W szponach mrozu Richelle Mead - rozdział 16

Embed Size (px)

Citation preview

  • 8/9/2019 W szponach mrozu Richelle Mead - rozdzia 16

    1/6

    Rozdzia 16

    Lissa znalaza mnie dopiero pniej. Spaam po tym jak Mason wyszed, zbytprzygnbiona eby wyj z ka. Jej trzanicie drzwiami wyrwao mnie ze snu.

    Byam zadowolona, e j widz. Musiaam wyali si z tej sprawy z Masonem, alezanim to zrobiam, sprawdziam jej uczucia. Byy rwnie mtne jak moje. Wic, jak zawsze,

    postawiam j najpierw.- Co si stao?Usiada na swoim ku wpadajc w pierzyn. Bya wcieka i jednoczenie smutna.- Christian.- Powanie?

    Nigdy nie widziaam eby ze sob walczyli. Czsto dokuczali sobie nawzajem, ale tobyo co w takim stylu, ktry rednio mg doprowadzi Liss do ez.

    - Dowiedzia si... Byam z Adrianem rano.- Oh, wow, - powiedziaam. - Tak. To moe sprawia problem.Wstajc, podeszam do komody gdzie znalazam moj szczotk. Zaskoczona, stanam

    przy lustrze z pozacan ram i zaczam rozczesywa kotuny powstae podczas mojejdrzemki.

    Jkna.- Ale do niczego nie doszo! Christian wiruje bez powodu. Nie mog uwierzy, e mi

    nie ufa.- Ufa ci. To wszystko jest po prostu dziwne i tyle. - Mylaam o Dymitrze i Taszy. -

    Ludzie przez zazdro robi i mwi gupie rzeczy.- Ale do niczego nie doszo. - powtrzya. - To znaczy, bya tam i-hej, w kocu si

    nie dowiedziaam. Co Ty tam robia?

    - Adrian wysa mi karton perfum.- On - masz na myli, e to ogromne pudeko, ktre trzymaa?Kiwnam gow.- Ua.- Tak. Przyszam mu to odda. - Powiedziaam. - Pytanie brzmi, co ty tam robia?- Po prostu rozmawiaam. - Odpowiedziaa.Zacza si rozjania, bliska powiedzenia mi czego, ale nagle si rozmylia. Czuam

    myli, ktre zaprztay jej umys i wtedy zepchna je dalej.- Mam ci duo do opowiedzenia, ale najpierw powiedz mi, co si z tob dzieje.- Nic si ze mn nie dzieje.- Wszystko jedno, Rose. Nie jestem poczona z tob psychicznie jak ty, ale wiem,

    kiedy jeste wkurzona na co. Jeste jakby przybita od wit Boego Narodzenia. Co jest?Teraz nie by odpowiedni czas na zagbianie si w to, co stao si podczas wit,kiedy moja mama powiedziaa mi o Dymitrim i Taszy. Ale opowiedziaam Lissie histori oMasonie-zmieniajc przyczyny, dlaczego przerwaam-i mwiam wprost jak zwykle.

    - C... - powiedziaa kiedy skoczyam. - Miaa racj.- Wiem. Ale tak jakby go sprowokowaam. Mog sobie wyobrazi, dlaczego by

    zmartwiony.- Prawdopodobnie moecie to jednak naprawi. Id pogada z nim. On szaleje za tob.To byo wicej ni niedopowiedzenie. Rzeczy pomidzy mn a Masonem nie dao si

    tak atwo naprawi.- Nie wiem, - powiedziaam jej. - Nie wszyscy s tacy jak ty i Christian.

    Jej twarz pociemniaa.- Christian. Dalej nie mog uwierzy, e zachowuje si tak gupio w zwizku z tym.

  • 8/9/2019 W szponach mrozu Richelle Mead - rozdzia 16

    2/6

    Nie to miaam na myli, ale zaczam si mia.- Liss, pocaujecie si i pogodzicie w dzie. Prawdopodobnie wicej ni pocaujecie.Wymkno mi si, zanim zdyam si powstrzyma. Jej oczy si rozszerzyy.-Ty wiesz. - Pokrcia gow w rozdranieniu. - Oczywicie, e wiesz.- Przepraszam, - powiedziaam. Nie miaam zamiaru pozwoli jej dowiedzie si o

    tym, e wiem o sprawie z seksem, przynajmniej dopki sama by mi powiedziaa.Wpatrywaa si we mnie.- Jak duo wiesz?- Uh, nie duo, - skamaam. Skoczyam czesa swoje wosy, ale zaczam bawi si

    uchwytem szczotki eby unikn jej oczu.-Musz nauczy si trzyma ci z dala od mojego umysu. - wymamrotaa.- To jedyna droga, ktr mog 'rozmawia' z tob ostatnio. - Kolejne potknicie.- Co to miao znaczy? - Zadaa.- Nic... Ja... - Rzucia mi ostre spojrzenie. - Ja... Ja nie wiem. Po prostu czuj

    jakbymy ju za wiele ze sob nie rozmawiay.- Potrzeba dwojga eby to naprawi. - powiedziaa z powrotem yczliwym gosem.

    - Masz racj, - odpowiedziaam, nie wspominajc o tym, e we dwie moemy tonaprawi tylko jeli jedna nie bdzie zawsze ze swoim chopakiem. To prawda, te byamwinna na swj sposb zablokowania stosunkw-ale chciaam z ni porozmawia ostatniowiele razy. Po prostu czas nigdy nie wydawa si by odpowiedni-nawet teraz.

    - Wiesz, nigdy nie sdziam, e bdziesz pierwsza. Albo raczej nigdy nie sdziam, ebd na ostatnim roku i cigle bd dziewic.

    - Tak, - powiedziaa sucho. - Ja te.- Hej! Co to miao znaczy?Umiechna si szeroko, kiedy zapaam jej wzrok. Potem jej umiech znikn.- Ugh. Musz i na bankiet Priscilli. Christian mia i ze mn, ale wyszed na

    idiot... - jej oczy skupiy si z nadziej na mnie.- Co? Nie. Prosz, Liss. Wiesz jak nienawidz tych arystokratycznych formalnoci.- Oh, no chod, - bagaa. - Christian odpad. Nie moesz rzuci mnie wilkom. I nie

    mwia wanie, e powinnymy wicej rozmawia? - Jknam. - Poza tym, kiedy bdzieszmoim stranikiem, bdziesz musiaa robi co takiego cay czas.

    - Wiem, - powiedziaam ponuro. - Mylaam, e moe mogabym cieszy si swoimiostatnimi szecioma miesicami wolnoci.

    Ale w kocu przekonaa mnie ebym z ni posza, jak z reszt obie wiedziaymy, esi stanie.

    Nie miaymy duo czasu, musiaam wzi szybki prysznic, wysuszy si i zrobimakija. Dla kaprysu zaoyam sukienk od Taszy, i podczas gdy cigle chciaam eby

    okropnie cierpiaa za to e pocigaa Dymitra, byam teraz wdziczna za ten prezent.Wygadziam jedwabny materia, zadowolona widzc e ten odcie czerwieni wyglda namnie tak zabjczo, jak sobie to wyobraaam. To bya duga, w azjatyckim stylu sukienka zwyhaftowanymi na jedwabiu kwiatami. Wysoka stjka i dugi brzeg zakryway wikszociaa. Moje czarne oczy do tej pory praktycznie nie istniay.

    Lissa, jak zawsze, wygldaa niesamowicie. Zaoya gboko liliow sukienk JohnnyRaski, znanej morojskiej projektantki. Bya bez rkaww i zrobiona z satyny. Cienkiewygldajce jak ametyst krysztay rozoone w paski byszczay na jej twarzy. Wosy spiaw koka w luny i artystyczny sposb.

    Kiedy doszymy do sali bankietowej, przycignymy kilka spojrze. Nie sadz,eby arystokraci spodziewali si, e ksiniczka Dragomirw przyprowadzi ze sob swoj

    dampirz przyjacik na ten peen uprzedze, tylko-z-zaproszeniem obiad. Ale hej, nazaproszeniu Lissy byo 'z osob towarzyszc'. Zajymy swoje miejsca przy jednym ze

  • 8/9/2019 W szponach mrozu Richelle Mead - rozdzia 16

    3/6

    stolikw z kilkoma arystokratami, ktrych imiona szybko zapomniaam. Oni byli zadowoleniignorujc mnie, a ja byam zadowolona bdc ignorowana.

    Poza tym, to nie tak, e nie byo adnych innych osb do rozmowy. Ta sala bya wcaoci udekorowana na srebrno-niebiesko. Niebieskie jedwabne obrusy pokrywajce stoy,

    byy tak lnice i gadkie, e byam przeraona jedzc na nich. wieczniki z miodowymi

    wiecami wisiay wszdzie na cianach, a kominek udekorowany barwionym szkem,trzeszcza dalej w rogu. Efekt by spektakularny, panorama koloru i wiata, dezorientowaywzrok. W rogu szczupa morojka graa agodnie na wiolonczeli, z marzycielskim wyrazemtwarzy, kiedy skupiaa si na piosence. Brzdk krysztaowych kieliszkw do wina dopeniayniskie, sodkie nuty smyczka.

    Obiad by rwnie fascynujcy. Jedzenie byo wyszukane, ale rozpoznaam wszystkona swoim talerzu (chiszczyzna oczywicie) i wszystko mi smakowao. Nie byo adnego foiegras (pasztet strasburski). oso w sosie z grzybw shiitake (twardziak japoski). Saatka zgruszkami i kozim serem. agodne, wypchane migdaami ciastka (Pastries/pastry - rodzajciastek duskich) na deser. Jedyne, na co narzekaam to to, e porcje byy mae. Jedzeniewydawao si by tu bardziej po to, eby po prostu dekorowa talerze, i przysigam, zjadam

    wszystko w dziesiciu gryzach. Moroje mogli cigle potrzebowa jedzenia ze swoj krwi,ale nie potrzebowali jej tak duo jak ludzie - albo, powiedzmy, dorastajce dampirki-

    potrzeboway.Zdecydowaam, e samo jedzenie mogoby zmotywowa mnie do przejcia przez to

    przedsiwzicie. Z wyjtkiem tego, e kiedy posiek si skoczy, Lissa powiedziaa mi, enie moemy wyj.

    - Musimy wmiesza si w tum. - wyszeptaa.Wmiesza si w tum?Lissa rozemiaa si na mj dyskomfort.- Ty jeste t towarzysk.To bya prawda. W wikszoci sytuacji, ja byam t, ktra rzucaa si w tum i nie baa

    si rozmawia z ludmi. Lissa zazwyczaj bya bardziej niemiaa. Tylko, z t grup, strony sizamieniy. To by jej ywio, nie mj, i to zdumiao mnie widzc po prostu jak dobrze terazradzi sobie z wyszymi krgami arystokratw. Bya idealna, byszczca i grzeczna. Kadyarliwie z ni rozmawia, a ona zawsze wydawaa si wiedzie jak dobrze odpowiedzie. Nieuywaa wpywu, waciwie, ale zdecydowanie dobrze funkcjonowaa w tym otoczeniu,

    przycigajc do siebie innych. Myl, e to moe by niewiadomy efekt ducha. Nawet zlekarstwami, jej magiczna i naturalna charyzma spisywaa si dobrze. Wczeniej, gdyzainteresowanie towarzystwa skupiao si na niej, stresowaa si, teraz z atwoci sobieradzia. Byam z niej dumna. Wikszo rozmw bya cakiem lekka: moda, arystokratycznemioci i ycie, itd. Nikt zdaje si nie chcia psu atmosfery okropn rozmow o strzygach.

    Wic przyczepiam si do jej boku na reszt nocy. Prbowaam sobie wmwi, e totylko praktyka przed przyszoci, kiedy i tak bd chodzi za ni jak cichy cie. Prawda byataka, e po prostu czuam si zbyt niewygodnie w tej grupie i wiedziaam, e moja zwykazoliwa obrona bya tutaj bezuyteczna. Dodatkowo, byam bolenie wiadoma, e byam

    jedynym dampirem, ktry by gociem na obiadzie. Tak, byy inne dampiry, wystpujce wroli oficjalnych stranikw, stojcych na obrzeach sali.

    Kiedy Lissa dziaaa w tumie, znioso nas do maej grupy morojw, ktrzy podnosiligosy. Rozpoznaam jednego z nich. To by ten kole, ktry walczy, ktremu pomogam

    przerwa, tylko e tym razem mia na sobie uderzajcy czarny smoking zamiast kpielwek.Spojrza na nasze przybycie, wyranie sprawdzajc nas, ale widocznie mnie nie pamita.Ignorujc nas, kontynuowa swoj ktni. Nic zaskakujcego, mwili na temat ochrony

    morojw. To by ten, ktry by za tym, aby moroje ruszyli z ofensyw na strzygi.

  • 8/9/2019 W szponach mrozu Richelle Mead - rozdzia 16

    4/6

    - Ktrej czci wyrazu 'samobjstwo' nie rozumiesz? - pyta jeden z mczyznstojcych niedaleko. Mia biae wosy i bujne wsy. Te mia na sobie smoking, ale tenmodszy wyglda w nim lepiej. - Moroje trenujcy jako onierze bd kocem naszej rasy.

    - To nie jest samobjstwo. - wyjania modszy. - To jest waciwa rzecz dowykonania. Musimy zacz uwaa na siebie samych. Uczenie si walczy i uywa naszej

    magii jest nasz najwiksz zalet, inn ni stranicy.- Tak, ale ze stranikami nie potrzebujemy wicej zalet. - powiedzia biaowosy. -Suchae nie-arystokratw. Nie maj adnych stranikw, dlatego oczywicie s przeraeni.Ale nie ma powodu eby naspogra i ryzykowa nasze ycia.

    - Nie robi tego. - powiedziaa nagle Lissa. Jej gos by agodny, ale wszyscy w tejgrupce zatrzymali si i spojrzeli na ni. - Kiedy mwisz o morojach uczcych si walczy,robisz to tak, e brzmi to jakby to bya sprawa wszystko-albo-nic. Tak nie jest. Jeli niechcesz walczy, to nie powiniene. Cakowicie to rozumiem. - Mczyzna wyglda na niecoudobruchanego. - Ale wanie dlatego, e moeszpolega na straniku. Wielu morojw niemoe. I jeli chc uczy si samoobrony, to nie ma powodu, dla ktrego nie powinni tegorobi na wasn rk.

    Modszy umiechn si szeroko w triumfie do swojego przeciwnika.- Teraz rozumiesz?- To nie takie atwe. - kontynuowa biaowosy. - Gdyby to tylko zaleao od was,

    szalonych ludzi, ktrzy chc si zabi, wtedy dobrze. Idcie to zrobi. Ale gdzie zamierzacienauczy si tych wszystkich tak zwanych umiejtnoci walki?

    - Sami znajdziemy magi. Stranicy naucz nas prawdziwej walki fizycznej.- Teraz rozumiesz? Wiedziaem, dokd to zmierza. Nawet jeli reszta z nas nie bierze

    udziau w waszej misji samobjczej, dalej chcecie pozbawi nas naszych stranikw, ebytrenowali wasz niby armi.

    Modszy zmarszczy brwi na sowo 'niby', a ja zastanawiaam si czy wicej picimoe lata (pewnie jaki idiom, ale nie mam pojcia jaki).

    - Nam to zawdziczacie.- Nie, nie zawdziczaj. - powiedziaa Lissa.Zaintrygowane spojrzenia zwrciy si w jej stron. Tym razem, to biaogowy

    obserwowa j triumfujc. Modszy zaczerwieni si ze zoci.- Stranicy s najlepszymi rodkami do walki, jakie mamy.- S, - zgodzia si. - ale to nie daje ci prawa do zabierania ich z dala od swoich

    obowizkw. - Biaogowy praktycznie rozpali si.- Zatem jak mielibymy si uczy? - zada inny go.- Tak samo jak stranicy. - poinformowaa go Lissa. - Jeli chcecie nauczy si

    walczy, idcie do akademii. Stwrzcie klasy i zacznijcie od pocztku, tak samo jak robi to

    nowicjusze. W ten sposb, nie bdziecie zabiera stranikw z daleka od czynnej ochrony. Tobezpieczne rodowisko, a stranicy tam i tak specjalizuj si w nauczaniu uczniw. -Troskliwie przerwaa. - Moglibycie nawet zacz tworzy cz obronn w standardowym

    programie dla morojw ju dla obecnych uczniw.Zaskoczeni, wszyscy gapili si na ni, ze mn wcznie. To byo takie eleganckie

    rozwizanie i wszyscy inni wok nas to dostrzegli. Nie speniao stu procent wymaga, alebyo gdzie porodku w drodze z innymi sposobami, ktre nie mogo zaszkodzi drugiejstronie. Czysty geniusz. Inni moroje badali j z uwielbieniem i fascynacj.

    Nagle wszyscy zaczli mwi o jednym, podekscytowani pomysem. PrzycigaliLiss, i wkrtce zacza si arliwa konwersacja kontynuujca plan. Powlekam si na skraj istwierdziam, e jest po prostu dobrze. Wtedy wycofaam si cakowicie i odszukaam rogu

    niedaleko od drzwi.

  • 8/9/2019 W szponach mrozu Richelle Mead - rozdzia 16

    5/6

    Po drodze minam kelnerk z tac z przystawkami. Dalej godna, przypatrzyam siim podejrzanie, ale nie zauwayam niczego wygldajcego jak foie gras (pasztet strasburski)z innego dnia. Wskazaam na co, co wygldao jak jaki rodzaj duszonego, krwistego misa.

    - Czy to gsia wtrbka? - zapytaam.Pokrcia gow.

    - Sweetbread. (potrawa z trzustki jagnicej lub cielcej- przyp. tum.)Nie brzmiao le. Signam po to.- To jest Trzustka. - usyszaam za sob. Szarpnam si do tyu.- Co? - pisnam. Kelnerka wzia mj szok za odmow i posza dalej.Adrian Iwaszkov wszed w moje pole widzenia, wygldajc na ogromnie

    zadowolonego z siebie.- Zadzierasz ze mn? - Zapytaam. - 'Sweetbread' to trzustka?

    Nie wiem czemu mnie to a tak szokowao. Moroje ywili si krwi. Czemu nieorgany wewntrzne? Dalej powstrzymywaam dreszcze.

    Adrian wzruszy ramionami.- To naprawd dobre.

    Pokrciam gow zniesmaczona.- O rany. Bogaci ludzie s do dupy.Dalej by rozbawiony.- Co tu robisz, Little dampir? Chodzisz za mn?- Oczywicie e nie. - szydziam. By ubrany perfekcyjnie, jak zawsze. - Zwaszcza nie

    po tych wszystkich kopotach, jakich nam przysporzye.Bysn jednym ze swoich prowokacyjnych umiechw, i pomimo tego jak bardzo

    mnie irytowa, znowu czuam to przytaczajce pragnienie bycia blisko niego.Co si ze mn dziao?- Nie wiem, - drani si.Wyglda teraz na idealnie witego, nie pokazujc ani ladu dziwnego zachowania,

    ktrego byam wiadkiem w jego pokoju. I taak, wyglda duo lepiej w smokingu ni tenfacet, ktrego widziaam tutaj do tej pory.

    - Biorc pod uwag jak czsto si spotykamy? To znaczy, to ju jaki pity raz? Tozaczyna wyglda podejrzanie. Nie przejmuj si jednak. Nie powiem twojemu chopakowi.adnemu z nich.

    Otworzyam usta eby zaprotestowa, ale wtedy przypomniaam sobie e widzia mniewczeniej z Dymitrem. Odrzuciam rumieniec.

    - Mam tylkojednego chopaka. Co w tym stylu. Moe ju nie. Tak czy inaczej, niema o czym mwi. Nawet ci nie lubi.

    - Nie? - zapyta Adrian, cigle si umiechajc. Pochyli si do mnie, jakby mia jaki

    sekret do podzielenia si. - Wic dlaczego uywasz moich perfum?Tym razem, zarumieniam si. Zrobiam krok do tyu.- Nie uywam.Zamia si.- Oczywicie e uywasz. Policzyem pudeka jak wysza. Poza tym, mog je wyczu

    na tobie. adne. Ostre... ale cigle sodkie - dokadnie takie - jak jestem pewien - jaka jeste wrodku. I miaa prawo, wiesz. Wanie wystarczajco eby doprowadzi do krawdzi... alenie wystarczajco eby pochon twj wasny zapach.

    Sposb, w jaki powiedzia 'zapach', sprawi e brzmiao jak brzydkie sowo.Moroje z arystokracji mogli sprawi, e czuam si, niekomfortowo, ale startujce do

    mnie dupki nie. Z zasady radziam sobie z takimi. Zrzuciam swoj niemiao i

    przypomniaam, kim byam.

  • 8/9/2019 W szponach mrozu Richelle Mead - rozdzia 16

    6/6

    - Hej - powiedziaam, zarzucajc wosy do tyu. - Miaam kade prawo eby zabrajedno. Zaoferowae je. Twoim bdem jest to, e zakadasz, e to co znaczy, e wziamjedno. To nic nie znaczy. Oprcz tego, e moe ty powiniene by bardziej ostrony z tym, naco wyrzucasz wszystkie swoje pienidze.

    - Ooh, Rose Hathaway jest tu dla zabawy, moi drodzy - Przerwa i wzi kieliszek z

    czym, co wygldao jak szampan, od przechodzcego obok kelnera. - Chcesz jeden?- Nie pij.- Racja. - Adrian i tak poda mi kieliszek, potem przegoni kelnera i napi si

    szampana. Miaam przeczucie, e to nie by jego pierwszy tej nocy. - Wic. Wyglda na to, enasza Wazylisa pokazaa mojemu tacie gdzie jego miejsce.

    - Twojemu... - zerknam do tyu na grupk, ktr wanie opuciam. Biaogowycigle tam sta, wciekle gestykulujc. - Ten facet to twj tata?

    - Tak twierdzi moja matka.- Zgadzasz si z nim? Co do tego, e walczcy moroje to samobjstwo?Adrian wzruszy ramionami i wzi kolejny yk.- Naprawd nie mam opinii na ten temat.

    - To niemoliwe. Jak moesz nie czu nic do adnej ze stron?- Nie wiem. Po prostu to nie jest co, nad czym si zastanawiam. Mam lepsze rzeczy

    do roboty.- Jak ledzenie mnie. - zasugerowaam. - I Liss.Cigle chciaam wiedzie, czemu bya w jego pokoju.Znowu si umiechn. - Mwiem ci, to ty chodzisz za mn.- Tak, tak, wiem. Pi razy - przerwaam. - Pi razy?Pokiwa gow.- Nie, byy tylko cztery. - policzyam je woln rk. - Bya ta pierwsza noc, noc w

    kurorcie, wtedy, kiedy przyszam do twojego pokoju i teraz dzisiejsza noc.Jego umiech zrobi si tajemniczy.- Skoro tak mwisz.- Takmwi... - Znowu moje sowa stopniowo zamieray. Rozmawiaam z Adrianem

    jeszcze jeden raz. Co w tym stylu. - Chyba nie masz na myli...- Czego? - W jego oczach zapali si wyraz zaciekawienia i podniecenia. To byo

    bardziej pene nadziei ni aroganckie.Zachysnam si, przywoujc sen.- Nic. - Starajc si nie myle o tym, wziam yk szampana. Przez pokj uderzyy we

    mnie uczucia Lissy, spokojne i zadowolone. Dobrze.- Czemu si umiechasz? - zapyta Adrian.- Bo Lissa dalej tam jest i radzi sobie w tym tumie.

    - Nic dziwnego. Jest jedn z tego typu ludzi, ktrzy mog oczarowa kadego, kogochc, jeli si postaraj wystarczajco. Nawet ludzi, ktrzy j nienawidz.Rzuciam mu krzywe spojrzenie.- Tak samo si czuj, kiedy z tob rozmawiam.- Ale ty mnie nie nienawidzisz. - powiedzia, koczc szampana. - Nie naprawd.- Ale te ci nie lubi.- Skoro tak mwisz. - Zrobi krok w moja stron, niezagraajcy, po prostu tworzy

    midzy nami przestrze bardziej intymn. - Ale mog z tym y.- Rose!Ostry gos mojej mamy przeszy powietrze. Kilku ludzi w zasigu suchu spojrzao na

    nas. Moja matka - cae pi stp ywej zoci - przedzieraa si do nas.

    Tumaczenie by szazi