28
7 Prolog W poniedziałek rano szkoła była wciąż zamknięta. Nie we wszystkich częściach wyspy naprawiono zerwane przewody elektryczne, a kilka ulic w centrum miasta było nieprzejezd- nych z powodu uszkodzeń spowodowanych przez burzę. Jasne, przez burzę, myślał Zach, kiedy wychodził z do- mu. To przecież „burza” zdemolowała pół miasta, a nie ta dzi- waczna nowa rodzinka, której członkowie są szybsi niż samo- chody. Przyspieszył, żeby zwiększyć dystans między sobą a oj- cem. Nie zniósłby kolejnego dnia w domu, polegającego na wysłuchiwaniu narzekań ojca na stracone treningi drużyny futbolowej, podczas gdy tak naprawdę chodziło mu o to, że nie mógł spotkać się ze swoimi trzema gwiazdorami – niezwy- kłymi braćmi Delos. Poszedł India Street w kierunku zrujnowanego Ateneum, a potem stanął w pobliżu wraz z tłumkiem innych gapiów. Uważali, że ubiegłej nocy doszło do zwarcia w przewodach biegnących pod nawierzchnią szosy, która się roztopiła, ale Zach spojrzał na dziurę w ziemi i choć widział stopione kable, był pewien, że to nie one były przyczyną. I to nie podświetlany napis „Wyjście”, wiszący nad drzwia- mi damskiej szatni, wypalił dużą połać trawy, szeroką na pra- wie pięć metrów. Dlaczego wszyscy są tacy głupi? Naprawę aż tak omami- li ich bracia Delos? Przymykają oko na fakt, że marmurowe

Wedrowka przez bogow

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Spetani przez bogów t.2 pt.Wedrowka przez sen.Literatura dla mlodziezy

Citation preview

Page 1: Wedrowka przez bogow

7

Prolog

W poniedziałek rano szkoła była wciąż zamknięta. Nie we wszystkich częściach wyspy naprawiono zerwane przewody elektryczne, a kilka ulic w centrum miasta było nieprzejezd-nych z powodu uszkodzeń spowodowanych przez burzę.

Jasne, przez burzę, myślał Zach, kiedy wychodził z do-mu. To przecież „burza” zdemolowała pół miasta, a nie ta dzi-waczna nowa rodzinka, której członkowie są szybsi niż samo-chody.

Przyspieszył, żeby zwiększyć dystans między sobą a oj-cem. Nie zniósłby kolejnego dnia w domu, polegającego na wysłuchiwaniu narzekań ojca na stracone treningi drużyny futbolowej, podczas gdy tak naprawdę chodziło mu o to, że nie mógł spotkać się ze swoimi trzema gwiazdorami – niezwy-kłymi braćmi Delos.

Poszedł India Street w kierunku zrujnowanego Ateneum, a potem stanął w pobliżu wraz z tłumkiem innych gapiów. Uważali, że ubiegłej nocy doszło do zwarcia w przewodach biegnących pod nawierzchnią szosy, która się roztopiła, ale Zach spojrzał na dziurę w ziemi i choć widział stopione kable, był pewien, że to nie one były przyczyną.

I to nie podświetlany napis „Wyjście”, wiszący nad drzwia-mi damskiej szatni, wypalił dużą połać trawy, szeroką na pra-wie pięć metrów.

Dlaczego wszyscy są tacy głupi? Naprawę aż tak omami-li ich bracia Delos? Przymykają oko na fakt, że marmurowe

Page 2: Wedrowka przez bogow

8

schody do biblioteki miały niewielką szansę popękać od wia-tru? Nikt nie widzi, że tu się dzieje coś poważniejszego? Dla Zacha to było oczywiste. Próbował ostrzec Helenę, ale była zbyt pochłonięta Lucasem, żeby spojrzeć na to racjonalnie. Zach widział, że jest do nich podobna, ale i tak spróbował ją przekonać. Traktowała ich tak samo, jak cała reszta mieszkań-ców wyspy, jak jego ojciec. Ze ślepym uwielbieniem.

Zach szedł przez miasto i ze złością patrzył na załamują-cych ręce głupców, którzy wykrzykując „ach” i „och”, wpa-trywali się w stopiony asfalt. Zauw ażył go Matt i przywołał skinieniem dłoni.

– Widziałeś? – zapytał, kiedy Zach stanął obok niego, tuż przy rozciągniętej przez policję taśmie. – To podobno najważ-niejszy kabel na wyspie. Nieźle, co?

– Wow. Dziura. Wprost niesamowite – odciął się Zach.– Nie uważasz, że to ciekawe? – Matt uniósł brew.– Po prostu nie wierzę, że zawinił kabel wysokiego napię-

cia.– A co innego? – Matt jak zwykle podszedł do sprawy

analitycznie i wskazał na rozciągającą się przed nimi scenę zniszczenia.

Zach uśmiechnął się niepewnie. Matt był bystrzejszy, niż większość sądziła. Był przystojny, nosił porządne ubrania, zo-stał kapitanem stanowej drużyny golfowej i pochodził z sza-nowanej rodziny. Poza tym umiał się zachować wśród ludzi, którzy coś znaczyli i prowadził ciekawe rozmowy na przykład o sporcie. Zach był pewien, że gdyby tylko Matt zechciał, mógłby być najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Ale z jakiegoś powodu Matt zrzekł się funkcji na rzecz drużyny, a sam został Królem Kujonów. To miało coś wspólnego z He-leną.

Zach wciąż nie rozgryzł, dlaczego Helena pokazywała się w towarzystwie kujonów, choć była piękniejsza niż wszystkie aktorki i modelki, jakie kiedykolwiek widział. To, że trzymała się w cieniu, było kolejnym aspektem otaczającej ją aury ta-

Page 3: Wedrowka przez bogow

9

jemniczości. To kobieta, dla której mężczyźni byli gotowi na wiele. Chcieli poświęcić swoją pozycję, kraść, a nawet wal-czyć…

– Nie było mnie przy tym – stwierdził Zach – ale wygląda na to, że ktoś to zrobił specjalnie. Jak gdyby wydawało mu się, że zdoła uniknąć kary.

– Myślisz, że ktoś… Co?! Dla żartu rozwalił bibliotekę, wyrwał kabel pod napięciem dziesięciu tysięcy woltów gołymi rękami i wypalił metrową dziurę w ulicy? – zapytał Matt ze zdziwieniem. Zmarszczył brwi i lekko się uśmiechnął.

– Nie wiem – odpowiedział po chwili Zach. A potem coś przyszło mu do głowy: – Ale może ty będziesz widział. W koń-cu często widujesz się z Ariadną.

– I co z tego? – rzucił Matt – Nie rozumiem, do czego zmierzasz.

Czyżby Matt coś wiedział? Delosowie powiedzieli mu, co się dzieje, ale Zacha utrzymywali w nieświadomości? Przyj-rzał się Mattowi uważnie, ale doszedł do wniosku, że on po prostu staje w obronie rodziny Delosów, tak jak wszyscy, gdy tylko Zach wspomniał, że są dziwni

– A kto powiedział, że do czegoś zmierzam? Mówię tylko, że nie widziałem jeszcze, żeby zerwane przewody wyrządziły taką szkodę. A ty?

– Czyli uważasz, że policja, ludzie z elektrowni i fachow-cy od katastrof naturalnych się mylą i tylko ty masz rację, tak?

Ten sposób postawienia sprawy sprawił trochę kłopotów Zachowi. Nie mógł tak po prostu powiedzieć, że rodzina su-permenów próbuje przejąć władzę nad wyspą. To by brzmia-ło niedorzecznie. Udając utratę zainteresowania, popatrzył na drugą stronę ulicy, na spękane stopnie Ateneum i wzruszył ra-mionami.

A potem kogoś zobaczył, kogoś szczególnego, wyjątkowe-go jak Helena albo te cholerne dzieciaki od Delosów. Chociaż ten człowiek był trochę inny. Było w nim coś nieludzkiego. Kiedy się poruszał, wyglądał jak owad.

Page 4: Wedrowka przez bogow

10

– Nieważne. Tak naprawdę w ogóle mnie to nie obcho-dzi – powiedział w końcu znudzonym tonem. – Miłego gapie-nia się na dziurę w jezdni.

Odszedł, bo nie chciał marnować więcej czasu na kogoś tak ostentacyjnie trzymającego stronę Delosów. Chciał dowie-dzieć się, co się tu odbywa i co przed nim ukrywają.

Poszedł za nieznajomym aż do portu, gdzie zobaczył pięk-ny jacht. Jakby wyjęty z kart powieści. Wysokie maszty, pokład z tekowego drewna, kadłub z włókna szklanego i czerwone ża-gle. Zach zbliżył się do niego z otwartymi ustami. Ten jacht był czymś najpiękniejszym, co widział w życiu. No, z wyjątkiem jednej twarzy. Jej twarzy.

Poczuł, że ktoś klepie go w ramię, a gdy się odwrócił, za-padła ciemność.

Page 5: Wedrowka przez bogow

11

Rozdział 1

Czerwona krew ciekła spod połamanych paznokci Heleny, zbierała się w zagłębieniach skórek w kształcie półksiężyców, a potem wąskimi strumyczkami spłynęła jej po palcach. Mi-mo bólu, lewą dłonią mocniej chwyciła się krawędzi, żeby prawą móc wyciągnąć przed siebie. Pod paznokciami miała brud i krew, palce jej się ślizgały, czuła takie skurcze, że dło-nie zaczynały jej drżeć. Złapała się prawą ręką, ale nie miała siły podciągnąć się ani odrobinę dalej.

Z westchnieniem osunęła się tak, że wisiała już tylko na sztywnych palcach. Sześć pięter poniżej jej wierzgających stóp była zarośnięta rabatka, obłożona omszałymi cegłami i zasypana połamanymi dachówkami, które zsunęły się z da-chu zrujnowanej posiadłości. Nie musiała patrzeć w dół, żeby wiedzieć, że z nią stanie się dokładnie to samo, jeśli rozluźni uchwyt na rozpadającym się parapecie. Jeszcze raz podjęła próbę rozhuśtania się i zarzucenia nogi na parapet, do wnę-trza pokoju, ale im zamaszyściej wierzgała, tym mniej pewny był jej uchwyt.

Z popękanych warg wydostał się szloch. Wisiała na pa-rapecie, odkąd tej nocy znalazła się w Podziemiu. Wydawało się jej, że trwa to godziny, może nawet dni, i jej wytrzymałość była na wyczerpaniu. Krzyknęła z desperacją. Musiała zejść z parapetu i wyruszyć na poszukiwanie erynii. Była Podziem-nym Wędrowcem, a to jej zadanie: znaleźć w Podziemiu ery-nie, w jakiś sposób je unieszkodliwić i uwolnić Sukcesorów od

Page 6: Wedrowka przez bogow

12

ich wpływu. Musiała przerwać niekończący się krąg zemsty, który zmuszał Sukcesorów do zabijania siebie wzajemnie, ale zamiast się tym zajmować, zwisała właśnie z parapetu.

Nie chciała spaść, ale widziała, że nie zbliży się ani o krok do odnalezienia erynii, jeśli będzie tu wisiała całą wieczność. A w Podziemiu każda noc trwała wiecznie. Musiała zakoń-czyć tę noc i zacząć od nowa kolejnej, oby bardziej sprzyja-jącej. A skoro nie mogła się podciągnąć, pozostawało tylko jedno wyjście.

Mięśnie w palcach prawej dłoni zaczęły drgać i uścisk słabł. Przekonywała się, że ma z tym nie walczyć i że lepiej spaść i mieć to już za sobą, ale mimo to trzymała się z całą si-łą, jaka jeszcze jej w prawej dłoni pozostała. Bała się puścić. Zagryzła w skupieniu zakrwawioną wargę, ale palce zaczęły zsuwać się z krawędzi i wreszcie całkiem straciły kontrolę. Nie dała rady się utrzymać.

Kiedy uderzała o ziemię, usłyszała, że w lewej nodze coś trzasnęło.

Helena z plaśnięciem zakryła dłonią usta, żeby powstrzy-mać krzyk, który wypełniłby jej cichą sypialnię w domu w Nantucket. Na zaciśniętych palcach czuła krzemienny smak Podziemia. W szarobłękitnym świetle przedświtu wsłuchiwała się w odgłosy, jakie wydawał jej ojc iec, szykujący się do pracy. Na szczęście zdawał się nie słyszeć nic niepokojącego i zszedł na dół, żeby zrobić śniadanie.

Helena leżała w łóżku i czekała, aż jej ciało samo uzdrowi złamaną nogę i nadwerężone mięśnie. Gorące łzy spływały jej po policzkach i zostawiały ciepłe strumyki na wychłodzonej skórze. W sypialni było lodowato.

Wiedziała, że żeby wyzdrowieć, musi odpowiednio się od-żywiać, ale nie mogła iść na dół ze złamaną nogą. Nakazała sobie uspokoić się i zaczekać. Za jakiś czas jej ciało będzie wystarczająco silne, żeby się poruszać, potem wstać, a w koń-cu chodzić. Zostanie w łóżku i powie, że zaspała. Potem, przy

Page 7: Wedrowka przez bogow

13

jedzeniu będzie ukrywała bolącą nogę przed ojcem, uśmiecha-ła się i prowadziła nic nieznaczącą rozmowę. Kiedy już trochę się naje, proces zdrowienia pójdzie szybciej.

Wkrótce poczujesz się lepiej, mówiła sobie, i płakała najci-szej, jak się dało. Musiała wytrzymać.

Ktoś zamachał ręką tuż przed jej twarzą.– Co jest? – zapytała zdumiona. Odwróciła się i zobaczyła

Matta, który chciał przywrócić ją do rzeczywistości.– Przepraszam, Lennie, ale wciąż nie rozumiem. Co to

jest Sukcesor Tułacz? – zapytał, a czoło miał zmarszczone z troską.

– Ja jestem Tułaczem – powiedziała trochę za głośno. Wy-łączyła się na moment i wciąż nie mogła wrócić do toku roz-mowy.

Wyprostowała skulone ramiona i rozejrzała się wokół po to tylko, żeby zauważyć, że wszyscy się na nią gapią. Wszyscy z wyjątkiem Lucasa. On wpatrywał się w swoje leżące na ko-lanach dłonie, a usta miał ściągnięte.

Helena, Lucas, Ariadna i Jazon siedzieli po szkole przy kuchennym stole w domu Delosów i usiłowali wytłumaczyć Mattowi i Claire wszystko na temat półbogów. Matt i Claire to najlepsi śmiertelni przyjaciele Heleny, oboje bardzo inteligent-ni, ale wiele rzeczy dotyczących Heleny i jej przeszłości było zbyt skomplikowanych, żeby mogli uwierzyć w nie na słowo. Po wszystkim, co przeszli, Matt i Claire zasługiwali na wy-jaśnienia. Przed siedmioma dniami zaryzykowali życie, żeby pomóc Helenie i reszcie rodziny Delosów.

Siedem dni, pomyślała Helena, odliczając na palcach, żeby się upewnić. Z powodu czasu spędzanego w Podziemiu wyda-je się, jakby to było siedem tygodni. A może dla mnie to wła-śnie tyle trwało?

– Brzmi dziwacznie, ale tak nie jest – powiedziała Ariad-na, kiedy zdała sobie sprawę, że Helena nie zamierza mó-wić dalej. – Są Cztery Domy i każdy Dom jest winien reszcie

Page 8: Wedrowka przez bogow

14

spłatę długu krwi z czasów wojny trojańskiej. Dlatego erynie chcą zmusić nas do mordowania członków innych Domów. Z zemsty.

– Miliard lat temu ktoś z Domu Atrydzkiego zabił kogoś z Domu Tebańskiego, a teraz wy musicie spłacić dług krwi? – zapytał Matt z powątpiewaniem.

– Mniej więcej tak, tyle że chodzi o więcej niż jedną śmierć. Mówimy o wojnie trojańskiej. Zginęło wiele osób, Sukcesorów i śmiertelników, takich jak wy – wyjaśniła Ariad-na przepraszająco.

– Wiem, że wiele osób zginęło, ale dokąd ta cała sprawa z długiem krwi ma was zaprowadzić? – dopytywał Matt. – To niekończąca się historia, szaleństwo!

Lucas roześmiał się niewesoło i przeniósł wzrok ze swoich kolan na Matta:

– Masz rację. Erynie doprowadzają nas do szaleństwa – powiedział cicho i cierpliwie. – Będą nas ścigać, dopóki się nie poddamy.

Helena dobrze pamiętała ten ton. Nazywała go profesor-skim tonem Lucasa. Mogłaby go słuchać cały dzień, choć świetnie wiedziała, że nie powinna tego chcieć.

– Chcą, żebyśmy się pozabijali, żeby uczynić zadość ja-kiejś pokręconej sprawiedliwości – mówił dalej Lucas tym sa-mym tonem. – Zabijają kogoś z naszego Domu, my zabijamy kogoś od nich w odwecie i tak bez końca, od trzech i pół ty-siąca lat. A jeśli Sukcesor zabije kogoś ze swojego własnego Domu, staje się Wygnańcem.

– Jak Hektor – podsunął Matt. Nawet dźwięk imienia brata i kuzyna uruchomił klątwę erynii i rodzina Delosów rozsierdzi-ła się. – Zabił waszego kuzyna Kreona, bo Kreon zabił waszą ciotkę Pandorę, a teraz wy odczuwacie nieposkromione pra-gnienie zabicia jego, mimo że wciąż go kochacie. Wybaczcie, ale ja nie widzę w tym nawet cienia jakiejkolwiek sprawiedliwości.

Helena rozejrzała się wokół i zobaczyła, że Ariadna, Jazon i Lucas zgrzytają zębami. Jazon opanował się jako pierwszy.

Page 9: Wedrowka przez bogow

15

– Dlatego misja Heleny jest tak ważna – odparł. – Wyru-sza do Podziemia po to, żeby pokonać erynie i przerwać ten bezsensowny ciąg morderstw.

Matt w końcu się poddał. Niełatwo mu było zaakceptować istnienie erynii, ale widział, że nikt ze zgromadzonych przy stole nie był z ich powodu zadowolony. Claire wciąż potrzebo-wała wyjaśnień.

– W porządku. On jest Wygnańcem. Ale Tułacze, tacy jak Lennie, to Sukcesorzy, których rodzice pochodzili z dwóch różnych Domów, lecz oni mogą należeć tylko do jednego i wciąż są winni spłatę długu krwi drugiemu Domowi? – Claire mówiła powoli, jak gdyby wiedziała, że to będzie dla Heleny przykre, ale nie miała wyjścia. – Ty należysz do swojej matki, Dafne. A raczej do jej Domu.

– Do Domu Atrydzkiego – powiedziała beznamiętnie He-lena i przypomniała sobie, jak jej od zawsze nieobecna matka postanowiła dziewięć dni temu zrujnować jej życie, przyno-sząc wieści, których Helena wcale nie oczekiwała.

– Ale twój prawdziwy ojciec, nie Jerry, choć muszę przy-znać, że Jerry zawsze będzie dla mnie twoim prawdziwym ojcem – zapewniła gorliwe Claire – no więc twój biologiczny ojciec, którego nie znałaś i który zmarł przed twoimi narodzi-nami…

– Był z Domu Tebańskiego. – Helena przez sekundę pa-trzyła Lucasowi w oczy, ale szybko odwróciła wzrok. – Nazy-wał się Ajaks Delos.

– Nasz wuj – dodał Jazon, spoglądając na Ariadnę i Lu-casa.

– No dobrze – rzekła Claire niepewnie. Patrzyła to na Helenę, to na Lucasa, którzy nie podtrzymywali jej spojrze-nia. – A ponieważ wy dwoje należycie do różnych Domów, na początku chcieliście się pozabijać. Przeszło wam dopiero gdy… – przerwała.

– Gdy każde z nas spłaciło dług krwi dla Domu przeciw-nika. Wówczas omal nie zginęliśmy, ratując się wzajemnie –

Page 10: Wedrowka przez bogow

16

dokończył Lucas oficjalnie, bo nie chciał, żeby ktokolwiek in-ny mówił o więzi łączącej go z Heleną.

Helena pragnęła wykopać dziurę w pokrytej glazurą pod-łodze kuchni i zniknąć. Czuła na sobie pełne znaków zapyta-nia spojrzenia.

Wszyscy zastanawiali się, jak daleko posunęli się Lucas i Helena, zanim odkryli, że są kuzynami pierwszego stopnia? Tylko całowanie czy może poszli na całość?

I: czy wciąż się pragną, mimo że wiedzą o swoim pokre-wieństwie?

Oraz: ciekawe, czy wciąż to robią od czasu do czasu. Nie byłoby w tym nic trudnego, bo obydwoje potrafią latać. Może każdej nocy wymykają się z domu i…

– Heleno? Musimy wracać do pracy – przypomniała Ka-sandra z szefowską nutką w głosie. Stała w drzwiach kuchni, a zaciśniętą w pięść dłoń miała opartą na szczupłym, chłopię-cym biodrze.

Gdy Helena wstała od stołu, złapała na moment spoj-rzenie Lucasa, który prawie niedostrzegalnie uśmiechnął się do niej, żeby dodać jej odwagi. Gdy szła za Kasandrą w kie-runki rodzinnej biblioteki, czuła się znacznie pewniej. Ka-sandra zamknęła za nimi drzwi i dziewczęta kontynuowały poszukiwania czegoś, co mogłoby ułatwić realizację misji He-leny.

Helena wyjrzała za róg i zobaczyła, że droga jest zablo-kowana przez zardzewiały łuk. Wieżowiec leżał wygięty nad ulicą, j ak gdyby gigantyczna ręka zmiażdżyła go niczym łody-gę kukurydzy.

Helena otarła z czoła piekący pot i zaczęła szukać bez-piecznej drogi, omijającej masę spękanego betonu i powygi-nanej stali. Trudno będzie wdrapać się na to, ale większość budynków w tym opuszczonym mieście obracała się w pył, gdy zagarniała je do siebie pustynia. Nie było sensu szukać innej drogi. Każda ulica była zablokowana przez taką czy in-

Page 11: Wedrowka przez bogow

172 – Wędrówka przez sen

ną przeszkodę, a poza tym Helena i tak nie wiedziała, dokąd się udać. Jedyne, co mogła zrobić, to iść naprzód.

Gramoliła się po wygniecionej kracie, otoczona kwaśnym zapachem rozkładającego się metalu. Nagle usłyszała ostry, ponury zgrzyt. Jakiś element konstrukcyjny obluzował się i dźwigar nad jej głową runął w dół w deszczu rdzy i kurzu. Helena instynktownie podniosła ręce, żeby go zatrzymać, ale tutaj, w Podziemiu, jej ramiona nie miały właściwej Sukce-sorom siły. Upadła boleśnie na plecy, rozpłaszczona na kracie. Ciężki dźwigar przygniatał jej brzuch i unieruchamiał.

Usiłowała wyślizgnąć się spod niego, ale poruszenie no-gami uniemożliwiał przenikliwy ból promieniujący od bio-der. Niewątpliwie coś złamała, może biodro, może kręgosłup, a może jedno i drugie.

Zmrużyła oczy i zasłoniła je dłonią. Starała się nie myśleć o pragnieniu. Była uwięziona, jak żółw wywrócony na plecy, i bezbronna. Bezchmurne niebo nie dawało nadziei na choć-by chwilową ulgę.

Tylko oślepiające światło i niemiłosierny upał…

Helena stłumiła ziewnięcie i wyszła z prowadzonych przez pannę Bee zajęć z socjologii. Wydawało jej się, że głowę ma wypchaną i gorącą jak indyk na Święto Dziękczynienia, pie-czony na wolnym ogniu. Lekcje dobiegały już końca, ale to jej nie pocieszało. Spojrzała na stopy i przypomniała sobie, co ją czeka. Każdej nocy schodziła do Podziemia i eksploro-wała kolejną przerażającą krainę. Nie wiedziała, dlaczego do jednych miejsc trafia kilkakrotnie, a do innych tylko raz, ale miała wrażenie, że ma to coś wspólnego z jej nastrojem. Im podlejszy miała nastrój, idąc spać, tym gorsze rzeczy spotykały ją w Podziemiu.

Skupiała się na powłóczącej nodze, kiedy poczuła, że na zatłoczonym korytarzu jakieś ciepłe dłonie muskają jej palce. Podniosła wzrok i natrafiła na szafirowoniebieskie oczy Lucasa. Zaskoczona, wciągnęła głośno powietrze i popatrzyła na niego.

Page 12: Wedrowka przez bogow

18

Oczy miał spokojne i radosne, a kąciki ust unosiły mu się w ukradkowym uśmiechu. Szli w przeciwnych kierunkach, więc odwrócili głowy, żeby utrzymać kontakt wzrokowy, a na ich twarzach malowały się identyczne uśmiechy. Zarzucając włosami, odwróciła głowę, by patrzeć znów przed siebie, ale z twarzy nie schodził jej wyraz szczęścia.

Jedno spojrzenie Lucasa i czuła się silniejsza. Jakby wracała do życia. Słyszała, jak śmieje się do siebie, odchodząc, prawie się pysznił, jak gdyby wiedział, jakie robi na niej wrażenie. Ona też się roześmiała i pokręciła głową. Wtedy zauważyła Jazona.

Szedł kilka kroków za Lucasem, razem z Claire, i widział całą scenę. Usta zacisnął z niepokojem, a oczy miał smutne. Z niezadowoleniem pokręcił głową, a Helena odwróciła się, zarumieniona ze złości.

Wiedziała, że są kuzynami. Flirt był zakazany. Ale jak nic innego pozwalał jej poczuć się dobrze. Czy miała przejść przez to wszystko, odmawiając sobie nawet pokrzepiającego uśmie-chu Lucasa? Weszła do klasy na ostatnią lekcję, usiadła w ław-ce i wyciągając zeszyt, przełykała łzy.

Długie ciernie otaczały Helenę i zmuszały ją do pozosta-nia w bezruchu, jeśli chciała uniknąć nadziania się na któryś z nich. Była uwięziona wewnątrz pnia drzewa, rosnącego na środku wysuszonej, martwej prerii. Jeśli odetchnęła zbyt głębo-ko, długie kolce dźgały ją. Ręce miała związane z tyłu, a nogi podkulone w niekomfortowej pozycji. Wymuszało to pochyle-nie ciała do przodu. Jeden cierń był wycelowany prosto w jej prawe oko. Gdyby poruszyła głową, próbując się uwolnić, albo tylko rozluźniła zmęczone mięśnie karku, straciłaby oko.

– Co mam zrobić? – załkała w przestrzeń. Wiedziała, że jest zupełnie sama. – Co mam robić? – krzyknęła, a w jej pierś i plecy wbiły się kolce.

Krzyk nie pomógł, ale wściekłość tak. Umocniła ją na tyle, że potrafiła pogodzić się z nieuchronnym. Sama się w to wpako-wała, nawet jeśli tylko niechcący, i wiedziała, jak się wydostać.

Page 13: Wedrowka przez bogow

19

Ból zwykle ułatwiał jej powrót z Podziemia. Dopóki żyła, miała pewność, że opuści Podziemie i obudzi się we własnym łóżku. Ranna i obolała, ale przynajmniej z dala od tego miejsca.

Wpatrywała się w długą drzazgę sterczącą tuż przed jej okiem i wiedziała, co musi zrobić, ale nie była pewna, czy jest w stanie. Kiedy wypełniający ją gniew ulotnił się, po policz-kach spłynęły łzy desperacji. Słyszała swoje stłumione, dła-wiące łkania, osaczające ją w klaustrofobicznym więzieniu pnia drzewa. Mijały minuty i nienaturalnie powykręcane no-gi i ręce rwały z bólu.

Czas nic nie zmieni. Łzy też nie wpłyną na sytuację. Mia-ła tylko jedno wyjście i wiedziała, że może skorzystać z niego albo teraz, albo po kilku godzinach dalszego cierpienia. Hele-na była Sukcesorką, stanowiła więc cel Mojr. Od zawsze mia-ła tylko jedną drogę. Ta myśl znów wywołała gniew.

Gwałtownym ruchem szarpnęła głową naprzód.

Lucas nie mógł oderwać wzroku od Heleny. Nawet z dru-giego końca kuchni widział, że przezroczysta skóra na jej wy-sokich kościach policzkowych jest tak blada, że odsłania ko-ronkę żyłek, barwiących ją na niebiesko. Mógłby przysiąc, że kiedy rano przyszła do domu Delosów, pracować z Kasandrą, na przedramionach miała blednące sińce.

Była zastraszona i znękana. Wyglądała na bardziej prze-rażoną niż przed kilkoma tygodniami, kiedy wszyscy myśleli, że ściga ją Tantal i fanatycznych Stu Kuzynów. Niedawno jed-nak Kasandra widziała, że Kuzyni skupiają wszystkie siły na odnalezieniu Hektora i Dafne, więc Helena nie ma się czego obawiać. Ale skoro to nie oni wzbudzali w niej lęk, musiało go wywoływać coś napotkanego w Podziemiu. Lucas zastanawiał się, czy była tam gnębiona, może nawet torturowana.

Ta myśl rozdzierała mu wnętrzności, jak gdyby po we-wnętrznej stronie żeber spinał się dziki zwierz, druzgocąc mu przy tym kości. Musiał zacisnąć zęby, żeby powstrzymać war-kot, który chciał wydostać się z jego ust. Przez cały czas był

Page 14: Wedrowka przez bogow

20

wściekły i ta wściekłość martwiła go. Ale jeszcze gorszy niż gniew był strach o Helenę.

Jej widok, kiedy podskakiwała od najcichszego nawet dźwięku albo zapadała się w siebie z szeroko otwartymi ocza-mi, spychał go niemal na skraj paniki. Czuł fizyczną potrzebę chronienia jej. Skurcz ciała pchał go do rzucenia się pomiędzy nią a zagrożenie. Ale nie mógł jej pomóc. Nie mógł dostać się do Podziemia żywy.

Wciąż usiłował rozpracować ten problem. Niewielu mogło fizycznie zejść do Podziemia i przeżyć, tak jak Helena. W ca-łej greckiej mitologii można było ich zliczyć na palcach jednej ręki. Ale nie zamierzał odpuścić.

Lucas zawsze był dobry w rozwiązywaniu problemów, szczególnie takich, które wydawały się nierozwiązywalne. Pewnie dlatego tak straszliwie cierpiał, patrząc na Helenę.

Bo nie mógł rozwiązać jej problemu. Była tam sama, ska-zana na siebie i nie mógł nic z tym zrobić.

– Synu, usiądź koło mnie – zaproponował Kastor, wyry-wając Lucasa z zamyślenia. Ojciec wskazał miejsce po swojej prawej stronie, gdy siadali do niedzielnej kolacji.

– To miejsce Kasandry – odparł Lucas i pokręcił głową, choć pomyślał, że należało do Hektora. Lucas nie dałby rady usiąść na krześle, które nigdy nie powinno zostać zwolnione. Usiadł po lewej stronie ojca, na końcu stołu.

– Właśnie, tato – zażartowała Kasandra i zajęła miejsce, które automatycznie odziedziczyła, gdy Hektor został Wy-gnańcem za zabicie Kreona, jedynego syna Tantala – chcesz mnie zdetronizować?

– Nie wiedziałabyś, gdybym miał taki zamiar? Co z ciebie za wyrocznia? – przekomarzał się z nią i łaskotał w brzuch, dopóki nie zaczęła piszczeć.

Lucas widział, że ojciec skwapliwie wykorzystuje okazje do zabawy z Kasandrą, bo miał świadomość, że będzie ich co-raz mniej. Wyrocznia, siostrzyczka Lucasa, odsuwała się od rodziny, od ludzi. Wkrótce zostawi ich i stanie się narzędziem

Page 15: Wedrowka przez bogow

21

w zimnych rękach Mojr. Nie będzie miało znaczenia, jak bar-dzo kochają ją najbliżsi.

Kastor nie mógł odmówić sobie pożartowania z córką, ale Lucas wiedział, że nie był całkiem skupiony na tym. Jego myśli wędrowały gdzie indziej. Z jakiegoś powodu, którego Lucas jeszcze nie odgadł, Kastor nie chciał, żeby Lucas siedział na swoim zwykłym miejscu.

Olśniło go sekundę później, gdy obok usiadła Helena, na miejscu, które z biegiem czasu stało się jej miejscem przy sto-le. Kiedy zrobiła krok nad ławką i usiadła obok niego, brew Kastora zmarszczyła się.

Lucas zignorował niezadowolenie ojca i rozkoszował się bliskością Heleny. Chociaż była upodlona tym, co spotykało ją w Podziemiu, jej obecność napełniała Lucasa siłą. Jej sylwet-ka, delikatność ramienia, gdy potrącali się niechcący, podając sobie talerze, jasny, czysty głos, kiedy włączała się do rozmo-wy, wszystko to docierało głęboko do jego wnętrza i poskra-miało potwora zamkniętego w klatce żeber.

Marzył, żeby móc zapewnić jej to samo. Przez całą kolację zastanawiał się, co ją spotyka w Podziemiu, ale wiedział, że musi zaczekać, aż będą sami. Skłamałaby rodzinie, ale jego nie okłamie.

– Hej! – zatrzymał ją później w mrocznym korytarzu mię-dzy łazienką a gabinetem ojca. W jednej chwili napięła się, a potem rozluźniła, gdy odwróciła się do niego.

– Cześć – szepnęła i przysunęła się bliżej.– Kiepska noc?Skinęła głową i zbliżyła się jeszcze bardziej, tak że czuł

migdałowe mydło, którym przed chwilą umyła ręce. Pewnie nie była świadoma, że instynktownie zbliżają się do siebie, ale on to widział.

– Opowiedz mi.– Po prostu jest ciężko. – Wzruszyła ramionami, żeby

uniknąć dalszych pytań.– Opisz.

Page 16: Wedrowka przez bogow

22

– Był tam głaz – zaczęła, ale przerwała. Pocierała o siebie nadgarstki i pokręciła głową. – Nie mogę. Nie chcę o tym my-śleć, jeśli nie muszę. Przepraszam, Lucasie, nie chciałam cię rozgniewać – powiedziała w reakcji na jego wyrażające fru-strację parsknięcie.

Przyglądał się jej przez moment i zastanawiał się, jak mog-ła tak bardzo się mylić w interpretacji jego uczuć. Usiłował zachować spokój, gdy zadawał następne pytanie, ale i tak za-brzmiało oschlej, niż zamierzał.

– Czy ktoś robi ci tam krzywdę?– Tam nie ma nikogo oprócz mnie – odparła. Ze sposobu,

w jaki to powiedziała, wywnioskował, że ta samotność jest gorsza niż tortury.

– Jesteś ranna. – Wyciągnął rękę i szybko dotknął bledną-cego siniaka na jej nadgarstku, tego, który widział wcześniej.

Jej twarz nic nie wyrażała.– W Podziemiu nie mam moich mocy. Ale kiedy się budzę,

regeneruję się.– Rozmawiaj ze mną – zachęcał. – Wiesz, że możesz po-

wiedzieć mi wszystko.– Wiem, że mogę, ale jeśli to zrobię, będę musiała za to

zapłacić – mruknęła, ale było w tym słychać uśmiech. Lucas naciskał, bo wyczuł poprawę humoru i chciał jeszcze raz zo-baczyć uśmiech na jej twarzy.

– Jak to? Powiedz! – namawiał wesoło. – Jak bardzo może boleć rozmowa ze mną?

Jej uśmiech zamarł i spojrzała na niego. Lekko rozchyliła usta, na tyle, że Lucas widział lśniące wnętrze jej dolnej war-gi. Pamiętał jej dotyk, gdy ją całował. Powstrzymał się, zanim zdążył schylić głowę, by zrobić to znowu.

– Potwornie – szepnęła.– Heleno! Ile można korzystać z… – Kasandra przerwała

nagle, gdy zobaczyła znikającego za rogiem korytarza Lucasa i rumieniec gniewu, pokrywający policzki Heleny, gdy wcho-dziła do biblioteki.

Page 17: Wedrowka przez bogow

23

Helena przeszła szybko przez pokój wyklejony obłażącą tapetą w petunie i ominęła zgniłe fragmenty podłogi przy za-mokłej, pokrytej pleśnią kanapie. Kiedy ją mijała, kanapa zdawała się rzucać blask. Szła tędy już dziesięć razy, może więcej. Świetnie wiedziała, że ani drzwi po prawej stronie, ani te po lewej donikąd nie prowadzą, więc jako że nie miała nic do stracenia, postanowiła wejść do szafy.

Z kąta wynurzył się zakurzony płaszcz. Kołnierz zsypany był łupieżem, a całość śmierdziała chorym starcem. Płaszcz zaatakował, jak gdyby chciał odstraszyć ją od swojego leża. Helena zignorowała waleczne okrycie i szukała kolejnych drzwi, dopóki ich nie znalazła, ukrytych w bocznej ścianie. Były tak małe, że mogło się przez nie swobodnie przedostać tylko małe dziecko. Uklękła, śledzona przez wełniany płaszcz, który postanowił obserwować, jak się pochyla i planował zła-pać ją za bluzkę, a potem wślizgnęła się w drzwi wielkości wejścia do domku dla lalek.

Następny pokój był zakurzonym buduarem, więżącym przez wieki zapach ciężkich perfum, żółte plamy i rozczaro-wanie. Ale przynajmniej było tam okno. Helena podbiegła do niego z nadzieją, że będzie mogła przez nie wyskoczyć i uwol-nić się z tej straszliwej pułapki. Z czymś na kształt nadziei rozsunęła taftowe zasłony w kolorze wściekłej brzoskwini.

Okno było zamurowane. Uderzyła w cegły pięściami, naj-pierw lekko, ale narastał w niej gniew i wkrótce miała kłyk-cie obdarte do krwi. W tym labiryncie pokojów wszystko było zgniłe i rozpadające się. Wszystko, z wyjątkiem dróg wyjścia. Te były tak pancerne jak w Fort Knox.

Helenie wydawało się, że jest uwięziona już od wielu dni. Była tak zdesperowana, że usiłowała zamknąć oczy i zasnąć, bo łudziła się, że obudzi się w swoim łóżku. Ale to nie dzia-łało. Wciąż nie rozgryzła, jak pojawiać się w Podziemiu i jak je opuszczać bez popełniania samobójstwa. Bała się, że tym razem naprawdę umrze i nie miała odwagi myśleć o tym, co powinna sobie zrobić, żeby się stąd wydostać.

Page 18: Wedrowka przez bogow

24

Przed oczami pojawiły jej się białe mroczki i kilka razy prawie straciła przytomność z pragnienia i zmęczenia. Nie miała w ustach wody od tak dawna, że nawet śluzowata ciecz, skapująca od czasu do czasu z kranów w tym upiornym domu, wydawała się zachęcająca.

Dziwne było to, że Helena bała się bardziej niż w jakiej-kolwiek innej części Podziemia, choć tym razem nie groziło jej żadne widoczne niebezpieczeństwo. Nie zwisała z parapetu, nie była uwięziona w pniu drzewa ani przykuta łańcuchami do kamienia, który toczył się razem z nią w dół wzgórza, ku granicy klifu.

Była po prostu w jakimś domu. Nieskończonym domu bez wyjścia.

Wizyty w tych rejonach, w których nie groziło jej nic realne-go, były zawsze najdłuższe i z perspektywy czasu – najstraszniej-sze. Pragnienie, głód i przytłaczająca samotność – to najgorsza możliwa kara. Piekłu niepotrzebne były jeziora ani płomienie, żeby torturować. Czas i samotność zupełnie wystarczyły.

Helena usiadła pod zamurowanym cegłami oknem i my-ślała o spędzeniu reszty życia w domu, w którym nie była mile widziana.

W środku treningu futbolowego zaczęło padać i nagle wszystko inne straciło znaczenie. Chłopcy zaczęli się przepy-chać, ślizgać w błocie, dosłownie zryli murawę. Trener Brant w końcu dał za wygraną i odesłał ich do domu. Lucas obser-wował trenera, kiedy ich zwalniał i zdał sobie sprawę, że nie miał dzisiaj serca do treningu. Jego syn, Zach, odszedł z dru-żyny dzień wcześniej. Wszyscy mówili, że trener nie zniósł tego dobrze, a Lucas zastanawiał się, jak poważna była awan-tura. Zach nie przyszedł dziś do szkoły.

Lucas współczuł Zachowi. Wiedział, jak to jest być roz-czarowaniem dla własnego ojca.

– Luke, szybciej! Zamarzam! – krzyknął Jazon. Już po drodze do szatni zaczął zdejmować ekwipunek i Lucas ruszył za nim.

Page 19: Wedrowka przez bogow

25

Spieszyli się do domu, głodni i przemoczeni. Wpadli od ra-zu do kuchni. Były tam Helena i Claire, z mamą Lucasa. Stroje treningowe miały mokrzusieńkie i w napięciu wpatrywały się w Noel, jednocześnie wycierając się ręcznikami. W pierwszej chwili Lucas zobaczył tylko Helenę. Miała rozczochrane wło-sy, a jej długie gołe nogi lśniły od deszczu.

A potem usłyszał szept i przeszył go płomień nienawiści. Jego matka rozmawiała przez telefon. Po drugiej stronie był Hektor.

– Nie, Lucas! – powiedziała Helena drżącym głosem. – Noel, rozłącz się!

Lucas i Jazon, poganiani przez erynie, ruszyli w stronę źró-dła, z którego dochodził głos Wygnańca. Helena stanęła przed Noel. Wystarczyło, że wyciągnęła ręce w geście wyrażającym „stójcie!”, a jej kuzyni uderzyli jakby w potężny mur. Upadli na podłogę i ciężko dyszeli, nie mogąc złapać tchu. Helena nie przesunęła się nawet o centymetr.

– Przepraszam! – powiedziała i pochyliła się nad nimi zanie-pokojona. – Nie mogłam dopuścić, żebyście zaatakowali Noel.

– Nie przepraszaj – stęknął Lucas, pocierając pierś. Nie wiedział, że Helena jest aż tak silna, ale ta świadomość bardzo go uszczęśliwiła. Jego matka była zszokowana, ale ani jej, ani Claire nic się nie stało. Tylko to się liczyło.

– Och – dodał Jazon, potwierdzając słowa Lucasa. Claire ukucnęła przy nim i ze współczuciem głaskała, kiedy on turlał się po podłodze i usiłował złapać oddech.

– Nie spodziewałam się was tak wcześnie, chłopcy – wyją-kała Noel. – Hektor zwykle dzwoni, gdy jesteście na treningu.

– To nie twoja wina, mamo – przerwał jej Lucas. Postawił Jazona na nogi: – W porządku, braciszku?

– Nie – odpowiedział szczerze Jazon. Wziął jeszcze kilka wdechów i kiedy uderzenie w pierś przestało mu w końcu do-skwierać, wyprostował się. – Nienawidzę tego.

Kuzyni wymienili pełne bólu spojrzenia. Obydwaj tęsknili za Hektorem i nie mogli znieść tego, co robiły z nimi erynie. Jazon nagle odwrócił się i wyszedł na deszcz.

Page 20: Wedrowka przez bogow

26

– Zaczekaj! – zawołała Claire i pobiegła za nim.– Nie spodziewałam się was tak wcześnie – powtórzyła

Noel, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego, jak gdyby nie mogła sobie darować. Lucas podszedł do niej i pocałował ją w czoło.

– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – powiedział zdławionym głosem.

Musiał wyjść. Wciąż walczył z gulą w gardle, gdy szedł na górę się przebrać. W połowie drogi do swojego pokoju i do po-łowy rozebrany, usłyszał głos Heleny.

– Myślałam, że jesteś dobrym kłamcą – rzekła miękko – ale nawet ja nie uwierzyłam, że będzie dobrze.

Lucas upuścił przemoczoną koszulkę na podłogę i odwró-cił się do Heleny, zbyt poruszony, by się powstrzymać w porę. Przyciągnął ją do siebie i przytulił twarz do jej szyi. Przylgnęła do niego, wzięła na siebie jego ciężar, gdy potężnymi ramio-nami obejmował ją, i przytulała go, dopóki nie uspokoił się na tyle, żeby przemówić.

– Jakaś część mnie chce go szukać. Wytropić – wyznał. Nie mógł tego powiedzieć nikomu poza nią. – Co noc śni mi się chwila, gdy próbowałem zabić go gołymi rękami na scho-dach biblioteki. Widzę siebie, jak uderzam go raz za razem i budzę się z myślą, że tym razem naprawdę go zabiłem. Czuję ulgę…

– Ćśś. – Helena pogładziła jego mokre włosy, przesunęła po nich ręką, dotknęła jego szyi, napiętych mięśni karku; przy-ciskała go coraz mocniej do siebie. – Naprawię to – obiecała. – Przysięgam ci, znajdę erynie i powstrzymam je.

Lucas odsunął się tak, żeby ją widzieć i pokręcił głową.– Nie chciałem wywierać na ciebie jeszcze większej presji.

Zabija mnie myśl, że to wszystko spoczywa na tobie.– Wiem.Taka była. Żadnego obwiniania, żebrania o współczucie.

Tylko akceptacja. Lucas wpatrywał się w nią, dotykał palcami jej doskonałej twarzy.

Page 21: Wedrowka przez bogow

27

Kochał jej oczy. Wciąż się zmieniały, a Lucas zabawiał się tworzeniem mentalnego katalogu wszystkich ich odcieni. Kie-dy się śmiała, miały kolor jasnego bursztynu, jak słoik mio-du stojący na zalanym słońcem parapecie. Kiedy ją całował, ciemniały, aż osiągały nasyconą barwę mahoniu, z czerwony-mi i złotymi promieniami. Teraz były ciemne i zapraszały, żeby zbliżył usta do jej warg.

– Lucas! – warknął ojciec. Odskoczyli od siebie, odwrócili się i zobaczyli na szczycie schodów Kastora. Twarz miał bla-dą, a ciało napięte. – Ubierz się i przyjdź do mojego gabinetu. Heleno, ty idź do domu.

– Tato, ona nie…– Natychmiast! – wrzasnął Kastor. Lucas nigdy nie wi-

dział swojego ojca tak rozwścieczonego.Helena umknęła. Prześlizgnęła się obok Kastora z opusz-

czoną głową i wybiegła z domu, zanim Noel zdążyła zapytać, co się stało.

– Usiądź.– To moja wina. Martwiła się o mnie – zaczął wyjaśniać

Lucas.– Nie obchodzi mnie to – Kastor wpatrywał się w Lucasa

płonącymi oczami. – Nie obchodzi mnie, jak niewinny był po-czątek, skoro skończyło się tak, że byłeś półnagi i trzymałeś ją w objęciach dwa kroki od swojego łóżka.

– Nie zamierzałem… – Lucas nie skończył nawet te-go kłamstwa. Zamierzał ją pocałować, a gdyby już to zrobił, szedłby dalej, dopóki nie powstrzymałby go jakiś kataklizm albo sama Helena. Prawda była taka, że Lucasa już nie obcho-dziło, że jakiś jego wuj, którego nie widział na oczy, był ojcem Heleny. Kochał ją i to się nie zmieni bez względu na to, jak to było złe zdaniem wszystkich.

– Pozwól, że coś ci wytłumaczę.– Jesteśmy kuzynami, wiem – przerwał Lucas. – Myślisz,

że nie rozumiem tego, że jest ze mną równie blisko spokrew-niona, jak Ariadna? Ale nie czuję tego.

Page 22: Wedrowka przez bogow

28

– Nie okłamuj się – pouczył ponuro Kastor. – Sukcesorzy są skalani kazirodztwem od czasów Edypa. W naszym Domu było wcześniej wielu innych, którzy zakochali się w swoich kuzynach pierwszego stopnia, jak ty i Helena.

– I co się z nimi stało? – zapytał Lucas podejrzliwie. Prze-czuwał, że nie spodoba mu się odpowiedź.

– Rezultat jest zawsze taki sam. – Kastor intensywnie wpatrywał się w Lucasa. – Taki jak w przypadku córki Edy-pa, Elektry. Dzieci zrodzone ze związków spokrewnionych ze sobą Sukcesorów zostają dotknięte najokrutniejszą karą. Sza-leństwem.

Lucas usiadł, a jego umysł dokonywał nadludzkiego wysił-ku, żeby jakoś z tego wybrnąć.

– Nie musimy mieć dzieci.Nie dostał żadnego sygnału, ostrzeżenia, że posunął się za

daleko. Bez jednego dźwięku ojciec ruszył na niego jak byk. Lucas poderwał się na równe nogi, ale nie wiedział, co zrobić dalej. Był od ojca dwa razy silniejszy, ale ręce trzymał bezczyn-nie spuszczone wzdłuż boków, a Kastor, trzymając go za ra-miona, popychał go przed sobą, a potem przycisnął do ściany. Spojrzał w oczy syna i przez moment Lucas był przekonany, że ojciec go nienawidzi.

– Jak możesz być tak egoistyczny? – warknął Kastor z obrzydzeniem. – Nie ma wystarczająco wielu Sukcesorów dla was wszystkich, a wy śmiecie zadecydować, że nie będzie-cie mieć dzieci? Mówimy o przetrwaniu naszego gatunku! – Żeby podkreślić wagę swoich słów, docisnął Lucasa do ściany tak mocno, że zaczęła się kruszyć. – Cztery Domy muszą prze-trwać i pozostać niezależne od siebie, żeby utrzymać rozejm i nie wypuścić bogów z ich więzienia na Olimpie albo ucierpi każdy śmiertelnik na tej planecie.

– Wiem! – krzyknął Lucas. Gdy Lucas wyrywał się z uści-sku ojca, płat tynku ze ściany opadł na nich i wypełnił powie-trze pyłem. – Ale tym mogą się zająć inni Sukcesorzy! Co za różnica, jeśli Helena i ja nie będziemy mieli dzieci?

Page 23: Wedrowka przez bogow

29

– Bo Helena i jej matka są ostatnimi reprezentantkami swojej linii! Helena musi urodzić Dziedzica, który zapewni kontynuację Domu Atrydzkiego, nie tylko dla tego pokolenia, ale i dla wszystkich następnych.

Kastor krzyczał. Wydawało się, że nie zauważa białego pyłu i naruszonej ściany. Zachowywał się, jak gdyby wszystko, w co kiedykolwiek wierzył, sypało się na głowę Lucasa i dusiło go.

– Rozejm obowiązuje od czterech tysięcy lat i musi prze-trwać drugie tyle albo bogowie z Olimpu znów zaczną się ba-wić śmiertelnikami i Sukcesorami: wszczynać wojny, gwałcić kobiety i rzucać przerażające klątwy. To ich bawi. – Kastor kontynuował bezlitośnie. – Uważasz, że kilkuset z nas wystar-czy, żeby nie dać zginąć naszej rasie i podtrzymać rozejm, ale to nie wystarczy, żeby powstrzymać bogów. Musimy być sil-niejsi, a żeby to osiągnąć, każdy z nas musi się rozmnażać.

– Czego od nas chcesz?! – odkrzyknął niespodziewanie Lu-cas. Odepchnął ojca i odszedł od pochylonej i osypującej się ściany. – Zrobię dla mojego Domu to, co muszę zrobić, ona tak-że. Jeśli będzie trzeba, będziemy mieli dzieci z kim innym, jakoś damy sobie z tym radę! Ale nie proś mnie, żebym trzymał się od niej z daleka, bo nie potrafię. Zniesiemy wszystko, tylko nie to.

Mierzyli się wzrokiem, targani emocjami i pokryci białym pyłem osiadającym na ich spoconej skórze.

– To dla ciebie takie proste orzec, co Helena zniesie, a cze-go nie? Przyglądałeś się jej ostatnio? – zapytał ostro Kastor i z wyrazem obrzydzenia na twarzy puścił syna. – Lucasie, ona cierpi.

– Wiem! Przecież gdybym mógł zrobić cokolwiek, żeby jej pomóc…

– Cokolwiek? Więc trzymaj się od niej z daleka.Cały gniew w jednej chwili uszedł z Kastora. Już nie krzy-

czał, teraz prosił.– Myślałeś o tym, że to, co ona próbuje zrobić w Podzie-

miu, może nie tylko przywrócić pokój między Domami, ale także oddać nam Hektora? Straciliśmy tak wielu. Ajaksa,

Page 24: Wedrowka przez bogow

30

Aileen, Pandorę. – Kastorowi załamał się głos, kiedy wypowie-dział imię młodszej siostry. Dla obydwu braci rana była wciąż bardzo świeża. – Helena zmaga się z koszmarem, którego nikt z nas nie potrafi sobie wyobrazić i potrzebuje każdej jednostki siły, żeby przez to przejść. Dla dobra nas wszystkich.

– Ale mogę jej pomóc – Lucas odpowiedział błaganiem na błaganie. Potrzebował wsparcia ojca. – Nie wolno mi pójść z nią do Podziemia, ale mogę jej wysłuchać i wesprzeć.

– Myślisz, że pomagasz, ale tak naprawdę ją zabijasz. – Kastor ze smutkiem pokręcił głową. – Możliwe, że jakoś po-radziłeś sobie z uczuciem, które do niej żywisz, ale ona nie potrafi zrobić tego samego. Jesteś jej krewnym i poczucie winy ją wykańcza. Dlaczego tylko wy dwoje tego nie widzicie? Ist-nieje tysiąc powodów, dla których powinniście trzymać się od siebie z daleka, ale jeśli żaden z nich do ciebie nie przemawia, zrób to dlatego, że tak będzie najlepiej dla niej.

Lucas chciał zaoponować, ale nie był w stanie. Pamiętał, jak Helena powiedziała mu, że „zapłaci za to później”, jeśli opowie mu o Podziemiu. Ojciec miał rację. Im bliżej byli ze sobą, tym boleśniejsze to było dla Heleny. Ze wszystkich ar-gumentów, które wysunął ojciec, ten dotknął go najboleśniej. Chwiejnie podszedł do kanapy i usiadł, żeby ojciec nie widział, jak trzęsą mu się nogi.

– Co mam zrobić? – Lucas był całkiem zagubiony. – To jest jak wodospad. Ona mnie zalewa. Nie mogę jej odepchnąć.

– Więc zbuduj tamę – westchnął Kastor, usiadł naprzeciw-ko Lucasa i zaczął ścierać z twarzy i rąk tynk. Wyglądał na drobniejszego, niż był. Jak gdyby przegrał bitwę, choć przecież wygrał, bo odebrał Lucasowi wszystko. – Ty musisz to prze-rwać. Żadnego zwierzania się, żadnych flirtów w szkole, żad-nych cichych rozmów w ciemnych korytarzach. Musisz spra-wić, żeby cię znienawidziła.

Helena i Kasandra pracowały w bibliotece. Starały się zna-leźć coś – cokolwiek – co mogłoby pomóc Helenie w Podziemiu.

Page 25: Wedrowka przez bogow

31

To było męczące popołudnie. Im więcej czytały, tym bardziej by-ły przekonane, że połowa źródeł o Hadesie została stworzona przez średniowiecznych skrybów na ciężkich prochach.

– Widziałaś kiedyś w Hadesie mówiące szkielety koni? – zapytała sceptycznie Kasandra.

– Nie. Ani jednego mówiącego szkieletu. Nawet końskie-go – odparła Helena i potarła oczy.

– Myślę więc, że możemy odłożyć to na kupkę „zdecydo-wanie na haju” – Kasandra odłożyła zwój i popatrzyła na He-lenę. – Jak się czujesz?

Helena wzruszyła ramionami i pokręciła głową; nie chcia-ła o tym rozmawiać. Odkąd Kastor nakrył ją i Lucasa przed jego sypialnią, po domu Delosów chodziła na paluszkach, gdy już musiała przyjść do biblioteki, a całe noce spędzała uwię-ziona w upiornym domu.

Zwykle mogła liczyć na jedną albo dwie noce w tygodniu, kiedy szła niekończącą się plażą, która nigdy nie prowadziła do oceanu. Bezkresna plaża była drażniąca, bo Helena wiedziała, że nie zaprowadzi jej donikąd, ale w porównaniu z przebywa-niem w pułapce przeklętego domu, to było jak wakacje. Nie wiedziała, jak długo jeszcze to wytrzyma i nie mogła z nikim o tym porozmawiać. Jak miałaby opowiedzieć o zdziwacza-łym wełnianym płaszczu i brzoskwiniowych jaskrawych zasło-nach, żeby nie zabrzmieć jak wariatka?

– Myślę, że powinnam iść do domu i coś zjeść – powie-działa Helena, starając się nie myśleć o czekającej ją nocy.

– Jest niedziela, jesz z nami.– Wiesz, myślę, że twój tata nie chce mnie tu już widy-

wać. – I Lucas też chyba nie chce, pomyślała. Od dnia, kiedy Kastor nakrył ich, obejmujących się, Lucas ani razu nawet na nią nie spojrzał, mimo że Helena kilka razy uśmiechała się do niego na szkolnym korytarzu. Mijał ją, jakby nie istniała.

– Co za bzdura! – powiedziała stanowczo Kasandra. – Je-steś częścią naszej rodziny. Jeśli nie przyjdziesz na kolację, mama poczuje się dotknięta.

Page 26: Wedrowka przez bogow

32

Okrążyła stół, wzięła Heleną za rękę i wyciągnęła ją z bi-blioteki. Helena była tak zaskoczona niepodobnym do Kasan-dry czułym gestem, że pozwoliła się prowadzić.

Było później, niż sądziły i kolacja już się zaczęła. Jazon, Ariadna, Pallas, Noel, Kastor i Lucas siedzieli na swoich miej-scach. Kasandra usiadła jak zwykle obok ojca i jedynym wol-nym krzesłem było to pomiędzy Ariadną i Lucasem.

Robiąc krok nad ławką, Helena przypadkowo potrąciła Lucasa i przejechała ręką po jego ramieniu.

Lucas zesztywniał i usiłował się odsunąć.– Przepraszam – wymamrotała i starała się trzymać jak

najdalej od niego, ale przy zatłoczonym stole nie było na to miejsca. Poczuła, że cały się napiął, więc pod stołem złapała go za rękę, jak gdyby pytała „Co się dzieje?”

Wyrwał dłoń z jej uścisku. Spojrzał na nią z taką nienawiścią, że zmroził jej krew w żyłach. W pokoju zapadła cisza, ucich ły rozmowy. Wszystkie oczy zwróciły się na Helenę i Lucasa.

Bez ostrzeżenia Lucas odsunął ławkę w tył, zrzucając na podłogę Helenę, Ariadnę i Jazona. Pochylił się nad Heleną i patrzył. Twarz miał wykrzywioną wściekłością.

Nawet kiedy byli opętani przez erynie i walczyli ze sobą zaciekle, Helena nigdy się go nie bała. Ale teraz oczy miał czarne i obce, jak gdyby już go w nich nie było. Helena wie-działa, że to nie tylko efekt zdradliwego oświetlenia. W Luca-sie rozgościł się cień i tłumił blask jasnych niebieskich oczu.

– Nie bierz mnie za rękę. Nie odzywaj się do mnie. Na-wet na mnie nie patrz, rozumiesz? – mówił bezlitośnie, coraz głośniej, od szeptu aż do ochrypłego krzyku, gdy zszokowana Helena zaczęła się od niego odsuwać. – Nie jesteśmy przyja-ciółmi – warknął. Nie zważając na matkę, nacierał na Helenę. Roztrzęsiona, odsuwała się od niego na kolanach, a ślizgające się po podłodze podeszwy adidasów wydawały żałosny pisk. Szukała oparcia.

– Luke, co ty wyrabiasz? – krzyknął Jazon, ale Lucas zig-norował i jego.

Page 27: Wedrowka przez bogow

33

– Nie wychodzimy razem, nie śmiejemy się, nie zwierza-my się sobie. I jeśli kiedykolwiek jeszcze przyjdzie ci do głowy, że masz prawo siedzieć koło mnie… – Lucas schylił się, żeby złapać Helenę, ale ojciec schwycił go od tyłu za ramiona i po-wstrzymał przed zrobieniem jej krzywdy. W tym momencie Helena zobaczyła, jak Lucas robi coś, co nigdy nie przyszłoby jej do głowy.

Odwinął się i uderzył ojca. Cios był tak silny, że Kastor przeleciał przez kuchnię i zatrzymał się na kredensie pełnym szklanek i kubków.

Noel krzyknęła i zakryła twarz przed odłamkami potłuczo-nych naczyń, które poleciały we wszystkich kierunkach. Była jedyną śmiertelniczką w pokoju pełnym wojujących Sukceso-rów i groziło jej poważne niebezpieczeństwo.

Ariadna podbiegła do Noel i osłoniła ją własnym ciałem, a Jazon i Pallas rzucili się na Lucasa i usiłowali go obezwład-nić.

Helena wiedziała, że jej obecność tylko podsyca gniew Lu-casa, więc podniosła się na kolanach i chwiejnie, ślizgając się na odłamkach skorup, wyszła na zewnątrz i jednym skokiem wzleciała w niebo.

Lecąc do domu, starała się wsłuchać w dźwięki wydawane przez jej ciało w locie. Ciała są hałaśliwe. Wystarczy zabrać je w ciche miejsce, jak Podziemie albo niebo, i od razu moż-na usłyszeć różne posapywania, grzmoty i bulgoty. Ale ciało Heleny milczało jak grób. Nie słyszała nawet bicia swojego serca. Po tym, czego właśnie doświadczyła, powinno walić jak młotem, ale czuła tylko ogromny ciężar, jak gdyby gigantyczne kolano przyciskało jej pierś.

Może nie biło dlatego, że zostało złamane na pół i zatrzy-mało się.

– Tego chciałeś?! – wrzasnął Lucas do ojca, szamocząc się. – Myślisz, że teraz już mnie nienawidzi?

– Puśćcie go! – krzyknął Kastor do Pallasa i Jazona.

3 – Wędrówka przez sen

Page 28: Wedrowka przez bogow

34

Zamarli, ale nie puścili go od razu. Najpierw spojrzeli na Kastora, żeby upewnić się, że on jest pewien. Kastor wstał i raz jeszcze kiwnął głową, zanim wydał ostateczny werdykt.

– Wyjdź stąd, Lucasie. Opuść ten dom, dopóki nie na-uczysz się kontrolować swojej siły przy matce.

Lucas zastygł w bezruchu. Odwrócił głowę i zobaczył, że Ariadna ściera kroplę krwi z twarzy Noel, a jej lśniące ręce natychmiast goją ranę.

Na Lucasa spadło stare wspomnienie, złożone z obra-zów, bo nie znał jeszcze wówczas słów. Już jako niemowlę był silniejszy od matki i kiedyś, w ataku histerii, odepchnął jej twarz, gdy chciała go uspokajająco pocałować. Potem krwa-wiła jej warga.

Lucas pamiętał jej okrzyk bólu, ten dźwięk wciąż wywo-ływał w nim wstyd. Żałował tej chwili przez całe życie i od tamtej pory ani razu nie dotknął matki mocniej niż dotykałby płatka róży. Ale teraz krwawiła. Znów przez niego.

Lucas odepchnął ramiona wuja i kuzyna, otworzył tylne drzwi i wskoczył w ciemne nocne niebo. Nie obchodziło go, dokąd zawieją go wiatry.

Rozdział 2

Helena łapała powietrze płytkimi haustami. To już piąta noc z rzędu, gdy znalazła się w tym samym miejscu Podziemia i wiedziała już, że im mniej się porusza, tym wolniej zapada się w ruchome piaski. Nawet oddech wciągał ją coraz głę-biej.

Przedłużała ten koszmar, ale nie mogła znieść myśli o za-tonięciu w plugawym brudzie. Ruchome piaski nie były czy-ste. Składały się z rozkładających się ciał poprzednich ofiar. Helena czuła buzujące pozostałości najróżniejszych stworzeń, które ocierały się o nią, gdy schodziła coraz głębiej. Zeszłej