9
Numer 61, wrzesień-grudzień 2016 www.sma.pl BIULETYN PROWINCJI POLSKIEJ, STOWARZYSZENIE MISJI AFRYKAŃSKICH ’Misi Sangai! Niespodzianki misyjnej podróży Historia togijskiego powrotu „Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest twoje”. LISTY MISJONARZY AKTUALNOŚCI KARTKA Z KALENDARZA Kamienie wybrukują drogę Moja droga do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich! „Zejdźcie z kanapy, załóżcie buty i w drogę”. „Jeśli nie dasz z siebie tego...” Dawać siebie Bogu i szukać Boga Zostawić ślad Budowa Centrum Misji Afrykańskich Biblioteka SMA Święcenia Kapłańskie 2016 Papieskie intencje misyjne Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego zostawiłem za sobą brukowaną drogę.

Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

  • Upload
    dangtu

  • View
    228

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

Numer 61, wrzesień-grudzień 2016

www.sma.pl

B I U L E T Y N P R O W I N C J I P O L S K I E J , S T O W A R Z Y S Z E N I E M I S J I A F R Y K A Ń S K I C H

• ’Misi Sangai!• Niespodzianki misyjnej podróży• Historia togijskiego powrotu• „Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro

niepewne... Tylko dziś jest twoje”.

LISTY MISJONARZY AKTUALNOŚCI KARTKA Z KALENDARZA

• Kamienie wybrukują drogę• Moja droga do Stowarzyszenia Misji

Afrykańskich!• „Zejdźcie z kanapy, załóżcie buty

i w drogę”.• „Jeśli nie dasz z siebie tego...”• Dawać siebie Bogu i szukać Boga• Zostawić ślad

• Budowa Centrum Misji Afrykańskich• Biblioteka SMA• Święcenia Kapłańskie 2016• Papieskie intencje misyjne

Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi.Dlatego zostawiłem za sobą brukowaną drogę.

Page 2: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

32

Prowincja Polska,Stowarzyszenie Misji AfrykańskichBorzęcin Duży, ul. Warszawska 826

05-083 ZaborówTel. +48 22 75 20 888, Fax.+48 22 75 20 926

e-mail: [email protected] http://www.sma.plNasze konto: BGŻ BNP PARIBAS Bank Polska S.A.

40 1600 1127 1849 0839 4000 0001

Nr 61 (III/2016)

Zdjęcia użyte w biuletynie: Archiwum SMANakład: 9000 egzemplarzy, do użytku wewnętrznego

Druk: Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w SandomierzuRedakcja: Katarzyna SękKs. Paweł L. Mąkosa SMA

Pragniemy poprosić osoby, które otrzymują podwójną korespondencję, aby nas o tym poinformowały.Przepraszamy również za błędy w adresach. Z wielką chęcią naniesiemy poprawki, które zostaną do nas zgłoszone.

e-mail: [email protected], tel. 22 752-08-88 (godz. 8.30-16.30)

W TYM NUMERZE:• Kamienie wybrukują drogę 3

• Moja droga do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich! 4

• „Zejdźcie z kanapy, załóżcie buty i w drogę” 5

• „Jeśli nie dasz z siebie tego, co w tobie najlepsze, świat nie będzie inny” 6

Informujemy o zmianie kont bankowych. Prowincja Polska SMA: 40 1600 1127 1849 0839 4000 0001 zamiast 94 1240 2034 1111 0000 0308 5215

Centrum Pomocy Misjom MOYO: 29 1600 1127 1844 3217 0000 0001 zamiast 44 1240 2034 1111 0010 0294 7759

Tumsifu Jesu Kristu! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy Przyjaciele Misji!Po lecie, nie tak gorącym w tym roku, nadeszła jesień, czas pracy i zbierania plonów. Miejmy nadzieje, że będzie to ta właściwa,

złota polska jesień. W październiku, jak co roku, zachęcamy Was do udziału w modlitwie różańcowej w intencji Afryki, nowych powołań misyjnych

i naszego Zgromadzenia. Natomiast listopad niech będzie dla nas wszystkich czasem modlitwy za zmarłych. Swoich drogich zmarłych możecie polecać modlitwie w postaci wypominek, również w naszym Zgromadzeniu. Przy tej okazji można wspomóc posługę Misjonarzy SMA.

W najnowszym numerze Wrót Afryki, który oddajemy Wam w ręce, przedstawiamy podsumowanie Światowych Dni Młodzieży, a dokładnie relacje naszych księży misjonarzy, misjonarzy świeckich i Afrykańczyków, którzy brali udział w ŚDM.

Ponadto razem z Justyną Piróg odwiedzimy ponownie Togo, gdzie przed paroma latami posługiwała, jako misjonarka świecka, na misji w Sauodé. Odwiedzimy również misję Moita Bwawani, gdzie na co dzień pracuje ks. Janusz Pociask SMA. Oprócz tego, ks. Adam Fijołek SMA przypomni Wam, jak wyglądała jego misyjna droga i praca wśród Pigmejów Bayaka w Republice Środkowo-afrykańskiej, gdzie do tej pory posługiwał. Ks. Adam, właśnie w tych dniach podejmuje pracę w naszym Ośrodku Rekolekcyjno--Misyjnym w Piwnicznej-Zdroju, jako animator powołaniowo-misyjny. Przedstawi się Wam również nasz nowy kleryk, Waldemar Dziedzina.

Z wielką radością informujemy też o powrocie ks. Sławomira Kiełbasy SMA do pracy misyjnej w Afryce, tym razem w Republice Środkowoafrykańskiej. Ks. Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej, podróży do tego kraju, ale ufamy, że to tylko początek jego licznych relacji z posługi w RŚA, które ukażą się we „Wrotach Afryki”.

Składamy również serdecznie podziękowania wszystkim, którzy wspierają trwającą budowę Centrum Misji Afrykańskich i za-chęcamy do dalszego wsparcia tego dzieła. Zapraszamy do lektury!

Redakcja

• Dawać siebie Bogu i szukać Boga 7

• Zostawić ślad 8

• „Misi Sangai!” 9

• Niespodzianki misyjnej podróży 11

• Historia togijskiego powrotu 12

• „Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne...

Tylko dziś jest twoje”. 13

• Budowa Centrum Misji Afrykańskich 15

• Biblioteka SMA 16

• Święcenia Kapłańskie 2016 16

• Papieskie intencje misyjne 16

Znowu przychodzi ten czas w ciągu roku, kiedy wraz z opada-jącymi liśćmi z drzew również i nasz wzrok nieco opada i każe

nam spojrzeć na drogę, po której stąpamy, na tych, którzy nas na niej poprzedzili. Na stronie tytułowej mamy zdjęcie ostatniej drogi, którą pokonał św. Paweł Apostoł, do swojej celi i miejsca śmierci. Jest to droga brukowana, twarda, konkretna i trwała. Do takiej drogi nawiązuje również poeta Krzysztof Cezary Buszman, swojej, tytułowej w tym numerze, sentencji.

Dlaczego modlimy się za zmarłych? Jak jest sens takiej mod-litwy? Przecież wiemy, że ci w czyśćcu kiedyś i tak pójdą do nieba, a ci w piekle, są potępieni na zawsze…

Takie pytania i inne myśli pojawiają się być może często w na-szych głowach, rozmowach z najbliższymi i nie tylko. Warto może, korzystając z tego zbliżającego się czasu, kiedy więcej poświęca-my myśli i uwagi tym, którzy nas poprzedzili, aby wytłumaczyć sobie i uświadomić, dlaczego w Kościele katolickim tak żywo je-steśmy zachęcani do modlitwy za zmarłych?

Myślę, że dobrze byłoby rozpocząć szukanie odpowiedzi na te pytania od zaakceptowania faktu, że w takim poszukiwaniu staje-my w obecności i bardzo mocno ocieramy się o prawdę Bożą, która mówi o wierności Boga danym przyrzeczeniom zbawczym. Ta wier-ność Boga znalazła swe doskonałe spełnienie w Jezusie Chrystu-sie. Chcąc zachować naszą wierność wobec prawdy Bożej, trzeba nam ją przede wszystkim: przyjąć w całości a nie selektywnie (dla katolika, który wierzy, że sam Duch Święty czuwa nad wiarą Koś-cioła – por. J 14,26 – polega to na pełnej jedności z wiarą Kościo-ła), następnie uznać, że ona nas przekracza (trzeba wciąż mądrze i umiejętnie ją zgłębiać wiedząc, że i tak nie zgłębimy jej do końca), wreszcie żyć nią i starać się ją stale wprowadzać w czyn. Wtedy su-biektywnie poznamy, że jest to prawda Boża, kiedy wprowadzanie jej w czyn zwiększy w nas miłość Boga i bliźniego.

Kiedy już wiemy, jak winna wyglądać nasza wierność prawdzie Bożej, wtedy łatwiej nam będzie wejść w głębszą lekturę Listu do Rzymian 6, 3-14. Podeprę się tu refleksją O. Jacka Salija OP na temat tego fragmentu Pisma św.: wspomniany fragment Listu do Rzymian mówi o chrzcie, jako o zanurzeniu starego człowieka, człowieka grzechu, w śmierci. Po to ma w nas umierać ten człowiek grzechu, aby mógł w nas żyć człowiek nowy, Boży. Zgodnie z tym opisem, życie prawdziwie chrześcijańskie polega na coraz bardziej gruntownym uśmierceniu tego starego człowieka, aby mógł mnie ogarnąć coraz pełniej człowiek Boży. Byłoby idealnie, gdyby ten stary grzesznik umarł we mnie ostatecznie w dniu mojego odejścia z tego świata. Wówczas byłbym już cały i bez reszty człowiekiem Bożym i od razu dostąpiłbym szczęścia oglądania mojego Boga twarzą w twarz. Co jednak będzie, jeśli w momencie śmierci będę wprawdzie człowiekiem Bożym, ale zostanie jeszcze we mnie kawa-łek tego starego grzesznika? Nie jest to pytanie abstrakcyjne. Ow-szem, byłoby ono abstrakcyjne, gdybym był w pełni i bez braków wierny łasce Bożej. Niestety, tak nie jest. Nieraz gołym okiem widać, że również ludzie bardzo jawnie wypełnieni łaską Bożą nie wyzbyli się jakichś swoich ułomności i grzechów aż do końca swoich dni.

Otóż w Kościele katolickim wierzymy, że Bóg w swoim miłosier-dziu zezwala wszystkim swoim przyjaciołom, którzy nie zdążyli na tej ziemi dokończyć swojego umierania dla grzechu, aby mogli to uczynić na tamtym świecie. Czyśćcem nazywamy proces ostatecz-nego oczyszczenia z grzechów, jakiego Bóg dokonuje w tych wszyst-kich, którzy zeszli z tego świata w stanie łaski uświęcającej i jeszcze takiego oczyszczenia potrzebują. Jesteśmy głęboko przekonani, że ta nasza wiara wyrasta bezpośrednio z nauki apostolskiej o życiu chrześcijańskim, jako coraz to głębszym umieraniu dla grzechu.

Podejmując modlitwę za zmarłych, mamy na uwadze tych i tylko tych, którzy, jak wierzymy, przebywają w czyśćcu i potrzebują jeszcze wyzbyć się jakichś pozostałości choroby ziemskich grzechów. Czyś-ciec to czas, kiedy dusze już za siebie modlić się nie mogą i polegają na lekarstwie modlitwy, które to lekarstwo my możemy im podać. Jak ciekawie obrazuje to ks. Wojciech Węgrzyniak, kapłan archidie-cezji krakowskiej: A więc nie rozdzielając zmarłych, modlimy się za tych, co są w czyśćcu. I tu pojawia się drugie stwierdzenie - oni i tak pójdą do nieba. I znów jest ono prawdziwe. To jest pewne, że ci, co są w czyśćcu pójdą do nieba. Stwierdzenia są prawdziwe, tylko wnio-sek jest błędny. Wniosek podobny jest do takich wniosków jak: i tak każdy umrze, więc po co się leczyć? Ci, co mają umrzeć i tak umrą a ci, co mają wyzdrowieć i tak wyzdrowieją; albo: jak ktoś bez le-karstwa będzie się leczył miesiąc a z lekarstwem tydzień to, po co zażywać lekarstwa, jak i tak wyzdrowieje, a że się pomęczy dłużej to co? albo: jak wraca twoje dziecko ze szkoły do domu a ty jedziesz samochodem, to po co je podwozić, jak i tak dojdzie do domu?

Kamienie wybrukują drogęGdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi.

Dlatego zostawiłem za sobą brukowaną drogę.Krzysztof Cezary Buszman

Droga męczeństwa św. Pawła przed Kościołem Tre Fontane w Rzymie

Page 3: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

54

„Zejdźcie z kanapy, załóżcie buty i w drogę”(Papież Franciszek)

Zanim Ojciec św. Franciszek wypowiedział te słowa w Krako-wie podczas Światowych Dni Młodzieży, to przesłanie, jakby

telepatycznie, zostało nam przekazane jakieś dwa lata wcześniej w Tanzanii. Bo to wtedy właśnie powstał pomysł wysłania 20-to osobowej grupy młodych ludzi z Tanzanii do Polski 2016 roku na ŚDM. Główną inspiracją była wyjątkowa i wielkoduszna oferta rodzinnej parafii naszej misjonarki świeckiej Joli Kazak, Parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Chorzowie, która zaproponowała nam zasponsorowanie 20-tu biletów lotniczych. Byli oni gotowi wiele poświęcić i przez około dwa lata nazbierać na te bileciki. I tak rozpoczęliśmy przygotowania do tego, jak się później okazało ar-cytrudnego, ale też i wyjątkowego przedsięwzięcia.

Bilety były już połową sukcesu, ale czekała na nas jeszcze cała gama innych poprzeczek i labiryntów, zanim grupa mogła dotknąć polskiej ziemi.

Od samego początku zawiązał się u nas w Tanzanii, komitet organizacyjny. Trzeba było dokonać wyboru kandydatów. Zdecy-dowaliśmy, że wyślemy 16 młodych ludzi, zarówno dziewcząt jak i chłopców, pochodzących z różnych placówek misyjnych SMA z Tanzanii oraz 4 młodych księży SMA pracujących w tym kraju. Osoby powinny być dorosłe, zaangażowane w życie parafialne, o głębokiej wierze, mówiące jakoś po angielsku z jednej strony, ale też rokujące nadzieje, że dostaną wizy Shengen, czyli mające do czego wrócić np. mające rodziny, studia, czy też jakąś pracę. I tu było wiele schodków, szczególnie, że pragnęliśmy dać szansę przede wszystkim osobom biedniejszym. Jak tu pogodzić wszyst-kie te wymagania?

Następnym etapem były paszporty, które w realiach Tanzanii okazały się kolejnym trudnym przedsięwzięciem, o czym przeko-nało się kilkoro młodych Masajów z Ngorongoro, którzy nie do-stali ich i nie pojechali. Tanzania jest trzy razy większa niż Polska, a nasza młodzież pochodziła z różnych jej zakątków. Trzeba było ich jakoś zgromadzić, aby się poznali, przygotować do wyjazdu po wizy itd. Ponieważ nie posiadamy w Tanzanii Ambasady Polskiej, zostało podpisane porozumienie z Ambasadą Szwecji, w której można było się ubiegać o wizy na ŚDM. Naszą 20-to osobową gru-pę podzielono na 5 małych grup po 4 osoby, które w pięciu róż-nych terminach musiały przyjechać do Dar es Salaam, aby złożyć wnioski w Ambasadzie. Dodam tylko, że jako SMA nie posiadamy żadnej parafii w Dar a z Mwanzy do Dar to bagatela 1200 km!

Jakby tych przeszkód było mało, to jeszcze doszła kwestia spe-cjalnego pozwolenia dla trójki nauczycieli, którzy byli wybrani, jako pielgrzymi – chodzi o pozwolenie z biura samego Prezydenta Tanzanii na opuszczenie kraju. W międzyczasie ruszyły przygoto-wania w Polsce, szukanie funduszy na pakiety pielgrzyma i inne wydatki, związane z pobytem grupy już po przyjeździe, lokum na same dni i cały program ich pobytu.

To tylko takie bardzo ogólne zarysy tych naszych przygoto-wań, bo to w praktyce była ogromna praca wykonana przez wielu ludzi, aby wszystko mogło dojść do skutku.

głoby pozostać tylko niespełnionym marzeniem. Przypomniałem sobie o innym Zgromadzeniu, które pracuje na misjach w Afryce i tylko w Afryce, a które znam z mojego rodzinnego miasta. Po-prosiłem o przyjęcie do seminarium SMA.

Moje poznawanie księży i świeckich misjonarzy SMA oraz wolon-tariuszy zacząłem od uczestnictwa w Światowych Dniach Młodzieży, gdzie była obecna również młodzież z krajów afrykańskich, w których pracują nasi ojcowie (RŚA i Tanzanii). W pamięci najbardziej utkwi-ła mi Msza Święta, sprawowana w niedzielę w Kościele parafialnym w Piwnicznej-Zdroju. To było doświadczenie jedności, różnorodności i piękna Kościoła, które pozostało w pamięci wielu parafian i gości. Tańce, śpiew, stroje i muzyka tworzyły niepowtarzalny klimat afry-kańskiej wspólnej Eucharystii i jak powiedziała mi później jedna z osób, „czuło się Ducha Świętego”. To była pierwsza taka Eucharystia w mojej rodzinnej parafii. Dziś wspominam również miło te wspólnie spędzone chwile zarówno w Piwnicznej-Zdroju, Maszkienicach, ale przede wszystkim w Krakowie i na Campus Misericordiae.

Teraz rozpoczynam mój kolejny rok formacji, a jednocześnie studiów teologicznych. Na jego progu chciałbym prosić Was, dro-dzy Czytelnicy, o modlitwę za kleryka Mira, który studiuje w Kenii, za kleryka Przemysława, który wyjeżdża na staż do Tanzanii oraz za mnie. Zostańcie z Bogiem!

Kl. Waldemar Dziedzina

Mam na imię Waldemar i pochodzę z Piwnicznej-Zdroju. To mała miejscowość tuż przy granicy ze Słowacją. Tutaj po

raz pierwszy zetknąłem się ze Stowarzyszeniem Misji Afrykań-skich, które otworzyło swój Dom Rekolekcyjny w 2003 roku. Jednak droga powołania poprowadziła mnie, po odbyciu służ-by wojskowej, do Zgromadzenia Ducha Świętego, gdzie po kilku latach rozwijania i umacniania powołania dostałem pozwolenie na odbycie stażu misyjnego. Poleciałem na Madagaskar, czyli do Afryki, o której marzyłem od początku formacji. Był to dla mnie błogosławiony czas, tam poczułem, do czego jestem na-prawdę powołany. „To jest to”, pomyślałem, nie potrzebuje 60 państw świata (w których misje prowadzą ojcowie ze Zgroma-dzenia Ducha Świętego), a tylko Afryki. W czasie tego roku na Czerwonej Wyspie poczułem, co to znaczy być misjonarzem, jaki to wysiłek?! Pełniłem tam funkcję ekonoma, zarówno w domu, jak i w 20 szkołach na terenie 120 km2,, który zajmowała misja. Ta funkcja wymagała znajomości języka, a w sumie 2 języków: francuskiego i malgaskiego, których nauczyły mnie tak napraw-dę tamtejsze dzieci i wolontariusze. Co niedzielę wyjeżdżałem do różnych wiosek z ojcami misjonarzami.

Po powrocie rozpocząłem studia teologiczne. Po pierwszym roku tych studiów okazało się, że priorytety Zgromadzenia Ducha Świętego uległy zmianie i moje marzenie o pracy w Afryce mo-

Moja droga do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich!

Przeprawa przez rzekę, Wielki Tydzień, Madagaskar Wspólny posiłek z dziećmi w szkole

Ale ani na chwilę nie mieliśmy wątpliwości, że warto, bo to, co dobre zawsze kosztuje. A chyba św. Teresa powiedziała coś takie-go, że „jeżeli coś ma przynieść dobre, Boże plony, to Zły będzie ro-bił wszystko, aby nas zniechęcić, aby to dzieło nie doszło do skut-ku”. I tak cały czas miałem takie wrażenie, że Zły cały czas stara się nas zniechęcić. Ale robił to na darmo, bo 21-go lipca grupa wylądowała w Warszawie. Dołączyli oni do dużej międzynarodo-wej grupy „SMA” na ŚDM, liczącej około 60 osób, która spotkała się najpierw w Piwnicznej. Tam był czas zapoznania, organizacji, integracji i rozpoczęcie uczestniczenia w różnych wydarzeniach ŚDM.

Pragnęliśmy, aby z jednej strony, nasi goście z Afryki przy-bliżyli gospodarzom liturgię i Kościół afrykański, a z drugiej poznali nasz kraj, kulturę, religijność i gościnność. Brali udział w kulminacji diecezjalnych Dni Młodzieży w Starym Sączu. Grupa z Tanzanii animowała Mszę św. w Parafii pw. św. Jakuba w Brze-sku, odwiedzili rodzinną parafię ks. Arkadiusza Nowaka SMA (misjonarza SMA w Tanzanii) w Koszycach koło Tarnowa. Dla mnie osobiście ogromną radością było gościć całą grupę pod-czas samych ŚDM, w mojej rodzinnej parafii w Maszkienicach. To stąd dojeżdżali oni do Krakowa na ŚDM, a wieczorem wra-cali na noclegi. Ten niespełna tydzień przemienił tę małą para-fijkę w wielką międzynarodową rodzinę. Były dwie „afrykańskie Msze św.”, mecz piłki nożnej Polska – Tanzania, festyn misyjny przy strażnicy OSP Maszkienice, dni młodych na kręgielni i na Placu Kazimierza w Brzesku, i wiele niezapomnianych przeżyć. Po czuwaniu i Mszy św. w Brzegach, grupa wróciła do Piwnicz-nej-Zdroju. Stamtąd pojechali zwiedzać Oświęcim, Wadowice, Łagiewniki oraz kopalnię Soli w Bochni. Jako podziękowanie Panu Bogu za wzięcie udziału w ŚDM, poszliśmy razem na Kra-kowską Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę od 6-11-go sierpnia.

Przed powrotem grupy do Tanzanii, pojechaliśmy jeszcze po-dziękować Parafii pw. św. Jadwigi w Chorzowie, za umożliwienie przyjazdu tym 20-tu młodym pielgrzymom z Afryki. Stamtąd dro-ga wiodła do Borzęcina Dużego, by zbierać się do powrotu. Na koniec, 15-go sierpnia w parafii Laski, dwoje wolontariuszy SMA – małżeństwo Eli i Zbyszka Jęczmyków, radośnie przeżywało swoje posłanie misyjne w oprawie liturgii afrykańskiej. Nazajutrz rano ruszyliśmy na Okęcie, bo nadszedł czas powrotu.

Grupa szczęśliwie wróciła do Tanzanii, pełna wrażeń i mocy po tych wyjątkowych rekolekcjach. Postanowiliśmy jednak nie ściągać butów, nie siadać na kanapy. Postanowiliśmy kontynuo-wać te dni w Tanzanii, sprawić, aby wielu z tych, którzy nie mogli przyjechać do Polski, mogło choćby trochę przeżyć te wyjątkowe chwile poprzez podzielenie się z nimi przez tych, którzy tu byli i doświadczyli. ŚDM dalej będą kontynuowane, choćby w mały sposób w Tanzanii. Więc czas znowu zakładać buty i w drogę.

Ks. Janusz Machota SMA

Zgodzimy się pewnie wszyscy w tym, że odruchem nie tylko chrześcijańskim, ale każdego wrażliwego serca jest pomoc potrze-bującym i cierpiącym. Z pism świętych i mistyków wiemy, z jakim cierpieniem połączone jest przebywanie czyśćcu. Niektórzy wręcz porównują je do mąk piekielnych z ta różnicą, że te czyśćcowe kie-dyś się skończą. Jeżeli więc możemy skrócić cierpienia czyśćcowe naszym bliskim zmarłym i nie tylko, róbmy to z ochotą w imię mi-łości bliźniego. Śmierć nie oddziela nas od nich w sposób katego-ryczny. Wierzymy w świętych obcowanie i prawdę o jednym Koś-ciele w trzech wymiarach: pielgrzymującym (to my, tu na ziemi), oczyszczającym się (nasi zmarli w czyśćcu) i triumfującym (święci w niebie). Te trzy Kościoły pozostają w stałej więzi i pomagają sobie nawzajem – tę więź i pomoc wyznajemy w modlitwie „Wierzę”.

Zachęcam Was wszystkich do zaangażowania w modlitwę za zmarłych bliskich i tych mniej znanych bądź całkiem zapomnia-nych. W naszych domach w Borzęcinie Dużym i Piwnicznej-Zdro-ju, przez cały listopad będziemy polecać Bożemu Miłosierdziu tych zmarłych, których nam wskażecie. Wykorzystajcie w tym celu formularz dołączony do tego numeru „Wrót Afryki” oraz przekaz – Wasze ofiary wspomogę pracę misjonarzy i formację kleryków zarówno w Polsce, jaki i w Afryce.

Już teraz dziękuję za Waszą życzliwość i zaufanie okazane nam w ten sposób. Razem zostawiajmy za sobą mocne, bruko-wane drogi i ścieżki, nie poddając się zniechęceniu i nie upadając pod pokusami. Bo zapłać!

Ks. Paweł L. Mąkosa SMA

Page 4: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

76

Światowe Dni Młodzieży, które odbyły się w tym roku w Polsce były zdecydowanie jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu wielu

młodych osób. Tak było, między innymi, dla międzynarodowej grupy SMA, która w sumie liczyła ok 60 osób z kilkunastu krajów.

Nasze spotkanie rozpoczęło się w Piwnicznej, gdzie mogliśmy się bliżej poznać, zintegrować oraz przygotować logistycznie na wydarzenia centralne ŚDM. Następnie na czas trwania Świa-towych Dni Młodzieży zamieszkaliśmy w Maszkienicach, gdzie mieszkańcy otworzyli dla nas swoje domy i serca. Ich serdeczność i gościnność nie miały granic, czym bardzo urzekli naszych gości z różnych części świata. W ciągu dnia uczestniczyliśmy w kate-chezach i spotkaniach w Krakowie a wieczorami wracaliśmy do naszych rodzin.

Mieszkańców Maszkienic pożegnaliśmy w sobotę rano uroczy-stą mszą świętą w parafii a następnie wyruszyliśmy pociągiem do Kampusu Miłosierdzia w Brzegach pod Krakowem. Naszym celem było sobotnie wieczorne czuwanie z Ojcem Świętym i niedzielna msza posłania. Jeszcze w sobotę wieczorem Papież Franciszek dał nam do myślenia o porzuceniu naszych wygód i życia pełnego kon-sumpcji. Powiedział wtedy bardzo wiele ważnych słów, choć mnie osobiście bardzo dotknęło zaproszenie nas do pozostawienia śladu w historii. Jego słowa, że „jeśli nie dasz z siebie tego, co w tobie najlepsze, świat nie będzie inny” zasiały ziarno w moim sercu. Teraz tylko nie dać mu uschnąć, pozwolić wykiełkować…

Pod koniec sobotniego spotkania z Papieżem był czas na Adora-cję Najświętszego Sakramentu. Każdy uczestnik otrzymał świecę, więc wszyscy razem stworzyliśmy morze świec i pewnie sama jedna ze swoją świeczką nie oświetliłabym wiele, ale będąc wszyscy razem stworzyliśmy tak wielką łunę światła, że nikt ani nic nie mogło się zgubić w tej jasności. Tak jak i w życiu – bez bliźniego ani rusz!

Pamiętam, gdy w 2010 roku byłam na spotkaniu młodzieży w Lednicy, podczas wielkiej ciszy i wieczornej Adoracji żyjący jeszcze wtedy o. Jan Góra powiedział: „Mówią, że polska młodzież to byd-

„Jeśli nie dasz z siebie tego, co w to-bie najlepsze, świat nie będzie inny”

(Papież Franciszek) Dawać siebie Bogu i szukać BogaW 60-osobowej grupie z SMA, która

uczestniczyła w ŚDM, oprócz mło-dych ludzi z Polski, Tanzanii, Włoch, Irlan-dii, Argentyny, Nigerii, Togo i Beninu była jedna kobieta z Republiki Środkowoafry-kańskiej - Pigmejka Marie-Noella Kango. Zapytaliśmy ja o wrażenia z tego pobytu.

Redakcja: Marie-Noella, jak to się stało, że przyjechałaś do Polski?

Marie-Noella Kango: Wszystko za-częło się od tego, że posiadałam już pasz-port. Aby wyjechać z kraju potrzebowałam również wizy. Zostało niewiele czasu, gdy poszłam do ambasady. Na szczęście pani z ambasady bardzo mi pomogła przyśpie-szając czasochłonną procedurę. W ciągu tygodnia otrzymałam wizę. Wróciłam do Monasao i czekałam na wylot. Gdy otrzy-małam wizę zaczęłam bać się wyjazdu i rozstania z moją trzyletnią córeczką. Modliłam się do Boga, aby dał mi odwagę, żeby to uczynić. Do Polski przyjechałam z ks. Adamem Fijołkiem SMA.

R.: Co było częścią twoich obaw?M-N.K.: Obawiałam się, w jakim ję-

zyku będę się komunikować i adaptować. W grupie SMA odnalazłam siostry zakonne OLA z Afryki i Francji mówiące po francu-sku, które mi pomogły. Bardzo dziękuję za pomoc Beacie Obrzud.

R.: Proszę, opowiedz o sobie, kim je-steś i skąd pochodzisz?

M-N.K.: Jestem Marie-Noella Kango. Mam 28 lat. Jestem córką szefa wioski. Pochodzę z Monasao, z diecezji Berbe-rati w Republice Środkowoafrykańskiej. Mam trzyletnią córeczkę Chancelvie (tzn. „szczęście, że żyje”). To księża z SMA posłali mnie do szkoły. Najpierw przeszłam przez szkołę ORA w Monasao. Następnie kontu-nuowałam szkołę podstawową w Mona-sao, gdzie byłam jedyną dziewczyną wśród dzieci Bayaka. Byłam tam zawsze pierwsza lub druga w klasie. Widząc to ks. Wacław Krzempek SMA wysłał mnie dalej do Szko-ły Podstawowej w Berberati. Tam musia-łam mocniej pracować na dobre wyniki. Potem było liceum. Tam też często byłam pierwsza lub druga w klasie. Wbrew temu, co się mówi o Pigmejach, ukończyłam li-ceum. Do matury podeszłam dwa razy. Podeszłam do niej z tarczą, a wróciłam na tarczy. Byłam pewna dobrego wyniku z eg-zaminu, ale pewnie nie zdałam z powodu korupcji panującej w moim kraju.

R.: Opowiedz nam o swoim kraju…M-N.K.: Republika Środkowoafrykań-

ska od 2013 roku przeżywa trudne chwile z powodu wojny domowej. To duży kraj, który ma wiele zalet, które nie są wykorzy-

stane i wiele piękna, które nie jest wyeks-ponowane.

R.: Czym się zajmujesz na co dzień i jak wygląda twój zwyczajny dzień?

M-N.K.: Wstaję o 5.30 rano. Najpierw sprzątam dom, zamiatam. Przygotowuję śniadanie dla córeczki. Jestem pielęgniarką

Na warszawskiej Starówce, z ks. Wojciechem Lulą SMA

Monika Nowicka z młodymi Tanzanijkami

ło. Panie Boże … to osiemdziesięciotysięczne bydło Cię teraz wiel-bi…” Przypomniał mi się ten moment, gdy 2 miliony osób klęczało w Brzegach i wielbiło Najświętszy Sakrament. 2 miliony grzeszni-ków … – cudzołożnic i faryzeuszów, Judaszów i niewiernych Toma-szów, ślepych i paralityków, umęczonych i słabych, złamanych na Duchu – wielbiło Pana Boga i wyznawało wiarę w Jezusa Chrystusa. Bardzo poruszył mnie ten wieczór i to doświadczenie wspólnej mod-litwy…

Pomimo późniejszego chłodu w nocy na pewno nie brakło w Brze-gach ciepła miłości drugiego człowieka. Przykład? Obok nas siedzieli młodzi z Hongkongu – roześmiani, rozmodleni, do późnych godzin nocnych siedzieli w kręgu i rozmawiali o Bogu. Wśród nich był jeden chłopak, niewidomy i upośledzony. Był częścią tej małej wspólnoty, a jego przyjaciele następnego dnia prowadzili go za rękę do Komunii. Czyż nie o tym mówił Franciszek wspominając o pozostawianiu śla-dów w życiu? By prowadzić ludzi do Boga? Dziś wyobrażam sobie, że na wszystkich ścianach nieba są już zapisane takie ślady …

W niedziele po mszy posłania największym wyzwaniem było dla nas wydostanie się całej grupy z Brzegów i dotarcie do autokaru – w sumie to odległość ok kilkunastu kilometrów. Szliśmy ok 5 godzin, z czego przez większość czasu w strugach ulewnego deszczu. Mia-łam wtedy ogromny kryzys - z mojej głowy razem z deszczem wy-parowały wszystkie słowa Franciszka o porzuceniu wygody, kanapy i wygodnych butów. Jedyne, o czym marzyłam to koniec tej wędrówki i odpoczynek… Zobaczyłam wtedy mijającą mnie grupę obcokrajow-ców – młodzi, którzy pchali wózki inwalidzkie swoich przyjaciół – pod górę, po błocie, w deszczu – to nie ważne. Zobaczyłam na błocie ślad po wózkach i butach – pomyślałam sobie, że ściany nieba na pewno też tak teraz wyglądają – pełne są śladów po osobach, które bliź-nich do Boga prowadzą… Ale najpiękniejsze jest to, że wciąż są wolne miejsca na ścianie, którą ją i ty możemy zamalować…

Monika Nowicka, Misjonarka Świecka SMA

Międzynarodowa grupa SMA z biskupem prowadzącym dla nich katechezę w Krakowie

Wraz z rodziną ks. Janusza, która zorganizowała całą bazę noclegową i logistyczną w Maszkienicach

Page 5: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

98

i od 8.00 do 12.00 pracuję w przychodni misyjnej w Moansao. Przy-chodnia funkcjonuje od poniedziałku do soboty, bez czwartków.

R.: Co cię cieszy w pracy, a co jest w niej trudne?M-N.K.: Najważniejsze w pracy i spotkaniach z człowiekiem

jest miłość. Gdy pojawiają się kłopoty, tylko dzięki miłości można je pokonać. Nie mogłabym pracować w przychodni, gdybym pa-trzyła na negatywną stronę takiej pracy. Cieszę się, gdy leki, które przepisuję pomagają i zdrowa osoba potem przychodzi podzięko-wać. Najtrudniejsza jest śmiertelność dzieci. Boli mnie, gdy widzę jak umierają. Starszyzna wioski wspiera mnie bym zachowała zimną krew i kontynuowała pracę.

R.: Jak przeżyłaś Światowe Dni Młodzieży?M-N.K.: Przede wszystkim zobaczyłam i zachwyciłam się tym,

jak młodzi dawali siebie Bogu i szukali Boga. Nie była to tylko młodzież z Polski. Młodzi pochodzili z różnych krajów, a szukali tego samego Boga. To jedyny sposób – by jeden Bóg zrobił z nich jeden lud. Udało mi się również zobaczyć z bliska papieża. Pamię-tam jego słowa, żebyśmy byli gotowi do słuchania innych i otwo-rzyli swoje serca oraz służyli innym.

R.: Jakie wrażenie zrobiła na tobie Polska?M-N.K.: Podczas pobytu w Polsce zostałam wspaniale przyję-

ta. Po ŚDM spędziłam wiele czasu w polskich rodzinach. Mogłam odkrywać różne rzeczy, których nigdy nie widziałam. Byłam w ko-palni soli w Bochni i węgla kamiennego. W Polsce odkryłam, że można wejść pod ziemię jeszcze za życia! Byłam również w obo-zie koncentracyjnym w Auschwitz. Widziałam Czarną Madonnę w Częstochowie. Bardzo urzekła mnie polska roślinność, szcze-gólnie kwiaty. Widziałam białe świnie, bo u nas są tylko czarne. Byłam również w polskim lesie w Wielkopolsce. Miałam wraże-nie, że w polskim lesie wszystko jest pozamiatane. Tutaj nie ma takich dużych drzew jak u nas. Widziałam sarnę i byłam w ZOO we Wrocławiu. Fascynowały mnie tam zwierzęta, ale żałowałam, że nie są wolne.

R.: Jak odczułaś tutejszy klimat? Czy było ci zimno?M-N.K.: Tak, było mi zimno. Czasem było ciepło. Na samym

początku dziwiłam się, dlaczego słońce tak długo nie zachodzi. Dopiero teraz, po dwóch miesiącach, rozumiem, czemu słońce tak długo świeci. Podczas mojego pobytu dzień zaczął się skracać.

R.: Czy smakowała ci polska kuchnia?M-N.K.: Zjadłam wiele potraw, które mi smakowały, ale nie

potrafię wybrać jednej. Nic mnie nie zaskoczyło, ale byłam cieka-wa jak dana potrawa powstała i często się o to pytałam. Wcześniej nie jadłam lodów, które są bardzo apetyczne. Jak jest gorąco, to lody świetnie smakują.

Marie-Noella na co dzień pracuje w Przychodni w Monasao

W czasie pielgrzymki na Jasną Górę

Zostawić ślad

Trzy lata temu ksiądz Emanuel Pietryga, proboszcz parafii św. Jadwigi w Chorzowie, wyszedł z propozycją, aby parafia wsparła

finansowo przyjazd młodych z Tanzanii na Światowe Dni Młodzie-ży. Propozycja została przyjęta i ks. proboszcz dołożył wszelkich starań, aby marzenie uczestnictwa w spotkaniu młodych z całego świata z Ojcem Świętym stało się udziałem również naszej 20 oso-

Afrykanki niosą na głowach naczynia z ogniem, symbolizujące światło Słowa Bożego

widywalność, brak jasnych planów na przyszłość. I tu jest miejsce na zawierzenie Bożym planom, na zaufanie Bożemu prowadzeniu i Jego niespodziankom. Papież Franciszek dodał mi odwagi, aby dać się prowadzić Bogu po drogach, o jakich mi się nigdy nie śniło, po drogach, które mogą otworzyć nowe horyzonty. Dał mi rów-nież głębokie pragnienie, aby zostawić ślad…, aby swoją posługą misyjną przybliżać innych do Jezusa, nie szukając bezpieczeństwa i spełnienia siebie.

Parafia św. Jadwigi zostawiła niezatarty ślad w życiu 20 osób, które przyjechały z Tanzanii na ŚDM. Dlatego 14 sierpnia mło-dzi Tanzańczycy wraz z misjonarzami SMA zagościli w chorzow-skiej parafii, by na Mszach świętych wyśpiewać i wytańczyć swoją wdzięczność Bogu i ludziom hojnego serca. Parafianie mogli wy-słuchać homilii wygłoszonych przez misjonarzy SMA z Kenii, Ni-gerii, Indii i Filipin oraz doświadczyć przeżycia Eucharystii w opra-wie afrykańskiej. Niezapomniana była procesja z Ewangeliarzem, której towarzyszyły Afrykanki niosące na głowach naczynia z og-niem, symbolizujące światło Słowa Bożego. Za nimi szło dwóch młodzieńców z tarczami i włócznią, ukazującym, że Słowo Boże jest bronią w walce przeciw szatanowi. Modlitwa eucharystyczna była odmówiona w języku suahili i nawet ks. Emanuel specjalnie na tę okazję nauczył się pięknie czytać w narodowym języku Tanzanii. Na dziękczynienie, po Komunii św., Afrykańczycy zaśpiewali pieśń uwielbienia w języku masajskim tańcząc i skacząc w rytmie bęb-nów. Nie patrzyliśmy na zegarki, bo pozwoliliśmy sobie przenieś się do Afryki, gdzie czas biegnie „inaczej”.

Ta wspólna Eucharystia zostawiła ślad w umysłach wielu Ślązaków. Niejednokrotnie moi znajomi dzielili się ze mną mó-wiąc, że te odwiedziny Tanzańczyków zmieniły ich obraz Afryki, najczęściej kojarzony z przytłaczającym ubóstwem i cierpieniem. To, czego doświadczyli, to obecność młodych Afrykańczyków, pełnych radości, entuzjazmu i pomysłów. Zobaczyli młody afry-kański Kościół, który potrafi dzielić się swoim duchowym boga-ctwem.

Niech owoce tego radosnego czasu Światowych Dni Młodzieży trwają, a Miłosierny Bóg niech hojnie błogosławi dobroczyńcom i ludziom wielkiego serca, w którym znalazło się miejsce dla na-szych sióstr i braci z Afryki.

Dr Jolanta Kazak, Misjonarka świecka SMA,Parafianka św. Jadwigi z Chorzowa

Procesja z Ewangeliarzem

Grupa z Tanzanii z ks. Proboszczem Emanuelem Pietrygą i parafianami. Jako druga od prawej stoi autorka.

R.: Co będziesz najmilej wspominała z pobytu?M-N.K.: Przede wszystkim będę wspominać gościnność

w Polsce i sposób, w jaki zostałam przyjęta. Następnie w pamięci pozostanie Auschwitz, gdzie zginęło tyle ludzi. Mogłam poznać św. Maksymiliana Marię Kolbego, który oddał swoje życie za dru-gą osobę. Oczywiście miło będę wspominać pielgrzymkę do Czę-stochowy i wizytę papieża. Natomiast negatywnie – dom strachu w Warszawie. Nie zapomnę tego do końca życia. Reasumując to wszystko, chciałabym powiedzieć, że Bóg jest miłością.

R.: Czy gdybyś miała jeszcze jedną okazję przyjechałabyś do Polski czy do Europy?

M-N.K.: Jeśli nie byłoby przeszkód, to na pewno i bardzo chęt-nie.

R.: Dziękujemy za rozmowę.M-N.K.: Dziękuję.

bowej grupy z Tanzanii. Radość Tanzańczyków oraz ojców misjo-narzy SMA, którzy wzięli udział w Dniach Młodzieży trwa do dziś.

Po raz pierwszy przylecieli do Europy, po raz pierwszy widzieli papieża Franciszka, po raz pierwszy modlili się z młodymi z róż-nych ras i kultur. Każdy na swój sposób został dotknięty łaską Bożą. Dla mnie to był również błogosławiony czas. Słowa Ojca Świętego zapadły mi głęboko w serce, dodały siły i światła, aby jeszcze radykalniej podążać za Jezusem, służąc drugiemu człowie-kowi na tanzańskiej ziemi. Ojciec Święty mówił bez ogródek wska-zując na Jezusa, który jest Panem ryzyka, Panem wychodzenia zawsze „poza”. A w życiu misyjnym jednym z wyzwań jest nieprze-

‘Misi Sangai! „Niech będzie pochwalony Mesjasz” (Jezus Chrystus), w języku masajskim maa

Bardzo dziękuję za możliwość podzielenia się kilkoma informacja-mi z parafianami i czytelnikami „WRÓT AFRYKI, jak też przypo-

mnienia się i podziękowania Wam wszystkim za okazane serce, któ-rego doświadczyłem na wakacjach w Polsce.

Od dwóch lat jestem proboszczem we wiosce Moita Bwawani w diecezji Arusha w Tanzanii i pracuję wśród znanego również w Pol-

sce, plemienia Masajów. Posługuję tu z młodym księdzem SMA z In-dii, Sebastianem Jeyaprebu, który po czteroletnich studiach teologii w Kenii przyjął święcenia kapłańskie i przybył do pracy w Tanzanii. Misja ta założona została w 2006 r. przez naszych księży ze Stowarzy-szenia Misji Afrykańskich, ks. Johna Gallaghera SMA i ks. Arkadiusza Nowaka SMA. Ostatnio pracowali tu także ks. Przemysław Niedzwie-

Page 6: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

1110

tego było leczonych na różne choroby 533 dzieci do 5 roku życia i 288 powyżej tego wieku.

Po przyjeździe na wioskę, czekając na wiernych, spowiadam, a następnie odprawiam Mszę Świętą, często trwającą ponad 3 go-dziny, gdzie w sposób bardzo radosny i spontaniczny, wśród śpiewów i tańców, wszyscy karmieni są Słowem Bożym i Ciałem Chrystusa. Po Mszy Świętej, razem z ludźmi, odwiedzamy chorych, udzielając sakramentu namaszczenia chorych i Komunii Świętej. Błogosławi-my również groby osób, które zmarły od naszej ostatniej wizyty. Pod wieczór wizyta misjonarza kończy się wspólnym posiłkiem w jakiejś rodzinie chrześcijańskiej, przeważnie składającym się z ryżu lub ugali - papki przyrządzanej z mąki kukurydzianej i grochu. Do picia podaje się słodką herbatę z mlekiem lub coca-colę, która w Tanzanii można kupić praktycznie wszędzie.

W naszej parafii trwa pierwsza ewangelizacja, gdyż większość Masajów wyznaje swoją tradycyjną afrykańską religię animistycz-ną, dlatego na Wielkanoc tego roku ochrzciliśmy wspólnie z moim współbratem bardzo dużo dzieci i prawie 250 dorosłych osób, któ-rych katechizacja i przygotowanie trwała ponad 2 lata. Wcześniej, w lutym, pierwszy raz od kilku lat, gościliśmy w parafii arcybiskupa Arushy Josephata Lebule, który w ciągu wielogodzinnej uroczystości pełnej śpiewów i tańców masajskich udzielił 312 osobom sakramentu Bierzmowania.

Musze wspomnieć, że w tych pracach pomagają nam katechiści, bez których głoszenie „Dobrej Nowiny” byłoby prawie niemożliwe.

Posługę duszpasterską sprawuje 16 katechetów. Połowa z nich to “prawdziwi” Masajowie prowadzący pierwszą ewangelizację, odwie-dzając tradycyjne masajskie rodziny, przechodząc z jednego domu (bomy) do drugiego, głusząc Chrystusa. To oni w czasie Mszy Świętej, wszystko tłumaczą z suahili na język masajski. Do ich obowiązków, należy również odwiedzanie chorych i nauczanie dorosłych oraz dzieci przygotowujących się do otrzymania sakramentów. Gdy nie ma księdza prowadzą niedzielne spotkania i liturgię słowa. Mają oni swo-je rodziny i muszą utrzymywać się z uprawy pola i hodowli kóz, gdyż za posługę w kościele, oprócz skromnych podarunków, nie dostają żadnego wynagrodzenia.

Pisząc o naszym życiu wśród Masajów, mogę bardzo upraszczając stwierdzić, że dla nich najważniejsze są dwie rzeczy: krowy i dzieci.

Dlatego często w pozdrowieniach ludzie pytają się nawzajem: Ke-serian ingishu? (Jak chowają się krowy?), gdyż liczbą i jakością krów mierzy się bogactwo i status rodziny. Każda część krowy jest ważna: mleko, krew, mięso, skóra, rogi, a nawet mocz i wyschnięte krowie pla-cki, które wykorzystywane są do dezynfekcji, gotowania jedzenia i bu-dowania ścian masajskiej bomy. Wierzą, że wszystkie krowy na świecie Bóg stworzył wyłącznie dla tego koczowniczego plemienia i dawniej, gdy napadali na inne plemiona kradnąc im krowy to mówili, że tylko odbierają swoja własność. Oczywiście dzisiaj jest to niemożliwe.

Drugie ważne dla nich pytanie. Keserian ingera? (Jak chowaj się dzieci?), gdyż dzieci także są wielkim bogactwem dla Masajów z oczy-wistych i dla nas w Polsce powodów. Skutkiem tego poligamia, jak przed wiekami, tak i teraz, nadal króluje wśród Masajów.

Nie mniej ważny, jest dla nich masajski Bóg, Engai. Bóg, który jest panem życia i śmierci. Bóg w ich wierzeniach jest równocześ-nie bogiem dobrym i złym; bogiem deszczu i sukcesu, jak i bogiem zsyłającym susze i głód. Jakże inny jest Bóg miłości i miłosierdzia Jezus Chrystus, w którego wierzą chrześcijanie! Natomiast kolor czar-

ny i zielony to kolory święte dla Masajów. Czarny symbolizuje Boga i świętość, gdyż to czarne chmury zwiastują nadchodzący deszcz, dzię-ki któremu będzie trawa, którą będą jeść krowy dające mleko i mięso. Dlatego nawet ksiądz w czasie Mszy Świętej ubrany jest w czarny or-nat, bogato wyszyty różnymi koralikami i muszelkami.

Muszę przyznać, że piszę tych kilka słów z mieszanymi uczuciami na temat tego, czym żyję tam w Afryce już prawie od 20 lat. Zdarza się, że ktoś z Europy, gdy na miesiąc odwiedzi Afrykę, to od razu po powrocie do domu dużo opowiada a nawet pisze książki o Afryce, jej zwyczajach i ludziach. Wydaje mu się, że już wszystko o niej wie i ją rozumie. Natomiast, gdy ktoś tutaj spędził dłuższy czas, 20, 30 lat, to już coraz mniej o Afryce wie i mniej ją rozumie. Pokornieje, gdyż wie, że poznał tylko czubek góry lodowej i każde uproszczenie jest nie-prawdziwe i niesprawiedliwe. Na pewno wszystko, co tutaj widzę każ-dego dnia jest dla mnie nowe i pasjonujące. Statystyki, liczby, obrazy i fakty, mówią tylko część prawdy. Angielskie przysłowie trafnie to oddaje mówiąc, że: piękno jest w oczach patrzącego („Beauty is in the eyes of the beholder”). Serce ma inne racje, których umysłem nie

Siostra Weronika z Masajkami przy Mobile Clinic

Ks. Janusz Pociask SMA z masajską rodzinę w bomie

Serdecznie Was pozdrawiam z Bangui – stolicy Republiki Środ-kowoafrykańskiej – gdzie wylądowałem niespełna tydzień

temu. Od początku mojej podróży spotykały mnie mniejsze lub większe nieudogodnienia i niespodzianki. Najpierw, w środę 21.09, ponad trzy godzinne opóźnienie samolotu EasyJet, którym lecia-łem z Krakowa do Paryża; po planowanym 2 dniowym pobycie u znajomych w Paryżu, gdzie zakupiłem - dzięki ofiarności pewnej grupy misyjnej - video projektor, przenośny odtwarzacz DVD, mini głośnik i kilka filmów o tematyce biblijnej, spotkało mnie kolejne utrudnienie: samolot z Paryża do Bangui, w piątek 23.09, został odwołany! Mój lot przeniesiono na następny dzień, lecz już nie bezpośrednio, ale przez Casablankę w Maroko .

W Casablance wylądowałem w sobotę koło godziny 10:00 (w Polsce 11:00), resztę dnia spędziłem u znajomej polskiej rodzi-ny - to była miła niespodzianka - którzy zadbali abym mógł zmie-nić odzież na świeżą, dobrze zjeść i odpocząć (wspominam o tym ponieważ miałem przy sobie tylko bagaż podręczny – główny zo-stał na lotnisku w Paryżu skąd miał być… przesłany do Bangui). Wieczorem, mili gospodarze odwieźli mnie na lotnisko Moham-med V, gdzie czekało na mnie miejsce w samolocie marokańskich linii lotniczych RAM, w nocnym locie do Bangui. W stolicy RŚA wylądowałem o 07:05 następnego dnia tj. w niedzielę 25.09, ale to nie koniec przygód … Nie dotarł bagaż główny!!! W ponie-działek, używając wszelkich możliwych kontaktów, dowiedzieli-śmy się, że bagażu w Paryżu nie ma…, zapodział się niewątpliwie gdzieś w Maroko. Nie napawał nas optymizmem przypadek inne-go z naszych misjonarzy, sprzed kilku lat, którego bagaż zaginął i nigdy się nie odnalazł; wtedy, po usilnych 6-cio miesięcznych staraniach linia lotnicza wypłaciła odszkodowanie… Ja miałem więcej szczęścia. We wtorek rano oznajmiono nam telefonicznie, ze dotarła część brakujących bagaży, w tym mój – przyleciały sa-molotem wojskowym wraz z marokańskim kontyngentem mili-

tarnym. Tak więc, wraz z odzyskanym bagażem, moja podróż za-kończyła się we wtorek 27.09.

W domu regionalnym SMA przyjął mnie ks. Grzegorz Kuchar-ski SMA, który wczoraj zakończył pracę w RŚA i dzisiaj wyleciał do Polski. Pozostaję, na najbliższe dni, w towarzystwie ks. Francis’a, który przejął, od dzisiaj, obowiązki przełożonego Dystryktu w For-macji SMA na Republice Środkowoafrykańskiej. W oczekiwaniu na spotkanie z biskupem diecezji Berberati, zaczynam, od ponie-działku 03.10, wstępny kurs języka Sango, którym posługuje się większa część ludności RŚA.

W dzień naszej misyjnej patronki Św. Teresy od Dzieciątka Je-zus, zapewniam o modlitewnej łączności polecając jej wstawien-nictwu misyjne dzieło i Was wszystkich, wiernie wspierających to dzieło na afrykańskiej ziemi. Szczęść Wam Boże!

ks. Sławomir Kiełbasa, SMA , Bangui, 01.10.2016

Niespodzianki misyjnej podróży

cki SMA i ks. Tomasz Rosa. Parafia położona jest przy zbiorniku wod-nym (bwawa – w suahili), stąd nazwa Moita Bwawani. Mamy z niej piękny widok na górę Meru (4,200 m n.p.m.), a czasami, na oddaloną od nas o 100 km. górę Kilimandżaro (5,895 m n.p.m.). Wszyscy, którzy nas tu odwiedzają, przyznają, że nasz kościół jest piękny, a dom księży wybudowany ze smakiem i bardzo komfortowy, z prądem i dużymi zbiornikami na deszczówkę.

Obok misji, w centrum wioski, znajduje się mała przychodnia zdrowia, szkoła podstawowa i duża państwowa szkoła średnia.

Po tych dwóch latach widzę, że praca wśród Masajów nie róż-ni się bardzo od mojej wieloletniej pracy wśród plemienia Sukuma (niedaleko jeziora Wiktorii). W promieniu 70 km. od parafii, mamy 13 wiosek dojazdowych, w których znajdują się kaplice, które zbudo-wane są przeważnie z gliny i pokryte blachą falistą lub słomą, gdzie przynajmniej raz w miesiącu, w niedzielę, odprawiamy msze święte. Również w tygodniu wyjeżdżamy, czy to terenowym Land cruiserem (w zależności od pory roku: sucha czy mokra) czy też motorem. Nie-które wioski znajdują się przy Parku Narodowym Tarangire, więc po drodze spotykamy strusie, zebry, małpy i antylopy.

Obok naszej Misji wybudowany jest konwent, w którym mieszkają siostry ze Zgromadzenia Świętego Józefa z Mombasy. Siostra Sabina z Kenii zajmuje się prowadzeniem Chekechei (w suahili - przedszkole), w którym obecnie uczy się dwadzieścioro dwoje biednych masajskich dzieci. Jej praca polega głównie na nauczaniu dzieci języka suahili, używanego w szkole podstawowej.

Siostra Justyna – Tanganijka, jest nauczycielką i prowadzi lekcje z geografii, biologii i religii w szkole średniej, gdzie mieszka i uczy się 530 masajskich chłopców. Natomiast Siostra Weronika - Kenijka, jest wykwalifikowaną pielęgniarką i pracuje przy projekcie „Mobile clinic”(Klinika Mobilna). Kilkanaście razy w miesiącu jeździ ambu-lansem z innymi kobietami do pomocy, do niedostępnych wiosek, by opiekować się kobietami ciężarnymi i małymi dziećmi. Często i my księża, staramy się jeździć z nimi. One leczę, badają, szczepią, rozdają lekarstwa, a my w tym czasie odprawiamy Mszę Świętą, odwiedza-my rodziny i chorych z Komunią Świętą. Z ostatniego raportu siostry Weroniki wynika, że w 2015 roku, we wioskach: Nomber 5, Losinyai, Enjoro, Nomber 2, Lemuguru Schule, Laroi, Ndeasika, Losikito, Le-moti, Naalarami, Kilimatinde, Ndukusi, było badanych i szczepionych 9173 dzieci, jak również 1801 zbadanych i leczonych kobiet w ciąży. Do

da się zobaczyć i zrozumieć. Dlatego i w naszym życiu, trzeba również patrzeć na wszystko sercem, by odkryć inną cześć prawdy! Cóż by od-kryć Afrykę i… siebie! Zapraszam wszystkich do Afryk!!!

„Mungu awabariki” (w suahili – „Niech Bóg Wam błogosławi”)

Ks. Janusz Pociask SMA

Ks. Sławomir wraz z ks. Francisem Nado (w środku) i Wikariuszem katedry, po Mszy świętej przed katedrą w Bangui

Page 7: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

1312

Mój tegoroczny wyjazd do Togo ma swój początek w roku 2006. Wtedy to

po raz pierwszy wsiadłam, razem z Beatą Obrzud i ks. Marianem Szatkowskim SMA, do samolotu lecącego do Afryki. W Lome, stolicy Togo, odebrał nas ks. Łukasz Ko-bielus SMA, który Toyotą, niezniszczalnym pojazdem kontynentu, zawiózł nas 400 km na północ kraju. Dojechaliśmy do wioski Saoudé, w której rozpoczęłyśmy pracę w misyjnej aptece - do dziś patronuje jej St. Fridolin. Wydawałyśmy leki w zamian za miskę kukurydzy. Późnym popołudniem chodziłyśmy, bądź jeździłyśmy na Mszę świętą (w zależności od odległości, w jakiej od misji znajdują się stacje dojazdowe, czyli kaplice). Była to okazja do spotkań z ludź-mi, rozmów i poznawania. Niedzielnymi popołudniami spotykałyśmy się z dziećmi i młodzieżą na grze w siatkę lub innych zabawach. Zdarzały się też wyjazdy pozwa-lające poznać kraj, jego sąsiadów, czy pol-skich misjonarzy pracujących w Togo.

Głęboko zapisały się w moim sercu prawie dwa lata spędzone w Saoudé. Nic dziwnego, każdy kto pozna Afrykę pozosta-je pod wpływem jej uroku. Zapewne po-twierdziłyby to również Kinga, Basia, Gosia – misjonarki świeckie, które w kolejnych latach pracowały w aptece i Magda, która uczyła j. niemieckiego w liceum.

W obecnym roku mija 10 lat od moje-go pierwszego wyjazdu do Togo. Oprócz tego jest to Jubileuszowy Rok Miłosierdzia. Szczególnie więc pragnęłam wrócić do tego miejsca i poznanych tam ludzi. Bo przecież w dniu wyjazdu został w Saoudé dwu-miesięczny Karolek i jego mama Kristine, która gotuje na misji, Claire, półtorarocz-ny Hyppolite, w którego opiece miałyśmy swój udział, gdy jego tato szedł do pracy, Sylvestre i Marcel, którzy przychodzili od-rabiać lekcje, mały André, który już nie jest taki mały, Charlotte i jej siostra, któ-re w sobotnie poranki pomagały sprzątać podwórko, Florence, która przynosiła nam wodę i jej córka Marie, Roger z rodziną, którego rzeźby można zakupić w Niedziele Misyjne, które w Polsce organizują księża SMA wraz z p. Mariuszem. Długo mogła-bym jeszcze wymieniać. Prawie wszystkie te osoby podczas tegorocznego, lipcowe-

go wyjazdu mogłam spotkać w Saoudé. Sprzyjało temu „Ewala”, ceremonia trady-cyjna w kabyè, na którą zjeżdżają się lu-dzie z okolicy bliższej lub dalszej, a nawet ci, którzy na co dzień mieszkają w stolicy, a pochodzą z plemienia kabyè.

Spotkanie z Karolem. Jego mama pyta czy mnie pamięta, ale odpowiedź jest oczy-wista. Kristine idzie po zdjęcie i pokazuje synowi. Stoję na nim z niemowlakiem na rękach. To Karol. W tle widać obraz Ma-ryi z Dzieciątkiem Jezus. Patrzę na ścianę, obraz pozostał ten sam. Biorę Karola na ręce i robimy zdjęcie w pozycji podobnej do tej sprzed 8 lat. Następnym razem może to nie być takie proste ☺.

Cieszę się, że mogłam go poznać. Ka-rol przychodzi na misję i modli się psal-mami wraz z ks. Alfonsem Kuntzem SMA – proboszczem w Saoudé. Gdy przychodzi moment czytania Słowa Bożego, wie, że to jego zadanie. Drzwi misji są jak dawniej otwarte, a proboszcz po staremu wychodzi do dzieci i częstuje je ciastkami. Otrzymane z Polski „Ptasie Mleczko” również postawił na stole, by częstowali się nim ci, którzy przejazdem znaleźli się na misji.

Inne spotkania także pozwoliły mi po-znać losy znajomych osób. Młodzież, która przychodziła na grę w piłkę, skończyła już

na z pierwszych czynności, od której zaczy-na się dzień w każdym afrykańskim domu. W ciągu dnia przyszły dzieci. Akurat znowu spadł deszcz. Był tak mocny, że straciliśmy przyjemność z siedzenia pod dachem na ze-wnątrz. Weszliśmy do domu. Może dziwnie to zabrzmi, ale było trochę chłodno. Nalałam, więc wody do czajnika, by zaparzyć herbatę. Wtedy zobaczyłam głęboko zdziwione spoj-rzenie dziecka. Domyśliłam się, że pierwszy raz widzi wodę lecącą z kranu. Patrzył na mnie jak na kogoś, kto wyczarował strumień wody lecącej z metalowej rury.

Jednak większość czasu, podczas mego miesięcznego pobytu, spędziłam w Awand-jelo, w parafii p.w. św. Jana Pawła II, której proboszczem od 2011 roku jest ks. Łukasz. To pierwsza w Afryce parafia, która otrzy-mała imię Jana Pawła II oraz posiada jego relikwie przywiezione z Polski (o jej cie-kawej historii można przeczytać na stro-nie www.misja-afryka.pl). Nowa parafia wymagała budowy misji, kaplic i kościoła parafialnego. Razem z ks. Krzysztofem, z którym przyjechałam do Togo i z ks. Łu-kaszem jeździliśmy na Msze św. do tychże kaplic. Mogliśmy zobaczyć także niedawno wybudowany kościół, który czeka na kon-sekrację. W każdym miejscu spotykaliśmy się z dużą gościnnością ludzi, którzy czasa-mi zapraszali nas na posiłek lub przynosili go na misję. Jedną z rodzin, którą odwie-dziliśmy była rodzina Jonasa i Thérèse. Kiedy przyszliśmy, gospodarz domu, Jonas, zaprosił nas do stołu ustawionego na po-dwórku przed domem i poczęstował nas

Historia togijskiego powrotu

„Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne… Tylko dziś jest twoje”.(Jan Paweł II)

szkołę średnią. Niektórzy kontynuują na-ukę na uczelni, inni zaczęli pracę, a jesz-cze inni próbują jakoś sobie radzić, tak jak większość mieszkańców tego kraju. Mathieu został nauczycielem. To posada dość dobra, bo stała pensja rządowa. Gbati, po trzylet-nich studiach, robi projekty architektonicz-ne, nadzoruje budowy. Sylvestre rozpoczął szkołę policyjną. Początek nie jest łatwy, bo trzeba odbyć staż. Jest to służba dzień i noc z paroma godzinami przerwy na prysznic, posiłek. Niektórym jednak nie udało się skończyć studiów, ani znaleźć pracy. Kiedy wyszłam z misji na drogę prowadzącą do St. Fridolin, spotkałam Grzegorza. Chcia-łam przekazać mu, jak cenię sobie to, że tu w Afryce nigdy nie zmierzam sama do celu, najczęściej spotykam kogoś, kto towarzyszy mi choćby kawałek drogi. Odpowiedział, że nie spotkałabym go, gdyby miał pracę… To był smutny wniosek tej rozmowy.

W St. Fridoline spędziłam pięć dni, gdzie spałam w „swoim” starym pokoju. Po dniu deszczowym, pierwszej nocy, żaby dały niezapowiedziany koncert. Śpiewały jak-by „ewa, ewa, ewa”. Ku memu zdziwieniu nie miało to nic wspólnego z kumkaniem. Wczesnym rankiem pobudkę przygotował kogut. Marie, córka Florence, która obecnie wydaje tu leki, sprzątała podwórko. To jed-

Justyna Piróg i Karolek

winem palmowym, a Thérèse, która była w błogosławionym stanie, przygotowywa-ła w kuchni placki z fasoli. Przypominało to trochę sytuację z Ewangelii o Marcie i Marii, którą słyszeliśmy tu w niedzielę. Tak naprawdę to wiele sytuacji z Ewangelii jest bliskich ludziom Afryki. Również ten o Samarytance przy studni, gdyż tu w Afry-ce studnia jest miejscem spotkania i źród-łem, do którego przychodzi się zaczerpnąć niezbędnej do życia wody. Opuszczając Thérèse i Jonasa życzyłam im dobrego po-rodu oraz żartując, że z pewnością będzie to chłopiec, podarowałam piłkę.

Innym razem miło spędziliśmy wie-czór w rodzinie Claude. Claude to chłopak piętnastoletni, który gorliwie przychodzi na msze odprawiane w kaplicy przy misji. Pewnego razu, widząc misjonarza przy-chodzącego z posługą do swego chorego ojca, zapragnął także zostać księdzem. We wrześniu rozpoczyna naukę w gimnazjum w Karze, mieście oddalonym o ok. 12 km od Awandjelo. Odwiedziliśmy także dzieci z Domu Dziecka, które na Boże Narodzenie, dzięki wsparciu ludzi dobrej woli, mogły cieszyć się nowymi materacami na swych piętrowych łóżkach. Kiedy oprowadzały nas po pokojach mogłam zobaczyć, że nie usu-nęły jeszcze zabezpieczającej je folii. Dzieci pragnęły, aby świeżość materacy utrzymać jak najdłużej. Czy nie świadczy to o tym, jak cenny jest to dla nich dar? W prezencie przywieźliśmy dwa worki ryżu i piłki do nogi. Stało się to dzięki ofiarności pracowników z Gminnego Przedszkola w Izabelinie oraz

Ewangelia wg św. Mateusza (Mt 6,21) mówi: „gdzie skarb twój tam serce twoje”. Od postawienia moich pierwszych kroków na

czerwonej afrykańskiej ziemi upłynęło już 11 lat, a jednak ten czas wydaje się taki krótki. To tam w Afryce znajduję się mój skarb, a, serce moje, w szczególny sposób, pozostało wśród pigmejów Bay-aka w przezielonej Republice Środkowoafrykańskiej.

Dziękuję dobremu Bogu za to, że obdarzył mnie powołaniem misyjnym i skierował mnie krętymi ścieżkami do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich w Borzęcinie Dużym. W 2005 roku odbyłem fantastyczny staż w przepięknej Tanzanii. Następnie, jeszcze cie-kawszy, rok duchowy w przepięknej kolebce SMA, czyli w Beni-nie. Później odbyłem 4 lata studiów teologicznych w Nairobi, gdzie czas upływał szybko i radośnie dzięki wspaniałej kleryckej wspólnocie międzynarodowej. W czasie formacji poznałem Afrykę

Z wysokości oczu Papy Smerfa świat inaczej wygląda...

dzieci z Niepublicznej Szkoły Podstawowej „Edulab” w Starych Babicach. Dzieci okazały swoją wdzięczność tańcem i śpiewem. Nie-zapomniane były to dla mnie chwile spę-dzone pośród osiemdziesięciu uśmiechnię-tych twarzy. Pomyślałam wtedy, że uśmiech dziecka jest wiele więcej wart…

Co jest takiego w Afryce, że chce się do niej wracać? Po pierwsze tkwi w niej piękno nieskażonej natury, barwy najwyższej ja-kości, krajobrazy suchą pastelą malowane w harmatanie i farbą olejną w porze deszczo-wej. Po drugie ciepło, które przyjemnie otula nasze ciało. Nawet, jeśli pojawia się wiatr to przynosi on najczęściej ciepłe powietrze. Po trzecie ludzie i przede wszystkim ludzie. To oni sprawiają, że ci, którzy tu przyjeżdżają czują się jak w domu. Tak było i tym razem. Gdziekolwiek byłam to spotkałam się z du-żym przyjęciem i szczerą otwartością. Czy to w stolicy czy na wsi, w Awandjelo czy w Sao-udé, w Tchébébé, Thambie czy w Kpenzinde. Zarówno misjonarzom, jak i mieszkańcom jestem za to bardzo wdzięczna. I chociaż warunki, w jakich żyją Togijczycy są bardzo trudne, to na ich twarzach jest dużo uśmie-chu, a w oczach jakby bezgraniczne przyjęcie tego, kim jesteś.

I ostatnie pytanie: czy właśnie po to, co najcenniejsze trzeba jechać do Afryki? Czy nie można, idąc chodnikiem swojej miejscowości, zatrzymać się, by posłuchać, czym żyje drugi człowiek?

Justyna Piróg

Ten sam Karolek kilka lat później...

Page 8: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

1514

Drodzy Dobroczyńcy naszej budowy!

Dzięki Wam możemy kontynuować dzieło ukończenia budowy Centrum Misji Afrykańskich SMA w Borzęcinie Dużym. Wasza

pomoc jest nieocenionym wkładem w rozwój działalności SMA zarówno w Polsce jak i w Afryce.

Z placu budowy przenieśliśmy się teraz do pomieszczeń biu-rowych, bo trwają intensywne prace nad pozyskiwaniem środków na dalszy etap wykańczanie wnętrz. Wspólnie z Mazowieckim Biurem Planowania Regionalnego zaangażowaliśmy nasze siły i możliwości w napisanie projektów o dofinansowanie tej inwe-stycji. Czekając na końcową decyzję, polecam Waszej modlitwie również i tę sprawę.

Pozwólcie, że po raz kolejny przypomnę Wam inne możliwe sposoby wsparcia naszej budowy.

Darowizny na cele kultu religijnegoZasady przekazywania darowizn na cele kultu religijnego dla

tych, którzy darowiznę na budowę chcieliby zawrzeć w zeznaniu podatkowym: • dla przedsiębiorstw/firm/instytucji: Ustawa o podatku do-

chodowym od osób prawnych (Dz. U. z 2014 roku, poz. 851 z późn. zm.) – art. 18 ust. 1 pkt 1, mówiąca, że można odliczyć darowiznę w wysokości nieprzekraczającej 10% dochodu.

• dla osób prywatnych/fizycznych: Ustawa o podatku docho-dowym od osób fizycznych (Dz. U. z 2012 roku, poz. 361 z późn. zm.) – art. 26 ust. 1 pkt 9 lit. b, mówiąca, że można odliczyć darowiznę w wysokości nieprzekraczającej 6% dochodu.

W tym celu można użyć przekazu dołączonego w wkładce do tego numeru „Wrót Afryki” z tytułem wpłaty: „Darowizna – Budo-wa Centrum Misji Afrykańskich”

Budowa Centrum Misji Afrykańskich

Cegiełka – numizmat z wizerunkiem św. Jana Pawła IIPosiadamy jeszcze nieco ponad 100 sztuk numizmatu pla-

terowanego 24-karatowym złotem (w całej edycji wyszło tylko 4000 sztuk). Proponuję cenę numizmatu w wysokości minimum 50 zł. Zamówienia prosimy składać telefonicznie, mailowo lub na nasz adres podany w stopce redakcyjnej. Proszę nie dokonywać przedpłat! Wraz z numizmatem odeślemy Wam wypełniony for-mularz przelewu.

Drodzy Współbudowniczy CMA! Dziękując za to Wasze wspar-cie już otrzymane, proszę o łączność w modlitwie do św. Józefa, w intencji szczęśliwego rozpatrzenia złożonych projektów.

Ks. Paweł L. Mąkosa SMA

CMA, elewacja południowa

Wschodnią i Zachodnią, a po święceniach w 2011 roku przyszedł czas na spotkanie z Afryką Środową, w której spędziłem moje pierwsze kapłańskie lata.

Wyjechać do pracy do RŚA nie było wcale łatwo, bo oznaczało to naukę dwóch języków – francuskiego i sango. Jednak, „nie taki diabeł straszny jak go malują” i szybko sobie z nimi poradziłem. Kolejną trudnością było zderzenie się z zupełnie inną kulturą, bardzo odbiegającą od tych, które widziałem w innych częściach Afryki. Tu, w RŚA, wszystkie znane mi tradycje afrykańskie wy-dawały się odwrócone do góry nogami. No, ale czas misjonowa-nia to też czas poznawania. W RŚA poznałem najfantastyczniej-szą grupę etniczną, jaką kiedykolwiek spotkałem w Afryce, lud o twardym karku, ale za to tak niesamowicie pokojowy, gościnny i otwarty dla nas misjonarzy – mowa o Pigmejach z plemienia Bayaka. Najubożsi pośród najuboższych, ciemiężeni i nierzadko traktowani jak dzikie zwierzęta; tak bardzo niezaradni i zarazem tak oddani Bogu. Spędzili tysiące lat w lesie, a ostatnio muszą stawiać czoła cywilizacji nowoczesności, która w coraz bardziej brutalny sposób wkracza w ich życie.

Tam na misjach w Monasao i Belemboke nie byłem typowym księdzem misjonarzem, ale byłem dla moich braci i sióstr „Papą”, czyli z Francuskiego „tatusiem” (a może Papą Smerfem), do któ-rego zwracali się w najtrudniejszych chwilach swojego życia, a często w ostatnich chwilach życia. Tam przyjmowałem na świat z wielką radością nowonarodzonych, chrzciłem tych, których rodziła matka Kościół, błogosławiłem małżonkom, a z wielkim smutkiem i często ze łzami w oczach, żegnałem wielkich małych przyjaciół, których Bóg wzywał do siebie tak często i tak wcześ-nie. Wiele radości dawały osoby uzdrowione, a zwłaszcza niedo-żywione dzieci, które dzięki naszym wysiłkom zaokrąglały się na naszych oczach. Wielką radością były dzieci, które czyniły postępy w szkolach, do których są posyłane przez misjonarzy. A to wszyst-ko za najszczersze i najprostsze „merci”, czyli „dziękuję”. Dziękuje-my, że jesteście z nami i dla nas. Dziękujemy, że wstawiacie się za nami, nie raz i nie dwa, sami ryzykując własne życie. Dziękujemy, że pomimo tego, że tak często zachodzimy wam za skórę i tak często nie słuchamy waszych rad, wybaczacie nam i stale daje-cie nam drugą szansę jak Ojciec, który jest w niebie. Dziękujemy wam, bo dzięki waszej obecności już nas nie biją, a nasze dzieci mają dostęp do leków.

Wioski Pigmejów często kojarzyły mi się z wioskami Smerfów, bo byli w nich Smerfetki, Zgrywusy, Łasuchy, Ciamajdy, Osiłki, Ważniaki, Pracusie i Lalusie. Były też Gargamele, no a na misji nie brakowało kota Klakiera, który często zajmował się pyszny-mi wypiekami naszych wolontariuszek Ewy Marciniak i Gosi Haj-dy, gdy te spuściły je na chwilę z oczu. Nie da się opisać w tych kilku zdaniach tych przepięknych pigmejskich uśmiechów, które są najcenniejszym darem Pigmejów dla misjonarzy. Ciężo będzie zapomnieć te wspaniałe leśne śpiewy kobiet, wyprawy do lasu na polowania, na smerfne jagody, którymi są grzyby, ślimaki, gąsie-nice, termity i ryby. Te wspomnienia na zawsze zostaną głęboko wyryte w moim sercu i modlę się do Boga Ojca, abym mógł ko-chać wszystkich tak jak ukochałem Pigmejów Bayaka. Jan Paweł II podpowiada w tytule, że ta przeszłość już do mnie nie należy, a na horyzoncie przyszłość i nowe zadania.

Gdy Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. Od października stawia na mojej misyjnej drodze nowe wyzwanie. Ufając mi, że po-dołam i temu wyzwaniu, otwiera mi nowe okno i posyła mnie do pracy w przepięknej i malowniczej Piwnicznej-Zdroju, w naszym misyjnym Ośrodku Rekolekcyjno-Misyjnym. Dom w na Śmigow-skiem poświęcony jest pamięci kleryka Robera Gucwy, który oddał swoje młode życie w 1994 roku w Bangui, w Republice Środkowo-afrykańskiej. Podczas ostatnich kilku lat, gdy przyszło nam tam pracować w czasie wojny, stale czułem żywą obecność Roberta obok mnie. Wierzę, że jego wstawiennictwo obroniło nas wszyst-kich pracujących tam od wszelkiego zła i nieustannie dodawało odwagi, aby nie zrezygnować i nie wyjechać z kraju pogrążonego w wojnie. Jestem przekonany, że w ten sam sposób Robert obec-ny jest w domu w Piwnicznej-Zdroju, wspomagając pracujących tam misjonarzy, pracowników oraz wszystkich odwiedzających nasz dom. Aby ten mój czas pracy w Polsce był owocny potrzeba mi Was, dlatego zapraszam do odwiedzania domu w Piwnicznej--Zdroju. Każdy z Was będzie moją osobną radością.

Jeśli szukasz przygód i chcesz twoje życie uczynić ciekawszym i chcesz je ofiarować drugim, to zapraszam w szeregi SMA. A może chcesz się spełnić, jako kapłan na misyjnej niwie? Zapewniam cię, że formacja dłużyć ci się nie będzie, a życie w Afryce będzie wdzięczne i pełne przygód. A może chcesz się zaangażować w dzieło prowa-dzone przez SMA w inny sposób? Jako wolontariusz lub misjonarz świecki? Skontaktuj się z nami, odwiedź stronę internetową SMA, lub polub nas na portalu społecznościowym Facebook. Pamiętaj, koniecznie odwiedź nas w Piwnicznej-Zdroju. Do zobaczenia!

Ks. Adam Fijołek SMA

Ks. Adam z Pigmejami Bayaka

Udzelając sakramentu Chrztu Świętego

Page 9: Gdy szedłem rzucali mi kamienie pod nogi. Dlatego ...img.iap.pl/s/418/204783/Edytor/File/Wrota_Afryki_61.pdf · Sławek dzieli się z nami wrażeniami z ciekawej, choć utrudnionej,

Papieskieintencje misyjne:

WrzesieńAby chrześcijanie, przystępując

do sakramentów i rozważając Pis-mo Święte, stawali się coraz bardziej świadomi swojej misji ewangeliza-cyjnej.

PaździernikAby Światowy Dzień Misyjny

odnowił we wszystkich wspól no-tach chrześcijańskich radość i od-powiedzialność zwią za ne z głosze-niem Ewangelii.

ListopadAby w parafiach kapłani i wier-

ni świeccy współpracowali w służ-bie wspólnoty, nie ulegając pokusie zniechęcenia.

Święcenia Kapłańskie 2016Chcemy serdecznie podziękować wszystkim zaangażowanym osobiście i duchowo

w przygotowania i przebieg uroczystości Święceń Kapłańskich i Mszy Świętej Prymicyj-nej ks. Pawła Gabrysia SMA.

Ks. Paweł jest już na afrykańskiej ziemi. Rozpoczyna właśnie tirocinium, czyli czas bezpośredniego przygotowania do posługi misyjnej w Tanzanii. Okres ten obejmuje na-ukę języka suahili, poznanie kultury plemienia Sukuma i dynamiki pracy misyjnej w tym kraju. Na ten czas ks. Paweł będzie przebywać na misji Ngudu, w międzynarodowej ekipie misjonarzy SMA.

Upraszając u Miłosiernego Boga wszelkich łask dla naszego Neoprezbitera, życzymy ks. Pawłowi cierpliwości, dobrego zdrowia i światła Ducha Świętego, tak pomocnego w przyjęciu tego, co nowe i inne.

Biblioteka SMASerdecznie zachęcamy do nabycia książek ze zbiorów SMA:“Opluty przez Boga”, ks. Arkadiusz Nowak SMA. W recenzji

czytamy: “jego teksty układają się w całe historie, realiom i fak-tom towarzyszą prawdziwe emocje, refleksje. Ma swój styl, a to jest na pewno zaleta”.

“Położna w świecie kobiet Sukuma”, Monika Nowicka. Książka ukazuje codzienne cuda narodzin i nie tylko, dokonujące się w tam-tym zakątku afrykańskiej ziemi, których autorka była świadkiem. Mówi też, jak wiele zawdzięcza Afryce i jej mieszkańcom.

Książki dostępne są w Domu SMA w Borzęcinie Dużym, proszę pisać na adres: [email protected].

NOWE NUMERY KONT BANKOWYCH!!!Drodzy czytelnicy, po raz ostatni informujemy o zmianie numerów kont bankowych.

Obecnie działające numery kont, to:

Prowincja Polska SMA: 40 1600 1127 1849 0839 4000 0001 Centrum Pomocy Misjom MOYO: 29 1600 1127 1844 3217 0000 0001

Prosimy o zweryfikowanie swoich ustawień przelewów internetowych, sprawdzenie numeru konta na przelewie papierowym i naniesienie niezbędnych zmian. Poprzednie numery kont są nieaktualne.

Ks. Arkadiusz Nowak SMA i Monika Nowicka na ławeczce z ks. Szymo-nem Stułkowskim, dyrektorem Wydziału Misyjnego Kurii w Poznaniu

Ks. Paweł Gabryś SMA z tanzańską młodzieżą i księżmi SMA posługującymi w Tanzanii