68
Straszenie kibicem? Czasopismo spoleczno-kulturalne nr indeksu 252352 nr 3 (3/15) maj – czerwiec 2011 cena 7 zl (zawiera 5% VAT) Spowiedź mordercy Henryk Kocot Fotografia wladzy. Zaglębiowscy prezydenci Krzysztof M. Macha Udzial Zaglębiaków w powstaniach śląskich Malgorzata Śmialek, Zbigniew Studencki Kultura w województwie śląskim Ewa Kosowska WYWIADY Witold Klepacz, Agnieszka Czechowska-Kopeć, Elwira Kabat-Georgijewa FELIETONY Jadwiga Gierczycka, Jerzy Suchanek, Andrzej Wasik PLASTYKA Adam Pociecha

15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

  • Upload
    others

  • View
    4

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

Straszenie kibicem?

Czasopismospołeczno-kulturalne

nr indeksu252352 nr 3 (3/15) maj – czerwiec 2011 cena 7 zł

(zawiera 5% VAT)

Spowiedź mordercyHenryk KocotFotogra�a władzy. Zagłębiowscy prezydenciKrzysztof M. MachaUdział Zagłębiaków w powstaniach śląskichMałgorzata Śmiałek, Zbigniew StudenckiKultura w województwie śląskimEwa KosowskaWYWIADYWitold Klepacz, Agnieszka Czechowska-Kopeć, Elwira Kabat-Georgijewa

FELIETONYJadwiga Gierczycka, Jerzy Suchanek,Andrzej WasikPLASTYKAAdam Pociecha

KSSE15 LATKATOWICKA SPECJALNA STREFA EKONOMICZNA S.A.

Zapraszamy do inwestowania na atrakcyjnych warunkach w Zagłębiowskim Regionalnym Parku KSSE „Tucznawa” w Dąbrowie Górniczej

Podstrefa Sosnowiecko-Dąbrowska 41-200 Sosnowiec, ul. Modrzejowska 32b (wejście od ul. Małachowskiego)tel. +48 32 2920106; +48 32 2988969; faks +48 32 7202656

http://www.ksse.com.pl; e-mail: [email protected]

Atuty lokalizacji to:— atrakcyjne położenie w pobliżu dróg krajowych DK1, DK94, DK796, autostrady A4, lotnisk w Pyrzowicach i Balicach, sławkowskiego Euroter-minalu z końcówką szerokiego toru kolejowego— jeden z największych parków przemysłowych w Regionie o łącznej powierzchni 100 ha z możliwością powiększenia do 260 ha—11 wydzielonych działek o powierzchni od 2 do 18 ha—zaprojektowane drogi dojazdowe—uregulowany stan prawny—jedyny właściciel – Gmina Dąbrowa Górnicza—przeznaczenie pod działalność przemysłową w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego—dostęp do wyszkolonej kadry technicznej

O atrakcyjności naszej oferty inwestycyjnej świadczą liczby:— 35 pozyskanych inwestorów, reprezentujących zarówno kapitał pol-ski (Watt, Final, Aluron), jak i zagraniczny (amerykańskie Caterpillar, Guardian, Johnson Controls, TRW, włoskie Automotive Lighting, Brem-bo, Ergom, Bitron, Magneti Marelli, francuskie Saint Gobain Glass, Saint Gobain Sekurit HanGlas, szwedzki Electrolux, hiszpańskie Ficomirrors i Mecacontrol, niemiecki Polskapresse i wiele innych)— 14 000 utworzonych miejsc pracy— prawie 4 mld zł bezpośrednich nakładów inwestycyjnych

Page 2: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

Czasopismospołeczno-kulturalne

nr indeksu

nr 3 maj – czerwiec 2011 cena 7 zł

(zawiera 5% VAT)

Henryk Kocot

Ewa Kosowska

Adam Pociecha

Expo Silesia Sp. z o.o., ul. Braci Mieroszewskich 124, 41-219 Sosnowiec, tel. +48 32 78 87 500, fax +48 32 78 87 502, e-mail: [email protected]

Pełny program targów www.exposilesia.pl

Nowoczesne centrum wystawienniczew aglomeracji śląskiej

Przemysłowa jesień w Expo Silesia

Sosnowiec

W programie targów m. in.:17 – 18 września

• SIBEX JesieńJesienne Targi Budownictwa i Wyposażenia Wnętrz

www.sibexjesien.pl

• RENOVATIOSalon Renowacji Obiektów Zabytkowych i Sakralnych

www.targirenovatio.pl

5 – 7 października• TOOLEX

4. Międzynarodowe Targi Obrabiarek, Narzędzi i Technologii Obróbkiwww.toolex.pl

• WIRTOTECHNOLOGIA

www.wirtotechnologia.pl

13 – 14 października• HydroSilesia

3. Targi Urządzeń i Technologii Branży Wodociągowo-Kanalizacyjnejwww.hydrosilesia.pl

• ExpoLAB3. Targi Analityki, Technik i Wyposażenia Laboratorium

www.expolab.pl

• EkoWasteTargi Gospodarki Odpadami, Recyklingu i Technik Komunalnych

www.ekowaste.pl

• MELIORACJE Targi Melioracji i Urządzeń Wodnych, Infrastruktury i Urządzeń Przeciwpowodziowych

www.melioracje.com.pl

18 – 20 października• SteelMET

4. Międzynarodowe Targi Stali, Metali Nieżelaznych, Technologii i Produktów www.steelmet.pl

• InterSCRAPMiędzynarodowy Salon Recyklingu Metali

www.interscrap.pl

• SURFPROTECT5. Międzynarodowe Targi Zabezpieczeń Powierzchni

www.surfprotect.pl

20 – 23 października• Targi Książki w Katowicach

www.targiksiazki.eu

5 – 6 listopada• HAIR FAIR / BEAUTY FAIR

Festiwal Fryzjerski / Festiwal Kosmetycznywww. exposilesia.pl/festiwal/pl/

16 – 18 listopada• RubPlast EXPO 4. Targi Przemysłu Tworzyw Sztucznych i Gumy

www.rubplast.pl

• HAPexpo3. Targi Hydrauliki, Automatyki i Pneumatykiwww.hapexpo.pl

• ProWELDexTargi Automatyzacji i Robotyzacji w Spawalnictwiewww.proweldex.pl

• OILexpoTargi Olejów, Smarów i Płynów Technologicznych dla Przemysłuwww.oilexpo.pl

23 – 25 listopada• Expo KRUSZYWA

Targi Kruszyw Naturalnych i Wtórnychwww.expokruszywa.pl

• ExpoBetonSalon Technologii, Produkcji i Wykorzystania Betonuwww.expobeton.pl

• INFRA-MeetingSalon Maszyn, Urządzeń i Technologii dla Infrastrukturywww.inframeeting.pl

Page 3: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 1

Nowe Zagłębie – czasopismo społeczno-kulturalne • Redaguje kolegium w składzie: Marek Barański – redaktor naczelny, Paweł Sarna – sekretarz redakcji, Maja Barańska, Ewa M. Wa-lewska, redakcja techniczna: Tomasz Kowalski • Adres redakcji: 41-200 Sosnowiec, ul. Bę-dzińska 65/31, tel./fax: + 48 32 733 42 27, + 48 512 175 814 • e-mail: [email protected], www.nowezaglebie.pl • Wydawca: Związek Zagłębiowski • Zagłębiarka: redaguje kolektyw w składzie: Maja Barańska, Aleksandra Sarna, Paweł Barański, Paweł Sarna • Foto na okładce: T. Kowalski • Współpracownicy: Zbigniew Adamczyk, Paweł Barański, Przemysław Dudzik, Robert Garstka, Henryk Kocot, Tomasz Kostro, Jarosław Krajniewski, Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Piotr Smereka, Jerzy Suchanek • Druk: Progress Sp. z o.o. Sosnowiec • Nakład: 1500 egzemplarzy • Tekstów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie pra-wo ingerencji w teksty zamówione. Reklamę można zamawiać w redakcji; za treści publikowa-ne w reklamach redakcja nie ponosi odpowiedzialności • Zasady prenumeraty „Nowego Za-głębia”: Prenumeratę krajową lub zagraniczną można zamawiać bezpośrednio w redakcji lub e-mailem • Cena prenumeraty półrocznej (przesyłanej pocztą zwykłą) – 3 wydania – 20 zło-tych, rocznej – 40 złotych • Prenumerata zagraniczna przesyłana pocztą zwykłą – 3 wydania

– 60 złotych, roczna – 120 złotych • Wpłat na prenumeratę należy dokonywać na konto: Zwią-zek Zagłębiowski, GETIN BANK SA, 70 1560 1010 0000 9010 0006 2987.

Szanowni Państwo!

Nowe Zagłębie przeżywa najtrudniejszy okres w swojej prawie trzyletniej działalności. Jest to związa-ne z negatywną oceną naszego wniosku w konkursie ofert na zadania publiczne Województwa Śląskiego w dziedzinie kultury w 2011 roku.

W odpowiedzi na pismo skierowane do Mar-szałka Województwa Śląskiego Pana Adama Ma-tusiewicza podpisane przez Panią Wicemarszałek Aleksandrę Gajewską-Przydrygę czytamy, że nasza inicjatywa jest niewątpliwie potrzebna na terenie Za-głębia, tym bardziej dziwi znikome jej finansowanie z poziomu gmin zagłębiowskich, ponieważ – jak pi-szą autorzy listu – to gminy zagłębiowskie powinny być najbardziej zainteresowa-ne wsparciem czasopisma.

Brak wsparcia finansowego dla Nowego Zagłębia ze strony samorządu woje-wództwa jest bardzo bolesny, gdyż było ono największe w grupie jednostek samo-rządowych, trzy razy większe w stosunku do miasta Sosnowca oraz pozostałych miast (Dąbrowy Górniczej, Siewierza, Poręby, Łaz, Ogrodzieńca, Sławkowa, Woj-kowic, Zawiercia) i powiatów (będzińskiego i zawierciańskiego).

Podzielamy natomiast ocenę samorządu województwa śląskiego dotyczącą sła-bego zainteresowania wsparciem ze strony gmin i powiatów Zagłębia Dąbrowskiego, tym bardziej, że zdecydowana większość samorządów lokalnych regionu przystą-piła do Strategii Zrównoważonego Rozwoju Zagłębia Dąbrowskiego, która zakła-da powołanie do życia czasopisma promującego region zagłębiowski, co od trzech lat czyni redakcja Nowego Zagłębia.

Redakcja Nowego Zagłębia wielokrotnie zabiegała o zainteresowanie czasopi-smem władz samorządowych gmin i powiatów zagłębiowskich bez spektakularne-go rezultatu. Nasze propozycje szły w kierunku systemowego wsparcia Nowego Za-głębia z pominięciem procedur konkursowych.

W opinii dużej liczby czytelników oraz specjalistów nasze czasopismo spełnia nie tylko polskie, ale również europejskie standardy nowoczesnego, regionalnego i kulturalnego medium, które stawia wysokie wymagania swoim czytelnikom, prze-kraczające poziom królujących dziś tabloidów. Dorobek Nowego Zagłębia wpisuje się w pola strategiczne rozwoju kultury województwa śląskiego dotyczące podnosze-nia kompetencji kulturowych, gwarantujące zwiększenie uczestnictwa w kulturze oraz zapewnienia ciągłości wzorów kulturowych w sferze materialnej i duchowej. Nasza obecność na regionalnym rynku prasowym przyczynia się do umacniania wizerunku województwa śląskiego jako regionu zróżnicowanego pod względem kulturowym, ale zarazem tolerancyjnego w wymiarze społeczno-kulturalnym i po-litycznym, który staje się autentyczną ojczyzną lokalną dla obecnych oraz byłych mieszkańców. Stawia to przed wydawcą ogromne wyzwania, który w warunkach urynkowienia prasy oczekuje wsparcia ze strony publicznego mecenasa, jakim są samorządy terytorialne. Decyzja o zaprzestaniu wsparcia finansowego dla Nowego Zagłębia, łamiąc zasadę zrównoważonego rozwoju regionu również w sferze kultu-ralnej stwarza olbrzymie trudności wydawnicze, zagraża dezintegracją ruchu spo-łecznego, który ukształtował się wokół wydawcy i zespołu redakcyjnego. Tworzą go współpracownicy, środowiska twórcze oraz nasi Czytelnicy.

Dziękujemy wszystkim za dotychczasowe wsparcie, zwłaszcza wymienionym wyżej władzom samorządowym, ich jednostkom organizacyjnym, a także firmom i podmiotom gospodarczym.

Zwracamy się do naszych Czytelników, środowisk twórczych i artystycznych, od-biorców instytucjonalnych w tym przede wszystkim władz samorządowych o wspar-cie wydawcy i redakcji Nowego Zagłębia w celu kontynuacji naszego projektu.

Marek Barański

Druk i upowszechnianie czasopisma „Nowe Zagłębie”są współfinansowane przezSamorząd Województwa Śląskiego, gminę Sosnowiec i gminę Zawiercie

Spis treści

Coś ważnego już się zaczęło dziać . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2

Nowy most Gawła? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4

Pro memoria: Grzegorz Dolniak . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6

Lubię nowe wyzwania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

Zagłębiowskie pory roku: Lato . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8

Udział Zagłębiaków w powstaniach śląskich . . . . . . . . 12

Trzeci agresor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13

Fotografia władzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16

Ze wspomnień akademicko-muzycznych lat młodości . . . . . . . . . . . . . . . . 20

Bolesław Zagórny – duma Grodźca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

Kultura w województwie śląskim . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26

POEZJA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

PLASTYKA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32

Dobry zwyczaj... wypożyczaj! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34

PROZA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36

RECENZJE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38

FELIETONY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40

Geocaching – przygoda w zasięgu ręki . . . . . . . . . . . . . . . . 46

Sztuka w przestrzeni miejskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48

REGION . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50

Kalendarium wydarzeń kulturalnych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64

Page 4: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 20112

w całej Polsce w tej chwili przeżywają kry-zys. Potrzeba pewnego zbiorowego wysił-ku. Większość obowiązków spoczywa na samorządzie wojewódzkim, czy miejskim, powiatowym i gminnym, aby te wydaw-nictwa i pisma utrzymać na rynku, zdając sobie sprawę, że trafiają one do dosyć wą-skiego kręgu odbiorców. Ale to jest bardzo ważne, bo równoważy ogólny poziom – jeśli tego nie utrzymamy, to zaleje nas tak zwa-na kultura tabloidalna.Mass media żyją obecnie zbliżającymi się wy-borami parlamentarnymi, zatem nieco zmień-my temat. Sojusz Lewicy Demokratycznej w Za-głębiu jest partią, która ma wielu członków. Jak Pan ocenia kondycję swojej partii?SLD notuje stopniowy wzrost poparcia spo-łecznego, spotykamy się z coraz lepszym odbiorem społecznym wśród mieszkań-ców, czyli potencjalnych wyborców. Wy-daje się, że kryzys z lat wcześniejszych jest już poza tą formacją, która z jednej strony się odmłodziła, bo jest sporo nowych lu-dzi z nowymi pomysłami, którzy współde-cydują o wizerunku partii, z drugiej, jest w niej sporo ludzi z dużym doświadcze-niem. To połączenie młodości i doświad-czenia to jest ta nowa wartość Sojuszu, która decyduje o jego obecnym obliczu. Staliśmy się partią nowoczesną, korzysta-jącą ze wszystkich nowinek technicznych, szybko reagującą na wydarzenia, prezentu-jącą własne stanowiska w najważniejszych kwestiach, mającą własne zdanie. Klub pra-cuje bardzo intensywnie, jest jednym z klu-bów w parlamencie, który zgłosił najwię-cej inicjatyw ustawodawczych, i to takich, które mają na względzie naszą wrażliwość społeczną, staramy się też wiele ustaw po-prawić. Jesteśmy klubem opozycyjnym i niezbyt licznym, ale cechujemy się dużą sprawnością, to decyduje o tym, że w wielu kwestiach potrafimy zaistnieć w mediach, a także pokazać swój punkt widzenia, który niekoniecznie uzyskuje większość, ale jest alternatywą dla obecnie rządzących. Do-bre wyniki w wyborach samorządowych, również w Sosnowcu, pokazują, że forma-cja odzyskuje równowagę i dobrze rokuje

ruch ma bardzo głębokie korzenie i histo-rię, a tożsamość zagłębiowska jest z kolei budowana na nowo. Kiedy podczas wy-stąpień mówię o Śląsku i Zagłębiu, Śląza-cy często mi zarzucają, że województwo nazywa się śląskie.Jeśli Zagłębiacy nie będą chcieli mówić o swojej tożsamości, nikt tego za nich nie zrobi. Właśnie dlatego trzeba o tym mówić, żeby pokazać, że ten region ma też swoje odręb-ne tradycje i należy to zaznaczać. Za póź-no zaczęliśmy to robić, ale coś pozytywne-go zaczyna się już dziać.Aby móc nagłaśniać tego typu dyskusje, potrzeb-ne są media, które interesuje coś więcej niż pseu-dowydarzenia i plotki na temat celebrytów. Am-bitniejsze czasopisma są w odwrocie, wspierane są coraz słabiej. Zwyciężają tabloidy.Mnie też to martwi. Kultura masowa zwy-cięża, niejako zawłaszcza wszystkie dziedzi-ny. Tym bardziej musimy więc pielęgnować te wydarzenia w kulturze, które przynoszą większe wartości.Włodarze miast chwalą się przede wszystkim dużymi imprezami masowymi.Samorząd powinien umiejętnie zaspo-kajać potrzebę uczestniczenia w kultu-rze masowej, ale z drugiej strony musi ist-nieć także alternatywa w postaci dobrego teatru, dobrego kina studyjnego, jak rów-nież możliwości dostępu do prasy niszo-wej – kulturalnej, społecznej. Nie wyobra-żam sobie, aby mogło zabraknąć środków na tego typu wydawnictwa, one zresztą

Które z Pańskich działań jako posła, mieszka-niec Zagłębia mógłby uznać za najważniejsze w mijającej kadencji?Jak sądzę, szereg interpelacji, które odno-szą się czy to do sytuacji mieszkańców re-gionu, do spraw związanych z przebudową infrastruktury drogowej, kolejowej, z inwe-stycjami, z wykorzystaniem środków eu-ropejskich, czy też z wpisaniem Zagłębia do koncepcji przestrzennego zagospoda-rowania kraju. Ważną interpelację składa-łem też do pani minister Rozwoju Regio-nalnego, bo w tej koncepcji nazwa Zagłębie Dąbrowskie nie występuje. Ze spraw, któ-re udało się załatwić, wymieniłbym inicja-tywę dotyczącą samorządów. Polegała ona na umożliwieniu samorządom przejęcia mniejszościowych udziałów Skarbu Pań-stwa w spółkach komunalnych. Do tej pory tych udziałów mniejszościowych nie moż-na było przejąć, gmina inwestowała w ma-jątek spółek komunalnych, natomiast był on proporcjonalnie dzielony na udziały między gminę i Skarb Państwa. Noweliza-cja ustawy o prywatyzacji i komercjalizacji zagwarantowała, że gminy mogą nabywać te udziały, i na przykład Sosnowiec z tego rozwiązania skorzystał – zostało w ten spo-sób przejęte Rejonowe Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, jego właścicie-lem jest gmina Sosnowiec.Ślązacy mają zdolność dbania o swoje intere-sy, inicjowania ważnych dyskusji o tożsamości. A Zagłębiacy? Żadna ważna dyskusja z tej czę-ści regionu nie przebiła się do mediów ogól-nopolskich.Ale są podejmowane próby. Bardzo sobie cenię działalność Instytutu Zagłębiowskie-go, który funkcjonuje przy Wyższej Szkole Humanitas w Sosnowcu. Stamtąd wycho-dzi wiele cennych inicjatyw, są organizowa-ne konferencje, spotkania. Pomysły i pro-pozycje, które tam się pojawiają, są także uzupełniane ofertami różnych organiza-cji pozarządowych. Mam na myśli Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego i inne organi-zacje, które swoją tożsamość identyfikują z tożsamością zagłębiowską. Myślę, że coś ważnego już się zaczęło dziać. Na Śląsku

Wywiad

Coś ważnego już się zaczęło dziaćZ Witoldem Klepaczem, posłem na Sejm RP z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, rozmawia Paweł Sarna

Witold Klepacz, poseł na Sejm RP z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Fot. arch.

Page 5: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 3

Wywiadna przyszłość. Liczę, że uzyskamy wynik w granicach 18–19 procent w wyborach parlamentarnych, również w przyszłych wyborach samorządowych stać będzie nas na jeszcze lepszy wynik.A czym żyje Pańskie biuro poselskie w ostat-nim czasie?Zamierzamy po raz kolejny interwenio-wać w sprawie kładki w Dąbrowie Górni-czej-Strzemieszycach. Mija dokładnie rok od tragedii, która tam się wydarzyła – zgi-

Jest określany mianem polskiej centrolewi-cowej partii politycznej. Założony został 15 kwietnia 1999 roku przez działaczy większo-ści organizacji wchodzącej w skład koalicji SLD. Jest członkiem Międzynarodówki So-cjalistycznej, a w Parlamencie Europejskim należy do Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów.

Sojusz Lewicy Demokratycznej jako sa-modzielna partia polityczna wziął nazwę od ugrupowania koalicyjnego funkcjonującego pod taką samą nazwą, który wszedł do rzą-du koalicyjnego w III RP po raz pierwszy po wyborach z 19 września 1993 roku, zdoby-wając 168 mandatów. Koalicyjny PSL posia-dał wówczas 127 miejsc w Sejmie. Premie-rem został kandydat PSL Waldemar Pawlak. Koalicja SLD-UP wygrała wybory parlamen-tarne w 2001 roku. Poparcie dla progra-mu partii wyraziło ponad 41 proc. wybor-ców. Było to druzgocące zwycięstwo lewicy. Premierem rządu koalicyjnego z PSL został Leszek Miller, który pełnił urząd do 2 maja 2004 roku. Jego następcą (rządu mniejszo-ściowego) został Marek Belka. Rządy SLD przyczyniły się do ukończenia negocjacji ak-cesyjnych z Unią Europejską (szczyt w Ko-penhadze 13 grudnia 2002) i do znacznego wzrostu gospodarczego kraju.

Na konwencji w 2004 roku zmieniono pre-zydium SLD. Nowym szefem został Krzysz-tof Janik, a jego zastępcami Katarzyna Pie-karska i Grzegorz Napieralski.

Pod wpływem narastających konfliktów w łonie partii, 26 marca 2004 roku grupa działaczy SLD z marszałkiem Sejmu Mar-kiem Borowskim założyła nową partię pod nazwą Socjaldemokracja Polska – SdPL. Kon-tynuacją konfliktu wewnątrz SLD było odej-

nął młody człowiek wskutek porażenia prądem. Kładka jest wyłączona z użytko-wania, ale w dalszym ciągu Polskie Koleje Państwowe nie podjęły żadnych działań, by doprowadzić do remontu i umożliwić bez-pieczne przechodzenie przez tory. Ludzie przechodzą na własne ryzyko w miejscach niebezpiecznych.Oprócz tego śledzimy bardzo pilnie, rów-nież z tej racji, że jestem członkiem Ko-misji Infrastruktury, losy ustawy o spół-

dzielniach mieszkaniowych. Ta ustawa praktycznie likwiduje spółdzielnie i jest niezgodna z konstytucją, więc na ostat-nim posiedzeniu Komisji Infrastruktu-ry sprawozdanie podkomisji w sprawie tej ustawy zostało przez nas odrzucone. Wszystko wskazuje, że ta ustawa nie zosta-nie uchwalona, gdyż jest ustawą złą, któ-ra mogłaby wyrządzić więcej szkód, niż przynieść korzyści.Dziękuję za rozmowę.

ście kolejnych działaczy i posłów do nowo tworzonej Partii Demokratycznej.

W wyborach w 2005 r. zaufanie dla kan-dydatów SLD wyraziło zaledwie 11, 3 proc. Powodem takiego wyniku stały się różne

„afery” niektórych partyjnych polityków i wpadki rządu. Malało społeczne popar-cie dla programu lewicy. 21 maja 2005 roku kierownictwo SLD (przewodniczący, wice-przewodniczący oraz przewodniczący klu-bu parlamentarnego) podało się do dymi-sji. Na konwencji partii 29 maja 2005 roku członkowie wybrali nowe władze z Wojcie-chem Olejniczakiem na czele. Przed wybo-rami samorządowymi w 2006 roku SLD wszedł wraz z UP, PD oraz SDPL w skład koalicyjnego porozumienia Lewica i De-mokraci. Współpracę kontynuowano po wyborach, Wojciech Olejniczak został jed-nym z przewodniczących powołanego 18 stycznia 2007 roku Komitetu Porozumie-wawczego koalicji.

W wyborach 21 października 2007 roku SLD w ramach bloku wyborczego Lewica i De-mokraci uzyskało łącznie 13,2 proc. głosów, co przełożyło się na 53 mandaty w Sejmie. Do Senatu LiD wprowadziło tylko jednego senatora startującego z własnego Komitetu, Włodzimierza Cimoszewicza.

Po wyborach parlamentarnych w 2007 roku posłowie SLD stanowili większość w klubie poselskim LiD (40 z 53). 29 marca 2008 roku zakończyła się współpraca wszystkich czte-rech partii w ramach LiD, po czym posło-wie PD, a następnie SDPL, opuścili klub. 22 kwietnia 2008 roku powstał w Sejmie nowy klub poselski o nazwie „Lewica”, który utwo-rzyło dotychczasowych 40 posłów SLD oraz 2 dotychczasowych posłów Socjaldemokra-

cji Polskiej. W późniejszym okresie do klu-bu dołączyli kolejni byli członkowie SDPL. Aktualnie dwoje z nich należy do Unii Pra-cy, podobnie jak Elżbieta Zakrzewska, któ-ra objęła mandat po zmarłym w katastrofie lotniczej Jerzym Szmajdzińskim.

31 maja 2008 roku nowym przewodniczą-cym Sojuszu został Grzegorz Napieralski.

W wyborach prezydenckich 2010 roku Grzegorz Napieralski zajął 3 miejsce, co było dużym sukcesem lewicy, która popra-wiła swoje wyniki we wszystkich sondażach. Niestety, w wyborach do samorządów tery-torialnych już nie było tak wesoło, jak tego spodziewały się lokalne władze Sojuszu. Wy-borcy w Zagłębiu uważanym za bastion le-wicy nie zaufali wielu działaczom. Niektó-rzy przegrali, inni musieli stanąć do drugiej tury wyborów.

SLD w województwie śląskim ma zaled-wie 3 posłów w parlamencie. Są to: Witold Klepacz, Wacław Martyniuk i Tadeusz Mo-towidło. Radnymi Sejmiku Województwa Śląskiego jest 10 radnych tej formacji po-litycznej, w tym wiceprzewodniczący Mi-chał Czarski.

W trzech miastach Zagłębia Dąbrowskie-go prezydentami są członkowie SLD, Kazi-mierz Górski w Sosnowcu, Łukasz Komo-niewski w Będzinie oraz Zbigniew Podraza w Dąbrowie Górniczej.

Kampania wyborcza do Sejmu VII kaden-cji ruszyła pełną parą. Trwa walka o wysokie miejsca na listach wyborczych. Wśród pre-tendentów do mandatów poselskich znajdu-ją się znani liderzy lewicy oraz grupa mło-dych i nowych kandydatów

HK i MB

Sojusz Lewicy Demokratycznej

Page 6: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 20114

Na śląsko-zagłębiowskim pograniczu (czy-li po obu stronach Brynicy) rozpoczy-na się właśnie akcja „Most na Brynicy”, projekt wymyślony w Regionalnym Klu-bie Europejskim „Quo Vadis” z Chorzo-wa. Ma trafić do szkół i pokazać uczniom, czym różni się Górny Śląsk od Zagłębia, a przede wszystkim jak i czym różnią się od siebie LUDZIE mieszkający na Śląsku i w Zagłębiu.

– Europa połączy się wówczas, gdy po-łączą się jej narody – tłumaczy Henryk Iwa, koordynator RKE. – W naszym, lokalnym rozumieniu realizacją tej idei jest budo-wanie pomostu świadomości pomiędzy Ślązakami i Zagłębiakami. Mam nadzie-ję, że w okresie polskiej prezydencji znaj-dzie się miejsce na specjalne wyekspono-wanie tego projektu.

– Wjeżdżając na most na Brynicy z jed-nej strony wjeżdża się na rowerze, a zjeż-dża na „kole” z drugiej strony – skomento-wał pomysł akcji chorzowski poseł Marek

Plura – Napięcia ostatnich dni pokazały, że w naszym kraju są tacy, którzy tego nie ro-zumieją, nie akceptują tych pięknych róż-nic, nie potrafią tym się cieszyć.

W prasie, która dość skromnie, ale jednak, informowała o akcji znaleźć też można wiele innych wypowiedzi promi-nentnych osób związanych z jednym lub drugim brzegiem Brynicy, które popiera-ją ideę i stwierdzają, że śląsko-zagłębiow-skie antagonizmy są przeżytkiem, co naj-mniej archaizmem.

Tymczasem jednak sprawa jest po-ważniejsza, niżby się mogło wydawać. Choć tożsamość mieszkańców woje-wództwa – nazwanego podczas ostat-niej reformy administracyjnej nie cał-kiem szczęśliwie „śląskim” – z pewnością nie jest dwubiegunowa, to w roku Na-rodowego Spisu Powszechnego i do-bie pierwszej lokalnej samorządowej koalicji partia polityczna (PO) – ruch narodowy (RAŚ) antagonizmy śląsko-

zagłębiowskie wydają się silniejsze, niż choćby dekadę temu.

Ślązacy mają dziś problem czy i jakimi są Polakami. 70 proc. spośród nich de-klaruje „jestem Ślązakiem, ale jestem też Polakiem” i to właśnie ta grupa poczuła się najbardziej urażona po wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o „zakamuflo-wanej opcji niemieckiej”. Duża część Ślą-zaków deklaruje jedynie swoją śląskość, z jednoczesnym zastrzeżeniem, że nie są ani Polakami, ani Niemcami. A mniejsza, jak choćby przewodniczący Ruchu Auto-nomii Śląska (i już wicemarszałek woje-wództwa) Jerzy Gorzelik, stwierdza swo-je przywiązanie do śląskiej tożsamości i równocześnie nie czuje się lojalnY wo-bec Rzeczpospolitej Polskiej. I wreszcie ostatnią opcją, również skromną liczbo-wo jest stanowisko: „jestem Ślązakiem i je-stem też Niemcem. Choć moją ojczyzną są Niemcy, jestem lojalnym obywatelem Rzeczpospolitej”.

Nowy most Gawła?Krzysztof M. Macha

Brynica. W oddali ruiny mostu w Piekarach Śląskich. Fot. MaiekKl

Historia

Page 7: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 5

Pons GauliBrynica, na której jednym z jej brodów powstała Czeladź, była dawniej nazy-wana także Brzennyczą, Braną, Brzeź-nicą czy Brenicą. Rzeka stanowi prawy główny dopływ Czarnej Przemszy i ma niecałe 55 kilometrów długości. Pły-nie m.in. przez Piekary Śląskie, Cze-ladź, Siemianowice Śląskie, Katowice i Sosnowiec. Średniowieczne zapiski informują o siedliskach bobrów, które uniemożliwiały żeglugę. Obecnie nie-mal od dwóch wieków rzeka jest mocno zurbanizowana, parokroć jej bieg był zmieniany m.in. w 1840 roku koryto rzeki na terenie dzisiejszego Sosnow-ca przesunięto w kierunku zachodnim, a w 1935 roku w Kozłowej Górze, zbu-dowano zbiornik wody pitnej o pojem-ności ok. 15,8 mln m. sześć. W doku-mentach z początku XX wieku można znaleźć informacje o parowcu, który po niej pływał. Zachowały się też zdjęcia kajaków i kąpiących się letników dato-wane na okres międzywojnia.

Na Brynicy znajduje się historycz-na granica Śląska i Zagłębia Dąbrow-skiego, które jest częścią Małopolski. W minionych wiekach rzeka była także granicą pomiędzy Polską a państwem Habsburgów (następnie Prusami) oraz pomiędzy Rosją i Prusami (później Niemcami). W latach 1918-1922 Bry-nica wyznaczała granicę niemiecko-polską. 20 czerwca 1922 roku wojska polskie dowodzone przez gen. Stani-sława Szeptyckiego przekroczyły rze-kę i przejęły pod polską administrację wschodnią część Górnego Śląska.

Najstarszym mostem na Brynicy był opisany już w 1228 roku „ćwierć-milowy” most Gawła przebiegający nad rozlewiskiem pomiędzy dzisiej-szą Czeladzią, a Siemianowicami Ślą-skimi. Nazwa mostu nie jest jasna i ist-nieją co najmniej trzy różne wersje jej powstania. Według jednej z nich bu-downiczym lub inicjatorem budowy mostu był Marcin Gallus, towarzysz Jaksy z Miechowa i pierwszy prepo-zyt (przełożony) Bożogrobców po ich przybyciu do Małopolski. Gdyby przy-jąć tę tezę, most mógł być zbudowany

Z kolei Zagłębiacy mają się bodaj naj-gorzej od lat. Przepadły splendory z okre-su gierkowskiego, z perspektywy woje-wództwa lewicowe władze zagłębiowskich miast są ledwie tolerowane. Nie układa się współpraca organizacjom pozarządowym, a jedyne zagłębiowskie czasopismo spo-łeczno-kulturalne, „Nowe Zagłębie” z trud-nych do zaakceptowania powodów (choć oceniono je podobnie dobrze jak mie-sięcznik „Śląsk”) nie otrzymało dofinan-sowania na kolejny okres, co grozi upad-kiem periodyku.

Mieszkańcy Zagłębia Dąbrowskiego pod-kreślają, że zbyt często używa się wyrazu

„śląski” przy określaniu nazewnictwa róż-nych nowych instytucji w regionie i woje-wództwie. Trudno im pogodzić się z pro-pozycjami nazwania przyszłej metropolii

„Silesia” inaczej niż śląsko-dąbrowską lub śląsko-zagłębiowską.

Choć w 2009 roku w ramach sosnowiec-kiej Wyższej Szkoły Humanitas powołano Instytut Zagłębiowski, to trzeba zauważyć

– choć to oczywiście nie umniejsza wagi tego przedsięwzięcia – że jest to inicjaty-

już po roku 1162, tj. zaraz po przyby-ciu do Miechowa zakonu Bożogrob-ców, a celem budowy byłoby udrożnie-nie traktu handlowego prowadzącego z Miechowa przez Wolbrom do szlaku Kraków - Wrocław i dalej do śląskich posiadłości Bożogrobców. W doku-mencie księcia Kazimierza Opolskie-go z 1 sierpnia 1228 roku opis topo-graficzny wsi Czeladź informuje, że wieś CHELAD (Czeladź) rozciąga się od ujścia Ossety do Brynicy do mostu Gawła (pons Gauli).

Inna historia powstania mostu opo-wiada o budowniczym skarbniku Gaw-le Chwalisławie, a użyta przez Mariana Kantora Mirskiego nazwa „most Gaw-ła” ma korzenie w spolszczeniu zawo-łania walońskich Gallów, których na-zywano „Gawłami”.

W każdej z tych wersji celem budowy mostu jest ułatwienie podróży kupcom i ułatwienie kontaktów mieszkańcom ziem śląskiej i małopolskiej.

Krzysztof M. Macha

wa prywatnej uczelni, a nie miejska czy regionalna. Instytut, mający zajmować się tematyką i studiami nad Zagłębiem Dą-browskim chce prowadzić też prace, które będą pogłębiały zagłębiowską tożsamość i umacniały jej korzenie. Na dziś jednak zwraca się o pomoc do wszystkich chęt-nych, zwłaszcza mieszkańców zarówno Zagłębia Dąbrowskiego i województwa, licząc, że w ten sposób placówka w rzetel-ny i nowoczesny sposób stworzy podsta-wy do swej pracy badawczej. Miejmy na-dzieję, że Instytut otrzyma jak największe wsparcie, bowiem dziś wyręcza inne insty-tucje, wypełnia ogromną niszę, by nie po-wiedzieć pustkę.

Od czasu wspomnianej już wypowie-dzi Jarosława Kaczyńskiego na forach in-ternetowych na nowo kwitnie stary anta-gonizm śląsko-zagłębiowski, a uzupełnia go kolejny, śląsko-polski. Cytuje się i bez pobłażania krytykuje fragmenty śląskich wspomnień Kazimierza Kutza, jak choćby ten: „Mój świat lepiony był na model nie-miecki, rządziła nim familijność i praco-witość. Po tamtej stronie królowało cwa-

niactwo, przekupstwo i donosicielstwo. I ten świat, w mundurach UB i garnitu-rach partyjnych aparatczyków, wkroczył po wojnie na Śląsk i wdeptał go w ziemię”. Wspomina się śląskich „tłumaczy gestapo” z okresu II wojny światowej. Jeśli zdarza-ją się głosy stonowane, to niejednokrotnie nawołują one po prostu do zamknięcia się po swoich stronach Brynicy.

W całym tym kontekście inicjatywa „Mostu na Bynicy” wydaje się niezwy-kle cenna. Nie dość, że w oczywisty spo-sób proeuropejska, to jeszcze budująca najważniejszą z lokalnych relacji: śląsko- zagłębiowską. Wydaje się oczywiste, że antagonizm Ślązaków i Zagłębiaków na-rasta, gdy próbuje się te odmienne regio-ny i tradycje sztucznie łączyć. Ponieważ zatrzeć granicy się nie da, pewnie war-to ją eksponować. Henryk Iwa, koordy-nator projektu, twierdzi, że szkoda czasu na przemawianie do pokolenia o ukształ-towanych już jednoznacznie i wrogo po-glądach. Wybrał młodzież i z nią próbuje

– bez fałszywych półuśmieszków – zbliżyć Hanysów i Goroli. Wybudować na Jorda-nie nowy most Gawła.

Historia

Page 8: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 20116

Grzegorz Dolniak był, jest i będzie na-dal wszędzie tam, gdzie trzeba pomagać konkretnej osobie, grupom społecznym i ojczyźnie. Pełen inicjatywy, życzliwo-ści i dobrej woli wzbogacał nasze życie wprowadzając radość płynącą z kształto-wania urody świata. Pamiętam wiele spo-tkań i rozmów z nim. Jedna wszakże sta-je mi przed oczyma jak żywa. Mam na myśli nasze spotkanie w kawiarence nad Czarną Przemszą pod Zamkiem Kazi-mierzowskim w Będzinie z udziałem po-sła Waldemara Anzela. Tematem wspól-nych naszych dywagacji była opiekuńcza i wychowawcza funkcja Stowarzyszenia Dzieciom Będzina, społeczno-kultural-na rola Towarzystwa Przyjaciół Będzina, Stowarzyszenia Dam i Kawalerów Orde-ru Świętego Stanisława oraz Zagłębiow-skiego Koła Genealogicznego. Z wielkim zapałem i ożywieniem mówiliśmy także o wychowawczej roli literatury narodo-wej. Z ust młodych posłów padały nobli-we nazwiska: Jana Ostroroga, Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Jana Kochanow-

skiego, Skargi, Naruszewicza, Krasickiego, romantyków i neoromantyków. Próbowa-liśmy odpowiadać na pytanie, jak w świe-tle ich dzieł powinny wyglądać powinno-ści wobec ojczyzny „wybrańców narodu” a więc posłów i senatorów.

Dzisiaj, kiedy nie ma już pośród nas tego wzorowego posła do naszego Parlamentu, myślę, że w służbie narodowi postępował on tak, jakby na świeżo czytał znaną ze szkoły średniej Jana z Czarnolasu „Pieśń XIV”:

Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie, A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie, Wy, mówię, którym, ludzi paść poruczono I zwierzchności nad stadem bożym zwierzono: Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi, Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi, Z którego macie nie tak swe własne rzeczy Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy. […] Przełożonych występki miasta zgubiły I szerokie do gruntu carstwa zniszczyły.

Kochanowski mówił nadto o tym, że jeśli komuś jest otwarta droga do nieba, to przede wszystkim tym, którzy słu-żą ojczyźnie miłej. Jeśli tak, to jestem przekonany o tym, że dzisiaj Grzegorz Dolniak ze spokojem spaceruje po „nie-biańskich pastwiskach”. Jest to pocie-cha, ale smutek jest smutkiem. Lecz i on musi mieć swoją granicę. Zgod-nie z wielowiekową tradycją naszych dziadów i ojców i nakazem Kościoła, po roku bezgranicznego smutku i głę-bokiej żałoby czas uchylić ciemny kir i spojrzeć na świat, na jego szeroki ho-ryzont. Może tam pojawi się cień isto-ty na dziś utraconej, która przemówi krótko: „Non omnis moriar”.

Grzegorz nie cały umrze dzięki kre-atorskiemu gestowi ludzi szczerze go kochających. A więc dzięki powołanej przez Barbarę i Patrycję Dolniak Funda-cji imienia Grzegorza Dolniaka „Spor-towa Szansa”. Jestem przekonany o tym, że wyjrzy z tej ciemnej mgły smoleńskiej i będzie duchowo opiekował się ludź-mi sportu. Tymi najmłodszymi i star-szymi. Także tymi poszkodowanymi fi-zycznie. Niekiedy skazanymi przez los na trwałe kalectwo. Na zawsze zostaje wpisany Grzegorz w pejzaż rodzimego Zagłębia. Sosnowiecka Wyższa Szkoła

„Humanitas” – której mam zaszczyt być profesorem zwyczajnym – ustanowiła doroczną Nagrodę i Medal Zagłębiow-ski dla ludzi wielkiej zasługi dla regio-nu. Odnosi się ona do ludzi żyjących. Wobec faktu przedwczesnego odejścia Grzegorza Dolniaka poza „smugę cie-nia”, z uwagi na ogrom jego obywatel-skich zasług i cnót, jednomyślną decy-zją przyznaliśmy mu, jemu wyjątkowo, nagrodę specjalną pośmiertnie. Jako Kapituła i jako uczelnia będziemy ze wszystkich sił wspierać powołaną dzi-siaj do życia szlachetną Fundację. Glo-ria victis! Chwała poległym, ale nie po-konanym.

Pro memoria: Grzegorz Dolniak Przemówienie profesora Włodzimierza Wójcika wygłoszone 19 kwietnia 2011 roku w Pałacu Mieroszewskich w Będzinie podczas uroczystości powołania do

życia Fundacji im. Grzegorza Dolniaka „Sportowa Szansa”

Page 9: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 7

Żeglarz, który nie wie dokąd płynie nigdy nie będzie miał pomyślnych wiatrów” Seneka

Blisko po trzech miesiącach od wyboru no-wych władz samorządowych objęła Pani to stanowisko. Czy zdążyła już Pani opano-wać nowe kompetencje?Mam 8-letnie doświadczenie pracy w sa-morządzie sosnowieckim na różnych stanowiskach. Wcześniej pracowałam w spółce Drogowa Trasa Średnicowa SA, gdzie odpowiadałam za sprawy związa-ne z przygotowaniem terenów pod in-westycje. Sporo doświadczeń nabrałam również jako asystent senatora Tadeusza Wnuka. Dodając do tego wiedzę naby-tą w trakcie studiów, mogę powiedzieć, iż powinnam podołać nowym obowiąz-kom. Zresztą dużo rzeczy już pozna-łam pracując w Urzędzie Miejskim. Na bieżąco też zaznajamiam się z nowymi zagadnieniami i nie pomijam żadnego aspektu sprawy.Wśród znajomych uchodzi Pani za kobietę typu biznes woman, energiczną, pracowi-tą, skłonną do podejmowania nowych dzia-łań i umiejętnego wykorzystywania zdoby-tych już doświadczeń.Tak. To wszystko mi się przydaje, ale nie można stać w miejscu. Obecnie poprzecz-ka jest zdecydowanie wyższa niż praca w wydziale. Jest to zupełnie inna praca. Ma ona charakter bardziej menadżerski. Więcej tu zarządzania decyzjami, nad-zorowania dużych projektów i kierowa-niu dużymi zespołami ludzkimi. Nowe stanowisko wymaga większego nadzoru merytorycznego. Nie ukrywam, iż jest to dla mnie duże wyzwanie.Na problemy miasta patrzy Pani teraz nie jako jego mieszkanka, ale jako władza. Jako wiceprezydent Sosnowca można wiele zmie-nić. Wszak są takie możliwości.Przede wszystkim nie chcę tutaj używać określenia władza. Lepszym jest gospo-darz, tzn. osoba, która ma jakiś wpływ na to, co się dzieje w mieście. Muszę też brać pod uwagę to, co mogę zrobić,

gdyż podległe mi komórki, a jest ich w sumie 9, w jakiejś mierze również są ograniczone, nawet finansowo, a to – jak wiemy – w dużej mierze decyduje o wszystkim.Może jakieś przykłady?Ponieważ realizuję zadania w zakresie kultury i sztuki, chciałabym wdrożyć taki program, który aktywizowałby na-szych lokalnych artystów. Pragnę rów-

nież stworzyć takie warunki, które umoż-liwiłyby większe zaangażowanie instytucji kulturalnych w życie miasta.Jeżeli chodzi o sport to wizytówką So-snowca powinna być piłka nożna i hokej. Generalnie jestem nastawiona na rozwój sportu, a w szczególności tych dyscyplin dla dzieci i młodzieży. Słowem sporty amatorskie przez duże „A”.A oświata?To naprawdę trudna „działka” z punk-tu widzenia samej struktury oświaty, ale również dochodzi tu aspekt społeczny. Generalnie w całym kraju, w tym w na-szym mieście, liczba dzieci uczęszczają-cych do szkół maleje, a budynki oświato-

we pozostają. Ich utrzymanie pochłania kolosalne kwoty. Subwencja oświatowa przyznawana jest na ucznia, a my mamy takie obiekty, które są zdecydowanie więk-sze niż liczba uczniów. Są to szkoły bu-dowane w czasach wyżu demograficzne-go przełomu lat 60 i 70. Mogło do nich uczęszczać nawet do 1000 dzieci, a teraz stanowią one tylko czwartą część tej licz-by. Musimy obecnie przeprowadzić zmia-ny organizacyjne. Są one konieczne, gdyż oświata pochłania znaczne środki finan-sowe miasta.Trzeba też wspomnieć o bibliotekach. Ta sfera także wymaga reorganizacji. W przypadku szkół i bibliotek zaoszczę-dzone środki można skierować na okre-ślone zadania w oświacie, które przynio-są lepsze efekty edukacyjne. Zdaję sobie sprawę z tego, iż niektóre podjęte działa-nia będą budzić sprzeciw społeczny, ale to jest konieczność.Nasz region ma wiele ciekawych ofert i ma co pokazać turystom. Czy powstanie Zagłę-biowska Organizacja Turystyczna?Temat ZOT wrócił i myślę, iż w najbliż-szym czasie organizacja zostanie powo-łana do życia. Zamierzamy także ściśle współpracować ze Śląską Izbą Turysty-ki, co powinno zaowocować wymierny-mi efektami.Jako zastępca prezydenta miasta realizuje Pani zadania również w zakresie współpracy z organizacjami pozarządowymi, które mogą często tylko działać dzięki dotacjom.Zgadza się, ale dotacje muszą przekła-dać się na osiągane wyniki tych orga-nizacji w konkretnych dziedzinach ich działalności.W CV możemy przeczytać, iż jest Pani absol-wentką Wydziału Prawa i Administracji Uni-wersytetu Śląskiego oraz Międzynarodowych Studiów Podyplomowych „Zarządzanie Pro-jektami” Univesite du Quebec, akredytowa-nych przez Project Management Institute (PMI) i Uniwersytetu Ekonomicznego w Ka-towicach. Skąd takie zainteresowanie mu-zyką a nie ekonomią?Wbrew pozorom są to w jakimś stop-niu uzupełniające się dziedziny nauki i kultury. Uwielbiam muzykę klasycz-ną, przede wszystkim orkiestrową. Dla-tego też będę optować za budową sali koncertowej w mieście oraz powoła-niem orkiestry.Dziękując za rozmowę, życzymy spełnienia wszystkich zamierzeń.

Lubię nowe wyzwaniaZ Agnieszką Czechowską-Kopeć, zastępcą prezydenta

Sosnowca, rozmawia Henryk Kocot

Agnieszka Czechowska-Kopeć, zastępca prezydenta Sosnowca. Fot. arch.

Wywiad

Page 10: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 20118

Włodzimierz Wójcik

LatoZagłębiowskie pory roku

Lato od niepamiętnych czasów, z głębin dzie-ciństwa, odbierałem zmysłem wzroku jako fe-erię barw i kształtów fundujących urodę świata. To wszystko przepaja symfonia uformowana śpiewem ptaków i melodią idącą z lipowego drzewa – niczym u Jana z Czarnolasu – drze-wa zawładniętego bez reszty przez „pracowi-te pszczoły”. Lato też posiada miodne, słodkie zapachy. Pachnie miętą, smakuje jak delikat-ny miąższ tataraku.

Literatura i sztuki plastyczne pośród róż-nych funkcji mogą wypełniać funkcje tera-peutyczne. Kiedy letnią porą – jak to miało miejsce na przykład w roku 2009 – panują słoty, leją deszcze, niebo zasnute jest czarny-mi chmurami, albo bezgraniczną szarością – można sobie stworzyć rzeczywistość w pew-nym sensie zastępczą. Taki klasyczny opis lata znajdziemy w Chłopach Reymonta, w czwar-tym tomie pod tytułem Lato: „Drzewa po miedzach stojały, kieby na straży, zapatrzo-ne w słońce, a dołem, jak okiem sięgnąć, le-żały pola zielone, szumiące, jak wody wzbu-rzone, i jak wody przewalały się niekiedy ze strony na stronę, bijąc o wszystkie drogi, mie-dze i rowy, co migotały, kiej te wstęgi, kwietne szczodrze, przeplecione puszystą bielą, żół-tością i fioletem; kwitnęły już bowiem owe ostróżki przeróżne, kwitnęły powoje, patrzące

z żytnich gąszczów przytajonemi, pachnące-mi oczami, kwitnęły modraki, miejscami, kaj ździebko wymiękło, tak gęsto, jakby tam nie-bo się kładło, kwitnęły wyczki całemi kępami, a one jaskry, a mlecze i krwawe osty, a ogni-chy i koniczyny, a stokrotki, a rumianki dzi-kie, a tysiąc inszych, o których sam Jezus pa-mięta, boć Jemu tylko kwitną i tak pachną, że prosto czad bił od pól, kieby w kościele, gdy Jegomość okadza Sakramenta.”

Ten sugestywny opis naszego polskiego lata powstał na progu dwudziestego wieku. Za-skakujące jest to, że podobne obrazy ewoku-je w dziele muzycznym twórca nie polski, ży-jący wiele wieków wcześniej, Włoch Antonio Vivaldi (1678–1741). Jedna z części jego Czte-rech pór roku, Lato niesie nastrój wschodów i zachodów słońca, skwar pory południowej, szmer strumieni, szum listowia poruszanego wiatrem, pomruk letniej burzy. To jest właśnie urok sztuki słowa i muzyki. Bywają niekiedy przekładalne. Ich treści wyrażane różnymi na-rzędziami wypowiedzi artystycznej.

Podobnie jest z malarstwem. Odwiedzając różne galerie możemy sycić wzrok płótnami, na których widnieje wielekroć tytuł Lato. Su-gestywne obrazy lata w swoich obrazach – ole-je, akwarele, kredki – przedstawiali malarze: Jan Stanisławski (pola z dziewannami), Lu-

domir Śleńdziński (kobieta z sierpem), Iwan Trusz, Tymon Niesiołowski, Józef Pankiewicz (wozy z sianem), Stanisław Masłowski (pej-zaże z polami pełnymi czerwonych maków), Apoloniusz Kędzierski (dziewczyna z dzba-nem wody w skwarne południe). Józefa Cheł-mońskiego poszczególne płótna przepełnione są latem. Stają przed naszymi oczyma sceny: Dziewczyna leżąca na pastwisku, bawiąca się nitkami „babiego lata”; kaczki nad wodą; le-śna droga, jezioro o zmierzchu; wschód księ-życa; droga w polu; koncert żab; czajki; zala-na łąka, jutrzenka przed wschodem słońca; świt, łąka z kaczeńcami; pastuszkowie przy ognisku; letnia burza; zachód słońca na Świ-tezi; jastrząb na pogodnym niebie; rozlewisko na łące; krajobraz przed burzą; mgły poranne na rzece Styr; zgromadzenie ptaków o świcie; Dniestr w nocy; droga wśród łanów zbóż; żu-rawie witające słońce.

Z pewnością temat lata wyzyskiwany jest przez poezję. Iwaszkiewicz, znany autor sztu-ki teatralnej Lato w Nohant, wydał cały obszer-ny tom wierszy pod tytułem Lato 1932. Staff w wierszu Lato (z tomu Martwa pogoda) uka-zuje proces plonowania idącego z ziemi, z roli, z pól ojczystych, a mający źródło w szczodro-bliwości bożej:

Jak pożar złota, falami zbóż płynna,Ziemia dojrzała od nadmiaru pęka,Bogatym plonem hojna, dobroczynna,Jak spracowana, czarna boża ręka.

Błogie znużenie pełni tysiąckrotnieŁaską spokoju nagradza trud wszelki.Pośród milczących pól idąc samotnie,Głośno rozmawiam z Bogiem, że jest wielki.Kazimierz Wierzyński w wierszu Lato zwra-

ca uwagę na inne przymioty tej wspaniałej pory roku. Czaruje ona narkotycznym zapachem ziół, blaskiem solarnym, zmysłowym powie-wem ciepłego powietrza:

LatoLeżę na łące.Nikogo nie ma: ja i słońce.Ciszą nabrzmiałą i wezbranąNapływa myśl: – To pachnie siano.

Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,A u góry

Page 11: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 9

Zagłębiowskie pory rokuSiostry moje, białe chmury,Wędrują na wschód.

Czy nie za wiele mi, że jestem?

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, wybit-na poetka lat międzywojennych, w wierszu pod tytułem Pyszne lato przedstawiła tę fe-nomenalną porę roku z wyjątkową maestrią. Uwrażliwiona na kolory (czerń, fiolet, złoto, błękit, zieleń), przedstawiła wizję świata natu-ry na sposób malarski. Trudno się temu dziwić. Wywodziła się przecież ze słynnej krakowskiej rodziny Kossaków.

Pyszne lato, paw olbrzymi, stojący za parku kratą, roztoczywszy wachlarz ogona, który się czernią i fioletem dymi, spogląda wkoło oczyma płowymi, wzruszając złotą i błękitną rzęsą. I z błyszczącego łona wydaje krzepkie krzyki, aż drży łopuchów zieleniste mięso, trzęsą się wielkie serca rumbarbaru i jaskry, które wywracają płatki z miłości skwaru, i rozśpiewane, więdnące

storczyki. O, siądź na moim oknie, przecudowne lato, niech wtulę mocno głowę w twoje ciepłe pióra korzennej woni, na wietrze drżące – – niech żółte słońce gorącą ręką oczy mi przesłoni, niech się z rozkoszy ma dusza wygina jak poskręcany wąs dzikiego wina.W drewnianym starym fotelu, pod przy-

domowym modrzewiem, siedzę w zwyczaj-ne popołudnie nasycone żarem upalnego lip-ca, i przeżywam „dolce far niente”. Mam czas, więc myślę. Tym razem o moim pisaniu, o życiu i świecie, o ludzkim uczuleniu na „prowincjo-nalizm”. Zawsze wyrażałem pogląd, że dla mą-drego człowieka, że dla myślącego, rozumnego człowieka „kompleks prowincji” po prostu nie istnieje. Można być prowincjuszem mieszkając w Nowym Jorku, czy też w Rzymie, a być czło-wiekiem światowym mając gniazdo rodzinne w Pińczowie, Psarach, Mierzęcicach. Świato-wość czy „prowincjonalizm” tkwią w mental-ności ludzkiej, ludzkiej świadomości. Moje my-śli wiążą się z refleksją na temat postawy wobec świata Wisławy Szymborskiej.

Jest Wisława Szymborska w pejzażu na-szego życia literackiego i kulturalnego gwiaz-dą pierwszej wielkości. Od dziesięcioleci swo-imi wierszami syci nas oryginalnym pięknem i prostą, prawdziwie ludzką mądrością. Piszę

„nas”, ale nie wypowiadam się w tym miejscu w „imieniu zbiorowości”. Piszę o Szymbor-skiej takiej, jaką ja odbieram przez wszystkie lata mojego życia od lat studenckich. W roku 1952 zacząłem polonistyczne studia w Kra-kowie. W tymże roku poetka – debiutująca w 1945 na łamach „Dziennika Polskiego” – wydała swój zbiorek Dlatego żyjemy. Dwa lata później Pytania zadawane sobie. Wów-czas bezustannie, jako studenci, chodziliśmy na spotkania autorskie Szymborskiej, która była dla nas fenomenalnym objawieniem li-teracko-artystycznym. Jej rangę potwierdziły, ogłaszane drukiem co parę lat, kolejne tomy: Wołanie do Yeti (1957), Sól (1962), Sto pociech (1967), Wszelki wypadek (1972), Wielka licz-ba (1976), Ludzie na moście (1986), Koniec i początek (1993).

Właśnie w tych tomach manifestuje się nie-zwykłe mistrzostwo artystyczne oraz całkowicie oryginalna poetyka będąca tylko jej własnością, choć Szymborska w sposób twórczy nawiązuje jednak do doświadczeń wysokiej poezji dwu-dziestego wieku. Jest zafascynowana, urzeczona SŁOWEM; w jej przypadku mówimy o precy-zji słowa. Bardzo pociągające okazuje się sto-sowanie przez nią ironii oraz literackiego pa-radoksu, który bawi i uczy odbiorcę, skłania do refleksji, zadumy, myślenia. Wiersze Szym-borskiej bywają przesycone pełną urody, uro-ku i humanizmu tkanką filozoficzną. Nie ma tu doktrynerstwa i pseudonaukowej oschło-ści. Szymborska szczególnie silnie przywiąza-na jest do mowy ojczystej. Przekonana jest, że człowiek ze swoją mową zrośnięty jest bardziej, niż drzewo z ziemią. Mowę polską należy ko-chać. Ostatecznie można jej nie kochać i jakoś żyć, „ale nie można owocować”.

Z licznych kontaktów z Szymborską na spo-tkaniach autorskich wynoszę wrażenie, że jest ona w życiu, w zachowaniu wyjątkowo skrom-ną, ujmującą osobą. A jej więź serdeczna z czy-telnikami zasadza się na tym, że ona czuje to, co pociąga, co fascynuje odbiorców. Pisze dla konkretnych ludzi, a nie dla krytyków i dok-trynerów. Nigdy nie utożsamiała się i nadal się nie utożsamia z ideologiami, systemami filozoficznymi, jakimiś „trendami” i modami. Żyła i żyje poza światem nawyków i stereoty-pów. Zachwyca ją fenomenalna uroda świa-ta, jego czar, smak. Dostrzega jednak jego tra-gizm i swoistą nielogiczność.

Język jej poezji jest kontrolowany przez umysł chłodny i niezwykle świeży, racjonal-ny. Panuje w nim system mądrych, przejrzy-stych rygorów. Poetka posługuje się w zasa-dzie ogólnopolską mową potoczną, w której

widać pewne leksykalne wzbogacenia. Stąd wiele do myślenia daje nam lektura jej wspa-niałego wiersza Chmury:

Z opisywaniem chmurmusiałabym się bardzo śpieszyć –już po ułamku chwiliprzestają być te, zaczynają być inne.

Ich właściwością jestnie powtarzać się nigdyw kształtach, odcieniach, pozach i układzie.

Nie obciążone pamięcią o niczym,unoszą się bez trudu nad faktami.

Jacy tam z nich świadkowie czegokolwiek –natychmiast rozwiewają się na wszystkie

strony.

W porównaniu z chmuramiżycie wydaje się ugruntowane,omal że trwałe i prawie wieczne.

Przy chmurachnawet kamień wygląda jak brat,na którym można polegać,a one cóż, dalekie i płoche kuzynki.

Niech sobie ludzie będą, jeśli chcą,a potem po kolei każde z nich umiera,im, chmurom nic do tegowszystkiegobardzo dziwnego.

Nad całym twoim życiemi moim, jeszcze nie całym,paradują w przepychu jak paradowały.

Nie mają obowiązku razem z nami ginąć.Nie muszą być widziane, żeby płynąć.Wedle tego wiersza istnieje świat zewnętrz-

ny i człowiek jako podmiot postrzegający ów świat. Człowiek patrzy w tym przypadku na chmury zdobiące świat o letniej porze, i pra-gnie poniekąd poznać ich istotę, ale okazuje się to niemożliwe. Chmury nie dają się poznać przez swoją nieustającą zmienność. Ziemia nic ich nie obchodzi. Podobnie ludzie. We-dle Szymborskiej nie jest też możliwe pełne porozumienie między człowiekiem a czło-wiekiem (Rozmowa z kamieniem, Nagro-bek, Na wieży Babel). Jak widać, jest w prze-słaniach tych wierszy pewien nastrój smutku. Ale to rzecz naturalna. Życie to zjawisko wie-lobarwne. Jest ciemność i blask. Blask pogod-nego lata, jak to widać w wierszu Tak się zło-żyło, że jestem i patrzę:

Page 12: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201110

Doszło do tego, że siedzę pod drzewem, na brzegu rzeki, w słoneczny poranek. Jest to zdarzenie błahe i do historii nie wejdzie. To nie bitwy i pakty, których motywy się bada, ani godne pamięci zabójstwa tyranów.

A jednak siedzę nad rzeką, to fakt. I skoro tutaj jestem, musiałam skądś przyjść, a przedtem w wielu jeszcze miejscach się podziewać, całkiem tak samo jak zdobywcy krain, nim wstąpili na pokład.

Ma bujną przeszłość chwila nawet ulotna, swój piątek przed sobotą, swój przed czerwcem maj. Ma swoje horyzonty równie rzeczywiste jak w lornetce dowódców.

To drzewo to topola zakorzeniona od lat. Rzeka to Raba nie od dziś płynąca. Ścieżka nie od przedwczoraj wydeptana w krzakach. Wiatr, żeby rozwiać chmury, musiał je wcześniej tu przywiać.

I choć w pobliżu nic się wielkiego nie dzieje, świat nie jest przez to uboższy w szczegóły, gorzej uzasadniony, słabiej określony, niż kiedy zagarniały go wędrówki ludów.

Nie tylko tajnym spiskom towarzyszy cisza. Nie tylko koronacjom orszak przyczyn. Potrafią być okrągłe nie tylko rocznice

powstań, ale i obchodzone kamyki na brzegu.

Zawiły jest i gęsty haft okoliczności. Ścieg mrówki w trawie. Trawa wszyta w ziemię. Deseń fali, przez którą przewleka się patyk.

Tak się złożyło, że jestem i patrzę. Nade mną biały motyl trzepoce

w powietrzu skrzydełkami, co tylko do niego należą i przelatuje mi przez ręce cień, nie inny, nie czyjkolwiek, tylko jego własny. Na taki widok zawsze opuszcza mnie

pewność, że to co ważne ważniejsze jest od nieważnego.

Ostatnio poruszył mnie wiersz Adama Zie-mianina pod tytułem Muszyński dzień lata:

Dzięcioł ma czapeczkę biskupiąna pół dziobu spowiada drzewaleśniczego zmorzyło w Mikowieprzez sen próbuje coś śpiewać

Posnęli kosiarze za rzeką(trawy na chwilę się cieszą)zmogło kosiarzy lipca słonkobo wyszło nad podziw wysoko

Jeden ma czapkę z orzełkiem(chyba pamiątka z wojska)orzełek też mu się zmęczyłmoże nawet bardziej niż kosa

Lato w Muszynie na szyi się wieszaprzez sen – u drugiego kosiarzaI płoną wszyscy po trochuna stosie letniego ołtarza

Poruszył mnie także tego samego poety i drugi wiersz pod tytułem Wspomnienie mu-szyńskiego lata:

Po lipie lato wolno schodziło do ulaNa nitce miodu wisiał kogucik – upał

Piał byle jak na cienkiej letniej trawiechoć tak naprawdę nie słyszałem go wcale

Ciebie też nie było nad letnim Poprademchoć w gorących liściach wciąż Ciebie

widziałem

Byłaś tak piękna że aż trochę nieziemska

Żeby trochę ochłonąć skakałem do rzekia woda w Popradzie miała smak cierpki

Na drugim brzegu ślady twe ginęłyi nie wiedziałem czy stąpam po ziemi

Nigdy już chyba nie będę tak kochałnigdy już taki też nie będzie PopradWiersze te odbieram obecnie bardzo oso-

biście. Przedstawione tu obrazy lata przy-pominają mi nie tylko Muszynę, ale także pejzaż Gorzenia Górnego z cudownym bu-dynkiem Muzeum Zegadłowicza położo-nym w rozległym parku pełnym wysokich buków. To tutaj w ostatnich latach XX wie-ku tętniło szczególnym rytmem życie kultu-ralne. Autor wymienionego wiersza, Adam Ziemianin, cieszył się życiem, poślubił bo-wiem wnuczkę autora Motorów, Marysię.

Córka Zegadłowicza, Atessa Zegadłowicz-Rudel, wraz z synem Adamem i Ewą oraz z gromadą wnucząt tworzyła ciepły „domo-wy klimat”. Całe tygodnie lata tutaj spędza-łem organizując konferencje popularnonau-kowe, odczyty, prowadząc „lekcje muzealne”, a w czerwcu ogniska sobótkowe.

To się zmieniło, gdy nagle zmarł Franci-szek Suknarowski, przewodniczący Funda-cji „CZARTAK”. Niebawem zmarł Adam – prawdziwe serce Gorzenia. Potem odeszła małżonka Adama, cudowna Marysia.

Refleksja o lecie od stuleci towarzyszy spo-łeczności wiejskiej, która sobie ceni zarówno jego uroki jak i całkiem konkretne, wymier-ne korzyści, bo: „Lepsze jedno lato, niż dwie zimy”; „Byłoby lato dłuższe, żeby nie zima”. Ludzie wsi powtarzają nagminnie: „Kiedy w styczniu lato, w lipcu zima za to”; „Kto la-tem pracuje, ten głodu nie czuje”; „Lato ro-dzi, nie rola”; „Czeka on na to, jak na lato”;

„Nie zawsze będzie lato”; „Na początku lata poranne grzmoty są zapowiedzią rychliwej słoty”. Młodzież polska, nie tylko wiejska wyśpiewuje radośnie: „Lato, lato, lato czeka / razem z latem czeka rzeka!”

Tę radość można by z młodymi podzielać, gdyby nie dramatyczne niespodzianki zwią-zane z wiosenno-letnią pogodą roku 2009. Doświadczenia z burzami, idące z lat moje-go dzieciństwa, były zazwyczaj dość przyjem-ne. Jeśli nawet, po silnych ulewach, występo-wała woda z rzeki i zalewała kwitnące łąki, to był to Potok Psarski. Nad Wisłą, Bugiem czy Wartą było nieco gorzej. Podeszczowe wezbrania tych rzek wielekroć niosły szko-dy. Rwąca woda często niosła ze sobą kopice siana lub koniczyny, stodoły, zalewała wiej-skie chaty. Ja z moimi rówieśnikami cieszy-liśmy się, brodziliśmy po rozlewiskach, po-nieważ razem z wodą na łąki wydostawały się ryby rzeczne. Wyłożone z gorącej patel-ni – smakowały wybornie.

Tegoroczne burze napadowe, pomieszane z nagłymi godzinami niemiłosiernego skwa-ru słonecznego, są zjawiskami bardzo uciąż-liwymi. Czytam wiersze o urokach lata, a jed-nocześnie jestem sercem i myślami z moimi rodakami z całego kraju, którzy z prawdzi-wym heroizmem mocują się z agresywnym żywiołem…

W pierwszych dniach września niemal każdego roku w mojej wyobraźni na srebrzy-stych nitkach naszego babiego lata – niczym na nutowej pięciolinii pojawiają się tony tęsk-nej melodii Flotowa z Marty, melodii noszą-cej tytuł Ostatnia róża lata. Melodia wyraźnie

Zagłębiowskie pory roku

Page 13: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 11

mnie porusza i do głębi wzrusza. Wiadomo, że to, co jest „ostatnie” wywołuje zazwyczaj refleksję natury egzystencjalnej.

Takim „ostatnim” symbolem lata jest – według ludowego przeświadczenia – deli-katna nić pajęcza snująca się po polskich la-sach, polach, pastwiskach w pogodne dni sierpnia czy września.

Ten nieuchwytny czasem dla człowieka miasta proces przenikania się pór roku, ów ruch w świecie przyrody, z wielką maestrią potrafił ukazać przedstawiciel „nurtu wiej-skiego” w literaturze Tadeusz Nowak. Oto jego wiersz Psalm o lecie:

Przyszło do nas ze stepu to słowiańskie lato

białą laską upału prowadzące w zieleńMrówce psu czy też wołu podziękować za

toże się toczy przez pola kołacz coraz

śmielej

Z tym kołaczem pod pachą uciekamy w brzozy

skąd chłód dymi i sen się rozlewa szerokogdzie we wstążkach weselnych chodzą

dzikie kozyi powieka zasłania Opatrzności oko

Tam o zmierzchu z nas wszystkie kościółki wychodzą

i cmentarze od wieków noszone cierpliwie

i nasz zmarły się czerni stokrotnie jagodąi jest z nami tak cierpko jak w ustach

igliwie

I jest z nami jest z nami i w lesie i w lecietakie są bowiem lata i lasu pożytkizanim brzoza w twój warkocz żółty liść

zapleciezanim pająk do babiej przywiąże się nitkiTadzia Nowaka, tego wspaniałego po-

etę i zarazem prozaika, znałem dość dobrze osobiście od początku lat pięćdziesiątych. Jako studenci polonistyki UJ mieszkaliśmy w Drugim Domu Akademickim blisko kra-kowskich Błoń i Ogrodu Jordanowskiego. Pociągała mnie u niego bardzo głęboka wie-dza o wsi polskiej, jej duchu, kulturze ludo-wej. Sam zresztą od dzieciństwa żyłem trady-cją, ludowymi wierzeniami, nawet gusłami. Mieliśmy o czym mówić. Dziś myślę o nim z czułością, ale i bezustannym bólem. Zmarł o dużo za wcześnie.

Z porami roku, zwłaszcza zaś z urodą świa-

ta i przyrody ojczystej latem, kojarzy mi się sztuka poetycka Juliana Tuwima. Ten autor librett, tekstów satyrycznych, współzałoży-ciel „Pikadora” i grupy literackiej „Skaman-der”, redaktor licznych antologii, urodzony w wielkoprzemysłowej Łodzi, był wyjątkowo wrażliwy na czar natury szczególnie inten-sywnie postrzeganej z perspektywy małych miasteczek, z perspektywy polskiej prowin-cji. Z wielką maestrią ukazywał zmiany za-chodzące w przyrodzie: na ziemi, w wodzie i w powietrzu niosącym wielokształtne, kłę-biące się chmury.

Oto swego rodzaju poetyckie podsumo-wanie duchowych przeżyć, jakie przyniosło poecie lato. Oto wiersz Strofy o późnym lecie pomieszczony w tomie Rzecz czarnoleska:

1Zobacz, ile jesieni!Pełno jak w cebrze wina,A to dopiero początek,Dopiero się zaczyna.2Nazłociło się liści,Że koszami wynosićA trawa jaka bujna,Aż się prosi, by kosić.3Lato, w butelki rozlane,Na półkach słodem się burzy.Zaraz korki wysadzi,Już nie wytrzyma dłużej.4A tu uwiądem narastaWinna, jabłeczna pora,Czerwienna, trawiasta, liściasta,W szkle pękatego gąsiora.5Na gorącym kamieniuJaszczurka jeszcze siedzi.Ziele, ziele wężoweWije się z gibkiej miedzi.6Siano suche i miodneWiatrem nad łąką stoi.Westchnie, wonią powiejeI znów się uspokoi.7Obłoki leżą w stawie,Jak płatki w szklance wody.Laską pluskam ostrożnie,Aby nie zmącić pogody.8Słońce głęboko weszłoW wodę, we mnie i w ziemię,Wiatr nam oczy przymyka.Ciepłem przejęty drzemię.

9Z kuchni aromat leśny:Kipi we wrzątku igliwie.Ten wywar sam wymyśliłem:Bór wre w złocistej oliwie.10I wiersze sam wymyśliłem.Nie wiem, czy co pomogą,Powoli je piszę, powoli,Z miłością, żalem, trwogą.11I ty, mój czytelniku,Powoli, powoli czytaj,Wielkie lato umieraI wielką jesień wita.12Wypiję kwartę jesieni,Do parku pustego wrócę,Na zimną, ciemną ziemięPod jasny księżyc się rzucę.Dwuwiersz „Wielkie lato umiera / I wiel-

ką jesień wita” przenosi nas w czas przyszły i otwiera miejsce na kolejny esej z naszego cy-klu. Ten dwuwiersz jest jeszcze o tyle ważny, iż każe nam myśleć bezustannie o sprawach egzystencjalnych. Wszystko przecież w świe-cie ludzkim zmierza do jesieni. Ja tę sprawę znam z autopsji. Jeśli dobry Bóg pozwoli, to 29 maja 2012 roku „stuknie mi osiem-dziesiątka”. Te osiem dziesięcioleci mojego życia było wypełnione dynamiką, ruchem. Przemieszczaniem się. Bezustanną zmianą punktów obserwacji świata i ludzi. Rozsze-rzaniem się horyzontu tym bardziej przy-jemnym, że dokonującym się najczęściej w porze LATA.

Moje letnie obozy harcerskie, studenckie obozy wędrowne po Tatrach, Sudetach, Pie-ninach, biwaki nadmorskie, spływy kajako-we, wakacyjne wyjazdy do Bułgarii, Rumu-nii, na Węgry, do Francji i innych krajów Europy ugruntowały we mnie przeświad-czenie, że wszędzie żyją ludzie o podobnych marzeniach, tęsknotach, ideałach. Szczęśli-wi i nękani bólem. Pełni nadziei i wystrasze-ni. W każdym zakątku świata jest niemal tak, jak w przytoczonym wyżej wierszu Tuwima. Wszędzie bowiem są zatroskane o gospo-darstwo domowe matki. Gromadzą won-ne i smakowite plony lata, symbolizowane

„aromatem leśnym”, „cebrem wina”, „pęka-tym gąsiorem”, „sianem suchym i miodnym”. Rzecz w tym, aby taka krzątanina przebiega-ła z dala od szczęku śmiercionośnego oręża, czołgów, aut pancernych rakiet, chemika-liów. Niech na świecie intensywnie pach-ną poziomki.

Zagłębiowskie pory roku

Page 14: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201112

Leżący w bezpośrednim sąsiedztwie Zagłę-bia Dąbrowskiego Górny Śląsk, pozostawał poza granicami utworzonego w listopadzie 1918 r. państwa polskiego. Przyłączenie do Macierzy tego terenu poprzedziły ple-biscyt i trzy powstania, z których ostatnie w 1921 r. miało decydujący wpływ na kształt granicy państwowej z Niemcami.

Zagłębie stało się naturalnym zapleczem dla wszelkich działań związanych z walką Górnoślązaków o wyzwolenie narodowe. Największa rola przypadła niewątpliwie So-snowcowi, w którym ulokowały się władze powstańcze, miały siedziby Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej dla Górnego Śląska i Komisariat Rad Ludowych Śląskich, tu po-dejmowano ważne decyzje, wspierano ak-cję plebiscytową, gromadzono broń i sprzęt techniczny, znajdowali opiekę uchodźcy i stąd do walki ruszali ochotnicy.

Ochotnicy z Zagłębia walczyli we wszyst-kich trzech powstaniach. Ośrodek dyspozy-cyjny pierwszego z nich znajdował się w so-snowieckim Pałacu Schöna przy obecnej ul. 1 Maja. Mieściło się tam dowództwo głów-ne na czele z kpt. Alfonsem Zgrzebniokiem, komendantem POW Górnego Śląska. Wy-bitną rolę odegrali w nim Zagłębiacy – kpt. Kazimierz Kierzkowski (szef sztabu), por. Józef Plebanek (kierownik oddziału II wy-wiadowczego i III operacyjnego), ppor. Mi-chał Rzadkiewicz (oddział organizacyjny) oraz podchor. Marian Skorupa.

Wybuch I powstania w nocy z 16/17 sierp-nia 1919 r. wywołał żywy oddźwięk wśród społeczeństwa zagłębiowskiego. Panowa-ło przekonanie, że należy udzielić Górno-ślązakom wszelkiej pomocy. Już 19 sierp-nia magistrat Sosnowca wystosował pismo w tej sprawie do władz centralnych w War-szawie, a kilka dni później podobną uchwa-łę podjęła Rada Miejska Będzina. O pomoc dla powstańców zabiegały także partie po-

cmentarzu przy ul. Smutnej spoczęli Śląza-cy: Kołodziejczyk, Laskowski, Klein i Hans oraz Zagłębiacy: uczeń Edward Stacherski i weteran powstania styczniowego Aleksan-der Kozłowski. Nieco później pochowano kolejnych 10 powstańców, m.in. Stanisła-wa Latosińskiego, ucznia „Staszica”. Co naj-mniej następne 10 osób zginęło od nalotów samolotów niemieckich patrolujących tere-ny przygraniczne.

Kolejne II powstanie wybuchło jako akt samoobrony w nocy w 19/20 sierpnia 1920 r. trwało tylko 5 dni i było zaskocze-niem dla mieszkańców Zagłębia. Prawdo-podobnie, według szacunkowych danych, w walkach udział wzięło około 100–150 osób pochodzących z naszego regionu. Jed-ną z najbardziej znanych postaci jest sosno-wiczanin Aleksander Mierzejewski. W 1919 r. walczył w Mysłowicach, rok później jako podoficer brał udział w akcjach zbrojnych w rejonie Mysłowic, Szopienic i Janowa, a w III powstaniu w okolicach Kędzierzy-na i Sławięcic.

Symbolem wspólnej walki Ślązaków i Za-głębiaków stał się pomnik ku czci poległych powstańców odsłonięty 19 grudnia 1920 r. na wspomnianym cmentarzu przy ul. Smut-nej. W uroczystości wzięło udział 100.000 osób, w tym około 40.000 Ślązaków. Obec-ni byli m.in. Wojciech Korfanty, Józef Bi-niszkiewicz i Marszałek Sejmu RP Wojciech Trąmpczyński.

Zbliżający się termin plebiscytu (20 ma-rzec 1921 r.) spowodował wzrost zaintereso-wania Zagłębiaków sprawami Śląska. Miedzy innymi, na zlecenie wywiadu wojskowego, od czerwca 1920 r. do zakończenia III po-wstania działała w Sosnowcu przy ul. Ma-riackiej wytwórnia petard i granatów kiero-wana przez A. Bienia.

Od stycznia 1921 r. w Zagłębiu – najpierw w Grodźcu a potem w Sosnowcu – mieściła się kwatera Dowództwa Obrony Plebiscy-tu, które było zakonspirowanym kierow-nictwem przyszłego wojska powstańczego. W Sosnowcu ulokowano również Naczelną Ekspozyturę Związku Przyjaciół Górnego Śląska, instytucji utworzonej przez II Od-dział Sztabu Ministerstwa Spraw Wojsko-wych. Do zadań Związku należało groma-dzenie broni i wyposażenia do walki w pasie przygranicznym, szkolenie kadr wojsko-wych i prowadzenie wywiadu. W Zagłębiu dla potrzeb wojsk powstańczych rozloko-wano magazyny broni i amunicji, armaty i działa, sprzęt techniczny, stację przekaźni-

lityczne i organizacje społeczne. Działacz socjalistyczny Aleksy Bień i por. Plebanek wznowili w Sosnowcu działalność Związku Strzeleckiego, organizując oddziały i prowa-dząc ćwiczenia na polach pod Małobądzem, w Sielcu i na Pogoni. Powstało także biuro werbunkowe PPS kierowane przez A. Bie-nia i pomagające ochotnikom z całego kra-ju przekraczać granicę.

Znaczną grupę powstańców z Zagłębia sta-nowili gimnazjaliści, w tym harcerze i człon-kowie POW. Wśród nich znalazł się także Jan Kiepura, przyszły tenor światowej sławy, jego młodszy brat Władysław, później śpie-wak operowy, oraz wielu ich kolegów. Ogó-łem w walkach podczas I powstania wzięło udział około 260 harcerzy.

Wielu robotników i urzędników przyłą-czyło się do powstania, m.in. górnicy z ko-palni „Niwka”: Wojciech Sałek, Władysław Majewski, Aleksander Fabryczny, Marcin Pluta. Pochodzący z Niwki Ryszard Mańka, organizator POW w Mysłowicach, utworzył oddział, w którym walczyło wielu Zagłębia-ków. Należy podkreślić, że broniący granicy państwa – od Modrzejowa do Koziegłów – 11 Pułk Piechoty Ziemi Będzińskiej dostar-czył także kilkudziesięciu ochotników – ofi-cerów, podoficerów i szeregowców.

Przedstawiając udział Zagłębiaków w po-wstaniach należy zwrócić uwagę na osoby mieszkające tutaj, a pochodzące z Górnego Śląska. Wzajemne kontakty i więzy ekono-miczne między obu regionami spowodowały, że ich liczba była znaczna. Wśród nich byli m.in. Rudolf Niemczyk, dowódca powstań-czy, Franciszek Deja, przywódca POW, dzia-łacz plebiscytowy, Rudolf Kornke, działacz

„Sokoła” i POW, dowódca powstańczy. Walczący Ślązacy i Zagłębiacy ponosi-

li ofiary – byli zabici i ranni. Dnia 23 sierp-nia 1919 r. w Sosnowcu odbył się manifesta-cyjny pogrzeb poległych powstańców. Na

Udział Zagłębiaków w powstaniach śląskich

Małgorzata Śmiałek, Zbigniew StudenckiZ okazji 90. rocznicy wybuchu III powstania śląskiego Muzeum w Sosnowcu zorganizowało w dniu 12 maja br. Konferencję Naukową „Zagłębie Dąbrowskie a powstania śląskie” i udostęp-niło także wystawę pod tym samym tytułem. Poniżej prezentujemy fragmenty jednego z refe-ratów wygłoszonych podczas konferencji.

Historia

Page 15: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 13

kową dla łączności telegraficznej, magazy-ny żywności. Przygotowano również służ-bę sanitarną i szpitale.

Przeprowadzony 20 marca 1921 r. plebi-scyt na Górnym Śląsku nie przyniósł pełne-go zwycięstwa, a o przyszłości tej ziemi mieli decydować alianci. Projekt przyznania Pol-sce tylko dwóch powiatów, tj. pszczyńskiego i rybnickiego oraz części katowickiego spotkał się ze sprzeciwem Górnoślązaków. W nocy z 2/3 maja 1921 r. wybuchło III powstanie – najdłuższe i najlepiej przygotowane z dotych-czasowych, zakończone sukcesem. Zagłębiacy na licznych wiecach i łamach prasy popierali tę walkę jako słuszną. Od władz centralnych i lokalnych domagano się udzielenia pomo-cy walczącym. Według niepełnych danych w szeregach powstańczych walczyło około 460–500 osób z naszego regionu, w tym po-nad 270 sosnowiczan.

Powstaniem dowodziła Naczelna Komenda Wojsk Powstańczych, gdzie pracowało wielu Zagłębiaków. Do nich należeli m.in. wspo-mniany już Marian Skorupa (Skibiński), Józef Bem z Dąbrowy Górniczej, Antoni Mokrski z Czeladzi, Leon Usarek, Zygmunt Plutecki, Konrad Pilich, Roman Janeczek i Helena Ja-nuszkiewicz, wszyscy z Sosnowca. Najwyż-sze stanowisko dowódcze w III powstaniu sprawował Feliks Ankerstein z Czeladzi. Pod koniec kwietnia powierzono mu komen-dę I podgrupy w Grupie „Północ” i nada-no jej nazwę „Butrym” od pseudonimu do-wódcy. Odniosła ona wiele sukcesów, m.in. rozbrajając Niemców i zdobywając Tarnow-skie Góry, Olesno i Gorzów Śląski.

W szeregach powstańczych walczyli tak-że działacze PPS, m.in. Kazimierz Jarża, wi-ceprezydent Sosnowca 1925–1930, czy też Edward Cieślik, urzędnik magistracki w tym mieście oraz Józef Zarychta z Czeladzi, wi-ceburmistrz w latach 1945–1950.

Ogółem w powstaniach śląskich brało udział 62 000 osób, w tym z kraju pocho-dziło około 5000 ochotników. Wśród tych ostatnich znalazło się co najmniej kilkuset Zagłębiaków, z których wielu w walkach od-niosło rany, a co najmniej 38 zginęło. Brak materiałów archiwalnych pozwala jedynie na fragmentaryczne i niepełne ukazanie wkładu mieszkańców Zagłębia w proces przyłączenia Górnego Śląska do Macie-rzy. Należy jednak wyraźnie podkreślić, że był on znaczący zarówno na polu walki jak i udzielaniu pomocy materialnej oraz utrzy-mywaniu ducha narodowego na terenie ple-biscytowym.

Dzieje niepodległej międzywojennej Czechosłowacji były trudne i skom-plikowane. Miało to być w koncepcji Jana Masaryka, „ojca chrzestnego” tego państwa federalne państwo dwóch su-werennych narodów: czeskiego i sło-wackiego1. Jak zwykle w takich przypad-kach, od koncepcji do realizacji daleko. Główne role w tym państwie odgrywa-li praktycznie Czesi. Również w kate-goriach ekonomiki i struktur społecz-nych obie części państwa wyraźnie się różniły. Czesi mieli jeszcze jeden po-ważny problem narodowościowy, Mora-wom nie przyznano roli równorzędnej z Czechami i Słowacją. Również Pola-cy na Śląsku Cieszyńskim oraz na Spi-szu i Orawie byli traktowani jako oby-watele drugiej kategorii2.

Politycy w Bratysławie wcale nie chcieli być traktowani przez Pragę jako bardzo młodsi bracia tym bardziej że następca Masaryka, Edward Beneš, stopniowo i powoli, ale konsekwentnie ograniczał ramy autonomii słowackiej. W odpowiedzi słowacka partia ludowa

– Ludacy, stawała się coraz bardziej pro-gramowo i praktycznie instrumentem politycznym dążącym do daleko idące-go rozluźnienia więzów z Pragą, a na-wet uzyskania niepodległości. Prałat Hlinka, przez wiele lat lider tej par-tii, próbował swoją antypraską polity-kę oprzeć początkowo na współpracy z Węgrami, a później również z Niem-cami, natomiast jego najbliższy współ-pracownik i zastępca, Karol Sidor z ko-lei liczył na współpracę z Polską. Hlinka budował też bojówki partyjne, Hlinko-wą Gwardię. Z czasem zaczęły te para-militarne oddziały, być szkolone przez niemieckie S.A. oraz rumuńską Żela-zną Gwardię. Po śmierci Hlinki sze-fem ludaków został jednak nie Sidor a inny ksiądz, Józef Tiso. Partia luda-ków przybrała pod jego wodzą jeszcze bardziej nacjonalistyczny charakter, na-

stąpiło też dalsze zbliżenie z hitlerow-skimi Niemcami. Oczywiście Niemcy dość cynicznie wykorzystywali dąże-nia Słowaków w polityce nacisków na Pragę i Beneša.

Tiso nie był bynajmniej politykiem tuzinkowym. Odnotował spore sukcesy jako minister zdrowia w autonomicz-nym rządzie słowackim. On też przy-czynił się do rozbudowy infrastruk-tury słowackiej. Programowo głosił daleko idącą autonomię dla Słowacji, faktycznie natomiast, chciał niepodle-głości. Miał w społeczeństwie słowac-kim spore poparcie dla swojego pro-gramu i dążeń.

Wydarzenia u schyłku lat trzydzie-stych XX w. nabrały jednak przyspie-szenia. Państwo czechosłowackie po-rzucone przez sojuszników i ograbione terytorialnie w układzie monachijskim próbowało mimo wszystko ratować swoją niepodległość. Wobec haseł już nie autonomii, ale oderwania się od Czech, następca Beneša, prezydent Ha-cha w nocy z 9 na 10 marca 1939 roku wprowadził na terenie całej Słowacji stan wyjątkowy. Odwołał przy okazji autonomiczny rząd słowacki z księ-dzem Tiso na czele. Tiso w odpowiedzi mając pełne poparcie Hitlera, prokla-mował secesję i niepodległą Słowację. Niepodległa i suwerenna była Słowa-cja księdza Tiso tylko z nazwy. Stanęła ona w szeregu państw kolaboranckich, które tworzyli Niemcy. Tymczasem Hi-tler zlikwidował resztki suwerenności państwa czeskiego, tworząc Protekto-rat Czech i Moraw3. Protektorem czy też raczej gubernatorem został baron Konstantin von Neurath, były minister spraw zagranicznych Rzeszy.

Tiso z chwilą utworzenia swego ma-rionetkowego państwa musiał zgodzić się na wprowadzenie na jego teryto-rium znacznych kontyngentów wojsk niemieckich. To z terenu Słowacji hi-

Trzeci agresor

Na tle polskiego września 1939 zapominamy czasem celowo, a często nawet cynicznie, o pod-stawowych faktach. Na przykład o tym, że agresorem były nie tylko hitlerowskie Niemcy czy od 17 września ZSRR, ale również nasz sąsiad z południa – Słowacja.

Eugeniusz Januła

Historia

Page 16: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201114

tlerowska 14 armia gen. Lista zaatako-wała Polskę. Niestety u jej boku wy-stąpiły wojska księdza Tiso. Podobnie jak Niemcy, bez wypowiedzenia wojny, trzy słowackie zgrupowania dywizyjne, Janosik, Rauzuz i Skultety weszły już 1 września 1939 r. na terytorium Pol-ski. W pózniejszym okresie wkroczyło również zgrupowanie szybkie o równo-wartości ówczesnego pułku zmotory-zowanego, Kalincak, Słowacy nazywali te swoje podstawowe zgrupowania dy-wizjami. Jednak brakowało im prawie zupełnie artylerii i oddziałów inżynie-ryjnych, a nawet łączności. Nowi nie-mieccy sojusznicy wcale nie mieli za-miaru uzbrajać Słowaków. Pozwolili im zatrzymać tylko trochę zbytecznego dla siebie sprzętu po byłej już armii czecho-słowackiej, ale bez broni ciężkiej. Rów-nież wartość bojowa tych teoretycznie dywizji daleko odbiegała od standar-du dywizji niemieckiej czy też polskiej. Oczywiście Słowacy dość pompatycz-nie w Nowej Wsi Spiskiej umieścili Do-wództwo Armii Polowej, na której cze-le stanął słowacki minister obrony gen. Ferdynand Catlos, jeszcze niedawno czechosłowacki podpułkownik4. Słowa-cy posiadali też dwa dywizjony lotnic-twa, które zaczęły wykonywać loty pa-trolowe nad polskim terytorium. Przy czym trzeba podkreślić, że słowaccy pi-loci raczej uchylali się przed ewentual-ną walką z polskimi myśliwcami5.

Tiso postawił swoim wojskom zada-nie, wejść jak najgłębiej w terytorium polskie, aby później jak najwięcej tere-

nów móc zaanektować. Rzeczywiście pierwsza dywizja generała Polanica we-szła na linię Spiska Bela – Nowy Targ – Ochotnica – Tymbark. Trzecia dywizja do 11 września posunęła się aż do linii Lesko – Sanok – Rymanów. W później-szym etapie wojny w jej miejsce weszła grupa szybka.

Słowacy weszli maksymalnie na głę-bokość około 30-60 km w głąb teryto-rium polskiego. W niektórych rejonach i miejscowościach doszło do krwawych walk z broniącymi się tam wojskami pol-skimi. Szczególnie w Pieninach, na Pod-halu i w pobliżu Tylmanowej. Po stronie polskiej najczęściej broniły się drobne pododdziały w sile plutonów, najwyżej kompanii. W pierwszych dniach woj-ny widoczne były po stronie żołnierzy słowackich również objawy niechęci do walki. Sporo, bo kilkuset żołnierzy sło-wackich, zdezerterowało na stronę pol-ską. W miarę jednak rozwoju działań wojennych to zjawisko zanikało, ponie-waż polskie wojska przegrywały kam-panię i musiały się wycofywać. W ślad za wojskami słowackimi wkraczały też bojówki Hlinkowej Gwardii. Trudno określić działalność niektórych przy-najmniej hlinkowców w Polsce w 1939 r. inaczej niż jako zbrodniczą. Hlinkowcy dokonywali rozstrzeliwań i pospolitych mordów na dość dużą skalę6.

21 listopada 1939 roku Słowacja pod-pisała z Niemcami pakt. Na jego mocy otrzymała od Hitlera 752 km kwadra-towe polskiego terytorium. Praktycznie cały polski Spisz i Orawę. Było w tym

też te ok. 230 km, które Polska ku swo-jej hańbie zagarnęła wraz z Zaolziem. Przy tym aspekt narodowościowy był w tym okresie wyraźnie korzystny za-równo na Śląsku Zaolziańskim, jak i na Spiszu i Orawie dla strony polskiej. Cho-dzi natomiast o to, że Polska też przyłą-czyła się do de facto agresora w rozbio-rze państwa czechosłowackiego.

Po zwycięskiej kampanii na Spi-szu i Orawie nastąpiły prześladowania o charakterze narodowościowym. Pol-skich księży i nauczycieli wysiedlano. Na cmentarzach hlinkowcy urządzali symboliczne pogrzeby Polski. Reżim księdza Tiso prześladował też Żydów i Romów, aczkolwiek trzeba przyznać, że w stosunku do tych pierwszych przy-najmniej do 1943 r., starano się postępo-wać dość humanitarnie. Do Oświęcimia i Treblinki deportowano w sumie oko-ło 45 tysięcy Żydów słowackich.

Słowacy również w trakcie kolej-nych faz wojny byli sojusznikami Hi-tlera. Ksiądz Tiso na rozkaz wodza III Rzeszy wysłał swoje wojska na front wschodni, gdzie słabo uzbrojeni nie-wyszkoleni i źle wyposażeni Słowacy ponosili ogromne straty. Generał Ca-tlos po klęsce stalingradzkiej próbował czując, co się święci, porozumieć się z Rosjanami. Ci jednak odrzucili jego sondaże7. Ten sam Catlos w czasie sło-wackiego powstania narodowego wy-dał swoim wojskom rozkaz zaprzestania walki z powstańcami. Co prawda jego rozkaz wykonała tylko część armii sło-wackiej. Całe słowackie powstanie na-rodowe, mimo że przygotowywane było przez ok. 8 miesięcy, nie odniosło po-żądanego skutku. Podpułkownik Gojan, który był faktycznym mózgiem tej ak-cji, nie zdołał nawiązać bezpośredniego realnego kontaktu z Rosjanami. Mar-szałek Wasilewski, szef radzieckiego sztabu generalnego, uważał, opierając się zresztą na koncepcjach rosyjskich z czasów I wojny światowej, że łatwiej będzie wejść na teren Słowacji od stro-ny Wielkiej Niziny Węgierskiej. To była teoretycznie prawda, trzeba było tylko zdobyć ten teren bardzo silnie bronio-ny przez doborową, niemiecką 6 armię pancerna SS8. Klement Gotwald, któ-ry rezydował w Moskwie, też opóźniał wraz z będącym w Słowacji Gustawem Husakiem wybuch powstania. Komuni-

Październik 1941 r. powitanie Jozefa Tiso w Berlinie. Od lewej Adolf Hitler, i szef protokołu dyplomatycznego Alexander von Dörnberg. Zdj. Narodowe Archi-wum Cyfrowe, Sygnatura: 2-12457

Historia

Page 17: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 15

ści bowiem woleliby wjechać do kraju na rosyjskich czołgach i przejąć władzę całkowicie. Stało się to zresztą kilka lat później, bo w 1948 roku.

W rezultacie Niemcy rozbroili prak-tycznie bez walki wschodni korpus sło-wacki – liczący wprawdzie ok. 22 tys. żołnierzy, ale wyposażony tylko w lek-ką broń i słabo wyszkolony. Ten kor-pus miał w ramach powstania, zdobyć i utrzymać przełęcze Dukielską i Łup-kowską, tak aby wojska rosyjskie mo-gły przyjść powstańcom z realną pomo-cą. Tymczasem tych przełęczy i całego pasma górskiego w tym obszarze bro-niła niemiecka 4 armia pancerna. Ro-sjanie przeszli przez góry, ale po pię-ciu tygodniach wyczerpujących walk

i za cenę ogromnych strat9. Powstanie tymczasem wygasło.

Dalsze losy księdza Tiso nie były god-ne pozazdroszczenia. W marcu 1945 r. uciekł do Austrii, później stamtąd do Bawarii. Ukrywał się kolejno w kilku klasztorach. Amerykanie znaleźli jed-nak uciekiniera i bezzwłocznie wydali Słowakom. Proces byłego prezydenta trwał od 2 grudnia 1946 r. do 15 kwiet-nia 1947 roku. W składzie sądu zasiedli sami wierzący, aczkolwiek nie tylko ka-tolicy. Tiso został jednogłośnie skazany na śmierć. Wyrok wykonano. Znamien-ne jest, że Watykan, kierowany w tym czasie przez Piusa XII, zabiegał usilnie o ułaskawienie prałata10.

Warto wiedzieć, że po rozbiorze Czechosłowacji sporo zarówno cywi-lów, jak i wojskowych zbiegło na te-ren Polski. Od lipca 1939 r. na naszym terytorium zaczęto formować zarów-no Legion czeski, jak i Legion słowac-ki. Na czele tego pierwszego, którego

liczba szybko urosła do ok. 800 żołnie-rzy, stanął przyszły prezydent Czecho-słowacji, ówczesny podpułkownik Lu-dwik Swoboda. Pierwszym miejscem formowania Legionu czeskiego był re-jon Wodzisławia Śląskiego.

Legion słowacki był liczebnie nieco mniejszy. W jego składzie znalazło się ok. 300 żołnierzy. Ale i on wziął czyn-ny udział w walce z Niemcami. Tak się złożyło, że w potyczce pod Grybowem 5 września 1939 r. kilkudziesięciu sło-wackich legionistów starło się z bojówką Hlinkowej Gwardii. Hlinkowcy zostali rozbici, a kilkunastu wzięto do niewoli. Pod Starym Sączem 2 września legioni-ści słowaccy obsługujący polskie dział-ka przeciwlotnicze zestrzelili słowac-ki samolot obserwacyjny typu AVIA11. Legioniści czescy natomiast walczy-li z Niemcami m.in. w rejonie Boch-ni, a później nawet pod Przemyślem. Niektórzy z nich dotrwali praktycznie do końca kampanii wrześniowej, bio-rąc udział w obronie Lwowa. Tu trze-ba dodać, że reżim Tisy poszukiwał wspólnie zresztą z gestapo, tych Sło-waków, którzy wzięli udział w wojnie obronnej Polski w 1939 r. Ale ci prze-widywali, że sprawy mogą wziąć taki a nie inny obrót. Większość z legioni-stów czeskich i słowackich przez Ru-munię lub Węgry przedostała się do Francji, a niektórzy, jak wymieniony już Ludwik Swoboda, znaleźli się w ZSRR. Utworzyli tam po kilku latach czecho-słowackie oddziały zbrojne.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Już w trakcie wojny 11 września 1939 r. Słowacja zwróciła się do Węgier oficjalnie poprzez notę dyplomatyczną o zezwolenie na przewóz swoich wojsk poprzez terytorium tego państwa na wschód. Tiso chciał po prostu przerzu-cić jedną dywizję węgierskimi koleja-mi, by mogła ona wejść na terytorium polskie głęboko na wschodzie w rejo-nie Przemyśla-Lwowa. Chciał tym spo-sobem uzyskać większe zdobycze tery-torialne. Węgry mimo że też formalnie sojusznik Niemiec, podobnie jak Ru-munia, dotrzymywały swych zobowią-zań wobec Polski, mimo że wojna prze-biegała dla naszego kraju w tym czasie, już zdecydowanie niekorzystnie. Zare-agowały Węgry, bardzo zasadniczo od-rzucając notę słowacką. Zagroziły przy

tym, że uznają podobne wystąpienie za casus belli, czyli wypowiedzenie woj-ny12. Musiała interweniować dyploma-cja niemiecka, żeby przywrócić w miarę normalne stosunki między swoimi so-jusznikami czy raczej wasalami.

W świetle prawa międzynarodowe-go Słowacja była wobec Polski niczym innym jak agresorem. To że wystąpiła zbrojnie bez formalnego wypowiedze-nia wojny tym bardziej stawia ją w ne-gatywnym świetle. Dopiero w drugiej kolejności można snuć rozważania, na ile kampania skromnych liczebnie i sła-bo wyposażonych i dodatkowo niewy-szkolonych wojsk słowackich przyczy-niła się do klęski Polski w wojnie 1939 roku. Tu trzeba wyraźnie stwierdzić, że z punktu widzenia militarnego agre-sja tisowskiej Słowacji wielkiego zna-czenia mieć nie mogła. Ale w chwilach przełomowych, szczególnie zaś klęski, aspekt moralny ma wielkie znaczenie. Nic nie może zakryć sytuacji, że pań-stwo to było sojusznikiem Hitlera i uży-wało w wojnie obok sił zbrojnych rów-nież paramilitarnych bojówek.

Eugeniusz Januła – płk./r/ dypl., dr. Nauczyciel akademicki, publicysta, wi-ceprzewodniczący Federacji Rezerwistów Sił Zbrojnych RP. Reprezentant strony polskiej w CIOR-NATO, poseł na Sejm RP II kadencji.

1 S. Zabiełło: O rząd i granice.Warszawa1966, s.34-36.

2 Por. J. Chlebowczyk: Nad Olzą, Katowi-ce.1962, s.87-92.

3 Szerzej: zob. H. Batowski: Europa zmierza ku przepaści. Poznań1977, s. 84–97.

4 R. Dalecki: Armia Karpaty. Warszawa 1979, s. 42–44.

5 E. Januła: Słowacja agresorem. „Trybuna” 1999, nr 211.

6 R. Dalecki: Op.cit, s. 56–59.7 W. Anfiłow: Krach Blitzkriegu. Warszawa

1978, s. 619–624.8 A. Greczko: Poprzez Karpaty. Warszawa

1977, s. 346–357.9 H. Guderian: Wspomnienia żołnierza. War-

szawa 1961, s. 298 i nast.10 Zob. www.Slowacja.Historia najnowsza.11 R. Dalecki: Op.cit., s. 98–104.12 T. Jurga: U kresu drugiej Rzeczypospolitej.

Warszawa 1979, s. 253.

Flaga prezydencka z czasów Kraju Słowackiego. Zdj. Fornax

Historia

Page 18: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201116

Po kampaniiSpacerkiem przez listopadowe wybory przeszedł jedynie Paweł Silbert. Od lat solidnie oceniany gospodarz Jaworzna zebrał już w pierwszej turze ponad 64 proc. głosów przy całkiem niezłej fre-kwencji. Paweł Silbert do wyborów sta-nął uzbrojony nie tylko w poparcie ko-mitetu „Jaworzno Moje Miasto” oraz sympatyków z PO, ale przede wszystkim wylegitymować mógł się nietuzinkowy-mi wynikami w zarządzaniu Jaworznem przez poprzednie dwie kadencje. Wy-

borcy zaufali mu zgodnie z zasadą, że warto wspierać dobrego, ale głosowa-li za nim także młodzi na przykład tak uzasadniając swoją decyzję:

„Pan Silbert to równy gość. Robi wra-żenie bardzo poważnego i surowego, ale

to chyba oczywiste, bo zajmuje takie sta-nowisko. Ale jak rozmawia prywatnie, wśród młodzieży, to na pełnym luzie. Spada jakaś bariera nieprzystępności i całkiem normalnie można porozma-wiać. Już mogę w tym roku głosować, więc ma mój głos. To moje pierwsze wybory. ANITA”.

W Będzinie miał też stosunkowo ła-two Łukasz Komoniewski, trzydziesto-letni, najmłodszy obecnie w Polsce pre-zydent miasta. Radosław Baran, jego poprzednik popełnił wiele niedopusz-czalnych z wyborczego punktu widze-nia gaf i nawet gdyby pominąć jego na-głośnione w Internecie spory rodzinne, to przegranie procesu wyborczego w tzw. aferze ulotkowej, a w konsekwencji ko-nieczność opublikowania przeprosin na stronie WWW Urzędu Miejskiego w Będzinie z pewnością zabiłyby nie-jednego kontrkandydata, a nie tylko Barana. W tym sensie wynik drugiej tury wyborów (56,60%: 43,40%) moż-na by nawet uznać za sukces poprzed-

niego prezydenta, gdyby nie to, że… w ten sposób przegrał! Już po zaprzy-siężeniu w programie SILESIA24 „Bez cięć” do prowadzącego Macieja Wąsowi-cza Komoniewski powiedział „Obiecu-ję, że jak Pan przyjedzie do Będzina za 4 lata powie pan: kurde chciałbym tutaj zamieszkać!”. I taki dokładnie jest ten młody chłopak, do którego wyborcy pi-szą na przykład w ten sposób:

„Łukasz, czekamy na realizację progra-mu!! Niech się wreszcie miasto rozwija, a nie będzie tylko zaściankiem Dąbrowy Górniczej!! Pokaż co potrafisz!!”

Bez większych sporów drugą turę wy-grał też Ryszard Mach, znany od lat dzia-łacz samorządowy i społeczny, który ma tę dobrą cechę, że wciąż potrafi się uczyć i z porażki jest w stanie wyciągnąć wnio-ski, które go tylko budują. Do minionych wyborów Mach startował ze stanowiska starosty zawierciańskiego (wybrano go tam głosami radnych przez siebie stwo-rzonej Niezależnej Alternatywy Wybor-czej) – które cztery lata wcześniej objął po zakończonej przegranej walce o re-elekcję kadencji… prezydenta Zawier-cia. Zarówno w poprzednich, jak i w tych wyborach przeciwnikiem Macha w wal-ce o fotel prezydenta był reprezentujący PO Mirosław Mazur. Ale wyborcy, któ-rzy wcześniej zaufali Mazurowi, tym ra-zem opowiedzieli się w swej większości za kandydatem Niezależnej Alternaty-wy Wyborczej.

Jednym z elementów walki wybor-czej w Zawierciu był „List otwarty do Ryszarda Macha”, w którym autor (au-torzy??) nawoływali go do walki wy-borczej np. tak:

„Przewodnią myślą napisania tego li-stu jest OBUDZENIE p. Ryszarda Ma-

Fotografia władzyZagłębiowscy prezydenci

Krzysztof M. Macha

Od wyborów samorządowych 2010 roku minęło już kilka miesięcy, po zakończonej walce poli-tycznej emocje nieco opadły. Przycichły spory zwolenników i przeciwników zarówno wybranych, jak i przegranych w boju o najważniejsze zagłębiowskie fotele. W tym numerze „NZ” pokusiliśmy się zatem i my o chłodniejsze już spojrzenie na sylwetki prezydentów najważniejszych zagłę-biowskich miast: Będzina – Łukasza Komoniewskiego, Dąbrowy Górniczej – Zbigniewa Podrazy, Jaworzna – Pawła Silberta, Sosnowca – Kazimierza Górskiego i Zawiercia – Ryszarda Macha. Co ich łączy, co ich dzieli, a co ich wyróżnia? Jakimi będą gospodarzami naszych miast? Czy udźwi-gną bagaż oczekiwań ponad półmilionowej rzeszy mieszkańców swych miejscowości?

Prezydent Jaworzna, Paweł Silbert. Fot. Jaworzno.pl

Prezydent Zawiercia, Ryszard Mach. Fot. www.zawiercie.info

Prezydent Będzina, Łukasz Komoniewski. Fot. komoniewski.blip.pl

Społeczeństwo

Page 19: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 17

cha do walki o głosy w drugiej turze oraz wykazanie niejednokrotnie in-dolencji doradców kampanii, których powinien według mojej opinii natych-miast zwolnić”.

Koniec końców, podczas drugiej tury wyborów w Zawierciu, Ryszard Mach uzyskał 53,8 proc. poparcia i o 1175 gło-sów wyprzedził Mirosława Mazura.

– Czy można mówić o moim powro-cie? W pewnym sensie tak – stwierdza w jednym z wywiadów Ryszard Mach

– chociaż m.in. na rzecz miasta praco-wałem, będąc starostą zawierciańskim. Gdyby jednak podobało mi się to, co dzieje się w Zawierciu, to nie walczył-bym o fotel prezydenta za wszelką cenę i zostałbym w starostwie.

W Dąbrowie Górniczej raczej poważ-ny i raczej stateczny Zbigniew Podra-za bronił fotela prezydenta mając głów-nego przeciwnika w osobie Krzysztofa Stachowicza, przewodniczącego lokal-nej struktury PO. Podraza nie pobiegł w wyścigu na ostatnie piętro Altusa (Stachowicz „jak na amatora osiągnął niezły wynik”), nie poddał się próbie prawdy na wariografie (do ostatniej chwili czekano w Wyższej Szkole Biz-nesu), nie dał też się do końca ponieść gorączce przedwyborczej i z pewną roz-wagą punktował mniej i bardziej traf-ne wystąpienia przeciwnika.

Zbigniew Podraza jest byłym wicemi-nistrem resortu Ochrony Zdrowia i by-łym wieloletnim dyrektorem dąbrow-skiego szpitala. Ale przede wszystkim chyba lekarzem. Ponieważ rządzi mia-stem o trudnej sytuacji ekonomicznej, wydawało się, że ma spory elektorat negatywny, a problemy centrum ad-ministracyjnego miasta, Aquaparku czy inwestycji w Parku Hallera nie po-zwolą mu na pozostanie na stanowisku.

Jednak – ku zaskoczeniu niektórych – w przeprowadzonej w przedwyborczy piątek drugiej tury wyborów sondzie wygrał właśnie on. Swój głos zdeklaro-wało się nań oddać 50% uczestników, podczas gdy 43% wskazało Krzysztofa Stachowicza.

Ostatecznie Podraza wygrał stosun-kiem głosów niemal 64: 36 procent. On sam twierdzi, że kontrkandydatowi z PO zaszkodziło poparcie udzielone przez czterech pozostałych uczestni-ków pierwszej tury wyborów. Ale warto też zauważyć, że wszystkich zagłębiow-skich zwycięzców z SLD, a więc także i Podrazę poparł „ojciec ojców” tutej-szych lewicowych polityków, profesor Adam Gierek.

W Internecie roi się od negatyw-nych komentarzy działań nowego/sta-rego prezydenta Dąbrowy Górniczej, jest też sporo polemik i ciężkiego kali-bru pomówień. Trudno w tej sytuacji nie spytać, kto głosował na Zbigniewa Podrazę i trudno też nie odpowiedzieć, że lewicowi, cisi i stateczni.

Jeszcze więcej emocji wzbudziła re-elekcja Kazimierza Górskiego w So-snowcu. Ten doświadczony działacz lewicy (trzecia już kadencja na stano-wisku prezydenta, wcześniej był wi-ceprezydentem miasta) za głównego przeciwnika miał tym razem Jarosława Piętę, posła PO. Kandydaci walczyli na wszelkie argumenty, nie zabrakło też podobnej do będzińskiej – nazwanej w Sosnowcu „fakturową” – afery, a In-ternet roił się (i roi) od najróżniejszych form dziennikarskich i literackich, któ-rych bohaterem jest Górski. Co ciekawe,

w przeciwieństwie do Radosława Bara-na, przegrana w trybie wyborczym roz-prawa sądowa o naruszenie dóbr osobi-stych) Górskiego nie zaszkodziła na tyle starającemu się o reelekcję, by przepadł u wyborców. Są tacy, którzy twierdzą, ze to widomy dowód na słabość Pięty i Platformy Obywatelskiej, są też inni, którzy wyjaśniają taką sytuację histo-ryczną lewicowością Sosnowca.

Kandydat SLD zdobył 20 447 gło-sów wyborców co dało mu 53,31 proc., na Jarosława Piętę z PO oddano 17 909 głosów. W sumie powtórny wybór Ka-zimierza Górskiego zaskoczył wielu ko-mentatorów.

– Nie podoba mi się to parcie w kie-runku Silesii – można na przykład prze-czytać w Internecie. – Gdyby był to facet z jajami, to próbowałby skonsolidować miasta Zagłębia i utworzyć mniejszą, ale przez to lepiej zarządzaną aglomerację zagłębiowską i nikomu nie przyszłoby do głowy budować kolei czy DTŚ-ki z pominięciem Zagłębia.

Niech skończy, co zaczął – pisze ktoś inny. – Pamiętacie jeszcze jaki był So-snowiec w 2002 roku?

Zaraz po zaprzysiężeniu Rada Mia-sta (przewagę ma PO) o 3 tysiące zło-tych obniżyła Kazimierzowi Górskiemu wynagrodzenie przysługujące za spra-wowanie urzędu prezydenta, co plasuje go zdecydowanie w dolnej strefie ran-kingu wynagrodzeń w tej grupie zawo-dowej w Polsce.

Czas spojrzeć w twarzeJeśli miarą nowoczesności jest wizytów-ka w Wikipedii, to każdy z prezyden-tów spełnia ten wymóg. Wpisy są róż-norodne, ale jednak suche i choć można się z nich coś dowiedzieć, to trudno byłoby w ten sposób stworzyć sobie wyobrażenie najważniejszych postaci w naszych miastach. Dowiadujemy się więc, że najmłodszego ze zwycięzców, Komoniewskiego, dzielą od najstarsze-go, Macha, 34 lata życia, że poprzed-nikiem Górskiego był Michał Czarski (także z SLD, ta sukcesja nastąpiła po wyborze Czarskiego na marszałka wo-jewództwa), a Podraza tuż przed wy-borami otrzymał (w końcu z rąk PO przecież) Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Znajdujemy także informację, że Ryszard Mach prowa-

Prezydent Dąbrowy Górniczej, Zbigniew Podraza. Fot. www.dabrowa-gor-nicza

Prezydent Sosnowca, Kazimierz Górski. Fot. www.kazimierzgorski.sosno-wiec.pl

Społeczeństwo

Page 20: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201118

dzi własny blog, ale od razu też dowia-dujemy się, że dostęp doń jest obwaro-wany hasłem i loginem (wcześniej był dostępny, zmiana zaszła pod wpływem oponentów), czyli dla nas po prostu nie istnieje. Z kolei po notce biograficznej Łukasza Komoniewskiego łatwo jest do-cenić wpływ pracy w strukturach par-tyjnych SLD na decyzję o wypromowa-niu kandydata – Komoniewski to nie tak dawny działacz lokalny struktur tej partii, a obecnie już członek jej Rady Krajowej. Bodaj najbardziej sucha jest informacja dotycząca prezydenta Sil-berta, lecz jest w niej zdanie zaprasza-jące na stronę jaworzniańskiego urzę-du. To dziwi o tyle, że przecież Paweł Silbert ma własną stronę internetową; co prawda, równocześnie promującą stowarzyszenie „Jaworzno Moje Mia-sto”, ale przede wszystkim kreującą wi-zerunek lidera ruchu.

W wyborach samorządowych 2010 roku wybrano 107 prezydentów miast. W tym gronie znalazło się zaledwie sie-dem pań, więc trudno byłoby delibero-wać nad równouprawnieniem kobiet – czy raczej jego brakiem – w przypadku Zagłębia. Warto może wspomnieć, że Komoniewski jest jedynym kawalerem nie tylko wśród prezydentów Zagłębia, ale także całej Polski. Natomiast pozo-stali zagłębiowscy prezydenci cieszą się na co dzień ciepłem małżeńskiego domu. Paweł Silbert często mówi o żo-nie, gdy opowiada swoje pierwsze dni w Jaworznie:

– Kiedyś, zupełnie świadomie, wraz z żoną wybieraliśmy miejsce, w którym chcemy spędzać razem życie. To było w roku 1986. Mieliśmy wiele możli-wości. Świadomie wybraliśmy Jaworz-no. Uznaliśmy, że to miasto ma ogrom-ny walor, którego nie ma gdzie indziej. Jest tu spokojnie i kameralnie, ale nie małomiasteczkowo (…).

Zbigniew Podraza też lubi cieszyć się obcowaniem z rodziną, ale przy tej okazji wspomina o swoich wnukach. Pozostali dwaj prezydenci jeszcze bar-dziej cenią sobie w tej kwestii prywat-ność, więc szanując ją wspomnę tylko, iż Kazimierz Górski ma dwójkę dzieci, a prezydent Zawiercia jedno – syna.

Sport od lat jest w życiu Ryszarda Ma-cha najważniejszą pozazawodową pasją. Od lat jest on działaczem sportowym, co

bierze się pewnie z jego młodzieńczych zamiłowań (jest absolwentem katowic-kiej AWF). Obecnie pełni w Związku Piłki Ręcznej w Polsce funkcję jedne-go z czterech wiceprezesów, bodaj czy nie najbardziej odpowiedzialną, bo do-tyczącą sfery organizacyjno-finansowej tej organizacji.

Paweł Silbert poza urzędem pre-zydenta realizuje się w zupełnie inny sposób.

– Moją drugą miłością (po żonie) jest muzyka – opowiada. – Czasami daję się „naciągnąć” na udział w projek-tach artystycznych przygotowywanych w mieście. Po pracy często grywam na gitarze elektrycznej. Mam też w swojej kolekcji kilka ciekawych instrumentów. Szczególnie dumny jest z gitary kulto-wego amerykańskiego zespołu Mega-deth, którą kupił za 6000 zł.

Na studiach we Wrocławiu Silbert poznał gitarzystę jazzowego Leszka Cichońskiego i kolegował się, a nawet mieszkał z Pawłem Kukizem. Kiedy w 2002 roku po raz pierwszy wygrał wybory, miasto obiegła plotka, że lada dzień w urzędzie powstanie mini stu-dio muzyczne, w którym Silbert miałby odreagowywać stresy wynikające z pra-cy w urzędzie. Od tamtej pory minęło jednak dziewięć lat, a studia dalej nie ma. Sam Silbert narzeka zaś, że na gita-rę ma niestety coraz mniej czasu.

Zbigniew Podraza za swoje hobby uważa bieganie, gotowanie i wędkarstwo. I rze-czywiście, gdyby na poprzednie cztery lata Dąbrowy Górniczej spojrzeć przez pryzmat tych kategorii to zauważymy spokojne reakcje jej prezydenta, kontra-stujący z wcześniejszymi prezydenturami brak afer i planowanie w iście slow fo-odowym horyzoncie. Podraza pasjonuje się też tworzeniem warunków do osią-gnięć sportowych, co budzi tyleż aplauzu, co i kontrowersji w przypadku ważnego miejsca miasta, Parku Hallera.

Łukasz Komoniewski lubi dobrą mu-zykę i fotografię, ale wydaje się, że naj-bardziej pasjonuje go to, co na co dzień robi, czyli praca samorządowca. Gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze życiowa partnerka oraz znajomi, którzy ciepło i z entuzjazmem wspierali go na róż-nych internetowych forach w czasie walki o będziński fotel.

Równie mało powiedzieć można

o hobby Kazimierza Górskiego, filate-listyce. Choć od lat wymieniana przy okazji kreowania jego kolejnych poli-tycznych życiorysów, pasja ta do dziś nie ujrzała dziennego światła i niejedna już osoba pyta sosnowieckiego prezy-denta: prawda to czy blaga? Kazimierz Górski zachowuje się w tej sprawie zupełnie podobnie jak Jacek Krywult, prezydent Bielska-Białej oraz kilku in-nych, już mniej znanych samorządow-ców, którzy twierdzą, że mają całkiem pokaźne kolekcje znaczków, acz nie lu-bią się nimi chwalić.

Na koniec kilka słów o zarobkach. Zagłębiowscy prezydenci znajdują sie niewątpliwie w grupie najlepiej sytu-owanych w Polsce. Ich miesięczne za-robki brutto oscylują w przedziale od 11 900 zł do 12 860 złotych i w kilku przypadkach należą do najwyższych w kraju. Pamiętać należy oczywiście o „karze” jaką Górskiemu zaserwowa-ła zdominowana przez PO Rada Miej-ska przez co prezydent Sosnowca jako jedyny zszedł do grupy „średniaków” jeśli idzie o zarobki. Żeby jakoś sko-mentować te dane, warto wspomnieć, że w kraju z kwotą w wysokości 6720 zł brutto miesięcznie najmniej zarabia 31-letni Dawid Kostempski, prezydent Świętochłowic.

Od kilku kadencji jawne są oświad-czenia majątkowe prezydentów. I dopie-ro tam można naprawdę dowiedzieć się ile i w jaki sposób oni zarabiają. I tak w przypadku prezydenta Sosnowca w 2010 roku do kwoty ok. 118 tys. zł wypłaconej z tytułu pełnienia funkcji prezydenta miasta doszło jeszcze ponad 50 tys. za pracę w zarządzie KZK GOP i udział w Radzie Nadzorczej Tramwa-jów Śląskich SA. Z KZK GOP pocho-dzą również dodatkowe dochody pre-zydenta Podrazy w kwocie ponad 31 tys. Ryszard Mach nie ujawnia źródła dodatkowych dochodów w kwocie pra-wie 150 tysięcy złotych i można tylko spekulować czy raczej mają one zwią-zek z piłka ręczną czy może z innymi jego działalnościami. Na tym tle nie-wielkie są sumaryczne dochody Komo-niewskiego, które oscylują w 2010 roku wokół kwoty 40 tysięcy złotych brutto, a z kolei Paweł SIlbert, skąd inąd po-siadacz całkiem atrakcyjnego pakietu akcji Tauronu, nie osiąga żadnych in-

Społeczeństwo

Page 21: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 19

nych dochodów ze stosunku pracy poza etatem prezydenckim.

Obietnice wyborczeTrzech z piątki naszych bohaterów zo-stało zweryfikowanych wprost, czyli przez wyborców, którzy dali im szan-sę kontynuacji rozpoczętej wcześniej pracy. Czwarty z prezydentów – Ry-szard Mach – po czteroletniej przerwie w zarządzaniu miastem powraca wita-ny przez swych wyborców wręcz entu-zjastycznie. Trudno mówić o weryfika-cji w przypadku Komoniewskiego, choć opinie z jego pracy w dąbrowskim urzę-dzie są dobre.

W samej kampanii cała piątka złożyła jednak szeroką paletę obietnic wyborczych, które za cztery lata z pewnością zostaną im przywołane przez wyborców.

Najklarowniej określa swoje plany Pa-weł Silbert, który najpierw rozliczył się ze 28 obietnic wyborczych (ze złożo-nych na początku poprzedniej kadencji 86 proc. zostało zrealizowanych), a na-stępnie opublikował wyrazisty dziesię-ciopunktowy plan działań na okres ko-lejnej kadencji.

Łukasz Komoniewski rozpoczął urzę-dowanie od sterowania „ręcznego”. Naj-pierw musiał się włączyć w sprawę dworca, który wbrew woli urzędu zamknięto dla pasażerów z powodu remontu, od razu też rozpoczął zmiany kadrowe w urzę-dzie. Deklaruje, że przede wszystkim chce się zająć przespaną rewitalizacją centrum Będzina. Ma też w planie pil-nie słuchać głosów mieszkańców miasta dla których życie dzielnic, np. Grodźca czy Syberki, jest zdecydowanie ważniej-sze od wyglądu skwerów przed Urzę-dem Miejskim.

Inaczej do sprawy podeszli pozosta-li prezydenci.

– Ja minimalistycznym administrato-rem nie jestem – w jednym z wywiadów stwierdza Mach. A w innym dodaje:

– Wróciłem, ponieważ to moje mia-sto, a ja miałem kilka niedokończonych spraw, których realizację rozpocząłem jeszcze w poprzedniej kadencji.

Za najbardziej newralgiczny ob-szar swego działania Mach uznaje wal-kę z bezrobociem. Chciałby zapewnić wsparcie podmiotów gospodarczych strategią podatkową, wspomóc stara-nia przedsiębiorców o środki unijne,

stwarzać możliwości podnoszenia i na-bywania nowych kwalifikacji dla osób zagrożonych bezrobociem, a także szu-kać nowych inwestorów, choćby z wy-korzystaniem szans jakie daje part-nerstwo publiczno-prywatne. Mach wspiera pomysł utworzenia w Zawier-ciu (we współpracy z jednym z świato-wych liderów rynku IT, firmą Canon) parku naukowo-technologicznego. Do-świadczenia z bycia starostą powiatu skłaniają go też do popierania progra-mu rozwoju turystyki „Zawiercie Bra-mą na Jurę”.

– Zrobię wszystko, aby nasze mia-sto maksymalnie dostosowało się do potrzeb i oczekiwań (mieszkańców – od red.) – deklaruje Zbigniew Podra-za. – To między innymi tworzenie kolej-nych nowych kompleksów sportowych i stworzenie Centrum Sportów Letnich i Wodnych Pogoria. Ale przede wszyst-kim to dalsza współpraca z Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie i in-nymi szkołami wyższymi, ponieważ to młodzi ludzie gwarantują tętniące życiem centrum i dalszy rozwój Dą-browy Górniczej.

Podraza jednym tchem dodaje też, że przede wszystkim należy dokończyć wcześniej rozpoczęte inwestycje. Są to m.in. uporządkowanie gospodarki wodno-ściekowej (co jest największą inwestycją miejską w historii Dąbrowy), dokończe-nie przebudowy okolic Pogorii III i Par-ku Zielona oraz budowa Specjalnego Ośrodka dla Dzieci i Młodzieży Niepeł-nosprawnej. Bardzo ważną kwestią, której prezydent Podraza chciałby się poświę-cić jest przejęcie przez miasto i rewitali-zacja wszystkich 4 dworców kolejowych. W jednym z wywiadów stwierdza nawet, że w obecnym stanie obiektów tych po prostu się… wstydzi.

– Moim celem jest zrównoważony rozwój Sosnowca – podobny horyzont przyjmuje Kazimierz Górski – gdzie wzrost gospodarczy, spójność społeczna i ochrona środowiska idą ze sobą w pa-rze, uzupełniając się wzajemnie. Podej-mowane przeze mnie działania mają na celu wykreowanie Sosnowca, jako pręż-nie rozwijającego się ośrodka, zaspoka-jającego potrzeby społeczno-kulturowe i gospodarcze sosnowiczan.

Program wyborczy Górskiego zapi-sany jest w dziewięciu obszarach i nie-

mal stu zadaniach szczegółowych obej-mujących m.in. rewitalizację terenów poprzemysłowych, wsparcie rzeczowo-finansowe dla publicznego segmentu systemu ochrony zdrowia, poprawę bez-pieczeństwa mieszkańców miasta, inwe-stycje w sport i estetykę miasta (np. po-wstanie nowego Stadionu Ludowego), działania w sferze ochrony środowiska, oświacie, kulturze i wspieranie proce-sów informatyzacji. Przewidziano tak-że realizację wielu projektów w systemie komunikacyjnym miasta z przebudową kilku newralgicznych dla Sosnowca dróg i skrzyżowań.

Jak będzie za cztery lata?Przedstawione tu programy mają swo-

ich zajadłych krytyków, niekiedy gołym okiem widać, że nowi (starzy) prezydenci widzą ledwie czubek góry lodowej pro-blemów (jak choćby w przypadku służ-by zdrowia w Sosnowcu czy Zawierciu, gdzie mówi się jedynie o problemach dłu-gów podległych im jednostek). Zwolen-nicy wierzą w ich realizację i cieszą się pierwszymi podejmowanymi decyzjami. Czy młodość Komoniewskiego pokona marazm w centrum Będzina, czy Podra-za rozplącze gordyjski węzeł długów Dą-browy, czy Silbert wygra ze Stalexportem bój o autostradę, Górski poprawi wresz-cie sosnowieckie drogi, a Mach da wię-cej nadziei zawiercianom i choćby ura-tuje sto milionów złotych zagrożonych zwrotem do Unii Europejskiej w wyni-ku złej realizacji inwestycji w gospodar-kę ściekową miasta?

To jest właśnie to pytanie! A ściślej jedno z tysiąca pytań.

A w związku z tym może warto do-łożyć jeszcze jedno, ostatnie: jakie ma znaczenie fakt, że po raz kolejny Za-głębie oddało głosy swą czerwoną du-szą i opozycyjny Sojusz Lewicy Demo-kratycznej zawładnął trzema z pięciu prezydenckich foteli, a w czwartym z miast, Zawierciu, zawsze będzie mile widziany?

Anonimowy polityk rządzącej PO twierdzi, że brutalna rzeczywistość uza-leżnia zagłębiowskich prezydentów od układu w Warszawie. – Tyle zrobią, ile pieniędzy dostaną – tłumaczy. – A że w większości są z SLD, swej szansy po-winni szukać w nowym sejmowym roz-kładzie sił.

Społeczeństwo

Page 22: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201120

Biografie z Zagłębia

„Bumerang” – była to w okresie moich studiów stacjonarnych na Wydziale Fi-lozoficzno-Historycznym Uniwersyte-tu Łódzkiego w Łodzi grupa instrumen-talno-wokalna tzw. mocnego uderzenia z siedzibą w największym wówczas mie-ście Polski (po Warszawie), czyli w Łodzi. W muzycznej działalności tej formacji wy-stępowały niewątpliwie elementy popu i rythm and bluesa (wzorowaliśmy się bez cienia wątpliwości na grupie brytyjskiej Procol Harum).

Nasza grupa muzyczna uczestni-czyła w życiu estradowym miasta Ło-dzi w latach 1968–1972. Pierwszy jej skład był następujący: Mirosław Pon-czek (wokal i czasami organy, piano: pseudonim estradowy „Milejski”, od nazwiska rodowego mamy), później Jo-lanta Borusiewicz (wokal), Maciej Ja-naszkiewicz (organy), Tomasz Jędrych (gitara solowa), Marian Siejka (gitara rytmiczna, skrzypce), Andrzej Delong (perkusja), Andrzej Rutkowski (gitara basowa) – kierownik zespołu. Forma-cja ta powstała niejako w oparciu o stu-dencki zespół instrumentalno-wokal-ny Rady Uczelnianej ZSP Uniwersytetu

Łódzkiego w Łodzi, „Impulsy”, w któ-rej występował wtedy czołowy obecnie nasz instrumentalista gitarowy, kom-pozytor muzyki młodzieżowej, rów-nież na swój sposób piosenkarz, Ma-rek Jackowski (przed założeniem grupy muzycznej „Vox Gentis” oraz „Osian”, która dała przecież początek słynnej formacji „MAANAM”). Jackowski wy-emigrował bowiem z Łodzi do Krako-wa, występując również z grupą Mar-ka Grechuty, „Anawa”.

Mirosław Ponczek-Milejski na Fe-stiwalu Zespołów Studenckich „Często-chowa” (1967) zdobył pierwsze miejsce w kategorii piosenkarzy studenckich muzyki młodzieżowej (big-beatowej). Festiwal odbywał się w Filharmonii

Częstochowskiej. Grupa „Vox Gentis”

z faktycznymi liderami – Markiem Jackowskim i Eugeniuszem Poncz-kiem odbywającym wte-dy studia stacjonarne w Łodzi, absolwentem kierunku wychowanie muzyczne Studia Na-uczycielskiego w Cie-szynie) była wówczas w Łodzi czołową gru-pą rythm and bluesowa w studenckim środowi-sku tego miasta. Redaktor Marek Garztecki z mie-sięcznika „Jazz” (w spe-

cjalnym dodatku poświęconym muzy-ce big-beatowej) pisał w końcu lat 60. XX wieku, że „Vox Gentis” z Markiem Jackowskim i solistą zespołu Mirosła-wem Ponczkiem Milejskim była wów-czas pierwszą polską formacją under-groundową1. W grupie tej obok Marka Jackowskiego, Eugeniusza Ponczka i Mi-rosława Ponczka „Milejskiego” wystę-powali: Andrzej Twardzik (perkusja) i Krzysztof Skudziński (gitara basowa).

„Vox Gentis” podczas konkursu zespo-łów i piosenkarzy w Centralnym Klu-bie Studenckim „77” (mieszczącym się przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi) dzięki osiągnięciu Mirosława Ponczka „Mi-lejskiego” w Częstochowie w katego-rii wokalistów i zdobyciu pierwszego miejsca w konkursie pod „77” wśród wokalistów łódzkich, zakwalifikowana została do Opola. Jednak na Festiwal Opolski nie pojechała. Marek Jackowski zmienił bowiem środowisko studenc-kie łódzkie na krakowskie, a Mirosław Ponczek przeszedł do byłych (wówczas

„Piotrusiów”; naonczas nie występował już we wspomnianej formacji Andrzej Rybiński, odbywający wtedy służbę woj-skową). W grupie tej występowali zna-ni muzycy łódzcy – Marek Janaszkie-wicz, Andrzej Rybiński – oraz Tomasz Jędruch i Andrzej Deląg.

Ewolucję muzyczną „Bumerangowi” nadała współpraca ze słynną wówczas

– byłą pianistką jazzową – znaną kom-pozytorką muzyki rozrywkowej, Kata-

Ze wspomnień akademicko-muzycznych lat młodości

Mirosław Ponczek

Grupa „BUMERANG”(Łódż, lata 1968–1969). Fot. arch. aut.

Page 23: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 21

Biografie z Zagłębia

rzyną Gaertner. Następstwem tej współ-pracy oraz dużym sukcesem grupy był

– jak się wydaje z perspektywy wielu lat – występ „Bumerangu” w trakcie trwania VII Krajowego Festiwalu Pol-skiej Piosenki w Opolu (26-29 czerw-ca 1969)2. Wtedy to nowa solistka tej formacji Jolanta Borusiewicz – pod-czas koncertu premier3 uzyskała wy-różnienie za piosenkę Katarzyny Ga-ertner i Jerzego Kleynego „Dzień się budzi”4. Natomiast Mirosław Ponczek w koncercie debiutów wykonywał pio-senkę Katarzyny Gaertner oraz Janiny Wilner „Księżniczka”5, którą nagrał też w Warszawie, w radiowym „Studio Rytm”. W międzyczasie – na przełomie lat 1969/1970 r. nagrał też w „Studiu Rytm” Polskiego Radia (przy czynnym wsparciu Katarzyny Gaertner) – utwór kompozycji tej pianistki zatytułowany

„Kwiaty w oknie” (autorem tekstu pio-senki był Janusz Kondratowicz, znany w Warszawie autor tekstów przebojów wielu innych piosenkarzy i grup wo-kalno-instrumentalnych).

Dodajmy w tym miejscu, że w okre-sie 1970–1972 personalnie „Bumerang” zmieniał się kilkakrotnie. I tak podczas spektaklów śpiewogry Katarzyny Ga-ertner i Ernesta Brylla „JANOSIK czyli NA SZKLE MALOWANE” w Operet-ce Dolnośląskiej we Wrocławiu (1968–1969) oraz w Teatrze Nowym w Łodzi

(1970–1972) z „Bumerangiem” wystę-powali: Maciej Janaszkiewicz, Mirosław Ponczek „Milejski”, Krzysztof Perner, Zbigniew Pintera6. Następnie człon-kiem „Bumerangu” – po odejściu Mi-rosława Ponczka-Milejskiego do pra-cy zawodowej po ukończeniu studiów)

– byli inni wokaliści, na przykład An-drzej Rybiński, który skądinąd wcze-śniej był liderem zespołu „Piotrusie”, a następnie formacji muzyczno-wokal-nej „Andrzej i Eliza” oraz „Dwa+Jeden” i również występował w śpiewogrze

„JANOSIK czyli NA SZKLE MALO-

WANE”7. Natomiast Jolanta Boruse-wicz rodem z Krakowa przebywa podob-no jeszcze w Skandynawii i tam – jak się dowiedziałem – kontynuuje swoje pasje wokalne.

1 Por. też J. Kawecki, J. Sadłowski, M. Ćwikła, W. Zając, Encyklopedia polskiej muzyki rockowej, Kraków 1995, s. 224-225.

2 VII Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki. Opo-le 69. Programy i informacje, ciekawostki, Opo-le 1969, s. 22 (hasło: Mirosław Ponczek „Milej-ski”), s. 22.

3 VII Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki – Opole 69. Program koncertów. Koncert premier, Opole 1969, s. 9.

4 Była to piosenka kompozycji Katarzyna Ga-ertner ze słowami Jerzego Kleynego. VII Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki – Opole 69. Program kon-certów. Koncert premier, Opole 1969, s. 9.

5 VII Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki – Opo-le 69. Program koncertów. Koncert debiutów. „Każ-dy kiedyś zaczynał”, Opole 1969, s. 6.

6 Państwowy Teatr Nowy w Łodzi. Sezon 1969/1970. Program. Duża Scena. Ernest Bryll, muzyka Katarzyna Gaertner „JANOSIK czyli NA SZKLE MALOWANE”, Łódź 1970, bez pag. stron, plus wkładka plakatowa śpiewogry Erne-sta Brylla i Katarzyny Gaertner.

7 A. Fryc, Sport w życiu i twórczości wybranych zagłębiowskich muzyków. Regionalizm w szkolnej edukacji wielokrotność Zagłębia Dąbrowskiego. Wydawnictwo Instytutu Zagłębiowskiego Wyż-szej Szkoły Humanitas w Sosnowcu, Sosnowiec 2010, s. 129–130. Janusz Osiński, Z estrady na katedrę akademicką. SOSN art Sosnowiecki Ma-gazyn Kulturalny, styczeń 2010 (nr 1/24).

Marek Jackowski i Mirosław Ponczek, pseudonim „Milejski” (grupa muzyczno- wokalna „Impulsy”, Łódź, lata 1968-1969). Fot. arch. aut. . Fot. arch. aut.

Mirosław Ponczek, pseudonim „Milejski”. Fot. arch. aut.

Page 24: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201122

Biografie z Zagłębia

Grodziec to dla mnie miejsce magicz-ne. Stąd wywodzą się moi krewni ze stro-ny mamy. Są wśród nich ludzie zasłużeni nie tylko dla Grodźca, ale i przemysło-wego rozwoju całego Zagłębia. Bohater niniejszego artykułu, urodzony i wycho-wany w Grodźcu nie wywodzi się z krę-gów inteligenckich, nie studiował na za-granicznych uczelniach, a do wszystkiego, co osiągnął, doszedł własną ciężką pracą i niezwykłym hartem ducha. Był człowie-kiem skromnym, więc gdyby nie odręcz-nie spisane wspomnienia, które szczęśli-wie przechowały się w rodzinie Zagórnych, nigdy nie poznalibyśmy jego fascynują-cej, a często dramatycznej drogi życiowej. W swoich wspomnieniach Bolesław Za-górny nakreślił niezmiernie ciekawy opis życia codziennego w Grodźcu pod koniec XIX i na początku XX wieku, przedstawił losy zagłębiaków podczas pierwszej wojny światowej i wreszcie nakreślił losy polskie-go oficera, służącego na Kresach.

Bolesław Zagórny urodził się 22 li-stopada 1898 roku w Grodźcu koło Bę-dzina, dokładnie na pół roku przed po-

wstaniem spółki akcyjnej Grodzieckie Towarzystwo Kopalń Węgla i Zakładów Przemysłowych.

Prapradziad Zagórny, kołodziej z za-wodu, przybył ze Śląska Cieszyńskiego, sprowadzony przez właściciela majątku Grodziec, Bontaniego. Wspomniany pra-pradziad miał syna Dominika, a ten syna Karola. Karol Zagórny był dziadkiem Bo-lesława, bohatera naszej opowieści. Na-tomiast babcia Zagórna, której Bolesław nigdy nie poznał, bo zmarła przed jego narodzeniem, pochodziła z grodzieckiej rodziny Drożdżów.

Karol Zagórny posiadał piętnastohekta-rowe gospodarstwo, które musiało wyży-wić całą dziewięcioosobową rodzinę skła-dającą się z rodziców i siódemki dzieci, 4 córek i 3 synów. Ich późniejsze losy inte-gralnie związane były z Grodźcem. I tak, najstarsza córka Paulina, wyszła za mąż za gospodarza małorolnego Franciszka Mo-raka; mieszkała wraz z mężem w Grodźcu. Druga córka Zofia, wyszła za mąż za Fran-ciszka Juszczyka, maszynistę kopalni wę-gla kamiennego „Maria” w Grodźcu. Ko-

lejna córka Kunegunda, wyszła za mąż za F. Lisowskiego, który pracował jako robot-nik fizyczny w browarze piwa w Grodźcu, a najmłodsza Stanisława, była żoną Fran-ciszka Tomczaka, gospodarza małorolne-go; mieszkali w Grodźcu.

Najstarszy syn Maciej pomagał ojcu w pracy na roli, najmłodszy Piotr, ojciec Bolesława zatrudnił się w browarze piwa w Sielcu koło Sosnowca. Jedynie środko-wy syn Bartłomiej poszedł do pracy do kopalni węgla w Bytomiu, na stałe po-zostawiając rodzinny Grodziec. Miesz-kał i pracował na Górnym Śląsku i nie specjalnie interesował się rodzinnym go-spodarstwem.

Gospodarstwo dziadka Karola było nieduże. Grunty rolne w kilku kawałkach, znajdowały się daleko od chaty. Trzeba było tracić dużo czasu na dojście do pra-cy na roli, a także na zwózkę plonów. Gle-ba była średniej jakości, większość stano-wiły piaski. Zbiory wystarczały jedynie na wyżywienie rodziny i potrzeby własne go-spodarstwa.

Dziadek Zagórny musiał się cieszyć uznaniem obywateli Grodźca, skoro był wybierany do rady parafialnej. Był anal-fabetą i dlatego chciał, by jego synowie umieli czytać i pisać. W tym celu posyłał synów na prywatne lekcje do emerytowa-nego nauczyciela Juliana Jeszke, ponieważ w tym czasie w Grodźcu nie było jeszcze szkoły (tak to zapisał Bolesław Zagórny; faktycznie od roku 1784 istniała parafial-na szkoła w pobliżu kościoła, być może akurat w tym czasie chwilowo nieczynna). Nie było także książek do nauki. Czytania po polsku nauczyciel uczył chłopców na książce do nabożeństwa.

Karol z rodziną mieszkali w drewnia-nej chacie na podmurówce z kamienia,

Bolesław Zagórny – duma Grodźca cz. 1

Prezentujemy kolejny tekst dr inż. Doroty Starościak, autorki cyklu artykułów o spokrewnionych, spowinowaconych bądź zaprzyjaźnio-nych ze sobą rodzinach Skarbińskich, Stypułkowskich, Karszów, Pogorzelskich, Schönów i Ciechanowskich, których zasługi dla Zagłębia, a szczególnie Grodźca trudno przecenić. Ich losy, działalność zawodową i społeczną oraz życie rodzinne i kontakty towarzyskie odnaj-dziecie Państwo na kartach książki, którą autorka ma zamiar wydać jeszcze w tym roku.Kiedy podczas zbierania materiałów do książki w ręce D. Starościak trafiły odręcznie spisane wspomnienia grodźczanina Bolesława Za-górnego, postanowiła ona pokazać niezwykłe losy tego człowieka. Według informacji autorki, będziński historyk Dariusz Majchrzak zaj-muje się opracowaniem pamiętnika majora Bolesława Zagórnego, który – po ukończeniu prac studialnych – zamierza wydać.

Dorota Starościak

Metryka urodzenia Bolesława Zagórnego. Fot. arch. aut.

Page 25: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 23

Biografie z Zagłębiakrytej słomą. Mieściła dwie izby, kuch-nię i dużą sień, na środku której królo-wała wielka studnia.

Dziadek cieszył się nie tylko miłością, ale i uznaniem swoich wnuków. Tak Bo-lesław pisze o patriotyzmie swego niepi-śmiennego dziadka Karola:

„Ojciec mój urodził się w roku powsta-nia styczniowego – 1863 – kiedy szlachta i chłopi chwycili za broń, by walczyć z ‘cara-tem’ o wyzwolenie Polski pod dowództwem gen. Mierosławskiego i gen. Langiewicza. Po przegranej bitwie pod Grochowiskami i Miechowem w 1864 r., powstańcy prze-kraczali granicę austriacką i pruską. Dzia-dek Zagórny pomagał powstańcom, któ-rzy udawali się w kierunku Bytomia, przy przejściu granicy pruskiej w miejscowo-ści Przełajka. Własnymi końmi przewo-ził powstańców do granicy.”

Gdy Karol podupadł na zdrowiu i nie mógł już pracować w gospodarstwie, po-stanowił je podzielić i oddać we włada-nie dzieciom. Najwięcej, bo po 5 hekta-rów otrzymali dwaj synowie Maciej i Piotr, córki Kunegunda Lisowska i Stanisława Tomczakotrzymały po 2,5 hektara, a po-zostałe 2 siostry zostały spłacone przez braci. Jedynie syn „Bartłomiej nie otrzy-mał nic”. Na starość, w wolnych chwilach, gdy Karol czuł się dobrze, trudnił się pra-cą kuśnierską.

Bolesław przyszedł na świat w chacie swego dziadka Karola. Rodzicami Bole-sława byli Piotr Zagórny i pochodząca ze wsi Psary Józefa z Lazarów. Gdy się pobie-rali Piotr miał 26, a Józefa 17 lat. Po ślu-bie młodzi zamieszkali w chacie dziadka Karola, mając do dyspozycji jedną izbę. W tym czasie brat ojca, czyli stryj Maciej ożenił się i wybudował sobie własny dom, tuż obok rodzinnej chaty. Bolesław uro-dził się jako czwarte z kolei dziecko, po Felicji, Stanisławie i Władzi.

Matka Bolesława Zagórnego, Józefa z Lazarów była córką artysty rzeźbiarza Jana Kantego Lazara, urodzonego w Są-czowie w roku 1824, który rzeźbił w drew-nie i kamieniu, przeważnie figury sakralne dla kościołów. Jego przodkowie przywę-drowali na ziemie polskie z Włoch za pa-nowania króla Zygmunta I. Sprowadziła ich do Polski królowa Bona, bo potrzebo-wała zdolnych rzeźbiarzy. Pomimo upły-wu wielu lat, w drugiej połowie XIX wieku Lazarowie wciąż posiadali zarówno cechy fizyczne jak i charakter południowców. Tak

Józefa jak i jej dwie siostry były brunetka-mi o lekko oliwkowej cerze.

Dziadek Lazar posiadał w Psarach duże gospodarstwo, które prowadziła jego żona. Materialnie rodzinie Lazarów powodziło się dobrze. Gospodarstwo dawało utrzy-manie całej rodzinie, natomiast pieniądze zarobione przez dziadka za prace rzeźbiar-skie były odkładane na kupno wymarzo-nego dworku.

Niestety, jak to często bywa, los płata fi-gle i pisze scenariusze, nieraz bardzo od-ległe od ludzkich marzeń. Jan Kanty Lazar, wykonując prace rzeźbiarskie w nowo bu-dującym się kościele w okolicach Siewie-rza, zachorował na tyfus i zmarł (najpraw-dopodobniej Bolesław Zagórny pomylił się w swoich wspomnieniach, bo chodziło o epi-demię cholery). Jakże podobne były losy mego prapradziadka Feliksa Skarbińskiego, pracującego w Siewierzu, który zaraził się cholerą od leczonych przez siebie pacjen-tów i zmarł w listopadzie 1867 roku.

Dziadek Lazar nie tylko osierocił rodzi-nę, w tym dwuletnią córkę Józefę, urodzo-ną w Psarach 16.09.1868 roku, późniejszą matkę Bolesława, ale wraz z jego śmiercią pogrzebane zostały marzenia o własnym dworku. Nieuczciwy sprzedawca nie przy-znał się bowiem do otrzymania zalicz-ki, a pokwitowanie, które miał przy sobie zmarły mąż, nigdy nie dotarło do wdowy. Być może, ze względów epidemiologicz-nych, zostało po prostu zniszczone.

Karol Zagórny zmarł w roku 1901. Po jego śmierci rodzice Bolesława wraz z czwór-ką dzieci zajęli całą chatę. W roku 1902 na świat przyszło kolejne dziecko Józefy i Piotra Zagórnych, syn Stefan.

W tym samym roku w lecie wybuchł w Grodźcu duży pożar, który zniszczył kilkanaście chałup i budynków gospodar-czych, w tym także chatę Zagórnych i cały ich sprzęt rolniczy. Rodzice wraz z pię-ciorgiem dzieci zostali bez dachu nad gło-wą. Rodzina zamieszkała w stodole, która tylko dlatego ocalała, że leżała daleko od chaty. Gotowanie strawy odbywało się na podwórzu. Do czasu wybudowania nowej siedziby dwójkę młodszych dzieci, Władzię i Bolka wzięła do siebie ciotka z mężem Stanisławem Ciapałą. To ten sam Ciapa-ła, który współtworzył statut grodzieckiej OSP, a w roku 1915 został pierwszym wój-tem gminy Grodziec.

Po roku nowa chata była gotowa. Miała 3 duże pokoje, podłogi, duże okna i piece

kaflowe. Była podpiwniczona, kryta papą, ze ścianami z drewna i cegły. Aby spłacić zaciągniętą na jej budowę pożyczkę Piotr Zagórny w wolnych chwilach jeździł wo-zem konnym do fabryki cementu w Grodź-cu na zarobek. Przewoził na stację w Bę-dzinie beczki z cementem, który fabryka eksportowała za granicę.

Nadszedł rok 1905. Polskę ogarnęła fala strajków robotniczych. Fabryki w Łodzi, Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej i Grodź-cu przestały pracować. Robotnicy rzuci-li pracę i wyszli ze sztandarami na ulicę, domagając się od okupanta wolności dla Polski. W tym samym roku doszło do po-wstania republiki zagłębiowskiej, która swoją egzystencję zakończyła po kilku-nastu dniach.

Bolesław Zagórny tak wspomina rok 1905:

„Byłem świadkiem jak pochód robotni-czy z czerwonym sztandarem przechodził koło naszej chaty, a mój ojciec wówczas był przed chatą. Widząc pochód, zaczął krzy-czeć: „Niech żyje Polska, precz z carem”. Po paru dniach gubernator carski przysłał do Zagłębia Dąbrowskiego kozaków, którzy zaczęli przeprowadzać pacyfikację.”

Piotr Zagórny z żoną i dziećmi znalazł się na liście do wywózki na Sybir. Podobny los miał być udziałem kilku innych gro-dzieckich rodzin. Lokalna organizacja PPS

– sobie znanymi sposobami – ukręciła łeb sprawie, akta zostały zagubione bądź znisz-czone i sprawa deportacji szczęśliwie uci-chła. Z tym, że każda z tych rodzin, a więc także Zagórni, dostała opiekuna w posta-ci żołnierza rosyjskiego, którego musiała żywić i nocować.

W roku 1905 na świat przyszło szóste dziecko Zagórnych, córka Janka.

W niedalekim Konstantynowie (obec-nie dzielnicy Sosnowca) w tym samym roku urodziła się moja mama Izabella Stypułkowska.

W tym czasie siedmioletni Bolek Zagór-ny podjął naukę w czteroklasowej szkole powszechnej w Grodźcu. Szkoła mieści-ła się w budynku murowanym, posiada-ła dwie duże sale, kanalizację i mieszka-nie kierownika szkoły. W szkole przez 5 dni lekcje prowadzono w języku rosyj-skim, a jeden dzień w języku polskim. Rozpoczęciu lekcji towarzyszyło odśpie-waniem w intencji cara Mikołaja II „Boże cara hrani”. Gdy Bolek był w trzeciej klasie, na wizytację przyjechał inspektor szkol-

Page 26: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201124

ny z kuratorium. Przywitał się z dziećmi po rosyjsku: „Zdrastwujtie dieti”, a dzieci odpowiedziały mu chórem: „Zdrastwuj-tie gospodin inspektor”. I rozpoczęła się inspekcja. Trema spowodowała, że nawet dobrzy uczniowie wypadli słabo. Bolko-wi udało się opanować nerwy na tyle, że dobrze odpowiedział na zadane pytania, a nawet wyrecytował wiersz. W nagrodę otrzymał książkę w języku rosyjskim, ład-nie oprawioną, z napisem na okładce zło-tymi literami „nagrada”. Ojciec skomento-wał to krótko: „Przyjemnie by było, gdyby ta książka była w języku polskim.”

Znajomość języka polskiego wśród uczniów była słaba, bo mało było lekcji ję-zyka ojczystego, a rodzice na ogół mówili gwarą, co utrudniało dzieciom poprawne wysławianie się po polsku.

Metody pedagogiczne, stosowane wobec uczniów znacząco odbiegały od obecnych standardów. W wypadku gdy uczeń nie umiał lekcji, nauczyciel bił go po dłoniach lub po pupie linijką. Bywało też, że nauczy-ciel zamykał dzieci za karę w kozie.

Gdy przychodziła wiosna nauczyciel raz w roku urządzał wycieczkę na Górę św. Doroty, która znajduje się na północny wschód od Grodźca. Jest stamtąd bardzo ładny widok na całe Zagłębie Dąbrowskie i Śląsk, a przy wyjątkowo pięknej pogodzie przez lornetkę można zobaczyć Tatry.

W tym czasie rodzina Zagórnych zno-wu powiększyła się. W roku 1908 urodził się im syn Mietek, a w roku 1910 syn Ja-nek, jako ósme i ostatnie dziecko. Między dziećmi była duża rozpiętość wieku. Star-szy brat Stach pracował już w fabryce ce-mentu jako ślusarz, a siostra Felicja wy-szła za mąż za Katolika, kowala w kuźni kopalni Grodziec.

Na wiosnę 1912 r. Bolek Zagórny ukoń-czył IV klasę i choć marzyło mu się dal-sze zgłębianie wiedzy, na tym musiał za-kończyć naukę. W domu panowała bieda, ojciec miał długi zaciągnięte na wybudo-wanie nowej chaty i mocno szwankujące zdrowie z powodu choroby wrzodowej. Chłopak postanowił że pójdzie do pracy, by pomóc ojcu, a w godzinach wolnych będzie się uczyć, by zdobyć chociaż śred-nie wykształcenie.

W roku 1910 powstało Kółko Rolnicze, ostatni dar Stanisława Ciechanowskiego dla ukochanego Grodźca (Wspomnienie pośmiertne, Przegląd Górniczo-Hutni-czy, nr 1-2,1928). Członkiem zarządu tego

kółka był Piotr Zagórny, ojciec Bolesława. Prezes kółka rolniczego, czyli sam Stani-sław Ciechanowski, zaproponował Piotro-wi Zagórnemu, by wysłał syna Bolesława do szkoły średniej, co umożliwi chłopcu późniejsze studia rolnicze i zostanie agro-nomem. Prezes zadeklarował, że 60% kosz-tów nauki, wyżywienia i mieszkania po-kryje kółko rolnicze, zaś pozostałą sumę, wynoszącą kwotę 10 rubli miesięcznie ma pokryć rodzina. Piotr Zagórny nie przy-jął tej propozycji, twierdząc, że nie może faworyzować jednego syna kosztem po-zostałych dzieci.

Ojciec wysłał Bolesława do pracy fizycz-nej latem 1912 roku, kiedy miał on ukoń-czone 13 lat. Była to praca przy budowie domu sąsiada. Polegała na noszeniu na plecach cegieł dla murarzy. Następną była praca na budowie domów urzędniczych przy kopalni „Grodziec” (obecnie przy uli-cy Barlickiego). Wynagrodzenie za godzinę pracy wynosiło 70 kopiejek. W domu się nie przelewało, więc często jedynym po-siłkiem Bolka w ciągu dnia był chleb po-sypany cukrem i herbata w butelce.

Gdy w zimie roboty budowlane usta-ły, Bolek podjął pracę w fabryce cemen-tu w Grodźcu, przy wrzucaniu kamienia wapiennego do łamacza. Wynagrodze-nie za pracę w fabryce cementu było zni-komo małe. Jako pracownik niepełnolet-ni za osiem godzin pracy otrzymywał 70 kopiejek.

W roku 1913 starsza siostra Władzia wyszła za mąż za Czesława Wieczorka, który pracował jako górnik w kopalni Grodziec. Zapewne to od niego ojciec Bolka dowiedział się, że kopalnia przyj-muje do pracy wyłącznie takich robot-ników, którzy legitymują się paszportem. Paszporty wydawano w siedzibie gminy w Gzichowie osobom, które ukończyły 15 lat. Za cenę rublowej łapówki udało się ten wymóg ominąć i 14-letni Bolek zo-stał szczęśliwym posiadaczem dokumen-tu. Pozwoliło mu to 16 listopada 1913 r. podjąć pracę w kopalni węgla w Grodź-cu. Został przydzielony do sztygara Ku-szewskiego do otwierania drzwi żelaznych tamy, która znajdowała się w pobliżu szy-bu. Drzwi tamy otwierano, kiedy nadjeż-dżały wagoniki z węglem ciągnięte przez konie, a także kiedy zabierano puste wa-gonetki z podszybia do przodków i na filary. Wynagrodzenie wynosiło 75 ko-piejek za 8 godzin pracy. Pracowano na

okrągło, we wszystkie dni w miesiącu, także w niedziele. Warto wspomnieć, że w tym czasie w kopalni węgla Grodziec nie było jeszcze mechanizacji. Transport węgla w podziemiach kopalni odbywał się czterema końmi.

Po pracy w kopalni, umyciu się i zjedze-niu obiadu Bolesław pomagał ojcu w go-spodarstwie. Natomiast wieczorami, po kolacji, chodził na lekcje do korepetytora, który przygotowywał go do czwartej kla-sy szkoły średniej w Będzinie, gdzie miał zdawać egzamin jako eksternista. Pierw-szym jego korepetytorem był Stanisław Gola, a drugim Bolesław Januszko. Ko-repetytorów i potrzebne do nauki książ-ki opłacał sam, z pieniędzy, które zarobił w kopalni węgla w Grodźcu. Mimo pracy w kopalni i w gospodarstwie ojca, nie zanie-dbywał przygotowywania lekcji zadanych mu przez korepetytorów. Jak sam pisze we wspomnieniach: „Wymagało to pewnego wysiłku z mojej strony, ale wiedziałem, że innej drogi do zdobycia wiedzy nie mam. Silna wola i twardy charakter, pozwoliły mi kształcić się dalej”.

Gdy zaczęło brakować pieniędzy na opła-cenie korepetytorów i książek potrzebnych do nauki, poprosił sztygara, aby dał mu lepiej płatną pracę. Zaczął wozić załado-wane węglem wozy z filarów i chodników do szybu i z powrotem. Za 8 godzin pra-cy otrzymywał 90 kopiejek. Ponieważ ko-niem nie kierowało się lejcami, tylko gło-sem, trzeba było dobrze zapoznać się, czy wręcz zaprzyjaźnić się z koniem, by móc z nim skutecznie i bezpiecznie współpra-cować. Stajnia dla koni mieściła się pod ziemią w kopalni.

Niestety, w czasie dużego nasilenia pro-dukcyjnego Bolesław uległ wypadkowi przy pracy. Został przyciśnięty wozami z wę-glem do drzwi żelaznych tamy. Pogotowie ratunkowe wzięło go na nosze, wywiozło windą na powierzchnię, a następnie ka-retka zawiozła go do szpitala. W szpitalu leżał miesiąc, później miał jeszcze mie-sięczne zwolnienie na rekonwalescencję. Po wypadku zrezygnował z pracy pod zie-mią i poprosił o przeniesienie do pracy na powierzchni. Pracował tu przy wywozie kamienia na hałdy, na sortowni, przy za-ładunku miału do wagonów oraz wycią-ganiu wozów z węglem z windy i wpycha-niu pustych wozów do windy.

Nadszedł rok 1914. Tak Bolesław Zagór-ny zapamiętał pierwsze miesiące wojny:

Biografie z Zagłębia

Page 27: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 25

„Niemcy wypowiadają wojnę Rosji Carskiej. 6 sierpnia przekraczają granicę i o godzinie drugiej po południu wkracza-ją do Grodźca. Straż graniczna rosyjska w przededniu wybuchu wojny już uciekła bez boju z granic Górnego Śląska”.

Praca w kopalni została zatrzymana, po-zostali tylko robotnicy potrzebni do nad-zoru, by kopalnia nie została zalana wodą. W roku 1915 niemieckie władze powiatu będzińskiego doprowadziły do przenie-sienia gminy z Gzichowa do pobliskiego Grodźca. Pierwszym wójtem gminy Gro-dziec został wspomniany wcześniej Stani-sław Ciapała.

Z czasem Niemcy zaczęli uruchamiać kopalnie, gdyż dla funkcjonowania go-spodarki potrzebowali węgla. Na miejsce własnych obywateli, których posłali do armii, Niemcy przystąpili do przymuso-wego wywożenia młodych mężczyzn do pracy w fabrykach amunicji, kopalniach i hutach na Górnym Śląsku.

W 1915 roku Bolesław wraz z inny-mi kolegami został wywieziony do pracy w fabryce amunicji w Zabrzu. Przydzielo-no im bardzo ciężkie zadanie – przenosze-nie granatów 150 mm, które wychodziły spod prasy, do miejsca ich dalszej obrób-ki. Pracowników karmiono wyjątkowo źle, na cały dzień musiało im wystarczyć 250 gramów chleba, dlatego chodzili wiecznie głodni. Po przepracowaniu trzech miesię-cy Bolesław uciekł do domu. Dojechał do Świętochłowic i dalej pieszo dotarł do gra-nicy. W nocy przekroczył graniczną rze-kę Brynicę. Po przyjściu do domu nie po-kazywał się na ulicy, by policja niemiecka nie zobaczyła go i nie odesłała z powro-tem do tej samej fabryki.

Postanowił dobrowolnie zgłosić się w biurze werbującym robotników do pracy w Niemczech, bo dawało to prawo wyboru miejscowości oraz zakładu pracy. Bolesław zgłosił się do kopalni w Szarleju, obecnie dzielnicy Piekar. Jego zadaniem było za-kładanie rur wentylacyjnych. Praca była lżejsza niż w fabryce amunicji. Mieszkał wraz z kolegą z Grodźca, Leonem Filip-czykiem w miejscowości Namiarki, oko-ło 200 metrów od granicy.

Wynajmowali małą izbę u wdowy, któ-ra jednocześnie gotowała im strawę z pro-duktów, kupowanych na kartki żywnościo-we. Bolesław poinformował Niemców, że ma na utrzymaniu rodziców i dwójkę ro-dzeństwa, pobierał więc żywność na 5 osób.

W ten sposób mógł zasilać dom rodzin-ny. Odległość wsi Namiarki od Grodźca wynosi 15 km. Po tę żywność przycho-dzili siostra Janka i brat Stefan. Ponieważ byli mali, wyprawa ta zajmowała im cały dzień. Praca w kopalni nie była specjalnie ciężka, ale męcząca, ponieważ w podzie-miach kopalni „Nowa Helena” było bar-dzo gorąco.

Po jakimś czasie Bolesław postanowił przenieść się do innej kopalni. Z trudem uzyskał na to zgodę władz niemieckich. Przeniósł się do warsztatów ślusarsko-kowalskich kopalni węgla kamiennego

„Andaluzja”, która znajdowała się znacz-nie bliżej Grodźca. Latem do pracy do-jeżdżał na rowerze, a w zimie wynajmo-wał pokój we wsi Kamień, leżącej blisko kopalni. W tych warsztatach nauczył się trochę ślusarstwa i kowalstwa.

Wojna wciąż trwała i Niemcy rozpoczę-li organizowanie przemysłu na terenach okupowanych. Kopalnia Grodziec zaczęła przyjmować do pracy nowych robotników. Bolesław zgłosił się do kierownika warsz-tatów elektrycznych i poprosił o przyjęcie do pracy jako pomoc elektromontera. Pra-cował między innymi przy zakładaniu no-wej instalacji elektrycznej w domach robot-niczych i urzędniczych kopalni „Grodziec”. Udało mu się ściągnąć do pomocy starsze-go brata Stacha, zatrudnionego dotąd jako elektromonter w kopalni w Królewskiej Hu-cie (obecnie Chorzów) na Śląsku.

Praca nie zajmowała mu całego czasu, w wolnych chwilach starał się pogłębiać wiedzę ogólnokształcącą. Niestety na wio-

snę 1918 r. stracił pracę, bo odmówił wy-konania polecenia kierownika warszta-tu elektrycznego, który wyznaczył go do rozrzucenia nawozu w ogródku jednego z inżynierów.

Po zwolnieniu z pracy Bolesław zgłosił się do urzędu zatrudnienia. Skierowano go do huty Huldczyńskiego w Gliwicach. Pracował tam przy remontach obrabia-rek, stosowanych do produkcji amuni-cji. Praca była ciężka, a jedzenia prawie nie było. Brakowało chleba, Niemcy wy-dawali robotnikom na cały dzień jedynie 250 gramów.

W pracy Bolesław miał kontakt ze Ślą-zakami, którzy byli na froncie, a po wyle-czeniu odniesionych ran, zostali zwolnie-ni z armii i pracowali w hucie przy lekkich robotach. Opowiadali jak wygląda wojna, omawiali aktualne sprawy polityczne. Po-lacy, którzy pracowali w hucie utrzymy-wali kontakty ze sobą i starali się przepro-wadzać sabotaże przy produkcji amunicji. Wymagało to jednak bardzo dużej ostroż-ności, gdyż Niemcy mieli swoich agentów wśród robotników.

W październiku 1918 roku Bolesław po-stanowił uciekać z huty do domu, chcąc wstąpić do Wojska Polskiego by wziąć udział w rozbrojeniu Niemców w Zagłębiu Dą-browskim. Plan udał się częściowo; Bole-sław brał co prawda udział w rozbrojeniu Niemców w Będzinie i w Dąbrowie Górni-czej, ale nie jako wojskowy, tylko cywil.

Bolesław Zagórny widział swoją przy-szłość w armii. Postanowił wstąpić do lotnictwa i w tej sprawie udał się do Kra-kowa. Dowódca pułku lotniczego w Ra-kowicach, usłyszawszy jaki jest wiek kan-dydata powiedział, że nie może on zostać przyjęty, ponieważ podlega poborowi, któ-ry niebawem się rozpocznie. Zmartwio-ny wrócił do domu i za wstawiennictwem i z pomocą ówczesnych sekretarzy PPS towarzysza Walczakiewicza i Jana Nie-dbały, został przyjęty do Milicji Robotni-czej w Dąbrowie Górniczej. Dostał przy-dział do 2. batalionu na ul. Fabrycznej, otrzymał umundurowanie, łóżko i szaf-kę w koszarach. Rozpoczął życie żołnier-skie, przeszedł przeszkolenie z bronią krót-ką i granatami, odbył naukę regulaminów, a także ćwiczenia ze sprawności fizycznej oraz pełnił wartę przy obiektach fabrycz-nych i koszarowych. W milicji robotni-czej był do czasu jej rozwiązania, czyli do końca lutego 1919 r. cdn.

Po wstąpieniu do milicji robotniczej w Dąbrowie Górniczej, Bolesław Zagór-ny pierwszy z prawej. Fot. arch. aut.

Biografie z Zagłębia

Page 28: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201126

Formułę tematyczną tego wystąpienia chciałabym potraktować jako klucz do interpretacji kilku teoretycznych i prak-tycznych kwestii, wynikających z niejed-noznacznego rozumienia pojęcia kultury i znamiennego napięcia między ‘kulturą śląską’, ‘kulturą na Śląsku’ i ‘kulturą woje-wództwa śląskiego’.

Liczba potencjalnych skojarzeń, wią-żących się z określeniem ‘kultura ślą-ska’ jest dzisiaj niemała. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego że – zwłasz-cza w ostatnim półwieczu – w dyskursie publicznym nastąpiła swoista ideologi-zacja wspomnianego pojęcia, łączonego z szeregiem nietożsamych desygnatów, ale sugerującego istnienie odrębnego, swoiste-

go bytu. O wątpliwościach zgłaszanych pod adresem takiej procedury interpretacyjnej świadczą pytania typu „Czy istnieje kul-tura śląska?”; pytania przez jednych trak-towane jako problem naukowy, przez in-nych jako obraza bądź prowokacja, a przez jeszcze innych jako próba podważenia z trudem wypracowanych administracyj-nych procedur zarządzania wyodrębnio-nym terytorialnie obszarem życia spo-łecznego.

‘Kultura śląska’ jako słabo zdefiniowane pojęcie, a także jako nie do końca określo-ny byt, jest niezmiernie podatna na instru-mentalizację tak racjonalną, jak i emocjo-nalną. Ponieważ nie sposób myśleć bądź mówić o wszystkich jej aspektach jedno-

cześnie, to wybór jakiegokolwiek nara-ża wybierającego na krytykę, która rzad-ko dotyczy zaproponowanej płaszczyzny analitycznej, a częściej polega na wskazy-waniu coraz to nowych obszarów niesłusz-nie pominiętych. Tym sposobem dyskurs na temat kultury śląskiej poszerza się te-matycznie, ale jest to częściej poszerza-nie właśnie, oparte na wyliczaniu kolej-nych składowych, niż pogłębianie wiedzy o ich potencjalnej specyfice.

Próby odszukania nośników tożsamo-ści kulturowej Śląska zakładają przede wszystkim jego oczywistą odrębność te-rytorialną, ale – przy uwzględnieniu róż-nych historycznie losów poszczególnych części regionu – ostatecznie sprowadzają

Kultura w województwie śląskimEwa Kosowska

Fot. Z. Sawicz

Tekst wygłoszony przez Panią Profesor na Kongresie Kultury Województwa Śląskiego w 2010 roku

Kultura

Page 29: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 27

się do ekstrapolacji cząstkowych, indy-widualnych doświadczeń na całość okre-ślaną mianem „Śląska w historycznych granicach”1. Na wstępie rodzi się więc pro-blem napięcia między faktem wewnętrzne-go zróżnicowania szeroko pojętego dzie-dzictwa na stosunkowo dużym terenie, a potrzebą zneutralizowania tych różnic na rzecz podobieństw, gwarantujących swoistość i odrębność tradycyjnej kultury omawianego obszaru jako całości.

Przy założeniu, że kultura śląska istnie-je jako zespół cech specyficznych pojawia się problem nośników tej odrębności. Naj-częściej2 wskazywana jest wówczas rodzi-na śląska, wraz ze szczególną rolą kobie-ty i matki3, oraz język. Rodzina w każdej kulturze agrarnej (a taką była także kul-tura śląska przed industrializacją) jest podstawową strażniczką norm i wzorów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. W tym sensie rodzina śląska wyjątkiem nie jest: wzorce przez nią przekazywane nie-wiele odbiegają od standardów europej-skich z okresu przełomu industrialnego, chociaż podziwu godna jest ich trwałość, będąca prawdopodobnie pochodną opo-ru przed nadmiarem wpływów zewnętrz-nych4. Zagrożenie dezintegracją rozmaitej proweniencji na Śląsku uczyniło ze sfery prywatnej bastion więzi społecznych, któ-re z czasem stały się symbolem pożąda-nych postaw w życiu publicznym. Jednak bez względu na to, jak będziemy postrze-gać, badać czy oceniać rodzinę, pozostaje ona w swojej specyfice gwarantem opozy-cji między tym, co prywatne, a tym, co in-stytucjonalnie sformalizowane.

Nieco inaczej ma się sprawa języka, dosyć powszechnie uznawanego za pod-stawowy wehikuł kulturowej odrębności. Dyskusje na ten temat są Państwu znane. Zwolennicy zmiany rangi gwary powo-łują się na precedensy z różnych części świata i mają do tego prawo. Jednak for-malne uznanie odrębności strukturalnej, a przede wszystkim funkcjonalnej śląsz-czyzny może w przyszłości skutkować au-toeliminacją z obszarów europejskiej kul-tury elitarnej, zwłaszcza jeżeli nie uda się szybko stworzyć w języku regionalnym narzędzi do opisu nowoczesnego świa-ta, a nade wszystko do myślenia ścisłego i syntetyzującego, myślenia filozoficznego i naukowego. O tym, jak trudno jest przy-stosować język lokalny do potrzeb glo-balnego świata świadczy choćby fakt, że

najpopularniejsi publicyści i felietoniści w naszym regionie prezentują najważniej-sze problemy Śląska w wyrafinowanym pod względem formy języku literackim. Gwa-ra z kolei jest niezastąpiona w odsłanianiu dystansu do rzeczywistości, w tym lokal-nego poczucia humoru. Wynika to z fak-tu, że języki o ograniczonym zasięgu, w kontekście języka dominującego, reagu-ją na własną marginalizację poprzez roz-budowę środków leksykalnych i stylistycz-nych, a także procedur pozawerbalnych, których zadaniem jest podkreślanie dy-stansu oraz deprecjonowanie niektórych funkcji kodu oficjalnego. Mówienie se-rio jest warunkowane sytuacyjnie i często ograniczone do problemów prywatnych lub zawodowych; o sprawach poważnych rozmawia się krótko i we właściwym cza-sie. Natomiast na co dzień wymiana zdań nastawionych na zwięzłą informację bądź kontakt unieważnia sens posługiwania się wypowiedziami o wysokim stopniu uogól-nienia, pozbawionymi bezpośrednich od-niesień kontekstualnych. Nie ma też po-trzeby wytwarzania stylu wyrafinowanego, specjalistycznego, kształtującego wewnątrz języka lokalnego podstawy kodów elitar-nych, bo ten rodzaj komunikacji gwaran-tuje język literacki. Gwara służy budowa-niu poczucia wspólnoty, a nie społecznej stratyfikacji; język regionalny ma jednak z natury rzeczy inne aspiracje i można od niego więcej oczekiwać. Tym bardziej, że wy-mogi współczesności redukują część dotych-czasowych przyzwyczajeń. Przykładowo za-nika potrzeba używania tradycyjnych formuł syntetycznych, takich jak choćby przysłowia i porzekadła. Ich oralny rodowód sprawia, że w dzisiejszym poczuciu odbierane są jako anachronizmy, wyrażające zbiorowe praw-dy o świecie, który już przeminął. Ale wraz z nimi odchodzi też faza powszechnej re-fleksyjności zindywidualizowanej. Prawda świata współczesnego staje się pochodną zbiorowej mądrości medialnej, aplikowa-nej kulturom lokalnym w językach regio-nalnych i narodowych.

Optowanie za zamianą gwary na język regionalny jest optowaniem za kultural-ną autonomią. Każda próba podwyższe-nia statusu lokalnego języka jest wyrazem aspiracji danej społeczności do stworze-nia specyficznego, własnego sposobu wy-rażania nagromadzonej przez pokolenia wiedzy – pokłosia swoistych doświadczeń, przemyśleń i wyobrażeń. Ta wiedza zysku-

je szansę na zintensyfikowaną konfronta-cję z wiedzą utrwalaną w innych językach; w tym także tą utrwaloną w specjali-stycznych subkodach, traktowanych jako odmianki języka ogólnego. Ina-czej mówiąc, zmiana statusu języka lo-kalnego pociąga za sobą zmianę statusu i funkcji lokalnej kultury, co w dzisiejszych realiach oznacza także konieczność wypra-cowania własnego, autonomicznego sta-nowiska wobec problemów historii i teorii kultury, w tym wobec interpretacji kluczo-wej dla tych rozważań kategorii.

Właściwie dobrana definicja dookre-śla przedmiot. Wspominam o tym także i dlatego, że we Wprowadzeniu do jednego z dokumentów programowych Kongresu, tj. Strategii rozwoju kultury w wojewódz-twie śląskim na lata 2006–2020, czytamy: Spośród kilkuset definicji kultury przyjęto za punkt wyjścia taki jej zwięzły opis: „Kultu-ra to całokształt materialnego i duchowego dorobku ludzkości, gromadzony, utrwalany i wzbogacany w ciągu jej dziejów, przeka-zywany z pokolenia na pokolenie”.

Definicja ta, cytowana za elektronicz-ną wersją Słownika języka polskiego PWN, w sposób oczywisty odnosi się do tak zwanego szerokiego rozumienia kultu-ry, zakładającego, że mianem tym okre-ślamy wszystko, co człowiek kiedykol-wiek i gdziekolwiek stworzył. Tymczasem w dalszej części wspomnianego doku-mentu autorzy całkowicie rezygnują z takiego ujęcia, optując za ‘kulturą’ ro-zumianą w sposób dystrybutywny i se-lektywny. Selektywność w tym wypadku dotyczy wybranych zjawisk życia kultu-ralnego, ukonstytuowanych instytucjo-nalnie (teatr, muzyka, kina, muzea, gale-rie, zabytki, szkolnictwo artystyczne, domy i ośrodki kultury, kluby oraz świetlice, bi-blioteki, księgarnie5). Dystrybucyjne rozu-mienie kultury oznacza podział ludzkie-go dorobku na zróżnicowane częściowo dorobki mniejszych grup, wyodrębnia-nych na zasadzie wspólnoty etnicznej i językowej, terytorium, wiedzy, własno-ści, tradycji lokalnych, wierzeń religijnych bądź społecznej stratyfikacji.

Zatem przywołując jedną definicję, a stosując inną Autorzy Strategii... wy-zwalają rozmaite oczekiwania. W proce-sie gromadzenia i analizy materiałów są już jednak konsekwentni: jeżeli mówią o kulturze województwa śląskiego, to po-jęcia „kultura” muszą używać w znacze-

Kultura

Page 30: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201128

niu dystrybutywnym, koncentrując uwa-gę na aspekcie terytorialnym. Dzisiejsze województwo śląskie, po raz kolejny zre-definiowane przestrzennie przed kilku-nastoma laty, nie jest zamieszkiwane wy-łącznie przez osoby utożsamiające się z dziedzictwem śląskim. Respektują one rozmaite inne tradycje lokalne, które wcho-dzą ze sobą w różne interakcje6. Rozpozna-nie tych uwarunkowań wymaga nowocze-śnie zorientowanych, długofalowych badań kulturowo-historycznych i antropologicz-no-kulturowych. Tymczasem dynamicznie rozwijająca się na obszarze województwa kultura w selektywnym tego słowa rozu-mieniu jest interpretowana jako potencjal-na podstawa społecznej integracji, opartej o uniwersalne wartości estetyczne i per-spektywy globalizacyjne. Taki punkt wyjścia owocuje określonymi konse-kwencjami. Po pierwsze kultura jest utoż-samiana z życiem kulturalnym zorgani-zowanym instytucjonalnie, w określony sposób finansowanym, kontrolowanym i opisywanym. Po wtóre, składa się na nią konkretny repertuar instytucji życia kul-turalnego, wyłanianych w Europie do po-łowy XX wieku, stosunkowo ograniczony i zestandaryzowany. Po trzecie – tak rozu-miana kultura może, ale nie musi, uwzględ-niać tradycje i potrzeby lokalne, bowiem odwołuje się do dorobku uniwersalnego. Problem w tym, że z tego dorobku na zasa-dzie pars pro toto wybiera zaledwie drobną cząstkę, czyli właśnie instytucje życia kul-turalnego, sugerując, że jest to całość.

Tymczasem kultura rozumiana w du-chu cytowanej definicji słownikowej obej-muje społeczne, duchowe i materialne wy-twory człowieka, lub – mówiąc językiem teorii kultury – jest tworzona na poziomie kognitywno-koncepcyjnym, wytwarzana na poziomie fenomenalnym, oceniana na poziomie aksjologicznym, a upowszech-niana na różnych poziomach komunika-cyjnych.

Poziom kognitywno-koncepcyjny kul-tury wynika z twórczych możliwości jed-nostki. Obejmuje tworzenie nowych wzo-rów w warstwie przedmiotów, zachowań i idei, tworzenie propozycji niekonwen-cjonalnych i alternatywnych rozwiązań, kreowanie ludzkiego środowiska w ska-li makro i skali mikro.

Poziom fenomenalny wyznacza zakres materializacji poziomu kognitywnego, możliwy w danej czasoprzestrzeni. Obej-

muje realizację wybranych wzorów, konty-nuowanych bądź nowo wygenerowanych, oraz adaptację treści i form powstających poza aktualnymi możliwościami danej grupy. Tylko część kultur w skali świata jest zainteresowana własnym aktywnym udziałem w tworzeniu podstaw postępu technologicznego. W przeważającej części ludzie chcą po prostu korzystać z efektów rewolucji naukowo-technicznej, zwłaszcza z wszelkiego rodzaju ułatwień w życiu indywidualnym i zbiorowym, co nie oznacza jednoczesnego zainteresowa-nia sferą rozwiązań technologicznych na poziomie koncepcyjnym lub produkcyj-nym. Ale obecność na lokalnych rynkach skomplikowanych technicznie wytworów, których sama obsługa wymaga relatyw-nie wysokiego stopnia wtajemniczenia, z reguły wystarcza, by wywołać powszechne przekonanie o zaawansowaniu cywilizacyjnym, a nawet czynić z tego zaawansowania instru-ment walki politycznej czy ideologicznej.

Zjawisku temu towarzyszy adaptacja propozycji artystycznych, powstających poza obrębem danej kultury lokalnej i nie zawsze zgodnych z jej tradycjami. Nawet tak specyficzne i ulotne twory, jak obrazy sypane z piasku czy rzeźby lodowe znajdu-ją swoich miłośników we wszystkich czę-ściach świata. Ujednolica się w skali glo-balnej repertuar form, które zaświadczają o aspiracjach kulturalnych mieszkańców poszczególnych regionów. Media dbają o dystrybucję tych samych treści, powie-lanych w różnych językach. Ale stosunek do takich praktyk jest rozmaity7.

Dlatego poziom aksjologiczny kultury, umożliwiający traktowanie jej wytworów jako określonych wartości, jest poziomem naj-wyraźniejszych starć i kontrowersji. Poziom aksjologiczny to jednocześnie sfera kultury umożliwiająca ocenę dorobku zbiorowego i indywidualnego, ocenę projektów, pro-pozycji, realizacji, wyobrażeń, przeświad-czeń, wierzeń, działań, postaw i zachowań. Z natury rzeczy właśnie ten poziom bywa kluczowy w procesie kształtowania tożsa-mości kulturowej pojedynczego człowieka, który w wysokim stopniu jest determino-wany w swoich wyborach indywidual-nych matrycą aksjologiczną wytworzoną w macierzystym środowisku.

Natomiast ukształtowany przez współ-czesną technologię poziom komunikacyjny zapewnia obieg najbardziej udanych wytwo-rów w skali globu, ale jednocześnie pozwala

zapominać o tym, że fizyczny dostęp i przy-spieszone oswojenie produktu nie są tożsame z możliwością jego kreacji. Podobnie dzie-je się w obszarze dóbr intelektualnych i artystycznych: umiejętność czytania dzieła filozoficznego lub literackiego nie oznacza jeszcze umiejętności stworzenia podobnej jakościowo propozycji (przy założeniu, że czytane dzieło jest wartościowe); umiejęt-ność zrozumienia, bądź nawet interpreta-cji obrazów (malarskich, teatralnych lub filmowych) nie przekłada się na umiejęt-ność ich wykreowania. Wrażliwość este-tyczna nie oznacza jeszcze talentu malar-skiego czy architektonicznego.

Dlatego w dystrybucyjnym rozumieniu kultury ważne jest to, co można uznać za swego rodzaju spécialité de la maison, za ten szczególny rodzaj sprawności, który powo-duje, że na danym obszarze, terytorialnym bądź mentalnym, pojawia się określony ro-dzaj predyspozycji do tworzenia swoistych dóbr kultury, które są atrakcyjne lokalnie i jednocześnie mogą stanowić kartę przetar-gową w wymianie międzykulturowej. Szkło weneckie, porcelana miśnieńska tworzą ta-kie same podstawy monokultury jak węgiel. Pamięć o wartościach kultury agrarnej8 w połączeniu z ideą pielęgnowania piękna w jego rozmaitych przejawach może zostać wykorzystana w koncepcji miasta ogrodów. Bowiem zgoda na istnienie ustabilizowanej struktury kulturowej, opartej na wybranym rodzaju dóbr, wcale nie jest jednoznaczna z ograniczeniem mocy twórczej w innych obszarach.

Dlatego mówienie o kulturze w woje-wództwie śląskim nie powinno ograniczać się do prezentacji niewątpliwie dużego potencjału instytucji życia kulturalne-go. Sprawna działalność tychże instytu-cji szybko może stać się satysfakcjonują-cą miarą sukcesu. Tymczasem organizacja życia kulturalnego, która obejmuje anali-zę potrzeb społecznych pod kątem przy-datności i funkcjonalności istniejących ofert oraz pod kątem potencjalnych luk rynkowych (chodzi tu m.in. o edukację kulturalną, tworzenie nowych potrzeb, mód i trendów, tworzenie infrastruktu-ry wytwórczej, tworzenie zaplecza logi-styczno-ekonomicznego i zabezpieczenia finansowego), powinna także obejmować analizę potencjału szeroko rozumianej kul-tury tradycyjnej.

Rodzą się bowiem dwa podstawowe zespoły pytań.

Kultura

Page 31: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 29

Pierwszy wiąże się z tym, co kultura zinstytucjonalizowana na poziomie eu-ropejskim, finansowana z grantów unij-nych i krajowych, sponsorowana, może oferować kulturze lokalnej, a przede wszystkim tym ludziom, którzy tutaj się wychowali, posiadają własny system war-tości, którego znaczna część jest związana z tradycjami lokalnymi, których potrze-by wynikają z nakładania się bogactwa współczesnych ofert kulturalnych na pa-mięć kulturalnego niedostatku w jego lo-kalnym wariancie?

Czy szeroka paleta ofert pomaga odna-leźć każdemu konkretnemu człowiekowi optymalne dla niego sposoby zaspokaja-nia potrzeb kulturalnych, czy też przeciw-nie – pozbawia go wsparcia zbiorowości, bo przecież krewni, sąsiedzi i znajomi nie muszą dokonywać tych samych wyborów? Czy zróżnicowana oferta, w istocie podob-na dzisiaj niemal w każdym zakątku zglo-balizowanego świata, zastąpi wartość po-czucia wspólnoty, i czy to poczucie nadal jest człowiekowi potrzebne? Bo jeśli nie, to w czym można upatrywać podstaw tra-dycyjnej regionalnej odrębności?

Czy współczesne, nowe, zróżnicowa-ne inicjatywy mają charakter efemerycz-ny, doraźnie wzbogacają ofertę na rynku kulturalnym, czy też tkwią w nich ambi-cje trwałego zagoszczenia w pejzażu kul-tury lokalnej i wzbogacenia – w dłuższej perspektywie czasowej – palety sposo-bów spędzania wolnego czasu wśród lu-dzi, którzy niewiele mieli wspólnego z jej tworzeniem, ale którym wspomniane pro-

jekty przypadają do gustu? Czy te gusty są rozeznane?

Drugi zespół pytań dotyczy tego, co tradycyjna kultura lokalna może ofe-rować mieszkańcom województwa ślą-skiego w pierwszej połowie XXI wieku. Czy stosunkowo niewielki odsetek osób posługujących się gwarami i zarazem re-spektujących wartości kultury tradycyjnej znajduje akceptację w oficjalnych struk-turach organizacji życia kulturalnego, czy też formy wspierania ich działań spro-wadzają się do promocji akcentów folk-lorystycznych? Czy istniejące stowarzy-szenia społeczno-kulturalne mogą liczyć na pomoc w swojej działalności, jeśli jej profil wykracza poza zunifikowany stan-dard i kalendarz imprez? Czy utrzyma-na zostanie rola tych stowarzyszeń jako pomostu między sferą życia prywatnego i rodzinnego a tym, co oficjalne i artystycznie zinstytucjonalizowane? Czy dobrze znamy potencjał tradycyjnej górnośląskiej kultury lokalnej, która należy przecież do najstarszych w Europie kultur industrialno-pragma-tycznych, i czy jesteśmy przygotowani na jego wykorzystanie, chociażby w promocji naszego województwa? I czym zaowocuje w długim czasie bezpośrednie aplikowa-nie zasad utylitaryzmu technologicznego do kultury artystycznej?

W efekcie można by raz jeszcze zapy-tać, jaki jest status kultury w wojewódz-twie śląskim? I o jak rozumianą kulturę praktycznie tu chodzi?

Przeprowadzane periodycznie analizy preferowanych kierunków rozwoju kultu-

ry uwzględniają przede wszystkim propo-zycje instytucjonalne. Brakuje tam miejsca na takie informacje, jak np. znaczenie roz-mów i prywatnych spotkań towarzyskich w rozwijaniu potrzeb kulturalnych współ-czesnego człowieka. Jeśli bowiem na jakąś formę aktywności kulturalnej nie są po-trzebne fundusze, to forma ta znika z pola zainteresowania naukowców, nauczycieli, działaczy społecznych i urzędników. Prak-tycznie tzw. „uczestnictwo w kulturze” spro-wadzane jest do konsumpcji promowanych wytworów oraz wypracowywania postaw konsumpcyjnych w obszarach dotychczas mniej popularnych. Podobnie „tworzenie kultury” jawi się jako działalność ogra-niczona ramami tradycyjnie rozumianej sztuki. To, że mieszkańcy województwa śląskiego najchętniej oglądają widowiska kabaretowe i filmy oraz uczestniczą w jar-markach i festynach9 już na pierwszy rzut oka sugeruje przywiązanie do starych, nie tylko na Śląsku popularnych form spędza-nia wolnego czasu i do samoutwierdzania się w zbiorowych postawach prześmiew-czych – przy niebezpiecznym redukowa-niu skali samodzielnej refleksji twórczej. Może warto zastanowić się nad implika-cjami takiego stanu.

Właściwa naszym czasom demo-kratyzacja życia społecznego spo-wodowała m.in. wymieszanie syste-mów ocen i preferencji estetycznych. Kultura zaczyna być utożsamiana z t wor z e n i e m ( a w i ę c pro c e -s em ce lowego zmieniania rze-czywistości) i ze sztuką (a więc z estetycznym efektem tych przemian). Wąsko rozumiana sztuka, czyli wyrafi-nowana działalność estetyczna, oparta na idei indywidualnego przekraczania obowiązującego poziomu wyuczonych umiejętności rzemieślniczych w danej dziedzinie, zostaje zastąpiona przez szeroko rozumianą sztukę, czyli przez wszelkiego typu sposoby estetycznego przekształcania środowiska człowieka. Akceptowanie inicjatyw twórczych i ich często przypadkowych efektów w imię preferencji, a nawet zachwytu dla no-wości i zmiany, oznacza niekiedy re-zygnację z wypracowanych uprzednio kryteriów oceny w imię pozornego sza-cunku dla indywidualnego gustu i nie-oczywistej definicji piękna.

Wielość inicjatyw estetycznych su-geruje potrzebę artystycznego manife-

Kultura

Page 32: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201130

stowania siebie, co nie eliminuje oczy-wiście potrzeby zewnętrznego uznania. Implikuje natomiast konieczność uru-chomienia mechanizmów promocji i au-topromocji, w tym sięgania po coraz bardziej sformalizowane sposoby finan-sowania bądź dotowania takich inicjatyw oraz aplikowanie do udziału w prestiżo-wych imprezach, do nagród i gratyfikacji. W sferze tworzenia przechodzimy z sys-temu, w którym najważniejszy był efekt estetyczny i jego społeczna akceptacja na system, w którym często najważniejsza staje się realizacja, proces realizacji, dro-ga do celu – a nie sam cel, którym daw-niej było trwałe pomnażanie dóbr kul-tury. Osiągnięcie sukcesu coraz mniej przypomina zmagania talentów, a coraz częściej wiąże się z umiejętnością wyko-rzystania istniejących ścieżek dostępu do finansów, do opiniotwórczych środowisk, do mediów. Artystyczna wartość propo-zycji przekłada się na skuteczność sposo-bów jej lansowania. Liczne projekty bar-dzo często służą realizacji potrzeb nie tyle nawet artystycznych, ile swoiście pojętych potrzeb organizacyjnych. Logistyka jako taka staje się sztuką. Zorganizowanie imprezy samo w sobie bywa sukcesem, chociaż niekiedy trzeba go wesprzeć do-brą prasą czy reklamą. Najlepiej mają się inicjatywy, które z założenia potwierdza-ją rozpoznane typy preferencji większej grupy osób, dobrze zakorzenione w kul-turze lokalnej lub gustach pokoleniowych. Nastawienie na organizację i spraw-ność działania staje się dzisiaj twór-czością nowej generacji, przesuwającą akcent z wynalazczości i oryginalności działania indywidualnego, walczącego o uznanie i akceptację grupy, na precyzję i perfekcję przedsięwzięć zespołowych, zmierzających do zwabienia, oczaro-wania bądź przekonania pojedyncze-go człowieka. Ta technologia produkcji sukcesu sprawia, że wartości tradycyj-ne, w naszym wypadku regionalne, mają szanse na przebicie się paradoksalnie wte-dy, gdy zostaną wypreparowane ze swo-jego kontekstu i sprzedane zgodnie z re-gułami nowej sztuki. Kłopot w tym, że nie wszyscy są dzisiaj przygotowani na taki scenariusz, a los kultury regional-nej w kulturze narodowej czy globalnej wyobrażają sobie zgoła inaczej.

Podsumowując można powiedzieć, że do największych problemów w wojewódz-

twie śląskim, ale nie tylko w nim, należy niejednoznaczność rozumienia kultury. Najbardziej popularne jest jej pojmo-wanie zgodne z dziewiętnastowieczną koncepcją selektywną, w której kultura utożsamiana była z obszarem działań artystycznych i elitarnej ich konsump-cji, która wymagała określonych postaw (tzw. kultura osobista), i w skrócie spro-wadzała się do trzech zasadniczych ob-szarów: religii, nauki i sztuki. Obecnie religia uzyskała na tyle silną autonomię, by nie mieścić się w obszarze wąskiej de-finicji kultury; nauka także przestała być z nią w sposób oczywisty kojarzona, za-tem do kultury zaliczana bywa przede wszystkim sztuka i niektóre formy eduka-cyjne, pozwalające w przedsięwzięciach artystycznych partycypować. Zważyw-szy na ponadregionalny charakter więk-szości takich inicjatyw, wąska koncepcja kultury stwarza ramy, w których bardzo trudno mieszczą się i lokalne tradycje regionu, i ponadregionalne aspiracje jego mieszkańców.

Szeroka koncepcja kultury zdaje się lepiej odpowiadać na pytania, które sta-wiają lokalni twórcy i publicyści, które są przedmiotem codziennych rozmów i sporów, które wreszcie zmierzają do określenia indywidualnej i zbiorowej tożsamości. Jej wdrożenie wymagało-by jednak rewolucji w strukturach ad-ministracyjnych na terenie całego kraju. A na taką zmianę nikt praktycznie nie jest przygotowany. Tymczasem to wła-śnie tożsamość kulturowa, nietożsama z tożsamością kulturalną, jest czymś, o co dzisiaj walczą tradycyjni Ślązacy, i co nie zawsze jest równoznaczne z wy-obrażeniami pozostałych mieszkańców województwa śląskiego. Kwestii tożsa-mościowych nie można rozstrzygnąć na poziomie deklaracji administracyj-nych ani na poziomie działań biurokra-tycznych. Niemniej działaniami takimi można pomóc lub przeszkodzić każde-mu, który chce zrozumieć siebie, własne preferencje i aspiracje, potrzeby i emocje; sposób myślenia i wartościowania.

Nie postuluję tutaj radykalnej zmiany w sposobie rozumienia i traktowania kultury w naszym województwie – postuluję na-tomiast głębsze uwzględnienie w admi-nistrowaniu kulturą i w jej badaniach horyzontu myślowego, zbudowanego na szerokiej, antropologicznej defini-

cji kultury. Może udałoby się postulat ten zrealizować przy pomocy instancji pomostowej, jaką byłby na przykład In-stytut Kultur Europy, powołany właśnie w województwie śląskim w celu roze-znania i promowania relacji między tym, co lokalne, tym, co narodowe i tym, co uniwersalne. Chyba, że Kon-gres, w trakcie swoich obrad, wypracuje w tej materii inną propozycję.

1 Por. A. Gomóła, Pejzaż śląski, czyli jaki?, [w:] Człowiek jest w drodze. Pejzaż śląski – pamięć, trady-cja, współczesność, red. Anna Kowalczyk-Klus i Ry-szard Solik, Cieszyn 2008, s. 55–67.

2 Szerszy repertuar tradycyjnych wartości ślą-skich rekonstruuje Anna Musialik-Chmiel w książ-ce Amerykańscy Ślązacy. Dziedzictwo, pamięć, toż-samość, Katowice 2010.

3 Ważne rozstrzygnięcia w tym zakresie przyno-si praca Krystyny Kossakowskiej-Jarosz, Anioł czy piekielnica. Obraz kobiety w piśmiennictwie śląskim XIX wieku, Opole 2009.

4 Pisałam na ten temat m.in. w: Górny Śląsk – syn-drom przechodniego pokoju. Wyd. Muzeum Śląskie-go, Katowice 2001 (druk samodzielny – 1 ark.); por. także: Górny Śląsk – syndrom przechodniego pokoju,

„Śląsk” 2001, nr 3 (68), s. 58–60; Logos „przechodniego pokoju”, [w:] Po pierwsze: Śląsk. Tadeuszowi Kijonce w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, red. M. Kisiel, T. Sierny, wyd. Śląsk, Katowice 2007, s. 167–176.

5 Strategia rozwoju kultury w województwie śląskim na lata 2006–2020, wersja elektroniczna, s. 10–47.

6 E. Kosowska, E. Jaworski, Globalizacja a „nar-cyzm małych różnic”, „Śląsk” 2001, nr 9.

7 „[...] dzisiaj ton nadaje jedna jedyna „kultu-ra”: wszystkie narody na Ziemi o wysokiej cywili-zacji walczą tą samą bronią, posługują się tymi sa-mymi technologiami i – co jest chyba najważniejsze

– handlują na tym samym rynku światowym i próbu-ją się wzajemnie wykorzystywać tymi samymi środ-kami. Krótko mówiąc, widoki na dalszy rozwój na-szej kultury są niemal analogiczne do warunków dalszego rozwoju jakiegoś gatunku zwierząt, gdzie działa selekcja wewnątrzgatunkowa. A zatem wido-ki te są nadzwyczaj ponure”. K. Lorenz, Regres czło-wieczeństwa [1983], przeł. A.D. Tauszyńska, PIW, Warszawa 1986.

8 I jej stopniowego przetwarzania. Por. kon-cepcję osiedli robotniczych z początków XX wieku oraz koncepcję miasta-ogrodu Ebenezera Howar-da, a także pracę Małgorzaty Szejnert Czarny ogród, Znak, Kraków 2007.

9 Analiza potrzeb kulturalnych mieszkańców wo-jewództwa śląskiego. Raport z badań [zespołowych, prowadzonych pod kierunkiem Tomasza Szabel-skiego], s. 28.

Kultura

Page 33: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 31

Janina Barbara Sokołowska urodziła się w Żychlinie. Opublikowała tomy poetyc-kie m.in. Zobaczyć, zrozumieć i...wracać, Czy już blisko nieba, Ogród Armidy, Wia-traki, Dźwięk pereł, Cukrowe kolce, Pocałunki czasu, Maki, Brzeg cofnięty barką. Po-żegnanie, Ciebie nie ma, Szelki bezpieczeństwa.Autorka eseju Krytyka krytyki. Wolność w poezji współczesnej, współautorka i re-daktor wielu książek, m.in. Żydzi w Zagłębiu Dąbrowskim i okolicy (t. I i II), Kto jest kim w Zagłębiu Dąbrowskim. Wydała również zbiór bajek dla dzieci O ślimacz-ku, żabce, gąsce i leśnej rodzinie. Prezentowana w słowniku Pisarze i badacze lite-ratury w Zagłębiu Dąbrowskim oraz w wielu antologiach, m.in. Zagłębie poetów, Pisarze, poeci, literaci, kronikarze Stowarzyszenia Autorów Polskich oraz w antolo-giach Postscriptum 3 i 4.O jej twórczości pisali m.in. Jan Przemsza-Zieliński, Ks. Jan Twardowski, Zygmunt Kałużyński, Marian Kisiel, Paweł Majerski, Michał Kaczmarczyk, Dariusz Rott, Ma-ciej Szczawiński.Uzyskała tytuł Dąbrowianina Roku 2002. Otrzymała Nagrodę Prezydenta w 2005r. Mieszka w Dąbrowie Górniczej.

rzeźbiarz

na postumencie kobietapiękna jak bezręka wenuspachnie oliwą i glinąw tle okna z widokiem na chmury

mistrz mówi że wyrzeźbił jąw lęk

co z twoją wyobraźnią

nie pytaj o wiosnęumknęła jak rzeka za zakrętzabierając bose kaczeńce

by nadążyć za naskórkiem latarozgniotła kruche motylew sypki stóg siana

spójrz puste plaże jesieńw krótkowzrocznych soczewkachkompozycją zbliżona do szkłai czy potem odnajdę swój cieńkrótko rzucony na piasek

wpatruję się w nieruchome wydmycoraz trudniej o śpiew

najpierw była miłość

wówczas nie kończyła się ciemnośćw surową nagość zapadływieków olbrzymy

niebotyczne głazy zastane w okrutnym milczeniunic więcej nie byłotakże umierania

najpierw była miłośćpalącym zarzewiem ogrzała głazyaż poczęły i kochać i umieraćw kulę wezbrały gwiazdy

zrobiło się jasnonastał dzień

Jani

na B

arba

ra So

koło

wsk

aPoezja

Page 34: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201132

Czas to najlepsza cenzura, a cierpliwość – najdoskonalszy nauczyciel

Fryderyk Chopin

Szybko, szybciej, jeszcze szybciej. Już, teraz, natychmiast. Współczesny człowiek chce mieć wszystko już, w tej chwili. Cała dzi-siejsza technologia podporządkowana jest tej potrzebie. Samolot sprawia, że w kilka chwil pokonujemy odległości, które niegdyś trzeba było przemierzać miesiącami, lata-mi. Telewizja pozwala obserwować w tym samym momencie wydarzenia, które roz-grywają się na drugiej półkuli. Internet daje możliwość rozmawiania i jednoczesnego patrzenia w oczy rozmówcy, znajdującego się w dowolnym punkcie świata.

Również sztuka od czasów impresjoni-stów zafascynowana jest chwilą, teraźniej-szością. A przecież „Teraźniejszość jest jak piana, jak grzywa fali przeszłości pochła-niającej przyszłość. Jest czystym niebytem”

– twierdzi J. d’ Ormesson.Szybkie maźnięcia pędzlem, ulotne

wrażenie uchwycone w przebłysku na-tchnienia, jedno spojrzenie widza i… da-lej, dalej, dalej.

Prace Adama Pociechy nie należą do współczesności – są łącznikiem między wczoraj a jutrem. Powstają wiele miesięcy, wymagają niezwykłego nakładu czasu i nie-prawdopodobnej cierpliwości. Są bliższe geniuszom sprzed wieków, których dzie-ła zdobią największe galerie świata, spra-wiają, że widz staje przed nimi oniemia-ły z podziwu i trwa w zachwycie, niż tym współczesnym twórcom, których prace szokują na chwilę, by za chwilę zniknąć w niepamięci.

Od urodzenia związany jest z Balinem, wioską między Chrzanowem a Jaworznem. Tu się urodził, tu mieszka, tu powstają jego prace. Tu dostawał lanie od ojca, górnika, za to, że rysował zamiast się uczyć. Jed-nak gdy pani wychowawczyni przekona-ła rodziców, że syn ma talent, zawiózł go do Nowego Wiśnicza, by tam kontynu-ował naukę w Liceum Plastycznym. Zdał na tkactwo, kierunek może niezbyt mę-ski – lecz uczący wytrwałości, dokładne-go przemyślenia celu i konsekwencji. Na studiach zachwycił się akwafortą, zdawać by się mogło techniką już przebrzmiałą,

Adam Pociecha jest profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, gdzie prowadzi Pracownię Rysunku na Wydziale Wzornictwa oraz w Wyższej Szkole Tech-nicznej w Katowicach na kierunku Architektura Wnętrz. Od 1989 r. jest członkiem ZPAP, od 1993 r. jest honorowym członkiem Artystów Niemieckich Okręgu West-falii i międzynarodowej grupy artystów miasta Langenfeld. Stypendysta Ministra Kultury w latach1987 i 1990. Brał udział w 40 wystawach indywidualnych i w po-nad 150 wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Niedawno (od 8. 03 do 6.04. 2011) jego prace można było podziwiać w Galerii Obecna w Jaworznie na wysta-wie zbiorowej przyjaciół i absolwentów szkoły plastycznej w Nowym Wiśniczu „Idea Materia Przestrzeń”, której był kuratorem.

O cierpliwości i sztucewymagającą niemal benedyktyńskiej cierpli-wości, ale bliską właśnie tkactwu, sztuce dla niestrudzonych i zaciętych. I przy akwafor-cie pozostał, chociaż realizuje swoje pomy-sły również w rysunku, płaskorzeźbie i ma-larstwie olejnym.

Krytycy sztuki szukają korzeni jego inspi-racji u największych – pojawiają się nazwiska ze szczytów: Rembrandt, Goya, Piranesi, ale także polscy prekursorzy: Pankiewicz, Brandl, Mehoffer. Znajdują w jego twórczości wieki doświadczeń: Średniowieczna dosadność wy-obrażeń i barokowa terribilita (straszliwość – przerażająca moc prac Michała Anioła) jak niegdyś zwano ekspresję, siła kompozycji i deli-katność kreski, rozbłyski światła wśród mroku klasycznego chiaroscuro (światłocień), dramat i przymrużenie oka, lapidarność myślowej syn-tezy i rozlewna anegdota, fakt i metafora (…)

– tak przedstawia J. Madeyski we wstępie do wystawy grafik Adama Pociechy.

Tematy artysta znajduje blisko (w Kra-kowie, Kalwarii) i dalej, choćby w cze-skiej Pradze. Wszedł do biblioteki klasz-tornej na Hradczanach i nie mógł wyjść. Wycieczka poszła sobie dalej, a on pa-trzył i patrzył – całe czternaście miesię-cy pracy w rysowaniu i trawieniu blachy cynkowej, by powstało absolutne dzieło: mapa świata. Praca tak misternie wyko-nana, że nie powstydziłby się jej najzna-komitszy kartograf, a jednocześnie pełna sensów alegorycznych, których odczyta-nie uważnemu odbiorcy zajmie co naj-mniej tyle czasu, co autorowi.

Praca habilitacyjna – to trzy opracowania na tematy naukowe z zakresu rysunku i gra-fiki oraz 14 grafik, w technice akwaforty nad którymi spędził 33 miesiące.

Efekt? – Jestem człowiekiem spełnionym – deklaruje A. Pociecha. Jestem w tym miej-scu, gdzie chciałem być. Pracuję, realizując swoje pasje, swoje marzenia, swoje przemy-ślenia. Cóż można chcieć więcej?

Zbigniew Adamczyk

Plastyka

Page 35: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 33

Adam Pociecha

Plastyka

Page 36: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201134

Jakie projekty Miejska Biblioteka Publiczna zapro-ponuje w najbliższych miesiącach młodym, a jakie dorosłym Czytelnikom?Nasza instytucja od lat aktywnie uczestniczy w kampaniach na rzecz promowania czytel-nictwa w środowisku, zarówno tym o zasięgu lokalnym, jak i ogólnopolskim. Bardzo uni-wersalne hasło tegorocznej edycji Tygodnia Bibliotek „Biblioteka zawsze po drodze, nie mijam – wchodzę” skłoniło nas do organiza-cji różnorodnych form promocji nie tylko Bi-blioteki jako instytucji upowszechniania kul-tury, ale i twórczości współpracujących z nami środowisk artystycznych i naukowych. Przy-gotowujemy atrakcyjne propozycje zarówno dla ciekawego świata przedszkolaka, niezno-szącego nudy nastolatka, jak i wciąż aktyw-nego seniora (Dobry zwyczaj...wypożyczaj! podsumowanie akcji na najaktywniejszego czytelnika, czyli walka o tytuł Bibliożercy Roku,

„Biblioteka seniora” popołudniowe spotkania z udziałem czytelników, sympatyków i przy-jaciół Biblioteki, Festiwal Młodych Talentów

– inscenizacje teatralne w wykonaniu dzieci, „Przy muzyce o książce” – spotkania literackie dla najmłodszych w ramach kampanii czytel-niczej Cała Polska czyta dzieciom, „Książka za książkę” – akcja czytelnicza umożliwiają-ca darmową wymianę przeczytanych ksią-żek, „Majówka w Bibliotece” – gry, zabawy plenerowe dla dzieci). Zachęcamy do udzia-łu w cyklicznych zajęciach organizowanych w placówkach filialnych naszej Biblioteki. Są to: warsztaty plastyczne (popołudniowe za-jęcia dla wszystkich dzieci lubiących zabawę w origami, frotaż, collage, malowanki, wydra-pywanki, układanki mozaikowe), „Bajanie na dywanie” spotkania literackie w ramach akcji

„Cała Polska czyta dzieciom”, „Gramy gamy” – warsztaty muzyczne (nauka gry na keyboar-dzie) i wiele, wiele innych.

W ramach programu edukacji europej-skiej proponujemy projekt pn. „Kultura eu-ropejska” warsztaty adresowane do uczniów szkół gimnazjalnych z udziałem prelegen-ta z Regionalnego Centrum Informacji Eu-ropejskiej w Katowicach, natomiast z myślą o edukacji regionalnej młodych sosnowiczan zapraszamy na lekcje biblioteczne („Histo-

rie w legendach zaklęte”, „Legendy Zagłębia”, „Tajemnicze Zagórze”, „Znani z Sosnowcem związani”, „Sosnowiec moje miejsce na zie-mi”, „Sosnowieckie ABC”, „Sosnowiec w le-gendzie”, „Jana Kiepury droga do kariery”). Nie zapomnimy o Światowym Dniu Teatru

– nasza propozycja to m.in. „Magia maski te-atralnej” rozstrzygnięcie konkursu plastycz-nego połączone z warsztatami teatralnymi z aktorką Elżbietą Laskiewicz.

Cykliczne spotkania w naszych placów-kach dotyczą również naszych dorosłych czytelników. „Meandry wędrowca po bez-drożach świata” to wystawa prac Reginy So-śnierz wykonanych techniką decoupage’u, której marcowy wernisaż odbył się w Filii nr 2 (w programie przewidziano również wy-stępy amatorskich zespołów oraz kiermasz prac artystki). Filia nr 9 przy ul. Jagielloń-skiej proponuje spotkanie z cyklu „O mnie, o tobie, o nas…” dla wszystkich, którzy chcą choć przez chwilę zatrzymać świat, przestać się spieszyć, porozmawiać, dla których bez-pośredni kontakt z drugim człowiekiem jest rzeczą bezcenną. Gościem spotkania będzie Krystyna Borkowska, sosnowiecka poetka i kierownik sekcji literackiej Stowarzyszenia Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Filia nr 14 prowadzi Zagórski Klub Seniora,

w ramach którego uczestnicy spotkań będą mieli okazję nauczyć się m.in. podstaw obsłu-gi komputera i Internetu, podyskutować o cie-kawych książkach, czy też uczestniczyć w po-gadankach poruszających tematykę zdrowia i zdrowego trybu życia. Filia nr 3 w Klimon-towie organizuje „Popołudnie dla seniora” – spotkania dla dorosłych czytelników pra-gnących wymienić swoje poglądy o lekturze książek, podzielić się swoim hobby, wymie-nić się cennymi radami, przepisami kulinar-nymi, czy umówić się na wspólną wyprawę do teatru. Muszę również dodać, że z uwagi na coraz bardziej widoczną aktywność ludzi dojrzałych większość filii prowadzi zajęcia z obsługi komputera oraz szkolenia pod ha-słem „Internet bez tajemnic” mające na celu nauczenie nowych użytkowników podstaw poruszania się po stronach www i wyszuki-wania informacji.

Nie sposób wymienić wszystkich naszych propozycji na najbliższe tygodnie, zatem za-chęcam do częstego odwiedzania naszej strony www.biblioteka.sosnowiec.pl, gdzie zamiesz-czamy bieżące propozycje uczestnictwa w or-ganizowanych przez nas imprezach.Na czym polega projekt „Ściąga licealisty”?Projekt „ściąga licealisty” to jeszcze gorąca propozycja sosnowieckiej Biblioteki, będąca odpowiedzią na aktualne potrzeby przyszłych maturzystów. Dział Informacyjno-Bibliogra-ficzny, już od wielu lat, przygotowuje zesta-wienia bibliograficzne poświęcone głównie literaturze i jej związkom, a także innym te-matom często poszukiwanym przez naszych czytelników. Dotychczas dystrybuowane były w naszych placówkach w formie drukowanej. Dla tych, którzy nie mogą bądź nie mają czasu przyjść do biblioteki, postanowiliśmy ułatwić i skrócić drogę do wiedzy. W nowym dziale

„Ściąga licealisty” – dostępnym na stronie in-ternetowej Biblioteki – zamieszczamy zesta-wienia tematyczne literatury najczęściej po-szukiwanej przez czytelników, a szczególnie przez uczniów szkół średnich, które mogą służyć pomocą w przygotowaniu prezentacji maturalnej. Zestawienia uwzględniają głów-nie dokumenty dostępne w placówkach MBP w Sosnowcu. Opisy opracowań uzupełniane

Z Elwirą Kabat-Georgijewą, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. G. Daniłowskiego w Sosnowcu rozmawia Ewa M. Walewska

Dobry zwyczaj... wypożyczaj!

Elwira Kabat-Georgijewa, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. G. Daniłowskiego w Sosnowcu. Fot. arch.

Wywiad

Page 37: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 35

są sygnaturami placówek dysponujących da-nymi publikacjami. Czy mają już Państwo sprecyzowane plany do-tyczące tegorocznej edycji Sosnowieckich Dni Li-teratury?

Sosnowieckie Dni Literatury to kolejna 7. już edycja jednego z najważniejszych – jak sadzę –wydarzeń literackich w naszym re-gionie. Niezmiennie od lat celem naszej ma-jowo-czerwcowej imprezy jest promocja pol-skiej literatury, nowości wydawniczych oraz ich autorów, w tym utalentowanych twórców pochodzących z naszego miasta i regionu. W projekcie znajdą się różnorodne propo-zycje adresowane do bardzo szerokiego gro-na odbiorców – dzieci, młodzieży i dorosłych. Mamy nadzieję, że zachęcą one nie tylko so-snowiczan do sięgania po książkę, do coraz aktywniejszego uczestnictwa w kulturze li-terackiej, które stanowi najlepszą przepust-kę do świata twórczej wyobraźni.

Tegoroczna edycja imprezy koncentro-wać się będzie wokół postaci Czesława Mi-łosza. Trwają juz przygotowania do wystawy

„Nadziei każdy musi szukać sam dla siebie. W 100. rocznicę urodzin Czesława Miło-sza” oraz uzgodnienia z uczestnikami dysku-sji panelowej „Czesław Miłosz – otwieranie zniewolonych umysłów.” Oczywiście, w pro-gramie imprezy nie zabraknie Salonu Lite-rackiego, czyli spotkań autorskich z udzia-łem zarówno czołówki polskich pisarzy, jak i twórców ze śląsko-zagłębiowskiego środo-wiska literackiego. Dzięki współpracy z ofi-cynami publikującymi książki zaproszonych twórców jak zawsze będzie można w ich trak-cie nabyć poszukiwane tytuły i, rzecz jasna, zdobyć autograf ulubionego pisarza. W na-szej Akademii Literatury gościć będziemy pracowników Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowi-cach oraz Wydziału Polonistyki Uniwersy-tetu Jagiellońskiego w Krakowie, którzy po-prowadzą wykłady, a zaproszeni mistrzowie pióra – warsztaty twórczego pisania. Głów-nemu nurtowi imprezy towarzyszyć będą liczne spotkania czytelnicze organizowane w ramach Ogólnopolskiej Akcji „Cała Pol-ska czyta dzieciom”. Nie zdradzę wszystkich szczegółów naszego przedsięwzięcia, ale by zachęcić wszystkich miłośników dobrej lite-ratury do udziału w nim, wspomnę jedynie, że zaproszenie na otwarcie VII Sosnowieckich Dni Literatury przyjął jeden z najwybitniej-szych polskich poetów, Adam Zagajewski, od lat wymieniany jako pretendent do Lite-rackiej Nagrody Nobla. Spotkanie z naszym

znakomitym gościem poprowadzi prof. Da-nuta Opacka-Walasek. Ogromną zasługą Biblioteki jest umożliwianie spo-tkań Czytelników ze znanymi osobami ze świata kultury, a szczególnie literatury. Jakich znamie-nitych gości Biblioteka planuje zaprosić w naj-bliższym czasie?W ostatnich miesiącach oferujemy naszej pu-bliczności spotkania ze znanymi psychotera-peutami, podróżnikami, himalaistami, ludź-mi pióra, teatru i filmu. Ujęliśmy je w ramach kilku cykli tematycznych, takich jak: „Bliskie spotkania z samym sobą”, „Życie z pasją sma-kuje lepiej”, „Literacko i filmowo”. Nasza Bi-blioteka gościła m.in. Zuzannę Celmer, Jan-ka Melę, Zofię Czerwińską, Annę Milewską, Magdalenę Piekorz i ponownie – po kilkulet-niej przerwie – Wojciecha Kuczoka. W marcu serdecznie zapraszamy wszystkich zaintereso-wanych sztuką filmową na kolejne spotkanie, tym razem z Maciejem Pieprzycą – pocho-dzącym ze Śląska scenarzystą, reżyserem fil-mowym i telewizyjnym (m.in. popularnych seriali: „Samo życie”, „Na dobre i na złe, „Kry-minalni”), laureatem nagrody za debiut reży-serski na Festiwalu Polskich Filmów Fabular-nych w Gdyni za film „Drzazgi”. Nie zabraknie również spotkań podróżniczych („Świat na wy-ciągnięcie ręki” – spotkanie z Leszkiem Szcza-snym) i tych związanych z głównym nurtem naszej działalności popularyzatorskiej, czyli literaturą („Nie przegap! Autor z Sosnowca”

– spotkanie z Konradem Staszewskim). Jed-nak największym wydarzeniem kwietnia była wizyta w naszej Bibliotece Lecha Majewskie-go – jednego z najwybitniejszych i najwszech-stronniejszych polskich artystów – w jednej osobie reżysera filmowego i teatralnego, po-ety i malarza, członka Europejskiej Akademii Filmowej i Gildii Reżyserów Amerykańskich. Cieszy nas, że do spotkania dojdzie niemal tuż po światowej prapremierze jego najnow-szego filmu „Młyn i krzyż”. Dzieło to niezwy-kły sposób łączy malarską kunsztowność ob-razu Pietera Bruegla z wizją współczesnego artysty, który ożywia płótno starego mistrza na ekranie, posługując się najnowszymi osią-gnięciami technik cyfrowych. Rozmowę z Le-chem Majewskim poprzedzi uhonorowany nagrodą Prix Italia dokument Dagmary Drza-zgi „Lech Majewski – świat według Bruegla”, który rejestruje proces twórczy artysty na pla-nie filmu z udziałem takich gwiazd, jak Rut-ger Hauer i Michael York. To niewątpliwie wielka gratka dla sosnowieckiej publiczno-ści, a dla nas organizatorów wyjątkowa inau-guracja nowego miejsca spotkań – nie tylko

filmowych – w Auli Biblioteki Głównej przy ul. Kościelnej 11. W holu budynku głównego Biblioteki organizo-wane są wystawy historyczne i tematyczne. Do 5 marca, dzięki ekspozycji tematycznej pt. „Dziecko w literaturze i sztuce”, można było prześledzić ar-kana literackiego i malarskiego wizerunku dzie-ciństwa. Jaka jest historia tej wystawienniczej tra-dycji Biblioteki? Kto jest pomysłodawcą kolejnych wystaw i wg jakiego klucza decydują się Państwo na wybór tematów kolejnych wystaw? Do kogo są one adresowane?Ekspozycje prezentowane w Bibliotece Głów-nej mają bardzo długą tradycję, a ich zasadni-czy cel jest tożsamy z misją naszej Książnicy. Mowa tu o upowszechnianiu i popularyzo-waniu, w tym wypadku w atrakcyjnej formie wizualnej, wiedzy, którą zawierają publika-cje i materiały dostępne w naszych bogatych zbiorach książkowych i prasowych. Od wie-lu lat moje koleżanki i koledzy z Działów In-formacyjno-Bibliograficznego oraz Zbio-rów Regionalnych Zagłębia Dąbrowskiego przygotowują wystawy – często we współ-pracy z innymi instytucjami kultury, sto-warzyszeniami i środowiskami twórczymi

– o niezwykle różnorodnej tematyce, adre-sowane do bardzo szerokiego grona odbior-ców. Nie sposób wymienić dziedzin nauki, kultury i sztuki, wydarzeń zarówno w histo-rii Polski, naszego regionu, jak i tych doty-czących innych sfer życia społecznego, któ-re wydają nam się godne zainteresowania zwiedzających. Część z nich stanowi waż-ną część oferty programowej naszych cy-klicznych imprez, takich jak Sosnowieckie Dni Literatury czy Sesje Zagłębiowskie, któ-re w każdej edycji mają swój temat wiodą-cy. Do ich powstania inspirują nas nie tylko rocznice dotyczące ważnych wydarzeń i wy-bitnych postaci, ale i nowości wydawnicze czy też bieżące zjawiska i dyskusje toczone w życiu publicznym. W planowaniu kolej-nych wystaw kierujemy się zapotrzebowa-niem ze strony naszych czytelników, w tym w dużej mierze maturzystów, ale też – nie ukrywam – niebagatelną rolę w ich tworze-niu odgrywają nasze osobiste pasje i zain-teresowania, które są szczególnie widocz-ne w towarzyszących wystawom autorskich prezentacjach multimedialnych. Najbliższa propozycja to wystawa zatytułowana „Ko-biety w nauce. W 100. rocznicę przyznania Nagrody Nobla Marii Skłodowskiej-Curie” – ukazująca także wkład innych kobiet w roz-wój nauki, technologii i medycyny od staro-żytności po współczesność.

Wywiad

Page 38: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201136

Nie wszyscy wiedzą, że Biblioteka organizuje imprezy plenerowe oraz wycieczki dla najmłod-szych Czytelników. Okazją do tego typu imprez są wakacje, ferie zimowe, Dzień Dziecka, czy Dni Sosnowca. Czy w sezonie wiosna-lato 2011 r. tak-że planowane są podobne imprezy?Tegoroczne hasło wakacji to „Literackie po-dróże na krańce świata. Wakacje’2011”. To ko-lejne letnie spotkania adresowane do dzieci z Sosnowca i okolic spędzających wakacje w mieście. Nie będą to typowe miejskie wa-kacje, a fascynujące podróże po całym świe-cie, na które złoży się literacki kogel-mogel z książką w roli głównej. W każdej z biblio-tecznych filii zaplanowano zajęcia, które pozwolą przenieść się w najdalsze zakąt-ki globu, a jednocześnie pomogą rozwinąć dziecięcą wyobraźnię i zdolności plastycz-ne naszych milusińskich. Każdy uczestnik lata w Bibliotece będzie mógł puścić wo-dze fantazji, biorąc udział w konkursach li-terackich, warsztatach plastycznych i kuli-narnych, turniejach, zawodach sportowych, zabawach, projekcjach filmowych, wyciecz-kach, a przede wszystkim w niezwykłych li-terackich przygodach. Dzięki różnorodnym propozycjom dzieci wypełnią swój wolny od nauki czas twórczą i wesołą zabawą. Czy sosnowieckie szkoły są chętne do współ-pracy z Biblioteką? W jaki sposób realizowana jest taka współpraca edukacyjna?Współpraca z sosnowieckimi szkołami czy ośrodkami szkolno-wychowawczy-mi, przedszkolami układa się bardzo do-brze. Opiera się na realizowaniu wspól-nych projektów, uczestnictwie w lekcjach bibliotecznych, licznych konkursach, in-scenizacjach teatralnych, pasowaniach na czytelnika, wycieczkach organizowanych przez wszystkie nasze placówki. Bibliote-ka, co roku, przygotowuje aktualną ofertę edukacyjną, którą prezentuje na inaugu-racji roku szkolnego (spotkaniu z nauczy-cielami) i rozpowszechnia w formie dru-kowanej i elektronicznej. Oferta zawiera propozycje lekcji, zajęć, warsztatów, spo-tkań autorskich z uwzględnieniem róż-nych grup wiekowych odbiorców. Relacje ze szkołami buduje się przez wiele lat. Są to działania o charakterze długofalowym, a ich celem jest tworzenie wizerunku biblio-teki jako ciekawego i atrakcyjnego miejsca spędzania czasu wolnego, gdzie bogactwo interesujących książek i czasopism może stanowić inspirację do nowych, ciekawych zajęć doskonale łączących zabawę z proce-sem edukacji.

Testament jest kontynuacją opowia-dania Jana Krzysztofczyka zatytułowane-go Gruzin.

Kilkakrotnie czytałem to opowiadanie i za każdym razem byłem nim zauroczony.

Poruszający temat przeplatających się w życiu: winy i kary oraz ich skomplikowa-ne oceny niezmiennie mnie wzruszały.

Wielokrotnie omawiałem z Janem dopi-

sanie dalszego ciągu losów Gruzina, lecz on był już zafrapowany ukończeniem opowia-dania „Po co….”. Nowe pomysły nie pozwo-liły mu powrócić do starego opowiadania i wtedy zaproponował: Może ty dopiszesz dalsze losy Gruzina?

Zaproponowałem moją wizję, ale nie miałem odwagi przenieść jej na papier. Nie czułem się przygotowany pod wzglę-

dem literackim do zrealizowania tego za-dania, ale sercem i z chęciami mogłem do-pisać dalszy ciąg.

– To wystarczy, pozostałe rzeczy moż-

na poprawić – powiedział Jan.Wiedziałem, że nie dorównam jego ta-

lentowi, ale temat nie dawał mi spokoju. Po śmierci Jana uznałem, że jestem mu to winien.

Jan zmarł dwa tygodnie po mojej ostat-niej wizycie u niego, jesienią 2008 roku. Przyzwolenie na dopisanie losów Gruzi-na uznałem za testament. Uważałem, że jestem bliski Janowi, gdyż bohater opo-wiadania „Kłopot Pana Boga” nosi moje imię. Od tego momentu zacząłem pisać opowiadanie, które poświęcam Janowi Krzysztofczykowi.

Stefan August Testament

Do konfesjonału podeszła około czterdziestoletnia kobieta. Szła przez cały kościół ci-cho, jakby bała się spowodować swoimi krokami stuknięcia, które wyniosłyby ją ze stra-chu, pod samo sklepienie. Podeszła do konfesjonału uważnie, aby nie zakłócać ciszy. Uklę-kła na klęczniku.

W konfesjonale, swobodnie oparty o drewniane ściany siedział ksiądz i odmawiał brewiarz.Przerwał modlitwę i przeniósł wzrok na kobietę. Wyczuł w klęczącej ogromne napięcie,

lęk i niepewność. Jakaś niezwykła siła i brzemię ogromnego ciężaru pochylały ją w poko-rze i popychały ku wyzwoleniu. Bała się, że nie doniesie ciężaru do konfesjonału. Celowo wybrała tego księdza, bo wierzyła, że jego bogate doświadczenie jako spowiednika, zdejmie z jej ramion ciężar, który nosiła od dwudziestu lat. Nie mogła już dłużej dźwigać brzemie-nia, które nie pozwalało połączyć się z człowiekiem, którego pokochała.

Pragnęła teraz usłyszeć wyrok od spowiednika. Chciała wiedzieć czy pozwoli jej wziąć ślub z wartościowym wierzącym człowiekiem, z którym żyła w nieformalnym związku. Nie wyjawiła mu swej tajemnicy i teraz, wyznaczony za dwa miesiące ślub, spoczywa w rękach księdza.

Klęcząc przy konfesjonale, omal nie zemdlała od natłoku myśli.Ksiądz zapukał w ściankę konfesjonału po raz drugi, aby przyspieszyć jej wyznania. Za-

reagowała na ponaglenie, oświadczając, że pragnie wziąć ślub kościelny. Powoli zaczęła opo-wiadać historię swojego życia.

Mając siedemnaście lat chodziłam do liceum ogólnokształcącego do dziesiątej klasy. Na akademię, która odbywała się w naszej szkole z okazji 1-go maja, przybyli żołnierze radziec-cy z garnizonu stacjonującego w naszym mieście. Młodzi „sołdaci” siedzieli na sali razem

Wywiad

Page 39: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 37

Prozaz młodzieżą. Obok mnie siedział bardzo przystojny chłopak. Na-wiązałam z nim znajomość. Często przyjeżdżał do centrum miasta i wtedy przychodził przed szkołę. Wszystkie dziewczyny zazdro-ściły mi takiego adoratora. Rodzicom nie wspominałam o nim, bo byliśmy przesiedleńcami zza Bugu i wszystko, co rosyjskie budzi-ło w nich nienawiść.

Umówiłam się kilka razy z Gruzinem na spotkanie nad jezio-rem. Było tam względnie bezpiecznie. Aby go nie rozpoznano, roz-bierał się do spodenek, a mundur chował pod koc. Spotykaliśmy się też w lesie.

Pewnego dnia kąpaliśmy się w jeziorze. Woda była ciepła i roz-grzała nasze zmysły. Kochaliśmy się tego wieczoru namiętnie.

– Proszę księdza – czy mogę tak wszystko opowiadać? – Jeśli przyniesie ci to ulgę. – Opowiadam szczegółowo, aby nie pominąć czegoś, co mogło-

by być ważne w uwolnieniu się od winy.Byłam zauroczona Gruzinem i nie widziałam w naszej miłości

niczego złego. Po kilku miesiącach okazało się, że jestem w ciąży. Pierwsza zauważyła to matka i powiedziała o tym ojcu.

Ojciec zrobił awanturę, zbił mnie, żeby dowiedzieć się, kto jest winowajcą. Ze strachu przed bólem i gniewem ojca powiedziałam, że zostałam zgwałcona przez Gruzina. Wydawało mi się, że w ten sposób pomniejszę moją winę.

Następnego dnia po awanturze ojciec nie pozwolił mi iść do szko-ły, ale zaprowadził mnie do jednostki wojska radzieckiego, która sta-cjonowała w naszej miejscowości.

W drodze z domu do koszarów cały czas mocno trzymał mnie za rękę. Bardzo się bałam!

Przy wejściu na teren koszarów zatrzymał nas dyżurny. Ojciec wyjaśnił mu, że chce rozmawiać z dowódcą. Zaprowadzono nas do niego. Przyjął nas grzecznie i wysłuchał w skupieniu skargi ojca. Ba-łam się decyzji dowódcy. Myślałam, jak się wycofać, ale strach przed gniewem ojca był silniejszy.

Dowódca zarządził zbiórkę wszystkich żołnierzy, którzy we wska-zanych przeze mnie dniach przebywali na przepustkach. Gdy wy-szliśmy z budynku, zobaczyliśmy trzydziestu żołnierzy stojących w jednym szeregu. Pośrodku zobaczyłam mojego Gruzina. Uśmie-chał się do mnie.

Dowódca, ojciec i ja przeszliśmy powoli przed szeregiem. Zatrzy-maliśmy się na końcu i dowódca zapytał, czy wśród zebranych żoł-nierzy rozpoznaję „gwałciciela”? Wskazałam na ukochanego Griszę, chociaż mnie nie zgwałcił, a łączyła nas wielka miłość. Oczekiwa-łam, że teraz przy wszystkich zadeklaruje, że się ze mną ożeni, cho-ciaż wcześniej nie rozmawialiśmy o małżeństwie. Dowódca kazał żołnierzom rozejść się, a nas poprosił jeszcze raz do gabinetu. Obie-cał ojcu, że wskazany przeze mnie winowajca zostanie przykładnie ukarany. Nie spodziewałam się dla mojego chłopca dużej kary, bo nie wiedziałam, że na terenie państw Układu Warszawskiego sta-cjonujące wojska obowiązywał regulamin wojenny.

Po trzech dniach ojciec został powiadomiony, że sąd wojenny skazał Griszę na karę śmierci przez rozstrzelanie. Pochowano go na przylegającym do cmentarza katolickiego cmentarzu żołnie-rzy radzieckich.

Zemdlałam, gdy dowiedziałam się od ojca o tym strasznym wy-roku. Zrozumiałam, że nie będę mieć męża, a moje dziecko nie bę-dzie mieć ojca.

Co ja zrobiłam? Zabiłam ukochanego, ojca mojego dziecka! Co

odpowiem kiedyś dziecku, gdy zapyta, dlaczego nie ma tatusia? Po-chłonęła mnie czarna rozpacz. Przestałam chodzić do szkoły, bo nie byłam w stanie się uczyć. Myślałam, co czuje matka Griszy, wiedząc, że to ja skazałam na śmierć jej młodego, niewinnego syna?

Chodziłam na cmentarz, modliłam się za niego jak kochanka, jak matka, aż uświadomiłam sobie, że to ja najbardziej potrzebuję modli-twy i wybaczenia. Przynosiłam na grób kwiaty zerwane na łące przy je-ziorze, bo wydawało mi się, że to jedyna piękna nić, która nas łączy.

Na grobie mojego umieszczono tabliczkę: Poległ śmiercią żoł-nierza.

Ojciec zadecydował, że zaraz po porodzie przeprowadzimy się do innego, oddalonego pięćdziesiąt kilometrów miasta. Wyjechaliśmy tam trzy miesiące po narodzinach synka.

Grób Griszy odwiedzałam przy okazji spotkań rodzinnych, ale zawsze byłam przy grobie w Dzień Zaduszny i nigdy nie opuszczała mnie myśl, że stoję tam jako morderczyni.

Umilkła na chwilę, potem zapytała spowiednika: czy może opo-wiadać dalej.

– Tak, proszę mówić… odpowiedział ksiądz.Syn podrastał i pytał, dlaczego mój tatuś tu leży? Odpowiadałam

wykrętnie, że został zastrzelony w czasie pełnienia służby wojskowej. Im był starszy, tym więcej szczegółów chciał znać i nie mógł zrozu-mieć, że ja nie dociekałam prawdy.

Od czasu tej tragedii nie przystępowałam do sakramentu spowiedzi, bo nie mogłam zdobyć się na odwagę. Odkąd syn studiuje w Warsza-wie, jestem w nieformalnym związku z bardzo dobrym człowiekiem, katolikiem. Przy moim nowym partnerze odzyskałam częściowo spokój i swoje miejsce w życiu. Nalega abyśmy wzięli ślub kościelny. Przyszłam do księdza, bo nie chcę stracić tego wspaniałego człowie-ka. A może nie ma dla mnie rozgrzeszenia? Jedno, pozornie niewin-ne kłamstwo odcisnęło piętno na całym moim życiu.

Czy zdołam udźwignąć ciężar pokuty? Czy będę mogła związać się z tym dobrym człowiekiem? Zaczęła cicho płakać.

Ksiądz zamyślił się nad słowami klęczącej przy konfesjonale ko-biety. Jaką podjąć decyzję? Czy można ten postępek wytłumaczyć niedojrzałością młodej dziewczyny? Zawsze uważał, że należy mó-wić prawdę.

Co będzie, gdy kobieta powie ją narzeczonemu: czy nie odwróci się on od niej, czy nie uzna jej za morderczynię? Jeżeli nie opowie-działa tej historii zaraz na początku znajomości, to wyjawienie jej te-raz może wywołać u narzeczonego uczucie rozczarowania i krzywdy.Może czuć się oszukany. Tak samo na spóźnioną prawdę może zare-agować syn. Najbliższa rodzina, która współczuła jej jako zgwałconej, gdy dowie się, jaka jest prawda, potępi ją jako morderczynię. Przecież nie zrobiła tego świadomie, a całe życie dźwiga ciężar winy.

Ksiądz nie widział mądrego rozwiązania bez głębokiej analizy. Wie-dział, że tylko prawda może ją wyzwolić, ale równocześnie skrzyw-dzi najbliższe osoby.

Kazał jej modlić się żarliwie, a po trzech dniach przyjść do konfe-sjonału ponownie. Odeszła, niepewna, co powie narzeczonemu, gdy nie dostanie rozgrzeszenia. Nie mogła znieść niepewności!

Trzeciego dnia o ustalonej porze znów podeszła do konfesjonału. Spowiednik już na nią czekał. Po tonie jego głosu wyczuła, że wynik trzydniowych rozmyślań jest dla niej łagodny.

Nie można krzywdzić i zabijać ludzi w imię prawdy – powiedział ksiądz. Istnieje niebezpieczeństwo, że bliskie osoby mogłyby opłacić poznanie prawdy złamaniem własnego życia.

Page 40: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201138

Debiutancki tomik Marcina Biesa Funk-cje faktyczne (Instytut Mikołowski 2010)został już ciepło przyjęty przez krytyków. Bies jest autorem, który traktuje swoje poetyckie światy w sposób dosyć okrut-ny. Pozwala na ich deformacje, rozpad, unicestwienie. Podobnie traktuje swoich bohaterów – w tomiku znalazł się wiersz pod tytułem Kat. Krótko mówiąc, poezja krytyczna wysokiej próby.

Debiut prozatorski Michała Szalonka, autora, który gościł już na łamach naszego czasopisma. Książka zatytułowana jest po prostu Opowiadania (Instytut Mikołowski 2010). Jak napisał Leszek Szaruga w no-cie polecającej: „W szerszym planie moż-na odczytywać te opowiadania jako opo-wieść o rozedrganej czy swoiście mobilnej tożsamości człowieka pogranicza”.

Spowiedź zbliżyła cię do Pana Boga, a spełniona pokuta wyprosi przebaczenie. Uwol-niona od strasznego napięcia emocjonalnego osunęła się na klęcznik przy konfesjonale. Po chwili wstała, ucałowała zwisającą stułę i szczęśliwa podeszła do ołtarza, aby podzięko-wać Bogu za wybaczenie.

Uspokojona podeszła do głównych drzwi kościoła, otworzyła je i przeraziła się blasku. Blask ten na chwilę ją oślepił, lecz przyniósł ukojenie i radość życia. Skończyła się jej trage-dia, jednak dla dobra najbliższych musiała przemilczeć prawdę.

Ślub kościelny odbył się w niedzielę przed południem.Ojciec prowadził pannę młodą do ołtarza, gdzie czekał na nią szczęśliwy pan młody.

Panna młoda również wyglądała na szczęśliwą. Była spokojna jakby beztroska, jak czło-wiek, który odzyskał wolność. Spowiedź wyzwoliła ją z przygniatającego ciężaru. Po ce-remonii zaślubin, gdy odchodziła od ołtarza, jej wzrok przelotnie zatrzymał się na dwóch nieznajomych, którzy stali z dala od tłumu, w ciemnej nawie kościoła. Robili wrażenie jak-by chcieli być niewidoczni. Otoczenie nie pozwoliło jej na dłuższą obserwację, zresztą nie widziała takiej potrzeby. Przy wyjściu z bramy głównej kościoła czekał tłum składający się z rodziny i znajomych. Życzeniom i gratulacjom nie było końca!

Nie domyśliła się, że jednym z dwóch nieznajomych w kościele był jej Gruzin – narze-czony sprzed dwudziestu lat i ojciec jej syna.

Nie rozstrzelano go! Był zdolnym człowiekiem i wielokrotnie proponowano mu pracę w wywiadzie. Dłu-

go nie mógł się na to zdecydować. Kontakt z dziewczyną w Polsce i oskarżenie o gwałt były pretekstem, aby zmusić go do pracy w wywiadzie. Nie miał wyboru. Upozorowano rozstrzelanie i pochówek. Trumna niesiona na cmentarz wypełniona była piachem. Gru-zina wysłano na przeszkolenie do kraju. Obecnie pracował w ambasadzie i osobisty kon-takt z byłą dziewczyną był niemożliwy. Kończył właśnie pracę w ambasadzie w Warszawie i miał na stałe wrócić do swojego kraju. Dziewczyną interesował się na tyle, na ile pozwa-lał mu regulamin. Kolega z pracy nawiązał kontakt z informatorem z otoczenia syna, któ-ry od dwóch lat studiował w Warszawie. Przed wyjazdem z Polski, Gruzin zapragnął zo-baczyć syna i jego matkę, na co wyrazili zgodę jego przełożeni, pod warunkiem, że będzie w towarzystwie drugiej osoby z wywiadu, z zakazem zdemaskowania się. Był dziwnie spo-kojny, gdy zobaczył byłą dziewczynę szczęśliwą. Wiedział, że widzi ją i syna po raz ostatni. Pozostanie mu na długie lata tęsknota i wspomnienia o nich w ojczyźnie.

Ona wraz z synem zaświeci znicze we Wszystkich Świętych nad pustą trumną i odmó-wi pacierz. Będzie żył w ich pamięci. Kobieta do końca życia będzie przekonana, że przy-czyniła się do jego śmierci. Ważne, że teraz jest szczęśliwa.

Jego „opiekun” zbliżył się i szepnął: „Towarzyszu, musimy się pospieszyć, bo jutro rano odlatujecie do kraju”.

Proza

Page 41: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 39

Amputowany mózg oraz bebechy

Najnowsza książka sosnowieckiego po-ety Jerzego Lucjana Woźniaka obejmuje trzy króciutkie eseje, wcześniej publiko-wane w czasopismach literackich „Akant” oraz „Śląsk”: Drugi krzyk, Terapeutyczna rola poezji i Terapeutyczna rola poezji (2). Są to próby odpowiedzi na pytanie, dla-czego ludzie, zwłaszcza młodzi, zajmują się tworzeniem wierszy i co im ta aktyw-ność daje. Teza postawiona przez autora widoczna jest już w tytułach tekstów.

Nie sposób nie zauważyć, że Jerzy Lu-cjan Woźniak jest zwolennikiem pisa-nia raczej sercem, aniżeli głową. Jego styl jest bardzo emocjonalny i momentami nieporadny, pomimo bogatego zasobu

słownictwa. Często wkrada się weń pa-tos, tworzony głównie przez irytująco ar-chaiczny szyk przestawny. Chwilami od-nosi się wrażenie, że może poeta ma coś ważnego do powiedzenia, tylko utrudnia czytelnikowi odbiór poprzez budowanie napuszonych zdań.

Założenia autora Serca... można jednak streścić w kilku punktach: 1) poezja po-maga wyrazić siebie oraz uporać się z we-wnętrznym chaosem, 2) prawda emocji w wierszu ważniejsza jest od wycyzelo-wanej formy, 3) wielu słynnych poetów miało problemy psychiczne, a jednak pi-sało pięknie i mądrze, 4) inni słynni poeci

czerpali z literatury siłę, aby przeciwsta-wić się całemu światu w imię wyznawa-nych przez siebie wartości. Niektóre z tych prawd są stare jak świat i sosnowieckiemu poecie nie udało się powiedzieć na ich te-mat niczego nowego. Inne z kolei wydają się mocno dyskusyjne, na przykład prze-konanie o wyższości „treści” nad „formą”

– zupełnie, jakby dało się oddzielić jeden składnik od drugiego, jakby nie przenika-ły i nie uzupełniały się nawzajem.

Wizja poezji Jerzego Lucjana Woźniaka bliska jest założeniom romantyzmu, lecz nie tego wielkiego, który podważył nie-omylność oświeceniowego racjonalizmu, ale tego naiwnego, sztambuchowego i czu-łostkowego. Poezja ta składa się wyłącz-nie z serca, lecz brak jej mózgu, żołądka, genitaliów, jak również wszystkich pięciu zmysłów, dzięki którym kontaktowałaby się ona ze światem zewnętrznym. Nie ma także stroju, którym wyrażałaby swoje wnę-trze oraz czas i miejsce, w jakim przyszło jej żyć. Nie neguję konieczności posiada-nia wrażliwej duszy przez osobę piszącą wiersze czy zajmującą się jakąkolwiek inną działalnością artystyczną. Myślę jednak, że od serca przygoda ze sztuką powinna się zaczynać, a nie na nim kończyć.

Wadą wywodów poety jest także popa-danie w stereotypowe postrzeganie arty-stów jako „przeklętych” i „niepokornych”, którzy, targani chorobami ciała i duszy, umierają młodo i w nędzy, oczywiście w imię wyższych wartości. Ci, którym udało się dożyć późnych lat, piszą nato-miast o bólu przemijania. Za młodu po-ezja miała im pomóc uporać się z proble-mami takimi, jak pryszcze na nosie oraz pierwsze miłosne upadki i wzloty. Chociaż autor Serca... zaznacza, że w przypadku dziewcząt impulsy do rozpoczęcia przy-gody z literaturą są takie same, cały czas pisze i chyba także myśli o poecie w ro-dzaju męskim, jak gdyby była to uniwer-salna płeć ludzkości.

Aby poprzeć swoje tezy, autor powołuje się na liczne autorytety literaturoznawców, poetów, psychiatrów i filozofów – Romana Ingardena, Leszka Szarugi, Julii Hartwig, Józefa Brodskiego, Andrzeja Kępińskiego, Karla Gustawa Junga. Niestety, z ich do-robku myślowego Jerzy Lucjan Woźniak wybiera stwierdzenia najbardziej banalne i oczywiste, nie rozwijając ich ani z nimi nie polemizując, lecz jedynie im przykla-skując. Nawet przytoczenie słów kryty-

ki, jakie Platon oraz Fryderyk Nietzsche kierowali w stronę poetów, nie prowoku-je autora do wytoczenia błyskotliwej i od-krywczej polemiki.

Serce... jest niestety dosyć zaniedbane od strony redakcyjnej. Pojawiają się w nim literówki (także w nazwiskach!), natomiast przypisy są stosowane niekonsekwentnie, według najprzeróżniejszych metod.

Najnowsza książka sosnowieckiego poety pokazuje, że jest on człowiekiem bardzo oczytanym oraz zakochanym w twórczości literackiej. Lepiej jednak, aby wyrażał się w formie poetyckiej, ani-żeli eseistycznej.

Weronika Górska

Jerzy Lucjan Woźniak: Sercu najbliżej do poezji. Wydawnictwo internetowe e-bookowo, 2011.

Publikacja jest pierwszą z serii opraco-wań wydawanych przez Katedrę Filologii Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębior-czości. Zbiór zawiera artykuły pracow-ników z różnych ośrodków akademic-kich, m.in. GWSP, Uniwersytetu Śląskiego, Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnow-cu. Wielu autorów to jednocześnie twór-cy współczesnego życia literackiego – pi-sarze i krytycy.

Recenzje

Page 42: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201140

FelietonOswoić pragnienie

Drapieżność idąca w parze z odważ-nym traktowaniem tematów z przemil-czanej sfery libido od czasów bezkompro-misowych wierszy Anny Świrszczyńskiej jest we współczesnej najnowszej poezji raczej czymś rzadkim. Zdecydowanie więcej tzw. seksu znaleźć można w pol-skiej prozie feministycznej. Tam jednak najczęściej kobieta jedynie bezradnie za-uważa swoje uprzedmiotowienie; albo

jest w pełni samodzielna, albo dopiero się wyzwala, a to wszystko z okrutnym mężczyzną w tle, koniecznie dominu-jącym. Nieco inaczej wygląda to w naj-nowszym tomiku wierszy Beaty Patrycji Klary Szczekanie głodnych psów.

Jednocześnie nie twierdzę, że mamy tutaj do czynienia z literaturą typowo ko-biecą. W tym konkretnym przypadku ob-cujemy raczej z literaturą skrajnie konfe-syjną. Co prawda, po pierwszej lekturze tych lakonicznych i oszczędnych wierszy, czytelnik może czuć się nieswojo, gdyż intencje autorki są niejasne, ale na szczę-ście kolejne spotkania z tą książką są już szczęśliwsze. W ich trakcie wyłania się bowiem ponawiana raz za razem próba dookreślenia pragnienia, bo to ono zdaje się być głównym bohaterem tych lirycz-nych zapisów. Tym samym też tytuł całego zbioru wierszy staje się i oczywisty, i na-biera nagle nowego sensu. Powiem wię-

cej, tę przedziwną książkę można by na-zwać o wiele mocniej.

Tytułowe głodne psy nie szczekają, lecz ujadają. I nie ma znaczenia, jakiej są rasy i czy ktoś je w końcu nakarmi. Beata Patrycja Klary pisze o braku, któ-rego niczym nie da się zastąpić. Dodat-kowo w prawie każdym wierszu to wła-śnie owo pragnienie decyduje o jego strukturze głębokiej i z niej wyłania się w postaci niedokończonej, bez wyraź-nego powodu gdzieś przerwanej. Ponie-waż pragnienie w tomiku Klary lubi się przebierać. Raz przybiera kształt zaprze-paszczonej szansy na miłość spełnioną, innym razem po prostu odwraca się ple-cami i odchodzi. Odchodzi, by znowu i tylko pragnąć? Należy domagać się od życia szczęścia, wbrew niesprzyjającym okolicznościom, zdaje się mówić Beata Patrycja Klary. Trzeba szukać niemoż-liwego. I tak też postrzegana jest w tej książce miłość. Jest poza tym przedziwną chorobą, którą trudno się zarazić. Pomi-mo skądinąd celnych przypuszczeń, ta-kich jak na przykład w ciekawym wier-szu po lekturze Sabiny Spielrein: „Matka, wcale nie lekarz z zawodu, wiedziała, że na tę chorobę żaden umysł nie znajdzie lekarstwa”, poezja tej autorki ma jednak za sobą lekcję, jaką niewątpliwie dała jej twórczość amerykańskiego poety Wal-ta Whitmana (sam Walt Whitman jest jakby duchowym patronem tej książki, gdyż to właśnie jego słowa ją otwiera-ją i to właśnie jemu dziękuje autorka). U Whitmana jednak brzmi to całkiem inaczej: „Kochałem kogoś płomiennie, a miłość moja była nieodwzajemniona, lecz z niej powstały te pieśni”. Whitman dostrzega szeroko rozumiany sens i ogól-noludzki porządek tam, gdzie w istocie inni widzą chaos i błądzenie po omacku. W Szczekaniu głodnych psów znajduje-my więc podobną zależność, lecz zamiast Whitmanowskiej równowagi zderzamy się z egzystencjalnym głodem, paradok-salnie nieustannie zaspokajanym. Po każ-dym takim chwilowym nakarmieniu pra-gnień robi się nagle pusto i im bardziej powierzchowny i zdawkowy był sposób ich zagłuszania, tym ta pustka głębsza. A wtedy odzywają się psy. Bardzo gło-śna i dotkliwa jest ta pustka.

Maciej Bieszczad

Wcale nie taka kicha!Maj i czerwiec – jak co roku – były cza-sem Dni naszych miast. I jak co roku, ich programy budziły wątpliwości. Zarówno zwolenników i zarazem uczestników ta-kiej rozrywki, jak i sceptyków i zrzęd, któ-rzy od popkulturowego rozpasania stronią. Wiadomo, że wszystkim się nie dogodzi, a ponadto zawsze znajdą się liczni nieza-dowoleni, że zaproszono akurat tę, a nie inną gwiaździnę. Wpisy w stylu: „I znowu kicha!” na portalach internetowych pod repertuarem Dni Będzina, Czeladzi, Dą-browy Górniczej i Sosnowca będą poja-wiały się zawsze, bez względu na faktycz-ną wartość i atrakcyjność tego, czy innego programu. Natomiast rzetelnej analizy nie przeczytamy chyba nigdy... No chyba, że jakiejś uniwersyteckiej pracowni uda się na takie badanie i jego upowszechnienie wycyganić pieniądze z funduszy Unii Eu-ropejskiej. Dobrze byłoby, gdyby naukowcy spróbowali odpowiedzieć na choćby dwa pytania. Dlaczego Dni właściwie wszę-dzie są do siebie podobne i w większości miast, miasteczek i gmin stały się w du-żej mierze karykaturą tego, czym mogły-by być? Jakie są faktyczne przyczyny tak uproszczonego obrazu tych dni w lokal-nych mediach?

Ciekawe byłoby również poszukanie ge-nezy tych swoistych świąt miejskich – czy są tylko mutacją dożynek (tudzież innych persefonicznych obrzędów), dostosowaną do nieagrarnych realiów? W jakiej mierze kontynuują znane co najmniej od czasów rzymskich mniemanie władzy, że ludowi trzeba „chleba i igrzysk” – a szczególnie

„igrzysk”, gdy o chleb niełatwo, a władza przecież zawsze w ciastkach – by tej wła-dzy nie odmówił poparcia? Jak również czy nie chodzi tu o swoiste kupowanie

Page 43: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 41

Felietonprzez tę władzę poparcia u różnych me-dialnych celebrytów? Te domniemania nie są bezpodstawne: niekiedy mam wrażenie, że Dni miast i gmin służą przede wszyst-kim umożliwieniu łatwego i sutego zarob-ku wszelakim gwiaździnom. Publiczność i tak przyjdzie, tym bardziej że o tym, co ciekawsze, czyli o dorobku artystycznym i około artystycznym mieszkańców wła-snego miasta, nie wie wcale albo wie nie-wiele. Lokalne media ekscytują się przy-jazdem i występem jakiegoś wyjca lub szarpidruta na co dzień skutecznie nisz-czącego głośniki i monitor w naszych te-lewizorach, przy czym najczęściej zapo-minają pokazania, że mamy własnych np. śpiewaków i muzyków, nierzadko lep-szych, tylko bez szansy, bo tej odmawia się im od razu w rodzinnym czy sąsied-nim mieście.

Poza oficjalnymi (na portalach miast) i nieoficjalnymi relacjami w naszych lokal-nych mediach nie pojawiły się recenzje te-gorocznych Dni. A przecież – wzmacniając rolę zagłębiowskich „przekaziorów” i cza-sopism – organizatorzy mogli takie zamó-wić u dziennikarzy. Zapewne wiele z nich byłoby stronniczych w trosce o kolejne tego typu „zlecenia”, ale stronniczość spo-wodowałaby polemiki i dyskusje, a obecne

– ze względu na swą emocjonalność – nie-zbyt poważne wpisy internautów w takim kontekście zyskałyby na wiarygodności. Brakuje też odważnych ocen poszczegól-nych występów, właśnie szczególnie tych wszystkich gwiaździn. To, że miały dużą widownię, nie przesądza o walorach ich popkulturowych produkcji. Może wtedy, na przykład odbywający od paru lat tur-née przez Dni naszych miast komik-tan-deciarz, adresujący swoje marne i wciąż te same „wice” do najniższych instynktów publiczności, wreszcie przestałby straszyć nasze matki i dziatki?

Lecz żeby nie było, iż tylko wybrzydzam, przyznaję – moim skromnym zdaniem w tym roku było znacznie ciekawiej. Więc wcale nie taka „kicha”... I śmiem twierdzić, że moja ocena nie jest odosobniona: ale tak może sądzić tylko ten, kto poszukał szcze-gółowych programów imprez (a nie było to łatwe) pod eksponowaną telewizyjno-celebrycką sztampą i pamięta lata ubiegłe

– również te odleglejsze, gdy poszczególne Dni chętniej opisywano nazwą Dni Zagłę-bia. Co pozwala przypuszczać, że współ-praca między naszymi miastami wygląda

marnie... Niewątpliwie wykorzystują to agen-cje, mające „wyłączność” na tych wszyst-kich telewizyjnych popartystów. I dyktują ceny... od których włos się jeży nawet na łysej głowie. Nie jestem egalitarystą, ale chałturzące w Zagłębiu estradowe staro-cie zazwyczaj nie zyskały ani na wartości, ani na smaku... Wydaje im się, bo pływa-ją w dawno niefiltrowanej wodzie telewi-zyjnych akwariów, że są jak wino, trunek tym szlachetniejszy i droższy, im starszy. Mylą się – tu ważna jest świeżość, a nie le-żakowanie pod miejskimi i gminnymi ka-sami. A miejscy „kasjerzy” niech wreszcie zauważą, że to nie celebryci promują na-sze miasta, ale – jak dotychczas, niestety

– nasze miasta organizują promocję cele-brytom. Zagłębie faktycznie promują tyl-ko artyści i twórcy z Zagłębiem związani tym, że tu mieszkają lub stąd pochodzą. Choć często do miejskiej kasy nie są do-puszczani wcale.

Pod koniec maja br. na Słowacji środo-wiska katolickie zorganizowały tygodnio-wą akcję pod hasłem „Zgaś telewizor, włącz siebie”. Jej celem było zachęcenie rodziców do spędzania wolnego czasu wraz z dzieć-mi na zabawach, wycieczkach i warsz-tatach, przygotowanych przez organiza-torów. W trakcie naszych Dni tego typu wyzwalające aktywność imprezy również są oferowane, ale przydałoby się ich wię-cej! Może więc miejscy spece od promocji i kultury przed organizacją przyszłorocz-nych dni „zgaszą telewizory i włączą sie-bie”, zanim zaczną wymyślać scenariusze imprez? Może uda się do tego choćby na te kilkanaście dni w roku namówić miesz-kańców naszych miast? A szczególnie mło-dzież... Której spora (jeśli nie większa, tyl-ko mniej widoczna) część już wie, że fajniej jest robić coś więcej, niż tylko kolebać się i kopać pod sceną ze zblazowanymi cele-brytami... I, do licha, skończcie już Panie i Panowie z tymi ponad miarę rozplenio-nymi pokazami ogni sztucznych! „Zago-spodarować” nocne niebo można znacznie efektowniej i nowocześniej! I nie strasząc zwierząt hukiem.

A tych, którzy wyłączą telewizor i z tego powodu też zrobi im się ciemno w głowie, jak w nieczynnym monitorze, uspokajam. Nie denerwujcie się i wytrzymajcie, a jak wytrzymacie – to się wam w głowach na-prawdę pięknie rozjaśni.

Jerzy Suchanek

Polsce potrzebnesą reformy

To nie jest hasło wyborcze ani zapo-wiedź kolejnej transformacji. To wnio-sek Komisji Europejskiej po ocenie gospodarek 27 krajów unijnych. Re-komendacje gospodarcze po ewentu-alnych poprawkach zostaną zatwier-dzone na Szczycie Unii Europejskiej 24 czerwca 2011 roku. Polska otrzymała od Brukseli siedem zaleceń do reali-zacji w ciągu 12–18 miesięcy. Pierw-sze – niezwykle trudne do realizacji – to poszukiwanie dalszych oszczędności. Przy tym bardzo istotne jest, aby nie były to oszczędności dotyczące inwe-stycji, które prowadzą do wzrostu go-spodarczego. Drugie to wdrożenie do 2013 roku stałej reguły wydatkowej ograniczającej wydatki budżetowe. Jest to również zalecenie trudne do realiza-cji, bowiem mamy rok wyborczy. Rząd obiecał podwyżki nauczycielom, pra-cownikom naukowym wyższych uczel-ni i nie tylko. Trudno będzie utrzymać tymczasową regułę wydatkową – limit wzrostu 1% ponad inflację, a co do-piero mówić o stałej. Trzecie zalece-nie dotyczy dalszej reformy emerytur mundurowych i zmian w KRUS. Z eko-nomicznego punktu widzenia i poczu-cia sprawiedliwości społecznej zmiany te są konieczne do przeprowadzenia, ale czy rząd doprowadzi je do końca, jeżeli odwoływane są kolejne spotkania przedstawicieli rządu i związkowców w sprawie emerytur, a rolnicy to prze-cież potężny elektorat, czy znajdzie się odważny polityk, który „zechce się na-razić”? Kolejne zalecenie dotyczy opóź-nienia wieku przechodzenia na eme-ryturę i aktywizacji zawodowej ludzi starszych. Te zmiany są już częściowo uwzględnione w naszej reformie eme-rytalnej. Jednak postępujące starzenie się polskiego społeczeństwa i brak po-mysłu na aktywizację ludzi starszych powoduje osłabienie potencjału roz-wojowego naszej gospodarki. Już wie-my, że wysłanie wykształconych i zdol-nych do pracy ludzi na wcześniejsze emerytury nie było dobrym pomysłem. W krótkim czasie wpłynęło wpraw-dzie na ograniczenie bezrobocia, ale w długim okresie nie przysporzy go-

Page 44: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201142

Felietonspodarce wpływów do budżetu, lecz znacząco zwiększy wydatki na eme-rytury. Nie wystarczy w tym zakresie program ”55+” finansowany z fundu-szy unijnych, dłużej żyjemy i musimy dłużej pracować – tylko kto przekona do tego „młodych emerytów”.

Kolejne zalecenie Brukseli dotyczy rozwinięcia programu dokształcania i szkoleń dla mniej wykwalifikowanych i starszych pracowników w celu wzrostu poziomu aktywnych zawodowo. Obecnie wynosi 64%, a zaplanowaliśmy wzrost do 71% w 2020 roku. W tym zakresie możemy liczyć na potężne środki z Eu-ropejskiego Funduszu Społecznego na doszkalanie, przekształcanie z zawodów

„starych” na „nowoczesne”, zdobywanie nowych kwalifikacji oraz rozszerzanie i uaktualnianie już posiadanych – tyl-ko ci wykształceni ludzie muszą znaleźć miejsca pracy, a tego tylko EFS nie jest w stanie zapewnić. Aby w gospodarce powstały nowe miejsca pracy, nie wy-starczy 4% wzrost gospodarczy (wiem, że jest to duży wzrost przy powszechnej recesji). Problemem jest dostosowanie systemu kształcenia do oczekiwań rynku pracy. Przecież mamy wzrost bezrobo-cia wśród absolwentów wyższych uczel-ni. Od 1 października wchodzi w życie nowa Ustawa o Szkolnictwie Wyższym, która zobowiązuje uczelnie do badania losów absolwentów i ściślejszej współ-pracy z pracodawcami. Tylko ile lat trze-ba czekać na efekty i czy dzisiaj praco-dawca jest zainteresowany współpracą z uczelnią? Przecież mamy 12% bez-robocie i można pozyskać pracowni-ków bez wcześniejszych nakładów na ich kształcenie, np. stypendiów fundo-wanych. Oczywiście, że są pracodawcy i firmy, które od lat współpracują, naj-częściej z renomowanymi, uczelniami, sponsorują konkursy, praktyki i staże dla studentów, ale to kropla w morzu potrzeb. A techniczne kierunki spon-sorowane z funduszy unijnych i hasła

„dziewczęta na Politechniki” są na pew-no potrzebne – tylko jak małej grupy kształcących studentów dotyczą, to wie-dzą tylko nieliczni. Ile lat potrzeba by nadrobić 20-letni okres bez konieczno-ści zdawania matury z matematyki i bra-ku wiedzy w tym zakresie przez polskich studentów – czy jest możliwość szyb-kiego przywrócenia właściwych relacji

między absolwentami studiów technicz-nych i humanistycznych?

Szóste zalecenie Unii Europejskiej dotyczy stwarzania większych moż-liwości dla pracy kobiet, szczególnie poprzez zapewnienie pobytu dzieciom w przedszkolach i żłobkach. To zale-cenie otrzymały nie tylko kraje mniej rozwinięte, jak Polska czy Włochy, ale również kraje „pierwszej prędkości” w Europie, jak Niemcy i Austria. Jesz-cze raz powtórzę, Europa się starzeje i muszą pracować emeryci i kobiety, by społeczeństwo europejskie mia-ło zapewnione świadczenia socjalne, a w przyszłości emerytury. Nie cho-dzi tutaj o równość i parytety, tylko po prostu „ręce do pracy”. Myślę, że zno-wu się spóźniliśmy i zamiast budować boiska dla „orlików” należało budować przedszkola i żłobki, bo w niektórych miastach trzeba zapisać się do przed-szkola, gdy kobieta jest w ciąży. Jeszcze gorzej jest na wsi. Przedszkole jest po-trzebne nie tylko po to, by matka mo-gła pójść do pracy, ale by dziecko le-piej i szybciej się rozwijało i stawało Obywatelem Europy. Pamiętajmy, że matka musi jeszcze mieć pracę, by do niej pójść, a to w Polsce wcale nie jest proste. Wszystkie badania potwierdza-ją fakt, iż pracodawcy wolą zatrudniać mężczyzn niż kobiety i nie pomagają tu żadne unijne parytety.

Muszą powstawać nowe miejsca pra-cy i to jest najlepsza forma walki z bez-robociem wśród kobiet oraz wśród ab-solwentów uczelni. Możliwości wzrostu gospodarczego naszego kraju ograni-czone są w znacznej mierze przez złe środowisko dla funkcjonowania ma-łych i średnich przedsiębiorstw. Nie chodzi tylko o system podatkowy, ale nadal utrudniające życie firmom proce-dury administracyjne i bardzo powol-nie działający system sądowy. Zgodnie z raportem OECD w Polsce pozwolenie na budowę wydawane jest w 311 dni, a przeciętnie w krajach OECD w 166 dni. Dochodzenie przed sądem praw wynikających z umowy trwa w Pol-sce 830 dni – wiele firm w tym cza-sie może upaść i przestać funkcjono-wać i gdzie wówczas będziemy szukać miejsc pracy dla kobiet i wykształco-nych absolwentów uczelni oczywiście ,kobiety też są dobrze wykształcone,

bo na razie w Polsce studiuje więcej kobiet niż mężczyzn.

Siódme zalecenie Brukseli dotyczy właśnie ułatwień dla firm i ludzi przed-siębiorczych; uproszczenie prawa bu-dowlanego i planów zagospodarowa-nia przestrzennego.

Trzeba przyznać, iż problemy wy-mienione przez Komisję są rzeczywi-ście „wąskimi gardłami” naszej gospo-darki. Dobrze, że nie zajęto się tylko stopą inflacji, długiem i deficytem bu-dżetowym, czyli tym, co widać, ale od-zwierciedla to, co się w gospodarce złe-go dzieje i z czym trzeba walczyć. Tylko że do tej walki potrzebny jest zdeter-minowany rząd i decyzje nie zawsze popularne społecznie. Niestety, to co dobre dla gospodarki niekoniecznie, w krótkim okresie, jest dobre dla spo-łeczeństwa. Myślę, że przykład Grecji, Irlandii, Portugalii jest bardzo wymow-ny, rząd nie ma czasu, musi podejmo-wać nie zawsze popularne społecznie decyzje, nawet w roku wyborczym. Obojętnie czy europosłowie zatwier-dzą powyższe rekomendacje, czy nie, to na pewno ich realizacja będzie ko-rzystna dla naszej gospodarki, a w przy-szłości dla społeczeństwa. Proszę mi uwierzyć, nieraz musi być trochę go-rzej, by potem było lepiej.

dr Jadwiga GierczyckaProrektor

Śląskiej Wyższej Szkoły Zarządzania im. gen. J. Ziętka w Katowicach

Page 45: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 43

Felieton

Straszenie kibicem?

Za rok w Polsce będą piłkarskie mi-strzostwa Europy, największa im-preza sportowa, jaką dotąd orga-nizowaliśmy, i najkosztowniejsza. Trwa wyścig z czasem, bo przecież 8 czerwca 2012 roku na Stadionie Naro-dowym w Warszawie zainaugurowane zostaną piłkarskie mistrzostwa Europy. Tylko ten obiekt pochłonie bez mała 2 miliardy złotych, ale jak na razie zamiast przysparzać dumy, daje powody do wiel-kiego niepokoju. Wadliwe schody, prze-ciekające po większym deszczu fragmenty stadionu i rosnące opóźnienie. Już od-wołano planowaną na lato imprezę mo-tocyklową, prawie na pewno nie uda się przeprowadzić na nim we wrześniu me-czu piłkarskiego Polska–Niemcy, który miał być uroczystym otwarciem jednego z najnowocześniejszych stadionów Eu-ropie. Kłopoty mamy praktycznie z każ-dym stadionem (kosztują już „tylko” setki milionów złotych) w pozostałych trzech miastach (Gdańsk, Poznań i Wrocław), na których mają być mecze Euro 2012. Stadiony to jeden kłopot. Drugi to śli-macząca się budowa autostrad i szyb-kich linii kolejowych, którymi mają się poruszać kibice z całego świata po Polsce. Nie uda się zrealizować ambit-nego planu. Powody są różne: Chiń-czycy, którzy się przeliczyli z siłami i opuścili budowę, ostra i długa zima, deszcze i zwyczajnie brak pieniędzy. Kłopot ma też Franciszek Smuda, o któ-rym mówiono, że czyni cuda. Byli tacy, co uwierzyli, że chociaż w Polsce nie-wielu jest klasowych piłkarzy, to ten tre-ner jednak zbuduje nam reprezentację na medal. Cóż, idzie mu podobnie jak z budową stadionów i autostrad, choć szuka zawodników po całym świecie. Zanosi się jednak, że będziemy mieli i wielki sukces – w walce ze stadiono-wym chuligaństwem. Po sławetnym finale rozgrywek o Puchar Polski w Bydgoszczy okazało się bowiem, że największym pro-blemem przed Euro są kibice. I rząd za-brał się za to szybko oraz stanowczo. Na początek rękoma wojewodów zamknął kilka stadionów. Potem w tak zwanej

„szybkiej ścieżce ustawodawczej” wziął

się za stanowienie skutecznego prawa. Bo jak ogłosił zatroskany premier Do-nald Tusk, jeżeli nie wygramy ze stadio-nowymi bandytami, to ME w 2012 roku mogą być poważnie zagrożone. Dziwne, bo o tym, że organizujemy taki turniej wiadomo było już kilka lat wcześniej, a burdy stadionowe nie wzięły się na-gle w tym roku. O tym doskonale wie-my w Sosnowcu, gdzie kibice Zagłębia do aniołków nie należą. Coś na ten te-mat może powiedzieć sosnowiecka poli-cja. Swego czasu nasz klub był chyba naj-częściej karanym w Polsce. I to surowo

– gdzie indziej za race była tylko grzywna, w Sosnowcu zamykano Ludowy. Zresz-tą po wspomnianym meczu w Bydgosz-czy i w Sosnowcu zapanował lekki nie-pokój, bo wraz z fanami Legii Warszawa na obiekcie Zawiszy byli też zaprzyjaź-nieni z nimi kibice Zagłębia. Pesymiści już przewidywali, że z tej okazji to i Lu-dowy zamkną. Nie mieli jednak racji… Przy okazji straszenia kibicami – bo tak działania państwowej administracji na-zywa „opozycja” – wzięto się i za tych, co pluli na „porządnych widzów” w Pozna-niu, albo pobili piłkarza Legii. I tu znów analogia do Sosnowca. Jesienią ubie-głego roku była niezła draka z byłym już zawodnikiem Zagłębia. Otóż został on ukarany przez klub za niesportowy tryb życia (przebywanie nocą w lokalu, co stanowiło złamanie regulaminu), co ten zaakceptował. Nie zdzierżył jednak tego, że klub nie wziął go w obronę, gdy kibice grozili mu podczas treningu po-łamaniem nóg, jeżeli nie wycofa zawia-domienia złożonego na policji o pobiciu go właśnie podczas tego „nocnego zła-mania regulaminu”. Podobno miał być poturbowany przez kibiców. Sprawa jest chyba w sądzie i czeka na rozstrzygnięcie. Problem kibiców w Sosnowcu – rów-nież z niestosownymi transparentami, wyzywaniem rządzących i PZPN, za co też już są kary – jest więc nam dosko-nale znany. Z tym większym zaintere-sowaniem śledziliśmy tempo prac nad

„ustawą o kibicach”. Kilka tygodni temu Rada Ministrów przyjęła projekt zmian w Ustawie o bezpieczeństwie imprez ma-sowych. Teraz zajmie się nim Sejm, a po-tem musi podpisać prezydent i po opubli-kowaniu wejdzie w życie. W klubach już trwa wnikliwe studiowanie tego projek-tu, bo nakłada on na nie sporo nowych

obowiązków. Na „szczęście” Zagłębie nie awansowało do I ligi, a więc będzie miało trochę więcej czasu na wdroże-nie choćby precyzyjnego monitoringu na stadionie. Sporo dyskusji wywołuje zamiar wprowadzenia na stadiony poli-cji. A przecież nie tak dawno twierdzono, że jej obecność prowokuje kibiców i dla-tego kiedyś ją z obiektów wyprowadzo-no. Wielu do dziś pamięta „bitwy” ki-boli z „niebieskimi” wokół Stawików… Podstawą tego projektu, z czym akurat wszyscy są zgodni, jest nieuchronność kary. W trybie administracyjnym kara-ne będą osoby, które zakłócają porzą-dek imprezy sportowej, nie wykonują poleceń służb porządkowych, przeby-wają w miejscach innych, niż uprawnia do tego bilet. Karane będzie zasłania-nie twarzy, wreszcie wtargnięcie na bo-isko. Kary mają być dotkliwe, w wyso-kości kilku tysięcy złotych, o zakazach stadionowych nie wspominając. Z tym nie ma co dyskutować, bo to słuszna zasada. Tyle że te sankcje można było stosować i wcześniej, ale zawsze się tłu-maczono, że trudno było zidentyfiko-wać sprawców i postawić im zarzuty. Teraz ma się to zmienić. Zobaczymy. Na koniec kilka zdań o dyskusji, która przetoczyła się przez nasze lokalne me-dia. O zapisie w tymże projekcie, któ-ry ma pozwolić na wprowadzenie do sprzedaży na stadionach niskoprocen-towego alkoholu. Komentował to i sam poseł Jarosław Pięta. „Projekt usta-wy został opracowany także w porozu-mieniu z UEFA. W Europie Zachodniej piwo na stadionach nikomu nie prze-szkadza. Nie zapominajmy jednak, iż wnoszenie alkoholu na stadion jest za-bronione. Kibice mają tylko możliwość napicia się niskoprocentowego piwa sprzedawanego na terenie obiektu” – cy-tuje parlamentarzystę sosnowiec.info.pl.

Page 46: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201144

Recenzje

SUBSTYTUTY„Jeśli zdecyduje się pani urodzić dziecko, bę-dziemy musieli zastosować substytucję” – sły-szy leżąca na szpitalnym łóżku Mousse (Isabel-le Carré). Cudem ocalała, jej chłopak, Louis (Melvil Poupaud), nie przeżył – razem wzię-li zanieczyszczoną heroinę. O ciąży i śmier-ci ojca dziecka dziewczyna dowiaduje się w tej samej chwili. Jak sama później mówi, nie miała czasu na żałobę. Pomimo sprzeci-wu rodziny Louisa, Mousse postanawia uro-dzić dziecko. Zaszywa się gdzieś na prowincji, w opustoszałym domu swojego dawnego ko-chanka, przeżywając swoją ciążę w samotno-ści. Wszystko zaczyna się zmieniać kiedy od-wiedza ją homoseksualny brat Louisa, Paul (Louis-Ronan Choisy).

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Schronie-niem François Ozon próbuje przeprosić wi-dzów za nieudanego Ricky’ego. Robi krok wstecz, zarówno w warstwie formalnej, zarzu-cając żonglerkę konwencjami, jak i fabularnej

– podczas gdy Ricky opowiadał o niemowlę-ciu, Schronienie jest opowieścią o okresie cią-ży. Dowód tego, że taka decyzja nie zawsze wiąże się z artystycznym regresem oglądać możemy na ekranie. Ozon stworzył dzieło skromne, oparte na kreacjach aktorskich, wy-mykające się ze szponów banału dzięki prze-konującym portretom głównych bohaterów. Interakcje między Mousse a Paulem rozgry-wają się poprzez dynamikę ciał i subtelne gesty. To tutaj, a nie w dialogach, toczy się właściwe opowiadanie. Reżyser nacisk położył na be-hawioralny opis relacji głównych bohaterów, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

Zachowania Mousse i Paula wynika-ją wprost z logiki libidalnej. Wspominana wyżej substytucja, rozumiana przez Ozona nie tylko w sensie medycznym, ale i psycho-analitycznym, staje się swoistą zasadą zacho-wań bohaterów Schronienia. Mousse traktu-je Paula jako namiastkę swojego zmarłego partnera i vice versa – Paul widzi w ciężar-nej kobiecie żywą pamiątkę po swym bra-cie. Trudno stwierdzić, czy bardziej pocią-ga go fakt, że wkrótce urodzi ona potomka Louisa, czy to że ten był jej kochankiem. Ko-chankiem, którego Paul nigdy nie mógł zdo-być – należy dodać. Wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się bowiem, że Paul jest przy-branym bratem Louisa. Rodzice adoptowali go, gdy dowiedzieli się, że nie mogą mieć już własnych dzieci (znowuż substytucja). Ob-darzyli go wielką miłością, nigdy jednak nie

został zaakceptowany przez brata, w efekcie czego przenosi swoje afekty na innych męż-czyzn (substytucja raz jeszcze). Paul nie jest jednak figurą nieszczęśliwie zakochanego mi-łością kazirodczą homoseksualisty. W jego uczuciu do Louisa niewiele jest z kazirodz-twa, nawet w sensie kulturowym. To boha-ter poszukujący substytutu braterskiej mi-łości, której nigdy nie zaznał.

W podobny schemat wpisują się zachowa-nia Mousse. Każde z jej działań jest desperacką próbą zapełnienia pustki po zmarłym Louisie. Skazana na niepowodzenie fascynacja Pau-lem, uosabiającym jej nieobecnego partnera, narasta do rozmiarów obsesji. Głównym bo-haterom brak odwagi do konfrontacji z wła-snymi pragnieniami, ze sobą nawzajem. Naj-ważniejsze wydarzenia rozgrywają się więc między słowami, ich istotą jest to, co niena-zwane i niewypowiedziane.

Tytułowe schronienie jest więc nie tyle miejscem, w którym można ukryć się przed światem, co sposobem na ucieczkę przed nie-rozwikłanymi problemami. To nie przytulny i bezpieczny azyl, a chwilowa przystań, którą wkrótce trzeba będzie opuścić. Nie bez przy-czyny dom zamieszkany przez główną boha-terkę leży w bliskim sąsiedztwie symbolizujące-go nieświadomość morza. Z jego zdradliwych fal w każdej chwili wyłonić się mogą demony przyszłości. Dla mającego się narodzić dziec-ka takim pozornym schronieniem jest łono matki. Ciąża Mousse nieustannie zagrożo-na jest narkotykowym głodem – brzemie-niem przeszłości, które kobieta musi dźwi-gać. Wkrótce zresztą nastąpi poród, a dziecko wystawione zostanie na okrucieństwa świata. Podobnie protagoniści będą musieli opuścić swoje schronienie i zmierzyć się z tłumiony-mi pragnieniami. Dopiero wtedy będą mo-gli spojrzeć w rysującą się nader niepewnie przyszłość. Wyjście z tytułowego schronie-nia jest finałem otwierającym nowy rozdział historii. Ozon już go nie opowiada, zmusza jednak widza do zastanowienia się nad tym, na ile przedstawione wydarzenia zdetermi-nowały dalsze losy Mousse i Paula.

Francuski reżyser stworzył dzieło o kom-pozycji w pełni otwartej. Nie poznamy ani źródeł opowiadanej historii, ani tym bar-dziej jej konsekwencji. Choć Schronienie ma wyraźny początek i koniec, jest tylko ma-łym wycinkiem z życia bohaterów. Wszak każdy koniec jest początkiem czegoś nowe-go. I vice versa.

Paweł Świerczek

O kredycie zaufania dla kibiców pijących alkohol na stadionach mówi też Hanna Michta, oficer prasowy Komendy Miej-skiej Policji w Sosnowcu. „Trudno powie-dzieć, jakie konsekwencje będzie miało wprowadzenie piwa na stadiony. Może kibice to docenią i pokażą klasę, a może okaże się, że pomysł był zły. Wszystko to pokaże życie. Jednak wszystko jest dla ludzi. Szum, jaki towarzyszy chuliganom stadionowym, powoduje, że niestety za-pomina się o normalnych kibicach. Sta-dion powinien być miejscem, jak każde inne, dlatego policja jest jak najbar-dziej za rozwiązaniami, które zmierza-ją do tego, aby na obiektach sportowych można było fajnie, miło, ale też przede wszystkim bezpiecznie spędzić czas”. Ta dyskusja jest jednak trochę bezprzed-miotowa, bo alkohol, nawet bardzo ni-skoprocentowy, na przykład na Stadio-nie Ludowym pewnie jeszcze długo będzie niedostępny. Z prostego powo-du, bo ustawodawca w tymże projekcie wyraźnie zastrzegł, że ten zapis obo-wiązuje tylko podczas Euro 2012 i tyl-ko na czterech stadionach, na których będą grały najlepsze europejskie repre-zentacje. I musi taki zapis być, bo żąda tego UEFA, a właściwie jeden ze spon-sorów, czyli browar.

Andrzej Wasik

Page 47: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 45

Poezja

MIASTO NA PIASKU

W nieśmiałym jeszcze przebudzeniu, z miasta zesunął się płaszcz nocy.Wężowym splotem szarość świtu, objęła konary skręconych sosen.Neptun wypełnił morski przestwór, drżącą gorączką błękitu.Na niebo dotąd takie czyste, nagle się wdziera ołów chmury.I wyrastają z nich kolumny, łuki strzeliste, groty solne i skrzydeł bezszelestna plama nieruchomych albatrosów.Zapadły burty ciężkich feluk, w żywiole wściekłej fali.W górę wzniesione siwe wiosła, co prowadzą do Messalii.Podwodne krosna, snują tory.Oczy wpisane w plan wszechrzeczy.My dzieci zrodzone westchnieniem ciszy, obejmujemy we władanie wieczność na krótkie spięte mgnienie.Furta kamienna – zatrzaśnięta, kluczem zrudziałego czasu.Druidzi w białych szatach, morzu złożyli ofiarę.Sczerniała krew na grzbietach podłóg, jak wypalony ogarek.Woda, powietrze, skała, krzyk!I wydma, co wszystko łagodzi.Zasypało za nami ścieżki przemierzone, gdzie wiodła młodość.Może zbyt krótko to trwało, może bolało niewiele?Nie spełniliśmy tamtego lata, nie podjęliśmy przyjacielskich odwiedzin.Pamiętasz jak pomarańcza stoczyła się po tarasie?Zabłądziliśmy w tej pogoni, pogubiliśmy w niedojrzałym czasie, zaślepieni ostatnią garścią uwielbienia.A teraz tylko błysk aparatu, co we śnie tę scenę ocalił.Na brzegu przesypało się w fali, nas dwoje nikczemnych i to miasto na piasku.

17 czerwca w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Będzinie odbyło się podsumowanie Wojewódzkiego Konkursu Poetyckiego. Była to już czwar-ta edycja konkursu ogłoszonego przez grupę „RYMOZAURY” Będzińskiego Fanklubu Poetyckiego oraz będzińską książnicę.

Konkurs, ogłoszony w ramach Roku Czesława Miłosza, miał charakter otwar-ty i był adresowany do wszystkich miłośników słowa poetyckiego, zarówno twórców nieprofesjonalnych, jak i zrzeszonych w związkach twórczych. Inten-cją organizatora była integracja środowiska literackiego województwa śląskiego, promocja utalentowanych poetów oraz kształtowanie postaw twórczych i form aktywności, które służą bogactwu i pielęgnacji języka polskiego.

W tegorocznym konkursie uczestniczyło 41 poetów, w tym dziesięciu w ka-tegorii do 18 lat z Powiatu Będzińskiego, Katowic, Sosnowca, Dąbrowy Górni-czej oraz Mysłowic. Jury w składzie Paweł Sarna, Jacek Golonka, Janina Bar-bara Sokołowska oraz dyrektor biblioteki Bożena Staszewska postanowiło nagrodzić i wyróżnić 11 osób.

Nagrodą Główną w konkursie było dofinansowanie do wydania tomiku poetyckiego w wysokości 1000 zł.

Laureatami konkursu w kategorii do 18 lat zostali: IGOR POŁUDNIKIE-WICZ z Dąbrowy Górniczej – II miejsce, WIKTORIA SZUMIATA z Będzi-na – II miejsce, EDYTA SKOTNICKA ze Strzyżowic – III miejsce, MAGDA-LENA WOJTOWICZ z Będzina – wyróżnienie, WIKTORIA WOJTOWICZ z Będzina – wyróżnienie.

W kategorii drugiej, powyżej 18 lat wyróżnienia otrzymali: RENATA GIERS z Dąbrowy Górniczej, ANNA MUCHA z Czeladzi, JADWIGA KU-BICZEK z Siewierza.

Laureatami nagród zostali: CEZARY GRANICKI ze Strzyżowic – I miej-sce, MIROSŁAW KOWALSKI z Mysłowic – II miejsce, KRYSTIAN PRYN-DA z Mysłowic – III miejsce.

Czwarta EdycjaWojewódzkiego Konkursu Poetyckiego w Będzinie

Ceza

ry G

rani

cki

Page 48: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201146

Geocaching (gr. geo – Ziemia, ang. ca-che – chować, schowek, kryjówka) to świat równoległy do naszego, niezwykły i pełen przygód, jednak niedostrzegany przez tych, którzy nie mają pojęcia o jego istnieniu. Wyprawę w krainę przygód umożliwia nam rozprzestrzeniająca się na całym świe-cie gra, wykorzystująca GPS oraz Internet, a funkcjonująca dzięki licznym portalom, z których najpopularniejszy jest amerykań-ski Geocaching.com. Powstała ona w odpo-wiedzi na udostępnienie przez Billa Clinto-na w 2000 roku zniekształconego sygnału GPS cywilnym użytkownikom. Amery-kanin Dave Ulmer wpadł na pomysł za-bawy polegającej na ukrywaniu „skarbu”, a następnie podawaniu jego lokalizacji do publicznej wiadomości. Tak narodził się Geocaching, który dotarł także do Polski – najpopularniejszym poświęconym mu ser-wisem jest u nas Opencaching.pl.

Znajdź skarb na własnym podwórkuZasady są proste – zakładamy konto na stronie internetowej www.opencaching.pl, wybieramy skrzynkę z bazy danych, zy-

skujemy współrzędne geograficzne i in-formacje dotyczące położenia „skarbu”, który chcemy odnaleźć, i ruszamy w te-ren. Naszym celem jest znalezienie nie-wielkiego, wodoodpornego pojemnika

– skrzynki (cache) zawierającej dziennik (tzw. logbook) i, zazwyczaj, drobne upo-minki. Absolutnie obowiązkowe jest do-konanie wpisu w dzienniku na pamiątkę naszych odwiedzin (data, pseudonim zna-lazcy bądź nazwa drużyny). Następnie mo-żemy wybrać skarb dla siebie i zostawić na wymianę nie mniej atrakcyjny prezencik. Mogą to być najrozmaitsze rzeczy: drobne figurki, plakietki – małe, ciekawe, zabaw-ne oraz, co najważniejsze, trwałe przed-mioty. Po powrocie odwiedzamy ponow-nie stronę i dokonujemy logu, to znaczy wpisujemy, że odwiedziliśmy daną skrzyn-kę. Umieszczamy ewentualne opinie i in-formacje o tym, co zabraliśmy na pamiąt-kę oraz co pozostawiliśmy w zamian, dla kolejnych geocacherów.

Skrzynki są ukrywane przez uczestni-ków zabawy w miejscach trudno dostęp-nych lub wręcz przeciwnie – w takich, któ-re zaskakują tym, iż codziennie pełne są ludzi (np. winda w centrum handlowym). Może się nagle okazać, że skarb ukryty jest w naszej klatce schodowej!

Rzecz w tym, aby pojemnik schować wystarczająco dobrze. Przeciętny prze-chodzień nie może go zauważyć, bo w przeciwnym razie skrzynka szybko uległaby zniszczeniu. Są więc one za-kopywane, wkładane w rozmaite luki w ścianach, murkach, pomnikach, pod parapetami, w rurach – lista pomysłów jest nieograniczona! Problematyczne, ale i zabawne jest szukanie skarbu, gdy wokół pełno gapiów – co robią ci mło-dzi ludzie z latarkami i łopatami koło naszego cmentarza?

Zostań globtroteremSkrzynek możemy poszukiwać zarówno we własnym mieście, jak i na terenie całej Polski. Podczas wyjazdów, wakacyjnych wypadów możemy powiększać zasób na-szych zdobyczy o te ukryte w górach, ja-skiniach czy nadmorskich kurortach. Idea Geocachingu jest związana z promowaniem

miejsc ciekawych, wyjątkowych i często za-pomnianych. Położenie skrzynek powin-no być atrakcyjne – może to być miejsce charakterystyczne dla regionu, historyczne, mające walory przyrodnicze. Na stronie internetowej, w opisie skrzynki, znajdują się ważniejsze informacje o nim. Istnieje też specjalny rodzaj skrzynek, tzw. Eart-cach. Można je odwiedzić, aby poznawać geologiczne tajemnice Ziemi. Zawiera-ją one informacje edukacyjne, opisy zja-wisk i dokładne informacje na temat tego, gdzie możemy takowe spotkać. „Szukając skarbów”, oddając się manii kolekcjoner-skiej, poznajemy, zwiedzamy, uczymy się

– jednym słowem, fundujemy sobie wy-cieczki krajoznawcze.

Mało tego – możemy z łatwością kon-tynuować zabawę poza granicami Polski. Skrzynki ukrywane są także w innych kra-

Reportaż

Geocaching – przygoda w zasięgu ręki

Anna Błotnicka

Stereotypowe marzenie z dzieciństwa – znaleźć mapę skarbów i dotrzeć do skrzyni ze złotem, przeżywając po drodze masę przygód, po-konując niebezpieczeństwo i odwiedzając ciekawe miejsca. A gdyby okazało się, że jest to możliwe, a skrzynie ze skarbami ukryte są cza-sem nawet w miejscach, w których codziennie przechodzą tłumy ludzi? Są tuż obok, niezauważane przez nieuświadomionych...

Page 49: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 47

jach, mamy więc szansę na zdobycie wspa-niałych pamiątek z podróży i pozostawie-nie tam śladu po sobie. Możemy zostać kolekcjonerami skrzynek na skalę świa-tową, zwiedzając najpiękniejsze i najcie-kawsze zakątki Ziemi.

„Przygodowo” – nie zawsze tak łatwoKażda skrzynka ma określony stopień trud-ności, czasem by do nich dotrzeć, musimy się bardziej wysilić. Częstym elementem zabawy są tzw. multiskrzynki. Współrzędne pierwszego pojemnika znajdujemy w ser-wisie. Gdy go znajdziemy, odczytujemy umieszczone w nim wskazówki dotyczą-ce lokalizacji następnego – i tak po nitce do kłębka – dopiero w ostatniej skrzynce

znajduje się dziennik i „skarby”. Skrzyn-ki typu multi-cache są dobrym rozwiąza-niem, jeśli w pobliżu znajduje się kilka ciekawych obiektów wartych zwiedzenia

– poszukiwacz zostaje po nich, chcąc nie chcąc, oprowadzony.

Inną formą utrudnienia są częste łami-główki, quizy, którym trzeba stawić czo-ła po drodze, by dotrzeć do celu. W jed-nym ze śląskich miast skrzynka położona jest w okolicach pomnika na placu. Aby ją odnaleźć, trzeba najpierw, zgodnie ze wskazówkami z www.opencaching.pl, uło-żyć hasło z liter motta widocznego na za-bytku. Nie jest to takie łatwe; kiedy jed-nak nam się uda, dowiadujemy się, że skrzynka lubi wodę. To wszystko. Po dłu-gim czasie – bądź nieco krótszym, w za-

leżności od potencjału umysłowego i za-cięcia poszukiwacza – dochodzimy do rozwiązania. Skrzynka jest przyczepiona do kładki nad studzienką nieopodal po-mnika. Im trudniej, tym większa satysfak-cja – i o to chodzi.

Bywa też strasznie. Jedna ze skrzynek ukryta jest w pewnym poniemieckim bun-krze na terenie Polski, którego położenia nie zdradzę, by nie psuć zabawy. Już w in-strukcji czytamy, że czeka nas tam przy-kra niespodzianka. Gdy już dotrzemy na miejsce i zdobędziemy się na odwagę, by wejść w ciemne czeluście starego bun-kra, oświetlając sobie drogę latarką, po paru krokach napotykamy na... zwłoki.

Mumia psa odstrasza potencjalnych zło-dziei skarbu.

Poważnym utrudnieniem może oka-zać się sama lokalizacja „skarbu”. Najła-twiejsze cache ukryte są w miastach, na wybetonowanych trasach lub w obrębie szlaków turystycznych. Dotarcie do nie-których wymaga jednak długiej wędrów-ki, zboczenia z wyznaczonych tras, poko-nania stromych podejść. Są też skrzynki ekstremalne, dla zapaleńców, wymagające specjalistycznego sprzętu, łódki, samocho-du z napędem na cztery koła, wspinaczki na skałkach czy nurkowania.

Śladami zagłębiowskich skarbówZagłębie dąbrowskie to, jak się okazuje, okolice skrywające bardzo wiele tajem-

nic. Można np. udać się na poszukiwanie skrzynek szlakiem zagłębiowskich po-mników lub kopalń, poznając przy oka-zji często nieco zapomnianą już historię tych miejsc lub odwiedzić miejskie skwe-ry, stadion czy dworzec PKP, by odkryć na nowo dobrze znane okolice.

Warto wybrać się z łopatą na teren byłej kopalni „Paryż”, po drodze na szczyt po-dziwiając panoramę Dąbrowy Górniczej i Będzina. Tajemnicę kryją również oko-lice byłej kopalni „Mars” i pewien szyb

„Flory”. Przy wyborze skrzynki, której bę-dziemy szukać, od razu zapoznajemy się z dodanym do niej opisem, zawierającym krótką i przystępną historię miejsca.

Można także przypomnieć sobie o po-mniku upamiętniającym ofiary II wojny światowej w Będzinie-Łagiszy, popier-siu Tadeusza Kościuszki w Dąbrowie Górniczej, pomniku upamiętniającym teren byłego cmentarza żydowskiego gminy Dąbrowa Górnicza (Kirkut) czy zapomnianym, „nawiedzonym” Huber-tusie i wielu innych, niezwykle cieka-wych miejscach. Może oprócz swej hi-storii kryją one skarb?

Aby rozpocząć poszukiwania, należy jednak dołączyć do grona keszerów. Ko-nieczna jest rejestracja na stronie Open-caching.pl, która zaopatrzy nas w dokład-ne wskazówki. I bez tego warto odwiedzić wymienione miejsca, odnalezienie skrzyn-ki nie będzie jednak możliwe. I w tym sęk, nie chcemy przecież zdradzać tajemnicy, żeby nie psuć zabawy!

Z ekopożytkiem dla wszystkichGeocaching to zabawa i pasja związane nieodłącznie z miłością oraz szacunkiem do Ziemi i przyrody. Oprócz promowania miejsc godnych uwagi, do celów szczyt-nych należy także dbanie o środowisko. CITO (Ciche In Trash Out) to typ aktyw-ności związany z Goecachingiem polegający na zbieraniu śmieci w drodze do skrzynek i przeznaczaniu ich do utylizacji. Może-my także troszczyć się o lokalne środo-wisko w ramach akcji CWS, czyli Czysto Wokół Skrzynki, wybierając obszar wy-magający szczególnej uwagi i sprawując nad nim opiekę.

Jeśli więc jesteś miłośnikiem turysty-ki, przyrody, szukasz przygód na trasie lub po prostu chciałbyś znaleźć skrzy-nię skarbów – Geocaching jest właśnie dla Ciebie.

Reportaż

Page 50: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201148

Sztuka publicznaSztuka publiczna jako pewne zjawisko jest obecna od tysiącleci. Jeśli przyjmiemy jej podstawową definicję zgodnie z którą jest to „sztuka przeznaczona dla przestrzeni pu-blicznych i w nich umieszczona”1 wówczas jej początków można szukać już w starożytności. Antyczne świątynie, średniowieczne katedry, pomniki, wszystkie przeznaczone były dla masowego odbiorcy, który odczytywał ich sens. Istotne jest to, że dzieła te przeważnie

„mówiły” językiem władzy. W takim ujęciu sztuka umieszczona w przestrzeni publicznej była narzędziem podporządkowania odbior-cy oraz produkcji historii na użytek władzy. Jednakże współczesne zjawiska pokazują, że sztuka nie zawsze musi oddziaływać w ten sposób. Współcześni artyści dążą do prze-kształcenia miasta, oraz odkrycia dyskursu władzy związanego z klasycznym pojmo-waniem pomnika i roli sztuki jako upamięt-nienia. „Sztuka publiczna” jest najszerszym określeniem w obrębie którego sytuują się różnorodne zjawiska. Może spełniać wiele funkcji: od dekoracyjnej poprzez upamięt-niającą i propagandową. Jak zauważa Halina Taborska głównym problemem związanym z istnieniem sztuki w przestrzeni publicznej jest problem odbioru2. Dzieło umieszczone

w galerii istnieje w przestrzeni wyodrębnio-nej, zamkniętej, w takim wypadku odbiorca nie jest przypadkowy. Natomiast dzieło znaj-dujące się w otwartej przestrzeni skierowane jest do masowego odbiorcy. Rodzi to szereg pytań związanych z jego reakcją – czy bę-dzie potrafił rozpoznać obiekt umieszczony w znanej mu przestrzeni jako dzieło sztuki? Czy będzie chciał je odczytać? Jak na nie za-reaguje? I chyba najważniejsze – kto tak na-prawdę ma prawo decydować o tym, jakie dzieło można umieścić we wspólnej prze-strzeni? Pytanie to, w szczególności odno-si się do pewnego odłamu sztuki publicznej, jakim jest „street-art” czyli sztuka ulicy.

Graficzny krzykSztuka ulicy kojarzona jest przeważnie z naj-bardziej rozpowszechnioną formą jaką jest graffiti. Jak stwierdza Andrzej Osęka „graf-fiti” pojawiło się w kulturze europejskiej dzięki działaniom Jeana Dubuffeta, który

„dostrzegł walory estetyczne bazgrołów na murach i płotach: wydał pierwszy album z ich reprodukcjami”3. Artysta odrzucając powszechnie przyjęte kanony piękna do-ceniał sztukę nieprofesjonalną. Sprzeciwiał się także instytucjonalizacji sztuki. Istnie-nie poza wszelkimi instytucjami artystycz-

nymi jest istotnym aspektem graffiti. Spory dotyczące tego typu działań w przestrzeni miejskiej przeważnie dotyczą walorów es-tetycznych tego typu działalności. W związ-ku z faktem, iż graffiti jest tworzone przez twórców nieprofesjonalnych, ich jakość po-zostawia wiele do życzenia. Niektórzy okre-ślają je mianem wandalizmu odmawiając im prawa istnienia w przestrzeni miejskiej, inni natomiast zwracają uwagę, iż nie forma jest istotna, lecz sam przekaz. Graffiti może fascynować dzięki swojej „opozycyjności”, dzięki poczuciu panowania nad przestrze-nią, zawłaszczaniu owej przestrzeni. Artysta (lub też „artysta”) w pewien sposób „wyci-na” kawałek miasta, po to aby móc umie-ścić swój przekaz. Fakt, iż tym samym in-geruje w przestrzeń, która jest wspólna dla wszystkich mieszkańców generuje pytanie

– czy ma do tego prawo? Jak pisał Ryszard Kapuściński: „Graffiti są formą graficzne-go krzyku. Ktoś chce, aby jego racje zostały dostrzeżone.(...) graffiti to kolor, to uderze-nie, to próba zagrania na naszych emocjach. I w pewnym sensie jako sygnał, jako znak komunikacyjny graffiti mogą być bardzo po-żyteczne”4. Jeśli przyjąć, iż graffiti rzeczywi-ście jest rodzajem krzyku, to w jaki sposób można go zagłuszyć, jednocześnie nie nisz-cząc wolności słowa? Czy pozwolić „krzy-czeć” tylko tym bardziej utalentowanym? Zamknąć usta tym, których krzyk brzmi fałszywie? Wyznaczyć miejsca gdzie będą mogli krzyczeć do woli, tak aby ich głos nie rozbrzmiewał zbyt głośno? Żadna z powyż-szych opcji nie służyłaby rozwiązaniu kon-fliktu. Biorąc pod uwagę fakt, iż dla zaistnie-nia prawdziwej przestrzeni publicznej, jako przestrzeni dialogu, konieczne jest istnienie wielu głosów, uciszanie jednego z nich wy-daje się być niewłaściwe.

Jak stwierdza Łukasz Biskupski formuła graffiti zaczęła się wyczerpywać „z powodu zaostrzenia prawa, prywatyzacji przestrzeni publicznej i komercjalizacji samej twórczo-ści”5. Graffiti zaczęło podlegać instytucjona-

Sztuka w przestrzeni miejskiej

Sztuka w przestrzeni miasta może przybierać bardzo różne formy. W związku z dużą różnorodnością, można zetknąć się z wieloma po-jęciami, które określają odmienne warianty tego typu sztuki. Sztuka publiczna, street art, graffiti, mural to tylko niektóre określenia, które odnoszą się do dzieł pojawiających się w przestrzeni miejskiej. Czym są, w jaki sposób można je odróżnić oraz w jaki sposób tego typu działania mogą wpłynąć na przestrzeń miasta to główne pytania, które przyświecają poniższemu artykułowi.

Agata Stronciwilk

Społeczeństwo

Graffiti, Czeladź-Piaski. Fot. M. Barański

Page 51: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 49

lizacji, co wiązało się także z jego nobilitacją jako działalności artystycznej. W latach 80. graffiti takich artystów jak Keith Haring czy Jean – Michel Basquiat pojawiły się w pre-stiżowych galeriach.

Obecnie coraz częściej zamiast tradycyj-nego graffiti spotykamy się z działalnością w przestrzeni miejskiej określanej mianem street-art lub postgraffiti. Wlepki, szablony, murale to tylko niektóre z działań tego typu. Murale odróżniają się od graffiti głównie techniką wykonania, nie są tworzone przy pomocy sprayów lecz farb. Wlepki to nie-wielkie naklejki zawierające przedstawie-nie graficzne lub tekst, umieszczane prze-ważnie na słupach, przystankach, murach. Istotnym aspektem tych działań jest ich sil-ny wątek krytyczny, często koncentrujący się na krytyce konsumpcjonizmu. Do naj-bardziej znanych twórców street-artu nale-ży Banksy. Bez wątpienia można stwierdzić, iż w początkach swej twórczości Banksy był powiewem świeżości, dzięki któremu sztuka ulicy odżyła na nowo. Obecnie, jego dzieła są sprzedawane na aukcjach za niebotycz-ne kwoty. Jednak powstaje pytanie – czy sztuka ulicy może funkcjonować w oficjal-nym obiegu sztuki? Czy poprzez włączenie do sfery oficjalnej nie traci swej istoty, któ-rą jest niezależność i nielegalność?

Ulice ZagłębiaW przestrzeni zagłębiowskich miast można odnaleźć przykłady działań, które są zwią-zane ze sztuką uliczną. Niestety są to prze-ważnie dzieła o bardzo niskiej jakości arty-stycznej. W większości są to zwykłe „tagi”, czyli podpisy wykonane sprayem lub mar-kerem. Osobnym zagadnieniem są bardzo często pojawiające się murale i graffiti o te-matyce kibicowskiej, odnoszące się bezpo-średnio do wybranej drużyny piłkarskiej. W wielu wypadkach nie można odmówić tym dziełom bardzo dobrego wykonania i jakości technicznej, jednakże słuszność umieszczenia treści tego typu w przestrze-ni publicznej, jest kwestią dyskusyjną. Jest to związane z opisanym już konfliktem mię-dzy twórcą a masowym odbiorcą, który jest nieunikniony w przypadku ingerencji w prze-strzeń publiczną.

O wzroście zainteresowania tego typu te-matyką świadczą tegoroczne „Dni Sosnow-ca” organizowane pod hasłem „Sztuki ulicy” w trakcie których odbyły się także warsz-taty i pokazy graffiti. Warsztaty były pro-wadzone przez artystów z grupy „Nietak”,

obecnie najbardziej znanej grupy w regio-nie, wyróżniającej się charakterystycznym stylem. Niestety prace utworzone podczas warsztatów zamiast ozdabiać miasto, zo-stały usunięte.

Ciekawym działaniem w przestrzeni miej-skiej jest projekt „Multipoezja” Michała Za-błockiego. W ramach akcji „Wiersze chodni-kowe” w przestrzeni polskich miast można odnaleźć odbite od stempli wiersze. Tego typu działanie zmusza do zatrzymania się, zastanowienia. Krótkie i zaskakujące for-my poetyckie, często skłaniają do wielora-kich interpretacji. Przykładowo w Sosnow-cu możemy odnaleźć zdanie – „Nie stójcie w miejscu, chodźcie z nami – wszyscy je-steśmy przechodniami”. Ów „przechodzień” zdaje się bezpośrednio odnosić nas do fi-gury flâneura, wprowadzonej przez Char-lesa Baudelaire’a. Flâneur jest typem miej-skiego obserwatora, który będąc w tłumie jest jednocześnie poza nim. Figura stwo-rzona przez Baudelaire’a odwołuje się do pewnego typu doświadczania przestrze-ni miasta.

Inne wzorceOdnoszę wrażenie, iż potencjał sztuki w prze-strzeni miasta (zarówno tej instytucjonalnej, jak i nieoficjalnej) jest wciąż niedoceniany. Rzadko można spotkać się z dziełem, które oprócz funkcji dekoracyjnych miałoby war-tość artystyczną, która wiązałaby się z pew-nym aspektem krytycznym. Sztuka w prze-strzeni publicznej ma ogromny potencjał

– stawia pytania, walczy z rutyną, z przyzwy-

czajeniami, przełamuje codzienność, wytrą-ca z równowagi. Co więcej sztuka publiczna tworzy przestrzeń publiczną, rodzaj forum, w którym do głosu mogą dochodzić różne racje. Sztuka w mieście może przekształ-cić miasto. Przykładem mogą być Katowi-ce, które ożyły na nowo dzięki działaniom artystycznym. Murale, które pojawiły się w Mysłowicach i Katowicach wraz z kolej-nymi edycjami „Off Festiwalu” były tworzo-ne przez wybitnych artystów i na stałe wpi-sały się w panoramę miasta (między innymi:

„MY” Wilhelma Sasnala i „Dawno w mie-ście nie byłem” Macieja Maciejowskiego). Podobnie stało się z muralami tworzony-mi w ramach „Street Art Festiwalu”. Dlacze-go nie można podjąć takich działań na te-renie Zagłębia? Z drugiej strony można też uważniej przyjrzeć się ulicznym „bazgro-łom” i zastanowić się o czym mówi do nas spowiedź ulicy, co wyraża graficzny krzyk. Zarówno w warstwie oficjalnej, jak i nieofi-cjalnej, dzięki swej wielogłosowości, działa-nia artystyczne w przestrzeni miasta tworzą przestrzeń publiczną, która jest niezbędna dla istnienia demokracji.

1 Współczesna sztuka publiczna: dzieła i problemy,

Halina Taborska, Warszawa 1996, s. 7.2 Zob. Ibidem.3 Polskie mury, Ryszard Gregrowicz, Jacek Waloch.,

Toruń 1991 (bns).4 Ibidem.5 Graffiti i street-art: na pograniczu sztuki publicz-

nej I ruchu alternatywnego, Łukasz Biskupski,[ w:] Prze-gląd kulturoznawczy, nr 1(4), 2008, s. 168.

Społeczeństwo

Graffiti, Czeladź-Piaski. Fot. M. Barański

Page 52: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201150

Świat zza krat cz. 2

Popełnienie przestępstwa prawie zawsze wiąże się z wymierzeniem kary. Jedną z najstarszych form pozba-wienia wolności było uwięzienie w wieży. Było ono karą – jak twierdzi Stanisław Borowski w pracy Ściganie przestępstw z urzędu w średniowiecznym prawie polskim – wykształconą w drodze praktyki sięgającej cza-sów wczesnego średniowiecza, gdy regułę stanowiło osadzenie uwięzionych w specjalnie na ten cel prze-znaczonych wieżach grodowych i fortyfikacyjnych. Osobne wieże mieli złodzieje, osobne skazańcy pocho-dzenia szlacheckiego. Literatura i przekazy historyczne szeroko opisują historię polskiego więziennictwa, od średniowiecza do czasów nam współczesnych. A jak wygląda to w Zagłębiu? Odpowiedzi na to pytanie szukaliśmy w trzech zakładach odosobnienia, które bezpośrednio podlegają Okręgowemu Inspektorato-wi Służby Więziennej w Katowicach. W drugim odcinku cyklu przedstawiamy Zakład Karny w Wojkowciach oraz więzienie w Ciągowicach.

Jego początki sięgają czasów okupacji hitle-rowskiej. Wtedy wzniesione zostały budynki, które przeznaczono dla alianckich jeńców wo-jennych, zwłaszcza dla lotników angielskich. Po zakończeniu wojny trzymano tu jeńców niemieckich. W 1953 r. przeniosła się tutaj jednostka wojskowa, a konkretnie 26 Bata-lion Zastępczej Służby Wojskowej. Batalion był częścią tzw. Wojskowego Korpusu Górni-czego. Wojsko zajmowało budynki dzisiejsze-go zakładu do 1959 r. Wtedy to Ministerstwo Sprawiedliwości uruchomiło w Wojkowicach zakład karny. Początkowo funkcjonował jako Ośrodek Pracy Więźniów z przeznaczeniem dla skazanych młodocianych oraz skazanych dorosłych. Osadzeni byli zmuszani do kształto-wania tzw. środowiska wychowawczego. Więź-niowie byli zatrudniani w zakładach pracy na terenie ówczesnego woj. katowickiego. Cho-dziło głównie o przedsiębiorstwa budowlane i związane z przemysłem węglowym.

Kolejne inwestycje w postaci dwóch no-wych pawilonów przeznaczonych dla sprawców

przestępstw nieumyślnych powstały w 1977 r. Od 1990 r. w zakładzie przebywają karani po raz pierwszy – zarówno młodociani, jak i dorośli. W sześć lat później jednostka staje się typem zakładu półotwartego z oddziałem otwartym dla skazanych po raz pierwszy.

Jak czytamy to w historii ZK w Wojkowi-cach, funkcjonuje przy nim Zespół Szkół dla Dorosłych, gdzie działa gimnazjum i zasadni-cza szkoła zawodowa kształcąca w zawodach: ślusarz, malarz-tapeciarz, elektromechanik. W szkole jest klasopracownia komputero-wa z dostępem do Internetu oraz 3 pracow-nie warsztatowe. Uczęszcza do niej blisko 90 osadzonych. Organizowane są również kur-sy przygotowujące do zawodu posadzkarza i dekarza. Corocznie nauczaniem obejmo-wanych jest ok. 90 skazanych.

W 2004 r. rozpoczęto budowę oddziału aresztu śledczego dla 208 osadzonych, a w lu-tym 2005 r. wyremontowano pawilon i uru-chomiono oddział dla osób uzależnionych od alkoholu dla 25 więźniów.

Na temat zakładu oraz służby w tej jednostce rozma-wiamy z zastępcą dyrektora ZK w Wojkowicach, por. mgr Ryszardem Trefonem.

Na jakie wyżywienie mogą liczyć więźniowie?Kuchnia zakładu karnego jest nowoczesna i odpowiada wszystkim standardom wyma-ganym dla tego typu placówki. Jest pod sta-łym nadzorem Państwowego Powiatowego In-spektora Sanitarnego w Dąbrowie Górniczej. Kierownictwo jednostki dokłada wszelkich starań, aby zapewnić skazanym dobre warun-ki żywieniowe. Kuchnia przygotowuje posił-ki dla skazanych zakwaterowanych w oddzia-łach penitencjarnych nr l oraz 2 i 3. W bloku kuchennym zatrudnionych jest obecnie 20 skazanych (odpłatnie) na stanowiskach: ku-charz, pomocnik kucharza, którzy każdora-zowo przy przyjęciu do pracy są badani pod kątem sanitarno-epidemiologicznym.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra spra-wiedliwości z dnia 2 września 2003 r. w spra-wie określenia wartości dziennej normy wyży-wienia oraz rodzaju diet wydawanych osobom osadzonym w zakładach karnych i aresztach śledczych określone są dwie normy wyżywie-nia: podstawowa (P) oraz (M) dla osadzonych w wieku poniżej 18 roku życia, a także diety – lekkostrawna i cukrzycowa.

Wartość dzienna normy wyżywienia za-wiera nie mniej niż 2800 kcal w artykułach żywnościowych dla osadzonych w wieku do ukończenia 18 roku życia, a dla pozosta-łych nie mniej niż 2600 kcal. Wartość dzien-na poza ziemniakami, wynosi co najmniej 300 g warzyw.

W naszej jednostce jadłospis opracowu-je funkcjonariusz służby żywnościowej przy współudziale lekarza oraz szefa kuchni, któ-ry odpowiada za właściwą organizację pra-cy kuchni, terminowe przygotowanie posił-ków, ich ilość i jakość.

Jak wygląda sprawa zatrudnienia skazanych?Sprawami związanymi z zatrudnieniem osa-dzonych w Zakładzie Karnym w Wojkowicach zajmuje się czterech funkcjonariuszy tworząc dział zatrudnienia osadzonych, podległy bez-pośrednio Dyrektorowi Zakładu Karnego ppłk mgr Zdzisławowi Pokorskiemu.

Zakład Karny w Wojkowicach 25 maja br. rozpoczął pracę w systemie oddziałów peni-tencjarnych. Powołano do życia 3 oddziały penitencjarne. W celu zapewnienia ich pra-widłowego funkcjonowania dział zatrudnie-nia osadzonych oddelegował do ich obsłu-gi dwóch swoich funkcjonariuszy, którzy de

Region

Page 53: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 51

facto w dalszym ciągu znajdują się w struk-turze działu zatrudnienia W ten sposób ak-tualnie wykonywane przez nich obowiąz-ki w skali makro (zakład karny jako całość) zostały poszerzone o skalę mikro. W rezulta-cie tej zmiany służba zatrudnieniowa zyskała większy wpływ na dobór kandydatów do pra-cy oraz lepszy kontakt z pionem penitencjar-no-ochronnym. Codzienne odprawy mające miejsce na poszczególnych oddziałach peni-tencjarnych owocują szybszym przepływem informacji, co ma bezpośrednie przełożenie na podejmowane decyzje.

Czego może się spodziewać człowiek, który po raz pierwszy przekracza bramę więzienia?Więzienie jest instytucją totalną, oznacza to, że wpływa ono bezpośrednio właściwie na każdą formę aktywności człowieka. Po-cząwszy od prywatności, intymności, a skoń-czywszy na zaspokajaniu potrzeb, takich jak na przykład podstawowa potrzeba wolno-ści, a tym samym samostanowienia o so-bie. Człowiek przekraczający bramę wię-zienia po raz pierwszy może z pewnością spodziewać się tego, że od tej pory będzie musiał się podporządkować wymogom wy-nikającym z ustanowień regulaminów i ko-deksu karnego wykonawczego. Może spo-dziewać się początkowo lęku, wynikającego z obawy przed nieznanym, a także ze spe-cyficznej sytuacji w jakiej się znalazł. Pro-ces dostosowania się do nowych, zupełnie odmiennych warunków jest niejednokrot-nie długi i bardzo uciążliwy. Wówczas funk-cjonariusze służby więziennej, psycholodzy

i wychowawcy, w szczególny sposób starają się pomóc nowo przybyłemu podopieczne-mu w przejściu procesu adaptacji do nowych warunków. Trzeba mieć świadomość, że każ-dy człowiek przekraczający bramy więzienia pozostawia za tymi bramami całe swoje ży-cie, rodzinę, bliskich, pracę, dom. Wówczas jego dotychczasowe życie ulega absolutnej reorganizacji – on sam już w nim bezpo-średnio nie uczestniczy, nie może samosta-nowić o sobie, decydowanie o wydawałoby się tak prostych sprawach jak to, z kim i kie-dy chce się widzieć z bliskich – nie będzie zależało już tylko od niego samego, ale tak-że od decyzji Administracji Zakładu Kar-nego, która wyznaczy na przykład godziny jego spotkań z rodziną. Każda dziedzina ży-cia człowieka przebywającego w więzieniu jest podporządkowana zasadom wynikają-cym z odpowiednich przepisów, a tym sa-mym w pewnym sensie ograniczana. Proste i naturalne czynności w życiu codziennym wolnego człowieka, jak spacer, w więzieniu są regulowane poprzez przepisy – godzi-na spaceru dziennie, o wyznaczonej porze. Co za tym idzie, człowiek, który nagle znaj-dzie się w takiej sytuacji, może spodziewać się pewnego rodzaju frustracji, wynikającej z deprywacji podstawowych potrzeb, takich jak wolność, intymność, prywatność. Nie bez znaczenia jest też ciągła kontrola któ-rej jest poddawany. Podporządkowanie się, poddanie dyscyplinie, zmiana dotychczaso-wego trybu życia, tęsknota za bliskimi, nie-jednokrotnie lęk przed przyszłością, myślę, że tego przede wszystkim może spodziewać

się człowiek, który po raz pierwszy przekra-cza bramy więzienia.

Czy praca strażnika może przynosić satysfakcję?Pełnienie służby w zakładzie karnym może uzyskać miano pracy ekstremalnej.

Ekstremalnej, ponieważ jest to służba w specyficznych i często niełatwych warun-kach. Wiąże się to z jednej strony z różnego rodzaju zdarzeniami mogącymi mieć wpływ na bezpieczeństwo osadzonych, kolegów, jak i własne, z drugiej zaś z ciągłym przebywa-niem z osadzonymi, potrzebą ingerencji w ich resocjalizację. Od funkcjonariusza zatrudnio-nego na stanowisku strażnika wymagana jest zdolność pracy zespołowej, duża odporność na stres, adekwatne reagowanie w sytuacjach trudnych, nieprzewidywalnych. To wszyst-ko sprawia, że z jednej strony strażnik na-rażony jest na szybkie wypalenie zawodowe, z drugiej zaś konieczna jest ciągła potrzeba doszkalania się. Odpowiedzialność za losy zarówno osadzonych jak i funkcjonariuszy, zdyscyplinowanie, wykonywanie rozkazów wydawanych przez przełożonych oraz świa-domość, że Służba Więzienna jest formacją mundurową i uzbrojoną, sprawiają, iż praca jest niejednokrotnie bardzo trudna i wyma-ga dużej odporności psychicznej, cierpliwo-ści i ciągłej czujności, ale tym samym staje się ona satysfakcjonująca.Dziękuję za rozmowę.

Więzienie w Ciągowicach

Okręgowy Inspektorat Służby Więzien-nej w Katowicach niebawem wzbogaci się o nową jednostkę penitencjarną. Mowa w tej chwili o więzieniu w Ciągowicach k/ Poręby w powiecie zawierciańskim. Powstanie ono w adaptowanych budynkach po byłej jedno-stce wojskowej. Koszt całej inwestycji to bli-sko 100 mln zł. Wiezienie ma być otwarte na przełomie 2013 i 2014 roku. W zakładzie kar-nym osadzonych zostanie ok. 700 skazanych za drobne przestępstwa oraz osoby, których kara dobiega końca.

Więzienie zapewni pracę – mówi bur-mistrz Poręby, Marek Śliwa – dla 200 osób, gdyż tyle liczyć będzie załoga zakładu. Wię-zienie przyczyni się do wzrostu zapotrzebo-wania na usługi u lokalnych przedsiębiorców, nie tylko z Poręby, ale również z okolicznych gmin Zagłębia.

Tekst i zdjęcia: Henryk Kocot

Region

Page 54: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201152

Ulica Wolności w Chorzowie jest głów-nym pasażem handlowym miasta. Tu-taj znajduje się najwięcej sklepów. Tutaj też pod numerem 42, we wspólnym lo-kalu, mieściło się Biuro Podróży„Mean-der” i kantor wymiany walut, którego jed-nym ze współwłaścicieli był mieszkaniec Gliwic, 31-letni Jan B. Piszę był, gdyż dla tego młodego mężczyzny życie skończy-ło się tuż przed godz. 14, czwartego stycz-nia 1997 r.

W sobotę, 4 stycznia owego roku Jan B. przed wyjazdem do kantoru powiedział swojej przyjaciółce, że wróci do domu punktualnie o godz. 15. Gdy wskazówki zegara minęły godz. 16 zaniepokojona ko-bieta postanowiła zatelefonować do znajo-mych, by ci poszli do kantoru sprawdzić czy coś się nie stało Jankowi.

Gdy znajomi przyszli do kantoru zasta-li zamknięte drzwi. Trochę ich to zdziwiło. Chyba podświadomie wyczuli, że coś jest nie w porządku i czym prędzej udali się do pobliskiego II Komisariatu Policji. Dy-żurny nie zbagatelizował sprawy i natych-miast skierował tam patrol. Po wejściu do biura „Meander” policjanci znaleźli zwło-ki Jana B. Były skrępowane, a ciało ofiary nosiło ślady licznych obrażeń.

Już pierwsze ustalenia operacyjne, jak również przesłuchanie niektórych osób, które mogły być przypadkowymi świad-kami zajścia niezbicie dowodziło, że za-bójca lub zabójcy weszli do kantoru tuż przed jego zamknięciem, a więc przed godz. 14. Dzięki mrówczej wręcz pracy prowadzących dochodzenie funkcjonariu-szy z KRP w Chorzowie i KWP w Katowi-cach zdołano ustalić jednego z podejrza-nych o udział w napadzie i sporządzono jego portret pamięciowy.

Zbrodnia przy ul. Wolności 42 odbi-ła się szerokim echem wśród właścicie-li kantorów. Dowodem tego była nagro-da Stowarzyszenia Właścicieli Kantorów Wartości Dewizowych opiewająca na kwo-tę 33 tys. zł.

Intensywnie prowadzone śledztwo, dro-biazgowa selekcja wszystkich informacji ze-branych od osób wiedzących „coś” o całej

sprawie doprowadziła wreszcie do zatrzy-mania trzech podejrzanych o udział w za-bójstwie. Po kilkunastu dniach zatrzyma-no dalszych dwóch mężczyzn.

Już wstępne przesłuchania podejrza-nych, z których każdy minimalizował swój udział w napadzie i zabójstwie, pozwoli-ły ustalić szczegóły morderstwa. Działali na zlecenie opiewające na kwotę 3 tys. zł. Mieli odebrać dług od Jana B., który był winien zleceniodawcy tej „mokrej robo-ty” 20 tys. zł. Jak potwierdziło to śledztwo wykonawcy zlecenia doskonale wiedzie-li, gdzie właściciel kantoru przechowu-je pieniądze. Wcześnie też dorobili, na odcisk w wosku, klucze do drzwi kanto-ru. Po wykonaniu zadania zrabowali bli-sko 400 tys. zł.

Wśród zatrzymanych był urodzony 19 maja 1958 r. Wiesław K. To właśnie jego osoba bardzo intrygowała prowadzących śledztwo. Sposób zabójstwa Jana B. oraz towarzysząca zbrodni brutalność sprawi-ły, że postanowiono sprawdzić dokład-nie jego życie z ostatnich trzech lat. Pod uwagę wzięto także zabójstwa, w których nie wykryto sprawców, a modus operan-di odpowiadał morderstwu dokonanemu w Chorzowie.

Powrócono więc do sprawy napadu na mieszkanie R.H. w Katowicach w 1995 r. Sprawca po sforsowaniu drzwi dotkli-wie pobił właścicielkę, a następnie udu-sił ją poduszką. Łupem padła biżuteria i pieniądze w łącznej kwocie ponad 400 tys. zł. Mimo starań policji prowadzo-ne wówczas śledztwo utkwiło w mar-twym punkcie.

Przesłuchiwany na ten temat Wiesław K. początkowo kluczył w zeznaniach. Do-piero przedstawione mu dowody, które nieodparcie potwierdzały jego bezpośred-ni związek z tym zabójstwem, zmusiły go do przyznania się do winy.

Podobnie rzecz się miała z morder-stwem na osobie 60-letniej B.K. z Czeladzi. Wiesław K. dopuścił się zbrodni ze swo-im wspólnikiem. W tym przypadku śmia-ło można powiedzieć, iż było to niejako wykonanie wyroku. Otóż K. była matką

teściowej wspólnika. Niesnaski rodzinne doprowadziły w końcu do tragedii.

Jak zeznał w czasie przesłuchania odno-śnie tej sprawy, to zabójstwo musiał wziąć na siebie, gdyż wymagała tego umowa jaką zawarł ze wspólnikiem. Otóż przed zaplanowanym morderstwem uzgodnili między sobą, że ten weźmie winę na sie-bie kogo pierwszego zatrzyma policja. Pa-dło na Wiesława K. Niestety, zebrany ma-teriał śledczy oraz dowody jednoznacznie wskazywały jego jako zabójcę.

Pod koniec 1996 r. dopuścił się czwar-tej zbrodni, a raczej trzeciej w kolejności. Jak sam powiedział dokonał jej na „ze-rwanym filmie”. Krytycznego dnia balo-wał od samego rana w knajpie „Relaks” w Katowicach. Gdy poczuł, że następny kieliszek zwali go z nóg, postanowił wró-cić do domu.

Już na klatce schodowej spotkał nie-znajomego mężczyznę. Nie spodobała mu się jego fizjonomia. Wypity alkohol spotę-gował drzemiącą w nim agresję. Skatował P.W., który po przewiezieniu do szpitala zmarł. W tym konkretnym przypadku do-pisało mu szczęście. Po prostu dziwnym zbiegiem okoliczności policjanci nie sko-jarzyli tego pobicia ze skutkiem śmiertel-nym z osobą Wiesława K.

Do chwili zatrzymania po zbrodni w Chorzowie, mimo swej bogatej, kry-minalnej przeszłości, wiódł lukratywne życie ze swoją konkubiną. Za pieniądze uzyskane z napadów elegancko urządził mieszkanie przy ul. Mikołowskiej w Ka-towicach. Kupił także „Mercedesa 190”. Chełpił się swoją filantropią. Dotyczyła ona członków jego gangu, których – jak sam powiedział – lubił ubierać w ładne i drogie ciuchy.

Po wielomiesięcznej rozprawie sąd I in-stancji skazał go na dożywocie i pozbawie-nie praw publicznych na zawsze. Podczas rozprawy rewizyjnej w dwóch przypadkach zabójstw sąd zmienił kwalifikację prawną zarzucanych mu czynów, a wyroki złago-dzono odpowiednio na 25 i 15 lat pozba-wienia wolności utrzymując za pozostałe morderstwa karę dożywocia.

Już kilka lat później z Wiesławem K. miałem okazję spotkać się w jego miejscu odosobnienia w Zakładzie Karnym w Ra-ciborzu. Zgodził się na rozmowę. Miej-scem naszego spotkania była specjalna cela na parterze więzienia. Na jej wyposa-żenie składał się stół z drewnianym blatem

Region

PitavalSpowiedź mordercy

Page 55: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 53

i dwa taborety. Zarówno stół jak i tabore-ty na stałe były przymocowane do podło-gi. Uzupełnieniem tego dantejskiego wy-stroju było zakratowane okno.

Po chwili oczekiwania usłyszałem zgrzyt zamka w drzwiach. W asyście strażnika w celi pojawił się Wiesław K. Ręce miał skute kajdankami, co nie przeszkodziło mu w sięgnięciu po papierosa, którym go po-częstowałem. Przede mną siedział człowiek mający na swym sumieniu cztery ludzkie życia. Wyraz jego twarzy jak również spo-sób zachowania jednoznacznie dawały do zrozumienia, że uczucie skruchy i żalu jest obce skazanemu.

– Czego pan najbardziej żałuje? – Pozbawienia praw publicznych. Od

2,5 roku siedzę sam na pojedynce. Z klawi-szami nie mam o czym rozmawiać. Jedy-ny kontakt mam z psychologiem i wycho-wawcą. Rozrywką jest spacer w samotności. Tylko przez 60 minut czuję się normalnie, gdyż widzę niebo.

– Zabijając musiał pan zdawać so-bie sprawę z tego, że kiedyś przyjdzie za zbrodnie zapłacić.

– Morderstwa w Katowicach, Chorzo-wie i Czeladzi to nie moja robota. Ja niko-

go nie zabiłem. – Czyżby Temida faktycznie w pań-

skim przypadku była ślepa? – Nie tylko ślepa, ale i głucha na moje

prośby i wyjaśnienia. – Jeszcze parę lat wstecz wyrok sądu

byłby inny. Zapewne brzmiałby – kara śmierci.

– Ale jest inny. Wierzę, że wyjdę z pier-dla mając 56 lat. Nie wiem tylko czy wy-trzyma to moja psychika. Mam okropne bóle głowy.

– Może to koszmary? – Nie mam koszmarów i nikt mnie we

śnie nie straszy. Myślę, że to raczej brak ćwi-czeń fizycznych i kontaktu z ludźmi. Same pompki robione w celi to za mało.

– Czy poczuwa się pan do winy? – Tylko na „ćwiarę”, tj. 25. Dlatego jak

już powiedziałem liczę na to, że wyjdę z pudła mając 56 lat. Szkoda, iż polskie społeczeństwo jest antypatycznie nasta-wione wobec osób, które łamią prawo. Na każdym kroku słyszy się tylko jedno: ka-rać surowo i jeszcze raz karać. Przecież nie wszyscy idą prostą drogą życia. Moż-na zbłądzić, ale też dać szansę.

– Nawet 4-krotnemu mordercy?!

„Echo Gminy” Miesięcznik wydawa-ny jest w Bobrownikach bez prze-r wy od siedemnastu lat . Do końca 2010 roku ukazywał się pod tytułem

„Informator Gminny”. Wiele zmian przeprowadzonych wewnątrz cza-sopisma podyktowało zmianę ty-tułu. Obecnie miesięcznik druko-wany jest na papierze kredowym w p e łne j p a le c ie b ar w. Wydaw-cą jest Gminny Ośrodek Kultur y w B obrownikach, a składem, za-wartością merytoryczną oraz mate-riałem fotograf icznym zajmuje się redaktor naczelny – Bartosz Makie-ła, któr y pełni tę funkcję od stycz-nia 2009 roku. Na łamach gazety możemy znaleźć stałe kolumny po-święcone bar wnym osobowościom, wydarzeniom kulturalnym i spor-towym, szkolnictwu oraz proble-matyce społecznej. W zależności od miejscowości – „Echo Gminy” rozprowadzane jest bezpośrednio do czytelników lub do miejsc kol-portażu. Stała i lość odbiorców oraz

niewielka i lość zwrotów – sięgają-ca 1% nakładu świadczy o popular-ności czasopisma. Obecnie tr wają prace nad rozbudową czasopisma oraz s tworzeniem jego wir tua l -nej wersj i . W dobie narzędzi in-formatycznych wdrożenie portalu informacyjnego daje wiele nowych możliwości. Już od września każ-dy z mieszkańców będzie mógł stać się częścią społeczeństwa wirtual-nego. To właśnie na niego będzie oczekiwał serwis, w którym będzie mógł umieścić ogłoszenia drobne, znaleźć oferty pracy, a za pomocą katalogu stron i f irm odnaleźć in-teresujące go pozycje. Nowa tech-nologia pozwoli również podzielić s ię z resztą użytkowników swoimi fotograf iami. Na tym nie koniec możliwości, jakie będą już nieba-wem czekały na internautów. Na stronach portalu znajdą się również najważniejsze wydarzenia z gminy, af isz kulturalny oraz wiele innych ciekawych propozycji .

Katalog prasy lokalnej

Region – Nawet. Wracając do mnie to wo-

lałbym dostać karę śmierci i być po-wieszony, niż gnić w więzieniu do koń-ca życia. To tylko chwila strachu, bólu i po krzyku. A tak to muszę siedzieć na tych kilku metrach kwadratowych i ga-dać do ściany.

– Jednak pan żyje. – Jestem tylko numerem statystycz-

nym systemu penitencjarnego osadzo-nym w celi numer 20 w ZK w Raciborzu. Mam status więźnia „N” – szczególnie niebezpiecznego.

Tym wywodem zakończyła się nasza rozmowa. Wiesław K. wychodząc jeszcze raz podkreślił, że jest niewinny i dlatego nie wyraża żadnej skruchy. To była oczy-wista gra pozorów z jego strony. Po pro-stu chciał wzbudzić litość. Niestety, nie dowiedziałem się od niego czy on sam zna to uczucie. Chyba nie, gdyż zabijał z zimną krwią.

Kilka miesięcy po tej rozmowie, z uwa-gi na remont zakładu w Raciborzu, Wie-sław K. trafił do więzienia w Bydgoszczy, gdzie przebywa do chwili obecnej.

Henryk Kocot

Page 56: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201154

Region

Pierwszy etap życia to nieustanne, mozol-ne i męczące poszukiwania własnego miej-sca w życiu. Bo przecież rodzice powtarzają, że ich pociecha jest naj, naj – najmądrzej-sza, najpiękniejsza, najlepsza. Lecz przycho-dzi czas konfrontacji z rzeczywistością, która błyskawicznie weryfikuje przechwalone sądy najbliższych. Bo przecież i koleżanka czy ko-lega z przedszkola w takim samym, bezkry-tycznym przekonaniu o swoich zdolnościach byli utrzymywani. Więc kto jest lepszy – ja czy ona? I rozpoczyna się wyścig!

Szkoła stara się podpowiedzieć, w którą stronę pójść, uczy i rozwija. Nie tylko szkoli, bo przecież poza obowiązkowymi przedmio-tami szkolnymi jest jeszcze olbrzymie spek-trum zainteresowań pozaszkolnych, które próbują rozwinąć różnorodne, funkcjonują-ce również w szkołach. Wiele zależy od na-uczycieli – pasjonatów, którzy niejednokrot-nie potrafią zarazić swoimi pasjami młodych poszukiwaczy.

W Młodzieżowym Domu Kultury tacy wła-śnie nauczyciele – pasjonaci znajdują miejsce na wspólne realizowanie swoich pomysłów. Kulminacją jest organizowany już od jede-nastu lat Rejonowy Festiwal Kultury Dzie-ci i Młodzieży „Jawor”. Pomysł pojawił się, gdy przeglądy twórczości dzieci i młodzieży przestało organizować województwo. Nagle

zabrakło szansy na sprawdzenie rezultatów całorocznej pracy. Brakło weryfikacji umie-jętności i talentów.

Działające w Jaworznie ogniska pracy po-zaszkolnej postanowiły zatem kontynuować dobrą tradycję najpierw we własnym zakresie. Rychło okazało się, że inne miasta i miastecz-ka chcą wziąć udział w zmaganiach. I tak, rok po roku Festiwal rozrasta się – w tym roku

„Jawor 2011” gościł młodych artystów m.in. z Będzina, Chorzowa, Chrzanowa, Dąbro-wy Górniczej, Katowic, Osieka, Oświęcimia, Rudy Śląskiej, Rybnika, Siewierza i Sosnow-ca oczywiście. Razem w różnych przeglądach wzięło udział około dwa tysiące osób, wystę-pujących w 267 zespołach.

Festiwal odbywa się pod patronatem Prezydenta Miasta Jaworzna Pawła Silberta, a za jego organizację odpowiadają Młodzie-żowy Dom Kultury Miejskie oraz Centrum Kultury i Sportu – Dom Kultury „Szczako-wa” w Jaworznie. Zorganizowano kilka róż-norodnych konkursów.Konkurs plastyczny na temat: „Jaworzno – moje rodzinne mia-sto” – w 110 rocznicę nadania praw miej-skich. Przedstawiono jurorom, pod przewod-nictwem Tadeusza Zientary, artysty plastyka, 89 prac wykonanych przez jaworznickie dzie-ci i młodzież. Jurorzy podzielili uczestników na cztery grupy wiekowe i w każdej przyzna-

li po trzy miejsca. Dodatkowo uhonorowali prace rzeźbiarskie.

Konkurs recytatorski i poezji śpiewanej pod hasłem „Po stronie nadziei – twórczość K.K. Baczyńskiego” adresowany był do młodzieży szkół gimnazjalnych. Jury w kategorii poezji śpiewanej jedyne pierwsze miejsce przyzna-ło Magdalenie Ples (MCKiS DK Szczakowa), w kategorii recytatorów kolejne miejsca zaję-li jaworznianie: Weronika Burzyńska, Adam Stano i Anna Ciurla. Wyróżniony został Ra-dosław Domżoł z Mysłowic.

W przeglądzie muzycznym wzięło udział 28 solistów, 3 zespoły wokalno-instrumental-ne, 1 chór i 20 zespołów wokalnych. Więk-szość wyróżnień trafiła w ręce muzykalnych jaworznian, lecz nie wszystkie – w kategorii klas I–III szkół podstawowych na trzecim miejscu uplasował się Duet Nicola Dzięcioł i Magdalena Mistela – z SP nr 8 w Dąbro-wie Górniczej.

Wśród gimnazjalistów najlepsza była Ka-mila Zdenkowska, a zaraz za nią Dominika Hamera, obie z Gimnazjum w Psarach.

Również przegląd teatralny zdominowa-li jaworznianie, zgarniając większość nagród. Lecz występy uczniów z klas od IV–VI szkół podstawowych z Będzina i Sosnowca za-chwyciły publiczność. Instruktor A. Dwor-niczak z Będzina, reżyserując spektakl zaty-tułowany „Czary Marysi”, stworzyła czarny teatr inspirowany nowatorskimi pomysła-mi scen wrocławskich. Wykorzystując lam-py ultrafioletowe oświetlano znaczące rekwi-zyty, zamek, postacie, rośliny, w ten sposób uzyskano niezwykłą plastyczność widowiska. Forma spektaklu zapewniała płynne opo-wiedzenie fabuły podobnie jak kadry filmo-we. Natomiast aktorka E. Bryk-Nowakowska z Sosnowca, wraz z dziećmi z Młodzieżowej Akademii Teatralnej, w profesjonalnej sceno-grafii przedstawiła niezwykle zabawną insce-nizację wierszy J. Brzechwy i J. Tuwima. Nic więc dziwnego, że zgarnęli dwa najwyższe miejsca na podium.

Ciekawostką była rywalizacja dwóch Adamczyków – Piotra z Tychów i Zbignie-wa (niżej podpisanego) z Jaworzna, ab-solutnie z sobą niespokrewnionych. Wal-ka zakończyła się remisem – oba zespoły

Rejonowy Festiwal Kultury Dzieci i Młodzieży „Jawor”

Page 57: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 55

Regionze szkół ponadgimnazjalnych prowadzo-ne przez nich zajęły pierwsze miejsca. Te-atr „Gęba” z MCK w Tychach w kategorii teatru żywego planu, a Amatorski Teatrzyk Kukiełkowy z MDK/ZSP nr 1 w kategorii teatru lalki i aktora.

Niewątpliwie jednak najbarwniejszy i naj-bardziej porywający był przegląd taneczny. Wzięło w nim udział aż 1065 uczestników. Scena w DK „Szczakowa” przez dwa dni tęt-niła energią i ruchem. Tym razem Jaworz-no było w defensywie. Dominowali goście i do nich trafiła większość nagród przyzna-nych przez jurorów, którym przewodniczył Rafał Kryla „Tito”.

Taniec Towarzyski:Uczniowie klas I – IIII miejsce – „Ventus” - Szkoła Tańca „Astra”

w OświęcimiuII miejsce – „Tęcza” ZSP nr 1 w OsiekuIII miejsce – „Misie, o śmieją im się pysie”

- Szkoła Tańca „Prestiż”w OświęcimiuUczniowie klas IV – VII miejsce – „Chiquita” - Szkoła Tańca „Pre-

stiż”w OświęcimiuII miejsce – „Happy” - Szkoła Tańca „Pre-

stiż”w OświęcimiuIII miejsce – „Flesz” - Szkoła Tańca „Astra-

”w OświęcimiuUczniowie klas gimnazjalnychI miejsce – „Efekt” - Szkoła Tańca „Presti-

ż”w OświęcimiuII miejsce – „Prima” - Szkoła Tańca „Pre-

stiż”w OświęcimiuIII miejsce – „Perfekt” - Gimnazjum nr

4 w Jaworznie

Uczniowie klas ponadgimnazjalnychI miejsce – „AS” - Szkoła Tańca „Presti-

ż”w OświęcimiuII miejsce – „Fałsz” - Szkoła Tańca „Astra-

”w OświęcimiuIII miejsce – „Takt” - MCKiS w Jaworz-

nie

Etiuda Taneczna:Uczniowie klas IV – VII miejsce – „Mały Art” - Studio Ruchu

„Open Dance”, MOSiR MysłowiceII miejsce – „Błysk” - Spółdzielczy Dom

Kultury „Odeon” CzeladziUczniowie klas gimnazjalnychI miejsce – Akad – Gimnazjum nr 1 w

JaworznieII miejsce – „Flow” - MDK Batory w

ChorzowieIII miejsce – „Art” - Studio Ruchu „Open

Dance”, MOSiR Mysłowice

Disco-dance:Uczniowie klas I – IIII miejsce – „Małe Digerido” MCKiS Ja-

worzno Dom Kultury SzczakowaUczniowie klas IV – VII miejsce – „Promyczki” - Ruda ŚląskaII miejsce – „Shake a leg” - SP nr 32 w

ChorzowieUczniowie klas gimnazjalnychII miejsce – „Digerido” - MCKiS Jaworz-

no Dom Kultury „Szczakowa”III miejsce – „Hipnotic nois” - Gimna-

zjum nr 1 w MysłowicachUczniowie klas ponadgimnazjalnychI miejsce – „Elektra” - Osiedlowy Dom

Kultury „Matecznik” Ruda ŚląskaII miejsce – „Solvay” - MCKiS Jaworzno

„Klub Gigant”III miejsce – „Euforia” - MCKiS w Jaworz-

nie „Klub Pod Skałką”

Inscenizacja Taneczna:Uczniowie klas I – IIII miejsce – „Schoko bons” - Szkoła Podsta-

wowa nr 1 z Oddziałami IntegracyjnymiII miejsce – „Zaplątane” - Szkoła Podsta-

wowa nr 32III miejsce – „Mini flex” MDK RybnikUczniowie klas IV – VII miejsce – „Raz, dwa trzy” - Gminna Świe-

tlica Środowiskowa w Chełmie ŚląskimII miejsce – „Jedyneczki” Szkoła Podsta-

wowa nr 1 z Oddziałami Integracyjnymi w Chrzanowie

Uczniowie klas gimnazjalnychIII miejsce – „Vip” Dom Kultury Niedo-

bczyceUczniowie klas ponadgimnazjalnychII miejsce – „Refleks” - MDK Rybnik.

Najlepszy to dowód, jak mocno na za-chowania młodych ludzi wpływają media

– w telewizji największą oglądalnością cie-szą się właśnie wszelkiego rodzaju konkur-sy taneczne – tańce z gwiazdami „czy inne You can Dance”. I wysyp talentów gwaran-towany.

Za rok następny „Jawor” – już dziś zachęca do wzięcia udziału Szczepan Paliński, dy-rektor Młodzieżowego Domu Kultury w Ja-worznie – Rejonowy Festiwal Kultury Dzieci i Młodzieży staje się w coraz większym stopniu wspaniałą alternatywą dla cokolwiek zmęczo-nego już wieloletnią działalnością Miejskiego Centrum Kultury i Sportu. Organizacji do-tychczas dominującej w Jaworznie. MCKiS woli tzw. „wyższą kulturę” skierowana do do-rosłych, „niższej” – dla dzieci i młodzieży nie poświęcając wystarczającej uwagi.

Dobrze, iż MDK właśnie o najmłodszych się troszczy. Tancerze, aktorzy czy plastycy zwykle nie biorą udziału w burdach stadio-nowych, nie tylko z powodu ambicji kultural-nych, lecz także z uwagi na troskę o własne zdrowie – z połamanymi nogami trudniej wykonać taneczne pas. Dążąc do podnie-sienia jakości życia kulturalnego polskiego społeczeństwa koniecznie trzeba zacząć od najmłodszych, bo „czym skorupka nasiąk-nie za młodu…”

Tekst i zdjęcia: Zbigniew Adamczyk

Page 58: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201156

Region

Muzeum Zagłębia w Będzinie w niedzielę 26 czerwca 2011 r. już po raz trzeci zaprasza do odwiedzenia zabytkowego parku przy Pała-cu Mieroszewskich w Będzinie, gdzie wzo-rem dwóch poprzednich lat, przy współpracy Urzędu Miasta Będzina i będzińskiego Staro-stwa Powiatowego odbędzie się „III Jarmark Rzemiosła i Rękodzieła”.

Patronat honorowy nad tegoroczną im-prezą objął Prezydent Będzina Łukasz Ko-moniewski oraz Starosta Powiatu Będziń-skiego Krzysztof Malczewski, a do organizacji włączyli się: Śląska Organizacja Turystyczna, Ośrodek Kultury w Będzinie, Zagórskie Sto-warzyszenie Regionalne „Pakosznica”, Stowa-rzyszenie Serfenta, Urząd Miejski w Sosnowcu, Urząd Gminy Psary, Urząd Miasta i Gminy Siewierz, Urząd Gminy Mierzęcice a patro-nat medialny sprawują: czasopismo społecz-no-kulturalne „Nowe Zagłębie”, TVP Katowi-ce, Polska Dziennik Zachodni, Echo Miasta, Wiadomości Zagłębia, Polskie Radio Katowi-ce, Radio eM, serwis internetowy NaszeMia-sto.pl, serwis internetowy sosnowiec.info.pl, KulturaLudowa.pl oraz Kanał 99.

„Mam nadzieję, że tak jak w latach poprzed-nich, tak i w tym roku mieszkańcy Zagłębia i Śląska zechcą całymi rodzinami, tłumnie odwiedzić nasz Jarmark” – mówi Anna Smo-gór, Dyrektor Muzeum Zagłębia w Będzinie, podkreślając jednocześnie, że bez przychyl-ności sponsorów nie udałoby się zrealizować tego przedsięwzięcia. „Wiele osób i przedsię-biorstw wspiera naszą inicjatywę, są to mię-dzy innymi: agencja ochrony „Renoma”, firma

„Signator”, PKM Sosnowiec, Bank Spółdziel-czy w Będzinie, TBS Centrum, Skok Koper-nik, Przedsiębiorstwo „Interpromex”, sieć aptek „Blisko Ciebie”, Fabryka Przewodów Energetycznych S.A w Będzinie oraz Elektro-ciepłownia Będzin – mówi A. Smogór, dzię-ki nim możemy 26 czerwca zapewnić od-wiedzającym wiele atrakcji i zaproponować miłe spędzenie czasu w pięknym otoczeniu naszego Pałacu”.

Kramy, stragany i stoiska ponownie zapeł-nią się kunsztownymi wyrobami rękodzielni-czymi, przedmiotami rzemiosła artystycznego i tradycyjnymi przysmakami dla młodszych i starszych. Podziwiać i kupować będzie moż-na ceramikę dekoracyjną i użytkową, wyroby

z drewna, wikliny, siana, łubu, tkanin i skóry, biżuterię artystyczną, malarstwo, rysunki, fo-tografię, grafikę, witraże i mozaikę, zabawki ludowe, ozdoby z papieru, ręcznie malowane szkło i porcelanę, przedmioty zdobione tech-niką decupage, drobiazgi szydełkowe i hafto-wane oraz ręcznie wykonywane niepowta-rzalne kreacje dla pań. Przedmioty do domu, ogrodu, na prezent i do własnej kolekcji, do postawienia na półkę i do codziennego użyt-ku, małe, duże, kolorowe lub jednobarwne – jak zapewniają organizatorzy, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Ponadto, aby zachę-cić dzieci do twórczego działania, pobudzić ich wyobraźnię, rozwijać zdolności manual-ne najmłodsi będą mogli wziąć udział w za-bawach rozwijających kreatywność, warszta-tach i konkursach z nagrodami.

Wzorem lat poprzednich na „III Jarmarku Rzemiosła i Rękodzieła” prezentować i sprze-dawać swe wyroby będą również producenci wędlin, serów, pieczywa, wyrobów cukierni-czych i pszczelarskich, tradycyjnych napojów oraz artykułów roślinnych. Pojawią się znane stałym bywalcom Jarmarku soki z buraków czy selera, kwas chlebowy, oblaty, tatarczuch czyli chleb z mąki tatarczanej, miodowe na-lewki oraz inne tradycyjne napitki.

Aby spotęgować jarmarczną atmosferę miejsca i umilić czas uczestnikom na scenie, prezentować się będą zespoły folklorystyczne i kapele ludowe. W tym roku wystąpią mię-dzy innymi: zespoły KGW gminy Siewierz, Zespół Śpiewaczy „Nasz Gródków” i „Brzę-kowianie”, „Ziemia Będzińska”, Zespół Folk-loru i Tradycji Ludowej „Mierzęcanki” wraz z Kapelą Ludową z Mierzęcic, Regionalny Ze-spół Folklorystyczny„Rogozanki” a na zakoń-czenie dla wszystkich wytrwałych zagra Łem-kowski Zespół Folkowy „Serencza”.

W czasie trwania Jarmarku w Pałacu Mie-

roszewskich będzie można oglądać ekspozy-cje stałe oraz czasowe między innymi wysta-wę „Niech się plecie!”, tematycznie powiązaną z „Jarmarkiem…” a przygotowaną przez Sto-warzyszenie Serfenta z Cieszyna. Podobnież jak w roku ubiegłym na zewnątrz będzie eks-ponowana wystawa dotycząca dawnych rze-miosł i rękodzieła ludowego.

Tekst: Dobrawa Skonieczna-Gawliketnograf Muzeum Zagłębia w Będzinie,koordynator „III Jarmarku Rzemiosła

i Rękodzieła”

Muzeum Zagłębia w Będzinie oraz Stowa-rzyszenie „Serfenta” zaprosiło nas na otwar-cie wystawy „Niech się plecie!”, które odbyło się 27 maja 2011 r. w Pałacu Mieroszewskich. Na wystawie zaprezentowano fotografie oraz przedmioty plecionkarskie pozyskane pod-czas wypraw terenowych realizowanych w ra-mach projektu Plecionkarskim szlakiem Polski, którego celem jest dokumentacja oraz popu-laryzacja plecionkarstwa jako wybranej dzie-dziny rękodzieła artystycznego.

III Jarmark Rzemiosła i Rękodzieła pod patronatem „Nowego Zagłębia”

Page 59: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 57

Region

W letnim cyklu zagłębiowskich obrzędów do-rocznych dzień świętego Jana, a zwłaszcza jego wigilia zajmowały szczególne miejsce ponie-waż noc z 23 na 24 czerwca, ze względu na letnie przesilenie, uznawana była przez lud-ność jako zjawisko nieco dziwne, fakt nad-przyrodzony z którym wiązało się wiele oso-bliwych zdarzeń. W tym czasie mogły dziać się różne niewyjaśnione rzeczy. Powszechnie twierdzono, iż wyjątkowo aktywne stawały się wówczas czarownice a woda, ogień i nie-które rośliny nabierały niezwykłych, magicz-nych własności. Dlatego też wigilia świętego Jana, podobnie jak wieczór wigilijny, była naj-bardziej odpowiednia na wszelkiego rodzaju zabiegi magiczne czy wróżby – szczególnie o charakterze matrymonialnym.

Ta letnia noc nazywana „Nocą Świętojań-ską”, bądź „Sobótką” a także „Nocą Kupały” czy „Kupalnocką” jest najprawdopodobniej pozostałością pogańskich zwyczajów związa-nych z kultem słońca i wody. Nazwa „sobót-ka”, według Zygmunta Glogera, wzięła począ-tek od soboty – dnia, którego wieczór służył powszechnie ludowi do zabawy (Z. Gloger, Encyklopedia staropolska...).

Świętojańskim zwyczajem praktykowa-nym również na obszarze Zagłębia było pa-lenie w pobliżu rzeki ognisk. Przy sobótkach zbierała się młodzież, która wieczór i noc spę-dzała na śpiewaniu pieśni głównie o tematy-ce miłosnej, tańcach i skokach przez ognisko. Bardzo często dziewczęta, które wyruszały

na sobótki, już z samego rana obwiązywały się bylicą, co miało uchronić je przed bóla-mi głowy i krzyża w czasie nadchodzących żniw. Ponadto bylicą strojono obrazy święte oraz całe wnętrze domu.

Kościół wprowadzając chrześcijaństwo pragnął powiązać palenie sobótkowych ogni z wigilią Zielonych Świątek nadając obrzędowi ludycznemu charakter religijny, stąd w niektó-rych regionach Polski, w tym również w Za-głębiu Dąbrowskim niegdyś płonące ogni-ska można było zobaczyć zarówno w Zielone Świątki jak w wigilię świętego Jana.

Noc świętojańska przeznaczona była rów-nież na miłosne zabiegi magiczne i kojarze-nie małżeństw, dlatego dziewczęta puszcza-ły na wodę „korony” (wieńce) wyplecione misternie z różnych ziół takich jak: rosiczka, ruta, szałwia, dziurawiec, łopian czy dziewan-na. Na środku wianka niekiedy umieszczano świeczkę. Kawaler starał się wyłowić pływa-jący po wodzie wianek tej dziewczyny, która mu się podobała. Zdobycie odpowiedniego wianka oznaczało odwzajemnienie uczucia i przepowiadało narzeczeństwo a nawet ry-chłe małżeństwo. Także ze sposobu płynięcia wianka starano się wywróżyć przyszłość. Jeśli korona płynęła do brzegu, spokojnie i lekko – świadczyło to o pomyślności lub o prędkim związku małżeńskim. Gdy wianek się odda-lał, przewrócił się albo woda go pochłonęła – prognozowano niestałość w uczuciach bądź długie staropanieństwo.

Jeśli w pobliżu nie było żadnego zbiorni-ka wodnego mogącego służyć do puszczania wianków panny uwite korony rzucały „na strzechy własnych siedzib.” (M. Federowski, Lud okolic Żarek...)

Do dnia dzisiejszego wielu mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego uważa, iż od 24 czerw-ca można bezpiecznie kąpać się w jeziorach i rzekach, bo woda jest już dostatecznie ciepła. Dawniej wierzono, iż Jan święci wodę i dlate-go przestawała ona być groźna dla człowieka. Starsze pokolenie pamięta także przysłowia powiązane z dniem św. Jana np.: „Na święty Jan – jagód dzban”, czy przysłowie przepo-wiadające pogodę na najbliższy miesiąc: „Jak święty Jan zapłacze to go święta Anna (26 lip-ca) dopiero przytuli”.

Zarówno tradycja palenia świętojańskich ogni jak i puszczania wianków zanikła po II wojnie światowej. Natomiast nadal znane jest, szeroko w Polsce i na omawianym ob-

szarze podanie o zakwitaniu w tę noc kwia-tu paproci. M. Federowski odnotowuje dwie wersje podania: „raz do roku o północy świę-tojańskiej paproć pokrywa się kwieciem, któ-re natychmiast opadać ma na ziemię. Otóż, jeżeli kto życzy sobie posiąść skarby, nale-ży w tę noc rozłożyć tuż przy paproci obrus z ołtarza, a kwiatek, który nań opadnie, ma mieć tę szczególną własność, że doprowadzi szczęśliwego posiadacza w to miejsce, gdzie w głębiach ziemi owe skarby kryć się mają. Jest i drugi na to sposób, a mianowicie, aby w noc tę położyć się na spoczynek w głuszy leśnej, gdzie obficie wyrasta paproć, a wśród snu człowiekowi takiemu przedstawić się ma jak najdokładniej to miejsce, w którem, zako-pane przez nieczystą siłę, mieszczą się bajecz-ne skarby, pełne skrzyń złota, srebra i drogich kamieni”. (M. Federowski, Lud okolic Żarek...,). Dziś jednak nikt już nie decyduje się na po-szukiwanie tego niezwykłego kwiatu a coraz częściej zapominamy także, że ta letnia, cie-pła noc jest naszym dawnym świętem ku czci miłości i zakochanych.

Dobrawa Skonieczna-GawlikZdjęcia: R. Garstka

Zagłębiowska Noc Świętojańska

Page 60: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201158

Po wylosowaniu kolejności wystę-pów, jako pierwszy na scenie zainsta-lował się zespół Pataconez z Lublińca. Grupa mocnym brzmieniem utworu

„Maintfak” wyraźnie zaakcentowała po-czątek przesłuchań finałowych. Jako drudzy wystąpili muzycy z Gdańska

– zespół Bregma. Kolejno po nich wy-

Region

Katalog prasy lokalnej

Z inicjatywy ARLW Sosnowcu

o prezydencji w UESala sesyjna Urzędu Miejskiego w Sosnowcu była ostatnio miejscem, gdzie z inicjatywy Agencji Rozwo-ju Lokalnego odbyła się konferen-cja pt. „Wpływ Prezydencji Pol-ski w Unii Europejskiej na rozwój rynku wewnętrznego, w tym sek-tora małych i średnich przedsię-biorstw”. Przypomnijmy, iż nasze przewodnictwo rozpoczyna się już 1 lipca i potrwa jak zwykle dla po-szczególnych krajów członkowskich równe pół roku.

W spotkaniu uczestniczyli euro-posłowie, posłowie, samorządowcy i przedstawiciele Urzędu Marszał-kowskiego województwa śląskiego.

Jako pierwszy głos zabrał go-spodarz miasta, prezydent Kazi-

mierz Górski. Przypomniał o dużych oczekiwaniach, jakie nasz kraj wiąże z tym przewodnictwem, ale także mó-wił o istniejących zagrożeniach. Wy-starczy chociażby wspomnieć o rodzi-mej energetyce, która w 90 procentach oparta jest na węglu. Unia za szybko

„weszła w pakiet 3 x 20” i tak szybka zmiana trendów w tej gałęzi gospo-darki raczej w Polsce jest niemożliwa. Prezydent wymienił także zagrożenia dla lokalnych samorządów, jeżeli cho-dzi o edukację i służbę zdrowia.

Prezydent Górski stwierdził, iż w nad-chodzącej prezydencji wiele uwagi trze-ba skupić na małych i średnich przed-siębiorstwach, które są gwarantem najlepszego rozwoju rynku lokalnego i dają poczucie właściwych kierunków w budowaniu dobrego wizerunku lo-kalnych gospodarek, a te z kolei wpły-wają na oblicze rynku krajowego.

Uczestniczący w konferencji euro-posłowie swoje wystąpienia skupili na głównych zadaniach, jakie czeka-

Zespół Ossa zwycięzcą Jura Rock Festiwal 2011

Dobiegła końca trzecia edycja przeglądu amatorskich zespołów rockowych Jura Rock Festiwal, organizowanego w dniach 28 i 29 kwietnia przez Miejski Ośrodek Kultury w Łazach. W przesłuchaniach finałowych udział wzięło osiem zespo-łów, wybranych spośród wszystkich 52 nadesłanych zgłoszeń. Ostatecznie te-goroczny przegląd wygrał zespół Ossa z Dąbrowy Górniczej.

Festiwal wystartował 28 kwietnia koncertami zespołów: Element – Łazy oraz Baza1L – Zawiercie – zwycięzcy zeszłorocznej edycji przeglądu.

Drugi dzień przeglądu rozpoczął się o godzinie 13.00. Niemałym zaskocze-niem dla wszystkich uczestników impre-zy był nowy skład jury, a mianowicie: Tomasz Karkoszka – przewodniczą-cy Jury, muzyk, perkusista rockowy i bluesowy, lider zespołu Blue Sounds; Adam Wolski – wokalista zespołu Gol-den Life oraz Wojciech Łuczaj-Pogo-rzelski – muzyk rockowy, kompozytor, założyciel, lider i gitarzysta zespołu Od-dział Zamknięty.

stąpili: Ossa – Dąbrowa Górnicza, He-artsgarage – Bytom, Baliama – Ryb-nik, Synestesia – Tychy oraz Formless

– Bielsko-Biała.Gdy przesłuchania dobiegły końca,

komisja konkursowa, kierując się kry-teriami zawartymi w regulaminie, a tak-że estetyką wykonania muzyki, tekstem,

ją Polskę w czasie 6-miesięcznej pre-zydencji. I tak Jan Olbrycht, eurode-putowany Platformy Obywatelskiej skupił się na problematyce bezpieczeń-stwa energetycznego kraju i partner-stwie wschodnim. Podkreślił, iż Polska potrzebuje gigantycznych inwestycji w energetyce.

Z kolei Małgorzata Handzlik zajęła się problematyką wspólnego rynku we-wnętrznego krajów UE. Profesor Adam Gierek przedstawił możliwości małych i średnich przedsiębiorstw w lepszym dostępie do złóż naturalnych, co wią-że się z polityką surowcową, która nie może ujść uwadze w czasie naszego przewodnictwa.

Kończąc spotkanie prezydent Kazi-mierz Górski zauważył, iż polscy eu-rodeputowani większą uwagę powin-ni poświęcić projektom, które wiążą się ze społeczną rewitalizacją, gdyż to one w przyszłości będą generować pieniądze.

Koc

Page 61: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 59

Region

Sport, zdrowie i rywalizacja – to główne hasła Ogólnopolskiej Sportowej Olim-piady Uniwersytetów Trzeciego Wieku organizowanej już po raz trzeci w Ła-zach. W niedzielnych zawodach wystar-towało ponad trzystu seniorów z szes-nastu zespołów z całej Polski.

Ceremonia otwarcia „Seniorady” rozpoczęła się uroczystym przemar-szem reprezentacji olimpijskich zgło-szonych uniwersytetów. Kulminacją otwarcia imprezy był, jak na prawdziwej Olimpiadzie, moment zapalenia znicza olimpijskiego, który płonął, aż do za-kończenia zawodów. Honory te pełni-ła tradycyjnie Krystyna Męcik, prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Ła-zach oraz Józef Zapędzki, dwukrotny mistrz olimpijski z Łaz.

Aktywni seniorzy wystartowali w licz-nych dyscyplinach sportowych oraz w specjalnie przygotowanych dla nich konkursach, takich jak: lekkoatletyka,

tenis stołowy, zawody kajakowe, wyści-gi rowerowe czy strzelectwo. Jak mówili sami uczestnicy, nie było łatwo. „To są lu-dzie aktywni, którzy na co dzień pływają, biegają, uprawiają sporty i to procentu-je także w ich życiu codziennym” – za-znaczał Konrad Knop, dyrektor Ośrod-ka Sportu i Rekreacji w Łazach.

Ponadto, organizatorzy zawodów przygotowali turniej, w którym udział wzięli rektorzy poszczególnych uniwer-sytetów. Władze uczelni musiały wyka-zać się swoją wiedzą na temat olimpiady oraz spróbować swoich sił w konkursie strzeleckim. Jak się okazało, w turnieju rektorów zwyciężyła drużyna z Zawier-cia. Po podsumowaniu punktów w kla-

syfikacjach drużynowych i indywidual-nych, najlepszym uniwersytetem został także Uniwersytet Trzeciego Wieku z Zawiercia, zdobywając 105 punktów. Drugie miejsce i 100 punktów uzyskał uniwersytet z Gliwic, natomiast trze-cie miejsce zajęli gospodarze, uzysku-jąc niewiele ponad 80 punktów.

Nagrody zwycięzcom wręczali bur-mistrz Łaz, Maciej Kaczyński, a także przedstawiciele województwa śląskie-go oraz Sejmu i Senatu RP. Olimpia-dę zakończyły programy artystyczne przygotowane przez studentów UTW oraz występ zespołu Folky Band z Kro-mołowa.

Organizatorem Olimpiady jest Uni-wersytet Trzeciego Wieku w Łazach wraz z Urzędem Miejskim, w partner-stwie z Ośrodkiem Sportu i Rekreacji oraz Miejskim Ośrodkiem Kultury. Pa-tronat honorowy nad „Senioradą” ob-jął Polski Komitet Olimpijski i Małgo-rzata Handzlik, poseł do Parlamentu Europejskiego.

Piotr Pieszczyk

oryginalnością wykonania i doborem instrumentarium, postanowiła, iż zwy-cięzcą Jura Rock Festiwal 2011 jest gru-pa z Dąbrowy Górniczej, zespół Ossa. Ponadto jury przyznało wyróżnienia dla kapeli Heartsgarage i Formless.

Ogłoszenie wyników nastąpiło tuż przed koncertem finałowym, legendy polskiego rocka, Oddziału Zamknię-tego. Zwycięzcom nagrody w postaci pamiątkowych statuetek i dyplomów wręczył Grzegorz Piłka, dyrektor MOK Łazy. „Jesteśmy niezmiernie zadowoleni, iż nasz festiwal cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem ze strony uczestni-ków, widzów oraz mediów. Dziękuje-my wszystkim za nadsyłanie zgłoszeń.

W przyszłym roku kolejna edycja Jura Rock Festiwal, na którą już dziś ser-decznie zapraszamy” – podsumował Grzegorz Piłka.

Emocje związane z wyborem ko-misji konkursowej jeszcze nie opadły, a już na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, zespół Oddział Zamknięty. Kapela głośno namawiana przez zgro-madzoną publiczność wielokrotnie bi-sowała, dzięki czemu fani mogli przez ponad dwie godziny słuchać najwięk-szych przebojów grupy. Niespodziankę sprawił również wokalista grupy, Ceza-ry Zybała-Strzelecki, który często scho-dził do fanów, by wspólnie śpiewać po-pularne utwory. Wieczór zakończył się po godzinie 22.00.

PP

Trzeci wiek na start

Page 62: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201160

Region

MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNAim. Gustawa Daniłowskiego

41-200 Sosnowiec, ul. Warszawska 6tel. 32 266-33-96 ; 32 266-43-76

tel/fax: 32 266-46-59e-mail: [email protected]

www.biblioteka.sosnowiec.pl

Literackie podróże na krańce świata.Wakacje 2011

Zapraszamy do placówek MBP na let-nie zajęcia świetlicowo-plenerowe adre-sowane do dzieci pozostających w czasie wakacji w mieście. Nie będą to typowe miejskie wakacje, a fascynujące podróże po świecie, których motywem przewod-nim będzie oczywiście literatura. W każdej filii zaplanowano spotkania, które pozwo-lą przenieść się i poznać najdalsze zakątki globu, a jednocześnie pomogą rozwinąć dziecięcą wyobraźnię i zdolności plastycz-ne naszych milusińskich.

„Perspektywy rozwoju gospodarki polskiej w 2011 r. w aspekcie zagrożeń makroeko-nomicznych” – pod takim hasłem, 16 lute-go br. w Pałacu Schoena w Sosnowcu, od-była się konferencja głównego ekonomisty Banku BGŻ Dariusza Winka.

Czy Polska gospodarka na tle innych gospodarek państw Unii Europejskiej, Eu-ropy, a także świata ma się dobrze? Odpo-wiedź zawarta jest w tytule tej informacji: źle nie jest, ale dobrze wcale. Prognozuje się, iż tempo wzrostu gospodarczego w na-szym kraju przekroczy 4 proc., zbliżając się nawet do 4,5 proc., wobec 3, 8 proc. szaco-wanych w 2010 r. Wzrost ten będzie moż-liwy dzięki zwiększeniu zakresu inwestycji infrastrukturalnych, które są współfinan-sowane ze środków unijnych. Ekonomiści przewidują także odbudowę popytu kon-sumpcyjnego, wzrostu wynagrodzeń oraz spadku bezrobocia. To ostatnie będzie możliwe również poprzez otwarcie dla Po-laków niemieckiego rynku pracy. Bliskość tego rynku może być także dużym zagro-żeniem dla polskich przedsiębiorców. Nie jest tajemnicą, iż do Niemiec wyjedzie spo-ro fachowców, a na wolne wakaty w rodzi-

mych przedsiębiorstwach i firmach trzeba będzie zatrudniać osoby bez kierunkowe-go wykształcenia zawodowego, co general-nie musi się odbić na produkcji.

Dużym problemem dla krajowej gospo-darki – według Dariusza Winka – będzie na-rastająca inflacja. Odpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest wzrost cen większości su-rowców, w tym surowców rolnych. W kra-ju spiralę tych ostatnich niewątpliwie nakrę-cają ubiegłoroczne fale powodziowe, które zniszczyły uprawy w wielu regionach kraju dotkniętych klęską. Powoduje to wzrost cen mąki i jej przetworów oraz pasz, co przekła-da się na wzrost kosztów produkcji żywca, a w konsekwencji wzrost cen mięsa.

Istotnym problemem jest także pogarszanie się stanu finansów publicznych. Generalnie nie ma sektora, który byłby nie zadłużony.

W konferencji, nad którą honorowy pa-tronat objął prezydent Kazimierz Górski i uczestniczył w niej, wzięli udział przed-stawiciele świata biznesu ze Śląska i Zagłę-bia, bankowcy i dziennikarze. Honory go-spodarza pełniła Izabela Paprotna, dyrektor Oddziału Operacyjnego BGŻ w Sosnowcu. (Koc)

Źle nie jest, dobrze wcale

Page 63: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 61

Region

OSP w Kroczycach powstała 25 lutego 1917 r. Sprzęt strażacki przechowywano wówczas w Domu Ludowym przy obec-nej ulicy 1 Maja.

W 1937 r. rozpoczęto budowę Remizy Strażackiej przy ul. Batalionów Chłop-skich, którą zakończono dopiero w 1948 r. z uwagi na działania wojenne. Służyła ona kroczyckim strażakom do 13 paź-dziernika 2002 r. W tym dniu przekaza-no na potrzeby OSP garaże wraz z zaple-czem w nowo wybudowanym budynku gimnazjum. W 1964 r. społeczeństwo Kroczyc ufundowało sztandar dla jed-nostki. W 1977 r. z okazji 60-lecia jed-nostka została odznaczona Złotym Me-dalem „Za zasługi dla Pożarnictwa”. W dowód uznania za całokształt działal-ności mieszkańcy Kroczyc ufundowali nowy sztandar, którego uroczyste wrę-czenie nastąpiło 20 czerwca 2003 r.

Przy OSP działa orkiestra dęta, któ-ra powstała w 1917 r. Jednak II wojna światowa przerwała jej działalność. Re-aktywowano ją w 1958 r. Od 15 mar-ca 1995 r. jednostka jest włączona do Krajowego Systemu Ratowniczo-Ga-śniczego. Obecnie strażacy dysponują dwoma samochodami ratowniczo-ga-śniczymi. Jest to ford Transit zakupiony

w 2003 r. oraz mercedes ATEGO, któ-rego uroczyste przekazanie nastąpiło 12 czerwca 2010 r.

Ponadto ze sprzętu silnikowego po-siadamy: agregaty prądotwórcze, pompy szlamowe, nożyco-rozpieracze do ratow-nictwa technicznego, pilarki spalinowe. W 2010 r. zakupiono i zamontowano ter-

minal GSM, który w znacznym stopniu przyczynił się do polepszenia systemu alarmowania strażaków.

Strażacy kroczyccy biorą udział w róż-norodnych akcjach, w których przydatna staje się wiedza zdobywana na kursach m.in. ratownictwa medycznego, opera-torów sprzętu technicznego, obsługi pi-larek spalinowych.

Obecnie w skład jednostki wchodzi 50 druhów. W 2010 r. przy jednostce powstała Kobieca Drużyna Pożarnicza licząca 9 druhen. Przy jednostce działa również Młodzieżowa Drużyna Pożar-nicza Chłopców.

Wszystkie te drużyny biorą udział w zawodach sportowo-pożarniczych.

Obecny skład Zarządu przedstawia się następująco:

PREZES – Krzysztof BednarzNaczelnik – Maciej BednarzZ-ca Naczelnika – Jerzy BednarzSekretarz – Iwona BednarzSkarbnik – Konrad KulakGospodarz – Marcin MazurCzłonek – Zdzisław StępieńKomisja Rewizyjna:Mieczysław PowązkaWłodzimierz KitaRafał Suchan

Ochotnicza Straż Pożarna w Kroczycach

Page 64: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201162

Region

W grudniu ubiegłego roku Stowarzysze-nie Aktywne Kobiety powołało do ży-cia Śląski Klub Kobiet w Polityce. Celem Klubu jest angażowanie kobiet w politykę, budowanie sieci kontaktów, inicjowanie wspólnych przedsięwzięć, integracja śro-dowiska kobiet zaangażowanych w dzia-łalność publiczną w województwie śląskim. Spotkania Klubu umożliwiają podejmo-wanie działań na rzecz wyrównywania szans kobiet i mężczyzn w życiu publicz-nym. Zadaniem klubu jest stworzenie gru-py rzecznictwa interesów na rzecz kobiet w województwie śląskim. Członkiniami Klubu są uczestniczki projektu „Wybory kobiet – zwiększenie partycypacji kobiet w procesie podejmowania decyzji”, kan-dydatki na polityczki, obecne radne i po-słanki, szefowe sztabów wyborczych, dzia-łaczki publiczne, kobiety aktywne.

W ramach sześciu spotkań Klubu od grudnia 2010 do czerwca 2011 r. dysku-towałyśmy o drodze kobiet do polityki, doświadczeniach kobiet w ostatnich wy-borach samorządowych, możliwościach współpracy i organizacji wspólnych przed-

sięwzięć na rzecz aktywizacji kobiet, wpły-wie Europejskiej Karty Równych Szans Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym na zmiany w życiu społeczności lokalnej, sku-tecznym rzecznictwie interesów na rzecz kobiet, networkingu, budowaniu koalicji, o możliwościach wspólnego działania na rzecz kobiet w polityce w okresie polskiej prezydencji i o jej priorytetach. Ponadto rozmawiałyśmy o politycznej sytuacji ko-biet w kontekście zbliżających się wybo-rów parlamentarnych.

W spotkaniach Klubu brały udział zna-ne polityczki, eurodeputowane – Małgo-rzata Handzlik, posłanki – Beata Małec-ka-Libera, radne sejmiku województwa śląskiego – Małgorzata Ochęduszko-Lu-dwik, Małgorzata Tkacz-Janik, Konsul Ge-neralna Stanów Zjednoczonych w Polsce, przedstawicielka Ambasady Amerykań-skiej w Polsce, wiceprzewodnicząca Par-tii Kobiet – Elżbieta Wiener, uczestniczki projektu międzynarodowego z Finlandii, Czech, Grecji, uczestniczki projektu „Wy-bory kobiet”, kobiety aktywne.

Spotkania Klubu odbywają się w ra-

Klubokawiarnia Pod Spodem (kiedyś Piwnica Pod Spodem) od 15 lat skupia ludzi, którym zależy na czymś więcej niż tylko rozrywce. To miejsce, które za-skakuje alternatywnym klimatem i dużą ilością nietuzinkowych imprez. Miejsce otwarte jest na sztukę, rozrywkę, podróż-ników, muzykę z różnych stron świata. Działa prężniej jak niejedno centrum kultury. „Nalot poetycki Pod Spodem” – to impreza poetycko-muzyczna, na którą są zapraszani najciekawsi poeci z regio-

mach projektu „Wybory kobiet – zwięk-szenie partycypacji kobiet w procesie podejmowania decyzji”. Projekt współfi-nansowany jest ze środków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w ramach Pro-gramu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

Stowarzyszenie Aktywne Kobiety za-prasza do uczestnictwa w spotkaniach Klu-bu. www.aktywnekobiety.org.pl

Halina Sobańska Prezeska Stowarzyszenia

Aktywne Kobiety

Śląski Klub Kobiet w Politycezaprasza kobiety

niu. Podczas Nalotu odbywa się turniej jednego wiersza z nagrodami, można także pograć w poetyckie puzzle (po-mysł zaczerpnięty z Finlandii). W Pod Spodem gości cykl imprez podróżniczych

„W Drodze”. Prowadzone są przez pasjo-natów-globtroterów, dla których podró-żowanie to znacznie więcej niż hotelo-wy anturaż i kilka zdjęć z atrakcyjnych turystycznie miejsc. Pokazowi slajdów i prelekcji towarzyszą muzyka miejsc, a także degustacja specjałów z dane-go regionu. Z inicjatywy artystki Aga-ty Brzóski odbywają się w Pod Spodem także Psychofreski – muzyczno-malar-skie improwizacje. Z jednej strony mu-zyka improwizowana, dopasowana do chwili i nieprzewidywalna, a z drugiej

– grupa artystów plastyków malujących tylko "tu i teraz", próbujących uchwycić dźwięki i swobodnie przelewający je na papier i płótno. Psychofreski to wspól-

Klubokawiarnia Pod Spodem

Page 65: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 2011 63

Klubokawiarnia Pod Spodem, ul. Mo-ścickiego 14, Sosnowiec.

www.podspodem.com

Monika SobańskaZdjęcia: Mateusz Skrzek

Nalot Poetycki Pod Spodem

27 kwietnia fani poezji mieli okazję spotkać w Klubokawiarni Pod Spodem znanych i ce-nionych artystów: Martę Podgórnik, Pawła Lekszyckiego, i Marka Krystiana Emanuela Baczewskiego, którzy podczas Nalotu Po-etyckiego odczytywali swoje utwory.

Po prezentacji poetyckiej organizatorzy imprezy dali także publiczności szansę wy-kazania się. Specjalnie na tę okazję przy-gotowano puzzle poetyckie, a odważniejsi stawali w szranki w turnieju jednego wier-sza, w którym jury postanowiło nagrodzić wiersz Łukasza Gamrota.

Wieczór prowadził Wojciech Brzoska – poeta i animator kultury, a wrażeń mu-zycznych dostarczyli Bartek Mizera i Ra-fał Zapaśnik wykonujący saksofonowe-gi-tarowe improwizacje na bazie standardów jazzowych.

Miejmy nadzieję, że impreza doczeka się kolejnych edycji i rozgłosu, dając „młodym zdolnym” szansę na zaistnienie.

Olga Kujawińska

ny twór, wynik chwili, połączenie róż-nych emocji – jednym słowem malar-sko-muzyczne jam session.

Bywalcy Pod Spodem poszukujący drugiej połowy mogą spotkać się tu na szybkich randkach (Speed Dating), gdzie w ciągu jednego spotkania poznają kil-kanaście ciekawych osób. Dla miłośni-ków multi-kulti Pod Spodem organizuje imprezy kulturalno-językowo-muzycz-ne, jak Cubana Fever Night, czy imprezy francuskie: Francophile Party. Tu u wej-ścia wita wszystkich flaga Francji. Ko-lory flagi widnieją też na policzkach frankofilów. Przy barze można zamó-wić drinki o zaskakujących nazwach: Napoleon Pod Moskwą czy Żabie Udko. Można potańczyć przy francuskiej mu-zyce i dowiedzieć się, jak poznać swoją przyszłość używając dwóch słowników. Organizatorzy imprez dokładają wszel-kich starań, aby atrakcje i program im-prez zaskakiwały uczestników.

Jedną z największych atrakcji Klu-bokawiarni są imprezy taneczne ETNO VIBRATIONS, które pomyślane są jako fuzja dwóch światów – nowocze-snego, klubowego – z dawnym, odwo-łującym się do tradycji kultur z dale-kich krajów.

Zatem spotkamy tu muzykę Indii i Bliskiego Wschodu tworzoną przez dja i bębniarzy pokazy tribal dance w wykonaniu tancerek z zespołu „Ne-phryt”, a także ciężkie brzmienia elektro house zanurzone w bałkańskim pulsie oraz nieskrępowanej cygańskiej ener-

gii. Nie brakuje też wokalistek posłu-gujących się śpiewem białym.

Klubokawiarnia Pod Spodem skupia także miłośników gier planszowych i to-warzyskich, którzy spotykają się tu w każ-dy poniedziałek. Amatorzy malowania zawsze mają pod ręką kredki i papier na stołach – gdyż Klubokawiarnia hołduje idei, że każdy człowiek może być arty-stą. Jednym słowem – Klubokawiarnia Pod Spodem to miejsce, gdzie zawsze dzieje się coś ciekawego, miejsce, któ-re zaskakuje, jak żadne inne w Sosnow-cu. Jest najlepszym dowodem na to, że współczesna kultura może powstawać nie tylko w instytucjach kulturalnych, gdyż najważniejsze jest by była blisko

potrzeb ludzi.

Page 66: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

nr 3(15) maj – czerwiec 201164

Kalendarium wydarzeń kulturalnychMuzeum Pałac Schoena, Sosnowiec:31.07. – Wystawa „Zagłębie Dąbrowskie a Po-wstania Śląskie” – ekspozycja składa się z fotogra-fii, dokumentów, plakatów, czasopism i druków ukazujących wkład Zagłębia w organizowanie pomocy dla Górnego Śląska.14.08. – Wystawa „Od Sahary do Atlantyku. Kultura Afryki Zachodniej”, prezentująca kul-turę ludów Afryki Zachodniej.

Klub im. Jana Kiepury i Energetyczne Centrum Kultury „Energetyk” im. Jana Kiepury w Sosnowcu: 5.07., 19.07., 09.08., 23.08. – Wakacje z filmem w Klubie Kiepury. Bilety w cenie 5 zł.7.07. – Koncert muzyki operetkowej. Bilety w ce-nie 10 zł (ulgowy) i 15 zł (normalny).25.08.-31.08.–Wakacje z Miejskim Klubem im. Jana Kiepury w Sosnowcu. Wycieczki rekreacyj-ne, zajęcia taneczne, warsztaty plastyczne, wokal-ne i inne. Szczegółowy harmonogram dostęp-ny będzie na stronie www.kiepura.pl. Muzeum Zagłębia w Będzinie, pałac mieroszewskich:25.08.–„Niech się plecie!” – wystawa poświę-

cona plecionkarstwu, wiele odmian koszyków wyplatanych z wikliny, np. kabłącoki, kartoflo-ki, jabcoki, czy łupnioki oraz fotografie.

Pałac Kultury Zagłębia, Dąbrowa Górnicza:– LATO W MIEŚCIE 2011: 7.06.–08.07. – Lato z filmem.27.06.–01.07. – Warsztaty gitarowe i wokalne.04-08.07. – Warsztaty taneczne.W ramach akcji prowadzone będą zajęcia: warsz-taty muzyczne; warsztaty dziennikarskie; warsz-taty taneczne; warsztaty wokalne; zajęcia teatral-ne; warsztaty plastyczne połączone z licznymi konkursami; warsztaty komputerowe; zajęcia sportowo-ruchowe, wyjazdy do kina; wyciecz-ki autokarowe wspólnie z TPDG itp.

–LATO Z FILMEM 2011, Kino Studyjne KADR: 04.07. – Safari, 05.07. – Opowieści z Narnii: Podróż wędrowca do świtu, 07.07. – Zaplątani, 08.07. – Alicja w Krainie Czarów.

Mysłowickie Centrum Kultury:30.08. – Wystawa prac uczestników sekcji pla-stycznej Centrum pt. „Laponia – kraina płoną-

cego nieba”. Wystawa z cyklu „Nasze podróże w czasie i przestrzeni”.28.07. – Cyberfoto 2011 – wystawa prac laure-atów i uczestników XIV Międzynarodowego Konkursu Fotografii Cyfrowej organizowanej przez Regionalny Ośrodek Kultury w Często-chowie. Wystawie corocznie towarzyszy semi-narium poświęcone relacjom pomiędzy sztu-ką a technologią.

Wydarzenia teatralne w regionie:26.06.–9.07. – XVIII Międzynarodowy Festiwal Teatralny TEATROMANIA, Bytom.26.06.–9.07. – 18. Międzynarodowa Konfe-rencja Tańca Współczesnego i Festiwal Sztuki Tanecznej, Bytom. Impreza obejmie warsztaty, wykłady, zajęcia i spektakle.2.07.–28.08. – 13. Międzynarodowy Letni Ogród Teatralny, Teatr Korez, Katowice.30–31.07.–XIII edycja Festiwalu Muzycznego im. Ryśka Riedla „Ku przestrodze”, Pola Mar-sowe, Chorzów.

Opracowała: Ewa M. Walewska

17 maja br. o godz. 12 grupa osób, niegdyś współ-pracujących z dr. Janem Przemszą-Zielińskim, spotkała się przy Jego grobie na cmentarzu prawosławnym w Sosnowcu. J. Przemsza-Zie-liński był znanym zagłębiowskim historykiem, działaczem społecznym, redaktorem m.in. ty-godnika zagłębiowskiego „Wiadomości Zagłę-bia”. Jego dorobek naukowy w zakresie doku-mentowania historii Zagłębia Dąbrowskiego jest nieoceniony.

W spotkaniu przy grobie, gdzie zapalono zni-cze i złożono kwiaty uczestniczyli: Kazimiera Zielińska wraz z synem, prezes Klubu Kronika-rzy Z.D. Jan Kmiotek wraz z żoną, Bolesław Cie-piela – prezes Stowarzyszenia Autorów Polskich Oddział w Będzinie, Dariusz Jurek – prezes Sto-warzyszenia Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego, przedstawiciel Z.O. SITG Sosnowiec – Kazimierz Piętka, członek SITG Koło „Zagłębie” w Będzi-nie – Antoni Sławatecki, członek Instytutu Au-torskiego SAP – Leszek Krawczyk.

Bolesław CiepielaFot.: Antoni Sławatecki, Dariusz Jurek

Pamięć o Janie Przemszy-Zielińskim

Page 67: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

Czasopismospołeczno-kulturalne

nr indeksu

nr 3 maj – czerwiec 2011 cena 7 zł

(zawiera 5% VAT)

Henryk Kocot

Ewa Kosowska

Adam Pociecha

Expo Silesia Sp. z o.o., ul. Braci Mieroszewskich 124, 41-219 Sosnowiec, tel. +48 32 78 87 500, fax +48 32 78 87 502, e-mail: [email protected]

Pełny program targów www.exposilesia.pl

Nowoczesne centrum wystawienniczew aglomeracji śląskiej

Przemysłowa jesień w Expo Silesia

Sosnowiec

W programie targów m. in.:17 – 18 września

• SIBEX JesieńJesienne Targi Budownictwa i Wyposażenia Wnętrz

www.sibexjesien.pl

• RENOVATIOSalon Renowacji Obiektów Zabytkowych i Sakralnych

www.targirenovatio.pl

5 – 7 października• TOOLEX

4. Międzynarodowe Targi Obrabiarek, Narzędzi i Technologii Obróbkiwww.toolex.pl

• WIRTOTECHNOLOGIA

www.wirtotechnologia.pl

13 – 14 października• HydroSilesia

3. Targi Urządzeń i Technologii Branży Wodociągowo-Kanalizacyjnejwww.hydrosilesia.pl

• ExpoLAB3. Targi Analityki, Technik i Wyposażenia Laboratorium

www.expolab.pl

• EkoWasteTargi Gospodarki Odpadami, Recyklingu i Technik Komunalnych

www.ekowaste.pl

• MELIORACJE Targi Melioracji i Urządzeń Wodnych, Infrastruktury i Urządzeń Przeciwpowodziowych

www.melioracje.com.pl

18 – 20 października• SteelMET

4. Międzynarodowe Targi Stali, Metali Nieżelaznych, Technologii i Produktów www.steelmet.pl

• InterSCRAPMiędzynarodowy Salon Recyklingu Metali

www.interscrap.pl

• SURFPROTECT5. Międzynarodowe Targi Zabezpieczeń Powierzchni

www.surfprotect.pl

20 – 23 października• Targi Książki w Katowicach

www.targiksiazki.eu

5 – 6 listopada• HAIR FAIR / BEAUTY FAIR

Festiwal Fryzjerski / Festiwal Kosmetycznywww. exposilesia.pl/festiwal/pl/

16 – 18 listopada• RubPlast EXPO 4. Targi Przemysłu Tworzyw Sztucznych i Gumy

www.rubplast.pl

• HAPexpo3. Targi Hydrauliki, Automatyki i Pneumatykiwww.hapexpo.pl

• ProWELDexTargi Automatyzacji i Robotyzacji w Spawalnictwiewww.proweldex.pl

• OILexpoTargi Olejów, Smarów i Płynów Technologicznych dla Przemysłuwww.oilexpo.pl

23 – 25 listopada• Expo KRUSZYWA

Targi Kruszyw Naturalnych i Wtórnychwww.expokruszywa.pl

• ExpoBetonSalon Technologii, Produkcji i Wykorzystania Betonuwww.expobeton.pl

• INFRA-MeetingSalon Maszyn, Urządzeń i Technologii dla Infrastrukturywww.inframeeting.pl

Page 68: 15 LAT KSSE - sbc.org.pl › Content › 132554 › NoweZaglebie_2011_R... · 18.00 - prezentacja filmu Prowadzenie Bilety wcenie 5z B 7.07.2011 r. (czwartek), godz.19.00, ul. B dzi

Straszenie kibicem?

Czasopismospołeczno-kulturalne

nr indeksu252352 nr 3 (3/15) maj – czerwiec 2011 cena 7 zł

(zawiera 5% VAT)

Spowiedź mordercyHenryk KocotFotogra�a władzy. Zagłębiowscy prezydenciKrzysztof M. MachaUdział Zagłębiaków w powstaniach śląskichMałgorzata Śmiałek, Zbigniew StudenckiKultura w województwie śląskimEwa KosowskaWYWIADYWitold Klepacz, Agnieszka Czechowska-Kopeć, Elwira Kabat-Georgijewa

FELIETONYJadwiga Gierczycka, Jerzy Suchanek,Andrzej WasikPLASTYKAAdam Pociecha

KSSE15 LATKATOWICKA SPECJALNA STREFA EKONOMICZNA S.A.

Zapraszamy do inwestowania na atrakcyjnych warunkach w Zagłębiowskim Regionalnym Parku KSSE „Tucznawa” w Dąbrowie Górniczej

Podstrefa Sosnowiecko-Dąbrowska 41-200 Sosnowiec, ul. Modrzejowska 32b (wejście od ul. Małachowskiego)tel. +48 32 2920106; +48 32 2988969; faks +48 32 7202656

http://www.ksse.com.pl; e-mail: [email protected]

Atuty lokalizacji to:— atrakcyjne położenie w pobliżu dróg krajowych DK1, DK94, DK796, autostrady A4, lotnisk w Pyrzowicach i Balicach, sławkowskiego Euroter-minalu z końcówką szerokiego toru kolejowego— jeden z największych parków przemysłowych w Regionie o łącznej powierzchni 100 ha z możliwością powiększenia do 260 ha—11 wydzielonych działek o powierzchni od 2 do 18 ha—zaprojektowane drogi dojazdowe—uregulowany stan prawny—jedyny właściciel – Gmina Dąbrowa Górnicza—przeznaczenie pod działalność przemysłową w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego—dostęp do wyszkolonej kadry technicznej

O atrakcyjności naszej oferty inwestycyjnej świadczą liczby:— 35 pozyskanych inwestorów, reprezentujących zarówno kapitał pol-ski (Watt, Final, Aluron), jak i zagraniczny (amerykańskie Caterpillar, Guardian, Johnson Controls, TRW, włoskie Automotive Lighting, Brem-bo, Ergom, Bitron, Magneti Marelli, francuskie Saint Gobain Glass, Saint Gobain Sekurit HanGlas, szwedzki Electrolux, hiszpańskie Ficomirrors i Mecacontrol, niemiecki Polskapresse i wiele innych)— 14 000 utworzonych miejsc pracy— prawie 4 mld zł bezpośrednich nakładów inwestycyjnych