkach Opa- towskich”. Dokumenty te stanowiły podstawę do działań zmierzających do wpisu na Listę Światowego Dzie- dzictwa UNESCO. Czytaj na stronie 9 Valerjan Romanovski – człowiek, który zdaje się zaprzeczać medycznym dogmatom na temat granic ludzkiej wytrzymałości. Urodzony w polskiej rodzinie na wileńszczyźnie, a od z górą 25 lat mieszkający w Polsce, w Busku Zdroju sportowiec, wielokrotny zdo- bywca rekordów Guinnessa w jeździe wielogodzinnej na rowerze górskim i trzykrotny mistrz Polski w klasie Ma- sters. Przy tym zawodowo zajmujący się drewnem zarówno jako specjali- sta - wykładowca technologii drewna w warszawskiej SGGW jak i biznesmen Przedstawiciele z Oddziału Regio- nalnego Świętokrzyskie w dniach 18- 20 maja 2018 roku podczas targów GO ACTIVE SHOW w Warsaw Ptak Expo w Strefie Olimpiad Specjalnych Polska czekało mnóstwo atrakcji, m.in. mecze piłkarskie, zmagania badmintonistów czy pokaz bocce. Nie mogło się obyć bez promowania zdro- wego stylu życia, czyli podsumowania najnowszego Programu #BądźFIT, który był aktywnie wprowadzany i promowany przez ostatni czas w Od- dziale Regionalnym Świętokrzyskie. Czytaj na stronie 5 Dzień Ojca Tatom, Tatusiom, tym którzy oj- costwo uważają za najważniejszą rolę swojego życia z okazji Ich święta de- dykuję wiersz Tadeusza Różewicza „Ojciec”. Przejmujący, szczery i prawdziwy. Poderwały się do lotu wszystkie moje uśpione myśli. Pozdrawiam. Krystyna Anna Jurys „Idzie przez moje serce Stary ojciec nie oszczędzał w życiu nie składał ziarnka do ziarnka nie kupił sobie domku ani złotego zegarka jakoś nie zebrała się miarka Żył jak ptak śpiewająco z dnia na dzień ale powiedzcie czy może tak żyć niższy urzędnik przez wiele lat Idzie przez moje serce ojciec w starym kapeluszu pogwizduje wesołą piosenkę I wierzy święcie że pójdzie do nieba” działający w branży stolarskiej. Czło- wiek nietuzinkowy, pasjonat i idealista lubiący przekraczać bariery dla innych nieprzekraczalne, poszukujący nowych wyzwań, które łączą poznanie o charak- terze naukowym z pożytkiem publicz- nym. Główna postać przedsięwzięcia naukowego, o którym głośno było ostat- nio w mediach (TVP, TVN) o nazwie Projekt VR, realizowanego wspólnie z Politechniką Krakowską i Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie. Czytaj na stronie 14

Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

  • Upload
    haquynh

  • View
    234

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy chaos - Antoine de Saint-Exupéry

dla powiatów ostrowieckiego, opatowskiego, sandomierskiego, skarżyskiego, starachowickiego i staszowskiego

Nr 5 (40) maj 2018Gazeta bezpłatna

www.miesiecznikakson.eu

Szukamy domu dla Czarusia…

Pytanie do...

Wszystkie dyktatury mają szcze-gólnie silne oparcie w strachu i to strach jest kolejnym charakterystycz-nym elementem każdej dyktatury.

Od wielu miesięcy systematycz-nie w cyklu Pytanie do…publikujemy pytania czytelników. Przesyłamy je do odpowiednich osób czy instytucji, a gdy otrzymamy odpowiedź publi-kujemy ja Państwu.

Dziś czytelnik pyta pana Grzego-rza Kurkowskiego, dyrektora Olim-piady Specjalne Polska- Oddziału Re-gionalnego Świętokrzyskie:

Czaruś to pies, który wiele już prze-szedł- porzucenie, bezdomność, cho-robę, a mimo to pozostał wesoły i ra-dosny. Uwielbia spacery. To typowy przytulak , który wciąż wypatruje domu a już tak długo czeka ... Cza-rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację łapek- zwichnięcie rzepki . Lubi inne psy, z kotami się dogaduje, chętnie zosta-nie przyjacielem młodego człowie-ka. Jest to pies idealny, jedyny nasz podopieczny, który dogaduje się ze wszystkimi zwierzakami.Psiak ma około 6 lat i waży 14 kg.. Obecnie przeby wa w okol icach Ostrowca Św. Transport do uzgod-nienia. Obowiązuje wizyta przeda-dopcyjna i umowa. Więcej pod nr 508167595 lub 503479144 ( w dni powszednie proszę dzwonić po godz. 16)

Dyktaturakontrademokracjaczyli wojna światów, część 2

Czytaj na stronie 3

Jakie są kryteria kwalifikujące osoby niepełnosprawne do zawodów sporto-wych Olimpiad Specjalnych a nie osób pełnosprawnych? Czy osoba z lekkim stopniem upośledzenia może brać udział w tradycyjnych zawodach? Kto o tym decyduje? A co z osobami cierpią-cymi na schizofrenię?

Czas na Krzemionki

Zamrozić strach

#BądźFIT na GO ACTIVE SHOW

Jako pierwszy ideę wpisania pradziejowej kopalni krzemienia w „Krzemionkach Opatowskich” na listę UNESCO wysunął w 1997 r. Profesor Andrzej Tomaszewski, w latach 1995 – 1999 Generalny Konserwator Zabytków RP. Z jego inicjatywy powołana została w 1998 r. Stała Komisja Konserwatorska do spraw Rezerwatu Archeologicznego w „Krzemionkach Opatowskich”, której celem miało być doprowadze-nie do stworzenia warunków umożli-wiających wystąpienie o wpisanie tego obiektu na listę UNESCO. Na czele tej komisji stanął prof. Jacek Lech. W marcu 2002 r. Komisja uchwaliła plany ochrony i zagospodarowania ze-społu kopalń w „Krzemionkach Opa-towskich”. Dokumenty te stanowiły podstawę do działań zmierzających do wpisu na Listę Światowego Dzie-dzictwa UNESCO.

Czytaj na stronie 9

Valerjan Romanovski – człowiek, który zdaje się zaprzeczać medycznym dogmatom na temat granic ludzkiej wytrzymałości. Urodzony w polskiej rodzinie na wileńszczyźnie, a od z górą 25 lat mieszkający w Polsce, w Busku Zdroju sportowiec, wielokrotny zdo-bywca rekordów Guinnessa w jeździe wielogodzinnej na rowerze górskim i trzykrotny mistrz Polski w klasie Ma-sters. Przy tym zawodowo zajmujący się drewnem zarówno jako specjali-sta - wykładowca technologii drewna w warszawskiej SGGW jak i biznesmen

Przedstawiciele z Oddziału Regio-nalnego Świętokrzyskie w dniach 18-20 maja 2018 roku podczas targów GO ACTIVE SHOW w Warsaw Ptak Expo w Strefie Olimpiad Specjalnych Polska czekało mnóstwo atrakcji, m.in. mecze piłkarskie, zmagania badmintonistów czy pokaz bocce. Nie mogło się obyć bez promowania zdro-wego stylu życia, czyli podsumowania najnowszego Programu #BądźFIT, który był aktywnie wprowadzany i promowany przez ostatni czas w Od-dziale Regionalnym Świętokrzyskie.

Czytaj na stronie 5

Dzień Ojca

Tatom, Tatusiom, tym którzy oj-costwo uważają za najważniejszą rolę swojego życia z okazji Ich święta de-dykuję wiersz Tadeusza Różewicza „Ojciec”.

Przejmujący, szczery i prawdziwy. Poderwały się do lotu wszystkie moje uśpione myśli. Pozdrawiam.

Krystyna Anna Jurys

„Idzie przez moje serceStary ojciecnie oszczędzał w życiunie składałziarnka do ziarnkanie kupił sobie domkuani złotego zegarkajakoś nie zebrała się miarkaŻył jak ptakśpiewającoz dnia na dzieńalepowiedzcie czy możetak żyć niższy urzędnikprzez wiele latIdzie przez moje serceojciecw starym kapeluszupogwizdujewesołą piosenkęI wierzy święcieże pójdzie do nieba”

działający w branży stolarskiej. Czło-wiek nietuzinkowy, pasjonat i idealista lubiący przekraczać bariery dla innych nieprzekraczalne, poszukujący nowych wyzwań, które łączą poznanie o charak-terze naukowym z pożytkiem publicz-nym. Główna postać przedsięwzięcia naukowego, o którym głośno było ostat-nio w mediach (TVP, TVN) o nazwie Projekt VR, realizowanego wspólnie z Politechniką Krakowską i Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie.

Czytaj na stronie 14

Page 2: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu2

Od czasu do czasu w mediach poja-wia się inicjatywa PIS w sprawie odszko-dowań jakie Polska powinna domagać się od Niemieckiej Republiki Fede-ralnej za szkody poczynione w czasie II wojny światowej przez hitlerowskie Niemcy. Po 73 latach od zakończenia wojny sprawa nie jest tak prosta jak się to wydaje głównemu spikerowi tematu- posłowi Arkadiuszowi   Mularczykowi i prawnikom Biura Analiz Sejmowych, pracujących nad tym tematem. Faktem jest, że Polska poniosła straty nie tyl-ko z powodu działań wojennych, ale, zwłaszcza, niemieckiej polityki okupa-cyjnej, eksterminacji, intensywnej eks-ploatacji ludności oraz celowego nisz-czenia mienia, dóbr kultury, zasobów industrialnych itp. Wkrótce po wojnie,

Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów (wczesny PRL -1947 r.) oszacowało wartość strat na kwotę przedwojennych  258 mld. zł. Jednak po tylu latach od zakończenia wojny przybliżone kwotowo wylicze-nie strat wydaje się być za trudne do jakiegokolwiek realnego oszacowania. Ze strony polskiej padają więc sumy rzędu biliona dolarów, czyli prawie ¾ obecnego budżetu całej Unii Euro-pejskiej (1,3 biliona €.) Nie sądzę, aby Niemcy je zaakceptowali. Sami oce-nili swoje straty tylko z powodu utra-ty dóbr majątkowych na rzecz Polski (bez strat terenowych) po przeliczeniu na kwotę 18 mld. euro. Do  I wojny światowej  odszkodowania za wywoły-wane konflikty były nakładane wedle uznania wygranych. Dopiero  traktat wersalski  ustanowił obowiązek wy-płacania rekompensat na podstawie rzeczywistej wartości poniesionych strat. Po  II wojnie światowej  uregulo-wały je konferencje: jałtańska  i  pocz-damska oraz tzw. pokój paryski z 10.II 1947 r. (reparacje  sojuszników Niemiec

hitlerowskich na rzecz aliantów) Aby ten skomplikowany problem jako tako wyjaśnić, pozostaje odwołać się do hi-storii. Zgodnie z postanowieniami de-klaracji poczdamskiej,   Niemcy miały zadośćuczynić Polsce za wyrządzone szkody, ale nie bezpośrednio. Reparacje wojenne dla Polski miały być wypła-cone za pośrednictwem ZSRR. Józef Stalin zobowiązał się oddać Polsce 15 % (półtora miliarda dolarów) z odszko-dowań   wypłaconych przez Niemcy Związkowi Radzieckiemu. Uzgodnie-nie to potwierdzono w dwustronnej (ZSSR i Polska) umowie zawartej 16 sierpnia 1945 r. W dokumencie tym znalazł się jednak zapis, że zasadniczą częścią odszkodowania mają stanowić ziemie wschodnie Niemiec włączone do Polski na mocy  trójstronnego porozu-mienia zwycięskich mocarstw. Kto dziś ma odwagę wspomnieć, że Churchill i Roosvelt byli przeciwni przesunięciu polskich granic do Odry i Nysy Łużyc-kiej. Churchill w swoich wspomnie-niach napisał nawet, że „byłoby nie-szczęściem tak przekarmić polską gęś niemieckim jadłem, żeby zdechła z nie-strawności”. Jednak ulegli naciskom Stalina aby   zachodnia granica Polski stanęła na Odrze i Nysie. Do tego pro-blemu należy jeszcze wrócić, ponieważ do dziś stanowić on może kartę prze-targową w kwestii wojennych reparacji. Ale po kolei. W dniu 1 stycznia 1954 r. rząd PRL (sadzę, ze pod naciskiem Stalina) powziął decyzję o zrzeczeniu się spłaty odszkodowań uznając, że Niemcy w znacznym stopniu   zadość-uczyniły swoim zobowiązaniom przez utratę około 20% swojego terytorium na rzecz Polski oraz że poprawa sytu-acji gospodarczej Niemiec leży w inte-resie pokojowego rozwoju Europy. Po-przedził je układ Polski z NRD (bez Niemiec Zachodnich) – w Zgorzelcu w 1950 r. dotyczący normalizacji gra-nicy. Potwierdzeniem był układ PRL –RFN z 1970 r. w Warszawie, w kwe-stii ostatecznego   uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, czyli zrzecze-nia się roszczeń Niemiec Zachodnich do tzw. polskich Ziem Odzyskanych.

Symbolicznym kresem zimnej wojny i powojennego porządku podzielonej Europy było zjednoczenie Niemiec. Poprzedzał je tzw. traktat 2+4 z 1990 r. czyli dwa państwa niemieckie (przed przyłączeniem NRD do RFN) oraz cztery zwycięskie mocarstwa (z Fran-cją), w którym zgodnie stwierdzono, że jego podpisanie zamyka wszystkie sprawy wynikające  z II wojny świato-wej, jak i stanowiące jego konsekwen-cje. Dokument został ratyfikowany na szczycie KBWE w listopadzie   1990 r. przez 34 szefów rządów wchodzących w jej skład. Polskę reprezentował pre-mier Tadeusz Mazowiecki i minister Krzysztof Skubiszewski. Na mocy tego traktatu NRF ostatecznie potwierdzi-ła nienaruszalność naszej zachodniej granicy. Wydawałoby się, że na tym koniec powojennych rozrachunków. Tymczasem kwestia reparacji powróciła w ekspertyzie Stefana Hambura napisa-nej w Berlinie 3 stycznia 2004 r. Do-kument nosi tytuł: „Reparacje wojenne w stosunkach polsko-niemieckich” (Ekspertyza BSiE nr.302 IP-105P) We wprowadzeniu do tego dokumentu jest takie zdanie: „Przejęcie własności niemieckiej przez Polskę po II wojnie światowej miało charakter komplek-sowy. Polskie działania legislacyjne skutkowały przejęciem całości mienia niemieckiego. Jednak wątpliwości po-jawiają się przy odpowiedzi na pytanie, czy były one zgodne z prawem między-narodowym? Prawo międzynarodowe zezwala na pozbawienie własności, ale wyraźnie podkreśla, że za przejęty majątek należy się odszkodowanie”. Bardziej zainteresowanych  odsyłam do wspomnianego dokumentu (jest w In-ternecie) Wszelako na użytek publicy-styki można sobie „pogdybać”. Zatem jeśli PIS uważa, że PRL było dziurą bez ciągłości historycznej, to i wspo-mniane traktaty z tamtych czasów nie mają mocy prawnej (?) Skoro tak, to co by było gdyby Niemcy zgodzili się na wypłatę „bilionowych” odszkodowań pod warunkiem, że oddamy im Ziemie Odzyskane   z Prusami Wschodnimi? A może wówczas musielibyśmy wystą-

pić o zwrot zabranych po wojnie przez ZSRR kresów wschodnich. ZSRR już nie ma! A kresy należą do samodziel-nych państw: Litwy, Białorusi i Ukra-iny! Ci na taki deal chyba by nie poszli. Więc trzeba by siłą odebrać Wileńsz-czyznę, jak niegdyś uczynił to gen. Że-ligowski. Łukaszenko też by się trochę „zdenerwował”, nie mówiąc już o ukra-ińskich „rezunach”. A cały ten amba-ras  spowodował niejaki wicekról Indii lord Curzon (wówczas min. spraw za-granicznych Wielkiej Brytanii”), który w czasie traktatu pokojowego w Rydze, kończącego wojnę polsko-bolszewicką, 11 .VII.1920 r. zaproponował rosyjskie-mu ministrowi Cziczerinowi linię de-markacyjną, ogólnie ujmując na rzece Bug, jako granicę opartą na przesłan-kach etnicznych. Wówczas linia Curzo-na pozostała tylko niezrealizowanym pomysłem (to już inna historia) Ale w Poczdamie generalissimus skrzętnie ją wykorzystał. I tak Polska otrzymała rzeczywiście granice etnicznie jednoli-te, przypominające na mapie kwadrat. Gdyby były okrągłe może historia po-toczyłaby się bez problemu? Per saldo otrzymaliśmy wreszcie kształt piastow-skich granic z   czasów średniowiecza (odsyłam do postudiowania historii). Ziemie Odzyskane były industrialnie i cywilizacyjnie bezspornie w Euro-pie. W zamian „Ruscy” odebrali nam „piaski, laski i karaski” Polesia, Wilno (litewskie) i Lwów co prawda polski(!) ale dziś mielibyśmy z nim niemały kło-pot (wiadomy!). Wątpię w skuteczność tego pomysłu. Ale kasa każdemu by się przydała. Więc pomysłodawcom życzyć należy powodzenia…

Wojciech Kotasiak

ReparacjeCzy warto budzić wojenne demony?

REKLAMA

REKLAMA

Page 3: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 3

DYKTATURA KONTRA DEMOKRACJA

Pozycja dyktatora musi być określona bardzo silnie i wy-raziście po to, by każdy wy-

stępek przeciwko niemu miał charak-ter omalże herezji, stąd nietykalność dyktatora ma w dyktaturze charakter dogmatu ideowego. To świętość, któ-rej pokalanie grozi bardzo poważnymi konsekwencjami ze śmiercią włącznie. Zakwestionowanie kierowniczej roli partii w PRL, czy socjalizmu jako je-dynej drogi dla naszego państwa dla wielu opozycjonistów tego okresu kończyło się więzieniem i represja-mi. W innych dyktaturach było i jest jeszcze gorzej. To norma jeśli chodzi o dyktaturę, ale spójrzmy jak wyglą-da druga strona dyktatury. Dyktatura w pewien sposób gwarantuje stabil-ność ustrojową i społeczną. Prawa, dopóki są przestrzegane, obowiązują i organizują życie społeczne w sposób

wystarczający do zaprowadzenia ładu w państwie. Wiele dyktatur przyno-siło i przynosi wymierne, trudne do uzyskania w innych ustrojach, ko-rzyści poszczególnym grupom spo-łecznym (dostęp do bezpłatnej służby zdrowia, edukacji, wyeliminowanie analfabetyzmu – przykłady to kraje socjalistyczne, czy Libia). W krajach wielokulturowych i bardzo zróżnico-wanych etnicznie, jak to ma miejsce w Afryce i na Bliskim Wschodzie, a także w krajach arabskich. dyktatu-ry przeciwdziałają skutecznie wojnom plemiennym, nawet wojnom domo-wym. Wydaje się, że w tych rejonach ta forma rządów społecznych ma nie-kiedy jakiś sens. Dyktator jest symbo-licznie odpowiednikiem ojca rodziny. Rodzina musi mu się bezwzględnie podporządkować. Problem w tym, że ojcowie bywają dobrzy lub źli, zaradni

Wojna światów, część 2 i niezaradni, etc…. Co może uczynić rodzina, którą ojciec krzywdzi? Z ko-lei - czy rodzina pozbawiona ojca ma się lepiej niż posiadająca ojca tyrana?

Możemy zadać sobie pytanie, co sprawia zatem, że dyktatorzy cie-szą się taką popularnością, że rządy twardej ręki wciąż mają swoich zwo-lenników i, o dziwo, nie dotyczy to jedynie społeczeństw cywilizacyjnie zapóźnionych i krajów gospodarczo słabo rozwiniętych, ale dosłownie wszystkich państw świata - czego naj-lepszym dowodem ostatnie wygranie w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa, rządy Wiktora Orbana na Węgrzech, niesłabnąca popularność Władimira Putina. Jest kilka powo-dów i czynników tego zjawiska. Po pierwsze: wszędzie tam funkcjonuje tęsknota za porządkiem i sprawiedli-wością. Każdy z dyktatorów obiecuje, że rozprawi się ze złodziejami i tymi, którzy są winni biedzie i niedostat-kowi. Po drugie, dyktator zwalania obywatela z obowiązku samodzielne-go myślenia i działania - obiecuje, że zrobi to za niego i domaga się tylko zaufania - reszta to już konsekwencja. Kto nie chciałby kraju rządzonego przez pewnego siebie władcę, który twardą ręką eliminuje przestępców i troszczy się o poddanych, w zamian żądając jedynie lojalności?! Dyktator mówi prostym językiem, zrozumia-łym dla mas, mentalnie jest z reguły bliższy średniej grupie społeczeństwa niż elitom, jest pozbawiony zahamo-wań i hamulców, które powstrzymują nieco wrażliwszych, a krzywa Gaussa

nie kłamie. Mówi ona mianowicie, że najwięcej w społeczeństwie jest osob-ników średnio inteligentnych i śred-nio pracowitych, średnio naiwnych i średnio lub słabo wyedukowanych. Reszta to tzw. elita i jest jej po prostu znacznie mniej, a w demokracji rację ma większość, a nie ten, kto ma rację. I to jest odpowiedź na pytanie, dlacze-go w ostatnich czasach w krajach de-mokratycznych dochodzą do władzy dyktatorzy albo osoby o dyktatorskim sposobie sprawowania władzy.

Oto sześć nieomylnych znaków, po których można poznać dyktatora. Dyktator mówi Ci, że Cię uszczęśli-wi albo uratuje przed strasznym nie-bezpieczeństwem. Po drugie mówi Ci, że da ci godność, pieniądze albo przywileje. Po trzecie mówi, Ci, że jest szlachetny i poświęca się w służ-bie narodu, jest męczennikiem i służy tylko sprawie - właściwie nie jest czło-wiekiem, ale jedynie bytem w służbie społecznej. Po czwarte, powołuje się na wartości wyższe: Boga, patriotyzm, socjalizm, inna ideę - niepotrzebne skreślić. Po piąte, ogranicza twą wol-ność, oczywiście dla twojego dobra i nie mówi, że wkrótce odejdzie - nie chce odejść, mało tego, robi wszyst-ko, by nie oddać władzy nigdy, a więc deprecjonuje i represjonuje swoich przeciwników politycznych. Po szó-ste, bezczelnie używa wszelkich do-stępnych środków propagandowych - podporządkowuje sobie media, które kłamią, idealizując go i odsądzają od czci i wiary wszystkich, którzy ośmie-lają się myśleć inaczej (diabły wcie-

lone w nomenklaturze dyktatorskiej propagandy to np.: USA - dla świata arabskiego i Korei, Zachodnia Euro-pa - dla ISIS). Brzmi znajomo? Przy-pomina Wam to może coś? Niestety tak i to bardzo. Dyktator oczywiście obiecuje, że przy nim będziesz bez-pieczny i odzyskasz godność, a także delikatnie daje do zrozumienia, że właściwie nie masz alternatywy, bo wszyscy inni to złodzieje i oszuści. I to jest właśnie największe kłamstwo dyktatury – zbudowanie wrażenia, że jest bezalternatywna, że nie ma nicze-go, co mogłoby ją zastąpić. Zawsze jest alternatywa i zawsze jest rozwią-zanie, nie zmuszające społeczeństwa do rezygnacji z trudem wywalczonych wolności i swobód obywatelskich, praw jednostki, trójpodziału władzy i niezależności mediów publicznych, a więc tych fundamentów demokra-cji, bez których cały ustrój państwa cofa nas w historyczne mroki i od-daje w ręce dyktatora. Pamiętajmy też, że prędzej czy później dyktatura wystawia społeczeństwu rachunek. Za wszystko co ofiarowała trzeba zapłacić sowity rachunek. Mało tego, historia uczy nas, że każdy naród musi swoje-go dyktatora odchorować i długo wy-zwalać się ze spustoszeń, jakie czynią w mentalności społeczeństwa jego rzą-dy. Uczyć się demokracji na nowo i na nowo odkrywać stare prawdy. Po co po raz kolejny odrabiać odrobioną już prace domową? Uczmy się na błędach, oby tylko - nie ciągle na tych samych.

Emil Tokarczyk

Dla nas matek szczególnie, gdyż obchodzimy swoje święto.

Zawsze zastanawiałam się, jaką ja będę matką. Nie miałam wątpliwości, że nią zostanę.

Macierzyństwo ma słodko-gorzki smak. Przypuszczałam, że spotka-ją mnie najpiękniejsze chwile w ży-ciu. Nie spodziewałam się jednak, że właśnie macierzyństwo pokaże mi najciemniejszą stronę życia. Czytając moje teksty, zorientowałaś się, że po-znałam blaski i cienie bycia matką.

Dwa tygodnie temu całą rodziną byliśmy na weselu w Ustce. Tam uda-łam się do fryzjera. Podczas wizyty nawiązała się luźna rozmowa. Pani,

Ja zwykła matkaa

Maj to wyjątkowy miesiąc

która mnie czesała, zadała pytanie:-Ile ma pani dzieci?Ja zawsze odpowiadam, że jestem

matką trojga dzieci. Po mojej odpo-wiedzi padło pytanie, w jakim są wie-ku?

-Miłek mój przystojniak w tym roku skończy 8 lat. Dygnitarz serce nasze w czerwcu skończy dwa lata. Antoś miałby 5 lat -odpowiedziałam.

W tym momencie nastała cisza.Fryzjerka spojrzała na mnie i mówi:-Jest pani cudowną matką.Do cudownej, to mi dużo brakuje

-skomentowałam.Fryzjerka:-Uważam, że jest pani wspaniała,

skoro wymienia pani trójkę dzieci,

a jedno z nich nie żyje.Później zastanawiałam się, czy mo-

głabym odpowiadać inaczej. Choć kiedyś spotkałam się z negatywnym odbiorem mojej odpowiedzi. Zarzu-cono mi, że nie powinnam o tym mó-wić, bo to bardzo delikatna sprawa.

Ja zawsze jestem szczera wobec sie-bie, więc odpowiadam zgodnie z wła-snymi emocjami.

Pamiętam, jakie piękne emocje nas spotkały, gdy urodził się Miłek. Ja bardzo chciałam syna. Oczami wy-obraźni widziałam obok siebie już do-rosłego Miłka spacerującego ze mną. Nasz pierworodny dał nam wiele szczęścia i radości. Druga ciąża bardzo źle się zakończyła. Decyzja o trzecim

dziecku nie należała do najłatwiej-szych. Zdecydowaliśmy. I na świat przyszedł Dygnitarz, serduszko nasze. Pamiętam dzień, w którym przywieź-liśmy go do domu. Miłek jak zobaczył swojego braciszka, miał łzy w oczach. Tak bardzo czekał na poprzedniego brata, przeczułam, że temu spotkaniu towarzyszyć mogą ogromne emocje. Przywitał go z wielką czułością.

Mamusiu to nasza gwiazdeczka, tyle na niego wszyscy czekaliśmy i wreszcie jest -wypowiadając te słowa, oczy mu się szkliły.

Dygnitarz odmienił nasz dom. Tak śmiało mogę powiedzieć. Odczarował nasze serca, rozświetlił nasze ponure twarze. Odżyliśmy. Znowu uwierzyli-śmy, że życie cudem jest.

Chłopaki się uwielbiają.Dygnitarz już pokazuje swój cha-

rakterek i walczy o swoje terytorium ze starszym bratem. Z dużą przyjem-nością obserwuję ich, jak się wygłu-piają i spierają.

Dla mnie dzień matki jest każdego dnia.

Choć w moim sercu jest smutek związany właśnie z tym wydarzeniem.

Moja mama nigdy nie widziała, moich występów. Nigdy nie była na dniu matki w szkole.

Ja zawsze byłam przygotowana, wy-uczona perfekcyjnie swojej roli.

Wypatrywałam jej z nadzieją, że jednak przyjdzie.

Nigdy się tak nie stało.Do dziś czuję ten smutek, żal...Widzę tę małą dziewczynkę pełną

nadziei.Obiecałam sobie, że moje dzieci

nigdy nie zaznają tego uczucia, odrzu-cenia.

Choćby nie wiem, co się działo.Ja przyjdę. Będę się wzruszać

i z dumą patrzeć jak występują.„Zapotrzebowanie małego dziecka

na miłość i obecność matki jest rów-nie wielkie, jak jego zapotrzebowanie na jedzenie”. Przez moje doświadcze-nia z dzieciństwa, wiedziałam, że chcę być najlepszą wersją siebie jako mamy. Uświadomiłam sobie, że więź, jaką będę tworzyła z własnymi dziećmi, będzie wpływała na ich późniejsze związki partnerskie oraz przyjaźnie. Związek matka dziecko rzutuje cza-sem na całe nasze życie. 

Życzę Ci Matko samych cudow-nych przeżyć, związanych z twoimi pociechami. Dużo cierpliwości, zro-zumienia i abyś w zgiełku dnia co-dziennego nie zapomniała o sobie.

Page 4: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu4

Ojcze nasz

Tango Milonga

W związku z pytaniem dotyczącym zmiany dokonanej przez papieża Fran-ciszka w tłumaczeniu przedostatniej prośby w Modlitwie Pańskiej „i nie wódź nas na pokuszenie”, należy zwró-cić uwagę na język powstania i tłuma-czeń tej modlitwy na inne języki.

Modlitwy Pańskiej (Ojcze nasz) na-uczył nas Pan Jezus (stąd jej nazwa). W czasach, gdy żył On na ziemi, oj-czysty język Żydów – hebrajski – był językiem tylko liturgicznym, chociaż znanym przez ogół Żydów. Nie był to jednak język używany przez nich w ży-ciu codziennym, bo w czasie półwiecz-nej niewoli babilońskiej (586 – 538 przed Chrystusem), rozproszeni wśród obcych, zatracili swój język, używając na co dzień języka ludności, wśród której żyli, czyli aramejskiego. W tym języku przemawiał Pan Jezus. Ewan-gelie natomiast i inne księgi Nowego Testamentu zostały napisane w języku greckim, który był międzynarodowym językiem Cesarstwa Rzymskiego, do którego należała również Ziemia Świę-ta. Tylko św. Mateusz napisał swoją Ewangelię w języku aramejskim, jed-nak bardzo szybko, jeszcze w I wieku, przetłumaczono ją na język grecki, zaś jej pierwszy tekst aramejski został za-pomniany i nie jest nam znany poza nielicznymi fragmentami. Zatem, również Modlitwa Pańska znana jest nam w języku greckim, w którym nie ułożył jej Pan Jezus. Można więc po-stawić pytanie, o precyzję tłumaczeń.

Zawsze wolałem słuchać muzyki roc-kowej… tacy muzycy jak Bob Dylan, Simon & Gurfunkel, czy zespoły The Beatles, The Rolling Stones, The Doors, a później Led Zeppelin, Deep Purple (a na polskiej scenie Brekaout) – robiły na mnie spore wrażenie zarówno w war-stwie muzycznej, tekstowej jak i ryt-micznej. Stąd też, gdy po raz pierwszy usłyszałem oryginalne tanga argentyń-skie na płycie CD, natychmiast wyjąłem płytę z odtwarzacza i znanym gestem posiadacza płyt winylowych, przetar-łem CD szmatką bo coś nie bardzo dźwięki klarownie odtwarzała (co oczy-wiście w przypadku płyt CD nie miało sensu), ale…włożyłem ponownie płytę do odtwarzacza CD…i wciąż to samo. Postanowiłem przeczyścić zatem głowi-cę odtwarzacza używając tajemniczych płynów dostępnych w sklepach. Po tej czynności byłem prawie pewien, że wy-skoczy z odtwarzacza czysta i klarow-

Nierzadko to samo słowo ma kilka znaczeń, przeważnie podobnych do siebie, niekiedy jednak oznaczającym co innego, jak na przykład w języku polskim słowo „pokój” (w mieszkaniu i na świecie).

Najstarszym językiem, w którym znamy tę modlitwę jest język grecki. Interesujący nas fragment w tym języ-ku brzmi: „kai me eisenenkes hemas eis peirasmon”. W obecnym rozumie-niu języka greckiego, najbardziej do-słowne tłumaczenie tego fragmentu, to: „nie wprowadzaj nas w stan cięż-kiej próby”. W IV wieku św. Hieronim tłumacząc Pismo Święte z języka grec-kiego na łaciński, użył słów: „et ne nos inducas in tentationem”. Kilkaset lat temu tekst łaciński przetłumaczono na język polski „i nie wódź nas na poku-szenie”.

Greckie słowo „eisenenkes” ma znacznie: „prowadź, wiedź”, a „pe-irasmos” oznacza „doświadczanie, próbę (próbowanie), pokusę”. Ła-cińskie „tentatio (temptatio)” ma kil-ka znaczeń: „próba, doświadczenie, niepokojenie, kuszenie, pokusa”. To ostatnie znaczenie zostało wybrane kilkaset lat temu przez nieznanego nam tłumacza na język polski: „i nie wódź nas na pokuszenie”.

Papież Franciszek w jednym ze swo-ich przemówień w języku włoskim słusznie stwierdził mniej więcej tak: Bóg, jako najlepszy Ojciec, nie może swoich dzieci kusić, skłaniać, popy-

chać ich do złego; tak działa szatan. Zamiast dotychczas używanego wło-skiego określenia: „e non ci indurre in tentazione” – „nie wprowadzaj nas w pokusę”, zalecił mówić: „e non ci abbandonare alla tentazio-ne” – „nie zostawiaj (nie porzucaj) nas w pokusie”. Wypada dodać, że pierwsze tłumaczenie Pisma Świętego na język polski z języka greckiego (nie z łaciny) z połowy XX wieku (ok. 1966 r.) tekst ten podają: „”i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”. Wydaje się, że nie da się idealnie, w sposób naj-bardziej precyzyjny, nie podlegający żadnej krytyce przetłumaczyć na ję-zyki współczesne słów Pana Jezusa, o których nawet nie wiemy, na ile precyzyjnie zostały przetłumaczone z języka aramejskiego, a w modlitwie można wybrać tylko jedno ze znaczeń włoskiego greckiego „peirasmon”, czy podanego przez papieża włoskiego „abbandonare”. Wypada też dodać, że czas tłumaczenia ma też znaczenie, bo w różnych wiekach ludzie innych znaczeń tego samego słowa używają na pierwszym miejscu.

Słowa papieża Franciszka, podobnie jak wcześniejsze od nich polskie tłu-maczenie z języka greckiego, rzeczy-wiście bliższe są relacji Ojca do swoich dzieci. Czy są one najbliższe treści, jaką chciał wyrazić Pan Jezus, tego nie wiemy, bo nie znamy tych słów w ory-ginalnym języku (aramejskim). Papież wybrał słowa, które dziś najlepiej od-dają sens modlitwy. Zalecając zmianę tekstu, papież nie zastosował doktryny nieomylności, bo nie powoływał się na to, że jest zastępcą Chrystusa na zie-

mi i na to, że dziedziczy urząd Piotra, nie zaznaczał, że nakazuje przyjąć wy-powiadane przez siebie znaczenie słów za nieomylne, nie dopuszczające in-nych od wypowiedzianych przez siebie (zresztą nieomylnie papieże przema-wiali do tej pory tylko dwa razy w cią-gu dwudziestu wieków). Skoro tak, to w przyszłości inny papież będzie mógł jeszcze precyzyjniej wniknąć w treść tych słów i poprawić je, chociaż to jest mało prawdopodobne.

Można jeszcze dodać, że również greckie znaczenie słów: „i nie wprowa-dzaj nas w stan ciężkiej próby” nie jest błędne. Wszyscy ludzie przechodzą życiowe próby, w których sprawdza się wierność Bogu. Tutaj jest prośba, żeby Bóg uchronił nas od prób ciężkich, które mogłyby nas złamać, bo nie wie-my, jak wtedy zachowamy się. Pismo Święte zna sytuacje, w których Bóg próbuje człowieka. Próby, jakim został poddany przez Boga Hiob czy Abra-ham były niezwykle ciężkie, wyma-gające bohaterstwa, ale one umocniły ich wiarę i sprowadziły nagrodę już tu na ziemi, a przede wszystkim w nie mającym końca życiu wiecznym, a zo-stały dopuszczone ze względu na nas (i innych ludzi) dla zwrócenia uwagi na konieczność wierności Bogu, nawet w najtrudniejszych sytuacjach życio-wych. Ciężkiej próbie został poddany Syn Boży jako człowiek przed dokona-niem dzieła zbawienia ludzkości. Ma-jąc świadomość zbliżającej się bardzo okrutnej męki, tak jak każdy człowiek odczuwał przed nią ogromny strach i w ogrodzie oliwnym prosił Ojca z nieba o zmianę decyzji. A co na to

Ojciec ? Milczał. Dlaczego pozwolił na tak ciężką próbę woli Jezusa? Gdyby Bóg Ojciec zmienił zdanie, nie byłoby odkupienia świata i nie mielibyśmy odpuszczonych grzechów oraz prawa do nieba. Bóg Ojciec zostawił decy-zję Jezusowi jako człowiekowi. Gdyby Jezus wycofał się, Ojciec uszanowałby jego decyzję, ale sam Jezus miał świa-domość w jakim celu stał się człowie-kiem – „przyszedłem na tę godzinę” – i prosząc o zmianę woli Ojca dodawał, „ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Ojciec poddał Jezusa pró-bie, aby decyzja o zbawieniu świata nie była narzuconą Mu, ale żeby była oso-bistą decyzją Jezusa – człowieka.

Ponieważ nakaz papieski nie był nieomylny, a nawet zobowiązujący tak jak różne decyzje papieskie (na przykład zarządzenia administracyj-ne odwoływane po zmianie warun-ków życia), biskupi polscy, nie mając obowiązku dokonywać zmiany słów modlitwy, postanowili utrzymać jej dotychczasowe brzmienie: „i nie wódź nas na pokuszenie”. Uważam, że słusznie, upowszechnienie nowych słów w najpopularniejszej modlitwie chrześcijańskiej musiałoby trwać dzie-sięciolecia (aż wymrą ci, którzy nie po-trafią oduczyć się słów mówionych od dziecka) i na początku wprowadzałoby chaos. Skoro więc nie musi być zmia-ny i może pozostać tak jak było, niech pozostanie. Przecież jeśli do tej pory, przez dwadzieścia wieków modlitwa ta zbliżała ludzi do Boga, to będzie ich zbliżać nadal.

Ks. Waldemar Gałązka

„Tango Milonga” grali nawet na Broadway’u…czyli przyczynek do krótkiej historii muzyki Tanga argentyńskiego oraz co z tego wyni-kło dla nas…

na muzyka…niestety, nadal nagrania brzmiały dla mnie dziwnie, trzeszcząco, szurająco, nierytmicznie, i nielogicznie momentami…Odłożyłem płytę na pół-kę sądząc, że to jakaś pomyłka – i trafił mi się felerny egzemplarz płyty. Minęły lata – obecnie jako tancerz i nauczyciel tanga argentyńskiego trudno mi sobie wyobrazić moje życie muzyczne sprzed ery tanga argentyńskiego – to co kiedyś odłożyłem na półkę, czyli moją pierw-szą płytę CD z tangami prosto z Buenos Aires, stało się obecnie dla mnie swego rodzaju relikwią i aż się boję aby płyta nie uległa porysowaniu lub zniszczeniu, które uniemożliwiłoby mi słuchanie jej…

W takim razie, co w tym tangu ar-gentyńskim od strony muzycznej jest tak wyjątkowego, co powoduje, że lu-dzie słuchają tej muzyki zawsze z zainte-resowaniem, a co bardziej odważni sta-rają się nawet stawiać w jej rytm kroki?

Przenieśmy się więc w czasie do przełomu XIX i XX wieku do porto-wych dzielnic Montevideo (Urugwaj), La Platy i Buenos Aires (Argentyna) – przybywają tu emigranci z wielu stron świata. Z Europy są to głównie przyby-sze z Włoch, Hiszpanii, Niemiec oraz terenów ówczesnej Galicji (obecnie Pol-ska, Ukraina, Słowacja). Z Afryki przy-bywają ciemnoskórzy niewolnicy do ciężkiej pracy na polach wśród bezkre-snej argentyńskiej pampy, z Karaibów z kolei przybywają Latynosi…wszyscy mówią innymi językami, wszyscy pre-zentują inną kulturę wyniesioną ze swo-ich rodzimych miejsc. Czasami bywa niebezpiecznie w portowych dzielni-cach La Plata czy Buenos Aires, ale wie-czorami w tle zaczyna rozbrzmiewać znajomy rytm bębnów – afrykańscy przybysze zaczynają grać na bębnach transowe rytmy , rozbrzmiewa rytmicz-ne ‘can–dom-be’, ‘can-dom-be’… obok przysiada emigrant z Niemiec, słucha-jąc tego dziwnego i pulsującego rytmu wyciąga z podróżnej walizki dziwny in-strument, wyglądający jak spłaszczony akordeon (to bandoneon – na którym grał w kościele, gdzieś w Bawarii jako

organista…) i próbuje dopasować się do rytmicznej pulsacji bębnów…stojący obok zaciekawiony Żyd z Galicji wycią-gnął skrzypce z futerału, próbując mu-zycznie dopasować się do reszty…

W taki oto sposób z muzycznych improwizacji ludzi z różnych kultur powstała muzyka, którą dzisiaj okre-ślamy mianem tanga argentyńskiego. Brakuje nam w tej historii jeszcze jed-nego elementu – a mianowicie trady-cyjnej muzyki ludowej wykonywanej przez mieszkańców z okolic Buenos Aires… Piosenki wykonywane przez domorosłych improwizujących muzy-ków i pieśniarzy nazywały się milonga-mi. Muzyka taka, czyli milonga, była najważniejszym elementem lokalnego folkloru, zanim tango zadomowiło się na dobre w sercach i na parkietach. Co ciekawe, milonga również odegrała ważną rolę w rozwoju samego tanga, ale o tym za chwilę…Rozważajac od stro-ny muzycznej, tango posiada 3 twarze – szybka i wesoła milonga, to pierwsza twarz tanga. Druga to klasyczne tango, zwane również jako tango salon. Nato-miast trzecią twarzą tanga, jest tango walc – co dla niektórych może być to sporym zaskoczeniem, ale tak…tango ma też swoją wersję tańczoną tak trochę na trzy…Tango i tango walc rozwijały się od końca XIX wieku niemal rów-nocześnie, natomiast milonga w od-różnieniu, „zachorowała” na habanerę. Ta ludowa muzyka, prosto z Karaibów ( a w zasadzie głównie z Kuby), została w warstwie rytmicznej „zaimporto-wana” do milongi, co spowodowało że charakterystyczny rytm habanery zawładnął milongą całkowicie. Żeby szybko sobie uzmysłowić jak brzmi habanera, wystarczy w tym momen-cie przypomnieć sobie fragment opery Carmen, Georges’a Bizeta (I akt) – to jedna z najbardziej rozpoznawalnych fraz w historii muzyki. Co ciekawe, to

nie koniec zapożyczeń w naszej historii tanga… otóż pierwsze tanga, z kolei, zapożyczyły sobie warstwę rytmicz-ną właśnie z milongi. I tak, pierwsze zarejestrowane tanga, które możemy posłuchać w kanale internetowym You Tube, brzmią poniekąd dziwnie – wy-starczy posłuchać takich wykonawców z początku XX wieku jak Juan Maglio lub Roberto Firpo. Ich tanga są często bardziej melodyjne, niż rytmiczne – to własnie dzięki habanerze. Po pewnym czasie, charakterystyczny zaśpiew ha-banery zniknął z warstwy rytmicznej tanga, a zastąpiony został rytmicznym tangowym „marcato”. Począwszy od połowy lat 20-ych XX wieku, zaczęli komponować giganci tanga: Francisco Canaro – twórca ponad 3000 tang, Juan D’Arienzo – król rytmu, Carlos Di Sarli – król liryki , Miguel Calo – król nastroju , Alfredo de Angelis – król walca i wielu innych…Trudno opisać muzykę słowami, ale każdy z nich dys-ponował swoim wyjątkowym stylem, często rozponawalnym już od pierw-szych taktów:

Francisco Canaro - “Poema” , „La Tablada”, „Nueve Punto”, „El Polito”, „El Chumayo”

Carlos Di Sarli - „Milonguero viejo”, „Bahía Blanca”, „Nido gaucho” , „Ver-demar

Miguel Calo - “Jamás retornarás”, “Qué te importa que te llore”, “Que Falta Que Me Hacas”

Alfredo de Angelis – „Pobre Flor”, “Soñar y nada más”, “A Magaldi”, “An-gelica”

To tylko nieliczne przykłady mu-zycznej róznorodności w tangu argen-tyńskim…ale, ale, gdzie tu sprawa Pol-ska wspomniana w tytule?

Część druga w kolejnym numerze.Adamczyk Andrzej,

Miłośnik tanga argentyńskiego i polskiego bolera…

REKLAMA

Page 5: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 5

Przedstawiciele z Oddziału Regionalnego Świętokrzy-skie w dniach 18-20 maja

2018 roku podczas targów GO AC-TIVE SHOW w Warsaw Ptak Expo w Strefie Olimpiad Specjalnych Pol-ska czekało mnóstwo atrakcji, m.in. mecze piłkarskie, zmagania badmin-tonistów czy pokaz bocce. Nie mogło się obyć bez promowania zdrowego stylu życia, czyli podsumowania naj-nowszego Programu #BądźFIT, który był aktywnie wprowadzany i promo-wany przez ostatni czas w Oddziale Regionalnym Świętokrzyskie.

Świętokrzyskie reprezentowa-li przedstawiciele Klubów, które uczestniczyły w Projekcie #BądźFIT: „GROM” Busko-Zdrój, „NIEPOKO-NANI” Sandomierz, „STRZAŁA” Jędrzejów, „SZANSA” Ostrowiec Świętokrzyski - powiedział Remigiusz Woźniak, koordynator #BądźFIT w Oddziale Świętokrzyskim - Fajnie było posłuchać dobrych ocen naszych działań i tego, co można dodatkowo w przyszłości wprowadzić. Satysfak-cją było zobaczyć zawodników, którzy zamiast przysłowiowej coli wybierali wodę lub naturalne soki.

W trakcie trwania GO ACTIVE SHOW  ustanowiony został nowy rekord Special Olympics w liczbie przejechanych kilometrów na rower-kach stacjonarnych. W próbie trwa-jącej przez wszystkie trzy dni targów, wzięli udział zawodnicy, trenerzy i wolontariusze Olimpiad Specjal-nych, a także goście, uczestnicy i am-basadorowie Go Active Show, tacy jak:   Qczaj  czy  siostry Bukowskie, a kibicowali i dopingowali zawodni-kom Olimpiad Specjalnych między innymi Joanna Jędrzejczyk czy nasi wspaniali mistrzowie skoków narciar-skich - Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Nie zabrakło również ambasadorów Olimpiad Specjalnych Polska, takich jak Andrzej Supron” podkreśla Joanna Styczeń-Lasocka, dyrektor generalny

#BądźFIT na GO ACTIVE SHOW

Olimpiad Specjalnych Polska.Podczas oficjalnej inauguracji

próby, pierwsze kilometry do rekor-du przejechali: Rafał Markiewicz („STRZAŁA” Jędrzejów) i Konrad Dębniak („SZANSA” Ostrowiec Świętokrzyski), zawodnicy Olimpiad Specjalnych z oddziału regionalnego Olimpiady Specjalne Świętokrzyskie. W ramach próby uczestnicy jeździli na rowerkach treningowych przez trzy dni targów.  W piątek osiągnęli dy-stans 200 kilometrów, w sobotę 1195 km, a niedzielę zakończyli z wynikiem 602 kilometrów, a do próby wyko-rzystano nowoczesne elektroniczne rowerki treningowe Milon, użyczone przez sieć klubów fitness 36minut.

Oprócz reprezentowania Special Olympics w swojej strefie zawodni-cy i trenerzy mieli okazję uczestni-czyć w treningach ambasadorów GO

ACTIVE SHOW, m.in. w treningu z Qczajem, ze skoczkami Dawidem Kubackim i Kamilem Stochem, roz-grzewce z Joanną Jędrzejczyk, trenin-gu z Ewą Chodakowską oraz spotkać swoich idoli z różnych aren. Wielkie wrażenie zrobił kontakt z Robertem Burneiką oraz Krzysztofem Radzi-kowskim czy też zobaczenie na żywo sportowców i dziennikarzy, których na co dzień widzi się tylko w TV.

W sobotę, zwiedzający kibicowali najmłodszym zawodnikom z Oddzia-łu Świętokrzyskiego z niepełnospraw-nością intelektualną, czyli: „Młodzi Sportowcy” z Klubów Olimpiad Specjalnych „ISKIERKI” Kielce, „TEMPO” Jałowęsy, „TRAMP” Nie-mienice. „Młodzi Sportowcy” to pro-gram dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w wieku 5-12 lat, który łączy w formie gier i zabaw treningi piłki nożnej, koszykówki i kolarstwa.

Bardzo dziękujemy wszystkim go-ściom Strefy Olimpiad Specjalnych Polska oraz wszystkim partnerom, dzięki którym mogła ona zaistnieć. Mam nadzieję, że już za rok wszyscy spotkamy się na kolejnej edycji Go Active Show w Strefie Olimpiad Spe-cjalnych Polska - powiedział Grzegorz Kurkowski, wiceprezes ds. Organi-zacji Olimpiad Specjalnych Polska i członek komisji, czuwającej nad pra-widłowym przebiegiem próby ustano-wienia rekordu Special Olympics.

Świętokrzyskie z Joanną Jędrzejczyk i Dyrektor Joanną Styczeń-Lasocką

#BądźFIT Świętokrzyskie na GO ACTIVE SHOW

Opracowała Małgorzata Chrzanowska

GROM bije rekord Guinnessa

Qczaj i SZANSA

Joanna Jędrzejczyk i NIEPOKONANI

STRZAŁA gotowa do bicia rekordu GuinnessaŚwiętokrzyskie bije rekord Guinnessa

Świetokrzyscy Młodzi Sportowcy

Katarzyna Wyrzykowska dostaje autograf od swojego ulubionego sportowca Kamila Stocha

Page 6: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

REKLAMA

Page 7: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 7

W 1933 r. na łamach wy-dawanego w Warszawie „Tygodnika Ilustro-

wanego” ukazał się artykuł znanego archeologa Stefana Krukowskiego, zatytułowany „O najwybitniejszym pomniku pradziejów w Europie Środ-kowej”. Poświęcony on był odkrytej 11 lat wcześniej neolitycznej kopalni krzemienia w Krzemionkach. Ten sam autor w 1939 r. napisał monogra-fię „Krzemionki Opatowskie”, która wydana została nakładem Muzeum Techniki i Przemysłu. Jak trafna była ocena rangi odkrycia neolitycz-nych kopalni krzemienia pasiastego w Krzemionkach, dokonana przez Stefana Krukowskiego, świadczą sta-rania o wpisanie ich na Listę Świato-wego Dziedzictwa UNESCO.

Jako pierwszy ideę wpisania pradziejowej kopalni krzemienia w „Krzemionkach Opatowskich” na listę UNESCO wysunął w 1997 r. Profesor Andrzej Tomaszewski, w latach 1995 – 1999 Generalny Konserwator Zabytków RP. Z jego inicjatywy powołana została w 1998 r. Stała Komisja Konserwatorska do spraw Rezerwatu Archeologicznego w „Krzemionkach Opatowskich”, której celem miało być doprowadze-nie do stworzenia warunków umożli-

wiających wystąpienie o wpisanie tego obiektu na listę UNESCO. Na czele tej komisji stanął prof. Jacek Lech. W marcu 2002 r. Komisja uchwaliła plany ochrony i zagospodarowania ze-społu kopalń w „Krzemionkach Opa-towskich”. Dokumenty te stanowiły podstawę do działań zmierzających do wpisu na Listę Światowego Dziedzic-twa UNESCO.

Niestety nasz kraj, przy braku za-angażowania władz wojewódzkich i lokalnych, nie wystąpił do Komitetu Światowego Dziedzictwa z wnioskiem o wpisanie kopalni w Krzemionkach

na Listę. Skuteczniejszym działaniem wykazała się Belgia, która w 2000 r. na Listę tę wpisała inną neolitycz-ną kopalnię krzemienia w Spiennes. A wkrótce władze naszego kraju roz-poczęły rozmowy z Towarzystwem Miłośników Ziemi Tarnogórskiej o przygotowaniu kopalni rud ołowiu, srebra i cynku w Tarnowskich Górach do zgłoszenia na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W 2017 r. obiekt ten został wpisany na tę presti-żową Listę.

Przygotowując się jesienią 2011 r. do konkursu na stanowisko dyrektora Muzeum Historyczno-Archeologicz-nego w Ostrowcu Świętokrzyskim zobowiązany byłem do opracowania koncepcji programowej działania mu-zeum na okres najbliższych czterech lat. Przedstawiłem w niej szereg dzia-łań, które powinny doprowadzić do osiągnięcia stanu gotowości i wystą-pienia o wpisanie rezerwatu przyrody „Krzemionki Opatowskie” na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Po objęciu stanowiska dyrekto-ra muzeum rozpocząłem rozmowy z przedstawicielami środowisk na-ukowych, konserwatorskich, a przede wszystkim z władzami samorządo-wymi o celowości przygotowania wniosku o wpis na Listę Światowego Dziedzictwa neolitycznych kopalni

Lista Światowego Dziedzictwa UNESCOCzas na Krzemionki

Fot. J. Lech

Krzemionki 2006, dr J. Bąbel, Fot. J. Lech

krzemienia pasiastego w Krzemion-kach. Wszyscy podeszli ze zrozu-mieniem do inicjatywy muzeum i deklarowali poparcie i pomoc. To pozwoliło na wystąpienie do Naro-dowego Instytutu Dziedzictwa o wpis „Krzemionek – pradziejowych kopal-ni krzemienia” na Listę Informacyjną, co stało się faktem w grudniu 2015 r. Wpisanie Krzemionek na Listę In-formacyjną otworzyło nam drogę do przygotowywania wniosku nomina-cyjnego. Powołany został zespół do opracowania wniosku, w skład któ-rego weszli pracownicy naszego mu-zeum i specjaliści z Narodowego In-stytutu Dziedzictwa, a kierował nim międzynarodowy ekspert UNESCO, mający duże doświadczenie w reali-zacji takich zadań. Moim zadaniem było koordynowanie wszystkich dzia-łań. Aby zwiększyć szanse wniosku rozszerzyliśmy zakres dobra propono-wanego do wpisu. Wniosek otrzymał tytuł „Krzemionkowski region prehi-storycznego górnictwa krzemienia pa-siastego” i obejmuje trzy pola eksplo-atacyjne: „Krzemionki”, „Borownia”, „Korycizna” oraz osadę pucharów lejkowatych na wzgórzu „Gawroniec” w Ćmielowie. 31 stycznia 2018r. zo-stał złożony w Centrum Światowego Dziedzictwa w Paryżu.

Wniosek przeszedł już pierwszą ocenę kompletności i został skierowa-ny do dalszej, merytorycznej oceny,

Fot. J. Lech

której celem jest potwierdzenie „wy-jątkowej wartości dla całej ludzkości” (wyjątkowej uniwersalnej wartości) zgłaszanego dobra.

Orzeczenie wyjątkowej uniwersal-nej wartości dobra opiera się na trzech filarach: spełnieniu przynajmniej jed-nego z 10 kryteriów wpisu, spełnieniu warunku integralności i autentyzmu oraz posiadaniu odpowiedniego sys-temu ochrony i zarządzania zapew-niającego jego zachowanie. Spełnienie dwóch pierwszych warunków wy-kazuje złożony wniosek. Posiadanie odpowiedniego systemu ochrony i za-rządzania powinien przedstawiać Plan Zarządzania, który jest niezbędnym załącznikiem do wniosku. Prace nad nim właśnie się rozpoczynają. Wyma-gają one wspólnych działań wszyst-kich interesariuszy wniosku, m.in.: rządu, samorządów, naukowców, służb konserwatorskich, właścicieli te-renów objętych wpisem, lokalnej spo-łeczności. To trudne zadanie.

Wierzę, że świadomość znaczenia wpisania „Krzemionkowskiego regio-nu prehistorycznego górnictwa krze-mienia pasiastego” na Listę Świato-wego Dziedzictwa UNESCO będzie łączyć, a nie dzielić; aby nie powtórzy-ła się sytuacja z pierwszych lat obec-nego wieku, bo następnej szansy dla Krzemionek już nie będzie.

Włodzimierz Szczałuba

Szczęśliwej drogi w dorosłość Uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego w Starachowi-cach pożegnali maturzystów i gościli kolegów i koleżanki ze szkół gimnazjalnych.

Zakończenie roku klas trzecich jest ważnym momentem w życiu młodzie-ży szkolnej. Licealiści z II Liceum Ogólnokształcącego w Starachowicach zakończyli 27 kwietnia swoją trzyletnią przygodę z tą szkołą i stali się 63 rocz-nikiem absolwentów. Z tej okazji od-był się apel przygotowany przez klasę II a wraz z ich wychowawcą - profesor Agnieszką Pędzisz-Nogajską.

Część oficjalna uroczystości rozpo-częła się od hymnem państwowym. Potem głos zabrał dyrektor szkoły Ta-deusz Szczepański. Przywitał on ciepło wszystkich zebranych w sali gimna-stycznej, a w szczególności maturzy-stów. Wygłosił krótkie przemówienie nawiązujące do tematu wydarzenia, po czym płynnie przeszedł do nagra-dzania uczniów klas trzecich. Wyczy-tywani byli uczniowie, którzy zasłużyli się w nauce, osiągali sukcesy w sporcie czy na olimpiadach przedmiotowych. Wszyscy otrzymali dyplomy oraz statu-

etki. Nagrody oraz prezenty czekały tez na wychowawców pięciu klas trzecich.

Po oficjalnej części, przyszła pora na odrobinę rozrywki - część artystyczną, nad którą czuwały trzy uczennice kla-sy II a - Anna Zaczyńska, Julia Kacz-marska, oraz Adrianna Szpankowska. Ta część złożyły się głównie piosenki o wesołym zabarwieniu oraz układy taneczne w wykonaniu uczniów klas pierwszych. Były również scenki hu-morystyczne przedstawiające dzień z życia ucznia, a szkolna telewizja - Sta-szic TV, przygotowała okolicznościowy materiał filmowy. Były to krótkie wy-wiady z maturzystami z zakresu przy-gotowania do matury, odpowiedzi na pytania czego nauczyło ich II LO i czy dobrze wspominają te trzy lata. Więk-szość wypowiedzi wywołała śmiech. Największym zainteresowaniem jed-nak cieszyła się prezentacja multime-dialna, która składała się ze zdjęć trze-cioklasistów. Mogli oni powspominać najlepsze momenty z wycieczek czy imprez szkolnych i pozaszkolnych. Podczas oglądania, nie obyło się bez łez - i tych śmiechu, jak i tych smutku.

Tego samego dnia o godzinie 16:00 w II LO rozpoczęły się dni otwarte dla uczniów szkół gimnazjalnych. Wy-darzenie rozpoczęło się od głośnego i mocnego występu szkolnego zespołu rockowego, który rozruszał wszystkich i zachęcił do śpiewania najpopular-niejszych kawałków polskiego rocka. Wszyscy gimnazjaliści wraz z uczniami szkoły, zdyszani i zadowoleni wybrali się na oglądanie szkoły. Goście przy wejściu otrzymali plany z rozpiską, co znajduje się w jakiej sali. Gimnazjaliści mieli możliwość zapoznać się z ofertą szkoły, porozmawiać z kadrą nauczy-cielską, obejrzeć budynek. Większość klas przygotowała atrakcje dla młod-szych kolegów i koleżanek. Były kółka z zagadkami matematycznymi, kawia-renka amerykańska, biuro Staszic TV czy klub niczym z lat osiemdziesiątych.

ElżbietaRaczyńska,

warsztaty dziennikarskie

MDK

Page 8: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu8

Kościół parafialny w Strzyżowicach

Strzyżowice to niewielka miejscowość, oddalona o kilka kilometrów na po-

łudnie od Opatowa. Niewątpliwą „perełką” architektoniczną wsi jest kościół parafialny pw. św. Bartłomie-ja Apostoła z końca XVIII wieku. Jest to budowla orientowana, murowana, ma krótką nawę z kruchtami i wąskie prostokątne prezbiterium, za którym od wschodu znajduje się zakrystia. Ściany zewnętrzne zdobią elewacje o podziałach ramowych. Wewnątrz kościoła warto obejrzeć późnobaro-kowy chór muzyczny, rokokową am-bonę, epitafium i tablicę fundacyjną Felicjanny Reklewskiej – fundatorki kościoła – wraz z jej portretem z 1783 r. oraz trzy drewniane ołtarze z ob-razami: Matki Boskiej Bolesnej, św. Bartłomieja i św. Barbary.

Pierwsze wzmianki o drewnianej świątyni w Strzyżowicach pochodzą z Liber Beneficiorum Długosza. We-dług relacji kronikarza stał on w oko-licy obecnego, w pobliżu cmentarza grzebalnego, po lewej stronie drogi, jadąc szosą od Strzyżowic. Kościół ten przetrwał do 1679 r. Nowy - wła-

snym kosztem - wzniósł w 1682 r. Ja-cek Marek Strucki, pleban strzyżow-ski. W świątyni były cztery ołtarze. W wielkim widniał obraz św. Bartło-mieja, w ołtarzu stojącym obok za-krystii obraz NMP Matki Bolesnej, a w nawie po stronie Ewangelii – oł-tarz Matki Boskiej. 7 października 1742 r. kościół wraz z ołtarzami zo-stał konsekrowany przez ks. Michała Kunickiego, biskupa sufragana kra-kowskiego.

Fundatorką obecnego kościoła w Strzyżowicach była Felicjanna z Jarmusiewiczów Reklewska. Pod-stolina sandomierska, wicestarościna i sędzina chęcińska często przejeż-dżała przez miejscowość. W drodze do swoich przyjaciół, dziedziców Ko-nar mijała popadniętą w ruinę świą-tynię, którą z czasem postanowiła odnowić. Dzięki jej zaangażowaniu, przy dużym wsparciu ówczesnego proboszcza ks. Józefa Grot-Nowo-miejskiego i włościan w 1783 r., stanął murowany kościół. Niestety, z powodu wczesnej śmierci funda-torki sklepienie jest tylko pułapowe, a posadzka z kamienia tumlińskiego.

Wewnątrz znajdują się trzy ołtarze drewniane. W wielkim mieści się ob-raz Matki Boskiej Bolesnej, św. Bar-tłomieja i św. Barbary. W bocznym, po lewej stronie znajduje się piękny obraz s. Anny Przyrow, zakupiony w 1864 r. przez Agnieszkę Strodom-ską, wyrobnicę z Tudorowca. Po przeciwnej stronie – ukrzyżowany Jezus, obok którego wiszą dwa wota: jedno w kształcie serca, drugie wy-obrażające oko Opatrzności Boskiej. Oba ołtarze wystawił własnym kosz-tem ks. Nowomiejski.

Na skromnej płycie, obok wejście do kruchty widnieje napis, dedyko-wany fundatorce. Po prawej stronie od głównych drzwi, w murze po-środku kościoła obsadzona jest spora płyta z portretem sędziwej kobiety, herbem i napisem. Niżej znajdują się dwie marmurowe płyty upamiętnia-jące śp. Władysława Rudnickiego i Bronisławę Kamienobrodzką, sio-strę miłosierdzia ze zgromadzenia w Kurozwękach. W zakrystii znajdu-je się Biblia Sacra Vulgatae editionis z 1611 r.

Około 1791 r. ks. Nowomiejski otrzymał pozwolenie biskupa, aby vota zawieszone na obrazie Matki Boskiej Bolesnej sprzedać i za pozy-skaną sumę kupić monstrancję. Nie-stety, skradziono ją w 1836 r.

W 1849 r. kościół został ogro-dzony, a w 1873 stanęła dzwonnica z trzema dzwonami.

24 sierpnia 1864 r. konsekracji ko-ścioła i ołtarzów dokonał ks. biskup Juszyński w asyście 41 kapłanów. Tego dnia 241 osób przyjęło sakra-ment bierzmowania, poświęcono też dwa dzwony. Kazanie na tą okolicz-ność wygłosił ks. Julian Wosiński, proboszcz parafii Koprzywnica, którego ze względu na wielki talent kaznodziejski nazywano Chryzosto-mem.

W efekcie działań wojennych w 1944 r., kościół w Strzyżowicach został doszczętnie zniszczony. Od-budowano go w latach 1946 – 1954

staraniem ks. Bolesława Kasińskiego. W  1973 r. kościół otrzymał nowe tynki na  zewnątrz, w  1974 r. nową polichromię. W  1980 r. zainstalo-wano organy, które na  zakończenie rekolekcji wielkopostnych poświęcił biskup Piotr Gołębiowski.

Parafia posiada akta parafialne od 1826 r. Obecnie w jej skład wcho-dzą miejscowości: Jagnin, Kobylanki, Kobylany, gdzie znajduje się kaplica p.w. Niepokalanego Serca Maryi, Kochów, Murowaniec, Strzyżowice, Ublinek i Wymysłów. Funkcję pro-boszcza od kilku miesięcy sprawuje ks. kan. Włodzimierz Mazur. Aspi-

racją nowego gospodarza jest przede wszystkim zamontowanie ogrzewa-nia w świątyni, odnowienie polichro-mii i wyposażenie zakrystii.

- Parafia jest niewielka, bo liczy nieco ponad 1,5 tys. wiernych. Gros z nich to osoby starsze, mało zamoż-ne, ale myślę, że wspólnymi siłami uda nam się przynajmniej częściowo zrealizować najpilniejsze potrzeby – przyznaje ks. kan. W. Mazur. – Chciałbym też powołać przy parafii chór. Na razie jest schola przy kapli-cy w Kobylanach. Mam nadzieję, że znajdą się chętne osoby.

Laura

REKLAMA

Page 9: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 9

K.J. Lubi pan zmienność, wyzwa-nia, które daje praca samorządowca. Co pana pociąga w byciu wójtem - go-spodarzem wobec mieszkańców - któ-ry powagę stanowiska godzi z usługo-wością?

J.M. Szczerze, lubię nowe wyzwa-nia. Energię daje mi wizja rozwoju gminy, którą urzeczywistniam w ze-społowym działaniu, a sytuacje z ka-tegorii conradowskich - wymagające siły, determinacji i rygoryzmu moral-nego – dodają motywacji. Przyznam, że takiego podejścia do życia nauczyła mnie mama.

Już w szkole dostrzeżono moje zdolności do łagodzenia konflik-tów, wybierano na lidera. Dziś takie umiejętności nazywa się sztuką ne-gocjacji. W obecnych realiach cechy te procentują, zwłaszcza, że jestem bogatszy w wiedzę, którą dały mi: do-świadczenie i obserwacje. Kierowanie gminą jest przywilejem i szkołą życia, wymagającą zachowania prawości ponad wszystko. Wiedza to za mało, trzeba być przede wszystkim kom-petentnym managerem z dużą dozą dyplomacji, który pociągnie zespół do przodu i zmotywuje do efektyw-nej pracy. Kontakty z ludźmi hmm… trzeba po prostu lubić! Sprawiedliwe hierarchizowanie spraw w tak dużej zbiorowości i nadawanie rangi pierw-szeństwa w ich załatwianiu to nie lada wyzwania. A ludzie nie lubią czekać. Upraszczając, zbierasz co zasiałeś, bo „wójtowanie” to gospodarowanie mieniem, podejmowanie decyzji za

Ogólnie uważa się, że na-uczyciel to ma „fajne” ży-cie, mało godzin , wakacje

i dużo wolnych dni. Zawsze wtedy myślałam, dlaczego ci , którzy tak za-zdroszczą nauczycielom, sami nie wy-brali tego zawodu, skoro tak tam do-brze. Niechęci do nauczycieli można się doszukiwać w przykrych własnych wspomnieniach ze szkoły; bo często ci , mający największe kłopoty z nauką, najostrzej oceniają swoich nauczycieli i w ogóle ten zawód. No dobrze, mogę to zrozumieć, ale dlaczego równie nie-chętny stosunek do profesorów mają władze oświatowe? Skąd to przeświad-czenie?

W tym roku, po rocznej przerwie, znowu zgodziłam się na sprawdzanie prac maturalnych i znowu tego żału-ję. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię. Spraw-dzanie ma miejsce w Kielcach, każdy

Wójt z klasą

Fakty i mity – nauczyciel

Urodził się w Obręcznej - miejscowości nieopodal Ostrow-

ca Świętokrzyskiego. Jest absolwentem Uniwersytetu

Warszawskiego. Zaczynał pracę w Urzędzie Gminy Bodze-

chów jako referent, potem był jej sekretarzom. Od 1992 r.

pełni nieprzerwanie funkcję wójta, która wydaje się być

skrojona na jego miarę. Znakomity zarządca gminy, entu-

zjasta w realizowaniu innowacyjnych technologicznie in-

westycji, wieloma sukcesami wpisuje się w historię gminy

i życiorysy jej mieszkańców. O byciu wójtem, szacun-

ku dla tradycji, umiejętności dostrzegania tego, co łączy,

współpracy na rzecz osiągania wspólnych celów oraz ważnej deklaracji w sprawie „smo-

gu” - z Jerzym Murzynem - wójtem gminy Bodzechów, rozmawia Krystyna Anna Jurys.

mieszkańców oraz ponoszenie konse-kwencji. Przyjemnie jest budzić zaufa-nie, zbierać laury, ale czasami trzeba umieć przyjąć na siebie „baty”. Stoi się na szczycie, na który trudno było się wspiąć, a jeszcze trudniej się na nim utrzymać, ale warto trwać, bo ze szczytu widzi się więcej.

K.J. Czy pamięta pan swoją pierw-szą decyzję w roli wójta?

J.M. Zdziwię Panią - tak. Pamiętam dokładnie tamten dzień i problem, który wtedy spędzał mi sen z powiek. Rzecz dotyczyła zadłużonego kółka rolniczego, które trzeba było przejąć z całym dobrodziejstwem inwentarza. Kołem ratunkowym było utworzenie Zakładu Komunalnego w Szewnie, który przejął na siebie konsekwencje spłaty zadłużenia, a ludziom umożli-wił odzyskanie sprzętu, maszyn. Fir-ma jest wiarygodna i z powodzeniem funkcjonuje do dziś.

K.J. A sama gmina? Wiem, że wciąż się rozwija, pozyskiwane są środki unijne, inwestuje się w odnawialną energię, rewitalizację poszczególnych wsi. Jakich określeń użyłby pan, aby opisać gminę Bodzechów tu i teraz? Proszę o résumé tych 25 lat.

J.M. Tak, te lata to dobrze wyko-rzystany czas. Z perspektywy oce-niłbym go, jako okres ważnych i pil-nych spraw. Sprawiedliwie, aktywnie, owocnie, te słowa nasuwają mi się jako pierwsze. Sprawiedliwie, bo sta-ramy się równo traktować wszystkich mieszkańców, a także odpowiedzial-nie i racjonalnie zarządzać środkami

publicznymi. Aktywnie, bo pomaga-my szczególnie tym, którzy sami stara-ją się pomóc sobie, którzy wytwarzają wartość dodaną poprzez aktywność lokalną we wszystkich obszarach. Owocnie, bo widać efekty - przy za-chowaniu stabilności finansowej gmi-ny. Przykłady: Kanalizacja – 50 mln trafiło do gminy na jej budowę. Za nami dwie zakończone, a przed nami trzecia edycja projektu, którą zakoń-czymy w 2020 r. Uporządkowaliśmy wspólnie z powiatem infrastrukturę powiatowych, a także gminnych dróg, chodników i obiektów komunalnych. Pozyskaliśmy kolejne 5 mln zł. na nowe oświetlenie uliczne - oszczędne lampy ledowe; aż 50 tys. zł. zaoszczę-dzimy w szkołach na energii elektrycz-nej, jako efekt wykorzystania na szer-szą skalę energii słonecznej. Stawiamy na ekologię, wypowiadamy walkę smogowi. Wdrażamy pilotażowy pro-gram wymiany przestarzałych pieców na nowocześniejsze z ekologicznymi paliwami.

Co szczególnie ważne, w każdej miejscowości coś się dzieje – przez co gmina Bodzechów rozwija się sta-bilnie i równomiernie. „Oglądamy każdą złotówkę z dwóch stron”,a to gwarantuje zrównoważenie finansów i budżetu. Wspomnę też o udanych inwestycjach oświatowych we wszyst-kich szkołach oraz o odnowionych ośrodkach zdrowia, w których finan-sujemy koszty programów zdrowot-nych i rehabilitacyjnych.

K.J. Decyzji jest coraz więcej i coraz

więcej działań. Które z nich wskazałby pan jako najbardziej trafne i znaczące?

J.M. Nie chcę hierarchizować ważności przedsięwzięć. Sądzę, że łatwiejsze będzie wskazanie jednego, góra dwóch. Pierwsze to podpisa-nie z gminą Ostrowiec Św. umowy „Uporządkowanie gospodarki wodno - ściekowej w aglomeracji Ostrowiec Świętokrzyski”, by dostosować ją do wymogów prawa polskiego i unijnego i poprawić stan środowiska naturalne-go, czystości wód i gleb. Drugie doty-czy technologicznej innowacyjności - odnawialnych źródeł energii. Jestem entuzjastą nowoczesnych rozwiązań bazujących na energii odnawialnej. W ramach unijnego projektu zain-stalowaliśmy ogniwa fotowoltaiczne w wszystkich szkołach, a do 2020 r. chcemy, aby inne obiekty gminne posiadały własne źródła energii. To przynosi duże oszczędności. W per-spektywie planujemy pomagać go-spodarstwom indywidualnym w in-westycjach z tego zakresu i wdrażać gospodarkę niskoemisyjną.

K.J. Ale dorzućmy do tej beczki miodu trochę dziegciu - zapewne nie-które plany okazały się nierealne. Czy zgodzi się pan, że porażka - choćby najcięższa - przynieść może chwałę, a na pewno kształtuje duszę i może zostać przekuta w zwycięstwo? Proszę mi zdradzić, jaka jest pańska dewiza postępowania?

J.M. Coraz więcej obowiązków jest „spychanych na barki” gminy, a nie zawsze za tym idą pieniądze na reali-zację, no i ta presja czasu. Naturalne są oczekiwania ludzi, ale niekiedy trudno ziścić je „od ręki”. Zdarzały się projekty przeszacowane, zbyt wygó-rowane. Bywało, że mieliśmy pewne opóźnienia w uruchomieniu pienię-dzy unijnych, ze względu na kolizję naszego prawa ochrony środowiska z prawem unijnym. No a te porażki… jak w życiu, czasami nas nie omijają. Sztuka polega na znalezieniu złotego środka i równowagi, adekwatnej reak-cji i podejmowaniu optymalnych wy-borów. Nikt nie jest doskonały, a po-tknięcia to nie zawsze klęska, a raczej trening, który rozwija i doskonali.

Jak mawiali starożytni: „Rzeczą ludzką jest błądzić, natomiast rzeczą głupców jest tkwić w błędzie” i tego się trzymam. Przyzna Pani, w tych słowach kryje się tyle mądrości. Je-stem świadomy, że sprawując funkcję

publiczną, podlegam cenzurze, a ta – kontynuując za starożytnymi - po-zwala uniknąć zaliczenia do grupy głupców.

K.J. Jest pan osobą, która umie i chce słuchać, współpracować i roz-mawiać. Szanuje pan ogromną róż-norodność mieszkańców, uwzględnia różnice w ich potrzebach. Z każdego głosu radnego, programu czy planu potrafi pan wydobyć ten szczegół, w który warto zainwestować z pożyt-kiem dla całej gminy. Będąc blisko ludzi, ma pan zawsze coś do zapropo-nowania, czy zatem RAZEM oznacza lepiej ?

J.M. Ktoś kiedyś powiedział, a ja za nim powtórzę - „Dom nie może być szczęśliwy, gdy jego gospodarze żyją w niezgodzie” - więc przede mną nie lada sztuka, by nasza „mała ojczyzna” była wspólnotą zgodną, szanującą się, przy zachowaniu różnorodności. Tacy są nasi mieszkańcy i kontakty z nimi są dla mnie kopalnią wiedzy. To dzię-ki nim poznaję realne potrzeby. Wsłu-chuję się w różne głosy pracowników Urzędu Gminy, radnych, dyrektorów szkół i kierowników gminnych jed-nostek, wydobywam z każdego ich pomysłu to, co najlepsze. Nieraz pro-blemy wykraczają poza granice możli-wości wójta, ale czasem samo wysłu-chanie jest dla drugiej osoby kluczowe i dodaje otuchy. Przepraszam, gdy zdarza mi się nie przyjąć osoby „z mar-szu”, ale przecież praca wójta wymaga wielu form aktywności poza urzędem. Siedząc tylko w gabinecie, nie byłbym w stanie podołać pełnionej funkcji.

K.J. Dużo robi pan dla okolicznych mieszkańców, ludzi wśród których pań żyje, a co robi pan dla siebie? W tych rzadkich chwilach kiedy moż-liwe jest wyjście z labiryntu przepisów, terminów i procedur?

J.M. Uczyłem się tego wiele lat, by krótkie chwile poza urzędowaniem móc wykorzystać dla siebie. Staram się dzielić czas na pracę, rodzinę i naj-bliższych. Koło mnie cztery wspania-łe, a zarazem - jak to kobiety - wyma-gające uczucia, zainteresowania, żona Ewa i trzy dorosłe córki. Obdarzam je szczególnym uczuciem. Jestem dumny i szczęśliwy, że są obok mnie.

Krystyna Anna JurysCiąg dalszy rozmowy w czerwcowym

numerze miesięcznika Akson.

musi tam dojechać na własną rękę, stąd cztery, pięć osób umawia się na wspólną jazdę – wychodzi taniej. Wy-jeżdżamy ok. 7 rano i na ósmą jeste-śmy na miejscu. Sprawdzamy w szkole podstawowej, siedząc na niedużych, twardych krzesłach, a na stoliku leżą prace. Ofiarowaną mamy tylko gorącą wodę, kawę lub herbatę przynosimy ze sobą. Oczywiście, można zamó-wić w pobliskim barze coś ciepłego do jedzenia, kto tego nie zrobi, je to , co przywiezie ze sobą z domu. I tak trwamy do godziny siódmej wieczo-rem, kiedy możemy już zbierać się do domu.

Najgorzej jest drugiego dnia, nie dość, że to niedziela, to w drugim dniu każdy chce sprawdzić jak najwię-cej prac, by za tydzień przyjechać tyl-ko w sobotę, niedzielę ofiarować sobie i rodzinie, jak pracujące w sklepach

sprzedawczynie. Sprawdzamy ok. 40 prac maturalnych i proszę mi wierzyć –są one na różnym poziomie, pismo też pozostawia wiele do życzenia. Mu-sisz sprawdzać bardzo uważnie, bo wiesz, że za każdą pracą stoi młody człowiek wierzący, że mu się powie-dzie [dotychczasowe matury i ich po-ziom całkowicie uzasadniają ich prze-konanie]. Dodatkowo pracę sprawdza też druga osoba, wszyscy podchodzą do swojego zadania bardzo odpowie-dzialnie. Najgorsze dla mnie było sie-dzenie tyle godzin w jednej sali w 10 osób, za rozrywkę mając jedynie wy-chodzenie do toalety i krótkie rozmo-wy, bo przecież każdemu zależało na czasie. Najbardziej męczyła niemoż-ność oderwania się, choćby na trochę, od pracy. Nie napiszę nic o zarobku, bo to podlega ochronie danych, mogę tylko powiedzieć o podwyżce o około

3 złote na jednej pracy.Zapyta ktoś, dlaczego o tym piszę?

Z dwóch powodów, po pierwsze chcę uświadomić wszystkim, że zawód na-uczyciela nie jest tak wspaniały jak myślą inni i to w dodatku w dzisiej-szych czasach. Drugi powód jest dla

mnie ważniejszy, pokazuje mianowi-cie, jak tan zawód jest postrzegany przez władze począwszy od najniższe-go szczebla. Nie widać tu odniesienia do wielkich słów wygłaszanych z oka-zji Dnia Nauczyciela czy początku roku szkolnego. Potwierdza się zasada, im więcej patosu, tym mniej prawdy w słowach tych, którzy uważają, że mają jakąś władzę nad innymi.

Ewa Mierzejewska

REKLAMA

Page 10: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu10

Prolaktyna jest hormonem białko-wym wytwarzanym w przysadce mó-zgowej w komórkach laktotropowych gruczołowej jej części. Synteza i wy-dzielanie hormonu do krwi podlega cyklowi dobowemu. Maksymalne stężenie w surowicy występuje w nocy i nad ranem, natomiast przez pozosta-łą część doby pozostaje u kobiet i męż-czyzn na względnie stałym poziomie.

Stężenie Prolaktyny wzrasta u kobiet w II fazie cyklu miesięcznego, w trakcie ciąży i karmienia piersią, na-tomiast u obu płci rośnie po wysiłku fizycznym, silnym stresie, z wiekiem.

Podstawową rolą Prolaktyny w or-ganizmie jest zwiększenie masy gru-czołu sutkowego ( działanie mam-motropowe) i stymulacja wydzielanie mleka w okresie poporodowym ( dzia-

łanie laktogenne).PRL kontroluje również czynność

gonad ( jajniki i jądra) , wpływa też na układ immunologiczny. U męż-czyzn pobudza komórki jąder do syn-tezy testosteronu. Niedobór PRL nie ma większego znaczenia klinicznego, ale stanowi dodatkową informację w przypadku osób z rozpoznaną cho-robą przysadki. Zbyt wysoki poziom Prolaktyny prowadzi do wystąpienia objawów klinicznych i często wyma-ga leczenia. Standardowo w tym celu stosowane są pochodne bromokryty-ny, które hamują wydzielanie PRL. Wskazaniami do wykonania oznaczenie Prolaktyny są:

U kobiet:   brak miesiączki, cykle bezowulacyjne, problemy z zajściem w ciążę, mlekotok, powiększenie pier-

si i utrata libido. U mężczyzn: ginekomastia, mle-

kotok, utrata libido, niepłodność związana z małą liczbą plemników ( oligospermia).

U obu płci  podejrzenie gruczolaka przysadki, podejrzenie niedoczynno-ści przysadki lub podwzgórza.Zaburzenia wydzielania Prolaktyny:

1. Nadmiar czyli hiperprolaktyne-mia jest określana jako przekroczenie górnej granicy zakresu dla ludzi zdro-wych w co najmniej dwóch kolejnych oznaczeniach, lub w jednym przy pię-ciokrotnym przekroczeniu zakresu.

2. Wyróżniamy dwie postacie hi-perprolaktynemii: organiczną i czyn-nościową.

a. Hiperprolaktynemia orga-niczna –czyli wysoki poziom Prolaktyny spowodowany obecnością gruczolaków przy-sadki, które mogą wywodzić się z komórek prolaktynowych (gruczolak nazywany jest wtedy Prolaktynoma), somatotropo-wych oraz kortykotropowych. Zaburzenie będące wynikiem chorób i urazów czaszki i/lub przysadki.

b. Hiperprolaktynemia czynno-ściowa – czyli wysoki poziom Prolaktyny spowodowany terapią lekową, zaburzeniami czynności tarczycy, niewydol-nością nerek, niewydolnością kory nadnercza.

c. Hiperprolaktynemia samoistna – określamy tak zaburzenie przy braku uchwytnej przyczyny.

Prolaktyna – test czynnościowy.

W celu zdiagnozowania przyczyn hiperprolaktynemii wykonywane są testy czynnościowe 2,3 lub 4 punkto-we z udziałem Metoklopramidu.

Metoklopramid jest lekiem stan-dardowo stosowanym w zaburzeniach perystaltyki przewodu pokarmo-wego. Posiada działanie ubocznie  powodując wzrost stężenia PRL do wielkości przekraczających 100 ng/ml. W związku z tym został wybrany do czynnościowego testu różnicują-cego przyczyny hiperprolaktynemii. Wynik testu dostarcza informacji dla  kolejnego etapu diagnostyki: ba-dań obrazowych przysadki mózgo-wej i podwzgórza. Test z metoklo-pramidem wykonywany jest zwykle w przypadku stężeń PRL nieprzekra-czających 150 ng/ml. Oczekiwanym wynikiem działania metoklopramidu w dawce 10 mg jest wzrost PRL od 2 do 6 razy w stosunku do wartości wyj-ściowych. Zmiany stężenia prolakty-ny mierzone są godzinę, dwie lub trzy po podaniu leku.

Jeśli stężenie PRL zwiększy się po-nad sześciokrotnie - rozpoznawana jest hiperprolaktynemia czynnościo-wa.

Przyrost mniejszy niż dwukrotny w stosunku do stężenia wyjściowego oznaczać może gruczolaka przysadki lub zmiany w podwzgórzu. Badanie wymaga przygotowania: pacjent po-winien być na czczo; przez 12 godzin poprzedzających test musi unikać stresu i wysiłku. W ciągu ostatniej doby przed badaniem nie powinien współżyć płciowo i drażnić sutków.

Wysoki poziom Prolaktyny, jest jednym z najczęstszych zaburzeń en-dokrynologicznych występujących zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn W przypadku wysokich stężeń  PRL należy wykluczyć   u badanego obec-ność Makroprolaktyny. Makroprolaktyna

Makroprolaktyna jest dimeryczną lub polimeryczną formą Prolaktyny o mniejszej  lub zerowej aktywność

Spotkania z diagnostyką - odcinek 27Dzisiejszy odcinek jest dalszą kontynuacją cyklu pt. „ Być kobietą” i jest poświęcony Hormonom związanym z płcią, czyli mężczyznom również. Do hormonów tych należą LH, FSH, PRL, Estradiol, Progesteron i Testosteron. Część z nich wydzielane są przez przysadkę mózgową, a część przez jajniki i jądra. W tym odcinku omówię Prolaktynę –PRL i Makroprolaktynę.

biologicznej, która zawyża w róż-nym stopniu wyniki oznaczeń. Pod-stawowa, aktywna   i immunogenna cząsteczka Prolaktyny ma budowę monomeru  o ciężarze ok. 25 kDa. Makroprolaktyna jest komplek-sem  monomerów, dimerów i oligo-merów Prolaktyny i przeciwciał IgG. Cząsteczka ta reaguje z odczynnika-mi w analizatorze, zawyżając poziom zwykłej monomerycznej PRL. Ozna-czenie to jest wykonywane w przy-padkach, gdy stężenie Prolaktyny jest niewspółmiernie wysokie w stosunku do nasilenia objawów klinicznych lub w przypadkach gdy standardowe le-czenia nie daje efektów.

Gdy stwierdzamy wysoki poziom PRL i wyraźnie towarzyszące mu, związane z nim dolegliwości – to zwykle poziom Makroprolaktyny jest niewielki.

Gdy stwierdzamy wysoki poziom PRL i brak towarzyszących mu do-legliwości – to zwykle poziom Ma-kroprolaktyny jest wysoki.

Możliwość potwierdzenia obec-ności Makroprolaktyny, zwłaszcza w idiopatycznej hiperprolaktynemii, jest bardzo ważną informacją tłuma-czącą skąpe objawy, a co najważniej-sze, ma istotny wpływ na postępowa-nie diagnostyczno-terapeutyczne.

Gdy u pacjenta stwierdzamy wy-soki poziom Prolaktyny to bardzo istotne jest określenie w nim udziału procentowego Makroprolaktyny ( MaPRL). Uważa się, że u osób z pra-widłowym stężeniem PRL we krwi MaPRL nie przekracza 1% całkowitej ilości hormonu. W sytuacji, gdy staje się ona formą dominującą tzn. wyno-si więcej niż 60% wszystkich postaci PRL, mówimy o klinicznie znaczącej makroprolaktynemii.

Monika Romańska

REKLAMA

REKLAMA

Page 11: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 11

Zmora czyli odwieczne utrapienie koni

Opowieści starego koniarza

Kiedy robi się ciemno i za-pada noc w niejednej stajni dzieją się dziwne i straszne

rzeczy… W nocnej ciszy rozlegają się przerażające dźwięki. Słychać żałosne rżenie i kwik koni, energiczne wa-lenie kopytami w podłogę i ściany. A wszystko to za sprawą zmory.

Od niepamiętnych czasów, od kiedy koń stał się niezbędny dla człowieka, mieszkańcy krajów słowiańskich wie-rzyli w istnienie zmory. Istota ta zwana była inaczej marą, stąd powiedzenie - „sen mara, Bóg wiara”. Wierzono, że to pół demoniczne straszydło to dusza żyjącego lub zmarłego, która nocą mę-czyła śpiących wysysając z nich krew. Ludowe podania mówią, że zmorami zostawały dusze grzesznych niewiast, dusze ludzi skrzywdzonych, zmarłych bez spowiedzi, potępionych. W nie-których regionach o bycie zmorą po-dejrzewano zazwyczaj szóstą, ósmą, a najczęściej siódmą córkę w rodzinie.

Zjawę tę najczęściej widywano przy świetle księżyca. Przybierała postać

chudej, wysokiej kobiety o długich nogach i przezroczystym ciele. Ręce jej zakończone były długimi, ostrymi szponami. Ponoć mogła wcielać się w postaci zwierząt takich, jak: kot, kuna, mysz czy wąż.

Kiedy zmora zasyciła się już ludz-ką krwią udawała się do stajni i tam wyczyniała straszne harce. Dosiadała konia na oklep, zmuszając go do sza-leńczego galopu. Wbijała mu szpony w kark, dręczyła, biła po chrapach. Bywało, że niektóre konie nie przeży-wały takich odwiedzin i padały mar-twe.

Wczesnym rankiem, gdy gospodarz szedł obrządzić swoje zwierzęta, zasta-wał go przerażający widok świadczący o wizycie mary. Koń, cały pokryty pianą, słaniał się na nogach, w jego oczach widać było oznaki ogromnej paniki. Ale najbardziej zdumiewają-ce było to jak wyglądała jego grzy-wa i ogon. Otóż były one zaplecione w długie, misterne warkoczyki, które nie sposób było rozplątać. Czasem zdarzało się, że końskie włosy były tylko mocno zmierzwione i potar-gane. Świadczyło to o tym, że zmorę coś przedwcześnie spłoszyło. Jednak w obu przypadkach gospodarz musiał się mocno natrudzić i poświęcić wiele godzin aby przywrócić konia do nor-malnego wyglądu.

Wierzono także, że zmory nie tylko dręczyły zwierzęta, ale również były przyczyną ich wszelkich zaraźliwych chorób. W polskim słownictwie sta-ły się one synonimem zła, dręczenia, a nawet okrucieństwa.

Mary szczególnie upodobały sobie te zwierzęta, które żyją blisko czło-wieka, służą mu, pomagają w pracy i w życiu. Najbardziej znienawidzony-mi przez nie są koń i pies.

Ludzie walczyli ze zmorami na róż-ne sposoby. Niektórzy kropili konie i stajnie święconą wodą i odprawiali modły. Inni zaś sięgali po stare, wy-wodzące się z czasów pogańskich zwy-czaje. Zwolennicy tych metod wieszali

w stajni lustra lub czerwone szmatki, na drzwiach stajni przybijano mar-twego jastrzębia, sowę bądź srokę.

Kierowani ciekawością zapytali-śmy jednego z najbardziej znanych w Polsce hodowców koni małopol-skich pana Bogusława Dąbrowskiego z Klepaczy o to, co on sądzi na ten temat. Pan Bogusław uśmiechnął się i odpowiedział nam tak: Te wszystkie klechdy i legendy znane były od dawien dawna w najbiedniejszych regionach Polski, na Białorusi i Ukrainie. A moim zdaniem przyczyną strąków na końskiej grzywie jest brud, pot i kurz. Wielokrot-nie zaobserwowałem, że konie w stajni ocierają się grzywą i ogonem o co tylko mogą. Jest to spowodowane uporczy-wym swędzeniem wywołanym przez pot i kurz, który dostał się do końskich wło-sów. Dlatego bardzo ważna jest higiena i systematyczne czesanie. Coraz częściej aby temu zapobiec obcina się koniom grzywy na krótko. Takie postępowanie staje się już standardem w stajniach sportowych.

Wychodzi na to, że higiena jest w stanie pokonać wszelkie zmory. Je-dynym ich atutem jest to, że stanowią ciekawy element polskiego folkloru. Ale i tak są jeszcze tacy, którzy wierzą w istnienie zmory i nie przyjmują żad-nych tłumaczeń. A Wy, nasi drodzy czytelnicy, co o tym myślicie?

Barbara SęderowskaKrzysztof Dyk

Każdy opiekun psa spotkał się z sy-tuacją, w której jego pies zachowuje się na spacerze jakby właśnie przeszedł na dietę wegetariańską – i zaczyna zjadać trawę. Pojawia się wówczas pytanie, czy to jest dla niego bezpieczne, „nor-malne” lub czy nie zwiastuje jakiegoś problemu zdrowotnego. Niestety na te pytania nie ma jednoznacznej odpo-wiedzi. Powodów takiego zachowania jest kilka:

Przyczyny natury psychologicznejW przypadku szczeniąt często zda-

rza się, że zjadają one różne rzeczy – czasem niestety również te niejadalne. Jest to naturalne zachowanie. Pies uczy się w ten sposób, co można zjeść, a czego nie. Uczy się też smaków.

Czasem jest to spowodowane naśla-downictwem. Gdy szczenię zobaczy, że dorosły pies (szczególnie matka) coś je, też chce tego spróbować. W tym przypadku nie ma powodów do nie-pokoju.

Jedyne, na co warto zwrócić uwagę w przypadku szczeniąt, to fakt, czy zjadane rośliny nie są trujące. U do-rosłych psów może to być związane z nudą, frustracją – często psy, którym nie pozwalamy czegoś zrobić manife-stują swoje niezadowolenie skubaniem trawy czy liści na krzewach.

Bardzo często pies takim zacho-waniem chce zwrócić na siebie uwagę opiekuna – jeżeli zauważy, że biorąc do pyszczka trawę, człowiek wyraźnie bardziej się nim interesuje, poświęca mu swoją uwagę, zwierzę powtarza ta-kie zachowanie. W powyższych przy-padkach należy zastanowić się, czy nie należałoby czegoś zmienić w psim ży-ciu, które zwyczajnie może być nudne.

Jednak zabawa w skubanie trawy może również pojawiać się u psów, których bilans przyjemności jest na właściwym poziomie.

Inną sytuacją są tak zwane kwe-stie dietetyczne.Tutaj mamy kilka

pomniejszych przyczyn. Po pierwsze, wiele psów po prostu lubi smak trawy i skubią ją w tym samym celu, dla któ-rego ludzie jedzą swoje ulubione wa-rzywa czy owoce. Wówczas można za-uważyć, że nasz pies je tylko niektóre gatunki trawy i zazwyczaj są to mło-de, a przez to miękkie i soczyste listki.

Takie zachowanie pojawia się spora-dycznie – pies zje kilka listków, ale za chwilę przerywa.

Innym powodem jest uzupełnianie diety o witaminy czy mikroelementy, które zawarte są w zjadanych rośli-nach. Najczęściej taki obrazek można zauważyć na wiosnę. W wielu przy-padkach psy uzupełniają swoją dietę o trawę nawet wówczas, gdy są żywio-ne dobrze zbilansowaną i pełnowarto-ściową karmą. Można powiedzieć, że takie zachowanie jest atawizmem.

Przodkowie naszych psów domo-wych codzienną dietę składającą się z mięsa, uzupełniali o pokarm ro-

Lekarz weterynarii radzi

Dlaczego pies je trawę?ślinny m.in. trawę czy owoce. Poza tym zjadali swoje ofiary razem z ich przewodem pokarmowym, w którym znajdowały się niecałkowicie strawio-ne rośliny, czyli świetne źródło m.in. błonnika.

Jednak jeżeli pies zjada duże ilości trawy, robi to często (czasem nawet na każdym spacerze) warto przyjrzeć się uważniej jego diecie. Możliwe, że kar-ma naszego psa nie zaspakaja wszyst-kich potrzeb żywieniowych i wówczas dobrze byłoby po konsultacji z leka-rzem weterynarii zmienić karmę na lepiej zbilansowaną.

Nie zapominajmy również, że sporą grupę przyczyn dotyczących jedzenia trawy przez psy zajmują problemy zdrowotne.

Psy często spożywają trawę, gdy mają problemy z układem pokar-mowym. Wystarczy, że nasz pies zje coś co mu zaszkodzi – często są to np. kości. Trawa może pomóc mu w oczyszczeniu przewodu pokarmo-wego. Wówczas pies zjada każdą tra-wę, a często nawet specjalnie wybiera stare i grube liście. Połyka bez gryzie-nia, bo nie zależy mu na smaku tylko na pobudzeniu swojego organizmu do wymiotów.

I tak najczęściej się dzieje – nasz pies w sposób czasem graniczący z za-chowaniem kompulsywnym – urywa całe kępy trawy. Szybko odchodzi nie-co dalej i wymiotuje.

Bardzo często po takim „leczeniu” u psa znikają wszelkie objawy zabu-rzeń funkcjonowania układu pokar-mowego. Jeżeli takie zachowanie poja-wia się sporadycznie, nie ma powodów do niepokoju. Jednak jeżeli nasz pies

często zachowuje się w ten sposób warto zasięgnąć porady lekarza – gdyż może to być związane z poważniejszy-mi chorobami.

Czasem obserwując psa jedzącego trawę, można odnieść wrażenie, że sam właściwie nie wie, po co to robi. Możliwe, że oprócz tych oczywistych przyczyn są jeszcze jakieś znane wy-łącznie naszym psom.

Bez względu na to, dlaczego nas pies zjada trawę, warto zwrócić uwagę na intensywność i częstotliwość tego zachowania. Obserwujmy też, czy jest ono związane z jakimiś określonymi sytuacjami. Jeżeli zachowanie to poja-wia się sporadycznie, wówczas można je uznać za naturalne i niewymagające naszej interwencji.

Do rozpatrzenia pozostaje wobec tego tylko jedna kwestia , czy trawa może zaszkodzić naszemu psu?

Psy żyjące w dużych miastach są narażone na zatrucia związane z je-dzeniem trawy. Na powierzchni blasz-ki liściowej i w tkankach roślin rosną-cych w zanieczyszczonych miastach znajdują się substancje szkodliwe, m.in. metale ciężkie.

Innym zagrożeniem jest stosowanie różnego typu środków chemicznych, np. chwastobójczych czy owadobój-czych. W tym przypadku może dojść do bardzo poważnego zatrucia nasze-go psa.

Dlatego o ile zjadanie trawy przez psa jest zjawiskiem naturalnym, to o tyle my, opiekunowie, musimy za-dbać o to, aby zjadane rośliny były możliwie czyste i bezpieczne dla czwo-ronogów.

lek wet Agnieszka Przysucha-Ciach Gabinet Weterynaryjny AGAVET

www.agavet.pl

ul. 11 listopada 5 27-400 Ostrowiec Św.

tel. 731 20 60 02

ul. Partyzantów 4627-500 Opatów tel. 500 01 39 21

Koń z poplątaną grzywą - fot. Piotr Jankowski

Page 12: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu12

Warto wiedzieć, że...

Papryka należy do rodziny warzyw psiankowatych, a to oznacza, że jest blisko spokrewniona z pomidorami i bakłażanami. Do Europy przywę-drowała z Ameryki pod koniec XV wieku, ale i tak przez długi czas ucho-dziła za roślinę ozdobną i trującą. Je-dynie na Węgrzech przyjęła się bardzo szybko i stała się jednym z najważ-niejszych składników w kuchni.

W papryce można znaleźć duże ilo-ści witaminy C, jest jej o wiele wię-cej niż w większości owoców, za wy-jątkiem czarnej porzeczki i owoców dzikiej róży. Do tego jest bogatym źródłem witamin z grupy B oraz wi-taminy E, a także związków mineral-nych, takich jak: potas, żelazo, wapń i magnez. Jednak różne odmiany pa-pryki mają różne właściwości.

Papryka czerwona dba o nasz wzrok

i skórę, ponieważ dostarcza duże ilości beta – karotenu, czyli prowitaminy A. Dzięki temu zapewnia zdrową cerę, ale także zwalnia procesy powstawa-nia zmarszczek. Zawiera także rutynę, która pomaga przy kruchych naczy-

niach krwionośnych.Papryka żółta dostarcza duże ilości

witaminy E i jest źródłem luteiny oraz zeaksantyny, która jest przeciwutle-niaczem. Ich działanie polega na tym, że unieszkodliwiają wolne rodniki

w siatkówce oka, co zapew-nia dobre wi-dzenie.

Natom ia s t papryka zie-lona ma duże ilości kwasu f o l i o w e g o , który jest po-lecany głównie kobietom, pla-nującym mieć dzieci i kobie-tom w ciąży.

Jej stosownie jest też zalecane osobom, którym zależy na poprawie nastro-ju, a także na poprawie parametrów krwi, gdyż ma działanie krwiotwórcze i korzystnie wpływa na układ nerwo-wy. Jest również źródłem witaminy E, która jest witaminą młodości.

Poza tym w każdej papryce można znaleźć kapsaicynę, a jest to alkaloid, który nadaje im ostrości. Kapsaicy-na znajduje się głównie w pestkach, a także białych błonkach papryki. Najmniej tego alkaloidu jest w papry-ce łagodnej, a najwięcej w tej ostrej. Ponad to zawiera duże ilości likopenu,

który ma właściwości przeciwnowo-tworowe.

Jest wiele odmian papryki słodkiej i ostrej. Popularna papryka słodka to, np. Tomato, Banana, Cherry oraz Pimento. Natomiast wśród papryk ostrych wyróżnia się, np. Cayenne, Chilaca, Jalapeno, Poblano oraz Ha-banero.

Paprykę można włączyć do diety odchudzającej. Szczególnie cenna jest papryka ostra, która przyspiesza spa-lanie tkanki tłuszczowej. W ostrych papryczkach jest kapsaicyna, która po zjedzeniu sprawia, że wzrasta po-ziom tzw. termogenezy, a w związku z tym spala się więcej kalorii. Dlatego można, np. chilli dodawać do potraw. Poza tym chilli jest składnikiem wielu suplementów, które ułatwiają walkę z nadmiernymi kilogramami.

Czy są jakieś przeciwwskazania do

Witam,Jestem zaniepokojona moją sytuacją

rodzinną, obserwuje to wyraźnie od zeszłego roku, gdy młodszy syn dostał w prezencie komunijnym swój własny komputer. Odnoszę wrażenie, że cał-kiem przestaliśmy się komunikować w rodzinie. Mąż i starszy syn siedzą z nosem przy telefonie a młodszy przy komputerze. Nawet przy stole rzadko się spotykamy, jeżeli już to moi chłop-cy są ze smartfonami. Najmłodszy syn najchętniej jadłby posiłki w swoim pokoju. Jakiś czas temu moja przyja-ciółka uświadomiła mi problem, gdy na jednym spotkaniu powiedziała, że jesteśmy obok siebie, a ona czuje się nie-zauważana, jak gdyby telefon był waż-niejszy. Sama poczułam, że jestem na smyczy inteligentnej zabawki. Martwi mnie ta sytuacja, bo moja rodzina nie widzi problemu i uważa, że wszystko wyolbrzymiam.

Katarzyna 45 lat.

Cudowne właściwości imbiru, lecz…Ostatnio dużo jest informacji na

ten temat…i słusznie. Pisze się głównie o jego wła-

ściwościach zdrowotnych, bo to wyjątkowa roślina. Należy jednak wiedzieć, że może być szkodliwy.

Składniki korzenia imbiru mogą wejść w interakcję z preparatami na nadciśnienie oraz cukrzycę. Nie-bezpieczne może być stosowanie imbiru przy obniżonej krzepliwości krwi a nawet przy zachorowaniu na hemoroidy. Trzeba również uważać

przy stosowaniu imbiru w wysokiej gorączce a także przy schorzeniach wątroby . Nie wskazany jest dla ko-biet w ciąży.

Ponadto duże ilości tej rośliny w organizmie mogą spowodować nudności oraz biegunkę .

Pamiętajmy również, że jako śro-dek wyjątkowo zdrowy i skuteczny, w wielu krajach uważany jest jako lek i jak każdy lek może mieć swoje dobre i złe strony.

Grigor Szaginian

Drogocenna papryka i jej właściwości

Psychosaloon

stosowanie papryki? Okazuje się, że tak. Nie należy jeść zbyt dużo ostrej papryki, ponieważ może to nieko-rzystnie wpłynąć na przewód pokar-mowy, a przeważnie na błonę śluzową żołądka, dwunastnicy oraz na wątro-bę. Ponad to papryka może być przy-czyną alergii, szczególnie u dzieci.

Pomysłów na dania z papryką może być wiele, najbardziej popularne, to: gulasz po węgiersku, papryka fasze-rowana, meksykańskie guacamole z chilli, a także leczo.

Papryka to łatwo dostępne warzy-wo, które ma niską wartość kalorycz-ną, a jednocześnie wysoką zawartość składników odżywczych. Można ją spożywać pod różnymi postaciami. Jej regularne jedzenie może zapobiegać wielu chorobom, a w tym i również nowotworom.

Ilona Górecka

Pani Katarzyno,Pierwszym krokiem powinna być

rozmowa dotycząca konsekwencji uzależnienia od telefonów i kompute-rów. Drugim wprowadzenie nowych zasad obowiązujących w domu np.: ustalenie godzin wolnych od sieci, grafik powinien być dostosowany do Państwa możliwości i potrzeb. Dla dzieci trzy godziny, podczas odra-biania zadań domowych. Dobrze jest mieć komórki poza sypialnią, wtedy mamy gwarancję, że dzieci nie grają po nocach. Można też umówić się, że podczas posiłków, spacerów, wizyt rodzinnych, czy wspólnych wyjść nie korzystamy ze smartfonów. Można również zaplanować „detox” weeken-dowy, a nawet dłuższy gdzieś w ple-nerze, to Państwu przypomni, że są atrakcyjne, ekscytujące aktywności poza światem wirtualnym.

Niepokoi fakt, zbyt emocjonal-nego stosunku niektórych ludzi do inteligentnych zabawek. Od czasu do czasu powinniśmy zadać sobie pytanie: Czy tak mają wyglądać moje relacje z bliskimi? Poruszyła Pani bardzo istotny temat, ponieważ uzależnienie od „elektroniki” staje się plagą. Trzeba mądrze nauczyć się korzystać z tych urządzeń, by nie po-zbawiły nas ważnych umiejętności, nie psuły relacji i nie prowadziły do zaburzeń.

Droga redakcjo,Mam kłopot z moja córką, ma 16

lat i mam wrażenie, że nadmiernie interesuje się swoim wyglądem, ciągle przegląda się w lustrze i we wszystkim

w czym może się odbić. Ciągle jej coś nie pasuje w wyglądzie, nie taki nos, skóra, za cienkie włosy i tym podobne. Mam wrażenie, że z czasem skarg od-nośnie wyglądu przybywa, a usunięte defekty szybko zostają zamienione na inne. Początkowo myślałam, że wszyst-kie nastolatki tak mają, ale odnoszę wrażenie, że u mojej córki przyjmuje to charakter obsesji i wiąże się z przy-musem przeglądania w lustrach. Cały czas wszystkich w koło wypytuje o swój wygląd, jak gdyby chciała uzyskać po-twierdzenie obecności swojego defektu. Proszę o radę.

Mama nastolatki.

Droga mamo,Faktycznie osoby w wieku Pani

córki spędzają sporo czasu przed lu-strem, ale opisany przez Panią przy-padek nie może być zbagatelizowany. Jest kilka przesłanek, które mogą świadczyć o zaburzeniu typu dysmor-fofobia. Pacjentom towarzyszy prze-konanie o deformacji własnego ciała, mają krytyczne, nawracające myśli dotyczące własnego organizmu, któ-re nie znikają nawet wtedy, gdy oto-czenie zapewnia nas o estetycznym wyglądzie i akceptacji. W wyniku samokrytycznych myśli pojawia się napięcie i lęk, pacjenci spędzają wiele godzin każdego dnia, by poradzić so-bie z mankamentami urody, co unie-możliwia wyjście z domu, a nawet sprawia, że rzucamy naukę, pracę, czy tracimy relacje. Osoby cierpiące na dysmorfofobię postrzegane są czę-sto jako osoby próżne lub dziwaczne. Zdarza się, że zamiast do psychiatry i terapeuty trafiają do chirurga pla-styka lub kosmetyczki.

Monika Gałązkiewicz

REKLAMA

REKLAMA

Na surowo, gotowana, pieczona i faszerowana papryka, bo o niej mowa, smaczna jest w każdym wydaniu. Czerwona, zielona i żółta to najpopularniejsze jej odmiany, ale która z nich jest najsmaczniejsza? Ich właściwości zależą od ich kolorów i co najważniejsze - każda z nich jest zdrowa.

Page 13: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 13

Wieczorek filmowyKról rozrywki

(The Greatest Showman) 29 grudnia 2018

Ta zrobiona z rozmachem produkcja, niestety, nie została nagrodzona pod-czas ostatniej gali rozdania Oscarów, natomiast zdecydowanie jest godna uwagi. Przedstawia nam czasy, kiedy przemysł rozrywkowy w Ameryce dopiero raczko-wał. Poznajemy pokazaną w formie musicalu historię pełnego pomysłów wizjo-nera P.T Barnuma (Hugh Jackman), który wyszedł z inicjatywą założenia cyrku i odniósł wielki sukces. Kolorowe i bardzo efektowne sceny uczą nas tolerancji oraz dążenia do celu. Warto zobaczyć film, nawet dla samego obejrzenia przepy-chu, jaki zawiera się w każdym obrazie i wspaniałych stylizacji aktorów, ale też dla bardzo dobrej muzyki. Duże doznania estetyczne i artystyczne.

***

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 9 września 2016

Tej brytyjsko – amerykańskiej produkcji nie polecam oglądać tym z państwa, którzy mają wrażliwe żołądki. Dla tych bardziej odpornych, jak najbardziej, re-komenduję. Horror opowiada historię ojca i syna, Tommy’ego (Brian Cox) i Au-stina (Emile Hirsch) Tildenów, którzy dokonują sekcji zwłok. Pewnego razu, na ich salę trafia niezidentyfikowane ciało młodej kobiety (Olwen Catherine Kelly), które, jak okazuje się z czasem, skrywa wiele tajemnic i zagadek. Kiedy wokół zaczynają dziać się różne mrożące krew w żyłach rzeczy, mężczyźni nie mogą czuć się bezpieczni. Produkcja we wspaniały sposób buduje napięcie, które rośnie w widzu przez cały czas oglądania. Jest to zaskakująco dobry dreszczo-wiec.

***

Yesterday 10 czerwca 1985

Jeden z najbardziej interesujących filmów wśród polskich produkcji tamtych czasów, według mnie. Poznajemy czterech uczniów technikum: Pawła Miturę zwanego ‘Ringo’ (Piotr Siwkiewicz) oraz ‘Johna’ (Andrzej Zieliński), ‘Georga’ (Waldemar Ignaczak) i ‘Paula’ (Robert Piechota). Chłopców połączyła miłość do brytyjskiego zespołu The Beatles, a ich przezwiska, jak można się domyśleć, wzięły się od imion jego członków. Film pokazuje młodzieńczy bunt oraz pro-blemy polskich nastolatków lat siedemdziesiątych i przeciwności losu, którym muszą stawić czoła. Przede wszystkim dużo dobrej muzyki. Szczególnie pole-cam tę produkcję starszemu pokoleniu, ze względu na wspomnienia, które może wzbudzić. Natomiast, ja, jako przedstawicielka młodych, znalazłam przyjem-ność w oglądaniu ‘Yesterday’, szczególnie dlatego, że bardzo lubię The Beastles.

Audrey Catriona

Wieczorek z książką Pruszyński i S-ka

Ewa Nowak„Kiedyś na pewno”

Książka Ewy Nowak „Kiedyś na pewno” jest prawdziwym odzwierciedleniem teraźniej-szego życia młodzieży. Ich szczęścia jak i pro-blemów. Głównymi bohaterkami powieści są Kamila i Dorota, przyjaciółki, jednak czytając książkę warto się zastanowić czy aby na pew-no jest to przyjaźń?! A może  to tylko zwykła szkolna znajomość?

Obie mają kłopoty w domu, nie układa im się w sprawach sercowych, a na dodatek ich wzajemne relacje zostają poddane ciężkiej pró-bie.

Książka pokazuje jak trudne przeszkody sta-wia nam życie, i jak niebezpieczny jest los.

Książka pełna jest głębokich refleksji, ta spodobała mi się najbardziej:„- Czego w swoim życiu nienawidzisz najbardziej? - Dwóch słów: ‚kiedyś’ bo to potwierdzenie, że nie umiesz czegoś umiejscowić

w czasie, czyli zmyślasz, i ‚na pewno’ bo nic na tym świecie nie jest pewne”.Sądzę, że książka ta warta jest przeczytania. Polecam ją nie tylko młodzieży, 

ale przede wszystkim rodzicom.Ewa Nowak — polska pisarka, pedagog terapeuta, publicystka. Zadebiuto-

wała w 1997 r. w „Filipince” tekstem dotyczącym zdawania egzaminów ustnych. Współpracuje z czasopismami „Cogito”, „Victor Gimnazjalista”, „Victor Junior”, „Trzynastka”, „Sens”. W 2002 roku ukazała się jej pierwsza powieść – „Wszystko, tylko nie mięta”.

Marta Stefaniak„Uzdrawiaczki”

Klimatyczna opowieść o zgromadzeniu uzdrawiaczek, które przez lata leczyły chorych i ratowały potrzebujących z opresji. Cechowały je mądrość i szacunek do ludzi. Obdarzone przez kolejnych panujących wszelkimi przywilejami, z poświęceniem służyły współmieszkańcom. Jed-nak gdy po cesarzu Wyszegu na tron wstąpił jego syn Nadbor, wszystko się zmieniło. Jego wzma-gająca się paranoja sprawiła, że uzdrawiaczki sta-ły się głównym celem ataków. Intrygi dworskie, podstępni doradcy, miłość do władzy, bunt i wiel-ka namiętność w tle. 

Marta Stefaniak  urodziła się i wychowała na Podkarpaciu. Ukończyła studia matematycz-ne na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorką

powieści „Czary w małym miasteczku”, uhonorowanej nagrodą Pióra na Festiwalu Literatury Kobiecej.

Sarah GristwoodGra królowych. Kobiety, które stworzyły szesnastowieczną Europę

W szesnastowiecznej Europie doszło do prawdziwej eksplozji rządów kobiet — zasia-dających na tronach albo trzymających się za kulisami, lecz przez ponad sto lat dzierżących bezprecedensową władzę. Od Izabeli Kastylij-skiej, jej córki Katarzyny Aragońskiej i wnucz-ki Marii Tudor aż do Katarzyny Medycejskiej, Anny Boleyn i Elżbiety Tudor, kobiety spra-wowały w swoich krajach olbrzymią władzę, kształtując przez ponad stulecie przebieg euro-pejskiej historii.

Izabela Kastylijska, zakuta w stal, wraz z żołnierzami wjeżdżała na bitewne pole. Mał-

gorzata Austriacka i Ludwika Sabaudzka — dwie regentki — położyły kres wie-loletniej wojnie, zawierając „Pokój Dam”. Anna Boleyn wychowała się na dworze Małgorzaty Austriackiej w otoczeniu możnych kobiet; jej córka Elżbieta Tudor wyrosła na jedną z najsłynniejszych królowych w historii. Kobiety z królewskich rodów, przekraczając granice państw i bariery pokoleniowe, były matkami i cór-kami, mentorkami i protegowanymi, sojuszniczkami i nieprzyjaciółkami. Po raz pierwszy Europa ujrzała siostrzaną więź kobiet sprawujących władzę w niepo-wtarzalnie żeńskim stylu, z którym nic nie mogło się równać aż do czasów nam współczesnych.

Książka „Gra królowych”, zarazem fascynująca grupowa biografia i frapująca epicka opowieść o polityce, pozwala czytelnikowi zagłębić się w życie niektórych najbardziej uwielbianych (i oczernianych) królowych w historii. Od zarania tego stulecia królowych aż po jego ostateczny upadek jedna rzecz stanowiła pewnik — Europa nigdy już nie miała być taka jak przedtem.

Sarah Gristwood, angielska pisarka i dziennikarka, autorka wielu książek biograficznych i historycznych, m.in. „Elizabeth: The Queen and the Crown”, „The Queen’s Mary: In the Shadows of Power…” i „Blood Sisters: The Women Behind the Wars of the Roses”..

Uśmiechnij sięŻona do męża:- Nalepiłam ci pierogów z mięsem ale pies się do nich dobrał i wszystko zjadł!-Nie rycz, jak zdechnie to ci nowego kupię.

***

- Ładne te pańskie perfumy…- To bimber.

***

Szkoda, że w kosmos nie wysyłają kotów. Chętnie bym sobie popatrzył, jak te bestie próbują zepchnąć szklan-kę ze stołu, a ta nie spada…

***

- Jaką bajkę mama czytała ci na dobranoc ?- O tym, jak sukces w życiu zależy od dobrych ocen.

***

Trwa remont w kościele. Jeden z elektryków blokuje bramę windy na górze i parafianie nie mogą wjechać na piętro. Kierownik budowy wznosi głos do nieba:- Panie Piotrze, zamknij bramę !

***

Małżeństwo spaceruje w parku. Mąż ogląda się za paniami, na co żona:- Wyrabiaj sobie apetyt, kochany, wyrabiaj. I tak jeść będziesz w domu.

***

Rozmawiają dwie koleżanki:- wiesz, im jestem starsza, tym mój mąż bardziej się mną interesuje…- Czemu się dziwisz, przecież jest archeologiem.

***

Zmarł ksiądz i trafił do czyśćca. Dowiedział się tam, że jego parafia-nin Kazik, który był kierowcą trafił prosto do nieba. Rozżalony napisał

więc skargę do świętego Piotra.Święty Piotr odpisał: „ Nie zaszła tu żadna pomyłka. Gdy Ty odprawiałeś msze , to ludzie spali, a gdy Kazik prowadził autobus, to wszyscy się modlili.”

***

Mąż wraca wcześniej z pracy i zastaje żonę w łóżku z obcym mężczyzną.- Co to ma znaczyć?! Kim pan jest?!- No właśnie- oburza się żona. Mój mąż ma rację. Jak pan się właściwie nazywa?

***

Po zakończeniu roku szkolnego spo-tykają się dwaj koledzy.- Jak u ciebie?- Ojciec mnie zlał dwa razy.- Dlaczego dwa. Zainteresował się kolega.- Pierwszy raz ja pokazałem mu świa-dectwo ukończenie siódmej klasy, a drugi, jak się zorientował, że to jest jego świadectwo.

Page 14: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu14

Valerjan Romanovski – czło-wiek, który zdaje się zaprze-czać medycznym dogmatom

na temat granic ludzkiej wytrzymałości. Urodzony w polskiej rodzinie na wileń-szczyznie, a od z górą 25 lat mieszkający w Polsce, w Busku Zdroju, sportowiec, wielokrotny zdobywca rekordów Guin-nessa w jeździe wielogodzinnej na rowe-rze górskim i trzykrotny mistrz Polski w klasie Masters. Przy tym zawodowo zajmujący się drewnem zarówno jako specjalista - wykładowca technologii drewna w warszawskiej SGGW jak i biznesmen działający w branży stolar-skiej. Człowiek nietuzinkowy, pasjonat i idealista lubiący przekraczać bariery dla innych nieprzekraczalne, poszukujący nowych wyzwań, które łączą poznanie o charakterze naukowym z pożytkiem publicznym. Główna postać przedsię-wzięcia naukowego, o którym głośno było ostatnio w mediach (TVP, TVN) o nazwie Projekt VR, realizowanego wspólnie z Politechniką Krakowską

i Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie.

Ciąg dalszy rozmowy z Valerjanem Romanovski:

E.T.: Słuchając Pana dochodzę do wniosku, że jest w Panu jakaś tęsknota za niezbadanym i potrzeba przekracza-

Zamrozić strachPrzekroczyć granicę - ciało, przyjaciel nie wróg! część 2

nia granic. Granic ludzkiej wytrzymało-ści, ale też granic rozumianych bardziej ogólnie. Czy to cecha pańskiej osobo-wości i na ile determinuje ona Pańskie życie. Jest Pan wszak zdobywcą aż ośmiu rekordów Guinnessa i trzykrotnym mi-strzem Polski w kategorii Masters.

V.R.: Nikt nie wie, gdzie owe grani-ce leżą, stąd ja nie mam wrażenia, że je przekraczam, ja je jedynie przesuwam. Do każdej próby jestem bardzo dobrze przygotowany zarówno teoretycznie, jak i fizycznie. Jestem pod ścisłą kontrolą całego sztabu ludzi: lekarza, dietetyka, trenera, fizjologa, psychologa. Po prostu zakładamy sobie jakiś cel i staramy się w sposób maksymalnie kontrolowany go osiągnąć. Kluczem do sukcesu jest zawsze doskonałe przygotowanie. Nie ma w tym elementów szaleństwa czy ryzykanctwa. A najciekawsze w tym jest przyglądanie się własnemu organizmowi i odkrywanie jakie niesamowite drzemią w nim możliwości, ile jest w stanie znieść i jakie cudowne właściwości adaptacyjne posiada.

E.T.: Jest Pan wykładowcą akademic-kim i bierze udział w projekcie nauko-wym realizowanym przez Politechnikę Krakowską. Proszę powiedzieć czy to, że jest Pan jednocześnie zawodnikiem, a więc przedmiotem eksperymentu, a także człowiekiem nauki, więc osobą

świadomą wielu aspektów metodolo-gicznych tego przedsięwzięcia - pomaga w realizacji waszego projektu czy raczej je utrudnia.

V.R.: To moje akademickie zaplecze niewątpliwie mi pomaga. To backgro-ud metodologiczny, który przecież we wszystkich naukach jest podobny i swe-go rodzaju dyscyplina w prowadzeniu eksperymentu, by był on pod kontrolą i miał miarodajne i wiarygodne wyniki. Naszym celem jest wszak, poza pobiciem rekordu, zebranie maksymalnej ilości danych na temat funkcjonowania ciała w ekstremalnie niskich temperaturach, w trakcie wysiłku fizycznego i wszyst-kich przemian metabolicznych i bioche-micznych, jakie zachodzą w organizmie w trakcie adaptacji zarówno do niskich czy wysokich temperatur, jak i wysiłku i stresu z tym związanego.

E.T.: Interesuje mnie jeszcze jeden bardzo istotny aspekt pańskich działań, który jest wyraźnie przez Pana ekspo-nowany. Mianowicie chodzi o pomoc ludziom chorym na nowotwory, głów-nie nowotwory krwi, czyli współpracę z DKMS. Jest Pan zarejestrowanym dawcą szpiku, a także ambasadorem tej fundacji i często podkreśla Pan, że bicie rekordów nie jest celem samym w sobie. Proszę opowiedzieć o Pańskim podejściu do tej kwestii.

V.R.: Powiedzmy najpierw, czym jest sama fundacja. DKMS to fundacja gro-madzącą dane o dawcach komórek ma-cierzystych i szpiku, posiadająca bank komórek macierzystych, które, jak wia-

domo, wykorzystywane są np. do przesz-czepów szpiku dla ratowania ludzi cho-rych na nowotwory krwi. Wiadomo że znalezienie bliźniaka genetycznego jest niezwykle trudne i cały problem polega na tym, by ludzi zgłoszonych do owej bazy było możliwie jak najwięcej. To zwiększa prawdopodobieństwo znale-zienia właściwiej osoby. Dzisiaj jesteśmy zdrowi, ale przecież nikt z nas nie może przewidzieć, co będzie w przyszłości. Moja współpraca z fundacją zaczęła się kilka lat temu od akcji w Busku - Zdro-ju, gdzie zgłosiłem się jako dawca. Po-tem wpadłem na pomysł, by moje bicie

rekordów Guinnesa powiązać z tą piękną ideą, jaka przyświeca fundacji. Chciał-bym też pokazać wszystkim chorym, że jeśli jest się bardzo zdeterminowanym do osiągnięcia celu i bardzo konsekwentnie do niego dąży, wierząc w jego osiągnię-cie, to znacząco zwiększa się szanse na sukces. To chorzy są wszak prawdziwy-mi bohaterami prowadzącymi o wiele trudniejszą walkę niż ta moja, na trasie ultramaratonu. Swoją postawą chcę do-dać im otuchy, a przy tym zainicjować ludzi do oddawania krwi i rejestrowania się w bazie potencjalnych dawców szpi-ku. Moje rekordy są dedykowane wszyst-kim heroicznie walczącym ze słabością swojego ciała.

E.T.: Na koniec zadam pytanie o to, jak to jest być swoistym fenomenem medycznych, biologicznym, czy gene-tycznym? Czy czuje się w Pan w jakimś stopniu nadczłowiekiem i czy może jest jakieś przesłanie albo mądrość, którą chciałby się Pan podzielić z ludźmi, któ-rzy na co dzień nie muszą mierzyć się z ekstremami.

V.R.: Nie czuję się takim fenomenem. Owszem, jestem świetnie wyćwiczony i lata uprawiania sportu, a także harto-

wania organizmu, morsowania i tysiące przejechanych kilometrów zrobiły swoje. Moja lewa komora serca jest ciut większa niż u przeciętnego człowieka w moim wieku, jednak źródła swoich sukce-sów upatruję raczej w konsekwentnym

i świadomym przygotowaniu do każde-go wyzwania, bardzo kompleksowym podejściu do przygotowań, od aspektu diety poprzez trening, przygotowanie mentalne, wydolnościowe, a także bar-dzo precyzyjne określenie celu i środków wymaganych do jego realizacji. Na koń-cowy sukces składa się cały zespół, świet-na organizacja i efekt synergii wszystkich istotnych czynników, które staramy się uwzględnić w trakcie przygotowań. Moja rodzina należy do zdrowo odży-wiających się. Unikamy używek, jeste-śmy aktywni fizycznie, staramy się żyć zdrowo, ale nie jesteśmy jakąś familią

supermenów, nic z tych rzeczy. Chciałbym jako swego rodzaju prze-

słanie powiedzieć wszystkim czytelni-kom „Aksona”, by przede wszystkim szanowali swoje ciało, wsłuchiwali się w nie i traktowali je jak przyjaciela a nie wroga. Takie podejście do własnego or-ganizmu pozwoli im po pierwsze cieszyć się zdrowiem i lepszym samopoczuciem, a także, z pewnością, wydłuży im życie. Współpracujmy z naszym ciałem, nie przeciwstawiajmy się mu i nie ignoruj-my jego sygnałów, ale też mobilizujmy je do zdrowego wysiłku. Nie pozwólmy mu gnuśnieć, dokarmiajmy go właściwie i pozwalajmy się wyspać, a z pewnością z nawiązką się nam odwdzięczy. I pa-miętajmy: jeśli nie wszystko, to prawie wszystko jest możliwie, bo możliwości organizmu ludzkiego są o wiele większe niż nam się z reguły wydaje. Jeśli tylko bardzo chcemy i jesteśmy zdetermi-nowani to jesteśmy w stanie naprawdę bardzo wiele osiągnąć. Liczy się mądrość i i cierpliwość w dążeniu do celu. Mą-dra cierpliwość to wielka życiowa cnota i tego wszystkim życzę.

E.T.: Serdecznie dziękuję za rozmowęEmil Tokarczyk

Zdjęcia:http://oswajamy-mroz.pl/projekt-vr/http://valerjanromanovski.pl/galeria--zdjec/https://www.facebook.com/Amazing-Challenge/photos/

REKLAMA

Page 15: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018 www.miesiecznikakson.eu 15

Gustaw Zieliński

Wakacje ze sztuką

Na wschód od Buga

Gustaw Zieliński – urodzony 1 stycznia 1809 w Mar-kowicach, herbu Świnka,

syn pułkownika kościuszkowsikego Norberta Zielińskiego i Kazimiery Zielińśkiej. Początkowo uczęszczał do szkoły w Toruniu, a następnie uczył się w wojewódzkiej szkole w Płocku. W roku 1827 wstąpił na wydział pra-wa i administracji Uniwersytetu War-szawskiego, studia ukończył w 1830 r. Po ojcu odziedziczyl silne przeko-nania niepodległościowe, dlatego już

Wielkimi krokami zbliża się lato, a wraz z nim se-zon urlopowy. W czasie

wolnym od pracy, czy nauki warto za-rezerwować chwilę na poobcowanie ze sztuką i uwzględnić w planach wizy-ty w Biurach Wystaw Artystycznych w Ostrowcu Świętokrzyskim i San-domierzu. Oferta wystawiennicza, przygotowana przez te galerie na kolejne miesią-ce zapowiada się bardzo ciekawie.  Promują lokalnych twórców

Ostrowieckie Biu-ro Wystaw Artystycz-nych, powstałe w 1995 r. z inicjatywy śp. Tadeusza Maja, jako samorządowa instytucja kultury, zgod-nie ze statutem prowadzi działalność kilkukierun-kową. Przede wszystkim jest organizatorem eks-pozycji. Na przestrzeni lat, w prze-stronnych wnętrzach galerii przy ul. Siennieńskiej swój dorobek twórczy prezentowali m.in. Magdalena Aba-kanowicz, Jerzy Duda Gracz, Zdzi-sław Beksiński, Leszek Mądzik, Adam Myjak, Gustaw Zemła. Stali bywalcy, a takich BWA ma liczne grono podzi-

jako student brał udział w powstaniu listopadowym. Był walecznym mło-dzieńcem, wierzącym w swój kraj, co zmusiło go, razem z korpusem generała Rybińskiego do opuszczenia ojczyzny. Dopiero w 1832 wrócił do kraju, korzystając z amnestii. Wtedy też, stryj Józef podarował mu majątek Kierz (gmina Skępe), aby uchronić Gustawa przed wcieleniem do armii carskiej. To tam zaczęła się rozwijać w nim zamiłowanie do literatury. Dbając o folwark, odziedziczony po stryju, zgromadził w Skępem cen-ny księgozbiór - podstawę Biblioteki Towarzystwa Naukowego w Płocku. Od tego momentu zaczął poszerzać swoje księgozbiory, czytać najwybit-niejszych ówczesnych poetów i na ich wzór tworzyć swoje pierwsze dzieła. Nie porzucił jednak swoich działań dążących do odzyskania niepodle-głości. Za utrzymywanie kontaktów z partyzantką Adama Zawiszy został uwięziony i skazany na zesłanie. Wy-wieziony do Tobolska, dawnej stolicy Syberii, następnie przeniesiony do Iszymu, miasta w południowo-środ-kowej części Rosji. Na Syberii nawią-

zał kontakt z przebywającymi tam pisarzami, dzięki czemu podnosił swoje kompetencje jako pisarz. Mię-dzy innymi powstało wtedy dzieło „Samobójca”, które nawiązywało do konwencji bajronowskich wzorców. W Iszymie korzystał z dostępnej biblioteki i księgozbioru Adolfa Ja-nuszkiewicza. To właśnie na zesłaniu powstał poemat „Kirgiz”, który został wydany w 1842 roku. Uznany został za najwybitniejsze dzieło Zielińskie-go i jednocześnie za jedno z ostatnich poematów romantycznych, bardzo ce-nione przez Kazachów. Wędrując po stepach syberyjskich, stworzył utwory takie jak: „Stepy”, „Jan z Kępy”, „ Koń Beduina”. Po powrocie zajął się odzie-dziczonym majątkiem oraz historią ziemi dobrzyńskiej oraz historią rodu Świnków. W 1850 roku powstał utwór „Powrót wiosny”. Muzykę do słów skomponował Stanisław Moniuszko. Gustaw Zieliński był dwukrotnie żonaty i doczekał się czternaścior-ga dzieci. Zmarł 23 listopada 1881 w Skępem.

Olga Kaszuba

REKLAMA

wiali też grafiki Salvadora Dali, iko-ny oraz prace wielu innych artystów z krajowej i światowej czołówki.    

- Staramy się pokazywać sztukę różnorodną, ale zawsze bardzo dobrą. Chcemy trafić w gusta odwiedzają-cych nas stale, ale też przyciągnąć nowych odbiorców. Tak się szczęśli-wie składa, że ci, którzy przyjdą po raz pierwszy na wernisaż, przychodzą i na kolejne – przyznaje Jolanta Chwa-łek, dyrektor BWA, podkreślając, że jeszcze w minionym roku frekwencja odwiedzin w galerii wynosiła 10 tys. osób – Teraz, po przeprowadzce do siedziby tymczasowej na trzecim pię-trze kina „Etiuda” liczba ta zdecydo-wanie spadła. Bariera architektonicz-na w postaci schodów, niestety, nie dla wszystkich jest do pokonania. Wa-runki lokalowe nie pozwalają nam też na organizację większych wystaw, nie możemy pozwolić sobie na pokazanie rzeźb czy kubików, nie mniej robimy, co w naszej mocy, aby było ciekawie. Głównie stawiamy na lokalnych twór-ców.

Obecnie w galerii prezentowana jest wystawa „Pół żartem, pół serio” Tade-usza Szypowskiego. Ostrowiecki arty-sta plastyk, kojarzony w środowisku przede wszystkim jako malarz, przez wiele lat tworzył rysunki satyryczne, publikowane na łamach hutniczej ga-zety „Walczymy o stal”. Ten bogaty

wycinek jego dorobku artystycznego, wydobyty z redakcyjnych magazynów okazuje się bardzo ciekawym komen-tarzem nie tylko rzeczywistości PRL--u, ale i czasów współczesnych. Z kolei na 8 czerwca zaplanowano wernisaż malarstwa Moniki Misztal, młodej ostrowieckiej artystki mieszkającej obecnie i tworzącej w Warszawie. Do-brze zapowiadająca się malarka, roz-poznawana w środowisku.

- Obrazy namalowane na te właśnie wystawę, tu będą miały swoja premie-rę.-podkreśla J. Chwałek.We wrześniu natomiast zaprosimy na prezentację gobelinów zmarłego niedawno Marka Iżaka, dedykowaną zarówno artyście, ale i jego rodzinie, która przekazała te prace do naszych zbiorów. Otwarcie z pompą

Prawdziwą gratkę dla amatorów sztuki BWA szykuje po powrocie do budynku przy ul. Siennieńskiej, gdzie obecnie powstaje Ostrowiecki Browar Kultury. Oprócz trzech sali wysta-wienniczych, na użytek galerii oddana zostanie jeszcze jedna - dotychczaso-wa sala kameralna MCK. Pozwoli to na organizowanie dwóch niezależnych wystaw jednocześnie. Ponadto będą nowe pomieszczenia biurowe i specjal-ne miejsce na magazyn.

- W nowych wnętrzach planuje-my wystawę wzorowaną na tej, która odbyła się z okazji otwarcia galerii. Wówczas swoje prace zaprezentowali najwybitniejsi artyści polscy. Teraz chcemy pójść nieco dalej i wzbogacić pokaz o twórców zagranicznych – zdradza J. Chwałek. – Na pewno po-każemy też Fangora i będziemy konty-nuować Jesienny Salon Sztuk. Nie tylko wystawy

BWA duży nacisk kładzie również na działalność edukacyjną. Praktycz-nie każdej wystawie towarzyszą warsz-taty plastyczne, skierowane do dzieci i młodzieży. Ich tematyka oraz tech-niki wykonywania prac, dostosowane są do specyfiki danej ekspozycji. Poza zajęciami, dedykowanymi poszcze-

gólnym wystawom organizowane są także warsztaty okazjonalne, np. na Dzień Matki, święta Bożego Naro-dzenia i Wielkanocne, czy uroczysto-ści patriotyczne.

- Chcemy pokazywać dzieciom i nauczycielom takie techniki, jakich nie spotkają w szkołach. Mamy wśród pracowników artystę plastyka, hi-storyka sztuki, więc ta oferta jest na-prawdę na bardzo wysokim poziomie – przyznaje J. Chwałek. - Podobne zajęcia prowadzone są dla seniorów. Ponadto organizujemy spotkania z ciekawymi ludźmi, z autorami ksią-żek o sztuce, pokazy filmowe. Staramy się też włączać w miejskie imprezy ple-nerowe np. z okazji Dnia Dziecka, rozpo-częcia i zakończenia wakacji.Malarstwo, grafi-ka, rysunek  

Na organizacji wystaw dzieł sztu-ki swoją działalność opiera również Biuro Wystaw Artystycz-nych Galeria Sztuki Współczesnej w San-domierzu – instytucja

kultury z czterdziestoletnią tradycją. W jej wnętrzach odbyło się przeszło sześćset wernisaży malarstwa, grafiki, rysunku, rzeźby, instalacji i aranżacji przestrzennych, obiektów i akcji pla-stycznych. Publiczności przedstawio-no twórczość m.in.: Antoniego Fałata, Janusza Przybylskiego, Magdaleny Abakanowicz a także Reginy Le Mo-igne z Francji, grupy artystycznej „Bi-gos” z Anglii, Didiera Pozzy z Fran-cji, Rudolfa Haerdiego  ze Szwajcarii, Diane Miller i grafików z Manhattan Graphic Center z USA, były też wy-stępy performerów z międzynarodo-wej grupy „Black Market”.

W najbliższych miesiącach galeria pokaże prace kolejnych wielkich ar-tystów. Obecnie trwa wystawa ma-larstwa Jurija Sulimowa, a 22 czerwca odbędzie się wernisaż wystawy pasteli Anny Kwiecińskiej-Utkin. Obrazy Beaty Bigaj będzie można oglądać od 20 lipca, natomiast grafiki, rysunki i malarstwo Ryszarda Gancarza za-goszczą w galerii 17 sierpnia. Janusz Baran swoje grafiki pokaże we wrze-śniu, na październik zaplanowano wy-stawę malarstwa Małgorzaty Kaliń-skiej, a na listopad – rysunku Dariusza Piekuta. Ostatnia ekspozycja w tym roku będzie prezentować dorobek ar-tystyczny środowiska plastycznego, związanego z Ziemią Sandomierską. Rozpocznie się 14 grudnia i potrwa do 13 stycznia 2019 r.

Laura

Wystawa Jerzego Beresia w Galerii BWA w Sandomierzu (1991 r.).

Wystawa Magdaleny Abakanowicz w Galerii BWA w Sandomierzu (1997 r.)

Realizacja Rudolfa Haerdie w przestrzeni Starego Miasta w Sandomierzu (2005 r.).

Biuro Wystaw Artystycznych w Ostrowcu Św. dużą wagę przywiązuje do działalności edukacyjnej.

Page 16: Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy ... filePrawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, ... rek jest wykastrowany, po wszelkich szczepieniach. Miał operację

AKSON Miesięcznik Świętokrzyski nr 5 (40) maj 2018www.miesiecznikakson.eu16

AKSON – Adres redakcji: ul. Górzysta 6, 27-400 Ostrowiec Św., Kontakt: tel. 660 080 164, [email protected]

Redakcja zastrzega sobie prawo niewykorzystania materiałów nie zamówionych, a także prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz opatrywania własnymi tytułami. Wyrażane opinie są poglądami autorów i nie zawsze odzwierciedlają stanowisko redakcji oraz wydawcy. Redakcja zastrzega sobie także prawo odmowy przyjęcia reklamy lub ogłoszenia. Za treść reklam, ogłoszeń oraz listów redakcja i wydawca nie odpowiadają. Ponadto autorzy tekstów, zdjęć i fotografii (również innych form fotografiki) oświadczają, że nadesłane przez nich materiały w żaden sposób nie naruszają praw autorskich osób trzecich i są uprawnieni do rozporządzania nimi.

Zrazy zawijane z cebulą, boczkiem i ogórkiem kiszonym

Składniki :wołowina zrazówka 200gmusztarda słoneczna 20gcebula 10gboczek wędzony 10g

Przepis z Miodowego MłynaCarpaccio z gęsi podane z gruszką marynowaną i sosem żurawinowym

Składniki:filet z gęsi 200gpieprz gruboziarnistygruszka marynowana w occie 100gpieprz zielony marynowany 20golej 20 mlrukola 50goliwa 50mlocet winny 20mlżurawina 50 g

miód 10gsos żurawinowysól, pieprz

Sposób wykonania:Filet z gęsi oczyszczamy, pieprzymy, delikatnie podsmażamy. Po ostudzeniu zawijamy w folię spo-żywczą i mrozimy.Gruszkę kroimy w kostkę, dodajemy

pieprz zielony i oliwę, doprawiamy do smaku. Sos robimy mieszając wszystkie skład-niki: oliwę, ocet, żurawinę i miód. Sos może się rozwarstwiać. Kroimy cienkie plasterki fileta, układamy na talerz, następnie układamy gruszkę pokrojoną w kostkę, polewamy sosem, dekorujemy rukolą.

ogórek kiszony 10gpieprzsólmąkamasło 15g

Sposób wykonania:Wołowinę bardzo cienko rozbijamy, pieprzymy.W osobnej misce mieszamy: pokrojoną cebulę, boczek, ogórki pokrojone w paski.Wszystko mieszamy z musztardą, nakładamy na środek i rolujemy mięso w roladkę, spinamy wyka-łaczką. Zrazy należy opró-szyć mąką i obsmażyć ro-ladkę. Zrazy umieszczamy w rondlu, zalewamy wodą, gotujemy do miękkości z dodatkiem soli. Powstały wywar redukujemy, dodaje-my masło oraz zawieszamy mąką do uzyskania gęstości.

Podajemy z ziemniakami gotowanymi i ogórkiem kiszonym.

Życzymy smacznego!