91

Dziady, część III

Embed Size (px)

Citation preview

Ta lektura, podobnie ak tysiące innych, est dostępna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwór opracowany został w ramach pro ektu Wolne Lektury przez fun-dac ę Nowoczesna Polska.

ADAM MICKIEWICZ.

Dziady, część IIIŚwięte pamięci

I I ¹I I I I I²I I I ³

cz i , ię i , y a cza i ść czy i z ś ad a y ,

z ę y czy i z a yc a i , a i ,

a d a y ęcz i

ś ięca

¹Jan Sobolewski — rodem z Białegostoku, po ukończeniu Uniwersytetu Wileńskiego był nauczycielemw Krożach na Żmudzi. Wyrokiem carskim wcielony w r. do korpusu inżynierów, w esieni r. zmarłw Archangielsku. [przypis redakcy ny]

²Cyprian Daszkiewicz — rodem z Podlasia (ur. ), uczeń szkół białostockich i Uniwersytetu Wileńskiego,prawnik i historyk, należał do filaretów: skazany na zesłanie do Ros i, przebywał od r. w Moskwie; tamzaprzy aźnił się blisko z Mickiewiczem. Zmarł w Moskwie w grudniu r. [przypis redakcy ny]

³Feliks Kołakowski — rodem z Mozyrza, studiował filologię w Uniwersytecie Wileńskim, należał do fila-retów, a zda e się, i do filomatów. Obdarzony talentem poetyckim i lubiany przez kolegów. Zesłany do Ros i,oddał się studiom orientalistycznym w Kazaniu; zmarł w Petersburgu r. [przypis redakcy ny]

[PRZEDMOWA]Polska od pół wieku przedstawia widok z edne strony tak ciągłego, niezmordowanegoi niezbłaganego okrucieństwa tyranów, z drugie tak nieograniczonego poświęcenia sięludu i tak uporczywe wytrwałości, akich nie było przykładu od czasu prześladowaniachrześcijaństwa. Zda e się, że królowie ma ą przeczucie Herodowe o z awieniu się nowegoświatła na ziemi i o bliskim swoim upadku, a lud coraz mocnie wierzy w swo e odrodzeniesię i zmartwychwstanie.

Dzie e męczeńskie Polski obe mu ą wiele pokoleń i niezliczone mnóstwo ofiar; krwa-we sceny toczą się po wszystkich stronach ziemi nasze i po obcych kra ach. — Poema,które dziś ogłaszamy, zawiera kilka drobnych rysów tego ogromnego obrazu, kilka wy-padków z czasu prześladowania podniesionego przez Imperatora Aleksandra.

Około roku polityka Imperatora Aleksandra, przeciwna wszelkie wolności, za- Naród, Więzienie, Władzaczęła się wy aśniać, gruntować i pewny brać kierunek. W ten czas podniesiono na całyród polski prześladowanie powszechne, które coraz stawało się gwałtownie sze i krwaw-sze. Wystąpił na scenę pamiętny w naszych dzie ach senator Nowosilcow. On pierwszyinstynktową i zwierzęcą nienawiść rządu rosy skiego ku Polakom wyrozumował ak zba-wienną i polityczną, wziął ą za podstawę swoich działań, a za cel położył zniszczeniepolskie narodowości. W ten czas całą przestrzeń ziemi od Prosny aż do Dniepru i odGalic i do Bałtyckiego morza zamknięto i urządzono ako ogromne więzienie. Całą ad-ministrac ą nakręcono ako edną wielką Polaków torturę, które koło obracali carewiczKonstanty i senator Nowosilcow.

Systematyczny Nowosilcow wziął naprzód na męki dzieci i młodzież, aby nadzie-e przyszłych pokoleń w zarodzie samym wytępić. Założył główną kwaterę katowstwaw Wilnie, w stolicy naukowe prowinc i litewsko-ruskich. Były wówczas między mło-dzieżą uniwersytetu różne towarzystwa literackie, ma ące na celu utrzymanie ęzyka i na-rodowości polskie , Kongresem Wiedeńskim i przywile ami Imperatora zostawione Po-lakom. Towarzystwa te, widząc wzmaga ące się pode rzenia rządu, rozwiązały się wprzódeszcze, nim ukaz zabronił ich bytu. Ale Nowosilcow, chociaż w rok po rozwiązaniu się Sądtowarzystw przybył do Wilna, udał przed Imperatorem, że e znalazł działa ące; ich li-terackie zatrudnienia wystawił ako wyraźny bunt przeciwko rządowi, uwięził kilkasetmłodzieży i ustanowił pod swoim wpływem trybunały wo enne na sądzenie studentów.W ta emne procedurze rosy skie oskarżeni nie ma ą sposobu bronienia się, bo częstonie wiedzą, o co ich powołano: bez zeznania nawet komis a według woli swo e edneprzy mu e i w raporcie umieszcza, drugie uchyla. Nowosilcow, z władzą nieograniczonąod carewicza Konstantego zesłany, był oskarżycielem, sędzią i katem.

Skasował kilka szkół w Litwie, z nakazem, aby młodzież do nich uczęszcza ącą uwa- Kara, Szkoła, Uczeńżano za cywilnie umarłą, aby e do żadnych posług obywatelskich, na żadne urzędy nieprzy mowano i aby e nie dozwolono ani w publicznych, ani w prywatnych zakładachkończyć nauk. Taki ukaz, zabrania ący uczyć się, nie ma przykładu w dzie ach i est ory-ginalnym rosy skim wymysłem. Obok zamknienia szkół, skazano kilkudziesięciu studen-tów do min⁴ sybirskich, do taczek, do garnizonów az atyckich. W liczbie ich byli ma-łoletni, należący do znakomitych rodzin litewskich. Dwudziestu kilku, uż nauczycieli,uż uczniów uniwersytetu, wysłano na wieczne wygnanie w głąb Ros i ako pode rzanycho polską narodowość. Z tylu wygnańców ednemu tylko dotąd udało się wydobyć sięz Ros i⁵.

Wszyscy pisarze, którzy uczynili wzmiankę o prześladowaniu ówczesnym Litwy, zga-dza ą się na to, że w sprawie uczniów wileńskich było coś mistycznego i ta emniczego⁶.Charakter mistyczny, łagodny, ale niezachwiany Tomasza Zana, naczelnika młodzieży,religijna rezygnac a, braterska zgoda i miłość młodych więźniów, kara boża, sięga ącawidomie prześladowców, zostawiły głębokie wrażenie na umyśle tych, którzy byli świad-kami lub uczestnikami zdarzeń; a opisane zda ą się przenosić czytelników w czasy dawne,czasy wiary i cudów.

⁴ i a — kopalnia. [przypis edytorski]⁵ d y — mianowicie samemu Mickiewiczowi. [przypis redakcy ny]⁶Obacz dzieło Leonarda Chodźki: a a d a a ci d . Małe pisemko drukowane

w czasie rewoluc i w Warszawie pod tytułem i c i i , tudzież biografia Tomasza Zana w dykc o-narzach biograficznych i w dziele Józefa Straszewicza ai ai . [przypis autorski]

Dziady, część III

Kto zna dobrze ówczesne wypadki, da świadectwo autorowi, że sceny historycznei charaktery osób działa ących skryślił sumiennie, nic nie doda ąc i nigdzie nie przesa-dza ąc. I po cóż by miał dodawać albo przesadzać; czy dla ożywienia w sercu rodakównienawiści ku wrogom? czy dla obudzenia litości w Europie? — Czymże są wszystkieówczesne okrucieństwa w porównaniu tego, co naród polski teraz cierpi⁷ i na co Europateraz obo ętnie patrzy! Autor chciał tylko zachować narodowi wierną pamiątkę z historiilitewskie lat kilkunastu: nie potrzebował ohydzać rodakom wrogów, których zna ą odwieków; a do litościwych narodów europe skich, które płakały nad Polską ak niedołęż-ne niewiasty Jeruzalemu nad Chrystusem, naród nasz przemawiać tylko będzie słowamiZbawiciela: «Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale nad samymi sobą».

⁷ az — czyli po upadku powstania listopadowego. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

LITWA

i i zy icy a i , a z z azy ia , z i y a ięzi i a c a ię ia

z ci ię i, a i a ęd yda ać d i c ady i icac ica icz ać ęd

aI d a i d ę i ci i a ś iad c i i a

I ę i ci i a iści zy ic d a i i ia y a a d ca,ę i z a i

ięzi a y a i ś i Ó Syn marnotrawny, Matka,

Anioł, OpiekaNiedobre, nieczułe dziecię!Ziemskie matki twe zasługi,Prośby e na tamtym świecieStrzegły długo wiek twó młodyOd pokusy i przygody:Jako róża, anioł sadów, KwiatyWe dnie kwitnie, w noc e wonieBronią senne dziecka skronieOd zarazy i owadów.

Nieraz a na prośbę matkiI za pozwoleniem bożemZstępowałem do twe chatki,Cichy, w ciche nocy cieniu:Zstępowałem na promieniuI stawałem nad twym łożem.

Gdy cię noc ukołysała,Ja nad marzeniem namiętnym

Sen, Zaświaty, Dusza

Stałem ak lilija biała,Schylona nad źródłem mętnym.Nieraz dusza mnie twa zbrzydła,Alem w złych myśli naciskuSzukał dobre , ak w mrowiskuSzuka ą ziarnek kadzidła.

Ledwie dobra myśl zaświeci,Brałem duszę twą za rękę,

Śpiew, Ra

Wiodłem w kra , gdzie wieczność świeci,I śpiewałem e piosenkę,Którą rzadko ziemskie dzieciSłyszą, rzadko i w uśpieniu,A zapomną w odecknieniu.Jam ci przyszłe szczęście głosił, Bunt, GrzechNa mych rękach w niebo nosił,A tyś słyszał niebios dźwiękiJako p anych uczt piosenki.

Dziady, część III

Ja, syn chwały nieśmiertelne ,Przybierałem wtenczas postaćObrzydłe larwy piekielne ,By cię straszyć, by cię chłostać;Tyś przy mował chłostę BogaJak dziki męczarnie wroga.I dusza twa w niepoko u,Ale z dumą się budziła,Jakby w niepamięci zdro uPrzez noc całą męty piła.I pamiątki wyższych światówW głąb ciągnąłeś, ak kaskada,Gdy w podziemną przepaść wpada,Ciągnie liście drzew i kwiatów.

Natenczas gorzko płakałem,Oblicze tuląc w me dłonie;Chciałem i długo nie śmiałemKu niebieskie wracać stronie,Bym nie spotkał two e matki;Spyta się: «Jaka nowinaZ kuli ziemskie , z mo e chatki,Jaki sen był mego syna?»

i ię y i a zy a

Nocy cicha, gdy wschodzisz, kto ciebie zapyta,Skąd przychodzisz; gdy gwiazdy przed sobą rozsie esz,

Ta emnica, Noc, Nauka,Mędrzec

Kto z tych gwiazd ta nie przyszłe drogi twe wyczyta!«Zaszło słońce», woła ą astronomy z wieży,Ale dlaczego zaszło, nikt nie odpowiada;Ciemności kry ą ziemię i lud we śnie leży, SenLecz dlaczego śpią ludzie, żaden z nich nie bada.Przebudzą się bez czucia, ak bez czucia spali —Nie dziwi słońca dziwna, lecz codzienna głowa;Zmienia się blask i ciemność ako straż pułkowa;Ale gdzież są wodzowie, co e rozkazali?

A sen? — ach, ten świat cichy, głuchy, ta emniczy,Życie duszy, czyż nie est warte badań ludzi!

Sen, Dusza

Któż ego mie sce zmierzy, kto ego czas zliczy!Trwoży się człowiek śpiący — śmie e się, gdy zbudzi.Mędrcy mówią, że sen est tylko przypomnienie —

Mędrcy przeklęci!

Czyż nie umiem rozróżnić marzeń od pamięci?Chyba mnie wmówią, że mo e więzienie

Jest tylko wspomnienie.Mówią, że senne czucie rozkoszy i kaźni

Jest tylko grą wyobraźni; —Głupi! zaledwie z wieści wyobraźnią zna ą Marzenie

I nam wieszczom o nie ba ą!Bywałem w nie , zmierzyłem lepie e przestrzenieI wiem, że leży za e granicą — marzenie.Prędze dzień będzie nocą, rozkosz będzie kaźnią,Niż sen będzie pamięcią, mara wyobraźnią.

Dziady, część III

a i ię i a z i i d aNie mogę spocząć, te sny, to straszą, to łudzą:

Jak te sny mię trudzą!Konflikt wewnętrzny,Walka

d z i ⁸ Kuszenie, Szatan, Noc,

Pokusa, PożądaniePuch czarny, puch miękki pod głowę podłóżmy,Śpiewa my, a cicho — nie trwóżmy, nie trwóżmy.

Noc smutna w więzieniu, tam w mieście wesele,

U stołów tam muzyki huczą;Przy pełnych kielichach śpiewa ą minstrele⁹,

Tam nocą komety się włóczą:Komety z oczkami i z asnym warkoczem.

ięzi y iaKto po nich kieru e łódź w biegu,

Ten zaśnie na fali, w marzeniu uroczem,Na naszym przebudzi się brzegu.

Samotnik, Los, WięzienieMy uprosiliśmy Boga,By cię oddał w ręce wroga.Samotność mędrców mistrzyni.I ty w samotnym więzieniu,Jako prorok na pustyni,Duma o twym przeznaczeniu;

Ó Ó Noc, Grzech, Szatan,Kuszenie, SenW dzień Bóg nam dokucza, lecz w nocy wesele,

W noc późną próżniaki się tuczą,I w nocy swobodnie śpiewa ą minstrele,

Szatany piosenek ich uczą.

Kto ranną myśl świętą przyniesie z kościoła,Kto rozmów poczciwych smak czu e,

Noc-p awka wyciągnie pobożną myśl z czoła,Noc-wąż w ustach smaki zatru e. Wąż

Śpiewa my nad sennym, my, nocy synowie,Usłużmy, aż będzie nam sługą.

Sługa

Wpadnijmy mu w serce, biega my po głowie,Nasz będzie — ach, gdyby spał długo!

Modlono się za tobą na ziemi i w niebie,Wkrótce muszą tyrani na świat puścić ciebie.

Sen, Zbrodniarzi ię i yś i

Ty, co bliźnich katu esz¹⁰, więzisz i wyrzynasz,I uśmiechasz się we dnie, i w wieczór ucztu esz;Czy ty z rana choć eden sen twó przypominasz,

⁸ c y c c z y — duchy złe, szatańskie. [przypis redakcy ny]⁹ i — wędrowny śpiewak. [przypis edytorski]

¹⁰ y, c i ic a z — więzień ma na myśli swego prześladowcę, Senatora. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

A eśliś go przypomniał, czy ty go po mu esz?

d z i

Ty będziesz znowu wolny, my ozna mić przyszli.

i ię

Będę wolny? — pamiętam, ktoś mi wczora prawił;Nie, skądże to, czy we śnie? czy Bóg mi ob awił?

za y ia Duch, Walka, Konflikt

wewnętrznyPilnu my tylko, ach, pilnu my myśli,Między myślami bitwa uż stoczona.

Podwó my napaść.

My podwó my straże.

Czy zła myśl wygra, czy dobra pokona,Jutro się w mowach i w dziełach pokaże;I edna chwila te bitwy wyrzekaNa całe życie o losach człowieka.

Emigrant, Wolność, Poeta,Ros a, WygnanieMam być wolny — tak! nie wiem, skąd przyszła nowina,

Lecz a znam, co być wolnym z łaski Moskwicina.Łotry zde mą mi tylko z rąk i nóg ka dany,Ale wtłoczą na duszę — a będę wygnany!Błąkać się w cudzoziemców, w nieprzy aciół tłumie,Ja śpiewak¹¹, — i nikt z mo e pieśni nie zrozumieNic — oprócz niekształtnego i marnego dźwięku.Łotry, te edne broni z rąk mi nie wydarły,Ale mi ą zepsuto, przełamano w ręku;Żywy, zostanę dla me o czyzny umarły,I myśl legnie zamknięta w duszy mo e cieniu,Jako dy ament w brudnym zawarty kamieniu.

a i i z ę z d y

D. O. M.¹² Przemiana, Śmierć,Narodziny

GUSTAVUSOBIIT M. D. CCC. XXIIICALENDIS NOVEMBRIS

z d i y

HIC NATUS ESTCONRADUS M. D. CCC. XXIII

¹¹ a ś i a — więzień est poetą. W tym i w wielu innych mie scach widzimy, że Mickiewicz użycza bo-haterowi Dziad rysów swe własne osobowości. [przypis redakcy ny]

¹² — napis łaciński: i a i (w skrócie, ak na nagrobkach) — «Bogu Na lepsze-mu, Na większemu. Gustaw zmarł listopada. — Tu narodził się Konrad listopada». — Gustaw,zrozpaczony kochanek z cz. IV, przeistacza się w więzieniu w Konrada, bo ownika sprawy narodowe . [przypisredakcy ny]

Dziady, część III

CALENDIS NOVEMBRIS

i a ię a i y ia Duch, Konflikt

wewnętrzny, Kondyc aludzka, Wolność

Człowieku! gdybyś wiedział, aka two a władza!Kiedy myśl w two e głowie, ako iskra w chmurze,Zabłyśnie niewidzialna, obłoki zgromadza,I tworzy deszcz rodza ny lub gromy i burze;Gdybyś wiedział, że ledwie edną myśl rozniecisz,Już czeka ą w milczeniu, ak gromu żywioły,Tak czeka ą twe myśli — szatan i anioły:Czy ty w piekło uderzysz, czy w niebo zaświecisz;A ty ak obłok górny, ale błędny, pałaszI sam nie wiesz, gdzie lecisz, sam nie wiesz, co zdziałasz.Ludzie! każdy z was mógłby, samotny, więziony,Myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony.

Więzienie, Więzień

Dziady, część III

AKT I ¹³

y a z a z a a i a i i da i ię i dyc z ś i ca i ycz c ic c

Czy można? — obaczym się?

WięzienieStraż gorzałkę pije:

Kapral nasz.

Która biła?

Północ niedaleko.

Ale ak nas runt¹⁴ złowi, kaprala zasieka.

Tylko zgaś świecę; — widzisz — ogień w okna bije.

a z ś i cęRunt dzieciństwo! runt musi do wrót długo pukać,Dać hasło i odebrać, musi kluczów szukać: —Potem — długi korytarz, — nim nas runt zacapi,Rozbieżym się, drzwi zamkną, każdy padł i chrapi.

I i ię i i , y a i z c i, yc

Dobry wieczór.

I ty tu!

. I wy tu?

I a tu.

A wiecie co, Żegoto, idziem do twe celi,Świeży więzień dziś wstąpił do nowicy atu¹⁵,I ma komin; tam dobry ogień będziem mieli,A przy tym nowość, — dobrze widzieć nowe ściany.

Żegoto! a, ak się masz; — i ty tu, kochany!

U mnie cela trzy kroki; was taka gromada.

¹³Osobom występu ącym w sc. I nadał poeta rysy biograficzne, a częściowo nawet imiona lub nazwiska swychkolegów, towarzyszy więzienia. [przypis redakcy ny]

¹⁴ — nocna inspekc a wart. [przypis redakcy ny]¹⁵ ic a — okres przygotowania do życia zakonnego. [przypis edytorski]

Dziady, część III

Wiecie co, pó dźmy lepie do celi Konrada.Na dalsza est, przytyka do muru kościoła;Nie słychać stamtąd, choć kto śpiewa albo woła.Myślę dziś głośno gadać i chcę śpiewać wiele;W mieście pomyślą, że to śpiewa ą w kościele.Jutro est Narodzenie Boże. — Eh — koledzy,Mam i kilka butelek.

Bez kaprala wiedzy?

Kapral poczciwy, i sam z butelek skorzysta,Przy tym est Polak, dawny nasz legijonista,

Niewola, Polak, Żołnierz

Którego car przerobił gwałtem na Moskala.Kapral dobry katolik, i więźniom pozwalaPrzepędzić wieczór święte Wigiliji razem.

Gdyby się dowiedzieli, nie uszłoby płazem.

c d c i ada, a ada i i i i za a a ś i cę a adaa

. Gospodarz, WieśI skądże się tu wziąłeś, Żegoto kochany?Kiedy?

Dziś mię porwali z domu, ze stodoły.

. I ty byłeś gospodarz?

Jaki! zawołany.

Żebyś ty widział mo e merynosy¹⁶, woły!Ja, co pierwe nie znałem, co owies, co słoma,Mam sławę na lepszego w Litwie ekonoma.

Wzięto cię niespodzianie?

Strach, Niewola, Przemoc,Wieś, NocOd dawna słyszałem

O akimś w Wilnie śledztwie; dom mó blisko drogi.Widać było kibitki lata ące czwałemI co noc nas przerażał poczty dźwięk złowrogi.Nieraz gdyśmy wieczorem do stołu zasiedliI ktoś żartem uderzył w szklankę noża trzonkiem,Drżały kobiety nasze, staruszkowie bledli,Myśląc, że uż za eżdża feld eger ze dzwonkiem.¹⁷

¹⁶ y y — rasa owiec. [przypis edytorski]¹⁷ yś c, za d a d z i Feld egry, czyli strzelcy polni cesarscy, są rodza em żandar-

mów: polu ą szczególnie na osoby rządowi pode rzane, eżdżą pospolicie w kibitkach, to est wózkach drewnia-nych bez resorów i żelaza, wąskich, płaskich i z przodu wyższych niż z tyłu. Byron wspomina o tych wozachw swoim a i . Feld eger przybywa pospolicie w nocy, porywa pode rzaną osobę, nie mówiąc nigdy, gdzieą powiezie. Kibitka opatrzona est dzwonkiem pocztowym. Kto nie był w Litwie, z trudnością wystawi sobie

Dziady, część III

Lecz nie wiedziałem, kogo szuka ą i za co, Pieniądz, Chciwość, WładzaNie należałem dotąd do żadnego spisku.Sądzę, że rząd to śledztwo wynalazł dla zysku,Że się więźniowie nasi porządnie opłacąI powrócą do domu.

Taką masz nadzie ę?

Wina, Kara, ZbrodniarzJużci przecież bez winy w Sybir nas nie wyślą;A akąż winę naszą zna dą lub wymyślą?Milczycie, — wytłumaczcież, co się tuta dzie e,O co nas oskarżono, aki powód sprawy?

Powód — że Nowosilcow przybył tu z Warszawy.Znasz zapewne charakter pana Senatora.Wiesz, że uż był w niełasce u imperatora,Że zysk dawnie szych łupiestw przepił i roztrwonił,Stracił u kupców kredyt i ostatkiem gonił.Bo pomimo na większych starań i zabiegówNie może w Polsce spisku żadnego wyśledzić;Więc postanowił świeży kra , Litwę, nawiedzić,I tu przeniósł się z całym głównym sztabem szpiegów.Żeby zaś mógł bezkarnie po Litwie plądrowaćI na nowo się w łaskę samodzierżcy wkręcić,Musi z towarzystw naszych wielką rzecz wysnuwaćI nowych wiele ofiar carowi poświęcić.

Lecz my się uniewinnim —

Bronić się daremnie —

I śledztwo, i sąd cały toczy się ta emnie;Sąd

Nikomu nie powiedzą, za co oskarżony,Ten, co nas skarży, nasze ma słuchać obrony;On gwałtem chce nas karać — nie unikniem kary.Został nam eszcze środek smutny — lecz edyny: Poświęcenie, Przywódca,

Ofiara, Przy aźńKilku z nas poświęcimy wrogom na ofiary,I ci na siebie muszą przy ąć wszystkich winy.Ja stałem na waszego towarzystwa czele,Mam obowiązek cierpieć za was, przy aciele;Doda cie mi wybranych eszcze kilku braci,Z takich, co są sieroty, starsi, nieżonaci,Których zguba niewiele serc w Litwie zakrwawi,A młodszych, potrzebnie szych z rąk wroga wybawi.

Więc aż do tego przyszło?

Patrz, ak się zasmucił.

Nie wiedział, że dom może na zawsze porzucił.

przestrach, aki panu e w każdym domie, u którego wrót odezwie się dzwonek pocztowy. [przypis autorski]

Dziady, część III

Nasz Jacek musiał żonę zostawić w połogu,A nie płacze —

Polak, SynMa płakać? owszem — chwała Bogu.

Jeśli powije syna, przyszłość mu wywieszczę —Da mi no rękę — estem trochę chiromanta¹⁸,Wywróżę tobie przyszłość two ego infanta¹⁹.

a z c a ę ęJeśli będzie poczciwy, pod moskiewskim rządemSpotka się niezawodnie z kibitką i sądem;A kto wie, może wszystkich nas zna dzie tu eszcze —Lubię synów, to nasi przyszli towarzysze.

Więzienie, CzasWy tu długo siedzicie?

Skądże datę wiedzieć?

Kalendarza nie mamy, nikt listów nie pisze;To gorsza, że nie wiemy, póki mamy siedzieć.

Ja mam u okna parę drewnianych firanekI nie wiem nawet, kiedy mrok, a kiedy ranek.

Przywódca, WięzieńAle pyta Tomasza, patry archę biedy;Na większy szczupak, on też pierwszy wpadł do matni;On nas tu wszystkich przy ął i wy dzie ostatni,Wie o wszystkich, kto przybył, skąd przybył i kiedy.

To pan Tomasz! a poznać nie mogłem Tomasza;Da mi rękę, znałeś mię krótko i niewiele:Wtenczas tak była droga wszystkim przy aźń waszaOtaczali was liczni, bliżsi przy aciele;Nie do rzałeś mię w tłumie, lecz a ciebie znałem,Wiem, coś zrobił, coś cierpiał, żebyś nas ocalił; —Odtąd będę się z two e zna omości chwalił,I w dzień zgonu przypomnę — z Tomaszem płakałem.

Ale dla Boga, po co te łzy, płacze, zgroza.Patrz — Tomasz, gdy był wolny, miał na swoim czoleWypisano wielkimi literami: «koza».Dziś w więzieniu ak w domu, ak w swoim żywiole.On był na świecie ako grzyby kryptogamy,Więdniał i schnął od słońca; — wsadzony do lochu,Kiedy my, słoneczniki, blednie em, zdychamy,On rozwija się, kwitnie i ty e po trochu.

¹⁸c i a a — osoba potrafiąca wróżyć z linii papilarnych dłoni. [przypis edytorski]¹⁹i a (z .) — dziecko; na częście w ten sposób określano dziecko królewskie, następcę tronu, dlatego

też słowo to użyte na określenie ma ącego się narodzić potomka ednego z więźniów, nada e całe wypowiedzicharakter ironiczny. [przypis edytorski]

Dziady, część III

Ale też wziął pan Tomasz kuracy ą modną,Sławną teraz na świecie kuracy ą głodną.

d a za

Głodem ciebie morzono? Więzienie, Cierpienie,Głód, Jedzenie, Trucizna,Więzień

Dodawano strawy;Ale gdybyś ą widział, — widok to ciekawy!Dość było taką strawą w poko u zakadzić,Ażeby myszy wytruć i świerszcze wygładzić.

I akże ty eść mogłeś!

Tydzień nic nie adłem,

Potem eść próbowałem, potem z sił opadłem;Potem ak po truciźnie czułem bole, kłucia,Potem kilka tygodni leżałem bez czucia.Nie wiem, ile i akiem choroby przebywał,Bo nie było doktora, co by e nazywał.Wreszcie am wstał adł znowu i do sił przychodził,I zda e mi się, żem się do te strawy zrodził.

z y z ści

Wierzcie mi, tam za kozą²⁰ same uro enia;Kto tu był, sekret kuchni i mieszkań przeniknął:

Kondyc a ludzka

Jeść, mieszkać, źle czy dobrze — skutek przywyknienia.Pytał raz Litwin, nie wiem, diabła czy Pińczuka²¹:«Dlaczego siedzisz w błocie?» — «Siedzę, bom przywyknął».

Ależ przywyknąć, bracie!

Na tym cała sztuka.

Więzień, WięzienieJa tu siedzę podobno od ośmiu miesięcy,A tak tęsknię ak pierwe , nie mnie —

I nie więcé ?

Pan Tomasz tak przywyknął, że mu powiew zdrowyZaraz piersi obciąża, robi zawrót głowy.On odwyknął oddychać, nie wychodzi z celi —Jeśli go stąd wypędzą, koza się opłaci:Bo on potem ni grosza na wino nie straci,Tylko łyknie powietrza i wnet się podchmieli²².

²⁰ za — więzienie. [przypis edytorski]²¹ y a az i i , i i , dia a czy i cz a. Nazywa lud w Litwie Pińczukami obywateli błotnistych

okolic Pińska. [przypis autorski]²² y y i i za i ię dc i i. Więźniowie, którzy długo byli w zamknięciu, wychodząc na

świeże powietrze doświadcza ą pewnego rodza u upo enia. [przypis autorski]

Dziady, część III

Przy aźńWolałbym być pod ziemią, w głodzie i chorobie,Znosić kije i gorsze niźli kije — śledztwo,Niż tu, w lepszym więzieniu, mieć was za sąsiedztwo. —Łotry! wszystkich nas w ednym chcą zakopać grobie.

Ofiara, Przy aźńJak to? więc płaczesz po nas — masz kogo żałować.Czy nie mnie? pytam, aka korzyść z mego życia? Szlachcic, ŻołnierzJeszcze w wo nie — mam akiś talencik do bicia,I mógłbym kilku dońcom²³ grzbiety naszpikować.Ale w poko u — cóż stąd, że lat sto przeży ęI będę klął Moskalów, i umrę — i zgniję.Na wolności wiek cały byłbym mizerakiem,Jak proch, albo ak wino miernego gatunku; —Dziś, gdy wino zatknięto, proch przybito kłakiem,W kozie mam całą wartość butli i ładunku.Wytchnąłbym się ak wino z otwarte konewki;Spaliłbym ak proch lekko z otwarte panewki.Lecz eśli mię w łańcuchach stąd na Sybir wyślą,Obaczą mię Litwini bracia i pomyślą:Wszakci to krew szlachecka, to młódź nasza ginie,Poczeka , zbó co caru²⁴, czeka , Moskwicinie! —Taki ak a, Tomaszu, dałby się powiesić,Żebyś ty ednę chwilę żył na świecie dłużé :Taki ak a — o czyźnie tylko śmiercią służy;Umarłbym dziesięć razy, byle cię raz wskrzesić, —Ciebie, lub ponurego poetę Konrada,Który nam o przyszłości, ak Cygan, powiada. —

d adaWierzę, bo Tomasz mówił, żeś ty śpiewak wielki,Kocham cię, boś podobny także do butelki:

Poeta

Rozlewasz pieśń, uczuciem, zapałem oddychasz,Pijem, czu em, a ciebie ubywa — usychasz.

i z za ę ę ada i zy i ci ad a za i ada

Wy wiecie, że was kocham, ale można kochać,Nie płakać. Otóż, bracia, osuszcie łzy wasze; —Bo ak się raz rozczulę i ak zacznę szlochać,I herbaty nie zrobię, i ogień zagaszę.

i a ęi a i cz ia

. Prawda, źle przy mu emy nowego przybysza;

az c ęW Litwie zły to znak płakać we dniu inkrutowin²⁵ —Czy nie dosyć w dzień milczym! — he? — ak długa cisza.

²³d c — chodzi o kozaków zw. dońskimi (tereny ich osiedlenia w Imperium Rosy skim leżały nad Donemna Ukrainie), którzy tworzyli doborową kawalerię wo ska ros. [przypis edytorski]

²⁴ca — gwarowa (z ros.) forma wołacza: carze. [przypis redakcy ny]²⁵ i i z y z a a ać d i i i . Nazywa ą inkrutowinami uroczystość, którą gospodarz

obchodzi, wnosząc się do nowego mieszkania. [przypis autorski]

Dziady, część III

Czy nie ma nowin z miasta?

Nowin?

. Żadnych nowin?

Jan dziś chodził na śledztwo, był godzinę w mieście,Ale milczy i smutny; — i ak widać z miny,Nie ma ochoty gadać.

ÓNo, Janie! Nowiny?

Niedobre — dziś — na Sybir — kibitek dwadzieścieWywieźli.

Kogo? — naszych?

Studentów ze Żmudzi.

Na Sybir?

I paradnie! — było mnóstwo ludzi.

Wywieźli!

Sam widziałem.

Widziałeś! — i mego

Brata wywieźli? — wszystkich?

Wszystkich, — do ednego

Sam widziałem. — Wraca ąc, prosiłem kapralaZatrzymać się; pozwolił chwilkę. Stałem z dala,Skryłem się za słupami kościoła. W kościele Ofiara, Cierpienie, Więzień,

ZesłaniecWłaśnie msza była; — ludu zebrało się wiele.Nagle lud cały runął przeze drzwi nawałem,Z kościoła ku więzieniu. Stałem pod przysionkiem,I kościół tak był pusty, że w głębi widziałemKsiędza z kielichem w ręku i chłopca ze dzwonkiem.Lud otoczył więzienie nieruchomym wałem;Od bram więzienia na plac, ak w wielkie obrzędy,Wo sko z bronią, z bębnami stało we dwa rzędy;W pośrodku nich kibitki. — Patrzę, z placu sadzi Ros anin, Urzędnik

Dziady, część III

Policme ster na koniu; — z miny zgadłbyś łatwo,Że wielki człowiek, wielki tryumf poprowadzi:Tryumf Cara północy, zwycięzcy — nad dziatwą. — DzieckoWkrótce znak dano bębnem i ratusz otwarty —Widziałem ich: — za każdym z bagnetem szły warty,Małe chłopcy, znędzniałe, wszyscy ak rekruciZ golonymi głowami; — na nogach okuci.Biedne chłopcy — na młodszy, dziesięć lat, niebożę,Skarżył się, że łańcucha podźwignąć nie może;I pokazywał nogę skrwawioną i nagą.Policme ster prze eżdża, pyta, czego żądał;Policme ster człek ludzki, sam łańcuch oglądał:«Dziesięć funtów, zgadza się z przepisaną wagą». —Wywiedli Janczewskiego; — poznałem, oszpetniał, Święty, Polak, Patriota,

Przemiana, CnotaSczerniał, schudł, ale akoś dziwnie wyszlachetniał.Ten przed rokiem swawolny, ładny chłopczyk mały,Dziś poglądał z kibitki, ak z odludne skałyÓw Cesarz! — okiem dumnym, suchym i pogodnym;To zdawał się pocieszać spólników niewoli,To lud żegnał uśmiechem, gorzkim, lecz łagodnym,Jak gdyby im chciał mówić: nie bardzo mię boli.Wtem zdało mi się, że mnie napotkał oczyma,I nie widząc, że kapral za suknią mię trzyma,Myślił, żem uwolniony; — dłoń swą ucałował,I skinął ku mnie, akby żegnał i winszował; —I wszystkich oczy nagle zwróciły się ku mnie,A kapral ciągnął gwałtem, ażebym się schował;Nie chciałem, tylkom stanął bliże przy kolumnie.Uważałem na więźnia postawę i ruchy: —On postrzegł, że lud płacze patrząc na łańcuchy,Wstrząsł nogą łańcuch, na znak, że mu niezbyt ciężył. —A wtem zacięto konia, — kibitka runęła —On zd ął z głowy kapelusz, wstał i głos natężył,I trzykroć krzyknął: «Jeszcze Polska nie zginęła». —Wpadli w tłum; — ale długo ta ręka ku niebu,Kapelusz czarny ako chorągiew pogrzebu,Głowa, z które włos przemoc odarła bezwstydna,Głowa niezawstydzona, dumna, z dala widna,Co wszystkim swą niewinność i hańbę obwieszczaI wysta e z czarnego tylu głów natłoku,Jak z morza łeb delfina, nawałnicy wieszcza,Ta ręka i ta głowa zostały mi w oku,I zostaną w me myśli, — i w drodze żywotaJak kompas pokażą mi, powiodą, gdzie cnota:Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie,Zapomnij o mnie. —

. Amen za was.

ÓI za siebie.

Niewola, Strach, PrzemocTymczasem za eżdżały inne rzędem długimKibitki; — ich wsadzano ednego po drugim.Rzuciłem wzrok po ludu ściśnionego kupie,

Dziady, część III

Po wo sku, — wszystkie twarze pobladły ak trupie;A w takim tłumie taka była cichość głucha,Żem słyszał każdy krok ich, każdy dźwięk łańcucha.Dziwna rzecz! wszyscy czuli, ak nieludzka kara:Lud, wo sko czu e, — milczy, — tak bo ą się cara.Wywiedli ostatniego; — zdało się, że wzbraniał, Ofiara, Śmierć, TrupLecz on biedny iść nie mógł, co chwila się słaniał,Z wolna schodził ze schodów i ledwie na drugiSzczebel stąpił, stoczył się i upadł ak długi;To Wasilewski, siedział tu w naszym sąsiedztwie;Dano mu tyle kijów onegda na śledztwie,Że mu odtąd krwi kropli w twarzy nie zostało.Żołnierz przyszedł i pod ął z ziemi ego ciało,Niósł w kibitkę na ręku, ale ręką drugąTa emnie łzy ocierał; — niósł powoli, długoWasilewski nie zemdlał, nie zwisnął, nie ciężał, ChrystusAle ak padł na ziemię prosto, tak otężał.Niesiony, ak słup sterczał i ak z krzyża zd ęteRęce miał nad barkami żołnierza rozpięte;Oczy straszne, zbielałe, szeroko rozwarte; —I lud oczy i usta otworzył; — i razemJedno westchnienie z piersi tysiąca wydarte,Głębokie i podziemne ęknęło dokoła,Jak gdyby ękły wszystkie groby spod kościoła.Komenda e zgłuszyła bębnem i rozkazem:«Do broni — marsz!» — ruszono, a środkiem ulicyPuściła się kibitka lotem błyskawicy.Jedna pusta; — był więzień, ale niewidomy²⁶;Rękę tylko do ludu wyciągnął spod słomy,Siną, rozwartą, trupią; trząsł nią, akby żegnał;Kibitka w tłum w echała; — nim bicz tłumy przegnał,Stanęli przed kościołem; i właśnie w te chwili Krew, Ciało, Chleb, Wino,

Obrzędy, KsiądzSłyszałem dzwonek, kiedy trupa przewozili.Spo rzałem w kościół pusty i rękę kapłańską ChrystusWidziałem, podnoszącą ciało i krew Pańską,I rzekłem: Panie! Ty, co sądami PiłataPrzelałeś krew niewinną dla zbawienia świata,Przy m tę spod sądów cara ofiarę dziecinną,Nie tak świętą ni wielką, lecz równie niewinną.

i i cz iÓ Zbrodnia, Szatan, Śmierć,

O czyzna, Ros aCzytałem a o wo nach; — w dawnych, dzikich czasach,Piszą, że tak okropne wo ny prowadzono,Że nieprzy aciel drzewom nie przepuszczał w lasachI że z drzewami na pniu zasiewy palono.Ale car mędrszy, sroże , głębie Polskę krwawi,On nawet ziarna zboża zabiera i dławi;Sam szatan mu metodę zniszczenia tłumaczy.

I uczniowi na lepszą nagrodę wyznaczy.

i a i cz ia. Pobożność, Modlitwa,

Ksiądz, Los

²⁶ i id y — niewidoczny. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Bracia, kto wie, ów więzień może eszcze ży e;Pan Bóg to sam wie tylko i kiedyś odkry e.Ja, ak ksiądz, pomodlę się, i wam radzę szczerzeZmówić za męczennika spoczynek pacierze. —Kto wie, aka nas wszystkich czeka utro dola.

Samobó stwoZmówże i po Ksawerym pacierz, eśli wola;Wiesz, że on, nim go wzięli, w łeb sobie wystrzelił.

Łebski! — To z nami uczty wesołe on dzielił,Jak przyszło dzielić biedę, on w nogi ze świata.

. Nieźle by i za tego pomodlić się brata.

Rozpacz, Zwątpienie, Kara,Sprawiedliwość, Urzędnik,Ros anin, Niemiec

Wiesz, księże: dalibógże, drwię a z two e wiary:Cóż stąd, choćbym był gorszym niż Turki, Tatary,Choćbym został złodzie em, szpiegiem, rozbó nikiem,Austry akiem, Prusakiem, carskim urzędnikiem;Jeszcze tak prędko boże nie lękam się kary; —Wasilewski zabity, my tu — a są cary.

Toż chciałem mówić, dobrze, żeś ty za mnie zgrzeszył; —Ale pozwól odetchnąć, bom całkiem osłupiałSłucha ąc tych powieści — człek spłakał się, zgłupiał.E , Feliksie, żebyś ty nas trochę pocieszył!Ty, eśli zechcesz, w piekle diabła byś rozśmieszył.

ÓZgoda, zgoda, Feliksie, musisz gadać, śpiewać,Feliks ma głos, he , Fre end, he , wina nalewać.

Stó cie na chwilę — a też szlachcic se mikowy,Choć ostatni przybyłem, nie chcę cicho siedzieć;

Szlachcic

Józef nam coś o ziarnkach mówił, — na te mowyGospodarz winien z mie sca swego odpowiedzieć.Lubo car wszystkie ziarna naszego ogrodu O czyzna, Naród, Ros a,

GospodarzChce zabrać i zakopać w ziemię w swoim carstwie,Będzie drożyzna, ale nie bó cie się głodu;Pan Antoni uż pisał o tym gospodarstwie.

ÓJaki Antoni?

Znacie ba kę Goreckiego²⁷?

A racze prawdę?

²⁷ a ę c i — poniże Żegota przytacza treść ba ki ia i z Antoniego Goreckiego (–),poety i ba kopisarza, uczestnika kampanii napoleońskich, a następnie powstania listopadowego; z Mickiewiczemzaprzy aźnił się uż na emigrac i, późnie eszcze połączyły ich również więzy rodzinne (syn Goreckiego, Tadeusz,poślubił Marię Mickiewiczównę). [przypis edytorski]

Dziady, część III

Jaką? Powiedz nam, kolego.

Odrodzenie przez grób,Bóg, SzatanGdy Bóg wygnał grzesznika z ra skiego ogrodu,

Nie chciał przecie, ażeby człowiek umarł z głodu;I rozkazał aniołom zboże przysposobićI rozsypać ziarnami po drodze człowieka.Przyszedł Adam, znalazł e, obe rzał z dalekaI odszedł; bo nie wiedział, co ze zbożem robić.Aż w nocy przyszedł diabeł mądry i tak rzecze:«Niedaremnie tu Pan Bóg rozsypał garść żyta,Musi tu być w tych ziarnach akaś moc ukryta;Schowa my e, nim człowiek ich wartość dociecze».Zrobił rogiem rów w ziemi i nasypał żytem,Naplwał i ziemią nakrył, i przybił kopytem; —Dumny i rad, że boże zamiary przeniknął,Całym gardłem rozśmiał się i ryknął, i zniknął.Aż tu wiosną, na wielkie diabła zadziwienie,Wyrasta trawa, kwiecie, kłosy i nasienie.O wy! co tylko na świat idziecie z północą²⁸, Słowo, Kłamstwo, PrawdaChytrość rozumem, a złość nazywacie mocą;Kto z was wiarę i wolność zna dzie i zagrzebie,Myśli Boga oszukać — oszuka sam siebie.

Brawo, Antoni! pewnie Warszawę nawiedziI za tę ba kę znowu z rok w kozie posiedzi.

Szlachcic, Sarmata, Poez aDobre to — lecz a znowu do Feliksa wracam.Wasze ba ki — i co mi to za poezy e,Gdzie muszę głowę trudnić, niźli sens namacam;Nasz Feliks z piosenkami niech ży e i pije!

a a i Bunt, Rozpacz, Przemoc,

Zwątpienie, Pobożność,Bóg, Sprawiedliwość

A Lwowicz co? — on pacierz po umarłych mówi!Posłucha cie, zaśpiewam piosnkę Lwowiczowi.

ś i aMówcie, eśli wola czy a,

Jezus Mary a.Nim uwierzę że nam sprzy a

Jezus Mary a:Niech wprzód łotrów powybija

Jezus Mary a.

Tam car ak dzika besty a,Jezus Mary a!

Tu Nowosilcow ak żmija,Jezus Mary a!

Póki cała carska szy a,Jezus Mary a,

Póki Nowosilcow pija,

²⁸z c — z zasadami, którymi kieru e się mocarstwo północne, carat rosy ski. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Jezus Mary a,Nie uwierzę, że nam sprzy a

Jezus Mary a.

Matka BoskaSłucha , ty! — tych mnie imion przy kielichach wara.Dawno nie wiem, gdzie mo a podziała się wiara,Nie mieszam się do wszystkich świętych z litaniji,Lecz nie dozwolę bluźnić imienia Maryi.

dc c d ada

Dobrze, że Panu edno to zostało imię —Choć szuler zgrany wszystko wyrzuci z kalety,Nie zgrał się, póki edną ma sztukę monety.Zna dzie ą w dzień szczęśliwy, więc z kalety wy mie,Więc da w handel na procent, Bóg pobłogosławi,I większy skarb przed śmiercią, niźli miał, zostawi.To imię, Panie, nie żart — więc mnie się zdarzyło Żołnierz, Wspomnienia,

Wo naW Hiszpaniji, lat temu — o, to dawno było,Nim car mię tym oszpecił mundurem szelmowskim —Więc byłem w legijonach, naprzód pod Dąbrowskim,A potem wszedłem w sławny pułk Sobolewskiego.

To mó brat!

O mó Boże! pokó duszy ego!

Walny żołnierz — tak — zginął od pięciu kul razem;Nawet podobny Panu. — Otóż — więc z rozkazem Przedmurze

chrześcijaństwa, Polak,Pobożność, Pijaństwo

Brata Pana echałem w miasteczko Lamego —Jak dziś pamiętam — więc tam byli Francuziska:Ten gra w kości, ten w karty, ten dziewczęta ściska —Nuż beczeć; — Każdy Francuz, ak podpije, beczy.Jak zaczną tedy śpiewać wszyscy nic do rzeczy,Siwobrode wąsale takie pieśni tłuste!Aż był wstyd mnie młodemu. — Z rozpusty w rozpustę,Dale bredzić na świętych; — otóż z większych w większeGrzechy laząc, nuż bluźnić na Pannę Na świętszę —A trzeba wiedzieć, że mam patent sodalisa²⁹I z powinności bronię Maryi imienia —Więc a im perswadować: — Stulcie pysk, do bisa!Więc umilkli, nie chcąc mieć ze mną do czynienia. —

ad za yś a ię, i i zaczy a , z ęAle no Pan posłucha , co się stąd wyświęci.Po zwadzie poszliśmy spać, wszyscy dobrze cięci —Aż w nocy trąbią na koń — zaczną obóz trwożyć —Francuzi nuż do czapek, i nie mogą włożyć: — MorderstwoBo nie było na co wdziać, — bo każdego główkaByła ślicznie odcięta nożem ak makówka.Szelma gospodarz porznął ak kury w folwarku; —Patrzę, więc mo a głowa została na karku;

²⁹ a da i a — dokument członkowstwa w sodalic i mariańskie (por. łac. da ici , towarzystwo, brac-two, związek), t . bractwa, którego członkowie odda ą szczególną cześć Na świętsze Marii Pannie (pierwszetakie związki zaczęły powstawać w XVI w.). [przypis edytorski]

Dziady, część III

W czapce kartka łacińska, pismo nie wiem czy e:« i a , d a ia »³⁰.Otóż widzisz Pan, że a tym imieniem ży ę.

ÓFeliksie, musisz śpiewać; nalać mu herbatyCzy wina. —

Jednogłośnie decydu ą braty,

Że muszę być wesoły. Chociaż serce pęka,Feliks będzie wesoły i będzie piosenka.

ś i aNie dbam, aka spadnie kara,

Mina³¹, Sybir czy ka dany.Zemsta, Syberia, Zesłaniec

Zawsze a wierny poddanyPracować będę dla cara;

W minach kruszec ku ąc młotem,Pomyślę: ta mina szara

To żelazo, — z niego potemZrobi ktoś topór na cara.

Gdy będę na zaludnieniu,Po mę córeczkę Tatara;

Może w moim pokoleniuZrodzi się Paleń³² dla cara.

Gdy w kolonijach osiędę,Ogród zorzę, grzędy skopię,

A na nich co rok siać będęSame lny, same konopie.

Z konopi ktoś zrobi nici —Srebrem obwita nić szara

Może się kiedyś poszczyci,Że będzie szarfą dla cara³³.

Óś i a

Zrodzi się Paleń dla carara — ra — ra — ra — ra — ra —

Lecz cóż to Konrad cicho zasępiony siedzi,Jakby obliczał swo e grzechy do spowiedzi?Feliksie, on nie słyszał zgoła twoich pieni;Konradzie! — patrzcie — zbladnął, znowu się czerwieni.Czy on słaby?

³⁰ i a , d a ia (łac.) — Niech ży e Polak, edyny obrońca Marii — przygoda, ak sięzda e, oparta o wydarzenie rzeczywiste. Opowiedział e uczestnik tamtych walk Adam Amilkar Kosiński podtym właśnie łacińskim tytułem w ednym ze swych iada i ic (Lipsk ). [przypis redakcy ny]

³¹ i a — (z anc.) kopalnia. [przypis redakcy ny]³² a — hr. Piotr Pahlen (–) minister rosy ski, organizator spisku, który doprowadził do zamor-

dowania cara Pawła I (). [przypis redakcy ny]³³ za a d a ca a — szarfą, stanowiącą dekorac ę munduru carskiego, udusili spiskowcy cara Pawła. [przypis

redakcy ny]

Dziady, część III

Stó , cicho — zgadłem, że tak będzie —

O, my znamy Konrada, co to znaczy, wiemy.Północ ego godzina. — Teraz Feliks niemy,Teraz, bracia, piosenkę lepszą posłyszemy.Ale muzyki trzeba; — ty masz flet, Fre endzie,Gra dawną ego nutę, a my cicho stó myI kiedy trzeba, głosy do chóru nastró my.

Ó Poeta, Duch, Okoa z c a ada

Bracia! duch ego uszedł i błądzi daleko:Jeszcze nie wrócił — może przyszłość w gwiazdach czyta,Może się tam z duchami zna omymi wita,I one mu powiedzą, czego z gwiazd docieką.Jak dziwne oczy — błyszczy ogień pod powieką,A oko nic nie mówi i o nic nie pyta;Duszy teraz w nich nie ma; błyszczą ak ogniskaZostawione od wo ska, które w nocy cieniuNa daleką wyprawę ruszyło w milczeniu —Nim zgasną, wo sko wróci na swe stanowiska.

d ycś i a

Pieśń ma była uż w grobie, uż chłodna, —Krew poczuła — spod ziemi wygląda —

Upiór, Wampir, Zemsta,Wróg, Krew, Nienawiść,Naród, Poez aI ak upiór powsta e krwi głodna:

I krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda.Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga,Z Bogiem i choćby mimo Boga!

a zaI Pieśń mówi: a pó dę wieczorem,

Naprzód braci rodaków gryźć muszę,Komu tylko zapuszczę kły w duszę,

Ten ak a musi zostać upiorem.Tak! zemsta, zemsta, etc. etc.

Potem pó dziem, krew wroga wypijem,Ciało ego rozrąbiem toporem:

Ręce, nogi goździami przybijem,By nie powstał i nie był upiorem.

Z duszą ego do piekła iść musim,Wszyscy razem na duszy usiędziem,

Póki z nie nieśmiertelność wydusim,Póki ona czuć będzie, gryźć będziem.

Tak! zemsta, zemsta, etc. etc.

. Konradzie, stó , dla Boga, to est pieśń pogańska.

Jak on okropnie patrzy, — to est pieśń szatańska. Poez a, Szatan

z a ś i ać

Dziady, część III

Wiz a, Poeta, Duch,Po edynek, Ptakz a zy z i

Wznoszę się! lecę! tam, na szczyt opoki —Już nad plemieniem człowieczem,

Między proroki.Stąd a przyszłości brudne obłoki OkoRozcinam mo ą źrenicą ak mieczem;Rękami ak wichrami mgły e rozdzieram —Już widno — asno — z góry na ludy spozieram —Tam księga sybilińska³⁴ przyszłych losów świata —

Tam, na dole!Patrz, patrz, przyszłe wypadki i następne lata, Oko, Wzrok

Jak drobne ptaki, gdy orła postrzegą,Mnie, orła na niebie!

Patrz, ak do ziemi przypada ą, biegą,Jak się stado w piasek grzebie —

Za nimi, he , za nimi oczy me sokole,Oczy błyskawice,

Za nimi szpony mo e! — dostrzegę e, schwycę.

Cóż to? aki ptak powstał i roztacza pióra,Zasłania wszystkich, okiem mię wyzywa;

Skrzydła ma czarne ak burzliwa chmura,A szerokie i długie na kształt tęczy łuku.

I niebo całe zakrywa —

To kruk olbrzymi — ktoś ty? — ktoś ty, kruku?Ktoś ty? — am orzeł! — patrzy kruk — myśl mo ę plącze!Ktoś ty? — am gromowłady! —Spo rzał na mnie — w oczy mię ak dymem uderzył,

Myśli mo e miesza — plącze —

ÓCo on mówi! — co — co to — patrz, patrz, aki blady!

y a adaUspokó się…

Stó ! stó cie! — am się z krukiem zmierzył —

Stó cie — myśli rozplączę —Pieśń skończę — skończę —

a ia ię.

Dosyć tych pieśni.

Dosyć.

Dosyć — Pan Bóg z nami —

Dzwonek! — słyszycie dzwonek? — runt, runt pod bramami!Gaście ogień — do siebie!

³⁴ ię a y i i a — wg legendy zawierała przepowiednie wieszczki Sybilli. [przypis edytorski]

Dziady, część III

Óa z c

Bramę odemknęli —Konrad osłabł — zostawcie — sam, sam eden w celi!

ci a zy cy . Poeta, Poez a, Samotnik,

Dusza, Pychad i i cz iSamotność — cóż po ludziach, czy-m śpiewak dla ludzi?Gdzie człowiek, co z me pieśni całą myśl wysłucha,Obe mie okiem wszystkie promienie e ducha?Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i ęzyk trudzi:Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; SłowoMyśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,A słowa myśl pochłoną i tak drżą nad myślą,Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką.Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb nurtów docieką.Gdzie pędzi, czy się domyślą? —

Uczucie krąży w duszy, rozpala się, żarzy,Jak krew po swych głębokich, niewidomych cieśniach;Ile krwi tylko ludzie widzą w mo e twarzy,Tyle tylko z mych uczuć dostrzegą w mych pieśniach.

Pieśni ma, tyś est gwiazdą za granicą świata!I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca,

Nauka, Mądrość, Wzrok

Choć szklanne weźmie skrzydła³⁵, ciebie nie dolata,Tylko o two ę mleczną drogę się uderzy;

Domyśla się, że to słońca,Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy.

Wam, pieśni, ludzkie oczy, uszy, niepotrzebne; —Płyńcie w duszy me wnętrznościach,Świećcie na e wysokościach,

Jak strumienie podziemne, ak gwiazdy nadniebne.Ty Boże, ty naturo! da cie posłuchanie. — Bóg, NaturaGodna to was muzyka i godne śpiewanie. —

Ja mistrz!Ja mistrz wyciągam dłonie! Stworzenie, Muzyka,

Gwiazda, Duch,Nieśmiertelność

Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonieNa gwiazdach ak na szklannych harmoniki kręgach.

To nagłym, to wolnym ruchem,Kręcę gwiazdy moim duchem.

Milijon tonów płynie; w tonów milijonieKażdy ton a dobyłem, wiem o każdym tonie;Zgadzam e, dzielę i łączę,I w tęcze, i w akordy, i we stro plączę,

Rozlewam e we dźwiękach i w błyskawic wstęgach. —

Od ąłem ręce, wzniosłem nad świata krawędzie,I kręgi harmoniki wstrzymały się w pędzie.

Sam śpiewam, słyszę me śpiewy —Długie, przeciągłe ak wichru powiewy,Przewiewa ą ludzkiego rodu całe tonie,

³⁵ z a zyd a — obrazowo w znaczeniu: teleskop. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Jęczą żalem, ryczą burzą,I wieki im głucho wtórzą;

A każdy dźwięk ten razem gra i płonie,Mam go w uchu, mam go w oku,Jak wiatr, gdy fale kołysze,Po świstach lot ego słyszę,Widzę go w szacie obłoku.

Boga, natury godne takie pienie! Bóg, NaturaPieśń to wielka, pieśń-tworzenie.Taka pieśń est siła, dzielność,Taka pieśń est nieśmiertelność!

Ja czu ę nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,Cóż Ty większego mogłeś zrobić — Boże?Patrz, ak te myśli dobywam sam z siebie,

Wcielam w słowa, one lecą,Rozsypu ą się po niebie,Toczą się, gra ą i świecą;Już dalekie, czu ę eszcze,Ich wdziękami się lubu ę,Ich okrągłość dłonią czu ę,Ich ruch myślą odgadu ę:Kocham was, me dzieci wieszcze!Myśli mo e! gwiazdy mo e!Czucia mo e! wichry mo e!

W pośrodku was ak o ciec wśród rodziny sto ę,Wy wszystkie mo e!

Depcę was, wszyscy poeci,Wszyscy mędrce i proroki,Których wielbił świat szeroki.Gdyby chodzili dotąd śród swych dusznych³⁶ dzieci,Gdyby wszystkie pochwały i wszystkie oklaskiSłyszeli, czuli i za słuszne znali,I wszystkie sławy każdodzienne blaskiPromieniami na wieńcach swoich zapalali;Z całą pochwał muzyką i wieńców ozdobą,Zebraną z wieków tyla i z pokoleń tyla,Nie czuliby własnego szczęścia, własne mocyJak a dziś czu ę w te samotne nocy:Kiedy sam śpiewam w sobie,Śpiewam samemu sobie.

Tak! — czuły estem, silny estem i rozumny. —Nigdym nie czuł, ak w te chwili —Dziś mó zenit, moc mo a dzisia się przesili,Dziś poznam, czym na wyższy, czylim tylko dumny;Dziś est chwila przeznaczona,Dziś na silnie wytężę duszy me ramiona —

To est chwila Samsona,Kiedy więzień i ślepy dumał u kolumny.

Zrzucę ciało i tylko ak duch wezmę pióra —Potrzeba mi lotu,

Wylecę z planet i gwiazd kołowrotu,Tam do dę, gdzie graniczą Stwórca i natura. Prometeusz, Bóg

³⁶d z yc — duchowych. [przypis edytorski]

Dziady, część III

I mam e, mam e, mam — tych skrzydeł dwo e;Wystarczą: — od zachodu na wschód e rozszerzę,Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość uderzę.I do dę po promieniach uczucia — do Ciebie!

I za rzę w uczucia Two e,O Ty! o którym mówią, że czu esz na niebie!

Jam tu, am przybył, widzisz, aka ma potęga!Aż tu mo e skrzydło sięga.

Lecz estem człowiek, i tam, na ziemi me ciało;Kochałem tam, w o czyźnie serce me zostało —

Ciało, Serce

Ale ta miłość mo a na świecie,Ta miłość nie na ednym spoczęła człowieku

Naród, Patriota, Miłość,O czyzna

Jak owad na róży kwiecie:Nie na edne rodzinie, nie na ednym wieku.Ja kocham cały naród! — ob ąłem w ramionaWszystkie przeszłe i przyszłe ego pokolenia,Przycisnąłem tu do łona,Jak przy aciel, kochanek, małżonek, ak o ciec:Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,Chcę nim cały świat zadziwić,

Nie mam sposobu i tu przyszedłem go dociec.Przyszedłem zbro ny całą myśli władzą, Nauka, MądrośćTe myśli, co niebiosom Twe gromy wydarła,

Śledziła chód Twych planet, głąb morza rozwarła —Mam więce , tę Moc, które ludzie nie nadadzą, PoetaMam to uczucie, co się samo w sobie chowaJak wulkan, tylko dymi niekiedy przez słowa.

I Mocy te nie wziąłem z drzewa edeńskiego,Z owocu wiadomości złego i dobrego;Nie z ksiąg ani z opowiadań,Ani z rozwiązania zadań,Ani z czarodzie skich badań.Jam się twórcą urodził:Stamtąd przyszły siły mo e,Skąd do Ciebie przyszły Two e,Boś i Ty po nie nie chodził:Masz, nie boisz się stracić; i a się nie bo ę.Czyś Ty mi dał, czy wziąłem, skąd i Ty masz — oko OkoBystre, potężne: w chwilach me siły — wysokoKiedy na chmur spo rzę szlakiI wędrowne słyszę ptaki,Żeglu ące na ledwie dostrzeżonym skrzydle;Zechcę i wnet e okiem zatrzymam ak w sidle —Stado pieśń żałosną dzwoni,Lecz póki ich nie puszczę, Twó wiatr ich nie zgoni.Kiedy spo rzę w kometę z całą mocą duszy,Dopóki na nią patrzę, z mie sca się nie ruszy.

Tylko ludzie skazitelni, Kondyc a ludzkaMarni, ale nieśmiertelni,

Nie służą mi, nie zna ą — nie zna ą nas obu,Mnie i Ciebie.

Ja na nich szukam sposobuTu, w niebie.

Tę władzę, którą mam nad przyrodzeniem, WładzaChcę wywrzeć na ludzkie dusze,

Jak ptaki i ak gwiazdy rządzę mym skinieniem,

Dziady, część III

Tak bliźnich rozrządzać muszę.Nie bronią — broń broń odbije,Nie pieśniami — długo rosną,Nie nauką — prędko gnije,Nie cudami — to zbyt głośno.

Chcę czuciem rządzić, które est we mnie;Rządzić ak Ty wszystkimi zawsze i ta emnie: —

Co a zechcę, niech wnet zgadną,Spełnią, tym się uszczęśliwią,A eżeli się sprzeciwią,Niecha cierpią i przepadną.

Niech ludzie będą dla mnie ak myśli i słowa,Z których, gdy zechcę, pieśni wiąże się budowa; —

Mówią, że Ty tak władasz!Wiesz, żem myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,Ja bym mó naród ak pieśń żywą stworzył,I większe niżli Ty zrobiłbym dziwo,

Zanuciłbym pieśń szczęśliwą!

Da mi rząd dusz! — Tak gardzę tą martwą budową,Która gmin światem zowie i przywykł ą chwalić,

Nieśmiertelność, Obrazświata

Żem nie próbował dotąd, czyli mo e słowoNie mogłoby e wnet zwalić.Lecz czu ę w sobie, że gdybym mą wolęŚcisnął, natężył i razem wyświecił,Może bym sto gwiazd zgasił, a drugie sto wzniecił —Bo estem nieśmiertelny! i w stworzenia koleSą inni nieśmiertelni; — wyższych nie spotkałem —Na wyższy na niebiosach! — Ciebie tu szukałem, BógJa na wyższy z czu ących na ziemnym padole.Nie spotkałem Cię dotąd — żeś Ty est, zgadu ę;Niech Cię spotkam i niecha Twą wyższość uczu ę —Ja chcę władzy, da mi ą, lub wskaż do nie drogę!O prorokach, dusz władcach, że byli, słyszałem,I wierzę; lecz co oni mogli, to a mogę,Ja chcę mieć władzę, aką Ty posiadasz,Ja chcę duszami władać, ak Ty nimi władasz.

i i cz iz i i

Milczysz, milczysz! wiem teraz, am Cię teraz zbadał,Zrozumiałem, coś Ty est i akeś Ty władał. —

Bunt, Bóg, Miłość,Mądrość, Serce, Rozum

Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,Ty esteś tylko mądrością.Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą;Myślą, nie sercem, składy broni Twe wyśledzą —

Ten tylko, kto się wrył w księgi, NaukaW metal, w liczbę, w trupie ciało,Temu się tylko udałoPrzywłaszczyć część Twe potęgi.Zna dzie truciznę, proch, parę,Zna dzie blaski, dymy, huki,Zna dzie prawność, i złą wiaręNa mędrki i na nieuki.Myślom oddałeś świata użycie,Serca zostawiasz na wieczne pokucie,

Dziady, część III

Dałeś mnie na krótsze życieI na mocnie sze uczucie. —

i cz iCzym est me czucie?

Ach, iskrą tylko!Kondyc a ludzka

Czym est me życie?Ach, edną chwilką!

Lecz te, co utro rykną, czym są dzisia gromy?Iskrą tylko.

Czym est wieków ciąg cały, mnie z dzie ów wiadomy?Jedną chwilką.

Z czego wychodzi cały człowiek, mały światek?Z iskry tylko.

Czym est śmierć, co rozprószy myśli mych dostatek?Jedną chwilką.

Czym był On, póki światy trzymał w swoim łonie? BratIskrą tylko.

Czym będzie wieczność świata, gdy On go pochłonie?Jedną chwilką.

³⁷³⁸ Anioł, Szatan, Walka, DuchWsiąść muszęNa duszęJak na koń.Goń! gońW cwał, w cwał!

Co za szał!Brońmy go, brońmy,Skrzydłem osłońmy

Chwila i iskra, gdy się przedłuża, rozpala —Stwarza i zwala.

Śmiało, śmiało! tę chwilę rozdłużmy, rozdalmy,Śmiało, śmiało! tę iskrę rozniećmy, rozpalmy —Teraz — dobrze — tak. Jeszcze raz Ciebie wyzywam,Jeszcze po przy acielsku duszę Ci odkrywam.Milczysz, — wszakżeś z Szatanem walczył osobiście?

Wyzywam Cię uroczyście.Nie gardź mną, a nie eden, choć sam tu wzniesiony.Jestem na ziemi sercem z wielkim ludem zbratan,Mam a za sobą wo ska, i mocy, i trony;

Jeśli a będę bluźnierca,Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli Szatan: MiłośćOn walczył na rozumy, a wyzwę na serca.Jam cierpiał, kochał, w mękach i miłości wzrosłem;Kiedyś mnie wydarł osobiste szczęście,Na własne piersi a skrwawiłem pięście,

³⁷ z y — ducha złego, z a — anioła. [przypis redakcy ny]³⁸Partia obu głosów wykonywana est ednocześnie. [przypis edytorski]

Dziady, część III

Przeciw Niebu ich nie wzniosłem.

³⁹RumakaPrzedzierzgnę w ptaka.Orlimi pióryDo góry!W lot!

Gwiazdo spada ąca!Jaki szałW otchłań cię strąca!

Teraz duszą am w mo ę o czyznę wcielony;Ciałem połknąłem e duszę,Ja i o czyzna to edno.Nazywam się Milijon — bo za milijonyKocham i cierpię katusze.Patrzę na o czyznę biedną,Jak syn na o ca wplecionego w koło;Czu ę całego cierpienia narodu, MatkaJak matka czu e w łonie bole swego płodu.Cierpię, szale ę — a Ty mądrze i wesoło

Zawsze rządzisz,Zawsze sądzisz,I mówią, że Ty nie błądzisz!

Słucha , eśli to prawda, com z wiarą synowskąSłyszał, na ten świat przychodząc,Że Ty kochasz; — eżeliś Ty kochał świat rodząc,Jeśli ku zrodzonemu masz miłość o cowską; —Jeżeli serce czułe było w liczbie zwierząt, SerceKtóreś Ty w arce zamknął i wyrwał z powodzi; —Jeśli to serce nie est potwór, co się rodziPrzypadkiem, ale nigdy lat swych nie dochodzi; —Jeśli pod rządem Twoim czułość nie est bezrząd,Jeśli w milijon ludzi krzyczących «ratunku!”»Nie patrzysz ak w zawiłe zrównanie rachunku; —Jeśli miłość est na co w świecie Twym potrzebnąI nie est tylko Two ą omyłką liczebną…

⁴⁰Orła w hydrę!Oczy mu wydrę.Do szturmu daleDymi! pali!

³⁹Partia obu głosów wykonywana est ednocześnie ( ak w poprzednim analogicznym przypadku). [przypisedytorski]

⁴⁰Partia obu głosów wykonywana est ednocześnie ( ak w poprzednim analogicznym przypadku). [przypisedytorski]

Dziady, część III

Ryk! grzmot!

Z asnego słońcaKometo błędu!Gdzie koniec twego pędu?Bez końca, bez końca!

Milczysz! — Jam Ci do głębi serce me otworzył,Zaklinam, da mi władzę: — edna część e licha,

Władza

Część tego, co na ziemi osiągnęła pycha,Z tą edną cząstką ileż a bym szczęścia stworzył!Milczysz! — nie dasz dla serca, da że dla rozumu. —Widzisz, żem pierwszy z ludzi i z aniołów tłumu,Że Cię znam lepie niźli Two e archanioły,Wart, żebyś ze mną władzą dzielił się na poły —Jeślim nie zgadł, odpowiedz — milczysz! a nie kłamię.Milczysz i ufasz, że masz silne ramię —Wiedz, że uczucie spali, czego myśl nie złamie —Widzisz to mo e ognisko: — uczucie, OgieńZbieram e, ściskam, by mocnie pałało,Wbijam w żelazne woli me okucie,Jak nabó w burzące działo.

⁴¹Ognia! pal!

Litość! żal!

Odezwij się, — bo strzelę przeciw Twe naturze;Jeśli e w gruzy nie zburzę,To wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia:Ten głos, który z pokoleń pó dzie w pokolenia:Krzyknę, żeś Ty nie o cem świata, ale…

Carem!

ad a c i ę, a ia ię i ada Diabeł, Duch, Grzech,

Pycha, ModlitwaDepc, chwyta !

Jeszcze dysze.

⁴¹Partia obu głosów wykonywana est ednocześnie ( ak w poprzednim analogicznym przypadku). [przypisedytorski]

Dziady, część III

Omdlał, omdlał, a nim

Przebudzi się, dodusim.

Precz — modlą się za nim.

Widzisz, odpędza ą nas.

Ty besty o głupia!

Nie pomogłeś mu słowo ostatnie wyrzygnąć,Jeszcze o eden stopień w dumę go podźwignąć!Chwila dumy — ta czaszka uż byłaby trupia.Być tak blisko te czaszki! i nie można deptać!Widzieć krew w ego ustach, i nie można chłeptać!Na głupszy z diabłów, tyś go wypuścił w pół drogi.

Wróci się, wróci —

Precz stąd — bo wezmę na rogi

I będę cię lat tysiąc niósł, i w paszczę samąSzatana wbiję.

Cha! cha! straszysz, ciociu! mamo!

Ja dziecko będę płakać —

aczMasz —

d za iA co, nie chybił?

Leć i nie wyłaź z piekła — aha, do dna przybił —Rogi me, brawo, rogi —

ac di ⁴²

d za

Masz.

W nogi.

yc ać a i i cz d z iac

Pop, klecha, przycza my się i schowa my rogi.

c a a , aci z a dy i , d ięzi. Choroba, Grzech, Duch,

Modlitwa, Pobożność

⁴² ac di — przekleństwo ancuskie. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

W imię O ca i Syna i Świętego Ducha.

On zapewne osłabiał. — Konradzie! — nie słucha.

. Pokó temu domowi, pokó grzesznikowi!

Dla Boga, on osłabiał, patrz — miota się, dąsa,To est wielka choroba⁴³, patrz, on usta kąsa.

i d i ięd ię ia

Mó Panie, idźcie sobie, a nas tu zostawcie.

Ale dla Boga! próżnych modlitew nie prawcie;Pode mijcie go z ziemi, połóżmy do łóżka;Księże Pietrze.

. Tu zostaw.

Oto est poduszka.

a i adaE, a wiem, co to znaczy. — Czasem nań napadaTakie szaleństwo: długo śpiewa, potem gada,A utro zdrów ak ryba. Lecz kto wam powiedział,Że on osłabiał?

Panie, ot byś cicho siedział.

Niech brat Piotr pomodli się nad waszym kolegą;Bo a wiem, że tu było — coś — tu — niedobrego.Gdy runt odszedł, w te celi hałas posłyszałem,Spo rzę dziurką od klucza, a co tu widziałem,To mnie wiedzieć. Pobiegłem do mo ego kmotra,Bo on człowiek pobożny, do braciszka Piotra —Patrz na tego chorego: niedobrze się dzie e —

Szaleństwo, Dusza, Rozum,Mądrość, Śmierć, Prawda,Pozory, Grzech

Dalibóg nie po mu ę — nic, i oszale ę.

Oszaleć? — E , Panowie, strzeżcie się, Panowie!U was usta wymowne, wiele nauk w głowie,A patrzcie, głowa mądra w prochu się taczała,I z tych ust, tak wymownych, patrza — piana biała.Słyszałem, co on śpiewał, a słów nie po ąłem,Lecz było coś u niego w oczach i nad czołem.Wierz mi, że z tym człowiekiem niedobrze się dzie e —Byłem a w legijonach, nim wzięto w rekruty,Brałem szturmem fortece, klasztory, reduty;

⁴³ i a c a — wielką chorobą nazywano epileps ę. [przypis edytorski]

Dziady, część III

Więce dusz wychodzących z ciała a widziałem,Niźli Waćpan przeczytał książek w życiu całem.A to est rzecz niemała widzieć, ak człek kona.Widziałem a na Pradze księży zarzynanych,I w Hiszpaniji żywcem z wieży wyrzucanych;Widziałem matek szablą rozrywane łona,I dzieci kona ące na kozackich pikach,I Francuzów na śniegu, i Turków na palu;I wiem, co w kona ących widać męczennikach,A co w złodzie u, zbó cy, Turku lub Moskalu.Widziałem rozstrzelanych, co patrzyli śmieleW rurę broni, nie chcieli na oczy zasłony;A ak padli na ziemię, widziałem w ich ciele StrachStrach, co za życia wstydem i pychą więziony,Wyszedł z trupa ak owad i pełzał wokoło:Gorszy strach niż ten, który tchórza w bitwie nęka.Taki strach, że dość spo rzeć na zamarłe czoło,Aby widzieć, że dusza dąsa się i lęka,Gardzi bólem i cierpi, i wieczna e męka.A więc, mó Panie, myślę, że twarz umarłego Trup, ZaświatyJest ak patent wo skowy do świata przyszłego,I poznasz zaraz, ak on tam będzie przy ęty,W akie randze i stopniu: święty czy przeklęty. —A więc tego człowieka i pieśń, i choroba.I czoło, i wzrok wcale mi się nie podoba.Otóż Waćpan spoko nie idź do swo e celi,My z bratem Piotrem będziem przy chorym siedzieli.

ięzi dc i Upadek, Otchłań, Rozpacz,

MiłosierdziePrzepaść — tysiąc lat — pusto — dobrze — eszcze więcé !Ja wytrzymam i dziesięć tysiąców tysięcy —Modlić się? — tu modlitwa nie przyda się na nic —I byłaż taka przepaść bez dna i bez granic? —Nie wiedziałem — a była.

Słyszysz, ak on szlocha:

. Synu mó , tyś na sercu, które ciebie kocha.

d a a aWy dź stąd i patrz, ażeby nikt tędy nie chodziłI póki stąd nie wy dę, nikt mi nie przeszkodził.

a a dc i Wiz a, Oko, Szatan,

Rozpacz, Kuszenie,Samobó stwo

z y a ięNie! — oka mi nie wydarł! mam to silne oko,Widzę stąd, i stąd nawet, choć ciemno — głęboko,Widzę ciebie, Rollison, — bracie, cóż to znaczy?I tyś w więzieniu, zbity, krwią cały zbryzgany,I ciebie Bóg nie słuchał, i tyś uż w rozpaczy;Szukasz noża, próbu esz głowę tłuc o ściany: —«Ratunku!» — Bóg nie da e, a ci dać nie mogę,Oko mam silne, spo rzę, może cię zabiję —

Dziady, część III

Nie — ale ci pokażę okiem — śmierci drogę.Patrz, tam masz okno, wybij, skocz, zleć i złam szy ę,I ze mną tu leć w głębie, w ciemność — lećmy na dół — OtchłańOtchłań — otchłań ta lepsza niźli ziemi padół;Tu nie ma braci, matek, narodów, — tyranów —Pó dź tu.

. Szatan, Diabeł, Ksiądz,Egzorcyzm, ModlitwaDuchu nieczysty, znam cię po twym adzie,

Znowuś tu, na chytrze szy ze wszystkich szatanów,Znowu w dom opuszczony leziesz, brzydki gadzie. WążTyś wpełznął w ego usta, na zgubęś tu wpełznął,W imię Pańskie am ciebie po mał i ochełznął⁴⁴.

ci ⁴⁵…

Stó , nie klnij — stó , odstąp od progu,

Wy dę —

. Nie wy dziesz, aż się upodoba Bogu.

Lew z pokolenia Judy tu Pan — on zwycięża:Sieć na lwa zastawiłeś i w twym własnym wniku⁴⁶Złowiłeś się — Bóg ciebie złowił w tym grzeszniku.W ego ustach chcę tobie na sroższy cios zadać:Kłamco, a tobie każę, musisz prawdę gadać.

Słowo

a i d c a ai , a ca ci ,ai da a d d i a iai a ai , d i a i d d ai ic c i d c , a i aa i i , a a , i d I ⁴⁷

. Ty to z ust ego wrzeszczysz, stu ęzyczna żmijo,

Kuszenie, Mędrzec, da c , d i i ,

I a a , i, dia d iai c i ,ai a d ⁴⁸

. W imię O ca i Syna i Ducha Świętego.

Ale stó , stó , mó księże, stó , uż dosyć tego;Tylko, księżuniu, nie męcz na próżno: — czyś szatan,

⁴⁴ c z ć — okiełznać, poskromić. [przypis edytorski]⁴⁵ ci (łac.) — zaklinam. [przypis redakcy ny]⁴⁶ i — wnyk, sidło, pułapka. [przypis redakcy ny]⁴⁷ a i i d I — zły duch mówi różnymi ęzykami: po ancusku, niemiecku, angielsku

i hiszpańsku. W przekładzie: Mów do mnie po ancusku, biedny kapucynie! a mogłem zapomnieć łaciny nawielkim świecie, ale ty ako święty powinieneś mieć dar ęzyków. Może mówisz po niemiecku? Co tam mruczysztak trwożnie? Co to est? Panowie, a odpowiem… [przypis redakcy ny]

⁴⁸ d (anc.) — Słusznie, w te grze gramy do spółki: on [Konrad] est mędrzec, a az zawodu diabeł. Byłem ego nauczycielem i tym się chlubię. Umiesz może więce niż my? Mów, wyzywam cię.[przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Żeby tak męczyć!

. Ktoś ty?

Lukrecy, Lewiatan,

Voltaire, Fritz, i .

. Coś widział?

Zwierza.

. Gdzie?

W Rzymie.

. Nie słucha mię — wróćmy do pacierza.

d i ię

Ale słucham.

. Gdzieś widział więźnia?

Mówię, w Rzymie —

. Kłamiesz.

Kuszenie, Pycha, PokoraKsięże, na honor, na kochanki imię,

Me kochanki czarniutkie , co tak do mnie wzdycha —A wiesz ty, ak się zowie mo a luba? — Pycha.Jakiś ty nieciekawy! —

. d i i

Przeciwią się duchy;Upokórzmy się Panu i zróbmy akt skruchy.

d i ię

Ale co tam masz robić, a sam stąd wyruszę,Przyzna ę się, że wlazłem niezgrabnie w tę duszę.Tu mnie kole — ta dusza est ak skóra eża,Włożyłem ą na wywrót, kolcami do kiszek.

i d i ięAleś bo i ty ma ster, choć prosty braciszek; —Osły, powinni ciebie obrać za papieża.

Kuszenie, Pochlebstwo

Dziady, część III

Głupstwo stawią w kościele na przód, ak kolumny,A ciebie kry ą w kątku: świecznik, gwiazdę blasku!

. Tyranie i pochlebco, i podły, i dumny,Żebyś pierś ugryzł, u nóg wleczesz się po piasku.

ś i c ię

Aha! gniewasz się, pacierz przerwałeś — da ca ⁴⁹;Żebyś sam widział, ak ty śmiesznie kręcisz łapą —Istny niedźwiadek, gdy się broni od komarów! —On trzepie swo e, — no więc — dosyć uż tych swarów;Znam two ę moc i chcę się tobie wyspowiadać,Będę ci o przeszłości i przyszłości gadać. —A wiesz ty, co o tobie mówią w całym mieście? —

i d i ięA wiesz ty, co to będzie z Polską za lat dwieście? —A wiesz, dlaczego tobie przeor tak nie sprzy a? —A wiesz, w Apokalipsie co znaczy besty a? —Milczy i trzepie — oczy aż strach we mnie wlepił.Powiedz, księżuniu, czegoś do mnie się uczepił? Fałsz, Urzędnik, Ros anin,

NiemiecCo a winien, że takie mam odbierać chłosty.Czy a estem król diabłów, — wszak a diabeł prosty.Zważ, czy to prawnie sługę ukarać za pana, Pan, SługaWszakże a tu przyszedłem z rozkazu Szatana;Trudno mu się tłumaczyć, bo z nim nie brat za brat,Jestem ako Kreishauptmann⁵⁰, Gubernator, Landrat⁵¹: —Każą duszę brać w areszt, biorę, sadzę w ciemność;Zdarza się przy tym duszy aka nieprzy emność,Ale czyż z mo e winy? — am ślepe narzędzie;Tyran szelma da ukaz, pisze: «Niech tak będzie» —Czyż to mnie miło męczyć, — mnie samemu męka. —Ach —

Cierpienie, Łzy, Serce

zdyc aak to źle być czułym. — Ach, serce mi pęka.

Wierz mi: gdy pazurami grzesznika odzieram,Nieraz ogonem, ah! ah! — łzy sobie ocieram.

i d i ięA wiesz, że utro będziesz bity ako Haman? Kuszenie

. I i a i i ii i i a c i,

ci , i i i d ⁵² —

Księże, stó — słucham — gadam — stó — edną sekundę!

⁴⁹da ca (włosk.) — od początku, na nowo. [przypis redakcy ny]⁵⁰ i a a — starosta. [przypis edytorski]⁵¹ a d a — naczelnik powiatu. [przypis edytorski]⁵²I i i d (łac.) — w imię O ca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Zaklinam cię, duchu

nieczysty… — kościelna formuła egzorcyzmu. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

. Gdzie est nieszczęsny więzień, co chce zgubić duszę? —Milczysz — ci —

Gadam, gadam — muszę.

. Kogo widziałeś?

Więźnia.

. Jakiego?

Grzesznika.

. Gdzie? —

Tam, w drugim klasztorze.

. W akim?

Dominika.

Ten grzesznik uż przeklęty, prawem mnie należy.

. Kłamiesz.

On uż umarły.

. Kłamiesz.

Chory leży.

. Przekleństwoci —

Gadam, gadam, skaczę — śpiewam —

Tylko nie klnij — ak gadać? — dusisz — ledwie ziewam.

. Mów prawdę.

Grzesznik chory, lata bez pamięci

I utro rano szy ę niezawodnie skręci.

Dziady, część III

. Kłamiesz.

Poświadczy godny świadek, kmotr Belzebub.

Pyta go, męcz — niewinne duszy mo e nie gub.

. Chleb, Wino, Ciało, KrewJak ratować grzesznika?

Boda eś zdechł, klecho,

Nie powiem.

. ci —

Ratować pociechą.

. Dobrze, gada wyraźnie — czego mu potrzeba?

Mam chrypkę, nie wymówię.

. Mów!

Mó panie! królu!

Da odpocząć

. Mów, czego potrzeba —

Księżulu,

Ja tego nie wymówię.

. Mów!

He — Wina — Chleba —

. Rozumiem, Chleba Twego i Krwi Two e , Panie —Pó dę, i da mi spełnić Two e rozkazanie.

d c aA teraz zabierz z sobą twe złości i błędy,Skąd wszedłeś i ak wszedłeś, idź tam i tamtędy.

c c i Miłosierdzie, Bóg,

PrzemianaDźwigasz mię! — ktoś ty? — strzeż się, sam spadniesz w te doły.Poda e rękę — lećmy — w górę ak ptak lecę —Mile oddycham wonią — promieniami świecę.

Dziady, część III

Któż mi dał rękę? — dobrzy ludzie i anioły;Skądże litość, wam do mnie schodzić do tych dołów?Ludzie? — Ludźmi gardziłem, nie znałem aniołów.

. Piętno, Grzech, SłowoMódl się, bo strasznie Pańska dotknęła cię ręka:Usta, którymiś wieczny Ma estat obraził,Te usta zły duch słowy szkaradnymi skaził;Słowa głupstwa, na sroższa dla mądrych ust męka,Oby ci policzone były za pokutę.Obyś o nich zapomniał —

Już są tam — wykute.

. Obyś, grzeszniku, nigdy sam ich nie wyczytał,Oby cię o znaczenie ich Bóg nie zapytał —Módl się; myśl two a w brudne obleczona słowa,Jak grzeszna, z tronu swego strącona królowa,Gdy w żebracze odzieży, okryta popiołem,Odstoi czas pokuty swo e przed kościołem,Znowu na tron powróci, stró królewski wdzie eI większym niżli pierwe blaskiem za aśnie e.Usnął —

ę a Ofiara, Modlitwa, Pokora,Miłosierdzie— Twe miłosierdzie, Panie, est bez granic.

ada zyPanie, otom a sługa dawny, grzesznik stary,Sługa uż spracowany i niezgodny na nic.Ten młody, zrób go za mnie sługą Two e wiary,A a za ego winy przy mę wszystkie kary.On poprawi się eszcze, on wsławi Twe Imię.Módlmy się, Pan nasz dobry! Pan ofiarę przy mie.

d i ięi i ści , za ścia , zaczy a ś i ać i ś a ia ad ię

i a i a ę «Anioł pasterzom mówił» Ó Ó Anioł, Modlitwa, Grzech,

Sąd, Miłosierdziey i ciPokó temu domowi,Spoczynek grzesznikowi.

Sługo! sługo pokorny, cichy,Wniosłeś pokó w dom pychy.Pokó temu domowi.

a ę «Bóg nasz ucieczką»

Panie, on zgrzeszył, przeciwko Tobie zgrzeszył on bardzo.

Lecz płaczą nad nim, modlą się za nim Twoi Anieli.

Tych zdepc, o Panie, tych złam, o Panie, którzy Twe święte sądy pogardzą,

Dziady, część III

Ale tym daru , co świętych sądów Twych nie po ęli.

Mędrzec, PokoraKiedym z gwiazdą nadzieiLeciał świecąc Judei,

Hymn Narodzenia śpiewali Anieli:Mędrcy nas nie widzieli,Królowie nie słyszeli.

Pastuszkowie spostrzegliI do Betle em biegli:

Pierwsi wieczną mądrość witali,Wieczną władzę uznali:Biedni, prości i mali.

Pan, gdy ciekawość, dumę i chytrość w sercu Aniołów, sług swych, obaczył,Duchom wieczystym, Aniołom czystym, Pan nie przebaczył.Runęły z niebios, ak deszcz gwiaździsty, Aniołów tłumy,I deszczem lecą za nimi co dzień mędrców rozumy.

Ó ÓPan maluczkim ob awia,Czego wielkim odmawia.

Litość! litość! nad synem ziemi,On był między wielkiemi,Litość nad synem ziemi.

MiłośćOn sądów Twoich nie chodził badać ako ciekawy,Nie dla mądrości ludzkie on badał, ani dla sławy.

On Cię nie poznał, on Cię nie uczcił, Panie nasz wielki!On Cię nie kochał, on Cię nie wezwał, nasz Zbawicielu!

Lecz on szanował imię Na świętsze Twe Rodzicielki.On kochał naród, on kochał wiele, on kochał wielu.

Pokora, Mędrzec, Król,PychaKrzyż w złoto oprawiony

Zdobi królów korony.Na piersi mędrców błyszczy ak zorze,A w duszę wniść nie może:Oświeć, oświeć ich, Boże!

Ó ÓMy tak ludzi kochamy,Tak z nimi być żądamy

Wygnani od mędrków i króli,Prostaczek nas przytuli,Nad nim dzień, noc śpiewamy.

Dziady, część III

Ó ÓPodnieś tę głowę, a wstanie z prochu, niebios dosięże,I dobrowolnie padnie, i uczci krzyża podnóże;Wedle nie cały świat u stóp krzyża niecha polężeI niech Cię wsławi, żeś sprawiedliwy i litościwy Pan nasz, o Boże!

ÓPokó , pokó prostocie,Pokorne , ciche cnocie!

Sługo, sługo pokorny, cichy,Wniosłeś pokó w dom pychy,Pokó grzesznemu sierocie.

. y ia y a, da a i a, i a, a ia ia y z d az a ś ię z

a y, ę a i d i ię c i a c i a⁵³ Pobożność, Modlitwa,

PatriotaModlisz się eszcze dotąd! — czas spać, północ biła.

Jużem się za o czyznę mo ę pomodliła,Jak nauczono, i za o ca, i za mamę;Zmówmy eszcze i za nich⁵⁴ pacierze też same.Choć oni tak daleko, ale to są dziatki Matka, O czyznaJedne o czyzny nasze , Polski, edne matki.Litwin, co dziś tu przybył, uciekł od Moskali;Strach słyszeć, co tam oni z nimi wyrabiali.Zły car kazał ich wszystkich do ciemnicy wsadzićI ak Herod chce całe pokolenie zgładzić.Litwin ten bardzo o ca naszego zasmucił,Poszedł w pole i dotąd z przechadzki nie wrócił.Mama na mszę posłała i obchód żałobny,Bo wielu z nich umarło. — Ja pacierz osobnyZmówię za tego, co te piosenki ogłosił;

az c i ęI on także w więzieniu, ak nam gość donosił.Te piosenki⁵⁵ czytałam; niektóre są piękne —Jeszcze pó dę, przed Matką Na świętszą uklęknę,Pomodlę się za niego; kto wie, czy w te chwiliMa rodziców, żeby się za nim pomodlili.

a c i a dc ia d i ię i y ia

AniołLekko i cicho, ak lekkie sny zlećmy.

⁵³[W scenariuszu] Ewa, Marcelina — postaciom tym nadał poeta imiona i rys pobożności dwóch panienpolskich poznanych w Rzymie w r. ; Henrietty Ewy Ankwiczówny i e towarzyszki, Marceliny Łempickie .Dla Henrietty żywił on głębsze uczucie: poświęcił im wiersze , zicz a, . RodzinaAnkwiczów pochodziła z ówczesne Galic i (z Machowe koło Tarnowa), dlatego też scena IV dzie e się (nie dośćściśle) pod Lwowem. [przypis redakcy ny]

⁵⁴za ic — za ofiary procesu filareckiego. [przypis redakcy ny]⁵⁵ i i — i ten szczegół biograficzny Konrada zaczerpnął poeta z własnego życia; możemy się domyślać,

że dziewczęta rozmawia ą o pierwszym tomiku z i Mickiewicza. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Ó ÓBraciszka miłego sen rozweselmy,Sennemu pod głowę skrzydło podścielmy,Oczami, gwiazdami, twarz mu oświećmy,Śpiewa ąc i gra ąc lata my wiankiem, KwiatyNad czystym, nad cichym naszym kochankiem.Rączęta liliowe za liście splećmy,Za róże kwitnące czoła rozniećmy⁵⁶,Spod wstążek gwiaździstych włos nasz rozwiążmy.Rozpuśćmy w promienie, rozle my w wonie;Kwitnącym, pachnącym, ży ącym wiankiemKochanka naszego piersi okrążmy,Kochanka naszego otulmy skronie.Śpiewa ąc i gra ąc lata my wiankiem,Nad czystym, nad cichym naszym kochankiem.

I I Wiz a, Sen

Deszczyk tak świeży, miły, cichy ak rosa,I skąd ten deszczyk — tak czyste niebiosa,

Jasne niebiosa! —Krople zielone, kraśne — trawki, równianki⁵⁷,

Róże, lilije, wiankiObwija ą mię wkoło. — Ach, aki sen wonny,

Sen lekki, słodki, — oby był dozgonny.Różo błyszcząca, słoneczna,Lilijo przeczysta, mleczna!

Ty nie z ziemi: — tam rosłaś, nad białym obłokiem.Narcyzie, akim śnieżnym patrzysz na mnie okiem;

A te błękitne kwiaty pamiątek⁵⁸,Jak źrenice niewiniątek —

Poznałam — kwiatki mo e — sama polewałam, Matka BoskaW moim ogródku wczora nazbierałam,I uwieńczyłam Matki Boskie skronie,Tam nad łóżkiem na obrazku.Widzę — to Matka Boska — cudowny blasku!Pogląda na mnie, bierze wianek w dłonie,Poda e Jezusowi, a Jezus dziecięZ uśmiechem rzuca na mnie kwiecie —Jak wypiękniały kwiatki — ak ich wiele — krocie,

A wszystkie w przelocieSzuka ą na powietrzu siebie,

Mo e kochanki!I same plotą się w wianki.Jak tu mnie miło, ak w niebie;Jak tu mnie dobrze, mó Boże; —

Niech mię na zawsze ten wianek otoczy,Niech zasnę, umrę, patrząc w te róże,

W te białe narcyzu oczy.

Róża, ta róża ży eWstąpiła w nią dusza,Główką lekko rusza,Jaki ogień z nie bije.

⁵⁶za iści ć y za — (prowinc.) ak liście… ak róże. [przypis redakcy ny]⁵⁷ ia i — w ednym ze znaczeń prowinc: bukieciki kwiatków lub: wianki. [przypis redakcy ny]⁵⁸ ia y a i — niezapomina ki. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

To rumieniec ży ący — ak zorzy wniście⁵⁹.Śmie e się, ak na uśmiech rozwija liście,Roztula między liściem dwo e ust z koralu,Mówi, coś mówi — ak cicho, ak skromnie.Co ty, różo, szepcesz do mnie?Zbyt cicho, smutnie — czy to głos żalu?Skarżysz się, żeś wy ęta z rodzinne trawki?Nie wzięłam ciebie dla mo e zabawki,Jam tobą skronie Matki Na świętsze wieńczyła,Jam po spowiedzi wczora łzami cię poiła;

A z twoich ust koraluWylatu ą promieniemIskierka po iskierce —

Czy taka światłość est twoim pieniem?Czego chcesz, różo miła?

Ó Weź mnie na serce.

Rozwiążmy, rozplećmy anielski wianek.

Ó Odwijam me skrzydła, wyplatam czoło.

My w niebo do domu lećmy wesoło.

Ó Ja będę ą bawił, nim błyśnie ranek,Na sennym e sercu złożę me skronie:Jak święty apostoł, Pański kochanek,Na boskim Chrystusa spoczywał łonie.

. . Pokora, Modlitwa

d i ię c zyPanie! czymże a estem przed Twoim obliczem? —

Prochem i niczem;Ale gdym Tobie mo ę nicość wyspowiadał,

Ja, proch, będę z Panem gadał.

I I Wiz a, Odrodzenie przezgrób, Chrystus, Dziecko,O czyzna, Naród, Historia,Cierpienie, Śmierć

Tyran wstał — Herod! — Panie, cała Polska młodaWydana w ręce Heroda.

Co widzę — długie, białe, dróg krzyżowych biegi,Drogi długie — nie do rzeć — przez puszcze⁶⁰, przez śniegiWszystkie na północ! — tam, tam w kra daleki,

Płyną ak rzeki.Płyną: — ta droga prosto do żelazne bramy⁶¹,Tamta ak strumień wpadła pod skałę, w te amy⁶²,A tamte u ście w morzu. — Patrz! po drogach leci

⁵⁹ iści — we ście, wze ście. [przypis edytorski]⁶⁰ zcz — tu: pustynie. [przypis edytorski]⁶¹d az a y — więzienia fortecznego. [przypis redakcy ny]⁶² a y — w podziemia kopalń. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Tłum wozów — ako chmury wiatrami pędzone,Wszystkie tam w edną stronę.Ach, Panie! to nasze dzieci,Tam na północ — Panie, Panie!Takiż to los ich — wygnanie!

I dasz ich wszystkich wygubić za młodu,I pokolenie nasze zatracisz do końca? —

Patrz! — ha! — to dziecię uszło — rośnie — to obrońca!Wskrzesiciel narodu, —

Z matki obce ; krew ego dawne bohatery,A imię ego będzie czterdzieści i cztery.

Panie! czy przy ścia ego nie raczysz przyśpieszyć?Lud mó pocieszyć? —

Nie! lud wycierpi. — Widzę ten motłoch — tyrany,Zbó ce — biegą — porwali — mó Naród związanyCała Europa wlecze, nad nim się urąga —«Na trybunał!» — Tam zgra a niewinnego wciąga.Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk; sędzie —

To ego sędzie!Krzyczą: «Gal, Gal sądzić będzie»

Gal w nim winy nie znalazł i — umywa ręce,A króle krzyczą: «Potęp i wyda go męce; KrólKrew ego spadnie na nas i na syny nasze;Krzyżu syna Maryi, wypuść Barabasze:Ukrzyżu , — on cesarza koronę znieważa,Ukrzyżu , — bo powiemy, żeś ty wróg cesarza».Gal wydał — uż porwali — uż niewinne skronieZakrwawione, w szyderskie , cierniowe koronie,Podnieśli przed świat cały; — i ludy się zbiegły —Gal krzyczy: «Oto naród wolny, niepodległy!»

Ach, Panie, uż widzę krzyż — ach, ak długo, długoMusi go nosić — Panie, zlitu się nad sługą.Da mu siły, bo w drodze upadnie i skona —Krzyż ma długie, na całą Europę ramiona,Z trzech wyschłych ludów, ak z trzech twardych drzew ukuty. —Już wleką; uż mó Naród na tronie pokuty —Rzekł: «Pragnę» — Rakus⁶³ octem, Borus⁶⁴ żółcią poi,A matka Wolność u nóg zapłakana stoi. MatkaPatrz — oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył Ros aninI krew niewinną mego narodu wytoczył.Cóżeś zrobił, na głupszy, na sroższy z siepaczy!On eden poprawi się, i Bóg mu przebaczy.

Mó kochanek uż głowę kona ącą spuścił,Woła ąc: «Panie, Panie, za coś mię opuścił!»On skonał!

yc ać y a i da i ś i i a c i ś i a i c yc ać a aa aKu niebu, on ku niebu, ku niebu ulata!

I od stóp ego wionęłaBiała ak śnieg szata —

Spadła, — szeroko — cały świat się w nią obwinął.

⁶³ a — Austriak. [przypis redakcy ny]⁶⁴ — Prusak. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Mó kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.Jako trzy słońca błyszczą ego trzy źrenice,I ludom pokazu e przebitą prawicę.

Któż ten mąż? — To namiestnik na ziemskim padole.Znałem go, — był dzieckiem — znałem,Jak urósł duszą i ciałem!

On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.Mąż straszny — ma trzy oblicza,On ma trzy czoła.

Jak baldakim rozpięta księga ta emniczaNad ego głową, osłania lice.Podnóżem ego są trzy stolice.

Trzy końce świata drżą, gdy on woła;I słyszę z nieba głosy ak gromy:To namiestnik wolności na ziemi widomy! WolnośćOn to na sławie zbudu e ogromy

Swego kościoła!Nad ludy i nad króle podniesiony;

Na trzech stoi koronach, a sam bez korony:A życie ego — trud trudów,A tytuł ego — lud ludów;

Z matki obce , krew ego dawne bohatery,A imię ego czterdzieści i cztery.

Sława! sława! sława!

za y ia Zaświaty, Bóg, Duch,

O ciec, Dzieckoc id iUsnął — Wy mijmy z ciała duszę, ak dziecinęSenną z kolebki złote , i zmysłów sukienkęLekko zwleczmy; ubierzmy w światło ak utrzenkęI lećmy. Jasną duszę nieśmy w niebo trzecie,O cu naszemu złożyć na kolanach dziecię;Niech uświęci sennego o cowską pieszczotą,A przed ranną modlitwą duszę wrócim życiu,I znowu w czystych zmysłów otulim powiciu,I znowu złożym w ciało, ak w kolebkę złotą.

y ia y a ia y a aca ię a i zdyc a c ia ad

Diabeł, Kłótnia, Dusza, SenSpił się, a nie chce spać,Muszę tak długo stać,Ła daku, cicho leż!Czy go tam kole eż?

Syp mu na oczy mak.

Zasnął, wpadnę ak zwierz.

Jako na wróbla ptak.

Dziady, część III

Duszę do piekła wlec,Wężami smagać, piec.

Wąż

Wara!

Coś ty za kmotr?

Belzebub.

No, i cóż?

Zwierzyny mi nie płosz.

Ale gdy zaśnie łotr,Do mnie należy sen?

Jak u rzy noc i żar,Srogość i mnogość kar,Zlęknie się naszych scen;Przypomni utro sen,Może poprawić się,Jeszcze daleko zgon.

yci a c z y

Pozwól zabawić się —Co ty o niego drżysz,Gdy poprawi się on,Ja każę święcić sięI wezmę w ręce krzyż.

Jak zbyt nastraszysz raz,Gotów przypomnieć sen,Gotów oszukać nas,Wypuścisz ptaka z rąk.

az c

Ależ braciszek ten,Ten mó na milszy syn,Będzież on spał bez mąk?Nie chcesz? — a męczę sam.

Urzędnik, Ros anin

Dziady, część III

Łotrze, a znasz mó czyn⁶⁵?Od cara zwierzchność mam!

a d — cóż każesz Waść?

Możesz na duszę wpaść,Możesz ą w pychę wzdąć,A potem w hańbę pchnąć,Możesz w pogardzie wlecI szyderstwami siec,Ale o piekle cyt!My lećmy — fit, fit, fit.

d a

Więc a za duszę cap;Aha, ła daku, drżysz!

Tylko ą bierz do łapLekko, ak kotek mysz.

I I Pycha, Chciwość, Zazdrość,

Strach, Fałsz, Plotka,Urzędnik, Ros anin,Dworzanin, Dwór

z zPismo! — to dla mnie — reskrypt Jego Carskie Mości!Własnoręczny, — ha! ha! ha! — rubli sto tysięcy.Order! — gdzie — loka , przypnij — tu. Tytuł książęcy!A! — a! — Wielki Marszałku; a! — pękną z zazdrości:

z aca ięDo Cesarza! — przedpokó — oni wszyscy sto ą;Nienawidzą mnie wszyscy, kłania ą się, bo ą.Marszałek — a d ⁶⁶ — ledwie poznasz, w masce.

Ach, akie lube szemrania,Dokoła lube szemrania:

Senator w łasce, w łasce, w łasce, w łasce, w łasce.Ach, niech umrę, niech umrę śród tego szemrania,Jak śród nałożnic moich łaskotania!

Każdy się kłania,Jestem duszą zebrania.

Patrzą na mnie, zazdroszczą — nos w górę zadzieram:O rozkoszy! umieram, z rozkoszy umieram!

z aca ię⁶⁵Wyrazy czy , czy i , często są tu użyte w znaczeniu rosy skim, dla Litwinów tylko zrozumiałe. W Ro-

s i, ażeby nie być chłopem albo kupcem, słowem, aby mieć przywile uwalnia ący od kary knuta, trzeba we śćw służbę rządową i pozyskać tak nazwaną klasę albo czyn. Służba dzieli się na czternaście klas; potrzeba kilkalat służby dla prze ścia z edne klasy w drugą. Są przepisane czynownikom różne egzamina, podobne do for-malności zachowu ących się w hierarchii mandaryńskie w Chinach, skąd, zda e się, że ten wyraz Mogołowiedo Ros i przenieśli, a Piotr Pierwszy znaczenie tego wyrazu odgadnął i całą instytuc ą w duchu prawdziwiechińskim rozwinął. Czynownik często nie est urzędnikiem, czeka tylko urzędu i starać się oń ma prawo. Każdaklasa albo czyn odpowiada pewne randze wo skowe , i tak: doktor filozofii albo medycyny liczy się w klasieósme i ma stopień ma ora, czyli asesora kolleskiego; stopień kapitański ma e lina, czyli panna dworu ce-sarskiego; biskup lub archire est enerałem. Między czynownikami wyższymi i niższymi stosunki uległościi posłuszeństwa przestrzega ą się z równą prawie ścisłością ak w wo sku. [przypis autorski]

⁶⁶ a d (anc.) — Wielki Kontroler, kontroler państwowy, edna z na wyższych godnościw dawne rosy skie hierarchii rządowe . [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Cesarz! — Jego Imperatorska Mość — a! Cesarz wchodzi,A! — co? — nie patrzy! zmarszczył brwi — spo rzał ukosem?

Dwór, Dworzanin,Urzędnik, Ros anin, Strach,Tchórzostwo, Zemsta,Plotka, Śmiech

Ach! — Na aśnie szy Panie — ach! — nie mogę głosem —Głos mi zamarł — ach, dreszcz, pot, — ach! dreszcz ziębi, chłodzi. —Ach, Marszałek! — co? do mnie odwraca się tyłem.Tyłem, a! senatory, dworskie urzędniki!Ach, umieram, umarłem, pochowany, zgniłem,I toczą mię robaki, szyderstwa, żarciki.Ucieka ą ode mnie. Ha! ak pusto! głucho.Szambelan szelma, szelma! patrz, wyszczyrza zęby —Dbrum — ten uśmiech ak pa ąk wleciał mi do gęby.

aJaki dźwięk! — to kalambur — o brzydka mucho;

ę a aLata mi koło nosaJak osa,I epigramy, żarciki, przytyki,

Te szmery, — ach, to świerszcze wlazły mi w ucho:Mo e ucho, mo e ucho!

y z a a c cJaki szmer — kamer unkry świszczą ak puszczyki,Damy ogonem skrzeczą ak grzechotniki,Jaki okropny szmer! śmiechy! wrzaski:Senator wypadł z łaski, z łaski! z łaski, z łaski.

ada z a a zi i Zaświaty, Piekło, Dusza,

Pies, Sumienie, Grzech,Ciało

z ę id iTeraz duszę ze zmysłów wydrzem, ak z okuciaPsa złego; lecz nie całkiem, nałożym kaganiec,Na wpół zostawim w ciele, by nie tracił czucia;Drugą połowę wleczmy aż na świata kraniec,Gdzie się doczesność kończy, a wieczność zaczyna,Gdzie z sumnieniem graniczy piekielna kraina;I złe psisko uwiążem tam, na pograniczu:Tam pracu , ręko mo a, tam śwista , mó biczu.Nim trzeci kur zapie e, musim z te męczarniWrócić zmordowanego, skalanego ducha;Znowu przykuć do zmysłów ako do łańcucha,I znowu w ciele zamknąć ako w brudne psiarni.

. Salon, Warszawa

i i ic zęd i , i i ic i a , i a a i i , ia i z a c zy cy i c i a ę zy i i d z i idyc i i d c a yc a cy z a ia z y ści a zyi i a c , zy d z iac

I Zbrodnia, Cierpienie,Naród

d d aTo i u was na Litwie toż samo się dzie e?

Ach, u nas gorze eszcze, u nas krew się le e!

Dziady, część III

Krew?

Nie na polu bitwy, lecz pod ręką kata,

Nie od miecza, lecz tylko od pałki i bata.

z a ia ci zI Dworzanin, Dama

To bal był taki świetny, i wo skowych wiele?

Ja słyszałem, że było pusto ak w kościele.

Owszem, pełno —

I świetny?

O tym mówić długo.

Służono na niezgrabnie , choć z liczną usługą;Nie miałem szklanki wina, ułamku pasztetu,Tak zawalono całe wniście do bufetu.

W sali tańców zgoła nic nie ugrupowano,Jak na raucie angielskim po nogach deptano.

Bo to był tylko eden z prywatnych wieczorów.

Przepraszam, bal proszony — mam dotąd bilety.

y i i ac ⁶⁷ i az , zy cy z y a ię

Tym gorze ; pomieszano grupy, toalety,Nie można było zgoła ocenić ubiorów.

Odtąd ak Nowosilcow wy echał z Warszawy,Nikt nie umie gustownie urządzić zabawy:Nie widziałam pięknego balu ani razu.On umiał ugrupować bal na kształt obrazu;

yc ać ię y ę czyz a i ś i c

Śmie cie się, Państwo, mówcie, co się wam podoba,A była to potrzebna w Warszawie osoba.

I Naród, Patriota

⁶⁷i i ac — zaproszenia. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Cichowski uwolniony?

Ja znam Cichowskiego.

Właśnie byłem, chciałem się dowiedzieć od niego,Żeby między naszymi na Litwie rozgłosić.

My powinniśmy z sobą łączyć się i znosić;Inacze , rozdzieleni, wszyscy zginiem marnie.

ada ci z zy ic ca

A akie on okropne wytrzymał męczarnie!

z a iaI

Literat, Damad i a a

Ale przeczyta wreszcie — da że się uprosić.

Ja nie umiem na pamięć.

Zwykłeś z sobą nosić.

Masz przy sobie pod akiem — a — widzę okładki:Damy chcą słyszeć.

Damy? — a! — to literatki.

Więce wierszy ancuskich na pamięć umie ąNiźli a.

i i i c z a a i

Tylko niecha Panie się nie śmie ą.

Macie robić lekturę? — przepraszam — choć umiemPo polsku, ale polskich wierszy nie rozumiem.

d c a

Ma racy ę po części, bo nudne po trochu.

az a i a aOpiewa tysiąc wierszy o sadzeniu grochu.

d i a aCzyta że, eśli ciebie nie będziem słuchali —To patrz —

az c a d i i a aten nam gazeciarz swe rymy wypali.

Śliczna byłaby wszystkim słuchaczom przysługa.

Dziady, część III

Patrz, ak się on zaprasza, ak śmie e się, mruga;I usta uż otworzył ak zdechłą ostrygę,I oko zwrócił wielkie i słodkie ak figę.

d i i

Wychodzą —

d a aDługie wiersze, a bym piersi strudził.

d c a

Dobrze, że nie chce czytać, boby nas zanudził.

d i a c ię d y d z , d d z i, d i a

A to est rzecz okropna — słucha cie, Panowie!

d d aNiecha Pan tym Ichmościom o Cichowskim powie.

Cichowski wypuszczony?

Przesiedział lat tyle

W więzieniu —

TchórzostwoJa myśliłem, że leżał w mogile.

d i iO takich rzeczach słuchać nie bardzo bezpiecznie,A wy ść w środku powieści byłoby niegrzecznie.

yc i

Wypuszczony? — to dziwna.

Nie znaleźli winy.

Władza, Dworzanin, ZdradaKtóż tu mówi o winach; — są inne przyczyny —Kto długo był w więzieniu, widział, słyszał wiele —A rząd ma swe widoki, ma głębokie cele,Które musi ukrywać. — To est rzecz rządowa —Ta niki polityczne — myśl gabinetowa.To się tak wszędzie dzie e — są ta niki stanu —Ale Pan z Litwy, — a! a! — to est dziwno Panu.Panowie na wsi, to tak chcecie o cesarstwieWiedzieć wszystko, ak gdyby o swym gospodarstwie.

ś i c a ię Polak

Pan z Litwy, i po polsku? nie po mu ę wcale —Ja myśliłem, że w Litwie to wszystko Moskale.

Dziady, część III

O Litwie, dalibógże! mnie wiem niż o Chinach —i i coś raz pisał o Litwinach,

Ale w innych gazetach ancuskich ni słowa.

Naródd d a

Niech Pan opowie, — to rzecz ważna, narodowa.

Znałem starych Cichowskich, uczciwa rodzina;Oni są z Galicyi. Słyszałem, że synaWzięli i zamorzyli: — mó krewny daleki!Nie widziałem go dawno, — o ludzie! o wieki! NiewolaTrzy pokolenia przeszły, ak nas przemoc dręczy;Męczyła o ców naszych, — dzieci, wnuków męczy!

zy cy z i a ię i c a

Znałem go będąc dzieckiem; — był on wtenczas młody,Żywy, dowcipny, wesół i sławny z urody;

Dziecko, Młodość

Był duszą towarzystwa; gdzie się tylko z awił.Wszystkich opowiadaniem i żartami bawił;Lubił dzieci, i często brał mię na kolana,U dzieci miał on tytuł «wesołego pana».Pamiętam włosy ego, — nieraz ręce mo ePlątałem w asnych włosów kędzierzawe zwo e.Wzrok pamiętam, — musiał być wesoły, niewinny,Bo kiedy patrzył na nas, zdawał się dziecinny;I patrząc na nas, wabił nas do swe źrenicy,Patrząc nań, myśleliśmy, żeśmy rówiennicy.On wtenczas miał się żenić; — pomnę, że przynosiłDzieciom dary swe przyszłe i na ślub nas prosił.Potem długo nie przyszedł, i mówiono w domu,Że nie wiedzieć gdzie zniknął, umknął po kry omu,Szuka rząd, ale śladu dotąd nie wytropił, —Na koniec powiedziano: zabił się, utopił.Policy a dowodem stwierdziła domysły,Znaleziono płaszcz ego nad brzegami Wisły;Przyniesiono płaszcz żonie — poznała — on zginął;Trupa nie znaleziono — i tak rok przeminął.Dlaczegóż on się zabił? — pytano, badano,Żałowano, płakano; wreszcie — zapomniano.

I minęło dwa lata. Jednego wieczoraWięźniów do Belwederu wiedziono z klasztora.

Więzień

Wieczór ciemny i dżdżysty; — nie wiem, czy przypadkiem,Czy umyślnie ktoś był te procesyi świadkiem;Może eden z odważnych warszawskich młodzieńców,Którzy śledzą pobytu i nazwiska eńców:Warty stały w ulicach, głucho było w mieście —Wtem ktoś zza muru krzyknął: «Więźnie, kto esteście?»Sto ozwało się imion; — śród nich dosłyszanoJego imię, i żonie naza utrz znać dano.Pisała i latała, prosiła, błagała,Lecz prócz tego imienia — nic nie posłyszała.I znowu lat trzy przeszło bez śladu, bez wieści.Lecz nie wiedzieć kto szerzył w Warszawie powieści,

Dziady, część III

Że on ży e, że męczą, że przyznać się wzbraniaI że dotąd nie złożył żadnego wyznania;Że mu przez wiele nocy spać nie dozwolano,Że karmiono śledziami i pić nie dawano;Że po ono opijum, nasyłano strachy,Larwy; że łaskotano w podeszwy, pod pachy —Lecz wkrótce innych wzięto, o innych zaczęliMówić; żona płakała, wszyscy zapomnieli.

Aż niedawno przed domem żony w nocy dzwonią —Otworzono: Oficer i żandarm pod bronią,I więzień. — On — każą dać pióra i papieru;Podpisać, że wrócony żywy z Belwederu.Wzięli podpis, i palcem pogroziwszy: «JeśliWydasz…» — i nie skończyli; ak weszli, odeszli.To on był. — Biegę widzieć, przy aciel ostrzega:«Nie idź dzisia , bo spotkasz pod wrotami szpiega».Idę naza utrz, w progu police skie draby;Idę w tydzień, on sam mię nie przy mu e, słaby.Aż niedawno za miastem w po eździe spotkałem —Powiedziano, że to on, bo go nie poznałem.Utył, ale to była okropna otyłość: Przemiana, CierpienieWydęła go zła strawa i powietrza zgniłość;Policzki mu nabrzmiały, pożółkły i zbladły,W czole zmarszczki pół wieku, włosy wszystkie spadły.Witam, on mię nie poznał, nie chciał mówić do mnie,Mówię, kto estem, patrzy na mnie bezprzytomnie.Gdym dawne zna omości szczegóły powiadał,Wtenczas on oczy we mnie utopił i badał. OkoAch! wszystko, co przecierpiał w swych męczarniach dziennych,I wszystko, co przemyślił w swych nocach bezsennych,Wszystko poznałem w edne chwili z ego oka;Bo na tym oku była straszliwa powłoka.Źrenice miał podobne do kawałków szklanych,Które zosta ą w oknach więzień kratowanych,Których barwa est szara ak tkanka pa ęcza,A które, patrząc z boku, świecą się ak tęcza:I widać w nich rdzę krwawą, iskry, ciemne plamy,Ale ich okiem na wskroś przebić nie zdołamy:Straciły przezroczystość, lecz widać po wierzchu,Że leżały w wilgoci, w pustkach, w ziemi, w zmierzchu.W miesiąc poszedłem znowu, myśliłem, że zdołaRozpatrzyć się na świecie i pamięć przywoła.Lecz tyle tysięcy dni był pod śledztwa próbą,Tyle tysięcy nocy rozmawiał sam z sobą,Tyle lat go badały mękami tyrany,Tyle lat otaczały słuch ma ące ściany;A całą ego było obroną — milczenie,A całym ego były towarzystwem — cienie;Że uż się nie udało wesołemu miastuZgładzić w miesiąc naukę tych lat kilkunastu.Słońce zda mu się szpiegiem, dzień donosicielem,Domowi⁶⁸ ego strażą, gość nieprzy acielem.Jeśli do ego domu przy dzie kto nawiedzić,Na klamki trzask on myśli zaraz: idą śledzić;

⁶⁸d i — domownicy. [przypis edytorski]

Dziady, część III

Odwraca się i głowę na ręku opiera,Zda e się, że przytomność, moc umysłu zbiera:Ścina usta, by słowa same nie wypadły,Oczy spuszcza, by szpiegi z oczu co nie zgadły.Pytany, myśląc zawsze, że est w swym więzieniu,Ucieka w głąb poko u i tam pada w cieniu,Krzycząc zawsze dwa słowa: «Nic nie wiem, nie powiem!»I te dwa słowa — ego stały się przysłowiem;I długo przed nim płacze na kolanach żonaI dziecko, nim on bo aźń i wstręt swó pokona.

Przeszłą niewolę lubią opiewać więźniowie;Myśliłem, że on ą nam na lepie opowie,

Naród, Historia, Polak

Wyda na aw spod ziemi i spod straży zbirówDzie e swe, dzie e wszystkich Polski bohatyrów: —Bo teraz Polska ży e, kwitnie w ziemi cieniach,Je dzie e na Sybirze, w twierdzach i więzieniach.I cóż on na pytania mo e odpowiedział?Że o swoich cierpieniach sam uż nic nie wiedział,Nie pomniał. — Jego pamięć zapisana całaJak księga herkulańska pod ziemią spróchniała:Sam autor zmartwychwstały nie umie w nie czytać,Rzekł tylko: «Będą o to Pana Boga pytać,On to wszystko zapisał, wszystko mnie opowie».

d zy ci ai i cz i

Poez a, Literatd i a a

Czemu to o tym pisać nie chcecie, Panowie?

Niech to stary Niemcewicz w pamiętniki wsadzi:On tam, słyszałem, różne szpargały gromadzi.

To history a!

Straszna.

Dalbóg, wyśmienita.

Literat, Poez aTakich dzie ów słucha ą, lecz kto e przeczyta?I proszę, ak opiewać spółczesne wypadki;Zamiast mitologiji są naoczne świadki.Potem, est to wyraźny, święty przepis sztuki,Że należy poetom czekać — aż — aż —

Póki? —

Wieleż lat czekać trzeba, nim się przedmiot świeżyJak figa ucukru e, ak tytuń uleży?

Nie ma wyraźnych reguł.

Dziady, część III

Ze sto lat.

To mało!

Tysiąc, parę tysięcy —

Polak, NaródA mnie by się zdało,

Że to wcale nie szkodzi, że przedmiot est nowy,Szkoda tylko, że nie est polski, narodowy.Nasz naród się prostotą, gościnnością chlubi,Nasz naród scen okropnych, gwałtownych nie lubi; —Śpiewać, na przykład, wie skich chłopców zalecanki.Trzody, cienie — Sławianie, my lubim sielanki.

DwórSpodziewam się, że Panu przez myśl nie prze edzie,Aby napisać wierszem, że ktoś adał śledzie.Ja mówię, że poez i nie ma bez poloru,A polor być nie może tam, gdzie nie ma dworu:Dwór to sądzi o smaku, piękności i sławie;Ach, ginie Polska! dworu nie mamy w Warszawie.

Nie ma dworu! — a to mię dziwi niepomału,Przecież a estem mistrzem ceremonijału.

Szlachciccic d i za

Gdybyś Namiestnikowi wyrzekł za mną słówko,Mo a żona byłaby pierwszą poko ówką.

śAle próżno, nie dla nas wysokie urzędy!Arystokrac a tylko ma u dworu względy.

i da a y⁶⁹ z i zcza

Arystokrac a zawsze swobód est podporą,Niech państwo przykład z Wielkie Brytaniji biorą.

aczy a ię ia i ycz a i yc i Naród, Przywódca, Pozory

A łotry! — o, to kija!

O, to stryczka, haku!

Ja bym im dwór pokazał, nauczyłbym smaku.

Patrzcie, cóż my tu poczniem, patrzcie, przy aciele,Otóż to acy sto ą na narodu czele.

⁶⁹ a y — mianowany. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Powiedz racze : na wierzchu. Nasz naród ak lawa,Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;Plwa my na tę skorupę i zstąpmy do głębi.

Ogień

dc .

i i a a z d a a a d z i d a i i i ś dcz , i aię i i idać i i a i ę i d z i d a a, i yc aćzy ę cza i i a i i a z ad a i a i da i c ai , i a i a i c a ę i za a a , i a

i d d z i a a i i a i c yc Dworzanin, Urzędnik,

Fircyk, Zbrodniarzd za a aia c ⁷⁰ — przecież po obiedzie.a i c ⁷¹ nas z[a]wiodła i dziś nie przy edzie. Dama

Zresztą, ai d da ⁷², stare, albo głupie: —Gadać, i a i z ⁷³, o sprawach przy supie⁷⁴!

⁷⁵, tych patry otków nie mieć a a ,c a c a d a

i z ⁷⁶ — a gadam o stro ach, kasynie,A mo a kompanija o o cu, o synie: —«On stary, on zbyt młody, Panie Senatorze,On kozy znieść nie może, Panie Senatorze,On prosi spowiednika, on chce widzieć żonę,On…» — ai ⁷⁷ — piękny dyskurs⁷⁸ w obiady proszone.I y a d i⁷⁹ oszaleć, muszę skończyć sprawęI uciec z tego Wilna w kochaną Warszawę⁸⁰.

i ⁸¹ mnie napisał d i i ⁸²,On się beze mnie nudzi, a a z tą hołotą —

i ⁸³ —

Próżność, Służalczość,Zbrodniarzdc c

Mówiłem właśnie, Jaśnie Panie,Że ledwie rzecz zaczęta, i sprawa w tym stanie,W akim est chory, kiedy lekarz go nawiedziI zrobi a a i ⁸⁴. Mnóstwo uczniów siedzi,Tyle było śledzenia, żadnego dowodu;

⁷⁰ ia c — do diabła! co za pańszczyzna! — Tu i dale słowa i zdania ancuskie. [przypisredakcy ny]

⁷¹ a i c — księżna. Chodzi o księżnę Zubow, kochankę Nowosilcowa. Z domu Walentynowiczówna,Polka, gorszyła Wilno swym życiem rozwiązłym i uchodziła powszechnie za kochankę Nowosilcowa i Ba kowa.[przypis redakcy ny]

⁷² ai d da — co do dam. [przypis redakcy ny]⁷³i a i z — wyobraź Pan sobie. [przypis redakcy ny]⁷⁴ zy i — przy zupie. [przypis redakcy ny]⁷⁵ — przysięgam. [przypis redakcy ny]⁷⁶ a a i z — u stołu, z ich obcesową mową i tonem nieznośnym. Wyobraź Pan sobie.

[przypis redakcy ny]⁷⁷ ai — Czy a wiem! [przypis redakcy ny]⁷⁸dy — rozmowa. [przypis redakcy ny]⁷⁹I y a d i — Jest z czego. [przypis redakcy ny]⁸⁰ a za ę — rusycyzm. [przypis redakcy ny]⁸¹ i — Jaśnie Oświecony; mowa o w. ks. Konstantym. [przypis redakcy ny]⁸²d i i — abym powracał rychło. [przypis redakcy ny]⁸³ i — Nie mogę uż dłuże . [przypis redakcy ny]⁸⁴a a i (grec.) — rozpoznanie. Doktor posługu e się tu swą terminologią zawodową, medyczną. [przypis

redakcy ny]

Dziady, część III

Jeszcześmy nie trafili w samo ądro wrzodu.Cóż odkryto? wierszyki! c d a ,

, można powiedzieć, accid a a ⁸⁵;Ale osnowa spisku dotąd est ta emną,I…

z az

Ta emną? — to, widzę, Panu w oczach ciemno!I nie dziw, po obiedzie — więc, i ,di , a ⁸⁶ — dzięki za perorę!

Ta emną! sam śledziłem i ma być ta emną?I z⁸⁷, c , mówić tak przede mną?Któż kiedy widział formalnie sze śledztwa?

az c a i yWyznania dobrowolne, skargi i świadectwa,Wszystko est, i tu cały spisek świętokradzkiStoi spisany asno ak ukaz senacki⁸⁸. —Ta emną! — za te nudy, owóż co mam w zysku.

Jaśnie Panie, c z⁸⁹, któż wątpi o spisku!Właśnie mówią — że…

Zbrodniarz, Urzędnik,Chciwość, Władza,Zbrodnia, Szantaż, Dziecko

Człowiek kupca KanissynaCzeka i akiś Panu re estr⁹⁰ przypomina.

Re estr? aki tam re estr? — kto?

SługaKupiec Kanissyn,

Co mu Pan przy ść rozkazał…

Idźże precz, sukisyn!

Widzisz, że a za ęty.

Służalczośćd a

A głupie besty e!Przychodzić — Pan Senator, widzisz, kawę pije.

a c d i a

On powiada, że eśli Pan zapłatę zwleka,On zrobi proces.

⁸⁵c accid a a — to są choroby lekkie, to są… przemija ące przypadłości. [przypis redak-cy ny]

⁸⁶ i a (wł.) — panie Doktorze! do widzenia, dobranoc. [przypis redakcy ny]⁸⁷ z — pan się ośmiela. [przypis redakcy ny]⁸⁸ i i a y a a az ac i. Przysłowiem stała się w Ros i ciemność ukazów senackich. Szczególnie

ukazy sądowe, czyli wyroki, umyślnie tak bywa ą układane, aby e różnie tłumaczyć i stąd nową sprawę toczyćmożna było. Jest to interesem kancelarii senackich, ciągnących niezmierne zyski z procesów. [przypis autorski]

⁸⁹ c z — proszę wybaczyć. [przypis redakcy ny]⁹⁰ — tu: wykaz towarów pobranych na kredyt. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Napisz grzecznie, niecha czeka.

za yś a ię— ten Kanissyn — trzeba mu wziąć syna

Pod śledztwo — O , to ptaszek!

To mały chłopczyna.

Oni wszyscy mali, ale patrz w ich serce; —Na lepie ogień zgasić, dopóki w iskierce.

Ogień

Syn Kanissyna w Moskwie.

W Moskwie? — a, y z ⁹¹,

Emisary usz klubów⁹². — Czas zabieżeć temu,Wielki czas.

On podobno u kadetów służy.

U kadetów? — y z , on tam wo sko burzy.

Dzieckiem z Wilna wy echał.

c i c diai ⁹³,

Ma tu korespondentów.

d a zaa a ai ⁹⁴;

Rozumiesz! — He , dyżurny! — We dwadzieście czteryGodzin wysłać kibitkę i zabrać papiery.Zresztą o ciec lękać się nas nie ma przyczyny,Jeśli syn dobrowolnie przyzna się do winy.

Pochlebstwo, SłużalczośćWłaśnie ak miałem honor mówić Jaśnie Panu,Są tam ludzie różnego i wieku, i stanu; —To na niebezpiecznie sze est spisku symptoma,A wszystkim rusza pewna sprężyna kry oma,Którą…

z az

Kry oma?

⁹¹ y z — patrz pan. [przypis redakcy ny]⁹² i a y z — wysłannik ta nych związków politycznych. [przypis redakcy ny]⁹³ c i c diai — O! ten podpalacz. [przypis redakcy ny]⁹⁴ a a ai — To nie two a sprawa. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Mówię, ta emnie skrywana,

Odkryta dzięki przezorności Jaśnie Pana.

a d aca ięd i i

To szatan niecierpliwy, — z tym człowiekiem bieda!Mam tyle ważnych rzeczy; wymówić mi nie da.

d a a

Co Pan Senator każe z Rollisonem robić?

Jakim?

Co to na śledztwie musiano go obić.

i ⁹⁵

On zachorował.

Wieleż kijów dano?

Byłem przy śledztwie, ale tam nie rachowano —Pan Botwinko śledził go.

Pan Botwinko; cha, cha —

O! nieprędko on kończy, gdy się raz rozmacha.Ja zaręczam, że on go opatrzył nieszpetnie —a i ⁹⁶, że mu wyliczył na mnie ze trzy setnie.

za i i yi c c i a i c c , c i ,i c c a i , d d ac i ⁹⁷

Myśliłem, że w Rosyi a c aa — ten łotr ma a i ay c i i a, a, a, a, a i ⁹⁸

d a c i a, y cz a a a aPolaki nam odbiorą nasz handel skórami.

da ai di i⁹⁹ —

⁹⁵ i — A więc? [przypis redakcy ny]⁹⁶ a i — Załóżmy się. [przypis redakcy ny]⁹⁷ i c c d ac i — Trzysta kijów i ży e? Trzysta kijów! a to szelma! trzysta kijów i nie

skonał! co za grzbiet akobiński. [przypis redakcy ny]⁹⁸ a c a a i — wytrzymałość skóry przewyższa wszystko… ma skórę eszcze lepie

wygarbowaną. Nie po mu ę tego! ha!… mó przy acielu! [przypis redakcy ny]⁹⁹ da — porządny żołnierz byłby od tego skonał dziesięć razy! Co za bun-

townik! [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

dc i d i aDla Pana mam d i ¹⁰⁰ —

Chłopiec drewniany; dał mu sam Botwinko kije.Trzysta kijów dziecięciu — z ¹⁰¹ ży e!

d i a aNic nie wyznał?

Prawie nic; — zęby tylko zaciął,

Krzyczy, że nie chce skarżyć niewinnych przy aciół.Ale z tych kilku słówek odkrywa się wiele —Widać, że ci uczniowie — ego przy aciele.

¹⁰²: aki upór!

Historia, SzkołaWłaśnie powiadałem

Jaśnie Panu, że młodzież zaraża ą szałem,Ucząc ich głupstw: na przykład, starożytne dzie e!Któż nie widzi, że młodzież od tego szale e.

ai z a i i , a, a, a i iai di , i z ię d i i i ¹⁰³.

PochlebstwoI owszem, uczyć dzie ów, niech się młodzież dowie,Co robili królowie, wielcy ministrowie…

ci z y

Właśnie mówię, widzi Pan Dobrodzié ,Że est sposób wykładać dzie e i dla młodzi.Lecz po co zawsze prawić o republikanach.Zawsze o Ateńczykach, Spartanach, Rzymianach.

d d z ic a zy z , az c a

Patrz, patrz, ak za nim łazi pochlebca przeklęty,I wścibi się mu w łaskę — co to za wykręty!

dc i d aAle cóż o tym mówić, czy to teraz pora;Zważ no, czy można nudzić pana Senatora.

d a a

¹⁰⁰ d i — człowiek drewniany, niewrażliwy na ból. [przypis redakcy ny]¹⁰¹ z — czy Pan może sobie wyobrazić? [przypis redakcy ny]¹⁰²c — słusznie. [przypis redakcy ny]¹⁰³ ai z a i i — Pan nie lubisz historii? ha, ha, satyryk powiedziałby, że boisz się stać

historycznym (tzn. prze ść do historii). [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Czy Pan rozkaże wpuścić te panie — kobiety —Pan wie — co wysiada ą tu co dzień z karety —Jedna ślepa, a druga —

Zbrodniarz, Kaleka,Wdowa, MatkaŚlepa? któż to ona?

Pani Rollison

Matka tego Rollisona.

Co dzień tu są.

Odprawić było —

Z Panem Bogiem!

Odprawiamy, lecz siada i skwierczy pod progiem.Kazaliśmy brać w areszt, — ze ślepą kobiétąTrudno iść, lud się skupił, żołnierza wybito.Czy mam wpuścić?

E! rady sobie dać nie umiesz —

Wpuścić, tylko aż do pół schodów — czy rozumiesz?A potem ą sprowadzić — aż w dół — o tak tęgo;

zŻeby nas nie nudziła więce swą włóczęgą.

i a c i i dda i a iNo, czegóż stoisz, pó dźże —

¹⁰⁴.

dda i

Któż by to za nią pisał¹⁰⁵?

a i c ¹⁰⁶.

czy a

Księżna! skąd e to przyszło? na kark mi ą wpycha.c c a ¹⁰⁷ — Wpuścić ą, do licha.

c d i a y i i i

¹⁰⁴ — Ona przynosi list. [przypis redakcy ny]¹⁰⁵za i i a — pisał w e sprawie, popierał ą pisemnie. [przypis edytorski]¹⁰⁶ a i c — być może księżna. [przypis redakcy ny]¹⁰⁷ c c a — Z akimż zapałem! [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

d a a

To stara czarownica, d c i ¹⁰⁸.

Śmiech, Rozpacz, Władza,Strach, Matka, Kaleka,Urzędnik, Szantaż

z cz iWitam, witam, któraż z pań est pani Rollison?

. z acz

— Ja — mó syn! Panie Dobrodzie u…

Proszę — chwilę,

Pani masz list, a po cóż przyszło tu Pań tyle?

Nas dwie.

d i

I po cóż Panią mam tu honor witać?

Pani Rollison trudno drogi się dopytać,Nie widzi. —

Ha! nie widzi — a to wącha może?

Bo co dzień do mnie trafia.

Ja tu ą przywożę,

Ona sama i stara, i nie bardzo zdrowa.

. Na Boga…!

Cicho.

d iPani któż esteś?

Kmitowa.

Lepie siedź w domu i mie o synach staranie,Jest na nich pode rzenie.

ad c

Jak to, ak to? Panie!

a ś i ię. Matka, Wdowa, Rozpacz,

Więzień, Przemoc¹⁰⁸ d c i — matka tego hulta a. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Panie! litość — a wdowa! Panie Senatorze!Słyszałam, że zabili — czyż można, mó Boże!Mo e dziecko! — Ksiądz mówi, że on eszcze ży e;Ale go biją, Panie! któż dzieci tak bije! —Jego zbito — zlitu się — po katowsku zbito.

acz

Gdzie? kogo? — gada przecie po ludzku, kobiéto.

. Kogo? ach, dziecko mo e! Mó Panie — a wdowa —Ach, wieleż to lat, póki człek dziecko wychowa!Mó Jaś uż drugich uczył; niech Pan wszystkich spyta,Jak on uczył się dobrze. — Ja biedna kobiéta!On mnie żywił ze swego szczupłego dochodu —Ślepa, on był mnie okiem — Panie, umrę z głodu.

Kto poplótł, że go bili, nie wy dzie na sucho.Kto mówił?

. Kto mnie mówił? a mam matki ucho.

Ja ślepa; teraz w uchu cała mo a dusza,Dusza matki. — Wiedli go wczora do ratusza;Słyszałam —

Wpuszczono ą?

. Wypchnęli mię z progu

I z bramy, i z dziedzińca. Siadłam tam na rogu,Pod murem; — mury grube, — przyłożyłam ucho —Tam siedziałam od rana. — W północ, w mieście głucho,Słucham — w północ, tam z muru — nie, nie zwodzę siebie;Słyszałam go, słyszałam, ak Pan Bóg na niebie;Ja głos ego słyszałam uszami własnemi —Cichy, akby spod ziemi, ak ze środka ziemi. —I mó słuch wszedł w głąb muru, daleko, głęboko;Słyszałam, męczono go —

Jak w gorączce bredzi!

Ale tam, mo a Pani, wielu innych siedzi?

. Zbrodniarz, Zbrodnia,Cierpienie, Śmiech,Rozpacz, Serce, Urzędnik,Fircyk

Jak to? — czyż to nie był głos mo ego dziecięcia?Niema owca pozna głos swo ego agnięciaŚród na licznie sze trzody — ach, to był głos taki! —Ach, dobry Panie, żebyś słyszał raz głos taki,Ty byś uż nigdy w życiu spoko nie nie zasnął!

Syn Pani zdrów być musi, gdy tak głośno wrzasnął.

Dziady, część III

. ada a a a

Jeśli masz ludzkie serce…

i a ię d z i d a i yc ać zy ę, i a a a a a a a a

i ai , a c a c

«Don Juan» i c c d z ¹⁰⁹

z c tu także była mowa około serc¹¹⁰.

z , c ci a i ici d c ¹¹¹.

d a aŻeby a d d c ic ¹¹² ten kalambur wiedział,a i¹¹³, to uż bym dawno w radzie państwa siedział.

d a yy i da ¹¹⁴.

. Panie, nie rzuca nas

W rozpaczy, a nie puszczę —

c y a za ię

ai i d c c ¹¹⁵

ia ¹¹⁶, eśli wiem, czego chce ta ędza.

. Chcę widzieć syna.

z zyci i

Cesarz nie pozwala.

. Księdza!

. Księdza przyna mnie poszlij, syn mó prosi księdza.Może kona; — gdy ciebie płacz matki nie wzruszy,Bó się Boga, dręcz ciało, ale nie gub duszy.

¹⁰⁹ i a d z — Panie Senatorze! och! przeszkadzam Panu. Ma ą śpiewać chórz a a, a potem koncert Herza… [przypis redakcy ny]

¹¹⁰ z c a c — gra słów oparta na tym, że z po niem. znaczy serce, a anc.c (chór) wymawia się tak samo ak c — serce. [przypis redakcy ny]

¹¹¹ z d c — Przychodzi Pani w sam raz, Pani tak piękna ak serce. Chwila czułości! istnaulewa serc! [przypis redakcy ny]

¹¹² a d d c ic — wielki książę Michał Pawłowicz, na młodszy brat Aleksandra i Konstantego, nieodegrał roli historyczne . Znany racze ako hulaka. Był wtedy z gwardią na Litwie; rzeczywiście lubił kalambury.[przypis redakcy ny]

¹¹³ a i — ako żywo. [przypis redakcy ny]¹¹⁴ y i da — przy dę tam — za chwilę. [przypis redakcy ny]¹¹⁵ ai i d c c — Uczyńże e Pan łaskę! [przypis redakcy ny]¹¹⁶ ia — Niech mię diabeł porwie. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Fałszd ¹¹⁷; — kto te po mieście wszystkie plotki nosi,

Kto WaćPani powiedział, że on księdza prosi?

. az c ię a i a

Ten ksiądz poczciwy mówił; on tygodni tyleBiega, błaga, lecz nie chcą wpuścić i na chwilę.Spyta księdza, on powie…

a z c y a ię a

To on wie? — poczciwy! —No zgoda, zgoda, — dobrze, — Cesarz sprawiedliwy; ReligiaCesarz księży nie wzbrania, owszem sam posyła,Aby do moralności młodzież powróciła.Nikt ak a religiji nie ceni, nie lubi —

zdyc aAch, ach, brak moralności, to, to młodzież gubi.

i ¹¹⁸, żegnam więc Panie.

. d a y

Ach, Panienko droga!Wstaw się ty eszcze za mną, ach, na rany Boga!Mó syn mały; — rok siedzi o chlebie i wodzie,W zimnym, ciemnym więzieniu, bez odzieży, w chłodzie.

i i ¹¹⁹

a a a i ¹²⁰

Jak to, ak to? on rok siedział?Jak to, i a i z ¹²¹ — am o tym nie wiedział!

d i a aSłucha , trzeba tę sprawę na pierwe rozpatrzyć,Jeśli to prawda, uszy komisarzom natrzyć.

d iy z a i ¹²², przy dź tu o siódme godzinie.

. Nie płacz tak, pan Senator nie wie o twym synie,Jak się dowie, obaczysz, może oswobodzi.

. ad a a

Nie wie? — chce wiedzieć? o, niech mu Pan Bóg nagrodzi.Ja to zawsze mówiłam ludziom: — być nie może

¹¹⁷c d — to zabawne. [przypis redakcy ny]¹¹⁸ i — A więc. [przypis redakcy ny]¹¹⁹ i i — Czy to możliwe? [przypis redakcy ny]¹²⁰ a a a i — w zakłopotaniu. [przypis redakcy ny]¹²¹i a i z — wyobraź Pani sobie. [przypis redakcy ny]¹²² y z a i — bądź Pani spoko na. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Tak okrutny, ak mówią, on stworzenie boże,On człowiek, ego matka mlekiem wykarmiła —Ludzie śmieli się; widzisz, am prawdę mówiła.

d a aTyś nie wiedział! — te łotry wszystko tobie ta ą.Wierz mi, Panie, tyś łotrów otoczony zgra ą;Nie ich pyta , nas pyta , my wszystko powiemy,Całą prawdę —

ś i c ię

No dobrze, o tym pomówiemy,Dziś nie mam czasu, adi ¹²³. — Księżne powiedz, Pani,Że co można, to wszystko każę zrobić dla nie .

z cz idi , ada i , adi — co mogę, to zrobię.

d ię a i aWaść, księże, zostań, parę słów mam szepnąć tobie.

d a yy i da ¹²⁴.

zy cy dc cz da yc

a zi d aA szelmy, ła daki!

Łotry, stoicie przy drzwiach i porządek taki?Skórę wam zedrę, szelmy, służby was nauczę:

d d a a PodstępSłucha — ty idź za babą —

d i a aNie, Panu poruczę.

Skoro wy dzie od Księżne , da e pozwolenieWidzieć syna i prowadź aż tam — tam, w więzienie,Potem osobno zamknij, — tak, na cztery klucze.

¹²⁵ — a ła daki, służby was nauczę! Sługa, Polska, Ros a

z ca ię a zz d i

Pan kazał wpuścić —

c y c ię

Co? co? — ty śmiesz, ty! mnie gadać?Toś wyuczył się w Polsce panu odpowiadać.Stó , stó , a cię oduczę. — Wieść go do kwateryPolicme stra — sto kijów i tygodnie czteryNa chleb i wodę —

¹²³adi — żegnam. [przypis redakcy ny]¹²⁴ y i da — Za chwilę przy dę. [przypis redakcy ny]¹²⁵ — To za wiele. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Służalczość, Podstęp,Zbrodnia, MorderstwoNiech Pan Senator uważy,

Iż mimo ta emnicy i czu ności strażyO biciu Rollisona niechętne osobyWieść roznoszą, i może wyna dą sposobyOczernić przed Cesarzem nasze czyste chęci,Jeśli się temu śledztwu prędko łeb nie skręci.

Właśnie a rozmyślałem nad tym, Jaśnie Panie.Rollison od dni wielu cierpi pomieszanie;Chce sobie życie od ąć, do okien się rzuca,A okna są zamknięte…

On chory na płuca;

Nie należy w zamknionym powietrzu go morzyć;Rozkażę mu więc okna natychmiast otworzyć.Mieszka na trzecim piętrze — powietrza uży e¹²⁶…

Zbrodniarz, Urzędnik,Ros anin, Obowiązek,Służalczość, Fałsz

z a i yWpuszczać mi na kark babę, gdy a kawę piję;Nie dadzą chwili —

Właśnie mówię, Jaśnie Panie,

Że potrzeba mieć większe o zdrowiu staranie.Po obiedzie, mówiłem zawsze, niecha Pan teSprawy odłoży na czas: — a i a a ¹²⁷.

i

, c , przed wszystkim służba i porządekPotem, to owszem dobrze na słaby żołądek;To żółć porusza, a żółć ai a di i ¹²⁸.Po obiedzie, a mógłbym i d a i ¹²⁹,Kiedy tak każe służba: — a ca ¹³⁰,Wiesz co, to chwila właśnie widzieć a da ¹³¹.

d yc a c a

Jakże Pan z Rollisonem każe decydować?Jeżeli on dziś eszcze… umrze, to?…

Pochować;

I pozwalam, eżeli zechcesz, balsamować.balsam, Ba kow! — tobie by się zdało Zaręczyny, Pożądanie,

Pozyc a społeczna, Kobieta,Młodość, Starość

Trochę balsamu, bo masz takie trupie ciało,A żenisz się. Czy wiecie, on ma narzeczoną;

¹²⁶ i za y — Doktor i Pelikan doradza ą, by Roliisonowi umożliwić samobó stwo; tę samą myślpoddawał mu szatan przez usta Konrada. [przypis redakcy ny]

¹²⁷ a i a a — to podkopu e zdrowie. [przypis redakcy ny]¹²⁸ ai a di i — ułatwia trawienie. [przypis redakcy ny]¹²⁹ i d a i — przyglądać się torturowaniu. [przypis redakcy ny]¹³⁰ a ca — pijąc kawę. [przypis redakcy ny]¹³¹a da (port.) — palenie żywcem na stosie. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

z i z y d y a ię a c i a az c d z iTę panienkę, tam patrza , białą i czerwoną.Fi, pan młody, a c i i d a ¹³²,Powinien byś brać ślub twó ak Tyber a ,Nie po mu ę, ak oni mogli pannę zmusićPięknymi usteczkami słowo tak wykrztusić.

Zmusić? — a i , że a z nią za rok się rozwiodęI potem co rok będę brał żoneczki młode;Bez przymusu; dość spo rzeć na tę lub na ową:

a ¹³³ małe szlachciance być enerałową.Spyta księdza, eżeli zapłacze przy ślubie.

księdza

d ię apódź no, mó czarny cherubie!

Patrzcie, on ma ai d ¹³⁴ —Czy ty widziałeś kiedy a d a i ¹³⁵?Potrzeba go ożywić. — Masz rumu kieliszek.

. Nie piję.

No, kapłanie, pij!

. Jestem braciszek.

Braciszek czy stry aszek, skądże to WaszeciWiedzieć, co po więzieniach robią cudze dzieci?Czy to Waszeć chodziłeś z wieściami do matki?

. Ja.

d a za

Zapisz to wyznanie — a oto są świadki.

d ię aA skądżeś o tym wiedział? he? ptaszek nie lada!Spostrzegł się, że notu ą, i nie odpowiada.W akim klasztorze bractwo twe?

. U bernardynów.

¹³²a c i i d a — z cerą tak zniszczoną. [przypis redakcy ny]¹³³c a — to pięknie. [przypis redakcy ny]¹³⁴ ai d — co za mina! on ma wygląd poety. [przypis redakcy ny]¹³⁵ a d a i — spo rzenie tak głupie. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

A u dominikanów pewnie masz kuzynów?Bo u dominikanów ten Rollison siedział.No gada że, skąd ty wiesz, kto ci to powiedział?Słyszysz! — a tobie każę — nie szepc mi po cichu. Władza, Ros a, Religia,

Urzędnik, SzantażJa w imieniu Cesarza każę; słyszysz, mnichu?Mnichu! czy ty słyszałeś o ruskim batogu?

d a zaZapisz, że milczał.

d ię aWszak ty służysz Panu Bogu —

Znasz ty teologiją — słucha , teologu.Wiesz ty, że wszelka władza od Boga pochodzi,Gdy władza każe mówić, milczeć się nie godzi.

i i czyA czy wiesz, mnichu, że a mógłbym cię powiesić,I obaczym, czy przeor potrafi cię wskrzesić.

. Jeśli kto władzę cierpi, nie mów, że e słucha;Bóg czasem da e władzę w ręce złego ducha.

Jeżeli cię powieszę, a Cesarz się dowie,Żem zrobił nieformalnie, a wiesz, co on powie?«E , Senatorze, widzę, że się uż ty bisisz».A ty, mnichu, tymczasem ak wisisz, tak wisisz.Pódź no bliże , ostatni raz cię będę badał:Wyzna , kto tobie o tym biciu rozpowiadał?He? — milczysz — uż od Boga ty się nie dowiedział —Kto mówił? — co? — Bóg? — anioł? — diabeł?

. Tyś powiedział.

z y

«Tyś?» — mnie mówić: tyś? — tyś, — ha, mnich!

Kara, BógHa, kapcanie!

Mówi się Panu: Jaśnie Oświecony Panie.

d i a aNaucz go tam, ak mówić; ten mnich widzę z chlewa;Da mu tak —

az ęda ię icz

Widzisz, ośle, Senator się gniewa.

d a

Dziady, część III

Panie, odpuść mu, Panie; on nie wie, co zrobił!Ach, bracie, tą złą radą tyś sam się uż dobił.Dziś ty staniesz przed Bogiem.

Co to?

On błaznu e.

Da mu eszcze raz w papę, niech nam proroku e.

da zcz ę.

Bracie, i ty poszedłeś za ego przykładem!Policzone dni two e, pó dziesz ego śladem.

He , posłać po Botwinkę! zatrzymać tu klechę —Ja sam będę przy śledztwie, będziem mieć uciechę.Obaczym, czy on będzie milczał tak upornie.Ktoś go namówił.

Korzyść, SłużalczośćWłaśnie przedstawiam pokornie,

To est rzecz umówiona, i te wszystkie spiskiKieru e, ak wiem pewnie, Książę Czartoryski;

c y ię za z a

di , c , o Książęciu?I i ¹³⁶ —

d i ikto wie? — eh! — śledztwo lat dziesięciu,

Nim się Książę wyplącze, eśli a go splątam.

d aSkądże wiesz?

Dawno, czynnie, sprawą się zaprzątam.

I Pan mnie nie mówiłeś?

Jaśnie Pan nie słuchał;

Ja mówiłem, że ktoś to ten pożar rozdmuchał.

Ktoś! ktoś! ale czy Książę?

Mam ślad oczywisty,

Mam doniesienia, skargi i prze ęte listy.

¹³⁶ i i — Co mi Pan mówisz, mó drogi…? niemożliwe! [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Listy Księcia?

Przyna mnie est mowa o Księciu

W tych listach i o całym ego przedsięwzięciu,I wielu profesorów — a głównym ogniskiemJest Lelewel. On ta nie kieru e tym spiskiem.

d i i

Ach, gdyby aki dowód! choćby pode rzenie,Ślad dowodu, cień śladu, choćby cieniów cienie!Nieraz uż mi o uszy obiła się mowa:«To Czartoryski wyniósł tak Nowosilcowa».Obaczym teraz, kto z nas będzie mógł się chwalić,Czy ten, co umiał wynieść, czy ten, co obalić.

d aPó dź — a ¹³⁷ — a! a! to rzecz inna,Ja wraz zgadnąłem, że to sprawa nie dziecinna:Ja wraz zgadnąłem, że to est Książęcia sztuka.

a

I Pan zgadnął? — z e diabła, kto Pana oszuka.

a i

Choć a wiem o tym wszystkim, Panie Radco Stanu,Jeśli odkryć dowody udało się Panu,c z¹³⁸, da ę Panu senatorskie słowo,

Naprzód pensy ę roczną powiększę połowąI tę skargę za dziesięć lat służby policzę,Potem może starostwo, dobra kanonicze,Order — kto wie, nasz Cesarz wspaniale opłaca,Ja go sam będę prosił, — uż to mo a praca.

Mnie też to kosztowało niemało zabiegów;Ze szczupłe mo e płacy opłacałem szpiegów;A wszystko z gorliwości o dobro Cesarza.

Podstęp, Urzędniki c d ę ęc , idź zaraz, weźmij mego sekretarza.

Wziąć te wszystkie papiery i opieczętować;

d aWieczorem będziem wszystko razem trutynować¹³⁹.

d i iJa pracowałem, śledztwo prowadziłem całe,A on z tego odkrycia miałby zysk i chwałę!

¹³⁷ a — niech cię uścisnę. [przypis redakcy ny]¹³⁸ c z — proszę posłuchać. [przypis redakcy ny]¹³⁹ y ać — rozpatrywać, omawiać. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

za yś a ięd a za c

Przyaresztu Doktora razem z papierami.

d a a, y c iTo ważna sprawa, musim zatrudnić się sami.Doktor wymknął się z pewnym słówkiem nieumyślnie,Zbadałem go, a śledztwo ostatek wyciśnie.

i a , i c z ędy a a, d a a a i a ia ię id i i

Niedawno mię odpychał — ho, ho, Pelikanie!I a go zepchnę, i tak, że uż nie powstanie.

d a aZaraz wracam.

i d a

O ósme a wy eżdżam z miasta.

Ksiądz, Śmierć, Wiz aa z c a z a

Co to? na mym zegarku godzina dwunasta?

Już piąta.

Co, uż piąta? — ledwie oczom wierzę.

Mó indeks¹⁴⁰ na dwunaste , na samym numerzeStanął i na dwunaste sam indeksu nosek;Żeby choć o sekundę ruszył, choć o włosek!

. Bracie, i twó uż zegar stanął i nie ruszyDo drugiego południa. — Bracie, myśl o duszy.

Czego ty chcesz?

Proroctwo tobie akieś burczy.

Patrz, ak mu oczy błyszczą, istny wzrok aszczurczy!

. Bracie, Pan Bóg różnymi znakami ostrzega.

Ten braciszek coś bardzo wygląda na szpiega —

i a ię d z i z y, c i da y yc , zęd i , ści,za i i zy a.

Czy można?

¹⁴⁰i d — tu: wskazówka zegarka. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

. i di ¹⁴¹

. c a ,

Czekamy, posyłamy!

. ai , c a ¹⁴².

az

Wreszcie przyszłyśmy szukać.

Cóż to? — aka gala!

I tu możemy tańczyć, dość obszerna sala.

a i zy ię d a ca

a d , i a d , ai cci , a ai

a a a d a ¹⁴³

i ¹⁴⁴.

c , a d

ai c da , i a di ¹⁴⁵

da z, ¹⁴⁶.

, d i ¹⁴⁷.

zy a a a z «Don Juana» z y czy icy, czy i zęd icyi zęd icz i z a i z i y, i dyc c y ic , i a yc

a yc i i a dyc da a ś d a a czy z a z cza a a z ię

I

Patrz, patrz starego, ak się wije,Jak sapie, oby skręcił szy ę.

¹⁴¹ i di — To się nie godzi! [przypis redakcy ny]¹⁴² ai , c a — Naprawdę, to nieszczęście. [przypis redakcy ny]¹⁴³ a d a — Przepraszam, stokrotnie przepraszam, byłem bardzo za ęty. Co widzę, menuet?

Doskonale ugrupowany! To mi przypomniało dni mo e młodości! [przypis redakcy ny]¹⁴⁴ i — To tylko niespodzianka. [przypis redakcy ny]¹⁴⁵ c di — Czy to Pani, mo e bóstwo! Jakże lubię ten taniec, niespodzianka? Ach! bogowie!

[przypis redakcy ny]¹⁴⁶ da z, — Pan zatańczy, spodziewam się. [przypis redakcy ny]¹⁴⁷ , d i — Oczywiście, na lepie ak potrafię. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

d a aJak ślicznie, lekko tańczysz Pan!

a ęI c a da i a ¹⁴⁸.

Zbrodniarz, Taniec, ZabawaPatrz, ak on łasi się i liże,Wczora mordował, tańczy dziś;Patrz, patrz, ak on oczyma strzyże,Skacze ak w klatce ryś.

Wczora mordował i katował,I tyle krwi niewinne wylał;Patrz, dzisia on pazury schowałI będzie się przymilał.

d i i a¹⁴⁹

Tańczy Senator, czy widzicie,E , Sowietniku, pódźmy w tan.

Urzędnik, Ros anin, Pycha,Pozyc a społeczna, Taniec

Uważa , czy to przyzwoicie,Byś ze mną tańczył Pan.

Ale tu zna dziem kilka dam.

A nie o to idzie rzecz;Ja sobie wolę tańczyć samNiż z tobą — pódźże precz.

Skądże to?

Jestem sowietnikiem.

Ja estem oficerski syn.

Mó Panie, a nie tańczę z nikim,Kto ma tak niski czyn.

d i a

¹⁴⁸I c a da i a — On pęknie za chwilę. [przypis redakcy ny]¹⁴⁹ i a d i i a . Kolleski regestrator est to eden z na niższych czynów. Sowietników,

czyli radców, różne są rodza e i gatunki, ako to: radcy honorowi, kollescy, ta ni, rzeczywiści. — Pewny dow-cipny Ros anin mawiał, iż Rzeczywisty Ta ny Radca est tro akim kłamstwem; bo nie radzi, nie wie o żadneta emnicy i często est na niedorzecznie szym stworzeniem. Mówiono raz o akimś czynowniku i nazywano godobrym człowiekiem. «Nazwij racze dobrym chłopcem», odezwał się ów żartowniś. «Jak czynownik może byćczłowiekiem, póki est tylko regestratorem? W Ros i, ażeby być człowiekiem, trzeba być przyna mnie radcąstanu». [przypis autorski]

Dziady, część III

Pódź, Pułkowniku, pódźże w taniec,Widzisz, że tańczy sam Senator.

Jaki tam gadał oszarpaniec?

az c a a

Kolleski Regestrator!

Ta szu a¹⁵⁰, istne akubiny!

d a a

Jak ślicznie, lekko tańczysz Pan.

z i

Jak tu pomieszały się czyny!

I c a da i a

Pochlebstwoc

a , c ¹⁵¹

Jaka to świetność, przepych aki!

c

Ach, łotry, szelmy, ach, ła daki!Żeby ich piorun trzasł.

Dwór, Grzech, Pożądanie,Żona, Córka, Cnota,Obycza e

a cz c, d GubernatoroweChcę zrobić zna omość Starosty,On piękną żonę, córkę ma;Ale zazdrosny —

i c za a

To człek prosty;Niech Pan to na nas zda.

dc i d a yA żona Pańska?

W domu siedzi.

¹⁵⁰ a z a — w staropolszczyźnie rzeczownik zbiorowy: motłoch. [przypis redakcy ny]¹⁵¹ a , c — Ach, co za piękność, co za wdzięk. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

A córki?

Jedną tylko mam.

I córka balu nie odwiedzi?

Nie!

Pan tu sam?

Ja sam.

I żona nie zna Senatora?

Dla siebie tylko żonę mam.

Chciałam wziąć córkę Pańską wczora.

Usłużność Pani znam.

Tu w menuecie para zbywa,Senator potrzebu e dam.

Mo a córka w parach nie bywa,Je parę zna dę sam.

Mówiono, że tańczy i grywa,Senator chciał zaprosić sam.

Widzę, że pan Senator wzywaNa raz po kilka dam.

Zabawa, Zbrodniac

Jaka muzyka, aki śpiew.Jak pięknie meblowany dom.

c

Te szelmy z rana piją krew,A po obiedzie rom.

az c a a

Dziady, część III

Drze ich, to prawda, lecz zaprasza,Takiemu dać się drzeć nie żal.

Po turmach¹⁵² siedzi młodzież nasza,Nam każą iść na bal¹⁵³.

d a

Nie dziw, że nas tu przeklina ą,Wszak to uż mija wiek,

Ros anin

Jak z Moskwy w Polskę nasyła ąSamych ła daków stek.

Urzędnik, Dworzanin,Pożądanie, Grzech,Obycza e

d c aPatrz, ak się Ba kow, Ba kow rucha,

Co to za mina, co za ruch!Skacze ak po śmieciach ropucha,

Patrz, patrz, ak nadął brzuch.Wyszczerzył zęby, nazbyt łyknął,

Patrz, ak otwiera gębę on,Słucha , ach, słucha , Ba kow ryknął.

a cid a a

a , c a ¹⁵⁴!

ś i a i ś a a¹⁵⁵

,i a

i i ¹⁵⁶, etc. etc.

a , c a

i

ai c i

¹⁵² a (z niem.) — wieża, tu w znaczeniu: więzienie. [przypis redakcy ny]¹⁵³ a a iść a a . Zaproszenie urzędowe na bal est w Ros i rozkazem; szczególnie eśli bal da e się

z okoliczności urodzin, imienin, zaślubin itd. cesarza lub osób familii panu ące , albo też akiego wielkiegourzędnika. W takich razach osoba pode rzana lub źle widziana od rządu, nie idąc na bal, naraża się na niemałeniebezpieczeństwo. Były przykłady w Ros i, że rodzina osób uwięzionych i wskazanych na szubienicę zna dowałasię na balach u dworu. W Litwie Dybicz ciągnąc przeciwko Polakom, a Chrapowicki więżąc i tępiąc powstańców,zapraszali publiczność polską na bale i uroczystości zwycięskie. Takowe bale opisu ą się potem w gazetach akodobrowolne wynurzenia się nieograniczone miłości poddanych ku na lepszemu i na łaskawszemu z monarchów.[przypis autorski]

¹⁵⁴ a , c a — Panie Generale, co za piosenka! [przypis redakcy ny]¹⁵⁵ a — Piotr Jan Béranger (–), postępowy poeta ancuski, na bardzie wówczas popularny

autor piosenek, w tym wielu satyrycznych, zwróconych przeciwko panu ącym i wyższe hierachii rządowe .[przypis redakcy ny]

¹⁵⁶ i — Co za zaszczyt, co za szczęście! Ach, Panie Senatorze, estem Pańskimuniżonym sługą. — Jest to reen satyryczne piosenki Bérangera a . Je treścią zachwyty głupiegomęża, zadowolonego, że senator nadskaku e ego żonie, a emu okazu e łaskawość. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Óś i c ię

c ai d ,a i i ai a

a i a

ai acad ici ¹⁵⁷.

c , az c ięSenator dziś będzie rogal.

c , az c a z cz a aa, a, c i ai i ¹⁵⁸.

Dwór, Grzech, Obycza e,Matka, Córkaa cz c, d a i

Nazbyt ohydni, nazbyt starzy.

z a y

Jeśli ci zbrzydnął, to go rzuć.

z a y

Jak mo e córeczce do twarzy.

Jak od nich rumem czuć.

d c i c

Tylko, Zosieńku, podnieś wzrok.Może Senator cię obaczy.

Jeżeli o mnie się zahaczy,Dam ręko eścią

i c za a a— w bok

c

Ach, aka świetność, przepych aki!, a , c

Ach, szelmy, łotry, ach, ła daki!Żeby ich piorun trzasł.

¹⁵⁷ a , c acad ici — Panie Generale, czy to Pańskie słowa? — Tak est. — Winszu ę ichPanu. — Te kuplety są naprawdę bardzo ucieszne, co za ton satyryczny i zabawny! — Za pański niezrównanytalent zrobiłbym Pana członkiem akademii. [przypis redakcy ny]

¹⁵⁸ a, a, c i ai i — No, no, uż a ci przyprawię rogi. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

I I Polak, Ros anin,

Sprawiedliwość, Zemsta,Kara, Zbrodniarz,Urzędnik, Ros a, O czyzna

d a, az c a a aChcę mu scyzoryk mó w brzuch wsadzićLub zamalować w pysk.

Cóż stąd, ednego łotra zgładzićLub obić, co za zysk?Oni wyszuka ą przyczyny,By uniwersytety znieść,Krzyknąć, że ucznie akubiny,I waszą młodzież z eść.

Lecz on zapłaci za męczarnie,Za tyle krwi i łez.

Cesarz ma u nas liczne psiarnie,Cóż, że ten zdechnie pies.

Pies

Nóż świerzbi w ręku, pozwól ubić.

Ostrzegam eszcze raz!

Pozwól przyna mnie go wyczubić.

A zgubić wszystkich was.

Ach, szelmy, łotry, ach, zbrodniarze!

Muszę ciebie wywieść za próg.

Czyż go to za nas nikt nie skarze?

Nikt się nie pomści?

dc d z i.

— Bóg!

a zy a ię z i ia i a a i a d a

Co to est? — co to?

Jaka muzyka ponura!

a z c a

Jak ciemno, patrz no, aka zebrała się chmura.

Dziady, część III

za y a yc ać z da a z

Cóż to? Czemu nie gra ą?

Zmylili się.

Pałki!

Bo to miano grać różne z opery kawałki,Oni nie zrozumieli, i stąd zamieszanie.

No, no, no — a a z d c¹⁵⁹ — no, panowie — panie.

yc ać zy i i za d z ia i Rozpacz, Zbrodnia,Zbrodniarz, Szaleństwo

za d z ia i, yPuszcza mię! Puszcza .

Ślepa!

Sługay

Widzi — patrz, ak sadziPo schodach, zatrzyma cie!

Kto e co poradzi!

Ja go zna dę tu, tego pijaka, tyrana!

c c za zy ać a a a d z ic

A! patrz, ak obaliła — a! a! opętana.

ci a Matka, Syn, Krew

Gdzie ty! — zna dę cię, mozgi¹⁶⁰ na bruku rozbiję —Jak mó syn! Ha, tyranie! syn mó , syn nie ży e!Wyrzucili go oknem — czy ty masz sumnienie?Syna mego tam z góry, na bruk, na kamienie.Ha, ty pijaku stary, zbryzgany krwią tyluNiewiniątek, pódź! — gdzie ty, gdzie ty, krokodylu?Ja ciebie tu rozedrę, ak mó Jaś, na sztuki. —Syn! wyrzucili z okna, z klasztoru, na bruki.Me dziecię, mó edynak! mó o ciec-żywiciel —A ten ży e, i Pan Bóg est, i est Zbawiciel!

. Nie bluźń, kobieto; syn twó zraniony, lecz ży e.

¹⁵⁹a a z d c — uporządku Pan. [przypis redakcy ny]¹⁶⁰ z i — mózg; używanie tego wyrazu w l. mn. w znaczeniu l. po . est prowinc onalizmem. [przypis

redakcy ny]

Dziady, część III

Krew, Kaleka, ZbrodniarzŻy e? syn ży e? czy e to są słowa, czy e?Czy to prawda, mó księże? — Ja zaraz pobiegłam —«Spadł» krzyczą, — biegę — wzięli — i zwłok nie dostrzegłam:Zwłok mego edynaka. — Ja biedna sierota!Zwłok syna nie widziałam. Widzisz — ta ślepota!Lecz krew na bruku czułam — przez Boga żywegoTu czu ę — krew tę samą, tu krew syna mego,Tu est ktoś krwią zbryzgany — tu, tu est kat ego!

I i d a a a y a ię a i i ada z d a azi ię i dc i d i z a yc ać d z i i Kara, Bóg, Cud

z ę i i

Słowo stało się ciałem! — To tu!

Tu! Tu!

. Nie tu.

a z c

Jak blisko — w sam róg domu uniwersytetu.

dc i d a

Okna Doktora!

ÓSłyszysz w domu krzyk kobiéty?

ś i c ię

Cha — cha — cha — diabli wzięli.

i a i a z i za y

Nasz Doktor?

PieniądzZabity

Od piorunu. Fenomen ten godzien rozbiorów:Około domu stało dziesięć konduktorów¹⁶¹,A piorun go w ostatnim poko u wytropił,Nic nie zepsuł i tylko ruble srebrne stopił,Srebro leżało w biurku, tuż u głów Doktora,I zapewne służyło dziś za konduktora.

Ruble rosy skie, widzę, bardzo niebezpieczne.

d a

Panie zmieszały taniec — ak Panie niegrzeczne.

¹⁶¹ d — piorunochron. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

i c, a a i iWynieście ą, wynieście — pomóc te kobiecie.Wynieście ą.

. Do syna?

Wynieście, gdzie chcecie.

. Syn e eszcze nie umarł, on eszcze oddycha,Pozwól mnie iść do niego.

Idź, gdzie chcesz, do licha!

d i i Sprawiedliwość, Strach,ZbrodniaDoktor zabity, ach! ach! ach! c i c c a ¹⁶²

Ten ksiądz mu przepowiedział — ah! ah! ah! c dia ¹⁶³

d a iiNo i cóż w tym strasznego? — wiosną idą chmury,Z chmury piorun wypada: — taki bieg natury.

d ę a

Już gada cie, co chcecie, a strach zawsze strachem.Ja nie chcę dłuże z wami być pod ednym dachem;

Obcy, Żyd

Mówiłam: mężu, nie leź do tych spraw dziecinnych —Pókiś knutował Żydów, chociaż i niewinnych,Milczałam — ale dzieci; — a widzisz Doktora?

Głupia esteś.

Do domu wracam, estem chora.

yc ać z z zy cy ci a a z d a, a a a aa , i a , ia z c za ci a cy i

Przeklęty Doktor! ży ąc nudził mię do mdłości,A ak zdechł, patrza , eszcze rozpędza mi gości.

d i a ay z, ak ten ksiądz patrzy — y z, i a a d¹⁶⁴;

To est dziwny przypadek, i i a a d¹⁶⁵.Powiedz no, mó księżuniu, czy znasz akie czary,Skąd przewidziałeś piorun? — może boskie kary?

i i czy

¹⁶²c i c c a — to nie do po ęcia! [przypis redakcy ny]¹⁶³c dia — to sprawa diabelska! [przypis redakcy ny]¹⁶⁴ y z y z, i a a d — Patrz no… patrz, aki błędny wzrok. [przypis redakcy ny]¹⁶⁵ i i a a d — szczególny przypadek. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Prawdę mówiąc, ten Doktor troszeczkę przewinił,Prawdę mówiąc, ten Doktor nad powinność czynił.

a ai di ¹⁶⁶ — kto wie, są przestrogi —Mó Boże, czemu proste nie trzymać się drogi!No i cóż, księże? — milczy!… milczy i zwiesił nos.Ale go puszczę wolno: — di ai i d c ¹⁶⁷!…

za yś a ię Sprawiedliwość, Kara

Cha! cha! cha! eśli śledztwo est niebezpieczeństwem,Toć by nas przecie piorun zaszczycił pierwszeństwem.

. Opowiem wam dwie dawne, ale pełne treści…

ci a y

O piorunie? — Doktorze? — mów!

. — dwie przypowieści.

Onego czasu w upał przyszli ludzie różniZasnąć pod cieniem muru; byli to podróżni.Między nimi był zbó ca, a gdy inni spali,Anioł Pański zbudził go: «Wstań, bo mur się wali».On zbó ca był ze wszystkich innych na złośliwszy:Wstał, a mur inne pobił. On ręce złożywszyBogu dziękował, że mu ocalono zdrowie.A Pański anioł stanął przed nim i tak powie:«Ty na więce zgrzeszyłeś! kary nie wyminiesz,Lecz ostatni na głośnie , na haniebnie zginiesz».

A druga powieść taka. — Za czasu dawnego,Pewny wódz rzymski pobił króla potężnego;I kazał na śmierć zabić wszystkie niewolniki,Wszystkie rotmistrze pułków i wszystkie setniki.Ale króla samego przy życiu zostawił,Tudzież starosty, tudzież pułkowniki zbawił. —I mówili do siebie głupi więźnie owi:«Będziem żyć, podzięku my za życie wodzowi».Aż eden żołnierz rzymski, co im posługował,Rzekł im: «Zaprawdę wódz was przy życiu zachował;Bo was przyku e przy swym tryumfalnym wozieI będzie oprowadzał po całym obozie,I do miasta powiedzie; bo wy z tych esteście,Których wodzą po Rzymie, onym sławnym mieście,Aby lud rzymski krzyknął: Patrzcie, co wódz zrobił,On takie króle, takie pułkowniki pobił.Potem, gdy was w łańcuchach złotych oprowadzi,Odda was w ręce kata, a kat was osadziNa głębokie, podziemne i ciemne wygnanie,Kędy będzie płacz wieczny i zębów zgrzytanie».Tak mówił żołnierz rzymski; — do żołnierza tegoKról gromiąc rzekł: «Twe słowa są słowa głupiego,Czyś ty kiedy na ucztach z twoim wodzem siedział,

¹⁶⁶ a ai di — Wiele dałoby się powiedzieć. [przypis redakcy ny]¹⁶⁷ di ai i d c — gadano by za wiele. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

Ażebyś ego rady, ego myśli wiedział?»Zgromiwszy, pił i śmiał się z swymi współwięźniami,Ze swymi hetmanami i pułkownikami.

z y

I a a ca a ¹⁶⁸… Księże, gdzie chcesz, rusza sobie.Jeśli cię eszcze złowię, tak skórę oskrobię,Że cię potem nie pozna twa matka rodzonaI będziesz mi wyglądał ak syn Rollisona.

a dc i d ic z i a i i i d z i i y aada, y, a y a ś d d c i zy, za zy ię a zy

ię i a zy a d

Dziwna rzecz, nie widziałem nigdy te postaci,A znam go, ak ednego z mych rodzonych braci.Czy to we śnie! — tak, we śnie, teraz przypomniałem,Taż sama twarz, te oczy, we śnie go widziałem.On to, zdało się, że mię wyrywał z otchłani.

d ię aMó księże, choć esteśmy mało sobie znani,Przyna mnie ksiądz mię nie znasz: przy mij dziękczynienieZa łaskę, którą tylko zna mo e sumienie.Drodzy są i widziani we śnie przy aciele,Gdy prawdziwych na awie widzim tak niewiele.Weź, proszę, ten pierścionek, przeda ; da połowęUbogim, drugą na mszę za dusze czyscowe;Wiem, co cierpią, eżeli czyściec est niewolą;Mnie, kto wie, czy uż kiedy słuchać mszy pozwolą. Wiz a

. Pozwolą — Za pierścionek a ci dam przestrogę.Ty po edziesz w daleką, niezna omą drogę;Będziesz w wielkich, bogatych i rozumnych tłumie,Szuka męża, co więce niźli oni umie;Poznasz, bo cię powita pierwszy w Imię Boże.Słucha , co powie…

a c ię

Cóż to? tyżeś?… czy być może?Stó na chwilę… dla Boga…

. Bywa zdrów! nie mogę.

Jedno słowo…

Nie wolno! każdy w swo ę drogę. —

¹⁶⁸I a a ca a — On bredzi. [przypis redakcy ny]

Dziady, część III

. Óda idać a icę ę a z ś a z i i a a i

Już idą w cerkiew gromadyI wkrótce zaczną się Dziady,Iść nam pora, uż noc głucha.

DuchJa tam nie pó dę, guślarzu,Ja chcę zostać na smętarzu,Chcę ednego widzieć ducha:Tego, co przed laty wieluZ awił się po mym weselu,Co pośród duchów gromadyStanął nagle krwawy, blady,I mnie dzikim okiem łowił,I ani słowa nie mówił.

On żył może, gdym go badał,Dlatego nie odpowiadał.Bo na duchów zgromadzenie,W ta emniczą noc na Dziady,Można wzywać żywych cienie.Ciała będą u biesiadyAlbo u gry, albo w bo u,I zostaną tam w poko u;Dusza zwana po imieniuOb awia się w lekkim cieniu;Lecz póki ży e, ust nie ma,Stoi biała, głucha, niema.

Cóż znaczyła w piersiach rana?

Widać, że w duszę zadana.

Ja tu sama zgubię drogę.

Ja tu z tobą zostać mogę.Tam beze mnie zrobią czary,Jest tam inny guślarz stary. —Czy słyszysz te śpiewy w dali?Już się tam ludzie zebrali.Pierwszą klątwę uż zaklęli,Klątwę wianka i kądzieli,Wezwali powietrznych duchów.Widzisz tych świateł tysiące,Jakby gwiazdy spada ące?Ten ognistych ciąg łańcuchów?To powietrznych ro e duchów.Patrz, uż nad kaplicą świecąPod czarnym niebios obszarem,Jak gołębie, kiedy lecą

Dziady, część III

W nocy nad miasta pożarem,Gdy białymi skrzydeł puchyOdbija ąc żar ogniska,Ptastwo ak stado gwiazd błyska.

On nie będzie z tymi duchy!

Cmentarz, Gotycyzm, TrupWidzisz, blask z kaplicy bucha,Teraz klęli ognia władzą;Ciała w nocy złego duchaZ pustyń, z mogił wyprowadzą.Tędy będą ciągnąć duchy.Poznasz go, eśli pamiętasz,Ukry się ze mną w dąb suchy,W ten dąb suchy i wygniły,Tu się niegdyś wróżki kryły.Już rusza się cały smętarz,Rozwiera ą się mogiły,Wybuchnął płomyk niebieski;Podskaku ą w górę deski,Wysuwa ą potępieńceBlade głowy, długie ręce;Widzisz oczy ak zarzewie,Schowa oczy, skry się w drzewie.Upiór z dala wzrokiem piecze,Lecz guślarza nie urzecze.Ha!

Co widzisz?

Upiór, Zbrodniarz,Chciwość, KaraTrup to świeży!

W nie zgniłe eszcze odzieży.Dymem siarki trąci wkoło,Czarne ma ak węgiel czoło.Zamiast oczu — w amach czaszkiŻarzą się dwie złote blaszki,A w środku każdego kółkaSiedzi diablik, ak w źrenicy,I wywraca wciąż koziołka,Miga lotem błyskawicy.

Trup tu bieży, zębem zgrzyta,Z ręki przelewa do ręki,Jak gdyby z sita do sita,Wrzące srebro — słyszysz ęki?

Gdzie kościół? — gdzie kościół — gdzie Boga lud chwali?

Gdzie kościół, ach, pokaż, człowiecze.Ach, widzisz, ak we łbie ten dukat mię pali,

Jak srebro stopione dłoń piecze.Ach, wyle , człowieku, dla biedne sieroty,

Dla więźnia akiego, dla wdowy,

Dziady, część III

Ach, wyle mi z ręki żar srebrny i złoty,I dukat ten wyłup mi z głowy.

Ty nie chcesz! ha, kruszec przelewać a muszęAż kiedyś ten dzieci pożerca

Wyzionie łakomą, bezdenną swą duszę,Ten kruszec mu wle ę do serca.

A potem przez oczy, przez uszy wyle ęI znowu tym wle ę korytem,

I będę tym trupem obracać ak sitem,Nale ę, wyle ę, przesie ę!

Ach, kiedyż przez niego ten kruszec przesie ę!Ach, czekać tak długo! — gore ę! gore ę!

ci a

Ha!

Co widzisz?

Upiór, Zbrodniarz,Pożądanie, KaraHa, ak blisko!

Drugi wylazł, ku nam bieży,Jakie obrzydłe trupisko!Blade, tłuste, trup to świeży,I stró świeży ma na ciele,Ubrany ak na wesele;I gad niedawno go toczy,Ledwie mu wpół wygryzł oczy.

Od kaplicy w stronę skoczył,Czart go uwiódł, czart zamroczył,Nie puści go do kaplicy.Czart przybrał postać dziewicy;I na trupa rączką kiwa,Okiem mruga, śmiechem wzywa;Skacze ku nie trup zwiedziony,Z grobu na grób, ak szalony.I rękami, i nogamiWije, ak wiatrak skrzydłami —Już pada do e uścisków;Wtem spod nóg ego wytryska PiesDziesięć długich, czarnych pysków;Wyskaku ą czarne psiska,Od nóg lube go porwałyI targa ą na kawały,Członki krwawym pyskiem trzęsą,Po polu roznoszą mięso.

Psy zniknęły. — Nowe dziwo,Każda część trupa est żywą:Wszystkie ak oddzielne trupyBiegą zebrać się do kupy.Głowa skacze ak ropuchaI nozdrzami ogień bucha;Czołga ą się piersi trupaJak wielka żółwia skorupa —

Dziady, część III

Już zrosła się głowa z ciałem,Jak krokodyl bieży cwałem.Oderwane ręki palce WążDrżą, wiją się ak padalce;Dłoń za piasek chwyta, grzebie,I ciągnie rękę do siebie,I nogi się przyczołgały,I znowu trup wsta e cały.Znowu wabi ulubiona,Znowu pada w e ramiona,Znowu go porwały czarty,I znowu w sztuki rozdarty —Ha! niech go więce nie widzę!

Tak się boisz?

Tak się brzydzę!

Żółwie, padalce, ropuchy:W ednym trupie tyle gadów!

On nie będzie z tymi duchy!

WierzeniaWkrótce, wkrótce koniec Dziadów.Słyszysz — trzeci kur uż pie e;Tam śpiewa ą o ców dzie e,I rozchodzą się gromady.

I nie przyszedł on na Dziady!

CzaryJeśli duch ten eszcze w ciele,

Wymów teraz ego imię,Ja na czarodzie skie ziele

W ta emniczym zaklnę rymie;I duch ciało swe zostawi,

I przed tobą się ob awi.

Wymówiłam —

On nie słucha —

Ja zakląłem.

Nie ma ducha!

O kobieto! twó kochanekAlbo zmienił o ców wiarę,Albo zmienił imię stare.Widzisz, uż zbliża się ranek,Gusła nasze moc straciły,

Dziady, część III

Nie pokaże się twó miły.

yc z d z aCóż to? cóż to! — patrz: z zachodu,Tam od Giedymina grodu,Śród gęstych kłębów zamieciKilkadziesiąt wozów leci,Wszystkie lecą ku północy,Lecą ile w koniach mocy.Widzisz, eden tam na przedzie.W czarnym stro u —

On!

Tu edzie.

I znowu nazad zawrócił,I tylko raz okiem rzucił,Ach, raz tylko, — akie oko!

Cierpienie, PatriotaPierś miał zbroczoną posoką,Bo w te piersi est ran wiele:Straszne cierpi on katusze,Tysiąc mieczów miał on w ciele,A wszystkie przeszły — aż w duszę.Śmierć go chyba z ran uleczy.

Któż weń wraził tyle mieczy?

Narodu nieprzy aciele.

Piętno, GrzechJedną ranę miał na czole,Jedną tylko i niewielką,Zda się być czarną kropelką.

Ta na większe sprawia bole;Jam ą widział, am ą zbadał;Tę ranę sam sobie zadał,Śmierć z nie uleczyć nie może.

Ach, ulecz go, wielki Boże!

Dziady, część III

Ten utwór nie est ob ęty ma ątkowym prawem autorskim i zna du e się w domenie publiczne , co oznacza żemożesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony est dodatkowymimateriałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlega ą prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiałyudostępnione są na licenc i Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach . PL.

Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziady-dziady-poema-dziady-czesc-iiiTekst opracowany na podstawie: Adam Mickiewicz, Dziady cz. -, wyd. Czytelnik, Warszawa Wydawca: Fundac a Nowoczesna PolskaPublikac a zrealizowana w ramach pro ektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukc a cyowawykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.Opracowanie redakcy ne i przypisy: Aleksandra Sekuła, Olga Sutkowska, Stanisław Pigoń.Okładka na podstawie: Luigi Crespo Photography@Flickr, CC BY .

zy yWolne Lektury to pro ekt fundac i Nowoczesna Polska – organizac i pożytku publicznego działa ące na rzeczwolności korzystania z dóbr kultury.Co roku do domeny publiczne przechodzi twórczość kole nych autorów. Dzięki Two emu wsparciu będziemye mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.a z c

Przekaż % podatku na rozwó Wolnych Lektur: Fundac a Nowoczesna Polska, KRS .Pomóż uwolnić konkretną książkę, wspiera ąc zbiórkę na stronie wolnelektury.pl.Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundac i.

Dziady, część III