Francesca Simon, "Koszmarny Karolek. Megabombowe wyczyny sportowe"

Preview:

DESCRIPTION

 

Citation preview

MEGABOMBOWE

WYCZYNY SPORTOWE

Francesca Simon

K R LO EA K

YAK O SZ M R N

Simon_KK_20_na_20_Megabombowe wyczyny sportowe_okl_integra.indd 1 2014-07-21 11:30:35

Francesca SimonIlustrowa Tony Ross

Przek adMaria Makuch

Matylda Biernacka

K r a ków 2 014

MEGABOMBOWE

WYCZYNY SPORTOWE

K R LO EA K

YAK O SZ M R N

2 w 1Koszmarny Karolek i megabombowa machina czasowa

Koszmarny Karolek i sportowe tortury

11

Koszmarny Karolek popatrzył przez okno. Uuuuughh! Dzień był prześliczny. Świeciło słonko. Ćwierkały ptaszki. Wiał delikatny wiaterek. Leciutkie jak puch chmurki płynęły sobie po cudownie błę-kitnym niebie.

Kurczę.Czy naprawdę nie mogło trochę popa-

dać? Czy tak trudno o odrobinę gradu? Albo deszczu ze śniegiem?

Z każdą minutą nadchodził ten mo-ment... zaraz padną słowa, których tak się obawiał, słowa, których za nic nie chciałby usłyszeć, słowa...

1KOSZMARNY KAROLEK I PIESZA WYCIECZKA

KOSZMARNY KAROLEK I MEGABOMBOWA MACHINA CZASOWA

12

– Karolu! Damianie! Idziemy na spa-cer! – zawołała mama.

– Cudownie! – wykrzyknął Doskona-ły Damianek. – Będę mógł włożyć moje nowe żółte kalosze!

– NIGDY, PRZENIGDY! – wrzasnął Koszmarny Karolek.

Na spacer! Ciągle tylko na spacer! Mało się dotąd naspacerował? Spacer do szkoły.

Ze szkoły do domu też spacer. Spacer do telewizora. I jeszcze do komputera. Długi spacer do kuchni po słodycze o r a z z po-

KOSZMARNY KAROLEK I PIESZA WYCIECZKA

13

wrotem na kanapę w salonie. Koszmarny Karolek bardzo dużo spacerował. Ostat-nią rzeczą, jakiej potrzebował, był jeszcze jakiś dodatkowy spacer. Dodatkowe sło-dycze – o tak. Więcej chipsów – jak naj-bardziej. Ale spacer? Nie i koniec. Dlacze-go tak trudno było rodzicom powiedzieć na przykład: – Karolku, czas na kompu-ter! Albo: – Karolku, natychmiast przestań odrabiać zadania! Czas na tele wizję!

Ale nie. Z jakichś zupełnie nieznanych przyczyn jego podstępni, podejrzliwi ro-dzice uważali, że zbyt wiele czasu spędza w domu. Już od tygodni grozili, że będzie musiał iść na rodzinny spacer. I teraz właśnie nadszedł ten okropny moment. Musieli zepsuć mu cudownie zaplanowa-ny weekend.

Koszmarny Karolek źle znosił przeby-wanie na łonie natury. Koszmarny Karo-lek nie cierpiał świeżego powietrza. Czy jest coś bardziej nudnego niż łażenie po

KOSZMARNY KAROLEK I MEGABOMBOWA MACHINA CZASOWA

14

ulicach i mijanie słupów latarni? Albo przedzieranie się przez jakiś głupi zabło-cony park? Przyroda wydzielała przykry zapach. Ojej! Sto razy wolałby siedzieć sobie w domu i oglądać telewizję.

Mama wkroczyła do salonu. – Karolku! Nie słyszałeś, że cię wołam? – Nie – skłamał Karolek. – Włóż kalosze, wychodzimy – powie-

dział tata, zacierając ręce z radości. – Za-powiada się śliczny dzień.

– Nie mam ochoty nigdzie wychodzić – oznajmił Karolek. – Mam ochotę oglą-dać mój ulubiony program „Raper Saper kontra Gladiator Terminator”.

– Ależ Karolku – powiedział Doskona-ły Damianek – ruch na świeżym powie-trzu jest bardzo wskazany.

– Nic mnie to nie obchodzi! – wrzas-nął Karolek.

Koszmarny Karolek gwałtownie zbiegł ze schodów i z hukiem otworzył na oś -

KOSZMARNY KAROLEK I PIESZA WYCIECZKA

15

cież drzwi wyjściowe. Głęboko zaczerp-nął tchu, przeskoczył z nogi na nogę i z po-wrotem zatrzasnął drzwi.

– No proszę! Macie, co chcieliście. Świeże powietrze o r a z ruch – wychry-piał Karolek.

– Karolku, pośpiesz się – powiedziała mama. – Tata czeka w samochodzie.

Karolek nastawił uszu. – W samochodzie? – spytał Karolek. –

Myślałem, że idziemy na spacer. – Tak – powiedziała mama. – Ale za

miastem. – Hurra! – wykrzyknął Doskonały Da-

mianek. – Cudowny d ł u g i spacer. – NIGDY, PRZENIGDY! – zawył Ka-

rolek. Wystarczająco okropne było prze-dzieranie się przez jakiś nudny, stary park pełen zatęchłych liści, klocowatych drzew i psich pozostałości. Na szczęście jednak park nie był tak strasznie wielki. Ale spacer z a m i a s t e m?

KOSZMARNY KAROLEK I MEGABOMBOWA MACHINA CZASOWA

16

Za miastem są ogromne, nieprzeby-te przestrzenie! Będą szli godzinami, aż spuchną im nogi i całkiem odpadną. Poza tym tam jest potwornie niebezpiecznie! Z pewnością zostanie pochłonięty przez bagna lub stratowany na śmierć przez napastliwe kury.

– Jestem mieszkańcem miasta! – z krzykiem protestował Karolek. – Nie mam ochoty z niego wyjeżdżać!

– Najwyższa pora, by robić to częściej – stwierdził tata.

– Spójrzcie na te chmury – jęknął Ka-rolek, wskazując na jedyny delikatny pu-

KOSZMARNY KAROLEK I PIESZA WYCIECZKA

17

szek na niebie. – Będziemy przemoczeni do suchej nitki.

– Odrobina deszczu nikomu jeszcze nie zaszkodziła – stwierdziła mama.

Czyżby? Czy nie będzie im choć trochę żal, gdy skona na zapalenie płuc?

– Zostaję tutaj i koniec! – wrzasnął Karolek.

– Karolku, wszyscy na ciebie czekamy – powiedziała mama.

– To świetnie – stwierdził Karolek. – Ja jestem gotów – powiedział Da-

mianek. – Zatem zaczynam potrącać twoje kie-

szonkowe, Karolu – oświadczył tata. – Pięć pensów, dziesięć, piętnaście, dwa-dzieścia...

Koszmarny Karolek włożył kalosze, wypadł z domu i wsiadł do samochodu, z całej siły trzaskając drzwiami. To bar-dzo niesprawiedliwe! Dlaczego to o n za-wsze musi ustępować? Właśnie dziś Raper

KOSZMARNY KAROLEK I MEGABOMBOWA MACHINA CZASOWA

18

Saper po raz pierwszy dorwie Gladia-tora Terminatora i on tego nie zobaczy. A wszystko dlatego, że musi jechać na tę długą, nudną, wyczerpującą, okropną wycieczkę. Był tak nieszczęśliwy i słaby, że nie wykrzesał z siebie nawet odrobiny energii, by kopnąć Damianka.

– Czy nie moglibyśmy przejść się wo-kół domu? – cichutko spytał Karolek.

– NIE i koniec dyskusji – oznajmił tata. – Jedziemy na wspaniałą wycieczkę za miasto i basta.

Koszmar ny Karolek potulnie skulił się w swo im fo-

telu. Ciekawe, czy nie będzie im żal,

gdy pożrą go zdzi cza-

łe kozy. Uuuuuch,

po co w ogóle

KOSZMARNY KAROLEK I PIESZA WYCIECZKA

19

wybieraliśmy się w te dzikie okolice – bę-dzie płakała mama.

Karolek miał rację, mogliśmy go po-słuchać – będzie łkał tata. Tęsknię za Ka-rolkiem – jęknie Damianek. Już nigdy nie tknę koziego sera. A teraz już za późno – będą wszyscy rozpaczać.

Miejmy nadzieję – pomyślał Koszmar-ny Karolek. Dobrze im to zrobi.

Upłynęło naprawdę bardzo mało cza-su, a mama już skręciła na parking na skraju niewielkiego lasu.

– Jejku – powiedział Doskonały Damia-nek. – Patrzcie, jakie cudowne drzewa.

– Zakład, że za każdym z nich czai się wilkołak – wymamrotał Karolek. – I mam nadzieję, że pożre właśnie c i e b i e!

– Mamo! – pisnął Damianek. – Karo-lek mnie straszy.

– Nie bądź koszmarny, Karolku – po-wiedziała mama.

Cena 24,90 z

2 w 1Koszmarny Karolek i megabombowa machina czasowa

Koszmarny Karolek i sportowe tortury

Klasie!

Karolek rządzi w

Koszmarnej

dołącz do Koszmarnej Klasy!

Znajdź nas na

Nie bądź larwą,

sie!

Simon_KK_20_na_20_Megabombowe wyczyny sportowe_okl_integra.indd 1 2014-07-21 11:30:35