166

Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Suworow Wiktor - Oczyszczenie
Page 2: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Spis treściWstęp Otrzeźwienie 9

Rozdział 1 Inny powód 27

Rozdział 2 Pierwsza dziesiątka 36

Rozdział 3 Czterdzieści tysięcy wyższych

dowódców 44

Rozdział 4 Typologia kadrowa 54

Rozdział 5 Stratedzy z Łubianki 67

Rozdział 6 O tym jak komisarz Dybienkogromił Niemców nad Narwą . . . . 75

Rozdział 7 Czy komandami byłamerykańskim szpiegiem? . . . . 9 1

Rozdział 8 Czerwoni Kozacy i żołnierzePierwszej Konnej 104

Rozdział 9 Co to jest partyzantka,czyli jak Jasza Ochotnikówochraniał Wodza 115

Rozdział 10 Czy towarzysz Jakirbył wrogiem ludu? 127

7

Page 3: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

R o z d z i a ł 1 1 B a r d z o t r a f n e o k r e ś l e n i e 1 3 7

R o z d z i a ł 1 2 D e k a w i l k i i p o l e m o s t r a t e g i a . . . . 1 5 2

Rozdział 13 Politruk 169

Rozdział 14 Pierwsze ostrzeżenie

Tuchaczewskiego 186

Rozdział 15 Reorganizacja 194

Rozdział 16 W granicach rozsądku 210

Rozdział 17 Drugie ostrzeżenie

Tuchaczewskiego 225

Rozdział 18 Niemiecki ślad 237

Rozdział 19 Analityczny umysł 255

Rozdział 20 Zmiana warty 272

Rozdział 21 Dziwny Blitzkrieg 286

Rozdział 22 Czy były powody do obaw? . . . . 303

Rozdział 23 Panika? 319Bibliografia 334

Wstęp

OtrzeźwienieStalin ma wszelkie powody, by gloryfikować -jakgwiazdy ekranu - radzieckich marszałków, którzywykazali doprawdy wybitne umiejętności wojskowe.'

Joseph Goebbels, 15 marca 1945 roku

W pierwszych dniach lutego 1945 roku oddziały ArmiiCzerwonej dotarły nad Odrę, sforsowały rzekę i w kilkumiejscach uchwyciły przyczółki na zachodnim brzegu.Do Berlina pozostało 80 kilometrów. Aby wykonaćostatni rzut trzeba było wpierw podciągnąć służby tyło-we, dowieźć setki tysięcy ton amunicji, części zamienne,paliwo, ż, wność, należało uzupełnić braki w ludziach,przerzucić punkty dowodzenia do strefy przyfrontowej,uruchomić nowe ośrodki łączności, bazy zaopatrzenia,przemieścić lotniska polowe, odbudować połączeniakomunikacyjne na zapleczu, mosty, szosy, linie telefo-niczne, wreszcie przebudować tory na głównych magi-stralach kolejowych na szeroki radziecki standard, żebykolej mogła dowozić zapasy bez przeładunków. Pozatym należało zabezpieczyć wojska przed ewentualnością

1 J. Goebbels, Posliednije zaplsi, Smoleńsk 1993 - wszystkie cytatyw książce za tym wydaniem [przyp. red.].

Page 4: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

uderzenia z flanki. W tym celu zachodziła koniecznośćskierowania na Pomorze 1.12. Armii Pancernej Gwar-dii, 1. Armii Wojska Polskiego, 3. Armii Uderzeniowejoraz sześciu armii ogólnowojskowych (19., 47., 49., 61.,65. i 70.). To z kolei wymagało ciągłego uzupełnianiastanu osobowego w marszu, w trakcie prowadzonychdziałań bojowych. Wymagało także rozwijania jednostekwsparcia i zaopatrzenia natychmiast w ślad za nacie-rającymi wojskami. I wszystko to robiono - energicznie,szybko, sprawnie i odważnie. Było jasne, że zwycięskikoniec wojny jest blisko.

O czym myśleli w tych ostatnich miesiącach, tygo-dniach i dniach członkowie najwyższych władz TrzeciejRzeszy: Hitler, Goebbels, Góring, Himmler, Bormann,Ribbentrop?

Przede wszystkim rozmyślali o wojnie, dzień po dniuanalizowali jej przebieg, od samego początku. Wspomi-nali okres poprzedzający rozpoczęcie działań wojen-nych. Każdy z osobna starał się zrozumieć, gdzie popeł-niono ten fatalny błąd, który w efekcie miał doprowa-dzić do klęski Trzeciej Rzeszy. To, że wiemy o czymmyśleli, zawdzięczamy Goebbelsowi, który skrupulatnieprowadził dziennik. Część jego notatek szczęśliwie niewpadła w ręce zwycięzców, bo inaczej podzieliłaby lossetek tysięcy dokumentów, które zostały ukryte w nie-dostępnych archiwach i które za dwieście, trzysta latbyć może ujrzą światło dzienne.

Papiery porozrzucane w ruinach Ministerstwa Propa-gandy Rzeszy zostały pieczołowicie zebrane przez pew-nego niemieckiego kolekcjonera i wydane na Zachodzie.W Związku Radzieckim ta publikacja, ze zrozumiałychpowodów, należała do zakazanych. Potrzeba było rozpa-du Związku Radzieckiego, żeby te świadectwa stały siędostępne również w Rosji.2

Dziennik Goebbelsa nie był pisany z myślą o publika-cji. Na tym polega jego wartość. Publiczne wypowiedziministra propagandy Trzeciej Rzeszy to jedno, a dzien-nik to zupełnie coś innego. O wartości dziennika jako

Ibid.

10

OCZYSZCZENIE

materiału źródłowego przesądza też fakt, że w ostatnichmiesiącach, tygodniach i dniach Rzeszy Goebbels wysu-nął się na drugą pozycję w państwie - za Fiihrererp..W schyłkowym okresie Hitler bardzo wielu ludzi pozba-wiał władzy i wpływów: rozstrzeliwał, dymisjonował, wy-rzucał z partii, urlopował. Niemało też zdradziło goz własnej woli. Goebbels do samego końca pozostał u je-go boku. Hitler w swoim testamencie wyznaczył Goeb-belsa na swojego następcę jako kanclerza Rzeszy. WtedyGoebbels po raz pierwszy i ostatni nie podporządkowałsię jego woli, nie przyjął stanowiska i podążył w ślad zaFuhrerem, dzieląc jego los: zamordował własne dzieci,po czym wraz z żoną popełnił samobójstwo.

Goebbels był najważniejszym świadkiem klęski. Żadenz przywódców Trzeciej Rzeszy nie znajdował się wtedytak blisko Hitlera.

Przekartkujmy ostatnie zapiski Goebbelsa. Notatki za-czynają się w dniu 28 lutego 1945 roku, urywają się 10kwietnia. Do ostatniej chwili Goebbels wierzył w zwycię-stwo Niemiec. I walczył. Co niepokoiło go najbardziej? Czybrak czołgów, armat, samolotów? Ofensywa Armii Czer-wonej? Załamanie się dostaw rud metali, węgla, ropy,prądu? Katastrofalna aprowizacja? Niedostatek chleba?Czy może amunicji? Albo uporczywe naloty aliantów?

Tak. To wszystko bardzo niepokoiło Goebbelsa. Wszys-tko to dostrzegał, rozumiał, podejmował odpowiedniedziałania, notował w dzienniku.

Jednak najbardziej go niepokoiła, irytowała i wypro-wadzała z równowagi beznadziejna nieudolność najwyż-szego dowództwa armii i państwa.

Zaraz na drugiej stronie: „Jeżeli ktoś na podobieństwoGóringa nie potrafi maszerować w nogę, trzeba go do-prowadzić do pionu. Obwieszeni orderami głupcy i na-dęci fagasi nie powinni mieć udziału w kierowaniu dzia-łaniami wojennymi. Albo się zreflektują, albo należy icheliminować".

Nie chodzi tutaj wyłącznie o Góringa. Posłużył tylko zaprzykład. Chodzi o pewien typ pobrzękujących medala-mi osobników, a więc bardzo zasłużonych przywódców,którzy okazali się głupcami. Pech chciał, że te cechy

11

Page 5: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

ujawniły się dopiero pod sam koniec wojny, tuż przedostatnią o*dsłoną, w chwili, gdy ważyły się losy Tysiąclet-niej Rzeszy wraz z dziesiątkami milionów poddanych.

A w głosie Goebbelsa pobrzmiewa marzenie o oczysz-czeniu armii z zasłużonych głupców: „należy ich elimi-nować"!

Niestety, za późno doktor Goebbels rozmyśla o czyst-ce. Trzeba było zająć się tym wcześniej.

Nie sposób tu przytoczyć wszystkich notatek. Warte sąwnikliwej lektury. Natomiast ich treść sprowadza się doprostego stwierdzenia: Adolf Hitler nie ma dowódców.

3 marca 1945 roku: „Dietrich poddaje dosyć szczerejkrytyce działania Fiihrera. Skarży się, że Filhrer pozosta-wia za mało swobody swoim towarzyszom broni, co z koleisprawia, że osobiście musi decydować o działaniach po-dejmowanych przez poszczególne kompanie. Ale Dietrichnie ma podstaw, by go osądzać. Fuhrer nie może polegaćna swoich wojskowych doradcach. Tak często go oszuki-wali i zawodzili, że teraz jest zmuszony sam zajmować siękażdym pododdziałem. Dzięki Bogu, że to robi, w przeciw-nym razie sprawy miałyby się jeszcze gorzej".

Jakież zaskakujące wynurzenia! Goebbels informuje, żewojskowi doradcy Hitlera często wprowadzali Fuhreraw błąd... Niechby tylko któryś spróbował wprowadzićw błąd towarzysza Stalina! No i jeszcze jedno: skoroFuhrer wszystko robi samodzielnie, to znaczy, że nie jestFuhrerem. Talent każdego zwierzchnika, dowódcy, przy-wódcy, Fuhrera sprowadza się w zasadzie do jednego: doumiejętności znajdowania pomocników, na których moż-na polegać. Nawiasem mówiąc, to nie rosyjska zima prze-trąciła kręgosłup armii Napoleona, tylko jego brak zdolno-ści kierowniczych. Kiedyś zakrzyknął zrozpaczony: „Bezemnie zawsze narobią jakichś głupstw!". Ale kto był temuwinny? On sam. Przecież to on, nikt inny, dobierał swoichmarszałków, niezdatnych do niczego. W obecności Bona-partego - geniusze. Zdani na własne siły - same zera.

A więc, Adolf Hitler znalazł się w podobnej sytuacji:nie ma komu powierzyć dowodzenia wojskami, nie mana kim polegać, musi sam decydować o wprowadzaniudo walki poszczególnych kompanii.

OCZYSZCZENIE

Kremlowska propaganda przez dziesięciolecia wpajałanam do głów jedną myśl: Stalin pozbawił armię dowódz-twa i dlatego w decydującym momencie był osamotnio-ny, bez wsparcia swoich generałów. No dobrze, towarzy-sze, w takim razie popatrzcie na Hitlera! Kogo jak kogo,ale generałów Niemcy zawsze mieli pod dostatkiem. Za-danie Hitlera jako przywódcy Rzeszy nie polegało na tym,żeby samodzielnie dowodzić każdą grupą armijną, każdąarmią i korpusem (a miał ich kilkadziesiąt), każdą dywi-zją (setki), pułkiem (tysiące), batalionem i kompanią(dziesiątki tysięcy). Jego zadanie sprowadzało się do te-go, by w okresie pokoju wyłowić spośród niemieckichprzywódców ludzi rozsądnych, wykształconych i odważ-nych, a następnie, już w trakcie działań wojennych,awansować godnych awansu i dymisjonować tych, któ-rzy zawiedli. Lecz Hitler nie sprostał swym obowiązkom.Dopóki wszystko szło jak po maśle, wokół niego groma-dziły się tabuny genialnych dowódców. Ale oto Niemcyznalazły się w sytuacji kryzysowej... Gdzie się podziali ciwszyscy geniusze? Tu rzeczywiście mamy armię pozba-wioną dowództwa: głównodowodzący nikomu nie ufa,wszystko robi sam i choć swą strategią doprowadziłNiemcy na skraj przepaści, to dopuszczenie kogoś z zew-nątrz mogłoby tylko pogorszyć sytuację.

Goebbels rozumuje podobnie: talentów mamy pod do-statkiem, tylko trzeba je umiejętnie wyłowić. Do ostate-cznej katastrofy pozostało jeszcze parę miesięcy. Niecałedwa. Czy otrzeźwienie nie przyszło za późno? Przewojo-wali pięć i pół roku i raptem uznali, że byłoby nie odrzeczy rozejrzeć się za jakąś rozsądną kadrą.

Goebbels chciałby nadgonić uciekający czas, nato-miast Hitler nie zamierza się śpieszyć z wymianą do-wódców, którzy jak dotąd wykazali się całkowitą nie-udolnością. Cytuję za dziennikiem Goebbelsa:

3 marca 1945 roku: „Gauleiterzy są przerażeni bra-kiem zdecydowania Fuhrera w najważniejszych spra-wach kadrowych. Dlatego proszą mnie usilnie, abymjak najenergiczniej starał się wpływać na Fuhrera, byskłonić go do wprowadzenia zmian w dowództwie Luft-waffe i na czele resortu niemieckiej polityki zagranicz-

12 13

Page 6: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nej. [...] Naczelne Dowództwo Sił Zbrojnych (OKW -Oberkommando der Wehrmacht) i Naczelne DowództwoSił Lądowych (OKH - Oberkommando des Heeres) łącz-nie zapotrzebowały w Turyngii kwatery mogące pomie-ścić 54.000 ludzi. W jaki sposób tak monstrualny apa-rat militarnego dowodzenia może w ogóle dowodzić! Tonagromadzenie etatów tak bardzo mu zawadza, że niejest zdolny do wykonywania jakichkolwiek zadań...".A to przecież nie wszystko. Oprócz Naczelnego Dowódz-twa Sił Zbrojnych i Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądo-wych w Berlinie rezydowały jeszcze Naczelne Dowódz-two Marynarki (OKM - Oberkommando der Krtegsmari-ne) i domena Góringa - Naczelne Dowództwo Lotnictwa(OKL - Oberkommando der Lujtwąffe). Każdy z tych re-sortów taszczył na sobie garb tysięcy wojskowych biu-rokratów. A do tego doliczmy biurokrację SS, Gestapoi wiele innych. A zatem, Hitler sam przejął dowodzenie,bo nikomu nie ufa, a tymczasem w samych tylko OKWi OKH zasiadają 54 tysiące darmozjadów w pułkowni-kowskich mundurach, w pysznych akselbantach Szta-bu Generalnego, w generalskich lampasach. Czym sięzajmuje ta armia nierobów?

5 marca 1945 roku: „Nie rozumiem, dlaczego Fiihrer,tak trzeźwo myślący, nie potrafi podporządkować sobieSztabu Generalnego. Przecież to Fiihrer, więc powinienrozkazywać!".

7 marca 1945 roku: „W południe odbyłem naradęz odpowiedzialnymi osobami z wojskowych komenduzupełnień. Chodzi o zdecydowane uproszczenie proce-dury poboru. Oficerowie z tych komend sprawiali wraże-nie całkowicie nieudolnych i zmęczonych starców! Że teżtacy ludzie przez cały czas wojny odpowiadali za pobór!".

8 marca 1945 roku: „Keitel już polecił trzymać w po-gotowiu 110 składów kolejowych w celu ewakuacjiz Berlina Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych i Naczel-nego Dowództwa Wojsk Lądowych. Nigdy nie nabiorąrozumu! Bardzo chciałbym wiedzieć, kiedy w końcuprzestaną uciekać i zorganizują obronę. [...] Nie mamysilnego centralnego kierownictwa, ani w sektorze woj-skowym, ani cywilnym: o wszystkim trzeba meldować

14

OCZYSZCZENIE

Fiihrerowi, natomiast wykonanie czegokolwiek jest mo-żliwe tylko w nielicznych przypadkach".

Hitler, jak wiemy, samodzielnie wydaje rozkazy. Jed-nak komunikacja między dowódcą a podwładnymi musibyć obustronna. Dowódca może wydawać właściwe po-lecenia tylko pod warunkiem, że zna sytuację i rozumiewszystkie uwarunkowania taktyczne i strategiczne. Alejaką ma szansę każdy dowódca korpusu, dywizji, bry-gady, pułku, batalionu itd., by dopchać się, dodzwonić,dotrzeć do swojego Fiihrera i przedstawić mu raport sy-tuacyjny? Czy to jest w ogóle możliwe?

10 marca 1945 roku: „Rundstedt zbyt się postarzałi za często kieruje się schematami z czasów I wojnyświatowej, dlatego nie bardzo umie sprostać sytuacji naZachodzie. [...] Jakże monstrualna jest nasza wojskowamachina dowodzenia! Przy takiej liczebności nic dziwne-go, że tak rzadkie są wszelkie twórcze pomysły. [...] Zatchórzostwo w obliczu wroga generał pułkownik Frommzostał skazany na karę śmierci".

12 marca 1945 roku: ,Jriihrer obarcza Himmlera zna-czną winą. [... ] Na razie Himmler nie wywiązuje się do-brze jako dowódca. Fiihrer jest z niego bardzo nieza-dowolony.3 Zapytałem Fiihrera, dlaczego w najważniej-szych kwestiach związanych z prowadzeniem wojny poprostu nie wydaje rozkazów. Powiedział, że nie byłobyz tego pożytku, bo nawet kiedy wydaje jasne polecenia,ich wykonanie jest z reguły skrycie sabotowane".

Oto zasadnicza różnica! Przywykliśmy uważać nas,Rosjan, za bałaganiarzy. Ale czy potrafimy sobie wyobra-zić sytuację, żeby ktoś nie wykonał rozkazu Stalina?W godzinie najtrudniejszej próby, w przełomowym mo-mencie wojny, kiedy wojska hitlerowskie stały na rogat-kach Moskwy, a stolica mogła w każdej chwili paść - na-wet wtedy każdy rozkaz Stalina uchodził za świętośći był wykonywany bez wahania. Powtarzam: każdy! A mytymczasem uznajemy Niemców za zdyscyplinowaną na-cję. Pedantyczną.

i 3 Cztery dni wcześniej, 8 marca, Goebbels notował: „Himmler świet-' nie się trzyma. Należy do naszych najlepszych ludzi" [przyp. aut.].

15

Page 7: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Zdumiewający przykład: nikt nie wykonuje rozkazówHitlera. Zaniechał nawet rozkazywania, wiedząc z góry,że nikt nie zamierza go słuchać. Tymczasem na wojniemusi być jeden światły rozum na szczycie władzy - i bez-warunkowa dyscyplina na wszystkich szczeblach w dół.Na tym polega różnica między Armią Czerwoną i Wehr-machtem: Niemcy mają problemy z dyscypliną. Nie mau nich porządku. Każdy generał robi to, na co ma ocho-tę, nie podporządkowując się najwyższej władzy.

Goebbels kontynuuje: J^hrer zamierza zwalczaćwszelkie przejawy niesubordynacji wśród generałów,tworząc lotne trybunały kierowane przez generałaHiibnera. Ich zadaniem będzie natychmiastowe rozpa-trywanie wszelkich przejawów niesubordynacji wśróddowództwa Wehrmachtu, sądzenie i rozstrzeliwanie win-nych zgodnie z prawodawstwem wojennym. Nie możnadopuścić, żeby w tej krytycznej fazie wojny każdy pozwa-lał sobie robić to, na co ma ochotę. Myślę jednak, żeFiihrer nie dotyka sedna sprawy. Należałoby przeprowa-dzić czystkę w OKW, bowiem jeżeli w dowództwie nie maporządku, to nie ma co się dziwić, że podlegające muorgana też robią, co chcą".

A więc tak: należałoby przeprowadzić czystkę w OKW!Słusznie. Ale za późno. Gdyby przed wojną przetrzebio-no setkę lub dwie setki generałów, to w krytycznymmomencie dowództwo nie pchnęłoby niemieckiej armiiw otchłań anarchii. Nie da się zwyciężyć bez dyscypliny.Rozkaz dowódcy musi być dla podwładnego prawem!Ale tego właśnie Niemcy nie pojmowali. To właśnie byłaich pięta achillesowa. A swoją drogą sam Hitler też nie-zły! To rzeczywiście nie lada osiągnięcie: najbardziejzdyscyplinowaną armię na świecie doprowadzić do sta-nu, w którym generałowie wypowiadają wodzowi posłu-szeństwo.

Goebbels nalega: konieczna jest czystka w naczelnymdowództwie. „Na to Fiihrer zaoponował, że nie ma odpo-wiedniego człowieka, którego mógłby na przykład mia-nować dowódcą Wojsk Lądowych. Ma rację kiedy powia-da, że gdyby skierował tam Himmlera, wówczas kata-strofa byłaby jeszcze większa, niż obecnie".

16

OCZYSZCZENIE

Nieźle narozrabialiście, panowie narodowi socjaliści! Po-trzebujecie nowego dowódcę wojsk lądowych, ale kandy-datury generałów i feldmarszałków nie są nawet branepod uwagę. Pada tylko jedno nazwisko - ani generała, anifeldmarszałka, nawet nie wojskowego: SS-ReichsfiihreraHeinricha Himmlera, najwyższego kata i oprawcy, szefawszystkich obozów zagłady. Człowieka, który nie dokonałżadnych wybitnych czynów, nie zdobył żadnych odzna-czeń. Zresztą jego nominacja nie wchodzi w rachubę, botylko pogorszyłaby sytuację.

13 marca 1945 roku: „W poczekalni Fuhrera oczekująnasi generałowie. Ta gromada umęczonych ludzi to na-prawdę przykry widok. To hańba, że tak nieliczne jestgrono kompetentnych wojskowych współpracownikówFuhrera. [...] Jak beznadziejni są w większości jego woj-skowi doradcy!".

14 marca: „Mój współpracownik Lise przeprowadziłinspekcję naszych wojsk w Holandii. Stwierdził tam sie-lankową atmosferę. W Holandii ulokowało się wiele szta-bów, które wyniosły się z Francji i Belgii. Teraz spokojniesączą piwo, wiodąc w holenderskich wioskach całkiemprzyjemne życie".

21 marca: „Nie ma żadnego pożytku z tych wszystkichgenerałów odkomenderowanych na front w rejonie Saary".

22 marca: „Rundstedt jest już za stary i zbyt zniedo-łężniały".

24 marca: „Otrzymujemy za dużo wskazówek i porad.Brakuje nam tylko jednego: energicznych ludzi".

26 marca: „Potrzebna jest gruntowna reforma - odsamej góry do samego dołu". Za chwilę zobaczymy, jaką„reformę" Goebbels ma na myśli.

27 marca: „Nasi Gauleiterzy są za starzy. Trzeba byłokilka lat temu przeprowadzić zmiany kadrowe, ponie-waż ludzie w wieku 60-70 lat nie potrafią już sprostaćtak wysokim wymaganiom".

28 marca: ,Fiihrer skupił wokół siebie wyłącznie ludzisłabego charakteru, na których nie może polegać w kry-tycznym momencie. [...] Nasi Gauleiterzy w wielu wypad-kach wykazują całkowityparaliż decyzyjny. [...] Przera-żenie ogarnia, kiedy wjd^jei^ ' 1 ?^!^^- wybitnego rewo-

17

Page 8: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

lucjonistę - w otoczeniu takich miernot. Dobrał sobiedoradców, którzy narażeni są na ciągłe napaści zewszystkich stron. On sam nazywa Jodła i Keitla ojczul-kami, którzy są zbyt zmęczeni i wyczerpani, by w obec-nej trudnej sytuacji podejmować ważkie decyzje".

31 marca: „W ciągu ostatniej doby Fiihrer spał zale-dwie dwie godziny. Jedynym wytłumaczeniem jest to, żenie ma pomocników, którzy mogliby przejąć na siebiewiększość czarnej roboty. Był zmuszony wysłać Guderia-na na urlop, bowiem ten stał się kompletnym histery-kiem i roztrzęsionym neurastenikiem. [...] Doktor Diet-rich - to ewidentny tchórz, nie potrafi sprostać zada-niom, jakie stawia przed nim obecny kryzys. W takichchwilach potrzebne są mocne jednostki. Doktor Dietrichdo takich się nie zalicza. [...] Guderian nie ma silnegocharakteru. Poza tym jest zbyt nerwowy. [...] Jasne, żew Wehrmachcie jest jeszcze niemało ludzi o talentachoperacyjnych, ale bardzo trudno ich znaleźć".

Goebbels nic nie pisze na temat Kriegsmarine. Powódjest prozaiczny: Kriegsmarine już przestała istnieć. Na-tomiast w Luftwaffe panuje całkowita demoralizacja.

5 marca: „W dowództwie Luftwaffe nic się nie zmieni-ło, co tłumaczy postępujący rozkład".

8 marca: „Himmler bardzo dosadnie wypowiada sięna temat Goringa i Ribbentropa. Zarzuca im wszelkiemożliwe błędy w ogólnym kierowaniu działaniami wo-jennymi. Ma bezwzględnie rację. Nie potrafi natomiastskłonić Fuhrera, żeby wreszcie rozstał się z nimi i mia-nował na ich miejsce ludzi nowych i zdeterminowanych.[...] Jeżeli Goring zostanie na swoim stanowisku, grozito doprowadzeniem - o ile to już nie nastąpiło - do kry-zysu państwowego. [...] Skutecznemu dowodzeniu podkażdym względem przeszkadzają Goring i Ribbentrop".

11 marca: „Luftwaffe nie jest warta złamanego grosza".12 marca: „Goring jako człowiek całkowicie się zała-

mał, popadł w letarg. Fuhrer wypowiada się o tym nie-dwuznacznie. [...] Jakaż tragedia dla naszego lotnictwa!Doprowadzono je do kompletnego upadku".

14 marca: „OKL to instytucja całkowicie skorumpo-wana, dlatego można zrozumieć propozycję Klebera, aby

18

OCZYSZCZENIE

je całkowicie rozwiązać lub zredukować do minimum,ponieważ i tak nie jest w stanie wypełniać swoich za-dań. [...] Lotnictwo wojskowe jest hańbą dla partii i ca-łego państwa".

15 marca: „Nie ma już co mówić o Luftwaffe jakoo jednorodnym organizmie i rodzaju sił zbrojnych, bo-wiem korupcja i dezorganizacja w tej części składowejWehrmachtu osiągnęły niespotykaną skalę".

21 marca: „W chwili obecnej w skład Luftwaffe nadalwchodzi półtora miliona ludzi. Uważam, że 300-400 ty-sięcy wystarczyłoby w zupełności".

22 marca: „Goring jest człowiekiem całkowicie nie-kompetentnym, beztalenciem, ale nie majak znaleźć dlaniego następcę".

26 marca: Rachityczna struktura Luftwaffe".Kto ponosi winę za ten stan rzeczy? Goebbels ma

odpowiedź na to pytanie.22 marca: „Wszystko to, co Fiihrer opowiada o stanie

Luftwaffe brzmi jak jedno wielkie oskarżenie pod adre-sem Goringa. Równocześnie jednak nie potrafi zdecydo-wać się na ostateczne rozstrzygnięcie kwestii personal-nej samego marszałka Rzeszy. Dlatego jego oskarżeniasą całkowicie bezprzedmiotowe, ponieważ nie pociągajążadnych konsekwencji".

28 marca: ,Fuhrer jest skłonny w pewnej mierze tłu-maczyć Goringa: jego zdaniem marszałkowi brakuje nie-zbędnej wiedzy technicznej, która pozwoliłaby mu naczas zorientować się w tendencjach rozwojowych techni-ki lotniczej. Poza tym jego własny sztab, bez cienia skru-pułów, zwyczajnie go dezinformuje. A teraz ten samsztab dezinformuje również Fuhrera, na przykład jeślichodzi o prędkości nowych myśliwców. Podsuwają mufikcyjne parametry. Jednak teraz Fuhrer jest zdecydowa-ny jak najsurowiej ukarać każde kłamstwo w sprawacho zasadniczym znaczeniu wojskowym. Zamierza osobi-ście ingerować we wszystko, między innymi w sprawyorganizacyjne Luftwaffe".

Doprawdy, nie wiadomo, śmiać się, czy płakać! Właś-nie rozstrzyga się druga wojna światowa. Zwycięża ten,kto zdoła wywalczyć panowanie w powietrzu. Niemcy

19

Page 9: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

przegrały bitwę powietrzną. Przyczyny: wspaniale przy-gotowane lotnictwo, armia doświadczonych i walecz-nych pilotów, naprawdę genialni niemieccy konstrukto-rzy, wzorcowy przemysł lotniczy mający do dyspozycjiutalentowanych inżynierów i fachowców o mistrzow-skich umiejętnościach, a nad nimi wszystkimi - żołdak-półanalfabeta Góring. Hitler zorientował się, że Górin-gowi „brakuje niezbędnej wiedzy technicznej" w chwili,kiedy jemu samemu i całej Rzeszy pozostał jeden mie-siąc życia. Ale nawet zorientowawszy się, że Góring niedorasta do piastowanego stanowiska, Hitler nadal nieczyni nic. Przeciwnie, Fiihrer uznaje, że technicznyanalfabetyzm Góringa jest wystarczającym usprawiedli-wieniem. Hitler zdaje sobie sprawę, że sztab Luftwaffewprowadza Góringa i jego samego w błąd, mydli imoczy, kręci, kugluje. Ale nie obwinia o to naczelnegodowódcy lotnictwa, lecz uznaje, iż ten stał się ofiarąkrętactw własnego sztabu. Ech, gdyby towarzysz Stalinchoć przez chwilę podejrzewał, że ktoś próbuje robić muwodę z mózgu...

W świetle tych rewelacji ministra propagandy Rzeszynależałoby ponownie zweryfikować komunikaty sztabuLuftwaffe o wielkich zwycięstwach w bitwach powietrz-nych. Sam Goebbels - największy (po Leninie) oszustwszechczasów - informuje nas, że sztab Luftwaffe kła-mie w żywe oczy. A nas tymczasem nauczono bezkryty-cznej wiary w te wymysły...

Tymczasem Adolf Hitler zaczyna się odgrażać: dobioręsię wam, oszustom, do skóry! Na tym polega różnica.Stalin nigdy nikomu nie groził. Kierował się prostą zasa-dą: winnym wybaczać. Albo likwidować. Groźby są prze-jawem głupoty, słabości, bezsilności. Wygrażają tylkoobrażalscy. I taką właśnie postawę wybrał Fiihrer. Kryjesię w betonowym bunkrze, zaciska kościste piąstkii szczerzy kły: jest zdecydowany jak najsurowiej... Hitlersprawował władzę dwanaście lat i jego czas minął. Wy-biła godzina, a on zabiera się za porządkowanie spraw.

Winę za katastrofalną sytuację w lotnictwie ponosi onsam. Hitler osobiście odpowiada za to, że postawił naczele lotnictwa obwieszonego orderami przygłupiego nie-

20

OCZYSZCZENIE

douka, oraz za to, że do ostatniej chwili utrzymywał gona tym stanowisku. Aż do dnia sądu ostatecznego. 29kwietnia 1945 roku Hitler spisał swój polityczny testa-ment, nazajutrz popełnił samobójstwo. Dopiero w testa-mencie zdecydował się zdymisjonować Góringa ze wszys-tkich funkcji, pozbawić go szarż i orderów, wykluczyćz partii - która do tego czasu przestała istnieć. A skorozwlekał z tym do ostatniego dnia, w takim razie Hitlerosobiście odpowiada za wszystko, co działo się w Luft-waffe.

Jeszcze większą odpowiedzialność ponosi za wszystko,co działo się w wojskach lądowych. Hierarchia dowodze-nia wyglądała następująco: przywódcą narodu niemiec-kiego był Adolf Hitler. Jemu podlegał głównodowodzącySił Zbrojnych. Tę funkcję sprawował... Adolf Hitler. Do-piero pod nim był głównodowodzący Wojsk Lądowych.Również Adolf Hitler.

Powróćmy do notatek Goebbelsa. Oto kilka szczegó-łów na temat modus operandi Hitlera.

15 marca: J^uhrer nie powinien wygłaszać swoimwspółpracownikom przydługich przemówień, lecz wyda-wać krótkie rozkazy, a następnie bezwzględnie egzekwo-wać ich wykonanie".

28 marca: „Spostrzeżenia Fuhrera z reguły są bliskieprawdy, ale bardzo rzadko wyciąga z nich trafne wnio-ski. [...] Chwilami można by odnieść wrażenie, że bujaw obłokach. [...] Fiihrer w zasadzie rozumuje prawidło-wo, ale nie wyciąga żadnych wniosków".

Kiedy Goebbels mówi o 54 tysiącach darmozjadóww OKW i OKH, to rzuca kamyki do ogródka Hitlera. Bokto jest ich dowódcą, jak nie Hitler? To on we własnejosobie stoi na czele OKW i OKH. Nikt nie właził muw paradę. On sam dopuścił do rozmnożenia bandy nie-rozgarniętych generałów-biurokratów.

Dziennik Goebbelsa liczy 400 stron. Na każdej stronieto samo: „Nad wyraz zagmatwane zależności służbowew Wehrmahcie", „Partia nie ma kierownictwa", „Znowuod Bormanna spływa potężna fala zaleceń i dyspozycji",„W Niemczech brak silnej ręki". Końcowy wniosek mini-stra propagandy: w Rzeszy nigdy nie brakowało utalen-

21

Page 10: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

towanych dowódców, ale nikt ich nie wyłowił w odpo-wiednim czasie, a teraz gdzie ich szukać?

I tylko jedno ma na pocieszenie.23 marca 1945 roku: „Anglo-Amerykanie wykazali

wtórność i brak efastyczności w realizowaniu własnychcelów militarnych. Niczego nie rozumieją, ani w wojsko-wej psychologii, ani w kwestiach dowodzenia".

25 marca: „Churchill to stary drań".A oto jak Goebbels postrzega Stalina:8 marca: „Stalin wydaje mi się większym realistą od

tych anglo-amerykańskich szaleńców".4 kwietnia: „Stalin postępuje z Rooseveltem i Chur-

chillem jak z głupimi chłoptasiami".Goebbels spoziera na Stalina z zawiścią. I, jak sądzę,

z uwielbieniem.Na stan przygotowań do wojny wpływa mnóstwo ele-

mentów. Najważniejszy, to oczyszczenie najwyższego kie-rownictwa z głupców, tępaków, łajdaków i pieczeniarzy.Stalin potraktował to zagadnienie serio, choć w niewy-starczającym stopniu. I oto Goebbels, zaglądając śmierciw oczy, nagle zrozumiał, że w 1937 roku Stalin dobrzewiedział, co robi. Natomiast Hitler...

Otrzeźwienie przyszło zbyt późno.16 marca 1945 roku: „Sztab Generalny przedstawia

mi księgę zawierającą biografie i portrety radzieckichmarszałków i generałów. Z tego opracowania nietrudnozaczerpnąć rozliczne przykłady na to, jakie błędy popeł-niliśmy w minionych latach. Ci marszałkowie i genera-łowie są w większości bardzo młodzi, prawie żaden nieprzekroczył pięćdziesiątki. Są to ludzie wyjątkowo ener-giczni, a z ich twarzy można wyczytać, że są ze zdrowe-go, ludowego pnia. [...] Krótko mówiąc, zmuszony je-stem dokonać nieprzyjemnej konstatacji, że przywódcyZwiązku Radzieckiego wywodzą się z lepszych warstwludu, niż nasze kierownictwo".

Ten zapis stanowi najwyższą ocenę poczynań Stalinawiatach 1937-1938.

Rozmyślania o wyższości radzieckich generałów nieopuszczają Goebbelsa. Po paru stronach wraca do tegowątku: „Poinformowałem Fiihrera o przedłożonym mi do

22

OCZYSZCZENIE

wglądu opracowaniu Sztabu Generalnego o radzieckichmarszałkach i generałach. Dodałem, że odniosłem wra-żenie, iż w ogóle nie jesteśmy w stanie konkurować z ta-kimi przywódcami. Fiihrer w pełni podziela mój punktwidzenia. Nasza generalicja jest za stara, wypalona docna...". Całość zamyka stwierdzenie o „przytłaczającejwyższości radzieckiej generalicji".

Cienko śpiewacie, gołąbeczki. Jeszcze niedawno mie-liście całkiem inne pieśni na ustach...

Podczas narady w dniu 5 grudnia 1940 roku Hitleroświadczył: „Rosjanin jest człowiekiem niepełnowarto-ściowym. Armia nie ma prawdziwych dowódców".4 Te-raz dopiero okazuje się, że człowiek jest pełnowartościo-wy, zaś Armia Czerwona ma dowódców, o jakich Hitlermoże tylko marzyć.

16 stycznia 1941 roku Hitler przedstawił swoim gene-rałom opinię o generałach radzieckich: „Dowodzenieszablonowe. Brak szerszych horyzontów myślowych".5

Okazało się, że horyzonty też są odpowiednie.Niekiedy otrzeźwienie następowało szybciej. 5 marca

1945 roku Goebbels notuje: „Stalin ma do dyspozycjicały szereg wybitnych dowódców, ale ani jednego ge-nialnego stratega. Gdyby miał, wówczas radzieckie ude-rzenie skierowałoby się nie na przyczółek baranowski,lecz na Węgry. Gdyby odcięto nas od węgierskiej i au-striackiej ropy...".

Goebbels jest w błędzie. Tego samego dnia, 5 marca1945 roku, kiedy kreślił swoje uwagi o braku myśleniastrategicznego, dwaj marszałkowie Związku Radzieckie-go - Rodion Malinowski, dowódca 2. Frontu Ukraińskie-go i Fiodor Tołbuchin, dowódca 3. Frontu Ukraińskiego- zakończyli przygotowania do operacji ofensywnej, któ-rej głównym celem było pozbawienie Niemiec ostatnichrezerw paliwowych na Węgrzech i w Austrii. Nie łudźmysię, że obu marszałkom Związku Radzieckiego równo-

4 F. Halder, „Dziennik wojenny", t. 1/3, Warszawa 1971-1974, t. 2,s. 261. Generał pułkownik Franz Halder był szefem Sztabu General-nego Wojsk Lądowych w latach 1938-1942 Iprzyp. tłum.].

5 Ibid. s. 297.

23

Page 11: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

cześnie wpadł do głowy koncept tej operacji. Bynajmniej.Po prostu, stał nad nimi jeszcze jeden marszałek Związ-ku Radzieckiego: głównodowodzący Józef Wissariono-wicz Stalin. Pomysł, by odciąć przeciwnika od głównychźródeł ropy został oficjalnie ogłoszony przez Stalina jużdawno - 3 grudnia 1927 roku: „Kto ma przewagę w dzie-dzinie nafty, ten ma szansę wygrać w przyszłej wojnie".6

Stalin już dawno temu zrozumiał, że należy odciąćNiemcy od Rumunii, a następnie od Węgier i Austrii. Towłaśnie zaprząta głowy jego marszałkom. Niemcy, w ce-lu odparcia radzieckiej ofensywy na Węgry, skierowalitam doborowe formacje, ich rdzeń tworzyła uzbrojonaw najlepsze czołgi 6. Armia Pancerna SS. Na jejczele stał najlepszy ówczesny hitlerowski pancerniak -SS-Oberstgruppenfuhrer Joseph „Sepp" Dietrich, kawa-ler Krzyża Rycerskiego z Diamentami. W skład sił mają-cych przeprowadzić przeciwuderzenie wchodziła elitaelit - 1. Dywizja Pancerna SS „Leibstandarte SS AdolfHitler", a więc straż przyboczna samego Fiihrera.

Goebbels z niemiecką skrupulatnością opisuje wyda-rzenia: „Na węgierskim odcinku frontu sytuacja staje siękrytyczna. [...] Na Węgrzech sytuacja jest fatalna.Znaleźliśmy się w najpoważniejszym kryzysie, którygrozi utratą węgierskich pól roponośnych. [...] Naszeformacje SS nie popisały się. Fuhrer postanowił ukaraćżołnierzy Waffen-SS. Na jego rozkaz mają zdjąć noszonena mankietach mundurów opaski z jego nazwiskiem,przedmiot największej czci żołnierzy SS. [...] Gdy próbu-ję sobie wyobrazić, że w tej właśnie chwili Himmler od-biera dystynkcje korpusowi oficerskiemu dywizji SS,robi mi się ciemno przed oczami".

Czytam to ze złośliwą satysfakcją. Radzieccy podlu-dzie, nasi Untermensche, dali popalić wyższej rasie!A skoro uderzenie na Węgry miało uchodzić za przejawgeniuszu, to Stalin stanął na wysokości zadania. Całaoperacja była doprawdy błyskotliwa pod względem kon-cepcji i wykonania. A wszystko to było możliwe tylko

6 Przemówienie na XV zjeździe WKP(b), [w:] J. Stalin, „Dzieła",t. 1/13, Warszawa 1949-51, t. 10. s. 275.

24

OCZYSZCZENIE

i wyłącznie dlatego, że Stalin zaprowadził w armii i pań-stwie porządek, jakiego zazdrości mu sam Hitler. W do-datku, jak twierdzą świadkowie, żołnierze 1. DPanc SS„LSSAH", najwierniejsi z wiernych, nie ograniczyli się dobojkotu rozkazu Fuhrera. Do jakiego stopnia musiałodojść rozprężenie w niemieckiej armii, żeby esesmanomuszło płazem odesłanie do Berlina opasek, przy okazjiwraz ze wszystkimi odznaczeniami, zapakowanychw nocniki? Wyobrażacie sobie, żeby Żuków wysłał cośStalinowi w nocniku? Ale oddajmy głos Goebbelsowi.

5 marca 1945 roku: J^iihrer ma całkowitą rację, kiedystwierdza, że [...] Stalin w odpowiednim czasie przepro-wadził tę reformę i dlatego teraz może odpowiednio wy-korzystać jej efekty. Gdyby nasze obecne porażki miałyposkutkować taką reformą, to dla ostatecznego zwycię-stwa jest ona mocno spóźniona". Mówiąc o tej reformieGoebbels i Hitler mają na myśli oczyszczenie armiiw drodze egzekucji.

28 marca: „Szczegółowo przedstawiłem Fiihrerowimyśl o tym, że w 1934 roku nie dostrzegliśmy, niestety,konieczności zreformowania armii, chociaż mieliśmy ta-ką możliwość. To, czego chciał Rohm, miało, w zasadzie,sens, tyle że nie można było pozwolić, by robił to homo-seksualista i anarchista. Gdyby Rohm był człowiekiempsychicznie normalnym i odpowiedzialnym, wówczas,zapewne, 30 czerwca zamiast rozstrzelać kilkuset ofice-rów SA rozstrzelano by kilkuset generałów.7 Na tymwszystkim ciąży piętno głębokiej tragedii, której skutkinadal odczuwamy. Był to najodpowiedniejszy momentdo zreformowania Reichswehry. Określony zbieg okoli-czności sprawił, że Fuhrer nie wykorzystał tej sposobno-ści. Dzisiaj pytanie brzmi: czy będziemy w stanie nadro-bić to wszystko, co wtedy zostało zaprzepaszczone".

Nawet Hitler i Goebbels zrozumieli, że Stalin postępo-wał słusznie. Natomiast nasi agitatorzy z uporem po-wtarzają w kółko: dekapitacja armii, tragedia...

7 30 czerwca 1934 roku, „Noc długich noży": krwawa rozprawaHitlera z oponentami wewnątrz NSDAP - głównie przywódcą SA Ern-stem Róhmem i jego ludźmi - przeprowadzona pod pretekstem rzeko-mo organizowanego zamachu stanu [przyp. tłum.].

25

Page 12: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

A może nadszedł już czas, by na spokojnie zastanowićsię nad pewną zaskakującą okolicznością. Przed wojnąStalin likwidował genialnych dowódców, ale zakończyłwojnę z niepokonaną armią i całym korpusem wybit-nych generałów i marszałków: Żuków, Rokossowski,Wasilewski, Malinowski, Goworow, Koniew, Watutin,Czerniachowski, Nowikow, Kuzniecow, Malinin, Bada-now, Bogdanów, Antonow, Mierieckow, Rotmistrow, Ry-bałko, Leluszenko, Katuków, Berzarin, Puchów, Purka-jew, Gołowanow... Nie sposób wymienić wszystkich! Na-tomiast Hitler zaniechał drastycznych kroków, alezakończył wojnę z rozgromionym państwem i z pokona-ną armią bez dowódców. Dlaczego więc powstają tysiącenaukowych dzieł, opracowań i artykułów o pozbawionejprzywództwa Armii Czerwonej, natomiast nikt nie zain-teresuje się zdekapitowaną armią Hitlera? Dlaczegowszyscy wyśmiewają politykę kadrową Stalina, nato-miast nikogo nie zastanawia kadrowa polityka Fiihrera?A przecież tragedia armii niemieckiej jest faktem. Pole-gała na tym, że Hitler nie szykował się do wojny, że nierozstrzeliwał setkami swoich generałów. Dlatego wojnęprzegrał i dlatego był zmuszony popełnić samobójstwo.

O wielkości lub miernocie strategów rozstrzygają wy-niki prowadzonych przez nich wojen. A więc - sądźmyich po końcowych rezultatach!

Dobrze jest mieć w ręku atuty na początku rozgrywki.Ale jeszcze lepiej - pod koniec. Sami oceńmy sytuację.Stalin pod koniec wojny ma pod rozkazami plejadę wy-bitnych, nierzadko genialnych dowódców. Hitler pozo-stał sam. Który z nich jest mądrzejszy? Czy nie nastałjuż najwyższy czas, by etykietkę szaleńca przyczepićtemu, który na nią rzeczywiście zasłużył?

Przez dziesięciolecia uczono nas oceniać efekty stali-nowskiej polityki emocjonalnie. Uczono nas logiki pija-ka, który kieruje się instynktem, a nie rozumem. A mo-że warto wreszcie spojrzeć na wydarzenia 1937 roku natrzeźwo, a nie przez pijackie łzy?

Rozdział 1

Inny powódPodczas mobilizacji praktycznie cała kadra oficerskaSil Zbrojnych otrzymuje awans.'

Marszałek Związku Radzieckiego W. Sokolowski

I

Uczono nas szablonowego myślenia. Wszelkie istotneproblemy nasi ideolodzy rozstrzygali dzięki zwięzłym acztrafnym sformułowaniom, uważanym za aksjomaty. Teprawdy objawione wkładano nam do głowy od dzie-ciństwa.

Mieliśmy myśleć tak, jak maszerują więźniowie w ko-lumnie: wszyscy tak samo. Krok w bok uznawano zapróbę ucieczki. Eskorta strzelała bez ostrzeżenia.

Oficjalna wersja czystki w Armii Czerwonej w okresie1937-1938 powstała za rządów Chruszczowa - i odtądkonsekwentnie nam ją wpajano. Brzmiała z grubsza na-stępująco:

1. Tuchaczewski to bez mała genialny strateg;2. Już w 1935 roku Tuchaczewski przewidział wojnę

z Niemcami i cały czas ostrzegał przed nadciągającymzagrożeniem;

1 W. Sokołowski, „Strategia wojenna", Warszawa 1964, s. 407.

27

Page 13: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

3. Tuchaczewski konsekwentnie nalegał na przezbro-jenie Armii Czerwonej. Głupi Stalin i jego giermek Wo-roszyłow pozostawiali bez odpowiedzi kolejne propozy-cje Tuchaczewskiego, nie rozumiejąc ich istoty i nie do-ceniając ich znaczenia;

4. Bliicher, Jakir, Uborewicz, Putna, Ałksnis, Wacetis,Dybienko etconsortes również byli gigantami myśli i czy-nów. Naturalnie, nie przygotowywali żadnego spisku;

5. Wywiad hitlerowski chciał w przededniu wojny po-zbawić Armię Czerwoną dowództwa. W tym celu posta-nowił wykończyć Tuchaczewskiego i wszystkich pozo-stałych geniuszy;

6. Czystka w armii przybrała katastrofalny rozmiar.Zlikwidowano trzech spośród pięciu marszałków Związ-ku Radzieckiego, wszystkich pięciu komandarmów I sto-pnia, dwóch armijnych komisarzy I stopnia, wszystkichdwunastu komandarmów II stopnia - i tak dalej. Ogółemzlikwidowano 40.000 wybitnych dowódców wszelkichrang i stopni;

7. Stalin mordował geniuszy, a głupków oszczędzał.Klęska Armii Czerwonej w 1941 roku była bezpośredniąkonsekwencją czystki lat 1937-1938. Po hitlerowskiejnapaści na ZSRR radzieccy dowódcy w przeważającejwiększości nie mieli niezbędnego doświadczenia, bowiemznajdowali się na swoich stanowiskach niecały rok.

Ciekawe, kto wymyślił te wszystkie mądrości?

a II'dpowiedź dobrze znamy: wymyślił to wszystko gor-

liwy szpieg hitlerowski Walter Schellenberg. - Patrzcie,jak jesteśmy sprawni i skuteczni! Jakie operacje potra-filiśmy przeprowadzić! Samego Stalina otumanić, ogłu-pić, owinąć sobie wokół palca! Spowodowaliśmy, żew czasie pokoju Stalin własnoręcznie pozbawił ArmięCzerwoną dowództwa!

Gdy hitlerowcy wymyślali niestworzone historie o pod-rzuconych dokumentach, nikt ani słowem nie protesto-wał. Konfabulacje hitlerowskich socjalistów nie zasługi-wały nawet na reakcję, a tymczasem radzieccy marksiści

OCZYSZCZENIE

ochoczo uczepili się tych bredni, rozpowszechniając jei umacniając. Niebawem Zachód podchwycił te wymysłyi ogłosił całemu światu marksistowsko-hitlerowską legen-dę o dekapitacji Armii Czerwonej. Tak się rodzą mity...

Glos zabiera generał pułkownik D. Wołkogonow, dorad-ca prezydenta Rosji. Tłumaczy powód likwidacji marszał-ka Związku Radzieckiego W. Bliichera: był to wyjątkowo„silny dowódca", obdarzony „umysłem analitycznym". Ge-nerał Wołkogonow wyraża pogląd, że „Stalin nie potrzebo-wał takich ludzi".2 Opierając się na opinii generała Wołko-gonowa można wnosić, że Stalin nie był człowiekiem wiel-kiej mądrości i nie miał pojęcia o strategii. Gdyby miał,postępowałby inaczej: byłby rozstrzeliwał głupców, osz-czędzając geniuszy. Jest to myślenie typowe dla generałaWołkogonowa. Wszystkie jego książki i artykuły traktująo jednym: Stalin pozbawił armię dowództwa, Stalin zlikwi-dował wybitnych strategów, wyeliminował ludzi myślą-cych, z rozmysłem otoczył się przygłupami.

Wszystkie publiczne wypowiedzi też na jedną modlę.Nic dziwnego, że za którymś razem nie wytrzymałem.

ID niJTodnoszę słuchawkę. Dzwonię do doradcy prezydentaRosji, doktora historii i filozofii (marksistowsko-leni-nowskiej), członka korespondenta Rosyjskiej AkademiiNauk, członka Dumy Państwowej, byłego zastępcy szefaGłównego Zarządu Politycznego i szefa Zarządu Spec-propagandy, byłego kierownika Instytutu Historii Woj-skowości (w ZSRR historia wojskowości zawsze podlega-ła pod specpropagandę), profesora, generała pułkowni-ka Dmitrija Antonowicza Wołkogonowa. Przedstawiamsię:

- Tutaj agent wszystkich wywiadów imperialistycz-nych, wróg ludzkości Wiktor Suworow vel Rezun.

- Dzień dobry! - odpowiada. - Znowu zamierzamyobalać jakieś mity?

2 D. Wołkogonow, Triumf i tragiedija, Moskwa 1989, t. 1, cz IIs. 270.

28 29

Page 14: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

- Znowu, Dmitriju Antonowiczu. Publikuje pan kolej-ną książkę, ale to, o czym pan pisze, nie mogło sięwydarzyć.

- A to dlaczego?- Nie mogło, i tyle.W tym momencie mój rozmówca taktownie zwraca mi

uwagę, że ma dostęp do wszystkich tajemnic byłegoZwiązku Radzieckiego. On jeden otrzymał wgląd w wy-dzielone akta Biura Politycznego. Życzliwie wypytujemnie, czy uzyskałem dojście do tych akt, do archiwówLenina, Stalina, Trockiego, Mołotowa...

Po chwili namysłu musiałem przyznać, że nie.- No jak tam, kolego, macie coś w zanadrzu? Czy

znowu będziecie szermować wywiadowczą logiką?- Niekoniecznie. Tym razem wystarczy chłopska logika.- I co, ta wasza chłopska logika zdmuchnie fakty

historyczne? Obali ściśle tajne dokumenty?- Nie ma takiej potrzeby. Natomiast co do waszych

wniosków... Przecież nie możecie wykluczyć, DmitrijuAntonowiczu, że nietrafnie zrozumieliście treść doku-mentów, albo opacznie je interpretowaliście...

Coś zaskrzypiało. Skrzypnęło w Moskwie, a w Bristo-lu przeszył mnie dreszcz.

Jeden do zera.Trzeba oddać należne Dmitrijemu Antonowiczowi. Był

człowiekiem uprzejmym. Swego czasu starliśmy się nałamach pewnej gazety... Jego artykuły zawierały pryn-cypialną krytykę moich obrazoburczych wystąpień, alenie było w nich złości. Była natomiast gotowość do wy-słuchania opinii strony przeciwnej. Dlatego do niegozadzwoniłem. Nieważne, czy przyzna mi rację. Ważne, żewysłucha.

- No, dobra - mówi. - Wykładaj.A zatem wyłożyłem. Marksistowsko-hitlerowska legen-

da o dekapitacji Armii Czerwonej zawiera siedem roz-działów. Zacznijmy od ostatniego, to znaczy od siódme-go. Rozdział ten głosi, że z powodu stalinowskich czystekw chwili rozpoczęcia wojny radzieckim dowódcom za-brakło doświadczenia, gdyż pełnili swoje funkcje niecałyrok. Zgadza się?

30

OCZYSZCZENIE

- Tak jest - odpowiada.- No, to doskonale. Umówmy się, Dmitriju Antonowi-

czu, że przyjmuję wasz punkt widzenia. Na pięć minut.

Z IV

ałóżmy na chwilę, że Dmitrij Antonowicz Wołkogo-now ma sto procent racji. Albo nawet dwieście procent.Albo trzysta. Wyobraźmy sobie, że latem 1937 rokuStalin rozstrzelał wszystkich swoich dowódców, co dojednego: od plutonowych do marszałków Związku Ra-dzieckiego. Zapędził ich do opuszczonych kamienioło-mów i posiekał z cekaemów. Na ich miejsce wyznaczyłnowych dowódców. Następuje całkowita wymiana ka-dry. Co by to oznaczało? Oto co: że latem 1941 rokukażdy nowo mianowany dowódca miałby za sobą czterylata stażu.

Czy jest zatem możliwe, że wymiana następuje w 1937roku, a w 1941 roku przytłaczająca większość korpusudowódczego ma za sobą niecały rok stażu na zajmowa-nych stanowiskach?

Ledwie skończyłem, a tu znów coś skrzypi na linii.Przewidziałem to i zapobiegliwie oddaliłem słuchawkęod ucha.

Dwa do zera.Ale generał Wołkogonow nie składa broni:- Przecież rozstrzeliwano nie tylko w 1937, ale też

w 1938 roku.Zgoda. Racja. Na sto procent. Na dwieście procent,

a nawet trzysta. Załóżmy, że wszystkich dowódców mia-nowanych w trzydziestym siódmym, po roku zapędzonodo wąwozów i tak samo rozwalono z broni maszynowej.Długimi seriami. Załóżmy, że niebawem mianowanotrzeci rzut dowódców. I co? I nic. Tyle, że do lata 1941roku wszyscy oni zdobędą trzyletnie doświadczenie.Przy pełnej rotacji kadry większość dowódców nie ma comyśleć o szybkim awansie: nie mieli gdzie awansować.Jasne, że przez trzy lata niejeden mógł popaść w alko-holizm, a co poniektóry utopić się w rzeczce albo stawie.Ze dwustu, może nawet trzystu trafiło w 1939, 1940

31

Page 15: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

i w pierwszej połowie 1941 roku przed plutony egzeku-cyjne. Na pewno miały też miejsce jakieś przesunięciai przetasowania. Ale nawet biorąc to wszystko pod uwa-gę, większość dowódców i tak musiała tkwić na swoichmiejscach. Jak więc wytłumaczyć ten fenomen: wymia-na kadry nastąpiła w okresie 1937-1938, zaś po trzech,czterech latach nowi dowódcy ponoć mają nie więcej niżrok stażu?

M,Lożna też spojrzeć na ten problem z innej strony.Armia Czerwona była naprawdę potężna. 40-tysięcznarzesza dowódców to nie taka znów siła. Liczebność ka-dry dowódczej (w dzisiejszym rozumieniu - oficerskiej)Armii Czerwonej w lutym 1937 roku wynosiła 206.000.Dane te podaję za źródłem zasługującym na wiarygod-ność. Jest to ujawniony kilka lat temu stenogram wy-stąpienia marszałka Związku Radzieckiego KlimentaWoroszylowa, członka Politbiura, ludowego komisarzaobrony ZSRR, na zamkniętym, ściśle tajnym posiedze-niu plenum Komitetu Centralnego.3

Załóżmy, że spośród 206 tysięcy rozstrzelano 40 tysię-cy, czyli niecałe 20%. Pytanie brzmi podobnie, choćpostawione jest w trochę innej formie: jak to możliwe,że zlikwidowano niecałe 20% kadry, natomiast w 1941roku większość dowódców odsłużyło na swoich stanowi-skach niecały rok?

K viI o, dobrze. Jakie zatem widzi pan wytłumaczenie?

W głosie generała wyczuwam zainteresowanie. Jest tociekawość zawodowca, ciekawość badacza. Zniknęły nie-przyjazne nutki, osobiste urazy poszły w niepamięć. O,to już całkiem inna rozmowa! Generał pułkownik Wołko-gonow próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczegow 1941 roku dowódcy Armii Czerwonej mieli za sobą co

„Wojenno-istoriczeskij żurnał" nr 1/1993, s. 60-63.

32

OCZYSZCZENIE

najwyżej roczny staż, skoro czystka miała miejsce 3-4lata przed hitlerowską napaścią na ZSRR.

Przechodząc od razu do puenty, udało mi się sprowo-kować Dmitrija Antonowicza. A potem przekonać. Jeżelinie uda mi się przekonać już nikogo więcej - i tak będęusatysfakcjonowany, bo swoimi pytaniami zasiałem wąt-pliwości w jego duszy, a następnie podsunąłem mu od-mienne rozwiązanie zagadki, które uznał za wiarygodne.I z tego jestem naprawdę dumny.

Zdołałem bowiem przekonać tego jednego, jedynegoczłowieka, który miał dostęp do wszystkich tajemnicLenina, Stalina, Trockiego, do wydzielonych archiwówPolitbiura.

Każdego człowieka da się przekonać, jeżeli tylko masię do dyspozycji odpowiedni punkt odniesienia. Pozna-wanie odbywa się przez porównanie. Aby móc to sobielepiej uzmysłowić, porównajmy sytuację kadry dowód-czej Armii Czerwonej z... No właśnie, z kim? Ano, cho-ciażby z hitlerowskim Wehrmachtem. W końcu tak wie-le między nimi podobieństw!

W ZSRR zwyciężyła rewolucja socjalistyczna - w Niem-czech tak samo. Lenin był socjalistą - Hitler tak samo. Toprawda, że Niemcy nosili brunatne koszule, ale Leninnosił białą koszulę. Czy przez to zaliczamy go do Białych?Cóż, że Trocki nosił zielony frencz? To go nie zbliża doZielonych... Dlaczego jednych opisujemy kolorem ubio-rów, a innych barwami transparentów? Najtrafniej jed-nych i drugich określa kolor ideologii. Lenin, Hitler, Bu-charin, Himmler, Trocki - wszyscy kroczyli pod krwawymisztandarami, dlatego wszystkich należy uznać za Czerwo-nych. Jeżeli koniecznie chcemy ich rozróżniać, dlaczegonie mielibyśmy ich nazwać imionami ojców-założycieli?Socjaliści-leninowcy, socjaliści-hitlerowcy - obie nazwymówią wszystko.

Oba odłamy miały bardzo pokrewne ideologie. Ich celerównież były zbliżone. Niemcy byli przekonani, że tylkou nich jest prawdziwy socjalizm, a wariant radziecki jestwypaczeniem. Ludzie radzieccy przeciwnie, uważali, żeniemiecki socjalizm jest jednym wielkim odchyleniem odjedynego słusznego: radzieckiego. U jednych i u drugich

2 — Oczyszczenie 33

Page 16: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

wszystko oparte było na nienawiści. U jednych kwitłanienawiść rasowa, u drugich klasowa. Jedni uznawalisiebie za rasę dominującą, drudzy za klasę panującą. Coza różnica? Poza tym, nie zapominajmy, że ideowymojcem Hitlera był Gottfried Feder, który wzywał do rewo-lucji światowej pod dobrze znanym hasłem: „Proletariu-sze wszystkich krajów, łączcie się!".

Sceptyk mógłby mi zarzucić, że Hitler nie dochowałortodoksyjnej wierności dogmatom marksizmu. Żew pewnych.okolicznościach zdarzało mu się odstępowaćod nauk klasyka materializmu dialektycznego. To praw-da. Ale czy Marks sam pozostawał wierny własnym do-gmatom? Czy nie wikłał się w rozliczne sprzeczności?Czy u schyłku życia nie doszedł w końcu do zerwaniaz własną Nauką? „Nie jestem marksistą!" - czy to niesłowa Marksa?

Do ideologii niebawem powrócimy. Tymczasem zaj-mijmy się siłami zbrojnymi Trzeciej Rzeszy. Obie armie- niemiecka i radziecka - miały bardzo podobne strate-gie, niemal identyczne czerwone sztandary, zbliżone ce-le. Jak więc rzecz się miała z kadrą dowódczą Wehrma-chtu w przededniu i na początku II wojny światowej?

Rzecz się miała podobnie, jak w Armii Czerwonej. Praw-dę mówiąc, miała się jeszcze gorzej.

Oficjalna data rozpoczęcia II wojny światowej, to1 września 1939 roku. Tego dnia jednostki Wehrmachtuwtargnęły do Polski. W operacji uczestniczyło pięć armii,wchodzących w skład dwóch grup armii: GA „Połud-nie" i GA „Północ". Wszyscy dowódcy niemieckich armiii grup armii, wszyscy ich zastępcy i szefowie sztabówwraz z zastępcami pełnili swoje obowiązki przez okresbez porównania krótszy niż rok. Powiem więcej - krótszyniż miesiąc. Jeżeli to wam nie wystarczy, to - uwaga!- powiem, że ich staż nie przekraczał... dziesięciu dni.

Niedowiarków zachęcam do przejrzenia życiorysu któ-regokolwiek znanego hitlerowskiego generała.

W maju 1940 roku nastąpiło wtargnięcie do Fran-cji. I znowu, przytłaczająca większość wyższych dowód-ców i w ogóle cały korpus oficerski Wehrmachtu zajmo-wał swoje stanowiska krócej niż rok.

34

OCZYSZCZENIE

22 czerwca 1941 roku. Napaść na ZSRR. Jeszcze razto samo: generałowie i oficerowie Wehrmachtu pełniąswoje funkcje krócej niż rok.

Marksiści i hitlerowcy nauczyli nas wyśmiewania sięz samych siebie.

To chwalebne, umieć zauważać własne potknięcia.Ale zanim zaczniemy rechotać, spójrzmy na przeciwni-ka. Hitler zlekceważył tak istotny element przygotowańdo wojny, jak oczyszczenie armii z osobników nieprzy-datnych i wszelkich nieudaczników. Hitler nie przepro-wadził w tych latach żadnej czystki, ale stan i sytuacjajego kadry oficerskiej była zbliżona do Armii Czerwonej.Czy nie uważacie, że czas najwyższy zapytać: dlaczego?

I że czas najwyższy zrozumieć: bo inaczej nie mogłobyć.

Page 17: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 2

Pierwsza dziesiątkaRozmaite pismaki za granicą ze zrozumiałych dla naswzględów usiłują przedstawić to tak, że pozlikwidowaniu grupki łajdaków - tuchaczewskich,gamarników, uborewiczów i innego podobnegorobactwa, nie mamy w naszej Armii Czerwonej

fachowej kadry dowódczej.'Komkor Grigory Sztern

N.i ajwyższym stopniem wojskowym w latach trzydzies-tych był stopień marszałka Związku Radzieckiego.

Nieco niżej plasował się komandarm I stopnia.Wpojono nam, że w pierwszej dziesiątce najwyższych

wojskowych dowódców było pięciu marszałków ZwiązkuRadzieckiego i pięciu komandarmów I stopnia. Spośródpięciu marszałków Stalin zlikwidował trzech, a spośródpięciu komandarmów I stopnia - wszystkich pięciu.Ponadto uczono nas, że Stalin unicestwiał nie kogo po-padło, lecz najlepszych. Trzech genialnych marszałków- Tuchaczewski, Jegorow i Bliicher - poszło pod mur,a dwaj marszałkowie-idioci pozostali cali i zdrowi.

Wystąpienie na XVIII zjeździe WKP(b), 18 marca 1939 r.

3&

OCZYSZCZENIE

Na pierwszy rzut oka - to przerażające.Na drugi - nie za bardzo.Bo wyobraźmy sobie, że podczas czystki zginęli nie

trzej marszałkowie Związku Radzieckiego, lecz cała piąt-ka. Wyobraźmy sobie, że razem z trzema geniuszamiStalin rozstrzelał także dwóch idiotów, Woroszyłowai Budionnego. Czy byłoby to dla kraju i wojska lepsze czygorsze? Czy zdolność bojowa armii wskutek tego wzro-słaby czy zmalała? Sądzę, że by wzrosła. Kto nie zgodzisię z taką opinią? Sądzę, że taki krok Stalina wzmocnił-by, a nie osłabił armię. Stąd wniosek: gdyby towarzyszStalin nie poprzestał na półśrodkach, gdyby nie zatrzy-mał się przy tym, co już osiągnął, nie spoczął na laurach,lecz bardziej stanowczo, konsekwentnie czyścił wojsko,to narodowi, krajowi i samemu wojsku byłoby lepiej.

I nie oskarżajcie mnie o krwiożerczość, to nie ja mó-wię, lecz statystyka: zbyt mało towarzysz Stalin roz-strzelał tych dowódców. Trzech rozstrzelanych marszał-ków - to źle, lepiej, gdyby rozwalono pięciu. Czy ktoś majakieś zastrzeżenia do statystyki?

Nawiasem mówiąc, towarzysz Stalin nie był taki głupi,jak go nam przedstawiają - Woroszyłowa z Budionnymteż odsunął od władzy. Ani Woroszyłow ani Budionny niezajmowali przed wojną stanowisk, które wymagałyby do-świadczenia, rozumu i wiedzy. O niczym nie decydowali,nie wywierali żadnego wpływu na bieg wydarzeń. A za-tem przed wojną Stalin odsunął od władzy całą piątkę.

I słusznie.Zgoda, pozbywał się Stalin marszałków różnymi sposo-

bami - jedni inkasowali kulę w łeb, inni awans na za-szczytne, choć mało ważne stanowisko. W wojsku o takichawansach mówi się: wykopsać na strych. W różnorodnościmetod ograniczania władzy marszałków ujawniła się żela-zna stalinowska logika. Jeszcze wrócimy do tego tematu.

IIpośród drugiej piątki, spośród pięciu komandarmów

I stopnia, rozstrzelano wszystkich pięciu. Stuprocento-wa likwidacja. Cóż za strata! Jacy to byli wspaniali

37

Page 18: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

dowódcy! Jacy stratedzy! Ogólna statystyka czystkiw pierwszej dziesiątce: trzech marszałków i pięciu ko-mandarmów I stopnia. Ośmiu spośród dziesięciu.Osiemdziesiąt procent...

W tym miejscu muszę się wtrącić: pierwsza „dziesiąt-ka" to nie dziesięciu, lecz trzynastu dowódców wysokiegoszczebla. Marszałków istotnie było pięciu, lecz komand-armów I stopnia - ośmiu. Pięciu komandarmów I sto-pnia rozstrzelano, lecz trzej ocaleli, szczęśliwie przetrwaliprzedwojenną czystkę, otrzymali awanse. W 1940 rokuwszyscy z tej trójki zostali marszałkami. Ich nazwiska:B. Szaposznikow, G. Kulik, S. Timoszenko.

Ponieważ trójka ta przeczy teorii wytępienia komand-armów I stopnia co do nogi, po prostu nie włączono jejdo statystyki. Toteż niejako umknęła uwadze naukow-ców. Lecz gdy ich sobie przypomnimy, opowieści o total-nej likwidacji wysokich dowódców tracą swą pierwotnąświeżość.

S razloch nie cichnie - spośród pięciu wszyscy, spośród

następnych pięciu - cała piątka...Gdy rozlegają się takie głosy, spokojnie mówię czerwo-

nym historykom: no dobrze, o Timoszence, Kuliku i Sza-posznikowie nigdy nie słyszeliście, ale nazwiska tychpięciu rozstrzelanych chyba pamiętacie?

Mój czytelniku, sprawdźmy naszą wiedzę, zamknijmyoczy i w myślach powtórzmy pięć nazwisk komandar-mów I stopnia, ofiar straszliwego bezprawia. Stopniemieli wszyscy jednakowe, lecz funkcje różne. Byłobynajlepiej wymienić na pierwszym miejscu tego spośródnich, który w naszych siłach zbrojnych zajmował naj-wyższe stanowisko. Wszystkich sobie przypomnieliście?Nie? Nie udaje się wam?

Wbijano nam do głów: pięciu spośród pięciu! Lecz na-zwisk tych pięciu wspaniałych nie wymieniano. Nie spot-kałem ani jednego zachodniego historyka, któryby przy-pomniał sobie wszystkie pięć nazwisk. O tragedii ArmiiCzerwonej krzyczy wielu, lecz nikt nie wnika w szczegóły.

38

OCZYSZCZENIE

U nas też, nie wiadomo czemu, nie lubi się szczegółów.Dwaj czerwoni historycy - W. Rapoport i J. Aleksiejewnapisali książkę o czystce w radzieckim wojsku.2 Ukazałasię za granicą, na pozór po dysydencku odważna. Maponad 500 stron. A na końcu listę zamordowanych geniu-szy. Jest na niej tylko trzech komandarmów I stopnia. Niepięciu spośród pięciu, lecz tylko trzech. Już tutaj naszymagitatorom coś się nie klei. To wielka różnica: rozstrzelanopięciu, czy tylko trzech. Więc ilu właściwie rozstrzelano?Tak naprawdę to pięciu, lecz komunistom głupio wymie-niać ich nazwiska. Więc posłużyli się fortelem: wymieniajątylko tych, których stracono w latach 1937-1938, roz-strzelani w roku 1939 i później nie są brani pod uwagę.Właściwie dlaczego? Logika podpowiada, że należałobyprzede wszystkim podać nazwiska dowódców, którychrozstrzelano w okresie bliższym wojnie, gdyż trudno byłoich wtedy zastąpić. A Rapoport i Aleksiejew mówią: roz-strzeliwali nie tylko w latach 1937-1938, niektórych takżew 1939 i 1940, a nawet w 1941 roku. Jeśli tak, to podaj-cie nazwiska. O nie - powiadają uczeni towarzysze - wy-mieniamy tylko tych, których rozstrzelano przed rokiem1939... Czerwoni historycy ogłosili światu, że ucięto głowęCzerwonej Armii. Zdawać by się mogło, że w ich interesieleży wymienienie jak największej liczby nazwisk. Im więcejwymienią, tym bardziej ich legenda będzie prawdopodob-na. Szczególnie ważne byłoby wymienienie dowódców, zaj-mujących najwyższe stanowiska.

Ale nie. Nie wymieniają tych nazwisk. Ze wstydu.Bo jest czego się wstydzić: najwyższe stanowisko spo-

śród tych pięciu wspaniałych zajmował komandarmI stopnia Michaił Pietrowicz Frinowski.

Czy znacie tego stratega?

W, ivchwili aresztowania Michaił Frinowski był ludo-

wym komisarzem, czyli ministrem, Marynarki WojennejZSRR. Reszta spośród pięciu rozstrzelanych komandar-

2 W. Rapoport, I. Aleksiejew, Izmiena rodinie, Londyn 1989.

39

Page 19: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

mów I stopnia nie zajmowała równie odpowiedzialnychstanowisk: jeden był zastępcą ludowego komisarza,trzej byli dowódcami okręgów wojskowych.

Kim był ów ludowy komisarz Marynarki Wojennej Fri-nowski, owa niewinna ofiara represji?

Michaił Frinowski miał stopień wojskowy, więc nie-wtajemniczonym wydawało się, że ma coś wspólnego z Ar-mią Czerwoną. Ale on był z innego resortu. Tego, któregogmach znajdował się na Łubiance. Był przyjacielem ludu,czekistą. Przeszłość Frinowskiego była równie ponura jakprzeszłość legendarnego bohatera wojny domowej, bandy-ty i gwałciciela Grigorija Kotowskiego. Tak samo jak Koto-wski, Frinowski wywodził się ze środowiska przestępcze-go. Miał za sobą długą, barwną kryminalno-czekistowskąkarierę. Przeszedł wszystkie szczeble kariery w organachi 16 października 1936 roku awansował na zastępcę lu-dowego komisarza spraw wewnętrznych. Został zastępcątowarzysza Jeżowa. Wyznaczono go na to stanowisko,podobnie jak Jeżowa, w przededniu czystki, właśnie po to,by demaskował, wsadzał do więzień, torturował, wymu-szał przyznania się do winy i rozstrzeliwał. Cały procesczystki w partii, wojsku i w żelaznych szeregach NKWD3

miał Frinowski na swym rewolucyjnym sumieniu.15 kwietnia 1937 roku, czyli już na początku czystkiw armii, został nie zwykłym, lecz pierwszym zastępcą Je-żowa, a równocześnie szefem Głównego Zarządu Bezpie-czeństwa Państwowego (GUGB - Gławnoje UprawlenijeGosudarstwiennoj Biezopasnosti) NKWD ZSRR. W łańcu-chu organizatorów i kierowników czystki był czwartymz kolei ogniwem: Stalin-Mołotow-Jeżow-Frinowski. W la-tach 1937-1938 wszystkie sprawy ludowych komisarzy,maszałków, komandarmów I i II stopnia, jlagmanówRKKF4 przechodziły przez jego ręce. Frinowski osobiścieuczestniczył w aresztowaniach, przesłuchaniach, tortu-rach i egzekucjach. Wspomnienia o nim są zadziwiająco

3 NKWD - Narodnyj Komissariat Wnutriennich Diel - Ludowy Komi-sariat Spraw Wewnętrznych, radziecka służba bezpieczeństwa w la-tach 1934-1946 [przyp. tłum.].

4 RKKF - Rabocze-Kriestjanskij Krasnoj Flot - Robotniczo-Chłop-ska Czerwona Flota [przyp. tłum.].

40

OCZYSZCZENIE

monotonne: bandycka gęba, ostrzyżony jak bandzior, narękach tatuaże, bandycki żargon i dusza bandycka.

Nieźle się bawił towarzysz Frinowski... I im dalej, tymżyło mu się lepiej i weselej.

Ale i na niego przyszła kolej.

29 lipca 1938 roku to apogeum terroru. Towarzyszemurzyni zrobili swoje, towarzysze murzyni mogą odejść.W sierpniu 1938 roku kończą się rządy Jeżowa i Frino-wskiego. Jeszcze nie formalnie, ale faktycznie. Przy-jaciół ludu odrywał Stalin od steru władzy z wielkąostrożnością. 8 września 1938 roku Frinowski niby toawansował, lecz nie trzeba było zbyt wiele rozumu, bywiedzieć: towarzysz Stalin wykopsał go na strych, takjak wielu innych. Powierzył mu stanowisko ludowegokomisarza Marynarki Wojennej... Ów dowódca mary-narki niezbyt znał się na marynarce. Zarejestrowanotylko jeden przypadek, kiedy dowódca floty Frinowskiwszedł na pokład okrętu wojennego. Stało się to w roku1932, kontrolował wtedy barki na pogranicznej rzeceAmur.

Jak może kierować Czerwoną Flotą ktoś, kto nigdy niebył marynarzem i nie ma o flocie zielonego pojęcia? AleFrinowski nie kierował. Robił to samo, co przedtem:czyścił flotę, tępił w swoim resorcie szkodników i szpie-gów. Aż wybiła jego godzina.

Michaiła Frinowskiego historycy radzieccy starają sięwspominać jak najrzadziej. Jego awanturnicza biografianie pasuje do księgi żywotów męczenników-strategów.Bandycka gęba psuje galerię portretów genialnych my-ślicieli wojskowości.

6 vikwietnia 1939 roku, gdy dzień roboczy dobiegł koń-

ca, dowódca marynarki Frinowski wsiadł do służbowejlimuzyny. Chciał jechać do domu, lecz osobisty kierow-ca i wierni ochroniarze zawieźli gdzie indziej, do pudła.

41

Page 20: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Wczorajsi podwładni z GUGB NKWD ZSRR wysunęliprzeciwko niemu oskarżenia, wszczęli sprawę kryminal-ną. Frinowski do wszystkiego się przyznał i 4 lutego1940 roku zainkasował wyrok. Tego samego dnia roz-strzelano również eks-ludowego komisarza spraw we-wnętrznych, komisarza generalnego BezpieczeństwaPaństwowego (to odpowiednik stopnia marszałka Związ-ku Radzieckiego w Armii Czerwonej), towarzysza Niko-łaja Iwanowicza Jeżowa.

Jeśli zatem znów nam powiedzą, że spośród pięciukomandarmów I stopnia rozstrzelano pięciu, ostrożniezaprotestujmy: pięciu spośród ośmiu. A potem ocierającwstydliwie męską łzę przypomnimy sobie, że najwyższestanowisko spośród pięciu rozstrzelanych komandar-mów I stopnia zajmował ów wybitny dowódca marynar-ki. Wspomnimy Frinowskiego i wybuchniemy płaczem:cóż za niewinna ofiara samowoli! Wielki strategu, gdybycię nie uśmiercili, z pewnością zademonstrowałbyś nawojnie swój talent dowódczy! Dałbyś popalić admirałowiRaederowi!5

G VII'zcząc pamięć jednego bandziora, odsłoniliśmy całe

zjawisko.Skalę komunistycznego zniewolenia i rozmiary apara-

tu ścigania zawsze ukrywano. Istnieli czekiści, by takrzec, jawni, a obok nich utajnieni, zamaskowani. Nie-przebrane hordy rzekomych przyjaciół ludu oficjalniez organami ścigania nie miały nic wspólnego. Towarzy-sze pracowali w Komsomole, w związkach zawodowych,w instytucjach gospodarczych. Istniało nawet specjalneokreślenie tego zjawiska: pracować pod osłoną, pod pła-szczykiem. W charakterze płaszczyka wykorzystywanorównież szeregi RKKA6 i RKKF. Tabuny oprawców żyły

5 Grossadmiral Erich Raeder, naczelny dowódca Kriegsmarine[przyp. red.).

6 RKKA - Rabocze-Kriestjanskaja Krasnąja Armya - Robotniczo-Chtop-ska Armia Czerwona Iprzyp. tłum.].

42

OCZYSZCZENIE

sobie i funkcjonowały, udając wyższą kadrę dowódcząArmii Czerwonej. Oprawcy uchodzili za dowódców armiii marynarki, mieli stopnie wojskowe i dystynkcje, nawetnajwyższe, łącznie ze stopniem komandarma I stopnia.Lecz dowódcami RKKA i RKKF nie byli.

Zatem gdy natkniemy się na dane statystyczne doty-czące czystki w armii i we flocie, bądźmy czujni i zain-teresujmy się: kto spośród tych niewinnie uśmierco-nych dowódców NIE BYŁ katem i bandytą?

Nieco niżej niż pierwsza dziesiątka marszałków i ko-mandarmów I stopnia plasowali się komandarmi II sto-pnia. W swoim czasie komunista A. Todorski opubliko-wał dane statystyczne o tych „niewinnych ofiarach". Na-wiasem mówiąc: spośród 12 komandarmów II stopniarozstrzelano cały tuzin. Ta statystyka powtarza sięw pracach naukowych tysiące razy. I brzmi przerażają-co... dopóty nie zaczniemy wnikać w szczegóły. A gdytylko zaczniemy, natychmiast zobaczymy, że coś tu niegra: mówią nam o 12 rozstrzelanych komandarmach IIstopnia, a wymieniają tylko 10 nazwisk. Zwróćmy uwa-gę na dzieła wymienionych już Rapoporta i Aleksiejewa,a także na oficjalne rejestry zamordowanych opubliko-wane w czasopiśmie „Wojenno-istoriczeskij żurnał" -podają tam tylko dziesięć nazwisk.7 Co się za tym kryje?Spróbujmy zgadnąć. I gdy nam znów powiedzą, że spo-śród 12 komandarmów II stopnia Stalin zlikwidowałwszystkich 12, pokornie poprośmy: opublikujcie całąlistę, jeśli łaska!

7 „Wojenno-istoriczeskij żurnal", nr 2/1993.

Page 21: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 3

Czterdzieści tysięcywyższych dowódcówGdy mówca chce porwać za sobą tłum, musi używaćbardzo często mocnych określeń. Przesada,bezwarunkowe twierdzenie, powtarzanie tego samegopo kilka razy, niezagłębianie się w logiczne dowody- oto sposoby zdobycia i opanowania duszy tłumu.'

Gustaw Le Bon

G,fdy zastanawiam się nad jakąkolwiek zasadą, zaw-sze interesuje mnie wyjątek od niej.

Święta zasada naszej ukochanej Ojczyzny: prać brudywe własnym domu. Nie pokazywać ich obcym. Choćbywszystko było do kitu, ciągle ta sama śpiewka: jestcudownie, szafa gra! Rozwalił się reaktor w Czarnobylu,a my siedzimy cicho. Wiatr zaniósł promieniowanie doSzwecji. Szwedzi je wykryli. Dopiero wtedy przyznaliśmysię: no tak, coś tam było, ale to drobiazg... Gdyby wiatrpowiał w innym kierunku - w stronę Kazachstanu lubna Syberię - nie pisnęlibyśmy słówka. Tak samo jak

G. Le Bon, „Psychologia tłumu", Warszawa 1994, s. 35.

44

OCZYSZCZENIE

wtedy, gdy zatajono eksperymenty jądrowe na dziesiąt-kach tysięcy żołnierzy i oficerów, które na poligonie toc-kim zarządził marszałek Żuków. Byliśmy przekonani, żetylko na zgniłym Zachodzie, ludzie umierają wskutekchorób i z głodu, bezrobotni tkwią godzinami w kolej-kach, a społeczeństwo jest zastraszone szalejącą prze-stępczością. Za to u nas radośnie świeci słoneczko,śmieją się dzieci, nad naszym krajem świergocą skow-ronki, nasze rakiety przeorują kosmos... A ich rakietyeksplodują w chwili startu. U nas coś podobnego nigdysię nie zdarzyło. No, raz tylko, gdy marszałek Niedielinspalił się podczas startu rakiety, ale nigdy więcej... Spa-lonego marszałka nie udało się ukryć, ale to, ilu wrazz nim spłonęło ludzi, nasza prasa jakoś przemilczała.

W Związku Radzieckim nigdy nie zawalały się mosty,nie dochodziło do eksplozji w fabrykach, nie wykolejałysię pociągi, nie było przestępczości... Właściwie to była,ale systematycznie malała, zbliżała się do zera. Wszyst-ko, co stawiało nas w nienajlepszym świetle, staraliśmysię wyretuszować, upiększyć. Unicestwiliśmy milionychłopów, złamaliśmy kręgosłup rolnictwu, kupujemyzboże w Ameryce. Zboże odnawia się Amerykanom coroku, ale nam złota już nikt nie zwróci. A ile tego złotaim oddaliśmy? To tajemnica. A jak pisały o tym naszepodręczniki? Że to postęp gospodarczy, triumf zwycię-stwo systemu kołchozowego.

A ilu chłopów wymordowaliśmy? To też tajemnica. Ilezburzyliśmy cerkwi? Tajemnica. Ilu arystokratów, ku-pców, inżynierów pozbawiono życia? Tajemnica. Sło-wem, wszystko co negatywne, trzymano w tajemnicy.Taka była zasada. Żeby nie podrywać autorytetu naszejkochanej Ojczyzny.

Ale po co zatajać trzęsienie ziemi? Odwrotnie, na całyświat trzeba krzyczeć o takim kataklizmie. Można byzrzucić na trzęsienie ziemi wszystkie nasze błędy, całąnaszą nieudolność. Otrzymalibyśmy pomoc zza grani-cy... Ale gdzie tam! U nas nawet klęski żywiołowe utaj-niano. Aszchabadzkie trzęsienie ziemi z 1948 roku byłotajemnicą przez długie lata. Próbowaliśmy zademon-strować światu, że w ustroju socjalistycznym nie tylko

45

Page 22: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nie istnieje przestępczość, nas nawet omijają klęski ży-wiołowe.

Każdy literat lub dziennikarz wiedział doskonale: piszo tym, co pozytywne, wychwalaj. To, co złe, trzymajw tajemnicy! Nie zgadzam się z taką postawą. Przeciw-nie, to, co złe, trzeba energicznie zwalczać: w naszymkraju nie ma zjawisk negatywnych! Nie ma i być niemoże! Wynika to z istoty socjalizmu!

Taka była zasada.Lecz nie ma zasady bez wyjątków.

III a pytanie: ilu wymordowano przed wojną dowódców

Armii Czerwonej, otrzymamy błyskawiczną odpowiedź:36.761!

Nawet nie warto zadawać takiego pytania. Każdy pod-ręcznik powtarzał: 36.761! Każdy rocznicowy wstępniakw gazecie^ 36.761! Ale to nie wszystko. Dodawali jesz-cze: a w Czerwonej Flocie ponad trzy tysiące! Razem- 40 tysięcy zamordowanych dowódców!

Bracia, towarzysze, to przecież paranoja! Liczba ofiartrzęsienia ziemi była tajemnicą państwową. Podobniezresztą jak samo trzęsienie ziemi. A liczba zamordowa-nych oficerów, nie wiadomo czemu, nie jest tajemnicą.

Co było tego powodem? Gdyby nasi władcy chcieli ukryćte liczby, zrobiliby to. Ale oni, kochani nasi opiekunowie,z jakiegoś względu, powtarzali te dane wielokrotnie.

Zapytajmy: ile czołgów miała Armia Czerwona w 1941roku? Odpowiedzą na to: ale czołgi były przestarzałe.Zapytujemy: ile ich było? Odpowiadają nam na całkieminne pytanie. To samo z samolotami: ile? Odpowiedź:ależ to były latające trumny. Gadał dziad do obrazu...Tak właśnie odpowiadano na pytania o skalę przestęp-czości. Pytanie: ile? Odpowiedź: systematycznie male-je... Z roku na rok.

Zadziwiający ten nasz kraj. Liczby czołgów i samolotówbojowych w Armii Czerwonej w momencie niemieckiejagresji nikt tak naprawdę dokładnie nie określił. A liczba40 tysięcy rozstrzelanych oficerów nie była tajemnicą.

46

OCZYSZCZENIE

W rezultacie każdy, kto o rym pisze, obwieszcza światuz zapałem odkrywcy: 36.761! Plus jeszcze oficerowie RKKF!

Bracie-historyku, masz przed sobą rażący wyjątek odzasady. Więc zanim znów powtórzysz tę liczbę - 40 ty-sięcy zamordowanych dowódców - zastanów się, w ja-kim celu ją ujawniono? Dlaczego nie jest utajniona? Poco nasze władze tak demonstracyjnie obwieszczają jąświatu? Jaki mają w tym interes?

D, ni'ługo nam powtarzano: Stalin zabijał generałów.

I jeszcze: 40 tysięcy.Trudno się więc dziwić, że informacje te zespoliły się

w jedno: Stalin zlikwidował 40 tysięcy generałów.Wyjaśnijmy to nieporozumienie.Oto przykład. Obecnie armia Wielkiej Brytanii dyspo-

nuje trzema dywizjami. W każdej dywizji jest jeden ge-nerał, czyli razem trzech. Nad nimi stoi dowódca korpu-su, jego zastępca i szef sztabu korpusu - kolejna trójka.Kadrę oficerską kształci szkoła wojskowa. A tam jestjeden generał. Koledż, który przygotowuje kadry inży-nieryjno-techniczne, ma dwóch generałów. Istnieje jesz-cze akademia, w której kształci się kadra dowódcza.Generałów tam tylu, co kot napłakał - dwie sztuki. No,jeszcze kilku siedzi w Ministerstwie Obrony...

A my mieliśmy 40 tysięcy generałów? Do czego bylipotrzebni?

Liczba dywizji w Armii Czerwonej w latach dwudzies-tych i trzydziestych stale się zmieniała. Lecz było ichokoło setki. I stosownie do tego stu dowódców dywizji.Do koordynowania działań dywizji potrzeba 25-30 kor-pusów. W sztabie każdego korpusu było trzech genera-łów. Dodajmy do tego szefów szkół wojskowych i akade-mii wojennych, dowódców okręgów wojskowych, ich za-stępców i szefów sztabów, wyższą kadrę dowódczącentralnych organów zarządzania siłami zbrojnymi -a i tak nie doliczymy się nawet tysiąca. 40 tysięcy gene-rałów? Gdyby to było prawdą, to bogaty język rosyjskimógłby określić ten fenomen dosadnie: mieliśmy ich od

47

Page 23: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

pyty. Jeśli istotnie w Armii Czerwonej było 40 tysięcygenerałów, to należało ich unicestwiać bez litości - zbytwielu się ich rozmnożyło.

Liczebność Armii Czerwonej w 1937 roku wynosiła1,1 miliona ludzi. Gdyby w Armii Czerwonej było 40tysięcy generałów, wówczas jeden generał przypadałbyna na 27 żołnierzy, sierżantów i oficerów. W każdymplutonie własny generał.

Oczywista, że nigdy tak nie było i być nie mogło.Zapamiętajmy więc: nie 40 tysięcy generałów, lecz 40

tysięcy generałów i oficerów.

L iv.stnieje w wywiadzie termin: rozwałkować źródło infor-

macji. Skąd pochodzi? Nie mam pojęcia. Jest inne okre-ślenie, które to samo znaczy: rozwalać szafkę. Wywodzisię ono z prehistorycznej anegdoty:

- Obywatelu Rabinowicz, skąd macie tyle pieniędzy?- Z szafki.- A kto je tam wkłada?- Moja żona.- A skąd żona je ma?- Ja jej daję.- A wy skąd macie?- Obywatelu śledczy, przecież już mówiłem: z szafki.Określenia wywiadowcze „rozwalać szafkę" i „rozwał-

kować źródło informacji" należy rozumieć następująco:składasz raport. Wszystko w tym raporcie do siebie pa-suje, wszystko się zgadza. A tu nagle pada pytanie: z ja-kiej to wzięliście szafki?

Toteż należy przestrzegać zasady: nie składaj nigdymeldunku na podstawie wiadomości niejasnego pocho-dzenia. Staraj się dotrzeć do źródła.

Szkoda, że nikt nie zmusza naszych historyków do„rozwalania szafek", „wałkowania źródeł informacji".Ktoś gdzieś coś palnął, ktoś tam wymienił liczbę, i odrazu gromko obwieszczono światu: 40 tysięcy!

Oto „Komsomolska Prawda" pisze o 40 tysiącach zamor-dowanych wyższych dowódcach. Wprawmy towarzyszy

48

OCZYSZCZENIE

w zdumienie zagadkowym pytaniem: z jakiej to wyjęliścieszafki? Z gazety „Prawda". A wy, chłopaki, skąd? Z „Ogon-ka". A w „Ogonku" skąd to mieli? Z „Gwiazdeczki"... A wy?

Krąg w końcu się zamyka. Powtarzane tysiące razyenuncjacje przeobraziły się w niepodważalną prawdę.

A gdzie się zrodziła?

29 lipca 1938 roku to apogeum terroru. Potem terrorgwałtownie zaczął słabnąć. 19 września 1938 roku na-czelnik VI wydziału UKNS (Zarząd Kadry Dowódczeji Kierowniczej) RKKA pułkownik Szyrajew dostarczył za-stępcy ludowego komisarza obrony, komisarzowi armij-nemu I stopnia J. Szczadence informację o liczbie do-wódców zwolnionych z wojska między początkiem 1937a wrześniem 1938 roku. Dokument ten znajduje sięw Archiwum Ministerstwa Obrony ZSRR.2 Opublikowaligo generał major A. Ukołow i podpułkownik W. Iwkin.3

To właśnie jest to pierwotne źródło: w 1937 roku zwol-niono 20.643 osoby, w 1938 roku - 16.118. Oto skąd sięwzięła liczba: 36.761.

Lecz w informacji tej mowa nie o ROZSTRZELANYCH,ale o ZWOLNIONYCH oficerach.

Przez 54 lata informacja ta była tajnym dokumentem,dostęp do niej miał nader wąski krąg bezgranicznie cy-nicznych ludzi. Popełnili oni zbrodnię przeciwko histo-rii, naszemu krajowi i narodowi. Podali liczbę: 36.761.Na tej podstawie każdy wnioskował, zdawać by się mog-ło, logicznie: skoro ktoś został zwolniony, to pewno byłaresztowany, a skoro go aresztowali...

Ale to nie tak. Ktoś, kogo zwolniono z wojska, niezawsze potem był aresztowany. A jeśli nawet go areszto-wano, nie zawsze znaczyło to, że go rozstrzelano.

Dokument ten przynosi dodatkową informację: spo-śród zwolnionych w 1937 roku aresztowano 5.811 osób,a w 1938 - 5.057. Razem aresztowano 10.868 osób.

2 Dział 37.837, rejestr 10, teczka 142, karta 93.3 „Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 1/1993. s. 56.

49

Page 24: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

To chyba różnica: 40 tysięcy ROZSTRZELANYCH lub10.868 ARESZTOWANYCH?

Aresztowanie i rozstrzelanie to jednak dwie różne rze-czy. Niektórych aresztowanych rozstrzeliwano. Ale niewszystkich. Różnicę wyjaśnię na przykładzie. W 1937roku z szeregów RKKA został zwolniony i uwięziony do-wódca V Korpusu Kawalerii, komdyw Konstanty Rokos-sowski. Ale to jeszcze nie rozstrzelanie. Wsadzili go,a potem wypuścili. Przeszedł później cały szlak bojowy.Ukończył wojnę jako marszałek Związku Radzieckiegoi dowodził Defiladą Zwycięstwa na Placu Czerwonym,a potem został ministrem obrony w Polsce.

W grupie 10.868 aresztowanych dowódców nie byłRokossowski wyjątkiem: z łagrów i więzień wypuszczo-no wielu ludzi.

Oto przykład wpływu kremlowskiej propagandy. Gdy-by w swoim czasie dokument ten opublikowano w cało-ści - zwolniono tylu, spośród nich aresztowano tylu,lecz nie wszyscy aresztowani poszli na rozwałkę - niebyłoby późniejszego pomieszania z poplątaniem. Leczludzie, którzy mieli do tych materiałów dostęp, celowopublikowali tylko część informacji: zwolniono 36.761...Prawda częściowa jest nieprawdą. Uściślenie pominiętocelowo, dając w ten sposób punkt wyjścia do wadliwychinterpretacji.

Znacznie później, gdy tysiące historyków i agitatorówwpisały do swych prac liczbę 40 tysięcy zamordowanychdowódców, a setki milionów ludzi ją zapamiętały, doku-ment opublikowano w całości. Ale to już niczego niezmieniło. Kto zwróci uwagę na krótką notkę w specjali-stycznym czasopiśmie?

c. vi' o się zatem stało z resztą oficerów, których zwolnio-

no ze służby i nie aresztowano?Gdzie się podziali?Nie ma w tym żadnej tajemnicy. W każdej armii stale

trwa proces wymiany, odmładzania kadry dowódczej.Co roku szkoły wojskowe kończą dziesiątki tysięcy no-

50

OCZYSZCZENIE

wych oficerów. Lecz wojsko nie cierpi na ich nadmiar.Co roku, przyjmując w swe szeregi jednych, zwalnia docywila tyle samo innych. Główna przyczyna tych zwol-nień to wysługa lat.

Weźmy jakąkolwiek armię świata i podliczmy, ilu ofi-cerów powinniśmy zwolnić każdego roku tylko dlatego,że już swoje odsłużyli, że czas, by odpoczęli. Proces tentrwa zawsze i wszędzie, we wszystkich armiach świata.W amerykańskim, polskim, bułgarskim, rosyjskim,ukraińskim i każdym innym wojsku rok w rok tysiąceoficerów kończy służbę i przechodzi w stan spoczynku.Dlatego też i w Armii Czerwonej w latach 1937-1938oficerów zwalniano z tytułu wysługi lat. Dokument, ad-resowany do zastępcy ludowego komisarza obrony, takwłaśnie się nazywa: „Informacja o liczebności zwolnio-nej oficerskiej kadry dowódczej w latach 1937-1938".Kto śmie podejrzewać, że w owych latach nikt nie zwal-niał się z Armii Czerwonej ze względu na wysługę lat?Weterani wojny światowej, a potem domowej, w 1937roku mieli już za sobą staż blisko 25-letni. Ponieważkażdy rok wojny zaliczano im jako trzy lata, odsłużylijuż swoje i nie mieli w wojsku nic do roboty.

Należy jeszcze pamiętać, że nie każdy oficer dociągado emerytury. Druga przyczyna zwolnień to stan zdro-wia. Ci, którzy przeszli przez dwie lub trzy wojny, moglibyć zmęczeni. Ktoś odmroził sobie nogi, ktoś inny miałuszkodzony słuch, jeszcze innego bolą stare rany. Zwal-nia się ludzi z wojska nie tylko dlatego, że odnieśli ranyw bojach, także wskutek wielu chorób, od płaskostopiapocząwszy, a na raku kończąc.

Ponadto istnieje taki rodzaj kary, jak zwolnieniez wojska. Minął już dawno 1937 rok, lecz oficerów wciążwyrzucano z armii. Zawsze wyrzucano i, mam nadzieję,zawsze będzie się wyrzucać. Główne przyczyny to pijań-stwo, niemoralność, łamanie dyscypliny, nadużywaniewładzy. Kto śmie twierdzić, że w 1937 roku nie byłow wojsku pijaków? Kto powie, że w 1937 roku nie wy-rzucano z wojska za alkoholizm? Ale z tego wcale niewynika, że ten, kto wyleciał za pijaństwo, natychmiastbył aresztowany i dostawał kulę w łeb.

51

Page 25: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Wreszcie: nie wszyscy więzieni oficerowie stawali sięofiarami represji politycznych. W każdej epoce istniejąprzestępstwa wojskowe, popełnione na służbie, przestę-pstwa przeciwko mieniu itd. Jeśli szef służb wartowni-czych opuścił posterunek i ruszył w tango, to należy goschwytać, aresztować, oddać pod sąd i wsadzić za krat-ki. We wszystkich epokach w gronie towarzyszy ofice-rów trafiali się gwałciciele, zabójcy, złodzieje itd. Doku-ment mówi o wszystkich aresztowanych nie dzieląc ichna politycznych i na tych, co kradli. A kto śmie twier-dzić, że w latach 1937-1938 nie było w korpusie oficer-skim Armii Czerwonej złodziei i oszustów?

R VII-zućmy okiem na półki działu wojskowego w pierw-

szej lepszej dobrze zaopatrzonej bibliotece, a zadziwi nasobfitość generalskich wspomnień więziennych. To teżjest dowód na to, że nie wszystkich spośród dziesięciutysięcy aresztowanych rozstrzelano. Towarzysze dowód-cy po krótkiej odsiadce wrócili do szeregów. Nie maw tym nic złego. Czy więzienie uczyniło kogoś głupszym?

5 maja 1940 roku komisarz armijny I stopnia J. Szcza-denko podpisał „Sprawozdanie naczelnika Zarządu KadryDowódczej i Kierowniczej RKKA Ludowego KomisariatuObrony ZSRR". Ostatnie zdanie brzmi następująco: „Nie-słusznie zwolnionych przyjęto ponownie do wojska. Ra-zem do dnia 1 maja 1940 roku - 12.461".

Zwróćmy uwagę: liczba tych, którzy wrócili pod sztan-dary jest wyższa od liczby aresztowanych. To też da sięłatwo wytłumaczyć: przyjmowano z powrotem do szere-gów zarówno tych, którzy zostali uwięzieni, jak i tych,których zwolniono, lecz nie aresztowano.

Propaganda kremlowska nieustannie powtarza histo-ryjki o 40 tysiącach rozstrzelanych dowódców, lecz cze-mu nikt nie wspomina, że 12.461 spośród tych „roz-strzelanych" powróciło do szeregów? A to był dopieropoczątek całego procesu. Wiadomo, że największa falazwolnionych z wojska wracała pod sztandary w drugiejpołowie 1940 roku, zwłaszcza zaś w pierwszej połowie

52

OCZYSZCZENIE

1941 roku. Przykład - późniejszy generał armii A. San-dałów. Zresztą przykładów można przytoczyć mnóstwo.

Zadziwiająco tworzy się w naszym kraju historię.Szczadenkę, który informuje w swoim dokumencieo zwalnianiu dowódców, cytujemy skwapliwie. Lecz gdyteń sam Szczadenko zawiadamia o przywróceniu dowojska zwolnionych oficerów - cisza.

Zadanie czerwonej propagandy polegało na tym, byukryć rolę Związku Radzieckiego w rozpętaniu drugiejwojny światowej. Właśnie dlatego kazali nam udawaćgłupich: czołgi mieliśmy przestarzałe, samoloty przypo-minały trumny, a wojsku odebrano dowódców.

Szpikowano nas tymi „prawdami", oddziałując nie narozum, lecz na emocje. Zamiast sensownej statystykipodsuwano podkolorowane obrazki.

O czystce w wojsku opublikowano mnóstwo książek,lecz wszystko to łzawe melodramaty, nic ponadto. Bra-kuje w tych książkach rzetelnej statystyki. Wymieniasię jedynie owe czterdzieści tysięcy.

Chciałbym wiedzieć: dlaczego?

Page 26: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 4

Typologia kadrowaWładza radziecka opiera się na elementachoportunistycznych, które z całych sił trzymają się życiai gotowe są na wszystko.

Andriej Płatonow „Dziennik"

N 1

ic nie zrozumiemy, póki nie wyjaśnimy sobie, jak tobyło ze stopniami oficerskimi.

Po przewrocie październikowym zlikwidowano stopniewojskowe i cywilne, a także odznaczenia i rangi. Odtądnie było już oficerów, generałów, admirałów, posłów,ministrów, dyplomatów. Wszyscy stali się towarzysza-mi. Teraz byli równi. Jak deski w więziennym płocie.

Wkrótce jednak zauważono, że równość w imię którejupichcono rewolucyjny pasztet, jest mrzonką. Zoriento-wano się, na przykład, że w wojsku ktoś musi wydawaćrozkazy, a ktoś inny je wykonywać. Nastąpiło więcpierwsze rozwarstwienie jednolitej dotąd masy towarzy-szy na dowódców i żołnierzy. Towarzyszy dowódców za-częto odróżniać od towarzyszy żołnierzy za pomocą wstą-żeczek, czerwonych szmatek i innych znaków rozpo-znawczych. Ale tu znowu pech: jeden krzykacz wydajerozkazy, a tuż obok inny też wrzeszczy... Kogo więc słu-54

OCZYSZCZENIE

chać? Jeden domaga się tego, drugi - czegoś innego.Skąd wiedzieć, jak wygląda każdy dowódca? Byłobynieźle, lecz czyż każdemu jasnemu słonku można zajrzećprosto w oczy, czyż każde takie słonko można zapamię-tać? Zresztą wszystko płynie, wszystko się zmienia...Wczoraj ktoś był dowódcą pułku, wszyscy go zapamięta-li, a dzisiaj jest zdegradowany do szeregowego. Masy żoł-nierskie pamiętają dowódcę, a on już nim nie jest... Gdy-by tak napisać człowiekowi na czole, że został zdegrado-wany... Więc zaczęto dowódców odróżniać za pomocąmałych trójkątów, kwadratów, prostokątów, rombów.Awansował - dostanie dodatkowy romb, zdegradowali go- to mu go zerwą. Ale sęk w tym, że kadra dowódczaskłada się nie tylko z dowódców pułków i batalionów.Jest, dajmy na to, szef sztabu armii. Jak się do niegozwracać? No i wymyślili: szefsztarm. Naczelnik wydziałuoperacyjnego sztabu armii został naczoperodsztarmem,a jego starszy pomocnik - starpomnaczoperodsztarmem.Były i takie stanowiska: zastępca dowódcy do sprawmorskim - w skrócie - zamkompomordzie.

Chcieli jak najlepiej i proszę jak im wyszło... Dawniejna naramiennikach każdy wojskowy miał wypisanyswój stopień: ten to rotmistrz, a ów to kapitan. Spojrza-łeś na naramienniki i zwracałeś się do oficera stosowniedo jego rangi. Lecz gdy nie ma stopni wojskowych, trze-ba nazywać zwierzchnika zgodnie z wykonywaną prze-zeń funkcją: towarzyszu pierwszy pomocniku naczel-nika organizacyjno-mobilizacyjnego zarządu sztabuokręgu! W skrócie: pierpomnaczorgmobzarzsztabokrzelTrudne to. I nie każdy zapamięta. Nie każdy nawet po-trafi wymówić. W dodatku zdradza tajemnicę wojskową.Co innego nazwać kogoś pułkownikiem, a co innego- szefem wywiadu armii. Plunęli więc na powszechnąrówność i wprowadzili stopnie wojskowe.

W, IIpołowie lat trzydziestych System ukształtował się

niemal ostatecznie. Ściślej, nie tyle się ukształtował, cowrócił do stanu wyjściowego. Do tego samego kąta,

55

Page 27: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

z którego bolszewicy ruszyli w tan. Nie było jeszcze na-ramienników i lampasów, dowódców nie nazywano jesz-cze oficerami i generałami, zanadto pachniało to kontr-rewolucją, lecz w 1935 roku wprowadzono indywidualnestopnie wojskowe. Dystynkcje - na naszywkach umiesz-czonych na kołnierzach munduru. Sierżantom i star-szym sierżantom dano trójkąty. Lejtnantom - kwadraty.Oficerom wyższego szczebla - prostokąty, zwane po-wszechnie belkami. Kapitan (którego zaliczono do star-szej kadry oficerskiej) nosił jedną belkę, major - dwie,pułkownik - trzy.

1 września 1939 roku wprowadzono stopień podpuł-kownika. (Tak jakby towarzysze z Kremla zawczasu wie-dzieli, że tego dnia zacznie się druga wojna światowai z góry podjęli stosowną decyzję). Podpułkownik otrzy-mał trzy belki, a pułkownik cztery.

Wyższych dowódców w żadnym razie nie należało na-zywać generałami. Toteż nazwano ich kombrygami (je-den romb), komdywami (dwa), komkoraml (trzy), ko-mandarmami II stopnia (cztery romby) i komandarmamiI stopnia (cztery romby i gwiazda). Wyżej byli już tylkomarszałkowie Związku Radzieckiego.

Dla wygody będziemy niekiedy nazywać dowódcównajwyższego szczebla generałami, pamiętając, że for-malnie tytuł taki nie istniał. Generał to podły kontr-rewolucjonista. Generałowie są tylko tam, gdzie obywa-tele nie są równi.

Tytuł marszałka nie brzmiał kontrrewolucyjnie, gdyżprzed październikowym przewrotem marszałków w Rosjinie było. Istniało coś podobnego, ale nazywało się inaczej.

nizapamiętajmy jeszcze jedno: jeśli ktoś miał stopień

kombryga, nie oznaczało to bynajmniej, że zajmuje sta-nowisko dowódcy brygady. Stopień komdyw nie ozna-czał sprawowania funkcji dowódcy dywizji. Stopnie niezawsze odpowiadały zajmowanym stanowiskom. A ści-ślej, nader rzadko były z nimi zgodne. Otóż istniałomnóstwo stanowisk, nie związanych bezpośrednio z do-

56

OCZYSZCZENIE

wodzeniem dywizjami, korpusami i armiami: zastępcadowódcy korpusu, szef IV Zarządu Sztabu Generalnego,szef sztabu armii, attache wojskowy we Francji itd. Topo pierwsze. A po drugie, dowódców przerzucano ze sta-nowiska na stanowisko, bardzo często z wyższej funkcjina niższą. Celowo opóźniano nadawanie stopni: jeślidasz sobie radę na określonym stanowisku, awansujeszna nie. Toteż zazwyczaj dywizjami dowodzili kombrydzy,a korpusami - komdywi. Czasem było odwrotnie. Kom-dyw D. Szmidt dowodził 8. Brygadą Zmechanizowaną.Z wysokiego stanowiska przesunięto go na niższe, lecznie obniżono oficerskiego stopnia, w nadziei, że się po-prawi. Komdyw Georgij Żuków dowodził korpusem,a następnie, pozostając w stopniu komdywa, był zastę-pcą dowódcy Białoruskiego Okręgu Wojskowego, poczym, wciąż jeszcze jako komdyw, został dowódcą LVIISpecjalnego Korpusu Piechoty w Mongolii. Korpus tenzostał przeformowany w grupę armijną, a komdywowiŻukowowi nadano stopień komkora.

Jeszcze jeden szczegół. Prócz jednoznacznie dowód-czych stopni kombrygów, komdywów itd. istniały sto-pnie specjalne. Na przykład, odpowiednikami stopniakombryga były takie oto stopnie: brygkomisarz, brygwo-

jenjurist, bryginżynier, brygwojenwracz, brygintendent.System ten istniał niecałe pięć lat. W roku 1940 Stalin

wprowadził stopnie generalskie, co prawda, na początkubez naramienników. Naramienniki miały powrócić popierwszych zwycięstwach w wielkiej wojnie wyzwoleń-czej. Wyzwolenie Europy mu nie wyszło, więc naramien-niki pojawiły się po zwycięskiej bitwie stalingradzkiej.

Należy podkreślić, że stare stopnie komkorów i ko-mandarmów oraz nowe generalskie nie miały ze sobąnic wspólnego. Przede wszystkim dlatego, że wcześniejstopień pułkownika i marszałka Związku Radzieckiegodzieliło pięć stopni wojskowych, od kombryga do ko-mandarma I stopnia, natomiast zgodnie z nowym syste-mem między pułkownikiem i marszałkiem Związku Ra-dzieckiego istniały tylko cztery stopnie wojskowe: gene-rał major (gen. brygady), generał lejtnant (gen. dywizji),generał pułkownik (gen. broni) i generał armii. W efek-

57

Page 28: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

cie bezpośredniej analogii między starymi i nowymi sto-pniami nie było.

Po drugie, w 1940 roku wraz z wprowadzeniem stopnigeneralskich dokonano całkowitej reorganizacji wyższejkadry dowódczej. Dawne stopnie zostały zniesione i za-pomniane, każdemu osobiście nadano nowy stopień,w ogóle nie związany z poprzednim. Tak na przykładkomandarmi II stopnia Iwan Koniew i M. Kowalow zo-stali generałami lejtnantami, komkor F. Remizów teżotrzymał stopień generała lejtnanta, komkor Sztern zo-stał generałem pułkownikiem, ale już komkor GeorgijŻuków - generałem armii itd.

F> IV

amiętając o tym, wróćmy do list z nazwiskami repre-sjonowanych strategów.

Pierwszy szczegół, który rzuca się w oczy - to mnó-stwo komisarzy i prawników.

Przykład: odpowiednikiem stopnia komandarma II sto-pnia był komisarz armijny II stopnia i armwojenjurist (ar-mijny prawnik wojskowy). Na listach rozstrzelanych wy-gląda to tak:

- komandarmowie II stopnia - 10- armijni komisarze II stopnia - 15- armwojenjurist - 1Razem rozstrzelano 26 oficerów, którzy nosili po czte-

ry romby. Spośród nich tylko 10 było dowódcami. Mniejniż 40%. Reszta - ponad 60% - to nie dowódcy. Tobalast. Pozbycie się ich nie obniżyło w najmniejszymstopniu gotowości bojowej Armii Czerwonej. Na odwrót- dzięki temu gotowość armii się zwiększyła.

Na innych piętrach to samo: tabuny spasionych ko-misarzy. Dlatego więc, gdy pokażą nam przerażająceliczby ofiar czystek, odejmijmy w myśli stosowny odse-tek komisarzy i prawników, a dane te od razu przestanąbyć takie straszne.

Jeśli natomiast ktoś powie, że komisarze to niewinneofiary stalinowskiej samowoli, zaprotestujmy: to przecieżna ich potężnych ramionach towarzysz Stalin zbudował58

OCZYSZCZENIE

trwalszą od spiżu piramidę swej władzy. Towarzysze ko-misarze dławili wszelką opozycję w wojsku, tłumili naj-mniejszy przejaw wolnej myśli. A gdy myśl ta zostałazdławiona i szmer niezadowolenia ucichł, towarzysz Sta-lin zaczął bez skrupułów czyścić szeregi własnych zwo-lenników. Tłumienie opozycyjności to przedsionek czyst-ki. Bez tej wstępnej roboty właściwa czystka nie byłabymożliwa. Fachowo ją wykonali towarzysze komisarze. Tooni zatkali gęby narodowi i wojsku. Bez pomocy towarzy-szy komisarzy Stalin nie utrzymałby w posłuchu swojejchłopskiej armii podczas kolektywizacji. Ale utrzymał.Dzięki wam, komisarze. Świetna robota. Ale teraz waszakolej. Od prawej, pojedynczo, do piwnicy, na egzekucjębiegiem marsz!

.Trocz, by tak rzec, komisarzy jawnych, istnieli jeszczekomisarze utajnieni. Oto komkor Maksym Pietrowicz Ma-gier. Wydawać by się mogło, że ze swym stopniem dowód-czym Magier dowodzi, tymczasem jest on członkiem radywojennej Leningradzkiego Okręgu Wojskowego. Czyli ko-misarzem, który pilnuje dowódcy i karmi go bujdami0 marksizmie-leninizmie i światowej rewolucji. Podczaswojny domowej Magier był pomocnikiem komisarza i ko-misarzem kolejno: 2. Pułku Kawalerii 9. Dywizji Piechoty,65. Pułku Kawalerii 3. Brygady 111. Dywizji Kawalerii,wreszcie Pacyfikacyjnej Brygady Kawalerii 1. Armii Kon-nej. Po wojnie też był komisarzem - 2. Dywizji Kawalerii,III Korpusu Kawalerii itd. Miał stopień komkora, lecz nigdynie dowodził korpusem. Nawet dywizją nie dowodził. No1 rozstrzelali komkora Magiera, a naszego wojska to aniziębi, ani grzeje. Gotowość bojowa armii po utracie takiegodowódcy bynajmniej się nie zmniejsza.

A oto jeszcze jeden przykład - komkor Grigorij Cha-chanjan. Miał stopień dowódcy, lecz dowódcą nie był.Był członkiem rady wojennej Samodzielnej Armii Dale-kowschodniej. Czyli był komisarzem.

Na niższych szczeblach to samo: komdywi i kombry-dzy nie zawsze byli dowódcami. Wielu z nich komisa-

59

Page 29: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

rzuje, czyli opowiada bajki o tym, jak wspaniale będążyć nasi potomkowie w roku 2000.

Jeśli ktoś powie, że likwidacja komisarzy osłabiła woj-sko, nie zgodzę się z nim. Armia Hitlera jakoś radziłasobie bez komisarzy. Bez komisarzy doszła do Moskwy,Leningradu, Stalingradu. A nasze wojska, choć tylumiały komisarzy, nie wiedzieć czemu, ciągle uciekały.

Może dlatego, że młodzi, awansowani po czystce ko-misarze nie mieli jeszcze doświadczenia? Nie sądzę. Czydużo takiego doświadczenia było trzeba? A jaka to róż-nica - bajdurzyć koszałki-opałki na szczeblu batalionuczy armii?

Ale w końcu Armia Czerwona doszła do Berlina! Zgadzasię. Tylko bez komisarzy. Na początku 1943 roku zlikwi-dowano te rangi. Zamiast nich wprowadzono stopień za-stępcy dowódcy do spraw politycznych - zampolita. Czy towielka różnica? Wielka. Zampolit nie miał prawa pchaćnosa do planów operacyjnych. A komisarz miał. Nieprzy-padkowy zbieg okoliczności: gdy tylko komisarze się wy-nieśli, Armia Czerwona przestała wciąż się cofać.

Nie dość, że z komisarzy nie było żadnego pożytku.Wielu z nich w ogóle w Armii Czerwonej nie służyło.Przykład: dywkomisarz Sylwester Mejsak. Stanowisko- zastępca szefa wydziału politycznego Głównego Zarzą-du Ochrony Wewnętrznej i Pogranicznej NKWD ZSRR.Mejsak nie był komisarzem wojskowym, lecz czekistow-skim. Nadzorował ochronę Gułagów.

Komisarze, którzy służyli w wojsku, widzieli przynaj-mniej działa i czołgi, bywali na manewrach. A komisa-rze-czekiści siedzieli w moskiewskich gabinetach i po-równywali dane statystyczne: ile też czekiści przygoto-wali gazetek ściennych? Ci nawet manewrów nigdy niewidzieli. A umieszczono ich w rejestrze sławnych do-wódców. Wśród owych 40 tysięcy.

JeI_leśli ktoś powie, że nasi prawnicy to niewinne owiecz-

ki, to będę się spierać. Został rozstrzelany tylko jedenarmwojenjurist - Naum Rozowski. Był naczelnym pro-60

OCZYSZCZENIE

kuratorem wojskowym Armii Czerwonej. Karę śmierciwykonano 16 czerwca 1941 roku. Tuż przed wojną.

Przede wszystkim zauważmy, że wojskowy prawnikw Armii Czerwonej i w ogóle prawnik w Związku Radziec-kim - prokurator, sędzia, obrońca - to w najlepszym raziedarmozjad, pasożyt. Związek Radziecki nie kierował sięzasadami prawa, lecz decyzjami partii. Jak partia posta-nowi, tak będzie. Czy towarzysz Rozowski rozumiał, że jestdarmozjadem, że nic nie robi, tylko pochłania to, co wy-produkowali inni? Czy rozumiał, że od niego osobiście nicnie zależy? Rozumiał. Inaczej nie wspiąłby się tak wysoko.Nie dość, że prawnicy wojskowi byli pasożytami - byli teżwściekle aktywnymi współuczestnikami zbrodni. Caływyższy korpus dowódczy Armii Czerwonej, wszyscy winnii niewinni, przeszli przez ręce towarzysza Rozowskiego.Pod każdym wyrokiem widnieje jego podpis. Zgodnie zeswoim stanowiskiem miał obowiązek uczestniczyć w egze-kucjach i rozstrzeliwać wrogów ludu osobiście.

I uczestniczył. I rozstrzeliwał. Ale „Wojenno-istoricze-skij żurnał" umieszcza jego nazwisko w rubryce ZGINĘLIW LATACH BEZPRAWIA. Świetnie powiedziane! Uff! To-warzysze, kochani, a co powinien robić prokurator woj-skowy? Dbać o przestrzeganie prawa. Ależ my jesteśmyskonstruowani: przeklinamy bezprawie, którego dopusz-czał się łajdak Rozowski ze swą bandycką szajką, a rów-nocześnie opłakujemy tę niewinną ofiarę bezprawia, któ-re sam usankcjonował...

Mówią nam, że gdy rozstrzelano towarzysza Rozow-skiego, Armia Czerwona osłabła. Niech sobie mówią.A my wyobraźmy sobie, że go nie rozstrzelali. Że tkwi nabojowym posterunku i przez całą wojnę gorliwie zabiegao przestrzeganie praworządności w Armii Czerwonej.Gdyby tak było, bezprawie z lat 1937-1938 szerzyłobysię dłużej. Właśnie po to, by przywrócić choćby pozorypraworządności, trzeba było towarzysza Rozowskiegowraz z jego bandziorami zastrzelić jak wściekłe psy.

A zatem, gdy był Rozowski, szalało bezprawie, gdy gorozwalili, bezprawie nieco zmalało.

A wniosek z tego taki sam: za mało towarzysz Stalinich rozstrzelał. Niewybaczalnie mało. Poszedł pod ścianę

61

Page 30: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

tylko jeden prawnik wojskowy - armwojenjurist. Jedenkorwojenjurist - prokurator wojskowy MoskiewskiegoOkręgu Wojskowego, towarzysz Leonard Pławnek i czte-rech dywwojenjuristów oraz grupka brygwojenjuristów.Przeraźliwie krótka jest ta lista. A wszystko to wynikałoz wręcz karygodnej łagodności Stalina. To właśnie onanie pozwoliła na zaprowadzenie autentycznego porząd-ku w kraju i w wojsku.

VIIridziałem kiedyś fotografię: stali obok siebie przy-

wódca hitlerowskich związków zawodowych, szef mło-dzieżowej organizacji Hitlerjugend, nazistowski dyplo-mata i SS-Gruppenfuhrer. Przyznam uczciwie, że nie po-trafiłem rozpoznać ich po mundurach - wszyscy byliubrani na czarno, wszyscy mieli czerwone opaski zeswastykami i Żelazne Krzyże. A oto stara fotografiaz czasopisma „Ogoniok": Jagoda, Kosariew i jeszcze ja-cyś inni - OGPU1, komsomolcy, związkowcy. Każdegopamiętam z twarzy, lecz niepodobna ich rozróżnić pomundurach. Wszyscy w wysokich butach, w brycze-sach, wszyscy przepasani koalicyjkami.

Nasze proletariackie państwo było zmilitaryzowaneponad wszelką rozsądną miarę, urzędnicy nie tylkotłumnie nosili mundury, lecz mieli stopnie wojskowei uchodzili za żołnierzy Armii Czerwonej, choć ich pracanie miała z wojskowością nic wspólnego. Stalin czyściłaparat państwowy, likwidował biurokratów, lecz wieluurzędników miało stopnie wojskowe. Dlatego powstajezłudne wrażenie, że zadano zabójczy cios armii. W rze-czywistości uderzono bynajmniej nie w wojsko.

Przykładów mogę podać mnóstwo.Komkor Iwan Tkaczew - szef cywilnego lotnictwa.

Zdawać by się mogło, skoro jest cywilne, to niech kieru-je nim cywil. Ale gdzie tam, cywilnym lotnictwem kieru-ją u nas dowódcy wysokiego szczebla. Jego zastępcą był

1 OGPU - Objedinionnoje Gosudorstwiennoje Politiczeskoje Uprawlenije- Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny, 1923-1934 [przyp. tłum.].

62

OCZYSZCZENIE

komdyw Iwan Szyrokij. A niżej - kombrydzy, pułkowni-cy itd. To na nich spadł cios. Smutne to, pożałowaniagodne. Ale mówmy w takim razie, że cios zadano Aero-fłotowi, a nie wojsku.

Brygkomisarz Samuel Szapiro - szef BudownictwaSpecjalnego. Budownictwo Specjalne - tak właśnie trze-ba pisać, dużymi literami. Czyżby budował podziemnypunkt dowodzenia na wypadek wojny? Skądże. Budo-wał Teatr Centralny Armii Czerwonej. Dlaczego budow-nictwem kierował komisarz? Czy choć trochę znał się nabudownictwie? A na strategii? Cyrk, i nic więcej...

Zajrzyjmy do dużych wydawnictw, do redakcji czoło-wych gazet, do urzędów budowlanych, do ludowych ko-misariatów finansów, ochrony zdrowia, przemysłu cięż-kiego, odwiedźmy morskie i rzeczne przedsiębiorstwatransportu wodnego, budowy zapór, kanałów, torów ko-lejowych - tam też są dywkomisarze, bryginżynierowie,komdywi, korintendenci i kombrydzy, brygwojenwraczei tak bez końca.

Brygkomisarz Siemion Frumin był naczelnikiem Pań-stwowego Centralnego Instytutu Kultury Fizycznej. Niewojskowego, lecz cywilnego. A niewinnie uśmierconydywkomisarz, Borys Kalpus był zastępcą przewodniczą-cego Komitetu ds. Kultury Fizycznej i Sportu przy RadzieKomisarzy Ludowych ZSRR. Wyrok śmierci wykonanona nim 29 sierpnia 1938 roku. Ciekawe: gdyby go niezlikwidowano, jaki byłby jego osobisty wkład w zwycię-stwo? Jeździłby po frontach i w przerwach między bit-wami demonstrowałby żołnierzom i oficerom, jak należypodnosić ręce i nogi, kręcić głową i innymi częściamiciała? Czy zdawał sobie sprawę, że zaliczono go do wyż-szego korpusu oficerskiego Armii Czerwonej bez żad-nych podstaw? Czy rozumiał, że kierować kulturą fizycz-ną można i bez tytułu generalskiego? Dlaczego nie zre-zygnował z wysokich rang i zaszczytów? Niewykluczone,że zabijając go zadano cios naszej marksistowskiej kul-turze fizycznej, nie sądzę jednak, że było to uderzeniew zdolność obronną ZSRR.

Spośród czterech rozstrzelanych dywwojenjuristówtrzech (75%) w wojsku nie służyło. Oto oni:

63

Page 31: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Dywwojenjurist Nikołaj Gomierow - prokurator Po-granicznej i Wewnętrznej Ochrony Wojsk NKWD USRR.

Dywwojenjurist Łazarz Maller - przewodniczący Try-bunału Wojskowego Pogranicznej i Wewnętrznej Ochro-ny NKWD Kraju Dalekowschodniego.

Dywwojenjurist Aron Grodko - zastępca ludowego ko-misarza sprawiedliwości ZSRR. Też niewinna ofiara.W latach 1937-1938 dbał, by sprawiedliwości stało sięzadość. Zrobiłeś swoje, i wynocha. Nie jesteś już potrzeb-ny. Najwyższy wymiar kary wymierzono mu 9 czerwca1941 roku. Zlikwidowano tych ludzi na kilka tygodniprzed wojną. Nie wiem jakimi byli prawnikami, dobrymiczy złymi, zawsze strzegli socjalistycznego prawa czy teżje łamali, ale z wojskiem nie łączyło ich nic, jeśli nie braćpod uwagę ich udziału w zbrodniach przeciwko armii.

Prokurator czekistowski strzeże porządku wśródstrażników więziennych, zastępca ludowego komisarzasprawiedliwości obraduje w wysokim gabinecie, udosko-nala socjalistyczne prawo... Lecz gdzie i kiedy studiowalioni strategię i taktykę? Zgoda: ich przedwczesna, tragi-czna śmierć była ciosem zadanym radzieckiemu naj-sprawiedliwszemu na świecie i do głębi humanitarnemusądownictwu, lecz nie zmniejszyła gotowości bojowej Ar-mii Czerwonej.

Ilja Kitin, brygwojenjurist, był przewodniczącym Try-bunału Wojskowego przy Wschodniosyberyjskiej Magi-strali Kolejowej, a brygwojenjurist Ruwim Lapidus -prokuratorem wojskowym Amurskiej Magistrali Kolejo-wej. Na co kolejarzom własny prokurator? Po co imwłasny trybunał? Przecina Syberię wielka rzeka Jenisej.Po jednej stronie tysiące kilometrów tajgi. Po drugiej- tysiące kilometrów tajgi. Rzeką płyną statki. Raz natydzień. Nikogo tu nie ma prócz niedźwiedzi. Nigdy niewdarł się tu żaden agresor. I nigdy się nie wedrze. Ko-mary zjedzą każdego, kto się tu zjawi. Lecz transportwodny nadzoruje prokuratura wojskowa. Jest tam woj-skowy prawnik z plejady genialnych dowódców. A zastołem zasiada surowy trybunał: zielony obrus, karafkaz mętną wodą na stole. Członkami trybunału są dowód-cy. I na wszystkich liniach kolejowych, we wszystkich64

OCZYSZCZENIE

ośrodkach transportu morskiego i rzecznego - wszędziedowódcy, dowódcy, dowódcy. Aż czterdzieści tysięcy do-wódców.

A przecież radziecki prawnik wojskowy nie mógł byćporządnym człowiekiem. Jak dostanie z KC rozkaz „uła-skawić", to ułaskawi, a gdy każą rozstrzelać, to kierującsię stosownymi paragrafami, wyda taki wyrok, jaki jestpotrzebny. Każą mu rozstrzelać sto osób - rozstrzelasto. Każą postawić pod ścianą dwieście - będzie dwie-ście. Oskarżony jasno, wyraźnie i z sensem udowadnia,że nie ponosi żadnej winy, ale prokurator i członkowietrybunału jeszcze przed obradami sądu otrzymali sto-sowne wytyczne. Bez tych wytycznych nie siądą nawetza stół. A postąpią wcale nie tak, jak dyktuje im rozum,sumienie i przepisy prawne, lecz zgodnie z żądaniemstosownej instancji. Człowiek normalny nie mógł tampracować. Zresztą to żadna praca. Ktoś, kto jest zdrowypsychicznie, nie mógł robić czegoś takiego. Wspomnia-ny już armwojenjurist Rozowski przed procedurą ogła-szania wyroków malował sobie usta. Chciał podobać sięofiarom, które posyłał na śmierć. Cała Armia Czerwonawiedziała: jeśli naczelny prokurator RKKA towarzyszRozowski ma umalowane usta, oznacza to karę śmierci,a jeśli nie - to długoletnią odsiadkę w łagrze. „Krasnajazwiezda" opisuje zastępcę Rozowskiego, dywwojenjuri-sta Jakowa Kazarińskiego. Był to nadęty bufon, przyja-ciel Mechlisa i zaufany człowiek Wyszyńskiego. Ale i onwpadł pod ożywczy strumień czystki. Nie rozstrzelanogo, wsadzono tylko do łagru. A tam błyskawicznie do-stosował się do sytuacji. „Gdy zaczynał mówić, na jegotwarzy pojawiał się przypochlebny uśmieszek, brązowemaleńkie oczka biegały chytrze i czujnie".2 W łagrzez miejsca sprzedał drogi szynel, mundur z najcieńszegosukna i eleganckie oficerki. Sam bez rozkazu zorganizo-wał sobie buciory na podeszwach z opon, fufajkę, wato-wane spodnie, ostrzygł się do gołej skóry - udawał sta-rego lagrowego wygę. Dowódcy, którzy siedli razemz nim, plują z obrzydzenia: reedukował się, skurczybyk!

2 „Krasnaja zwiezda", 24 marca 1989 r.

3 — Oczyszczenie 65

Page 32: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

„Takich jak on kryminaliści zabijali bez litości. Zazwy-czaj dusili nocą pod kocem. Czasem odpiłowali głowę.Kazariński znał ten zwyczaj świata przestępczego, więczaczął swoją reedukację jeszcze w Nachodce".

Jak to się stało, że butny urzędas przeobraził sięw usłużnego łagrowego lokaja? Nic się nie stało. On byłlokajem zawsze. Tyle że w prokuraturze wojskowejRKKA lokaje w mundurach generalskich paradowaliz wypiętymi kałdunami i wyniosłymi minami, a w ła-grze - musieli siedzieć pod pryczą. Czystka to okres,w którym Stalin postanowił wymienić ekipę politycz-nych i prawniczych lokajów. Co prawda, nie odpiłowy-wał im głów, ale posyłał do łagrów, by robił to ktoś inny.

Towarzysze Rozowski, Grodko, Kazariński wraz z całąresztą „prawników stalinowskich" z własnej woli lizalipięty swojemu władcy, spełniali wszystkie jego życzeniai kaprysy. Powinni byli jednak pamiętać, że za młodukażda dziwka mierzy wysoko, potem jednak ma corazskromniejsze aspiracje. Bandzior Stalin, wykorzystaw-szy owych „prawników", wysłał ich tam, dokąd popychałich sam los i logika ich profesji - do lizania pięt ban-dziorom niższej rangi.

Brzmi to potwornie: 40 tysięcy.Jednak gdy wyłączymy z tej liczby komisarzy, prawni-

ków, sportowców, klawiszy, macherów z ludowego ko-misariatu przemysłu leśnego, budowniczych wielkichkanałów, komsomolskich przywódców, redaktorów ga-zet centralnych, okaże się, że dowódców było tak na-prawdę niewielu.

Rozdział 5

Stratedzy z ŁubiankiCzęsto odbywam, rozmowy ze służbamitowarzysza Jeżowa.1

Kliment Woroszylow, członek Biura Politycznego,ludowy komisarz obrony, marszałek ZSRR

T «.Istniał jeszcze jeden specjalny system stopni wojsko-wych - dla kierownictwa Głównego Zarządu Bezpieczeń-stwa Państwowego (GUGB) NKWD ZSRR.

Z początku system ten przewidywał dziesięć stopni:sierżant, młodszy lejtnant, lejtnant, starszy lejtnant, kapi-tan, major, starszy major, komisarz III, II i I stopnia. Dokażdej rangi dodawano na końcu dwa słowa: Bezpieczeń-stwa Państwowego, w skrócie BP. Były to słowa wielkiejwagi. Unicestwienie własnego narodu uważano za zadanieznacznie ważniejsze i bardziej zaszczytne, niż zagarnięcieobcych ziem, toteż stopnie BP miały wyższą wartość.

W tej służbie nie było starszych i młodszych sierżan-tów. Był tylko stopień: sierżant BP. Może to dziwne, leczsierżant BP, zaliczany był do średniego korpusu oficer-skiego. W przekładzie na język dzisiejszy - był oficerem.

Przemówienie na plenum KC WKP(b), luty-marzec 1937 r.

67

Page 33: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Sierżant BP nosił na naszywkach jeden kwadrat, taksamo jak w armii młodszy lejtnant, lecz żołd miał dwarazy wyższy niż lejtnant w armii, ponadto miał mnóstwoprzywilejów, takich, jak dostęp do specjalnych sklepów,gdzie po śmiesznie niskich cenach sprzedawano rzeczypo tych, których zamordowali czekiści.

Wszyscy wyżsi rangą oficerowie Głównego Zarządu BPnosili dystynkcje o stopień wyższe niż analogiczne dys-tynkcje wojskowe.

Młodszy lejtnant BP - dwa kwadraty, jak lejtnantw wojsku.

Kapitan BP - dwie belki, jak major.Major BP - trzy belki, jak pułkownik.Starszy major BP - to już wyższy korpus oficerski.

Nosił jeden mały romb, tak jak kombryg.Stopień komisarza BP III, II i I stopnia odpowiadał

komdywowi, komkorowl i komandarmowi II stopnia.Nieco później wprowadzono najwyższy czekistowski

stopień: komisarz generalny BP. Nosił on na kołnierzuwielkie gwiazdy, tak jakt marszałek Związku Radziec-kiego. Tylko nie na szkarłatnych, a na niebieskichnaszywkach.

O wszystkim tym opowiadam nie bez powodu. Zachwilę przejdę do sedna sprawy.

c, II'hodzi mianowicie o to, iż w owych czasach NKWD

był najpotężniejszą strukturą organizacyjną na świecie.W NKWD prócz Głównego Zarządu BP (GUGB) znajdzie-my mnóstwo innych głównych zarządów:

GURKM - milicja robotniczo-chłopska,GUPWO - ochrona pograniczna i wewnętrzna,GUPO - ochrona przeciwpożarowa,GUŁAG - tłumaczyć nie potrzeba,GEU - gospodarka,GTU - transport, itd.Milicja miała własne milicyjne stopnie. GUGB - włas-

ne rangi Bezpieczeństwa Państwowego. A we wszystkichpozostałych zarządach były takie same stopnie jak

68

OCZYSZCZENIE

w wojsku. Fakt ten pociąga za sobą daleko idące kon-sekwencje. Mianowicie: stalinowska czystka była skiero-wana nie przeciwko wojsku, lecz przede wszystkim prze-ciwko aparatowi represji. Gdy jednak padają liczby, masię wrażenie, że armia ucierpiała bardziej niż NKWD.

Jednakże w odrębnej statystyce dotyczącej czystkiw NKWD uwzględnieni są na ogół tylko ci czekiści, któ-rzy mieli szczególne czekistowskie stopnie, czyli współ-pracownicy jednego tylko zarządu NKWD - GUGB.

Przytłaczająca większość czekistów nosiła nie stopnieczekistowskie, lecz zwyczajne, wojskowe. To ich wciąg-nięto do danych statystycznych Armii Czerwonej.

Właśnie dlatego statystyka dotycząca NKWD zostałaewidentnie zaniżona, a statystyka czystki w Armii Czer-wonej - zawyżona.

Aresztowali, dajmy na to, jakiegoś wojskowego z rom-bami na naszywkach i wysłali pod mur. Płaczemy rzew-nie: Stalin zamordował wysokiego dowódcę! Ale, byćmoże, ów towarzysz wcale nie był dowódcą. Owszem,miał stopień wojskowy, lecz nigdy nie służył w wojsku,o strategii i taktyce nie miał zielonego pojęcia.

Przejdźmy do przykładów.

W, nirejestrach niewinnie skazanych i zamordowanych

znajduje się major BP Siemion Firin-Pupko. Jasne -czekista z krwi i kości. Figuruje w statystyce czekistow-skiej.

A oto został fałszywie oskarżony, aresztowany i za-mordowany w latach bezprawia dywintendent EduardBierzin. Dywintendent to w przekładzie na język póź-niejszych pojęć coś w rodzaju generała lejtnanta inten-dentury. Sądząc po stopniu - wysoki urzędnik, funkcjo-nujący na tyłach. Zajmowane przezeń stanowisko teżpowinno być wysokie - szef zaplecza wielkiego okręguwojskowego, Moskiewskiego lub Kijowskiego. Sprawdź-my, czy tak istotnie było. Ależ nie, nie tak. Nabraliśmysię. Dywintendent Bierzin był dyrektorem zjednoczenia„Dalstroj". Otwórzmy „Przewodnik po Gułagu" Jacąuesa

69

Page 34: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Rossiego, by sprawdzić, czy dobrze rozumiemy okre-ślenie Dalstroj. Francuz Rossi sam odsiedział solidnywyrok w radzieckich instytucjach penitencjarnychw owych latach. Podczas śledztwa trzymano go w wię-zieniach centralnych, siedział nawet w jednej celi z Nog-tiewem - eks-naczelnikiem najbardziej znanego łagru:Sołowek2. Oto co można znaleźć w „Przewodniku po Gu-łagu" na temat interesującego nas obiektu:

„Dalstroj był najpotężniejszym i niemal autonomicz-nym królestwem w imperium Gułagu. Powstał w latach1932-1933 nad brzegiem Morza Ochockiego, w górnymbiegu Kołymy. Głównym zadaniem było wydobywaniezłota. Tutejsze lasy, węgiel i inne surowce eksploatowa-no wyłącznie dla potrzeb Dalstroju. Wszystkie pracewykonywali więźniowie - m.in. budowali osady i miastadla wolnonajemnych robotników (por. Magadan), setkitysięcy kilometrów szos, baraków dla więźniów itd.W początkach lat czterdziestych Dałstroj rozpościerałsię na 1.300 km z południa na północ i na 1.700 km zewschodu na zachód, obejmując zachodnią część Kam-czatki i wschodnią Jakucję. Dalstroj nie podlegał lokal-nej administracji (por. Gułag). Od końca lat trzydzies-tych do początku pięćdziesiątych do Dalstroju co rokuprzywożono 400-500 tysięcy więźniów (por. Wanino,Dżurma), lecz wskutek wysokiej śmiertelności liczba ze-ków w Dalstroju nigdy nie przewyższała 2-3 milionów.Pierwszym naczelnikiem Dalstroju był E. Bierzin. Jegozastępcą i naczelnikiem USWITŁAG-u - Garanin (por.garaninowskie egzekucje). Bierzin został aresztowanyi rozstrzelany jako wróg ludu w 1937 roku, Garanin- w 1939".3 I tak dalej.

Takie są fakty. Oto oni, nasi wysocy dowódcy, władcymilionów... Stratedzy. Niewinne ofiary bezprawia. W la-

2 Solówki - Wyspy Sołowieckie na Morzu Białym. W XV-wiecznymmonastyrze GPU utworzył pierwszy radziecki obóz koncentracyjny:Siewiernyje Łagieria Osobowo Naznaczenija (SŁOŃ) - zespół Północ-nych Obozów Koncentracyjnych. W latach trzydziestych w łagrachSŁOŃ przebywało ponad 60 tysięcy więźniów. Patrz: Jacąues Rossi,Sprawocznik po Gułagu., Londyn 1987 [przyp. tłum.].

J. Rossi, Sprawocznik po Gułagu, Londyn 1987, ss. 96-97.

70

OCZYSZCZENIE

tach wojny towarzysz Bierzin i towarzysz Garanin poka-zaliby Hitlerowi, gdzie raki zimują... Na pewno by po-kazali...

„Wojenno-istoriczeskij żurnał" umieszcza ich na tychsamych listach, co represjonowanych bezpodstawnie do-wódców Armii Czerwonej. Przy tym bez najmniejszegoskrępowania wymienia zajmowane przez nich stanowi-ska. Niewinne ofiary na zawsze pozostaną w naszej pa-mięci!

TOeszcze jeden dywintendent. Towarzysz Rudolf Peter-son. Stanowisko - były komendant moskiewskiegoKremla. Posada nie wojskowa, lecz jednoznacznie czeki -stowska. Rozstrzelano go 21 sierpnia 1937 roku. Niepłaczmy jednak nad tą niewinną ofiarą i wybitnym do-wódcą.

Jeszcze jeden rozstrzelany komendant Kremla - to-warzysz Piotr Tkałun. Miał dowódczy stopień komdywa,lecz pracę czekistowską.

Ale na razie próbujemy wyjaśnić, jak to było z dywin-tendentami.

Dywintendent Borys Iwanów. Pracował dla GłównegoZarządu PWO NKWD ZSRR. Wydaje nam się, że PWO toProtiwowozdusznąja Oborona - obrona przeciwlotnicza,lecz znów wpadamy w maliny. Skądże - to Ochrona We-wnętrzna i Pograniczna, czyli klawisze.

Znowu dywintendent. Też uchodzi za oficera ArmiiCzerwonej. Strateg. Izrail Pliner. Stanowisko - naczelnikGUŁAG-u NKWD ZSRR. I to w jakich czasach! W samymapogeum. Zdjęty ze stanowiska 14 listopada 1938 roku.I aresztowany. Kiedy Jeżów i Frinowski wraz z kumpla-mi spadli ze stołków, pociągnęli za sobą swych podwład-nych. Dywintendent Pliner dostał kulkę w łeb 22 lutego1939 roku. Dokładnie w wigilię jubileuszu Robotniczo--Chłopskiej Armii Czerwonej, w której nigdy nie służył.By tak rzec, dla uczczenia tego święta.

A oto dywwojenwracz Aleksander Barków - szef Wy-działu Medycznego Głównego Zarządu PWO NKWD

71

Page 35: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

ZSRR. Dbał towarzysz doktor o czekistowską służbęzdrowia. Rzecz ważna, lecz z wojskiem nie miała nicwspólnego.

Te rejestry przypominają książkę telefoniczną. Jed-nak gdy ktoś podaje liczby zlikwidowanych dowódców,przypomnijmy sobie, że, po pierwsze, są one monstru-alnie przekłamane i rozdęte, a po drugie, że jedna trze-cia spośród owych niewinnie oskarżonych i zamordowa-nych to nikomu niepotrzebni komisarze, zaś kolejnajedna trzecia to więzienni klawisze wysokiej rangi.

JTowiem więcej. Nawet w Głównym Zarządzie Bezpie-czeństwa Państwowego wielu funkcjonariuszy miałozwykłe stopnie wojskowe. Przykład: sam szef GUGB,wspomniany już Frinowski, był komkorem, a następniekomandarmem. I figuruje towarzysz Frinowski nie w re-jestrach NKWD, lecz na listach oficerów armii. W czaso-piśmie „Wojenno-istoriczeskij żurnał" istnieje rubryka:KACI I ICH OFIARY. ZGINĘLI W LATACH BEZPRAWIA.Rubryka ta każdego zapędza w ślepy zaułek: właściwiekto wtedy był ofiarą? Redakcja powinna była chociażjednego wyróżnić za pomocą gwiazdki: o, to właśnie jestofiara represji. Sami w żaden sposób nie potrafimyznaleźć tam ofiar - widzimy samych katów.

Szef najważniejszego spośród wszystkich pionówGłównego Zarządu BP - Zarządu Wydziałów Specjal-nych, też miał zwykły wojskowy stopień kombryga. Byłto Nikołaj Fiodorow. Nie jakiś tam intendent czy pra-wnik. Dowódca. W dodatku młody i przystojny. Rówieś-nik stulecia. Gdy miał 37 lat, w lipcu 1937 roku zostałszefem odeskiego NKWD. Świetnie sobie radził na tymstanowisku. Toteż od stycznia 1938 roku został szefemkijowskiego NKWD. Tam też był dobry. Więc od maja1938 roku kombryg Fiodorow został szefem ZarząduWydziałów Specjalnych GUGB NKWD ZSRR. NKWD totajna policja. A taką tajną policją wewnątrz NKWD byłGłówny Zarząd BP. Zaś wewnątrz tego zarządu - ZarządWydziałów Specjalnych. To tajna policja w łonie tajnej

72

OCZYSZCZENIE

policji w łonie tajnej policji. Nią właśnie kierował kom-bryg Fiodorow.

Młody dowódca zginął niesprawiedliwie oskarżony,nie doczekawszy czterdziestki.

To, że był doświadczonym czekistą, nie ulega wątpli-wości. W wieku 37 lat nie tylko stanąć na czele odeskie-go NKWD, lecz przygotować się do sprawowania takiegourzędu w nieprawdopodobnie krótkim czasie, a potemutrzymać się na nim, awansować... to wyższa szkołajazdy.

Tylko gdzie kombryg Fiodorow mógł zdobyć doświadcze-nie wojskowe? Doświadczenie dowódcze? Podczas wojnydomowej był kancelistą w CzK4, wpisywał nazwiska roz-strzeliwanych do księgi, gryzmolił protokoły przesłuchań.Gdy wojna domowa się skończyła, kancelista Fiodorowmiał 20 lat. I ani jednego dnia nie służył w Armii Czerwo-nej, choćby tylko w stopniu szeregowego. Rozplątywał sie-ci spisków.

A umieszczono go na liście niewinnie represjonowa-nych dowódców.

Amerykański wielbiciel Hitlera M. Steinberg oświad-czył kiedyś, że i w Armii Czerwonej byli mądrzy ludzie,tyle że wytępiono ich co do nogi: „Stalin wymordowałi usunął przed wojną niemal 40 tysięcy wojskowych!A byli to najlepsi, najbardziej doświadczeni generałowiei oficerowie. Na ich miejsce przyszli ludzie niekompeten-tni, bez doświadczenia bojowego".

Już chciałem polemizować. Ale machnąłem ręką.Niech tam. Zgoda. Niech będzie, że komandarm I stopniatowarzysz Frinowski był najlepszym i najbardziej do-świadczonym szefem GUGB NKWD ZSRR. Jakże z nimbyło dobrze! Był przecież szalenie kompetentny. A gdy gozabrakło, przyszli niekompetentni: Berta, Mierkułow,Goglidze, Riumin, Cinawa, Rapawa, Kobułow. Czyż któ-

4 CzK, wl. WCzK - Wsterossijskąja Czerezwycząjnąja Komissija po Bor-bie s Kontrrewohicijej i Sabotażom - Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komi-sja do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, 1917-1922 [przyp. tłum.].

73

Page 36: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

regokolwiek z nich stać było na tak wielkie czyny, jakichdokonał ich wspaniały poprzednik?

Niech tam, zgódźmy się: kombryg towarzysz Fiodorowbył najlepszym szefem Zarządu Wydziałów SpecjalnychGUGB NKWD ZSRR. Był czuły i łagodny. Oczy miałmądre, nieco zmęczone. I wprost nieprawdopodobniewielkie doświadczenie bojowe.

Nie będziemy protestować: dywintendent, towarzyszPliner, był najlepszym naczelnikiem GUŁAG-u NKWDZSRR. Gdy go zlikwidowano, w łagrach nie było już ta-kiego porządku ani takiej troski o ludzi jak w 1937 ro-ku. Później łagrami kierowali ludzie niedoświadczeni,niekompetentni, bez doświadczenia bojowego. A towa-rzysz Pliner miał tego doświadczenia mnóstwo. I był nadwyraz kompetentny.

A jakie miał łagodne spojrzenie!

Rozdział 6

O tym jak komisarzDybienko gromiłNiemców nad NarwąPijanym żeś tłumem ryczała.Muskały się prężą na torsie.Kolbami siwych gnasz admirałówgłową w dółz mostu w Helstngforsie.1

Włodzimierz Mąjakowski, „Oda do rewolucji"

ĆJKJ lutego 1938 roku cały naród radziecki i świato-we siły postępu uroczyście świętowały dwudziestą rocz-nicę powstania Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej.

Dwadzieścia lat przedtem, 23 stycznia 1918 roku podPskowem i nad Narwą oddziały Czerwonej Gwardii od-niosły swe pierwsze zwycięstwa nad regularnymi woj-skami kajzerowskich Niemiec. Zwycięstwa te uznano zadzień narodzin Armii Czerwonej. Na licznych wiecachi uroczystych akademiach, które vv lutym 1938 roku

Przeł. Bruno Jasieński.

75

Page 37: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

odbywały się w całym kraju, wypowiedziano wiele ciep-łych słów o naszej Armii Czerwonej. Nie wymienionotylko nazwiska człowieka, który poprowadził pierwszeczerwone oddziały ku wielkim zwycięstwom...

Na miesiąc przed jubileuszem, 24 stycznia 1938 roku,pojawił się pierwszy radziecki medal: „20 lat RKKA".Odznaczano nim tych, którzy wyróżnili się w bojach,okupili pierwszy triumf własną krwią, prowadzili ArmięCzerwoną od zwycięstwa do zwycięstwa. Nagrodzonowielu wojskowych. Tylko zastępca ludowego komisarzaprzemysłu leśnego, komandarm II stopnia Paweł Jefi-mowicz Dybienko nie otrzymał jubileuszowego medalu.A przecież to właśnie on 23 lutego 1918 roku prowadziłczerwone oddziały do boju nad Narwą...

Wkrótce legendarny komandarm został aresztowany.Oskarżono go o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjedno-

czonych, sąd rozpatrywał jego sprawę siedemnaście mi-nut. Wyrok -jak zwykle. Natychmiastowe rozstrzelanie.

Ironia losu polegała na tym, że zastępca ludowegokomisarza przemysłu leśnego, komandarm II stopniaDybienko pozostawał w kadrze oficerskiej Armii Czer-wonej. Jego ostatnie stanowisko w RKKA - to stanowi-sko dowódcy Leningradzkiego Okręgu Wojskowego. Je-śli ktoś chciałby zdobyć Piotrogród, utrudni mu toogromne Jezioro Czudzkie (Pejpus). Obejść je można odpółnocy, przez Narwę, lub od południa, przez Psków.Gdyby komandarm II stopnia Dybienko nie otrzymaławansu do Ludowego Komisariatu Przemysłu Leśnego,a potem kopniaka do lefortowskich kazamatów, gdybypozostał na stanowisku dowódcy LeningradzkiegoOkręgu Wojskowego, to w 1941 roku z pewnością za-trzymałby i rozbił Niemców pod Pskowem i nad Narwątak, jak rozgromił ich w 1918 roku.

T±u

II. u zatrzymamy się na chwilę. Zbierzemy myśli. Co to

jest ten Ludowy Komisariat Przemysłu Leśnego? To mi-nisterstwo ds. wyrębu lasów. Kraj mamy ogromny, la-sów najwięcej na świecie, więc wyrąbujemy je tysiącami

76

OCZYSZCZENIE

kilometrów kwadratowych i milionami metrów sze-ściennych wysyłamy na eksport. Tylko nie jest zrozu-miałe, dlaczego ofiarną pracą setek tysięcy drwali kieru-je osobnik w mundurze wojskowym, posiadający w do-datku wysoki stopień komandarma II stopnia? PrzedPawłem Dybienką stanowisko zastępcy ludowego komi-sarza ds. wyrębu lasów zajmował komisarz BP II stopniaŁazarz Kogan, pierwszy naczelnik GUŁAG-u, po Dybien-ce zaś - komisarz BP III stopnia Salomon Milsztenz GUGB NKWD ZSRR.

Oto gdzie poniosło słynnego dowódcę. Ale towarzyszStalin zawsze kierował się logiką. Więc jeśli drwali nad-zorują nie jakieś tam urzędasy, lecz wysoko postawienibojownicy tajnego frontu, odważni rycerze BP, najlepsiadministratorzy GUŁAG-u i legendarni dowódcy wojnydomowej, to musiał być w tym jakiś sens.

Co prawda, rycerze owi nie piastowali swych stanowiskdługo. Chwytano ich za kark i wysyłano, gdzie trzeba.

Wzięli również towarzysza Dybienkę. I oto legendarnybohater wojny domowej, zastępca komisarza ludowegods. wyrębu lasów, komandarm II stopnia towarzysz Dy-bienko siedzi. Siedzi i pisze. Pisze list do towarzyszaStalina. A w liście tym logicznie i prosto udowadnia, żenie jest szpiegiem amerykańskim, a oskarżenia pod jegoadresem to bzdury. Udowadnia to za pomocą prostegoi jasnego sformułowania, jednym zdaniem: „Przecież na-wet nie władam językiem amerykańskim...".

No proszę, wielki strateg, a nie włada amerykańskim.Cóż, wybaczymy strategowi nieznajomość języka ame-

rykańskiego, a przy okazji zastosujemy jego argumenta-cję. Przypuśćmy, że oskarżają mnie, iż jestem agentemwszystkich wywiadów świata. Teraz z dumą mogę zapro-testować: nie jestem szpiegiem argentyńskim, bo z ar-gentyńskim u mnie kiepsko. Nie mogę też być szpiegiembrazylijskim - nie znam brazylijskiego, możecie spraw-dzić. Nie jestem też szpiegiem boliwijskim, peruwiań-skim, paragwajskim, kolumbijskim ani ekwadorskim.Języka algierskiego też jeszcze nie opanowałem.

To jedno zdanie geniusza strategii towarzysza Dybien-ki odsłania nam bardzo wiele. W swoim czasie Dybienko

77

Page 38: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

był dowódcą Floty Bałtyckiej, więc podlegał mu jej wy-wiad. Potem był ludowym komisarzem ds. morskichi podlegał mu cały wywiad RKKF. Następnie dowodziłszeregiem okręgów wojskowych i za każdym razem pod-legał mu potężny aparat wywiadowczy z własnymi za-granicznymi siatkami agenturalnymi.

Wkrótce zobaczymy, jak towarzysz Dybienko dowodziłpułkami i dywizjami, eskadrami i flotą; na razie jednakodnotujmy, że dość mętnie sobie wyobrażał pracę wy-wiadu. Każdy czytelnik powieści sensacyjnych zdaje so-bie chyba sprawę: jeśli ktoś chce zdradzać tajemnicejapońskiemu wywiadowi, nie musi znać języka japoń-skiego. A po to, by przekazywać tajemnice wywiadowiamerykańskiemu, niekoniecznie trzeba znać język ame-rykański. Jeśli uzyskaniem informacji zainteresowanisą ONI, to niech ICH wywiadowcy uczą się NASZEGOjęzyka. Zaś agenci naszego wywiadu powinni uczyć sięich języków. I nawet całkiem możliwe, że agent amery-kański opanował język rosyjski i doszedł do porozumie-nia z towarzyszem Dybienką, bez posługiwania się języ-kiem amerykańskim. Czyżby towarzysz Dybienko tegonie rozumiał? I czy nie pora baczniej przyjrzeć się na-szemu bohaterowi?

F> ni

aweł Dybienko był za caratu marynarzem Floty Bał-tyckiej. Rozpoczął służbę w karnej jednostce na okręcie„Dźwina".2 O tym, co przeskrobał marynarz Dybienkonasza kochana gazeta wojskowa nie informuje. Możemymieć pewność, że nie wysłali go tam za działalność re-wolucyjną. Gdyby tak było, powiedzieliby nam o tym.Podczas pierwszej wojny światowej marynarz Dybienkobył jednym z prowodyrów antywojennego wystąpieniana pancerniku „Imperator Paweł I". Ta interesująca ce-cha ujawni się potem wielokrotnie: nasi genialni dowód-cy byli przeważnie pacyfistami, nie rwali się do wojaczki.Zablokowana przez kajzerowską marynarkę na wodach

OCZYSZCZENIE

Zatoki Fińskiej, Flota Bałtycka tkwiła w bezczynnoś-ci, okręty stały na redzie, marynarze siedzieli sobiew ciepłych kubrykach i nudzili się jak mopsy, z nudówwszczynali bunty. Zawsze we wszystkich flotach światazbuntowanych marynarzy wieszano na rejach. Zwłasz-cza podczas wojny. Ale Imperium Rosyjskie było prze-sadnie liberalne. I właśnie dlatego się rozpadło. Bun-townika i podżegacza Pawła Dybienkę nie rozstrzelanoani nie powieszono, lecz odziano w mundur szeregowe-go i wysłano na front. „Radziecka Encyklopedia Wojsko-wa" informuje, że i na froncie towarzysz Dybienko upra-wiał to samo co przedtem - antywojenną agitację.3 Więcznowu go aresztowali. Powiesić by takiego, ale gdzietam! Nie wieszali. Wreszcie doczekał się upadku caratu.A wówczas od razu stał się niejako szefem Floty Bałtyc-kiej. Pijani marynarze przeobrazili się w dzikie bestie.Pod wodzą Dybienki i Raskolnikowa miały miejscepotworne zbrodnie na oficerach floty i ich rodzinach.W ślad za oficerami ofiarą padli ci wszyscy, którychmożna było nazwać „kontrą". A można było tak nazwaćkażdego. Bestialskie sceny marynarskiego rozpasaniaopisane zostały wielokrotnie. Jedno z takich świadectwopublikowano w latach dwudziestych w Paryżu.4 To, coprzez dziesiątki lat nazywano oszczerstwem, „Krasnajazwiezda" uznaje teraz za prawdę, przytaczając relacjęwłaśnie o pancerniku „Imperator Paweł I":

„Lejtnanta Sawińskiego zabił uderzeniem młota w gło-wę, podkradłszy się do niego od tyłu, palacz Rudenok.Tym samym młotem Rudenok zabił miczmana Szumań-skiego. I miczmana Bulicza. Starszy oficer, który próbo-wał na górnym pokładzie przemówić załodze do rozumu,został schwytany, zbity czym popadło, zaciągnięty doburty i wyrzucony na lód".5

Oficerów zabijano tylko dlatego, że byli oficerami. I to-piono w przeręblach. Ale niektórych nie topiono. Pijani

2 „Krasnaja zwiezda", 26 lutego 1989 r.

3 Sowietskąja wojennąja encyklopiedija, t. 1/8, Moskwa 1976-1980,t. 3, s. 277.

4 A. Olszański, Zapiski agienta Razwiedupra, Paryż 1927.5 „Krasnaja zwiezda", 4 października 1997 r.

78 79

Page 39: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

bandyci, kumple Dybienki i Raskolnikowa, tratowalioficerów saniami zaprzężonymi w konie, wdeptując tru-py w śnieg i nawóz.

Wymazano to z naszej pamięci. Okręty Floty Bałtyc-kiej bazowały w portach dzisiejszej Finlandii. Podczasdrugiej wojny światowej duże, potężne kraje poddawałysię totalitarnej agresji bez zbytniego oporu, natomiastmała Finlandia wykazała takąniezłomność, że sam Sta-lin był zaskoczony. Przyczyną tego były ciała oficerówrosyjskich stratowane saniami pijanego rewolucjonisty.Finlandia zapamiętała tamtych oficerów. Miejscowaludność wiedziała, że gdy Armia Czerwona pokona ichkraj, to wyzwoliciele będą obdzierać ludzi żywcem zeskóry, wbijać im gwoździe w głowy, obcinać nosy, językii uszy, wykłuwać dzieciom oczy, słowem, wyrabiać towszystko, co pijany Dybienko. Właśnie dlatego, mimoogromnych ofiar i strat, Finlandia nie poddała się RosjiRadzieckiej. Towarzysza Dybienkę Finlandia pamięta je-szcze dzisiaj. Byłem tam, przekonałem się.

A IVDybienko, gdy już pojeździł sobie na saneczkach,

stanął na czele Centrobałtu - organizacji, która zarzą-dzała flotą. Tam los zetknął go z płomienną rewolucjo-nistką, generalską córką Aleksandrą Kołłontaj, jednąz najpiękniejszych kobiet Europy. Rewolucyjną pannęstrasznie ciągnęło na front, do opustoszałych kajut ad-miralskich i marynarskich kubryków. Sasza Kołłontajnawoływała do światowej rewolucji i wolnej miłości. Jejnamiętny apel nie pozostał bez odzewu, jej wizyt naokrętach marynarze wyczekiwali z niecierpliwością. By-ło to dla nich wielkie święto.

W październikowych dniach 1917 roku Paweł Dybien-ko odgrywał decydującą rolę. Krążownik „Aurora" i dzie-sięć innych okrętów wypłynęły na Newę z rozkazu Dy-bienki. Dziesięć tysięcy uzbrojonych marynarzy, którzydokonali przewrotu.

Noc, kiedy nastąpił przewrót, była największymtriumfem Dybienki. Został członkiem pierwszego rządu

80

OCZYSZCZENIE

radzieckiego. Znalazła się w nim również jego przyja-ciółka Aleksandra Kołłontaj. Była ludowym komisarzemopieki społecznej. Wszystko jak w bajce. On i ona. Obo-je w rządzie. Pierwszy wpis w księdze aktów stanu cy-wilnego w ojczyźnie światowego proletariatu był reje-stracją ślubu Pawła Dybienki i Aleksandry Kołłontaj.Pierwszy ślub zazwyczaj odbija się czkawką. Oboje zbytwysoko cenili uroki wolnej miłości. Ich ślub poprzedziłwszystkie radzieckie śluby. Ich rozwód - wszystkie ra-dzieckie rozwody.

Nie czas na śluby, gdy dokonuje się rewolucja!

xierwszym i najważniejszym przeciwnikiem komuni-stycznych zwycięzców był naród rosyjski. Oto gdzie tkwiproblem. Po upadku monarchii utworzono rząd tymcza-sowy. Właśnie tymczasowy, nie żaden inny. Nie byłowięc potrzeby obalania go. Nie miał zamiaru długo rzą-dzić Rosją. O losie kraju miała zadecydować Konstytu-anta: przegłosować taką formę rządów, taki system po-lityczny, gospodarczy i społeczny, który zaakceptowała-by większość ludności.

Narody zamieszkujące Rosję wybrały swoich przed-stawicieli i wysłały ich do stolicy, by urzeczywistnili to,czego pragnie większość. Właśnie do tego nie mogli do-puścić Lenin i Trocki. Bolszewicy już obalili rząd tym-czasowy. Teraz stało przed nimi kolejne zadanie - niedopuścić, by naród wyraził swoją wolę. Lenin i Trockipodejmują prostą decyzję: Konstytuantę należy rozpę-dzić, demonstrujących robotników rozstrzelać.

Wybitny historyk rosyjski J. Felsztyński pisze: „Tym-czasem bolszewicy usiłowali znaleźć rozwiązanie mniejryzykowne, niż rozpędzenie Zgromadzenia Narodowego.20 listopada, na posiedzeniu Rady Komisarzy Ludo-wych, Stalin zaproponował przesunięcie rozpoczęciaobrad na później".6 Propozycja Stalina polegała na tym,by nie rozpędzać Konstytuanty, lecz opóźnić otwarcie jej

J. Felsztyński, Kruszenije mirowoj rewolucji, Londyn 1991, s. 192.

81

Page 40: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

obrad. Ale czy ktokolwiek słuchał u nas głosu rozsąd-ku? W partii bolszewickiej niepodzielnie dominowaliekstremiści. Felsztyński pisze dalej: „Postanowiono szy-kować się do rozpędzenia Konstytuanty. Rada Komisa-rzy Ludowych zobowiązała komisarza spraw morskichP. Dybienkę, by do dnia 27 listopada skoncentrowałw Piotrogrodzie siły około 10-12 tysięcy marynarzy".7

Dybienko z Raskolnikowem wykonali te rozkazy - ro-botnicze demonstracje rozpędzili salwami, rozpędzili teżKonstytuantę.

Nadeszła chwila, by postawić zasadnicze pytanie: poco właściwie marynarz Dybienko został rewolucjonistą?

Udało mi się wymyślić tylko dwie prawdopodobne od-powiedzi.

Pierwsza: by dać ludowi wolność i szczęście.Druga: żeby samemu dorwać się do władzy i upić się

nią.Pierwszy wariant odpada. Dybienko nie tylko nie

chciał spełniać woli ludu, nie chciał nawet o niej sły-szeć. Spieszno mu było rozpędzić wybrańców naroduzanim otworzą usta. Chciał natychmiast plunąć w teusta ogniem karabinów maszynowych.

Zatem pierwszy wariant nie wchodzi w rachubę.Co więc pozostaje?

TJ.O

VI. o samo pytanie warto byłoby zadać towarzyszom Le-

ninowi, Trockiemu, Zinowiewowi, Kamieniewowi, Ryko-wowi i całej reszcie, która zagarnęła władzę w paź-dzierniku 1917 roku: po co właściwie rwaliście się dorządzenia? Żeby uszczęśliwić lud? Lecz nikt wam niepowierzył tej roli, nikt was do niej nie upoważnił. Naródwybrał Konstytuantę. To jej reprezentantów trzeba byłosłuchać...

I jeszcze jedno - lud na ulicach. W Piotrogrodzie odby-wały się pokojowe demonstracje na znak poparcia dlawybranej przez naród Konstytuanty. A bolszewicy rozpę-

Ibid.

82

OCZYSZCZENIE

dzili Zgromadzenie Narodowe na cztery wiatry. Nie robilirewolucji dla ziemiaństwa, kupiectwa, fabrykantów,chłopów, kleru, wielkich ani też drobnych posiadaczy.Zatem dla kogo? Dla proletariatu? Lecz pierwszą rzeczą,jakiej dopuścili się marynarze Dybienki, było ostrzelaniemanifestujących robotników z karabinów maszyno-wych. Więc nie rozpętali rewolucji dla proletariatu.

W takim razie dla kogo?Mówią nam o Bucharinie. Podobno wierzył w ideały.

Chciał, żeby ludowi żyło się lepiej. Czy ktoś strzelając doludu z karabinów maszynowych, dogadza temu ludowi?O czym myślał idealista Bucharin, przyglądając sięz balkonu, jak zabijają demonstrujących robotników?

Gdy pierwsze krople robotniczej krwi spadły na brukLitiejnego Prospektu, system, który tak dobrze znamy od80 lat, przybrał swój ostateczny kształt. Wynikło to z sy-tuacji: za rozpędzenie Konstytuanty, strzelanie do de-monstrujących robotników, każda nowa władza zaciąg-nęłaby pod sąd Lenina, Trockiego, Dybienkę, Raskolni-kowa i wszystkich innych „bohaterów Października".Właśnie dlatego od tej chwili Lenin i Trocki nie moglinikomu władzy oddać. Nie mogli dopuścić do żadnychwyborów, poza takimi, podczas których mieliby gwaran-cję zwycięstwa na 99,99%. Nie mogli więc się pogodzićz istnieniem wolnej prasy. Należało trzymać za pyskwszystkie partie, łącznie z własną. Należało niszczyćzwiązki zawodowe, strzelać do demonstrujących robotni-ków, a jeszcze lepiej, w ogóle do tego nie dopuszczać,wykrywać prowodyrów i zabijać ich. To proste: partiiLenina i Trockiego nikt nie wybierał, zatem jej rządy byłybezprawne. Nielegalną władzę można utrzymać tylko si-łą. Tylko terrorem. I bynajmniej nie Stalin wprowadziłterror w 1937 roku, lecz marynarz Dybienko w roku1917. Ściślej - Lenin, Trocki i reszta ferajny.

R, VIIrozpędzenie Konstytuanty, salwy do robotniczych

demonstracji na ulicach Pitra, wszystko to pociągnęłoza sobą określone skutki. Rosja wciąż jeszcze uczestni-

83

Page 41: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

czy w pierwszej wojnie światowej, lecz nowej władzy,która strzela do ludu, nikt nie chce bronić. Niemcyruszyli na Piotrogród. Na ich drodze stało Jezioro Czu-dzkie. Można je, jak już wiemy, obejść z dwóch stron.Przez Psków i przez Narwę.

Lecz Rosja nie ma armii. Armię zdemontowali bolsze-wicy. To właśnie dzięki temu wsławił się Dybienko. Ura-tować sytuację na początku 1918 roku mogli tylko ma-rynarze bałtyccy. Cóż, towarzyszu Dybienko, komisarzuludowy do spraw morskich, zbieraj swoich marynarzy,prowadź ich pod Psków i nad Narwę, ratuj rewolucję!Zatrzymaj Niemców!

I Dybienko poprowadził marynarzy. To właśnie jegozwycięstwo w dniu 23 lutego 1918 roku stało się pań-stwowym świętem: Dniem Armii Czerwonej.

23 vnilutego 1968 roku otrzymałem pierwszy medal:

„50 lat Sił Zbrojnych ZSRR". Cały radziecki naród i po-stępowa ludzkość uroczyście świętowały rocznicę tychpierwszych zwycięstw, dzięki którym narodziła się nie-zwyciężona, legendarna Armia Czerwona. Uwielbiamordery i medale. O pierwszym odznaczeniu marzyłemstojąc na warcie i wykonując służbowe polecenia, w ta-jemnicy pisałem o nim wiersze. Mijał dziesiąty rok mo-jego życia w mundurze - siedem lat nosiłem szkarłatne,a trzy lata malinowe naramienniki. I oto otrzymałempierwszy medal. Był wspaniały: wielki, błyszczący,z czerwoną emalią na gwiazdce, na atłasowej niebieskiejwstążce z białymi i czerwonymi paseczkami w środku.Nie nosiłem go na piersi. Nie. Wciąż trzymałem mójmedal w zaciśniętej dłoni, nie wierząc własnemu szczęś-ciu. Tego dnia postanowiłem uczyć się jeszcze lepiej. I tonatychmiast, od tej chwili. Miną świąteczne dni,a wkrótce potem, na seminarium, będziemy omawiaćartykuł Lenina „Dotkliwa, lecz konieczna lekcja". 8 Wer-

OCZYSZCZENIE

towaliśmy go na zajęciach dziesiątki razy. TowarzyszLenin uczył nas, że z przeciwnikiem t r z e b a walczyć.Trzeba u m i e ć z nim walczyć! Wymawiając te słowawykładowcy zazwyczaj kładli akcent na słowie „umieć".Znałem ten artykuł niemal na pamięć. Ale wtedy posta-nowiłem: właściwie dlaczego „niemal"? Wykuję go nablachę. Otworzyłem tom dzieł Lenina, siedzę i uczę się:„Tydzień od 18 do 24 lutego [...] był dla partii i całegonarodu radzieckiego gorzką, przykrą, dotkliwą, ale ko-nieczną, pożyteczną lekcją".9 Wczytuję się nie tylkow artykuł, lecz także w załączone do niego przypisy:„«Prawda» (wydanie wieczorne) nr 35, 25 lutego 1918roku". To też trzeba zapamiętać. Zauważyłem, że takieszczegóły komisja egzaminacyjna zawsze wysoko ceni.Jeśli napomknę mimochodem, tak jakby to było cośmało istotnego, „25 lutego 1918 roku w wieczornymwydaniu...", to ręka każdego egzaminatora natychmiastwysmaruje obok piątki tłusty plus.

I nagle jakby ktoś mnie oblał wrzątkiem. Coś do mniedotarło, ale nie całkiem zrozumiałem co. Pięćdziesiąt lattemu, 23 lutego 1918 roku, Armia Czerwona pod Psko-wem i nad Narwą odniosła pierwsze błyskotliwe zwy-cięstwa, które już od pięćdziesięciu lat czcimy, za któremy, potomkowie, choć nigdy jeszcze nie walczyliśmy,otrzymujemy odznaczenia. Niemal równocześnie z tymwydarzeniem historycznym, także przed pięćdziesięciulaty, 25 lutego 1918 roku, w wydaniu wieczornym gaze-ty „Prawda"... W wydaniu wieczornym... A więc ukazy-wało się też wydanie poranne, lecz tam artykuł Leninanie był opublikowany. Za dnia znajdował się jeszczew drukarni. Wynika z tego, że Lenin pisał go 24 lubnocą, z 24 na 25 lutego 1918 roku. 23 lutego bolszewicyodnieśli wielkie zwycięstwa, a 24 lutego, na wieśćo tym, towarzysz Lenin, klnąc i gryząc paznokcie pisałw pośpiechu, że miniony tydzień „...był dla partii i całe-go narodu radzieckiego gorzką, przykrą, dotkliwą [...]lekcją". Towarzysz Lenin udziela niezwykle cennychrad: „Z przeciwnikiem trzeba walczyć! Z nim trzeba

8 W. Lenin, „Dzieła wszystkie", t. 1/55, Warszawa 1983-1990, t. 35,s. 380-383.

84Ibid.

85

Page 42: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

umieć walczyć!". Jakże głęboki jest leninizm! Gdyby niebyło leninowskich tomów, nie wiedzielibyśmy, że z prze-ciwnikiem trzeba walczyć... I nie tylko walczyć, ale jesz-cze umieć. Towarzysz Lenin, nie wymieniając nazwiska,miesza z błotem kogoś, kto nie umie walczyć: „...męczą-co haniebna wiadomość o tym, że pułki odmówiły utrzy-mywania pozycji, o odmowie obrony nawet linii narw-skiej, o niewykonaniu rozkazu niszczenia absolutniewszystkiego w czasie odwrotu; nie mówimy już o dezer-cji, chaosie, niedołęstwie, bezradności, niedbalstwie".10

Zawsze podejrzewałem siebie o szaleństwo: w ciągupięćdziesięciu lat istnienia naszej armii służyły w jejszeregach dziesiątki milionów ludzi. „Dotkliwa, lecz ko-nieczna lekcja" należy do kanonu obowiązkowych dziełLenina, które każdy wojskowy powinien znać jeśli nie napamięć, to bardzo dokładnie. Czyżby nikt nie zauważyłzbieżności dat? Nie ma tu nic do odkrycia. Tylko dlacze-go ja widzę zbieżność, a nikt poza mną jej nie dostrze-ga? Zwłaszcza, że Lenin nie mówi o jakimś tajemniczymodcinku obrony, wymienia Psków i Narwę z nazwy. Czyja aby nie zwariowałem?

Nie mogę pojąć: czyżby wielcy szefowie Głównego Za-rządu Politycznego, którzy nam tak stanowczo zalecająlekturę tego dzieła, nie zauważyli, że przy zwykłym na-łożeniu się dat, sam tytuł artykułu dezawuuje opowieścio wielkich zwycięstwach, odniesionych jakoby 23 lutego1918 roku?

Bo co to znaczy „lekcja"? Każdy z nas kiedyś popełniłgłupstwo, a nie miał nic na usprawiedliwienie. I właśniew takich sytuacjach, z braku lepszego rozwiązania, mó-wimy ze skruchą na zebraniu kolektywu: będzie to dlamnie lekcja...

Towarzysz Lenin rozwalił armię i marynarkę agitacjąantywojenną, Niemcy nacisnęli, front runął, więc trzebabyło przed całą Rosją świecić oczyma. I towarzysz Leninmamrocze: to lekcja... A potem radzi: z przeciwnikiemtrzeba walczyć, itd. itp. Geniusz Lenina polega na tym,że wódz plótł bzdury, z którymi niepodobna dyskuto-

Ibid., s. 382.

8 6

OCZYSZCZENIE

wać. Kto będzie udowadniał, że z przeciwnikiem walczyćnie trzeba? Że trzeba nie umieć walczyć?

Co ja właściwie chcę przez to powiedzieć? Ano to, żegdyby Paweł Dybienko 23 lutego 1918 roku odniósłwiekopomne zwycięstwa pod Pskowem i nad Narwą, totowarzysz Lenin, dowiedziawszy się o tym 24 lutego,przez dzień i noc pisałby całkiem inny artykuł. Tymcza-sem pisał o przykrej, gorzkiej lekcji. I, naturalnie, nie-zbędnej. Póki nie strzelił piorun, towarzysz Lenin, ni-czym tyfusowa wesz, zarażał armię „Prawdą okopów"i innym paskudztwem, publikowanym za niemieckiepieniądze. Lecz gdy Niemcy udzielili towarzyszowi Leni-nowi lekcji, wtedy zatroszczył się o obronność kraju.

o. IX'd tamtego dnia wiekopomne zwycięstwa pod Psko-

wem i nad Narwą stały się dla mnie obiektem szczegól-nego, trochę niezdrowego zainteresowania, podobniezresztąjak nazwisko wielkiego stratega Pawła Dybienki.

Na szczęście książek o wojnach napisano u nas wiele,zapchane są nimi biblioteki. I oto trzymam w ręku me-muary generała lejtnanta S. Kalinina.

W 1918 roku żołnierz Kalinin wraca z frontu i prowa-dzi rewolucyjną działalność w Samarze. Głód. Ruinai rozprzężenie. Sytuacja bolszewików jest niepewna.Brak im ludzi. „Nie pamiętam już dokładnie kiedy,w końcu marca lub na początku kwietnia, w Samarzenastąpiło wydarzenie, które wywołało niepokój organi-zacji partyjnej. Nagle, bez uprzedzenia, przybył do mia-sta eszelon marynarzy bałtyckich z Pawłem Dybienkąna czele. Ucieszyliśmy się z nowego uzupełnienia. Leczw tym samym dniu do komitetu gubernialnego przy-szedł telegram podpisany przez M. Boncz-Brujewicza.Rozkazywał on natychmiast aresztować Dybienkęi odwieźć go pod eskortą do Moskwy, ponieważ Dybien-ko wraz z oddziałem samowolnie opuścił stanowisko bo-jowe nad Narwą".11

11 S. Kalinin, Razmyszlienija o minuwszem, Moskwa 1963, s. 71.

87

Page 43: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Słyszeliśmy, że nad Narwą odniesiono wspaniałe zwy-cięstwa, a tymczasem zwycięzca nie wiadomo czemu dałdrapaka i ścigają go po całym kraju. Bolszewicy samar-scy zastanawiają się, co zrobić z marynarzami. Podjęlidecyzję: pójdzie do nich jako wysłannik sam Kalinin,bez ochrony i bez broni. „Gdy tylko wszedłem na perondworca, marynarze otoczyli mnie i pod konwojem, jako«kontrę», zaprowadzili do wagonu Dybienki. Przy stolesiedział rosły marynarz...".12 Bolszewik Kalinin zawsty-dził rewolucjonistę Dybienkę, ten okazał skruchę i po-stanowił wrócić do Moskwy. Koniec tej historii poznałem21 lat później. 26 lutego 1989 roku „Krasnaja zwiezda"zamieściła długi artykuł o wybitnym dowódcy Dybien-ce. Kilka linijek w tym artykule to relacja o tym, że zaucieczkę spod Narwy i samowolne opuszczenie frontuDybienkę wykluczono z partii (z powrotem go do niejprzyjęto dopiero w 1922 roku). Stanął przed trybuna-łem rewolucyjnym. Rada Komisarzy Ludowych postano-wiła usunąć Dybienkę ze stanowiska. Paweł Jefimowiczbył już do tego przygotowany: „Naturalnie, to ja jestemwinien, że marynarze uciekli aż do Gatczyny".

A oto co się stało. Członkowi pierwszego radzieckiegorządu towarzyszowi Dybience i jego dzielnym maryna-rzom kazano zatrzymać wojska niemieckie pod Psko-wem i Narwą. Żadnych zwycięstw płomienni rewolucjo-niści ani pod Pskowem, ani nad Narwą nie odnieśli,nikogo nie zatrzymali, nie uwiecznili sławą swych sztan-darów. Na odwrót, po pierwszych starciach z przeciwni-kiem wydelikaceni marynarze stchórzyli i uciekli - prze-cież całą wojnę dekowali się w portach! A nasz bohaterrazem z nimi. Lub może na ich czele. Obrońcy rewolucjidobiegli aż do Gatczyny. W tym momencie trzeba rozło-żyć mapę, by ocenić heroiczność ich szlaku bojowe-go. 120 kilometrów nawiewali obrońcy socjalistycznejojczyzny. Trzy maratony w głębokim lutowym śniegu.W Gatczynie zajęli pociąg i pomknęli w głąb kraju rato-wać swoje rewolucyjne skóry. Boncz-Brujewicz, prze-wodniczący Najwyższej Rady Wojennej, rozsyła w pościg

Ibid.

88

OCZYSZCZENIE

za nimi telegramy po całej Rosji: schwytać bohaterówi pod konwojem dostarczyć do Moskwy. Mieli zatrzymaćprzeciwnika, ale to ich trzeba było zatrzymywać.

Odnaleziono bohaterów dopiero w Samarze. Za Woł-gą. Tym razem trzeba wziąć już globus, żeby docenićheroiczny odwrót. Bohaterowie Floty Bałtyckiej zjawilisię w Samarze pod koniec marca lub na początku kwiet-nia. Kto wie, gdzie jeszcze bawili przez cały miesiąc potak wielkich zwycięstwach? A teraz, na głębokich ty-łach, bronią rewolucji: chwytają pierwszego, kto wpadłim w ręce, i wypytują, czy aby nie jest „kontrą". Na towystarcza im męstwa. Interesuje mnie tylko jedno:czym właściwie przez cały ten czas po ucieczce znadNarwy karmił Dybienko swoich rewolucjonistów? Bylitacy żarłoczni!

I kolejne pytanie: przed kim właściwie uciekali?Odpowiedź: przed armią niemiecką. Wyobrażenie o tejarmii też jest dość pokrętne. Niemieccy marynarze też siębuntowali, siedząc bezczynnie w swoich portach. Niem-cy wówczas już głodowały. Armia niemiecka była skraj-nie wycieńczona wojną. Monarchia w Niemczech upadław listopadzie 1918 roku. Przetrwała do listopada główniedlatego, że towarzysz Lenin w marcu 1918 roku podpisałz kajzerem pokój w Brześciu i oddał mu Ukrainę aż poKursk i Rostów, wraz z rudą, węglem, przemysłem hut-niczym, wraz ze zbożem i mięsem. Lenin oddał kajzerowiPolskę i kraje nadbałtyckie, zapłacił ogromne reparacjew złocie i srebrze. Oto dlaczego kajzerowska armia do-trwała do jesieni. Lecz w lutym 1918 roku nie było jesz-cze leninowskiej pomocy dla kajzera, toteż Niemcy stalinad przepaścią. Jurij Felsztyński pisze: „Najbardziej za-dziwiające było to, że Niemcy ruszyli do ofensywy bezarmii. Posuwali się niewielkimi rozproszonymi oddziała-mi po 100-200 ludzi, przy czym nawet nie były to regu-larne jednostki, lecz oddziały ochotników. Wskutek pa-nującej wśród bolszewików paniki i pogłosek o zbliżaniusię mitycznych wojsk niemieckich pozostawiano bez wal-ki miasta i stacje kolejowe jeszcze przed nadejściemprzeciwnika. Dwińsk, na przykład, zdobył oddział nie-miecki o liczebności od 60 do 100 ludzi. Psków został

89

Page 44: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

zajęty przez niewielki oddział Niemców, którzy przyje-chali na motocyklach. W Reżycy oddział niemiecki byłtak nieliczny, że nie był w stanie zdobyć telegrafu, którypracował jeszcze przez całą dobę".13

Przed takimi oto przeważającymi siłami dał drapakaczłonek rządu radzieckiego, ludowy komisarz do sprawmorskich, dowódca floty Dybienko ze swymi bojownika-mi, pozostawiwszy Piotrogród bez żadnej obrony. Niem-cy nie mieli po prostu sił, by zdobyć to miasto.

Zresztą nawet nie doszli do Piotrogrodu. A Dybienkoominął po cichu Moskwę i uciekł za Wołgę.

Ktoś może zapytać: dlaczego wciąż peroruję o Dy-bience?

Odpowiadam na to: wśród komandarmów I stopnianajbardziej znany i wysoko postawiony był Frinowski.A wśród komandarmów II stopnia najsławniejszy byłDybienko: tylko on został członkiem rządu radzieckiego.Pozostali komandarmi II stopnia nie mieli takiego do-świadczenia ani nie odnieśli równie błyskotliwych zwy-cięstw.

Ale byli przecież i inni dowódcy! Tuchaczewski, Jakir,Blucher! Ci na pewno odnosili bojowe sukcesy!

Owszem. Dojdziemy i do nich. Tylko z góry uprze-dzam: ci inni nie byli tak genialni jak Dybienko. To,czego dokonał Dybienko 23 lutego 1918 roku, świętuje-my już od osiemdziesięciu lat. A zwycięstwa Tuchaczew-skiego, Jakira, Bluchera, Uborewicza, Putny, Vacetisanie były równie świetne i doniosłe. Ich zwycięstwa niestały się powodem dorocznych obchodów.

Felsztyński, op. cit, ss. 259-260.

Rozdział 7

Czy komandarm byłamerykańskim szpiegiem?Ludzie radzieccy mają własną dumęNa burżujów patrzymy wysoko z góry.

Włodzimierz Mąjakowski

A 'JTSL oto, jak zakończył się sąd nad Dybienką, biorącpod uwagę pochodzenie proletariackie i wielkie zasługidezertera Dybienki, sąd radziecki uniewinnił go. Uza-sadnienie wyroku brzmiało tak: nie był gotów do walki.Słusznie. Potrafił niszczyć, ale nie budować. Niszczyćarmię i marynarkę niczym krętek blady... Rozbijać gło-wy oficerskie młotem. Strzelać do demonstracji robotni-czych. Rozpędzić wybraną przez naród Konstytuantę.Ale żeby sam miał walczyć na froncie - nie, do tego niebył gotów. Niewielkie zagrożenie, a rewolucjonista Dy-bienko natychmiast daje nogę, ucieka daleko i szybko.Z trudem go złapali.

Następnie wyrzucili z rządu leninowsko-trockistow-skiego, z partii, ale nie rozstrzelali, nawet nie wsadziliza kratki. I oto po wyroku sądowym zaczynają się zdu-miewające przygody. „Radziecka Encyklopedia Wojsko-

91

Page 45: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

wa" informuje, że od lata 1918 roku Dybienko prowadziłdziałaność konspiracyjną na Ukrainie.1

Dziwne. Wyrzucili go z partii za bałaganiarstwo, tchó-rzostwo, dezercję i dokąd go skierowali? Do pracy kon-spiracyjnej?

Zresztą o jakiej konspiracji mówimy? Podziemie byłopartyjne, każda partia miała własne hasła, skrytki,punkty kontaktowe: anarchiści jedne, a eserowcy inne.Do jakiej więc pracy konspiracyjnej wysłano Paszę Dy-bienkę, skoro był bezpartyjny? Wyobraźmy sobie, żekonspirator zjawia się w lokalu konspiracyjnym z taki-mi oto referencjami: nie jestem już bolszewikiem, wy-rzucili mnie za tchórzostwo, teraz chcę pracować dlawas. Komu ktoś taki jest potrzebny?

Wyobraźmy sobie, że w trakcie działań wojennychHitler wyrzucił za tchórzostwo z rządu i partii nazistow-skiej, dajmy na to, Góringa, i wysłał go w charakterzezrzutka na radzieckie tyły - niech rysuje na parkanachswastyki, rozlepia ulotki, nocami po cichutku zawieszana kominach fabrycznych hitlerowskie sztandary. Nie-stety, Góring był chłopem potężnym i każdy mógł łatwogo rozpoznać, tak samo zresztą jak Dybienkę. PonadtoGoringa z karykatur znała cała Rosja, więc szybko bywpadł. Lecz Paweł Dybienko był w owych czasach w Ro-sji i na Ukrainie bardziej znany niż później Góring: cóż,przewodniczący Centrobałtu, członek pierwszego ra-dzieckiego rządu, leninowsko-trockistowsko komisarzludowy, oprawca, który strzelał do robotniczych demon-stracji i rozprawił się z Konstytuantą. Jego fotografiezamieszczały wszystkie gazety. Gdy ludowi komisarzedorwali się do władzy, przy byle okazji zamieszczaliw prasie swoje zdjęcia: spójrzcie tylko, to my, wasiwładcy - Dybienko, Kołłontaj, Raskolnikow, podziwiaj-cie nas. I dekrety pisali towarzysze często tylko po to, byozdabiać je swymi podpisami: niech Rosja zna swoichwładców! Twarz Pawła Dybienki znał niemal każdy ma-rynarz bałtycki, a ci rozbiegli się po całym kraju, każdywięc mógł go rozpoznać. Wtedy sprawa by się rypła:

Sowietskąja wojennaja encyktopiedija, op. cit, t. 3, s. 227.

9 2

OCZYSZCZENIE

schwytany konspirator Dybienko szybko wydałby całązakonspirowaną organizację.

Więc kto go skierował do pracy konspiracyjnej? W tymmomencie biografowie sławnego rewolucjonisty nabiera-ją wody w usta. Nikt go bowiem nie wysyłał do pracyw podziemiu. On sam uciekł pod ziemię. W chwili zagro-żenia, gdy władza radziecka wisiała na nitce, Dybienkotak się zakonspirował, że nikt nie miał pojęcia, gdzie sięukrywa.

PX otem wynurzył się. Gdy bolszewicy zajęli Krym, Dy-bienko został komisarzem ludowym ds. morskich i woj-skowych Krymskiej Republiki Radzieckiej. Nie na długo.Gdy Czerwonych wypędzono z Krymu, pozostały ponich niezatarte ślady potwornych zbrodni.

W 1921 roku był Kronsztad. Powstanie marynarzybałtyckich tłumił także on: eks-przewodniczący Centro-bałtu, eks-marynarz Floty Bałtyckiej, towarzysz Dybien-ko. Dowodził doborową dywizją. Trzeba wyjaśnić, co totakiego doborowa dywizja. W Kronsztadzie zbuntowalisię marynarze. I mało kto spośród komunistów chciałprzelewać krew marynarzy, którzy podarowali władzęLeninowi i Trockiemu. Nie ma oddziałów wiernych rzą-dowi. Wówczas partia wysyła do walki z marynarzamiswoich dowódców - Trockiego, Tuchaczewskiego, Jaki-ra, Fiedkę, Woroszyłowa z Chmielnickim, Siediakina,Kazanskiego, Putnę i wielu innych. Czytając biografieowych strategów niemal zawsze się przekonujemy, żebyli pogromcami Kronsztadu. Trudno oprzeć się wraże-niu, że nikt już nie zagrażał młodej republice radzieckiej,gdyż większość czerwonych dowódców ściągnięto podPiotrogród. Tak właśnie było. Nikt nie groził komunistompoza narodami Rosji. Powstanie kronsztadzkie mogłostać się detonatorem. Cała Rosja mogła eksplodować.Już zastrajkował Piotrogród. Już chłopi w guberni tam-bowskiej przebijali widłami znanych z bestialstwa komi-sarzy. Komuniści musieli stłumić bunt kronsztadzki. I tonatychmiast. Machnęli ręką na wszystko inne i ściągnęli

93

Page 46: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

pod Kronsztad całą kadrę dowódczą. Prostych żołnierzydo czegoś takiego namówić się nie dało. Lecz sami do-wódcy nie wystarczyli. Dlatego partia wysłała delegatówna X zjazd. Ci znaleźli się w sytuacji bez wyjścia - jeślibunt się rozprzestrzeni, lud rosyjski ukarze delegatówtak, jak tylko w Rosji karać umieją. Dowódcom i delega-tom Trocki obiecuje mnóstwo orderów. Ale i to nie wy-starcza. Wówczas do walki z buntownikami rzucają par-tyjną elitę. Byli to m.in. Kalinin, Bubnow, Zatonski. Wer-bują też początkujących literatów: idź, a zostanieszklasykiem. Tak, nawiasem mówiąc, kupił sobie sławęklasyka przyszły sekretarz generalny zarządu ZwiązkuPisarzy ZSRR towarzysz Aleksander Fadiejew. Ale i po-tencjalni klasycy socrealizmu nie załatwili sprawy. Po-słano więc słuchaczy szkół wojskowych. Skoro świado-mie wybrali nową władzę i chcą robić karierę płynącpoprzez rzeki krwi rosyjskiej, to proszę bardzo, chłopcy,bijcie się o zasługi! Na dodatek uformowano doborowądywizję. Nazywała się swodnąja, lecz przekręcano to sło-wo na sbrodnaja.2 Zbiegł się do tej dywizji najbardziejodrażający motłoch, jaki istniał w kraju i poza granica-mi. Zebrano komunistów-przestępców: złodziei, pijaków,gwałcicieli, za flaszkę gotowych na wszystko. Dowódcądywizji został dezerter z pola walki, wyrzucony z partii zatchórzostwo Dybienko. Wynurzył się z diabli wiedzą ja-kiego podziemia i woła: „Naprzód, towarzysze!". Nawetnie jest członkiem partii. Mógłby więc dać sobie spokój.Ale on wziął się do roboty. I znów lód kronsztadzki.I znów przeręble. I trupy - pod lód. Tylko, że teraz to jużnie trupy oficerów, lecz marynarzy. Gdy buntował sięsam Dybienko, wysłali go za to na front, ale gdy toprzeciwko niemu się buntują, on topi buntowników.

O odwadze Dybienki tak oto meldował zastępca na-czelnika wydziału specjalnego Judin: „561. pułk prze-szedłszy półtorej wiorsty w kierunku na Kronsztad, od-mówił pójścia do ataku. Przyczyna tego nie jest znana.Tow. Dybienko rozkazał rozwinąć drugą tyralierę

2 Nieprzetłumaczalna gra słów. Swodnąja znaczy połączona, a wgterminologii wojskowej - doborowa; sbrodnaja - taka, w której składwchodzi sbrod, czyli zbieranina, hałastra [przyp. tłum.].

94

OCZYSZCZENIE

i strzelać do tych, którzy się wycofują. Dowódca 561.pułku podejmuje środki represyjne przeciwko swoimczerwonoarmistom, by zmusić ich do natarcia. Strzela-my do własnych żołnierzy, by pod przymusem strzelalido naszych marynarzy. Strzelanina na okrągło. [...]Nasz kochany proletariacki sąd rozpatrywał każdy przy-padek indywidualnie i wydał 2.103 wyroki śmierci".3

To też wcale nie jest proste - ogłaszanie wyroków.Jeśli na rozpatrzenie każdej sprawy stracić całą minutę,to w ciągu dziesięciu godzin nieprzerwanej, intensywnejpracy można ogłosić 600 wyroków. W ciągu dwudziestugodzin, bez żadnych przerw, naturalnie, 1.200 wyro-ków... A wykonać je? Spróbujcie zastrzelić dwa tysiąceludzi. No, sami widzicie.

Od tego heroicznego momentu Dybienko znów szybkozaczął się wspinać w górę, chociaż jego kariera nie byłajuż tak błyskotliwa jak dawniej. Dostał trzy ordery. Jakna tamte czasy bardzo wiele. Podczas wojny domowejnie dorobił się ani jednego. Pierwsze odznaczenie otrzy-mał za Kronsztad. Za ekspedycję pacyfikacyjną. Za roz-strzeliwanie. Nie było tam żadnej wojny. Okręty wma-rzły w lód, więc były nieprzydatne. Tak samo potężnedziała okrętowe. Miały ogromny zasięg, można byłoz nich strzelać do takich samych kolosów z potężnymopancerzeniem. Strzelanie do piechoty z takich dział -to jak strzelanie z armaty do wróbli. Są na okrętachdziała małego i średniego kalibru, są karabiny maszy-nowe... Lecz wojna domowa to łańcuch kryzysów. Zakażdym razem, gdy taki kryzys miał miejsce, z okrętówi milczących fortów Kronsztadu wywożono spiesznieamunicję w skrzyniach, furmankami, na barkach, sa-niach, ciężarówkach oraz koleją pod Carycyn, Woroneż,Rostów, Batajsk, Warszawę. Więc zabrakło amunicji.A karabin marynarzowi nie przysługuje. Na okrętachkarabiny mają tylko wartownicy.

I jeszcze jedno: w Kronsztadzie nie było żywności. Ko-muniści wprowadzili takie rządy, że nie wiadomo czemugdzieś zniknął chleb. Masło i cukier również. Piotrogród

„Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 7/1991, s. 64.

95

Page 47: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

głodował. Toteż co jakiś czas zapasy żywnościowe Kron-sztadu oddawano miastu. W 1919 roku wywieziono jużwszystkie zapasy Floty Bałtyckiej i twierdzy kronsztadz-kiej. Potem podrzucano coś czasem Kronsztadowi, aleniewiele. Głód był jedną z przyczyn powstania. Gdybymarynarze mogli jeszcze trochę wytrzymać, to powsta-nie powinno było się rozpocząć trzy tygodnie później,gdy na zalewie ruszą lody. Wówczas flota byłaby realnąsiłą, twierdza na wyspie stałaby się niedostępna. Alemarynarze nie mogli czekać.

Podczas ekspedycji karnej przeciwko głodnym mary-narzom, którzy nie mieli czym strzelać, wyróżnili sięwszyscy nasi dowódcy, owi wybitni stratedzy. Wśródnich także Dybienko. Mając dziesięciokrotną przewagęliczebną w ludziach, a druzgocącą pod względem posia-danej broni, zwyciężyli bezbronnych marynarzy i krwa-wo się z nimi rozprawili. Za te bohaterskie czyny wszys-tkich uprzednio wyrzuconych z partii ponownie przyjętow jej szeregi. Po roku zastanawiania się i wątpliwościprzyjęto również Dybienkę. Dostał nawet stanowisko:dowódca dywizji pacyfikacyjnej. Skończyła się wojnadomowa, lecz nierozumny lud wciąż nie chciał uznaćwładzy ludowej. Więc Dybienko pokazał, co potrafi. I za-pracował na jeszcze dwa odznaczenia. W czasach poko-ju. Na froncie pacyfikacyjnym stał się legendarnym bo-haterem, posiadaczem trzech orderów.

R. ui.ok 1937 zastał komandarma Dybienkę na stanowi-

sku dowódcy Nadwołżańskiego Okręgu Wojskowegow Kujbyszewie. Jego zastępcą był komkor Kutiakow.Ten sam, który po śmierci Czapajewa dowodził czapaje-wowską dywizją.

Nadszedł rozkaz: zgarnąć Kutiakowa. Dybienko niesprzeciwia się. Na odwrót, sam jest gotów pomóc czeki-stom zatrzymać zastępcę w swoim własnym gabinecie.Kutiakowa aresztowali 13 maja 1937 roku.

To chyba jakiś szatański zbieg okoliczności: tego sa-mego dnia, 13 maja, Stalin przyjmował Tuchaczewskie-

96

OCZYSZCZENIE

go na Kremlu - w księdze rejestracyjnej zachował sięstosowny zapis. To, o czym Stalin rozmawiał z Tucha-czewskim na zawsze pozostanie tajemnicą. Lecz z Krem-la, od Stalina, Tuchaczewski udał się do miasta Kujby-szew, by zająć gabinet Dybienki, w którym dopiero coaresztowano Kutiakowa.

Tuchaczewski zjawia się w Kujbyszewie, rzekomoprzejmuje dowództwo Nadwołżańskiego Okręgu Wojsko-wego, a Dybienko rzekomo je zdaje. Lecz po przekaza-niu okręgu nigdzie się Dybience nie śpieszy. Pozostajena miejscu. Ubezpiecza. Tuchaczewski był tylko formal-nie dowódcą Okręgu Nadwołżańskiego. Faktycznie wła-dza nad okręgiem pozostała w rękach Dybienki. JeśliTuchaczewskiemu strzeli do głowy jakieś szaleństwo, tonie uda mu się nic zrobić: klucze do władzy nad Okrę-giem Nadwołżanskim trzyma nie on, lecz Dybienko.

Lecz Tuchaczewski zostaje aresztowany i wyekspedio-wany do Moskwy. W ślad za nim śpieszy Dybienko -chce sądzić Tuchaczewskiego, Jakira, Putnę, Primakowai innych. I sądził. Wraz z Blucherem, Ałksnisem, Bieło-wem i innymi ujawniał zbrodnie, demaskował, piętno-wał, ferował wyroki.

I był dumny, że mu ufają. Chełpił się współuczestnic-twem. Ilja Dubiński wspomina: „Przyjechał z Kujbysze-wa Dybienko. [...] Chwalił się, jak to on, Dybienko, za-prosił do swego gabinetu swojego pierwszego zastępcęKutiakowa, a tam ukryci za kotarami, czekali już funk-cjonariusze NKWD".4

Ja IV'ako teoretyk wojskowości Paweł Dybienko się nie

udzielał. Napisał mnóstwo książek: „W carskiej flocie",„Buntownicy", „Październik na Bałtyku", „Z carskiej flo-ty do Wielkiego Października", „Zrewoltowani marynarzebałtyccy" i tak dalej. Wszystkie te dzieła nie są poświę-cone strategii i taktyce, lecz bohaterskim czynom legen-darnego rewolucjonisty Dybienki.

4 I. Dubiński, Osoby] szcziot, Moskwa 1989, s. 201.

4 — Oczyszczenie 97

Page 48: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

A skończyła się kariera tego dowódcy, myśliciela i orga-nizatora współzawodnictwa pracy przy wyrębie lasów -w więziennej celi. Pomijając wszystko inne oskarżono to-warzysza Dybienkę o alkoholizm i rozkład moralny.Uchwała KC WKP(b) z 25 stycznia 1938 roku stwierdza:„Zamiast wykonywać uczciwie obowiązki związane z do-wodzeniem okręgiem ciągle urządzał pijatyki, zdemorali-zował się pod względem moralnym...". W liście do StalinaDybienko zaprzeczał oskarżeniom o pijaństwo: „Notatkipracowników hotelu «National» zawierają część prawdy,która polega na tym, że czasami, gdy odwiedzali mniew hotelu znajomi, pozwalałem sobie wraz z nimi wypić.Ale żadnych pijatyk nie było". A rozkładu moralnego Dy-bienko się nie wypierał. Pod tym określeniem rozumianowtedy u nas wykraczające poza ramy przyzwoitości adoro-wanie cudzych żon.

Do wiadomości tych wszystkich, którzy urodzili siępóźniej: w Związku Radzieckim wysuwano najbardziejabsurdalne oskarżenia, od szpiegostwa na rzecz Alaskipocząwszy po diabli wiedzą co. Ale były dwa zarzuty,których nigdy nie wysuwano bez podstaw: tych, którzynie żłopali wódy i nie podrywali cudzych żon, nie oskar-żano o nadużywanie alkoholu i rozpustę. Jeśli zaśoskarżano, musiały istnieć podstawy.

Na dodatek stwierdzono, że Dybienko był szpiegiemamerykańskim. Szpiegostwo na rzecz Ameryki - to chybaprzesada. Ale towarzysz Dybienko i pod tym względem niebył zbyt krystaliczny. W Ameryce, nie wiadomo czemu,mieszkała jego siostra. Odbywał też oficjalne spotkaniaz przedstawicielami wojsk amerykańskich, a podczas pry-watnych rozmów prosił ich o pomoc w uzyskaniu przezsiostrę zasiłku. I osiągnął swój cel. Siostra ubogiego ko-mandarma otrzymywała w Ameryce zasiłek.

Troska o siostrę to rzecz święta. Lecz trzeba wybraćjedno z dwojga: albo dokonać przewrotu w Rosji i roz-niecać rewolucję światową w nadziei, że uda się unice-stwić wszystkich burżujów, albo naciągać tychże burżu-jów na szmal.

Dybienko umiał godzić sprzeczności: z całej duszy nie-nawidził obszarników, kapitalistów, oficerów i wszyst-

98

OCZYSZCZENIE

kich pozostałych ciemięzców, uważał ich za krwiopijcówi tępił bez litości wszelkimi sposobami, poświęcił życie nawalkę z nimi, gniewnie ich demaskował w swych nie-śmiertelnych dziełach, przygotowywał armię do świato-wej wojny wyzwoleńczej. Nie przeszkadzało mu to w tymsamym czasie naciągać kapitalistycznych wampirów napieniążki dla swoich krewnych.

Własnemu narodowi urządził takie życie, że nikt sięz Rosji radzieckiej nie mógł wyrwać: jej granice szczelniezamknięto. Lecz własną rodzinkę urządził za granicą.A co by było, gdyby tak robol fabryczny lub zwykły żoł-nierz poprosił kapitalistę o pieniądze? Co wtedy by z nimzrobiła władza ludowa? Dowódca Leningradzkiego Okrę-gu Wojskowego jakoś nie brzydził się czymś takim.

Dybienko skąpał Rosję we krwi, by wszystkim żyło sięlepiej, a doszedł do tego, że on, komisarz ludowy, do-wódca okręgu, zastępca komisarza ludowego, nie mógł(a może nie chciał?) pomóc własnej siostrze. Mógłby jąprzecież zabrać z kapitalistycznego piekła do radzieckie-go raju i wszystko by grało!

T± e

. eraz wyobraźmy sobie, że jesteśmy agentami amery-kańskiego wywiadu i na prośbę o zasiłek dla ubogiejsiostry patrzymy przenikliwym szpiegowskim okiem.

Najtrudniej w wywiadzie zagranicznym jest znaleźćkogoś, kto ma dostęp do tajemnic. Przechodzą obokciebie tłumy, lecz kto z napotkanych ludzi ma dostęp dotajemnic? W danym przypadku problem odpada samprzez się. Gdybyśmy byli agentami amerykańskiego wy-wiadu i stanąłby przed nami dowódca LeningradzkiegoOkręgu Wojskowego, koma.nda.rm II stopnia Dybienko,to pierwszy kłopot mamy z głowy: kto jak kto, ale on znapaństwowe tajemnice.

Lecz jak się do niego zbliżyć, jeśli mknie obok nasdługą czarną limuzyną, strzeżony przez ochroniarzy?Jeśli mieszka w specmieszkaniu na specpiętrze specdo-mu? Wolny czas spędza na specletniskach? Je i pijew specrestauarcjach? Nie chodzi do sklepów? Wszystko

99

Page 49: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

mu przywożą do domu. A jeśli nawet idzie na zakupy,to są to speczakupy w specsklepach. I gdzie go dopaść,jeśli podreperowuje swoje rewolucyjne zdrowie w spec-sanatoriach? Podróżuje specpociągiem? Łowi rybkiw specjalnych zbiornikach wodnych, do jeleni strzelaw specrezerwatach? Zawsze otacza go ochrona?

Okazja nadarzyła się: spotkanie delegacji amerykań-, skich wojskowych z towarzyszem Dybienką. Kontakt jużjest. Lecz jak uda się agentowi (jeśli wślizgnął się międzyczłonków delegacji) w trakcie oficjalnych rozmów przejśćna tematy prywatne? Jak wyciągnąć od czerwonego do-wódcy informacje o jego zainteresowaniach, ciągotach,pasjach? Gdy chcemy schwytać wiewiórkę, musimy jejnasypać orzeszków, ptaszkowi - ziarenek, małpce zawie-simy banana na sznurku. Zadanie wywiadowcy polegana tym, by dowiedzieć się, jaką komu przynętę podsu-nąć. Filateliście - unikatowy znaczek. Numizmatykowi- wytartą monetę. Lecz jak dowiedzieć się, czego potrze-buje towarzysz Dybienko? To żadna tajemnica: sam opo-wiada o wszystkim. Osobiście oświadczył amerykańskimdelegatom: potrzebna mu amerykańska forsa. Zielone.Szeleszczące dolarki. Baksy!

Werbując człowieka trzeba tak podsunąć przynętę, bygo nie obrazić, nie wystraszyć, nie nasuwać podejrzeń.Nawet głupi leszcz, gdy ruszy swoim rybim móżdżkiem,dojdzie do tego, że razem z robakiem można połknąćhaczyk i nie ruszy przynęty.

A z towarzyszem Dybienką nawet pod tym względemnie ma problemów. Nie tylko sam opowiada, na co moż-na go schwytać. Sam oświadcza, że złapie przynętę.I nie trzeba zachowywać ostrożności, nie trzeba się bać,że będzie urażony. Sam prosi: dajcie mi!

Ależ musieli się dziwować generałowie amerykańscy:bohater rewolucji, leninowski komisarz ludowy, dowód-ca Leningradzkiego Okręgu Wojskowego, nie może sampomóc siostrzyczce.

Dam sto tysięcy procent gwarancji: Amerykanie nieskorzystali z tej możliwości pozyskania nowego agenta.Ech, gdyby tak znalazł się tam mój własny zastępcarezydenta, młodszy Nawigator, wirtuoz werbunku! Le-

100

OCZYSZCZENIE

ciutką rączką pozyskałby Dybienkę! Natychmiast,w tym samym gabinecie. W obecności ochrony i tłuma-czy. Zwerbowałby tak, jak doświadczony kieszonkowiecwyciąga gruby portfel z wewnętrznej kieszeni - lekkimmuśnięciem. Nikt nawet by się nie domyślił, że doszłodo werbunku. Łącznie ze zwerbowanym. Dopiero potemby się szarpał na haczyku...

N„ VIlie o to chodzi, czy komandarm Dybienko był szpie-

giem amerykańskim. Chodzi o to, że całkowicie do tegodojrzał, a nawet przejrzał. Zwerbować mógł go pierwszylepszy cudzoziemiec.

W październiku 1917 roku do władzy dorwała siętłuszcza. Wielcy stratedzy, w rodzaju Dybienki, nie znalipojęcia honoru. Nie mieli poczucia rewolucyjnej, klaso-wej, proletariackiej lub narodowej dumy choćby zagrosz, za funt, za dolar. Nic ich nie kosztowało zwróceniesię do przeciwnika z upokarzającą prośbą. I molestowalibyle cudzoziemca: załatw mi to lub tamto. Tymczasemnie wolno prosić. Ten, kto prosi, odsłania swoje najsłab-sze strony. Wysoki rangą petent, mający dostęp do pań-stwowych tajemnic, toż to dla szpiega istna gratka.

Tymczasem prawie wszyscy nasi wodzowie średniejrangi przeobrazili się w petentów. Gospodarkę rozbudo-wali tak, że nic innego prócz czołgów i samolotów nie

.^produkowała, a oni, wyzbyci sumienia, prosili cudzo-1 ziemców o pantofle dla żony lub kochanki...

Istnieje żelazna zasada: nie wierz, nie bój się, nie proś!Nasi stratedzy nie znali jednak zasad.

A Stalin przygotowywał kraj i armię do wojny. Należałowięc wszystkim nikczemnikom na dowódczych stanowi-skach przekonująco i wyraźnie uzmysłowić, że podobnezachowanie będzie uznane za szpiegostwo. Ze wszelkimiwynikającymi z tego konsekwencjami.

Na przykładzie Dybienki i innych petentów towarzyszStalin pokazał wyższemu korpusowi oficerskiemu, że tonieładnie tak postępować.

I wszyscy zrozumieli towarzysza Stalina.

101

Page 50: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Rezultat czystki: Stalin zlikwidował nie tylko szpiegówi potencjalnych szpiegów w środowisku wysokich do-wódców wojskowych. Równocześnie tak skutecznie po-zrywał nieusankcjonowane kontakty prywatne, że Zwią-zek Radziecki stał się dla obcych wywiadów najtrudniej-szym krajem do rozpracowania.

VII. akich jak Dybienko była cała galeria, porozmawiamy

0 nich jeszcze. Ale jeden jest niemal bliźniaczo podobnydo Dybienki. Razem przeszli przez Centrobałt, we dwój-kę dopuszczali się zbrodni w portach bałtyckich. Wspię-li się na zawrotną wysokość, obaj mieli wspaniałe żony1 obaj zostali przez nie porzuceni, gdy spadli z wysoko-ści. „Litieraturnaja gazieta" opisuje go tak: „Pechowyliterat (na partyjny pseudonim wybrał sobie nazwiskosłynnego bohatera Dostojewskiego), przywódca zrewo-lucjonizowanych marynarzy, idealny wykonawca taj-nych poleceń Lenina, Raskolnikow był człowiekiem ideii żołnierzem partii. Pozbawiony poczucia humorui skłonności do refleksji, wnosił do każdej sprawy sza-leńczy fanatyzm, był gotów bez zastanowienia dowodzićoddziałem marynarzy grabiących domy duchowieństwai osobiście przeszukiwać redakcję pogardzanej przezbolszewików liberalno-profesorskiej gazety «Russkijewiedomosti», rozpędzić Konstytuantę, zatopić FlotęCzarnomorską w Noworosyjsku, dowodzić Flotą Bałtyc-ką, kierować czasopismem, wydawnictwem, a w końcucałą kulturą...".5

Stalin wiedział, kogo gdzie umieścić. Dowódca flotyRaskolnikow miał kierować kulturą. Czekista Frinowski- flotą. To nie tylko stalinowskie poczucie humoru, totakże sprawdzian. Gotowość kierowania czymkolwiek,byle tylko kierować, świadczyła o nieuleczalnych ciągo-tach do rządzenia. Stalin wyszukiwał ludzi bez zasad,pazernych na władzę i nimi manipulował. Mógłby Fri-nowski się wymówić - nigdy nie byłem na okręcie, nie

5 „Litieraturnaja gazieta", 25 marca 1992 r.

102

OCZYSZCZENIE

dam rady. Ale gdzie tam, chwyta za stołek i trzyma.A w trzy miesiące później towarzysz Stalin mówi: za wy-soko wlazłeś, nie radzisz sobie...

Dybienko należał do tego samego gatunku: wszystkojedno gdzie, byle na kierowniczym stanowisku.

Dlatego towarzysz Stalin postanowił jeszcze raz spraw-dzić Dybienkę. Podobnie jak Frinowskiego, tylko że ina-czej. Czekiście Frinowskiemu kazał dowodzić CzerwonąFlotą, a pierwszemu ludowemu komisarzowi do sprawmorskich Dybience - wyrębem lasów. Kazał mu rządzićzekami. A Dybienko w lot chwyta rzucony mu ochłap:choćby nawet łagrami rządzić, żeby tylko stanowiskobyło eksponowane...

Zaczynał jako bandzior, a skończył jako lagrowy kon-wojent. Wyobrażał sobie natomiast, że jest buntowni-kiem.

Umarł jako klawisz więzienny.Mówią, że gdyby Dybienko dożył do 1941 roku to on,

obdarzony nieprzeciętnym talentem stratega, zatrzymał-by pod Pskowem i nad Narwą hitlerowską 4. Armię Pan-cerną generała pułkownika Hoepnera... Nie będziemypolemizować z takimi opiniami. W każdym razie miał do-świadczenie walk w tych miejscowościach. Znał okolicei przejścia...

Page 51: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 8

Czerwoni Kozacyi żołnierze Pierwszej KonnejJeśli konieczność nie zmusza ludzi do prowadzeniawojen, prowadząje z ambicji.'

Niccoló Machiauelli

ficjalna wersja głosi, że Stalin liczył na poparciekawalerzystów, a Tuchaczewskiego popierali przedsta-wiciele broni technicznych: czołgiści, artylerzyści, lot-nicy.

To niezupełnie tak. A raczej zupełnie inaczej. Tucha-czewski też opierał się na kawalerzystach. Tylko że bylito inni kawalerzyści.

Wojna domowa była wojną manewrową, główną siłąuderzeniową i manewrową była wówczas kawaleria.Niezmierzone przestrzenie, brak zwartego frontu, a jeślinawet jest, to niemal zawsze można go obejść bokiemi zaatakować przeciwnika od tyłu. Tak właśnie postępo-wały kawaleryjskie szwadrony, pułki, brygady, dywizje,

1 N. Machiavelli. „Rozważania o pierwszym dziesięcioksięgu historiiRzymu Liwiusza", [w:) N. Machiavelli. „Wybór pism". Warszawa 1972,s. 328 (przeł. K. Żaboklicki).

104

OCZYSZCZENIE

korpusy i armie konne. Piechota, choćby nawet bardzochciała, nie mogła wkroczyć pierwsza do zdobytychmiast i wsi. Także podczas wycofywania się, na przy-kład spod Warszawy, kawaleryjskiej dywizji łatwiej byłobrać nogi za pas niż, na przykład, dywizji piechoty.Dowódca piechoty tracił swoich ludzi w lasach i na bag-nach, zostawiał w okrążeniu działa i karabiny maszyno-we, a kawalerzysta dziarsko czmychał na koniu wraz zeswą dywizją. Właśnie dlatego, gdy rozdawano ordery,kawalerzyści byli pierwsi, dlatego im dostawało się naj-więcej odznaczeń.

Naturalnym skutkiem wojny manewrowej było to, żedowódcy kawalerii mieli więcej możliwości wyróżnieniasię. Po wojnie domowej właśnie oni zajęli najwyższestanowiska dowódcze w Robotniczo-Chłopskiej ArmiiCzerwonej. Tak samo jak czołgiści po drugiej wojnieświatowej.

Czerwona kawaleria, podobnie jak wszelkie inne for-macje, była niejednorodna. Tak jest zawsze i wszędzie,każdy ruch dzieli się na zwalczające się nawzajem gru-py: bolszewicy i mieńszewicy, SS i SA, knajacy i cwele,stalinowcy i trockiści.

W toku wojny domowej pojawiły się trzy superpotężneformacje kawaleryjskie: 1. Armia Konna, 2. Armia Kon-na i Czerwone Kozactwo.

Stosownie do tego ukształtowały się trzy grupy do-wódców kawalerii. Jeśli wolicie, można nazwać te trzygrupy trzema mafiami kawaleryjskimi. Można wymyślićrównież inną nazwę, lecz sedno pozostaje to samo: ist-niały trzy grupy dowódców, którzy dzielili ludzi na swo-ich i obcych. We wszystkich trzech sitwach działo się tosamo: walczono o władzę wewnątrz grupy, a równocześ-nie każda grupa walczyła z dwiema pozostałymi. Grupę2. Armii Konnej wspólnym wysiłkiem wyeliminowanoz gry, jej przywódców ogłoszono wrogami i rozstrzelano.

Pozostały dwie koterie: weterani Pierwszej Konneji Czerwoni Kozacy.

Niektórzy spośród dowódców 2. Armii Konnej po roz-gromieniu ich ugrupowania poprawili się, zmienilisztandary i dołączyli do tych z Pierwszej Konnej lub do

105

Page 52: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Czerwonego Kozactwa. Przykład: jeden z eks-dowódców2, Armii Konnej, Oka Gorodownikow wspominał, że za-czynał karierę w Pacyfikacyjnej Brygadzie Kawalerii1. Armii Konnej. Gorodownikow ogłosił, że jest żołnie-rzem Pierwszej Konnej, a o swej służbie w 2. Armii Kon-nej nigdy nie wspominał.

PX odczas wojny domowej towarzysz Stalin bywał częstotam, gdzie znajdowała się 1. Armia Konna. Z jej dowódz-twem Stalin poznał się jeszcze przed powstaniem Pierw-szej Konnej. Z Budionnym walczyli razem w 1918 rokuw Carycynie, przyszłym Stalingradzie, a WoroszyłowaStalin znał jeszcze przed październikowym przewrotem.Nie tylko znał dowódców tej armii - przeważnie sam ichdobierał, popierał, popychał w górę. 1. Armia Konna od-wzajemniała tę miłość. W 1922 roku Stalin objął stano-wisko o dziwnej nazwie - sekretarz generalny. Nie prezy-dent, nie przewodniczący, lecz sekretarz, a nawet - jakStalin pisał w listach do córki - sekretarzyna. Co praw-da, towarzysz Lenin szybko się połapał, że po objęciustanowiska sekretarza generalnego towarzysz Stalin„skoncentrował w swoich rękach nieograniczoną wła-dzę". Władza też nosiła dziwną nazwę: Uczraspried.2 To-warzysz Stalin uczył, że kadry decydują o wszystkimi zajmował się tym, co nazywano u nas „doborem i przy-działami kadr". Wkrótce potem weterani faworyzowanejprzez Stalina 1. Armii Konnej zajęli najwyższe stanowi-ska we władzach wojskowych. Trzymali się razem i nawojskowy Olimp obcych wpuszczać nie lubili. O sile1. Armii Konnej świadczą późniejsze losy jej pupili.Zjejszeregów wyszli marszałkowie Związku Radzieckiego Kli-ment Woroszyłow, Siemion Budionny, Siemion Timo-szenko, generałowie armii I. Apanasienko, A. Chruliewi wielu innych. Minister obrony, marszałek Związku Ra-dzieckiego A. Greczko też należał do tej koterii. Był on

2 Ros. Otdleł ucziota i raspńedielienija rukowodiaszczich kadrów- Wydział Ewidencji i Przydziałów Kadry Kierowniczej [przyp. tłum.].

106

OCZYSZCZENIE

ministrem obrony narodowej do 1976 roku. Zatem, odpołowy lat dwudziestych do połowy lat siedemdziesią-tych klan ten miał ogromną władzę nad wojskiem.

Czerwoni Kozacy też byli mocni. Z ich szeregów wyszlimarszałek Związku Radzieckiego P. Koszewoj, marsza-łek wojsk pancernych P. Rybałko, marszałek wojsk łą-czności I. Pieriesypkin, marszałek lotnictwa S. Chu-diakow, generał armii A. Gorbatow, generał pułkownikF. Żmaczenko i wielu innych. Lecz trzeba pamiętać - tobyła młoda kadra. Głównych przywódców CzerwonejKozaczyzny zlikwidowano. Zostali ci, którzy zajmowaliniższe stanowiska. Ulegli naporowi ludzi z PierwszejKonnej i pogodzili się z własnym losem.

Grupa 1. Armii Konnej zwyciężyła. Widać to dziś wy-raźnie. Ale wtedy, w latach dwudziestych i trzydzies-tych, trudno było odgadnąć finał tej walki. Toczył siębój, ludzie z Pierwszej Konnej wypierali wszystkich in-nych. Nie podobało się to Czerwonym Kozakom.

Ti n i

am, gdzie wojowali Czerwoni Kozacy, bywał zazwy-czaj towarzysz Trocki. A także Tuchaczewski. I Jakir.Większość przywódców Czerwonej Kozaczyzny zostaławybrana, poparta i ustawiona na stanowiskach przeztowarzysza Trockiego.

Walka dowódców obu ugrupowań kawaleryjskich to-czyła się na wielu płaszczyznach. Także na froncie ideo-logicznym. Weterani Pierwszej Konnej twierdzili, że tooni zwyciężali we wszystkich bitwach i potyczkach.Czerwoni Kozacy mieli na ten temat odmienną opinię.

Ludzie z Pierwszej Konnej uważali, że wszystkie zwy-cięstwa na frontach wojny domowej inspirował i orga-nizował najmądrzejszy z mądrych, towarzysz Stalin.A Czerwoni Kozacy mieli co do tego wątpliwości.

Ci z Pierwszej Konnej, zdobywszy władzę, twierdzili,że na razie trzeba się uspokoić, zająć wewnętrznymisprawami kraju, zaś sfrustrowani Czerwoni Kozacyrwali się do boju o nagrody i stołki: to jeszcze nie koniecrewolucji! Naprzód!

107

Page 53: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Jeden z ideologów Czerwonego Kozactwa pułkownikIlja Dubiński napisał o nim mnóstwo książek : „Bojow-nicy z żelaza", „Pancerz Sowietów", „Rajdy kawalerii",„Przełom" i inne. Wśród jego książek jest również i taka:„Indie walczące". Czerwoni Kozacy rwali się do walki0 wolność uciemiężonych Hindusów. Własne problemyim nie wystarczały. Wciąż chcieli kogoś wyzwalać, ko-muś pomagać.

Idee dowódców Czerwonego Kozactwa były bardzo bli-skie ideom towarzysza Trockiego: sformować konnykorpus i wysłać go z pomocą walczącym braciom w In-diach. Towarzysz Tuchaczewski też myślał podobnie.1 Jakir.

Nic nie zrozumiemy ze sprawy Tuchaczewskiego, jeśliwypadnie nam z pamięci to, że podobi^e jak CzerwoniKozacy, Tuchaczewski czuł się urażqpy, odsunięty, wy-rzucony. W walce o władzę postawił na Czerwonych Ko-zaków... Na tych, których protegował nie Stalin, leczTrocki...

Z IV

apoznajmy się z niektórymi spośród CzerwonychKozaków.

Witalij Primakow. Urodził się w 1897 roku w zamoż-nej rodzinie. W roku 1915 gimnazjalista Primakowosiągnął wiek poborowy, lecz wcale nie chciał iść nawojnę. Znalazł oryginalny sposób, by się od tego uchy-lić: zaczął demonstracyjnie rozpowszechniać antywo-jenne ulotki. Ten strateg też wywodził się spośród pacy-fistów, jak Paweł Dybienko. Gdy rządził towarzysz Sta-lin, za coś takiego publicznie by Primakowa powieszono.Okrutny reżym carski poprzestał na wysłaniu gimnazja-listy w głąb kraju. Na Syberię. Gdy monarchia runęła,siedzący od paru lat na tyłach Primakow powrócił w au-reoli bojownika i rewolucjonisty. W październiku 1917roku dowodził jednym z oddziałów Czerwonej Gwardii,który szturmował Pałac Zimowy. W styczniu 1918 rokuPrimakow sformował pułk Czerwonego Kozactwa i sta-nął na jego czele. Teraz już nie jest pacyfistą. Pułk108

OCZYSZCZENIE

Czerwonego Kozactwa przeobraził się w brygadę, nastę-pnie w dywizję, a potem w korpus. Primakow kolejnodowodził pułkiem, brygadą, dywizją, I Konnym Korpu-sem Czerwonego Kozactwa. „Krasnaja zwiezda" infor-muje: „był surowy, a gdy było trzeba - bezlitosny".3

Z następnego zdania wynika, że gdy nie było to konie-czne, również bywał bezlitosny: „trafił pod sąd WCIK4 zasamowolne rozstrzelanie bandytów".5 A kogo naszaukochana władza uważała za bandytów, dobrze wiemy.Żeby jednak trafić pod sąd WCIK za takie błahostki,należało działać ze szczególną energią. Primakow dzia-łał. Kochana władza wybaczyła rewolucjoniście Prima-kowowi samowolne rozstrzeliwanie wrogów ludu.

W 1922 roku odbyła się międzynarodowa konferencjaw Genui. Rosja Radziecka znalazła się w paskudnej sy-tuacji: ze światowej rewolucji nici, kraj leży w gruzach,trzeba zacząć, jak wyrażał się towarzysz Lenin, „pokojo-we współistnienie" z kapitalistami. Lenin uznał za sto-sowne, że sam pojedzie do Genui z wyciągniętą rękąi poprosi burżujów o pieniądze. Czerwoni Kozacy Pri-makowa na wiadomość o tym wysłali telegram: „Towa-rzysz Lenin może pojechać do Genui tylko wtedy, gdywkroczy tam Armia Czerwona".

Po wojnie domowej Primakow zajmował szereg woj-skowych i dyplomatycznych stanowisk, był dowódcąkorpusu, attache wojskowym w Afganistanie i w Japo-nii. W 1930 roku, po powrocie z dalekich podróży,opublikował książkę .Afganistan w ogniu". Jej głównamyśl: chwila dojrzała, zwłoka to pewna śmierć, koniecz-na jest internacjonalistyczna pomoc dla braci klaso-wych, pilnie należy wprowadzić do Afganistanu ograni-czony kontyngent wojsk. Głód i śmierć milionów chło-pów ukraińskich Primakow uznał za wymysł wrogaklasowego. Na wiadomości o głodzie odpowiedział cy-klem wierszy:

3 „Krasnaja zwiezda". 1 października 1988 r.4 WCIK - Wsierossijskij Centralny] IspolnUielnyj Komitiet - Wszech-

rosyjski Centralny Komitet Wykonawczy [przyp. tłum.].8 Ibid.

109

Page 54: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW OCZYSZCZENIE

A dzisiaj w kraju bezkresnymNad morzem, co końca nie ma,Trudzi się wolny lud robociarskiWesołe piosnki na stepie śpiewa...

I dalej w tym samym stylu: życie stało się lepsze, życiestało się weselsze. Motyw przewodni: wojnę domowąwygrali Czerwoni Kozacy oraz towarzysz Primakow, ichdowódca i genialny strateg. Dzieł z zakresu strategiii taktyki Primakow nie popełnił.

W 1935 roku komkor Primakow został powołany nastanowisko zastępcy dowódcy Leningradzkiego OkręguWojskowego. Takie traktowanie uznał za niesprawiedli-we. Na znak protestu nie nosił trzech przyznanych sobierombów, lecz cztery - dystynkcje komandarma II sto-pnia. Z czterema rombami pojawiał się demonstracyjnieprzed samym Stalinem.

Towarzysz Stalin traktował te wybryki pobłażliwie.Nawet nie ganił Primakowa: niech się gówniarz cieszy...

A oto portret jeszcze jednego Czerwonego Kozaka.Oficjalna propaganda kremlowska opisuje go tak:

„Dmitrij Szmidt, syn żydowskiego szewca, kinomecha-nik z Priłuk, wstąpił do partii w 1915 roku. Dzielniewalczył na frontach w korpusie Czerwonego Kozactwa,po wojnie dowodził w nim dywizją. W latach dwudzies-tych był aktywnym trockistą. Niegdyś partyzant, czło-wiek niebywałego męstwa, mało cenił świętości i auto-rytety. Po prowokacyjnym wykluczeniu Trockiego z par-tii, dosłownie w przeddzień XV zjazdu, wpadł wewściekłość. Przyjechał do Moskwy i odnalazł Stalinapodczas przerwy w obradach. Odziany w czerkieskę,z papachą na głowie, podszedł do sekretarza generalne-go, zaklął i wydobywając urojoną szablę, zagroził:«Koba, uszy ci obetnę!». Stalin musiał przełknąć tęobelgę".6

6 Rapoport, Aleksiejew, op. cit. s. 293.

110

Nie był to jedyny wyskok Szmidta. Pozostał, tak jakinne mu podobne, bez konsekwencji. Na odwrót,w 1935 roku Dmitrij Szmidt otrzymał stopień komdy-wa, chociaż dowodził wówczas tylko brygadą.

Ilja Dubiński, piewca Czerwonego Kozactwa, w latachtrzydziestych dowodził 4. Brygadą Pancerną w Kijowie,a Dmitrij Szmidt - sąsiednią brygadą zmechanizowaną.Dubiński opowiada, jak żyło się proletariackim dowód-com: „Wyznaczono mi mieszkanie w domu koło teatruIwana Franki, piętro nad mieszkaniem Szmidta. Kiedyśte eleganckie mieszkania z wzorzystymi parkietami,sztukaterią i holenderskimi piecami kaflowymi należałydo ludzi z kijowskich wyższych sfer".7 Naturalnie,Szmidtowi to nie wystarczało: „Uważał się za pokrzyw-dzonego".8 W pobliżu, w Wyszogrodzie, znajdował sięobóz wojskowy, a tam w namiotach mieszkali czer-wonoarmiści z brygady pokrzywdzonego Szmidta, zaśw drewnianych domkach - dowódcy. Dubińskiemuprzydzielono drewniany domek. „Chałupa ta nie umy-wała się w najmniejszym nawet stopniu do willi Szmid-ta, w której były wszystkie wygody - wodociąg, balkonna piętrze, a nawet własna mała strzelnica."9 Gdzie tyl-ko, nawiasem mówiąc, trafił Czerwony Kozak Dubiński,wszędzie jego pokrzywdzeni przyjaciele żyli naprawdęz rozmachem. Na przykład, przyszedł do mieszkaniadywinżyniera S. Bordowskiego. Moskwa, Arbat. „Otwo-rzył nam pan domu. Zaprowadził do salonu, który rów-nie dobrze mógłby być maneżem."10 Nie mam nic prze-ciwko luksusowym mieszkaniom i letnim rezydencjomz balkonami i strzelnicami. Miejcie, towarzysze dowód-cy, baseny i łaźnie w swych mieszkaniach, tak jak tolubił towarzysz Vacetis, miejcie ogrodników i psiarczy-ków, jak towarzysz Tuchaczewski, lecz jeśli macie towszystko, nie udawajcie bojowników o powszechnąrówność i braterstwo.

7 Dubiński. op. cit, s. 120.8 Ibid., s. 208.9 Ibid., s. 120.10 Ibid., s. 124.

111

Page 55: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

B, vibiografie Czerwonych Kozaków można prezentować

dalej, lecz zawsze otrzymamy ten sam obraz: urażeniludzie. Lubili władzę i wygodne życie. Odebrano impierwszoplanowe role, więc w bezsilnej złości popełnialistraszne głupstwa. Po to, by wymachiwać wyimaginowa-ną szablą przed stalinowskim nosem, rzucać mięsemi grozić, że się obetnie stalinowskie uszy, nie trzeba zbytwiele rozumu. Na odwrót, przypadek ten świadczy o cał-kowitym braku rozumu u urażonego Szmidta. Jeśli mo-żesz obciąć Stalinowi uszy, zrób to. Po co grozisz?

Toczy się walka między Stalinem i Trackim - starcie nanajwyższym piętrze władzy politycznej. W takiej sytuacjiarmia powinna była raczej zająć się własnymi sprawami,umacniać siłę obronną, nie pchać nosa do polityki.Chcesz, towarzyszu Szmidt, zostać politykiem? To nimzostań. Ale przedtem obetnij naszywki z rombami, przekażbrygadę i włącz się do walki politycznej. Jeśli zaś chceszdowodzić brygadą, rób to, lecz nie pchaj się do polityki.

Stalin realizuje własną linię polityczną, nikomu niegrozi. Stalinowi natomiast grozi urażony dowódca8. Brygady Zmechanizowanej. Grozi publicznie, pub-licznie obraża. Szmidt grozi władcy Rosji, który podczaswojny będzie naczelnym dowódcą. Dowódca brygadygrozi Stalinowi w czasach pokoju. A co byłoby podczaswojny? Co by mogło się stać w atmosferze kryzysu i pa-niki? Na co wówczas sobie pozwoli urażony Szmidt?

A w ogóle, to kto za nim stoi?

Z VII

a Czerwonym Kozakiem, komdywem Szmidtem staliJakir i Tuchaczewski.

Oto gabinet komandarma I stopnia Jony Jakira, do-wodzącego najpotężniejszym w ZSRR Kijowskim Okrę-

• giem Wojskowym. „Do gabinetu wszedł Szmidt, w wyso-kich butach myśliwskich, cywilnej kurtce do kolan i zie-lonkawym filcowym kapeluszu."11 Może zdeprawowała

Dubiński, op. ctt. s. 101.

112

OCZYSZCZENIE

mnie epoka, w jakiej wypadło mi służyć, lecz w moichczasach dowódca brygady w kapeluszu z bażancim pió-rem nie tylko nie ośmieliłby się wejść do gabinetu do-wódcy okręgu, wstyd by mu było nawet znaleźć sięw pobliżu sztabu okręgu. Zwłaszcza w godzinach pracy.Dowódca dywizji też nie zdecydowałby się na coś takie-go. I dowódca korpusu. Nawet dowódca armii na cośtakiego by sobie nie pozwolił. Czy komandarm I stopniaJakir nie rozpuścił aby swych ukochanych CzerwonychKozaków? I czy nie nadszedł czas, by w przewidywaniurychłej wojny nieco przykręcić śrubę? Bo czyż przyjaźńkomandarma I stopnia Jakira i dowódcy 8. BrygadyZmechanizowanej Szmidta, który publicznie groził Sta-linowi, że obetnie mu uszy, nie pogłębiła się ponadmiarę?

Albo taka scenka. W Moskwie komdyw Szmidt zostałprzyjęty przez ludowego komisarza obrony Woroszyło-wa. Rzecz jasna, pokłócili się. Kłótnia urażonego kom-dywa z ludowym komisarzem obrony to nic nad-zwyczajnego. Szmidt wychodzi z wysokiego gabinetu,a naprzeciwko idzie marszałek Związku RadzieckiegoMichaił Tuchaczewski. „Co, Mitia, nie lubi was ludowykomisarz? Nie martwcie się, mnie też nie cierpi."12

Marszałek Związku Radzieckiego Tuchaczewski nazy-wa dowódcę brygady Mitią. Czy to nie przesada? Mar-szałek Związku Radzieckiego na korytarzu LudowegoKomisariatu Obrony skarży się, że go nie lubi zwierz-chnik. Marszałek Związku Radzieckiego utyskuje na go-rzki los do swego podwładnego, choć dzieli ich wieleszczebli drabiny służbowej: wiecie, Mitia, nie lubią mnietutaj.

Urażeni Czerwoni Kozacy pragnęli słodkiego życiai władzy dla siebie, natomiast nie uznawali władzy nadsobą, nie chcieli się nikomu podporządkowywać. Stalin,przyszły zwierzchnik sił zbrojnych, nie mógł dopuścić,by istniały w jego wojsku dwa potężne, niepokorne, nie-

zbici., s. 102.

113

Page 56: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nawidzące się nawzajem klany. Właśnie dlatego, szyku-jąc się do wojny, zniszczył Czerwonych Kozaków, którzydemoralizowali Armię Czerwoną przesadnymi preten-sjami, nieskrywaną niesubordynacją i chuligaństwem.

Tuchaczewski sam wpisał się na listę oponentów.Sam zbliżył się do tych, którym przyszło do łbów wska-

zywać Stalinowi, jaką ma wybrać linię polityczną.Sam skumplował się z tymi, którzy grozili Stalinowi.Sam nawiązał z urażonymi kontakty typu „Wasia-Mitia".Zatem sam wydał na siebie wyrok.Lecz istniała też poważniejsza przyczyna rozgromienia

Czerwonych Kozaków. Rozdział 9

Co to jest partyzantka,czyli jak Jasza Ochotnikówochraniał WodzaWielkim szczęściem dla Rosji było to, że w latachciężkich doświadczeń stał na jej czele tak genialnyi nieugięty dowódca, jak Józef Stalin.Stalin był człowiekiem o niezwykłej energii, erudycjii nieugiętej woli, człowiekiem gwałtownym, brutalnym,bezlitosnym zarówno w działaniu jak w rozmowiei nawet ja, wychowany w brytyjskim parlamencie, niemogłem mu sprostać.1

Winston Churchill

W 1927 roku walka między Stalinem a Trockim osiąg-nęła apogeum. Stalin stworzył aparat władzy i oparł się natym aparacie. Trocki własnej bazy stworzyć me potrafił,opierał się na dawnej sławie, krzykliwych hasłach i nie-zbyt licznych grupach swych zwolenników.

1 W. Churchill, „Druga wojna światowa", t. 1/6, Gdańsk 1994-1996.

115

Page 57: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

W gruncie rzeczy nie toczyli ze sobą walki dwaj lide-rzy; było to starcie między dwiema koncepcjami rozwojusocjalizmu.

Trocki, ortodoksyjny marksista, domagał się socjali-zmu czysto marksistowskiego, koszarowego. Domagałsię, by postępować tak, jak zalecał „Manifest komuni-styczny" Marksa: stworzyć armie pracy. Żądał military-zacji pracy. Praca miała być przymusem, a głównymi jejbodźcami - rozkazy i kary. Główne założenie marksi-zmu polegało na tym, by podzielić ludzi na klasy: wład-ców, przez nikogo nie wybieranych oraz zniewolonytłum. Waśnie tego chciał Trocki, domagający się w za-sadzie niewolnictwa: wy będziecie harować, a ja będęwam wydawał rozkazy.

Trocki żądał całkowitego ujarzmienia narodu w ar-miach pracy. Różnica między jego pomysłem a prawempańszczyźnianym sprowadzała się do tego, że chłopczęść czasu pracował na ziemianina, a część dla siebie,natomiast w marksistowsko-trockistowskich armiachpracy należało pracować wyłącznie na potrzeby wład-ców. Chłop pańszczyźniany mógł wykupić sobie wol-ność, trockiści natomiast starali się to uniemożliwićpoprzez całkowitą likwidację własności prywatnej i pie-niędzy.

T \ II

ak więc w latach dwudziestych w śmiertelnym star-ciu zwarły się dwie siły: zwolennicy koszarowego mark-sizmu, preferującego system niewolniczy, na czelez Trockim i zwolennicy łagodniejszej formy socjalizmuze Stalinem na czele.

Zrozumiałe, że sympatie kraju były po stronie Stalina.Kto chciałby być niewolnikiem w marksistowskiej armiipracy i bezmyślnie wykonywać rozkazy nadzorców, któ-rych wyznaczy Trocki wedle własnego widzimisię?

1927 rok to dziesiąta rocznica październikowego prze-wrotu. Nawiasem mówiąc, właśnie w tamtym roku wy-myślono i po raz pierwszym posłużono się określeniem„wielka socjalistyczna rewolucja październikowa". Do

OCZYSZCZENIE

1927 roku wydarzenia października 1917 roku oficjal-nie nazywano przewrotem.

Tuż przed dziesiątą rocznicą rozpalały się namiętno-ści. Obrotny Eisenstein przygotowywał film o szturmiena Pałac Zimowy, choć żadnego szturmu nie było. Po-tem przez dziesiątki lat komuniści na całym świeciepokazywali eisensteinowską lipę w charakterze kronikifilmowej. Maj akowski pichcił poemat pod tytułem „Paź-dziernik". Trocki zapewniał, że to on wszystko zorgani-zował i że zwyciężył, więc teraz powinien być wodzem.We wszystkich miastach i wsiach szykowano się do ju-bileuszowych uroczystości. Najważniejsza impreza mia-ła się odbyć na Placu Czerwonym: defilada wojskowai potężny, wielomilionowy pochód. Mieli wystąpić rów-nież trockiści. Teraz już wiemy, co się wydarzyło tamte-go dnia. Lecz wówczas można było się spodziewać Bógwie czego, od demonstrujących na ulicach wojowni-czych wielbicieli Trockiego do zamachów na wodzów, odbijatyk z chuliganerią trockistowską do przewrotu pań-stwowego.

Podjęto dodatkowe środki bezpieczeństwa: pilnowaliwodzów nie tylko ochroniarze, lecz także słuchacze aka-demii wojskowych.

Wzmocnić ochronę Stalina miała najlepsza w krajuszkoła wojskowa - Akademia im. Frunzego. Komendantakademii Ejdeman wybrał trzech najlepszych elewów.Był wśród nich Jaków Ochotników.

T n l

t-Jeśli o przestępstwie opowiada ten, kto je popełnił,jest to całkiem inna historia niż ta, którą przedstawiaposzkodowany. Aby mnie nie posądzono o uprzedzenia,nie opowiadam tej historii własnymi słowami; cytujęhistoryków, którzy kochają Trockiego, uwielbiają biuro-krację, którą krzewił Trocki, lubią armie pracy, koszaryi lagrowe prycze dla całej ludności kraju. Słowem, lubiąniewolnictwo.

Inna sprawa, że sami nie mieliby ochoty służyć w sze-regach armii pracy.

1 1 6 1 1 7

Page 58: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Otwórzmy książkę Rapoporta i Aleksiejewa „Zdradaojczyzny":

„W dniu święta, z rana, komendant Akademii im.Frunzego R. Ejdeman wręczył trzem swoim wychowan-kom specjalne przepustki i kazał natychmiast udać sięw celu wykonania zadania. Słuchacze - razem z Ochot -nikowem wybrano Władimira Pietrenkę i Arkadija Hel-lera - szybko pobiegli na Plac Czerwony. Na teren Krem-la dostali się bez przeszkód, lecz przed drewnianą furtkątunelu prowadzącego na trybunę Mauzoleum, powstałproblem. Ochraniający to miejsce Gruzin nie chciał ichprzepuścić. Energiczni chłopcy, żołnierze wojny domo-wej, nie ulegli bezczelnemu czekiście. Odepchnęli go,łamiąc przy tym furtkę i pobiegli naprzód. Kilka sekundpóźniej byli już za plecami dostojników stojących natrybunie. Ochroniarze rzucili się na nowo przybyłych.Ochotników wyrwał się im, podbiegł do Stalina, któregouznał za winnego prowokacji i rąbnął go od tyłu pięś-cią w głowę... Ejdemanowi udało się zatuszować tenskandal".2

Z IV

acznijmy od towarzysza Roberta Ejdemana.Komendant Akademii Wojskowej im. Frunzego otrzy-

mał od swych zwierzchników rozkaz przydzieleniatrzech słuchaczy Akademii do wykonania odpowiedzial-nego zadania. Jak rozumiem, jego obowiązkiem było nietylko wybrać najlepszych, ale i odpowiednio poinstruo-wać. Ot, choćby tak: „Przypadł wam w udziale zaszczyt-ny obowiązek ochraniania człowieka, który rządzi na-szym krajem. Więc go nie bijcie. A przynajmniej nie odtyłu".

Nadgorliwość karmiąc zęby wybija - mówi ludoweprzysłowie. Ochotnikowa posłali, by ochraniał Stalina.A on tak go ochraniał, że rozbił mu głowę.

W opowieści Rapoporta i Aleksiejewa nic nie trzymasię kupy.

OCZYSZCZENIE

Po pierwsze, pechowi ochroniarze spóźnili się: wodzo-wie już dawno są na trybunie, a oni dopiero tam biegną.Reakcja ochrony kremlowskiej jest całkiem zrozumiała:obejdziemy się bez was, bałaganiarze, trzeba było przyjśćwcześniej.

Po drugie, Rapoport i Aleksiejew coś plączą. I chybacelowo. Gdyby za plecami Stalina doszło do bójki, tosłysząc hałas i wrzawę odwróciłby się twarzą do przyby-łych. Tymczasem Ochotników uderzył Stalina w głowęz tyłu, co znaczy, że zbliżył się do niego niepostrzeżeniei zadał cios znienacka.

Niczego, prócz podłości i głupoty w tym postępku do-patrzyć się nie można. Przypuśćmy, że Jaków Ochotni-ków był marksistą-trockistą, chciał wszystkich zapędzićdo armii pracy, a sam zostać panem niewolników. Po-nieważ Stalin stał temu na przeszkodzie, Ochotników gonienawidził. W takiej sytuacji powinien był ruszyć dowalki ze Stalinem z bronią w ręku. Ale brakło mu dotego rozumu i odwagi. Wściekłość niedoszłego właści-ciela niewolników znajduje ujście w zdradzieckim ciosiepięścią w tył głowy. By coś takiego zrobić nie trzebarozumu. Potrzebne są tylko zaślepienie i szaleństwo.

c,

2 Rapoport, Aleksiejew, op. cit, s. 202.

118

' o ma robić żołnierz wysłany przez dowódcę do wyż-szej instancji - wszystko jedno do jakiej, na Kreml czydo sztabu batalionu -jeśli nie wpuszczają go tam? Wia-domo. Należy poświadczyć o przybyciu na właściwemiejsce we właściwym czasie: byłem tam, i to wtedy,kiedy polecono mi być. Potem trzeba połączyć sięz własnym dowódcą i zameldować: nie mogę wykonaćrozkazu, ponieważ nie pozwalają mi wejść. I koniec: zro-biłem to, co mi kazali, reszta ode mnie nie zależy.

Każdego dnia w naszym kraju ludzie przychodzą doobiektów chronionych i czasami kogoś ktoś nie wpusz-cza. Nawet często tak bywa. Wyobraźmy sobie, że to naswartownik nie wpuścił do fabryki. Skoro nie wpuścił,musi mieć jakiś powód: przepustkę mamy nie w porząd-ku, coś mu się wydało podejrzane, a może w długim

119

Page 59: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

łańcuchu zależności coś się zacięło. Ktoś kogoś nieuprzedził i po prostu nie zezwolono nas wpuścić. No i coz tego? Rzucimy się na wartownika, strzelimy gow pysk? Wyłamiemy drzwi i wedrzemy się siłą? Albowyśledzimy ministra stosownego przemysłu i walniemygo pięścią w łeb. Niech go jasna krew zaleje!

Rapoport i Aleksiejew sądzą, że ochroniarz kremlo-wski zachowywał się bezczelnie. Skoro nie przepuściłOchotnikowa, to znaczy, że był bezczelny. A któż to ta-ki, ów Ochotników? Za jakie niby zasługi powinni gowpuszczać? Jeśli wartownik ma choć najmniejszą wąt-pliwość, nie powinien wpuszczać. We wrześniu 1941roku, gdy decydował się los Leningradu i ważna byłakażda godzina i minuta, stojący na warcie żołnierz nieprzepuścił do sztabu Frontu Leningradzkiego przybyłe-go z Moskwy nowego dowódcy frontu, członka SztabuGeneralnego, naczelnego dowódcy, generała armiiG. Żukowa. I miał rację. Choćby nie wiadomo kim byłŻuków, bez względu na jego stopień wojskowy, wartow-nik i tak mu nie podlega. Nie ma prawa wykonywaćniczyich rozkazów i poleceń, poza rozkazami trzechosób: dowódcy warty, jego pomocnika i swojego roz-prowadzającego. I co mógł zrobić w takiej sytuacji gene-rał armii Żuków? Wyłamywać drzwi do sztabu frontu?Odepchnąć wartownika i wedrzeć się siłą? Byłby to na-pad na posterunek, a w takiej sytuacji wartownik miał-by obowiązek zastrzelić Żukowa. Jasne, że nic takiegosię nie stało, bowiem Żuków rozumiał, że wartownik marację. Żuków zdawał sobie sprawę, że nie ma władzynad wartownikiem. Nawet z tyloma gwiazdkami na na-szywkach nie może rozkazywać wartownikowi. Nawetmając w kieszeni podpisany przez Stalina dokument, żeod tej chwili jest dowódcą frontu, nawet w sztabie swo-jego frontu, Żuków nie miał władzy nad wartownikiem.

IMIMa

apad na Stalina w dniu 7 listopada 1927 rokuświadczy o tym, że Stalin w najmniejszym nawet sto-pniu nie dbał o własne życie, niezwykle mało uwagi

1 2 0

OCZYSZCZENIE

poświęcał własnemu bezpieczeństwu. Byle wariat mógłbez przeszkód wedrzeć się na Mauzoleum i uderzyć goznienacka w głowę.

Jaków Ochotników najwyraźniej nie kontrolował swe-go postępowania; gdyby w jego rękach znajdował sięnóż lub pistolet, mogłoby dojść do nieszczęścia. Trudnonam sobie wyobrazić, co stałoby się z naszym pań-stwem, z Europą, z pokojem na świecie, gdyby Stalinzostał zabity, a jego miejsce zajęliby maniacy: Trocki,Bucharin, Tuchaczewski i inni. O tym, co czekałoby Ro-sję, możemy sądzić na podstawie zachowania tegoż Ja-szy Ochotnikowa: słuchacza Akademii nie wpuścili naMauzoleum - a ten od razu wali wartownika po pysku,a Stalina pięścią w głowę! Nie zastanawiając się, co, jaki dlaczego. W hierarchii służbowej stoi sto pięter niżejod Stalina, co byłoby, gdyby wspiął się wyżej? Na cowtedy by sobie pozwalał? Jego kumple też byli tacysami.

Na wirażach dziejów niemal zawsze sprzyjało Rosjiszczęście. W grudniu 1825 roku otępiali z rozpusty i pi-jaństwa dekabryści rzucili się do walki o władzę podhasłem: „pierwszy nóż, pierwszy nóż, na bojarów i pa-nów, drugi nóż, drugi nóż, - na świętoszków, na popów,a nóż trzeci, w imię boże, ten - na cara będzie nożem".3

I wzywali Ruś, by chwyciła w dłonie ten dobrze sobieznany przedmiot. A u nas wystarczy zawołać - chętnychznajdzie się wielu. Gdy we Francji jakobini szli po wła-dzę, wzywali do zlikwidowania kary śmierci, lecz gdydorwali się do tej władzy, skąpali Francję we krwi trys-kającej z publicznie obcinanych głów. Bolszewicy teższli do władzy pod hasłem likwidacji kary śmierci. A po-tem wiadomo co było. Dekabryści natomiast idąc dowładzy deklarowali swój cel: utniemy głowę carowi, ro-dzinie carskiej, kupcom, możnym, duchowieństwu.Skoro jeszcze przed zdobyciem władzy ogłosili, że pra-gną skąpać Rosję we krwi, to skąpaliby ją. Lecz w 1825roku Rosji się udało, znaleźli się dobrzy ludzie, istnihumaniści - łupnęli w oszalałych dekabrystów karta-

Przeł. K. I. Gałczyński.

121

Page 60: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

czarni i ci się rozbiegli. Szkoda, że w 1917 roku nie byłonikogo, kto by Lenina i Trockiego potraktował szrapne-lem... Na tym etapie dziejów nie mieliśmy szczęścia. A w1927 roku Rosji, Europie i światu bardzo się poszczę-ściło. Ochotników nie miał w ręku broni. A nie sposóbsobie wyobrazić, co by było, gdyby Stalin został zabity,a najłagodniejszy nurt socjalizmu został zduszony przezbestialski marksizm Trockiego, Bucharina, Tuchaczew-skiego. Ich rządy zaćmiłyby wszystko, co nam wiadomoo Hitlerze i Poi Pocie.

Ale ominęło to nas, na szczęście.

VII'ydarzenie na Placu Czerwonym świadczy o tym,

jak fatalnie była zorganizowana ochrona Stalina. Ochot-ników i jego przyjaciele odepchnęli wartownika, wyła-mali furtkę i wtargnęli na teren chronionego obiektu.Jak zakwalifikować takie działania? Napad na posteru-nek. To właśnie ta sytuacja, gdy wartownik nie tylko maprawo, lecz obowiązek użycia broni, i to bez uprzedze-nia. Napad na wartownika, przedarcie się do chronione-go obiektu to przestępstwo.

Każdy żołnierz pierwszego rocznika, obejmując służbęwartowniczą, już w tydzień po złożeniu przysięgi wie, żenapad na posterunek należy powstrzymać z użyciembroni, a przestępcy, którzy ośmielili się popełnić takązbrodnię powinni być zastrzeleni na miejscu. Nie maznaczenia, czego konkretnie pilnuje żołnierz: sztabupułku czy magazynu z butami. Jeśli postawiono go nawarcie, znaczy to, że coś trzeba ochraniać, a dalej żoł-nierz postępuje zgodnie z regulaminem.

Jak więc się stało, że ochroniarz na najważniejszejwarcie w kraju nie zastrzelił trzech bandziorów, którzyprzedarli się do najwyższego kierownictwa? A jeśli tocudzoziemscy najemnicy i chcą powystrzelać członkówrządu? A jeśli to trockistowscy terroryści dokonująprzewrotu państwowego? Kto postawił takiego bęcwałana warcie? Kto go instruował? Jasne, że wartownikzasługuje na śmierć, lecz kto go szkolił? I kto stał za

122

OCZYSZCZENIE

jego plecami? Dla kogo było korzystne tak karygodneniedbalstwo na służbie wartowniczej?

Uprzednio na listach rozstrzelanych widzieliśmy nazwi-ska ludzi, którzy byli komendantami Kremla. Teraz rozu-miemy, że rozstrzelano ich nie bez powodu. Jeśli tak trak-towali swoje obowiązki, demonstrowali zbrodniczą lekko-myślność. Nauczyć ich czegoś mogła tylko kula w łeb.

vniZadziwiające było zachowanie komendanta Akademii

Wojskowej imienia Frunzego towarzysza Ejdemana:udało mu się zatuszować sprawę... Ach, jaki dobry! Nie0 napaści na Stalina tu mowa, a o napaści na wartow-nika. A przecież należało ustawić na placu słuchaczyAkademii i wyprowadzić przed szereg trzech związanychłajdaków. Ejdeman powinien był pojawić się przed nimina spienionym karym ogierze, opowiedzieć elewom, cosię stało, wydobyć szablę z pochwy i posiekać bydlakówna drobne kawałki. Powinien był rozumować tak: niechmi dadzą naganę za nadużycie władzy, ale nie będętrzymał w Akademii bandytów, zasługujących na karęśmierci. Mocno powiedziane? Gdzie tam. Ochotników1 jemu podobni, innego języka nie rozumieli. Wartownikjest przedstawicielem państwa, szczególnie chronionymprzez prawo. Ale oni mieli prawo gdzieś. Nawet gdybywartownik nie miał racji, każdy człowiek, a tym bardziejwojskowy, powinien podporządkować się jego polece-niom. Wyjaśniać w czym problem, z wartownikiem teżnikt nie ma prawa - wyjaśniaj u dowódcy warty. A odwartownika odejdź natychmiast, jeśli powiedział, że cięnie przepuści. Nie przeszkadzaj mu w wykonywaniuobowiązków służbowych. Zresztą on nawet nie ma pra-wa rozmawiać z kimkolwiek: „Stój! W tył zwrot!" - i porozmowie.

Ochotników pobił wartownika, który nie ponosił żad-nej winy. Rzucił się też na Stalina, również nie ponoszą-cego winy: Stalin nie wystawiał wartownika na posteru-nek, wartownik w danej sytuacji nawet nie podlegał Sta-linowi. Lecz niewinny Stalin oberwał po łbie.

123

Page 61: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Jak w takim razie rozmawiać z przestępcą kryminal-nym i wojskowym, który ponosi odpowiedzialność za na-pad na posterunek i najważniejszą osobę w państwie?

Ochotników rozdaje ciosy na oślep, bez zadawaniapytań. Byle co - i w mordę. Albo po łbie. Więc czemukogoś takiego nie ukatrupić po ujawnieniu jego nik-czemnych zbrodni?

r> IX

X odczas wojny domowej władze państwowe walczyły zezjawiskiem, które nazywały partyzantką. Długo nie mo-głem zrozumieć, dlaczego nadawano temu określeniupejoratywny sens. Dlaczego z partyzantką trzeba wal-czyć?

A sprawa była prosta. Wynikało to stąd, że zawszezniekształcano u nas sens słów. Wszystko nazywanonie tak, jak trzeba. Chodziło nie o partyzantkę, leczo bandytyzm. Armia Czerwona wyrosła z małych i du-żych band, których przywódcy nie chcieli się nikomupodporządkować. Zmusić ich do subordynacji, nauczyćposłuszeństwa - oto zadanie, które postawił przed sobąStalin i świetnie je wykonał.

Jaków Ochotników i dwaj jego kumple to typowiprzedstawiciele rozzuchwalonej partyzantki czyli ban-dytyzmu. Byli słuchaczami Akademii Wojskowej, lecznie chcieli się uczyć, nic nie wiedzieli o wojsku, niewiedzieli nawet tego, co wie każdy żołnierz pierwszegoroku służby, po świeżo zakończonym szkoleniu unitar-nym. Jeśli to są najlepsi słuchacze Akademii Wojskowej,to jacy są ci najgorsi? A co robi szef Akademii? Nic nierobi. Więc komu ktoś taki jest potrzebny? Komu sąpotrzebni absolwenci takiej uczelni?

W roku 1937 Stalin walczył z bandytyzmem i niesub-ordynacją w wojsku. Możecie to nazwać wojną z żywio-łem partyzanckim.

Przed 1937 rokiem nie mógł poważnie zająć się tymproblemem. Miał wiele innych ważnych spraw na głowie.Lecz dopóki nie zajął się osobiście zaprowadzeniem po-rządku w akademiach wojskowych, produkowały one wy-124

OCZYSZCZENIE

brakowany towar - dowódców-analfabetów, dla którychczas nauki w akademii był po prostu odpoczynkiem.

Mówią, że podczas czystki zlikwidowano wielu dowód-ców z wykształceniem akademickim, a ich miejsce zajęlici, którzy wykształcenia nie mieli. Słusznie. Tyle, że towykształcenie akademickie nic nie było warte. Słucha-cze Akademii im. Frunzego, których kształcił Tucha-czewski, potem Ejdeman, a następnie Kork, pod wzglę-dem przygotowania byli na poziomie Ochotnikowa,a może nawet jeszcze niżej.

Nie żal takich jak oni.

A,de co ma z tym wspólnego Tuchaczewski? Co maz tym wspólnego Jakir?

No właśnie.Akademia Wojskowa im. Frunzego podlegała w owych

wspaniałych latach bezpośrednio szefowi Sztabu RKKA.Tuchaczewskiemu.

Ejdeman miał obowiązek zameldować Tuchaczew-skiemu o wszystkim. A Tuchaczewski miał obowiązekwszystko to wyjaśnić i podjąć stosowne działania.

Jako bezpośredni zwierzchnik Tuchaczewski powi-nien był zadać pytania. Wiele pytań. Zaatakowano war-townika. Czym to się skończyło? Jak ukarano przestęp-ców? Kto ich skierował do najlepszej uczelni wojskowejw kraju? Kto i dlaczego wybrał właśnie tych ludzi dowykonania odpowiedzialnego zadania rządowego?

A co zrobił Tuchaczewski? Nic nie zrobił. W podległychmu strukturach popełniane są zbrodnie przeciwko pań-stwu i wojsku, a on o tym nie wie lub nie chce wiedzieć.

Co ma z tym wspólnego Jakir?Ano to, że Jaków Ochotników był jego adiutantem,

człowiekiem zaufanym, wykonawcą najbardziej tajnychporuczeń. Właśnie dzięki rekomendacji Jakira Ochotni-ków został przyjęty do akademii.

W tym momencie tworzy się dziwny łańcuszek faktów.Jakir był zaciekłym stalinowcem. Nawet zbyt zaciekłym.Ale tylko w gębie...

125

Page 62: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

W rzeczywistości natomiast... Bliski przyjaciel Jakira,jego zaufany człowiek, komdyw Szmidt publicznie obra-ża Stalina, po chamsku mu wymyśla, obiecuje obciąćstalinowskie uszy. Adiutant Jakira, jego najbardziej za-ufany człowiek, znienacka uderza Stalina pięścią w gło-wę. Jak więc zachowają się podwładni Jakira w sytuacjikrytycznej? Podczas wojny?

Należy podziwiać stalinowską cierpliwość.Stalin nie domagał się ukarania Jakowa Ochotniko-

wa. Patrzył tylko na swych podwładnych i czekał, jakzareagują na ten incydent. Tymczasem oni nie reagowa-li. Trzech ludzi napadło na wartownika? To nic. Zdarzasię. Ktoś stuknął Stalina po głowie? Też się zdarza. Służdalej, drogi Jaszo. Ejdeman, Jakir i Tuchaczewski ukrę-cili sprawie łeb. Udali, że nic się nie stało.

Minął rok, o wszystkim zapomniano.Ejdeman, Jakir i Tuchaczewski postanowili dać Jako-

wowi Ochotnikowowi awans. Porządny człowiek, raz tyl-ko go poniosło, każdemu może się zdarzyć.

Stalin nadal milczał. Na razie.Lecz los Ejdemana, Jakira, Tuchaczewskiego był już

przesądzony. Wprowadzali do wojska bandytyzm, a tacyludzie państwu i wojsku nie są potrzebni. Należałooczyścić wojsko z tej zgnilizny. Ale wtedy towarzysz Sta-lin nie miał jeszcze możliwości zaprowadzenia w armiiporządku.

Jakowa Ochotnikowa przypomniał sobie Stalin osiemlat później.

Rozdział 10

Czy towarzysz Jakirbył wrogiem ludu?W Rosji nasze sukcesy są jeszcze większe [...]Mamy tam komitet centralny terrorystów.'

Karol Marks

9 7 I

ć~t i maja 1937 roku członek Komitetu CentralnegoWKP(b), dowódca Kijowskiego Okręgu Wojskowego, ko-mandarm I stopnia Jona Emanuiłowicz Jakir został pilniewezwany do Moskwy. Wodzowie takiego kalibru poruszalisię wtedy po kraju własnymi pociągami lub wagonami.Było to wygodne. W każdym zakątku ojczyzny ma się zesobą fragment własnego domu, otaczają was miłe sercudrobiazgi, ulubione książki, towarzyszy wam nie obcy, leczosobisty lekarz, który od wielu lat świetnie zna waszedolegliwości. Zawsze jedzie z wami wasz ulubiony ku-charz, bo zna wasze gusty i potrafi im sprostać. Nie trzebawyjaśniać jakiemuś, choćby nawet kremlowskiemu fryzje-rowi, jak rozumiecie piękno: możecie zabrać w drogę naj-

1 List do F. A. Sorge z 5 listopada 1880 r., [w:] K. Marks, F. Engels...Dzieła zebrane", t. 1/39, Warszawa 1960-1979, t. 34, s. 532.

127

Page 63: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

lepszego spośród waszych osobistych fryzjerów. Przewrótkomunistyczny zlikwidował służbę. Bolszewicy służby niemieli. Mieli obsługę. Toteż pożerając kilometry bezkresnejojczyzny w przytulnym własnym wagonie lub pociągu ma-cie w pobliżu własną, osobiście przez was dobraną i wy-szkoloną obsługę i ochronę...

Już dawno minęła północ, gdy ekspres relacji Kijów--Moskwa zgodnie z rozkładem jazdy zatrzymał sięw Briańsku. Pociąg stoi tam dziesięć minut. Przez tenczas osobisty wagon komandarma I stopnia Jony Jakiraostrożnie odczepiono od składu i przyczepiono do paro-wozu manewrowego. To nie taka prosta operacja, jakmoże się wydawać. Na postojach z wagonów, w którychjadą dostojnicy, z obu stron wysiada ochrona - do urzą-dzeń spinających wagony byle kogo nie dopuszczą. Jed-nak udało się odczepić wagon bez hałasu i strzelaniny.Parowóz manewrowy zawiózł salonkę na ślepy tor. Dowagonu weszli towarzysze odziani na szaro, pokazaliswoje legitymacje ochronie i konduktorom. Drzwi do sy-pialni komandarma były uchylone. Jeden z przybyłychwyciągnął pistolet spod poduszki śpiącego. (Ten szcze-gół zawsze mnie szokował: w uszczęśliwionym krajuproletariaccy dowódcy, ulubieńcy ludu, śpią w opance-rzonych wagonach, pod czujną ochroną, z pistoletempod poduszką. Jak kryminaliści.)

Teraz komandarma oślepiono latarką skierowanąwprost w oczy i nie pozwalając ich przetrzeć, oświadczo-no: „Jesteście aresztowani!". Obywatela Jakira wyprowa-dzono z pociągu, wepchnięto do czarnego samochodui dostarczono tam, gdzie trzeba. Sądzono Jakira wrazz grupą Tuchaczewskiego. 11 czerwca 1937 roku, taksamo jak pozostali oskarżeni z tej grupy, otrzymał naj-wyższy wymiar kary. Nazajutrz wyrok został wykonany.

Nazajutrz - to pewna przesada. Skoro wyrok ogłoszo-no o godzinie 23.35.

Ćwierć wieku później przewodniczący KGB AleksanderSzelepin zameldował na XXII zjeździe KPZR, że w trakcieśledztwa Jakir wysłał Stalinowi list: „Umrę ze słowamimiłości do Was". Na liście tym Stalin dopisał: „Szujai prostytutka". Woroszyłow dodał: „Bardzo trafne okreś-

128

OCZYSZCZENIE

lenie". Mołotow złożył tam swój podpis. A Kaganowiczdodał: „Zdrajcy, łajdakowi i (tu następuje niecenzuralnesłowo) należy się tylko jedna kara - kara śmierci".

Jak mi się udało ustalić, owo niecenzuralne słowo teżoznaczało prostytutkę, tyle uprawiającą swój fach poamatorsku...

I zawrzało od tego dnia: szuja i prostytutka, bardzotrafne określenie, szuja i prostytutka...

Gdy obradował XXII zjazd, nasz batalion był w Mosk-wie. Przygotowywaliśmy się do defilady wojskowej. Pres-nia. Punkt wojskowo-przeładunkowy czyli WPP. Tuż-tużobok więzienia. Na WPP byliśmy my - kadeci z Worone-ża, a obok leningradczycy ze szkoły imienia admirałaNachimowa. Też cały batalion. Trenowaliśmy na cen-tralnym lotnisku. Wprost pod pustymi oknami budowa-nego wówczas Akwarium.2 Ćwiczenia przed każdą defi-ladą trwały półtora miesiąca. Cztery godziny dziennie.Do tego cztery godziny lekcji i po dwie przygotowaniaindywidualnego. A w dni wolne od pracy - Galeria Tre-tiakowska, skarbiec na Kremlu, Teatr Wielki, muzeumw mieszkaniu Gorkiego. Tu dopiero można było stracićgłowę. Jeśli tak żył pisarz proletariacki, to jak żyli jegoprotektorzy, komunistyczni wodzowie?

Złożyliśmy też wizytę zmarłym wodzom. Jak się okaza-ło, byliśmy ostatnimi zwiedzającymi Mauzoleum Leninai Stalina. Gdy stamtąd wyszliśmy, Mauzoleum zamknię-to na kilka dni. A potem, podczas nocnych ćwiczeń naPlacu Czerwonym, rytm przygotowań do defilady zała-mał się. Mnóstwo wojska trzymano na sąsiednich uli-cach. A nazajutrz powiedzieli nam, że Stalina wyniesio-no z Mauzoleum...

Je niPesień XXII zjazdu była dla nas epoką odkryć. Czytali-

śmy wtedy „Komsomolską Prawdę" od deski do deski.Słuchaliśmy radia szeroko otwierając usta. Pomyśleć tyl-

2 Gmach centrali GRU, radzieckiego wywiadu wojskowego [przyp.tłum.].

5 — Oczyszczenie 129

Page 64: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

ko: „Szuja i prostytutka!". Okazuje się, że geniusz wszys-tkich epok i narodów, wódz światowego proletariatu, wy-rażał się równie dosadnie jak klawisze więzienni z Presni.Od tego czasu, gdy któryś z nas otrzymywał nową ksywkę,potwierdzaliśmy chórem: „Bardzo trafne określenie!".

Wtedy, podczas obrad zjazdu, usłyszeliśmy nieznanenam nazwiska represjonowanych polityków i dowódców.W naszej chłopięcej wyobraźni nazwiska te wywoływałyodrażające skojarzenia. Putna - to chyba jakaś rozpusta?Tuchaczewski - coś stęchłego i kapującego, jak Stuka-czewski.3 Bucharin - od słowa „buchnąć". Uborewicz -coś związanego z klozetem.4 Ałksnis - ma coś wspólnegoz alkoholizmem.5 Dybienko - to chyba coś wspólnegoz dybami, czyli z izbą tortur. A o Blucherze i Stuczcewręcz głupio było wspominać w miejscach publicznych.

Nie mogliśmy pojąć, dlaczego spośród wszystkich wro-gów ludu tylko Jakir spotkał się z taką nienawiścią Sta-lina. Dlaczego właśnie on miał być szują i prostytutką?

Jo IVPona Jakir urodził się w 1896 roku w Kiszyniowie. Był

niedouczonym studentem. Podczas pierwszej wojny świa-towej udało mu się uniknąć mobilizacji na front: dziękipożytecznym znajomościom dostał pracę w fabryce zbro-jeniowej, a robotników takich fabryk na front nie brali. Tojeszcze jeden strateg z rasy pacyfistów. Po rewolucji luto-wej, gdy nie prześladowano już za działalność rewolucyj-ną, postanowił zostać rewolucjonistą. Choć nie miał żad-nego stażu pracy konspiracyjnej ani zasług w obalaniumonarchii, od razu został powołany na kierownicze stano-wiska w bessarabskim gubernialnym komitecie rewolu-cyjnym, w odeskim gubernialnym komitecie partii. A po-tem zaczyna się to, co najciekawsze...

Towarzysz Lenin nadzwyczajnie dbał o własne życie.Byle komu go nie powierzał. Strzegł swego życia, jak

3 Gra słów: stukacz po rosyjsku znaczy donosiciel (przyp. tłum.].4 Ubornąja - ros. ubikacja [przyp. tłum.].5 Alkasz - ros. slang, pijaczek [przyp. tłum.].

130

OCZYSZCZENIE

tylko mógł. Gdyby nie syfilis, żyłby długo. Miał świetnąochronę. Czerwona propaganda informowała, że w och-ronie Lenina było zaledwie czterech ludzi. Lecz propa-ganda zapomniała o kremlowskich kursantach. Oni na-tomiast z roli ochroniarzy wodza byli bardzo dumni.Dywizja im. Feliksa Dzierżyńskiego, która wyrosła z od-działu pancernego im. Swierdłowa, chlubi się rolą leni-nowskiej ochrony. Tak samo strzelcy łotewscy. Wszyst-kie dziesięć pełnokrwistych pułków. Ale nade wszystkodumni są z tego Chińczycy. Nie bez powodu. Pierwszykrąg obstawy Lenina to siedemdziesięciu chińskichochroniarzy. Informacje na ten temat publikowano nietylko w Chinach, lecz także w Związku Radzieckim.6

Chińczycy ochraniali również towarzysza Trockiego.I Bucharina. Ale tym akurat chlubić się nie należy.

A co ma z tym wspólnego towarzysz Jakir? A to, żewłaśnie on był autorem tego pomysłu. Jakir pierwszyzorganizował w Armii Czerwonej oddziały chińskie. Pod-czas wojny domowej w szeregach Armii Czerwonej wal-czyło ponad 40 tysięcy chińskich najemników. Pierw-szym dowódcą pierwszego chińskiego batalionu był Jo-na Jakir. To on dał przykład Leninowi i Trockiemu.

-Lodczas wojny domowej zwyciężał ten, kto był bardziejokrutny. Dowodząc chińskim batalionem Jakir nie mu-siał martwić się o karierę. Chińczycy gwarantowali wy-soki poziom okrucieństwa. „Wspomnienia o wojnie do-mowej" Jakira od pierwszej linijki zaczynają się wyzna-niem: „Nigdy nie- byłem wojskowym i niczego nierozumiałem z wojskowości".7 <śl natychmiast piszeo Chińczykach, którymi dowodził. Nie informuje, czymsię zajmowali, lecz wygaduje się, jakie bodźce zachęcałyich do tej służby: „Żołd Chińczycy traktowali bardzopoważnie. Życie oddawali łatwo, lecz trzeba było im pła-

6 P. Min. Istorija kitąjsko-sowietskoj drużby, Moskwa 1959. ś. 213.7 J. Jakir, Wospominanija o Grażdanskoj wojnie, Moskwa 1957,

s. 7.

131

Page 65: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

cić w terminie i dobrze karmić. Przychodzą do mnie ichpełnomocnicy i mówią, że zakontraktowano 530 ludzi,więc za wszystkich powinienem płacić. A ilu spośródnich poległo, to nieważne - resztę pieniędzy, które by imprzypadły, pozostali przy życiu podzielą między sobą.

Długo ich przekonywałem, że to nie w porządku, niepo naszemu. Przecież każdy otrzymywał swoje. Przyto-czyli inny argument - my, powiadają, musimy posyłaćpieniądze do Chin, dla rodzin zabitych".8

Zwróćmy uwagę na termin „zakontraktowano" w tymzdaniu. Opowiadali nam o przyjaźni radziecko-chiń-skiej, o bojownikach-internacjonalistach, o bezintere-sownej służbie. Jedno tylko określenie - zakontrakto-wano - oszustwo to demaskuje.

Jakir mówi o najemnikach.Zwróćmy uwagę na jeszcze jedno: Jakir powiada, że

sam, z własnej kieszeni, musiał płacić chińskim „ochot-nikom". Nie jakieś tam finansowe struktury, nie wyższeinstancje - sam wynajął 500 Chińczyków, sam ich utrzy-muje i dobrze karmi.

Inaczej być nie mogło. Jakir rozpoczął swój szlak bo-jowy w Besarabii, za Dniestrem. Żadnej łączności z wła-dzą centralną nie miał, więc żadnych środków z cen-trum otrzymywać nie mógł. Mógł płacić Chińczykomwyłącznie z własnej kieszeni.

Musiał mieć głęboką kieszeń ten niedouczony stu-dent.

Czy jakikolwiek mafioso mógłby dzisiaj utrzymywaćbandę 530 chińskich cyngli? Ja takich przykładów nieznam.

A Jakir potrafił.Jeszcze chwila. Chińczycy żądają, by płacił żołd wszys-

tkim, którzy się do niego zaciągnęli, między innymi po-ległym. Będą posyłać te pieniądze rodzinom. Podczaswojny domowej? W trakcie totalnej anarchii i wzajemne-go wyrzynania się? Z Odessy do prowincji Seczuan? Hie-roglifami napiszą adres, zakleją kopertę z pieniążkamii - do skrzynki pocztowej? Ale towarzysz Jakir jest do-

8 Ibid. s. 13.

132

OCZYSZCZENIE

y. Trzeba pomóc rodzinom poległych. Wypłaca żołd.Dobrze karmi. I płaci zabitym. Byle tylko rewolucjoniści--internacjonaliści byli zadowoleni i syci.

Doświadczenie Jakira natychmiast zostało docenionei przechwycone zarówno przez towarzysza Lenina, jakTrockiego, Bluchera, Czapajewa i Tuchaczewskiego.Przez innych towarzyszy również. Jakie to proste: dobrzepłać towarzyszom-internacjonalistom, odziewaj ich, na-gradzaj szczodrze, daj do ręki karabin.

Chińczycy Jakira ujawniają nam nieskomplikowanymechanizm nieocenionej internacjonalistycznej pomo-cy, którą proletariusze całego świata nieśli naszej re-wolucji.

Jakir nigdy nie był wojskowym, nie był nawet junkremani elewem. Nie miał w ogóle doświadczenia w wojsku.Nie miał też wojskowego wykształcenia. Ani doświadcze-nia frontowego. Lecz natychmiast awansował na wyso-kiego dowódcę. Zgoda: Jakir był geniuszem. To wcale niejest proste - dobrze karmić za własne pieniądze pół ty-siąca żarłocznych Chińczyków w głodującym, zniszczo-nym kraju. Dobrze, jeśli jedli ryż pałeczkami. A jeśli łyż-kami? Ale przecież Jakir potrafił ich nakarmić! Geniusz,istny geniusz!

Pięciuset chińskich cyngli - to niewiele. Lecz w sytu-acji totalnej anarchii i rozpadu ta bezlitosna, wściekłasiła wynosiła swego przywódcę ku władzy.

W, vinajtrudniejszym okresie kształtowania się dykta-

tury komunistycznej Jona Jakir nie rwał się do obejmo-wania stanowisk dowódczych. Rok 1918 i początek1919 nie zapowiadały spektakularnych zwycięstw. To-też Jakir nie wpraszał się do elity oficerskiej, był komi-sarzem. Nadzorował pracę innych. I coraz bardziej an-gażował się w pracę polityczną: został komisarzem bry-gady, naczelnikiem wydziału politycznego południowegoodcinka oddziałów osłonowych, członkiem RewolucyjnejRady Wojennej 8. Armii. Wraz z nim byli Chińczycy.Przez całą książkę przewija się niczym złota nitka taki

133

Page 66: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

oto wątek: „Moi Chińczycy wciąż topnieli. Wielu utraci-liśmy, lecz po drodze przyjmowaliśmy nowych".9

Wyziera z tej opowieści jakaś szczególna niechęć naro-du rosyjskiego do rewolucjonistów-internacjonalistów:„Chińczykom nikt nie okazywał łaski. Siepacze, mówililudzie, bezbożnicy, szpiedzy niemieccy. Niemal wszyst-kich zarąbali".10 Ale Chińczyków jest wielu. Wszystkichnie zarąbiesz. Jakir znów obrastał Chińczykami. Jeśliich dobrze karmić i płacić za poległych, przybiegną zewszystkich stron świata.

O tym, jak walczyli, jaką posługiwali się strategiąi taktyką, Jakir pisze niechętnie: O tym, jakie sam wy-dawał rozkazy - również.

w, VIIOdessie, gdy tylko wypędzono stamtąd Czerwo-

nych, przeprowadzono śledztwo w sprawie popełnio-nych przez bolszewików zbrodni. Pełny ich obraz znaj-dziemy w wydanej na emigracji książce „Czerwony ter-ror w Rosji".''

„Każda miejscowość w okresie wojny domowej miaławłasną specyfikę ludzkiego bestialstwa.

W Woroneżu torturowanych wsadzano nago do be-czek ponabijanych w środku gwoździami i turlano tebeczki. Na czołach wypalano pięcioramienne gwiazdy.Duchownym wkładano na głowy wieńce z drutu kol-czastego.

W Carycynie i Kamyszynie - piłowano kości.W Połtawie i Kremieńczugu wszystkich duchownych

wbijano na pal.W Jekatierinosławiu chętniej stosowano ukrzyżowa-

nie i ukamienowanie.W Odessie przywiązywano oficerów łańcuchami do

desek, powoli wsuwano do paleniska w maszynownii smażono żywcem, innych rozrywano na pół zębatkami

9 ibid.w Ibid.11 S. Mielgunow, Krasny/ tierror w Rossil: 1918-1923, Berlin 1924.

134

OCZYSZCZENIE

dźwigów lub opuszczano na przemian do kotła z wrząt-kiem i do morza, a potem wrzucano do pieców".12

Ale przecież to nie Jakir osobiście smażył ludzi w pie-cach okrętowych! Nie osobiście ich topił przywiązującdo szyi ciężary. Może i nie on. Topiła ich władza, którejJakir bronił wraz ze swoimi chińskimi towarzyszami.

Czerwone komunistyczne bestialstwo podczas wojnydomowej przyćmiewa wszystko, co wie ludzkość o okru-cieństwie i sadyzmie. Wszyscy degeneraci, sadyści i za-bójcy zbiegli się pod czerwone sztandary.

To właśnie przewaga w sferze zdziczenia zagwaran-towała bolszewikom zwycięstwo. Pod względem okru-cieństwa nikt nie mógł z nimi rywalizować. Jakir trafiłdo towarzystwa, w którym jego talent mógł się w pełniujawnić.

vni'sobisty udział Jakira w krwawych orgiach potwier-

dzają dokumenty. Tyle że nie było to w Odessie, a nadDonem, dokąd przyprowadził swoich Chiczyków.

Jewgenij Łosiew opublikował po raz pierwszy tajnądyrektywę Jakowa Swierdłowa: „Stosować masowy ter-ror wobec bogatych Kozaków, stosować masowy terrorwobec wszystkich Kozaków, którzy kiedykolwiek bralibezpośredni lub pośredni udział w walce z władzą ra-dziecką".13 Pośredni udział? Co należy przez to rozu-mieć? Wszystko, co się chce. Swierdłow rozkazywał za-bijać każdego, kto nawinie się bolszewikom pod rękę.

Ale i ta dyrektywa wydała się Jakirowi zbyt liberalna.Wydał więc własną dyrektywę „procentowej likwidacjiludności płci męskiej".

Procenty określał sam.Jakir był wrogiem ludu. Czyż kogoś, kto kierując się

własnym kaprysem, ustala procent ludności do ekster-minacji, można nazwać przyjacielem ludu? Jakir to je-den z najstraszliwszych katów XX wieku. I nie zgodzę

12 Ibid., s. 129.13 „Moskwa", nr 2/1989.

135

Page 67: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

się z tymi, którzy nazywają Jakira hitlerowcem. To nietak. Na odwrót: to Hitler był jakirowcem. Jakir to pio-nier, niedościgły wzór. Filhrer szedł tylko w ślad za nim.Gdy Jakir arbitralnie ustalał procentowe wskaźniki eks-terminacji, nie istniał jeszcze żaden Fiihrer, był tylkozdemobilizowany kapral Adolf Hitler.

Ale czy Jakir był zdrajcą? Czy zdradził ojczyznę?Naturalnie.W 1917 roku narody Rosji uzyskały możliwość samo-

dzielnego wyboru tej formy rządów, które odpowiadały-by pragnieniom większości i takiej organizacji politycz-nej, która satysfakcjonowałaby ludność. W takiej sytu-acji Jakir przekupuje cudzoziemców i na ich bagnetachwprowadza porządek, który odpowiada jemu osobiście,lecz nie narodowi.

Czy można nazwać służbą dla narodu procentowe lubcałkowite eksterminowanie tego narodu? A jeśli ekstermi-nacja dokonuje się rękami cudzoziemców, jest to niewąt-pliwie zdrada narodowych interesów, zdrada ojczyzny.

Mówiono nam, że przeciwko narodowi wystąpili biało-gwardziści i cudzoziemscy interwenci. Tymczasem byłona odwrót. Przeciwko narodowi wystąpili czerwonogwar-dziści i cudzoziemscy interwenci wojskowi. Przykład:chińska interwencja wojskowa na czele z Jakirem i in-nymi zdrajcami.

Od czasu XX zjazdu uważa się, że za Stalina było źle,a za Chruszczowa zaczęła się niemal odwilż.

Tymczasem było odwrotnie - za Stalina niektórzy wro-gowie ludu: Tuchaczewscy, Uborewicze, Putny, Jakirzy,doczekali się właściwego potraktowania. Karę wymierzonoim humanitarną, czysto symboliczną. Za Stalina zdraj-ców, co prawda łagodnie, lecz jednak karano. A po XXzjeździe, gdy szalały chruszczowowskie bestie, ogłoszonobohaterami cudzoziemskich interwentów, zdrajców,szpiegów, sadystów, katów Rosji. Za jakie niby zasługi?

Czyżby za te procenty, które ustalał Jakir?

Rozdział 11

Bardzo trafne określeniePo tych niesłychanych zbrodniach bolszewicy nie mielijuż powrotu do narodu, który zdradzili, skazali na głódi wymarcie. Pozostawał błyskawiczny bieg w otchłań- pod partyjnym sztandarem, pod wodzą Stalina.'

W. Rapoport, J. Aleksięjew, „Zdrada ojczyzny"

W połowie 1919 roku sytuacja na frontach stała siębardziej klarowna. Pojawiły się szansę na zwycięstwo.I oto Jakir porzuca karierę komisarza, oprawcy, szefakarnych ekspedycji. Rwie się do oficerskiej elity. Naj-wyższe stopnie dowódcze są, jak zwykle, zajęte. Pozosta-ło jedynie stanowisko dowódcy dywizji. Gdy członek Re-wolucyjnej Rady Wojskowej zostaje komdywem, ozna-cza to degradację. Lecz Jakir zgadza się na niższą rangę,byle tylko teraz, pod koniec zwycięskiej wojny domowej,zostać dowódcą. Otrzymuje 45. Dywizję Piechoty. Odmaja do sierpnia 1920 roku Jakir dowodził kolejnymigrupami wojsk Frontu Południowo-Zachodniego. Nierozstaje się ze swymi wiernymi Chińczykami. Wszędziemu towarzyszą.

Rapoport. Aleksięjew, op. cit.

137

Page 68: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

I oto w 1920 roku Jakir i jego oprawcy po raz pierwszynapotykają prawdziwego przeciwnika - nie chłopów,uzbrojonych w siekiery i kosy, lecz nie mającą jeszczedwóch lat, słabo uzbrojoną i wyekwipowaną, ale regular-ną armię polską. Po tym spotkaniu resztki 45. DP Jakirai lwowskiej grupy wojsk ratowały się ucieczką. Mieliszczęście długonodzy. A także ci, którzy dysponowaliosobistym pociągiem pancernym i chińskim maszynistą.

I oto najciekawsze: wielki dowódca Jakir w swoichwspomnieniach pisze o niejednym - o tym, jak dowodziłchińskim batalionem, jak uspakajał ludowe powstania(dobrym słowem, namową, leninowską prawdą), niewspomniał tylko o tym, jak dowodził lwowską grupąwojsk Frontu Południowo-Zachodniego.

Nasuwa się pytanie: czy można nazwać Jakira dowód-cą wysokiego szczebla, skoro wstydzi się wspominaćo tym jakże krótkim, haniebnym, ale przecież jedynymw jego życiu, okresie, kiedy naprawdę dowodził woj-skiem na froncie?

PJLo wojnie domowej Jakir niemal niezmiennie spra-wował najwyższą władzę wojskową na Ukrainie. Stałsię on współsprawcą jednej z najstraszliwszych zbrodniw dziejach ludzkości. Nie mam prawa opisywać zorgani-zowanego przez komunistów głodu na Ukrainie 1 śmier-ci milionów ludzi w jednym rozdziale. Tej tragedii niepodobna opisać. Lecz wierzę święcie: naród ukraińskinie zapomni swoich katów. Jednym z nich był Jakir.Dopuszczono się tej potwornej zbrodni siłą. Siłą ArmiiCzerwonej. Sami czekiści nie daliby rady. Zaś ArmiaCzerwona na Ukrainie podlegała Jakirowi. Właśnie dla-tego miał w rękach siłę. Faktycznie podczas kolektywi-zacji to Jakir był człowiekiem numer jeden na Ukrainie.

„Krasnaja zwiezda" wyraża się oględnie: „W 1933 rokuna Ukrainie nastał głód".2 No tak, sam z siebie nastałi tyle.

2 „Krasnaja zwiezda", 4 lutego 1989 r.

138

OCZYSZCZENIE

Tymczasem nastał wcale nie sam z siebie. Głód zostałzorganizowany przez marksistów. Marks domagał się ar-mii pracy, zwłaszcza w rolnictwie. Lecz marksizm możnawcielić w życie tylko w krajach z totalitarną przeszłością.Tymczasem tradycje wolnościowe tak głęboko zakorzeniłysię na Ukrainie, że niepodobna było w całej pełni urzeczy-wistnić krwawych zamysłów Marksa. Toteż tworzono niemarksistowsko-trockistowskie armie pracy, lecz znaczniełagodniejsze, bardziej humanitarne kołchozy. Ale i do koł-chozów naród ukraiński, przyzwyczajony do życia na wol-ności, iść nie chciał. Więc marksiści zorganizowali głód:kto nie pójdzie do kołchozu, niech zdycha.

Zamiast przerażającej statystyki kolektywizacji - przy-toczę mały fragment „Babiego jaru" Anatolija Kuzniecowa:

„My im - kołchozy albo śmierć. Oni na to: lepiej śmierć.Nam, komunistom, wydawano co nieco na kartki, że-

byśmy nie zdechli. Wiejskim aktywistom również. Ale to,co ONI żrą - jest wprost niepojęte. Żab, myszy już niema, nie pozostał ani jeden kot, trawę i słomę sieką, koręz sosny obdzierają, rozcierają na proszek, pieką z niejplacki. Ludożerstwo na każdym kroku...

[...] Siedzimy w radzie wiejskiej, nagle przybiega wio-skowy aktywista, donosi, że w takiej to a takiej chałupiejedzą dziewuchę. Wstajemy, bierzemy broń, idziemy dotej chaty. Rodzina cała na miejscu, nie ma tylko córki.Siedzą senni, syci. W chacie pachnie gotowanym mię-sem. Piec buzuje, na nim garnki.

Zaczynam przesłuchanie:- Gdzie wasza córka?- Do miasta pojechała...- Po co pojechała?- Materiału na kieckę kupić...- A na piecu w garnkach co macie?- Ano placek...Wyrzucam ten «placek» na miskę - mięso, mięso,

w tłuszczu pływa dłoń z paznokciami.- Szykujcie się, idziemy.Posłusznie się szykują, jak senne muchy, już całkiem

niepoczytalni. Idą. Co z nimi zrobić? Teoretycznie - możnapostawić przed sądem. Lecz w radzieckim kodeksie kar-

139

Page 69: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nym nie ma nawet takiego artykułu - o ludożerstwie! Moż-na ukarać za zabójstwo, ale ile się sąd z tym namęczy,poza tym głód to chyba okoliczność łagodząca, a możenie? W rezultacie dali nam odgórną instrukcję: decydujcieo wszystkim na miejscu. Wyprowadzamy z wioski, skrę-camy gdzieś w pole, do parowu, rąbiemy z pistoletu w tyłgłowy, zasypujemy nieco ziemią - potem wilki zjedzą".3

A nico mógł zrobić Jakir?

Wszystko, co zechciał. Kolektywizacja była możliwatylko pod ogniem karabinów maszynowych Robotniczo--Chłopskiej Armii Czerwonej. Głód zorganizowano bag-netami tejże armii wyzwolicielki. To jej bojowe oddziałykonfiskowały i niszczyły wszystko, co można było uznaćza żywność. Nie o samym Jakirze tutaj mowa. Wszyscystratedzy przyłożyli rękę do tych zbrodni. Jakir to tylkoprzykład. Piszę o nim również dlatego, że znajdował sięw samym centrum tragedii i miał najwięcej możliwości,by się jej przeciwstawić. Gdyby więc Jakir nie rozstrze-liwał głodujących tak gorliwie, to marksiści nie dalibyrady zapędzić ludności do kołchozów, nie mieliby siłzdusić płomienia ludowego gniewu. Nie było innychśrodków przeciwko narodowi prócz jakirowych karabi-nów maszynowych. Gdyby Jakir nie był taki skory dorozkułaczania i odbierania chłopom żywności, nie było-by żadnej kolektywizacji, żadnego głodu.

I znów nasuwa się pytanie, jakie miał intencje? Po coprzystąpił do rewolucji? Dlaczego walczył po stronieCzerwonych? Za caratu, w wielkim Imperium Rosyj-skim, nigdy nie zdarzyło się nic, co przypominałoby głód1933 roku. Po co Jakir budował ten ludożerczy reżym?W imię czego jego Chińczycy wrzucali oficerów do pale-nisk okrętowych? W imię świetlanej przyszłości, żebyludzie nawzajem smażyli się w rondelkach? Po co rwałsię do władzy? Żeby zorganizować taki głód, jakiegojeszcze nigdy nie było?

A. Kuzniecow, Babijjar, Nowy Jork 1986, s. 121.

140

OCZYSZCZENIE

Jeśli rwał się do władzy, żeby bronić narodu, to proszębardzo: oto naród, broń go! Zresztą wcale nie trzeba gobronić. Wystarczy tylko nie odbierać ludziom ziarna, niezarzynać krów i świń, nie zalewać chlorem mięsa, niepalić zboża. Ale palono je. Mięso zalewano chlorem. Bydłozapędzano do wagonów i trzymano tygodniami bez wodyi paszy, żeby zdechło i nie dostało się ludziom. Żeby uko-rzyli się. Żeby udało się zapędzić ich do kołchozów.

A gdyby Jakir nie był taki gorliwy...Nie chcę wszystkiego zwalać na nieszczęsnego Jakira.

Wszyscy towarzysze czerwoni dowódcy, którzy podczaskolektywizacji służyli w Armii Czerwonej, wszyscy onibyli wrogami ludu. Bez wyjątku. Wszyscy poszli służyćdiabelskiej władzy. Walczyli przeciwko własnemu naro-dowi. Nie bez powodu to w 1935 roku wprowadzonostopień marszałka. Dlaczego w czasach pokoju? Dziw-ne. Nie toczyły się wówczas działania wojenne. I nagleprzyznają ogromne gwiazdy wysokim dowódcom. Nibyza jakie zwycięstwa?

Za kolektywizację. Za głód, który czerwoni dowódcyzafundowali ojczyźnie. Za zwycięstwo nad chłopstwem.Za zdradę. Przetrącono chłopstwu kręgosłup głodem.Lecz kręgosłup chłopstwa to kręgosłup Rosji. A takżeUkrainy i Białorusi. Od tego czasu Rosja stała się gar-bata. A także Ukraina. I Białoruś.

A przecież mógłby Jakir stanąć na czele narodu. Popierwszej fali konfiskat bydła, drobiu, ziarna i wszyst-kiego, co można było jeść, kraj stanął dęba ze zgrozyi wściekłości. Jakirowi podlegał najpotężniejszy okręgwojskowy Związku Radzieckiego, doborowe dywizje,najnowocześniejsza broń. Obok były dziesiątki milionówchłopów skazanych na śmierć głodową; ci nie mieli nicdo stracenia. Gdyby Jakir sprzeciwił się tej zbrodni,armia posłuchałaby go. Naród też by go poparł.

Sukces był gwarantowany. Gdyby jednak nie udało sięzwyciężyć marksistów, a Jakir poległby w boju, wówczaswdzięczna Ukraina postawiłaby mu pomnik.

Lecz Jakir był katem, dowódcą ekspedycji karnych.Na pozór tylko przestał być katem i niby został dowód-cą. W gruncie rzeczy dowódcą nigdy nie był, zawsze

141

Page 70: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW OCZYSZCZENIE

pozostawał katem. Jakir przyłączył się do bolszewikówwcale nie po to, by bronić prostych ludzi. Miał innecele...

K, iv..remlowscy propagandziści utrzymują, że gdyby Sta-

lin nie pozbawił władzy dowódcy Kijowskiego OkręguWojskowego, komandarma I stopnia Jakira, to Jakirocaliłby Ukrainę przed niemieckim najazdem, zmiaż-dżyłby 2. Grupę Pancerną Guderiana i nie wpuściłby doKijowa Gauleitera Kocha.

Może i tak. Ale czy to taka wielka różnica: rządy partyj-niaków lub rządy czystych aryjczyków? Czy Jakir rządziłlepiej niż hitlerowcy? Zgadzam się: za Jakira likwidowanojednych, a innych ułaskawiano, a za Kocha - odwrotnie.

Lecz ich metody niezbyt się od siebie różnią. I rozmachmieli ten sam. I okrucieństwo szaleńców. Jeden i drugi.Marksista Jakir i hitlerowiec Koch to bliźniacy. Pierwszybył socjalistą, drugi również. Za socjalistycznych rządówGauleitera Kocha postanowiono nawet przywrócić koł-chozy. Żeby nie z każdym chłopem z osobna wyjaśniać,co i jak, lecz obłożyć daniną całą wieś, niech sami siężrą, wysysają nawzajem własną krew.

Ciekawy szczegół: podczas okupacji Kijowa Gestapozajęło dom numer 33 przy ulicy Władymirskiej. Był togmach NKWD Ukrainy. Opuszczając miasto czekiści niewysadzili go w powietrze, choć zrobili to z Kreszczati-kiem i Ławrą. Ale i gestapowcy, choć podczas odwrotuspalili wszystko dookoła, swą tymczasową rezydencjępozostawili w stanie nieuszkodzonym. Czekiści i gesta-powcy przekazywali sobie nawzajem dom tortur, mękii śmierci niczym sztafetę.

Jeszcze jeden szczegół. Kat Ukrainy Koch miał swojąrezydencję za Użgorodem, w Mieżgorje. Znajdowały siętam dacze Kosiora, Postyszewa, Piotrowskiego, Chrusz-czowa. Lecz Kochowi nie wiadomo czemu spodobał siępałacyk Jakira.

Swój sposób zarządzania Rosją Tuchaczewski nazwałokupacją. Przyznawał, że „wojnę musimy prowadzić w za-

142

sadzie nie z bandami, lecz z całą miejscową ludnością".4

Sądził, że „trzeba prowadzić nie bitwy i operacje, lecz woj-nę, która powinna się zakończyć całkowitą okupacją".5

Solidaryzując się w pełni ze swym przyjacielem i współ-pracownikiem Jakir to samo robił na Ukrainie: prowadziłautentyczną wojnę przeciw narodowi zakończoną oku-pacją.

Podobnie jak Tuchaczewski, Blucher i inni zdrajcyojczyzny Jakir był okupantem. Jeśli więc mamy stawiaćpomniki Tuchaczewskiemu, Bliicherowi, Jakirowi, toi o Gauleiterze Kochu nie należy zapominać.

Czyżby był gorszy od Jakira i Tuchaczewskiego?

a"brońcy Jakira twierdzą, że był on nie tylko sadystąi katem, lecz do pewnego stopnia również strategiem.Słyszałem takie enuncjacje, nic jednak ich nie potwier-dza. Zwycięstw na frontach Jakir nigdy nie odnosił.Chyba żeby zaliczyć karne ekspedycje. Nie pisał roz-praw teoretycznych. Niczym się w nauce wojennej niewykazał. Za jego rządów Kijowski Okręg Wojskowy byłnajpotężniejszy spośród wszystkich. Tyle, że i przedprzyjściem Jakira, i po jego usunięciu było to najpotęż-niejsze zgrupowanie sił Armii Czerwonej. Nie dlatego, żebył tam Jakir. Po prostu jest to najwygodniejsze miej-sce, z którego można zaatakować Zachód.

Jakir nie miał podstaw wojskowych. Jego kariera do-wódcza posuwała się wielkimi skokami: dowódca bata-lionu, dowódca dywizji, dowódca armii. Niedouczonegostudenta od komandarma dzielą zaledwie dwa lata. Ni-komu takie skoki nie mogły ujść bezkarnie. Całe do-świadczenie bojowe Jakira to trzy miesiące i haniebnyfinał. Nie uwiecznił swego nazwiska na niwie badańteoretycznych. Nie wzbogacił nauki wojennej błyskotli-wymi odkryciami.

Borba s kontrrewolucionnymi wosstanijami, [w:] „Wojna i rewolu-cija", nr 7-9/1926.

Ibid.

143

Page 71: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

W 1927 roku Jakir studiował w akademii niemieckiej.Pochwalił go wtedy feldmarszałek Hindenburg. Więc te-raz nam mówią: proszę, oto potwierdzenie genialności!

Pochwalił Hindenburg? Nie taki znów zaszczyt. Hin-denburg również Hitlera uważał za wielkiego strategai polityka. Wybaczmy mu: zgrzybiały feldmarszałek my-lił się. W dodatku reprezentował państwo, które wywo-łało dwie wojny światowe, no i obie... W 1927 roku Hin-denburg już jedną wojnę światową przerżnął, ale przy-gotowywał generałów do drugiej, przygotowywał tak, żetę również haniebnie przegrali. Ktoś zaprotestuje: Niem-cy potrafią walczyć, nie potrafią tylko zwyciężać. Możnai tak to określić. Ale dla mnie nieumiejętność zwycięża-nia jest tożsama z nieumiejętnością wojowania.

Nie mieliśmy czego się uczyć w roku 1927 od Niem-ców. W okresie tym (pod nieobecność Jakira) nasi teo-retycy wojskowości mieli już gotowe fundamentalne za-sady „głębokiej operacji". Pod tym względem Niemcynawet w 1933 roku byli jeszcze daleko w tyle. Wystar-czy przewertować niemiecki regulamin „Kierowanie woj-skami" z odpowiednich lat.

Jeśli feldmarszałek Hindenburg pochwalił Jakira, tonie wynika z tego bynajmniej, że jego opinia była szcze-ra. Jakir pracował z Chińczykami, więc powinien byłznać starożytny aforyzm chiński: strzeż się, gdy chwalicię wróg.

M< vi.ówią, że Jakir występował przeciwko stalinowskie-

mu terrorowi i za to zapłacił głową. Istotnie, słyszałemcoś w tym rodzaju. Ale w rzeczywistości było wręczprzeciwnie. Generał pułkownik Wołkogonow czytał sta-linowskie dokumenty.6 Historia ta przedstawia się na-stępująco. 1937 rok, plenum lutowo-marcowe. To samoplenum, które stało się oficjalnym początkiem czystkielity partyjnej, wojskowej i NKWD. Głos zabiera ludowykomisarz spraw wewnętrznych towarzysz Jeżów i pro-

Wołkogonow, op. cit, t. 1, cz. II, s. 213.

OCZYSZCZENIE

ponuje wykluczyć eks-członków Politbiura Bucharinai Rykowa z KC i z partii, następnie postawić przed są-dem i rozstrzelać.

Tu należy podkreślić: tę propozycję wysuwa Jeżów.Stalin jest obecny, ale jakby nie miał z tym nic wspól-nego. Stoi ponad sprawą, nie wtrąca się. Padła propozy-cja, by rozstrzelać Bucharina i Rykowa: cóż, przedysku-tujcie ten temat, towarzysze.

Kim był Ryków? Lenin to pierwszy przywódca rząduradzieckiego, Ryków - drugi.

A kim był Bucharin? Zgodnie z określeniem Lenina- ulubieńcem partii.

I oto sprawa personalna wyżej wymienionych towa-rzyszy oraz propozycja: nie surowa nagana z wpisem doakt, lecz rozstrzelanie. Kto jest za? Proszę głosować,towarzysze.

Niektórzy spośród towarzyszy zatrzęśli się ze strachu.Nie z powodu ulubieńca partii, ani też z powodu Ryko-wa, następcy Lenina, lecz w obawie o własną drogocen-ną skórę: dziś idzie pod topór ulubieniec partii i byłyprzewodniczący Rady Komisarzy Ludowych, a jutro kto?

Wśród trzęsących się ze strachu byli także ci, którzyzawsze i wszędzie popierali Stalina: Szkiriatow i Chru-szczow. Głosowanie imienne. Każdy pisze swoją opinięna kartce. Jedni, jak kazano: wyrzucić z partii, postawićprzed sądem, rozstrzelać. A ci trzęsący się - ostrożniej:wyrzucić z partii i postawić przed sądem. Co dalej, za-decyduje nasz radziecki sąd. Towarzysz Stalin nie wtrą-ca się, tylko bacznie obserwuje bieg wydarzeń. Zaryso-wuje się sprzeciw, cóż z tego, że skrywany. Partyjnekierownictwo najwyraźniej nie śpieszy się zdradzać sta-rych towarzyszy: dziś oni, a jutro może moja kolej?...

Co Stalin powinien zrobić?Z jednej strony nie chciał tracić poparcia tych, którzy

głosowali za terrorem, z drugiej - nie zwalczał ostrożne-go sprzeciwu wystraszonych. Podjął decyzję godną sta-rożytnych mędrców: nie śpieszmy się, towarzysze. Od-dajmy sprawę z powrotem do NKWD. Przeprowadzimydodatkowe śledztwo. NKWD wszystko wyjaśni. Wówczaspodejmiemy decyzję.

1 4 4 145

Page 72: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

I-wszyscy są zadowoleni.- To dobrze - myślą zwolennicy terroru. - Jak tylko

NKWD wyjaśni, to rozstrzelamy Bucharina i Rykowa.- To dobrze - myślą asekuranci. - Bucharina i Ryko-

wa nie rozstrzelają. Przynajmniej nie teraz.Sekretarz Stalina Borys Bażanow dawno zrozumiał

bezgranicznie prostą i skuteczną stalinowską taktykę.Stalin popiera tylko te rozwiązania, które z pewnościąbędą zaakceptowane. Jeśli istnieje prawdopodobień-stwo, że wygodna dla Stalina decyzja nie zostanie przy-jęta, odkłada się ją na później. W ten sposób Stalin (wodróżnieniu od Lenina) nigdy nie przegrywa głosowania.Skoro i teraz towarzysze mają wątpliwości, to cóż, nieśpieszmy się z decyzją, niech NKWD jeszcze popracuje,towarzysz Jeżów zbierze dodatkowy materiał, wyjaśnisytuację, a dopiero wtedy zadecydujemy. Na razie Bu-charina i Rykowa nie będziemy ani sądzić ani rozstrze-liwać. Kto popiera tę propozycję, towarzysze? Aha, więk-szość. Zarówno zwolennikom terroru, jak jego ostroż-nym przeciwnikom podoba się stalinowska propozycja.

Ale są w Komitecie Centralnym ekstremiści. Jest ichdwóch. Najważniejszy komsomolec w państwie Kosariewi dowódca Kijowskiego Okręgu Wojskowego, komandarmI stopnia Jona Jakir.

Pogląd Stalina: niech NKWD wyjaśni.Pogląd Jakira i Kosariewa: wyrzucić z KC, z partii,

sądzić i rozstrzelać.Prawda, że interesujące? Jakir i Kosariew domagają

się równocześnie sądu i rozstrzelania. Innymi słowy, wy-dają wyrok jeszcze przed rozprawą sądową, wiedzą z gó-ry, że proces sądowy nada tylko formę prawną ukarto-wanemu zabójstwu. Ani Jakir, ani Kosariew nie czują siętym zażenowani. Wiedzą, że sąd wyda taki wyrok, jakimu każą wydać. I to się im podoba.

VII/os mści się na oprawcach.Na Bucharinie i Rykowie wykonano wyrok śmierci.

Stało się to w rok później - 13 marca 1938 roku. A oso-

146

OCZYSZCZENIE

bisty wagon Jakira odczepiono w Briańsku 28 maja1937 roku - kilka miesięcy po tym, jak Jakir żądał karyśmierci dla Bucharina i Rykowa. Jakir zainkasował swo-ją kulę niemal o rok wcześniej niż ci, dla których doma-gał się egzekucji.

Postępowanie Stalina w tej sytuacji należy ocenić bezemocji. Wódz zmierzał do zniszczenia swoich wrogówpolitycznych. W konkretnym przypadku - Bucharinai Rykowa. Tych, którzy (Chruszczow i Szkiriatow) pro-testowali przeciw tym działaniom, inna rzecz, że naderostrożnie, Stalin nie rozstrzelał. A tych, którzy wykazaliszczególną krwiożerczość (Kosariew i Jakir), kazał zli-kwidować w pierwszej kolejności.

Stalin istotnie czyścił elitę władzy z pijanych krwiąszaleńców.

vni.ażdego roku, 1 maja, odczytywano wojskom rozkaz

ludowego komisarza (a z czasem - ministra) obronyi rozkaz dowódcy okręgu. Rozkazy te nie zawierały żad-nej treści, poza żądaniem umacniania dyscypliny, przy-gotowania się do walki, zdobywania wojskowych umie-jętności. Rozkaz przygotowuje szef sztabu. Ściślej - któ-ryś ze sztabowych murzynów. Szef sztabu wprowadzado tekstu własnoręczne poprawki i daje maszynistce doprzepisania. Potem rozkaz niosą dowódcy okręgu dopodpisu. Ten czyta, coś gdera, rzuca bełkotliwe uwagi.Tekst znów idzie na maszynę z uwzględnieniem uwagdowódcy okręgu, ten podpisuje go i świątecznym ran-kiem jest, zgodnie z tradycją, czytany „we wszystkichkompaniach, bateriach, szwadronach, eskadrach i naokrętach".

W ostatnim dniu kwietnia 1937 roku projekt świąte-cznego rozkazu przyniesiono do podpisu dowódcy Kijow-skiego Okręgu Wojskowego, komandarmowi I stopniaJakirowi. Rozkaz brzmiał standardowo: pod przewodemwielkiego Stalina naprzód do zwycięstwa komunizmu!Jakir przeczytał to, wykreślił Stalina i oddał kartkę ma-szynistce. „Krasnaja zwiezda" podziwia ten czyn: oto

147

Page 73: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

bojownik zwalczający kult jednostki! Cóż za śmiałośći męstwo!7

Ja osobiście nie widzę w tym żadnego męstwa. JeśliJakir sądził, że Stalin jest nadmiernie wywyższany, to jakoczłonek KC powinien był o tym powiedzieć na lutowo--marcowym plenum. W każdym razie powinien był sięznaleźć wśród ostrożnych przeciwników terroru, takichjak Chruszczow i Szkiriatow. Lecz Jakir domagał się krwi.Był na tym plenum bardziej krwiożerczy niż sam Stalin.

Jeśli Jakir uważał się za przeciwnika Stalina, to po-winien był z nim walczyć. Walczyć można otwarcie -z bronią w ręku, pociągając za sobą wojsko i ukraińskiemasy chłopskie. Można też walczyć potajemnie: uknućspisek i skręcić towarzyszowi Stalinowi kark. Otwarciewystąpić przeciwko Stalinowi Jakir się nie odważył. Je-śli natomiast należał do spisku, to swoim postępowa-niem wszystko zaprzepaścił.

Postępek Jakira to nie tylko głupota, to coś znaczniewięcej.

Jakir, członek KC, miał własne plany polityczne.Chcesz się zajmować polityką - proszę bardzo, ale niewystawiaj na niebezpieczeństwo innych. Jakir wystawiłna cios szefa sztabu: to on odpowiadał za przygotowanierozkazu. Szef sztabu to wojskowy, być może wcale muniepotrzebna wielka polityka. A tak za jakirowską figępokazywaną w kieszeni musi odpowiadać. Po co mu to?

Dobrze było Jakirowi. On, członek KC, Jakir, mógłrobić co mu się żywnie podobało. Szef sztabu nie miałtakiej pozycji, wpływu i władzy. A Jakir, nie pytając szefasztabu o zdanie, robi z niego wspólnika swej akcji po-litycznej, wspólnika wystąpienia (cóż z tego, że drobne-go) przeciwko osobie sprawującej najważniejszą funkcjęw państwie.

Rozgrywając swoje polityczne gry. Jakir wciąga donich również młodziutką maszynistkę nie pytając jejo zgodę. Jeśli ktoś dowie się, co zaszło, ją też zabiorątam, gdzie trzeba. A po jaką cholerę, pytam, młoda i ład-na dziewczyna ma być w to wplątana?

7 „Krasnaja zwiezda", 4 lutego 1989 i 14 sierpnia 1996 r.

148

OCZYSZCZENIE

Szef sztabu, otrzymawszy z powrotem rozkaz i widzącco w nim skreślono, po prostu musiał zameldować0 tym, gdzie trzeba: proszę, towarzysze, to jest mój tekst,a oto poprawki towarzysza Jakira. Ja z tym nie mam nicwspólnego. To jego poprawki.

A towarzysze z Bezpieczeństwa muszą o tym zamel-dować jeszcze wyżej. Po to, by ocalić własną skórę. In-formacja ta błyskawicznie dotrze do towarzysza Stalina.Ten, kto ją zatrzyma, wkrótce straci życie. Szef sztabu1 wszyscy pozostali mieli obowiązek meldować o wszys-tkim co się stało, za pośrednictwem wszelkich kanałów:kto wie, może to prowokacja? Może to towarzysz Stalinprzy pomocy swego koleżki i kompana od butelki, człon-ka KC Jakira, sprawdza naszą czujność: zameldujemyczy nie?

Młodziutka maszynistka też miała obowiązek zamel-dować o incydencie swoimi kanałami. Przepisała tekstwynoszący Stalina pod niebiosa, a teraz każą jej przepi-sać to samo, tyle że z wykreślonym Stalinem. Gdy umie-rały miliony, towarzysz Jakir nie pokazywał Stalinowifigi. A teraz nabrał odwagi. Niby po co maszynistka mabyć jego wspólniczką? Toteż jej obowiązkiem było wy-kręcenie odpowiedniego numeru telefonicznego i poin-formowanie stosownych instancji. Czy towarzysz Jakiro tym pomyślał?

Zresztą towarzysz Stalin na posadach maszynistek,telefonistek, szyfrantek w pobliżu swoich najbliższychwspółpracowników, wielkich dowódców, płomiennychrewolucjonistów zatrudniał nie takie sobie zwykłedziewczęta. Były specjalnie szkolone, miały własne sy-stemy podległości, kontroli, łączności. Czy towarzyszJakir o tym pomyślał? Każdy z nas w swoim czasiesmarował klejem krzesło ulubionej nauczycielki, pod-kładał jej pineski, brzeg stołu mazał kredą, wrzucał dokałamarza karbid, wpuszczał do klasy mysz albo za-skrońca. Lecz każdemu starczyło rozsądku, by pomy-śleć o własnym bezpieczeństwie. Tak trzeba było wlaćnauczycielce atrament do torebki, żeby nie tylko niedowiedziała się, który łotr to zrobił, ale żeby nawet sięnie domyślała!

149

Page 74: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Jakir zachował się jak kłótliwa baba w kuchni zbior-czego mieszkania. Wrzuca do cudzej zupy mydło, leczzachowuje się tak, że wszyscy wiedzą, czyja to robota.

A ixteraz dodatkowa informacja. Czerwony Kozak Ilja

Dubiński opowiada: w 1935 roku przydzielono mu no-wy gabinet. „Któregoś dnia przyjechał do mnie Szmidt.Pochwalił surowy wystrój gabinetu, po czym powiedział:- Ale portret Stalina trzeba mieć".8

W 1927 roku, gdy Trocki jeszcze uchodził za wielkiegowodza, a Stalina uważano za „wybitną przeciętność",ulubieniec Jakira Szmidt publicznie obiecał Stalinowi,że obetnie mu uszy. W 1935 roku, gdy zwycięstwo Sta-lina było już pewne, ten sam ulubieniec Jakira Szmidtzaleca nie tylko swoim podwładnym i zwierzchnikom,ale i dowódcy sąsiedniej brygady, by wieszali w gabine-tach stalinowskie portrety.

A oto co pisze Szmidt o Jakirze: „Wspominam posie-dzenie Komisji Obrony w Kijowie. Z jaką miłością Jakirmówił o Stalinie. Tak podziwiać może tylko umiłowanysyn swojego wspaniałego ojca. Cóż to takiego było, pod-łość pierwszego z nich czy wiarołomstwo drugiego?".9

W moim przekonaniu: podłość tego pierwszego. Bozastanówmy się: z wysokiej trybuny Komisji Obronyprzemawia Jakir, wierny stalinista, czuły, kochającysyn. Lecz gdy zostaje sam, przeobraża się we wrogaStalina. I to niezbyt mądrego. „Kochający syn" wykreślanazwisko Stalina z rozkazu, choć powinien zdawać so-bie sprawę, że ukochanemu ojcu natychmiast o tymdoniosą.

W końcu Jakira aresztowano. Nie za to, że skreśliłnazwisko Stalina. Przyczyny jego aresztowania były zna-cznie poważniejsze. Jeszcze do nich dojdziemy. Terazjednak zaaresztowany Jakir ponownie przeobraża sięw kochającego syna. „Umrę ze słowami miłości do Was".

9 Dubiński, op. clt, s. 128.9 Ibid., s. 208.

150

OCZYSZCZENIE

Jakie to wszystko znane! Jakie podobne. W 1934 ro-ku Hitler robił czystkę w swojej SA. Aresztowany przy-wódca SA SAStabschef Ernst Rohm prosił, by przeka-zać Adolfowi Hitlerowi, że umrze ze słowami miłości doswego Fuhrera. To samo prosił przekazać SA-Gruppen-

fiihrer Karl Ernst.Zbieżność całkowita: usłyszawszy zapewnienia o miło-

ści Hitler nazwał Róhma i jego współtowarzyszy prosty-tutkami. A Goebbels skwitował te słowa Fuhrera czymśtakim, co w przekładzie na język rosyjski mogłoby ozna-czać: „Bardzo trafne określenie".

Jeszcze jedna zbieżność: wśród naszych bandziorówrozpowszechniła się moda tatuowania na piersiach wi-zerunków Lenina i Stalina. Nie robili tego z miłości dowodzów, lecz po to by ratować życie. Psychologia jaku Jakira i Róhma: kto ośmieli się do nich strzelać, skorotak wielbią Wodza-Fiihrera? Kto ośmieli się strzelać doLenina i Stalina?

Słuszne wyrachowanie. Do Lenina i Stalina na ban-dyckich piersiach nikt nie odważył się strzelać. U nasw ogóle nie strzelano w pierś. Strzelano w tył głowy.Albo pędzono tłum na wyrobisko i walono z karabinówmaszynowych nie zastanawiając się nad tym, co kto mawytatuowane na piersi, plecach, lub niżej.

Zagadka historii: wielbił Jakir Stalina, czy nie?Jeśli wielbił, to o jednego stalinistę zrobiło się mniej.

Więc czego tu żałować?Lecz chyba bardziej jest prawdopodobne, że była to

miłość fałszywa. Na pokaz.Nie śpię po nocach, przewracam się z boku na bok,

wciąż myślę, jak nazwać kogoś, kto w oczy zaklina sięwodzowi, że go uwielbia, a gdy zostaje sam, figę w kie-szeni pokazuje. Złapali go z tą figą, a on znów się zakli-na, że wielbi...

Jak nazwać kogoś takiego, żeby było to trafne okre-ślenie?

Page 75: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 12

Dekawilki i polemostrategiaZawsze uważałem Stalina za wielkiego przeciwnika.'

Marszałek Rzeszy Hermann Góring

K l

to pierwszy nazwał Tuchaczewskiego genialnymstrategiem?

Chruszczow. Ten sam, który doprowadził Związek Ra-dziecki do kresu wytrzymałości. Który obiecywał kapita-listom, że im pokaże, gdzie raki zimują, ale w tym sa-mym czasie gotów był całować ich po rękach, by nakar-mili głodną Rosję chlebem.

W czasach pokoju, w wielkim rolniczym kraju, któryod wieków nie wywoził za granicę niczego prócz zboża,Chruszczow rządził tak, że zboża zabrakło. Propagandaogłosiła, że za Chruszczowa zaczęła się jakoby liberali-zacja. Chruszczow podarował pięciu poetom wille, a onikrzyknęli wniebogłosy: „Jesteśmy dziećmi XX zjazdu!Nadeszła odwilż!". Żadnych dowodów, potwierdzającychową liberalizację i odwilż, nikt nigdy nie przedstawił.Tymczasem za Chruszczowa działy się straszne rzeczy:nasze czołgi miażdżyły ludzi w Niemczech Wschodnich

OCZYSZCZENIE

i na Węgrzech, umundurowani wyzwoliciele strzelali dodemonstrantów w Nowoczerkasku. W imię świetlanejprzyszłości. A obłaskawieni krzykacze, dzieci XX zjazdu,darły się, że życie stało się lepsze, że życie stało sięweselsze. Fanatyk Chruszczow w imię komunizmu go-tów był zniszczyć świat, doprowadzić planetę na skrajzagłady nuklearnej. W imię życia na tej ziemi. Światuratował Oleg Pieńkowski, odważny pułkownik GRU,który poświęcił życie, by położyć kres chruszczowow-skiemu szaleństwu.2

Ciekawa sprawa: wznosimy w Moskwie pomnik zapomnikiem, po prostu już nie wiemy, komu postawićkolejny, a człowieka, który ocalił świat przed globalnymCzarnobylem uważamy za zdrajcę. Co za łajdak! Niepozwolił kochanemu Nikicie Siergiejewiczowi rozpętaćtrzeciej wojny światowej! Bo jak cudownie piękne byłobyżycie po trzeciej światowej!

Życie bez kapitalistów! Wspaniałe, rzecz jasna. Tylkokto by nam wtedy dawał jeść?

Możemy mówić o Stalinie, co tylko ślina na język przy-niesie; jednakże Stalinowi nie przyszło do głowy zagrozićistnieniu kuli ziemskiej. Wpadł na ten pomysł dopieronasz drogi, miłujący pokój, liberalny Nikita Siergiejewicz.Nic bardziej strasznego niż Chruszczow i utuczone prze-zeń do wypęku „dzieci XX zjazdu", nic bardziej tępego,zdziczałego i bestialskiego nie spotkaliśmy w dziejachludzkości. Dorównywali im chyba tylko Lenin z Mar-ksem i Hitler z Poi Potem.

W 1961 roku Chruszczow ogłosił uroczyście, że „dzi-siejsze pokolenie ludzi radzieckich będzie żyć w komu-nizmie". Każdy otrzyma wszystko wedle własnych po-trzeb. To znaczy jak? Każdy będzie miał takie mieszka-

Protokół przesłuchania w dniu 18 czerwca 1945 r.

152

2 Oleg Pieńkowski - pułkownik GRU, najsłynniejszy agent zachod-nich służb specjalnych w Moskwie w czasach zimnej wojny. Na po-czątku lat sześćdziesiątych Pieńkowski przekazał MI-6 i CIA 5,5 tys.stron dokumentów, odsłaniających najtajniejsze plany strategiczneZSRR. Pozwoliło to prezydentowi J. Kennedy'emu podjąć zdecydowanekroki podczas kryzysów berlińskiego (lato 1961) i kubańskiego (jesień1962) i zażegnać groźbę globalnego konfliktu atomowego. Pieńkow-skiego aresztowano i po pokazowym procesie w maju 1963 roku ska-zano na karę śmierci [przyp. tłum.l.

153

Page 76: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nie, o jakim marzy, i tam, gdzie mu się podoba? I każdy- po stronie słonecznej? Mebli też tyle, ile zapragnie?A jeśli wszyscy zechcą mieć meble z brzozy karelskiej?Nie starczy tego drewna. I każdy będzie miał książki, ja-kie tylko zechce? Każdy dostanie dom letniskowy z ba-senem? Każdy będzie miał samochód takiej marki, któraodpowiada potrzebom szerokiej duszy rosyjskiej? A jeśliktoś odczuwałby potrzebę posiadania więcej niż jednegosamochodu? I każdy dostanie tyle kawioru, ile zechce?I koniaku, żeby schlać się na umór? I kożuszków dowyboru, do koloru? Będzie wypoczywał na Kiymie? Bę-dzie miał taką samą opiekę lekarską jak Chruszczow?

Coś takiego mógł obiecać tylko idiota. Bowiem naszepotrzeby i pragnienia zawsze wyprzedzają nasze możli-wości. Zawsze. Po zaspokojeniu wszystkich potrzeb, po-jawią się nowe. Można zaspokoić wszystkie potrzeby świ-ni, a wtedy, zadowolona, będzie chrumkać pod płotem.Można zaspokoić wszystkie potrzeby upodlonego czło-wieka, który jest krewnym świni, i też będzie chrumkałpod płotem. Lecz zaspokoić wszystkich potrzeb Człowie-ka niepodobna. Właśnie dlatego staliśmy się ludźmi, żezawsze nam czegoś brak. I pozostaniemy ludźmi tak dłu-go, póki będziemy czegoś pragnąć, ku czemuś zmierzać,o czymś marzyć. Stworzyć społeczeństwo, w którym każ-dy otrzyma wszystko wedle potrzeb... To marzenie głup-ca oderwanego nie tylko od życia, ale i od ludzi. Cośtakiego mogło przyjść do głowy tylko Marksowi, Lenino-wi, Trockiemu i Chruszczowowi.

Chruszczow obiecywał rzeki miodem płynące, a całykraj stał w kolejce po zapałki i sól.

Na polecenie Chruszczowa dwóch cwanych Niemcówskleciło film „Rosyjski cud" o tym, jak dawniej było źle,a teraz, za Chruszczowa, jest dobrze. Tymczasemw kraju gdzieś zniknął chleb. Brakiem masła i mięsanikt nas nie zastraszy. Lecz znikło zboże. I to nie wios-ną, lecz jesienią, tuż po zbiorach. Wybuchła panika.Ludzie bili się o chleb. A w Moskwie, na ulicy Choro-szewka, ktoś zdesperowany powiesił na latarni z tru-dem zdobyty bochenek i umieścił pod nim napis: „Ro-syjski cud".

154

OCZYSZCZENIE

Im mniej było na sklepowych półkach, tym głośniejchruszczowowscy krzykacze demaskowali Stalina. Imdłuższe były kolejki, tym bardziej Chruszczow musiałodsunąć gniew ludu od swojej osoby. W byle jaką stro-nę. Więc mówił, jak źle się żyje Murzynom w Ameryce.Nie pomogło. Mówił, że źle się żyje Murzynom w Afryce.Też nie pomogło. Postanowił więc wynaleźć bohatera--męczennika. W miejsce obalonego wodza musiał sięktoś pojawić. Potrzebny był nowy kult. Lecz nikt niepasował do roli nowego bożka. Zresztą czy to nie wszys-tko jedno z jakiego materiału rzeźbi się idola? Możnawyrzeźbić z byle czego. Bez zastanowienia (nigdy się niezastanawiał) Chruszczow wskazał władczym palcempierwszy lepszy portret: niech będzie kult Tuchaczew-skiego. I zaczęło się. Coraz więcej marmurowych tablicprzykręcano do ścian domów.

Legenda była składna: Stalin unicestwił Tuchaczew-skiego - największego stratega wszechczasów i naro-dów, pozbawił armię dowódcy, więc wojna toczyła sięnie tak, jak trzeba, zginęło mnóstwo ludzi i poniesionogigantyczne straty materialne. Stąd tyle zniszczeń, dla-tego nie zdołaliśmy odbudować kraju, dlatego nie mamięsa, masła, chleba...

Histeria wokół osoby Tuchaczewskiego rozniosła siępo kraju i świecie. Książki o tym wielkim geniuszu pro-dukowano seryjnie, artykuły o Tuchaczewskim poja-wiały się we wszystkich gazetach, weterani-tuchacze-wowcy powyłazili ze wszystkich dziur, by dzielić sięwspomnieniami. To właśnie wtedy kazano zbudowaćpomnik Tuchaczewskiego... Gdzie miałby stanąć? Jas-ne, że na Placu Czerwonym. Bo niby gdzie? Ale rozległysię protesty w kraju i za granicą: Plac Czerwony jestzabytkiem klasy zerowej, nie wolno zmieniać jego wyglą-du. Więc gdzie w takim razie postawić pomnik? Gdzieśw pobliżu. Za Muzeum Historycznym, na Placu Mane-żowym. Niech Tuchaczewski galopuje na koniu.

Doprawdy, w samą porę obalono Chruszczowa. Byrealizować chruszczowowskie pomysły, wciąż obcinanobudżety. Gdyby nie to, genialny strateg harcowałby poPlacu Maneżowym.

155

Page 77: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Pomnika nie ma, lecz pozostała legenda: zabrakłochleba, bo była wojna, wojna zaś miała tragiczny prze-bieg, gdyż zabrakło największego geniusza, towarzyszaTuchaczewskiego. Wszystko w tej legendzie do siebiepasuje, jedno wynika z drugiego. Lecz gdy wyciągniemyz tego karcianego domku pierwszą z brzegu kartę, do-mek runie.

A wyciągnąć taką kartę można łatwo: Tuchaczewskinie był strategiem.

PŁ ierwszą osobą, która stwierdziła, że Tuchaczewski togeniusz, był zatem Chruszczow. Już samo to wystarczy,by zwątpić w słuszność takiej oceny.

Chruszczow zawsze mówił to, co mu ślina na językprzyniosła. Nie odpowiadał za swe słowa. Za czyny rów-nież. Bez skrępowania chuliganił na trybunie Zgroma-dzenia Ogólnego ONZ, walił butem w pulpit mównicy.Jego wyskoki Zachód wspomina do dziś.

Należy zachować szczególną ostrożność zwłaszcza wte-dy, gdy Chruszczow mówi o strategii.

Dwie najstraszliwsze klęski w historii wojen świato-wych to okrążenie wojsk radzieckich pod Kijowem wewrześniu 1941 roku i okrążenie wojsk radzieckich podCharkowem w maju 1942 roku. Bezpośrednimi spraw-cami pierwszej katastrofy byli Jeromienko, Kirponos,Chruszczow. Drugiej - Timoszenko, Chruszczow, Ba-gramian.

Spośród pięciu głównych winowajców czterech zawi-niło tylko raz, Chruszczow zaś dwukrotnie.

Nikt na świecie nie popełnił tylu potwornych błędówstrategicznych.

Nikt na świecie nie zatracił niepotrzebnie tylu czoł-gów, dział, samolotów, amunicji, nie ukatrupił tylu żoł-nierzy i oficerów, co Chruszczow.

Toteż nie wierzymy Chruszczowowi, wskazującemukogoś palcem: o, ten to dopiero był strateg!

Zbyt podejrzany jest przebieg służby wojskowej stra-tega Chruszczowa, by wierzyć jego rekomendacjom.

WOCZYSZCZENIE

ni1964 roku na łamach „Wojenno-istoriczeskowo

żurnała" ukazał się artykuł marszałka Związku Radziec-kiego Siemiona Biriuzowa o Tuchaczewskim.3 Biriuzowogłosił światu, że już w 1927 roku szef Sztabu Robotni-czo-Chłopskiej Armii Czerwonej (od 1935 roku - SztabuGeneralnego) Michaił Tuchaczewski napisał do Stalinalist z propozycją głębokiej, kompleksowej reorganizacjiArmii Czerwonej. Tuchaczewski domagał się rozwoju lot-nictwa, artylerii, wojsk powietrznodesantowych i pan-cernych, wreszcie wyposażenia wojska w nowoczesnysprzęt techniczny. Marszałek Biriuzow podkreślał: „Bio-rąc pod uwagę gwałtowny rozwój techniki wojskowej, jejwpływ na charakter przyszłej wojny, M. Tuchaczewskiwykazywał wielką troskę o rozwój nowych rodzajów bro-ni, a przede wszystkim lotnictwa, wojsk zmotoryzowa-nych i powietrznodesantowych. Jednak propozycje Tu-chaczewskiego nie tylko nie zostały stosownie ocenionei poparte przez Woroszyłowa i Stalina; wszyscy oni przy-jęli je wrogo. W swym końcowym przemówieniu, popar-tym całkowicie przez Woroszyłowa, Stalin twierdził, żeprogram ten doprowadziłby do likwidacji budownictwasocjalistycznego i zastąpienia go jakimś specyficznymsystemem «czerwonego militaryzmu». Później Tucha-czewski nie raz zwracał się do Stalina z prośbą, by tenrozpatrzył jego propozycje dotyczące rekonstrukcjiRKKA... Oto w jakiej skomplikowanej, trudnej sytuacjimusiał pracować Tuchaczewski...".

Tuchaczewski nalegał, a Stalin opędzał się przed nimjak przed natrętną muchą. To wówczas Stalin zdjął goze stanowiska szefa sztabu i skierował na nowe, niższe- dowódcy Leningradzkiego Okręgu Wojskowego. Propo-zycji Tuchaczewskiego nie przyjęto. Nie oceniono ichwłaściwie. Zabroniono reorganizacji. W 1937 roku wiel-ki strateg Tuchaczewski został aresztowany. Podczasspektaklu zwanego rozprawą sądową poza innymi grze-chami przypomniano mu próby reformowania ArmiiCzerwonej. Propozycje Tuchaczewskiego uznano za

3 „Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 2/1964.

156 157

Page 78: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

szkodliwe i wykorzystano przeciwko niemu jako dowódjego wywrotowej działalności.

Oto jaką historię opowiedział za czasów Chruszczowamarszałek Związku Radzieckiego Siemion Biriuzow.

I IVzaczęło się. Zaskrzypiały pióra, zaterkotały maszyny

do pisania niczym karabiny maszynowe. Zagrzmiałoz wysokich trybun podczas konferencji naukowych: Sta-lin nie znał się na strategii! Był wrogiem postępu techni-cznego! Otoczył się tępymi rębajłami z kawalerii. Liczyłna poparcie durniów, którzy żyli dniem wczorajszymi zwycięstwami w wojnie domowej. Kawalerzyści nie mie-li zielonego pojęcia o nowoczesnej strategii, występowaliprzeciw czołgom i samolotom, prócz koni, siodeł i uprzę-ży nie uznawali niczego. „Lance do boju! Szable w dłoń!Kłusem zamaszystym, lecz nie rozłożystym! Naprzódmarsz!" Woroszyłow, Budionny i Szczadenko zazdrościliTuchaczewskiemu starannego wykształcenia, szerokiejwiedzy, śmiałych zamysłów. Kawaleryjskie miernoty nawszelkie sposoby przeszkadzały wprowadzeniu reformywojskowej i zrobiły wszystko co możliwe, by jej nie było...

To, co napisał o Tuchaczewskim w 1964 roku marsza-łek Biriuzow powtarzali w kółko uczeni mężowie całegoświata. To, co pisał Biriuzow, słowo w słowo powtórzyłpułkownik A. Choriew ćwierć wieku później na łamach„Krasnoj zwiezdy": „Ludowy komisarz Woroszyłow niezbytlubił swego zastępcę, gdyż zazdrościł mu talentu i dogłęb-nego wykształcenia. Wraz ze Stalinem Woroszyłow scepty-cznie, a nawet wrogo zareagował na niektóre propozycjeprzeprowadzenia reorganizacji w wojsku. Po wysłuchaniujednego z referatów Tuchaczewskiego Stalin oświadczył,że przyjęcie jego programu pociągnęłoby rzekomo za sobąlikwidację budownictwa socjalistycznego i zastąpienie gosystemem «czerwonego militaryzmu»".4

W tym miejscu warto odsapnąć. Nabrać tchu. Stoimyna progu wielkiego odkrycia!

„Krasnaja zwiezda", 4 czerwca 1988 r.

158

OCZYSZCZENIE

TuL uchaczewski istotnie był postacią wyjątkową. Naszymmarszałkom zarzucano niejedno, wytykano wiele grze-chów: nieudolność, pijaństwo, głupotę, bałaganiarstwo,zgniliznę moralną, pazerność, złodziejstwo, łapówkar-stwo. Naszych marszałków oskarżano o bonapartyzm,zdradę ojczyzny, szpiegostwo na rzecz Niemiec, Japonii,Wielkiej Brytanii, Polski, Francji. Zarzucano im zdradza-nie tajemnic wszystkim wywiadom świata, spiskowanieprzeciwko towarzyszowi Stalinowi i towarzyszowi Chru-szczowowi, popieranie Trockiego, prawicowe odchylenia,lewicowe odchylenia... Marszałka Związku RadzieckiegoŁawrentija Berię poza wszystkim oskarżono podczas roz-prawy sądowej o zgwałcenie nieletniej...

Lecz to oskarżenie naszego marszałka jest wprost nie-zwykłe!... Zarzucono mu czerwony militaryzm!

Co jak co, lecz na broń nigdy nie żałowaliśmy pieniędzy,czasu, ludzkich istnień. Aby posiadać broń zniszczyliśmyRosję i sprowadziliśmy ją do poziomu krajów TrzeciegoŚwiata. Dla broni zaplugawiliśmy rzeki syberyjskie odpad-kami radioaktywnymi na wieki wieków. Dla broni niszczy-liśmy morza, jeziora, lasy, stepy. Dla broni doprowadzi-liśmy kraj do zwyrodnienia. Dla broni długość życia w Ro-sji plasuje się na poziomie Górnej Wolty i Sudanu. Dlabroni unicestwialiśmy mnóstwo niewinnych ludzi. Zagra-dzaliśmy rzeki monstrualnymi zaporami: potrzebne nambyło aluminium. Z powodu broni ludność nasza głodowa-ła, chodziła w łachmanach, żyła w ziemiankach. Z powodubroni ograbiliśmy nasze cerkwie. Po to by kupić brońsprzedawaliśmy skarby z naszych muzeów. Dla broni roz-trwoniliśmy zapasy złota naszego wielkiego kraju. By udo-skonalać broń zmusiliśmy naszych wybitnych konstrukto-rów i inżynierów, by myśleli wyłącznie o wojnie. I nagleokazuje się, że byli ludzie, którzy protestowali przeciwkotemu szaleństwu, przeciwko czerwonemu militaryzmowi.

W naszym kraju zetknąć się z zarzutem czerwonegomilitaryzmu?! Okazuje się, że był taki przypadek. Nonie, Tuchaczewski z pewnością był wielkim człowie-kiem. By w ZSRR zasłużyć na taki zarzut, trzeba byłodokonać czegoś naprawdę wyjątkowego.

159

Page 79: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

I któż to wytyka Tuchaczewskiemu czerwony milita-ryzm? Towarzysz Stalin. Może towarzysz Stalin był pa-cyfistą? Może chciał pokoju i przyjaźni między naroda-mi? Oj, jakie to ciekawe! Towarzysze generałowie i mar-szałkowie, towarzysze kremlowscy historycy i ideolodzy,za tym wszystkim coś musi się kryć. Dlaczego żadenz was nie zwrócił uwagi na tak interesujące szczegóły?

I jak na zebraniu partyjnym, podczas omawiania spra-wy personalnej dotyczącej rozkładu moralnego któregośz pracowników (czyli nadmiernego pociągu do płci pięk-nej), tak i teraz chciałoby się wrzasnąć z ostatniego rzędu:„Szczegóły podaj! Szczegóły!". Ale nie informowano naso szczegółach. Cóż, skoro Tuchaczewski zaproponowałreorganizację wojska, a Stalin i Woroszyłow byli temuprzeciwni, to opublikujcie stosowne dokumenty, opowie-dzcie, co konkretnie proponował Tuchaczewski i z czymkonkretnie Stalin się nie zgadzał. Ale skąd... To tajemnicapaństwowa. Jeśli Tuchaczewski proponował coś sensow-nego, to powiedzcie nam o tym nie cudzymi słowami, nieza pomocą ogólników, lecz podajcie konkrety! Ale nie po-informowano nas dokładniej o propozycjach Tuchaczew-skiego. Tajemnica! Choć od 1927 roku tyle minęło lat...Skoro nie przyjęto tych propozycji, to po co je ukrywać?

ierwsza pomyłka ludzkości: każdemu wydaje się, żemówi zrozumiale. Jednak przytłaczająca większość kon-fliktów między ludźmi spowodowana jest nieumiejętnoś-cią elementarnego porozumiewania się. Mamy na myślijedno, a rozumieją nas inaczej. Słabe rezultaty nauczaniaw naszych szkołach nie są skutkiem skromnych zdolnościumysłowych uczniów, lecz wynikają głównie z nieumiejęt-ności nauczycieli przekazywania materiału szkolnego łat-wo, prosto, klarownie, dostępnie i ciekawie.

Stalin był jednym z niewielu ludzi, potrafiących jasnoi precyzyjnie wyrazić swoją myśl. Tę jego cechę dostrze-gają wszyscy.

Wysłannik prezydenta Stanów Zjednoczonych HarryHopkins spotykał się ze Stalinem w najcięższych dniach

160

OCZYSZCZENIE

wojny, w czerwcu 1941 roku. Zaświadcza on: „Stalinani razu się nie powtarzał. Mówił prosto i celnie... Mia-łem wrażenie, że rozmawiam z idealnie zrównoważonąmaszyną. Jego pytania były jasne, krótkie i proste. Jegoodpowiedzi były szybkie, jednoznaczne i wypowiadanetak, jakby je przemyślał wiele lat temu".5

Robert Conąuest utrzymuje, że siła Stalina polegałana absolutnej klarowności jego argumentów.

Winston Churchill: „Stalin posiadał wysoce rozwiniętepoczucie humoru, ironię, a także umiejętność precyzyj-nego wyrażania myśli. Artykuły i przemówienia pisałsam, pobrzmiewała w nich gigantyczna siła".6

Marszałek Związku Radzieckiego Georgij Żuków:„Zawsze ceniłem - nie można było tego nie cenić - lako-niczność, z jaką potrafił precyzować swoje myśli i sta-wiać zadania, nie wypowiadając ani jednego zbędnegosłowa. Tę lakoniczność cenił też u innych, domagał sięwystąpień krótkich, lecz treściwych. Nie znosił zbęd-nych słów i kazał w takich wypadkach natychmiastprzechodzić do sedna sprawy".7

O Stalinie pisało wielu dowódców: marszałkowieWasilewski, Koniew, Rokossowski, Zacharow, Jerio-mienko, Sawicki, generałowie Sztemienko, Jakowlew -wszystkich niepodobna wyliczyć. I wszyscy zauważyli tesame zalety u Stalina: opanowanie, fenomenalną pa-mięć, umiejętność analizowania i uogólniania, podwzględem której nie przerósł go nikt ze współczesnych,siłę woli, wyraźnie nie znającą granic, a przede wszyst-kim - umiejętność krótkiego, jasnego, zrozumiałego dlawszystkich formułowania własnych myśli.

Tej klarowności Stalin domagał się od swoich pod-władnych. Był zdania, że jeśli ktoś nie potrafi mówićprosto i zrozumiale, to znaczy, że ma w głowie chaos.Przejrzystość myśli i słów jest niezbędna zwłaszcza pod-czas wojny. Wyobraźmy sobie bowiem: dowódca miał na

R. Sherwood, The White Hou.se Papers oj Harry L. Hopkins, t. 1/2,Londyn 1948-1949.

6 Churchill, op. dt.

-Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 9/1987, s. 55.

6 — Oczyszczenie 161

Page 80: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

myśli jedno, lecz podwładni zrozumieli go inaczej... Po-twierdzają to liczne przykłady.

Przygotowując się do wojny Stalin dobierał sobie ta-kich dowódców, którzy myśleli zrozumiale i równie zro-zumiale się wysławiali oraz pisali. 1937 rok to czas,w którym Stalin dobierał sobie ekipę dla potrzeb wojen-nych. Głupców należało usunąć, a mądrych awanso-wać. Stalin wybrał właściwych ludzi. Przykład - mar-szałek Związku Radzieckiego Rodion Malinowski. Mar-szałek ten uważał, że rozkaz trzeba pisać krótkimizdaniami, prosto i zrozumiale, tak by czytający zrozu-miał go, nawet wtedy, gdy nie ma chęci rozumieć.

Tuchaczewski wyraźnie nie mieścił się w tym stan-dardzie. Stalin, który mówił i pisał jasno i wyraźnie, dotego stopnia przerastał Tuchaczewskiego intelektualnie,że współpraca między nimi była niemożliwa. Klasycznyprzykład psychologicznej i intelektualnej niezgodności.

Tuchaczewski lubił przechwalać się uczonością,uwielbiał niezrozumiałe słowa: polemostrategia! Strate-gia według Tuchaczewskiego to jedno, a polemostrate-gia - jeszcze coś innego. Brzmi pięknie i tajemniczo.Nikt tego, wymyślonego przez Tuchaczewskiego termi-nu, nie rozumiał i właśnie dlatego ten i ów uważa mar-szałka za geniusza: takie słowa wymyślił! Niezrozumia-łe, ale jak świetnie brzmią!

A oto termin: dekawilki. Tuchaczewski z właściwą so-bie energią przekonywał swych czytelników, że w woj-nach XX wieku dekawilki mają ogromne znaczenie. Ktośmiałby wdać się w spór z geniuszem? Ja osobiście niespieram się. Jestem tego samego zdania. Skoro Tucha-czewski powiedział, że dekawilki trzeba doskonalić, totak być powinno.

Tylko mały kłopot: nie wiem co to takiego dekawilki.Bez zaglądania do „Radzieckiej Encyklopedii Wojskowej"gotów jestem się założyć, że nie ma tam takiego terminu.A słowników nie patroszę dla zasady: sądzę, że dowódcapowinien wyrażać się tak, by każdy go zrozumiał. Nawetidiota. Ponadto mam wrażenie, że nie w każdym słowni-ku można znaleźć owe dekawilki, o doskonalenie któ-rych tak troszczył się Tuchaczewski.

162

OCZYSZCZENIE

Albo takie, na przykład, zdanie: „Wyjście z sytuacji zapomocą arcypasywnego środka, jakim jest fakultatywnysystem".8

Najwięcej hałasu wywołała książka Tuchaczewskiego„Nowe problemy wojny". Najlepsze jej fragmenty, ze zbio-ru artykułów „Taktyka i strategia w radzieckich pracachwojskowych", opublikował „Wojenno-istoriczeskij żur-nał". Są tam takie określenia jak: „pozauszczelniającazasłona obronna".9 Co to właściwie znaczy? Uszczelniata zasłona, czy nie uszczelnia?

Tamże: „harmonia rozbicia sił". Od razu się przyznam:czegoś takiego nie potrafię zrozumieć. Mądrzy ludzie,wyjaśnijcie, co to za harmonia?

A Tuchaczewski znęca się nad naszymi ogłupiałymimózgami, przygważdża je niezrozumiałą terminologią:„lotmotomechbomba na tyłach przeciwnika".

Istnieje gatunek ludzi, którym niezrozumiałe terminypodobają się. Słysząc je ludzie ci kiwają głowami: mocnopowiedziane! Aleja nie mogę sobie wyobrazić, że istniejelotmotomechbomba. I to jeszcze na tyłach przeciwnika.

To zaledwie kilka wybranych przykładów z dwóch to-mów dzieł wybitnego myśliciela wojskowości. Takie kwiatkiczęsto tam można spotkać. Uczoność na każdym kroku.

W dodatku zdania Tuchaczewskiego mają potrójnysens: można je zrozumieć tak, inaczej albo odwrotnie.Można też w ogóle nie zrozumieć. Oto jeden przykład spo-śród wielu tysięcy. W latach dwudziestych wyżsi oficero-wie Armii Czerwonej zaczęli sobie skakać do oczu. Jednitwierdzili, że prawa strategii są uniwersalne dla wszyst-kich narodów i państw, zmieniają się tylko trochę podwpływem czasu i okoliczności. Inni z nie mniejszą zacie-kłością upierali się, że wojna domowa stworzyła całkowicienową, doskonalszą odmianę strategii. Była to zwykła wal-ka o stołki maskowana pięknym słowem „dyskusja". Dys-kusja o uniwersalnych prawach strategii, tak samo jakinne jej podobne, nie miała żadnego znaczenia praktycz-

M. Tuchaczewski, „Charakter operacji granicznych", [w:] „Pismawybrane", Warszawa 1966, t. 1, s. 35.

„Wojenno-istoriczeskij żurnal", nr 2/1962.

163

Page 81: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nego. Jeśli zwycięży pierwszy punkt widzenia, to podczaswojny nic się nie zmieni w działaniach każdego konkret-nego dowódcy. Jeśli zwycięży druga opinia - też nic się niezmieni w działaniach dowódców. Nie chodziło o to, jakzachowywać się w boju. Chodziło o to, by powiedzieć: wyjesteście osty, a my jesteśmy mądrzy; nas trzeba awanso-wać, a was wypędzić z wysokich gabinetów. Przeciwnicyzaś udowadniali coś wręcz przeciwnego: to wy jesteściegłupcy, was trzeba popędzić. Mądrzy ludzie nie wdawalisię w takie dyskusje: jaki z tego sens? A Tuchaczewskiwdał się. Ciekawe, co myślał na ten temat: zasady strategiisą uniwersalne, czy też podczas wojny domowej zrodziłasię nowa, unikatowa, do niczego, co istniało dotąd, niepo-dobna strategia? Oto zdanie Tuchaczewskiego: „Nie negu-jemy wiecznych zasad strategii, przeciwnie, analizującistotę wojny domowej, pragniemy kierując się tymi wiecz-nymi zasadami wskazać nowe elementy wojny domowej,których poprzednio nie musiano uwzględniać".10

Tłumacz sobie jak chcesz. Tuchaczewski nie musiałwypowiadać się w tej kwestii. A skoro już się wypowie-dział, to mógłby wyjaśnić rzecz prosto i jasno: ten punktwidzenia, moim zdaniem, jest słuszny, a tamten - błęd-ny. Lecz u Tuchaczewskiego każde zdanie można trak-tować jak się chce.

Wielkość Tuchaczewskiego właśnie na tym polega, żew jego pracach każdy może odnaleźć to, czego szukai dostosować idee do potrzeb dnia. Jutro natomiast moż-na udowadniać, że Tuchaczewski miał na myśli nie to,lecz coś całkiem innego.

Była to czysta teoria. Gdy jednak Tuchaczewski takimsamym językiem próbował porozumiewać się ze swymipodwładnymi na wojnie, to natychmiast dywizje, korpusyi armie, a nawet cały front ponosiły katastrofalne klęski.

Poza zamiłowaniem do bełkotliwej terminologii i dłu-gich zdań, znaczenie których można było rozumieć jaksię podoba, Tuchaczewski miał jeszcze jedną słabość:nie rozumiał znaczenia liczb.

10 Tuchaczewski, „Strategia narodowa a klasowa", [w: 1 Tuchaczew-ski, op. cit.

164

OCZYSZCZENIE

Z VII

awsze chciał intrygować czytelników i słuchaczyniesamowitymi liczbami. Za czasów Chruszczowa, gdykult Tuchaczewskiego osiągnął apogeum, wydano dwatomy jego najlepszych prac. Naturalnie, że stawiano jena półkach w prominenckich gabinetach, lecz wątpię,czy ktoś te dzieła kiedykolwiek czytał.

Jeśli to są najlepsze prace, jakie napisał Tuchaczewski,to jak w takim razie wyglądają najgorsze? Nie będziemysię grzebać w przemądrych naukowych teoriach i niezro-zumiałej terminologii. Zwróćmy uwagę tylko na liczby:„Wielomilionowe armie wywołały na scenę fronty o długo-ści setek tysięcy kilometrów".'' Tuchaczewski opisuje tu-taj pierwszą wojnę światową, ale fronty długości setektysięcy kilometrów? Czy to aby nie są brednie? Francja,Wielka Brytania, ich wasale z kolonii, a następnie StanyZjednoczone walczyły przeciwko Niemcom. Front zachod-ni rozpościerał się od wybrzeża Morza Północnego do gra-nicy szwajcarskiej. W linii prostej mniej niż 500 kilome-trów, ale front, jak wiadomo, nie jest wytyczony po liniiprostej. Jednak po uwzględnieniu wszystkich zygzakównawet tysiąc kilometrów z tego nie wyjdzie. I wszystkie temiliony wojsk francuskich, brytyjskich, australijskich,nowozelandzkich, kanadyjskich, a następnie amerykań-skich tkwiły na tych kilometrach. Iluż milionów żołnierzybyłoby trzeba, gdyby linia frontu istotnie miała długośćsetek tysięcy kilometrów!

Front wschodni rozciągnął się między Morzem Bałtyc-kim a Morzem Czarnym. To mniej niż dwa tysiące kilo-metrów. Front nie jest linią prostą - no dobrze, przy-puśćmy, że miał trzy tysiące kilometrów. Gdzie więc sąfronty o długości setek tysięcy kilometrów? Gdyby pół-kula północna walczyła przeciwko południowej i gdybyokopy wyryto na dnie mórz i oceanów, wzdłuż równika,to i wówczas byłoby zaledwie czterdzieści tysięcy kilo-metrów. Czy Tuchaczewski znał długość równika? Jakmożna na tak małą planetę wpakować fronty o długościsetek tysięcy kilometrów?

1 Tuchaczewski, ibid.

165

Page 82: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Podejdźmy do tej kwestii z innej strony. Do carskiejarmii zmobilizowano ponad dziesięć milionów żołnierzy.I wszyscy oni siedzieli w okopach od Bałtyku do Karpat.Na dwóch tysiącach kilometrów. Gdyby zaś front miałdługość setek tysięcy kilometrów, to ile milionów żołnie-rzy należałoby zmobilizować?

20 kilometrów to odcinek obrony dywizji. By bronićtysiąca kilometrów trzeba mieć pięćdziesiąt dywizji.W pierwszym rzucie. I jeszcze w drugim. I w rezerwie.A na sto tysięcy kilometrów trzeba mieć pięć tysięcydywizji. W pierwszym rzucie. Ale i przeciwnik na tymsamym froncie też musi mieć pięć tysięcy dywizji tylkow pierwszym rzucie. A jeśli front to nie sto tysięcy kilo-metrów a kilkaset tysięcy... Gdzie towarzysz Tucha-czewski widział takie armie?

Mimo to przez całe dziesięciolecia coś podobnego publi-kuje się nie tylko w najwybitniejszych dziełach Tucha-czewskiego, lecz i w pracach zbiorowych demonstrującychnajlepsze osiągnięcia naszej myśli strategicznej. Przykład- „Zagadnienia strategii i sztuki operacyjnej w radzieckichopracowaniach wojskowych (1917-1940)". Na stronie 117zamieszczony jest fragment artykułu Tuchaczewskiegoo frontach długości setek tysięcy kilometrów.12

Od dziesiątków lat odbywają się konferencje nauko-we, a z wysokich trybun dygnitarze opowiadają o wiel-kim myślicielu wojskowym, towarzyszu Tuchaczew-skim... A na wpół uśpiona sala klaszcze w dłonie. Samwysiadując na takich konferencjach wysłuchiwałem na-ukowych referatów, głośno klaskałem. Klaskałem i za-stanawiałem się: towarzyszu prelegencie, marszałkuZwiązku Radzieckiego, a wy sami czytaliście genialnedzieła Tuchaczewskiego?

O czym właściwie mówimy? Ano o tym, że w 1927roku Tuchaczewski napisał list do Stalina i zapropono-wał mu zreformowanie wojska. Marszałek Związku Ra-dzieckiego Siemion Biriuzow pisząc o tym w swym pane-girycznym artykule zauważa jakby mimochodem: „Wy-

OCZYSZCZENIE

sunięcie tych problemów przez M. Tuchaczewskiego byłosłuszne i bardzo na czasie, co się zaś tyczy konkretnychwskaźników, to należało je z czasem uściślić...".13

Otóż to! Wszystko u genialnego Tuchaczewskiego jestwspaniałe, problemy wysuwał słuszne i aktualne. Tylkoz liczbami, jak zawsze, trochę był na bakier... Słowem,przedstawione Stalinowi liczby musiały zostać uściślone.Wyobraźmy sobie taką sytuację: mądry chłopczyk roz-wiązał zadanie dobrze, tak jak trzeba. Pochwalimy go.Pogłaszczemy po główce. Tylko, że odpowiedź się niezu-pełnie zgadza, trzeba ją trochę uściślić... Albo, dajmy nato, bufetowa Niurka robi remanent bo przyjechali rewi-denci. I wszystko wygląda wspaniale... tylko w sprawoz-daniu finansowym cyferki się nie zgadzają... Zabrakłokilku zer w słupkach. Ale to przecież drobiazg, prawda?

A towarzysz Tuchaczewski? Zamiast wykonywać swo-je bezpośrednie obowiązki służbowe, zajął się opracowa-niem jakiegoś projektu. Taki geniusz. I wszystko robidobrze, słusznie, wszystko to jest aktualne i bardzo po-trzebne. Tylko coś cyfry się nie zgadzają... Czy wartozwracać uwagę na takie drobiazgi? Sądzę, że warto.

Sztab Generalny to mózg wojska. W państwie nie możebyć człowieka bardziej pedantycznego niż szef SztabuGeneralnego. Pedanteria ta przejawia się przede wszyst-kim podczas pracy z cyframi. Szef Sztabu Generalnegojest zwierzchnikiem tysięcy oficerów o najwyższych kwa-lifikacjach. Po to właśnie istnieje Sztab Generalny, żebywszystko obmyślić, uwzględnić i wyliczyć, a dopiero po-tem, zważywszy uwarunkowania, wziąwszy pod uwagętysiące towarzyszących i przeciwdziałających okoliczno-ści, zwracać się z tym do głowy państwa. Tuchaczewskiwysuwa propozycję reorganizacji wojska, ale liczby... Czyon sam zdawał sobie sprawę, że liczby należało uściślić?

Jeśli zdawał sobie sprawę i żądał reorganizacji, z górywiedząc, że plan nie jest przemyślany, cyfry nie są wła-ściwe, to jego działania należy zakwalifikować jakonieodpowiedzialność, a nawet szkodnictwo. Nieodpo-wiedzialnego szefa Sztabu Generalnego, który proponu-

12 Woprosy strategu i operatiwnogo iskusstwa w sowietsklch wo-jennych trudach (1917-1940), Moskwa 1965.

166

„Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 2/1964, s. 41.

167

Page 83: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

je nieprzemyślany i nieuzasadniony plan, trzeba wyrzu-cić ze stanowiska. Nie ma tam nic do roboty.

A może Tuchaczewski nie wiedział, że cyfry trzeba uści-ślić? Jeśli tak, to był głupcem. Wszyscy rozumieją, żetrzeba uściślić cyfry, nie rozumie tego jedynie szef SztabuGeneralnego. W takim przypadku też należałoby go wy-rzucić ze stanowiska. Najbardziej bowiem niebezpiecznymczłowiekiem w Sztabie Generalnym jest człowiek głupi.Głupawy szef Sztabu Generalnego to mniej więcej tak, jaklekkomyślny operator elektrowni czarnobylskiej.

O jakich właściwie cyfrach mówimy? Co konkretnieTuchaczewski proponował Stalinowi? Przez dziesiątkilat uczeni towarzysze chwalą nowatora Tuchaczewskie-go za jego nader interesujące propozycje, tylko nikt niemówi, na czym one polegały.

Wkrótce dowiemy się, co konkretnie Tuchaczewskiproponował Stalinowi. A na razie zastanówmy się: czymógł zaproponować coś sensownego (mowa tu nie o za-daniu szkolnym, lecz reorganizacji najpotężniejszej ar-mii świata) ktoś, kto nie potrafił jasno wyrażać myślii nie rozumiał znaczenia cyfr?

Tuchaczewski ma tłumy obrońców. Lecz każdegoz nich można bez trudu zrzucić z siodła. Wystarczy za-dać pytanie: jakie prace Tuchaczewskiego czytaliście?

To druzgocące uderzenie. Działa niezawodnie. Jak ciosmłotem w szczękę. Od lat zadaję to pytanie wielbicielomTuchaczewskiego. Po takim uderzeniu nie wiadomo cze-mu zapominają języka w gębie. Jest to zasada, od którejnie ma wyjątków: jeśli ktoś wychwala Tuchaczewskiego toznaczy, że nic o nim nie wie, że Tuchaczewskiego nieczytał. Ten, kto przeczytał przynajmniej dziesięć stronz opusów Tuchaczewskiego, ten chwalić go nie może.

I jeszcze jedna metoda: gdy spotykam hałaśliwegoobrońcę Tuchaczewskiego, ostrożnie chwytam go za guzikmarynarki i grzecznie pytam: „A co to takiego dekawilki?".

OCZYSZCZENIE

Rozdział 13

PolitrukMe wystarczy być tylko uczciwym komunistą. Należyjeszcze być zaangażowanym w życie polityczneoddziału, mieć doświadczenie w pracy politycznej i byćdobrze przygotowanym marksistą.'

Michail Tuchaczewski

Istnieją dwa dowody geniuszu Tuchaczewskiego.Pierwszy: Tuchaczewski proponował reorganizację

i przezbrojenie armii.Drugi: na wiele lat przed napaścią Niemiec na Związek

Radziecki wielki myśliciel, gigant myśli strategicznej, prze-widział taki rozwój wypadków i ostrzegał... Ale Stalin, jaknam wyjaśniono, uwierzył Hitlerowi, a nie Tuchaczew-skiemu. Nie posłuchał ostrzeżeń, uśmiercił giganta myślistrategicznej, a rezultatem był 22 czerwca 1941 roku.

O tym, że Tuchaczewski przewidział i ostrzegał, mówiątysiące ekspertów, a ekspertom wtórują miliony. O tym,że Tuchaczewski przewidział i ostrzegał, napisano artyku-ły, książki, rozprawy naukowe. W bibliotece Instytutu Sla-wistyki Uniwersytetu Londyńskiego, jak zresztą w każdej

Okólnik Rewwojensowietu Frontu Zachodniego, luty 1922 r.

169

Page 84: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

innej bibliotece naukowej, jest cała półka książek z takimitytułami, jak: „Tuchaczewski", „Marszałek Tuchaczewski",„M. N. Tuchaczewski", „Czerwony marszałek", jeszcze je-den „Tuchaczewski", i jeszcze jeden „M. N. Tuchaczewski",itd., itp. I w każdej książce to samo: przewidział i ostrze-gał, przewidział i ostrzegał, przewidział i... Poza tym istnie-je całe mnóstwo książek o innych gigantach strategicznejmyśli: o Bliicherze i Jakirze, o Uborewiczu i Dybience,o Putnie i Primakowie, a każda z nich wspomina o Tu-chaczewskim, który przewidział i ostrzegał. Każdy autor,opiewając swego giganta myśli, popycha go jak najbliżejTuchaczewskiego: Tuchaczewski przewidział i ostrzegał,a mój geniusz też był przy tym obecny... Oprócz książeksą artykuły, artykuły, artykuły. We wszystkich językachświata: przewidział i ostrzegał...

Można usprawiedliwić niektórych badaczy zachodnich:piszą o naszym kraju, ale nie władają językiem rosyjskim,nie mogą sięgnąć do źródeł. Kazano im powtarzać, żeTuchaczewski przewidział i ostrzegał, więc powtarzają. Alenasi badacze mają przecież swobodny dostęp do źródeł.Przepowiednie i ostrzeżenia Tuchaczewskiego nie są tajne,nie ma na nich pieczęci, a jednak...

A jednak jeden po drugim ukazują się artykuły o tym,że Tuchaczewski przewidział i ostrzegał. Na przykładczasopismo branżowe „Nowości wywiadu i kontrwywia-du" w 1995 roku zaskoczyło czytelników olbrzymim ar-tykułem Władimira Kukuszkina o tym, jak przebiegływywiad hitlerowski oszukał głupiego Stalina i jego włas-nymi, Stalina rękami pozbawił Armię Czerwoną wodza.Kukuszkin wyjaśnia, dlaczego hitlerowcy chcieli wykoń-czyć właśnie Tuchaczewskiego, a nie jakiegoś innegogiganta strategii: „Wybór Tuchaczewskiego na głównąofiarę prowokacji był całkowicie uzasadniony. Tucha-czewski, jeden z największych radzieckich dowódcówwojskowych i wybitnych wojskowych teoretyków tychczasów, nigdy nie ukrywał swego niepokoju wobec nie-mieckiego zagrożenia".2 Dla potwierdzenia swej tezy Ku-kuszkin powołuje się na marszałka Związku Radzieckie-

OCZYSZCZENIE

go Żukowa, który pisał: „Jeszcze w latach trzydziestychTuchaczewski ostrzegał, że nasz wróg numer jeden toNiemcy, że przygotowują się one intensywnie do wielkiejwojny, niewątpliwie przede wszystkim ze Związkiem Ra-dzieckim".3

Dalej nie ma sensu czytać. Złóżmy starannie gazetęz nowościami wywiadu i kontrwywiadu i wrzućmy do ko-sza na śmieci. A teraz usiądźmy w skupieniu i pomyślmy.

A

2 „Nowosti razwiedkl i kontrrazwiedki". nr 40-41/1995.

170

IIjest o czym myśleć. Towarzyszowi Kukuszkinowi

polecono wychwalać wielkiego stratega Tuchaczewskie-go. Tysiącom innych towarzyszy polecono czynić to sa-mo. I robią, co mogą. Ale dlaczego Kukuszkin, tak jaktysiące jego poprzedników i następców, powołuje się naopinię jakiegoś Żukowa? Co ma do tego Żuków? JeżeliKukuszkin otrzymał polecenie, by opiewać Tuchaczew-skiego i jego genialne proroctwa i ostrzeżenia, to powi-nien się odwoływać właśnie do tych ostrzeżeń, powinienopowiedzieć czytelnikowi, gdzie, kiedy, kogo i w jakiejformie Tuchaczewski ostrzegał, powinien te ostrzeżeniaopublikować. Co ma tu do rzeczy opinia obcego faceta,choćby nawet po trzykroć genialnego? Dziwne podejściemają niektórzy badacze: żeby nie mieć własnego zdania,tylko powtarzać cudze, że oto marszałek Żuków na tentemat powiedział to, a to... Chciałbym wiedzieć, dlacze-go proroctwa i ostrzeżenia jednego marszałka musimykoniecznie czytać w relacji innego?

W 1964 roku, u schyłku rządów Chruszczowa, na kilkamiesięcy przed obaleniem naszego drogiego Nikity Siergie-jewicza, w momencie, kiedy tuchaczowowska histeria roz-paliła się do białości, uczeni towarzysze zebrali najwybit-niejsze prace genialnego proroka i wydawnictwo Wojen-izdat opublikowało dwutomowe dzieło.4 Otwórzmy więcdostępny powszechnie zbiór i sami przeczytajmy ostrzeże-nia Tuchaczewskiego. Uczmy się mieć własne zdanie, nie

3 Ibid.

Tuchaczewski, op. cit

171

Page 85: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

powtarzajmy cudzych opinii. Przecież marszałek ZwiązkuRadzieckiego Żuków mógł się mylić. A mogło też być i tak,że marszałek Żuków w ogóle nie czytał marszałka Tucha-czewskiego i nic o nim nie wiedział - wszyscy mówią, żeTuchaczewski przewidział i ostrzegał, więc i Żuków mógłpowtórzyć za innymi. Czyż nie mogło tak być?

A nikto pierwszy powiedział, że Tuchaczewski przewi-

dział i ostrzegał?Tym pierwszym był jeszcze jeden marszałek Związku

Radzieckiego Siergiej Siemionowicz Biriuzow. Napisałprzedmowę do dwutomowej książki Tuchaczewskiego.On też w „Wojenno-istoriczeskom żurnale" oznajmiłnam, co następuje: „Michaił Nikołajewicz Tuchaczewskiapelował do narodu radzieckiego i jego żołnierzy, by byliw pogotowiu. W artykule «Plany wojenne dzisiejszychNiemiec», opublikowanym w 1935 roku, Tuchaczewskipodkreślał szczególne niebezpieczeństwo imperializmuniemieckiego. Już od dłuższego czasu przed wybuchemWielkiej Wojny Narodowej zwracał on uwagę na agre-sywność niemieckiego faszyzmu i czynione przez niegoprzygotowania do wojny z ZSRR".5

W 1964 roku ten artykuł i ta książka wywołały szumi zgiełk oraz powszechne potępienie. Byłem wtedy mło-dziutkim kadetem. Rzecz jasna, że w naszej szkole niemogło się obejść bez seminarium, bez publicznej dysku-sji nad pracami wielkiego wojskowego myśliciela.

A ja na parę dni przed tym seminarium miałem wy-znaczoną służbę. Czekała mnie bezsenna noc. Postano-wiłem więc nauczyć się tych dwóch tomów. Na szczęściebyły cienkie. I tak nie mogę spać, a to rzecz potrzebna,przyda się w życiu, w każdej sytuacji będę mógł jakieśswoje twierdzenie poprzeć mądrą myślą wielkiegowodza: tak powiedział Tuchaczewski, tom drugi, stro-na 213.

5 „Wojenno-istoriczeskij żurnal", nr 2/1964. Również jako przed-mowa do polskiej edycji „Pism wybranych", op. cit, s. 27.

OCZYSZCZENIE

Wziąłem te tomiki z biblioteki, zacząłem czytać i naglezrozumiałem, że nie potrzebuję się tego uczyć. Wszyst-ko, co tu napisano, jest od dawna powszechny znane.Bez Tuchaczewskiego.

Otworzyłem książkę i nagle powiało wiatrem świato-wej rewolucji. Nagle spod propagandowych plakato-wych i oficjalnych haseł wychyliła się kozia bródkaTrockiego. A ja miałem nadzieję, że znajdę w książceTuchaczewskiego coś w rodzaju podręcznika szachowe-go, jak u Sun Tzu: oto typowa sytuacja na wojnie, wa-rianty działań wodza takie to a takie; ten wariant jestzły, ten lepszy, a ten - najlepszy. I kolejna sytuacja...

A u Tuchaczewskiego nie ma żadnych sytuacji. Żad-nych wariantów i rozwiązań.

U Tuchaczewskiego, jak u Trockiego, są tylko hasłai apele: trzeba walczyć z wrogami! Trzeba umieć z nimiwalczyć! Wrogów należy zwyciężać! Zawsze należy ichzwyciężać!

Wyobraźmy sobie, że mistrz świata w szachach, naprzykład Gary Kasparow, napisał książkę o tym, jakgrać w szachy, ale zamiast opisów różnych sytuacji,zamiast analizy i ewentualnych rozwiązań umieściłbyw niej apele typu: żeby dobrze grać, trzeba ćwiczyć.Trzeba ćwiczyć z samozaparciem! Codziennie! A jeżelinie ćwiczysz, to przegrasz!

Czyż można sobie wyobrazić, aby dobry szachista na-pisał taką książkę?

Nie można.A książki Tuchaczewskiego napisane są właśnie w ta-

kim duchu. Pisał je nie wódz, ale politruk.Oto próbki myśli strategicznej wielkiego wojskowego

mędrca: „Uprzemysłowienie ZSRR, socjalistyczna prze-budowa wsi i sukcesy rozwoju oświaty sprawiają, żew szeregi armii wstępuje kulturalniejszy i klasowoświadomy żołnierz, coraz lepiej wyposażony w technicz-ne środki walki. Czerwonoarmista powinien aktywnieuczestniczyć w wykonaniu pięciolatki, w socjalistycznejprzebudowie wsi i opanowywać sprzęt techniczny, któryz każdym rokiem w coraz większych ilościach wpływana wyposażenie Armii Czerwonej. Armia Czerwona sta-

172 173

Page 86: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nowi wielką silę zabezpieczającą budownictwo socja-lizmu".6

Jak się to państwu podoba?To z Tuchaczewskiego. Tom 2, s. 184. I dalej: „Gene-

ralna linia partii zapewnia wzrost siły obronnej kraju.[... ] Manewry - to wyższy szczebel szkolenia taktycznegoi politycznego, sprawdzian wytrwałości wojsk w polui osiągnięć w szkoleniu. Manewry są ukoronowaniemcałorocznej pracy szkoleniowo-wychowawczej i stano-wią najszersze forum dla socjalistycznego współzawod-nictwa między oddziałami wojskowymi, dla sprawdzeniawykonania wskaźników szkolenia bojowego. [...] Prole-tariat międzynarodowy w obronie ZSRR. [...] Robotnicywszystkich krajów, prowadząc zaciekłą walkę przeciwkorodzimej burżuazji przeszkadzają zarazem imperiali-stom w dokonaniu agresji na Związek Radziecki, świa-domie broniąc go jako szturmową brygadę światowegoproletariatu".7

I wszystko to znaleźć można na tej samej stronie 184.A takich stron są setki: Hura! Naprzód! Partia naszymsternikiem! Uczyć się, uczyć i uczyć! Nigdy się nie znie-chęcać! Rywalizować! Wykazywać się bohaterstwem!Hura! Hura! Hura!

A oto rada dla twórców rozmaitych kwizów: przepisz-cie fragmenty z utworów Tuchaczewskiego i z artyku-łów redakcyjnych w „Prawdzie" i „Krasnej zwieździe"i niech ktoś spróbuje zgadnąć, co skąd pochodzi. Śmie-chu będzie co niemiara!

G, iv[łowna problematyka książek Tuchaczewskiego to or-

ganizacja agitacji partyjno-politycznej w wojskach i naterenach okupowanych. „Jeżeli siły agitacyjne będziemywsączać powoli, działanie ich będzie znikome. Koniecznejest równoczesne tchnienie świeżego prądu rewolucyjne-

op. cit.7 Ibid

„Przygotowanie nowej wojny przeciw ZSRR". [w:l Tuchaczewski,:lt, t. 2, s. 184-185.

OCZYSZCZENIE

go, zdolnego do przezwyciężenia apatii, wzbudzenie pra-gnienia walki i dążenia do zwycięstwa.

Włączanie tego nurtu powinno jednak nastąpić w spo-sób zorganizowany. Zawczasu trzeba opracować hasłai tezy, z którymi aktyw agitacyjny powinien z całkowitąjednomyślnością wejść do oddziałów. Tylko te warunkimogą zapewnić, że propaganda będzie szturmowa i daoczekiwane rezultaty. [...] Uderzeniom tym powinny towa-rzyszyć jak najintensywniejsze kampanie, prowadzone zapomocą literatury, plakatów itp. Organizowanie na wszys-tkich etapach punktów agitacyjnych, najszersze stosowa-nie muzyki, wykorzystanie na wielką skalę plakatów, pra-sy, organizowanie przedstawień teatralnych - wszystko tomoże i powinno przynieść doskonałe efekty".8

I dalej w tym samym duchu: należy rozwiesić portretywodzów, należy okleić mury plakatami, należy zorgani-zować agitpunkty. I niech gra muzyka! W dwóch tomachnie ma ani jednej wskazówki na temat, jak należy prze-łamywać front nieprzyjaciela. Za to wytycznych w spra-wie szkolenia politycznego jest mnóstwo: „Całokształttych przygotowań powinien być podporządkowany pew-nym tezom, obejmującym takie pojęcia, jak: cele wojny,nieuchronność powstań rewolucyjnych w państwachburżuazyjnych, które wypowiadają nam wojnę, powiąza-nie ofensywy socjalistycznej z tymi powstaniami, zanika-nie uczuć narodowych i rozwój klasowej świadomości".9

Wódz Tuchaczewski „akademiów nie kończył", wyższe-go wykształcenia nie miał, a jego doświadczenie bojowejest niewielkie. W pierwszej wojnie światowej Tucha-czewski walczył pół roku. A wojna domowa - to w ogólenie była wojna, tylko karna ekspedycja przeciw chło-pstwu. Główne posunięcia taktyczne to: palenie wsi,chłosta batogami i masowe rozstrzeliwania. Główne za-danie nie tylko wojny domowej, ale każdej innej Tucha-czewski formułował bardzo wyraźnie: „Utrzymywać żela-zną ręką w posłuszeństwie miejscowe klasy wrogie".10

8 „Szkolenie wojsk", op. cit, t. 1, ss. 115-116.9 Ibid.., s. 105.

„Statystyka w wojnie domowej", op. cit., t. 1, s. 63.

174 175

Page 87: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

I wszystkie wojenne rozkazy Tuchaczewskiego są nie0 tym, jak przebiegłym manewrem obejść przeciwnika1 uderzyć na jego flankę i tył, ale o tym, ilu brać zakład-ników i kiedy ich rozstrzeliwać. O tym szczegółowo po-mówimy dalej.

A na razie, dla przykładu, takie oto zalecenie dla wojsk:

RozkazKomisji Pełnomocnej WCIK nr 116Tambów, 23 czerwca 1921 r.Dotychczasowe doświadczenia w kwestii szybkiego oczyszczeniaz bandytyzmu określonych rejonów wskazują na dużą przydatnośćnastępującej metody czystki: wytypować gminy o szczególnie ban-dyckich nastrojach i wysłać tam przedstawicieli powiatowej komisjipolitycznej, wydziału specjalnego, delegatury trybunału wojskowe-go i dowództwa wraz z oddziałami wyznaczonymi do przeprowadze-nia czystki. Po przybyciu na miejsce gminę otoczyć, wziąć 60-100najwybitniejszych osób jako zakładników i wprowadzić blokadę.Wyjazd i wjazd na teren gminy powinny być na czas operacji zabro-nione. Następnie należy zwołać zgromadzenie gminne w pełnymskładzie i odczytać rozkazy Komisji Pełnomocnej WCIK nr 130i 171 oraz ujęty w formę pisemną wyrok dla danej gminy. Miesz-kańcom dać dwie godziny na wydanie bandytów i broni oraz rodzinbandytów, a ludność poinformować, że w razie odmowy udzieleniawspomnianych informacji zakładnicy zostaną rozstrzelani podwóch godzinach. Jeżeli ludność w tym terminie nie wskaże ban-dytów i broni, zgromadzenie zwołać powtórnie i pojmanych zakład-ników na oczach ludności rozstrzelać, po czym wziąć nowych za-kładników i zgromadzeniu gminnemu jeszcze raz nakazać, by wy-dano bandytów i broń. Tych, którzy zechcą to uczynić, ustawićoddzielnie, podzielić na grupy po sto osób; każda setka ma przejśćprzez komisję przesłuchującą (przedstawicieli wydziału specjalnegoi trybunału wojskowego). Każdy powinien złożyć zeznania nie zasła-niając się niewiedzą. W razie oporu dokonać dalszych egzekucji itd.Po opracowaniu materiału otrzymanego na przesłuchaniach, stwo-rzyć oddziały ekspedycyjne, do których koniecznie włączyć osoby,które złożyły zeznania i innych spośród mieszkańców, po czym roz-począć wyłapywanie bandytów. Po zakończeniu czystki blokadyzdjąć, ustanowić komitet rewolucyjny [rewkom) i osadzić w gminiemilicję.

176

OCZYSZCZENIE

Niniejsze Komisja Pełnomocna WCIK nakazuje natychmiast wy-konać.

Przewodniczący Komisji Pełnomocnej (-) Antonow-OwsiejenkoDowodzący wojskami (-) Tuchaczewski

A więc Tuchaczewski jednak udzielał wojsku rad, jaknależy postępować. Tylko że te rady nie zostały włączo-ne do książki stratega, ale wypłynęły po siedemdziesię-ciu latach, a i to jedynie dlatego, że w 1991 roku władzakomunistów na krótki czas osłabła.

Tuchaczewski i wszyscy inni uczestnicy owej wojnyprzeciw narodowi ogłosili się bohaterami wojny domo-wej. Syn Antonowa-Owsiejenki potem przez całe życieopiewał ojca - wiecznego leninowca: ach, gdyby nie Sta-lin, ach, gdyby Antonow-Owsiejenko zasiadł na Kremlu,w dodatku z Tuchaczewskim, to by dopiero był prawdzi-wy socjalizm!

róćmy uwagę na datę rozkazu Tuchaczewskiego- 23 czerwca 1921 roku. Dwadzieścia lat później przyj-dą inni okupanci, ale będą czynić prawie to samo. Róż-nica jest tylko taka, że hitlerowcy zapędzali ofiary dojaru i walili z karabinów na odludziu, a nie „na oczachludności", Tuchaczewski ponadto stosował wobec całejludności zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Później tametoda otrzyma nazwę ssucziwanije, czyli skurwianie.Właśnie tym zajmowali się Antonow-Owsiejenko, Tu-chaczewski, jego zastępca Uborewicz i wszyscy innistratedzy - skurwiali naród, zmuszając wszystkich, bystali się donosicielami i zdrajcami, zmuszając, by wyda-wali sąsiada, kuma, ojca i brata, a potem jeszcze ścigaliich po lasach. I zabijali. Tuchaczewski wprowadzał po-wszechne donosicielstwo, dławił strachem i niszczył od-wieczną moralność rosyjskiej wsi. Zamiast wszystkichzasad moralnych wprowadził tylko strach o własną skó-rę i odpowiedzialność każdego za wszystkich pozosta-łych. Ideą Tuchaczewskiego było zduszenie w narodziepatriotyzmu i własnej godności. Uważał, że uczucia

Oczyszczeni 177

Page 88: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

przynależności narodowej powinny we wszystkich naro-dach zaniknąć. Kiedy mówimy o klęskach 1941 roku,winą za nie obarczamy Stalina. A tymczasem to właśnieStalin zaczął budzić w ludziach patriotyzm. I zaczął torobić pod koniec lat trzydziestych, dopiero po tym, jakudało mu się częściowo oczyścić kraj z Trockich, Tucha-czewskich i Uborewiczów. Nie zapominajmy, że skur-wianie narodu przebiegało pod bezpośrednim kierow-nictwem, z inicjatywy tych samych strategów, którychw latach czystki usunął Stalin.

I w 1941 roku tłuszcza, którą Tuchaczewski nauczył,że trzeba cenić tylko własną skórę, nie mogła początko-wo przejawiać heroizmu. Wszystko to trzeba było w na-rodzie na nowo rozbudzać i kształcić.

I jeszcze jedno. Spostrzeżono to jeszcze na Solówkach:ten, kto zmusza ludzi, by stali się donosicielami, samrównież nie wstydzi się donosić, sam zostaje donosicie-lem, o ile nie był nim wcześniej. Ten, kto skurwiał prze-stępców, sam również się skurwiał, a w zmienionychokolicznościach wyrzekał się wszystkiego, w co wierzył,co cenił. Uborewicze, Korkowie, Ejdemanowie nie mogliskurwiać narodu i przy tym nie skurwić się sami. Niemogli, czyniąc wszystkich donosicielami, nie wdepnąćw to samo bagno. I nie mogli Unszlichtowie, Tuchaczew-scy, Jakirowie być ludźmi odważnymi skoro chcieliwszystko podporządkować strachowi. To znaczy, że znalijego siłę, to znaczy, że byli tchórzami. I dalszy przebiegwydarzeń pokazał, że w przeważającej większości wyda-wali się nawzajem nie mrugnąwszy okiem, szkalowaliinnych i siebie i przyznawali się do wszystkiego. SamTuchaczewski w śledztwie załamał się od razu, ujawnia-jąc swą służalczą naturę i tchórzostwo.

Oto przyczyna czystek w armii w 1937 roku: Stalin szy-kował się do wojny z Niemcami. Dlatego właśnie musiałsię uwolnić od najkrwawszych oprawców: od Antonowa--Owsiejenki, Tuchaczewskiego, Jakira, Uborewicza, Blii-chera i innych im podobnych. Oni sami nazywali siebieokupantami i naród ich nienawidził. Takich dowódcównie można było postawić na czele mas ludowych mobili-zowanych na wojnę. Naród nie poszedłby do walki za

OCZYSZCZENIE

takimi strategami, a przy okazji przypomniałby im i Tam-bów, i Kronsztad, i Krym, i Warszawę, i Murom, i Ry-bińsk, i Don, i Jarosław, i wszystkie inne czyny i zasługi.

Z drugiej strony, wszyscy ci stratedzy nie moglibypoprowadzić narodu na wojnę. Od dawna wiadomo, żearmia, która splamiła swój mundur krwią własnego na-rodu, nie jest w stanie walczyć z wrogiem zewnętrznym.Pierwszą przyczyną rozkładu każdej armii jest użycie jejprzeciw swoim. Nikt, kto aktywnie uczestniczył w tymprocederze, nie mógł już być dowódcą.

I oto „Krasnaja zwiezda" opiewa patriotę Tuchaczew-skiego: on by dopiero poprowadził naród na wielką wojnąw obronie ojczyzny! Tak... On by dopiero poprowadził...Patriota Tuchaczewski chełpił się tym, że cierpi na atrofięuczuć narodowych, sam to oznajmił w mowie i piśmie.Patriota Tuchaczewski poprowadziłby do boju za ojczyznęskurwione masy, z których z niewiarygodnym okrucień-stwem wykorzeniał poczucie patriotyzmu...

Kiedy rządzący krajem okazuje okrucieństwo, któregocelem jest obrona kraju, naród akceptuje to okrucień-stwo. Tuchaczewski zaś przejawiał dzikie okrucieństwo,przechodzące w sadyzm, po to, by wytrzebić w ludziachpoczucie przynależności narodowej. I za to naród gonienawidził.

I choćby muzyka grała nie wiadomo jak długo, niemogła zagłuszyć nienawiści narodu do zdobywcy Tu-chaczewskiego.

VIt-Jeszcze jedna perła ze skarbnicy doświadczeń bojo-wych naszego wielkiego stratega:

Do szefa sztabu armii Kakurinado podpisu przewodniczących pełnomocnych komisji politycznychjednostek 1, 2, 3, 4, 5 i 68 lipca 1921 r.Rozbite bandy ukrywają się w lasach i rozładowują swą bezsilnązłość na miejscowej ludności, paląc mosty, niszcząc zapory i innemienie.

1 7 8 1 7 9

Page 89: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

W celu ochrony mostów Komisja Pełnomocna WCIK nakazuje:1. Niezwłocznie wziąć spośród ludności wsi, w pobliżu których leżąważne mosty, co najmniej po pięciu zakładników, których w razieuszkodzenia mostu należy natychmiast rozstrzeliwać.2. Ludność miejscowa winna zorganizować pod kierunkiem rewko-mów obronę mostów przed napaściami bandytów; jednocześnieobarczyć ludność obowiązkiem naprawy zniszczonych mostóww nieprzekraczalnym czasie 24 godzin.3. Niniejszy rozkaz rozpowszechnić szeroko po wszystkich wsiachi osadach.

Dowodzący wojskami (-) Tuchaczewski

Zdumiewająca jest logika naszego stratega: „rozbite ban-dy ukrywają się w lasach i rozładowują swą bezsilną złośćna miejscowej ludności", Tuchaczewski więc każe rozstrze-liwać zakładników spośród tejże miejscowej ludności.

Całe doświadczenie Tuchaczewskiego to: zakładnicy,zakładnicy, zakładnicy, rozstrzelać, rozstrzelać, rozstrze-lać. I żeby grała muzyka.

Tymczasem brania zakładników zakazuje KonwencjaGenewska z 1907 roku. Na procesie norymberskimi wszystkich późniejszych procesach niemieckich socja-listów praktykę brania zakładników uważano za zbrod-nię wojenną i winnych skazywano na śmierć przez po-wieszenie.

Tam właśnie byłoby odpowiednie miejsce dla Tucha-czewskiego, Antonowa-Owsiejenki, Uborewicza, Prima-kowa i wszystkich innych zbrodniarzy wojennych - naławie oskarżonych w Norymberdze, obok Góringa, Keit-la, Jodła i innych.

Porównując jednak rosyjskich socjalistów z niemiecki-mi zauważymy jedną różnicę: Gauleiterzy byli okupanta-mi na obcym terytorium, zaś Tuchaczewski, Bliicher,Putna, Dybienko i inni - we własnym kraju.

I po tym wszystkim Nikita Chruszczow ogłosił zbrod-niarzy wojennych niewinnymi ofiarami... Są jeszcze lu-dzie, którym żal Tuchaczewskiego, Jakira. Primakowai innych wrogów narodu. Są jeszcze ludzie, którzy żału-ją, że Stalin powstrzymał terror, ukarał katów, nie po-zwolił im dłużej przelewać krwi narodu.

OCZYSZCZENIE

Są jeszcze ludzie, którzy popadają w smętną zadumęna dźwięk nazwisk Tuchaczewskiego, Hitlera, Unszlich-ta, Rosenberga, Jakira, Himmlera, Gamarnika.

Ale dlaczego my mielibyśmy podzielać ten smutek?Starają się nas przekonać o tym, że nasz naród lubi

cierpieć, że lubi knut i swoich oprawców. I każdemuz nas, niby szatańską pokusę, podsuwają upiększonegęby Tuchaczewskich i różnych innych Bliicherów: po-kochaj swego kata, pokochaj łotra i sadystę, pokochajswego mordercę, pokochaj jego topór i knut...

VII'o wojny z własnym narodem Tuchaczewski potrze-

bował dowódców szczególnego pokroju. Ważny był nieprofesjonalizm, ale polityczna prawomyślność i goto-wość wykonywania zbrodniczych rozkazów. Dlategow doborze kadr dowódczych politruk Tuchaczewski kie-rował się kryteriami nie profesjonalnymi, lecz politycz-nymi: „Trzeba tylko stworzyć szerokie możliwości awan-su społecznego i częściej wyznaczać komisarzy wojsko-wych na stanowiska dowódcze, dając niektórym z nichkrótkie przeszkolenie teoretyczne. (...) Trzeba tylko rzu-cić hasło przejścia na komunistyczny skład kadry do-wódczej. (...) W 5. Armii hasło to już od dawna zostałowysunięte i cała kadra dowódcza jest komunistyczna".''

Nietrudno się domyślić, że pisano to w chwili, kiedy5. Armią dowodził sam Tuchaczewski. Stawia 5. Armięza przykład, a wraz z nią oczywiście siebie: oto, jak na-leży działać!

Takie podejście było całkowicie uzasadnione, dopókidziałania bojowe sprowadzały się do rozstrzeliwania za-kładników. Rzecz polegała na tym, żeby dowódca uważałsię za marksistę i w imię marksizmu nie żałował krwiludu. Stąd apel Tuchaczewskiego: komisarzy na stano-wiska dowódcze! Dając niektórym krótkie przeszkolenie.

„Referat opracowany na polecenie W. Lenina o wykorzystaniuspecjalistów wojskowych i awansie społecznym komunistycznej kadrydowódczej (na podstawie doświadczeń 5. Armii)", [w:] Lenin, op. cit,t- 1. s. 30.

180 181

Page 90: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Wszystko było pięknie, dopóki Tuchaczewski i jegokomisarze, z których nieliczni mieli krótkie przeszkole-nie, a większość - nie, nie spotkali się na polu bitwyz polską kawalerią. I komisarze z krótkim przeszkole-niem podali tyły...

Owa marksistowsko-trockistowska metoda Tuchaczew-skiego naboru kadr dowódczych spośród komisarzy zosta-ła potem okrzyknięta genialną i jedynie słuszną. Marsza-łek Związku Radzieckiego S. Biriuzow: „W całej swojejdziałalności Michaił Nikołajewicz Tuchaczewski kierowałsię leninowską zasadą o kierowniczej roli partii komunis-tycznej w budowie sił zbrojnych".12

Fascynacja marksizmem-trockizmem, jak zresztąwszystko u Tuchaczewskiego, była rozdęta do niewiary-godnych rozmiarów. 31 stycznia 1926 roku szef SztabuRKKA Tuchaczewski skierował do ludowego komisarzaobrony K. Woroszyłowa raport, w którym twierdził, żeSztab RKKA staje się „organem apolitycznym".13 A dla-czego Sztab Generalny miałby się zajmować polityką?Polityką zajmują się partie i rządy, a szef Sztabu Ge-neralnego i wszyscy jego podwładni powinni służyćojczyźnie, spełniać powierzone im obowiązki i nie pchaćnosa do polityki. To nie jest żołnierska rzecz.

Ciekawe, że Woroszyłow to członek rządu, a więc po-lityk. Poza tym profesjonalny rewolucjonista, z wielkimprzedrewolucyjnym stażem. Woroszyłow już w 1906 rokuna IV zjeździe partii sprzeciwiał się Leninowi. Woroszyłowto członek KC, a od 1926 roku - członek Biura Polityczne-go, a więc po trzykroć polityk. A Tuchaczewski wślizgnąłsię kuchennymi drzwiami. Za cara służył carowi. Ale niedosłużył się nawet dowódcy kompanii. A potem przyłączyłsię do bolszewików. Ale dopiero wtedy, kiedy bolszewicymocno siedzieli już na Kremlu. I ten Tuchaczewski, którywkręcił się psim swędem, chce pokazać, że także jestrewolucjonistą. I zwraca uwagę profesjonalnego politykana niedostateczne upolitycznienie Sztabu Generalnego,który wcale nie powinien być upolityczniony.

12 „Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 2/1964, s. 44.13 „Krasnaja zwiezda", 20 sierpnia 1994 r.

182

OCZYSZCZENIE

Czy nie za bardzo pchał się do polityki ten politrukneofita z atrofią uczuć narodowych?

O, vni'publikowane prace Tuchaczewskiego to czystej wo-

dy trockizm: apele, apele, apele. I wiara w światową re-wolucję.

Trocki: „Należy wysunąć hasło rewolucyjnego unice-stwienia państwa narodowego. Domowi wariatów kapi-talistycznej Europy trzeba przeciwstawić program Socja-listycznych Stanów Zjednoczonych Europy jako etap nadrodze do Zjednoczonych Stanów całego świata".14 I Tu-chaczewski o tym samym: należy zapomnieć o narodo-wościach, interesy narodowe nie istnieją. Istnieją tylkointeresy klasowe. Główne prace Tuchaczewskiego to„Strategia narodowa a klasowa" oraz „Wojna klas". Tu-chaczewski dowodzi, że trzeba walczyć nie o interesyswego kraju i swego narodu - te należy poświęcić, aleo interesy światowego proletariatu.

Tuchaczewski patrzył na każdy problem przez pry-zmat walki klasowej. Dowodził na przykład, że party-zanci dzielą się na dwie kategorie: ci którzy bronią inte-resów narodowych, to źli partyzanci, ci zaś, którzy bro-nią interesów światowego proletariatu, to dobrzypartyzanci. „Podzielimy partyzantkę na dwie kategorie:partyzantkę narodowościową i klasową".15 A co towa-rzysz Tuchaczewski radzi robić z „partyzantką narodo-wościową"? Jego zdaniem nie mogła ona „iść ręka w rę-kę z armią o charakterze czysto klasowym. Taka party-zantka, jeżeli się jej nie zniszczy w zarodku, wywrzenieuniknienie katastrofalny wpływ na naszą armię".1 6

Dziwnie się to czyta po drugiej wojnie światowej, któraobaliła wszystko, o czym pisał Tuchaczewski. Walczyli-śmy przeciwko Niemcom, w których rządziła wybrana

14 ..Biulietień opozicji", nr 84, s. 14.5 Tuchaczewski, „Strategia narodowa a klasowa", op. cit., t. 1,

s. 50.1 lbid.

183

Page 91: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

przez cały naród, wznosząca czerwony sztandar socja-listyczna partia klasy robotniczej. Przemysł Niemiecw przeważającej części znajdował się pod kontrolą pań-stwa, innymi słowy, hitlerowskie Niemcy były socjalisty-czne nie tylko pod względem formy, ale treści. Klasarobotnicza Niemiec była najbardziej przodującą naświecie, najbardziej ukochaną przez Marksa, Lenina,Trockiego i Tuchaczewskiego, ale naród rosyjski nie za-uważył w czasie wojny żadnej klasowej solidarności zestrony niemieckich robotników. Inne narody również.I dzielono ludzi na wojnie nie na burżujów i proletariu-szy, ale na Niemców i naszych. I ruch partyzancki niebył klasowy, lecz czysto narodowy. A Tuchaczewski ra-dził w zarodku wycinać „narodowościową partyzantkę"w pień.

A pomagali nam na wojnie nie proletariusze wszyst-kich krajów, lecz właśnie najgłówniejsi na świecie bur-żuje: Churchill i Roosevelt. A wraz z nimi Rockefellero-wie, Rotschildowie i inni bogacze. Taka to i walka klas.

Politruk Tuchaczewski od dawna zajmował się prze-powiedniami. I żadna z jego przepowiedni się nie speł-niła. W 1920 roku przepowiedział, że robotnicy i chłopiPolski powstaną przeciwko swoim ciemięzcom. Przepo-wiedział też, że powstaną proletariusze wszystkich kra-jów Europy. Dlatego też przygotowania Tuchaczewskie-go do wyprawy na Europę ograniczyły się do zorganizo-wania punktów agitacyjnych oraz kolportażu uloteki plakatów: „Po trupie białej Polski naprzód ku Świato-wej Rewolucji!". Ale wbrew prognozom wielkiego jasno-widza, proletariusze Polski nie powstali. ProletariuszeNiemiec, Francji, Hiszpanii również zignorowali genial-ne proroctwa.

„Obrona przez klasę robotniczą krajów kapitalistycz-nych naszej międzynarodowej socjalistycznej ojczyzny,praca najemna i bieda na wsi - wszystko to stworzyszeroką bazę dla rewolucyjnego ruchu powstańczego natyłach naszych wrogów".17

17 Nowyje woprosy wojny, [w.] Strategija i taktika w sowletskichwojennych trudach, „Wojenno-istoriczieskij żurnał", nr 2/1962.

184

OCZYSZCZENIE

Wszystko, co pisał politruk Tuchaczewski o klasowejstrategii, o solidarności, o tym, że burżujskie tyły pójdąw rozsypkę, że proletariusze powstaną - wszystko tostało się tematem interesującej przedwojennej dysputypolitycznej. Niczym więcej. Tyły burżuazyjnej Amerykii Wielkiej Brytanii, dzięki Bogu, nie poszły w rozsypkęi nie powstały, a my dostaliśmy spory kawałek z bur-żuazyjnego placka.

Niemiecka klasa robotnicza w czasie drugiej wojnyświatowej też się nie zbuntowała.

Tuchaczewski przepowiedział powstania u kapitalis-tów, a tymczasem wybuchały one na tyłach robotniczo--chłopskiego państwa. Wszystkie zasługi Tuchaczew-skiego wobec Lenina i Trockiego sprowadzały się wła-ściwie do tłumienia powstań ludowych i do okupacjiwłasnego kraju.

Przedziwny typ: sam przecież pisze, że we własnymkraju prowadził prawdziwą wojnę przeciw całemu naro-dowi, a jednocześnie przepowiada, że proletariusze ca-łego świata będą go oczekiwać z otwartymi ramionami.

Jeżeli jest okupantem we własnym kraju, to komujest potrzebny za granicą?

Jak więc widać, prorok Tuchaczewski nie odznaczałsię wielką precyzją.

Nie milkną głosy: ale Tuchaczewski przewidział i prze-powiedział napaść niemiecką. Ostrzegał nas... Wszystkoprzewidział... Wszystko...

Kiedy wołania obrońców wielkiego politruka-jasnowi-dza przechodzą w krzyki i wrzaski, zadaję wciąż to sa-mo pytanie:

Co mógł przepowiedzieć prorok, który zawsze się mylił?

Page 92: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 14

Pierwsze ostrzeżenieTuchaczewskiegoBędziemy się rozrastać w socjalistyczną koalicję,kiedy zaczną wybuchać nowe rewolucje socjalistyczne,albo kiedy przyjdzie nam zajmować te czy inne tereny,znajdujące się pod władzą kapitalizmu.'

Michail Tuchaczewski

T..uchaczewski przewidział napaść wrogów i ostrzegałnas!

Czyż nie jest to oznaka wielkości?Słusznie. Przewidział i ostrzegał.Powiem więcej: ostrzegał nie raz, ale dwa razy. Prze-

czytajmy więc te ostrzeżenia.Pierwsze ostrzeżenie Tuchaczewskiego o podstępnych

knowaniach wrogów zostało opublikowane już w 1931roku... Na dziesięć lat przed rokiem 1941! Co za przeni-kliwość!

Tekst wielkiej przepowiedni jest na tyle poważny i istot-ny, że przytaczam go w całości.

Tuchaczewski, „Zagadnienia współczesnej strategii", op. cit.

1 8 6

OCZYSZCZENIE

PRZYGOTOWANIE NOWEJ WOJNY PRZECIW ZSRRZ każdym dniem coraz bardziej chwiejne stały się podstawy światakapitalistycznego. Niebywały w historii kryzys ekonomiczny, rozwi-jający się na gruncie ogólnego kryzysu systemu kapitalistycznego,objął wszystkie kraje burżuazyjne i wszystkie najważniejsze dzie-dziny produkcji. Liczba bezrobotnych w krajach kapitalistycznychdawno już przekroczyła 35 min ludzi i nadal wzrasta. Burżuazjaprzystąpiła do szeroko zakrojonej ofensywy przeciwko klasie robot-niczej: okrawa jej zarobki, zmniejsza zasiłki dla bezrobotnych, prze-dłuża dzień pracy itd.

Wskutek spadku cen płodów rolnych, zwiększenia podatków,zwiększenia opłat za dzierżawę i wysokich procentów, jakimi opo-datkowane są długi, milionowym masom chłopskim grozi ruina.Burżuazja całego świata, opierając się na socjalfaszystach zwiększai tak już nadmierny wyzysk mas pracujących, dławi organizacjerewolucyjne i robotnicze, rozstrzeliwuje demonstrantów, spychaw podziemie partie komunistyczne. Ale represje te nie pomagają.Straszliwy kryzys szerzy się i wzmaga, wzmaga się też walka maspracujących wszystkich krajów o wyzwolenie spod jarzma wy-zysku.

Sukcesy budownictwa socjalistycznego w ZSRR coraz bardziejprzekonują masy pracujące wszystkich krajów, że z nędzy i uciskumożna się wyzwolić tylko drogą rewolucji proletariackiej. Burzliwyrozwój ZSRR wywołuje strach i wściekłą nienawiść burżuazji. Prze-ciwko Związkowi Radzieckiemu, zajętemu pokojowym budownic-twem i konsekwentnie realizującemu politykę pokoju, przygotowu-je się nową interwencję imperialistyczną. Nigdy jeszcze przygotowa-nia do nowej napaści na nas nie odbywały się tak otwarciei konsekwentnie. Aby ratować swe kapitały ministrowie Ameryki,Anglii, Francji i innych państw kapitalistycznych bez przerwy jeż-dżą od kraju do kraju w poszukiwaniu wyjścia z kryzysu; energicz-nie i gorączkowo klecą antyradziecką koalicję. Przygotowania dowojny przyjmują także postać bezpośredniej agresji zbrojnej, jaknp. agresja na Dalekowschodnią Kolej Żelazną. Przygotowania teprowadzone są także na płaszczyźnie ekonomicznej - walka z eks-portem naszych towarów. Cała prasa burżuazyjna za pomocą osz-czerstw i plotek bez przerwy prowadzi kampanię przeciwko naszejpartii, naszemu krajowi i naszemu budownictwu. Burżuazja otwar-cie organizuje prowokacyjne zamachy i napady na naszych przed-stawicieli za granicą.

187

Page 93: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Wraz ze wzrostem kryzysu kapitalizmu rośnie niebezpieczeństwowojny. Burżuazja szuka wyjścia z sytuacji prąc do nowej wojny, donowej napaści na Związek Radziecki. Przemysł wojenny w krajachkapitalistycznych nieustannie, mimo kryzysu, się rozwija.2

TaII

. akie to ostrzeżenie.Dalej Tuchaczewski pisze dużo i pięknie o tym, że

partia jest naszym sternikiem, że partia prowadzi nasw jasne jutro, że wykonanie planu pięcioletniego za-pewni szczęśliwe i radosne życie naszemu narodowi, żeczerwonoarmiści mają obowiązek strzec szczęścia ludupracującego jak źrenicy oka, że czerwonoarmiści naszkoleniach powinni współzawodniczyć, kto nie współ-zawodniczy, ten źle się przygotowuje do obrony ojczyznyświatowego proletariatu. Tuchaczewski wyjaśnia prostoi przystępnie, że socjalistyczne współzawodnictwo toklucz do podniesienia zdolności bojowej oddziałówi pododdziałów. Z naciskiem zaleca, by uczyć się pilniewojskowości, wszelkimi środkami wzmacniać żołnier-ską dyscyplinę, bez szemrania i dokładnie wykonywaćrozkazy dowódców.

ni'obrze jest być prorokiem: wymienia się wszystkie

kraje według listy, nie zapominając dodać na końcu„i inne"! Jeżeli zdarzy się potem wojna z którymś z wy-mienionych państw, wdzięczni potomni nie zapomnągeniusza: on przecież to przewidział! On nas przecieżostrzegał!

Zły los jednak zrządził tak, że nie przytrafiła się woj-na z żadnym z wymienionych przez Tuchaczewskiegopaństw. Nie podejmuję się zgadywać, jaki kraj Tu-chaczewski miał na myśli, używając zagadkowego ter-minu „i inne", ale wymienione przezeń Ameryka, Anglia

2 Tuchaczewski, „Przygotowanie nowej wojny przeciw ZSRR", op.dt., t. 2, ss. 183-184.

188

OCZYSZCZENIE

i Francja jakoś na nas nie napadły. Widać nie udało imsię sklecić antyradzieckiego frontu. Przeciwnie, USAi Wielka Brytania udzieliły Związkowi Radzieckiemuw czasie wojny nieocenionej i bezinteresownej pomocy.Nasi lotnicy walczyli nie tylko na radzieckich samolo-tach, ale także na brytyjskich i amerykańskich. A u ichboku walczyli lotnicy z Francji. Właśnie z przywódcamiUSA, Wielkiej Brytanii i Francji Stalin po wojnie dzieliłEuropę na części. Właśnie sędziowie ZSRR, USA, Wiel-kiej Brytanii i Francji sądzili głównych zbrodniarzy hit-lerowskich w Norymberdze.

Tuchaczewski w swoich genialnych proroctwachprzepowiedział dokładnie wszystko na odwrót, jakoprzypuszczalnych przeciwników wymienił z nazwy na-szych przyszłych aliantów w drugiej wojnie światowej.A Niemców w tej liczbie nie wymienił. Geniusz, nic do-dać, nic ująć.

Istniał zresztą powód, dla którego Tuchaczewski niewymienił Niemiec. Chodziło o to, że Niemcy, zgodniez Traktatem Wersalskim, zostały rozbrojone i pozbawio-ne prawa do posiadania czołgów, samolotów, okrętówpodwodnych, ciężkiej artylerii. Ale właśnie w tych latachTuchaczewski kuł ten sam faszystowski miecz, którypotem spadł na nasze głowy. W Kazaniu szkoliliśmy nie-mieckich czołgistów, w Lipiecku - lotników, w Leningra-dzie Niemcy projektowali czołgi i okręty podwodne, podMoskwą, w Filach, firma Junkers konstruowała i testo-wała samoloty do przyszłych podbojów. I właśnie Tucha-czewski miał w tym wszystkim bezpośredni udział. Tojego podpis figurował pod większością tajnych porozu-mień z Niemcami.

A, ivile Tuchaczewski w swoim ostrzeżeniu mówił o ja-

kichś socjalfaszystach. Co to za jedni, ci socjalfaszyści?Hitler i hitlerowcy?

Nie. Socjalfaszystami nasza propaganda nazywała so-cjaldemokratów i okrzyknęła ich głównymi wrogamiklasy robotniczej.

189

Page 94: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

W swej przepowiedni Tuchaczewski powiedział: „i in-ne". Może miał w tym wypadku na myśli Niemcy? Możeostrzegł nas wszystkich tą aluzją?

Może i tak. Chociaż z drugiej strony, gdyby potem wy-buchła wojna z Urugwajem, wielbiciele Tuchaczewskie-go mogliby oznajmić, że genialny myśliciel miał na myśliwłaśnie Urugwaj.

A mówiąc serio, w 1931 roku Tuchaczewski nie ostrze-gał o zagrożeniu niemieckim i nie mógł ostrzegać, jako żesam to niemieckie zagrożenie dopiero tworzył.

JePeżeli założymy, że przepowiednie i ostrzeżenia Tu-chaczewskiego są genialne, to gwoli sprawiedliwościdziejowej przyznajmy również, że cały nasz kraj zamie-szkują wyłącznie geniusze. Każdy sierżant w naszejkompanii na porannym przeglądzie zaczynał od ostrze-żeń, że wrogowie knują, że się szykują, a tymczasemszeregowy Durakow ma nie wyczyszczone buty: niechno się coś stanie - i co wtedy? I nasze wybitne dojarkina każdym zebraniu kołchozowym ostrzegały, że wrógnie śpi, i że w związku z tym należy podnosić wydajnośćudoju. I nasi górnicy, zjeżdżając na przodek, przysięgaliprzekroczyć normy wydobycia węgla, jako że wróg nieśpi. I Maksym Górki pisał do Stalina listy o tym, jak toradzieccy robotnicy nagle gromadnie zaczęli się zapisy-wać do partii w odpowiedzi na knowania światowej bur-żuazji, która szykuje nową interwencję przeciw państwurobotniczo-chłopskiemu.

Zawsze szeptaliśmy z obawą, że jesteśmy otoczeniprzez wrogów. Im bardziej wydłużały się kolejki po garn-ki i naftę, tym więcej widzieliśmy wrogów, szykującychsię do ataku.

Tuchaczewski ostrzegał, że Wielka Brytania, USAi Francja przygotowują plany inwazji na ZSRR. Owoostrzeżenie w dziwny sposób zbiegło się w czasie z ma-sowym niszczeniem chłopstwa przez wojska Tucha-czewskiego. Był to okres kolektywizacji, głodu, wysied-leń, eksterminacji milionów ludzi. A Tuchaczewski stra-

190

OCZYSZCZENIE

szy: byle tylko nie było wojny! To nic, że dzieci padająz głodu jak muchy, za to nie ma wojny! Bo - „Jeślinajdzie nas wróg, jeśli ciemna zagrozi nam siła...".3

W vilatach trzydziestych można było bez wielkiego tru-

du wyliczyć, kto będzie naszym przeciwnikiem w wojnie.Hiszpania? Leży zbyt daleko. Portugalia też. Stany Zjed-noczone? W tym czasie były dla nas niedosiężne, a samaAmeryka nie była tak głupia, żeby na kogoś napadać.Podbijała świat nie bronią, ale dolarem.

Kto więc będzie naszym przeciwnikiem? Francja? Od-grodziła się murem i preferowała strategię obronną.

Wielka Brytania? Również była dla nas niedosiężna,a ona sama nie miała głowy do napadania na nas - i takmiała tyle kolonii, że trudno je było utrzymać w ryzach.Wówczas Tuchaczewski ostrzegał o brytyjskim zagroże-niu, a teraz nasz Sztab Generalny zmuszony jest przy-znać, że żadnego niebezpieczeństwa ze strony WielkiejBrytanii nie było. Zastępca szefa Sztabu Generalnegogenerał armii M. Gariejew: „Anglia przygotowywała siędo wojny wyjątkowo pasywnie. Miała ograniczoną liczbęwojsk lądowych i powietrznych, toteż nie była w staniewpłynąć w istotny sposób na przebieg działań wojen-nych".4

Okazywało się więc, że naszymi poważnymi przeciw-nikami mogły być tylko Japonia i Niemcy. Nie było ni-kogo więcej, kto mógłby przeciw nam walczyć.

Radzę wszystkim poczytać dzieła sprzymierzeńca Le-nina, Karla Radka. Pozostawił potomnym całe tomyo tym, że napadną na nas nie jacyś tam wrogowie, alewłaśnie Niemcy. Sam Radek był w swoim czasie aresz-towany w Niemczech za przygotowywanie spisku mają-cego na celu obalenie rządu i ustanowienie władzykomunistycznej. Swoje działania komuniści zawsze

Pieśń „Jeśli jutro na bój" do słów W. Lebiediewa-Kumacza, tekstpolski L. Pasternaka.

4, „Mużestwo", nr 5/1991, s. 149.

191

Page 95: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

osłaniali strachem: na początku lat dwudziestych, kiedyw Niemczech nie było w ogóle żadnej armii, kiedyw kraju szalały inflacja i anarchia, Radek szykował za-mach stanu w Berlinie, trąbiąc przy tym na cały świat,że Niemcy zamierzają nas zaatakować.

Na Japonię Związek Radziecki napadł w 1945 roku bar-dzo przebiegle wypowiadając wojnę: najpierw uderzono,spalono samoloty na lotniskach, a potem, o tej samej po-rze, tyle że czasu moskiewskiego, to jest w osiem godzinpo incydencie, wypowiedziano wojnę, naruszając wszyst-kie zapewnienia o pokoju. Po to właśnie nasza propagan-da krzyczała przez dziesiątki lat, że Japonia nam zagraża,żeby wreszcie na nią uderzyć. Niemcom szykowano tensam los. Stąd tysiące naszych agitatorów, ale była to tylkopropaganda, jako że wedle słów tegoż generała armii Ga-riejewa, dowództwo Armii Czerwonej przygotowywało siędo wojny jedynie na terytorium nieprzyjaciela, a „ewentu-alność prowadzenia działań wojennych na własnym tery-torium praktycznie wykluczono".5

Udawaliśmy zastraszonych, ogłaszaliśmy całemu świa-tu, że lada chwila zostaniemy zaatakowani, ale szykowa-liśmy się do walki na cudzej ziemi.

I podczas gdy Tuchaczewski ostrzegał, że napadną nanas Wielka Brytania, Francja i USA, tysiące innych agi-tatorów i politruków wymieniało z nazwy Niemcy i Japo-nię. Również literaci o tym pisali. I poeci w wierszach.I drużyny piłki nożnej mówiły nam to samo. I prelegenciwykładający o polityce międzynarodowej. I nasi sędzio-wie na pokazowych procesach zaczynali od oznajmienia,że wróg nie śpi. I nazywali tego wroga po imieniu. Przy-padkowo wpadła mi w ręce książka „Żołnierskie prze-stępstwa". Autor, K. Sołncew, tak rozpoczyna swą opo-wieść: „Armia Czerwona jest w każdej chwili gotowa,w razie napaści na naszą ojczyznę, pobić każdego nie-przyjaciela na jego własnym terytorium. [...] Faszyzmniemiecki i japoński gorączkowo przygotowuje się dowojny przeciw Związkowi Radzieckiemu".6

5 Ibid. s. 247.6 K. Sołncew, Woinskije priestuplienija, Moskwa 1938, s. 3.

192

OCZYSZCZENIE

Oto komu należałoby postawić pomnik! Można by namurze Głównej Prokuratury Wojskowej zafundować tabli-cę pamiątkową z napisem: „Tu pracował największy i naj-genialniejszy prokurator wojskowy K. Sołncew, który jużw 1938 roku przewidział i ostrzegał, że Niemcy i Japoniaszykują się do inwazji na Związek Radziecki". Problempolega na tym, że takie same tablice pamiątkowe trzebaby powiesić na każdym budynku, albowiem wszyscyostrzegali, że Niemcy i Japonia szykują się do napaści.

A pisarz Szpanów popełnił książkę „Pierwszy cios"o tym-, jak to napadli na nas Niemcy... A my natych-miast rozbiliśmy ich w pył. Na ich własnym terytorium.Scenariusz wojny był następujący: u nas wszystko jestgotowe do natychmiastowego przekroczenia granicy,brakuje tylko pretekstu... No i oni dają nam pretekst,a my z miejsca przekraczamy granicę. Nawiasem mó-wiąc, taki scenariusz wojny to wcale nie fantazja pisarzaSzpanowa. Właśnie tak nasza armia strzegła bezpie-czeństwa grodu Lenina: najpierw rozwinęliśmy czteryarmie na granicy Finlandii, potem oni nie wiadomo dla-czego walnęli w nas z armaty, a wtedy myśmy się obu-rzyli: „Ach, to tak!". I nasza waleczna armia poniosłasztandar wolności na obce terytorium...

A najlepszy film tych czasów to „Jeśli jutro wojna".Zresztą nad całym krajem grzmiała pieśń z tym samymostrzeżeniem: jeśli jutro wojna... No i ta wojna jakośzawsze kończyła się tym, że nasza armia niosła czerwo-ny sztandar socjalizmu sąsiednim narodom i krajom.

Ale przecież było jeszcze jedno ostrzeżenie Tucha-czewskiego! Prawda? Przecież potem Tuchaczewskiwniósł poprawkę i wśród prawdopodobnych agresorówwymienił nie tylko USA, Anglię i Francję, ale równieżNiemcy... Czyż można temu zaprzeczyć?

Temu zaprzeczyć nie można. Rzeczywiście, jest jesz-cze jedno ostrzeżenie Tuchaczewskiego z 1935 roku.

Ale czyż tego, co już wiemy o Tuchaczewskim, niewystarczy do określenia prawdziwej wartości jego prze-powiedni i ostrzeżeń?

193

Page 96: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 15

ReorganizacjaA w ogóle należy stwierdzić, że na podstawie szerokodziś dostępnych materiałów dość trudno jestrozstrzygnąć, który z dowódców wojskowych za czymsię opowiadał w różnych okresach rozwoju siłzbrojnych, jakie kto miał poglądy, jakie toczyły siędyskusje na temat struktury armii Nasza historiawojskowości została, niestety, odpersonalizowana.

„Krasnąja zwiezda", 4 kwietnia 1988 roku

ŹL/nsdilazł się jeden uczciwy człowiek i opowiedział, jaką toreformę proponował Tuchaczewski Stalinowi. Generałlejtnant lotnictwa W. Seriebrianikow uchylił rąbka tajem-nicy, która od z górą siedemdziesięciu lat okrywa sekretnepropozycje Tuchaczewskiego. Okazuje się, że w grudniu1927 roku Tuchaczewski proponował Stalinowi, międzyinnymi, wyprodukowanie w ciągu następnego, 1928 rokuod pięćdziesięciu do stu tysięcy czołgów.'

Porównajmy. Oceńmy.W 1928 żaden Hitler nie doszedł jeszcze do władzy.

W Niemczech nie było też ani jednego czołgu. Cała armia

„Wojenno-istoriczeskij żurnał". nr 7/1989, s. 49.

194

OCZYSZCZENIE

niemiecka to było sto tysięcy żołnierzy, podoficerów, ofi-cerów i generałów, a wszystko to - piechota i kawaleria.Tuchaczewski proponował, żeby mieć po jednym czołguprzeciw każdemu niemieckiemu generałowi, oficerowi,przeciw każdemu niemieckiemu żołnierzowi w szeregachi w taborze, przeciw każdemu kucharzowi przy kuchnipolowej, przeciw każdemu ordynansowi i gońcowi.

1 września 1939 roku Hitler rozpoczął drugą wojnęświatową mając 2.977 czołgów. Jasna sprawa, mówio-no, skoro Hitler ma takie mnóstwo czołgów, aż 2.977, tonie w celach obronnych, na pewno nie w celach wojnyeuropejskiej... Skoro naprodukował tyle czołgów, to jegoplany są jasne jak na dłoni - zamierza zdobyć władzęnad światem.

W zupełności podzielam ten pogląd. Ale wobec tego cozamierzał robić Tuchaczewski z 50-100 tysiącami czoł-gów?

2.977 niemieckich czołgów powstało nie w jeden rok,ale budowano je przez wszystkie poprzedzające wojnęlata. A Tuchaczewski proponował zbudować 50-100 ty-sięcy w jeden rok.

Ciekawie przedstawia się porównanie planów Tucha-czewskiego na 1928 rok z realną produkcją czołgówi dział samobieżnych w Niemczech w czasie trwaniadrugiej wojny światowej:1939 - 7431940 - 1.515 u

1941 - 3.1131942 - 4.2761943 - 5.6631944 - 7.9751945 - 956Łącznie w ciągu złowrogich miesięcy przed wybuchem

wojny w 1939 roku i w ciągu wszystkich lat wojny -24.241 czołgów.2

Interesująca jest inna liczba: w ciągu wszystkich latdrugiej wojny światowej Japonia wyprodukowała 3.648

Encyclopedia oj German Tanks oj World War Two, Londyn 1978,s. 261.

195

Page 97: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

czołgów, same lekkie.3 A oto wniosek: na dziesięć latprzed wybuchem drugiej wojny światowej, kiedy aniNiemcy, ani Japonia nie miały ani jednego czołgu, Tu-chaczewski proponował wyprodukować w ciągu jednegoroku dwa do czterech razy więcej czołgów, niż wypro-dukowały ich Japonia i Niemcy w ciągu całej wojny.Wbito nam do głów formułkę: niemieccy faszyści i ja-pońscy militaryści. Rzeczywiście, skoro wyprodukowalitak ogromną liczbę czołgów: 24.241 i 3.648, to dla każ-dego jest jasne, że to faszyzm i militaryzm. Ale nasuwasię pytanie: kim był Tuchaczewski na tle faszystów i mi-litarystów, marzących o panowaniu nad światem?

IIzczyt światowej produkcji czołgów nie tylko w okresie

wojny, ale w ogóle w całej historii powszechnej, przypa-da na rok 1944. Do tego momentu gospodarka wszyst-kich krajów przestawiła się na nowy, wojenny ładi osiągnęła maksymalną wydajność. Lecz nawet w owymszczytowym roku Związek Radziecki, USA, Wielka Bry-tania, Niemcy, Japonia, Włochy, Kanada i wszystkie po-zostałe kraje świata razem wzięte nie wyprodukowały stutysięcy czołgów.

A Tuchaczewski chciał w samym tylko Związku Ra-dzieckim, w czasie pokoju, w jeden rok wyprodukowaćwięcej czołgów, niż cała światowa gospodarka wypro-dukowała ich w najgorętszym okresie wojny. Takie otozamiary miał nasz strateg w 1927 roku, czyli przed roz-poczęciem industrializacji ZSRR.

Stu tysięcy czołgów w czasie pokoju Związek Radzie-cki nie był w stanie wyprodukować. Pięćdziesięciu tysię-cy również. Zresztą w ogóle nie był w stanie.

Dopiero po wojnie Związek Radziecki - bez porównaniaprzemysłowo potężniejszy - miał pięćdziesiąt tysięcy czoł-gów. A nawet trochę więcej. Ale czołgów tych nie wypro-dukowano w ciągu jednego roku, gromadzono je przezlata. Przykład: duma radzieckiego przemysłu zbrojeniowe-

3 Sowietskąja wojennąja encyklopiedija, op. cit., t. 7, s. 684.

196

OCZYSZCZENIE

go, IS-8 (czyli T-10). Do opracowania projektu przystąpio-no w lutym 1949 roku. T-10 został przyjęty na wyposaże-nie armii w 1953 roku.4 Na czym polega tajemnica długo-wieczności tego czołgu? Po pierwsze, T-10 był najlepszymciężkim czołgiem świata. Po drugie, przez całe swoje długieżycie nasze czołgi przebywają w wieloletniej konserwacji.W latach sześćdziesiątych zakłady zbrojeniowe dodają ko-lejne czołgi do tego, co wyprodukowano w latach czter-dziestych i pięćdziesiątych. W latach siedemdziesiątychdodają następne czołgi. W razie mobilizacji pierwsze rzutywyruszają na najnowocześniejszym sprzęcie. Potem, kiedystrony walczące osłabią lub wzajemnie zniszczą swojągospodarkę, będziemy podrzucać kolejne dywizje, korpu-sy i armie, uzbrojone w czołgi wypuszczone dziesięć, dwa-dzieścia, trzydzieści lat temu.

Ale i tak to ostrożne, stopniowe gromadzenie sprzętuwyszło nam bokiem. Runęło wielkie przemysłowe mo-carstwo. Nogi się pod nim złamały. Niebagatelną rolęw upadku Związku Radzieckiego odegrały właśnie owetysiące czołgów.

A genialny Tuchaczewski proponował Stalinowi, żebyzamiast przez dziesięciolecia budować pancerną potęgęod razu, w jeden rok. Wynik takich działań bardzo łatwoprzewidzieć: nogi Związku Radzieckiego złamałyby sięnatychmiast.

Z ni

resztą, jak można je było wyprodukować?Zakładów produkcji czołgów w tych czasach nie mie-

liśmy. Ale gdybyśmy nawet je mieli, i tak trzeba by byłoprzede wszystkim wstrzymać produkcję we wszystkichzakładach budowy maszyn ciężkich: obrabiarek, samo-chodów, okrętów, lokomotyw, wagonów, traktorówi wszystkich innych, po czym przestawić je na produk-cję czołgów. Wyobraźmy sobie, że fabryka wytwarza pa-rowozy serii OW - „owieczki". Przychodzi polecenie:

A. Karpienko, Obozńenije otieczestwiennoj bronietankowoj tiech-niki (1905-1995), Sankt Petersburg 1996, s. 425.

197

Page 98: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

wstrzymać produkcję „owieczek", robić parowozy FD -Feliks Dzierżyński. Czy człowiek z ulicy w ogóle możesobie wyobrazić ile kosztuje, jak jest trudne i bolesnetakie przestawienie produkcji? W fabryce następujesądny dzień. Załamuje się przez lata usprawnianysystem pracy. Rozpadają się procesy technologiczne.Wszyscy się denerwują i wyrzekają. Fabryka drży w po-sadach. W halach pojawia się jedna kontrola po drugiej:czy to aby nie sabotaż? Nikt w tym czasie nie otrzymujepremii. Przeciwnie - wsadzają częściej niż zwykle. Prze-stawić się, przyuczyć do produkcji nowych części i pod-zespołów, to mniej więcej to samo, co przyzwyczaić siędo nowej żony, ze wszystkimi jej dziwactwami i kapry-sami. Takie przyzwyczajanie się trwa latami. Lepiej byłonie rozwodzić się z poprzednią żoną.

A teraz wyobraźmy sobie, że zakładom parowozowymkazano się przestawić nie na produkcję nowego typuparowozu, ale czegoś zupełnie nowego - czołgów. Stocz-nia też ma produkować czołgi. I to nie jedna stocznia,ale wszystkie. I zakłady produkcji wagonów też mająrobić czołgi. I wszystkie inne fabryki również.

Gdyby propozycja Tuchaczewskiego została przyjęta, tonależałoby wstrzymać cały przemysł olbrzymiego krajuminimum na rok i przestawić go na produkcję czołgów.

Bezpośrednim następstwem takiej przebudowy były-by ogromne straty produkcyjne, materiałowe, energety-czne i finansowe oraz całkowite unieruchomieniewszystkich wielkich zakładów w kraju co najmniej narok. Kraj w tym czasie traciłby i niczego nie produko-wał. Takiego eksperymentu nigdy nikt na świecie nieprzeprowadził, bo dla każdego jest jasne, że oznaczałobyto natychmiastową i całkowitą katastrofę.

Ale gdybyśmy poświęcili cały 1928 rok na przestawie-nie gospodarki na produkcję czołgów i gdyby przez całynastępny rok przemysł produkował tylko i wyłącznieczołgi i nic więcej, oznaczałoby to jeszcze jedną całkowi-tą katastrofę.

Załóżmy, że wyprodukowalibyśmy wszystkie te czołgi- to co wobec tego zrobić z fabrykami? Utrzymać pro-dukcję czołgów i następnego roku znów wyprodukować

198

OCZYSZCZENIE

ich dziesiątki tysięcy? Ale tylu nie potrzebujemy. To coz nimi robić? Czyli co, po wyprodukowaniu wymaganejprzez Tuchaczewskiego liczby czołgów należałoby zno-wu zatrzymać wszystkie zakłady i przerobić je na pa-rowozowe, samochodowe, budowy okrętów, produkcjitraktorów itd? Oznaczałoby to nieprawdopodobne na-kłady środków i czasu na odtworzenie produkcji pa-rowozów, traktorów, wagonów, obrabiarek i wszelkiegoinnego sprzętu. Doświadczenie pokazuje, że na produk-cję czołgów przestawiamy się stosunkowo szybko, alez powrotem - w żaden sposób. Konwersja to sprawaprzewlekła, męcząca i rujnująca. Trwa latami i pociągaza sobą wciąż nowe wydatki.

D, iv'wieście, trzysta czołgów to - wedle standardów każ-

dej armii - dywizja pancerna. Przypominam kolejny raz:w latach siedemdziesiątych, w czasach zimnej wojny ar-mia amerykańska - armia najpotężniejszego kraju świa-ta - miała w swym składzie szesnaście dywizji, w tymcztery pancerne.

Hitler przystąpił do walki o panowanie nad światem,mając we wrześniu 1939 roku sześć dywizji pancernych.

W roku 1927 ani Niemcy, ani USA, ani Francja, aniJaponia dywizji pancernych nie miały. Gdyby zreali-zowano pomysł Tuchaczewskiego i wyprodukowano50-100 tysięcy czołgów, to trzeba by było sformowaćw Związku Radzieckim w ciągu jednego roku od 166 do500 dywizji pancernych.

Załoga czołgu w owym czasie składała się z trzechludzi. 50-100 tysięcy czołgów oznacza, że w wojskachpancernych należy mieć 150-300 tysięcy żołnierzy. Zga-dza się? Nie, nie zgadza.

Czołgiści w dywizji pancernej stanowią zdecydowanąmniejszość. Oto dlaczego. Przede wszystkim, czołgi stalei regularnie należy zaopatrywać w materiały pędnei smary. Dlatego każdej kolumnie czołgów musi towarzy-szyć kolumna samochodów z cysternami. A poza tymw czołgach potrzebna jest amunicja. Potrzebna jest więc

199

Page 99: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

kolumna samochodów z amunicją. Prócz tego czołgitrzeba remontować. I to remontować nie w stacjonar-nych warsztatach, ale tam, gdzie czołgi działają- w polu.W tym celu należy mieć ruchome warsztaty naprawcze,a ściślej ruchome zakłady naprawy czołgów. To znowusą ludzie i samochody. Wielu ludzi, wiele samochodów.

Aby naprawić czołg, trzeba go wyciągnąć z wąwozu,z bagna albo z pola - wyciągnąć pod ogniem nieprzyja-ciela i dowlec do ruchomego warsztatu remontowego. Odtego są specjalne pododdziały remontowo-ewakuacyjne.

Ale aby naprawić czołg w warunkach polowych, nale-ży w rejon walk nieustannie dostarczać części zamien-ne. Zastanówmy się, ile to zachodu - dostarczyć na polebitwy chociażby jeden silnik. A rannych, poparzonychczołgistów trzeba wyciągać z czołgów i odstawiać doszpitali ewakuacyjnych. A więc za naszą kolumną pan-cerną ciągnie się długi ogon, bez którego pododdziałypancerne nie mogą działać. Zęby smoka to ważna rzecz,ale bez ogona smok nie przeżyje. A poza tym potrzebnamu głowa. Sztab. I to niejedna głowa. Nasz smok mawiele głów. Każdy batalion ma sztab. Mały, ale jednak.I każdy pułk ma sztab, i każda dywizja, i każdy korpus.I wszystko to samochody, samochody, samochody.I wszystko to należy ochraniać. I żywić całe to bractwo.A żywność trzeba dowozić. Więc znów samochody.Smok potrzebuje jednak oczu i uszu - potrzebuje zwia-du. Wprawdzie ze sztabu armii i ze sztabu frontu prze-kazują informacje o nieprzyjacielu, ale to nie wystarcza.Wyobraźmy sobie, że zawiązano nam oczy i ktoś stojącyobok doradza, jak mamy się bić: uderz lewą, teraz pra-wą, trochę wyżej... Nic z tego nie będzie. Dlatego każdypododdział, oddział, związek taktyczny, związek opera-cyjny musi mieć własny zwiad, własne oczy i uszy. A toznowu są ludzie i samochody.

Drogę torują czołgom saperzy, przygotowują mostyi przeprawy, odnajdują i rozbrajają miny i inne prze-szkody, szykują kryjówki i maskują pozycje, w razie po-trzeby kładą pola minowe, zaopatrują milionowe armiew wodę i wykonują całe mnóstwo innych koniecznychprac.

200

OCZYSZCZENIE

Dlatego w pancernych związkach taktycznych należymieć wielu saperów i mnóstwo specjalistycznego sprzę-tu saperskiego.

Czołgi trzeba osłaniać i asekurować w walce, ich suk-cesy należy utrwalać. Tym zajmuje się piechota zmo-toryzowana. Każda dywizja pancerna musi mieć własnypułk piechoty zmotoryzowanej, a każdy korpus jeszczedodatkowo - własną dywizję piechoty zmotoryzowanej.Działania czołgów należy wspomagać ogniem artyleryj-skim. Działania czołgów, piechoty zmotoryzowanej, ar-tylerzystów należy osłaniać przed atakiem z powietrza.Od tego są działa przeciwlotnicze. Wszystkim tym trzebakierować, wszystkie działania trzeba koordynować. Kie-rowanie wojskami to strumień informacji przesyłanytysiącami kanałów. Te kanały obsługują pododdziałyi jednostki łączności. Wszystko to są samochody, samo-chody i jeszcze raz samochody. I wielu, wielu ludzi.

Oto nasz standard z 1940 roku: operacje tysiąca czoł-gów (jeden korpus zmechanizowany) wymagały współ-działania 36.080 żołnierzy i oficerów, 358 działi moździerzy, 266 samochodów pancernych, 352 ciągni-ków i 5.165 samochodów. Dotyczy to bezpośrednio polawalki, i to nie licząc odwodów, nie licząc lotnictwa, nielicząc urządzeń zaplecza, które będą utrzymywać całą tęmasę wojsk.

Myśleliśmy, że do obsługi jednego czołgu potrzebatrzech czołgistów, trzech wesołych przyjaciół, a tymcza-sem musi ich być trzydziestu sześciu. Potem wojna wy-kazała, że przedwojenne wyliczenia były zaniżone. Abyzagwarantować należyte działanie każdego czołgu bez-pośrednio na polu walki, należy do niego przydzielić70-80 ludzi, dwa razy więcej samochodów niż zakłada-no przed wojną i trzy razy więcej artylerii.

Ale nawet gdybyśmy się oparli na zaniżonych przedwo-jennych założeniach, to i tak dla zrealizowania progra-mu Tuchaczewskiego powinniśmy mieć w wojskachpancernych od 1.800.000 do 3.600.000 żołnierzy i ofice-rów, 18.000-36.000 ciągników, tyleż dział i moździerzy,13.000-26.000 samochodów pancernych, 250.000 do500.000 innych pojazdów.

201

Page 100: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Siły zbrojne Niemiec liczyły w tym czasie sto tysięcyżołnierzy, podoficerów, oficerów i generałów. A w ArmiiCzerwonej Tuchaczewski w samych wojskach pancer-nych samych tylko kierowców musiałby mieć pół miliona.Nie licząc kierowców czołgów, ciągników artyleryjskichi samochodów pancernych. Nie licząc celowniczych, do-wódców, łącznościowców, saperów, zwiadowców i całejreszty.

A może Tuchaczewski uważał, że wojska pancerneobejdą się bez samochodów? Czołgi zasuwają drogą,a przed nimi zwiad na rączych rumakach, a piechotabiegiem za czołgami, oficerowie na trojkach z dzwonecz-kami, a na końcu, skrzypiąc kołami - fury zaprzężonew woły wiozą amunicję, benzynę, części zamienne...

W tamtych czasach Związek Radziecki nie był w sta-nie dać wojskom pancernym pół miliona aut. A nawetćwierć miliona. I nie tylko wojskom pancernym, ale ca-łej armii nie mógłby dostarczyć tylu samochodów.A gdyby to zrobił, to pozbawiłby samochodów i trakto-rów całe rolnictwo, i przemysł, i transport, i budownic-two. A gdyby nawet skierować wszystkie samochody dowojsk pancernych, to ile by te maszyny pożerały w cią-gu roku benzyny, olejów i części zamiennych?

A jak sformować takie wojska pancerne? Powszech-nego obowiązku służby wojskowej w tym czasie w Związ-ku Radzieckim nie było. Więc go wprowadzić? To już jestpoza kompetencjami szefa Sztabu RKKA. Tuchaczewskiproponował rekonstrukcję wojsk pancernych, a to po-ciągało za sobą głębokie zmiany w strukturze społecznejpaństwa.

Tuchaczewski po prostu nie potrafił dostrzec skutkówswoich propozycji. A przecież powinien był je przewi-dzieć: jeżeli w armii będzie 50-100 tysięcy czołgów, tojaka powinna być jej liczebność? Z drugiej strony, gdy-by nawet w tym czasie wprowadzono powszechny obo-wiązek służby wojskowej, to i tak poborowych nie wy-starczyłoby nawet na sformowanie samych wojsk pan-

202

OCZYSZCZENIE

cernych. Gdyby jednak zgromadzono trzy miliony pobo-rowych do wojsk pancernych od razu, to w następnychlatach nie byłoby już kogo powoływać.

Istnieje sprawdzona od wieków zasada: w siłach zbroj-nych państwa w czasie pokoju nie może służyć więcej niżjeden procent ludności. Jeden procent to krytyczne ma-ksimum. Jeśli się ten procent przekroczy, nie będzieczego bronić - państwo cofnie się w rozwoju o całe dzie-sięciolecia, popadnie w ruinę i zbankrutuje. W swoimczasie nasi przemądrzy stratedzy próbowali oszukać sa-mych siebie biurokratycznymi kruczkami: to są wojskawewnętrzne, nie mają nic wspólnego z armią, to MSW.A to z kolei są wojska ochrony pogranicza. One równieżnie mają nic wspólnego z armią - to KGB...

Takimi wybiegami mydlili oczy amerykańskiej delega-cji na rokowaniach w Genewie. Ale gospodarki nie dasię oszukać. Te wybiegi wyszły bokiem krajowi, jegogospodarce i narodowi. A w ostatecznym rezultacie rów-nież całej armii. Czy Tuchaczewski znał tę prostą zasadęjednego procenta?

Czy wiedział, że w czasie pokoju Związek Radziecki zestu pięćdziesięciu milionów ludności mógł mieć w armii,w marynarce, w lotnictwie, w wojskach wewnętrznych,ochrony pogranicza i wszystkich innych tylko półtoramiliona ludzi? Czy zdawał sobie sprawę, że jest to grani-ca, której nie wolno przekroczyć? Czy Tuchaczewski zda-wał sobie sprawę, że wszystkie wielkie imperia ginęły niepod ciosami wrogów zewnętrznych, ale właśnie z powo-du zbyt wielkiego wysiłku militarnego?

VIJ o dobrze, załóżmy, że Tuchaczewski postanowił w sa-

mych tylko wojskach pancernych utrzymywać od 1,8 do3,6 miliona żołnierzy. Ale gdzie ich szkolić? Praktyczniewszyscy, którzy trafiają do wojsk pancernych, wymagająspecjalistycznego wyszkolenia. Muszą zostać radiotele-grafistami, mechanikami, zwiadowcami, celowniczymi,dowódcami czopów i działonów. Posłać wszystkich do dy-wizji szkolnych? Deż to trzeba by było mieć tych dywizji?

203

Page 101: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

A co robić z oficerami? Tuchaczewski proponował, byprodukować czołgi natychmiast. W porządku. Wypro-dukujemy. Ale ilu będziemy potrzebować oficerów choćbydo skompletowania stu nowych dywizji pancernych! Nodobrze. Rozbudujemy uczelnie. W czasie pokoju wyszko-lenie oficera trwało trzy lata. Czołgi zejdą z taśm monta-żowych, jak planuje Tuchaczewski - w 1928 roku, a ofi-cerowie opuszczą uczelnie za trzy lata, w 1930-1931 roku.I wszyscy oni będą młodzi i niedoświadczeni, a nam trze-ba dowódców batalionów, pułków, dywizji, korpusów.

I gdzie ci oficerowie mają mieszkać? Nawet teraz niejesteśmy w stanie wybudować oficerom mieszkań. Gdy-by zaś wówczas stworzono takie mnóstwo dywizji, gdzieby mieszkali towarzysze oficerowie? W namiotach?A skąd wziąć tyle namiotów?

I gdzie przechowywać te czołgi? W czasie wojny sprawabyła prosta: transporty z czołgami jechały z fabryki pro-sto na front i czołgi od razu ruszały do akcji, życie czołguna wojnie jest krótkie, bardzo szybko taki czołg trafia doremontu albo do przetopienia, a na jego miejsce pojawiasię nowy. Nie przybywa ich. Ale wyobraźmy sobie takąsytuację: w czasie pokoju wali się z fabryk stalowa lawi-na. Co z nią począć? Trzymać w szczerym polu? Na mro-zie, pod śniegiem? To tak jak u Chruszczowa przy zagos-podarowywaniu nieużytków: zawalimy Rosję zbożem!I zawaliliśmy. Zaorano ugory, zebrano nieprawdopodob-nie wielkie plony, a ziarna nie było gdzie zmagazynować.Zasypano nim wszystkie drogi, wszystkie stacje kolejo-we, gdzie ziarno w końcu zgniło. Bo dokąd je zawieźć?A zaorane ziemie rozwiał wiatr, cała Europa zamykałalufciki, kiedy wiał wiatr ze wschodu i niósł czarny pył.A rezultat - ani ugorów, ani zboża.

Tuchaczewski należał do tego samego gatunku refor-matorów, którzy nie troszczą się o jutro.

S VIIkoro mamy od 166 do 500 dywizji pancernych, to

musimy nimi kierować. Trzeba je połączyć w korpusy.Korpus pancerny to dwie dywizje czołgów i jedna pie-

204

OCZYSZCZENIE

choty zmotoryzowanej. Wobec tego należy sformowaćdodatkowo 83-250 dywizji piechoty zmotoryzowaneji 83-250 dowództw korpusów pancernych z kompletemjednostek zaplecza i wsparcia. W sumie mielibyśmy249-750 dywizji piechoty zmotoryzowanej i dywizji pan-cernych.

Ale również korpusami pancernymi należy kierować.Potrzebne by więc były sztaby armii pancernych. Od 26do 83 armii pancernych. W latach sześćdziesiątych, sie-demdziesiątych i osiemdziesiątych na całym świecie byłoosiem armii pancernych. Oczywiście wszystkie osiemnależały do miłującego pokój Związku Radzieckiego. Noi miłujący pokój Związek Radziecki nie wytrzymał takie-go ciężaru i rozpadł się. Tuchaczewski proponował w la-tach dwudziestych obarczenie znacznie słabszego Związ-ku Radzieckiego bez porównania większym ciężarem.

Ale przecież siły zbrojne tamtego okresu nie mogły sięskładać tylko z korpusów pancernych i armii pancer-nych. Na każdą dywizję pancerną i zmotoryzowaną na-leży mieć co najmniej trzy, cztery dywizje piechoty.A więc należy mieć od 847 do 3.000 dywizji piechoty.W tym czasie Niemcy mieli dwanaście dywizji. Różnych.A my powinniśmy byli mieć samych dywizji piechoty...Jeżeli w czasie pokoju każda miałaby stan niepełny,tylko połowę ludzi - sześć, siedem tysięcy - to wów-czas...

Do kierowania dwiema, trzema dywizjami piechotytrzeba mieć sztab korpusu piechoty z kompletem jedno-stek zaplecza i wsparcia, w tym pułkami ciężkiej artyle-rii, dywizjonami przeciwlotniczymi, batalionami łączno-ści itd. Ileż więc powinno ich być? Tuchaczewski takimiwyliczeniami najwyraźniej się nie zajmował. Kto maochotę, niech policzy ile trzeba by mieć sztabów korpu-sów! Niech policzy za genialnego wodza. I niech sławijego mądrość.

A do kierowania dwoma-trzema korpusami trzebamieć sztab armii z kompletem jednostek zapleczai wsparcia. Więc ile sztabów armii potrzeba do kierowa-nia trzema tysiącami dywizji piechoty? I jak działaniatych armii koordynować?

205

Page 102: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

o

W. vmczasie wojny dywizje, korpusy i armie mieszkały

w okopach, ziemiankach, schronach. A gdzie Tucha-czewski chciał je trzymać w czasie pokoju? Nasza armiai tak była gigantyczna. I tak sprzęt rdzewiał pod gołymniebem. I tak oficerowie nie mieli się gdzie podziać.„Krasnaja zwiezda" tak opisuje warunki zakwaterowa-nia w tamtych latach: „Warunki socjalno-bytowe byłytrudne. Ponad połowa dowódców, instruktorów poli-tycznych i zaopatrzeniowców nie miała mieszkań. Do-chodziło do absurdów. Na przykład ze Środkowoazjatyc-kiego Okręgu Wojskowego donoszono: wielu dowódcówmusiało urządzić sobie «lokum»... na drzewach, robiącpomosty w ich koronach".5

Czytam i rozpoznaję własną armię, w której wypadłomi służyć. I to, co wiem o współczesnej armii, nie różnisię zbytnio od tego, co było wtedy.

Pod rządami szefa Sztabu RKKA panowie oficerowieżyją na drzewach jak szympansy, a sam towarzysz Tu-chaczewski mieszka w pałacach. Nawiasem mówiąc,akt oskarżenia przeciw Tuchaczewskiemu zaczyna sięwłaśnie od podania rozmiarów jego służbowej willi.6

Każdy, kto znalazł się w jego służbowym gabinecie (naprzykład generał major Grygorenko) był wstrząśniętyrozmiarami pomieszczenia. Proletariacki wódz lubił do-brze sobie żyć. Nie uznawał żadnych ograniczeń.

Czerwoni oficerowie żyli jak Papuasi, a jaśnie pan Tu-chaczewski bredził o światowej rewolucji. Chciał, żebynie tylko nasi oficerowie byli szczęśliwi, pragnął przymu-sowo uszczęśliwić całą ludzkość. Nasi dowódcy zleząz drzew i zaniosą Europie wolność, równość, braterstwo,szczęście i dobrobyt. Kraj nie jest w stanie zapewnić ofi-cerom choćby namiotów, a strateg Tuchaczewski zamie-rza dziesiątki razy powiększyć armię. Zresztą nasz krajjest wielki, wystarczy drzew dla wszystkich oficerów.

„M. Tuchaczewski nie tylko demaskuje prawdziwąistotę burżuazyjnej nauki wojennej, lecz także śmiało

5 „Krasnaja zwiezda", 2 czerwca 1990 r.6 „Wojenno-istoriczeskij żurnał", 8/1990. s. 96.

206

OCZYSZCZENIE

wykazuje jej słabości w kwestiach strategii i taktyki.Prace Tuchaczewskiego wykazują, jak nieprzekonującejest stanowisko Fullera,7 który zajmując się w swychkalkulacjach czołgami i samolotami, nie uwzględniaczynnika ludzkiego". 8 Tymi słowy opiewa Tuchaczew-skiego marszałek Związku Radzieckiego S. Biriuzow.

Fuller to brytyjski teoretyk wojskowości. Fuller, jaksię okazuje, nie troszczył się o człowieka, wolał czołgii samoloty, a człowieka nie uwzględniał w swych kalku-lacjach... Za to nasz Sztab Generalny i jego szefowie M.Tuchaczewski, S. Biriuzow, N. Ogarkow, S. Achromie-jew troszczyli się o człowieka... Marszałek Związku Ra-dzieckiego Achromiejew w czasach pieriestrojki odwie-dził pewien brytyjski pułk. Pokazano mu standardowemieszkanie brytyjskiego żołnierza: niewielki pokój, cał-kiem mała kuchnia, łazienka, balkonik, podziemny ga-raż dla jego auta. Marszałek nie mógł uwierzyć, że jestto kwatera żołnierza, że oficer brytyjski tak nie mieszka.Oficer ma dom. Zawsze piętrowy. Z ogrodem, garażemna dwa, trzy samochody. Niekiedy z basenem. Na pię-trze są sypialnie, na parterze część mieszkalna.

Mógłbym opowiedzieć, jak żyje brytyjski żołnierz, ilezarabia, jak go żywią, jak ubierają. Ale mówimy nie o ar-mii brytyjskiej, tylko o Tuchaczewskim, który troszczyłsię o ludzi i uwzględniał ich w swych kalkulacjach...

I IXstnieją dwa sposoby organizacji sił zbrojnych.Pierwszy - to mieć niewielką zawodową armię, zaopa-

trzyć ją we wszystko, co niezbędne, uwolnić od wszyst-kich ubocznych trosk i skłonić, by zajmowała się tylkotym, co do niej należy: obroną kraju.

Jest też drugi sposób: bić wroga nie wyszkoleniem, aleliczbą. Mieć gigantyczną armię. Wszystkie środki pań-

7 John Frederick Fuller (1878-1966) - brytyjski generał, teoretyki historyk wojskowości; organizator natarcia czołgów w 1917 roku podCambrai; zwolennik wojny błyskawicznej [przyp tłum. ].

..Wojenno-istoriczeskij żurnał". nr 2/1964, s. 41.

207

Page 103: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

stwowe przeznaczyć na produkcję czołgów, samolotów,okrętów podwodnych. I wyprodukować tyle czołgów, żeich utrzymywanie będzie dla kraju rujnujące. Więc niebędziemy ich używać. Niech stoją. A czołgistów będzie-my uczyć „na piechotę". I naprodukujemy tyle samolo-tów i tyle okrętów, że taniej będzie ich nie używać! Więcsamoloty będą stały na lotniskach, a okręty w bazach.Armię zaś, żeby się nie nudziła, poślemy na budowęBajkalsko-Amurskiej Magistrali, na zagospodarowywa-nie ugorów, na wykopki, do sprzątania ulic. I dla osz-czędności nie damy oficerom mieszkań, niech mieszkająna drzewach, niech żołnierze kradną cegły, cement, de-ski i tak dalej, i niech sami sobie klecą domy. I niechwojska dorabiają na boku, a za to niech dostają z fa-bryk i budów gwoździe, farbę, szkło i tak dalej...

Pierwszy sposób - to szkolić lotników indywidualnie.Niech każdy zaliczy na uczelni 200 godzin w powietrzu.

Drugi sposób - to produkować dziesiątki tysięcy samo-lotów. I lotników. Dać lotnikowi parę godzin. I niech lecido boju. I zwiększać produkcję samolotów. No i lotników.Zmniejszając przy tym wydatki na ich wyszkolenie.

Pierwszy sposób: w USA, Wielkiej Brytanii, Francjizałoga okrętu podwodnego, która wróciła z rejsu bojo-wego, ma dwa zadania - odzyskać siły, to jest wypocząć,a potem zająć się doskonaleniem swych umiejętnościi szykować się do kolejnego wyjścia w morze.

Drugi sposób: ponieważ marynarka jest tak ogromna,a my oszczędzamy na pododdziałach pomocniczych, za-łoga po powrocie do bazy będzie odgarniać śnieg,"odby-wać służbę w kuchni, pójdzie na patrol, na wartę, dowyładunku wagonów, do pracy przy węglu, kartoflach,kapuście...

Tuchaczewski był gorącym zwolennikiem produkcjiczołgów, czołgów i jeszcze raz czołgów... Nie myślał, ileziemi trzeba przeznaczyć na budowę czołgowisk i poli-gonów dla takiego mnóstwa czołgów, ile trzeba będziezbudować parków maszyn, warsztatów remontowych,koszar, klubów, mieszkań, magazynów i tak dalej, i takdalej. Nie zastanawiał się, ilu trzeba będzie do tegorobotników... Albowiem wiedział, że robotnicy nie będą

208

OCZYSZCZENIE

potrzebni. Było jasne, że dowódcy ukradną, co potrzeba,i rękami żołnierzyków zrobią wszystko, co będzie ko-nieczne...

Niektórzy uważają, że siła armii leży w jej liczebności.Tuchaczewski należał do tego właśnie gatunku stra-

tegów - walczyć ilością. Ale z liczbami, jak widać, miałpewne trudności.

Do końca nie rozumiał znaczenia liczb. Nie nauczyłsię nimi posługiwać.

Tuchaczewski nie potrafił przeprowadzić najprostsze-go wyliczenia następstw swoich działań i propozycji.

Zdziwienie budzi cierpliwość Stalina: jak można byłotak długo trzymać takiego stratega na tak wysokichstanowiskach państwowych?

Nie na tym polega nieszczęście, że nasze samoloty czyczołgi są złe - to najlepsza technika na świecie. Nie natym polega nieszczęście, że ludzi mamy głupich. Nasiludzie są wyjątkowo zdolni.

Nieszczęście polega na tym, że niektórzy nasi dowódcytworzyli armię, na którą wydatki przewyższały możliwościpaństwa. Dlatego nasi oficerowie byli zmuszeni myśleć nieo wyszkoleniu bojowym, nie o tym, jak bić wroga w walce,ale o drzewie, na którym przyjdzie im nocować...

Tuchaczewski był gorącym zwolennikiem właśnie ta-kiego sposobu organizacji sił zbrojnych: wszystkie środ-ki państwa - na produkcję broni. I zero na jej konser-wację. Zero na jej poznawanie. Zero dla ludzi, którzybędą tej broni używać w walce.

Dlatego najlepsza na świecie broń stawała nie nie-efektywna.

Jeżeli Tuchaczewski nie rozumiał, do czego prowadzijego „reorganizacja", znaczy to, że był całkowitym i bez-granicznie niebezpiecznym idiotą.

Jeżeli zaś rozumiał, do czego prowadzi jego „reorgani-zacja", ale mimo to się przy niej upierał, znaczy to, żebył wrogiem ludu.

1 Oczyszczenie

Page 104: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 16

W granicach rozsądku„Plan" Tuch-go jest wynikiem fascynacji „lewicową"retoryką, rezultatem fascynacji papierowym,biurokratycznym maksymalizmem. Dlatego też analizęzastępuje w nim „zabawa w liczby", a marksistowskąperspektywę rozwoju Armii Czerwonej -fantastyka.„Realizacja" takiego „planu" oznaczałaby bezwątpienia ruinę gospodarki kraju i armii.

Stalin, odręczna notatka na autorskimegzemplarzu planu Tuchaczewskiego

"ziennik „Krasnaja zwiezda" oznajmia radosnym na-główkiem: „Marynarka Wojenna Rosji zostanie zmniej-szona do rozsądnych rozmiarów".1

Jestem dumny z mego kraju.Jeszcze niedawno opiewaliśmy naszą marynarkę jako

wielką, potężną, niezniszczalną, niezwyciężoną. Był po-wód do dumy. Teraz zmniejszają ją do rozsądnych roz-miarów. Znowu jest powód do dumy. Szkoda, że wcześ-niej jej nie zmniejszono. Sformułowanie, że dopiero te-raz będzie ona zmniejszona do rozsądnych rozmiarów,

„Krasnaja zwiezda", 25 lipca 1997 r.

210

OCZYSZCZENIE

jest przyznaniem, że dotychczas rozmiary te były nie-rozsądne.

Mówiąc prościej - idiotyczne.A przecież jakby to było dobrze, gdyby każdą decyzję

naszych przywódców przedtem analizowano: czy jeszczejest w granicach rozsądku, czy już trochę poza nimi?

I właśnie z tej perspektywy oceńmy propozycje Tucha-czewskiego.

Niewątpliwie był on geniuszem. Proponował wzmoc-nienie armii. Chciał jak najlepiej. I wszystko, co propo-nował, było słuszne, racjonalne, postępowe.

Tylko granice były nierozsądne.Jeżeli wypuści się 50-100 tysięcy czołgów rocznie, to

jednocześnie należy wypuścić mniej więcej taką samąliczbę samolotów, bo bez wsparcia lotnictwa czołgi za-mienią się w trumny.

50-100 tysięcy samolotów? W jeden rok? A gdzie jebudować? W jakich fabrykach? Zamienić fabryki meblina zakłady lotnicze? Ale nie mieliśmy wtedy tylu fabrykmebli. Zresztą, do dziś ich nie mamy.

Przypuśćmy jednak, że zbudowano tyle samolotów.Sto, sto dwadzieścia samolotów to dywizja lotnicza. Sfor-mować 416-1.000 dywizji lotniczych? Więc ile trzebaotworzyć uczelni lotniczych i technicznych? Ile zbudo-wać lotnisk? Samoloty zbudujemy teraz, a kiedy pojawiąsię lotnicy? Za trzy lata? Nie, nie za trzy. Najpierw trzebabędzie poświęcić kilka lat na wyszkolenie instruktorów,a dopiero potem instruktorzy wyszkolą lotników. Samo-loty będą teraz, a lotnicy co najmniej za pięć, sześć lat.Cóż więc robić z dziesiątkami tysięcy samolotów, któ-rych nie ma kto pilotować? Niech stoją w polu i czekają?A może na razie nie produkować samolotów? Narobićczołgów i zostawić je bez wsparcia lotniczego? Ależ tozbrodnia. To sabotaż. Za takie coś należy rozstrzelać.

Ale jeśli nawet udałoby się sformować personel latają-cy, to przecież nie na nim tylko opiera się lotnictwo.Samoloty potrzebują techników, mechaników, inżynie-rów, strażników. Pułki lotnicze, dywizje, korpusy i armiemuszą mieć zwiad, muszą mieć łączność, muszą miećsztaby, zakłady remontowe, zabezpieczenie meteorolo-

211

Page 105: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

giczne i nawigacyjne, muszą mieć szpitale, koszary, ko-mendantury, areszty wojskowe, przechowalnie spado-chronów, suszarnie spadochronów i jeszcze wiele róż-nych innych rzeczy.

Jaką więc armię chciał stworzyć Tuchaczewski? Czymoże zamierzał mieć tylko czołgi bez samolotów i artylerii?

II. uchaczewski nalegał: musimy produkować czołgi!Nasuwa się tu mnóstwo pytań. Oto jedno z ważniej-

szych: jakie czołgi?Produkcja masowa wymaga nie tylko bazy przemysło-

wej, ale i prototypu maszyny, którą zamierzamy produ-kować. Bazy przemysłowej w 1928 roku nie było, ale niebyło też prototypu czołgu, nadającego się do produkcji.W roku 1927 na wyposażeniu Armii Czerwonej był czołgMS-1 (T-18). Moc silnika mówi sama za siebie: 35 konimechanicznych. Przypomnijmy sobie dla porównania,ile ma ich Zaporożec. Ale Zaporożec nie dźwiga na sobiepancerza i nie codziennie jeździ po zaoranym polu...Pancerz czołgu MS-1 jest nitowany. Prędkość maksy-malna - 16 km/godz. Na Placu Czerwonym wyciągał do19 km/godz. To nasz czołg pierworodny. Niewielka (we-dle naszych kryteriów) seria tych wozów była potrzebna:konstruktorzy zdobyli pierwsze doświadczenia w budo-waniu czołgów, wojska mogły używać na ćwiczeniachprawdziwych maszyn, co z tego, że jeszcze bardzo sła-bych i niedoskonałych. W starciach granicznych tenczołg mógł być także wsparciem dla wojska. Z brakulepszego... Ale natrzaskać takich dziesiątki tysięcy? Poco to komu? A może zakupić prototyp za granicą? Alenie było co kupić. W 1928 roku nikt na całym świecienie dysponował modelem czołgu godnym dłuższej serii.

Można by o tym nakręcić komedię filmową: wielkiwódz Tuchaczewski nalega, krzyczy, domaga się, żebyprodukować czołgi! Natychmiast! W tej chwili! Dziesięćtysięcy! Dwadzieścia! Pięćdziesiąt! Sto tysięcy!

Ale wódz nie wziął pod uwagę zupełnej drobnostki: niebyło co produkować.

212

OCZYSZCZENIE

P ) m

rzed przybyciem gości należy upiec ciasto. Jeżeli jeupieczemy na miesiąc przed przybyciem gości, ciastonieco sczerstwieje. Tak samo jest z bronią: jeżeli wypro-dukujemy jej dużo, a wojny nie będzie, to broń zrobi sięprzestarzała. Używać w walce przestarzałej broni to tak,jak częstować gości skamieniałym ciastem.

Dobra gospodyni piecze ciast akurat tyle, ile trzebarodzinie, i ma wszystkie niezbędne składniki, by upiecwięcej, gdy zajdzie potrzeba. Właśnie tak postępują mą-dre władze z produkcją uzbrojenia. W czasie pokoju niepotrzeba go wiele. Produkcja zbrojeniowa wymaga kolo-salnych nakładów. Dlatego mądrzy ludzie opracowująprototypy, wypuszczają nowe typy małymi seriami i ma-ją moce produkcyjne i rezerwy wszystkiego, co niezbęd-ne, by w okresie zagrożenia uruchomić masową pro-dukcję najnowszych typów uzbrojenia.

Technika bojowa rozwija się szybko. Wciąż się poja-wiają nowe typy uzbrojenia, przyjmujemy je na wyposa-żenie, a starych się pozbywamy. Jeżeli broni jest niewie-le, to ta zmiana nie jest przesadnie kosztowna. Tam,gdzie rządzą ludzie mądrzy, armia zawsze cieszy sięszacunkiem, jako że niewielką armię można utrzymaćw porządku, można do niej wcielać ludzi najlepszych.Niewielką armię można wyposażyć w dobre mieszkania,można płacić żołnierzom i oficerom na tyle dobrze, bystali oni na drabinie społecznej w każdym razie wyżejniż bezdomni włóczędzy.

Tam, gdzie rządzą ludzie niezbyt mądrzy, armia czasupokoju jest ogromna. Kraj wychodzi z siebie, usiłując takąarmię obuć, odziać, wykarmić i uzbroić. Taka armia wy-maga w czasie pokoju tytanicznych ilości broni. A broństaje się przestarzała. Przychodzi pora, by ją wymienići jest to dla państwa tragedia i katastrofa. Technika roz-wija się szybko, potworne arsenały trzeba stale odnawiaći zamienia się to w nieustającą katastrofę. W rezultaciepokonujemy samych siebie. Po wielkich zwycięstwach, podziesięcioleciach bez wojny uświadamiamy sobie nagle, żeżyjemy w kraju pokonanym. Nagle dostrzegamy swojezapóźnienie we wszystkich dziedzinach. I, co najdziwniej-

213

Page 106: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

sze, zapóźnienie w dziedzinie uzbrojenia. A przecież, zda-wało się, że wszystko poświęciliśmy by się zbroić...

Oto dlaczego we wszystkich państwach, w którychrządzą ludzie mądrzy, szefem Sztabu Generalnego mia-nuje się najmądrzejszego z generałów. Praca szefa Szta-bu Generalnego jest trudna w czasie wojny, ale nie mniejtrudna w czasie pokoju. Na czym polega trudność jegopracy? Stąpa po linie. Z jednej strony musi zagwaranto-wać bezpieczeństwo państwa. Z drugiej - nie może na towydać ani jednego zbędnego rubla.

Nie potrzeba wielkiego rozumu, by żądać dziesiątkówwciąż nowych krążowników, setek nowych okrętów pod-wodnych, tysięcy bombowców strategicznych, dziesiąt-ków tysięcy myśliwców i czołgów... Zażądamy tegowszystkiego, naród zaciśnie pasa, odda ostatnią koszu-lę, ale zbuduje okręty podwodne, czołgi i bombowce. Pojakimś czasie uzbrojenie to stanie się kupą zardzewia-łego żelastwa... I kto nam odda ostatnią koszulę?

Po co Tuchaczewskiemu w 1927 roku tyle broni? Set-ki razy więcej niż mieli wszyscy potencjalni agresorzyrazem wzięci. Czy ktoś nam wtedy zagrażał? Czy ktośmógł na nas napaść w 1928 roku? Kto mianowicie?Rumunia? Finlandia? Polska? Estonia w koalicji z Ło-twą i z poparciem Litwy? Rozbrojone Niemcy? A możeJaponia? Ale Japonia leży na wyspach i po to, by niedopuścić do przerzutu japońskich wojsk i ich zaopa-trzenia na kontynent, po to, by udaremnić dowóz doJaponii surowców strategicznych, należało budowaćnową flotę na Dalekim Wschodzie. Tuchaczewski byłjednak przeciwny flocie. Sto tysięcy czołgów po to, by siębronić przed Japonią, która wtedy czołgów nie miała?

A więc po co te sto tysięcy czołgów?Ludowy komisarz obrony Woroszyłow riie był człowie-

kiem wielkiego rozumu. Mimo wszystko jednak pozio-mem intelektualnym bez porównania przewyższał Tu-chaczewskiego i w kwestiach wojskowości orientował sięo wiele lepiej niż on. Czegoś takiego niepodobna sobiewyobrazić, niemniej spróbujmy.

Wyobraźmy sobie, że Woroszyłow był równie głupi jakTuchaczewski, wyobraźmy sobie, że Woroszyłow popie-

214

OCZYSZCZENIE

rał inicjatywy Tuchaczewskiego. Załóżmy, że Stalin niewnikał w szczegóły i dał Tuchaczewskiemu zieloneświatło na jego „wielki skok". W takim wypadku krajpogrążyłby się w głodzie o wiele straszniejszym, niż tenz 1933 roku. Zabilibyśmy wówczas głodem więcej ludziniż można było stracić na wojnie, a ci, co by przeżyli,staliby się nieodwracalnymi wrogami tego reżimu i cze-kaliby na nadejście jakiegokolwiek agresora z niecierpli-wością i nadzieją. Tuchaczewski swoim przezbrojeniemzrujnowałby kraj bardziej niż każda wojna.

IVLasową produkcję uzbrojenia należy zaczynać w mo-

mencie, gdy postanowiliśmy na kogoś uderzyć lub gdyotrzymaliśmy informację, że ktoś chce uderzyć na nas.W 1928 roku Związek Radziecki nie był gotowy do wielkiej„wojny wyzwoleńczej", toteż nie potrzebował w tym mo-mencie stu tysięcy czołgów w celu „wyzwolenia" Europy.

Jeżeli Tuchaczewski uważał, że ktoś szykuje na nasatak w roku 1929, 1930, 1931, to znaczy, że się strasz-nie przeliczył, to znaczy, że nie powinien był zajmowaćwysokich stanowisk. Jeżeli Tuchaczewski zdawał sobiesprawę, że w latach 1929, 1930, 1931 nikt na nas nienapadnie, ale mimo to proponował, by w 1928 produko-wać nie widziane dotąd jak świat światem masy broni,znaczy to, że chciał rozpirzyć na cztery wiatry material-ne, energetyczne, produkcyjne i intelektualne zasobykraju, nie otrzymując niczego w zamian. Jest to złośliwyi świadomy sabotaż. Tuchaczewski proponował, by zruj-nować kraj dla uzbrojenia, które w przewidywalnej przy-szłości nie miało być wykorzystane. Z każdym rokiemwartość takiego uzbrojenia stawałaby się coraz mniejsza,rosłyby natomiast wydatki na jego przechowywanie.

Marszałek Związku Radzieckiego Biriuzow pisał, żepropozycje Tuchaczewskiego były jak najbardziej naczasie... Natłuc w 1928 roku prymitywnych czołgów,zmajstrować samoloty z brezentu i zostawić je na trzy-naście lat na deszczu, wietrze, śniegu i mrozie po to, byw roku 1941 odeprzeć napaść?

215

Page 107: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Oczywiście, w 1927 roku trudno było wyliczyć, kiedydokładnie wybuchnie wielka wojna, było jednak jasne,że nie w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat. A skorotak, nie był to odpowiedni moment dla masowej pro-dukcji broni. Masową produkcję broni najnowszej gene-racji należało uruchomić w 1939 roku. I tak właśniepostąpił Stalin. Wszystko, co wyprodukowano przed1939 rokiem, w wojnie z Niemcami miało mniejszą war-tość. I im wcześniej znalazło się na wyposażeniu woj-ska, tym gorzej.

Określając optymalny termin rozpoczęcia masowej pro-dukcji uzbrojenia, Tuchaczewski pomylił się o dwie pię-ciolatki. I ktoś ma odwagę dowodzić, że jego żądania byłyna czasie?

W,całej tej historii jest mnóstwo zdumiewającychmomentów. Oto jeden z nich. Plany pięcioletnie, jakwiadomo, były planami rozbudowy sił zbrojnych. Prze-mysł pracował na potrzeby wojenne. Najpierw resortwojskowy sporządzał zapotrzebowania, precyzował ilei jakiej broni zamawia, potem ekonomiści określali natej podstawie, czy istnieje potrzeba wybudowania no-wych fabryk zbrojeniowych, kopalni itd. Broń była pro-duktem finalnym. A co produkowaliśmy jeszcze, opróczbroni? Łóżka i rondle, żelazka i sierpy - wszystko tobyła produkcja uboczna zakładów zbrojeniowych. Takwięc pierwszy plan pięcioletni rozbudowy sił zbrojnychzaczęto opracowywać w Sztabie RKKA w 1927 roku podbezpośrednim kierownictwem Tuchaczewskiego. Pod-stawy planu stanowiły następujące założenia: „Decydu-jącym elementem przyszłej konfrontacji zbrojnej są:

a) piechota z silnie rozbudowaną artylerią;b) kawaleria strategiczna;c) lotnictwo".2

O czołgach Tuchaczewski w początkach 1927 rokuw ogóle nie wspominał i nie zamawiał ich produkcji.

2 „Wojenno-istoriczeskij żurnal", nr 8/1968, s. 95.

216

OCZYSZCZENIE

Wszystko, czego zażądał Tuchaczewski, zostało włą-czone do planu rządowego. Na podstawie zapotrzebo-wań armii ekonomiści opracowali pięciolatkę. KomitetCentralny zaaprobował. Zjazd partii przyjął program.Na podstawie planu pięcioletniego zaczęto budować no-we elektrownie, piece hutnicze i martenowskie, walcow-nie itp., itd. Nie minął nawet rok gdy nagle Tuchaczew-ski oznajmia, że plan jest niewłaściwy, że trzeba budo-wać 50-100 tysięcy czołgów, i to zaraz.

Przede wszystkim, jak już widzieliśmy, jest to niemoż-liwe. Tym bardziej niemożliwe w jeden rok. A po drugie,co to za wolty? Co to za szarpanina? Na początku rokuTuchaczewski nawet nie wspominał o czołgach i niewłączył ich do planu, po czym w tym samym roku, kiedyplan opracowano, zatwierdzono i zaczęto realizować,strateg się opamiętał...

Opracowanie pięcioletniego planu rozwoju gospodar-czego kraju jest rzeczą wyjątkowo trudną. Późniejszedoświadczenia wykazały, że jest to w ogóle niemożliwe- mieliśmy ciągle niedobory wszystkiego. Oczywiścieoprócz broni. Ekonomiści pracowali w pocie czoła przezcały rok, jakoś sklecili wskaźniki pierwszego planu pię-cioletniego i nagle Tuchaczewski wysuwa nowe propo-zycje. Główną wadą systemu planowego jest to, że każdapróba zmiany obranego kursu prowadzi do ruiny całegoplanu. Jeżeli ktoś nie otrzyma przewidzianego w planiemiliona ton stali, to skutki tego odbiją się na całej go-spodarce kraju. To mniej więcej tak, jak wyjąć z mecha-nizmu zegarka jeden trybik. A Tuchaczewski proponujenie tylko przeznaczenie lwiej części najlepszej stali naprodukcję czołgów, chodzi mu o przestawienie całegoprzemysłu ciężkiego na nową, nieznaną mu produkcję.Ale jeśli zamiast walcować szyny, zacznie się walcowaćPłyty pancerne, odbije się to na całym systemie trans-portu, a następnie na całej gospodarce. Jeżeli nie będziesię produkować rur, to i ropy do czołgów w końcu za-braknie, zabraknie też opon do samochodów. Jeżeli sięograniczy albo w ogóle przerwie produkcję parowozówi wagonów... Jednym słowem Tuchaczewski łamał plan,opracowany przecież na podstawie jego zapotrzebowań.

217

Page 108: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Bezpośredniego niebezpieczeństwa w tym czasie niebyło, toteż towarzysz Stalin podjął słuszną decyzję: nieczołgi są teraz potrzebne. Stalin przeznaczył stal naprodukcję szyn. Lekkie szyny zastępowano ciężkimi,jednotorowe linie kolejowe zamieniano na dwutorowe.Wzmacniano konstrukcje mostów kolejowych. A obokwznoszono nowe mosty dla drugiego toru. Stare „owie-czki" jeszcze z czasów Mikołaja, zastępowano potężnymilokomotywami FD i SO, tabor dwuosiowych 20-tono-wych wagonów energicznie uzupełniano czteroosiowymi60-tonowymi wagonami. To wszystko stanowiło stalowyfundament przyszłego zwycięstwa. I jeszcze Dnieproges.Czyli aluminium na samoloty. Czyli nasze przyszłe czoł-gowe diesle W-2, najlepsze na świecie.

Wszystkie wysiłki skierowano na Urałmasz. Na Kom-somolsk. Na Magnitkę. Na Kuzbas. Potrzebna była baza.

VIryobraźmy sobie, że plan Tuchaczewskiego został

przyjęty. Wyobraźmy sobie, że w 1928 roku wyproduko-waliśmy te hordy słabych, prymitywnych, bardzo niedo-skonałych czołgów. Przez trzynaście lat, do roku 1941,wszystkie przerdzewiałyby do cna, bo nie było ich gdzieprzechowywać. I stałyby się beznadziejnie przestarzałe.Ale przez te czołgi przystąpilibyśmy do wojny z przed-potopową siecią kolejową, z muzealnymi parowozamii wagonami. Wszystkie te cuda techniczne, które Zwią-zek Radziecki zademonstrował światu w czasie wojny,byłyby niemożliwe. Pomyśleć tylko, ile farby trzeba bybyło zużywać każdego roku do zamalowywania rdzy naniezliczonych pancerzach czołgowych. Wyobraźmy so-bie, że przystąpiliśmy do wojny z tymi przedpotopowymizardzewiałymi czołgami, ale bez Magnitki, bez Tanko-gradu, bez Kuzbasu.

Obrońcy Tuchaczewskiego twierdzą, że jego założeniabyły jak najbardziej prawidłowe, tylko liczby należałouściślić. Ale jeżeli uściśli się liczby, to z założeń Tucha-czewskiego nie pozostanie nic. Oprócz szalonych liczbnic w nich nie było.

218

OCZYSZCZENIE

Zresztą, jak uściślić? O tych stu tysiącach nie mówmy.To majaczenie. Pięćdziesiąt tysięcy to też majaczenie.Więc wobec tego ile? 49.000? 48.000? To niewielka róż-nica. Gospodarka zawaliłaby się już przy czterdziestusiedmiu tysiącach. No więc ile? Dwa razy mniej? 25.000?

Mniej więcej tyle miał Związek Radziecki w momencieniemieckiej agresji. Różnica w porównaniu z propozycjąTuchaczewskiego była taka, że tych dwadzieścia parętysięcy czołgów wyprodukowano nie za jednym zama-chem, ale stopniowo. Liczba produkowanych czołgówrosła i poprawiała się ich jakość. Stare typy zastępowanonowymi, w czasie eksploatacji wykrywano wady i usu-wano je w następnych modelach. Tuż przed wojnąw Związku Radzieckim stworzono prawdziwie unikato-wą bazę konstruktorską i produkcyjną, opracowano naj-lepsze na świecie prototypy czołgów, silników czołgo-wych, najlepsze na świecie gąsienice, najsilniejsze naświecie uzbrojenie czołgowe, zorganizowano pierwszą naświecie produkcję czołgów pływających, jedyną na świe-cie masową produkcję czołgów ciężkich, największą naświecie produkcję czołgowych diesli. I wszystko to nieprzeszkodziło w zorganizowaniu równie silnego przemy-słu lotniczego i artyleryjskiego, w modernizacji kolei,stworzeniu silnej bazy paliwowej, energetycznej, meta-lurgicznej itp., itd. - wszystkiego tego, co doprowadziłodo zakończenia wojny w Berlinie.

Ponieważ czołgi wypuszczano stopniowo, przystąpili-śmy do wojny z parkiem czołgowym, którego trzy czwar-te miało zaledwie pięć lat. Innymi słowy, nasz parkczołgowy był najnowocześniejszy, i moralnie, i fizycznie.Marksistowsko-hitlerowscy uczeni śmieją się ze stali-nowskich czołgów: wszystkie były przestarzałe... CzołgiKW-1, KW-2, T-28, T-34, T-35, T-37, T-38, T-40 - ni-czego w tym rodzaju nikt na świecie w 1941 roku poprostu nie miał. A liczba tylko tych najlepszych na świe-cie i unikatowych ze względu na swą konstrukcję czoł-gów była większa niż wszystkich czołgów we wszystkichkrajach świata razem wziętych.

Weźmy jednak „przestarzały" BT-7M. Został przyjęty nauzbrojenie w 1939 roku. W 1941 roku czołgi tego typu

219

Page 109: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

liczyły sobie rok-dwa lata. Jego 45-milimetrowe działoprzebijało pancerz każdego czołgu tamtych czasów. Doroku 1940 nikt na świecie poza granicami naszego krajunie miał tak silnego działa czołgowego. Wielka Brytaniai USA osiągnęły takie wskaźniki dopiero w latach 1942--1943. BT-7M miał silnik o mocy 500 koni mechanicz-nych - dwa razy silniejszy od najpotężniejszego zagranicz-nego silnika czołgowego tego okresu. I był to diesel. Niktna świecie nie potrafił skonstruować tak potężnego czoł-gowego silnika dieslowskiego aż do końca wojny. BT-7Mmiał zasięg 700 km - trzykrotnie większy od najlepszegozagranicznego czołgu tego okresu. Prędkość - dwa razywyższą niż jakikolwiek ówczesny czołg zagraniczny. Noa pancerz? Nie do przebicia. Ten właśnie czołg i marksiścii hitlerowcy zaliczyli do przestarzałych, na tyle przestarza-łych, że do roku 1991 nasi historycy w ogóle nie uwzględ-niali tej wersji BT-7 w statystyce. Te czołgi jak gdyby nieistniały. Po cóż więc zajmować się starzyzną?

I cały świat śmiał się z głupiego Stalina, z jego „przesta-rzałych" czołgów, a przy okazji z nas wszystkich: zmarno-wali geniusza, nie usłuchali jego rad... a on przecież pro-ponował modernizację, on nalegał na przezbrojenie.

Załóżmy więc, że geniusz ocalał i wszystkie jego żądaniazostały spełnione. Kraj nasz przed wojną chodził w port-kach, co prawda łatanych, ale w portkach. Gdybyśmyjednak usłuchali geniusza, to przystąpilibyśmy do wojnyw przepaskach na biodrach, ale z setką tysięcy czołgówTuchaczewskiego - nitowanych MS-1. Czy silnik benzy-nowy o mocy 35 KM byłby lepszy od 500-konnego diesla?Czy prędkość 16 km/godz. byłaby lepsza niż 86? Czyzasięg 100 km byłby lepszy niż 700? Czy 37-milimetrowedziało o krótkiej lufie z szybkostrzelnością dwóch strzałówna minutę byłoby lepsze niż 45-milimetrowe działa z szyb-kostrzelnością 15 strzałów? Czy trzynastoletni czołg byłbylepszy od takiego, który zszedł z taśmy produkcyjnej przedpółtora rokiem? Czytelniku, jeśli będziesz trzymał swójulubiony samochód przez trzynaście zim na ulicy podgołym niebem, to co z niego zostanie? A przecież nasiżołnierze-niewolnicy, którzy tylko liczą, ile godzin i minutpozostaje im do cywila, nie dbaliby o czołgi Tuchaczew-

220

OCZYSZCZENIE

skiego tak, jak ty dbasz o swój samochód. Więc co zosta-łoby z czołgów w 1941 roku?

Gdybyśmy posłuchali Tuchaczewskiego, to natłukliby-śmy w 1928 roku dziesiątki tysięcy bombowców o prędko-ści 180 km/godz i myśliwców o prędkości 210 km/godz...Silników lotniczych wówczas nie mieliśmy. Podobnie jakczołgowych. Musielibyśmy dziesiątki tysięcy silników dosamolotów i czołgów kupować w Anglii albo we Francjii płacić za to naszymi żywymi złotymi czerwońcami. Tanasza hojność zapewniłaby pracę proletariatowi Angliii Francji, burżujom - kapitały, zagranicznym konstrukto-rom - środki na przyśpieszenie postępu technicznego,a całej zachodniej gospodarce zagwarantowałaby rozkwit.My zaś pozostalibyśmy w przepaskach na biodrach.

Załóżmy, że nakupilibyśmy tych silników, narobiliby-śmy brezentowych samolotów na drewnianych szkiele-tach... I co byśmy z nimi zrobili w 1941 roku?

I oto cały świat śmieje się z „przestarzałych" stalinow-skich samolotów. I z nas wszystkich. I marksiści-hitle-rowcy naszego bombowca dalekiego zasięgu DB-3f, wy-produkowanego w 1940 roku, nie zaliczyli do nowoczes-nych, został uznany za przestarzały. A Niemcy takiegosamolotu nie mieli do końca wojny. I przystąpiliśmyz takimi samolotami do wojny dlatego, że Stalin miałdość rozumu, by nie posłuchać Tuchaczewskiego. Gdy-by go posłuchał, to sprzęt lotniczy ZSRR w roku 1941miałby średnią wieku nie trzy i pół roku, ale trzy, czteryrazy wyższą, i byłby to sprzęt końca lat dwudziestych.Dokładniej - produkcji 1928 roku, a konstrukcji 1927i wcześniejszej...

VIIO a k i e były początki cywilizacji? Bardzo proste. Dużezwierzę -już nie małpa, ale na razie jeszcze nie człowiek- nabrało garść ziaren. Teraz miało dwie drogi. Pierwszabyła łatwa i kusząca. Włożyć je do ust, przeżuć i po-łknąć. Druga droga była mniej pociągająca: rozgrzebaćziemię kijem, wsypać w nią ziarno i czekać rok. Dużezwierzę westchnęło głęboko i wsypało ziarno w ziemię.

221

Page 110: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Właśnie w tym momencie stało się człowiekiem. Poświę-ciło dzień dzisiejszy na rzecz jutrzejszego, po raz pierw-szy pomyślało o jutrze. Nawiasem mówiąc, ta prostarzecz będzie też przyczyną krachu cywilizacji. Pustoszy-my głębiny Ziemi i niszczymy przyrodę, żyje nam sięi oddycha pełną gębą. O tym, co będzie jutro, oduczyli-śmy się myśleć. Jak małpy.

Tuchaczewski należał do gatunku małp: chciał miećczołgi już!

A Stalin myślał o dniu jutrzejszym.Ale Tuchaczewski był uparty.Stalin w 1928 roku osobiście wytłumaczył Tucha-

czewskiemu, że teraz nie są potrzebne nitowane czołgi,których i tak nie ma gdzie trzymać, które do czasu woj-ny i tak się zestarzeją, lecz że w danym momencie nale-ży tworzyć bazę dla przyszłej produkcji czołgów.

Ale Tuchaczewski nie należał do ludzi, którzy troszcząsię o jutro: dawajcie sto tysięcy czołgów i do diabła z go-spodarką.

Stalin tłumaczył mu cierpliwie, że szef Sztabu RKKAteż czasem powinien myśleć. Tuchaczewski jednak nale-gał. Stalin zdjął go ze stanowiska szefa Sztabu RKKAi postawił na czele Leningradzkiego Okręgu Wojskowego.A Tuchaczewski zamiast wykonywać obowiązki służbo-we snuł coraz to nowe fantazje.

W vmstyczniu 1930 roku narodził się jeszcze jeden pro-

jekt Tuchaczewskiego: Armia Czerwona czasu pokoju- 260 dywizji piechoty i kawalerii, 50 dywizji artylerii,plus ciężka artyleria i moździerze, 225 batalionów kara-binów maszynowych, 40 tysięcy samolotów i 50 tysięcyczołgów w gotowości bojowej.3

Pomyślmy.40 tysięcy samolotów w gotowości bojowej, a więc nie

licząc samolotów szkolnych w każdym pułku bojowym,nie licząc pułków szkolnych i szkół lotniczych. Według

OCZYSZCZENIE

pojęć współczesnych, 30-40 samolotów to pułk. 40 ty-sięcy samolotów, to tysiąc pułków. Z hakiem. Każdypułk powinien mieć jedno główne lotnisko i parę rezer-wowych. 3.000 lotnisk. Spróbujcie je ochraniać. Spró-bujcie zorganizować ich obronę. Spróbujcie je osłonićartylerią przeciwlotniczą. A może Tuchaczewski chciałje pozostawić bez osłony przeciwlotniczej? To sabotaż.A ilu trzeba by było lotników? Ile uczelni wojskowych?Jak te tysiące lotnisk oczyszczać ze śniegu? Ile samo-chodów miałoby obsługiwać tę powietrzną armadę?A może paliwo i załogi dowożono by do samolotów fur-mankami? Ile wobec tego miałoby być tych furmanek?A ile spadochronów, futrzanych kurtek, radiostacji?

50 dywizji artylerii? Wszystkie kraje świata przystąpiłydo drugiej wojny światowej bez dywizji artylerii. W czasiewojny w Niemczech sformowano tylko jedną taką dywizję- 18. Dywizję Artylerii. Numer nie został wzięty z sufitu.18. Dywizja Pancerna została rozbita na froncie wschod-nim, pozostał tylko sztab. Przemysł niemiecki produkowałza mało czołgów, toteż Niemcy postanowili odtworzyć dy-wizję nie jako pancerną, ale jako artyleryjską. Jasne, żeprzemysł niemiecki nie mógł wypuszczać w czasie wojnytylu dział i pocisków, żeby zaopatrzyć całą dywizję artyle-rii. Dlatego wykorzystano zdobyte w pierwszych dniachwojny nasze najlepsze na świecie 152-milimetrowe hau-bicoarmaty ML-20. 18. DA istniała od 25 września 1943roku do kwietnia 1944.4 „Z uwagi na brak sprzętu niemożna było później odtworzyć lub sformować nowych dy-wizji artyleryjskich."5 W Niemczech taka dywizja nie mog-ła się długo utrzymać. Pożerała zbyt wiele amunicji. Prze-mysł niemiecki w czasie wojny nie był w stanie zaopatry-wać w pociski choćby jednej takiej dywizji.

A Tuchaczewski w czasie pokoju proponował utwo-rzenie pięćdziesięciu dywizji artylerii. Nie licząc ciężkieji najcięższej artylerii. Nie licząc baterii artylerii w każ-dym pułku piechoty, pułków artylerii w składzie każdej

„Krasnaja zwiezda", 20 sierpnia 1994 r.

2 2 2

4 B. Miiller-Hillebrand, Dos Heer, 1933-1945, Frankfurt/M. 1954-" 1 9 66, t. 3, s. 393.

5 Ibid., s. 300.

223

Page 111: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

dywizji piechoty i w każdym korpusie, nie licząc artyle-rii rejonów umocnionych i artylerii nadbrzeżnej w ma-rynarce, nie licząc artylerii przeciwlotniczej. A myśmymówili o Niemcach, że mają armaty zamiast masła!A Tuchaczewski proponował je zamiast czego?

Ogólna liczba dywizji piechoty, kawalerii i artylerii wedługpropozycji Tuchaczewskiego miała wynosić 310, czyli dwa-dzieścia pięć razy więcej niż miały w tym czasie Niemcy.

I 50.000 czołgów w gotowości bojowej. Znowu bez czoł-gów używanych do szkolenia w każdym batalionie i puł-ku, bez szkolnych pułków i dywizji, bez uczelni i akade-mii dla czołgistów.

I tu Tuchaczewski znów palnął byka. Proponuje, bymieć 50.000 czołgów, a więc potrzebne byłyby dywizjeczołgów. A Tuchaczewski o dywizjach czołgów zapomniał.Plan przewiduje tylko 260 dywizji piechoty i kawalerii,oraz 50 dywizji artylerii. Gdzie więc podziać czołgi? Jedynewyjście to rozdzielić je pomiędzy dywizje piechoty i kawa-lerii. Wychodzi po 192 czołgi na każdą dywizję. Ale jeżelidywizja piechoty, otrzyma 192 czołgi, przestanie być dywi-zją piechoty. I jeśli tyleż czołgów dać dywizji kawalerii, toprzestanie ona być dywizją kawalerii...

To nie wszystko. Dla zabezpieczenia działań czołgówtrzeba mieć, jak już wiemy, dużo samochodów - mini-mum pięć razy więcej niż czołgów. Wobec tego każdejz tych dywizji trzeba by było przydzielić po tysiąc samo-chodów. Jeżeli w dywizjach będzie tyle czołgów i samo-chodów, wszystkie one zamienią się w dywizje pancernealbo dywizje zmechanizowane. Ale bez czystej piechotyw tych czasach nie można się było obejść. A więc trzebaby dodatkowo sformować jeszcze zwykłe dywizje piecho-ty, o których Tuchaczewski nie pomyślał, ale bez któ-rych nie dałoby się walczyć.

Obrońców Tuchaczewskiego nie przekonamy. I nie bę-dziemy próbować. Uważają, że był geniuszem. Propono-wał reformy, proponował modernizację. Jego projektywymagały tylko uściślenia liczb.

W granicach rozsądku.

224

Rozdział 17

Drugie ostrzeżenieTuchaczewskiego„Dyplomacja" marszałka Tuchaczewskiegostanowiła bezpośrednie zagrożenie dlapolityki Stalina, a co za tym idzie, dla jegoosobistego bezpieczeństwa. Jako że nie udało sięani przekonać marszałka Tuchaczewskiego,żeby zaniechał swoich kroków, ani usunąć tylkojego jednego, zapadła decyzja, abyzlikwidować całe wyższe dowództworadzieckie, oczywiście z wyjątkiemludzi Józefa Wissarionowicza.

„Woprosy istorii", 6/1989, ss. 62-63

-todobno Tuchaczewski ostrzegał nie tylko o niebez-pieczeństwie francuskiego, amerykańskiego i brytyj-skiego ataku na ZSRR, lecz zdarzyło mu się także wypo-wiedzieć na temat zagrożenia ze strony niemieckiejw artykule zatytułowanym „Plany wojenne współczes-nych Niemiec".

Cóż, wystarczy otworzyć czasopismo „Wojennyj wiest-nik", nr 4/1935 - i przeczytać ów artykuł. Kto nie ma

225

Page 112: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

dostępu do tego tytułu, znajdzie ten tekst w drugimtomie „Pism wybranych" Tuchaczewskiego.1

Otóż, drodzy państwo, Tuchaczewski bynajmniej nieuprzedzał o ewentualnej napaści Niemiec.

Spytacie: jak to?! Przecież artykuł dotyczy niemiec-kich planów!

Racja. Ale kto znalazł wolną chwilę, by go przeczytać?Obrońców geniuszu Tuchaczewskiego, którzy to zrobili,proszę o podniesienie rąk do góry! No, kto?

Ł^JwrćII

róćmy uwagę na tytuł artykułu: „Plany wojennewspółczesnych Niemiec". A więc nie dotyczy on jakichśprzyszłych zamierzeń, lecz tych, które istniały w Niem-czech aktualnie, Wiadomo, że żadnych planów napaścina Związek Radziecki Niemcy w kwietniu 1935 roku niemieli i mieć nie mogli, po prostu dlatego, że ich państwonie posiadało wspólnej granicy z ZSRR. Gdyby Niemcyzdecydowali się na przebicie korytarza do granic Związ-ku Radzieckiego przez terytorium Polski, to natych-miast, jak obraz w kalejdoskopie, zmieniłaby się poli-tyczna i strategiczna sytuacja w Europie i na całymświecie, a w nowej sytuacji, która by się wytworzyła,wcześniej opracowane plany napaści na ZSRR nie mia-łyby racji bytu.

Swój artykuł rozpoczyna Tuchaczewski od analizy sta-nu sił zbrojnych w Niemczech. Uważa, że Niemcy repre-zentują wielką potęgę militarną. Informuje, iż Kriegsma-rine, oprócz innych jednostek, posiada 9 pancerników,zastrzegając przy tym, że uwzględnia okręty liniowew budowie. W tym miejscu jednak towarzysz Tuchacze-wski trochę przesadził. W 1935 roku Niemcy nie miałyani jednego prawdziwego pancernika. Jedynymi dużymiokrętami wojennymi Kriegsmarine były wówczas trzyciężkie krążowniki typu Deutschland: „Deutschland"(z wiadomych względów przemianowany w pierwszychmiesiącach wojny na „Liitzow"), „Admirał Scheer" i „Ad-

Tuchaczewski, op. cit, t. 2, ss. 261-268.

226

OCZYSZCZENIE

miral Graf Spee". Jednostki te z okrętami liniowymi mia-ły tylko tyle wspólnego, że brytyjska propaganda ochrz-ciła je w czasie wojny mianem „pancerników kieszonko-wych". Podobnie nie można uznać za pancerniki dwóchkrążowników typu Scharnhorst („Scharnhorst" i „Gnei-senau"), których budowa ruszyła wiosną 1935 roku. Dlaporządku powinniśmy jeszcze wspomnieć o dwóch okrę-tach szkolnych, zwodowanych w pierwszych latach XXwieku pancernikach „Schlesien" i „Schleswig Holstein".Były to jednostki przestarzałe już w chwili wybuchupierwszej wojny światowej, a na uwagę zasługują tylkoze względu na rolę, jaką 1 września 1939 roku odegrał„Schleswig Holstein". „Bismarck", pierwszy, a zarazemprzedostatni hitlerowski pancernik, wszedł do służbydopiero w sierpniu 1940 roku, osiągnął pełną gotowośćbojową w kwietniu roku 1941, a w maju został zatopio-ny przez Royal Navy. Kiedy Tuchaczewski w 1935 rokupisał o dziewięciu niemieckich pancernikach, nie rozpo-częto jeszcze budowy ani „Bismarcka", ani „Tirpitza".Pozostałe siedem okrętów liniowych to jedynie śmiałezamysły niemieckich admirałów i bujna wyobraźnia ra-dzieckiego marszałka.

I jeśli wierzyć Tuchaczewskiemu, w 1935 roku w składLuftwaffe wchodziło 2.100 samych tylko bombowcówi samolotów rozpoznawczych. Nie możemy wszakże byćtacy łatwowierni. Bowiem po czterech latach „szaleńcze-go wyścigu zbrojeń", Niemcy przystąpili do drugiej wojnyświatowej mając 2.765 samolotów bojowych różnych ty-pów, w tej liczbie myśliwce.2

Informując o wojskach lądowych, Tuchaczewski jestbliższy rzeczywistości, chociaż i tutaj prawda w dużymstopniu miesza się ze zmyśleniami. Zmyślenia widaćgołym okiem, a prawda nikogo nie mogła przestraszyć.Tuchaczewski pisze, że Niemcy zamierzają stworzyć „in-wazyjne armie" w sile aż... 36 dywizji. Dalej podaje, iżkażda niemiecka dywizja piechoty będzie dysponowałabatalionami czołgów i dwoma pułkami artylerii. Ale ta-

R. Góralski, World War II Almanac: 1939-1945, Londyn 1981,s. 89.

227

Page 113: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

kle właśnie były zamierzenia radzieckie. Tuchaczewskiprzypisuje owe plany Niemcom. W ten sposób zorgani-zowane miały być nasze dywizje piechoty na wypadekwojny. W 1939 roku, z chwilą rozpoczęcia tajnej mobi-lizacji Armii Czerwonej, przyjęto zasadę: w każdej dywi-zji piechoty - oprócz trzech pułków piechoty - miałyznaleźć się dwa pułki artylerii, batalion czołgów i innejednostki. W armii niemieckiej zaś dywizje piechoty, za-równo w czasie wojny, jak i pokoju, miały w swym skła-dzie wielu żołnierzy, wiele koni i wozów, lecz stosunko-wo mało broni ciężkiej; każda dywizja dysponowała jed-nym pułkiem artylerii, a batalionów czołgów w ogólew piechocie nie było.

Jeśli więc Tuchaczewski pisze, że w 1935 roku w składniemieckich dywizji piechoty wchodziły czołgi, to po pros-tu fantazjuje.

Marszałek utrzymuje także, że jedna z niemieckichdywizji jest zmotoryzowana, a poza tym istnieją 4 bry-gady zmechanizowane oraz 12 batalionów czołgów od-wodu naczelnego dowództwa. Jeśli chodzi o stan liczeb-ny tych jednostek, dywizja zmotoryzowana ma w swymskładzie 15 tysięcy żołnierzy, w brygadach zmechanizo-wanych 12 tysięcy oraz 6 tysięcy w batalionach czołgów.Oto siła bojowa, która miałaby dokonać inwazji. Czytakiej siły powinniśmy się byli obawiać? Jedna dywizja,cztery brygady i dwanaście batalionów - wszakże u nasw każdym okręgu wojskowym było więcej! Tuchaczew-ski przytacza dane na temat liczebności wszystkich tychjednostek, ale nie podaje, ile było czołgów. Nie bez po-wodu, w tym czasie bowiem Niemcy ich nie mieli.W 1935 roku armia niemiecka posiadała 219 „czołgówlekkich" PzKpfw I Aufs. A (SdKfz 101), które zgodniez kwalifikacją ówcześnie stosowaną we wszystkich kra-jach, w ogóle nie były czołgami, lecz tankietkami o ma-sie 5 ton, ze słabym opancerzeniem, o napędzie benzy-nowym, uzbrojonymi w dwa karabiny maszynowe. Po-dzielmy 219 tankietek na jedną dywizję, cztery brygadyi dwanaście batalionów. Nie wychodzi tego wiele.

Tuchaczewski informuje, że oprócz tego istnieją jed-nostki czołgów w piechocie i kawalerii. To znowu fanta-

228

OCZYSZCZENIE

zje marszałka. Żadnych jednostek pancernych w skła-dzie piechoty i kawalerii Niemcy w 1935 roku nie mieli,nie pojawiły się one również do samego końca woj-ny. Gdyby niemiecka piechota i kawaleria posiadaływ swym składzie w 1935 roku pododdziały czołgów, to219 tankietek należałoby rozdzielić nie tylko pomiędzyjedną dywizję, cztery brygady i dwanaście batalionów,lecz na dodatek pomiędzy dywizje piechoty i kawalerii.Wówczas te żałosne „czołgi lekkie" uległyby zupełnemurozproszeniu.

Sam Tuchaczewski domagał się od Stalina 50-100tysięcy czołgów, a straszył 219 tankietkami.

Marszałek podaje, że w Niemczech „jednostki czołgówsą regularnie uzupełniane czołgami najnowszych ty-pów, i to w coraz większej liczbie". I znowu ponosi gowyobraźnia. Żadnych „czołgów najnowszych typów"w 1935 roku w Niemczech nie było, podobnie zresztąjak najstarszych, ponieważ PzKpfw I był pierwszym nie-mieckim czołgiem. Opisawszy tę przerażającą potęgęmilitarną, wzmocnioną nie istniejącymi pancernikami,bombowcami i czołgami najnowszych typów, Tucha-czewski przechodzi do ostrzeżeń.

I tu właśnie zaczyna się prawdziwa zabawa.

Z ni

aden z autorów, którzy pisali o ostrzeżeniach Tu-chaczewskiego, nie znalazł czasu, by przeczytać artykuł.Gdyby się z nim zapoznał, nie wspominałby o ostrzeże-niach, jako że ich tam nie ma. Tuchaczewski nie wierzyłw możliwość niemieckiej napaści na Związek Radziecki.Pozostawił bardzo ważny dokument dotyczący tej spra-wy, napisany odręcznie w ostatnich dwóch dniachprzed rozprawą sądową. Wrócimy jeszcze do tego tema-tu. Artykuł Tuchaczewskiego natomiast istotnie zawieraostrzeżenia, ale bynajmniej nie są one skierowane podadresem narodu i Armii Czerwonej, lecz Francuzów, ichwojsk i rządu. Autor pisze o odwetowych planach Hitle-ra. Rosja jednak wycofała się z pierwszej wojny świato-wej przed jej zakończeniem, zawierając separatystyczny

229

Page 114: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

pokój i tym samym nie znalazła się w grupie zwycięs-kich państw, które pokonały Niemcy, a więc o żadnymodwecie w stosunku do niej nie mogło być mowy. Cho-dziło o odwet wobec zwycięskiej Francji, która dobrzedawała się we znaki Niemcom. I właśnie do Francji kie-ruje Tuchaczewski swoje ostrzeżenia: „Francuska ar-mia, licząca 20 dywizji, trudna do mobilizacji i przefor-mowania, nie może wystąpić czynnie przeciwko Niem-com. Zanim bowiem dojdzie do konfrontacji zbrojnej,straci ona wiele czasu na te konieczne działania... Hitlerzamierza uśpić czujność Francji i dlatego nie chce stwa-rzać sytuacji, w której musiałaby się ona dozbroić...Antyradzieckie wystąpienia stanowią jedynie parawandla odwetowych planów Niemiec wobec Zachodu (Belgii,Francji) i sąsiadów (Polska, Czechosłowacja, Austria).Ponadto nie można zapominać o tym, że Niemcom po-trzebna jest francuska ruda i rozszerzenie bazy mor-skiej. Wojna 1914-1918 roku wykazała dobitnie, żeNiemcy nie mogą zbudować potęgi na morzu bez za-władnięcia portami Belgii i północnej Francji".

A więc w swoim artykule Tuchaczewski kieruje ostrze-żenia pod adresem Francji, Belgii, Polski, Czechosłowacjii Austrii, nie ma w nim wszakże choćby jednego słowao tym, że w następnej kolejności Hitler zwróci się prze-ciwko Związkowi Radzieckiemu. Nic podobnego w ogólenie można znaleźć ani w żadnym z dwóch tomów pismwybranych Tuchaczewskiego, ani nigdzie indziej.

IV'to wspaniały strateg: w 1931 roku oświadczył pub-

licznie, że Francja zamierza nas zaatakować, a w roku1935 - że nie tylko nie objawia takich zamiarów wobecnikogo, lecz nie ma dość sił, by się bronić przed ewen-tualną inwazją. W dodatku ostrzegł Francję, Belgię, Pol-skę, Austrię i Czechosłowację przed zagrożeniem zestrony Niemiec. Ostrzeżenia takiego jednak nie skiero-wał pod adresem własnego narodu i rodzimej armii.

Przeciwnie, Tuchaczewski utrzymuje, że nie istniejążadne zagrożenia: Hitler jedynie szermuje przeciwko

230

OCZYSZCZENIE

nam słowami, i to tylko dla zamydlenia oczu, gdyżw rzeczywistości jego agresja skierowana jest zupełniegdzie indziej...

Towarzysz Tuchaczewski posunął się trochę za daleko.Wyobraźcie sobie państwo, że obcy człowiek zaczyna

wam raptem udzielać wskazówek, jak wychowywaćdzieci i prowadzić dom. Niewykluczone, że są to bardzorzeczowe i rozsądne rady, ale nieproszonych doradcówzwykle posyła się do diabła... Jeszcze mniej mile są oniwidziani w sferze stosunków międzynarodowych. Naj-cenniejsze nawet, lecz niepożądane rady ze strony ofi-cjalnych osobistości jednego państwa, udzielane inne-mu państwu, traktowane są jako ingerencja w jegosprawy wewnętrzne i zniewaga. I oto zastępca ludowegokomisarza obrony ZSRR, który całkiem niedawno pro-wadził hordy czerwonych żołdaków do Europy, by zruj-nować i zdeptać wszystkie kraje, a potem przekształcićje w radzieckie republiki, teraz lekką ręką udziela po-uczeń, kogo powinny się obawiać i na czyj atak byćprzygotowane. W istocie jest to swego rodzaju zniewaga:założenie, że pięć suwerennych państw to ślepe kocięta,które nie widzą zagrożenia, a mędrzec Tuchaczewskidostrzega je i wskazuje palcem! I czyni to publicznie, nałamach prasy.

Gdyby marszałek był choć trochę psychologiem, niewyrywałby się ze swoimi ostrzeżeniami, będąc świadomtego, że niepożądane rady zawsze bywają odrzucane.Nie wolno ich też publikować w prasie, zwłaszczaw znanym z najbardziej agresywnego tonu czasopiśmiewojskowym, lecz przekonywać ostrożnie kanałami dy-plomatycznymi, nie odkrywając przed całym światemswoich kart. Tak więc wszystkie kraje odniosły się doostrzeżeń Tuchaczewskiego z rezerwą. W 1935 rokuświat jeszcze nie wiedział, co to Hitler. Tuchaczewskinatomiast był znany wszędzie, dlatego też w sposób nie-unikniony rodziły się wątpliwości i pytania: z jakich topowodów wy, komunista, martwicie się o bezpieczeń-stwo takich burżujów jak my? Czy to wy, czy nie wy?A może zupełnie zmieniliście poglądy? Na waszej piersibłyszczy Order Czerwonego Sztandaru, a na nim wid-

231

Page 115: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nieje złocony napis: PROLETARIUSZE WSZYSTKICHKRAJÓW, ŁĄCZCIE SIĘ! Czyżbyście odżegnywali się odtego wezwania? Jeśli tak, to po co nosicie odznaczenie?A jeśli nie, to wsadźcie sobie, drogi towarzyszu, waszerady, wiecie gdzie...

Szczególnie odrażająco brzmieć musiały takie ostrze-żenia w uszach Polaków. W 1920 roku Tuchaczewskipodpisywał rozkazy, używając w nich określenia: „trupbiałej Polski", i depcząc owego trupa, wiódł swoich ko-misarzy pod mury Berlina i Paryża. Teraz nagle tę Pol-skę znów polubił i troszczył się o jej bezpieczeństwo...

TX o

. owarzysz Tuchaczewski grubo przesadził. Na to, byudzielać bezcennych wskazówek obcym państwom,każdy, kto zajmuje oficjalne stanowisko, powinien po-siadać odpowiednie pełnomocnictwa. Ambasador poprzybyciu do kraju swego przeznaczenia składa wizytęgłowie państwa i składa listy uwierzytelniające: proszę,oto mój rząd upoważnił mnie, bym zabierał głos w jegoimieniu. Jeśli ambasador choćby na jotę odstąpi odzaleceń swojego rządu, zostaje natychmiast odwołany,a państwo, w którym pełnił obowiązki dyplomatyczne- przeproszone za jego niewłaściwe zachowanie. Czy Tu-chaczewski został upoważniony przez rząd radziecki doudzielania pouczeń suwerennym państwom? Czy miałtakie pełnomocnictwa? Czy była to w ogóle jego sprawa?Polityka zagraniczna to domena rządu, który realizujeją poprzez ministerstwo spraw zagranicznych i inne po-wołane do tego ciała. Zastępca ludowego komisarzaobrony towarzysz Tuchaczewski mógłby wdać się w roz-mowy z przedstawicielami rządów innych państw tylkowówczas, gdyby został powołany w skład oficjalnej dele-gacji i otrzymał odpowiednie pełnomocnictwa. Każdypowinien wiedzieć, co do niego należy. Dla zastępcyludowego komisarza obrony to rzecz szczególnie nie-bezpieczna wtrącać się do spraw, które nie podlegająjego kompetencji i do których w ogóle nie powinien sięmieszać.

232

OCZYSZCZENIE

VIuchaczewski hojną ręką rozdawał cenne wskazówki

suwerennym państwom, tym samym wsadzając szpry-chy w koła naszej propagandy. Wydział Propagandyi Agitacji przez całe lata utrzymywał, że wrogowie chcąnas zaatakować. W podobnym duchu wypowiadał sięTuchaczewski, aż tu raptem oświadczył, że Hitler namnie zagraża, a antyradzieckie wypowiedzi i plany Niem-ców to jedynie parawan służący do tego, by osłonić ichprawdziwe zamiary wobec Francji i uśpić jej czujność.Tak właśnie Tuchaczewski się wyraził: parawan. Nienawoływał bynajmniej naszego narodu do obrony, prze-ciwnie, gasił jego zapał. Cały artykuł Tuchaczewskiegopoświęcony jest planom niemieckiej agresji przeciwkoFrancji. Któż wobec tego miałby nas zaatakować?

Towarzysz Stalin wzywa naród do rewolucyjnej czuj-ności, wszędzie słychać patriotyczne pieśni:

Jeśli w kraj nasz spokojnyWedrą nowe się wojnyI posypie się na nas grad kul.

Na każdym rogu wiszą ostrzegawcze plakaty:TRZYMAJ JĘZYK ZA ZĘBAMI! WRÓG NIE ŚPI!Aż tu nagle pojawia się wielki dowódca, który oświad-

cza wszem i wobec, że nikt nam nie zagraża, obawiać siępowinna jedynie Francja, bo Hitler nie może się obejśćbez francuskiej rudy i francuskich portów. Jego antyra-dzieckie wypowiedzi natomiast to zwykłe mydlenie oczu,chodzi po prostu o uśpienie czujności Francuzów...

Tuchaczewski podjął niebezpieczną grę. Co najcie-kawsze, nie zdawał sobie sprawy z własnej lekkomyśl-ności. Nie wyczuwał, że głosi opinie sprzeczne z całąpolityką państwa.

VIII ie wiedział też, jak bardzo mu to zaszkodzi.

Plan Stalina był następujący: niech Hitler całym im-petem zmiażdży Europę, niech unicestwi wszystkie ar-

233

Page 116: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

mie, partie, rządy, a my ją potem wyzwolimy. Oczywi-ście, nikt się nie spodziewał, że Francja skapituluje takszybko. Zaskoczyło to zarówno Francuzów, jak i sa-mych Niemców. Dla Stalina byłoby korzystniejsze, gdy-by uporanie się z Francją zajęło Hitlerowi ze dwa lata.Tak czy owak jednak, kapitulacja Francji urządzała Sta-lina - niech teraz Hitler posunie się jak najdalej nazachód i południe, w stronę Wielkiej Brytanii, Hiszpa-nii, Gibraltaru i Afryki. Im dalej, tym lepiej.

Tuchaczewski nie orientował się w zamysłach Stalinai pchał się ze swoimi niepotrzebnymi radami, które mia-ły sprawić, żeby Francja oparła się niemieckiej agresji.

Czy zatem warto byłoby, z punktu widzenia Stalina,puszczać w ruch „lodołamacz rewolucji", jeśli miałby onugrzęznąć u granic Francji?

Gdyby Francja i inne kraje usłuchały rad Tuchaczew-skiego i wzmocniły swoje siły obronne, działania Hitleranie okazałyby się tak skuteczne i niszczycielskie, jaktego pragnął Stalin. Tuchaczewski przejawiał równiewielką agresję, jak Stalin. Jednakże plany Stalina byłymądre i podstępne, Tuchaczewskiego zaś - naiwnei prymitywne. Jego ograniczenie stanęło na przeszko-dzie realizacji planów Józefa Wissarionowicza.

Tuchaczewski wszakże nie zdawał sobie z tego sprawy.Ukraińcy mają dobre przysłowie: nie pchaj się przed

ojcem do piekła.Jeśli podkomendny nie rozumie zamysłów dowódcy,

a nie ma dość rozumu, by milczeć, gdy nie proszą go0 radę, należy go odsunąć. Po prostu po to, by przezswoją głupotę nie utrudniał realizacji planu.

Czy Stalin kazał rozstrzelać Tuchaczewskiego natych-miast po opublikowaniu przez niego owego nierozważ-nego artykułu?

Oczywiście, że nie. Gdyby to zrobił, odkryłby swojekarty.

Stalin tylko pobłażliwie się uśmiechnął. W tym sa-mym roku wprowadził stopień marszałka Związku Ra-dzieckiego i nadał go pięciu dowódcom, wśród nich1 Tuchaczewskiemu. Niech się nim cieszy!

Do czasu.

OCZYSZCZENIE

vm. uchaczewski jednak nie był sam. Przyczyną pogro-

mu Czerwonych Kozaków nie stało się wcale to, że licy-towali się z żołnierzami Pierwszej Konnej o zasługi bojo-we podczas wojny domowej.

Nie, sprawa była o wiele poważniejsza.Ci z Pierwszej Konnej, od Budionnego, Woroszyłowa

i Apanasienki, nie wtrącali się do spraw polityki między-narodowej i nie podpowiadali Francji ani Polsce, czegopowinny się obawiać. Byli żołnierzami, znali dyscyplinęi woleli milczeć. Polityka? To nie na ich rozum, od tegosą inni.

Tuchaczewski zaś i jego Czerwoni Kozacy mieli własnypogląd na sprawę przyszłej wojny. Polegał on na tym, bydokładnie odwzorować sytuację z pierwszej wojny: po-środku Niemcy, a z dwóch stron Rosja i Francja. Fran-cja się broni, nam zaś w zwycięskim natarciu udaje sięrozgromić Niemcy.

Ten wariant Tuchaczewski niejednokrotnie przedsta-wiał kolegom Francuzom. Francuscy oficerowie i gene-ralicja coraz częściej pojawiali się w radzieckich dywi-zjach i korpusach, gorąco zapraszani przez Tuchaczew-skiego. Weszła w modę wymiana delegacji, stażystówitd., itp.

Zgodnie z przewidywaniami Tuchaczewskiego, Jaki-ra, Primakowa i innych Czerwonych Kozaków, Francjamiała zajmować pozycje za swoimi umocnieniami nadRenem, a Armia Czerwona - przeć na zachód przez całąPolskę i Niemcy...

Rosja podczas pierwszej wojny światowej próbowałajuż zrealizować ten wariant, ale skręciła sobie na nimkark. Przez trzy lata rosyjskie armie parły na zachód,tracąc miliony doborowych żołnierzy, a dekownikom,którzy przesiedzieli całą wojnę w Moskwie, w decydują-cym momencie odechciało się wojaczki. Oto cała przy-czyna rewolucji i upadku caratu. Niemcy wykrwawiłysię na wschodnim froncie, a Wielka Brytania i Francjawykorzystały to i odniosły zwycięstwo.

Stalin postanowił tego scenariusza nie powtarzać. Ob-myślił wszystko o wiele lepiej. Nie ukrywał zresztą swo-

2 3 4 235

Page 117: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

ich planów. Zamierzał przystąpić do wojny ostatni i do-piero wtedy, „kiedy kapitaliści pokłócą się między sobą".3

Przez pierwsze dwa lata druga wojna światowa toczyłasię całkowicie zgodnie z zamysłami Stalina. Dopiero po-tem nastąpił zwrot.

Tuchaczewski i Czerwoni Kozacy nie słuchali Stalina,nie rozumieli jego planów i nie starali się ich zrozumieć.Sami zaś nie wymyślili nic lepszego niż powtórzeniescenariusza z pierwszej wojny światowej.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: oto przywód-ca bandy wymyślił sprytną kombinację, dzięki którejjego przeciwnicy z innych band powystrzelają się na-wzajem... Wszystko idzie doskonale, dopóki pewienczłowiek z bliskiego otoczenia herszta nie zaczyna wy-gadywać głupstw, które niweczą genialny plan. Co byś-cie zrobili z takim pleciugą? Moim zdaniem, należałobymu zatkać gębę, i to w taki sposób, żeby odwrócić uwa-gę tamtych od jego gadaniny. No bo zaraz zaczęłyby siędociekania: a co on właściwie powiedział nie tak?

Wszystko szło zgodnie z planem Stalina, aż tu nagleobjawił się Tuchaczewski, który ponad jego głową wzy-wał graniczące z Niemcami państwa, by szykowały siędo odparcia agresji Hitlera...

Tuchaczewski wtrącał się w sprawy, o których niemiał pojęcia.

Chociaż nikt go o to nie prosił.Chociaż nie miał do tego prawa.

3 Przemówienie na XV zjeździe WKP(b) w 1927 roku, [w:l Stalin, op.cit. t. 10, s. 286.

Rozdział 18

Niemiecki śladOsobiście nigdy nie wykorzystywałem do swoichcelów wywiadu i nie widziałem anijednego szpiega.A tym bardziej szpiega-kobiety. Jest w tym cośprawdziwie odrażającego!

Hitler, 10 marca 1942 roku

bardzo długo głośna była na świecie historia o tym, żeniemiecki wywiad podrzucił Stalinowi pewien dokument...

Wrócimy do tej sprawy, ale najpierw musimy się cof-nąć w czasie. Całe dzieje bolszewizmu - to dzieje czys-tek. Sam bolszewizm także zaczął się od rozłamu. To„nasi", czyli bolszewicy, a to „nie nasi", czyli mieńszewi-cy. Lenin w gruncie rzeczy nie robił nic innego, tylkooczyszczał swoją partię z tych, którzy byli dla niego nie-wygodni. Przekartkujmy tomy dzieł Lenina, a trudnonam będzie powstrzymać okrzyk zdziwienia: oto wódz,niczym pies pośród sfory, nieustannie gryzie się ze swy-mi współtowarzyszami walki, natomiast znienawidzone-go caratu wcale nie atakuje. Obelgi, którymi Lenin czę-stuje socjalistów, ludzi o zbliżonych poglądach, prze-wyższają ilością setki razy te, skierowane przez Leninapod adresem cara Mikołaja.

237

Page 118: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Zagarnąwszy władzę, Włodzimierz Iljicz zajmował sięwyłącznie dokonywaniem czystek. Jego partia wyrosław walce - to prawda. Wymordowano rodzinę carską.Zlikwidowano burżujów. Arystokrację, kupiectwo, inte-ligencję, chłopstwo... Jak leciało. Współpracownicy Le-nina wszyscy co do jednego również zajmowali się czyst-kami. Pozbyli się swoich sprzymierzeńców eserowców.Anarchistów. Mieńszewików. A potem zaczęła się walkaz nacjonalizmem, z religią, wymyślono „partię przemy-słową". Rozprawiano się ze wszystkimi i wszystkich uni-cestwiano. Kirowa zamordowano po to, by mieć pretekstdo ukarania rzekomych sprawców. Od razu wszak na-stąpiła czystka w NKWD: nie ustrzegliście Kirowa! Dalejczystka Leningradu: odpowiecie nam, sukinsyny, za Ki-rowa! Następnie - całego kraju, pod hasłem poszukiwa-nia zbrodniarzy, którzy przygotowywali zamach na Ki-rowa. Wykryto tysiące organizacji przestępczych -wszyscy ich członkowie polowali na Kirowa. W łoniepartii także nastąpiły aresztowania: musimy pomścićśmierć Kirowa! Zresztą w szeregach partyjnych walkaz wrogami nie ustawała nigdy. Towarzysz Stalin wymy-ślił odchylenie prawicowe i wyrzucił z partii wszystkichtego zwolenników. Potem było odchylenie lewicowe i ta-ki sam los spotkał oskarżonych o nie. Ale jak uderzyćw tych, którzy pozostawali całkowicie wierni partiii każdy kurs, jaki przyjęła, uznawali za swój? GenialnyStalin znalazł rozwiązanie i tego problemu: ogłosił, żew partii istnieje nader niebezpieczne odchylenie prawi-cowo-lewackie. W tej sytuacji nikt już nie mógł uniknąćciosu. Gdy nie można komuś udowodnić odchyleniaprawicowego ani też lewicowego, można go oskarżyć0 prawicowo-lewackie wypaczenie linii partii. Pozosta-wali jeszcze centryści. Kiedy już zupełnie nie było się doczego przyczepić, pytano: a cóż to wy, towarzyszu, wciążsię tak trzymacie centrum? Taka postawa w istocie wy-daje się podejrzana - wszyscy ulegają odchyleniom1 wahają się - a wy zawsze z partią? Oto prawdziwiewrogie nastawienie!

Podczas dokonywania tych czystek nie ruszano armii,stanowiła ona jakby wyjątek. Towarzysz Stalin pilnował

238

OCZYSZCZENIE

jedynie, by na jej czele stał zawsze jego człowiek. Dziękizabiegom Stalina ze stanowiska ludowego komisarza dospraw wojska i marynarki został odwołany Trocki. Jegozastępcę Sklańskiego wysłano do Ameryki z jakimś zle-ceniem służbowym. Tam Sklański, dla odpoczynku, wy-płynął samotnie łódką na jezioro. Dziwnym trafem łódkasię przewróciła, a towarzysza zastępcę ktoś wciągnął podwodę. Skutecznie.

Miejsce Trockiego zajął Frunze. Na polecenie Stalinazrobiono mu operację, chociaż on się na to nie zgadzał.Zabieg się nie udał. Lekarze nie uratowali towarzyszaFrunzego, odpowiedzieli więc za to, sądzeni z całą suro-wością prawa. Tak w pierwszych latach wyglądały naj-istotniejsze zmiany personalne w Ludowym Komisaria-cie Obrony. Ale przecież towarzysz Stalin musiał siękiedyś dobrać i do armii. Czy by tego zaniechał? Czy- gdyby nie otrzymał niemieckiej fałszywki - zostawiłbywojsko w spokoju i nie oczyścił jego szeregów?

Czystki - to jedna z form walki o umocnienie władzy.O jej utrzymanie. O osobiste bezpieczeństwo wodza.Czystki - to zażegnanie niebezpieczeństwa przewrotu.A przewrotów zawsze i wszędzie dokonuje wojsko. Dla-tego też mówimy zwykle: „przewrót wojskowy".

Czyż Stalin sam nie pomyślałby o tym, żeby uchronićsię przed najgroźniejszym niebezpieczeństwem?

Z pewnością wpadłby na to i bez niemieckiej podpo-wiedzi.

IIWalczyć o władzę można na wiele sposobów. Są

wśród nich dobre, świetne, genialne. Ale również złe,głupie, idiotyczne.

Najbardziej niedorzeczny - to jawnie głosić, że czło-wiek jest najmądrzejszy pośród swych towarzyszy (azarazem rywali), że posiada zasługi stokroć większe niżoni - i dlatego właśnie on, a nie kto inny, powinienzostać wyniesiony na sam szczyt.

Tak postąpił Lew Dawidowicz Trocki. W 1924 rokuzmarł Lenin. W tym samym roku Trocki opublikował

239

Page 119: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

książkę „Nauki Października".1 Nawołuje w niej do ana-lizy październikowych wydarzeń. Nie wszyscy jeszczebowiem uświadamiają sobie, kto był największym boha-terem Października. W tekście książki wciąż pojawiająsię uwagi w rodzaju: „Lenin nie zrozumiał i nie doce-nił...", „Lenin wahał się...", „Lenin nie wiedział..." Nazwi-ska Stalina w „Lekcjach Października" w ogóle się niewymienia. Zinowiew i Kamieniew to zdrajcy. Najwięk-szym zaś bohaterem Października, który wszystko rozu-miał i nigdy się nie wahał, był oczywiście sam Lew Da-widowicz.

Jeśli nawet tak się sprawy miały, ze względów czystotaktycznych nie należało krzyczeć o tym na cały świat.Nie chodziło bowiem o lekcje Października, lecz o wła-dzę. Obwoławszy się bohaterem i pretendentem numerjeden do honorów i zaszczytów (oraz do władzy), Trockispowodował, że inni pretendenci zwarli szeregi. Odpo-wiedź nastąpiła szybko i była druzgocząca. Opubliko-wano książkę „O «Lekcjach Października"". Jej autoramibyli Zinowiew, Kamieniew, Kwiring, Kuusinen, Sokolni-kow, Stalin, zespół redakcyjny „Prawdy" i Centralny Ko-mitet Komsomołu.

Książka ta rozpoczęła skierowaną przeciwko Trockie-mu jawną kampanię prasową, która trwała nawetpo śmierci Lwa Dawidowicza. Ciekawe, że artykuł Stalinna zamieszczony we wspomnianej książce jest bardzołagodny w tonie: „Mówi się o represjach wobec opo-zycji... Jeśli chodzi o represje, jestem zdecydowanieprzeciw".2

Inni autorzy są mniej łagodnie usposobieni, wyśmie-wają i lżą Trockiego.

Dla całej partyjnej biurokracji był to sygnał, że sforazwróciła się przeciwko dotychczasowemu przywódcy.Wszyscy więc czym prędzej pragnęli okazać niezachwia-ną wierność sforze i nienawiść do pokąsanego przy-wódcy.

' L. Trocki, „Nauki Października", wyd. Kret - Nurt Lewicy Rewolu-cyjnej, Warszawa 1990.

2 Ob „Urokach Oktiabria", Moskwa 1926, s. 95.

240

OCZYSZCZENIE

F) O I

rzykład Lwa Dawidowicza nie nauczył Tuchaczew-skiego niczego.

Tuchaczewski rwał się do władzy w ten sam, najgłupszyz możliwych, sposób. Podczas wojny domowej skompro-mitował się jak nikt inny. I oto nagle ogłosił się jej zwycięz-cą. Postanowił sam zredagować trzytomową publikację„Wojna domowa 1918-1921", przedstawiając się tam jakonajwybitniejszy strateg i oskarżając innych o swoje poraż-ki. Trzeba tu wyraźnie podkreślić: Tuchaczewski pragnąłwłaśnie redagować historię, a nie ją tworzyć. Każdy, ktoczytał jego książkę „Pochód za Wisłę", musi przyznać, żeautor nie potrafi formułować własnych myśli. MarszałekJózef Piłsudski, pogromca Tuchaczewskiego, w swojejksiążce „Rok 1920" wykazał nieudolność Tuchaczewskie-go zarówno w walce, jak i w przedstawianiu wypadków:„...niezwykła abstrakcyjność pracy daje nam obraz czło-wieka, który -jak mówiłem - miele tylko własny mózg czywłasne serce, wyrzekając się lub nie umiejąc dowodzićcodziennie wojskiem w jego pracy, która to praca nie tylkonie zawsze odpowiada myślom i zamierzeniom wodza, lecznieraz mu zaprzecza lub zmuszona jest zaprzeczyć przezdziałanie i pracę wojsk nieprzyjacielskich. Nie chcę przezto powiedzieć, że p. Tuchaczewski istotnie tak dowodził,nie chcę w całej pełni korzystać z przewagi, mnie w tensposób danej, lecz nie mogę się oprzeć wrażeniu, że bar-dzo wiele zjawisk w operacjach 1920 r. zawdzięczać należynie czemu innemu, jak wielkiej skłonności p. Tuchaczew-skiego do dowodzenia wojskiem w ten właśnie abstrakcyj-ny sposób".3 Piłsudski pierwszy wykpił próby Tuchaczew-skiego zrzucenia winy na innych za klęskę poniesionąw bitwie warszawskiej.

Tuchaczewski jednak nie dawał za wygraną. Rzeczy-wiście zabrał się za redagowanie wspomnianej książki,w której tak opiewał własną chwałę, że było to aż nie-przyzwoite. Nie chodziło jednak o peany. Toczyła sięwalka o władzę i w tej walce spory o dawne zasługi byłyjedynie przykrywką dla przetargów o stołki.

3 J. Piłsudski, „Rok 1920", Warszawa 1924, s. 5.9 — Oczyszczenie 241

Page 120: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Stalin rozumiał lepiej niż inni, że za owym ekspono-waniem wojennych zasług Tuchaczewskiego kryją sięo wiele niebezpieczniejsze intencje. To wyraźne zgłosze-nie pretensji do władzy. Dlatego też Stalin uznał, żenależy pokonać Tuchaczewskiego jego własną bronią.Sam nie wszczynał zwady, ale każda próba wynoszeniazasług Tuchaczewskiego przez niego i jego popleczni-ków spotykała się z niezbyt głośnym, i nie wiadomoskąd pochodzącym, lecz silnym odporem.

Teraz przyjrzyjmy się datom.Niemiecka wersja jest następująca: w grudniu 1936

roku Hitler ostro zganił pracowników wywiadu i zażądałod nich konkretnych wyników działań. W styczniu roku1937 zrodził się pomysł podrzucenia Stalinowi fałszywki.Następnie długo ją przygotowywano, szukano rytownika,maszyny do pisania „takiej jak na Kremlu", przygotowy-wano potrzebne dokumenty, rozpuszczano plotki, któredoszły do uszu prezydenta Czechosłowacji, a potem Sta-lina, później odbyły się rozmowy między resortem Jeżo-wa i Niemcami, aż wreszcie na początku maja 1937 rokufałszywka znalazła się na biurku Stalina.

To wersja Schellenberga.A oto nieco inna wersja wydarzeń.W styczniu 1935 został aresztowany Władimir Iwano-

wicz Newski, dyrektor Biblioteki im. Lenina. Zarzuty:w największej bibliotece kraju znajdują się nie te książ-ki, które powinny, książki opiewające niewłaściwych bo-haterów. Oprócz Newskiego aresztowano także dyrekto-rów najważniejszych wydawnictw i bibliotek w całymZwiązku Radzieckim. Mógł to być sygnał dla Tucha-czewskiego: daj spokój! Już zbyt natrętnie kreujesz sięna bohatera!

13 lipca 1935 roku aresztowano komkora G. Gaja.W bitwie warszawskiej główną siłą uderzeniową i ma-newrową był III Korpus Konny, którym dowodził Gaj.W 1935 roku Gaj był kierownikiem katedry historii wo-jen w Akademii Wojsk Lotniczych im. Żukowskiego.W owym czasie w ZSRR nie istniała historia żadnychinnych wojen oprócz historii wojny domowej. Wszystko,co poprzedzało wojnę domową, było jedynie wstępem.

242

OCZYSZCZENIE

Przyczyna aresztowania: wykładał historię w sposóbszkodliwy. Aresztowanie Gaja powinno było stanowićostatni sygnał ostrzegawczy dla Tuchaczewskiego.

17 kwietnia 1936 roku aresztowano N. Murałowa. Do-wódcą Moskiewskiego Okręgu Wojskowego został jeszczew roku 1917, a więc na kilka miesięcy przed utworze-niem Armii Czerwonej. Właśnie Murałow osłaniał uciecz-kę rządu Lenina i Trockiego z Piotrogrodu do Moskwy.W 1936 roku Stalin zaczął rozprawiać się ze wszystkimi,którzy rozpoczęli kariery za Lenina i Trockiego, a terazzajmowali wysokie stanowiska w wojsku.

9 lipca 1936 roku aresztowano Czerwonego Kozaka,komdywa D. Szmidta, przyjaciela Tuchaczewskiego, Ja-kira i Primakowa, tego samego Szmidta, który obiecał,że obetnie Stalinowi uszy. Od tej chwili los Tuchaczew-skiego, Jakira i Primakowa był przesądzony.

12 sierpnia 1936 roku został aresztowany sam komkorPrimakow, najważniejszy z Czerwonych Kozaków. Pri-makow - później sądzony i rozstrzelany razem z Tucha-czewskim, Jakirem i Uborewiczem, był związany z mar-szałkiem przez wiele lat - był jego podkomendnym jesz-cze w 1920 roku podczas „pochodu za Wisłę".

20 sierpnia 1936 roku aresztowano komkora nazwi-skiem Putna, który w przyszłości podzielić miał los Tu-chaczewskiego. Dwóch z ośmiu oskarżonych tak zwanejgrupy Tuchaczewskiego już siedziało. Koło historii zo-stało wprawione w ruch.

2 września 1936 roku został aresztowany komkorS. Turowski.

25 września - komdyw J. Sablin.I oto dopiero w grudniu 1936 roku Hitler rzekomo

zażądał od swoich służb specjalnych większej aktywno-ści. A pracownicy niemieckiego wywiadu łamią sobiegłowy, co by tu wymyślić...

24 stycznia 1937 roku zostaje zwołana konferencjapartyjna Białoruskiego Okręgu Wojskowego, którym kie-ruje komandarm I stopnia Uborewicz. Jego podkomen-dni naraz jakby się zerwali z łańcucha. Na wyścigi, jedenprzez drugiego, zaczynają atakować swego szefa, zarzu-cając mu różne, rzeczywiste i urojone przewiny. Ten, kto

243

Page 121: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

choć raz uczestniczył w zebraniu partyjnym w ZwiązkuRadzieckim, wie, że tak łatwo podwładni nie zwracają sięprzeciwko zwierzchnikowi. Zwłaszcza jeśli jest nim do-wódca jednego z najsilniejszych okręgów wojskowych.

Dziwnym zbiegiem okoliczności dokładnie tego same-go dnia cios o miażdżącej sile został wymierzony rów-nież w samego Tuchaczewskiego. 24 stycznia 1937 rokupodczas jawnej rozprawy sądowej oskarżony o szpiego-stwo, szkodnictwo i przygotowywanie spisku Karl Ra-dek wymienił nazwisko Tuchaczewskiego.

Ten, kto wie cokolwiek o publicznych stalinowskichprocesach, ten, kto zastanawiał się nad ich sensemi celem, musi przyznać, że zwykle nie wymieniano tamnazwisk.

Według słów oskarżonego Radka, Tuchaczewski wy-słał Putnę do Berlina, gdzie ten prowadził rozmowyz trockistami. Samego Tuchaczewskiego na razie o nicnie obwiniano: wydelegował przecież Putnę w sprawachsłużbowych, a ten skorzystał z okazji... Jeśli jednak Tu-chaczewski nie miał żadnego udziału w tajemniczychmachinacjach, po co na jawnej rozprawie sądowej,w obecności obserwatorów zagranicznych, wymieniaćjego nazwisko w bezpośrednim związku z działalnościąspiskowców? Można było przecież powiedzieć: „podczasdelegacji służbowej Putna dopuścił się niedozwolonychczynów". Komuś jednak zależało na uściśleniu, że dzia-łał z polecenia Tuchaczewskiego.

W tej chwili Tuchaczewski mógł śmiało palnąć sobiew łeb - jego los był nie tylko przesądzony, lecz fakt tenoficjalnie podano do publicznej wiadomości.

W owym czasie niemiecki wywiad wciąż jeszcze szukałrytownika. A przecież można było zaniechać poszuki-wań. Wszystko i tak zostanie zrobione jak należy. Hitle-rowskiemu wywiadowi wystarczył dobry analityk w nie-mieckiej ambasadzie w Moskwie. Z faktu wymienienianazwiska Tuchaczewskiego na procesie pokazowymmożna było wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Tymczasem aresztowania w wojsku nasilały się.19 lutego 1937 roku aresztowano dywkomisarza

J. Nieżyczeka.

OCZYSZCZENIE

20 lutego 1937 roku - dywkomisarza A. Gusiewa.11 marca 1937 roku - całe wyższe dowództwo Ural-

skiego Okręgu Wojskowego, w tym dowódcę, komkoraJ. Garkawego i jego zastępcę, komkora M. Wasilenkę.

25 marca 1937 roku - dywlntendenta P. Kurkowa.Lista jest o wiele dłuższa, daty aresztowań znane.

Każdy może sam uzupełnić ten spis i wyciągnąć odpo-wiedni wniosek. Jest on zresztą bardzo prosty: bezwzględu na to, czy Stalin otrzymał w maju 1937 rokufałszywkę spreparowaną przez niemiecki wywiad, czyteż nie, czystka w szeregach wyższego dowództwa ArmiiCzerwonej była prowadzona na całego, główne ofiarybyły już upatrzone i wymienione publicznie z nazwiska,a świadkowie składali komandarmowi I stopnia Frinow-skiemu takie zeznania, jakich ten od nich zażądał.

Le IV/egendy o pozbawionej dowódców armii szerzą się już

od pół wieku. Oto najnowsze publikacje na ten tematw piśmie „Nowości wywiadu i kontrwywiadu": ogromnyartykuł Władimra Kukuszkina „«Sprawa» Tuchaczewskie-go - fałszywka nazistowskich służb specjalnych".4 Jakieżto rewelacje prezentuje nam towarzysz Kukuszkin?

Otóż dokładnie powtarza to, co wymyślił wredny hitle-rowiec SS-Brigadefuhrer Walter Schellenberg. Wszystko,co ten mówił pięćdziesiąt lat temu, Kukuszkin recytujesłowo w słowo, przedstawiając brednie Schellenberga ja-ko swoje odkrycia naukowe. Plotkom, od pół wieku eks-ploatowanym przez brukową prasę całego świata, towa-rzysz Kukuszkin nadaje rangę najnowszych informacjiwywiadu.

Czytając artykuł, człowiek przestaje rozumieć, gdziekończy się Schellenberg, a zaczyna Kukuszkin. Całytekst naszpikowany jest gęsto cytatami z Schellenber-ga, któremu autor wierzy bez zastrzeżeń, nie podającw wątpliwość ewidentnych nieścisłości i sprzeczności.Wersja Schellenberga-Kukuszkina jest następująca:

-Nowosti razwiedki i kontrrazwiedki", nr 40-41/1994 r.

244 245

Page 122: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

„Początek tej złowieszczej akcji miał miejsce w grudniu1936 roku na zebraniu u Hitlera. Uczestniczyli w nimtakże Hess, Bormann i Himmler. Fiihrer z irytacją...".

Stop. W tym miejscu muszę przerwać pasjonującą re-lację towarzysza Kukuszkina i zrobić małą dygresję.Wymienieni są więc czterej najwyżsi dostojnicy niemiec-cy, skupiający w swych rękach całą władzę. Czterej spi-skowcy, od których wszystko się zaczęło. Trzej spośródnich to politycy, a jeden - przedstawiciel służb specjal-nych, SS-Reichsfiihrer Himmler. Pod koniec wojny Him-mler próbował się wymknąć, ale rozpoznano go. Popeł-nił więc samobójstwo, rozgryzając ampułkę z trucizną.A było tak.

Setki tysięcy, a nawet miliony niemieckich żołnierzypoddawało się Amerykanom i Anglikom, byle tylko niedostać się do radzieckiej niewoli. W rękach zachodnichsojuszników znalazły się nieprzebrane rzesze niemiec-kich jeńców wojennych. Wyobraź sobie, czytelniku,ogrodzone drutem, olbrzymie pola, kipiące od ludzi. Mo-rze głów... Właśnie w tym morzu postanowił się rozpły-nąć Himmler. Włożył mundur prostego żołnierza, spro-kurował odpowiednie dokumenty... Cóż dla niego zna-czyło zażądać wystawienia książeczki wojskowej nanazwisko jakiegoś Hansa czy Fritza? Przygotowano mupo mistrzowsku podrobione papiery. I to go właśniezgubiło. Dokumenty frontowych żołnierzy są zniszczonei rozmazane. Ci żołnierze płonęli w czołgach, forsowaliwpław rzeki, przedzierali się przez lasy i bagna, tarzaliw błocie i krwi. Ich papiery przesiąkły dymem podziem-nych schronów, żołnierskim potem i tytoniem, woniąlazaretów, objazdowych burdeli i kuchni polowych, po-mięły się, wystrzępiły, przetarły. Aż tu nagle jeden żoł-nierzyk legitymuje się nowiuteńką, szeleszczącą, pach-nącą jeszcze farbą drukarską książeczką wojskową...Wzięto go na oko w tym ludzkim mrowisku i zażądanodokumentu dlatego, że wszyscy frontowi żołnierze wciążjeszcze mieli na mundurach ślady walk i zapach klęski,byli obszarpani, cuchnący, obrośnięci, ten bez nogawki,inny bez pagonów, jeszcze inny z oderwanym rękawem,w brudnych bandażach, obwiązani szmatami... A po-

246 — «

OCZYSZCZENIE

między nimi - podstarzały, siwiejący żołnierz w nowiu-teńkim mundurze, skrzypiących butach, wymyty,ostrzyżony i pachnący francuską wodą kolońską. Więczawrócono go: „Ano, chodź tu, kolego! Coś z tobą chybanie tak!". Rozpoznano go. Popełnił samobójstwo rozgry-zając ampułkę z trucizną.

Do tępego, policyjnego łba SS-Reichsfuhrera nie przy-szło, że buty powinny być zdeptane, dokumenty wystrzę-pione, a pieczątki na dokumentach rozmyte. I oto nasztowarzysz Kukuszkin snuje teraz zadziwiającą opowieśćo tym, jak ów wybitny profesjonalista oraz trzech ama-torów w grudniu 1936 roku zamierzali oszukać samegotowarzysza Stalina, podrzucając mu fałszywkę.

Lukuszkin kontynuuje swoje relacje o tym, jak wy-bitny profesjonalista i trzej amatorzy wezwali Heydri-cha, zbesztali go i ten wpadł na pomysł podrobieniadokumentu... Co ów dokument miał zawierać? Informa-cję, że radzieccy generałowie z Tuchaczewskim na czelezwąchali się z generałami niemieckimi. Radzieccy przy-gotowują przewrót, żeby obalić Stalina, niemieccy - Hit-lera. Niemieckie służby specjalne rzekomo dowiedziałysię o spisku, zdobyły odpowiednie dokumenty i gotowesą przekazać je Stalinowi... „Wkrótce z Moskwy przybyłwysłannik Jeżowa, który wyraził chęć nabycia materia-łów dotyczących «spisku»... Heydrich zażądał 3 milio-nów rubli w złocie... Wymieniona suma została przeka-zana. Inicjatorzy politycznego fałszerstwa dokumentówchełpili się tym, że zadali ciężki cios zdolności bojowejArmii Czerwonej, jednocześnie zarabiając na tym 3 mi-liony rubli... Część "judaszowych srebrników* Schellen-berg polecił zniszczyć, kiedy kilku niemieckich agentówposługujących się tymi pieniędzmi zostało aresztowa-nych przez GPU. Stalin zarządził wypłacenie żądanejsumy w wysokich nominałach, których numery byłyznane GPU".

Na tym kończy się opowiastka.Pośmiejmy się z niej, ale najpierw...

247

Page 123: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

VI'ceńmy sytuację z perspektywy gabinetu Stalina.

Józefowi Wissarionowiczowi zameldowano: hitlerow-ska tajna policja wykryła spisek niemieckich i radziec-kich generałów. Niemieccy generałowie chcą obalić Hit-lera, radzieccy - Stalina. Cóż w tej sytuacji (zdaniemStalina) powinien uczynić Hitler? Powinien rozprawićsię z niemieckimi spiskowcami. Aresztować ich, stawiaćprzed sądem, rozstrzeliwać i wieszać.

Tymczasem, o dziwo, chociaż Hitler wie o spisku,w Niemczech nic się nie dzieje, generałowie nadal pozo-stają na stanowiskach, nie ma mowy nawet o degrada-cji. Wywiad niemiecki troszczy się o bezpieczeństwoStalina, zdobywa dokumenty, zachęca do rozprawieniasię z radziecką generalicją, a Hitler i jego służby spe-cjalne nie myślą o bezpieczeństwie Fuhrera i nie zamie-rzają rozstrzeliwać generałów-spiskowców.

Stalin miałby uwierzyć w taką bzdurę?Następna sprawa. Jeśli Hitler istotnie dowiedział się

0 spisku niemieckich i radzieckich generałów, to powi-nien się zwrócić do Stalina bezpośrednio. Osobiście1 niezwłocznie.

Wyobraźmy sobie, że w mieście rywalizują dwie ban-dy. I oto członkowie jednej i drugiej spiknęli się, niepowiadamiając o tym hersztów, i postanowili więcej zesobą nie wojować, a szefów, którzy są temu przeciwni,po prostu załatwić. Przypuśćmy teraz, że przywódcajednej bandy zwietrzył, co się święci. Co powinien zro-bić? Gdzie szukać pomocy? Oczywiście, że u hersztadrugiej bandy. I tylko u niego. Na jakiś czas stać sięprzyjacielem w biedzie. Więc jeden powiada do drugie-go: mów, co wiesz o całej sprawie, a ja ci powiem, co jawiem. A następnie każdy robi porządek we własnej ban-dzie. Potem mogą znowu ze sobą wojować.

Tak więc jeśli Hitler dowiedział się o spisku radziec-kich i niemieckich generałów, powinien był porozumiećsię bezpośrednio ze Stalinem, nie ufając nikomu. Obugroziło to samo. Hitler jednak nie szuka kontaktu zeStalinem. Zamiast tego jakieś płotki usiłują sprzedaćStalinowi materiały kompromitujące Tuchaczewskiego.

248

OCZYSZCZENIE

Żądają pieniędzy, a nie zależy im na materiałach, któreby skompromitowały niemieckich generałów...

Trudno w to uwierzyć.Najwyższa pora coś przedsięwziąć, a Hitler nie ratuje

własnej skóry, lecz troszczy się o bezpieczeństwo Stali-na i targuje się o pieniądze. Jakby w Niemczech w ogólenie istniał żaden spisek...

Wniosek: próbę wprowadzenia w błąd Stalina, jeślirzeczywiście miała ona miejsce, należy ocenić jako głu-pią i naiwną, całą historię zaś uznać za nieprawdopo-dobną i niczym nie potwierdzoną.

w, VIIodróżnieniu od Lenina i Trockiego, Stalin przywią-

zywał wagę do formalnej strony procesów sądowych. Niechciał uchodzić za pospolitego zbrodniarza, zwłaszczaw oczach swojej armii. Za Stalina na rozprawach wszy-scy przyznawali się do winy, bez względu na to, czyproces był jawny, czy tajny. Ten, kto się nie przyznał, poprostu nie stawał przed sądem. Jeśli jednak już się tamznalazł, przyznawał się do winy. Stalin wymuszał to nawszystkich, uważając za bardzo istotne, by całe społe-czeństwo uwierzyło, że rzeczywiście zdemaskowani zo-stali prawdziwi spiskowcy i szpiedzy. Jeśli zatem JózefWissarionowicz otrzymał dokument od wywiadu nie-mieckiego, należało przedstawić go sądowi. Rozprawabyła zamknięta, a sędziowie - wyżsi dowódcy ArmiiCzerwonej - umieli dochować tajemnicy.

Stenogramy z procesu grupy Tuchaczewskiego zos-tały opublikowane. Żadnych niemieckich dokumentówskładowi sędziowskiemu nie przedstawiono, ba, naweto nich nie wspomniano. Opublikowano również frag-menty protokołów przesłuchań i konfrontacji, ale i tamo niemieckim dokumencie nie ma nawet wzmianki.

O jaki właściwie dokument chodzi? O list Tuchaczew-skiego, który rzekomo napisał do niemieckich gene-rałów.

Mówi się na ogół, że Stalin „uwierzył w sfałszowanydokument". W porządku. Załóżmy, że Stalin otrzymał

249

Page 124: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

list, który Tuchaczewski skierował do niemieckiej gene-ralicji i że wierzył, iż ten rzeczywiście go napisał. Dlacze-go zatem stalinowski sąd przedstawił Tuchaczewskiemuewidentnie spreparowane zarzuty, listu zaś, który jestdowodem jego zdrady i w którego autentyczność uwie-rzył sam Stalin, nie zechciał wykorzystać?

I najważniejsze pytanie: dlaczego Stalin nikomu niepokazał tego listu? Dlaczego?

Długo myśleli kremlowscy historycy, aż wreszcie wy-myślili odpowiedź: list dotarł do Stalina kanałami agen-turalnymi, a on nie chciał ujawniać siatki!

Bardzo przekonujące wyjaśnienie. Tyle że radzieckaagentura nie miała z całą sprawą nic wspólnego. Ofi-cjalny przedstawiciel strony radzieckiej spotkał się jako-by z Niemcami, odkupił od nich list i wrócił z nim dostolicy światowego proletariatu. Gdyby pokazano ów listnaszym dowódcom, to komu i w jaki sposób mogłoby tozaszkodzić? Przeciwnie, gdyby Stalin przedstawił listTuchaczewskiego, gestem tym zademonstrowałby swojąsiłę: proszę, ja wszystko widzę! O wszystkim wiem! Niewdając się w zbędne szczegóły, dałby do zrozumieniaswoim marszałkom, żeby nawet nie myśleli o zawiązy-waniu jakiegokolwiek spisku, gdyż wszystkie ich listy sąprzechwytywane i kontrolowane przez niego osobiście.Ale z jakichś powodów tego nie zrobił.

Jeśli w sprawę była zaangażowana jakakolwiek agen-tura, to tylko niemiecka. Jeśli niemiecki wywiad sprze-dał Stalinowi list Tuchaczewskiego, tym samym przeka-zał mu prawo do dysponowania dokumentem w dowol-ny sposób. Ten, kto za coś zapłacił, może z tym robić,co mu się podoba. Niemcy, przekazując list, nie martwilisię bynajmniej o to, że jego treść odsłoni tajemnice ichsiatki agenturalnej. Tymczasem towarzysz Stalin jak sięokazuje, bardzo dbał o to, by nie ujawniać jej powiązań.

vni'róćmy jednak do relacji Schellenberga-Kukuszkina.

Pierwsza sprawa: pieniądze otrzymane od GPU wy-wiad niemiecki przeznaczył na operacje agenturalne

Wn

250

OCZYSZCZENIE

i od razu nastąpiła wpadka, jako że numery banknotówzostały zarejestrowane.

Wywiad nie może działać bez pieniędzy, podobnie jakparowóz bez wody, ale wywiadowca nie ma prawa podej-mować ich w banku i płacić nimi swemu agentowi. Dlacelów operacji agenturalnych można się jedynie posłu-giwać pieniędzmi wypranymi, to znaczy takimi, którew specjalny, całkowicie utajniony sposób ktoś gdzieśwprowadza do obrotu. A dzielny wywiad niemieckiotrzymał pieniądze nie przez bank, lecz w resorcie towa-rzysza Jeżowa, resorcie zajmującym się wyłapywaniemszpiegów, i od razu zaczął nimi opłacać swoje operacjeagenturalne i to w dodatku na terytorium Związku Ra-dzieckiego. Jedno z dwojga: albo Schellenberg tego niepisał, tylko jacyś durnie, którzy nigdy nie służyli w wy-wiadzie i nie czytali kryminałów, albo też na czele nie-mieckiego wywiadu istotnie stali idioci, którzy nie wie-dzieli o najprostszych rzeczach, o jakich dobrze wie nietylko początkujący wywiadowca, lecz każdy czytelnikpowieści sensacyjnych.

Druga sprawa: pracownicy niemieckiego wywiadu po-pełnili błąd i GPU... Znowu bzdura. Nasi chłopcy nie sątak głupi, żeby od razu aresztować szpiega. Szpieg znaj-duje się na naszym terytorium, skąd uciec nie jest takłatwo. Należy go zatem „prowadzić" - przez długi czasostrożnie i z całą uwagą go śledzić, żeby odkryć jegopowiązania. Potem warto ustawić wszystko tak, żebyszpieg sam nie wiedział, że pracuje na naszą korzyśći wierzył, iż wszystko idzie jak po maśle. Prawdziwyszpieg namierzony na naszym terytorium, to rzecz nie-zwykle cenna. To nasz kanał dezinformacji. To as wy-ciągnięty z talii. Szpiega się aresztuje tylko w ostatecz-ności, a i tak wykorzystuje się to w rozgrywkach z wy-wiadem nieprzyjaciela. Nawet jeśli przeciwnik domyślisię, że nakryliśmy jego agenta, który tańczy teraz tak,jak mu zagramy, z tego także płynie dla nas korzyść:przeciwnik nie wie kogo zdemaskowaliśmy, a kogo nie,więc musi podejrzewać całą siatkę. Słowem, gdyby nasinakryli niemieckich agentów, Schellenberg mógłby się° tym dowiedzieć dopiero po wojnie.

251

Page 125: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Niemcy wykazali niewiarygodną głupotę, dając szpie-gom pieniądze otrzymane w resorcie Jeżowa, a zatemradziecki kontrwywiad powinien był poczekać do czasu,aż wszystkie banknoty pojawią się na terytorium nasze-go kraju i wpadną przez nie następni szpiedzy. Jakiżsens aresztować pierwszych, których się namierzyło?

Trzecia sprawa: nastąpiła wpadka i Schellenberg na-kazuje zniszczyć pieniądze... Po co? Czy nie można ichbyło wykorzystać do legalnych operacji? Na przykładwypłacać nimi pensje niemieckim dyplomatom w Mosk-wie, kupować wodę sodową na Cwietnym Bulwarze, pie-rożki na Dworcu Jarosławskim, gazety...

Zniszczyć pieniądze... Ale przecież sam Schellenbergmówił o rublach w złocie. Wyobrażam sobie, jak biednipracownicy niemieckiego wywiadu kroją złote ruble no-żami ze stali Kruppa. A przecież nie wiem jak zniszczone,pieniądze te nie tracą wartości. Z przyjemnością zgodził-bym się wziąć skrzynię złotych rubli przeciętych na pół.

A więc cóż to za złote ruble w banknotach o wysokichnominałach i z numerami? Schellenberg najwyraźniejnigdy rubli na oczy nie widział. A wy, towarzysze z „Nowo-ści wywiadu i kontrwywiadu" wiecie, jak wyglądał naszczerwoniec? I że to moneta, a nie banknot? I że na mone-tach nie ma żadnych numerów? Zresztą w czasach, o któ-rych mowa, czerwonce były już wycofane z obiegu. Cóż,towarzysze redaktorzy od wywiadu i kontrwywiadu, niezwróciliście uwagi na te drobnostki? Jeśli już kłamać, toprzynajmniej sensownie. Nie rozumiecie, szanowni redak-torzy, że Schellenberg kłamie głupio i nieudolnie?

Doprawdy, można pęknąć ze śmiechu. Jeśli się jestszpiegiem i chce się sprzedać fałszywy dokument, to na-leży żądać naprawdę dużych pieniędzy. W owym czasietowarzysz Stalin płacił zwykle dolarami, frankami szwaj-carskimi, funtami czy złotem w sztabkach. Dlaczego za-tem wywiad niemiecki zgodził się na ruble w banknotacho dużych nominałach? _

Na zakończenie jeszcze coś. Operację obmyślonow grudniu 1936 roku. Przeprowadzono ją w roku 1937.Chytrzy Niemcy oszukali Stalina i otrzymali pieniądze odprzedstawiciela GPU... które istniało do 15 listopada 1923

252

OCZYSZCZENIE

roku. Później nie było już GPU5, tylko OGPU, a od 10 lipca1934 roku nie było także OGPU. Dzielny niemiecki wy-wiad oszukał instytucję, która nie istniała od 13 lat.

A może Schellenberg się po prostu przejęzyczył?Z pewnością nie. Przez całą książkę przewija się właśnieta nazwa - GPU. Wielki szef niemieckiego wywiadu nieznał nazwy instytucji, którą zwalczał. I ten dureń, któryw ogóle nic nie wiedział o Rosji, wmawia nam, że kazałsprokurować fałszywy dokument, w którego autentycz-ność uwierzył sam Stalin.

IX'ostałem książkę „Sztuka wojny" Sun Tzu w nowym

przekładzie uniwersytetu w Oksfordzie, w nowej inter-pretacji i z nowymi komentarzami. Wielki Chińczyk żyłdwa i pół tysiąca lat temu, ale to, co pisał o wojnie,powinien wiedzieć każdy.

Siedzę, czytam i rozpływam się ze szczęścia. Rozdziało wywiadzie... I nagle współczesny komentarz profesoraOksfordu: wywiad ma ogromne znaczenie. Przykład:wywiad niemiecki podrzucił Stalinowi sfałszowany do-kument...

Wywiad niemiecki w okresie drugiej wojny światowejprzejawił głupotę, o której można by pisać tomy w du-chu „Przygód dobrego wojaka Szwejka". O Związku Ra-dzieckim niemiecki wywiad nie wiedział w ogóle nic.Tym tematem zresztą zajmę się osobno. Sam Hitler wy-wiadu nie lubił, nie rozumiał i miał go w pogardzie. I otoHitlera i jego wywiad podaje się nam jako przykład do-brej roboty. Stalina zaś, który cenił, rozumiał i lubiłpracę wywiadu i z wielką przyjemnością kontaktowałsię z najlepszymi wywiadowcami swoich czasów, uważasię za głupiego, ufnego, naiwnego durnia.

Trzeba pamiętać, że przed upadkiem Rzeszy zlikwido-wano wyższe dowództwo niemieckich służb wywiadow-czych, a archiwa spalono. Nic zatem nie da się spraw-

_ U ~ Gosudarstwiennoje Politiczeskoje Uprawlenije - Państwo-wy Narząd Polityczny. 1922-1923 [przyp. tłum.].

253

Page 126: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

dzić w dokumentach. Dzięki temu pozostało pole dopopisu dla wszelkiej maści konfabulantów! Po wojnierozmaici hochsztaplerzy, którzy o wywiadzie nie wie-dzieli nawet tyle, ile można przeczytać w powieściachkryminalnych, zaczęli snuć niestworzone historie. Sta-lin rozstrzelał Tuchaczewskiego? To przecież ja podrzu-ciłem fałszywkę! To przecież ja wyprowadziłem w polesamego Stalina! To ja jego rękami pozbawiłem ArmięCzerwoną dowódców. I jeszcze zapłacono mi za to trzymiliony rubli w złocie!

A my chórem powtarzamy te wymysły. I śmiejemy sięz naiwności Stalina.

Ale śmiać się należy nie ze Stalina, lecz z niektórychszacownych ekspertów. Chronologia działań wodza jestwszystkim znana i udokumentowana, zaś chronologiędziałań hitlerowców znamy jedynie na podstawie ni-czym nie potwierdzonej relacji wielokrotnie przyłapane-go na kłamstwie i całkowicie niekompetentnego Schel-lenberga. Zwyczajne porównanie wskazuje, że realnedziałania Stalina wyprzedzały o przeszło rok domniema-ne przedsięwzięcia hitlerowców. Schellenberg, zmyśla-jąc swoje opowiastki, nawet nie raczył przerzucić ogól-nie dostępnych materiałów dotyczących moskiewskichprocesów. Gdyby rzucił na nie okiem, przesunąłbyw czasie o parę lat do tyłu relację o zebraniu u Hitlera.

Jeśliby nawet czystka w Armii Czerwonej została do-konana dzięki niemieckiemu podstępowi, to posunięciehitlerowców należałoby oceniać jako głupotę, ponieważpomogli tylko Stalinowi pozbyć się tępych, zwalczają-cych się nawzajem zbirów i otworzyć drogę dla nowegopokolenia dowódców, którzy unicestwili potęgę Hitlerai działania jego chełpliwego wywiadu.

To nie Stalin uwierzył w niemieckie kłamstwa, leczniektórzy nasi uczeni. To wam, towarzysze naukowcy,Schellenberg podrzucił fałszywkę o otrzymanych odGPU złotych rublach w banknotach o dużych nomina-łach, a do tego numerowanych.

Rozdział 19

Analityczny umysłNiektórzy komuniści sami niezbyt dobrze sięorientowali, co i jak. Ich poglądy politycznesprowadzały się niekiedy do dość prostej formuły:„wszyscy burżuje to wrogowie rewolucji. Dlatego niema co się z nimi patyczkować".'

Generał lejtnant S. Kalinin

lo wojnie domowej Związek Radziecki miał na wscho-dzie jednego, lecz bardzo groźnego przeciwnika: Japo-nię. W okresie pokoju przeciwko Japonii zorganizowanoFront Dalekowschodni.

W ciągu dwóch międzywojennych dziesięcioleci nie-mal bez przerwy najwyższym zwierzchnikiem wojsko-wym radzieckiego Dalekiego Wschodu był marszałekWasilij Konstantinowicz Blucher, człowiek numer jedenna liście radzieckich marszałków.

Jak już wiemy, doradca prezydenta Rosji, generał puł-kownik Wołkogonow, w swoich książkach określaBluchera jako „znakomitego dowódcę", obdarzonego„umysłem analitycznym". Generał Wołkogonow wyraża

S. Kalinin. op. cii., Moskwa 1963, s. 64.

255

Page 127: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

jednocześnie wątpliwość, czy „tacy ludzie byli Stalinowipotrzebni".

Istotnie, takich ludzi Stalin nie potrzebował.Ale z zupełnie innego powodu.Marszałek Bliicher został aresztowany 22 październi-

ka 1938 roku. Siedział niedługo. „Wojenno-istoriczeskijżurnał" podaje, że Bliicher „zmarł w więzieniu" 9 listo-pada 1938 roku.2

Tak szybki zgon można wyjaśnić następująco: Blii-cher zmarł torturowany w śledztwie.

Z tego faktu wyciąga się zwykle niepodważalny wnio-sek. Jeśli Stalin był oprawcą, to zamordowany w więzie-niu Bliicher - niewinną ofiarą. Jeśli Stalin był tyranem,Bliicher - dobrym duchem, obrońcą wdów i sierot. JeśliStalin doznawał klęsk na początku wojny, Bliicher zro-biłby to jak należy...

Na miejsce marszałka Bliichera jako szefa Frontu Da-lekowschodniego powołano komkora Grigorija Szterna,dotychczasowego szefa sztabu. W maju 1940 rokuSztern został generałem pułkownikiem. W początkachroku 1941 Sztern awansował, a następnie został aresz-towany i rozstrzelany.

Po to, by należycie ocenić stratę Bliichera i Szterna,musimy poznać człowieka, który ich zdradził.

IIlył to stary kawalerzysta od Budionnego, weteran

1. Armii Konnej, generał armii Josif Apanasienko, jedenz najbardziej poważanych budionnowców. Kiedy Bu-dionny dowodził korpusem, Apanasienko był u niegodowódcą dywizji, czyli dzieliła ich różnica zaledwie jed-nego szczebla. Fotografię Apanasienki zobaczyć może-my w „Radzieckiej Encyklopedii Wojskowej".3 To twarz(czy raczej gęba) rozwścieczonego jaskiniowca.

O generale armii Apanasience najlepiej ze wszystkichopowiedział generał major Piotr Grygorenko w książce

„Wojenno-istoriczeskij żurnal", nr 2 / 1993.Sowietskąja wojennaja encyklopiedija, op. cit., t. 1, s. 216.

256

OCZYSZCZENIE

„W podziemiu można spotkać tylko szczury".4 Przed wojnąpodpułkownik Grygorenko był oficerem zarządu operacyj-nego sztabu Frontu Dalekowschodniego. Zarząd operacyj-ny to najważniejsza komórka sztabu. Tam przeprowadzasię analizę sytuacji, opracowuje materiały dla dowódcy,plany i rozkazy, kontroluje się i kieruje przebiegiem dzia-łań bojowych. Wszystkie inne komórki sztabowe pracujądla zarządu operacyjnego, podobnie jak wszystkie wydzia-ły fabryki pracują na potrzeby montażowni.

W tym właśnie najważniejszym organie sztabu służyłGrygorenko. Miał więc rzadką możliwość obserwowaćdowodzącego Frontem Dalekowschodnim generała ar-mii Apanasienkę nie na trybunie, nie na konferencjipartyjnej i nawet nie podczas popijaw po udanym polo-waniu na wilki, lecz w ciszy sali operacyjnej w betono-wym bunkrze, tam gdzie nad mapą omawia się różnewarianty działań, gdzie opracowuje się plany operacjii wojen.

Uważam, że warto przytoczyć obszerne fragmentyksiążki Grygorenki.

„Na kilka miesięcy przed wybuchem wojny dowódcąFrontu Dalekowschodniego mianowano generała armiiJosifa Rodionowicza Apanasienkę. Sama jego powierz-chowność była nieprzyjemna, nie mówiąc już o tym, żeszła za nim opinia despoty i prostaka bez wykształce-nia. Wyglądał jak wyciosany z dębowego pnia. Potężna,ale jakaś toporna sylwetka, grube rysy, głos donośnyi ochrypły, często w rozmowie z podwładnymi nabiera-jący szyderczego tonu. Kiedy Apanasienko dawał komuśreprymendę, nie przebierał w słowach, zazwyczaj uży-wał obraźliwego tonu i nie stronił od przekleństw. Pozatym był nieopanowany. Szybko wpadał we wściekłość,a wówczas winowajca naprawdę dostawał za swoje. Naj-gorsze, że było widać, kiedy Apanasienkę ogarnia złość.Nagle jego kark nad kołnierzem zaczynał czerwienieći po chwili płomień ogarniał szyję, podbródek, policzki,uszy, czoło. Nawet oczy nabiegały mu krwią.

p- Grygorenko, W podpolje możno wstrietif tolko krys, Nowy Jork1981.

257

Page 128: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Tak więc, ogólnie biorąc, nie byliśmy zachwyceni zmia-ną na stanowisku dowódcy. Jednakże bardzo szybko ci,którzy byli bliżej niego, przekonali się, że idąca za nimopinia pod wieloma względami jest gołosłowna. Przedewszystkim dostrzegliśmy olbrzymią wrodzoną inteligen-cję tego człowieka. To prawda, Apanasienko nie miałwykształcenia, ale dużo czytał, i co najważniejsze, potra-fił docenić sugestie swoich podwładnych, a także wybraćto, co w danych okolicznościach było najbardziej celowe.Po drugie, odznaczał się odwagą. Jeśli uznał jakieś po-sunięcie za dobre i skuteczne, podejmował decyzję i re-alizował ją, biorąc całą odpowiedzialność na siebie. Nig-dy nie zrzucał winy na wykonawców rozkazu, nie narażałpodwładnych na nieprzyjemności. Jeśli uważał, że któ-ryś z nich zawinił, karał go sam, nie odwołując się doministra czy trybunału. Mógłbym powiedzieć o Apana-sience jeszcze wiele dobrego, ale lepiej będzie, jeśli przej-dziemy do konkretnych przykładów.

Apanasience towarzyszyła gupa oficerów wybranychprzez niego osobiście z myślą o obsadzeniu stanowiskw sztabie frontu. Wszyscy oni byli inteligentni i rozum-ni, co samo przez się świadczy na korzyść generała.Przybył również szef oddziału operacyjnego, generał ma-jor Arkadij Kuźmicz Kazakowcew. Grigorij PietrowiczKotów przekazał mu plan operacyjny i natychmiast wy-jechał na nowe miejsce służby - Ukrainę. Apanasienkood razu wyraził chęć zapoznania się z planem operacyj-nym. Podczas gdy mówiłem, Apanasienko rzucał krótkieuwagi, wypowiadał opinie. Gdy przeszedłem do sprawyrozmieszczenia rezerw frontu, Apanasienko powiedział:

- Słusznie! Stąd najwygodniej wyprowadzić manewr.Jeśli tu powstanie zagrożenie, przerzucimy bez truduswoje rezerwy.

Kazakowcew spokojnie, jakby mówił o czymś bezwiększego znaczenia, zauważył:

- Przerzucimy, jeśli Japończycy na to pozwolą.- Jak to? - żachnął się Apanasienko.- A tak. Na tej linii kolejowej są pięćdziesiąt dwa małe

tunele i duże mosty. Wystarczy wysadzić choćby jedenz nich i nic już nigdzie nie przewieziemy.

258

OCZYSZCZENIE

_ W takim razie wykorzystamy transport samochodo-wy. Obejdziemy się bez kolei.

- Nic z tego. Nie ma drogi równoległej z linią kolejową.Nad kołnierzem Apanasienki pojawiła się czerwona

obwódka i szybko popełzła w górę. Z pociemniałą twa-rzą, z oczami nabiegłymi krwią generał ryknął:

- Co to ma znaczyć! Słyszałem ciągle: «Daleki Wschódto niezdobyta twierdza!*, «Na Daleki Wschód nikt się niewedrze!». A tymczasem się okazuje, że tkwimy tu jakmyszy w pułapce!

Podbiegł do telefonu i rzucił do słuchawki:- Przyślijcie mi natychmiast Molewa!Kilka minut później wbiegł zdenerwowany szef od-

działów inżynieryjnych, generał lejtnant Molew.- Molew! Wiesz, że od Chabarowska do Kujbyszewki

nie ma szosy?- Wiem.- To dlaczego nic nie mówisz? A może myślisz, że

Japończycy ci ją zbudują? Krótko mówiąc, miesiąc naprzygotowania, cztery miesiące na budowę. A ty - Apa-nasienko odwrócił się do mnie - pierwszego wrześniawsiadasz do gazika i jedziesz do Kujbyszewki-Wostocz-nej. Stamtąd masz do mnie zadzwonić. Jeśli nie doje-dziesz, to, Molew, nie chciałbym się znaleźć w twojejskórze. [...]

Pierwszego września 1941 roku przyjechałem gazikiemz Chabarowska do Kujbyszewki-Wostocznej i zatelefono-wałem do Apanasienki. Na liczniku miałem 946 kilome-trów. Widziałem, co zostało zrobione, i chętnie ustawił-bym popiersia Apanasienki na początku i na końcu dro-gi- [•••]

Kiedy generał objął dowództwo, sieć drogowa była jużstosunkowo dobrze rozbudowana. Jednak jednostkiwojskowe stacjonowały z dala od niej, a drogi dojazdo-we praktycznie nie istniały. Dlatego też podczas rozto-pów do miejsc postoju wielu jednostek można było do-trzeć jedynie konno. Apanasienko wjeżdżał samocho-dem w najgorsze roztopy, zostawiał go tam i wracałdrugim, oznajmiając donośnie: «Do takich bałaganiarzy

n*e będę przyjeżdżał*. Następnie wzywał dowódcę do

259

Page 129: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

siebie. Słuchy o surowych karach, pozbawianiu stano-wisk i degradacjach szybko rozchodziły się po jedno-stkach. Ludzie rzucali wszystko i zabierali się do budo-wy dróg dojazdowych. Mniej więcej po miesiącu do każ-dego miejsca postoju prowadziła przyzwoita szosa,a drogi wewnętrzne, parki techniczne, place wyżwirowa-ne lub nawet wyasfaltowane. Nie były to dyktatorskiezapędy. Dotąd w razie alarmu niepodobna było opuścićgarnizonów z powodu straszliwego błota. Teraz o każdejporze dnia i roku mogliśmy ruszać do walki. W ogóledrogi były oczkiem w głowie Apanasienki. Muszę przy-znać, że ja sam - oficer Sztabu Generalnego - teoretycz-nie zdawałem sobie sprawę z ich znaczenia, ale nie po-trafiłem tak się o nie troszczyć i zabiegać, jak Apana-sienko. Dopiero on wpoił nam wszystkim, odbywającymsłużbę na Dalekim Wschodzie, prawdziwy szacunek dladróg. Okres jego dowodzenia Frontem Dalekowschod-nim można bez wątpienia nazwać epoką budowy dróg.Zawsze też były utrzymywane w idealnym stanie.

Dowódca ten nie był również taki groźny, jak się wy-dawało. Jego decyzje o zwolnieniach ze stanowisk i de-gradacjach były znane wszystkim. Ale mało kto wiedział,że Apanasienko nadal interesował się losem ukaranych.Po jakimś czasie wzywał takiego delikwenta i wyznaczałmu okres próbny: «Będę cię miał na oku, jeżeli się spraw-dzisz, zapomnimy o wszystkim i nie wpiszemy kary doakt. Jeśli nie, miej żal do siebie!». Osobiście nie znam anijednego wypadku, by ktoś się nie poprawił..."

mróćmy teraz do naszych dowódców.

Pytanie pierwsze: czym się zajmował przez siedem-naście lat na Dalekim Wschodzie „wspaniały dowódcao analitycznym umyśle", marszałek Związku Radziec-kiego, towarzysz Blucher?

Daleki Wschód to nasz drugi front. A mogło się rów-nież zdarzyć, że pierwszy. I oto okazuje się, że gdybyalarm bojowy nastąpił w czasie deszczu, nasze dywizjenie wyruszyłyby z miejsc postoju. Ten, kto nigdy nie był260

OCZYSZCZENIE

na Dalekim Wschodzie, nie wie, co to takiego brak prze-jezdnych dróg i błoto. Niektórzy sądzą, że drogi są tamtakie same, jak w europejskiej części Rosji. Nie, drodzytowarzysze, o wiele, wiele gorsze. Na terenie Kraju Nad-morskiego są pagórki, a między nimi bagna. A tam gdzienie ma bagien, rozciąga się tajga. Deszcze zaczynają sięw maju, kończą we wrześniu. Drogi to wówczas gęsta,lepka, ohydna breja lub rozlewiska o podmokłych brze-gach. Pod koniec lata zdarzają się straszliwe powodzie.

I oto od czasów wojny domowej, a więc bez mała oddwudziestu lat, na Dalekim Wschodzie rezydował wspa-niały dowódca o analitycznym umyśle, marszałekZwiązku Radzieckiego, towarzysz Blucher. I najzwyczaj-niej nic nie robił. Gdyby, nie daj Boże, przyszło powojo-wać, ani jedna dywizja z powodu błota i rozlewisk nieopuściłaby miejsca postoju. A nawet gdyby się to udało,nie powalczyłaby zbytnio. Wystarczyło, żeby Japończycywysadzili jeden most lub tunel na trasie Kolei Transsy-beryjskiej, a nasi dowódcy nie byliby w stanie przerzu-cić na miejsce walki ani uzupełnień, ani amunicji. Małotego, w wypadku wysadzenia mostu czy tunelu stałybysię niemożliwe również dostawy z centrum kraju, całyFront Dalekowschodni i Flota Oceanu Spokojnego teżbyłyby ich pozbawione, a ponadto zostałaby przerwanałączność środkowych regionów kraju z północnym Sa-chalinem i Kołymą, zakłócona kooperacja z zakładamiprzemysłu zbrojeniowego na Dalekim Wschodzie, mię-dzy innymi z Komsomolskiem, gdzie znajdują się naj-większa na świecie fabryka samolotów i jedna z naj-większych stoczni.

Rezydował więc u wysokich brzegów Amuru wspania-ły dowódca o analitycznym umyśle, marszałek Blucher,i nie widział, że cały Daleki Wschód to po prostu jednawielka pułapka, która za trzaśnie się, gdy Japończycywyślą kilku dywersantów z dziesięcioma kilogramamidynamitu.

O czym myślał wielki strateg i analityk, towarzyszBlucher, przez prawie dwadzieścia lat? O niczym. Ge-nialny dowódca miał pewną niewielką słabość. „Litera-turnaja gazieta" pisze o tej słabości oględnie i ze zrozu-

261

Page 130: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

mieniem: „Blucher pociągał... czasami".5 Nasz naródtraktuje skłonność do alkoholu z pobłażaniem. A więcżeby o tej skłonności mówił cały kraj, żeby pamiętano0 niej pięćdziesiąt, sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt latpóźnej, towarzysz Blucher musiałby pić bardzo dużo1 regularnie. Tak też właśnie było. Marszałek pił tak, że0 jego libacjach wiedzieli wszyscy.

Nie wierzę w cuda. Blucher ze swoją skłonnością dokobiet i alkoholu, nie mógł być dobrym strategiem.Prawdziwy strateg nie ma czasu na pijaństwa, zbyt ceniswój czas, by tracić go na libacje.

Żadnych odkryć w dziedzinie wojskowości towarzyszBlucher nie dokonał. Nie pozostawił po sobie żadnychprac. A więc w zakresie teorii miał osiągnięcia zerowe.W praktyce - poniżej zera. W 1938 roku doszło do bła-hego konfliktu z Japończykami z powodu dwóch wzgórz1 cały Front Dalekowschodni ze „wspaniałym dowódcą"na czele skompromitował się mimo „analitycznego umy-słu" wielkiego stratega. Będziemy o tym mówić dalej.

Skąd się wziął, jak wypłynął ów zapijaczony wojskowygeniusz?

M. iv.arszałek Związku Radzieckiego Wasilij Konstanti-

nowicz Blucher nie miał wykształcenia wojskowego, aniżadnego innego. Pracował w handlu. W 1910 roku zna-lazł się w więzieniu z 2,5-letnim wyrokiem za podburza-nie do strajku. W sierpniu 1914 roku został powołanydo wojska. Służbę odbywał w moskiewskim Kremlu.Czytam i dziwię się: więzień polityczny skierowany naKreml? Chociaż w garnizonie piotrogrodzkim też się tozdarzało. Przecież dlatego upadło Rosyjskie Imperium- rezerwistom nie chciało się iść na front, więc poparliLenina i Trockiego, którzy głosili, że klęska własnejojczyzny będzie najkorzystniejsza.

Blucher jednak trafił na front, gdzie został podofice-rem. W wymienionym czasopiśmie czytamy dalej, że już

„Literaturnaja gazieta", 19 lipca 1996 r.

262

OCZYSZCZENIE

w 1916 roku stało się dla niego jasne, że wojna jestprzegrana. Przyszły strateg głęboko się mylił. Długo-trwała wojna przede wszystkim okazała się zgubna dlaNiemiec. To Niemcy nie mieli zasobów naturalnych ko-niecznych do jej prowadzenia. To Niemcy zajmowali nie-wielkie terytorium, które - zważywszy ówczesne możli-wości - nie mogło wyżywić takiej liczby ludności. ToNiemcy znaleźli się w kleszczach i byli zmuszeni wal-czyć na dwóch frontach. Wystarczy popatrzeć na mapę- Niemcy byli odcięci od całego świata i oblężeni zewszystkich stron. Dostawy drogą morską blokowałaRoyal Navy. Nie trzeba było żadnych bitew ani operacjiwojskowych - Niemcy i tak musiały skapitulować.Świadom tego, cesarz niemiecki 12 grudnia 1916 rokuzwrócił się do cara rosyjskiego z propozycją zawarciapokoju.

Rosja więc, wbrew przeświadczeniu przyszłego strate-ga Bliichera, nie przegrywała wówczas wojny. W 1916roku przemysł zbrojeniowy wyprodukował dwa razywięcej armat, karabinów maszynowych, amunicji, niżw ciągu dwóch poprzednich wojennych lat. Front po razpierwszy miał dostateczną ilość amunicji. Jeśli chodzio pierwszą wojnę światową, bitwy określano, wiążąc jez nazwami rzek, miast, krain: Pojezierze Mazurskie, Ga-licja, Verdun, Somma. Istnieje jeden wyjątek od tej za-sady: bitwa zwana Wyłomem Brusiłowa. Dokonały gowojska rosyjskie właśnie w 1916 roku. W końcu na-uczyliśmy się walczyć. Kolejne wydarzenia pokazały, żenawet po całkowitej utracie potencjału przemysłowegow 1916 roku moglibyśmy jeszcze długo prowadzić woj-nę. I robiliśmy to. Mając do dyspozycji resztki zasobówroku 1916, walczyliśmy aż do 1921 roku i dłużej, pono-sząc o wiele większe straty niż w latach pierwszej wojnyświatowej. Tak więc w roku 1916 nie wszystko byłostracone. Dlatego jednak, że Blucher i jemu podobnipragnęli jak najszybciej wbić bagnet w ziemię i wrócićdo domu, Rosja wyszła z wojny zhańbiona. Kapitulacjaw obliczu ledwie już dyszącej niemieckiej monarchiiwcale nie oznaczała pokoju, lecz, jak uczył towarzyszLenin, przerodzenie się wojny imperialistycznej w wojnę

263

Page 131: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

domową. To dlatego, że defetystom w rodzaju Bliicheraspieszno było przegrać pierwszą wojnę światową, dlate-go, że usłuchali Lenina i Trockiego, nasz kraj spotkałowłaśnie to, co obaj ci przywódcy obiecywali - bratobój-czą wojnę od Brześcia po Władywostok, śmierć milionówludzi i utratę niezliczonych dóbr.

To z powodu defetystów nasz kraj zmuszony był wal-czyć dłużej niż inne i poniósł w wojnie domowej większestraty, niż wszystkie kraje razem wzięte w latach pierw-szej wojny światowej.

Za to w czasie bratobójczej wojny domowej defetyścibardzo się wyróżnili. Bliicher został legendarnym boha-terem i otrzymał mnóstwo orderów. Co do mnie, jestemnamiętnym zbieraczem wszelkiego rodzaju odznaczeń.I nie tylko odznaczeń, lecz wszystkich związanych z ni-mi ciekawostek.

Dlatego też, znając numery orderów marszałka Związ-ku Radzieckiego Bliichera, mogę z całą odpowiedzialno-ścią oświadczyć, że nie wszystko jest tu zupełnie jasne.

Aż do 1930 roku w Armii Czerwonej istniało tylko jed-no odznaczenie - Order Czerwonego Sztandaru. W cza-sie drugiej wojny światowej, a zwłaszcza po jej zakończe-niu, wartość tego odznaczenia obniżyło masowe jegoprzyznawanie. Jednakże podczas wojny domowej, szcze-gólnie w początkowym jej etapie, order ten był bardzoceniony. Kawalerów Orderu Czerwonego Sztandaru ho-norowano tak, jak później Bohaterów Związku Radziec-kiego. Biografie tych, którzy mieli dwa Czerwone Sztan-dary zamieszczano w oficjalnej historii wojny domoweji studiowano je w wyższych uczelniach wojskowych.Bliicher miał aż cztery takie odznaczenia. Taką ich liczbęmożnaby tłumaczyć wyjątkowym bohaterstwem towa-rzysza marszałka, ale trochę dziwne wydają się ich nu-mery: 1, 10, 11, 45.

Podczas gdy w całej ogromnej Armii Czerwonej, liczą-cej miliony żołnierzy i dowódców, był tylko jeden order,miał go towarzysz Blucher. Kiedy na całą Armię Czerwo-ną, na wszystkich dowódców i żołnierzy przypadało za-ledwie jedenaście orderów, jedna czwarta z nich zdobiłapierś towarzysza Bliichera. W całej armii ordery miało

264

OCZYSZCZENIE

dziewięć osób: osiem po jednym, Blucher - 3. Niecopóźniej obraz wyglądał tak: w całej armii, czyli na milio-nowe rzesze żołnierzy, zaledwie 41 osób miało po jed-nym orderze, Blucher zaś posiadał ich już cztery.

Mieliśmy wielu bohaterów - Czapajewa, Szczorsa, Ko-towskiego, Tuchaczewskiego, Uborewicza, Budionnego,Trockiego, Sklańskiego, Fabriciusa... Mimo że żadenz nich nie zdążył jeszcze dostać ani jednego orderu,Blucher miał ich już całą pierś.

Z tego wniosek, że Blucher był po wielokroć walecz-niejszy niż wszyscy pozostali bohaterowie razem wzięci.Słowem, taki heroizm przekraczał granice przyzwoito-ści. Ktoś komuś o tym napomknął i Bliichera zaczętoodznaczać rzadziej, w obawie by pod koniec wojny do-mowej nie załamał się pod ciężarem swoich orderów,niczym wzorcowa miczurinowska jabłoń, która ku zdu-mieniu i zachwytowi całej postępowej ludzkości, łamałasię pod ciężarem swych owoców.6 I śpiewano u nas na-wet o tym piosenki:

W spichlerzach sterty zbożaSięgają hen, w przestworza,Od owocówJabłonie w sadach się gną.

To był osobliwy szyk: idzie człowiek po terenie naj-większej wystawy krajowych osiągnięć gospodarczych,fontanny szumią, żelbetowe dziewoje wznoszą sierpy donieba, sady szumią listowiem, a jabłonie wszystkie po-łamane. Coś pięknego. Tak je naszpikowano środkamichemicznymi, że się złamały. A następnego roku przy-wożono na wystawę nowe drzewa w donicach, sadzonoje na miejscu połamanych, rozkwitały jabłonie i grusze,

Iwan Miczurin - radziecki sadownik, twórca nowatorskich metodhodowlanych. „Zasługi Miczurina dla nauki rosyjskiej i światowej sąolbrzymie. Udało mu się mianowicie - pierwszemu w świecie - skrzy-żować jadalne jabłko z jadalną gruszką i wyhodować nowy, odpornyna mrozy niejadalny owoc. Udowodnił w ten sposób, że wszystkieteorie genetyczne są niesłuszne." - Cyt. za: W. Jerofiejew, „Moskwa--Pietuszki", Kontra, Londyn 1976, przypis N. Stavisky'ego [przyp.

265

Page 132: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

radowały ludzkie oczy dojrzewającymi owocami, a jesie-nią łamały się z trzaskiem na podziw i uciechę robotni-ków i chłopów.

Towarzysza Bliichera uratowano przed takim losem,nie pozwolono mu się łamać pod ciężarem orderów.

Ciekawe, że on sam swych bojowych odznaczeń jakbysię wstydził, a szczycił się odznaczeniami innego rodza-ju. Jedna z jego żon wspomina, że ordery nosił niewszystkie i nie zawsze, za to nie rozstawał się z odznakączekisty.7 Trzeba zresztą przyznać, że tę odznakę czeki -sta Blticher nosił zasłużenie, a pośród katów i opraw-ców cieszył się wielkim autorytetem. Gdyby ustanowio-no zaszczytny tytuł „Zasłużonego Kata Republiki" lub„Ludowego Kata ZSRR", Bliicher mógłby iść o lepsze nietylko z Tuchaczewskim, ale i z samym Jakirem.

A teraz o jeszcze jednym strategu z Dalekiego Wscho-du - Grigoriju Szternie. Służył on w Armii Czerwonej od1919 roku. Dlaczego Sztern nie przystał do Czerwonychw trudnym roku 1918, lecz dopiero w zwycięskim 1919,„Radziecka Encyklopedia Wojskowa" nie wyjaśnia. Gri-gorij Michajłowicz, jak wielu podobnych mu strategów,nie był ani żołnierzem, ani podoficerem, ani dowódcą.Wybrał karierę komisarską. Błyskawicznie awansował.Najpierw został komisarzem pułku. Cóż, to czysta robota- sprawować kontrolę polityczną nad dowódcą, rozstrze-liwać żołnierzy, opowiadać dyrdymały o świetlanej przy-szłości. Dalej szło jak po maśle: komisarz brygady,współpracownik wydziału politycznego 46. Dywizji Pie-choty. Po wojnie domowej zmniejszono stan liczebny ar-mii. Tak więc Sztern został znowu komisarzem pułku,komisarzem sztabu 3. DP i I Korpusu Konnego. W la-tach 1923-1925 - komisarzem brygady pacyfikacyjneji dowódcą jednostek specjalnego przeznaczenia Chore-zmijskiej Grupy Wojsk. A zatem Sztern znów zajął siępracą na odcinku politycznym - został szefem wydziału

7 „Wojenno-istoriczeskij żurnał". nr 1/1990, s. 81.

266

OCZYSZCZENIE

politycznego dywizji. W roku 1929 został zauważony.Objął stanowisko oficera do specjalnych poruczeń u Wo-roszyłowa. Było ich dwóch: Chmielnicki, o którym pisa-łem szczegółowo w „Dniu «M»" - i Sztern.

W tym miejscu należy szczególnie podkreślić jedenaspekt: marszałka Związku Radzieckiego Klimenta Wo-roszyłowa wszyscy i wszędzie opisują jako idiotę z har-moszką- i tyle. U tego więc idioty z harmoszką komisarzSztern siedem lat służył jako chłopak na posyłki. Wnios-kuję z tego - i sądzę, że czytelnik się ze mnązgodzi - iżSztern nie mógł zbyt daleko odbiegać poziomem umysło-wym od swojego zwierzchnika. Po pierwsze, ludzi inteli-gentnych raczej nie umieszcza się na lokkjskich stano-wiskach adiutantów i oficerów do specjalnych poruczeń.Obsadza się te stanowiska osobami, które jak psy, in-stynktownie, w lot pojmują życzenia właściciela. To pra-ca dla dobrego wojaka Szwejka. Po drugie, strategia maw sobie coś z poezji. Strateg posiada duszę poety. A po-eta nie mógłby przez siedem lat pełnić funkcji kancelisty.I to jeszcze u głupkowatego Woroszyłowa.

Sztern i Woroszyłow żyli jak dwa gołąbki. Sztern mógł-by pozostać przez całe życie u boku swego szefa, aleponiosło go w górę, ku szczytom. Widocznie dogodził to-warzyszowi Woroszyłowowi. Z chłopca na posyłki awan-sował na głównego doradcę wojskowego republikańskie-go rządu Hiszpanii. Nie wiem, co doradzał towarzyszSztern Hiszpanom, ale ponieśli wkrótce całkowitą, bez-apelacyjną klęskę. Sztern zaś został szefem sztabu Fron-tu Dalekowschodniego. Jeszcze w styczniu 1937 rokusłużył u Woroszyłowa, a w maju 1938 - był już szefemsztabu frontu. I to frontu jedynego w owym czasie. Niktinny nie zrobił takiej kariery. Sztern nie miał oczywiścieżadnego doświadczenia zarówno w pracy dowódczej, jaki sztabowej. Całe jego doświadczenie to komisarz-opraw-ca-chłopiec na posyłki-doradca.

Tym, jak Bliicher wespół ze Szternem rozprawiali sięz japońskimi agresorami nad jeziorem Chasan, zajmie-my się kiedy indziej. Bliichera za owe zwycięstwa tortu-rowano tak długo, aż zmarł. Szternowi udało się unik-nąć podobnego losu. Wszędzie i zawsze - przynajmniej

267

Page 133: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

w Rosji - szef sztabu za wszystkie wpadki ponosi takąsamą odpowiedzialność jak dowódca. Stalin jednak ska-zał na śmierć Bliichera, ale oszczędził szefa jego sztabu.A nawet awansował go na dowódcę frontu.

Co to był za dowódca, zorientowaliśmy się już, prze-czytawszy historię drogi zbudowanej wzdłuż KoleiTranssyberyjskiej. Sztern służył na Dalekim Wschodzietrzy lata jako szef sztabu, dowódca 1. Armii i dowódcaFrontu Dalekowschodniego, ale nie zrobił absolutnienic, aby wojsko mogło w porze deszczowej opuścić miej-sca postoju. Nie uczynił też nic, aby na przestrzeniogromnego, liczącego tysiące kilometrów frontu zabez-pieczyć przerzucanie rezerw w rejony działań bojowych.Tymczasem czekał go nowy awans - został szefem Głów-nego Zarządu Obrony Przeciwlotniczej Ludowego Komi-sariatu Obrony ZSRR. I tutaj dopiero doszło do kompro-mitacji, nad którą nie sposób było przejść do porządkudziennego. 15 maja 1941 roku niemiecki wojskowy sa-molot transportowy Ju-52 naruszył granicę powietrznąZSRR w rejonie Białegostoku, przeleciał bez przeszkódnad Mińskiem, Smoleńskiem i wylądował w Moskwie.Oddziały kierowanego przez Szterna systemu obronyprzeciwlotniczej wykazały karygodne niedbalstwo. Anisam szef zarządu towarzysz Sztern, ani podległy muaparat nic o przelocie niemieckiego samolotu nie wie-dzieli. Trzymać kogoś takiego jak Sztern na tak odpo-wiedzialnym stanowisku, i to w przededniu wojny, na-prawdę nie można było. A więc został zdjęty...

w< vidziedzinie teorii wojskowości Sztern nie miał żad-

nych osiągnięć. Jeśli chodzi o praktykę, zasłużył sięraczej negatywnie. A jeśli chodzi o politykę...

Sztern był zdecydowanym zwolennikiem terroru. Za-raz po czystce, w marcu 1939 roku, odbył się XVIIIzjazd WKP(b), który zbilansował dotychczasowe i nakre-ślił nowe zadania. Ale o czystce na zjeździe już nie mó-wiono. Głównym tematem była przewidywana wojna.Jeśli chodzi o czystkę, milczeli wszyscy czekiści, wszys-268

OCZYSZCZENIE

Cy przywódcy partyjni, członkowie Komitetu Centralne-go i Biura Politycznego oraz, co zrozumiałe, dowódcywojskowi. Nie wspomniał o niej również sam towarzyszStalin. Sztern natomiast nie powstrzymał się od poru-szenia tego tematu, mówił o wielkich korzyściach płyną-cych z oczyszczenia szeregów, uważając się za jednegoz inspiratorów, organizatorów i wykonawców tej akcji:„zlikwidowaliśmy całą rzeszę różnej maści łajdaków...".Towarzysz Sztern istotnie miał się czym pochwalić. So-lidnie przyłożył rękę do tej sprawy.

Wkrótce, co prawda, poznał drugą stronę tego zagad-nienia.

Z VII

darzą, się, że człowiek znajdzie jakiś kamyczek i niewie: diament to czy nie? Trzeba wtedy drasnąć nimo granit. Jeśli na granicie pozostanie rysa - diament.A jeśli sam się skruszy, to znaczy, że znaleźliśmy kawa-łeczek skamieniałych odchodów dinozaura.

Wspomniana droga, prowadząca wzdłuż Kolei Transsy-beryjskiej, to właśnie odłamek granitu, na którym spraw-dzamy wartość naszych dowódców: diament czy nawóz?Nie można tutaj pominąć samego towarzysza Tuchaczew-skiego. Kiedy był on szefem Sztabu RKKA, cały DalekiWschód wisiał dosłownie na jednej nitce, którą każdymógł przeciąć. Pułki i dywizje nie były w stanie w raziealarmu bojowego opuścić miejsc postoju, a towarzyszowiTuchaczewskiemu bynajmniej nie spędzało to snu z po-wiek. On przygotowywał projekt wyprodukowania stu ty-sięcy czołgów. Ale po co komu sto tysięcy czołgów, jeśli podeszczu nie będą one mogły wyjechać z garnizonów? Po costo tysięcy czołgów, skoro wystarczy wysadzić w powietrzejeden tunel, by nie sposób ich było przerzucić w rejondziałań bojowych? Na co się zdadzą czołgi, którym niebędzie można dostarczyć paliwa i amunicji?

Takimi błahostkami jednak strateg Tuchaczewski niezaprzątał sobie głowy.

Ale niesłusznie. Bowiem to właśnie z powodu błaho-stek dochodziło w historii do największych katastrof.

269

Page 134: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

C VIIIóż, uczeni mędrcy przekonują nas, że Stalin był

idiotą, który w ogóle nie doceniał roli wspaniałych do-wódców o analitycznych umysłach. Zadowalali go głup-cy z kawalerii. Naukowcy twierdzą, że Stalin zlikwido-wał genialnych dowódców, a na ich miejsce postawiłludzi ciemnych, niewykształconych i prostackich.

Przytoczę jednak kontrprzykład. W przeciwieństwie domarszałka Bliichera, który nigdy i nigdzie nie pobierałżadnych nauk, generał armii Apanasienko, który po czy-stce objął stanowisko dowódcy Frontu Dalekowschod-niego, ukończył z doskonałym wynikiem wyższe kursyakademickie, a następnie Akademię Wojskową im.Frunzego. Z wyróżnieniem.

Inaczej niż Sztern, który nigdy nie dowodził ani druży-ną, ani plutonem, ani kompanią, ani batalionem, anipułkiem, ani brygadą, ani dywizją, ani korpusem, Apa-nasienko przeszedł wszystkie szczeble drabiny służbo-wej. Wszystkie co do jednego. Dowódcą dywizji był ponaddziesięć lat, trzy lata dowodził korpusem, trzy lata byłzastępcą dowódcy Białoruskiego Okręgu Wojskowegoi trzy lata dowódcą Środkowoazjatyckiego Okręgu Woj-skowego. Tak więc do pełnienia obowiązków dowódcyfrontu był przygotowany zarówno teoretycznie, jaki praktycznie.

Już słyszę sprzeciwy: to odosobniony przypadek.Nic podobnego. Przytoczę i inne.Ale nawet gdyby istotnie był to odosobniony przypa-

dek, to przecież taki wyjątek podważa całą regułę. Niechodzi przecież o rzecz bez znaczenia, lecz o nasz drugifront, który na szczęście nie został wykorzystany.

Rzecz nie w tym, że Stalin na miejsce stratega-alko-holika Bliichera i stratega-komisarza Szterna wysłał naDaleki Wschód rozsądnego, doświadczonego, wykształ-conego, zdecydowanego i wymagającego Apanasienkę.Chodzi o to, że mądry generał Apanasienko otoczył sięinteligentnymi ludźmi. To on wyszukał gdzieś, docenił,awansował i przywiózł ze sobą do Chabarowska szefazarządu operacyjnego, generała Kazakowcewa, którydostrzegł luki i słabości frontu. Za czasów Bliichera270

OCZYSZCZENIE

i Szterna takich generałów w sztabie po prostu nie było,a obecni tam geniusze nie orientowali się w najprost-szych sprawach i niczego nie potrafili zasugerować swo-im szefom.

Czyż to nie zadziwiające, że przed przeprowadzeniemczystki zdolność bojowa Frontu Dalekowschodniego by-ła równa zeru?

Wystarczyło usunąć stamtąd kilku „wspaniałych do-wódców o analitycznych umysłach", a zamiast nich mia-nować przygłupa-kawalerzystę z Pierwszej Konnej, i odrazu wojsko uzyskało możliwość opuszczenia miejsc po-stoju niezależnie od deszczu, czyli okazało się zdolne dopodjęcia działań bojowych. Stało się również możliweprzerzucanie rezerw strategicznych tam, gdzie powinnysię w razie potrzeby znaleźć. A więc zasady taktyki, sztu-ki operacyjnej i strategii mogły zostać zastosowane napolu bitwy, a nie tylko „analizowane" w zaciszu gabi-netów.

Page 135: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 20

Zmiana wartyPierwsze przypuszczenie, jakie się czyni o panu i jegoumyśle, wysnuwa się z tego jakich przy nim widzi sięludzi.'

Niccoló Machiawelli, „Książę"

Nikt nie wątpi, że Rosja zdolna jest wydać Seidlitzów,Muratów, Rommlów - wielu rosyjskich generałóww latach 1941-1945 bezsprzecznie reprezentowałoten sam poziom.2

Generał major Freiher W. von Mellenthin

Gelenerał major Grygorenko kontynuuje swoją relacjęna temat dowódcy Frontu Dalekowschodniego. Oto jesz-cze jeden fragment jego książki:

„Osobowość Apanasienki ujawniła się szczególnie wy-raziście na początku wojny. Nie pamiętam już któregodnia, ale był to jeden z pierwszych dni wojny, przyszedłrozkaz bezzwłocznego przerzucenia na zachód wszyst-

1 Machiavelli, „Książe" (przel. Cz. Nanke), [w:J Machiavelli, op. cit.s. 218.

2 W. Mellenthin, Panzer Battles. Londyn 1979, s. 361.

272

OCZYSZCZENIE

kich rezerw uzbrojenia oraz amunicji. Smorodinow, któ-ry przez długi czas kierował sprawami mobilizacjiw Sztabie Generalnym, oburzył się: «Cóż to za dureńzabiera broń z jednego frontu na drugi! Nie jesteśmyjakimś okręgiem na tyłach, w każdej chwili możemy zo-stać rzuceni do walki. Trzeba iść do Apanasienki. Tylkojego jednego tam wysłuchają*.

Gdy Apanasienko zorientował się, o co chodzi, nawetnie słuchał dalszych wyjaśnień. Twarz i kark mu po-czerwieniały i ryknął:

- Zwariowaliście? Tam ponieśli klęskę. A my się tumamy martwić o swoje? Natychmiast rozpocząć prze-rzucanie! Wy - zwrócił się do szefa tyłów - odpowiadaciegłową za sprawny i szybki przebieg operacji. Zmobilizo-wać cały transport kolejowy i w ekspresowym tempieprzerzucić rezerwy na linię frontu! Załadunek ma trwaćdzień i noc. Meldować o załadunku i odprawieniu każ-dego eszelonu w centrali i mnie osobiście.

[...] Nikogo o to nie pytając, Apanasienko na miejsceodesłanych dywizji zaczął formować nowe, drugorzuto-we. Ogłoszono powszechną mobilizację wszystkich męż-czyzn do 55 roku życia włącznie. Ale i to nie wystarczyło.Apanasienko zatem polecił prokuraturze przejrzeć aktawięźniów, których można zwolnić i wcielić do wojska.

[...] W miejsce każdej odprawianej na front dywizjiApanasienko kazał formować kolejną. Tak to w okresieod lipca 1941 roku do czerwca 1942 Daleki Wschóddostarczył 22 dywizje piechoty i kilkadziesiąt tysięcyżołnierzy jako uzupełnienie. Teraz wiemy już, żew pierwszym roku wojny między Japończykami a Niem-cami doszło do poważnego konfliktu. Wywiad niemieckiutrzymywał, że Sowieci, spod nosa Japończyków prze-rzucają całe dywizje na zachód. Wywiad japoński nato-miast upierał się, że ani jedna dywizja radziecka nieopuściła swego miejsca postoju. Trudno sobie nawetwyobrazić, jak potoczyłyby się wypadki na DalekimWschodzie, gdyby dowodził tam człowiek, który potrafił-by jedynie wykonywać rozkazy".3

J Grygorenko, op. cit.10 — Oczyszczenie 273

Page 136: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

U IIJważa się, że Moskwę ocaliły dywizje syberyjskie. By-

ły to silne, dobrze wyszkolone i w pełni wyposażone jed-nostki. Przybywały z daleka Koleją Transsyberyjską,dlatego nazywano je syberyjskimi. Ale nie były to dywi-zje syberyjskie, lecz dalekowschodnie. Najsławniejszez nich to 32. i 78. DP.

32. DP (późniejszej 29. DP Gwardii) pod dowództwempułkownika Połosuchina przybyła znad jeziora Chasanwprost pod ogień artyleryjski i od razu została skiero-wana do boju w okolice Borodina. Gdyby Apanasienkonie zdążył na czas...

78. DP (9. DP Gwardii) pułkownika Biełoborodowa,który później awansował do stopnia generała armii,przybyła znad Ussuri. Walczyła pod Istrą.

Tonący brzytwy się chwyta. Cała wiedza o wojennymrzemiośle sprowadza się do tego, by w porę podać toną-cemu przysłowiową brzytwę. Apanasienko podał ją Sta-linowi w najbardziej krytycznym momencie.

A moto jeszcze jedna opowieść o generale Apanasien-

ce. Jest jesień 1941 roku. Temat ten sam - przerzuceniewojsk z Dalekiego Wschodu na ratunek stolicy.

Relacjonuje A. Borków, ówczesny pierwszy sekretarzchabarowskiego komitetu okręgowego partii:

„Linią specjalną zadzwonił do mnie Stalin. Po kilkusłowach powitania powiedział: «Mamy bardzo ciężką sy-tuację między Smoleńskiem a Wiaźmą... Hitler szykujesię do ataku na Moskwę, brakuje nam wystarczającejilości wojska, żeby obronić stolicę... Bardzo cię proszę,przyleć jak najszybciej do Moskwy, zabierz ze sobą Apa-nasienkę i spróbuj go jakoś urobić, żeby się nie sprze-ciwiał. Wiem, jaki jest uparty*.

Przez wszystkie lata mojej pracy na Dalekim Wscho-dzie i w innych miejscach Stalin nigdy do mnie nie te-lefonował. Dlatego byłem prawdziwie zdumiony, słyszącjego głos w słuchawce... Już dawno przywykliśmy dotego, że słowo Stalina jest dla nas rozkazem, wódz nigdy274

OCZYSZCZENIE

nikogo o nic nie prosił, lecz nakazywał i żądał. Byłemwięc zdziwiony tonem, którym informował mnie o sytu-acji na zachodzie kraju. A potem, kiedy Stalin powie-dział: «Spróbuj urobić Apanasienkę, żeby się nie sprze-ciwiał», co było zupełnie nie w jego stylu, niemal przy-siadłem z wrażenia... W końcu jeszcze raz powtórzył:((Przylatujcie niezwłocznie najszybszym samolotem*. [...]

W gabinecie Stalin serdecznie uścisnął nam dłonie,wyrażając zadowolenie, że mieliśmy pomyślny lot i po-prosił, byśmy zajęli miejsca przy długim stole, pokrytymzielonym suknem. Sam nie od razu usiadł, chwilęw milczeniu przechadzał się po gabinecie, potem stanąłnaprzeciwko nas i zaczął mówić: «Nasze wojska na fron-cie zachodnim toczą bardzo ciężkie walki obronne, a naUkrainie - całkowita klęska... Ukraińcy w ogóle nie za-chowują się, jak należy, wielu oddaje się w niewolę,ludność wita entuzjastycznie niemieckich żołnierzy*.

I znów krótka pauza, kilka kroków po pokoju tami z powrotem. Po chwili Stalin podjął temat: «Hitler roz-począł silne natarcie na Moskwę. Jestem zmuszony za-brać wojsko z Dalekiego Wschodu. Proszę was, zrozum-cie to i wejdźcie w nasze położenie*.

Lodowaty dreszcz przebiegł mi po plecach, a na czołowystąpił zimny pot, gdy usłyszałem tę straszną prawdęz ust przywódcy partii i państwa... Stalin nie pytał naso zdanie, rozłożył swoje papiery na stole i wskazującpalcem na informacje o naszych wojskach, które w tejchwili znajdują się na froncie, zwrócił się do Apanasien-ki, wymieniając numery dywizji pancernych i dywizjizmechanizowanych, pułków artyleryjskich oraz innychszczególnie ważnych formacji i jednostek, które generałpowinien niezwłocznie przerzucić do Moskwy.

Stalin dyktował, Apanasienko dokładnie notował,a następnie od razu, w gabinecie, w obecności przywód-cy Pykającego fajkę, wysłał zaszyfrowaną depeszę doswego szefa sztabu z poleceniem niezwłocznego wyko-nania rozkazu.

Widać było, że nasze krótkie, konkretne, robocze spot-kanie dobiega końca. Na stole znalazła się mocna herba-ta- Stalin wypytywał o życie na Dalekim Wschodzie. Ja

275

Page 137: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

odpowiadałem. W pewnej chwili nasz gospodarz zwróciłsię do Apanasienki: «Ile masz dział przeciwpancernych?)).Generał odpowiedział bez chwili namysłu. Dziś nie przy-pominam sobie konkretnej liczby, pamiętam jedynie, żewymienił dość mizerną w porównaniu z tym, czym jużwówczas dysponowała Armia Czerwona. «Załaduj i przy-ślij je także!» - niezbyt głośno ale wyraźnie polecił Stalin.Nagle szklanka z herbatą stojąca przed Apanasienką po-toczyła się po długim stole w lewo, a krzesło, na którymsiedział generał, jakby odskoczyło do tyłu. Apanasienkozerwał się na równe nogi z krzykiem: «Co to ma być?Wiesz, co robisz?! Do kurwy nędzy!... A jeżeli napadnąna nas Japończycy, czym będę bronił Dalekiego Wscho-du? Tymi lampasami? - i trzepnął się rękami po udach.- Możesz mnie zdjąć ze stanowiska, możesz rozstrzelać,ale dział nie oddam!».

Zamarłem. Chociaż w głowie mi się kręciło, wyraźnieprzebijała przez ten zamęt jedna myśl: «To koniec. Zarazwezwie ludzi Berii i zginiemy obaj». Po chwili jednakznowu oszołomiło mnie zachowanie Stalina. «Uspokójsię, uspokój, towarzyszu Apanasienko! Czy warto taksię denerwować z powodu tych dział? Możesz je sobiezatrzymać*.

Żegnając się, Apanasienko zwrócił się z prośbą o prze-niesienie na front.

«Nie, nie - życzliwie odparł głównodowodzący. - Lu-dzie tak odważni i doświadczeni jak ty potrzebni są par-tii na Dalekim Wschodzie*".4

Trzeba jeszcze raz przypomnieć, że opisywane zdarze-nie miało miejsce w październiku 1941 roku, a więczanim jeszcze Japonia przystąpiła do wojny z USA, czyliw okresie, kiedy ze strony Japończyków można się byłospodziewać dosłownie wszystkiego.

Przez dwa najtrudniejsze lata, 1941 i 1942, FrontemDalekowschodnim dowodził generał armii Apanasienko.Co do mnie, nie mam najmniejszych wątpliwości, żew wypadku napaści na Daleki Wschód japońscy gene-rałowie trafiliby w osobie Apanasienki na prawdziwie

OCZYSZCZENIE

godnego przeciwnika. Nawet nie dysponując wystarcza-jącymi siłami, generał potrafiłby dobrze zaleźć za skóręagresorom...

Prośbę Apanasienki Stalin spełnił dopiero w 1943 roku.Przydzielono go od razu na decydujący odcinek frontu.Znalazł się na Łuku Kurskim. Został śmiertelnie rannyw czasie walk pod Biełgorodem w bitwie kurskiej. Generałarmii Josif Rodionowicz Apanasienko zmarł 5 sierpnia1943 roku. W dniu, kiedy Moskwa po raz pierwszy odda-wała salut honorowy wojskom, które odniosły wielkie zwy-cięstwo, przesądzające o ostatecznym wyniku wojny.

I IVoto teraz marksistowsko-hitlerowscy agitatorzy wma-

wiają nam, że Stalin wymordował najlepszych z najlep-szych, że wokół niego zostali jedynie głupawi półanalfa-beci, pozbawione inicjatywy tępaki i obrzydliwe lizusy.Wyobraźmy sobie następującą sytuację: w 1937 rokuzostaje aresztowany Apanasienko i, skazany na karęśmierci, czeka w celi na wykonanie wyroku. Wiemyo nim niewiele, ale czy do pomyślenia jest, by taki kawałchłopa jak on pisał do Stalina listy z wyznaniami w ro-dzaju: „Umrę ze słowami miłości na ustach do Was,towarzyszu Stalin!". W żadnym wypadku. Gdyby zam-knięto go w celi śmierci, przeklinałby Stalina od ostat-nich, zębami gryzłby kraty i zamki. Nie wiem, czy dałbyradę rozprawić się z dwoma lub trzema oprawcami, alebutów z pewnością by im nie lizał.

Oc

4 F. Morgun. Za dołgo do saluta, Połtawa 1994, ss. 67-71.

276

*d razu po wojnie niemieccy generałowie zarzucilirynek książki wspomnieniami. Pod koniec lat pięćdzie-siątych wspomnienia te zalały również nasz kraj: West-phal, Blumentritt, Zeitzler, Zimmermann, Manteufel,Guderian, Hoth, Rendulitsch, Tippelskirch, Kesselring,Schneider, Mellenthin.

Przyznaję, że pamiętniki generałów niemieckich podo-bały mi się o wiele bardziej, niż radzieckich. Radzieccy

277

Page 138: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

generałowie pisali o tym, jak szeregowy Iwanów ostat-nim granatem spalił niemiecki czołg, jak sierżant Pie-trow ostatni nabój wystrzelił do atakujących faszystów,jak pod gradem kul oficer polityczny Sidorow poderwałżołnierzy do walki, jak porucznik Siemionow skierowałswój płonący samolot na kolumnę czołgów... Nasi gene-rałowie opisywali też co mówił, umierając, szeregowyIwanów: pragnął wstąpić do partii. Sierżant Pietrow tak-że. I wszyscy inni.

U Niemców za to jakoś nikt nie dokonywał bohater-skich czynów, nie odznaczał się heroizmem. Dla Niem-ców wojna była rzemiosłem, a więc opisywali ją z profe-sjonalnego punktu widzenia: nasze siły liczą tyle a tyle,siły przeciwnika prawdopodobnie tyle a tyle ludzii uzbrojenia... Moim zadaniem jest... Jego wypełnienieutrudniają następujące czynniki, ułatwiają zaś i sprzy-jają takie a takie... W tej sytuacji można było podjąćjedno z trzech rozwiązań, wybrałem drugie... Z takiegoto a takiego powodu. Oto co z tego wynikło...

Wspomnienia niemieckich generałów to coś w rodzajuzbioru pasjonujących i pouczających krzyżówek. Każdyz nich pisał po swojemu, ale wszyscy bardzo interesują-co. Pamiętniki zaś naszych generałów są pisane jak gdy-by przez ten sam zespół maszynistek z Głównego Zarzą-du Politycznego Armii Czerwonej, które w ten sam tekstwstawiają tylko odpowiednie numery dywizji i pułków,nazwy miast i imiona bohaterów. Naszym żołnierzom ja-koś zawsze brakowało nabojów, granatów i wszystkiegeneralskie memuary zawierają opisy, jak to rzucają sięoni z siekierą na czołgi, zestrzeliwują samoloty z karabi-nu i przebijają widłami baki z benzyną w transporterachopancerzonych. Wszystko sprowadzało się u nas do wal-ki wręcz, do mordobicia, jak gdyby nikt nigdy nie słyszało sztuce walki czy taktyce.

Wspomnienia naszych generałów to szkoła bohater-skich aktów odwagi.

Wspomnienia niemieckich - szkoła myślenia.Wkrótce jednak zrodziła się wątpliwość: niemieccy pa-

nowie generałowie wszyscy jak jeden mąż byli nadzwy-czaj mądrzy i doświadczeni, a Hitler - zgodnie z ich opi-

278

OCZYSZCZENIE

nią - był kompletnym idiotą. Jeśli tak, dlaczego ci ro-zumni, inteligentni ludzie pozwolili, by wydawał im roz-kazy idiota?

Po raz pierwszy ta myśl przyszła mi do głowy, kiedyczytałem wspomnienia generała pułkownika KurtaZeitzlera. Był on szefem Sztabu Generalnego Wojsk Lą-dowych w czasie bitwy pod Stalingradem. Hitlera opisu-je jako skończonego kretyna: „Pierwsza część mojegowystąpienia została przedstawiona w formie dostępnejdla człowieka, który zupełnie się nie orientuje w spra-wach wojskowych".5 Zeitzler formułował raporty dlagłównodowodzącego sił zbrojnych, swego najwyższegozwierzchnika, jak dla kogoś z ulicy, kto nie wie, jaka jestróżnica między korpusem a brygadą. Mówiąc krótko,generał pułkownik Zeitzler traktował Hitlera jak idiotę.Dalej następuje wielostronicowy opis genialnych decyzjiZeitzlera (co jest istotnie bardzo interesujące) i reakcji,,jakie wywoływały u tępego, upartego gęfrajtra.

Wtedy to pomyślałem: a przecież, Herr Zeitzler, miałpan wyjście. W takim wypadku szef Sztabu Generalne-go powinien oświadczyć swemu ukochanemu wodzowi,Fuhrerowi: proszę wojować, jak się panu podoba, ale janie będę ponosił za to odpowiedzialności wobec ojczyznyi historii. Proszę o zwolnienie z obowiązków. Przyjmękażde inne .stanowisko, mogę dowodzić korpusem lubdywizją, a nawet zostać rozstrzelany, jeśli wola, ale zaswoją głupotę musi pan odpowiadać sam.

Ale cóż... Mądry Zeitzler nie powiedział tego. Milczeliteż inni generałowie. Dlatego też za bezsensowne po-sunięcia Hitlera wszyscy oni ponoszą pełną odpowie-dzialność.

A oto przykład z naszej historii. Niemcy wzięli Kijówi wielki obszar wokół miasta w gigantyczne kleszcze. Odpółnocy pod Konotopem znajdowała się 2. Grupa Pan-cerna Guderiana, od południa pod Kremieńczugiem1. Grupa Pancerna Kleista. Sytuacja była jasna - klesz-cze zamkną się na tyłach Frontu Południowo-Zachod-

OK- Zeitzler, [w:] Rokowyje rieszenija (tłum. z niem.), Moskwa

o, s. 159.

279

Page 139: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

niego i pięć radzieckich armii znajdzie się w kotle. Corobić? Opinia szefa Sztabu Generalnego, generała armiiŻukowa była następująca: niezwłocznie wyprowadzićpięć armii spod Kijowa. - Ale jak to zrobić? - nie możepojąć towarzysz Stalin. - A co z Kijowem? Żuków odpo-wiada bez wahania: - Kijów musi się poddać!

Stalin jest oburzony. Jak to poddać się? Kijów trzebautrzymać! Żuków jednak wie, że to się nie może udać.Lepiej więc oddać samo miasto, niż Kijów i półtora mi-liona żołnierzy, którzy go bronią. Stalin dalej nalega.I wtedy Żuków oświadcza, że rezygnuje ze swego stano-wiska: wy, towarzyszu, wiecie lepiej, więc wojujcie, jakchcecie, aleja nie będę ponosił odpowiedzialności wobecnarodu i historii. Jestem gotów iść dokądkolwiek, zo-stać choćby dowódcą kompanii, pułku, korpusu, armii,frontu, ale waszych absurdalnych rozkazów nie zamie-rzam wypełniać. Żuków rzeczywiście został zdjęty zestanowiska. I natychmiast doszło do straszliwej kata-strofy. Dwie niemieckie grupy pancerne zacisnęły klesz-cze pod Łochwicą...

Ale Żukowa już nie było.Towarzysz Stalin zafrasowany podrapał się w głowę,

a potem wysyłał Żukowa tam, gdzie ważyły się losy woj-ny. W 1942 roku zaś Stalin mianował go swoim zas-tępcą.

Z VI

atrzymajmy się jeszcze chwilę przy opisywanej sytu-acji. Ten sam czas i miejsce: Kijów. Główne dowództwoniemieckie staje przed problemem, co robić - nacieraćprosto na Moskwę, czy też zawrócić na Kijów. Prawdęmówiąc, jedno i drugie posunięcie jest śmiertelnie nie-bezpieczne. Jeśli wojska niemieckie ruszą na Moskwę,ich tyły pozostaną odsłonięte, a wtedy spod Kijowa wyj-dzie uderzenie, które odetnie Niemców od baz zaopa-trzenia. Jeśli zaś wojska niemieckie zawrócą i ruszą naKijów, będzie to stratą czasu i nacierać na Moskwę trze-ba będzie w błocie i śniegu, do czego Niemcy nie sąprzygotowani. Więc co robić? Hitler uważa, że bez-280

OCZYSZCZENIE

względnie należy ruszać na Kijów. Guderian nie godzisię z tą opinią. Potem zresztą będzie z uporem twierdził,że był to fatalny błąd, który doprowadził do klęski. Aleskoro tak sądził, powinien był protestować! Mógł prze-cież zachować się jak Żuków. Niech wojuje Fiihrer, sko-ro się na tym zna, mnie proszę zwolnić!

Ale mądry i przezorny Guderian wykonuje rozkaz bezprotestu. Osobiście lubię Guderiana. Nie rozstaję sięz jego książkami. Ale oprócz rozumu generał powinienmieć charakter, wolę i odwagę. Wspomnienia wszyst-kich niemieckich generałów łączy jedno przeświadcze-nie: Hitler był głupcem i zmuszał nas do wykonywaniaidiotycznych rozkazów. Tak rzeczywiście było. Ale tylkoten generał zasługuje na miano wielkiego i niezwycię-żonego, który głupich rozkazów nie wykonuje. Męstwoprostego żołnierza polega na tym, by wykonywać rozka-zy i iść śmiało na nieprzyjacielskie bagnety. Męstwo ge-nerała zaś na tym, żeby myśleć i wypełniać tylko terozkazy, które wiodą ku zwycięstwu.

Jakże często generałowie, politycy, historycy na Za-chodzie chełpią się: nasi żołnierze potrafią myśleć! A ro-syjskiego głupiego Wańki nikt myśleć nie nauczył.

Wasi żołnierze potrafią myśleć? Świetnie. My za tomamy myślących generałów. Wystarczyło im odwagi, bymieć własne zdanie i bronić go. Niemieccy generałowiewypełniali każdy rozkaz. To było ich słabością. Nasigenerałowie byle rozkazu nie wypełnią. Na tym polegaich przewaga.

Jeśli generał ma się za geniusza, ale wypełnia idioty-czne rozkazy Fuhrera, który prowadzi kraj ku katastro-fie, to ów genialny umysł nic nie jest wart. Jaki z niegopożytek? Chyba tylko taki, że jego posiadacz napisze powojnie interesujące wspomnienia.

Rzecz godna podkreślenia: Stalin przed wojną prze-trzebił generalicję, ale mimo to znaleźli się generałowie,którzy - jak Apanasienko czy Żuków - potrafili, ryzy-kując życie, posłać do diabła największego geniuszawszechczasów i wszystkich narodów.

Nie ma nic gorszego dla przywódcy niż znaleźć sięw sytuacji, kiedy całe otoczenie mu potakuje, zgadza się

281

Page 140: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

z każdą jego decyzją i jeszcze ją chwali. Najrozsądniej-szy człowiek w takich okolicznościach traci orientację,nie dostrzega własnych błędów.

Właśnie w taki ślepy zaułek zaprowadziła Hitlera jegopolityka kadrowa.

Fiihrer przed wojną nie przeprowadzał czystki wśródswoich generałów, ale oni, nie wiadomo dlaczego, oka-zali się ludźmi zastraszonymi i niczym prości żołnierześlepo wykonywali rozkazy...

Oto korzyść płynąca z czystki: gdyby Hitler przed woj-ną urządził noc długich noży swoim generałom, gdybyich parę tysięcy wystrzelał, to może po takiej operacjiostałoby się choćby kilku, którzy potrafiliby nie tylkomyśleć, ale sprzeciwić się swemu wodzowi.

N,I ie tylko zresztą Apanasienko i Zukow umieli prze-ciwstawić się Stalinowi. Byli także inni. Generał armiiKonstanty Rokossowski potrafił sprzeciwić się nie tylkowodzowi, ale także całemu jego otoczeniu. Mamy czer-wiec 1944 roku, trwają przygotowania do najpoważniej-szej operacji w dziejach drugiej wojny światowej, a możei całej ludzkości - ofensywa białoruska. Stalin i dwajjego zastępcy, Żuków i Wasilewski, wszystko obmyślili,wzięli pod uwagę, zaplanowali. Teraz wzywają po koleidowódców frontów i wyznaczają im zadania. Przychodziczas na Rokossowskiego. A Rokossowski ma własnąkoncepcję, lepszą niż plan Stalina, Żukowa i Wasile-wskiego. Rzecz doprawdy niezwykła.

Wdawać się w spór ze Stalinem to śmiertelne ryzyko.A tu jeszcze wspierają Stalina najbliżsi współpracowni-cy i doradcy. Wszyscy są tego samego zdania. Ale gene-rał armii Rokossowski nie ma zamiaru wypełnić rozka-zu trzech marszałków - naczelnego wodza i dwóch jegozastępców.

Cóż, krnąbrnemu generałowi proponują, by wyszedłdo przyległego pokoju i przemyślał swoją decyzję. Gene-rał Rokossowski wychodzi. Myśli. A jest o czym pomyś-leć. Przeszedł już przez lochy oprawców, gdzie poddawa-

282

OCZYSZCZENIE

no go torturom, siedział w celi śmierci. Nie chciałby siętam znaleźć jeszcze raz.

Po pewnym czasie znów zostaje wezwany do gabinetuStalina, gdzie jeszcze raz powtarzają mu, że jego zada-niem jest...

Nie. Generał Rokossowski tego zadania nie wykona.Niech go odwołają ze stanowiska, wsadzą do więzienia,zdegradują, skierują jako szeregowego do batalionukarnego. Niech go skażą na śmierć. On zadania niewykona.

Znów polecają mu wyjść i przemyśleć wszystko jesz-cze raz. Wychodzi. Myśli. Można przecież nie ryzykować.Można wypełnić rozkaz Stalina i jego zastępców. Losywojny są już przesądzone, chodzi tylko o cenę i dzieńzwycięstwa. Można się nie sprzeciwiać, a potem, pośmierci Stalina, napisać pamiętnik: głupi Stalin wyzna-czał głupie zadania, a ja miałem własną koncepcję, któ-rej on nie zrozumiał i nie docenił...

Rokossowski długo się namyślał. Mieliście dość cza-su? Proszę, wejdźcie. I co? Wypełnicie rozkaz głównodo-wodzącego?

Nie. Nie wypełnię.A niech cię diabli wezmą! Rób, jak uważasz.

I vniRokossowski tak właśnie zrobił.

Z wielkim powodzeniem.Oto opinia generała porucznika Siegfrieda Westphala:

„W ciągu lata i jesieni 1944 roku armia niemiecka po-niosła największą w swojej historii klęskę, poważniejsząnawet niż pod Stalingradem. 22 czerwca Rosjanie prze-szli do przeciwnatarcia na froncie Grupy Armii «Śro-dek»... To zgrupowanie wojsk zostało całkowicie znisz-czone. W związku z rozbiciem GA «Środek» w krajachnadbałtyckich została odcięta GA «Północ»".6

Pisze generał pułkownik Heinz Guderian: „Klęska za-częła się 22 czerwca. Pierwszego dnia 25 niemieckich

Ibid. s. 257-258.

283

Page 141: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

dywizji po prostu zniknęło... Nie tylko GA «Środek», alei GA «Północ» znalazła się w katastrofalnej sytuacji".7

Wypowiada się generał major von Mellenthin: „22czerwca Rosjanie uczcili trzecią rocznicę naszej inwazjina Rosję potężnym natarciem czterech frontów w skła-dzie 146 dywizji piechoty i 43 brygad pancernych...Z niezrozumiałych powodów Chester Wilmott w swojejksiążce «Bitwa o Europę» zapomniał o tej operacji. A by-ła ona jednym z największych wydarzeń wojennych. Zewzględu na swój rozmach i znaczenie, nieporównanieważniejszym niż desant w Normandii. W okresie od1 czerwca do 31 września 1944 roku straty wojsk nie-mieckich na froncie zachodnim wynosiły 293.802 żoł-nierzy, na wschodnim w tym samym czasie - 916.860".8

Chodzi o ten sam okres, kiedy to zachodni sojusznicywyrazili wątpliwość co do dokładności radzieckich infor-macji na temat liczby wziętych do niewoli jeńców. Wów-czas Stalin polecił pokazać tych jeńców całemu światu.I oto gigantyczne kolumny niemieckich żołnierzy (niewychudzonych po pobycie w lagrach, lecz prosto z polabitwy) przepędzono ulicami Moskwy. Na czele kolumnyszli niemieccy generałowie i cale pułki oficerów, za niminiezliczone rzesze żołnierzy. Zamykały ten pochód nieużywane od trzech lat polewaczki. W czasie wojny stoli-ca odwykła od takich luksusów. Wszystko szło na front,benzyna też, liczyło się tylko zwycięstwo, dlatego pole-waczki od dawna nie wyjeżdżały na moskiewskie ulice.Ale tak nadzwyczajna okazja wymagała odpowiedniejoprawy. Naczelny Wódz polecił wydać benzynę z niety-kalnej rezerwy Biura Kontroli Zewnętrznej. Jak w wy-padku operacji bojowej. Stalin nakazał dokładniesprzątnąć moskiewskie ulice po przejściu kolumny nie-mieckich jeńców.

Żeby nie został na stołecznym bruku choćby śladbłota z ich butów.

Już w drugim dniu ofensywy białoruskiej Stalin zro-zumiał, że plan Rokossowskiego był nie tylko doskona-

7 H. Guderian, Panzer Leader, Londyn 1953, s. 352.8 Mellenthin, op. dt, s. 339.

284

OCZYSZCZENIE

ty, lecz genialny. W tydzień po rozpoczęciu operacji, 29czerwca 1944 roku, generał armii Rokossowski zostałwyróżniony brylantową gwiazdą marszałka Związku Ra-dzieckiego. Ale Stalinowi i to wydawało się za mało, takwięc 30 lipca 1944 roku świeżo upieczony marszałekotrzymał swoją pierwszą Złotą Gwiazdę Bohatera Związ-ku Radzieckiego. Stalin nie dał mu Złotej Gwiazdy aniza Smoleńsk, ani za Moskwę, ani za Stalingrad, ani zaKursk, choć należałoby tak zrobić. Ale geniuszu Rokos-sowskiego w operacji białoruskej (przeprowadzonejwbrew rozkazom Stalina, Żukowa i Wasilewskiego!) nieudało się już zaćmić. To był odpowiedni kandydat dopoprowadzenia Defilady Zwycięstwa.

Rokossowski podczas przygotowań do ofensywy bia-łoruskiej, jej realizacji i późniejszych działań przejawiłmądrość, inicjatywę i odwagę.

Gwiazdę marszałkowską otrzymał za talent dowódczy,za szerokość perspektyw strategicznego myślenia, zazwycięstwo nad Hitlerem i jego feldmarszałkami.

Gwiazdę Bohatera ZSRR - za osobistą żołnierską od-wagę w obliczu wściekłości i dzikiego uporu Stalina.

A to już heroizm najwyższego rzędu.

Zawsze: i na początku wojny, w czasie fatalnego latai tragicznej jesieni 1941 roku, i podczas jej zwycięskiegokońca w Armii Czerwonej byli generałowie, którzy mieligłowę na karku i dość męstwa w sercu, by bronić swegopunktu widzenia nawet wobec Stalina.

Hitler posiadał doborową kadrę generałów, ale takichjak Stalin nie miał zarówno na początku, jak i pod ko-niec wojny.

Ani jednego.Niemcy przegrały dlatego, że generałowie Stalina stali

pod względem przygotowania nieporównanie wyżej niżgeneralicja Hitlera.

Męstwo i odwaga osobista to jeden z podstawowychelementów składowych tego przygotowania.

Page 142: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Rozdział 21

Dziwny BlitzkriegRaz jeszcze ku granicom mglistymTabory ciągną poprzez mrok.Komunizm znowu jest tak bliskoJak w dziewiętnastym. To był rok...

Michail Kulczycki, 1939

N 1

asze wojenne legendy są pokrętne i zawiłe. Kłam-stwo jedzie na kłamstwie i kłamstwem pogania. Opo-wieści o tym, że w latach czystki padli ofiarą najlepsidowódcy Armii Czerwonej, wiążą się nierozerwalniez innymi opowieściami: że Związek Radziecki nie byłprzygotowany do wojny. Skoro wytrzebiono genialnychwodzów, zastępując ich ciemnymi tępakami, jakże mog-ło być inaczej?

Naturalną koleją rzeczy wypływa stąd jeszcze jedenfałszywy wniosek: że Stalin bał się Hitlera.

Te powiązane ze sobą mity wzajemnie się potwierdza-ją. Wystarczy, by jakiś komunista czy hitlerowiec przy-wołał któryś z nich, a tłum zaraz sobie przypomni inneopowieści. Zaledwie socjalistyczny agitator zdąży wymie-nić nazwisko Tuchaczewskiego, a już zgromadzeni wy-grzebują z pamięci historie o braku przygotowania Armii

286

OCZYSZCZENIE

Czerwonej do wojny i przerażeniu Stalina. Wystarczywspomnieć rok 1941, by w wyobraźni słuchaczy odżyłapostać genialnego Tuchaczewskiego, który ostrzegał...

Wspólne przesłanie tych historii jest zawsze takie sa-me: Stalin bał się Hitlera.

W tych czterech słowach zawiera się cały brudny fałsz,całe kłamstwo o wojnie. Te cztery słowa stanowią zwień-czenie, kwintesencję wszystkich wymysłów marksistow-sko-hitlerowskiej propagandy.

Owo krótkie zdanie każe wierzyć, że Stalin był słabszyi głupszy od Hitlera. Bowiem człowiek rozumny nie mo-że bać się durnia, a silny - słabszego. Z owego zdaniawynika, że Armia Czerwona była słabsza od Wehrmach-tu, nasi generałowie głupsi od hitlerowskich, że ZwiązekRadziecki był gorzej przygotowany do wojny niż Niemcy,że wygraliśmy wojnę nie my, lecz ktoś inny. Bo czykretyni mogli wnieść wystarczający wkład w rozgromie-nie hitlerowskich wojsk?

Na rocznice i uroczystości związane z wojną Rosja niejest zapraszana. Cały świat rozumie doskonale, jakie sątego przyczyny. Mówi się: przecież nie byliście przygotowa-ni do wojny, wasza armia została pozbawiona dowódców,na czele sił zbrojnych i państwa stał tchórzliwy Stalin orazciemni prostacy bez żadnego doświadczenia. Wasi Simo-nowowie, Niekricze, Szołochowowie na rozkaz partiikomunistycznej roztrąbili na cały świat historyjki o uni-cestwionych geniuszach, braku przygotowania, przeraże-niu Stalina. Więc po co was zapraszać? Jeśli cokolwiekzdziałaliście podczas wojny, to tylko ze strachu...

A nasi agitatorzy, nie wiadomo dlaczego, znajdująszczególne zadowolenie w powtarzaniu w kółko: Stalinsię bał, strasznie się bał, trząsł się ze strachu... Uwiel-biają to podkreślać i napawać się treścią tych słów.

Weźmy „Wojenno-istoriczeskij żurnał", numer 4 z 1995roku. Widzimy tu rozciągający się na dwie kolumny, wy-drukowany ogromną czcionką tytuł: STALIN CZUJE...STRACH PRZED WEHRMACHTEM. Tak właśnie to napi-sano, z wielokropkiem. Wydawcą czasopisma jest Mini-sterstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. Zapytajmy panaministra, zapytajmy pracowników Głównego Zarządu

287

Page 143: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Politycznego, w którym nic oprócz nazwy się nie zmieniło:kochani towarzysze, skąd wam to przyszło do głowy?

Nasi marksiści wcale nie będą tego ukrywać: tak po-wiedział Goebbels! Proszę, możecie sobie przeczytać!A skoro Goebbels tak powiedział, rosyjskie MinisterstwoObrony obowiązane jest tę opinię powtarzać. Czyż nie?

Nasze Ministerstwo Obrony publikuje w swoim czaso-piśmie dzienniki Goebbelsa. Nie ma w tym nic złego,pod warunkiem jednak, że minister, podległe mu mini-sterstwo i redakcja wyraźnie zaznaczą własne stanowi-sko, stosunek do opublikowanego materiału. A stano-wisko w tym wypadku może być tylko jedno: spójrzcietylko na Goebbelsa! Cóż to za głupiec! Jak dalece niepotrafił nas docenić! Zobaczcie, co za brednie wypisuje!

Czy takie stanowisko zajął minister obrony FederacjiRosyjskiej?

Bynajmniej.Ministerstwo Obrony, Instytut Historii Wojskowości,

„Wojenno-istoriczeskij żurnał", „Krasnaja zwiezda" oddziesiątków lat wbijają nam do głowy brednie o brakuprzygotowania. I o armii pozbawionej dowódców. I o prze-rażeniu Stalina. A teraz znaleźli potwierdzenie swoich tezw dziennikach Goebbelsa z 1941 roku. Minister obronyRosji, kierowane przez niego ministerstwo, Sztab General-ny oraz nasi oficjalni historycy wojskowi w pełni solidary-zują się ze stanowiskiem Goebbelsa. Wszystko, co głosząteraz i wszystko, co Goebbels pisał w 1941 roku, pozosta-je w idealnej zgodności pod względem treści, formy, a na-wet ducha.

„Wojenno-istoriczeskij żurnał" publikuje tekst hitlerow-skiego ministra propagandy jako poważne i cenne źródłoinformacji. Mało tego, najobrzydliwsze stwierdzenia, któreGoebbels zanotował na własny użytek, prywatnie, naszeczasopismo objawia całemu światu. To, co minister pro-pagandy Trzeciej Rzeszy zapisywał małymi literami, Mini-sterstwo Obrony Rosji podnosi do rangi tytułu i drukujeolbrzymią czcionką. Całe zdanie jest zbyt długie, więcskraca sieje, wprowadzając wielokropek i obyczajem bru-kowej prasy skleja się bijący w oczy tytuł:

STALIN CZUJE... STRACH PRZED WEHRMACHTEM.

288

AOCZYSZCZENIE

IIoto zapis z dziennika Goebbelsa z 29 kwietnia

1941 roku, również opublikowany w wymienionymczasopiśmie:

ROSJA W OKRĄŻENIU ZACHOWUJE SIĘ BARDZOBIERNIE.1

I znowu to samo: Goebbels zanotował to małymi lite-rami. A nasi towarzysze znów sięgają po największeczcionki, tytuł zaś rozciąga się na dwie kolumny. Czy-tajcie o zastraszonej, okrążonej Rosji! Nie zwlekajcie!

A przecież to bzdura. Rosja w okrążeniu? Kto potrafił-by dokonać takiej sztuki? Towarzyszu ministrze obronyuczyliście się w szkole geografii? Pokazywała wam na-uczycielka Maria Iwanowna Rosję na mapie? Zdajeciesobie sprawę, jakie terytorium zajmuje? I któż to okrą-żył Rosję w 1941 roku? Chyba nie Adolf Hitler, dyspo-nujący trzema tysiącami czołgów? I chyba nie przepo-tężni sojusznicy Hitlera - Finlandia i Rumunia - okrą-żyli Rosję, by zacisnąć kleszcze?

Po co więc publikujecie takie brednie, i to jeszcze wy-bijając je w tytule?

Mamy nasz rodzimy Sztab Generalny, który liczy so-bie tysiące generałów i pułkowników. Drodzy towarzy-sze, czy któryś z was może pokazać Rosję na mapie?Jeśli tak, oceńcie łaskawie sytuację. Porównajcie po-wierzchnię naszej ojczyzny z powierzchnią Niemiec. Bezwzględu na wszystkie ich podboje, na mapie świataz 1941 roku są one zaledwie niewielkim skrawkiem,który już się palił Hitlerowi pod tyłkiem. Dlaczego więcwy, panowie generałowie i pułkownicy, milczycie, kiedyw waszym czasopiśmie ukazują się podobne tytuły? ToNiemcy wiosną 1941 były okrążone i zablokowane. ToNiemcy były odcięte od wielu źródeł surowców o strate-gicznym znaczeniu, bez których prowadzenie wojny jestniemożliwe. Związek Radziecki zaś był najbogatszymkrajem świata, wszyscy zazdrościli nam i zazdroszcząobfitości surowców naturalnych. Oprócz tego jeszczew 1939 roku mądry Stalin zapewnił sobie po cichutku

»Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 1/1996, ss. 42-43.

289

Page 144: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

bezpłatną i nieograniczoną pomoc Ameryki. Dlaczegoo tym nie pisze organ rosyjskiego Ministerstwa Obrony?Dlaczego nasi marksistowscy generałowie, cierpiący naatrofię uczuć narodowych, prawdę o wojnie wykręcająniczym kota ogonem, wyświadczając w ten sposób przy-sługę hitlerowcom? Dlaczego nasz Główny Zarząd Poli-tyczny i związani z nim historycy opisują hitlerowcówjako ludzi mądrych, silnych i ufnych w rychłe zwycięs-two, a nas jako otoczonych ze wszystkich stron, sła-bych, zacofanych i trzęsących się ze strachu głupców?

Każdy redaktor brukowca, publikując jakieś brudnepomówienia, stara się, by kłamstwo w tytule jak najbar-dziej przypominało prawdę. Nasz minister obrony jednakzniesławia Rosję, nawet nie troszcząc się o prawdopodo-bieństwo owych pomówień. Rosyjskie Ministerstwo Ob-rony jest zainteresowane tylko tym, by rozszedł się całynakład wydawanego przez nie pisma, a jak to robi? Cóż,każdy sposób jest dobry. Towarzysze z ministerstwa wie-dzą: im bardziej obrzuci się swój kraj błotem, tym lepiej.

Towarzyszu ministrze, a przecież niejaki Adolf Hitleruważał nas wszystkich za przedstawicieli niższej rasy.Czy i to będziecie publikować? Wybijecie w tytule?

nifoebbels nie spuszcza z tonu. Oto zapis również z 29

kwietnia 1941 roku: „W Finlandii Rosjanie okazali sięniewiarygodnymi dyletantami i sądzę, że szybko sięz nimi rozprawimy".

Nasze Ministerstwo Obrony powtarza także i tę opi-nię. Mało tego, zgadza się z nią.

Towarzysze rosyjscy generałowie, wybaczmy tępogło-wym hitlerowcom takie zapiski, historia już ich ukarałaza głupotę i pychę. Ale wy rozumiecie chyba, że Goeb-bels się mylił. To dobra okazja, żeby go wyśmiać. Więcdlaczego nie słyszę waszego śmiechu? Czemu te ohydnepomówienia publikujecie najzupełniej serio? Przepowie-dniom Goebbelsa zadało kłam męstwo narodów Związ-ku Radzieckiego, waleczność naszej armii. A wy nadalwierzycie w przewidywania, które się nie spełniły?290

OCZYSZCZENIE

Goebbels się zachłystuje. Zapis z 4 maja 1941 roku:„1 maja w Moskwie odbyła się defilada wojskowa, wygła-szano płomienne przemówienia i peany na cześć wielkie-go Stalina. Ci, którzy uważnie słuchali, bez trudu usły-szeli w nich strach przed przyszłością. Rosjanie usiłująwywrzeć na nas wrażenie, przytaczając swoje fantastycz-ne dane liczbowe. Biedacy zupełnie stracili rozum!".

I ministerstwo znów przyklaskuje. Nasz naród to bie-dacy, którzy zupełnie stracili rozum. Skoro Goebbelswyraził taką opinię, to czy rosyjski minister obrony mo-że się jej sprzeciwić? A Główny Zarząd Polityczny, dla-czego miałby być odmiennego zdania?

7 maja: „Stalin i jego ludzie zamarli w bezruchu, ni-czym króliki zahipnotyzowane przez węża..." - itd., itp.

Goebbels popełnił straszliwy błąd, nie doceniając ZSRR,Rosjan, radzieckiej armii i jej głównodowodzącego. Potemjednak niemiecki minister propagandy przyznał się doowego błędu: Hitler się mylił i uświadomił to sobie podkoniec swego nikczemnego żywota. Pod koniec? Jużw 1942 roku Fuhrer zaczął śpiewać inaczej. Jeszcze w lip-cu 1941 roku przejrzał na oczy. Wojna bardzo szybkonauczyła wielu rzeczy zarówno Hitlera, jak i Goebbelsa.Zrozumieli, że byli w błędzie. Zmądrzeli.

Ale towarzysze z ministerstwa, z Głównego ZarząduPolitycznego, z redakcji niczego nie zrozumieli. Nasi ge-nerałowie, oficerowie polityczni i pracownicy propagan-dy do dziś powtarzają bajeczki o sparaliżowanych stra-chem, tchórzliwych rosyjskich królikach zahipnotyzo-wanych przez niemieckiego węża.

W 1941 roku Hitler i Goebbels głosili tego typu opiniez głupoty. To rzecz dla wszystkich oczywista. Dla wszyst-kich z wyjątkiem naszych generałów i pracowników Głów-nego Zarządu Politycznego. Wszystkie te gebelsowskiebrednie, te ohydne kalumnie, publikowane są w kolej-nych numerach wspomnianego tylekroć czasopisma.

Co jest jednak ciekawe, to to, że istnieją dwa rodzajedzienników Goebbelsa. Jedne obejmują czasy p r z e d ,a drugie p o.

W dziennikach z 1941 roku widzimy Goebbelsa, którysię myli. To nie jest po prostu kłamca, lecz kłamca,

291

Page 145: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

który sam jest w błędzie. Dzienniki z 1941 roku świad-czą o głupocie autora, której ten sobie wówczas nieuświadamiał. I właśnie Goebbelsa z tego okresu mar-ksiści-leniniści z jakichś powodów intensywnie publi-kują i lansują.

Dzienniki zaś z 1945 roku, to dzienniki Goebbelsa,który przejrzał na oczy. Jest tam prawda o naszej armiii narodzie, prawda o naszych dowódcach i głównodowo-dzącym. Właśnie od tych dzienników zacząłem tę książ-kę. Ale rosyjskiemu Ministerstwu Obrony i ministrowiosobiście prawda o naszej ojczyźnie z jakichś powodówsię nie podoba, gdyż nie publikują Goebbelsa z okresu,kiedy zweryfikował swoje błędy.

Dlaczego?

Or IV'ficjalna propaganda Ministerstwa Obrony Rosji

prześcignęła resort Goebbelsa w opisach głupoty, bezsil-ności i tchórzostwa narodów naszej ojczyzny. Goebbelsw końcu przyznał się do błędów, Ministerstwo Obronyi Główny Zarząd Polityczny - nie.

Czyż nie pora więc, by uczciwi obywatele zebrali sięprzed budynkiem ministerstwa i zażądali odpowiedzi ge-nerałów na pytanie, jakie są motywy ich postępowania?I czy nie czas podpalać kioski, w których sprzedaje sięorgan ministerstwa? A także postawić przed sądem na-szych oficjalnych historyków wojskowości, którzy opisu-ją nasz naród jako słaby, głupi i tchórzliwy? Chciałbymwiedzieć, dlaczego paragrafów o walce z faszyzmem niestosuje się wobec Ministerstwa Obrony i wszystkich za-siadających w nim marksistów-hitlerowców z atrofią su-mień?

Panowie oficerowie, komu służycie? Dla jakiego wy-wiadu pracujecie? I kto, powiedzcie mi, proszę, będziebronił godności narodu, kraju i armii przed napaściamiwaszego pisma? Choć kraj nasz jest zaiste zdumiewają-cy: wszyscy wstydzimy się za państwo, ale wystarczy,żeby minister obrony wyzwał naszych ojców i dziadów,którzy pokonali hitleryzm, od wystraszonych królików,

292

OCZYSZCZENIE

a my jak jeden mąż obetrzemy sobie gęby czapkamii więcej o żadnym wstydzie nie ma mowy.

Przyjaciele i bracia! A przecież to nasza wielka, uko-chana i wspaniała ojczyzna! Podtrzymajcie mnie, po-przyjcie! Bo ja krzyczę na cały świat, że nie jesteśmygłupcami, tchórzami, kretynami, biedakami, którymodebrało rozum, zahipnotyzowanymi królikami!

Rosyjscy oficerowie, czy znajdzie się wśród was śmia-łek, który odważy się wystąpić przeciwko potwarzomGoebbelsa i Głównego Zarządu Politycznego?

Oficerowie Ukrainy, czy są w waszych szeregach od-ważni?

Oficerowie Białorusi, czemu milczycie? Przecież i o waszhonor toczy się spór.

Do wszystkich was, panowie oficerowie, kieruję pyta-nie: czy wolno, bracia kochani, tak traktować własnąojczyznę?

A oto w „Krasnej zwieździe" czytamy tekst reżyseraGrigorija Naumowicza Czuchraja pod tytułem: NIE JE-STEŚMY POKOLENIEM TCHÓRZY.

Grigorij Naumowicz pisze: „Dzisiaj wielu «mędrców» opi-suje na łamach prasy i książek czasy mojego pokoleniajako czasy strachu i uległości. To kłamstwo. Nie byliśmytacy znowu tchórzliwi. [...] Spotkania z Żukowem zapadłymi w pamięć na całe życie. Moje pytania bywały czasemnaiwne i głupie. Żuków zwykle wysłuchiwał ich uważnie,nie śpieszył się z odpowiedzią, widocznie szukał prostej,zrozumiałej dla mnie formy, milczał chwilę i potem dopie-ro zaczynał mówić. Jego odpowiedzi były precyzyjne ni-czym wzory matematyczne. Interesowała mnie osobowośćStalina. Chciałem pokazać go w swoim filmie.

- Proszę powiedzieć - pytałem - czym można wyjaś-nić postępowanie Stalina przed wojną i w pierwszychmiesiącach wojny?

Grigorij Konstantinowicz patrzy w podłogę. Pomyśla-łem: to jest nietaktowne pytanie (wówczas bardzo wielerzeczy dotyczących początku wojny pozostawało niezna-

293

Page 146: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nych i niejasnych). Żuków na pewno nie chce o tymmówić.

Grigorij Konstantinowicz podnosi na mnie spojrzeniei wyraźnie wypowiada słowa:

- Stalin bał się wojny. A strach jest złym doradcą".2

No proszę! Pokolenie Czuchraja do tchórzliwych nienależało. Sam Czuchraj to człowiek niezwykłej odwagi.Żuków, ma się rozumieć, także nie uważał się za tchó-rza. Z tego, co mówi jeden i drugi, wynika, że tylkoStalin się bał.

Grigoriju Naumowiczu, dobrze to pan wymyślił: Stalinbył tchórzem, a ja, Czuchraj, nie należę do pokoleniatchórzliwych. Jestem odważniejszy niż Stalin.

Poza tym, Grigoriju Naumowiczu, na uczciwość Żuko-wa w tym wypadku trudno się powoływać. W okresieXX zjazdu KPZR Żuków był po Chruszczowie drugimczłowiekiem w państwie. Jeśli nie pierwszym. Ogłosze-nie wszystkich demaskatorskich rewelacji Chruszczowana temat Stalina było możliwe jedynie za zgodą Żukowai przy jego aktywnej pomocy. Kiedy więc Chruszczowopowiadał, że Stalin jako głównodowodzący posługiwałsię globusem, jego pierwszy zastępca, towarzysz Żukównie zaprotestował. Gdzie się wówczas podziały tak wy-chwalane żukowowskie cnoty - prawość i odwaga?A kiedy Chruszczow kłamał, mówiąc, że Armia Czerwo-na miała mało czołgów i samolotów, że brakowało nawetkarabinów, Żuków też milczał. Mało tego, siedząc w pre-zydium, klaskał. Jeśli samolotów i czołgów było mało,należało podać konkretne liczby. Jeśli brakowało kara-binów - powiedzieć, ile ich mieliśmy. Ale tego Chrusz-czow jakoś nie zrobił. A Żuków też nie wyjawił prawdy.W swoich wspomnieniach nie podał liczby naszych czoł-gów, samolotów ani karabinów. Czyżby miał tak słabąpamięć?

Za Stalina Żuków był stalinowcem. Za Chruszczowanagle stał się zagorzałym antystalinowcem, zwolenni-kiem nowego pierwszego sekretarza. To on właśnie po-mógł Chruszczowowi zdobyć władzę, on wyraził zgodę na

„Krasnaja zwiezda", 19 września 1995 r.

294

OCZYSZCZENIE

ujawnianie stalinowskich błędów i wypaczeń. Bez zgodyŻukowa nie byłoby w ogóle XX zjazdu KPZR, z któregoohydy nasz naród do dziś się jeszcze nie otrząsnął.

Po odsunięciu Chruszczowa od władzy Żuków nagleznowu stał się stalinowcem, zdementował bajeczkiChruszczowa na temat globusa, ale potwierdził opowie-ści o tchórzostwie Stalina. Po prostu taką linię politycz-ną przyjął Wydział Ideologiczny KC KPZR: globus zde-mentować, tchórzliwość potwierdzić.

Gdyby wspomnienia Żukowa ukazały się za kadencjiChruszczowa, byłyby całkiem inne niż za czasów Andro-powa. Za Breżniewa Żuków pisał jedno, za Gorbaczowapisałby coś innego.

I VIChruszczow, i Goebbels, i Niekricz, i Żuków, i Czu-

chraj opowiadają o tym, że Stalin bał się Hitlera.Ale my pozwolimy sobie w to wątpić. Zwróćmy uwagę

na pewne rozbieżności.Od pięćdziesięciu lat słyszymy o tysiącach niepokoją-

cych informacji, które docierały do Stalina różnymi ka-nałami. Stalin nie wierzył ostrzeżeniom o niemieckiejnapaści. To nie ulega wątpliwości.

Spróbujmy zestawić dwie opinie głoszone przez komu-nistyczną propagandę:

1. Stalin bał się, że na niego napadną;2. Stalin nie wierzył, że na niego napadną.Jedno z dwojga: albo wierzę, że na mnie napadną

i dlatego się boję, siedzę za piecem cichuteńko jak my-szka - albo nie wierzę, że na mnie napadną, a więc nieboję się nikogo, siedzę na piecu i przygrywam sobie nabałałajce.

W jakiejś marksistowskiej głowie zaświtała ciekawamyśl:

Stalin straszliwie bał się napaści, w której możliwośćabsolutnie nie chciał uwierzyć!

Tę myśl podchwycili inni mędrcy. I inżynierowie ludz-kich dusz głoszą przez dziesięciolecia: nie wierzył w na-paść, ale bał się jej.

295

Page 147: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Oto obraz Stalina, jaki nam rysują: człowiek śmiertel-nie przerażony, którego wszelkie posunięcia dyktowanesą strachem. I zaraz pojawia się drugi wizerunek tegosamego człowieka z tych samych czasów: beztroski wódzktóry kompletnie lekceważy nadciągające zagrożenie.W znanym nam już czasopiśmie Stalin i cały nasz naródprzedstawieni są jako zastraszone króliki, aż tu nagledowiadujemy się, że „tragicznej nocy 22 czerwca Stalinspał spokojnie. Był pewien, że wojna się nie zacznie".3

W pamiętnikach Żukowa czytamy, że uprzedzał Stali-na o spodziewanej napaści, a Stalin w nią nie wierzył,ale się jej bał. Niemcy rozpoczynają wojnę, Żuków niemoże się dobudzić Stalina. Wreszcie mu się udało, poin-formował go o niemieckiej napaści, a Stalin wciąż w niąnie wierzył, lecz bał się, że nastąpi.

Jeśli tuż pod waszym oknem ktoś ostrzy siekierę, żebyporąbać was na kawałki, czy będziecie spać spokojnie?Ten, kto się boi, że zostanie napadnięty, nie śpi głębo-kim, spokojnym snem. Budzi go każdy szelest. I ktośtaki wierzy od razu, że godzina wybiła, gdyż czeka nanią zdjęty strachem...

Oto nasz słynny dywersant okresu wojny, pułkownikprofesor Starinow opowiada, jak zameldowano dowódcyZachodniego Specjalnego Okręgu Wojskowego Pawłowo-wi, że po drugiej stronie granicy coś się szykuje, a Pa-włów na to, powołując się na Stalina, odpowiedział:„Spokój! Bez paniki! Gospodarz o wszystkim wie".4

Tymi zdaniami historyk brytyjski, profesor John Erick-son, zatytułował jeden z rozdziałów swojej książki: „Spo-kój! Bez paniki! Gospodarz o wszystkim wie".5

I przedstawia wybitny brytyjski historyk Stalina jakoczłowieka, który zachowuje olimpijski spokój i lekcewa-ży wszystkie ostrzeżenia. Nie wpadać w panikę!

Wyczuwamy tu szyderstwo: co za głupiec z tego Stali-na, ostrzegają go, a on nie wierzy w niemiecką napaść!I zaraz autor rysuje obraz przerażonego Stalina, który

3 „Wojenno-istoriczeskij żurnal", nr 6/1989, s. 42.4 I. Starinow, Miny żdut swojewo czasa, Moskwa 1964.5 J. Erickson, The Road to Stalingrad, Londyn 1977, s. 50.

296

OCZYSZCZENIE

wierzy w nieuchronność niemieckiej inwazji i jest kom-pletnie spanikowany. I znów ten wzgardliwy ton: co zatchórz z tego Stalina.

John, zdecyduj się: albo Stalin wierzył w napaść i dla-tego się bał, albo nie wierzył i dlatego się nie bał. Bowychodzi na to, że wierzył i nie wierzył jednocześnie.

Przypomnijmy sobie, jak wygląda wystraszony kocur,którego pies zapędził do kąta: zadarty ogon, zjeżonasierść, pazury gotowe rozorać psi pysk w obronie kocie-go życia... Kiedy indziej zaś rozleniwiony kocur wygrze-wa się na słoneczku, oczka przymknął z rozkoszy i po-mrukuje zadowolony...

Ale to dwie różne sytuacje. Dwa różne stany. Nie moż-na ich ani połączyć, ani pomylić. Jeden wyklucza drugi.A nam opisują Stalina i śmiertelnie przerażonego - ogonzadarty, zjeżona sierść - i pomrukującego beztrosko.Jednocześnie.

Opisy Stalina przestraszonego i Stalina całkowicie opa-nowanego, który upomina wszystkich, by nie wpadaliw panikę, często współistnieją zgodnie na jednej stronicy.Ba, w jednym akapicie czy zdaniu. W jednym chwytliwymtytule. Bał się, że napadną, ale nie wierzył, że to zrobią!

Pewien mój szacowny krytyk w stopniu generała puł-kownika dowodził, że Stalin był śmiertelnie wystraszo-ny, a na potwierdzenie tego faktu przytaczał słynną no-tatkę Stalina na informacji agenturalnej, sporządzonąniecały tydzień przed niemiecką inwazją: „Do tow. Mier-kułowa. Możecie posłać wasze «źródło» ze sztabu lotnic-twa niemieckiego do ciężkiej ch-ry. To nie «źródło», leczdezinformator. J.S.".

Skrót w tekście nie pochodzi ode mnie. To skrót towa-rzysza Stalina, który nie chciał obrazić ministra bezpie-czeństwa państwowego, towarzysza Mierkułowa. I tę no-tatkę przytacza się na potwierdzenie faktu, że Stalin byłprzerażony...

Nastraszmy małego chłopca, że skrada się do niegowilk. Co chłopiec zrobi? Schowa się pod kołdrę, czypośle nas do...? Jeśli się schowa, to znaczy, że się boi.A jeśli zrobi to drugie, znaczy, że nie wierzy w żadnewilki i nie boi się ich.

297

Page 148: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Towarzysz Stalin otrzymuje ostrzeżenie z bardzo waż-nego źródła agenturalnego, minister bezpieczeństwa bi-je na alarm, a beztroski wódz posyła ich do ciężkiejcholery. Porównajcie ton notatki Stalina z jego stra-chem przed nieuniknioną i bliską napaścią.

Moim zdaniem, coś tu nie gra.Grigoriju Naumowiczu Czuchraj, jest pan przecież

psychologiem! Znawcą duszy ludzkiej. Czarodziejem.Cały kraj zalewał się łzami, kiedy w końcowych scenach„Czystego nieba" Urbański otworzył dłoń ze ZłotąGwiazdą. Grigoriju Naumowiczu, niech pan mnie po-prze! Stalin nie mógł się bać napaści, w którą nie wie-rzył. Niech pan powie słowo od siebie, Grigoriju Naumo-wiczu! Mnie ludzie nie uwierzą, ale panu - tak.

T±e:

VII.eraz przeanalizujemy słowa marszałka Żukowa

o tym, że posunięcia Stalina zostały podyktowane stra-chem.

O jakie to posunięcia chodzi?Od Bałtyku do Morza Czarnego ciągnęła się linia re-

jonów umocnionych, tzw. Linia Stalina. Nie chodzi o to,czy umocnienia były złe, czy dobre - każde umocnieniasą lepsze niż żadne. I nie w tym również rzecz, że po 17września 1939 roku zburzono umocnienia wzdłuż starejgranicy, a wzdłuż nowej granicy ich już nie zbudowano.A jeśliby je nawet zbudowano, to po co było niszczyćdotychczasowe? Dwie linie obrony są przecież pewniej-sze niż jedna. Ale Stalin swoje umocnienia niszczy. Jeśliboicie się bandytów, czy ze strachu zburzycie ceglaneogrodzenie wokół swego domu? Przypomnijmy sobie„Córkę kapitana" Puszkina. Podupadła twierdza w ste-pie. Umocnienia mogą od biedy chronić jedynie przedwilkami. I oto nadciąga złoczyńca Pugaczow. Przeraże-nie. Panika. Ludzie powodowani strachem mogą zacząćumacniać twierdzę, ale sparaliżowani nim równie do-brze mogą nie zrobić nic. Czy jednak można sobie wy-obrazić, żeby ze strachu zniszczyli umocnienia, choćbynajbardziej żałosne, słabe i niepewne?

298

OCZYSZCZENIE

Jeśli ogarnia was lęk w pustym, ciemnym mieszkaniu,nie próbujecie chyba ze strachu wyłamać drzwi wejścio-wych? Dobrze to marszałek Żuków wymyślił: Stalin bałsię Hitlera, więc ogarnięty przerażeniem niszczył swojeumocnienia.

Stąd rodzi się pytanie pod adresem samego Żukowa:dlaczego na to nie zareagował? Wystraszony Stalinw przeddzień niemieckiej napaści burzył linię umoc-nień, a szef Sztabu Generalnego Żuków nie protesto-wał? A może też się przestraszył i ze strachu pomagałStalinowi niszczyć umocnienia?

Ale przecież Stalin niszczy nie tylko umocnienia. Woj-na partyzancka to oręż słabszej strony. Ten, kto nie jestgotowy stawić nieprzyjacielowi czoło na polu bitwy, cho-wa się w lesie, a nocą podrzyna gardła śpiącym wro-gom. Jeśli Stalin bał się Hitlera, to powinien w czasiepokoju stworzyć bazy partyzanckie. Niech wrogowiewkroczą, niech się dowiedzą, co to takiego przeciągającasię wojna partyzancka w lasach wokół Briańska, wśródbagien Białorusi.

Stalin miał oddziały partyzanckie, bazy, kryjówkii tajne składy broni, ale dosłownie w przeddzień inwazjirozkazał wszystko to zlikwidować. Załóżmy, że ze stra-chu. I że Stalin był tchórzliwy, a Żuków odważny. Dla-czego więc odważny szef Sztabu Generalnego temu nieprzeszkodził?

Niemieckiej armii potrzebne były drogi. Bez nich niemogła działać. Gdyby wysadzić wszystkie mosty od za-chodniej granicy do Dniepru i na Dnieprze, nie byłobyżadnego Blitzkńegu. Mosty były zaminowane i w każdejchwili mogły zostać wysadzone. Ale dosłownie w przed-dzień wojny wszędzie je rozminowano. Ze strachu?

Wielka rzeka Dniepr to prawdziwa rubież obronna.Operowała na niej Flotylla Dnieprzańska. Gdyby wysa-dzono mosty, jednostki flotylli, działając zza wysp, niepozwoliłyby zorganizować przeprawy. Byle dotrwać dozimy, bo zimą Niemcy nie potrafili wojować. Ale w 1940roku Flotylla Dnieprzańska z bazą w Kijowie zostałarozformowana. Dowódcą Kijowskiego Okręgu Wojsko-wego przed mianowaniem na szefa Sztabu Generalnego

299

Page 149: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

był akurat Żuków. Z pewnością flotyllę rozformowanoz powodu strachu Stalina. A jej okręty przerzucono naDunaj i Prypeć, gdzie w żaden sposób nie mogły pomócw naszej obronie, mogły za to uczestniczyć w wojnieofensywnej, docierając do Berlina i Wiednia, jak to mia-ło miejsce wiosną 1945 roku. Jeśli wszystko to Stalinzrobił ze strachu, dlaczego Żuków się nie sprzeciwił?

Transport taktyczny armii niemieckiej składał sięz taboru samochodowego i konnego. Strategiczny -z taboru kolejowego. Armia potrzebuje setek tysięcy,ba, milionów ton zaopatrzenia. Ani samochodami, aniwozami nie da się go przerzucić z Niemiec pod Woroneżi Czerkassy. Można to zrobić jedynie koleją. Trzebawięc było rozmontować tory w rejonach przygranicz-nych 100-200 kilometrów w głąb kraju i wywieźć je zaDniepr. To wszystko. Potem nie byłoby już potrzeby baćsię Hitlera. Niemcy nie posiadały takiego zapasu torów.Dodałbym tu coś jeszcze. Nawet gdyby Niemcy mielite tory, odbudowanie linii kolejowych pod ogniem Ar-mii Czerwonej i partyzantów zabrałoby sporo czasu.Blitzkńeg nie byłby możliwy, a Niemcy nie posiadaliwystarczających rezerw na prowadzenie długotrwałejwojny.

Ze strachu można byłoby rozebrać szyny nawet nadługość 500 kilometrów od granicy w głąb kraju.

Ale Armia Czerwona nie demontowała torów kolejo-wych. Przeciwnie, z rozkazu Stalina prowadzono inten-sywną rozbudowę linii kolejowych w rejonach przygra-nicznych, wzmacniano wytrzymałość mostów, zwięk-szano przepustowość rozjazdów, przybywało nowychmagistrali. Załóżmy, że Stalin robił to z obrzydliwegotchórzostwa. Ale Żuków? Z jakiego powodu? A przecieżto właśnie on sformował dziesięć brygad kolejowych,żeby jak najszybciej dokonać regulacji szerokości torówkolejowych, które w ZSRR były szersze niż w EuropieZachodniej. Stalin wiedział o tym i popierał to przedsię-wzięcie.

No i jeśli Stalin już tak się bał, należało wojska trzy-mać jak najdalej od granic. Tymczasem na rozkaz Sta-lina i Żukowa w sposób tajny przerzucano je ku grani-

300

OCZYSZCZENIE

com. Goebbels pisał o zahipnotyzowanych strachemkrólikach, a w tym samym czasie drugi rzut strategicz-ny Armii Czerwonej potajemnie przesuwał się za liniędawnej granicy państwowej ZSRR. Ani Hitler, ani Goeb-bels nic o tym nie wiedzieli. Mądry wywiad hitlerowskinie zauważył najpotężniejszej operacji dyslokacji wojskw całej historii ludzkości. Gdyby tajne przesunięciesiedmiu armii było podyktowane strachem Stalina, toarmie te powinny były zająć pozycje obronne na lewymbrzegu Dniepru, odbudować umocnienia wzdłuż daw-nej granicy, która istniała do 1939 roku, kopać tran-szeje, okopy, rowy przeciwczołgowe, budować schrony,ustawiać punkty ogniowe. Ale tego nie zrobiły... Zestrachu?

Nie należało też trzymać tak wielu samolotów na przy-granicznych lotniskach, wówczas nie stracilibyśmy tylumaszyn już podczas pierwszego uderzenia wroga. A Żu-ków zebrał tam ogromną ich liczbę.

I jeśli wszystkiemu zawinił strach Stalina, to należałozapasy żywności, amunicji, węgla i paliwa zgromadzićza Dnieprem, albo i za Wołgą. Ale na rozkaz Stalinai Żukowa wszystko to właśnie przywieziono zza Wołgii Dniepru właśnie na granice.

Korpusy powietrznodesantowe także zupełnie nie byłynam potrzebne w wojnie obronnej, sformowano je jed-nak wiosną 1941 roku na rozkaz Żukowa za zgodąStalina. Ze strachu? Wagonami ku granicom jechałymapy Lotaryngii, rozmówki niemieckie, buty... I wiele,wiele innych rzeczy.

Na Krymie IX Specjalny Korpus Piechoty przygotowy-wano do desantu morskiego na wybrzeżu Rumunii. Czyto także przejaw stalinowskiego strachu? A XTV KorpusPiechoty szykował się do sforsowania Dunaju w jegodolnym biegu. (I z powodzeniem go sforsował w pierw-szych dniach wojny - patrz „Lodołamacz".) Pogranicz-nicy przecinali ze strachu zasieki z drutów kolczas-tych...

Posunięcia Stalina Żuków wyjaśnił bardzo prosto: Sta-lin robił to wszystko ze strachu. Dlatego, że bał się Hitlera.

W porządku.

301

Page 150: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Teraz pozostało tylko wyjaśnić posunięcia samego Żu-kowa.

Nie chodzi o Stalina.Ten, kto uwierzył marksistowsko-hitlerowskim bajecz-

kom o strachu Stalina, ten daje wiarę również wszyst-kim pozostałym: o nieprzygotowaniu Związku Radziec-kiego do wojny, o armii bez dowódców, o wymordowa-nych strategach. A skoro już zaistniała taka sytuacja bezwyjścia - brak czołgów, samolotów, dowódców - to nietylko Stalin, ale i cały naród powinien był bać się Hitlera.Oto dlaczego każdy, kto uwierzył w strach Stalina, wiarętę natychmiast przenosi na nas wszystkich, na cały na-ród, wyzywając nas od biedaków, którzy stracili rozumi od sparaliżowanych strachem królików.

Rozdział 22

Czy były powody do obaw?Do Niemiec wyruszyły pierwsze, niekończące siępotoki rosyjskich jeńców. Od tej chwili ten strumieńsunął nieprzerwanie. Bezustannie - koleją, szosami-jechały nieskończone transporty rosyjskich jeńców.Ale nie miało to wielkiego sensu. Na miejsce każdejpobitej armii Rosjanie natychmiast wystawiali nowąarmię. Zdawać by się mogło, że gigantyczne carskieimperium ma niewyczerpane zasoby ludzkie. Re

jeszcze czasu mogły Niemcy wytrzymać takiewspółzawodnictwo? Czy nie nadejdzie w końcu dzień,kiedy Niemcy, mimo odniesionego właśniezwycięstwa, zostaną bez nowych wojsk, podczas gdyrosyjskie dowództwo znowu i znowu będzie kierowaćna front nowe armie? Co wówczas nastąpi?1

Hitler

TJL a

ak skutecznie przyuczono nas do myślenia o bez-dyskusyjnej supremacji Hitlera i jego armii, że stali-nowskie obawy uznaliśmy za coś naturalnego i oczy-wistego.

A. Hitler, „Moja walka", Kraków 1992.

303

Page 151: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

Ale zastanówmy się przez chwilę: dlaczego Stalin miał-by się lękać Hitlera?

Niemcy nie miały wystarczających zasobów, aby mo-gły sobie pozwolić na długotrwałą wojnę. Wszyscy zda-wali sobie z tego sprawę, również Hitler i jego generało-wie. Jedynym rozwiązaniem była wojna błyskawiczna- Blitzkrieg.

Ale Blitzkrieg ze Związkiem Radzieckim nie był możli-wy. Obszar ZSRR liczył z zachodu na wschód kilkana-ście tysięcy kilometrów. Gdyby Hitler był w stanie pod-bijać miesięcznie tysiąc kilometrów- co jest niemożliwe,nawet w teorii - to i tak musiałby zakładać przynaj-mniej rok wojny.

Blitzkrieg przeciwko Związkowi Radzieckiemu nie byłmożliwy również dlatego, że w tym kraju na dwana-ście miesięcy w roku tylko cztery sprzyjają prowadzeniudziałań wojennych: od 15 maja do 15 września. I tylkopod warunkiem, że nie będzie deszczowego lata. Nawetgdyby udało się jakiś cudem podbić przez ten czas całykraj, to co począć z nadejściem jesieni, a potem zimy?Do Rosji łatwo jest wkroczyć, ale wyjść znacznie trud-niej. Wielki teoretyk wojskowości generał major Karl vonClausewitz, Prusak na rosyjskim żołdzie, uczestnik bi-tew pod Smoleńskiem i pod Borodino, ostrzegał, że na-wet jeśli ktoś zdoła zająć Rosję, i tak nie będzie w staniejej okupować. Zdarzyło się, że Bonaparte Blitzkriegiemzdobył Moskwę. Na jak długo?...

Wojna błyskawiczna ze Związkiem Radzieckim nie byłamożliwa, bowiem w czerwcu 1941 roku Armia Czerwonaw czasie pokoju liczyła 5,5 miliona żołnierzy i oficerów.Bez uwzględnienia wojsk NKWD. Jeśli założymy, że Hit-ler w każdym miesiącu zabijałby i brał do niewoli milionradzieckich żołnierzy - założenie mało realne - to wów-czas wojna trwałaby pół roku, czyli należało zaplanowaćkoniec kampanii na grudzień. A więc śnieg, mróz, zawie-rucha. No, w każdym razie trzeba byłoby przyszykowaćkożuchy.

Ale to nie wszystko. Nawet w krytycznych warunkachlata 1941 roku, radziecki system mobilizacji zadziałałperfekcyjnie i w pierwszym tygodniu wojny, do 1 lipca

304

OCZYSZCZENIE

1941 roku, powołano pod broń dodatkowo 5,3 milionaludzi.2 Co daje w sumie 10 milionów z hakiem, prawiejedenaście. Gdyby Hitler nadal likwidował miesięczniemilion nieprzyjaciół (co zdecydowanie przekraczało jegomożliwości), wówczas wojna potrwałaby rok. A mobiliza-cję do Armii Czerwonej kontynuowano w lipcu, sierpniu,wrześniu... „Nasze siły są niewyczerpane" - mawiał to-warzysz Stalin. Czy mijał się z prawdą? Czy sam Hitlertego nie rozumiał? Czy nie pisał o tym w Mein Kampf?

Mobilizacyjne zaplecze ZSRR wynosi 10% liczby lud-ności. Nietrudno oszacować. W toku wojny te zasobyzostały w całości wykorzystane, wręcz z nawiązką. Ilezatem czasu potrzeba na eksterminację takiej armii?Jakiemu to mądrali wpadł do głowy pomysł jej błyska-wicznego rozgromienia, w ciągu trzech miesięcy?

N„ III iemcy nie były gotowe do wojny. Stalin o tym wie-

dział.Przez ostatnie pół wieku zostaliśmy dosłownie zasypa-

ni opracowaniami, w których różnej maści „eksperci"analizują stan przygotowania Hitlera do wojny. Dziwnymtrafem żadnemu z nich nie przychodzi jakoś do głowyzastanowić się nad niektórymi znaczącymi faktami.

Na długo przed pamiętnym rokiem 1939 Hitler sku-tecznie zraził do siebie Stany Zjednoczone Ameryki i nie-mal cały pozostały świat. Miałożby to świadczyć o jegoprzygotowaniach do wojny? Przyjrzyjmy się sojusznikomHitlera, a potem sojusznikom Stalina i odpowiedzmy so-bie na pytanie: który z nich był lepiej przygotowany?

Hitler jawił się całemu światu jako agresor, zaborca,oprawca. A stalinowska propaganda przedstawiałaZwiązek Radziecki jako niewinną ofiarę. Nie są to bynaj-mniej drugorzędne sprawy jak postrzega cię światowaopinia: jak zbrodniarza czy obrońcę prześladowanych,czego życzy ci ludność planety - zagłady czy triumfu.Stalin zjednał sobie sympatię całego świata, wszystkich

2 Sowletskaja wojennaja encykłopiedija, op. cit., t. 5. s. 343.

11 — Otzyszczenie 305

Page 152: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

krajów, narodów i rządów. Wszyscy - proletariuszei burżuje - życzyli Związkowi Radzieckiemu, ArmiiCzerwonej i Stalinowi zwycięstwa. W Rydze, Wilnie, Tal-linie, Kijowie hitlerowców witano radosnym śpiewem,kwiatami, chlebem i solą... Ale Hitler i jego mądrale-ge-nerałowie zachowali się tak, że potem cala Europa wita-ła kwiatami Stalina i NKWD.

Hitler od samego początku ustawił się w sytuacji, czy-niącej zwycięstwo niemożliwym. Z Francją poradził so-bie całkiem sprawnie, ale jak walczyć z Wielką Brytanią,nie mając przewagi na morzu i w powietrzu? I oto Hitlerrzuca się na Związek Radziecki. Uczono nas, że potrze-bował terenów na Wschodzie. Zadziwiająca sprawa: Hit-ler pobił Francję, ale nie miał sił pokonanej Francji zająćw całości. Tym bardziej nie miał co marzyć o zajęciufrancuskich kolonii. Zabrakło mu sił na okupację Ho-landii. Potrzebował w tym celu dwóch dywizji, a zdołałwygospodarować zaledwie jedną. Ale Holandia to malut-ki kraj, natomiast jej kolonie to rzeczywiście szmatświata. Przed Hitlerem rozpościerały się przez nikogonie kontrolowane kolonialne dominia... A Kongo Belgij-skie? Ale dziwnym zbiegiem okoliczności nikt ich niezajmuje. Zamiast tego Hitler wszczyna bój o tereny naWschodzie. Pod nosem ma bezbronne południe Francji,kurorty, winnice, rozlewnie win, wspaniałe Francuzki...A on, niech go cholera, rzuca się na podbój archangiel-skich mokradeł i astrachańskich szuwarów. I oto Stali-nowi zarzuca się brak rozumu: że nie przewidział, iżHitler w 1941 roku będzie potrzebował Konotopu, Ko-bielaków i Arzamasu z Achtyrką. W 1941 roku Hitlernie był już w stanie kontrolować tego, czego zdążył siędotąd nachapać. Już zaczęły wznosić się dymy nad Ju-gosławią, już miał związane ręce i nogi wojną z Anglią,za którą stała „neutralna" Ameryka. Hitler miał swojewojska porozrzucane od północnej Norwegii do AfrykiPółnocnej. Jego Kriegsmarinę walczyła na wszystkichmorzach świata - od Grenlandii po wybrzeża Argentynyi Przylądek Dobrej Nadziei. Jakiż analityk mógłby wy-myślić, że przyjdzie mu do głowy pchać się jeszcze doRosji, podbijać nowe lądy?

306

OCZYSZCZENIE

ni'wa i pół tysiąca lat temu wielki Chińczyk Sun Tzu

ostrzegł dowódców wszystkich nadchodzących pokoleń:nigdy nie walczcie na dwa fronty! Z powodu usytuowa-nia geograficznego i braku surowców, dla Niemiec wal-ka na dwa fronty musiała oznaczać klęskę. Druga woj-na światowa potwierdziła to dobitnie. Wszyscy wielcyNiemcy ostrzegali przed prowadzeniem wojny na dwafronty, a Bismarck twierdził, że Niemcy powinny wy-strzegać się wojny również na jednym froncie, o ile jestto front z Rosją.

Czy nadal powinniśmy uważać, że Hitler był gotowydo wojny na dwa fronty?

Dlaczego więc Stalin miał się obawiać takiego scena-riusza? Dlaczego nikt nie wyśmiewa się z Hitlera? Dla-czego nikt nie drwi z genialnych hitlerowskich mini-strów, dyplomatów i generałów?

Sięgnijmy po powszechnie dostępny dokument: dzien-nik generała pułkownika Franza Haldera, niemieckiegoszefa Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych3. Nasze zdu-mienie będzie bezgraniczne. Można odnieść wrażenie, żeniemieckie przygotowania były jednym wielkim gdyba-niem. Oto zapiski z jego służbowego notatnika, tylkonieliczne spośród doprawdy ogromnego materiału.

9 sierpnia 1940 roku: „Lawina papierków wzrosła dotakiego stopnia, że grozi nam zalaniem".

29 września: „Pojazdów mechanicznych nie wystarczanawet dla zaspokojenia niezbędnych potrzeb odwodówOKH".

7 października: „Wojna na dwa fronty [w powietrzu]jest niemożliwa".

21 października: „Ogólna konkluzja: bałagan".18 listopada: „Zatory na liniach kolejowych, 547

transportów odstawiono na bocznice na Wschodziei w Berlinie".

26 listopada: „Konne zaprzęgi do dział przeciwpancer-nych. Nie mamy przodków do dział. [...] Wyposażeniedywizji piechoty w Bułgarii w sprzęt górski jest niemo-

Halder, op. ctt.

307

Page 153: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

żliwe. Kompletny brak pługów śnieżnych! [...] Dużo ba-łaganu! Zbyt wiele obiektów chronionych. [...] Odgro-dzenie dużych miast [Francji] jest na dalszą metę nie-możliwe. [...] Koleje Rzeszy w przyszłości nie będą mogłysprostać tak wielkim wymaganiom, jakie stawiano imdo tej pory"...

27 listopada: „Operacja obustronnego oskrzydleniana bezkresnych obszarach nie rokuje sukcesu".

Cała teoria Blitzkriegu to właśnie głębokie oskrzydle-nia pancerne. Niemieccy stratedzy doskonale rozumie-ją, że na bezkresnych obszarach Rosji takie manewry sąskazane na fiasko. A ponieważ nic lepszego nie wymyś-lili, więc planują dokładnie takie właśnie działania,które z założenia nie mogą przynieść spodziewanychefektów.

3 grudnia: „Sytuacja w zakresie materiałów pędnych- zła. Z ogumieniem - bardzo źle".

4 grudnia: „Za mało artylerii".13 grudnia: „Dla lotnictwa będzie to wojna na dwa

fronty".Cofnijmy się do zapisu z dnia 7 października: wojna

powietrzna na dwa fronty nie jest możliwa, jest to dlanich oczywiste, a jednak decydują się na rozpoczęciedokładnie takich właśnie działań.

Nie tylko Halder, również sam Hitler rozumie, że zaję-cie Moskwy nie oznacza zakończenia wojny. Ale przecieżcały plan hitlerowski sprowadza się do jednego: zdobyćMoskwę. Potem, być może, wszystko się samo rozpad-nie. Ale jeżeli się nie rozpadnie, to co wtedy?

14 grudnia: „Szkolenie bojowe zaniedbane".23 grudnia: „Sytuacja w zakresie produkcji gumy:

trudna".16 stycznia 1941 roku: „Dywizjony artylerii plot wojsk

lądowych: 40 dywizjonów; specjalistów trzeba będziedopiero wyszkolić. Będzie to możliwe najwcześniej jesie-nią".

Tak właśnie wygląda stan gotowości. Wojnę ze Związ-kiem Radzieckim zamierzają zakończyć do jesieni. Do-piero potem, po zwycięstwie, będą się martwić o obsadędywizjonów plot, ściągać brakujących kanonierów, spe-

308

OCZYSZCZENIE

cjalistów od przeliczania danych celowniczych i kiero-wania ogniem, dowódców działonów i baterii.

28 stycznia: „W końcu lutego nasze zapasy kauczukubędą wyczerpane. 25.000 ton kauczuku zakupili Fran-cuzi, ale Japończycy nie zezwalają na jego wywóz". Ja-ponia w owym czasie uchodzi za sojusznika. W tamtychczasach nie istniały żadne materiały mogące zastąpićkauczuk. Niemieckie zapasy kauczuku wyczerpią sięcztery miesiące przed planowanym rozpoczęciem opera-cji militarnej przeciw ZSRR. Przez podstawione osobyRzesza zdołała zakupić gdzieś niewielką ilość tego stra-tegicznego surowca, ale kłopot w tym, że Japonce niechcą zezwolić na jego wywóz...

Ten sam dzień, 28 stycznia: „Materiały pędne - sytu-acja poważna [...] wystarczy na pierwsze trzy miesiące,rozwinięcie wojsk i dwa pełne miesiące operacji wojen-nych. [...] Zaopatrzenie w opony - problem bardzo po-ważny".

Panowie generałowie z hitlerowskiego sztabu planująrozgromić Rosję w ciągu trzech miesięcy. Ale zapasówbenzyny mają ledwie na dwa miesiące.

Nadal ten sam dzień, 28 stycznia: „Barbarossa. Sensnie jest jasny. Nie ugodzimy tym w interesy Anglii. Niepoprawimy też istotnie naszej bazy ekonomicznej. Jeżelizwiązani będziemy walką przeciwko Rosji, sytuacja bę-dzie jeszcze trudniejsza. [...] Ryzyko operacji Barba-rossa".

Jak zatem widać, sami nie rozumieją, jaki byłby sensinwazji na Wschodzie. Tymczasem Stalin kierował się

vżelazną logiką, więc kiedy go ostrzegano o możliwościniemieckiej agresji, zawsze pytał: „Ale w jakim celu?".Nie potrafił pojąć, po co Niemcy mieliby uderzać naRosję. A tymczasem okazuje się, że nie ma w tym żadnejlogiki. Nawet szef hitlerowskiego Sztabu Generalnego,który planuje wojnę, też nie ma pojęcia, w jakim celuRzesza zamierza zaatakować ZSRR.

Myśląc logicznie można przewidzieć posunięcia prze-ciwnika. Jednak żaden geniusz nie potrafi przewidziećdziałań idioty, który odrzuca wszelką logikę, któregodziałań nie warunkują żadne przyczyny.

309

Page 154: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

1 lutego: „Mniej korzystne wrażenie, jeśli idzie o wolęoporu i możliwość uporczywej obrony Włochów".

8 lutego: „Furmanki chłopskie: wydać 15.000 z uprzę-żą i woźnicami z Polski".

19 lutego: „Problemy transportu. [...] Zaopatrzenie Ko-lei Rzeszy w węgiel osiągnęło zaledwie minimum normy".

13 marca: „Z benzyną samochodową i paliwem do sil-ników dieslowskich jest bardzo krucho. Bez rosyjskichdostaw, w wypadku prowadzenia ofensywy na wielkąskalę, zdołamy w oparciu o posiadane zapasy przeżyćdwa do dwóch i pół miesiąca".

17 marca: „Nie można liczyć na Rumunię. Węgry sąniepewne. Nie mają żadnych powodów do wystąpieniaprzeciwko Rosji" [Halder przytacza tu słowa Hitlera -przyp. tłum.].

3 kwietnia: „Dyrekcja Kolei Rzeszy poinformowałao katastrofalnej sytuacji".

5 kwietnia: „Batalionów karabinów maszynowych nieda się wydzielić".

7 kwietnia: „Rozlokowanie wojsk rosyjskich [...] cał-kiem dobrze umożliwia szybkie przejście do natarcia,które mogłoby stać się dla nas bardzo niewygodne".

11 kwietnia Hitler dostaje ataku histerii: „Heusinge-rowi udało się chyba złagodzić ten atak nerwowości".

23 kwietnia: „Rommel jako dowódca zupełnie nie do-rósł do powierzonych mu zadań".

26 kwietnia: „Brak pojazdów mechanicznych do wy-miany pojazdów zużytych. Generalny kwatermistrz nicjuż nie ma".

5 maja: „Wojsko źle znosi nocne chłody, pod względemzaopatrzenia w amunicję sytuacja jest napięta".

Mowa jest o niemieckiej armii w Libii. Marzną w ma-jowe afrykańskie noce! I ciągnie ich do Rosji...

7 maja: „Rommel w dziki sposób przetasował i rozpro-szył wszystkie swe oddziały".

11 maja: „Sytuacja w Afryce Północnej jest niewesoła.Naruszając otrzymany rozkaz Rommel stworzył sytu-ację, której nie mogą obecnie sprostać nasze możliwościzaopatrzeniowe. Rommel nie dorasta do zleconych muzadań".

310

OCZYSZCZENIE

15 maja: „Sytuacja na kolei jest niezadowalająca".17 maja: „OKW w tych dniach zażądało drugiej dywi-

zji do Holandii. Nie mamy".Z czym do gościa, panowie generałowie? Jakimi siłami

macie zamiar okupować Rosję?!20 maja: „Zapasowa dywizja pancerna dla Barbaros-

sy: możliwość uzupełnienia w cztery tygodnie po rozpo-częciu operacji. [...] Sytuacja w zakresie paliw: na czer-wiec całkowicie wystarczy, na lipiec brakuje 10%".

21 maja: „Bardzo duże zapotrzebowanie na sorty mun-durowe".

22 maja: „17. Dywizja Pancerna ma na wyposażeniu240 różnych typów pojazdów".

29 maja: „Brak paliwa! Rezerwy korpusu oficerskiegoniewielkie".

31 maja: „Duże trudności z samolotami dla oddziałówlotnictwa rozpoznawczego".

13 czerwca: „Jesienią zapasy paliw skończą się".I to ma być stan gotowości do wojny?

Je IVJednak prawdziwa „gotowość" Hitlera ujawniła się po

22 czerwca 1941 roku. Sięgnijmy ponownie po dziennikgenerała pułkownika Franza Haldera.

4 lipca 1941 roku: „Hoth melduje, że dysponuje jesz-cze 50% potencjału bojowego".

9 lipca: „Sami straciliśmy mało czołgów, natomiastwiększe straty mieliśmy w ludziach".

12 lipca: „Skuteczność ognia [Rosjan] dobra; dużeoddziaływanie moralne. Wiele nowoczesnego, nie znane-go nam dotychczas sprzętu artyleryjskiego".

13 lipca: „W czołgach przeciętnie 50% strat".Porównajmy to z zapisem sprzed czterech dni, tzn.

z 9 lipca...17 lipca: „Duże obciążenie wojsk. Siła bojowa stopnio-

wo maleje".20 lipca: „Wyniszczające walki pojedynczych grup

wojsk szybkich [...] zmęczenie bez przerwy maszerują-cych i walczących wojsk - wszystko to odbiło się na

311

Page 155: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nastrojach w najwyższych organach dowodzenia. Szcze-gólnie przygnębiony z tego powodu jest Naczelny Do-wódca Wojsk Lądowych".

23 lipca: „Gdzieniegdzie straty w kadrze oficerskiejdochodzą do 50%!".

7 sierpnia: „Sytuacja w zakresie materiałów pędnych:[...] Wielka akcja sił zbrojnych jest przy tym niemożliwa".

Planowano rozgromienie Związku Radzieckiego w cią-gu trzech miesięcy, wiedząc, że paliwa wystarczy zaled-wie na dwa. A tymczasem wyczerpało się po sześciutygodniach.

szystkie cytowane zapisy pochodzą z dziennika tyl-ko jednego generała. Szef Sztabu Generalnego WojskLądowych od początku do końca dokumentuje jedenniepodważalny fakt: Hitler w najmniejszym stopniu niebył przygotowany do prowadzenia wojny na Wschodzie.Przewertujmy wspomnienia, które pozostawili płk West-phal, generałowie Blumentritt, Zeitzler, Tippelskirch,Picht, Middeldorf, Mellenthin, Hoth i wielu innych. Wewszystkich dziennikach przewija się ten sam lejtmotyw:Niemcy nie były gotowe do wojny. Generał Heinz Gude-rian pozwolił sobie wręcz na następujące stwierdzenie:„Nasze najwyższe dowództwo swoim maniackim uporemprześcignęło nawet Karola XII i Napoleona I".4 Inny cy-tat z tej samej książki: „W 1939 roku «Wielka RzeszaNiemiecka* posiadała znacznie mniejszy park parowo-zów i wagonów niż imperium kajzera w 1914 roku".5

Niemieccy generałowie planując rozgromienie ZSRRzamierzali skierować koleją na wschód 340 transportówz amunicją. Generał Halder potwierdza, że w ciągupierwszych tygodni walk na terytorium Związku Ra-dzieckiego wojska niemieckie zużyły więcej amunicji,niż zaplanowano na całą wojnę:

4 Itogi wtoroj mlrowoj wojny. Sbornik statiej (tłum. z niem.), Mosk-wa 1957, s. 123.

5 Ibid., s. 402.

312

OCZYSZCZENIE

16 sierpnia 1941 roku: „Od LVIII zużyto tyle amuni-cji, ile wynosi całe zaopatrzenie operacji Barbarossa".

I jeszcze jeden zapis, tym razem z 24 listopada 1941roku: „Gen. płk Fromm6 przedstawia ogólną sytuacjęw zakresie gospodarki zbrojeniowej. Tendencja spadko-wa! Myśli on o potrzebie pokoju".

A rosyjska zima jeszcze nie nadeszła... Halder uważa,że Stalin nie ma żadnych rezerw. Pisze o tym w notatcez 2 grudnia 1941 roku: „Obrona nieprzyjaciela osiągnę-ła punkt krytyczny. Nie ma już żadnych nowych sił dodyspozycji".

Niemiecki wywiad, jak zwykle, był w błędzie. Stalinmiał do dyspozycji pokaźne odwody. 5 grudnia 1941roku świeże dywizje, korpusy i armie ruszyły do potęż-nego przeciwnatarcia. Ale jeszcze zanim to nastąpiło,Halder uznał konieczność zawieszenia broni.

Kolejna notatka, z 12 grudnia 1941 roku: „Przy tejwysokości produkcji [czołgów], jaką się obecnie przewi-duje, nie możemy w ogóle prowadzić wojny".

Jednej rzeczy nie mogę pojąć: dlaczego marksiści i hit-lerowcy pomijają milczeniem cytowane tu źródła?

Hitlerowscy generałowie zamierzali okupować Zwią-zek Radziecki?! Samo to jest już wystarczającym powo-dem do drwin. Jedynie Azjaci mogli próbować podbićRuś, dla Europejczyków to tylko pobożne życzenie. Ro-sję można podejść tylko fortelem, nigdy siłą. Trzymiesię-czny Blitzkńeg? Śmiechu warte!

F> VI

rzykładem wojny błyskawicznej był hitlerowski na-jazd na Polskę i agresja na Francję. Jakimi środkamiHitler zamierzał powtórzyć ten wyczyn wyprawiając sięna ZSRR? Przede wszystkim Blitzkrieg zakłada wojnępancerną. Hitler miał na stanie 3.410 czołgów. Teryto-rium Związku Radzieckiego liczy 22,4 milionów kilome-trów kwadratowych. Mając jeden czołg na 6.569 kilome-trów kwadratowych trudno oczekiwać spektakularnych

Szef Zarządu Uzbrojenia Wojska [przyp. tłum.].

3 1 3

Page 156: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

efektów. Trzeba też wiedzieć, że 17 milionów kilometrówkwadratowych Związku Radzieckiego w ogóle nie nada-je się do działań wojsk pancernych. Na pozostałym ob-szarze takie operacje są możliwe tylko latem. W każdejinnej porze roku czołgi nieuchronnie ugrzęzną w błociei śniegu.

Nie potrafię sobie wyobrazić tych mędrków, którzyznając wszystkie uwarunkowania wymyślili rosyjskiBlitzkńeg. Dlaczego Stalin miałby się obawiać tych ab-surdalnych planów i tych genialnych strategów, którzyje opracowali? Jakie to kalkulacje pozwalały im wierzyć,że w trzy miesiące dopną swego? Poza tym skąd trzymiesiące? Nie mieli żadnych trzech miesięcy, skoro hit-lerowskie zapasy materiałów pędnych i smarów star-czały na półtora miesiąca działań.

Hitler zaatakował 22 czerwca. Trzymiesięczny terminupływa 21 września. W tym czasie większość terytoriumkraju przykrywa solidna warstwa błocka. Jesienna słotamoże nadciągnąć nawet z początkiem września. Czy hit-lerowskie plany uwzględniały taki obrót wypadków?W 1812 roku śnieg spadł już 15 października. Czy kto-kolwiek wziął to pod uwagę? Inna sprawa, że same czołginie stanowią zagrożenia. Klin pancerny, który samotnieprzebija się do przodu, jest narażony na rozliczne zagro-żenia. Czołgi potrzebują wsparcia piechoty, potrzebujązaopatrzenia. A rzeczy miały się tak: „W 1941 roku ar-mia niemiecka wciąż jeszcze składała się przede wszyst-kim z dywizji piechoty, które przemieszczały się szykiemmarszowym. Oddziały kwatermistrzowskie korzystałyz zaprzęgów konnych".7 W dniu 22 czerwca 1941 rokuhitlerowskie oddziały kwatermistrzowskie na fronciewschodnim miały do dyspozycji 750.000 koni pociągo-wych.8 Za każdym niemieckim czołgiem ciągnęło 220koni kwatermistrzostwa. Zaprzężonych. I te konne za-przęgi miały urzeczywistnić hitlerowski sen o Blitzkrie-gu? Zamierzali furmankami pocwałować do Władywo-stoku? W trzy miesiące? A skoro mówimy o koniach: czy

7 G. Blumentritt, [w:l Rokowyje rieszenija, op. cit., s. 74.8 R. Góralski, op. cit, s. 74.

314

OCZYSZCZENIE

którykolwiek amerykański film pokazał Niemca na fur-mance? Na filmach widzimy ich obowiązkowo w czoł-gach. Natomiast prawda historyczna jest taka, że czoł-gów mieli stukrotnie mniej niż furmanek.

Na 190 dywizji rzuconych przez Hitlera na frontwschodni, było zaledwie 17 dywizji pancernych. Ich wy-posażenie stanowiło zbieraninę wszelakiego sprzętu, ja-ki się właśnie nawinął. Spróbujmy sobie wyobrazić,w jaki sposób można zapewnić dostawy części zamien-nych dla dywizji, w której zgromadzono 240 typów po-jazdów: samochodów osobowych, ciężarówek, autobu-sów, wozów bojowych z Czechosłowacji, Belgii, Francji,Grecji, Jugosławii itd. Kto podjąłby się naprawy tegosprzętu, w dodatku w polowych warunkach, setki kilo-metrów od baz remontowych? We wszystkich trzynastuniemieckich zmotoryzowanych dywizjach nie było anijednego czołgu. Podobnie w jedynej dywizji kawale-ryjskiej. A cała reszta to piechota, piechota, piechota.I furmanki...

Kiedy Stalinowi meldowano, że ten motłoch szykujesię do napaści, Stalin najzwyczajniej w świecie nie wie-rzył. I miał rację. Żadną logiką nie da się wytłumaczyćdecyzji napaści na ZSRR. Hitler nie miał środków naprowadzenie długiej wojny, dlatego zdecydował się naBlitzkńeg, na który, nawiasem mówiąc, też nie miałdość sił i środków. Rozpoczął wojnę przy katastrofal-nym deficycie opon, paliwa i amunicji. Mołotow mówiłtuż przed napaścią: „Trzeba być idiotą, by nas zaatako-wać". Nie mógł, rzecz jasna, zakładać, że Niemcy istotniesą idiotami. Pod każdym względem, w każdej konfigura-cji napaść na Związek Radziecki była dla Hitlera posu-nięciem samobójczym. Pomimo optymalnego dla Rzeszywariantu rozpoczęcia wojny, Hitler i tak skończył samo-bójczą śmiercią. I wbrew haniebnemu zakończeniu woj-ny, niepoprawni hitlerowscy apologeci zamykają oczyna fakty. Wciąż słyszymy, że Hitler był mądrzejszy, żemógł zwyciężyć. W trzy miesiące!

Decyzja zaatakowania ZSRR była błędem. Hitler samprzyznał, że nie zima zawiniła, lecz fatalne przygotowanieniemieckiej armii do zimy: „Odzież naszych żołnierzy, wy-

315

Page 157: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

posażenie w sprzęt, stopień zmotoryzowania w żadnymrazie nie odpowiadały warunkom tamtej zimy. [...] SztabGeneralny Wojsk Lądowych nie przygotował na czas zapa-sów zimowego paliwa i zimowych ubrań".9 Nawet dla Hit-lera było oczywiste, że stopień zmotoryzowania Wehrma-chtu nie jest adekwatny do tych nierealnych zadań, jakiemu wyznaczono. General Giinter Blumentritt oznajmił pozakończeniu wojny: „Niemcy decydując się na zaatakowa-nie Rosji przegrały wojnę". Feldmarszałek von Rundstedtstwierdził w maju 1941 roku: „Wojna z Rosją to bezsen-sowna awantura, która nie może mieć szczęśliwego za-kończenia".10 Ale najtrafniej wypowiedział się sam Hitler,w dodatku na długo przed dojściem do władzy: „Sam faktzawarcia traktatu pokojowego między Niemcami a Rosjąmusiałby spowodować nieuchronność przyszłej wojny,której wynik byłby z góry przesądzony. Taka wojna możeoznaczać tylko koniec Rzeszy Niemieckiej".11 Dobrze po-wiedziane! Sam napisał prorocze słowa - i sam zawarłpakt ze Stalinem, decydując się na nieuchronną klęskęNiemiec i własne samobójstwo!

vnLby móc walczyć, trzeba mieć broń. Na tym polega

wojna.3.410 niemieckich czołgów.Tymczasem Stalin ma do dyspozycji 23.106 czołgów

(nie licząc formacji pancernych NKWD), w tym najno-wocześniejsze typy, przewyższające wszystkie ówczesnekonstrukcje na świecie, wyposażone w potężne armatyo długich, jak na owe czasy, lufach, szerokie gąsienice,silniki diesla itp. Ponadto Stalin dysponuje niemal nie-ograniczonymi możliwościami produkowania takiegosprzętu. Armia Czerwona miała na stanie więcej czoł-gów-amfibii, niż Hitler wszystkich swoich czołgów ra-zem wziętych.

ZastoLnyje razgowonj Gitliera, Smoleńsk, 1993.0 Rokowyje rieszenija, op. clt., s. 76.1 Hitler, op. clt.

316

OCZYSZCZENIE

Stalin miał do dyspozycji Lotnictwo Bombowe Dalekie-go Zasięgu (DBA - Dalniaja Bombardirowocznąja Awia-cja). Hitler nie miał dla tego lotnictwa odpowiednika.

Już w latach 1940-1941 Niemców bombardowało bry-tyjskie lotnictwo strategiczne. Hitler nie był w stanie wy-łączyć Wielkiej Brytanii z działań wojennych, ponieważnie miał odpowiednich sił powietrznych. Wtedy zdecydo-wał opanować europejską część ZSRR do linii Archan-gielsk-Astrachań, a wszystkie obszary położone dalej nawschód zdusić lotnictwem strategicznym. Szkopuł w tym,że wciąż nie miał ciężkich bombowców.

Ani jednego.Ale samo uzbrojenie niczego nie rozstrzyga. Potrzeba

żołnierzy, potrzeba oficerów i generałów.Bardzo wysoko cenię niemieckich żołnierzy i oficerów.

Natomiast do generałów Niemcy nie mieli szczęścia. Nie-mieccy generałowie sami wybrali sobie ZSRR za prze-ciwnika, sami wybrali miejsce, czas i sposób prowadze-nia operacji bojowych. Wojna rozpoczęła się według ichscenariusza. I źle się dla nich skończyła. Kogo należy zato winić?

W 1941 roku Stalin miał już całkowite przekonanieo tym, że niemiecka wyższa kadra dowódcza nie jestgotowa do wojny, że niemieccy generałowie nie są w sta-nie kierować działaniami wojennymi. Blitzkrieg w Polsce,błyskawiczne rozgromienie Francji, podbój niemal całejEuropy mogły wyprowadzić w pole naiwnych dziennika-rzy. Ale w oczach stratega z krwi i kości rysował się cał-kiem inny obraz wydarzeń. Niemieccy generałowie głoś-no krzyczeli o Blitzkriegu, ale żadnego BUtzkriegu niebyło. Były tylko oddzielne błyskawiczne operacje, nato-miast sama wojna od jesieni 1939 roku przybrała prze-wlekły, a więc śmiertelny dla Rzeszy, charakter.

„Przygotowanie" Niemiec do wojny zasługuje na osob-ne opracowanie. Ale końcowy wynik wojny daje odpo-wiedź na pytanie o stan gotowości.

Według ocen Stalina napaść na ZSRR byłaby równo-znaczna z samobójstwem Hitlera i jego imperium. I była

317

Page 158: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

to ocena słuszna. Potwierdzają ostateczny rezultat woj-ny. Dla samego Hitlera zaatakowanie ZSRR było samo-bójstwem w sensie dosłownym.

Tylko że Stalin nie wierzył, że Trzecia Rzesza zdecydu-je się na tak ekscentryczny rodzaj samobójstwa.

Nie ma takiej kwestii, czy Stalin bał się Hitlera. Stalinnie miał podstaw do lęku. Stalin uważał Hitlera i jegogenerałów za ludzi mądrych, a mądry człowiek nie mógłzdecydować się na taką awanturę. Zwłaszcza w tak nie-sprzyjających okolicznościach. No i mając za plecamiWielką Brytanię, a na dalszym planie - Stany Zjedno-czone.

Nikt mądry nie zdecyduje się walczyć na dwa fronty.Nikt mądry nie wymyśli Blitzkriegu na furmankach.Nikt mądry nie zaplanuje rozgromienia lotnictwem

strategicznym uralskich i syberyjskich ośrodków prze-mysłowych, nie mając odpowiednich bombowców.

Jest inna kwestia. Kwestia, nad którą nikt się niezastanawia. Nikt nie próbuje szukać odpowiedzi. Niktnawet nie sformułował tego prostego pytania: po coHitler napadł na ZSRR?

Czego mu brakowało? Przestrzeni życiowej? Czy ro-zumu?

Rozdział 23

Panika?Stalin sprawiał na nas niezwykłe wrażenie. Wywierałnieodparty wpływ na ludzi. Kiedy na konferencji

Jałtańskiej wchodził do sali, wszyscy Jak na komendęwstawaliśmy z miejsc i, nie wiedzieć czemu,przyjmowaliśmy postawę zasadniczą.Odznaczał się głęboką mądrością i logiką, której obcabyła Jakakolwiek panika. W trudnych momentachStalin był nieprześcignionym mistrzem w znajdywaniuwyjścia z sytuacji bez wyjścia.W najbardziej tragicznych chwilach, tak samo jakw dniach triumfu, Stalin był równie powściągliwy.Nigdy nie ulegał złudzeniom. Był niezwykleskomplikowaną osobowością.Stalin był największym dyktatorem świata, niemającym sobie równych.'

Winston Churchill

N„likita Chruszczow opowiadał, jak w 1941 roku Stalinna wieść o niemieckiej agresji śmiertelnie przestraszonyzaszył się w swojej podmoskiewskiej daczy-twierdzy

Churchill, op. cit.

319

Page 159: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

w Kuncewie. Całkowicie zobojętniał na sprawy bieżące,nikogo nie przyjmował, z nikim się nie spotykał, nie inte-resował się sytuacją na froncie, nie odpowiadał na telefo-ny. Stalin był pogrążony w głębokiej apatii. Sam odstąpiłod sprawowania wszelkich obowiązków państwowychi partyjnych. Z górą tydzień pozostawał w stanie głębokiejdepresji i dopiero 1 lipca członkowie Biura Politycznegozmusili Stalina, by ponownie wziął ster w swoje ręce.

Ta legenda znalazła wielu podatnych odbiorców. Gro-no szacownych historyków powtórzyło ją w tysiącachksiążek, artykułów, w milionach wystąpień... Właśnie talegenda uchodzi za niezbity dowód nieprzygotowaniaStalina do wojny: po prostu sam wiedział najlepiej, żepozbawiona dowództwa armia nie jest gotowa do walki,bał się wojny, chciał zyskać na czasie, a kiedy dowiedziałsię o napaści - przeraził się i czmychnął do Kuncewa...

Z każdym dziesięcioleciem legenda ta obrasta w nowewcielenia. Niedawno w Wielkiej Brytanii ukazała sięksiążka opisująca równolegle biografie Hitlera i Stalina.2

I znów to samo: Stalin bał się, a kiedy Hitler zaatakował,to przeraził się śmiertelnie...

Tłum zdumiewająco szybko zapomina o wczorajszychsensacjach. Dlatego nowe pokolenia czytelników przyj-mują tę książkę jak odkrycie Ameryki. W londyńskichautobusach, na dworcach, w metrze słychać strzępy roz-mów: - A wie pan, że kiedy Hitler napadł na Rosję...

Książka z miejsca stała się światowym bestsellerem. Aleminie trochę czasu i dzieło Bullocka pójdzie w niepamięć.Wtedy znajdzie się nowy odkrywca, po raz kolejny powtó-rzy zapomnianą legendę i po raz kolejny zostanie okrzyk-nięty objawieniem wśród historyków. I znowu w kawiar-niach i pubach usłyszymy: - Słyszał pan, że kiedy Hitler...

Nie ma sposobu, by kogokolwiek przekonać. Wydeptu-ję korytarze wydawnictw proponując im swoje książkio wojnie i wciąż słyszę tę samą odpowiedź: Rosjanie niebyli w stanie stawić oporu, nie przygotowali się do woj-ny, armia została pozbawiona dowództwa. Stalin wie-

OCZYSZCZENIE

dział to najlepiej, nie przypadkiem na wieść o napaściprzeraził się i uciekł do swojej willi.

A tymczasem prawda jest taka, że człowiek przerażo-ny nigdy tak nie postępuje.

Teoretycznie Stalin miał prawo obawiać się niemiec-kiej napaści zanim do niej doszło. Ale gdy wojna stałasię faktem, Stalin powinien się uspokoić.

T II. acy właśnie jesteśmy: boimy się tego, co ma nastąpić,

ale to, co już się stało, lub właśnie trwa, przestaje naslękać. Zwróćmy uwagę na zachowanie ludzi oglądającychw kinie film grozy. Sala zamiera ze strachu, gdy słychaćskrzypienie schodów i uchylają się drzwi, gdy zagrożeniejest tuż-tuż, ale jeszcze nie wiemy, na czym ono polega. Towłaśnie nas przeraża. Ale oto na ekranie pojawia się zło-czyńca - i na sali słychać westchnienie ulgi. Strach utraciłswą moc, gdyż widzowie już wiedzą, jaką ma postać.

Znakomity podwodniak, kapitan II stopnia Piotr Gri-szczenko, mający na swoim koncie ogromne zasługi bo-jowe, tak opisuje ten stan: „Czyhające na nas niebezpie-czeństwo jest straszne dopóty, dopóki jest nieznane.A kiedy tylko się konkretyzuje - mobilizujemy wszystkiesiły do walki z nim. Wtedy nie ma miejsca na emocje".3

Nie mniej znamienity pilot-oblatywacz Mark Gałłajpróbował swoich sił na 124 typach maszyn latających.Mówiono o nim, że potrafi latać na wszystkim, co służydo latania - a także na tym, co nie ma prawa oderwaćsię od ziemi. Gałłaj opisywał stan pilota w chwili, gdystaje twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. W przypad-ku pilotów-oblatywaczy niebezpieczeństwo najczęściejbywa śmiertelne.

„Wszystkie siły psychiczne pilota są w stanie pełnejmobilizacji, by móc stawić czoło niespodziewanemu za-grożeniu. Jakiemu? Tego nigdy się nie wie, bo gdyby sięwiedziało, wówczas nie byłoby niespodziewane. Albo zo-stałoby zażegnane. Gdy w końcu zagrożenie się ujaw-

2 A. Bullock, „Hitler i Stalin. Żywoty równoległe", t. 1/2, Warszawa1994.

320

P. Griszczenko, Schwatkapod wodoj, Moskwa 1983, s. 123.

321

L ^ H |

Page 160: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nia, wtedy pilot, jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi,natychmiast się odpręża".4

Przypomnijmy sobie książki naszego dzieciństwa. OtoRobinson Kruzoe maszeruje przez swoją wyspę - i raptemspostrzega ślad ludzkiej stopy. Sam Robinson nigdy niechodził boso. W dzikiej panice zmyka do swej groty. Na-stępuje dwustronicowy opis jego przerażenia. Na wyspiepojawiło się niebezpieczeństwo, ale Robinson nie ma po-jęcia, jakie konkretnie. Potem dowiaduje się, że to kilku-dziesięciu ludożerców, którzy rozprawiają się z jeńcami,opiekają ich na ognisku i zjadają. Słowem, nic strasznego.

U Waltera Scotta w „Ivanhoe" podobne stany są opisy-wane kilkakrotnie. Na przykład zbójnicy pojmali kupcaIzaaka z Yorku i zamierzają wrzącą oliwą, rozżarzonymżelazem i innymi wyrafinowanymi sposobami skłonić go,by podzielił się swoimi pieniędzmi. „W obliczu bezpo-średniego, grożącego niebezpieczeństwa więcej okazywałspokoju, niż kiedy obawiał się rzeczy dalekich i nieokre-ślonych".5

I w tej samej książce: „Zamiłowani myśliwi zapewnia-ją, że zając przeżywa gorsze obawy podczas pogoni char-tów, niż kiedy szamocze się już w ich zębach".6

a m'd książek dzieciństwa przejdźmy do książek naszej

młodości. We wszystkich odnajdziemy tę samą prawidło-wość. Kiedy już następuje najgorsze, człowiek zapominao strachu i ogarnia go spokój. Oto opis aresztowa-nia z książki Aleksandra Sołżenicyna „Krąg pierwszy":.Aresztowanie miało charakter trochę brutalny, ale wca-le nie tak straszny, jak to sobie człowiek wyobraża, kiedyjeszcze czeka. Przyszło nawet pewne uspokojenie - nietrzeba już się bać. [...] Dziwne, ale teraz, kiedy piorunaresztowania już uderzył w jego życie, Innocenty nie czuł

4 M. Gallaj, Czeriez niewidimyje bariery, Moskwa 1965, s. 98.5 W. Scott, „Ivanhoe" (przeł. T. Tatarkiewicz), Warszawa 1984, ss.

248-249.6 Ibid.

322

OCZYSZCZENIE

strachu. Przeciwnie, zamrożona dotąd jego myśl znówzabrała się do dzieła, analizując popełnione omyłki".7

Ludzie, spodziewający się aresztowania przyjmują jez ulgą. Potwierdzają to wszyscy - i aresztowani przezkomunistów i aresztowani przez faszystów. Po wielu no-cach spędzonych na nerwowym oczekiwaniu najgorsze-go, pierwsza noc w celi, to najczęściej głęboki, niezmą-cony sen. Niewiadome niebezpieczeństwo należy już doprzeszłości, można spać spokojnie.

Sięgnijmy do klasyków. Odkryjemy w nich, że Szekspir,Puszkin, Byron, Gogol, Dickens, Dostojewski, Goethe,Tołstoj, Schiller, Remarąue, Sienkiewicz, Zola, Zweig -wszyscy twierdzili to samo: kiedy nastąpi najgorsze, czło-wiek się uspokaja. Dotyczy to wszystkich - Niemców, Ro-sjan, Francuzów, Amerykanów, Polaków, Żydów, Chiń-czyków, Hindusów i Czukczy. Również Gruzinów.

Przyjrzyjmy się pacjentom kliniki onkologicznej. Sie-dzą w poczekalni, czekając na wyniki badań: nowotwórzłośliwy? A może nie... Tkwią tak, sparaliżowani stra-chem. Wreszcie lekarz zaprasza do gabinetu: - Niestety,mam złe wieści. To nowotwór. - Napięcie pryska, czło-wiek już wie wszystko. I przychodzi spokój.

Rozmawiałem z ludźmi, skazanymi na śmierć. Powiada-ją to samo. Najgorsze jest oczekiwanie na wyrok: 25 lat,czy kaes? A później: - Proszę wstać, sąd idzie. W imieniuZwiązku Socjalistycznych... na najwyższy wymiar kary- rozstrzelanie. Pytałem tych, którzy przez to przeszli: -I jak? - Wszyscy odpowiadają bez zastanowienia: wielkaulga. Awanturujesz się trochę dla przyzwoitości, ale potemprzychodzi spokój. Eduard Kuzniecow: „Bardzo prędkosobie uświadamiasz swoją nową sytuację, skazanegona śmierć, i bez trudu się przyzwyczajasz".8 Ja nigdy nie

7 A. Sołżenicyn, „Krąg pierwszy" (przeł. J. Pomianowski), Warszawa1996, ss. 637, 640.

8 Eduard Kuzniecow, ur. 1939, rosyjski dysydent. W 1970 rokuwraz z dziesięcioma wspólnikami aresztowany p r z e d próbą uprowa-dzenia samolotu pasażerskiego. Skazany na karę śmierci, zamienioną- pod naciskiem światowej opinii publicznej - na 15 lat łagrów.W 1979 roku wymieniony na radzieckich szpiegów skazanych w USA[przyp. tłum.].

323

Page 161: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

siedziałem w celi śmierci, skazano mnie zaocznie. Zapro-szono mnie do brytyjskiego Foreign Office i tam przekaza-no mi gorące pozdrowienia od Kolegium Wojskowego SąduNajwyższego ZSRR. I wiecie co? W noc po wyroku spałemkamiennym snem i miałem cudowne sny. Ogarnęło mniedawno zapomniane uczucie ulgi i spokoju - i tak już zo-stało. Od tej chwili z mojego życia znikły rozmaite troskii lęki.

a IV'czekiwanie na śmierć jest gorsze niż sama śmierć.

Właśnie dlatego Góring popełnił samobójstwo trzy go-dziny przed egzekucją.

Stalin i stalinowscy sędziowie wiedzieli, że wyrok nig-dy nie jest tak straszny, jak poprzedzająca go niepew-ność. Na przykład decyzja o losie Nikołaja Bucharinazapadła na długo przed rozprawą. Podjął ją sam Stalini żaden sędzia nie ośmieliłby się jej kwestionować. Alestalinowski sąd „udał się na naradę" i „naradzał się"przez siedem i pół godziny. Po czym towarzysze sędzio-wie wrócili na salę i jeden z nich rozpoczął odczytywanienieprawdopodobnie długiej sentencji wyroku, zagłębia-jąc się w litanię nieistotnych szczegółów. Na samym koń-cu ogłoszono: kara śmierci.

Na sali zamiast publiczności siedzieli towarzysze pocywilnemu. Trzydzieści trzy lata później jeden z nich,teraz już zasłużony weteran, występował u nas w Akade-mii.9 Wesoło relacjonował przebieg tamtych wydarzeń:miał talent Stalin, umiał inscenizować takie przedsta-wienia! Cały ten spektakl z ogłaszaniem wyroku lepiejsię oglądało niż publiczną chłostę...

Na wojnie jest podobnie. Zapytajcie któregokolwiekkombatanta, każdy potwierdzi: najgorsze jest oczekiwa-nie. W walce strach mija, jak ręką odjął. Na walkę czekasię jak na zbawienie. Generał lejtnant artylerii G. Kowtu-now: „Może to zabrzmi paradoksalnie, ale mogliśmy się

9 Wojskowa Akademia Dyplomatyczna - szkoła wywiadu wojsko-wego kształcąca kadry GRU [przyp. tlum.l.

324

OCZYSZCZENIE

doczekać, kiedy przeciwnik wreszcie przystąpi do ata-ku".10 Znamy świadectwa zniecierpliwienia marszałka Żu-kowa przed rozpoczęciem bitwy pod Kurskiem: pragnął,by skończył się czas oczekiwania i żeby Niemcy uderzyli.

To samo powtarzają żołnierze, oficerowie, generałowie.Przytoczę fragment dziennika doktora Goebbelsa z 16czerwca 1941 roku. Do rozpoczęcia hitlerowskiej ofensy-wy pozostało zaledwie kilka dni. W najwyższym dowódz-twie Rzeszy czuje się nastrój nerwowego oczekiwania:J<Uhrer żyje w nieprawdopodobnym napięciu. Tak jestza każdym razem przed rozpoczęciem operacji bojowych.Mówi, że kiedy tylko zacznie się bitwa, znowu będziespokojny. Obserwowałem to niezliczoną ilość razy".

W chwili gdy Hitler zaatakował, strach Stalina (jeżelirzeczywiście się lękał) musiał ustąpić. Stalin musiał sięuspokoić. Przemawia za tym cała światowa literatura,cała historia ludzkości.

Stalin musiał się uspokoić. Potwierdzi to każdy psy-cholog. Zresztą wiemy to sami, bez psychologów.

Istnieje pewien szczególny typ silnych ludzi, którychokreśla się mianem urodzonych przywódców. Stalin byłnajbardziej wyrazistym przykładem tego gatunku. Takichludzi w normalnych okolicznościach cechuje surowośći władcza postawa, natomiast w sytuacjach kryzysu pani-ka i strach są im obce, przeciwnie, okazują pogodę ducha,wręcz radość. Ta właśnie cecha wyróżnia ich pośród in-nych śmiertelników i przysparza im sprzymierzeńców. Ta-ki właśnie był, na przykład, konstruktor lotniczy, generałpułkownik lotnictwa A. Tupolew: „Nasz Dziad zawsze, kie-dy coś idzie opacznie, zachowuje spokój: nie awanturujesię, na nikogo nie psioczy. [...] Natomiast kiedy wszystkojest w porządku, wtedy pokrzykuje, gdera".11

Taki właśnie był Stalin. Jego doradca do spraw lotni-czych, generał pułkownik lotnictwa A. Jakowlew po-twierdza: „Podczas wojny zauważyłem u Stalina osobli-wą cechę: jeżeli sprawy na froncie mają się po jegomyśli, chodzi nadąsany, wymagający i surowy; w razie

10 „Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 7/1981, s. 58." M. Gałłaj, Trlefie izmierienije, Moskwa 1973, s. 72.

3 2 5

Page 162: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

niepowodzeń - zaczyna żartować, śmieje się, staje siębardziej ustępliwy".12

A więc, Stalin nie mógł spanikować, kiedy wojna to-czyła się już na całego. Jego zachowanie w pierwszychdniach wojny było, mówiąc oględnie, nietypowe. Postę-pował tak, jak nikt przestraszony nie postępuje. Powiemwięcej: zachowywał się w sposób nietypowy dla samegosiebie, dla Stalina. Świadectwo Jakowlewa nie jest odo-sobnione. Jest ich cała masa. W pierwszych, najbar-dziej dramatycznych dniach wojny Stalin powinien siębył uśmiechać, żartować, kpić.

A tymczasem Stalin zachowywał milczenie. Z nikimnie rozmawiał, niczym się nie interesował.

Co może tłumaczyć takie zachowanie?Wszystko. Ale na pewno nie strach.

trach w pierwszym momencie może paraliżować, alena dłuższą metę stymuluje do intensywniejszego działa-nia. Człowiek zalękniony zaczyna bardzo dużo i bardzoszybko mówić, rozgląda się nerwowo na boki, jego ciałojest w nieustannym ruchu, a ręce same szukają dla sie-bie zajęcia. Człowiek wystraszony miętosi w dłoniachczapkę, ukręca guziki marynarki, gryzie paznokcie, zer-ka na zegarek, stale szuka czegoś po kieszeniach. Towszystko świadczy o intensywnej pracy umysłu. Strachjest jednym z przejawów instynktu samozachowawcze-go. Strach skutkuje nagłym przypływem sił fizycznychi zwiększa klarowność myśli. Człowiek w strachu możeporwać się na rzeczy, które normalnie wydają się nie-możliwe. Człowiek w strachu wymyśla rozwiązania napozór niewyobrażalne. Skoro Aleksander Kiereńskiprzebrał się za pielęgniarkę i sanitarką czmychnął z Pa-łacu Zimowego, to jedynym wytłumaczeniem takiej de-speracji jest strach. Gdyby Stalin przykleił sobie brodęi zbiegł do Tybetu albo do Paragwaju, powiedzielibyśmy,

12 A. Jakowlew, Cel żyzni. Zapiski awiakonstruktora, Moskwa1968, s. 503.

3 2 6

OCZYSZCZENIE

że to strach. Ale w zachowaniu Stalina nie było żadnychprzejawów strachu.

Po 1991 roku na krótki moment udostępniono rozli-czne archiwa i badacze uzyskali dostęp do zeszytów,w których odnotowywano wszystkich odwiedzającychStalina od 1927 do 1953 roku. Okazało się, że w pierw-szych dniach wojny Stalin pracował, i to jak mało kto.Wpis z 21 czerwca 1941 roku: „Ostatni wyszli o godzi-nie 23.00". Ale to nie oznacza, że dzień pracy Stalinadobiegł końca. Po wyjściu interesantów zasiadał nadpapierami, prowadził rozmowy telefoniczne, pracowałnie tylko w swoim gabinecie, ale także w kremlowskimmieszkaniu i na daczy w Kuncewie.

22 czerwca 1941 roku pierwszych gości przyjął o go-dzinie 05.45. I przyjmował bez przerwy przez jedenaściegodzin. Odwiedzili go: Mołotow, Beria, Timoszenko, Me-chlis, Żuków, Malenkow, Mikojan, Kaganowicz, Woro-szyłow, Wyszyński, Kuzniecow, Dymitrow, Manuilski,Szaposznikow, Watutin, Kulik...

Stalin pracował niemal na okrągło przez cały następnytydzień. Przyjmował czasem od godziny 03.20 (23 czerw-ca), czasem od 01.00 (25 czerwca) i kończył następnejnocy, albo od 01.25 (24 czerwca), od 02.40 (27 czerwca),czy od 00.50 (28 czerwca). Narady trwały po pięć, posześć, po dwanaście godzin. Zdarzało się, że dzień pracyStalina trwał 24 godziny z niewielkimi przerwami. Ale,powtarzam, z tych wpisów możemy ustalić tylko jedno:że w chwilach przerwy w jego gabinecie nie było osóbpostronnych. Co wcale nie znaczy, że nie pracował.

Dopiero po upływie tego szalonego tygodnia, w dzien-niku przyjęć interesantów widzimy dwa dni przerwy, 29i 30 czerwca.

Chruszczow opowiadał, że kiedy Niemcy napadli, Sta-lin wystraszył się i dał nogę. Teraz okazuje się, że odchwili napaści Stalin pracował przez siedem dni na gra-nicy ludzkiej wytrzymałości, czasem ją przekraczając.A potem nagle...

Gdyby nawet Stalin lękał się Hitlera, to po agresji niemógł się wystraszyć jeszcze bardziej. Zwłaszcza że, jak siędowiadujemy, nie nastąpiło to pierwszego dnia. Przeciw-

327

Page 163: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

nie, wtedy zabrał się do pracy. Kiedy człowiek intensywniepracuje, wszelkie emocje schodzą na dalszy plan...

Jeżeli Stalin nie wystraszył się pierwszego dnia, czymogło to nastąpić po tygodniu?

Oc vi'd dawna intrygowało mnie zagadkowe zachowanie

Stalina w pierwszych dniach wojny. Wytłumaczenie zna-lazłem niespodziewanie... w Galerii Tretiakowskiej.13 Napewno nie zdołam przekonać wszystkich, ale mnie sięwydaje głęboko trafne.

Najczęściej przychodziłem tu po południu. Moja ulu-biona część galerii to pierwsze piętro, pejzaże. W głębiduszy czuję, że sam jestem niezrealizowanym pejzaży-stą. Potrafię godzinami oglądać cudze płótna: osiki, brze-ziny, jodłowe gaje. Na każdym pejzażu wypatruję opty-malną lokalizację, gdzie można by wetknąć armatę prze-ciwpancerną. Ukryć ją przed wzrokiem nieprzyjaciela.

Mój ulubiony obraz, to „Noc nad Dnieprem" ArchipaKuindży. Nigdy nie spotkałem reprodukcji tego dzieła.Nie sposób go skopiować: ciemna noc, 41 odcieni czerni,zielony księżyc koloru semafora w nocnej mgle i księży-cowa dróżka na Dnieprze, i odbicia na czarnych obło-kach. Jaka noc! Jaka przestrzeń! Jaka potęga! To najlep-szy moment na sforsowanie rzeki. A jeszcze lepiej w takąnoc wycofać po cichutku 3. Armię Pancerną Gwardiiz przyczółka bukryńskiego i pod śpiew słowików prze-grupować ją na przyczółku luteżskim. Żeby nikt się niezorientował. A potem nagłe uderzenie z kierunku, z któ-rego nikt się nie spodziewa... Ach, Kuindżi! Takie płótnomógł namalować tylko człowiek o duszy czołgisty.

A moja ulubiona rzeźba, to „Wieśniak w nieszczęściu"Czyżowa. Siedzi chłop na pogorzelisku, obok niego chło-piec. Jeżeli wnikniemy w sens tego dzieła, już nigdy nieminiemy go obojętnie. Całość wykonana w białym mar-murze, pogorzelisko ledwo obecne. Ale dramat przebija

13 Galeria Tretiakowska - największe muzeum sztuki rosyjskiejw Moskwie [przyp. tłum.].

328

OCZYSZCZENIE

tak wyraziście, że wyobraźnia sama dorysowuje wszys-tko, czego rzeźbiarz nie umieścił na skromnym postu-mencie. Chłop przez całe życie orał jak wół, wybudowałdom, wreszcie stanął na własnych nogach, a teraz...Nawet dopalające się głownie z białego marmuru widzi-my w kolorze czerni. Nieszczęście sączy się z zimnegokamienia... Chłopiec dotyka ramienia ojca. Jeszcze nieuzmysłowił sobie bezmiaru nieszczęścia...

Czasami zachodziłem do galerii i długo z oddali oglą-dałem dwie tragiczne postaci.

Za którymś razem snułem się po salach, wyobraźniąrozmieszczając działa za wzgórkami, przesuwając armiepancerne z jednego przyczółka na inny, kiedy niespo-dziewanie znalazłem się w pobliżu śnieżnobiałego mo-nolitu. Niemal wpadłem na obelisk. Podniosłem wzrok.I oniemiałem.

Przecież to Stalin!

c, VII'ofnijmy się do tego straszliwego czerwca 1941 roku.

Upalne lato, gdzieś daleko toczy się wojna, a w podmo-skiewskim Kuncewie w leśnej ciszy unosi się zapach ży-wicy. Za oknem słychać bzyczenie trzmiela. Stalin, zapo-minając o bożym świecie, siedzi w spartańsko umeblo-wanym pokoju na żołnierskim łóżku, podpierając dłońmiczoło. Nie interesuje go, co się dzieje na frontach, w jegokraju i na świecie. Nie chce nigdzie uciekać. Jest pogrą-żony w samobójczej rozpaczy.

Całe życie poświęcił dla Sprawy. Zlikwidował wszystkichswoich wrogów, aby podporządkować sobie kraj. Ekster-minował miliony ludzi, aby zmusić pozostałych do uległo-ści i wypełniania jego rozkazów. Oczyścił armię z wrogówludu i podporządkował swej niezłomnej woli. Oddał zbro-jeniówce wszystkie krajowe zasoby. W odpowiednim mo-mencie udzielił Hitlerowi poparcia, pomógł mu stanąć nanogach. Popchnął Hitlera do wojny i czekał, aż wojna do-prowadzi Europę do bankructwa. Przeznaczył tysiące tonzłota na zachodnią technologię: niemiecką, francuską,brytyjską, amerykańską, włoską, szwajcarską. Przestawił

329

Page 164: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

cały przemysł na tryb wojenny, osobiście nadzorował pro-dukcję czołgów i samolotów. Wyprodukował ogromne ilo-ści uzbrojenia i przerzucił je do rejonów przygranicznych.Zgromadził tam gigantyczne zapasy amunicji, paliwai wszystkiego, co jest potrzebne do prowadzenia kampaniina obcym terytorium: czołgi kołowo-gąsienicowe, lotnic-two szturmowe, spadochroniarzy i piechotę szybowcową.I oto nagle, w chwili, gdy całe to wielkie przedsięwzięciejest zapięte na ostatni guzik...

Hitler pokrzyżował mu plany.Wszystkie stalinowskie przygotowania są zorientowa-

ne na atak. Na obronę - nic. Więc jego odosobnienie niejest przejawem strachu. Po prostu cały jego świat, całysens jego życia w jednej chwili się zawalił.

Stalin jest na pogorzelisku.Stalin jest wielkim budowniczym okrętów, któremu

zatonął najlepszy, największy, najszybszy, najwspanial-szy na świecie niezatapialny „Titanic".

Stalin jest konstruktorem rakiet, któremu na starcieeksplodowała najpotężniejsza w świecie rakieta, grze-biąc pod sobą nie tylko cały kosmodrom, tłumy ludzii plany kosmicznych podbojów, ale też sens życia same-go konstruktora.

Stalin jest hazardzistą, któremu zawsze dopisywałoszczęście, który nigdy nie przegrał ani jednego rubla.Całe życie to gra. Całe życie to wygrana. A stawki w grzecoraz wyższe. I zawsze - va banąuel Na Stalina, jak nagracza w kasynie, który zgarnia sterty żetonów i złotychmonet, patrzy cały świat. Na którykolwiek numer posta-wi - zawsze trafia. Jakąkolwiek kartę wyciąga z talii -zawsze as atutowy. W każdym rozdaniu kart ma zawsze„oczko". Wygrał już największy i najbogatszy kraj naświecie, wygrał bezwarunkową uległość wszystkich jegomieszkańców. I oto ostatnie rozdanie. Stawką w grze jestcały świat. Stalin jest gotowy do rozgrywki. Tak przeta-sował karty, że trzyma w dłoni wszystkie atuty.

I nagle przeciwnik przebija go asem atutowym.Skradzionym z jego własnej talii.Wszystko przegrane.Nie można już się odegrać.

330

OCZYSZCZENIE

Stalin zawsze wyprowadzał w pole wszystkich prze-ciwników i zadawał im niespodziewane, śmiertelne cio-sy. A teraz, po raz pierwszy w życiu, w najważniejszejrozgrywce życia ktoś przejrzał jego zamysł. I uderzyłpierwszy.

I wszystko runęło.Wszystko stracone. Nie ma na to żadnej rady.W pierwszych chwilach Stalin po prostu nie wierzy, że

Hitler zdecydował się na wojnę. Przecież wszystkie ru-chy i warianty zostały starannie przemyślane: Hitler niemiał prawa zaatakować.

Potem Stalin rzuca się do działania. Pracuje jak opę-tany, nadludzkim wysiłkiem, jak wieśniak, który gasipożar w obejściu. Przez cały pierwszy tydzień wysyłaswoje wojska do natarcia. Powinien dać sygnał do obro-ny. A on chce atakować, atakować, atakować! Radziec-kie samoloty spłonęły na płytach lotnisk polowych, na-tarcie bez wsparcia z powietrza jest samobójstwem. AleStalin rzuca swoje formacje do samobójczych ataków.

I oto 28 czerwca docierają komunikaty: Front Zachod-ni znalazł się w okrążeniu, 4. Armia rozbita, armie 3.,10. i 13. - w potrzasku.

Dopiero w tym momencie Stalin wreszcie uzmysławiasobie, że wyzwolenie całej Europy zostało ostatecznieuniemożliwione. Nie da się odwrócić biegu wydarzeń.Socjalistyczne państwo może rozgromić każde inne, alenie jest w stanie konkurować z normalnymi krajamiw pokojowym współzawodnictwie. Właśnie dlatego odtego dnia, 22 czerwca 1941 roku, Związek Radziecki byłskazany na klęskę. Na rozpad. Wcześniej lub później.Mógł przeżyć tylko w jednym wypadku: gdyby podbiłi wchłonął wszystkich wokoło.

W każdym innym razie - czekała go nieuchronna de-strukcja.

Związek Radziecki mógł istnieć tylko pod jednym wa-runkiem: że ludność nie będzie mogła porównywać włas-nej egzystencji z życiem w krajach ościennych. Dlategogłównym celem Stalina było zniszczenie kapitalistyczne-go otoczenia. Dlatego wszystkie tomy jego dzieł są takproste, logiczne i zrozumiałe: zwycięstwo socjalizmu jest

331

Page 165: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

WIKTOR SUWOROW

możliwe w jednym kraju, ale ostateczny triumf - tylkow skali globalnej. Ta myśl wypełnia wszystkie przemó-wienia Stalina, wszystkie jego wystąpienia i plany.

Ale Hitler też to rozumiał: „Zbolszewizowany świat zdołaprzetrwać tylko pod warunkiem, że zagarnie wszystko".14

22 czerwca Hitler zadał komunizmowi samobójczy,ale śmiertelny cios. Jakkolwiek dalej potoczyłyby sięwypadki, Stalin nie mógł już podbić całego świata. A tobyło równoznaczne z klęską.

Stalin zdał sobie sprawę, że wszystko stracone. W tymmomencie zobojętniał, jak ten wieśniak, który przestajeratować z pożaru ostatnią stodołę, kiedy widzi, że spło-nął już dom, obora i spichlerz.

Dwa dni później, 30 czerwca 1941 roku, do pokojuStalina wkraczają Beria, Mołotow, Malenkow... Jest ichwielu i wchodzą w milczeniu, jak kaci do celi skazanegona śmierć. W oczach Stalina pojawia się przestrach.W swojej rozpaczy zapomniał o całym świecie, zapom-niał, że sam powinien się ratować. Zastali go znienacka.Nie jest przygotowany na śmierć.

Ale oni zjawili się w innym celu. Globalny komunizmmało ich teraz obchodzi. Wyzwolenie świata spaliło napanewce i straciło znaczenie. Teraz troszczą się o włas-ną skórę i własne głowy i dlatego muszą ratować kraj.Stalin jest im potrzebny jako symbol, jako sztandar,wokół którego w toku walki gromadzą się resztki rozbi-tego oddziału. Mówią mu o ratowaniu ojczyzny, ale Sta-lin nie wykazuje zainteresowania. Bowiem bez podbojuEuropy, bez poszerzenia granic Związek Radziecki,wcześniej czy później, jest skazany na zagładę. Na nie-uchronny rozpad.

Do 22 czerwca 1941 roku wszystko było proste i logi-czne. Marks był twórcą wielkiej teorii. Lenin obróciłmarzenia w rzeczywistość. W jednym kraju. NatomiastStalinowi przypaść miała rola demiurga. Największegow dziejach ludzkości. Miał uczynić republikami ZSRRNiemcy, Austrię, Francję, Hiszpanię, Chiny, Koreę,Wietnam, Grecję, Turcję, Libię, Tunezję, Indie, Włochy...

Hitler, op. cit.

332

OCZYSZCZENIE

A co z Ameryką? Amerykę zdusi się bronią chemicznąindywidualnego użycia. Zaszprycuje.

Ale wszystko obraca się wniwecz. Państwo pozostawio-ne mu przez Lenina, państwo będące zarzewiem rewolu-cji światowej - to państwo Stalin zwyczajnie przesrał.Sam rozumie to najlepiej. I tym dosadnym określeniemStalin opisał członkom Politbiura zaistniałą sytuację.

Nie zrozumieli go.A Stalin wie, że jakkolwiek miałyby się potoczyć dalsze

losy, może już zapomnieć o podboju całej Europy. Właśniedlatego w 1945 roku odmówił przyjmowania DefiladyZwycięstwa. Było to zwycięstwo całego narodu, całegokraju - ale nie Stalina. Stalin czuł się jak Bonaparte pobitwie pod Borodino: na pozór zwycięstwo i droga naprzódstoi otworem, ale stoczona bitwa pochłonęła tyle sił, żezwycięstwo nie cieszy. Zbliża się nieuchronna klęska. Hit-ler rozgromił Europę, zgodnie ze stalinowską intencją, aleStalin nie mógł już tego należycie wykorzystać.

W 1941 roku tylko Stalin potrafił w pełni ocenić zna-czenie hitlerowskiej napaści. W 1941 roku członkowieBiura Politycznego nie zrozumieli, co oznaczała niemie-cka agresja dla dalszych losów Związku Radzieckiego.

A oznaczała tylko jedno: śmierć.Politbiuro - to chłopiec na pogorzelisku, który nie poj-

muje ogromu klęski i beznadziejności tego, co się stało.Dotyka ramienia ojca: ocknij się!

Politbiuro zmusza Stalina do powrotu na szczyt wła-dzy. A Stalin, machnąwszy z rezygnacją ręką, powraca.Chociaż wie, że sprawa, której oddał życie - przepadła.

Bristol, 1997-1998

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Page 166: Suworow Wiktor - Oczyszczenie

Bibliografia

Bullock A., „Hitler i Stalin. Żywoty równoległe", t. 1/2, Warszawa1994.

Churchill W., „Druga wojna światowa", t. 1/6, Gdańsk 1994-1996.Dubiński I., Osoby] szcziot, Moskwa 1989.Erickson J.. The Road to Stalingrad, Londyn 1977.Felsztyński J., Kruszenije mirowoj rewolucji, Londyn 1991.Gałłaj M., Czeriez niewidimyje bariery, Moskwa 1965.Gallaj M., Triefie izmierienije, Moskwa 1973.Goebbels I., Posliednije zapisi, Smoleńsk 1993Góralski R., World War 11 Almanac: 1939-1945, Londyn 1981.Griszczenko R, Schwatka pod wodoj, Moskwa 1983.Grygorenko P., W podpolje możno wstrietit' tolko krys, Nowy Jork

1981.Guderian H., Panzer Leader, Londyn 1953.Halder F., „Dziennik wojenny. Codzienne zapisy szefa Sztabu General-

nego Wojsk Lądowych 1939-1942", t. 1/3, Warszawa 1971-1974.Hitler A., „Moja walka" {Mein Kampfl, Kraków 1992.Jakir J., Wospominanija o Grażdanskoj wojnie, Moskwa 1957.Jakowlew A., Cel żyzni. Zapiski awiakonstruktora, Moskwa 1968.Kalinin S., Raźmyszlienija o mimiwszem, Moskwa 1963.Karpienko A., Obozrienije otieczestwiennoj bronietankowoj tiechniki

(1905-1995), Sankt-Petersburg 1996.Kuzniecow A., Babi) jar, Nowy Jork 1986.Le Bon G., „Psychologia tłumu", Warszawa 1994.Lenin W., „Dzieła wszystkie", t. 1/55, Warszawa 1983-1990.Machiavelli N., „Wybór pism". Warszawa 1972.Marks K., Engels F., „Dzieła zebrane", t. 1/39, Warszawa 1960-1979.Mellenthin W., Panzer Battles, Londyn 1979.Mielgunow S., Krasnyj tierror w Rossii: 1918-1923, Berlin 1924.Min P., Istortja kitąjsko-sowietskoj drużby, Moskwa 1959.Morgun F., Za dołgo do saluta, Połtawa 1994.Muller-Hillebrand B., Dos Heer, 1933-1945, Frankfurt/M. 1954-1966.Olszański A., Zapiski agienta Razwiedupra, Paryż 1927.

334

OCZYSZCZENIE

Piłsudski J., „Rok 1920", Warszawa 1924.Rapoport W., Aleksiejew I., Izmiena rodinie, Londyn 1989.Rossi J., Sprawocznikpo Gułagu, Londyn 1987 (wydanie polskie w przy-

gotowaniu - „Przewodnik po Gułagu", wyd. OPEN, Warszawa 1999).Sherwood R., The White House Papers oj Harry L. Hopkins, t. 1/2,

Londyn 1948-1949.Sokołowski W., „Strategia wojenna", Warszawa 1964.Sołncew K., Woinskije priestuplienija, Moskwa 1938.Sołżenicyn A., „Krąg pierwszy", Warszawa 1996.Stalin J.. „Dzieła", t. 1/13, Warszawa 1949-51.Starinow I., Miny żdut swojewo czasa, Moskwa 1964.SunTzu, „Sztuka wojny", wyd. Przedświt, Warszawa 1990.Trocki L., „Nauki Października", wyd. Kret - Nurt Lewicy Rewolucyj-

nej, Warszawa 1990.Tuchaczewski M., „Pisma wybrane", t. 1/2, Warszawa 1966.Wołkogonow D., Triumf i tragiedija, Moskwa 1989.

Prace zbioroweEncyclopedia of German Tanks oj World War Two, Londyn 1978.Itogi wtoroj mirowoj wojny. Sbornik statiej (tłum. z niem.), Moskwa 1957.Ob „Urokach Oktiabria", Moskwa 1926.Rokowyje rieszenija (tłum. z niem.), Moskwa 1958.Sowietskaja wojennaja encyklopiedija, t. 1/8, Moskwa 1976-1980.Woprosy strategii i operatiwnogo iskusstwa w sowietskich wojennych

trudach (1917-1940), Moskwa 1965.Zastoinyje razgowory Gitliera, Smoleńsk 1993.

Pisma i periodyki„Biulietień opozicji", Paryż-Berlin-Zurych-Nowy Jork, 1929-1941.„Krasnaja zwiezda", Moskwa.„Litieraturnaja gazieta", Moskwa.„Moskwa", Moskwa.„Mużestwo", Moskwa.„Nowosti razwiedki i kontrrazwiedki", Moskwa.„Wojenno-istoriczeskij żurnał", Moskwa.„Wojna i rewolucija", Moskwa 1920-1923 i 1925-1936.