24
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU BYDGOSKIEGO Jesteśmy też na facebook.com/pozabydgoszcz www.pozabydgoszcz.pl Następny numer 27 lutego Szukaj nas online NR 36 | 13 LUTEGO 2015 | ISSN 2084-9117 | NAKŁAD 30.000 EGZ. FELIETON STR.2 Traktory zdobędą wiosnę? „Ruszymy na Warszawę!” - zapowiadali rolnicy już w poniedziałek w Tryszczy- nie pod Koronowem. To jedno z miejsc, w których rozpoczynał się prostest zwieńczony marszem gwiaździstym na stolicę. „Porozumienie Putina z Mer- kel, to nowy pakt Ribbentrop-Mołotow!” - grzmiał Wojciech Mojzesowicz, były minister rolnictwa, obecny wśród protestujących. 8 Gmina Koronowo 13 Niecodzienne otoczenie do obiadu? Tylko w Stopce Gmina Nowa Wieś Wielka „Lepszy Prądocin” wyróżnio- ny 16 *** Gmina Dobrcz 12 Co gmina przygotowała na fe- rie dla dzieci? *** Gmina Osielsko 10 Uznana projektantka wnętrz sławi gminę *** N iecodzienna konferencja prasowa odbyła się nie- opodal węzła w Stryszku na DK nr 10. Politycy róż- nych opcji deklarowali, że będą lobbować na rzecz powstania trasy szybkiego ruchu przez województwo Ramię w ramię, S-10 powstanie?

Poza Bydgoszcz nr 36

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Poza Bydgoszcz nr 36

Citation preview

Page 1: Poza Bydgoszcz nr 36

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU BYDGOSKIEGO Jesteśmy też na facebook.com/pozabydgoszcz

www.pozabydgoszcz.pl

Następny numer 27 lutego

Szukaj nas online

NR 36 | 13 LUTEGO 2015 | ISSN 2084-9117 | NAKŁAD 30.000 EGZ. FELIETON STR.2

Traktory zdobędą wiosnę?

„Ruszymy na Warszawę!” - zapowiadali rolnicy już w poniedziałek w Tryszczy-nie pod Koronowem. To jedno z miejsc, w których rozpoczynał się prostest zwieńczony marszem gwiaździstym na stolicę. „Porozumienie Putina z Mer-kel, to nowy pakt Ribbentrop-Mołotow!” - grzmiał Wojciech Mojzesowicz, były minister rolnictwa, obecny wśród protestujących. 8

Gmina Koronowo

13Niecodzienne otoczenie do obiadu? Tylko w Stopce

Gmina Nowa Wieś Wielka„Lepszy Prądocin” wyróżnio-ny 16

***

Gmina Dobrcz

12Co gmina przygotowała na fe-rie dla dzieci?

***

Gmina Osielsko

10Uznana projektantka wnętrz sławi gminę

***

Niecodzienna konferencja prasowa odbyła się nie-opodal węzła w Stryszku na DK nr 10. Politycy róż-nych opcji deklarowali, że będą lobbować na rzecz

powstania trasy szybkiego ruchu przez województwo

Ramię w ramię, S-10 powstanie?

Page 2: Poza Bydgoszcz nr 36

pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.2 FELIETON

stopka redakcyjna

Redakcja „Poza Bydgoszcz”Złotoria, ul. 8 marca [email protected]

WydawcaGoldendorfRedaktor naczelnyRadosław RzeszotekZastępca redaktora naczelnegoJacek Kiełpiński (GSM 723 030 103)Redaktor wydaniaKinga Baranowska Dział reportażu i publicystykiMarcin Tokarz, Tomasz Więcławski (GSM 535 405 385)Dział informacyjnyTomasz Skory, Łukasz Piecyk, Aleksan-dra Radzikowska, Michał CiechowskiKulturaŁukasz PiecykZdjęciaAdam Zakrzewski, Łukasz Piecyk, Maciej PagałaREKLAMAAleksandra Grzegorzewska (GSM 512 202 240), Agnieszka Korzeniewska (GSM 534 206 683),Małgorzata Kramarz (GSM 607 908 607), Karol Przybylski (GSM 665 169 292),[email protected]ładStudio Poza BydgoszczDrukAgora S.A.

ISSN 2084-9017Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.

***Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego

1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Agencja Public Relations Goldendorf zastrzega, że

dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w “Poza Toruń” jest zabronione bez zgody wydawcy.

F E L I E T O N

TOMASZWIĘCŁAWSKI

Tak trudno być bydgosz-czaninem. Nie dość, że autostrada A1 biegnie tak, że tylko się pochlastać, bo Toruń coś z niej ma (może mieć), to jeszcze trudno do nie dojechać. Mieszkańcy regionu bydgoskiego bez-skutecznie walczą o budowę drogi S10, która wpinała-by się w węzeł Czerniewi-ce i dała szansę szybkiego dostania się do Gdańska i Łodzi. A tak, nadal trzeba podróżować DK nr 5, która w S5 też nie wiadomo kiedy się zmieni.

Bydgoscy posłowie po-stanowili wyjść naprzeciw swoim krajanom i zorga-nizowali konferencję przy węźle w Stryszku. Paru dziennikarzy się pojawiło, ale w kraju wielkiego szumu to nie wywołało. Zły ter-min parlamentarzyści sobie wybrali. Tego dnia aku-rat protestowali rolnicy. A wiadomo, że traktorów nie przekrzyczysz. Dosłownie i w przenośni. Termin konfe-rencji prasowej jest jednak

nieprzypadkowy. Wystar-czy spojrzeć w kalendarz. Wybory za pasem, więc trzeba się wykazać. Ostat-nie cztery lata były ciężkie - kryzys, zła sytuacja mię-dzynarodowa i plaga klęsk spadających na Polskę. Nie udało się więc tego załatwić drodzy wyborcy. Teraz bę-dzie już z górki. Wybierzcie nas, a zbudujemy S10 do 2023, no może 2032 roku. Przekaz jest prosty.

Porozumienie jest po-nad podziałami, bo wpływ posłów z regionu bydgo-skiego na politykę krajową jest niezwykle nikły. Nawet marszałek województwa jest z Torunia. Kłopotek w rządzącej partii jest na marginesie, a Lenz nie liczy się ze zdaniem bydgoskich członków PO. Ale przecież jest pan marszałek Sikorski i pani minister Piotrowska. Tyle w nich jednak miłości do regionu, co u Jana Vin-centa. Szkoda mi Ciebie - Bydgoszczu. Naprawdę.

Szkoda Bydgoszczu

Page 3: Poza Bydgoszcz nr 36

pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. 3REKLAMA

Page 4: Poza Bydgoszcz nr 36

4 REGION pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.

O budowie S-10 przez kujawsko-pomorskie słyszymy równie czę-

sto, co o S-5. Trasa ta wydaje się jednak jeszcze mniej real-na niż "piątka" w najbliższym czasie. Rok wyborczy ma jed-nak swoje prawa. W końcu, przyjdzie znów powalczyć o głosy wyborców w Bydgoszczy i okolicach. Ale co dla tej drogi w ostatnich latach zrobiono?

O tym, że poszczególne odcinki dróg ekspresowych i autostrad wpadają i wypadają z rządowego planu budowy i modernizacji dróg przeko-naliśmy się już wielokrotnie. Posłowie, którzy spotkali się w Stryszku w ubiegły poniedzia-łek, zdawali się jednak nadal zaklinać rzeczywistość.

- Wielokrotnie dawali-śmy wyraz temu, że możemy wspólnie lobbować na rzecz ważnych projektów dla re-gionu - mówił podczas kon-ferencji prasowej w Stryszku Tomasz Latos z Prawa i Spra-wiedliwości. - Udało się bar-dzo wiele zrobić dla powstania drogi S-5, więc teraz też mamy nadzieję, że nasze zaangażo-wanie przyniesie efekty.

Parlamentarzyści, którzy spotkali się przy węźle na dro-dze krajowej nr 10, są członka-mi Parlamentarnego Zespołu

Miłośników Ziemi Bydgoskiej. Warto dodać, że S-5 jest trasą, która znajduje się w rządo-wych planach budowy dróg do 2023 roku, ale nadal jest na etapie przetargów i plano-wania, a koparek na trasie nie widać. Mieszkańcy i włodarze wielu podbydgoskich gmin, także na łamach "Poza Byd-goszcz", wielokrotnie wyraża-li rozgoryczenie tym faktem i powątpiewali w plany przed-stawiane przez Generalną Dy-rekcję Dróg Krajowych i Auto-strad.

- Odcinek tej trasy między dwiema metropoliami w na-szym województwie według wyliczeń ministerialnych miałby kosztować miliard zło-tych - wskazywała w czasie konferencji Anna Bańkowska z Sojuszu Lewicy Demokra-tycznej. - To zdecydowanie przeszacowana kwota, bo jed-na "nitka" przecież już jest, a i węzły, jak chociażby ten przy którym się spotykamy, są już gotowe. Nie argument finan-sowy powinien być tutaj jed-nak najważniejszy, bo to trasa dla wielu mieszkańców nasze-go regionu kluczowa i umoż-liwiająca normalne połączenie regionu bydgoskiego z A-1.

Zdaniem posłów brak tej trasy na liście projektów do realizacji do 2023 roku jest bardzo poważnym błędem. Szczególnie, że wiadomo, iż w następnej perspektywie finan-sowania unijnego Polsce nie będą przysługiwały tak duże środki na rozwój dróg, jak obecnie. Oddala to perspekty-wę budowy S-10 o kolejne lata, a nawet dekady.

Czemu ten odcinek jest tak

ważny dla rozwoju wojewódz-twa kujawsko-pomorskiego? Pozwalałby on bowiem nie tyl-ko łatwiej dotrzeć na autostra-dę A-1 w kierunku Gdańska i Łodzi, ale także, po budowie drogi S-5 przebiegającej przez Stryszek, dotrzeć tam oso-bom z Torunia i okolic, a także szybciej dojechać na bydgo-skie lotnisko.

Posłom opozycji, co także znamienne, wtórowała także parlamentarzystka z Platfor-my Obywatelskiej.

- Odbyły się już konsultacje społeczne w tej sprawie - wska-zywała posłanka. - Osoby pra-cujące w ministerstwie mają już jasność, że brak tej drogi w

rządowych planach jest wiel-kim błędem i budzi sprzeciw mieszkańców oraz polityków z naszego regionu. Mam nadzie-ję, że za miesiąc, gdy wnioski ze wspomnianych konsultacji zostaną już rozpatrzone, decy-zja ta ulegnie zmianie.

Wspólne, pozytywne sta-nowisko na rzecz budowy S-10 przez naszego wojewódz-two, podpisali posłowie od lewej do prawej strony sceny politycznej - Łukasz Krupa (Twój Ruch), Anna Bańkow-ska (SLD), Grażyna Ciem-niak (PO), Iwona Kozłowska (PO), Paweł Olszewski (PO), Krzysztof Brejza (PO), Euge-niusz Kłopotek (PSL), Piotr

Król (PiS) i Bartosz Kownacki (PiS).

Warto również wspomnieć, że DK nr 10 biegnie także przez wschodnią część nasze-go województwa, gdzie o jej przebudowie mówi się od wie-lu lat. Skuteczność parlamen-tarzystów z całego regionu w przypadku jednego i drugie-go odcinka jest na podobnym poziomie. Zerowym, jeżeli chodzi o efekty i niezwykle rozdmuchanym, jeśli idzie o deklaracje. Samochody jeż-dżą jednak po drogach, a nie obietnicach.

[email protected]

Ramię w ramię, S-10 powstanie?

Niecodzienna konferencja prasowa odbyła się nieopodal węzła w Stryszku na DK nr 10. Politycy różnych opcji

deklarowali, że będą lobbować na rzecz powstania trasy szybkiego ruchu przez nasze województwo

Tomasz Więcławski

Politycy wszystkich opcji politycznych zorganizowali konferencję nieopodal węzła w Stryszku. Fot. MACIEJPAGAŁA

Page 5: Poza Bydgoszcz nr 36

5REPORTAŻpozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r.

Minęło pięć lat od pierw-szej skargi do biskupa diecezji toruńskiej na

proboszcza ks. Mirosława Cule-pę z parafii w Czarżem. Mimo, że tajemnicą poliszynela jest otwar-ta niechęć do duchownego, to dzisiaj wszyscy jego przeciwnicy wolą o sprawie nie mówić.

Ks. Culepa pod Bydgoszcz tra-fił z parafii w Wąpiersku w woj. warmińsko-mazurskim w 2009 roku. W Czarżem wszyscy wie-dzieli, że przyjechał do nich po wielu konfliktach z tamtejszymi mieszkańcami. Rok później bi-skup diecezji toruńskiej na swoim biurku zobaczył pismo od miesz-kańców wsi z gminy Dąbrowa Chełmińska. Parafianie skarżyli się na to, że ks. Culepa podniósł opłaty za pogrzeby, oczerniał by-łego proboszcza ks. Franciszka Kamrowskiego (z ambony miał mówić, że jego poprzednik zo-stawił parafię zaniedbaną i z dłu-gami), a do tego swoją posługę zaczął od remontu kościoła i wo-łania o fundusze na ten cel. Czara goryczy przelała się, gdy admi-nistrator parafii zażądał od ubo-giej rodziny ponad 1600 złotych za pogrzeb tragicznie zmarłego syna. Wtedy mieszkańcy mówili wprost: wywieziemy go na tacz-kach!

Zasłużone dla konfliktu są także gosposie - była i obecna. Ja-dwiga, pomoc domowa ks. Cule-py, po wspomnianym pogrzebie nakrzyczała na żałobników z po-wodu wyciekającego z samocho-du oleju, który pobrudził kostkę

brukową. Ewę, która służyła ks. Kamrowskiemu, posądzono o to, że była autorem wieńca po-grzebowego z szarfą “Szczęśliwej drogi już czas - życzliwi Parafia-nie” wysłanego kurierem na adres parafii (sprawa trafiła do sądu, a kobietę oczyszczono z zarzutów)

Wzajemne przerzucanie się oskarżeniami przez ostatnie mie-siące ucichły. Dzisiaj od klientów wiejskiego sklepu usłyszymy, że proboszcz to dobry człowiek. W kiosku nieopodal zdanie będzie jednak zupełnie inne.

- Mało mam wspólnego z Ko-ściołem, ale tutejszy proboszcz nie sprawia wrażenie człowieka,

który tworzyłby zagraną wspól-notę - twierdzi kioskarka.

Upust oskarżeniom mieszkań-cy Czarża dali pod koniec grud-nia, przesyłając kolejne pismo do kurii. Tym razem dotyczyło ono zakazu składania odpadów w pojemnikach na cmentarzu. Do-kument trafił także na sesję Rady Gminy. Jego autorem byli miesz-kańcy wsi Czarże. Nikt z nazwi-ska tam się jednak nie ujawnił.

Po miesiącach otwartego konfliktu dzisiaj trudno znaleźć osobę, która pod imieniem i na-zwiskiem chciałaby sprawę sko-mentować. Marlena Łobocka, dyrektorka tutejszego Zespołu

Szkół, była jedną z osób sprze-ciwiających się proboszczowi. Odsunęła go od nauczania religii w placówce. Komentarza nam odmówiła. Katechetka, którą ks. Culepa rzekomo oskarżył o ni-ską frekwencję dzieci na mszy, również nie chciała z nami roz-mawiać. Robert Zieliński, były sołtys, jeszcze 5 lat temu sprzeci-wiał się zamykaniu parafialnego parkingu. Aktualnej sytuacji nie chciał skomentować. Zbigniew Bartel, który obecnie zarządza sołectwem, skwitował sprawę stwierdzeniem, że nie jest kom-petentny, jeśli chodzi o wyrażanie stanowiska w tej sprawie.

Udało się nam natomiast po-rozmawiać z samym zaintereso-wanym. Nie chciał wypowiadać się wprost, ale przyznał, że czuje się szykanowany. Z parafii nie zrezygnuję, gdyż przyszedł tu z posłuszeństwa biskupowi.

Więcej o obecnej sytuacji mówi jednak Krzysztof Paliński, radny gminy.

- Pismo, które trafiło do radnych, uznałem za anonim - twierdzi Paliński. - Nie rozu-miem kompletnie tych wszyst-kich oskarżeń i szykan wobec ks. Culepy.

Zastrzeżenia anonimowych sygnatariuszy sprawdził jednak Radosław Ciechacki, wójt gminy. W rozmowie z nami zapewnił, że pod względem administracyjnym nie ma żadnych powodów do skarg.

Krzysztof Paliński twierdzi na dodatek, że obecny duszpa-sterz zrobił więcej niż poprzedni ksiądz przez ponad 4 dekady.

- Obserwując sytuację w mo-mencie obejmowania parafii przez ks. Mirosława, miałem wra-żenie, że jest on już skazany na porażkę - dodaje Paliński. - Wy-pisywanie oskarżeń o pedofilię na ulicy, wieńce pogrzebowe z groź-bami czy sytuacja w szkole tylko potwierdziły moje obawy.

Obecnego stanowiska bisku-pa nie udało nam się uzyskać do zamknięcia tego numeru "Poza Bydgoszcz". Do sprawy wrócimy.

[email protected]

Wierni donosy piszą Konflikt na linii proboszcz-parafianie w gminie Dąbrowa Chełmińska

nie ustaje. Pojawiła się bowiem kolejna skarga Łukasz Piecyk

Ks. Mirosław Culepa jest w parafii od 2009 roku. Błyskawicznie zapewnił sobie wrogów. Fot. ŁUKASZPIECYK

Page 6: Poza Bydgoszcz nr 36

6 WYWIAD pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.

Jestem człowiekiem biblijnym O przywilejach faworyta, sekretach Dakaru, scena-riuszu na wypadek najgorszego i zarządzaniu fir-

mami za pomocą SMS-ów, z Rafałem Sonikiem, zwy-cięzcą Rajdu Dakar, wielokrotnym Mistrzem Świata,

biznesmenem i filantropem, rozmawia Marcin TokarzZawsze powtarza pan, że quad to najlepszy środek transportu. Czy to znaczy, że zdarza się panu je-chać nim do pracy albo na zaku-py? Nie stać mnie na taki luksus z prostej przyczyny. Podczas jazdy po mieście i na trasie muszę pracować albo odpoczywać. Quad jest faktycznie najlepszym środkiem lokomocji, tyle że nie da się na nim ani rozmawiać przez telefon ani spać jadąc. Człowiek podejmuje w swoim życiu pewne decyzje, które rodzą określone konsekwencje i zawsze musi z czegoś zrezygnować. Ostatnio prezydent Komorowski powiedział, że dla niego Dakar ma wymiar niemal mitologiczny, ale również praktyczny, ponieważ jedyne co mu doskwiera, będąc głową państwa, to to, że nie może prowadzić samochodu, a już na pewno pojechać nim z gazem do dechy. Wobec tego śmiejąc się oznajmił, że dojeżdżając na metę zrekompensowaliśmy mu tę stra-tę, bo on sam chętnie, by wsiadł na taką maszynę i pomknął gdzie tylko by go oczy poniosły.

Mówi się, że jazda na przedzie

Rajdu Dakar to błogosławieństwo, a zarazem przekleństwo... Jest jeszcze gorzej. Najbardziej utrudnioną nawigację ma pierw-szy dwuśladowy pojazd na trasie, czyli quad jadący za czołówką motocyklistów. Oni nie jadą w pełni na „roadbook” jak mają to narzucone quadowcy, tylko od „waypointa” do „waypointa”, co oznacza, że bardzo często, znając specyfikę i topografię trasy omijają jej fragmenty i zostawiają mylące nas ślady. Przejeżdżają przez miejsca, których my nie mamy szans pokonać.

Po historycznym zwycięstwie w Ameryce Południowej świat bę-dzie traktował Rafała Sonika jako faworyta kolejnej edycji. Spodzie-wa się pan ze strony organizato-rów jakiejkolwiek zmiany ich po-dejścia? Na pewno nie będą bardziej pomocni, bo to nie leży ani w ich obowiązku, ani w naturze. Spodziewam się raczej dialogu jak Dakar ulepszyć. Nie tylko utrud-nić, bo nad tym na pewno będą pracować sami. Mamy już nakre-ślone pola do rozmowy, z czego się cieszę. Dojście takich konsul-

tacji do skutku traktuję jako pozytywny skutek mojego zwycięstwa, a czy spodziewam się, że ktoś będzie myślał o mnie jako faworycie? Tak. Czy to coś zmieni w moim myśleniu, przy-gotowaniu? Nie. A jeśli już, będę się starał jeszcze bardziej. Nigdy nie czuję się faworytem jakichkol-wiek zawodów, mimo iż są takie, które wygrywam od kilku lat. To usypia czujność.

Na Rajdzie Dakar jej utratę moż-na przypłacić życiem. Czy rzeczy-wiście reprezentacja rozważała przedwczesny powrót do kraju po śmierci rodaka? To jest zawsze pierwsza myśl, kiedy dzieje się coś takiego. Da-karowa prawda jest jednak taka, że ostatecznie wszyscy decydują się jechać dalej. Niestety jedynym sposobem oddania hołdu, dla tych, którzy w swoim marzeniu o Dakarze zachodzą za daleko albo spotyka ich nieszczęśliwy przy-padek, jest to, żeby dojeżdżając na metę, w sposób symboliczny zabrać ich ze sobą. W ten sposób choć w małym procencie spełnia-my ich marzenie.

Domyślam się, że na metę do-jeżdża się lżejszym... Przed rajdem ważyłem 90 kg bez małego haczyka. Wczoraj i dziś waga wskazywała 86 kg, ale kilogram czy półtora już odzyskałem, więc myślę, że schudłem około 6 kg. To jest nieuniknione, więc mówiąc wprost - trzeba mieć, z czego zrzucić. Skoro tak, musicie się ostro na-wadniać... Pijemy specjalnie przygotowany płyn z elektrolitami. Schodzi kilkanaście litrów dziennie. Zapasy uzupełniamy na każdym postoju tak, aby wyjechać z peł-nym camelbakiem, który mieści

3-4 litry płynów. Zwykle to wystarcza, ale na tego-

rocznym rajdzie zabrakło mi ich dwa razy. To się zdarza bardzo rzadko, jak jest niesamowicie gorąco. Jednego dnia było 50 stopni, kilka razy temperatura wynosiła 47, 48. Wiedziałem, że muszę

racjonalnie dobierać siły, aby się nie odwodnić. To te

sytuacje, w których każdy nie-odpowiedzialny ruch sprawia,

że możemy się znaleźć w naprawdę w dużych kłopotach. Czy zarząd i pra-cownicy firm, które pan prowadzi mają strategię działania na wypadek najgor-

szego? Oczywiście, inaczej

nie mógłbym się ścigać. Ludzie, którzy ze mną pracują są gotowi przejąć tę część obowiąz-ków, która spoczywa na mnie również podczas mojej nieobec-ności. To niekoniecznie muszą być najgorsze okoliczności, bo

wystarczy, że w wyniku losowej

sytuacji musiałbym zostać na dłużej na przykład w boliwij-skim szpitalu i kontakt ze mną przez jakiś czas byłby zerowy lub prawie niemożliwy. Wszelkie procedury i pełnomocnictwa są ustawione tak, że pod moją nieobecność firma nie przestanie nagle działać. Czy prowadzenie tak wielu po-tężnych przedsiębiorstw ma ze sportem jakieś cechy wspólne? Bez żadnej wątpliwości. W tym wyczynowym sporcie znalazłem się dzięki temu, że wcześniej na-uczyłem się jako tako zarządzać firmami. Wykształciłem w sobie świadomość tego, jak kolosal-ne znaczenie ma „back office”, czyli poziom organizacyjnego i technicznego przygotowania do rajdu. Ważne jest to, żeby bezpośrednio przed startem i w trakcie nie zajmować się różnego rodzaju drobnymi sprawami, którym czas poświęcić mogą moi pracownicy. Konsekwen-cję w działaniu uważam za coś zupełnie oczywistego. Jeżeli ktoś jakąkolwiek czynność przerywa przed jej zakończeniem, bez bardzo istotnego powodu, to w moich oczach traci autorytet.

Oglądając wiadomości, można dojść do wniosku, że pan w tej kwestii nadrabia za innych, ale jakieś wady przecież i tak musi mieć... Ho, ho... Jeszcze jakie! Najle-piej spytać moich bliskich. W większości mam świadomość własnych wad, dzięki temu po pierwsze, mogę nad nimi praco-wać, po drugie - nimi zarządzać, a po trzecie - tak definiować swoją rolę w teamie, obojętnie czy w sporcie czy w firmie, aby te słabe strony nie były uciążliwe dla całego zespołu. Taka strategia zbliża do życiowego sukcesu. Każdy ma wady, w większości

inne, więc trzeba po prostu opanować umiejętność ich alokacji. Chyba już łatwiej zarządzać pie-niędzmi, czasem je rozdawać... Jaki procent swojego majątku przeznacza pan na szczytne cele? Ja jestem człowiekiem biblij-nym. Treść wielu przypowieści tkwi mi głowie i jest drogowska-zem. Jedną z nich jest ta o jałmużnie. Według niej, nie ma znaczenia, ile worów pieniędzy przeznaczy bogaty na biednych. Znaczenia ma, jaka to jest część tego, czym dysponuje. 10 groszy przeznaczone przez biedaka dla innego biedaka może być biblijnie warte więcej, niż worek pieniędzy wręczony przez bogacza. Mi w przeszłości, a często i teraz bliżej jest chyba do tych 10 groszy, niż wypchanych banknotami worów. Staram się, by moja pomoc była właściwa do potrzeb. Rafała Sonika wszędzie pełno. Ponoć zarządza pan firmami zdalnie. Co by pan począł, gdyby nie Internet? Trafił pan nie w dziesiątkę, ale w ósemkę... Ja z Internetem sta-ram się mieć mniej wspólnego, bo po prostu mnie nie wciągnął. Firmami zarządzam głównie za pomocą SMS’ów, a powód ku temu jest trywialny. SMS’y, w przeciwieństwie do maili, narzucają zwięzłość i wymu-szają na piszącym elementarne procesy decyzyjne. Telefon nie parzy? To narzędzie pracy. Mam trzy. Pierwszy służy mi wyłącznie jako ładowarka, drugi w razie awarii trzeciego, którego uży-wam rzecz jasna do dzwonienia. Jestem też wyposażony w około 20 baterii. Na nich mogę pro-wadzić rozmowy nawet przez tydzień.

Page 7: Poza Bydgoszcz nr 36

7WYWIADpozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r.

Gorączka powinna cieszyć O skutkach przyjmowania leków przeciwgorączkowych, naturalnych reakcjach organizmu i związkach między gorączką

a nowotworami, z prof. dr hab. Wiesławem Kozakiem, dziekanem Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UMK, kierownikiem zakładu immunologii, wybitnym specjalistą w zakresie badań nad gorączką, rozmawia Tomasz Więcławski

Czym jest gorączka? Reakcją fizjologiczną dzie-

jącą się podczas infekcji, wzbu-dzaną przez nasz organizm ce-lowo. Gorączkę mamy wpisaną w genom, tzn. natura podczas ewolucji życia wyposażyła nas w geny reakcji gorączkowej. Posiadamy bowiem substancje produkowane przez nasz własny organizm, przez nasze własne komórki immunologiczne, ma-jące za zadanie podwyższanie ciepłoty ciała. Trzeba także roz-różnić czynnik zewnętrzny po-wodujący gorączkę i samą reak-cję gorączkowania. Mikroby nas infekują, np. wirus grypy, i są przyczyną aktywacji „genów go-rączkowych” i syntezy substan-cji podwyższających temperatu-rę ciała. Reakcja gorączkowa na infekcję wskazuje, że nasz układ immunologiczny jest sprawny. Potoczne przeświadczenie, że gorączka jest czymś złym, jest więc mylne?

Tak. Gorączkowanie oznacza bowiem, że walczymy z infekcją. Są oczywiście stany fizjologicz-ne, w których nie chcielibyśmy mieć gorączki, której wywoła-nie sporo kosztuje organizm i naraża na poważne powikłania, jak np. podczas ciąży czy okre-su po transplantacji lub u ludzi z zaburzeniami sercowo-naczy-niowymi.

Kiedy zaczyna się gorączka? Od temperatury 37,4 stopnia

Celsjusza. Więc temperatura 37,0 - to jesz-cze nie gorączka?

To stan podgorączkowy. Czę-sto świadczący o tym, że nasz organizm nie jest w stanie wy-wołać gorączki, a więc wskazu-jący na jakieś problemy nasze-go układu odpornościowego. W takich przypadkach trzeba zadbać o wzmocnienie swojej odporności. Gorączka trenuje układ immunologiczny. Jeżeli

chcemy, żeby był sprawny, musi-my mieć możliwość wywoływa-nia tego stanu. Ten stan ma duże znaczenie na przyszłość. Mówię zawsze pacjentom, że jeżeli mają gorączkę, to powinni się cieszyć. Powszechna propaganda, że trzeba zbijać wysoką temperatu-rę środkami farmakologicznymi jest więc bzdurą?

Jesteśmy przez tego rodza-ju reklamę atakowani z każdej strony. Nie działa ona jednak na korzyść pacjentów, a firm far-maceutycznych. Sami też jednak przesadzamy ze stosowaniem

leków przeciw gorączce. Jeżeli w przyrodzie występuje natural-ny mechanizm, to nie wolno go wyłączać z byle powodu. Często łykamy tabletki, jak tylko pod-wyższy się temperatura naszego ciała. To duży błąd. Jeżeli za czę-sto będziemy wyłączali gorącz-kowanie, to organizm w końcu z niego zrezygnuje. W poważ-nej sytuacji nie zaalarmuje nas o zagrożeniu, a nasz układ im-munologiczny przejdzie w stan uśpienia. Gorączka jest silnie powiązana z bólem?

Raczej działanie leków prze-ciwbólowych i przeciwgorącz-kowych. Działania tych sub-stancji ma pewien mechanizm molekularny wspólny dla re-akcji bólowej i gorączkowej. Najbardziej popularne środki przeciwbólowe wyłączają jed-nocześnie reakcję gorączkową. Co więc powinniśmy robić?

Zwalczać przyczynę, a nie skutek. Trzeba powstrzymać in-fekcję, a nie gorączkowanie. Czy jest jakaś górna temperatu-ra ciała niebezpieczna dla czło-wieka?

Przyjmuje się, że jest to 41,1 stopnia Celsjusza. Dzieci potra-fią mieć jednak nawet 42 stop-nie. Rodzice powinni wiedzieć,

że trzeba chłodzić wtedy mózg przed przegrzaniem - stosować okłady czy kompresy, ale nie lo-dowate, tylko chłodne – około 20 stopni Celsjusza. Ośrodkowy (mózgowy) układ nerwowy jest wrażliwy na wysoką tempera-turę. Obwodowy i nasze orga-ny, tzw. wewnętrzne, są na nią odporne. Włączenie gorączki uruchamia jednocześnie reakcję homeostatyczną, przeciwdziała-jącą nadmiernej gorączce, czyli reakcję regulującą jej poziom. Nie przejmujmy się więc gorącz-ką?

Nie, nie to chciałem powie-dzieć (śmiech). Trzeba zawsze zdiagnozować, czym jest ona spowodowana. Nowotwór też może wywoływać gorączkę, ale także może być ona wynikiem silnej opalenizny, stresu emo-cjonalnego czy też urazu fizycz-nego. Gorączka sama w sobie nie jest chorobą, ale sygnałem, że organizm został narażony na działanie czynników i sił niszczących. Jest ona jednocze-nie objawem mobilizacji ukła-du obronnego do walki z tymi czynnikami.

Wyniki badań jednoznacznie pokazują, że ludzie po 30-tce i 40-tce coraz rzadziej gorączkują.

Fot. ŁUKASZ PIECYK

Page 8: Poza Bydgoszcz nr 36

8 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.REGION

Droga krajowa numer 25 została w poniedziałek zablokowana. To efekt

protestu rolników, którzy nie wi-dzą woli ministra rolnictwa do rozmów. Nie obchodzi ich glo-balna polityka, relacje z Rosją czy wojna na Ukrainie. Chcą mieć co do garnka włożyć. A z tym coraz gorzej.

- Dopłaty to nas wkurzają, a nie cieszą - mówi Witold Szu-frajda z Tryszczyna, w którym odbywał się protest, właściciel 40-hektarowego gospodarstwa rolnego. - Dostajemy 40 procent mniej niż rolnicy z in-nych krajów, a koszty produkcji mamy do-kładnie takie same. To zamykanie nam ust, ale tak łatwo się nie poddamy. Cena żywca na poziomie 3,5 zł za kilogram jest znacznie gorszą niż 2,80 chwilę po prze-mianach ustrojowych. Popatrzmy na tamte i dzisiejsze realia.

Rolnicy zgod-nie podkreślają, że do produkcji trzody chlewnej muszą dokładać. Alar-mowali rząd i ministerstwo rol-nictwa o powiększających się kło-potach, ale nikt, ich zdaniem, nie reaguje na propozycje rozmów.

- Dojdzie do tego, że w Pol-

sce nie będziemy jedli naszej wieprzowiny - mówi podczas protestu rolnik z Witoldowa. - Z Holandii i Niemiec sprowadzić można dowolną ilość mięsa. A my nie mamy gdzie sprzedawać, bo polityczna awantura zamknęła nam eksport na wschód.

Takiego zaostrzenia sytuacji na polskiej wsi nie było od daw-na.

- Od kilku lat nikt nie wycho-dził na ulicę - mówi Witold Szu-frajda. - Już nic nie hoduję, tylko uprawiam ziemię. Mam do tego dokładać? Nie mam z czego. Jak

tak dalej będzie, to pójdziemy na Warszawę.

W Tryszczynie protestowa-ło kilkaset osób. Droga była za-blokowana przez blisko dwie godziny. Ruch utrudniało też

kilkadziesiąt traktorów, które pojechały po godzinie 15-tej w kierunku Bydgoszczy ozdobione we flagi narodowe. W tłumie byli zarówno starsi, jak i młodzi rolni-cy. Z całego regionu. Manifestacje obywają się jednak w wielu miej-scach w województwie kujawsko--pomorskim. Producenci trzody chlewnej wyszli na ulicę także w Osówcu.

- To co się dziś dzieje jest winą naszego ministra rolnictwa - mówił na zablokowanym przej-ściu dla pieszych w Tryszczy-nie Andrzej Świętała, właściciel

20-hektarowego gospodar-stwa. - Dopłaty do buraków są małe, ceny mleka niskie, a wieprzowiny dramatyczne. Za dużo mleka wyproduku-jesz, to dostajesz karę. Ubój rytualny bydła jest zakazany. Dwa tygodnie już protestuje-my, ale nic z tego nie wynika. Obiecanki-cacanki tylko. Na skraju wytrzymałości jeste-śmy. Do wszystkiego dokła-damy. Polski rolnik nie stałby tutaj i nie protestował, gdyby nie musiał.

Wśród protestujących był były minister rolnictwa Woj-

ciech Mojzesowicz. - Polski rząd powinien pilnie

rozmawiać ze społeczeństwem, bo nasz kraj jest w trudnej sytu-acji - diagnozował Mojzesowicz. - Nikt podpalać Polski nie chce,

ale nikt nie lubi bezczelności i arogancji. Albo władza rozmawia z ludem, albo podaje się do dy-

misji. Polityka międzynarodowa jest coraz bardziej skomplikowa-na. Uważam, że mamy powtórkę z paktu Ribbentrop-Mołotow. Kanclerz Merkel wzięła prezy-denta Francji do towarzystwa i pojechała na wschód, bo wyszło-by, że Rosja razem z Niemcami rozebrała Ukrainę. Rosja zabierze 1/4 terytorium, a RFN wejdzie na zachód tego kraju z gospodarką. Nasi rolnicy nie boją się konku-rencji, ale są w trudnej sytuacji przez politykę międzynarodową rządu i jakoś trzeba temu zara-dzić.

Rolnicy zgodnie podkreślali, że od dawna zgłaszali minister-stwu możliwe sposoby rozwią-zania sytuacji, ale nikt nie chce

z nimi usiąść i poważnie rozma-wiać. A jak dochodzi do rozmów to, ich zdaniem, naprzeciw siada-ją dyrektorzy, którzy o rolnictwie nie mają pojęcia.

- Dostają się do Sejmu i chcą tylko przesiedzieć 4 lata! - grzmieli protestujący. - Przypo-minają sobie o nas przed wybora-mi, a za bezcen mają naszą pracę. Niedługo naszej żywności nie będzie wcale na rynku. Będziemy walczyć, ruszymy na stolicę, wio-sna będzie nasza!

Organizacje rolników zastana-wiają się nad kolejnymi formami protestu.

- Ceny w sklepach ani drgną, a nam płaci się ochłapy - to najbar-dziej wszystkich wkurza - dodaje Witold Szufrajda. - Młodzi będą odchodzili od roli, jak nie będzie perspektyw. To ciężka harówka, a efekt mizerny.

Były minister wieszczy kolejne trudne miesiące, a nawet lata.

- Jeżeli ktoś mówi, że znie-sienie embarga na Europę, jeżeli chodzi o żywność, będzie do-tyczyło także Polski, to bzdu-ry opowiada - mówił Wojciech Mojzesowicz. - Rosyjskie insty-tucje są uzależnione od państwa i długo zgody na handel z nami nie dostaną. Skutki gospodarcze awantury politycznej będziemy odczuwali latami.

[email protected]

Traktory zdobędą wiosnę? Gniew rolników wzrasta. Do hodowli trzody chlewnej muszą dopłacać, a mleka nie pozwala

im się za wiele sprzedawać. Polityków obwiniają za niskie ceny. Konkurencji się nie boją

Tomasz Więcławski

Kilkaset osób protestowało w Tryszczynie koło Koronowa. Rolnicy nie zgadzają się z polityką władz państwowych. Ich zdaniem polityczna awantura na wschodzie wpływa na stan ich portfeli. Fot. MACIEJPAGAŁA

“Dopłaty do buraków są małe, ceny mleka niskie, a wieprzowiny dramatyczne. Za dużo mleka wyproduku-jesz, to dostajesz karę

“Polski rolnik nie stałby tutaj i nie protestował, gdyby nie musiał

Page 9: Poza Bydgoszcz nr 36

9REKLAMApozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r.

Światowy trend inwesty-cji w odnawialne zródła energii przez małych

wytwórców ,czyli najczęściej właścicieli domów jednoro-dzinnych, czy też niewielkich zakładów produk-cyjnych dotarł do Polski. 26 maja 2014 roku z ini-cjatywy Narodo-wego Funduszu Środowiska i Go-spodarki Wodnej wystartował pro-gram „PROSU-MENT” czyli linia dofinansowania z przeznaczeniem na zakup i mon-taż mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii. Jego celem jest ograniczenie lub uniknięcie emisji CO2 w wyniku zwiększenia produk-cji energii ze źródeł odnawial-nych poprzez zakup i montaż mikro instalacji fotowoltaicz-nych.

Program ‘PROSUMENT”

umożliwia otrzymanie 40% dotacji i bardzo preferencyj-nego kredytu oprocentowane-go na 1% ,na i inwestycję taką jak Instalacje fotowoltaiczne, pompy ciepła czy też małe

przydomowe elektrownie wiatrowe. Program PROSU-MENT dofinansowuje także wymianę istniejących insta-lacji na bardziej efektywne i przyjazne środowisku.

Statystyczna polska rodzina wydaje przeszło jedną trzecią swojego domowego budżetu

na opłaty związane z codzien-nym życiem i energią. W obli-czu stale rosnących cen energii elektrycznej, i braku perspek-tyw na powstrzymanie cią-głych podwyżek ,najlepszym

rozwiązaniem jest wła-sna produkcja energii elektrycznej za pomocą instalacji fotowoltaicz-nej czyli fotowoltaika.

Fotowoltaika- co to jest i jak to działa?

Fotowoltaika jest dziedziną nauki i tech-niki polegającą na przetwarzaniu światła słonecznego na energię elektryczną, za pomo-

cą paneli fotowoltaicznych. Ogniwa fotowoltaiczne zawar-te w panelach pod wpływem energii słonecznej podlegają tzw. efektowi fotowoltaicz-nemu w wyniku którego po-wstaje prąd stały.Za pomocą inwertera ,prąd stały produ-kowany przez panele fotowol-

taiczne zmieniany jest na prąd zmienny, odpowiedni dla elek-trycznej sieci. Panele fotowol-taiczne składają się z pojedyn-czych ogniw solarnych, które generują napięcie elektryczne, gdy padają na nie promienie słoneczne. Proces ten znany pod pojęciem fotowoltaika ba-zuje na specjalnym materiale , z którego wykonane są niemal-że wszystkie ogniwa fotowol-taiczne. Materiałem tym jest krzem, który jest półprzewod-nikiem o typowych dla mate-riałów półprzewodnikowych właściwościach. Fotowoltaika jest jedną z najbardziej inno-wacyjnych, przyszłościowych i przyjaznych dla środowiska technologii.

Fotowoltaika-co ja z tego mam

i czy mi się opłaca?

Możemy mieć własną in-stalację fotowoltaiczną nie

ponosząc przy tym żadnych kosztów inwestycyjnych. Rata spłaty będzie zawsze niższa niż dotychczasowe rachunki za energię. Po zainstalowa-niu paneli całkowicie uzależ-niamy się od stale rosnących cen energii. Instalacja foto-woltaiczna jest praktycznie bezobsługowa i nie powoduje zanieczyszczeń środowiska .Pomimo pochmurnych dni wytwarzana jest moc(po-przez wykorzystanie światła rozproszonego. Dodatkowo zainstalowanie systemu pod-noś wartość nieruchomości , a sama cena zestawu wraz z montażem będzie dla Ciebie dużym zaskoczeniem

Instalacja znakomicie spra-wuje się w miejscach trudno dostępnych, oddalonych od li-nii energetycznych

FOTOWOLTAIKA = NIEZA-LEŻNOŚĆ ENERGETYCZNA

= OSZCZĘDNOŚĆ

Darmowy prąd w Twoim domu?Postaw na słońce!

Jak być samowystarczalnym i niezależnym w energię.

“Statystyczna polska rodzina wydaje przeszło jedną trzecią swojego domowego budżetu na opłaty związane z codzien-nym życiem i energią

Page 10: Poza Bydgoszcz nr 36

10 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.GMINA OSIELSKO

Osób zajmujących się tą profesją jest sporo. W północnej Polsce

próżno jednak szukać pro-jektantki, która tak często pu-blikowałaby w magazynach branżowych. Te dają prestiż i uznanie w środowisku. Praw-dziwą przyjemność sprawia jednak zadowolenie klientów, z którymi razem tka obraz wymarzonych czterech ścian

Wszystko zaczęło się od małej kawalerki, która mia-ła 31 metrów kwadratowych. Goście Beaty nie mogli nadzi-wić się, że mieszkanie ma tak mały metraż. Funkcjonalne urządzenie sprawiało wraże-nie znacznie większej prze-strzeni życiowej.

- Wymyśliłam sobie pro-jektowanie wnętrz, jako plan B na życie po korporacji i konsekwentnie go realizuję - mówi Beata Ignasiak-Wasik z Osielska. - Uczyłam się tej profesji w szkole w Warsza-wie. Zajmuję się tym od kilku lat.

Praca w tym zawodzie dzieli się na projektowanie wnętrz prywatnych i obiek-tów użyteczności publicznej. Ma na swoim koncie realiza-cję domów jednorodzinnych, a także np. szkoły językowej w Bydgoszczy. Co w dzisiej-szych czasach rzadko spoty-kane, projektantka z gminy

Osielsko nie ma swojej stro-ny internetowej. Najlepszym sposobem dotarcia do poten-cjalnych klientów jest poczta pantoflowa.

- Jeżeli komuś spodoba się to, co zrobiłam u niego, to mówi o tym znajomym - do-daje Beata Ignasiak-Wasik. - Na kursach mówili nam, że najpewniej zaczniemy od zaprojektowania komuś ła-zienki czy kuchni. Ja od razu zostałam rzucona na głęboką wodę, bo moją pierwszą re-alizacją było zaprojektowanie całego parteru domu. Bardzo ważne jest to, żeby złapać chemię z osobą, dla której się projektuje. Bez niej ciężko jest uzyskać efekt zadowalający obie strony.

Klienci często przyjmu-ją uwagi projektantki. Są też tacy, którzy zostawiają klucze do domu i wracają po kil-ku miesiącach. Na szczęście mieszkance Osielska nie zda-rzyło się, żeby ktoś nie był za-dowolony z efektu finalnego.

- Nie sprzedaję ludziom wnętrza według własnego wy-obrażenia i preferencji - mówi projektantka. - Staram się przelać na papier to, czego on chce. Oczywiście, podpowia-dam i udzielam rad, ale sta-ram się niczego nie narzucać.

Osoby zatrudniające pro-jektantów mają świadomość,

że aranżacja wnętrza wymaga konsekwencji. Znają obecne trendy. Mieszkanka Osielska stawia w swoich projektach na eklektyzm. Żadne wnętrze, które projektowała, nie było stricte nowoczesne, a zawie-rało także wiele elementów klasycznych - chociażby za-bytkowe meble.

- To kobieta wielu talentów - mówi Marek Manuszewski, dyrektor Gminnego Ośrod-ka Kultury w Osielsku. - W naszej miejscowości wielu mieszkańców już wie, że ma także talent do śpiewu. Daje-my jej możliwość zaprezento-wania go w naszej instytucji.

Gdy pytam o śpiew, Beata Ignasiak-Wasik uśmiecha się szeroko.

- Muzyka była w moim życiu przed architekturą - mówi wprost. - Kocham jazz i słucham tej muzyki bardzo często. Piękne, ciepłe wnętrze świetnie wypełniają dobre kompozycje. Sama brałam udział w warsztatach z najwy-bitniejszymi przedstawiciela-mi tego gatunku muzycznego

w naszym kraju. Trochę już potrafię. Mam swoje muzycz-ne marzenia, ale nie chciała-bym ich zdradzać.

O projektowaniu opowiada z dużą chęcią.

- Dziennikarz z czasopi-sma branżowego powiedział mi niedawno, że kiedyś to oni prosili projektantów, żeby dali coś do publikacji w ich tytule - mówi Ignasiak-Wasik. - Teraz mają tyle ofert, że sami mogą w nich przebierać. Tym bar-dziej się cieszę, że moje wnę-trze w styczniowym numerze zostało zaprezentowane na 10 stronach.

Kiedyś nie lubiła remon-tów, ale teraz lubi tę część prac i przygotowań do od-dania wnętrza. Mieszkanka Osielska projektuje także po-jedyncze elementy do zapro-jektowanych przez nią wnętrz - lampy czy zegary.

- Gdybym miała jednym zdaniem określić styl, to bym powiedziała, że tworzę wnętrzna pisane kolorem - mówi Beata Ignasiak-Wa-sik. - Najczęściej zawieram w

swoim projektach intensywne kolory, z których mam od-wagę korzystać. Bardzo dużo projektowałam dla kobiet, więc pracowałam w czerwie-niach i różach. Mężczyźni wolą szarości i czernie mo-nochromatyczne - bez kon-trastów.

A kolory i ich stosowanie są odzwierciedleniem naszej duszy. Beata Ignasiak-Wasik ma w sobie paletę barw.

[email protected]

Ma w sobie paletę barw

Projektowanie wnętrz może stać się pasją i sposobem na życie po pracy w korpora-cji. Beata Ignasiak-Wasik z Osielska uwiel-bia grę kolorami. Maluje nimi charakter

domów, a nawet szkół Tomasz Więcławski

Z linii numer 21419 będą mogli skorzystać miesz-kańcy pięciu sołectw.

Połączenie umożliwi dojazd do Bydgoszczy i powrót z mia-sta. Do dyspozycji mieszkań-ców gminy Osielsko będzie łącznie 12 kursów.

Za przejazdy odpowiada Przedsiębiorstwo Komunika-cji Samochodowej w Bydgosz-czy. Autobus wyruszać będzie ze Strzelec Górnych. Na tra-sie do Bydgoszczy zatrzyma się jeszcze w Jarużynie, Wil-czu, Żołędowie, Niwach oraz Osielsku.

Później dojedzie do Dwor-ca Autobusowego w Bydgosz-czy i skieruje się w stronę Białych Błot, Ciela, Zielonki i Przyłęk. Stamtąd pasażerowie

będą mogli dojechać jeszcze do Brzozy, Łabiszyna, Olimpi-na i Kobylarni.

- Autobus ten będzie umoż-liwiał dojazd do Bydgoszczy w godzinach przedpołudnio-wych i powrót z miasta po po-łudniu - mówi Wojciech Syp-niewski, wójt gminy Osielsko. - Rozkład jest tak pomyślany, żeby pojazdy robiły pętlę i po dojechaniu do końca trasy za-wracały i jechały w przeciw-nym kierunku.

Połączenie rozwinie, i tak dość szeroki w gminie Osiel-sko, wachlarz możliwości dostania się do Bydgoszczy. Szczegółowy rozkład połączeń można znaleźć na stronie in-ternetowej www.osielsko.pl.

(WT)

Ze Strzelec do Kobylarni Od 1 marca rusza nowa linia autobusowa przebiegająca przez gminę Osielsko

Beata Ignasiak-Wasik projektuje funkcjonalne wnętrza. Fot. ADAMZAKRZEWSKI

Page 11: Poza Bydgoszcz nr 36

11pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. GMINA OSIELSKO

Na początek zadam pewnie bar-dzo popularne pytanie: kiedy naj-lepiej jest rozpocząć naukę języka obcego?

Jak najwcześniej. Zdania są wprawdzie podzielone i wiele osób powie, że wpierw trzeba nauczyć się ojczystego języka, a dopiero później myśleć o nauce kolejnych, ale dzieci mają natu-ralną zdolność wchłaniania, która pozwala im łatwiej oswajać się z językiem. U mnie w szkole uczą się nawet trzylatki.

A kiedy Pani zaczęła się uczyć an-gielskiego?

W przedszkolu, jak miałam 3-4 lata. Nauczycielka śpiewała i bawiła się z nami po angielsku. Rozkwitła wtedy moja miłość do tego języka. Dopiero później, już w szkole podstawowej, zderzy-łam się z gramatyką. Niestety, nasze szkoły w głównej mierze przygotowują do egzaminów, ale nie uczą jak posługiwać się an-gielskim na co dzień. Ja przede wszystkim uczę tego, jak mówić. Do egzaminów też przygotowuję, ale inaczej.

Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że ktoś ma ta-lent do nauki języków. W jakim stopniu nauka zależy od naszych możliwości, a w jakim od chęci?

Są osoby, którym łatwiej przy-chodzi nauka, mówi się na przy-kład, że jak ktoś ma muzyczne ucho to łatwiej złapie akcent, albo

że matematyczny umysł szybciej przyswoi reguły gramatyki. Ale w nauce języka najważniejsza jest systematyczna praca. Można nie mieć szczególnych uzdolnień, ale mając regularny kontakt z obcym językiem, w końcu go opanujemy.

A czy języka da się nauczyć same-mu?

Znam takie przypadki. Mia-łam ucznia, siedmiolatka, który zaczął mówić po angielsku, bo w domu oglądał zagraniczne kre-skówki. Był genialny muzycznie i tak się osłuchał, że rozumiał o czym mówią bohaterowie w te-

lewizji. Pytanie tylko, do jakiego stopnia można się tak nauczyć? Nie wierzę natomiast w kursy online i książki do samodzielnej nauki w domu. Skąd mamy mieć pewność, że nie popełniamy błę-dów i dobrze wymawiamy nowe wyrażenia? Niestety nie da się nauczyć angielskiego „w 30 dni” ucząc się z książki godzinę dzien-nie.

Jak się uczyć, gdy już dużo umie-my?

Osoby, które znają już dobrze angielski to zawsze najbardziej

wymagający uczniowie. W takich przypadkach nacisk kładzie się na rozbudowanie słownictwa, nieba-nalne zwroty i wyszukane idiomy. Warto jest też doskonalić umie-jętności czytając książki i ogląda-jąc filmy w oryginale. Na każdym poziomie ważny jest systematycz-ny, najlepiej codzienny kontakt z językiem.

Tłumaczy Pani na żywo zawody sportowe, spotkania biznesowe i konferencje naukowe. Wszędzie tam potrzebna jest znajomość branżowego słownictwa. Jak z tym sobie Pani radzi?

Zawsze się do nich przygo-towuję. Nie śmiałabym podejść do tematu, którego nie znam, a i tak zdarzają się konferencje, na których padają słowa, które są mi obce. Tego nie da się cał-kiem ustrzec, bywa bowiem, że na przygotowanie się mam zale-dwie kilka godzin, a w tak krót-kim czasie nie sposób przyswoić wszystkich zagadnień z zupełnie nieznanej dziedziny. Jeżeli cze-goś nie wiem to pytam albo im-prowizuję, staram się zrozumieć znaczenie z kontekstu i oddać to innymi słowami.

Czy są takie zagadnienia lub ob-szary języka, które ciężko jest przetłumaczyć?

Są rzeczy, które ciężko prze-tłumaczyć, bo czujemy się skrę-powani. Brałam kiedyś udział w konferencji naukowej pt. „Impo-

liteness”, na której jeden z pro-fesorów wymieniał wulgaryzmy stosowane przez dzieci. Ponieważ osobiście bardzo nie lubię prze-kleństw, automatycznie użyłam łagodniejszych słów, co rozbawi-ło wówczas tego profesora. Trud-ności mogą też sprawiać przysło-wia, powiedzenia, rzeczy głęboko osadzone w kulturze i poczucie humoru. Na przykład film „Miś” pokazywany za granicą nie śmie-szy, bo widzowie nie znają kon-tekstu kulturowego.

Czy angielski w porównaniu do języka polskiego jest łatwiejszy czy bardziej skomplikowany?

Nasz język ojczysty jest o wiele bardziej skomplikowany. Zawsze jestem pełna podziwu rozma-wiając z obcokrajowcami, którzy radzą sobie z naszymi końcówka-mi. Nie wspominając o wymowie wszystkich „szeleszczących” gło-sek. Angielski jest prosty i logicz-ny, łatwiejszy niż francuski czy niemiecki.

Za co lubi Pani ten język?

Za miękkość w wymowie i piękny akcent (śmiech). Ale nade wszystko za to, że otwiera przed nami wiele drzwi i pozwala ko-munikować się niemalże w każ-dym zakątku świata. Dzięki nie-mu poznałam wielu wspaniałych ludzi, odkryłam ich świat i jestem dziś tym, kim jestem.

Angielski otwiera na świat Z Anitą Żytowicz, nauczycielem akademickim, tłumaczem przysięgłym i symultanicznym

oraz właścicielką szkoły językowej w Osielsku, rozmawiał Tomasz Skory

Anita Żytowicz poleca swoim uczniom czytanie książek w oryginale.

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

W 2013 roku młoda fryzjerka została mistrzynią Polski we fryzjerstwie męskim w

czesaniu klasycznym i artystycznym. Jej salon, który prowadzi w Galerii Osielsko, jest już czwartym w rodzi-nie.

- Podchodzę do każdego klienta i każdej fryzury indywidualnie - mówi Agata Stoppel. - Traktuję dobre ucze-sanie gościa mojego salonu, jako wy-zwanie. A, że mam w sobie gen spor-towca, to nie muszę się dodatkowo motywować.

Ostatnie międzynarodowe zawo-dy, w których brała udział bydgosz-czanka, to mistrzostwa Europy w Moskwie. Drużynowo Polska zajęła tam 4 miejsca, a Agata Stoppel była indywidualnie siódma. Trudno jed-nak zliczyć wszystkie trofea, które zdobyła dotychczas w swojej karierze na zawodach rozgrywanych na wielu kontynentach.

- Bardzo lubię kontakt z klientem – mówi mistrzyni nożyczek. – W tej pracy non stop poznaje się nowe oso-by. Wyjazdy na konkursy dają moż-liwość poznawania innych państw, zwiedzania, obcowania z wieloma

kulturami. Fryzjerstwo jest moją pa-sją. Kocham to robić i daje mi to po-rządną dawkę adrenaliny. Od małego przebywałam w salonie, więc zarazi-łam się tym wiele lat temu.

Salon w Osielsku powstał w 2012 roku. Czeszą się tam zarówno panie, jak i panowie. Pracują w nim wyłą-czenie kobiety, ale jak mówi właści-cielka, jest to tylko kwestia przypad-ku.

- Tak po prostu wyszło – śmieje się Agata Stoppel. – Nie ma najmniej-szych przeciwwskazań, aby fryzjerem w moim salonie był mężczyzna. Liczą się kontakt z klientem i umiejętności. Codzienna praca w salonie znacznie różni się od rzeczywistości konkur-sowej. Na zawodach rywalizujemy... Każdy musi nauczyć się określonych fryzur, zmierzyć z wyzwaniami, które stawiają przed nami organizatorzy i sędziowie. Przygotowania do kon-kursów są naprawdę ciężką pracą. Jeżeli chce się osiągać sukcesy, trzeba poświęcić na doskonalenie swoich umiejętności wiele godzin. Praca w salonie uczy dokładności, precyzji.

Zapraszamy do Studia Stoppel w Galerii Osielsko.

Mistrzyni czesze w Osielsku

Agata Stoppel pochodzi z rodziny o bogatych tradycjach fryzjerskich. Miłość do tej profesji odziedziczyła po dziadku

Page 12: Poza Bydgoszcz nr 36

12 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.GMINA DOBRCZ

Krok do szczęścia

Kuba Lisik, 6-letni miesz-kaniec Strzelec Górnych, u którego wykryto wro-

dzoną łamliwość kości, otrzy-mał specjalistyczny pionizator. Sprzęt zakupiony z ofiarowanego chłopcu jednego procenta prze-kazał po uroczystej Mszy Świę-tej Ksiądz Biskup Jan Tyrawa.

Chorobę u małego Kuby zdiagnozowano kilka tygodni po narodzinach. Dzięki opera-

cjom, które przeszedł w biało-stockiej klinice, oraz codziennej rehabilitacji - dziś widać efekty.

- U Kubusia widać bardzo dużą poprawę - mówi Mariusz Lisik, tata chorego chłopca. - Syn jest pod profesjonalną opieką reha-

bilitantów. Zaczyna już stawać na nóżkach. Chodzik z funkcją dyna-micznej pionizacji w znaczny spo-sób ułatwi mu poruszanie się. W najbliższych dniach oczekujemy również zamówionych specjal-nych bucików ortopedycznych.

Chłopiec, aby mógł stanąć na własnych nogach, przeszedł dwie skomplikowane opera-cje wszczepienia wśródszpi-

kowych udowych prętów tele-skopowych. Zabiegi te miały na celu wzmocnić kości, które łamały się dziecku nawet pod-czas snu. Zbyt mocno napięty mięsień łamał kości jak zapałki.

- Przed nami kolejne operacje

- dodaje tata Kuby. - Na przełomie maja i czerwca zaplanowany jest zabieg wyrównania kości krótszej lub skrócenia kości dłuższej nóżki. Ostateczna decyzja zapadnie jed-nak podczas kwietniowych, spe-cjalistycznych pomiarów i badań.

Dziś rodzice chłopca wspo-minają czasy walki z bólem i nieustającą łamliwością nóżek. Z uśmiechem na ustach opowia-dają o wydarzeniu, które stało się bodźcem do rozpoczęcia - dziś prawie już wygranej - walki.

- Przeżyliśmy kilkadziesiąt złamań - opowiada Mariusz Li-sik. - Codziennie modliłem się, aby to się skończyło, aby żadna kość już nie strzeliła. Ważnym dla nas wydarzeniem był moment, w którym Kuba po raz pierwszy sta-

nął o własnych siłach na nogach. Było to przy brzozie, w lasku.

Operacje, rehabilitacje, w które zarówno specjaliści, jak i rodzice chłopca wkładają całe swoje serce, przynoszą niesa-mowite rezultaty. To, co kiedyś wydawało się marzeniem, dziś staje się rzeczywistością. Kuba dzięki chodzikowi z funkcją dy-namicznej pionizacji będzie mógł postawić pierwsze pewne kroki w kierunku szczęścia. Nie tylko swojego, ale i całej rodziny oraz wszystkich, którzy do tej pory tak hojnie wsparli rodzinę Lisików.

Aby chłopiec mógł dalej kon-tynuować niezbędne zabiegi rehabilitacyjne oraz te związa-ne z majową operacją, rodzi-ce Kuby wciąż zachęcają do przekazania malcowi jednego

procenta ze swojego podatku. ***

Wszyscy, którzy chcą pomóc Kubusiowi Lisikowi w przemie-rzeniu świata na własnych nóż-kach, mogą przekazać 1% po-datku na rzecz Caritas Diecezji Bydgoskiej KRS 0000274681 z dopiskiem „Na leczenie Jaku-ba Lisik 8” lub wpłacić dowolną kwotę na konto 84 1090 1072 0000 0001 2263 1828 z dopi-skiem „Na leczenie Jakuba Lisik”.

Można również skontakto-wać się z ojcem chłopca - Ma-riuszem Lisik - pod numerem telefonu 727 533 141, żeby do-wiedzieć się, jak pomóc naj-efektywniej. Za wszystkie akty dobrej woli w imieniu rodziców chłopca: serdecznie dziękujemy.

W środę Kuba otrzymał chodzik, w najbliższym czasie włoży też na nóżki

specjalnie przygotowane buciki

Michał Ciechowski

Mały Kuba cierpi na łamliwość kości. Rodzice muszą być przy nim 24 godziny na dobę. Fot. ADAMZAKRZEWSKI

“Codziennie modliłem się, aby to się skończyło, aby żadna kość już nie strzeliła.

Internet szansą rozwoju mieszkańców Gminy Do-brcz” to projekt, dzięki

któremu 350 gospodarstw na terenie gminy otrzyma kom-puter z dostępem do internetu. Każda z rodzin zakwalifiko-wanych do programu będzie mogła liczyć na wsparcie m.in. w formie szkolenia z obsługi komputera.

- Realizacja projektu to działanie Samorządu Gminy Dobrcz mające na celu zmniej-szenie poziomu wykluczenia cyfrowego wśród jej miesz-kańców - relacjonuje Marek Richter, informatyk pracujący przy projekcie w Gminie Do-brcz. - Komputer to obecnie urządzenie nie tylko dla wta-jemniczonych i wybranych, ale narzędzie powszechnego użytku, dla każdego, niezależ-nie od wykształcenia i wieku.

Osoby, które złożyły wnio-

ski i spełniły kryteria wy-magane w tym projekcie, to przedstawiciele rodzin o ni-skich dochodach, osoby nie-pełnosprawne, a także ucznio-wie osiągający dobre wyniki w nauce. Ponadto, komputer i możliwość korzystania z inter-netu, będą miały także osoby z grupy wiekowej 50+.

- Zestawy komputerowe z dostępem do sieci trafią także do szkół i świetlic w gminie - dodaje Richter. - Wspar-cie otrzymają świetlice we Włókach, Gądeczu, Kozielcu, Wudzynku i Nekli, a także Gminna Biblioteka Publiczna, Środowiskowy Dom Samopo-mocy czy Gminny Ośrodek Kultury. Stworzymy miejsca, dzięki którym wszyscy ci, któ-rzy nie znaleźli się w projekcie, będą mogli korzystać z nowo-czesnego sprzętu.

Projekt „Internet szansą

rozwoju mieszkańców Gminy Dobrcz” w całości finansowany jest ze środków zewnętrznych działania 8.3 „Przeciwdziała-nie wykluczeniu cyfrowemu – eInclusion”, oś priorytetowa 8 „Społeczeństwo informacyjne – zwiększenie innowacyjności gospodarki” Programu Opera-cyjnego Innowacyjna Gospo-darka 2007 – 2013.

Całkowity koszt realizacji projektu to ponad dwa mi-liony dwieście osiem tysięcy złotych. Program jest jednym z elementów strategii Gminy Dobrcz, której głównym ce-lem jest poprawa jakości ży-cia jej mieszkańców. Władze samorządowe realizują go po-przez budowanie nowoczesne-go społeczeństwa, w którym miejsce znajdzie każdy, bez względu na wiek, poziom za-możności czy wykształcenie.

(MC)

Sieć połączy mieszkańcówZmniejszenie poziomu wykluczenia cyfrowego wśród mieszkań-ców ma na celu projekt realizowany w gminie Dobrcz. To kolejna inicjatywa samorządu z zakresu nowych technologii

Gminny Ośrodek Kultu-ry w Dobrczu, wraz z świetlicami, przez naj-

bliższe dwa tygodnie zorgani-zuje aktywny, zimowy wypo-czynek. Od poniedziałku czas spędzić będzie można m.in. w świetlicy w Kozielcu i Strzel-cach Dolnych.

- Podczas międzysemestral-nej przerwy zimowej zabie-rzemy uczniów na kręgielnię i do kina - mówi Barbara Hip-narowicz, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Dobrczu. - Ponadto przygotowaliśmy liczne zabawy w lokalnych świetlicach.

Ferie wspólnie spędzić będzie można w Gądeczu, Kozielcu, Kusowie, Nekli, Siennie, Strzelcach Dolnych, Trzeciewcu, Trzebieniu, Trzę-saczu, Włókach oraz Zalesiu.

Wśród zajęć oferowanych przez placówki znajdą się za-jęcia sportowe, kulinarne oraz zabawy karnawałowe.

- Dzieci i młodzież mogą zagrać w tenisa stołowego, sprawdzić się w turnieju gier planszowych oraz stworzyć sztukę z "niczego" - dodaje dyrektor GOK-u. - Dla zwy-cięzców i osób najbardziej

kreatywnych przygotowaliśmy nagrody niespodzianki.

Uczniowie poszukujący do-brej zabawy będą mieli okazję sprawdzić się podczas dzie-cięcego karaoke, zajęć tanecz-nych i plastycznych. Ponadto łasuchy samodzielnie przygo-tują gofry oraz zapiekanki.

- Podczas ferii zimowych zadbamy także o uświado-mienie najmłodszym, jakie zasady obowiązują w trakcie bezpiecznej zabawy na śniegu - podkreśla Barbara Hipnaro-wicz. - Wspólnie wykonamy także prace plastyczne, na któ-rych dzieci zobrazują sposoby spędzania wolnego czasu pod-czas szkolnej przerwy zimo-wej.

Ferie to doskonała okazja do nabrania siły do dalszej na-uki. Czas ten spędzić można podczas edukacyjnych zabaw organizowanych w Gminie Dobrcz. Szczegółowy plan or-ganizacji semestralnej prze-rwy zimowej dostępny jest na stronie internetowej Gminne-go Ośrodka Kultury w Dobr-czu.

(MC)

Spędź ferie aktywnie

Page 13: Poza Bydgoszcz nr 36

13pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. GMINA KORONOWO

Wzrok kierowców podró-żujących drogą krajo-wą z Bydgoszczy do

Koronowa od lat przyciąga nie-codzienny widok. W niewielkiej Stopce, wśród okolicznych łąk i gospodarstw, mało rzeczy rzuca się tak w oczy jak zabytkowa lo-komobila, przypominające paro-wóz urządzenie stosowane w XIX wieku do napędzania urządzeń w folwarkach. Ta stara maszyna jest wizytówką niecodziennej restau-racji prowadzonej od blisko 20 lat przez dwie rodziny: Höflich i Spanidis. Sam „Rożen-Skan-sen” jest zaś pierwszym punktem gastronomicznym w powiecie, gdzie potrawy serwowane z rożna nad paleniskiem można zjeść w scenerii skansenu.

- Wszystko zaczęło się w 1994 roku, kiedy Barbara i Jacek Hö-flich wraz z moimi rodzicami, Elżbietą i Angelosem, posta-nowili założyć wspólny biznes. Nikt wtedy nie przypuszczał, że przyjacielskie rozmowy i pasja zbierania staroci połączy nas na

długie wspólne lata - wspomina Łukasz Spanidis, współwłaściciel restauracji. - To podczas tych rozmów padł wówczas pomysł, by urządzić kuchnię w stylu sta-ropolskim. Wspólnicy mieszkali na wsi, więc mieli w domu sporo starych urządzeń wykorzystywa-nych dawniej w gospodarstwie, tata natomiast zaczął jeździć po okolicznych wsiach i kupować kolejne.

Początki były skromne. W miejscu, gdzie dziś stoi karczma z prawdziwego zdarzenia, niegdyś stała budka zbita z desek. Dach pokrywała słoma, zamiast pod-łogi było klepisko, przed lokalem stał tylko wóz, a przy wejściu wi-siało chomąto. Z czasem jednak budynek zaczął się rozrastać, a klienci sami zaczęli przynosić z domów to, co wydawało im się wcześniej rupieciami, a w skanse-nie odzyskiwało dawny blask.

- Połączyliśmy pomysł na biz-nes z pasją zbieractwa i dziś stara-my się w możliwie wierny sposób zaprezentować przykłady archi-

tektury ludowej oraz urządzenia charakterystyczne dla regionu. U nas można wszystkiego dotknąć i przekonać się jak to działało, bo każdej posiadanej maszynie sta-ramy się przywrócić dawny blask - tłumaczy Łukasz Spanidis.

Wszystkich elementów, jakie znajdziemy dziś na terenie lokalu, nie sposób zliczyć. Są ich tysiące. Najwięcej jest drobnego sprzę-tu użytku domowego. Wnętrze restauracji zdobią maszyny do szycia, stare żelazka, wagi, radia, wózki, kufry i zabawki z dawnych lat.

Prawdziwe skarby można zo-baczyć jednak przed lokalem.

Oprócz lokomobili teren wokół restauracji zdobią drewniane sa-nie, siewniki, maszyna do wydo-bywania torfu, olejarnia, magle, miodarka do odwirowywania miodu z pszczelich plastrów, sieczkarnia do cięcia słomy i wie-le innych maszyn rolniczych.

Właściciele skansenu nie tyl-ko skupiają się na gastronomii, ale biorą też aktywny udział w życiu kulturalnym miejscowo-ści: wspomagają lokalne imprezy folklorystyczne, pokazy wieńców dożynkowych, lekcje garncarstwa i pieczenia chleba oraz udostęp-niają swoje plenery fotografom ślubnym. A jakie mają plany na

przyszłość? - Utrzymać standard obsłu-

gi, zrewitalizować oczko wodne, uruchomić olejarnię i porobić ścieżki dydaktyczne z opisem urządzeń w skansenie, bo wielu klientów nie wie już do czego słu-żył ten sprzęt - wymieniają wła-ściciele. - Nie zapomnimy też o rowerzystach, przygotowując dla nich standy rowerowe i wydzie-lone miejsca konsumpcyjne. W dalszej perspektywie chcieliby-śmy utworzyć też salę biesiadną, by móc organizować wesela i inne duże uroczystości.

[email protected]

Do skansenu na obiad

Drugiej takiej restauracji ze świecą szu-kać. Gdzie bowiem, jak nie w Stopce, zjemy karkówkę w otoczeniu starych

maszyn rolniczych, sprzętów z minionej epoki i innych reliktów wsi?

Tomasz Skory

Pracownicy techniczni zabezpieczają część eksponatów ze skansenu na wystawę w Muzeum w Koszalinie Fot. ŁUKASZSPANIDIS

Lista produktów banku jest długa, rzeczywiście każdy znajdzie w nim coś dla sie-

bie, bez względu na własne po-trzeby i oczekiwania. Specjalna oferta adresowana jest dla klien-tów indywidualnych, inne dla firm i dla rolników. Wyjątkowość Banku Spółdzielczego w Korono-wie opiera się na tym, że w prze-ważającej większości Doradcy znają swoich klientów, a oni znają pracowników. Często klienci nie wiedzą, że banki spółdzielcze w różnych miejscowościach są jed-ną i tą samą instytucją. To także błąd. Bank Spółdzielczy w Ko-ronowie jest niezależnym pod-miotem gospodarczym. Placówki są bardzo blisko klienta, w Byd-goszczy, Koronowie, Lubiewie, Mroczy, Kamieniu Krajeńskim, Śliwicach, Cekcynie, Brusach i to pozwala im świadczyć usługi do-stosowywane mocno do potrzeb każdej osoby.

Dla lokalnej społeczności

Bank przywiązuje ogromną wagę do zrównoważonego rozwo-ju społeczeństwa lokalnego, stąd podejmowanie i udział w licznych działaniach obywatelskich reali-zujących tego typu cele. Orga-ny banku, określając jego misję, przypieczętowały znaczenie ini-cjatyw społecznych, kulturalnych i wychowawczych podejmowa-

nych dla dobra publicznego. Wśród wspieranych organi-

zacji i towarzystw są sprawdzeni, wartościowi partnerzy, głoszący wspaniałe idee i poświęcający często swój własny czas dla po-

trzebujących.- Reinwestujemy lokalne środ-

ki w lokalną gospodarkę, dzia-łając głównie na terenach mniej zurbanizowanych, czujemy się odpowiedzialni za dobrowolne

inwestycje w zasoby ludzkie, w ochronę środowiska i relacje z otoczeniem nie wpływające bez-pośrednio na sprzedaż produk-tów czy usług banku – podkreśla Alicja Huczyńska. - Wspieramy firmy i przedsięwzięcia, które roz-wijają region, turystykę oraz in-westycje w tradycyjne regionalne produkty czy usługi. Aktywnie uczestniczymy w życiu publicz-nym regionu. Wspieramy samo-rządy w promowaniu ich kon-cepcji rozwoju powiatów i gmin. Pełnimy również funkcje eduka-cyjne. Szkolimy swoich pracow-ników, uczymy dzieci i młodzież podstaw przedsiębiorczości, ale również szkolimy z zakresu udzie-lania pierwszej pomocy. Wspiera-my regionalne kluby sportowe, koła gospodyń wiejskich, świetli-ce wiejskie, szkoły, gminne ośrod-ki kultury, gminne rady kobiet, wspomagamy ochotnicze straże pożarne.

Pracownicy banku wierzą, że wnoszony wkład przerodzi się w dobro i pozwoli na wyrównanie szans edukacyjnych i stworzenie bezpiecznego i inspirującego oto-czenia dla rozwoju regionu.

- Dzisiaj, samo uczestnictwo w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy to za mało - podkreśla Alicja Huczyńska. - My inicjuje-my podobne działania lokalnie, na terenie funkcjonowania ban-ku, pomagamy konkretnym po-

trzebującym. Nasz bank jest więc takim bankiem, który w swoich działaniach kieruje się ideą spo-łecznej odpowiedzialności bizne-su i w tym zakresie może stanowić znakomity wzór do naśladowania przez inne instytucje.

Dla młodych

W ofercie dla młodych jest między innymi także kredyt stu-dencki i karta Visa Elektron Mło-dzieżowa, ROR Młodzieżowy dla młodych oraz szkolne kasy oszczędnościowe. Te ostatnie adresowane są, oczywiście dla uczniów szkół podstawowych, dla których mogą stać się prawdziwą szkołą oszczędzania, pierwszą lekcją ukazującą sens posiadania.

Dla biznesu

Bank pomaga osobom prowa-dzącym działalność gospodarczą, rolnikom, dużym przedsiębior-com. Dla startujących w biznesie posiada odpowiednie kredyty. Przedsiębiorcom rozwijającym się oferuje kredyty inwestycyjne ze środków EFRWP oraz obroto-we z gwarancją de minimis.

Więcej informacji i szczegółów można uzyskać na odświeżonej stronie Banku Spółdzielczego w Koronowie www.bskoronowo.

com.pl oraz w placówkach.

Wiele pokoleń klientów - Nie ma klienta, którego nie bylibyśmy w stanie obsłużyć – mówi Alicja Huczyńska, prezes Banku Spółdzielczego w Koronowie. Tej zasady trzyma się cała załoga banku.

Bank Spółdzielczy w Koronowie posiada jedne z najtańszych kredytów na rynku.

Page 14: Poza Bydgoszcz nr 36

14 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.GMINA BIAŁE BŁOTA

Bogdan Rypina, plastyk z wykształcenia, doświad-czenie w renowacji zabyt-

kowych obiektów zdobywał w pracowni konserwacji mebli w Muzeum Historii i Kultury Mate-rialnej Małego Miasta w Bieżuniu. Gdy po siedmiu latach zapadła decyzja o jej likwidacji, konser-wator postanowił rozpocząć wła-sną działalność. Wpierw ratował antyki na Mazowszu, potem na Kujawach, aż w końcu dwanaście lat temu przeprowadził się wraz z rodziną do Przyłęk. To tu zrodził się pomysł, by jednoosobową pra-cownię przekształcić w rodzinny interes.

- Gdy byłem młodszy specjal-nie nie interesowało mnie co robi tata - przyznaje Paweł Rypina, syn konserwatora. - Firma potrzebo-wała jednak menedżera. Tata jest praktykiem, zawsze był uzdol-

niony artystycznie, ale nigdy nie zajmował się sprzedażą, czyli tym, czym zajmujemy się teraz. Ja mia-łem już doświadczenie w tej bran-ży, więc stwierdziliśmy, że spróbu-jemy rozkręcić wspólny biznes.

Tak powstał sklep internetowy „Antykwarz”.

- Większość „antyków” do-stępnych na aukcjach interne-towych to nie są tak naprawdę antyki - podkreśla Paweł. - Dużo mebli to sprowadzane z zagranicy repliki. Mogą wyglądać na zabyt-kowe, ale jak ktoś się zna, to po szczegółach jest w stanie poznać z jakiej epoki pochodzą one na-prawdę. My z tatą szukamy praw-dziwych perełek, które kupujemy, remontujemy i sprzedajemy dalej.

Bogdan Rypina śmieje się, że firma syna wchłonęła jego dzia-łalność, bo jeszcze nie tak dawno zajmował się głównie konser-

wacją na życzenie klientów. A w ciągu 25 lat pracy miał okazję zetknąć się z wyjatkowymi za-daniami. Muzeum Narodowe w Warszawie zleciło mu renowację różanej sekretery, która należa-ła do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Całą serię prac konserwatorskich przeprowadził też w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, w pałacu zamiesz-kałym niegdyś przez Zygmunta Krasińskiego.

- Parę lat temu z prośbą o po-moc w rekonstrukcji sakralnej szafki zgłosiło się do mnie też Muzeum Okręgowe w Ciechano-wie - opowiada Bogdan Rypina. - Pracownicy muzeum byli prze-konani, że jest to neogotycka re-plika, tymczasem w trakcie kon-

serwacji okazało się, że mebel jest znacznie starszy i pochodzi z XV wieku. Odkryciem tym zaintere-sował się wówczas wojewódzki konserwator zabytków.

Do pracowni w Przyłękach zgłaszają się jednak nie tylko instytucje, ale też prywatni ko-lekcjonerzy lub osoby, które po prostu mają sentyment do staro-ci. Zadaniem, które najbardziej zapadło Bogdanowi Rypinie w pamięć, była rekonstrukcja całego zestawu mebli zniszczonych przez mężczyznę, który dowiedział się, że jego żona zamierza złożyć po-zew o rozwód. Mąż tak miał się zdenerwować tą wiadomością, że postanowił samemu dokonać „podziału majątku” i za pomo-cą siekiery rozczłonkował, m.in.

dziewiętnastowieczny kufer oraz sekreterę w stylu Ludwik Filip.

- Inny klient przyniósł nam z kolei meble, które były w takiej rozsypce, że zachowało się z nich może 30 proc. zabytkowej sub-stancji. I co ciekawe, zapakował kawałki w worki po nawozie! Nie było łatwo, ale udało mi się je po-składać - wspomina Bogdan Rypi-na. Dodaje, że nie było jak dotąd mebla zniszczonego tak, że nie dałoby się go uratować. - Naszą zmorą są jednak domorośli kon-serwatorzy. Wolę dostać mebel w kawałkach niż posklejany lub – co gorsza – pozbijany gwoździami przez amatora.

[email protected]

Jak ojciec z synem meble ratowali

Bogdan Rypina o antykach wie niemal wszystko. Jego syn, Paweł, ma smykałkę do interesów. Gdy postanowili wymienić się doświadczeniami, zrodził się pomysł na rodzinny biznesTomasz Skory

Bogdan Rypina z synem Pawłem założyli firmę odnawiającą meble godne wystawienia w największych muze-ach świata.

Fot. ARCHIWUMPRYWATNE

Page 15: Poza Bydgoszcz nr 36

15pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. REKLAMA

Page 16: Poza Bydgoszcz nr 36

16 GMINA NOWA WIEŚ WIELKA pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.

Instrumentalista, kompozytor, aranżer, dyrygent i menedżer sztuki. Swoim artystycznym

dorobkiem Wojciech Mrozek spokojnie mógłby obdarować kil-ku muzyków. Jak sam przyznaje, ostanie dwanaście lat jego kariery to nieustanne pasmo sukcesów. Wirtuoz klarnetu i zdobywca wielu prestiżowych nagród swoją przygodę z muzyką rozpoczął we wczesnym dzieciństwie, co jed-nak ciekawe, początkowo wcale nie był zainteresowany tym in-strumentem.

- Od małego bardzo żywioło-wo reagowałem na muzykę, gdy więc w przedszkolu nauczyciele zauważyli u mnie predyspozycje, zachęcali mnie był przystąpił do egzaminu do szkoły muzycznej - wspomina muzyk z podbydgo-skiej Brzozy. - Dostałem się do klasy fortepianu, ale gdy pierwszy raz wszedłem do budynku nowej szkoły i zauważyłem jej wysokie sklepienia, byłem tak wystraszo-ny, że od razu z niej zrezygnowa-łem! I pewnie dlatego nie jestem dziś pianistą.

Do szkoły muzycznej wrócił dopiero po ukończeniu podsta-wówki. Zakochany w „Sing, Sing, Sing" Benny’ego Goodmana, naj-

wybitniejszego amerykańskiego klarnecisty jazzowego, poinfor-mował swojego nauczyciela, że chce nauczyć się grać na... flecie.

- Nie rozróżniałem wtedy tych instrumentów - śmieje się Woj-ciech Mrozek. - Czesław Roszyk, mój wychowawca, popatrzył wte-dy na mnie, ocenił dłonie i zęby, jak u konia, i wręczył mi klarnet, nie wyprowadzając mnie jednak z błędu. Zacząłem się uczyć, ale materiały jakie dostałem ze szko-ły szybko przestały mi wystar-czać, pojechałem więc do sklepu muzycznego w Bydgoszczy, by dokupić sobie nowe nuty. I do-piero tam, na witrynie, zauwa-żyłem, że instrument, na którym gram, to nie flet, tylko klarnet!

Uczeń tak obraził się wówczas na swojego nauczyciela, że zrezy-gnował z ćwiczeń i przez miesiąc nie zagrał ani jednej nuty. Zaczę-ło mu jednak brakować muzyki, chwycił więc z powrotem za in-strument i zaczął trenować jesz-cze intensywniej niż wcześniej. Jako nastolatek zaciągnął się do wojska, by móc ćwiczyć w orkie-strze reprezentacyjnej i w ciągu roku poczynił takie postępy, że pozwolono mu kontynuować naukę bez dodatkowych egzami-

nów. - Klarnet jest jednym z trud-

niejszych instrumentów dętych drewnianych. To instrument bardzo wirtuozowski, trzeba po-święcić na niego tyle samo czasu, co na naukę gry na fortepianie czy skrzypcach - podkreśla Woj-ciech Mrozek.

Na studiach ćwiczył po prze-szło osiem godzin dziennie. Z wyróżnieniem ukończył Aka-demię Muzyczną w Warszawie, a dyplom mistrzowski zdobył w monachijskiej Hochschule fur Musik. Choć jeszcze dwadzieścia lat temu klarnet był traktowany niemal wyłącznie jak instrument orkiestrowy, muzyk z Brzozy po-stawił wszystko na karierę solo-wą.

- Klarnecistów jest dużo, ale dobrych solistów jest na świecie około dziesięciu. Jestem zadowo-lony, że sam mogę być sterem, żeglarzem i okrętem, a na rynku muzycznym radzę sobie robiąc projekty, których inni klarneciści nie potrafią.

Dziś Wojciech Mrozek nie tyl-ko gra, ale i komponuje, dyryguje, tworzy aranżacje i prowadzi wła-sną agencję muzyczną. Za jedno z najważniejszych przedsięwzięć w swoim życiu uważa koncert, na którym zagrał z Charlesem Neidichem i Karelem Dohnalem. Krzesimir Dębski specjalnie dla nich napisał pierwszą na świecie kompozycję na trzy klarnety.

- Całe życie słuchałem Char-lesa Neidicha i cztery lata temu wystąpiłem z nim na jednej sce-nie - wspomina z dumą klarne-cista. - Trzykrotnie grałem też z Bobem Welberem, który miał okazję osobiście poznać i grać z Bennym Goodmanem. Planuję w tym roku zorganizować koncert poświęcony Benny’emu i namó-wić Boba, by znowu ze mną za-grał.

[email protected]

Chciałem grać na flecie

Wojciech Mrozek należy dziś do najwybitniejszych klarnecistów na świecie. Mało kto jednak wie, że

rozgniewany na nauczyciela przerwał lekcje gry na klarnecie, a muzyczne szlify zdobywał w orkiestrze wojskowej. Tomasz Skory

Wojciech Mrozek to wirtuoz klarnetu. Fot. AVIPGROUP

Od wzniesienia nowej świe-tlicy wiejskiej minął okrą-gły rok. Nadrzędny cel

dążeń „Lepszego Prądocina” zo-stał zatem spełniony. Ogrodzenie świetlicy to kolejny krok możliwy dzięki darowiźnie w wysokości 10 tys. złotych uzyskanej w ramach ogólnopolskiego konkursu „Tu mieszkam, tu zmieniam” organi-zowanego przez Bank Zachodni WBK.

Szansę na pozyskiwanie gran-tów zwietrzyli, podpatrując po-czynania pewnej inowrocławskiej fundacji. Składali wiele wniosków do rozmaitych konkursów, mając świadomość swoich szans przy ry-walizacji z organizacjami o znacz-nie większym dorobku.

- W końcu trafiliśmy na inicja-tywę „Tu mieszkam, tu zmieniam” Banku Zachodniego WBK - Jolan-ta Diering, prezes Stowarzyszenia „Lepszy Prądocin”, relacjonuje starania o zdobycie środków na rozwój wsi. - Jak się okazało, na-sza potrzeba pobudowania ogro-dzenia wokół świetlicy wiejskiej została zauważona i wsparta daro-wizną w wysokości 10 tys. złotych.

Jolanta Diering odebrała na-grodę osobiście 14 stycznia na uroczystej Gali w Warszawie. „Lepszy Prądocin” znalazł się li-ście 16 laureatów z województwa kujawsko-pomorskiego. Stowa-rzyszenie przeznaczy dofinanso-wanie na ogrodzenie oddzielające teren nowo wybudowanej świetli-cy od drogi krajowej nr 25, nie-

bezpiecznej dla dzieci bawiących się na dworze. Dzięki pozyskanym środkom uda się zakupić niezbęd-ne materiały do wniesienia płotu o długości około 180 metrów. Pie-niędzy nie starczy jednak na jego montaż.

- W tym miejscu liczymy na pomoc reszty mieszkańców, szcze-gólnie rodziców pociech, z myślą, o których będziemy realizować tę inwestycję wiosną - mówi Michał Szafrański, wiceprezes stowarzy-szenia „Lepszy Prądocin”. - Urząd Gminy Nowa Wieś Wielka, też jest nam zawsze pomocny, także my-ślę, że wspólnymi siłami osiągnie-my cel.

„Lepszy Prądocin” ma duże ambicje od samych początków działalności trwającej już 5 lat. Stowarzyszenie pracuje na rzecz poprawy warunków życia we wsi, jak również aktywizacji człon-ków jej społeczności bez względu na wiek czy płeć. W najbliższym czasie najmłodsi spędzą aktywnie dwa tygodnie ferii. Z kolei star-si mają już za sobą szóstą edycję Ogólnopolskiego Turystycznego Rajdu Grzybobrania w Puszczy Bydgoskiej, flagowej inicjatywy, podejmowanej wspólnie przez stowarzyszenie, sołectwo Prądo-cin, a przede wszystkim Ludowy Klub Turystyczny Wyczół Goście-radz. Impreza dla zmotoryzowa-nych urosła już do rangi IV rundy TMMO PZM Bydgoszcz oraz XIII rundy Turystycznego Pucharu Polski PZM.

Grant kamieniem milowym

Kto pozna członków stowarzyszenia od razu za-uważy, że więcej ich łączy niż dzieli, mimo dużej rozpiętości wieku i różnych poglądów. Są zjed-

noczeni w pracy na rzecz rozwoju swojej wsi Marcin Tokarz

Page 17: Poza Bydgoszcz nr 36

17pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. SOLEC KUJAWSKI

Blisko 100 milionów zło-tych - tyle wynoszą do-chody ustalone w bu-

dżecie miasta i gminy Solec Kujawski w 2015 roku. Kwota ta o 5 milionów przekracza pla-nowane wydatki, a nadwyżka zostanie przeznaczona na spłatę dotychczasowych zobowiązań w postaci pożyczek i kredytów.

Magistrat nie zwalnia z pla-nowaniem inwestycji, bowiem w 2015 roku po ostatecznych zmianach będą one stanowiły 42% wszystkich wydatków. Co uda się zrealizować za blisko 40 mln złotych?

- Prawie połowę tej kwoty przeznaczymy na kwestie zwią-zane z infrastrukturą drogo-wą i transportem - informuje Zbigniew Stefański, rzecznik prasowy Urzędu Miasta i Gmi-ny. - Mowa tu oczywiście tak-że o działaniach związanych z

Szybką Koleją Metropolitalną BiT - City. Ponad 11 milionów złotych zostanie bowiem prze-znaczonych na budowę punktu obsługi pasażerów oraz prze-budowę istniejących peronów. Jesteśmy na etapie przygotowy-wania przetargu na to zadanie. Prace ruszą prawdopodobnie późną wiosną.

Urzędnicy zajmą się w tym roku także mniejszymi za-daniami związanymi z infra-strukturą drogową. W planie budżetowym zapisano bowiem przebudowę następujących ulic: Lipowa, Piłsudskiego (od Lipo-wej do Tartacznej) i Sosnowa. Zadowoleni mogą być także mieszkańcy oś. Leśnego. W tym roku rozpocznie się opracowy-wanie dokumentacji, która jest niezbędna w planowaniu prac budowlanych. W budżecie uję-to także ulice Sienkiewicza oraz

Bojowników o Wolność i De-mokrację. Magistrat dołoży się także do prac prowadzonych na drodze wojewódzkiej w ciągu ulicy 23 Stycznia.

Stosunkowo sporo funduszy trafi na rzecz kultury. Wszystko za sprawą modernizacji Solec-kiego Centrum Kultury.

- W tym roku budynek zo-stanie oddany do użytku - in-formuje Zbigniew Stefański. - Z prac pozostało jeszcze wyposa-żenie pomieszczeń, w tym także sali widowiskowej i zagospoda-rowanie terenu wokół budynku.

Pieniądze z tej puli trafią tak-

że na inne cele, m. in. Opraco-wanie dokumentacji na przebu-dowę świetlic Jagódka w Solcu Kujawskim oraz w Przyłubiu. Ponad 30 tys. złotych trafi tak-że na zagospodarowanie terenu przy świetlicy w Chrośnej.

Ponad 2,5 miliona złotych magistrat przeznaczy na in-westycje związane z rozwojem cyfrowym gminy. Mowa tu bo-wiem o sieci szerokopasmowej, do której w tym roku usługo-dawca wybrany w konkursie nada sygnał. Inwestycja połączy praktycznie wszystkie instytucji publiczne w jedną sieć, co zna-

cząco poprawi przepływ infor-macji między jednostkami. W przyszłości szybkie połączenie internetowe zostanie wykorzy-stane także do zainstalowania 20 kamer monitoringu miej-skiego. W wydatkach jednostek budżetowych znalazły się także zapisy o działaniu przeciwko wykluczeniu cyfrowemu osób starszych i niepełnosprawnych.

Około 800 tys. zł złotych z wydatków inwestycyjnych trafi tym razem na oświatę. Będą to termomodernizacja gimnazjum nr 2 oraz zakup sprzętu dla SP nr 4.

Zbudują drogi do kultury

Magistrat w Solcu Kujawskim przygotowu-je się do inwestycji na 2015 rok. Zbilansowa-

ny budżet pozwoli na spłatę zadłużenia

Łukasz Piecyk

Pierwszy etap projektu BiT City był jedną z najważniejszych inwestycji drogowych w mieście. W tym roku rozpocznie się realizacja jego drugiej części

Fot. ŁUKASZPIECYK

Page 18: Poza Bydgoszcz nr 36

18 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.GMINY SICIENKO I DĄBROWA CHEŁ.

Zebrania zwołuje wójt gminy Sicienko, a elekcja potrwa do 14 marca. Żeby wyni-

ki były ważne w zebraniu musi uczestniczyć jedna piąta doro-słych mieszkańców sołectwa. Pierwsze spotkania za nami.

Zebrania rozpoczęły się 9 lu-tego w Nowaczkowie. Spotkania w Zielonczynie i Mochlem za-kończyły się po zamknięciu tego wydania Poza Bydgoszcz.

Przed nami jeszcze siedemna-ście spotkań, których harmono-gram zamieszczamy poniżej:

16.02.2015 r. godz. 18.00 Łu-kowiec - Świetlica Wiejska w Łu-kowcu

17.02.2015 r. godz. 18.00 Mu-rucin - Świetlica Wiejska w Mu-rucinie

26.02.2015 r. godz. 18.00 Wierzchucinek - Świetlica Wiej-ska w Wierzchucinku

26.02.2015 r. godz. 20.00 Wierzchucice - Świetlica Wiejska w Wierzchucinku

27.02.2015 r. godz. 17.00 Samsieczno - Szkoła Podstawo-wa w Samsiecznie

28.02.2015 r. godz. 16.00 Pawłówek - Świetlica Wiejska w Pawłówku

02.03.2015 r. godz. 18.00 Trzemiętowo - Świetlica Wiejska w Trzemiętowie

03.03.2015 r. godz. 19.00 Gliszcz - Świetlica Wiejska w Gliszczu

04.03.2015 r. godz. 18.00 Si-

cienko - Izba Tradycji Kultural-nej w Sicienku

05.03.2015 r. godz. 19.00 Te-resin - Świetlica Wiejska w Tere-sinie

06.03.2015 r. godz. 17.00 Trzemiętówko - Świetlica Wiej-ska w Trzemiętówku

07.03.2015 r. godz. 16.00 Wojnowo - Świetlica Wiejska w Wojnowie

09.03.2015 r. godz. 19.00

Szczutki - Świetlica Wiejska w Szczutkach

10.03.2015 r. godz. 19.00 Osówiec - Świetlica Wiejska w Osówcu

11.03.2015 r. godz. 18.00 Dą-brówka - Nowa Świetlica Wiejska w Dąbrówce Nowej

12.03.2015 r. godz. 19.00 Strzelewo - Wiejski Dom Kultury w Strzelewie

14.03.2015 r. godz. 17.00

Kruszyn - Wiejski Dom Kultury w Kruszynie

Warto przybliżyć podstawowe informacje związane z wyborem sołtysów i rad sołeckich. Jeżeli wymagana liczba mieszkańców nie stawi się na pierwszym zebra-niu, to w drugim terminie wybory przeprowadzane są bez względu na liczbę obecnych na sali osób. Należy pamiętać, że praktyka jest taka, iż drugi termin jest tożsamy

z pierwszym, tylko przesunięty w czasie o 15 minut. Zgodnie z kon-stytucją RP wybory sołtysów i rad sołeckich są czteroprzymiotniko-we - powszechne, równe, tajne i bezpośrednie.

- Wyboru dokonują mieszkań-cy sołectwa, którzy mają czynne prawo wyborcze do rady gminy - wyjaśnia Jan Wach, wójt gminy Sicienko. - Ta osoba, która może wybierać, może również zostać wybrana sołtysem lub członkiem rady sołeckiej.

Nie ma ograniczeń w zakresie liczby zgłoszonych na zebraniu kandydatów. Sposób liczenia gło-sów jest bardzo prosty. Wygrywa ten, kto zdobył ich najwięcej.

- Zachęcam wszystkich miesz-kańców sołectw w naszej gminie do udziału w zebraniach - mówi Jan Wach, wójt gminy Sicienko. - Tego rodzaju spotkania pokazują poziom uczestnictwa w życiu pu-blicznym mieszkańców. Sołtysi są reprezentantami obywateli znaj-dującymi się najbliżej ich samych, więc warto, żeby te stanowiska zajmowały osoby, które są wy-brane przez możliwie najszersze gremium.

[email protected]

Do urn, ludu, do urn W tym tygodniu rozpoczęły się zebrania, podczas których wybierani są sołtysi i członkowie rad sołeckich Tomasz Więcławski

- Zachęcam wszystkich mieszkańców sołectw w naszej gminie do udziału w zebraniach - mówi Jan Wach, wójt gminy Sicienko.

Fot. ADAMZAKRZEWSKI

LKS Dąbrowadostał najwięcej

Łączne wydatki samorządu na wspieranie i upowszech-nianie sportu wyniosą 80

tysięcy złotych. Środki przezna-czane są z budżetu gminy w ra-mach otwartego konkursu ofert. Dzieje się tak dlatego, że podmio-ty te realizują cele publiczne. Do-tacje otrzymało 6 klubów.

Żaden podmiot nie otrzymał kwoty przez siebie wnioskowa-nej. Gdyby tak się stało, nakłady gminne na ten cel musiałyby być wyższe o ponad 56 tysięcy zło-tych.

- Finanse gminne nie są z gumy - mówi Radosław Ciechac-ki, wójt gminy Dąbrowa Cheł-mińska. - Staraliśmy się zważyć wszystkie racje. Wiemy, że sport jest bardzo ważnym elementem

życia lokalnej społeczności, ale nie możemy sobie pozwolić na wydanie na niego do końca roku kwoty powyżej 80 tysięcy złotych.

Największe dofinansowanie otrzymał Ludowy Klub Sportowy Dąbrowa Chełmińska, któremu przyznano 30 tysięcy złotych. Przedstawiciele LKS wnioskowali o 39 tysięcy. Pieniądze pójdą na organizację i prowadzenie sekcji piłki nożnej, w tym treningów, szkoleń, udziału w zawodach oraz gry w rozgrywkach ligowych pro-wadzonych przez KPZPN.

Dwa i pół tysiąca mniej przy-znano klubowi z Ostromecka, który otrzymał 27,5 tysiąca zło-tych, ale wnioskował o aż 54,5 tysiąca. Klub w tej miejscowości

prowadzi sekcje lekkiej atletyki, piłki siatkowej, nożnej, organi-zuje turnieje rangi gminnej, po-wiatowej i wojewódzkiej, a także ogólnopolski bieg uliczny Dąbro-wa Chełmińska - Ostromecko. Sportowcy zrzeszeni w tym klu-bie wezmą także udział w elimi-nacjach XV Igrzysk Olimpijskich Sportów Wiejskich.

- Każdy klub będzie musiał dokonać korekty wydatków, któ-re zgłosił - mówi włodarz gminy. - Wykaz płatności musi się bo-wiem zgadzać z przyznanymi, a nie wnioskowanymi środkami.

Jedenaście tysięcy z budże-tu gminy wesprze działalność Gminnego Klubu Boxeo w Dą-browie Chełmińskiej. Miłośnicy tej sztuki walki wnioskowali o przeszło 15 tysięcy. Środki prze-znaczone zostaną na organizację treningów, udział w zawodach, zgrupowaniach i konsultacjach. Siedem tysięcy trafi do UKS „Dąbrowa”. To nawet nie połowa nakładów, o jakie wnioskowali przedstawiciele klubu. W ramach swojej działalności będą oni or-

ganizowali zawody sportowe zgodnie z kalendarzem Szkolne-go Związku Sportowego, a także zespół z Dąbrowy Chełmińskiej weźmie udział w Okręgowej Ku-jawsko-Pomorskiej Lidze Piłki Ręcznej w kategorii młodziczek. UKS organizuje także rokrocznie imprezy rekreacyjno-sportowe. Potrzeby są także w zakresie za-kupu sprzętu, ale dotacja nie star-

czy na wszystkie cele. Klub Ludowy Zespół Sporto-

wy Nowy Dwór otrzymał dotację rzędu 2,5 tysiąca złotych, a UKS Ostromecko 2 tysięcy złotych.

- Oczywiście, że chcielibyśmy móc przeznaczać na sport wię-cej - mówi Radosław Ciechacki. - Obecnie jednak dysponujemy takimi, a nie innymi możliwo-ściami finansowymi.

Znamy kwoty przyznane klubom sportowym na terenie gminy Dąbrowa Chełmińska na funkcjonowanie w 2015 roku Tomasz Więcławski

“Sport jest bardzo ważnym elemen-tem życia lokalnej społeczności,

Page 19: Poza Bydgoszcz nr 36

19pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r.

EDUKACJA

DODATEK

Najważniejsze, by do syste-matycznej pracy zabrać się z odpowiednią strategią.

Większość z nas popełnia z reguły te same błędy, z których naczel-nym jest słynne „pomyślę o tym jutro”. Oczywiście – nowy odci-nek ulubionego serialu to lepsza propozycja na spędzenie czasu po szkole, niż stos zadań z matema-tyki. Matura to świadectwo doj-rzałości – niech przejawia się ono również w podejmowaniu odpo-wiedzialnych decyzji.

Zakres wiedzy zawsze będzie niezmienny. Odkładanie wszyst-kiego na ostatnią chwilę będzie skutkowało tylko paniką. Materiał sam do głowy nie wejdzie. Kiedy wisi nad nami wizja długich po-wtórek, trudno się zrelaksować. Nie warto narzekać, najlepiej

wziąć się do roboty jak najszybciej.- Maturę zdawałam w zeszłym

roku. Długie przygotowywanie się do niej pamiętam jeszcze dobrze – śmieje się Paulina Podolska. – Na początku paraliżowały mnie my-śli o tym, że trzeba cały materiał powtórzyć i do tego jeszcze wielu rzeczy nauczyć się na pamięć. Na zajęciach w szkole i w domu prze-glądałam arkusze egzaminacyjne z poprzednich lat. Zobaczyłam, na co kładziono nacisk i pamiętałam o tym podczas powtórki. Wiado-mości powtarzałam systematycz-nie. Nie wyobrażam sobie tego, że miałabym to zrobić, np. w 3 ty-godnie – bo i takie sytuacje nie są jednostkowe.

Podstawa to odpowiedni plan przygotowań. Warto usiąść z ka-lendarzem i wyznaczyć sobie ter-

min, do którego chcemy wszystko przerobić, łącznie z powtórką in-formacji. Należy też przeanalizo-wać, jakie przedmioty wymagają największego nakładu pracy i cza-su. Każdą sesję powtórkową warto zaczynać od przypomnienia sobie materiału z poprzedniego dnia. Je-śli do matury zostało już naprawdę niewiele, trzeba skupić się na rze-czach najistotniejszych, szczegóły odkładając na bok albo powraca-jąc do nich tuż przed samym eg-zaminem. Pamięć działa w prosty sposób – rzeczy nowe łączymy ze zdobytą już wiedzą. Bez od-powiedniego „gruntu” szczegóły nic nam nie dadzą. Powtarzać też trzeba mądrze – bez tego nie ma skutecznej nauki. Najlepiej przy-woływać sobie w pamięci konkret-

ne informacje i zastanawiać się, co więcej powiedzieć na dany temat. Można to robić nawet podczas jaz-dy tramwajem, mycia zębów i za-kupów w sklepie.

Nie oznacza to jednak, że mózg musi być nieustannie zaangażo-wany w przetwarzanie danych. Ważne jest także to, by zadbać o higienę nauki. Długi spacer czy wyjście do kina nie zburzą naszej przyszłości i nie sprawią, że nagle matura zostanie oblana. Jeśli przy-gotowujemy się systematycznie, nie ma się czego bać! Wkuwanie przez kilka godzin bez przerwy nie przyniesie efektu. Wtedy nasza zdolność do zapamiętywania jest dużo mniejsza niż po odpoczynku. Istnieją też techniki pamięciowe, czyli tzw. tricki i sztuczki, dzięki

którym zapamiętujemy szybciej i mamy pewność, że wiedza nie ucieknie nam z głowy. Opierając się na nich łatwiej panować nad stresem i przezwyciężyć… niechęć do nauki. Pomysłowość jest ko-lejnym warunkiem efektywnego uczenia się. Stosowanie stale tej sa-mej metody przyswajania materia-łu prowadzi szybko do znużenia.

Na koniec pozostaje sprawa stresu. Traktować go jako zagroże-nie czy wyzwanie? Jest niewątpli-wie potrzebny, bo mobilizuje nas do działania, ale nie można go źle interpretować. Lepiej wziąć książ-ki, kolorowe flamastry i zaszyć się w kącie pokoju, niż nieustannie wyobrażać sobie, że egzaminu się na pewno nie zda. Strach to zły doradca.

Ostatnia prosta

do maturyGorący okres studniówkowy dobiega

końca. Tegoroczny egzamin dojrzałości zbliża się wielkimi krokami. Jak się do

niego dobrze przygotować?Aleksandra Radzikowska Uczniowie szkół ponadgimnazjalnych w pocie czoła przygotowują się do egzaminu dojarzałości. Fot.

ARCHIWUM

Page 20: Poza Bydgoszcz nr 36

20 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.DODATEK

EDUKACJA

Wybierz zawody przyszłości

Ministerstwo nie ma wątpliwości – przyszłość będzie należała do osób biegle posługujących się komputerami na potrzeby zawodowe

Obecnie edukacja doro-słych to nie tylko podno-szenie poziomu wykształ-

cenia. Współczesny rynek pracy często wymusza konieczność przekwalifikowania się. Nasze ży-cie potrafi zmienić się z dnia na dzień i żeby nie wypaść z przy-słowiowego obiegu musimy być elastyczni.

Elastyczne muszą być także placówki kształcenia dorosłych. Ich zadaniem jest błyskawiczna reakcja na potrzeby rynku. Nie ma tu bowiem miejsca na stałe działanie ukierunkowane tylko na jedną dziedzinę.

- Nasza placówka bada rynek i odpowiada na bieżące zapotrze-bowanie – mówi Teresa Synik, dyrektor Centrum Edukacji Do-rosłych. - To nie lada wyzwanie. Społeczeństwo się starzeje. Miej-sca pracy tworzą się w sektorze rehabilitacji i opieki. Kształcimy więc techników masażystów i opiekunów medycznych. Z dru-giej strony obserwujemy błyska-wiczny postęp techniczny i biorąc dodatkowo pod uwagę przewi-dywania Ministerstwa Nauki i

Szkolnictwa Wyższego, dotyczące najbardziej pożądanych zawodów na przestrzeni przyszłych kilku-nastu lat, kształcimy techników informatyków. Wszystko przy założeniu najwyższych edukacyj-nych standardów.

Wart przypomnienia jest fakt, iż Centrum Edukacji Dorosłych jest certyfikowanym Laborato-rium ECDL, w którym odbywają się egzaminy na Europejski Cer-tyfikat Umiejętności Komputero-wych.

- Kandydaci do pracy nazy-wają certyfikat komputerowym prawem jazdy – wyjaśnia Teresa Synik. - Posiadanie go pozwa-la potencjalnemu pracodawcy oszczędzić na czasie i nie tracić go na weryfikację umiejętności kandydata.

Obecnie placówka finalizuje także działania zmierzające do uruchomienia na terenie szkoły Akademii Cisco. Akademia taka świadczy usługi edukacyjne w obszarze wykorzystywania naj-nowszych technologii teleinfor-matycznych w oparciu o autory-zowane standardy Cisco Systems.

Zdobyta w ramach Akademii wiedza to niewątpliwie baza przy-szłej kariery zawodowej, na czym skorzystają nie tylko słuchacze Centrum Edukacji Dorosłych, ale też uczniowie prowadzonej w placówce szkoły dla młodzieży - Toruńskiego Technikum Infor-matycznego.

Doskonale wyposażone i co-rocznie modernizowane pracow-nie szkolne, nowoczesny sprzęt, bieżące oprogramowanie, czy możliwość prowadzenia zajęć w opartych na notebookach pra-cowniach mobilnych - te wszyst-kie wysiłki Centrum Edukacji Dorosłych nie pozostały niedo-strzeżone. Ich ukoronowaniem jest prowadzona od 1 sierpnia 2014 r. realizacja projektu unijne-go "Rozwój kwalifikacji w zawo-dzie technik informatyk wśród 50 osób dorosłych z województwa kujawsko-pomorskiego". Nauka w ramach projektu, którego ce-lem jest objęcie kilkudziesięciu dorosłych kształceniem ustawicz-nym w zawodzie stwarzającym realną perspektywę efektywnego pozyskania pracy, odbywa się w

placówce w Toruniu, a także w zamiejscowych oddziałach CED w Chełmnie i Brodnicy.

Centrum Edukacji Dorosłych odpowiada na potrzeby wszyst-kich osób chcących się uczyć oraz tych, przed którymi życie posta-wiło nowe wyzwania. Różnorod-na oferta skierowana jest na jeden cel: pomóc słuchaczom odnieść prawdziwy zawodowy sukces.

Z początkiem lutego w Stu-dium Zdrowia Centrum Edukacji Dorosłych rozpoczęły się zajęcia na kierunkach technik masażysta i opiekun medyczny. Kilkadzie-siąt osób

z Torunia i okolic przez naj-bliższy rok zdobywać będzie fachową wiedzę pod okiem do-świadczonej kadry. Nabór trwa, a zainteresowanie nie słabnie. Tym

bardziej, że kształcenie jest bezpłatne, a

uzyskane kwalifikacje uznawane na terenie całej Unii Europejskiej.

W ramach wspomnianego wy-żej projektu POKL trwa rekruta-cja uzupełniająca na

II semestr. Zapraszamy tych, którzy na przestrzeni ostatnich trzech lat ukończyli gdzieś jeden semestr nauki.

- Dlaczego warto uczyć się z nami? Tworzymy absolwen-ta od A do Z. Dajemy mu pełen cykl kształcenia. W siedzibie szkoły organizujemy egzaminy zewnętrzne. Zapewnia to słucha-czowi całkowity komfort ich zda-wania, ograniczenie czynników stresogennych i optymalizację wyników. Czego chcieć więcej? - pyta Teresa Synik.

Page 21: Poza Bydgoszcz nr 36

21pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. DODATEK

EDUKACJA

Podróże i czas spędzony na świeżym powietrzu zespo-lony ze studiami brzmi pra-

wie nierealnie. Nic bardziej myl-nego. Turystyka i rekreacja staje się coraz bardziej pożądanym kie-runkiem na polskich uczelniach. Jednym kojarzy się z organizacją podróży, innym z pracą w ośrod-kach sportowych. Od niedawna można ją też połączyć z turystyką biznesową.

Rynek usług turystycznych stale rośnie. Koniec wakacji nie jest równoznaczny z brakiem za-interesowania wycieczkami do popularnych miejsc na całym świecie. Biura podróży oferują tu-rystom opiekę polskich rezyden-tów, których ulokowali w każdym zakątku globu. Taką pracę może otrzymać choćby absolwent tury-styki i rekreacji.

- Osoba ucząca się właśnie w tym kierunku ma dużo alterna-tyw w kształtowaniu swojej karie-ry - mówi Angelika Stachowiak, kierowniczka biura podróży. - Pracę otrzymać może na stano-wisku przewodnika, pilota wy-cieczek, a także animatora czasu

wolnego.Absolwent znajdzie również

zatrudnienie w hotelach, ośrod-kach wypoczynkowych, sporto-wych i rekreacyjnych. Podczas kilku lat edukacji na uczelni wyż-szej może pojawić się szansa na odbycie ciekawych praktyk czy płatnego stażu w kraju i zagrani-cą.

- Wspaniale jest łączyć pasję z pracą - mówi Marek, student II roku turystyki i rekreacji. - Właśnie dlatego wybrałem ten kierunek. Otwartość i pewność siebie to cechy, które pomagają mi realizować własne marzenia. Możliwość aktywnej działalności w kole naukowym oraz pomoc uczelni w organizacji wyjazdów na zagraniczne praktyki przybliża mnie do pracy w wymarzonym zawodzie.

Również na toruńskim Uni-wersytecie Mikołaja Kopernika turystyka i rekreacja cieszy się sporą popularnością. Od kilku-nastu lat kierunek ten oferuje studentom dwie specjalności: krajoznawstwo i obsługa ruchu turystycznego oraz animacja

sportu i rekreacji. Po ukończeniu tej pierwszej absolwent uzyska wiedzę o walorach przyrodni-czo-kulturowych regionów tury-stycznych Polski i świata. Druga specjalność pozwoli zaś na zdo-bycie wiedzy o rozwoju psycho-fizycznym człowieka w cyklu całego życia i czynnikach go wa-runkujących. Student zdobędzie również przygotowanie w zakre-sie metodyki rekreacji ruchowej i sportu.

Turystyka i rekreacja nie jest jednak ukierunkowana wyłącznie na podróżowanie. Studia przygo-tują słuchaczy do pracy przy or-ganizacji wydarzeń kulturalnych w małych miejscowościach oraz wielkich miastach. Wymagana

jest przy tym zdolność organiza-cji czasu i planowania wydarzeń. Właśnie takich umiejętności na-bywa się podczas pięciu lat edu-kacji na uniwersytecie.

- Rozwój turystyki i gospo-darki turystycznej należy do ob-szarów strategicznych nie tylko w Polsce, ale i w wielu krajach Euro-py - dodaje Stachowiak. - Dzięki współpracy z wieloma uczelniami spoza Polski nasi studenci mają więcej możliwości uzyskania sze-roko pojętego doświadczenia w pracy poza granicami kraju. Co za tym idzie - pracodawcy będą prowadzić wewnętrzną „bitwę” o pracownika.

Jedna z takich opcji eduka-cji to wciąż popularny program

Erasmus. Skierowany jest on do uczelni - ich studentów i pracow-ników. Wspiera międzynarodo-wą współpracę szkół wyższych, umożliwia wyjazdy za granicę na część studiów i praktykę. Promu-je również mobilność pracow-ników uczelni oraz stwarza im liczne możliwości udziału w pro-jektach wraz z partnerami zagra-nicznymi.

Wybierając studia o kierunku turystyka i rekreacja, nie możemy dać zwieść się określeniu „studia wypoczynkowe”. By mieć moż-liwość podróżowania po całym świecie, należy najpierw przebyć pięć lat dużego wysiłku. Nie tylko intelektualnego, ale także fizycz-nego.

Zamień pasję w pracę

Edukacja połączona z wakacjami? Wystarczy, że studiujesz turystykę i rekreacjęMichał Ciechowski

Page 22: Poza Bydgoszcz nr 36

22 pozabydgoszcz.pl 13 lutego 2015 r.MOTO

Liderem pozostaje Octavia, która od ponad sześciu lat jest najlepiej sprzedającym

się samochodem w naszym kraju. Każdego roku ten model wybiera ponad 12 tysięcy nabywców.

Jednak w tle nie pozostaje Fa-bia, na którą tylko w 2014 roku wybrało w Polsce 8900 osób, czyli niemal tyle samo co Volkswagena Golfa!

Fabia trzeciej generacji pojawi-ła się na rynku jesienią 2014 roku. Czescy styliści poświęcili wiele czasu, aby z niezbyt urodziwej Fabii drugiej generacji, stworzyć samochód nowoczesny, atrakcyj-ny wizualnie, praktyczny w użyt-kowaniu i do tego wszystkiego o niebanalnej stylistyce.

I to się im udało, takie wra-żenia odnieśliśmy podczas jazd zorganizowanych w okolicach stolicy Portugalii. Nowa Fabia, po piętnastu latach od swoich rynko-wych narodzin zasadniczo różni się od pierwowzoru.

Nowa Skoda Fabia jest krótsza o 8 milimetrów, ale rozstaw osi zwiększono o 18 milimetrów. Jest też niższa o 31 milimetrów, ale za-razem szersza od swojej poprzed-niczki o 90 milimetrów.

Bagażnik nowej Skody Fabia pomieści 330 litrów bagażu, a więc o 15 litrów więcej niż w mo-delu poprzedniej generacji.

Wnętrze Fabii sprawia bardzo przyjemne wrażenie, jest prze-strzenne i ergonomiczne. Nawet pomimo dominacji czarnych kolorów tapicerki, czy deski roz-dzielczej. Na tej ostatniej znaj-dziemy metalizowany pas na wysokości prawego fotela, który nieco urozmaica tę część wnętrza.

Nieco sztywniejsze zawiesze-nie, w porównaniu z poprzednim modelem sprawia, że Fabia do-skonale prowadzi się w ciasnych zakrętach. Stateczności samocho-du sprzyja także nieco większe rozstawienie osi samochodu.

Trudno mieć też zastrzeżenia do przednich foteli, które pozwa-lają kierowcy swobodnie opero-wać przyciskami i pokrętłami.

110-konny Diesel to obok ben-zynowego 1,2 TSi najmocniejsza jednostka napędowa nowej Fabii. Demonem dynamiki na pewno auto nie jest, ale trudno zarzucić temu turbodieslowi jakieś szcze-gólne wady. Fabia przyspiesza poprawnie, zaś na krętych, gór-skich trasach, szczególnie na niż-szych biegach działa znakomicie. Do pierwszej setki z Fabia z tym silnikiem przyspiesza w nieco po-nad 10 sekund.

Natomiast zużycie paliwa rze-czywiście nie przyprawi przy-szłego właściciela takiej Skody o palpitacje serca. Chociaż dane producenta oscylują od 3,4 do 3,5 litra na 100 kilometrów, nam udało się uzyskać nieco ponad 5 litrów, ale podczas pokonywania niekiedy karkołomnych odcin-ków, bardziej przypominających jakieś górskie odcinki rajdowe.

Przemyślane rozwiązaniaNowa Škoda Fabia jest prak-

tyczna i przemyślana jak nigdy dotąd. Nowy model oferuje miej-sce dla pięciu jadących i ich baga-żu, ale dzięki małym wymiarom jest nadzwyczaj zwinny i sprawny - Fabia jest idealnym autem do ruchu miejskiego. Bagażnik jest największy w segmencie małych samochodów. Ponadto auto ma

do dziewięciu nowych szczegó-łów „Simply Clever”. Trzecia ge-neracja Fabii służy w potrzebie 17 przemyślanymi praktycznymi rozwiązaniami.

Nowa Fabia oferuje dużo miej-sca dla jadących i ich bagażu. Ka-bina jest nieco dłuższa i szersza niż dotąd, kierowca i pasażer mają więcej miejsca nad głową. Bagaż-nik jest największy w segmencie. Przy tym wszystkim nowa Skoda Fabia, dzięki niedużym wymia-rom zewnętrznym, pozostaje nadzwyczaj zwinnym i zwrotnym małym samochodem.

„Simply Clever” - to hasło fir-my jest czymś więcej niż tylko sloganem markowym Skody. Od pierwszego kroku projektowego inżynierowie poszukują przemy-ślanych rozwiązań. Każda Skoda ma je na pokładzie - rozwiązania, które ułatwiają życie kierowcy i pasażerom.

Tę zasadę doskonale spełnia także nowa Skoda Fabia. Czy jest to połączenie smartfona z radiem, zestaw siatek, liczne schowki i uchwyty, czy też sprytna skro-baczka do szyb – trzecia generacja Skody Fabii jest tak funkcjonalna i praktyczna jak nigdy przedtem.

Funkcja MirrorLink pozwala zobaczyć ekran smartfona i ob-sługiwać aplikacje mobilne łącz-nie z nawigacją na ekranie radia. Funkcja SmartGate umożliwia pobranie wybranych danych jaz-dy samochodem do specjalnej aplikacji mobilnej w smartfonie, zapamiętanie ich w nim i mobilne wykorzystanie.

Nowe, oszczędne silniki

Nowa Škoda Fabia otrzymała na Europę zupełnie nowe, szcze-gólnie oszczędne silniki. W ofer-cie są - wraz z wersją GreenLine - cztery silniki benzynowe i trzy wysokoprężne. Wszystkie silniki spełniają nową normę czystości spalin EU6 i seryjnie są wyposa-żone w funkcję Start-Stop i od-zysk energii hamowania. Zmiana biegów może się odbywać ręcznie lub automatycznie w przypadku preselekcyjnej skrzyni biegów DSG.

Silniki trzycylindrowe 1,0 MPI mają wtrysk pośredni, czterocy-lindrowe są turbodoładowanymi TSI o pojemności skokowej 1,2 li-tra. Wszystkie silniki benzynowe mają cztery zawory na cylinder i rozrząd napędzany paskiem zęba-tym. Spektrum mocy rozpoczyna się tak jak dotychczas, przy 44 kW (60 KM), i sięga aż do 81 kW (110 KM), czyli o 4 kW więcej niż w Fabii drugiej generacji.

Skoda oferuje do nowej Fabii trzy nowe silniki wysokoprężne wyłącznie z bezpośrednim wtry-skiem paliwa Common-Rail i turbodoładowaniem. Mają one pojemność skokową 1,4 litra. Kadłub tej trzycylindrowej jed-nostki jest odlewany ze stopu aluminium. Zakres mocy sięga, podobnie jak w Fabii drugiej ge-neracji, od 55 kW do 77 kW, jest jednakże uzyskiwana z pojemno-ści skokowej 1,4 litra a nie jak do-tąd z 1,6 litra. Seryjnie mają one funkcję Start-Stop i odzysk ener-gii hamowania.

Lżejsza i oszczędniejszaNowa Fabia została wyraźnie

odchudzona nawet do 980 kg. Nowa generacja jest tym samym nawet o 65 kg lżejsza niż dotąd (uwzględniając wyposażenie). Masa własna zależy od konfigu-racji samochodu. Skoda Fabia z trzycylindrowym silnikiem 1,0 MPI w podstawowej wersji ma masę własną (bez kierowcy) tylko 980 kg.

Nowością w Škodzie Fabii jest elektromechaniczny układ kie-rowniczy, tzw. układ C-EKM (Co-lumn-Electric Power Steering). Dotychczas stosowany był elek-trohydrauliczny układ kierowni-czy.

Nam nowa Skoda Fabia bardzo przypadła do gustu. Po trzeciej generacji tego modelu doskonale widać, że producentowi wcale nie chodzi o pozyskanie kolejnych tysięcy użytkowników flotowych, ale także, a może nawet przede wszystkim zwykłych ludzi, którzy już mają jakąś Skodę i czas aby wymienić auto na nowe. A Fabia w trzeciej odsłonie doskonale spełnia te nadzieje.

Większy apetytu może się pojawić na początku przyszłe-go roku, gdy zadebiutuje Fabia w wersji kombi. No i oczywiście w usportowionej wersji RS, ale o tym na razie nikt, nawet nieofi-cjalnie, nie chce mówić.

Ceny nowej Skody Fabia roz-poczynają się od 39980 złotych.

--------------Popatrzcie na nową Fabię pod-

czas jazd testowych w Portugalii: http://www.motomaniacy.tv/

Zimowe ferie często ozna-czają wyjazdy w góry. Ostatnio pogoda płata fi-

gle, w ostatni weekend kierowcy na pokonanie 100 kilometrów od Zakopanego do Krakowa potrze-bowali nawet czterech godzin.

Zdarza się, że nierozważny kierowca odpowiednio nie przy-gotował się do podróży w ekstre-malnych warunkach. Pisaliśmy już o potrzebie przećwiczenia "na sucho" zakładania łańcuchów przeciwśnieżnych. Ale to jeszcze nie wszystko, aby kilkusetkilo-metrowa podróż przebiegała po-myślnie.

Co więc warto zabrać ze sobą do samochodu, oczywiście poza

szczęśliwą rodziną? Jadąc w kie-runku Zakopanego słuchajmy ra-diowych komunikatów o warun-kach drogowych na "zakopiance".

Jednak zanim na nią wyje-dziemy z autostrady A4, warto zatankować samochód do peł-na, aby mieć możliwość wybra-nia później jakiejś alternatywnej trasy. I spokój, gdy na przykład utkniemy w śnieżnej zadymce na kilka godzin, a śnieg gnany wia-trem będzie uniemożliwiał dalszą jazdę.

Nie zapomnijmy też o termo-sie z ciepłym napojem (kawą czy herbatą) oraz o jakiejś "przeką-sce".

Niestety nawet w ostatnich

latach zdarzało się, że trasa zimą była zablokowana przez kilka go-dzin. Wystarczyło, że komuś w aucie zabrakło paliwa, a na gór-skich odcinkach nie było moż-liwości zepchnięcia samochodu na pobocze. Korek na "zakopian-ce" oznacza też, że na jej części jedno-jezdniowej od Lubnia do Zakopanego, pługi będą miały bardzo ograniczone możliwości działania.

Miałem taką przygodę, chyba w 2002 roku gdy z powodu śnież-nej zadymy przejazd z Lubnia do Nowego targu zajął mi... 12 go-dzin.

Dlatego uwierzcie, warto po-myśleć przed wyjazdem.

Bądźcie przewidywalniZbigniew Juchniewicz

Dobra, wierna Czeszka

Skoda nie ma powodów do narzekań, przynajmniej w Polsce, gdzie sprzedaż

samochodów tej marki od wielu lat utrzymuje się na wysokim poziomie.

Zbigniew Juchniewicz

Page 23: Poza Bydgoszcz nr 36

21pozabydgoszcz.pl13 lutego 2015 r. SPORT

Spodziewał się pan, że nasi re-prezentanci przywiozą z Kata-ru medal?

Bez wątpienia. Przed mi-strzostwami mówiłem, że ta drużyna ma ogromny poten-cjał. Wiem, na co stać tych chłopaków. Horrory, które za-fundowali kibicom, były nie-samowite. To wyróżnik tego zespołu. Sukces powinien być impulsem dla rozwoju dyscy-pliny, bo takim zawsze są me-dale reprezentacji kraju.

Przed naszą drużyną jeszcze dwa duże turnieje w podob-nym składzie - mistrzostwa Europy w naszym kraju za rok i Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Stać nas na walkę o najwyższe cele w tych turnie-jach?

Tak. ME gramy u siebie, w Polsce. Ósmym zawodnikiem będzie wtedy publika. To tro-chę wyświechtane powie-dzenie, ale ściany poma-gają gospodarzom i nie mam na myśli przychylno-ści sędziów. Widzieliśmy w ubiegłym roku, jak kibice po-nieśli siatkarzy do złotego me-dalu. Podobnie będzie w "ręcz-nej". Kadrowo drużyna nie powinna się wiele zmienić. Jest potencjał i doświadczenie, stąd wygrywamy wiele emocjonują-cych końcówek spotkań. Wie-rzę w medal na mistrzostwach Europy i krążek przywieziony z igrzysk.

Byłaby to piękna klamra suk-cesów, które kadra szczypiorni-stów odnosi od dekady.

Jest to realne. Ta grupa może odnieść sukces. Oczywiście, po IO przyjdzie czas na zmianę pokoleniową. Młodych-zdol-nych nie ma aż tak wielu.

O to właśnie chciałem zapytać - co później? Mamy kolejne po-kolenia zdolnych szczypiorni-stów?

Nie popadam w huraopty-mizm, ale trzeba ze spokojem patrzeć na przyszłość tej ka-dry. Kilku zawodników może wystrzelić i "podmienić" do-świadczonych graczy. Nie ma u nas takiej pracy z młodzieżą, co we Francji czy Niemczech, ale paru się znajdzie. W młodzie-żówce mamy dobrze obsadzo-ną bramkę, są bracia Gemba-le, niezły kołowy i obiecujące

skrzydła. Mariusz Jurkiewicz też nie jest aż tak stary i jeszcze pogra. Nie wieszczę wielkiego spadku poziomu gry reprezen-tacji po olimpiadzie.

Mówiło się przed mistrzostwa-mi, że mamy świetnych, uty-tułowanych i nadał głodnych sukcesów zawodników, ale nie mamy trenera. Medal zamknął usta krytykom?

Ten sukces jest zasługą wszystkich. Trenera, zawod-ników i sztabu medycznego.

Każdy ciężko pracował. Wy-nik broni trenera i drużynę. Widzimy pewne mankamenty i niedociągnięcia, szczególnie w ataku, ale rekompensujemy to świetną postawą w obronie o r a z p r z y -g o - t o -

wa-niem m o t o -rycznym i wytrzy-małościowym. Może nie gramy pięknej piłki ręcz-nej, ale to jest nasz styl i dzięki niemu wygrywamy. Zawsze można coś poprawić.

Czy piłka ręczna po mistrzo-stwach świata w Katarze będzie jeszcze taka sama? Czy medal zmagań reprezentacyjnych można kupić budując drużynę, de facto, klubową? Inni mogą pójść tą drogą?

Nie sądzę, że ktoś pójdzie wzorem Kataru. To ewene-ment. Pierwszy raz się tak stało, że zespół złożony z za-wodników różnej narodowości odniósł taki sukces. Sędziowie też się do tego dołożyli, bo cho-ciażby w półfinale z naszą dru-żyną wydatnie pomogli gospo-darzom. Myślę jednak, że nie stanie się to normą.

Czemu władze międzynarodo-wej centrali nie reagują na ten proceder?

Powinny to ograniczać. Trzeba stworzyć przepisy po-dobne do piłki nożnej, gdzie występ w innej reprezentacji jest możliwy tylko w specy-ficznych przypadkach - raczej wśród juniorów, a nie senio-rów. Droga kupowania sobie sukcesów jest antysportowa.

Kilka dni po sukcesie o szczypiornistach zawsze jest głośno. Później dys-cyplina popada w me-dialny niebyt. Ziszczą się słowa Ka-rola Bie-leckie-g o ,

że p o t y m , było nie było, złotym p o k o l e n i u

niczego nie będzie? Wszystko związane jest z

marketingiem klubów i związ-ku oraz pracą z młodzieżą. Szkolenie musi być takie, żeby dobrych zawodników szybko wyłapywać i zasilać nimi kluby i kadrę. Musi zostać także wy-konana promocja dyscypliny np. poprzez to, co ja teraz robię, czyli eventy, campy i wyjście do ludzi ze szczypiorniakiem. Cały czas bowiem procent na-szej populacji, który uprawia tę dyscyplinę jest bardzo mizerny.

Co zro- bić, żeby piłka

ręczna

była bardziej popularna w szkołach, bo to chyba jedyna droga do kolejnych sukcesów?

Trzeba zadbać o taki system nauczania wychowania fizycz-nego w klasach I-III, żeby zaję-cia prowadzili profesjonaliści. Elementy piłki ręcznej muszą zostać wprowadzone do pod-stawy programowej. Ważne jest także tworzenie ośrodków szkoleniowych w całej Polsce. Panuje stereotyp, że piłka ręcz-na jest brutalna. Może tak jest na najwyższym światowym po-ziomie, ale nie wśród dzieci. W młodych osobach wyzwala ol-brzymie pokłady kreatywności. Jeżeli będzie baza szkoleniowa, to więcej osób będzie tę dyscy-plinę uprawiało.

Pana obecne plany związa-ne ze szczypiorniakiem? Jest pan komentatorem i eksper-tem, ale także mocno an-gażuje się w promocję piłki ręcznej.

Ściśle współpracuję, ze sponsorem strategicznym szczypiorniaka, czyli PGNiG i ministerstwem sportu i tury-styki. Realizujemy szeroki pro-jekt PGNiG "Akademia Małych Mistrzów", a z MSiT projekty

"Stop zwolnieniom z WF" i "Aktywuję się z Mi-

strzem". W każdym wo-jewództwie tworzy-

my minimum jedną czy dwie akademie

szkoleniowe. W tym roku zor-g a n i z u j e m y przynajmniej dziesięć even-tów na ha-lach i plaży. Przed nami mistrzostwa Europy i hale muszą być pełne, więc trze-ba włożyć wiele pracy z miasta-mi-gospo-darzami, żeby tak

było.

Ręczna uczy kreatywności O promocji dyscypliny, kolejnych pokoleniach szczypiornistów, medalu MŚ oraz wyzwaniu organizacyjnym, którym będą mistrzostwa Europy w piłce ręcznej w Polsce w 2016 roku, z Arturem Siódmiakiem, dwukrotnym medalistą mistrzostw

świata, byłym reprezentantem kraju rozmawia Tomasz Więcławski

“Może nie gramy pięknej piłki ręcznej, ale to jest nasz styl i dzięki niemu wygry-wamy.

Page 24: Poza Bydgoszcz nr 36