10
Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934. NR. 128 fałszerze papierów wartościowych i banknotów przed spdem w Łundgnie Londyn, w maju 1934 r. Po raz pierwszy w historji sądowni ctwa angielskiego toczył się w słynnym sądzie karnym Old Bailey proces, które go bohaterami byli wyłącznie obywatele polscy, trzej warszawscy żydzi, członko wie międzynarodowej bandy fałszerzy pa pierów wartościowych i banknotów. Afera Najmarka, Turka i Popielca mo głaby stanowić treść sensacyjnej powie ści detektywicznej. której akcja rozgrywa się w 4 stolicach europejskich, w Londy nie, Paryżu, Berlinie ł Warszawie. Scot land Yard urządza wypad z Londynu, do Warszawy, porty angielskie strzeżone są przez wywiadowców policji, fałszerze, nie umiejący ani słowa po angielsku aran żują z Polski wyprawy do stolicy Anglji i w sercu dzielnicy finansowej prowadzą układy z „brokerami“ finansowymi o umieszczenie na rynku angielskim sfał szowanych obligacyj pożyczki polskiej i znaczków ubezpieczeń od bezrobocia. czeniowych drukowane były w fabryce Merkury, ale perforowanie i powlekanie klejem fałszywych znaczków odbywało się w Innem miejscu. Detektyw Hatherili przywiózł do Londynu z Warszawy do- Hon§ident poCtejt }tVhpóCnikiemil §ał&izcrzy IV Oto przebieg wydarzeń, które poprze dziły zasądzenie bandy fałszerzy, działa jącej w stolicach Europy. W sierpniu uib. roku zjawił się po raz Pierwszy nad brzegami Tamizy obywatel bolskii, jak się okazuje, przywódca bandy fałszerzy papierów wartościowych i banknotów 42-lełni Jaikób Najmark. Przy jeżdża on do Lomd>-nu, by wejść w poro zumienie z pośrednikiem finansowym z ■« City“, który ma mu umożliwić zarzuce nie rynku londyńskiego sfałszowanemu nbfigacjaml 7 proc. polskiej pożyczki sta bilizacyjnej, na sumę 600 tys. funtów (16 tniij. zł.) . , . ... . , Najmark usiłuje znalezc w Anglji wiel bi rynek zbytu na sfałszowane w War szawie polskie obligacje pożyczki stabili zacyjnej, banknoty angielskie i znaczki Ubezpieczeń socjalnych. Scotland Yard śledził ruchy Najmarka w Anglji od chwili jego zjawienia się na terenie angielskim w ub. roku. Wywiad angielski posługiwał się konfidentem po licji b. więźniem, karanym za oszustwa papierami wartościowymi i inne przestęp stwa, niejakim Markham'em również ży dem, pochodzącym z Polski. Tenże agent Scotland Yardu zdobywa zaufanie Najmarka i wraz z nim udaje się do Pol ski, rzekomo w celu przystąpienia do bandy fąłszerskiej Najmarka. Konfident Scotland Yardu spędza 10 dni w mieszka niu warszawskie m Najmarka, udając spójnika i zdobywa szczegóły konspiracji, uzyskuje dostęp do fabryki fałszywych znaczków ubezpieczeń i powraca wraz z spólnikami Nałmarka: Popielcem i Tur kiem, do Anglji. Jakób Najmark z Warszawy, herszt bandy fałszerzy angielskich znacz ków ubezpieczeniowych. wody rzeczowe w postaci płyt 1 wzorów sfałszowanych znaczków, jakoteż foto grafje budynków, które stanowiły głów ną kwaterę fałszerzy w Warszawie. Scotland Yard posiada w swem ręku wyciąg z kartoteki wiedeńskiego biura kryminalnego, które podaje biografie przywódcy fałszerzy Najmarka. Z wy ciągu tego wynika, iż Najmark w latach 1925-26 był członkiem szajki, która sfał szowała certyfikaty „Baku Nafta“ i „Le na Goidfield“ (akcje Złotowe). Najmark sprzedawał sfałszowane akcje w Paryżu, Berlinie i Krakowie. Po raz pierwszy fi gurował Najmark w kronice policyjnej w Pradze w 1912 roku za kradzieże kieszon kowe. Prasa angielska nazywa Najmar ka królem podziemnego świata warszaw skiego i szefem spisku, który m'ał na celu zalanie rvnku londyńskiego fałszywemi papierami wartościowemu i banknotami. Znaczki ubezpieczeń socjalnych tak doskonale podrobione, że zdaniem eks pertów angielskich, mogły krążyć w nieo graniczonej ilości w Anglii i nikt nie roz poznałby, fałszywe. Również i przerobione 1 dolarowe banknoty na 100 dolarówki, są sfałszowane po mistrzow sku. Wytoh n a ßandq §ałsze^tzy zastawionych Spólnicy wiozą do Londynu 3 kufry % podwójnem dlnem. w którem ukryte są Arkusze świetnie podrobionych angiel skich znaczków ubezpieczeniowych so cjalnych, wartości 44 i pół tys. funtów (ponad 1 milj. zł.). Markham jest w kon takcie telegraficznym z centralą Scotland Yardu. W porcie angielskim Harwich Oczekuie przyjazdu fałszerzy dwu detek tywów Yardu: inspektor Salisbury i de tektyw Greeno. Pod obserwacją tajnej bolicH odbywa się rewizja celna bagażu topielca 1 Turka. Po przyjeździe do Londynu, detektywi Scotland Yardu w antach policyjnych zdą- Sają za taksi, wlozącem Popiele a i Turka % hotelu, w centrum miasta. Następuje Aresztowanie Popielca i Turka, przy tym bstatnim, przy rewiz.il osobistej, znalezio no kluczyk do kufrów, owinięty w bamk- hot jedno-funtowy. Kluczyk ukryty był V wstążce kaoetusza Turka. W ten sposób dwaj pomocnicy Naj- Óiarka wpadli w sieci zastawione przez konfidenta wywiadu angielskiego. Mark- hama. Tego samego wieczoru, po za aresztowaniu Popielca i Turka, wysłany Aostał z polecenia Scotland Yardu do Polski detektyw Hatherili, by poinformo- Vać policję warszawską o istnieniu w Warszawie fabryki fałszywych znaczków i banknotów i dokonać dalszych aresz towań członków szajki fałszerzy. Akcja rozgrywa się dalej jak w po- Vieśei kryminalnej Edgara Wallace'a, al bowiem w 15 minut po odejściu z dworpa ’ondyńskiego Liverpool Street pociągu z inspektorem Hatheriflem. jadącym do Pol ski wtłoczył się na dworzec pociąg z bortu Harwich i na p! atform" zstanit orzy- byłv wprost z Warsrawv N^ł-i^rk. na Ytórego oczekiwali już ! 3 A" ł" 1 Scotland Yardu. Najmark został areszto wany i poddany rewizji. Znaleziono przy nim drugi kluczyk do 3 kufrów, za jętych przez policję w chwili aresztowa nia Popielca I Turka, jakoteż wzory fał szywych znaczków ubezpieczeń socjal nych. HtymłnaCna prse&złcić Tlajmaxka Inspektor Hatherili. po przybyciu do Warszawy, przedłożył władzom śled czym cały materiał i informacje, znajdu jące się w ręku Scotland Yardu. W kon sekwencji nastąpiły liczne aresztowania w Warszawie, wykryto fabryczkę Mer kury, której właściciele Czapnik j Dro binka zeznali, drukowali angielskie znaczki ubezpieczeniowe na polecenie Najmarka. Arkusze znaczków ubezPie" Sala sądowa w Old Baily przedsta wiała niezwykły widok. Wszyscy 3 oskarżeni Najmark, Turek i Popielec (ten ostatni utrzymywał za pośred; nictwem „czarno-giełdziarzy“ warszaw skich, kontakt z giełdami w Londynie, Paryżu i Nowym Jorku i:był łącznikiem między Najmarkiem, a pośrednikami gieł dowymi w Anglji), mówią tylko żargonem i nie umieją słowa po angielsku. Proces toczył się zatem za pośrednictwem tłu maczy. Oskarżeni do ostatniej chwili nie przyznawali się do winy, t. j. głównego punktu oskarżenia: sfałszowania angiel skich znaczków ubezpieczeń socjalnych. Ława przysięgłych była w pierwszej chwili niezdecydowana, czy ferować wy rok zasądzający i po półtoragodzinnej .na radzie powróciła na salę sądową bez... wyroku. Dopiero po drugiej naradzie, w godzinę później, zapadł werdykt, zasądza jący wszystkich 3 oskarżonych: Najmar ka na 4 lata więzienia, a Turka i Popielca po 2 łata więzienia. Oskarżeni giestykulowalii żywo i pro testowali, w miarę jak tłumacz sądowy zapoznawał ich z przebiegiem rozprawy. Szajka, po odsiedzeniu kary w Anglji, dzie deportowana do Polski, gdzie odpo wiadać będzie zą dalsze przestępstwa w tej jednej z największych w latach powo jennych afer fałszerskich. „Albion“. Groźny pożar w powiecie Wieluńskim sir« wfil lO zairód Wieluń. 5 maja. We wsi Dębicze, gm. Skrzynno, w pow. Wieluńskim, wybuchł pożar w za budowaniach gospodarza Marcina ChWit kowskiego. Ogień przerzucił się z błys kawiczną szybkością na sąsiednie budyn ki i strawił łącznie 10 zagród. Poszkodowani zostali: Wawrzyn Dre- wicz, Marcin ChwiłkowsJki, Stanisław Si- worski, Stefan Bąk, Stanisław Wróbel, Antoni Fułka, Antoni Kaźmlerczak, Zofia Gawlokowa, Ignacy Ściborski i Pelagia Kainowa. W akcji ratunkowej brało udział 8 straży pożarnych. Straty wy noszą kilkanaście tysięcy złotych. Przy czyn pożaru dotąd nie ustalono. rozprawa o pole pod Piotrkowem łrzef wieśniacy ukamienowali sqsiada Piotrków, 5 maja. We wsi Wygody, gminy Bujny Szla checkie koto Piotrkowa doszło do krwa wej masakry pomiędzy sąsiadami, mie szkańcami tej wsi. która zakończyła się śmiercią jednego z uczestników bójki. Józef Tomasik od dawna miał złość na swego najbliższego sąsiada Józefa Glizdy ó s-orną część gruntu. Onegda- inni detektywi znów doszło do kłótni, po której powaś nieni rozstali się z jeszcze większą do siebie nienawiścią. Nazajutrz potem miał nastąpić krwa wy dramat. Gdy Guzda zaczął kopać coś koło miedzy, podbiegł doń Józef Tomasik, który począł się z nim szarpać. Synowie Tomasika Jan i Kazimierz, przypuszcza jąc. iż Guzda bije ich ojca, wzięli spore kamienie i orczyki i pospieszyli ojcu z Po mocą, przyczem zadali Józefowi Guździe szereg razów, pod któremi nieszczęsny wieśniak życie zakończył. Wszystkich Tomasików, jako bezp<r średnich sprawców zabójstwa Przytrzy mano, odstawiając ich do dyspozycji władz sądowo - śledczych. Zarządzono również sekcję zwłok zabitego Guzdy, która ma wykazać jakie rany stały się przyczyną jego śmierci. Krwawa ta rozprawa zakończona za bójstwem wieśniaka wywarła w całej okolicy wielkie poruszenie, (bp)

Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

  • Upload
    others

  • View
    4

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

W ydanie DE

CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZYW N I E D Z I E L Ę

DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O W SZVSTKIEM .

WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA

ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934. NR. 128

fałszerze p a p ie ró w wartościowych i b an k n o tó w

p r z e d s p d e m w Ł u n d g n i eL o n d y n , w maju 1934 r.

P o r a z p ierw szy w historji sądow ni­ctw a angielskiego toczył się w słynnym sądzie karnym Old Bailey proces, k tó re­go bohateram i byli w yłącznie o b y w a te le polscy, t r z e j w a r s z a w s c y ż y d z i, c z ło n k o ­w ie m ię d z y n a ro d o w e j b a n d y fa łs z e rz y p a ­p ie ró w w a r to ś c io w y c h i b a n k n o tó w .

Afera N ajm arka, T urka i Popielca mo­głaby stanow ić tre ść sensacyjnej p o w ie ­śc i d e te k ty w ic z n e j . której akcja rozgryw a się w 4 stolicach europejskich, w L o n d y ­

n ie , P a r y ż u , B e rlin ie ł W a rs z a w ie . Scot­land Yard urządza w ypad z Londynu, do W arszaw y, porty angielskie strzeżone są przez w yw iadow ców policji, fałszerze, nie umiejący ani słow a po angielsku a ran ­żują z Polski w ypraw y do stolicy Anglji i w sercu dzielnicy finansowej prow adzą układy z „brokeram i“ finansowym i o um ieszczenie na rynku angielskim sfał­szow anych obligacyj pożyczki polskiej i znaczków ubezpieczeń od bezrobocia.

czeniow ych drukow ane b y ły w fabryce M erkury, ale perforow anie i pow lekanie klejem fałszyw ych znaczków odbyw ało się w Innem miejscu. D etektyw Hatherili przyw iózł do Londynu z W arszaw y do-

H o n § id en t poCtejt}tVhpóCnikiemil §ał& izcrzyIV

Oto przebieg w ydarzeń , k tóre poprze­dziły zasądzenie b an d y fałszerzy , działa­jącej w stolicach E uropy.

W sierpniu uib. roku zjawił się po raz P ierw szy nad brzegam i Tam izy obyw atel bolskii, jak się okazuje, przyw ódca bandy fa łsze rzy papierów w artościow ych i b a n k n o tó w 42-lełni Ja ikób N a jm a rk . P rz y ­je ż d ż a o n d o Lomd>-nu, by wejść w poro­zumienie z pośrednikiem finansowym z ■« City“, k tó ry ma mu umożliwić zarzuce­nie rynku londyńskiego sfa łszo w an em u n b fig ac jam l 7 p ro c . p o ls k ie j p o ż y c z k i s ta ­b iliz a c y jn e j, n a s u m ę 600 ty s . fu n tó w (16tniij. zł.) . , . ... . ,

N ajm ark usiłuje znalezc w Anglji w iel­bi rynek zbytu na sfałszow ane w W ar­szawie polskie obligacje pożyczki stabili­zacyjnej, banknoty angielskie i znaczki Ubezpieczeń socjalnych.

Scotland Yard śledził ruchy Najm arka w Anglji od chwili jego zjaw ienia się na terenie angielskim w ub. roku. W yw iad angielski posługiw ał się k o n fid e n te m p o ­licji b . w ię ź n ie m , k a ra n y m za o s z u s tw a p a p ie ra m i w a r to ś c io w y m i i in n e p rz e s tę p ­s tw a , n ie jak im M a rk h a m 'e m rów nież ży­dem, pochodzącym z Polski. Tenże a g e n t S c o tla n d Yardu z d o b y w a z a u fa n ie N a jm a rk a i w ra z z n im u d a je s ię do P o l ­sk i, rzekom o w celu przystąpienia do bandy fąłszerskiej Najm arka. Konfident Scotland Yardu spędza 10 dni w m ieszka­niu w arszaw skie m Najmarka, udając spójnika i zdobyw a sz c z e g ó ły k o n sp ira c ji , u z y sk u je d o s tę p d o fa b ry k i fa łs z y w y c h z n a c z k ó w u b e z p ie c z e ń i p o w ra c a w ra z z sp ó ln ik am i N a łm a rk a : P o p ie lc e m i T u r ­k iem , do A nglji.

J a k ó b N a jm a rk z W a r s z a w y , h e rs z t b a n d y fa łs z e rz y a n g ie lsk ic h z n a c z ­

k ó w u b e z p ie c z e n io w y c h .

w ody rzeczow e w postaci p ły t 1 w zorów sfałszow anych znaczków , jakoteż foto­graf je budynków, k tó re stanow iły głów ­ną kw aterę fa łszerzy w W arszaw ie.

Scotland Yard posiada w swem ręku w y c ią g z k a r to te k i w ie d e ń sk ie g o b iu ra k ry m in a ln e g o , k tó r e p o d a je b io g ra f ie p r z y w ó d c y fa łs z e rz y N a jm a rk a . Z w y­ciągu tego w ynika, iż Najmark w latach 1925-26 b y ł c z ło n k ie m sz a jk i, k tó r a s fa ł­s z o w a ła c e r ty f ik a ty „ B a k u N a fta “ i „ L e ­n a G o id fie ld“ (a k c je Z ło to w e). Najm ark sprzedaw ał sfałszow ane akcje w P a r y ż u , B e rlin ie i K ra k o w ie . P o raz pierw szy fi­gurow ał N ajm ark w kronice policyjnej w P rad ze w 1912 roku z a k ra d z ie ż e k ie s z o n ­k o w e . P rasa angielska nazyw a Najm ar­ka k ró le m p o d z ie m n e g o ś w ia ta w a r s z a w ­sk ieg o i sze fem sp isk u , k tó r y m 'a ł n a ce lu z a la n ie rv n k u lo n d y ń sk ie g o fa łs z y w e m i p a p ie ra m i w a rto śc io w e m u i b a n k n o ta m i. Znaczki ubezpieczeń socjalnych są tak doskonale podrobione, że zdaniem eks­pertów angielskich, m ogły krążyć w nieo­graniczonej ilości w Anglii i n ik t n ie r o z ­p o z n a łb y , iż s ą fa łs z y w e . Również i przerobione 1 dolarow e banknoty n a 100 dolarówki, są sfałszow ane po m istrzow ­sku.

W y t o h naßan dq §ałsze^tzy

z a s ta w io n y c hS p ó ln ic y w iozą do Londynu 3 k u fry

% p o d w ó jn e m dlnem . w k tó r e m u k r y te są A rkusze ś w ie tn ie p o d ro b io n y c h a n g ie l­sk ich z n a c z k ó w u b e z p ie c z e n io w y c h so ­c ja ln y ch , w a r to ś c i 44 i p ó ł ty s . fu n tó w (ponad 1 milj. zł.). M arkham j e s t w k o n ­takcie te le g ra f ic z n y m z c e n tr a lą S c o tla n d Yardu. W porcie angielskim H arw ich Oczekuie p rzy jazdu fa łszerzy dwu detek­tywów Y ardu: in s p e k to r S a lis b u ry i d e ­te k ty w G re e n o . P o d obserw acją tajnej bolicH odbyw a się re w iz ja c e ln a b a g a ż u to p ie lc a 1 T u rk a .

P o przy jeździe do Londynu, detektyw i Scotland Yardu w a n ta c h policyjnych z d ą - Sają z a ta k s i , w lo z ą c e m P o p ie le a i T u rk a % h o te lu , w c e n tru m m ia s ta . Następuje A resz to w an ie P o p ie lc a i T u rk a , przy tym bstatnim, p rzy rewiz.il osobistej, z n a le z io ­no k lu c z y k d o k u f ró w , o w in ię ty w bamk- ho t je d n o - fu n to w y . K lu c z y k u k r y ty b y ł V w s tą ż c e k a o e tu s z a T u rk a .

W ten sposób d w a j pom ocnicy Naj- Óiarka wpadli w sieci zastaw ione przez k o n fid en ta w yw iadu angielskiego. Mark- ham a. T e g o sam ego w ieczoru, p o za­aresztow aniu Popielca i Turka, w ysłany Aostał z polecenia S c o tla n d Y a rd u do Polski detek tyw H atherili, by poinformo- Vać policję w arszaw sk ą o istnieniu w W arszawie fabryki fa łszyw ych znaczków i banknotów i d o k o n a ć dalszych aresz­towań członków szajki fałszerzy.

Akcja rozgryw a się dalej jak w po- Vieśei krym inalnej Edgara W allace'a, al­bowiem w 15 minut po odejściu z dworpa ’ondyńskiego L iverpool S tree t pociągu z inspektorem Hatheriflem . jadącym do P o l­ski w tłoczy ł się na dw orzec pociąg z bortu Harwich i na p! atform " zstanit orzy- byłv w prost z W a rs ra w v N ^ł-i^rk. na Ytórego oczekiwali już ! 3 A" ł" 1

S c o tla n d Y a rd u . N a jm a rk z o s ta ł a re s z to ­w a n y i p o d d a n y re w iz ji. Z n a lez io n o p rz y nim d ru g i k lu c z y k d o 3 k u fró w , z a ­ję ty c h p rz e z p o lic ję w chw ili a r e s z to w a ­n ia P o p ie lc a I T u rk a , ja k o te ż w z o r y fa ł­s z y w y c h z n a c z k ó w u b e z p ie c z e ń s o c ja l­n y c h .

HtymłnaCna prse&złcićTlajmaxka

In s p e k to r H a th e rili . p o p r z y b y c iu d o W arszaw y, przedłożył w ładzom śled­czym cały m ateriał i informacje, znajdu­jące się w ręku Scotland Y ardu. W kon­sekwencji nastąp iły liczne aresztow ania w W arszaw ie, w y k r y to fa b r y c z k ę M e r­k u ry , której w łaściciele C z a p n ik j D ro ­b in k a z e z n a li, iż d ru k o w a li an g ie lsk ie z n a c z k i u b e z p ie c z e n io w e n a p o le c e n ie N a jm a rk a . A rkusze znaczków ubezPie"

Sala sądow a w Old Baily przedsta­wiała n iezw ykły widok. W szyscy 3 oskarżeni Najmark, T urek i Popielec (ten ostatni u trzym yw ał za pośred; nictwem „czarno-giełdziarzy“ w arszaw ­skich, kontakt z giełdami w Londynie, P a ry żu i Now ym Jorku i:b y ł łącznikiem m iędzy Najmarkiem, a pośrednikam i gieł­dowym i w Anglji), mówią tylko żargonem i nie umieją słow a po angielsku. P roces toczył się zatem za pośrednictw em tłu­m aczy. O skarżeni do ostatniej chwili nie przyznaw ali się do winy, t. j. głównego punktu oskarżenia: sfałszow ania angiel­skich znaczków ubezpieczeń socjalnych. Ł aw a przysięg łych by ła w pierw szej

chwili niezdecydow ana, czy ferow ać w y­rok zasądzający i po półtoragodzinnej .na­radzie pow róciła na salę sądow ą bez... w yroku. D o p ie ro po d ru g ie j n a ra d z ie , w g o d z in ę p ó źn ie j, z a p a d ł w e rd y k t , z a s ą d z a ­ją c y w s z y s tk ic h 3 o s k a r ż o n y c h : N a jm a r­k a n a 4 la ta w ię z ie n ia , a T u rk a i P o p ie lc a p o 2 ła ta w ię z ie n ia .

O skarżeni giestykulowalii żyw o i pro­testow ali, w m iarę jak tłum acz sądow y zapoznaw ał ich z przebiegiem rozpraw y. Szajka, po odsiedzeniu k a ry w Anglji, b ę ­d z ie d e p o r to w a n a d o P o lsk i, g d z ie o d p o ­w ia d a ć b ę d z ie z ą d a ls z e p rz e s tę p s tw a w tej jednej z najw iększych w latach pow o­jennych afer fałszerskich. „Albion“.

Groźny pożar w powiecie Wieluńskimsir« w fil lO zairód

W ieluń. 5 maja.W e w si D ę b ic z e , gm. Skrzynno, w

pow. W ieluńskim, wybuchł pożar w za ­budowaniach gospodarza M a rc in a C hW it­k o w sk ie g o . Ogień przerzucił się z b ły s­kaw iczną szybkością na s ą s ie d n ie b u d y n ­ki i s traw ił łącznie 10 z a g ró d .

Poszkodow ani zostali: W a w r z y n D re -

w ic z , M arc in C hw iłkow sJki, S ta n is ła w S i- w o rs k i , S te fa n B ąk , S ta n is ła w W ró b e l, A n to n i F u łk a , A n ton i K a ź m le rc z a k , Z ofia G a w lo k o w a , Ig n a c y Ś c ib o rs k i i P e la g ia K a in o w a . W akcji ratunkow ej b ra ło udział 8 s t r a ż y p o ż a rn y c h . S tra ty w y ­noszą k ilk a n a śc ie ty s ię c y z ło ty c h . P rz y ­czyn pożaru dotąd nie ustalono.

rozprawa o pole pod Piotrkowemłrzef wieśniacy ukamienowali sqsiada

P io trk ó w , 5 maja.

W e wsi W ygody, gminy Bujny Szla­checkie koto P iotrkow a doszło do krw a­wej m asakry pomiędzy sąsiadam i, mie­szkańcam i tej wsi. k tóra zakończyła się ś m ie rc ią je d n e g o z u c z e s tn ik ó w bó jk i.

Józef Tomasik od dawna miał złość na sw ego najbliższego sąsiada Jó z e fa Glizdy ó s-o rną część gruntu. Onegda-

inn i d e te k ty w i znów doszło do kłótni, po której powaś

nieni rozstali się z jeszcze w iększą do siebie nienawiścią.

N azajutrz potem miał nastąpić k rw a­w y dram at. Gdy Guzda zaczął kopać coś koło miedzy, podbiegł doń Józef Tomasik, który począł się z nim szarpać. Synowie Tomasika Jan i Kazimierz, przypuszcza­jąc. iż G u z d a b ije ich o jc a , wzięli spore kamienie i orczyki i pospieszyli ojcu z Po­mocą, przyczem zadali Józefowi Guździe szereg razów , pod którem i n ie s z c z ę s n y w ie śn ia k ż y c ie z a k o ń c z y ł .

W szystkich Tom asików , jako bezp<r średnich spraw ców zabójstw a P rzy trzy ­mano, odstaw iając ich do d y sp o z y c ji w ła d z s ą d o w o - ś le d c z y c h . Zarządzono również sekcję zw łok zabitego Guzdy, k tóra ma w ykazać ja k ie r a n y s t a ły s ię p r z y c z y n ą jeg o śm ie rc i.

K rw aw a ta rozpraw a zakończona za­bójstwem wieśniaka w yw arła w całej okolicy wielkie poruszenie, (bp)

Page 2: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

Str. 2 . S I E D E M G R O S Z Y " Nr. 133 — 6. 5- 34*

13 dni slrelKu w podziemiach Kopalni „Helena“Dwóch sdrefiseni«ici$e$a zeeefaairowat®

W sytuacji s t r e jk o w e j n a k o p . H e len a d o ty c h c z a s je s z c z e n ie z a s z ła ż a d n a z m ia n a . R o b o tn ic y , ju ż o d 13 dn i p r z e ­b y w a ją w p o d z ie m ia c h i n ie z d ra d z a ją c h ę c i p r z e r w a n ia s tra jk u .

W s o b o tę z a c h o ro w a ło n a g le d w ó c h s t r e jk u ją c y o h ro b o tn ik ó w , k tó r y c h w y ­d a n o n a p o w ie rz c h n ię i o d w ie z io n o d o sz p i ta la . S ą o n i b a r d z o w y c z e rp a n i, ta k ,

Niedziela D ziś: Jana w Oleju

f i i J u tro : DomiceliO W schód słońca: g. 4 ra. 20

Maja ! Zachód: g. 19 ra. 341934 Długość dnia: g. 15 ra. 17

z e n a w e t m ó w ić n ie m o g ą . N a z w is k k la s . z w ią z k u g ó rn ik ó w p p . L a tk o w s k ic h o ry c h n ie z d o ła l iś m y u s ta lić . R ó w n o " i B a iu m g a rten , ja k o d o m n ie m a n i s p r a w c y c z e śn ie d o w ia d u je m y s ię , ż e p r z y w ó d c y s t re jk u . p r z e b y w a ją n a d a l w w ię z ie n iu .

300 Mg. sacharyny przemyciłaeii®«l3iwii6» w«3i-fir«$gefl szeeSEsee

Jfronika f f q s f ia ----------Redakcja i administracja: Katowice, ulica Sobieskiego i i , — tel. 349-81.

REPERTUAR TEATRU POLSKIEGO W KATO­WICACH:

NIEDZIELA: 2. 15,30 „Pani Chorążyna" (dla Zw. KU. Pow .);

g. 20 „T ow ariszcz" (dla Zw. Poczt.).REPERTUAR TEATRU POLSKIEGO NA PRO­

WINCJI:PIOTROW ICE: poniedziałek: g. 20 „F irm a",

I REPERTUAR KINOTEATRÓW:KATOWICE. Capttol: „M askarada m iłości", od so­

boty: „Żółty detektyw ". Casino: „Tańozaea Venus".Colosseum: „W ielka Księżna A leksandra". Pałace: „Każ­demu wolno kochać". R ialto: „Kocha, lubi, szanttK". Union: „Pod Twoją obronę". Dębina: „Zdobyć clę imt- roę".

KRÓL. HUTA. Roxy: „Parada rroerw lstów ” I „Ko­biety wola brutali". Apollo: „Pieśniarz Warazaiwy" 1 „Porw anie".

RYBNIK. Apollo: „CsiM ". Palace: „Zólty detek-

^ ' / ! ’■' ' RAD JO : ' ’PONIEDZIAŁEK, 7 MAJA 1934 R. >

Katowice. 7.00 Sygmał czasu ł pieśń „K M y ram e wsiada zorze“ . 12.05 Koncert ork iestry salonowej T a­deusza Seredyftskieeo (Lwów). 15.35 Muzyka (płyty)« 16.20 Kurs eflemmtamy języka francuski ego. Lektor Ludem Rroquiigmy. 16.35 Koncert złożony z utworów Juliusza Wertheimta. 17.30 Odczyt z cyklu: „L iteratura polska“ p. i . „Sienkiewicz'* — wygI. prof. S tanisław Adamozewiska* (W -wa). 18.10 Muzyka (płyty). 18.30Audycja żołnierska (W -wa). 18.50 Porady radjoteehniciz- i»e. 19.05 Rozmaiito&oi. 19.10 Dr. W ładysław Dzięgiel: „Kuźnica Kołłatadowska". 19.25 Odczyt (W -wa). 19.40W iadomości 88>omtowe (W -wa). 19.43 Wiadomości spor­tow e ze Śląska. 20.02 Transmisja z Konserwatorium W arszaw skiego koncertu " Ś towarzyszem i Nß łośotkó w Dawnej Muzyki. 21.10 Felieton p. t. „Dzieje lnianej koszuM“ . 2125 „Wspomnßenia“ — od zapomnianych do nowych pnzebójów (W -wa). 22.10 Transmisja z Teatirii Wielkiego w W arszawie konkursu orkiestr kolejowych. 22.40 Muzyka tameczna z kawiarni „Ooga“ w W arsza­wie. 23.00 Odczyt z cyklu wykładów w językach obcych dla słuchaczów zagranicznych (rok siódmy). Dr. Kazimierz Budas mówić będzńe w Języku nowogreokim na tem at: » fed ró ź po P o lsce". Pieśni polskie Ipredlde wykona p. Helena Reutt-Tymleniecka.

— ZAPISY DZIECI DO SZKÓŁ MYSŁO- WICKICH. Do polskich szkół pow szechnych w Myslowdcaoh zapisano 424, do szkoły mniej­szościowej zgłoszono 32 dzieci, procentow o mniej, niż w roku ubiegłym . W uto. r. szkol­nym przepisano ze szkoły mniejszości do pol­skiej 48 dzieci.

— KRWAWA BÓJKA W SZOPIENICACH.W piątek po południu o godz. 16 na ul. Moniu­szki w Szopienicach pow stała bójka na tie osobistych porachunków , pom iędzy Edmundem Pohlem, Józefem Sznapką i Otonem Kurne,nem z Szopienic, w trakcie k tórej Sznapka uderzył jakimś ostrem narzędziem Pohla w głow ę i z a ­dał mu dwie ran y cięte, zaś K um er pchnął dw ukrotnie nożem Pohla w biodra. O kaleczo­nego przew ieziono do szpitala w Szopieni­cach. gdżie pozostaje pod opieką lekarską. — Sznapkę przytrzym ano do przeprow adzenia dalszych dochodzeń, a K um er po w ypadku zbiegł. i

— POŻAR. W piątek przedpołudniem z nie­w yjaśnionej dotychczas p rzyczyny w ybuchł pożar w zabudow aniach W oli F ranciszka w Brzęczkow icach i zniszczył dom m ieszkalny i chlew y, czem w yrządził szkodę na około 5 tys. zł. O gień ugasiła m iejscow a straż po­żarna.

— WŁAMANIE NA PROBO STW O W MA­KOSZÓW ACH. W nocy na 5 bm. nieznani do­tychczas spraw cy w eszli p rzez o tw arte okno do probostw a w M akoszow ach i skradli na szkodę ks. proboszcza Jakóba M ańdy z ło ty zegarek , 230 zł., jeden dolar, 10 Mm., oraz 80 m arek przedw ojennych w złocie i los lo terji państw ow ej. Po dokonanej kradzieży spraw cy niezauw ażeni p rzez nikogo, zbiegli w niew ia­dom ym kierunku.

— Z KASY POŚM IERTNEJ HUTY LAURY.Na nadzw yczajnem posiedzeniu kasy pośm iert­nej H uty L aury w Siem ianowicach podano do w iadom ości, że z niemieckiej pożyczki w ojen­nej w w ysokości 24.000 mk. niem. w ylosow a­no kw otę 13.000 mk., k tó rą to sumę przydzieli się do funduszu rezerw ow ego kasy pośm iert­nej Fundusz k a sy pośm iertnej pow iększy! się w skutek tego do 81.000 zł. Zarząd kasy pomi­mo w niosku w alnego zebrania o zniżenie składek członkow skich m iesięcznych, oraz podw yższenie zapom ogi pośm iertnej, tego nie uwzględnił, z pow odu wielkich w ydatków naz m m m s @ M a -

Jak ’aż donosiliśmy, 51. S traż Graniczna w yk,>!a u zed paru tygodniami'’ aferę p :ze- m ytu sacharyny z Niemiec do Polski.* Sacha­rynę przem ycano samochodami.

Ogółem udało się w ten sposób przemyt-. n ik jm przew ieźć do Polski oko |o 100 kg. sa ­charyny . W w yniku dochodzeń aresztow ano

W yjazd ks. Biskupa Jtdamskiego

W niedzielę dn. 6 bm. J. Bkse. ks. Biskup Adamski w yjeżdża na dni kilka z Kałowie, a następnie 15 maja w y jeżdża do Ziemi Św ię­te j na czele pielgrzym ki. W obec tego J. E. ks. Biskup połow y W . P . Józef Gawlina cele­brow ać będzie w K atedrze "Katów, w pierw ­sze św ięto Zielonych św ią t o godz. 9 -tej su­mę pońtyftkalną, a w drugie św ięto o godż. 15-tej będzie udzie la ł_ w tejże K atedrze Sa­kram entu Bierzm owania.

mPielgrzymka do Piekar

Z arząd G łów ny Kat. Tow . Polek do­nosi członkiniom, biorącym udział w piel­grzym ce do P iekar, a m ieszkających poza Katowicam i, że dogodny dojazd z K ato­wic do P iek ar jest autobusem , kursują­cym o każdej godzinie, począw szy od godz. 6 rano i tak co godzinę.

Postój autobusu jest na Rynku w Ka­tow icach p rzy ul. T eatralnej.

odbiorców sacharyny z Katowic Zołję B ław a­tow a i jej 3 synów oraz Leona Kantora.Stw ierdzono, że dostaw cą sacharyny by ł nie­jaki Izak Sperner z B yt°m la, zajm ujący się eksportem sacharyny do Polski z ram ienia syndykatu sacharynow ego w Bytom iu za po­średnictw em kilku agentów handlow ych.

kim w Rybniku rozpraw a karna, gdzie po­w yższą spraw ę rozpatryw ano. Sąd po prze­słuchaniu św iadków , skazał Kowalskiego na 7 dni w ięzienia z zawieszeniem do 2 lał, a Mil­czarka na 1 m iesiąc w ięzienia bez zaw iesze­nia, poniew aż w spom niany by ł już raz k a ra ­ny za nielegalne przekroczenie granicy, (R)

#Gdy inspektor p r a c y

jest p ra c o d a iD c q ...Inspektor pracy, p, inżynier Józef W eso­

łowski, prezes zarządu katow ickiego koła Związku Legionistów i nadzorca sądow y fir­my „Ropag1* w Roździeniu Szopienicach, gdzie spełnia obow iązki pracodaw cy, zawiadom ił -kilku robotników | robotnic tej firmy, że z powodu w ażnych prac muszą oni w dniu 3 maja, w Św ięto N arodowe pracow ać, oczy­wiście bez zapiały dodatku św iątecznego. Po­za jednym. robotnikiem, w szyscy inni odmó­wili żądaniu legionisty, uw ażając, że nie go­dzi się w Św ięto N arodow e pracow ać. Robo­tn icy zostali zaw iadom ieni osobnem zaw ia­domieniem, na k tórem pod pieczątką, na któ­rej w idnieje nazw isko p. W esołowskiego, istnieje nieczytelny »odpis.

Fakt ten ńie w ym aga kom entarzy, św iad­czy jednak o tern, że robotnicy firmy „Ro­pag“ są należycie narodow o uświadomieni, (s)•s p r y c ia r a n> potrzasku

W dniu 10 sierpnia ub r. podjął w (dotar­to wicach niejaki Stanisław M yją, obligacje

Jtieudata wyprawa amatoróm przygód

Fotograf E dw ard Kowalski z Rybnika, nie um iejąc mówić po niemiecku, chciał w szel­kimi sposobami zobaczyć, jak w ygląda po drugiej stronie kordonu. Namówił w ięc po- państw ow e od Elżbiety Nocoń, tw ierdząc, że mocnika dekarskiego z Knurowa Józefa MU- n a jw y ższy . czas,, by w spom niane papiery za- czarka, by mu s lu ży t za przew odnika-i tow a- .m ienić^ gdyż. w trącą sw ą w artość. Oszust dał fzyśża w ypraw y, n # cb W - o s t u « # * 1 obligacje -jwif'i *wl-mtony w nielegalnym przechodzeniu granicy, stek, k tó ry jeszcze fałszyw ie podpisał, za ,co s ię zgodził. Eskapada skończyła się jednak o został skazany na 6 miesięcy więzienia. Spry- tyle niepomyślne, że obaj żądni przygód ciarzowi odwołanie nic nie pomogło, gdyż am atorzy w ylądow ali w posterunku S traży w yrok pierw szej instancji zatw ierdzono, do- Graniczjiej, k tó ra zrob iła doniesienie karne, dając do tego jeszcze 40 złotych kosztów są- W ub. piątek odbyła się przed Sądem Grodz- dowych, k tó re zasądzony musi zapłacić. (R)

Za duszę §9. pułk. NulloW sobotę w kościele parafialnym w Olku­

szu odpraw ione zostało przez ks. proboszcza F retka nabożeństw o żałobne za duszę śp. płk. F r. Nu'lp, poległego w dniu 5 maja 1863 r. w pow staniu pod K rzykaw ką, w okolicy Olku­sza.

W dniu dzisiejszym odbędzie się w Olku­szu u roczystość pośw ięcenia sztandaru Zw- Podoficerów Rez. im. płk. Nulls, na którą m. in. spodziew aany jest przyjzd .przedstawicieli armdi w łoskiej ł różnych delegacy!, (o)

Olffarciewysfawy filatelistyczne) w Katowicach

W ub. sobotę w godzinach popołudnio­w ych odbyło się u roczyste otw arcie wystaw) filatelistycznej oraz pam iątek z powstań ślą­skich i plebiscytu, w ystaw ionych z okaz) 1.1-lecja wybuchu pierw szego Pow stania Ślą­skiego. W zw iązku z tą w ystaw ą odbędz> się 12 m aja br. ogólno-polski zjazd Matek stów . O tw arcia w ystaw y dokona! p. Wojewo­da. Na w ystaw ie tej znajdują się, poza wi­sta w i operni eksponatam i przez komitet wysta­w owy, zbiory biura Sejmu Śląskiego, zebra­ne i uporządkow ane przez mgr. Jacka K o ­szewskiego.

W uroczystości o tw arcia w ystaw y wz:e udział przedstaw iciele w ładz państwowych" komunalnych, Sejmu Śląskiego i duchowień­stw a. Opis w ystaw y podam y w najbliższy." dniach, (s)

eBezrobocie na Slą$HnW edług danych sta tystycznych Zarzą-

O bwodowego Funduszu Bezrobocia w Kalt] wicach, na terenie W ojew ództw a Śląskiego * okresie dw utygodniow ym od 9 kwietnia 19- roku do 21 kw ietnia 1934 r. korzystało z za­siłków ustaw ow ych 8.036 bezrobotnych to botników . Suma w ypłacona tym bezrobotny' zasiłków w yniosła zł. 181.803,13. W porów­naniu z okresem poprzednim, liczba bezrobot­nych, pobierających zasiłki, zm niejszyła sic o 1.558 osób.

Pol$Ko-ntcmiccKl immer „Hattowilzcr Zeitung“

„K attow jtzer Ztg.“ zaw iera specjalny do­datek 16-kolumnowy, pośw ięcony stosunkom polski . niemieckim.

Doda lek, na czele którego umieszczone s:; herby rzeszy Niemieckiej i Rzplitej Polsk nosi ty tu ł „Dwa państw a uzupełniają sie".

D odatek zaw iera kilkanaście artykułów n* tem at zagadnień gospodarczych, interesują­cych oba państw a. Kilka artykułów napisa­nych jest w języku polskim.

©

telnych, tytułem k tórych w ypłaciła kasa kw o­tę 43.400 zł.

— ZA GRĘ W „TRZY KARTY". Bronisław G azda z Sosnow ca odpow iadał 4 bm. p rzed Sądem G rodzkim w Król. Hucie, że podczas odpustu w Łagiew nikach upraw iał hazardow ą grę w 3 ka rty . G ra ta jest oszustw em , polega na zręczności i szybkiej dezorientacji widza, k tó ry łatw ym sposobem pragnie w ygrać pie­niądze. G azda został na gorącym uczynku p rzy łapany z zręcznem i sw ojetni kartam i i od­staw iony do sądu, k tó ry go skazał na 7 dni aresztu , (b)

— BEDNAREK I KIZIA. W swoim czasie ukazała się no tatka o w łam aniu do biura fun­duszu p racy w Św iętochłow icach w dniu 29/30 m arca br. O becnie ustalono, że czynu tego do­konali Antoni B ednarek z D ąbrow y Górniczej i W ładysław Kizia a Sosnow ca. Pośrednikiem Ich b y ł Józef Biskup, pomocnik biurow y w spomnianego urzędu, k tó ry udzielił w łam y­w aczom dokładnych wiadomości, gdzie pie­niądze się znajdują i w jakim czasie mogą w targnąć PO łup. Tylko dzięki przeczuciu k a ­sjera, k tó ry w tym dniu w innem miejscu ulo­kow ał pieniądze, nie udało się spraw com z a ­b rać przygotow anej gotów ki do w y p ła ty w dniu następnym , (b)

— POMARAŃCZE — P O M A R A Ń C Z E...W dniu 5 bm. s tra ż graniczna zdołała na od­cinku granicznym B rzozow iec p rzy trzym ać trzech przem ytników , a to w chwili p rzek ro ­czenia zielonej g ran icy z Niemiec do Polski. Chcieli oni przem ycić 16 kg. pom arańcz, pół­to ra m etra p łó tna oraz kilkanaście guzików do bielizny. T ow ar przem ytnikom został skonfi­skow any. (Zo)

— KRADZIEŻ WĘGLA NA KOLEI. W dn.3 bm. jacyś do tychczas nic w yśledzeni osobni­

cy na łinji kolejow ej R ojca — Radzionków otw arli w biegu drzw i w agonu naładow anego węglem, tak, że po przybyciu pociągu tow a­row ego do Tarn. Gór «zauważono, iż z wagonu tego skradziono zostało 27 centnarów węgla. Policja prow adzi energiczne dochodzenia, ce ­lem w yśledzenia i u jęcia spraw ców , k tó rzy mimo gęstych posterunków s tra ż y kolejowej poustaw ianej w zdłuż tej linji, tego rodzaju napady na pociągi tow arow e nadal urządzają.

— PRZYTRZYMANIE PRZEMYTNIKÓW-S traż graniczna z posterunku R ydułtow y mia­ła onegdaj nieladą połów, W czasie pościgu za tró jką podejrzanych osobników, wskutek oddanych strzałów zdołano zatrzym ać Tom a­sza Sierpińskiego, Ignacego Pęczka i Engel- berta Rózgę. Podczas rew izji podejrzanego bagażu pow yższych osobników okazało się, że spryciarce posiadją 350 pom arańczy pocho­dzących z przem ytu. T ow ar zajęto a na p rzy ­trzym anych panów sporządzono doniesienie karne. (R)

— NICI. P rzed kilkoma dniami dokonano w łam ania do wagonu tow arow ego, stojącego na stacji kolejowej w G oczałkowicach Zdroju. Skradziono stam tąd kilkadziesiąt kg. nici. W toku przeprow adzonych w tej spraw ie docho­dzeń, zdołano ustalić, iż w łam ania tego doko­nali Je rzy Kubica, Jan Ogórek. Józef Kubica i Józef Paszek, w szyscy zamieszkali w Go­czałkowicach Zdroju. P rzy trzym anych odsta­wiono do dyspozycji Sądu G rodzkiego w Pszczynie, (ok)

— SPIRYTUS SKAŻONY. Śląska straż graniczna ea trzym ała na szosie Babienica — Kamienica pow. Lubliniec, Jana Broncla, zam. w Psarach , pow. Lubliniec, w chwili gdy usi­łow ał przeszm uglow ać 20 litrów spirytusu skażonego. Sp iry tus został skonfiskowany.

Wronika Za&łębioiwskaRedakcji I administracja: Sosnowiec, 34-

Maja S.REPERTUAR KIN.

SOSNOWIEC. Zagłębie: „Casanowa". Pałace: ka" (Oczy czarne). Eden: „Skandal w Budapeszcie“-

BĘDZIN. Apollo: „ParaUa rezerw istów ", św istowi „Nic jestem aniołem". Nowości: „Nocny Vei“-

DĄBROWA. Ars: „14 UiKa", Bajka: „NI* jesf an I-ole.m".

ZAWIERCIE. Stella: „Kawalkada".CZELADŹ. C zary: „Tajemno noce".

— ILU LUDZI CHO RUJE? W Sosnowe- w ostatnim tygodniu miejski ośrodek zdrów zanotow ał zachorow ań na dur brzuszny, pi"' nicę, błonicę 9, gruźlicę 6, a jaglicę 2.

— ODCZYTY W IZBIE HANDLOWEJ. WIzbie Przem .-H andlow ej w Sosnowcu zorgan zow ano ostatn io szereg odczytów gospoda? czo-polltycznych, w ygłoszonych przez P° słów. O dczyty te cieszą się w ielką popularno ścią.

— W SPRAW IE WYBORÓW DO RADmiejskich w Zagłębiu dziś mają się ukazać u* rzędow e ogłoszenia, o podziale miast na okre gi, term inie zgłaszania list itp.

— KRADZIEŻE. Na P iaskach okradzieni’ sklep p. Ch-ilka Chila, na sumę 260 zł.; p. vv W ojciechowskiem u w Klimontowie sk radzi o - garderobę w artości 56 z ł . : P. Szozygl°wej M aczkach, w czasie gdy baw iła w W arszaw skradziono garderobę, w artości 600 zł.; sklepu spoż. „F lora“ w Dąbrowie Góro. sKf dziono różne artyku ły , w artości 1488 zł.

— ZAMIAST CZYNSZU. GROŹBA POP CIA. P. Leon S-, w łaściciel małego domku Piaskach, ul. Szybik pisze nam Ust, w V rym żali się na sw ego lokatora. W ym ienią dzięki oszczędnościom z całego życia, w t^ dowat sobie mały domek, w którym sam tu­szka i ma jednego lokatora, p. Sylwestra , pracow nika fabryki w Chorzowie. Pan Z ' dwóch miesięcy zalega z czynszem, a E • przed kilku dniami gospodarz upomniał sit sw ą należność zagroził mu pobiciem łopat, -

Wfclhfe nadużycia w gminie otonsko-siewiersKielA r e s x i o w o m i e u r i ę d n i k ó w

d e u sz Rolnik, o ra z b. s e k w e s fra fo r F ig ie l. S u m a n a d u ż y ć m e tost jeszt z n an a

W ładze sejmiku będzińsikiego w padły na ślad nadużyć dokonyw anych s y s te m a ­ty c z n ie od d łu ż sz e g o c z a su , n a s z k o le g m in y o lk u sk o - s ie w ie rs k ie j . D elegow a­ny przez starostę Boxę, inspektor sam o­rządow y Kuśn-ierek, $ czasie inspekcji

w y k ry ł nadużycia, przedkładając raport staroście, oraz zaw iadam iając o tern po­licję. W zw iązku z tern aresztow any zo­stał p rzebyw ający na urlopie sekretarz W ładysław Liwerski. sek w estratorzy , S tefan Znejkiewicz, Antoni O chęza j Ta-

Stodztwo trw a nadal 1 ^ czasu czenia tegoż nie możemy podać szczegółów ,

Page 3: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

Nr. 123 — 6. 5. 34. .5 I E D F . M G R O S Z Y " Str. 3

Nieudałe „występy gościnne“ ut Katowicachirzech złodziei IwowsScicfii

W połow ie kw ietn ia br. g rasow ała w Katowicach d eb rze zorganizow ana s z a j­ka w ła m y w a c z y , która dokonała s ze re g u z u c h w a ły c h w ła m a ń w śródm ieściu. M. in. 8 ub. m. w łam ano się do składu „K a tto - w itz e r Z e itu n g “ w Katowicach, gdzie roz­pruto r a k ie m o g n io t r w a ła k a sę . W kasie znajdow ały się ty lko akta, wobec czego złodzieje zapakow ali sobie szereg w a r­tościow ych rzeczy w składzie, jak wiecz-

S a m u e l L a n d e s .

-e p ióra itp.. ogólnej w artości 6 tysięcyz ło ty c h . W ostatn iej chwili zostali jed­nak spłoszeni p rzez dyrek to ra p. Kriedt" kiego, w obec czego zbiegli, Pozostaw iw ­szy łu p n a m ie js c u kradzieży. Już na­stępnej nocy w łam ali się do mieszkania niejakiego H enryka Jakubow icza (ul. Ba­torego 10). gdzie skradli futro damskie i biżuterie w a r to ś c i 3 tysięcy zł. Po je d n o ­dniowej p rzerw ie 11 kwietnia br. w ła ­mali sie do mies -kania w dow y po tra ­gicznie zm arłym lekarzu dr. D zierży (ul. f /o re n a 7) i skradli futro dam skie w a r ­to śc i 3 ty s ię c y z ł . Pozatem w łam ali sie oni do m ieszk an o niej. Z d z is ła w a D eli. H e n ry k a B r o d e r a (ul. Kościuszki 57). g d z ie skrad li różne w artościow e przed­mioty z a su m ę 2.ZOO zł.

Na miejscu w łam ania w „K attow itzer Zeitung“ pozostaw ili sp raw cy gazetę „W iek N ow y“, k tó ra wychodzi we L w o­wie. G azeta ta p rzyczyn iła się w głów ­nej m ierze do u ję c ia sz a jk i w ła m y w a c z y . Dla p row adzących pod kierow nictw em kom isarza Jonderk i dochodzenia policjan­tów sta ło sie jasmern, że do Katowic przybyli lw o w s c y w ła m y w a c z e n a „go­śc in n e w y s tę p y “ . W drodze w yw iadu stw ierdzono w m iędzyczasie, że przy ul. Krótkiej zam ieszkiw ali nieznani osobnicy, p rzysłan i do tego m ieszkania przez za­w odow ego k asia rza Tom aszew skiego ze

fmierć dziecbiiwr> dole z gnoión>fcq

W ubiegły czw artek , około godz. 13 w y­darzył się tragicz.n> w ypadek w dw orze w Stanow icach, pow Rybnik. Małoletni E ryk Kutek, w . w r. 1931 wpadł po usunięciu po­kryw y do zbiornika napełnionego gnojówką i poniósł śm ierć przez utopienie się. Zawez­wany lekarz dr. L te'ecki z Czerw iouki zdołał stwierdzić już tylko zgom malca. Dla zupełne­go w yśw ietlenia w ypadku, prow adzone są dalsze dochodzenia. (R)

t fu r o w a baw aza Rtzymo&rztysięstmo

Sąd okręgow y w Król. Hucie rozpatryw ał w dniu 4 b. m. sp raw ę ' karną przeciwko Emi­lowi G runerow i z O r rogo wa. O skarżony tiru - r.er zeznaw ał w charak terze św iadka 6 grud- na 1933 r. w spraw ie Ko wo U contra Rozkosz. Wspomniane zeznania okazały się fałszywe.

P ro k u ra to r po zamknięciu przewodu sądo­wego, w niósł o su row y w ym iar kary, m oty­wując swój wniosek już poprzednią karalno­ścią oskarżonego, jak rów nież nieprzyżna- niem się oskarżonego do winy, mimo jej udo­wodnienia. Sąd ok ręgow y skazał Grunera na I rok w 'ęzienia bez zaw ieszenia kary. (b)

Lw ow a. Spraw cy, nie mając pieniędzy na pow rotną podróż do Lw ow a, nie chcieli w Kato wicach pozbyw ać się sk ra ­dzionych rzeczy i starali się więc tutaj sprzedać swoje płaszcze.

W katowickich składach . starzyzny stw ierdzono, - że sprzedał ja k iś jeg o m o ść ze Lwowa teczkę i walizkę. Handlarz osobnika w ylegitym ow ał, wobec czego na tćj drodze policja dow iedziała się, że m ężczyzną tym był A b rah am S am u e l L a n d e s , w łam yw acz z LwOwa. z zaw o­du rzeźnik, 24 lat. w y z n a n ia m o jż e sz o w - sk ieg o . Katowiccy w yw iadow cy w y je ­c h a li d o Lw ow a, g d z ie go a r e s z to w a ł’. Nie przyznał się on jednak do winy. W m iędzyczas^ ustalono nazw isko drugie­go w łam yw acza. 19-le tn iego S ta n is ła w a R y b k i ze Lw ow a. O statni w yiećhał z Katowic do Lwowa ze sk ra d z io n e m i p rz e d m io ta m i do K ra k o w a , g d z ie z a m ie ­r z a ł je s p ie n ię ż y ć . W Krakowie natknął S-ę jednak na strażnika granicznego. Gdy Strażnik graniczny Zamierzał w ła m y w a ­c z a w y le g ity m o w a ć , te n ż e p o rz u c i ł łu p i p o c z ą ł u c ie k a ć . Strażnik w ystrzelił za nim z rew olw eru, raniąc go le k k o w le ­w e ra m ie . Na odgłos strzałów w łam y­w acz p o d d a ł się .

A resztow any zeznał przed strażn i­kiem granicznym , że jest przem ytnikiem i' z ra lez ’one przy nim rzeczy z o s ta ły p r z e z n ieg o p rz e n ie s io n e p rz e z z ie lo n a g ra n ic e . O fakcie tym dow iedziała się w szy stk o w iedzącą n a sz ą po lic ia ś lą sk a i spow odow ała p rz e w ie z ie n ie ty c h r z e ­c z y d o K a to w ic . Tutaj poszkndów śni rozpoznali swe rzeczy, ja k o s w o ja w ła s ­n o ś ć . Nie trudno w tenczas było ustąjić nazw isko trzeciego sp raw cy włam ań,

którym okazał się J ó z ę i W a ric z y k ze L w o w a , k tóry obecnie przebyw a ta m w w ię z ie n iu , gdyż natychm iast po pow rocie z K o jo w ie .d o k o n a ! śm ia łe g o w ła m a n ia .

G dy spraw cy włamań' znaleźli się w K atow icach, w yjaśniło .się również, że oni także w ła m a li się d o b iu r S ą d u A p e la ­c y jn e g o w K a to w ic a c h , gdzie rozpruli kasę O gniotrwałą' i skradli 38 zł. ofa% d re g i s y g n e t , a pozatem w łam ali się do

m m

Stanisław R y b k a . '

składu „ W e r a “ p. A d le ra w R y n k u , gdzie skradli tow aru za 7 tys. zł. W ten spo­sób szalka ta została zlikw idow aną, a poszkodowani otrzym ali sw e p rzedn ro ty . Policji śląskiej należy tego sukcesu po­w inszow ać. (s)

Herman — zabójca narzeczonejsiomiee w8«róice e»rs<e«S s«agaf©m

Jak się dowiadujem y, sędzia śledczy p tzy Sądzie Okręgowym w K atow cach Zdankie­wicz, ukończy! już ostatecznie śledztw o prze­ciwko robotnikow i Hermanowi z W ełnowca, k tó ry , jak to swego czasu obszernie informo­wali.,my, zam ordow ał swą narzeczoną Jadw i­gę Sm ykałów nę z W ełnowca a z włóki w rzu­cił do „bieda-szybu". W ub. sobótę sędzia śledczy przekazał akta prokuratorow i przy Sądzie O kręgowym w Katowicach, który

obecnie p rzystąpił dó napisania aktu o skar­żenia. R ozpraw a będzie wyznaczona z koń­cem bieżącego miesiąca, wzgl. z początkiem czerw ca br.

Zabójca Herniam przebyw a w więzieniu śiedczo-karnem w Katowicach, gdzie zacho­wuje się zupełnie spokojnie. Jest on zupełnie zrezygnow any ij ze spokojem oczekuje w y­miaru sprawiedliwości, (s)

10 w y b iiy e fa s z y bNieznani do tej pory osobnicy podeszli

onegdajsźe; nocy pod domostwo, należące do W ydziału Kwiatowego, a zajęte przez dróż­nika Franciszka Ruśn.ioka w KopciowicaCh, w powiecie Pszczyńskim , gdzie wybili 16 szyb . Zniszczonych zostało pozatem kilka ram ck ennych. P rzeprow adzone w tej spra­wie dochodzenia ustaliły, iż chodzi w tym w ypadku o akt zem sty Osobistej. (ok)

60'icfnia KoHScfa rzuciła sic s$ad pociągW ub. czw artek , około godz. 20 na torże

tram w ajow ym pod Czeladzią, miał miejsce zamach sam obójczy staruszki, lic-zącej o kolb 60 lat, niewiadom ego nazwiska.

W chwili gdy ukazał się pędzący od stro ­ny Będzina tram w aj. Kobieta idąca w tow a­rzystw ie m ężęzyzńy rzuciła się nagle na szy­ny. T ow arzysz jej odciągał ją z całej siły. gdyby jednak nie zatrzym anie wozu, s ta ru ­szka by łaby poniosła niechybną śmierć. Jak zdołała stw ierdzić służba tram w ajow a, para staruszków , była lekko podchmieloną.

WypadHi na HopalniacłiNa pow ierzchni kopalni „R ichter“ W

Siem ianowicach, spadł robotnik z płucz­ki węgla do. w agonu kolejowego, łam iąc sobie le w a n o g ę .

Ną kopalni „M aks“ w M ichałkowie ach zośtali poranieni nasypacze F ra n c is z e k Iw am eck i i L u d w ik C n o ta , doznając cięż­kich obrażeń cielesnych i w ew nętrznych. W szystkich odstaw iono do szpitala Sp. Br. w- Siem ianow icach. . (sini).

Tarapaty trzech rzeźRiUdwW kw ietniu 33 r. zostali zatrzym ani w pa­

sie granicznym trzej rzeźnicy z P rzyszow 'c, Paw el Calów. Paw eł Hajduk i Józef Calów. Na, chcących ich w ylegitym ow ać funkcjona­riuszy straży granicznej napadli wspomnia­ni . z wyzwiskam i, zniew ażając ich w czasie pełnienia zajęć służbowych. Sąd w pierwszej instancji skazał P aw ła Calowa na 5 miesięcy, Józefa Calowa na 3 miesiące a Paw ła Hajdu­ka na 1 miesiąc w ięzienia Takim -ttrpwym w ym iarem kary czuli się zasądzeni pokrzyw ­dzeni i zrobili odwołanie, które miało ten skutek, że karę zmieniono dla dwu pierw ­szych oskarżonych brać; Calów po miesiącu więzienia, zaw ieszając w ykonanie na 3 lała, a Hajduka zwolniono od winy i kary, (R)

Książę Krall Henkel von Donnersmarckponownie skazany w s ą d z i e w Tarn. Garach na 5 tysięcy zł. grzywny za zatrudnianie obcoHraiowców

W ufb. sobotę odbyła się w T arnow ­skich G órach poraź drugi z rzędu rozpra­w a sądow a przeciw ko k sięc iu K ra ft H en ćk e l v o n D o n n e rs m a rc k o s k a rż o n e m u o p rz e k ro c z e n ie p rz e p isó w o o c h ro n ie ry n k u p ra c y . R o z p ra w ie p rz e w o d n ic z y ł sę d z ia C zo k , osk . p ro k u ra to r K a n iew sk i, b ro n ił a d w . Ć w ik liń sk i.

Tem atem rozpraw y był. fakt, że k s ią ­żę D onnersm arck dotychczas jeszcze za­trudnia d y re k to ra G a rv e - H en in g . o b y w a ­te la g d a ń sk ie g o . O skarżony tłóm aczył się tern, że G arve mieszka stale na terenie R zeszy Niemieckiej a tylko c z ę śc io w o p e łn i sw e fu n k c je n a te r e n ie P o ls k i, d o ­k ą d o d cza su do c z a su p rz y je ż d ż a . T ym ­czasem jednak U rząd W ojewódzki stw ierdził, że G rave za 6 -k ro tn y p rz y ja z d d o P o ls k i o tr z y m a ł 9 ty s ię c y z ł. O skarżo­

ny tłóm aczył się w ted y naiw nie, że Gra­ve przyjeżdża do Polski, celem pogłębie­nia swojej w iedzy. Jest to argum ent o ty le śm ieszny, że jeżeli ktoś przyjeżdża do obcego kraju w tym celu, to nie p o ­w in ien za to o tr z y m y w a ć ta k w y g ó ro w a ­n eg o h o n o ra r iu m . R ozpraw a ujawniła również szereg machin a ęyj z kartkam i meldunkowemu Mianowicie . zarząd zam­ku w Ś.wierklańcu. zgłosił G ravego jako gościa w zamku. Gdy S tarostw o zw róciło się do zarządu zamku w tej spraw ie, o- trzym ało o d p o w ie d ź w ję z y k u n ie m ie c ­k im . ż e d y re k to r G ra v e je s t c h w ilo w y m g o śc iem m a jo ra W in k le ra .

W dalszym c iąg u rozpraw y miał miej­sce incydent pom iędzy, prokuratorem a obrońcą. P rokura to r bowiem ośw iadczył dosłow nie: „ W n o s z ę o u k a ra n ie O sk arżo -

Teściowej nie bije się Krzesłem...IP<»rEjjewcicĘg xi<ęŁ *&rz<e«I sciateis»

Nić-chęć zięciów do teściowych jest p rzy ­słowiowa. to też wym iany zdań między oby­dwoma stronami, poparte nierzadko rękoczy­nami, są zja wiskiem cod ziem,nem

Podobna „rozm ów ka“ miała niedawno te­mu miejsce między Stanisław em Dońcern (Sosnowiec. Będzińska 45). a jego teściową M agdaleną Marzec (Sosnowiec, Robotnicza 40)

i zakończyła 1 się. ciężki,em, okileczeniem tej ostatniej. Doniec schwycił w pewnym momen­cie za krzesło j zdzielił“' teściow ą tak fatal­nie, iż złam ał jej rękę.

Poryw czy zięć. stanął w czoraj przed są­dem okręgow ym w Sosnowcu, który w ym ie­rzył mu osiem miesięcy więzienia.

BBE

n e g o j to a re s z te m , g d y ż n ie je s t to w y ­p a d e k o d o so b n io n y , a lb o w iem o s k a rż o n y p rz e d 3 ty g o d n ia m i o d p o w ia d a ł z a p o d o ­b n e s p r a w y i c z y n te n je s t p o p e łn io n y ja k o b y w n ap ięc iu w o li p rz e s tę p c z e j , jak ró w n ie ż p rz e s tę p s tw o to z o s ta ło p o p e łn io ­ne ja k o b y w r e c y d y w ie “.

A dwokat Ćwikliński zaatakow ał w te ­dy prokuratora zarzucając mu nazwanie jego klijęnta recydyw istą. Na co znowu za replikow ał prokurator. W tedy obroń­ca przy jął oświadczenie prokuratora... do wiadomości. W rezultacie sąd skazał księcia Heuckel von D onrersm arcka na 5 tysięcy zł. g rz y w n y .' (as)

iT ragiczne s b u ib ifeóffti p ija c ftfe ?

P re y ulicy M iraszewskich w Zagórzu po­w stała między pijanymi robotnikam i krw aw a bójka, której tragicene skutki były przedm io­tem sobotniej rozpraw y w sosnowieckim S ą­dzie Okręgowym .

W czasie bójki 42-1 etni Jan fiugno pchnął nożem, w udo Józefa Kopczyńskiego, zadając mu Lekką ranę. Rana ta nie by łaby niebez­pieczną, gdyby nie to, iż z . niewiadom ych przyczyn w yw iązało się zakażenie krwi. Po dziesięciu dniach Kopczyński zm arł.

Hugno odpow iadał za nieum yślne zadanie śm ierci Kopczyńskiemu. T łum aczył się, że był w stanie zupełnie pijanym i nie pam ięta czy wogólo brał w bójce udział.

U względniając te okoliczności, sąd skazał ITagnę na półtora roku w ięzienia i zasądził wdowie kilkaset złotych odszkodow ania.Wybiło wszystkie szyby w oknie

a b y n ie w p u śc ić d o m ie s z b a n ia n ie p o ż ą d a n e g o lo b a to r a °*ro$a nieznana IratiznąW Szarleju - W . P iekarach co chwkę

daje się słychać o eksmisji bezrobotnych. I tak w dniu 4 bm. w yeksm itow any ze swego mieszkania bezrobotny Nowak Jó ­zef, m ieszkaniec z Szarleja - W. Piekar, znalazł się z rodz n r swą na bruku. Nie mając innej rady, zostaw ił dwoje swych dzieci od 2—3 lat jeżących na ulicv. a

sam poszedł stukać jakiegoś dachu nad głową: N iestety nic znaleźć nie mógł, to też biedne dzieci zostały na ulicy sarnę. Dopiero późnym wieczorem, niejaka Soś­ni ok Paulina, litując się nad dziećmi, za­brała je do swego mieszkahia. Nądmien'ć w ypada, iż w ładza gminna skierowała w ytksm itow anego bezrobotnego Nowaka'

do właścicielki domu niejakiej W icikowej, u której mieszkania są wolne, lecz ta. aby opuszczonego bezrobotnego odstraszyć od siebie, w ybiła w szystkie szyby w ok­nach mieszkania. Przeznaczonego dla No­w aka. Jak w 'dać. '.ludzie ni.e mają serca i zrozumienia d’a nędzy. Miarodame czyn nikj powinny temu jakoś zaradzić, (zo)

Z Będzina donoszą nam. że w sobotę w domu Nr. 55. przy ul. K ołłątaja targnęła Się na swe życie 58-letnia Franciszka Buczkowa,która zażyła trucizny. Buczkowa przew iezio­na do szpitala, zmarła, nie odzyskaw szy przy­tomności.

Lekarz stw ierdził otrucie, jednak n'e mógł zbadać rodzaju truc'zny. W tym celu doko-i nana będz'e sekcja zwłok. Przyczina samo­

bójstw a jest nieznana.

Page 4: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

100)STRESZCZENIE POCZĄTKU PO W IEŚCI.

Siostrzeniec księcia B eaufort | nieślub­ny syn króla Ludwika XV, M arceli Sar- bonne skazany został przez księcia na ga­le ry w Tulenie, skąd udało mu się zbiec. Tym czasem na dtwmrze królew skim toozy się w alka o w pływ y m iędzy m argrabiną Pom padour a ks. Beaufort. Argumentem <fla m argrabiny jest akcja księcia, zm ierza­jąca do pozbaw ienia życia M arcelego, o czerni król nie w iedział.

*— J e s t to ja k a ś b a jk a n ie z rę c zn a !

— w trą c ił k siążę.— M u sz k ie te r D e la b o rd e , n a jja ś ­

n ie jszy pan ie , k tó re g o ja k o m e g o k u - r je ra p o sła łam do T u lo n u , ażeb y się p ra w d y d o w iedz ia ł, p o w ró c ił dz iś w ie ­czo rem ! — o d p o w ied z ia ła m a rg ra b in a , nie zw a ż a jąc n a s ło w a B eauforta* '— Jeże li w asza k ró le w sk a m o ść pozw oli, to nam za raz o p ow ie re z u l ta t sw o je j p o d ró ży .

K sią ż ę z a g ry z ł w a rg i. M arillac p rz y b y ł w id ać zap ó źn o .

— C h cem y w y s łu c h a ć m u sz k ie te ­ra , p an i m a rg ra b in o ! — rz e k ł k ró l. — L o s M arc e le g o S a rb o n n e z a jm u ję nas ż y w o !

M a rg ra b in a d a ła z n a k p az iow i.L e o n o d d alił się z ręczn ie i cicho.— N a k o n iec d o w iem y się p raw d y ,

n a jja śn ie jsz y p a n ie ! — rz e k ła m a rg ra ­b ina. — B y ło m o jem n a jg o rę tsz e m ży czen iem d o trz e ć do n ie j.

■— W d z ię c z n y p an i je s te m za to , p an i m a rg ra b in o .

— I M arce li S a rb o n n e ż y je ! —* m ó w iła m a rg ra b in a , p ew n a zw y c ię ­s tw a . — N ie p a d ł o fia rą n ienaw iśc i, k tó r a n ie szczęś liw eg o z a p ro w a d z iła aż n a g a le ry , b ęd z ie się z a te m m ó g ł tu u k a z a ć i o sob iśc ie o sk a rż y ć ty c h , k tó ­rz y się nie w ah a li n a s ta w a ć n a je g o życie , p rz e ś la d o w a ć g o i c zy h ać n a je ­g o zg u b ę . N a re sz c ie ro z ja ś n ią się w y ­p ad k i i p ra w d a zw y c ięży ! N a jg o rę t ­szem m o jem życzen ie je s t p rz e d s ta w ić w asze j k ró lew sk ie j m o śc i M a rc e le g o S a rb o n n e i z n a jw ię k sz ą c iek aw o śc ią i n a d z ie ją o czek u ję sp ra w o z d a n ia m u sz k ie te ra .

L e o n je d n a k ż e nie p o w ra c a ł i m u ­s z k ie te r n ie p rz y b y w a ł. O g lą d a n o się n ie sp o k o jn ie i w p o m ie sz a n iu na d rzw i w ie lk ie g o sa lonu .

— D la c z e g o m u sz k ie te r n ie p rz y ­ch o d z ił?

K sią ż ę zaczy n a ł się ju ż u śm iech ać szy d erczo .

Co się s ta ło ? M a rg ra b in a ta k ż e z a ­n iep o k o iła się.

W te m o tw o rz y ły się d rzw i.W sz e d ł w ic e h ra b ia M arillac . B y ło

to p rz y je m n ą n ie sp o d z ia n k ą d la B eau- fu rta .

— C zy to tw ó j k u r je r ż T u lo n u , m a rg ra b in o ? — z a p y ta ł k ró l, w sk a z u ­ją c n a w iceh rab ieg o .

— T a k , n a jja śn ie jsz y p an ie , p o w ra ­cam z T u lo n u ! — o d p o w ied z ia ł M a­rillac , k tó re g o ra n y ty m c z a se m p ra ­w ie zu p e łn ie za g o iły się , sk ła d a ją c u k ło n g łęb o k i.

M a rg ra b in a o słu p ia ła . C o tó z n a ­czy ło ? D laczeg o m u sz k ie te r n ie p rz y ­b y w a ł? D laczeg o L e o n n ie p o w ra c a ł? M u sia ło coś za jść . T e n M arillac , w y ­słan iec i p o w ie rn ik B e a u fo r ta , w y d z ie ­ra ł m a rg ra b in ie o d ra z u o s ią g n ię te k o ­rzy śc i i ca ły je j p lan o b ra c a ł w śm iesz ­n o ść u k azan iem się sw o jem .

-— Z T u lo n u ? — p o w tó rz y ł k ró l. — A w ięc op o w ied z , w ic e h ra b io , cze­g o dow ied z ia łeś się w T u lo n ie .

— M ia łem się p rz e k o n a ć , n a jja ś ­n ie jsz y pan ie , czy n ieszczęś liw y M a r­celi S a rb o n n e zg in ą ł po d czas t r a n ­s p o r tu do T u lo n u , czy te ż je szcze na g a le ra c h n ę d zn e p ędzi ży c ie?

— K to p a n u to po lecił, p an ie w i­c e h ra b io ? — z a p y ta ła z im no m argra-r b in a.

K tó ż b y , jeże li nie w sp an ia ło m y śl­n y k s iążę B e a u fo r t , k tó re m u n a jb a r ­dzie j idzie o d o w ied zen ie się, czy M a r­celi S a rb o n n e jeszcze ż v ię — o d p o ­w ied z ia ł M arillac ,

K ró l zw ró c ił się do B e a u fo rta i lek ­k o sk in ą ł g ło w ą.

— F a łsz y w e rz e c z y p a n i don iesio ­no , p an i m a rg ra b in o ! — rzek ł. — P rz y c h o d z iło m i to na m yśl o d razu .

M a rg ra b in a zb lad ła i z a d rż a ła z g n iew u , w te j chw ili je d n a k , w obec te g o , co zasz ło , b y ła b ezsilną . A m u sz­k ie te r n ie p rz y c h o d z ił i L e o n tak że n ie p o w ra c a ł! T o by ło n ie p o ję te !

— P o w ied zże n am w ic e h ra b io , czy M arce li S a rb o n n e ży je jeszcze , lub czy to p ra w d a , że z g in ą ł podczas t r a n s p o r tu ? — z a p y ta ł k ró l.

K ie ru n e k całej te j sceny , ta k m i­s te rn ie u ło żo n e j, u su n ą ł się n ag le z rą k m a rg ra b in y .

— N a jja śn ie js z y pan ie , w ieść , że M a rc e li S a rb o n n e z g in ą ł p o d czas t r a n ­sp o r tu , b y ła w y ra c h o w a n y m i ro z m y ś l­n y m w y m y s łe m ! — o d p o w ied z ia ł M a­rilla c szy d erczo . — M n ie to o d razu w y d a w a ło się n ie p ra w d o p o d o b n e m , te ­ra z zaś w iem n ap ew n o , że nie m y liłem się, M arce li S a rb o n n e n ie u m a r ł w d ro d ze .

M a rg ra b in a n ie by ła zd o ln a w y m ó ­w ić słow a.

— P rz y w o ż ę r a p o r t k o m e n d a n ta g a le r , n a jja śn ie jsz y p a n ie ! — m ów ił M arillac dale j. — G en era ł M ire p o n t żyw o w sp ó łczu je , ale te g o , co się s ta ­ło , zm ien ić n ie m o że ! N ik t inny , o p ró cz sam eg o M arce leg o S a rb o n n e , nie by ł te m u w in ien . U c ie k a ł razem z in n y m w ięźn iem , k tó re g o żo n a cze­k a ła n a z b ie g ó w w p o rc ie w czółn ie ry b ack iem . G dym b y ł w T u lo n ie , z n a lez io n o zw łoki te g o w ięźn ia na m o ­lo, m o rze w y rzu c iło tru p a n ie szczęś li­w ego , tr z y m a ją c e g o w o b jęc iach sw e dziecię , k tó re jed n o cześn ie zginęło . Żona te g o w ięźn ia i M arce li S a rb o n n e zg inę li tak że . W o d d a lo n em m iejscu p o r tu zn a lez io n o n a z a ju trz p rz e w ró c o ­ne czółno. Z b ieg o w ie u to n ę li, p rz y p ła ­ca jąc życiem zu ch w a ły z a m ia r!

K ró l sp o w ażn ia ł b a rd zo .— N ie d an em m i z a te m b y ło u j­

rz e ć n ieszczęś liw eg o M a rc e le g o S a r­b o n n e ! — rz e k ł w id o czn ie w zru szo n y .

II

— Pokój okrągły jest próżny, a muszkietera nigdzie nie można Znaleźć

'— W ta k im ra z ie na T u rg o n e lu nie c iąży ż a d n a w in a ! — zaw o ła ł k ró l.

. -— A p rz y n a jm n ie j n ie m ó g ł o trz y ­m ać ż a d n e g o z lecen ia ! — d o d a ł B eau ­fo rt.

— J a je d n a k ż e o b s ta ję p rz y tern , com p o w ie d z ia ła ! — w trą c iła z d u m ą m a rg ra b in a . — T y lk o p rz e z p o m y łk ę M arce li P a ro n n e z g in ą ł z a m ia s t M a r­ce leg o S a rb o n n e . T e n o s ta tn i ocala ł ty lk o szczęśliw y m p rz y p a d k ie m , _ że cz łow iek p o d o b n e g o n a z w isk a z n a jd o ­w a ł się w tra n sp o rc ie . Z a c z e k a jm y na w y ja śn ie n ie te g o , k tó ry sam je d e n p ra w d ę p o w ied z ieć m oże. M a rc e le g o S a rb o n n e m o żn a sp ro w a d z ić i on w sz y s tk o ro z s trz y g n ie .

— T a k , sp ro w a d z ić g o tu ta j ! — hzekł k ró l. —- A n i chw ili d łu że j b ie­d n y te n m ło d z ien iec n ie p o w in ie n c ie rp ieć ! S p ro w a d z ić g o d o n a s !

M arillac , p rz y b ie ra ją c sm u tn y w y ­ra z tw a rz y , w z ru sz y ł ram io n am i.

— Ż ału ję m ocno , n a jja śn ie js z y p a ­nie, a le to je s t n ie s te ty n ie m o ż e b n e !

— D la c z e g o n ie ? N ie zn a laz łeś g o p an w T u lo n ie ? — z a p y ta ł k ró l n ie ­sp o k o jn ie .

M arce li S a rb o n n e p rz y b y ł na g a le ­ry , z o s ta ł p rz y ję ty i z a p isa n y na lis tę , n a jja śn ie js z y pan ie , a z a te m ży ł i by ł- by ł ży ł dz isia j jeszcze , b y łb y tu s tan ą ł, g d y b y n ie to , że z a m ie rz a ł uc iec i w czasie u c ieczk i p ew n e j s tra s z n e j, b u rz ­liw ej n o cy w p o rc ie tu lo ń sk im śm ie rć pon iósł.

— A z a te m n ie ż y je ! — zaw o ła łfcróL

— S ąd zę , n a jja śn ie jsz y p an ie , że n a leży je szcze z a c zek ać d o n ie s ień w ty m p rz e d m io c ie ! — zw ró c iła się m a r­g ra b in a d o k ró la . — D o n ie s ien ia tak ie m ieć b ęd z iem y .

M arillac u śm ie c h n ą ł się szyderczo .— B a rd z o m i p rz y k ro , — rz e k ł —

że p o w ied z ia łem p ra w d ę , k tó ra p a n i m a rg ra b in ie zd a je się b y ć n ie p rz y ­jem n ą .

W k ró tc e p o te m k ró l o puśc ił to w a ­rz y s tw o i z a ra z w ie lk i sa lo n się o p ró ­żn ił.

T e ra z d o p ie ro p aź L e o n p o w ró c iłdo sw o je j w n a jw y ż sz y m s to p n iu ro z ­d ra ż n io n e j pani.

— G dzie b y łe ś? — zaw oła ła . — Co się s ta ło ? g d z ie ż te n m u sz k ie te r?

— N ie w ie m ! N iczeg o d o jść nie m o g łem , p an i m a rg ra b in o , a je s te m w ro zp aczy . N iem a g o ! — odpow iedz ia ł.

— C o to m a zn aczy ć? — o d p o w ie ­dz ia ła ’ m a rg ra b in a .

'— M u sz k ie te r zn ik ł b ez śladu z o k rą g łe g o p o k o ju p a n i m a rg ra b in o .

— C óż to zn o w u za a w a n tu ra ? G d z ieżb y się p o d z ia ł?

— S zu k a łem g o w szęd z ie , p an i m a r­g ra b in o ! B ieg a łem d o tą d , p y ta łe m się, d o chodz iłem ...

— T o n ie p o ję te ! N iem a go?._P o k ó j o k rą g ły je s t p ró żn y , a m u sz ­

k ie te ra n ig d z ie n ie m o żn a znaleźć.O czy m a rg ra b in y b łysnęły ... Z aczy ­

na ła d o ro z u m ie w a ć się, co z a jść m o ­g ło ,

— R o z u m ie m ! — szepnęła . — Są­dzicie, żeśc ie m n ie z w y c ię ż y li! A le nie cieszcie się p rzed w cześn ie ! P rzy się ­g am w am , że n ie w y try u m fo w ać bę­dz iec ie ! M u sz k ie te r zn ik ł! A le ja go zn a jd ę , bo z b y t je s t w a ż n ą osobą, aże­by m iał p o z o s ta ć w w aszy ch rękach .

X IV .KSIĘŻNA ROUBIMONT

G dy M arce li sp ęd z ił k ilka dn i w w ięz ien iu m a rsy lsk ie m , p rzy b y ła na­reszc ie k siężn a , m ie szk a jąca w zam ku d o sy ć o d leg łem od m ias ta , ażeb y się p rze k o n a ć , czy te n , k tó re g o schw yta­no, by ł rzeczy w iśc ie m o rd e rcą je j mał­żonka.

P o s tra c ie k sięc ia , sw o jeg o męża, cz łow ieka d ro b n e j p o s tac i, słabow itego k s ię ż n a R o u b im o n t n ie b a rd z o była z ro zp aczo n a , bo n ie k o ch a ła g o nigdy. W y n ió s ł on ją , n ie g d y ś pow szechnie p o d z iw ian ą ta n c e rk ę do godności swej m ałżo n k i i ty m sp o so b em k o b ie ta na­m ię tn a , a m b itn a , ż ąd n a ty tu łó w i bo­g a c tw d o p ię ła sw o jeg o celu.

U czu c ia m iło śc i n ig d y d la księcia n ie m iała . P o s ia d a ła z re sz tą z daw ­n ie jszy ch czasó w d o ść w ielb icieli, k tó ­rz y ją od w ied za li w zam k u R oub im on t i dbali o je j ro z ry w k ę . W liczbie tych g o śc i b y w ali ludzie zn ak o m iteg o na­zw iska . I k s iążę B e a u fo r t należał do b y ły ch w ie lb ic ie li s ław nej tancerk i F lc r e t t i , k tó ra n a s tę p n ie zo sta ła księ­ż n ą R o u b im o n t.

U siło w an ia w ła d z w celu pochw y­cen ia m o rd e rc y k sięc ia w ciągu trzech m ies ięcy b y ły n a d a re m n e , te ra z dopie­ro u rz ę d n ic y m n iem ali, że pochw ycono p ra w d z iw e g o sp raw cę i w nadziei u z n a n ia o ra z n a g ro d y ze s tro n y księż­nej p o w ita li ją w M arsy lji.

K s i ę ż n a p r a g n ę ł a z o b a c z y ć więźnia, s t a w i o n o w ię c p r z e d n i ą M a rc e le g o , u b r a n e g o w p ła s z c z i k a p e lu s z m o r­d e r c y .

G dy k siężn a u jrz a ła p ięknego mło­dz ień ca , k tó re g o je j p rzedstaw iono , sk in ę ła d o ń ła sk a w ie i w strząsa jąc sw em i cza rn em i lo k am i przybranąg łó w k ą .

— P ła sz c z i k a p e lu sz mogą należeć do P a o lo B a r r a b a s a ! — rzekła . — Ten s ig n o r je d n a k nie je s t sp raw cą I

Ł a tw o po jąć , że te słow a księżnej że zd z iw ien iem n iem ałem usłyszeli u rzęd n icy .

— N ie p a n o w ie ! ■— pow tórzyła k s iężn a . — T o n ie je s t P ao lo Barra- b a s ! T rz y m a liśc ie te g o p an a niewinnie p rzez czas ta k d łu g i w w iezien iu .

— D z ięk u ję w asze j książęce j mości za to o św ia d c z e n ie ! — zaw oła ł M arceli z zap a łem . — W y rz ą d z o n o _ mi krzy­w dę. N a p ró ż n o s ta ra łe m się przeko­n ać ty c h p an ó w , że nie je s tem tym , za k o g o m n ie b io rą , n ie w ie rzy li mi. Te­ra z w asza k s iążęca m o ść s ta je się mo­ją w y b aw czy n ią .

— J e s te ś w o ln y m , s ig n o re ! — rze­k ła k s iężn a , p o d a ją c rę k ę pięknem u, d o ro d n e m u m ło d zień co w i, k tó ry jej się b a rd z o podobał.

— M arce li p rz y k lę k n ą ł I ucałowa p o d an ą ręk ę .

— W s ta ń p a n ! S ta ła się panu krz)- ' Gzem mogęw d a z m o je j p rz y c z y n y !

n a p ra w ić to , co w zb y teczn e j gorliw e ści z ro b io n o !

— S zczęśliw y je s tem , że odzysku ję w o ln o ść , k s iężn o p an i! ■ odpowie d z ia ł M arce li, w s ta ją c .

— J a k m o żn a b y ło w ziąć pana za P a o lo B a rra b a s a ? — m ów iła -sięzn- da le j. — Ja k m o żn a by ło p rze trzym p a n a ta k d łu g o ? .

U rz ę d n ik ó w i k a p ra la k a rab in ie r z m iesza ły b a rd z o te słow a sięz

cił z s ieb ie .(Ciąg dalszy nastapi).

Page 5: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

Nr . 123 — 6. 5. 34_ „ S I E D E M G R O S Z Y * 7 Str. I

Przedłużenie paklu nieagresji z SowietamiZ M oskwy donoszą:W soibatę 4ostal podpisany przez am­

basadora R. P. Lukasiewicz a i komisarza ludowego Litwinowa protokół, przedłuża­jący termin w ażności paktu nie agresji między Polska a Z. S. R. R. o 10 lat, L i. do 31 grudnia 1945 r. 1. zastosowaniem po tym terminie klauzuli o autoaiatyciz- nem przedłużeniu terminu paktu o 2 lata.

Jednocześnie w protokóle końcowym do pow yższego aktu zpstaio ustalone, iż nota komisarza Czlęzernia z 29 września 1926 r„ sk ierw zna do rządu litewskiego,

d o imsr.przy podpisaniu paktu nieagresji i pomię­dzy Z. S. R. R. a Litwa, mle może być Interpretciwaina w ten sposób, jakoby miała ona mieć na celu mieszanie się rządu Z. S. R. R. do uregulowania spraiw terytorialnych w tej nocie wymienionych.

Podpisanie pow yższych dokumentów

odbyło sie w komisariacie spraiw zagra­nicznych w obecności personelu ambasa­dy 1 w yższych urzędników komisariatu.

Ambasador Lukasiewicz wyjechał w sobotę w sprawach służbowych do W ar­szaw y.

KBAJY, i ZE ,;ŚWIATA

DcgralscN spiskowców rnmiińsliiclprzy graniu frąS, Mm Ssębnów i wrogich okrzykach publiczności

M io wąsś&aZ ?Z W arszaw y donoszą:W pierw szym dniu ciągnienia państw , lo­

terii klasow ej padły następujące główne wy­grane:

Zt. 15 000 — 10031. t Zf. 10.000 — 77845.Zl. 5.000 — 1923 55938 80715 88255 97930

107311 148418Zt 2.000 — .3477 6568 11640 20847 42641

49389 59997 79225 86645 90454 121639 129575137814 143447 lł>D25 151415 155755 158055161276 168010.

Zł 1.000 — 3253 15830 15135 18238 21777 Z6179 27405 281PS 31022 37122 41404 5111150902 62063 6375.5 68375 70709 86156 8973096350 98386 101384 104115 107059 107840115779 118660 124555 125534 157565 157959159552 160849 165.350 167198.

MlHsfer piyałt do Europy ?Z Londynu donoszą:„Daily Her add“ podaje sensacyjna

wiadomość, że znany bandyta amerykań­ski Diłlinger znajduje się na pokładzie statku angielskiego „Duchess of Y o rk “ , który przybywa w niedzielę dnia 6 brn. do L iverpool«. Policja amerykańska za­wiadomiła w szystk ie porty angielskie o możliwości przybycia Dllltngera, prosząc o w szczęcie odpowiednich zarządzeń ce­lem zatrzymania gangstera w chwjlj w y ­siadania na ląd. Statki, przybywające t Ameryki do portów angielskich, będą poddane grunto mzii rewizji. Również władze portowe w Irlandii przedsięwez- ma odpowiednie kroki.

Z Ameryki <.:• noszą, że w dniu w czo­rajszym dokonano napadu na bank w miejscowości F 'storia w stanie Ohio I zrabowano 12.000 dolarów. Policja po­czątkowo przypuszczała, że sprawcą na­padu jest Diłlinger z towarzyszami. Dal­sze dochodzenia wskazują jednak, że na­pad był wprawdzie zorganizowany przez członków bandy Dillingera, ale że Dillin- ger nie brał w nim udziału. Według je­dnej hypotezy Diłlinger ukrywa się nadął w Chicago, w edług innej jednak opuścił ji;ż Amerykę i jakoby znajduje się w drodze do Anglii lub Ir ia n # .

Z Bukaresztu donoszą W o becnośc i de legacy ) w sz y s tk ic h

je d n o s te k w o jsk o w y c h o ra z w ie lo ty ­s ięczn y ch tłu m ó w p u b liczn o śc i o d b y ła się c 'ló o godz. io -e j ra n o d e g ra d a c ja 8-m iu o fice ró w , sk azan y ch za u d z ia ł w sp isk u pu łk . P re c u p a . P rz y d źw ięk ach t r ą b i b ic iu b ę b n ó w i8 - tu sk a z a n y c h w p ro w ad zo n o dq czw o ro b o k u , u tw o ­

rz o n e g o p rz e z o d d z ia ły w o jsk o w e . K o m isa rz k ró lew sk i o d czy ta ł ro z k a z o d e g ra d a c ji, p o ezem jed en z o fice ró w ze rw a ł sk azan y m e p o le ty i g a lo n y , zaś jed en z p o d o fice ró w z łam ał ic h szp a ­dy. W śró d p u b liczn o śc i ro z le g a ły się w ro g ie o k rzy k i. P o akcie d eg rad ac ji, sk azan i o d p ro w a d z e n i zo s ta li z powro­tem do w ięz ien ia w o jsk o w e g o

Międzynarodowa fałszerzyprzyłapana przez policję am erybańsbo

Z Londynu donoszą:Korespondent R eutera w Chicago do­

nosi, że przyznanie się do winy Valentino B urt ana, b. przedstaw iciela Amtorgu w Nowym J-orku, oskarżonego o puszczenie w obieg fałszyw ych banknotów na sa­pię 100.000 dolarów mieć będzie dalsze pow ażne następstw a. W ładze tut. p rzy­puszczają, liż udało im się częściowo przyłapać w ielką bandę między,naród o-

wy-ch fa łszerzy banknotów . B anknoty te drukow ane by ły w Berlinie, W y k ry to je poraź p ierw szy w Chuston w T eksas w roku 1928. Nigdy podobno dotychczas nie zdarzyło się, by fałszyw e banknoty by ły ■tak dobrze podrobione. W ładze w y sła ły do Berlina specjalnych detektyw ów , któ­rzy mieli się zająć odnalezieniem klisz. W m iędzyczasie klisze zosta ły podobno przesłane do M oskw y,

— W K arlsruhe w ybuchł pożar w wiel­kiej fabryce papieru. 3 p iętrow y budynek w raz z zapasam i spłonął. S tra ty bardzo » k f - kie.

— W M oskwie w t. z w. Pałacu P ra c y odbyło się u roczyste zgrom adzenie 300 człon­ków Schutzbund« austriackiego, k tó rzy i a zaproszenie rządu sow ieckiego przybyli z Czechosłow acji „Schutzbundow cy” złoź- ii u roczystą przysięgę, że każdej chwili gotowi są pow rócić do Austrji, aby pomścić śm ierć swoich tow arzyszy , k tó rzy zginęli podczas walk rew olucyjnych w lutym br. na bary k a­

dach W iednia.— W n°w ej drukarń; m oskiew skiej „P ra ­

w dy“ została zainstalow ana najszybsza i naj­w iększa m aszyna ro tacyjna. W ydajność m a­szyny wynosi do miij. egzem plarzy na go­dzinę, przyczem jednocześnie można druko­wać 96 stron. N °w y gmach w ydaw nictw a zajmuię 46 tys. m tr. kw adr,

— Z Kłajpedy donoszą, że gubernato r li­tew ski N aw akas zam knął dziś po jednodnio­w ych obradach sesję sejmu kłajpedzklego. Jak zs-znacza Niem. Biuro Inform, sejm nie zdąży ł jeszcze załatw ić zm iany postanow ień o szkolnictwie oraz budżetu.

— Na samochód wiozący trzęCh urzędni­ków konsulatu polskiego w M orawskiej O stra­wie i żonę jednego z nich, po nabożeństw ie 3-m aiowem rzucił kłoś kamieniem, trafia jąc w głow ę szofera. Odłamkam i rozbitej szyby okaleczony został na tw arzy urzędnik U rba­niec, k tó ry zmuszony by ł szukać pomocy le­karskiej. Spraw cy tego czynu n 'e w ykry to .

— Od dłuższego czasu zw racał w Buka­reszcie uw agę pewien młody W ęgier, n a z w i­skiem Gabani Bela, żyjący na szerokiej sto­pie i trw oniący wiele pieniędzy. Ścisła obser­w acja policji tajnej w krótce w ykryła, że Bela zajm uje się szpiegostw em , wobec czego nie­zwłocznie aresztow ano go i oddano władzom w ojskow ym .

Aktor rozbija ognisko domowe(Tragedia zdradzonego męża i usiłowane zabójstwo

Z W arszaw y donoszą :W sobotę rozpoczął się w W arszaw ie pro­

ces porucznika rezerw y, lotnika, N orberta An­drzeja Jez iersk 'ego , oskarżonego o usiłowa­nie zabójstw a na osobie ak tora Antoniego Różyckiego, spraw a toczy się przed Sądem Okręgowym , który w trakcie rozpraw y, gdy oskarżony zeznaję ną tem at osoby 1 prze­szłości Różyckiego, zarządza na pół godz'ny tajność rozpraw y. O skarżony odpow iada. z

w ięzienia; przez cały czas pobytu w w ięzie­niu nie w idział s 'ę am i razu z żoną, obecną na rozpraw ie, ani też z nikim ze sw ej rodziny łub przyjaciół.

Pow odem procesu jest głośne swego cza­su zajście w garderobie teatralnej, gdzie Je ­zierski usiłow ał zastrzelić Różyckiego, a gdy rew olw er się zaciął, rzucił się na niego z

nożyczkam i i skaleczył go w szyję. Tłem zajścia było zachow anie się Różyckiego wo­bec żony Jezierskiego, w ystępującej raizem z Różyckim w s$tuce „C zw arty do bridiża“, k tóry to stosunek ona sam a określiła w roz­mówię z mężem jako „chw ilow e zbHżeode“. W zw iązku z tera dokoła młodego małżeń­stw a, które pobrało się zaledw ie przed ro ­kiem, nieząiamę jakieś osoby »plątały całą sieć Intryg, anonimów i bezim iennych tele­fonów, Doprowadziło to Jezierskiego, który i tak nie robi w rażenia człow ieka normalne­go, do myśli skończenia z życiem R óżyckie­go, k tó ry według w łasnych słów oskarżo­nego — rozbił mu życie, rozbił małżeństwo, uw iódł 1 zdem oralizow ał dyszę żony, kobiety o 25 łat od niego młodszej, 1 załam ał w niej podw aliny moralne.

Jak powiedzieliśmy już, Jezierski nie robi

w rażenia człow ieka norm alnego. Ma w ygląd m alarza z cyganerji artystycznej z p rzed ja­kichś trzydziestu lat i w yraża się literacką frazeologią z tęgo sam ego okresu. O powiada przed sądem , że po m ałżeństw ie postanow ił zostać autorem dram atycznym , aby ustam i sw ojej żony w ypow iedzieć na scenie „zupeł­nie now e rzeczy" . Z resztą z dołączonych ak t pew nej spraw y z czasów służby w wojsku wynika, iż uznano go w ów czas za niepoczy­talnego. Na py tan 'e przew odniczącego, J e ­zierski nie umie kategorycznie odpowiedzieć, czy przyznaje się do winy, czy też nie. z a to zasiania s 'ę au tory tetem swoich spowiedni­ków. z k tórych jeden, ną dw a dni p rzed zaj­ściem, pow iedział mu, że trzeba bronić żony do ostateczności, drugi zaś udzielił mu roz­grzeszenia w więzieniu.

R ozpraw a trw a.

TU WYCIĄC!

H u m o t— 212 — — 209 —

BiaMtPsroessruaieaj

l i n a b e z k o ń c a ._ Go ty tam ro b isz?

pyta na ulicy jeden ro ­botnik •drugiego.

Jak w id z isz ,w ycią -giąm łinę ze sklepia.

A leż to trw a nie­zmiernie d ługo! C zy lima tiie m a k o ń c a ? ..

_ K aci tam w iedzą! Kto w ie , może k to k o ­niec uęiąfj

MIEDZY MEDYK 4ML— W iecie kolego, je­

szcze się w aham , jckąlby obrać specjalność, ozy okulistykę, czy d en ty - stykę?

_ A leż dem tystykę to­cz y w iście!

_ A dlaczgo ir>ramo- wicie?

_■ D la 'bardzo p ro s te ; przyczyny : człow iek ma 4woje oczu, a zębów 36! P rak tyka zaw sze p e ­wniejsza.

W SPÓ ŁC ZU C IE.Pani Sęr-dusz&ieiwiaz

przynosi d '0 aptek re­ceptę, a aptekarz w idząc, że w lekarstw ie p rzep i­sana jest trucizna, o d w a­ża ją bardzo sumiennie... Widząc to pan ' S e riu sz - liewicz p o w iad a :

Ach, panie ap te ­karzu, miech ipau talie skąpo nie w aży, b<e to łla biednej a a ro tję l—

- - Jak to? — zapytał Janusz zdziwiony.— W idzisz w e mnie jednego z najnaiwniejszych

ludzj na św ięcie!...Uśmiechało mi się szczęście , ale ja go nie umia­

łem ocenić. Badałem je tak długo, aż je strąciłem.Janusz nic nie rozumiał.^-Nie pojmuję tw ych słów , Jerzy, — rzekł. —

O ile sobie przypominam, m ów iłeś mi swojego cza­su, że żenisz się tylko dla mjątku, chociaż narze­czona twoja, która potem poznałem, w ydała mi się ogromnie miłem i dobrem stworzeniem .

— Nie pojmujesz tego? — To było właśnie moje szaleństwo!

Róża jest najbardziej m oczem i najszlachetniej- s?em stworzeniem . Dzisiaj w iem o tęm i kocham ją nad w szystko na św iecie.

Janusz uśmiechnął się.— W takim razie w szy stk o jest dobrze. N ie­

porozumienia, jakie zaszły m iędzy wami, «ostaną z łatw ością usunięte.

— Ząpóźno! Zaręczyła się z innym. Ale mu­szę ci opowiedzieć w szystko po kolei.

N ieszczęściem dla mnie było to, że się zako­chałem w innej kobiecie.

Janusz otw orzył oczy szeroko.W innej? Któż to b ył?

Jerzy zaczerw ienił się aż po w łosy .— Dama do tow arzystw a ciotki Agaty Stroń

skiej.Nie będę cię nudził długiem opowiadaniem.

W ystarczy, gdy ci powiem, że kochałem ją szale­nie i nie widziałem na św iecie nikogo poza nią.

u narzeczonej i spodziewałem się lada dzień dostać od ciebie zawiadomienie o ślubie.

Uścisnął serdecznie rękę Jerzego.— Ale jak ty w yglądasz? zaw ołał, zauwa­

ży w szy tęraz dopiero bladość i smutek Jerzego. — Nikt nie dom yśliłby się w tobie szczęśliw ego na* rzeczonego!

Jerzy machnął ręką ze smutkiem.— E ch! nie żartuj, — rzekł z przymusem. —

Nic jestem już szczęśliw ym narzeczonym. Róża S treńska zerw ała ze mną. W łaśnie wracam z do­mu, gdzie przebywałem przez trzy tygodnie, chcąc trochę zapomnieć o w szystkiem . Nie udało mi się to jednak.

Ale powiedz mi, co się z tobą dzieje?.Jąnusz, który nie chciał nalegać na Jerzego

pytaniami, uścisnął mu rękę jeszcze raz.— Żałuję cię serdecznie! — rzekł. — Sądziłem,

że używ asz teraz w całej pełni niezmąconego m ał­żeńskiego szczęścia.

■*- Które stało się zapew ne twoim udziałem —1 uśmiechnął się Jerzy. — Chętnie przyw itałbym się z tw ą żoną, ale słyszałem , że niestety, niema jej w domu.

P o tw arzy Janusza przebiegł lekki cień.— Jej prawie nigdy niema w domu. Ale jestem

z tego zadowolony.Jerzy spojrzał na niego z ogrom uem zdziw ie­

niem.— Jakto? C zy dobrze cię zrozumiałem? Czy-

b yś się nie czuł szczęśliw ym ?Z oczu Janusza padło gorące spojrzenie.

Page 6: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

f Str. 6 A „ S I E D E M G R O S Z Y * -A- Nr. 133 — 6. 5- 34-

Burza wojenna nad ArabiaWofna Ibn Sauda z imamem Yemenu

W ypadki w Arabii zw róciły na siebie w dniach ostatnich baczną uw agę Euro­py, przedew szystkiiem zaś państw bezpo­średnio zain teresow anych w tern, co się dzieje w św iecie arabskim . Król Hedżasu i sułtan Wahabitów. Abd-el Aziz ibn Saud w yruszył % swoimi wojskami przeciwko imamowi Yemenu i w ciągu krótkiego czasu zdołał pobić na głow ę jego armię, pozostającą pod dow ództw em dwóch sy ­nów im am a, zająć w ażny p o rt Hodeidah i zibliżyć się do stolicy Yemenu Sana. O panow anie Yemenu przez arm ję ibn Sauda w ydaje się być już tylko kwestia dni.

W razie zupełnego powodzenia, król H edżasu i sułtan W ahabitów stanie się panem w iekszei części Arabii. W śród państw zainteresow anych, przedewszyst* kiem w Anglji budzi to pow ażne obawy, że ibn Saud będzie d ąży ł do połączenia wszystkich ziem arabskich, co musiałoby godzić bezpośrednio w interesy Anglii, a również W łoch i Francji. Nie pozostało­by to bez w pływ u na stan nastrojów na sąsiednich terenach Azji ; Afryki i mogło­by pociągnąć nieobliczalne skutki. Stąd zaniepokojenie, jakie rozw ój w ypadków na półw yspie arabskim budzi w Anglji i w e W łoszech. A jednak potęga ibn Sau­da jest przedewszystkiem dziełem sarniej Anglji. a w ostatnich czasach , rywalizacji angielsko-włoskiei na półw yspie a rab ­skim.

S6 h S a u d '*

Abd-ehAziiz ibn Saud urodził się w r. 1882 i pochodzi z domu Saud (stąd ibn Saud), którego założyciel, M ohammed ibn Saud, u tw o rzy ł w r. 1745 w środkow ej Arabii państwo Wahabitów (sułtanat Nedżd), oparte na założeniach religijnych, a m ianow icie na rygorystycznej w y k ła ­dni nauki p roroka, w przeciw ieństw ie do Arabów z zachodnich w ybrzeży . Już przed w ojną św iatow ą W ahabici pod w o­dzą ibn Sauda rozpoczęli długi szereg wojen o rozszerzeniię sw ych terytoriów i w pływ ów . W r. 1913 zdobyli turecka prow incje el Haza nad Zatoką P erska . W czasie wielkiej w ojny, w ojska ibn Sauda w alczyły po stronie Anglii. W r. 1921 zdobyli W ahabici częściow o emirat Dżebel Szammar, którego em ir Saud ibn Raszid s ta ł po stron ie T urków . Tego samego roku Anglicy uznali Nedżd za niepodległy sułtanat, ze stolicą w Rdad, k tó ry był siedziba ibn Sauda. W r. 1922 .W ahabici opanow ali Dżubę i zaw arli - z em iratem Azir układ graniczny, co nie przeszkodziło jednak, że w dw a lata póź­niej i ten emirat znalazł się pod panowa­niem Wahabitów.

W o jn a o H ed ża tW r. 1924 w yruszy! ibn Saud na wiel­

ką w ypraw ę przeciwko królowi Hadżasu Husseinowi, w którego posiadaniu były św ięte m iasta Mekka i Medyna. Król H edżasu obw ołał się w r. 1917 królem

całej Arabji « od tej chwili s ta ł się śmier­telnym wrogiem sułtana Wahabitów. Jak długo jednakże Hussein s ta ł po stronie Anglików. W ahabici nie mogli myśleć o w ypraw ie wojennej przeciw ko niemu. Ale skoro tylko am bitny władca^ H edżasu zaczął się usam odzielniać, wybiła godzi­na ibn Sauda. G dy Hussein w m arcu 1924, po -zniesieniu kalifatu przez tureckie zgrom adzenie narodow e, dał się obw ołać kalifem, W ahabici zaczęli się p rzygo to ­w yw ać do w ojny, k tóra w ybuchła w je­sieni. Hussein musiał aibdykować. Syn jego, Ali, bronił się jeszcze cząs jakiś w Medynie, ale ; on musiał ustąpić, gdy ibn Saiud wzeimian za koncesje terytorialne uzyskał pomoc finansowa u Anglików. W r. 1926 został ibn Saud obwołany w M ecce królem Hedżasu. Cała północna i środkowa Arabia od Morza Czerwone* og do Zatoki Perskiej, znalazła się w je­go ręku.

Jego m arzeniem od tej chwili jest stw orzenie ogólnoarabskiego państwa na gruncie czystego mahometanizmu. IbnSaud zam ierza dalej ogłosić się kalifem. Indyjski kongres panm ahom etański juiż w r. 1925 pow ziął uchw ałę za obw ołaniem Sauda kalifem. Tym czasem sułtan W a­habitów nie ustaje w dążeniach do fak­tycznego zjednoczenia w szystkich ziem na półw yspie arabskim pod swojem pa­nowaniem. Już w r. 1926 zw rócił chciw y z w rok w kierunku Y ernenn, nad k tórym rozciągnął sw e w pływ y przez układ z imamem Assyru, k tó ry podlega imamowi Yemenu, Jahji, I w tym w ypadku spot­kał się z poparciem Anglji. podczas gdy Jahia szukał pomocy u Włoch.

WaC&i na granicy öxafkuOd m arca 1928 r. groził w ybuch woj­

ny pom iędzy W ahabitam i a ustanow io­nymi przez Anglję książętam i Iraku i T rans jordanji. Napady plemion w aha- bickich na terytorjum Iraku zbiegły się z pow staniem jednego z szejków Fejsala el Dewisza. Dopiero po zaw arciu trak ­

ta tu przyjaźni z Persją udało się Angli­kom uwięzić Fejsala i doprow adzić do ugody tego ostatn iego z ibn Saudem, podpisanej w r. 19,33 na pokładzie b ry ty j­skiego okrętu w ojennego w Zatoce P e r

“Damascüe , •,.--...Bagdad/ %

tiereida o

oMekha

A R A B I E

Terem walk w Yemenie.

sk le j. Od tej chwili, ibn Sand dotych­czas zajęty wypadkami na granicy Iraku, zaczął się przygotowywać do wyprawy przeciwko imamowi Yemenu.

W lalzenia o unfi panataG&ßiet

Ruch w yzw oleńczy w śród Arabów i m arzenia o zjednoczeniu całego św iata arabskiego obudziły się już dawno, a w y ­buchły z wielką siłą i zyskały realne podstaw y w czasie wielkiej wojny, kiedy to Anglicy we w łasnym interesie organi*

202 milionów franków szwajcarskichstracili obywatele polscy w bankructwie

wielkiego banku szwajcarskiegofranków szwajcarskich; odsetki, jakie bank płacił od tych lokat, w ynosiły pół procent rocznie.

Obecnie istnieją małe szanse, by su­mę tę, — po przeliczeniu na złote przeszło 350 milj. zł., — odzyskać. W r a z ie nie­wypłacalności bowiem firm szwajcarskich ustawodawstwo szwajcarskie daje swoim obywatelom przywilej pierwszeństwa przy zaspokajaniu pretensyj i dopiero po zaspokojeniu obywateli szwajcarskich przychodzi kolei na wierzycieli zagra nicZnych.

Z Warszawy donoszą:Niedawno wielki bank szwajcarski,

„Banque d'Escompte Suisse“, zawiesił w ypłaty. Bank ten nie miał wprawdzie żadnych interesów w Polsce i nie był u nas nigdzie finansowo zaangażowany, jak również banki polskie nie utrzym y­w ały z nim ściślejszych stosunków, zato jednak cieszył się on wielkiem zaufaniem osób prywatnych z Polski, — głównie arystokracji rodowej oraz przem ysłow­ców i wielkich kupców.

W banku tym ulokowanych było pie­niędzy z Posiki na sumę około 207 milj.

— 210 «—

— Jakże mógłbym się czuć szczęśliw ym -w Jem m ałżeństwie, jeżeli nigdy nie mogłem za­pomnieć Olgi, mej pierwszej żony, jeżeli obraz jej 'stał od pierwszej chwili m iędzy mną a Sydonją?

Na twarzy Jerzego odbiło się wielkie zdumie­nie.

*— Jakto? I m ówisz o fern tak spokojnie? P o ­w inieneś się starać zapomnieć o twej pierwszej żonie, gdy o ile słyszałem , zdradziła cię!

Janusz nie m ógł się już dłużej powstrzym ać. Zerw ał się z krzesła i położył obie ręce na ramio­nach Jerzego.

— Jerzy, to nieprawda! O, ty nie pojmujesz, jaki ja Jestem szczęśliw y — a zarazem jaki biedny!

Pom yśl sobie, okazało się, że Olga była zu­pełnie niewinna! B yłem ślepy, szalony i okrutny, gdy nie chciałem w ierzyć jej zapewnieniom. Od dwóch tygodni wiem ,że ten łotr W ólecki popełnił krzyw oprzysięstw o. Uciekł on jednak i policja po­szukuje go, jak dotąd bez skutku.

Ale i Olga zniknęła i w szystkie moje staraniaw celu odkrycia miejsca jej pobytu, pozostały bez rezultatu.

Jerzy przysłuchiwał się słowom kuzyna z nuj- większem zdziwieniem.

— Biedaczka — zawołał. — W ięc naw d rie wie, jakie szczęście na nią czeka!

Ale mam nadzieję, że przecież wcześniej czy później odnajdziesz ją, a w ów czas szczęście w asze będzie jeszcze w iększe.

Żal mi jednak drugiej twej żony, Sydonii, któ­ra musi cierpieć z powod utego przykrego dla niejzwrotu.

TU WYCIAC!

zowali powstania arabskie przeciwko Turkom, obiecując Arabom poparcie ichniepodległościow ych dążeń i dając im po­moc m aterialną i w m ateriale wojennym.

Ibn Saud mógł opanow ać większą część Arabji nie tylko dzięki własnym zdolnościom i bit,ności swego ludu, ale przedew szystkiem dzięki poparciu Angli­ków, k tó rzy w ygryw ali go dla swych w łasnych celów. Dużą rolę w rozwoju w ypadków odegra ła niewątpliwie kon- kurencia pomiędzy Anglia i Włochami, które, szukając terenów dla swej ekspan­sji kolonialnej, zw róciły baczną uwagę na półw ysep arabski.

W ojna ibn Sauda z imamem Yemenu ma niew ątpliw ie także i pokład religijny, Wahabici traktują Yememitów jako od- stepccvw, Yemen i ej uważają Wahabitów za fanatyków religijnych. Ale za tern w szystkiem kry je się ambitny plan ibn Sauda utworzenia wielkiego państwa pan- arabskiego i obwołamla sSę głowa świata mahornetańskiego przez przybranie god­ności kalifa. Godzi to w interes przede­w szystkiem Anglji, k tóre w zjednoczeniu świata arabskiego i mahometańskiego widzi wielkie niebezpieczeństwo nietylko dla swoich w pływ ów w Arabji, ale i w siwov’h posiadłościach azjatyckich i a fry kań: Uch. (Irak, droga lądow a do Indy .i, P a lestyna i Egiipt.)

To też p rasa angielska okazuje żyw e zaniepokojenie w ypadkam i w Arabji. Nie­które dzienniki w skazują niedw uznacz­nie na działalność W łoch na półwyspie arabskim. Niewątpliw ie nietylko dla ochrony życia sw ych obyw ateli Angija -i W łochy w y sła ły sw e krążowniki na wo­dy arabskie. W każdym razie prasa an­gielska w zyw a rząd do niedopuszczenia do naruszenia rów now agi w Arabji przez ibn Sauda.

Imam Yemenu, Jahia. wbrew pierwot­nym pogłoskom nie zginął i przygoto- w uie się do rozpaczliwej obrony swejstolicy, bezpośrednio już zagrożonej przez w ojska w ahabickie. Nie ulega jednak w ątpliw ości, że pozostaw iony samemu sobie, będzie m usiał ustąpić przed prze- w ażająccm i siłami króla Hedżasu.

(Bunt irojsftim am a Ifemenu

Z Kairu donoszą, że wśród wojska imama Yemenu wybuchł bunt. W ahabic ki minister spraw zagranicznych depeszo­wał do przedstawiciela dyplomatycznego Hedżasu w Kairze, że król Ibn Saud zor­ganizował administrację cywilną w za­jętych przez jego wojską obszarach. In­teresy obywateli cudzoziemskich będą strzeżone. Król wydał ostre zarządzenia, celem uniemożliwienia grabieży i rabun­ków. Z Dżedaih do Hodeidy udali się u- rzędnicy wahabiccy celem przejęcia ad­ministracji.

IIHIIIIII ł lHIII ł l l l l l l l l l l l l l lHIł l l l l l l l l l

Jibonufcte „ f ied em G ros*y

•HI

u

— 211 —

C zy gdyby nie to • niespodziewane odkrycie, nie m ógłbyś być z nią szczęśliw y?

Janusz zw lekał przez chwilę z odpowiedzią.— Jeżeli mam być szczery... to nie — odpo­

wiedział cichym głosem i spuścił g łow ę na pierś. — Nie chcę czynić Sydonji żadnych zarzutów. Ale, gdy się jej oświadczyłem , kierowałem się tylko wdzięcznością za opiekę, jaką mnie otaczała w cza­sach mojej ślepoty, oraz pragnieniem dania dzie­ciom drugiej matki. Nie czyniłem jej też tajemnicy z moich uczuć.

Ale nadzieje, jakie w niej Dokładałem, nie ziści­ły się. Winą tego jest różnica naszych charakte­rów. Sydonja jest dumna, niesprawiedliwa i szor­stka. Dzieci nietylko, że nie kocha, ale je nawet nienawidzi i żąda, bym je oddał z domu.

Stosunek nasz pogarszał się tedy z każdym dniem.

Na wzmiankę o dzieciach Jerzy miał już na ustach pytanie o pokojówkę Klarę, która była dla nich tak tkliwą opiekunką, ale lękał się je w ypo­wiedzieć.

— W ięc twoje połączenie się z Olgą byłoby dla ciebie podwójmem szczęściem —■ rzekł tylko. — W yznanie twoje, nie zdziw iło mnie zbytnio. M s z ę się przyznać, że już w tenczas, gdy widziałem po raz pierw szy twą obecną żonę, nie zrobiła ona na mnie dodatniego wrażenia. Jej duma i niesprawie­dliwość oburzyły mnie nawet bardzo.

Tak, tak — dwoje ludzi powinno sie dobrze po­znać przed ślubem. Bo szał jest krótki, ale żał długi!

D ośw iadczyłem tego niestety na sobie ,

H u tttc xODZIEDZICZYŁ

— Patrzcie, co zk grzeczny i miły chłopa­czek...

— Tak, to on ma po ojcu. Jego te® zawsze za dobre zachowanie

w ypuszczają z więzie­nia o jeden do dwóch m iesięcy przed czasem.

POCIECHA.P m X. — Czy tyJko

ten płyn doprawdy po- może n*a moją łysinę?

Fryzjer. — O, parnedobrodzieju, słowo ho­noru. iż po kilkorazowem użyciu pan dobrodziej obronnie i a'k najdziksza ma«Jpa... . '■

KRYZYSOWA

No identysty

IOWA - ,KONIECZNOŚĆ.

; cóż było u Bolało? w yrw ał nu

cię

dentysta reszty

— Tak, dw a zęby. . . .

_ przecie® bolałtylko jeden.

— 1 ak, u<- nie mógł wydać z 10 zł.

LOQ1KA._ W iesz, doktór po­

wiedział. że nasz wujek ma prawdopodobnie wO-

‘‘U ' t t e ’S U . t o ! w->» dale chodzi

Page 7: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

,S X E .U L .M , G R O S ? r Str. 1

SPORT I KULTURA FIZYCZNAWspaniałe zwycięstwo polskich bokserów w Gliwicach

Polshi ś l« ł$ l* — @e»olslei ŚłeąsH 11:5P o w znow ien ia stosunków sporto*

wyełi ze Ś ląskiem Opolskim p rzysz ła obecnie kolei na bokserów , k tó rzy o d ­nieśli w span ia łe zw ycięstw o w uib. piątek w G liw icach, nad najlepszą reprezentacją, Śląska O polskiego w stosunku 1-1:5. Mo­gło ono b y ć jeszcze w iększe, gdyby nie fatalny zespól sędziów -niemieckich, k tó­rzy p rzed kom prom itującą porażką ra to ­wali b a rw y sw oich zaw odników p rzez k rzyw dzące P o lak ó w rozstrzygnięcia.

Z aw o d y o d b y ły się w w ielkiej sali strzelnicy w Gliw «each w obecności oko­ło 1200 osób. Z ram ienia m iejscow ych czynników oficjalnych p rzybyli m. in. kierownik w schodniego okręgu sporto­wego Hem'zel-, bu rm istrz Pyskow ic Tschamder, ze s tro n y polskiej zaś pp. in­spektor Jez io rsk i. dyr. P o sad a , o raz przedstaw iciel konsulatu polskiego P o lr woda.

-Przy dźw iękach o rk iestry SA. w k ra ­czają n a ring rep rezen tanci Polskiego Śląska, w itani b u rz ą oklasków , następnie zaś N iem cy, w k tó ry ch imieniu w itał ze­spól P o lsk i o ra z gości kierow nik sportu bokserskiego na Ś ląsku p . Graniczmy. Za serdeczne przy jęć e naszych reprezen tan­tów podziękow ał d y r. P o sad a w dtużr szem przem ów ieniu , w ygloszonem w ję­zyku polskim . Z obu s tro n następuje w y­miana upom inków , poczem o rk iestra odeg ra ła w pierw hym n polski, następnie zaś niem iecki „H o rst W essel'“.

,W śró d ogólnego napięcia następuje p ierw sze spotkanie w w adze m uszej: Ja ­rząbek (P) — D ziubiński (N). P oczą tko ­wo D'z. jest b a rd z o ag resyw ny i Ja rz ą ­bek znajduje się c a ły czas -w pozycji w yczekującej. O d drugiego sta rc ia P o ­lak przechodzi do o fenzyw y. C zęsto tra ­fia z pó ł dystans u. jednak sam otrzym uje tw arde p ro s te w o sta , tak , że pod koniec drugiego s ta rc ia krw aw i, lecz w alkę cią­gle p row adzi. W es ta tn iem starciu Polak przechodzi do generalnej o fenzyw y ń nie daje m ożności N iem cow i odetchnąć. Z w y­cięża na pumkty Ja rz ą b e k (2:0 dla Po l- ski)»

W aga ikogyida: Zdaw ało się, źe m ały, K raw czyk (;P) nie w iele w sk ó ra z o wiele w yższym i lepiej zbudow anym F igurą (N). O sta tn i rzu ca się o-drazu z furją na Polaka. C elny podbródkow y K raw czyka Kładzie jednak F igu rę na deski. W drm giem sta rc iu Niem. ec znów atakuje, lecz spokojna p o staw a K raw czyka w yprow a­dza g o z rów now agi, p rzyczem ostatn i przedew szystk iem lew ą p ro s tą „obrabia górne i dolne „ p a r tje “ Niemca. N astę­puje d ru g a w y so k a runda dla K raw czy­ka. P odobnie w y g ląd a trzecia runda. O głoszenie w yniku rem isow ego w yraźnie krzyw dzi P o laka, k tó ry m iał w alkę bez­apelacyjnie w y g ran ą . (3:1 dla Polski.)

W watfoe piórkowej R udzki (P), nie­zawodny nasz rep rezen tan t, pokazał się znów z najlepszej s tro n y . M łodziutki Hartman pragnie narzucić Rudzkiem u swój sty l, tak, ż e p ierw sze starcie, ze względu n a defenzyw ną w alkę R udzkie­go, je s t w y ró w n an e . W drugiem ii trze* ciem starciu R udzki w ykaza ł dopiero sw e walory. Na p ó łd y stan sie R udzki trafia o w iele częściej, a jego ser je odnoszą tpodziewame rezu lta ty . Niemiec słania •hę cdągle w „clinszu“. P rz e z dw a o s ta t­nie starcia w y so k o w ypunktow ał on Hartmana. (5:1 d la Polski.)

W w ad ze lekkiej W iechuła (iP), nasz debiutant, sp isa ł s ię doskonale. W wal­ce z ru tynow anym K rautw urstem (N) nie rokowano m u zw y cięstw a . Jakże w ięc wielkie b y ło zdziw ienie, gdy K rau tw urst w drugiem starciu 3-krotn-ie idzie na deski. Z w ycięża W iechuła. (7:1 dla Polski.)

W w ad ze półśredmlej stoczono najład­niejszą w alkę w ieczoru . G burski (P) w y ­kazał iszczytow ą form ę i zn a laz ł w swoim przeciw niku K ucharskim (N) b a r dzo groźnego p rzeciw nika. Od drugiego starcia sku teczność ciosów Polaka daje się w yraźn ie odczuć. W y g ry w a w ysoko ■na punk ty G b u rsk i (Polska p row adzi 9:1.) P o tym w yn iku konsternacja w śród Niemców sta je s ię co raz bardzie j wi­doczna.

Z chw ilą u k a z a n a się na ringu P o laka Kowaczka słychać b y ło tylko nikłe oklas­ki; t rw a ły one zaś długo, gdy ukazał się W ojtke. Z daw ało się, że Niemiec roz­gromi P o laka, jednak W ojtke nie tylko, że o trzy m y w ał po tężne ciosy , ale p rze­szedł do d e fen zy w y i w alczy ł bardzo słabo. Polak w osta tn ich minutach walki był w yraźn ie lepszy , lecz został sk rzy w ­dzony p rzez ogłoszenie zw ycięzcą Wojt"kego. . ,

N ajsłabsza w alkę stoczono w w adze półśredniej: WysLrach (P) — Kuhnert

(N). Obaj w alczą anem icznie 1 p raw ieże w cale nie uderzają. Sędziow ie orzekli w ynik rem isow y. (10:4 dla Polski!)

Dopiero po w alce okazało się, że Wy* strach zupełnie przem ilczał fakt, 'że w y­raźnie unikał sta rc ia z Niemcem, gdyż cierpi na -c-stre zapalenie okostnej i bez­pośrednio- po w alkach m usiał s ię udać do szpitala.

Najbardziej zaciętą walkę, jednak s to ­jącą na niskim poziomie sportow ym , sto* czopo1 w w adze ciężkiej: L iterek (P) — K roem er (N). P rz e z w szystk ie 3 starcia obaj okładają się wzajem nie m orderczym i ciosam i. P o d koniec w alki U herek sta ­w ia w szystko na jedną kartę a w yraźnie przew yższa. W ynik rem isow y krzyw dzi Polaka. (O stateczna punktacja 11:5 dla Polski.)

W ynik, jaki uzyskała polska drużyna, napawa-: nas wielką radością. P o lacy w y ­grali bezapelacyjnie i w szyscy bez w y­

jątku zasługują na słow a pochw ały za dziarskie bronienie b arw Polski. -

Z w ycięstw o Polsk i było szeroko ko­m entow ane w Gliwicach. Odnieśliśmy więc nietyiko sukces sportow y, ale prze­dew szystkiem propagandow y. S łow a uznania należą rów nież k ierow nictw u polskiej drużyny, a m ianow icie dyr. Ro- sadzie i kapitanow i sportow em u p. D y r dzie. k tó rzy opiekow ali się naszem l re* •prezentantam i z całą troskliw ością. Nie można rów nież przem ilczeć roli sekun­dantów , a to pp. W ieczorka i B iałasa, k tó rzy w yw iązali się ze swoich obo­w iązków rów nież bez zarzutu. Z astrze­żen ia m oglibyśm y jedynie mieć co do kw estii sędziow ania. W ringu na zmianę sędziow ał ze s trony Polski p, Kocur, k tó ­rego rozstrzygnięcia b y ły obiektyw ne, z a ś ,z e s trony niem ieckiej naogół s tro n ­niczy sędzia p. W iescholek. Na punkty sędziow ali ze s trony polskiej red. K araś, z niemieckiej zaś p . G arncarz.

Pierwszy mecz i pokazy szermierczew Rybniku

29 kw ietnia b r. o godz. 1930 odby ły ztonska z Paszkem m florety, p. H. Sta* się zaw ody szerm iercze m iędzy repre- noszków na z R. Ruśnikiem na fk>rety. P . zentacyjną drużyną szerm ierczą juniorów Z aczyk Pól. Klub Sport. Katowice z L. Pal. Klubu Sportow ego K atowice, a Khi- Radeckim P o i. Klub Sport. Katowice na hem Szerm ierczym p rzy Zw. Ofic. Re* szpady. A. SobSk P o l. Klub Sport. Kato* zerw y. Drużyny, w alczyły po trzech za- w ice z L. Radeckim . Dypl. fechtm istrz wodników, a m ianow icie: s tartow ali z Koza z K. Daszkiem na szable. T . Zaczyk Pol. Klubu Sportow ego Katowice pp. Kar- z Ą. Sobiikiem na szaible. P . dyr. Qolling czy p rzy Zw. Ofic. R ezerw y by ł repre- z dypl. fechtm istrzem Kozą na florety. zenfOwany p rzez pp. P aw lasa 1 Chromi- W skład kolegjum sędziów wchodzili ja- wicM, Gniłka i M leczak; Klub Szermier* ko przew odniczący pp. dyr. podpułk. w . ■ ka. P ierw szą walkę w y g ra ł P aw las (Klub st. sp. F . Golling,, jako boczni sędziowie Szerm ierczy p rzy Zw. Ofic. R ezerw y Ry* pp. Dr. W ilczek, asp. M ańka, fechtm istrz ibnäk) w stosunku 5:2 do M leczaka z P d . W . Je rzy i E. Herman, — w pokazach p. Klubu Sport. Katowice. P o dalszych kilku Dr. Adam Papee. przew odniczący okręgo­wa,lk ach młodzi szerm ierze rybniccy w y- wej komisji organizacyjnej, równali 3:3. D alszy ciąg tum ieju stał ,pod Ogólny .podziw publiczności budzili pp. p rzew agą Pol. Kluibu Sport. Katowice. W dy r. Golling i dypl. fechtm istrz Koza, któ- czięści pokazowej w ieczoru szerm iercze- rzy sw oją piękną i s ty low ą w alką na flo- go W ystąpiły panie: p. Jeziiorska z I. S k ; re ty w y k a z a ł w ysoką klasę 1 pew ność skiego Klubu Szerm ierczego, Katów ićfe," we w ładaniu bronią. Niemniej zachwyca* b y ła m istrzyni Śląska, kandydatka do no się w ałkam i pokazow em i pań, k tó re m istrzostw Europy, oraz p. Stanoszików- s ta ły na bardzo w ysokim poziomie tech­na z I. Śląskiego Klubu Szerm ierczego nicznym. P p . Sdbik, h aczy k . Paszek, Katowice, by ła w icem istrzyni Polski. W K aczm arczyk. R adecki i Ruśnioik wyika- w alkach pokazow ych w alczyli: p. H. Je- zali św ietną formę i rutynę.

„nucił" W1K. HalfloM w lotfziD ziś odbędzie się w Polsce tylko, ieden

mecz ligowy, a mianowicie Ruch — Ż. K. $• w Łodzi.

(Mecz ten zapow iada się interesująco. W tegorocznej kam panii ligowej Ruch pokonał bez specjalnego w ysiłku Gracovię i W isłę, a obecnie rozgrom ił Podgórze, uzyskując nie- notow ano w kronikach ligowych w ynik 13:0. W roku ubiegłym w Łodzi Ruch pokonał Ł K. S. w stosunku 3:0, zdobyw ając dzięki te­mu m istrzostw o Polski. Ruch jest stuprocen­tow ym faw orytem dzisiejszego spotkania. Sę­dziow ał będzie sędzia krakow ski p. Rutkow ­ski.

Sport w Wielk©psSs<eD w a m ecze hokejowe. Dziś o godz. 9 ro ­

zegrany zostanie meoz z cyklu rozgryw ek o m istrzostw o m iasta Poznania m iędzy „Lechją i zespołem .Z uchow atych“ a bczpośredmio potom o godz. 10,30 staną do w alki drużyny „W arty“ i „C zarnych“. Oba m ecze rozegra­ne zostaną n a boisku przy ul. F r R atajczaka.

„Sokół“ — „Polonia“ Kępno. Zaw ody pił­karskie o m istrzostw o M. B, m iędzy pow yż- szemi drużynam i, odbędą się dziś w Kępnie, n a boisku „Sokola“.

„Legia“ — „ Polon] a“ (Leszno) o mistrz. w Waisie „A“. Tylko jedno spotkanie odbędzie się dziś o m istrzostw o klasy „A“ POZPlN. 0 godz 11 na Stadionie Miejskim zm ierzy s-ę jed e n as tk a „Legii" z „Polonią“ z L eszna

„Warta" spotyka się z „Tennis Bonussłą Berlin. 0 godz. 16,30 na boisku własmom ro ­zegrany zostanie meoz tow arzysk i m iędzy zespołem ligowej „W arty“ a silną drużyną berlińską „Tenmiis B orussia“ . O statn ia już gra­ła z zespołem pożnaik&un w Berlinie. W ów ­czas Poznaftczycy byli w swej najlepszej for­mie i pokonali Niemców w stosunku 5:2.

©Sserl w Częstochowie

Dziś o g 15 odbędzie się w Częstochowie o tw arcie pływalni „B ałtyk“. K. O. S. V icto­ria urządza tam zaw ody sportow e, w k tó ­rych uczestniczyć mogą rów nież niecało m o­wie tego klubu, Tegoż dinia o &. 17 na boisku

na Zawodztu w Częstochow ie Teaim A: B ry ­gada (m istrz w iąsenny ), — V ictoria (m istrz 1933 r ) . T eam B : Częstochow ska S kra — Tu­ryści. ..

W biegu na przełaj o m istrzostw o m. Czę­stochow y, dnia 3 bm. n a czterokłlome-troweł trasie m iędzy . cegielnia B ogusław skiego a Stadionem O brony Niepodległości, m istrzo­stw a zdobyli: li) G ałuszka (W m. 43 sefc.)B rygada, 2) Szew czyk (11 m. 41 sd k ) Vic­toria, 3) Leszczyński, B rygada.

#Snorf w Cleszyłsklem

Bielsko - B iała. Boisko T. S. LL; Biała, ul. Kolejowa o godz. 10,30 odbędzie' się mecz o m istrzostw o klasy A, Biała Lipnik J PKS. C zechow ice Boisko T . S. L. B iała o godz. 17 — „H akoah“ — Leszczyński K. S.

Żywiec. B. S. C. „Stumm“ — RKS. „C zar­ni“ Zabłocle.

Dziedzice. B. K. S. — G rażyna.Skoczów , o m istrzostw o B U&L K. S . Sko­

czów — Beskid Andrychów.B rzeszcze. K. S. Kopalnia B rzeszcze —

BBSV. B-Liga.

SporI w Zagłębiu DąbrowstelemWIELKIE IGRZYSKA W DĄBROWIE.T ydzień P . W . i W. F. w Zagięto ku został

przesunięty na czas od 20 — 27 m aja hr. B ogaty p rogram T ygodnia będzie rew ją n a j­lepszych zaw odników Zagłębia, bez w zglę­du na przynależność organizacy jną. Pnzed Tygodniem każde m iasto przeprow adzi za­w ody eliminacyjne. „Tydzień“ rozpocznie się 20 maja, w ielką rew ją zaw odników na „Zie­lonej“ w D ąbrowie. Spodziew any jes t udział kilkuset sportow ców .

Zaw ody kolarskie w Strzem ieszycach. 13 bm. w S trzem ieszycach odbędą się zaw ody kolarskie, k tó re będą częścią p rogram u ty ­godnia L. O. P . P . P rócz nagrody przechod­niej. ufundowanej przez zarząd gminy, kie­row nictw o zaw odów ufundowało jeszcze dwie inne nagrody . Zainteresow aniem zawodami bardzo duże.

Sensacyjny pojedynek asów kierow nicy. Zapow iedziane na dzień 10 maja br. ogólno­polskie w yścigi m otocyklow e na torze S. T. S. „Unja“ w Sosnowcu w zbudziły ogromne

zainteresowanie wśród najszerszych warstwsportow ych Zagłębia Dąbr. i Ś ląska. Ulubie­niec Sosnow ca Langer (W arszaw a), odw ażni ryzykanci B aron i K rysta (Bielsko), znajdują­cy się w doskonałej formie Ziółkowski (Poz­nań) w alczyć będą o lepsze miejsca . z in ­nymi, z pośród k tó rych w ystarczy , że wy­mienimy takie nazw iska, jak W eyl, Bogusław ­ski, Gębala, Ba*theU, B reslauer i inni. W ab ka o p rym at w ym ienionych w y ż e j . asów da niew ątpliw ie, miłośnikom sportu m otocyklow e- go szereg silnych w rażeń i będzie rzadką okazją podziwiania b raw urow ej jazdy najlep­szych żużlowców Polski.

fport na łlęsknCZYŻBY NOWE NIESPODZIANKI W ŚLĄ­

SKIEJ LTOZE.O statn ia niedziela była, zdaje się, przeło­

mową. o ile chodzi o m-espotizi-ew-ane wyniki, jakie uzyska ły dw ie pretendujące do m istrzo­s tw a drużyny, a to N aprzód i Śląsk. N aprzód uzyskał w Bielsku w ynik rem isow y, zaś Śląsk przegrał niespodziew anie do Chorzow a. Dziś C horzów gości w K ról Hucie, gdzie m ie r z y się z AKS. Czy i tym razem Cho­rzow ow i uda się zw yciężyć — tmdmo prze­widzieć. Na boisku Słoyiamt zm ierzą się 91o- v ian z BBSV. Bielsko. Ciekawe spotkanie za­pow iada się rów nież na boisku „06“ w Za­łężu, gdzie przeciw ko gospodarzom w ystąp i „Sląśk“. Czarni Chropaozów goszczą u sie­b ie KS. Dąb. Spotkanie to zapow iada się spe­cjalnie ciekawie, gdyż oba zespoły uchodzą za benjam inków ligi O rzeł bez walki w y ­gryw a 2. pumkity w obec w ycofania IFC. g mi­strzostw . .

W A Masie zm agania o ty tu ł m istrza gra­py znajdują się p raw ieże w fazie decydują­cej. W grapie I odbędą się dziś następujące spotkania: „07“ Siem ianowice Iskra, Śląsk Siem ianow ice — 22 Maiła D ąbrów ka, „99“ M ysłow ice — Jedność M ichalkowice, Ko­ściuszko Szopienice — Sola Oświęcim, „06“ , M ysłow ice — Rożdzień Szopienice. Grupa II: K olejow e PW . — Naprzód. Katow ice, Pogoń K atowice — „20“ Bogucice, Czarni Oświęcim — Policyjny KS. Grupa IB : W aw el NowaW ieś — K resy Król Hutą, IKS. Tarn. G óry —: Zgoda Bielszo wice, N aprzód Rudą — Sile­sia Łagiewniki, Pogoń N ow y Bytom — Sla­win Ruda, S trzelec Hajduki — KS. Brzezinką. Pocąątek w szystkich spotkań o godz. 16,30.

BOKSERZY W ISŁY KRAKOWSKIEJ DZIŚ W WIELKICH HAJDUKACH.

Z pow odu niem ożności p rzy jazdu W isły na dzień 4 m aja odbędą się te zaw ody w nie­dzielę 6 bm. o godz. 16,30 w ogrodzie p. B rze­ziny przy m. K a'iny. Skład obu drużyn Jest n a s tęp u jący Polok — Juszczyk, m istrz Kra­kow a, R yspa — Pilch, M anecki — Mach, Kcrzeniec - r U rbańczyk, P onanta — Korze­n ie :, m istrz K rakow a, B j e n e k M i e c z y s ł a w * ski m istrz K rakow a, Popok — K arol, P a­sieka — Zienkiewicz.

BACZNOŚĆ MIESZKAŃCY SIEMIANOWIC.Dziś o godz. 15 urządza Tow ■ Ofimn. So­

kół, Siemianowice, na boisku K. S. „Iskra“ zaw ody lekkoatletyczne o m istrzostw o gniaz­dowe.

K. S. „POGOŃ" KATOWICE - T. S. BOGU­CICE 20.

6 bm. odbędą się na boisku „PogotrT in­teresujące zaw ody o m istrzostw o A-klasy między pow, zespołam i

SPO R T W SM P,D zisiejsze rozgryw ki ligow e będą m iały

wielk- w pływ na układ tabeli. Zaciętą w alke stoczą ze sobą d rużyny Łazisk i Król. Hu­ty. Zespól O rzesza, u trzym ujący się na cze­le tabeli w yjeżdża do Panew nika, gdzie bę­dzie musiał w ydać ze siebie w szystko, aby odnieść zw ycięstw o i p row adzenie nadal ti- trzym ać. D rużyna Panew nika popraw ia s ta ­le sw ą formę, to też liczyć się należy z in- teresującem spotkaniem . P lan rozgryw ęk przewiduje następujące spotkania: SM P. L?- ziska Średnie — SM P. Król. Huta, SM P, Pa- newnlk — SM P. Orzesze* SM P, Radllg —* SM P. B lcrtu ltow y.

P ozatem w okręgach odbędą się licznie mecze, z k tó ry ch podajem y: SM P. Siem ia­nowice „Z orza“ — SM P. K atow ice III, SMP. Kopciowice — SM P. Bieruń Nowy, SM P. Ur- banow ice SM P. K osztow y. P oczątek spot* kań w yznaczono na godz. 1620.

K. S . ODRA MIASTECZKO.

6 bm. odbędzie się na boisku w M iastecz­ku z okazji 12-letniej rocznicy wielki festyn sportow y w k tó rym udział b ierze: 4 druż- koszyków ki, 4 druż. pięstów ki, 6 druż. siat­kówki oraz 8 drużyn w piłce nożnej między innemi Spiel- und Sporterein Beuthen Dom- brow a oraz druż. st. panów. Oprócz tego od­będzie s :ę bieg sztafetow y 4 X 100 m, O godz, 19 odbędzie się zabaw a taneczna w sali hotelu W olności, na której. O dbędzie -sj.e . rozdanie nagród.

Page 8: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

j . S tr . 8 „S I E D E M G R O S Z Y *

l ;.

a n ! o i d o b r z e k u p i s z<ylho w inch firmach

P r a i a « » » B iiii

mii i Rlad biz

pusymnla Irapna

f Telefon 21-118

MOTOCYKLE SACHS i ILO

Pierwszorzędne rowery marko we rowery balonowe

jak .W ittier, Astra, Brennabor, Goerike, Janus“ dalej

maszyny do szycia, wielki wybór aparatów radiowych

i t. d. po najniższych cenach poleca

J A N I N A B Ö H Mwhśc. Janina Berger

Mikołów G. SI., 3 go Mała 8

żądajcie wszędzie chodników

„Falaleum"Cena 50 gr. za 1 m. długości

ADWOKAT

Bogusław Staszakzawiadamia, że przeniósł swoja kancelarię z powrotem do

RUDY ŚL.ul. „Do Kaplicy“ nr. 11. Telefon nr. 520-05-

Potrzebna biegła stenotypistka.

Kredyt no budowę ro i

Posiadając 2.000 zł. m ożna nabyć par­cele i w ybudow ać dornek w M ysłow icach. Na reszte udzielam y pożyczki na 2¼ % rocznie do sp ła ty w ciągu 25—30 lat po 20 złotych m iesięcznie. Do sprzedania jeszcze

50 parcel tXTZT.obejrzenia p rzy ni. Skotniczej 33.

Zgłoszenia należy k ierow ać do Spół­dzielni K redytow o-B udow lanei „OSADA“M ysłowice, ul. P szczyńska 22.

Zag o t e f w k ę

r a b a t us t o s o w n e d l a k a ż d e g o pod względem c e n jakości i nieby­wałych warun ków p ł a t n o ś c i

miesięcznie ocząwsz

p okojow ychS k ł a d y otwarte o e z p r z e r w y od godz. 8—19.

Żadnych lilji na G. Śląsku nie posiadamy, jedynie w K atow icach, ul. J a g ie l lo ń s k a 3. Tel. 338-38.

IIdołączam y w artościow ą premię, k tóre są następujące: palta damskie i męskie, koł­d ry w atow e i pluszowe, obrusy jedwabne, w yżym aczkę i 1000 innych wartościowych podarunków.

TYLKO ZA ZŁ. 16,70 GR. w ysyłam y: 3 m etry m ateriału w najnow­szych deseniach na letnie ubranie męskie, 4 rntr. m ateriału na elegancką letnią suknię dam ską, 1 dużą chustkę t do odziania czysto w ełnianą o rozm iarze 12/4, 1 pul Iow er dam­ski w pięknych w zorach lub męski. 1 parę pantofli damskich, (podać rozmiar obuwia). 1 parę kalesonów dobrych letnich, 1 ko­szulę dam ską z dobrego madapolamu z jedw abnym haftem lub jedną koszulę męską, 1 parę reform z doskonałego tryko­tu, 1 parę pończóch czysto jedwabnych. 3 chustki dam skie z jedwab nem i ząbkami i jeden kaw ałek m ydła pachnącego.

TYLKO ZA ZL. 19,90 GR. w ysyłam y: 1 gotow e ubranie męskie gład­kie bostonowe lub duble w najmodniej­szych deseniach obecnego sezonu z pierw ­szorzędnemu w ykończeniem (podać nr. lifb rozm iar ubrania), 1 koszulę męską dzienną z najm odniejszych m ateriałów (podać nr. kołnierzyka), 1 parę kalesonów dobrych letnich, 1 k raw a t czysto jedw abny w ślicznych w zorach, 1 chusteczkę jedwabna z ładnym hafcikiem do ubrania ; 1 parę skarpetek deseniowych bardzo mocnych. T aki sam kom plet tylko ubranie z m ater­iału „kam garn-duble“ w e w szystkich kolo­rach, jest w cenie zł. 24,50 gr.

W ymienione kom plety w ysyłam y za za­liczeniem pocztowem , płaci się przy od­biorze tow aru. Bez ryzyka, o ile tow ar się nie podoba, przyjm ujem y go z powrotem i pieniądze natychm iast zw racam y.

A dresow ać: Polski T ow ar", Łódz, tri. Piłsudskiego 44/Od. K.

O głoszen ia REMINGTON, UNTER WOOD. IDEAL imascy- ny okazyjnie. Remont, Katowice, S taw ow a 3.

DOM w ładnej okolicy pow. Tarn. G óry dlaPARCELE na budow iska w Kosztow ach tanio 5 lokatorów , 2 ogrodam i, 2 i pół morgi rolisprzedam . Zgłoszenia do „7. G roszy“ pod do budow y, sprzedam tanio, zamienię na ta-„K. P .“ ._ kow y w Niemczech. Zgłoszenia „7 G roszy“

pod ,,53 K. K.“SKŁAD kolonialny (3 pokoje), czysz 40 zł.

, m iesięcznie zaraz do w ynajęcia. O strzeszów CZELADNIK

606

............. . . kr awi ecki na duże sztuki poś.... (W lk p .fn l. T argow a 4. Juszczak W ładysław , trzebmy zaraz. Je rzy M agiera. Kończyce, po-"

2261 d w ia t Katowice, Paderew skiego 16. 604

prawymarki „D odge“ 4-cylindrow y

DO SPRZEDANIAw całości lub częściowo. Wiado­mość „Polonja“ G a r a ż .

KAŻDY CZYTELNIK dziennika „SIE­DEM GROSZY" posiadać powinien kar­tę kw itow ą abonam entów miesięcznych na rok 1934. Dla posiadaczy kart, przy­gotow ujem y wielką niespodziankę. P re­num eratorzy pocztow i zachow ywać po­winni w szystk ie pokwitowania.

NOWOCZESNY kurs m aszyno-pism a, steno­grafii. Mielęckiego 8, III p. „P res to“ , telefon 336-61 2269 d

FORTEPIAN zagraniczny, krótki, k rzyżow y, okazyjnie sprzedam . Król. Huta, D w orcow a 3. m. 2.

SZANUJ sw ój grosz. Meble kupuj tylko we firm ie „M eblanko“, Katowice. M łyńska 5. U rządzenie kuchenne 7 części zł. 115, oraz najelegantsze jadalnie i sypialnie po bardzo niskich cenach. Sypialnia dębow a 350 złotych. D ostaw a bezpłatna. 5022 d.

NAJSTARSZE CHOROBY jak : cukrzyca,gruźlica płuc i kości, w szelkie choroby skó r­ne, żylaki, rany na goleniach, w ole na szy ­jach, choroby nerek i pęcherza, najstarsze choroby żołądkow e, astm a, choroby nerw ow e i um ysłow e, choroby kobiet i dzieci, now o­tw o ry i- narośla choćby najw iększe w ew nętrz­ne i zew nętrzne uleczalne. B ezpłatnych infor- m acyj udziela: R edakcja M iesięcznika „Ho­m eopatia 1 Zdrow ie“ — Katow ice. Jagielłoń- ska 3.

LECZNICA chorób skórno-w enerycznych, —Sosnow iec, S ienkiewicza 17a. W izyta 5 zł.

DOMY MEBLOW E. DĄB. dw a składy, K ato­wice, 3-go M aja 7, gmach kina „Gollosseum“, P szczyna, ulica S trzelecka 33. przed cmen­tarzem . W szelkie meble, kuchnie kompletne 110,— zł., sypialnie kom pletne 395,— zł. W ła­sne fab rykaty . — C eny kryzysow e. — O dsta- w ą bezp ła tna na ca ły Śląsk. 459

OSTRZEŻENIE. Jasnow idząca W ilma T nray, zw raca uw agę sw ym Możnym, zwolennikom i przyjaciołom , że p racu je ona nadal w yłącznie w Instytucie Graf. K arten T nray w K atow i­cach. tri. Kochanowskiego 11, mieszkanie 14. Z różnemi gabinecika.mi wróżbiarskiemu, k tó ­re się usadow iły w bezpośredniem . sąsiedz­tw ie, s ta ra jąc się p rzez podszyw anie się pod ad res pani Tiuray przeciągnąć klientelę na sw ą stronę, nie m a ona nic w spólnego i nie ponosi z a działalność tych pp. w różbiarek żad­nej odpow iedzialności. P an i T u ray w ykonuje sw,ą zaszczytnie znaną pracę nadał (m ieszka­nie 14) i nie m a bynajm niej zam iaru służyć za paraw an mniej lub więcej nieudolnym naśla­dowcom. — Przyjm uje się odw iedzających codziennie od 10 do 1-2 przed pot. i 4—6 po pał. — Seanse są dostępne dla w szystkich. Zamiejscowi m ają p ierw szeństw o w kolejno- ści.

POTRZEBNY czeladnik kraw iecki, możliwie na mundury w ojskow e. Zgłoszenia osobiste — 6 bm. 14— 16, restau racja Boguszew ski — R a­c ib o r s k a 11, W

DOM 8 pokoi, wolne mieszkanie. Katowice, K rakow ska. Cena gotów ką 12.000 zł. sprzeda biuro „H ipoteka", K atowice, 3-go M aja 23 H W*i i* ■ i ’ •- 605

SPRZEDAM MOTOCYKL m arki „Ardie“ 500 cm s, bardzo tanio. O ferty do „7 G roszy" pod „500 cm 8“._________________________________602

PLACE BUDOWLANE w Mikołowie, obok szosy asfaltow ej, dw oreec 10 minut, okazy j­nie sprzedam . Rybnicka 66. Szczyrba.

SPRZEDAM MOTOCYKL 225 cm 8. Cena 350 zł. W iadom ość „Polonia“ G araż. 601

SINGER m aszyna 65 zł., now a m aszyna 250 et. K raw iecka m aszyna 120 zł. na ra ty sprze­da Kornęk, K atow ice. Jagiellońska 7. 22774

URZĄDZENIE SKŁADU, kompletne, nadające się dla każdej branży, tanio sprzedam y, Kato­w ice, 3-go Maja 7 firma „Dąb“. 603

TANIO sprzedaje ubrania, palta, spodnie, obu­w ie i obuwie gumowe. Katowice, ulica M łyń­ska 23. 536

J f PouaAska giełda zMewe

W płacając na konto P. K. O. Nr. 301.746

ZL. 2.31

zapewnisz sobie Czytelniku codzienne doręczanie „Siedmiu G roszy“.

-J)

z dnia 8 m ila 1934 r Ceny parytet Pom ad.

Żyto 12,25—12,50, Psotnica 16—16,25, 0 * 1 « 12"12,50, Jęczmień 605-705 gr. 14,25—14,75. Mak a iy? 19—20, M aki pszenna 27,25—28,2$, Ospa żytnia 10,50" 11, O noch W iktorii 24—29, Gorczyca 38—40, Mak kęski 42—48, Wyki litow a 13,50—14, Peluszki 14-1- Makuch lniany tafie 19,50—20, Srot Soya 18—18,50, ' ' mozyma czerwona surowa 150—180, Przelot 90—110, Tl motka 25-30, Rai.gras an®ielski 59-65, Łubin niebie*' 7.50—8.50, Siemle lniane 37-60, Matki ziemniaczane 1' —15. Ziemniaki jadalne 2.80—3, Ziemniaki iabryazne kg. proc. 14—13 gr.. Inkarnatka 110—130. Usposobi«*- słabe.

JCącik cotwczy

S a m o c h ó dosobowy

limuzyna 6 - cylindrow y marki „Dodge“ bardzo tanio

DO SPRZEDANIA.Wiadomość: „Polonia“ G a r a ż .

n=

Helom# fffi ZaKonoilznane od 1602 roku.

Regulują żołądek, c h r o n i ą od reumatyzmu, cierpień wą­troby, nadmiernej O t y ł O Ż C i , a r t r e t y z m u , uderzeń krwi do głOWy, uśmierzają l i G Ili O- roidy, czyszczą krew i przy skło- nościach do obstrukcji są łagodnymś r o d k i e m p r z e c z y s z c z a ją c y m .

Użycie 1 do 2 piguiek na noc.Z q d a i z Z a k o n n ik ie m .

KILKA SŁÓW O OGRÓDKU WARZYWNYM.Staraniem każdej dobrej gospodyni po­

winno być dobre i um iejętne żywienie rodzi­ny i domowników. W ielką pomocą w tern może się stać ogródek, pełen w arzyw i ow o­ców, k tó re latem są nieocenione, a dobrze przechow ane i zim ą stanow ić powinny co­dzienną straw ę.

Podstaw ow ą rzeczą w w arzyw niku jest dobrze upraw iona ziemia. Należy ją jesienią głębóko przeorać, albo przekopać d zostaw ić na zimę w ostre j skibie. Pod w iosnę rozw ieść nawóz na jednej trzeciej części i znow u p rze­kopać, albo p ły tko przeorać, potem z ab tono­wać całość } w m iarę potrzeby robić z agon- ki. W następnym rbku jedną trzecią naw ieźć w trzecim rów nież tak, aby w 3 la ta cały o- gród był naw ieziony. Na św ierzym naw ozie dajem y: ziemniaki, kapustę, pom idory, ogór­ki; na 'dw uletn im : m archew , buraki, p ie trusz­kę, brukiew , rzepę ltd.; w trzecim roku gro­chy i fasole. P rócz obornika dobrze jest z a ­silać w arzyw a należycie przygotow anym kom ­postem, na k tó ry składają się: śmiecie zmieszkania, czy podw órka, naw óz z pod d ro ­biu j. gołębi, popiół z pod kuchni, . zielone chw asty w ypielone, dla św iń niezdatne, liście, zgrabione na jesieni w jakiś k ą t ogrodu lub podwórza, w szystko to podlew ać gorszemu pomyjami i mydlinami po praniu. W ciągu lata całą tę grom adę przerobić parę razy ło­patą, albo lepiej widłami o szerokich, zębach. Masa kom postow a pow inna w yglądać, jak czarna sypka ziemia. Taki kompost można u- żyw ać na zagowki, a jeżeli są .części jeszcze nie rozłożone, to trzeba czekać do następne­go roku, a jednocześnie zacząć sypać drugą gromadę. Na kompoście dobrze posadzić d y ­nie. Niektóre jarzyny nei znoszą św ieżeg o nawozu. Gdy zonria jest odpowiednio upra­wiona i nawieziona, trzeba pom yśleć o sa­dzonkach i nasionach. Nabywać je w uczci­wym składzie, lub, gdzie j e s t koto gospodyń,

sprow adzić nasiona z pew nego źródła, h chce mieć w czesna kapustę, niech zawczr; przygotuje grządkę pod rozsadę, od stro- południowej. Jak tylko ziemia rozmarzme * raz zabrać się do siewu; ponieważ w tei P rze byw ają przym rozki, a m łoda rozsada 5-- bardzo delikatna, trzeba ją na noc przy • wać, czy to s ta rą płachtą, czy garścią słom.' Takie nakrycie na dzień ardejrouiemy. Kapu­sty gęsto sadzić lecz n. p. na łokieć w kw adrat, a g łów ki będą duze i twara

Sadzonki pom idorów kupić od ogrodn_ - Jeżeli się chce sarno w yhodować, trz e r się w y sta rać o sporą skrzynkę, napem u _ dobrą ziem ią ogrodow ą i do niej juz w m y. w ysiać nasienie. T rzym ać w cieple, ale i ■. słońcu; gdy w zejdą, postaw ić na 'miały dużo św iatła. Pom idory s z y b k o roś.* trzyba je p rzesadzić w drugą skrzyń ę -• dziej, a do gruntu dać dopiero v.Gdy podrosną i zaczną kw itnąć trzeba . P • w iązać do palików , aby ow oc na ziem. leżał iw y tin a ć zbytnie gałązki.

W

Page 9: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

„ S I E D E M G K O S Z Y “ Str. 9

Pierwsza polska taterniczkaPierwsza w«i»raw«i vr«FS®le€$s&®rsS€«H wSWS wi©Bsea

Turystyka, czy li odbywanie podróży dla -wiasnej przyjemności, a nie dla wy* raźnie praktycznego celu, jest zjawiskiem zupełnie nowem w dziejach kultury św ia­ta. My, ludzie X X wieku, przebywający

' olbrzymie przestrzenie w Wygodnych w a­gonach ze słuchawkami radjowemi na uszach, nie zdajemy sobie nawet sprawy, jaką torturą star ala się podróż naprzy- kład dla szlachcica z XVI wieku. Na śmiałka, który w yruszał w drogę czyha­ły oceany bezdroży, pełne rozmokłej gli­ny lub piasku dokuczliwego, straszyły głębią niezbadana rzeki i jeziora, które trzeba było przebyw ać wbród. A każda karczma na rozdrożu była często siedli­skiem zbójców okrutnych, czatujących na majątek i życie podróżnych. Jednak na­wet w ów czas, w tym wieku niebezpie­czeństw napotykam y już na pierwsze śla­dy turystyki polskiej... I co najdziwniej­sza: tym turystą, co tak odważnie prze­zw yciężał ów czesne trudy podróży, p ier w szym prawdziwym miłośnikiem przyro­dy — była k o b i e t a .

Cofnijmy się w połow ę XVI stulecia.W miasteczku Kieżmarku, położonem

w zakątku Tatr, które król węgierski, Jan Zapolya, ofiarował polskiej rodzinie mag­nackiej panuje podniecenie niezwykłe. Na spokojnych zw ykle mieszczan spłynę­ła z w y ży n komnat pańskich w ieść nie­spodziewana i tak niesamowita, że zrazu nawet największe plotkarki w mieście nie dają jej w iary:

„Na Zielone Świątki żoha Albrechta Ł a ­s k i e g o , pana na Kieżmarku wybiera się w podróż w góry“.

Aże za głow ę chwycili się przerażeni obyw atele Kieżmarku. Góry! Czyżby wielmożna pani nie czytała dzieł Dawi­da Froechlicha, słynnego matematyka, którego, jak w yrocznię poważa cały świat naukowy. W szak uczy mistrz Dawid, źe Tatry są krainą groźną, i niedostępną, dzikością i spadz istością przewyższającą znacznie Alpy W łoskie, szwajcarskie 1 ty­rolskie 1 dziw ów wszelakich pełną.

Podobno (opowiadają o tern kumoszki miejskie) w okolicy Szczyrbskiego jezio­ra zam ieszkał w opuszczonej kaplicy smok ogromny, który napędza stracha nietylko ludziom, ale i zwierzętom. A gó*

i zalicza się do najw yższych szczytów świata. W ierzchołek jej pogrążony w wiecznej mgle, sięga najdalszych warstw powietrza dokąd nawet (o zgrozo !).. w ia­try nie dochodzą i gdzie człowiek, nie mogąc oddychać, umiera niebawem.

Jednak te ponure obrazy nie odstra­szają dzielnej białogłow y i pani Ła­ska spędza długie godziny dumania w

dzikiej, a pięknej dolinie Zielonego Stawu. U stóp jej b łyszczy clemnem' ślepiem je­dna z najgroźniejszych przepaści tatrzań­skich... Długo nie mogli się pogodzić mieszczanie z tym zadziwiającym dla współczesnych faktem wyjazdu w góry. W reszcie po naradach postanowili go uwiecznić ku przestrodze potomności.

I tak w lakonicznej, obyczajem śred­niowiecznym prowadzonej kronice, mię­dzy opisami wypadków wojennych i klęsk żyw iołow ych Powstała nowa wiado­mość... o dziwnej pani na Kieżmarku, która znajdowała w okolicy takie upodo­banie, że aż odbyła podróż w góry! Nie omylili się mieszczanie kieżmarscy. Przez wiek cały notatka ta budziła grozę wśród

okiem ocenił buty podróżnych i odrzucił dwie p a ry z nazbyt w y sokiem! obcasam i, a potem określił zgóry, ile należy zabrać prow iantu na w ycieczkę. Sam zaś dźwi­gał osobny w orek, w którym znajdow ały się liny i żelaza kolczaste Pod obuwie, na łokcie (!) i kolana. (!) A gdy po dwóch dniąch trudów dotarli na szczy t góry, przew odnik w ydobył tam z pod kopczyka blaszane pudełko, z niego kaw ał perga­minu i za opłatą 1 guldena pozwolił m ło­dzieńcom zapisać ich imiona i daty , na w ieczną rzeczy Pamiątkę.

Opis tej w ypraw y, choć zakraw a na fantazję, jest niewątpliw ie autentyczny i znajduje się w 'k siążce niemieckiej, w yda­nej w roku 1683. Jedno tylko zostało

mieszkańców i odstraszała przed nowemi wyprawami w Tatry.

Dopiero w r. 1640 w czerwcu student liceum kieżmarskiego wraz z pięciu sw e- mi kolegami, wśród których znajdował się późniejszy akademik krakowski, S i e ­d m i o g r o d z k i , poszli śladem pa­ni Ł a s k i e j . — Nauczyciel w si Staroleśnej, który ofiarował się młodzie* źy za przewodnika, posiadał już nielada doświadczenie turystyczne. Wprawnem

( i . i . • '

przez krytyków obalone, a mianowicie rozpowszechnione aż po ostatnie czasy mniemanie, że celem w ycieczki młodzieży była góra Łomnica.

W ostatnich latach stwierdzono nie­zbicie, że prawdziwym zdobywcą „królo­wej Tatr“, który pierwszy postawił nogę na jej czubie, był Szkot, Robert T o w n -

— To nie jest bardzo fajnie porządna panienkę o coś podobnego posadzić! Każdy chachar tak potrafi.,»

Panienka mówi przez łzy:— Niech pan się nie gniewa, panie

Gustlik... Ja rozumiem pana.., Nieszczę­ście każdemu człowiekowi może pomylić w głowie... Ale chodźmy lepiej na po­licję, do Wydziału Śledczego.,. Trzeba zameldować o kradzieży... Może. jak Pan Bóg da, zegarek sie znajdzie...

P rzy jac ie l mój, Gustlik, mówi:— Co mi tam z Wydziału Śledcze­

go?... Nic mi po Wydziale Śledczym... Szkoda czasu. A to, te wyraziłem się tak do pani, to przepraszam. Nieszczę­ście n a p ra w d ę człowieka ogłupia...

Wtedy zaczęła mieszać się do tego publiczność.

— To tak niemożna! Skoro stwierdzono kradzież, powinno się iść do Wydziału Ś le d c z e g o i zameldować o tern!

'Gustlik mówi:—( Nawet nie mam czasu.' panowie,

żeby chodzić do Wydziału Śledczego. A zresztą, co to pomoże?.., Nikt mnie nie może zmusić, żebym szedł do Wydziału Śledczego!

A tu ktoś z publiczności mówi:— Owszem, to jest obowiązek pański,

zameldować o kradzieży! Chodźmy za­raz, w szyscy będziemy świadkami!

Gustlik mówń:— A lei panowie, to jest gwałt!

Każdy człowiek powinien robić w takich wypadkach, jak uważa za stosowne,,.

Musiał jednak iść do W ydziału Śled­czego.

I coby pan pomyślał, panie redakto­rze? Poszedł chłop do Wyd iału Śled­czego. ale stamtąd nie w yszedł. Popro­sili go, aby został.

A przecież przyszedł chłop ze Świad­kami... W yjaśnia, co i jak,,, A jemu na to jakiś urzędnik, czy policjant:

— Dobrze, dobrze. Niech nan tu w y potni ten formularz i niech pan opisze nam, co to był za zegarek.

Zaczął Gustlik opisywać i wypełniać formularz i,., jakoś zaplątał się.

Urzędnik zapytał go, gdzie był $ »"> robił w 30-tym roku, Kazali mu pokazać duży palec,,, A potem poprosili! go, żeby został.,,

A panienkę zwolnili.No i co. panie redaktorze? Co się

"dzieje? Do czego prowadzi jednem słm wem ta biurokracja i etatyzacja?

Z zapoż, tematu A. W.

V h ó y . . .

{faß zaraßiaCi daw ni poeci i a ttyśc i

Największe honorarjum zpośród w s z y s tk ic h dawniejszych poetów otrzy­mał niewątpliwie Wirgiliusz, wynosiło bowiem po talencie za każdy w iersz za dwie pieśni „Eneidy”. B yła to zawrotna suma, o której nikt z pisarzy nie mógł nawet marzyć. Seneka pisaniem zdobył sobie majątek.

W czasach późniejszych Ludwik XIV, pragnąc naśladować Augusta, płacił uczo­nym i poetom. Boileau i Racine pobie­rali od niego roczną płacę. Talent W ol­tera zjednywał ma liczne nagrody Fryde­ryka W ielkiego i Katarzyny. Sama „Henrjada" dała mu kilkanaście tysięcy funtów szterlingów.

W Polsce poeci byli bardzo cenieni. Prawie każdy dw ór znakomitszy posia­dał sw ego poetę. Szym onowicz prze­bywał w ięc u Jana Zamojskiego, Andrzej W ęgierski u Rafała Leszczyńskiego. Kniaźnin stale gościł w Puławach,

Jeśli chodzi o artystów , to zastana­wiające są te w ielkie sumy, które im w y­płacono w ow ych czasach, gdy zasoby p ie n ię ż n e b y ły w łaściw ie szczupłe.

W edług Swetonjusza Neron płacił mu­zykom, przybyłym z Aleksandrii po40.000 sestercyj, co w ynosiło około200.000 talarów.

Śpiewak Amabe-usz w ystępow ał w ów ­czas dopiero w Atenach, gdy mu naprzód dano talent atycki. czyli około 750 póź­niejszych talarów.

Marek Antoniusz, będąc triumwirem, oddawał sławnem u śpiew akow i Anakre- ontowi w szystkie dochody z czterechmiast. , 1(

Niejeden śpiewak operowy mógłby po­zazdrościć tych. dawnych płac.

Spotkałem go w wagonie kolejowym, a ponieważ oczekiwała nas długa, paro­godzinna jazda, nie przeszkadzałem mu, kiedy rozgawędzlł się o tern i o owem i powoli przeszedł do spraw ogólniejszej natury.

—» Tak. panie redaktorze! Niedobrz6 się dzieje, zupełnie niedobrze" i dlatego można powiedzieć — źle... Chociaż, jak pan wie, należę do partii prorządowej, to jednak czasem muszę przyznać, że opo­zycja ma też trochę -racji i pisma opozy­cyjne czasem słusznie to i ow o piszą... Co tu gadać, niedobrze jest i basta!... A wszystko przez tę etatyzację, przez tę biu rokrację, jednem słowem , na każdym kroku ltd.

Zapalił papierosa, odchrząknął, popa" trzył prze,z okno i mówił dalej:

— Dawniej jakoś można jeszcze było uniknąć tego... Można było się zapisać do Związku Powstańców Śl., albo do ja" kiegoś Z. Z. Z. i człowiek miał trochę spokoju... Niech sobie etatyząCja j różna biurokracja trzyma za łeb wszelakich opozycjonistów, chadeków, ludowców itp., ale do ciebie,’ jako do działacza pro- rządowego, nikt się nie miesza, jednem słowem nie ma prawa... Ale teraz w szy ­stko się pomieszało, w szystko się popsu­ło... nawet nałożenie do Powstańców nic nie znaczy... S łyszał pan redaktor może o tym wypadku ze spirytusem... Cóż z tego. że kilka litrów, zamiast na eksport, wypili ludziska na miejscu?... A nawet niechby było i kilkaset litrów... Kto na tern stracił? Nikt!... A kto zarobił? Zarobili ludziska, którzy wypili i paru porządnych uczciwych prorządowych per wstańców... I już zaraz awantura z te­go, śledztwo, dyscyplinarki, pisanie po gazetach... Eech, dawmei inaczej byw a­ło... To ta etatyzae.a w szystko popsu­ła jednem słowem...

Zamilkł przez chwilę, zaciągnął się pa­pierosem. lecz monotonny turkot kół wa­gonowych uspasabiały go do gawędy, a rozpoczęty temat widocznie pociągał:

— Tak, proszę pana redaktora. Przez tę wszelaką biurokrację i etatyzację ży ­cie brzydnie jednem słowem... Co tu mó­w ić o jakichś praw ach obywatelskich?... Ot w eźm y choćby wypadek z moim przyjacielem GustMkiem Komuchem... Nie zna go pan redak to r? To mói przyjaciel, Człowiek dosyć zasłużony, oczytany, był

s o n , a drugim Stanisław S t a s z i c , ^ który spędził na szczycie noc z 21 na 22 ß ' t Z C p O W t e d n i C a & h o C O Q tC Z H esierpnia 1806 r. urodzonych w czasie ed 6 do 12 bm.

Mężczyźni urodzeni w tych dniach $a uczciwi, energiczni i lub len i p rzez -wszystkich dzięki wesołemu usposobieniu. Jedyną Ich wa­dą Jest nadużywanie rozkoszy zmysłowych, oraz alkoholu, to też nierzadko zdarza sie, że ludzie cl ipopada,ją w ciężkie położenie ma­terialne, % którego trudno Im się wydostać. Nadto są oni zbyt łatwowierni, to też 'bardzo często narażeni są na liczne straty, zwtazcza materialne. Kobiety urodzone w tym okresie są oszczędne, pracowite t subtelne. Będąc bardzo wyrozumiałem! nie waeną odwet« za wyrządzaną Im krzywdę. Są one dóbretm żonami i pełnemi poświęcenia matkami. Okre­sem, który przynosi Im najwięcej zadowole­nia. i szczęścia, jest dla nich jesień, a zwła­szcza m iesiąc październik.

sekretarzem naszej organizacji, jednem słowem wybitny półinteligent 1 działacz prorządowy... Otóż ów Gustlik Koniuch pewnego dnia jechał z panienką... Gdyby jechał sam, nieby z tego w szystkiego nie w yszło, ale widocznie djabeł tak chciał i Gustlik jechał w tramwaju z panienką.

W ogóle wszystko złoży ło się tak ja­koś defektywnie, bo w łaściw ie Gustlik nie ma zwyczaju jeździć tramwajem, a chodzi zaw sze piechotą. Zawsze to $ oszczędniej i bardziej sportowo jednem słowem... A tutaj nagle spotkał znajomą panienkę j chciał pokazać się, co z niego za frant...

— Tego j owego, może panienka poje* dzie ze mną tramwajem, poco mamy zdzierać podeszwy na bruku?

Jednem słow em chciał Gustlik poka­zać swoje w ielkoświatowe maniery to­warzyskie.

W siadł w ięc Gustlik do tramwaju z panienką » zapłącił bilet za siebie i za nią naturalnie... No, znalazł się w tram­waju i zaczął miejsca szukać, ale że było pełno i miejsc siedzących nie było, w ięc stanął ze swoją panienka w przejściu i, rozmawiając o t,em a o owem , dla więk­szego fasonu trzymał się rękami za skó­rzane pętle, uwieszone przy suficie w wagonie.

I w tym to czasie ukradli mu srebrny zegarek. Nawet nie duży zwyczajny sobie mały srebrny zegarek.

W pewnej chwili Gustlik chciał przed całem towarzystwem w tramwaju i przed damą swoją poka.zać się i sięgnął ręką po zegarek... Patrzy, a zegarka niema... Zaczął naturalnie awanturować się.

— Co to jest? — mówi. — Co za po­rządki? Człowiek nawet tramwajem jeź­dzić nie może, bo zegarki kradną!

W tramwaju naturalnie zaczęła się awantura. Konduktor zatrzymał wagon. Gustlik z początku pomyślał o swojej da­nie, niby co do ow ego zegarka i nawet dosyć delikatnie powiedział jej to:

— Niech pani się lepiej przyzna, panno Franiu, jak to było z tym zegarkiem?

Dama naturalnie w płacz,— Ja — mówi — nie mam zw yczaju

zabierać kom uś zegarki jednem słow em .Ktoś z publiczności wystąpił w obro­

nie panienki:

W p ł y w y k o s m i c z n ena p rzy rodę I ludzi w czasie od 6 do 12 bm.

C zekający nas tydzień upłynie pod zna­kiem pogody zmiennej. Noce Ibędą na ogól chłodne, gdzieniegdzie — przym rozki. Około 8 hm. należy się spodziew ać m iejscowych burz połączonych z gradobiciem .

Dzień 6 bm. będzie pomyślmy d la sportu, p rocesów i w szelkiego rodzaju spekulacji. 7 m aja będzie w ogóle ujem ny, z w yjątkiem dziedziny p racy um ysłow ej. Dzień następny będzie k ry tyczny dla ruchu i techniki. O stroż­nie w "podróży. Podniecenia, M ożliwe w ypad­ki. 9 maja będzie podobny do dnia poprzednie­go. Dodatni będzie jedynie d la miłości i finan­sów. 10 hm. zaznaczy się w pływ am i bardzo mieszańerni, to też należy zachow ać daleko idącą ostrożność. 11 m ają będzie ujem ny dla techniki, natom iast dodatni d la ro ln ictw a i ro­botników. O statni dzień tygodnia naogóf do ­datni, jednakże W godzinach popołudniowych możliwe są liczne nieszczęśliw e w ypadki,

•ferce J lapo leon a

Tragiczną historię se rca Napoleona opo­w iada bistorja. Na khka duj p rzed śm iercią na w yspie św . Heleny, Napoleon prosił sw ego lekarza, Ant«mat-chl‘ego, żeby po śm ierci ser­ce jego odesfal k rólow ej M arll-Luizle. Dr. An- tomairohl, eheąc uniknąć sprzeciw u ze strony dozorcy Napoleona pa w yspie, uciekł się do fortelu I um ieszczone w zw ykłym glinianym garnku ze spirytusem cesarskie se rce podał za serce niedaw no zm arłego żołnierza angiel­skiego. W ten sposób serce Napoleona zosta­ło um ieszczone na okręcie, ale tu się dopiero stała tragedia . Podczas burzy na morzu gar­nek gliniany rozbh się i serce zaginęło gdzieś na okręcie. Po długich poszukiwaniach dr. Antomarchi odnalazł tylko szczątki cennego serca, re sz tę praw dopodobnie pożarły szczu­ry okrętow e.

Page 10: Wydanie DE · Wydanie DE CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY W NIEDZIELĘ DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA ROK III. NIEDZIELA, 6 MAJA 1934

Str. 10 „ S I E D E M G R O S Z Y -

Przygody bezrobotnego FronckaK U C N N l / T b L A ^ g T R

Mecz ligowy w W. Hajdukach rozegrany miedzy K. S. „Ruch“ — K. S. „Pod­gó rze4 (13:0). Na górze: drużyna K. S. „Podgórze“; w dole: moment przed

bramka „Podgórza".

Otwarcie sezonu motocyklowegosefżcji motocyßton>ei J£. (f. W, n> ttatowvicadh.

Znana na śląskim terenie ze swej ży­w otności Sekcja M otocyklistów Ogniska Dy- r akcyjnego K olejowego Przysposobienia W ojsk, w K atow icach uczestniczyła w uroczy­stościach św ięta narodow ego i św ięciła zara­zem uroczystość o tw arc ia zesonu motocykło- wego.

Do zbiórki, w yznaczonej na godz. 6,30 rano przy gmachu dw orcow ym w Katowicach stanęło 52 m otocyklistów i kapew iaków . Po złożeniu raportu przez kierow nika sekcji prezesow i Ogniska Dyrekcyjmego K. P . W. nastąpił w yjazd do kościoła O. O. Franciszka- nów w Pamowmiku na uroczyste nabożeństwo, zam ów ione ,przez kierow nictw o m otocyklistów na irotencję członków sekcji. Po nabożeństwie odbyła się uroczystość pośw ięcenia maszyn ,poprzedzona okol icznościo wem przeimówie- niem O. Franciszkanina B onaw ertury , który w yraził sw ą radość, że motocykliści - kape- w iacy rozpoczynają sw oje święto, motocyklo­w e nroczystem nabożeństwem . Ojciec Bona- ven tura wspom niał o religijności, jaka cechuje szeroki ogól kolejarzy i nadm ien.iL że doko­

na poświęcenia m aszyn z całą satysfakcją. Po udzieleniu motocyklistom foogosławieńsitrwa dokonał ojciec B onaventura poświęcemia ma­szyn.

Po powrocie do Katowic przyłączyli się motocykliści do zbiórki pracow ników kolejo­w ych i wzięli udział w defiladzie. Pozatem uczestniczyli motocykliści sekcji w zbiórce oddziałów sportow ych p rzy ul. B artosza G łowackiego i wzięli udział w uroczystości poświęcenia kamienia węgielnego pod budu­jący się Dom Sportow y. Po ukończeniu w spomnianych uroczystości, motocykliści wzięgli udział w pochodzie i defiladzie. Czoło defilady m otocyklistów stanow ił samochód, oznaczony transparentem Kolej. P rzysposo­bienia W ojskowego.

W zbiórce oddziałów sportow ych i w uro­czystości pośw ięcenia kam ienia węgielnego,

jak rów nież w defiladzie, sekcja motocykli­stów p rzy tuteji&zem Ognisku Dyrekcyjbeim K. P. W. zastąpiona była jako jedyna orga­nizacja ' motocyklowa.

Pośw ięcenie m aszyn Kolejowego P . W . w Katowicach przed klasztorem O. O. Franciszkanów w Pamewniku.

Idea obrony przeciw lotniczo - gazow ej bardzo energicznie jest popularyzo­wana w Piotrkow ie, dzięki intensyw nej pracy Zarządu L. O. P . P . Na zdję­

ciu zakończenie kursu O. P . Gaz. w szkole im. Królowej Jadw igi.Scena z sztuki p. t. „C horążyna“, w ystaw ionej w T eatrze Polskim w Kato­

w icach. Od lewej pp. W asilewski, Z akrzydska i Godlewski.

FrOflcek, jak biedaków wlelr wygłodzonych I markotnych, udał się wczoraj na obiad do kuchni dla bezrobotnych.

Jeśli jednak chce zjeść obiad, albo nawet i kolację musi biedak wprzód wypełnić trzymetrową deklarację.

Usiadł przeto przy stoliku i męczył się dwie godziny, aż na długi arkusz przelał swe nieszczęsne wypociny.

Gdy warunki wszystkie spełnił.

nie zostało nawet śladu. .(v ag dalszv nastatał

Miesięczna prenumerata „7 G R O S Z Y “ wynosi zł. 2,31

W kraju z przesyłką pocztową . . . . . „ 2,31Przy zamówieniu w urzędzie pocztowym . „ 2,41

KATOWICE Nr. 301.746

c e « N I K O O E » S Z E W

i pole 35 X 67 mm. d- I3 łgt. drobne 20 gr. z* słou

p ru k iem i nakładem Zakładów Graficznych i W ydaw niczych „Polonią" S. A. w K atow icach. - Redaktor odpow iedzialny; S t a n i s ł a f f i N e g a l*