44
Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 1 NA OSTRZU NOŻA

Salt@Pepper - Kolorowe Strony Życia

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Magazyn Salt@Pepper

Citation preview

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 1

NA OSTRZU NOŻA

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 3

4  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

6 GWIAZDA

14 FRESZ

16 NA WIDELCU

17 PASJE

20 BIZNES

22 URODA

26 MOTO

28 ZDROWIE

31 MĘSKI ŚWIAT

32 WIELKANOC

34 NA OSTRZU NOŻA

35 WINNICA 

36 TEATR

38 FILM

39 MUZYKA

40 NIE PRZEGAP

42 REFLEKSYJNIE

SPIS TREŚCI

6

16

22

26

32

34

35

39

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 5

OD REDAKCJI

Posłańcy pozytywnych

informacji

WSPÓŁPRACA: Waldemar Gajda, Marcin Jabłoński, Julia Wysocka, Beata Brzeska, Katarzyna Brzoza, Monika Jelińska, Paweł Komosa,Anna Dobrowolańska, Tomek Mosiołek, Marcin Wołoszczak, Łukasz Wójcik, Alicja DuchiewiczWYDAWCA: MediaPak Sp. z o.o. Redakcja Salt@Pepper, Plac Jagielloński 15 lokal 336, 26-600 Radom, [email protected], tel./fax 48 384 00 14 BIURO REKLAMY I MARKETINGU: [email protected], tel./fax 48 384 00 14NAKŁAD: 10 000 egzemplarzy

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo adjustacji i skracania tekstów. Wydawca zastrzega sobie prawo odmowy zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma będzie sprzeczna z linią programową i interesem pisma (art. 36 pkt. 4 Prawa Prasowego). Wszelkie prawa zastrzeżone.

Przyjemnych wrażeń!

„Radom nie był poematem nawet o wschodzie słońca” – wspominał Witold Gombrowicz w „Dzienniku”. Czy ta nie-zbyt pochlebna opinia wybitnego pisarza o naszym mieście jest aktualna także dzisiaj? Oczywiście – odpowie

wielu mieszkańców, którzy po chwili dodadzą, że „tutaj niewiele się dzieje i nic nie może się udać”. Na szczęście przybywa radomian wierzących w przezwyciężenie tego marazmu. Salt@Pepper chce być ich rzeczni-

kiem i posłańcem pozytywnych informacji. Z każdym kolejnym numerem naszego magazynu przekonujemy się, że to zadanie wcale nie jest tak karkołomne, jak można było spodziewać się na początku.

Potwierdzenie tych słów znajdziesz, Drogi Czytelniku, zagłębiając się w kwietniowe wydanie Salt@Pepper. Otwiera je rozmowa z Anią Dąbrowską, która bardzo miło wspomina koncerty w naszym mieście. Wokalistka zdradza, że lubi słuchać piosenek Lady Gagi i postanawia porzucić stylistykę retro.

Miłośników komiksu na pewno zainteresuje artykuł o Pawle Samborze. Młody radomianin jest pierwszym Polakiem, który może pochwalić się premierą albumu na Comic-Con w San Diego, największym festiwalu komiksu na świecie.

W tym numerze wzniesiemy się także w przestworza w towarzystwie Sebastiana Kawy, mistrza szybownictwa. Dzięki Salt@Pepper dowiesz się, co trzeba zrobić, żeby zasiąść za sterami podniebnej maszyny.

Tradycyjnie odwiedzamy jedną z radomskich restauracji. Tym razem gościmy w Higashi, gdzie możemy poczuć się jak w Japonii, bez konieczności pokonywania tysięcy kilometrów.

Jarosław Rabenda opowiada o swoim nowym projekcie, czyli Kabarecie Wzięty, który rozpoczyna działalność w Teatrze Powszechnym. – Chcielibyśmy wywołać inteligentny śmiech, a nie pusty rechot – mówi znany aktor w roz-mowie z Salt@Pepper.

Oczywiście nie zapominamy o zbliżającej się Wielkanocy. Wspólnie z Kasią Niezbecką z Centrum Hobbystycznego „Pacynka” pokazujemy, jak z małej doniczki, serwetki i skorupki jaja wyczarować niepowtarzalną ozdobę na świątecz-ny stół. Nie powinno na nim zabraknąć również mazurka i faszerowanych jajek. Sprawdzone przepisy na te smakołyki znajdziesz w dziale „No ostrzu noża”.

Salt@Pepper tradycyjnie służy dobrą radą. Dowiesz się, jakie okulary słoneczne będą modne w tym sezonie. Dla panów przygotowaliśmy gadżety, które uczynią z nich mistrzów grillowania.

Mam nadzieję, że po lekturze kwietniowego numeru naszego magazynu trochę inaczej spojrzysz na Radom. Jeśli nie uznasz go od razu za poemat, to może chociaż dobrze zapowiadającą się fraszkę?

Redaktor Naczelny Rafał Natorski

Sekretarz RedakcjiBartek Andraszek

Biuro Reklamy i MarketinguAleksandra Król

Biuro Reklamy i Marketingu Grzesiek Kowalczyk

6  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

GWIAZDA

RetRojuż mnienie kRęciJedna z najpopularniejszych polskich artystek. Wokalistka,kompozytorka, autorka tekstów i producentka. Zdobywczyniwielu nagród, a także szczęśliwa matka 9-miesięcznego Stasia.Salt@Pepper rozmawia z Anią Dąbrowską.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 7

GWIAZDA

8  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

GWIAZDA

Wciąż Ania czy może już Anna?Nigdy nie przywiązywałam zbyt

dużej wagi do tego, jak na mnie wołają. Utarło się, że Ania, chociaż mama i najbliż-si mówią Anka. Zostania Anną jeszcze nie planuję.

W wywiadach, których udzielałaś będąc w ciąży, obawiałaś się problemów, jakie wiążą się z narodzinami dziecka. Nie-przespanych nocy, dezorganizacji życia. Zrealizowały się te wizje?Nie jest tak źle, jak się spodziewałam, jed-nak niektóre obawy były słuszne. Zdarzają się nieprzespane noce i czasu na pracę też mam znacznie mniej, ale te minusy rekompensuje mi dziecko. To wyjątkowy dar, a macierzyństwo polecam wszystkim kobietom. Przy dobrej organizacji da się funkcjonować.

Czy macierzyństwo wpłynęło na twoją twórczość?Wpłynęło, bo z braku czasu mniej tworzę. Teraz w mojej głowie jest przede wszystkim Staś, a dopiero później pisanie piosenek. Na razie nie mogę oderwać się od niego, od myślenia, co się z nim dzieje, czy śpi i czy jest mu dobrze. Jeszcze nie zabrałam się do solidnej pracy i pod względem zawodowym jestem trochę w rozsypce.

Niektóre piosenkarki twierdzą, że gdy zostały matkami, zmieniły podejście do tego, co robią.To chyba jakieś mity. Jestem tą samą osobą. Mam po prostu kolejną osobę do kochania, kolejnego przyjaciela. Nie zmieniło mnie to jako muzyka.

Plotkarskie portale donoszą o twojej walce z nadmiarem kilogramów po ciąży. Założyłaś się nawet z Kasią Nosow-ską, która z was szybciej zrzuci wagę. Przegrana ma opublikować w sieci swoje aktualne zdjęcie w bikini. To kara czy nagroda?Dla kobiety po ciąży zdecydowanie kara. Mamy już z Kaśką trochę nagród na koncie i przestały nas one motywować (śmiech). Musiałyśmy wymyślić karę. Zakład jest w toku, więc dopóki trwa, nie mogę nic więcej na ten temat powiedzieć.

Na jednej ze stron przeprowadzono son-daż z pytaniem, którą z was internauci chcieliby zobaczyć w bikini. Zdecydowa-nie wygrałaś.Ja bym jednak wolała zobaczyć Kaśkę.

Twoją karierę rozpoczął występ w pierwszej edycji programu „Idol”. Czy gdyby można było cofnąć czas, jeszcze

raz wystartowałbyś w castingach?Oczywiście, że jeszcze raz bym spróbowa-ła. „Idol” jest wspaniałym wspomnieniem i wciąż traktuję go jak przygodę życia. Dziewczyna z małego miasta trafiła w sam środek machiny show-biznesu – telewizji, występów na żywo, ćwiczeń pod okiem fachowców. Kiedy program się skończył, nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić, ale na pewno byłam już lepiej przygotowana do dalszej pracy.

Czy bez „Idola” twoja kariera potoczyła-by się inaczej?Nie wiem. Podejrzewam, że nie wiedziała-bym, od czego zacząć, jak doprowadzić do nagrania i wydania płyty. „Idol” zdecydo-wanie ułatwił to zadanie, więc wiele kwestii stało się prostszych.

Sukces na rynku muzycznym osiągnęli tak naprawdę tylko uczestnicy pierwszej edycji programu: Ania Dąbrowska, Ewe-lina Flinta, Szymon Wydra czy Tomek Makowiecki. Pozostałe odsłony „Idola”, oprócz Moniki Brodki, nie wykreowały żadnej gwiazdy. Dlaczego?Kiedy program jest świeży, wszyscy chcą go oglądać. Siłą rzeczy osoby, które w nim występują, osiągają większą popularność. Jednak trzeba pamiętać, że często jest to pusta sława. Gdy nie jest niczym poparta, szybko gaśnie. Ale kiedy ma się coś cieka-wego do zaproponowania, to niezależnie od tego, czy bierze się udział w takim czy innym programie, istnieje szansa, że ktoś cię zauważy. Tak było z Moniką Brodką, która jest wyjątkowa i charyzmatyczna, więc zasłużenie osiągnęła sukces.

Czy utrzymujesz kontakt z innymi uczestnikami pierwszej edycji „Idola”?Przez jakiś czas dość często spotykaliśmy się z Tomkiem Makowieckim, ale ostatnio urodziły się nam dzieci i górę wzięło życie rodzinne. Dość sporadycznie widujemy się też z Moniką. Przy tego typu znajomościach trochę jest tak, jak z tymi kolegami z wojska z filmu „Wniebowzięci”. Po latach okazuje się, że nie za bardzo jest o czym gadać...

W ostatnim czasie pojawia się dużo programów wzorowanych na „Idolu”. Oglądasz zmagania uczestników?Nie miałam jeszcze okazji, bo zwykle w weekendy koncertuję.

Jakub Rutnicki – kolega z programu postanowił zrobić karierę w polityce i został nawet posłem. Nie chcesz iść tą drogą?Na razie chyba nie (śmiech). Może jak już skapcanieję i naprawdę będzie mi się

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 9

GWIAZDA

w życiu nudziło, to zapragnę powalczyć o asfaltową drogę na moim osiedlu.Z obserwacji kolorowych pism i plot-karskich portali wynika, że nie jesteś ich ulubioną bohaterką. Wiele polskich gwiazd byłoby tym zmartwionych.Każdy sam sobie znajduje własne miejsce w show-biznesie. Dopóki ludzie się z nim identyfikują, to wszystko jest OK. Mam grono odbiorców, których bardzo cenię. Być może są trochę do mnie podobni i nie roztrząsają cudzych spraw. Nie kręci ich tego typu rozrywka. Są też ludzie, których podnieca wielki świat i błysk fleszy. Oni także mają swoje ikony, którym kibicują. Ja to szanuję i nie mam z tym żadnego pro-blemu. Nie bywam zbyt często na portalach plotkarskich, bo pewnie nie jestem dla nich ciekawym tematem. Nie jestem kontro-wersyjna, niczego nie ukrywam, nie mam sekretów, a gdy ktoś mnie o coś zapyta, odpowiadam szczerze. Nie chowam mojego dziecka, żeby nikt mu przypadkiem nie zro-bił zdjęcia na spacerze. Jednak paparazzi mnie nie nękają.

Nie kusiło cię wywołanie jakiegoś skandalu, żeby w ten sposób zwiększyć sprzedaż płyt?Nigdy nie miałam takiej potrzeby. Ale kiedy zauważę, że zaczynam się wypalać arty-stycznie, co miesiąc będę pojawiać się z in-nym facetem i nie wykluczam, że zatańczę dla milionów telewidzów lub może nawet coś upichcę w którejś ze śniadaniówek (śmiech). Jednak jak na razie – odpukać – wszystko idzie dobrze. Nie mam problemu ze sobą i swoją karierą, nie jestem też sfrustrowaną artystką, która musi wywoływać zamiesza-nie wokół swojej osoby. Nadal mam pomysły na piosenki i nowe projekty. To jest fajne, że coś co rodzi się w mojej głowie, potem trafia na płytę i ludzie chcą jej słuchać.

Masz obraz słuchacza, do którego chcesz dotrzeć ze swoimi piosenkami? Nie tworzę muzyki z myślą o konkretnym odbiorcy. Staram się realizować siebie, oddawać własne emocje. Później okazuje się, że trafiam głównie do kobiet. To pewnie skutek mojego odczuwania świata. Może jest bardzo kobiecy, z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy? Cieszę się, że mam dużo słuchaczek w moim wieku, które dobrze mnie rozumieją. Fajnie to wszystko się ułożyło.

Skąd wzięło się zauroczenie stylistyką retro?Podobają mi się te brzmienia. Styl lat 60. odkryłam dosyć późno, ale się nim zachły-snęłam i chętnie przemycałam go do swojej muzyki.

A może wynika to z faktu, że współcze-sna muzyka ma niewiele do zapropono-wania?Chyba nie. Lubię współczesną muzykę i spo-ro jej słucham. Podoba mi się Lady Gaga, Beyoncé czy Adele. Staram się być otwarta na różne style. Mam nadzieję, że nie mam klapek na oczach i nie obudzę się za jakiś czas, kiedy okaże się, że moja propozycja jest mocno nieświeża.

Myślisz, że za 50 lat muzycy będą czer-pali z dokonań Lady Gagi, tak jak teraz sięga się do twórczości Janis Joplin czy Jimiego Hendrixa?Lady Gaga na pewno będzie jednym z sym-boli naszych czasów. Tak jak „Like a virgin” Madonny, który do niedawna był synonimem

kiczu lat 80., a od jakiegoś czasu stał się kla-sykiem. Dla wielu osób jest po prostu fajnym wspomnieniem z pierwszych dyskotek. Jeśli gwiazda działa w tak masowy sposób, jak Lady Gaga, to coś musi być na rzeczy. Po latach ktoś na pewno będzie chciał wrócić do tego fenomenu.

Składanka „Ania 60/70” ma być twoim pożegnaniem z retro. Teraz przyszedł czas na coś w stylu Lady Gagi? Pracuję nad utworami do nowej płyty i zo-baczymy, co z tego wyjdzie. Żegnam się ze stylem retro, ponieważ naturalnie wyczerpa-ła mi się inspiracja. Kolejna płyta w tej styli-styce stałaby się nadużyciem z mojej strony i zbytnią oczywistością. Byłaby nieciekawa zarówno dla mnie, jak i słuchaczy. Po prostu retro już mnie nie kręci.

Kiedy możemy spodziewać się nowej płyty?Trudno powiedzieć. Może pod koniec roku, może na początku przyszłego. Piosenki już mam, ale jeszcze nie zagnieździłam się w studiu.

W ubiegłym roku ukazała się płyta „Ania Movie”. Skąd wziął się pomysł nagrania albumu inspirowanego muzyką filmową?Chyba ze zmęczenia sobą. Nie chciałam

„Żegnam się ze stylem retro, ponieważ naturalnie wyczerpała mi się inspiracja.”

10  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

GWIAZDA

wydawać płyty z własnymi piosenkami i szukałam projektu, przy którym mo-głabym odpocząć od swoich kompozycji. Kolekcjonuję soundtracki i przyszło mi do głowy, że mogłabym zaśpiewać utwory z czołówek filmów. Wybrałam te, które lubię najbardziej i wyszło całkiem fajnie.

Wśród utworów znalazła się piosenka z „Głębokiego gardła”, kultowego dziś filmu porno z lat 70.Mało kto wie, że soundtracki z filmów ero-tycznych z lat 60. i 70. cieszą się od jakiegoś czasu sporym powodzeniem wśród kolekcjo-nerów. W tamtych czasach na muzykę do tych obrazów przeznaczano regularne budżety i wielu świetnych kompozytorów w ten sposób

zaczynało swoją karierę. Piosenka z „Głębo-kiego gardła” od razu zrobiła na mnie duże wrażenie i bardzo chciałam ją zaśpiewać.

Piosenkę bez obrazu można sobie wyobra-zić. A film bez muzyki?Nie. Obejrzałam parę filmów bez muzyki, gdy proponowano mi napisanie do nich piosenek. Fatalne wrażenia. Muzyka bardzo pomaga w rejestracji emocji filmu. Cisza też pozwala podkręcić atmosferę, ale musi współgrać z dźwiękiem.

Filmowe fascynacje nie przekładają się na chęć występu przed kamerą? Aktorstwo to bardzo trudne zadanie. Nie wiem, czy mam talent, a nawet gdyby tak było, musiałabym dużo pracować. Wyśmieni-ci aktorzy mają taki zasób „twarzozmianów”, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Gdybyś na bezludną wyspę mogła zabrać jeden film i jedną płytę, co by to było?O matko, nie wiem. Wzięłabym chyba skła-dankę ulubionych piosenek. A film? Pewnie

„Dirty Dancing”, do którego uwielbiam wracać. Zawsze mnie wzrusza. I jeszcze ta muzyka...

Piszesz teksty dla innych m.in. Edyty Górniak i Moniki Brodki. To trudniejsze

czy łatwiejsze niż tworzenie dla siebie? Teoretycznie łatwiejsze, ale chyba jeszcze nie udało mi się napisać dla kogokolwiek tekstu, z którego byłabym naprawdę zado-wolona. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Muszę włożyć wiele energii i wysiłku, żeby napisać coś, co sama zaakceptuję. Zawsze się stresuję przy pisaniu tekstów. Czasem muszę wyjść z domu albo wszystkich z nie-go wygonić. Lubię pisać w podróży. Samo-lot czy pociąg wydają się być stworzone do tego celu. Inspiruje mnie też polska przyroda. Na pewno nie czuję się poetką. To zdecydowanie za duże słowo, które rezerwuję dla moich ulubionych autorów: Tuwima, Osieckiej i Pawlikowskiej-Jasno-rzewskiej.

Wolisz koncertować w klubach czy na dużych stadionach?Lubię grać w klubach, gdzie tworzy się

fajny klimat dla mojej muzyki. Nie stronię jednak od większych imprez. Miło jest wyjść na scenę, zobaczyć przed sobą kilka tysięcy osób i poczuć energię dużej grupy. Najważniejsze jest dobre nastawienie

widowni – wtedy liczba widzów nie ma znaczenia.

Radomscy fani czekają na twój koncert w naszym mieście. Ostatni raz śpiewa-łaś u nas dwa lata temu. Jak wspomi-

nasz tamten występ? Atmosfera na koncertach w Radomiu jest zawsze bardzo fajna. Być może jesienią zobaczymy się po raz kolejny.

„Smutek mam we krwi” – śpiewasz w jednej z piosenek. Czy dzisiaj jest w niej trochę więcej radości?Na nowej płycie sprawdzę, jak to jest z tym smutkiem. Generalnie czuję się spełnioną i szczęśliwą kobietą, więc zobaczymy, co się zmieni w moich piosenkach. Nigdy nie byłam radykalna, więc nie spodziewajcie, że płyta będzie radosna i pogodna od pierwszego do ostatniego numeru.To nie byłabym ja.

ROZMAWIAŁ: RAFAŁ NATORSKIFOTO: KAMA CZUDOWSKA,NATALIA JAKUBOWSKA

„Lubię grać w małych klubach, gdzie tworzy się dobry klimat dla mojej muzyki.”

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 11

NA OSTRZU NOŻA

12  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

FRESZ

Rekord świata w podnoszeniu cięża-rów pobiła Justyna Kozdryk, zawod-niczka Startu Radom. Wspaniałego wyniku gratulował jej Arnold Schwarze-negger.

Wicemistrzyni paraolompijska po raz kolejny udowodniła, że jest jedną z najsilniejszych kobiet na świecie. Pod-czas Igrzysk Sportów Siłowych, które odbywały się w amerykańskim mieście Columbus, nie miała sobie równych w wyciskaniu sztangi na ławeczce. W pierwszym podejściu wycisnęła 110 kg. W drugim 115 kg, a w trzecim – 120, ustanawiając rekord świata!

Postawa Justyny Kozdryk wzbudziła

wielki szacunek widowni i ekspertów. Naszej zawodniczce gratulował m.in. organizator imprezy, czyli Arnold Schwarzenegger. W Columbus startu-ją wyłącznie osoby zaproszone przez słynnego „Terminatora”, który przed laty był świetnym kulturystą i bardzo pasjonują go zmagania ciężarowców.

Występ na Igrzyskach Sportów Siło-wych był pierwszym tegorocznym star-tem Justyny Kozdryk. Po powrocie nie miała jednak wiele czasu na odpoczy-nek. Czekały ją bowiem zawody w pod-noszeniu ciężarów niepełnosprawnych, które odbyły się w Dubaju.

SiLnA koBietA

Rozpoczęła się modernizacja kina Helios. Po remoncie radomski multipleks będzie dysponował lepszym sprzętem. Zaplanowano również zmianę wystroju wnętrza oraz dobudowanie szóstej sali.

W grudniu Helios świętował pięciolecie. Nadszedł więc czas na lifting obiektu. Pro-jekt modernizacji (zdjęcie obok) przygoto-wała pracownia designerska EXTRACT DESIGN Gierałtowski i Partnerzy. – W kinie wymienione zostaną posadzki, a także wyposażenie kawiarni, barów, kas biletowych, foyer i holu kasowego – wy-licza Robert Kaczor, dyrektor placówki. Zmianie ulegnie również kolorystyka wnętrza.

Po zakończeniu prac powinna zdecydo-wanie poprawić się wentylacja holu, funk-cjonalność umeblowania oraz wykorzysta-nie istniejącej powierzchni. Dobudowana będzie także szósta sala.

Unowocześniony zostanie również sprzęt do wyświetlania filmów. – Wzboga-cimy się o czwarty już projektor cyfrowy dostosowany do projekcji 3D – mówi Robert Kaczor.

Modernizacja jest przeprowadzona eta-pami. – Chcemy, żeby kino funkcjonowało i wyświetlało filmy w takim zakresie jak dotychczas, w sposób możliwie nieza-kłócający wygody widzów – informuje dyrektor Heliosa.

kino W Remoncie

Niezwykłą przesyłkę otrzymało Archiwum Państwowe w Radomiu. W paczce od anoni-mowego nadawcy znajdowało się kilkadzie-siąt pocztówek i zdjęć z lat 1911-1948.

Pracownicy archiwum ustalili, że adre-satami widokówek była Henryka Nieza-wadzka i jej mąż Feliks Karbownicki. Na ich radomskie adresy przychodziło większość pocztówek wysyłanych z Zakopanego, Gdańska, Poznania czy Kozienic. Na kart-kach znajdują się pozdrowienia z podróży, życzenia imieninowe i świąteczne.

Widokówki przedstawiają typowe dla tego okresu widoczki z różnych miast, wizerunki dzieci, motywy patriotyczne czy religijne.

Zainteresowanie archiwistów wzbudziła

jedna z kartek, z napisem „Dom Katolicki Parafji Św. Jana w Radomiu”. Jest to unikal-ny rysunek tego budynku.

W przesyłce znalazły się również foto-grafie mężczyzny w mundurze wojskowym. Pochodzą z 1915 i 1961 roku. Na odwrocie widnieje podpis „Kochanym rodzicom – Ka-zik”. Przedstawiają prawdopodobnie Kazi-mierza Makarskiego, który był urzędnikiem, a w czasie I wojny światowej zaciągnął się do wojska.

Pracownicy Archiwum Państwowego mają nadzieję, że ofiarodawca zechce się ujawnić i przekazać więcej informacji na temat niezwykłego zbioru.

PAcZkA Z nieSPoDZiAnkĄ

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 13

FRESZ

Na pewno spory szok przeżyje osoba, która odwiedzi Radom

po dłuższej nieobecności. Szczególnie, gdy pojawi się w okolicy placu Jagiel-lońskiego. Na terenie między ulicami Chrobrego, Struga i Kelles-Krauza, który przez lata był zaniedbanym nie-użytkiem, wyrosła bowiem potężna bu-dowa – Galeria Słoneczna. Uroczyste otwarcie zaplanowano na 6 kwietnia.

To obecnie jedyne centrum handlo-we w Polsce, w którym obok siebie ulokowały się sklepy siedmiu najbar-dziej znanych marek: Zara, H&M, C&A, TK Maxx, Reserved, KappAhl oraz New Yorker. To znakomite grono uzupełniły placówki innych popular-nych firm m.in.: Bershka, Stradivarius, Orsay, Cropp Town, House, Top Secret, Caterina, Calzedonia, Intimissimi, Triumph, Gatta, Big Star, Levi’s , Lee Wrangler, Bytom, Vistula i Kastor. Inte-resująco prezentuje się również oferta sportowa z wielobranżowym salonem Intersport na czele, a także sklepami: Sizeer, 4F, Bergson, Heavy Duty, Re-ebok, Nike, Adidas, Puma oraz oferta obuwnicza: CCC, Deichmann, Kazar, Ecco, Boot Square, Martens i Ochnik.

Blisko 2 tys. m kw. zajął flagowy market sieci spożywczej MarcPol, którego projekt przygotowano specjal-

nie dla Galerii Słonecznej. Elektronikę i multimedia oferują: wielkopowierzch-niowy salon RTV Euro AGD oraz Sony i Iplanet Apple. Branżę zdrowia i urody reprezentują marki: Sephora, Douglas, Superpharm, Drogerie Natu-ra, Inglot, Paris Optique, Fielman czy Vision Express.

Upominki i biżuterię kupimy w sa-lonach: YES, W. Kruk, Parfois, Galeria Prezentów, Swiss czy Time Trend.

W przerwie między zakupami może-my odwiedzić nowoczesne, 6-salowe Multikino. Na gości czekają również liczne restauracje i kawiarnie. W spe-cjalnie przygotowanej dla nich strefie ulokowały się: KFC, Burger King, Salad Story, Nasz Naleśnik, lodziarnie Fratelli i Lodomania, a także znane radomskie restauracje – Teatralna i Samira. Na wielbicieli kawy czekają przytulne lokale Waynes Coffee oraz Cafe de Paris.

Galeria Słoneczna to obiekt przy-jazny środowisku. Schody ruchome pobierają energię elektryczną w ilości dostosowanej do aktualnego obcią-żenia. W budynku zainstalowano też nowoczesne oprogramowanie Building Management System, które pozwala na precyzyjne sterowanie oświetle-niem, wentylacją oraz ogrzewaniem.

Galeria jest najważniejszym elemen-tem Centrum Słonecznego, w skład którego wchodzi również aquapark i osiedle mieszkaniowe. RAF

Tak okazałego obiektu jeszcze w Radomiu nie było. – Wierzymy, że stanie się centrum handlu, usług i rozrywki dla całego południowego Mazowsza – mówi o Galerii Słonecznej Mirosław Szydelski, dyrektor AIG/Lincoln Polska.

SłonecZnygigAnt

centRumSłonecZneW LicZBAcH

132 – milionów euro kosztowała inwestycja (wliczając modernizację ulic)

1300 – osób pracowało na budowie w momencie największego zaawan-sowania prac

1000 – osób znalazło zatrudnienie w galerii i aquaparku

110 000 – metrów kwadratowych ma Galeria Słoneczna

180 – sklepów otwarto w galerii

14 – kawiarni i restauracji jest do dyspozycji klientów

14  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

FRESZ

Zaczęło się od przypadku. – Znajomy przysłał mi wyszpe-

raną w internecie informację, że amerykańskie wydawnictwo szuka rysownika z okolic Los Angeles, który zilustrowałby album do stwo-rzonego już scenariusza na pod-stawie powieści Briana Andersona. Wprawdzie Radom trudno nazwać okolicami LA, ale postanowiłem spróbować i wysłałem portfolio – opowiada Paweł Sambor.

Próbki talentu radomianina bardzo spodobały się Ryanowi Colucci, producentowi filmowemu (ma w dorobku znany z polskich kin obraz „Terra 3D”) oraz właści-cielowi Spoke Lane Entertainment. Firma szykowała się wówczas do wydania pierwszego komiksu – „Harbor Moon”. – Rozmowy trwały jednak blisko pół roku, ponieważ

Amerykanie bardzo ostrożnie pod-chodzą do współpracy z Polakami. Poza tym nie mogliśmy spotkać się osobiście, co też utrudniało komuni-kację. Kiedy dostałem okryty wielka tajemnicą scenariusz albumu, postanowiłem z własnej inicjatywy narysować kilka stron próbnych. Gdy Ryan zobaczył moją determina-cję, zdecydował się podpisać umowę – śmieje się Paweł Sambor.

Prace nad 140-stronicowym albu-mem trwały blisko rok. Radomski rysownik zaskoczył Amerykanów swoją wszechstronnością. – W ich systemie do pracy nad komiksem potrzeba kilku osób. Jedna odpowia-da za rysowanie ołówkiem, druga tuszem, trzecia zajmuje się kolora-mi, a jeszcze inna wstawia tekst. Tymczasem ja robiłem to wszystko sam. Dla wydawnictwa było to szo-

kiem – mówi Paweł Sambor.Premiera „Harbor Moon” miała

miejsce podczas ubiegłorocznego Comic-Con w San Diego. Największą komiksową imprezę świata odwie-dza ponad 100 tysięcy osób. Paweł Sambor był pierwszym rysownikiem z Polski, którego album prezentowa-no podczas tego festiwalu. Niestety, nie pojawił się w San Diego osobi-ście. – Miałem zaproszenie, ale na razie jest to dla mnie zbyt kosztow-na wycieczka – przyznaje.

Dzięki dobremu przyjęciu „Harbor Moon” zza oceanu napływają kolej-ne propozycje dla Pawła Sambora. Obecnie współpracuje przy dwóch amerykańskich projektach komik-sowych. I wciąż myśli o autorskim albumie. – Na razie nie chcę zdra-dzać jego szczegółów, bo w naszej branży pojawia się bardzo dużo

oBRAZkoWAHiStoRiASzukający spokoju weteran wojny w Iraku osiedla się w małym miasteczku opanowanym przez... wilkołaki – to scenariusz komiksu „Harbor Moon” narysowanego przez Pawła Sambora. Radomianin jest pierwszym Polakiem, który może pochwalić się premierą albumu na Comic-Con w San Diego, największym festiwalu komiksu na świecie.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 15

FRESZ

pomysłów, których później nie udaje się zrealizować – twierdzi.

Nasz rozmówca chciałby stworzyć komiks w systemie amerykańskim. – Znajomy przygotowuje scena-riusz, ja rysuję ołówkiem, a inny kolega poprawia to tuszem. Praca idzie wtedy sprawniej – przekonuje.

Jednak w polskich realiach narysowanie albumu to dopiero początek drogi. Problemy zaczynają się na etapie szukania wydawcy. – Rynek w naszym kraju jest bardzo słaby. Polacy mało czytają. Dotyczy to zarówno książek, jak i komiksów – mówi Paweł Sambor. W latach 80. po nowy tom „Tytusa, Romka i Atomka” czy „Thorgala” ustawiały się długie kolejki przed księgarnia-mi. Dziś jest to tylko wspomnienie. Większość albumów ukazuje się w niewielkim nakładzie. – Twórca

bez uznanego nazwiska ma małe szanse na wydanie komiksu – twier-dzi Paweł Sambor. Dlatego raczej nie spodziewa się, żeby „Harbor Moon” szybko doczekał się polskiej edycji.

Rzeczywistość rynkowa sprawia, że twórcy komiksów muszą szukać sposobów na rozpowszechnianie swoich dzieł. Popularną formą są niskonakładowe fanziny. Paweł Sambor z przyjaciółmi wydawał magazyn B5. – Powstał z pasji. Za własne pieniądze prezentowaliśmy krótkie historie rysowników z całej Polski. Ukazały się cztery numery, co uznaję za duży sukces – twierdzi.

Paweł Sambor żałuje, że do tej pory nie powstał komiks o Radomiu, choć pomysłów nie brakowało. Jed-nym z nich był album poświęcony wydarzeniom z czerwca 1976 roku.

Podobne wydawnictwo o „Poznań-skim Czerwcu ‘56” cieszyło się bar-dzo dużą popularnością. – Jednak jak zawsze wpadliśmy na barierę, czyli brak pieniędzy. Podobnie było z projektem ilustrowanej historii naszego miasta – tłumaczy Paweł Sambor.

Jednak kłopoty go nie zniechęcają. – Po prostu kocham rysować. Najlepiej w nocy, kiedy wokół jest cisza i spokój. Kiedyś zaliczyłem 72-godzinny maraton twórczy. Zda-niem amerykańskich naukowców, człowiek po trzech dobach bez snu powinien nie żyć. Udowodniłem, że ta teoria nie dotyczy rysowników – śmieje się Paweł Sambor.

RAFAŁ NATORSKI

NA WIDELCU

„Higashi” oznacza w języku japoń-skim „wschód słońca”. – Tak jak

on rozpoczyna dzień, tak my chcemy zaproponować klientom zupełnie nowe, wspaniałe doznania smakowe i estetycz-ne – wyjaśnia Gerard Parzelski, współ-właściciel lokalu.

Już po przekroczeniu progu restaura-cji przy ul. Żeromskiego 88, czujemy, że trafiliśmy do innego świata. Oryginalny japoński wystrój zachęca do wycisze-nia się i zapomnienia o problemach. Witają nas kelnerki ubrane w tradycyjne kimona.

Popijając wyśmienitą, zieloną herba-tę podawaną w specjalnych czarkach, możemy pogrążyć się w lekturze karty dań. Znajdziemy w niej wiele niezwy-kłych propozycji. – Menu jest wycieczką po najbardziej znanych potrawach Kraju Kwitnącej Wiśni – mówi Mariusz Dra-pała, drugi z współwłaścicieli Higashi. Jego zdaniem, kto raz spróbuje sushi maczanego w sosie sojowym, przypra-wianego sosem wasabi i marynowanym imbirem, nigdy nie zapomni tego smako-wego wrażenia.

Dania są przygotowywane przez profe-sjonalnych „Sushi-masterów”, którzy po-trafią zaspokoić każde kulinarne gusta.

W kuchni japońskiej bardzo ważna jest świeżość i jakość produktów. – To dla nas święta zasada, dlatego współpra-cujemy z najlepszymi dostawcami ryb czy owoców morza – zapewnia Gerard Parzelski.

Restauracja oferuje także catering oraz organizację różnych imprez. Wyjątkową propozycją jest „Cesarskie

Edo”, czyli stół w stylu orientalnym wystawiany podczas przyjęć wesel-nych albo spotkań biznesowych. Wśród dekoracji z róż i kwitnących wiśni goście zajadają się sushi, krewetkami, kurczakami oraz warzywami w tem-purze – klasycznym japońskim cieście. Zgodnie z tradycją dania podawane są na mostkach z laki. Świetnie smakują z dodatkiem alkoholu – sake lub wina śliwkowego.

W restauracji znajduje się również sala VIP-ów. Dyskretne miejsce zostało stworzone dla ludzi biznesu, którzy chcą spokojnie zjeść dobry posiłek, a jed-nocześnie porozmawiać o interesach. Atrakcją lokalu jest także rzadko spoty-kana w Polsce sala tatami – tradycyjne pomieszczenie japońskie, wyłożone matami, gdzie siedząc na podłodze przy niskich stolikach kosztujemy japońskich przysmaków.

Klienci restauracji mogą również ko-rzystać z bezpłatnego, monitorowanego parkingu.

Higashi często zaprasza na wieczo-ry zwane „Sushi Body”. Japońskich smakołyków można wówczas kosztować z... ciała modelki lub modela. – Specjały podane z lekką nutką erotyzmu sma-kują wyśmienicie – zapewnia Mariusz Drapała.

Choć Higashi istnieje tylko rok, może już pochwalić się prestiżowymi nagro-dami – tytułami Lidera Regionu i Najlep-szej Restauracji 2010. Właściciele lokalu są również współzałożycielami grupy „Smaki Radomia”, która zrzesza sześć znanych radomskich restauracji.

RAF

W ceSARSkim

StyLuSushi i inne japońskie przysmaki cieszą się coraz większym zainteresowaniem mieszkańców Radomia. To zasługa restauracji Higashi, która popularyzuje nie tylko kuchnię, ale również kulturę Kraju Kwitnącej Wiśni.

16  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 17

PASJE

Chcielibyśmy obalić stereotyp, że w naszym mieście jest nudno i nic się nie dzieje – mówią założyciele portalu www.radomkulturalny.pl. Organizują również warsztaty dziennikarskie dla młodych ludzi, którzy w przyszłości będą współtworzyć serwis.

W powszechnej opinii Radom trudno nazwać ośrodkiem kul-

turalnym. Na pytanie, co ciekawego dzieje się w naszym mieście, więk-szość mieszkańców pewnie odpowie: nic. – Zawsze denerwowało nas takie podejście i zastanawialiśmy się, skąd się to bierze. Doszliśmy do wniosku, że z braku odpowiedniej informacji. Dlatego postanowiliśmy uruchomić portal internetowy, gdzie każdy może dowiedzieć się o planowanych kon-certach, wystawach czy spektaklach teatralnych – tłumaczą Anna Dobro-wolańska i Darek Jastrzębski, twórcy serwisu.

Pierwsze tygodnie działalności strony utwierdziły ich w przekonaniu, że Radom wcale nie jest rozrywkową pustynią. – Okazało się, że niemal co-dziennie coś się dzieje. Bardzo dobrze współpracuje nam się z ośrodkami kultury czy klubami muzycznymi. Otrzymujemy bezpłatne wejściówki, które później mogą wygrać nasi czytel-nicy – mówi Ania. – Nie koncentrujemy się tylko na instytucjach. Jesteśmy otwarci na wszystkie pomysły. Zapra-

szamy do kontaktu osoby, które chcą realizować nawet najbardziej zwario-wane projekty. Na pewno mogą liczyć, że o nich napiszemy – dodaje Darek.

Twórcy portalu zapewniają, że zamierzają nie tylko informować, ale również pobudzać radomian do działa-nia. Mają wiele pomysłów na realizację planów, jednak niektórych nie chcą na razie zdradzać. – Niech to pozostanie jeszcze niespodzianką – zapowiada tajemniczo Darek.

Serwis nie jest skierowany tylko do młodych ludzi. – Nie da się ukryć, że to głównie oni korzystają z internetu. Jednak również starsi radomianie znajdą tutaj sporo ciekawych wia-domości – przekonuje Ania. Dużym zainteresowaniem internautów w każdym wieku cieszą się fotorelacje z wydarzeń kulturalnych. Autorzy portalu pojawiają się z aparatem na większości koncertów czy wernisaży. Efekt ich pracy można później oglądać na stronie www.radomkulturalny.pl.

Ania i Darek liczą, że grono tworzą-ce serwis niedługo się poszerzy. Od kilku tygodni (w co drugą sobotę) or-

ganizują w Łaźni bezpłatne warsztaty. – Prowadzą je doświadczeni dzienni-karze i fotoreporterzy z lokalnych me-diów. Zapraszamy przede wszystkim młodych ludzi z gimnazjów i liceów, którzy interesują się dziennikarstwem i chcieliby rozwijać swoją pasję – mówi Darek. Liczy, że w niedalekiej przy-szłości uczestnicy zajęć będą współ-tworzyli portal. – Im więcej pozytywnie nastawionych osób zaangażuje się w nasze przedsięwzięcie, tym szybciej obalimy stereotypy o Radomiu – prze-konuje.

RAF

Warsztaty organizowane przez portal www.radomkulturalny.pl

tRocHękuLtuRy

18  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

PASJE

Lecimy bezszelestnie między chmurami, a wokół nas rozpościerająsię zapierające dech w piersiach widoki – tylko pilot szybowcamoże doświadczyć takich wrażeń. Zdradzamy, co trzeba zrobić,żeby zasiąść za sterami podniebnej maszyny.

WoLnyjAk PtAk

Mało kto wie, że Polacy są jednymi z najlepszych szybowników na świe-

cie. Lider naszej reprezentacji – Seba-stian Kawa często nazywany jest „latają-cym Kubicą”. Fantastyczny pilot zdobył już 10 złotych medali mistrzostw świata i Europy. Wygrywa praktycznie wszystkie imprezy, w jakich bierze udział.

W ubiegłym roku rozgromił rywali pod-czas III Światowych Wyścigów Szybowco-wych w Chile. Sukces Sebastiana Kawy zachwycił fachowców, ponieważ polski pilot wystartował bez wcześniejszego rekonesansu po piekielnie trudnej trasie wytyczonej między szczytami potęż-nych Andów.

Salt@Pepper spytał naszego mistrza o tajemnicę sukcesów. – Sam zastana-wiam się, dlaczego ciągle wygrywam

– odpowiedział ze śmiechem. Miłość do latania „odziedziczył” po ojcu, który rów-nież był wybitnym pilotem szybowcowym i samolotowym. Jednak Sebastian rozpo-czął przygodę ze sportem od żeglarstwa. – Pływałem od 7. roku życia. Po kilku la-tach okazało się, że nie mogę się bardziej rozwinąć w tym kierunku, ponieważ mój klub nie miał większych łódek. Mieszka-łem obok lotniska u podnóża góry Żar, ko-lebki polskiego szybownictwa. Zacząłem więc latać – opowiada Sebastian Kawa.

Szybowce poruszają się w powietrzu bez napędu. Zbudowane są tak, żeby wytwarzały jak najmniejszy opór. Kon-strukcje mają opływowe kształty oraz długie i wąskie skrzydła. Ta finezja aero-dynamiczna sprawia, że ważący pół tony szybowiec można holować w powietrzu,

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 19

PASJE

utrzymując linkę jedną ręką albo napędzać silnikiem o mocy kosiarki do trawy.

Dzięki temu opadamy bardzo wolno, tylko kilkadziesiąt centyme-trów na sekundę, jednocześnie lecąc z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę. Współczesne szybowce osiągają tzw. doskonałość nawet po-wyżej 1:60, co oznacza, że z jednego kilometra wysokości w nieruchomym powietrzu mogą poszybować na od-ległość 60 kilometrów w przód.

– Długie loty są możliwe dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu prądów powietrza, które wprawia w ruch energia dostarczana przez słońce, ciepłe morza czy nagrzaną ziemię. Najdogodniejsze warunki do szybowania występują nad potężny-mi łańcuchami gór lub wypalonych słońcem, niedostępnych terenach –

i ty możeSZ ZoStAć SZyBoWnikiem

1 W dniu pierwszego lotu musimy mieć ukończone 16 lat i zgodę na szkolenie rodziców lub opiekunów.

2 Kolejnym krokiem jest pozytywne przejście badań w odpowiednim ośrodku (w Warszawie są to m.in.: Centrum Medyczne LIM, Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej, Specja-listyczna Przychodnia Lekarska PLL LOT). Lekarze zwrócą szczególną uwagę na sprawdzenie: układu krą-żenia, wzroku i sprawności psycho-fizycznej.

3 Jeśli wynik badań będzie pozy-tywny – można przystąpić do kursu teoretycznego. Szkolenie obejmuje naukę m.in. zasad poruszania się po lotnisku, prawa lotniczego, wie-dzy o szybowcu, planowania lotu, meteorologii, nawigacji, zasad lotu, łączności, bezpieczeństwa lotów. Kurs kończy się egzaminem spraw-dzającym. Trwa od 50 do 70 godzin.

4 Po zaliczeniu kursu teoretycznego można nareszcie przystąpić do prak-tycznej części szkolenia. Większość uczniów opanowuje podstawowy pi-lotaż szybowcowy po 50-60 lotach z instruktorem i 10 lotach samodziel-nych w łącznym czasie około 4-5 go-dzin lotu. Taki kurs trwa zwykle 2-3 tygodnie. W tym czasie uczymy się, jak przygotować do lotu szybowiec, ćwiczymy start, lądowanie i latanie po kręgu nadlotniskowym. Po kilku samotnych lotach (naj-częściej 10) uzyskujemy III klasę szybowcową, która upoważnia do zostania członkiem aeroklubu, samodzielnych lotów i możliwości kontynuowania szkolenia do uzyska-nia licencji pilota szybowcowego.Szkolenie kosztuje od 2,5 do 4 tys. zł.

Więcej informacji zdobędziemy w Aeroklubie Radomskim(www.aeroklub.radom.pl).

kraju. Udało mi się wzbić na wyso-kość prawie ośmiu tysięcy metrów, a na niektórych odcinkach osiąga-łem prędkość blisko 400 kilometrów na godzinę. Wrażenia były niesamo-wite – opowiada Sebastian Kawa.

W czasie jednego z przelotów pokonał ponad 2 tysiące kilometrów. Najlepszy na świecie wynik jest o po-nad tysiąc kilometrów lepszy. Jego autorem jest niemiecki pilot Klaus Ohlmann, który spędził w powietrzu 16 godzin, pędząc ze średnią prędko-ścią 300 km/h.

Czy szybownictwo jest bezpiecz-nym sportem? – Obok baloniarstwa to najmniej ryzykowna dyscyplina powietrzna – zapewnia Sebastian Kawa. – Oczywiście, jeśli przestrze-ga się podstawowych zasad – dodaje.

Szybowce budowane są z ultra-lekkich i superwytrzymałych kom-pozytów, czyli przesyconych żywicą włókien szklanych. Jego konstrukcja ma jak najefektywniej zamieniać wysokość na odległość. W praktyce oznacza to, że gdy na wysokości 500 metrów zepsuje się silnik zwykłe-go samolotu – ma on przed sobą sekundy lotu zanim uderzy w ziemię. Szybowiec w identycznych okolicz-nościach będzie unosił się nawet kilkanaście minut. Poza tym jest on zaprojektowany z myślą o częstym lądowaniu w terenie przygodnym – na polu, łące czy nawet kartoflisku.

– Latając szybowcem, czujesz się wolny. Jak ptak – przekonuje Seba-stian Kawa.

RAFAŁ NATORSKI

wyjaśnia Sebastian Kawa.Jednym z najbardziej atrakcyjnych

miejsc do latania jest Patagonia, zwana „krainą gór i wiatrów”. Nad argentyńskimi bezdrożami szybow-nicy biją wiele rekordów szybkości i odległości. Pod koniec ubiegłego roku gościła tam ekipa z Polski. – Wróciliśmy z ośmioma rekordami

20  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

BIZNES

Od czego zacząć? – zastanawia się wielu świeżo upieczonych biz-

nesmenów. Najlepiej od nazwy firmy. Powinna być krótka, łatwo wpadająca w ucho i kojarząca się z naszymi pro-duktami lub usługami.

– Unikajmy zabaw językowych z imieniem, np. „Jarex”, bo takich nazw jest mnóstwo i klienci będą mieli problem z odnalezieniem nas w inter-necie. Stawiajmy na oryginalność – radzi właściciel Fresz Media.

W kreowaniu nowej marki bardzo ważne jest logo firmy i cała jej oprawa graficzna. To zadanie powinniśmy powierzać specjalistom, ponieważ od tego często zależy nasze „być albo nie być”. Profesjonalnie dostosowa-na identyfikacja wizualna decyduje o tym, jak jesteśmy widziani w oczach klientów.

Firma ma już interesującą nazwę, niepowtarzalne logo i dobrze „skrojo-ną” identyfikację wizualną. Co dalej? Musimy teraz atrakcyjnie zaprezen-tować naszą ofertę. Na tym etapie też warto skorzystać z pomocy fachowców.

– Najpierw przeprowadzamy rozmo-wę z klientem na temat celu rekla-my. Wyjaśniamy, co i komu chcemy sprzedać. Inaczej promuje się produkt dla nastolatek, a inaczej dla zamoż-

nego klienta. Najważniejszy jest plan działania. Pochopne decyzje to strata pieniędzy – tłumaczy Łukasz Łoza.

Możliwości jest wiele – media, bill-boardy czy ulotki. Forma powinna być dostosowana do branży. Np. kandydat do Rady Miejskiej powinien zainwe-stować przede wszystkim w gadżety reklamowe. – Człowiek obdarowany nawet najmniejszym prezentem typu długopis, podświadomie czuje się zobowiązany do odwdzięczenia się za prezent. Czym? Oczywiście zagło-sowaniem na tego kandydata – mówi właściciel Fresz Media.

Gdy decydujemy się na reklamę pra-sową, też musimy znać pewne „triki”, ponieważ w przeciwnym razie nikt nie zauważy naszej oferty. Specjaliści wiedzą, że czytający gazetę przerzuca zazwyczaj strony lewą ręką za prawy dolny róg, gdzie automatycznie kieruje wzrok, przyswajając zawarte w tym miejscu informacje – np. nasze logo czy hasło promocyjne. Jak dowodzą badania, tak skonstruowana rekla-ma jest o 70 proc. skuteczniejsza od materiałów zaprojektowanych niepro-fesjonalnie.

Reklama musi się również wyróż-niać. – Inaczej nie zostanie po prostu dostrzeżona. W naszym mieście na

każdym rogu wiszą tablice reklamo-we. Czy ktoś zwraca na nie jeszcze uwagę? Nie, ponieważ większość z nich to przekaz w stylu „czerwone litery na żółtym tle”. Takie reklamy nie działają, a pieniądze, które na nie wyłożono, są bezpowrotnie straco-ne – twierdzi Łukasz Łoza. – Klucz do sukcesu to projekt. Wszystko musi być dopracowane do ostatnie-go szczegółu, inaczej po prostu nie zadziała. Reklama ma do spełnienia trzy najważniejsze cele: po pierwsze sprzedawać, po drugie sprzedawać i po trzecie sprzedawać – dodaje nasz rozmówca.

Usługi ekspertów kosztują, jed-nak musimy pamiętać, że reklama to przede wszystkim inwestycja. – Inwestycja, która w przyszłości przyniesie nam dochody. Znam mnóstwo bardzo dobrze rokujących firm, które padły tylko dlatego, że właściciele stawiali reklamę na sza-rym końcu – przekonuje właściciel Fresz Media.

PW

Chcesz dowiedzieć się więcejna temat reklamy?Zajrzyj na www.freszmedia.pl

REKLAMAdźwignią hAndLuZałożenie własnej firmy to nie problem. Zdecydowanie większym wyzwaniem jest dotarcie z ofertą do klientów. – Nie zawojujemy świata bez dobrze przygotowanej akcji promocyjnej – przekonuje Łukasz Łoza, właściciel radomskiej agencji reklamowej Fresz Media.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 21

MODA

cHRoniĄ

i ZDoBiĄSłońce świeci coraz mocniej, więc czas pomyśleć o okularach przeciwsłonecznych. Przeczytaj, jakie oprawki będą modne w tym sezonie i na co zwrócić uwagę, żeby okulary nie tylko dobrze prezentowały się na twarzy, ale również chroniły oczy.

Wiosna i lato 2011 mają należeć do odważnych kobiet, dlatego

także okulary przeciwsłoneczne powinny być przede wszystkim wyraziste. Wzrok przechodniów ma przykuwać zarówno forma (ko-cie oprawki, designersko wycięte zawijasy), jak i kolor (w modzie jest pomarańcz i żółć) czy wielkość (im większe, tym lepsze).

Okulary proponowane na ten sezon przez najlepszych projektan-tów to ukłon w stronę stylu retro. Kształtem nawiązują do „patrzałek” noszonych przez kobiety w latach 50. i 60.

Oprawki muszą być dopasowane do kształtu twarzy. Przestrzegając tę zasadę, podkreślimy nasze atuty i zamaskujemy ewentualne defekty.

Jeśli masz kwadratową twarz...powinnaś zakładać okulary o kocim kształcie oprawek. Będziesz w nich wyglądała bardzo seksownie, a na dodatek wyrównasz proporcje twarzy.

Jeśli masz okrągłą twarz...unikaj oprawek okrągłych, żeby nie wyglądać jak pyza. Możesz za to śmiało eksperymentować z okula-rami w kształcie motyla – górna krawędź unosi się w kierunku skroni. Polecamy również okulary kwadratowe, najlepiej duże i bardzo ciemne!

Jeśli masz trójkątną twarz...koniecznie zaopatrz się w okulary zaokrąglone do dołu albo zupełnie okrągłe. Złagodzą ostre rysy twarzy. Staraj się unikać oprawek kwadra-towych i prostokątnych.

Jeśli masz owalną twarz...jesteś prawdziwą szczęściarą! Dobrze wyglądasz w większości oprawek, dlatego do wyboru masz całą masę kształtów i kolorów!

Pamiętajmy jednak, że okulary przeciwsłoneczne powinny przede wszystkim chronić oczy przed szkodliwymi promieniami UV. Nie wszystkie spełniają ten warunek.

Wiele okularów sprzedawanych na ulicznych stoiskach za kilkanaście złotych nie posiada żadnego zabez-pieczenia przed promieniowaniem ultrafioletowym. Jakby tego było mało, zdarza się, że tworzywo, z któ-rego są wykonane, może być szkodli-we dla skóry i oczu.

Ważne znaczenie ma również kolor szkieł. Dlatego w słoneczne dni naj-lepiej sprawdzają się bardzo ciemne okulary – brązowe lub czarne. Szkła ozdobne – czerwone, zielone lub żół-te pozostawmy sobie na dni bardziej pochmurne lub na letnie wieczory.

Przy wyborze okularów musimy kierować się ich przeznaczeniem. Jeśli jedziemy w góry, muszą być wyposażone w dobrej jakości filtr, bo tam promieniowanie UV jest naj-silniejsze. Nad morzem należy uży-wać okularów z ciemnymi szkłami. Kierowcy powinni wybrać okulary polaryzacyjne, a rowerzyści – chro-niące oczy przed wiatrem, kurzem, piaskiem i owadami.

JULA

22  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

URODA

Żegnamy mroczne trendy w makijażu.W nadchodzącym sezonie twarz kobiety powinna mienić siękolorami złota, wiosennych kwiatów i orzeźwiających owoców.Soczyste barwy będą pasowały do każdego typu urody.

FOTO: ŁUKASZ WÓJCIK WWW.FABRYKASTUDIO.PLMAKE UP: KAMILA MUCHAMODELKI: KAMILA IGNATOWICZ, DIANA WALKIEWICZ

WioSenneoRZeźWienie

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 23

URODA

24  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

URODA

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 25

URODA

26  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

MOTO

Niestety (albo na szczęście) nie należę raczej do ludzi chowa-

jących się w tłumie, więc zawsze szukam czegoś oryginalnego. I tu – niczym Kapitan Planeta zza zakrętu wyłania się Nissan Juke. Nie będę ukrywał, że to była miłość od pierw-szego spojrzenia. Jeszcze zanim dostałem do ręki kluczyk, oglądałem setki zdjęć tego miejskiego crosso-vera i nie mogłem wyjść z zachwy-tu. Muskularna, wręcz agresywna sylwetka sprawia, że puls znacznie przyśpiesza, a w oczach pojawiają się niebezpieczne płomyczki.

Juke ma w sobie coś „ostrego”, co trochę przypomina 370Z czy GT-R, a to przecież doskonałe wzorce. Wnętrze również powala – w wersji Tekna kolor tapicerki, elementów drzwi i środkowej kolumny ma barwę nadwozia, czyli czerwoną, a to dodat-kowo nie pozwala się uspokoić.

Za kierownicą siedzi się wysoko, co gwarantuje dobrą widoczność. Może tylna szyba wydaje się na początku trochę za mała, ale rekompensują

to boczne lusterka. Wielofunkcyjna, obszyta skórą kierownica jest bardzo wygodna. Przełączniki od radia, czy tempomatu są tak rozmieszczone, że po paru minutach można je obsługi-wać z zamkniętymi oczami.

Jednak łatwo nie jest, bo obok mamy Nissan Dynamic Control, który wszelkimi sposobami pragnie zwrócić na siebie uwagę. Wyświe-tlacz NDC znajduje się na konsoli centralnej i to jest zabawka, którą tygryski lubią najbardziej! Mamy do wyboru D-MODE – dotyczący trybu jazdy i CLIMATE czyli klimatyzację. Pierwszy z nich podzielony jest na trzy tryby: ECO, NORMAL i SPORT

i – przyznaję się bez bicia – pierwsze dwa jakoś umknęły mojej uwadze. Po włączeniu trybu SPORT dopiero zaczyna się zabawa! Co prawda Juke dostaje „kopa” gdzieś w granicach 3-4 tysięcy obrotów, ale to nie manka-ment.

Jazda po mieście może sprawiać wiele radości i wywoływać... zazdrość przechodniów i innych kierowców. Trzeba pamiętać, że w tym aucie nie da się schować w tłumie. Wzbudza sensację wszędzie, gdzie się pojawi.

Testowany model (Tekna 1,6 5MT, 117 KM) wyposażony jest w panel dotykowy z nawigacją oraz dostępem do radia i innych urządzeń audio, a także to co mnie zawsze przekonu-je, czyli kamerę cofania. To niesamo-wicie ułatwia życie kierowcy. Dodając do tego wspomaganie kierownicy, które dostosowuje się do prędkości jazdy, parkowanie staje się dziecinnie proste. Obsługa wszystkich funkcji jest tak przejrzysta, że nie trzeba mieć tytułu magistra, by dojść z tym do ładu.

ZAWSZePoD PRĄDWielu producentów samochodów trzyma się określonych trendów i linii. Auta są do siebie podobne, co sprawia, że wieje od nich nudą. Nie dotyczy to jednak Nissana Juke.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 27

MOTO

Juke dostępny jest też z silnikiem o mocy 190 KM i z napędem na cztery koła. W takim to się dopiero musi dziać!

Bez przesady mogę polecić to auto wszystkim, którzy szukają czegoś więcej, niż tylko „wozidełka”, a przy okazji mają dość fantazji, żeby hasło „sport” nie wywoływało u nich prze-rażenia. Muszę przyznać, że trochę mi było szkoda oddawać Nissana po testach. Jednak mam nadzieję jesz-cze do niego wrócić...

GRZESIEK KOWALCZYK

Auto do testów użyczył Autoniss – Autoryzowany Dealer Nissan, Radom, ul. Kielecka 67.

28  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

ZDROWIE

Botox, czyli doskonale oczyszczo-ny preparat białka – toksyna

botulinowa typu A jest wykorzysty-wany przez medycynę już od lat 70. XX wieku. Początkowo stosowano go w okulistyce do leczenia zeza i kur-czu powiek, a także w neurologii w chorobach wywołujących nadmierne napięcie mięśni.

W latach 90. botox odkryła me-dycyna estetyczna. – Sprawdza się znakomicie podczas zabiegów likwidujących zmarszczki. Zatrzy-muje bowiem na kilka miesięcy pracę mięśni odpowiadających za powstawanie fałdek skóry, z którymi wiele osób czuje się niekomforto-wo – wyjaśnia dr Roman Kowal. Po wizycie u specjalisty rysy twarzy są wygładzone, a skóra odzyskuje odpowiednią gładkość i sprężystość.

Botox jest również bardzo skutecz-ną metodą leczenia nadpotliwości okolic pach, stóp i dłoni. Po wstrzyk-nięciu pod skórę niewielkiej dawki preparatu, zostaje zablokowane działanie nerwów, które zaopatrują

gruczoły wydzielania zewnętrznego. Efekt utrzymuje się 7-9 miesięcy. W końcu znika, co nie oznacza, że wrócimy do „punktu wyjścia”. – Jak wynika z naszego doświadczenia, nawet kiedy botox przestaje działać, problem z nadpotliwością jest mniej-szy niż przed zabiegiem – twierdzi dr Roman Kowal.

Sesja trwa około godziny. Wstrzyk-nięcie botoksu jest praktycznie bez-bolesne. Dzięki użyciu cieniutkich igieł, większość pacjentów odczuwa jedynie niewielki dyskomfort. Potrze-ba użycia środków znieczulających występuje bardzo rzadko.

Pacjenci często obawiają się efek-tów ubocznych kuracji. W przypadku botoksu pojawią się one bardzo rzadko. Musimy jednak pamiętać, że w pewnych sytuacjach nie powinien być stosowany. Podczas leczenia bo-toksem nie należy zachodzić w ciążę, nie można również karmić piersią. Zabronione jest stosowanie niektó-rych antybiotyków i leków działają-cych rozkurczowo na mięśnie.

W nielicznych przypadkach po wstrzyknięciu botoksu może wystą-pić niewielkie osłabienie siły ramion. Objawy dość szybko mijają, ale powinniśmy wtedy uważać, bo może wpłynąć to na zdolność prowadzenia samochodu.

JULA

BiAłkocZyni cuDAWokół botoksu krąży wiele mitów i plotek. – Niesłusznie. W rękach specjalistów to świetna metoda na odmłodzenie twarzy, a także jeden z najskuteczniejszych sposobów walki z nadpotliwością – przekonuje dr n. med. Roman Kowal z firmy Polmed Radom, która realizuje nowatorski program „Zatrzymaj czas”.

ZAtRZymAjmycZAS

Na czym polega program „Zatrzymaj czas”? – Zapraszamy osoby, które nie są zadowolone ze swojego ciała i chciałyby to zmienić. Oferujemy kompleksowe podejście do tematu. Od szybkich sposobów, czyli zabie-gów modelowania sylwetki, aż po sesje ćwiczeń aerobowych i zmianę sposobu odżywiania. Nasi specjaliści przygotują indywidualny plan dzia-łania – informuje dr Roman Kowal.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 29

ZDROWIE

30  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

ZDROWIE

Dobrze rozwinięte i wyćwiczone barki nadają sylwetce charakte-

rystyczny kształt litery „V”. Jak go osiągnąć? Musimy zadbać o wszech-stronne wytrenowanie wszystkich mięśni otaczających obręcz barkową.

Najskuteczniejsze ćwiczenia do wy-konania w domowych warunkach to:

RozciąganieStań w lekkim rozkroku, jedną rękę wyprostuj równolegle do podłogi, drugą chwyć za łokieć wyprosto-wanej ręki i przyciągaj ją do siebie, pilnując jednocześnie, by pozostawa-ła cały czas w pozycji równoległej do podłogi.

Unoszenie hantli w bok, w skłonieUsiądź na brzegu krzesła, chwyć hantel w każdą rękę i pochyl się, niemal stykając hantle pod kolana-mi. Trzymając ręce prosto, podnieś ciężarki na boki i w górę jak naj-szerszym łukiem tuż nad głowę. Przez cały czas powinieneś zostać w skłonie. Nie pomagaj sobie w podno-szeniu, prostując się w trakcie ćwi-czenia. Z najwyższej pozycji opuść ciężarki szerokim łukiem, pamięta-

jąc, by ręce były wyprostowane. Wy-konując ten ruch w dół, stawiaj opór mięśniami naramiennymi i kontroluj sposób opadania hantli. Na dole wyhamuj ruch, aby mieć pewność, że nie pomagasz sobie w ponownym podnoszeniu hantli i nie kołyszesz nimi.

Ćwiczenie boczne z hantlamiStań prosto ze stopami o kilkanaście centymetrów oddalonymi od siebie i ramionami wzdłuż boków. Trzymaj hantle w każdej ręce dłońmi zwróco-nymi do ciała. Trzymając ręce pro-sto, podnoś ciężarki w górę w bok, aż do wysokości czubka głowy. Z tej pozycji opuszczaj je powoli do boków. Ważne, żeby w trakcie podnoszenia dłonie zwrócone były w dół po to, aby pracowały przede wszystkim mięśnie naramienne. Powinieneś mieć wra-żenie, że nalewasz wodę z czajnika. Upewnij się także, że podnosisz hantle, a nie machasz nimi. Także przy opuszczaniu powinieneś je kon-trolować. Jeśli pozwolisz im opaść, ćwiczenie nie będzie efektywne.

Wyciskanie hantli na stojąco Stań prosto, trzymając hantel

w każdej ręce na wysokości barków, dłońmi zwróconymi do siebie. Podnoś jednocześnie oba hantle prosto do góry, aż do całkowitego wyprostowa-nia rąk. Następnie opuść je powoli w dół do pozycji wyjściowej, cały czas kontrolując ten ruch.

Zataczanie kółek ramieniemOprzyj się jednym bokiem o ścianę. Drugą rękę unieś bokiem w górę (do poziomu). W takiej pozycji zacznij zataczać kółka wyprostowanym ramieniem w przód i tył. Jest to ćwi-czenie o dużej intensywności i zmu-sza mięsień naramienny do stałego napięcia.

RAF

SyLWetkAW kSZtAłcieVObręcz barkowa jest jednym z elementów proporcjonalnej, atletycznej sylwetki. Jeśli latem chcesz efektownie prezentować się na plaży, warto już teraz rozpocząć odpowiedni trening.

KONSULTACJA:Paweł MałekWielokrotny medalista Mistrzostw Polskiw Kulturystyce,reprezentant kraju

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 31

MĘSKI ŚWIAT

Nadchodzi sezon grillowania, czyli ulubionego przez Polaków sposobu spędzania wolnego czasu. Przy ruszcie uwijają się przede wszystkim mężczyźni, którzy lubią robić wrażenie na uczestnikach biesiady. Zaproponowane przez nas gadżety na pewno im w tym pomogą.

gRiLLoWoi StyLoWo

Rozpalacz Niezawodny sprzęt do szybkiego (wystarczy kilka minut) rozpala-nia grilla. Ma formę aluminiowego cylindra, w dolnej części wypo-sażony jest w ruszt o kształcie stożka. Po-siada dużą, nienagrze-wającą się rączkę oraz aluminiowy pałąk.

Koszyk na burgeryGrillowane kotlety są pyszne, aromatyczne i soczyste, jednak obracanie ich nawet dla wprawnego kucharza bywa wyzwaniem. Mięso często ląduje między węgielkami albo na trawie. Problemy rozwiąże zamykany koszyk, który bez stre-su pozwoli usmażyć 12 idealnych burgerów.

Dziurkacz do kapsliZapiekane przysmaki trzeba czymś popić. Jak wiadomo każdy napój smakuje najlepiej, gdy jest pity ze szklanej butelki. Dziurkacz do kapsli to prawdziwy krzyk mody. Po użyciu tego gadżetu wystarczy wsunąć słomkę i de-lektować się smakiem chłodnego płynu.

Szczypcez czujnikiemDesignerski sprzęt dla każdego gadżeciarza. Digital BBQ Tong to bardzo praktyczne szczypce do obracania mięsa na ruszcie. Ich wyjątkowość polega na tym, że zostały wyposażone w czujnik

temperatury i wy-świetlacz LED. Przy przewracaniu kiełbaski na drugi bok, gadżet poinformuje za pomocą alarmu, że przysmak jest już gotowy do kon-sumpcji. Wyświetlacz może posłużyć również jako latarka podczas nocnych imprez.

Fartuch rzeźnikaTym strojem na pewno zrobisz wrażenie na biesiadnikach. Jeśli jeszcze dodasz do tego mrożącą krew w żyłach historię o świniobiciu, efekt masz murowany.

Nożyczki do ziółZioła dodane do mięsa nadają mu świeży aromat i wzbogacają

smak. Dzięki specjal-nie zaprojektowanym nożyczkom pokroimy bazylię czy majeranek w kilka sekund.

Termometr do mięsaSpecjalne urządze-nie, dzięki któremu będziesz miał pełną kontrolę nad procesem pieczenia mięsa. Nie-wielki, bardzo wygodny, mierzy temperaturę w stopniach Celsjusza i Fahrenheita. Fajny gadżet dla „grillowego mistrza”.

Głośnik ogrodowyTrudno sobie wyobra-zić udane spotkanie przy grillu bez dobrej muzyki. W rozkręceniu imprezy pomoże naj-

nowszy produkt znanej firmy Creative. Rock Speaker to sprytnie zakamuflowany głośnik bezprzewodowy, któ-rego obudowa przy-pomina kamień, więc idealnie wkomponuje się w wystrój ogrodu. Konstrukcja jest całkowicie odporna na warunki atmosferycz-ne. Bezprzewodowy głośnik działa w od-ległości do 30 metrów od odtwarzacza. Rock Speaker pozwala przez sześć godzin słuchać muzyki bez konieczno-ści ładowania akumu-latorka.

Sałatkowy zajączekGrillowana karkówka lubi towarzystwo sa-łatki. Łyżka w kształ-cie zajączka, który zanurkuje w zieleninie, na pewno spodoba się gościom i doda impre-zie humoru.

32  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

WIELKANOC

ZRóBto SAmMasz już dość dekorowania wielkanocnego stołu wydmuszką barwioną cebulą albo farbką z supermarketu?Dzięki Salt@Pepper i Centrum Hobbystycznemu „Pacynka” poznasz dziecinnie łatwy sposób na przygotowanie niepowtarzalnej ozdoby świątecznej.

O „Pacynce” pisaliśmy w jednym z poprzednich numerów naszego magazynu. W tym niezwykłym zakątku po-wstają rękodzielnicze cuda, które – jak zapewnia Kasia Niezbecka, założycielka centrum – wcale nie wymagają

dużych umiejętności czy doświadczenia. Na potwierdzenie tych słów zdradza czytelnikom Salt@Pepper, jak z małej doniczki, serwetki i skorupki jajka wyczarować dekorację, która na pewno zachwyci gości przy wielkanocnym stole.

Potrzebne materiały: 

• jajko• doniczka z terakoty (średnica 5 cm)• primer (podkład, który pozwala nakładać farbę na każdą powierzchnię)• farby akrylowe• klej do decoupage• serwetka z motywem kur i kogutów• sizal• pędzel do kleju• gąbki• talerzyk do mieszania farb• kubek z wodą• wata• rzeżucha

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 33

1 Dokładnie odklejamy metki i naklejki z doniczki.

2 Oczyszczoną doniczkę na całej zewnętrznej powierzchni pokry-wamy primerem przy pomocy gąbki, a następnie odstawiamy do wyschnięcia.

3 Rozbijamy jajko na 2/3 wysoko-ści. Białko i żółtko przekładamy do miseczki, a skorupkę dokład-nie płuczemy.

4 Skorupkę po jajku również dokładnie pokrywamy primerem i odstawiamy do wyschnięcia – robimy to bardzo delikatnie, aby nie uszkodzić skorupki.

5 Doniczkę malujemy farbami. Na talerzyku mieszamy jasną farbę oraz ochrę i przy pomocy gąbki tapując (delikatnie ude-rzając) pokrywamy zewnętrzną stronę doniczki. Farby możemy mieszać bezpośrednio na ma-lowanej powierzchni i uzyskać w ten sposób nierównomierne tło. Warto pomalować doniczkę dwukrotnie, aby była dokładnie pokryta warstwą farby.

6. Skorupkę również malujemy – kolorystkę wybieramy zgodnie z naszymi upodobaniami. Przed odłożeniem skorupki warto podsuszyć ją suszarką, aby nie uszkodzić pomalowanej po-wierzchni.

7 Z serwetki wycinamy lub wy-dzieramy motywy kur i kogutów.

8 Wycięty motyw rozdzielamy na warstwy i zostawiamy tylko pierwszą zadrukowaną. Białe warstwy serwetki wyrzucamy do kosza.

9 Kury przykładamy do doniczki i ostrożnie naklejamy, używając kleju do decoupage. Staramy się prasować serwetkę, żeby „wy-pchnąć” wszystkie pęcherzyki powietrza. Musimy zachować delikatność, bo serwetka jest cienka i delikatna. Odstawiamy do wyschnięcia.

10 Z kolorowego sizalu formu-jemy gniazdko i układamy je w środku donicy tak, aby część włókien wystawała poza brzegi. Wkładamy skorupkę, a jej środek wypełniamy watą i ziarenkami rzeżuchy.

11 Podlewamy rzeżuchę i czeka-my cierpliwie kilka dni na pierw-sze pędy.

WIELKANOC

Centrum Hobbystyczne „Pacynka” (ul. Focha 12) zaprasza do udziału w warsz-tatach, które w kwietniu będą odbywały się pod hasłem „Wielkanocna Manufaktura”.

9 kwietnia – Pisanka filcowana na sucho

10 – Wydmuszka strusia na różne sposoby

11 – Quillingowe jaja, czyli nowy pomysł na papier

12 – Mokra kura, czyli filcowanie na mokro

13 – Orgiami modułowe – wersja świąteczna

14 – Wydmuszka gęsia – podstawy techniki serwetkowej

15 – Wianki, wianuszki – florystyka Wielkanocna

16 – Palma wielkanocna

Więcej informacji nawww.pacynka.com.pl

34  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

NA OSTRZU NOŻA

WieLkAnocnePRZySmAki Beatę i Pawła łączy wspólna pasja, czyli gotowanie. Tym razem dzielą się z nami przepisami na ulubione potrawy, których nie może zabraknąć na wielkanocnym stole. Życzymy smacznego!

BEATA  –  lektor  języka  angielskiego,  wielbicielka talentu  Emily  Dickinson  oraz  długich  spacerów. Poznawanie  świata  i  jego  smaków uważa  za naj-większą  przygodę!  Przygotujcie  się  na  niezwykłe doznania kulinarne.

PAWEł  –  pracuje  w  branży  reklamowej,  ale  lubi sprawdzać się także w innych dziedzinach. Ostatnio pasjonuje  go  dziennikarstwo  i  tworzenie  interneto-wego  bloga,  gdzie  nie  szczędzi  krytyki  absurdom spotykanym w codziennym życiu.

Nie wyobrażam sobie świątecznego stołu bez tradycyjnego mazurka, którego piekę dla całej rodziny.Siekam masło z mąką i cukrem. Grudki rozcieram palcami. Dodaję żółtko i śmietanę. Zagniatam ciasto, formuję kulę, którą owijam folią i schładzam w lodówce.

Po wyjęciu z lodówki rozwałkowuję ciasto do grubości około 5 milimetrów, na wysypanej mąką stolnicy. Trochę ciasta zosta-wiam na wyłożenie brzegów. Dobra rada: jeśli macie problem z rozwałkowaniem ciasta, potnijcie kulę w plastry o grubości 5 mm. Kwadratową brytfankę wykładam ciastem i dorabiam brzegi. Nakłuwam ciasto widelcem i piekę przez 15 minut w temperaturze 200 stopni.

Przygotowuję masę kajmakową. Puszkę mleka gotuję przez 1,5 godziny w gorącej wodzie, a później schładzam. Schło-dzoną masę wylewam na wypieczony kruchy spód. Następnie w dowolny sposób układam bakalie.

Mazurek kajmakowyna szybko Jaja faszerowane

Jajka przecinam ostrym nożem na pół i delikatnie (żeby nie uszkodzić skorupek) wyjmuję środek. Białka i żółtka drobno siekam. Dodaję drobno posiekaną pietruszkę oraz szczypiorek, miękkie masło, pieprz i sól. Wszystko dobrze mieszam. Masę wkładam do skorupek, a z wierzchu posypuję tartą bułką. Na pa-telni topię masło i na tłuszczu układam jajka skorupką do góry. Smażę aż się zarumienią. Faszerowane jajka świetnie smakują z sosem tatarskim lub chrzanowym. Pierwszy z nich robię w ten sposób: ogórki i pieczarki ścieram na tarce na drobne wiórki. Odciskam z nich sok, a później dodaję majonez, sól, pieprz i mieszam. Podaję schłodzony.

Przepis na sos chrzanowy jest równie prosty. Na patelni topię masło z cukrem, dodaję chrzan, mieszam i podgrzewam na śred-nim ogniu. Gdy chrzan jest gorący, dodaję śmietanę rozbełtaną z jajkiem. Całość podgrzewam aż zgęstnieje. Po wystygnięciu sos jest gotowy.

• świeże jaja ugo-towane na twardo(po dwa na osobę)• bułka tarta• natka pietruszki• szczypiorek• masło • sól• pieprz

Kruchy spód: • 30 dag mąki• 20 dag masła• 10 dag cukru• żółtko• 2 łyżki śmietany

Masa kajmakowa:• 1 puszka zagęszczonego, słodzonego mleka do kawy• bakalie: migdały, orzechy włoskie, suszone figi i morele, rodzynki

Sos tatarski:• 2-3 łyżki majonezu • słoiczek maryno-wanych pieczarek• 4-6 ogórkówkonserwowych• sól• pieprz

Sos chrzanowy:• słoik chrzanu(bez śmietany!)• pół szklanki gęstej, kwaśnej śmietany• jajko• łyżka masła• 2 łyżki cukru

Dla większości konsumentów naj-ważniejszy jest smak. Do wyboru

mamy wina: wytrawne, półwytrawne, półsłodkie i słodkie. W zależności od kraju pochodzenia na etykiecie znajdziemy różne określenia. Wino wytrawne to: sec (francuskie), secco (włoskie) lub seco (hiszpańskie); półwytrawne: demi-sec, abboca-to i semiseco. Trunki półsłodkie oznaczane są: demi-doux, semidolce lub semi-dulce, a słodkie: moelleux, dolce i dulce.

Etykiecie musimy też zaufać, gdy butelka wykonana jest z ciemnego szkła i trudno jest rozpoznać kolor wina. Białe opisane jest jako: blanc, bianco lub blanco, natomiast czerwo-ne: rouge, rosso i tinto. Wina różowe rozpoznamy po napisach rosé, rosato lub rosado.

Ważne są również pojawiające się na etykiecie skróty, które gwaran-tują jakość trunku. W krajach Unii Europejskiej stosuje się uniwersalne oznaczenie V.Q.P.R.D. Ten zestaw liter daje nam pewność, że kupujemy

wino „z górnej półki”.We Francji najwyższą jakość mają

wina oznaczone skrótem A.O.C., nieco niższą zaś trunki opatrzone napisem A.O.V.Q.D.S. We Włoszech to odpowiednio D.O.C.G. i D.O.C., zaś w Hiszpanii D.O.C. i D.O. Słabsze ja-kościowo wina stołowe oznaczane są we Włoszech skrótem IGT, we Francji opisuje się je jako „vin de pays”, w Hiszpanii zaś „vino de la tierra”.

Duże znaczenie ma nazwa wina, choć w tej kwestii nie ma dokładnych reguł. Może pochodzić od winnicy (Chateau Latour), miejscowości (Pes-sac) lub regionu (Medoc, Beaujolais). W nazwach pojawia się też odmiana winogron użytych do produkcji wina (Chardonnay, Pinot Noir).

Na etykiecie znajdziemy też inne informacje m.in.:

– rok w którym zbierano winogro-na (nie jest to rocznik butelkowania wina);

– jeśli wino było butelkowane u producenta, na francuskiej etykie-cie pojawi się zdanie „mise en boutel-

le(s) qu chateau”, a na niemieckiej „gutsabfullung”;

– napis „superieur”, który wbrew pozorom nie oznacza wina wyjątko-wego, ale po prostu trochę wyższą zawartość alkoholu;

– „Grand Vin” w przypadku trun-ków z Bordeaux wyjaśnia, że mamy do czynienia z pierwszym winem danej winnicy, a nie winem z wyso-kiej półki;

– „Classic”, „Special”, „Limited Recease” lub podobne frazy w innych językach to zabieg czysto marketin-gowy służący podkreśleniu wyjątko-wości wina.

Warto zapamiętać jeszcze jedną zasadę. Im mniej informacji o winie znajduje się na etykiecie, tym więk-sze prawdopodobieństwo, że produ-cent chce przed nami jak najwięcej ukryć.

MARCIN WOŁOSZCZAKWWW.WINAMARCINA.PL

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 35

etykietA PRAWDęnAm PoWieChcesz wybrać wino na wykwintną kolację, a nie znasz się na trunkach? Świetnym źródłem informacji jest etykieta. Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę, żeby po otwarciu butelki nie przeżyć rozczarowania.

WINNICA

36  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

TEATR

Kabaret od lat towarzyszy pana ka-rierze. „Wzięty” powstał z tęskno-

ty za tą formą aktywności scenicznej?Z kabaretem jest jak z piosenką aktor-ską. Kiedy się raz posmakuje, to za-wsze chce się do niego wracać. Jednak w Radomiu był z tym ostatnio problem, ponieważ brakowało autorów, którzy pi-saliby dobre teksty. Sławka Franeckiego, twórcę niezapomnianego kabaretu Fajf trudno jest namówić do powrotu, a Marek Modzelewski wyjechał z Radomia. Na szczęście jest Grzegorz Molenda, który pisze teksty i piosenki. Kiedy dyrektor teatru powiedział, że chciałby urozmaicić repertuar kabaretem, siedliśmy z Grze-siem i stworzyliśmy program.

Z czego będziemy się śmiali?Zaglądamy do przeciętnego polskiego bloku, powiedzmy na radomskim Ustro-niu i sprawdzamy, czym żyje obywatel. Co nam wyszło z tych obserwacji? Można to ująć w trzech „pro”: promile, prokre-acja i prokurator. Do tego dochodzi jesz-cze telewizja, bez której polska rodzina nie wyobraża sobie życia. Oczywiście pokażemy to wszystko w krzywym, kaba-retowym zwierciadle.

Nie obawiacie się, że polską rodzinę nie rozbawią żarty z jej samej?Chyba nie będzie z tym problemu. Sie-dząc w bezpiecznym miejscu na widowni,

możemy udawać, że nas to nie dotyczy. Ale już sąsiada jak najbardziej. Polacy lubią się śmiać z innych, a z siebie nieko-niecznie.

Kabarety są teraz bardzo popularne. Czy wzorujecie się na jakieś znanej formacji?W tej branży wiele się zmieniło. Przed laty mieliśmy wspaniałe kabarety lite-rackie. Kabaret Starszych Panów czy Dudek były bardzo inteligentne. Obecne formacje uciekają od słowa. Wyjątkiem są może Kabaret Moralnego Niepokoju i Ani Mru Mru. Pozostali kładą nacisk na formę – założą żółte sweterki, rozbiją szybę, puszczą parę dźwięków i ma być śmiesznie. Nasz kabaret też trochę się wygłupia, ale przede wszystkim zależy nam, żeby się inteligentnie pośmiać, a nie wywoływać pusty rechot.

Może kabarety akcentują formę, bo publiczność nie chce wysilać się, ana-lizując inteligentne żarty? Być może wiele osób oczekuje, żeby było prosto i banalnie. Specjalnie dla nich mamy przygotowany utwór disco polo, który na pewno trafi w ich gusta. Jest bardzo dopieszczony, a śpiewająca go Karolina tańczy równocześnie na rurze (śmiech). W naszym programie znalazł się również telewizyjny teleturniej.

Kabaret Wzięty tworzą aktorzy (obok Rabendy występują: Izabela Brejtkop-Frączek, Karolina Michalik i Marek Braun – przyp. red.). Czy to ułatwia pracę?Wręcz przeciwnie. Zawodowi kabarecia-rze grają prosto do widowni, nawet na siebie nie spojrzą. Aktor ma nawyk dialo-gu, więc musimy zapomnieć o wszystkim, czego uczono nas w szkole teatralnej.

Panuje opinia, że publiczność łatwiej jest doprowadzić do łez niż do śmiechu.To prawda. Jeśli gramy sztukę drama-tyczną, opinie są zawsze zróżnicowa-ne. Gdy kabaret nie jest śmieszny, to koniec. Stąpamy po bardzo cienkiej linie, a główna odpowiedzialność spoczywa na reżyserze, czyli w tym wypadku na mnie.

Kiedy coś nie idzie można improwi-zować?Improwizacja jest dobra, jak jest przy-gotowana (śmiech). Gdy publiczność nie jest rozruszana, najgorsze, co możemy zrobić, to za wszelką cenę starać się być fajniejszymi i śmieszniejszymi. Skutek jest wtedy odwrotny. Po prostu trzeba przejść do następnego numeru w nadziei, że wypali.

ROZMAWIAŁ: RAFAŁ NATORSKIFOTO: PAWEŁ CZERWIŃSKI

tRZy RAZy „PRo” Chcielibyśmy wywołać inteligentny śmiech, a nie pusty rechot – mówi w rozmowie z Salt@Pepper Jarosław Rabenda, współtwórca Kabaretu Wzięty, który rozpoczął działalność w radomskim Teatrze Powszechnym.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 37

WOKÓŁ NAS

Brat Naszego Boga Radom 2_IWONA 11-03-11 17:33 Page 3

38  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

FILM

megA HitRio 3D

Najnowszy film animowany twórców „Epoki lodowcowej”. Blu (w oryginale mówi głosem Jesse Eisenberga, odtwór-cy roli Marka Zuckerberga w „The Social Network”) to fajtłapowata papuga, która znudzona codziennością porzuca wygodne życie udo-mowionego ptaka i wyrusza w podróż życia do egzotyczne-go Rio de Janeiro. Po drodze poznaje Jewel (Anne Hatha-way) – niezależną i świetnie latającą papużkę. Początkowo więcej ich dzieli niż łączy, jednak w czasie wspólnej wy-prawy dowiedzą się czym jest odwaga, przyjaźń oraz miłość.

Efektowny i niezwykle barwny film, którego dużym atutem jest również świetna muzyka Johna Powella, wzbo-gacona latynoskimi rytmami.Premiera: 8 kwietnia

Krzyk 4

Kontynuacja słynnej serii filmów grozy z lat 90., najsłynniej-szego przedstawiciela podga-tunku zwanego „slasher”, gdzie większość bohaterów (zwykle na-stoletnich), ginie w tajemniczych i makabrycznych okolicznościach. Sidney Prescott (Neve Campbell) przyjeżdża do Woodsboro – ostat-niego punktu na trasie promo-cyjnej jej książki. Pojawia się również zabójca. Sidney z przyja-ciółmi znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.Premiera: 15 kwietnia

Thor

Film zrealizowany na podstawie kultowego komiksu wydawnictwa Marvel. Głównym bohaterem jest nordycki bóg Thor, który zostaje wygnany z krainy Asgard do świata ludzi, gdzie ma nauczyć się pokory. Na ziemi traci swoją boską moc i staje się zwykłym śmiertelni-kiem o nazwisku Donald Blake. W dodatku nic nie pamięta.

W obsadzie znalazło się wiele gwiazd, wśród nich m.in. Natalie Portman i Anthony Hopkins.Premiera: 29 kwietnia

Ucho od śledzia Nie kojarzysz cyta-tów, którymi rzucają znajomi na imprezie? Przygotowaliśmy dla ciebie przewodnik po najbardziej kultowych filmach. W tym nume-rze – „Vabank”.

Warszawa, lata 30. Słynny kasiarz Henryk Kwinto po wyjściu z więzienia postanawia zemścić się na Kramerze, właścicielu banku, który przed laty przyczynił się do jego aresztowania. W przygoto-waniu odwetu pomaga ma dwóch nierozgarniętych złodziejaszków – Moks i Nuta oraz stary przyjaciel Duńczyk, wybitny specja-lista od rozpracowywania wszelkich alarmów.Trudno uwierzyć, że ta bły-skotliwa, czarna komedia była reżyserskim debiutem Juliusza Machulskiego. Choć od premiery filmu minęło już blisko 30 lat, „Vabank” wciąż zachwyca świetnym scenariuszem, wartką akcją, błyskotliwym humorem i charaktery-styczną muzyką Henryka Kuźniaka.Młodemu reżyserowi udało się skompletować fanta-styczną obsadę. Niezapomnianą kreację stworzył jego ojciec – Jan Machulski, który fanta-

stycznie wcielił się w Kwin-tę. Także role Leonarda Pietraszaka (Kramer), Witolda Pyrkosza (Duń-czyk), Jacka Chmielnika (Moks) czy Krzysztofa Kiersznowskiego (Nuta) na stałe weszły do historii polskiego kina. W 1984 r. na ekranach kin zadebiutował film „Vabank II, czyli riposta”. Machul-ski udowodnił, że wbrew powszechnej opinii, sequel nie musi być słabszy od pierwowzoru.

KULTOWISKO

CYTATY:

„Źle się dzieje w pań-stwie duńskim.”

„– A co mam powiedzieć Spiętemu?– Żeby się rozpiął.”

„– Zawsze pan trzyma pieniądze w koszu na brudną bieliznę?– Tak, zawsze... a mar-moladę i proszek do zębów w skarpetkach, pan wie?”

„To jest tłumik, rozumie pan, czy ja mam do nie-go dokręcić rewolwer?”

„– Flaszki, butelki, bute-leczki! Z czego ty żyjesz?!– Z jedzenia. Jem i żyję.”

„Szmata. Mój brat, ale szmata.”

„Z wiekiem spada zapo-trzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój.”

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 39

Sting, Coldplay, Shakira, Rihanna i Ozzy Osbourne – to tylko kilka z gwiazd, które w tym roku wystąpią w Polsce. Na ich koncerty w Radomiu musimy jeszcze poczekać, ale dzięki Salt@Pepper dowiesz się, gdzie zaśpiewa twój ulubieniec.

Podczas ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej wszyscy nucili pio-

senkę „Waka Waka”. 15 maja w łódz-kiej hali Atlas Arena będziemy mogli posłuchać jej na żywo, w wykonaniu jednej z najseksowniejszych latyno-skich piosenkarek – Shakiry.

1 czerwca na warszawskich Ursyna-liach zaprezentuje się amerykańska kapela Korn. Wśród gwiazd festiwalu znalazł się również zespół Carrion z Radomia.

Ekscytująco zapowiada się tegoroczna edycja Sonisphere Festival (10 czerwca). Na warszawskim lotnisku Bemowo wy-stąpią m.in.: Iron Maiden, Motorhead, Mastodon, Killing Joke i Hunter.

13 czerwca do Polski zawita popularny kanadyjski artysta – Bryan Adams,

który będzie gwiazdą imprezy na stadionie w... Rybniku. Dwa dni później w Sali Kongresowej zagra Ringo Star-ra, członek legendarnej grupyThe Beatles.

18 czerwca będziemy mogli zobaczyć i posłuchać Stinga (gdyńska Ergo Arena), natomiast 19 czerwca na war-szawskim Torwarze zaplanowano kon-cert wielkiej gwiazdy lat 90. – zespołu Roxette, który wypromował przeboje „It must have been love”, „How do you do” czy „Sleeping in my car”.

30 czerwca rozpocznie się największa plenerowa impreza w Polsce – He-ineken Opener Festival. Jak zawsze organizatorom imprezy, która trady-cyjnie odbywa się w Gdyni, udało się zaprosić wielu fantastycznych wy-konawców, m.in.: Coldplay, Primus, Foals i Hurts.

2 sierpnia wpadnie do naszego kraju Robert Plant (koncert na Torwarze), a 9 sierpnia Ozzy Osbourne, który w Ergo Arenie ma promować najnow-szą płytę „Scream”.

Gwiazdą Metal Hammer Festival (10 sierpnia) będzie zespół Judas Priest. To ostatnia okazja, żeby zobaczyć kultową kapelę w akcji, ponieważ po europejskim turnee formacja kończy działalność.

Czeka nas również mocne zakończenie muzycznego roku. Z okazji mikołajek do łódzkiej Atlas Areny zawita Rihan-na. 6 grudnia miłośniczka metamorfoz i autorka hitów „Umbrella”, „Only girl” czy „Rude Boy” po raz pierwszy zaśpiewa dla polskiej publiczności.

JULA

konceRtoWy

SeZonMUZYKA

40  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

Zabiją nas śmiechem?Komicy z grupy Stand-Up Polska wystąpią 9 kwietnia w sali koncertowej Urzędu Miejskiego. Maciej Adamczyk, Wojtek Fiedorczuk, Karol Kopiec i Antoni Syrek-Dąbrowski to postacie dobrze znane z programów telewizyjnych emitowanych w HBO i Polsacie. Towarzyszy im Michał Kempa, zwycięzca popularnego show „Stand-Up. Zabij mnie śmiechem”. Początek imprezy – godz. 19. Bilety w cenie 30 zł można kupić w cukierni „Kacprowicz” (ul. 1905 Roku 56B) lub telefonicznie pod numerem 606 98 98 13

Włoska alternatywaEveline – zespół reprezentujący włoską scenę alternatywną wystąpi 14 kwietnia w Kawiarni Artystycznej „Czy-telnia Kawy”. Grupa od kilku tygodni objeżdża Polskę. Postanowiła także wydać w naszym kraju płytę. Trzeci album Eveline – „Alpha-Omega” ukazał się w marcu. Grający „artystycznego rocka” zespół jest porównywany do słynnego Radiohead.Początek koncertu – godz. 20. Bilety: 10 zł (w przedsprzedaży) i 15 zł (w dniu koncertu).

jak zostać świętymW przeddzień beatyfikacji Jana Pawła II Teatr Powszechny zaprasza na sztukę „Brat naszego Boga” na podstawie dramatu Karola Wojtyły. Zrealizowany z rozmachem spektakl opowiada o losach polskiego powstańca i malarza, Adama Chmielowskiego, którego świat poznał jako świętego Brata Alberta – zakonnika oddanego bez reszty pomocy chorym i nędzarzom. Spektakle zaplanowano na 19 kwietnia (godz. 12), 20, 27 i 28 (godz. 11) oraz 29 i 30 (godz. 18). Informacje o biletach: 48 384 53 22, [email protected].

kultowy koncertKazik Staszewski bardzo polubił koncerty w Radomiu. Co kilka miesięcy przyjeżdża do naszego miasta z różny-mi formacjami, w których występuje. 28 kwietnia będziemy mogli posłuchać jego sztandarowej kapeli – Kultu. Podczas imprezy w klubie Strefa G2 charyzmatyczny wokalista zaśpiewa największe przeboje zespołu – „Celi-na”, „Gdy nie ma dzieci” czy „Czarne słońca”.Początek koncertu – godz. 20.

muzyczne poszukiwaniaO.S.T.R. – jeden z najciekawszych twórców polskiego hip-hopu zaprezentuje się radomskiej publiczności 29 kwiet-nia. Podczas koncertu w klubie Strefa G2 będzie można posłuchać utworów z ostatniej płyty artysty „Jazz, dwa, trzy”, która ukazała się w lutym. O.S.T.R. zjeździł pół Europy w poszukiwaniu interesujących płyt winylowych. Sample wzbogacił dźwiękami basów, trąbek, flugelhornów i gitar. Impreza rozpocznie się o godz. 19.

Wielkanocny recital„W przeddzień swego zmartwychwstania” – to tytuł recitalu gwiazdy krakowskiego kabaretu Loch Camelot – Jagi Wrońskiej, która zaśpiewa w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Artystka wykona najpiękniejsze pieśni pasyjne i wielkopostne, od tradycyjnych i ludowych, po utwory współczesnych kompozytorów. Towarzyszyć jej będzie zespół instrumentalno-wokalny. Recitale odbędą się 9 i 10 kwietnia (godz. 17) oraz 11 (godz. 19).Informacje o biletach: 48 384 53 22, [email protected].

NIE PRZEGAP

ojciec z synemNa wystawę „Jacek i Rafał Malczewscy” zaprasza muzeum im. J. Malczewskiego. Ekspozycja jest zderzeniem dokonań wybitnego przedstawiciela symbolizmu, z dorobkiem mniej utalentowanego, lecz bardzo ambitnego syna, którego dzieła są coraz bardziej doceniane w Polsce i za granicą. Rafał Malczewski uwieczniał podhalań-skie krajobrazy, senne stacyjki kolejowe i pejzaże fabryczne Górnego Śląska. Wiele jego prac powstało w czasie pobytu na emigracji: w Brazylii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

Blues z odrobiną folkuMuzycy z Polski, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych tworzą międzynarodową kapelę Don’t Ask Smingus, która zagra 9 kwietnia w Kawiarni Artystycznej „Czytelnia Kawy”. Członkowie zespołu poznali się w Krakowie. Twórczość Don’t Ask Smingus to stylowy blues z odrobiną folku. W repertuarze pojawiają się również rockowe ballady spod znaku Johnny’ego Casha. Muzyka Don’t Ask Smingus gości często na antenie radiowej „Trójki”.Impreza startuje o godz. 21.

klasyka po amerykańskuWielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena odbędzie się 12 kwietnia w sali koncertowej Zespołu Szkół Mu-zycznych w Radomiu. Gwiazdą wieczoru będzie amerykański zespół Fine Arts Quartet. Światowej sławy grupa w składzie: Ralph Evans (skrzypce), Efim Boico (skrzypce), Nicolò Eugelmi (altówka) oraz Robert Cohen (wio-lonczela) zagra kwartety smyczkowe: F-dur Beethovena, „Company” Philipa Glassa oraz „Śmierć i dziewczyna” Franza Schuberta. Początek koncertu – godz. 18. Bilety w cenie: 20 i 25 zł.

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 41

NA OSTRZU NOŻA

Seweryn krajewski „jak tam jest”Wielki powrót na scenę muzyczną twórcy przebojów „Tak bardzo się starałem”,

„Nie zadzieraj nosa” czy „Anna Maria”. Album „Jak tam jest” to pierwsze autorskie wydawnictwo Seweryna Krajewskiego od blisko dekady. Wiele utworów nawiązuje do

stylistyki „Czerwonych gitar”, ale na płycie znajdziemy również piosenki, które w „po-godnie melancholijny” sposób ukazują upływ czasu.

Za teksty na płycie odpowiada Andrzej Piaseczny, który od kilku lat współpracuje z Krajewskim. Wspólnie stworzyli bardzo dobrze przyjęte przez publiczność albumy:

„Spis rzeczy ulubionych” i „Na przekór nowym czasom – live”. Piaseczny śpiewa gościnnie jedną z piosenek na płycie „Jak tam jest”. W innych

utworach możemy posłuchać Piotra Cugowskiego z Braci i znaną z programu „Mam talent” Annę Teliczan.

Adele „21”Druga płyta w dorobku 21-letniej brytyjskiej wokalistki. Świat usłyszał o niej w 2007 roku, gdy została laureatką BRIT Award. Rok później nagrała debiu-tancką płytę „19”, wyróżnioną podwójną nagrodą Grammy – w kategoriach najlepszy nowy artysta i najlepsze żeńskie wykonanie utworu pop. Album „21” to mieszanka muzyki soul, pop i bluesa. Przeważa spokojny, balladowy nastrój, choć jeśli trzeba, artystka potrafi ukazać ekspresję. Adele jest współautorką prawie wszystkich kompozycji, wyjątek to „Lovesong” z repertuaru zespołu The Cure.

„the Social network”Znakomity film reżysera „Podziemnego kręgu” i „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona”, który opowiada historię powstania serwisu społecznościowego Facebook. Jest rok 2003. Mark

Zuckerberg, student Harvardu po rozstaniu z dziewczyną włamuje się do uniwersyteckiej sieci komputerowej. Tworzy bazę studentek, a jego projekt zdobywa błyskawiczną popularność. Rodzi

się zarys serwisu, który zmieni świat, a z Marka uczyni najmłodszego miliardera na ziemi.„The Social Network” otrzymał pięć nominacji do Oscara. Ostatecznie zwyciężył w trzech

kategoriach: najlepszy scenariusz, muzyka oraz montaż.

jan tomasz gross „Złote żniwa” Jedna z najbardziej kontrowersyjnych książek ostatnich lat, o której głośno zrobiło się już wiele miesięcy przed premierą. Jan Tomasz Gross ponownie wraca do historii stosunków polsko-żydowskich. W „Złotych żniwach” stawia tezę, że Polacy czerpali materialne zyski z Holokaustu: ukrywali Żydów za pieniądze, szantażowali denuncjacją tych, którym udało się zbiec z getta, dopuszczali się mordów na swoich żydowskich sąsiadach, przejmowali ich majątki i posady. Autor nie podaje, ilu Żydów wymordowali sąsiedzi na terenie rdzennie polskim, ale jak pisze „liczbę ofiar można szacować na kilkadziesiąt tysięcy”.

Lustro „Spokojnie, to tylko wojna” „Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć, są w nas” – słowa Miguela de Cervantesa stanowią motto drugiej płyty radomskiego zespołu Lustro. Zna-

lazło się na niej 12 melodyjnych, rockowych utworów wyróżniających się ory-ginalnym brzmieniem i niekonwencjonalną aranżacją (słyszymy instrumenty

smyczkowe, fortepian, a nawet... chór dziecięcy). Piosenki opowiadają o życiu wypełnionym walką z problemami i własnymi słabościami. Teledysk do singla

„Spokojnie” można zobaczyć w internecie i telewizjach muzycznych.Magazyn Salt@Pepper jest patronem medialnym wydawnictwa.

42  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

REFLEKSYJNIE

W kolejce w piekarni obserwowa-łem, jak starsza pani płacąc za

chleb wysypała na ladę kilka garści monet. Ekspedientka z wielkim zapałem rozpoczęła liczenie. Jednak monety były w większości żółtymi groszówkami, więc trwało to naprawdę długo. Stojący za mną jegomość w średnim wieku, na każ-dy ruch kasjerki mylącej się i za-czynającej liczenie grosików od nowa, znacząco sapał i przywo-ływał imię pana Boga. – Jezus – wzdychał prosto do mojego ucha, gdy sprzedawczyni po ustawieniu zgrabnego stosika monet, zabierała się za układanie kolejnego.

Rozumiem, że gdy ktoś podjeżdża swoim nowiutkim mercedesem pod drzwi piekarni (notabene blokując całkowicie ruch na chodniku i ignorując uwagi przechodniów na ten temat), to pewnie bardzo się spieszy. W przeciwnym razie sąsiad z kolejki na pewno zaparkował-by zgodnie z przepisami. Gdyby nie pośpiech, to z pewnością po wejściu do sklepu powiedziałby zwyczajowe: dzień

dobry. Jednak mężczyzna nie miał na to czasu. Za to jak mantra powtarzał do mojego ucha: – Jezus! Jak można takimi drobnymi płacić? Ludzie się spieszą!

Uogólniając swoją wypowiedź zaliczył mnie do tego samego grona, co on sam. Jednak zdecydowanie różnimy się podej-ściem do legalnych środków płatniczych

w Polsce, ponieważ gość z kolejki nie uważał groszówek za pieniądze.

Tak czy inaczej, pani zza ladą liczyła starczy grosz, a ja wysłuchiwałem ma-rudnego i jednostajnego głosu mężczy-zny w garniturze, wzywającego Boga na świadka jego cierpienia. – Nie może pani płacić grubszymi, a nie takim bilonem? – zapytał w pewnym momencie staruszkę. – Ludzie się spieszą – dodał, ponownie stawiając mnie i siebie po jednej stronie barykady. – Nie mam innych – odparła

wyraźnie speszona kobieta. W myślach zaczynałem się już zastanawiać, czy jak się odwrócę i gościowi „wyjadę z grzy-wy”, to zrozumie, za co oberwał. Po chwi-li spojrzałem w twarz osobnika za mną i uznałem, że szkoda moich nerwów. Nie stwarzał nadziei na reedukację.

Na szczęście moje krwawe rozważanie i niecierpliwość sąsiada z kolejki zostały przerwane, bo sprzedaw-czyni uporała się z liczeniem grosików staruszki, która w po-śpiechu opuściła sklep.

Wniosek z tej historii? Dotych-czas wydawało mi się, że na obszarze Polski banknot 100-złotowy to taki sam środek płatniczy, jak moneta jednogro-szowa. Jednak u niektórych rodaków rośnie przekonanie, że „papierkowe” pieniądze są ważniejsze. A ci co mają grosze nie powinni wystawać w kolej-kach i ich blokować.

PAWEŁ KOMOSAAutor poczytnego bloguwww.dziennik-pesymistyczny.blog.onet.pl

Czasem rozmyślam nad różnicami dzielącymi mężczyznę i kobietę. Nie

chodzi mi o ewidentne, fizyczne aspekty, ale te ukryte w naszej osobowości. Co nas od siebie oddala, a co zbliża? Różnic jest bardzo wiele, a patent polega na tym, żeby potrafić je zaakceptować i sta-rać się z nimi żyć.

Tylko czasami jakoś ciężko nam to wychodzi. Moja najukochańsza babcia zawsze miała na ten temat ulubione powiedzonko. Mówiła wtedy: „żeby małżeństwo było szczęśliwe kobieta musi być śle-pa, a mężczyzna głuchy”. Chyba rzeczywiście coś w tym jest…

Nam babkom jakoś łatwiej przycho-dzi mówienie o uczuciach. Nie boimy się również okazywania emocji, z czym faceci mają zazwyczaj ogromny problem. Mężczyźni są bardziej skryci i czasami wstydzą się tego co czują. Niezwykle rzadko słyszałam w gronie swoich najbliższych znajomych, żeby facet przy swoich kolegach powiedział do dziewczy-ny „kocham cię”.

Mężczyzna potrzebuje poczucia, że jest kochanym i bardzo lubi, kiedy mu

o tym mówimy. Rzadziej jednak mówi „kocham”, chociaż w głębi serca jest o tym przekonany. Uważa, że za niego przemawia podarowany nieoczekiwanie bukiet kwiatów, romantyczny spacer czy randka w kinie.

Naprawdę nie ma się czego wstydzić drodzy panowie! Publiczne okazywanie uczuć nie jest takie „niemęskie”, jak wam się wydaje. Moim zdaniem właśnie

wtedy facet jest większym macho, niż niejeden umięśniony goguś.

Jednak my, kobiety musimy też pamiętać o tym, że faceci potrzebują swojej przestrzeni. Nawet gdy rodzina powiększa się i w niewielkim miesz-kaniu zaczyna brakować miejsca, to każdy facet musi wygospodarować sobie azyl. Może to być nawet mały skrawek – dosłownie metr na metr, gdzie nasz mężczyzna znajdzie się na chwilę tylko sam ze sobą. W tym zakątku będzie mógł

pograć w ukochaną grę komputerową, czy posłuchać muzyki.

Uszanujmy to kochane panie, ale również pozostańmy wymagające. Co tu dużo kryć, w związku kobieta oczekuje przede wszystkim poczucia bezpieczeń-stwa – w każdym wymiarze. Aby kobiecie było przy mężczyźnie dobrze, musi czuć się bezpiecznie. Musi mieć pewność, że ten facet jest silny, samodzielny i za-

radny. Kobieta zawsze będzie oczekiwała od swego mężczyzny, że poradzi sobie z problemami technicznymi, których w miesz-kaniu nigdy przecież nie brakuje. Powinien wiedzieć, jak naprawić

bezpiecznik i co zrobić, gdy zlew się zatka, a dzwonek straci głos. Facet musi umieć zmienić koło w samochodzie i nie robić z tego problemu.

Dlatego nawet najbrzydszy facet, który jest konkretny, mądry, silny i zdecydo-wany będzie budził podziw w kobiecie, a największy przystojniak, który jest tylko miły odpadnie w przedbiegach.

eMKa

gRoSZ też PieniĄDZ

AZyL DLA fAcetA

„– Jezus! Jak można takimi drobnymi płacić? Ludzie się

spieszą!”

„Facet musi umieć zmienić koło w samochodzie i nie robić z tego

problemu.”

Salt@PePPer KWIeCIeŃ 2011 43

NA OSTRZU NOŻA

44  KWIeCIeŃ 2011 Salt@PePPer

NA OSTRZU NOŻA

PRASA_SALT@PAPER_A4_E_OUT.indd 1 3/22/11 11:53 AM