41
Biuletyn DWS.org.pl spis treści Krótko i bez przynudzania. W tym numerze pół na pół, grupa autorów „starych” i autorów „nowych”. Tekst Marcina Strembskiego jest (a jakże) kon- tynuacją dziejów szwajcarskich „109” – tym razem nieco mniej technikaliów, nieco więcej narracji. Tu w imieniu Autora i redakcji składam podziękowania Helmutowi Schmidtowi (http://flyingart.twoday.net) za udostępnienie świetnych rysunków. Znany do tej pory głównie z fantastycznych ry- sunków Krzysztof Haładaj, ostro wziął się za opisanie wszelkich możliwych wersji i odmian kultowego ka- rabinu – Mauser wz. 98. I znowu duża porcja techni- kaliów, ale i „oporni” mają co poczytać. Część druga za trzy miesiące… Debiut Michała Stefańczaka odsłania mniej znany okres działalności osławionej brygady Dirlewangera. Tu szczególnie ciekawa jest próba ustalenia jej liczeb- ności. Jan Baryłko, z kolei, prezentuje formalnoprawne podstawy postępowania Wehrmachtu w ZSRR – po- cząwszy od dekretu „Barbarossa” (nie należy go my- lić z dyrektywą „Barbarossa”), przez Komissarbefehl do rozkazów różnego szczebla dowódców. Lektura wstrząsająca… Tym bardziej, że często się już o tych sprawach zapomina. W pierwszej części artykułu Rafała Białkowskiego – krótka historia pewnego samolotu. Sądząc po za- wartości tego materiału, część druga może być bar- dzo interesująca. Paweł Piwoński – jak zwykle o „Niemcach” w Japo- nii. Krótko, ale treściwie. I na koniec – nareszcie! – coś z tematyki morskiej. Marcin Skrzypacz o najnowoczesniejszych japońskich okrętach podwodnych okresu 2 wojny światowej. I już zupełnie na koniec… Być może za trzy, cztery tygodnie pojawi się dodatek. Autor po prostu nie zdą- żył, a rednacz uważa, że może być ciekawie. Jak zwykle wszystkich zapraszam… potencjal- nych Autorów na łamy, Czytelników do lektury i wy- brzydzania. Tadeusz Zawadzki (TZaw1) numer 3 – zima 2009 Biuletyn.DWS.org.pl nr 3 – zima 2009 Wydawca, redakcja, DTP: Tadeusz Zawadzki [email protected] Projekt graficzny: Teresa Oleszczuk Biuletyn jest bezpłatny. Prawa Autorów są chronione usta- wami i konwencjami międzynarodowymi. Kopiowanie, przedruk i wykorzystanie fragmentów obszer- niejszych niż przewiduje ustawa tylko za zgodą Autorów. Marcin Strembski (net_sailor) Bf 109 G w Szwajcarii ........................... 2 Krzysztof Haładaj (krzyhal) Polskie Mausery. Część pierwsza: Karabiny ...... 11 Michał Stefańczak(michalst) „Dirlewanger” na Białorusi. 1942–1944 .......... 22 Jan Baryłko(Giovanni) Rozkazy kryminalne i ich efekty na froncie wschodnim.................................... 28 Rafał Białkowski(Zelint) Nieuport 29 C1 – stracona szansa polskiego lotnictwa. Część pierwsza ...................... 33 Paweł Piwoński (hayabusa) Messerschmitt Bf-109E-7 (E-3a) w Japonii ....... 35 Marcin Skrzypacz (virtualbob) Japońskie okręty podwodne typu ST ........... 36

biuletyn dws-03.pdf

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pls p i s t r e ś c i

Krótko i bez przynudzania. W tym numerze pół na pół, grupa autorów „starych” i autorów „nowych”.

Tekst Marcina Strembskiego jest (a jakże) kon-tynuacją dziejów szwajcarskich „109” – tym razem nieco mniej technikaliów, nieco więcej narracji. Tu w imieniu Autora i redakcji składam podziękowania Helmutowi Schmidtowi (http://flyingart.twoday.net) za udostępnienie świetnych rysunków.

Znany do tej pory głównie z fantastycznych ry-sunków Krzysztof Haładaj, ostro wziął się za opisanie wszelkich możliwych wersji i odmian kultowego ka-rabinu – Mauser wz. 98. I znowu duża porcja techni-kaliów, ale i „oporni” mają co poczytać. Część druga za trzy miesiące…

Debiut Michała Stefańczaka odsłania mniej znany okres działalności osławionej brygady Dirlewangera. Tu szczególnie ciekawa jest próba ustalenia jej liczeb-ności.

Jan Baryłko, z kolei, prezentuje formalnoprawne podstawy postępowania Wehrmachtu w ZSRR – po-cząwszy od dekretu „Barbarossa” (nie należy go my-lić z dyrektywą „Barbarossa”), przez Komissarbefehl do rozkazów różnego szczebla dowódców. Lektura wstrząsająca… Tym bardziej, że często się już o tych sprawach zapomina.

W pierwszej części artykułu Rafała Białkowskiego – krótka historia pewnego samolotu. Sądząc po za-wartości tego materiału, część druga może być bar-dzo interesująca.

Paweł Piwoński – jak zwykle o „Niemcach” w Japo-nii. Krótko, ale treściwie.

I na koniec – nareszcie! – coś z tematyki morskiej. Marcin Skrzypacz o najnowoczesniejszych japońskich okrętach podwodnych okresu 2 wojny światowej.

I już zupełnie na koniec… Być może za trzy, cztery tygodnie pojawi się dodatek. Autor po prostu nie zdą-żył, a rednacz uważa, że może być ciekawie.

Jak zwykle wszystkich zapraszam… potencjal-nych Autorów na łamy, Czytelników do lektury i wy-brzydzania.

Tadeusz Zawadzki (TZaw1)

numer 3 – zima 2009

Biuletyn.DWS.org.plnr 3 – zima 2009

Wydawca, redakcja, DTP:Tadeusz Zawadzki

[email protected]

Projekt graficzny:Teresa Oleszczuk

Biuletyn jest bezpłatny. Prawa Autorów są chronione usta-wami i konwencjami międzynarodowymi.

Kopiowanie, przedruk i wykorzystanie fragmentów obszer-niejszych niż przewiduje ustawa tylko za zgodą Autorów.

Marcin Strembski (net_sailor)

Bf 109 G w Szwajcarii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2

Krzysztof Haładaj (krzyhal)

Polskie Mausery. Część pierwsza: Karabiny. . . . . . 11

Michał Stefańczak(michalst)

„Dirlewanger” na Białorusi. 1942–1944 . . . . . . . . . .22

Jan Baryłko(Giovanni)

Rozkazy kryminalne i ich efekty na froncie wschodnim. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .28

Rafał Białkowski(Zelint)

Nieuport 29 C1 – stracona szansa polskiego lotnictwa. Część pierwsza. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .33

Paweł Piwoński (hayabusa)

Messerschmitt Bf-109E-7 (E-3a) w Japonii . . . . . . .35

Marcin Skrzypacz (virtualbob)

Japońskie okręty podwodne typu ST . . . . . . . . . . .36

Page 2: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl2

numer 3 – zima 2009

Bf 109 G w Szwajcarii

Marcin Strembski (net_sailor)@

W piątym roku wojny w Europie trzon szwajcarskiego lot-nictwa wojskowego (Schweizer Fliegertruppe) tworzyły jed-nostki myśliwskie. Stanowiły one niemal 3/4 ogólnej liczby eskadr1 (Fliegerkompanie). Chociaż Szwajcaria nie brała bez-pośredniego udziału w wojnie jej lotnictwo było okresowo an-gażowane w ochronę szwajcarskiej przestrzeni powietrznej. Niestety stopień nowoczesności używanego sprzętu lotnicze-go pozostawiał wiele do życzenia. Dziewięć eskadr używało licencyjnych odmian samolotów M.S. 406: D-3800 i D-3801 zwanych popularnie Morane. Kolejne sześć Fliegerkompanien eksploatowało zakupione przed wojną Messerschmitty 109 E-3a („Emil”). Maszyny te, zwłaszcza „Emile”, mogły być uzna-wane za nowoczesne w chwili zakupu tj. na przełomie lat 30. i 40. jednak kilka lat później stały się ewidentnie przestarzałe.

Morane były produkowane w Szwajcarii od 1940 r. i od te-go czasu przeszły kilka modyfikacji, ale nie doprowadziły one radykalnej poprawy osiągów. Dopiero całkowicie przebudo-wany D-3802 wykazał się przyzwoitymi parametrami lotnymi jednak jego rozwój trwał bardzo długo2.

Próby nabycia nowoczesnych samolotów za granicą tak-że zakończyły się niepowodzeniem. Negocjacje z Włochami w sprawie pozyskania Macchi C.202 były obiecujące. Złożono nawet wstępne zamówienie na dwa samoloty i jeden silnik, ale nie zostało ono zrealizowane3. Dalsze rozmowy, dotyczą-ce dostawy 18 myśliwców przeciągały się w nieskończoność i bynajmniej nie chodziło w nich o cenę, lecz formę płatno-ści4. W końcu zostały definitywnie zerwane 8 września 1943 r. z powodu… kapitulacji Włoch. Starania o zakup angielskich myśliwców Spitfire Mk. XI lub Typhoon Mk. Ib również nie przyniosły rezultatów. Także Niemcy odmówili sprzedaży ko-lejnych Messerschmittów.

Mimo powyższych trudności Szwajcaria w końcu weszła w posiadanie niewielkiej liczby nowoczesnych myśliwców, a stało się to w nader interesujących okolicznościach…

1 Na 21 eskadr aż 15 było wyposażonych w samoloty myśliwskie.2 Zamówienie na opracowanie nowej wersji Morane złożono w 1942. Prototyp został oblatany 29 września 1944 a pierwszy egzemplarz seryjny wzbił się w po-wietrze… 18 maja 1946.3 Obie maszyny (MM 91992 i MM 91993) były gotowe do odbioru na początku maja 1944 r. jednak do ich dostawy nie doszło. Najprawdopodobniej samoloty zostały przejęte przez Niemców.4 Włosi żądali uiszczenia zapłaty w wysokooktanowym paliwie lotniczym, któ-rego w toczącym się konflikcie brakowało dosłownie wszystkim. Szwajcarzy nie byli tu wyjątkiem.

Nocą z 27 na 28 kwietnia 1944 r. miała miejsce angielska wyprawa bombowa, której celem było Friedrichshafen. Na jej przechwycenie wyruszyły niemieckie nocne myśliwce. Jed-nym z nich był Bf 110 G-4 (W.Nr. 740055, C9+EN) pilotowany przez Olt. Wilhelma Johnena – dowódcę 6./NJG 5. O godzinie 1.31 zgłosił on zestrzelenie jednego Lancastera. W pościgu za następnym bombowcem zapędził się aż nad szwajcarskie terytorium. Nagle w lewym silniku spadło ciśnienie oleju, co spowodowało konieczność jego wyłączenia. Awaria zmusiła pilota do przerwania polowania. Obniżająca lot maszyna zo-stała wkrótce uchwycona w snop reflektorów przeciwlotni-czych i ostrzelana z dział. Nie mając dość mocy, aby wznieść się lub uciec manewrem, Olt. Johnen został zmuszony do lądowania na lotnisku Zürich-Dübendorf. Cała trzyosobowa załoga została internowana.

Lądowanie niemieckiego samolotu wzbudziło niemałą sensację, bowiem był to wariant z ciekawym i tajnym wypo-sażeniem. Oprócz standardowych urządzeń łączności FuG 10, FuG 8 i FuG 16 oraz transpondera FuG 25a samolot miał dwa typy radiolokatorów. Jednym z nich był FuG 220 Lichtenstein SN2 służący do wstępnego wyszukiwania celu. Drugim rada-rem był nieco starszy FuG 202 Lichtenstein B/C używany do bli-skiego naprowadzania. Poza tym maszynę uzbrojono w dział-ka systemu Schräge Musik5. Jakby jeszcze tego było mało, na pokładzie Bf 110 G znajdował się domniemany twórca tego rewolucyjnego systemu – Ofw. Mahle6.

Zgodnie z międzynarodowym prawem wszystkie samolo-ty stron walczących, jakie znalazły się na terenie neutralnego państwa musiały zostać przez nie zatrzymane do chwili za-kończenia wojny. Zazwyczaj nikt nie robił z problemu z utraty pojedynczego samolotu, ale tym razem maszyna mogła stać się obiektem zainteresowania wywiadów państw alianckich. Dlatego, aby odzyskać cenny samolot i jego załogę, Niemcy przystąpili do dyplomatycznej ofensywy. Podczas negocjacji

5 Niem. „kocia muzyka”, w propagandzie tak nazywano jazz. W przypadku Bf 110 G-4 były to dwa stałe działka MG FF/M kalibru 20 mm, których lufy były skierowane ukośnie w górę. Za ich pomocą można było przeprowadzić atak od spodu, celując do pełnej sylwetki bombowca. Jednocześnie myśliwiec przez cały czas ataku mógł pozostawać poza zasięgiem wzroku załogi wrogiego bom-bowca i w martwym polu ostrzału z jego wieżyczek strzeleckich. 6 Ofw. Paul Mahle pełnił funkcję zbrojmistrza w II./NJG 5 i był jedynie auto-rem zabudowy Schräge Musik na Bf 110, choć sam pomysł nie należał do nie-go. Rzeczywistym pomysłodawcą ukośnie strzelających działek był Olt. Rudolf Schönert, który próby tej instalacji na Dornierach przeprowadzał już w 1942.

O POChODZENIu „GuSTAWóW”

Page 3: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl3

numer 3 – zima 2009

posunięto się nawet do zawoalowanej groźby zbombardowa-nia lotniska gdzie przebywał feralny samolot7.

W końcu Niemcy przystali na propozycję odsprzedania dwunastu Bf 109 G-6 w zamian za komisyjne spalenie noc-nego myśliwca i uwolnienie lotników. Wartość tuzina „Gusta-wów” oszacowano na 6 milionów franków szwajcarskich. Co prawda cena wydawała się Szwajcarom cokolwiek wygóro-wana, ale w końcu na nią przystali, ponieważ w porównaniu z posiadanym parkiem oferowane samoloty stanowiły istot-ny postęp. Połowę obiecanych myśliwców dostarczono dwa dni po zniszczeniu Bf 110 G tj. 20 maja 1944 r. Reszta maszyn przyleciała 23 maja, gdy uwolnieni lotnicy wrócili do Rzeszy. „Gustawy” przyprowadzili niemieccy piloci z 3.(Süd)/Fl.Ü.G.1. Ponieważ obecność w neutralnym kraju umundurowanych Niemców mogła wywołać słuszne protesty ze strony krajów alianckich, piloci przeprowadzający samoloty dla niepoznaki nosili cywilne ubrania. Wkrótce po przylocie Messerschmitty otrzymały szwajcarskie kody radiowe i znaki przynależności państwowej, ponieważ dostarczone maszyny wciąż nosiły nie-mieckie krzyże i kody rejestracyjne (Stammkennzeichen).

Osobną grupę „Gustawów” służących w barwach Flieger-truppe stanowiły internowane maszyny niemieckie. Pozyska-ne w ten sposób Messerschmitty wylądowały w Szwajcarii na skutek pomyłek nawigacyjnych. Ponieważ od pewnego mo-mentu był to sprzęt podobny do aktualnie używanego, więc helweci skorzystali z nadarzającej się okazji do powiększania swojego stanu posiadania.

Pierwszym samolotem był Me 109 G-6 W.Nr. 162764, którym 29 marca 1944 r. leciał Obfhr. Lothar hirtes z 2.(Süd)/Fl.Ü.G.1. Ten młody pilot miał przeprowadzić samolot z Erding w Niem-czech do Osoppo we Włoszech. W trakcie przelotu nad Alpa-mi w gęstniejącej mgle stracił z oczu swojego prowadzącego i przez dłuższy czas przemykał się między szczytami szukając drogi powrotnej. Gdy lampka rezerwy w kokpicie zasygnalizo-wała kończący się zapas paliwa, pilot obniżył lot i wylądował na pierwszym nadającym się do tego celu lądowisku, którym okazało się szwajcarskie Samedan. Pilot i jego „Gustaw” zosta-li internowani. Był to pierwszy kontakt helwetów z tą wersją Messerschmitta nic więc dziwnego, że od razu skierowali go na próby do Dübendorf. W międzyczasie trwały negocjacje co do ceny za jaką Niemcy zgodziliby się na przejęcie maszyny przez szwajcarskie lotnictwo. Tym razem propozycja zapłaty pół miliona franków za niemal nową maszynę nie spotkała się ze zrozumieniem Szwajcarów, którzy obstawali przy połowie tej kwoty. Interes nie doszedł więc do skutku. Po zakończeniu testów samolot większość czasu spędził w hangarze, bowiem gdy w zakupionych maszynach zaczęły mnożyć się usterki, potraktowano go jako rezerwuar części zamiennych.

Drugim z internowanych „Gustawów”, jakie służyły w szwaj-carskim lotnictwie, był Me 109 G-14 należący do Stab. III./JG 3. 17 grudnia 1944 r. Fw. Siegfried henning miał przeprowadzić tę maszynę na nowe lotnisko. Podczas lotu samolot został zaatakowany przez amerykańskie myśliwce. Starcie szybko przybrała formę pościgu kilku Mustangów za samotnym Mes-

7 Rozważano też opcję wysłania oddziału dywersyjnego w celu zniszczenia sa-molotu i zgładzenia jego załogi.

serschmittem. W ferworze walki Fw. henning stracił orientację i bezwiednie umknął w szwajcarską przestrzeń powietrzną. Po długiej pogoni Amerykanie w końcu dali za wygraną, ale trakcie ucieczki na pełnej mocy Fw. henning zużył prawie cały zapas paliwa. Nie mogąc odnaleźć lotniska posadził maszynę w przygodnym terenie, w okolicach Affeltrangen. Lądowanie na brzuchu, ze schowanym podwoziem zakończyło się w ro-wie, ale pilot wyszedł z kraksy bez większych obrażeń. uszko-dzenia samolotu Szwajcarzy ocenili na około 25%. Również ten myśliwiec przez dłuższy czas pozostawał bez przydziału stanowiąc źródło zapasowych elementów.

W szwajcarskie ręce trafiły jeszcze dwa następne Me 109 G-6, które lądowały 20 sierpnia 1944 r. Obaj piloci, Flg. Karl Friedrich Nehrenheim (pilotujący „żółtą 3” W.Nr. 163956) i Fw. Paul Tanck („żółta 12” W.Nr. 163226) mieli przeprowadzić swoje myśliwce do Włoch, jednak w trakcie lotu zgubili się w górach i przyziemili na poligonie w Bern-Beundenfeld. Miejsce jakie wybrali do lądowania absolutnie się do tego nie nadawało. Poligon pokryty był okopami i makietami czołgów. Nic więc dziwnego, że oba samoloty po spotkaniu z takimi obiektami uległy poważnym uszkodzeniom. Na szczęście piloci wyszli z wypadków z jedynie pomniejszymi obrażeniami. Za to stan obu maszyn nie pozwalał myśleć o ich dalszym użytkowaniu. Myśliwce zostały rozebrane i potraktowane jako źródło części zamiennych.

„GuSTAW” JAKI JEST, KAżDy WIDZIZakupione Messerschmitty niewiele się różniły od maszyn

niemieckich. W przeciwieństwie do „Emili”, „Gustawy” zacho-

Samoloty Me 109 G-6 pierwszej transzy dostarczone 20 maja 1944 r.

L.p. Werknummer Stammkennzeichen Kod Fliegertruppe

1. 163112 ST+RB J-701

2. 163230 ST+VP J-702

3. 163243 RQ+BG J-703

4. 163245 RQ+BI J-704

5. 163248 RQ+BL J-705

6. 163251 RQ+BO J-706

Samoloty Me 109 G-6 drugiej transzy dostarczone 23 maja 1944 r.

L.p. Werknummer Stammkennzeichen Kod Fliegertruppe

1. 163804 NF+FE J-707

2. 163806 NF+FG J-708

3. 163808 NF+FI J-709

4. 163814 NF+FO J-710

5. 163815 NF+FP J-711

6. 163816 NF+FQ J-712

Samoloty Me 109 G internowane w Szwajcarii i wcielone do Fliegertruppe

L.p. Wersja Werknummer Oznaczenie lub Stkz.

Kod Fliegertruppe

1. Me 109 G-6 162764 Ru+OZ J-713

2. Me 109 G-14 462818* <2+l J-714* Samolot nosił na ogonie błędny W.Nr. „262818”

Page 4: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl4

numer 3 – zima 2009

wały standardowe opancerzenie8 i uzbrojenie9 a także klasycz-ne drążki sterowe KG 13 A. Tradycyjnie najnowsze celowniki Revi 16 B podmieniono na starsze Revi C/12 D. W samolotach zainstalowano również oryginalne radiostacje FuG 16 Z, które jednak pozbawiono modułów ZVG 16 (Zielflug-Vorsatzgerät) służących do radionawigacji. W kokpitach, w miejsce po wskaźnikach AFN 2 (Anzeigegerät für Funknavigation), monto-wano zegary pokładowe firmy Revue-Thommen. Co ciekawe zachowała się pętlowa antena radionamiernika PR 16 (Peilrah-men) zamontowana na grzbiecie kadłuba. Ten bezużyteczny już element zdemontowali dopiero sami Szwajcarzy przy okazji remontów, jednak w początkowym okresie eksploatacji samoloty latały z dodatkową anteną. Z oczywistych wzglę-dów Niemcy wymontowali również urządzenia identyfikujące „swój-obcy” FuG 25a. W związku z tym z kokpitów usunięto też panele sterujące transponderami. W momencie dostawy dało się jednak zauważyć pozostawione pod kadłubami prę-towe anteny od Kenngerät. Najprawdopodobniej tych anten pozbyto się w trakcie malowania szwajcarskich znaków, gdyż nie występują już na zdjęciach samolotów oznakowanych bia-łym krzyżem.

Z biegiem czasu różne drobne elementy wyposażenia wy-mieniano na szwajcarskie. Tak było np. ze wskaźnikiem prze-pływu tlenu, którego kopię wykonano w warsztatach Buochs-Ennetbürgen.

W zakupionych samolotach brakowało podkadłubowego pylonu na dodatkowy zbiornik paliwa. Chociaż nie należał on do standardowego wyposażenia samolotu jednak w tym cza-

8 Wszystkie maszyny miały opancerzone zagłówki typu Gallandpanzer. By nie ograniczać widoczności w kierunku tylnej półsfery, ten typ opancerzenia kabiny miał w górnej części taflę ze szkła pancernego.9 Jedno działko MG 151/20 kal. 20 mm i dwa karabiny maszynowe MG 131 kal. 13 mm umieszczone w kadłubie. Wobec problemów jakie napotkano przy za-budowie szwajcarskich Fl. Mg. 29 na Me 109E zdecydowano się na zamówienie samolotów z niemieckimi MG 131. Podjęto nawet decyzję o produkcji nietypo-wej amunicji, ale technologia wytwarzania spłonek do elektrycznie odpalanych naboi 13×64B nadal była objęta tajemnicą. Dlatego same spłonki były sprowa-dzane z Rzeszy.

sie był powszechnie używany przez lotnictwo niemieckie10. Co prawda na jednym z rozbitych 20 sierpnia „Gustawów” znaj-dował się taki pylon a także dodatkowy zbiornik, ale brak jest danych świadczących o jego użyciu na którejś ze sprawnych maszyn. Możliwe, że właśnie to „znalezisko” zainspirowało szwajcarskie władze do złożenia kilka miesięcy później zamó-wienia na dwanaście kompletów pylon-zbiornik. Niestety ta prośba spotkała się z odmową strony niemieckiej.

Mimo, że wszystkie maszyny pochodziły z jednego komplek-su zakładów Messerschmitta skupionego w okolicach Regens-burga płatowce reprezentowały dwa różne standardy wykoń-czenia w zależności od okresu, w którym były wyprodukowane. Należy przy tym zaznaczyć, że nie było w tym nic niezwykłego i było najzupełniej zgodne z niemiecką specyfiką produkcji.

Pierwsza szóstka „Gustawów” pochodziła z kwietniowej partii produkcyjnej, która charakteryzowała się wczesną, trzyczęściową osłoną kabiny oraz niskim usterzeniem piono-wym11. Maszyny te występowały w opisanej formie stosunko-wo krótko – mniej więcej do początku 1945 r.

Samoloty z drugiej transzy zostały wyprodukowane w ma-ju i wszystkie miały już nowsze osłony kabiny typu Erla-hau-be12 oraz wysokie usterzenia pionowe wykonane z drewna13. Warto jeszcze zauważyć, że na większości maszyn z osłoną Erla

10 Pylon do przenoszenia dodatkowego zbiornika paliwa o pojemności 300 l znajdował się w zestawie modyfikacji R3. 11 usterzenie konstrukcji metalowej. Ster kierunku był kryty płótnem, miał wyważenie rogowe i wpisaną w profil blaszkę kompensacyjną, która była na-stawiana na ziemi.12 W odróżnieniu od trzyczęściowej osłony starszego typu, dwuczęściowa Erla-haube miała ramy oszklenia zredukowane do minimum, przez co zapewniała wyraźnie lepszą widoczność.13 Najbardziej rozpoznawalnym elementem nowego usterzenia był właśnie statecznik pionowy – wyższy od dotychczasowego o 135 mm. Wobec montowa-nia w samolocie silników o coraz wyższej mocy miał on za zadanie kompenso-wać zwiększony moment reakcyjny śmigła. Znane są co najmniej cztery rodzaje wysokich sterów kierunku. W tym przypadku ster kierunku był pozbawiony stałych listew kompensacyjnych za to miał klapkę odciążającą Flettnera oraz wyważenie masowe osadzone we wzmocnionych okuciach (wg. nomenklatury zaproponowanej przez J.C. Mermeta był to typ T3).

© Helmut Schmidt http://flyingart.twoday.net/

Szwajcarski Me 109 G-6 W.Nr. 163112 (ST+RB) z pierwszej transzy wkrótce po dostawie - lato 1944 r. Samolot w standardowym malowaniu Luftwaffe złożonym z barw RLM 74/75/76. Niemieckie oznakowania zostały zamalowane przy użyciu

mieszanki szwajcarskich farb o zbliżonych odcieniach.

Page 5: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl5

numer 3 – zima 2009

maszty antenowe zostały zamontowane do ruchomej części osłony kabiny. Wyjątkiem były J-707 i J-708 z masztami mo-cowanym do kadłuba, w związku czym miały wczesną wersję Erla-haube, bez masztów, za to z niewielkim wycięciem pasu-jącym do jego podstawy w kadłubie. Sama podstawa masztu była dodatkowo wzmocniona rurowym stelażem znajdującym się na tylnej ściance kabiny14.

Internowane maszyny niemieckie były wyposażone zgod-nie ze standardami obowiązującymi w Luftwaffe, tj. miały peł-ne wyposażenie radiowo-nawigacyjne i celowniki Revi 16 B. Me 109 G-6 W.Nr. 162764 także został wyprodukowany w Regens-burgu i zewnętrznie nie różnił się od samolotów z pierwszej transzy. Ponieważ z niewiadomych przyczyn niemiecki pilot nie uruchomił mechanizmu niszczącego urządzenie identyfi-kujące „swój-obcy” toteż nieuszkodzony FuG 25a dostał się w ręce Szwajcarów. Ci jednak nie mieli radarów, więc kiedy samo-lot trafił do służby nie miał już ani transpondera, ani anteny.

W odróżnieniu od pozostałych Gustawów Me 109 G-14 W.Nr. 462818 pochodził z zakładów Erla w Leipzig. Oprócz sil-nika DB 605 AM dostosowanego do wtrysku mieszanki MW-50, miał wysoki statecznik pionowy, osłonę kabiny Erla-haube z Gallandpanzer oraz małe wytłoczenia na koła we wnękach podwozia głównego. Osłona silnika wyposażona była w nie-wielkie przetłoczenie z chwytem powietrza pod prawym Beule15. Później tę osłonę w trakcie remontu otrzymał J-704. Prawdopodobnie samolot wyposażono w radiostację FuG 16 Zy z masztem antenowym Morane pod lewym skrzydłem. Niestety zdjęcia nie pozwalają stwierdzić czy ten egzemplarz miał powiększony (56 l) zbiornik oleju, jednak był on dość cha-rakterystyczny dla samolotów tej serii.

KRóLOWIE hANGARóWJedyną jednostką, jaka została przezbrojona w nowe „Gu-

stawy” była Fliegerkompanie 7 uprzednio latająca na „Emilach”. Przeszkalanie personelu rozpoczęło się w czerwcu 1944 r. Po-czątkowo piloci byli zachwyceni nowym samolotem – był szybszy, lepiej się wznosił i wreszcie miał centralnie umiesz-czone działko16. Radio w końcu przekazywało komunikaty głosowe tak, jak je rzeczywiście nadano, a pancerz zapewniał poczucie bezpieczeństwa. Nic nie zapowiadało nadchodzą-cych problemów.

Pierwsze niepokojące sygnały zaczęli zgłaszać sami piloci, do których podczas lotu zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. W wyniku przeprowadzonych przeglądów odkryto, że w kil-ku maszynach ścianki środkowej części dźwigara uległy wy-boczeniu. Na jednym z samolotów (J-705) wybrzuszenia były na tyle duże, że został wycofany z linii i musiał przejść remont w Edig. Flugzeugwerk Emmen (F+W). Zakłady te zajęły się rów-

14 Takie osłony bez masztów montowano przeważnie na samolotach, które wcześniej miały starszy typ kabiny.15 W samolotach z kabiną ciśnieniową pod przetłoczeniem normalnie znajdo-wał się kompresor utrzymujący ciśnienie w kokpicie. Wiele egzemplarzy otrzy-mało takie osłony chociaż wcale ciśnieniowej kabiny nie miało.16 Pod koniec lat 30. gdy szukano nowych maszyn dla Fliegertruppe był to je-den z podstawowych wymogów jakie miał spełniać nowy myśliwiec. Wówczas wybór padł na M.S. 406, ale w oczekiwaniu na podjęcie jego licencyjnej produk-cji zdecydowano się tymczasową na rezygnację z warunku uzbrojenia w działko silnikowe i interwencyjny zakup niewielkiej partii Messerschmittów wersji D i E.

nież problem wzmocnienia dźwigarów na pozostałych „Gusta-wach”. Niestety nie dało się odkryć przyczyny uszkodzeń dźwi-garów ani nawet kiedy dokładnie powstały. Podejrzewano, że maję one związek z obciążeniami występującymi podczas lotu lub z przypadkami zbyt twardych lądowań. Prawdopodobień-stwo, że uszkodzenia spowodowali Niemcy jest minimalne jeśli wziąć pod uwagę niewielki nalot dostarczonych maszyn, które odbyły tylko lot testowy i kontrolny (łącznie ok. 1 h).

Najwięcej kłopotów przysporzyły jednak silniki, które za-częły się psuć wkrótce po dostawie. Pierwszy wypadek miał miejsce już 4 sierpnia 1944 r. W samolocie J-706 pilotowanym przez Oblt Feldmanna doszło do uszkodzenia sprężarki. Pilot musiał awaryjnie lądować w Interlaken. Przy tym zrobił to tak sprawnie, że samolot nie odniósł dalszych uszkodzeń. Oglę-dziny ujawniły brak pierścienia dystansowego przy sprzęgle hydraulicznym, które było zamontowane na wałku napędo-wym sprężarki. Pierścień ten dzięki kanalikom pełnił też rolę przewodu, przez który przepływał olej zasilający do czynnego członu sprzęgła. Właśnie brak przepływu oleju doprowadził do zniszczenia sprzęgła i zatrzymania pracy sprężarki. Motor miał w chwili awarii zaledwie 8,35 h pracy.

Na kolejny wypadek nie trzeba było długo czekać. Już 26 sierpnia z powodu kłopotów z silnikiem Oblt Siegfried zasia-dający za sterami J-704 przymusowo lądował w Dübendorf. Tym razem powodem awarii silnika była erozja czopów wału wykorbionego. Przypuszczalnie zawiniła niewłaściwa obrób-ka cieplna wału i nie był on należycie utwardzony. Praktycznie nowy silnik (w sumie przepracował 6,42 h) nie nadawał się do dalszego użytku i został rozebrany na części zamienne.

Po tych incydentach, 2 września wydano rozkaz wstrzyma-nia wszelkich lotów na Me 109 G. Aby podtrzymać gotowość bojową Fl. Kp. 7 do jednostki przydzielono tymczasowo stare „Emile”. Była to decyzja brzemienna w skutki. Trzy dni później dwusamolotowy patrol, który wystartował na przechwycenie amerykańskich bombowców, został omyłkowo zaatakowany przez Mustangi. Praktycznie pozbawione łączności i opance-rzenia „Emile” były łatwym łupem. Oblt Treu zginął we wraku swojej maszyny a ranny Oblt heniger awaryjnie lądował na mocno postrzelanym myśliwcu. Można tylko domniemywać

Środkowa część dźwigara Me 109 G, na której ściankach mimo widocznych wzmocnień, pojawiły się wybrzuszenia.

[za:] „Me 109 G Ersatzteil-Liste”

Page 6: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl6

numer 3 – zima 2009

co by było, gdyby obaj piloci zasiadali w „Gustawach” i usłysze-li ostrzeżenie o obecności Mustangów…

W międzyczasie mechanicy dokonali przeglądów silników zamontowanych na „Gustawach”. Raport z tych badań był wstrząsający. Z miejsca zdyskwalifikowano z bieżącej eksplo-atacji wszystkie użytkowane DB 605, chociaż najstarszy z nich nie przepracował nawet 25 h. Pierwsze co się rzucało w oczy to zerwane, poluzowane lub źle zabezpieczone połączenia śru-bowe na różnych elementach silnika np. w jednym przypadku spowodowało to obluzowanie korpusu sprężarki, przekosze-nie wałka napędowego wirnika, a w konsekwencji zniszcze-nie podpierających go łożysk. W innym silniku stwierdzono przepalenie korpusu silnika, które było zlokalizowane w dość szczególnym miejscu – tuż przy gnieździe świecy zapłonowej. Krytycznie oceniono również wyważenie wałków napędowych sprężarek. Pojawiły się także zastrzeżenia co do jakości wykoń-czenia wałków rozrządu. Część samolotów można było dość szybko naprawić (głównie poprzez zamianę całych silników na rezerwowe17) tak, że w październiku dwa pierwsze „Gustawy” mogły wrócić do służby liniowej. Sukcesywnie dokonywano re-montów kolejnych maszyn. Po jednej z takich napraw, 3 stycz-nia 1945 r. na samolocie J-704 przeprowadzano statyczną próbę silnika. Ku zaskoczeniu przeprowadzającego test mechanika, po uruchomieniu silnik niespodziewanie rozwinął pełną moc. Myśliwiec wyskoczył z bloków i ruszył w stronę pobliskiej rze-ki. Zanim samolot nabrał rozpędu przerażony mechanik uciekł z kokpitu. Niekontrolowana przez nikogo maszyna przetoczy-ła się przez płytę postojową, przebiła ogrodzenie, przecięła drogę i żywopłot a następnie skraksowała spadając ze skarpy i zatrzymała się dopiero na brzegu przepływającej w dole rze-ki. Pechowy mechanik wyszedł z tego zajścia bez szwanku. Po wypadku okazało się, że tenże mechanik przed zapuszczeniem silnika nie zwrócił uwagi na położenie dźwigni sterowania sil-nikiem pozostawionej w maksymalnym wychyleniu. Poważnie uszkodzonego J-704 naprawiono dopiero w październiku.

Jeszcze nie uporano się całkowicie z jednym problemem, a w międzyczasie Szwajcarom doszło kolejne zmartwienie. Było nim pojawiające się przy lotach z wysokimi prędkościami zjawisko flatteru usterzenia poziomego. Grożące oderwaniem ogona wibracje pojawiały się wyłącznie na egzemplarzach z drewnianym usterzeniem gdy prędkość lotu zbliżała się do około 700 km/h. Tymczasowo wydano pilotom instrukcje, aby nie przekraczali prędkości 650 km/h do czasu znalezienia roz-wiązania tego problemu18. Przeprowadzeniem napraw zajęły

17 Szwajcarzy dysponowali pięcioma zapasowymi DB 605 A zakupionymi w Niemczech oraz częściami pozyskanymi z 3 (później 4) internowanych maszyn.18 Nie wiadomo czy Szwajcarom udało się dojść przyczyny flatteru usterzenia, ale tym przypadku mamy pewność, że nie był on przypadłością tylko szwajcar-skich „Gustawów”. Skądinąd wiadomo, że latem 1944 r. zakłady Messerschmit-ta w Regensburgu otrzymały sporo reklamacji z powodu wykrycia flatteru na montowanych tam samolotach wersji G-14 z identycznymi drewnianymi uste-rzeniami. W tym czasie dla Regensburga drewniane stery wykonywali tylko dwaj dostawcy: Wolf hirth z Nabern (WhN) i DEAG z Butschowitz. W celu rozwiązania tej kwestii sprowadzono do zakładów zespół specjalistów z filii Messerschmit-ta w Oberammergau. Odkryli oni, że większość zdiagnozowanych przypadków flatteru dotyczyło usterzeń firmy DEAG, która na pokrycia sterów poziomych pomiędzy 4 a 6 żebrem używało sklejki grubości 1 mm i nie stosowało oklejania powierzchni płótnem (w tej firmie za wystarczające zabezpieczenia uważano pokrycie powierzchni lakierami według patentu firmy Warnecke und Böhm – metodę, do której już wcześniej były zastrzeżenia). Niewłaściwe zabezpieczenie drewnianych elementów sprawiało, że w deszczowe dni do wnętrza usterzenia

się zakłady w Emmen. Remont polegał na wzmocnieniu lub wymianie wadliwego usterzenia na nowe, które jakimś cudem udało się sprowadzić z Rzeszy pod koniec 1944 r. Ponieważ podwyższone stateczniki pionowe zapewniały lepszą stabil-ność podczas lotu, pozyskaną z Niemiec partię drewnianych stateczników Szwajcarzy wykorzystali także do wymiany ogo-nów na tych „Gustawach”, które dotychczas były wyposażone w niskie usterzenie. Operację zamiany usterzeń przeprowa-dzano przy okazji remontów silników.

Gdy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, 9 stycznia 1945 r. nastąpiła kolejna awaria silnika. Ponownie wstrzymano loty i zarządzono wykonanie przeglądów na wszystkich silnikach. Tym samym Fl. Kp. 7 jeszcze raz wyposa-żono w „Emile”. Rewizja napędów trwała do kwietnia, kiedy to w końcu zezwolono na powrót „Gustawów”.

W maju z powodu kapitulacji Rzeszy zmienił się status in-ternowanych Messerschmittów. Ponieważ nie było nikogo, kto by się o nie upominał postanowiono odbudować nadające się do lotu egzemplarze i wcielić je do szwajcarskiego lotnictwa. Wyremontowane myśliwce oznaczone jako J-713 i J-714 przy-dzielono do Fl.Kp. 7. Pierwszy z nich przekazano do jednostki 3 grudnia 1945 r. a kolejny na początku następnego roku.

Tymczasem 30 maja miało miejsce awaryjne lądowanie spo-wodowane uszkodzeniem sprężarki silnika. Tym razem uznano to za jednostkowy przypadek i „Gustawów” nie uziemiano.

W październiku 1945 r. na J-704 zdarzył się incydent ze zgu-bieniem osłony kabiny w trakcie lotu. Co prawda sam epizod nie miał wpływu na losy Messerschmittów (po prostu osłona została niewłaściwie zablokowana przez pilota), ale odtąd ten samolot wyróżniał się spośród maszyn pierwszej transzy no-wym oszkleniem typu Erla-haube.

Następny wypadek wydarzył się 22 listopada 1945 r. Wtedy to Olt. hoferowi lecącemu na J-705 w trakcie lotu nagle zgasł silnik mimo, że jego Messerschmitt powinien mieć jeszcze spory zapas benzyny. Na domiar złego podczas awaryjnego przyziemienia w Sion złożyło się główne podwozie i maszy-na kończyła dobieg szorując brzuchem po pasie. Inspekcja powypadkowa wykazała, że wewnętrzna warstwa gumy19 w zbiorniku paliwa odspoiła się i skurczyła tworząc osobną, wewnętrzną komorę. Chociaż benzyna przepływała między komorami, a wskaźnik pokazywał prawidłową ilość pozosta-łego paliwa to luźny płat gumy zatkał wlot króćca doprowa-dzającego paliwo do silnika. Nie była to pierwsza tego rodza-ju usterka, bo niecały miesiąc wcześniej podobne zdarzenie miało miejsce na J-707, jednak w tym przypadku obyło się bez groźnych konsekwencji.

Do naprawdę groźnego zdarzenia doszło w kwietniu 1946 r. Wtedy to, podczas podchodzenia do lądowania w Bu-ochs, w J-710 nastąpiła awaria mechanizmu przestawiania

dostawała się wilgoć, która powodowała rozklejanie się klejonych połączeń i deformację pokrycia. Zarekomendowano zwiększenie grubości sklejkowego pokrycia do 1,5 mm i zarzucenie metody Warnecke und Böhm. Dodatkowo wydano zalecenia dla personelu naziemnego w sprawie konserwacji drewnia-nych usterzeń w warunkach polowych, jednak i to definitywnie nie rozwiązało problemu (a może nowe instrukcje nie dodarły we wszystkie zakątki ogarniętej wojną Rzeszy?).19 Półsztywny zbiornik paliwa zbudowany był z zaprasowanych kilku warstw gumy syntetycznej. Pomiędzy nimi umieszczono pojedynczą warstwę samousz-czelniającą (niewulkanizowana guma).

Page 7: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl7

numer 3 – zima 2009

skoku śmigła. Po utracie ciągu na niewielkiej wysokości pi-lot stracił panowanie nad samolotem i maszyna uderzyła w ziemię pod dość dużym kątem. Myśliwiec uległ poważnym uszkodzeniom (m.in. przełamany kadłub tuż za kabiną pilota) a siedzący za jego sterami hptm. Wiesendanger został ranny.

Ten wypadek zapoczątkował całą serię zajść spowodowa-nych głównie czynnikiem ludzkim. Jedne z nich miały zabar-wienie nieco humorystyczne (jak staranowanie na dobiegu latryny), inne miały przebieg bardziej poważny. Najtragiczniej-sza w skutkach była katastrofa J-713. Samolot wraz z pilotem zaginął bez wieści 29 maja 1946 r. Tego dnia Oblt hans Zwei-acker miał wykonać lot szkolny z Emmen w kierunku Tessin, jednak nigdy nie dotarł na miejsce przeznaczenia. Szeroko za-krojona akcja poszukiwawczo-ratownicza nie przyniosła rezul-tatu. Wrak samolotu i ciało pilota odnaleziono przypadkiem po siedmiu latach. Szczątki spoczywały w szczelinie skalnej, na zboczu góry Mont Pizzo di Rodi. Przyczyny wypadku nie udało się wyjaśnić, jednak feralnego dnia niska podstawa chmur nie sprzyjała przelotom nad górami.

14 czerwca w Buochs zdarzył się wypadek, w którym po-ważnie uszkodzono J-706. Jego pilot podczas startu zjechał z pasa i zniósł lewą goleń podwozia wyłamując przy tym skrzydło. Po tym wypadku samolot już nie wrócił do służby.

KONIEC „GuSTAWóW”W listopadzie 1946 r. doszło do dwóch awaryjnych lą-

dowań, które były spowodowane niesprawnością silników. W pierwszym z nich, 13 listopada, w silniku Messerschmitta J-704 został zerwany trzon korbowodu. Na wpół ślepy od dymu pilot posadził swój myśliwiec w Interlaken taranując przy tym dwa inne samoloty. Przyczyną wypadku, do którego doszło tydzień później, było urwanie wałka sprężarki. Reakcją na oba zdarzenia było ponowne zawieszenie lotów. Piloci Fl.

Kp. 7 znowu przesiedli się na „Emile”, a mechanicy kolejny raz przystąpili do gruntowych oględzin silników. Przedstawiony 27 stycznia 1947 r. raport techniczny nie pozostawiał żadnych złudzeń – każdy z motorów miał nieodwracalne uszkodzenia. Najpoważniejsze z nich to: pęknięcia czopów wałów wykor-bionych, korbowodów i kół zębatych reduktorów spowodo-wane wadami materiałowymi. Same bloki silników, w pobliżu gniazd świec zapłonowych, miały przepalenia, przez które na-stępowały wycieki oleju. Poza tym odnotowano silne zużycie tłoków oraz łożysk a także przepalenia zaworów. Tradycyjnie licznie występowały defekty sprężarek.

Początkowo planowano jeszcze raz wykonać gruntowne remonty wadliwych motorów. Niestety ogromne koszty napra-wy, abstrahując już od dostępności części zamiennych, czyniły całe przedsięwzięcie nieopłacalnym. Jedyną nadzieją był zakup nowych zespołów napędowych. Po przegranej przez Niemców wojnie oryginalny producent nie wchodził już w rachubę. Dla-tego w poszukiwaniu silników zwrócono się w stronę licen-cyjnych wytwórców DB 605. Silniki te produkowano wówczas tylko w dwóch krajach: Szwecji i Włoszech. Słynąca z solidności swoich wyrobów firma Svenska Flygmotor przedstawiła ofertę sprzedaży kompletnych silników w cenie 191 tys. franków za sztukę. Szwajcarzy zmuszeni byli jednak odrzucić tę propozy-cję z powodu bardzo niedogodnych warunków kredytowych. Natomiast na rezygnację z oferty włoskiego Fiata wpłynął zu-pełnie inny czynnik. W trakcie negocjacji helwetom nasunęły się bowiem podejrzenia, że tamtejsze silniki są obciążone tymi samymi wadami wojennej produkcji co wyroby niemieckie20.

20 DB 605 A-1 włoskiej produkcji nosiły oznaczenie R.A. 1050 RC.58 Tifone. Były one jednak wykonywane nieco inaczej niż ich niemieckie odpowiedniki. W trakcie testów włoskich samolotów w ośrodku doświadczalnym w Guidonii, Niemcy od-kryli, że lokalnie produkowane Tifone osiągają nieco mniejszą moc maksymalną (o ok. 100 KM). Prawdopodobnie Włosi obniżyli ciśnienie ładowania, aby zmniej-szyć obciążenia występujące silniku a tym samym poprawić jego niezawodność.

Ten sam Messerschmitt o numerze J-701 już po wymianie usterzenia na wysokie. We wrześniu 1944 r. po incydencie z Mustangami, na wszyst-kie samoloty naniesiono oznakowanie szybkiej identyfikacji. Były to pomalowane na biało osłony silnika oraz o tzw. „pasy neutralności” umiej-

scowione na górnych i dolnych powierzchniach płata a także na tylnej części kadłuba. W połowie 1945 r. kadłubowe oznakowania zostały zamalowane przy użyciu ręcznie mieszanych farb szwajcarskich.

© Helmut Schmidt http://flyingart.twoday.net/

Page 8: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl8

numer 3 – zima 2009

Wkrótce Szwajcarzy zupełnie stracili zainteresowanie re-montowaniem nielicznych „Gustawów”, ponieważ pod koniec 1947 r. pojawiła się okazja zakupu większej ilości nowych my-śliwców. Był to czas gdy wojska w Europie ulegały gwałtow-nej redukcji i można było wykupić sprzęt z amerykańskich zapasów dosłownie „za bezcen”. W ten sposób Szwajcarzy zakupili 100 szt. samolotów P-51D płacąc tylko 4 tys. dolarów za egzemplarz (wówczas stanowiło to równowartość ok. 17 tys. franków) nie licząc 30 kolejnych nabytych jako części za-mienne. W dalszej perspektywie był odrzutowy Dh.100 Vam-pire, którego próbne egzemplarze testowano w Szwajcarii już lipcu 1946 roku. Dla „Gustawów” był to gwóźdź do trum-ny. We wrześniu 1947 niemal wszystkie zostały skreślono ze stanu (ostatnie dwa zostały zdjęte z ewidencji z końcem maja 1948 r.). Razem z nielotnymi „Gustawami” z Fl. Kp. 7 odeszły też wysłużone „Emile” a jednostkę przezbrojono w zabytkowe, ale wciąż sprawne D-3801.

Część “Gustawów” od razu złomowano. Niektóre płatowce poustawiano na poligonie w charakterze celów strzelniczych. Zdemontowane karabiny MG 131 początkowo planowano zainstalować do zakupionych właśnie pojazdów typu G-13 Panzerjäger, jednak ostatecznie nie doszło do realizacji tego pomysłu. Do naszych czasów zachował się tylko jeden większy fragment szwajcarskiego Me 109 G. Jest to uratowane z po-ligonu (ze śladami licznymi przestrzelin) skrzydło pochodzą-ce z samolotu J-704. Flieger Flab Museum w Dübendorf jest w posiadaniu silnika DB 605 A jednak jego numer seryjny nie pasuje do żadnego z numerów silników używanych na szwaj-carskich Me 109 G. Prawdopodobnie należał on do którejś z in-ternowanych maszyn.

DOBRy SAMOLOT O ZłEJ SłAWIE?W przeciwieństwie do swojego starszego poprzednika –

„Emila” – „Gustaw” nie zapisał się dobrze w historii Fliegertrup-pe. Zapamiętano go jako samolot awaryjny, który tyle samo

czasu spędzał w warsztatach naprawczych co w powietrzu. Rozczarowanie, jakie przyniosła jego bieżąca eksploatacja było tym większe, że w początkowym okresie jego kariery oce-niono go bardzo pozytywnie.

Znamy już przyczyny poszczególnych wypadków, warto więc pokusić się o głębszą analizę przyczyn wysokiej awaryj-ności szwajcarskich Me 109 G. Jak pamiętamy zastrzeżenia za-sadniczo nie dotyczyły jakichś istotnych błędów konstrukcyj-nych samolotu. Nawet użytkowanie drewnianych usterzeń, po usunięciu wad będących w istocie rezultatem technologicznej samowoli jednego z poddostawców, przestało być kłopotem. Szwajcarom chodziło głównie o jakość dostarczonych samo-lotów.

Tymczasem jakość wyprodukowanych myśliwców byłe kwintesencją sytuacji w jakiej znalazła się III Rzesza w pierw-szej połowie 1944 r. Po serii lutowych nalotów – znanych jako Big Week – z zakładów Messerschmitta w Regensburgu na dobrą sprawę została tylko nazwa, pod którą kryła się zde-centralizowana sieć producentów części i leśnych montowni (Wald werke). W takich utworzonych pośpiesznie, prymityw-nych montowniach budowano arcydzieła ówczesnej inżynie-rii – samoloty bojowe.

Kolejną kwestią jest wykorzystywanie przy procesie pro-dukcji poszczególnych elementów lub całych podzespołów wymontowywanych z uszkodzonych lub wymagających re-montu płatowców. Na to, że przynajmniej część dostarczo-nych maszyn mogła pochodzić z odzysku wskazują ślady po przebytych modyfikacjach na Me 109 G-6 W. Nr 163824 znajdującym się w Australian War Memorial w Canberrra. Ten egzemplarz pochodził z tej samej partii co druga transza sa-molotów szwajcarskich o numerach seryjnych od 163804 do 163816. Pomiędzy nimi właśnie znajdowały się wspomniane egzemplarze z Erla-haube i masztami antenowymi montowa-nymi do kadłubów.

Jeśli do powyższego dodać informację, że kilku zakładach produkujących części dla Regensburga (jak np. Flossenbürg

Źródło szwajcarskich problemów – silnik DB 605 A-1.

[za:] DB 605 A-B, BR 0 und 1 Motoren-Handbuch

Page 9: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl9

numer 3 – zima 2009

gdzie zajmowano się fabrykacją kadłubów i skrzydeł) zatrud-niano więźniów obozów koncentracyjnych, którzy często dokonywali sabotaży na wykonywanych przez siebie elemen-tach, to mamy pełen przegląd okoliczności sprzyjających ob-niżaniu jakości produkcji.

Jeśli chodzi o Me 109 G przekazane Szwajcarom w ramach pierwszej transzy, to powstały one w dopiero co utworzonych leśnych zakładach Vilseck. Maszyny z drugiej dostawy zdję-to wprost z linii w hagelstadt. Inne miejsce powstania oraz czas budowy obu serii samolotów może tłumaczyć różnice zewnętrzne pomiędzy nimi. Warto przy tym zaznaczyć, że decyzję o przekazaniu „Gustawów” Szwajcarom podjęto na-gle, więc nie były to samoloty wykonywane na specjalne za-mówienie. Pierwotnie wszystkie zostały wykończone w takim standardzie, w jakim otrzymywała je Luftwaffe. Przygotowując samoloty do wysyłki Niemcy w pośpiechu pozostawili nawet anteny po zdemontowanej aparaturze radiowej.

Można więc w tym miejscu założyć, że rzeczone samolo-ty reprezentowały typową dla tego okresu jakość produkcji. Jakość, która mimo skomplikowanych warunków zewnętrz-nych nie przedstawiała się jeszcze tragicznie. Poza incydental-nym przypadkiem wybrzuszeń w dźwigarze same płatowce nie przysparzały większych problemów. O rezerwach resur-su, jakie jeszcze tkwiły w płatowcach21 niech świadczy fakt przechowywania uszkodzonych w wypadkach myśliwców. Zamiast złomowania uznano za celowe pozyskanie dla nich nowych silników. Poza tym znane są przypadki długoletniej eksploatacji kilku samolotów pochodzących z tej samej serii produkcyjnej, lecz służących w lotnictwie fińskim (tylko jeden z nich został rozbity z przyczyn technicznych).

Z powyższych względów podnoszenie problematyki ja-kości wykonania płatowców wydaje się być kwestia drugo-rzędną wobec problemów jakie przysporzyły silniki DB 605 A. Należy bowiem pamiętać, że pretensje helwetów odnosiły się głównie do stanu zamontowanych na samolotach jedno-stek napędowych. Jak pamiętamy, po zużyciu niewiele lepiej wykonanych motorów rezerwowych, wykorzystaniu niewiel-kiego zapasu części zamiennych i skanibalizowaniu silników z internowanych samolotów szwajcarskie „Gustawy” pozosta-ły praktycznie bez napędu.

Najprawdopodobniej i w tym przypadku nie mamy do czy-nienia z jakąś silnikową anomalią tylko ze znanym zjawiskiem pogorszenia się jakości produkcji. W szczególności dotyczyło to dokładności wykończenia niektórych elementów, użytych w nich materiałów konstrukcyjnych a także staranności mon-tażu podzespołów. W wyniku tego zużycie wysoko obciążo-nych silników postępowało znacznie szybciej niż początkowo zakładano. Źródło tego problemu należy upatrywać przede wszystkim w wykorzystywaniu do montażu tych precyzyj-nych urządzeń niewykwalifikowanej siły roboczej. Zarówno przypadku macierzystych zakładów Daimler-Benza jak i licen-cyjnych producentów napędów byli to robotnicy przymuso-wi, więźniowie obozów koncentracyjnych oraz jeńcy wojenni, dla których często jedynym kryterium zatrudnienia był dobry ogólny stan zdrowia.

21 Największy znany nalot, 106 h, miał samolot nr J-710.

Wycofanie Me 109 G z Fliegertruppe

Kod W.Nr. Data skreślenia Uwagi

J-701 163112 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-702 163230 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-703 163243 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-704 163245 07.02.1947 Wcześniej rozbity w wyniku awarii 13.11.1946

J-705 163248 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-706 163251 08.09.1947 Wcześniej rozbity w wypad-ku 14.06.1946

J-707 163804 28.05.1948 Skreślony ze stanu

J-708 163806 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-709 163808 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-710 163814 02.10.1946 Wcześniej rozbity w wyniku awarii 13.04.1946

J-711 163815 08.09 1947 Skreślony ze stanu

J-712 163816 08.09.1947 Skreślony ze stanu

J-713 162764 29.05.1946 Rozbity w wypadku, pilot zginął

J-714 461818 28.05.1948 Skreślony ze stanu

Me 109 G-6 serii 163xxx w służbie Suomen Ilmavoimat

Kod W.Nr. Data skreślenia Uwagi

MT-437 163627 23.11.1954 Skreślony ze stanu 310 h 30 min nalotu

MT-485 163953 23.08.1948 Rozbity w wyniku awarii 150 h 10 min nalotu

MT-435 163964 22.09.1952 Skreślony ze stanu 266 h 25 min nalotu

MT-463 163979 27.07.1951 Rozbity w wypadku 197 h 45 min nalotu

Jeśli chodzi o silniki dla szwajcarskich „Gustawów” to czte-ry z nich wykonały zakłady Niedersächsische Motorenwerke Gmbh z Braunschweig-Querum, które między innymi do pra-cy wykorzystywały wywiezionych z łódzkiego getta polskich żydów. Z kolei w fabryce henschel-Flugmotorenbau G.m.b.h w Kassel-Altenbauna, która dostarczyła Szwajcarom aż sześć silników, pracowali robotnicy przymusowi i jeńcy wojenni zgromadzeni w obozach Mattenberg i Lohkaserne. Za pro-dukcję pięciu silników rezerwowych były prawdopodob-nie odpowiedzialne zakłady Daimler-Benz Motoren Gmbh w Genshagen, które zatrudniał więźniów miejscowego obozu koncentracyjnego (w tym także Polki). Ostatnie dwa motory były dziełem poddostawcy Daimlera – firmy W. Dieck Appa-ratebauanstalt z Aussig-Türmitz. Nic nie wiadomo czy w tej ostatniej fabryce wykorzystywano jakichś więźniów, ale tam-tejsze silniki okazały się być równie zawodne co pozostałe.

Z tymi samymi kłopotami związanymi z niewielką żywot-nością napędów borykała się Luftwaffe. Różnica polegała na tym, że Niemcy mogli do woli wymienić produkowane u siebie części i silniki, więc problem nie był taki dotkliwy. Podobnie czynili posiadający całkiem pokaźną flotę Messerschmitów Fi-nowie. Korzystając z dobrych kontaktów z Rzeszą zgromadzili spory zapas części zamiennych nie wspominając o możliwo-

Page 10: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl10

numer 3 – zima 2009

ści kanibalizacji uszkodzonych w walkach samolotów (w toku walk Finowie utracili blisko 1/3 stanu). Dzięki temu reszta „Gu-stawów” mogła im służyć długie lata.

Nie powinno więc dziwić, że obracający wciąż tym samym zestawem ciągle reperowanych części Szwajcarzy napotkali na poważne problemy z utrzymaniem sprawności swoich sa-molotów.

Marcin Strembski

(net_sailor)

Special thanks to Mr. Helmut Schmidt for providing his excel-lent artwork of Swiss “Gustaws” for my article.

Bibliografia:Fernandez-Sommerau Marco, Messerschmitt Bf 109 Recognition Manual: A Guide to Variants, Weapons and Equipment, 2004hoch Georg, Messerschmitt Me 109 in Swiss Air Force Service, 2008Keskinen Kalevi, Stenman Kari, Niska Klaus, Messerschmitt BF 109 G, seria „Suomen Ilmavoimien historia” nr 6, 1976Mermet Jean-Claude, Messerschmitt Bf 109 G-1 through K-4: En-gines and Fittings, 1999Osché Philippe, Les Messerschmitt 109 Suisses. The Messersch-mitt Bf 109 in Swiss Service, „Avions” hors Série No 4, 1996Radinger Willy, Otto Wolfgang, Messerschmitt Bf 109 F-K: Deve-lopment, Testing, Production, 2000

Instrukcje:Bordfunkgerät FuG 16 Z, ZS, ZE und ZY, November 1944Me 109 G Ersatzteil-ListeDB 605 A-B, BR 0 und 1 Motoren-Handbuch, November 1942

Page 11: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl11

numer 3 – zima 2009

Polskie Mausery

Część pierwsza: Karabiny

Krzysztof Haładaj (krzyhal)@

Rozbrajanie Niemców w Warszawie, 1918.

Większość z czytelników przypomina sobie zapewne ze szkolnych lat, zdjęcie w podręczniku do historii, przedstawia-jące scenę rozbrajania żołnierza niemieckiego na warszaw-skiej ulicy w listopadzie 1918 roku. Charakterystyczny karabin, który znajduje się na ramieniu Polaka, sięgającego jeszcze do Niemca po bagnet, to właśnie Mauser. A właściwie Mauser Ge-wehr 98. Po polsku – karabin Mauser wz. 98.

Nieco wcześniej z bronią tego systemu zetknęli się Polacy w oddziałach tzw. Polnische Wehrmacht (Polska Siła Zbrojna), formacji zorganizowanej w miejsce rozwiązanych po kryzysie przysięgowym Legionów Polskich.

Późniejszy okres, do lata 1921 roku, to czas utrwalania nowo odrodzonej państwowości Polski i poszerzania jej terytorium, między innymi w drodze powstań zbrojnych w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku oraz krwawej wojny bolszewicko-polskiej. To czas, kiedy powstałe w różnych miejscach i w odmiennych okolicznościach polskie formacje wojskowe łączyły się i two-rzyły regularne Wojsko Polskie.

Jak powszechnie wiadomo, dysponowano wtedy olbrzy-mią ilością typów i wzorów uzbrojenia, zarówno pochodzenia wschodniego, a nawet dalekowschodniego, jak i broni z arse-nałów francuskich, angielskich, niemieckich, austriackich i in-nych. Część jej pochodziła ze zdobyczy wojennych, pozostałe z zakupów zagranicznych oraz wymiany z innymi krajami.

Jeden z najnowocześniejszych i najlepszych pod wzglę-dem technicznym i taktycznym, w owym czasie, systemów broni strzeleckiej tworzyły karabiny i karabinki Mausera wzoru 98. I to one właśnie, decyzją Rady Wojennej z czerwca 1921 r., wybrane zostały jako podstawowa broń indywidual-na dla żołnierzy Wojska Polskiego. Sprzyjało temu również przyznanie Polsce, na mocy ustaleń traktatu wersalskiego, wy-posażenia niemieckiej fabryki broni w Gdańsku. Dzięki temu nasz kraj mógł wejść do grona producentów wytwarzających Mausery 98 – najpierw dla zaspokojenia potrzeb własnych sił zbrojnych, a później także na eksport.

Tak więc, „polskie Mausery” to pojęcie dotyczące zarów-no broni wyprodukowanej w innych krajach, która w wyniku splotu wydarzeń historycznych znalazła się w uzbrojeniu Woj-ska Polskiego, jak również broni, która została wyprodukowa-na przez rodzimy przemysł.

W pracy poniższej autor chce poruszyć sprawy, na które w dotychczasowych opracowaniach przedmiotu w naszym kraju nie zwracano, zdaniem autora, należytej uwagi lub też ich dotychczasowa interpretacja nie w pełni odpowiadała rze-

czywistości. Podjęta została także świadoma decyzja o nie sku-pianiu się, na ile to możliwe, nad opisem technicznym zasady działania broni, ponieważ byłoby to powielanie treści z już ist-niejących opracowań. Celem zasadniczym jest takie przedsta-wienie interesującego nas systemu broni, aby czytelnik mógł stosunkowo łatwo rozpoznać, czym różni się Gewehr 98 od ka-rabina wz.98 czy też Karabiner 98AZ produkcji niemieckiej od karabinka wz.98 PWu produkcji polskiej, jak również aby zda-wał sobie sprawę na czym polega różnica choćby między In-fantriegewehr 98, Radfahrergewehr 98 i Karabiner 98b. Pomimo bardzo charakterystycznego kształtu, niemalże identycznego dla większości modeli i ich odmian, właśnie po małych, cza-sem niezauważalnych dla niewprawnego oka drobnych deta-lach można określić na przykład że dany egzemplarz pochodzi sprzed I wojny światowej, a inny jest produkcji wojennej.

Istotnym, aczkolwiek odrębnym zagadnieniem dotyczą-cym broni palnej jest także system cech i sygnatur puncowa-

Page 12: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl12

numer 3 – zima 2009

nych (tłoczonych) w określonych miejscach i na większości istotnych elementów broni. Ma to szczególne znaczenie dla znawców i kolekcjonerów. Ze względu na charakter niniejszej pracy, mającej formę ukierunkowanego szkicu raczej niż do-głębnej analizy, kwestia oznaczeń wybijanych na broni po-ruszana będzie w zakresie podstawowym, niezbędnym przy omawianiu poszczególnych modeli.

OKOLICZNOŚCI POWSTANIA MAuSERA 98

Należy pamiętać o tym, że pod koniec wieku XIX i na po-czątku XX karabiny konstrukcji Mausera choć były produko-wane w dużych ilościach, to jednak głównie na podstawie zamówień z zagranicy. Armia Rzeszy Niemieckiej wyposażona była zaś w broń, która niemalże na całym świecie znana jest

jako Gewehr 88 lub też jako Kommissionsgewehr. Nie wiedzieć czemu, u nas, w rodzimej literaturze przedmiotu z uporem godnym lepszej sprawy, konstrukcja ta – wbrew temu, iż ani Ferdinand Mannlicher ani Paul Mauser nie brali żadnego udziału w pracach nad tą bronią – nazywana jest Mann licher-Mauser. To tak, jakby stare Warszawy M20 nazywać Fordami1, a tym samym najpopularniejszym samochodem osobowym w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w Polsce był Ford.

System ten – obejmujący nie tylko karabiny, ale i karabin-ki – pojawił się jako pośpieszna riposta Niemców na karabin francuski Lebel Mle 1886 – broń małokalibrową i strzelającą amunicją o pocisku pełnopłaszczowym na proch bezdymny. Za jego powstanie odpowiedzialna była Komisja Doświadczal-

1 Istnieje też wersja, według której wzorcem dla radzieckiej Pabiedy był Opel Kapitan.

© Krzysztof Haładaj (krzyhal)

Mauser 98 – antenaci.Od góry: feralny niemeicki 7,92 mm Kommisionsgewehr 88; hiszpański 7 mm Mauser Mod. 93; szwedzki Mauser Gevär m/96;

niemiecki Versuchsgewehr 88/97.

Page 13: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl13

numer 3 – zima 2009

na Broni Piechoty czyli właśnie Gewehr Prüfungs Kommission (GKP) – stąd też określenie Kommission-Gewehr. Niestety nie był to udany wzór karabinu. Tak się zazwyczaj dzieje, kiedy za projektowanie broni biorą się urzędnicy zamiast kon-struktorów. Na domiar złego, podczas przyjmowania nowo wyprodukowanych karabinów, doszło do gigantycznej afery korupcyjnej. Ponieważ termin realizacji stosunkowo dużego zamówienia – na ponad 400 tysięcy sztuk – był bardzo krótki, procent wadliwych egzemplarzy był bardzo duży. Mimo tego, za łapówki szmuglowane były do magazynów wojskowych karabiny z wadami materiałowymi i konstrukcyjnymi. Próby poprawienia i dopracowania konstrukcji Gew. 88 przyniosły efekt tylko częściowy, jednak produkcja była kontynuowana i łącznie wyprodukowano ich ponad półtora miliona sztuk. Pozostawały w użyciu w Niemczech do końca I wojny świa-towej, z tym że pod koniec swej niesławnej kariery głównie w Landsturmie w niewielkiej stosunkowo liczbie ponad 100 tysięcy. Na przełomie wieków swych lat dożywały też całkiem już przestarzałe czarnoprochowe Mausery wz.71/84, wycofane ostatecznie z wojska po 1910 roku. Na szczęście, nowa do-skonalsza konstrukcja Mausera – karabin wzór 98 pojawił się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

Kilka lat wcześniej, wraz z wprowadzeniem do produkcji Mauserów M1893 dla hiszpanii oraz M1896 dla Szwecji, karabi-nów na owe czasy bardzo nowoczesnych, a także wobec faktu posiadania w arsenałach wojskowych broni przestarzałej bądź też nie w pełni sprawnej, rozpoczęto w firmie Waffenfabrik Mauser poważne i zakrojone na szeroką skalę eksperymenty i badania nad bronią indywidualną piechoty. Doprowadziło to do zbudowania kilku eksperymentalnych karabinów z któ-rych przynajmniej dwa – Kleinkalibriges-Gewehr M1896/7 oraz Infantriegewehr M1888/97 zostały wyprodukowane w nie-wielkich seriach po ok. 2000 sztuk i poddane intensywnym próbom i testom w jednostkach wojskowych pod nadzorem wspomnianej już Gewehr Prüfungs Kommission.

Trzeba przyznać, że poza wpadką z karabinem wz. 88 komi-sja ta pracowała bardzo sprawnie, zwłaszcza wtedy, kiedy zaj-mowała się tym, do czego była powołana. Pierwszy z wymie-nionych karabinów testowany był z różnymi rodzajami amu-nicji o kalibrach m.in. 6×58mm, 7,65×64mm oraz 7,92×57mm. Wiele armii w tym okresie wprowadziło broń na amunicję o ma-łych kalibrach. hiszpanie stosowali kaliber 7×57mm, Szwedzi 6,5×55mm, nieco później Portugalczycy do swoich Mauserów Vergueiro Modello 1904 przyjęli naboje 6,5×58mm. Mimo tego, że podczas prób z amunicją małokalibrową Niemcy uzyskali bardzo interesujące wyniki – cechuje ją bowiem większa cel-ność, to jednak następcą niesławnego Gew. 88 wybrany został drugi z wymienionych karabinów. Była to dosyć głęboka mo-dyfikacja, na standardową amunicję kaliber 7,92×57mm.

Formalne decyzje w sprawie przyjęcia karabinu wz.1888/97 zapadły w Prusach, Saksonii i Wirtembergii już w marcu roku 1897. Władze Bawarii przyłączyły się do tego miesiąc później2.

2 Rzesza Niemiecka – Deutsches Reich lub też Cesarstwo Niemieckie – Deutsches Kaiserreich, a po jego upadku znane jako Druga Rzesza – Zweites Reich – pro-klamowana w roku 1871 była państwem federalnym, złożonym z 22 państw członkowskich, 3 wolnych miast i jednego „kraju Rzeszy” – Alzacji i Lotaryngii, na czele którego stał cesarz niemiecki, którym zostawał zawsze król pruski z dy-

Jednakże zanim zdołano przygotować produkcję nowego karabinu, Mauser przedstawił broń jeszcze doskonalszą, wy-posażoną w zamek rozwinięty z eksperymentalnego karabinu Modell 1896/7, w którym zastosowano, między innymi, cha-rakterystyczny trzeci rygiel. Był to właśnie legendarny później Infantriegewehr M1898, przyjęty oficjalnie przez GPK 5 kwiet-nia 1898. Pozostawał on w mnogich odmianach i wariantach w uzbrojeniu do drugiej połowy XX wieku nie tylko w Niem-czech, ale również w wielu innych krajach Europy, Azji i Ame-ryki, a także służył za wzór do naśladowania przy tworzeniu nowych lokalnych odmian, z których do najlepszych zaliczane są czechosłowackie wz.24, polskie wz.29 i belgijskie wz.24/30.

W zastosowaniach pozamilitarnych, jak sport strzelecki lub myślistwo, Mausery oparte o model 98 znaleźć można po dzień dzisiejszy. Stał się tym samym, jednym z najszerzej używanych i najbardziej znanych karabinów na świecie. Na marginesie można dodać, że w dzisiejszej dobie podobną rolę spełnia broń konstrukcji Michaiła Kałasznikowa. W ciągu tak wielu lat użytkowania naturalne wydają się zmiany zewnętrz-ne wynikające ze zmieniającej się technologii produkcji, bądź też biorące się ze specyficznych życzeń zamawiającego, jed-nak podstawowy system konstrukcyjny i związana z nim za-sada działania, charakterystyczne i integralne dla Mausera 98 pozostały nie zmienione. O ile wcześniejsze wzory Mauserów, potrafiły różnić się między sobą – zarówno konstrukcyjnie, jak i wizualnie nawet dość znacznie – o tyle system oparty o model 98 różnicują w zasadzie tylko drobne, kosmetyczne zmiany zewnętrzne wynikające z potrzeb użytkowych, cała zaś konstrukcja i jej główne, charakterystyczne elementy po-zostają w zasadzie takie same. Dlatego, już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że dana broń należy do wielkiej rodziny Mauserów opartych na systemie z 1898 roku.

Jak się wtedy wydawało, broń ta wśród karabinów po-wtarzalnych, spełniała większość warunków wymaganych od broni idealnej. Choć nie pozbawiona była również pewnych wad. Jednakże zalety konstrukcji spowodowały właściwie za-przestanie dalszych istotnych prac rozwojowych prowadząc do skupienia się głównie nad dostosowaniem istniejącego rozwiązania do potrzeb funkcjonalnych i technologicznych.

INFANTRIEGEWEhR 98W końcu XIX wieku, po wielu latach prób i doświadczeń,

skutkujących między innymi wypuszczaniem praktycznie co rok lub dwa, nowych bądź udoskonalonych modeli karabinów i karabinków, kumulując swe najlepsze rozwiązania innowa-cyjne, niemieccy konstruktorzy ze znanej firmy Waffenfabrik Mauser stworzyli karabin, który od roku przyjęcia do uzbro-jenia znany jest jako – Infantriegewehr Modell 98 lub krócej Gewehr 98 – Gew.98 bądź po prostu G98. Jednak w przeciwień-stwie do niefortunnego poprzednika, nie od razu zdecydowa-no się na produkcję wielkoseryjną.

nastii hohenzollernów. Prusy, z racji swej wielkości, siły militarnej oraz dokonań politycznych i gospodarczych odgrywały w tym związku rolę zasadniczą. Bawa-ria, Wirtembergia i Saksonia były także królestwami, jednak dysponując dużo mniejszym potencjałem, pod każdym niemal względem ustępowały Prusom. Pozostałe księstwa i księstewka oraz Wolne Miasta także.

Page 14: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl14

numer 3 – zima 2009

© Krzysztof Haładaj (krzyhal)

Mauser 98.Od góry: wczesny 7,92 mm Infanteriegewehr 98 (Patrone 88); przedwojenny 7,92 mm Infanteriegewehr 98 (S-Patrone);

7,92 mm Infanteriegewehr 98 produkcji wojennej; 7,92 mm Scharfschützegewehr 98; 7,92 mm Infanteriegewehr 98 z pokrywą zamka i magazynkiem.

Page 15: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl15

numer 3 – zima 2009

Pierwsze 10 000 sztuk zamówiono bezpośrednio u Mau-sera w fabryce w Oberndorf, który wykonał je jeszcze w 1898 roku. Weszły one następnie na wyposażenie wybranych jed-nostek piechoty i ośrodków szkoleniowych w Prusach, Sak-sonii i Wirtembergii. Tam zostały poddane wszechstronnym i zakrojonym na szeroką skalę próbom i badaniom, które mia-ły wykazać rzeczywistą przydatność nowej broni. Ostrożna Bawaria dopiero w maju 1899 roku podjęła decyzję o przyję-ciu tego wzoru. W międzyczasie, ponieważ wyniki badań były zachęcające, zakupiono u Mausera licencję i przygotowano oprzyrządowanie dla podjęcia produkcji seryjnej w arsena-łach królewskich w Prusach – w Erfurcie, Gdańsku i Spandau. Wkrótce uruchomiono też produkcję w bawarskim arsenale królewskim w Ambergu.

Pierwsze większe dostawy miały miejsce w roku 1901, naj-pierw dla Marynarki Cesarskiej, następnie dla Niemieckiego Wschodnio-Azjatyckiego Korpusu Ekspedycyjnego i dla trzech pruskich Korpusów Gwardii. W roku 1904 doszło do pierwsze-go dużego zamówienia w firmach prywatnych – 290 tysięcy zamówiono w Waffenfabrik Mauser Oberndorf a/N., kolejne 210 tysięcy w Deutsche Waffen und Munitionsfabriken Ber-lin (DWM)3. Dzięki produkcji w zbrojowniach państwowych i zakładach prywatnych, już w roku 1907 możliwe było nie-mal kompletne przezbrojenie jednostek regularnych, zaś do 1912 roku większości oddziałów rezerwowych oraz czynnych jednostek Landwehry. Egzemplarze wytworzone w fabrykach królewskich łatwo odróżnić od innych po koronie wybitej na komorze zaporowej (poza rokiem i miejscem produkcji).

Należy w tym momencie poświęcić nieco uwagi amunicji do omawianej broni. Nabój Patrone 88 został przyjęty w Niem-czech wraz ze wspomnianym wcześniej karabinem Gew.88. Był to nowoczesny nabój, z łuską mosiężną z wtokiem (row-kiem) dla pazura wyciągu i pociskiem ołowianym z płaszczem zakończonym owalnym wierzchołkiem. Właśnie ten kształt wpływał niekorzystnie na osiągi pocisku. Zapoczątkowane w 1903 roku prace modernizacyjne dały efekt w październiku 1905 w postaci nowego naboju S-Patrone z pociskiem ostro-łukowym Spitzgeschoss – krócej S-Geschoss. Także ten pocisk nie był pozbawiony całkowicie wad, jednak miał lepsze wła-ściwości balistyczne. Najbardziej dotkliwy był jednak brak wzajemnej wymienności obu nabojów. Teoretycznie miały ten sam kaliber 7,92mm, jednak nowy pocisk miał większą średnicę – 8,23mm wobec 8,09 mm u starszego. Przekładało się to bezpośrednio na różnicę w budowie luf, a konkretnie na inną średnicę przewodu lufy i głębokość bruzd. Dlatego też niezbędna stała się przebudowa już wyprodukowanych no-wych karabinów G.98, polegająca na wymianie lub przekali-browaniu luf. Tak przerobione karabiny oznaczano niewielką (2,5 mm) literką „S” wybitą na lufie przed komorą zamkową w pobliżu celownika.

Nowe pociski charakteryzowały się innym przebiegiem krzywej balistycznej, dlatego konieczna stała się także mo-dyfikacja celowników. Charakterystyczne celowniki krzywi-znowe, z krzywizną w ramieniu systemu Lange4 wyskalowane

3 Znane są jednakże egzemplarze tego producenta z lat wcześniejszych.4 W literaturze i opracowaniach anglojęzycznych nazywane często ze względu

pierwotnie od 200 do 2000 m, dla nowej amunicji musiały zostać przeskalowane w zakresie od 400 do 2000 m. Jak się okazało później, już podczas wojny w okopach, gdzie odle-głość między liniami walczących ze sobą wojsk często sięgała tylko 100–200 metrów, mogło to stanowić poważny problem. Można jeszcze dodać, że inną wynikającą z charakteru walk na froncie zachodnim wadą karabinu była jego długość wyno-sząca 125 cm. Jednakże należy też pamiętać, iż karabiny fran-cuskie przy swoich niemal 131 cm lub rosyjskie mające 129 cm wcale nie były krótsze.

Ogólnie była to broń bardzo dobra, nowoczesna i udana, odznaczająca się wytrzymałością i niezawodnością działania, dużą szybkostrzelnością praktyczną przy łatwości ładowania z łódki oraz dobrą celnością i niewielkim odrzutem. Jako wa-dy należy wymienić: wrażliwość na zanieczyszczenia, zwłasz-cza w warunkach polowych (ze względu na małe tolerancje współpracujących części), niemożność napięcia iglicy przy niewypale oraz słabe osadzenie bagnetu.

Karabin 98 składał się z kilku podzespołów. Należą do nich: łoże z nakładką na lufę, zespół lufy z komorą zamkową i przy-rządem spustowym, zamek, pudełko magazynka z zespołem donośnika i kabłąkiem, bączki przedni i tylny oraz pozostałe drobniejsze elementy takie jak sprężyny, śruby i inne.

łoże służy do ujęcia karabinu, a wraz z nakładką i okucia-mi, łączy wszystkie części i osłania lufę od uszkodzenia. łoże karabinu, wykonane z drewna orzechowego, posiada chwyt pistoletowy mający jedyny w swoim rodzaju, łatwo rozpozna-walny kształt ułatwiający trzymanie broni. Od przodu do ło-ża przymocowana jest za pomocą przetyczki komora nasady bag netu.

Komory nasady bagnetu karabinów wczesnej produkcji (przed zmianą amunicji) różniły się nieco od okuć późniejszych. Pod wodzidłem bagnetu, w komorze nasady znajdował się otwór przez który wsuwany był wycior do gniazda mieszczące-go się w łożu. Bączek przedni i bączek tylny wraz ze sprężynami służyły do połączenia lufy z łożem i nakładką. Bączek przedni o swoistym kształcie, przypominającym w rzucie bocznym lite-rę h, ma od spodu haczyk, zwany paradnym, pozwalający na skrócenie i napięcie pasa nośnego wzdłuż broni. Bączek tylny, wąski, z biegnącym wzdłuż kanalikiem posiada od spodu ru-chome strzemię do mocowania pasa. Obydwa bączki blokowa-ne są na swoich miejscach przez podłużne sprężyny.

Pod przednią częścią komory zamkowej, zaczepiając o jej warkocz od tyłu, przez całą szerokość łoża przechodzi sworzeń wzmacniający podczas odrzutu. Sworzeń ten ma przekrój pro-stokątny, ale na zewnątrz widoczne są po jednej stronie okrą-gła tarczka główki i po drugiej stronie łoża okrągła tarczka nakrętki z dwoma otworkami do wkrętaka. Komora zamkowa, nakręcona na tylną część lufy, służy do umieszczenia zamka i połączenia lufy z przyrządem spustowym – wspólnie z zam-kiem służy do ryglowania. Do połączenia komory zamkowej z przyrządem donoszącym wraz z osłoną spustu i łożem służą śruby główne – przednia i tylna.

Za chwytem pistoletowym, na spodzie kolby znajduje się przykręcone dwoma wkrętami ucho do mocowania pasa. Pas

na swój kształt –”roller coaster” czyli wesoło-miasteczkowa „kolejka górska”.

Page 16: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl16

numer 3 – zima 2009

mocowano za pomocą klamry, którą można było łatwo od-pinać i przepinać do otworu w kabłąku. Stopka kolby miała przykręcany dwoma wkrętami metalowy trzewik. Po prawej stronie kolby, na jej środku umieszczona była okrągła tarcz-ka informacyjna (o średnicy ok. 2,5 cm) mocowana wkrętem z dwoma otworkami. Zazwyczaj był na niej wybity numer puł-ku, kompanii i numer etatowy broni w kompanii. Rozwiąza-nie takie, dobre w czasie pokoju, podczas działań wojennych, w związku z dużą rotacją broni wynikającą ze strat czy też uszkodzeń, straciło rację bytu.

Zresztą, od listopada roku 1915 tarczka zastępowana by-ła w nowo produkowanych karabinach przez podstawę do rozbierania zamka. Tworzyły ją podobnej co tarczka śred-nicy, dwie okrągłe i wypukłe płytki z otworem na środku do umieszczania w nim iglicy, połączone przechodzącą przez kol-bę rurką. W naszej literaturze podstawa nazywana jest „bab-ką” lub kowadełkiem. Niekiedy tarczka informacyjna mylona jest z podstawą do rozbierania zamka, bądź też twierdzi się, że podstawa znajduje się tylko z prawej strony kolby (tym sa-mym niemożliwe byłby jej funkcjonowanie). Do ochrony dłoni przed poparzeniem przez rozgrzaną ogniem lufę służy na-kładka, sięgająca od podstawy celownika do bączka tylnego, nieznacznie przedeń wystając (ok. 2 cm).

Broń produkcji przedwojennej i z początkowego okresu I wojny światowej, była doskonale wykonana. Drewno na łoża i nakładki, jak już wspomniano, pochodziło z orzecha włoskiego, sezonowane i wykańczane poprzez impregnację powierzchni. Części metalowe były wykańczane bądź to przez polerowanie, bądź też przez oksydowanie. W „białym” polerowanym metalu wykonane były następujące elementy: komora zamkowa, za-mek z rączką zamkową, zaczep zamkowy, trzewik kolby, nasada bagnetu, sworzeń wzmacniający, tarczka informacyjna, pod-stawa do rozbierania zamka i wycior. Oksydowane, czyli „czer-nione”, były: lufa, pudełko z kabłąkiem, wieczko magazynka z zatrzaskiem, celownik i muszka, oba bączki i sprężyny do nich.

Wbrew pierwotnym przypuszczeniom, rozpętana latem 1914 roku wojna, wcale nie miała zamiaru skończyć się po kilku czy też kilkunastu miesiącach. W roku 1916 uruchomiony został program zmierzający do znacznego przyspieszenia i zwiększe-nia produkcji karabinów dla wojsk II Rzeszy. Obok czterech ar-senałów królewskich (Amberg, Erfurt, Gdańsk i Spandau) oraz dwóch dużych producentów prywatnych (Waffenfabrik Mau-ser AG i DWM), rozdysponowano produkcję między kilka in-nych firm niemieckich. Były to: C.G. haenel. Suhl, V.C. Schilling & Co. Suhl, Waffenwerke Oberspree Kornbusch & Co, Simson & Co. Suhl i J.P. Sauer & Sohn. Suhl. Jak widać, cesarskie siły zbroj-ne, w szczytowym okresie wojny zaopatrywane były w karabi-ny przez 11 dostawców. Oprócz tego w programie brało udział wielu mniejszych kooperantów, wytwarzających pojedyncze elementy broni, montowane następnie w wymienionych za-kładach w całość. Tak wyprodukowane karabiny oznaczone były na komorach zamkowych małymi sześcioramiennymi gwiazdkami. Stosowane były dwa rodzaje tych gwiazdek.

Wprawdzie ilość broni wzrosła zdecydowanie, jednak odby-ło się to kosztem jej jakości. Powierzchnie metalowe, zwłaszcza oksydowane pozostawiały wiele do życzenia. Zamiast drewna orzechowego wprowadzono również łoża bukowe.

W praktyce zastosowań wojennych karabin doczekał się kilku odmian i modyfikacji. Dla poprawienia właściwości użyt-kowych dodano podłużne żłobienia chwytowe na powierzch-niach bocznych łoża sięgające od komory zamkowej do mniej więcej dwóch trzecich podstawy celownika. Pojawił się m.in. karabin wyborowy – snajperski – z kilkoma różnymi typami lunet celowniczych, o powiększeniach od 2,5 do 3. Lunety mocowane były na karabinach na sposób myśliwski, to znaczy bezpośrednio nad zamkiem, osiowo, do specjalnych podsta-wek przykręcanych do komory zaporowej i mostka tylnego komory zamkowej. W tym przypadku, rączka zamka musiała być, podobnie jak w karabinkach zgięta w dół. Do strzelania w słabych warunkach widzialności używana była specjalna luneta dwuogniskowa produkcji firmy Carl Zeiss z Jeny, mo-cowana do celownika Lange. Z innych producentów sprzętu optycznego można wymienić firmy Goertz, Oigee, hensold oraz Voigtlander.

Wspomniane wcześniej problemy z prowadzeniem celne-go ognia na bliższe odległości doprowadziły do opracowania specjalnej nakładki pomocniczej na muszkę. W początkach zastosowań lotnictwa na wojnie, pojawił się także specjalny system celowniczy do karabinów, w postaci nakładek na ce-lownik i muszkę. Znana wrażliwość broni na zanieczyszczenia wymusiła opracowanie osłon komory zamkowej. Wykonywa-no je z dosyć cienkiej tłoczonej blachy. W zależności od typu były mocowane do karabinu przy pomocy pasków skórza-nych, bądź też przy pomocy szerokiej obejmy z blachy z za-mocowaną osią odchylania w postaci dosyć długiego pręta. W tym drugim przypadku pokrywa otwierała się i zamykała razem z zamkiem.

Stosowano również garłacze do wystrzeliwania granatów, nakładane na lufy karabinów, wzorowane na francuskich Tromblon V.B. Chcąc podnieść nieco szybkostrzelność broni zastosowano duży magazynek o pojemności 25 naboi. Był on zakładany w miejsce wieczka pudełka donośnika.

Infantriegewehr 98 przeszedł swój chrzest „bojowy”5 pod-czas powstania bokserów w Chinach, na wyposażeniu Deut-sches Ostasiatische Expeditionskorps, oraz w długotrwałej woj-nie (1904–1907) przeciwko murzyńskim plemionom hererów w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (dzisiejszej Na-mibii)6. Jednak właściwym, morderczym egzaminem okazała się dopiero Wielka Wojna. Karabiny Mausera z 1898 roku wy-szły z niej zwycięsko, uzyskując opinię jednych z najlepszych.

Całkowita produkcja standardowej broni niemieckiej pie-choty do zakończenia I wojny światowej jest oceniana na po-nad 5 mln sztuk. Z tej liczby, jak podają różne opracowania, znalazło się w Polsce do grudnia 1921 roku od ok. 200–250 tys. karabinów Gewehr 98. Złożyło się na tę ilość ok. 30 000 sztuk broni tego systemu pozyskanych z rozbrojenia oddziałów nie-mieckich w listopadzie 1918 roku na terenie byłego Królestwa Kongresowego oraz około 140 000 zakupionych do paździer-nika 1920 r. w Belgii, Francji i innych krajach. W ramach wy-

5 Ponieważ Korpus niemiecki spóźnił się nieco („bokserów” rozgromili głównie Japończycy, Rosjanie i Amerykanie), chrzest bojowy Niemców polegał głównie na bezpardonowych rzeziach i pacyfikacjach ludności cywilnej.6 Podobne, bezlitosne i krwawe działania wobec zdesperowanych uciskiem tubylców.

Page 17: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl17

numer 3 – zima 2009

miany na broń innych systemów uzyskano od Rumunii i Fin-landii ponad 20 500 karabinów G.98. Pewna ilość broni została zakupiona jako złom i była wykorzystana jako źródło części zamiennych przy naprawach i remontach. Nie wolno też za-pominać o broni zdobytej w czasie powstań w Wielkopolsce i na Śląsku.

Polacy potrafili docenić doskonałe walory techniczno-tak-tyczne Mauserów, gdyż już w czerwcu 1921 r. Rada Wojenna przy Ministrze Spraw Wojskowych opowiedziała się za wpro-wadzeniem kb Mauser wz.98 jako obowiązującego wzoru karabinu powtarzalnego dla Wojska Polskiego. Niebagatelny wpływ na taką decyzję miała perspektywa otrzymania urzą-dzeń z byłego pruskiego arsenału królewskiego w Gdańsku, co pozwalało w przyszłości na produkcję broni tego systemu w Polsce.

RADFAhRERGEWEhR 98, KARABINER 98B I TAK ZWANy KARABIN PRZEJŚCIOWy

Są to odmiany karabinu G 98 stosowane przez Niemców w różnych okresach i nie ma żadnej pewności, co do używa-nia ich przez żołnierzy polskich. Nie można jednak całkowicie wykluczyć takiej możliwości. Istnieje bowiem niewielkie praw-dopodobieństwo że małe ich ilości mogły dostać się w pol-skie ręce. Najwięcej szans miał na to Radfahrergewehr 98. Jak wskazuje na to jego nazwa był to karabin dla oddziałów rowe-rowych, dosyć licznych w Cesarskiej Armii Niemieckiej, zwłasz-cza w pierwszym okresie wojny.

W budowie tej broni występował konglomerat cech karabi-nowych oraz karabinkowych. Długość całkowita, długość lufy, kształt łoża i kolby, budowa komory zamkowej, pryzmatyczna muszka bez osłony i celownik systemu Lange, a także tarczka informacyjna na kolbie były typowe dla Infantriegewehr 98. Natomiast podłużny otwór do przeciągania pasa na kolbie i całkowity brak ruchomych strzemion, zgięta rączka zamka i wybranie w łożu pod nią to cechy typowe dla karabinków. Gwoli ścisłości trzeba przypomnieć, że karabiny wyborowe także miały zagiętą rączkę i zagłębienie w łożu.

Należy jeszcze zwrócić uwagę na brak haczyka paradnego pod bączkiem przednim, który jednak, na wzór karabinu jest trzymany sprężyną. Z kolei bączek tylny, na wzór karabinka jest przykręcony do łoża wkrętem, jednak nie z boku a od spodu. Sam bączek zaś jest jedyny w swoim rodzaju i stanowi jakby połączenie wąskiej połówki bączka karabinowego z szeroką połową bączka karabinkowego wzdłuż biegnącego po całym obwodzie rowka. łoże gładkie bez żłobień chwytowych. Spust i kabłąk karabinowe, jednakże w osłonie spustu brak otworu do klamry pasa. Z daleka łatwo było pomylić ten „kolarski” ka-rabin ze zwykłym karabinem piechoty. Była to broń opraco-wana jeszcze przed Wielką Wojną i używana w ciągu całego okresu jej trwania, w związku z tym nie jest niemożliwe przeję-cie przez Polaków jakichś egzemplarzy. Czy w listopadzie 1918 roku, czy podczas powstań w Wielkopolsce i na Śląsku.

Co do pozostałych dwóch przedstawicieli wielkiej rodzi-ny Mausera 98, praktycznie jedyną możliwością zdobycia ich przez Polaków było trzecie powstanie śląskie, które wybuchło

2/3 maja 1921 roku a zakończyło się rozejmem 5 lipca tegoż roku.

Wprawdzie sami Niemcy nie wyróżniają jakoś szczególnie karabinu nazwanego w tytule rozdziału karabinem przej-ściowym i stosują do niego określenie Gewehr 98, jednakże w literaturze angielskojęzycznej jest on właśnie określany ja-ko – German G 98 Transitional Model Rifle. W większości przy-padków, były to zwykłe karabiny piechoty wyprodukowane jeszcze w czasie wojny lub też nawet przed nią, pozostawione nowej armii niemieckiej nazwanej Reichswehr – utworzonej na mocy Traktatu Wersalskiego i zupełnie miniaturowej w porów-naniu do cesarskiej poprzedniczki. Ograniczenia traktatowe zezwalały Niemcom na posiadanie wojsk lądowych o liczeb-ności jedynie 100 000 ludzi. Adekwatna do tego miała być też ilość broni palnej.

Karabiny, które pozostały po wojnie wyremontowano i zmodernizowano. Jednakże ta prosta z pozoru operacja techniczna i organizacyjna przyniosła nieoczekiwane skutki. Wytworzyła się zaskakująca, zgoła nie pasująca do powszech-nych wyobrażeń o Niemcach, sytuacja. W jej wyniku powstał jeden z bardziej zróżnicowanych zbiorów broni w obrębie jednego typu w całej wielkiej rodzinie Mauserów 98. Najle-piej widocznym, ale jednocześnie najbardziej spójnym tego przejawem we wszystkich „nowych” karabinach była wymiana celowników. Jeden z najbardziej charakterystycznych i łatwo rozpoznawalnych elementów Infantriegewehr 98 – celownik krzywiznowy z krzywizną w ramieniu, systemu Lange, został zastąpiony przez płaski, blisko przylegający do lufy celownik krzywiznowy z krzywizną w podstawie7.

Przy pozostawieniu zasadniczych cech karabinu, drobne elementy jego budowy stanowiły przykład dosyć dużej dowol-ności ich stosowania. I tak, bączek tylny, zawsze z ruchomym strzemieniem na spodzie (wszakże był to karabin), mógł być wąski, czyli zgodnie z pierwowzorem, lub też szeroki, podob-ny do tego z karabinka, jednak trzymany przez sprężynę i bez stałego strzemienia po lewej stronie. łoża mogły posiadać żłobienia chwytowe lub też ich nie posiadać. Na kolbie mogła znajdować się tarczka informacyjna, bądź podstawa do rozbie-rania zamka, jednak znane są też egzemplarze z gładką kolbą, bez żadnych śladów po jednym czy po drugim (o ile „babka” wymagała przewiercenia kolby na wylot w celu przepuszcze-nia rurki łączącej dwie wypukłe podkładki, o tyle tarczka wy-magała okrągłego podfrezowania pod swój kształt, po to aby być w jednej płaszczyźnie z powierzchnią kolby, mocowana zaś była wkrętem). Komory zamkowe, dotychczas w „białym metalu”, podczas remontów poddane zostały oksydowaniu. Innym dosyć istotnym elementem pozwalającym na rozpo-znanie czy dany egzemplarz jest karabinem przejściowym są bicia na komorze zaporowej. Zazwyczaj występują dwie daty – np. 1917 i 1920 – pierwsza pod nazwą producenta, określa rzeczywisty rok produkcji, zaś druga, późniejsza, wybita nad nazwą producenta, lub też po dodanej kresce (np. 1917/24), określa rok modernizacji. Dopisek wyraźnie mniejszy. łącząc

7 Prawidłowa nazwa po polsku to celownik krzywiznowy z krzywizną w pod-stawie, w nazewnictwie anglojęzycznym po prostu tangent sight – celownik styczny.

Page 18: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl18

numer 3 – zima 2009

© Krzysztof Haładaj (krzyhal)

Mauser 98.Od góry: 7,92 mm Radfahrergewehr 98; przejściowy weimarski 7,92 mm Gewehr 98; 7,92 mm Karabiner 98b;

7,92 mm karabin wz. 98; 7,92 mm karabin wz. 98a; 7 mm Mauser Modelo 1912.

Page 19: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl19

numer 3 – zima 2009

te wszystkie „drobiazgi” razem i jednocześnie dokładnie je między sobą mieszając można otrzymać przybliżony obraz tego jak wyglądał podstawowy karabin Reichswehry.

W przeciwieństwie do niego, broń nazwana w Niemczech Karabiner 98b była znacznie bardziej jednolitego pokroju. Gdy-by w karabinie dla rowerzystów Radfahrergewehr 98 wymienić celownik na płaski i dodać na kolbie podstawę do rozbierania zamka, to w efekcie otrzymamy ten tak zwany karabinek. Tak zwany, gdyż był to w zasadzie poddawany przeróbkom zwy-kły karabin piechoty. Stąd też część egzemplarzy miała żłobie-nia chwytowe.

Powstanie i wprowadzenie do uzbrojenia tej broni było efek-tem ograniczeń traktatowych. Kawaleria Reichs wehry liczyła około 16 000 ludzi. Pozostałe służby niewiele więcej. Po wojnie zostało wprawdzie do dyspozycji wystarczająco dużo karabin-ków wz.98AZ, lecz dowództwo niemieckie wszelkimi sposoba-mi starało się podnieść możliwości bojowe swej miniaturowej armii. Jednym z nich było zastąpienie krótkich karabinków przez karabiny. Jednak nie pozwalały na to postanowienia traktatu. I tak zrodziła się koncepcja przeróbki karabinu na „karabinek”, jednakże bez pozbawiania go podstawowych cech poprzed-nika. Na lewej ściance komory zamkowej karabinki te miały wybitą nazwę Karab.98b (karabinki wcześniejsze miały wybite tylko Kar.98). Dodatkowym skutkiem powyższego zabiegu była zmiana oznaczeń literowych „AZ” na „a” w nazwie rzeczywistych karabinków i przesunięcie ich do wyposażenia Straży Celnej.

Jak już wyżej wspomniano, nie ma dowodów na obecność ostatnio omówionych wzorów karabinów w Polsce, nie można jednak kategorycznie temu zaprzeczyć. Znany jest wszakże, przynajmniej jeden egzemplarz karabinka Kar. 98AZ produkcji arsenału w Erfurcie, podwójnie datowanego 1915 i 1920, czyli z wyposażenia Reichswehry, zmodyfikowanego później w Pol-sce. W produkowanym pod koniec lat trzydziestych w Rado-miu karabinie Mauser wz. 98a znaleźć można oczywiste ana-logie z karabinem przejściowym.

MAuSER „MEKSyKAńSKI” MODELO 1912

Pod koniec XIX i na początku XX stulecia broń strzelecka za-projektowana w firmie Mauser znana była i ceniona na całym świecie. Aby podołać realizacji zamówień, poza rodzimymi za-kładami w Oberndorfie, w produkcji uczestniczyły także inne firmy niemieckie i zagraniczne. Jedną z największych firm nie-mieckich uczestniczących w programie produkcji karabinów Mauser były zakłady Ludwig Loewe & Co. A-G. z Berlina, prze-kształcone w roku 1896 w wyniku połączenia z kilkoma innymi firmami zbrojeniowymi w koncern Deutsche Waffen und Muni-tionsfabriken, Berlin, w skrócie DWM. Wśród firm zagranicznych, powiązanych finansowo i gospodarczo z DWM, można wymie-nić Fabrique Nationale d’Armes de Guerre (FN) z herstal w Bel-gii, która produkowała karabiny Mausera na potrzeby własne i uczestniczyła w realizacji wielu zamówień zagranicznych oraz Österreichische Waffenfabrik-Gesellschaft ze Steyr w Austrii (ówcześnie na terenie cesarsko-królewskich Austro-Węgier).

Zakłady austriackie znane były głównie z wytwarzania róż-nych typów broni konstrukcji Ferdinanda Mannlichera, jednak

w pierwszych latach XX wieku, równocześnie z niemieckim DWM podjęły się realizacji kilku zamówień na różne typy karabinów i karabinków Mausera składanych sukcesywnie przez państwa latynoskie. W tym okresie, nie było chyba kraju w Ameryce łacińskiej, który nie posiadałby na uzbrojeniu któ-regoś ze starszych bądź nowszych modeli Mausera. Niewąt-pliwie najnowszym i najlepszym był karabin wywodzący się w prostej linii od modelu 98 i oznaczony jako Modelo 1912. Co ciekawe, ten wzór broni wytwarzany był tylko w Austrii. Nie-mieckie firmy go nie produkowały.

Karabin, z wyjątkiem kilku drobiazgów, był niemal dokład-ną kopią Infantriegewehr 98. Wyposażony był w celownik pła-ski, krzywiznowy, z krzywizną w podstawie, zaś nakładka na lufę, odmiennie od pierwowzoru zaczynała się już od walca komory oporowej. Wodzidło bagnetu miało mniejszą długość w stosunku do oryginalnego – wynikało to z odmienności stosowanych bagnetów. Inny był też oczywiście kaliber – 7×57mm. O ile można powiedzieć, że karabiny Mausera pro-dukowane w tym czasie w Niemczech były wykonane dosko-nale, to do określenia jakości karabinów Mausera powstałych w Steyr należałoby użyć słowa „perfekcyjne”. To jeszcze jedna różnica.

Poza Meksykiem, który zamówił prawie 70 tysięcy, kontrak-ty podpisały też Chile na 37 500 karabinów i 5600 karabinków oraz Kolumbia na 5 tysięcy karabinów. Niestety, do wybuchu wojny tylko niewielkie ilości dotarły do tych państw. Najwię-cej otrzymało ich Chile. Wszystkie pozostawione wskutek wojennego embarga w Austrii, w liczbie ponad 73 000, jako nietypowe, przyjęte zostały na wyposażenie oddziałów dru-goliniowych, pomocniczych, pod oznaczeniem 7mm Infan-trierepetiergewehr M1914. W stosunku do wersji oryginalnej Austriacy zastosowali w nich inne, własnego typu strzemiona i pasy nośne. Pozostawiono natomiast, oryginalne oznaczenia trzech krajów, które zamówiły tę broń, w postaci dużych her-bów państwowych wybitych na komorach oporowych.

W Polsce znalazły się, podobnie jak broń systemu Mannli-chera, po zakończeniu Wielkiej Wojny i rozpadzie Austro-Wę-gier. Niestety, opracowania nie podają w jakiej ilości, jednakże nie mogła być ona zbyt duża, gdyż Mausery wz.1912 wykazy-wane są w zestawieniach zbiorczych jako karabiny „różne”, obok takich staroci jak Werndl wz.1873, Berdan wz.1871 oraz now-szych Arisaka wz.1897 i Mannlicher-Schönauer wz.1903/14, w łącznej liczbie ok. 20 000. W starszych opracowaniach można znaleźć informację jakoby polskie władze wojskowe były zain-teresowane wprowadzeniem tegoż właśnie wzoru do uzbro-jenia WP, jednak nowsze tego nie potwierdzają.

Jak można zauważyć, „meksykańskość” tych niewątpliwie najpiękniejszych Mauserów polegała na tym, że zostały wy-produkowane na zamówienie Chile, Kolumbii i Meksyku, uży-wane były przez C.K. Armię podczas I wojny światowej, a po jej zakończeniu dotarły także do Polski. historia Mauserów „meksykańskich” (w opracowaniach zachodnich określanych głównie jako „chilijskie”) znalazła swój epilog w Królestwie Serbów, Chorwatów i Słoweńców, znanym później jako Jugo-sławia, dokąd zostały dostarczone z Austrii w latach 20. Po mo-dernizacji polegającej na skróceniu oraz przekalibrowaniu na 7,92×57mm, przyjęto je do uzbrojenia jako Model 1924w.

Page 20: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl20

numer 3 – zima 2009

© Krzysztof Haładaj (krzyhal)

Mauser 98 – elementy charakterystyczne.

Page 21: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl21

numer 3 – zima 2009

KARABIN KB WZ.98 – POLSKI I NIEMIECKI

uchwała Rady Ambasadorów państw koalicji antyniemiec-kiej z dnia 10 marca 1921 nakazała przekazanie Polsce ma-szyn i urządzeń wraz z dokumentacją, oraz znacznych zapa-sów surowców z byłego pruskiego arsenału królewskiego w Gdańsku. Decyzja ta umożliwiła naszemu krajowi znalezienie się w gronie producentów broni strzeleckiej systemu Mau-sera. W ciągu pierwszych dwóch lat, od 1922 do 1924 roku, wyprodukowano w Państwowej Fabryce Karabinów w War-szawie (PFK) 22 000 karabinów wz.98. Od roku rozpoczęcia produkcji w Polsce, w zagranicznej literaturze przedmiotu nazywane są także jako wz.22. Z wyjątkiem bić i cech, oraz podkreślanej często w naszych opracowaniach, nieco niższej jakości i precyzji wykonania w stosunku do oryginałów, broń ta nie różniła się niczym od późnowojennych Infantriege-wehr 98. Wymieniane czasem jako typowo polskie, bukowe łoża i nakładki oraz żłobienia chwytowe, znaleźć można tak-że i w niemieckich karabinach produkcji wojennej. Jedynym właściwie elementem inaczej wyglądającym jest oksydowa-na komora zamkowa.

Według stanu uzbrojenia z sierpnia 1939 roku, karabinów wz.98 polskich i niemieckich było razem 241 000.

KARABIN KB WZ.98ANajbardziej zadziwiające jest to, że broń ta została w ogó-

le wdrożona do produkcji w czasie, kiedy armie całego cy-wilizowanego świata wprowadzały na uzbrojenie nowe lub zmodernizowane wersje krótkich karabinów i karabinków. O ile karabinki wz.29 doskonale wpisują się w światowe tren-dy, to już karabin wz.98a jest ich całkowitym zaprzeczeniem. Wprawdzie w opracowaniach mowa jest o nowych wyma-ganiach taktycznych, które spowodowały ponowne podjęcie produkcji karabinów (długich) w 1936 roku, jednakże sam fakt sformułowania takich założeń w tym czasie może budzić zdu-mienie. Tym bardziej, że wyjaśnienia dotychczasowe niezbyt jasno precyzują ten problem. I tak do końca nie wiadomo czy jest to przejaw geniuszu, czy też mizerii umysłowej.

Sama broń natomiast, jak już wcześniej zostało powiedzia-ne, z zewnątrz przypomina bardzo niemiecki, weimarski ka-rabin przejściowy. Z wyjątkiem bączka tylnego, który wzięty jest z kbk wz.29, ale nie jest mocowany wkrętem a sprężyną. Oczywiście, typ celownika płaskiego, krzywiznowego z krzy-wizną w podstawie także odpowiada zastosowanemu w ka-rabinku. W porównaniu do pierwszej serii polskich karabinów, jakość wykonania kb wz.98a nie budziła żadnych zastrzeżeń. Wcześ niejsze opracowania wymieniają liczbę 44 500 wypro-dukowanych egzemplarzy. W jednym z nowszych określona jest ta ilość na ok. 70 000 (cdn).

Krzysztof Haładaj

(krzyhal)

BibliografiaBall R.W.D., Mauser Military Rifles of the World, uSA 2006.Fischer A., Kolekcja broni – Mauser, Oblicza historii 2004, nr 02.Gwóźdź Z., Zarzycki P., Polskie konstrukcje broni strzeleckiej, Warszawa 1993.Konstankiewicz A., Broń strzelecka Wojska Polskiego 1918–1939, Warszawa 1986.Konstankiewicz A., Broń strzelecka i sprzęt artyleryjski formacji polskich i Wojska Polskiego w latach 1914–1939, Lublin 2003.Maciejewski M., Broń strzelecka wojsk polskich w latach 1717–1945, Szczecin 1991.Matuszewski R., Wojciechowski I. J., Karabin Mauser wz. 1898, Typy Broni i uzbrojenia nr 91, Warszawa1983, .Myatt F., Współczesna broń strzelecka, Warszawa 1992.Wolfram J., Broń strzelecka armii niemieckiej 1871–1945 – pisto-lety i rewolwery, Gdańsk 2007. żuk A.B., Encikłopedia Striełkowogo Orużia, Moskwa 2006.Instrukcja o broni piechoty, Karabinek polski wz. 29, Wydawnic-two Księgarni Wojskowej Min. Spr. Woj., 1928

Strony internetowe:http://www.collectiblefirearms.com/http://www.carbinesforcollectors.com/

Page 22: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl22

numer 3 – zima 2009

„Dirlewanger” na Białorusi

1942–1944

Michał Stefańczak (michalst)@

WSTęP

Polskiemu czytelnikowi jednostka SS-Oberführera Dirle-wangera kojarzy się głównie z rolą, jaką odegrała w tłumieniu Powstania Warszawskiego, a w szczególności z okrucieństwem z jakim działała (zobacz między innymi „Militaria nr 225 – Dirle-wanger”). Jednostka ta ma jednak dłuższą i ciekawszą historię. Stworzona została latem 19401 roku ze zwolnionych z więzień kłusowników, od samego początku używana była do zwalcza-nia partyzantki oraz do akcji pacyfikacjnych. Jednostka szybko zaslynela też ze swojej brutalności oraz skuteczności w zwalcza-niu partyzantki. Od stycznia 1942 roku do lata 1944 stacjono-wała na Białorusi. Artykuł ma przybliżyć czytelnikowi działania jednostki Dirlewangera, nazywanej także „Sonderkommando”.

1942 ROKChrzest bojowy – działania w pobliżu Kliczewa, Berezyny, Drutu, Czaczewiczy oraz OrszySwój chrzest bojowy na Białorusi jednostka Dirlewange-

ra przeszła 2 marca 1942 roku. Podczas patrolu napotkano większy oddział partyzancki na północny-wschód od Osipo-wicz. Walki trwaały do 10 marca, po czym partyzanci zbiegli. 12 marca dirlewangerowcy zaatakowali ponownie w okolicy Czerwakowa i rozbili większą grupę partyzantów. Tego sa-mego dnia partyzanci zaatakowali Kliczew – dzięki postawie Dirlewangerowców, którzy kontratakowali, miasto nie zosta-ło zdobyte. 14 marca jednostka rozpoczęła przeczesywanie lasów na południowy-zachód od Mohylewa. 24 marca takie działania podjęto po obu stronach drogi między Mohylewem a Bobrujskiem. Nie są znane wyniki tych akcji.

Na początku kwietnia jednostkę Dirlewangera podporząd-kowano pułkowi policyjnemu „Środek” (Polizei Regiment „Mit-te”). Zgrupowanie dostało rozkaz, aby przeczesać obszar mię-dzy miastami Drut i Berezyna. Niemiecki wywiad był zdania, że na północ od drogi Mohylew–Bobrujsk znajduje się większy oddział partyzancki liczący 600 ludzi uzbrojonych w broń ma-szynową, działka przeciwpancerne oraz lekkie moździerze2. Podczas tej operacji doszło do okrążenia przez partyzantów jednostki wojsk lądowych w okolicy Ilisowa. Dirlewanger ata-kując partyzantów umożliwił jej wyjście z okrążenia, w ten

1 Maclean, The cruel hunters…, s. 54.2 Maclean, ibidem, s. 70–71.

sposób ich ratując. Między 8 a 15 kwietnia Sonderkomman-do okrążyło i zniszczyło kilka silnych jednostek partyzanckich w rejonie Czeczewiczy. Nie są znane wyniki tej akcji.

Przełożony Dirlewangera3 był bardzo zadowolony z osią-gnięć Sonderkommando w pierwszej operacji przeciwparty-zanckiej i poprosił o powiększenie jednostki do 250 ludzi. Son-derkommando udowodniło że w dużej mierze nadaje się do walki z partyzantami i że można na nie liczyć4.

Dla ludności cywilnej skutki walk były fatalne. Jednostka Dirlewangera spaliła kilka wsi oraz zabiła lub wygnała ich lud-ność. Pretekstem do pacyfikacji wsi było zniszczenie baz za-opatrzeniowych dla partyzantki sowieckiej5.

Walki kontynuowano w maju i czerwcu. Głównie chodziło o przeczesywanie lasów za partyzantką oraz mniejsze akcje pacyfikacyjne. 16 czerwca Sonderkommando zostało wysłane na akcję pacyfikacyjną w związku z zabiciem szesnastu nie-mieckich policjantów. 19 zniszczyło obóz koło Stochowczyny, kilka dni później zaatakowało partyzantów w okolicy Nowych Gorodek. 26 tego miesiąca zajęto umocnioną wieś Stary Bi-chow–Lubianka, a pod koniec miesiąca doszło jeszcze do po-tyczki na północny-zachód od Orszy.

Za dobry start walk z partyzantką na Białorusi Dirlewan-ger został 24 maja 1942 roku odznaczony Krzyżem żelaznym drugiej klasy. Na tym się zakończył chrzest bojowy. W ciągu dwóch i pół miesiąca walk Sonderkommando udowodniło ad-ministracji niemieckiej że dobrze nadaje się do wyznaczonego zadania. Przed dirlewangerowcami były jeszcze przeszło dwa lata krwawych walk i pacyfikacji na Białorusi.

W 1942 roku jednostka „Dirlewanger” uczestniczyła w jesz-cze siedmiu operacjach przeciwpartyzanckich: „Adler”, „Greif”, „Nordsee”, „Regatta”, „Karlsbad”, „Frieda” oraz „Franz”6. Wszyst-kie toczyły się w rejonie Mińsk–Orsza–Bobrujsk–Mohylew i były wymierzone w jednostki partyzanckie oraz pacyfikacje wsi podejrzanych o współpracę z partyzantami.

Najkrwawszą operacją w 1942 roku na Białorusi była naj-prawdopodobniej Operacja „Karlsbad” (w październiku). W jej trakcie Niemcy i kolaborujące z nimi oddziały zabili lub wymordowali prawie 3000 osób7. W operacji „Karlsbad” oprócz jednostki Dirlewangera była też zaangażowana 1. Bry-

3 Chodzi najprawdopodobniej o von Gottberga.4 Maclean, ibidem, s. 70–71.5 Munoz, Romanko, Hitler’s White…, s. 199.6 Maclean, op. cit., s. 280.7 Maclean, ibidem, s. 280.

Page 23: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl23

numer 3 – zima 2009

gada Piechoty SS (1. SS Infanterie Brigade (mot.)), pododdziały 14. pułku policji (Polizei Regiment 14, dawny pułk policji „Śro-dek”), 1. batalion 638 pułku piechoty (Grenadier Regiment 638), litewski batalion F/255 (Litauische Polizei Bataillon F/255) oraz 102 szwadron kozacki (Kosaken Abteilung 102)8. Jako cie-kawostkę można dodać że 638 pułk piechoty to jednostka zło-żona z francuskich ochotników9.

W oczach okupantów niemieckich operacja „Karlsbad” była bardzo udana. Na tyle, że 25 października generał von Schenc-kendorff10 wysłał gratulacje do von dem Bacha, gdzie wyraził zadowolenie z działań wykonanych przez 1. brygadę piechoty SS oraz 286. dywizję bezpieczeństwa (286. Sicherungs Divi-sion)11. Straty niemieckie w tej operacji nie są niestety znane autorowi, ale nie wydają się wysokie.

Na koniec warto jeszcze dodać że 1/11 Sonderkommando było tymczasowo podporządkowane Einsatzkommando 8 i wysłane na akcję na zachód od rzeki Berezyna w dystrykcie Czereń. Akcja trwała do 4 listopada, liczba wymordowanych nie jest niestety znana autorowi12.

28 grudnia 1942 przeją SS-Sturmbannführer Franz Magill tymczasowe dowódctwo nad Sonderkommando. Dirlewan-ger znajdował się w tym czasie w niemczech i wrócił dopiero w lutym 1943. Magill niebył wcześniej karany a podbyt w Son-derkommando uważał za kolejny krok w karierze. Po udanych dwóch miesiącach jako dowódca batalion został z czasem przeniesiony do ukraińskiej dywizji SS „Galizien”13.

LATA 1943–1944W latach 1943–1944, do momentu wycofania jednostki

Dirlewangera z Białorusi w czerwcu 1944, brała ona udział w 12–14 większych operacjach przeciwpartyzanckich.

Były to operacje pod kryptonimami: („Franz”), „Erntfest I”, „Erntfest II”, „hornung”, „Lenz Süd”, „Lenz Nord”, „Zauberflote”, „Draufganger I”, „Draufganger II”, „Günther”, „hermann”, „Kott-bus”, („Regenschauer”) i „Frühlingsfest”14. W zimie 1943–1944 dirlewangerowcy brali udział w walkach na froncie pod New-lem. Podczas ofensywy radzieckiej wysłano ich do „załatania” dziury na froncie.

W styczniu 1943 wprowadzono specjalną patkę dla Son-derkommando Dirlewangera. Model został wybrany przez

8 Munoz, Romanko, op. cit.…, s. 228.9 Munoz, Romanko, , s. 228; Gdański, Metryki cudzoziemskich jednostek III Rzeszy, s. 97.10 Generał von Schenckendorff był dowódcą wojsk tyłowych grupy armii „Śro-dek”. Blood, Hitlers Bandit Hunters…, s. 53.11 W literaturze jest mała rozbieżność co do jednostek zaangażowanych w tej operacji. Munoz nie podaje np. 286 dywizji bezpieczeństwa (s. 228), nie robi też tego Maclean (s. 84 oraz 93), ale Blood (s. 87) ewidentnie podaje że generał po-dziękował 1. brygadzie oraz 286. dywizji bezpieczeństwa. Możliwe że jednostki ostlegionów, pułk policji oraz batalion francuski w tej operacji były podporząd-kowane 286. dywizji bezpieczeństwa i stąd te podziękowania.12 Maclean, op. cit., s. 93.13 Maclean, ibidem, s. 94–100.14 Maclean, ibidem, s. 280–281. Niestety są pewne nieścisłości co do daty roz-poczęcia operacji „Franz”. Wg Macleana rozpoczęła się 28 grudnia 1942, wg Mu-noza zaś figuruje ona pod datą 7 stycznia 1943 (s. 321). Munoz podaje za to, że pod koniec grudnia 1942 toczyły się walki w okolicy Berezyny–Czerwienia w których brała udział jednostka Dirlewangera. Maclean musiał po prostu wyjść z założenia, że jest to jedna i ta sama operacja. u Munoza występuje jeszcze jed-na operacja: „Regenschauer” (s. 392). Operacji tej nie wymienia Maclean. Opera-cje które występują u Munoza ale nie u Maclean są w nawiasach.

himmlera i przedstawiał dwa skrzyżowane karabiny a pod ni-mi niemiecki granat trzonkowy15. Patkę noszono na prawym kołnierzu, na lewym zaś mieli stopnie wojskowe.

Dla polskiego czytelnika najciekawsze były zapewne ope-racje „Lenz Süd”, „Lenz Nord”, „hermann” oraz „Kottbus”.

Operacja „Lenz Süd” i „Lenz Nord”W operacji „Lenz Süd” oraz „Lenz Nord”, marzec–kwiecień

w okolicach Borysowa oraz Smolewiczy, brał udział polski batalion Schutzmannschaftu nr 202 (Polnisches Schutzman-nschaft Bataillon 202)16. W czasie operacji podporządkowano jednostce Dirlewangera polski batalion oraz 12. pancerną kompanię policyjną (Polizei Panzer Kompanie 12). Polski ba-talion zachowaniem nie różnił się dużo od innych jednostek Schuma, według cytatu z artykułu Grzegorza Motyki ucho-dził za „szczególnie okrutny”17. Obie operacje były wymierzo-ne przeciwko silnemu ugrupowaniu partyzanckiemu, które według niemieckich źródeł liczyło około 3000 partyzantów i było uzbrojone w 14–16 czołgów, 4–8 dział oraz około 100 karabinów maszynowych18. Zgrupowanie to było podzielone na trzy grupy. Największa z nich liczyła w swoich szeregach prawie 2000 partyzantów i była dowodzona, według wywiadu niemieckiego, przez „Wujka” Kollera. Podobno spora część par-tyzantów nosiła niemieckie mundury, więc Sonderkommando dostało rozkazy, aby nosić szeroką białą wstążkę na lewym na-ramienniku19.

W kwietniu zakończono operacje „Lenz Nord” i rozpoczę-to „Lenz Süd” która trwała do końca kwietnia. „Lenz Süd” była wymierzona przeciwko grupie Dowgalenoka która w tym cza-sie liczyła około 2000 partyzantów20. Straty po obu stronach w tych operacjach nie są znane.

Operacja „Hermann” Operacja „hermann”, lipiec–sierpień 1943, puszcza Nalibocka,

była stosunkowo dużą operacją wymierzoną głównie przeciwko zgrupowaniu partyzanckiemu Bielskiego21, ale też przeciwko innym oddziałom partyzanckim w okolicy. Jednym z nich był oddział dowodzony przez Adolfa Pilcha, czyli oddział obwodu Armii Krajowej „Słup”. Oddział partyzancki Adolfa Pilcha został praktycznie rozbity, straty sięgały ponad 120 zabitych, pomor-dowanych lub zaginionych22. Niemcy spalili też ponad 100 wio-sek i majątków rabując cały dobytek, ludność została albo spa-lona żywcem, albo wymordowana lub wywieziona do Rzeszy. Miasteczko Naliboki i jego mieszkańców spotkał ten sam los23.

W całej operacji brało udział łącznie kilka batalionów Schutzmannschaftu, dwa pułki policji, zmotoryzowana bryga-da piechoty, kilka kompanii pancernych policji, grupa sztuka-

15 Maclean, ibidem, s. 110–111.16 Munoz, Romanko, op. cit., s. 338; Maclean, op. cit, s. 114–115.17 Motyka, Polski policjant na Wołyniu, „Karta” nr 28, 1998.18 Munoz, Romanko, op. cit., s. 339.19 Maclean, op. cit., s. 114–115.20 Maclean, ibidem, s. 114–115.21 Munoz, Romanko, op. cit., s. 358. Tak naprawdę można to zgrupowanie zali-czyć do partyzantki radzieckiej, ich najbliższym przełożonym był Fiodor Sinicz-kin, dowódca brygady im. Kirowa. Zgrupowanie „Bielski” liczyło około 800 ludzi, z tego duży procent to cywile. Peter Duffy, Bielski brødrene, s. 198–199.22 Pilch, Partyzanci trzech puszcz, s. 78.23 Pilch, ibidem, s. 84–85.

Page 24: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl24

numer 3 – zima 2009

sów oraz batalion Dirlewangera. Według źródeł niemieckich podczas całej operacji Niemcy zabili i wymordowali prawie 4200 osób, tzw. „bandytów”, powyżej 2300 dostało się do nie-woli a prawie 5500 wywieziono na roboty do Niemiec24.

Pamiętajmy że pojęcie „bandyta” u Niemców odnosiło się do partyzantów oraz do osób podejrzanych o współpracę z nimi. Przy podejrzeniu o współpracę mszczono się często na całej wsi lub osiedlu, efekt tego był taki że wsie pacyfikowano, a ludność mordowano lub wywożono do Rzeszy.

Jednostka Dirlewangera miała na swoim koncie najwięk-szą liczbe pomordowanych i zatrzymanych ze wszystkich jed-nostek biorących udział w operacji. Według raportu Dirlewan-gera 1067 partyzantów zabito, 550 rozstrzelano a 33 wzięto do niewoli. Prawie 3000 osób zebrał jego oddział i wysłał na roboty do Rzeszy. Zdobył lub zniszył 5 armat/haubic, 8 moź-dzierzy, prawie 50 karabinów maszynowych oraz ponad 400 karabinów i pistoletów25. Dokładne straty Dirlewangera nie są znane, wg Macleana nie były wysokie, kilku zabitych i kil-ku-, kilkunastu rannych26. Duża dysproporcja pomiędzy licz-bą zabitych „bandytów” a dirlewangerowców świadczy raczej o nierównej walce i mordowaniu, niż akcji zbrojnej przeciwko większym jednostkom partyzanckim.

Tuż po zakończeniu operacji „hermann” został wydany rozkaz w którym nakłaniano do rozbudowy batalionu Dirle-wangera do rozmiaru pułku. Rozkaz został podpisany przez SS-Obergruppenführera hansa Jüttnera27. Administracja nie-miecka była ewidentnie zadowolona z roli Sonderkommando jaką odegrało w utrwalaniu reżimu nazistowskiego na zie-miach okupowanych.

Operacja „Kottbus”28 Operacja „Kottbus”, w czerwcu 1943 , była jedną z najwięk-

szych niemieckich operacji przeciwpartyzanckich w ogóle i – według von dem Bacha – największą na terenach ZSRR29. Brało w niej udział ponad 16 500 ludzi z Wehrmachtu i policji, dowodzonych przez SS-Grupenführera Gerreta Korsemanna30. Operacja była wymierzona przeciwko tak zwanej „republice” partyzanckiej na wschodniej granicy dystryktu białoruskiego. Największą jednostką partyzancką w „republice” była brygada „żelaznego”31.

Straty tak zwanych „bandytów” były bardzo wysokie, po-wyżej 6000 zabitych, 3700 podejrzanych rozstrzelanych i pra-wie 600 wziętych do niewoli. Von Gottberg twierdził też, że dodatkowe 2–3 tysiące cywilów zginęło w czasie „czyszczenia” pól minowych32. Razem daje to 12–13 tysięcy zabitych i po-mordowanych. Skoro nie była to typowa akcja, której celem było mordowanie bezbronnych, w niemieckiej administracji

24 Blood, op. cit., s. 201.25 Blood, ibidem, s. 199.26 Maclean, op. cit., s. 130–131.27 Munoz, Romanko, op. cit., s. 361–362. hans Jüttner był szefem sztabu Waf-fen-SS. Blood, op. cit., s. 321. 28 „Kottbus” czy „Cottbus”? Munoz i Maclean piszą że to „Kottbus” przez „K”, a Blood podaje że pisze się przez „C”.29 Blood, op. cit., s. 210.30 Blood, ibidem, s. 203. Munoz twierdzi że tą akcją dowodził von Gottberg (op. cit., s. 356).31 Munoz, Romanko, op. cit., s. 356.32 Munoz, Romanko, ibidem, s. 356.

pojawiły się wątpliwości, czy przypadkiem akcje tego rodzaju nie zaszkodzą relacjom z ludności cywilną i czy nie wywołają jej zwrócenia się przeciwko Niemcom33.

Sonderkommando było oczywiście bardzo aktywne w tych mordach. Po operacji „Kottbus” dostało nawet specjalne roz-kazy od Korsemanna aby się powstrzymało od pacyfikowaniu „podejrzanych” wiosek34. Niemieckie straty, jak na operację przeciwpartyzancką, też były wysokie 127 zabitych (3 ofice-rów) oraz 535 rannych (10 oficerów). Ponadto Niemcy zdoby-li około 1000 sztuk różnego rodzaju broni palnej, prawie 29 dział oraz 18 moździerzy35.

Jak widać jest bardzo duża rozbieżność między ilością zabitych i pomordowanych, 10–13 tys., a ilością zdobytych sztuk broni palnej, około 1000. Na jedną sztukę zdobytej broni palnej przypada 10–13 zabitych lub pomordowanych. Same liczby mówią same za siebie, w tej operacji większość zabitych „bandytów” to była ludność cywilna.

Działania na froncie pod Newlem jesienią i zimą 1943–1944Na początku listopada 1943 roku Sonderkommando zosta-

ło wysłane jako część policyjnej grupy bojowej „von Gottberg” na front pod Newlem. Frontowi groziło załamanie na skutek ofensywy radzieckiej. Dlatego przydzielono dwie policyjne grupy bojowe do działań na styku grup armii „Środek” i „Pół-noc”. Druga policyjna grupa bojowa to „Jeckeln” dowodzona przez SS-Obergruppenführera Friedricha Jeckelna. Walki trwa-ły w listopadzie i grudniu aż do zdobycia pod koniec grudnia Połocka, gdy sytuacja na froncie ustabilizowała się36.

W stycznia 1944 roku grupa bojowa „von Gottberg” liczy-ła powyżej 8100 ludzi, w tym około 250 dirlewangerowców. Choć wielkością odpowiadała dywizji piechoty, to w sumie nie przedstawiała większej wartości bojowej. W jej skład wcho-dziły 2., 13. i 24. pułk policji (Polizei Regiment 2., 13., 24.), kilka kompanii dział przeciwlotniczych, 1. i 4. kompania pancerna policji (Polizei Panzer Kompanie 1. i 4.), III. dywizjon artylerii z 213. pułku artylerii (III./Artillerie Regiment 213 z 403. dywizji bezpieczeństwa – 403. Sicherungs Division) oraz kilka luźnych batalionów i kompanii piechoty37.

W walkach z regularnymi jednostkami Armii Czerwonej Sonderkommando zaczęło ponosić duże straty, jego członko-wie często po prostu uciekali z pola bitwy. 1 grudnia wyszedł specjalny rozkaz głoszący, że tchórzostwo w czasie walki bę-dzie karane śmiercią.

W październiku i listopadzie Sonderkommando miało ra-zem 41 zabitych, 143 rannych oraz 8 chorych. W tym samym okresie do oddziału trafiło tylko pięciu nowych żołnierzy. Oka-zało się też, że dirlewangerowcy nie potrafią walczyć z czoł-gami więc wysłano pewną liczbę podoficerów i żołnierzy na kurs walki z czołgami38. Ze względu na brak artylerii podpo-rządkowano Dirlewangerowi 1. baterię 56. dywizjonu Schuma

33 Munoz, Romanko, ibidem, s. 357.34 Blood, op. cit., s. 204.35 Blood, ibidem, s. 210.36 Munoz, Romanko, op. cit., s. 370–372. 3. grudnia 1943 roku grupa bojowa „Jeckeln” liczyła 16 batalionów, większość to jednostki policji.37 Munoz, Romanko, ibidem, s. 377.38 Maclean, op. cit., s. 145.

Page 25: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl25

numer 3 – zima 2009

wioski i kazano jej maszerować przez pola minowe, które znaj-dowały się przed pozycjami partyzanckimi. Inną taktykę którą Dirlewanger wprowadził było to, że podczas zwiadów lekkim samolotem, na wypadek małego ostrzelania z wiosek lub z ich pobliża, wioski owe były za karę palone, a ludność rozstrzeli-wana lub deportowana46.

Aneks nr 3:Organizacja batalionu w lipcu 1943 roku47

Aneks nr 4:Liczba żołnierzy w Sonderkommando Dirlewangera w okresie 1942–1944Sonderkommando Dirlewangera rozrosło się w tym okre-

sie od batalionu do pułku i, w końcu, do rozmiaru brygady. Wszystkie te zmiany były raczej teoretyczne, bo stan faktyczny jednostki nigdy nie był zbliżony do stanu teoretycznego. Po-niżej spróbuję oszacować faktyczny stan Sonderkommando Dirlewangera w różnych okresach.

W tabeli na nastepnej stronie nie są brane pod uwagę jed-nostki podporządkowane Sonderkommando Dirlewangera. Chodzi o kompanię łotewską walczącą z nimi zimą 1943/44, baterię dywizjonu artylerii też z zimy 1943/1944 oraz pułk wschodniomuzułmański podporządkowany w maju 1944. Zdarzają się jednak wyjątki. W niektórych raportach prze-tworzonych w literaturze spotyka się łączenie stanów baterii 56. dywizjonu artylerii Schuma i/oraz kompanii łotewskiej do stanu Sonderkommando. W niemieckich raportach było to normalne. Skład jednostek podporządkowanych innym był raportowany razem z jednostką pod której rozkazami były.

46 Maclean, ibidem, s. 73.47 Opracowanie własne autora na podstawie Maclean, ibidem, s. 124.

(Schutzmannschaft Artillerie Abteilung 56) uzbrojoną w cztery haubice i liczącą prawie 60 żołnierzy i oficerów39.

W kwietniu 1944 rozpoczęła się pierwsza, i ostatnia dla Dir-lewangera w tym roku, większa operacja przeciwpartyzancka – „Frühlingsfest”. W maju 1944 roku podporządkowano Dir-lewangerowi 1. wschodniomuzułmański pułk SS (1. ostmu-selmanisches SS Regiment). Jednostka ta pułkiem była tylko z nazwy, a jej siła bojowa nie przekraczała batalionu40. Po roz-poczęciu letniej ofensywy radzieckiej Sonderkommando bra-ło udział w walkach podporządkowane grupie policyjnej „von Gottberg”. 5–9 lipca brali udział w ciężkich walkach nad Lidą. Po zdobyciu Lidy przez wojska radzieckie (9 lipca), batalion najpradopodobniej został wycofany z frontu i przeniesiony na poligon do Świętoszów (Neuhammer)41. Ze Świętoszowa Son-derkommando trafiło do Ełku w Prusach Wschodnich42, kilka tygodni później wysłano je do Warszawy.

Michał Stefańczak

(michalst)

Aneks nr 1: Nazwa jednostki Dirlewanger w różnych okresach43

Wilddiebkommando Oranienburg: VI 1940–VII 1940Sonderkommando Dr. Dirlewanger: VII 1940–1 IX 1940SS-Sonderbataillon Dirlewanger: 1 IX 1940 – IX 1943Einsatz-Bataillon Dirlewanger: kilka razy w 1943 i 1944SS-Regiment Dirlewanger: IX1943–19 XII 1943SS-Sonderregiment Dirlewanger: kilka razy w 1943 i 1944SS-Sturmbrigade Dirlewanger: 19 XII 1943–14 II 1945 roku36. Waffen-Grenadier Division der SS: 14 II 1945 – koniec wojny

Aneks nr 2:Sonderkommando i ludność cywilnaJak widać po niektórych opisanych akcjach przeciwparty-

zanckich, życie ludzkie nie było dużo warte dla dirlewange-rowców. Na akcjach przeciwko paryzantce Radzieckiej mordo-wali i grabili oni często całe wsie. Przez kilka dni jednostka była nawet wypożyczona do Einsatzkommando 844. Nie znamy strat wśród ludości cywilnej, ale można przyjąć że te dni zuży-to na mordowaniu. Zdarzały się też przypadki handlu ludźmi których Dirlewanger się podejmował. W marcu 1944 roku zda-rzył się przypadek w którym Dirlewanger sprzedał wcześniej „zamówione” kobiety rosyjskie złapane na jakiejś akcji. Cena uzgodniona z SS-Obersturmbannführerem Otto to dwie bu-telki schnapsa za jedną kobietę45.

Podczas akcji przeciwpartyzanckich prowadzono bardzo efektywną, z punktu widzenia nazistów, taktykę przeciwpar-tyzancką. W czasie akcji zbierano często ludność najbliszej

39 Maclean, ibidem, s. 153. Była to białoruska jednostka którą potem prze-mianowano na 30. pułk artylerii w białoruskiej 30. dywizji SS (Waffen-Artillerie-Regiment der SS Nr. 30), Gdański, Metryki cudzoziemskich jednostek III Rzeszy, s. 8. W styczniu 1943, a więc rok wcześniej, bateria była uzbrojona w rosyjskie haubice 76,2 mm (Maclean, op. cit., s. 106). Autorowi wydaje się że uzbrojenie w styczniu 1944 składało się z tych samych dział.40 Gdański, Zapomniani żołnierze…, s. 142.41 Maclean, op. cit., s. 172.42 Maclean, ibidem, s. 172.43 Maclean, ibidem, s. 279.44 Maclean, ibidem, s. 93.45 Maclean, ibidem, s. 156.

1. kompania(dawna 1. kompania niemiecka)SS-Hauptsturmführer Kurt Weisse

kompania sztabowaSS-Hauptscharführer Beller

SS-Sonderbataillon DirlewangerSS-Obersturmbannführer Oskar Dirlewanger

2. kompania(nowi rekruci)

SS-Hauptsturmführer Rudolf Stoweno

3. kompania(nowi rekruci)

SS-Oberscharführer Bohme

4. kompania(dawna 1. kompania rosyjska)

SS-Hauptsturmführer Josef Grohmann

5. kompania(dawna 2. kompania rosyjska)SS-Obersturmführer Wilhelm

Page 26: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl26

numer 3 – zima 2009

Data Komentarz Uzupełnienie Straty Razem żołnierzy

koniec IV 1942 Zobacz przypis1. — — Poniżej 250

V 1942 Szacowane straty w maju2. — 4 —

28 V 1942 Meldunek o wcieleniu 60 ukraińców z Ukrainer Schutzmannschafts – Ausbildungs Bataillon3. Munoz podaje, że wśród tych 60 żołnierzy byli też Białorusini4.

60 — —

VII 1942 Szacowane straty w lipcu5. — 17 —

X 1942 Stan i straty w czasie operacji „Regatta”6. — 1 352

XII 1942 Szacowane straty w grudniu7. — 13 —

I 1943 Szacowane straty i stan w styczniu 19438. — 7 320

30 IV 1943 Z raportu Dirlewangera. Z 569 żołnierzy 322 to obcokrajowcy. Poza tym 35 zabitych, trzech zmarłych oraz 48 rannych9.

— 86 569

V 1943 Jeden zabity, trzech rannych i dwudziestu chorych – chorzy wliczeni w straty10 — 24 612

VI 1943 Szef obozów koncentracyjnych, SS-Brigadeführer Glucks obiecał w ciągu kilku tygo-dni uzbierać 350 więźniów oraz 150 kłusowników z Oranienburga11. Nie wiadomo ilu, i kiedy dotarli do Sonderkommando, ale najprawdopodobniej w lipcu skoro Sonderkommando wtedy składało się z sześciu kompanii, a nie czterech jak to było w czerwcu12.

450 — —

8 VI 1943 Z raportu Dirlewangera do Bergera. Z tego 490 Rosjan oraz 40 ukraińców13. — — 760

VI 1943 Straty w czerwcu14. — 4 —

8 VII 1943 Stan z 8. lipca 194315. — — 720

VII 1943 Straty w lipcu16. — 9 —

VIII 1943 Straty w sierpniu17. — 25 —

IX 1943 Straty we wrześniu18. — 6 —

11 IX 1943 Dirlewanger raportował że na stanie miał 411 żołnierzy i oficerów. Wyższy dowódca policji na centralną Rosję i Białoruś (höhere SS- und Polizeiführer Russland Mitte und Weissruthenien) twierdził natomiast że Dirlewanger miał pod sobą 550 ludzi19.

— — 411 (550)

X–XI 1943 Straty podczas walk na froncie, ośmiu chorych wliczonych do strat20. 5 192 —

25 XII 1943 Raport o stanie z okresu 21/10-20/1121. — — 367

XII 1943 Straty i stan „bojowy” 22. — 28 264

I 1944 Straty i stan (łącznie z 57 ludźmi należącymi do 1. baterii 56. dywizjonu artylerii Schu-ma). W liczbie strat jest wliczonych 9 chorych23. Stan najprawdopodobniej z kompa-nią łotewską.

— 26 442 (385 bez baterii artylerii)

I 1944 Stan bez kompanii łotewskiej24. — — 259

II 1944 Straty i stan z 8 lutego25. Autorowi wydaje się że stan 460 żołnierzy to łącznie z baterią artyleri oraz z kompanią łotewską.

— 2 460

1 IV 1944 Stan wg raportu z 1 kwietnia26. — — 576

IV 1944 Stan z 15 kwietnia, straty w kwietniu oraz 17 ludzi jako uzupełnienie z Sachsenhau-sen27.

17 62 434

23 V 1944 287 więźniów było gotowych do przeniesienia do Sonderkommando z Sachsenhau-sen28.

287 — —

27 V 1944 182 więźniów było gotowych do przeniesienia do Sonderkommando z Oświęcimia29. 182 — —

1 VI 1944 Stan z raportu z 1. czerwca30. — — 707

5 VI 1944 Telegram od SS-Obersturmführera Gasta że 293 byłych więźniów jest w drodze do Sonderkommanda z Oranienburga31.

293 — —

30 VI 1944 Stan z 30 czerwca32. — — 971

5–6 VIII 1944 Pierwszy batalion dociera do Warszawy 5 sierpnia (365 ludzi), a drugi 6. (około 500 ludzi)33.

— — Około 865

1 Maclean, op. cit, s. 70-712 Maclean, ibidem, s. 733 Maclean, ibidem, s. 744 Munoz, Romanko, op. cit., s. 2005 Maclean, op. cit, s. 75–766 Maclean, ibidem, ss. 83–847 Maclean, ibidem, ss. 95–1008 Maclean, ibidem, ss. 110–1119 Maclean, ibidem, ss. 117–11810 Maclean, ibidem, s. 12011 Maclean, ibidem, s. 12112 Maclean, ibidem, s. 124

13 Maclean, ibidem, s. 12214 Maclean, ibidem, s. 12415 Michaelis, op. cit., s. 616 Maclean, op. cit, s. 13117 Maclean, ibidem, s. 131 oraz 14118 Maclean, ibidem, s. 141 oraz 14319 Maclean, ibidem, s. 142; Michaelis, op. cit., s. 720 Maclean, ibidem, s. 14521 Maclean, ibidem, s. 14622 Maclean, ibidem, s. 145. W pojęciu autora „stan bojowy” jest tym, co Maclean nazywa „foxhole strength”.23 Maclean, ibidem, ss. 151–153

24 Munoz, Romanko, op. cit., s. 37725 Maclean, op. cit., ss. 153–155; Michaelis, op. cit., s. 726 Maclean, ibidem, s. 16027 Maclean, ibidem, s. 16228 Maclean, ibidem, s. 16429 Maclean, ibidem, s. 16430 Maclean, ibidem, s. 16531 Maclean, ibidem, s. 16932 Maclean, ibidem, s. 17133 Michaelis, op. cit., s. 16

Page 27: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl27

numer 3 – zima 2009

Stany Sonderkommando w niektórych miesiącach wydają się być stanami żołnierzy, którzy byli wystawieni na konkretną akcję, a nie całej jednostki w tym okresie. Autorowi wydaje się, że stan z października 1942 jest właśnie stanem żołnie-rzy wystawionych do operacji „Regatta” a nie stanem faktycz-nym.

Takie praktyki w raportowaniu niestety utrudniają nam dziś oszacowanie rzeczywistego stanu dirlewangerowców w różnych okresach ich istnienia.

BibliografiaBlood Philip W., Hitlers Bandit Hunters: The SS and the Nazi Oc-cupation of Europe, Dulles uSA 2006Duffy Petter, Bielski Brødrene, Oslo 2007 (norweskie tłumacze-nie The Bielski Brothers)Gdański Jarosław, Metryki cudzoziemskich jednostek III Rzeszy, dodatek elektroniczny, „Inne Oblicza historii”, nr 1/2008, Toruń 2008Gdański Jarosław, Zapomniani żołnierze Hitlera, Warszawa 2005Maclean French, The cruel hunters: SS-Sonderkommando Dirle-wanger Hitler’s most notorious anti-partisan unit, Atglen uSA 1998Michaelis Rolf, Dirlewanger, Militaria nr 225, Warszawa 2005Motyka Grzegorz, Polski policjant na Wołyniu, „Karta” nr 28/1998, Warszawa 1998Munoz Antonio, Romanko Oleg, Hitler’s White Russians: Colla-boration, Extermination and Anti-Partisan Warfare in Byelorus-sia, 1941–1944, New york 2003Pilch Adolf, Partyzanci trzech puszcz, Warszawa 1992

Page 28: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl28

numer 3 – zima 2009

Rozkazy kryminalne i ich efekty na froncie wschodnim.

Jan Baryłko (Giovanni)@

Niezwykła brutalność postępowania żołnierzy niemieckich w stosunku do jeńców wojennych, ludności cywilnej i żydów była spowodowana całym szeregiem czynników. Z całą pew-nością należały do nich brutalność i zaciętość samych walk, ciężkie warunki w jakich przyszło egzystować żołnierzom We-hrmachtu, a także okrutne postępowanie czerwonoarmistów i partyzantów. Nie można jednak wysuwać ich na pierwsze miejsce. żołnierze Wehrmachtu popełniali zbrodnie już od samego początku kampanii, jeszcze zanim wyżej wymienione czynniki zaistniały. Niemcy, którzy w czerwcu 1941 r. zaczęli walkę na froncie wschodnim podlegali od 1933 r. nieustającej propagandzie nazistowskiej w hitlerjugend, w Arbeitsdienst czy w samej armii, a także w wykonaniu innych organów naro-dowosocjalistycznego państwa. Antysemityzm i uprzedzenia wobec Słowian były obecne w Niemczech już na długo przed dojściem hitlera do władzy.

Bardzo ważnymi, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że bezpośrednimi przyczynami owej brutalności był komplet rozkazów – nazwanych potem „rozkazami kryminalnymi” – wraz z innymi zarządzeniami OKW, wydawanymi już w trakcie trwania działań wojennych oraz rozkazy i odezwy wydawane przez poszczególnych generałów. W moim artykule skon-centruję się właśnie na tych rozkazach, zarządzeniach i ode-zwach. Postaram się je opisać i przedstawić ich bezpośrednie skutki.

ROZKAZy KRyMINALNEZanim opracowano i wydano te rozkazy hitler określił wy-

raźnie czym, według niego, jest wojna ze Związkiem Radziec-kim i jak ma być prowadzona. Podczas konferencji z generalicją Wehrmachtu 30 marca 1941 r. przedstawił zbliżające się dzia-łania wojenne jako starcie dwóch przeciwnych sobie ideologii i różnych, wrogich sobie ras. Miały być one prowadzona ina-czej niż dotychczasowe konflikty zbrojne, z pełną bezwzględ-nością, bez okazywania litości przeciwnikowi. Zapowiedział potrzebę likwidowania komisarzy politycznych i inteligencji komunistycznej. Stwierdził też, że podczas trwania tego kon-fliktu, żołnierze niemieccy nie mogą ponosić odpowiedzial-ności za naruszanie prawa międzynarodowego. Generałowie zdecydowali się tylko na nieśmiałe protesty. Twierdzili, że taki sposób prowadzenia wojny naraża na szwank etos żołnierski i może prowadzić do rozluźnienia dyscypliny. Ograniczyli się jednak tylko do złożenia protestu na ręce generała Brauchit-

scha1. Trzy z czterech rozkazów kryminalnych były po prostu rozszerzeniem i sprecyzowaniem słów hitlera. Zostały opraco-wane i wydane przez OKW.

Pierwszy rozkaz został wydany 28 kwietnia 1941 r. ustalał on ramy działania Einsatzgruppen na froncie wschodnim. Za-pewniał im swobodę operacyjną na terenach zajętych przez armię oraz określał dokładnie zasady współpracy z nią. W kwe-stii logistyki Einsatzgruppen miały podlegać armii, miały też ściśle współpracować z wywiadem wojskowym i Tajną Policją Polową (Geheime Feld Polizei – dalej GFP). Przy armiach mieli zostać ustanowieni oficerowie łącznikowi. Grupy te były jed-nak wyjęte spod wojskowej jurysdykcji. Miały prawo do po-dejmowania samodzielnych akcji egzekucyjnych, jeśli jednak akcje takie miałyby mieć wpływ na przebieg operacji wojsko-wych należało uzyskać zgodę dowódcy armii2.

Kolejny dokument to „Dekret Barbarossa” z 13 maja 1941 r. uwalniał on od odpowiedzialności karnej żołnierzy, którzy do-puścili się popełnienia przestępstwa przeciwko ludności cy-wilnej. Oficer mógł ukarać żołnierza za takie przestępstwo jeśli stwierdził że miało ono negatywny wpływ na dyscyplinę. Według dekretu jednak do wszystkich zeznań ludności w tych kwestiach należało podchodzić bardzo ostrożnie. Dekret stwierdzał dalej, ze partyzantów nie należy brać do niewoli, tylko zabijać na miejscu. Ataki ludności cywilnej na Wehrmacht miały być „uciszane” najbardziej „ekstremalnymi” metodami – aż do „unicestwienia atakujących”. Cywil podejrzany o wrogi czyn wobec armii niemieckiej miał być dostarczony przed ob-licze oficera, który miał zadecydować czy go rozstrzelać, czy też nie. Oficer przynajmniej w randze dowódcy baonu mógł zadecydować o zastosowaniu odpowiedzialności zbiorowej wobec osady w pobliżu której zaatakowany został niemiecki żołnierz, jeśli indywidualny sprawca nie został znaleziony. Roz-kaz ten był ściśle tajny i 27 lipca nakazano zniszczyć wszystkie jego kopie, utrzymują go jednak w mocy3.

Następny rozkaz, także z 13 maja, to „Wskazówki dla po-stępowania wojsk w Rosji” Podkreślał on ideologiczną stronę wojny z ZSRR: „Bolszewizm jest śmiertelnym wrogiem narodo-wosocjalistycznego narodu niemieckiego. Te przeciwne świa-topoglądy są powodem niemieckiej walki. Ta walka wymaga

1 T. Cyprian, Wehrmacht. Zbrodnia i kara, s. 190; W. Wette, Wehrmacht. Legenda i rzeczywistość, s. 101.2 T. Schulte, The German Army and Nazi Policies in Occupied Russia, s. 324.3 Sz. Datner, Zbrodnie Wehrmachtu. Wybór dokumentów, Warszawa 1974, dok. 050-C/Trial, t. XXXIV, s. 251–255; Cyprian, op. cit, s. 192.

Page 29: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl29

numer 3 – zima 2009

bezwzględnych i zdecydowanych kroków przeciwko Bolsze-wikom, agitatorom, partyzantom, sabotażystom i żydom oraz radykalnej eliminacji aktywnego i pasywnego oporu”. Dalej ostrzegał, że w stosunku do żołnierzy Armii Czerwonej należy zachować niezwykłą ostrożność, gdyż byli oni „z natury pod-stępni i zdradzieccy”. Szczególnie nieprzewidywalni mieli być żołnierze pochodzenia azjatyckiego. W dalszej części stwierdzał, iż populacja ZSRR nie jest homogeniczna, lecz składa się ze Sło-wian, narodów kaukaskich i azjatyckich oraz dużej ilości żydów. O dziwo znalazły się tam też stwierdzenia wyrażające pewne zrozumienie dla mieszkańców ZSRR. Tak więc podkreślał, że nie każdy obywatel ZSRR jest bolszewikiem, że niechęć do systemu komunistycznego jest silna szczególnie na wsi, a także: „wśród niebolszewickich Rosjan świadomość narodowa połączona jest z silnymi uczuciami religijnymi. Radość i wdzięczność związana z wyzwoleniem spod bolszewizmu będzie często znajdowała wyraz w sprawach religijnych. Nie należy zabraniać ani zakłócać mszy ani procesji”4. Oba rozkazy z 13 maja zostały podpisane przez feldmarszałka Wilhelma Keitla.

Ostatni rozkaz to „Kommissarbefehl” z 6 czerwca 1941 r. Nakazywał rozstrzelanie każdego komisarza i wyższego człon-ka partii komunistycznej. Dokładnie stwierdzał on że: „W tej wojnie pobłażliwość i względy na prawo międzynarodowe nie mogą mieć zastosowanie do tych elementów [komisarzy – przyp. aut.]. Stanowią one zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych wojsk i dla szybkiej pacyfikacji zdobytych terytoriów”. I dalej, że: „Twórcami barbarzyńskich, azjatyckich metod pro-wadzenia wojny są komisarze polityczni… Dlatego należy roz-prawić się z nimi w jak najsurowszy sposób od razu i masowo. Należy ich więc likwidować natychmiast, gdy zostaną wzięci do niewoli w walce lub gdy stawią opór”[podkr. aut.]. Rozkaz został podpisany przez Brauchitscha5.

historyk Omar Bartov twierdzi, że rozkazy te zostały wy-słane do wszystkich niemieckich dywizji w przeddzień ataku na ZSRR. Na przykład 12 DP otrzymała kolejne rozkazy mię-dzy 12 a 19 czerwca6. Generał von Reichenau, dowódca 6 A, 12 czerwca omówił na naradzie rozkaz o komisarzach i rozkazał przekazanie odpowiednich informacji do szczebla batalionu7. Inny historyk, Chrystian Streit podaje w pracy The German Army and the Policies of Genocide, że źródła potwierdzają tylko jeden przypadek kiedy dowódca dywizji zignorował te rozkazy8.

ZARZąDZENIA OKWDo zarządzeń wydanych przez OKW podczas trwania dzia-

łań wojennych należy zarządzenie dotyczące traktowania jeńców wojennych z 8 września 1941 r., które dostarczono do wszystkich obozów jenieckich. Stwierdzało ono, że jeńcy sowieccy nie podlegają konwencji genewskiej i nie należy traktować ich jak żołnierzy. Najmniejsze przejawy nieposłu-szeństwa czy oporu należy traktować z sposób bezwzględny,

4 Schulte, op. cit., s. 317.5 Cyprian, op. cit, s. 288.6 O Bartov, The Eastern Front, 1941-45: German Troops and the Barbarisation of Warfare, s. 106.7 G. Knoop, Stalingrad, s. 52.8 L. Rees, Hitler i Stalin. Wojna stulecia, s. 236

przy pomocy siły (bagnetu, kolby lub broni palnej), a każdą próbę ucieczki karać śmiercią. Wydano także trzy zarządzenia dotyczące postępowania z ludnością cywilną. 23 lipca 1941 r. dowódcom grup armii odczytano rozkaz mówiący, że dla utrzymania porządku oficerowie na podległych im terenach powinni „stosować odpowiednie drakońskie metody, a nie do-magać się dodatkowych oddziałów wojsk bezpieczeństwa”. To z 16 września 1941 r. stwierdza, że: „Ważną rzeczą jest zdawanie sobie sprawy z tego, że życie ludzkie w krajach, których zarzą-dzenie to dotyczy, nie ma szczególnej wartości i, że zastrasze-nie ludności możliwe jest tylko przy zastosowaniu szczególnej brutalności”. Za każdego zabitego Niemca miano zabijać od 50 do 100 ludzi. Z kolei zarządzenie z 16 grudnia 1941 r. mówi, że Wehrmacht może i powinien „stosować wszelkie środki nawet przeciw kobietom i dzieciom, jeśli przyczyni się to do zwycięstwa”9. Jak widać zarządzenia te idealnie współgrały z „Dekretem Barbarossa”.

ROZKAZy POSZCZEGóLNyCh DOWóDCóW WyżSZyCh SZCZEBLI

Szereg rozkazów utrzymanych w podobnym tonie wyda-wali także poszczególni generałowie. Większość z nich była kierowana bezpośrednio do podległych im żołnierzy. Gene-rał hoepner, dowódca 4 GPanc. w rozkazie pisemnym wyda-nym dla swych oficerów w maju 1941 r. podkreślał potrzebę bezwzględnego i całkowitego unicestwienia przeciwnika, a w szczególności „reprezentantów dzisiejszego systemu ro-syjsko-bolszewickiego”10. Generał von Reichenau, wydał w październiku 1941 r. odezwę do swych wojsk o następują-ce treści: „Jeśli chodzi o stosunek naszych żołnierzy do syste-mu bolszewickiego to trzeba jeszcze wyjaśnić szereg spraw. Zasadniczym celem naszej kampanii przeciwko systemowi judeobolszewickiemu jest całkowite zniszczenie jego instru-mentów siły i władzy oraz wykorzenienie tego azjatyckiego elementu z europejskiej strefy kulturowej. Zatem również żołnierze mają do wypełnienia zadania, które wykraczają poza ogólnie przyjętą, jednostronną tradycję żołnierską. Tu, na wschodzie żołnierz nie jest tylko profesjonalistą działają-cym według określonych reguł prowadzenia wojny, ale tak-że nosicielem pewnej niepodważalnej koncepcji rasowej, a wreszcie mścicielem wymierzającym karę za te wszystkie be-stialstwa, popełniane na Niemcach i rasach pokrewnych. Tak więc każdy żołnierz musi w pełni zrozumieć, że ci żydowscy podludzie muszą ponieść surową, ale zasłużoną karę”. Rozkaz ten przypadł do gustu hitlerowi, który kazał go rozesłać do wszystkich dywizji walczących na wschodzie11. Wcześniej, w lipcu, AOK 6 wydało polecenie aby rozstrzeliwać czerwono-armistów w cywilu (ich znakiem rozpoznawczym miały być krótkie włosy) oraz cywili przejawiających wrogą postawę lub podejmujących „wrogie działania” dodatkowo zezwalając na stosowanie odpowiedzialności zbiorowej (rozstrzeliwanie miejscowych żydów lub Rosjan, palenie ich domostw). żołnie-

9 Cyprian, op. cit., s. 267.10 Wette, op. cit., s. 106.11 Bartov, Żołnierze Führera, s. 189.

Page 30: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl30

numer 3 – zima 2009

rze musieli wykazywać przy tym zbyt dużą gorliwość, bowiem już 10 sierpnia zabroniono im udziału w egzekucjach w cha-rakterze widzów i wykonywania egzekucji na własną rękę, bez rozkazu przełożonego12.

Podobnie do dowódcy 6 A wyraził się Manstein, wtedy do-wódca 11 A, w dyrektywie z 20 listopada 1941 r.: „Od 22 czerw-ca naród niemiecki toczy walkę na śmierć i życie z systemem bolszewickim. W tej szczególnej wojnie, wojnie z sowieckimi siłami zbrojnymi, nie można przestrzegać europejskich praw wojennych […] żydostwo pośredniczy między wrogiem na tyłach a ostatnimi jednostkami Armii Czerwonej, które jeszcze walczą. Liczniej nawet niż w Europie zajmuje kluczowe sta-nowiska w kierownictwie politycznym, administracji, handlu i rzemiośle, będąc źródłem wszelkich możliwych niepokojów i zamieszek […] Dlatego właśnie żołnierz niemiecki ma obowią-zek nie tylko skruszyć potencjał wojskowy reżimu, ale również stanąć w obronie koncepcji rasowej i pomścić wszystkie okru-cieństwa dokonane przeciwko sobie i swemu narodowi…”13. Dyrektywa miała być przekazana do dowódców pułków i ba-talionów. Rozkazy takiej treści były wyraźnym zachęceniem żołnierzy do postaw antysemickich.

WyKONyWANIE „ROZKAZóW KRyMINALNyCh”

Rozkaz o komisarzach został uzupełniony o szczegółowe rozkazy, aby politruków (oficerów politycznych szczebla kom-panii) i komisarzy cywilnych (czyli urzędników partyjnych) traktować jak komisarzy politycznych, oraz, że powinno się ich wydzielać z ich jednostek i „wykańczać” na rozkaz oficera „w sposób nie zwracający uwagi”14. Rozkaz był wykonywany przez żołnierzy bardzo sprawnie. Już wieczorem 22.06.1941 r. 20 DP zmotoryzowanej z GA Środek zgłosiła rozstrzelanie ko-misarza. Do 9.07.1941 r. 269 DP z GA Północ „załatwiła” (tłu-maczenie dosłowne) 34 politruków. Do 13.07.1941 r. sam 389 pułk z 217 DP, również GA Północ rozstrzelał 7 komisarzy. Po niespełna 3 tygodniach wojny XXXXI KA z 4 GPanc miał już na swoim koncie 97 rozstrzelanych politruków. Jesienią ta-kie praktyki trwały nadal, stały się już na tyle powszechne, że w meldunkach pojawiały się zdania takie jak: „dzień minął bez specjalnych zdarzeń, rozstrzelano 1 komisarza”15. żołnie-rze niemieccy dokonywali samowolnych egzekucji na komi-sarzach, lub osobach, które uznali za takowych. Stało się to problemem, na który zmuszeni byli zareagować oficerowie. W maju 1942 r. „Komissarbefehl” został odwołany. Złapanych komisarzy miano przekazywać do sztabu dywizji w celu prze-słuchania, stamtąd wędrowali oni dalej w ręce SD i tam do-piero mieli być rozstrzeliwani. Jednak niektórzy żołnierze nie przerywali praktyki utrwalonej przez dziesięć miesięcy wojny z ZSRR i zabijali komisarzy tuż po wzięciu ich do niewoli16.

12 Knoop, op. cit., s. 54.13 P. Masson, Historia Wehrmachtu 1939–1945, s. 351.14 Bartov, The Eastern Front, s. 109; Datner, op. cit., s. 74, dok. NOKW-2239 (PN 12 dok. prok., t. III, s. 205–214).15 Datner, op. cit., s. 76, dok. NOKW-2246 (PN 12 dok. prok., t. IV s. 68–72); s. 36, dok. NOKW- 1569 (PN 12 dok. prok., t. III s. 220); s. 36, dok. NOKW-1570 (PN 12 dok. prok., t. III s. 221); s. 85, dok. NOKW-2207 (PN 12 dok. prok., t. IV s. 42).16 Bartov, Eastern Front, s. 109.

Współpraca Wehrmachtu z Einsatzgruppen w zbrodniczej działalności układała się bez najmniejszych zgrzytów i niepo-rozumień. Wehrmacht pomagał w organizowaniu masowych zbrodni na ludności żydowskiej, organizował transport, za-bezpieczał teren, wojskowe kompanie propagandowe druko-wały ogłoszenia wzywające żydów do stawiana się w określo-nym czasie i miejscu, skąd byli prowadzeni na miejsce kaźni. żołnierze pomagali w wyszukiwaniu i oznaczaniu żydów oraz Azjatów. Lokalne komendantury zakładały getta i egzekwo-wały nakaz noszenia przez żydów gwiazd Dawida. żołnierze bili i poniżali żydów, niektórzy żołnierze posuwali się nawet do tego, że jako ochotnicy brali udział w egzekucjach. W sierp-niu 1941 r. dowództwo 6 A wydało rozkaz, który stwierdzał że żołnierze zgłaszali się ochotniczo do SD, aby pomóc w egzeku-cjach dokonywanych na „kryminalistach”, bolszewikach i ży-dach, lub uczestniczyli w nich jako świadkowie i robili zdjęcia. Zabroniono im udziału w takich akcjach, jeśli nie działo się to na rozkaz ich przełożonego17.

„Rozkazy kryminalne” i podobne zarządzenia podkreślając ideologiczną stronę wojny stwarzały odpowiedni klimat dla bezwzględnego postępowania z ludnością cywilną i jeńcami wojennymi. Już od samego początku wojny żołnierze doko-nywali samowolnych egzekucji, prześladowań i kradzieży. Dowództwo XXXXVII Korpusu Pancernego już 3 dni po rozpo-częciu działań wojennych musiało wydać rozkaz potępiający rozstrzeliwanie jeńców wojennych i cywilów, równocześnie zaznaczając, że rozkazy hitlera dotyczące komisarzy i party-zantów cały czas pozostają w mocy. Kilka dni później rozkaz został powtórzony. Dowódca korpusu znów potępił rozstrze-liwanie jeńców i podkreślił, że celem armii niemieckiej jest wyzwolenie „tej krainy” spod rządów żydów i kryminalistów18. Jednak, zgodnie z „Dekretem Barbarossa” żołnierze nie byli ka-rani za swoje czyny. Co więcej oficjalne rozkazy zachęcały ich tylko do takiego postępowania.

„Bezwzględne i zdecydowane kroki” przeciwko bolsze-wikom, agitatorom, partyzantom, sabotażystom (często do-mniemanym) i żydom podjęto od samego początku wojny nawet jeśli opór był „pasywny” czy raczej nawet wtedy jeśli nie było go w ogóle. 12 DP już 4 lipca dokonała egzekucji 10 cy-wili, którzy byli członkami partii, komsomolcami lub żydami. W sierpniu dowództwo II KA, w którego skład wchodziła 12 DP, rozkazało wieszać partyzantów publicznie i zostawiać ich ciała na widoku dla zastraszenia ludności. Komunistów, którym nie można nic udowodnić nakazało przekazywać do obozów je-nieckich. W nocy obowiązywała godzina policyjna, wartownik mógł zastrzelić osobę jej nie przestrzegającą. żołnierze mieli też używać broni w stosunku do włóczęgów i ludzi poruszają-cych się bez przepustek. W realiach frontu wschodniego włó-czędzy ci byli ludźmi wygnanymi ze swych domów na skutek bezpośrednich działań wojennych lub w ramach przymuso-wych wysiedleń. Czyli tak naprawdę żołnierze strzelali do ludzi, których sami uprzednio domów pozbawili19. W wykrywaniu i egzekucjach „partyzantów” i „agentów” żołnierze wykazywali

17 Beevor, Stalingrad, s. 63.18 Bartov, Eastern Front, s. 117.19 ibidem, s. 121.

Page 31: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl31

numer 3 – zima 2009

taką gorliwość, że wydano rozkazy zakazujące rozstrzeliwania podejrzanych na miejscu (dane dla 12 DP, 18 DPanc i dyw. GD). Zamiast tego miano przekazywać ich do GFP20. Cywilów uży-wano też do szukania min. Wyglądało to tak, że brano grupę mieszkańców wsi, wiązano im ręce na plecach i kazano ma-szerować jakąś drogą. Na wypadek, gdyby droga była zami-nowana żołnierze szli kilkadziesiąt metrów za nimi21. Za gwałt popełniony na obszarze Generalnego Gubernatorstwa, Litwy, łotwy czy Estonii, nie wspominając już o państwach zachod-nioeuropejskich żołnierz mógł zostać ukarany nawet śmiercią. Za gwałty popełnione na froncie wschodnim karano jedynie, jeśli żołnierz zaraził się chorobą weneryczną i przez to obniżył sprawność armii22.

W stosunku do ludności cywilnej powszechnie stosowa-no zasadę odpowiedzialności zbiorowej. We wrześniu 1941 r. 12 DP wydała rozporządzenie, według którego burmistrzowie i ich rodziny miały zapłacić życiem za działalność partyzancką w ich rejonie. Pod koniec stycznia 1942 r. w odwecie za to, że kilka sań należących do tej dywizji wpadło na miny, rozstrze-lano wszystkich mężczyzn z miejscowości Nowe Ladomiry a samą wieś spalono23. 18 DPanc nakazała branie zakładników w ramach operacji antypartyzanckich, ewakuację populacji z terenów operacyjnych, patrolowanie wiosek i obarczanie burmistrzów odpowiedzialnością za denuncjacje mieszkań-ców zajmujących się jakąś działalnością polityczną i denuncja-cje wszystkich obcych w rejonie24. życie cywili miało na fron-cie wschodnim naprawdę znikome znaczenie.

Schemat akcji antypartyzanckich był zwykle podobny. Gdy w okolicy zdarzył się sabotaż, ataki na niemieckie odziały lub występowało podejrzenie o przebywanie grupy partyzantów przeprowadzano tam akcję pacyfikacyjną. Na jej plony składa-ło się zwykle niewielu zabitych partyzantów, trochę znalezio-nej broni a oprócz tego wielu zabitych cywili, spalone wioski i tysiące przesiedlonych ludzi, którym nie zapewniano nowych miejsc do zamieszkania. Oprócz akcji na dużą skalę działania antypartyzanckie o podobnym charakterze, ale prowadzone przez poszczególne dywizje trwały przez cały czas kiedy dana jednostka znajdowała się na terenie ZSRR.

Zestawienie meldunków dla 16 A za okres 22.06.–31.12.1941 r. pokazuje, że w tym czasie oddziały 16 A zabiły 57 komisarzy, 2639 partyzantów, 53 cywili i zniszczyły 13 wsi w ramach stosowania odpowiedzialności zbiorowej, przy mini-malnych stratach własnych25. Tak walka z partyzantami wyglą-dała w raportach oficera wywiadowczego 16A:

27.09.1941 r. – 1 komisarz zastrzelony; 03.10. – 3 partyzantów rozstrzelanych; 05.10. – 1 komisarz i 2 partyzantów rozstrzelanych; 06.10. – 1 komisarz; 07.10. – 126 DP powiesiła 1 partyzanta i 3 kobiety, które

zrzucono z samolotów w celu współpracy z partyzantami; 11.10. – 1 komisarz zastrzelony;

20 ibidem, s. 125.21 Rees, op. cit., s. 116.22 W. Gertjejanssen, Vicitms, Heroes, Survivors. Sexual Violence on Eastern Front During World War II.23 Bartov, The Eastern Front, s. 120.24 ibidem, s. 121.25 Sydnor, Żołnierze zagłady. Dywizja SS „Totenkopf” 1933–1945, s. 167.

21.10. – zastrzelono partyzanta uzbrojonego w pistolet maszynowy i rewolwer, partyzanci przecięli kabel, podczas ucieczki zastrzelono 2 partyzantów a 1 potem złapano, 10 partyzantów powieszono;

22.10. – Podczas patrolu przeciwpartyzanckiego wielokrot-ny kontakt z grupami partyzantów. Trzech z nich zabito, zginął 1 żołnierz;

23.10. – zniszczono duży obóz partyzancki i zastrzelono 1 partyzanta, 4 partyzantów wzięto do niewoli i rozstrzelano;

25.10. – na drodze zaopatrzeniowej ostrzelano samochód, 3 żołnierzy zostało rannych. W wyniku akcji poszukiwawczej 1 partyzant zastrzelony, 7 żołnierzy rannych. Kabel przecięty;

28.10. – starcie patrolu rozpoznawczego z partyzantami, jeden z nich zastrzelony, w innym miejscu 7 partyzantów po-wieszonych.

I dalej: 01.11. – 2 komisarzy rozstrzelanych; 04.11. –10 partyzantów rozstrzelanych przez SS; 07.11. – wczoraj partyzant zastrzelony, kolumna ciężaró-

wek ostrzelana przez partyzantów; 06.11. – zastrzelono 2 partyzantów a cztery dni później 5; 12.11. – rozstrzelano 11 szpiegów26 itd. Z kolei w okresie między czerwcem 1941 r. a majem 1942 r.

na obszarze tyłów GA „Środek” zastrzelono 80 000 partyzan-tów i osób podejrzanych o współpracę z partyzantką przy stratach własnych wynoszących niespełna 1100 ludzi27.

W następnych latach było tak samo. Podsumowanie ope-racji „Kugelblitz” przeprowadzonej przez 201 Dywizję Zabez-pieczenia w rejonie Suraż–Witebsk–Newel pomiędzy 20.02 a 11.03.1943 r. wyraźnie to potwierdza. Straty rosyjskie to: 1521 zabitych w walce (w tym 3 oficerów i 3 komisarzy), 1204 zabitych przez SD i GFP (w tym 47 kobiet), 115 wziętych do niewoli jeńców i 10 zbiegów. Razem 2850 osób. Straty strony niemieckiej to 285 żołnierzy w tym 84 zabitych w walce, 192 rannych i 9 zaginionych. Czyli straty rosyjskie przewyższyły niemieckie 10 razy.

Ta sama dywizja przeprowadził w dniach 21.03. do 02.04.1943 podobną operację nazwaną „Donnerkeil”. Tym ra-zem straty rosyjskie wyniosły 268 zabitych w walce (w tym 2 dowódców oddziałów, 20 czerwonoarmistów, 2 Tatarów i 12 uzbrojonych kobiet), 117 jeńców, po przesłuchaniu roz-strzelanych 157 aresztowanych bandytów i pomocników bandytów, także rozstrzelanych i 1 zbieg, porucznik lotnictwa. Straty niemieckie tym razem wyniosły 5 zabitych i 11 ran-nych28.

Na terenie GA Środek od czerwca 1942 r. do lipca 1943 r. odbyło się sześć większych operacji antypartyzanckich. W naj-większej z nich, kryptonim „Zigeunerbaron”, w maju 1943 r. brała udział 18 DPanc, razem z niemieckimi i węgierskimi jednostkami zabezpieczenia oraz z oddziałami „ochotników” wschodnich. Plonem tej operacji było zabicie ponad 1,5 tys. „partyzantów”, wzięcie do niewoli kolejnych 1,5 tys. ludzi, wy-

26 Datner, op. cit., s. 82, dok. NOKW-2289 (PN 12 dok. prok., t. III, s. 254–272); s. 86, dok. NOKW–1449 (PN 12 dok. prok., t. IV, s. 69–76).27 Wette, op. cit., s. 136.28 Datner, op. cit., s. 63, dok. NOKW-2137 (PN 12 dok. prok., t. IV, s. 3–53).

Page 32: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl32

numer 3 – zima 2009

siedlenie 15 812 mieszkańców i spalenie ich domów. Straty niemieckie były znów minimalne29.

Armia niemiecka na froncie wschodnim postępowała zgod-nie z duchem „rozkazów kryminalnych” i im podobnych. Tyczy się to zarówno armii jako instytucji, jak i indywidualnych żoł-nierzy. Można powiedzieć, że ziarno trafiło na podatną glebę.

Jan Baryłko

(Giovanni)

BibliografiaBartov O., The Eastern Front, 1941–45: German Troops and the Barbarisation of Warfare, Oxford 2001Bartov O., Żołnierze Führera, przeł. J. Skowroński, Warszawa 2004 Beevor A., Stalingrad, 1999 Cyprian T., Wehrmacht. Zbrodnia i kara, Warszawa 1971 Datner Sz., Zbrodnie Wehrmachtu. Wybór dokumentów, War-szawa 1974 Gertjejanssen W., Vicitms, Heroes, Survivors. Sexual Violence on Eastern Front During World War II, Minnesota 2004 Knoop, Stalingrad, przeł. K. żak, Warszawa 2007 Masson P., Historia Wehrmachtu 1939–1945, Warszawa 1995Rees L., Hitler i Stalin. Wojna stulecia, przeł. M. Antosiewicz, Warszawa Schulte T. The German Army and Nazi Policies in Occupied Rus-sia, Oxford, New york, Münich 1989Sydnor C., Żołnierze zagłady. Dywizja SS „Totenkopf” 1933–1945, przeł. P. żurkowski, Warszawa 1998 Wette W., Wehrmacht. Legenda i rzeczywistość, przeł. K. żarski, Kraków 2008

29 Bartov, Żołnierze Führera, s. 138.

Page 33: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl33

numer 3 – zima 2009

Nieuport 29 C1 – stracona szansa polskiego lotnictwa

Część pierwsza

Rafał Białkowski (Zelint)@

Samolot jak samolot, na dodatek prawie nie używany bo-jowo w walce i nie użytkowany przez polskie lotnictwo. Co w nim może być takiego ciekawego żeby warto napisać o nim artykuł? Otóż był to znakomity jak na ówczesne czasy i bardzo bezpieczny samolot, który mógł zapewnić bezpieczeństwo polskiemu niebu przez całe lata dwudzieste. Dlaczego tak się nie stało, o tym niżej. O klasie Nieuporta 29 świadczy to, że był najliczniej produkowanym w okresie międzywojennym samolotem myśliwskim produkcji francuskiej. Co więcej licz-ba wyprodukowanych ponad 2000 egzemplarzy stawia go w czołówce samolotów myśliwskich na całym świecie. W okre-sie międzywojennym tylko Związek Sowiecki wyprodukował więcej samolotów myśliwskich jednego typu…

A początki Nieuporta 29 wcale nie wskazywały, że samolot ten zrobi taką karierę. Pod koniec I wojny światowej francuskie lotnictwo myśliwskie wyposażone było głównie w samoloty wyprodukowane przez firmę SPAD o numerach VII i XIII. Nie było to w smak konkurencyjnej firmie Nieuport, w której nie zapomniano, że jeszcze nie tak dawno w eskadrach myśliw-skich, zresztą nie tylko francuskich, dominowały Nieuporty z silnikiem rotacyjnym. Silnik rotacyjny okazał się jednak ślepą uliczką w rozwoju samolotów i gdy w maju 1917 roku Service Technique de l’Aéronautique ogłosiło wymagania dla nowe-go samolotu myśliwskiego Nieuport postanowił opracować samolot myśliwski napędzany silnikiem rzędowym marki his-pano Suiza.

Specyfikacja stawiała wysokie wymagania: żądano samo-lotu uzbrojonego w dwa karabiny maszynowe lub w jedno działko i jeden karabin maszynowy, o prędkości maksymalnej 240 km/h na wysokości 3000 metrów, pułapie 7500 metrów (dla samolotów uzbrojonych w działko wymagano pułapu 7000 metrów), zdolnego przebywać w powietrzu przez co naj-mniej dwie godziny przy utrzymywaniu przez ten czas pręd-kości maksymalnej, o współczynniku wytrzymałości wynoszą-cym 5,5 oraz (dla zachowania należytej zwrotności w walce) o obciążeniu powierzchni nośnej nie mniejszym niż 39 kg/m2.

W drugiej połowie roku 1917 oraz w pierwszych miesiącach roku 1918 Nieuport przeprowadzał intensywne eksperymen-ty w celu skonstruowania jak najlepszego samolotu zdolne-go wypełnić postawione przez STAé wymagania. Ich efektem było pojawienie się w maju 1918 roku, nienazwanego jeszcze, płatowca napędzanego rzędowym silnikiem hispano Suiza 8Fb o mocy 300 KM. W lipcu 1918 roku nowy samolot został poddany testom porównawczym wraz z innymi samolotami:

francuskim Spadem 21, oraz angielskimi Sopwith Dolphin i Martinsyde Buzzard – wszystkie napędzane tym samym sil-nikiem hS 8Fb. Nieuport, który osiągnął 218 km/h na wyso-kości 2000 m, okazał się najszybszy, jednak największą pręd-kość wznoszenia miał Martinsyde Buzzard (był lepszy prawie o dwie minuty). uzyskana prędkość okazała się jednak dużo niższa niż wymagana w założeniach z maja 1917 roku.

Mimo wszystko 18 sierpnia 1918 roku zamówiono w wy-twórni 10 egzemplarzy wersji przedseryjnej. W tym samym miesiącu oblatano też drugi prototyp samolotu nazwanego już oficjalnie „Nie. 29 C-1”. Na drugim prototypie wprowa-dzono kilkanaście udoskonaleń, z których najważniejsze było zwiększenie powierzchni skrzydeł z 24,60 m² na 26,84 m² oraz zmniejszenie wagi kadłuba o 42 kg. W wrześniu 1918 roku po ponownych testach STAé uznało, że Nieuport przewyższa swo-ich konkurentów tak pod względem prędkości, jak i wznosze-nia. Samolot osiągnął prędkość maksymalną 236 km/h, a pułap 5000 metrów osiągnął w 13’26’’ poprawiając się w stosunku do prób z lipca aż o 5’14’’. Dalsze próby zostały jednak przerwane przez wypadek, a krótko potem, z powodu zawieszenia broni z Niemcami w dniu 11 listopada 1918 roku, zakończono postę-powanie w sprawie wyboru nowego samolotu. Na szczęście dla Nieuporta, prace rozwojowe nad nowym samolotem nie zostały przerwane, a jedynie spowolnione.

W kwietniu 1919 roku we władzach francuskiego lotnictwa opracowano plan przezbrojenia lotnictwa w nowe samoloty, w tym i w nowe samoloty myśliwskie. W maju 1919 wzno-wiono testy prototypów, które potwierdziły rezultaty z wrze-śnia 1918 roku, czyli to, że Nieuport 29 jest najlepszy. Biorący udział w testach asowie francuskiego lotnictwa myśliwskiego René Fonck, Jean Casale i Bernard de Romanet zgodnie uznali, że samolot jest znakomity i że przewyższa pod każdym wzglę-dem samoloty będące obecnie na wyposażeniu francuskiego lotnictwa.

Produkcja seryjna nowych samolotów została jednak wstrzymana ze względu na znaczne zapasy samolotów pro-dukcji wojennej. Rozwiązanie problemu nadmiernych zapa-sów znalazł podsekretarz do spraw lotnictwa i transportu po-wietrznego (w okresie od stycznia 1920 roku do lutego 1921 roku) Pierre-Etienne Flandin, który zaproponował przemy-słowcom hurtowy zakup zalegających w magazynach mate-riałów wojennych, w celu ich dalszej odsprzedaży, w zamian za przekazanie rządowi 60% ceny z każdej transakcji sprzedaży. Przyjęcie przez przemysł lotniczy takiego rozwiązania zaowo-

Page 34: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl34

numer 3 – zima 2009

cowało powołaniem do życia w czerwcu 1920 roku Groupe-ment pour la Liquidation des Stocks de l’Aviation oraz wznowie-niem zamówień na nowe samoloty dla lotnictwa wojskowego we francuskich zakładach lotniczych.

W celu zachowania względnie dużej bazy produkcyjnej sa-molotów wojskowych Flandin wymyślił politique de soutien – „politykę wspierania”, która przejawiała się m.in. tym, że zamó-wienia na nowy sprzęt nie składano tylko w wytwórni będącej konstruktorem samolotu, ale dzielono je pomiędzy 21 wybra-nych strategicznych firm i zakładów branży lotniczej.

Nieuport 29 był jednym z samolotów, które zyskały na po-wyżej opisanych działaniach. W połowie 1920 roku francuskie lotnictwo wojskowe zamówiło 250 samolotów typu Nieuport 29, jednak jego produkcja została rozdzielona pomiędzy ma-cierzystą wytwórnię Nieuporta oraz 7 innych zakładów lot-niczych: Blériot, Buscaylet, Farman, Letord, Levasseur, Potez i Schreck. W kolejnych latach francuskie zamówienia na Nie-uporta 29 były kontynuowane i zamknęły się liczbą około 700 samolotów. W maju 1927 roku francuskie lotnictwo dyspono-wało 619 samolotami tego typu jednakże liczba ta nie obej-muje wszystkich samolotów wyprodukowanych na zamówie-nie Aviation Militaire – w 1925 roku zamówiono partię 90 szt., a kolejne zamówienia nastąpiły w roku 1926.

Pierwsze samoloty z wytwórni trafiły do jednostek w lutym 1921 roku, do Groupe de Chasse 15 (grupującej Escadrille SPA 37, 81 i 93 później przemianowane na 101, 102 i 103 eskadrę), a potem do kolejnych jednostek. 9 października 1923 roku wy-dano rozkaz w którym Nieuport 29 C-1 został uznany za stan-dardowy samolot myśliwski francuskiego lotnictwa wojskowe-go. W połowie roku 1925 we Francji na 30 eskadr myśliwskich 25 było wyposażonych w Nieuporty 29, a pozostałych 5 eskadr latało na Spadach 81. W maju 1927 roku w Nieuporty 29 było nadal wyposażonych 8 pułków lotniczych (Regiment d’Avia-tion) o numerach 2, 3, 31, 32, 33, 34, 35 i 38. Nieuport 29 pozo-stał standardowym wyposażeniem francuskiego lotnictwa aż do roku 1929 kiedy został zastąpiony przez Nieuporty Ni.D-42 i 62 oraz Loire-Gourdou-Leseurre LGL.32. (cdn)

Rafał Białkowski

(Zelint)

Page 35: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl35

numer 3 – zima 2009

Messerschmitt Bf-109E-7 (E-3a) w Japonii

Paweł Piwoński (hayabusa)@

W maju 1941 roku dowództwo Cesarskich Wojsk Lądo-wych zakupiło od Niemiec w celach eksperymentalnych trzy maszyny.

Już w czerwcu tego samego roku dwa z samolotów dotarły do Kobe – zmontowano je w zakładach w Kawasaki. Nie mia-ły one zamontowanych działek strzelających przez wał śmi-gła pomimo użycia specjalnych kołpaków śmigieł, ani reszty uzbrojenia.

Dostępne fotografie wskazują, że kamuflaż w jakim dostar-czono ten samolot był taki sam jak na maszynach niemieckich. Kontrast odcieni koloru szarego na czarno-białych zdjęciach sugerował, że zestaw barw w jakim dostarczono go do Japonii składał się z następujących kolorów RLM: 74/75/76.

Po pokazowych lotach wykonanych przez przybyłego z Niemiec pilota Stöhra, japońscy piloci wykonali testy po-równawcze zakupionych samolotów samolotami myśliwski-mi rodzimej produkcji: Ki-43 hayabusa, Ki-44 Shoki, a później jeszcze Ki-60 i Ki-61 hien.

Samoloty niemieckie były lepsze pod względem prędkości poziomej i przyspieszenia, a także były opracowane pod ką-tem wdrożenia do masowej produkcji. Jednakże ustępowały japońskim maszynom pod względem możliwości podczas bezpośredniego pojedynku z innymi samolotami. Pozostałe osiągi również wypadły zadziwiająco słabo.

Ponieważ Dowództwu Wojsk Lądowych zależało na wdro-żeniu w Japonii produkcji samolotów myśliwskich z silnikami chłodzonymi cieczą rozwijających duże prędkości, naciskano na wdrożenie technologii stosowanych w silnikach DB-601 produkowanych przez Daimlera-Benza. Dotyczyło to również rozpoczęcia masowej produkcji samolotów Ki-61 «hien».

BibliografiaHandbook of Japanese Aircraft 1910–1945, Model Art. 327Michulec Robert, Messerschmitt Me 109, cz.6, AJ-PressJ-Aircraft.com

Model Bf-109 E-7 w barwach i oznakowaniu podczas użytkowania na terenie Japonii

Page 36: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl36

numer 3 – zima 2009

Japońskie okręty podwodne typu ST

Marcin Skrzypacz (virtualbob)@

Nowoczesne okręty podwodne typu ST1 zostały zaprojek-towane w Japonii na początku lat czterdziestych XX wieku na podstawie doświadczeń z badań eksperymentalnego okrętu „Nr 71” gruntownie przetestowanego przez Cesarską Mary-narkę Wojenną w latach 1938–1940.

W projekcie tym uwzględniono wszystkie doświadcze-nia wynikające z dotychczasowej eksploatacji japońskich okrętów podwodnych podczas trwającej II wojny światowej. Wymogi taktyczne podyktowały staranną sylwetkę kadłuba, pozbawioną wystających elementów stawiających duży opór hydrodynamiczny (wszelkie relingi, polery cumownicze, a na-wet podstawy dział przeciwlotniczych były składane), niski zapas pływalności (12,3%), sprawne pompy skracały zaś czas zanurzenia jednostki na głębokość peryskopową. Najważ-niejsza innowacją był jednak napęd nowych jednostek – dwa silniki wysokoprężne ładowały potężną baterię akumulatorów o 4192 celach. Przy pływaniu podwodnym prąd z niej trafiał do 4 silników elektrycznych o łącznej mocy 5000 KM. Według założeń projektowych pozwalało to na uzyskanie prędko-ści podwodnej na poziomie 19 węzłów, a więc dwukrotnie większej niż wcześniejsze typy. Duża pojemność baterii aku-mulatorów pozwalała również na długotrwałe pływanie w za-nurzeniu, a doładowanie akumulatorów za pomocą silników wysokoprężnych było również możliwe podczas marszu w za-nurzeniu z wykorzystaniem chrap.

Także ekonomika produkcji zakładała produkcję masową z wykorzystaniem sekcji przygotowywanych w wielu zakła-dach i zestawianych w suchym doku dopiero na dalszych eta-pach prac stoczniowych. Nowa stal używana do budowy okrę-tów była przystosowana do spawania i pozwalała na zwiększe-nie głębokości zanurzenia. Seryjną produkcję jednostek pojęły zakłady Kure Kaigun Kosho (Stocznia Marynarki Wojennej w Kure). W ramach dwóch kolejnych programach rozbudowy floty planowano zamówić łącznie 99 okrętów tego typu! Z za-mówionych w ramach „Programu 1943/1944” w październiku 1943 roku 23 okrętów (numery od 4501 do 4523) położono ostatecznie stępki pod 8 jednostek. W następnym roku „Pro-gram 1944/1945” miał obejmować dalsze 76 okrętów.

Trudna sytuacja surowcowa Japonii i perspektywa zbliżają-cej się inwazji aliantów spowodowały anulowanie tych ambit-nych planów – w klasie okrętów podwodnych priorytet otrzy-

1 Sensuikan Taka – lub w wersji skróconej Sen Taka – gdzie słowo Sensuikan oznacza okręt podwodny, a słowo Taka oznacza „szybki”.

mały jednostki przybrzeżne i miniaturowe, których szanse na dotarcie do okrętów desantowych przeciwnika oceniono na wyższe.

DANE TEChNICZNEZałoga: 31 osóbWyporność standardowa: 1070 tonWyporność pełna nawodna: 1291 ton (1420 ts)Wyporność pełna podwodna: 1450 ton (1657 ts)Długość całkowita: 79,0 mDługość kadłuba sztywnego: 59,2 mSzerokość maksymalna ze sterami głębokości: 9,2 m Szerokość kadłuba sztywnego: 5,8 mZanurzenie: 5,46 mWysokość (od kilu do szczytu kiosku): 7 mKonstrukcyjna głębokość zanurzenia:110 m

Układ napędowyLiczba śrub: 2Silniki wysokoprężne: 2 silniki Mitsubishi Typ 1 o mocy

1375 KM każdyPrędkość maksymalna nawodna: 15,75 w.Zapas paliwa: 95 tonZasięg: 7800 mil przy 11 w.

5800 przy 14 w Silniki elektryczne: 4×1250 KM przy 600 obr./minPrędkość maksymalna podwodna: 18,9 w.Zasięg: 135 mil przy 3 w. (45 godzin),

17 mil przy 19 w. (55 minut) Zasilanie: bateria akumulatorów o 4192 celachSterowanie: stery głębokości na dziobie i rufie, kierunku na

rufieAutonomiczność: do 30 dni

Uzbrojenie:4 wyrzutnie torped kalibru 533,4 mm z łącznym zapasem 10 torped Typ 95 (4 w wyrzutniach, 6 na stelażach w przedziale torpedowym);2 armaty plot kal. 25 mm Typ 96 na składanych podstawach umieszczone na pokładzie przed i za kioskiem. Zapas amunicji wynosił po 2000 pocisków na działo w 25-nabojowych maga-zynkach.

Page 37: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl37

numer 3 – zima 2009

OPIS SZCZEGółOWy KONSTRuKCJI OKRęTu

1. KadłubKonstrukcja półtorakadłubowa podzielona na 5 przedzia-

łów. W jego budowie wykorzystano stal dostosowaną do spa-wania, która pozwalała na zwiększenie do 110 metrów kon-strukcyjnej głębokości zanurzenia. Zewnętrzna powierzchnia kadłuba była zoptymalizowana dla minimalizacji oporu hy-drodynamicznego. Zbiorniki balastowe i paliwa były umiesz-czone wewnątrz kadłuba lekkiego, w skrajnych końcach, czyli na dziobie i rufie oraz częściowo na dnie. Wyposażenie potrzebne podczas cumowania jednostki w porcie chowało się w przewidzianych do tego celu lukach. Stery rufowe miały nowoczesny kształt krzyża.

2. UzbrojenieJak na wielkość okrętu liczba 4 dziobowych wyrzutni

torpedowych była wystarczająca. Torpedy Typ 95 dzięki za-stosowaniu do napędu czystego tlenu miały bardzo dobre parametry prędkości, zasięgu oraz duży ładunek w głowicy bojowej.

Artyleria przeciwlotnicza została zainstalowana jedynie celem poprawienia morale załogi – ta liczba działek w żaden sposób nie mogła powstrzymać ataku samolotów przeciwni-ka. Dlatego przewidziano podstawy składane umożliwiające ukrycie ich w konstrukcji pokładu lekkiego, bez zaburzania przepływu hydrodynamicznego wody zanurzonej jednostki.

3. NapędSilniki wysokoprężne opracowano w firmie Mitsubishi –

były wzorowane na konstrukcjach niemieckiej firmy MAN, z którymi zapoznano się badając przebywające w Japonii u-Booty.

Chrapy także opracował zespół inżynierów z firmy Mitsubi-shi2. Były one wysuwane z tylnej części kiosku na wysokość ok. 3 metrów i łączyły się z przewodami układu wentylacji.

Brak odpowiednich silników elektrycznych dużej mocy spowodował że użyto ich aż 4 – zaletą tego rozwiązania była większa odporność na awarie, ponieważ po wyłączeniu jedne-go z nich jednostka traciła tylko 25% mocy, a nie 50% jak przy konfiguracji obejmującej 2 silniki.

Bateria akumulatorów o bardzo dużej liczbie cel miała dużą pojemność, ale niestety również bardzo niską trwałość (przekonali się o tym Amerykanie podczas przebazowania zdobytych okrętów do uSA). Dużą zaletą była także wysoka odporność na uszkodzenia – wyłączenie z akcji kilkunastu cel (np. przez przecieki kadłuba po ataku bombami głębinowymi) nie wpływało na sprawność całej baterii.

4. WyposażeniePeryskop bojowy Typ 3 o bazie optycznej 10 m miał bardzo

dobre parametry, o czym przekonał się amerykański wywiad wojskowy podczas powojennych analiz zdobytego sprzętu.

2 W jego skład wchodził między innymi Noriaki hashi, który pracował także nad silnikami pracującymi w obiegu zamkniętym

Przekroje i sylwetka okrętu typu ST

Kalkulator torpedowy Typ 93 nie był może najnowszą kon-strukcją, ale w zupełności wystarczał do przeprowadzenia sku-tecznego ataku torpedowego.

Wyposażenie radarowe obejmowało trzy typy urządzeń:– radar kontroli przestrzeni powietrznej 3 Gô 1 Gata 3 Kai

(Wzór 3 Model 1 Modyfikacja 3 – skrócona nazwa 13 Gô) pra-cował na fali o długości 2 m. Zaletą tego radaru była niska ma-sa – jedynie 110 kg. Antena nadawczo-odbiorcza dipolowa3 była umieszczona na kiosku. Nadajnik o mocy impulsu 10 kW pozwalał na wykrycie pojedynczego samolotu z odległości ok. 50 km.

– radar kontroli powierzchni morza 2 Gô 2 Gata 3 Kai (Wzór 2 Model 2 Modyfikacja 3 – skrócona nazwa 22 Gô)

3 Dipole typu yagi zostały opracowane w Japonii w 1933 roku przez dr yagi

Schemat peryskopu Typ 3

Radar 13 Gô

Page 38: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl38

numer 3 – zima 2009

pracował na fali o długości 10 cm (jako rezonator fali zasto-sowano magnetron). Rozbudowana instalacja radarowa miała masę 2140 kg. Podwójna antena tubowa (na dole nadawcza, a powyżej odbiorcza) była obracana synchronicznie za po-mocą mechanizmu sterowanego korbą. Nadajnik o mocy im-pulsu 2 kW pozwalał na wykrycie dużego okrętu z odległości ok. 20 km. Za jego pomocą można było także wykryć samolot z odległości kilkunastu kilometrów (grupę samolotów z odle-głości ok. 35 kilometrów).

– pasywny odbiornik wykrywający promienie emitowane przez alianckie samoloty i okręty (oznaczenie japońskie 2 Gô Dempa Tanshingi 2 Gata 4 Kai).

W Japonii opracowano w okresie międzywojennym, a na-stępnie udoskonalono podczas wojny, również nowoczesne wyposażenie hydroakustyczne. Od 1941 roku zakłady NEC pracowały nad urządzeniem aktywnym typ 3 (oznaczenie ja-pońskie 3 Shiki Tanshingi), które wykorzystywało naturalne kryształy produkowane w firmie Toshiba na podstawie tech-nologii pozyskanej z Niemiec (w tym celu sprowadzono nawet dwóch niemieckich specjalistów). Niestety, ale brak informacji czy zdążono zainstalować je i przetestować na omawianym typie okrętów.

hISTORIA BuDOWy I PRZEBIEG SłużBy POSZCZEGóLNyCh JEDNOSTEK:

I-201Położenie stępki: 01.03.1944Wodowanie: 22.07.1944Wcielenie do służby: 02.02.1945 Skreślony z listy czynnych okrętów: 30.11.1945Dowódca: Lt Sakamoto Kanemi

Po ogłoszeniu zawieszenia działań zbrojnych przebazowa-ny do Sasebo, gdzie 30.11.1945 nastąpiło skreślenie jednostki z listy czynnych okrętów.

Ponieważ okręt był w dobrym stanie i można było przepro-wadzić na nim testy 25.11.1945 Amerykanie skompletowali własną załogę i wyznaczyli nowego dowódcę przejętej jed-nostki – został nim Lcdr John Currie. Próby morskie przepro-wadzono w dniach 28.12.1945–08.01.1946 w asyście okrętu-bazy okrętów podwodnych uSS „Euryale” (AS-22). Po uzupeł-nieniu zapasów jednostkę skierowano 13.01.1946 na dalsze testy do Pearl harbor na hawajach. Pierwszym etapem trasy był a wyspa Guam. Podróż była bardzo uciążliwa ponieważ był to okres zimowych sztormów na Pacyfiku i podczas rejsu doszło do awarii silnika wysokoprężnego, a następnie mecha-nizmu sterowego. Wejście do portu na wyspie Guam nastąpiło 21.01.1946, a wyjście w dalsza drogę w kierunku wyspy Eniwe-tok w Archipelagu Marshalla – 25.01.1946. Następnego dnia ponownie wystąpiła awaria silników wysokoprężnych i tym ra-zem jednostkę trzeba było wziąć na hol okrętu uSS „Current”, co opóźniło przybycie zespołu do 31.01.1946.

Następnym celem podróży miała być wyspa Johnstona, ale dowódca zespołu komandor kapitan Stanley P. Moseley zade-

cydował o skierowaniu się bezpośrednio do Pearl harbor z wy-płynięciem 02.02.1946. Ponieważ taka trasa była uciążliwa dla układów napędowych japońskich okrętów (przeciekały rów-nież uszczelki przewodów paliwowych) niezbędne okazało się ponowne holowanie okrętu przez uSS „Current”. Przybycie do bazy okrętów podwodnych miało miejsce 14.02.1946. Prze-prowadzono tam drobne naprawy i kontynuowano procedurę testową obu przejętych jednostek.

26.03.1946 zapadła decyzja o zatopieniu jednostek ponie-waż interesowało się nimi także ZSRR, który oczekiwał podzia-łu przejętej floty japońskiej – celem przebadania zaawansowa-nych rozwiązań technicznych – lub dopuszczenia sowieckich specjalistów do prób. W tej sytuacji dla uSA było wygodniej zatopić wszystkie przejęte jednostki.

W rezultacie tych postanowień 21.05.1946 okręt I-201 zo-stał zatopiony torpedą elektryczną Mark 18-2 z zapalnikiem Mark 9 przez amerykański okręt podwodny uSS Caiman (SS-323) u wybrzeży Kalaeloa hawajskiej Wyspy Oahu (pozycja 21° 13’ N, 158° 8’ W).

Schemat radaru 22 Gô

I-201

Page 39: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl39

numer 3 – zima 2009

I-202 Położenie stępki: 01.04.1944 Wodowanie: 02.09.1944Wcielenie do służby: 12.02.1945 Dowódca: LtCdr Imai Kenji

Okręt uszkodzony w porcie podczas ładowania akumula-torów – wewnętrzny wybuch zniszczył ok. 500 cel i naruszył konstrukcję kadłuba powodując przecieki. Naprawiany okręt musiał awaryjnie wyjść w morze w związku z nalotem bom-bowców strategicznych B-29 na Kure przeprowadzonym 22.06.19454. Ponieważ w zniszczonym nalotem Kure nie było warunków dla kontynuowania naprawy jednostkę przeba-zowano do Maizuru – trasę pokonała w wynurzeniu, z wy-korzystaniem jedynie silników elektrycznych. Kolejny nalot amerykańskich samolotów pokładowych przeprowadzony 31.07.1945 spowodował uszkodzenia peryskopu wykluczając użycie jednostki do działań patrolowych. Po ogłoszeniu za-wieszenia broni okręt został przebazowany do Sasebo, gdzie 30.11.1945 jednostkę skreślono z listy czynnych okrętów. Ze względu na uszkodzenia nie I-202 był poddawany badaniom przez amerykański wywiad techniczny i ostatecznie został za-topiony 05.04.1946 w pobliżu wyspy Gotō.

I-203Położenie stępki: 01.06.1944 Wodowanie: 20.10.1944Wcielenie do służby: 29.05.1945 Dowódca: LtCdr uesugi Kazou

Po ogłoszeniu zawieszenia broni stacjonował w Sasebo, gdzie 30.11.1945 jednostkę skreślono z listy czynnych okrę-tów.

Ponieważ okręt był w dobrym stanie i można było przepro-wadzić na nim testy, 25.11.1945 Amerykanie skompletowali własną załogę i wyznaczyli nowego dowódcę przejętej jed-nostki – został nim Lcdr Paul Schratz.

Próby morskie przeprowadzono dniach 28.12.1945–08.01.1946 w asyście okrętu-bazy okrętów podwodnych uSS „Euryale” (AS-22). Po uzupełnieniu zapasów, 13.01.1946 jed-nostkę skierowano na dalsze testy do Pearl harbor na hawa-jach. Pierwszym etapem trasy była wyspa Guam. Podróż była bardzo uciążliwa ponieważ był to okres zimowych sztormów na Pacyfiku i podczas rejsu doszło do awarii silnika wysoko-prężnego, a następnie mechanizmu sterowego. Wejście do portu na wyspie Guam nastąpiło 21.01.1946, a 25.01.1946 wyjście w dalszą drogę w kierunku wyspy Eniwetok w Archi-pelagu Marshalla z przybyciem zespołu 31.01.1946. Następ-nym celem podróży miała być wyspa Johnstona, ale dowódca zespołu komandor kapitan Stanley P. Moseley zadecydował o skierowaniu się bezpośrednio do Pearl harbor z wypłynię-ciem 02.02.1946. Ponieważ taka trasa była uciążliwa dla ukła-dów napędowych japońskich okrętów (przeciekały również

4 W ramach „Mission 215” atakowały wówczas 162 samoloty z 58th Bomb Wing oraz 73rd Bomb Wing, niszcząc 72% zabudowy miasta oraz sporą część budyn-ków stoczni i portu.

uszczelki przewodów paliwowych) niezbędne okazało się ho-lowanie okrętu przez uSS „Euryale” (AS-22). Przybycie do bazy okrętów podwodnych miało miejsce 14.02.1946. Przeprowa-dzono tam drobne naprawy i kontynuowano procedurę testo-wą obu przejętych jednostek.

26.03.1946 zapadła decyzja o zatopieniu jednostek ponie-waż interesowało się nimi także ZSRR i oczekiwało podziału przejętej floty japońskiej celem przebadania zaawansowa-nych rozwiązań technicznych lub dopuszczenia do prób ich specjalistów. W tej sytuacji dla uSA było wygodniej zatopić wszystkie przejęte jednostki.

W rezultacie tych postanowień 23.05.1946 okręt I-203 zo-stał zatopiony torpedą elektryczną Mark 18-2 z zapalnikiem Mark 9 przez amerykański okręt podwodny uSS „Queenfish” (SS-393) u wybrzeży Kalaeloa hawajskiej Wyspy Oahu (pozycja 21° 13’ N, 158° 8’ W).

I-202

I-203

Obok siebie I-203 i dwa małe okręty typu STS

Page 40: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl40

numer 3 – zima 2009

I-204Położenie stępki: 01.08.1944 Wodowanie: 16.12.1944

Znajdujący się w basenie wyposażeniowym okręt został zatopiony podczas nalotu bombowców strategicznych B-29 na Kure przeprowadzonego 22.06.1945 podczas wspomnia-nej już Misji 215.

Po wojnie, w lutym 1948 roku, kadłub okrętu został pod-niesiony z dna i wytypowany przez okupacyjne wojska ame-rykańskie do złomowania. W tym celu został przeholowany do stoczni harima Shipbuilding & Engineering Co., Ltd.

I-205Położenie stępki: 04.09.1944 Wodowanie: 15.02.1945

W marcu 1945 roku stan zaawansowania robót wynosił 90%. Okręt został zbombardowany 19.03.1945 podczas nalotu amerykańskich samolotów z TF 58. Przystąpiono do usuwania uszkodzonych elementów kadłuba, ale okręt został ponownie zbombardowany podczas nalotu 28 lipca 1945, tym razem sa-molotów z TF 38. Wiosną 1946 roku wytypowany przez okupa-cyjne wojska amerykańskie do złomowania. W tym celu został przeholowany do stoczni harima Shipbuilding & Engineering Co., Ltd.

I-206 Położenie stępki: 27.10.1944 Wodowanie: 26.03.1945

W marcu 1945 roku stan zaawansowania robót wynosił 85% lecz do końca wojny okręt nie został ukończony. Wiosną 1946 roku wytypowany przez okupacyjne wojska amery-kańskie do złomowania. W tym celu został przeholowany do stoczni harima Shipbuilding & Engineering Co., Ltd.

I-207Położenie stępki: 27.12.1944

W marcu 1945 roku stan zaawansowania robót wynosił 20%. Zamówienie zostało anulowane 17.04.1945 i nie konty-nuowano na nim prac. Elementy budowanego okrętu pozo-stały na terenie stoczni. Wiosną 1946 roku wytypowany przez okupacyjne wojska amerykańskie do złomowania. Rozebrany na miejscu.

I-208Położenie stępki: 17.02.1945

W marcu 1945 roku stan zaawansowania robót wynosił 5%. Zamówienie zostało anulowane 17.04.1945 i nie kontynuowa-no na nim prac. Elementy budowanego okrętu pozostały na terenie stoczni. Wiosną 1946 roku wytypowany przez oku-pacyjne wojska amerykańskie do złomowania. Rozebrany na miejscu.

I-204 po zbombardowaniu

I-206

I-207, kwiecień 1946

I-208

Page 41: biuletyn dws-03.pdf

Biuletyn DWS.org.pl41

numer 3 – zima 2009

I-209 do I-223Zamówienia na te okręty zostały anulowane wiosną 1945

roku, jeszcze przed położeniem stępki.

PODSuMOWANIENowoczesne okręty podwodne powstawały podczas

II wojny światowej nie tylko w stoczniach III Rzeszy na potrze-by Kriegsmarine, ale także dla Cesarskiej Marynarki Wojen-nej odległej Japonii. Mimo wszelkich braków surowcowych i niewielkich doświadczeń, opracowane okręty cechowała wysoka sprawność bojowa. Obok niemieckiego typu XXI były to najbardziej zaawansowane technicznie okręty podwodne tamtych czasów. Na ich ewentualne użycie bojowe z pewno-ścią miałyby wpływ ograniczone możliwości zaopatrzeniowe i przewaga materiałowa Aliantów z ich totalną dominacją w powietrzu, co utrudniałoby dojście do rejonów działań bojowych. Niemniej japońska taktyka działań okrętów pod-wodnych i tak znacznie ograniczała możliwość ich efektywne-go zastosowania celem przecięcia linii zaopatrzeniowych od podstaw wyjściowych do wielkiego desantu planowanego na Wyspy Japońskie. Natomiast czyste działania defensywne nie pozwalały użyć właściwie ich podstawowego atutu, czyli wy-sokiej prędkości podwodnej pozwalającej na szybkie opusz-czenie rejonu ataku.

Marcin Skrzypacz

(virtualbob)

BibliografiaBoyd C., yoshida A., The Japanese Submarine Force and World War II, Naval Institute Press, 1995 Polmar N., Carpenter D.B., Submarines of the Imperial Japanese Navy 1904–1945, Conway Maritime Press, 1986Apałkow Ju.W., Bojewyje Korabli japonskowo fłota. Podwodnyje łodki 10.1918-8.1945 g. Sprawocznik, 1999Raporty wywiadu technicznego uSA z pobytu na terenie Ja-ponii

Źródła internetowe:http://www.geocities.com/jimvasko_94555/history.htmhttp://en.wikipedia.org/wiki/I-200_class_submarinehttp://en.wikipedia.org/wiki/Japanese_submarine_I-202http://www.combinedfleet.com/I-201.htm