Sparks Kerrelyn - Love At Stake 05 - Ja cię kocham, a ty śpisz, wampirze

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Nie ma nic bardziej seksownego niż mężczyzna, który coś ukrywa. No, chyba że swój prawdziwy wiek… Typowy wieczór kawalerski to piwo i piękne kobiety. Wampiryczny wieczór kawalerski jest taki sam, tyle że pije się blissky (syntetyczną krew o smaku whiskey). A nikt nie potrafi zorganizować lepszej imprezy niż Jack, nieśmiertelny potomek Casanovy. Ale kiedy zabawa wymyka się spod kontroli i zjawia się policja, Jack ma sporo do wyjaśnienia… i wyjaśniłby, gdyby nie zapomniał języka na widok pięknej funkcjonariuszki Lary Boucher. Lara jest pewna, że działo się tu coś więcej niż wieczór kawalerski. Co ukrywa Jack? I dlaczego tak się interesuje porwaniami młodych kobiet, które znikają w mieście? Jej śledztwo ujawnia więcej, niż chciałaby wiedzieć. Ale jeśli ma zostać detektywem, musi odkryć wszystkie tajemnice Jacka. Gdyby tylko stawką nie było jej serce i (wieczne) życie…

Citation preview

  • 1

    Kerrelyn Sparks

    Ja ci kocham, a ty pisz, wampirze

    Przekad Agata Kowalczyk

    Amber

  • 2

    Rozdzia 1

    Klub pulsowa gitarowymi basami i niepohamowan dz. Przyszed we waciwe miejsce. Ian MacPhie szed przez odnowiony magazyn, stawiajc kroki w rytm uderze perkusji. Klub Horny Devils by najlepszym

    miejscem na poszukiwanie kobiety. Byo ich tutaj cae mnstwo. Wszystkie urocze i wszystkie byy wampirzycami. Jaskrawoczerwone i niebieskie lasery omiatay hal, owietlajc skpo ubrane damy taczce pod scen. Poruszay si w

    rytm gonej muzyki jak wzburzone morze podczas przypywu, a lana popycha w ich stron zachanny prd przyboju. Jedno z czerwonych wiate pado na niego, byskajc mu w twarz i olepiajc na kilka sekund. Ogarna go panika. A co

    bdzie, jeli adna z tych kobiet nie uzna go za atrakcyjnego? Co, jeli przez dwanacie dni znosi koszmarny bl po to, eby wyglda na starszego i... brzydkiego?

    Poniewa by wampirem, nie mg zobaczy nowej twarzy w lustrze. Byo go wida na kilku cyfrowych zdjciach z wesela Jeana-Luca, a przynajmniej tak mu si zdawao. Nie rozpoznawa mczyzny na fotografiach. Heather zapewnia go, e jest przystojny, ale Heather bya szczliw pann mod, tego dnia wszystko wydawao si jej pikne.

    Kiedy odzyska wzrok, zrozumia, e niepotrzebnie si denerwowa. adna z kobiet nie patrzya na niego. Stay przodem do sceny, ze spojrzeniami wbitymi w tancerza, ktry paradowa dumnie w indiaskim piropuszu na gowie. Na bezwosej piersi mia namalowan strza w barwach wojennych. Bya skierowana w d, gdzie kpka strategicznie umieszczonych orlich pir skrywaa jego wampum.

    an odetchn gboko i oceni sytuacj. To prawda, damy go nie zauwayy, ale przecie nie prbowa jeszcze zwrci na siebie ich uwagi. Te dziewczyny z pewnoci byy napalone, wic mia spore szanse. Pora wyprbowa now twarz.

    Powoli wmiesza si w tum. Ale co powinien powiedzie? Jean-Luc zdoby Heather wdzikiem i inteligencj. Postanowi, e zastosuje ten sam sposb.

    - Dobry wieczr paniom. Muzyka ryczaa tak gono, e usyszay go tylko dwie wampirzyce. Odwrciy gowy i przyjrzay mu si miao. - Niezy - krzykna jedna. an posa im umiech, jak mia nadziej, uroczy, cho zawaha si, kiedy zauway, e druga kobieta ma usta pomalowane

    na czarno. Podejrzewa, e wspczesne dziewczta uwaay taki makija za atrakcyjny, ale jemu przypomnia epidemi dumy.

    - Fajny kilt - krzykna ta z czarnymi ustami. -I zgrabne kolana. - Jeste tancerzem? - zapytaa pierwsza.

  • 3

    - Nie. Pozwol panie, e si przedstawi. Jestem an Mac... - Och, mylaam, e ten kilt to kostium! - rozemiaa si pierwsza dziewczyna. - Na serio tak si ubierasz? - Musimy zobaczy co wicej ni adne kolana! - rozemiaa si czarnousta. an si zawaha. Potrzebowa dowcipnej, citej odpowiedzi. - Jestem pewien, e da si to zaatwi. Niestety, dziewczyny nie zwrciy uwagi na prb nawizania flirtu. Rozlegy si goniejsze piski i odwrciy si do sceny.

    Pira fruway, a wampirzyce usioway je zapa na pamitk. - Bardzo przepraszam. - an sprbowa odzyska zainteresowanie dziewczyn. - Mog postawi paniom drinka? - To jest moje! - Czarnousta odepchna koleank, eby chwyci piro. an odsun si, skonsternowany zachowaniem kobiet. Spojrza na scen i przekn lin. Na wszystkich witych, kobiety

    oskubay tancerza jak kurczaka. Te nowoczesne panny byy bardziej agresywne, ni sdzi. Zakada, e kiedy bdzie szuka partnerki, to on bdzie myliwym.

    Cofn si jeszcze bardziej, by zej z drogi rozgorczkowanym amatorkom pierza. Moe to tylko kwestia wybrania odpowiedniego momentu. Tak, odpowiedni moment by bardzo istotny, kiedy polowao si na zwierzyn. Postanowi, e usidzie i poczeka. Prdzej czy pniej tancerze bd musieli zrobi sobie przerw i moe wtedy bdzie atwiej zrobi wraenie na paniach.

    A kiedy bdzie czeka, wypije drinka na ukojenie nerww. Ruszy do baru. Wszystko sobie przemyla. Szuka partnerki uczciwej, lojalnej, adnej i inteligentnej. W takiej kolejnoci. I oczywicie powinna by w nim szaleczo zakochana.

    Z tym ostatnim by pewien problem. Jak mia sprawi, eby ta idealna dziewczyna si w nim zakochaa? Wtpi, by jego rzekomo liczne kolana wystarczyy.

    Barmanka trzymaa telefon przy jednym uchu, a drugie zatykaa doni, eby cokolwiek usysze przy ryczcej muzyce. - Jasne, nie przestaj mwi. Wic jestecie z Kalifornii? A niech mnie, strasznie daleko. Obok niej zmaterializoway si dwie mode damy. Wykorzystay gos barmanki jako sygna naprowadzajcy, dziki

    ktremu teleportoway si we waciwe miejsce. - Witamy w Horny Devils. - Barmanka umiechna si, odkadajc suchawk. - Czego si panie napij? - Dwa razy blood lite - zoya zamwienie jedna z dziewczyn. Zamkna byszczc, ozdobion brylancikami komrk i

    wrzucia j do byszczcej torebki. Druga wampirzyca wskazaa palcem scen. - Wow, ale on jest seksowny! Zapomniay o drinkach i przepchny si w stron sceny, an unis rk na powitanie. - Dobry wieczr paniom. Miny go z oczami wlepionymi w taczcego Indianina, ktremu zostay ju tylko dwa pira.

  • 4

    an westchn. Do czego to doszo, eby mczyzna o szlachetnych intencjach musia konkurowa ze stripti-zerem? Jak mia zrobi wraenie na tych nowoczesnych dziewczynach? Moe Vanda mogaby mu da jak rad. Vanda, ktra miaa rowe, nastroszone wosy i nosia ciuchy ze spandexu, staa si bardzo nowoczesn kobiet.

    0 najwyraniej odniosa wielki sukces w interesach, skoro wampiry teleportoway si do jej klubu a z Zachodniego Wybrzea. an usadowi si na stoku przy barze i zosta obdarzony promiennym umiechem barmanki. Panna Cora Lee Primrose nie

    nosia ju sukien z krynolin i nie krcia jasnych wosw w loczki, ale wci mwia z akcentem piknoci z Poudnia z czasw wojny secesyjnej.

    - Jak si miewasz - przywitaa go. - Chciaby sprbowa najnowszego drinka z linii fusion? - A jest co nowego? - Za dugo go nie byo. - A jest. Nazywa si bleer. Syntetyczna krew zmieszana z... - Piwem? Cora Lee zrobia zawiedzion min. - Ju to pie? - Nie, tak strzeliem. Sprbuj. - Ian wyj pi dolarw ze sporranu i pooy na blacie, a ona napenia szklank

    bursztynowym pynem. Od aromatu krwi i drody linka napyna mu do ust. Na wszystkich witych, od wiekw nie pi piwa.

    - Prosz. - Cora Lee postawia przed nim szklank. Wypi dugi yk i zliza z warg czerwonaw piank. - Wyborne. Barmanka umiechna si szeroko. - Ciesz si, e ci smakuje. Jeste nowy w miecie? Do diaba. Myla, e jej powitalny umiech oznacza,

    e go rozpoznaa, ale tak nie byo. Wypi kolejny potny yk bleera, eby osodzi sobie uczucie zawodu. Cora Lee bya w haremie Romana przez pidziesit lat, w tym samym domu, w ktrym an mieszka i pracowa jako stranik. Czy naprawd a tak si zmieni?

    - To ja, an. Jej niebieskie oczy otworzyy si szeroko. - an? - Tak. an MacPhie. - Nie moesz by anem, an to nastolatek. Spojrza chmurnie w swoj szklank bleera. Przez pi

    wiekw by traktowany jak dziecko. To cud, e nie oszala. - Prosia mnie, ebym ci pomaga sznurowa gorset. Pewnie mylaa, e jestem za mody, eby zerka na twoje krge

    biodra i na to, jak gorset wypycha twoje piersi...

  • 5

    - No co ty! Ja? Nigdy! - Cora Lee odsuna si o krok. - Nigdy bym nie posza do ka z dzieckiem - obruszya si. - Jestem trzysta lat starszy od ciebie - warkn. Przekrzywia gow, eby mu si przyjrze.

    - Przyznaj, twoje oczy s niesamowicie podobne do oczu Iana. - Moe dlatego, e jestem anem. - Na pewno? - Oczywicie, e na pewno. Kim innym miabym by? Zerkna na niego podejrzliwie. - Widzisz... nie pamitam, eby byl taki... - Czarujcy? - Zgryliwy. - Westchna. - an by takim dobrze wychowanym i miym chopcem. Bardzo go lubiam. - Do wszystkich diabw, ja nie umarem. Tylko wygldam teraz dwanacie lat starzej. - A niech mnie. Jak to zrobie? an si zawaha. O specyfiku Romana, pozwalajcym wampirom nie spa w dzie, lepiej byo nie rozpowiada. - To przez co... co zjadem. W Teksasie. - Chciae to zje? Chciae wyglda starzej? - Aye. - Ale dlaczego miaby zrobi co tak okropnego? Zazgrzyta zbami. Przez wieki by uwiziony w ciele

    pitnastolatka; to byo pieko na ziemi. Jeli Cora Lee tego nie rozumiaa, on nie czu si w obowizku wyjania. - Moe po prostu chciaem si z kim przespa. Obruszya si. - A bye takim miym chopcem. - Aye. - Dopi swj bleer. Cora Lee przyjrzaa mu si ze zmarszczonymi brwiami. - Skoro masz, czego chciae, to dlaczego jeste taki skwaszony? - Nie jestem skwaszony! Otworzya szeroko oczy. - Och, rozumiem! Jeszcze adnej nie zaliczye. Moe mog ci pomc. Cholera, sam potrafi zapolowa. Zauway, e muzyka przycicha. Tancerz zszed ze sceny i panie szukay innego obiektu

    zainteresowa. Musia dziaa szybko. - Jest Vanda? Musz si z ni zobaczy. - Chwileczk. - Cora Lee podbiega do stolika, przy ktrym siedziaa jaka wampirzyca i gawdzia z innymi klientkami. -

    Pamela! Nigdy nie zgadniesz, kim jest ten facet. Czyby Cora Lee prbowaa umwi go z lady Pamel Smythe-Worthing? Nie. Do diaba, nigdy. Brytyjska wice-hrabina z

    czasw regencji te bya w haremie Romana i przez pidziesit lat patrzya na niego ze zoliw pogard.

  • 6

    Lady Pamela wstaa i mu si przyjrzaa. Jej falbaniasta XIX-wieczna suknia znikna. Wicehrabina ubieraa si stosownie do obecnych czasw, miaa na sobie minispdniczk i czarny skrzany stanik.

    - O rany, spjrzcie na ten stary wywiechtany kilt. -Lady Pamela wci mwia tym samym wyniosym tonem. - To pewnie kolejny barbarzyca ze Szkocji. Czy nikt w tym okropnym kraju nie umiera ju naturaln mierci?

    an unis brew. Musiaa wiedzie, e j syszy. Cora Lee umiechna si szeroko. - Pamelo, to jest an! Pamela wybauszya oczy.

    - Z pewnoci artujesz. Bd na ciebie bardzo za, jeli stroisz sobie ze mnie arty. - To naprawd jest an - przekonywaa j Cora Lee. -Wydorola. - Jeszcze jak. - Pamela zmierzya go wzrokiem. -I musz przyzna, e nasuwa mi si pytanie o niezmiernie wan kwesti. - Chodzi ci o to, jak to si stao? - domylia si Cora Lee. - Powiedzia mi, e to przez to, e... - Nie. - Pamela lekcewaco machna rk. - Pytanie brzmi - pochylia si bliej do Cory Lee - czy on jest prawiczkiem? - A niech mnie! - zachichotaa Cora Lee. - Sam powiedzia, e chce si z kim przespa. - Hm. - Pamela postukaa palcem w policzek, zastanawiajc si nad tym. - Pisetletni prawiczek. To moe by

    interesujce. Niech to licho. Jeli kto potrafi sprawi, e an czu si jak dziwado, to wanie lady Pamela. Odwrci si do niej plecami

    i ruszy do gabinetu Vandy. - Chwila! - Cora Lee byskawicznie zastpia anowi drog. - Vanda bardzo si zoci, jeli jej przeszkadzamy, kiedy jest

    zajta. - To prawda. - Lady Pamela podesza seksownym krokiem. - Vanda jest mzgiem tego interesu. - Przygadzia dugie jasne

    wosy. - My jestemy jego urod. - O, z pewnoci. - Cora Lee zatrzepotaa rzsami. - Gratuluj - burkn an. Czy te kobiety zdaway sobie spraw, e wanie przyznay, i nie maj mzgu? Na licie

    podanych zalet swojej wybranki przenis inteligencj z miejsca czwartego na trzecie. Cora Lee zajrzaa do gabinetu Vandy. - Vanda! Kto do ciebie. - Mam nadziej, e to nowy seksowny tancerz - warkna Vanda. - W tym miesicu interes kiepsko idzie. - Moim zdaniem kapitalny pomys! - Pamela umiechna si przebiegle do lana. Szkot wszed do gabinetu. Vanda oderwaa wzrok od monitora komputera. - Niezy kostium. Poka, co masz pod kiltem. - Och, cudownie! - Cora Lee klasna w donie. Pamela zamkna za nimi drzwi.

  • 7

    - Nie bd si obnaa. - Ian zaoy rce i zmarszczy brwi. -1 to nie jest kostium. - Dziewczyny zakochaj si w tym akcencie! - Vanda wstaa i obejrzaa lana. Wampirzyca bya ubrana jak zwykle w

    fioletowy obcisy kombinezon, wok talii miaa przewizany bicz. - Powiniene mie stringi w kratk, eby pasoway do kiltu. - Z czerwonym chwocikiem na kocu - dodaa Cora Lee. - Kapitalne - mrukna Pamela. - Umiaby zakrci tym chwocikiem? - Vanda zrobia palcem keczko w powietrzu. Co to ma by, do licha? an ruszy w jej stron. - Vando... - Przestacie, biedak si zawstydzi. - Pamela przysuna si do Vandy i szepna: - Mylimy, e on jest prawiczkiem. Spojrza na nie ze zoci.

    - Vando, nie poznajesz mnie? - Kotku, gdybymy si ju spotkali, nie byby prawiczkiem. Pamela si rozemiaa.

    - To ktra z nas bdzie miaa zaszczyt rozprawicze-nia go? - Moemy cign zapaki - zasugerowaa Cora Lee. - Nie mam zamiaru spa z adn z was - warkn an. - Vando, to ja, an. - Co? - Vanda zmruya oczy. - Nie, nie wydaje mi si.

    Jasna cholera. - Przeczesa rk dugie wosy zwizane rzemykiem. - Pomylaem, e moe mnie ostrzyesz, jak zwykle. No i... musz z tob porozmawia.

    - an? - Vanda podesza i przyjrzaa mu si z bliska. -To naprawd ty? Co si stao? - Ja wiem! - Cora Lee pomachaa rk. - Zjad co. - Zjade co? - Vanda spojrzaa na niego z powtpiewaniem. - Mgby zje mnie - mrukna lady Pamela, posyajc mu uwodzicielskie spojrzenie spod rzs. Cora Lee zasonia usta doni i zachichotaa. - Nie mog powiedzie nic wicej. One nie potrafi utrzyma niczego w sekrecie. - Ian wskaza ruchem gowy Cor Lee i

    lady Pamel. Vanda kiwna gow i zerkna na dwie blondynki. - Wracajcie do klientw. - Hm. Po prostu chcesz prawiczka dla siebie. - Lady Pamela wysza z pokoju. Cora Lee podya za ni. Vanda zamkna drzwi i wrcia do lana. Umiechaa si szeroko.

  • 8

    - Nie do wiary! Jeste dorosy. - Uciskaa go. Kiedy byli rwni wzrostem, ale teraz czubek jej gowy siga jego podbrdka. - Co ty zjad, u licha, e si od tego postarzae?

    - Nie powtarzaj tego, ale wypiem specyfik Romana, ktry umoliwia nam funkcjonowanie w dzie. Braem go przez dwanacie dni, wic postarzaem si o dwanacie lat.

    - Jeste o wiele potniejszy i wyszy... to musiao bole. Bolao. Wzruszy ramionami. - Wosy te mi bardzo urosy. Pomylaem, e trzeba je ostrzyc. cigna rzemyk z jego kucyka i odsuna si, eby mu si przyjrze. - Krtkie loczki ju ci chyba nie pasuj. Teraz masz surow, kanciast twarz. Surow i kanciast? Jak na przykad kawa skay? Nic dziwnego, e mia takie problemy z goleniem. Zawsze mia doek w

    podbrdku, ale teraz bardziej przypomina cholerny krater. I, szczerze mwic, czsto laa si z niego krew jak lawa z krateru. Golenie si bez lustra byo piekielnie trudne.

    - Podobasz mi si z dugimi wosami. - Vanda podesza do biurka i wyja noyczki z grnej szuflady. - Ale s troch zniszczone na kocach, wic ci je podetn.

    - Dzikuj. - an usiad na krzele naprzeciw biurka. Vanda wyja z torebki szczotk do wosw i zacza rozczesywa spltane loki. an zamkn oczy, cieszc si jej znajomym dotykiem. Strzyga go przez ostatnich pidziesit lat i przez ten czas dowiedziaa si o nim wicej ni ktokolwiek inny. Nawet Connor i Angus.

    Nie mg powiedzie innemu mczynie, jaki by sfrustrowany. Connor by jego bezporednim zwierzchnikiem i twardzielem, ktry uznaby jego frustracje za dziecinne narzekania. Angus MacKay by szefem Agencji MacKay, Usugi Ochroniarskie i Detektywistyczne, i przeoonym lana. On te uratowa lana od pewnej mierci, przemieniajc go w 1542 roku. Ale Angus mia poczucie winy, e uwizi go w ciele pitnastolatka. Nie, an nie mg wyjawi Angusowi, jaki by nieszczliwy. Ale Vanda to rozumiaa i zachowaa zwierzenia lana dla siebie.

    Zacza go strzyc. - Kiedy wrcie do miasta? - spytaa. - Dzisiaj. - Teleportowae si z Teksasu? - Nie. Byem w Szkocji. - Ach. - Ciachaa dalej. - Syszaam ostatnio, e bye w Teksasie i chronie Jeana-Luca. - Byem. Latem. Vanda przestaa strzyc. - Syszaam, e Phil te tam by.

  • 9

    - Owszem, by. - Czyby Vanda bya nim zainteresowana? Phil pilnowa domu Romana w dzie, kiedy jeszcze mieszkay tam wampirzyce z haremu. O ile an si orientowa, Phil trzyma si z daleka od pa. To bya jedna z elaznych zasad Angusa. Ochroniarzowi nie wolno byo zadawa si z podopiecznymi.

    Vanda wrcia do strzyenia. - A jak si miewa? - Dobrze. - an by ciekaw, czy znaa sekret Phila. - Wraca do Nowego Jorku? - W kocu tak. Szkoli nowego ochroniarza Jeana--Luca. - Tymczasem Connor zatrudni ochroniarza miertelnika, Toniego,

    ktry mia zastpi Phila do czasu jego powrotu, an jeszcze go nie pozna, ale by ciekaw, czy Toni te by zmiennoksztatnym. - Co robie w Szkocji? - spytaa Vanda. - Niewiele. Po kuracji Angus nalega, ebym wzi kilka miesicy wolnego, eby... doj do siebie. - Wic jednak to byo bolesne. - Przechylia si przez jego rami, eby na niego spojrze. - A teraz dobrze si czujesz? - Tak. - To nie bya do koca prawda. Urs trzynacie centymetrw w cigu niecaych dwch tygodni i musia si do tego

    przyzwyczai. Pi ogromne iloci syntetycznej krwi, stosownie do jego wikszych gabarytw. Kiedy by w Szkocji, zleci remont swojego maego zamku. Nocami pomaga budowlacom i wyrobi sobie minie. Ale wci potyka si o swoje wielkie stopy i zacina przy goleniu, zwaszcza przy tym przekltym kraterze w podbrdku. -Ju wszystko dobrze.

    Vanda prychna z powtpiewaniem. - A jak tam w Szkocji? - Piknie. - Zawsze czu rado, kiedy wraca na szkockie wyyny, bo byy jego domem, odnajdywa tam spokj. Ale po

    kilku nocach zawsze docierao do niego, e wszyscy miertelnicy, ktrych zna z przeszoci, nie yj. I dopadaa go samotno.

    Vanda westchna. - Co czuj, e nie mwisz mi o wielu sprawach. Mylaam, e chciae porozmawia. - Przecie rozmawiamy. - Nie mog przegada caej nocy, tak jak kiedy. Prowadz interes. Umilk na chwil, suchajc metalicznego odgosu noyczek. Jak mia tak z marszu powiedzie, e chce znale prawdziw

    mio i by niebiasko szczliwy w maestwie, ktre potrwa wieki, ale nie wie, jak zabra si do szukania? - A jak tam interes? - wietnie - wycedzia, rzucajc noyczki na biurko. Otrzepaa z niego wosy energiczniej, ni to byo potrzebne. -

    Bdziesz mwi czy mam ci trzasn biczem? Wyszczerzy zby. Vanda lubia zgrywa herod bab, ale wicej szczekaa, ni gryza. - No dobrze, ju mwi. Skoro ju mam t now, starsz twarz, to pomylaem...

  • 10

    - Niesamowite. Mzg te ci urs? - Bardzo zabawne. Przyszedem tu dzisiaj, bo szukam... - Nie by w stanie wydusi kobiety". Vanda pewnie by go

    wymiaa. - Mam krater w podbrdku. Rozemiaa si. - To jest doteczek. - Przekrzywia gow, przygldajc si mu uwanie. - Niech zgadn, martwisz si o to, czy jeste

    przystojny? - Nie, oczywicie, e nie. - Poruszy si niespokojnie na krzele. Vanda przysiada na brzegu biurka. - Nikt ci nie powiedzia, jak wygldasz? - Mczyni nie rozmawiaj o takich bzdurach. ona Jeana-Luca powiedziaa, e wygldam... dobrze. Wampirzyca parskna. Do licha. Wiedzia, e Heather kamaa. Vanda pokrcia gow. - Dobrze to due niedopowiedzenie. Jeste absolutnie boski. W sercu lana zakiekowaa nadzieja. Moe jaka kobieta si w nim zakocha. - Ty... ty nie mwisz tego tylko dlatego, e chcesz by mia? - A czy ja kiedykolwiek byam szczeglnie mia? - Dla mnie tak. - No c... - Zirytowana poprawia bicz wok bioder. - Przypominasz mi mojego modszego brata. Ale chyba nie mog ci

    ju traktowa jak dzieciaka.

    - Przykro mi, e ci zepsuem zabaw - burkn. Umiechna si szeroko. - Naprawd bardzo si ciesz, an. Na pewno jeste zachwycony, e jeste dorosy. - Tak. - Zabbni palcami o porcz krzesa. Umiech Vandy znikn. - Nie wygldasz na szczeglnie zachwyconego. O co chodzi? - Teraz, kiedy ju wygldam dorolej... szukam... - Tak? - Kobiety. Umiechna si leciutko. - No c, to te jaki pocztek. - Nagle wybauszya oczy. - O mj Boe, ty naprawd jeste prawiczkiem? - Nie! Mam prawie piset lat. Niby na co miaem czeka, do diaba?

  • 11

    - Lady Pamela uwaa, e jeste. A ty nie zaprzeczae. - To nie s tematy, na jakie mczyzna powinien dyskutowa publicznie. To prywatna sprawa. Vanda si rozemiaa. - Jeste taki starowiecki. Seks to nie jest co, czego si trzeba wstydzi. - Ja si nie... - Nie mg temu zaprzeczy. Na wszystkich witych, wstydzi si. - Nie chodzi mi o seks, zrozum. Tylko o

    to, jak musiaem si do niego zabiera. To nigdy nie byo... w porzdku. Twarz Vandy spowaniaa. - eby przetrwa, wszyscy robilimy rzeczy, ktrych aujemy. - To byo wicej ni poaowania godne. Nie zachowywaem si honorowo. - Nigdy wczeniej nie przyzna si do tego

    nikomu. - A co robie? Zebra z tyu wosy sigajce ramion i zwiza je rzemykiem. - Kiedy Angus mnie przemieni, powiedzia mi, jak mam si poywia. W zamian za krew miaem dawa damom rozkosz i

    dba o to, eby byy zadowolone. Vanda wcigna ze wistem powietrze. - Mnie si podoba ta metoda. Zaenowany an odwrci oczy. - Nie wiedziaem, jak to robi. Miaem ledwie pitnacie lat, rozumiesz, wic z pocztku chodziem do burdeli, eby si

    nauczy. I... I byem pojtnym uczniem. - To nie jest takie straszne.

    /robio si straszne, kiedy przestaem chodzi do burdeli. Miaem problemy z uwodzeniem kobiet, ktre uwaay mnie za dziecko. eby nie godowa, uciekaem si do kontroli umysu, by widziay we mnie starszego mczyzn. Potrafiem je zadowoli, ale...

    - Miae poczucie winy? an splt palce obu doni. - Aye. Oszukiwaem je. Kady zwizek, przez cae moje ycie, by oparty na kamstwie i podstpie. Nie znios tego duej. - Rozumiem. Wyprostowa si na krzele.

    - Teraz po raz pierwszy w yciu mog by uczciwy. Nareszcie mog sobie poszuka kobiety odpowiedniej dla mnie. Vanda si umiechna.

    - W takim razie przyszede we waciwe miejsce. Z tak twarz nie bdziesz mia problemu ze znalezieniem sobie dziewczyny na noc.

    - Nie chodzi mi o jedn noc. Przez cae wieki miaem jednonocne przygody. Chc znale prawdziw mio. Chc takiego samego szczcia, jakie znaleli Roman, Angus i Jean-Luc.

  • 12

    Umiech Vandy zmieni si w grymas. - W takim razie nie przyszede we waciwe miejsce. Kobiety, ktre tu przychodz, zwykle nie s zainteresowane

    trwaymi zwizkami. anowi zrzeda mina. - Wic jak mam j znale? - Moe bd moga ci pomc. - Vanda zsuna si z biurka. - Sama mylaam o znalezieniu jakiego miego faceta, wic

    zarejestrowaam si na portalu randkowym. -Usiada za biurkiem, chwycia mysz i zacza klika. - To najmodniejszy nowy portal dla singli.

    an pochyli si nad biurkiem, by widzie monitor komputera. Przyjrza si stronie www.singlewwielkimmiescie. Chwalia si ponad p milionem klientw pochodzcych z Nowego Jorku i okolic.

    - To nie dla mnie. Nie mog si spotyka ze miertel-niczk. - Dlaczego nie? - Mwiem ci. Nie chc oszukiwa kobiety, do ktrej bd si zaleca. A miertelniczk musiabym okamywa, dopki nie

    miabym pewnoci, e mog jej zaufa. A wtedy, przyznajc si do mojej natury, zniszczybym jej zaufanie do mnie. Nic z tego nie wyjdzie.

    - Nie zgadzam si. Romanowi i Shannie wyszo. - On si do niej nie zaleca na pocztku. Potrzebowa tylko dentystki. To by przypadek. I uwierz mi, bardzo si

    zdenerwowaa, kiedy poznaa prawd. Vanda wzruszya ramionami. - Przeszo jej. - Nie chc okamywa kobiety, do ktrej bd si zaleca. Wic lepiej, eby bya wampirzyc. Wampirzyca zrozumie

    wszystko, przez co przeszedem. miertelniczka nie spojrzy askawie na to, w jaki sposb wykorzystywaem kobiety w przeszoci. I nie mgbym mie o to pretensji.

    - Jeli bdzie ci kocha, to zrozumie. - Ju si zdecydowaem. Chc wampirzycy. Vanda westchna. - Okej, ale uwaam, e ograniczasz sobie moliwoci.

    - I musi pi syntetyczn krew, by uczciwa, lojalna, inteligentna i adna. - Teraz ju si bardzo ograniczasz. - Vanda ze zmarszczonymi brwiami spojrzaa na ekran. - Na szczcie dla ciebie, mona

    si zorientowa, kto jest wampirem. -Klikna na swj profil. - Widzisz to? Ian przeczyta wers, ktry wskazaa.

  • 13

    - Wszystkie wampiry umieszczaj w profilu literk W - wyjania. - To nasz sekretny kod, pozwalajcy si nawzajem rozpozna. Jeli jaka dziewczyna poprosi ci o spotkanie i nie bdzie miaa w profilu W, po prostu odmwisz.

    Serce lana zabio szybciej. Nie tak wyobraa sobie szukanie prawdziwej mioci, ale byo to o wiele lepsze ni nic. - To si moe uda. - Oczywicie e si uda. Mam tu aparat cyfrowy. -Vanda wysuna szuflad biurka. - Zrobimy ci zdjcie zaoymy profil.

    To zajmie kilka godzin. - Godzin? - Profil jest do szczegowy. Bdziesz musia napisa co o sobie. - Twarz jej pojaniaa. - Wiem! Ja to zrobi. - Ty? Dlaczego? - Bo jestem kobiet i wiem, co kobiety chc usysze. Genialny plan! - Zapaa dugopis i notes. Jej propozycja bya bardzo kuszca, jako e an nie mia pojcia, co miaby napisa. - Pamitaj, jest dla mnie bardzo wane, eby napisaa prawd. - Oczywicie, ale zejd na ziemi, an. Nie mog napisa, e masz piset lat. - Czterysta osiemdziesit. Postukaa dugopisem w kartk, czekajc. - Dobrze - jkn. - Moesz napisa, e mam dwadziecia siedem. - wietnie. - Zanotowaa. - A ile masz teraz wzrostu? - Metr osiemdziesit osiem. - Zmarszczy brwi. -Tylko koniecznie napisz, e szukam kobiety lojalnej i uczciwej. No i

    inteligentnej i adnej. - aden problem. A teraz umiechnij si i poka te iloteczki. - Uniosa aparat. -I o nic si nie martw. Napisz tak, e adna

    ci si nie oprze.

    Rozdzia 2 Tu przed witem an teleportowa si przed tylne wejcie kamienicy Romana przy Upper East Side. Wcisn guzik pilota, eby wyczy alarm, zanim otworzy drzwi kluczem. W kuchni byo ciemno; wieci si tylko panel koo drzwi, an wstuka kod, eby wczy alarm na nowo.

  • 14

    - Ani kroku dalej - ostrzeg szorstki gos. - Odwr si powoli. Ian odwrci si i dostrzeg bysk gralskiego sztyletu, trzymanego przez potnego Szkota stojcego w drzwiach kuchni. - Dougal? - Tak. -Dougal Kincaid zapali wiato. W jego oczach pojawi si bysk rozpoznania, kiedy spojrza na kilt lana. - To ty, an? - Aye, to ja. Chcesz zobaczy moj legitymacj subow. - Nie. - Dougal umiechn si i schowa bro do pochwy w podkolanwce. - Lepiej rozpoznaj twoj krat ni twoj twarz.

    Spodziewalimy si ciebie dopiero w przyszym tygodniu. - Nudziem si. - A raczej czu si samotny, ale nie chcia si do tego przyznawa. - Jak tam sprawy? - W zasadzie spokj. - Dougal wyj z lodwki butelk syntetycznej krwi i wstawi j do mikrofalwki. - Czyli co, wracasz

    do pracy? - Nie. Mam jeszcze tydzie wakacji. - Tydzie na poszukiwania idealnej towarzyszki ycia. Dougal przekrzywi gow i przyjrza si anowi.

    - Syszaem, e si postarzae, ale to niesamowite, jak si zmienie z wygldu. - Aye, ja sam ledwo si poznaj. - an przez chwil gapi si na zdjcia zrobione przez Vand. Nie tylko jego twarz si

    zmienia. Zmnia tak, e nie bardzo mia czas si przyzwyczai do nowego ciaa. Czasem zachowywa si jak so w skadzie porcelany, zrzuca rozmaite przedmioty i potyka si o swoje stopy w rozmiarze czterdzieci sze.

    Mikrofalwka zapikaa i Dougal wyj swoj przeksk. - Wanie trenowalimy na dole sztuki walki. - ykn troch krwi. - auj, e nie widziae. Nowy ochroniarz przewrci

    Phineasa na tyek. - Naprawd? - an by pod wraeniem. Nieczsto si zdarzao, eby miertelnik pokona wampira w walce wrcz. Dougal ruszy do drzwi. - Id wzi prysznic, zanim wzejdzie soce. Soce zbliao si ju do horyzontu, an czu, jak

    zwalnia mu metabolizm. Poszed za Dougalem tylnymi schodami do kwater ochroniarzy w piwnicy. St bilardowy zosta odsunity pod cian, koo sofy, eby byo wicej miejsca dla walczcych.

    an podnis przewrcone krzeso i zauway, e jedna z ng jest zamana. - To musiaa by nieza bjka. - Aye. I troch enujca dla Phineasa. - Dougal oprni do koca butelk i poszed do sypialni. Trzasny drzwi azienki.

  • 15

    an spodziewa si zobaczy w sypialni Phineasa McKinneya, ale modego czarnoskrego wampira nie byo. Z obu azienek sycha byo szum wody, wic Phineas pewnie bra prysznic, jak Dougal. Wiele wampirw lubio si umy przed zapadniciem w miertelny sen. Lepiej si wtedy czuli; nie tak jak zmarli.

    Sypialnia bya prawie pusta, an pamita czasy, kiedy stao tu dziesi trumien, w ktrych sypiali ochroniarze. Teraz wikszo wampirw bya w Europie rodkowej, polowali na Casimira.

    Wysze pitra byy rwnie opustoszae. Wczeniej mieszkali tam Roman, dziesi wampirzyc z haremu i liczni gocie. Dom by ekscytujcym miejscem. Ale teraz wszyscy si wyprowadzili.

    Roman mieszka ze swoj mierteln on i dzieckiem w White Plains, ochrania go Connor. Wampiry zajmoway jego dom w centrum, pracoway jako ochroniarze w Romatech Industries, gdzie wytwarzano syntetyczn krew i napoje fusion. Connor by szefem ochrony w firmie, ale zamierza przekaza stanowisko anowi, eby skupi si na zapewnieniu bezpieczestwa Romanowi i jego rodzinie.

    an bardzo si cieszy na ten awans, ale troch go irytowao to, e awansowa dopiero teraz, kiedy wyglda jak dorosy mczyzna. Zacz pracowa w firmie MacKaya w 1955 roku i nigdy nie zajmowa wyszego stanowiska ni zastpca. Nawet jego najlepszym przyjacioom byo trudno traktowa go jak dorosego, kiedy wyglda na pitnacie lat.

    cign weniany sweter przez gow i wrzuci go do kosza na pranie Podszed do trumny, w ktrej sypia od

    ponad pidziesiciu lat. Poduszka i koc byy z czerwo-no-zielonego tartanu klanu MacPhie, takiego samego jak jego kilt. Zdj sporran, wyj n ze skarpety i schowa je w maej komdce koo trumny. Zrzuci buty, ale nagle uwiadomi sobie, e przecie urs o trzynacie centymetrw.

    Do licha. Wyrs ze swojej trumny. Pooy si w niej i oczywicie stopy wystaway mu poza krawd. W sypialni bya jeszcze druga trumna, ale naleaa do

    Dougala. Podwjne ko byo Phineasa. Pozostae ka byy na grze. Oj, a dlaczego nie? Przecie za par tygodni mia zosta szefem i tu, i w Romatechu. Mg spa, gdzie mu si podobao.

    Wyszed z sypialni i ruszy w gr po schodach. Zwykle przed snem wrzuca co na zb, ale dzisiaj wypi duo bleera. Koo czwartej nad ranem Vanda przyczya si do

    niego przy barze i oznajmia, e jego profil jest ju zamieszczony na portalu singlewwielkim-miescie. Trzecia szklanka bleera dodaa mu pewnoci siebie. Porozmawia z dwiema kobietami i zgodziy si z nim spotka w klubie

    nastpnego wieczoru. Kiedy dotar na parter, wczy si alarm, an znieruchomia i dopiero po chwili zrozumia, co si dzieje. Intruz! Niech to

    licho, reagowa za wolno. Nie powinien by pi czwartej szklanki bleera. Wbieg do salonu. Pusto. Odwrci si, potkn o wasne stopy i pobieg do panelu przy gwnym wejciu. Wyczy alarm,

    eby cokolwiek sysze. Uchwyci cichy dwik dochodzcy z biblioteki. Zacz si skrada do drzwi.

  • 16

    Podmuch zimnego powietrza z otwartego okna poruszy zasony. Ten kto, kto otworzy okno, uruchomi alarm. I wci by w pokoju.

    Kobieta. I to miertelna. Owion go zapach jej krwi, pieci jego skr jak dotyk kochanki. Bya w jego ulubionym smaku - grupa AB Rh+.

    Chwaa Bogu, e Roman wynalaz w 1987 roku syntetyczn krew; dziki temu an i inne wampiry nie byli ju niewolnikami dzy krwi. Mimo to jego ciao zareagowao instynktownie, tak jak po transformacji w 1542 roku. Zaczy go mrowi dzisa. Mia wystarczajco due dowiadczenie, by wiedzie, jak si kontrolowa, ale dzi wymagao to troch wicej wysiku. Pita szklanka bleera to by fatalny pomys.

    Staa plecami do niego i ogldaa pki z ksikami. Zapewne zamierzaa ukra najcenniejsze tomy z kolekcji Romana. W tej bibliotece byo wszystko, od redniowiecznych ksig rcznie pisanych przez mnichw po pierwsze wydania z XIX wieku.

    Nie usyszaa, kiedy wszed w samych skarpetach. I nie syszaa alarmu, jako e by ustawiony na czstotliwo syszaln tylko dla wampirw i psw. A ju z ca pewnoci nie wyczua reakcji, jak w nim obudzia.

    Zrobio mu si nagle gorco mimo zimnego grudniowego powietrza, ktre pyno przez otwarte okno i owiewao jego biay podkoszulek. Lampa midzy dwoma wysokimi fotelami bya ustawiona na najniszy poziom wiata; widoczna na tle jej zocistego blasku posta tej kobiety wydawaa si otoczona migotliw aur.

    liczna z niej bya wamywaczka, ubrana w czarny spandex opinajcy jej tali i sodk krzywizn bioder. Zote wosy miaa spite w koski ogon. Kocwki faloway lekko na wysokoci opatek, kiedy poruszaa gow, przygldajc si pce.

    Przesuna si o krok, cichutko, w czarnych skarpetkach. Widocznie zostawia buty pod oknem, sdzc, e bez nich bdzie si porusza ciszej, an zauway jej smuke kostki, ale jego spojrzenie pobiego z powrotem do jej zocistych wosw. Pomyla, e bdzie musia uwaa, kiedy bdzie j apa. Tak jak kady wampir mia nadludzk si, a dziewczyna wygldaa dosy krucho.

    Po cichutku przeszed obok foteli do okna. Skrzypno cicho, kiedy je zamkn. Dziewczyna zachysna si z zaskoczenia i odwrcia w jego stron. Otworzya szeroko oczy. Zielone jak wzgrza

    otaczajce jego dom w Szkocji. Ogarno go podanie, przez moment nie mg wydoby z siebie gosu. J te zatkao. Bez wtpienia szukaa drogi

    ucieczki. Powoli ruszy w jej stron.

    - Nie uciekniesz przez okno. I nie zdysz do drzwi przede mn. Cofna si. - Kim jeste? Mieszkasz tutaj? - To ja bd zadawa pytania, kiedy ci zwi. -Sysza, e jej serce zabio szybciej. Zachowaa kamienn twarz, z

    wyjtkiem oczu, ktre byszczay wojowniczo. Byy pikne.

  • 17

    Zdja z pki ciki tom. - Przyszede sprawdzi moje kwalifikacje? Dziwne pytanie. Czyby bdnie zinterpretowa sytuacj?

    - A kim... - Uchyli si, kiedy cisna ksik w jego twarz. Do licha, tak wiele wycierpia, eby zyska t now, bardziej msk twarz, a ona o mao jej nie uszkodzia.

    Ksika przeleciaa obok niego i wywrcia lamp. wiato zamrugao i zgaso, an majcy nadludzki wzrok zobaczy ciemn posta dziewczyny pdzc do drzwi.

    Pogna za ni. Gdy usiowa j zapa, odwrcia si i kopna go w pier. Zatoczy si do tyu. Niech to szlag, bya silniejsza, ni mu si wydawao. A on tyle wycierpia, eby mie szeroki muskularny tors.

    Zaatakowaa go seri ciosw i kopni, ale odparowa wszystkie. W akcie rozpaczy kopna go w krocze. Do licha, zbyt wiele wycierpia dla wikszych klejnotw. Odskoczy do tyu, ale palcami stopy zahaczy o brzeg kil-tu. Bez sporranu, ktry by obcia materia, kilt podfrun Ianowi powyej pasa.

    Spojrzenie dziewczyny przesuno si w d i zamaro. Szczka jej opada. O tak, teraz by hojnie obdarzony. Rzuci si do przodu i przewrci j na podog. Zacza go okada piciami, wic chwyci j za nadgarstki i przygwodzi.

    Wykrcia si, prbujc waln go kolanem. Warczc ze zoci, zablokowa je swoim kolanem. Wreszcie powoli opad na ni i unieruchomi swoim ciarem. Jej ciao byo cudownie gorce i pulsowao si yciow, od ktrej an zacz dre z podania.

    - Przesta si wierci, dziewczyno. - Jego wiksze przyrodzenie reagowao zdecydowanie po msku. - Miej nade mn lito.

    - Lito? - Nie przestawaa si pod nim wi. - To ja jestem uwiziona. - Przesta. - Nacisn na ni mocniej. Otworzya szeroko oczy. Nie mia wtpliwoci, e to

    poczua. Jej spojrzenie pomkno w d, ale szybko wrcio na jego twarz. - Za ze mnie. Ju. - Wolabym nie - mrukn. - Puszczaj! - Usiowaa si wyrwa z jego uchwytu.

    - Jak ci puszcz, to mnie kopniesz. A lubi swoje klejnoty. - Nie podzielam twoich uczu. Umiechn si powoli.

    - Przygldaa si do dugo. Musiay ci si spodoba. - Ha! Zrobie na mnie tak maciupkie wraenie, e ledwie to pamitam. Rozemia si. Bya bystra. Przyjrzaa mu si z zainteresowaniem.

  • 18

    - mierdzisz piwem. - Wypiem troch. - Zauway jej powtpiewajce spojrzenie. - Okej, wicej ni troch, ale i tak daem rad ci pobi. - Skoro pie piwo, to znaczy, e nie jeste... - Czym nie jestem? Wpatrywaa si w niego szeroko otwartymi oczami. Zaama si, kiedy zrozumia, e ona bierze go za miertelnika. Chciaa,

    eby by miertelnikiem. A to znaczyo, e wiedziaa o wampirach. Przyjrza si jej uroczej twarzy - wysokim kociom policzkowym, delikatnej linii podbrdka i tym hipnotycznym zielonym

    oczom. Niektre wampiry twierdziy, e miertelnicy nie maj adnych mocy. Bardzo si myliy. Ich oczy si spotkay i zapomnia, jak si oddycha. W ich zielonej toni co si kryo. Osamotnienie. Rana, ktra wydawaa

    si zbyt stara jak na jej mody wiek. Przez chwil czu si tak, jakby patrzy na odbicie wasnej duszy. - Ty nie jeste zodziejk, co? - szepn. Lekko pokrcia gow, wci uwiziona jego spojrzeniem. A moe to on by uwiziony w jej oczach. - an. - Zbliyy si do nich czyje kroki. - an, co ty robisz, do diaba? Z trudem oderwa od niej wzrok i zobaczy Phineasa stojcego obok nich. - Co? Phineas patrzy na niego zdezorientowany. - Dlaczego bijesz si z Toni? an zamruga i spojrza na kobiet, ktr przygniata do podogi. - Ty jeste... Toni? - Nowy ochroniarz by kobiet? - A ty jeste an? - Rozczarowanie bysno w jej oczach, zanim zdya odwrci wzrok. - Jeste jednym z nich. To zabolao. Od wiekw by uwaany za zbyt modego, a teraz, po caym blu, ktry wycierpia, wci mu czego

    brakowao. Zacisn zby. - Masz co przeciwko wampirom? Jej oczy zapony gniewem. - Tak. Zwykle mocno si wkurzam, kiedy mnie atakuj. - Ma troch racji, ziom - mrukn Phineas, poprawiajc pasek szlafroka z fioletowej satyny. - Nie trzeba byo jej atakowa.

    To nasza przyjacika. an j uwolni. - Na przyja trzeba sobie zapracowa. Wysuna si spod niego i usiada. - Nie jestem tu po to, eby si z tob przyjani. Mam ci pilnowa i nic wicej. Wci si na ni gapi. Connor zatrudni kobiet, eby strzega mczyzn? O tym jeszcze nie syszano w wiecie wampirw.

    miertelna kobieta nie bya do silna... Chyba e bya zmiennoksztatn, jak Phil i Howard.

  • 19

    - Czy ty nie... - Jak mia to uj, skoro istnienie zmiennoksztatnych byo tajemnic? - Czy ty nie zmieniasz si troszeczk w pewne dni w miesicu?

    Spojrzaa na niego, jakby uszom nie wierzya. - Pytasz mnie, czy miewam zesp napicia przedmie-siczkowego? Mwisz powanie? - Nie! Nie chodzio mi o... - Ianowi przerwa miech Phineasa.

    -Wiem, co masz na myli, stary, ale ona jest zwyczajna.

    - Zwyczajna? - Toni spojrzaa na niego ze zoci. -Wieczorem stukam ci tyek. Phineas unis rce, poddajc si.

    - Nie rb mi krzywdy, cukiereczku. Jeste siln, pikn herod bab. Skina mu gow.

    - Dzikuj. - Connor powiedzia mi przez telefon, e nowy ochroniarz nazywa si Toni - mrukn an. - Mylaem, e jeste

    mczyzn. Dziewczyna zmruya oczy.

    - A ja mylaam, e jeste bardziej inteligentny. - Trach! - Phineas wyszczerzy si w umiechu. -Trafiony, zatopiony, ziom. an spochmurnia.

    - Zakadanie, e Toni to mskie imi, jest absolutnie logiczne. Wysuna podbrdek. - A atakowanie ludzi, zanim si z nimi porozmawia, te jest logiczne? - W tym przypadku owszem, byo. Okno byo otwarte... - Ja je otworzyam - przerwaa mu. - Tu byo duszno jak w grobie, a mnie byo gorco. - Cukiereczku, to mnie si robi tak gorco na twj widok, a skwiercz. - Phineas sykn kilka razy. Ian posa mu zirytowane spojrzenie i wrci do wyjanie. - Czujnik w oknie uruchomi alarm. Zastaem ci tu ogldajc bardzo drogie ksiki i ubran jak wamy-waczka. - Fakt, wygldasz jak seksowna kobieta kot. - Phineas podrapa pazurami powietrze. - Miau! Ssss! Teraz to ona spojrzaa na Phineasa ze zoci. - To moje ciuchy treningowe. - Zwrcia gniewne spojrzenie zielonych oczu na lana. - I nie syszaam adnego alarmu. - Sysz go tylko wampiry i psy. - Tak? A ty czym jeste?

  • 20

    - Trach! - Phineas klepn si w udo. - Ona ci morduje, stary. - Phineas - warkn an. - Ja tu prbuj prowadzi rozmow. - Zwrci si do Toni. - Przykro mi, dziewczyno, ale to si nie

    sprawdzi. Nie moesz pilnowa domu penego mczyzn. Widzisz, jak Phineas na ciebie reaguje. - Jest o wiele milszy ni ty! - Jej oczy byszczay gniewem. -1 to nie jest mj problem, jeli jestecie band sek-sistowskich

    wi. I mog wykonywa t prac, czy mam napicie przedmiesiczkowe, czy nie. Wczeniej pokonaam Phineasa i ciebie te bym przygwodzia, gdybym miaa wicej czasu.

    - Dziewczyno, nigdy by mnie nie przygwodzia. -Pochyli si w jej stron. - Ja lubi by na grze. Jej oczy zapony zielonym ogniem.

    - Dobre! - Phineas umiechn si od ucha do ucha. -Wracasz na caego, ziom. Szacun! - Mwiam, e jest wini - burkna Toni. - Kwik, kwik - rzuci Phineas.

    - Do, Phineas! - Ian zgromi go wzrokiem. - Ju rozumiem, dlaczego zamordowano ci tak modo. Toni parskna miechem, ale szybko go zdusia i zmarszczya brwi, patrzc na niego. Czyby miaa poczucie humoru? W oglnym rozrachunku nie byo to a tak istotne, ale lana ogarna nagle ochota - to byo

    wrcz jak wyzwanie - by sprawi, eby znw si rozemiaa, a przynajmniej umiechna. Niestety, nie potrafi wymyli niczego zabawnego do powiedzenia.

    Wsta z podogi i skoni si z galanteri. - Przepraszam, e ci zaatakowaem. Mam nadziej, e nie zrobiem ci krzywdy. - Nic mi nie jest. Pomg jej wsta. Przyjrzaa mu si nieufnie.

    - Ale nie naskarysz na mnie Connorowi? Ja naprawd mog wykonywa t prac. Co tu nie gra. Dlaczego, na mio bosk, liczna miertelniczka chce pilnowa wampirw? - Pozwol ci zosta, jeli odpowiesz szczerze na kilka pyta. Spojrzaa na niego nieufnie, ale zaraz umiechna si promiennie i przyja jego do. - Jasne. A co chcesz wiedzie? - Zgrabnie wstaa z podogi. Mocniej cisn jej rk. Zdecydowanie co tu nie gra. Wiedzia, e nie bdzie cakiem szczera. Jej umiech by

    wymuszony, a serce przyspieszyo. - Dlaczego chcesz t prac? - spyta cicho. Wysuna do z jego ucisku. - Jest doskonale patna. A do tego mam darmowy pokj i wyywienie, co na Manhattanie jest warte fortun. - I przez cay dzie tkwisz w domu z martwymi ciaami. - adna praca nie jest doskonaa. - Skrzyowaa rce. - Za to aden z was nie obudzi si z paczem i nie bdzie

    potrzebowa zmiany pieluchy, wic to atwiejsze ni zwyka opieka nad dziemi.

  • 21

    Opieka nad dziemi? To byo wkurzajce. Phineas chichota w najlepsze. - O tak, zaopiekuj si mn, mamciu. Trzeba mnie wykpa. I calutkiego natrze oliwk. Jestem troch poodpa-rzany tu i

    wdzie, kumasz. Jej usta zadrgay. Czyby Phineas wydawa jej si zabawny? To zirytowao lana jeszcze bardziej. Zbliy si do niej o krok, zaciskajc zby. - Nie jestemy dziemi. Jestemy zaprawionymi w boju wojownikami. Zadraa teatralnie. - Uu, ale si boj. Czy wtpia w ich waleczno? Podszed jeszcze bliej. - Dziewczyno, nie masz pojcia, jacy potrafimy by groni. Jej umiech znikn, skrzywia si. - Wiem a za dobrze. Nie musisz mi przypomina. - Zostaa zaatakowana? - an spojrza na jej szyj, ale nie dostrzeg ladw ugryzie nad wysok stjk czarnego kostiumu.

    - To w taki sposb si o nas dowiedziaa? Uparte wysunicie podbrdka wskazywao, e nie ma zamiaru udziela wicej informacji. Ale wspomniaa wczeniej, e

    zwykle si wkurza, kiedy atakuj j wampiry. Wschd soca by tu-tu; an i reszta wampirw mieli zapa w sen. Przez cay dugi dzie bd lee bezbronni. A wygldao na to, e ich straniczka ywi do nich uraz.

    - Dziewczyno, dlaczego mam ci zaufa, e bdziesz nas strzec? Uniosa brwi.

    - Martwisz si, co mog zrobi, kiedy bdziecie leeli cakowicie bezradni i na mojej asce? Chwyci j za ramiona.

    - Grozisz nam? Mgbym ci wykasowa ca pami i w tej chwili wyrzuci za drzwi. - Nie! - Teraz wpada w panik. - Prosz ci. Ja... ja naprawd potrzebuj tej pracy. Przysigam Connorowi, e nie

    skrzywdz adnego z was. Zapytaj go. On mi wierzy. an puci j i si odsun. - Owszem, zapytam. Spojrzaa na niego nerwowo.

    - Musz si przebra w uniform, zanim zacznie si moja zmiana. Phineas ziewn.

    - Tak. Robi si senny. Dobranoc, skarbie. - Wycign w stron Toni zacinit pi. Odpowiedziaa mu umiechem i stukniciem kostkami o kostki palcw.

    - Do zobaczenia jutro, doktorze Kie.

  • 22

    Phineas wyszczerzy zby, idc leniwym krokiem w stron schodw. - Tak, to ja, doktor Kie. Dugie zby i inne takie. -Gdy schodzi do piwnicy, wci go syszeli. - Pan doktor jest w domu.

    Och, maa, mam dla ciebie lekarstwo. an te robi si senny, ale e duej by wampirem ni Phineas, potrafi nad tym panowa. - Moe powinnimy zacz jeszcze raz. - Wycign rk. - Jestem an MacPhie. Spojrzaa na niego nieufnie. - Toni Davis. - Ucisna jego do, pucia szybko i ruszya w stron schodw. Poszed za ni. - Naprawd mylaem, e jeste zodziejk. Zwykle nie atakuj kobiet. - Chyba e jeste godny. - Zacza wchodzi na gr. - Nie atakuj, by si poywi. To przeszo. Ewoluowalimy i ju tego nie robimy.

    - Tak, jasne. - Sza po schodach, nie ogldajc si za siebie. On ruszy za ni. - Nie wierzysz mi? Wzruszya ramionami. - Widziaam, jak pijecie z butelek. - Wic wiesz, e rnimy si od Malkontentw. Kostki jej palcw zbielay, kiedy nagle cisna porcz.

    Ale szybko j pucia i sza dalej. - O ile si orientuj, wasza szlachetna natura to do wiea sprawa. Przed wynalezieniem syntetycznej krwi musielicie

    atakowa ludzi, eby je. Zacisn zby. - Nigdy nie stosowaem przemocy. Dotara na ppitro, odwrcia si gwatownie i spojrzaa na niego ze zoci. - A stosowae kontrol umysu? Wzdrygn si. - Nie rozumiesz tego. - O, chyba jednak rozumiem. Kontrola umysw uatwiaa ci manipulowanie ludmi. - Zmruya oczy. -Ale to mimo

    wszystko byy ofiary, a ty mimo wszystko je krzywdzie. - Nigdy nie bylimy tacy jak Malkontenci. Te dranie s mordercami. My nigdy nie zabijalimy dla poywienia. - Okej. Nie bylicie mordercami. Bylicie tylko pasoytami. - Odwrcia si. Chwyci j za rami.

    - Skoro nas nienawidzisz, dlaczego przyja prac naszego ochroniarza? Wyrwaa mu si i sza dalej.

  • 23

    - Nie nienawidz was. I mam swoje powody. - Jakie powody? - Potkn si na schodach w swoich nowych butach w rozmiarze czterdzieci sze.

    Obejrzaa si. -Dlaczego za mn idziesz? Nie powiniene i do piwnicy i... umrze?

    - Nie pi tam. - Ale widziaam na dole twoj trumn. - Spojrzaa na niego kwano. - Wyglda tak przytulnie.

    - To sama sobie w niej pij. - Po moim trupie. A nie, zaraz, to ty bdziesz trupem. Za jakie pi minut, wic chyba powinnam si pospieszy. - Reszt

    schodw pokonaa biegiem. Dowcipnisia. Jego spojrzenie zelizgno si na jej okrgy, zgrabny tyeczek, tak smakowicie podkrelony czarnym

    spandexem. Ju samo to wystarczao, eby znw mia ochot gry. Szed za ni korytarzem, patrzc, jak koysze biodrami. Zatrzymaa si przy drzwiach po prawej.

    - Ju si nie mieszcz. - W czym? We wasnym ego? - Dziewczyno, ty nie musisz nosi broni. Twj jzyk potrafi poci czowieka na strzpy. Umiechna si. - Uznam to za komplement. - Nie mieszcz si w swojej trumnie. Jestem trzynacie centymetrw wyszy, ni kiedy byem tu ostatni raz. Otworzya szerzej oczy ze zdumienia. - Connor wspomnia, e urose, ale nie cakiem w to wierzyam. Mylaam, e wampiry zawsze zostaj w tym wieku, w

    ktrym umary. - To prawda, w normalnych okolicznociach. Ale ja postarzaem si przez lato o dwanacie lat.

    - Och. - Usta jej drgny. - Witamy wrd dorosych. Pooy rk na cianie obok niej i pochyli si do przodu. - Zajrzaa mi pod kilt. Wiesz, e jestem dorosy. Zadziornie wysuna podbrdek, ale jej policzki po-

    rowiay. - Bardzo si staram wymaza ten nieszczsny incydent z pamici. an umiechn si powoli. - Daj zna, czy ci si udao. Zarumienia si jeszcze bardziej. - Panie MacPhie, powinnam panu przypomnie... - Mw mi an. Czy Toni to zdrobnienie twojego imienia?

  • 24

    - Nie. Posuchaj, prbuj ci przypomnie, e, o ile dobrze licz, za jakie trzy minuty padniesz martwy. - Jeli tak si stanie, pooysz mnie do ka? - Takie rozmowy s nieodpowiednie...

    - Masz na imi Antonia? Jej oczy pociemniay. - Nie. - Tonatella? Tonisha? - Nie. - Toni Baloni? Jej usta znw drgny. - Ja usiuj by powana. - Ja te. - Pozwoli spojrzeniu bdzi po jej ciele. -Jestem miertelnie powany. Parskna.

    - Panie MacPhie, dwie noce temu podpisaam umow, w ktrej byo wyranie napisane, e nie mog romansowa z nikim, kogo pilnuj.

    Jego serce si zatrzymao i nie byo temu winne wschodzce soce. - Nie wiedziaem, e romansujemy.

    - Bo nie! - obruszya si. - Ale pan ze mn flirtuje i to si musi skoczy. Zamruga. To byo flirtowanie? Mia wiksz ochot skrci jej kark, ni j uwodzi. - Mylisz, e z tob flirtuj? - No c, tak. Pochyli si bliej. - I podobao ci si? - Cay czas to robisz. Umiechn si leniwie. - Skarbie, mgbym to robi ca noc.

    - Noc si skoczya. - Odwrcia si i zapaa gak drzwi. - Sodkich snw, panie MacPhie. Odsun si. Nie zamierza si przejmowa, e go odprawia. Dlaczego miaby si przejmowa? - To nie byo na powanie. Nie musisz si martwi, e bd ci nka. Szukam prawdziwej mioci, szukam tej jedynej

    wampirzycy. Pucia gak i zwrcia si do niego. - Wic uwaasz, e martwe kobiety s lepsze ni ywe?

  • 25

    - Tego nie powiedziaem. Ale lepiej pasuj do wampirzycy. - Naprawd? Czyby te ywe byy dla ciebie zbyt gorce? Czy to miao by wyzwanie? - Nie spotkaem jeszcze kobiety, z ktr bym sobie nie poradzi. - No tak. - Przyjrzaa mu si nieufnie. - Pewnie kontrolowae ich umysy. Do licha, dokadnie wiedziaa, w ktre miejsce wbi n. - O tak, kontrolowaem ich umysy. I byy tym zachwycone. Dziki temu miay silniejsze orgazmy. - Unis brew. -

    Chcesz, ebym ci zademonstrowa? W jej oczach zapon gniew. - Chc, eby sobie poszed. I umar. - Otworzya drzwi swojej sypialni. Podszed bliej. - Dlaczego nas strzeesz, skoro nas nie lubisz? Dlaczego chcesz y uwiziona w domu penym nieumar-

    tych? - Miych snw, panie MacPhie. - Zatrzasna mu drzwi przed nosem. - Dowiem si, co w tobie siedzi, Toni - krzykn. Soce dotykao ju horyzontu. Czu, jak traci wiadomo. Spojrza w gr klatki schodowej, na czwarte pitro, i si

    skoncentrowa. W mgnieniu oka by na grze. Potykajc si, wpad do gabinetu Romana i zatrzasn za sob drzwi. Dziki aluminiowym okiennicom zasaniajcym okna

    w pokoju byo ciemno, ale doskonale widzia w ciemnociach. Przeszed przez gabinet do sypialni i zwali si na podwjne ko. Na wszystkich witych, to byo o wiele lepsze ni wska trumna. Wycign rce i nogi, rozkoszujc si wygod. Oddycha coraz wolniej, zapada w sen.

    Zaraz. Pokrci gow. Musia si jeszcze dowiedzie czego o Toni. Przeturla si do nocnej szafki i zapa bezprzewodowy telefon. Wzrok mu si mci, kiedy wybiera numer komrki Connora. Jeszcze tylko par minut, tylko tyle potrzebowa.

    - Halo? - Connor mia zaspany gos. an wycign si na plecach, trzymajc telefon przy uchu. - Opowiedz mi o Toni.

    - To ty, an? - ziewn Connor. - Zadzwo pniej. - Opowiedz mi o Toni. Jak j znalaze?

    - Natknem si na ni w Central Parku. - Connor znw ziewn. - W poniedziaek, w nocy. A by raptem wtorek rano. an otworzy usta, ale nie wyda adnego dwiku. Powieki mu opady.

  • 26

    - Zaatakowao j - mwi sennym gosem Connor -trzech Malkontentw... bardzo brutalnie... Nic dziwnego, e nie cierpiaa wampirw. Suchawka wylizgna si z doni lana. Czyby Toni chciaa poprze-bija ich

    wszystkich kokami podczas snu? Kiedy sen wciga go w niebyt, zastanawia si, czy jeszcze si obudzi.

    Rozdzia 3 Zasuguj na szczcie Zrealizuj swoje cele. Nadam swojemu yciu znaczenie.

    Jestem warta mioci. Toni powtarzaa swoje poranne afirmacje, stojc w kbach pary z gorcej wody, ktra spywaa po jej ciele cienkimi strkami. Wystarczyo tylko w to uwierzy. Tak, jasne. W cigu ostatnich kilku dni jej ycie zaczo spywa do sedesu.

    Zasuguj na szczcie. Westchna. Jej rodzina w ni nie wierzya, wic dlaczego ona sama miaaby uwierzy? Zakrcia wod. Musi mie silniejsz psychik, nie pozwoli, eby inni j doowali - inni, tacy jak an MacPhie.

    Jak martwy facet moe by tak przystojny? Odsuna zasonk prysznica. Dlaczego nie moe by miertelnikiem? Przez cudowny moment sdzia, e jest czowiekiem. Ale nie. Kolejna rzecz, ktra spyna do kibla. By jednym z nich.

    Wysza spod prysznica, besztajc sam siebie. Nie myl o nim. Nie ma nad tob adnej wadzy. Chyba e... Chyba e kontroluje jej umys. Toni dostaa gsiej skrki; zadraa mimo otaczajcej j gorcej pary. Spojrzaa na lady

    ugryzie na swoim ciele. Walczya z tymi trzema wampirami. Mylaa, e da rad, dopki nie przejy wadzy nad jej umysem. Siedziaa tam, w

    brudnym niegu, drca i bezradna, a ich okrutne myli atakoway j i zmusiy, eby zdja bluzk. Stanik. Gboki dreszcz wstrzsn jej ciaem. Gdyby Connor nie zjawi si wtedy...

    Mruganiem odpdzia zy, wzia rcznik i si wytara. Nie moga straci kontroli nad sob, zdekoncentrowa si. Zrealizuje swoje cele. Musiao jej si uda. Sabrina liczya na ni. Toni potwierdzia ju istnienie wampirw i dostaa si do

    obozu dobrego wampira. Dobre wampiry? Kto by w to uwierzy? Ale Connor j uratowa i przysig, e dobre wampiry zrezygnoway z gryzienia

    ludzi. Widziaa, jak pij krew z butelek, ale mimo wszystko trudno byo jej im zaufa do koca. Niewane, jak poprawnie si

  • 27

    zachowyway - wci wyczuwaa besti czajc si tu pod powierzchni. A jeszcze mocniej czua j w przypadku lana, ale zamiast j to zniechca - podniecao.

    Czy moga by jeszcze gupsza? Trzeba by kompletn idiotk, eby rzuca wyzwanie bestii, ktra potrafi gry. Postanowia go ignorowa.

    Nadam swojemu yciu znaczenie. Kiedy to si stanie. Ona i Sabrina wszystko sobie zaplanoway. Posza boso do sypialni, wycierajc rcznikiem wosy. Jej spojrzenie powdrowao po cianach w kolorze mikkiego zota i

    wielkim ku z baldachimem z bkitnego i zotego brokatu, tak sam narzut i zasonami. Dwie komdki stojce po bokach ka wyglday jak autentyczne ludwiki.

    Jedno musiaa z niechci przyzna: wampiry miay doskonay gust. Dougal twierdzi, e ten pokj zajmowaa kiedy wampirzyca ksiniczka, naleca do haremu Romana Draganestiego. O ile si orientowaa, Roman zrezygnowa z haremu, kiedy si oeni. Toni prychna. Co za uroczy kole. Jak na jej oko, wszystkie wampiry pci mskiej byy kilka stuleci do tyu, jeli chodzi o podejcie do kobiet. A ju an MacPhie z pewnoci.

    Jestem warta mioci. W t ostatni afirmacj byo najtrudniej uwierzy. Rzucia rcznik do kosza z brudn bielizn. Do diaba, zaznaa mioci. Babcia j kochaa.

    I pamitasz, co si z ni stao? Zawioda j. Toni szybko zdusia ten wredny wewntrzny gos, ktry uparcie sabotowa jej afirmacj, powtarzajc jej, e nie zasuguje na szczcie, e nie jest warta mioci. Wanie e jest warta, do licha. I nie zawiedzie Sabriny. Nawet jeli oznaczao to mieszkanie w domu penym krwiopijcw.

    Zaoya szka kontaktowe i ubraa si w uniform ochroniarza - spodnie khaki i granatow koszulk polo. Connor da mskie ciuchy w najmniejszym rozmiarze, ale i tak wisiay na niej jak worek. Najwyraniej firma MacKaya nie miaa w zwyczaju zatrudnia kobiet. Dougal i Phineas byli zaskoczeni, ale zaakceptowali j, kiedy zobaczyli, jak walczy.

    an by o wiele bardziej podejrzliwy, ale nie miaa zamiaru pozwoli, eby j wystraszy. Pozostanie spokojna i chodna. Bdzie nad sob panowa. Nic nie wprawi jej w zakopotanie.

    Podskoczya, kiedy jej komrka rykna gon muzyk. Do diaba. Carlos tydzie temu ustawi jej nowy dzwonek, ale podskakiwaa za kadym razem, kiedy z telefonu eksplodowao bez ostrzeenia Cum on Feel The Noize zespou Quiet Riot.

    Wokalici darli si jak optani, kiedy grzebaa w torebce. Miaa nadziej, e to Sabrina. Wczoraj wieczorem posza odwiedzi j w szpitalu, ale Sabrina spaa tak spokojnie, e Toni nie chciaa jej budzi.

    Odsuna klapk telefonu. - Halo? - Toni? - W szorstkim gosie brzmia niepokj. - Co si tam dzieje? - Howard? - Jej przeoony? Howard Barr by szefem dziennej zmiany i monitorowa Toni ze swojego posterunku w domu

    Romana Draganestiego. Mia zadzwoni po poranny raport o smej, ale wczoraj rano zadzwoni pod numer domowy, nie na jej komrk.

  • 28

    Zerkna na nocn szafk; wiecce cyfry zegara pokazyway sidm dwadziecia sze. - Co si stao? - To ja ci o to pytam - stwierdzi Howard. - Podczas obchodu zauwayem, e Connor mia przy uchu wczon komrk.

    Rozmawiaa z nim? - Nie. Tutaj wszystko jest w porzdku... - Nie wydaje mi si. Connor rozmawia z kim, kto korzysta z waszego telefonu stacjonarnego. Przerwaem poczenie i

    prbowaem oddzwoni, ale linia cigle jest zajta. Toni spojrzaa na telefon na nocnej szafce. Lampka wskazywaa, e nie jest rozczony. Oczywicie, an powiedzia, e j

    sprawdzi. - To pewnie an MacPhie. - an? - Zapada cisza; Toni syszaa szelest papierw. - Jeste pewna? Mia wrci dopiero w przyszym tygodniu. I jego

    trumna jest pusta. - Wyrs z niej. - Wic to prawda? Chopak nie wyglda ju na pitnacie lat? Zmarszczya nos.

    - Wyglda na wicej, ale jego zachowania nie nazwaabym dojrzaym. Howard si rozemia.

    - Zrobi dobre wraenie, co? Posuchaj, nie widz go na adnym z monitorw, wic bdziesz musiaa go znale i upewni si, e wszystko z nim w porzdku.

    - Na pewno nic mu nie jest. Dokd mg pj? Jest martwy. To mu troch ogranicza pole manewru. - Tak, ale w cigu dnia odpowiadamy za tych goci. Nie moesz pilnowa cia, jeli nie wiesz, gdzie s. Wic go znajd. Toni jkna w duchu. Ta kamienica miaa pi piter, a raczej sze, liczc piwnic, ze dwadziecia sypialni i cae mnstwo

    azienek i schowkw. Przeszukanie wszystkich pomieszcze zajmie cay ranek. - Zadzwoni za dziesi minut. - Howard si rozczy. Dziesi minut? Toni wrzucia komrk do kieszeni spodni i, wci boso, wybiega na korytarz, an nie by na tyle

    uprzejmy, eby pa trupem pod jej drzwiami, wic musiaa go odnale. Pognaa na parter. Nie miaa nadziei, e go tu znajdzie, ale w holu i kuchni byy kamery monitoringu i wiedziaa, e Howard

    spodziewa si j zobaczy - musiaa je min, prowadzc poszukiwania. Zostaa zatrudniona na dwutygodniowy okres prbny i Connor ostrzeg j, e kamery w tym domu poczone s z

    monitorami w White Plains. Innymi sowy, bya nieustannie obserwowana; musieli mie pewno, e mog jej ufa. Jakby moga prbowa skrzywdzi ktrego z wampirw.

  • 29

    Connor wyranie zaznaczy, e kiedy ju zoy przysig, e bdzie chroni wampiry, ta przysiga bdzie wita. Kara za zdrad bdzie surowa i ostateczna. Gdyby Toni wywoaa ich gniew, nie byoby takiego miejsca na ziemi, gdzie zdoaaby si ukry. Jej ciaa nigdy by nie odnaleziono. Po czym zacz opowiada jej o wietnym pakiecie ubezpieczenia medycznego i stomatologicznego, funduszach rynku walutowego o wysokich stopach zwrotu i sponsorowanych wakacjach, ktre Agencja MacKay Usugi Ochroniarskie i Detektywistyczne oferuje swoim pracownikom.

    W normalnych okolicznociach wybraaby opcj numer jeden: wykasowanie pamici, by mc powrci do poprzedniego ycia. Ale okolicznoci nie byy normalne, wic zacisna zby i zoya przysig.

    Iana nie byo nigdzie na parterze, wic posza do pokoju ochroniarzy w piwnicy. Zerkna na kanap pod cian. Nie, tu go nie ma. Spojrzaa w kamer nad sob i pokrcia gow.

    Zatrzymaa si pod drzwiami sypialni. Miaa sprawdza to pomieszczenie cztery razy dziennie, ale wci budzio w niej zimny dreszcz. Oczywicie nie tyle sam pokj, ile ciaa w rodku. Odetchna gboko i wesza.

    Dougal lea! na plecach w trumnie, ubrany w starowieck koszul nocn, ktra sigaa mu do kolan i troch przypominaa koszul nocn babci Toni.

    Phineas spa rozcignity w poprzek podwjnego ka, wycznie w czerwonych, jedwabnych bokserkach. Toni zerkna na zdjcia w ramkach na jego nocnej szafce. Starsza kobieta, moda dziewczyna i chopiec - zapewne ciotka i modsze rodzestwo, o ktrych mwi. Bya ciekawa, czy wiedzieli, e dwa lata temu przeszed transformacj.

    Zajrzaa do azienki i skrzywia si na widok rcznikw i ciuchw lecych na pododze. Chwaa Bogu, e nic musiaa po nich sprzta. Tym zajmowaa si firma sprztajca, oczywicie te zarzdzana przez wampiry; sprztaczki przychodziy wieczorem. Jej spojrzenie pado na stert wierszczykw w koszyku. Fuj! Co za winie.

    Wbiega tylnymi schodami na parter, a potem do gwnej klatki schodowej. Na wyszych pitrach nie byo kamer monitoringu, wic przynajmniej nie czua si nieswojo. Mina pdem swoj sypialni, eby sprawdzi pi pozostaych na pierwszym pitrze. Potem zajrzaa do wszystkich sypial na drugim. Wiedzc, e czas jej si koczy, przebiega wszystkie na trzecim.

    Do licha, nie byo go w adnej z nich! Z narastajcym poczuciem nadcigajcego nieszczcia sprawdzia ostatni. Zajrzaa nawet do szafy. Czyby popenia bd, nie sprawdzajc wszystkich szaf na niszych poziomach?

    Cum on feel the noize! Podskoczya i wyowia telefon z kieszeni. - Howard? - Toni, znalaza go? - Nie. - Dyszaa ciko. - Przeszukaam wszystkie pitra z wyjtkiem czwartego. - Sprawd je. Zamrugaa. Connor ostrzega j, eby nie zapuszczaa si do prywatnego gabinetu i sypialni Romana Draganestiego.

    Widocznie wielki kahuna wci mia tam jakie swoje rzeczy. Pewnie szkielet w szafie.

  • 30

    - Mylaam, e nie mam wstpu na czwarte. - W zwykych okolicznociach tak, ale nie moemy nie wiedzie przez cay dzie, gdzie jest an. Wic si rozejrzyj. -

    Howard si rozczy. Wrzucia telefon do kieszeni i wesza po schodach. Na grnym podecie ujrzaa dwoje drzwi po bokach olejnego obrazu,

    przedstawiajcego jakie ruiny. Chwycia klamk tych po prawej. Otworzyy si. W pokoju byo kompletnie ciemno. Obszukaa po omacku cian przy futrynie, a znalaza wcznik wiata. Zapalia si

    pojedyncza lampa nad duym biurkiem. Za biurkiem stay regay z ksikami, a przed nim czerwony aksamitny szezlong. Jej serce zabio mocniej na widok komputera na biurku. To moga by odpowied na jej modlitwy.

    Wielki pokj kry si w cieniu. Toni widziaa zarysy kolejnych foteli, stou i barku. Na najdalszej cianie dostrzega ciemne drewniane panele dwuskrzydowych drzwi.

    Przesza przez gabinet, stpajc cicho bosymi stopami po grubym dywanie; jej spojrzenie przelizgiwao si po drogich antykach. Wic to bya prywatna jaskinia potnego przywdcy klanu wampirw? Moe mogaby zrobi kilka zdj komrk? Nie, to by nie pomogo Sabrinie. Luksusowy wystrj dowodzi tylko tego, e waciciel by bogaty, nie nieumary.

    Kiedy podesza pod drzwi, usyszaa przerywany sygna, jak z nieodoonej suchawki telefonu. Pchna drzwi. Zamajaczy przed ni cie wielkiego ka, z jeszcze ciemniejszym cieniem na nim. Obesza ko z prawej i wymacaa lamp na nocnej szafce. Zapalio si przymione wiato, nie janiejsze ni nocna lampka, jakie umieszcza si w pokojach dzieci.

    Po drugiej stronie ka, na beowej zamszowej narzucie, lea an. Twarz mia odwrcon, wic widziaa tylko gste czarne wosy i kucyk wijcy si na poduszce.

    Niektrzy mczyni wygldaliby zniewieciale z wosami do ramion i w spdnicy, ale w jego przypadku efekt by wrcz odwrotny. Byo w nim co dzikiego i surowego -sprawia wraenie szkockiego wojownika, ktry nie da si ucywilizowa. Na jego widok serce Toni bio szybciej, a w gowie pojawiy si buntownicze myli.

    Lea rozcignity na plecach, jego dugie nogi sigay koca ka. Spojrzenie Toni przesuno si po biaej koszulce, ciasno opitej na szerokiej piersi i muskularnym brzuchu. Jego czerwono-zielony kilt byle jak okrywa uda; jego brzeg podsun si powyej kolan. Wyglda, jakby po prostu pad na ko, nie przejmujc si, jak wylduje.

    Toni obesza ko, mijajc wielkie stopy lana w czarnych skarpetkach. Widocznie ludowa mdro o mczyznach z wielkimi stopami bya prawdziwa. Jej spojrzenie znw zawdrowao w stron kiltu. Nogi byy rozsunite, kraciasty materia lekko zwisa midzy nimi. To by szok, kiedy okazao si, e go nie nosi bielizny. Toni zapona twarz na wspomnienie jego rozbawionej miny i bysku w oczach. Zero wstydu. Nie, wyglda... bezczelnie, jakby podobaa mu si ta jej inspekcja z zaskoczenia.

    Przechylia gow, wpatrujc si w zacienione miejsce midzy jego nogami. Zacza powoli pochyla si na bok. Cum on feel the noize!

  • 31

    Gwatownie wcigna powietrze i si wyprostowaa. Co jej odbio? Zaglda pod spdnic martwemu facetowi? Chwaa Bogu, e tu nie byo kamer.

    Odsuna klapk telefonu. - Wszystko w porzdku, Howard. Mam tu lana. Ley w ku. Chwila ciszy. - Dziewczyno, masz faceta w ku? Toni si skrzywia. - Carlos! Nie... nie spodziewaam si, e to ty. Rozemia si. - Domylam si, menina. Wic kim jest ten facet w twoim ku? - Nie jest w moim ku i nie jest... - A, jeste u niego?

    - No, poniekd. - Toni zaoya wilgotne wosy za uszy. - Suchaj, Carlos, nie mog teraz rozmawia. -Syszc jego

    znaczcy miech, obruszya si. - To nie jest to, co mylisz. A facet... pi jak koda. - Tak go wykoczya? Brawo, dziewczyno. Toni jkna. Moe winne byo jego brazylijskie pochodzenie, ale jej ssiad Carlos Panterra myla tylko

    0 jednym. - Powiedz lepiej, czy w mieszkaniu wszystko w porzdku? - Tak, oczywicie. Wanie nakarmiem twoj kotk. Mwi, e tskni za tob i Sabrina. Ja te tskni. - Wiem. Niedugo wrcimy, mam nadziej. A teraz musz koczy, zanim zadzwoni Howard. Carlos a si zachysn. - Masz dwch facetw? Dziewczyno, ostra jeste! - To nie jest... niewane. Pniej ci wyjani. -Podesza bliej szczytu ka. - To przez ten nowy dzwonek, ktry ci cignem na komrk - cign Carlos. - Chopaki od razu si na ciebie napalaj.

    - Tak, jasne. Pa, Carlos. - Toni zamkna telefon 1 schowaa do kieszeni. To byo naprawd enujce, e do tego stopnia nie radzia sobie z nowoczesnymi gadetami. Nie miaa pojcia, jak usun przeklty dzwonek, ktrym Carlos zarazi jej telefon.

    A skoro ju mowa o telefonach, to ten lecy na ku wci bucza. Widocznie an trzyma go przy uchu, ale teraz jego palce, rozlunione i lekko zgite, leay na poduszce. Suchawka musiaa si zsun, bo leaa w zagbieniu midzy szyj a barkiem lana. Twarz mia odwrcon w stron Toni, oczy zamknite.

    Oblecia j lekki strach na myl, e jego oczy mog si nagle otworzy i spojrzy na ni pustym wzrokiem zombi. Z dreniem odepchna od siebie t wizj. Signa po suchawk, ae niechccy musna doni palce lana. Szarpna rk do tyu. Kurcz, nigdy przedtem nie dotykaa nieboszczyka. Ale on nie by zimny i sztywny, jak si spodziewaa. Wsuna do

  • 32

    midzy jego szyj i palce i powoli wycigna suchawk. Kostki jej palcw przejechay po czubku jego podbrdka. By szorstki. Skrzywia si, kiedy dotaro do niej, e o mao nie dotkna jego ust. Jego wargi byy lekko rozchylone.

    Odsuna si o krok, przyciskajc suchawk do piersi. Jego twarz bya spokojna, tak inna ni kiedy maloway si na niej gwatowne emocje. Gste, czarne firanki rzs rzucay cie na blade policzki. By pikny. Mczyzna nie powinien wyglda tak sodko, a jednoczenie tak dziko.

    Jej spojrzenie pado na doeczek w brodzie. Ten do-eczek zauwaya od razu. Przez cay czas, kiedy si z ni droczy, miaa ochot wetkn w t dziurk palec. Wycigna rk, ale natychmiast zabraa j z powrotem. Co jej odbio? Przecie to jeden z nich.

    Odoya suchawk na wideki. Telefon natychmiast zadzwoni. Podskoczya. Boe wity, musiaa si wzi w gar. Odebraa. - Wszystko w porzdku, Howard. Znalazam go. Rozleg si chichot jakiej kobiety. Z ca pewnoci

    nie by to Howard, chyba e mia sekret, o ktrym nie wiedziaa. - Halo? - Cze! - Znowu chichot. - Jest an? Toni si zawahaa. Skoro ta dziewczyna znaa lana, to

    czy nie powinna wiedzie, e za dnia jest martwy? - W tej chwili nie moe podej do telefonu. Mog mu przekaza jak wiadomo? - Hm, chyba tak. - Dzwonica znw zachichotaa. Toni znalaza dugopis i notes w nocnej szafce. Czekaa, ale w suchawce panowaa cisza. - Halo? Musi mi pani powiedzie, co mam przekaza. - Ach, no tak. Okej. Niech pomyl. Toni czekaa, a jej rozmwczyni znw zamilka. Pewnie usiowaa myle. Czy an naprawd zna t dziewczyn? Czy nie

    powiedzia, e szuka wampirzycy? Ta panienka musiaa by miertelna, bo by dzie, a ona bya przytomna. Mniej wicej. - Moe mi pani poda swoje imi? - Ach. - Chichot. - Jestem Mitzi. Toni zapisaa w notesie. - A pani wiadomo?

    - Moe pani powiedzie anowi, e moim zdaniem jest prawdziwym ciachem? - Jasne. - Toni zerkna na lana. Jej zdaniem przypomina raczej kawa gazu. - Jak go pani poznaa? - Jeszcze nie poznaam. Dopiero co go znalazam w singlachwwielkimmiescie. To taki portal randkowy, wie pani. - Ach tak. - To w taki sposb an zamierza znale prawdziw mio? Byo to troch bez sensu, skoro szuka tylko

    wampirzyc. - Wanie widziaam jego profil - cigna Mitzi. -I jego zdjcie. I musiaam zadzwoni, bo takie z niego ciacho!

  • 33

    - Aha. Chce pani zostawi swj numer? Mitzi wyrecytowaa swj numer. - Moe mu pani powiedzie, e chc si z nim umwi? I pewnie mnie nawet zaliczy, bo jest fantastycznym ciachem! -

    Zachichotaa i rozczya si, na szczcie. Ledwie Toni odoya suchawk, telefon znw zadzwoni. To ju musia by Howard. - Halo? - - Czy zastaam Iana MacPhie? - spyta lekko ochrypy eski gos.

    Kolejna kobieta? Przynajmniej nie Mitzi. - an jest chwilowo niedostpny. Mam co przekaza? - Mam na imi Lola. Wanie przeczytaam profil lana na singlachwwielkimmiescie i musz powiedzie, e jest

    fascynujcy. - Najwyraniej. - Toni spojrzaa na komputer w gabinecie obok. Moe bdzie musiaa zerkn na ten profil. - Tak - cigna Lola. - Podobaa mi si zwaszcza informacja o jego zamku w Szkocji, i e wydaje cz swojego

    ogromnego majtku na jego renowacj. Ogromnego majtku? Toni parskna, ale zamaskowaa to delikatnym kaszlniciem. Szczerze wtpia, by an mia ogromny

    majtek, skoro pracowa jako ochroniarz w Romatech Industries. Czy naprawd zniyby si do opowiadania kamstw w Internecie, eby si umwi na randk? Facet by boski. Po co miaby kama na jakikolwiek temat, nie liczc faktu, e przez p doby jest martwy?

    - Bo widzi pani - Lola teatralnie zniya gos - ja w poprzednim yciu byam ksiniczk. Zamek to dla mnie odpowiednie miejsce.

    - Rany. - Jestem te wegetariank - oznajmia Lola. - Mam nadziej, e an te. Jest taki seksowny. - Tak. No c, mog z ca pewnoci stwierdzi, e nie je misa. - Cudownie. - Lola podaa swj numer telefonu. - Pa. Toni zapisaa numer i spojrzaa na lana ze zoci. - Kamczuch. Powiedziae, e nie chcesz si umawia ze miertelniczkami. Cum on feel the noize! Podskoczya. Teraz to ju Howard, na bank. Albo Sabrina. Wyja komrk. - Halo? - Toni? - hukn w suchawce gos Howarda. - Co si dzieje? - Wszystko w porzdku, an pi w sypialni na czwartym pitrze. Nie odoy suchawki, dlatego nie moge si dodzwoni. - Co byo takiego pilnego, e musia natychmiast rozmawia z Connorem? Toni si skrzywia.

  • 34

    - Prawdopodobnie dzwoni w mojej sprawie. Pomys, eby zatrudni kobiet jako ochroniarza, by dla niego zbyt dziwaczny.

    Howard si rozemia. - Przywyknie do ciebie. Widzia ju, jak walczysz? - Tak, troch.

    - Wic wie, e twardzielka z ciebie. Z czasem ci zaufa. Skrzywia si. W zasadzie an mia racj, e traktowa

    j podejrzliwie. Naprawd miaa jakie ukryte powody, chocia z pewnoci nie zamierzaa wyrzdza wampirom adnej krzywdy.

    - Potrzebujesz czego dzisiaj? - spyta Howard. To on robi zakupy spoywcze przez Internet, ktre sklep dostarcza do domu, eby Toni nie musiaa zostawia swoich podopiecznych.

    - Na razie niczego, ale w pitek mam egzamin kocowy na uniwerku. Bd musiaa wyj koo poudnia. - Nie zapomniaem o tym. Ja ci zastpi. - Mylaam, e pilnujesz Romana i Connora.

    - S w Romatechu, wic tutejsi ochroniarze bd mieli na nich oko. Nie martw si. Wszystko jest zaatwione. - Dzikuj. - Toni czua ulg, ale bya te zdumiona, e wampiry zechciay zmieni swj grafik tylko po to, eby pj jej

    na rk. - Jeszcze tylko ten jeden egzamin i bd magistrem. - wietnie. - Howard umilk na chwil. - Wiesz, e pewnie mogaby znale lepsz prac ni ta. Nie jest zbyt...

    rozwijajca intelektualnie. - Jest w porzdku. A pensja jest o wiele lepsza, ni si spodziewaam. - No c, wampiry wiedz, jakie to wane mie wok siebie miertelnikw, ktrym mona ufa. - Rozumiem. - Telefon na nocnej szafce znw zadzwoni. - O Boe, mam nadziej, e to nie Mitzi czy Lola. - Kto? - spyta Howard. - Do lana wydzwaniaj jakie dziewczyny. Zarejestrowa si na internetowym portalu randkowym. - artujesz. - Chciaabym. Zadzwoni do ciebie o dziesitej z raportem. - Toni rozczya si i odebraa domowy telefon. -Halo? - Dzie dobry - powiedzia agodny damski gos. -Czy zastaam lana? Toni jkna. - an w tej chwili... medytuje. - Fajnie. Ja jestem Destiny. - Podaa swj numer. -an jest taki przystojny. Wie pani, ja jestem totalnie dostrojona do

    harmonicznych wibracji kosmosu, wic wiem, e an i ja jestemy sobie przeznaczeni. - Rozumiem. - I jego ogromny majtek" nie mia z tym nic wsplnego. - Mam co przekaza anowi?

  • 35

    - Tak. Bardzo chciaabym spacerowa z nim w deszczu i siedzie na play, podziwiajc wschd soca. - wietnie. - Toni zapisaa pod jej imieniem chce zamordowa ci przez samozapon". - Dzikuj za telefon. Rozczya si i posaa anowi wcieke spojrzenie. - Zdajesz sobie spraw, e moja przyjacika ley w szpitalu, a ja, zamiast do niej zadzwoni, musz gada

    z twoimi gupimi panienkami? - Jej gos wznis si do krzyku, ale an lea jak przedtem, niewiadom niczego. - Dlaczego szukasz kobiety? Jakim cudem wampir w ogle wierzy w prawdziw mio? Naprawd sdzisz, e zdoasz by

    wierny przez wieki? W tych czasach trudno liczy nawet na par lat! Nie odpowiedzia. - No c, przynajmniej si nie odszczekujesz. Ja tu rzdz w cigu dnia i nie zapominaj o tym. Nie sprzeciwi si. Wciekym krokiem przesza do gabinetu. Nie po to posza na studia, eby robi za sekretark jurnego, przystojnego

    wampira. To by byo tyle, jeli chodzi o trzeci afirmacj - nadam swojemu yciu znaczenie. Potrzebowaa porozmawia z Sabrina. To j uspokoi. Wybraa numer szpitala. - Poprosz z pokojem Sabriny Vanderwerth. - Chwileczk - odpar operator centralki. - Prosz si nie rozcza. Toni usiada w czarnym skrzanym fotelu za biurkiem i wczya komputer. Pomylaa, e moe znajdzie co uytecznego

    w plikach, skoro przeszukanie biblioteki nic jej nie dao. Zadzwoni telefon na biurku. Cudownie, kolejna kobieta. Toni szybko zanotowaa jej imi i numer i rozczya si, kiedy Britney wytumaczya jej ju, dlaczego uwaa, e an jest boski.

    Tymczasem w komrce odezwa si telefonista: - Sabrina Vanderwerth zostaa wypisana. Dreszcz niepokoju przebieg Toni po plecach.

    - Ale widziaam j wczoraj wieczorem. Kiedy j wypisano? - Nie mog udziela adnych osobistych informacji.

    - Chwileczk - zacza Toni, ale sygna w suchawce powiedzia jej, e operator si rozczy. Znw zadzwoni telefon na biurku

    - Wrrrr! - Toni szybciutko zapisaa imi i numer kolejnej dziewczyny, ktra uwaaa, e an jest ciachem, po czym zadzwonia na komrk Sabriny.

    Po siedmiu sygnaach odezwaa si poczta gosowa. - Bri, tu Toni. Wanie si dowiedziaam, e ci wypisali ze szpitala. Zadzwo do mnie. - Sprawdzia wasne wiadomoci

    na poczcie. Nic. Gdzie ona si podziaa? Znw telefon na biurku. Tym razem bya to LaToya, ktra oczywicie uwaaa, e an jest ciachem. A potem Michelle i

    Lauren. Najwyraniej atrakcyjno lana stawaa si legendarna.

  • 36

    - Tego ju za wiele - warkna Toni. Ze stacjonarnego telefonu zadzwonia do swojego mieszkania. Moe Sabrina po prostu posza do domu i nie ma si o co martwi.

    Telefon dzwoni, a wczya si poczta gosowa. - Bri, jeste tam? Zadzwo do mnie, martwi si o ciebie. Zadzwonia do ich ssiada Carlosa. - Miae jakie wieci od Sabriny? - Nie, a co si stao? - Wypisali j ze szpitala, ale nie wiem, gdzie jest. Po chwili milczenia Carlos odezwa si gosem powaniejszym ni zwykle: - Toni, musisz mi powiedzie, co jest grane. - Powiem, dzisiaj wieczorem, kiedy wyjd z pracy. -Toni rozczya si i telefon zadzwoni natychmiast. - Do diaba! - Zapaa suchawk. - Co tam?

    - Dzie dobry. Mwi Travis Buckley. Mski gos. - Tak? O co chodzi? - Czy jest an MacPhie? Toni zamrugaa.

    - Pan... chce rozmawia z anem? - O tak, kotku. Widziaem jego zdjcie w singlachw-wielkimmiescie i pomylaem, e jest... - Ciachem? - Dokadnie. - Travis si rozemia. Toni zapisaa jego nazwisko. - Z przyjemnoci przeka mu, e pan dzwoni. - Super. - Travis poda jej swj numer. - Uwaam, e jest uberciachem. - Och, jeszcze jakim. - Toni rozczya si i rozmasowaa skronie. - Niemoliwe, eby mnie to spotykao. Utknam w

    Strefie Mroku. Odwrcia si do komputera i klikna na ikon Moje dokumenty". Na ekranie pokazao si okienko z daniem hasa. - Do diaba. - Gdyby nie bya tak technoniedojd, potrafiaby obej zabezpieczenie, ale bya, i nie miaa pojcia, co

    zrobi. No trudno, nawet gdyby trafia na dokument, w ktrym banda wampirw przyznawaaby, e naprawd s wampirami, czy to by czegokolwiek dowodzio? Kady mg napisa dowoln bzdur i twierdzi, e to prawda.

    A skoro ju mowa o faszywych twierdzeniach, musiaa obejrze profil lana na singlachwwielkimmiescie. atwo byo go znale. By na stronie gwnej, na licie dziesiciu najbardziej popularnych facetw. Jego zdjcie byto wietne, ale profil zawiera opis jakiego donuana na viagrze. Im duej czytaa, tym bardziej para buchaa jej z uszu.

  • 37

    Telefon zadzwoni znw. I znw. I znw. Lista imion liczya ju trzydzieci cztery dziewczyny i dwch facetw i oni wszyscy uwaali, e an jest najbardziej ciachowa-tym ciachem ze wszystkich ciach wiata. I jak ona miaa szuka Sabriny? Czy uczy si do egzaminu?

    Telefon znw zadrynda. Ze zoci zapaa suchawk. - Tak, an jest ciachem! Ale musisz poczeka na swoj kolejk. - Spoko. - Dziewczyna ua gum. - Mog si nim podzieli. Lubi seks grupowy? Toni si skrzywia. - Bdziesz musiaa go sama zapyta. - Okej. - Strzelia gum. - A ty kim jeste? - Je, ooo jestem jego kuratork. - Spoko. Ja te mam kuratora. Przymknli mnie za namawianie do patnego seksu. - Fatalnie, nie cierpi, kiedy mi to robi. - No wanie. A ten cay an naprawd jest taki bogaty, jak napisa w profilu? Toni zazgrzytaa zbami. - Podaj mi po prostu imi i numer. - Zapisaa informacje i trzasna suchawk. - Nie znios tego duej! Pogrzebaa w szufladzie biurka i znalaza duy czarny marker. Wciekym krokiem wesza do sypialni i spioruno-waa lana

    wzrokiem. - Jeli oblej kocowy egzamin, to bdzie twoja wina! - Wygadzia biay T-shirt na uminionym paskim brzuchu, po

    czym drukowanymi literami napisaa: Gorcy ogier". Poniej dodaa: Chcesz si zabawi, dzwo do Travisa". Wreszcie zesza po schodach na parter i wczya automatyczn sekretark. Wiedziaa, e wampirom si to nie spodoba, ale

    nie miaa zamiaru obla ostatniego egzaminu przez ycie miosne lana. Schodzc do piwnicy, usyszaa kolejny dzwonek telefonu. Chopaki na dole mieli si dobrze, wic o dziesitej zadzwonia do Howarda z raportem. Wyjania spraw z sekretark i przyzna jej racj.

    Kiedy jada lunch w kuchni, telefon zadzwoni dwanacie razy. I wci dzwoni, kiedy sza na gr, do swojego pokoju. Wyczya swj telefon, eby si uczy w spokoju. Zajrzaa jeszcze raz do wampirw o pierwszej i czwartej po poudniu i zameldowaa si Howardowi.

    Zadzwonia te jeszcze raz do szpitala i porozmawiaa z pielgniark z pitra, gdzie leaa Sabrina. Pielgniarka przyznaa, e Bri zabraa rodzina, ale nie chciaa powiedzie nic wicej. To musieli by wuj i ciotka, jako e byli jedyn rodzin Sabriny. Toni nie moga sobie przypomnie ich nazwiska, ale wiedziaa, e znajdzie je gdzie w mieszkaniu. Martwia si coraz bardziej, bo Sabrina wci nie oddzwaniaa.

    Pitnacie po czwartej Toni przebraa si i zesza do kuchni, eby co przeksi. Moga wyj, kiedy wampiry si obudz, czyli lada chwila. Na szczcie soce w grudniu wczenie zachodzio.

  • 38

    - Dobry wieczr. - Do kuchni wszed Dougal, a zaraz za nim Phineas. Ruszyli prosto do lodwki po butelki z krwi. - Cze, chopaki. - Dojada swoj saatk. - Dobrze si wam spao? Drzwi otworzyy si z hukiem i do kuchni wmasze-rowa an. Spojrza gniewnie na Toni i plasn si doni w koszulk. - Co to ma by, do cholery?

    Rozdzia 4 Ian zdy zapomnie, jaka jest adna - tak adna, eby na sekund przesta jasno myle. Ale nie byo wane, jak byszczce i zociste byy jej wosy, jak rowe i sodko wykrojone byy jej usta. Ani to, jak zielony sweterek pasowa do zieleni jej oczu. Ochroniarz, ktry ozdabia koszulk picego wampira graffiti, nie by ochroniarzem godnym zaufania.

    Phineas zerkn na niego i parskn niadaniem po caym kuchennym blacie, po czym zacz chichota. Dougal przynajmniej prbowa zdusi miech.

    - Fuuj. - Toni skrzywia si, widzc krwaw jatk.

    - Nie martw si, cukiereczku. Posprztam to. -Phineas wzi gbk ze zlewu. - Piknie mu dowalia. - Ja bym tego nie nazwa piknym. - an gromi Toni wzrokiem. Nie odpowiedziaa na jego pytanie. Siedziaa przy stole,

    bawic si papierow serwetk. Na jej policzki wypyny rumiece. Zapach jej gorcej krwi pobudzi jego gd. Zaczy go mrowi dzisa. cisn mu si odek. Podszed do lodwki, zapa butelk syntetycznej krwi i wypi bez podgrzewania.

    Toni zmarszczya adny nosek. - Pijesz na zimno? - A co, proponujesz mi gorc? - warkn. Jej policzki poczerwieniay jeszcze bardziej. - Nie, oczywicie, e nie. - O co si tak wkurzye, ziom? - Phineas wytar blat. - Ja bym by szczliwy, gdyby Toni popisaa mi koszulk. Cholera,

    mogaby pisa po mnie cay dzie. - Ty nie sypiasz w koszulce - mrukna Toni. - Aha! - Phineas wyszczerzy zby w umiechu. -Podziwiaa moje wspaniae ciao, kiedy spaem. Wiedziaem. Kobiety

    nie mog si oprze doktorowi Kowi. -Wypuka gbk. - Powinna pisa miosne liciki bezporednio na mnie. - To nie jest licik miosny - sprostowaa Toni.

  • 39

    - Z ca pewnoci nie jest - burkn an. - I z pewnoci nie jestem zainteresowany Travisem. Phineas parskn, po czym wycelowa i rzuci gbk do zlewu. - Dwa punkty! Przecie wam mwiem, chopaki, ebycie przestali nosi te kiecki. Wysyacie sprzeczne sygnay, jeli

    wiecie, co mam na myli. Dougal zmarszczy brwi. - Kilt to godny i mski tradycyjny ubir Szkotw. - Mnie si nawet podobaj - przyznaa Toni. Czy naprawd podoba jej si jego kilt? an zawsze uwaa, e tartan klanu MacPhie jest jednym z najadniejszych. A moe

    podobao jej si to, co byo pod spodem. Skarci si w duchu. Ta dziewczyna o wiele za atwo go rozpraszaa. - Nie odpowiedziaa na moje pytanie. - Postuka si w pier. - Dlaczego, u licha, to zrobia? - Przyznaj, e to by bd, ale w tamtym momencie byam na ciebie strasznie za. - Za? - an spojrza na ni z osupieniem. - A czyme ja ci mogem rozzoci? Cay dzie byem martwy. - Bye ywy w Internecie. Laski oglday twj profil na singlachwwielkimmiescie i telefon dosownie si urywa. A ja

    miaam wasne problemy, wic... - Dzwoniy do mnie kobiety? - przerwa jej an. Nie mg w to uwierzy. Plan Vandy wypali. Toni posaa mu zirytowane spojrzenie. - Nie widziae wiadomoci, ktre ci zostawiam na grze? Na nocnej szafce? - Nie, byem zajty wycznie tym. - Przycisn do do piersi. Chcia si dalej gniewa, ale myl, e szukay go kobiety,

    bya niesamowita. - Dzwoniy do mnie zainteresowane panie? Toni jkna i zaniosa talerz do zlewu. - Tak, panie Superego. Trzydzieci cztery panie i dwch panw, dokadnie mwic. I to tylko do godziny dziesitej. - Dwch panw? - zachichota Phineas. an wymamrota par sw po gaelicku, na ktre Dougal wybuchn miechem. Jego rado mijaa, bo zda sobie spraw, e

    wszystkie kobiety, ktre dzwoniy za dnia, byy miertelniczkami. adna si nie nadawaa. Zadzwoni telefon i Phineas sign po suchawk. - Daj sobie spokj. - Toni wrcia do stou po swoje rzeczy, ktre zostawia na krzele. Owina szyj zielonym szalikiem. -

    To pewnie kolejna zdesperowana kobieta. Nagrywaj si na sekretark od rana. - Ale to moe by jaka laska! - Phineas podnis suchawk. - Halooo - rzuci gbokim, seksownym gosem. - Tu

    luksusowa rezydencja doktora Ka, specjalisty od mioci. Powiedz mi, gdzie ci boli, kotku. - Toni - powiedzia cicho Dougal. - Powinna odbiera telefony za dnia. Nie chcemy, eby kto pomyla, e dom jest

    pusty. - Wiem. - Wsuna rce w rkawy kurtki. - Ale...

  • 40

    - Nie, Travis, nie jestem zainteresowany! - Phineas trzasn suchawk. - Cholera. Toni parskna. - Rozumiecie, co miaam na myli? To dlatego Howard pozwoli mi wczy sekretark. - Przewiesia torebk przez rami.

    - Na razie, chopaki. - Dokd idziesz? - spyta an. Zignorowaa go i wysza z kuchni, zostawiajc za sob bujajce si drzwi. - Jasna cholera - warkn an. Przekn reszt zimnego niadania i wstawi pust butelk do zlewu, idc do drzwi.

    - an. - Dougal go zatrzyma. - Nie wyganiaj jej. Ikirdzo potrzebujemy miertelnych ochroniarzy, ktrym mona ufa. an wskaza swoj koszulk. - A na jakiej podstawie sdzisz, e jej mona ufa? - Dobrze walczy i ma dobry powd, eby nienawidzi Malkontentw - odpar Dougal. - I nie pozabijaa nas we nie - doda Phineas. -Jeszcze. - A to mnie uspokoi. - an wyszed do holu i zasta Toni przy gwnych drzwiach. Wciskaa guziki panelu alarmu. - Nie

    moesz wyj. - Niby dlaczego nie? Jestem po pracy. - Dokoczya wpisywanie kodu wyczajcego alarm i signa do klamki. - Musz z tob porozmawia. - Ja nie chc z tob rozmawia. - Wskazaa automatyczn sekretark. - Ale setki kobiet chce. - Przesadzasz. Przesza przez hol do komdki, na ktrej sta telefon i sekretarka. Wcisna guzik i odezwa si automatyczny, mski gos:

    Masz trzysta czternacie wiadomoci". anowi opada szczka. Toni umiechna si zoliwie i ruszya z powrotem do drzwi. - Lepiej bierz si do roboty. Oddzwonienie do nich wszystkich potrwa adnych par godzin.

    - Po prostu skasuj te wiadomoci. Odwrcia si do niego. - Nie zamierzasz oddzwoni? - Dzwoniy w cigu dnia, wic s miertelniczkami. - Boe wity, ale z ciebie arogancki snob! Zesztywnia. - To nie jest kwestia arogancji. To rzeczywisto.

    I woju rzeczywisto! Uwaasz, e jeste za dobry tlln zwykych miertelniczek. Nie zakadaj, e znasz moje myli. Zmruya oczy.

  • 41

    - Dobra. Trzymajmy si faktw. Te osoby, ktre dzwoniy, to prawdziwi ludzie z prawdziwymi uczuciami. Odpowied na ich telefony to podstawowa grzeczno, ale takiego nadtego prostaka na ni nie sta.

    Podszed do niej bliej. - Nie ucz mnie grzecznoci, skoro wypisujesz na mnie takie rzeczy, gdy pi. - Byam wcieka! - Miaa rumieniec. - Musiaam przez kilka godzin znosi ich jki, Och, ale ciacho z tego lana!" Ciesz

    si, e tylko ci popisaam t koszulk, bo o mao nie puciam na ni pawia! Trudno mu byo skupi si na jej sowach, bo zapach jej gorcej krwi wypenia mu nozdrza, a jej walce serce omotao w

    jego gowie. Ju samo patrzenie w ogniste, zielone gbiny jej oczu przytpiao mu such. Zapach jej krwi w poczeniu z aromatem jej wosw i skry... Nigdy nie wdycha czego tak sodkiego.

    Odsuna si o krok. - Co si stao? Twoje oczy wygldaj jako tak dziwnie. Z trudem zebra myli. Dlaczego te wszystkie telefony tak j rozgnieway? Nagle uderzya go pewna myl. - Bya zazdrosna. - Co? - obruszya si. - Nie bd mieszny. Wskaza napis na koszulce. - Nie podobao ci si, e inne kobiety nazyway mnie ogierem. - adna nie nazwaa ci... - Skrzywia si. - Musz i. - Ruszya do drzwi. Poszed za ni. - Ten ogier to by twj pomys? - To nie mia by komplement - mrukna. Umiechn si. - Ale to twoja szczera opinia, co? Zapaa klamk.

    - Mam sprawy do zaatwienia i lepsze miejsca, gdzie powinnam by. Opar do o drzwi. - Na przykad? - Nie twoja sprawa. Jego umiech znikn. - Nie zdradzia mi swojego penego imienia. Ani dlaczego zgodzia si nas pilnowa. - Powiedziaam ci: dobra pensja, darmowe mieszkanie i wyywienie. - A ja ci powiedziaem, e ci nie ufam. Co ukrywasz. W jej oczach bysn gniew. - Zoyam przysig, e bd chroni twj egoistyczny tyek. - Dlaczego nas chronisz, skoro nas nie lubisz? Uniosa brew. - Moe nie lubi tylko ciebie. Jego spojrzenie przez chwil bdzio po jej twarzy, a potem zeszo niej, na kurtk do bioder i dopasowane dinsy.

  • 42

    - Potrafi pozna, kiedy kamiesz, dziewczyno. Sysz, jak szybko bije ci serce i czuj krew napywajc ci do twarzy. Jej policzki porowiay. - Nie musz ci si tumaczy.

    - wietnie. W takim razie nie mam innego wyjcia, jak przeprowadzi ledztwo. - Zadzwoni telefon, rozpraszajc jego uwag. - Nie wychod - ostrzeg j i ruszy w stron aparatu. Toni jkna sfrustrowana za jego plecami, wic si obejrza. Niecierpliwym gestem wyszarpna wosy spod szalika, ktry je wizi. Zociste kosmyki rozsypay si wok jej ramion. Jakim cudem ten prosty gest wyglda wdzicznie i piknie.

    Wczya si poczta i rozleg si damski gos: - an, wanie obejrzaam twj profil i bardzo chciaabym ci pozna. Jeste tam? Odbierz! Sign po suchawk, ale si zawaha. - Co si stao? - Nie wiem, co powiedzie. Parskna. - A moe dzie dobry? Kobieta podaa imi i numer telefonu. - To nie jest takie proste. - an nie potrafi stwierdzi, czy ta kobieta jest wampirzyc, a nie byo to co, o co mg po prostu

    zapyta. Do licha. Bdzie musia spotka si osobicie ze wszystkimi kobietami, ktre zadzwoniy po zmroku. Kiedy tylko je zobaczy, bdzie wiedzia, czy s miertelniczkami, czy nie. Ale jeli bd ich setki?

    Kobieta rozczya si i telefon znw zadzwoni. Przeczesa wosy doni. - To mnie przerasta. Nie powinienem by pozwoli na to Vandzie. - Vandzie? - spytaa Toni. - To jeszcze jedna twoja dziewczyna? - Przyjacika. To ona napisaa mj profil i umiecia w portalu randkowym. Chciaa mi tylko pomc, ale... - Co? - Toni podesza do niego. - Nie ty pisae swj profil? Z sekretarki rozleg si gos kolejnej kobiety, an ciszy dwik, eby mc rozmawia z Toni. - Pozwoliem Vandzie go napisa. Powiedziaa, e wie, czego oczekuj kobiety. I pewnie wie, skoro dzwoni ich a tyle. Toni zmarszczya nos. - Ja na pewno nie tego oczekuj. W yciu nie czytaam takich bzdetw. - Czytaa mj profil? Zaoya wosy za ucho. - Byam ciekawa. No wiesz, dzwonio tyle kobiet. Chciaam si przekona, czym si tak podniecaj. - I uznaa, e to bzdety?

  • 43

    - Oczywicie. Moja ukochana bdzie ksiniczk obsypan gwiezdnym pyem w moim baniowym zamku w grach. A ja bd jej niewolnikiem, speniajcym jej kade yczenie, a utoniemy w zmysowej rozkoszy". Och, ta sodycz! Ta rozkosz! Te mdoci! - Toni wycelowaa palec w usta, jakby chciaa wywoa wymioty.

    Ian si skrzywi. Rzeczywicie, proza Vandy bya troch nazbyt patetyczna, ale reakcja Toni te bya chyba troch przesadna.

    - Bardzo interesujce, e nauczya si tego na pami. Pochlebia mi, e studiowaa mj profil z tak uwag. Otworzya usta, po czym zamkna. - Powiniene poprosi Vand, eby to przeredagowaa. W tej chwili nie brzmi to zbyt... msko. Unis brew. Czyby znw rzucaa mu wyzwanie? - Spojrz na to dzi w nocy. - Jeszcze tego nie czytae? - Nie. - Wzruszy ramionami. - Jestem pewien, e Vanda napisaa to lepiej, ni ja bym potrafi. Toni spojrzaa na niego podejrzliwie. - To do ciebie niepodobne, taka skromno. - Jej oczy nagle otworzyy si szeroko. - O rany, czyby si ba chodzi na

    randki? Ian przekn lin. Trafia w dziesitk. - To... trudno wytumaczy. - Jak to moliwe? Czy nie uwodzie kobiet przez cae wieki, eby zdoby ich... krew? - To byo co innego. Teraz szukam prawdziwej mioci, kobiety, z ktr si oeni i spdz reszt ycia. Nie bardzo wiem,

    jak si do tego zabra, ani czy znajd t waciw. Jest ich tyle do wyboru. - Fakt, randkowanie to cika sprawa. - W jej spojrzeniu dostrzeg wspczucie. - Ale niepotrzebnie si martwisz. Poradzisz

    sobie. Potrzebujesz tylko troch treningu. Wczoraj rano naprawd niele sobie radzie, kiedy flirtowae ze mn. - Podobao ci si? Jej spojrzenie stwardniao. - Tego bym nie powiedziaa. Przekrzywi gow. - Jeste kobiet. - Genialnie, Sherlocku. Musisz by wietnym detektywem. Umiechn si. - I jestem, prawd mwic. To moja specjalno. -Zauway niepokj, ktry nagle pojawi si w jej oczach. Czyby si baa,

    czego mgby si o niej dowiedzie? -Powiedziaa, e potrzeba mi treningu. Pozwoliaby mi potrenowa z tob? Spojrzaa na drzwi. - Wanie wychodziam.

  • 44

    - Tylko kilka minut. - Wskaza doni salon. - Bybym ci bardzo wdziczny. Niemal widzia, jak trybiki obracaj si w jej gowie. Zastanawiaa si, czy jeli bdzie mia i zrobi mu t przyjemno, on

    zapomni o ledztwie na jej temat. Marne szanse. Bya za bardzo intrygujca. - Chyba mogabym ci powici par minut. - Ruszya do salonu. - Dzikuj. - Poczeka, a rzucia torebk na kanap i zdja kurtk. Kiedy usiada na brzegu kanapy, usadowi si obok

    niej. Zerkna na niego nieufnie. - Nie jestem pewna, czy naprawd tego potrzebujesz. Wczoraj flirtowae jak uwodziciel. - Nie zdawaem sobie sprawy, e to robi, dopki mi nie powiedziaa. Widocznie gr wziy emocje. - Na przykad

    podejrzliwo. I podanie. - Wic pewnie bdziesz sobie dobrze radzi, dopki nie bdziesz o tym myla. - Moe. A moe z tob