6
Internetowy Magazyn Klubu Konsumetów Flavon max Rocznik I. numer: 11 www.flavonmax.com info@flavongroup.com FlavOnline Jako mały chłopiec marzyłem o tajemnicz- ym gościu, który podjechałby do mnie wspaniałą limuzyną oraz zdradziłby mi sekret jak stać się bo- gaczem. To marzenie wynikało z faktu, że w moim rodzinnym domu panowała bieda. Wcześnie straciłem ojca, więc mama sama dźwigała ciężar utrzymania rodziny. Kiedy dorosłem, znalazłem pracę. Pierwszą pensję wydałem w ciągu dwóch dni. Szybko się zwolniłem i założyłem własną Firmę. Ale ta, choć była dochodowa, uwięziła mnie na wiele lat w pomieszczeniu o powierzchni 20m. Pewnego dnia trafiłem na prezentację MLM. Roztocz- ono przede mną wizję wielkiej Fortuny, wspaniałego beztroskiego życia i wolności. Podjąłem wyzwanie. Odnosiłem sukcesy-ale niestety firma nie okazała się zbyt uczciwa. Zdobyte doświadczenia i umiejętności szlifowałem w kolejnych dwóch firmach MLM. Ale, choć ciężko pracowałem, do upragnionego stylu życia nawet się nie zbliżyłem. O możliwości odnie- sienia sukcesu decyduje bowiem nie tylko produkt ale przede wszystkim dobry plan markengowy oraz to jak duży procent zysku jest udziałem tych, którzy wkładają pracę. Kiedy zobaczyłem ofertę oraz plan markengowy Flavon Group- inny, niespotykany oraz fakt, że firma oddaje 64% zysku do podziału dla współpracowników, wiedziałem: JESTEM SKAZANY NA SUKCES. To, co w innych firmach było tylko Marzeniem, tu stało się rzeczywistością. Kiedy zaczynałem, nie wszyscy podzielali mój en- tuzjazm i wiarę. Byli zbyt zranieni doświadczeniami w innych firmach MLM. Jedni przyglądali się z bez- piecznej odległości, by za chwilę przyłączyć się do działania, Inni zrezygnowali. A są i tacy, którzy nadal czekają. Dziś mija 2 lata od momentu, kiedy podpisałem umowę z Flavon Group. Ryszard Gaczkowski: Marzenia się spełniają

Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie

  • Upload
    others

  • View
    0

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie

FlavOnlineInternetowy Magazyn Klubu Konsumetów Flavon max Rocznik I. numer: 11

www.flavonmax.com [email protected]

Jako mały chłopiec marzyłem o tajemnicz-ym gościu, który podjechałby do mnie wspaniałą limuzyną oraz zdradziłby mi sekret jak stać się bo-gaczem. To marzenie wynikało z faktu, że w moim rodzinnym domu panowała bieda. Wcześnie straciłem ojca, więc mama sama dźwigała ciężar utrzymania rodziny. Kiedy dorosłem, znalazłem pracę. Pierwszą pensję wydałem w ciągu dwóch dni. Szybko się zwolniłem i założyłem własną Firmę. Ale ta, choć była dochodowa, uwięziła mnie na wiele lat w pomieszczeniu o powierzchni 20m.Pewnego dnia trafiłem na prezentację MLM. Roztocz-ono przede mną wizję wielkiej Fortuny, wspaniałego beztroskiego życia i wolności. Podjąłem wyzwanie.

Odnosiłem sukcesy-ale niestety firma nie okazała się zbyt uczciwa. Zdobyte doświadczenia i umiejętności szlifowałem w kolejnych dwóch firmach MLM. Ale, choć ciężko pracowałem, do upragnionego stylu życia nawet się nie zbliżyłem. O możliwości odnie-sienia sukcesu decyduje bowiem nie tylko produkt ale przede wszystkim dobry plan marketingowy oraz to jak duży procent zysku jest udziałem tych, którzy wkładają pracę.

Kiedy zobaczyłem ofertę oraz plan marketingowy Flavon Group- inny, niespotykany oraz fakt, że firma oddaje 64% zysku do podziału dla współpracowników, wiedziałem: JESTEM SKAZANY NA SUKCES. To, co w innych firmach było tylko Marzeniem, tu stało się rzeczywistością.

Kiedy zaczynałem, nie wszyscy podzielali mój en-tuzjazm i wiarę. Byli zbyt zranieni doświadczeniami w innych firmach MLM. Jedni przyglądali się z bez-piecznej odległości, by za chwilę przyłączyć się do działania, Inni zrezygnowali.

A są i tacy, którzy nadal czekają. Dziś mija 2 lata od momentu, kiedy podpisałem umowę z Flavon Group.

Ryszard Gaczkowski:Marzenia się spełniają

Page 2: Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie

Zmieniło się moje życie. Jeżdżę prezydencką limuzyną i opowiadam jak stać się majętnym człowiekiem. Skończyłem budowę rezydencji. Moje konto jest ciągle uzupełniane nowymi, coraz wyższymi prowizjami. Mam duże poczucie wolności i wielu biz-nesowych przyjaciół, z którymi najchętniej spędzam czas. Jak było dwa lata temu?! Zaczynałem z długiem sięgającym miliona złotych. Ci, którzy zaczynają od zera, są tylko bezrobotni mają komfortową sytuację.

Były pierwsze prezentacje, pierwsze porażki i pierwsze sukcesy. Niedowierzanie, mały słoiczek, moja wiara i entuzjazm a po roku pracy poziom Mil-ionaire plus. Pierwsza wizyta na Jubileuszu Firmy wrzesień 2007r. I co widzę: Grupę Diamentów węgierskich większą niż w Polsce Milionairów i moje pytanie:, Dlaczego się ślimaczę? Podjąłem decyzję- szybko do Diamenta!. Dwa miesiące później jestem Diamentem. Kolejny rok pracy, codzienne prezen-tacje, nowi ludzie, ich wiara i entuzjazm, kolejne sukcesy moich liderów-stają się Diamentami i Elitami a mój prezydent jest ciągle tuż tuż…, ale wciąż nie mogę go sięgnąć.

Kolejny Jubileusz w Budapeszcie: wrzesień 2008r. Jestem jednym z wielu Diamentów i nowa deklaracja złożona publicznie: za miesiąc zostanę Prezydentem! Teraz nie mogę się cofnąć, muszę dotrzymać słowa. Po przyjeździe do Polski ogromna praca i wysiłek całej drużyny. Każdy jakby dostał skrzydeł-są ko-chani. Wszyscy przyłączyli się do działania. Kończymy miesiąc wspaniałym wynikiem. Wielu po drodze odniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem.

Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie. 10 lat temu zapragnąłem złowić ogromną rybę u wybrzeży Meksyku. Nareszcie jest dzień wyjazdu. Lecimy do Cancun. Wysiadamy z samolotu. Witają nas życzliwi Meksykanie oraz cudowny powiew ciepłego powi-etrza. Czekają na nas dwa busy. Jedziemy, oglądamy pejzaż, mijamy wspaniałe rezydencje-która będzie nasza? Uwagę zwraca okazały pałac –PIĘKNY- tu byłoby dobrze zamieszkać. Nagle busy skręcają w to najbardziej wyjątkowe miejsce. Szok!

W hotelu otrzymujemy złote paski, które dają możliwość korzystania ze wszystkich przygotowanych dobrodziejstw.

www.flavonmax.com [email protected]

Śpimy po dwie godziny, kąpiemy się w morzu i basenach, jemy, co i kiedy chcemy, pijemy drinki, bawimy się, tańczymy. Jednym słowem wypoczywa-my. Jesteśmy w Raju.

Każdy dzień obfituje w niespodzianki. Jedziemy do delfinarium-buziak od delfina. Zwiedzamy Meksyk, miasto Majów i piramidy. Katamaranem płyniemy na pobliskie wyspy, po drodze nurkujemy w krystalicznie czystej wodzie, oglądamy przepiękny, pełen egzotycznych, barwnych ryb, podwodny ko-ralowy świat. Teraz ja podejmuję decyzję: płynę złowić moją dużą rybę. Czy szczęście będzie mi sprzyjać-mam tylko jedno podejście. Płynę w towa-rzystwie dwóch Amerykanów. Oni pierwsi wyławiają swoje ryby: piękne 20kg okazy a ja… coś szarpnęło z niewiarygodną siłą, to musi być coś wielkiego. Dwie godziny walki i jest! Nad powierzchnią widzę łeb ogromnego rekina. Czy uda mi się go wciągnąć na pokład?! Kolejna godzina zmagań i przede mną runął ponad dwu metrowy rekin. Gratulacje od tu-bylców. Wszyscy się cieszą-wspaniały okaz. To nawet tu, zdarza się niezwykle rzadko.

Ocieram łzy szczęścia. Mogę wracać do domu. Było cudownie. Dzisiaj już wiem:

MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ.

„Do zobaczenia na szczycie”Ryszard Gaczkowski

Page 3: Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie

Dr. Gyula Csőre:2008 Cancún - Szkolenie dla Diamentów

www.flavonmax.com [email protected]

Senny poranek: nabrzmiałe oczekiwaniem spoj-rzenia w terminalu 2A budapeszteńskiego lotni-ska Ferihegy. Złożona z 38 osób mała grupka zbiera się wokół Laci Gaála w hali odlotów. Przyjacielskie, gorące uściski rąk, pożegnania oraz zapewnienia od bliskich, którzy zostają w kraju: „czekamy na wasz powrót”.

Wsiadamy. Rozpoczyna się długa podróż do dale-kiego Meksyku, z zimy w lato. A więc to nie sen, siedzimy w samolocie w nagrodę za wytrwałość i zaangażowanie w pracę, taki „malutki dodatek” do systemu prowizji. Ile o tym marzyliśmy, jak się denerwowaliśmy aż do ostatnich chwil kwalifi-kacji. Zadowoleni popijaliśmy kawę, obserwując w międzyczasie słońce wschodzące daleko nad chmurami. Po krótkiej przerwie w Amsterdamie, kontynuowaliśmy podróż ubrani na cebulkę. Lecz głęboko w bagażu podręcznym letnie stroje i oku-lary przeciwsłoneczne nie mogły się już doczekać, żebyśmy je włożyli. Uśmiechamy się po wyjściu z samolotu, droga była długa, ale już czujemy na naszej skórze słony, parny oddech tropikalnego klimatu. Z lekkim niepokojem przy kontroli celnej (urzędnicy skrupulatnie oglądają słoiki z żelem, bo oczywiście nawet i teraz nie możemy się bez nich obyć) ruszamy dalej – oczarowanie pojawi się później. Przyciągające światła Cancun, promenada z luksowymi hotelami i oto Riu Palace, nasz tymczasowy dom. Wspaniały pałac stoi bezpośrednio nad brzegiem morza. Zajmu-jemy pokoje w dobrych nastrojach. Bajeczny widok z okien, szumiące cicho Morze Karaibskie liże piasek półwyspu Jukatan. Mamy jeszcze tyle sił, żeby na kolację napchać brzuchy potrawami z prawie czter-dziestometrowego stołu a potem już tylko starannie pościelone łóżka...

Rano napawamy się widokiem cudownie błękitnego morza, następnie ruszamy odkrywać wszystkie zakamarki hotelu. Obsługa pierwszorzędna - nieomal męczy, jak co minutę ktoś z personelu pyta, czy czegoś mi nie potrzeba...

Idziemy na plażę i baseny. Popijając drinki, do-brze jest wziąć orzeźwiającą kąpiel w morzu a następnie śmiejąc się i żartując usiąść w jakuzzi z grupą entuzjastów – głos niesie daleko węgierską mowę...

Później na grzbietach naszych skuterów pokonu-jemy fale wodnymi meandrami, które skrywają lasy namorzynów. Jest świetnie, jesteśmy wolni!

Podekscytowani zbieramy się w holu, czas ruszyć na wieczór meksykański. Konferansjer wypatrzył na sali naszego szefa Laci Gaála. Łapiemy w lot o co chodzi i burzą oklasków przypieczętowujemy jego „zwycięstwo”. Rytmiczny, meksykański taniec, śpiew, drinki, zapamiętała miłość życia…Następnego dnia udajemy się do Chichen Itza, na ziemię starożytnych Majów. Podróż ubarwia orygi-nalny styl naszej przewodniczki. W autokarze do-wiadujemy się mnóstwa nowych rzeczy nie tylko o kulturze Majów, ale i o niecodziennym życiu świata zwierząt na półwyspie. Śmiejemy się, wypełnia nas radość życia.

FlavOnline

Page 4: Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie

Chichen Itzá przerasta wszelkie wyobrażenia. Wokół nas rozciąga się miasto mające wiele tysięcy lat oraz wspaniała, zaginiona cywilizacja z mnóst-wem tajemnic. Kamienie, budowle i piramidy szepczą nam do uszu historię Majów. Po obfitym posiłku wracamy do autokaru obładowani souve-nirami. Droga powrotna, o ile jest to możliwe, jest jeszcze bardziej wesoła…Następny dzień przynosi czas wolny, każdy może go spędzić jak chce. Niektórzy pływają z delfi-nami, inni spędzają czas w cieniu palm na złotym piasku nad brzegiem morza. Opcja all inclusive oczywiście od czasu do czasu „przeszkadza”, ale jesteśmy w stanie to znieść…

Następnego dnia możemy uczestniczyć w chy-ba najbardziej rewelacyjnej wycieczce statkiem naszego życia. Ledwo spędzamy sen z powiek a już znajdujemy się na pokładzie katamaranu, przecinającego azurowe fale. W tropikalnym, trzydziestopięcio-stopniowym upale zimne piwo i napoje orzeźwiające są świetne. Na pokładzie gra muzyka, my śpiewamy i tańczymy do wtóru. Wkrótce zabawa przeradza się w szampańskie karaibskie party!Potem godzinka nurkowania. Czujesz się jak w kolorowym akwarium: widok zapierający dech a jednocześnie jest trochę ryzykancko i groźnie zwłaszcza jak parę metrów od ciebie przepływają dwie barakudy...

www.flavonmax.com [email protected]

W końcu zawijamy na malutką wysepkę, rodem z reklamowych plakatów i przy dźwiękach muzyki reg-gae spożywamy obfity, egzotyczny obiad. Inna znów wysepka roztacza przed nami bardziej codzienny Meksyk – roześmiane, czarne oczy ochoczo oferują souveniry, miło jest buszować po sklepach... z myślą o Was...A z kolei brazylijski wieczór w naszym hotelu dostar-cza niezapomnianych kulinarnych wrażeń. Już chyba nigdy się nie dowiem, czy wśród mnóstwa zaser-wowanych pieczonych kawałków było mięso aligato-ra albo inne dziwactwo. Smakowało mi i fajnie było razem powspominać chwile rejsu.

Następnego dnia budzimy się w nieco smut-niejszym nastroju: wracamy dziś do domu, opusz-czamy Meksyk... Zawieziemy do domu wspomnienia i tochę tropikalnego słońca, zamkniętego w naszych sercach. Fajnie, że mogliśmy tu przyjechać. Warto było. Kochana Hanni, Laci i Lacko, dziękujemy za te diamentowe doznania i opiekę, jaką otaczaliście nas nawet w tym dalekim kraju. Dobrze jest być w rodzinie Flavon Group i dobrze jest poczuć Waszą miłość i uznanie.Drodzy przyjaciele, którzy czytacie to sprawoz-danie! Wierzcie mi, że brakowało nam Was na tych baśniowych wczasach. W przyszłym roku jedźcie z nami! Chcieć to móc.Nie śnij własnego życia, przeżyj swoje sny!

„Kwazi” Gyula Csőre Dr,Członek Klubu Elite Diamond

Page 5: Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie

www.flavonmax.com [email protected]

Csilla Marcsó:11-17 listopada 2008, Cancún

Wszystko zaczęło sie w listopadzie 2007. Dzięki mojemu sponsorowi i cudownym ludziom z grupy, którzy są zarazem moimi przyjaciółmi, osiągnęłam pozi-om Diamenta. Nie mogłam się doczekać grudniowego szkolenia w Siófok, gdzie mieliśmy się dowiedzieć dokąd pojadą w przyszłym roku najlepsi klubowicze. Meksyk stał na pierwszym miejscu spośród moich życzeń. Po pierwsze dlatego, że mój partner życiowy był już tam i nieraz opowiadał o cudownych wrażeniach, a po dru-gie, że Andi - moja przyjaciółka była tam trzy razy w zeszłym roku i zawsze przyjeżdżała brązowa jak czeko-lada i oszalała z radości. Po trzecie zaś: po wycieczkach do Brazylii i na Malediwy, gdzie byłam w zeszłym roku, tęskniłam za Ameryką Łacińską.Jeszcze teraz słyszę ten mój okrzyk radości, kiedy okazało się, że celem naszej podróży będzie Cancun!

Podróż:Na teren dzisiejszej Ameryki Łacińskiej, czyli tak zwanej Mezoameryki przybyły licznie różne narody ok. 20-25 tysięcy lat temu. My (czyli Węgrzy i Polacy) po przesia-dce w Amsterdamie oraz 12 godzinach lotu dotarliśmy do Hotelu Riu Palace Las Americas, gdzie pod wpływem roztaczającego się przed nami widoku głośno cmoknęłam w policzek naszego szefa, László Gaála. Udowadniając swoją skromność, natychmiast oświadczył, że za wybór miejsca powinniśmy wycałować naszego pilota, Gábora Lucski. Po chwili jeszcze dodał: „Nie ma za co dziękować, to ty na to zapracowałaś! W przyszłym roku wezmę Was w jeszcze piękniejsze miejsce.” Czy może być coś jeszcze piękniejszego???

Hotel:Hotel Riu Palace Las Americas jest jednym z

najbardziej eleganckich hoteli w Cancun. Bagażowy, po wniesieniu naszych walizek do znajdującego się na siód-mym piętrze pokoju z widokiem na morze, oznajmił, że przez 24 godziny na dobę są do naszej dyspozycji: mamy się nie krępować i zamawiać gdziekolwiek i cokolwiek, bo wszystko wliczone jest w cenę. Niemożliwością było tak się schować, żeby ktoś nie zapytał, czym może służyć. Ach, delektowałam się więc tym!!! Uwielbiam ten rodzaj rozpieszczania…

Program:Pierwszym punktem programu była wspólna wyciecz-ka do magicznego miejsca - Chichén Itza. W jego cen-tralnym punkcie wznosi się „El Castillo” (pałac), monu-mentalna piramida boga Majów, Kukulkana. Miejscowa przewodniczka, mająca ogromną wiedzę i szczególny styl Zsuzsa oraz osoba Dr Gyula Csőre i jego rubaszny śmiech, sprawili, że ten dzień był wyjątkowy.Apropos: czy wiesz, co to jest papierosowy wąż? …jeśli po ukąszeniu został ci czas tylko na wypalenie ostatniego papierosa!

Cancún, nazywane meksykańskimi Karaibami i rajem dla turystów, oferuje miłośnikom podwodnego świata prawdziwe skarby. To królestwo nurków daje niezliczone możliwości poszukiwaczom fantastycznego świata ciszy, żółwii, moren, rekinów i korali.

Kolejnym punktem programu była wspaniała podróż statkiem na „Wyspę Kobiet”. Na statku grała muzyka, tańczyliśmy przez cały dzień. Mogliśmy ponurkować, pojeździć na skuterach wodnych, potem zaś kupić pamiątki.

Imprezowanie:Na przekór zmianie strefy czasowej o siedem godzin, nie mogliśmy się doczekać wieczornego programu: silna gru-pa udała się na wieczór meksykański. Zabawa ledwo się rozpoczęła, a już wywołano na scenę László Gaála, żeby zmierzył się z czterema mężczyznami innych narodowości w konkursie na największego maczo? No i kto nim został? Naturalnie nasz „Ojciec” – przecież tylko w jego objęcia wskoczyła zgrabna meksykańska mujer!

Podsumowanie:Nie zastanawiaj się za długo, tylko działaj!W przyszłym roku dołącz do nas i przywieź swoich najlep-szych przyjaciół!Ty też stań się częścią sukcesu!Cytując Zbigniewa Utko, pierwszego członka klubu prezy-dentów: „Mam dobrą i złą wiadomość:- zła: twoje życie jest w twoich rękach.- dobra: TWOJE ŻYCIE JEST W TWOICH RĘKACH!!!”

Dziękuję, że mogłam być uczestnikiem tych przeżyć!!!

Csilla Marcsó

Page 6: Marzenia się spełniają - Flavon Maxodniosło sukces, a Ja jestem Prezydentem. Teraz nagroda i wycieczka życia. Meksyk 2008. Tu, być może, zrealizuje się moje kolejne marzenie