15
Śladami fotografii

Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Śladami fotografii

Page 2: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza

Page 3: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza

Album z doliny Łachy

Wrocław 2011

Page 4: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

­­­Spis­treści

Krajobraz wiejski z bliska i z oddali ...........................................................................................................................................................................................................................................................................7

Album z doliny Łachy ............................................................................................................................................................................................................................................................................................................11

„Stale mi coś brakuje w pamięci”............................................................................................................................................................................................................................................................................141

„To są sprawy wojny, a wojna się swoimi prawami rzą dzi”...............................................................................................................................................................................................................143

Belfoca. „Aparat fotograficzny posiadam od roku 1956, którym dokumentowałem życie ówczesne”.................................................................................................................148

Kronikarz..........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................152

Podróż sentymentalna............................................................................................................................................................................................................................................................................................154

Piękne historie dawnych fotografii .......................................................................................................................................................................................................................................................................159

Zdjęcie z królikiem.....................................................................................................................................................................................................................................................................................................160

Czyje to chrzciny? ......................................................................................................................................................................................................................................................................................................162

„Moja babcia Wiktoria” ............................................................................................................................................................................................................................................................................................164

Wesele w Głębowicach ..........................................................................................................................................................................................................................................................................................166

Śladami fotografii. Dolnośląskie historie z Brzózki i okolic .........................................................................................................................................................................................................169

Wieś w dolinie Łachy ...............................................................................................................................................................................................................................................................................................170

Ludzie stąd. Portrety ...............................................................................................................................................................................................................................................................................................184

Zwyczaje..........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................189

Taka jedna rzecz, którą Pan by nam pokazał ...............................................................................................................................................................................................................................................193

„Powiedzcie do czego w am to potrzebne?” ..................................................................................................................................................................................................................................................197

Dodaj do ulubionych ..........................................................................................................................................................................................................................................................................................................201

Słownik Augustyna Czyżowicza ...............................................................................................................................................................................................................................................................................212

Page 5: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Krajobraz wiejski z bliska i z oddali Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się od spotkania. Jednego z tych, które odbywaliśmy

poszukując ważnych i utrwalonych w pamięci Dolnoślązaków miejsc w ramach badań, prowadzonych w Instytucie Kul-turoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego1. Wystawa, pokazująca sposoby gospodarowania na wsi w ciągu ostatnichsześćdziesięciu lat, którą zorganizowało Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura” w Trzcinicy w 2008 roku, wy-korzystywała dawne sprzęty rolnicze będące częścią rodzinnego zbioru Augustyna Czyżowicza oraz jego zdjęcia, robioneod drugiej połowy lat pięćdziesiątych. Tam właśnie po raz pierwszy spotkaliśmy naszego przewodnika po wiejskich kra-jobrazach. Pokazywał je i opowiadał o nich z tym rodzajem zaangażowania, który przyciągał i zanurzał słuchaczy w świeciestosowanych onegdaj narzędzi, prac, którym służyły, zmysłowo odczuwanej bliskości przyrody. Ożywiał obraz wsi, nadającmu posmak raju, ale nie było w nim sentymentalnej naiwności sielanki. Sposób, w jaki mówił, wydał mi się równie wyjąt-kowy jak wiadomość, która musiała zelektryzować badacza – przechowane klisze, zawierające około 2400 zdjęć, rodzajarchiwum, którego najbogatsza część dotyczyła czasu znanego bardziej z obrazów publicystycznych i mocno naznaczo-nych politycznym przesłaniem. Wiejski fotograf amator, dokumentacja życia małej dolnośląskiej wsi, która jest rodzajemportretu rodzinnego we wnętrzu – to było z pewnością niezwykłe spotkanie i zapowiedź kolejnych. Czekaliśmy na niez niecierpliwą pewnością przygody.

Poczucia wyjątkowości spotkania z rolnikiem z Brzózki, który posługiwał się średnioformatową Belfoką, nie zmieniałoto, co na temat fenomenu chłopskiej fotografii w Polsce już napisano. Wystawa „Fotografia chłopów polskich”, którąotwarto w 1985 roku w warszawskiej Zachęcie, plon konkursu, zorganizowanego przez redakcje „Nowej Wsi” i „Fotografii”,prezentowała zdjęcia od najstarszych, pochodzących z końca XIX wieku, do początku II wojny światowej2. Roch Sulimawyodrębnił wówczas fotografię chłopską jako osobne, ale jednorodne zjawisko3. Uznał, że to właśnie fotografia zastąpiłaustne opowieści, pamiętniki chłopskie, samorzutnie sporządzane przez chłopów monografie swoich wsi, przejęła ich rolęw budowaniu wiejskiej pamięci, choć najczęściej tworzona była przez objazdowych czy małomiasteczkowych fotografówna zamówienie chłopskich rodzin. Były to więc przede wszystkim zbiorowe portrety, prezentujące zastygłe w hieratycz-nych pozach postacie, a ludowe stroje i dom w tle odzwierciedlały chłopskie wyobrażenie własnego świata. Czasem po-jawiały się wśród nich zdjęcia utrwalające zarazem religijne święta, uroczystości państwowe czy związane z ruchemchłopskim.

Bez wątpienia także wiele fotografii Augustyna Czyżowicza to właśnie portrety rodzinne. Te inscenizowane przeddomem, ale też całe serie ślubów, pogrzebów, chrzcin, najliczniejszych chyba pamiątkowych zdjęć z pierwszej komunii,których właściwie się przed wojną nie spotykało. Lata powojenne stanowią już inny czas, który przyniósł zmiany zarównow życiu wsi, jak i sposobie fotografowania4. U progu lat sześćdziesiątych, kiedy Czyżowicz zaczyna robić zdjęcia i kiedypowstaje ich najwięcej, aparat fotograficzny w ręku rolnika, perspektywa widzenia wsi jednocześnie z bliska i z oddali,jest nadal rzadkością. Ale statyczny obraz ludowej kultury i etnograficzny model jej opisu już coraz mniej przystaje dowiejskiej rzeczywistości. Szczególnie wyraźnie widać to na Dolnym Śląsku, gdzie życie na wsi zmienia nie tylko kolekty-wizacja i planowa, socjalistyczna gospodarka. Przymusowe przesiedlenia sprawiają, że tu tradycja i jej autorytet poddany7

Nic bardziej oczywistego i nic bardziej zagadkowego niż czas; niż nasze bycie w cza-sie. Na co dzień zadowalamy się prostymi rozróżnieniami (które język potwierdza), alesłużą one raczej naszej praktycznej zapobiegliwości, niż dotykają istoty rzeczy. „Czymżejest bowiem czas?” – pytał św. Augustyn w sławnym rozdziale swoich „Confessiones”.„Któż potrafi to łatwo, krótko wyjaśnić? Któż zdoła to choćby pojąć tak, by mógł określićsłowem? Czy jest jednak wśród tego, co wspominamy w potocznej mowie, rzecz bar-dziej nam bliska i zwyczajna jak czas?” (tłum. J. Czuj).

Te „stare” pytania w ogóle się nie przedawniły. Czym jest przeszłość? Nie ma przeszło-ści, ona j u ż była, j u ż się zdarzyła. A przyszłość? Tej jeszcze nie ma. Tak naprawdę, ist-nieje tylko teraźniejszość. Nasze życie przeżywamy w wąskim przesmyku światła, naostrzu noża, któremu na imię: teraz. Przeszłość istnieje we wspomnieniu, przyszłość –w oczekiwaniu. Klepsydra cały czas jest w ruchu, przesypując piasek teraźniejszościw ciemną strefę minionego. Ale i to, co przyszłe, już za chwilę stanie się, przypominającądym, przeszłością.

Pośród nas są tacy, których to znikanie czasu, przepadanie chwili obecnej niepokoi.I którzy starają się powstrzymać upływ czasu. Augustyn Czyżowicz, fotograf-amator (czytrzeba przypominać, że „amator” pochodzi od amo – kocham?) przy użyciu swojej Bel-foki wykonał w życiu parę tysięcy zdjęć. Pomimo, że dotyczą one w znacznej części do-kumentowaniu życia własnej wsi (codziennego i odświętnego), nie da się ich wtłoczyćw wygodne szuflady: „etnografia”, „wiejski obyczaj”, „reportaż z życia wsi”, itp. Jest w nichcoś więcej. Jest zapis fragmentów świata, który r e a l n i e był i którego już nie ma. Zostałtylko w niepewnym wspomnieniu, ale i na kliszach wykonanych przez przygodnegoświadka. Teraz przynajmniej wiemy, że te kawałki przeszłości istniały naprawdę. To było.Aparat fotograficzny to jednak dziwne urządzenie: nie da się przecież sfotografowaćtego, czego nie ma! Fotografia świadczy i zaświadcza o żywej niegdyś obecności czasuminionego. Augustyn Czyżowicz ma tego faktu mocną świadomość: „To jest pamiątka,bo ci co żyją, to mogą sobie jeszcze zdjęcie zrobić, a ci co nie żyją, to jeżeli są uwiecz-nieni, to są. A tak, to ich nie ma”.

Te zdjęcia są przedłużeniem naszej pamięci. Certyfikatem niegdysiejszego istnienia:ludzi, zwierząt i rzeczy. A jak ktoś uważny, to i „zachód słońca ładny” też znajdzie.

O tym, także o tym, ta piękna książka.Dariusz Czaja

6

1 W skład naszego zespołu, pozapiszącą te słowa, wchodzili Mag-dalena Barbaruk i Piotr Jakub Fe-reński. Całym projektem „Miejscapamięci na Dolnym Śląsku”, kie-rował prof. Stefan Bednarek. Oso-bą uczestniczącą we wszystkichrozmowach był mieszkającyw Trzcinicy Krzysztof Konieczny,którego wkład w organizację i po-wodzenie spotkań z Czyżowiczemjest nieoceniony.

2 Albumowy katalog wystawy:Fotografia chłopów polskich, red. M. Bijak, A. Garlicka, Warszawa1993.

3 R. Sulima, Album „cieni”. Słowoi fotografia w kulturze ludowej /w:/tenże, Słowo etos. Szkice o kulturze,Kraków 1992.

4 Pisała o tym Joanna Bartuszko,Między reprezentacją a martwympapierem. Znaczenie chłopskiejfotografii rodzinnej, Warszawa2005.

Page 6: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

to obowiązki związane z założeniem własnej rodziny i narodzinami czwórki dzieci. Sięgnie jednak po Belfokę w czasiepowodzi i gdy pojedzie na spotkanie z papieżem Janem Pawłem II na Partynice we Wrocławiu. Wyjmie aparat, by sfoto-grafować napisy na murach w czasie stanu wojennego i będzie go miał ze sobą w czasie sentymentalnej podróży naKresy. Jak się wydaje nie po to, by schwytać życie na gorąco, lecz by utrwalić odsłaniający się w nim sens.

Jeśli cechą szczególną chłopskiej fotografii była sakralizacja świata, zacierająca granice między rzeczywistością a jejobrazem, to Czyżowicz jako strażnik tradycji zgodnie z tym wzorem sakralizuje przeszłość i przekształca ją w mit. A zarazem,co trafnie podkreśla tytuł tekstu Magdaleny Barbaruk „Fotograf jako pamiętnikarz…” czyni on przeszłość częścią swojejprywatnej opowieści. Fotografia staje się dlań rodzajem dziennika, w którym zapisane zostaje to, co intymne, co chceocalić od zapomnienia, ale nie - upublicznić. „Kronika koleżeńska”, „Moja!Kronika!Babska!”, „Lata, które już były i które jużnigdy nie wrócą. Chwile miłych wspomnień” pozostaną zamkniętymi kartami, napisami na kliszach, poprzedzającymi fo-tografie, których postronny widz nie powinien zobaczyć. To nie jest opowieść wiejskiego barda, historia powtarzana razza razem, przeszłość, której przywoływanie wzmacnia wspólnotę i buduje jej tożsamość, lecz fotograficzny zapis doświad-czenia, które chce się zachować dla siebie.

Być może to, że obie te opowieści – wspólna i prywatna – przemieszały się tak, jak z czasem przemieszały się fotogra-ficzne klisze, bezładnie i przypadkowo, jest tym, co w największej mierze stanowi o wyjątkowości naszego spotkania z Au-gustynem Czyżowiczem i jego zdjęciami. Przygodzie, którą było wspólne ich oglądanie po digitalizacji negatywów.Podczas wielogodzinnych sesji, opisywania fotografii, przypominania ich sobie przez Czyżowicza, który rozpoznawał jepo latach, oczarował nas sposób, w jaki mówił o świecie i o sobie. Taki, który wymaga słuchania i to nie z ciekawości, alez szacunku dla jego spokojnej pewności w rozdzielaniu dobra i zła, i uważności wobec tego, co tak rozdzielić się nie daje.Zapisaliśmy tę opowieść. Jest ona częścią albumu, bo choć chłopska fotografia ma moc zastępowania słowa, to słowonadal ją wspomaga, komentuje i uzupełnia (także listy przysyłane na wspominany już konkurs „Nowej Wsi” i „Fotografii”,okazały się niemal równie ważne jak zdjęcia). Praca redakcyjna nad „Rozmowami z Augustynem Czyżowiczem” okazałasię podobna do zetknięcia się z bezładem przemieszanych klisz, w istocie powtarzając to doświadczenie. Splątanie, zani-kających i z kolejnymi zdjęciami nieoczekiwanie powracających wątków tej opowieści, frapujące i nadające dramaturgięrozmowie, groziłoby zagubieniem czytelnikowi, gdyby nie podjąć próby ich połączenia. I tu, podobnie jak przy wyborzezdjęć, staraliśmy się nie zgubić tropów, które pozostawił ich autor. Wprowadzone śródtytuły to jego zacytowane słowa,których formę w samym tekście „Rozmów…” poddaliśmy redakcji ułatwiającej lekturę. O tym, jak bardzo słowa i obraz sięw niej uzupełniają, niech świadczą fragmenty, w których rozmowa ilustrowana jest fotografią, od której w istocie się roz-poczęła.

Na fotograficzną część albumu składa się ponad sto zdjęć. Wieś, ludzie, przyroda widziane przez tego, który zamieszkująckrajobraz, zarazem fotografuje go i uprawia. Zdjęcia, zapisujące przemijający czas, zmieniający się rytm dnia i pór roku,codzienność i święta, składające się na obraz życia w dolnośląskiej Brzózce. Związek z naturą, tak zdawałoby się oczywistyw ludowej kulturze, trudno dostrzec na przedwojennej chłopskiej fotografii, tych starannie reżyserowanych rodzinnychportretach. Zdjęcia Czyżowicza odkrywają go w rolniczych narzędziach, codziennych sprzętach, zwierzętach towarzy-szących ludziom w gospodarstwie i pracy. Fotografie, które mamy skłonność interpretować jak malarskie pejzaże, do

9

jest szczególnej próbie czasu. Odzwierciedla się to choćby w przekształceniach, jakim podlega chłopska wspólnota, cołatwo dostrzec na fotografiach z podwołowskiej Brzózki i jej okolic. Dzieci na zdjęciach Czyżowicza obecne są nie tylkona portretach rodzinnych, pojawiają się często w gronie bawiących się rówieśników, ba, mają też swoje indywidualneujęcia. Podobnie młodzież. To fotografowani w niedzielne popołudnia, często ustawieni w osobnych grupach, wiejscykawalerowie i panny. Właściwie bardziej obraz ich roli i miejsca w tej społeczności, wcześniej na zdjęciach nie prezento-wany. Portretowani często na tle roweru, rzadziej motoru – charakteryzujących młodość atrybutów ruchu, zmiany, no-woczesności. Ale także w sytuacjach przejścia, przekraczania granicy między pracą i zabawą, „wygłupu”, towarzyskiej gryi żartu. Z jednej strony to wciąż reżyserowana fotografia, ukazująca społeczny status osoby, z drugiej – wkroczenie w zróż-nicowany i dynamicznie zmieniający się świat, w jego dzień świąteczny i codzienność.

Uchwycenie obrazu powojennej przemiany życia na wsi, choć z pewnością cenne, nie wydaje się jednak tym, co sta-nowi o wyjątkowości fotografii Czyżowicza. W dokumentowaniu postępuje on w istocie śladem swoich chłopskich po-przedników i choć sam ma aparat fotograficzny w ręku, o tym, co nim rejestruje, decyduje w znacznej mierze społecznezapotrzebowanie i konwencja. Zwraca zatem uwagę nieobecność zdjęć państwowych świąt i uroczystości, uznawanychzapewne nie tylko przez Czyżowicza, który wielokrotnie deklaruje swoją niechęć wobec socjalistycznej władzy, za obcewiejskiej społeczności. Inaczej niż życie religijne, stanowiące o tożsamości polskiej wsi i w najmniejszym stopniu podle-gające zmianie. Zakres jego przejawów, utrwalanych na pamiątkowych fotografiach, wyraźnie się poszerza na przełomielat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Nie chodzi tylko o wspomniane już zdjęcia z pierwszej komunii, ale także o procesjeBożego Ciała, nabożeństwa majowe czy pielgrzymki. Ma na to wpływ także zmiana techniki i sposobu fotografowania,robienie zdjęć w plenerze, zastępowanie pozowanych, statycznych kadrów - fotograficznym reportażem. Wyraźnie widaćto na fotografiach Czyżowicza, dla którego zdjęcia we wnętrzu często stanowiły techniczny problem, w przeciwieństwiedo niezwykle subtelnie ujmowanych scen z religijnych uroczystości w otwartej przestrzeni. Fotografie z wizytacji kardynałaKominka w parafii Głębowice, zdjęcia konduktów pogrzebowych czy wiernych powracających z odpustu z kaplicy MatkiBożej Bolesnej są nie tylko znakomite technicznie, ale, co zdecydowanie ważniejsze, „wymowne”. Tak nasz przewodnik powiejskich krajobrazach określał zdjęcia, które chwytały sens, wypowiadały to, co w doświadczeniu najważniejsze.

Na fotografiach i w opowieściach Czyżowicza źródłem sensu w chłopskim doświadczeniu świata, mimo wszelkich za-chodzących zmian, pozostaje religia, tradycja i natura. Przyjmując rolę strażnika pamięci, traktuje on fotografię tak jak ci,dla których zastąpiła ona słowo w zbiorowej opowieści. Ocala od zapomnienia zasługującą na utrwalenie przeszłość. Jestkronikarzem, zapisującym historię własnej wspólnoty, którą bardziej niż miejsce łączy pamięć o kresowych korzeniach.Gromadzi dokumenty, zbiera stare przedwojenne zdjęcia Sąsiadowic, wsi niedaleko Sambora, z której pochodzi. DążenieCzyżowicza do uzyskania jak najpełniejszego obrazu przeszłości, wydaje się mitycznym odtwarzaniem całości świata,mimo jego powojennego rozpadu5. Dobrze ilustruje to tytuł kolejnej ekspozycji, którą zainicjował: „Śladami Ojców Na-szych. Wystawa Kresowa w dolinie Łachy”6, miejsce pamięci o ludowej tradycji przedwojennej Rzeczpospolitej stworzonew dolnośląskiej wsi. Z kolei na robionych przez siebie fotografiach Czyżowicz chce przechować historię, której jest świad-kiem, zamknąć w kapsule czasu to „Jak wyglądała Brzózka w 1959 roku”, co nawet napisze dla pewności na kliszy. Choćrejestruje ważne wydarzenia w życiu wsi także później, nigdy nie będzie to już tak pełna dokumentacja. Nie pozwolą na

8

5 I. Topp, Pamięć i nostalgia. Sen-tymentalne podróże Dolnośląza-ków na Kresy, „Kultura Współczes-na” 1(63) 2010, s. 110-125.

6 To znacznie rozbudowana wers-ja wystawy przeniesionej z Trzci-nicy do wiejskiej świetlicy przy-legającej do domu Czyżowiczaw Brzózce w 2009 roku (mono-graficzny opis wystawy przynosipraca licencjacka M. Baluch, „Śla-dami Ojców Naszych”. WystawaKresowa w dolinie Łachy, mps wBibliotece Instytutu Kulturoznaw-stwa UWr.).

7 M. Barbaruk, Fotograf jako pa-miętnikarz. Archiwum AugustynaCzyżowicza, „Kultura Współczesna”1(63) 2010, s. 159-174.

Page 7: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Album z doliny Łachy

czego wydaje się nas zachęcać sam ich autor, porównując je z obrazami Józefa Chełmońskiego, wydają się mniej związanez estetycznym zachwytem, bardziej – ze zmysłowym, namacalnym i naocznym doświadczeniem świata. W podobną kon-fuzję wprawiły nas znakomite wiejskie portrety, które okazały się serią zdjęć, wykonanych dla potrzeb urzędowej doku-mentacji (szkolnych legitymacji, dowodów osobistych).

Wyjątkowe w naszym spotkaniu z Augustynem Czyżowiczem było bowiem także to nieustanne wzajemne przyglą-danie się sobie, ciekawość i otwartość dla odmiennych sposobów patrzenia. Daliśmy więc wyraz naszym fascynacjomi zachwytom, wybierając zdjęcia, o których napisaliśmy własne opowieści. Traktujemy je jak rodzaj wpisu, zaznaczeniawłasnej obecności w tym wiejskim krajobrazie, który otworzyły przed nami jego fotografie.

Izolda Topp

10

Page 8: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Dodaj do ulubionych

Page 9: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

203202

PoczątekSzary, zakurzony karton wypełniony po brzegi zwiniętymi rolkami wywołanych filmów. Dużych, szerokich sto dwu-

dziestek. Niektóre rolki wystrzeliwały jak serpentyny i mieszały się i innymi szarościami zawiniątek. To był obraz, jaki udałosię mi dotknąć, gdy pokazał mi ów karton Gustek Czyżowicz. Zapytał jeszcze – „Co ty z tym zrobisz, Krzysiu?”. Odpowie-działem – „Zobaczymy”. I zbiegłem ze stryszku z całą paczką wiejskich historii z doliny Łachy. Nie miałem pojęcia, ile ichjest, miałem trochę pojęcia, co na nich jest, ale tylko trochę. W domu przygotowałem przeglądarkę do slajdów, nożyce,trochę delikatnych ściereczek i chemii Tetenala. W ciemnym pokoju rozświetlonym białym światłem przeglądarki zacząłemwyciągać rolki z kartonu. Rozwijać, liczyć kadry i przecinać na granicy naświetlonych klatek. Ciach, następne ciach. Jeszczedelikatnie odkurzyć, przetrzeć i do pergaminu, który zwijał się po włożeniu kolejnych wycinków. Ciągle nie nadawały siędo skanowania, skręcały się, deformowały obrazy z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, czasem osiemdziesiątych ubieg-łego wieku. Położenie każdego kawałka celuloidu na przeglądarce zatrzymywało czas. Nie można było ciąć tego auto-matycznie. Każda fotografia, choć z odwróconymi odcieniami szarości opowiadała i pokazywała coś nowego, alenieobcego. Większość z tych fotografii pochodziła z mojej doliny, z doliny Łachy i ze wzruszeniem rozpoznawałem szpalerydrzew, charakterystyczne mostki, pola i drogi, po których zacząłem chodzić wiele lat po tym jak znalazły się na tych ne-gatywach. Wchodziłem ludziom do domów, zaglądałem na podwórka, czasem bywałem na ślubach, zdarzyło mi się po-siedzieć z muzykantami i pozachwycać się nowym motocyklem. Wszedłem na chwilę na własne podwórze z innymiwtedy właścicielami. Ciach i następne kadry w pergaminie. W międzyczasie musiałem zrobić specjalną prasę, w którejgromadziłem zapełnione wkłady archiwizacyjne licząc, że poszczególne kadry wyprostują się i umożliwią przeniesienienegatywowych obrazów do postaci cyfrowej. Ciach, kolejna rolka znikała z kartonu, choć ciągle nie było widać dna. W eu-forii wysyłam kilka maili ciesząc się, że praca posuwa się do przodu i że jest nadzieja zobaczenia całego zbioru.

Page 10: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

205

Nagle jednak wszystko stało się zupełnie ciemne i demoniczne. Na stole leżało ciało owinięte białymi prześcieradłamiw białym ubraniu. Czarna poduszka. Surrealistyczny obraz z poczekalni do piekła. Kilka czarnych płomieni świec. O drugiejw nocy, w ciszy domu i całego mojego wiejskiego otoczenia zostałem sam z tą fotografią i wyjącym za oknem psem są-siadów. Bałem się tej fotografii, bałem się zapadniętych oczodołów i dłoni związanych różańcem. Była to jedyna klatka,którą wtedy zeskanowałem i odwróciłem kolory. Nadałem czerni prześcieradłom, czerni ubraniu i dopiero wtedy zniknęłaczarna aureola wokół twarzy staruszki. Pojawiła się biel rąbka chusty i szarość twarzy nabrała ludzkich rysów. Siedziałemprzed monitorem i długo wpatrywałem się w obraz i wiedziałem, że czegoś mi brakuje. Nie było trumny, która wkładaciało w swoje ramy i oswaja nas ze śmiercią. Tu śmierć była blisko i chyba jeszcze na granicy ciepła i zimna. Śmierć, któraporusza najgłębiej. Ciach i dopiero wtedy mogłem przejść do kolejnych kadrów. Mógłbym napisać o wielu przeglądanychwtedy fotografiach, o inspiracjach, o poetyce, o analogiach malarskich, jednak to jedno zatrzymało mnie na dłużej. Prze-raziło i poruszyło tak bardzo głęboko. Śmierć zawsze zatrzymuje.

Trwało to wszystko trzy dni, spałem łącznie osiem godzin i, jak się potem okazało, odszedłem od stołu tylko kilka razy.Teraz, gdy piszę tych kilka słów, wiem już, że ta euforyczna praca nie poszła na marne, że każdy może zobaczyć zawartośćzakurzonego kartonu. Jest jeszcze myśl, że nie wszyscy dostaną taki prezent. Nie zobaczą wszystkiego. Zatrzymywaniesię nad każdym ujęciem, które wymaga skupienia, to dotykanie tajemnicy. Pierwszeństwo daje nieskromną satysfakcję,że 50 lat temu ten kawałek filmu widział jedynie fotograf i może ktoś z zakładu fotograficznego, a potem nie widział ichjuż nikt. Rolki powędrowały na chłodny stryszek i czekały na mnie. Wiem, że to nieskromne, ale to właśnie ten układzdarzeń wywołał największą euforię i egoizm. Wtedy jako biolog, zrozumiałem, co może być ciekawego w pracy archi-wistów i ile emocji może mieć ktoś w białych rękawiczkach, kto chowa lub wyciąga historie ludzi, te zwykłe, te niezwykłe,a czasem nawet te, których nigdy nie chcielibyśmy ujawniać. Fotografie to takie archiwum życia. Ciach…

Krzysiek

204

Page 11: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Dziki Zachód w BrzózceCzterech jeźdźców na szczycie westernowego wzgórza. Czterech chłopaków – może przyjechali na sezon do PGR

w Brzózce, a może jest wśród nich ktoś tutejszy – nie pamiętam już szczegółów rozmowy wokół tego zdjęcia. Koła rowe-rów niczym kopyta koni zanurzone – nie, chyba nie w trawie, to raczej wyrośnięta już wysoko ozimina. Pole niczym preria– rozciągające się po horyzont. Na twarzach pewność jaką daje młodość, wiara we własne siły i w świat, który stoi otworem.Kadr widziany tyle razy, że trudno związać go z tytułem konkretnego filmu, obraz podświadomie nakładający się na fo-tografię Augustyna Czyżowicza. Zapytałam tych, którzy zajmują się kinem – czy to możliwe, żeby w latach pięćdziesiątychw niewielkiej wsi pod Wołowem oglądano westerny. I zanim odpowiedzieli, zrozumiałam, że to bez znaczenia. Że foto-grafia, na którą patrzę – nawet jeśli odwzorowuje jakiś filmowy kadr – jest mitycznym obrazem, funkcjonującym pozahistorycznym czasem i dającą się zakreślić przestrzenią.

Czterech chłopaków, choć z pewnością z przywołaniem ich imion Augustyn Czyżowicz nie miałby kłopotu, to przecieżarchetypowi jeźdźcy. Nieważne, że ubrani jak do kościoła, w nałożone na koszule garnitury i wyjściowe kurtki. Nawetgdyby mieli na głowach kowbojskie kapelusze i chusty przewiązane pod szyją, to uwagę zwracał by przede wszystkimsposób, w jaki wspierają się o swoje rowery, mimo niedbałej pozy dominując nad rozległym krajobrazem. Niewzruszenibohaterowie opowieści o Dzikim Zachodzie patrzą przed siebie i tylko jeden z nich ukrył spojrzenie przed okiem aparatu.Pozostali są jak westernowi stróże prawa i porządku. Bezruch na tej upozowanej fotografii jest jednak pozorem: dłonietrzymające kierownicę są gotowe do drogi, a chłopcy, choć stoją, wydają się niemal przed chwilą zatrzymani w pędzieku przyszłości. Są jak zdobywcy – jeśli nie Dzikiego Zachodu, to przynajmniej marzenia o swobodzie, jaką daje rower(nawet gdy nie jest to upragniony rower Mife, o którym opowiadał Augustyn Czyżowicz).

Trudno oprzeć się wrażeniu, że to zdjęcie zarazem skrywa i odsłania intrygujące spotkanie mitu i ideologii. Bo czyżczterej jeźdźcy w westernowej scenerii podtrzcinickich pól nie przypominają nam o polskiej wersji opowieści o DzikimZachodzie, wykreowanej przez powojennych specjalistów od politycznego wizerunku? Czyż nie są następcami migrują-cych na Dolny Śląsk osadników? Tych, którzy wędrowali „szlakiem Wielkiej Niedźwiedzicy, karabiny i rusznice zawieszającw cieniu brzóz”? Podążanie śladem tej hipotezy, choć interesujące, wiedzie na manowce podobnie jak szukanie wester-nów w repertuarze objazdowych kin w latach pięćdziesiątych. To na fotografii Augustyna Czyżowicza odnajdziemy cha-rakterystyczne dla młodości oczekiwanie przygody, gotowość do podjęcia wyzwania, wyruszenia w nieznane ślademobietnicy, które ma moc ożywiania mitycznego obrazu. Wystarczy ją zobaczyć.

Izolda

206

Page 12: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Flamandzki pejzaż w dolinie ŁachyTo musiał być piękny, choć zapewne dość mroźny dzień. Fotografia jest pełna światła. Kadrowanie i kompozycję określiło

wydarzenie uchwycone przez fotografa. Choć może nie do końca. Na pierwszym planie widoczna jest kamienna barieramostu pokryta niezbyt grubą warstwą śniegu, za nią nadrzeczne krzaki, może małe lub przycięte drzewo, na którego ga-łęziach także osiadł biały puch. Dalej widzimy przechylony, połamany wóz. Tak jakby zawisł na niewysokiej skarpie scho-dzącej do rzeki, właściwie rzeczki. Jego dwie osie pozostają w zupełnie różnym względem siebie położeniu, na jednymz boków częściowo spoczywa wielka walcowata beczka; częściowo, bo przed całkowitym zsunięciem się do rzeki chroniąją wspomniane już gałęzie oraz solidnej postury mężczyzna dzierżący w ręku wielki drąg. Najpewniej próbuje on podsunąćowo ciężkie metalowe naczynie do góry tak, by znalazło się w bezpiecznym miejscu. Wokół niego zobaczyć możemycztery postacie. Dwie stoją z rękami włożonymi w kieszenie i przyglądają się akcji ratunkowej, jedna z nich to mały chłopiec.Dwaj pozostali osobnicy wykonują jakieś trudne do bliższego scharakteryzowania czynności wspomagające pracę męż-czyzny z drągiem. Za nimi widzimy pole i ogrodzenia, całość obrazu domyka wiejska zabudowa. Ciekawym elementemwłączającym się w kompozycję, ale nie związanym bezpośrednio ze sportretowanym wydarzeniem są drewniane słupyelektryczne bądź telefoniczne, które budują czy też współtworzą perspektywę.

Autor fotografii, powiedział nam o niej po prostu, iż przedstawia sytuację, w której wóz z beczką zsuwa się z podjazduprowadzącego do mostu. Pracownicy pobliskiego pegeeru jeździli tym wozem po wodę. My zaś zobaczyliśmy holen-derskie pejzaże Pietera Bruegla Starszego, które wypełnione są mieszkańcami wsi uchwyconymi w różnych pozach pod-czas wykonywania rozmaitych czynności – pracy, polowania, zabawy, świętowania. Przyszły mi tedy na myśl takie dziełaflamandzkiego mistrza jak „Myśliwi na śniegu”, „Zimowy pejzaż z pułapką dla ptaków” czy „Spis powszechny w Betlejem”.

Ernst J. Gombrich pisał kiedyś, że z powodu rodzaju tematyki, w jakiej wyspecjalizował się Bruegel, czyli ukazywaniascen życia wiejskiego, jego samego zaczęto uznawać za malarza pochodzącego z chłopstwa. Ze zdjęciami z archiwumAugustyna Czyżowicza i z samym ich autorem w moich oczach stała się chyba rzecz odwrotna. Choć doskonale znamhistorię, która doprowadziła do powstania tego liczącego niemal dwa i pół tysiąca odbitek albumu i wiem, iż Pan Gustekbył i jest amatorem (w pełnym słowa tego znaczeniu), to jednak na obrazy, jakie udało mu się stworzyć, jakie wyszły z jegoaparatu, często spoglądam w sposób podobny do tego, jak patrzę na profesjonalną fotografię prasową czy artystyczną.Susan Sontag powtarzała, że czynność fotografowania jest wobec danego wydarzenia aktem nieinterwencji, dodałbymjednak od siebie, że ta własność owego aktu czyni przede wszystkim, w przypadkach takich jak Czyżowicza, fotografem.Choć on pewnie poszedł (potem?) pomóc…

Kuba

208

Page 13: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

210

ZapamiętaniPrzypominam sobie, że bardzo mi zależało, żeby Augustyn Czyżowicz rozpoznał tę dziewczynkę. „Panie Augustynie,

nie pamięta jej Pan?” – pytałam kilkukrotnie nie uzyskując odpowiedzi. Podobnie ważne było dla mnie jeszcze dowiedzeniesię czegoś więcej o mężczyźnie sfotografowanym na białym prześcieradle. W ciągu kilku miesięcy prócz zakłopotaniaw głosie usłyszałam niewiele ponad to, że nazywa się Bazyli Rabski. „Tyle wystarczy” – mówił Czyżowicz pytany o swegosąsiada. Ale o ślicznej dziewczynce sfotografowanej na śniegu tylko w sukience i chustce nie wiedział absolutnie nic. Niezostała przez niego zapamiętana.

Milczenie fotografii, zdjęć, o których nie mogliśmy rozmawiać, ich dwa skrajne oblicza ilustrowane przeoraną zmarsz-czkami, pociągającą twarzą starszego mężczyzny i śmiało uśmiechającej się do obiektywu anielskiej dziewczynki. Co mo-żemy wiedzieć? Czy wolno nam dopytywać o szczegóły, „dociskać” rozmówcę, sprawiać, by przepracowywał utrwaloneobrazy przeszłości? Czy wolno nam mieć żal, że zapamiętał jednych, czasem tych niewartych pamięci, a pozwolił na „uni-cestwienie” innych? Czy rzeczywiście uwiecznione na zdjęciu osoby żądają od nas ocalenia od zapomnienia?

Pamiętam uczenie się twarzy, imion i nazwisk bohaterów zdjęć, które przychodziło tak łatwo wraz z zapisywaniem na-szych rozmów i przeglądaniem albumów. Pamiętam to jednostronne zaprzyjaźnienie się, a może nawet spoufalenie,z mieszkańcami Brzózki, Trzcinicy, Turzan… Szukanie na ich twarzach urody („Panie Augustynie, to niemożliwe, że wtedynie było ładnych kobiet?”), młodości, inteligencji, przeżyć religijnych oraz intymnych, młodzieńczych emocji. Co było mię-dzy tymi ludźmi? Ich zabawy, świętowanie, życie rodzinne, praca stawały się bliskie, zdawały mi się bardziej realne, inten-sywne niż własne. W latach 2009 i 2010, kiedy wspólnie oglądaliśmy zdjęcia, a potem pracowaliśmy nad nimi we własnychdomach, prawdziwe życie było dla mnie chyba gdzie indziej i kiedy indziej, to znaczy gdzieś bliżej Brzózki lat pięćdziesią-tych. Pamiętam też wrażenie, jakie zrobiło na mnie spotkanie z o ponad pół wieku starszymi bohaterami zdjęć podczasotwarcia wystawy w Brzózce w listopadzie 2009 roku. Czułam się nieswojo, klisza zmaterializowała się, a jednak to nie byliCI ludzie. Pamiętam ich młodymi. Na czym polega to doświadczenie realności i nierealności, prawdy i fałszu? Wiem tyle,że spośród tych fotografii najważniejsze pozostaną twarze. To dziwne, ale ja również będę wspominać sportretowanychprzez Czyżowicza ludzi. Wspominać ich tak, jakbym znała ich naprawdę, choć moja pamięć jest pamięcią osobliwą, boskonstruowaną w krótkim czasie z postrzeżeń wizualnych, ustosunkowań moralnych (Augustyna, Krzyśka, ale także włas-nych), zasłyszanych historii, pracy mojej wyobraźni.

Podczas wspólnego oglądania ostatnich fotografii Czyżowicz wypowiedział zdania, których ontologicznego i egzys-tencjalnego sensu nie należy lekceważyć. Zamykają one nasze rozmowy, są ich codą. Samo zdjęcie, które wywołało spo-strzeżenie na temat uwieczniającej mocy fotografii było źle skadrowane, nieefektowne, przedstawiało ludzi siedzącychza stołem: kobieta w chustce trzymała małe dziecko na kolanach, na pustym stole stała tylko duża gipsowa figurka MatkiBoskiej. Być może na takich zdjęciach najlepiej uwyraźnia się pozaestetyczny sens fotografii. Uwiecznieniem nie jestjeszcze sama zachowana szczęśliwie fotografia czy jej negatyw, choćby pięćdziesięcioletnia, lecz dana dzięki naszej pa-mięci (lub uczestniczeniu w cudzej pamięci), możliwość fotografii, dialogu z tym, co nieobecne, utracone, nieznane.

Magda

Page 14: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

Wydawca: Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura”Podwale 75, 50-449 Wrocław. www.pronatura.org.pl

Redakcja książki: Izolda Topp, Magdalena Barbaruk, Piotr J. Fereński, Krzysztof KoniecznyRecenzent: dr hab. Dariusz Czaja

Projekt graficzny, skład i łamanie: Tomasz Stasiak, tel.: 501 014 339Druk: Duet, Wrocław. Tel.: 71 328 78 79

ISBN 978-83-61841-00-5

Prawa autorskie: © Wydawnictwo: Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura”, Wrocław 2011Fotografie: © Augustyn Czyżowicz

Publikacja została przygotowana i sfinansowana w ramach projektu „Wieś dolnośląska 1956–1989 w obiektywie rolnika –Augustyna Czyżowicza” realizowanego w ramach programu Muzeum Historii Polski „Patriotyzm Jutra”

Koordynacja projektu: Krzysztof Konieczny

Wydanie publikacji wsparło Starostwo Powiatowe w Wołowie

Badania w dolinie Łachy prowadzone były w ramach współpracy Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro Natura”i Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu WrocławskiegoPublikacja powstała w ramach działalności Centrum Przyrodniczego PTPP „pro Natura” w Trzcinicy Wołowskiej

www.muzhp.pl

Page 15: Śladami fotografii - wnhip.uni.wroc.plwnhip.uni.wroc.pl/content/download/37697/189396/file/sladami...Podążanie „Śladami fotografii Augustyna Czyżowicza” rozpoczęło się

ISBN 978-83-61841-00-5