38
To Zalezy . Niezale ny Magazyn Studencki Nr 1/20 14 (7) ISSN 2084-7874 str. 4 str. 24 Wojciech Milewski Konfrontacja energetyki z wolnym rynkiem str. 14 Wywiad ze Zbigniewem Jagiełło, prezesem PKO BP str. 34 Interview with Miguel Gouveia, an expert in Public Economics area at Católica Lisbon School of Business and Economics str. 10 Michał Mikołajczyk Bitcoin - waluta przyszłości?

To zależy

Embed Size (px)

DESCRIPTION

VII numer

Citation preview

Page 1: To zależy

To Zalezy

.

Niezale¿ny Magazyn Studencki

Nr

1/20

14 (

7)

ISSN 2084-7874

str. 4

str. 24Wojciech MilewskiKonfrontacja energetyki z wolnym rynkiem

str. 14Wywiad ze Zbigniewem Jagiełło, prezesem PKO BP

str. 34Interview with Miguel Gouveia, an expert in Public Economics area at Católica Lisbon School of Business and Economics

str. 10Michał Mikołajczyk

Bitcoin - waluta przyszłości?

Page 2: To zależy

STOPA PROCENTOWA ODKRYWANA NA NOWO

Lawrence Summers jest mistrzem wzbudzania nowych ekonomicznych dysput. Profesor i były rektor Harvardu, jeszcze do niedawna doradca ekonomiczny prezydenta Obamy, stwierdził, że realne stopy procentowe w USA są wciąż zbyt wysokie, a ich dalsze obniżenie – niemożliwe. Ta naturalna stopa, która miałaby nie wywołać napięć inflacyjnych, ale jednocześnie zapewnić

optymalną alokację oszczędności i pracowników, jest grubo poniżej zera. Krótko mówiąc – największą gospodarkę świata czeka długotrwała stagnacja. I mimo wciąż ekstremalnie gołębiej polityki monetarnej prowadzonej przez Amerykański Bank Centralny od ponad 5 lat, średnioroczna dynamika wzrostu PKB nie przekroczyła 1,8 proc., a gospodarka operuje na ponad 10 proc. luce do produktu potencjalnego, która była wyznaczona przez Biuro Budżetowe Kongresu jeszcze w 2007r.

Summers kwantyfikuje problem Stanów Zjednoczonych w jednoznaczny sposób i trudno jest mu zarzucić brak racji. W wywiadzie dla telewizji Bloomberg, profesor otwarcie pyta, kiedy będzie lepszy czas – jak nie teraz – do zaprzestania prowadzenia restrykcyjnej polityki fiskalnej i pobudzenia wzrostu poprzez najzwyklejszą odbudowę infrastruktury publicznej. Summers nie wierzy, że w czasach, gdy rząd amerykański jest w stanie emitować obligacje o rentowności nieco poniżej 3 proc., nie ma żadnych okazji inwestycyjnych, które nie przyniosą dochodowości między 5-6 proc. rocznie. Należy skorzystać z rozwiązań na rzecz zrównoważonego rozwoju, nie zaś z polityk pobudzających jedynie ceny aktywów. Najbardziej imponujące jest to, że Summers w swoich teoriach często abstrahuje od wszelkich nurtów ekonomicznych i odwołuje się do najprostszych prawd ekonomii i polityki publicznej, które poznajemy na kursach ze wstępu do ekonomii.

Głębiej tematykę długotrwałych ujemnych stóp procentowych przedstawiamy w tytułowym tekście niniejszego numeru „To Zależy.” VII numer jest również okraszony dwoma wywiadami. Nasi redaktorzy mieli wyjątkową okazję porozmawiać z prezesem PKO BP, Zbigniewem Jagiełło. Wywiad ten wpisuje się w kontynuację cyklu wywiadów z prezesami największych instytucji finansowych w Polsce. Wisienką na torcie jest zamieszczony w sekcji angielskiej rozmowa z prof. Miguelem Gouveia, ekspertem z zakresu polityki publicznej i ekonomii, obecnie wykładającym na Católica-Lisbon School of Business & Economics.

Życzę wszystkim czytelnikom przyjemnej lektury i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

Redaktor Naczelna

Page 3: To zależy

Redaktor Naczelna – Agnieszka Żurawska Redaktorzy Prowadzący – Przemysław Pryszcz, Wojciech Milewski

Projekt graficzny – Agnieszka Gwóźdź, Olga Grzęda, Magdalena Krawczyk, Jakub Pawlik, Kamil Prządka, Iza Wiśniewska, Agnieszka Żurawska

Korekta – Jagoda Ciepła, Iza Wiśniewska, Agnieszka Żurawska

Strona internetowa tozalezy.pl – Kamil Prządka, Ewa Dębska

Okładka wykonana z wykorzystaniem grafiki z serwisu www.sxc.hu

Kontakt: [email protected]

Wydawca:

Koło Naukowe Strategii Gospodarczej Uniwersytetu Warszawskiego

SPIS TREŚCI TEMAT NUMERU Kiedy wyrzeczenia kosztują – czyli jak inwestować w środowisku ujemnych stóp procentowych? Część 1. BARTOSZ WASILEWSKI 4

RYNKI KAPITAŁOWE System condo - nowy trend inwestowania w nieruchomości? JOANNA CHLEBIEJ 8

MAKROEKONOMIA Bitcoin – waluta przyszłości? MICHAŁ MIKOŁAJCZYK 10

WYWIAD Zbigniew Jagiełło – prezes, czyli selekcjoner i trener JAN JĘCZMYK, WOJCIECH MILEWSKI 14

PRAWO Świąteczny prezent od firmy rozliczysz w zeznaniu rocznym EWA KOŚLACZ 20

TO ZALEŻY „Gwarancja dla młodzieży” – nowa inicjatywa KE pod lupą JAN JĘCZMYK, DAMIAN OLKO 22

ENERGETYKA Konfrontacja energetyki z wolnym rynkiem WOJCIECH MILEWSKI 24

RECENZJE Wyrok, Mariusz Zielke JAN JĘCZMYK 29

OPINIE Teoria optymalnego podrywu ALEKSANDRA RABIŃSKA 30

SYLWETKI Krzysztof Olszewski ANNA SKUTNIK 32

ENGLISH SECTION Interview with Miguel Gouveia DAMIAN OLKO 34

Page 4: To zależy

Makroekonomia4

Część 1Kiedy wyrzeczenia kosztują – czyli jak inwestować w środowisku ujemnych stóp procentowych? Inwestorzy przez wiele lat żyli w przekonaniu, że stopa procentowa nie może spaść poniżej zera. Kiedy rzeczywistość negatywnie zweryfikowała to przekonanie, doszli do wniosku, że jeżeli stopa procentowa spada poniżej zera, to jest to konsekwencją chwilowej, poważnej anomalii na rynku pieniądza. Nic dziwnego – na pierwszy rzut oka ujemna stopa procentowa istnieć w ogóle nie powinna. Uzasadnienie dla istnienia dodatniej stopy zwrotu jest intuicyjnie oczywiste. Jeżeli traktujemy stopę procentową jako cenę pieniądza, oczywiste wydaje się, że powinna być ona dodatnia – wyobraźcie sobie sytuację, w której wchodzicie do supermarketu, wrzucacie rozmaite produkty do wózka, a na koniec wizyty uśmiechnięty kasjer jeszcze płaci wam za tę przyjemność. Absurd, prawda? Podobnie, jeżeli ktoś otrzymuje od kogoś innego kapitał i ma prawo korzystania z niego przez umówiony czas (czy to inwestując w środki trwałe, które potem przynoszą zyski, czy po prostu „konsumując” gotówkę), logiczne wydaje się, że powinien on przekazać dostawcy kapitału jakieś wynagrodzenie. Na to wynagrodzenie składa się rekompensata za ponoszone ryzyko kredytowe (nikt nie ma pewności, że pożyczone pieniądze do niego wrócą), koszty transakcyjne czy koszty procesu zarządzania inwestycją. Wreszcie, w świecie, w którym „im więcej, tym lepiej” , jeżeli mniej konsumuję dziś, to tylko dlatego, aby więcej konsumować jutro – a to implikuje konieczność istnienia dodatniej stopy procentowej, czyli wynagrodzenia za odłożenie konsumpcji w czasie.

flickr.com

Page 5: To zależy

Makroekonomia 5

Okazuje się jednak, że oto, być może, wkraczamy w bezprecedensowy (znowu tylko na pierwszy rzut oka – do czego wrócimy za chwilę) okres naznaczony długotrwałą, ujemną stopą procentową. W przeszłości ujemne stopy procentowe pojawiały się na krótko, w związku z nadzwyczaj wysoką awersją do ryzyka – w ciągu ostatnich dwóch lat Szwajcarzy czy Niemcy sprzedawali swoje obligacje z ujemną rentownością. Jednak ujemna stopa procentowa wynikająca ze strachu inwestorów, a ujemna stopa naturalna, zapewniająca równowagę, to zupełnie co innego. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być bardzo różnorodne. Summers wymienia między innymi eksport oszczędności przez państwa azjatyckie do USA, a także rosnące oszczędności Amerykanów tak bogatych, że nie są w stanie skonsumować całej nadwyżki finansowej. Więcej oszczędzają również „zwykli” Amerykanie, którzy boją się kryzysu. Powstaje w ten sposób nawis (nadpodaż) oszczędności, co przy zmniejszonym popycie inwestycyjnym silnie obniża stopę procentową, która pozwalałaby na osiągnięcie równowagi (stopę naturalną). Według tezy Summers’a – na tyle nisko, że stopa ta jest ujemna. Oznacza to, że inwestorzy są skłonni zapłacić za możliwość lokowania swych nadwyżek finansowych. Trzeba podkreślić, że naturalna stopa procentowa nie jest zmienną obserwowalną, i w tym sensie tezy Summersa nie można zweryfikować1. O tym, jak silne są argumenty Summers’a może świadczyć plotka, że na listopadowym posiedzeniu Rada EBC rozważała wprowadzenie ujemnych stóp 1 Istnieją oczywiście metody estymacji naturalnej stopy procentowej. Na przykład A. Michałek szacowała ją dla Polski w 2011 r. na ok. 1%.

depozytowych. W przeszłości, krok taki poważnie rozważała Szwajcaria, Dania2 czy Anglia, a w Japonii ujemne stopy obowiązywały przez wiele lat. To właśnie podobieństwa obecnego stanu amerykańskiej gospodarki do japońskiej stagnacji trwającej od lat ’90 ubiegłego stulecia tak bardzo obawiają się ekonomiści.

Wypowiedź Summers’a wywołała burzę wśród analityków i naukowców, ale zaskakująca jest wyłącznie w zakresie dotyczącym negatywnej, naturalnej stopy procentowej. W istocie nie ma kolosalnego znaczenia, czy stopa ta jest nieznacznie dodatnia, czy nieznacznie ujemna. Ta

druga możliwość jest po prostu kontrintuicyjna. Problem zaskakująco

niskiej dynamiki amerykańskiego odbicia od kryzysu gospodarczego został

oczywiście zidentyfikowany znacznie wcześniej. Warto zwrócić uwagę na popularną na przełomie 2012 i 2013 roku tezę „New Normal”. Wychodzi ona z założenia, że amerykańska strategia walki z kryzysem zawiera

wewnętrzną sprzeczność. Z jednej strony zarówno rząd, poprzez stymulacje fiskalną, jak i FED poprzez luzowanie polityki monetarnej, starają się istotnie zwiększyć tempo wzrostu gospodarczego. Z drugiej strony koncepcja wychodzenia z kryzysu na rynku nieruchomości zakłada głębokie „delewarowanie”, przede wszystkim gospodarstw domowych. Amerykanów zachęca się więc, aby więcej konsumowali, a jednocześnie zmniejszali zadłużenie. Ta dychotomia legła u podstaw popularnej w 2012 roku tezy, że, inaczej niż w przypadku poprzednich

2 W przypadku Danii i Szwajcarii krok taki miałby przede wszystkich zniechęcić inwestorów do lokowania środków w walutach tych krajów, co rujnuje ich konkurencyjność na rynku międzynarodowym.

4land.com.au

BARTOSZ WASILEWSKI

Absolwent Wydziału Prawa i Administracji UW oraz Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. Student Szkoły Głównej Handlowej. Zwycięzca VII edycji Akademii Giełdowej. Makler papierów wartościowych z uprawnieniami do wykonywania czynności doradztwa inwestycyjnego. Twórca pierwszego w Polsce indeksu obligacji korporacyjnych CP CorpBonds Index.

Page 6: To zależy

Makroekonomia6

Źródło: pimco.com za: Reinhart, Rogoff „Growth in a Time of Debt”

Wykres 1. Zależność między wzrostem PKB, inflacją i relacją długu do GDP w USA w latach 1790-2009.

kryzysów, wychodzenie z recesji nie będzie bardziej dynamiczne niż 2-3% wzrostu PKB rocznie w rozwiniętych gospodarkach, w tym w USA. Stratedzy funduszu PIMCO tezę tę określili właśnie jako „New Normal”. Co wpływa na fakt, że „normalność” jest już inna niż dziesięć lat temu? Po pierwsze, słabnący efekt globalizacji. Historycznie, w szczególności po zakończeniu zimnej wojny, globalizacja odpowiadała za dużą część dynamiki PKB w państwach rozwiniętych. Współcześnie proces ten, już dojrzały, wyhamowuje i nie będzie miał już tak dużego znaczenia, w szczególności wobec słabnącej dynamiki wzrostu w państwach takich jak Chiny. Po drugie, bezrobocie technologiczne. Pojęcie to, wymyślone jeszcze przez Keynesa, dotyczy sytuacji, w której gospodarka nie jest w stanie tworzyć nowych miejsc pracy tak szybko, aby zastąpić te, które zniknęły po wprowadzeniu maszyn lub rozwoju technologii. Tezę tą odświeżyli, w warunkach kryzysu, Erik Brynjolfsson i Andrew McAfee wydając w 2011 książkę: „Race Against The Machine: How the Digital Revolution is Accelerating Innovation, Driving Productivity, and Irreversibly Transforming Employment and the Economy”, w której przedstawili empiryczne dowody na występowanie bezrobocia technologicznego w USA. Po trzecie, niekorzystna i wciąż pogarszająca się struktura demograficzna gospodarek rozwiniętych. W kontekście zmniejszającego się potencjału wzrostu gospodarczego, najistotniejszym z wielu problemów, które powoduje, jest ten, że po osiągnięciu pewnego wieku spada skłonność do konsumpcji. Wraz ze wzrostem średniego wieku konsumentów, problem ten staje się

makroekonomiczny. Wreszcie, po czwarte, konieczność procesu delewarowania gospodarstw domowych oraz sektora publicznego w średnim okresie. Długookresowo zaś – bankructwo tezy, że wzrost kredytu może skutkować wyższą dynamiką PKB przy jednoczesnym braku skutków ubocznych w postaci wzmocnienia cykliczności gospodarki. Naszym zdaniem czynnik ten jest najbardziej istotny w średnioterminowej perspektywie (4-8 lat). Proces delewarowania gospodarstw domowych już obecnie wpływa ujemnie na stopy wzrostu PKB w USA. Natomiast proces redukcji długu sektora publicznego jeszcze się nie rozpoczął. Obecnie dyskusje toczą się wokół redukcji olbrzymiego deficytu budżetowego, a więc ewentualnego zmniejszenia tempa przyrostu długu, a nie redukcji zadłużenia. Tymczasem badania empiryczne, takie jak to prezentowane niżej Carmen Reinhart i KenaRogoff’a wskazują, że redukcja zadłużenia publicznego to warunek konieczny i niezbędny szybszego wzrostu gospodarczego1. Zadanie to jest jednak niezwykle trudne, długotrwałe, a także społecznie i gospodarczo kosztowne.

Jak inwestować w takim środowisku? Czy uzyskiwanie realnie dodatnich stóp zwrotu jest w ogóle możliwe w tak „nienormalnym” otoczeniu? Na to pytanie spróbujemy odpowiedzieć w kolejnym numerze „To zależy”.

3 Musimy zaznaczyć, że badanie Reihart i Rogoff’a zostało poddane silnej krytyce. Niektórzy polemiści, tacy jak Thomas Herndon, Micheal Ash i Robert Pollin, twierdzą nawet, że badacze ci popełnili błędy metodologiczne, które całkowicie wypaczyły wyniki ich prac.

Page 7: To zależy

Makroekonomia 7

Page 8: To zależy

Rynki kapitałowe8

Według badań, czterdzieści dziewięć procent inwestorów, o kapitale co najmniej 1 mln USD, zainwestowałoby w nieruchomości. Uważają oni, że jest to jedna z najbezpieczniejszych inwestycji. Dochodzą do tego jeszcze emocje związane z posiadaniem „czegoś materialnego” – podaje portal Money.pl.Nieruchomości inwestycyjne są z pewnością jedną z najlepszych inwestycji, jednak i na tym rynku ryzyko jest duże. W grę wchodzą czynniki popytowe m. in. bezrobocie, niskie wynagrodzenia,

niż demograficzny, i wiele innych, które sprawiają, że np. mieszkanie kupione, aby czerpać korzyści z jego wynajmu, nie przynosi oczekiwanych dochodów lub stoi puste, a inwestor traci coraz więcej, bo musi jeszcze opłacać rachunki. Teoretycznie można sprzedać taką nieruchomość, jednak każdy, kto kiedykolwiek interesował się tym rynkiem, wie, że aby uzyskać godziwą cenę takiego obiektu, niejednokrotnie na potencjalnego kupca trzeba czekać nawet kilka lat. Do tego dochodzi jeszcze niemały, bo aż 10-procentowy, podatek od zbycia nieruchomości, a w przypadkach, gdy zbycie nieruchomości nastąpi szybko, tj. w okresie do 5 lat od jej nabycia, inwestor może zapłacić nawet 19-procentowy podatek!Deweloperzy oraz doradcy finansowi zauważyli jednak pewną lukę w sposobach inwestycji. Oprócz tradycyjnych form, tj. zakupu nieruchomości pod wynajem bądź odsprzedaży po wyższej cenie, czy nabycia udziałów, oferują tzw. system inwestycji condo, który polega na zakupie praw własności do pokoju hotelowego bądź apartamentu,

System condo - nowy trend inwestowania w nieruchomości? Obserwując sytuację na polskim rynku finansowym, wielu z nas stara się zaoszczędzić na przyszłość. Coraz częściej pojawia się więc pytanie, w jaki sposób ulokować kapitał, aby przyniósł jak największe korzyści? W ostatnim czasie, coraz więcej inwestorów decyduje się na inwestycje w tzw. systemie condo. Na czym polega ten system? W obecnym, polskim rozumieniu tego terminu jest to rodzaj inwestycji, polegający na zakupie tylko pojedynczego lokalu czy pokoju hotelowego, w celu czerpania korzyści z wynajmowania tego obiektu.

Joanna ChlebiejStudentka III roku Zarządzania Szkoły Głównej

Gospodarstwa Wiejskiego, członkini Koła Naukowego Ekonomistów SGGW. W zeszłym roku

akademickim pełniła funkcję Ambasadora Grupy PZU oraz Koordynatora konkursu Global Management Challange. Interesuje się tematyką HR, marketingiem, dziennikarstwem oraz nieruchomościami.

imon

ey.m

y

step

init.

com

Page 9: To zależy

Rynki kapitałowe 9

który oferowany jest na wynajem. Rozwiązanie jest o tyle korzystne, że właściciele tego typu lokali, aby osiągnąć jak największe przychody operacyjne, zatrudniają wyspecjalizowanych operatorów. Zadaniem ludzi na tym stanowisku jest zaprezentowanie oferty hotelu bądź innej bazy noclegowej w taki sposób, aby jak największa ilość pokoi była wynajęta. Osobom, które nabędą prawo własności do apartamentu hotelowego przysługuje prawo do wynajęcia takiego operatora, co pozwola zwiększyć potencjalne zyski inwestora.Prawo własności do lokalu nabytego w systemie condo, tak jak i w przypadku własności innych nieruchomości, potwierdza wpis do ksiąg wieczystych. Obiekty te generują dla stałego inwestora przychody z tytułu prowadzonej przez operatora działalności hotelowej i są wypłacane w formie stałego czynszu. Ponadto, tak jak w przypadku inwestycji bezpośrednich w nieruchomości, właściciele mogą zyskać na wzroście wartości w czasie. Jest to zatem atrakcyjna forma inwestycji, nie tylko ze względu na stabilny zysk czy bezpiecznie ulokowany kapitał, ale także ze względu na prestiż, jaki z sobą niesie.Podobnym rozwiązaniem (choć z powodu różnic kursowych, nieco bardziej ryzykownym) może być także zakup nieruchomości w atrakcyjnych zagranicznych kurortach, w celu dalszego ich wynajmowania jako obiektów hotelowych. Ryzyko w tym przypadku, ze względu na chociażby nadmienione powyżej różnice kursowe, jest nieco większe, jednak i ewentualne zyski są często wielokrotnie wyższe niż te, jakie można osiągnąć inwestując w pokój hotelowy np. w Trójmieście, Warszawie czy Poznaniu.

Polska dopiero otwiera się na tego typu inwestycje, jednak już teraz można natknąć się na ogłoszenia firm oferujących pośrednictwo bądź doradztwo w tego typu inwestycjach. Twierdzą one, że dzięki nim inwestor, niezależnie od tego czy nabyty przez niego lokal będzie wynajmowany czy nie, co miesiąc będzie dostawał równą ilość pieniędzy. Należy jednak pamiętać, że dochód czerpany z rynku nieruchomości, o ile uda się taki obiekt wynająć, to zazwyczaj dosyć znaczące sumy, których na pewno nie odzyska się, jeśli będzie się korzystało z usług „wyspecjalizowanego” pośrednika. Z drugiej jednak strony, firma taka, przynajmniej na pozór, bierze na siebie całe ryzyko związane z niewynajęciem lokalu, a inwestor, podobnie jak w przypadku lokaty, otrzymuje stały, pewny dochód. A co powinien zrobić początkujący inwestor, w przypadku gdy potrzebuje doradcy oraz kapitału na tego typu przedsięwzięcie? Obecnie pomoc w tym zakresie oferują m.in. Raiffeisen Polbank czy BRE Bank.Czy taka inwestycja sprawdzi się w Polsce? Jakie są dla niej szanse, a jakie zagrożenia? Jakie ma ona perspektywy na przyszłość? W tym momencie trudno odpowiedzieć na te pytania. Warto jednak zauważyć, że początków systemu condo należy doszukiwać się już od czasów starożytności, gdzie przez całe tysiąclecia, w nieco innej niż znana nam obecnie formie, służył wielu państwom do rozwiązywania problemów gospodarczych i demograficznych. Sądząc po doświadczeniach minionych pokoleń, można więc przypuszczać, że ta bardziej nowoczesna forma systemu, także może wejść do łask zainteresowanych pewnymi korzyściami osób.

getitcut.com

Page 10: To zależy

Rynki kapitałowe10

Bitcoin (BTC), Namecon (NMC), Terracoin (TRC), Devcoin (DVC), PPcoin (PPC) to wszystko nazwy kryptowalut, czyli pieniądza wirtualnego, opartego na kodzie elektronicznym, rozprowadzanym między komputerami w sieci P2P. W emisji i kontroli tego typu pieniądza nie bierze udziału żadna instytucja finansowa (np. bank centralny). Każda z kryptowalut w swoim kodzie ma z góry ustalone tempo emisji danej waluty. Pozwala to określić, ile nowych wirtualnych monet pojawi się w podbiegu w przeciągu poszczególnych lat oraz jaka jest maksymalna wartość emisji. W przypadku Bitmonet ustalono, że całkowita emisja tej waluty wyniesie 21 milionów BTC, a cała pula możliwych do wygenerowania Bitcoinów zostanie wyczerpana w 2033 roku. Obecnie system generuje 25 bitcoinow co 10 minut, niezależnie od mocy obliczeniowej wszystkich komputerów użytych do odkodowywania waluty. Tempo generowania Bitcoinów ulega zmniejszeniu o połowę co 4 lata.

Tak kontrolowana emisja ma p o w o d o w a ć s t o p n i o w ą dewaluację waluty, a dzięki temu – wzrost jej wartości.

Wykopywanie Bitcoinów

Nie wchodząc bardzo głęboko w szczegóły techniczne, warto wiedzieć, w jaki sposób nowe Bitcoiny pojawiają się w obiegu. Cały system oparty jest na sieci komputerów, który za pomocą specjalnego oprogramowania dystrybuuje użytkownikom sieci kody w zależności od mocy obliczeniowej, wniesionej przez nich do sieci. Użytkownicy „odkrywają”, czy też jak to przyjęło się mówić – „wykopują” nowe Bitcony za pomocą swoich komputerów. Maszyny muszą rozwiązywać skomplikowane zadania matematyczne i kryptograficzne, które wymagają dużej mocy obliczeniowej. Następnie system sprawdza poprawność „nowowykopanego” Bitcoina i tworzy specjalny kod autoryzujący dla użytkownika, który dany Bitcoin wykopał. Za pomocą tego kodu użytkownik może dysponować swoją wirtualną walutą. Do odkrywania nowych kodów potrzeba ogromnej mocy obliczeniowej, dlatego też użytkownicy łączą się w grupy i tworzą

Bitcoin – waluta przyszłości?Rynki walutowe i finansowe, podobnie jak wszystkie inne rynki, także podatne są chwilowym modom. Za hit 2013 roku bezsprzecznie można uznać najpopularniejszą na świecie kryptowalutę – Bitcoin. Choć koncepcja walut skryptowych nie jest rzeczą nową, a sam Bitcoin istnieje oficjalnie od 2009, to nadal temat walut wirtualnych nie jest znany szerszemu gronu odbiorców. Rosnąca popularność tego typu pieniądza skłoniła nawet regulatora w Stanach Zjednoczonych do wydania aktów prawnych, traktujących o „zdecentralizowanych walutach wirtualnych”. Sprawa zatem wydaje się poważna i warto się lepiej przyjrzeć Bitmonetom.

Michał Mikołajczyk

Student Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku

Finanse, Rachunkowość i Ubezpieczenia. Księgowy ds. rachunkowości funduszy w Citibank International. Recenzent, aktywny członek społeczności matematyka.pl.

Page 11: To zależy

Rynki kapitałowe 11

Page 12: To zależy

Rynki kapitałowe12

„kopalnie”, gdzie wspólnie starają się wydobywać kryptowalutę. System dostosowywuje trudność kodów do całkowitej mocy obliczeniowej całej sieci tak, aby utrzymać tempo emisji waluty na stałym poziomie. Zgromadzone wirtualne monety trzeba także gdzieś trzymać. Istnieją specjalne serwisy, które służą jako portfel przechowujący wykopane Bitmonety. Istnieją także wirtualne kantory, gdzie można wymienić Bitcoiny na realne waluty.

Waluta przyszłości?

Zapewne większość z Was zastanawia się, po co to wszystko. Po co taka specjalna waluta, po co cały ten wysiłek, aby generować jakieś tam kody? Otóż tutaj należy przedstawić kilka faktycznych zalet walut wirtualnych. Waluta wirtualna to tak naprawdę kod komputerowy. Każdy taki kod jest unikatowy oraz nie zawiera żadnych informacji o jego właścicielu, co powoduje, że transakcje z użyciem tego typu walut są anonimowe. Transakcje między użytkownikami mogą być dokonywane o dowolnej porze na całym świecie, a czas zweryfikowania transakcji zajmuje około 10 minut (maksymalnie do godziny). Jako że nie ma tutaj instytucji finansowych, opłaty za wykonanie transakcji są niewielkie lub wcale ich nie ma. Raz wykonana transakcja jest nieodwracalna (nasz przelew nie może zostać odrzucony), a informacja o transakcji jest jednocześnie przekazywana do wszystkich użytkowników sieci i przechowywana w tzw. rozproszonej bazie danych – zapewnia to bezpieczeństwo transakcji i tworzy system weryfikacji kodów/transakcji. Są to oczywiście pewne zalety Bitcoinów nad tradycyjnymi walutami, jednak wiele instytucji promujących tego typu waluty nie wspomina o ogromnych wahaniach cen Bitcoinów oraz innych, ważnych zagrożeniach. Jak zapewne zauważyliście traktuję Bitcoiny jako zamiennik dla haseł kryptowaluty, czy też waluty wirtualne. Robię tak dlatego, że Bitcoiny są niezaprzeczalnie najpopularniejsze

(inne kryptowaluty są zdecydowanie bardziej niszowe), jednak mechanizmy wszystkich tych walut są bardzo do siebie zbliżone.

Wartość rynku

Na chwilę obecną, dziennie wykonuje się około 50 000 transakcji z użyciem Bitcoinów, a wartość „rynkowa” wszystkich wygenerowanych Bitmonet wynosi około 1,3 miliarda dolarów. Czy jest to dużo czy mało, jest trudne do oceny, gdyż ciężko znaleźć skalę porównawczą. Poza tym, dostęp do danych, ile z tych 50 tys. transakcji ma rzeczywiście charakter handlowy, a ile czysto spekulacyjny, jest praktycznie niemożliwy. Ponadto, sama kwota 1,3 miliardów dolarów nie robi przecież żadnego wrażenia przy portfelach największych funduszy inwestycyjnych na świecie.

Zagrożenia

Warto też wspomnieć o wielu wadach jakie mają obecnie waluty wirtualne, choć możliwe, że w przyszłości sytuacja będzie wyglądać inaczej. Po pierwsze Bitcoiny nie są powszechnie akceptowalne i mimo, że istnieją sklepy, gdzie faktycznie można płacić wirtualnymi monetami, to nie jest ich wiele. Po drugie, kurs Bitcoina jest szalenie niestabilny. 10 kwietnia 2013 roku BTC osiągnął rekordową wartość 250 USD, a następnie cena spadła do 150 USD, aby za kilka dni osiągnąć poziom około 75 USD. Choć jest to najbardziej skrajny przypadek, to silnych wahań jest sporo. Dodatkowo, biorąc pod uwagę, jak niewielka jest globalna kapitalizacja tejże waluty, istnieje realne zagrożenie, że ktoś może manipulować ceną Bitcoinów. Kolejnym dużym problemem jest bezpieczeństwo. Chociaż sama waluta szczyci się, że od 2010 roku nie było żadnych potwierdzonych ataków na klienta Bitcoinów i nie było żadnych udokumentowanych wycieków kodów, to jednak problem leży gdzie indziej. Można przytoczyć

Page 13: To zależy

13Rynki kapitałowe

całkiem sporo przykładów, gdzie operatorzy Bitcoinów oraz „wirtualne portfele” utraciły Bitcoiny zgromadzone przez swoich klientów. Oto kilka przykładów:

− W lipcu 2011 trzeci co do wielkości operator wymiany Bitcionów ogłosił utratę bazy danych portfela z 17 000 Bitcoinami (według ówczesnej ceny, była to strata rzędu ok. 220 tys. USD). W tym samym roku, w sierpniu, operator MyBitcoin ogłosił, że został zhakowany, po czym zamknął działalność wypłacając 49 proc. środków swoich klientów, tym samym tracąc 78 tys. BTC (wartych wówczas około 800 tys. USD).

− W sierpniu 2013 roku został zgłoszony do Amerykańskiej Komisji Papierów wartościowych i Giełd przypadek piramidy finansowej, w której podmiot BitcoinSavings and Trust zostawił po sobie długi na ponad 5 milionów dolarów w Bitcoinach.

− We wrześniu 2012 roku kolejny podmiot został zhakowany tracąc 24 tys. BTC na kwotę wynoszącą około 250 tys. USD.

Czarna lista wpadek podmiotów powiązanych z Bitcoinami jest dłuższa. Popularność Bitcoinów opiera się w dużej mierze na spekulacji ich ceną (potwierdzają to chociażby silne wahania kursów oraz możliwy trading na Bitcoinowym forexie),

dlatego też waluta ta przyciąga osoby, które oczekują dużych, szybkich zysków, niezawsze będące świadome podejmowanego ryzyka.

Aktywność na Bitcoinach znacząco wzrosła w listopadzie, kiedy to rozpoczął się „chiński boom”. Wartość Bitcoina na początku listopada wynosiła około 200 USD, jednak już w połowie miesiąca wzrosła ponad 300 proc. – z początku do 500 dolarów, następnie nawet do 700 dolarów. Po pewnych korektach obecnie (na dzień 24 listopada) jeden BTC jest wart około 800 dolarów, czyli ponad 2 460 złotych. Za tą ogromną zmianę stoi silny wzrost popytu na kryptowalutę ze strony Chin. To właśnie on odpowiada za ponad jedną trzecią wszystkich transakcji zawieranych właśnie w Bitcoinach, co więcej – pod względem kryptowalut chińska giełda wyprzedziła giełdę amerykańską.

Czy wirtualne waluty to tylko bańka spekulacyjna, internetowe kasyno lub dziwna piramida finansowa, a może jednak nowoczesna forma transakcji elektronicznych i powoli rodząca się nowa gałąź w światowej gospodarce? Opinie analityków finansowych są różne. Jedni zachwycają się wolnością, jaką dają wirtualne waluty, inni upatrują w nich przekręt lub nowoczesny model piramidy finansowej. Każdy musi wyrobić sobie swoje zdanie na ten temat, a czas pokaże, kto miał rację. Czekając na rozwój wydarzeń zachowajmy jednak zdrowy rozsądek.

Page 14: To zależy

Wywiad14

Prezes, czyli selekcjoner i trener

– rozmowa ze Zbigniewem Jagiełło, prezesem zarządu PKO Banku Polskiego

Zbigniew Jagiełło urodził się w Szczodrowicach koło Strzelina pod Wrocławiem. Szkołę średnią ukończył w 1983 roku. Chciał zostać dziennikarzem, ale nie widział możliwości rzetelnego wykonywania zawodu w reżimowych mediach. Jeszcze przed rozpoczęciem studiów zaangażował się w działalność opozycyjną. W trakcie nauki na uczelni działał w strukturach wrocławskiej Solidarności Walczącej. Sprzeciw wobec totalitaryzmu i zainteresowanie dziennikarstwem łączył poprzez tworzenie prasy podziemnej – był redaktorem, drukarzem, a także zajmował się kolportowaniem podziemnych wydawnictw.

Jako alternatywną ścieżkę rozważał karierę trenera piłki nożnej. Będąc już szefem PKO Bank Polskiego został zapytany w rodzinnych stronach o możliwość wsparcia Strzelinianki (drużyny piłkarskiej ze Strzelina). Jagiełło bez zastanowienia odpowiedział: „Nie ma problemu. Trampki mam. Kiedy mecz?”. Ostatecznie nie poszedł jednak na AWF, lecz na Wydział Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej. Wybrał ten kierunek, dlatego że na studia wybierała się tam... jego sympatia.

W 1995 roku rozpoczął karierę w branży inwestycyjnej. Początkowo jako dyrektor wrocławskiego biura Pioneer TFI, a następnie, już w Warszawie, jako dyrektor sprzedaży i dystrybucji. Od 1998 roku jako wiceprezes współtworzył PKO/Credit Suisse TFI. Potem objął funkcję prezesa Pekao/Alliance TFI, by po połączeniu go z Pioneerem, zostać szefem Pekao Pioneer – lidera polskiego rynku funduszy inwestycyjnych. W 2006 roku objął funkcję szefa dystrybucji Pioneer Investments w regionie CEE. Od 2009 roku jest prezesem PKO Banku Polskiego – lidera polskiego rynku bankowego i największego banku w Europie Środkowej.

W 2007 roku za działalność opozycyjną w latach osiemdziesiątych został uhonorowany przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

O czasach studenckich, zarządzaniu organizacjami, karierze zawodowej i wyzwaniach stojących przed polską gospodarką z szefem PKO Banku Polskiego rozmawiają redaktorzy To Zależy – Wojciech Milewski i Jan Jęczmyk.

Page 15: To zależy

Wywiad 15

Page 16: To zależy

Wywiad16

To Zależy: W czasach studenckich działał Pan w opozycji. Domyślamy się, że głównym motywem tej aktywności była chęć przyczynienia się do tego, aby Polska była wolna. Rzeczywiście tak to wyglądało z Pańskiej perspektywy?

Zbigniew Jagiełło: Czasem w naszym życiu decyduje przypadek. Tak było i tym razem. W 1980 roku powstaje Solidarność i dla mnie, 16-letniego wówczas chłopaka z małej miejscowości, następuje całkowita zmiana wyobrażenia o Polsce i o świecie, którą umożliwił dostęp do rzetelnych informacji. Rok później rozpoczyna się stan wojenny, który brutalnie zahamowuje zmiany. Gdy otworzono już szkoły, do mojej klasy na tzw. pogawędkę polityczną przyszedł młody oficer, który zezwolił na dyskusję. Władze zyskały przeświadczenie, że to nauczyciele pobudzają w nas odwagę czy arogancję. W konsekwencji, z naszej szkoły internowano dwójkę z nich. Dla nas, młodych ludzi, była to wielka niesprawiedliwość. Zaangażowanie się w działalność opozycyjną było więc raczej decyzją etyczną. To była chęć sprzeciwienia się złu, które widzieliśmy. Ja być może byłem najbardziej konsekwentny z tej grupy osób, która wówczas postanowiła coś zrobić. W tej konsekwencji dotrwałem do końca liceum. Potem pojechałem na studia do Wrocławia i tam poznałem jeszcze twardszych opozycjonistów.

TZ: A czy będąc działaczem opozycyjnym nie miał Pan trudności na uczelni?

ZJ: Uczelnie były swoistymi oazami wolności, gdzie prowadzono intelektualne dyskusje, gdzie świadomość tego, co się dzieje, była najwyższa. Proszę pamiętać, że wówczas tylko około 10 proc. społeczeństwa miało wyższe wykształcenie.Przebywanie w takim środowisku motywowało. Wierzę, że co najmniej 50 proc. wiedzy, którą pozyskujemy, pochodzi od osób, którymi się otaczamy. Dlatego dzisiaj jednym z moich głównych zadań jako lidera organizacji jest znajdowanie utalentowanych osób.

TZ: Na studiach był Pan zaangażowany m.in. w działalność redaktorską i wydawniczą. Jaki cel stawiali sobie Państwo tworząc prasę podziemną? Dostarczanie ludziom prawdy?

ZJ: Tak nam się wydawało. Sądziliśmy, że możemy napisać coś, czego nie napiszą oficjalne media i w jakimś stopniu zmieni to otaczającą

nas rzeczywistość. Dziś wiemy, że największe znaczenie miały trendy globalne, czyli przede wszystkim wyścig zbrojeń pomiędzy USA i Związkiem Radzieckim oraz zapaść gospodarcza bloku sowieckiego. W efekcie ten blok się rozpadł, a Polska dostała szansę, z której skorzystała najlepiej z krajów post-sowieckich. Nigdy nie dowiemy się, jaki dokładnie wpływ miała na to nasza działalność, ale z pewnością była ona ważnym doświadczeniem dla osób zaangażowanych.

TZ: Czy osobie młodej, która właśnie kończyła studia, ciężko było odnaleźć się w rzeczywistości przełomu?

ZJ: Najważniejszym wydarzeniem był dla mnie wówczas koniec dominacji komunistycznej w Polsce. Początkowo istniała obawa, że jest to tylko chwilowe i zaraz skończy się tak jak poprzednie polskie zrywy. Do tego czasu byłem jednak mocno zaangażowany w działalność opozycyjną, więc gdy nadszedł ten moment, postanowiłem zająć się prywatnymi sprawami.

TZ: Znajomości i umiejętności zdobyte w tamtym okresie miały wpływ na dalszy przebieg Pana życia?

ZJ: Trudno powiedzieć. W czasach, gdy telefony komórkowe czy Internet nie istniały, ludzie częściej się ze sobą spotykali, dyskutowali, przekonywali się nawzajem.To doświadczenie zaprocentowało później w pracy zawodowej, bo w każdej organizacji duże znaczenie mają relacje nieformalne, poza strukturą organizacyjną. Istotna jest więc umiejętność wpływania na współpracowników w różny sposób. Organizacje, które funkcjonują właśnie w taki sposób, odnoszą sukces.

TZ: Pan Mateusz Morawiecki z BZ WBK też ma za sobą przeszłość opozycyjną i to w tym samym środowisku. Czy można na podstawie tego wyciągać wniosek, że walka z komunizmem była dla Panów swoistą szkołą i dzisiaj te doświadczenia po prostu procentują?

ZJ: Nie stawiałbym takiej tezy, że istnieje taka zależność. To bardziej kwestia zmiany pokoleniowej. Pierwsza fala osób, które znalazły się w bankach, to w dużej mierze byli urzędnicy Ministerstwa Finansów. Lepiej rozumieli, na czym ta działalność wówczas polegała i lepiej orientowali

Page 17: To zależy

Wywiad 17

się w otoczeniu ekonomicznym. To oni też podejmowali decyzje. Teraz mamy natomiast drugą falę. To osoby, które w latach dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku zaczęły pracować w międzynarodowych instytucjach finansowych i dzięki temu mogły się wiele nauczyć. Dziś w PKO mam fantastyczną możliwość budowania zespołu w oparciu o osoby z takim doświadczeniem. To jednocześnie ludzie głodni sukcesu, którzy chętnie będą ten sukces realizować pod polską flagą.

TZ: Od 1995 roku pracował Pan w funduszach inwestycyjnych. Jak trafił Pan do tej branży?

ZJ: Praca w międzynarodowych firmach dawała wówczas unikalne możliwości rozwoju. W tamtym czasie, a był to rok 1994, firma o nazwie Pioneer Pierwsze Polskie Towarzystwo Funduszy Powierniczych, bo tak się wówczas nazywała, postanowiła otworzyć biuro we Wrocławiu. Wiązało się to z poszukiwaniami pracowników. Zgłosiłem się, przeszedłem różne szczebla rekrutacji i na sam koniec pojechałem na spotkanie do Warszawy z ówczesnym wiceprezesem tej firmy, który był Amerykaninem. Udało mi się go do siebie przekonać.

TZ: Jak wyglądał wtedy rynek kapitałowy z perspektywy osoby, która nie miała dotychczas z nim nic wspólnego?

ZJ: Nie istniał wówczas Internet. W związku z tym bardzo ważny był element samodzielnej edukacji i wyszukiwania informacji na temat rynku. Pamiętam pracę w innej instytucji, już po odejściu z Pioneera, gdzie mieliśmy dostęp do informacji w formie wycinków z zagranicznych periodyków i gazet, które dotyczyły funduszy inwestycyjnych i fachowo zajmowały się tą tematyką. Przychodziły, zdaje się, raz na dwa tygodnie. Czytałem je i rozważałem przełożenie tych nowinek na polskie realia. Pamiętam taką sytuację, gdy rozmawiałem z przedstawicielem zagranicznej firmy, z którą mieliśmy w Polsce prowadzić pewne działania. Powiedziałem, że niektóre rzeczy lepiej zrobić w trochę inny sposób z uwagi na krajowe realia. Przekonywałem go, a on wreszcie zapytał mnie, skąd ja to wiem. Odpowiedziałem, że otrzymujemy

co dwa tygodnie informacje z ich centrali i to dzięki nim wyrobiłem sobie taki pogląd. No i co się wtedy stało? Przestali je przesyłać (śmiech).

TZ: A w którym momencie zrodziło się u Pana zainteresowanie rynkami i finansami? Kolejni pracodawcy nie mogli przecież Pana zatrudniać bez żadnej wiedzy.

ZJ: Finansów i ekonomii musiałem się nauczyć. Z a r z ą d z a n i e mam we krwi.Z a w s z e d o s t r z e g a ł e m n i e d o s k o n a ł o ś c i o r g a n i z a c y j n e

i starałem się je usprawnić. Dzisiaj moim zadaniem jest selekcja ludzi, którzy są lepsi ode mnie w wielu obszarach i stworzenie z tych ludzi zespołu. PKO Bank Polski ma najlepszych specjalistów na rynku w swoich dziedzinach. Ich indywidualny sukces, przekuwamy na sukces całej organizacji. Tak widzę swoje zadanie.

TZ: Do PKO BP dołączył Pan już w momencie, w którym zapadła decyzja o emisji akcji. Trudno było Panu objąć stanowisko w organizacji, którą lada moment czeka tak duże wyzwanie?

ZJ: Po wygraniu konkursu obowiązywał mnie zakaz konkurencji. W związku z tym nie miałem dostępu do materiałów dotyczących prospektu emisyjnego, który był wtedy przygotowywany. Przyszedłem do pracy 1 października 2009 roku o godzinie 8. Zacząłem czytać materiały związane z przygotowaniem prospektu, a już o godzinie 10 rozpoczynały się dalsze prace. Miały prowadzić do decyzji zarządu i rady nadzorczej, jak wyglądać ma cena emisyjna podwyższenia kapitału. Te procesy nie były mi obce, ponieważ wcześniej pracowałem w największym w Polsce TFI. Główną kwestią było ustalenie z bankami inwestycyjnymi ceny, z której zadowoleni będą zarówno inwestorzy, jak i udziałowcy banku. Chodziło o wyważenie wspólnego interesu. Skończyliśmy w okolicach godziny 23 decyzją zarządu i rady nadzorczej o ustaleniu ceny emisyjnej. Tak wyglądał mój pierwszy dzień w pracy.

TZ: A jak można porównać z punktu widzenia organizacyjnego emisję akcji

„Finansów i ekonomii musiałem się nauczyć. Zarządzanie mam we krwi.Zawsze dostrzegałem niedoskonałości organizacyjne i starałem się je usprawnić. Dzisiaj moim zadaniem jest selekcja ludzi, którzy są lepsi ode mnie w wielu obszarach i stworzenie z tych ludzi zespołu..”

Page 18: To zależy

Wywiad18

przeprowadzaną przez spółkę, która już jest na giełdzie do emisji połączonej z debiutem?

ZJ: IPO i SPO mają swoje podstawowe różnice. Wejście na rynek k a p i t a ł o w y porównałbym do pójścia do pierwszej klasy. Idąc do niej trzeba przywyknąć do 45-minutowych lekcji i przerw. Trzeba też oswoić się z różnymi n a u c z y c i e l a m i i wychowawcą. Łatwiej jest natomiast przejść np. z szóstej klasy do gimnazjum. Uczeń lepiej rozumie już ten proces i to właśnie charakteryzuje SPO. Firma zna swoich inwestorów i rozumie ich oczekiwania. Inicjację charakteryzuje większa liczba niewiadomych.

TZ: Czy doświadczenia, które zdobył Pan w funduszach inwestycyjnych miały zastosowanie w bankowości? Jakie były różnice pomiędzy tymi instytucjami?

ZJ: Największą różnicą jest tak naprawdę kompleksowość organizacji. Tak jak wspomniałem, w PKO mam do czynienia z większą i bardziej skomplikowaną organizacją.

TZ: Przyznał Pan kiedyś, że w młodości czytał Pan felietony Stefana Kisielewskiego. Czy wpłynęły one na Pańskie postrzeganie gospodarki?

ZJ: Lubiłem czytać Kisielewskiego. Jego styl pisania o sprawach ważnych w taki sposób by cenzura tego nie zablokowała był inspirujący. Ale oczywiście na moje postrzeganie gospodarki wpływ miało i ma wielu współczesnych autorów, nie tylko ekonomistów.

TZ: Co uważa Pan za największy sukces polskiej gospodarki od momentu rozpoczęcia transformacji ustrojowej?

ZJ: Największy sukces jest wciąż przed polską gospodarką. Ale nie ma tu drogi na skróty, potrzeba pracy organicznej każdego dnia. Jeżeli natomiast porównamy się z innymi krajami byłego bloku sowieckiego, to zauważymy, że dotychczas przeszliśmy tę drogę najlepiej. Wyprzedziliśmy Węgry i Czechy mimo, że w punkcie startu kraje

te były w lepszej sytuacji. Nasze aspiracje rosną i dziś porównujemy się do Niemiec. Jestem jednak przeciwny mówieniu, że u nas jest źle, bo za zachodnią granicą jest lepiej. Porównujmy

się z tymi, którzy startowali z naszego poziomu.

TZ: Z czego Pana zdaniem wynika to, że Polska lepiej sobie poradziła po odzyskaniu w o l n o ś c i ?

ZJ: Historykom zostawiłbym analizowanie tego, co dziesięć lat temu można było zrobić inaczej. Udało się i trzeba myśleć o przyszłości.

TZ: Popatrzmy więc w przyszłość. Jakie wyzwania stoją obecnie przed Polską i polskim sektorem bankowym?

ZJ: Realna gospodarka jest najważniejsza. Banki pełnią wobec niej rolę służebną. Wciąż przed Polską jest istotna zmiana, która uczyni z naszej gospodarki kraj w którym polskie przedsiębiorstwa nie będą jedynie wykonywały prostego montażu części produkowanych w innych krajach, a będą je kreować, patentować i sprzedawać na rynki zagraniczne. Ten proces nazwałbym ogólnie reindustrializacją polskiej gospodarki. Sztandarowym przykładem, którym się posługuje jest bydgoska PESA, która konkuruje na rynku unijnym, a także globalnym. Takich firm potrzebujemy w Polsce wiele.

TZ: PKO Bank Polski współpracuje z firmami, które mogą być wśród nich. Może Pan opisać charakter tych relacji?

ZJ: Finansujemy przedsięwzięcia naszych klientów. Jednym pomagamy budować biznes, innym go rozwijać.

TZ: Co może Pan powiedzieć o relacjach z kluczowymi klientami, w których Pan też ma udział?

ZJ: Uczę się od nich. Mamy w Polsce wielu fantastycznych menedżerów firm przemysłowych i warto przyglądać się temu, jak zarządzają

„Największy sukces jest wciąż przed polską gospodarką. Ale nie ma tu drogi na skróty, potrzeba pracy organicznej każdego dnia. Jeżeli natomiast porównamy się z innymi krajami byłego bloku sowieckiego, to zauważymy, że dotychczas przeszliśmy tę drogę najlepiej. Wyprzedziliśmy Węgry i Czechy mimo, że w punkcie startu kraje te były w lepszej sytuacji.”

Page 19: To zależy

Wywiad 19

i jak osiągają sukcesy. Są to osiągnięcia, o których – szczególnie w kontekście ekspansji międzynarodowej – PKO Bank Polski wciąż marzy.

TZ: Sądzi Pan, że PKO jest w stanie z sukcesem wykonać taki manewr? Polskie firmy sprzedają co prawda zagranicą, ale nie potrafią prowadzić tam działalności operacyjnej.

ZJ: Polskie firmy radzą sobie coraz lepiej za granicą, rozwijają się także przez fuzję i przejęcia na lokalnych rynkach. Taką globalną firmą jest chociażby KGHM Polska Miedź, która działa w Kanadzie i Chile. Innym sztandarowym przykładem jest firma Maspex z Wadowic, która jest liderem w branży spożywczej w Europie Środkowo-Wschodniej i powoli zaczyna wchodzić na rynki tzw. starej Europy. Jest też Asseco, które działa w branży IT. Przeprowadza akwizycje w Izraelu, Niemczech i w Rosji. W tej chwili można powiedzieć, że to firma europejska, ale ma ambicje być firmą globalną. Mamy więc z kogo brać przykład.

TZ: A jeżeli chodzi o Pańską przyszłość

to uważa Pan, że największe wyzwania w PKO BP jeszcze przed Panem?

ZJ: Stawianie sobie coraz ambitniejszych celów to nasz obowiązek. Nieustannie pracujemy nad dalszym rozwojem. W tym roku przejęliśmy inny bank i w przyszłym będziemy przeprowadzać proces łączenia tych dwóch instytucji. To też jest element nauki. Jednocześnie chcemy podwyższać jakość świadczonych usług i poprawiać zarządzanie bankiem. To jest praca, która zajmie nam dobrych parę lat. Myślimy też oczywiście o potencjalnej akwizycji poza Polską. Nad tym też obecnie pracujemy.

TZ: Kończąc już. Może Pan powiedzieć jaka jest najważniejsza cecha dobrego menedżera?

ZJ: Powiem o jednej. To otwartość na ludzi, ponieważ razem możemy osiągnąć więcej. Czego Wam wszystkim życzę. Dziękuję za rozmowę.

TZ: Dziękujemy i życzymy powodzenia.

Page 20: To zależy

Prawo20

Paczki finansowane przez ZFŚS lub fundusz związków zawodowych

Jeśli paczka otrzymana od firmy była sfinansowania ze środków ZFŚS lub funduszu związków zawodowych to można korzystać ze zwolnienia podatkowego. Nie jest to jednak sytuacja oczywista. Aby zastosować zwolnienie należy pamiętać o limicie kwotowym - do 380 zł na jednego pracownika w roku podatkowym. Nadwyżka ponad tę kwotę podlega opodatkowaniu. Tak stanowi art. 21 ust. 1 pkt 67 ustawy o PIT.

Paczki finansowane ze środków obrotowych przedsiębiorstwa

Prezent zakupiony za środki obrotowe przedsiębiorstwa jest mniej korzystny podatkowo z perspektywy pracownika. Dzieje się tak dlatego, że nie może on skorzystać ze zwolnienia do kwoty 380 zł określonego w ustawie o PIT. Otrzymany prezent jest doliczany do wynagrodzenia i opodatkowany w całości na zasadach ogólnych. Taka sytuacja ma miejsce we wszystkich przedsiębiorstwach, w których nie funkcjonują ZFŚS i Fundusze Związków Zawodowych.

Świąteczny prezent od firmy rozliczysz w zeznaniu rocznymPrzeminął już czas bożonarodzeniowej atmosfery, rodzinnych spotkań i firmowych Wigilii. Rozpoczął się nowy okres, a wraz z nim nadszedł obowiązek rozliczenia się z fiskusem z przychodów osiągniętych w 2013 roku.W grudniu przedsiębiorstwa były hojne dla pracowników. Wielu zatrudnionych otrzymało świąteczne paczki lub bony. Należy jednak pamiętać, że ten miły gest często stanowi przychód dla obdarowanego i wiąże się z koniecznością odprowadzenia od niego podatku. Pytanie czy za otrzymany świąteczny prezent należy zapłacić podatek nie jest proste, a odpowiedź zależy od kilku czynników.

Page 21: To zależy

Prawo 21

Bony towarowe opodatkowane bez względu na kwotę

Niekorzystną sytuacją dla pracownika jest również fakt otrzymania bonu, talonu lub innego znaku, uprawniającego do wymiany na towary lub usługi. Ustawa wyłącza je ze świadczeń rzeczowych i w związku z tym bez względu na kwotę nie mogą one korzystać ze zwolnienia ( art. 21 ust. 1 pkt 67 ustawy o PIT ). Są doliczane do przychodu pracownika i podlegają opodatkowaniu.

Osoba postronna

Ciekawym przypadkiem jest sytuacja, gdy prezent otrzymuje osoba postronna dla przedsiębiorstwa, która nie prowadzi działalności gospodarczej, np. żona pracownika. Za otrzymany prezent (bez względu na kwotę) otrzyma ona informację PIT-8C.

Jak rozliczyć PIT-8C?

W a r t o ś ć p o d l e g a j ą c y c h o p o d a t k o w a n i u prezentów jest wykazywana w informacji PIT- 8 C wystawianej przez przedsiębiorstwo lub odpowiednio przez ZFŚS. Dokument jest dostarczany w standardowym dla pitów terminie – do końca lutego.

Wiele osób zastanawia się na jakim druku powinny zostać rozliczone przychody z tytułu otrzymanych prezentów, które podatkowo są nazywane przychodami z innych źródeł. Duża część zastanawiających się szuka odpowiedzi w internecie.Na forach można znaleźć wszelkie możliwe porady pisane przez osoby często bez żadnej wiedzy podatkowej. Możemy przeczytać podpowiedzi typu: „Nie rozliczać wcale i iść do szefa, aby anulował PIT-8C”, „Nie wykazywać w zeznaniu rocznym bonu poniżej 380 zł”, czy „Rozliczyć w Picie-37”.

Prawdziwą wskazówkę możemy uzyskać dzięki informacji zawartej w punkcie 1

części wstępnej wzoru deklaracji PIT-37, która jest najszerzej stosowanym dokumentem w Polsce. Mówi ona, że osoby, które otrzymały PIT-8C nie mogą rozliczać się na tymże druku.Osoby, które otrzymały

tytułowy dokument (w związku z uzyskanym prezentem) muszą wykazać swoje przychody w Picie-36 w pozycji 77 (ew. w pozycji 120 jeśli rozliczają

się wspólnie z małżonkiem).

Podsumowaniem niech będą słowa Władysława Grzeszczyka, polskiego

satyryka i aforysty: „ Pytanie, na które nie ma odpowiedzi, ma zazwyczaj

najwięcej wyjaśnień”. Najważniejszym jednak jest, aby wyjaśnień podatkowych

nie szukać najszybszą i najdostępniejszą drogą. Odpowiedzi powinniśmy szukać literalnie.

EWA KOŚLACZ

Studentka Szkoły Głównej Handlowej. Absolwentka i stypendystka rektora UW na kierunku Finanse

i Rachunkowość. Specjalista d.s. księgowości w biurze rachunkowym ProPIT. Autorka publikacji podatkowych oraz ubezpieczeniowych w dzienniku Rzeczpospolita.

Page 22: To zależy

To Zależy22

„Gwarancja dla młodzieży” - nowa inicjatywa KE pod lupą

„Gwarancja dla młodzieży” to nowa inicjatywa Komisji Europejskiej na rzecz zwalczania bezrobocia wśród młodzieży, która ma zagwarantować, że wszyscy młodzi ludzie poniżej 25 roku życia –

niezależnie od tego, czy zarejestrują się w urzędzie pracy, czy też nie – uzyskają dobrą ofertę w ciągu czterech miesięcy od zakończenia formalnego kształcenia lub utraty pracy. Chodzi o ofertę zatrudnienia, przyuczenia do zawodu, stażu lub dalszego kształcenia, która będzie dostosowana do indywidualnych potrzeb i sytuacji. Biorąc pod uwagę wysokie wskaźniki bezrobocia wśród młodych w całej Europie, mogłoby się wydawać, iż jest to słuszna decyzja i program ma szansę odnieść duży sukces. Z drugiej strony, pojawiają się głosy, iż inicjatywa w rzeczywistości obniży wszelką motywację krajów do przeprowadzenia długotrwałych i prawdziwych reform rynku pracy. Jak to często bywa, oba argumenty są do pewnego stopnia słuszne. Poniżej przedstawiamy dwa przeciwstawne poglądy naszych redaktorów, Jana Jęczmyka i Damiana Olko.

Unijny program „Gwarancja dla młodzieży” jest bez wątpienia dobrym ruchem. Działania w tym obszarze są konieczne, gdyż bezrobocie w tej grupie obywateli jest stanowczo zbyt wysokie. A to oznacza rosnące straty i ryzyka.

Straty wynikają z tego, że młodzi obywatele zamiast pracować i przynosić dochody do budżetów są dla nich obciążeniem. Według oficjalnych szacunków w 2011 roku państwa należące do Unii utraciły w związku z bezrobociem młodych ludzi, którzy nie pracują, nie studiują i nie odbywają szkoleń całkiem sporo, bo 153 mld euro (1,21 proc. PKB) w formie zasiłków, utraconych zarobków i podatków. W niektórych krajach – w tym w Polsce – wskaźnik ten przekracza 2 proc. PKB. Dotyczy to także Bułgarii, Cypru, Grecji, Węgier, Irlandii, Włoch i Łotwy. Koszt tworzenia systemów gwarancji ma wynosić tymczasem 21 mld euro. Doskonale wiemy, że nie da się całkowicie zlikwidować problemu, ale proponowane działania mają opierać się m.in. na metodach zastosowanych w Austrii, gdzie bezrobocie wśród młodych należy do najniższych w Europie.

Nie chodzi jednak wyłącznie o czysty rachunek ekonomiczny. To zjawisko niesie duże zagrożenia społeczne. Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego i jeden z zagorzałych zwolenników programu, stwierdził, że jest to „kwestia przetrwania naszego demokratycznego systemu”. Badania pokazują, że tzw. NEET’s (Not in Education, Employment or Training) znacznie mniej chętnie angażują się w życie społeczne i polityczne.

Charakteryzują się także niższym stopniem zaufania do instytucji publicznych. To tworzy ryzyko, że w przyszłości posłuchają populistów. Ci z kolei będą pewnie coraz częściej wysuwać postulaty ograniczenia przepływu pracy wewnątrz Unii, a to z pewnością nie przyniesie dobrych skutków.

Głównym zarzutem przeciwników tego programu jest to, że jest to kolejne rozwiązanie polegające na nieefektywnym zagospodarowywaniu środków zabranych wcześniej obywatelom. Często z resztą dokładnie tym samym. Problem jest jednak bardzo poważny, a nie wszystkie rozwiązania polegają na czystej redystrybucji. Jak zauważa szef departamentu spraw społecznych w Austriackiej Federalnej Izbie Gospodarczej Martin Gleitsmann, rozwój rynku pracy w wielu krajach europejskich ograniczony jest przez zbyt rygorystyczne przepisy dotyczące zwalniania i zbyt wysokie płace minimalne. W jego ojczyźnie nie ma określonej stawki płacy minimalnej, różnicuje się ją natomiast w zależności od doświadczenia zawodowego i kwalifikacji. Negocjują je związki zawodowe i izba gospodarcza. Istnieją więc duże szanse, że poza redystrybucją dojdzie także i do liberalizacji.

Sukces programu będzie zależał od tego, czy decydenci użyją zróżnicowanych narzędzi i będą potrafili dostosować założenia programu do lokalnej specyfiki. Oczywistym jest jednak, że trzeba działać. W przeciwnym wypadku państwa europejskie nie udźwigną kosztów starzejącego się społeczeństwa.

Jan Jeczmyk „Sposób na wysokie bezrobocie wśród młodych “

Page 23: To zależy

To Zależy 23

Inicjatywa Komisji Europejskiej „Gwarancja dla Młodzieży” nie jest rozwiązaniem problemu wysokiego bezrobocia wśród młodych. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” jest prosta: proponowany program nie adresuje przyczyn, a jedynie doraźnie łagodzi skutki. Co ciekawe, w opublikowanej broszurze z okazji posiedzenia Rady Europejskiej w czerwcu 2013 można przeczytać, że skuteczna walka z bezrobociem nie jest możliwa bez zmian w opodatkowaniu pracy oraz zmian regulacji, które są przyczyną tzw. segmentacji rynków pracy w UE. Od poprawnej diagnozy na papierze jest jednak daleko do poprawnych działań na szczeblu UE i państw członkowskich. Reformy rynku pracy w krajach peryferyjnych strefy euro zostały w ogromnym stopniu zablokowane lub ograniczone w stosunku do planów (czy to przez sprzeciw związków zawodowych, swoisty sabotaż biurokracji czy wyroki trybunałów konstytucyjnych). Poza nielicznymi wyjątkami, brakowało i brakuje politycznych liderów, którzy przekonaliby młodych ludzi w Europie, że protestując w obronie wszelakich gwarancji i przywilejów (związkowych, pracowników sektora publicznego itp.) oraz relatywnie wysokich transferów socjalnych de facto występują przeciw własnym interesom. Od strony podziału, PKB można wyobrazić sobie jako tort, gdzie po wykrojeniu dużej części na rzecz starszych pokoleń cieszących się „bezpieczeństwem socjalnym” pozostaje niewiele na wynagrodzenia za pracę osób młodych. Problem wysokiego bezrobocia wśród młodych ma przede wszystkim przyczyny strukturalne i instytucjonalne, a więc długookresowe. W 2000 roku, czyli na długo przed kryzysem, grono liderów i outsiderów było identyczne: w Niemczech stopa bezrobocia wśród osób do 24 roku życia wynosiła 7,7%, natomiast we Francji 20,7%, we Włoszech 31,5%, a w Hiszpanii 25,5%. Pod koniec 2012 roku ten sam wskaźnik wyniósł w Niemczech 7,9%, we Francji 25,4%, we Włoszech 36,9% oraz 55,2% w Hiszpanii. W latach 2010-2012, kiedy w krajach południowych

strefy euro eksplodowała liczba młodych bez pracy, kraje nadbałtyckie osiągnęły w tej dziedzinie spektakularny sukces. W Estonii w/w wskaźnik spadł z 32,9% do 19,3%, na Łotwie – z 37,2% do 24,7% oraz na Litwie 35,3% do 24,2%. O sukcesie mogą też mówić Niemcy, oskarżani często o zbyt duże przywiązanie do dyscypliny fiskalnej – tam stopa bezrobocia wśród młodych spadła w analogicznym okresie o 2 punkty procentowe.

W świetle tych doświadczeń „Gwarancja dla Młodzieży” jest raczej protezą, a nie systemowym rozwiązaniem problemów bezrobocia wśród młodych. Już teraz na walkę z bezrobociem przeznacza się bezpośrednio i pośrednio ogromne kwoty z budżetów UE i państw członkowskich. Niedopowiedzianym (lub ukrywanym przez polityków) celem wielu z istniejących programów szkoleń, staży czy praktyk jest po prostu redystrybucja (pomoc socjalna), a nie zwalczanie przyczyn bezrobocia. Zdaniem ekspertów, taka forma redystrybucji jest preferowana przez polityków i biurokrację, bo posiada mechanizm „zgodności bodźców” (incentive compatibility). Pozwala więc na ograniczenie wydatków, ponieważ w gronie beneficjentów „meldują się” rzeczywiście potrzebujący. Inną, ale równie istotną kwestią są korzyści polityczne. Pomysł KE rodzi także wiele znaków zapytania na poziomie szczegółowym – dotyczących m.in. podziału kosztów miejsc pracy między pracodawców i podatników, jakości tworzonych „sztucznie” miejsc pracy czy też egzekwowania tych regulacji, z czym wiąże się ryzyko wzrostu biurokracji. Wreszcie – na poziomie ogółu - historia gospodarcza jest bezlitosna, jeśli chodzi o skuteczność i celowość administracyjnej likwidacji bezrobocia. Pozostaje tylko zapytać, dlaczego komisarze KE zadowalają się półśrodkami, zamiast forsować gwarancje zatrudnienia dla wszystkich? Chyba dlatego, że wtedy zostaliby jedynym, choć wielkim, pracodawcą w UE.

foreignpolicy.com

Damian Olko

„Sposób na łagodzenie skutków, a nie likwidację przyczyn“

Page 24: To zależy

Energetyka

Pierwsze informacje o możliwości wystąpienia w Polsce braku mocy wytwórczych pojawiały się ponad dwa lata temu. Problem powstał w głównej mierze poprzez połącznie regulacji prawnych ze zmieniającym się tłem ekonomicznym. Przyjęta pod koniec 2010 roku unijna dyrektywa IED 2010/75/UE, w sprawie emisji przemysłowych, wiąże się z koniecznością zamknięcia części przestarzałych jednostek na początku roku 2016. Nie był to kłopot w momencie jej uchwalania, gdyż planowano inwestycje w nowe elektrownie umożliwiające włączenie do systemu wystarczającej ilości mocy. Ceny energii elektrycznej oraz ich prognozy uwzględnione w kalkulacjach były jednak znacznie wyższe niż obecnie. Średnia cena na Towarowej Giełdzie Energii w 2011 roku wyniosła 199 zł/MWh , a prognozy na rok 2014 mówiły o cenie w okolicach 220 zł za MWh. Natomiast średni koszt energii w 2013 roku wyniósł około 154 zł, a kwotowania kontraktów na rok 2014 ukształtowały się na poziomie 153 zł. Spowodowało to obniżenie się zysków do tego stopnia, że nie

tylko brakuje nowych planów, jednak wstrzymywane są także rozpoczęte już procedury inwestycyjne. Co więcej, w połączeniu z koniecznością częstych remontów i modernizacji, nieopłacalne staje się funkcjonowanie niektórych, działających już elektrowni.

Dobrym przykładem, pokazującym konflikt pomiędzy bezpieczeństwem kraju, a interesem inwestorów jest rozbudowa elektrowni Opole. W 2009 przez Polska Grupę Energetyczną (PGE) zapowiedziana została budowa dwóch bloków, każdego o mocy 900MW. Łączny koszt inwestycji miał wynieść około 11,5 mld złotych, a oddanie pierwszego bloku początkowo miało mieć miejsce w 2015 roku. Przeciągające się formalności, aspekty ochrony środowiska oraz warunki ekonomiczne opóźniały rozpoczęcie budowy. Ostatecznie, w kwietniu 2013 roku zostało wydane oświadczenie, w którym PGE poinformowało, że zmiany na rynku energii spowodowały, że kontynuowanie projektu nie przyniosłoby wzrostu wartości dla akcjonariuszy. Powodowało

to jednak zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Z tego powodu rząd (posiadający w spółce ponad 61-procentowy udział) uznał konieczność realizacji inwestycji, co w bezpośredniej odpowiedzi skutkowało spadkiem kursu akcji PGE o ponad 8%. Efektem p a ń s t w o w e j interwencji były p o r o z u m i e n i a , w których poza PGE uczestniczyli m.in. Kompania Węglowa oraz PKO BP. Nie obeszło się również bez zmian p e r s o n a l n y c h , odwołani zostali wiceprezesi, a prezes podał się do dymisji. Od 23 grudnia 2013 spółka posiada nowy zarząd, a prace nad budową nowych bloków maja ruszyć 1 lutego 2014. Podobnego rozwiązania nie doczekało się jednak wiele innych, dużych

Konfrontacja energetyki z wolnym rynkiemW warunkach gospodarki rynkowej energia elektryczna przestaje być traktowana jako „dobro” podstawowe, którego dostarczanie jest obowiązkiem przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, a staje się zwykłym „towarem” będącym przedmiotem handlu. – Przekonuje na stronie, odpowiedzialna za sprawne funkcjonowanie Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, spółka PSE. Wdrożenie mechanizmów łączących interesy wolnego rynku i bezpieczeństwa wewnętrznego kraju jest dużym wyzwaniem dla administracji państwowej. Tym większym, uwzględniając charakter polskiej energetyki oraz regulacje Unii Europejskiej.

dork

apla

n.de

vian

tart

.com

Page 25: To zależy

Energetyka 25

inwestycji m. in. elektrownie w Ostrołęce czy Blachowni. Duże, wymagane w elektroenergetyce, nakłady inwestycyjne (odpowiednio około 6,5 mln zł/MW i 3,9 mln zł/MW dla elektrowni węglowych i gazowych) spowodowały, że inwestycje te zostały anulowane.

O b e c n i e

dysponujemy około 38 GW zainstalowanych mocy wytwórczych. Należy jednak uwzględnić częste remonty oraz ubytki, stanowiące znakomitą większość, elektrowni konwencjonalnych. Ograniczona jest również moc farm wiatrowych, gdyż zainstalowane w nich 3,4 GW mocy, w ciągu roku jest dyspozycyjne jedynie w 20%. Do dyspozycji operatora pozostaje zatem średnio około 29 GW w

trakcie zimy i 25 GW w lecie (przy odpowiednio mniejszym popycie). Maksymalne dotychczas zaobserwowane zapotrzebowanie na energię wyniosło niecałe 26 GW, choć szacowany jest jego wzrost w latach kolejnych. Wydaje się to spory zapas, jednak poprawnie

funkcjonujący system powinien być w

stanie nie tylko zapewnić odpowiednią ilość mocy w momencie największego zapotrzebowania na nią, ale również odpowiednie rezerwy (minimalnie 9%, oczekiwane 18%) tak, aby w razie awarii elektrowni lub problemów z przesyłem, dostawy energii

pozostały niezagrożone.

Uwarunkowania techniczne sprawiają, że popyt na energię musi być równy jej podaży. Niedobory mocy powodują przeciążenia, a te powodują efekt domina. Przykładowo, niedoszacowanie zapotrzebowania na moc w dniu

26 czerwca 2006 o jedyne 2,9%, zaowocowało przeciążeniami urządzeń i skutkowało kaskadowym wyłączeniem

elektrowni odpowiedzialnych za ponad 7,5% dyspozycyjnej mocy.1 Dlatego tak ważne

jest, aby odpowiednio dynamicznie planować i dysponować mocą pozwalającą na pokrycie wymagań odbiorców. Duże wahania popytu w ciągu doby oraz niska elastyczność produkcyjna największych jednostek dodatkowo komplikują ten problem.

Na chwilę obecną w fazie budowy są trzy duże jednostki

1 Raport końcowy z analizy awarii napięciowej w KSE 26 czerwca 2006r.

Wojciech MilewskiStudent III roku Wydziału Nauk

Ekonomicznych, laureat dziewiątej edycji Międzyuczelnianego Forum Dealerów Bankowych, uczestnik IV edycji Akademii Mediów, stypendysta rektora UW, aktywny członek KNSG UW.

polityka.pl

Page 26: To zależy

Energetyka26

wytwórcze, zlokalizowane w Stalowej Woli, Włocławku i Kozienicach, a powstanie kolejnych dwóch w Opolu i Jaworznie jest wielce prawdopodobne. Pierwsze dwie, o łącznej mocy 922MW planowo mają zostać uruchomione w roku 2015, jednak pozostałe (ok. 3700 MW) dopiero trzy lata później. Konsekwentnie włączane do systemu elektrownie wiatrowe,

z powodu swojego braku stabilności dostaw, nie mogą stanowić gwarantowanych mocy zastępczych. Biorąc pod uwagę powyższe plany oraz oczekiwane w styczniu 2016 roku wyłączenia około 1700MW1, okazuje się, że na przestrzeni lat 2016-2018, w polskim systemie ilość mocy może okazać się niewystarczająca do zapewnienia odpowiednich rezerw. Wedle danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych2, w przypadku braku podjęcia

2 Informacje o zasobach wytwórczych KSE – PSE3 Plan koordynacyjny KSE roczny na rok 2016 – PSE

działań oraz opóźnień w odbiorach elektrowni, jesienią 2016 roku rezerwy znajdą się „pod kreską” na ponad 1,1MW. Podobny deficyt szacowany jest w roku 2017.3 Dyspozycyjna moc naszego systemu wyniesie wtedy 105% przewidywanego maksymalnego zapotrzebowania.

Należy zauważyć, że szacunki

te są mocno pesymistyczne, a droga do tak często opisywanego blackout-u, wciąż daleka. Jednocześnie musiałoby wystąpić wiele czynników, w tym: dwukrotnie mniejsza od średniej generacja energii przez farmy wiatrowe, opóźnienia w budowach nowych bloków oraz awaria mocy przekraczająca 5% dyspozycyjnych jednostek. Ryzyko takiego zbiegu okoliczności, mimo wszystko 4 Sprawozdanie wyników monitorowania bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej za okres od dnia 1 stycznia 2011r. do dnia 31 grudnia 2012r. – Ministerstwo Gospodarki.

istnieje.

Głównym zadaniem Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), jednoosobowej spółki Skarbu Państwa, jest zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa energetycznego kraju – tym samym minimalizacja wyżej wspomnianego ryzyka. Wydawać by się mogło, że zawsze pozostaje możliwość importu

energii. Prowadzone są działania na poziomie europejskim oraz krajowym, aby rzeczywiście tak było. Obecnie jednak specyfika wymiany międzynarodowej oraz ograniczona przepustowość połączeń powoduje, że nie stanowi to dla nas ważnego i pewnego źródła dostaw. Faktem jest, że w trakcie wspomnianej wcześniej awarii, realizowany był awaryjny zakup ponad 1GW mocy, lecz idea bezpieczeństwa wewnętrznego kraju nie powinna zakładać polegania na zagranicznych systemach elektroenergetycznych. W związku z tym, na przestrzeni

Źródło: Opracowanie własne na podstawie planów koordynacyjnych KSE na lata 2015-2016.

Page 27: To zależy

Energetyka 27

ostatniego roku podjęte zostały działania, które mają zbliżyć do siebie możliwość zapewnienia wystarczającej ilości mocy w systemie krajowym oraz ekonomiczny interes właścicieli elektrowni. Sprowadzają się one głównie do kupna nie tyle energii, co samej możliwości jej produkcji na życzenie operatora systemu.

Wprowadzonym na początku tego roku efektem tych działań jest płatność za operacyjną rezerwę mocy pozostającą do dyspozycji PSE. Rezerwa ta pozostaje w gotowości na wypadek nagłej konieczności zbilansowania rynku. PSE za każdą MWh dyspozycyjności elektrowni w dniach roboczych

od 7 do 22, płaci stawkę wyznaczaną w oparciu o prognozy oraz ilość mocy niezbędną w systemie4. Łącznie na ten cel z rocznego budżetu przeznaczone jest około 400mln złotych. Dzięki temu, wytwórcy zwiększają swoją rentowność, a państwo oddala wizję zamknięcia bloków balansujących na granicy opłacalności.

Kolejnym programem, bezpośrednio związanym z dyrektywą IED, jest zakup zimnej rezerwy mocy. Podobnie jak wymagania środowiskowe dyrektywy,

5 Dla roku 2014 stawka podstawowa wynosi 37,13zł/MWh.

zacznie on obowiązywać od 2016 roku. Jego celem jest zachęcenie uprawnionych do tego jednostek, aby skorzystały z derogacji zawartej w unijnym prawie – mianowicie, UE przewiduje możliwość dalszego funkcjonowania części elektrowni, pomimo niespełnienia przez nie ograniczeń emisji. Wiąże się to jednak z ograniczeniem czasu ich pracy5. Doskonale komponuje się to z ideą zimnej rezerwy mocy, gdyż jednostki na nią zakontraktowane, przez większość czasu nie będą używane. Docelowo, oczekiwane jest opóźnienie zamknięcia około 1000MW mocy wytwórczych. Zwycięzcą rozstrzygniętego dotychczas przetargu zostały

dwa bloki elektrowni Dolna Odra spółki PGE, o łącznej mocy 454MW. Cena za utrzymywanie bloków w stanie pozwalającym na włącznie ich do eksploatacji, wyniosła 24zł/MWh. Ogłoszony został już kolejny przetarg.

Realizowany jest również program zakupu usługi redukcji obciążenia przez odbiorców, tzw. negawatów. Tym sposobem planowane jest uzyskanie kolejnych 200MW ewentualnego zabezpieczania. Usługa polega na możliwości wysłania do dużego odbiorcy żądania obniżenia poboru mocy elektrycznej.

6 Do 17500 godzin pomiędzy 2016, a 2023 rokiem.

Zwycięzcą przetargu również została spółka PGE, która jest odbiorcą mocy w swojej działalności wydobywczej. Dotychczas zakontraktowano 25-30MW, a każda godzina takiego wymuszonego postoju części urządzeń będzie warta 750 zł za MW netto. Podjęte zostały również działania zmierzające do optymalizacji planu modernizacji i remontów jednostek.

Warto mieć na uwadze, że przedstawione wyżej działania rozwiązują jedynie skutki problemu jakim jest niedobór mocy. Nie zwalczają natomiast jego przyczyny –przestarzałego systemu mocy wytwórczych. Docelowym rozwiązaniem

mającym trwale zwiększyć rentowność elektrowni, a przez to zwiększyć szanse na nowe inwestycje, jest rynek mocy. Jego koncepcja, maksymalnie uwzględniająca mechanizmy rynkowe, ma zostać zaprezentowana w połowie 2014 roku. Uwarunkowania techniczne, unijne regulacje oraz zapewnienie bezpieczeństwa kraju, tworzą jednak system o wieloaspektowości daleko przewyższającej złożoność wolnego rynku. „Zwykłość” towaru, jakim jest energia, niezależnie od działań państwa, przynajmniej przez najbliższe lata, pozostanie więc mocno ograniczona.

Źródło: Towarowa Giełda Energii

Page 28: To zależy

ENERGIAJĄDR WA

0 20 40 60 80 100 120 140

Liczba reaktorów w podzialne na obszary geogra�czne:

Afryka

Ameryka Łacińska

Ameryka Północna

Azja - Daleki Wschód

Azja - Bliski Wschód

Europa Środkowa i Wschodnia

Europa Zachodnia

aktywne

w stanie długoterminowego wyłączenia

w budowie

kraje UE posiadające elektrownie jądrowe

kraje UE nie posiadające elektrowni jądrowych

Źródło:Power Reactor Information System

Liczba reaktorów atomowych w podzialne na kraje:

Źródło:Opracownie własne na podstawie Power Reactor Information System

0 10 20 30 40 50 60

Węgry

Szwecja

Słowenia

Słowacja

Rumunia

Republika Czeska

Niemcy

Holandia

Hiszpania

Francja

Finlandia

Bułgaria

Belgia

aktywnych reaktorów energe-tycznych w 30 państwach436

mocy zainstalowanejmierzonej w MWe372 326

reaktor w stanie długo-terminowego wyłączenia1

72 reaktory energetycznew budowie

światowych aktywnychreaktorów energetycznych

30%

światowej mocy zainstalowanej33%

Energiajądrowaw UE:

uruchomienie pierwszego bloku elektrowni jądrowej w Polsce2023

2 3000100000

104planowana moc

polskich elektrowni jądrowych mierzona

w MW

planowana przezPGE liczba elektrownijądrowych w Polsce

szacowanezasoby

uranu w Polsceliczone

w tonach

Źródła:pgeej1.pl

atom.edu.pl

liczba lat pracy dwóch elektrowni jądrowych o mocy

3000 MW każda przy zasobie 100 000 ton uranu

Page 29: To zależy

Recenzje 29

„Wyrok” jest pierwszym polskim thrillerem finansowym, ale wpisuje się w szerszy i całkowicie nowy nurt. Zielke wykorzystuje w książce informacje, które zebrał w ramach śledztw dziennikarskich, ale zmienia nazwy i nazwiska. Dorzuca do tego czystą fikcję. Bardzo podobną książkę opublikował nie tak dawno temu Witold Gadowski, który dziennikarstwem śledczym zajmował się m.in. w TVN. Jego „Wieża komunistów” to książka, która w beletrystycznej formie dotyka kulisów polskiej transformacji i konkretnie tzw. afery FOZZ. Książki łączy bardzo wiele. Nie tylko mieszanie faktów z fikcją, ale i postać głównego bohatera. W obydwu przypadkach jest nim walczący o prawdę dziennikarz.

Jakub Zimny – podobnie jak Zielke – pracuje w dużym dzienniku, który specjalizuje się w tematyce gospodarczej. Pewnego dnia otrzymuje nieoficjalnie informacje, że zmierzająca na giełdę firma chce oszukać inwestorów, a jej dotychczasowi właściciele są powiązani z mafią. Źródłem jest Komisja Nadzoru Finansowego. Zimny publikuje ostry artykuł, a informacje zawarte w nim znajdują potwierdzenie w oficjalnym stanowisku KNF, które opublikowane zostaje wkrótce po tekście. Dochodzi też do zatrzymania biznesmenów

kierujących spółką.

Zimny nie delektuje się jednak długo sukcesem. Okazuje się, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Spotyka się z nim jeden z oskarżonych biznesmenów. Ma taką możliwość bo policja zatrzymała tylko dwóch z trzech właścicieli firmy. Przedstawia swój punkt widzenia na sprawę. Dziennikarz podchodzi do jego rewelacji sceptycznie, ale

z czasem przekonuje się, że to niekoniecznie kłamstwa. Rozpoczyna się gra, w której – jak się potem okazuje – bohater książki może stracić nawet życie. Ale nawet wiedząc to, brnie dalej w swoim śledztwie.

Czytając książkę, osoba, nawet trochę zorientowana w polskim rynku kapitałowym, rozszyfruje bez trudu kilka nazw firm

i nazwisk (zmieniono je w celu uniknięcia procesów). Można posiłkować się w tym celu artykułami, które Zielke opublikował w Pulsie Biznesu przed swoim odejściem. Na samym wstępie książki zaznacza jednak, że przedstawiona historia jest od początku do końca zmyślona. Ale za to w wywiadach puszcza do nas oko, mówiąc, że do opisywanych przestępstw rzeczywiście doszło.

Książce trudno dać wysoką ocenę. Skoro nie ma w niej faktów to trudno na jej podstawie budować swoje zdanie na temat poruszanych w niej spraw. Patrząc od drugiej strony – jako na książkę czysto fikcyjną – jest podobnie ponieważ od strony literackiej „Wyrok” jest przeciętny. Po przeczytaniu tej pozycji i „Wieży komunistów” widać także, że dziennikarzowi ciężko „przesiąść się” do pisania książek. Należy jednak docenić pewne walory tej książki. Głównym jest uświadomienie obywatelowi (o ile po nią sięgnie), że układy będą zawsze tam, gdzie władza i pieniądze. Bo biznesmen może zarobić jeszcze więcej, prokurator zbiera na nowe auto, a premier szykuje się do kolejnych wyborów. Kwestią jest jedynie to, aby nie realizowali tych celów nieuczciwie. I dlatego trzeba patrzeć im na ręce.

Wyrok Mariusz zielkePrzekręty giełdowe, skorumpowany nadzór nad rynkiem i układy biznesu z polityką – o tym wszystkim przeczytamy w tej książce. Ale tym razem akcja będzie toczyła się nie na Wall Street, lecz nad Wisłą. „Wyrok” to książka napisana przez byłego dziennikarza śledczego Pulsu Biznesu, w której miesza on fakty i fikcję. Jan Jęczmyk

Page 30: To zależy

Opinie30

Teoria optymalnego podrywu John Nash ze swoją teorią równowagi podważa poglądy Adama Smitha – wynika ze słynnej sceny w barze w kultowym „Pięknym umyśle”. Koncepcja Nasha nie była jednak aż tak przewrotowa. Twórcy filmu mocno naciągnęli teorię ekonomii, gdyż w rzeczywistości poglądy dwóch wielkich ekonomistów wręcz uzupełniają się.

pickuplabs.com

„Piękny umysł” to film wartościowy pod wieloma względami. Opowiada historię Johna Nasha – wybitnego matematyka z Princeton i noblisty w dziedzinie ekonomii za wkład do teorii gier, który na późniejszym etapie życia zmaga się ze schrizofrenią paranoidalną. Obraz Rona Howarda, który powstał na podstawie książki Sylvii Nasar, został doceniony zarówno przed środowisko filmowe, jak i przez widzów. Film jest nie tylko znany wśród szerokiej publiczności, lecz również został nagrodzony w 2001 roku aż czterema Oscarami. Twórcy nie odrobili jednak starannie lekcji z ekonomii. Przekonamy się o tym dokładniej

przyglądając się słynnej scenie w barze, kiedy to w głowie Nasha pojawia się fundament nowej koncepcji.

Nasz główny bohater rozmawia z kolegami o grupie kobiet: blondynce i czterech brunetkach. Zgodnie uznają, że to blondynka jest najbardziej atrakcyjna, choć brunetki też są ładne. Dyskutują, który z nich ma największe szanse u blondynki. Wiedzą, że jeśli wszyscy postanowią spróbować swoich sił właśnie u niej, to nawzajem zablokują się i ostatecznie nikomu nie uda się jej poderwać. Podejdą więc do jej koleżanek, ale te mogą przyjąć

Opinie30

Page 31: To zależy

Opinie 31

Aleksandra Rabińska

Studentka III roku Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, na kierunku

Informatyka i Ekonometria. Aktywna członkini Koła Naukowego Strategii Gospodarczej UW.

moillusions.com

ich zaloty niechętnie, gdyż nikt nie lubi być w zastępstwie. Filmowy Nash przeprowadzając taką analizę wreszcie mówi: „Adam Smith powiedział, że rezultaty są najlepsze, gdy każdy w grupie robi to, co jest dla niego najlepsze. To niezupełnie. Najlepszy efekt będzie wtedy, kiedy każdy członek grupy zrobi to, co najlepsze dla niego i dla grupy”. Czyli najlepiej umówić się z resztą, która dziewczyna jest czyim celem podrywu.

Czy to rozwiązanie jest niezgodne z poglądami sławnego Szkota? Smith twierdził, że każdy człowiek stara się jak najkorzystniej rozporządzać kapitałem jaki ma, i przede wszystkim maksymalizować swoje korzyści. Mężczyźni wnioskują więc, że postępując zgodnie z jego teorią – wszyscy powinni podejść do blondynki. Ale czy na pewno poprawnie interpretują jego teorię? Z pewnością pominęli bardzo ważny fakt –

teoria Smitha dotyczy nie pojedynczych osób, a całych gospodarek, czyli milionów ludzi. Nie znamy ich zamiarów, nie anal izujemy ich planów. W scenie w barze biorą n a t o m i a s t

udział cztery osoby, a mężczyźni znają swoje zamiary. Muszą oni więc dostosować swoją taktykę do taktyki pozostałych osób. Kolejnym błędem jest zasugerowanie, że według Smitha, taktyka gwarantująca największe korzyści to taka, w której mężczyźni rywalizują ze sobą. On nigdy tak nie twierdził. Głosił jedynie, że konkurencja na wolnym rynku prowadzi do obniżenia cen, poprawienia jakości towarów w celu przyciągnięcia klientów, co jest korzystne dla całej gospodarki. Podsumowując, w filmie teoria Adama Smitha została przedstawiona w nieprawidłowy sposób. Metafora niewidzialnej ręki rynku dotyczy gospodarki kapitalistycznej, a nie grupy znajomych.

Twórcy filmu w celu zaintrygowania widza stworzyli filmową fikcję, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Smith nigdy nie twierdził, że współpraca nie przynosi zysku. Wręcz przeciwnie – uważał, że w wielu sytuacjach jest ona wskazana. W swoich pracach pisał, że podział pracy przynosi zyski. Twierdził, że każdy człowiek powinien zajmować się jednym wyspecjalizowanym zajęciem, w którym zyska wprawę. W ten sposób będzie mógł wyprodukować bardzo duże ilości danego dobra utrzymując jednocześnie wysoką jakość, a później wymienić nadwyżkę tego produktu z innymi osobami. Podsumowując, teorie Nasha i Smitha nie tylko się nie wykluczają, a wręcz wzajemnie uzupełniają.

Page 32: To zależy

Sylwetki32

Krzysztof OlszewskiUrodzony 26 listopada 1951 roku we Wrocławiu, założyciel, długoletni prezes zarządu i dyrektor generalny spółki Solaris Bus & Coach S.A. jednej z czołowych europejskich firm, zajmującej się produkcją pojazdów komunikacji miejskiej. Wraz z żoną – Solange Olszewską, od lat znajduje się na liście Najbogatszych Polaków.Już w czasie studiów wiedział, że nie chce podzielić losu starszych kolegów pracujących na państwowych posadach, którzy nie byli usatysfakcjonowani ze swojej pracy. Po trzech latach studiów na kierunku Budowa Maszyn na Politechnice Warszawskiej został wysłany na praktyki do Austrii. Po powrocie do Polski zaplanował, że otworzy własny zakład mechaniczny i zostanie niezależnym przedsiębiorcą. Podczas

studiów pracował w warsztacie samochodowym jako uczeń, a następnie czeladnik, po czym zdał egzamin i uzyskał uprawnienia mistrza rzemieślniczego mechaniki samochodowej, a wszystko po to, aby zrealizować swoje postanowienia. Jego rodzice, pochodzący z Kresów Wschodnich, lekarze, nie wyobrażali sobie, że zostanie prywatnym przedsiębiorcą – matka pragnęła, aby zrobił karierę naukową.

W 1979 roku kupił połowę warsztatu samochodowego w Warszawie, w którym naprawiał zachodnie samochody. Mógł to zrobić dzięki pieniądzom zarobionym w czasie wakacji i urlopu dziekańskiego, w fabryce płyt gramofonowych w Szwecji. Podczas jednego z wyjazdów do Kolonii po części samochodowe dowiedział się o wybuchu stanu wojennego. Wydarzenie to spowodowało, że pozostał w Niemczech. Dzięki

solarisbus.com

Page 33: To zależy

Sylwetki 33

Anna SkutnikStudentka III roku na kierunku

Logistyka na WNE SGGW. Jest Członkiem Zarządu ds. Promocji i

Wizerunku Publicznego Koła Naukowego Ekonomistów SGGW. Interesuje się ekologistyką, PR-em oraz kapitałem ludzkim.

kontaktom zdobytym jeszcze w trakcie studiów na Targach Poznańskich dowiedział się, że Neoplan otwiera nowy zakład produkcyjny w Stuttgarcie. Był pierwszym inżynierem, jakiego tam zatrudnili. Początkowo otrzymał prawo pobytu na rok bez możliwości pracy, następnie pozwolenie na pracę, a po siedmiu latach – obywatelstwo niemieckie. Szybko wspinał się po szczeblach kariery w berlińskiej firmie i został pierwszą osobą spoza rodziny Auwarter na stanowisku dyrektora w Neoplan. W 1993 roku podczas rozmowy z właścicielem przedsiębiorstwa usłyszał, że członkiem zarządu może być jedynie Członek Roku. Wtedy też zrozumiał, że jego droga rozwoju w tej firmie dobiegła końca. W 1994 roku powrócił do Polski i wraz z żoną założył firmę Neoplan Polska, posiadającą w 100% polski kapitał. Początkowo zajmowała się ona dystrybucją autobusów niemieckiego Neoplana. W późniejszym czasie, po otrzymaniu zgody od rodziny Auwärterów na wykorzystanie nazwy „Neoplan” oraz konstrukcji autobusów i autokarów, jego firma rozpoczęła produkcję. Początkowo w fabryce w Bolechowie, a następnie także w Środzie Wielkopolskiej. We wrześniu 2001 roku przedsiębiorstwo zmieniło

nazwę na Solaris Bus & Coach. Krzysztof Olszewski pełnił w niej funkcje prezesa i dyrektora generalnego, jednak zrzekł się ich na rzecz żony. Od 2008 roku jest przewodniczącym Rady Nadzorczej Solaris Bus & Coach. Krzysztof Olszewski na przestrzeni lat otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia, m. in.1998 – Złoty Krzyż Zasługi, przyznany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej,2005 – tytuł „Menedżera Roku 2004” w konkursie organizowanym przez Stowarzyszenie Menedżerów w Polsce, tytuł „Tego, który zmienia polski przemysł”, przyznany przez Polskie Towarzystwo Wspierania Przedsiębiorczości,2006 – wyróżnienie w konkursie „Przedsiębiorca

Roku 2006”, organizowanym przez firmę Ernst & Young i telewizję TVN 24.2007 – nagroda Lewiatana ‘2007 im. Andrzeja Wierzbickiego, przyznana, za wizję, odwagę i konsekwencję w budowaniu nowoczesnej firmy, która skutecznie konkuruje w Polsce i za granicą z potentatami przemysłu motoryzacyjnego.2010 – nagroda Kisiela w kategorii „Przedsiębiorca”.Jak podkreśla Mateusz Figaszewski, rzecznik prasowy Solaris Bus & Coach, Krzysztof Olszewski to człowiek niezwykle charyzmatyczny, potrafiący zaszczepić swoją wizję innym. Dzięki temu jego firma nieustannie się rozwija, choćby poprzez konstruowanie nowych, innowacyjnych pojazdów.

astroman.com.pl

Page 34: To zależy

English section34

Miguel Gouveia, an expert in Public Economics area at Católica Lisbon School of Business and Economics about crisis, youth unemployment and ongoing controversial pension system reform in Poland Damian Olko

Miguel Gouveia has a PhD in Economics by the University of Rochester, New York. He was an Assistant Professor of Economics at the University of Pennsylvania and he is currently an Associate Professor at the CATÓLICA-LISBON. His research work and publications cover the areas of Public Economics, Income Distribution and Social Policy, and Health Economics. He has worked in applied/policy issues for the World Bank and for the Portuguese ministries of Health, Finance and Social Security as well as for private institutions in the pensions and health care areas.

Damian Olko: Many economists argue that Europe is undergoing not just a deep cyclical crisis, but a major, structural one, which has institutional roots. They refer to labour market regulations, efficiency of the public sector or social security. Are those a problem in Southern Europe?

Miguel Gouveia: There are two issues. First, we have a group of countries with so-called “Eurosclerosis”. They have rigid labour markets, they are not very competitive, and that means their standard of living, their GDP per capita is low. So, it’s not a problem in a following sense. If those countries don’t have well-functioning labour markets, like in the Portuguese case, that in general means workers and firms are not going to be very productive, and those countries will be poor. But it doesn’t mean that there has to be a crisis. It just means that they could be richer. So, there is a crisis only in a philosophical sense, that things could be much better. But there is not a crisis in

a sense that this is a reason for having suddenly a huge unemployment, a large disequilibrium in public finances or external payments. However, it is a big problem, probably the biggest problem these countries have, but it’s stable and should not be a reason for lots of fluctuations in an economic activity. On the other hand, imagine that you have these countries join the EU. They don’t really reform themselves and suddenly their citizens compare themselves and their standard of living with those from much richer countries. They don’t reform labour markets and don’t carry out other painful reforms, but they increase the level of consumption using credit. That obviously generates problems, because it’s unsustainable. And that’s pretty much what we had. After Portugal joined the EU there was a convergence on consumption but not on productivity and that bubble was obviously going to burst sooner or later.

DO: And now there is an important question whether these austerity measures are only

Page 35: To zależy

English section 35

”(...) over the years, standard of living and labour costs were growing faster than productivity, while consumption was financed by expansions of borrowing which are over now. Suddenly, it turns out that a big part of workforce has wages that are higher than its productivity level, which is not sustainable.”

implemented for a short-term in order to reduce excess fiscal imbalance or must we get to the more sustainable path and follow it for a long-term…

MG: This is something that will take a long time, because now the debt/GDP ratio is 130% in Portugal, and in Greece, even after all these defaults, it is higher. It’s almost 100% in Spain. These countries are going to suffer for a long period. There is going to be austerity in the long-run.

DO: So surviving inside the Eurozone requires further budget consolidation?

MG: In the future taxes will be higher than now and especially expenditures on social protection will

be lower. The only way out of this straightjacket, which is not likely to happen, is if suddenly those countries start to grow fast. However, with a population ageing, and the fact that in the last years these countries were not investing a lot and the capital stock has not increased that much, it’s hard to expect sudden, fast growth.

DO: Another subject of heated debate in the EU is the youth unemployment. What are the root causes of the current, bad situation?

MG: It is pretty clear: over the years, standard of living and labour costs were growing faster than productivity, while consumption was financed by expansions of borrowing which are over now. Suddenly, it turns out that a big part of workforce has wages that are higher than its productivity level, which is not

ffms.pt

Page 36: To zależy

English section36

”Basically what you can say is that older generations are sort of living at the expense of pushing a lot of the costs to the younger generation. They do that with employment protection, with a social security etc. What we see is that there is a heavy “bequest” that older generations are leaving to the younger generations.”

sustainable. Thus, as a result of this imbalance, there are two trends: unemployment growth and wage reduction. Eventually, these things will be corrected but the problem is that it will take some time.

DO: Yes, but it seems that young generation is bearing a particularly big cost of current crisis.

MG: The way unemployment spread in those countries is very unequal. There are some seniority rules, older people have permanent jobs and they will only lose their jobs if the firms go bankrupt. But, on the other hand, even if firms don’t go bankrupt, they stop hiring. And this will affect mostly new workers, of course “new” means also young ones. As long as you have some protection for old workers, who can’t be fired without huge costs, that leads to a dual labor market. There are protected people and the others, including the ones who are unemployed, which absorb all the shocks.

DO: Does it mean that the younger generation is paying for the protection received by the older?

MG: Basically, what you can say is that older generations are sort of living at the expense of pushing a lot of the costs to the younger generation. They do that with employment protection, with a social security, etc. What we see is that there is a heavy “bequest” that older generations are leaving to the younger generations.

DO: Now in Poland the government is trying to do a massive redistribution between generations by a controversial reform, which received harsh criticism from many experts. Opponents are arguing, that this move will destroy the three-pillar pension system

and its advantages. Is this kind of system an appropriate response to the challenges like demographics?

MG: Personally I think the three-pillar system is a very good idea, for a very simple reason. Basic risk management strategy says that you shouldn’t put all your eggs in the same basket. So if in social security you have three different baskets, they react differently to shocks and risks. Thus in an aggregate, this is probably the best and the safest system you can possibly have. Of course, sound economic policy matters, growth prospects matter, but if you have three systems with different properties in terms of risk, you are much safer than if your entire pension system depends only on one. So I’m very much in favor of three-pillar system.

DO: Even very influential, left-wing economist Joseph Stiglitz admitted that private, fully-funded part of pension system has positive effects on savings and GDP growth.

MG: Fully-funded systems may create some problems, but they do encourage savings. And that’s what some countries, especially when they are not rich, desperately

need. So I have to agree with Stiglitz, I think there is no other sensible opinion.

DO: However, there is growing criticism towards the other, the most important part of the reform, that established three-pillar system in Poland. Some opinion-makers say that transition from defined benefit to the defined contribution in the state-run first pillar is a contradiction to the whole idea of social security, especially so-called “social solidarity”.

MG: Well, two things. If you have a system that is

Page 37: To zależy

English section 37

not solid in a long-run, poor people will suffer the most. So, in my opinion, a solid system by itself is a good contribution to the equity. Secondly, further impact on equity depends on details. If you have well-designed rules for the system, there is no reason why it should enlarge inequity.

DO: Do you see any example of reforms in the Europe that assumes moving to the system with defined contribution or fully-funded pillar?

MG: Sweden was somehow aggressive in that area, it actually included a funding in element in the system that is quite significant. However, I don’t really see at this point major efforts of other European countries in this area. If I have to think

about the one strategy that is used to balance social security systems in a long-run, it is mostly increasing the effective retirement age. It involves both changing the legal retirement age and closing the possibilities for premature retirement.

DO: But, we can call this simply a default of the public system if there is a need to raise retirement age over and over again.

MG: That’s exactly right. As I said with irony in my classes, if a private pension fund doesn’t pay, it is a default. If the public system doesn’t pay, it is a reform of social security!

DO: Thank you very much for your time.

Source: one-europe.info

Page 38: To zależy

Koło Naukowe Strategii Gospodarczej Uniwersytetu Warszawskiego

Warszawa2014