23
M Ó W I Ą W I E K I 18 J ak to zwykle bywa w takich przypad- kach, po elekcji Jana Sobieskiego usł uż- ni genealodzy dorobili mu świetną przeszł ość, szukaj ąc początków rodu w za- mierzchłych czasach. Szlak wytyczył Szy- mon Okolski jeszcze w latach czterdzie- stych XVII wieku, kiedy ojciec przyszłego króla Jakub osiągał kolejne godności pań- stwowe. Zdaniem Okolskiego, autora her- barza Orbis Polonus, przodkiem Sobie- skich był Janik, rycerz żyj ący w czasach Bo- les ł awa Chrobrego. Sam Jan III, kre ś l ą c swój rodowód dla nuncjusza papieskiego, był ostrożniejszy i zaczął od Janiny, rzekomego wojewody sandomierskiego w czasach Leszka Czarnego. Za to sekretarz królew- ski Stanisł aw Chruści ński nie miał żadnych hamulców. W 1717 roku sporządził wywód rodu Sobieskich od samego Lecha, legendarnego założyciela państwa pol- skiego (dodajmy, że Marysieńka miała się z kolei wywodzić od Hugona Kapeta, założyciela francuskiej dynastii Kapetyn- gów). Zawodowi historycy z Tadeuszem Korzonem i Zbigniewem Wójcikiem na cze- le już dawno rozprawili się z takimi opi- niami. Świadczą one jednak o zrozumiałej potrzebie uświetniania własnych korzeni, szczególnie silnej wśród szlachty i rodów królewskich. Nie zapominajmy, że ofiarą podobnych działań padł tak- że Napoleon Bonaparte, z którego skromnymi początkami nie mogli się pogodzić usłużni panegiryści. Jednak zarówno on, jak i Jan III Sobieski czynami wystarczająco uszlachetnili swój ród. PRAWDZIWI PRZODKOWIE Początki rodu Sobieskich giną w mrokach przeszłości, ale nie tak znów odległej i z bardziej prozaicznej przyczyny, jaką jest brak źródeł do dziejów skromnego rodu szlacheckiego. Wiemy, że wywodzili się z ziemi stężyckiej w województwie sandomierskim, ze wsi Sobieszyn. Członkowie rodu pisali się z tej wsi jeszcze w XVII wieku, mimo że od dawna już do nich nie należała. Ród bowiem osiadł w sąsiednim wo- jewództwie lubelskim i tam rozpoczęła się jego wielka kariera. Prze- nosiny te zawdzięczają Sobiescy Sebas- tianowi, pierwszemu udokumentowane- mu przodkowi Jana III, który w 1516 roku ożenił się z Barbarą Giełczewską żona wniosła mu w posagu wieś Wolę Gieł- czewską i okr ągłą sumkę 30 grzywien sreb- ra. Tenże Sebastian okazał talent do po- mnażania majątku i poczynił ważną dla przyszł oś ci rodu inwestycj ę – pozyskał kró- lewszczyznę Pielaszkowice, ulubioną sie- dzibę Jana III. Potem załatwił prawo do- żywocia na Pielaszkowicach dla siebie i syna Stanisława oraz zdołał je obronić przed zakusami możnego rodu Tęczyń- skich. Sobiescy umocnili się w Pielaszko- wicach, zanim szlachta przystąpiła do egzekucji zastawionych dóbr królewskich. Sebastian zmarł ok. 1557 roku. Spo- śród jego synów najważniejszą osobą w naszej historii jest Jan (ok. 1518 – 1564), pomijany w dawniejszych wywodach przodków Jana III. Niesłusznie, bowiem ujawni ł drugą cechę charakterystyczną dla kolejnych członków rodziny – zamiło- wanie do wojaczki. W latach czterdziestych XVI wieku sł użył jako rotmistrz jazdy pod dowództwem hetmana polnego koron- nego Mikoł aja Sieniawskiego oraz s ł ynnego dowódcy, starosty barskiego Bernarda Pretwicza, gromiąc czambuły tatarskie. W 1552 roku razem z Miko- łajem Sieniawskim wyprawił się do Mołdawii, gdzie hetman osadził na tronie Aleksandra Lăpuşneanu. Nowy hospodar złożył przysięgę na wierność Zygmuntowi Augustowi. Król był jednak wściekły, gdyż uważał , że samowolna akcja hetmana sprowadzi na Polskę wojnę z Tur- cj ą. Szczęśliwie udało si ę jej uniknąć, a Jan Sobieski nadal służył w woj- sku i tępił Tatarów. Pod koniec życia wziął udział w wojnie o Inflan- ty z Iwanem Groźnym. Zmarł w czasie kampanii w 1564 roku. PIERWSZY SOBIESKI SENATOR Ożeniony z Katarzyną Gdeszyńską Jan pozostawił trzech synów. Największą karierę zrobił Marek, dziad Jana III. Połączył talenty ojca i dziada, osiągając zarówno sukcesy militarne, jak i ekonomiczne. SOBIESCY Wielka kariera średniego rodu Wyniesienie na tron Michała Korybuta Wiśniowieckiego w 1669 roku było czymś niezwykłym – oto do ścisłego grona monarchów europejskich wszedł człowiek niepochodzący z królewskiego rodu. Tyle że Wiśniowieccy byli starym rodem książąt ruskich i uchodzili za potomków Giedymina, co mogło uzasadniać ich królewski awans. Na tym tle zupełnie niebywała jest kariera rodu Sobieskich herbu Janina, którzy przebojem wdarli się do monarszej elity, startując z poziomu średniej szlachty małopolskiej. Chorąży nadworny Sebastian Sobieski, pierwszy udokumentowany przodek króla Jana III POD HERBEM JANINA DARIUSZ MILEWSKI

DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

  • Upload
    others

  • View
    3

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

WIĄ

W

IE

KI

18

Jak to zwykle bywa w takich przypad-kach, po elekcji Jana Sobieskiego usłuż-ni genealodzy dorobili mu świetną

przeszłość, szukając początków rodu w za-mierzchłych czasach. Szlak wytyczył Szy-mon Okolski jeszcze w latach czterdzie-stych XVII wieku, kiedy ojciec przyszłegokróla Jakub osiągał kolejne godności pań-stwowe. Zdaniem Okolskiego, autora her-barza Orbis Polonus, przodkiem Sobie-skich był Janik, rycerz żyjący w czasach Bo-lesława Chrobrego. Sam Jan III, kreśląc swójrodowód dla nuncjusza papieskiego, byłostrożniejszy i zaczął od Janiny, rzekomegowojewody sandomierskiego w czasachLeszka Czarnego. Za to sekretarz królew-ski Stanisław Chruściński nie miał żadnychhamulców. W 1717 roku sporządził wywód rodu Sobieskich od samego Lecha, legendarnego założyciela państwa pol-skiego (dodajmy, że Marysieńka miała sięz kolei wywodzić od Hugona Kapeta, założyciela francuskiej dynastii Kapetyn-gów). Zawodowi historycy z TadeuszemKorzonem i Zbigniewem Wójcikiem na cze-le już dawno rozprawili się z takimi opi-niami. Świadczą one jednak o zrozumiałejpotrzebie uświetniania własnych korzeni,szczególnie silnej wśród szlachty i rodówkrólewskich. Nie zapominajmy, że ofiarą podobnych działań padł tak-że Napoleon Bonaparte, z którego skromnymi początkami nie moglisię pogodzić usłużni panegiryści. Jednak zarówno on, jak i Jan III Sobieski czynami wystarczająco uszlachetnili swój ród.

PRAWDZIWI PRZODKOWIEPoczątki rodu Sobieskich giną w mrokach przeszłości, ale nie tak

znów odległej i z bardziej prozaicznej przyczyny, jaką jest brak źródełdo dziejów skromnego rodu szlacheckiego. Wiemy, że wywodzili sięz ziemi stężyckiej w województwie sandomierskim, ze wsi Sobieszyn.Członkowie rodu pisali się z tej wsi jeszcze w XVII wieku, mimo że oddawna już do nich nie należała. Ród bowiem osiadł w sąsiednim wo-jewództwie lubelskim i tam rozpoczęła się jego wielka kariera. Prze-

nosiny te zawdzięczają Sobiescy Sebas-tianowi, pierwszemu udokumentowane-mu przodkowi Jana III, który w 1516 rokuożenił się z Barbarą Giełczewską – żonawniosła mu w posagu wieś Wolę Gieł-czewską i okrągłą sumkę 30 grzywien sreb-ra. Tenże Sebastian okazał talent do po-mnażania majątku i poczynił ważną dlaprzyszłości rodu inwestycję – pozyskał kró-lewszczyznę Pielaszkowice, ulubioną sie-dzibę Jana III. Potem załatwił prawo do-żywocia na Pielaszkowicach dla siebiei syna Stanisława oraz zdołał je obronićprzed zakusami możnego rodu Tęczyń-skich. Sobiescy umocnili się w Pielaszko-wicach, zanim szlachta przystąpiła doegzekucji zastawionych dóbr królewskich.

Sebastian zmarł ok. 1557 roku. Spo -śród jego synów najważniejszą osobąw naszej historii jest Jan (ok. 1518 – 1564),pomijany w dawniejszych wywodachprzodków Jana III. Niesłusznie, bowiemujawnił drugą cechę charakterystyczną dlakolejnych członków rodziny – zamiło-wanie do wojaczki. W latach czterdziestychXVI wieku służył jako rotmistrz jazdy poddowództwem hetmana polnego koron-nego Mikołaja Sieniawskiego oraz słynnegodowódcy, starosty barskiego Bernarda

Pretwicza, gromiąc czambuły tatarskie. W 1552 roku razem z Miko-łajem Sieniawskim wyprawił się do Mołdawii, gdzie hetman osadziłna tronie Aleksandra Lăpuşneanu. Nowy hospodar złożył przysięgęna wierność Zygmuntowi Augustowi. Król był jednak wściekły, gdyżuważał, że samowolna akcja hetmana sprowadzi na Polskę wojnę z Tur-cją. Szczęśliwie udało się jej uniknąć, a Jan Sobieski nadal służył w woj-sku i tępił Tatarów. Pod koniec życia wziął udział w wojnie o Inflan-ty z Iwanem Groźnym. Zmarł w czasie kampanii w 1564 roku.

PIERWSZY SOBIESKI SENATOROżeniony z Katarzyną Gdeszyńską Jan pozostawił trzech synów.

Największą karierę zrobił Marek, dziad Jana III. Połączył talenty ojcai dziada, osiągając zarówno sukcesy militarne, jak i ekonomiczne.

SOBIESCYWielka kariera średniego rodu

Wyniesienie na tron Michała Korybuta Wiśniowieckiego w 1669 roku było czymś niezwykłym – oto dościsłego grona monarchów europejskich wszedł człowiek niepochodzący z królewskiego rodu. Tyle że

Wiśniowieccy byli starym rodem książąt ruskich i uchodzili za potomków Giedymina, co mogło uzasadniaćich królewski awans. Na tym tle zupełnie niebywała jest kariera rodu Sobieskich herbu Janina, którzy

przebojem wdarli się do monarszej elity, startując z poziomu średniej szlachty małopolskiej.

Chorąży nadworny Sebastian Sobieski, pierwszyudokumentowany przodek króla Jana III

POD HERBEM JANINADARIUSZ MILEWSKI

18-21 Milewski_makieta NOWA 22.08.2013 14:29 Strona 18

Page 2: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

Urodzony w 1549 lub 1550 roku, znalazł możnych opiekunów, któ-rym zawdzięczał przyspieszenie kariery. Związał się z wschodzącągwiazdą polskiej polityki Janem Zamoyskim, który wprowadził So-bieskiego w 1576 roku na dwór nowo obranego króla Stefana Ba-torego. To był strzał w dziesiątkę. Porywczy, dobrze zbudowany i rwą-cy się do wojaczki (a także do bójek) nowy dworzanin od razu spo-dobał się władcy. Rychło też dał dowody swojej odwagi. Służąc w nad-wornej chorągwi husarskiej, wziął udział w wojnie króla z Gdańskiemw 1577 roku. Tamże w czasie sierpniowych walk o Latarnię wpadłranny razem z koniem do rzeki. Zdołał się wydostać na brzeg z po-mocą towarzyszy.

Służył dalej jako husarz i wziął udział w wojnach z Moskwą.W 1580 roku bił się w zwycięskiej bitwie z Rosjanami pod Torow-cem, gdzie znów spotkała go przygoda – został postrzelony z łuku,dosłownie przybity strzałą do siodła. Szczęśliwe grot nie uszkodziłciała, przeszywając tylko żupan i ubranie wierzchnie.

Brawura Marka Sobieskiego predysponowała go do najtrud-niejszych zadań. W 1587 roku znalazł się w oblężonym przez wojska arcyksięcia Maksymiliana Habsburga Krakowie. Gdy 24 lis-topada cesarscy zdradziecko wdarli się na przedmieście Garbary, zostali powstrzymani przez piechotę JanaZamoyskiego, a następnie doszczętnie roz-bici szarżą chorągwi husarskiej Sobieskie-go. Nie mamy pewności, czy Marek wziąłudział w bitwie pod Byczyną, po której ar-cyksiążę Maksymilian dostał się do polskiejniewoli, ale jest to prawdopodobne. W każ-dym razie to Sobieski pilnował arcyksięciauwięzionego na zamku w Krasnymstawieaż do 1589 roku. Był to wyraz wielkiego za-ufania Jana Zamoyskiego, lecz zaintereso-wany narzekał, że nudzi się przy tym nie-pomiernie i zaniedbuje sprawy rodzinne.

Jego karierę wojskową zwieńczyły kam-panie przeciw Kozakom i Wołochom.W 1596 roku pod wodzą hetmana polne-go Stanisława Żółkiewskiego gromił po-wstańców kozackich Semena Nalewajki podSołonicą. Cztery lata później razem z het-manem wielkim Janem Zamoyskim wy-prawił się do Mołdawii i na Wołoszczyznęprzeciw Michałowi Walecznemu, któregopokonano w bitwie pod Bukowem. MarekSobieski prowadził wówczas własny pułkw sile ok. 1300 ludzi.

Zasługi wojenne i protekcja Jana Za-moyskiego zaowocowały kolejnymi nada-niami. Stefan Batory wysoko cenił Marka.Miał powiedzieć, że gdyby przyszło mu za-ryzykować królestwo w pojedynku, wyznaczyłby do niego właśnieSobieskiego. W 1581 roku pod Worońcem mianował go chorążymnadwornym koronnym (Zamoyski otrzymał wówczas w dożywo-cie buławę wielką koronną). Co równie ważne, król przekształcił kró-lewszczyznę Pielaszkowice w dobra rodowe Sobieskich, do czegodorzucił dzierżawę miasteczka Świniuchy na Wołyniu wraz z klu-czem siedmiu wsi. Sukcesy w walce z Maksymilianem docenił także Zygmunt III Waza. W 1589 roku mianował Sobieskiego sta-rostą łuckim, zabierając go ze sobą w 1593 roku na koronację do Szwecji, a trzy lata później obdarzył godnością kasztelana lubelskiego. W ten sposób, jako pierwszy z rodu, Marek Sobieskiwszedł do grona senatorów koronnych.

Małopolska, a wraz z nią Lubelszczyzna były silnymi ośrodka-mi polskiej reformacji. Sobieski nie pozostał obojętny na nowe prądy i przyjął kalwinizm. Nie przeszkadzało mu to w osiąganiu

kolejnych godności państwowych. Cieszył się też mirem wśród szlach-ty lubelskiej, która w latach dziewięćdziesiątych XVI wieku trzykrotniewybierała go na posła na sejm walny. Był również deputatem do Try-bunału Koronnego.

Ale za panowania Zygmunta III, gorliwego katolika, skończyłysię złote czasy polskiej reformacji, dalsza kariera wymagała konwersjina katolicyzm. Kiedy Henryk IV Burbon uznał, że Paryż wart jest mszy,i porzucił wyznanie protestanckie, Marek Sobieski podjął taką de-cyzję dla województwa lubelskiego. Nominację na urząd wojewo-dy otrzymał w 1597 roku, ale został nim rok później, po konwer -sji. W 1603 roku był bliski marszałkostwa wielkiego koronnego. Jegokandydaturę rekomendował królowi Jan Zamoyski, ale Zygmunt IIIpowierzył je Zygmuntowi Myszkowskiemu.

Protekcja kanclerza wielkiego koronnego i obu królów, a takżewłasna zapobiegliwość pozwoliły Sobieskiemu położyć podwalinypod potęgę ekonomiczną rodu. Marek wykupił od krewnych Pie-laszkowice, w 1592 roku wziął w dzierżawę od Jana Zamoyskiegostarostwo knyszyńskie, a w 1598 roku kupił kompleks dóbr zło-czowskich w województwie ruskim – miasta Złoczów i Zborów ra-zem z ponad 60 wsiami. Zmarł jesienią 1605 roku, nie dożywszy

rokoszu sandomierskiego i konfrontacjiz królem byłych zamojszczyków, do którychsię zaliczał. Uniknął trudnego wyborui oszczędził swemu rodowi konsekwencjiewentualnej złej decyzji.

Pochowany w kościele Bernardynóww Lublinie Marek Sobieski pozostawił po so-bie spory majątek i kilkoro dzieci. Z pierw-szego małżeństwa z Jadwigą Snopkowskąmiał syna Jakuba (1591 – 1646) i pięć córek.Najmłodsza Anna została ksienią brygidekw Grodnie, a pozostałe wyszły korzystnie zamąż – Zofia za Jana Wodyńskiego, wojewodępodlaskiego, Aleksandra za Krzysztofa Wie-siołowskiego, marszałka wielkiego litew-skiego, Katarzyna za Stanisława Radziejow-skiego, wojewodę łęczyckiego, natomiastGryzelda za Dadźboga Karnkowskiego, wo-jewodę dorpackiego. Były to same senator-skie małżeństwa. Marek zresztą równieżpostarał się o korzystny ożenek – po śmier-ci pierwszej żony poślubił w 1600 roku Ka-tarzynę Tęczyńską, wojewodziankę kra-kowską. Doczekał się z nią syna Jana, któryzmarł młodo w 1627 roku.

JAKUB SOBIESKI – LEPSZY POLITYK NIŻ ŻOŁNIERZUgruntowanie pozycji rodu spoczęło

na Jakubie Sobieskim, starszym synu Marka. Wywiązał się z tego za-dania znakomicie. Był wszechstronnie utalentowany, a zadbano teżo to, by solidną edukacją rozwinąć jego zdolności. Ojciec powierzyłgo w opiekę humaniście i poecie Szymonowi Szymonowicowi. Ja-kub zaczął naukę najpewniej w Akademii Zamojskiej, potem stu-diował w Akademii Krakowskiej. W 1607 roku wyjechał do Fran-cji na czteroletnie studia w Collège Royal, znanym u nas jako Collègede France. W 1609 roku udał się z Zygmuntem Myszkowskim doLondynu, gdzie poselstwo polskie sondowało możliwości mariażuWładysława Wazy z córką Jakuba I Stuarta Elżbietą. Podróżował teżpo Niderlandach, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Włoszech i Austrii;pozostawił z tych wojaży cenny diariusz, dzięki któremu możemypoznać zainteresowania młodego Sobieskiego.

Edukacja zagraniczna i peregrynacje po Europie, będące wów-czas w kanonie wychowania polskiej młodzieży magnackiej i za-

POD HERBEM JANINA

19

WIĄ

W

IE

KI

Marek Sobieski, dziad króla Jana III, pierwszy senator w rodzie

18-21 Milewski_makieta NOWA 22.08.2013 14:29 Strona 19

Page 3: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

możniejszej szlacheckiej, dały Sobieskiemu możliwość poznania ob-cych obyczajów oraz języków, w tym francuskiego. Powrócił do kra-ju w 1613 roku, będąc dobrze przygotowany do podjęcia obowiązkówpaństwowych.

Trafił na trudny czas konfederacji wojskowych: nieopłacone woj-sko grabiło kraj i trzeba było przekonać szlachtę do uchwalenia wy-sokich podatków. Młody Jakub Sobieski od razu został rzucony nagłęboką wodę. Król mianował go swym posłem na sejmik lubelski.Sobieski nie tylko przekonał tam szlachtę do uchwalenia podatków,ale został wybrany na jej posła na sejm walny. Tak rozpoczęła sięwielka kariera parlamentarnaJakuba. Przez najbliższe ćwierćwieku aż 20 razy był wybieranyna posła z województw lubel-skiego, ruskiego lub wołyń-skiego, cztery razy wybierano gona marszałka izby poselskiej.Nieprzypadkowo. Sobieski za-słynął jako wybitny mówca,zwano go nawet polskim De-mostenesem. Umiejętność prze-konywania do swoich racji byłanieodzowna w ówczesnym sys-temie politycznym Rzeczypos-politej, gdzie uchwały na sejmiei sejmikach zapadały za zgodąwszystkich.

Jakub nie zaniedbywał też ka-riery dworskiej, która dała muokazję wykazania się na polu dy-plomacji. Jako dworzanin kró-lewski w 1617 roku został przy-dzielony do orszaku królewiczaWładysława Wazy zdążającegodo Moskwy po koronę carską.Z nominacji sejmu wszedł też dogrona ośmiu komisarzy, którzymieli dopilnować, by wyprawazakończyła się z pożytkiem dlaRzeczypospolitej. Sobieski wy-stawił na tę wyprawę 150-kon-ną chorągiew husarską, ale lau-rów wojennych raczej nie szukał– w przeciwieństwie do ojcai syna był lepszym politykiemniż żołnierzem. Podczas wyprawy na wschód nie zaskarbił sobiewzględów Władysława, gdyż wziął udział w wynegocjowaniu korzystnego dla państwa rozejmu z Moskwą w Dywilinie, który jednak kładł kres nadziejom młodego Wazy na koronę carów. Sobieski miał też zacięcie historyczne, gdyż sporządził cenny diariusz tej wyprawy.

W 1621 roku walczył z Turkami pod Chocimiem. Podobnie jakwcześniej pod Moskwą, także tu został wyznaczony do rozmówz Osmanami, które zakończyły się zawarciem rozejmu. Odparto wtedy potęgę turecką spod granic Rzeczypospolitej, a Sobieski nieposkąpił nam opisu wydarzeń w kolejnym diariuszu. Jego łacińskawersja, wydana w 1646 roku w Gdańsku, przyczyniła się do roz-sławienia polskiego zwycięstwa.

Jako komisarz brał też udział w trudnych negocjacjach ze Szwe-dami, zarówno w 1629 roku, zakończonych mało szczęśliwym ro-zejmem w Starym Targu, jak i pomyślniejszych w roku 1635, gdywynegocjowano rozejm w Sztumskiej Wsi. W 1632 roku sprawniepokierował obradami sejmu elekcyjnego, który wybrał na króla Pol-ski Władysława Wazę. Udzielał się też jako poseł, po raz ostatni

w 1638 roku. Wtedy otrzymał urząd wojewody bełskiego i wszedłdo senatu koronnego.

Awans był tyleż zasłużony, ile późny. Sobieski kontentował siędo tej pory mało znaczącym urzędem krajczego koronnego przy-znanym w 1628 roku. Teraz jego kariera urzędnicza nabrała tem-pa – w 1641 roku został wojewodą ruskim, a pięć lat później kasz-telanem krakowskim. Oferując mu najwyższy urząd świecki w Ko-ronie, Władysław IV liczył, że zjedna sobie świetnego mówcę i uzna-nego senatora do niepopularnych planów wojny z Turcją. Jednaknowo kreowany kasztelan krakowski pozostał wierny zasadom le-

galizmu i sprzeciwił się nie-zgodnym z prawem przygoto-waniom króla do wojny. Rozsta-li się w gniewie, co Sobieski cięż-ko znosił. W czerwcu 1646 rokupowalił go w Żółkwi śmiertelnyatak serca.

NOWA MAGNATERIAKarierze politycznej Jakuba to-

warzyszył wzrost majątku. Sobieski uchronił ojcowiznę od po-działu, spłacając siostry. Skrzętniegromadził też nowe dobra; kupiłm.in. rozległy kompleks pomo-rzański z miastem i zamkiem Po-morzany oraz ponad 30 wsiami.Zysk przyniosły mu także mał-żeństwa, zwłaszcza drugie – z Zo-fią Teofilą Daniłowiczówną. Dzię-ki bezpotomnej śmierci jej brataStanisława Sobieski przejął więk-szą część spadku po Żółkiewskichi Daniłowiczach, a więc kompleksżółkiewski na Rusi i boryspolski naZadnieprzu. Pod koniec życia miałw swym ręku 15 miast i sto kil-kadziesiąt wsi. Dzierżył też boga-te starostwa: krasnostawskie, na-dane mu w 1624 roku przez Zyg-munta III, i jaworowskie, któreotrzymał od Władysława IV za za-sługi w czasie sejmu elekcyjnego.Szybko zadbał też o odpowiednieuposażenie synów, wyjednując

dla Marka zgodę na cesję starostwa jaworowskiego, a później krasnystawskiego, gdy jaworowskie otrzymał młodszy syn Jan.

Zofia Teofila urodziła dwóch synów: Marka (w 1628 roku) i Jana(1629), przyszłego króla Polski. Odziedziczyli oni magnacki już ma-jątek i weszli do elity koronnej. Jan kontynuował też dzieło przod-ków, zdobywając wszechstronne wykształcenie i osiągając szczytykariery wojskowej i politycznej.

Dodajmy na zakończenie, że choć ród Jana III wygasł w linii męskiej, to dzięki małżeństwu córki Teresy Kunegundy z księciembawarskim Maksymilianem Wittelsbachem Sobiescy zyskali tak utytułowanych potomków jak Fryderyk August, król saski i książęwarszawski, Wiktor Emanuel III, król Włoch, Karol I Habsburg, ostat-ni cesarz Austrii i król Węgier, czy Symeon II, car Bułgarii. Zacny Sebastian Sobieski z początku XVI wieku zapewne nawet nie śniło takiej karierze i koneksjach swej rodziny. !

POD HERBEM JANINA

20

WIĄ

W

IE

KI

DARIUSZ MILEWSKI, historyk, pracuje w Instytucie Nauk HistorycznychUniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, zajmuje sięhistorią nowożytną i wojskowością staropolską

Jakub Sobieski, wojewoda bełski i ruski, kasztelan krakowski, ojciec Jana III

18-21 Milewski_makieta NOWA 22.08.2013 14:29 Strona 20

Page 4: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

Marek * 1549 lub 1550, † 10.11.1605

1578 – 1579 Jadwiga Snopkowska, † 11.10.1597, po 1597 Katarzyna Tęczyńska, † 1650

Jakub* 1580

† 23.06.16461620 Marianna

Wiśniowiecka † 162416.05.1627 Zofia

Teofila Daniłowiczówna, † 27.11.1661

Marek* 24.05.1628 † 3.06.1652

Jan* 17.08.1629 † 17.06.1696

5.07.1665 Maria Kazimiera de la Grange d’Arquien,

† 30.01.1716

Katarzyna† 29.09.1694

Władysław Dominik Zasaławski, † 1656

7.07.1658 Michał Kazimierz Radziwiłł, † 14.11.1680

ZofiaJan Wodyński

AleksandraMarianna

Krzysztof Wiesiołowski† 19.06.1637

Katarzynapo 1605 Stanisław

Radziejowski, † 12.1637

Gryzelda 1616 Daźbóg

Karnkowski, † 1617ok. 1619 Jan

Rozdrażewski, † 11.12.1628

Anna Jan* 1597 † 1627

Jakub Ludwik* 2.10.1667 † 19.12.1737

25.03.1691 Jadwiga Elżbieta, c. Filipa Wilhelma,

el. Palatynantu, † 10.08.1722

Teresa Kunegunda* 4.03.1676 † 10.03.1730

2.01.1695 Maksymilian Emanuel, el. baw., † 26.02.1726

Aleksander Benedykt Stanisław* 6.12.1677 † 19.11.1714

Maria Karolina* 25.11.1697 † 8.05.1740

1723 Fryderyk Maurycy, ks. de Turenne, † 1.10.1723,

1.04.1724, Karol Godfryd, hr. de la Tour d’Auvergne, ks. de Bouillon

Maria Kazimiera* 20.01.1695 † 18.05.1723

Maria Klementyna* 18.07.1702 † 17.01.1735

3.09.1719 ks. Jakub Edward Stuart, † 1.01.1766

Konstanty Władysław* 1.05.1680 † 28.02.1726

18.11.1708 Maria Józefa Wesslówna, † 4.01.1762

PotomkowieMarka Sobieskiego

uproszczone drzewo genealogiczne

* data narodzin† data śmierci∞ małżeństwo

18-21 Milewski_makieta NOWA 22.08.2013 14:30 Strona 21

Page 5: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

WIĄ

W

IE

KI

POD HERBEM JANINA

22

Dnia siedemnastego sierpnia 1629 roku [...] W potokach płyną-cej z niebios wody, w zimnym świetle trzaskających piorunów,[…]. Wśród szalejącej przyrody i zawieruchy wojennej, w cichym,

ustronnym zakątku komnaty zamkowej między godziną czternastą a pięt-nastą przyszedł na świat Jan Sobieski, późniejszy król Jan – taki obraznarodzin zwycięzcy spod Wiednia przedstawił historyk Janusz Wo-liński. Uzupełnił go krwawymi blaskami pożogi, jękami mordowanejlub pędzonej w jasyr ludności, gardłowymi okrzykami ordyńców i tętentemgromiącego ich gwałtownego pościgu polskich chorągwi.

Król w swej autobiografii stwierdził jedynie, że biły pioruny, a Ta-tarzy podeszli pod zamek w Olecku. Dramatyczny opis Wolińskiegoświetnie wpisuje się w legendę Sobieskiego salvatora, który po la-tach klęsk i upokorzeń przywrócił blask chwały klingom polskichszabel, a swą tarczą osłonił Europę od tureckiej nawałnicy. Nie tyl-ko Woliński dał się uwieść symbolicznym, ba metafizycznym, jak jeokreśla inny biograf Zbigniew Wójcik, okolicznościom narodzin Sobieskiego predestynującym go do odegrania w historii roli biczana pogan. Trzeba jednak pamiętać, że zanim skronie Jana III ozdo-biła korona, a później laury wiedeńskiego zwycięzcy, był wojewo-dzicem Sobieskim, a jeszcze wcześniej małym Jasiem.

MIĘDZY KAPLICĄ A BIBLIOTEKĄO tym okresie życia późniejszego króla nie wiemy zbyt wiele. Teo-

fila z Daniłowiczów Sobieska, matka Jana, zostawiła raptularz opi-sujący jej ślub i narodziny siódemki dzieci (z których do wieku doj-rzałego doszła jedynie czwórka), próżno tam jednak szukać szcze-gółów domowego życia czy wychowania młodych magnatów. Wie-my jedynie, że oczkiem w głowie rodziny był nie Jan, ale jego star-szy bart Marek, pieszczotliwie zwany Marasiem, któremu nawet Hen-ryk Sienkiewicz przyznawał wszystkie przymioty salvatora, dodającdo tego przewagę urody. Wiemy również, że wszystkie dzieci Jakubai Teofili Sobieskich wychowywano w kulcie wojennego patriotyz-mu. Słowami samego Jana: Wprawiali nas za młodu, abyśmy nie byliwyrodkami od przodków swoich, wystawiając nam i na oczy, jeszczew dziecinnym będąc wieku, wielką sławę ich, odwagę i ochotę na zaszczytkościoła bożego i ojczyzny, kazawszy nas zaraz z abecadłem tego wier-

sza uczyć z nagrobka naszego pradziada: „O quam dulce et decorum estpro patria mori!” [O, jak słodko i chlubnie umierać za ojczyznę]. Tympradziadem był hetman Stanisław Żółkiewski, który poległ „od Tur-ka” pod Cecorą, otoczony przez całą familię specjalną czcią.

Sobiescy zresztą byli rodem ciężko doświadczonym przez mu-zułmanów. Nawet Jan pisał, że takiego przykładu w domach lubo ry-cerskich i wojennych podobno się mało trafiło, od pogańskiej położonyręki byli pradziad, dziad i wuj, a później również brat „Maraś”, którego gwiazda zgasła przedwcześnie w dniu klęski pod Batohem. Matka od najmłodszych lat wkładała dzieciom do głów, że gdyby z po-trzeby uszli, za synów by ich nie miała. Teofila z Daniłowiczów Sobieskajawi się jako herod baba zupełnie nie białogłowego, ale męskiego serca, która gdy trzeba było, potrafiła sama wziąć do ręki broń, by na czele czeladzi bronić się „przed Tatary”. Tak było, gdyw 1623 roku, pod nieobecność mężczyzn, musiała wraz babką Reginą z Herburtów, wdową po hetmanie Żółkiewskim, odeprzećnajazd na Olesko. To ona rządziła domem, gdy ojciec przyszłego kró-la Jakub wyjeżdżał na wojny lub dla służby publicznej.

„Maraś” i z przyrodzenia wesoły Jan spędzali pierwsze lata międzyżywą kaplicą poległego hetmana w Żółkwi a świetnie zaopatrzonąbiblioteką ojca. Jakub Sobieski był bowiem człowiekiem światłym,przywiązującym do edukacji i słowa pisanego wielką wagę.

PRZYSZŁY KRÓL DOBRZE WYEDUKOWANYBracia Sobiescy otrzymali za młodu tak staranną edukację, na jaką

tylko pozwalał ówczesny poziom polskich szkół. Ojciec najpierwposłał synów do nowo założonego Kolegium Nowodworskiego, za-opatrzywszy ich opiekuna Pawła Orchowskiego w instrukcję edu-kacyjną. Zalecał w niej synom szczególną pilność w nauce języków:niemieckiego, francuskiego i tureckiego, który według niego był szcze-gólnie potrzebny szlachcie zamieszkującej południe Rzeczypospo-litej, a także odradzał naukę… logiki, rzekomo przydatnej wyłącz-nie „teologom i próżniakom”.

Szkoła Sobieskich została powołana do życia uchwałą senatu jesz-cze w poprzednim wieku. Świetność osiągnęła jednak dzięki zapisowiBartłomieja Nowodworskiego, kawalera maltańskiego i najlepszego

MACIEJ KRAWCZYK

NAUKI BRACISOBIESKICHNorman Davies pisał: Nazwisko Sobieski należy do tych bardzo nielicznych nazwisk w historii

Polski, które znane są szerszemu światu. My wyobrażamy sobie Jana III jako gromiącego wodza lubczułego kochanka. Rękę, która pisała piękne listy i kreśliła śmiałe plany strategiczne, długo trzeba było

jednak układać – młodość przyszłego króla zeszła na nauce.

22-23 Krawczyk_makieta NOWA 22.08.2013 14:30 Strona 22

Page 6: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

w Polsce sapera (to on podkładał minę pod murySmoleńska). W latach, gdy uczęszczali do niej bra-cia Sobiescy, przeżywała swój najlepszy okres. Poziomnauczania wykraczał więc poza to, co oferowały zwyk-łe jezuickie szkoły, z którymi Kolegium Nowo-dworskiego jako uczelnia świecka było w konflikcie.

Na przełomie 1642 i 1643 roku Jan ukończył kla-sę dialektyki i wstąpił na Wydział Filozoficzny Aka-demii Krakowskiej. Uczelnia ta nie cieszyła się wów-czas najlepszą opinią. Dziekanem Wydziału Filozo-ficznego był Wojciech Dąbrowski, człowiek pod każ-dym względem co najwyżej przeciętny, którego jednakprzyszły król poważał bardzo jako uczonego męża.Takie afiliacje przykleiły Sobieskiemu u biografów łat-kę człowieka pozbawionego umysłowej głębi – czło-wieka czynu, a nie myśli. Trudno się oprzeć wraże-niu, że przedstawiano go tak dla zrównoważenia mi-litarnego geniuszu i wyjaśnienia błędów popełnianychprzez władcę w grze politycznej.

Sobieski posiadał całkiem pokaźną bibliotekę (za-chował się jej spis sporządzony podczas przenosinprywatnego majątku monarchy z Wilanowa do Żół-kwi). Zawierała wszystkie tytuły, jakie powinien znaćkulturalny człowiek tamtego czasu, nawet miłośniknowych prądów umysłowych w Paryżu. Podobnie jakojciec, Jan w wolnej chwili księgi z ręki nie wypuszczałi – cytując Tadeusza Korzona – pod namiotem chci-wie czytał o odkryciach Galileusza, Hyugensa, Harveya,a w swej bibliotece obozowej miewał Descartes’a i Gas-sendiego, i wielkiego jansenistę Arnauda, i naukę kwa-krów, i Corneille’a, i Moliere’a.

Opowieści o rzekomym ograniczeniu umysło-wym czy „filozoficznym niewyćwiczeniu” zwy-cięzcy spod Wiednia można włożyć między bajki.Tadeusz Korzon twierdzi, że wyobrażenia o świe-cie i intelektualne horyzonty Jana III nie wykraczałypoza swoją epokę – trudno jednak czynić mu z tegozarzut, podobnie jak z tego, że makaronizmami psułpiękne wyrazy patriotycznych uczuć. Zresztą i pisał, i mówił Sobieskinad wyraz sprawnie, w czym niemała zasługa nauczyciela retorykiAndrzeja Lipińskiego. Opuszczając mury uniwersytetu, miał przy-szły król zupełnie dobrze opanowaną wiedzę historyczną, znał dialektykęi retorykę, doskonale posługiwał się „cycerońską” łaciną, nieźle nie-mieckim, liznął również nieco greki i oczywiście tureckiego. Jego edu-kację miał zwieńczyć europejski Grand Tour.

GRAND TOUR PO WIEDZĘ I OGŁADĘCelem podróży był oczywiście Paryż, gdzie bracia Sobiescy mie-

li pobierać dalsze nauki. Niezwykle interesująca jest instrukcja edu-kacyjna, w którą wyposażył synów Jakub. Oprócz zwykłych rodzi-cielskich napomnień, by się nie pojedynkować, nie robić długówi przykładać do nauki, przestrzegał synów przed zażyłością z Fran-cuzami, co jednego dnia się zakochają – drugiego porzucą, a nade wszyst-ko z przebywającymi na obczyźnie Polakami, których uważał za dużogroźniejszych. Odradzał również naukę muzyki, choć tu zostawiałsynom wolną rękę, podobnie co do „skoków” (czyli tańca) – ojciectwierdził, że bracia natańcują się jeszcze z Tatary. Pismo kończy sięprzykazaniem, by synowie nauczyli się zdobywać przyjaciół i pozostaliza granicą jak najdłużej – nawet aż do jego śmierci.

Opiekunem wojewodziców został Sebastian Gawarecki, sądzącpo jego diariuszu z podróży, człowiek dość ograniczony. Dowiemysię z zapisków, na ile wyceniano marmurowy stół w Luwrze czy ob-raz w jednym z niemieckich kościołów, lecz bardzo mało o życiu mło-dych magnatów. Chyba nie zachowywali się najlepiej, skoro często

przychodziło do „hałasów” z gospodarzami (jeden zrozumiał polskiesłowo „sk...syn”), a ojcowskie napomnienia, by unikali Polaków, byłyignorowane. Więcej informacji znaleźć można w listach Marka i Jana.Na przyszłym królu wielkie wrażenie wywarło osadzenie w Bastyliiksięcia Bogusława Radziwiłła za… pojedynek. Jan był oburzony, że „najgodniejszego szlachcica” można tak „zgnoić”, z drugiej stro-ny jednak podziwiał sprawność francuskiego królewskiego wymia-ru sprawiedliwości.

Sobiescy pod jednym względem wzięli sobie do serca ojcowskąinstrukcję – była to rzeczywiście podróż edukacyjna. Choć częstolekcje były wyłącznie poglądowe. Wiele musiał Janowi dać kontaktz nauczycielem szwedzkiego króla Karola X Gustawa, gen. Tor-stensonem, u którego boku spędził miesiąc, jak również służba wefrancuskiej gwardii królewskiej. Z kolei w Holandii bracia pobieralinauki z zakresu fortyfikacji u Stampinana, nadwornego matematykaksięcia Orańskiego. Że zaś salon księżnej de Longueville, w którymbywali częstymi gośćmi, był najlepszą w Europie szkołą poloru, wie-my już z lektury Trzech muszkieterów. Bracia odwiedzili również Lon-dyn, już wtedy porażający ogromem.

Główne założenie tego Grand Touru – rozejrzenie się w świecie,zostało zrealizowane. Podróż przerwała braciom informacja o śmier-ci króla Władysława IV, która zastała ich w Antwerpii. Postanowi-li wrócić do kraju. Dziewiętnastoletni Jan niemal natychmiast rzucił się w zalecane przez ojca „tany z Tatary”. !

POD HERBEM JANINA

23

WIĄ

W

IE

KI

Młodzi Sobiescy przy grobiehetmana Stanisława Żółkiewskiego(Teofila Sobieska z synami u grobuŻółkiewskiego), mal. WaleryEljasz-Radzikowski, MuzeumNarodowe w Poznaniu. Na grobiehetmana widać łaciński napis:Exoriae aliquisnostris ex ossibusultor („Oby z kości naszych wstałmściciel”). Jan Sobieski pomściłpradziadka, który zginął podCecorą w 1620 roku, bijącTurków pod Chocimiem,Wiedniem i Parkanami

MACIEJ KRAWCZYK, redaktor naczelny portalu „Mówią wieki w sieci”

22-23 Krawczyk_makieta NOWA 22.08.2013 14:30 Strona 23

Page 7: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

WIĄ

W

IE

KI

POD HERBEM JANINA

24

Przyszły król, urodzony w Oleskuw 1629 roku, podczas gwałtownejburzy i wśród grasujących czam-

bułów tatarskich, od najmłodszych latwzrastał w poczuciu wartości swegorodu oraz kulcie rycerskości i patrio -tyzmu.

Nie przypadkiem zarówno Jan, jaki jego starszy brat Marek po powrociez peregrynacji zagranicznych zaciągnęlisię do wojsk koronnych, by walczyćz powstaniem kozackim Bohdana Chmiel-nickiego. Obaj wystawili chorągwie kozackie, uczestnicząc w kampanii zborowskiej (Jan) i oblężeniu Zbaraża(Marek).

Podczas batalii pod Beresteczkiem(28 – 30 czerwca 1651 roku) Jan Sobie-ski służył w pułku hetmana wielkiego ko-ronnego Mikołaja Potockiego i w walcez Tatarami otrzymał ranę ciętą głowy,omal nie dostając się do niewoli. W na-stępnym roku zabrakło go pod Batohem,gdzie zginął jego brat Marek. Pozycja Sobieskiego w armii koronnej stale rosła. Podczas kampanii żwanieckiej1653 roku został wyznaczony przez mo-narchę na zakładnika strony polskiejw trakcie rokowań z chanem tatarskimIslam Gerejem. W następnym roku wziąłudział w poselstwie do Turcji. Tam pogłębiłznajomość języka tureckiego i poznałobyczaje oraz organizację armii tureckiej.

Jako pułkownik, czyli dowódca pułkujazdy w kompucie koronnym, uczestni-czył w kampanii ochmatowskiej w stycz-

MIROSŁAW NAGIELSKI

SOBIESKI – WÓDZ ZAWOŁANY

Jan III Sobieski wzniósł na wyżyny staropolską sztukę wojenną. Walki z Tatarami i Turkamiwymagały nie tylko świeżej myśli operacyjnej, ale także zmian w taktyce polskiej jazdy,

która musiała się dostosować do lotnego przeciwnika. Jednak ze względu na brak środkówfinansowych i słabość państwa król nie zdołał zdecydowanie zreformować armii.

Król Jan III Sobieski, malarznieznany, koniec XVII wieku,Muzeum Wojska Polskiegow Warszawie. Monarchęukazano w karaceniez naramiennikami i w karmazynowej delii

24-28 Nagielski_makieta NOWA 23.08.2013 13:27 Strona 24

Page 8: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

niu 1655 roku. W tym samymroku, gdy Szwedzi najechaliRzeczpospolitą, tak jak het-mani i wielu pułkowników Sobieski wypowiedział posłu-szeństwo Janowi Kazimierzowii przyjął służbę u Karola XGustawa. Był w grupie ofice-rów, którzy uznali, że ucieczkakróla na Śląsk zwolniła ichz przysięgi wierności. W liściedo szwedzkiego monarchy pi-sali oni, iż mu się poddają nie exnecessitate [z konieczności],gdyż tej nie mają, tylko tę jedną,iż król pan ich onych deseruit[opuścił] wyjazdem swoim zagranicę. Sobieski pod szwedz-kimi sztandarami służył domarca 1656 roku. Dzięki temupoznał sztukę wojenną jednejz najlepszych ówczesnych armiieuropejskich.

Mimo służby u Szwedów Sobieski nie stracił łaski Jana Kazimierza.Niedługo po powrocie król mianował go chorążym koronnym (tenurząd sprawowało wielu przyszłych hetmanów). Jan bił się pod War-ką oraz w Wielkopolsce, w trzydniowej (28 – 30 lipca 1656 roku)bitwie pod Warszawą z siłami szwedzko-brandenburskimi dowo-dził pułkiem jazdy. W 1657 roku odznaczył się w walkach przeciwkowojskom siedmiogrodzkim Jerzego II Rakoczego. W następnych la-tach wojował w Prusach Królewskich.

W tych kampaniach uczył się od mistrzów nad mistrze: StefanaCzarnieckiego, specjalisty od walk podjazdowych i szybkiego ma-newru kawaleryjskiego, oraz hetmana polnego koronnego JerzegoLubomirskiego, który umiejętnie łączył działania jazdy z waloramiogniowymi piechoty i dragonii. Stał się specjalistą w wykorzystaniujazdy do dezorganizacji zaplecza przeciwnika i przerywania jego linii komunikacyjnych oraz w działaniach typu zagonowego, niszczących siły przeciwnika.

NA WSCHODNIM I POŁUDNIOWYM TEATRZE DZIAŁAŃW późniejszych kampaniach na teatrze wschodnim Sobieski po-

twierdził, że jest wybitnym dowódcą. Jako chorąży koronny i dowódcawłasnego pułku wziął udział w kampanii cudnowskiej 1660 rokuprzeciwko siłom moskiewsko-kozackim. Odznaczył się w bitwie podSłobodyszczami, co odnotował Samuel Leszczyński w poemacie Po-trzeba z Szeremetem hetmanem moskiewskim i Kozakami:

Sobieski z pułkiem swoim od skrzydła lewegoPrzymnaża coraz więcej sławy domu swego,[…]Że na smiertelne razy, na trup zagęszczonyNie dba, sam lezie w tabor ludźmi osadzony.W wyprawie zadnieprzańskiej Jana Kazimierza (1663 – 1664)

dowodził strażą przednią armii, rozbijając Kozaków pod Nowo-grodem Siewierskim. Wraz z pisarzem polnym koronnym Janem Sapiehą ubezpieczał działania głównych sił Jana Kazimierza podczasmarszu na Kijów. Jego autorytet wzrósł na tyle, że w trakcie oblę-żenia Stawiszcz w dobie kolejnego powstania kozackiego był już za-stępcą wojewody kijowskiego Stefana Czarnieckiego.

Tymczasem w kraju wybuchł rokosz Lubomirskiego. Sobieski,związany z dworem królewskim, przyjął urząd marszałka wielkie-go koronnego po Lubomirskim, a później buławę polną koronnąpo śmierci Czarnieckiego. Naraziło go to na ostra krytykę opozycyjnienastawionej szlachty i wojska stojącego po stronie eksmarszałka.

Mimo że raczej był obserwatorem niż aktywnym uczestnikiem walkz rokoszanami, podpadł także królowi i jego otoczeniu. Sobieskie-go obwiniono o klęskę doborowych regimentów dragonii królewskiejw bitwie pod Mątwami (13 lipca 1666 roku), gdyż był najwyższymrangą dowódcą w wojskach przeprawiających się przez błota noteckie.W liście do królowej Marii Kazimiery bronił się przed zarzutami: nieradziłem, aby się do nich przeprawiać, i żaden mi tego zadać nie może;alem też nie kontradykował [sprzeciwiał się] tak bardzo, żeby było o mnienie napisano, żem ja był okazją, żeśmy do nich nie szli.

Mątwy nadszarpnęły prestiż Sobieskiego w armii koronnej, któ-ra oczekiwała na restytucję Lubomirskiego. Hetman wzbraniał sięprzed objęciem komendy nad wojskiem także dlatego, że nie chciałiść na Ukrainę, nie mając środków na opłacenie żołnierza. Pisze miKról JMć, że to moja powinność być przy wojsku. […] Ale Króla JMci rzeczmnie porządnie wyprawić z wojskiem płaconym, posłusznym; a mojabić się z każdym nieprzyjacielem; pójść by na kraj świata. Ale wojskaujmować mnie bez pieniędzy i obietnicami ich karmić, żeby na wieki szal-bierzem zostać, niesłuszna – argumentował gorzko.

Sobieski jednak szybko odbudował pozycję, gdy działaniami wy-dzielonych oddziałów jazdy zmusił Tatarów do zaatakowania ufor-tyfikowanego obozu pod Podhajcami (6 – 19 października1667 roku), powstrzymując siły kozacko-tatarskie przed pusto-szeniem południowo-wschodnich województw Rzeczypospolitej.Wyrazem uznania dla talentu i dokonań wojennych hetmana byłopowierzenie mu buławy wielkiej koronnej po Stanisławie RewerzePotockim w lutym 1668 roku.

Począwszy od Podhajec, talent dowódczy Sobieskiego jest widocznyszczególnie na teatrze ukrainnym. Stosując błyskawiczne wyprawyjazdy komunikiem, pokonując dziennie 60 – 70 km, potrafił nawiązaćkontakt bojowy z czambułami tatarskimi, do tej pory zręcznie uchy-lającymi się przed pościgiem sił koronnych. Wyprawy na Bracławw 1671 roku oraz na czambuły w 1672 roku pokazały, że polska ka-waleria pod dobrym dowództwem jest w stanie sprostać lotnej or-dzie. W kilkanaście dni października 1672 roku Sobieski rozbił kil-kanaście partii tatarskich, odzyskując kilkadziesiąt tysięcy jasyru wzię-tego przez ordyńców. Wybitny znawca staropolskiej sztuki wojen-nej Stanisław Herbst uznał działania hetmana za perfekcyjne. Sobieskipo mistrzowsku wykorzystywał straże przednie swoich wojsk, któ-re nie tylko rozpoznawały walką siły przeciwnika, ale też potrafiłyzatrzymać jego uderzenie do czasu nadejścia własnych sił głównychoraz rozbić przednie formacje wroga. Umiał też wyzyskać na swoją

POD HERBEM JANINA

25

WIĄ

W

IE

KI

Taniec tatarski, mal. Juliusz Kossak, 1885

24-28 Nagielski_makieta NOWA 22.08.2013 14:34 Strona 25

Page 9: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

POD HERBEM JANINA

korzyść ukształtowanie terenu, co pozwalało mu znacznie słabszy-mi siłami związać liczniejszego przeciwnika, a następnie, wykorzystującodwody, przejść do kontrnatarcia, które niejednokrotnie rozstrzygałobitwę.

Za zwycięskim wodzem murem stanęło wojsko, broniąc jego honoru wobec gróźb szlachty deliberującej pod Gołębiem nad ode-braniem Sobieskiemu piastowanych urzędów. Hańbiący traktat buczacki oraz realne zagrożenie ze strony Turcji otrzeźwiło szlach-tę i na sejmie pacyfikacyjnym w styczniu 1673 roku poparła ona projekt Sobieskiego nowych zaciągów na wojnę z Turcją.

OD CHOCIMIA DO WIEDNIAFortuna uśmiechnęła się do Sobieskiego, gdy okazało się, że

to on poprowadzi wojsko pod mury Chocimia, a nie niedołężnykról Michał Korybut Wiśniowiecki. Zwycięstwo nad siłami tu-reckimi Husejna paszy pod Chocimiem (11 listopada 1673 roku)przyniosło mu wielką sławę. Zmusił armię turecką do obrony w nie-dogodnej pozycji, gdyż Husejn miał za sobą Dniestr z jednym mos-tem, i silnymi podjazdami zabezpieczył się przed odsieczą dru-giego korpusu tureckiego Kapłana paszy. Po silnym przygotowaniuartyleryjskim poprowadził szturm na pozycje tureckie. Podobniejak w późniejszych kampaniach obóz turecki został zdobyty wie-lokrotnymi szarżami husarii, która odcięła Turkom drogę odwrotu,zdobywając przyczółek mostowy. Gdy artyleria polska zniszczyłamost, los oddziałów tureckich był przesądzony. Z 30-tysięczne-go korpusu Husejna paszy uratowało się zaledwie 4 tys. ludzi.W jednej z cudzoziemskich relacji czytamy, że batalia chocims-ka była zwycięstwem tak wielkim i tak zupełnym, że równego mu nie odniósł nad Osmanami nikt w całym chrześcijaństwie od ponadtrzystu lat.

Ten triumf otworzył Sobieskiemu drogę do korony po zmarłymdzień przed bitwą Michale Korybucie. Zarówno szlachta koronna,

jak i wojsko widziały w nim zbawcę ojczyzny i wodza, który sku-tecznie przeciwstawi się zagrożeniu tureckiemu.

Wojny z Turcją z lat 1672 – 1676 wpłynęły istotnie na ukształ-towanie się staropolskiej sztuki wojennej w drugiej połowie XVII wie-ku. Duży udział w tych zmianach miał Jan III Sobieski. Tym bardziejże dopiero na sejmie koronacyjnym 1676 roku król oddał pełnię wła-dzy nad wojskiem, mianując Dymitra Wiśniowieckiego hetmanem wiel-kim koronny, a Stanisława Jana Jabłonowskiego hetmanem polnym.

Było to już po udanych kampaniach 1675 i 1676 roku. W bitwiepod Lwowem Jan III narzucił Tatarom walkę w niesprzyjającym te-renie, następnie rozbił ich czołowym atakiem i ścigał aż do Złoczowa.Z kolei w 1676 roku w warownym obozie pod Żurawnem zatrzy-mał silną armię turecką Ibrahima Szejtana, wcześniej rozgromiwszyTatarów pod Wojniłowem. Turcy ponieśli duże straty i przystali natraktat pokojowy. Działania pod Lwowem i Żurawnem są przykła-dem stosowania przez polskiego monarchę zasady ekonomii sił, po-legającej na wykrwawieniu sił przeciwnika.

W trakcie wojen z Turcją Sobieski postulował powiększenie woj-ska do 35 tys. stawek żołdu, w tym 3 tys. husarii, 17 tys. jazdy pan-cernej i lekkiej, 3 tys. dragonii oraz 10 tys. piechoty. Postawił na roz-budowę ciężkiej jazdy – husarii, która miała stanowić główną siłęuderzeniową jego armii. Występując na sejmie walnym 1676 roku,domagał się: Wojska konnego 20 tysięcy zupełne, w której liczbie usar-skich chorągwi jako najwięcej mieć życzę, […] bo z nich i ozdoba i obro-na, a nade wszystko, że takiej miliciej żaden inszy nad polski naród niema i mieć nie może. W efekcie wystawiono nowe chorągwie, „husa-rząc” (dostosowując do standardu husarii) roty pancerne. W 1676 ro -ku armia koronna dysponowała 21 rotami husarskimi w sile 2413 koni, podczas gdy siedem lat później w sławnej szarży podWiedniem wzięły udział 24 roty w sile 3440 koni.

Król zaopatrzył chorągwie pancerne i lekkie w dzidy oraz wpro-wadził na wyposażenie chorągwi pieszych berdysze (groźną broń

26

WIĄ

W

IE

KI

Sobieski jako zwycięzca spod Chocimiaw 1673 roku na obrazie Andreasa Stechai Ferdinanda von Kessela przeznaczonymdla kolegiaty św. Wawrzyńca w Żółkwi, fot. Maciej Skoczeń

24-28 Nagielski_makieta NOWA 22.08.2013 14:34 Strona 26

Page 10: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

sieczną służącą też jako podpora pod muszkiety). Powiększył sta-ny osobowe strzelczej dragonii, zwiększając siłę ognia armii, orazodtworzył piechotę łanową wybraniecką, przeznaczoną do budowyprzepraw i mostów oraz prac saperskich. Planował również za-ciągnięcie 4 tys. wyborowej piechoty zaporoskiej.

Liczne nobilitacje i indygenaty dla zasłużonych oficerów dopro-wadziły do powstania nowej, w pełni zawodowej kadry oficerskiej.Stałe kłopoty logistyczne i trudności w zaopatrzeniu armii skłoniłySobieskiego do powołania kilku prowiantmagistrów, a nad nimi usta-nowienia prowiantmagistra generalnego, który wraz z 200 dragonamimiał gromadzić prowiant na kampanie wojenne w magazynach woj-skowych. Ponadto mianował naczelnego chirurga wojskowego.

Mimo że reformy wojskowe Sobieskiego wobec oporu opozycjinie zostały zrealizowane w całości, wydatnie poprawiły stan armii,czego dowodem była jej postawa podczas bitwy wiedeńskiej. Wie-deń był też ogromnym sukcesem osobistym polskiego monarchy,

który objął naczelną komendę nad siłami sprzymierzonych i roz-strzygnął batalię zmasowanym uderzeniem jazdy

Później było znacznie gorzej. Rysą na pomniku Jana III stały sięnieudane wyprawy mołdawskie. Specyficzny klimat Mołdawii, bra-ki aprowizacyjne i kłopoty z wyżywieniem ludzi i koni oraz działaniana terenach na wpół stepowych utrudniały działania polskiej armii.Tym bardziej że towarzyszyły jej olbrzymie tabory. Również powolnetworzenie systemu twierdz w północnej Mołdawii, co miało ułatwićtakże blokadę Kamieńca Podolskiego, nie dało rezultatów.

Jan III Sobieski, aktywny w rzemiośle wojennym począwszy od1649 roku, a kończący swą działalność jako dowódca towarzyszą-cy wojsku w polu w 1691 roku, podczas wyprawy mołdawskiej, do-prowadził do renesansu staropolskiej sztuki wojennej, a przedewszystkim osławionej husarii.

Stratedzy i historycy wojskowości bardzo wysoko oceniali sztu-kę dowódczą Sobieskiego. Znany teoretyk historii wojen Karl von

POD HERBEM JANINAM

ÓW

W

IE

KI

27

24-28 Nagielski_makieta NOWA 22.08.2013 14:34 Strona 27

Page 11: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

POD HERBEM JANINA

Clausewitz zaliczył go do najwybitniejszych wodzów wszystkich cza-sów jako jedynego z polskich dowódców. Tadeusz Korzon pisał, żebronił jej ziemi [Rzeczypospolitej] z największą umiejętnością, pomy-słowością i odwagą, zaprowadził ją na pole powszechnodziejowejchwały pod Wiedeń. Zbigniew Wójcik zaś stwierdził, że z Sobieskimżaden z jego podkomendnych hetmanów i wyższych dowódców równaćsię nie mógł, obok którego w wieku XVII stawiać można tylko Żółkiew-skiego, Chodkiewicza, Koniecpolskiego, Lubomirskiego i Czarnieckiego.Z kolei Stanisław Herbst i Wiesław Majewski jemu przypisywali prze-dłużenie świetności jazdy staropolskiej w dobie Podhajec, Chocimiai Wiednia.

Do charakterystycznych cech dowodzenia Sobieskiego należa-ły: dążenie do działań zaczepnych, osiągnięcie celów kampaniiw krótkim czasie przy ograniczonych środkach własnych, wyko-rzystywanie elementu zaskoczenia i walorów terenu, stosowanie za-sady ekonomii sił. Sobieski często dzielił własne siły na mniejszejednostki, dążył do styczności z przeciwnikiem i rozbicia go, wresz-cie przykładał duże znaczenie do odwodu operacyjnego.

Dlaczego Jan III Sobieski nie doczekał się godnych następców?Większość kadry dowódczej wychowanej w jego czasach, a wywo-dzącej się z zaciągu narodowego, w odróżnieniu od monarchy niemiała dużego doświadczenia w dowodzeniu różnymi rodzajami bro-ni. Dlatego trudno się dziwić, że na początku XVIII wieku, w dobiewielkiej wojny północnej, polscy dowódcy nie umieli sobie poradzićz nowoczesną armią szwedzką Karola XII. Tym bardziej że wśródepigonów Jana III zabrakło postaci nieprzeciętnej, zdolnej przy-stosować towarzystwo chorągiewne do nowych warunków pola walki. Po prostu nie sprostali wyzwaniom epoki. !

WI

Ą

WI

EK

I

28

MIROSŁAW NAGIELSKI, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, pracujew Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, historyk wojskowości,znawca staropolskiej sztuki wojennej

WOJSKO PANÓW BRACIW armii Rzeczypospolitej w XVII wieku dominowała jaz-

da ze szlacheckiego zaciągu narodowego. Brało się to stąd,że utrzymywanie jednostek zaciągu cudzoziemskiego byłozbyt kosztowne dla państwa borykającego się z niedostat-kiem dochodów i słabością aparatu skarbowego. Szlachtazasilała wszystkie rodzaje kawalerii narodowej: husarię, pan-cernych i  chorągwie lekkie. Większość szlachciców nie wybierała wojennego rzemiosła skuszona żołdem. Obok poczucia odpowiedzialności za Rzeczpospolitą i  prze-świadczenia o swojej roli w państwie istotnym elementemdecyzji o zaciągnięciu się były łupy i mir w powiecie czy zaścianku. A także rachuby na intratne urzędy i nadania ziem-skie za wierną służbę. Potwierdza to wyznanie towarzyszaznaku husarskiego w kompucie litewskim Jana WładysławaPoczobuta-Odlanickiego, który po kilkunastoletniej służbieprzy abdankowaniu (zwolnieniu) z wojska pod datą 13 paź-dziernika 1671 roku napisał: I takem skończył służbę mojąwojenną, od zaczęcia mojego mianowicie pod tą chorągwiąprzed lat dwanaście zostając ostatecznie, a nie czwiartko-wym towarzyszem byłem, spodziewając się podług prawawójtostwo mieć jakie, które za sześć lat KJMść obiecuje pra-wem każdemu żołnierzowi, który by sześć lat wysłużył. A jai całe dwanaście, a jednak i jednej włóki nie dosłużyłem się,nie tylko wójtostwa, które teraz sami pułkownicy i urzędnicyKsięstwa Litewskiego pochwycili przed towarzystwem bezwstydu.

Husarz, mal. Józef Brandt, 1890

Towarzysz pancerny, mal. Józef Brandt, 1890

24-28 Nagielski_makieta NOWA 23.08.2013 13:28 Strona 28

Page 12: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

KRÓL Z WILANOWA

Sobieski dobrze wiedział, że po-konanie przeciwnika w polu todopiero początek zmagań. Wie-

deńskie zwycięstwo otwierało przednim nowe perspektywy, dawało na-dzieję na realizację własnych celówpolitycznych, ale jednocześnie umac-niało w Rzeczypospolitej obawy, żekrólewska władza zmierza w stronęabsolutum dominium. Należało więcpostępować w sposób przemyślanyi ostrożny, a jednocześnie skuteczny.

Dotychczasowe działania pro-pagandowe króla obliczone byłyprzede wszystkim na rozpowszech -nienie swojego wizerunku jako kró-la Piasta, króla rodaka. Po 1683 rokuSobieski stał się osobistością euro-pejskiego formatu i propagandakrólewska skoncentrowała się naprzekonywaniu opinii do dalszychwypraw wojennych i promocji naj-starszego syna Jakuba Ludwika natron. Wymowne jest zestawieniedwóch portretów ukazujących mo-narchę w identycznej pozie, z regi-mentem w dłoni i koroną leżącąobok na stoliku. Pierwszy powstałzapewne w 1676 roku i miał sławićkoronację elekta. Na drugim, na-malowanym ok. 1690 roku, obokkróla pojawia się Jakub Ludwikubrany w czerwony płaszcz narzu-cony na zbroję, opierający dłoń natarczy przypominającej herb So-bieskich Janina. Replika portretuJana III z synem, choć gorszej ja-kości, znajduje się dziś w zbiorachWersalu. Czy został tam wysłany, by zaprezentować kandydata nakróla i przekonać Francuzów do po-parcia go?

KONRAD PYZEL

KRÓL TRIUMFUJĄCYPropaganda dworu Jana III Sobieskiego

Kończy się bitwa pod Wiedniem. W zdobytym namiocie wezyra Jan III Sobieski, głównyarchitekt triumfu wojsk chrześcijańskich, pisze do żony. Zaleca jej: List ten najlepszagazeta, z którego na cały świat kazać zrobić gazetę, napisawszy, que c’est la lettre

du Roi a la Reine [że jest to list Króla do Królowej]. Rozpoczyna się kolejna kampania,tym razem propagandowa – o to, kto zbierze owoce triumfu.

Jan III Sobieski, portretkoronacyjny, mal. Jan Tricius,

1676, Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. Z. Reszka

56-59 Pyzel_makieta NOWA 22.08.2013 14:55 Strona 56

Page 13: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

DWÓR KONTRA OPOZYCJA O ile na polu artystycznym Sobieski mógł liczyć na najwybitniejszych

twórców – nie było bowiem w ówczesnej Rzeczypospolitej sławnegomalarza, rzeźbiarza czy architekta, który nie tworzyłby dla króla– o tyle w polityce niejednokrotnie okazywało się, że monarcha miałmało znaczących przyjaciół. Filarem stronnictwa dworskiego był uta-lentowany i przebiegły, ale tylko referendarz koronny, Stanisław AntoniSzczuka. Prócz niego czołowe role w otoczeniu króla odgrywali dziel-ny Marek Matczyński, wojewoda ruski, i Stefan Bidziński, kasztelan san-domierski. O wiele bogatsza w znaczące nazwiska i najwyższe urzędyjest za to lista politycznych wrogów króla. Przeciw Sobieskiemu przezwiększość czasu byli: marszałek wielki koronny Stanisław HerakliuszLubomirski, prymas Michał Radziejowski, hegemoni na Litwie Kazimierzi Benedykt Sapiehowie, starosta generalny wielkopolski Rafał Leszczyńskiczy hetman wielki koronny Stanisław Jabłonowski. Trzeba również podkreślić, że Sobieski działał w ramach systemu monarchii elekcyjnej,nie mając do dyspozycji machiny propagandowej, jaką posiadaliwładcy absolutni. To jeden z powodów, dlaczego w polityce nie świę-cił takich triumfów jak na polach bitew.

Wydawało się, że po triumfie pod murami Wiednia dalsza wal-ka z Turcją zyska poparcie w Rzeczypospolitej. Jednak szybko oka-zało się, że dwór i jego przeciwnicyrozumieją pod tym hasłem co in-nego. Dla króla priorytetem byłoopanowanie Mołdawii i osadzenietam na tronie Jakuba Ludwika.Większość szlachty nie myślałao naddunajskim księstwie, leczo odebraniu Turkom utraconego Po-dola wraz z Kamieńcem Podolskim.Szybko też okazało się, że sojuszz Habsburgami, przekształconyw 1684 roku w Ligę Świętą, nakła-da na Rzeczpospolitą więcej obo-wiązków, niż przynosi korzyści.Jan III widział, że kolejne owoce wie-deńskiego triumfu zbierają Habs-burgowie, którzy odbili Budę(w 1686 roku) i konsekwentnieparli na południe. Jednocześniewojska Rzeczypospolitej błąkały siępo pustkowiach Mołdawii, poszu-kując przeciwnika i sensu kolej-nych wypraw.

Drugi z zakładanych celów dwo-ru – przeprowadzenie elekcji viventerege (za życia króla) – stawał sięw tych okolicznościach mrzonką.Co gorsza, mimo usilnych zabiegówkrólewskich Jakub Ludwik nie byłpopularny w kraju. Przedmiotemwalk propagandowych były równieżdoraźne wydarzenia, jak walkaz opozycją Sapiehów na Litwie czymałżeństwa królewskich dzieci.

Dwór musiał też reagować nadziałania innych. W Rzeczypospolitejdość szybko zaczęto stawiać królo-wi zarzuty – że dużo szlachty zginęłow wiedeńskiej potrzebie, że to królnajbardziej się obłowił (co zresztąmało dyplomatycznie, za to dość dokładnie opisał sam Jan III w liściedo Marii Kazimiery), że próbuje

pomijać sukces innych, a nawet zarzuca im nielojalność. Dobrym przy-kładem jest postawa hetmana wielkiego litewskiego Kazimierza Jana Sapiehy, który napisał Diariusz kampanii węgierskiej in anno 1683 w od-powiedzi na krążący paszkwil krytykujący jego działania (a właściwieich brak). Czołowy oponent króla pokazał, że jest zręcznym propa-gandystą. Ubrał się w szaty uniżoności i służalczości, narrację prowa-dził wartko, wyolbrzymiając napotykane trudności, a jednocześnie pod-kreślając własną gorliwość. Nie patrząc na mapę, po lekturze Diariuszamożna odnieść wrażenie, że Sapieha przebył pół Europy – często pisze, że działał jak najprędzej, po iściu prędkim, intimował pośpiech, a na-wet przebierał się jako najprościej, co w ustach dumnego magnata mia-ło oznaczać najwyższe oddanie sprawie. Między wierszami Sapieha dawał jednak czytelnikom do zrozumienia, że za nieudaną kampanię wę-gierską odpowiada król, którego rozkazy wprowadzały chaos. Tuż potriumfie wiedeńskim takie głosy należały do rzadkości. Wystarczyło jed-nak trochę poczekać, by przekonać się, że opozycja zyskuje posłuch.

RYCINY, MEDALE, IMPREZY MASOWEW zależności od odbiorców propaganda królewska stosowała

różne środki. Do szerokiej publiczności były adresowane ryciny, druki ulotne, monety i medale oraz wszelakie uroczystości, wjazdy,

KRÓL Z WILANOWA

Portret Jana III z synem Jakubem Ludwikiem, mal. Jerzy Szymonowicz-Siemiginowski, ok. 1690, Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. Z. Reszka

56-59 Pyzel_makieta NOWA 22.08.2013 14:55 Strona 57

Page 14: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

KRÓL Z WILANOWA

przedstawienia, śluby królewskich dzieci. Rycin z wizerunkami JanaIII drukowano tak wiele, że jest on niewątpliwym rekordzistą wśródpolskich monarchów na polu rozpowszechniania swojej podobiz-ny. Przenoszono na papier co bardziej udane kompozycje malarskie,takie jak apoteoza Jana III na tle bitwy pędzla Jerzego Szymonowi-cza-Siemiginowskiego czy portret rodziny Sobieskich Henri Gascara.Malarskie wizerunki władcy powielano również na płótnie. Opróczwspomnianego portretu Jana III z Jakubem Ludwikiem naśladow-nictwa doczekał się też piękny portret monarchy w wieńcu lauro-wym na skroniach.

Aktualne wydarzenia komentowano częściej za pomocą moneti medali. Odpowiedzią na propagandę cesarską, lansującą Leopol-da I jako głównego zwycięzcę i stratega zmagań z Turkami, był me-dal wybity przez Johanna Höhna młodszego. Na jegoawersie widniało popiersie króla jako rzymskie-go imperatora, na rewersie zaś panoramaWiednia i dwa orły – polski i cesarski – roz-rywające półksiężyc. NEC LUNA DUA-BUS („Dwóm i księżyc nie podoła”)– głosiła inskrypcja sławiąca współ-pracę i równy udział w chwaletriumfatorów spod Wiednia.

Inny interesujący medal, wy-konany przez Georga Hauts-cha, zaskakująco łączył dwawydarzenia z 1694 roku: ślubTeresy Kunegundy Sobieskiejz elektorem bawarskim Maksy-milianem Emanuelem oraz zwy-cięską potyczkę pod KamieńcemPodolskim. DUPLEX POLONIAEHILARITAS 1694 („Podwójna radośćPolski 1694”) i SUCEDIT LAUREAMYRTO („Po mirtowym następuje lauro-wy [wieniec]”) – głosiły inskrypcje, pokazu-jące, że król święci triumfy zarówno w polityce dy-nastycznej (małżeństwo królewskiej córki),jak i na polach bitew (mimo że w mało zna-czącym starciu). Już te dwa przykłady pokazują,że ośrodek dworski działał energicznie, nie prze-puszczając okazji do propagowania sukcesów.

Największe emocje rozpalały jednak chwile, w których monar-cha prezentował się na żywo. Najlepszą ku temu okazją były uro-czyste wjazdy do miast, przystrojonych w okazjonalną architektu-rę. Królewski orszak z centralną postacią niezwykle bogato odzia-nego monarchy przejeżdżał przez liczne bramy triumfalne ustrojoneposągami, alegoriami, panopliami. W przypadku Jana Sobieskiegowrażenie bogactwa musiało być przemożne. Oddajmy głos fran-cuskiemu księdzu, opisującemu niespełna 60-letniego monarchę:Krzyż diamentowy wartuje najmniej 50 000 talarów, ozdoba ta bardzomu do twarzy. Zazwyczaj nosi on żupan ze złotogłowiu z pasem dia-mentami wysadzonym [...]. Na głowę kładzie czapkę polską obłożonąsobolami, z wielkim węzłem drogich kamieni nad czołem; u boku maszablę kameryzowaną, a w ręku obuch również wysadzany kamienia-mi. Słowem ma na sobie diamentów wyżej niż za 200 000 talarów. Do-dajmy, że to opis zwyczajowego stroju monarchy, podczas uro-czystości Jan III ubrany był zapewne jeszcze efektowniej. Przebogatyubiór w połączeniu z potężną, dumną sylwetką króla z pewnościądziałał na poddanych. Przekaz propagandowy wzmacniały równieżpochody wojsk, popisy, turnieje, bale, maskarady, uczty, ale też kon-certy, opery, przedstawienia teatralne, przemówienia albo deklamacjepanegiryków. Największe wrażenie wywierały na poddanych inscenizacje bitew i pokazy sztucznych ogni. W Krakowie z okazjizwycięstwa pod Wiedniem zaprezentowano walkę o węgierską

twierdzę Seczany (Szécsény), której kulminacyjnym momentem byłorażenie piorunami smoka przez orła. Trudno o czytelniejszy i efektowniejszy symbol zwycięstwa nad osmańską potęgą.

SEJMOWE POTYCZKIInną okazją do działań propagandowych były obrady sejmu. W la-

tach 1684 – 1696 podczas sejmów trwała bezpardonowa walka po-lityczna. Używano argumentów personalnych, często bałamut-nych, nie przebierano w słowach ani w środkach. Często zamiastrozprawiać o wydarzeniach dla kraju najważniejszych, zajmowanosię wydarzeniami błahymi, ale rozpalającymi emocje.

Jedną z najciekawszych kampanii propagandowych było starciena sejmie grodzieńskim 1687/1688 roku, kiedy powstało aż siedem

pism ulotnych, nie licząc odpisów wygłaszanych mów.Zabrał wtedy głos sam monarcha. 24 marca 1688

roku wśród grobowej ciszy i w skupieniu Jan IIISobieski wygłosił pamiętne słowa: Zdu-

miewa się, i słusznie, cały świat nad nami,nad radami naszymi, zdumiewa się

i Wieczne Miasto z głową chrześci-jaństwa, zdumiewają się sprzymie-rzeńcy, zdumiewa się i pogaństwo,zdumiewa się i sama natura. [...] O, dopiero zdumieje się potomność,że po takich zwycięstwach i trium-fach, po tak szeroko na świat roz-głoszonej sławie, spotkała nas teraz,ach żal się Boże, wiekuista hańba

i niepowetowana szkoda, gdy się tedywidzimy bez sposobów i prawie

bezradni albo niezdolni do rady. [...]Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa znisz-

czona zostanie. – zakończył proroczymisłowami, mającymi wstrząsnąć opozycją.Nic to jednak nie dało, szybko za to po-

wstała Odpowiedź szlachecka na przemowę KrólaJMci. Było to pismo tyleż bezpardonowe, co cel-ne i skuteczne. Wypominano w nim królowiopozycyjną przeszłość w czasach Michała Ko-rybuta, oskarżano o czytanie listów opozy-cjonistów, sugerowano, że zawłaszcza pienią-

dze, wspominano nawet klęskę w pierwszej bitwie pod Parkana-mi. Odwoływano się też do słów króla, celnie je kontrując: Zdumieć się raczy świat cały, że Pan z pośrodka nas obrany za tak wielką dobroć i miłość naszą tak nieludzko nam przymawia. Zakoń-czenie Odpowiedzi jest znamienne: bo krzesła, buławy, podskarbstwa,laski, pieczęci, które on nam podawał. Wszystko to jeszcze nasi przod-kowie miewali przed nim, ale korony, którąśmy mu dali, żadenz przodków jego nie miał. Była to zniewaga wielkiego kalibru, a jednocześnie triumf magnackiej pychy.

W ostatnich latach rządów króla sejmowa opozycja koncentro-wała się na działaniach destrukcyjnych wobec planów dworui często wychodziła z konfrontacji zwycięsko.

Na dworze Jana III nie zaniedbywano też bardziej wyrafinowa-nych działań propagandowych. O ile efektowne inscenizacje obli-czone były na szeroką i nie zawsze wyrobioną publiczność, a wal-ka propagandowa na sejmach miała przekonać szlacheckich posłów(również nie zawsze biegłych w przyswajaniu wysublimowanych tre-ści), o tyle tworząc dzieła wyrafinowane i skomplikowane, monar-cha mógł przekazać większy ładunek treści.

Przykładem takich działań jest pałac wilanowski, którego naj-ważniejsze dekoracje powstały po 1684 roku, a więc po powrociespod Wiednia. Dekoracja fasady od strony dziedzińca sławi cnotyi czyny Jana Sobieskiego, cykl płaskorzeźb na attykach prezentuje58

WIĄ

W

IE

KI

Medal z inskrypcją NEC LUNADUABUS, Johann Höhn młodszy,Muzeum Narodowe w Warszawie

56-59 Pyzel_makieta NOWA 22.08.2013 14:55 Strona 58

Page 15: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

jego największe osiągnięcia od wyprawy na czambuły tatarskie pobitwę pod Parkanami. Nie pominięto, co rzadkie w królewskiej propagandzie owego czasu, aspektów pozamilitarnych: pokoju żurawińskiego z Turcją czy koronacji w Krakowie.

Sobieski projektował owe przedstawienia, myśląc raczej o po-tomnych niż współczesnych. Z pewnością w połączeniu z odwo-łaniami do mitologicznych bogów (Apollo) i herosów (Herkules),z aluzjami do tarczy herbowej Sobieskich Janina były próbą zbu-dowania królewskiego pomnika za życia. W tym kontekście wymowna jest dekoracja trzech płaskorzeźb z łuku triumfalnego napołudniowej stronie fasady. Są tam putta zrywające gałązki lauru i liście palm, są jeńcy tureccy, ale w płaskorzeźbie centralnej na ryd-wanie pojawia się sam monarcha, któremu towarzyszy inskrypcjaSIC ARDENS EVEXIT AD AETHERA VIRTUS („Tak żar cnoty wyniósłw przestworza”). Odnosi się zarówno do mitu o Herkulesie, jak i dokonstelacji gwiazd odkrytej przez Jana Heweliusza i nazwanej na cześćzwycięzcy spod Wiednia Scutum Sobiescianum (Tarcza Sobieskiego).Imię bohatera znalazło więc drogę do wieczności.

Sens dekoracji fasady pałacu wilanowskiego od strony dziedzińcao wiele łatwiej odczytać niż treści zawarte w fasadzie ogrodowej. Sąone odbiciem polityki dynastycznej króla – prezentują Jakuba Lud-wika jako następcę ojca na tronie. Przez system zawiłych metafori aluzji (m.in. nawiązując do tzw. IV eklogi Wergiliusza) wyrażono

tu myśl, że w Rzeczypospolitej nastanie wiek złoty, który wprowa-dzi dziecię bohater, nowy Herkules. Ta dekoracja świadczy, że JanIII pogodził się tym, iż nie da rady zrealizować swoich zamierzeń,i miał nadzieję, że uda się to jego synowi.

Widać, że te same treści przekazywane były rozmaitymi środkami,w zależności od aktualnej sytuacji, kontekstu, rodzaju i zdolności in-telektualnych odbiorcy. Do większości społeczeństwa szlacheckiegoprzemawiały komunikaty proste – jeśli malarstwo, to najlepiej portretowebądź historyczne (militarne), jeśli mowy, to odwołujące się do kultui zasług przodków, wolności szlacheckich, a jeśli wydarzenia, to efek-towne i akcentujące bogactwo. Na bardziej wyrafinowane komunikatyJan III mógł sobie pozwolić rzadziej, jednak nie pomijał i tej drogi.

Czy propaganda dworu Sobieskiego była skuteczna? Nie, jeśli spoj-rzeć przez pryzmat zakładanych celów. Nie udało się zrealizowaćnajważniejszego punktu – zapewnić korony Jakubowi Ludwikowi.Z perspektywy późniejszych epok należy jednak przyznać, żedziałania dworu zakończyły się sukcesem. Jan III wszedł do naro-dowego panteonu – jego wiedeński triumf jest jedną z najważniej-szych dat w polskiej historii, a jego podobizna prawdopodobnie naj-bardziej rozpoznawanym obliczem królewskim w Polsce. !

KRÓL Z WILANOWAM

ÓW

W

IE

KI

Płaskorzeźba przedstawiająca triumf Jana III, fasada pałacu w Wilanowie, fot. M. Kulpa

Fasada ogrodowa pałacu w Wilanowie, fot. W. Holnicki

KONRAD PYZEL, historyk sztuki, pracuje w Dziale Komunikacji Społecznej Muzeum Pałacu w Wilanowie

56-59 Pyzel_makieta NOWA 22.08.2013 14:55 Strona 59

Page 16: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

KRÓL Z WILANOWA

Żaden z władców nie żyje tak, jak król Hiszpanii. Wszystkie jego czyn-ności i zatrudnienia są zawsze jednakowe i odbywają się trybem takjednostajnym, że wie on, co będzie robił dzień za dniem, do końca ży-

cia. Jego postać zaś roztacza taką powagę, że rusza się i chodzi, jak gdybybył ożywionym posągiem. Tak o obyczaju i etykiecie dworskiej hiszpańskichHabsburgów pisał francuski podróżnik F. Bertaud. Wokół monarchy dworzanie poruszali się skupieni i pełni rewerencji, naturalne środowi-sko króla było przepełnione ciszą, gdyż mało kto godzien był zabrać głosw jego obecności . W czasie królewskiego posiłku wysocy urzędnicy dwo-ru czekali na klęczkach, aż władca przybliży się do stołu.

Nieco bardziej ludzko wyglądał dwór innego z wielkich mo-narchów europejskich XVII wieku, Ludwika XIV. Francuski cere-moniał dworski, choć sztywny i funkcjonujący nie gorzej niż me-chanizm współczesnych zegarków szwajcarskich, nie był jednak takodczłowieczony tak, jak ten w Madrycie. Sztywne reguły etykiety mia-ły oddzielić namaszczonego przez Boga suwerena od otoczenia jegopoddanych, nawet tych z wysokich klas społecznych. Dystans pod-kreślała forma przeprowadzania zwyczajnych czynności, takich jakwstawanie z łóżka, mycie się, ubieranie, jedzenie, załatwianie potrzebfizjologicznych. Zyskały one rangę uroczystości, podkreślając boskieposłannictwo władzy i oddalenie monarchy od przyziemnej co-

dzienności. Łatwiej było w ten sposób wierzyć poddanym Ludwi-ka w uzdrowicielską moc jego rąk, które w czasie specjalnych sesji zwykł kłaść na głowach potrzebujących.

Relacja z dworu madryckiego pochodzi z 1659 roku, kiedy JanSobieski miał 30 lat. Chorąży koronny był człowiekiem wy-kształconym i obytym, w ramach szlacheckiej edukacji odbył m.in.formacyjną podróż po krajach zachodniej Europy. Orientował sięw obyczajach i zasadach obowiązujących na zachodnich dworach,część z nich poznał osobiście. Niejedną opowieść usłyszał zapewnez ust ojca Jakuba, który zostawił niemało diariuszy z licznych po-dróży i wypraw. Jakub Sobieski tak np. wspominał spotkanie z żonącesarza Ferdynanda III w Wiedniu: [cesarzowa] nie zeszła przeciwkrólestwu [polskiemu] na dół, ale u pierwszego wierzchniego stopniaschodów czekała [...]. Witaliśmy ją wszyscy całując rękę, ale ona nasdosyć „hispanico fastu” przyjmowała, albowiem stała jak wryta i niepatrząc na nas żadnego rzutu, ani głową nawet samą nie ruszyła. Au-tor podsumował tę znamienną scenę lapidarnym i humory-stycznym komentarzem, który ujawnia, po kim jego syn odzie-dziczył bystry dowcip poparty świetną obserwacją: Zaprawdę zda-wało mi się, żem znowu Osmana cesarza tureckiego zastał, bo ten także czynił.

WI

Ą

WI

EK

I

60

MARTA GOŁĄBEK

DWÓR I CODZIENNOŚĆSOBIESKICH

Na dworze królewskim Jana III nie obowiązywała sztywna etykieta znana z dworów Habsburgów czy Burbonów. Wynikało to z odmiennego ustroju Rzeczypospolitej,

w której szlachta wybierała króla spośród równych sobie. Monarcha elekcyjny nie mógł się zbytnio wynosić ponad poddanych.

Fasada pałacu w Wilanowie od strony dziedzińca, fot. W. Holnicki

60-63 Golabek_makieta NOWA 23.08.2013 13:42 Strona 60

Page 17: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

W RZECZYPOSPOLITEJ – DWÓR BARDZIEJ ZIEMIAŃSKI NIŻ KRÓLEWSKI Przywołana atmosfera najważniejszych dworów europejskich jest

reprezentatywna dla całej epoki baroku. Fala mody na sztywną ety-kietę hiszpańską zalała większość z nich. Zgoła inny obraz dworuJana III Sobieskiego wyłania się z zachowanych relacji źródłowych.Weźmy np. diariusz Kazimierza Sarneckiego:

10 grudnia, w Żółkwi, 1693Król jm. wesół był, lekką miał słabość od przeszłych, z ks. Votą za-

bawiał się mapami, które z sobą przywiózł, i one przy sobie król jm. kłaśćkazał. Królowa jm. ustawicznie po roratach zwyczajnie odprawując, sie-działa przy królu jm. i tam zwyczajnie nocowała.

19 grudnia 1693Samym wieczorem weselszy był król jm., kazał sobie grać na bandurze

Wesołowskiemu i śpiewać dumy wołoskie i kozackie i sam król jm. śpie-wał. Interim szachy, karty, warcaby gracze grali.

20 maja 1694Królowa jm. z królewną jm. i królewicami ichm. była na nieszporze

i procesyjej w kościele, potem po ogrodzie chodziła, a król jm. z biblio-teki na ogród patrzył, który w rozliczne kwiaty i zapachy onych jest przywszelkiej zieloności bardzo pięknie przyozdobiony.

Z fragmentów sprawozdań Sarneckiego wyłania się obraz Sobieskichjako zwyczajnej staropolskiej rodziny, bardziej ziemiańskiej niż królewskiej.Właśnie taki jest najprawdziwszy. Mimo że od 1674 roku Sobiescy wesz-li do wąskiego grona rodzin panujących, w ich otoczeniu nigdy nie za-panowała sztywna etykieta Habsburgów czy Burbonów. Wynika to prze-de wszystkim z innego ustroju Rzeczypospolitej, gdzie monarcha był wy-bierany spośród równych sobie. Ponadto Sobieski nie miał królewskichprzodków. W konsekwencji króla i jego poddanych obowiązywały, zgod-nie z duchem ustroju, demokratyczne zasady współżycia.

Drugą okolicznością, która uniemożliwiła asymilację w Rze-czypospolitej sztywnych i sztucznych reguł obyczaju, był rodzimysposób bycia – specjalne honorowanie cnoty gościnności. Jak dużąprzywiązywano do niej wagę, niezależnie od kodeksu pierwszeń-stwa czy rangi goszczonej osoby, pokazuje zalecenie Jakuba Sobieskiego dotyczącego zachowania jego synów – Marka i przy-szłego króla Jana: każdemu panięciu czy szlachcicowi [niech] prawąrękę i pierwsze miejsce dadzą, przeciwko każdego aż do drzwi niechaj wychodzą.

Nie oznacza to jednak, że dwór w Polsce pozostawał miejscemzupełnie swobodnym, gdzie nie obowiązywały zasady przystępowaniado monarchy czy oddawania mu czci. Etykiecie podlegali wszyscyprzebywający w otoczeniu polskiego monarchy, jednak jej charak-ter i zasięg nigdy nie osiągnęły stanu, w którym król oraz jego naj-bliżsi przestawaliby być ludźmi z krwi i kości.

Współczesnych Jana III, szczególnie przybyszów z innych częściEuropy, ujmowała jego bezpośredniość i otwartość w komunikowaniusię zarówno z członkami rodziny, jak i otaczającymi go dworzana-mi. Mamy na to sporo pisanych świadectw. Bernard O’Connor, kró-lewski medyk i podróżnik, mówił o nim: Król był elokwentny, bardzootwarty i niezwykle uprzejmy. Posiadał większość zalet niezbędnych szlach-cicowi. Był nie tylko biegły w sprawach wojskowych, ale też dobrze zo-rientowany w kulturze i nauce. Z kolei sekretarz ambasady francuskiejde Mongrillon zwracał uwagę na to, że król przy stole stwarzał dużoswobody. O spotkaniach w czasie królewskich posiłków wiele pisałrównież Sarnecki. Z niezwykle serdecznym przyjęciem i szczerym za-interesowaniem króla spotkał się francuski jezuita Philippe Avril, któ-ry wyruszył z Francji w celu wytyczenia drogi lądowej do Chin. Wewspomnieniach z owej peregrynacji przez pół świata czytamy o wi-zycie u polskiego władcy w Jaworowie w 1687 roku. Francuza za-

KRÓL Z WILANOWA

61

WIĄ

W

IE

KI

Jan III sadzący drzewa w Wilanowie, rycina na podstawie obrazu WojciechaGersona, XIX wiek, Biblioteka Narodowa

60-63 Golabek_makieta NOWA 22.08.2013 14:58 Strona 61

Page 18: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

skoczyła otwartość monarchy, który przyjął go na audiencji, a tak-że świetna orientacja Jana III w sprawach będących przedmiotem jegopodróży oraz chęć udzielenia pomocy.

MONARSZE REZYDENCJENajważniejszą cechą dworu Jana III była mobilność. Król

wraz z rodziną i dworzanami często przemieszczał się pomiędzyrezydencjami rozproszonymi wzdłuż i wszerz Rzeczypospolitej.Najczęściej pomiędzy Warszawą a Rusią, gdzie znajdywały się licz-ne dobra rodowe Sobieskich. Ten kierunek miał również znaczeniepolityczne. Na południowym wschodzie bowiem król najczęściejpodejmował działania militarne. Bliskość króla i naczelnego do-wódcy wojska wzmacniała bezpieczeństwo najbardziej zagrożo-nych granic państwa. Faktem jest również, że Sobieski miałszczególną predylekcję do swoich kresowych dóbr. Tu się urodził(w Olesku), tutaj znajdywało się też rodowe miasto, pamiątka chwa-ły i zasług przodków Jana III – Żółkiew. W tej kresowej fortecy sta-ły świątynie będące rodzinnymi nekropoliami, tutejszy zamek prze-chowywał najcenniejsze archiwalia i pamiątki dokumentujące wzrostznaczenia rodu i jego zasługi. Czytając notowane prawie dzień podniu sprawozdania Sarneckiego z życia dworu, jakże często widzimySobieskiego, schorowanego już i zmęczonego, w swych rodzinnychdobrach żółkiewskich. Tam król najchętniej spędzał miesiące zi-mowe.

Władzę monarszą Jan III sprawował przede wszystkim w War-szawie. Na Zamku Królewskim znajdywały się pomieszczenia sej-mowe, tutaj także rozgrywały się najważniejsze sprawy państwowe.Jednak zamek nie był miejscem, w którym król ziemianin czuł sięw pełni szczęśliwy i wolny. Dlatego z pomocą przyjaciela Marka Mat-czyńskiego 23 kwietnia 1677 roku kupił podwarszawski majątekMilanów, w odległości pół mili od Warszawy, nad brzegiem Wisły, w jed-nym z najpiękniejszych zakątków, skąd rozciągał się zachwycający wi-dok – zapisał Philippe Dupont, sekretarz królewski.

Tutaj począł wznosić rezydencję, która do dziś pozostaje jednymz najwspanialszych przykładów sztuki polskiego baroku. Archi-tektura i dekoracja pałacu są odbiciem ideałów i politycznych planów Jana III. Natomiast analizując formę i strukturę pałacu w Wilanowie, możemy się wiele dowiedzieć o codzienności Sobieskich. Bezcenny Inwentarz pałacu, spisany po śmierci królaw 1696 roku, zawiera wiele cennych informacji o podwarszawskiejrezydencji. Z niego dowiadujemy się, że w pałacu były dwie Sypialnie:Króla i Królowej, także dwie Antykamery – reprezentacyjne pomieszczenia poprzedzające pokoje sypialne. Pomiędzy nimi w cen-tralnej części budowli została ulokowana Wielka Sień, najbardziejreprezentacyjne wnętrze w rezydencji, a za nią Gabinet Holenderski(nazwa wywodzi się od szkoły malarskiej, której dzieła zdobiły ścia-ny). W alkierzu od strony południowej pałacu mieściły się GarderobaKróla, Pokój Chiński, a od strony dziedzińca reprezentacyjnego Bib-lioteka. Mniej informacyjne i sugestywne są nazwy po północnejstronie pałacu, gdzie był apartament Marii Kazimiery: Antygabineti Gabinet Królowej, Gabinet od Podwórza. W wieżach pałacowychulokowano skarbczyki, w których przechowywano cenne przed-mioty, zabezpieczane na czas nieobecności dworu królewskiego.

Rezydencja w Wilanowie oryginalnie była pomyślana jako kameralny pałacyk. Jednak z czasem, szczególnie po wiktorii wiedeńskiej, zyskiwała na znaczeniu wraz ze wzbogacaniem jej dekoracji i wystroju. Mimo to pozostawała zbyt mała, aby przyj-mować obszerny dwór królewski. Możemy przypuszczać, że dośmierci Jana III Wilanów zachował charakter rezydencji prywat-nej, do której monarcha uciekał w poszukiwaniu wytchnienia, ciszy, spokoju i radości. Tej ostatniej dostarczały mu dzieła artystyczne przywołujące jego największe polityczne dokonaniai militarne zasługi. Lubił zapewne widywać tu życzliwe mu oso-by i najbardziej zaufanych dworzan. Ceremoniał, podobnie jakdwór, który pojawiał się tu wraz z członkami rodziny królewskiej,nie mógł być rozbudowany. 62

Sypialnia królowej w pałacu w Wilanowie, fot. W. Holnicki

60-63 Golabek_makieta NOWA 23.08.2013 13:43 Strona 62

Page 19: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

DZIEŃ KRÓLA W WILANOWIESpróbujmy sobie wyobrazić, jak mógł wyglądać królewski dzień

w Wilanowie, jeden z tych mniej obfitujących w sprawy wagi pań-stwowej. Nieodłącznym elementem tej codzienności było uczest-nictwo w mszy świętej. Pałac w Wilanowie nie posiadał wówczas prze-strzeni do celebrowania mszy (kaplicę wzniesiono dopiero w połowieXIX wieku na polecenie Augustowej Potockiej). Król wraz z rodzi-ną i dworem udawał się do znajdującego się nieopodal kościoła św.Anny. O skrupulatnym przestrzeganiu obowiązku modlitwy wśródczłonków rodziny królewskiej pisze Sarnecki, który często rozpo-czyna dzienne sprawozdania od informacji, gdzie danego dnia parakrólewska wysłuchała mszy i w jakich jeszcze świętych celebracjachuczestniczyła. Ciekawe, że pewne problemy pozostają niezmiennedla młodych, niezależnie od epoki. Zdarzało się bowiem, że królewnaTeresa Kunegunda, ku niezadowoleniu królowej Marii Kazimiery,spóźniała się na nabożeństwa nawet w uroczyste dni.

Kiedy pozwalała na to pora roku i dopisywała pogoda, król samlub w towarzystwie najbliższych chętnie korzystał z uroków i do-brodziejstw rezydencjonalnego ogrodu. Wzruszające są opisy Sar-neckiego pokazujące Jana III, który rano udaje się do ogrodu lub nafolwark, aby osobiście rozeznać się w sprawach gospodarskich.

Jedną z ukochanych rozrywek króla, zgodnie z duchem epokii upodobaniami polskiej szlachty, było polowanie. Dupont opisu-je jego skłonność do tej formy ruchu z pewną emfazą: Zamiłowaniedo tej rozrywki było u niego większe nawet niż zamiłowanie do wojaczki.Polowano chętnie i często. Lasy powsińskie w okolicach Wilanowaumożliwiały szczwanie mniejszej zwierzyny.

Przy królewskim stole jadano w zależności od potrzeb i samo-poczucia króla. Albo bardziej uroczyście, w obecności dworzan i dyg-nitarzy państwowych, albo w bardzo kameralnym gronie. I tak np.3 czerwca 1693 roku król jm. w Wilanowie na zdrowszej aeriey całydzień tam był i nocował przy wesołości zwyczajnej bez królowej jm. Obiadjedli z nim królewicowie ichm., podlaski i chełmiński wojewodowie, jm. Ks. Sapieha, jm. Ks. Wyhowski i jmp. Stolnik lwowski Krosnowski,z którym był, wesół, troszeczkę sobie podpił.

Atmosfera dworu, szczególnie w późnych latach życia króla, byłaściśle związana z jego zdrowotną kondycją. Kiedy był w formie, po-południami chętnie oddawał się rozrywkom towarzyskim. Częstow komnatach słuchano muzyki. Wykonywała ją albo kapela muzykówgrających repertuar francuski, zgodnie z gustem Marii Kazimiery,lub akompaniująca popularnymi melodiami zabawom tanecznym,w których uczestniczyły królewskie dzieci. Monarcha, który nie mógłjuż tańczyć, z przyjemnością obserwował i komentował umiejętnościtancerzy. Jan III miał słabość do tęsknych i nostalgicznych dum ko-zackich, które wykonywał przy akompaniamencie bandury niejakiWesołowski. Wieczorami na dworze grywano w karty, warcaby, sza-chy lub tzw. gąskę. Ta ostatnia była grą planszową, której przebiegzależał od rzucania kostką przez uczestników.

Wśród umiłowanych królewskich rozrywek były też dysputy nau-kowe. Wielu miał Sobieski towarzyszy tych rozmów, szukał ich kom-panii, sprowadzał uczonych na swój dwór, dając im zatrudnieniew charakterze nauczycieli synów, sekretarzy i doradców. Najchętniejdyskutował z posłem francuskim, opatem Bonportu Melchioremde Polignac, oraz jezuitą ks. Maurycym Votą. Zwłaszcza ten drugibył ulubionym interlokutorem króla, dostarczając mu nowych wia-domości ze świata naukowych nowinek. Dupont opowiada, że byłto jeden z ludzi obytych we wszystkich naukach, którzy posiedli wiel-ką wiedzę [...]. Mówił doskonale po łacinie, włosku i francusku, był wiel-kim teologiem, nic nie było mu obce z historii starożytnej i nowożytnej.Był też znakomitym znawcą chronologii i geografii. Kiedy Jan III jużmocno niedomagał, ks. Vota czytał mu książki lub zajmował opo-wieściami, które przynosiły ulgę fizycznym cierpieniom.

Zachowało się niewiele źródeł pisanych i ikonograficznychilustrujących codzienność Jana III Sobieskiego. Jednak z tych nie-licznych świadectw wyłania się obraz dworu, na którym, pomimoskodyfikowanych form funkcjonowania, jego główni bohaterowie:król, królowa i ich potomstwo, pozostali ludźmi. !

KRÓL Z WILANOWAM

ÓW

W

IE

KI

63

Jan III z rodziną, malarz z kręgu dworu Jana III, ok. 1693,Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. Z. Reszka

MARTA GOŁĄBEK, historyk sztuki, Zastępca Kierownika Działu Sztuki Muzeum Pałacu w Wilanowie

60-63 Golabek_makieta NOWA 22.08.2013 14:58 Strona 63

Page 20: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

LEW LECHISTANU PO WIEDNIU

MARCIN MARKOWICZ

KRÓL Z WILANOWA

Wiktoria wiedeńska i kampania esztergomskaprzyniosły Janowi III Sobieskiemu wielką sławę.Rozbudziły w nim też nadzieje na poprawę pozycjiRzeczypospolitej na arenie międzynarodowej,a także na wzmocnienie władzy królewskiejw kraju i realizację planów dynastycznych. Czy były to plany zbyt ambitne, wykraczające poza realne możliwości zarówno Rzeczypospolitej,jak i Sobieskich?

Największe ambicje Jana III w polityce zagranicznej związanebyły z konfrontacją z imperium osmańskim. Sięgały znaczniedalej niż odzyskanie utraconych w 1672 roku Podola i pra-

wobrzeżnej Ukrainy. Sobieski rozważał możliwość podporządkowaniaRzeczypospolitej księstw naddunajskich, czyli Mołdawii i Wołosz-czyzny, a nawet Siedmiogrodu i Węgier. Osią polityczną tych planówstała się polityka dynastyczna, w ramach której Jan III dążył do za-pewnienia sukcesji na tronie polskim najstarszemu synowi, króle-wiczowi Jakubowi. Osadzenie młodego Sobieskiego na tronie któregośz hospodarstw, zwłaszcza po załamaniu się polityki bałtyckiej króla,z pewnością wzmocniłoby pozycję królewicza w przyszłej rywaliza-cji o władzę w Rzeczypospolitej. Pierwszeństwo miała sąsiadująca z Rze-cząpospolitą Mołdawia. Sobieski chciał być zapamiętany nie tylko jakoobrońca chrześcijaństwa, ale także jako zwycięski wódz, który kolejnyraz pogromił Turków i odebrał im znaczną część terytoriów.

WIĄ

W

IE

KI

64

Bitwa pod Wiedniem, mal. P. Casteels, po 1683, Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. Z. Reszka

64-67 Markowicz_makieta NOWA 22.08.2013 15:00 Strona 64

Page 21: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

Król miał świadomość, że zwycięstwa pod Wiedniem i Parkanaminie zniszczyły tureckiej armii. Zdawał sobie sprawę, że tylko we współ-pracy z cesarstwem istnieją realne szanse na zwycięskie konty-nuowanie wojny i całkowite wyparcie Turków z Europy. Dlatego przystąpił do powołanej w 1684 roku Ligi Świętej, chrześcijańskiejkoalicji antytureckiej. Oprócz Rzeczypospolitej weszły do niej tak-że cesarstwo i Wenecja, a protektorem został papież Innocenty XI.Wszystkie strony tego układu miały prowadzić walkę aż do całko-witego pokonania sił osmańskich i nie zawierać separatystycznegopokoju z sułtanem.

W JARZMIE LIGI ŚWIĘTEJZgodnie z traktatem ustanawiającym Ligę Świętą Rzeczpospo-

lita miała odzyskać Podole z Kamieńcem oraz prawobrzeżnąUkrainę. Nie był to szczyt marzeń Sobieskiego, którego plany się-gały znacznie dalej na południe. O ile król był skłonny zrezygno-wać na rzecz cesarza z Węgier i Siedmiogrodu, o tyle nie zamierzałustąpić w sprawie Mołdawii i Wołoszczyzny. Liczył, że zhołdowanietych księstw zahamuje nie tylko ekspansję turecką, ale również hab-sburską w tym rejonie i stworzy korzystny dla Rzeczypospolitej układpolityczny w Europie Środkowej. Celem działania nad Dunajem byłotakże zapewnienie Rzeczypospolitej dostępu do Morza Czarnego,co w pewnym stopniu miało powetować utraconą szansę rozsze-rzenia dostępu do Bałtyku oraz zrekompensować stratę ziem nawschodzie, zajętych przez Rosję. W planach królewskich przejęcieMołdawii mogło doprowadzić do utworzenia z niej swoistego bu-fora, który oddzielając Chanat Krymski od Turcji, przyspieszyłbyupadek tej ostatniej.

Mimo sporów z cesarzem Leopoldem I o wpływy na terenach,które zamierzano odzyskać z rąk tureckich, Sobieski mocno zaan-gażował się w działania wojenne prowadzone w ramach Ligi Świę-tej. Dominujący okazał się kierunek mołdawski. Król zakładał, żeopanowanie hospodarstwa pozwoli również odzyskać Podole bezkonieczności oblegania twierdz z Kamieńcem na czele. Od razu chciałprzerzucić wojska koronne na mołdawską stronę Dniestru.

W kolejnych latach (1684, 1865, 1686, 1691) Sobieski zorga-nizował kilka wypraw do Mołdawii. Nie przyniosły one sukcesu.W 1684 roku przeszkodą nie do pokonania okazał się wezbranyDniestr. Rok później wojska prowadzone przez hetmana Stanisła-wa Jabłonowskiego dotarły do miejscowości Bojan nad Prutem, gdziestoczyły ciężką bitwę z siłami turecko-tatarskimi i wycofały się przezlasy Bukowiny. Niepowodzeniem zakończyła się również wielka wy-prawa z 1686 roku. Mimo że wojskom Rzeczypospolitej, którymidowodził sam król, udało się opanować mołdawską stolicę Jassy,pomysł marszu na Budziak okazał się mocno nietrafiony. HistorykWładysław Konopczyński pisał: cały urok oręża polskiego zdobyty podWiedniem ginął w puszczach bukowińskich i stepach mołdawskich. Po roku 1686 nie może być mowy nie tylko o przodownictwie Polski w Li-dze Świętej, ale nawet o jej współrzędności z monarchią habsburską.

Zdobyty pod Chocimiem i Wiedniem autorytet Lwa Lechistanuzdecydowanie podupadł. Wydaje się, że dynastyczne plany Sobie-skiego i chęć zapewnienia Jakubowi tronu Rzeczypospolitej zanadtodeterminowały politykę królewską w latach osiemdziesiątychXVII wieku.

Po kilku latach mniejszej aktywności w ramach Ligi Świętej i nie-udanych próbach odbicia Kamieńca w 1691 roku Sobieski zorga-nizował jeszcze jedną wyprawę do Mołdawii. Podobnie jak po-przednie zakończyła się niepowodzeniem. Była to ostatnia kampaniawojenna pod osobistym dowództwem króla. Schorowany monar-cha już do końca życia nie poprowadził wojska do zwycięstw. Tychw ostatnich latach panowania zdecydowanie mu zabrakło. Opa-nowanie Żwańca, Jazłowca czy Czortkowa to zdecydowanie za małojak na kilka lat zmagań wojennych i spore nakłady finansowe, ja-kie poniosła Rzeczpospolita na kolejne wyprawy mołdawskie.

Część winy leżała w ustroju państwa polsko-litewskiego, którywymagał głębokiej reformy. Również polityka cesarstwa pozostawiaławiele do życzenia. Leopold I wielokrotnie odrzucał śmiałe plany pol-sko-habsburskich kampanii i zamienił wojnę z Turcją w rywaliza-cję z Rzecząpospolitą o wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej.

NIESZCZĘSNY POKÓJ Z ROSJĄMilitarne niepowodzenia Rzeczypospolitej znalazły odbicie na

arenie dyplomatycznej. Sojusznicy z Ligi Świętej (zwłaszcza cesarstwo i papiestwo) coraz silniej naciskali na Sobieskiego, byuregulował stosunki z Moskwą, którą widzieli jako sprzymierzeńcaw wojnie z Turcją. W 1686 roku do Moskwy udało się wielkie poselstwo polskie z wojewodą poznańskim Krzysztofem Grzy-mułtowskim i kanclerzem wielkim litewskim Marcjanem Ogińskimna czele. Jego celem było doprowadzenie do zawarcia „wieczne-go pokoju”, ale na warunkach korzystniejszych dla Rzeczypospolitejniż rozejm andruszowski. Jednak Rosjanie byli nieustępliwi. Ne-gocjacje trwały trzy miesiące i zakończyły się podpisaniem trak-tatu pokojowego, w polskiej historiografii zwanego pokojemGrzymułtowskiego. W zamian za pokój wieczysty, sojusz militarnyskierowany przeciwko imperium osmańskiemu i ChanatowiKrymskiemu oraz subsydium finansowe Rzeczpospolita oddawałaRosji lewobrzeżną Ukrainę wraz z Kijowem, a także ziemie smo-leńską, czernihowską i siewierską, czyli tereny, które znalazły siępod carskim panowaniem w wyniku rozejmu andruszowskiego.Dodatkowo Rosjanie zobowiązali Rzeczpospolitą do przestrzeganiawolności religii prawosławnej na jej terytorium i niezmuszania jejwyznawców do przechodzenia na katolicyzm czy wyznanie unic-kie, roszcząc sobie jednocześnie prawo wstawiennictwa za swymiwspółwyznawcami.

Pokój ten oznaczał klęskę wschodniej polityki króla i całej Rze-czypospolitej. Nie tylko nie udało się odzyskać ziem utraconychw 1667 roku, ale jeszcze Moskwa zyskała pośrednie prawo ingerencjiw sprawy wewnętrzne sąsiada. Jednocześnie malała rola państwa pol-sko-litewskiego w Lidze Świętej, gdyż dla cesarstwa Rosja była o wie-le cenniejszym sojusznikiem.

Sobieski zdawał sobie sprawę z dyplomatycznej porażki, dlate-go zwlekał z zaprzysiężeniem traktatu pokojowego. Liczył, że suk-ces militarny pozwolił na jego rewizję. Niestety, nieudana wyprawamołdawska i groźba wojny z Rosją w razie odrzucenia pokoju Grzy-mułtowskiego zmusiły króla, by go zaprzysiągł.

MARIAŻE KRÓLEWSKICH DZIECIJak juz wspomniano, powiedeńska polityka Sobieskiego była

podporządkowana jego planom dynastycznym. Oprócz zapewnieniasukcesji Jakubowi Jan III zabiegał również o odpowiednie mariażeswoich dzieci, dzięki którym chciał wprowadzić swój ród do gro-na europejskich rodzin panujących. Najważniejszą sprawą stało sięmałżeństwo najstarszego syna Jakuba. Miał poślubić Ludwikę Karolinę Radziwiłłównę, dwudziestoletnią wdowę po margrabimbrandenburskim Ludwiku Hohenzollernie, jednak ta ostatecznie wy-szła za Karola Filipa, księcia neuburskiego. Był to wielki afront dla Jana III i jego syna; Sobieski oskarżył nawet Habsburgów o udziałw intrydze, która pozbawiła Jakuba ręki narzeczonej.

Poszukiwania nowej narzeczonej dla królewskiego syna zajęłyJanowi i Marii Kazimierze kolejne lata. Wśród różnych pomysłówna udany mariaż pojawiały się plany francuskie, a nawet portugal-skie. Wreszcie w 1691 roku Jakub poślubił Jadwigę Elżbietę, córkę Filipa Wilhelma, palatyna Renu. Duży udział w skojarzeniumałżeństwa miał dwór cesarski, co mogło być zadośćuczynieniemza skandal z Karolem Filipem neuburskim. Ten związek podniósłprestiż polskiego króla i jego rodu. Jednak większe znaczenie dlazaistnienia Sobieskich na dynastycznej mapie Europy miało mał-żeństwo jedynej córki monarchy Teresy Kunegundy.

KRÓL Z WILANOWA

65

WIĄ

W

IE

KI

64-67 Markowicz_makieta NOWA 22.08.2013 15:00 Strona 65

Page 22: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

Znalezienie odpowiedniego kandydata do ręki ukochanej córkibyło wielką troską ojca. Po rozważeniu różnych propozycji Sobie-ski przyjął oświadczyny elektora bawarskiego Maksymiliana II Ema-nuela Wittelsbacha. Jan III pisał wówczas, że zacność konkurenta jaw-na [...] ojcowskiego na to umknąć nie godzi się pozwolenia. W jego oce-nie spokrewniony z domem cesarskim ród Wittelsbachów był god-ny córki elekcyjnego króla Rzeczypospolitej. Do ślubu doszłow 1694 roku, po czym Teresa Kunegunda wyjechała do męża i jakojedyna z dzieci Jana III zasiadła na tronie.

Mimo udanych małżeństw potomków Sobieski nie zrealizowałnajważniejszego elementu swego planu politycznego – zapewnie-nia sukcesji na polskim tronie synowi. Po konflikcie z Jakubem, dojakiego doszło wkrótce po jego małżeństwie, królewska para zaczęławiązać wielkie nadzieje z młodszym synem Aleksandrem. Jednak rodzinne spory po śmierci króla zaprzepaściły młodym Sobieskim szansę na tron Rzeczypospolitej. Jan III pozostał jedy-nym męskim przedstawicielem rodu, którego skronie przyozdobiłakrólewska korona.

W STARCIU Z OPOZYCJĄProblemy w polityce zagranicznej Jana III były niczym w porów-

naniu z przeszkodami, jakie rzucali królowi pod nogi jego poddani, rodacy. Niemal jednocześnie z triumfem wiedeńskim opozycja wo-bec dworu w Rzeczypospolitej zaczęła mobilizować siły. Sława, jakązyskał Sobieski w kraju i Europie, mocno zaniepokoiła jego we-wnętrznych wrogów. Ich celem było w pierwszej kolejności unie-możliwienie objęcia tronu przez królewicza Jakuba, bez względu nato, czy miałoby się to stać jeszcze za życia ojca, czy po jego śmier-ci. Opozycja zarzucała królowi, że dąży do absolutum dominium.

Rywalizacja między dworem a stronnictwami opozycyjnymi byłanajbardziej widoczna na sejmach. W latach 1684 – 1696 na siedemzwołanych sejmów udało się zakończyć tylko dwa. Z pięciu po-zostałych cztery zostały zerwane (jeden jeszcze przed wyborem mar-

szałka!), a w 1693 roku sejm się nie odbył z powodu choroby mo-narchy. W trakcie obrad dochodziło do licznych awantur politycz-nych, obstrukcji czy protestacji.

Opozycja rosła w siłę także poza parlamentem. Największymi prze-ciwnikami dworu byli Sapiehowie, którzy na Litwie stworzyli potężnestronnictwo, zdobywając hegemonię wśród tamtejszych rodów mag-nackich. Do hetmana wielkiego Kazimierza Jana Sapiehy, przywódcyrodu, zwracano się, używając tytułu „najjaśniejszy”. Było to lekce-ważenie monarchy, dla którego to określenie było zarezerwowane.Poza Litwą w opozycji do Sobieskiego znalazła się też część roduLubomirskich ze Stanisławem Herakliuszem na czele, prymas Mi-chał Radziejowski, kanclerz wielki koronny Jerzy Albrecht Denhofforaz inni. W różnych latach byli wspierani przez dwór cesarski, fran-cuski, a nawet brandenburski, dzięki czemu mieli środki na dalszeataki na dwór królewski.

Opozycjoniści krytykowali Sobieskiego, że nieudolnie prowadzonawojna z Turcją oraz trwonienie pieniędzy przez Marysieńkę do-prowadziły do problemów finansowych państwa. Oskarżali równieżkróla o przywłaszczenie subwencji papieskich wypłacanych w ra-mach Ligi Świętej na wojsko. Podejrzewano go także o pobieraniepensji od Ludwika XIV oraz handlowanie urzędami i godnościamipaństwowymi.

Dwór odpierał ataki, przy okazji zarzucając opozycji knowaniaz obcymi państwami na szkodę Rzeczypospolitej, oskarżając o za-miar wprowadzenia na tron zagranicznego kandydata, a nawet de-tronizacji Jana III, co byłoby pogwałceniem wolnej elekcji, którejobrońcami się głosili. Mimo to propaganda przeciwników była dośćskuteczna, nastawiając część opinii szlacheckiej przeciwko królowi.

Problemem ostatnich lat panowania Jana III była armia koron-na. Król coraz bardziej tracił nad nią kontrolę na rzecz hetmana wiel-kiego koronnego Stanisława Jabłonowskiego. Ten ambitny politykwykorzystywał kolejne niepowodzenia kampanii mołdawskich dobudowania swojej pozycji w wojsku. Wyrósł na czołowego opozy-

KRÓL Z WILANOWA

66

WIĄ

W

IE

KI

Dzieci Jana III Sobieskiego: córka Teresa Kunegunda ok. 1695 roku i starszy syn Jakub Ludwik Sobieski ok. 1683 roku, Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. Z. Reszka

64-67 Markowicz_makieta NOWA 22.08.2013 15:00 Strona 66

Page 23: DARIUSZ MILEWSKI SOBIESCY - mowiawieki.pl

cjonistę. Jak pisał Zbigniew Wójcik, pragnął korony niedla zagranicznego kandydata, ale dla siebie.

Oceniając politykę wewnętrzną Rzeczypospolitejw ostatnich latach panowania Sobieskiego, można po-stawić kilka pytań. Jak w sytuacji niemal całkowitegoparaliżu parlamentu można było mówić o zakrojonychna szerszą skalę planach wojennych? Skąd państwomiało czerpać pieniądze na wojsko, skoro sejmy zamiastuchwalać podatki, były zrywane? Dlaczego Jan III niewykorzystał triumfu wiedeńskiego i rosnącej wówczaspopularności do reformy ustroju Rzeczypospolitej?Przecież jeszcze w okresie przedwiedeńskim zwracałuwagę na konieczność wzmocnienia władzy central-nej, ograniczenie roli sejmików oraz zaprzestanie pa-raliżowania sejmu poprzez liberum veto. Czy późniejreformy ustroju państwowego przysłoniła Sobieskie-mu sprawa zapewnienia sukcesji Jakubowi? Prof. Mi-rosław Nagielski uważa, iż Jan III mentalnie nie był w stanie walczyć o zmianę liberum veto, gdyż w polity-ce wewnętrznej okazał się tylko magnatem.

Wydaje się, że w polityce pogromcy Turków spodChocimia i Wiednia w tym czasie więcej było cieni niżblasków. Jednak monarcha nie ponosi winy za wszyst-kie. Znaczna ich część była efektem zarówno pogar-szającej się sytuacji wewnętrznej kraju, jak i chwiejnejwobec państwa polsko-litewskiego postawy sojusz-ników z Ligi Świętej. !

KRÓL Z WILANOWA

67

MARCIN MARKOWICZ, absolwent Instytutu HistorycznegoUniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się dziejamiwojskowości staropolskiej, ze szczególnym uwzględnieniemstosunków Rzeczypospolitej z księstwami naddunajskimi

W Internecie mamy więcej

miejsca.

żywności na teren działań wojennych. Wielka ich liczba wyruszyła wraz z całą fl otą rzymską (liczącą trzysta trzydzieści okrętów) w ekspedycję zbrojną przeciw Kartaginie, zakończoną bitwą morską u przylądka Eknomos w 256 roku przed naszą erą. W czasach republiki naczelne dowództwo nad fl otą wojenną leżało w gestii dwóch konsulów. Do sprawowania kontroli nad pojedynczymi fl otyllami wyznaczali oni własnych pomocników: trybunów bądź legatów. W 311 roku przed naszą erą z inicjatywy Appiusza Klaudiusza Caecusa przeprowadzono reformę, w myśl której każdy z konsulów dobierał sobie do pomocy jednego ofi cera fl oty. Nosił on nazwę duumvir navalis i był członkiem dwuosobowego kolegium duoviri navales. Począwszy od 267 roku przed naszą erą sprawami fi nansowymi dotyczącymi fl oty rzymskiej oraz ochroną morskich szlaków handlowych zajmowali się czterej quaestores classici. W czasach II wojny punickiej, z racji dużej ilości morskich potyczek i bitew, należało stworzyć nowy rodzaj dowództwa. Związane z nim zadania przejął praefectus classis podlegający bezpośrednio konsulom. Pod koniec III wieku przed naszą erą w sprawach morskich zauważalny stał się spadek prestiżu konsula, który ostatni raz dowodził fl otą w 218 roku. Jego uprawnienia przejmowali stopniowo inni wysocy urzędnicy, na przykład w trakcie wojen macedońskich całością fl oty kierował mianowany przez senat legatus pro praetore. Pod koniec II wieku przed naszą erą po raz pierwszy wydzielonymi eskadrami dowodzili podlegający temu ostatniemu legati classici. Głównym dowódcą okrętu wojennego był trierarchus. Jego rozkazom podlegał centurio classicus, a więc dowódca oddziału żołnierzy pokładowych. Obowiązki szypra, czyli dowodzącego mniejszymi jednostkami pływającymi, głównie handlowymi, pełnił nauarchus. Z biegiem czasu, kiedy fl ota rzymska stała się liczną i znaczącą silą morską, powołano stanowisko przełożonego szyprów, które pełnił nauarchus princeps. W zależności od rodzaju okrętu wojennego na jego pokładzie znajdowała się mniejsza lub większa liczba załogi. W jej skład wchodzili: kadra dowódcza, żołnierze okrętowi (classiari lub marines), wioślarze (remiges), żeglarze (nautae), sternik oraz fl etnista bądź trębacz nadający odpowiednie tempo wiosłowania. Ofi cerowie pokładowi, których głównym zadaniem był nadzór nad pracą wioślarzy oraz wydawanie odpowiednich rozkazów i komend, zajmowali miejsce na niewielkim pokładzie nawigacyjnym umiejscowionym na rufi e okrętu fl agowego. Na jego maszcie wywieszano fl agę z typowo rzymskimi symbolami lub – w czasach Imperium – wizerunkiem cesarza (imago). Istotne zadania pełnił na rufi e sternik, który manewrował okrętem podczas bitwy oraz odpowiadał za nawigację w czasie żeglugi. Było to możliwe dzięki dwóm zsynchronizowanym wiosłom sterowym, które znajdowały się po obu stronach kadłuba okrętu. Wioślarze i żeglarze dysponowali jedynie lekkim uzbrojeniem zaczepnym (głównie oszczepami, które podczas żeglugi chowano pod ławeczki wioślarskie), aczkolwiek ich zadaniem, oprócz wprawiania okrętu w ruch i nadzorowania żagli, było również uczestniczenie w bitwie, jeśli tylko wymagała tego sy-tuacja. Używali oni przeróżnych sposobów walki: począwszy od wylewania kotłów z gorącą cieczą na pokład przeciwnika, poprzez rzucanie koszów wypełnionych jadowity-mi wężami bądź skorpionami, a skończywszy na miotaniu pocisków za pomocą procy oraz rzucaniu oszczepami, nawet z pozycji siedzącej. Każdy okręt wojenny, bez względu na wielkość, posiadał na swym pokładzie określoną liczbę legionistów, którzy podczas rejsu zajmowali miejsce w części dziobowej. Przeważnie była to tak zwana centuria classica licząca stu zbrojnych. W okresie późnej republiki oraz pryncypatu classiari posiadali następujące uzbrojenie: tunikę kolczą (lorica hamata) bądź dobrze dopasowany do tułowia pancerz (na wzór „pancerza atlety”) i przytroczone do niego pteryges, czyli połączone ze sobą skórzane pasy, często laminowane metalem, dla lepszej ochrony podbrzusza; hełm typu beockiego ze specyfi cznym rondem opadającym ku dołowi i napolicznikami wiązanymi pod brodą, oszczep do dwóch metrów długości; krótki miecz (gladius). Ponadto na wyposażeniu żołnierzy pokładowych znajdowały się owalne tarcze zdobione zazwyczaj motywami morskimi (na przykład harpunami lub podo-biznami boga Neptuna) i zawieszane na specjalnym pasku na ramieniu. Na podstawie znalezisk archeologicznych w Pompejach i wyobrażeń scen morskich w sztuce rzyms-kiej można odtworzyć także ubiór legionistów okrętowych. Typowy classiarus nosił tunikę, długi płaszcz (przeważnie koloru czerwonego) i sandały. W rzymskiej fl ocie wo-jennej służyli także sojusznicy morscy (socii navales). Zaliczali się do nich np. Grecy oraz Italikowie sprzymierzeni z Rzymem. W kontekście planowania morskiej wyprawy do Afryki w czasie II wojnie punickiej Tytus Liwiusz zanotował: Ludy Umbrii, a obok nich mieszkańcy Nursji, Reate i Amiternum, a także każdy kraj sabiński przyrzekły dostarczenie żołnierzy. Z Marsów, Pelignów, Marrucynów wielu zgłosiło się na ochotnika do służby na okrętach. Kamertowie, choć byli w przymierzu z Rzymem na równych prawach, przysłali uzbrojony oddział sześciuset ludzi1. Z biegiem czasu, korzystając z ujarzmienia wielu plemion barbarzyńskich, do załóg okrętowych włączono też przeds-tawicieli podbitych nacji (symmacharii), którzy nie posiadali obywatelstwa rzymskiego i otrzymywali je dopiero po ukończeniu służby wojskowej. Zwykle odbywali ją oni jedynie w czasie wojny, otrzymując w zamian wynagrodzenie pieniężne. Symmacharii nie posiadali specjalnego przeszkolenia i walczyli według własnego stylu, właściwego dla plemienia, z którego pochodzili. Przewodzili im, dla ułatwienia kontaktu między dwoma stronami, nie w pełni zromanizowani wodzowie wywodzący się z terenów pod-bitych, w całości jednak podlegający dowództwu rzymskiemu. W zależności od rejonu stacjonowania poszczególnych fl otylli rzecznych w skład rzymskich załóg wchodzili: Iberowie, Brytowie, Germanie, Gallowie a nawet Maurowie lub szerzej – mieszkańcy Afryki Północnej. Symmacharii posiadali typowe, barbarzyńskie uzbrojenie: oszczep, sztylet, okrągłą tarczę wykonaną z drewna i wzmocnioną metalowym umbem oraz maczugi. Charakterystyczną cechą tych zbrojnych był brak pancerza, choć czasami w celu częściowej choć ochrony tułowia i torsu stosowano wielowarstwowe płócienne tuniki. Wspomniani wcześniej Maurowie w warunkach morskich uzbrajali się w kilka krótkich oszczepów do rzucania, okrągłą tarczę niewielkich rozmiarów zakładaną na przedramię oraz wełnianą tunikę. Z barbarzyńców rekrutowały się także jednostki odpowiadającą za walkę na odległość. Zaliczyć do nich należy łuczników, których często werbowano spośród mieszkańców Bliskiego Wschodu – znani ze swych wysokich umiejętności byli przede wszystkim łucznicy syryjscy. Na ich orientalne uzbrojenie składały się: hełm stożkowy, pancerz łuskowy, nakarcznik, łuk refl eksyjny, którego cięciwę napinano za pomocą specjalnego pierścienia (zakira) nakładanego na kciuk oraz krótki miecz. Mniejsze znaczenie aniżeli łucznikom przypisywano miotaczom kamieni, których należy odróżnić od procarzy. Ci ostatni pochodzili zazwyczaj z Wysp Balearskich, chociaż znani i cenieni byli także procarze kreteńscy. Na ich uzbrojenie składały się: proca skór-zana, luźny płaszcz na pociski, tunika, hełm i krótki miecz bądź puginał. Jako procarze służyli też zwykle Brytowie, których odróżniało noszenie długich spodni oraz skórza-nej torby na amunicję. Używano dwóch rodzajów procy: do rzucania na znaczną odległość przeciw oddziałom skupionym w gęstym szyku na małej przestrzeni (w takiej sytuacji znaczne straty w szeregach wroga były gwarantowane) oraz do rzucania do bliższych celów indywidualnych. Nośność procy wynosiła do sześciuset stóp rzymskich (jedna stopa rzymska to dwadzieścia dziewięć i sześć dziesiątych centymetra). Rzucano kamiennymi bądź ołowianymi kulami. Generalnie rzecz ujmując, niezależnie od tego, czy mówimy do Grekach, Rzymianach lub innych jeszcze ludach, bitwy morskie rozstrzygano na trzy sposoby. Dążono zazwyczaj do staranowania wrogich okrętów (grecki manewr – periplus), zdruzgotania ich wioseł kadłubem (diekplus) lub abordażu, czyli przeniesienia walki na pokład okrętu nieprzyjaciela. Aby skutecznie dokonać tarano-wania, okręty ustawiały się w szyk czołowy. Następnie podpływały do nieprzyjacielskich jednostek na bliską odległość i atakowały taranami ich burty. Później wycofywały się w celu uwolnienia taranów, po czym powtarzały wspomniane czynności. Niekiedy dążono także do okrążenia sił przeciwnika poprzez wykonywanie manewru oskrzydlającego. Będąc w niewielkiej odległości od okrętu wroga można było także zdruzgotać jego wiosła poprzez wpłynięcie na nie, gdy znajdowały się w wodzie. Należało przy tym pamiętać, aby wcześniej podnieść własne wiosła. Atak taki był możliwy po uprzednim ustawieniu okrętów w szyk liniowy, które przepływały następnie ze sporą szybkością przez ugrupowanie nieprzyjaciela. Manewr taki mogła ryzykować jedynie fl ota złożona z szybkich i zwrotnych jednostek. Stosowano także szyk obronny (kyklos) stosowany przez fl oty słabsze liczebnie od przeciwnika, bądź złożone z powolniejszych okrętów. Wówczas to jednostki tworzyły okrąg, ustawiając się taranami na zewnątrz – frontem do wroga. Rzymianie, znani z walorów swych sił lądowych, ulepszyli znacznie technikę abordażu. Aby ułatwić własnym żołnierzom przedostanie się na nieprzy-jacielski okręt i nadać starciu morskiemu charakter bitwy na twardym gruncie, zaopatrzyli swe okręty w ruchome pomosty, tak zwane kruki (corvus). Miały one jedenaście metrów wysokości i jeden i dwie dziesiąte metra szerokości, z każdej strony były zabezpieczone balustradą, a dodatkowo zaopatrzone były w żelazne dzioby. Każdy taki po-most był przymocowany do ośmiometrowego słupa ustawionego na dziobie okrętu. Dzięki kołowrotowi, wspomnianemu słupowi oraz linom przewleczonym przez jego wierzchołek, możliwe było podnoszenie i opuszczanie opisanej kładki, a także obrócenie jej na dowolną burtę okrętu. Aby cała konstrukcja była stabilna, używano specjaln-ego kolca bądź haka (coitus) umieszczonego na końcu pomostu, który przy jego opuszczaniu wbijał się we wrogi pokład, łącząc dwa okręty, uniemożliwiając tym samym nieprzyjacielowi jakiekolwiek manewrowanie. Nie oznacza to, że Rzymianie w ogóle nie posiadali fl oty. Siły morskie Cezara po prostu nie były zbyt liczne. Dopiero rywali-zacja z plemieniem Wenetów zamieszkującym północno-zachodnie wybrzeże Galii zmusiła go do budowy stosunkowo silnej fl oty.

Pierwszy polski portal historycznywww.histmag.org

R E K L A M A

Hetman wielki koronnyStanisław Jan Jabłonowski,

mal. Piotr Michałowski

64-67 Markowicz_makieta NOWA 22.08.2013 15:00 Strona 67