78

Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Rozpoczęło się zatem szczegółowe i dokładne poszukiwanie pochodzenia przodków. A w poszukiwaniu naszych początków, fragmenty historii są jak kawałki łamigłówki, której kształt ukazuje niespodziewanie dlaczego jesteśmy tym, kim jesteśmy. W poszukiwaniu informacji zostały rozesłane listy i maile do krewnych i organizacji. Na ziemi i na morzu rozwinęła się prawdziwa kampania, która nadała naszemu życiu nowy kolor i nowy posmak. Zostały podjęte podróże do Polski, zarówno żeby poznać tę „Odległą Ojczyznę”, jak i aby znaleźć pozostałości, ślady historii. Pomysł na książkę nabierał kształtów przez lata, bo wiele szczegółów musiało zostać przeanalizowanych i potwierdzonych. Mimo to, niektóre fakty są zaledwie nikłymi śladami, które w końcu trzeba było nieco podkoloryzować. Inne na różny sposób są interpretowane przez ich bohaterów. Trzeba było robić liczne przerwy, potrzebne na tłumaczenie tak artykułów, jak i dokumentów. Wreszcie kończy się pracę, ze świadomością spełnionego zadania. Historia jest czasem opowiedziana z humorem, chociaż powojenna sytuacja pełna była trudnych momentów. Jednak poczucie humoru jest cechą charakterystyczną niektórych bohaterów. Starałam się w ten sposób pozostać wierną opowieściom i wydarzeniom, mając na celu pozostawić zapisane chwile, sytuacje i fakty historyczne związane z tyloma ludźmi, którzy żyli na skrawku tego świata, niosąc wkład w rozwój zarówno regionu, jak i swój własny.

Citation preview

Page 1: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny
Page 2: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

1 | S t r o n a

Ellen Crista da Silva

J a n k a

Jedno serce, a dwie Ojczyzny

Przekład Urszula Bilińska Agata Filipowicz

Aleksandra Gniwek Karolina Grula Agnieszka Kruk

Page 3: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

2 | S t r o n a

Dla babci Heleny i dziadka Rudolfa: in memorian

Dla Janki, mojej matki, z miłością

Dla polskich imigrantów, za to że nie zwątpili w Raj, obecny w każdym człowieku i że

uwierzyli w Brazylię

Page 4: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

3 | S t r o n a

Podziękowania

Mojej matce, która nie wzbraniała się opowiadać swoje przeżycia, i z którą zawsze miło było dzielić opowiadane radości i smutki;

Specjalne podziękowanie dla mojego brata, Harry’ego Edmara, za to, że od początku wniósł wkład do opowieści i opisów wieli szczegółów i faktów historycznych. Momentami redagowaliśmy fragmenty „na cztery ręce”.

Selvie, mojej bratowej, która zapuściła się w głąb miast, szukając w historycznych archiwach i notariatach informacji i dokumentów dotyczących pochodzenia naszych przodków i związanych z nimi historii.

Mojemu mężowi Getúlio i moim dzieciom, na których zawsze mogłam liczyć przez lata, kiedy zapisywałam te strony.

Cioci Zofii i krewnym od strony rodziny Neuwiem, za ich wkład. Poznałam ciocię Zofię w 1994 roku, w Nowym Jorku, przez zbieg okoliczności, i chociaż miałyśmy problemy z porozumieniem się po niemiecku i po angielsku, to dostarczyła mi ona informacji potrzebnych do stworzenia drzewa genealogicznego.

Przyjaciołom, którzy przeczytali książkę przed jej wydaniem, pomagając swoimi obserwacjami i sugestiami.

Bardzo dziękuję!

Page 5: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

4 | S t r o n a

Wprowadzenie

Opowieści i tajemnice: życie ludzkie jest otoczone przez opowieści i tajemnice.

W „Jance” nie jest inaczej. Pytania intrygują, rozbudzają ciekawość i nasuwają podejrzenia,

jak choćby fakt, że Rudolf pojawia się na zdjęciach nosząc mundur ze znakiem Gestapo,

chociaż nie ma zapisów potwierdzających, że służył w niemieckiej armii. Więc kim tak

naprawdę był jej ojciec? Czy to sprawiedliwe, że człowiek przeżywa całe swoje dzieciństwo

pośród wojny, jak miało to miejsce z Janką? Co się stało z ciocią Wandą? Człowiek żyje

otoczony przez opowieści. I tajemnice.

Wspominam dni, kiedy słuchałam matki, opowiadającej historie ze swojego

dzieciństwa i młodości. Słuchając, robiłam też notatki. Odkąd mój brat Harry zainteresował

się dokumentacją, żeby ubiegać się o obywatelstwo europejskie, natknęliśmy się na opowieści

i fakty, których nie można było zignorować i pozostawić na łasce upływającego czasu.

Przemierzamy oboje nasze życie, zbudowane na ziemiach południa Brazylii. W tym

poszukiwaniu dokumentów tak naprawdę wyruszyliśmy, aby odkryć brakujące ogniwa

w historii naszego życia. Więzy rodzinne, zerwane niegdyś i odnowione od roku 1985,

ujawnione, łączą ludzi w przygodzie życie, która rozegrała się w meandrach Drugiej Wojny

Światowej i w latach, które po niej nastąpiły. W tych poszukiwaniach natrafiliśmy na

znaczące wydarzenia z historii starej Europy, z historii Blumenau i sąsiednich miast.

„Janka” opowiada przeżycia prostych ludzi, którzy porzucają swoje domy i swoje

ziemie na Starym Kontynencie, w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Jednak

wydarzenia powracają w więziach, które nie zostały zerwane mimo nieuniknionego biegu lat,

mimo niezwykłego rozwoju nauki, wynalazków, które pozwalają bez wysiłku walić w gruzy

to, co się budowało w przeszłości, w czasie wojen, reżimów politycznych, kryzysów

finansowych, epidemii i chorób.

Na brazylijskiej ziemi, Blumenau było niemiecką kolonią, gdzie rozwijała się muzyka

i kultura. W Blumenau nasza rodzina poznała i pokochała to, co rodzice przekazali nam

z kultury swoich ziem. Od strony ojca, kulturę niemiecką, a od strony matki, kulturę polską.

Gry i zabawy przeszły z rodziców na dzieci, a baśnie Braci Grimm opowiadano nocą, przy

łóżkach, aby ukołysać do snu. Od czasu do czasu, nasz domek wzdycha między innymi

budynkami.

W mieście dzieci wzrastały w tej atmosferze, żyjąc wśród potomków Niemców,

Polaków, Francuzów i Włochów. Byliśmy włączeni w tą rzeczywistość, a w domu

rozmawialiśmy po niemiecku, w języku dziadków od strony ojca i matki; słyszało się też

Page 6: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

5 | S t r o n a

polski, język, którym mówiła matka i krewni z jej strony. Tak więc żyjemy wśród ludzi

z różnych kultur, różnych języków i zdolności, na brazylijskiej ziemi, która kocha

różnorodność, połączenie zwyczajów i tradycji, połączenie różnych ras ludzkich. Być może

właśnie to jest wspólną podstawą, na której można oprzeć koncepcję „brazylijskości”.

Pochodzenie nie jest istotne, jeśli chce się stać Brazylijczykiem.

Rozpoczęło się zatem szczegółowe i dokładne poszukiwanie pochodzenia przodków.

A w poszukiwaniu naszych początków, fragmenty historii są jak kawałki łamigłówki, której

kształt ukazuje niespodziewanie dlaczego jesteśmy tym, kim jesteśmy. W poszukiwaniu

informacji zostały rozesłane listy i maile do krewnych i organizacji. Na ziemi i na morzu

rozwinęła się prawdziwa kampania, która nadała naszemu życiu nowy kolor i nowy posmak.

Zostały podjęte podróże do Polski, zarówno żeby poznać tę „Odległą Ojczyznę”, jak i aby

znaleźć pozostałości, ślady historii.

Pomysł na książkę nabierał kształtów przez lata, bo wiele szczegółów musiało zostać

przeanalizowanych i potwierdzonych. Mimo to, niektóre fakty są zaledwie nikłymi śladami,

które w końcu trzeba było nieco podkoloryzować. Inne na różny sposób są interpretowane

przez ich bohaterów. Trzeba było robić liczne przerwy, potrzebne na tłumaczenie tak

artykułów, jak i dokumentów.

Wreszcie kończy się pracę, ze świadomością spełnionego zadania. Historia jest

czasem opowiedziana z humorem, chociaż powojenna sytuacja pełna była trudnych

momentów. Jednak poczucie humoru jest cechą charakterystyczną niektórych bohaterów.

Starałam się w ten sposób pozostać wierną opowieściom i wydarzeniom, mając na celu

pozostawić zapisane chwile, sytuacje i fakty historyczne związane z tyloma ludźmi, którzy

żyli na skrawku tego świata, niosąc wkład w rozwój zarówno regionu, jak i swój własny.

Ellen Crista da Silva

Rozdział I – Z portu do portu

„General Muir”

Kwiecień 1949 roku we Włoszech przebudził się przepiękną wiosną! Kwiaty, które

zdążyły się już odrodzić, obsypane pąkami rozkwitały spektakularnie, zabarwiając pola

i napełniając pięknem oczy tego ludu, który wyszedł właśnie z najgorszej wojny na kuli

ziemskiej. Przynajmniej przyroda dodawała mu otuchy.

Page 7: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

6 | S t r o n a

„General Muir” wyludniał się w porcie Neapolu, w łagodnym kołysaniu morza,

prawie nieodczuwalnym dla emigrantów ze zniszczonej Europy. Hordy bez dachu nad głową.

Wielu z tych, którzy pozostali, uważało uciekinierów za szczęśliwców. Dla innych byli

pewnego rodzaju zdrajcami, jako że porzucali zdewastowaną ziemię w poszukiwaniu

lepszych miejsc.

Uciekinierzy mieli mieszane uczucia: miłości i nienawiści pozostały pogrzebane

w gruzach ich miast i ich życia.

W tej mieszance uczuć, w tym wyjeździe z Neapolu do nowego kraju, nowego życia,

do snu o miejscu bez wojen, można było dostrzec cień małej Janiny, zwanej Janką, starającej

się nie zgubić rodzicom i młodszemu rodzeństwu, którym się zajmowała. Jej bracia to:

osiemnastoletni Jerzy, jedenastoletni Marek, ośmioletni Adolf i najmłodszy Franz. Języki

mieszały się w porcie między nowymi imigrantami, ale kto był Polakiem starał się trzymać

blisko swoich, kto Rosjaninem, Słowakiem, Turkiem czy Rumunem - blisko swoich. Być

może robili to w ostatniej próbie ochronienia tego, co było ich wspólnym dobrem: języka.

I skoro nie mogli zabrać ze sobą fizycznie swoich pól, koni czy zabawek, zabierali to

przenośnie w historiach opowiadanych w swoich językach. Snuły się opowieści, piosenki,

lamenty i kolejne opowieści, podczas gdy oczekiwali w porcie. Szukano radości w tej

niepewnej przeprawie przez ocean do świata zupełnie nowego, zupełnie innego, zupełnie

nieznanego. Oczywiście lęk przed nieznanym wzbierał czasem w ich sercach, ale

wspomnienia koszmarów wojny i przeżytej nędzy dodawały sił i stanowiły nowe źródła

entuzjazmu dla tych mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy znajdowali się na początku podróży

tylko w jedną stronę.

Okręt przycumowany w porcie Neapolu oznaczał dla nich nowe życie, z dala od

wojny i śmierci niewinnych ludzi w nazistowskich obozach koncentracyjnych. Część ich

duszy przestała istnieć. Część ich rozsądku ulegała załamaniu w porcie Neapolu. Ta, która

pozostała, starała się wytyczyć plany nowego życia. Niektórzy mieli powrócić. Inni już nigdy

nie ujrzą ziemi przodków. Kim byli? Być może nie da się tego określić, bo wszyscy mieli coś

do ukrycia, jakąś winę do odkupienia, jakiś epizod, którego nie chcieli aby ujawniano przed

innymi w Europie, która szukała winnych. Świat szukał winnych. W pewnym sensie wojna

się jeszcze nie skończyła, ponieważ szukano sprawiedliwości polując na tych, którzy

wspierali dawny porządek. Hitler umarł. Goebbels umarł. Goering umarł. Tylu innych

umarło. A mimo to różne widma patrzyły z nieufnością na mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy

szukali bezpiecznego schronienia.

Page 8: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

7 | S t r o n a

W zakątku portu jakaś kobieta o twardym spojrzeniu płakała z przedwczesnej tęsknoty

za swoją ziemią: zmarli rodzice, syn zaginiony na wojnie, nowy początek dla kogoś, kto tyle

już razy zaczynał na nowo. Mąż pocieszał ją, starając się dodać jej poczucia bezpieczeństwa

i otuchy. Ale wznosząc oczy, on także zagubił się w wizji horyzontu, którą oferowało mu

morze. Nawet sobie nie potrafił odpowiedzieć, jaki będzie ten nowy świat, na który postawili.

Wiedział tylko, że musieli spróbować. Musieli podążać dalej. Musieli się przenieść, odnaleźć

„nowy port”, spokojny kraj, który zaoferowałby im godziwe zarobki, dostatek pożywienia

i bezpieczeństwo.

Mała Janka, wtedy prawie trzynastoletnia, dotarła do portu ze swoimi rodzicami, nie

okazując wątpliwości. Była ruchliwa, dumna, rezolutna i kręciła się wśród ludzi, którzy mieli

wejść na Muir. Dla niej wszystko, co się działo było całkowicie słuszne, bo tak postanowili

jej rodzice. Nie miała powodów do sporów, nie miała powodów do tęsknoty, skoro wszyscy

jej bliscy zdołali wydostać się z Polski, byli razem. Jej starsza siostra Teresa, wtedy w wieku

piętnastu lat, zdecydowała się zostać, ale jako że nie chciała płynąć do Brazylii wyszła za mąż

i w ten sposób miała zapewnioną bezpieczną przyszłość. Dla Janki pewnym było, że ona

sama nie wróci już do Polski. Gdy mieszkała w Niemczech wiedziała, że wcześniej czy

później będzie musiała wyjechać.

– „Europa jest jak baryłka prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć” –twierdził

Rudolf, jej ojciec.

W ten sposób wszystko toczyło się w granicach względnej normalności. Jej życie

w ciągu ostatnich siedmiu lat było naznaczone podróżami i niekończącymi się ucieczkami

rodziny Neuwiem, w rozpaczliwej walce o przetrwanie.

Dni na południu Niemiec

Tam, w porcie, siedząc na jednej z walizek, Janka wspominała Niederrimsingen.

Prefekt tego miasta był przykładem poprawności. Kochał swoją żonę i to, że był tak samo

kochany przez nią. Brakowało mu jednej nogi, ale silna budowa ciała pozwoliła mu żyć

normalnie z tą, która mu pozostała. Niederrimsingen znajduje się na kilka godzin drogi od

Freiburga, w kierunku granicy z Francją. Drogą tą chadzały dzieci Neuwiemów, obok

długiego kamiennego muru, który biegł wzdłuż szosy. Niedaleko znajdowało się jezioro.

Mówiło się, że było nawiedzone, co sprawiało że dzieci przyspieszały kroku przechodząc

obok niego, zwłaszcza nocą. Stała tam też wieża. W końcu można było przeciąć wzgórze,

porośnięte niskimi krzakami, aby skrócić drogę i po chwili dotrzeć do domu. Dochodząc do

Page 9: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

8 | S t r o n a

miasta wystarczyło skręcić w pierwszą uliczkę po prawej, aby znaleźć się na miejscu. Na tej

ulicy mieszkał też prefekt. Miał on domek, który wynajęła rodzina Neuwiem.

Niederrimsingen było ich domowym ogniskiem.

Być może właśnie dlatego Jance tak bardzo spodobała się nowa przygoda, jaką była

podróż poza Niederrimsingen. Jej rodzina podróżowała z tego miasta do Rastatt wojskowymi

ciężarówkami, a z Rastatt do Freiburga pociągiem. W Freiburgu zostały podpisane

dokumenty związane z imigracją, łącznie z Wizami Stałego Pobytu w Brazylii. Dźwigali ze

sobą cały swój dobytek: po walizce dla każdego i materiałowe torby dla dzieci. Nie mieli nic

więcej. W kwaterach, czekając na wyjazd do Neapolu, spędzało się dni na kontaktach

z innymi Polakami. Kwatery, które wcześniej służyły za schronienie dla żołnierzy,

kombatantów wojennych, zmieniły się w miejsca pobytu uchodźców. 18 stycznia 1949 roku

pociąg Schnellzug wyjechał z Freiburga, gwiżdżąc długo i nieprzerwanie na znak pożegnania

z tymi, którzy pozostali na stacji, powiewając chusteczkami, płacząc już teraz z tęsknoty za

przyjaciółmi i pragnąc z niecierpliwością tej przyszłości pełnej obietnic, w kierunku której

z taką odwagą odjeżdżał! Teraz celem był Neapol.

Freiburg znajduje się nieomal na zachodniej granicy, niedaleko alpejskich dolin.

Drzewa szybko przesuwały się za oknami. Miasta, widziane przelotem, nie przywodziły na

myśl zniszczenia. Rytmiczny stukot pociągu po szynach komponował się w muzykę z biciem

serc tych, którzy wyjeżdżali. Lata ucieczek w pociągach, które wystukiwały tę samą melodię

i zawsze obiecywały bezpieczną przystań.

Jednak bezpieczeństwo jest jeszcze jedynie urojeniem na tym kontynencie, w tych

Niemczech: trochę bardziej na północ Sowieci okupowali Berlin. W 1949 tworzono

powietrzny most, aby zapewnić zaopatrzenie „ludziom zachodu”, którzy mieszkali na

terytorium komunistycznym. Niepewność i lęk podążały w ślad za uchodźcami.

Pociąg przejechał przez równiny na południu Niemiec, potem skierował się w Alpy,

gdzie topniejące śniegi pozwalały obserwować, jak między dolinami tworzą się strumyki.

Góry wznosiły się po obu stronach pociągu. Tunele przecinały je z nieomal zapierającą dech

łatwością dla pociągu, który podążał naprzód, wypełniony niespokojnymi sercami. Dzieci

przekrzykiwały się i biegały z jednej strony na drugą, starając się dostrzec najwyższą górę.

Helena, wyczerpana całą tą tułaczką do której zmusiła ją wojna, oczekiwała końca podróży.

Franz spał na jej kolanach, jako czterolatek nie będąc do końca świadom tego, co się działo.

Rudolf wyglądał na zewnątrz, nie aby zachwycać się Alpami, które miał przed oczyma, ale

koncentrując się na wizji nowej przyszłości. W końcu się rozluźnił. Rozejrzał się wokół,

sprawdzając, czy wszystkie jego dzieci mają się dobrze, złożył pocałunek na czole Heleny

Page 10: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

9 | S t r o n a

i zwrócił swój wzrok na okno, nie patrząc na nic szczególnego. W tym samym czasie,

w jednej sekundzie, niewyraźnie dostrzegł całą przyszłość. Zasnął. Był to zdrowy sen

człowieka prostego i zmęczonego.

W powietrzu zapach starej skóry. Kto spał wsparty na oparciu foteli czuł tę woń

z bliska. Domowy nastrój przenikał pociąg, kobiety zbierały się w małe grupki, aby

opowiadać o swoich szczęściach i nieszczęściach. Janka podziwiała widoki. Widziała Alpy

w Schweigmatt, nad Lörach. Zachwycała się ośnieżonymi szczytami, które nawet na wiosnę

uparcie pozostawały białe.

Zbliżała się noc i dzieci zaczynały się nudzić, ogarnięte naturalnym dla tej pory dnia

zmęczeniem. Wszystkie chciały jeść. Matki udały się do wagonu restauracyjnego

w poszukiwaniu żywności. Kiedy wreszcie zapadła noc, wśród dzieci zapanowała cisza

i nadszedł czas, aby młodzież i dorośli nawiązali rozmowy i wymienili się doświadczeniami.

Ukradkowy flirt między dwójką młodych obcokrajowców przebiegał zupełnie

niedostrzeżony. W innym wagonie jakaś młoda dziewczyna nie traciła czasu i poszła

porozmawiać z mężczyzną, który wydawał się starszy i atrakcyjny. Lepiej nie tracić okazji do

rozmowy. Kto wie czy nie zadecyduje ona o jej przyszłości? W końcu oboje dobrze się

prezentowali.

W tym czasie dorośli gawędzili o wszystkim, co usłyszeli o obu Amerykach.

W zdewastowanej Europie wiadomości z Ameryki były jak sny, ślepo tułały się po umysłach

cierpiących i zdesperowanych. Dość zniekształcone i bez większych podstaw, wieści

przybywały zza morza naładowane iluzjami. I tak były kołysane przez rytm pociągu, który

przecinał Alpy.

Włochy

Nagle Włochy! Włochy! W pewnym momencie podróży świat, którym były Niemcy,

przeistoczył się we Włochy. Świat się zmienił! Dla Janki nagle Włochy zmieniły się

w morze. Dla niej Włochy już na zawsze będą kojarzyły się z morzem. Widząc je pierwszy

raz, przestraszyła się. Bała się. Przeraziła ją taka ilość wody, nie potrafiła zrozumieć,

dlaczego woda ich nie zalewała. Pomimo strachu, nadal dzielnie znosiła podróż. Podczas

zejścia na ląd w Neapolu wojskowa ciężarówka oczekiwała na uchodźców. Zostali zabrani do

Kwatery Głównej w Bagniolli, usytuowanej na szczycie wzniesienia. Pomimo strachu, który

paraliżował Jankę, tego dnia Neapol był piękny!

Page 11: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

10 | S t r o n a

Neapol jest kwiatem w ogrodzie Europy. Chociaż nosił ślady wojny, nie były one tak

widoczne jak na reszcie kontynentu, którą zostawiali za sobą. Budynki były stare i o bardzo

bogatej architekturze. Wszystko pachniało sztuką, sztuką związaną z człowiekiem i jego

piękną stroną, z zachwytem nad ludzkimi zaletami. Ktoś skorzystał z okazji, żeby napomknąć

o dziełach Petrarki, Boccaccia i Caravaggia. Jeśli chodzi o historię, inna osoba wspomniała

o panowaniu Burbonów w 1734, którzy to wskrzesili życie kulturalne w Neapolu i wsparli

przebudzenie intelektualne. W 1860 Garibaldi zajął Neapol i niemalże doprowadził do

upadku sztuki, która wtedy kwitła. Wielu obecnych było zainteresowanych i zadawało

pytania. Ci ciekawi słuchali uważnie. Lecz niektóre dzieci, które nie były tym zaciekawione,

biegały po ulicy, zmuszając tym samym swoje matki do biegania za nimi i utraty tak

interesującego wykładu.

Po niedługim czasie, podczas dni odpoczynku i snów, każdy rozlokował się

w Kwaterze Głównej, i jak tylko to było możliwe, starał się okazać swój paszport

brazylijskiemu autorytetowi w konsulacie w Neapolu. Paszporty rodziny Neuwiem zostały

wydane już w Baden – Baden, 18 stycznia. Pobyt w Neapolu trwał kilka miesięcy i był

wystarczający, żeby zagnieździła się na głowach przerażająca „wesz”, „produkt”

importowany z Niemiec: dużo czasu w pociągu, bez utrzymania większej higieny

i w warunkach raczej niegodziwych, ze wszystkimi na kupie, ułatwiało zarażenie się tym

niesympatycznym insektem. Niepożądany gość, chociaż mały, stał się kłopotem, który

rozpowszechnił się w mieszkaniach. Chcąc nie chcąc, wesoła Janka również nabawiła się

wszy. Miała falowane i ciemne włosy. Bujne kosmyki okalały jej młodzieńczą twarz. Wojna

nie odebrała jej oczom piękna ani życia. Wręcz przeciwnie, ofiarowała jej wygląd, który

sprawiał, że ją zauważano, gdziekolwiek by się nie znajdowała, mimo iż wątła i chudziutka.

Aby wyleczyć wszawicę, rozdawano leki.

W tamtych dniach, kiedy oczekiwali na wejście na pokład, odbyła się wycieczka do

Wulkanu Etna i druga na Capri. Jance nie umknął żaden szczegół dotyczący wyprawy na

Wulkan. Nie pozwolono jej zwiedzić Capri, bo była za młoda. Jej brat Jerzy, który miał

wystarczająco dużo lat, pojechał tam i nie przestawał opowiadać o tym, co zobaczył, i jak

zachwycił się tak pięknymi pejzażami. Nowość: świat oddychał nowością i pięknem.

Przeprawa przez Atlantyk

W końcu nadszedł moment, gdy ucichły wspomnienia o Niederrimsingen,

Schwenningen, Freiburgu, o pociągu i miesiącach w Neapolu. W końcu nadeszła godzina

Page 12: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

11 | S t r o n a

odjazdu! Znowu dzień był wspaniały, a niepokój i oczekiwanie na „lepsze wiatry”

z pewnością czyniły go jeszcze piękniejszym! Janka nie bała się już, patrząc na morze: było

bardzo, bardzo rozległe! Wreszcie przezwyciężyła strach. Morze Śródziemne obudziło się

tamtego dnia z całym swoim wdziękiem, jakby odgadując marzenie każdego pasażera

General Muir. Blask intensywnego błękitu tworzył wodne lustro, gdzie ta czy inna mewa

chwytała ryby, a stary pelikan gderał na czubku pala, znajdującego się na nabrzeżu.

Mężczyźni wchodzili na pokład niczym zwycięzcy jakiejś bitwy, podczas gdy kobiety

próbowały zebrać dzieci. Kapitan, dawniej wojownik na ogarniętych wojną morzach, teraz

dowodził kompanią cywili podczas podróży w poszukiwaniu nowych ziem, lecz nie nowych

wojen. Uczucie satysfakcji nachodziło załogę, która wiedziała, że jest to podróż ze

szczęśliwym zakończeniem, z zakończeniem przyjaznym. Bez strzałów. Dlatego też

Kapitanowi zależało na przywitaniu każdego pasażera, życząc każdemu z osobna, by podróż

była udana. Było ciepło, co zapowiadało nadejście wiosny. Jako że nie musiał walczyć,

Kapitan nie miał nic przeciwko odpoczynkowi od upału w swoim nowym ubraniu dowódcy

cywili, a nie żołnierzy. Powoli, każdy odnajdywał swoją kajutę. Dla kobiet zarezerwowane

były kajuty od strony korytarza, a dla mężczyzn te z drugiej strony. Kobiety miały koje

i wentylatory.

Janka na pokładzie miała inną wizję świata. Teraz patrzyła na niego z góry. Morze też

wyglądało inaczej, oglądane z góry, ze statku.

„Co może być z drugiej strony morza?” „Ile wody!”, myślała Janka, spacerując po

pokładzie, obserwując tych, którzy pozostali i machali. Rytuał, który choć nieznany, pozwalał

przewidzieć pompę wyjazdu i zdominował wydarzenia na nabrzeżu: statek został

odcumowany. Liny były rozwiązane i przerwało się w ten sposób niemal pępowinowe

połączenie z tym kawałkiem ziemi, z Europą. Janka nigdy nie wyjeżdżała z Europy. Żyć na

ziemi, na gruncie starego kontynentu, to było wszystko, czego ona i większość tych, którzy

rozpychali się łokciami na pokładzie, doświadczyli aż do teraz. Statek zagwizdał tego dnia po

raz pierwszy. Nadszedł moment wyjazdu! Kolejny gwizd. Wszyscy zgromadzili się na

brzegu, dorzucając swoje „do widzenia”. Rodzina Neuwiem nie miała na nabrzeżu nikogo,

z kim mogłaby się pożegnać. Teresa została w Rastatt, skąd miała pojechać do USA, ze

swoim mężem, we wrześniu 1951 roku, na statku imienia Generała Taylora. Janka pamiętała

jeszcze długi, beżowy płaszcz, który nosiła w dniu, gdy się żegnali.

"Może się odnajdą pewnego dnia? Czy będzie szczęśliwa?"

Mieszanka smutku i tęsknoty niespodziewanie ogarnęła jej serce. W niepewności całej

tej przyszłości i wobec tej rozłąki, z której zdawała sobie sprawę przy każdym zakołysaniu

Page 13: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

12 | S t r o n a

statku, zapłakała. Nikt nie widział płaczu, ale płakała. Nie będzie więcej zabaw z Teresą. Nie

będzie więcej rozmów z innymi koleżankami w klasie. Nie będzie już nauczycieli. Nie będzie

już kolegów z kwater, kobiet besztających dzieci. Nie będzie już zabaw, kościołów. Nawet

tego nie spostrzegłszy, Janka wkroczyła w świat tych, którzy uczą się żyć pożegnaniami.

Kolejny gwizd. Statek powoli oddalał się od portu. Kołysał się delikatnie i miarowo.

Morze Śródziemne nadal było wspaniałe. Europa, wcześniej widziana jedynie z lądu, była

teraz obserwowana z dala, z morza. Łańcuchy górskie wyznaczały wybrzeże. Plaże

wyznaczały wybrzeże. Złociste piaski wyznaczały wybrzeże Starego Kontynentu, wybrzeże

rzymskich konkwist, konkwist Eneasza i Karola Wielkiego. Ziemie, na których łacina była

językiem dnia codziennego. Ziemie barbarzyńców i zdobywców nowych lądów.

Byli poza kontynentem europejskim i obserwowali go z daleka. Widok był

niesamowity.

„Ach, jakie piękne jest morze!” – pomyślała Janka.

„I jakie dziwne zarazem!” Jak coś może unosić się na wodzie?

Jak tak wielki statek może tak po prostu unosić się na falach?

Rzeczy, które widziała jedynie w zeszytach szkolnych, teraz zaczęły mieć sens

i tworzyć część jej życiowego doświadczenia. Dla tego, kto zawsze stąpał po pewnym

gruncie, znaleźć się na wodzie i podróżować do innego świata było czymś naprawdę

fascynującym, niemal magicznym! I podczas gdy zatapiała się w marzeniach, ryby

wyskakiwały to z jednej, to z drugiej strony. Inni pasażerowie zbierali się na pokładzie, żeby

też obserwować rybi taniec.

„Czyżby były jadalne?” Ach! Ileż pytań! Ilu marynarzy! Ile dzieci! I podczas gdy

kobiety zabawiały się wzajemnie rozmowami, jeden z drugim dzieciakiem próbowały

przemknąć się niezauważone przez marynarzy nieskazitelnie ubranych w biel. Wojownikom,

kombatantom z innych epok, nic nie umknęło niedostrzeżone. Wszystko przebiegało dobrze

na śródziemnomorskich wodach, na morzu wbitym między dwa kontynenty, którego

przepływ przez Cieśninę Gibraltarską prowadzi do Oceanu Atlantyckiego. Przepływając

przez Cieśninę Gibraltarską, Ocean Atlantycki nie był już taki spokojny! Wpłynięcie w kanał

Gibraltarski dało się rozpoznać po wzburzeniu wód i dolegliwościach, jakie to wzburzenie

powodowało w ludziach, także w małej Jance. Wielu biegało od burty do burty statku. Tak

było przez pewien czas. Niektórzy dłużej musieli się przyzwyczajać do wzburzonego morza.

Na wypadek złego samopoczucia czy jakiejkolwiek choroby była pielęgniarka dyżurna. To co

wszystkich zaskoczyło, to fakt, że była ona czarna. Może była Afrykanką lub potomkiem

Afrykanów. Dla wielu była to pierwsza osoba o ciemnej karnacji jaką znali. Ale ona nie

Page 14: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

13 | S t r o n a

pozwalała się onieśmielić zaskoczeniem tak wielu osób i kontynuowała swoją pracę z uwagą

i grzecznością. Już się przyzwyczaiła do ludzi i zdołała ich zrozumieć. Nie mogła jedynie

pojąć, dlaczego ktoś ukradł niebieskie spodnie marynarza, które zostały uprane i rozwieszone

do wyschnięcia na pokładzie. Czyżby wpadły do morza? Próbując je znaleźć, wychyliła się

z pokładu, wypatrując ich w wodzie, ale nie udało się. Wróciła do izby chorych, dociekając

gdzie też się podziały.

Mężczyźni pozostawali w kajutach z drugiej strony korytarza. Nawet żonaci.

Wszystkie kajuty były dobrze uporządkowane i czyszczone codziennie przez marynarzy.

Niektóre małżeństwa martwiły się, że nie mogą spędzać razem nocy, ale cały nudny

i wypełniony rutyną dzień na statku ułatwiał im rozmowy i bycie razem w którejś z kajut,

pokonując tę nudę.

Jednej z tych nocy Helena źle się poczuła. Obudziła towarzyszkę, leżącą po stronie jej

koi, a ta dotykając jej czoła poczuła, że jest ono mokre od potu. Wybiegła na zewnątrz, aby

zawołać Kapitana. Marynarz dyżurny próbował go wezwać, ten z kolei wezwał lekarza

pokładowego. Janka obudziła się w samym środku zgiełku, gdy do kajuty wtargnęło więcej

osób, co skończyło się też wyrwaniem ze snu innych kobiet i dzieci. Niektóre z nich nie

mogły się powstrzymać i rozmawiały głośniej, chcąc wiedzieć, co się wydarzyło. Helena

jęczała z bólu. Lekarz dotknął jej nogi i wrzasnęła. Diagnoza: zapalenie wyrostka

robaczkowego. Parę dni później Helena wróciła do swojego łóżka w kajucie, po tym jak

odzyskała siły w okrętowym szpitalu, po operacji wyrostka. Kobiety zorganizowały jej

przyjęcie, w końcu jakakolwiek nowość na tych kilku marnych metrach kwadratowych na

morzu była powodem do świętowania. Rudolf był tym, który najbardziej cieszył się z powrotu

swej małżonki do kajuty: ze znaku, że było lepiej, dużo lepiej. Innego dnia lekarz odwiedził

Halinę w kajucie i po rutynowych badaniach na osobności wyjawił jej pewien sekret. Helena

poczuła się skrępowana tym, co usłyszała, a jednocześnie poczuła to wzruszenie, które tylko

kobiety mogą wytłumaczyć: była w ciąży!

To było już praktycznie piętnaście dni żeglugi. Zdarzały się monotonne godziny, ale

były też momenty rozrywki i entuzjazmu. Dni wojny pozostały w tyle. Przyszłość była przed

nimi, dosłownie. I to wystarczało, by przypomnieć stare piosenki i historie i podzielić się nimi

z innymi pasażerami. Nie było innych zobowiązań i terminów. Tylko jedno zmartwienie: jak

wypełnić wolny czas. Droga minęła bez większych incydentów i nawałnic. Janka miała

nasilenie choroby pasożytniczej, z której szybko się wyleczyła. Pejzaż na pełnym morzu jest

dość dziwny i niekiedy Janka nie rozumiała, jak linia horyzontu może był całkowicie

nachylona. Podziwiała tę odchylającą się od poziomu linię, jakby pojedynkującą się

Page 15: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

14 | S t r o n a

z geometrią. Janka spostrzegła na trasie wyspy bez drzew ani żadnego rodzaju roślinności:

jedynie bardzo brązową ziemię. Z niektórych wysp na barkach lub wpław wypływali

w kierunku statku tubylcy. Pasażerowie rzucali do morza owoce, takie jak jabłka

i pomarańcze, które tubylcy wyławiali. Pierwszym dniom, których zażywano na pełnym

morzu, towarzyszyła łagodna temperatura, potem nadeszło kilka gorętszych dni, Kajuty,

zwłaszcza damskie, zaopatrzone były w wentylatory i kobiety gromadziły się tam na

pogaduszki. Sam Kapitan skorzystał z luksusu zdjęcia czapki i rozpięcia guzików swojej

marynarki. Marynarze zmienili mundury na lekkie koszule, ale nikt nie rozstawał się

z kapeluszem. Konieczne było schodzenie na pokład z nakrytą głową. Zauważało się

bogactwo rodzajów kapeluszy, rolnik wyjął z walizki swój stary model, cały pomięty

i sfatygowany od pracy. Nie dawał się onieśmielić niedyskretnymi komentarzami co

niektórych, szczęśliwy, że może z niego korzystać na pokładzie. Dama miała swój, który nie

pamiętał już przyjęć, przechowywany w szafie, kto wie od jak dawna. Kwiaty nie miały już

oryginalnego kształtu ani koloru. Ale był cenny, chronił od upału. Nagle jakiś urwis złapał

czapkę kolegi i wyrzucił ją do morza!

– Kapitanie! Kapitanie! Proszę zawrócić statek, muszę wyciągnąć moją czapkę!

Kapitan nie zwrócił na niego szczególnej uwagi, a matka palona wstydem przywołała

go do porządku. Rozmawiało się po polsku i w innych językach. W końcu był to statek pełen

cudzoziemców.

Brazylijskie wody

Po przekroczeniu równika upał się zmniejszał. Wiały lekkie i ciepłe jesienne wiatry.

Kwiecień chyli się ku końcowi. Dzień pierwszego maja pojawia się na horyzoncie razem

z pierwszymi promykami słońca. Ale już nie tak gorącego. Widać ziemię! Widać Brazylię,

widać Rio de Janeiro! Tak wiele nadziei na nowy świat, na możliwość rozpoczęcia nowego

życia. Wiele lat wcześniej przodek Heleny Neuwiem, o nazwisku Ziental, mieszkał już na

ziemiach brazylijskich. Być może Helena znała tą historię, ale nigdy nikomu nic nie

opowiedziała. Przodek ten, Ziental, przyjechał wraz ze swoją żoną i otrzymał ziemie od rządu

w centralnym regionie Brazylii. Zbudował tam swój dom i rozpoczął pracę jako rolnik. Jego

żona zaszła w ciążę na owych ziemiach, ale była zmuszona powrócić do Polski krótko po

śmierci swego męża, ofiary ukąszenia jadowitego pająka. Sprzedała wszystko co posiadała

w Brazylii i, po powrocie do Polski, otrzymała pomoc od braci, którzy zbudowali jej dom

Page 16: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

15 | S t r o n a

z polepą zamiast podłogi, gdzie urodził się Jacek. Ten ostatni miał syna o imieniu Antoni

Ziental, który ze swej strony miał córkę Helenę, która później stała się matką Janki.

Jako że był to dzień pierwszego maja, niedziela, dzień wolny od pracy w Brazylii,

pasażerowie nie mogli opuścić statku. Musieli czekać do dnia drugiego maja – poniedziałku.

Kiedy czekali, na pokładzie wszystko toczyło się swoim rytmem. Nadeszła pierwsza noc na

ziemiach i wodach Brazylii. Janka zachwyciła się widząc światła migoczące na wybrzeżu, na

plażach Rio de Janeiro. Co za ogrom świateł! Co za widok! Co za przepiękne miasto! Janka

nigdy nie zapomniała tych scen. Od bardzo dawna nie widziała świateł, ponieważ w Europie

podczas wojny miasta pogrążone były w ciemnościach, z zaledwie dyskretnym oświetleniem,

aby nie być celem dla wroga. Szyby w oknach domów przysłonięte były czarnym papierem,

aby nie wzbudzać podejrzeń co do ludzkiej obecności. Światła! Rzecz tak prosta, która

nabiera innego wymiaru, teraz bez strachu że zostaną znalezieni.

Tam, w kącie statku, jakaś dziewczyna łkała w ramionach marynarza przysięgając mu

wieczną miłość. Ten ze swej strony ślubował jej wierność, choć wiedział, że za parę dni jego

statek odpływa i będzie musiał ją zostawić. Na zawsze. Jak we wszystkich wcześniejszych

pożegnaniach, mieszanina niepokoju i szczęścia, atmosfera lęku i tęsknoty zagościła na statku

i każdy zaszywał się w jakimkolwiek zaułku, próbując przewidzieć jakie będą te najbliższe

chwile czy lata. Nikt nie zwracał uwagi na śmiech czy płacz. Każdy czuł swój własny ból czy

radość. Rano… Rano, na pewno wszystko się zmieni nieodwracalnie, prawie jak na wojnie;

ale przynajmniej ona już nie istniała. Wojna minęła, chociaż jeszcze wisiała w powietrzu,

pozostała w pamięci i duszach osób, i tak aż do następnego pokolenia doświadczenia wojny

nie zostaną wymazane.

Rio de Janeiro

Rodzina Neuwiem dostała zgodę na stały pobyt 10 maja 1949 roku. Ich rejestr został

sporządzony na Wyspie Kwiatów, w Rio de Janeiro, gdzie przybyli 3 maja i zostali

zakwaterowanie wraz z innymi cudzoziemcami. Kiedy przebywali na pokładzie

„General Muir”, rozkoszowali się widzianymi z daleka krajobrazami Rio. Za dnia rzucała się

w oczy zieleń drzew, za to nocą światła dawały swoje „show”. Przybyli cali i zdrowi. Helena

została zarejestrowana dopiero 13 maja, ponieważ jej badania lekarskie ciągle trwały

i ponieważ mężczyźni przechodzili przez Urząd Imigracyjny wcześniej niż kobiety. Trzy dni

po tym jak mężczyźni zostali zarejestrowani przez Urząd Imigracyjny przyszła kolej na

kobiety! Kiedy oczekiwali, imigranci zostali bezpłatnie rozlokowani w kwaterach, w których

Page 17: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

16 | S t r o n a

zostało im dostarczone pożywienie, bielizna pościelowa i wszystko inne czego potrzebowali.

Janka obserwowała, jak dobrze wszystko zostało zorganizowane. Na stołówce powszechnym

było, podawanie bananów, zdziwiła się jednak widząc je po raz pierwszy! Próbowała zjeść

jednego ale nie była w stanie go przełknąć. Początkowo problemem było obieranie owocu.

Poza tym, chodziło o jego konsystencję i trudność w przełykaniu. Po kilku dniach prób

odniosła sukces, konsumując go na kromkach chleba!

Janka obchodziła swoje pierwsze urodziny na brazylijskiej ziemi: bez świętowania,

bez wspomnień, ale z największym prezentem jaki mogłaby otrzymać – włączeniem się do

nowej ojczyzny i zdobyciem swojej wolności! To wystarczało. To było wszystkim. Po kilku

miesiącach w Rio de Janeiro, po wyrobieniu dokumentów, rodzina była przygotowana do

przedsięwzięcia końcowej części swojej podróży, którą tym razem mieli odbyć na

„Maria Fumaça”, a kierunku Jaraguá do Sul, miasta w centrum stanu Santa Catarina. Nazwa

miasta powinna być wymawiana „Żaragá”, ale Polacy i Niemcy wymawiali je tak, jak się to

czyta w ich językach. Co więcej Jaraguá była tylko przejściowa. To Blumenau zostało przez

rodzinę Neuwiem wybrane miastem docelowym, kiedy byli jeszcze na terytorium Niemiec.

W tej podróży pociągiem rodzina Neuwem przecięła nocą centrum stanu Curitiba. Po raz

kolejny rozciągnął się przed zmęczonymi oczami widok wielu migoczących świateł!

Niektóre skazy ze Starego Kontynentu okazały się popularne również na Nowym.

Jedną z nich była plaga wszy, która była wspólną również dla nowego świata, ułatwiona przez

stłoczenie i brak higieny w pociągach. Po czterech lub pięciu dniach, wysiedli

w Jaraguá do Sul. Pobyt był krótki. Na stacji kolejowej, ciężarówka Prefektury Blumenau

czekała, żeby zabrać ich do owego miasta. Była to zamknięta ciężarówka, pełna Polaków.

Nikt z jadących nie pomyślał, żeby sprawdzić jej markę, typ, kolor, pokrycie płótnem

żaglowym bądź drewnem, krótko mówiąc, był to transport, którego szczegóły nie zakorzeniły

się w pamięci tych, którzy nim jechali.

Koniec pierwszego okresu

Dzień 22 lipca 1949 roku reprezentuje zakończenie wielkiej podróży, ucieczki od

wojny, od rozpaczy. Skończyły się dni konfliktu zbrojnego, dni ucieczki przez obszary

Niemiec, przez Strasbourg, przez Neapol. Cel, który sobie założyli, został osiągnięty:

Blumenau! W końcu dotarli do Blumenau.

Nowe dni, nowe czasy roztaczały się odtąd przed rodziną. Jak będą żyli? Jaka

przyszłość jest im pisana? Niepokój ucieczki nie dręczył więcej rodziny. Skupili się na

Page 18: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

17 | S t r o n a

nowych perspektywach. W tych pierwszych momentach bariera językowa, którą tam

napotkali, była ewidentną trudnością. Nawet władający językiem niemieckim, jak niektórzy

z braci Janki, nie byli w nim dość biegli, żeby się porozumieć.

Rozdział II – W Polsce

Mieszkaniec Kielc

Wycieńczona po tylu zmianach, Janka usiadła na krawędzi zakurzonego chodnika,

naprzeciw Prefektury Blumenau, na ulicy XV de Novembro . Przez pewien czas przyglądała

się otaczającemu ją miastu. W powietrzu czuło się świeży i otulający powiew: był to

spokojny, lipcowy dzień. Kilka białych chmur z uporem przecinało niebo, o kolorze wprost

zadziwiającego błękitu! Spojrzała w górę, na wpół przerażona, starając się dostrzec jakiś

nieprzyjacielski samolot, ale zobaczyła jedynie ptaki. Popatrzyła na okoliczne domy, aby

sprawdzić, jak bardzo były zrujnowane, ale były one całe, a zasłony wyfruwały za okno

w niemal już zapomnianym tańcu. Ponownie przyjrzała się ulicom, próbując znaleźć ślady po

bombach czy granatach, lub jakąś resztkę munduru, ale zobaczyła ujadające szczeniaki

i chłopca biegnącego za swoją obręczą. Wtedy głęboko odetchnęła. Sięgnęła po swoją

torebkę, przewieszoną przez klatkę piersiową, i wyjęła niewielką pamiątkę po swojej Polsce:

odznakę z flagą Kielc. Popatrzyła na nią i przekręciła, uważnie się jej przyglądając. Zagubiła

wzrok na horyzoncie, jakby mierzyła odległość w jakiej znajdowały się Kielce. Ponownie

spojrzała na odznakę i dostrzegła koronę z inicjałami „MK”, co miało znaczyć

„mieszkaniec Kielc”.

Janka urodziła się w Kielcach w 1936, roku Igrzysk Olimpijskich w Berlinie; roku,

w którym Klaus Mann napisał na wygnaniu powieść „Mefisto”; roku, w którym Heinrich

Focke skonstruował pierwszy helikopter. Benito Mussolini, premier Włoch, stworzył pojęcie

„oś Berlin – Rzym”, rok, w którym królestwa Niemiec i Włoch uznają rządy Generała

Francisco Franco w Hiszpanii; rok, w którym Niemcy i Japonia podpisują Pakt

Antykomunistyczny; rok, w którym hitlerowska młodzież nabiera rozpędu i rośnie w siłę.

Janka urodziła się trzy lata przed wybuchem wojny. Przeżyła swoje dzieciństwo

uciekając przed wojną. Urosła na wojnie. Przeżyła wojnę. Miała świeżo skończone trzynaście

lat, a jej wspomnienia z dzieciństwa krążyły wokół wojny każdego dnia, przez cały dzień.

W Kielcach Janka uczęszczała do Kindergarten, a następnie do niemieckiej szkoły

podstawowej, bo jej ojciec pochodził z niemieckiej rodziny, a w Polsce okupujące ją Niemcy

Page 19: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

18 | S t r o n a

zapewniały niemieckie wykształcenie swoim obywatelom. Gdy miała pięć lat, któreś

z rodzeństwa albo jej matka odprowadzało ją do Kindergarten. Ale pewnego dnia to Teresa,

jej siedmioletnia siostra, miała ją tam zostawić. Teresa chodziła do drugiej klasy w pobliskiej

szkole. Janka bała się. Dlatego zgodziła się wejść do budynku tylko, jeśli jej siostra

pozostanie w bramie. Otrzymawszy taką obietnicę weszła do sali Kindergarten. Naturalnie

Teresa musiała pójść do szkoły. Tak też zrobiła. Kiedy Janka ponownie wyjrzała przez okno

i nie zobaczyła siostry czekającej w bramie, wybuchła niepohamowanym płaczem. Nikt nie

potrafił jej uspokoić. Po krótkiej bieganinie, żeby załagodzić sytuację, nauczycielka poprosiła

dyrektorkę, żeby zaprowadzono małą do szkoły siostry. Tam inna nauczycielka rozmawiała

przez pewien czas z Janką, która zapytana, czy chciałaby chodzić do drugiej klasy,

odpowiedziała, że tak, bo wtedy mogłaby być razem z siostrą. I tak przez resztę roku

pozostała w tej szkole. W ramach egzaminu dopuszczającego ją do nauki w drugiej klasie

zaśpiewała bardzo popularną wśród dzieci piosenkę:

Es war eine Mutter

Die hatte vier Kinder:

Den Frühling, den Sommer

Den Herbst und den Winter.

Der Frühling bringt Blumen

Der Sommer den Klee

Der Herbst bringt die Trauben

Der Winter den Schnee”

Und wie sie sich schwingen

Im Jahresreihn,

So tanzen und singen

Wir fröhlich darein 1

1 Była sobie matka,

Co miała czworo dzieci: Wiosnę, Lato, Jesień i Zimę.

Wiosna przynosi kwiaty, Lato przynosi kończynę, Jesień przynosi winogrona A Zima przynosi śnieg.

Page 20: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

19 | S t r o n a

Jako że była to szkoła niemiecka, zwyczajem było podnosić rękę i pozdrawiać się

słowami Heil Hitler!, gdy w klasie znajdowała się nauczycielka. W innych szkołach modlono

się przed lekcjami, ale w szkołach niemieckich nie było to stosowane. Zwykle nie popierały

one edukacji religijnej, i dlatego też nie było w nich lekcji religii.

Chłopcy, diabełki jak zawsze, lubili zaglądać dziewczynkom pod spódniczki.

Któregoś dnia próbowali podnieść spódniczkę Janki, kiedy nagle inne dzieciaki pojawiły się

na ulicy, udaremniając ich zamysł. Wchodząc do klasy, Janka poskarżyła się nauczycielce na

tych dwóch malców, opisując to na swój dziecinny sposób. Podeszła do nauczycielki

i powiedziała:

– Ci dwaj chcieli mi tak zrobić – i sama podniosła swoją spódniczkę. Nauczycielka zdołała

wtedy powstrzymać śmiech. Potem odesłała ich do domu z uwagami.

Podczas gdy większość dzieci chodziła do trzeciej klasy w wieku dziesięciu lat, Janka

trafiła tam mając zaledwie siedem. Było to dla dziecka dość okrutne, bo choć nadążała

z materiałem, to brakowało jej dojrzałości właściwej dziesięciolatkom. Wspomina zrobiony

przez siebie rysunek, który przedstawiał słońce, drogę i dziewczynkę, która prowadziła na

spacer swojego szczeniaczka. Zapomniała jednak podpisać rysunek i dlatego, gdy

nauczycielka oddawała prace, jej została na końcu. Wtedy nauczycielka spytała:

– Kto narysował to paskudztwo?

Usłyszawszy to, Janka nie kiwnęła palcem ani nie pisnęła słówka! Nigdy nie mogłaby

wydusić z siebie słowa wobec takiej eksplozji uczuć i wobec całej klasy! Pomyślała, że jeśli

nauczycielka nie potrafiła docenić tak „pięknego dzieła”, to już jej strata. Chociaż musiała

przyznać, że szczeniak był tak mały, że aż nierozpoznawalny, ale w końcu był to dopiero

szczeniak! A ona miała tylko siedem lat! O nie, nigdy by się nie przyznała kto był autorem

rysunku!

Jej Pierwsza Komunia też przebiegła w niecodzienny sposób: Teresa miała wtedy

dziewięć lat i regularnie chodziła na katechezę. Janka towarzyszyła jej i zawsze siadała za

biurkiem w kącie sali, słuchając z wielką uwagą tego, czego nauczali księża. Jej

jasnoniebieskie oczy odcinały się pośród ciemnych, kręconych włosów i błyszczały, gdy

w skupieniu słuchała tego, co mówili. Lubiła słuchać tych historii o Jezusie i prorokach.

Lubiła religię. Rodzina Neuwiem była rodziną katolicką. Większość Polski to byli katolicy,

a gotowość do przyjęcia Pierwszej Komunii oceniał biskup. Teresa miała już swoją długą

biała sukienkę i wianuszek, który zwykło się nosić przy tej okazji. A Janka miała białą

sukieneczkę i to właśnie ją włożyła, kiedy towarzyszyła Teresie w próbach do komunii

z Biskupem. Ten zadał wszystkim dzieciom pytania i miał już uznać swoją pracę za

Page 21: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

20 | S t r o n a

zakończoną, kiedy ta osóbka, nazywana Janką, weszła do sali. Biskup przyjrzał się jej,

i ni stąd ni zowąd spytał ją z „Modlitwy Codziennej”. Wyrecytowała modlitwę bez

zająknięcia! Ale nie poprzestała na tym: od razu wyrecytowała też „Ojcze nasz”,

„Zdrowaś Maryjo”, „Wierzę w Boga” i wymieniała już trzecie przykazanie, kiedy Biskup

powiedział:

– Stop! Wystarczy! Już zdałaś!

Skąd mógł wiedzieć, że Janka już od jakiegoś czasu znała na pamięć wszystkie

modlitwy i zawsze recytowała je w tym właśnie porządku, bo taki był w jej rodzinie zwyczaj

i myślała, że tak właśnie powinno być, czyli kiedy już się zaczęło jedną modlitwę, to trzeba

było mówić wszystkie, aż do końca. Skoro dziewczynka sprostała wymaganiom Biskupa,

wyraził on zgodę, aby przystąpiła do Pierwszej Komunii wraz z siostrą. Pobiegły razem do

domu, kipiąc radością! Na miejscu Teresa oznajmiła, że Janka też pójdzie do Komunii. Ich

matka przeraziła się: miała przygotowaną tylko jedną sukienkę komunijną. Jak zdobyć

jeszcze jedną w ostatniej chwili? I chociaż Helena była dobrą krawcową, nie miała dość

czasu, żeby przygotować nowy strój i, jako że „szewc bez butów chodzi”, musieli pożyczyć

długą sukienkę dla nowej kandydatki do Pierwszej Komunii. W ten oto sposób kolejna

sukienka, welon, świeczka i wianuszek z zielonych gałązek domowej roboty, dołączyły do

przygotowań do wielkiej uroczystości. Obie siostry wzięły udział w tym wydarzeniu, mówiąc

krótko, z wielką radością.

Sosnowiec

Kiedy Janka miała siedem lat, w 1943 roku, rodzina przeniosła się z Kielc do

Sosnowca, również znajdującego się na terytorium Polski, jednak pod okupacją niemiecką.

Sosnowiec, miejsce urodzenia Rudolfa, jest jednym z miast, przez które kilka razy w historii

przebiegały granice mocarstw niemieckiego i rosyjskiego. Centralne położenie Polski między

Europą Zachodnią i Rosją sprawiało, że wielu rządzących sąsiadującymi krajami poświęcało

jej szczególną uwagę. Rodzina Neuwiem przeprowadziła się ze względu na niepokojące

wieści z frontu zachodniego. Jeśli owe wieści by się potwierdziły, wojska rosyjskie

zbliżyłyby się do Kielc i najprawdopodobniej zaatakowały miasto. Przeprowadzka

w 1943 była pierwszym z wielu przejawów „ucieczki przed wojną”, jakie były jeszcze przed

nimi. Dzieci jeszcze nie zdawały sobie sprawy, jak wiele znaczy wojna i usiłowały spędzać

dni na szkolnej rutynie i zabawach na świeżym powietrzu. W Sosnowcu Helena zaszła

w ciążę i w październiku, na początku jesieni, urodziła Franza. Tam Rudolf znalazł

Page 22: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

21 | S t r o n a

zatrudnienie, a dzieci uczęszczały do niemieckiej szkoły. Szkoła znajdowała się w wielkim

budynku, w którym było podwórko, gdzie dzieci bawiły się i grały podczas przerw między

lekcjami. W niemieckiej szkole nadal witano nauczycielkę wchodzącą do klasy

pozdrowieniem:

– Heil Hitler!

Któregoś dnia w szkole Janka bawiła się swoim piórem atramentowym i ukłuła się

w palec. Aj! Jak to bardzo bolało! Przeraziła się, kiedy zobaczyła, że atrament dostał się pod

skórę. Ścisnęła więc tak mocno jak mogła, ale atrament nie wypłynął! Kilka dni później

pojawił się poważniejszy stan zapalny, który spowodował gorączkę i opuchliznę. Janka nie

chciała pokazać palca w szkole, ponieważ wiedziała, że robiono tam zastrzyki w klatkę

piersiową. Nie chciała pokazać go także mamie, ponieważ myślała, że zabiorą ją do lekarza,

a ten przetrze palec watą ze środkiem dezynfekującym, a następnie użyje ogromnej igły, żeby

zrobić zastrzyk. Infekcja rozwinęła się do tego stopnia, że Janka opuściła kilka dni lekcji

z powodu wysokiej gorączki. Ale mama nie podejrzewała nawet, co się stało: Janka chowała

palec za każdym razem kiedy mama przychodziła z nią porozmawiać. Jako że był to rejon

konfliktu, okupowany przez obce wojska, nieobecność ucznia na lekcjach była sytuacją

wyjątkową, która wymagała zweryfikowania. Tak więc ludzie z Gestapo zapukali do drzwi

rodziny Neuwiem, żeby dowiedzieć się, dlaczego uczennica opuszcza lekcje. Janka ocknęła

się z gorączki, kiedy zimna ręka mężczyzny spoczęła na jej czole. On jedynie sprawdził

gorączkę i odsunął się. Jako że najwidoczniej wszystko zostało wyjaśnione, mężczyźni

wyszli. Dziewczynka więc chwyciła poduszeczkę z igłami i kłuła skórę dookoła rany aż ją

przebiła. Nawet nic nie poczuła. Po naruszeniu chorego miejsca, Janka przystąpiła do

dezynfekcji. Wycisnęła wszystko. Minęło kilka dni i wróciła do szkoły wraz

z usprawiedliwieniem (Entschuldigungskarte). Jeszcze później mama wzięła ją na ręce

i niechcący dotknęła palca, co spowodowało, że dziewczynka odsunęła się i jęknęła z bólu.

Właśnie wtedy mama dowiedziała się, co się stało i powiedziała:

– Panienko Przenajświętsza! Mogłaś umrzeć!

I miała rację, gdyż atrament do piór zawierał substancje toksyczne. Ale tym razem

wszystko, co złe, już minęło i palec się zagoił.

Kiedy już wszystko wróciło do normy, Janka powróciła do dawnych zabaw.

Najbardziej lubiła bawić się piłką. Dzieci bawiły się na podwórkach albo na ulicy, gdyż nie

było wtedy ruchu, oprócz paru osób, które przechodziły z miejsca na miejsce i kilku furmanek

jakichś rolników. Bawiły się tak cały dzień. Dziewczynka, zaciekawiona, próbowała dociec

jak piłka mogła tyle razy i tak wysoko odbijać się od ziemi. Rzucano ją tam i z powrotem,

Page 23: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

22 | S t r o n a

podskakiwała w jednym miejscu, to znów przeskakiwała w inne. Każdy mógł zmusić ją do

skakania. Dla małej Janki podskakiwanie piłki było tajemnicą, której nikt jej nie zdradził. Być

może nikt nie chciał jej zdradzić! Dorośli mają obsesję na punkcie trzymania różnych spraw

w tajemnicy przed dziećmi: i ona stanęła wobec jednej z nich! Nikt jej nie powiedział, co

takiego było w piłce, co sprawiało, że skakała. Tak więc któregoś dnia rozwikłała tę

tajemnicę: chwyciła swoją piłkę i nożyczki i wślizgnęła się pod łóżko. Przy pomocy nożyczek

przedziurawiła piłkę! Otworzyła szeroko oczy i rozdziawiła usta, kiedy zobaczyła to “nic”,

które było w środku piłki. Jeszcze gorsze było odkrycie, że po tym eksperymencie nie miała

już nawet piłki!

„Rosjanie nadchodzą!”

Dni budziły się bardziej ponure i chociaż niebo było niebieskie, unosił się w powietrzu

delikatny zapach prochu, ołowiu, czegoś ciężkiego. Wanda, siostra Heleny, trafiła do szpitala

przez to, że była niespokojna. W tamtych dniach jej mąż dostał zawiadomienie, że powinien

koniecznie odebrać ją do piątku. Mąż mieszkał daleko od miasta. Udało mu się załatwić

transport, by dotrzeć do szpitala, ale dopiero na niedzielę. Dotarłszy na miejsce, zastał

pomieszczenia zupełnie puste. Nie było już lekarzy, sanitariuszy, ani też chorych. Nie było

już nawet mebli. Nazistowscy żołnierze wynieśli wszystko. Jego żona też zniknęła i nigdy

więcej nie mieli informacji o miejscu jej pobytu.

U schyłku 1944 roku, jednego z tych pochmurnych dni, ojciec wrócił z pracy w porze

śniadania, wszedł do domu i rzekł do Heleny:

– O godzinie siódmej w nocy wyjeżdża wasz pociąg do Niemiec. Możecie zabrać jedynie

tyle, ile dacie radę udźwignąć.

Helena zaskoczona wypytywała go:

– Co się dzieje, Rudolf?

– Rosjanie się zbliżają. Musimy zostawić wszystko i uciekać, jeżeli nie chcemy być

pochłonięci przez wojnę.

Helena biegała po kuchni, nie wiedząc tak naprawdę, od czego zacząć. Marek jeszcze

nie wrócił ze szkoły, ale Janka karmiła już małego Franza, który bardziej mamrotał i machał

rączkami niż jadł. Helena odsłoniwszy na moment zasłonę wyjrzała przez okno, i wypytywała

o swoją przyjaciółkę Wandę, jej siostrę Elżbietę i o córkę Wandy, Bärbel. Już chciała biec do

mieszkania przyjaciółki, już rozwiązała swój fartuch, kiedy Rudolf przytrzymał jej ręce.

Helena pozbierała się z przerażenia, cisza ukoiła strach, powtórnie zawiązała swój fartuch

Page 24: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

23 | S t r o n a

i zaczęła nakrywać do stołu. Rudolf i ona zerkali na siebie w przerwach między nielicznymi,

zamienionymi przy stole, słowami. Dni, począwszy od tamtego, miały być dla nich niepewne.

Wiedzieli tylko, że Rudolf pozostanie na polskiej ziemi, podczas gdy matka z dziećmi będą

kontynuowali podróż.

Uciekną. Gdzieś w środku Helena chciała krzyczeć. Buntowała się, że musiała jechać

sama do obcego kraju z sześciorgiem dzieci. Najbezpieczniejszym wyjściem było wtedy dla

Heleny wyjechać do Ronneburga w Niemczech. Tam zostaną ocaleni od inwazji rosyjskiej.

Rudolf pojedzie tam, jak będzie to tylko możliwe. Tamtego popołudnia przygotował się do

powrotu do pracy, próbując ukryć swój niepokój. Ucałował żonę i dzieci, które wróciły już ze

szkoły. Dał kilka rad dzieciom, ale dobrze wiedział jak ciężkich chwil doświadczą, nie była to

bowiem łatwa wyprawa: w myślach ojca czarna chmura, otulona zapachem gazów i prochu,

krwi i cierpienia, zbliżała się do wszystkich i nikt nie wiedział, kiedy i gdzie się odnajdą.

Wojna zapukała do drzwi ich domu i trzeba było walczyć o własne przeżycie i ideały, które

nie miały nic wspólnego z ideałami wojennymi. Trzeba było wybiegać z domu

w poszukiwaniu pierwszego pociągu, który jechałby jak najdalej i do możliwie

najbezpieczniejszego miejsca. Tak zaczęła się dla rodziny Neuwiem burzliwa ucieczka.

Helena miała być z sześciorgiem swoich dzieci, tułając się po obcych domach, po obcych

ziemiach, a obcymi ludźmi.

Rudolf nie wyobrażał sobie nawet, co czekało jego rodzinę, gdy przechodził przez

ulicę, zaraz po pożegnaniu z nią, próbując jeszcze skinąć im ręką z daleka. Skinienie, które

zaginęło gdzieś w absolutnej samotności jego desperacji. Serce miał ściśnięte. Nie dopuszczał

do siebie myśli, że mógłby nie zobaczyć już więcej rodziny, nie dopuszczał myśli, że ich

drogi mogłyby się rozejść, a jego rodzina zginąć z jakiegoś powodu. Doprowadzające do

obłędu myśli kołatały się w tym małym, prostym i odważnym człowieku. Zwaliły się na niego

całe męki świata: trwoga, strach, wewnętrzne rozterki.

– Jak życie może biec naprzód bez naszej kontroli? Jak może nie być wyjścia? Ale nie ma

wyjścia, kiedy wojna puka do drzwi.

Szedł automatycznie, czasami odwracając swój wzrok, badając przestrzeń, która

oddzieliła go od domowego ogniska… na zawsze... być może.

„Powrócą? Rozpozna twarze swoich dzieci? Czy dzieci będą go pamiętały? Kiedy

będzie mógł przytulić swoją małą Jankę i poczuć zapach jej kosmyków, całując ją

w czoło? A Helenę... a Helenę?”

Były to pytania, które zadawał sobie nieświadomie. Przebył długą drogę i jego

sylwetka zniknęła w pyle ulicy.

Page 25: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

24 | S t r o n a

Helena przeszła przez ulicę i pobiegła do budynku, gdzie mieszkała Wanda,

w bramie w głębi. Podczas lat spędzonych w Sosnowcu, Wanda była jej przyjaciółką

i powierniczką. Mąż Wandy był żołnierzem i walczył o Niemcy. Przez to została sama

z córką i siostrą. Kiedy dowiedziały się o ucieczce, którą przedsięwzięła Helena, starały się

uporządkować jej rzeczy, by jakoś trzymały się kupy. Stacja roiła się od osób, które jechały

do Ronneburga. Byli uchodźcami (Fluchtlinger), ponieważ wojska z Rosji, według tego, co

mówiono, posuwały się w ich kierunku, niszcząc wszystko, co tylko znajdowało się przed

nimi. Pociąg całkowicie się zapełnił i każdy starał się jak mógł, załadować swoje rzeczy.

Marek dźwigał plecak i dwa czajniki ze stali nierdzewnej, po jednym w każdej dłoni, oba

wypełnione różnymi rzeczami. Janka dźwigała plecak, też wypełniony ubraniami i innymi

przedmiotami. Istotną rzeczą było wziąć ubrania, by okryć ciało, zwłaszcza przed zimnem,

a także jedzenie, w razie potrzeby podczas podróży. W małym mieszkaniu rodziny Neuwiem,

na ulicy Schuhgasse, książki, zeszyty szkolne, zabawki, kwiaty w ogrodzie, meble, dodatki

krawieckie i lalki musiały pozostać. Tylko Lala, mała lalka zostaje schowana w jednej

z kieszeni plecaka. Helena i dzieci z ogromnym smutkiem pozostawili zająca pod opieką

Rudolfa. Helena zadawała sobie później pytanie, czy Rudolf naprawdę karmi zwierzę.

Kobieta, mając nadzieję, że kiedyś tu wróci, zostawiła ubrania w koszyku i w podróżnym

kufrze. Inne rzeczy suszyły się jeszcze na sznurkach. Parę kur dziobało ziemię na podwórku,

chcąc odnaleźć jakieś resztki, ignorując zupełnie znaczenie słowa „wojna”.

W innym domu zrozpaczony szczeniak ujadał za swoją właścicielką, ale ona nie mogła zabrać

go ze sobą. Zdrowym łatwo było chodzić i pomagać dźwigać rzeczy aż na stację. Ale starsi

i chorzy musieli być często niesieni, chociaż na wóz, który następnie wiózł ich na stację.

Na stacji Helena wciąż powtarzała starszym dzieciom, by zajmowały się młodszymi

i by pilnowały bagaży. Teresa miała wtedy jedenaście lat, była najstarszym dzieckiem

w rodzinie. W Kielcach należała do grupy młodzieży zwanej BDM – Deutsches Bundes

Madchen. Potem byli: Janka, mająca osiem lat, sześcioletni Marek, czteroletni Adolf, Franz,

maluch noszony na rękach i czternastoletni Jerzy. Jerzy był najstarszy, ale był najmłodszym

dzieckiem z pierwszego małżeństwa Rudolfa z Marią Izabelą. Poród Jerzego był

skomplikowany, doprowadził matkę do śmierci. Rudolf pozostał wówczas sam, z trójką

dzieci z tego małżeństwa: Mirosławą, Witoldem i najmłodszym Jerzym. Kiedy Rudolf ożenił

się z Heleną, w 1932 roku, ona zgodziła się go wychować, bo pozostałe dzieci miały już

należytą opiekę w domach krewnych, a Jerzy był jeszcze bardzo mały.

Rozdział III – Niemcy: na terenie rosyjskiej okupacji

Page 26: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

25 | S t r o n a

Ronneburg

Zgodnie z przewidzianym rozkładem jazdy, pociąg odjechał o siódmej wieczorem,

próbując pędzić z możliwie największą prędkością, jaką mógł osiągnąć przemierzając polskie

równiny. Gdy dotarli do Ronneburga, nie zagrzali tam miejsca na długo. Musieli kierować się

do miasta docelowego ich podróży: Wünschendorfu. Było ono usytuowane blisko

Ronneburga, w Türingen, we wschodnich Niemczech. Tam otrzymali mieszkanie na

najwyższym piętrze zakładu obróbki drewna własności wdowy Siewert. Na dole zakładu

mieściły się biura, a na górze było kilka mieszkań. Jedno z nich zostało zajęte przez Helenę

z dziećmi, Wandę, Elżbietę i Bärbel. Z drugiej strony korytarza inny apartament zajmowali

trzej młodzi Francuzi, którzy pracowali przymusowo w zakładzie obróbki drewna. Byli

pewnego rodzaju więźniami wojennymi. W tym okresie wojny, rodziny niemieckie miały

prawo do Lebensmittelkarte, czyli karnetu, który uprawniał do nabywania racji

żywnościowych w miejscach przyjęć rządu niemieckiego. Helena otrzymała również pomoc

dla każdego ze swoich dzieci, tak zwane Kindergeld. Jako że cała rodzina umiała mówić po

niemiecku, dzięki nauce w niemieckiej szkole w Polsce, z miejsca otrzymali prawo do tych

korzyści.

Mieszkanie miało kuchnię i korytarz, który prowadził do trzech pokoi: w jednym

zamieszkała znajoma Wanda z siostrą i córką; w innym chłopcy, a w trzecim pozostały

Helena, Teresa i Janka. Kiedy wszystko zamieniło się w pewną akceptowalną codzienność,

miłe uczucia zaczęły wywoływać tęsknotę. Janka będąc sama w swoim pokoju, padła na

kolana u stóp łóżka i modliła się. A modliła się z takim zapałem, z tak wielkim zaufaniem

i wiarą, że Bóg przyśle do nich ojca, że gdy wstawała była przekonana, że jej prośba zostanie

spełniona. Poczuła spokój. Był rok 1945 i krążyła zapowiedź końca wojny.

„Czy to możliwe?”

Wszyscy o to dopytywali. Jakaś pogłoska przebiegała ulice, korytarze, krążyła

w powietrzu. Lecz wszystko pozostawało niepewne. Jedyną pewną rzeczą była szkolna rutyna

dzieci. Janka zaczęła uczęszczać do niemieckiej szkoły w Wünschendorfie. Lubiła tę szkołę.

Lubiła także zabawy z rodzeństwem w domu. Ten okres powoli się kończył. Zbliżał się

koniec wojny. Chociaż nie wiadomo było jeszcze, czy siły niemieckie opuściły miasto,

w zakładzie, który mieścił się w tym samym budynku, w którym byli zakwaterowani

zapanowało dziwne poruszenie. Parę dni przed opuszczeniem miasta niemieccy żołnierze

wchodzili do fabryki i wspinali się po schodach, obładowani paczkami, które były

Page 27: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

26 | S t r o n a

magazynowane na strychu. Trwało to około miesiąc przed okupacją rosyjską. Dzieci,

schowane, podpatrywały wszystko. Nic nie umknęło ich uwadze! Było wielu żołnierzy,

którzy wchodzili i wychodzili z fabryki. Pozdrawiali Frau Siewert przy wejściu i wyjściu.

Nikt nie śmiał się ani nie uśmiechał. W godzinach pracy niczego nie komentowano, co więcej

nawet nie dopytywano o pracę żołnierzy. Nie odmawiano im niczego. Gdyby zaszła taka

potrzeba, domy zostałyby opuszczone, aby na ich miejsce ustanowić Kwatery Główne.

Rosyjscy żołnierze w Wünchendorfie

Niemieccy żołnierze odeszli. Do miasta zaczęły wkraczać rosyjskie oddziały.

Pewnego dnia dzieci obserwowały żołnierzy, którzy bez przerwy przemieszczali się z jednej

części miasta do drugiej. Wówczas naród nie zdawał sobie sprawy z tego, że był pod

panowaniem rosyjskim i stał się częścią rosyjskiej strefy, ustalonej na konferencji w Jałcie.

Rosjanie ustanowili Kwaterę Główną w pobliskim Badenweiler, w tym samym miejscu, które

wcześniej zajmowali Niemcy. Serca młodzieży skłonne były do poszukiwań, ponieważ

zżerała ich ciekawość, co takiego niemieccy żołnierze zeskładowali na strychu. Podejrzewali,

że nic dobrego nie mogło się z tym wiązać! Puścili jednak wodze fantazji i pozwolili, by bez

zahamowań opanowała ona ich myśli. Jerzy i Teresa nie zdołali powstrzymać swej

ciekawości i weszli na strych! Nie było tam ani skarbów, ani biżuterii! Znaleźli tylko stertę

spakowanych spadochronów! Setki spadochronów! Były to spadochrony nie używane nigdy

przez żołnierzy, jedne koloru białego, a inne z tkaniny zadrukowanej dla kamuflażu. Jerzy

i Teresa wzięli dwa białe i dwa z nadrukiem i zanieśli je do matki. Ta, zamiast dać im

reprymendę, wręcz przeciwnie, ucieszyła się, ponieważ były one wytworzone z lepszego

materiału, niż ten, który widywała dotychczas. A co więcej były idealne, aby uszyć z nich

ubrania dla dzieci i bieliznę pościelową! Materiał był rzeczywiście bardzo wytrzymały.

Widząc zachwyt matki, która ani trochę się nie gniewała, dzieci zabrały się za kolejną paczkę

i wyciągnęły z niej kilka niemieckich flag, na których widniała hitlerowska swastyka.

Z owych flag, rok później, w Offenburgu miały zostać usunięte swastyki, a pasy białych

i czerwonych tkanin będą przerobione na sukienki dla obu dziewczynek. Niektóre ze

spadochronów, przerobione na bieliznę pościelową, dotarły nienaruszone do Brazylii, gdzie

były nawet używane jako ścianki działowe w domu.

Każdego dnia rosyjscy żołnierze nieprzerwanie przemierzali ulice Wünchendorfu

pieszo, samochodem czy też konno. Nie minęło dużo czasu zanim masowo wkroczyli do

miasta, czekali tylko na utworzenie Kwatery Głównej w Badenweiler. Nastąpiło to po

Page 28: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

27 | S t r o n a

niespełna miesiącu i w tamtym czasie nie było już możliwości opuszczenia rosyjskiej strefy.

Helena i dzieci, prawie nie zdając sobie z tego sprawy, zostały uwięzione na rosyjskim

terenie. Tyle przeszli, by uwolnić się od Rosjan, a teraz znów czuli się niczym w ich

szponach. Panika zawładnęła myślami Heleny i Wandy. Próbowały się kontrolować, chociaż

w codziennym życiu wiele razy ciężko było im się opanować. Niepokoiły się o dzieci. Helena

traciła spokój z każdym przejawem zawziętości swoich pociech lub przy płaczu którejś

z nich, co by to nie było. W swej desperacji, Helena przywoływała zawsze Trójcę Świętą

i zaczynała modlić się… modlić się… modlić się… jedyna nadzieja na ocalenie, jedyna

nadzieja, żeby nie oszaleć. Tylko Bóg mógł ich zabrać z tego miejsca. Ach! Musiał istnieć!

W owych dniach pełnych zmian, Jerzy i Teresa przemierzali ulice, spacerując ze

swym przyjacielem, kiedy to dostrzegli trzech niemieckich żołnierzy, ukrytych w zaroślach.

Przybliżali się bardzo ostrożnie, wypowiedzieli kilka słów, wymienili szybkie spojrzenia

i dyskretnie wycofali się w stronę domu. Chwycili garść jedzenia i zanieśli je żołnierzom.

Następnie, znając dobrze zakątki dzielnicy, pomogli im uciec. Odczekali kilka minut,

spojrzeli na siebie i w geście zwycięstwa klasnęli w ręce!

W domu, kilka miesięcy przed końcem rosyjskiej inwazji, Wanda otrzymała telegram

z wojska, który zawiadamiał o śmierci jej męża. Była bardzo zrozpaczona. Tak wyglądał

scenariusz wojny: żona chroni się od inwazji, mąż ginie w walce. W tej plątaninie myśli,

klęsk, strachu i ucieczek, ludzkie losy są uwikłane w rzeczywistość, której wszyscy chcieliby

uniknąć. Nie ma świadomości narodowej. W taki sam sposób, jak niemiecki żołnierz, umiera

również żołnierz polski. Smutna trajektoria bez chwały. W kolejnych dniach Wanda błąkała

się smutna po korytarzach. Zupełnie straciła ochotę, by wykonywać jakąkolwiek pracę.

Realizowała ją mechanicznie, tylko dlatego, że musiała być wykonana. Nawet Bärbel to nie

irytowało i pozwalała Wandzie na robienie tego, co chciała. Być może Bärbel, będąc

w młodszym wieku i przyzwyczajona do nieobecności ojca, nie zdawała sobie sprawy ze

straty Wandy…

Gustaw, jeden z francuskich młodzieńców, solidaryzował się z Wandą, rozmawiał

z nią oraz dodawał jej otuchy w tych trudnych momentach. Po prostu był jej przyjacielem.

Poza Heleną i Gustawem, Wanda nie miała nikogo bliskiego. Każde z nich zmagało się

wewnętrznie ze swymi troskami, utratą bliskich i własnymi trudnościami. Jednak Gustaw

długo był obecny w życiu Wandy. Jego początkowy podziw jej osobą rozwinął się i zamienił

w miłość. W końcu zebrał się na odwagę i poprosił Wandę o rękę! Ta jednak delikatnie

odrzuciła jego zaręczyny mówiąc, że nie może się zgodzić. Na razie nie! Gustaw okazał się

Page 29: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

28 | S t r o n a

wyrozumiały, ale nie dawał za wygraną, co więcej „na razie nie” było oczywistym znakiem

nadziei.

Ucieczka z terenów rosyjskiej okupacji

Wojna się skończyła! Wreszcie sprawdziła się zapowiedź końca wojny! Wiadomość

o tym krążyła wszędzie. Nareszcie! Helena poczuła się niemal upojona perspektywą

zobaczenia męża. Jednak z tą samą powściągliwością, z jaką się z nim rozstała, przyjęła też

radość z możliwego końca wojny. Tylko w głębi duszy pozwalała sobie na krzyki i podskoki

z radości. Wyszła na ulicę, gdzie natknęła się na pełnych entuzjazmu ludzi. Nie było ich

jednak wielu.

Opierając się o ścianę budynku, tam, na chodniku, Janka obserwowała matkę

pogrążoną w rozpaczy. Przyglądała się jej twarzy.

„Ale czy Rudolf jeszcze żyje?”

Takie wątpliwości ściskały serce Heleny do tego stopnia, że skryła się w pokoju,

wstrząsana rozpaczliwym płaczem.

„Co ja pocznę z tymi wszystkimi dziećmi, które potrzebują opieki? Co pocznę bez

głowy rodziny?”

Była zupełnie zagubiona tego dnia i tej nocy, być może najdłuższej w jej życiu.

Wspominała Rudolfa, mówiącego:

– Musimy wyjechać. Rosjanie nadchodzą. Rosjanie nadchodzą… nadchodzą…

Co jej pozostało? I znów zatopiła się w modlitwie, jak zawsze. Zamknęło się

okrążenie Wünschendorfu i coraz więcej rosyjskich żołnierzy wkraczało do miasta. Helena

poczuła dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Wieści krążyły z miejsca na miejsce,

a informacje często przeczyły sobie nawzajem. Ale jedno było pewne: Helena musiała

wyjechać ze swoimi bliskimi z obszaru rosyjskiej okupacji. Długo rozmawiała z Wandą i obie

stwierdziły, że nie mają najmniejszego zamiaru pozostać na terytorium okupowanym przez

komunistów. Komunizm był jak upiór, który przerażał w opowieściach powtarzanych przez

innych. Mówiło się o Ukrainie, mówiło się o barbarzyństwach, które mieszały się z nowymi

wiadomościami o faszystach i nazistach. Wszystkie te historie wprawiały w przerażenie. To

właśnie wtedy Wanda zdecydowała się wyjść za Gustawa. Wezwała go i we troje długo

jeszcze rozmawiali. Gustaw był uszczęśliwiony decyzją Wandy. Co prawda nie przyjmowała

ona oświadczyn z miłości, ale dla żołnierza, w tamtych warunkach, być może byłyby to zbyt

duże wymagania. Dla Wandy wyjść wtedy za Francuza było doskonałym rozwiązaniem,

Page 30: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

29 | S t r o n a

ponieważ umożliwiało jej wydostanie się ze strefy wpływów rosyjskich. Jak zwykle w czasie

wojny, liczy się wszystko, co może zapewnić przeżycie. Gustaw też o tym wiedział i był

gotów ożenić się z nią choćby tylko po to, żeby pomóc jej się stamtąd wydostać. Gustaw miał

ułatwiony wyjazd, bo był francuskim żołnierzem, który został sprowadzony przez Niemców

na przymusowe roboty. Wraz z rosyjską dominacją nad tą częścią niemieckiego terytorium,

sprzymierzeni żołnierze, to jest Amerykanie, Anglicy i Francuzi, mieli prawo wrócić do

swojej Ojczyzny. Ci, którzy zdecydowaliby się zostać, zostaliby uznani za „pojmanych”, tyle

tylko, że tym razem przez Rosjan, przez widmo komunizmu. Dlatego kto mógł, starał się

wyjechać z okupowanego terytorium najszybciej jak to możliwe. Istniały też ułatwienia

wyjazdu dla tych, którzy mogli udowodnić, że są zaręczeni z obywatelem Francji. W ten

sposób plany wyjazdu z Niemiec stały się dla wszystkich bardzo realne. Gustaw zdobył akt

zgonu matki i „oświadczył się” Helenie w imieniu mieszkającego w Paryżu ojca. Układ

przewidywał wyjazd także dla Heleny i jej dzieci. Helena przyjęła propozycję, nie znając

nawet ojca Gustawa ani też nie będąc wdową, kłamiąc na ten temat okupującym władzom.

Kłamstwo nie jest przeszkodą, kiedy chodzi o ratunek od mglistego przeznaczenia. Poza tym,

na terytorium rosyjskim nie było gwarancji pomocy rodzinom, jak Lebensmittelkarte czy

Kindergeld. Tak też, opierając się na możliwościach, jakie dawały im normy wyjątkowe,

rozpoczęli działania prowadzące do wyjazdu z terytorium rosyjskiego na terytorium

francuskie.

Strach poprzedza ucieczkę

Kilka dni przed wyjazdem, pochłonięci swoimi zabawami, Teresa i Jerzy skakali

z dachu fabryki na górki piasku, usypane na podwórzu. Jeden ze skoków zakończył się

upadkiem na walizkę, która ukazała się ich oczom, kiedy pokrywający ją piasek osunął się

w wyniku ich skoków. Teresa podbiegła bliżej. Po otworzeniu walizki zobaczyli biżuterię,

mnóstwo biżuterii. Piękne, niepospolite przedmioty. Szybkim szeptem wymienili pomysły

i zabrali walizkę do środka, do Heleny. Ta wzięła biżuterię i ukryła ją między ubraniami

w spakowanych torbach podróżnych. Pusta walizka powinna z powrotem zostać przysypana

i to zadanie przypadło Teresie i Jance. Ale kiedy kopały i przysypywały walizkę ziemią na

podwórku przy fabryce, pewien mężczyzna obserwował je, po czym poszedł zawiadomić

Frau Siewert.

“Emigranci z obszaru rosyjskiej okupacji” w końcu otrzymali pozwolenie na wyjazd

z Wünschendorfu i udanie się do Paryża. Rząd francuski udostępnił im wojskowe ciężarówki,

Page 31: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

30 | S t r o n a

aby wyjechali z Wünschendorfu do Drezna. Lecz w dniu wyjazdu wokół rodziny zebrało się

kilku niemieckich cywili wraz z Frau Siewert, którzy zastraszyli Helenę, każąc jej wejść do

dyspozytorni, i poprosili ją o zwrot biżuterii. Helena, której towarzyszyła Teresa, oddała

biżuterię. Zadali jej więcej pytań, ale odpowiadała po niemiecku tak jak umiała, to jest

z silnymi wpływami polskimi. Podejrzenia, że mogła sobie coś zatrzymać doprowadziły do

dalszych przesłuchań, za którymi trudno było Helenie nadążyć. Jeden mężczyzna,

niezadowolony, wyciągnął rewolwer i zagroził jej. Ona spojrzała oschle na broń, i pewna

swojej absolutnej uczciwości, przemówiła swoim silnie spolszczonym niemieckim:

– Ich nicht Ziege, keine Angst. Einmal geboren, einmal gestorben! (Nie jestem oszustką, nie

boję się. Raz matka rodziła, raz przyjdzie umierać.)

Mężczyzna z bronią powiedział:

– Siehst du? Das ist Pole! (Widzisz? To jest polski!)

„Pole” to termin pochodzący z greki i wywodzący się od Polan, osób uprawiających

ziemię. Szukali więc Teresy, która władała niemieckim i polskim, ale nie zdołali jej odnaleźć.

Rzeczywiście, kiedy Teresa zobaczyła broń, wyszła powolutku z pokoju i poszła szukać

pomocy. Kiedy zdali sobie sprawę z jej nieobecności, Frau Siewert ostrzegła mężczyzn przed

tą dziewczyną:

– Sie ist sehr raffiniert. (Ona jest bardzo sprytna.)

Mężczyźni poczuli się zaniepokojeni myślą, że Teresa mogła kogoś powiadomić.

Rozkazali więc, aby wszyscy weszli do ciężarówki, która miała ich zabrać do Drezna

i zarządzili wyjazd. Za Teresą wysłano mężczyzn na motocyklach. Ta zdecydowała się pójść

do Kwatery Głównej w Badenweiler, gdzie służbę sprawował Mikołaj, rosyjski żołnierz, jej

przyjaciel. Szła z daleka od drogi, chowając się za krzakami i innymi obiektami, ponieważ

wiedziała, że będzie śledzona. Nie zdziwiła się, kiedy zdała sobie sprawę ze zbliżających się

motocykli, wysłanych przez niemieckich cywili. A więc już zauważono jej nieobecność na

stacji. Kwatera Główna była oddalona o jakieś 6 kilometrów, ale Teresie odległość wydawała

się o wiele większa, jako że musiała przemieszczać się schylona i tylko w bezpiecznych

momentach.

– Mikołaj! Mikołaj! - krzyczała, kiedy dotarła do Kwatery Głównej.

Żołnierze, którzy byli na zewnątrz, szybko poznali jej głos i zawołał Mikołaja.

– Chcą zabić mamusię. Chcą zabić mamusię! – powiedziała wyczerpana.

Mikołaj szybko zamienił kilka słów z kolegami i , chwytając ją za rękę, zabrał na swój

motocykl. W mgnieniu oka wyruszyli w kierunku stacji. Widząc, że jej bliscy byli już

bezpieczni w ciężarówce, Teresa doniosła na Frau Siewert, informując Mikołaja o owocach

Page 32: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

31 | S t r o n a

i artykułach żywnościowych, które ona i reszta osób chowali w bramie fabryki. Chodziło

o nielegalny skład pożywienia. W pewnym sensie Teresa się mściła. Jako że nie było więcej

nikogo z rodziny na stacji, a Mikołaj odbywał służbę w Kwaterze Głównej, jego przełożony

wyznaczył drugiego żołnierza, który miał odszukać rodzinę Teresy na drodze do Drezna.

Żołnierz ten i Teresa ruszyli więc na motocyklu w tamtym kierunku. Kiedy znaleźli francuską

wojskową ciężarówkę, rosyjski żołnierz wydał rozkaz zatrzymania i wyjaśnił sytuację.

Rzeczywiście była to ciężarówka, która przewoziła Wandę, Helenę i wszystkich jej

krewnych. Wszyscy drżeli z radości znowu widząc Teresę! Oddawszy dziewczynę w ręce

Heleny, zatrąbił po raz ostatni, jeszcze raz skinął im i powrócił do Kwatery Głównej

w Badenweiler. Rodzina modliła się z wdzięcznością za odwagę tego przyjacielskiego

żołnierza. Interesujące było to, że uratował ich Rosjanin. Rosyjski żołnierz obronił ich przed

Niemcami. Na wojnie wszystko jest możliwe. Absurdy, które wojna narzuca niewinnym.

Teresa pozwoliła, aby ukradkiem po jej policzku spłynęła łza. Jej przyjaciel został w tyle.

Zresztą, któregoś dnia Mikołaj poprosił Helenę o jej rękę, a ta odpowiedziała:

– Chyba żartujesz! Ona jest dopiero dwunastoletnim dzieckiem!

Na co Mikołaj odparł:

– Może dla pani tak, ale dla mnie ona nie jest dzieckiem.

Jednakże na tym rozmowa się zakończyła. Pozostało tylko pożegnać się. Powtórzyła

się znana historia: jedno wyjeżdża, drugie pozostaje.

Rozdział IV – Niemcy: na terenie francuskiej okupacji

Drezno i Strasbourg – kontrast.

Drezno było kompletnie zrujnowane. Mówiło się, że w Dreźnie ludzie ginęli jak

muchy. Tam rodzina Neuwiem i rodzina Wandy zostały umieszczone w lokalu wojskowym

oraz otrzymały jedzenie i pościel. Następnego dnia kontynuowały podróż przez Strasbourg do

Paryża w lepiej wyposażonej i bardziej komfortowej ciężarówce. To była najkrótsza droga.

Wysiadłszy w Strasbourgu, odetchnęli z ulgą i przespacerowali się przez miasto.

Towarzyszyło im uczucie wolności. Po prostu oddychali wolnością! Imponujący widok

Katedry w Strasbourgu, nietkniętej przez wojnę, przyciągał wzrok. Wchodząc głównymi

drzwiami i widząc ją oświetloną przez promienie słońca, wpadające przez kolorowe witraże,

Janka poczuła się otulona przez jakieś gościnne ciepło, niewidzialną dłoń. Jakieś święte

Page 33: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

32 | S t r o n a

uczucie opanowało jej duszę. Mogła tylko dziękować. Dziękować za życie i bliskich. Zostali

ocaleni! Niech Bóg chroni jej ojca! Gdziekolwiek jest.

W tamtych dniach, Gustaw zaprowadził Helenę do koszar, gdzie zgromadziły się

osoby wywiezione kiedyś do pracy w Niemczech. Ten moment był niezwykle ważny dla

życia rodziny Neuwiem. A to dlatego, że Gustaw zarejestrował ich u władz francuskich jako

„Polaków szukających możliwości powrotu do Polski”. Jeden z Francuzów poświadczył

narodowość Polaków, z którymi mieszkał. Podróż Gustawa i Wandy do Paryża miała odbyć

się następnego dnia. Ponownie umieszczono ich w lokalach wojskowych, gwarantując im

wyżywienie. Stanowiło to jedyną praktyczną formę zakwaterowania uchodźców. Gustaw

odbył poważną rozmowę z Heleną, w końcu była już najwyższa pora, aby wyjechać z Wandą

oraz jej siostrą i córką do Paryża. Jako że istniała możliwość, że Rudolf żyje, Helena i Gustaw

zerwali „zaręczyny”, które odbyły się, by mogli przenieść się z terenu rosyjskiej okupacji. Nie

było już konieczności, by Helena kontynuowała całą tę farsę z planowanym małżeństwem.

Następnego dnia Wanda i Helena obejmowały się przez długi czas, śmiejąc się

i płacząc jednocześnie, szczęśliwe, że los tak długo był im życzliwy, ale smutne z powodu

rozstania. Może zobaczą się jeszcze pewnego dnia? Helena uścisnęła Gustawa, co było

znakiem wdzięczności za okazaną pomoc. Wszyscy się pożegnali. Elżbieta i Bärbel biegały,

ściskając każdego członka rodziny Neuwiem, który jeszcze pozostał. Wśród ich łkania

i uśmiechów, czworo przyjaciół wyjechało w kierunku Paryża, do swojego nowego

małżeństwa i nowego życia. Oni byli już uratowani!

Wracając do rutyny ucieczki, Helena bez przerwy przypominała swoim dzieciom,

żeby od tej pory mówiły już tylko po polsku, bo jeżeli żołnierze zorientowaliby się, że rodzina

mówi po niemiecku lub ma podwójne obywatelstwo, oraz że dysponują zarówno

dokumentami polskimi, jak i niemieckimi, na pewno zostaliby wzięci za Niemców i straciliby

możliwość zorganizowania sobie tam życia. Helena poświęcała dużo uwagi dokumentom.

A te były ukryte w butach Adolfa.

Kolejna ucieczka: Offenburg

W Strasbourgu pozostali z innymi obcokrajowcami jeszcze tylko kilka dni. Helena

wraz z dziećmi kontynuowała drogę ze Strasbourga do Offenburga, miasta położonego

niedaleko, jeszcze na terytorium Niemiec, choć należącego do części francuskiej.

W kwaterach wojskowych w Offenburgu uciekinierzy otrzymywali jedzenie i odzież. Po

wojnie niemieccy żołnierze zostawili te mieszkania puste, pozwalając by obcokrajowcy

Page 34: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

33 | S t r o n a

uciekający przed wojną znaleźli tam schronienie. Podczas wojny kwatery te gościły więźniów

z innym państw, których nakłaniano do robót przymusowych, innymi słowy, prac

ochotniczych i nie płatnych.

Dzieci znów zaczęły uczęszczać do szkoły. Tym razem była to szkoła polska,

utworzona na terytorium niemieckim, lecz pod kontrolą Francji, ponieważ znajdowała się

w strefie jej okupacji. Taki był okres powojenny. Szkoły tworzono szybko w hotelach,

restauracjach czy kwaterach, a do nauczania dzieci zatrudniano nauczycieli różnych

narodowości. Janka nie traciła czasu i bezzwłocznie wróciła do szkoły. Pamięta z niej

podwórko w centrum budynku, gdzie grano w piłkę. Wszystkie dzieci, łącznie

z dziewczynkami, grały w piłkę na tym centralnym placu.

Rodzina mieszkała w Offenburgu do połowy roku 1946. Mieszkańcy pragnęli

pozostać tam dłużej, gdyż nie brakowało im ubrań ani jedzenia. Po wielu ucieczkach,

w końcu nadszedł czas spokoju i odprężenia dla Heleny i jej sześciorga dzieci.

Nie można powiedzieć, że Janka była dzieckiem, czy nastolatką źle się sprawującą.

Faktem jest, że ona i jej siostra były kimś w rodzaju „diabła w spódnicy”, ale ta cecha

zagwarantowała im spokojne życie i uczyła praktycznego myślenia. Tak więc któregoś dnia

obserwowały, jak wyprowadzano okupantów z innego mieszkania z tych samych kwater,

w których mieszkały. Kilka godzin później żołnierze rozpylili w opuszczonym mieszkaniu

środek owadobójczy DDT. Z detergentu utworzyła się gęsta chmura, która bezlitośnie

rozprzestrzeniała się po wszystkich zakamarkach i osadzała na każdym centymetrze

kwadratowym pokojów. Obie dziewczynki czekały ukradkiem aż żołnierze opuszczą

mieszkanie i sprytnie skorzystały z tego, wchodząc w chmurę DDT z nadzieją, że pozbędą się

w ten sposób znienawidzonych wszy. Ich zamiar się powiódł!

Przerażająca rzeczywistość

Koszary w Offenburgu składały się z kilku bloków, które pełniły funkcję kwater dla

wielu Polaków. Wśród nich była także liczna grupa osób więzionych wcześniej w obozach

koncentracyjnych. Te osoby były dla rodziny Neuwiem przykładem okrucieństwa i przemocy

stosowanej tam wobec ludzkości. Dowiedzieli się, że wszyscy więźniowie w tych obozach

musieli nosić oznaczenia identyfikujące ich pochodzenie. Symbolem, który identyfikował

Polaków była litera „P”, tym który oznaczał Żydów była sześcioramienna gwiazda Dawida,

zaś wyznacznikiem identyfikującym świadków Jehowy był fioletowy trójkąt. Zdjęcia obozów

koncentracyjnych przechodziły z rąk do rąk w trakcie rozmów. Zdjęcia zrobione przez

Page 35: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

34 | S t r o n a

Amerykanów. Zdjęcia świadczyły o tym, co wydarzyło się w obozach. Współżycie z tymi,

którzy przeżyli pobyt tam, nie było łatwe dla uchodźców. Czasami nie wiedziano jak z nimi

postępować, gdyż byli bardzo wrażliwi i pełni urazów. Kiedy opowiadali swoje historie,

ludzie zatrzymywali się i słuchali z uwagą. Nie zadawali jednak pytań, ani nie prowokowali

rozmów dotyczących tego, czego się dowiedzieli. Emocje były silne, a ogólne wzruszenie

bardzo trudne do opanowania. Między uchodźcami z Offenburga a tymi, którzy przeżyli

pobyt w obozach dało się odczuć widocznego ducha solidarności, starano się nie

uzewnętrzniać swoich cierpień. W złagodzeniu bólu pomagały inscenizacje małych sztuk

teatralnych, drobne występy muzyczne i taneczne. Wszystko to było rodzajem terapii.

Pewnego dnia Janka obudziła się zaniepokojona. Usłyszała hałas, rozmowę, która

toczyła się pomiędzy kilkoma kobietami siedzącymi na łóżkach i czekającymi aż deszcz

przestanie padać. Czasem zmieniały one ton głosu, czasem któraś zapłakała. Janka została

w łóżku trochę dłużej ze względu na deszcz, przetarła oczy, przekręciła się pod narzutą i jako

że nie mogła już usnąć, skupiła się na ich paplaninie. W miarę jak rozmowa się rozwijała,

dziewczyna kuliła się coraz bardziej i bardziej pod przykryciem. Nie mogła uwierzyć w to, co

słyszała… nie chciała uwierzyć… Hitler był dobrym człowiekiem, nie był zepsuty… Ona

nigdy nie była pewna dlaczego wybuchła wojna, ale wiedziała, że Hitler był dobry. To, co

opowiadały kobiety nie mogło być prawdą! Świat był dobry, ludzie byli dobrzy! Janka

wierzyła w ten świat, ufała tym ludziom! Nie mogła w nich zwątpić! To te kobiety były

okrutne… Nagle mężczyzna, wchodząc do środka cały przemoczony od deszczu, przerwał tę

rozmowę i potwierdził Jance wszystko, co zostało powiedziane. Mężczyzna ograniczył się do

streszczenia swojej historii. Janka zbladła, poczuła ucisk w żołądku, skręciła się i wydała

z siebie zduszony krzyk. Nikt jej nie usłyszał. Podniosła się odrobinę by lepiej słyszeć historię

mężczyzny: był on jednym z polskich uchodźców, który, tak jak inni, przez długie lata

pracował w Niemczech, nie otrzymawszy za to ani grosza.

Po przeprowadzce na teren francuski otrzymał płatną pracę i nawet stać go było, aby

codziennie dojeżdżać do niej tramwajem. Pewnego dnia, w drodze do domu, w jednym z tych

tramwajów, pewna Niemka zgubiła Pfenninga, niemiecką monetę, i niezwłocznie zaczęła jej

szukać. Pfenning był setną częścią marki, tak więc nie miał większej wartości. Polak,

skruszony i pełen lęków związanych z latami spędzonymi w niewoli, wyciągnął z kieszeni

banknot dziesięciomarkowy i podpalił go zapałką. Zabezpieczył płomień na pewnej

wysokości nad ziemią, żeby pomóc Niemce w poszukiwaniach jej Pfenninga. Osobiście

dziewczyna nie miała nic wspólnego z nieszczęściem, jakie spotkało Polaka i nie wiedziała

nic o jego cierpieniu. Ale była Niemką. To mu wystarczało.

Page 36: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

35 | S t r o n a

Janka słuchała tej historii z wytrzeszczonymi oczami. Nawet nie wiedziała, że od tego

momentu na zawsze zostanie zachwiane jej zaufanie do ludzi. Nie wiedziała też, że jej wizja

świata straci wszelkie kolory i złudzenia. Zostanie pozbawiona dziecięcej magii. Janka

niespodziewanie i brutalnie wkroczyła w dorosły świat, w świat rozczarowań, zepsucia,

ambicji i przestępczości. Dziewczyna czuła się zagubiona… opuszczona… Wybiegła

z mieszkania i schroniła się daleko w zaroślach. Tam płakała prawie do południa, nie

zważając na deszcz.

Müllheim – ponowna ucieczka

Jakiś czas później francuscy oficerowie dostali rozkazy, aby opróżnić kwatery

w Offenburgu. Miały być one przeznaczone dla francuskich żołnierzy. Dlatego też ogłoszono,

że szuka się chętnych do przeprowadzki do Müllheim. Jednak jako że dobrze im się tam żyło,

nikt się nie zgłosił, bo nikt nie chciał opuszczać Offenburga. Pewnego dnia, budząc się,

uchodźcy stanęli wobec faktu, że ich bloki mieszkaniowe zostały otoczone przez żołnierzy,

którzy kazali wszystkim ewakuować się z pomieszczeń i wsiąść do czekających na nich

ciężarówek. Byli bezradni i przerażeni. Helena, zagubiona, wyszła przed drzwi – chciała się

dowiedzieć dokąd ich zabierali. Jeden z jej przyjaciół, zwracając się do żołnierza z tym

pytaniem, został przez niego niemal zaatakowany i kazano mu się zamknąć. Mężczyzna

ucichł, obawiając się, że może dojść do czegoś gorszego.

Janka, widząc tę scenę, przypomniała sobie opowieść o pewnym więźniu obozu

koncentracyjnego, który tak długo znosił cięgi, aż zemdlał i zmarł. Takie wiadomości

i historie krążyły po mieszkaniach, po schroniskach, za sprawą rozdawanych tam broszurek.

Janka uwielbiała czytać, a opowieści i zeznania zawarte w broszurkach były dla niej

potwierdzeniem tego, co słyszała w mieszkaniach.

Tak więc rodzina Neuwiem została umieszczona w ciężarówce, która przejechała

następnie przez bramę wyjazdową. Znajdujący się w niej obcokrajowcy, wyglądając na

zewnątrz, widzieli jak uchodźcy, którzy pozostali jeszcze w mieszkaniach, rozwieszali na

zewnętrznych ścianach budynków szarfy z napisem Auschwitz, Dachau, Treblinka oraz

nazwami innych obozów koncentracyjnych! Robili to w akcie zemsty za to, że byli

ewakuowani w sposób barbarzyński, wbrew ich woli. Ciężarówki, obojętne na to, podążały

do koszar w Müllheim, które także znajdowało się na obszarze wpływów francuskich. Te

kwatery dysponowały zawsze świetnymi mieszkaniami i dobrym jedzeniem dla uchodźców.

Byleby to nie byli Niemcy. W żadnym wypadku.

Page 37: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

36 | S t r o n a

Schwenningen

Kiedy ulokowali się w mieszkaniach w Müllheim, dzieci powróciły do polskiej

szkoły. Oprócz zajęć lekcyjnych, Janka, Teresa i Jerzy zapisali się również do harcerstwa.

W polskiej szkole ich imiona pisano w ten sposób: Jerzy, Teresa, Janina i Marek. Kiedy

uczęszczali do szkoły niemieckiej, mimo że było to na terytorium Polski, ich imiona pisano

tak: George (Jerzy), Therese (Teresa) i Johanne (Janka). W Niemczech Janka skończyła drugą

i trzecią klasę z dobrymi wynikami. Tak dobrymi, że nauczyciele uznali, iż powinna pójść

prosto do gimnazjum, omijając czwartą klasę. W Müllheim nie było gimnazjum.

Dziesięcioletnią Jankę skierowano do półinternatu w Schwenningen. Została zakwaterowana

razem z innymi dziewczętami w hoteliku o nazwie Neckarursprung. Polska szkoła mieściła

się w odnowionej restauracji całkiem niedaleko hotelu. Nazwa widniała dyskretnie na

przedniej ścianie, nad wielkimi drzwiami wejściowymi: Polskie Gimnazjum i Liceum

Ogólnokształcące w Schweningen – Neckar.

Posiłki były podawane w Hotelu Neckarursprung albo w Hotelu Walddorf, który

znajdował się w okolicy, i w którym mieszkali chłopcy. Z Müllheim przyjechało kilku

chłopców, aby uczyć się w Schwenningen, ale bracia Janki, Adolf i Marek, kontynuowali

naukę w niemieckiej szkole w Niederrimsingen. Dni nauki były wspaniałe i wesołe. W tej

szkole Janka miała lekcje francuskiego z profesor Martą Korczynką, która bardzo lubiła

odpytywać z odmiany czasowników. Dla młodej uczennicy ranne wstawanie

i przygotowywanie się do szkoły nie stanowiły żadnego problemu. Janka budziła się sama,

a czasem ze snu wyrywał ją okrzyki dziewcząt, które spały z nią w pokoju. Po obiedzie każda

szła do siebie, aby odpocząć. Wreszcie po południu wracały na stołówkę, gdzie odbywały się

lekcje gimnastyki. W Walddorf preferowano, aby chłopcy mieli gimnastykę, podczas gdy

w Neckarursprung dziewczęta miały zajęcia z „plastyki” lub tańca i wychowania fizycznego.

Po gimnastyce wracały do swoich pokoi, żeby odrobić lekcje. Chłopcy i dziewczęta od czasu

do czasu spotykali się w Hotelu Walddorf, aby pogawędzić.

Janka nie traciła czasu i od razu zaprzyjaźniła się z innymi dziewczętami, które były

trochę starsze, bo przeważnie miały nieco ponad piętnaście lat. Mimo, że chudziutka

i najmniejsza, bardzo dobrze się ze wszystkimi dogadywała. Koleżanki pochodziły ze

wszystkich stron Niemiec, chociaż łączyła je polska narodowość. Były w wieku

młodzieńczym – krytycznej fazie życia, w której młody człowiek z czasem staje się

buntownikiem, sprzeciwiającym się wszystkiemu i wszystkim. Niektóre ogarnęła żądza

Page 38: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

37 | S t r o n a

przygód, w które wciągały resztę koleżanek. Jedną z nich było wyjście z Hotelu

Neckarursprung i kradzież garstki kwiatków ze skalniaków z okolicznych domów.

Powróciwszy do hotelu, ułożyły je w wazonie i stworzyły najpiękniejszy bukiet na świecie!

Postawiły go na środku stołu, kiedy ni stąd ni zowąd bukiet zaczął się ruszać i wypełzł

z niego… wąż! Podniósł się wielki krzyk! Przerażone tym stworzeniem, z wrzaskiem

rozbiegły się na wszystkie strony. Pewien pan, który był akurat w domu, chwycił kija

i szturchnął węża, unieruchamiając go. Awanturnicze łowczynie kwiatów uspokoiły się, ale

postanowiły nigdy więcej ich nie kraść!

Janka przeżyła jeszcze jeden horror związany z tym strasznym gadem, kiedy to

pewnego dnia, wracając ze szkoły, zerwała trzcinę z pobocza drogi i zaczęła przygryzać

łodygę, nie zdając sobie sprawy, że wąż wyślizgnął się z kępy trzcin i podążał za nią. Janka

usłyszała za sobą syk, odwróciła się i podskoczyła ze strachu. Chwyciła kij, który leżał na

poboczu drogi i przecięła węża na pół.

Czasem przyglądała się dziewczętom rozmawiającym o sprawach, których nie była

w stanie zrozumieć, i zadawała sobie pytanie, jak mogły tak dobrze się bawić, rozmawiając

o chłopcach z miasta albo o kinowych historiach. Tak w ogóle to one bardzo lubiły kino. Jako

że nie miały zezwolenia na wychodzenie w nocy, uciekały przez okno hotelowej stołówki, nie

zatrzaskując go. Drzwi także były do tego przystosowane, ponieważ w górnej części

posiadały okna, które się otwierały, więc czasami dziewczęta pozostawiały je uchylone,

ułatwiając sobie tym samym wejście do środka. Owszem, zdarzało się to od czasu do czasu,

ale nigdy nie zostały nakryte. Wystarczyło zachować ciszę podczas tej przygody, a to

dziewczęta potrafiły bardzo dobrze! Jako że zarówno parkiet jak i drabina były wykonane

z drewna, właściciele budynku najprawdopodobniej słyszeli nocne wypady frywolnych

dziewcząt, ale rozumieli ich młody wiek.

„Znowu idą”

„Oj, daj spokój”

Innym razem zdarzyło się, że nocą wpuściły dwóch chłopców, aby się uczyć.

Podniosła się wrzawa, najwidoczniej właściciele usłyszeli coś dziwnego w Neckarursprung

i ktoś wezwał dyrektora szkoły. Kiedy ten wkroczył do pokoi, chłopcy dobrze się ukryli i nie

znaleziono ich. W szkole nie wspomniano o tej sprawie. Kompletna cisza. Ale one już nigdy

nie zaprosiły chłopców do pokoi!

Kiedy więc zbierały się aby porozmawiać, w pokoju jednej czy drugiej, Janka

dołączała do nich, ale nigdy nie udzielała się zbytnio w dyskusjach. Wolała rozmawiać na

tematy szkolne i lekcyjne. Jako że nie uczyła się w czwartej klasie, jej pierwszy gimnazjalny

Page 39: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

38 | S t r o n a

rok w nowej szkole był bardzo trudny. Ale przez ten czas dawała z siebie wszystko. Jednak

nie mogła nie słuchać o przygodach i nieszczęściach opowiadanych przez dziewczęta. Każda

z nich chciała opowiedzieć o jakiejś niespełnionej namiętności albo potajemnej miłostce.

Albo któraś otrzymała listy od kogoś z daleka, również zakochanego. Czasem coś ciekawego

działo się w klasie i nie można było o tym nie wspomnieć! Takie są właśnie sprawy

młodzieży, sprawy kogoś, kto właśnie poznaje życie, poznaje tajemnice miłości i namiętności.

Kiedy rozmowa stawała się zbyt nudna, Janka brała garść swoich brudnych ubrań

i szła uprać je do wielkich pomieszczeń służbowych hotelu. Każda z dziewcząt prała swoje

ubrania, a także zbierała je i prasowała żelazkiem, które było już wtedy elektryczne. Żelazko

na duszę poszło w odstawkę. Dziewczęta otrzymywały również mydło i wszystko to, co

niezbędne do czyszczenia ubrań. Te najstarsze dostawały również podpaski, w tamtych

czasach jeszcze wykonane z płótna. Wszystkie te rzeczy były rozdawane w szkole.

Otrzymywały również indywidualną zapomogę, tak zwane Kopfgeld. Dostawały wszystko,

czego było im trzeba.

Zarówno zakwaterowanie, jak jedzenie i szkoła były finansowane przez rząd

francuski. Istniało również YMCA (Young Men Christian Association) i YWKA

(Young Women Christian Association), organizacje północnoamerykańskie, które wysyłały

ubrania i inne formy pomocy dla potrzebujących. Helena otrzymała od nich odzież

w Müllheim. Co do służby zdrowia, to przewidywała opiekę szpitalną, lekarską

i dentystyczną. Wszystko było nieskazitelnie czyste i uporządkowane, systematyczne

i zorganizowane. Wszystko funkcjonowało bez zarzutu. Istota ludzka jest czymś niepojętym,

ponieważ bezlitośnie zabija, a potem, za pomocą środków materialnych, stara się

zrekompensować wyrządzone szkody.

Rada matki

Helena była matką świadomą swojego dramatu. Jej wiara w ludzi za bardzo została już

zachwiana. Denerwowały ją dzieci, czasem denerwowała nawet samą siebie. Próbowała

zachować zimną krew, zimno kalkulowała, ale kończyła potykając się o własne emocje.

Ciągle doświadczała kruchości życia. Dlatego nie przestawała powtarzać dzieciom, by

uważały na osoby, które się do nich zbliżają, żeby nie były głupie i nie dały się zwieść ich

pozornie uprzejmym i słodkim słowom. A tak naprawdę złośliwym! Ostrzegała swoje córki,

dwie nastolatki, by podwójnie uważały, zwłaszcza gdy próbował się do nich zbliżyć jakiś

mężczyzna.

Page 40: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

39 | S t r o n a

– Nie bądźcie głuptasami, nie dajcie się zwieść milutkim nagabywaniom. Jeśli zajdzie taka

potrzeba to biegnijcie, uciekajcie… Dziś jestem z wami, ale nie wiem, czy nie umrę i nie

zostawię was, małych i samotnych. Dlatego musicie nauczyć się same na siebie uważać.

Każdy musi umieć o siebie zadbać…

Czasami męczące było słuchanie matki, poruszającej ciągle ten sam problem. Ale

Janka jej ufała. Wierzyła jej naukom i starała się wcielać je w życie. A sposobności do tego

jej nie brakowało. Pewnego razu starszy mężczyzna, wysoki i szczupły, będący w mieście

przejazdem, zakwaterował się w jednym z pokojów Neckaursprung.

Janka szybko zauważyła obecność tego dziwnego człowieka, w końcu znała

wszystkich gości. A ten mężczyzna także szybko zwrócił uwagę na małą Jankę. Nie zwlekał

długo z pytaniem, czy lubi czekoladę. Dziewczyna, która właśnie wróciła ze szkoły,

odpowiedziała twierdząco i była zaskoczona, gdy trochę później mężczyzna zagadnął ją na

korytarzu i zaprosił do swojego pokoju. Chciał dać jej czekoladę. Janka weszła i siadła na

wskazanym przez niego łóżku. Mężczyzna powiedział jej, że czekoladki są w szafce. Kiedy

dziewczyna usiadła, dotknął jej spódnicy i podniósł ją trochę. Janka zrozumiała jego intencje.

W ułamku sekundy przypomniała sobie matkę, chciała ją wezwać, chciała krzyczeć

najgłośniej jak mogła... ale spytała tylko:

– Proszę pana, czy nie miał mi pan dać czekolady?

– Ach tak! – mężczyzna wstał i podszedł do szafki.

Właśnie o to Jance chodziło: wykorzystała moment, gdy skierował się w stronę szafki,

wstała nagle i wybiegła z pokoju. Schroniła się w sypialni, blisko swoich koleżanek. Ale

milczała. Nie potrafiła opowiedzieć, co się jej przydarzyło. Była szczęśliwa, że udało jej się

wymknąć. Następnego ranka, bardzo wcześnie, mężczyzna wyjechał w dalszą podróż, i Janka

już nigdy więcej go nie zobaczyła.

Wieści o Rudolfie

Pewnego dnia 1947 roku, po lekcjach, gdy przygotowywano obiad, Janka otrzymała

od matki list z wiadomością, że jej ojciec żyje. Bardzo się ucieszyła, a jednocześnie

wydawało jej się całkiem naturalne, że tak się stało. W snach, z głębokim przekonaniem

wyobrażała sobie ten powrót. To o to modliła się tak gorliwie w Wünschendorfie. Od tej

wiadomości do spotkania z ojcem minęło jednak trochę czasu. Schwenningen, gdzie

mieszkała Janka i Müllheim, gdzie mieszkała jej matka, były dość odległe.

Page 41: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

40 | S t r o n a

Jednak wyobrażała sobie to ponowne spotkanie za każdym razem, gdy pogrążała się

w marzeniach i kiedy zasypiała. Boże Narodzenie nadeszło dość szybko. Obiecała sobie, że

będzie się uczyć, zda wszystkie egzaminy i wróci do domu na Święta. I tak też było: w końcu

ponownie spotkała tatę w dzień Bożego Narodzenia! Wszystko odbyło się bardzo naturalnie,

z radością i w wielkiej euforii. Janka żyła na wojnie odkąd miała trzy lata i wchodziła

w dorosłe życie widząc, słysząc i czując na własnej skórze żar tej wojny. Nigdy nie dowie się,

jak to jest żyć bez wojny. Wojna była absurdalną częścią jej życia, a jej życie było przez tę

wojnę absurdalnie dyktowane. Mimo to mówiono jej, że gdy będzie się modlić z całego serca,

naprawdę, z siłą i wiarą, to jej modlitwy zostaną wysłuchane. I dlatego, chociaż modliła się

i śniła, każdy powód do szczęścia był bardzo prosty. Kto wie, ile potrwa.

Rudolf, gdy dotarł do Müllheim i spotkał swoją żonę i dzieci, podjął decyzję

o kolejnej zmianie. Zabrał całą rodzinę do Niederrimsingen, gdzie dzieci zaczęły uczęszczać

do szkoły niemieckiej, ponieważ gdyby mieli pozostać w Niemczech, wszyscy musieliby

porozumiewać się po niemiecku. Teresa i Jerzy, gdy jeszcze mieszkali w Müllheim z Heleną,

chodzili do szkoły handlowej we Freiburgu. Żeby móc studiować w tym mieście, wynajęli

dom i przyjęli jako lokatora Władka, ich znajomego, który miał pomóc w opłacaniu czynszu.

Nowe cele: Niederrimsingen

Czas studiów we Freiburgu był korzystny. Teresie, Jerzemu i Władkowi żyło się

dobrze, nie tylko w szkole, ale także w wynajętym mieszkaniu. W jeden z weekendów Janka

pojechała do Freiburga, by odwiedzić rodzeństwo i Władka. Wyszli na spacer po placu

miejskim. W pewnym momencie Władek nie mógł się już powstrzymać i wyznał, że zakochał

się w Teresie. Chciał się z nią ożenić. Ta wiadomość doszła do Rudolfa, który od razu się

temu sprzeciwił z powodu młodego wieku Teresy. Był to jeszcze jeden powód, żeby zabrać

dzieci do Niederrimsingen, razem z Teresą i Jerzym. Wprawdzie zalotów nie było, bo Teresa

była oburzona postawą Władka w stosunku do Jerzego, pewnego dnia, gdy tamten był głodny

a Teresy nie było w domu. Władek po prostu odmówił podania koledze jedzenia. Teresie nie

podobało się to, co zrobił i odrzuciła jego zaloty. To ona gotowała w domu we Freiburgu dla

ich trójki. W okresie, kiedy tam mieszkali, poza tym, że chodzili do szkoły handlowej, Teresa

i Jerzy pracowali. Po przeprowadzce do Niederrimsingen, rodzeństwo i Helena wracali do

Freiburga autobusem, aby dostać jedzenie w punktach, gdzie je rozdawano. Czasami

dostawali masło, które zaraz sprzedawali w restauracji we Freiburgu. W nowym mieście

Helena znalazła pracę w fabryce zabawek – Warestatt, i w taki sposób przyczyniała się do

Page 42: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

41 | S t r o n a

utrzymania mieszkania. Kiedy była jeszcze panną i mieszkała z rodzicami w Polsce,

pracowała jako Hausfrau, czyli służąca u pewnej rodziny, ale nie spodobała jej się ta praca.

Szukała więc w Warszawie kogoś, kto nauczy ją szyć, aby nie być znów służącą. Dobrze się

tego nauczyła się i zajmowała się tym przez całe życie.

Rudolf i Helena próbowali zorganizować sobie życie w Niederrimsingen najlepiej jak

mogli. W mieście było wiele sklepów, które oferowały mnóstwo przedmiotów i rękodzieł

wykonywanych przez gospodynie. Helena potrafiła starannie i gustownie robić na drutach

i szydełkować. Zresztą, dom rodziny Neuwiem był jedynym, który miał zasłony, zrobione

właśnie na szydełku.

Jeśli chodzi o rodzinę, to część dzieci chodziło do szkoły niemieckiej, a część do

polskiej. Choć wiadomo było, że są Polakami, to osiedlili się na ziemiach niemieckich i teraz

płacili także za wynajem.

Wszystko szło dobrze, ale dało się słyszeć szepty o możliwości ponownego wybuchu

wojny. Podejrzewali, że nie będą mogli długo pozostać w tym mieście. Zresztą, w Niemczech

też nie mogli pozostać na długo. Powrót do Polski i znoszenie komunizm było nie do

pomyślenia. Rodzina Neuwiem potrzebowała jakiegoś stałego miejsca zamieszkania, by dalej

żyć. Byli już zmęczeni życiem w atmosferze wojny.

Tymczasem pewna grupa kobiet poprosiła Helenę, aby została nauczycielką śpiewu,

ponieważ miała w zwyczaju wplatać piosenki i melodie do swojej domowej pracy. Miała

doskonały słuch i śpiewała dobrze. Dzieci też ją do tego zachęcały, lecz ona odpowiedziała

tylko:

– Nie, ponieważ nie chcę, żeby moje dzieci się za mnie wstydziły.

Helena nie miała dobrego wykształcenia, nie pisała też sprawnie i uważała, że zawód

śpiewaczki czy nauczycielki śpiewu nie jest zbyt godnym zajęciem.

Rozłąka

Przed przeprowadzką rodziny Neuwiem z Müllheim do Niederrimsingen, Janka

jeździła pociągiem w odwiedziny do matki i rodzeństwa, aby spędzić z nimi święta wolne od

nauki. Zawsze samotnie odbywała swe podróże. Jechała pociągiem z Schweinningen do

Villlingen, gdzie przesiadała się do pociągu do Offenburga, a z Offenburga kontynuowała

podróż do Freiburga. W tym mieście nocowała, ponieważ miała tam darmowe

zakwaterowanie na stacji kolejowej (Bahnhof). Następnego dnia we Freiburgu wsiadała

w inny pociąg i jechała spotkać się z rodziną w Müllheim. W domu, w czasie owych świąt

Page 43: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

42 | S t r o n a

i wakacji, odwiedzała swoją dawna koleżankę Lolę – niewielką lalkę, jedyną, którą schowaną

w plecaku przywiozła ze sobą z Polski.

Po przeprowadzce rodziny do Niederrimsingen podróże Janki zmieniły nieco

kierunek, gdyż do tego miasta jeździł tylko jeden pociąg osobowy rano i jeden wieczorem.

Jeśli zbyt późno docierała do Freiburga i spóźniała się na pociąg, musiała iść na piechotę

20 kilometrów, aż do Niederrimsingen, gdzie w małym mieszkanku w domu Prefekta Otto

Fishera, przebywała obecnie jej rodzina.

Schweinningen, Offenburg i Müllheim, patrząc na mapę, tworzyły pewnego rodzaju

dziwny trójkąt. Ale jej droga do domu musiała być właśnie taka, ze względu na

Hirschensprung i Teufelschlucht, geograficzne przeszkody, które nie pozwalały skrócić drogi.

Za podróże Janki płaciła matka. Na pozostałe wydatki dziewczyna otrzymywała pieniądze ze

szkoły.

Pod koniec roku Janka i dziewczęta ze szkoły w Schwenningen umówiły się, że

spotkają się by wspólnie uczcić Sylwestra. Miało się to odbyć w szkole. Janka wypełniła

swoją część umowy i pod koniec grudnia udała się do szkoły. Zabrała ze sobą na spotkanie

owoce: jabłka, czarne śliwki, krótko mówiąc pełen kosz. Wszystko skończyło się tym, że

wróciła do domu zawiedziona, gdyż zaledwie dwie młode sieroty w wieku osiemnastu

i dwudziestu lat dotrzymały umowy. Janka zostawiła im kilka owoców, resztę zjadła i wróciła

do domu.

„Niemcy to baryłka prochu”

Rudolf od czasu do czasu jeździł do Freiburga, gdzie otrzymywał informacje na temat

innych miast i krajów, aby obrać nowe miejsce zamieszkania. Niederrimisingen zostało

wybrane przez Rudolfa, aby oddalić się od innych obcokrajowców. Tym sposobem byli tam

jedynymi Polakami. Nikt nie naciskał, żeby wyjeżdżać, ale było wiadomo, że prędzej czy

później do tego dojdzie. Rudolf i Helena nie chcieli wracać do Polski. Nie chcieli również

zostać w Niemczech. Rudolf powtarzał niezłomnie: „Niemcy to baryłka prochu i w każdej

chwili mogą rozpocząć wojnę”. Nie było poczucia bezpieczeństwa. Nie było poczucia

zaufania. Nawet urzędnicy, którzy tworzyli podwaliny tego, co miało być początkiem nowych

Niemiec, nie wiedzieli, czy ich polityczne starania dadzą rezultat. W tym okresie, w czasie

intensywnych rozmów, małżeństwo zdecydowało przeprowadzić się do Brazylii. Pojawiło się

poruszenie wśród różnych grup ludzi, którzy popierali ideę kryjącą się za słowem „Brazylia”.

Page 44: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

43 | S t r o n a

Również wiele innych krajów otworzyło drzwi dla uchodźców: Argentyna, Kanada, Australia

i Stany Zjednoczone.

Janka była w szkole, w Schwenningen, kiedy otrzymała z domu list, informujący, że

mają wyjechać do Brazylii. Nie stało się to jednak od razu. Miała jeszcze czas, żeby skończyć

naukę. Kiedy rok 1948 zbliżał się ku końcowi, przynosząc Święta Bożego Narodzenia, Janka

przygotowała swoją walizeczkę i bez wahania udała się w drogę na stację kolejową, żeby

odbyć swój zwykły maraton do domu rodziców. Tamtego roku było okropnie zimno i cały

wysiłek, by się ogrzać, pozostawał bezskuteczny. Nie mogła otulić się rękami, ponieważ

musiała pilnować walizki. Szła nie zastanawiając się, nie przejmując się innymi, kierując się

w stronę obranego celu krokami drobnymi, ale zdecydowanymi. Być może nikt by jej nie

zauważył, ale czasem ktoś ją pozdrawiał i wtedy ona automatycznie odpowiadała swym

nieśmiałym i radosnym uśmiechem. Na stacji ludzie wchodzili do sklepów, próbując uciec

przed zimnem. Janka dotarła do domu zmęczona, ale szczęśliwa z perspektywy podróży,

z perspektywy nowego życia! Nowego świata!

Zaręczyny

W tym czasie jej siostra była zakochana. Teresa miała piętnaście lat i było normalne,

że dziewczęta w tym wieku zakochiwały się, czy nawet wychodziły za mąż. Jej matka

wiedziała o uczuciu, jakim dziewczyna darzyła Mieczysława, czy raczej Mietka, jak go

nazywano. Dobrze też wiedziała, że Teresa nie chciała jechać z nimi do Brazylii.

Zdecydowanie protestowała przeciw tej przeprowadzce, czym złościła ojca. Helena bardzo się

martwiła całą tą sytuację i pewnego dnia skorzystała z tego, że Rudolf wyszedł, żeby zawołać

Jankę i przedstawić jej swój punkt widzenia. Helena powiedziała jej:

– Jeśli Mieczysław kocha Teresę to musi się jej oświadczyć i ożenić się z nią.

Janka zrozumiała, co matka chciała jej powiedzieć. Teresa, w okresie, kiedy Rudolfa

z nimi nie było, wzięła odpowiedzialność za wszystkich domowników. Matka nie

porozumiewała się dobrze po niemiecku, stąd też to Teresa musiała zajmować się wszystkimi

sprawami rodzeństwa. Od rejestrów, pożywienia, biletów, ubrań, mieszkań,

zdrowia – właściwie wszystkim, co mogło być potrzebne. Gdy ich ojciec, Rudolf, po latach

rozłąki powrócił na łono rodziny, Teresa miała już tak dość, że nawet z rodziną nie chciała

więcej podróżować. Jako że wzięła na siebie tak wiele odpowiedzialności w tak młodym

wieku, dorosła już do na tyle, aby pragnąć niezależności.

Page 45: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

44 | S t r o n a

Teresa i Janka pojechały do domu Mietka w Villingen. W tych dniach było strasznie

zimno. Poszły na dworzec kolejowy w swoich płaszczach, rękawiczkach i czapkach. Co

prawda nie spadł jeszcze śnieg, ale z przy każdym oddechu tworzył się biały obłoczek pary.

Było zabawne widzieć kondensację własnego oddechu, a od czasu do czasu robiły małe

zawody. Liczyło się wszystko, co pozwalało urozmaicić drogę. Dotarłszy do Villingen

skierowały się do domu Mieczysława i opisały mu całą sytuację. Mężczyzna był o wiele

starszy niż Teresa (miał czterdzieści dwa lata), ale miał dobry charakter. Był od niej wyższy,

o przeciętnej budowie ciała, z blond włosami, które zaczynały się już przerzedzać. Mieszkał

sam, z dala od krewnych, i pracował w pobliskiej polskiej kancelarii. Janka przekazała

Mietkowi to, co powiedziała jej matka:

– Jeśli kochasz Teresę, musisz się z nią ożenić.

Zakłopotany całą tą sytuacją, a jednak szczęśliwy, bo właśnie to chciał usłyszeć, spytał Jankę:

– Jak mam się z nią ożenić?

Na co odpowiedziała:

– Żeby się ożenić, najpierw musisz się oświadczyć.

Następnie Mietek spytał:

– A jak się oświadcza?

A Janka odpowiedziała:

– Kupuje się pierścionek, klęka przed dziewczyną i wręcza go jej.

Jednak w tych czasach, żeby kupić coś ze złota lub srebra, poza pieniędzmi trzeba

było zapłacić także właśnie złotem lub srebrem. Ukochany przeszukał cały dom, aby znaleźć

coś z tego materiału, co w normalnej sytuacji nie byłoby zbyt trudne, bo przedmioty

codziennego użytku były wytwarzane z tych surowców, zwłaszcza ze srebra (sztućce, tace,

lampy, świeczniki, klucze, naczynia i naczynka, wszelkiego rodzaju dzbanki i inne

przedmioty ozdobne). Tyle tylko, że czasy nie były „normalne”, przez co długo trzeba było

szukać, żeby coś znaleźć. To srebrna łyżka, znaleziona w domu, posłużyła do zamiany na

srebrny pierścionek z niebieskim kamykiem w sklepie z biżuterią. Jak tylko dostali od

sprzedawczyni zawiniątko, wrócili do domu.

– A teraz?- spytał Jankę Mietek, z pudełeczkiem z pierścionkiem w ręku.

– Teraz musisz uklęknąć i poprosić ją o rękę.

Tak też zrobił: uklęknął na jedno kolano przed Teresą i poprosił ją o rękę. Następnie

włożył jej na palec srebrny pierścionek z niebieskim oczkiem. Byli zaręczeni! Teresa czuła

się jakby śniła na jawie. Ojciec będzie musiał uznać ten rytuał i nie przerwie ich miłości!

Poczuła chłód przebiegający wzdłuż kręgosłupa, kiedy Mieczysław wkładał jej pierścionek na

Page 46: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

45 | S t r o n a

palec. Przypieczętowali to wspólne zobowiązanie szybkim pocałunkiem i mnóstwem

uśmiechów! Janka klaskała z radości i satysfakcji. Tak naprawdę cała ta ceremonia nie była

rutynowa, nie była zwyczajem. Janka nie wiedziała nawet na pewno jak się zaręcza, jak

powinno to przebiegać. Ale dużo czytała, dużo książek i dużo powieści. Czytała wszystko co

jej wpadło w ręce, czy to po niemiecku czy po polsku. I była z natury romantyczna!

Uwielbiała opowieści o książętach, księżniczkach, rycerzach i wszelkich ich przygodach.

Bardzo też lubiła śpiewać, pisać wiersze i wypracowania. Wobec pytania Mietka

przypomniała sobie jak się zaręcza w powieściach i kazała mu postąpić w ten sam sposób! Na

te tematy nie rozmawiało się jeszcze w domu, nie przykładało się do nich należytej wagi, jako

że wszystkie dzieci były jeszcze nieletnie i małżeństwo było dla rodziny Neuwiem czymś

odległym od rzeczywistości. Musiało więc wystarczyć to, co opowiadały książki. Kilka dni

później obie wróciły do domu.

Ojciec był zadowolony, bo narzeczony Teresy nieźle się prezentował, był dobrze

wychowany i miał dobrą pracę. Starali się więc doprowadzić do ślubu, bo mieli przed sobą

wielką podróż, a Teresa nie mogła zostać w Niemczech sama, nie będąc zamężną. Teresa

poszła z rodzicami do kościoła i podali księdzu fałszywą datę narodzin, jako że nie miała

jeszcze skończonych szesnastu lat. Ksiądz nie wymagał dokumentów, tak więc nie było

większych problemów ze zrealizowaniem ślubu. Został wyznaczony na kilka dni później

i Helena, zręczna krawcowa, uszyła córce suknię. Kobiecie zawsze udawało się znaleźć

maszynę do szycia do swoich ewentualnych prac. Przygotowali przyjęcie i w końcu nadszedł

ten wielki dzień! Teresa weszła do kościoła prowadzona przez ojca, jak to było w zwyczaju,

a ten przekazał córkę Mieczysławowi. Przyjęcie miało miejsce w pensjonacie i było bardzo

skromne, ale też bardzo ładne i zabawne! Cóż mogłoby być bardziej wzruszające niż ślub

córki, siostry, sąsiadki, przyjaciółki? Żona ówczesnego Prefekta Niederrimsingen zrobiła

kilka zdjęć. Widząc jak je robiła, Janka przypomniała sobie lekcje gry na pianinie, które miała

z jej siostrą. Jako że pan młody nie miał krewnych w okolicy, tylko rodzina Neuwiem

i Prefekt wraz z żoną brali udział w świętowaniu. Jedzenie zostało przygotowane przez samą

rodzinę.

Żegnajcie, Niemcy

Kilka dni później Janka znowu wyruszyła w drogę do Schwenningen, do szkoły.

Rok 1949 rozpoczynał się łagodną zimą, z małą ilością śniegu. Wydawało się, że wiosna

chciała nadejść wcześniej, ponieważ z każdym dniem było coraz więcej słońca. Zaledwie

Page 47: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

46 | S t r o n a

zaczęła się nauka, a już nowe wieści czekały w szkole na Jankę. Wreszcie ogłoszono datę

wyjazdu: nauczyciele wezwali ją i powiedzieli, że musi wracać do domu, ponieważ rodzina

wyjeżdża z Niemiec. Janka opuściła szkołę, wróciła do Neckarursprung i najzwyczajniej

w świecie wzięła swoje rzeczy, włożyła je do torby i sobie poszła. Z nikim się nie pożegnała.

Nikt nie wyglądał przez okna Neckarursprung, budynku, w którym Janka tyle przeżyła.

Gdyby ktoś tam był, zobaczyłby małą osóbkę, prawie trzynastoletnią, śmiało idącą w stronę

stacji kolejowej. Gdyby zobaczył ją ktoś, z kim mieszkała, być może chciałby się pożegnać.

Tworzymy nasze drogi idąc nimi i nic nie pozostaje z tyłu, tylko nasze ślady. Są chwile, kiedy

zdecydowany krok pokazuje zaledwie, że przekroczono granicę, przestąpiono próg, że

zachodzi jakaś zmiana. Nie myśli się, tylko idzie się naprzód. Tak było i z Janką.

Rozdział V – Rudolf i Helena

Ostatnia pamiątka

Na deptaku w Blumenau Janka znowu wzięła do ręki odznakę. Kielce znajdowały się

tak daleko, ale nawet ta odległość wydawała się nieprawdziwa. Kiedy zmiany są gwałtowne

i na wielką skalę, aklimatyzacja staje się powolna. Kielce i wszystko inne było bliskie jej

sercu. Kielce były miastem jej narodzin. Teraz jej umysł zaczynał skupiać się na

teraźniejszości. Kielce zostały opanowane przez Rosjan. Zdominowane przez to, co wszyscy

nazywali komunizmem, pod przywództwem towarzysza Stalina. Czym tak naprawdę był

komunizm? Czy od tej pory będzie miał istotny wpływ na życie rodziny Neuwiem? A poza

tym, jakie życie czekało ich w Blumenau?

Rudolf, po załatwieniu wszystkich biurokratycznych spraw związanych z przyjazdem,

wyszedł powoli z budynku Prefektury. Podczas gdy jego córka bawiła się swoją odznaką,

wyjął papierosa z kieszonki koszuli, włożył go do ust, następnie wziął metalową zapalniczkę,

otworzył ją, dłońmi osłonił usta przed wiatrem i zapalił papierosa. Zaciągał się

z przyjemnością, którą tylko on mógł wyczuć w tej chwili “wolności”! W końcu moment

osobistego triumfu, który zapowiadał Wolność! Janka przyglądała się postarzałej twarzy ojca,

patrzącego w jakiś punkt w środku obłoku dymu, który rozmywał się w powietrzu.

Rudolf: wojownik bez ojczyzny

Page 48: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

47 | S t r o n a

Rudolf urodził się 28 listopada 1893 roku, w Sosnowcu, będącym wtedy częścią

Imperium Rosyjskiego. Był Niemcem urodzony na terytorium Polski, pod panowaniem

Imperium Rosyjskiego.

W tymże roku Imperium Niemieckie stało w obliczu potencjalnego kryzysu, ponieważ

pojawiły się spekulacje w związku z monopolem na produkcję węgla mineralnego w Zagłębiu

Ruhry i ustanowiono reformę podatkową w Prusach. Rudolf Diesel wyprodukował silnik do

diesla, inżynier Eugen Langen wynalazł elektryczną kolej linową; Karl von Leibbrand

skonstruował pierwszy duży most z żelazobetonu nad Dunajem, w Mundakingen. Przez

Niemcy przetoczyły się liczne wystawy artystyczne. Żydzi założyli ligę, która miała na celu

uznanie ich niemieckiego obywatelstwa i wolności wyznania. Był to też rok narodzin

Hermanna Göeringa.

W 1893 roku w rodzinie pewnej pięknej Polki rodzi się dziecko: Rudolf rozpoczyna

życie, które ma nosić trzy narodowości, a każda z nich ma być jednakowo intensywna. Rudolf

urodził się w rosyjskiej części podzielonego terytorium. Dojrzewał w środowisku polskich

i rosyjskich dzieci, otoczony miłością swojej matki i swojego ojca. W młodości uczęszczał do

szkoły rosyjskiej. To człowiek wykształcony w rosyjskiej szkole. Zdolny człowiek. To

człowiek podzielony i żyjący według tego, czego się nauczył. To człowiek z entuzjazmem,

postępujący według regionalnych wzorców. To Rosjanin pochodzenia niemieckiego, lecz

zwalczający Niemców, na rzecz Rosjan. W latach 1914 i 1918 Rudolf Neuwiem walczy

w I Wojnie Światowej. Ale w roku 1917 Rosja przegrywa z Niemcami. Ponownie formują

się: Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Białoruś i Ukraina. W 1918 roku Niemcy

i Imperium Austr – Węgier przegrywają na rzecz innych narodów, biorących udział w wojnie.

Rudolf ma radosne wspomnienia z tego okresu. W czasie przemarszu wojsk, oddziały

były kwaterowane w pobliżu wiejskich posiadłości czy małych miast, które dostarczały im

żywność. Pewnego razu jakiś osadnik przyszedł do dowódcy i powiedział, że mimo iż

dostarczył wojskom żywność, niektórzy żołnierze poszli do jego gospodarstwa i ukradli mu

świnię. Dowódca zezwolił, by wszystkie namioty, skrzynie oraz pojemniki zostały

zrewidowane, ale żadnej świni nie znaleziono. Wojska szykowały się do kontynuowania

marszu, więc osadnik zakończył swoje poszukiwania. Przemieszczanie się oddziałów trwało

dotąd, aż wybrali nowe miejsce na nocleg. Kiedy został dany rozkaz poszukiwania żywności,

żołnierze otworzyli „bumbo”, bęben używany podczas marszu, i wyciągnęli z niego świnię.

W ten sposób, podczas gdy szukano nowego pożywienia, ta wieprzowina już była w trakcie

przygotowywania.. Wśród żołnierzy mówiło się, że kraść można, ale nie można dać się

złapać.

Page 49: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

48 | S t r o n a

Z końcem I Wojny Światowej Polska odzyskała ziemie przodków od Rosji, Niemiec

i Austro – Węgier. Ze wszystkich narodów zamieszanych w pierwszą wojnę, Słowianie

okazują się absolutnymi zwycięzcami. Po wiekach niewoli powstają państwa utworzone przez

niepodległe narody. W tej sytuacji dobrze jest być Polakiem. Nie wyjeżdżając z Sosnowca,

Rudolf przyjmuje polską narodowość i zaczyna pracować w polskiej policji. To właśnie

wtedy, 12 czerwca 1919 roku, żeni się z Martą Izabelą Werecką i ma z nią potem troje dzieci:

Mirosławę, urodzoną w 1920 roku; Witolda, urodzonego w 1922 i Jerzego, urodzonego

w 1930 roku. Marta Izabela pracowała z pewnym krewnym, który był fotografem.

Dziewczyna była bardzo ładna, urodzona w 1897 roku, w rodzinie polskiego pochodzenia.

Nie wytrzymała jednak skomplikowanego porodu Jerzego i umarła kilka dni po jego

narodzinach, 25 grudnia 1930 roku, co sprawiło, że wszystkie późniejsze Święta Bożego

Narodzenia napawały Rudolfa ogromnym smutkiem. Po tragedii, Rudolf próbuje żyć dalej

z pomocą krewnych. Ciotki zajmowały się dziećmi, podczas gdy Rudolf pracował.

A wszystko to miało miejsce w Sosnowcu.

1932: Helena

Rudolf poznał Helenę podczas podróży do Kielc. Była to młoda i śliczna

dziewczyna, która „przybiła do jego portu i sprawiła, że jego serce zakochało się” ponownie.

Traktował ją bardzo dobrze, umiał z nią rozmawiać i mimo, że był od niej o 19 lat starszy,

sprawił, że i ona się w nim zakochała. Kiedy Helena zaprosiła go do domu, żeby przedstawić

rodzinie, został bardzo dobrze przyjęty. Z biegiem czasu rozmowa na temat ślubu została

naturalnie wpleciona między inne rodzinne tematy. Podczas jednej z takich okazji, ojciec

Heleny zaoferował jej posag na ślub. Słysząc to, Helena poczuła się sprzedana i wyszła na

dwór. Kilka chwil później Rudolf wyszedł za nią i znalazł ją bosą. Helena powiedziała:

– Rudolfie, jeśli podobam ci się taka, jaka jestem, choćby w tej sukience i bosa, to

w porządku. Nie chcę brać ślubu tylko ze względu na dobra, które mój ojciec Ci obiecał. Czy

Ci to wystarcza?

Rudolf odpowiedział wtedy:

– Naturalnie, że mi to wystarcza, podobasz mi się bosa i w tej sukience. Ale bez tej sukienki

podobasz mi się jeszcze bardziej!

Ślub wzięli 23 października 1932 roku, zamieszkali w Kielcach i żyli tam do roku

1943, kiedy to przeprowadzili się do Sosnowca.

Page 50: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

49 | S t r o n a

1936: niemiecki żołnierz

Polityka międzynarodowa między Niemcami i Polską zaczęła się burzyć. Człowiek

o nazwisku Adolf Hitler stanął na czele dowództwa niemieckiego i niszczył ogólny spokój

publiczny swoimi przemówieniami i charyzmą. W końcu nadszedł rok 1939, a następnie

1 września. Gdańsk zbudził się wstrząsany grzmotami armat ze Szlezwiku – Holsztyna.

Mimo, że niemiecki atak został utrudniony przez hardych Polaków, to zachodnia granica

kurczyła się. Czołgi przesuwały się naprzód zdobywając Polskę. Połowa dla Niemiec Hitlera,

a połowa dla Rosji Stalina. Być Polakiem w tamtych czasach to znów być gorszym. Być

Słowianinem to być zbytecznym. Wytępienie to cel narzucony przez Hitlera i Stalina. Polska

jako kraj ginący. Naród jednak nie upadał. Naród wolał umrzeć niż się poddać. Ukraina

upadła. Tam naród mordował swoje dzieci. Naród żywił się swoimi dziećmi – jedyne wyjście

dla kraju bez żywności. Żydzi, Polacy, Słowianie według Hitlera i Stalina nie byli godni tego,

żeby żyć. Nie było możliwości ucieczki. Jedyna szansa, aby przeżyć ten terror odrobinę

dłużej, to podporządkować się regułom strony, która terroryzuje. Rudolf Neuwiem przeżył

schwytanie swojego syna Witolda, wywiezienie go do Niemiec i przydzielenie do prac

przymusowych. Więźniowie byli tam traktowani jak niewolnicy. Witold pracował w cukierni

i nie otrzymał żadnego rodzaju wynagrodzenia przez wszystkie lata pracy, aż do końca

II Wojny Światowej. Gdy wojna skończyła się, powrócił do Polski z Reginą, swoją

narzeczoną, która też była Polką. Wzięli ślub i spędzili resztę swojego życia

w komunistycznej Polsce. Nawet gdy wojna rujnuje cały porządek i wszystkie środki do

życia, szuka się przetrwania.

1944: inwazja rosyjska

Kiedy Rosjanie przybyli do Kielc, Rudolf oznajmił rodzinie:

– Zostałem powołany do Volksturm.

Polecił rodzinie, by udała się pociągiem do Renneburga. Kłamał jednak: nie został

powołany. Skłamał po to, aby rodzina nie zdradziła się w Niemczech. Rudolf miał inne plany.

Dla rodziny byłby skłonny walczyć w Volksturm. A jednak nie zachował się jak Niemiec, bo

nie ma rejestrów, nie ma dokumentów, które udowodniłyby, że walczył w Volksturm. Być

może planował pozostać, aby pomóc Witoldowi, synowi z pierwszego małżeństwa. Helena

nigdy by tego nie zaakceptowała. Musiał więc okłamać swoją żonę i rodzinę, żeby ocalić

ukochanego syna. Być może jego działanie było niezbędne, by sprowadzić syna z powrotem

Page 51: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

50 | S t r o n a

do Polski. Przez dwa lata wędrował przez strefę rosyjskich Niemiec. Dwa lata

pielgrzymowania przez strefę rosyjskiej okupacji w Niemczech. Wydaje się logiczne. Wydaje

się jedyną szansą na przeżycie. Rudolf urodził się w Carskiej Rosji. Uczył się w Carskiej

Rosji. Walczył dla Carskiej Rosji. I jak inni, został później pokonany w Carskiej Rosji.

W roku 1945, kiedy skończyła się wojna, Rudolf starał się pojechać bezpośrednio do

Ronneburga w Niemieczech, miasta, do którego wysłał rodzinę, ale skończył pracując na Sali

nr 3 Prefektury (Rathaus). Spędził wiele dni na szukaniu rodziny, samodzielnie lub za

pośrednictwem departamentów policji, ale nie natrafił na żaden ślad. W każdym razie

należało być bardzo ostrożnym, wszak wszyscy po wojnie szukali czegoś w Niemczech,

czegoś, co mogłoby służyć jako dowód przeciwko komuś, w strefie okupacji rosyjskiej nie

było inaczej. W każdym miejscu próbowano kontrolować wszystko i wszystkich. Już

w geście desperacji, napisał do rodziców Heleny, do Polski, ale podpisując się w liście jako

„przyjaciółka” Heleny. Wiedział, że korespondencja była kontrolowana przez policję i musiał

zachować ostrożność, ponieważ mógłby zostać uznany za nieprzyjaciela, i w ten sposób

zaszkodzić rodzinie, która miała otrzymać list. Pytał w nim: „Gdzie jest Helena?”. Ojciec

Heleny czytając list i rozpoznając charakterystyczny dla Rudolfa charakter pisma, powiedział

do żony:

– Rudolf chce wiedzieć gdzie jest Helena!

Rudolf otrzymuje odpowiedź o miejscu pobytu Heleny, tak jakby to była wiadomość

dla „przyjaciółki”, napisał więc do Heleny, która w owym czasie przebywa w Müllheim.

Ojciec Heleny także wysyła do córki list z adresem Rudolfa i od tego czasu rozpoczyna się

wymiana korespondencyjna między małżeństwem. Listy, w strefie rosyjskiej okupacji, były

poddane cenzurze, czytane przez urzędników poczty i miały być zaklejane w ich obecności.

Ale jako że zawierały one adresy, nie obawiano się tak mocno. Nastał więc okres niepokoju

i niecierpliwości, ażeby mogli znów się spotkać. On przebywał w strefie rosyjskiej okupacji,

z której nie mógł wyjechać, a ona w strefie okupacji francuskiej, bez możliwości, bez chęci

powrotu do strefy rosyjskiej. By wyjechać z Ronneburga i dostać się do Müllheim, Rudolf

potrzebował „zezwolenia” od Prefekta Müllheim. Wiązało się to z dodatkowymi

upoważnieniami, żeby móc przejechać przez strefę wpływów amerykańskich i stąd dalej, do

strefy wpływów francuskich, gdzie znajdowała się cała rodzina. Rudolf napisał list do

Prefekta, tak jak poniżej:

Ronneburg, 28 lipca 1947.

Page 52: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

51 | S t r o n a

Do Pana Prefekta miasta Müllheim, Baden:

Poprzez ten list zwracam się uprzejmie do Pana Prefekta, by móc starać się

o zezwolenie na przesiedlenie lub przynajmniej pozwolenie na odwiedzenie mojej rodziny,

żony i siedmiorga dzieci.

Od 17 stycznia 1945 roku nie widziałem swojej rodziny. Długo jej szukałem, aż

w końcu znalazłem ją, jednak niestety, nie mogę ich odwiedzić bez zezwolenia na wjazd.

Możliwość zobaczenia żony i dzieci wiele dla mnie znaczy.

Z góry serdecznie dziękuję

Z wyrazami szacunku

Rudolf Neuwiem

Prefekt dał mu pozwolenie. W 1947, chociaż Rudolf otrzymał już autoryzację wyjazdu

do strefy okupacji francuskiej, nie zdołał osiągnąć autoryzacji, żeby opuścić strefę okupacji

rosyjskiej. Przyjaciel zdobył dla niego glejt, który pozwalał mu dojechać aż do

przygranicznego miasta. Tam Rudolf spędził dużo czasu obserwując ludzi i policjantów.

Pewnego dnia, gdy przygotowywał się do próby wyjazdu, został zatrzymany i zabrany do

przygranicznej placówki. Przesłuchiwany, opowiedział całą historię komisarzowi policji.

Rudolf miał talent do opowiadania historii. Pokazał wszystkie swoje dokumenty i list

z autoryzacją od Prefekta Müllheim. Komisarz policji słysząc użalanie się Rudolfa

konsekwentnie nie zgadzał się na jego wyjazd. Po pewnym czasie wstał ze swojego krzesła

i powiedział:

– Wychodzę , wrócę za dwie godziny.

Oburzony Rudolf zaprotestował:

– I zostawi mnie pan bez możliwości zobaczenia rodziny? Uwięzi mnie pan?

Na co komisarz policji spokojnie odpowiedział:

– Wychodzę, wrócę za dwie godziny, zrozumiano?

W końcu Rudolf zrozumiał, co komisarz chciał mu powiedzieć. Zaczekał, aż ruch na

granicy się uspokoi, po czym ruszył powoli w kierunku przejścia granicznego i na jego drugą

stronę. Jego serce biło niczym oszalałe, a on szedł powoli. Po przekroczeniu granicy,

stopniowo zaczął maszerować coraz szybciej. Biegnąc słyszał za sobą kroki rosyjskich

żołnierzy, ale była to tylko jego wyobraźnia. Biegł przez krzaki, nie przejmując się cierniami,

gałęziami, które uderzały go po twarzy, ani roślinnymi wąsami, które czepiały się ciała. Miał

Page 53: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

52 | S t r o n a

przeraźliwe wrażenie, że słyszy za sobą głosy, ale nie miał odwagi się obejrzeć. Nigdy się nie

dowiedział, ile czasu biegł. Jedynym zmartwieniem był kierunek, w którym zmierzał.

Człowiek, który chciał, przetrwać był w tym momencie zależny od szczegółów. To do tych

szczegółów należało współczucie celnika. Rodzina była polskiego pochodzenia. On był

Polakiem. On był Niemcem. Był to moment, w którym cała historia sprowadzała się do

jednego punktu. Od tego wszystkiego zależała jego klęska bądź wyzwolenie.

Kiedy w końcu myślał, że był poza wszelkim niebezpieczeństwem, już o zmierzchu,

dostrzegł domek z delikatnym światłem migającym w oknie. Zbliżył się w ciszy i próbował

usłyszeć w jakim języku mówiono w środku: po rosyjsku, niemiecku czy angielsku? Kiedy

zrozumiał, że mówiono po niemiecku, zapukał do drzwi. Starsza pani otworzyła. Rudolf

natychmiast zapytał:

– Jestem w strefie okupacji amerykańskiej?

Kobieta odpowiedziała:

– Tak.

Rudolf zemdlał. Pomogli mu ci, którzy byli w domu. Kiedy się obudził, leżał czysty

w łóżku. Zorientował się, że był zakrwawiony, a zewsząd ludzie opowiadali po trochu swoje

historie. Te osoby, które się nim zajęły, zorganizowały też jego przejazd ze strefy okupacji

amerykańskiej do strefy okupacji francuskiej. Tym razem poszło dużo łatwiej. On miał już

zezwolenie, a zarówno Francuzi, jak i Amerykanie byli sojusznikami na początku tej „zimnej

wojny” pomiędzy komunistyczną Rosją, a krajami kapitalistycznymi.

1947: Ponowne spotkanie

Po trzyletnim rozstaniu, Rudolf dotarł wreszcie do Müllheim i ponownie spotkał się

z rodziną. Wszyscy się zmienili. On być może o wiele bardziej niż ktokolwiek inny.

Franz, najmłodszy, w chwili rozstania miał zaledwie kilka miesięcy. Teraz skończył

już trzy lata! Jaka to radość, spotkać ich wszystkich. Żywych. Jaka to radość być z nimi. Na

bieżąco rozwiązywać wszystkie problemy. Móc decydować o swoim losie. Co prawda wojna

się skończyła, jednak według Rudolfa, Niemcy były beczułką prochu, a oni byli… niczym!

Wojna się skończyła, ale oni potrzebowali miejsca, gdzie ostatecznie mogliby się osiedlić.

Byli razem, ale wciąż walczyli o przetrwanie. Potrzebowali silnego kraju, gdzie wszystko jest

możliwe. Wydawało się, że w Niemczech wszelkie wartości straciły swoje znaczenie, cnoty

zostały odmienione. Jedynym celem było przeżycie.

Page 54: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

53 | S t r o n a

Niederrimsingen, Oberrimsingen, Freiburg, Strasbourg, Müllheim, Schwenningen,

Villingen – to rzeczywistości, których przeznaczeniem było zostać w tyle. Wszędzie tworzyły

się nowe rzeczywistości. Wszędzie ludzie się żegnali. Wszystkie wyjazdy pozostawiały

znamiona. Nieuleczalne znamiona odbijały się na stałe w każdym sercu. Zmarli zabierali

swoje znamiona ze sobą. Żywi mieli je nosić do końca swoich dni. Łzy, tak dawno już

przelane, nigdy nie zostaną wymazane z ich pamięci. Nie znajdzie się psychiatra, duchowny,

przyjaciel ani żaden znachor, który mógłby wymazać gorzkie wspomnienia, które nabyli na

swojej drodze. Wspomnienia nie dotyczą jedynie nazw obozów koncentracyjnych, lecz cały

czas ich cierpienia. Dotyczą wszystkie dni ich życia. To tragiczne. To przygniatające. To

katastrofalne. Chociaż wyjechali i odbudowali swoje życie, to, przez co przeszli, było niczym

wypalone znamię, oparzenie trzeciego stopnia, które zabliźnia się, ale nigdy już nie znika.

Można się nauczyć współżyć z ludźmi, żyć z oparzeniem, ale ono ciągle tam jest. Chociaż

czasem się o nim zapomina, nagle znów się na nie natkną… i Rudolf o tym wiedział…

Rozdział VI – Trudne lata

Życie w Blumenau

Janka chowa odznakę do torebki, wstaje z chodnika, idzie w kierunku ojca i obejmuje

go. Wkrótce inni imigranci wychodzą z Prefektury Blumenau. Wspólnie oczekują na

ciężarówkę, która ma ich zabrać do dzielnicy Szkoły Rolniczej, gdzie zamieszkają

w kolejnych kwaterach, tyle tylko że tym razem nie wojskowych, ale należących do tej

właśnie szkoły. Szkoła Rolnicza, od której nazwę wzięła cała dzielnica, była niegdyś

placówką kształcącą rolników, ale zmieniła siedzibę, przez co budynek pozostał pusty.

Przeszedł przez nią pożar, niszcząc ją częściowo, jako że była zbudowana z drewna.

Odbudowany budynek zamienił się w Dom Imigrantów, którzy byli gorąco przyjmowani

przez Herr Moiss i pozostałych mieszkańców miasta, pomagających nawet przy różnych

pracach. Budynek miał kształt litery „L”, z sypialniami na pierwszym piętrze. Na parterze

znajdowała się jadalnia, kuchnia i kaplica. Jako że w podróży z Rio de Janeiro do Jaraguá,

w pociągowym ścisku, rodzina znowu nabawiła się wszy, musieli teraz powziąć środki, aby

się ich pozbyć. Odczuwali to jako znak końca cierpień w całej tej przygodzie. W następnych

dniach ich pobytu, Herr Moiss wszystkim się zajmowała i dostarczała wszelkich potrzebnych

rzeczy. W Domu Imigrantów Janka i jej starsi bracia otrzymali pierwsze lekcje języka

portugalskiego.

Page 55: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

54 | S t r o n a

Dodatkowo w pierwszych dniach mogli liczyć na pomoc pana Aldo Pereira de

Andrade, pochodzącego z tego miasta polityka, który zabrał ich w kamionetce na spacer po

mieście. Jednak z ulic podnosiło się tyle kurzu, że na jakiś czas stracili ochotę na spacery!

Po kilku dniach przeprowadzili się do domu udostępnionego im przez Prefekturę, też

w dzielnicy Szkoły Rolniczej. W domu nie było ścianek działowych, więc gdy tylko Helena

znalazła na to czas, przedzieliła pomieszczenie spadochronami przywiezionymi

z Wünschendorfu. Zaczęli organizować swoją codzienność w tym nowym ognisku

rodzinnym, w tym nowym domu, w tym nowym życiu! Wreszcie mieli swój kąt, swój dom,

miejsce, gdzie mogli pozostać na stałe, skąd nikt już ich nie wyrzuci, skąd żołnierze nie

załadują ich już na ciężarówki, żeby przewieźć w nowe miejsca… Wreszcie osiedli gdzieś na

stałe. Wreszcie własny adres, własny dach, własny ogród. Wreszcie brama z przodu domu,

prowadząca każdego z nich do wszelkich ich snów i do wolności.

Zieleń lasów na tyłach domu była niesamowita…tworzyły je drzewa wszelkiego

rodzaju. Kilka motyli wciąż jeszcze latało nad kwiatami, typowymi dla tamtejszej zimy

i ogromna ilość ptaków śpiewała na gałęziach licznych drzew i na liniach energetycznych.

Słońce zachodziło, rozbłyskując żółtawo, pomarańczowo, a wreszcie czerwonawo, hojnie

rozlewając kolory na niebie, mimo że był to już przecież koniec zimy, a dni, które coraz

dłużej zwlekały z odejściem, zapowiadały wiosnę! Jakże dziwne, a jednocześnie cudowne

doznanie! Chłodny wiatr dmuchał lekko z wieczora, jaskółki gnały po zaczerwienionym

niebie w poszukiwaniu swoich gniazd. Być może pełnia księżyca zajaśnieje tej nocy na

niebie… przyroda oczarowywała i próbowała ukołysać te przepełnione nadzieją istoty.

Mieszkanie w Szkole Rolniczej

Rudolf znalazł zatrudnienie w Prefekturze, dzięki czemu mógł wprowadzić się do

jednego z domów należących do Szkoły Rolniczej, znajdującego się na małej skarpie, oraz

zapewnił całkiem dobry byt swojej rodzinie. Helena stała się znana jako “ta Polka” ze Szkoły

Rolniczej. Podczas mijających dni nie pozostawało jej wiele czasu na rozważania o tym

wszystkim, co minęło. Domowa rutyna musiała być utrzymana i każdy miał swoje obowiązki.

Franz już bawił się sam i tak bardzo nie marudził. Towarzyszył mu Adolf, bawili się razem.

Do czasu, aż któryś z nich się denerwował i zaczynali się poszturchiwać, a ten, który mocniej

oberwał biegł schować się za maminą spódnicę. Ta irytowała się upominaniem dzieci na

próżno i swoimi licznymi obowiązkami, i w końcu beształa dzieci. W międzyczasie Marek

i Jerzy już nieskończoną ilość razy wspięli się i zeszli z drzew gwajawy, i jako że nie został

Page 56: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

55 | S t r o n a

ani jeden owoc, zaczęli się zapuszczać na coraz wyższe gałęzie... aż do momentu, w którym

jeden z chłopców spadł na ziemię jak worek kartofli. Halina znowu musiała przerwać swoje

zajęcia i wyszła wściekła, a za nią biegła Janka, uważając na ubrania, które właśnie

rozwieszała na sznurku. Ale na szczęście skończyło się na strachu i kilku zadrapaniach. Nikt

nie został poważnie ranny i Helena znowu skrzyczała dzieci, znużona opóźnianiem swojej

pracy przez dziecięce psoty. Teraz codzienna walka miała miejsce wokół piecyka drzewnego,

balii do prania, i stołu otoczonego głodnymi domownikami. Rudolf spędzał cały dzień

w pracy w Prefekturze, a w weekendy zabierał się wraz ze starszymi chłopcami za

naprawianie płotu, stawianie kurnika i sadzenie jarzyn i warzyw w ogródku. Wszystko, co

można było sadzić, wzbogacało jadłospis, ponieważ w tamtych czasach chodzenie na targ

żeby kupić owoce i warzywa nie było zbyt powszechne: każda gospodyni sadziła swój

ogródek warzywny, a podczas zbiorów sąsiadki wymieniały się odmianami. Nie było domu

bez drzewek owocowych i ogródków warzywnych. Wymieniano się również ziarnami

i rozsadami. Kiedy było trochę czasu wolnego, Rudolf wymyślał dla młodszych dzieci jakąś

nową zabawkę. Marek dostał pracę, dzięki czemu kupił krowę i kilka kóz. Krowę trzeba było

doić codziennie wieczorem. Pewnego dnia Marek wrócił z pracy bardzo zmęczony i poprosił

matkę o wydojenie krowy. Helena zgodziła się, ale krowa, która nie była do niej

przyzwyczajona, uciekła. Marek nie miał innego wyjścia jak pobiec za zwierzęciem.

W tym miejscu należy wspomnieć o ważnym wydarzeniu: Helena przybyła z Europy

w ciąży, co oznajmił jej lekarz na pokładzie, po usunięciu wyrostka robaczkowego. Niemowlę

to mogło stanowić przeszkodę w podróży rodziny z Europy, przeszkodę w dążeniu ku

wolności. Lecz Helena nie myślała o tej ciąży w taki sposób. Nie skarżąc się i wykonując

swoje codzienne obowiązki, czekała w nowym domu na przyjście na świat kolejnego dziecka,

tego boskiego podarunku. Dzień jego przybycia na świat to data symboliczna: 6 września,

w przeddzień rocznicy Święta Niepodległości Brazylii.

Urodził się Nikodem, albo Niko, jak go potem nazywano. Chłopiec był dla wszystkich

symbolem nowego życia. Poród odbył się bez komplikacji w Szpitalu Świętego Antoniego

w Blumenau. Oczywiście domowa rutyna zmieniła się wraz z przyjściem na świat nowego

członka rodziny: konieczne było zajęcie się najbardziej pilnymi sprawami, takimi jak kąpiel,

częsta zmiana pieluszek i ubrań oraz pranie ich. Jankę męczyło wtedy prasowanie ubrań,

ponieważ było ich dużo, a żelazko zbyt jej ciążyło. Żelazka parowe ważyły dużo więcej niż

te, których używali w Niemczech i w Polsce. Janka była teraz wierną pomocnicą swojej

mamy. Nie było czasu na dyskusje, czy coś wykonać, czy nie. Po prostu trzeba było to zrobić.

Stół miał być nakryty, a talerze czyste. Ktokolwiek, kto przeszedł tyle co oni, wykonywał

Page 57: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

56 | S t r o n a

takie zadania z wielką przyjemnością. Helena i Janka nie zaniechały zwyczaju nucenia

polskich i niemieckich piosenek. Spędzały dzień śpiewając podczas wykonywania domowych

prac. Opowiadały również, już w czasie przeszłym, o swoich przygodach i nieszczęściach na

europejskiej ziemi. Między jedną piosenką a drugą uśmiech przywoływał wspomnienia

o jakiejś przeprawie, albo nieobecne spojrzenie przypominało o jakiejś tęsknocie!

Nastolatka w przemyśle

Pewnego dnia, kiedy prała pieluchy małego Niko, Janka zobaczyła nad płotem

podskakującego ptaszka z robakiem w dziobie, który z pewnością karmił swoje pisklę.

Rozczuliła się tym widokiem i rozmarzyła, lecz nagle przestraszyła się, słysząc swoje imię.

– Janka! Janka!

Była to tylko jej przyjaciółka Mietka, która mieszkała kilka domów dalej i przyszła ją

odwiedzić.

– Ale mnie przestraszyłaś! – powiedziała Janka.

Mietka była Polką i też przybyła niegdyś z rodzicami do Brazylii. Dobrze się

dogadywały i niejednokrotnie wychodziły razem pospacerować po centrum miasta.

W niedziele chodziły na południowe seanse do kina. Mietka miała siostrę , która nazywała się

tak samo jak przyjaciółka: Janka. Obie siostry szukały zatrudnienia i pewnego dnia przyszły

do Janki z nowiną:

– Janka, nie zgadniesz: znalazłyśmy pracę! W fabryce organków Hering – powiedziała

szczęśliwa Mietka.

Fabryka organków Hering mieściła się niedaleko ich domów i obie siostry pytały, czy

Janka nie chciałaby też pracować. Pomysł ją ucieszył, ale w przeciwieństwie do Mietki i jej

siostry, nie osiągnęła jeszcze odpowiedniego wieku, by pracować. Mimo to zaryzykowała

i poszła z nimi do biura fabryki. Sfałszowała datę urodzenia w legitymacji szkolnej, jedynym

dokumencie, jaki miała w danej chwili przy sobie, i którego zamierzała użyć, gdyby

poproszono o dokument tożsamości. Ale o nic jej nie prosili. Zresztą, w fabryce nigdy nie

pytano o żadne dokumenty. W ten sposób, przez dłuższy czas pracowała w tej fabryce, bez

żadnego problemu. Janka słyszała niegdyś różne utarte frazesy dotyczące Ameryki Północnej,

jako „ziemi niekończących się możliwości”. Teraz była pewna, że ci, którzy tak mówili,

pomylili kontynenty. Ziemią niekończących się możliwości był Nowy Kontynent, Brazylia.

Dla niej Brazylia była rajem.

Page 58: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

57 | S t r o n a

Stulecie Blumenau

Rok 1950 był rokiem silnych kryzysów ekonomicznych i politycznych w Niemczech.

Rok wcześniej Berlin został ostatecznie podzielony między zwycięzców. Fala nienawiści

wciąż przybierała na sile i ciągle szukano winnych: angielsko-niemiecki fizyk Klaus Fuchs

został skazany na 14 lat więzienia za rzekome „szpiegostwo atomowe” dla Unii Sowieckiej.

Powstaje zamieszanie i nieporozumienia między partiami i zwycięskimi rządami, tak jak to

było przy tworzeniu nowego niemieckiego rządu centralnego. Ale ta Europa znajduje się

daleko. W Blumenau ciągle się świętuje: w dniu drugiego września tego samego roku

świętowano stulecie założenia miasta. Poza uroczystymi przemowami i tańcami,

zorganizowano pochody przez centrum miasta, wzdłuż ulicy XV de Novembro. Maszerują

kluby: łowiecki i strzelecki, maszerują szkoły, maszeruje grupa harcerzy i wojsko też ma

swoją defiladę. Wszystko jest świętem i uroczystością! Rodzina Neuwiem z entuzjazmem

uczestniczyła w uroczystościach, biorąc udział w defiladach i jednocząc się ze wszystkimi

ludźmi.

Janka nawet nie podejrzewała, że w innym miejscu, na ulicy XV de Novembro,

pewien młodzieniec pochodzenia niemieckiego, o imieniu Ingomar, także uczestniczył

w uroczystościach wraz ze swoimi przyjaciółmi. Ingomar przybył do miasta niedawno, po

odbyciu w Rio de Janeiro służby wojskowej.

Kształcenie w Zakonach i Seminariach

Rodzina Neuwiem miało głęboko katolickie wykształcenie religijne. Ogólnie Polacy

byli głownie katolikami, w dodatku bardzo religijnymi. W tych czasach powszechnym było,

że przynajmniej jedno z dzieci szło za powołaniem religijnym i wstępowało do seminarium

lub zakonu w wieku dziesięciu czy dwunastu lat. Helena nie była wyjątkiem pośród matek

i także pragnęła mieć syna uznanego za „świętego” lub córkę uznaną za „świętą”.

Umieszczenie dziecka w Seminarium świadczyło o prestiżu rodziny. Szczęśliwcy mieli

możliwość studiowania na wyższych uczelniach lub przynajmniej w szkołach prywatnych, dla

osób nie posiadających tyle szczęścia istniała szansa wstąpienia do Seminarium. Nauka tam

była, według obowiązujących wzorców, na najwyższym poziomie, porównywalna do nauki

w najlepszych szkołach prywatnych. Dyscyplina wymagana w tych internatach, chociaż dość

surowa, pozwalała zdobyć młodemu człowiekowi wiedzę na temat organizacji, czystości

Page 59: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

58 | S t r o n a

i moralności. Te informacje czy też „cnoty”, jak i ich konsekwencje, nie zawsze sprawiały

młodzieży przyjemność, ale z pewnością dawały zadowolenie matkom!

Helena wiedziała, że w mieście Massaranduba, w okolicach Blumenau, było

Seminarium prowadzone przez polskich księży i Zakon. Rudolf i Helena pojechali tam

zapoznać się z warunkami i kilka dni później napisali list z prośbą, aby przyjęto tam Jankę.

Janka, wtedy piękna dorastająca dziewczyna, została przyjęta i w wieku zaledwie czternastu

lat skierowana do pracy w szpitalu. Po dwóch tygodniach pracy zaproponowano jej

wstąpienie do Zakonu, gdzie została przyjęta jako przyuczająca się do bożej posługi. Musiała

nosić czarny habit i czarny welon z białą woalką. Była dumna z habitu i sama czuła się już

świętą. Myślała o tym, by zostać „siostrą Jezusa”! Zawsze ceniła historie biblijne

i uzdrowienia czynione przez Jezusa Chrystusa. Wyobrażała sobie, że też będzie mogła

uzdrawiać, a teraz wszystko wskazywało na to, że to marzenie mogło się urzeczywistnić.

Każdego dnia wypełniała swoje zobowiązania, przestrzegała godzin modlitwy i wykonywała

wszystkie czynności w internacie. Nie opuszczała również zajęć. Otrzymała do przeczytania

grube książki o świętych i ich czynach. Gdy tylko miała okazję, wypytywała zakonnice jak

Jezus dokonywał uzdrowień. Odpowiedzi zawsze były wymijające. Nie potrafiły jej

wytłumaczyć, jak do tego dochodziło. Odpowiedź, która położyła kres pytaniom, była

następująca:

– To jest cud. Normalnie się nie zdarza. Tylko Jezus tak czynił.

Odpowiedź ta była jak kubeł zimnej wody wylany na głowę. Rozczarowała się.

Zawiodła się na zakonnicach i na tej pracy, która nie daje możliwości uzdrawiania. Lecz

pomimo tak wielkiego rozczarowania kontynuowała naukę. Kto wie, czy Bóg pewnego dnia

nie szepnie jej do ucha swojego sekretu? Być może do uzdrawiania potrzebna jest tylko

wiara!

Dalej pracowała i uczyła się. Początkowo pracowała na portierni w szpitalu, lecz

niedługo potem została wyznaczona do robienia zastrzyków. Pewnego razu zrobiła zastrzyk

jakiemuś chłopakowi, jednak nie wystarczająco wbiła igłę, przez co pod skórą utworzył się

bąbel z surowicą, dowodząc, że Janka nie pasowała do tego zawodu. Chodziło o pomaganie

chorym, a nie krzywdzenie ich jeszcze bardziej. Później została przeniesiona do pracy na

portierni na Wydziale Położniczym Darci Vargas w Joinville. Było to miasto dużo większe

i bardziej rozwinięte niż Massaranduba, lecz nie spędziła tam wiele czasu i powróciła do

Massaranduba. Po powrocie Matka Przełożona powiedziała jej, że nie musi czekać cały rok,

by złożyć przysięgę i mieć święcenia. Można było zrobić to wcześniej. Janka cała się

zatrzęsła. Jak to możliwe? Istniały pewne zasady, a nie dość, że nie nauczyła się uzdrawiać, to

Page 60: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

59 | S t r o n a

jeszcze zasady te zostałyby naruszone. Co więcej, jeśli złożyłaby przysięgę, to tylko sam

Papież mógłby ją anulować. To zaczynało negatywnie oddziaływać na powołanie do służby

zakonnej, odczuwane przez dziewczynę. Normalne czynności, jak pójście do kina czy na

spacer, były zabronione. Jej pragnienie, by nauczyć się uzdrawiać zmieniało się w dziecięcą

fantazję, i w końcu zaczęła ją przerażać możliwość podpisania umowy, której nigdy nie

mogłaby rozwiązać. To było zbyt wiele dla tak młodego serca, które dopiero zaczynało swe

życie w dorosłym świecie. Nie! Zdecydowała nie podążać za tym. Potrzebowała przyjąć taką

postawę, która wyjaśniłaby jej decyzję Matce Przełożonej. Janka opowiedziała o tej sprawie

ojcu João, który rozmawiał z jej rodzicami przed jej przybyciem do Zakonu. Powiedział jej,

że powinna poszukać Matki Przełożonej. Mimo, że wydawało się to najprostszym

rozwiązaniem, to Matka Przełożona, która zawsze Jankę uczyła, teraz jej unikała. Nie można

było z nią porozmawiać. Janka była przekonana, że ojciec João powiadomił Matkę o jej

intencji, a ta, uważając, że Janka może zmieni jeszcze swoje zdanie, unikała definitywnej

rozmowy. To stało się dla Janki problemem. Jak miała opuścić Zakon, skoro Matka nie

rozmawiała z nią i nie miała jej oficjalnej zgody? Zakonnice prawdopodobnie sprzeciwiłyby

się jej decyzji o odejściu. Dowiedziała się wtedy o jakiejś kobiecie, która pracowała

w Zakonie jako służąca i miała malutką córeczkę. Kobieta zamierzała porzucić tą pracę,

ponieważ zbyt mało zarabiała. Odjeżdżała do Blumenau następnego dnia rankiem. Janka

powiadomiła ową kobietę, że chciałaby wyjechać razem z nią. Zanim powróciła do swojego

pokoju, poszła do konfesjonału i wyjawiła swój zamiar ojcu João. Później udała się do

pokoju, który dzieliła z inną zakonnicą, spakowała swoją walizkę i próbowała zasnąć. Wstała

dużo wcześniej niż cały Zakon, w ciszy zeszła po schodach z walizką w ręce i spotkała

kobietę ze swoją córeczką w bramie Zakonu. Woźnica już na nie czekał i zabrał je na

przystanek autobusowy. Kilka minut później na przystanku pojawiła się Matka Przełożona,

która towarzyszyła Jance do domu rodziców nie mówiąc ani słowa. Gdy dotarły na miejsce

powiedziała tylko, że mała „zawiodła Jezusa”. Oddała napisany przez rodziców list,

odwróciła się i odjechała.

Gdy Jance minęło zdziwienie wizytą Matki Przełożonej, a Helena przyzwyczaiła się

do myśli, że ma córkę z powrotem, i że nie zrobi już z niej „świętej”, w domu znów

zapanowała codzienna rutyna. Teraz rodzina Neuwiem stanęła wobec nowej rzeczywistości:

mama była po raz kolejny w ciąży! Ambroży Marian, nazywany pieszczotliwie Nuszi, urodził

się w grudniu 1951 roku. Helena była zadowolona powrotem córki, ponieważ ta pomagała jej

w codziennych obowiązkach.

Page 61: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

60 | S t r o n a

I rzeczywiście, Janka wróciła do pracy, ale tym razem w handlu. Pragnienie bycia

niezależną i męcząca praca domowa nadwyrężyły jej cierpliwość. Początkowo pracowała

w „Casa Cinco”, później w „Casa Nova”. Była trochę sfrustrowana tymi zajęciami, bo

w fabryce organków zarabiała już 450 reali, a w sklepach początkowo płacili jej 200,

a później 250 reali. Pewnego dnia nie poszła do pracy i nawet rozbolała ją trochę głowa, tak

była poirytowana tą sytuacją. Po powrocie do domu ojciec zapytał żonę co się stało, a Helena

wyjaśniła mu, o co chodzi. Rudolf poszedł do córki i powiedział jej, że nie powinna się

martwić, ponieważ dopóki on żyje nie zabraknie jedzenia na stole i nie musi pracować.

Pomimo zapewnień ojca, Janka kontynuowała poszukiwania i w końcu znalazła dobrą pracę

w „Casa A Capital”, wielkim sklepie z tkaninami w Blumenau. Mieścił się on na

skrzyżowaniu ulicy XV de Novembro z ulicą Nereu Ramosa. Właściciel sklepu przyjaźnił się

z Janką, która spełniała swoje obowiązki z zadowoleniem i przez dłuższy czas. Była

sprzedawczynią materiałów. Praca dawała jej dużo satysfakcji. Sprawiało jej także

przyjemność obcowanie z tak pięknymi tkaninami, które pachniały fabryką i nowością. Sklep

był ogromny, okazały i zorganizowany. Lubiła przebywać w tym środowisku, wynagradzając

sobie tym samym godziny prania pieluch i mycia brudnych naczyń w domu. A do tego miało

to pewną istotną zaletę: w końcu podpisano z nią umowę o pracę. Jej wynagrodzenie

wynosiło 450 reali, poza prowizjami, które otrzymywała od ilości sprzedaży. Ta praca

gwarantowała jej utrzymanie aż do ślubu. Zagwarantowała również utrzymanie matce i jej

dzieciom po śmierci ojca.

Życie bez Rudolfa

Rudolf, który zaledwie przez trzy lata cieszył się powojenną „wolnością”, zachorował

nagle i trafił do szpitala. Pomimo opieki lekarzy, choroba nie dawała za wygraną i zmarł

w czerwcu, w wyniku zapalenia opon mózgowych.

Minęły już trzy lata nowego życia, ale świat rodziny Neuwiem walił się zupełnie

z powodu przedwczesnego odejścia „głowy rodziny”. Helena znów była samotna, tylko

z będącymi pod jej opieką dziećmi, na obcej jej ziemi, w obcym mieście, pośród obcych ludzi

i próbując walczyć o przetrwanie. Na szczęście niektóre rzeczy przetrwały na stałe: Janka

pracowała w „Casa A Capital”, a Marek pracował w aptece „Glória”, w dzielnicy Garcia.

Jerzy, gdy tylko skończył dwadzieścia jeden lat zamieszkał wraz z imigrantami w Domu

Imigranta, w Blumenau. Od kiedy osiągnął pełnoletniość, Helena nie musiała się już nim

opiekować. Po śmierci męża wybrała pieniądze z jego ubezpieczenia i kupiła murowany dom

Page 62: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

61 | S t r o n a

w Massaranduba. Przeprowadziła się tam z Adolfem, Franzem, Niko i Nuszi, głównie ze

względu na znajdującą się tam polską kolonię, bo pomyślała, że łatwiej będzie się im

zaklimatyzować w polskiej społeczności. Janka i Marek zostali w Blumenau

i przeprowadzili się do wynajętych u pewnych rodzin pokoi. Kontynuowali swoją pracę.

Helena co miesiąc jeździła autobusem z Massaranduba do Blumenau, aby odebrać pensję

Janki i Marka oraz pieniądze z renty z Zakładu Ubezpieczeń, do której miała prawo po

śmierci męża. W Massaranduba Adolf i Franz uczyli się co rano w szkole publicznej.

Wieczorami pomagali w robotach rolnych i w hodowli bydła u pewnego drobnego

producenta, który mieszkał w okolicy. Kiedy Helena zajmowała się szyciem ubrań dla

klientów, oddawała małego Nuszi pod opiekę pewnej kobiety. Helena szyła u siebie w domu

i w domach klientów. Wszędzie brała ze sobą małego Niko, który był niecierpliwy i bardzo

rozbrykany, przez co potrzebował ciągłej uwagi matki. Helena próbowała wieść normalne

życie, ale pieniądze ledwie wystarczały na jej potrzeby, a do tego wiele razy klienci byli jej

dłużni. Adolf i Franz nie zarabiali wiele, zresztą, musieli też myśleć o nauce. Dla matki nauka

dzieci była na pierwszym miejscu, więc to na nią spadała walka o przetrwanie. Nie chciała, by

jej dzieci doświadczyły trudności tak wielkich jak te, przez które ona musiała przejść.

Uważała Brazylię za kraj bez wojen, kraj niekończących się możliwości i sposobności,

wystarczyło mieć odwagę z nich skorzystać. Jej synowie potrzebowali edukacji

i odpowiedniego doświadczenia, by później utrzymywać swoje własne rodziny, tak

przynajmniej rozumowała Helena. Według niej Massaranduba nie była miejscem, które

mogłoby zagwarantować jej dzieciom wystarczające wykształcenie. Gdy tylko Adolf i Franz

ukończyli czternaście lat, odnajęła dom w Massaranduba i wróciła do Blumenau. Helena

zamieszkała w dzielnicy Garcia, w drewnianym domu, wynajętym od rodziny Marquardt. Na

początku to Janka płaciła za wynajem, ale później podjęła się tego Helena. Kiedy pojawiła się

okazja, Helena sprzedała swój domek w Massaranduba i nabyła ziemię w dzielnicy Vila

Nova, w Blumenau. Adolf i Marek zbudowali dom, w którym Helena miała mieszkać już do

końca życia. Dom miał dwa piętra i był usytuowany na zboczu wzgórza. Był z drewna,

a najwyższe piętro było wsparte na murowanych filarach. Na wyższym piętrze znajdowały się

pokoje, a na dole mieściła się kuchnia, pralnia i łazienka. Chociaż najniższe piętro nie było

sutereną, rodzina Neuwiem tak je nazywała, być może był to spadek kulturowy przywieziony

z Europy, gdzie sutereny w domach były czymś powszechnym.

Podczas gdy Helena mieszkała wraz ze swymi dziećmi w Massaranduba, a potem

w domu wynajętym u rodziny Marquardt, Janka początkowo mieszkała w domu Frau Grahl,

w Itoupava Seca. Jakiś czas później przeprowadziła się do jednego z pokoi w domu

Page 63: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

62 | S t r o n a

małżeństwa Waltraud i Heinz Schmidt, gdzie zawsze była mile widziana. Następnie

przeniosła się do domu rodziców Victora Fernando Sasse, na końcu Alei Rio Branco. Marek

mieszkał w mieszkaniu nad apteką „Glória”. Brat z okazji urodzin Janki posłał jej autobusem

prezent do domu rodziny Sasse. Kierowca był tak uprzejmy, że zatrzymał autobus przed

domem, wysiadł i dostarczył Jance prezent pod same drzwi! Był to flakonik perfum

„Imprèvu”, firmy Coty. Gdy dziewczyna otrzymała paczkę, była zaskoczona

i rozpromieniona, i nigdy więcej nie przestawała używać tych perfum. To sprawy serca,

sprawy, dla których wspomnienia są wystarczającym wytłumaczeniem. Z pewnością za

każdym razem, kiedy czuła zapach perfum, na nowo wzruszał ją gest czułości jej brata.

Niezapomniany karnawał

Młodość jest drugą znaczącą fazą w życiu każdego człowieka i przychodzi

przepełniona emocjami, „miłosnymi westchnieniami”, uniesieniami i marzeniami. Ale także

zaprzeczeniami, krytykami i milionem pytań. Nie inaczej było w przypadku Janki. Zdołała

wreszcie zrozumieć, co znaczyły namiętności, zazdrości i niespodziewane ataki miłosnej furii

jej współlokatorek z Neckarursprung. Zrozumiała też znaczenie ich przygnębienia,

związanego z cyklem miesiączkowym i lnianych podpasek, które trzeba było natychmiast

prać. Życie rozkwitało jak róża, życie otwierało się na oścież i jaśniało, jak nurt rzeki, która

nie może się zatrzymać zanim nie wpadnie do morza. Życie było cudowne, barwne, radosne.

A Janka była wesołą młodą dziewczyną, nieco „psotną”, ale za to ładną i elegancką. Miała

zgrabną sylwetkę, a jej sympatyczne usposobienie przyciągało uwagę mężczyzn. Janka często

bała się chłopców, bo nie było jej w głowie zakochiwać się, a tym bardziej wychodzić za mąż.

Nie tak wcześnie. Dopiero co odkryła smak życia, świata dorosłych, dopiero co miała szansę

poczuć przyjemność płynącą z tańca i chodzenia po ulicach bez lęku; wychodzenia do kina

i do teatru; spacerów do parku w niedzielne wieczory; uczestnictwa w karnawale! Brazylia

miała swój słynny karnawał. Nauczyła się czerpać przyjemność z typowych dla niego tańców.

Klub Żeglarski „Ameryka” w Blumenau zawsze organizował bale karnawałowe. Janka

umówiła się z koleżankami, żeby pójść na jeden z nich: na sali nie przestawała grać muzyka,

a młodzi nie przerywali tańca. Niektóre flirty zachęcały do bliższej znajomości. Inni

poprzestawali na flirtach. Janka tańczyła, robiąc „ciuchcię” z koleżankami, kiedy dostrzegła

Ingomara, siedzącego przy jednym ze stolików z niezwykle poważnym wyrazem twarzy.

Założyła się ze sobą, że sprawi iż „ten poważny osobnik” z nią zatańczy. Użyła swojego

rozpylacza do perfum i po pierwszym skropieniu Ingmar odwrócił się, aby zobaczyć, kto

Page 64: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

63 | S t r o n a

ośmielił się go pokropić. Nikogo nie zauważył. Sytuacja się powtórzyła. Za trzecim razem

odwrócił się wściekły, co wywołało u Janki ogromny wybuch śmiechu!

– No proszę, więc to ta panienka!

Od tej chwili Ingo nie odstępował jej na krok. Przetańczyli całą noc, po czym młody

człowiek chciał odprowadzić ją do domu, ale Janka uznała, że lepiej będzie wrócić

z koleżankami, tak jak to zaplanowały. Przez kolejne dni Ingo, którego tak właśnie wszyscy

nazywali, czekał na nią o 18.00 naprzeciwko poczty, na Alei Rio Branco, którędy

przechodziła po wyjściu z pracy w „Casa A Capital”. Nie zawsze Janka wybierała tę drogę,

więc zaczął na nią czekać naprzeciwko sklepu. Przypadkowy flirt zmieniał się w coś trwałego

i poważnego, co wystraszyło Jankę i sprawiło, że przerwała ich zaloty. Nie chciała się

angażować. Jeszcze dwa razy kończyła z ich miłością, ale chociaż ze sobą zerwali, Ingo nadal

odprowadzał ją do domu po pracy. Byli wtedy jedynie przyjaciółmi. Jednak Janka zrozumiała

w końcu, że definitywne zerwanie było niemożliwe. On chciał się z nią ożenić, na co

dziewczyna w końcu się zgodziła. W 1954 Ingo podarował jej książkę

„Moje domowe przepisy” z miłosnym wyznaniem w dedykacji. W ten sposób ich

narzeczeństwo zostało przypieczętowane, a książka przez wiele lat służyła za przewodnik

w przygotowywaniu posiłków.

Nowe rozczarowanie

Wydawało się, że życie obrało naturalny i normalny kierunek. Czasy ucieczki

wreszcie odeszły w przeszłość. Młodość wzbijała się do lotu i wskazywała Jance nowe

perspektywy: pracę, miłość, przyjaciół, przetańczone noce i przede wszystkim

bezpieczeństwo. Janka zdawała się odzyskiwać wiarę w człowieka. Otchłanie, jakie

rozczarowanie stworzyło w jej duszy, wydawały się maleć.

Zakochana para wykorzystywała weekendy na spacery po znajdującym się

naprzeciwko budynku Prefektury parku miejskim, gdzie siadali i prowadzili długie rozmowy.

Niedzielne noce były zarezerwowane na wyjścia do kina. Janka lubiła filmy romantyczne.

Ingo wolał filmy wojenne, bo przypominały mu czasy, kiedy był żołnierzem Gwardii

Narodowej w Rio de Janeiro. Ale jaki by nie był film, nie rezygnowali z chodzenia do Kina

Blumenau lub Kina Bush. Przepych niedzielnych nocy był naznaczony przez ciężkie

welurowe kurtyny i przez zapach garbowanej skóry z odchylanych foteli.

Kiedy gasły światła, ale przed rozpoczęciem filmu, puszczano piętnastominutowe

wiadomości. Wojna dobiegła końca. Jednak nagrane w jej czasie obrazy zostały zebrane

Page 65: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

64 | S t r o n a

i zmienione w krótkometrażowe produkcje, pokazywane w tych wiadomościach. To w tych

momentach, poprzedzających kinowe filmy, Janka widziała jak istniejąca w niej otchłań

między tym, co racjonalne i ludzkie, a tym, co niezrozumiałe i nieludzkie na nowo nabiera

formy i rośnie. Wiadomości, zdjęcia i nagrania z wojny były ciągle prezentowane, ukazując

okrucieństwa dokonane przez Hitlera i Stalina.

– Także przez Stalina! O mój Boże – wyszeptała Janka pogrążona w otchłani.

Ta wiadomość uderzyła w nią jak strzała i całe przygnębienie, jakie opanowało ją gdy

wyszły na jaw nieprawości Hitlera, na nowo ogarniało całe jej ciało i duszę. Powierciła się

w fotelu… Powierciła się ponownie… i poprosiła Ingo, żeby stamtąd wyszli. Tej nocy Janka

nie zdołała powstrzymać płaczu podczas drogi do domu. Nie pożegnała się nawet

z narzeczonym. Nie spała. Wszystkie okropieństwa wojny dręczyły ją, odbierając każdą

sekundę snu.

Uczta weselna

Rok 1955 wyznacza nowy etap w Niemczech: po kryzysie gospodarczym

w 1950, postęp techniczny zapewnia pojawienie się wielu innowacji. Adenauer przejmuje

władzę, jego rząd funkcjonuje bez zarzutu i powoli się rozwija. Lufthansa uruchamia

połączenie lotnicze do Paryża, Londynu, Madrytu i Nowego Jorku; podpisany zostaje Układ

Warszawski między NRD, Bułgarią, Albanią, Polską, Rumunią, Czechosłowacją, Rosją

i Węgrami; wyścigi samochodowe stają się prawdziwą światową pasją; w Stuttgarcie zostaje

wzniesiona najwyższa wieża telewizyjna, mająca 211 metrów wysokości; na wystawie

samochodowej pojawia się nowy model Forda, Ford Taunus z białym pasem na kołach; Romy

Schneider i Elvis Presley zaczynają się wyróżniać w świecie artystycznym; moda lansuje

szerokie i krótsze spódniczki, ale wciąż sięgające za kolana; w Princeton umiera Albert

Einstein; odchodzi pisarz Tomasz Mann, autor trylogii “Józef i jego bracia”

i “Doktor Faustus”, zdobywca nagrody Nobla w 1929 roku.

29 lipca odbyły się uroczystości ślubne Ingomara i Janiny Schulz, z domu Neuwiem,

znanej wszystkim jako “Janka”.

Janka bardzo cieszyła się z perspektyw, jakie niosło życie w małżeństwie.

Przypomniała sobie, jak parę lat wcześniej jej ojciec wszedł do domu i powiedział:

– Znam bardzo sympatycznego blondyna, który pracuje w Força e Luz (firma, która dostarcza

energię elektryczną). Chciałbym, aby nasza córka poznała go i wyszła za niego za mąż.

Na co rozwścieczona Helena odpowiedziała:

Page 66: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

65 | S t r o n a

– Już jeden chłopak się za nią ugania. Chcesz jej sprawić jeszcze jednego?

Janka zobaczyła go po raz pierwszy w „Casa a Capital”, kiedy kupował prezenty dla

mamy i siostry. Ingo pracował wtedy jako inkasent w Klubie Tabajara. Potem nie widzieli się

przez pewien okres. Kiedy ze sobą chodzili, rozmowy o zatrudnieniu Ingo w Força e Luz

i o jego pogawędkach z pewnym “przybyszem z Niemiec”, o imieniu Rudolf dowodziły, że

ojciec Janki dokonał dla niej trafnego wyboru, jaki jego córka miała potem podjąć w sposób

naturalny, bez przymusu. Niestety, Rudolf nie zdążył zobaczyć rezultatów swojej intrygi.

Kiedy wyznaczyli datę ślubu, Ingo pracował w Banku Inco. Ślub był bardzo skromny. Po

uroczystości z udziałem Sędziego Pokoju w Trybunale Bragi, który mieścił się w starej

Prefekturze, udano się na ucztę do garażu przy domu rodziców, na ulicy Araranguá. Poza

rodzicami Ingo obecni byli przyjaciele: Fred Dressler, Jochen Nicolai, Christian Nicolai, Max

Krause, Heinz Nietzsche, Emilio da Silva z żoną Didą (przełożeni Janki), Gregório z żoną

Elguitą (krewni), Niko i Nuszi. Matka Janki nie pojawiła się.

W weselnym menu widniała kura po wiejsku i nadziewana kaczka. Wszystko

zakrapiane było piwem i towarzyszyła temu muzyka rozbrzmiewająca z gramofonu Ingo.

Sześć miesięcy później odbyła się ceremonia zaślubin, prowadzona przez Pastora Launa,

w kościele, w którym obecnie znajduje się filia firmy Eletro Aço Altona. W uroczystości tej

uczestniczyli także ich przyjaciel Adrian Curi i szwagier Fábio Magnani, obaj w charakterze

świadków.

Podczas uroczystości na ulicy Araranguá dwie istoty spełniły marzenia swoich

rodziców. Marzenia snute w odległej Europie. Marzenia budowane podczas nocy pełnych

zmęczenia i podczas nocnych bombardowań. Bicie młodych serc przepełnionych miłością

ukazywało przeznaczenie tych, którzy podążają śladami swoich rodziców. Tej nocy,

29 czerwca 1955, w garażu rodziców Ingo świat był taki mały.

Mimo, że była to uroczystość prostych ludzi, wszyscy przybyli rozkoszowali się

przyszłością. Przyszłością opartą na decyzjach przeszłości. Przyszłością, która ich własnym

dzieciom pozwoli zrozumieć jak wielkie zaszły zmiany. Radość na prostych twarzach

prostych kobiet i mężczyzn wiodących proste życie naznaczone codziennym wysiłkiem

i pracą. Jakie sny mogłyby rozpalić ich serca mimo życiowych trudności? Wszyscy wznoszą

swoje kufle z piwem i uderzają się nimi na znak jedności. Toast nie tylko czci związek

dwojga ludzi, ale symbolicznie wieńczy unię między Brazylią, Niemcami i Polską! Wieńczy

unię różnych mentalności, z różnych ziem, o odmiennych zwyczajach i duszach spragnionych

pokoju.

Każdy obecny na przyjęciu ma do opowiedzenia historię swojego życia i ma święte

Page 67: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

66 | S t r o n a

prawo ją rozpamiętywać, wierzyć w przyszłość i cieszyć się z niej... Każdy z nich ma swoją

historię imigracji, ciągle żywą w pamięci i w geście, który mówi:

– Prosit

Śmieją się i snują opowieści, i cieszą się szczęściem młodej pary. Serwowane są

dania, a aromatyczne jedzenie wszystkim smakuje. Noc jest zimna, to dzień Świętego Piotra,

lecz w garażu wszyscy celebrują życie. Zewsząd słychać dźwięk toastów wznoszonych na

szczęście, a posiłki zaspokajają nie tylko głód fizyczny, ale również głód duszy każdego

z nich, przepełnionej nadzieją. Sztućce brzęczące na talerzach, dodają radości dźwiękom

z gramofonu. August Schulz, ojciec Ingo, śmieje się i wspomina. W jego pamięci to

brzęczenie sztućców brzmi znajomo. Sztućce brzęczały, w innych czasach, na odległych

morzach. Obserwuje Jankę, podekscytowaną zawarciem małżeństwa, z całą jej młodzieńczą

radością, i wyobraża ją sobie na pokładzie „General Muir”, docierającą do brazylijskich

portów. Próbuje zobaczyć, jak ucieka przed wojną. W myślach przytula ją i w jego oczach

pojawia się błysk. Wspomina też swojego ojca, widząc go, jak w wieku trzech lat płynie

statkiem, który przetransportował jego i jego rodzinę z Niemiec do brazylijskich portów dużo

lat wcześniej niż Jankę. Wszystko tak podobne; tak podobne decyzje, przyjęcia oraz posiłki,

które już odbyły się na tych ziemiach.

Pierwsze lata Ingo i Janki

Mieszkali w wynajmowanym domu, który August, ojciec Ingo, wybudował niegdyś

w Beco Murici. Był wynajmowany, ale kiedy Ingo i Janka wzięli ślub, lokatorzy się

wyprowadzili i małżeństwo mogło urządzić umeblowanie i wszystko, co nabyli, na swój

sposób.

W listopadzie 1956 roku urodziło się im pierwsze dziecko: Henry Elmar. Poród był

bardzo skomplikowany i długi. Niemowlę cierpiało na porażenie mózgowe. Pomimo starań

młodego małżeństwa, mały Henry był zawsze dzieckiem słabym i chorowitym. Janka

okazywała mu dużo troski i miłości, i cierpiała z powodu jego ułomności. Kilka miesięcy

później, mając nadzieję na jego uleczenie, polecieli samolotem do Porto Alegre. Na próżno.

W sierpniu 1957 roku Blumenau zostaje zalane przez jedną z największych powodzi,

która kiedykolwiek miała tam miejsce. Ingo i Janka przenieśli dziecko i wszystko, co tylko

mogli, do domu Augusta i Emilii, rodziców Ingo. Mieszkali oni niedaleko, ale powódź ich

oszczędziła, ponieważ ich dom znajdował się na wzgórzu. Ingo wrócił do domu, by uratować

i wynieść więcej rzeczy. Powódź ma swój naturalny bieg, zatapia powoli rowy, brzegi rzek,

Page 68: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

67 | S t r o n a

aż w końcu ulice i domy. Minęło parę dni zanim poziom wody się obniżył. Nie dało się

pracować. Przemieszczenie się do centrum miasta było niemożliwe. Janka i Ingo spędzili dni

powodzi w Blumenau, w domu jego rodziców. Oboje wspominali pierwsze lata małżeństwa.

Janka zaszła w ciążę z drugim dzieckiem. Miała to być dziewczynka. Ciężko im się żyło

z chorym dzieckiem i kolejną ciążą. Helena nie zawsze mogła pomóc córce, tak więc Janka

sama zajmowała się domem i niemowlakiem. W pierwszych dniach maja 1958 roku, Henry,

ich pierwsze dziecko, zapadł na poważną chorobę i odszedł z tego świata.

Anioły to myśli, które ucieleśniają się wśród tych, którzy dają i dzielą się miłością.

Anioły są błogosławieństwem, zmierzają do obudzenia boskiego pierwiastka, który istnieje

w każdym, lecz nie do końca rozumieją swą doskonałość. Henry Elmar był jednym z tych

aniołów. I to miłość karmiła jego duszę. To ważne: duszę buduje miłość. Jedno ogniwo

zdawało się wyłamywać z tej zasady. Ale jest to ogniwo niezapomniane. Henry jest ważnym

ogniwem w rodzinnych więzach i chociaż jego życie było krótkie, pozostawił członkom

rodziny wiele czułych wspomnień. Nie był ogniwem zagubionym, lecz uratowanym. 13 dni

później urodziła się dziewczynka. Zdrowa. A następnego roku, 1 listopada, narodziło się

trzecie dziecko. Także zdrowe!

Więzi, które nie znikają wraz z upływem czasu

W 1949 roku Janka wyjechała z Neapolu w kierunku Rio de Janeiro: brazylijskiej

przystani, która ugościła ich rodzinę. Poznali to miasto, kiedy było w okresie swojego

największego rozkwitu. U szczytu swej świetności jako ówczesnej stolicy Brazylii,

egzotycznego schronienia artystów z całego świata. Znane było jako „Cudowne Miasto”.

Istniejący tam port sprzyjał zjednoczeniu serc i umysłów podróżujących z innych lądów,

innych mórz, innych krajów… Połączył ich w jednej wspólnej nadziei. Port ten połączył serca

w nową ojczyznę. Serca, które nigdy nie przestały kochać swoich wartości, swoich przodków,

swoich prastarych ziem… serca, które nauczyły się kochać nową ziemię, nową społeczność,

nowy naród, nowe idee. Przystań pozwalała imigrantom umacniać swe więzi w niewidzialny,

lecz niezniszczalny łańcuch. Łańcuch więzi wykutych z pracy, odwagi i zrozumienia. Więzi,

które wyruszyły na poszukiwania i znalazły.

Janka wiele lat szukała swej siostry Teresy. Nie było nikogo, kto mógłby udzielić jej

informacji lub dostarczyć adres. Pożegnały się jeszcze w Europie, gdy nie znały celu swej

podróży po Nowym Kontynencie. Ingo i bracia Janki zawiadomili Policję i w 1968 została

wymieniona pierwsza korespondencja między siostrami. Upominki kursowały w obie strony

Page 69: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

68 | S t r o n a

dzięki usługom Brazylijskiej Firmy Pocztowej i Telegraficznej – Correio. Na bieżąco

wymieniano informacje i nowości. W latach 1968 i 1969 Nuszi i Niko wyjechali do Stanów

Zjednoczonych, już nie statkiem, lecz samolotem, by poznać siostrę, której nigdy nie widzieli.

Nuszi powrócił do Brazylii rok później. Niko nie wrócił: ożenił się i założył rodzinę w stanie

Delaware. Kilka lat później Helena również wybrała się do Stanów, by ponownie spotkać się

z córką. Mieszkała z nią kilka dobrych lat. Wróciła szczęśliwa i z marzeniami, że pewnego

dnia tam powróci. Ale nigdy więcej się tam nie udała.

Z Europy napływały do Janki na bieżąco listy od jej przyrodniego brata Witolda.

Pewnego razu chciał on wysłać jej znaczki pocztowe, co było zakazane przez policję

i uważane za przestępstwo dewizowe. Cała korespondencja, która wychodziła z Polski lub

która do niej docierała była otwierana i czytana przez policję.

W roku 1986, w pięćdziesiątą rocznicę urodzin, Janka otrzymała bukiet kwiatów od

swoich wnuków Winicjusza i Heloizy. Między kwiatami była koperta. Janka obchodziła

swoje święto w domu, ze znajomymi z Zakładu Zegarmistrzowskiego, sklepu, w którym

pracowała od września 1970 roku. Nie zauważyła tej koperty pośrodku kwiatów, na co

zwrócono jej uwagę. Gdy ją otworzyła nie mogła uwierzyć w to, co dostała: kilka miesięcy

później wyjeżdżała z mężem do Stanów Zjednoczonych, by odwiedzić swoją siostrę.

Dni spędzone z siostrą były pełne radości. Od tamtego czasu odwiedzały się czasami.

Teresa, mieszkająca w Stanach, miała czworo dzieci: dwóch chłopców i dwie dziewczynki.

W Brazylii, Marek ożenił się w Blumenau i też miał czwórkę dzieci: dwie

dziewczynki i dwóch chłopców. Adoptował jeszcze jednego chłopca. Adolf również wziął

ślub w Blumenau i został obdarowany parką pociech. Franz ożenił się w Lagos i miał trzech

synów i jedną córkę. Nikodem, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych w 1969 roku

i założył tam rodzinę, miał pięcioro dzieci: trzy dziewczynki i dwóch chłopców. Zaadoptował

też jeszcze jedną dziewczynkę. Ambroży też wziął ślub w Lagos i miał dwóch synów i dwie

córki. Davis, jeden z jego synów, miał wypadek na motorze i odszedł przedwcześnie

w 1993 roku.

Janka szukała również swego drugiego przyrodniego brata – Jerzego, ponieważ odkąd

opuścił dom nie otrzymała od niego wielu wiadomości. Wiadomo było, że się ożenił

i podejrzewano, że mieszka w Curitiba. W roku 1970 Janka pojechała do tego miasta, lecz go

nie odnalazła.

Helena, głowa rodziny, opuściła swój dom w Vila Nova i podboje tego świata

15 listopada 1988 roku. Zaraz po jej śmierci zlokalizowano córkę Jerzego, lecz ten niestety

już nie żył.

Page 70: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

69 | S t r o n a

W Massaranduba pewnego dnia 2003 roku, Janka w towarzystwie Ingo i brata Adolfa

spotkała kilku Polaków, którzy śpiewali starą polską piosenkę:

Zbiła mama zbiła mama

Zbiła mama

Bo ja chłopców, bo ja chłopców

Całuje

Widzi mama, widzi mama

Jak to źle

Wszystkie panny chłopców moją

A ja nie.

Przypomnieli sobie stare opowieści. Historie o Polsce, która od dawien dawna była tak

odległa. Te opowieści i tajemnice, które towarzyszą człowiekowi. Te stare opowieści…

Janka, gdyby mogła, chciałaby zapomnieć koszmary przeżyte na wojnie. Ale nie była

w stanie wymazać tego, co na zawsze zostało zapisane w jej pamięci. W ten sam sposób, jak

nie mogłaby nigdy zapomnieć tych wszystkich zabaw, szkół, nauczycieli, którzy traktowali ją

z takim uczuciem, tych wszystkich historii jej życia! Nie, jak okrutny nie byłby to czas, te

przeżycia są nie do wymazania.

Czas niesie możliwość zmian, odnowy, chociaż dawne wspomnienia pozostają

w pamięci. To czas zmienił historię Starej Europy wraz z upadkiem reżimu komunistycznego.

Kartki, nie tylko jedna, lecz wiele, przewracają się w księdze życia Janki: jeśli wcześniej nie

miała najmniejszej ochoty powrócić do swej Ojczyzny, strzeżonej przez żelazną kurtynę, to

teraz wszystko zaczęło się zmieniać. Janka, która przeżyła swoje dzieciństwo w okresie

wojny, przeżyła również upadek reżimu komunistycznego, a wraz z nim upadek zakazów

i przewrotnych wartości.

Jeśli wcześniej Janka nie czuła entuzjazmu, by zobaczyć ponownie Ojczyznę, teraz

była gotowa zobaczyć swój dom rodzinny i swoich krewnych, którzy pozostali w Starej

Europie. I tak w roku 1999, kiedy Janka odbyła podróż do korzeni, odwiedzając

Niederrimsingen w towarzystwie swojego syna Harry’ego, spotkała tam byłego prefekta

miasta. Jego żona już nie żyła. Odwiedziła Kielce, Kraków i krewnych z Polski. Granicę

przebyli samochodem: policjant spytał ich o paszport. Janka odpowiedziała po polsku, co

zaskoczyło mundurowego. Przeszli granicę. Już nie pociągiem i nie uciekając, ale

samochodem i w celu odwiedzin. Janka czuła, że całe jej ciało jest spięte: nie przestawała

słyszeć strzałów, krzyków i eksplozji. Ale te rozbrzmiewały tylko w jej wspomnieniach.

Page 71: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

70 | S t r o n a

Droga naprzeciw była czysta, asfaltowa, otoczona sosnami. Zielonymi sosnami! Czuło się ich

zapach. Zapłakała po cichu. Wyszeptała słowa cierpień. Ale szybko poweselała: powracała!

Ciotka Zofia, siostra jej mamy, wtedy prawie już osiemdziesięcioletnia, była

przewodnikiem Janki i jej syna podczas dwudniowej podróży po ulicach miast, w których

niegdyś mieszkali. Janka znów poczuła radość. Przypomniała coś sobie, zapłakała

i uradowała się. Była spokojna. Wojna naprawdę się skończyła. Więzi, pozornie niewidoczne,

umocniły się na nowo wraz z jej wizytą w Polsce.

W latach, które nastąpiły po wojnie, długo pozostawali na tym kawałku ziemi,

nazywanym Brazylią. Podczas tej wyprawy krzyżowej, więzy ludzkie prawie zanikały

w ciemnościach, które skrywały drogi do domu znajdującego się na zboczach ulicy

Araranguá: Ingo pozostawił po sobie wspomnienia o Służbie Wojskowej w Gwardii

Narodowej w Rio de Janeiro, swoje przekonania i wątpliwości w czerwcu 2005 roku. Lata

poprzedzające jego śmierć, pełne były niepokoju, podróży w celu leczenia szpitalnego czy

rozpaczliwych poszukiwań uleczenia.

Pozostało wspomnienie Karnawału, podczas którego Janka i Ingo się poznali. Tych

popołudni, kiedy on czekał na nią po pracy by odprowadzić ją do domu. Wesołych godzin

w dniu ich ślubu. Pozostały wspomnienia dni u boku Henry’ego. Tęsknota za chwilami, gdy

przysięgali sobie wieczną miłości. Pozostały w pamięci dni spędzone razem. Ingo pozostał

tylko w pamięci.

2006: 57 lat po ucieczce od wojny

Pierwszy rok bez Ingo przebiega wśród nostalgii, wspomnień i smutków. Ale Janka

pracuje, starając się podołać domowym obowiązkom i pracom w ogrodzie, które podwoiły się

pod nieobecność tego, który dawniej utrzymywał go w porządku. Potrzebny jest żywopłot

i kilka zmian topograficznych. Janka zabrała się do nieznanych jej wcześniej spraw. Pewnego

dnia odebrała telefon:

– Przygotowuję się do podróży do Polski w sierpniu. Może pojedziemy razem?

– Polska? Nie, nie! Wykluczone! Mam dużo do zrobienia odkąd odszedł twój ojciec.

– To nic, zrobisz to jak wrócisz! Jedźmy!

– Ale co będziesz robić w Polsce? Oszalałaś? Ja nie mam czasu…

– Będę miała wykład. A czas można zorganizować. Pomyśl tylko: jesteś sama, po wojnie

nigdy nie wróciłaś do Polski, a teraz pojedziesz na jakiś czas, co najmniej na miesiąc….

Page 72: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

71 | S t r o n a

Odwiedzisz krewnych, Kielce… Bardzo bym chciała żebyś pojechała! Pomyśl i później mi

odpowiesz! - w ten sposób córka zakończyła rozmowę.

Dni mijają, a odpowiedź dotycząca podróży nabiera dla Janki nowego znaczenia. Jest

przytłoczona śmiercią męża, utratą dzieciństwa, a czas, jaki upłynął od dni spędzonych

w Polsce, w głębi ducha również dawał się we znaki. Pamięta swojego ojca, swoja matkę,

takich młodych, pełnych nadziei! Pamięta domek, w którym mieszkała, na ulicy Herbskiej

nr 2…wie, że do niektórych rzeczy nie ma powrotu, ale ma świadomość, że są takie, które

można odnowić!

Sierpień 2006 zapowiada bardzo gorące lato w Polsce. Jego pierwsze dni straszą

wysokimi temperaturami. Janka dzwoni do swoich krewnych z Polski, aby dowiedzieć się

jaka pogoda panuje w lecie. Już pakuje walizki, zdecydowana na wyjazd, ale ma jeszcze

wątpliwości co zabrać.

– W zaszłym roku było zimno jak na polskie lato. Nie zapomnij zabrać żakietu, płaszcza. – to

córka podpowiada przez telefon, aby rozwiać jej wątpliwości.

Perspektywa wyjazdu wypełnia ją entuzjazmem i euforią, strachem i radością. Ma

trochę problemów z paszportem, przez zwłokę z wydaniem zgody na przejazd… ale fakt, że

jest już osobą siedemdziesięcioletnią, sprzyja sytuacji! W końcu, po zaangażowaniu

w przygotowania całej rodziny, aby o niczym nie zapomnieć, wsiada na pokład samolotu

w mieście Florianópolis. Jej lot skierowany jest do São Paulo, gdzie spotyka się ze swoją

córką, a potem innym samolotem wspólnie już kontynuują podróż do Polski.

Jedenaście godzin lotu dzieli je od tego kraju, od historii, które Janka przeżyła

w okresie wojny. Jedenaście godzin, które podczas lotu wydają się nie mieć końca! Po pięciu

godzinach, uśpione przez noc, czują jak samolot wpada w turbulencje. Janka, która spała,

budzi się niespodziewanie, przekręca się pod przykryciem i oznajmia córce:

– Wydaje mi się, że dolatujemy!

Córka jest przestraszona turbulencjami, ale informuje matkę, że pozostało jeszcze

sześć godzin lotu! Janka ciągle jest poruszona. Zastanawia się przez chwilę, próbuje

opanować myśli, przewraca się na bok i ponownie zapada w sen.

Dzień wstaje nad Amsterdamem, nad Europą… Wraz z nastaniem wieczoru dolatują

do Warszawy! Kuzynka Janki, Irena oraz jej syn już czekają na lotnisku. Córka zatrzymuje

się w hotelu w Warszawie, gdzie będzie prowadzić wykład, a Janka jedzie z kuzynami na

południe.

Korzysta z upalnego lata w swojej ukochanej Polsce. Wraca do Kielc, do Krakowa, do

Kędzierzyna Koźle miasta, gdzie zatrzymuje się w domu kuzynki Joanny. Odwiedza ciotkę

Page 73: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

72 | S t r o n a

Zofię, kuzynostwo Irenę, Annę, Joannę i Juliana. Zwiedza zamki, przypomina sobie dawne

zabawy, dawne piosenki, przyjaciół i momenty z przeszłości. Odwiedza Auschwitz, i pozwala

sobie na chwilę płaczu za tymi, którzy zaginęli, zapomniani. Jednak tak naprawdę pamięta się

o nich i szanuje. Szanuje się ból. Szanuje się.

Janka wraca do swojego miasta, do Kielc. Przechadza się głównymi ulicami, odwiedza

dom swojego dzieciństwa, zwiedza muzeum. Szuka napisów „MK” (Mieszkaniec Kielc)

i znajduje je! Widnieją w herbie, na przybudówkach dzisiejszego muzeum, gdzie dawniej był

pałac biskupi. Rozpoznaje herb i napis w innych miejscach miasta. Uśmiecha się ukradkiem.

Wspomina swoją odznakę!

Przechodzi przez Bramę Krakowską i zmienia się w trzynastoletnią dziewczynkę, tak

jest oczarowana! Kartkuje foldery turystyczne, nabyte, aby na trwałe zabrać ze sobą trochę

z tych zamków i z Częstochowy. Urzeka ją śmiałość ludzi z dawnych czasów, którzy

konstruowali tak piękne pałace, kościoły, zabytki. Egzaltuje się, cieszy się tym, co widzi, tym

co zna i tym, co znów sobie przypomina. Janka jest w Polsce. Ale nie potrzebuje już uciekać.

Nie potrzebuje śpieszyć się na dworzec i wsiadać do pociągu, aby wyjechać za granicę.

Pociąg zabiera ją do kresu podróży, by poznała Warszawę.

– Nie znasz Warszawy? – pytali wszyscy.

– Nie, nigdy nie byłam w Warszawie.

– Ale jak to. Urodziłaś się i mieszkałaś tutaj.

– Ale nigdy nie byłam w Warszawie. Po pierwsze, bo byłam bardzo mała, a po drugie,

ponieważ naszym głównym zmartwieniem było uciec, aby przeżyć.

O ustalonej godzinie matka i córka wsiadają do pociągu, który zabiera je do stolicy.

Pożegnanie z krewnymi jest wzruszające. Nie chce się znów wyjeżdżać! Ale nie można

pozostać! Radość i smutek mieszają się i przeplatają , i przepełnia je miłość do tych, którzy są

tak daleko. Na zawsze pozostaną w ich pamięci. Być może pewnego dnia zobaczą się

ponownie. Być może…

Pociąg przejeżdża przez wsie, lasy i miasta od południa aż do centrum kraju. Maki

uginają się wzdłuż torów, po których przejeżdża pociąg. Z uporem kwitną pośród kamieni na

drodze kolejowej. Janka próbuje spać. To trzygodzinna podróż. Ale budzi ją każde wejście do

przedziału pasażera, sprzedawczyni kawy i posiłków czy konduktora.

Upał pierwszych dni ustał, ustępując miejsca deszczowi i zimnu. Był to zimny, bardzo

zimny miesiąc. Tamte dni w stolicy, chociaż naznaczone letnim deszczykiem, nie ujęły jej

piękna, gdy Janka zachwycona przechadzała się ulicami.

Page 74: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

73 | S t r o n a

– Nigdy nie myślałam, że pewnego dnia wrócę do Polski, a tym bardziej, że poznam

Warszawę! Rzeczywiście jest bardzo piękna! Zobacz, ile starych budynków, ile konstrukcji

wykonanych przez ludzi zarówno wcześniej, jak i w okresie komunizmu …i przetrwały aż do

dzisiaj. Jakie solidne budowle!

Chętne do spacerów, żeby skorzystać z warszawskiego powietrza i nie tracić ani

jednego widoku, decydują przemieszczać się do centrum tylko tramwajem. Odwiedzają Stare

Miasto, którego rekonstrukcja, tak wierna tej z przeszłości, zachwyca turystów. Przechodzą

przez uliczki będące częścią Starego Miasta, w każdym zaułku i na każdym kroku odkrywając

coś nowego. Dochodzą do jednego z głównych placów, zaskoczone dźwiękiem pianina, na

którym ktoś gra w jednej z kawiarni. Turyści przechadzają się przez małe muzea, sklepy

z pamiątkami, restauracje i bary, gdzie się spotykają. Jedna fontanna zachwyca wszystkich: to

Syrena, symbol miasta. Ruiny Barbakanu są odwiedzane nawet przez pary młode i ich

fotografów, którzy robią tutaj swoje najlepsze zdjęcia! Młodych małżonków spotyka się

również w ogrodach Pałacu w Wilanowie, Pałacu w Łazienkach, nie wspominając już

o ogrodach przy domu Chopina w Żelazowej Woli. Uliczni muzycy podnoszą przechodniów

na duchu. To skrzypkowie, saksofoniści, fleciści i inne małe zespoły. Uliczni aktorzy

uzupełniają to artystyczne przedstawienie, tak w Warszawie, jak i w Krakowie.

Następny dzień jest zarezerwowany żeby odwiedzić Pałac Kultury i Nauki, którego

usytuowany na trzydziestym piętrze taras pozwala przejrzeć miasto na wylot! W każdym

zakątku oddycha się kulturą: wystawy sztuki i kina wypełniają korytarze Pałacu. Patrząc

z góry widać nowoczesne aleje, które są poprzecinane przez jeszcze nowocześniejsze

samochody i tramwaje. Wzdłuż alei znajdują się sklepy przemysłowe z ubraniami, książkami

i innymi artykułami najwyższej jakości. Janka dziwi się na każdym kroku, przy każdym

sklepie, przy każdym przypadku zastosowanej w mieście nowoczesności.

– Romantycznie stara, ale nowocześnie rozwinięta. Tak widzę Warszawę, w taki sposób

postrzegam Polskę! – to obserwacje jej córki.

W końcu nadszedł świt, kiedy trzeba było wracać do Brazylii. Z warszawskiego hotelu

wyruszają o czwartej rano. Poranek jest bezwietrzny, spokojny, cichy… Warszawa śpi

jeszcze, kiedy taksówka kieruje się w stronę lotniska. Opuszczany most zostaje w tyle. Pałac

Kultury i Nauki, cały oświetlony, zostaje w tyle. Aleja Nowy Świat zostaje we

wspomnieniach. Twarze ciotki Zofii i jej dzieci zostają w pamięci. Janka kurczy się

w uśmiechu, niemal płacząc. Tęskni jeszcze przed wyjazdem. Chce wrócić. Ale musi jechać.

Pociąg przecina linie, wioząc kogoś w jakieś miejsce. Być może ten „ktoś” uleczy tęsknotę za

„kimś ” innym! Być może.

Page 75: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

74 | S t r o n a

Janka ukoiła tęsknoty za Polską. Nie sądziła nawet, że tyle przyjemności sprawi jej

ponowne zobaczenie tego wszystkiego. W końcu lot zostaje ogłoszony i usadawiają się

w fotelach. Można przelecieć nad Polska. Można przelecieć bez przeszkód. Przestrzeń

powietrzna jest wolna! Janka jest wolna! Janka jest wolna: wojna w końcu się skończyła.

– Wiesz, powiem Ci coś, to dobrze, naprawdę bardzo dobrze, że przyjechałyśmy do Polski!

Janka jest symbolem, żywym symbolem. Jest symbolem istoty, która wyjechała

w poszukiwaniu największego szczęścia: wolności słowa i wolności życia! W jej sercu tętni

jeszcze miłość do życia, do rodziny, do wolności. Ale jej tętniące życiem serce przemierzając

morza, wędrując przez rozległe ziemie, nie zapomina o czasach spędzonych niegdyś

w Polsce, pod okupacją Krajów Sprzymierzonych.

W głębi każdego z nas istnieje przekonanie o Raju, który chroni nas w każdej chwili,

abyśmy mogli żyć pełnią życia i wolności. Wspominając swoją walkę o przeżycie, wraz

z członkami rodziny, Janka nie zapomina jak dobrze została przyjęta na brazylijskiej ziemi.

„Brazylia” jest jej znakiem.

– „To właśnie jest Raj” – tymi słowami opisuje swoje przybycie i pobyt w Brazylii.

Tak naprawdę ten Raj w niewielkim stopniu zależy od miejsca i rzeczy, które nas

otaczają, jednak nigdy nie opuszcza on człowieka w jego wędrówce. Stanowi część każdego

i jest w każdym. Ta więź pomiędzy istotą ludzką i jej świadomością życia jest niezniszczalna,

nieodłączna, bezwarunkowa. Tak więc dla każdego Raj jest jego własnym wyborem!

Rozdział VII – Mapa europejskich miast, w których zatrzymała się rodzina Neuwiem

Polska: Niemcy:

1 – Kielce 4 – Drezno

2 – Kraków 5 – Ronneburg

3 – Sosnowiec 6 – Wünschendorf

7 – Offenburg

8 – Schwenningen

9 – Freiburg

10 – Müllheim

Francja: Włochy:

11 – Strasbourg 12 – Neapol

Page 76: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

75 | S t r o n a

Page 77: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

76 | S t r o n a

Rozdział VIII – Drzewo genealogiczne rodziny Neuwiem

Page 78: Janka: Jedno serce a dwie Ojczyzny

77 | S t r o n a

O autorce:

Ellen Crista da Silva, której nazwiskiem rodowym jest Schulz, urodziła się i spędziła

dzieciństwo i młodość w Blumenau. Od strony ojca przejęła pochodzenie niemieckie, a od

strony matki polskie. Kiedy mieszkała w Blumenau, słyszała jak jej matka opowiada historie

przeżyte w czasie wojny. Opowieści te z pewną prostotą i naturalnością przesiąkły życie

autorki, jednak nabrały nowego znaczenia wraz z upadkiem reżimu komunistycznego

i zburzeniem Muru Berlińskiego. Od tamtej pory zaczęła szukać więcej informacji

o wydarzeniach tworzących matczyne opowieści i próbowała je spisywać, aż przybrały postać

książki.

W skład jej wykształcenia uniwersyteckiego wchodzą studia germanistyczne i tytuł magistra

w dziedzinie lingwistyki na Universidade Federal de Santa Catarina – UFCS. Wykładała

lingwistykę na UnB – Universidade de Brasilia.

Opublikowała artykuły w czasopismach brazylijskich i zagranicznych oraz uczestniczyła

w opracowaniu i wydaniu pism informacyjnych różnych instytucji.

Została nagrodzona w licznych konkursach, a swoją pierwszą nagrodę pisarską otrzymała

w 1969 roku, kiedy uczyła się w Colégio Sagrada Familia w Blumenau. Zamiłowanie do

pisarstwa jest jej cechą charakterystyczną.