14
T en obszar czasowy intryguje nie tylko z powodu swojej przełomowości i ta- jemniczości zrodzonej między inny- mi wskutek braku źródeł pisanych, ale również ze względu na znaczenie, ważne także dla naszej teraźniejszości. Sedno du- chowych następstw tej epoki następująco ujęła w swojej „Niesamowitej Słowiańsz- czyźnie” Maria Janion: „Może, postępując za niektórymi romantykami, należy przy- puścić, że wiele plemion słowiańskich zo- stało drogą podboju «źle ochrzczonych» i oderwanych siłą od swej dawnej kultu- ry. W tym trzeba szukać ważnych przy- czyn jakiegoś pęknięcia, jakiegoś poniże- nia, jakiejś ułomności odczuwanej przez wieki” 1 . I dalej: „Twórczość romantyczna i postromantyczna stale uświadamia ów stan bolesnego zapomnienia czy nierozpo- znania. Objawia się on w swoistej traumie słowiańskiej, poczuciu przynależności do strony słabszych i pokrzywdzonych, znie- wolonych i poniżonych, pozbawionych ja- kiegoś ukrytego dziedzictwa, niesprawie- dliwie zapomnianych i bądź usuniętych na bok, bądź zmiażdżonych przez proces, który określono jako dziejowy postęp” 2 . Pamiętam olśnienie i dreszcz na ple- cach, jakie towarzyszyły odkrywaniu na mój prywatny użytek pogańskich reliktów, którymi wciąż stosunkowo mocno nasy- cona jest nasza codzienność, a które są w niej tak głęboko zakorzenione, że nie tyl- ko ich nie dostrzegamy, ale do głowy by nam nie przyszło, by zastanawiać się nad ich znaczeniem. Któż bowiem – oprócz badaczy kultury – docieka, czemu nie na- leży witać się przez próg, podawać sobie na krzyż rąk przy powitaniu lub dlacze- go przy spełnianiu toastów zwykliśmy trą- cać się kieliszkami, w przypadkach bar- dziej hucznych niedopite krople strząsa- jąc wprost na podłogę? Kogo na co dzień zastanawiają różne konstrukcje językowe w rodzaju „do pioruna” czy „lelum pole- lum” lub zwyczaje – na przykład w dzie- ciństwie praktykowane przez wszystkich lepienie bałwana? Wprost usiana pogańskimi reliktami jest jeszcze nie tak dawno pogardzana kultura ludowa. W swoim kanonicznym dla ba- dań nad pogańską Słowiańszczyzną dziele „Mitologia Słowian” Aleksander Gieysztor potencjał tradycyjnej kultury ujął następu- jąco: „W nadziejach na wzbogacenie na- szego plonu badawczego góruje dziś kul- tura ludowa, ów do dziś żywy, a w każdym razie niezbyt dawno uchwycony i opisany przez naukę relikt świadomości społecz- nej. (…) Dzięki innym badaczom, zwłasz- cza etnografom, przedstawicielom antro- pologii kulturowej i semiotyki, doceniamy religioznawczy walor kultury ludowej, któ- ra także już wchodzi do warsztatu history- ka religii. Każdego, kto bliżej się z nim ze- tknie, folklor zdumiewa i olśniewa praw- dziwie długim trwaniem mitów ukrytych w obrzędach, bajkach, przysłowiach, na- zwach osobowych i miejscowych, a cza- sem – zbyt rzadko wśród Słowian – w epi- ce ludowej” 3 . Życie potoczyło się inaczej i archeolo- giem nie było mi dane zostać, lecz fascyna- cja odległą przeszłością trwa nadal. Budo- wały ją lektury Jasienicy, Gieysztora, Labu- dy, Łowmiańskiego, ale też Mickiewicza, Słowackiego, Kraszewskiego, Gołubiewa, a nawet Kossak-Szczuckiej – choć z za- strzeżeniem, że jej książki trzeba czytać przez antynacjonalistyczne okulary. Jeże- li dodać do tego jeszcze wizję plastycz- ną tej epoki autorstwa Grzegorza Rosiń- skiego, której dał wyraz w swoich legen- darnych komiksach na łamach pisma „Re- lax” czy seriach „Legendarna historia Pol- ski” i „Thorgal” oraz tak sugestywne dzieła filmowe, jak „Aleksander Newski” Siergie- ja Eisensteina, „Andriej Rublow” Andrie- ja Tarnowskiego czy oczywiście „Krzyża- cy” Aleksandra Forda, to z wszystkich tych utworów wyłoni się wizja może nie cał- kiem spójna, lecz fascynująca, bardzo pla- styczna i ogromnie w swej otwartości na kolejne interpretacje i odkrycia inspirująca. Otrzymujemy zbiór dzieł, jakie zawładnę- ły wyobraźnią wielu osób – aż dziw bierze, że niektóre z nich uczyniły z tej wizji ide- ologiczny oręż. Cały ten przydługi wstęp osobisty po- czyniłem, by wskazać, że niniejszy temat jest mi szczególnie bliski i … bolesny. Dla- czego bliski – napisałem powyżej, a czemu bolesny, postaram się opisać dalej. Słowiańskie nadużycie M ARCIN K ORNAK Tekst zacznę może od wątku osobistego. Jak daleko sięgam pa- mięcią, moim największym marzeniem i jedynym branym pod uwagę planem życiowym było to zostanie archeologiem. Choć bar- dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio- wieczna historia Polski, czyli na naszych terenach okres pomiędzy VI a XII wiekiem. Rys. Witold Popiel NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Ten obszar czasowy intryguje nie tylko z powodu swojej przełomowości i ta- jemniczości zrodzonej między inny-

mi wskutek braku źródeł pisanych, ale również ze względu na znaczenie, ważne także dla naszej teraźniejszości. Sedno du-chowych następstw tej epoki następująco ujęła w swojej „Niesamowitej Słowiańsz-czyźnie” Maria Janion: „Może, postępując za niektórymi romantykami, należy przy-puścić, że wiele plemion słowiańskich zo-stało drogą podboju «źle ochrzczonych» i oderwanych siłą od swej dawnej kultu-ry. W tym trzeba szukać ważnych przy-czyn jakiegoś pęknięcia, jakiegoś poniże-nia, jakiejś ułomności odczuwanej przez wieki”1. I dalej: „Twórczość romantyczna

i postromantyczna stale uświadamia ów stan bolesnego zapomnienia czy nierozpo-znania. Objawia się on w swoistej traumie słowiańskiej, poczuciu przynależności do strony słabszych i pokrzywdzonych, znie-wolonych i poniżonych, pozbawionych ja-kiegoś ukrytego dziedzictwa, niesprawie-dliwie zapomnianych i bądź usuniętych na bok, bądź zmiażdżonych przez proces, który określono jako dziejowy postęp”2.

Pamiętam olśnienie i dreszcz na ple-cach, jakie towarzyszyły odkrywaniu na mój prywatny użytek pogańskich reliktów, którymi wciąż stosunkowo mocno nasy-cona jest nasza codzienność, a które są w niej tak głęboko zakorzenione, że nie tyl-ko ich nie dostrzegamy, ale do głowy by

nam nie przyszło, by zastanawiać się nad ich znaczeniem. Któż bowiem – oprócz badaczy kultury – docieka, czemu nie na-leży witać się przez próg, podawać sobie na krzyż rąk przy powitaniu lub dlacze-go przy spełnianiu toastów zwykliśmy trą-cać się kieliszkami, w przypadkach bar-dziej hucznych niedopite krople strząsa-jąc wprost na podłogę? Kogo na co dzień zastanawiają różne konstrukcje językowe w rodzaju „do pioruna” czy „lelum pole-lum” lub zwyczaje – na przykład w dzie-ciństwie praktykowane przez wszystkich lepienie bałwana?

Wprost usiana pogańskimi reliktami jest jeszcze nie tak dawno pogardzana kultura ludowa. W swoim kanonicznym dla ba-dań nad pogańską Słowiańszczyzną dziele „Mitologia Słowian” Aleksander Gieysztor potencjał tradycyjnej kultury ujął następu-jąco: „W nadziejach na wzbogacenie na-szego plonu badawczego góruje dziś kul-tura ludowa, ów do dziś żywy, a w każdym razie niezbyt dawno uchwycony i opisany przez naukę relikt świadomości społecz-nej. (…) Dzięki innym badaczom, zwłasz-cza etnografom, przedstawicielom antro-pologii kulturowej i semiotyki, doceniamy religioznawczy walor kultury ludowej, któ-ra także już wchodzi do warsztatu history-ka religii. Każdego, kto bliżej się z nim ze-tknie, folklor zdumiewa i olśniewa praw-dziwie długim trwaniem mitów ukrytych w obrzędach, bajkach, przysłowiach, na-zwach osobowych i miejscowych, a cza-sem – zbyt rzadko wśród Słowian – w epi-ce ludowej”3.

Życie potoczyło się inaczej i archeolo-giem nie było mi dane zostać, lecz fascyna-cja odległą przeszłością trwa nadal. Budo-wały ją lektury Jasienicy, Gieysztora, Labu-dy, Łowmiańskiego, ale też Mickiewicza, Słowackiego, Kraszewskiego, Gołubiewa,a nawet Kossak-Szczuckiej – choć z za-strzeżeniem, że jej książki trzeba czytać przez antynacjonalistyczne okulary. Jeże-li dodać do tego jeszcze wizję plastycz-ną tej epoki autorstwa Grzegorza Rosiń-skiego, której dał wyraz w swoich legen-darnych komiksach na łamach pisma „Re-lax” czy seriach „Legendarna historia Pol-ski” i „Thorgal” oraz tak sugestywne dzieła filmowe, jak „Aleksander Newski” Siergie-ja Eisensteina, „Andriej Rublow” Andrie-ja Tarnowskiego czy oczywiście „Krzyża-cy” Aleksandra Forda, to z wszystkich tych utworów wyłoni się wizja może nie cał-kiem spójna, lecz fascynująca, bardzo pla-styczna i ogromnie w swej otwartości na kolejne interpretacje i odkrycia inspirująca. Otrzymujemy zbiór dzieł, jakie zawładnę-ły wyobraźnią wielu osób – aż dziw bierze, że niektóre z nich uczyniły z tej wizji ide-ologiczny oręż.

Cały ten przydługi wstęp osobisty po-czyniłem, by wskazać, że niniejszy temat jest mi szczególnie bliski i … bolesny. Dla-czego bliski – napisałem powyżej, a czemu bolesny, postaram się opisać dalej.

Słowiańskie nadużycieMA R C I N KO R N A K

Tekst zacznę może od wątku osobistego. Jak daleko sięgam pa-mięcią, moim największym marzeniem i jedynym branym pod uwagę planem życiowym było to zostanie archeologiem. Choć bar-dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna historia Polski, czyli na naszych terenach okres pomiędzy VI a XII wiekiem.

Rys. Witold Popiel

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 2: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Historia pewnej kradzieży

W piątym numerze „NIGDY WIĘCEJ” opublikowany został artykuł „Skra-

dziona mitologia” autorstwa Henrika Lun-de. Tekst traktował o staroskandynawskich i wikińskich symbolach z epoki pogańskiej przywłaszczonych i „zdekodowanych” zna-czeniowo przez norweską skrajną prawicę. „Mitologia staroskandynawska sławna jest daleko poza historycznymi granicami od-działywania. Środowiska neofaszystowskie i nacjonalistyczne czerpią z niej symboli-kę, nazwy i słownictwo, by stwarzać ob-raz Norwegii jako kraju czystego i białego. Obraz walczącego, przerażającego wikin-ga utożsamiają z własnym wizerunkiem, kreując się na zbawicieli narodu. (…) Sym-bole mają istotne znaczenie dla wszystkich skrajnie prawicowych grup na całym świe-cie. Na przykład runiczny symbol Odali jest jednym z używanych najczęściej. Po raz pierwszy zastosowany został w powo-jennej Norwegii przez nazistowskie organi-zacje w latach siedemdziesiątych. Norwe-scy nacjonaliści interpretują ten znak jako symbol prawa Norwegów do zamknięcia kraju dla obcokrajowców”. Autor w kon-kluzjach tekstu postawił postulaty odzyska-nia skradzionych przez faszystów symbo-li i przywrócenia im pierwotnych znaczeń. Szczęśliwie nie posunął się do karkołom-nych pomysłów rehabilitowania swasty-ki, które zdarzają się tu i ówdzie, nie tylkow środowiskach skrajnej prawicy.

Przy okazji powyższej publikacji naro-dziła się w redakcji „NIGDY WIĘCEJ” idea powrotu do tej tematyki, ale już na grun-cie rodzimym i w znacznie szerszym uję-ciu. Niniejszym pragniemy ten stary po-mysł zrealizować, bo i czas, i atmosfera intelektualna zdają się bardzo mu sprzy-jać. Warto jednak potraktować całe za-gadnienie dużo szerzej niż uczynił to Lun-de. Po pierwsze dlatego, że słowiańska mitologia pogańska praktycznie nie zo-stała utrwalona i nie posiadamy tak silnie jak Skandynawowie zakorzenionej sym-boliki pogańskiej – nie tylko nie znajdzie się w naszym przedchrześcijańskim dzie-dzictwie słowiańskich odpowiedników runów czy dzieł porównywalnych z pie-śniami Eddy, lecz nawet panteon pogań-skich bóstw znany jest zaledwie częścio-wo, a i to dopiero po dziesiątkach lat be-nedyktyńskiej pracy wybitnych badaczy. Drugi powód jest taki, że na dziedzictwie

pogańskiej Słowiańszczyzny nacjonali-styczni i neofaszystowscy szalbierze do-konali tak bardzo głębokich machinacjii fałszerstw, że trudno byłoby to opisać na zaledwie kilku stronach. Po trzecie wresz-cie, zakłamaniu podległa nie tylko sło-wiańska tradycja pogańska, ale samo po-jęcie Słowiańszczyzny jako takiej.

Słowiańszczyzna nadużyta

Pogańska Słowiańszczyzna jest od lat obiektem ideologicznych nadużyć i ma-

nipulacji, by nie powiedzieć profanacji. Jako że bardzo mało zachowało się na jej temat tekstów źródłowych, a dzięki tym, które przetrwały, od niepamięci ocalały jedynie okruchy religii, mitów i historii, przedchrześcijańskie dziedzictwo naszego narodu stało się zajmującym obszarem nie tylko dla różnej maści fantastów i „waria-tów”, ale także wyrachowanych ideologów próbujących eksploatować ją jako pole no-wego nacjonalistycznego mitu. Dostrzega-ją w nim narrację, w której można by loko-wać i odreagowywać nacjonalistyczne fo-bie i kompleksy.

Owo nadużycie ma swoją bogatą hi-storię i dużo mniej bogatą literaturę – choć oczywiście nie zalicza się do żadnej terra incognita, a co najwyżej nie stanowi tema-tu bardziej powszechnej refleksji. W ostat-nich czasach zaczyna się to jednak zmie-niać, co jest wynikiem dwóch przeciw-stawnych przyczyn. Jedna z nich to ukaza-nie się wzmiankowanej już „Niesamowi-tej Słowiańszczyzny”, prawdziwie wielkie-go dzieła Marii Janion. Drugiej przyczyny można upatrywać w wyraźnym wzroście aktywności środowisk neopogańskich neo-faszystów i jego medialnej recepcji.

Skrajnie prawicowe zawłaszczenie i za-kłamanie mitu słowiańskiego przebie-ga głównie dwutorowo. Starsze, pansla-wizm4 (często mylone ze słowianofil-stwem5, które pierwotnie było projek-tem dziewiętnastowiecznych elit intelek-tualnych carskiej Rosji, działających pod egidą cara Mikołaja I), mimo że zrodzone w Czechach, odbywa się głównie pod znakiem rosyjskiego imperializmu i nacjo-nalizmu. Drugą manipulacją jest młodszy o kilkadziesiąt lat i współcześnie popular-niejszy faszystowski neopoganizm, koja-rzony głównie z przedwojenną ideą za-drugi – „rdzennej”, pierwotnej, słowiań-skiej wspólnoty rodowej – autorstwa Jana Stachniuka Stoigniewa.

Maria Janion tę dwutorowość opisuje następująco: „Rozumiem obawy, zwłasz-cza jedną, polską: przypisanie do Sło-wiańszczyzny budzić może posądzeniao «słowianofilstwo» czy «panslawizm», pojmowany jako podporządkowanie się rosyjskiemu imperializmowi, który masko-wał się zawsze hasłem «jedności słowiań-skiej» i działał pod szyldem: «My, bra-cia-Słowianie». Problem Polska – Rosja objawia się tu w całej swej jątrzącej oka-załości. (…) Druga obawa łączy się z fak-tem, że każdy mit etniczny, mit plemien-nej tożsamości staje się łatwo pożywką na-cjonalizmów i żerem faszystów. Tak jest na przykład w przypadku przedwojennej idei «rodosławizmu» – łączącego naród i rasę – w ujęciu «Stacha z Warty», rzeźbiarza

Stanisława Szukalskiego, twórcy do dziś znajdującego zwolenników znaku TOP-ORŁA jako godła Polski, godnego «MłodziRodosławiańskiej» (rasistowsko-nacjonal-nej). Do dziś również popularne są w śro-dowiskach narodowo-radykalnych idee Jana Stachniuka, który przed wojną sfor-mułował ideologię zadrugi – wspólnoty rodowej stanowiącej wzór dla przyszłej wspólnoty narodowej”6.

Koncepcje tworzone dla potrzeb współczesnych graczy politycznych, nad-miernie wykorzystujące kategorię sło-wiańskości, zazwyczaj nie mają z nią samą wiele wspólnego i są jedynie wy-godną fasadą. Pierwszym nadużyciem jest kompletna ahistoryczność tych „przemy-śleń” – na przykład znajdują się w nich odwołania do na poły legendarnej rzeczy-wistości sprzed ponad tysiąca lat, uzasad-niające idee powstałe w połowie XIX wie-ku. Cóż bowiem mają ze sobą wspólne-go świeżo jednoczona zbiorowość ple-miennych państewek słowiańskich, zwa-na dopiero z historycznej perspekty-wy Polską Piastów, oraz endekopodob-ny stosunek do narodowości? Zwłasz-cza że „polskość” piastowska stanowi-ła byt otwarty na inne etnosy, religie i ję-zyki. Przez wieki przyciągała do siebiei pokojowo współżyła z przedstawiciela-mi dziesiątków z nich, dostrzegając w tensposób szansę na wzbogacenie i wzmoc-nienie państwa. W zasadzie aż do kontr-reformacji i wygnania z Polski arianw 1658 roku praktyka zapraszania i osie-dlania „elementu” napływowego oraz po-szukiwania siły w różnorodności była ce-chą niezmienną polskiej polityki państwo-wej. Zarzucenie takiego postępowania w ścisły sposób wiąże się z upadaniem i końcem I Rzeczypospolitej. Wpasowy-wanie tej rzeczywistości w ograniczającą koncepcję narodu jako wspólnoty budo-wanej na jedności etnicznej razi fałszem i sztucznością. I jest do niej kompletnie nieprzystawalne, podobnie jak ksenofo-bia, nacjonalizm, szowinizm czy rasizm – podstawowe składowe idei odwołują-cych się do pogańskiego Słowiaństwa jako „czystej” etnicznie Arkadii spojonej hero-iczną religijnością.

Wizja słowiańskiej religii budowana w narodowo-neopogańskich projektach jawi się przede wszystkim jako ideologicz-na pięść wymierzona w judeochrześcijań-skie koncepcje miłosierdzia, pokory, miło-ści każdego bliźniego oraz nadstawiania drugiego policzka i stanowi zazwyczaj ich mniej lub bardziej wysublimowaną antyte-zę. I to kolejne już nadużycie, gdyż czym-kolwiek w swej istocie była pierwotna re-ligia Słowian, z całą pewnością nie kształ-towały jej podszyte antysemityzmem kom-pleksy.

Nie mniej naciąganym pomysłem jest tworzenie z pobratymstwa językowo-et-nicznego narodów słowiańskich główne-go powodu do budowania przez nie jakiejś wydumanej wspólnoty – gdy w rzeczywi-stości „bratnie narody słowiańskie” często są dla siebie najbardziej zapiekłymi wroga-mi. To samo dotyczy sytuacji, kiedy iden-tyczne argumenty wysuwa się jako legity-mację dla „naturalnego” przywództwa Ro-sji nad resztą słowiańskiej rodziny.Toporzeł

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 3: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Panslawizm i słowianofilstwo

Historia tej koncepcji politycznej sięga bezpośrednio przełomu romanty-

cznego, który wśród swoich postulatów programowych niósł między innymi tak-że kult swojskości, ludowości czy głębo-kie zamiłowanie do legendarnych prapo-czątków poszczególnych narodów. Idee te zrodziły na gruncie polskim genialne dzieła literatury – Mickiewicza, Słowa-ckiego i Krasińskiego czy przełomowe do-konania naukowe Zoriana Dołęgi Choda-kowskiego (Adama Czarnockiego), które-go Paweł Jasienica uznał za pierwszegow historii Polski archeologa7, zaś Maria Ja-nion poświęciła mu cały rozdział swojej „Niesamowitej…”8 – a jednocześnie to-wiańszczyznę, mesjanizm i słowianofil-stwo, w nieco dalszym planie także na-cjonalizm.

Tendencja odwoływania się do sło-wiańskości i szukania w niej inspiracji kul-turowo-artystycznych, pierwotnie obojętna ideologicznie, już w latach 30. XIX wieku zaczęła być przekuwana przez krzewicie-li imperializmu rosyjskiego na zwartą, kon-serwatywną doktrynę polityczną o silnym zabarwieniu antyokcydentalistycznym (an-tyzachodnim)9.

Rosyjski ruch słowianofilski inspiro-wał, częściowo też sponsorował, powsta-nie i rozwój panslawizmu jako idei stric-te politycznej. Miała ona wiele różnych tendencji i mutacji, ale wszystkie odła-my zgodnie zakładały (w dużym skrócie) zjednoczenie ludów słowiańskich w jed-nej federacji, której przewodziłaby Ro-sja. Bardziej skrajne odłamy panslawizmu postulowały nawet obligatoryjną konwer-sję na prawosławie (to niejako „natural-ne” wobec starej rosyjskiej idei Moskwy jako Trzeciego Rzymu), a nawet język ro-syjski w roli wspólnego komunikatora. Po-litycznie ostrze panslawizmu wycelowane było przeciwko upadającemu Imperium Otomańskiemu – stąd jego popularność wśród Słowian Południowych, zwłaszcza prawosławnych (między innymi w pansla-wizmie tkwią korzenie współczesnej pro-rosyjskości Bułgarów i Serbów) – oraz Ce-sarstwu Habsburskiemu. Z tej drugiej przyczyny panslawizmem najgłębiej za-chłysnęły się Czechy.

Pod koniec XIX wieku panslawizm uległ erozji, z której wyłoniła się neoslawi-styczna fronda. Odrzuciła ona koncepcję skrajnej rosyjskiej dominacji, zachowując jednak prorosyjski trzon ideowy.

Panslawizm i jego późniejsze mutacje,z oczywistych wobec powyższego przy-czyn, wśród Polaków zyskały najmniej zwolenników. Trudno spodziewać się po naszych przodkach szczególnej prorosyj-skości, zwłaszcza w sytuacji kiedy – ponie-waż to Cesarstwo Rosyjskie było głównym zewnętrznym sprawcą upadku I Rzeczypo-spolitej – najbardziej cierpieli pod jarzmem caratu, podczas gdy w austro-węgierskiej Galicji cieszyli się stosunkowo dużą auto-nomią, a Turcję widzieli raczej jako sojusz-nika w walce z rosyjskimi prześladowania-mi (głównie z rusyfikacją) niż jako złowiesz-czą tyranię. Wspomnieć można w tym miej-scu casus Legionu Polskiego Adama Mic-kiewicza czy przypadek Józefa Bema, któ-ry, szukając w Turcji oparcia dla polskich dążeń niepodległościowych, został feldmar-szałkiem armii tureckiej, przeszedł na islam (z nim uczyniło to ponad 6000 Polaków)i zmienił nazwisko na Murad Pasza.

Promoskiewski spadek

Największym paradoksem panslawizmu jest to, że na naszych terenach orędo-

wała za nim głównie Endecja z naczelnym ideologiem Romanem Dmowskim, czy-li opcja polityczna najgłośniej mówiąca o dumie i honorze narodowym, patrioty-zmie, polskości. Dmowski i jego poplecz-nicy wzięli udział w neoslawistycznym Kongresie Słowiańskim w Pradze w 1908 r. Ta prorosyjska wolta i jej mgławicowe cele były szokiem dla wielu starych endeków, co spowodowało, iż w latach 1907-1909z Ligi Narodowej odeszło około jednej pią-tej członków, a wiele sfederowanych orga-nizacji zerwało z nią kontakty.

Wszelako jedną z cech współczesnych partii neoendeckich stała się ich prorosyj-skość. Stanowi to niewątpliwy spadek po panslawizmie dmowszczyzny. Skrajnie pro-moskiewskie stanowisko znajduje swój wy-raz także w jawnej niechęci nawet wobec niepodległości Białorusi i Ukrainy. Wystar-czy wspomnieć chłodną rezerwę – podszy-waną niechęcią czy może nawet wzgardą – z jaką środowiska nacjonalistyczne od-niosły się do Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie. Nie dotyczyło to wyłącznie Ligi Polskich Rodzin, ale również Ruchu Ka-tolicko-Narodowego Antoniego Maciere-wicza, którego lider zarzuca wszystkim na prawo i lewo prorosyjską kolaborację. Wy-starczy jednak wspomnieć kabaretową nie-co postać Antoniego Stryjewskiego, posła RKN z Wrocławia, który z trybuny sejmo-wej protestował przeciwko „kryptoreklamie pomarańczy” – chodziło mu o symboliczne eksponowanie tych owoców w geście soli-darności w trakcie pomarańczowych pro-testów na kijowskim placu Niepodległościw listopadzie 2004 r.

Symbolicznym wręcz przejawem tych fobii był protest wielkopolskiej grupy Mło-dzieży Wszechpolskiej przeciwko przyzna-waniu stypendiów studentom z Białorusi (patrz: Marcin Kornak „Młodzież Wszech-polska u władzy”, „NIGDY WIĘCEJ”, nr 15,

lato 2006 – dop. red.). Jeszcze bardziej ka-rykaturalnych kształtów przybiera ta ten-dencja na łamach tygodnika „Myśl Polska”, na stronach którego Ukraina postrzegana jest niemal wyłącznie przez pryzmat nacjo-nalistycznych czystek na Kresach Wschod-nich w czasie II wojny światowej.

To niewolnicze trwanie przy podszytej panslawizmem prorosyjskości nie zaskaku-je – mizerię intelektualną współczesnych spadkobierców Dmowskiego dostrzegają nawet jego niektórzy „wyznawcy”. Nie po-zostaje zatem tym środowiskom wiele wię-cej niż ciągła, „lunatyczna” reprodukcja pomysłów naczelnego ideologa.

Taka tendencja jest jedną z odpowiedzi na pytanie, z pozoru zaskakujące, dlacze-go w sumie tak gładko przebiegało współ-życie różnej maści powojennych ende-ków i postendeków z komunistycznym re-żimem PRL. W tym miejscu warto przywo-łać kilka przykładów. Chociażby przed-wojennego faszysty Bolesława Piaseckie-go (wodza ONR „Falangi”), który szybko, bo już w 1944 roku, znalazł wspólny ję-zyk z katem 16 przywódców Polski Pod-ziemnej – generałem NKWD Iwanem Sie-rowem. Zaowocowało to wkrótce gremial-nym przedzierzgnięciem się faszystowskie-go Obozu Narodowo-Radykalnego w po-wojenne Stowarzyszenie „Pax”.

Innym dobrym przykładem jest postę-powanie kolejnego hiperpatrioty Ryszarda Bandera: w odróżnieniu od rozmaitych Ku-roniów, Michników i Niesiołowskich, przez lata tkwiących jak pączki w maśle w więzie-niach Białołęki czy Rawicza, mężnie znosił cierpienia w ławach poselskich Sejmu PRL VIII i IX kadencji, piastując mandat z ramie-nia Polskiego Związku Katolicko-Społecz-nego¸ którego był wiceprzewodniczącym.

Można by jeszcze długo wymieniać podobne fakty. Jan Dobraczyński na czele legitymizującego stan wojenny Patriotycz-nego Ruchu Odrodzenia Narodowego, Maciej Giertych w pełniącej identyczne funkcje Radzie Konsultacyjnej przy Prze-wodniczącym Rady Państwa PRL Wojcie-chu Jaruzelskim, Zjednoczenie Patriotycz-ne „Grunwald” dowodzone przez Bohda-na Porębę czy bliski mu ideowo Ryszard Filipski, współautor tzw. listu 2000 (od liczby podpisów) – publicznej odezwy, skierowanej w 1976 r. do KC PZPR, wzy-wającej do zajęcia radykalnego stanowiska wobec opozycji demokratycznej.

Pewnie silniejszej przyczyny tej sym-biozy można upatrywać w nienawiści wo-bec „Żydów z KOR-u”, ale braterska więź ze Związkiem Radzieckim, który w oczach części peerelowskich nacjonalistów był swego rodzaju inkarnacją imperium ro-syjskiego, też mogła stanowić jeden z po-mostów między dwiema tak zdawałoby się różnymi stronami.

Panslawizm postradziecki

Współcześnie prorosyjskie słowianofil- stwo nie zalicza się, mówiąc delikat-

nie, do dominujących czynników w pol-skiej rzeczywistości społecznej, ale ciągle jeszcze znajduje sporo reprezentantów ide-owych. Jednym z bardziej zagorzałych jest Bolesław Tejkowski i jego Polska Wspólno-ta Narodowa. Ten dziś już nieco zapomnia-Roman Dmowski

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 4: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

ny polityk skrajnej prawicy i założona przez niego w 1990 roku PWN (wcześniej Polska Wspólnota Narodowa – Polskie Stronnic-two Narodowe, a pierwotnie Polski Zwią-zek Wspólnoty Narodowej) byli głównymi w Polsce lat 90. eksponentami skrajnie anty-semickiego nacjonalizmu, powszechnie ko-jarzonymi głównie z rekrutowaniem sympa-tyków wśród przeżywającej swoje apogeum subkultury nazi-skinów. Pod koniec dekady Tejkowski ograniczył eksponowanie retory-ki antysemickiej, poszukując antidotum na wyjście z politycznego marginesu w osten-tacyjnym panslawizmie i prorosyjskości.

Przedstawiciele PWN już w 1991 roku w Leningradzie uczestniczyli w powoła-niu międzynarodowej organizacji Sobór Słowiański – zbioru podobnych do swojej partii skrajnie prawicowych i ksenofobicz-nych ugrupowań ze wszystkich słowiań-skich krajów Europy. W 1996 roku prze-kształcił się on w Sobór Wszechsłowiań-ski. Wieloletnia zastępczyni Tejkowskiego, Barbara Krygier, została przedstawicielką polskiego oddziału regionalnego Soboru, który w 1998 roku został przemianowany na Polski Komitet Słowiański.

Oprócz PKS istnieją także konkuren-cyjne wobec niego Międzynarodowe Fo-rum Słowiańskie, którego polskim reprezen-tantem jest Mieczysław Janosz, oraz blisko związana z Forum równie marginalna partia pod nazwą Związek Słowiański10. Przewod-niczy mu Włodzimierz Rynkowski, ale opi-nii publicznej lepiej znani są jego dwaj pro-minentni działacze: Janosz i Zbigniew Wi-taszek, były poseł Samoobrony. Ciekawszą postacią w tym gronie jest Mieczysław Ja-nosz. Należał do współpracowników Służ-by Bezpieczeństwa, a w latach 70. wrazz dwoma braćmi był zamieszany w niesław-ną Akcję „Żelazo” – szpiegowsko-kryminal-ną aferę rozpętaną przez najwyższe kręgi policji politycznej PRL. Stało się o nim gło-śno pod koniec lat 90. z okazji szeregu wy-stąpień antysemickich. Najbardziej znane miało miejsce we wrześniu 1999 roku na oświęcimskim Żwirowisku, gdzie właśnie Janosz – jako szef Stowarzyszenia Ofiar Wojny – do spółki z Kazimierzem Świto-niem rozpętali tzw. „wojnę o krzyże”.

Cała ta organizacyjna gmatwanina, od-mieniająca przez wszystkie przypadki wy-raz „słowiańskość”, łączy się w uwielbie-niu dla rosyjskiego szowinizmu i w nie-nawiści do „żydowskich wynalazków”: NATO i Unii Europejskiej. Wystarczy od-notować, że rosyjskim przedstawicielem na organizowanej przez PWN w 1992 ro-ku Krakowskiej Konferencji Bezpieczeństwa i Rozwoju Słowiańszczyzny był szef szowi-nistycznej Komunistycznej Partii Rosji Gie-nadij Ziuganow – i wszystko staje się jasne.

Równie dobre kontakty budowane na fundamencie wspólnej słowiańskości miał z rosyjskimi szowinistami inny neofaszysta – Janusz Bryczkowski, lider Polskiego Fron-tu Narodowego, który w 1994 roku spon-sorował przyjazd do Polski Władimira Ży-

rinowskiego. Szef Liberalno-Demokratycz-nej Partii Rosji chodził wówczas w „glorii” głównego rosyjskiego faszysty i bardzo sta-rał się zasłużyć na ten tytuł. Nie inaczej za-chowywał się też jego polski promotor, kie-dy wielokrotnie szokował opinię publiczną wypowiedziami w rodzaju: „Demokrację należy zastąpić dyktaturą opartą na faszy-zmie” czy też: „Jestem narodowym socja-listą i podejmuję z tym żydowskim syste-mem walkę, o jakiej się jeszcze nie śniło w całym kraju”. Walkę tę miał podjąć za-łożony przez Bryczkowskiego Legion Pol-ski – regularna faszystowska bojówka, re-krutująca członków spośród nazi-skinów.W 1994 r. po obozie szkoleniowym Le-gionu nad jeziorem Śniardwy trzech jego członków przeprowadziło w Legionowie „akcję oczyszczania miasta z elementu nie-pełnowartościowego”. Ofiarą czystki padło ponad dwudziestu ciężko pobitych bez-domnych, w tym dwóch śmiertelnie. Wy-darzenia te zakończyły istnienie bojówki,a w rok później również PFN-u, oraz pu-bliczną aktywność Bryczkowskiego. Nie-stety, nie został on uznany przez sąd za winnego podżegania do zbrodni. Warto dodać, że Bryczkowski był w połowie lat 90. jednym z najbliższych współpracowni-ków Andrzeja Leppera. Przez pewien czas piastował nawet funkcję jego zastępcy w Samoobronie. Pamiętne były w tamtym czasie konferencje prasowe Samoobrony, na których Bryczkowski zasiadał u boku Leppera uzbrojony w myśliwski sztucer.

Euroazjatyzm– panslawizm XXI wieku?

No właśnie: Samoobrona... Gdyby za- pytać osoby mniej interesujące się po-

lityką o najbardziej prorosyjską partię we współczesnej Polsce, na pewno najczę-ściej wskazywałyby właśnie na ugrupowa-nie Leppera. Prorosyjskość czy nawet ru-sofilizm nie stanowią same w sobie cechy programowej, którą należałoby w jakikol-wiek sposób stygmatyzować, jednak w wy-padku tej formacji za deklarowaną dbało-ścią o dobre kontakty z Rosją kryje się cały kompleks podejrzanych więzi oraz zakuli-sowych i dwuznacznych kontaktów ze śro-dowiskami o w większości mocno niecie-kawej proweniencji.

Rzeczona „prorosyjskość” w przypadku Leppera i jego współpracowników manife-stuje się w całej serii wystąpień legitymizu-jących wszelkie poczynania budujące po-zycję Rosji w roli wszechsłowiań-skiego hegemo-na. Wystarczy wspomnieć ak-tywność człon-ków Samoobro-ny w roli obser-watorów wybor-czych w Rosji, na Białorusi czy w Naddniestrzu i ich werdykty w stu procentach zgodne z wiel-komocars two-wymi interesami Kremla.

Oprócz samego pryncypała szczegól-ną gorliwością w tych działaniach wy-różnia się Mateusz Piskorski. Ten były nazi-skin, fan NSBM (Narodowo-Socjali-styczny Black Metal), wydawca neonazi-stowskich pism „Odala” i „Wedera” oraz działacz neofaszystowsko-neopogańskiego Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultu-ry „Niklot”, wykorzystuje oba sposoby za-kłamywania tradycji słowiańskiej. Z jednej strony odwołuje się do panslawizmu hodo-wanego przez imperialny szowinizm rosyj-ski11, z drugiej – sięga do pomysłów z ob-szaru „łopatologicznego” neopoganizmu (uzasadniony byłby tu chyba cudzysłów), który jest jedynie ekscentrycznym sztafa-żem, atrakcyjną scenografią dla projektów „donarodowienia narodu”.

Piskorski (do neopoganizmu w jego wy-daniu jeszcze wrócimy) obecnie należy do wyznawców idei tworzonych przez Alek-sandra Dugina – popularnego „wśród neo-faszystów współtwórcę rosyjskiej imperial-nej ideologii nacjonalbolszewizmu”12. Pro-paguje też poglądy Walerija Korowina, ide-ologa ekstremistycznego Ruchu Eurazjatyc-kiego. W maju 2005 r. po wizycie w Mo-skwie został nawet przedstawicielem Eura-zjatyckiego Związku Młodzieży w Polsce.

Jedną z mutacji polskiego EZM jest Sojusz Słowiański, marginalna organiza-cja, która 22 sierpnia 2008 roku pod amba-sadą rosyjską w Warszawie manifestowa-ła poparcie dla rosyjskiej polityki w cza-sie konfliktu z Gruzją. Aktywną rolę w SS pełni oczywiście Piskorski – biorąc udział w warszawskiej demonstracji, wpisał się w lokajską tradycję Samoobrony: legitymizo-wania wszelkich poczynań wielkoruskiego nacjonalizmu.

Okruchy pogańskiego dziedzictwa

Problemem, nie tylko dla neopogan, jest deficyt twardych faktów na temat naj-

starszej religii Słowian. Pisał o tym we wspomnianej już „Mitologii słowiańskiej” Aleksander Gieysztor: „Znajomość sło-wiańskiej tradycji religijnej w dobie sta-rożytnej i wiekach średnich pozostaje peł-na luk. (…) W obrazie, jaki zawdzięczamy historykom, filologom i archeologom, któ-rzy dzielą się odpowiedzialnością za wy-kład religii słowiańskiej prawie od począt-ku krytycznej pracy nad nią, mamy przed sobą zbiór poglądów tylko fragmentarycz-nych, spostrzeżeń różnej wagi i słuszności, rozproszonych, nierzadko sprzecznych”13.

Logo partii Związek Słowiański

Prorosyjska manifestacja Sojuszu Słowiańskiego, Warszawa, 22.08.2008 r. Drugi od lewej Mateusz Piskorski.

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 5: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Podziela tę opinię inny wybitny ba-dacz zagadnienia, Henryk Łowmiański,w już dziś klasycznej pracy: „W religii Sło-wian jest bardzo daleko do pełnego odbicia źródłowego. L. Niederle stwierdzał fakt no-toryczny, gdy pisał: «O słowiańskiej religii mamy wprawdzie szereg starych wiadomo-ści, ale są one tak ubogie, że w istocie wie-my (o niej) mało. Nie można ich porówny-wać z bogactwem źródeł do mitologii ger-mańskiej albo galijskiej, greckiej albo rzym-skiej, nie mówiąc już o indyjskiej»”14.

Z powodu tych wszystkich luk i braków w stanie naszej wiedzy religia i mitologia słowiańska podlegają licznym przeina-czeniom, spekulacjom i nadużyciom. Nie można mówić o jakiejś specjalnej szkodli-wości takich zabiegów – dopóki nie kryje się za tym zamysł polityczno-ideologiczny, zwłaszcza w przypadku ideologii skrajnie szowinistycznych czy rasistowskich.

Nacjonalistyczny neopoganizm

Kolejność tych dwóch określeń nie jest przypadkowa. Dla projektów neopo-

gańskich, na których pragnę się w tym miej-scu skupić, aspekt religijno-mistyczny – o ile w ogóle obecny – to jedynie teatralizowana otoczka dla quasi-rytualnej maskarady lub ewentualnie pewien postulat transcenden-talny, balansujący w najlepszym razie na granicy indywidualnego „chciejstwa”. Dla twórców tych projektów tak naprawdę liczy się tylko ich trzon „narodowy”, jedynie w ce-lach czysto utylitarnych czy wręcz ornamen-tacyjnych wydobywający kwestię pogań-skiego politeizmu słowiańskiego ze sfery zbiorowej nieświadomości.

Najlepszą ilustrację stanowi opiniaAntoniego Wacyka, jednego z głównych przedstawicieli „Zadrugi” (faszyzująco-neopogańskiej organizacji przedwojen-nej), kronikarza i biografa Jana Stachniu-ka – jej twórcy: „Są i tacy, którzy roją o ja-kimś neopogaństwie, o wskrzeszeniu kultu starożytnych bogów słowiańskich. Bałwa-ny zostawmy bałwanom. Do starożytności słowiańskiej sięgamy nie po to, by wskrze-szać prymitywne wierzenia, odświeżać for-my dawno już zamarłe; zwracamy się do naszej pogańskiej przeszłości jako do ko-lebki duchowej dlatego, że w naturalizmie pierwotnej Słowiańszczyzny widzimy pra-widłowy, zdrowy etap historycznego roz-woju polskiego człowieka”15.

Okres, który przyniósł prawdziwy wykwit tego typu konstrukcji, trwał kil-ka dekad: od ostatniej ćwierci XIX wie-ku do końca II wojny światowej. Złoży-ły się na to dwa główne czynniki: kształ-towanie się narodów europejskich na ba-zie etnicznej i rodzenie się państw naro-dowych oraz owoce rewolty romantycznejz jej wzmiankowanymi już ideami. Oczy-wiście, nie dotyczy to jedynie Polski,a praktycznie całej Europy. Wystarczy wspomnieć, że w samych Niemczech na fundamencie takich koncepcji, ogólnie określanych jako volkistowskie, wyrósł na-zizm i jego zbrodnie. Posłużmy się w tym miejscu dłuższym cytatem: „Nowy Zakon Templariuszy – Ordo Novi Templi (ONT) należał do takich neogermańskich ruchów religijnych, które usiłowały nadać charak-ter aryjski wierzeniom chrześcijańskim.

(…) Jörg von Liebenfels określał swój ruch jako «aryjsko-chrześcijański». (…) Z du-żym prawdopodobieństwem Hitler nie tyl-ko znał osobiście von Liebenfelsa, ale prze-jął od niego wiele teorii. Nie można posą-dzać wszelkich współbojowników ONTo autorstwo ideologii NSDAP czy SS Him-mlera. Ich wina polega na czymś innym. Razem z innymi – wyznawcami aryjsko-ści, rasowo religijnymi, szowinistami naro-dowymi, marzącymi o powrocie do «praw-dziwej germańskości» – przygotowali grunt tak, że rasowa eksterminacja tysięcy ludzi odbyła się niemal bez sprzeciwów. Znisz-czyli oni moralny próg istniejący w cywili-zacji Zachodu, który zabrania zabijać nie-winnych. Stworzyli klimat, w którym mord na ludziach «innej» – «gorszej» rasy stał się faktem odczuwanym jako obojętny lub na-wet dopuszczalny”16.

Na gruncie polskim chronologicznie pierwsza grupa nacjonalistyczno-neopo-gańska to powstały w 1929 roku Szczep Ro-gate Serce, założony przez Stanisława Szu-kalskiego, który ukuł rasowo-narodową ideę rodosławizmu. Zakładała radykalne odrzu-cenie całej tradycji judeochrześcijańskiej, oczywiście także z pobudek antysemic-kich, i całkowitą zmianę modelu polskości – na bazie pierwotnej słowiańskiej wspól-noty rodowej i jej „rdzennej” siły. Szukalski był ekscentrycznym artystą (rzeźbiarzem) – swoim wyznawcom, głównie plastykom, nakazywał odrzucenie imion z chrztu i po-sługiwanie się wymyślonymi przez siebie „mianami” (Ładomir, Pracowit, Słońcesław czy Kurhanin), postulował też na przykład na łamach organizacyjnego pisma „Krak” rezygnację z nazwy „Polska”, jako nazbyt skompromitowanej, na rzecz terminu „Sła-wia”17. Był jednak również skrajnym, faszy-zującym ideologiem. I nie można tego fak-tu lekceważyć, gdyż ideologie niosą za sobą konsekwencje – często tragiczne i zbrodni-cze. Szczęśliwie jak dotąd nie zaistniały okoliczności sprzyjające wcieleniu w życie rodosławizmu.

Szukalski zaprojektował też tzw. Topor-ła – „zarazem symbol grupy i postulowane godło państwowe, albowiem «wypchany biały kogut w stylu naturalistycznym nie może być nabrzmieniem (symbolem) Na-rodu» (Stach z Warty «Zew do Młodzi Ro-dosławiańskiej», «Krak», nr 3/1938)”18. Po-stać ta, jeszcze do niedawna zapomnia-na, coraz częściej zaczyna wracać jako „intrygująca artystycznie”. Większość pu-blikacji ideologiczne pomysły Szukalskie-go ujmuje w eufemistyczne opisy. Przykła-dowo, ostatnio wydawnictwo Katolickie-go Uniwersytetu Lubelskiego poświęciło mu monumentalną biografię pióra Lecho-sława Lameńskiego19. Wyraźnie zafascy-nowany twórczością Stacha z Warty au-tor dostrzega co prawda rodzaj jego poli-tycznych uwikłań, przywołując bliskie po-wiązania swojego bohatera z Juliusem Evo-lą, skrajnym włoskim rasistą i nazistą. Coz tego jednak, skoro dorobek tego drugiego relacjonuje w oparciu o zafascynowanego Evolą Zbigniewa Machejka.

Lameński pomija również kult, jakim Szukalski obrósł w kręgach neofaszystow-skich. Recepcję jego myśli w tym środowi-sku ogranicza jedynie do dwóch przypad-ków: „Na początku lat dziewięćdziesiątych

XX wieku w życiu publicznym odro-dzonej Rzeczypo-spolitej, po ponad-pięćdziesięciolet-niej nieobecności, pojawił się ponow-nie Toporzeł Szu-kalskiego. Po pierw-sze jako symbol Przymierza Polskie-go, narodowej orga-nizacji (...). Po dru-gie, jako znak graficzny powstałego we Wro-cławiu wydawnictwa Toporzeł założonego przez Zdzisława Słowińskiego. Jego twórca, zafascynowany w równej mierze niezwykłą osobowością Szukalskiego, jak i Jana Stach-niuka, wydał przede wszystkim trzy książki tego ostatniego oraz wykazał zainteresowa-nie opublikowaniem dorobku literackiego Stacha z Warty, pozostającego dotychczas w rękopisach”20.

Choć Szczep Szukalskiego był grupą o kilka lat starszą, to zarówno ze względu na konsekwencje ideologiczne, jak i skraj-ny fundamentalizm palma pierwszeństwaw tworzeniu zrębów krajowego nacjo-nalpoganizmu należy się wspomnianej już „Zadrudze”. Rafał Pankowski w swo-jej pracy „Gdzie kończy się patriotyzm… Z dziejów polskich grup faszyzujących 1922-1992” opisuje tę grupę następują-co: „Do najbardziej konsekwentnych, eks-tremalnych, jakkolwiek nieznacznych, za-liczał się neopogański ruch «Zadruga» sku-piony wokół nacjonalistycznego tygodni-ka o tej samej nazwie, oznaczającej pra-słowiańską wspólnotę plemienną. «Za-drużanie» oskarżali chrześcijaństwo o ne-gro-semickie pochodzenie i funkcję obce-go instrumentu, paczącego narodowy cha-rakter. Nawiązywali do prastarej «praw-dziwie rdzennej» religijności i obyczajo-wości, podobnie jak pewne elitarne koław nazistowskiej III Rzeszy”21.

Słowa Pankowskiego w pełni potwier-dza świadek opisywanych zdarzeń, Cze-sław Miłosz. W „Wyprawie w dwudzie-stolecie” wspomina zadrużan następu-jąco: „ONR Piaseckiego nie był ruchem najbardziej skrajnym. Grupa «Zadruga», wydająca pismo pod tą samą nazwą, uważała, że tylko oni są prawdziwymi nacjonalistami. Według nich, Naród jest najwyższą wartością, stojącą nad warto-ściami chrześcijańskimi, które w histo-rii Polski oznaczały upadek prawdziwie «słowiańskiego biosu». (...) Polski czy-sto słowiański bios uległ w historii dege-neracji wskutek ideałów społecznej zgo-dy, wskutek lenistwa i błogości. (...) Za-bory były pożyteczne, ponieważ obcym rządom i obcemu kapitałowi Polska za-wdzięczała większą energię i przygoto-wanie do czasów nowych”22.

Znaczący dla opisu postaci Jana Sto-igniewa Stachniuka – lidera i ideologa„Zadrugi” – jest fakt, że w powstałejw 1943 roku pracy „Zagadnienie totali-taryzmu” zarzucił nazistom… niekonse-kwencję we wcielaniu w życie idei naro-dowych, stawanie w pół drogi przez nie-dostateczne ingerowanie socjotechniczne w głębszą sferę duchową społeczeństwai liberalizm (sic!)23.

Jan Stachniuk

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 6: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Nazwa „zadruga” odwołuje się do pra-słowiańskiej wspólnoty rodowej, plemien-nej, opartej na więzach krwi. I właśnie ten plemienno-etniczny aspekt skupiał uwa-gę głównych zadrużan. Stachniuk swoją koncepcję nazywał kulturalizmem – gdyż jej zadaniem była fundamentalna przebu-dowa polskości – i, co zadziwiające, pod-czas pracy mocno inspirował się dziełami czołowych endeków – „Egoizmem narodo-wym i etyką” Zygmunta Balickiego i wcze-snymi pracami Romana Dmowskiego24. Jest to jednak paradoks pozorny – jak długa hi-storia polskiego nacjonalizmu, można wy-mienić dziesiątki i setki przypadków, gdy nawet najbardziej odległe od siebie gru-py zawsze spotykały się na gruncie anty-semityzmu i ten jeden łącznik wystarczył, by zawiązywać sojusze i współpracować.W przywoływanej już pracy Pankowski pi-sze o tym następująco: „Co symptomatycz-ne, drastyczna odmienność wobec Ruchu Narodowo-Radykalnego obnoszącego sil-ne przywiązanie do katolicyzmu nie prze-szkadzała (…) «Zadrudze» za organiza-cję najbliższą ideowo uznawać właśnie… «Falangę». Podobnie stwierdzało pismo «Krak», związane z neopogańską grupką artystyczną S. Szukalskiego «Szczep Roga-te Serce». Warto zwrócić uwagę na – teore-tycznie niemożliwy – fenomen pokrewień-stwa poglądów skrajnych ONR-owców i «Zadrugi». Mówi bowiem wiele na te-mat przedmiotowego traktowania religiiw służbie patologicznych ideologii skrajnie «narodowych»”.

Po wojnie władze stalinowskie zdele-galizowały „Zadrugę”, ale sam Stachniuk opublikował wtedy aż trzy swoje książki programowe25. W 1949 roku trafił do wię-zienia, ale nie z powodu zadrugizmu, któ-rego skrajny antykatolicyzm mógł być ko-munistom na rękę, lecz za antypeerelow-ski memoriał „Tragifarsa Polskiej Rzeczy-pospolitej Ludowej”. Stachniuk nie był jed-nak fundamentalnym antykomunistą. Cie-kawe, że już w początkach istnienia swo-jej organizacji podziwiał industrialny roz-mach i osiągnięcia stalinowskiego kolekty-wizmu. To uznanie zostało odzwierciedlo-ne w programie gospodarczym „Zadrugi”, w którym Stachniuk wysuwał cele wręcz skrajnie modernizacyjne. Z więzienia wy-szedł w 1955 roku, a samo ugrupowanie powróciło już w 1956 – jako nieformalne Stowarzyszenie Intelektualne „Zadruga”.

Idee „Zadrugi” trwały zakonserwowa-ne w puszce PRL-u, by wyskoczyć na świa-tło dzienne wraz z jego upadkiem. Jużw 1989 roku we Wrocławiu Antoni Wacyk powołał do życia Wydawnictwo „Top-orzeł”, którego znak graficzny jest dzie-łem Szukalskiego. Wydawane w nim książ-ki dokumentują historię „Zadrugi”. Trzeba przyznać, że ugrupowanie Stachniuka i je-go doktryna zainspirowały wiele współ-czesnych skrajnie prawicowych środowisk neopogańskich: Zrzeszenie Rodzimej Wia-ry, Narodowy Zespół Koncepcyjno-Studyj-ny, Unię Społeczno-Narodową, Stowa-rzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury „Ni-klot”, Stowarzyszenie Młodzieży Patrio-tycznej „Świaszczyca”, Stowarzyszenie Nacjonalistyczne „Zadruga” i wiele róż-nych luźnych grup nazi-skinów i blackme-talowców. Na początku lat 90. w Toruniu

istniała nawet skinheadzka kapela neopo-gańska Zadruga, która w kilka lat później zmieniła nazwę na NaRa (od narodowy ra-dykalizm) i przeszła na pozycje ultrakato-lickie, stając się zespołem-wizytówką Na-rodowego Odrodzenia Polski. Jego lider, Sławomir Urtnowski, jest obecnie szefem NOP w Toruniu.

Według „Krucjaty łysogłowych”, wy-wiadu-rzeki ze znanymi warszawskimi nazi-skinami, braćmi Borysem i Pawłem Kijanowskimi, który ukazał się w formie książki na początku lat 90., liderem ski-nów neopogan był Jarosław Tomasiewicz – obecnie popularny na skrajnej prawi-cy politolog (Ewa Wilk „Krucjata łysogło-wych”, Niezależna Oficyna Wydawnicza Nowa, Warszawa 1994, s. 71).

Neopoganizm skinheadzki?

Koniec lat 80. i pierwsza połowa 90. stanowiły szczytowy okres aktywno-

ści wspomnianej już kilkakrotnie subkultury nazi-skinów. Ów specyficzny wykwit prze-jawiał się w postaci kilkudziesięciu skin-zi-nów o charakterze neofaszystowskim uka-zujących się wówczas w całym kraju. Re-prezentowały różnorakie odcienie tej ide-ologii, ale w niemal wszystkich obowiąz-kowo znajdował się pełen patosu, nostalgiii specyficznego skinheadzkiego sentymenta-lizmu tekst poświęcony potędze pogańskiej Słowiańszczyzny. Pisany był zazwyczaj pod wpływem lektury „Troi Północy” Zo-fii Kossak i Zygmunta Szatkowskiego – be-letryzowanej historii pogańskiej Słowiańsz-czyzny Zachodniej – i niemal zawsze ilu-strowany wyciętymi z niej mapkami, na któ-rych granice terenów zasiedlanych przez Słowian sięgają Danii i przekraczają Łabę aż do Bambergu i Regensburga.

Ileż wzruszeń i jak wielkiej dumy skin-headzkiemu sercu musiała dostarczyć lek-tura takiego fragmentu: „Karol Wielki za-bezpiecza swe państwo od wschodu, czy-li od Słowian. Buduje linię obronną, umoc-nioną rozmieszczonymi gęsto strażnicamii gródkami o stałej załodze. Owa linia Ma-ginota IX wieku, przecinając kontynent eu-ropejski, oddziela leżące na wschód od niej obszary słowiańskie od ludów mieszkają-cych na zachodzie. Linia ta, zwana serb-ską, Limes Sorabicus, brała początek u wy-brzeży Adriatyku, przechodziła w okolicy dzisiejszego Linzu brzegiem Dunaju zdą-żając do Ratyzbony, stąd do Norymbergi. Od Norymbergi ku Er-furtowi, potem na Bam-berg i Magdeburg, a da-lej wzdłuż biegu Salii Łaby”26. Albo: „Zdoby-ty Hamburg płonie, jak płonęły niegdyś Brenna, Gana, Łączyn i tyle in-nych grodów słowiań-skich. Wojna przeno-si się na lewy, zachod-ni brzeg Łaby. (…) Nie masz już Niemców na ziemiach obodrzyc-kich, wieleckich! Znie-sione arcybiskupstwa hamburskie, magdebur-skie! Zniesione biskup-

stwa starogardzkie, hawelberskie, branden-burskie! Który z biskupów nie zdążył uciec, nagłą śmiercią zginął. Spalone kościoły, rozbite grody. Zdruzgotane dzieło Henryka Ptasznika, Ottona I, Gerona, Billinga…”27.

Część skinzinowych tekstów była zwy-czajnie przepisana lub wręcz wyciętaz mniej lub bardziej naukowych opraco-wań poświęconych tematowi Słowiańsz-czyzny Zachodniej. Stronę ideologiczną przejmowały w tych wypadkach zazwy-czaj tytuły i ilustracje, najczęściej skino-podobnych „rycerzy” i takichż wojów sło-wiańskich, oraz hasła towarzyszące artyku-łom. Z reguły zapowiadały krwawy rewanż na Niemcach i triumfalny powrót Słowian, utożsamianych oczywiście z Polakami, na „prastare zachodnie rubieże”. Równie czę-sto skinzinowi redaktorzy twórczo przetwa-rzali świeżo nabytą wiedzę: „Na terenach na zachód od Odry, czyli wschodnich ob-szarach Niemiec, żyli Słowianie Połabscy. Należeli do nich Obodrzycy, Wieleci, Re-naże. Założyli oni miasto o nazwie Berło, które dzisiaj nazywa się Berlin. Jak łatwo można się domyślić, tamte ziemie są rdzen-nie słowiańskie. Słowianie Połabscy zostali bezlitośnie wymordowani przez Germanów (Niemcy) w nierównej walce, gdyż Germa-nowie sprzymierzyli się z państwem Fran-ków (Francja, Włochy, Niemcy)” („Bez li-tości” nr 1 z grudnia 1993, zin wydawanyw Częstochowie przez skinów ze Słowiań-skiej Armii Wyzwolenia Narodowego).

Jeszcze ciekawszy tekst pod znamien-nym tytułem „Przestrzeń życiowa” umie-ścił w swojej neonazistowskiej gazetce „Front” dzisiejszy prezes TVP, Piotr Far-fał: „Okrucieństwo i odwaga słowiań-skich najeźdźców były szeroko znane ca-łej Europie. To my byliśmy agresorami, a nie niewolnikami i pastuchami tak jak chcą nas przedstawić Żydzi. Tak wówczas jak i dzisiaj byliśmy wojownikami stwo-rzonymi by walczyć. (…) Częściej jed-nak plemiona wieleckie łączyły się tyl-ko okresowo. Nie brakowało także nie-stety wewnętrznych sporów, które pod-sycane przez semickich kupców osłabia-ły siłę państw plemiennych. Syjonistycz-ny rząd, który obecnie grabi Polskę, do-prowadził do tego, że teraz każde dziecko umie wymienić plemiona dzikusów amery-kańskich, a które z nich umie powiedzieć coś o ludach z których powstał ich Naród. Żydzi celowo zacierają nasze dziedzictwo,

Mapka z neonazistowskiej gazetki „Front” (nr 4, 1995) wydawanej przez Piotra Farfała, dzisiejszego prezesa TVP

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 7: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

a przecież bez korzeni się usycha. Nie za-pominajmy naszych wielkich przodków, naszych początków, których integralną częścią są Słowianie Połabscy. Grunwald 1410, Berlin 1945… jaka będzie następ-na data zależy to już tylko od nas. Trze-cia data będzie datą ostatecznego zwycię-stwa” (pisownia oryginalna – dop. red.).

Opisani powyżej Słowianie Zachod-ni to po prostu Polacy, w czym upewnia mapka z granicą zachodniego zasięgu Sło-wian na rzece Wezerze nazywana „Grani-cą Plemion Polskich”. Także w tym nume-rze „Frontu” (nr 4, 1995) ukazał się pięcio-stronicowy tekst poświęcony pogańskim bó-stwom słowiańskim.

Temat przedchrześcijańskiej Słowiań-szczyzny nie był bynajmniej na skrajnej prawicy domeną jedynie skinowskich ga-zetek sprzed kilku lat. Oto w 13/2008 nu-merze tygodnika „Tylko Polska” Leszka Bubla w rubryce „Nieznana historia Pol-ski” ukazał się tekst Stefana Czesława An-dersa „Czasy prasłowiańskie – wędrówki Czecha i Lecha”28. Tekst jest frapujący nie tylko ze względu na to, że stanowi świa-dectwo fascynacji tematem, ale i pozwa-la na pewną podróż w głąb umysłowości autora: „Słowianie poruszają się w sposób uporządkowany. Duże ruchy migracyjne następują czasowo, wielką masą ludzką,w doskonale wybranych momentach… Ja-kiś ślad uporządkowanych działań istnieje i w V wieku i w VI wieku, gdy biją armię Justyniana i wchodzą w koalicję z Awara-mi. I jak się wydaje, dopiero rozproszenie na ogromnym obszarze w VI i VII wieku kończy ten okres pierwotnej koordynacji.I możemy się tylko zastanawiać, co to było i jak funkcjonowało? Jakieś wiodące silne plemię, odgrywające rolę autorytetu dla in-nych? I będące centrum większej federacji? Jakiś pra-parlament słowiańskich plemion, gdzie delegaci ustalali strategię i być może wybierali «wodza wodzów»?”.

Dalej Anders, powołując się na świa-dectwo księdza Benedykta Chmielowskie-go zawarte w wiekopomnych „Nowych

Atenach”, daje pełny zestaw kilkunastu władców polskich do chrztu w 966 roku,z dokładnymi datami urodzin i zgonów…

Zrzeszenie Rodzimej Wiary

Wróćmy jednak do porządku chrono- logicznego. Na początku lat 90. we

Wrocławiu pod wpływem Zadrugi i w ści-słym kontakcie z Wydawnictwem „To-porzeł” zaczęło integrować się środowi-sko, które w 1996 roku zarejestrowano sądownie jako oficjalną grupę wyznanio-wą Zrzeszenie Rodzimej Wiary. Naczel-nikiem Zrzeszenia i jego centralną posta-cią jest Stanisław Potrzebowski alias Stasz-ko z Wrocławia.

Potrzebowski to intrygująca, ale i bar-dzo mroczna postać. Przez długi czas (od początku lat 80.) mieszkał w RPA, gdzie był bardzo aktywny w tamtejszych śro-dowiskach rasistowskich i neofaszystow-skich. Na czas nieobecności, po wyjeździe do Afryki, własne wrocławskie mieszkanie udostępnił na organizacyjny lokal rodzącej się partii swojego wieloletniego znajome-go, Bolesława Tejkowskiego. W Afryce Po-łudniowej Potrzebowski został działaczem Światowego Ruchu Apartheidu oraz Ru-chu Obrony Praw Białego Człowieka, któ-rego filię na początku lat 90. próbował za-łożyć w Polsce. W RPA Potrzebowski na bazie wspólnych poglądów politycznych zaprzyjaźnił się z innym aktywistą ruchu neofaszystowskiego i imigrantem z PRL-u – Januszem Walusiem, który w Wielką So-botę w 1993 roku… zastrzelił Chrisa Ha-niego, jednego z przywódców Kongresu Narodowego, lidera Komunistycznej Partii RPA. Charyzmatycznego Haniego typowa-no na prawdopodobnego następcę samego Nelsona Mandeli. O Potrzebowskim i jego rozlicznych związkach z organizatorami zamachu pisały w 1993 roku tuzy dzien-nikarskie tej miary, co Ryszard Jagielski czy Jerzy Jachowicz29. Niedwuznacznie suge-rowali wówczas, że to właśnie on był jed-nym z ideologicznych mentorów Walusia.

W 1996 roku do ZRW dołączył Zwią-zek Jarotan – grupka neofaszystowskich neopogan z Jarocina, głównie skinów. Stworzyli Oddział Ziemi Wielkopolskiej ZRW. Środowisko to wydawało oficjalne pismo Zrzeszenia pt. „Lechia Stragona”. Jego pośrednią kontynuatorką jest interne-towa Sedruga – Zadruga Rodzimej Wiary, tworzona przez głównego autora „Lechii”, Gorazda Bróg-Bogdanowica. Drugie pi-smo ZRW – „Barbaricum” – wydawał Od-dział ZRW Ślężanie.

W swoich dokumentach programo-wych („Wyznanie Wiary Lechitów”) ZRW deklaruje głęboki ekologizm, kult przod-ków i przyrody, ale także siły („Życie jest walką, jak walka jest życiem”) i skrajny de-terminizm, rodzaj darwinizmu społeczne-go: „Śmierć jednostki była i jest koniecz-ną dla stałego rozwoju gatunku i rodzaju. Naród jest zaś potencjalnie nieśmiertelnyw swej istocie, ciągle odnawiający się”. Przytoczmy jeszcze dwa cytaty: „Lechic-ki naród polski i lechiccy sąsiedzi należą wraz z pozostałymi narodami słowiańskimi do wielkiego rodu aryjskich ludów Europy. Pragniemy odnowić zerwaną przed wie-kami jedność między nami oraz jedność

między naszym pochodzeniem a wyzna-niem, ażeby oprzeć na niej duchowy i ma-terialny byt narodu. POLSKA-LECHIA-SLA-WA-ARYA – to nasze posłannictwo – SŁA-WA im!” („Wyznanie”), a także: „Antyse-mityzm – przeciwstawianie się uzurpacji Żydów, jakoby byli oni «narodem wybra-nym przez Boga», jakoby byli oni «naro-dem wyjątkowym», «narodem fenomenu» powołanym do panowania nad światem”30. ZRW jest też aktywny na forum międzyna-rodowym, współtworząc Zjednoczenie Ro-dzimych Wiar Europy oraz Bałtosłowiań-skie Centrum Informacyjne z siedzibąw Wilnie.

Wzorem swoich zadrużanych proto-plastów ZRW traktuje ową rodzimą wia-rę jako rodzaj wydmuszki ideowej, ponie-waż – z natężeniem godnym modernistów – podkreśla swój racjonalizm, kult postę-pu i rozumu oraz odrzuca koncepcję nie-śmiertelnej duszy. To wszystko każe trak-tować ZRW nie jak związek wyznaniowy, ale grupę pseudopogańskich nacjonalistów z ciągotami rasistowskimi i antysemickimi.

Narodowy ZespółKoncepcyjno-Studyjny

Na początku lat dziewięćdziesiątych w Warszawie zaczęło ukazywać się

pismo „Żywioł”, jedno z pierwszych wy-dawnictw neopogańskich w Polsce. „Ży-wioł” był kolejnym projektem postza-drużanym, o czym świadczyła stylizowa-na w charakterystyczny sposób swastyka (cztery nasuwające się na siebie kwadra-ty) używana przez „Zadrugę”, od pierw-szego numeru znajdująca się w winiecie pisma. Początkowe wydania ukazywały się jako prywatna inicjatywa twórcy pisma, Andrzeja Wylotka. Kolejne firmował już Narodowy Zespół Koncepcyjno-Studyjny.Ciekawostką jest fakt, że Wylotek stwo-rzył NZKS po rozłamie i odejściu Janusza Bryczkowskiego z Polskiego Frontu Naro-dowego, którego był współzałożycielem.

Unia Społeczno-Narodowa

Dużo głośniejsze od NZKS było środo- wisko Unii Społeczno-Narodowej,

które dzięki finansowym możliwościom swojego lidera, Antoniego Feldona, wkro-czyło spektakularnie na scenę politycz-ną (masa ulotek, broszur, naklejek). USN próbowała podłączyć się z antykatolickim przekazem do ówczesnej (lata 1992-1994) fali antyklerykalizmu oraz zdobyć poparcie w kręgach ekologicznych i wśród młodzie-ży alternatywnej. Nieświadomość tych śro-dowisk co do natury USN (zadrużany nacjo-nalizm) trwała krótko i umizgi organizacji, poza nielicznymi wyjątkami (swoje łamy dla USN otworzył krakowski miesięcznik ekologiczny „Zielone Brygady”), zakończy-ły się fiaskiem. Po początkowym sukcesiei następnych kilku latach dość marginalnej działalności aktywność USN zamarła. Do najbardziej charakterystycznych cech ugru-powania należało jej szczególne zaintereso-wanie wojskowością, a zwłaszcza przemy-słem zbrojeniowym. Wynikało to zapewne z biznesowej aktywności protektora i szefa partii, Antoniego Feldona, prezesa efeme-rycznego Stowarzyszenia Przemysłowców

„Żywioł” nr 3, w winietce pisma charakterystycz-na dla nurtu zadrużanego stylizowana swastyka

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 8: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Polskich. Wiceprzewodniczącym USN był znany nam już Andrzej Wylotek – nietrud-no więc zaliczyć go do grona osób najbar-dziej aktywnych na krajowej scenie nacjo-nalnopogańskiej. Natomiast wszelkie ewen-tualne wątpliwości co do charakteru USN rozwiewa wywiad z członkiem Zarządu Krajowego i szefem Sekcji Młodzieżowej, Danielem Miderem, którego udzielił Mate-uszowi Piskorskiemu i wydawanemu przez niego faszystowskiemu skin-zinowi „Wade-ra” (numer 1, 1996). Mider deklaruje w wy-wiadzie otwarcie: „Jesteśmy Polskimi Naro-dowymi Socjalistami”.

W 1997 roku Unia oficjalnie się roz-wiązała, a jej szef w trakcie kampanii do Europarlamentu w 2004 roku pojawił się na listach wyborczych enigmatycznego Ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskie-go „OKO”. OKO to federacja kilkudzie-sięciu marginalnych organizacji i partii na-cjonalistycznych, populistycznych (m.in. związanych ze Stanem Tymińskim i jego Partią X) i postkapeenowskich.

Stowarzyszenie na rzeczKultury i Tradycji „Niklot”

Na przełomie XX i XXI wieku najaktyw- niejszą i najbardziej znaną organiza-

cją neopogańskiej skrajnej prawicy było Stowarzyszenie na rzecz Kultury i Trady-cji „Niklot”. Grupa została założona przez Tomasza Szczepańskiego, nauczyciela hi-storii w stołecznych liceach oraz byłego warszawskiego radnego gminy Targówek.W życiorysie Szczepańskiego można za-uważyć ciekawą zmienność poglądów – aktywista przewędrował przez całe nie-omal spektrum krajowej sceny politycznej, z jednego jej skrajnego bieguna na dru-gi, od anarchizmu, poprzez PPS i znaczą-cą pozycję w KPN Leszka Moczulskiego, aż po „Niklot”, powszechnie uznawany za grupę jednoznacznie neofaszystowską.

Nazwa „Niklot” pochodzi od imie-nia dwunastowiecznego księcia zachod-niosłowiańskiego z plemienia Obodrzy-tów, który heroicznie i z powodzeniem

oparł się chrystianizacyjno-germanizacyj-nej ekspansji Cesarstwa Niemieckiego. Ni-klot to zlatynizowana i utrwalona w kro-nikach wersja słowiańskiego imienia Nie-kłót. Sugestywny obraz tej postaci stwo-rzyli Kossak i Szatkowski w „Troi Półno-cy”: „W Zwierzynie, na zamku o nadkru-szonych wałach i dziedzińcem zasłanym śladami niedawnej walki, siedzi zwycię-ski książę Obodrzyców. Dokonał dzie-ła pozornie niemożliwego. Przeciw nie-obronnej krainie słowiańskiej wystąpiły wojska więcej niż dwuset tysięczne, zaku-te w zbroje, zadufane w swoją moc. Zie-mia drżała na ich widok. On je pokonał. On sprawił, że po kilku miesiącach odeszływ niesławie. Wszystkie plemiona wynoszą pod niebo sławę Niekłóta. Wszyscy składa-ją mu hołd, wyrażają zaufanie i miłość”31. Zapewne ten heroiczny wizerunek inspiro-wał twórców Stowarzyszenia „Niklot”.

Radykalizacja poglądów Szczepańskie-go, a co za tym idzie, również jego grupy, przebiegała w postępie geometrycznym. Jeszcze w 1998 roku wytoczył piszącemu te słowa proces o ochronę czci za nazwa-nie go „konstruktorem nowej antysemic-kiej, szowinistycznej i antychrześcijań-skiej formacji politycznej”. Notka z przy-toczonym fragmentem ukazała się w „Ka-talogu Wypadków – Brunatnej Księdze” na łamach „NIGDY WIĘCEJ” w opisie mani-festacji antyunijnej zorganizowanej przez Szczepańskiego32 (wtedy jeszcze grupa nie posiadała nazwy). Natomiast już niespełna dwa lata po przegranym w 2000 roku pro-cesie Szczepański zrzucił maskę urażonej niewinności i w wypowiedzi dla tygodnika „Nowe Państwo” otwarcie deklarował, że chętnie dowodziłby plutonem egzekucyj-nym rozstrzeliwującym Adama Michnikai Jerzego Urbana33. Tę samą wypowiedź powtórzył jeszcze dobitniej („Urban i Mi-chnik są wrogami Polski i Polaków działa-jącymi wewnątrz naszego organizmu naro-dowego, a każdy powinien ponosić kon-sekwencje swojego postępowania”) na ła-mach „Odmrocza”, skrajnie nacjonali-stycznego, neopogańskiego i okultystycz-nego pisma z Inowrocławia, związanegoz quasi-rasistowską sektą Order of the Jarls of Balder z Anglii.

Szczepański pod pseudonimem Bar-nim (imię księcia słowiańskiego z jego ro-dzinnego Szczecina) Regalica jest też au-torem mocno obsesyjnej prozy political fiction, w której daje pokaźną wykładnię swoich poglądów ideologicznych. Jed-nak głównym forum ich prezentacji uczy-nił wydawane przez siebie pismo „Try-gław”34. Zarówno ono, jak i generalnie cały „Niklot” reprezentowały twardy za-drugizm wraz z pełnym zestawem fo-bii typowych dla prawie wszystkich pol-skich ugrupowań nacjonalistycznych: an-tyunijność, sprzeciw wobec NATO, obse-sja antyniemiecka, antyżydowskość i an-tyamerykańskość, ksenofobia, szowinizmi, w niektórych przypadkach, choćby szczecińskiego oddziału „Niklota”, nie-maskowana sympatia do najbardziej skraj-nych form rasizmu i nazizmu. „Trygław” nosił podtytuł: „Kwartalnik metapolitycz-ny”. Użyte pojęcie Szczepański definiował następująco: „«Metapolityka» to te dziedzi-ny kultury, które określają ramy naszych

wyborów w przestrzeni publicznej (poli-tycznej), same jednak polityki nie stano-wiące. Na pewno są to przekonania o cha-rakterze religijnym i etycznym, szczegól-nie typ etyki wydaje się tu być czymś istot-nym”35. Za główne zadanie stawiał sobie przebudowę tej sfery. Miałaby oprzeć się głównie na: „religii narodowej elity (któ-ra – dop. red.) musi odwoływać się do wzorów słowiańskich, bo są one po pro-stu własne, tkwiące w podkładzie kultu-rowym, który wszyscy dziedziczymy”36 oraz etyce heroicznej: „Jej (religii narodo-wej – dop. red.) formy powinny wyrażaći propagować ideał etyki heroicznej, które-go sformułowania znajdujemy w wielu tra-dycjach; w dorobku europejskim jej chyba największym patronem jest Nietsche, u nas – Stachniuk, Szukalski, w jakimś stopniu Brzozowski”. W praktyce miałoby to wy-glądać specyficznie: „Generał plus naro-dowo-liberalny program gospodarczo-spo-łeczny, ale z elementami praktyki przemy-słowej i socjalnej – to jest ten model”. No i zapewne owe wymarzone plutony egze-kucyjne…

Zgodnie z tradycją tej formacji ideolo-gicznej, łączące ją fobie, kompleksy i nie-nawiść są silniejsze niż jakoby najważniej-sze zasady i wartości. Tak rozumiany prag-matyzm pozwalał szczecińskiemu „Niklo-towi” (grupa dowodzona przez Mateusza Piskorskiego) zawrzeć sojusz z tamtejszą Młodzieżą Wszechpolską, której szefował wówczas (listopad 1999) dzisiejszy euro-deputowany i następca Romana Gierty-cha na stanowisku prezesa LPR, Sylwester Chruszcz.

Wykładnię teoretyczną tego typu alian-sów dał sam Szczepański: „Nastawiać się trzeba na wieloletnią pracę kulturową, nie rezygnując z sojuszy z tzw. narodowo-ka-tolickimi ugrupowaniami dla załatwienia spraw ważnych z punktu widzenia publicz-nego, oczywiście bez rozmywania tożsa-mości własnej. Zresztą odnoszę wrażenie, że w wypadku niektórych działaczy neoen-decji katolicyzm jest dla nich raczej faktem społeczno-kulturowym, z którym się trze-ba liczyć niż rzeczywistą treścią. Stawiając kropkę nad i w szczególności nie są skaże-ni dekadencką etyką Ewangelii, zaś Kościół traktują jako instytucję gwarantującą ład, jak Dmowski czy Ch. Murras”37. Zaiste ku-riozalnym wcieleniem tej opinii w życie był start Szczepańskiego w wyborach do Sejmi-ku Województwa Mazowieckiego w 2006 roku z listy... Ligi Polskich Rodzin.

Miejscami zaskakujący jest również program „Niklota”, który zawiera otwar-tą deklarację rasizmu: „Przeciwstawiamy się mieszaniu kultur, języków, narodówi ras” oraz: „Naszym celem jest ekspansyw-ność kulturowa, gdyż w przeciwnym razie sami staniemy się ofiarami ekspansji obcej kultury”38 (czyż nie brzmi to jak faszyzm?). Przy czym do myślenia skłania nie samo wyznawanie przez niklotowców poglądów jak wyżej – to poniekąd immanentna cecha formacji tego typu, ale raczej fakt, że sto-warzyszenie mogło zostać zarejestrowane w polskim sądzie i działać w naszym kraju legalnie. Z drugiej strony, państwo polskie od tak dawna i z taką konsekwencją tole-ruje neofaszyzm, że powinniśmy się już do tego przyzwyczaić.

Tomasz Szczepański, szef Stowarzyszenia na rzecz Kultury i Tradycji „Niklot” – organizacyj-na manifestacja z okazji Święta Niepodległości, 11.11.2008 r.

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 9: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Program „Niklota” kilka lat temu roz-prowadzał Mateusz Piskorski, „mózg” szczecińskiego oddziału – najaktywniej-szego, a zarazem najbardziej skrajnego w swoich poglądach. Wyczerpujący tekst o działalności byłego posła Samoobrony publikowaliśmy w jednym z poprzednich numerów „NIGDY WIĘCEJ” (Rafał Pan-kowski „Podpis posła ze swastyką. Jak z neonazisty zostać posłem Samoobro-ny”, „NIGDY WIĘCEJ”, nr 15, lato 2006 – dop. red.). W kontekście niniejszego ar-tykułu warto przywołać następujący cy-tat: „Piskorski i Martynowski wraz z przy-jaciółmi nazi-skinami z tzw. Zakonu Za-drugi „Północny Wilk” odbyli wizytęw Moskwie, spotykając się z tamtejszymi liderami grup skrajnie nacjonalistycznych. Później na zaproszenie «Odali» w Polsce gościł m.in. Paweł Tułajew, jeden z przy-wódców rosyjskich nacjonalistów-neopo-gan”. Od podobnych zdarzeń po prostu roi się w politycznej karierze Piskorskie-go, która przez cały czas przebiega pod znakiem kolaboracji ze skrajnym imperia-lizmem rosyjskim oraz ekstremalnym neo-pogańskim nacjonalizmem.

„Grupa Odali”

Szczeciński oddział „Niklota” prowa- dził, jak już wspomniano, najbar-

dziej ożywioną działalność. Wynikało to z prostego faktu, że historia akurat tego środowiska była dłuższa niż historia sa-mego „Niklota”. Trzon grupy stanowi-ły trzy osoby. Znany nam już Piskor-ski, jego od zawsze najbliższy współ-pracownik Marcin Martynowski (czło-nek gabinetu politycznego Anny Kalaty z Samoobrony, minister pracy i polityki społecznej w rządzie Jarosława Kaczyń-skiego) oraz Igor Górewicz.

Działalność szczecinian się-ga początku lat 90., gdy kilku miejscowych nazi-skinów i fa-nów black metalu, znajdują-cych się pod wyraźnym wpły-wem ideologicznym Adolfa Hitlera i skrajnych teorii ra-sistowskich, założyło niefor-malną grupę Narodowi Socja-liści. Krótko potem zaczęli wy-dawać swoje pierwsze publi-kacje: propagandową broszu-rę „Narodowy Socjalizm. Za-sady i ideały” autorstwa Da-vida Myatta, ideologa brytyj-skiego Ruchu Narodowo-So-cjalistycznego, „Waderę” – ga-zetkę dla rasistowskich skinhe-adów i przede wszystkim – bę-dące platformą ideologiczną – pismo „Odala”. Od tytułu magazynu przylgnęła do nich nieformalna nazwa odalowcy albo grupa Odali. Bezsprzecz-nie było to, i jest nadal w for-mie bardziej zakamuflowa-nej, jedno z najbardziej eks-tremistycznych środowisk po-litycznych w historii Polski. W tym kontekście jego karie-ra w świecie oficjalnej polity-ki mówi wszystko o poziomie naszej demokracji...

„Odala” od pierwszego numeru nad-używała tradycji słowiańskiej na całej li-nii. Na okładce pisma średniowieczny woj z symbolem Odali39 na szyszaku zabija to-porem katolickiego mnicha. Natomiast we-wnątrz – w anturażu rdzennej etnicznie czystości – zamieszczony został przegląd historycznych tez na temat pochodzenia Słowian. Aby jeszcze doprecyzować pro-fil ideologiczny „Odali”, wystarczy wymie-nić kilka tytułów z tegoż samego numeru premierowego: „Teoria rasy SS”, „Polityka społeczna Hitlera”, „Historia SS” czy „Lu-cyferiański Poganizm”.

Sam Piskorski na zarzut sympatyzo-wania z nazizmem odpowiadał kilka-krotnie, iż jako politolog relacjonowałjedynie skrajne poglądy, których sam nigdy nie podzielał. Te wątłe tłuma-czenia obnaża pierwszy z brzegu cy-tat z „Odali” (pozostajemy cały czas w ob-rębie numeru pierwszego): „W ostatnich latach coraz więcej ludzi związanychz naszym Ruchem zostaje bezwzględnie uciszonych przez tzw. demokratycz-ne władze”. Dalej nastę-puje wyliczanka informa-cji na temat neonazistówi muzyków NSBM (m.in. zespołów Burzum i Ab-surd) skazanych w różnych krajach za zabójstwa i inne ciężkie przestępstwa doko-nywane z pobudek ideolo-gicznych.

Również w następnych numerach tematy słowiańskie w „Odali” pojawiały się w po-dobnym otoczeniu. Przykła-dowo, w numerze czwartym obok tekstów znanych nam już Stanisława Potrzebowskie-

go i Gorazda Bróg-Bogdanowica (członka „Ni-klota”) zamieszczony został wywiad z li-derem Światowego Kościoła Tworzyciela(skrajnie rasistowskiej, pseudoreligijnej sekty miłośników Hitlera ze Stanów Zje-noczonych), Mattem Halem, byłym sze-fem Narodowo-Socjalistycznej Partii Bia-łych Amerykanów, obecnie odsiadują-cym wyrok za usiłowanie kilku zabójstw.W ogóle w szczecińskich niklotowcach głę-boko tkwiła nienawiść wobec chrześcijań-stwa. W redakcyjnym komentarzu „Odala” zachęcała młodych Polaków do wstępowa-nia w szeregi The Black Order, organizacji, która „ma na celu zbudzenie utkwionychw naszej nieświadomości archetypów, które zostały stłamszone i zagłuszone przez obce naszej Rasie doktryny, jak chrześcijaństwo, liberalizm i marksizm”. Redaktor „Oda-li” proponuje, aby walczyć z nimi „stosu-jąc aeniczną magię i zgłębiając tajniki ezo-terycznego Narodowego Socjalizmu i pier-wotnego Poganizmu”.

Głównym ideologiem grupy Odali byłPiskorski. Martynowski zajmował się prze-de wszystkim sprawami technicznymi, między innymi dystrybucją pism. Ciekaw-szą od niego postacią jest Igor Górewicz. Zagorzały neopoganin – żerca (odpra-wiający rytuały) w szczecińskim oddzia-le Zrzeszenia Rodzimej Wiary, w którym aktywnie działają i inni niklotowcy, lider nazi-metalowej grupy Casus Belli (vide: Marcin Kornak „Casus Casus Belli”, „NIG-DY WIĘCEJ”, nr 13, wiosna 2003) i woje-woda Drużyny Grodu Trzygłowa (Trygła-wa) – jednej z najbardziej znanych w Pol-sce grup rekonstrukcyjnych, odtwarzają-cej zwyczaje, głównie bitewne, wczesno-średniowiecznych Słowian. Górewicz, we wrześniu 2001 roku kandydat do Sejmuz listy PSL, a w 2002 ubiegający się z ra-mienia Samoobrony o miejsce w Radzie Miasta Szczecina, od pewnego czasu zda-je się odchodzić od aktywności stricte po-litycznej na rzecz inscenizowania wyda-rzeń historycznych. Czy przemyca do nie-go, i na ile, swoje skrajnie prawicowe po-glądy, to już odrębna kwestia – przypad-ki przenikania się tych dwóch porząd-ków stanowią materiał na osobny artykuł. Lecz bezspornie coroczny Festiwal Wikin-gów na wyspie Wolin jest jednym z żela-znych punktów spotkań polskich neofaszy-stów. Kilka lat temu w wywiadzie dla „Ary-an Pride. Pismo Narodowych Socjalistów”

Grafika z pierwszego numeru pisma „Odala”

Podpisanie przedwyborczego porozumienia pomiędzy PSL i oda-lowcami, pierwszy z lewej Marcin Martynowski, pierwszy z prawej Igor Górewicz, lipiec 2001 r.

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 10: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

wie stworzyli Zakon Zadrugi „Północ-ny Wilk” – grupę rekonstrukcyjną od-twarzającą stroje i zwyczaje wczesno-średniowiecznych wojów słowiańskich.W niektórych swoich prezentacjach łą-czyli pokazy średniowiecznych walk z propagandą faszystowską. Przykła-dem tego typu zachowań była insceniza-cja bitwy pod Cedynią w czerwcu 2000 roku: „Zmagania walczących stron, a tak-że ilość i jakość walczących wywarła nie lada wrażenie na zebranych tłumach wi-dzów. (...) Kto chciał po bitwie mógł się udać razem z inicjatorami, czyli Stowa-rzyszeniem Patriotycznym «Świaszczy-ca», która w przeważającej mierze sta-nowi Zakon Zadrugi «Północny Wilk», na szczyt Wzgórza Czcibora pod kolejny wspaniały pomnik wzniesiony ku chwa-le zwycięskiego oręża polskiego, by tam ponownie oddać cześć Przodkom, Ich wojowniczej dumie i przelanej aryjskiej krwi. Złożono wieniec dębowy u stóp po-mnika i oddano hołd poległym braciomi siostrom śpiewając przy tym na ich cześć patriotyczne pieśni, m.in. tekst «Bóg Woj-ny» zespołu Honor”43.

W swoim credo programowym „Świa-szczyca”/Zakon deklaruje: „Jako Zakon Zadrugi «Północny Wilk», jako rasowi pa-trioci, Pogańscy Ario-Słowianie, nie mo-żemy stać bezczynnie wobec antypolskiej i antysłowiańskiej nagonki na Zachodzie. (…) Jesteśmy Polskimi, SłowiańskimiNarodowymi Socjalistami. (…) Wobec zgnilizny i wielorasowości Zachodu, tyl-ko zjednoczona Sławia – północne impe-rium wschodzącego słońca – jest nadzie-ją dla Białej Rasy”. Na początku XXI wie-ku grupa zawarła porozumienie z Samo-obroną, co natychmiast znalazło malow-nicze odbicie podczas konferencji pra-sowych, na które Andrzej Lepper zaczął przychodzić w „obstawie” średniowiecz-nych wojów słowiańskich. Innym rezul-tatem sojuszu było pojawienie się „swa-stykowców” na listach wyborczych Sa-moobrony. Nie dotyczyło to ich lide-ra Cieśluka, ponieważ miał zbyt obcią-żoną kartotekę, by próbować szczęściaw jakiejkolwiek kampanii wyborczej. Na-tomiast jego najbliższy współpracownik, Marcin Owczarzak, postanowił ubiegać się o mandat w wyborach do Sejmu – bez powodzenia.

Logo Świaszczycy

(nr 2, rok 113 – data liczona od narodzin Adolfa Hitlera) Górewicz dał następującą wykładnię swoich działań: „Moją codzien-ną aktywność skupiam na Stowarzyszeniu na rzecz Tradycji i Kultury «Niklot», któ-rego jestem członkiem władz naczelnych, które ze swej zasady nie jest czysto poli-tyczne, ale zajmuje się szeregiem zagad-nień wpływających właśnie na wybory po-lityczne (to owa metapolityka), jak kształ-towanie świadomości i tożsamości polskieji słowiańskiej”.

Drużyna Górewicza ma na swoim kon-cie liczne pokazy na terenie całego kra-ju i za granicą (nawet na Islandii)40, a tak-że organizacje wystaw rekonstrukcyjnych w muzeach. Brała nawet udział w roli statystów/ekspertów w filmie Jerzego Hoff-mana „Stara baśń”.

Poza tymi najbardziej spektakularny-mi – odalowskimi – przykładami zaanga-żowania politycznego i nadużywania przy tej okazji rodzimej tradycji przedchrześci-jańskiej można wymienić całą plejadę „ul-trasłowian” o proweniencji rasistowsko-na-rodowosocjalistycznej, która przewijała się przez szeregi „Niklota”. Zalicza się do nich na przykład Marcin Tarnowski – ukrywają-cy się pod pseudonimem Wizymir aktywi-sta „Niklota”, członek Światowego Kościo-ła Tworzyciela oraz wydawca skrajnie ra-sistowskiego i nazistowskiego pisma „Wa-run” (starosłowiański obrońca wspólnoty). Tarnowski nakreślił następująco swoją wi-zytówkę ideologiczną: „Stałem się zaja-dłym antychrześcijaninem i zainteresowa-łem się pogaństwem naszym rodzimym,a także wstąpiłem do Stow. «Niklot». Dziś uważam się za narodowego, czy jak kto woli, białego rewolucjonistę” („Aryan Pri-de”, nr 2, rok 113).

Znakiem firmowym „Niklota”, a zwła-szcza Odali, odsłaniającym też indywi-dualny rys osobowości Piskorskiego, były i są dziwne sojusze. Pierwszy to wspo-

mniane już porozumienie ze szczecińską Młodzieżą Wszechpolską, wymierzo-ne przeciwko usytuowaniu w tym mieście Wielonaro-dowego Korpusu Północ-no-Wschodniego, w skład którego weszły jednost-ki wojskowe z Polski, Nie-miec i Danii. Drugi – podpi-sanie porozumienia wybor-czego z Polskim Stronnic-twem Ludowym w kampa-nii parlamentarnej w 2001 roku. Odalowcy występo-wali w tym wypadku pod szyldem ultrakatolickiegoStronnictwa Narodowego

– w tamtym czasie przejęli też jego regio-nalny oddział. Do podobnego zbliżenia doszło również na skutek ich przyłączenia się do Samoobrony.

Stowarzyszenie MłodzieżyPatriotycznej „Świaszczyca”

Jednak to nie „Niklot” był pierwszą gru- pą neopogańską, z którą partia Andrze-

ja Leppera zawarła sojusz. Pierwsze było Stowarzyszenie Młodzieży Patriotycznej „Świaszczyca” z matecznika Samoobro-ny – Koszalina, rodzinnej ziemi prze-wodniczącego. „Świaszczyca” (starosło-wiańskie określenie swastyki) powstała z sojuszu lokalnych grupek nazi-skinów i blackmetalowców. Środowiska te zbli-żyły wspólne poglądy – antysemityzm, rasizm, fascynacja różnymi odcieniami faszyzmu, nienawiść do „żydowskiego chrześcijaństwa”, scementowały – neo-nazistowska muzyka NSBM i RAC41 oraz wspólne akcje „na mieście”: napady i po-bicia „elementu niepełnowartościowego” – w warunkach koszalińskich z braku in-nych grup za całe zagrożenie dla supre-macji białej rasy musiała starczyć mło-dzież alternatywna.

Liderem tego środowiska był Adam Cieśluk. W połowie lat 90. założył otwarcie neonazistowsko-bojówkarską grupę Thule42 (pierwotnie używała na-zwy Othala). Grupa wydawała skin-zina „Żelazny Krzyż” (wcześniej „Jeste-śmy”) o proweniencji nazistowsko-neo-pogańskiej i „słowiańskiej”. Faszystow-skie eldorado nie trwało jednak długo – w następstwie prowadzonych „dzia-łań”, między innymi napadu na czar-noskórych turystów i licznych pobić młodzieży alternatywnej, Cieśluk tra-fił na pół roku za kratki. Po opuszcze-niu więziennych murów założył wrazz grupą sympatyków „Świaszczycę”.

Od początku swojej aktywności ko-szalińscy neofaszyści jako znak rozpo-znawczy nosili naszywki z symbolem wil-czej głowy na tle dwóch skrzyżowanych halabard – stąd przeciwnicy i ofiary na-zwali ich początkowo „Wilczymi Hala-bardami”. Grupę na poważnie zintegro-wały odwołania do swoiście pojmowa-nej tradycji pogańskiej Słowiańszczyzny. Stąd był już tylko krok do oficjalnego po-wstania, pod koniec lat 90., Stowarzy-szenia Młodzieży Patriotycznej „Świasz-czyca”. Niedługo potem jego członko-

Od lewej: Michał Żebrowski, Igor Górewicz i Daniel Olbrychski na planie filmu „Stara baśń”

Lider Świaszczycy, Adam Adi Cieśluk

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 11: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

NacjonalistyczneStowarzyszenie „Zadruga”

Najnowsza i ostatnio najaktywniejsza nacjonalistyczna organizacja manipu-

lująca dla swoich skrajnie szowinistycznych i rasistowskich celów tradycją słowiańską to Nacjonalistyczne Stowarzyszenie „Zadru-ga”. Powstało w 2006 roku we Wrocławiu,a aktywne komórki posiada m.in. takżew Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopol-skim. Szefem NS „Zadruga” jest Dariusz Pe-tryk. Grupa – co oczywiste, zważywszy na nazwę – odwołuje się do Stachniuka i „Za-drugi” przedwojennej. Za główny cel obra-ła „rewolucję panslawistyczną”, której rezul-tatem ma być powstanie „Zjednoczonej Sła-wii” jako przeciwwagi dla Unii Europejskiej.

NS „Zadruga” stawia sobie równie ambitne cele w sferze kulturowej. Nale-żą do nich: „ścięcie Chrystusowi karku” oraz „zniszczenie judeochrześcijaństwa” i stworzenie na jego miejsce polskiej reli-gii narodowej w wersji zmodernizowane-go obrządku starożytnych Słowian.

Zadrużanie dali się poznać publicznie głównie dzięki udziałowi w dorocznych ob-chodach rocznicowych wybuchu powstań śląskich na Górze św. Anny, na których po-jawiają się ze sztandarami przedstawiający-mi symbol stylizowanej swastyki. To właśnie zadrużanie (i członkowie ONR-u) podczas składania kwiatów pod pomnikiem powstań-ców podnieśli ręce w hitlerowskim salucie, co sąd w Strzelcach Opolskich zinterpreto-wał jako „salut rzymski”. Członkowie Zadru-gi mają w ogóle skłonność do demonstrowa-nia swoich sympatii wobec tak swoiście poj-mowanej „rzymskości”, z czym się zresztą specjalnie nie kryją. Ze świadomością bez-karności zamieszczają na swoich stronach internetowych zdjęcia i filmy, które doku-mentują spotkania i rytuały zadrużan – od-bywające się w otoczeniu płonących swa-styk. Aby „rzymskości” stało się zadość, czę-sto uzupełniana była żarliwymi przemówie-niami na temat Żydów i Aryjczyków.

„Słowiaństwo”, nazizmi muzyka metalowa

W ciągu ostatniego dwudziestolecia, po przełomie dekady lat 80. i 90., gdy

ideologia neopogańskiego nacjonalizmu wyłoniła się z półwiecznej zmarzliny, afir-mujące ją środowiska skupiły się wokół kil-kunastu pism podejmujących interesujące dla nich kwestie.

Pierwszy nurt związany jest ze sceną NSBM, którą w obecnym numerze „NIG-DY WIĘCEJ” (nr 16) opisuje Rafał Pankow-ski (vide: Rafał Pankowski „Metafizyka głupków, rzecz o narodowo socjalistycz-nym black metalu” – dop. red.), a w po-przednim czynił to Zbigniew Michalczyk (vide: Zbigniew Michalczyk „Black metal między satanizmem, pogaństwem i neona-zizmem”). Obok satanizmu, rasizmu i hi-tleryzmu neopoganizm słowiański zalicza się do silnych trendów tej sceny. Znalazł swo-je odbicie głównie w „twórczości” takich ze-społów NSBM, jak: wrocławski Graveland, koszalińska Gontyna Kry (świątynia krwi) – sprzymierzona z tamtejszą „Świaszczycą”, Veles, Wilkołak, Wśród Majestatu Starych Dębów czy zbliżonych stylistycznie grup Se-

les, Piorun, Perunwit, Nów i Gromowładny. W praktyce jednak nieomal wszystkie kra-jowe zespoły sceny NSBM od-wołują się do tradycji słowiań-skiej (choćby w najbardziej prymitywny i ordynarny spo-sób) jako heroicznego symbo-lu upragnionej i postulowanej „czystości” rasowej, narodo-wej i kulturowej.

W obrębie muzyki metalo-wej funkcjonuje też podgatu-nek określony mianem pagan metal. Część polskich wyko-nawców, którzy tak grają (np. toruński zespół North, sław-kowski Slavland czy Venedae z Bytowa), w swoich tekstach i wywiadach eksploatuje rów-nież wątki rasistowskie, kseno-fobiczne i antysemickie, całą tradycję chrześcijańską uzna-jąc za obcą – żydowską. Naj-zabawniejsze jest to, że poza odniesieniami do muzyki folkowej (słowiań-skiej, skandynawskiej i celtyckiej), muzycy NSBM i pagan metalu używają – jako nośni-ka „separatystycznych” kulturowo idei „pro-słowiańskich” – języka angielskiego oraz nie-wyszukanych struktur muzyczno-rytmicznych wywodzących się wprost z czarnego bluesa. Jako najbardziej istotne tytuły prasowe znaj-dujące się w obrębie tego nurtu należy wy-mienić „Menhira”, „Antychrysta”, „Gros” czy „Fimbrethil”. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na dwa pierwsze. „Menhira” wy-dawał wrocławski neonazista Robert Fuda-li, lider zespołu Graveland, gwiazdy NSBMw skali międzynarodowej. Satanistyczno-neo-pogańskiego „Antychrysta”, którego przesła-nie ideowe dopełniał jeszcze miks narodowe-go socjalizmu i antysemityzmu, wydawał na-tomiast niedoszły poseł Samoobrony z Kosza-lina – Marcin Owczarzak.

Znaczącym odłamem w stosunku do skali zjawiska, jakim jest w Polsce słowiań-ski ksenoagresywny neopoganizm, są neo-pogańskie pisma narodowosocjalistycz-ne. Oprócz wymienionych „Jesteśmy”, „Żelaznego Krzyża” i „Securiusa”, trzeba wspomnieć także o „Flame in Wolf Eyes”,a zwłaszcza o „Feniksie” z Łodzi. Jego wy-dawca, Michał Radzikowski, w latach 90. współpracownik NOP i nopowskiego mie-sięcznika „Szczerbiec”, był jedną z osób, które w propagowaniu w swoim pisem-ku rasizmu i faszyzmu zaszły szczególnie daleko. Natomiast w nurcie zadrużanym pozostawały pisma „Watra”, „Wieszcz”, „Dla synów tej ziemi”, „Hedeby”, „Gara-zel”, a przede wszystkim olsztyński „Poga-nin”, którego wydawca – Robert Rogusz-ka – należał do środowiska związanego ze Stowarzyszeniem Rodzimej Wiary i „Ni-klotem”. Nieregularnik ten poświęcony był „wszystkiemu temu co wiąże się z pogań-stwem, a w szczególności z pogańskimi Prusami, Słowiańszczyzną, Wikingami...i skierowany (...) do ludzi młodych, którzy dopiero otwierają oczy na neopogaństwoz chrześcijańskiego zaślepienia”44.

Obecnie duża część tych pism przenio-sła się w różnej formie do Internetu. Również zespoły NSBM i pagan metalu rozpowszech-niają w sieci swoją muzykę i towarzyszące

jej filmiki propagandowe (słowo teledyski nie byłoby w tym wypadku w pełni adekwatne). To samo czynią także organizacje, grupkii pojedyncze osoby ze środowisk nazi-po-gańskich – ich ulubioną platformą stał się in-ternetowy portal filmowy YouTube.

Zgniły „sojusz skrajności”

Wspomnieć jeszcze należy, bez wcho- dzenia w dłuższe analizy, o otwar-

tych na szowinistyczny neopoganizm sło-wiański tytułach prasowych i wydających je środowiskach, pierwotnie bardzo odle-głych od tego typu aliansów, bo wychodzą-cych z anarchizmu („Nierząd” i „La Bestia” – związanych z trójmiejskim Ruchem Spo-łeczeństwa Alternatywnego oraz mielecki „Inny Świat”), z niezależnej sceny muzycz-nej („Żaden”) czy ekologii („Zielone Bryga-dy” i częściowo „Zakorzenienie”, tworzo-ne przez pochodzącego z tych kręgów Re-migiusza Okraskę45 oraz Jarosława Tomasie-wicza, eks-skina, od końca lat 80. prowadzą-cego, zdaniem autora tych słów, zastanawia-jącą działalność, polegającą na promowa-niu wszelkich skrajności, zwłaszcza kseno-fobicznych). Niesławnym symbolem owej zaskakującej otwartości (opisywanej często jako „sojusz skrajności”), która w pewnym czasie przybrała nawet formę współdziała-nia, była – powstała we wrześniu 1999 r., na tzw. II Kongresie Opozycji Antysystemo-wej w Wałbrzychu – Konfederacja dla Na-szej Ziemi. Pod hasłem ideologicznej przy-jaźni spotkały się w niej z jednej strony oso-by i grupy kojarzone dotąd ze środowiskami wolnościowymi, alternatywnymi i ekologią oraz otwarci rasiści, antysemici i neonaziści, głównie o proweniencji neopogańskiej46.

U progu renesansu?

Oczywiście wieszczenie renesansu zain- teresowania słowiańskością jest wła-

ściwie wróżeniem z fusów, co najwyżej pobożnym życzeniem autora. Niemniej wspomniana wielokrotnie książka MariiJanion „Niesamowita Słowiańszczyzna” spowodowała spory intelektualny fermenti wyraźne ożywienie w podejmowaniu

Grafika autorstwa Stanisława Stacha z Warty Szukalskiego wykorzystana jak o okładka płyty zespołu Nów

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 12: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

kwestii słowiańskiego dziedzictwa. Ba-daczka wprowadziła tę tematykę do dys-kursu publicznego często w sposób wręcz elementarny, czyniąc ją celem dociekań wolnych od nacjonalistycznej – polocen-trycznej – mieszaniny buty, megalomanii i kompleksów.

Po pierwszych dość chłodnych, a co najmniej zdystansowanych recenzjach „Niesamowitej...”, w których wyraźnie po-jawiało się zdziwienie dotyczące wyboru tematu przewodniego, recepcja tej pracy zaczęła owocować wieloma intrygujący-mi tekstami.

Choćby w ostatnim czasie bardzo cie-kawy artykuł „Krzyż, kryż, swarzyca, ha-kenkreuz” Tamary Bołdak-Janowskiej uka-zał się w znakomitym miesięczniku bia-łoruskiej mniejszości narodowej „Czaso-pis”47.

Inny ciekawy tekst, mianowicie „Ryty słowiańskie w polityce polskiej”, zamie-ścił w socjaldemokratycznym miesięczni-ku „Dziś” jego wicenaczelny – Stefan Opa-ra. Uczynił z traumy w zbiorowej nieświa-domości społecznej Polaków klucz inter-pretacyjny do zrozumienia wielu zdarzeń w krajowej teraźniejszości politycznej. To piętno stanowi rezultat utraty własnej, swojskiej kultury wskutek narzuconego krajowi na siłę chrztu oraz setek lat kato-lickiego monopolu kulturowego. Zdaniem Opary: „Żywą do dziś osobliwością pol-skiej polityki jest ostentacyjny kult zmar-łych. (...) Oto 11 listopada 2007 roku pre-zydent RP – z okazji Święta Niepodległości – podjął decyzję o awansowaniu 14 200

żołnierzy i policjantów zamordowanych przed 64 laty w radzieckich obozach je-nieckich. (...) Wprawdzie wszędzie zdarza-ją się awanse zmarłych w akcji pojedyn-czych żołnierzy i policjantów, ale awan-se dla kilkunastu tysięcy osób zabitychw pierwszej połowie ubiegłego stulecia – to raczej coś niezwykłego. (...) Kler z ko-nieczności aprobujący ten słowiański kult zmarłych oraz politycy – próbujący wyko-rzystać te pogańskie obrzędy – liczą zatem na siłę odwiecznej tradycji. Może nawet nieświadomie jej hołdują”48.

Woje, rycerze i artyści

Intrygującym fenomenem – z dużą szan- są na doprowadzenie w przyszłości do

wzrostu zainteresowania tradycyjną kultu-rą słowiańską – jest niebywała w ostatnich latach kariera zjawiska rekonstrukcji histo-rycznej. Na naszych oczach powstał wielo-tysięczny ruch, który wygenerował już na-wet własną subkulturę. Stanowi, nie tylko z punktu widzenia jego aktywnych uczest-ników, ale i obserwatorów, zdecydowanie coś więcej niż tylko dodatek do weekendo-wo-wakacyjnego grilla. Zauważył to także socjolog Mirosław Pęczak: „Coraz więcej mówi się zresztą, że współcześni rycerze to nie tylko fani średniowiecza i mitu rycer-skiego, ale odrębna subkultura i w całkiem wielu przypadkach zawód”49. Ten sam au-tor szacuje liczbę bractw rycerskich istnie-jących w Polsce na około 450. Duża część spośród nich koncentruje swoją uwagę na wczesnym średniowieczu słowiańskim.

Ruch rekonstruktorów i odtwórców hi-storycznych jest z całą pewnością kulturo-wą i popkulturową nowinką ostatnich lat, jednak nawiązuje do mającej już całkiem długo korzenie tradycji zainteresowania pogańską słowiańskością. Na początku XIX wieku Słowiańszczyzna przedchrześcijań-ska stała się na ponad 100 lat atrakcyjnym tematem dla największych polskich pisa-rzy. Z mitologii pogańskiej garściami czer-pali Adam Mickiewicz („Dziady”, „Kon-rad Wallenrod”), Juliusz Słowacki („Lil-la Weneda”, „Balladyna”), Zygmunt Kra-siński („Mściwy karzeł i Masław”, „Wła-dysław Herman i dwór jego”), Stanisław Wyspiański („Legion”, „Wyzwolenie”) czy Stefan Żeromski („Opowieść o Walgierzu Wdałym”). Wątki intrygowały i inspirowały również humanistów tej miary co Joachim Lelewel czy Aleksander Brückner. Pod ko-niec lat 20. XX wieku grupa warszawskich pisarzy założyła nawet Towarzystwo Lite-ratów Lechickich, które wydało kilka nu-merów pisma „Wiosna Lechicka”50.

Pogańska Słowiańszczyzna pociągała też wyobraźnię wielu polskich plastyków ze Stanisławem Jakubowskim („Prasło-wiańskie motywy w architekturze” i „Bo-gowie Słowian”), Zofią Stryjewską (liczne litografie i rysunki między innymi: „Krąg Piastów”, „Bożki słowiańskie” i „Pory roku w obrzędach ludowych”), a zwłaszcza Władysławem Skoczylasem (cykl „Obrzę-dy słowiańskie”) na czele.

Ze Światowidem w klapie

Krajowe neopogaństwo liczy sobie już blisko sto lat, a jego historia obfituje

także w wiele inicjatyw wolnych od szo-winizmu narodowego, ksenofobii, antyse-mityzmu i rasizmu. W 1921 roku powsta-ło Koło Czcicieli Światowida, znane też jako Lechickie Koło Czcicieli Światowi-da, najstarsza tego rodzaju grupa w Pol-sce. Lechiccy działacze powołali w 1946 roku wspólnotę wyznaniową Stowarzy-szenie Lechitów „Sława”, ale w 1947 roku władze komunistyczne zakazały jej istnie-nia. Do tego czasu grupie jednak udało się wydać dwa numery pisma „Kalendarz Sło-wiański”. Koło funkcjonowało przez blisko 35 lat jako struktura nieformalna, a swoją działalność zakończyło około 1980 roku.

Innym ciekawym środowiskiem odwo-łującym się do pogańskich korzeni jest po-wstały w 1954 roku wśród łódzkich lingwi-stów Klan Ausran (ausra to w języku indo-europejskim zorza, jutrzenka). Liczbę au-sran szacuje się na około 500 osób, przy czym jedynie mniej niż dziesięć procent spośród nich traktuje Klan jako grupę re-ligijną, pozostałe uważają ją za wspólnotę studyjno-lingwistyczną51.

Nieco zbliżoną historię ma Polski Ko-ściół Słowiański, którego idea narodziła się w 1981 roku. Zaistniał wówczas w środo-wisku toruńskich archeologów jako niefor-malna grupa wyznaniowa i swoją działal-ność koncentrował początkowo na groma-dzeniu informacji i materiałów dotyczą-cych kultury i mitologii Słowian. Kościół postanowiono powołać do życia latem 1994 roku podczas spotkania na Górze Ślęży. Tym samym PKS jest oficjalną grupą wyznaniową od marca 1995 roku. Rys. Witold Popiel

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 13: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Istnieje jeszcze powstały w tym sa-mym czasie Rodzimy Kościół Polski. Jego liderami i założycielami są reżyser, literat i bioenergoterapeuta Lech Emfazy Stefań-ski oraz aktor Kazimierz Mazur, pamiętny w roli utracjusza Tomaszka w ekranizacji „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej. RKP kon-tynuuje duchowe tradycje Lechickiego Sto-warzyszenia Czcicieli Światowida.

Mitologia i duchowość Słowiańszczy-zny przedchrześcijańskiej inspiruje coraz więcej środowisk i osób w kraju, czasami wśród największych entuzjastów docho-dzi nawet do całkowitych konwersji na neopogaństwo. W większości mniej bez-kompromisowych przypadków mamy do czynienia po prostu ze wzmożonym za-interesowaniem naszymi historycznymii duchowymi korzeniami, naszą pra-tożsamością – bez całej odstręczają-cej otoczki, jaką przypisali tej kategorii mętni ideolodzy od przepojonej szowi-nizmem i ksenofobią „polityki tożsamo-ściowej”... Ten ferment (bo chyba jesz-cze nie ruch?) jest niewątpliwie świadec-twem i rezultatem kryzysu, poszukiwańi odchodzenia od dotychczasowej religij-ności i duchowości instytucjonalnej, ale także przejawem potrzeby odnalezienia głębszych tradycji, korzeni i dziedzictwa kulturowego.

Coraz więcej ludzi zwraca się ku re-gularnym studiom lub samodzielnym do-ciekaniom w zakresie archeologii, etno-grafii, antropologii kultury, lingwistyki, semiotyki i dziedzin pokrewnych. Rów-nież coraz więcej osób interesuje się czy wręcz fascynuje Białorusią, Ukrainą, Hu-culszczyzną, Łemkowszczyzną i oczywi-ście Rosją.

W przypadku tej ostatniej wymowny jest fakt, jak mało mamy we współczesnej kulturze polskiej twórców takich, jak Ma-riusz Wilk, którzy potrafią mówić i pisaćo Rosji bez, z jednej strony, nadmiernej uniżoności, właściwej dla wiernopoddań-czych kręgów słowianofilskich, a z dru-giej strony – bez rusofobii i niedającego się uzasadnić poczucia protekcjonalnej (cywilizacyjnej) wyższości52. W podobnie otwarty, choć może bardziej sentymental-ny, sposób pisał wcześniej o Rosji na przy-kład zapomniany już nieco Igor Newer-ly we „Wzgórzu błękitnego snu”. Do tych wyjątków należy też Jerzy Pomianowski od kilkudziesięciu lat przybliżający polskiemu czytelnikowi perły współczesnej literatury rosyjskiej, m.in. Babla, Bułhakowa i Sołże-nicyna. Pomianowski ponadto redaguje ro-syjskojęzyczny miesięcznik „Nowaja Pol-sza” stanowiący jedną z tych zbyt odosob-nionych inicjatyw, próbujących bez zakła-mywania rzeczywistości, ale i bez wrogo-ści, przerzucić pomiędzy Rosjanami i Pola-kami pomost ponad przepaścią sowieckie-go komunizmu.

Póki co w Polsce nieczęste są działa-nia przybliżające kulturę wschodniego są-siada. Codziennością współczesnego dys-kursu politycznego i świata mediów pozo-staje sytuacja, kiedy w Rosji i Rosjanach lo-kowany jest cały nasz „jaśniepańsko” szla-checki stan życzeniowej wyższości, który tak się ma do rzeczywistości, jak porów-nanie powierzchni obu krajów albo dorob-ku kultur.

„Cicho wszędzie, głucho wszędzie”...?

Nie mniej interesujące od rodzącego się być może fermentu intelektualnego

wydaje się swoiste poruszenie artystyczne, wyraźnie słyszalne zwłaszcza w obrębie mu-zyki. Nie jest to bynajmniej zjawisko nowe – w pewnych przypadkach (Kwartet Jorgi, Orkiestra Świętego Mikołaja) trwa już po-nad dwadzieścia lat. Ożywienie poszukiwańw głębokich warstwach obrzędowości, kul-tury, duchowości plebejskiej i szeroko poj-mowanej ludowości, które zachowały jesz-cze całe pokłady pierwotnych pogańskich wierzeń, można datować już na połowę lat 80, choć ostatnio trend ten zalicza się do naj-ciekawszych kierunków rozwoju krajowej sceny muzycznej – symbolizuje go jednaz bardziej znanych na świecie polskich grup muzycznych – Kapela ze Wsi Warszawa. Tego rodzaju eksploracjom, o różnym za-kresie i intensywności, oddało się całe poko-lenie twórców muzyki folkowej, którego ko-lejnym przedstawicielem, już nie takim no-wym, ale świeżym choćby z racji wydania dopiero jednej płyty, jest hiperenergetyczny warszawski zespół Żywiołak.

Jeżeli udałoby się nam z taką intensyw-nością i radością, a zarazem w tak otwarty i szczery sposób odczytywać, reinterpreto-wać i ożywiać naszą słowiańską/pogańską część tradycji/duszy, nie będzie źle.

PRZYPISY 1 Maria Janion „Niesamowita Słowiańszczy-

zna”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, str. 15.

2 Ibidem, str. 28. 3 Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian”,

Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, War-szawa 1982, str. 8/9.

4 Panslawizm to ruch kulturalno-społeczny,z czasem również polityczny, o różnorodnym zabarwieniu ideologicznym, powstały w Cze-chach na początku XIX wieku, dążący do wy-zwolenia, a następnie zjednoczenia pozba-wionych własnych państwowości Słowian. Ideę panslawizmu od zawsze wspierała Ro-sja, widząc w niej wygodne narzędzie do re-alizacji swoich imperialnych planów.

5 Słowianofilstwo było kierunkiem rosyjskiej my-śli społecznej w pierwszej połowie XIX wieku, krytykującym wpływy i wzory zachodnioeu-ropejskie w Rosji i domagającym się powrotu do rdzennie słowiańskich zasad społecznych, właściwych Rusi z czasów sprzed reform cara Piotra Wielkiego. Jego zasady sformułowanow latach 30. XIX wieku. W okresie rządów Mi-kołaja I słowianofilstwo było utopią o zabar-wieniu konserwatywno-romantycznym. Wojna krymska spowodowała wzrost zainteresowa-nia słowianofilów losami ludów słowiańskich znajdujących się pod panowaniem tureckim i austriackim, co doprowadziło do zbliżenia,a następnie „zlania w jedno” idei słowianofil-stwa i panslawizmu.

6 Maria Janion „Niesamowita Słowiańszczy-zna”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, str. 22.

7 Paweł Jasienica „Słowiański rodowód”, Wy-dawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, str. 20.

8 „Słowiańszczyzna, szaleństwo i śmierć” w: Maria Janion „Niesamowita Słowiańsz-czyzna”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, str. 49-81.

9 Okcydentalizm (z łac. occidentalis – zachod-ni) zwany też zapadnictwem (z ros. zapad – zachód) był w latach 1830–1860 przeciw-

stawnym wobec słowianofilstwa prądem ide-owym. Postulował zniesienie dotychczaso-wych stosunków feudalnych, likwidację sys-temu pańszczyźnianego oraz jak największą modernizację i liberalizację Rosji na modłę zachodnią.

10 Związek Słowiański startował w 2007 rokuw wyborach samorządowych do Sejmiku Województwa Podlaskiego, zdobywając 0,32 procent poparcia.

11 Na przestrzeni historii wyrażany w słowiano-filstwie szowinizm rosyjski doskonale „doga-dywał” się z polskim nacjonalizmem (tym le-piej z im bardziej skrajnym. W tym kontekście do rangi symbolu urasta wykupienie przez Radio Maryja od Rosyjskiej Sieci Telewizyjneji Radiowej nadajników w okolicach Krasno-daru. Być może nie warto sięgać w próbie tłumaczeń tego fenomenu do teorii spisko-wych, ale nie znam przypadku innej polskiej firmy, której udałaby się tak karkołomna in-westycja.

12 Rafał Pankowski „Podpis posła ze swastyką. Jak z neonazisty zostać posłem Samoobrony”, „NIGDY WIĘCEJ”, nr 15, lato 2006.

13 Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian”, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, War-szawa 1982, str. 7.

14 Henryk Łowmiański „Religia Słowian i jej upadek (w. VI-XII)”, Państwowe Wydawni-ctwo Naukowe, Warszawa 1986, str. 61.

15 Antoni Wacyk „Mit polski Zadruga”, Wydaw-nictwo „Toporzeł”, Wrocław 1991, str. 11.

16 Friedrich-Wilhelm Haak „Neopoganizmw Niemczech. Powrót Wotana. Religia krwi, ziemi i rasy”, Zakład Wydawniczy „NO-MOS”, Kraków 1999, str. 38 i 41.

17 Stach z Warty „Ku Sławii przez Unię Mło-dych”, „Krak”, 1/1937.

18 Cytat za: Rafał Pankowski „Gdzie kończy się patriotyzm… Z dziejów polskich grup faszyzujących 1922-1992”, Grupa Anty--Nazistowska/„Kanalezja”, Bydgoszcz 1992, str. 11.

19 Lechosław Lameński „Stach z Warty Szukal-ski i Szczep Rogate Serce”, Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lu-blin 2007.

20 Ibidem, str. 205. 21 Ibidem.22 Czesław Miłosz „Wyprawa w dwudziestole-

cie”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, str. 483 i 484.

23 Jan Stachniuk (konspiracyjnie jako L. Petra-życki „Psychologia emocjonalna”), Warsza-wa 1943, reprint Wrocław 1990.

24 Marek Rau „Współczesny ruch neopogański w Europie”, praca magisterska pod kierun-kiem prof. dr hab. Małgorzaty Fuszary, Uni-wersytet Warszawski 1999.

25 „Człowieczeństwo i kultura” (1946), „Walka o zasady” (1947), „Wspakultura” (1948).

26 Zofia Kossak, Zygmunt Szatkowski „Troja Pół-nocy”, Instytut Wydawniczy „PAX”, Warsza-wa 1960, str. 14.

27 Ibidem, str. 64.28 Jest to jeden z siedemdziesięciu odcinków

książki „Niezwykła i nieznana historia Polski” tego polonijnego autora. Według zamiesz-czonej w tym samym numerze recenzji, jest równa Sienkiewiczowi, a lepsza „nawet” od pokrewnego tematycznie i ideowo „Pocztu Królów Bałwochwalców” Waldemara Łysia-ka, którego szowinistycznych fobii nie znieśli już nawet w redakcji „Gazety Polskiej”.

29 Jerzy Jachowicz „Ruch apartheidu w Polsce”, „Gazeta Wyborcza”, 19.04.1993; Wojciech Jagielski „Kto układał listę ofiar”, „Gazeta Wyborcza”, 17-18.04.1993.

30 Cytat za: „Wybrane hasła ze słownika Zrze-szenia Rodzimej Wiary” (zestawił Maciej Czarnowski) w: Grzegorz Rowiński, Monika

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009

Page 14: NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009 …...dzo interesował mnie starożytny Egipt, Mezopotamia czy Chiny, to tak naprawdę fascynująca była, i jest do dzisiaj, wczesnośrednio-wieczna

Purzycka „Inne niebo, czyli w sieci szalone-go proroka”, Wydawnictwo Bellona, Warsza-wa 1998, str. 166.

31 Zofia Kossak, Zygmunt Szatkowski „Troja Pół-nocy”, Instytut Wydawniczy „PAX”, Warsza-wa 1960, str. 312.

32 „Katalog Wypadków”, „NIGDY WIĘCEJ”, nr 8, jesień 1998.

33 „Byłem narodowym socjalistą. Dziś jestem polskim nacjonalistą, zwolennikiem inter-wencjonizmu. I neopoganinem, bo chrze-ścijaństwo jest sprzeczne z naturą człowieka. Na przykład wtedy, kiedy każe kochać wroga.A ja jestem kapralem rezerwy i z przyjemno-ścią dowodziłbym plutonem egzekucyjnym rozstrzeliwującym Urbana i Michnika” wypo-wiedź w: Robert Mazurek „Strażnicy polskiej krwi”, „Nowe Państwo”, 14.07.2000.

34 Trygław, inaczej Trzygłów – bóstwo znanez Brenny, Szczecina i Wolina; posąg szcze-ciński był trójgłowy; Trygław mógł być wcie-leniem Welesa – ogólnosłowiańskiego suwe-rennego bóstwa magii, przysięgi i zaświa-tów (za Aleksander Gieysztor „Mitologia Sło-wian”, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1982, str. 263 i 264).

35 „Religia narodowa elity musi odwoływać się do wzorów słowiańskich. Wywiad z To-maszem Szczepańskim” przeprowadzony przez Mateusza Piskorskiego, „Odala”, nr IV, 1996.

36 Ibidem.37 Ibidem.38 Stowarzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury

„Niklot” „Kim jesteśmy i o co walczymy?” .39 Tzw. „runa Odala” to symbol Hitlerjugend

i powojennej niemieckiej organizacji neona-zistowskiej Wiking-Jugend – zdelegalizowa-nej w 1994 roku.

40 Jej wyczerpujący opis zawarł sam Górewicz w „Gazecie Rycerskiej” (Igor Górewicz „Sło-wianie w Krainie Bogów Północy”, „Gazeta Rycerska”, numer 2(12)/2006.

41 RAC – Rock Against Communism – nazwa „stylu”, bardziej ideologicznego niż muzycz-nego, oraz hasło ukute przez Iana Stewarta Donaldsona, lidera nazi-rockowej legendy, zespołu The Screwdriver.

42 Nazwa ta jest nawiązaniem do historyczne-go Towarzystwa Thule – tajnej organizacji ra-sistowskiej powstałej w Monachium pod ko-niec I wojny światowej. Grupa stanowiła or-ganizacyjną poprzedniczkę partii nazistow-skiej NSDAP. Jej nazwa pochodziła od mi-tycznej wyspy Thule (gr. świat), która dla starożytnych Greków stanowiła najbardziej na północ wysunięty ląd (chodziło prawdo-podobnie o Islandię, Szetlandy lub wybrze-że Norwegii), i dlatego ta nazwa miała duże znaczenie dla wyznawców nordyckich kul-tów neopogańskich.

43 Wened Wilkinus Sławibor „Cedynia’ 2000”, „Rock Against Communism”, nr 5, lato – je-sień 2000. „RAC” to pismo związane z pol-skim oddziałem Blood and Honour. Wyda-wane jest prawdopodobnie (autorzy nie ujaw-niają swoich nazwisk ani adresu redakcji)w Chrzanowie.

44 Marek Rau „Współczesny ruch neopogański w Europie”, praca magisterska pod kierun-kiem prof. dr hab. Małgorzaty Fuszary, Uni-wersytet Warszawski 1999.

45 Napisał on na temat neopoganizmu pracę ma-gisterską, którą opublikował w wersji książko-wej – „W kręgu Odyna i Trygława. Neopoga-nizm w Polsce i na świecie – wczoraj i dziś”; Wydawnictwo „Rekonkwista”, Biała-Podla-ska 2001. Największą ciekawostką tej pu-

D Z I E Ł A W S Z Y S T K I E

P A W Ł A J A S I E N I C Y

www.proszynski.pl

blikacji jest fakt, że wydała ją oficyna braci Bechtów, równoległych właścicieli nazi-roc-kowej wytwórni muzycznej Narodowa Sce-na Rockowa.

46 Porozumienie o wspólnym „organizowaniu sprzeciwu wobec procesów integracji Pol-ski z Unią Europejską i globalizacji” podpi-sali, zawężając dla potrzeb niniejszego tek-stu, między innymi Rafał Jakubowski (Sto-warzyszenie „Ekofront” i pismo „Żaden”), Andrzej Zgódka i Tomasz Szczepański (Sto-warzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury „Ni-klot”, redakcja czasopisma „Trygław”), Re-migiusz Okraska (pismo „Zakorzenienie”,a obecnie redaktor naczelny „Obywatela”), ekolodzy Rafał Górski i Olaf Swolkień (obaj dziś w redakcji „Obywatela”), Mateusz Pi-skorski, Marcin Martynowski i Igor Górewicz (Stowarzyszenie „Niklot”, redakcja „Odali”, Zrzeszenie Rodzima Wiara), Janusz Kraw-czyk (redakcja anarchistycznego pisma „Inny Świat”), Janusz Waluszko (Ruch Społeczeń-stwa Alternatywnego), Adam Cieśluk (Stowa-rzyszenie „Świaszczyca”, redakcja „Securiu-sa”) oraz Barbara Krygier (Polska Wspólnota Narodowa, redakcja miesięcznika „Wspólno-ta”, Sobór Wszechsłowiański).

47 „Czasopis”, 6/08, str. 6.48 Stefan Opara „Ryty słowiańskie w polityce

polskiej”, „Dziś”, 5/08, str. 30-31.49 Mirosław Pęczak „Wata cukrowa z rycerzem

w tle”, „Polityka”, 31.05.2008, str. 64.50 Marek Rau „Współczesny...”.51 Ibidem.52 Z polską megalomanią wobec Rosji i Rosjan

zwięźle, błyskotliwie i celnie rozprawił się Rafał Geremek w tekście na łamach „News-weeka” („Czołgi nie, Rosja tak”, „News-week”, 17.08.2008). n

NIGDY WIĘCEJ nr 17, ZIMA-WIOSNA 2009