8
J i e d e n DZIENNIK ILUSTROWANY DLA O WSZYSTKIEM WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA -SENSACYJNE POWIEŚCI. Wydanie D E CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL. 8 GROSZY ROK IV. CZWARTEK, 3 PAŹDZIERNIKA 1935 NR. 271 Wojska włoskie przekroczyły granice ahisyńska Paryż. 2. 10. Teł. wt. Havas donosi z Addis Abeby, że na podstawie otrzymywanych meldunków wojska włoskie przekroczyły granicę abisyńską 1 maszerują w kierunku góry Mussa Ali, położonej na południowy za. chód od miasta Assab. Natychmiast po stwierdzeniu autentyczności tej wiado mości, rząd abisyński wysłał do Ligi Na rodów protest przeciw naruszeniu grani cy abisyńskiej. Równocześnie rząd abi syński ponownie prosi o wysłanie '-»mi sji neutralnej, celem stwierdzenia tego faktu. Gdyby wysłanie tej komisji spra wiało trudności, rząd abisyński proponu je powierzenie tej m’sii władzom francu skim w Somali francuskiem. Londyn, 2. 10. Tel. wł. W związku z szeroko rozpowszechnić, nemi pogłoskami o wkroczeniu wojsk moloty wywiadowcze, celem upewnienia się, co do istotnego stanu rzeczy. K°nsul abisyński w Dżibuti nadesłał telegram, w którym potwierdzą wiadomość o marszu wojsk włoskich na Abisynję. Wojska, jakie przekroczyły granicę abisyńską, składają się wyłącznie z Askaryjczyków, stojących pod dowództwem oficerów białych. Oddziały te dysponują tabora mi 1 samolotami. Utrzymuje się pogło ska, że poseł włoski opuści Addis Abebę w przyszłym tygodniu. We wtorek znów wyjechała z Addis Abeby większa ilość kobiet euroneiskich, a m. in. także córka Posła angielskiego. Londyn, 2. 10. Teł. wł. Z Simli donoszą, że na wypadek wy buchu wojny wfosko-abisyńskiej, w sia ne będą do Afryki wschodniej, wojska brytyjskie z Indyj. celem objęcia służby włoskich na terytorium Abisynii tak ze policyjnej w kolonjach angielskich. W strony Erytrei, jak Somali włoskiego, z Addis Abeby donoszą, te również tam .rudno sprawdzić autentyczność tych po głosek. Trudno sobie przedewszyst- kiem zdać sprawę z sytuacji, "dyż odle głość miedzv Add’s Abebą,' a frontem północnym wvnosi 800 km. zaś gmnica. południowa od’egfa fest o 700 km. W do datku na przestrzeni tel niema iadnvch połączeń tełegr»fłez«vch. Wia domyci przynoszone są przez sneciałnych goń ców. Ocarz wysłał w o'mtVc Adiiv sa- Bombaju poczyniono wszystkie możliwe Przygotowania, aby załadowanie | od- transpon wojsk mógł być przeprowadź, ny w jaknajknótszym czasie. Londyn, 2 . 10. Tel. wł. Reuter donosi z Addis Abeby, że we dle niepotwierdzonych jeszcze pogłosek iedz’e do Ablsynji przeszło 100 oficerów armii japońskiej, celem Pełnienia służby w armn"i abisyńskiej. Oficerowie ci przy byli już do Somali angielskiego, skąd na stępnie nnd;ę'i nodrót do Addis Abeby. WBułgarii wykryto sphsk aitlyrzqdowg Angielski okręt „Louise Yvonne rozbił się w czasie mgły o skały koło Devon, Załoga jednak się wyratowała. Generalny apel parljl iaszyslowiMej oeflBmS $i<$? w e ś r o d ę m^iBolaaiasiiesi S o f ja, 2. 10. Tel. wł. Władze bułgarskie wykryły w osfrat- rt!ej chwili nowy spisek rewolucyjny, któ ry, wedle doniesień ze strony miarodaj nej, przybrał już konkretna formy. W związku z tern proklamowano w całym kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności Bułgarji. Premjer bułgarski przyjął przedstawi cieli prasy i oświadczył, że ogłoszenie stanu wyjątkowego spowodowali zosta ło wykryciem niebezpieczni'» spisku, zmierzającego do obalenia moaarchji, do czego poczyniono już wszystkie przygo towania. Projekt spisku wyszedł ze sfer grupy Sweno, która wzięła już udział w ostatnim zamachu stanu z 19 maja 1934 r. Organizator obecnego spisku, pułkownik rezerwy Damjan Welczew, przebywający zagranicą na wygnaniu, przybył niespo dziewanie do Sofji, został jednak ujęty f aresztowany. W ciągu przedpołudnia dokonano wielu aresztowań, a m. in. aresztowano dawnego ministra skarbu, Piotra Todoro- wa. Aresztowania wśród zwolenników grupy Sweno i radykalnej lewicy chłop skiej, t. zw. Pladenenizi, trwają w dal szym ciągu. Alarmująco podziałała także oficjalna wiadomość, iż osławiony chłop- sko-komunistyczny emigrant, Doczo Uzu- now, wtargnął na czele licznych grup emi grantów do Bułgarji, ceiem podburzania ludności powiatów granicznych i udzie lenia poparcia spiskowcom. Przeciw ban dzie Uzunowa wysiano silne oddziały po licyjne, które jednakże nie zdołały jej do sięgnąć. Spisek miał na celu obalenie rzą du i detronizację króla. Premjer zapowie dział, iż wkrótce ukaże się oficjalny ko munikat rządowy. S o f ja, 2. 10. Tel. wł. W sprawie wykrytego spisku rewolu cyjnego w Bułgarji wydany został w po łudnie komunikat oficjalny, który jednak że w treści pokrywa się z enuncjacją premjera Toszewa. Z komunikatu oficjal nego podkreślić należy, że do zrealizo wania swoich planów spiskowcy wybrali dzień święta narodowego, 3 październi ka, gdyż liczyli, że z okazji parady woj skowej całego garnizonu, siła odporna or- R z y m, 2. 10. Tel. wł. Zapowiadany od dłuższego czasu i z napięciem oczekiwany apel generalny par- tji faszystowskiej został ogłoszony we środę po południu. O godz. 15.30 rozle gły się głosy syren 1 zabrzmiały dźwięki dzwonów na wszystkich kościołach w ca łym kraju, wzywając wszystkich człon» ganów wykonawczych będzie zmniejszo na. Król mi a! być zamordowany, lub unie szkodliwiony. Or ęanizator spisku, pułkow nik rezerwy Welczew, aresztowany został we wsi granicznej śli walca, skąd zamie rzał dostać się w aucie do Solji. Komuni kat podkreśla wreszcie, że rząd bułgar ski cieszy się pelnem zaufaniem króla Bo rysa. ków partyj i organizacyj faszystowskich do natychmiastowego pospieszenia na miejsca zbiórki. Kilka minut przedtem ogłosiły wszystkie stacje radjowe rozkaz, nawołujący do apelu generalnego. Na głos syren, który wśród wzmożonego po południowego ruchu ulicznego był słabo słyszalny, przystanęli na parę chwil wszy scy przechodnie. Poczęto na gwałt zamy kać sklepy, ponieważ ich właściciele 1 sprzedawcy musieli się przygotować do generalnego apelu. Wszędzie widać było spieszących przechodniów, pędzących do don:u, by włożyć mundur i udać się na poprzednio wyznaczone miejsce zbiórki. Z urzędów i wielkich budynków publicz nych wypływały na ulice masy ludzi. Wszędzie wywieszane są flagi. Panuje powszechne naprężenie i oczekiwanie. Pożar Muzeum Zoologicznego Etui w e r s i rfetina W a r s z a w s k ie g o właściwie jednopiętrowym o ptosfldim dachu i, że sale, w których powstał pożar, były talk sil nie zaryglowane, że strażacy musieli toporami rozbijać drzwi, aby dostać się do ognia. Po 4-godzinnej akcji pożar całkowicie uga szono, jednakże straty, jakie poniósł Uniwersy tet Warszawski, są znaczne, bowiem prawie W a r s z a w a , 2. 10. Tel. wl dyrtków Uniwersytetu oraz, co najważniejsze, Dziś o północy, z nieustalonych dotychczas budynków szpitala św. Rocha, — które miesz- przyczyn, wybuchł groźny pożar w gmachu czą sale chorób wewnętrznych i chirurgiczne. Muzeum Zoologicznego i Anatom]' Patologicz- W szpitalu powstał popłoch Chorzy, któ- nej Uniwersytetu Warszawskiego. Ogień roz- rzy mogli wstać z łóżek o własny .h siłach, szerzał się wskutek wietrznej pogody z ogromną orw. i s.ę, by uciek ić przed n szczyc e'skimi siłą, przybierając katastrofalne rozmiary. Do- żywiołem. Ciężej chorzy wszczęli alarm, żą- piero po upływie pół god-zmy o wybuchu pożaru dając natychmiastowego ewakuowania. I rze- wszystkie eksponaty, znajdujące się w salach dyżurni nocm Uniwersytetu zawiadomili straże czywiście, dyżurny szpitala św. Rocha zaailar- na pierwszem piętrze, uległy zniszczeniu, bądź ogniowe. mował całą służbę szpitalną, która zaczęła prze- to przez ogień, bądź też o rzez wodę Na szczę- Jaik dotychczas ustalono, ogień powstał na nosić ciężej chorych z pawilonów zagrożonych, ście ocalała bogata bibtjoteka Museum Zooło- pierwszem piętrze w salach Muzeum Zoolo- Natychmiastowa akcja straży pożarnych nie mal w ciągu pól godziny urn ejscowda pożar, zabezpieczając całkowicie przyległe budynki od zniszczenia. Trudnością w akcji był fakt, że Muzeum, gdzie powstał pożar, jest budynkiem gicznego i wskutek nagromadzenia łatwopal nych materjałów rozszerzał się w szybkiem tempie. Przybyłe straże ogniowe przed’wstystkiem przystąpiły do zabezpieczenia przyległych bu- gicznego, znajdująca się w tymże samym bu dynku, którą zaalarmowani urzędnicy Uniwersy tetu w porę usunęli. Ogień powstał albo , wskutek zaprószenia, albo wskutek krótkiego spięcia. 8B1BR8WBWS8SCTBIIMB 1 Czas odnowić przedpłat me październik

ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

  • Upload
    others

  • View
    2

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

J i e d e n

D ZIEN N IK ILUSTROWANY DLAO W S Z Y S T K I E M

WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA -SENSACYJNE POWIEŚCI.

W ydanie D E

CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL. 8 GROSZY

ROK IV. CZWARTEK, 3 PAŹDZIERNIKA 1935 NR. 271

Wojska włoskie przekroczyłygranice ahisyńska

P a r y ż . 2. 10. T eł. wt.H avas donosi z Addis Abeby, że na

podstaw ie otrzym yw an ych meldunków w ojska w łosk ie p rzekroczyły granicę abisyńską 1 m aszerują w kierunku góry M ussa Ali, położonej na południowy za . chód od m iasta Assab. Natychm iast po stw ierdzeniu autentyczności tej w iado­m ości, rząd abisyński w y sła ł do Ligi Na­rodów protest przeciw naruszeniu grani­c y abisyńskiej. R ów nocześnie rząd abi­syń sk i ponow nie prosi o w ysłan ie '-»mi­sji neutralnej, celem stw ierdzenia tego faktu. G dyby w ysłan ie tej komisji spra­w ia ło trudności, rząd abisyński proponu­je p ow ierzen ie tej m’sii w ładzom francu­skim w Som ali francuskiem.

L o n d y n , 2. 10. Tel. wł.W zw iązku z szeroko rozpow szechnić,

nemi pogłoskam i o wkroczeniu wojsk

m oloty w yw iad ow cze , celem upewnienia się, co do istotnego stanu rzeczy . K°nsul abisyński w Dżibuti nadesłał telegram , w którym potw ierdzą w iadom ość o marszu wojsk w łoskich na Abisynję. Wojska, jakie przekroczyły granicę abisyńską, składają się w yłączn ie z A skaryjczyków , stojących pod dow ództw em oficerów białych. O ddziały te dysponują tabora­mi 1 sam olotami. Utrzymuje się pogło­ska, że poseł włoski opuści Addis Abebę w przyszłym tygodniu. W e wtorek znów wyjechała z Addis Abeby większa ilość kobiet euroneiskich, a m. in. także córka Posła angielskiego.

L o n d y n , 2. 10. Teł. w ł.Z Simli donoszą, że na wypadek w y ­

buchu wojny wfosko-abisyńskiej, w sia­ne będą do Afryki wschodniej, wojska brytyjskie z Indyj. celem objęcia służby

w łosk ich na terytorium Abisynii tak ze policyjnej w kolonjach angielskich. Wstrony Erytrei, jak Somali w łosk iego, z Addis A beby donoszą, t e rów nież tam .rudno sprawdzić autentyczność tych po­głosek . Trudno sobie przedewszyst- kiem zdać sprawę z sytuacji, "dyż odle­głość miedzv Add’s Abebą,' a frontem północnym wvnosi 800 km. zaś gmnica. południowa od’egfa fest o 700 km. W do­datku na przestrzeni tel niema iadnvch połączeń tełegr»fłez«vch . Wia d o m y c i przynoszone są przez sneciałnych goń­ców . O c a r z w y s ła ł w o'mtVc Adiiv sa-

Bombaju poczyniono wszystkie możliwe Przygotowania, aby załadowanie | od- transpon wojsk mógł być p rzeprow adź, ny w jaknajknótszym czasie.

L o n d y n , 2 . 10. Tel. wł.Reuter donosi z Addis Abeby, że w e­

dle niepotwierdzonych jeszcze pogłosek iedz’e do Ablsynji przeszło 100 oficerów armii japońskiej, celem Pełnienia służby w armn"i abisyńskiej. Oficerowie ci przy­byli już do Somali angielskiego, skąd na­stępnie nnd;ę'i nodrót do Addis Abeby.

W Bułgarii wykryto sphska i t l y r z q d o w g

Angielski okręt „Louise Yvonne rozbił się w czasie mgły o skały koło Devon, Załogajednak się wyratowała.

Generalny apel parljl iaszyslowiMejoeflBmS $i<$? w e ś r o d ę m ^iBolaaiasiiesi

S o f j a , 2. 10. Tel. wł.W ładze bułgarskie wykryły w osfrat-

rt!ej chwili n ow y spisek rewolucyjny, któ­ry, w edle doniesień ze strony m iarodaj­nej, przybrał już konkretna formy. W zw iązku z tern proklam owano w całym kraju stan w yjątkowy, oraz odw ołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka­zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie­zależności Bułgarji.

Premjer bułgarski przyjął przedstaw i­cieli prasy i ośw iadczył, że ogłoszen ie stanu w yjątkow ego sp o w o d o w a li zosta­ło wykryciem n ieb ez p ie cz n i'» spisku, zm ierzającego do obalenia moaarchji, do czego poczyniono już w szystk ie przygo­tow ania . Projekt spisku w yszedł ze sfer grupy Sw eno, która w zięła już udział w ostatnim zam achu stanu z 19 maja 1934 r. Organizator obecnego spisku, pułkownik rezerwy Damjan W elczew , przebywający zagranicą na wygnaniu, przybył n iespo­dziew anie d o Sofji, został jednak ujęty f aresztow any.

W ciągu przedpołudnia dokonano wielu aresztow ań, a m. in. aresztow ano daw nego m inistra skarbu, Piotra Todoro- w a. A resztow ania wśród zw olenników grupy Sw eno i radykalnej lew icy chłop­skiej, t. zw . Pladenenizi, trwają w dal­szym ciągu. Alarmująco podziałała także oficjalna w iadom ość, iż osław iony chłop- sko-kom unistyczny em igrant, D oczo Uzu- now , w targnął na czele licznych grup em i­grantów do Bułgarji, ceiem podburzania ludności pow iatów granicznych i udzie­lenia poparcia spiskow com . Przeciw ban­dzie U zunow a w ysiano silne oddziały po­licyjne, które jednakże nie zdołały jej do­

sięgnąć. Spisek m iał na celu obalenie rzą­du i detronizację króla. Premjer zapow ie­dział, iż wkrótce ukaże się oficjalny ko­munikat rządowy.

S o f ja , 2. 10. Tel. w ł.W spraw ie w ykrytego spisku rewolu­

cyjnego w Bułgarji wydany został w po­łudnie komunikat oficjalny, który jednak­że w treści pokrywa się z enuncjacją premjera T oszew a. Z komunikatu oficjal­nego podkreślić należy, że do zrealizo­w ania sw oich planów sp iskow cy wybrali dzień św ięta narodowego, 3 październi­ka, gdyż liczyli, że z okazji parady w oj­skowej całego garnizonu, siła odporna or-

R z y m, 2. 10. Tel. wł.Z ap o w iad an y od d łuższego czasu i z

napięciem oczekiw any apel generalny par- tji faszystow skiej został ogłoszony w e środę po południu. O godz. 15.30 rozle­g ły się głosy syren 1 zabrzm iały dźwięki dzw onów na w szystk ich kościołach w ca­łym kraju, w zyw ając w szystkich człon»

ganów w ykonaw czych będzie zm niejszo­na. Król mi a! być zam ordowany, lub unie­szkodliw iony. Or ęanizator spisku, pułkow­nik rezerwy W elczew , aresztow any został w e w si granicznej ś li walca, skąd zam ie­rzał dostać się w aucie do Solji. Komuni­kat podkreśla w reszcie, że rząd bułgar­ski cieszy się pelnem zaufaniem króla Bo­rysa.

ków partyj i organizacyj faszystow skich do natychm iastow ego p o sp ieszen ia na m iejsca zbiórki. Kilka m inut przed tem ogłosiły w szystk ie s tac je rad jow e rozkaz, naw ołu jący do apelu generalnego . Na g łos syren, k tóry w śród w zm ożonego po­południow ego ruchu ulicznego był słabo słyszalny, p rzystanę li na parę chwil w szy­scy przechodnie . Poczęto na g w ałt zam y­kać sklepy, pon iew aż ich w łaściciele 1 sp rzedaw cy musieli się p rzy g o to w ać do generalnego apelu. W szędzie w idać było sp ieszących przechodniów , pędzących do don:u, by w łożyć m undur i udać się na poprzedn io w yznaczone m iejsce zbiórki. Z urzędów i w ielkich budynków publicz­nych w ypływ ały na ulice m asy ludzi. W szędzie w yw ieszane są flagi. P anuje pow szechne naprężenie i oczekiw anie.

Pożar Muzeum ZoologicznegoEtui w ers i rfetina W arszaw sk iego

właściwie jednopiętrowym o ptosfldim dachu i, że sale, w których powstał pożar, były talk sil­nie zaryglowane, że strażacy musieli toporami rozbijać drzwi, aby dostać się do ognia.

Po 4-godzinnej akcji pożar całkowicie uga­szono, jednakże straty, jakie poniósł Uniwersy­tet Warszawski, są znaczne, bowiem prawie

W a r s z a w a , 2. 10. Tel. wl dyrtków Uniwersytetu oraz, co najważniejsze,Dziś o północy, z nieustalonych dotychczas budynków szpitala św. Rocha, — które miesz-

przyczyn, wybuchł groźny pożar w gmachu czą sale chorób wewnętrznych i chirurgiczne.Muzeum Zoologicznego i Anatom]' Patologicz- W szpitalu powstał popłoch Chorzy, któ-nej Uniwersytetu Warszawskiego. Ogień roz- rzy mogli wstać z łóżek o własny .h siłach,szerzał się wskutek wietrznej pogody z ogromną orw. i s.ę, by uciek ić przed n szczyc e'skimi siłą, przybierając katastrofalne rozmiary. Do- żywiołem. Ciężej chorzy wszczęli alarm, żą-piero po upływie pół god-zmy o wybuchu pożaru dając natychmiastowego ewakuowania. I rze- wszystkie eksponaty, znajdujące się w salachdyżurni nocm Uniwersytetu zawiadomili straże czywiście, dyżurny szpitala św. Rocha zaailar- na pierwszem piętrze, uległy zniszczeniu, bądźogniowe. mował całą służbę szpitalną, która zaczęła prze- to przez ogień, bądź też o rzez wodę Na szczę-

Jaik dotychczas ustalono, ogień powstał na nosić ciężej chorych z pawilonów zagrożonych, ście ocalała bogata bibtjoteka Museum Zooło-pierwszem piętrze w salach Muzeum Zoolo- Natychmiastowa akcja straży pożarnych nie­

mal w ciągu pól godziny urn ejscowda pożar, zabezpieczając całkowicie przyległe budynki od zniszczenia. Trudnością w akcji był fakt, że Muzeum, gdzie powstał pożar, jest budynkiem

gicznego i wskutek nagromadzenia łatwopal­nych materjałów rozszerzał się w szybkiem tempie.

Przybyłe straże ogniowe przed’wstystkiem przystąpiły do zabezpieczenia przyległych bu-

gicznego, znajdująca się w tymże samym bu­dynku, którą zaalarmowani urzędnicy Uniwersy­tetu w porę usunęli.

Ogień powstał albo , wskutek zaprószenia, albo wskutek krótkiego spięcia.

8B1BR8WBWS8SCTBIIMB 1

Czas odnowić przedpłat me październik

Page 2: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

Str . 2 „ S I E D E M G R O S Z Y “ Nr. 271 — 3. 10. 35. N

Czwartek

październ.19%

Dziś: Kandyda I Ew.Jutro: Franciszka Ser. Wschód słońca: g. 5 ni. 39 Zachód: g. 17 m- 13 Długość dnia: g. 11 ro. 34

Fadryham jcdnozlotówcK przed sadem# . n a r z e c i o n a $ z e i s e » s s l i E z d r a d z i ł a

M r o n i t e a W a s t e « *R ed a k cja i a d m in is tr a c ja : u lica S o b ie s k ie g o I I ,

TEATRU

K a to w ic e , — tek 340-81.

POLSKIEGOA REPERTUAR W KATOWICACH:

CZWARTEK: g. 20 „Owałta. co tie dilele“ (premie­ra)

SOBOTA: * 1$.30 „Owałta, co tie dziele” (dl*ezkól):

g. 20 ..Owałta, co tie dziele".NIEDZIELA: g. 12 „Akademii L. M. X.“ ;g 16 przedstawienie sprzedane;f . 20 przedstawienie sprzedane.

& TEATR POLSKI NA PROWINCJI:CHORZÓW: piątek, 4 paid z.. g 20 „Krewnla-U",CIESZYN: piątek, 4 paźdz., g. 20 „Zabije la” .BIELSKO: poniedz.. 7 patdz.. g. 20 ..Zabije !a".MIKOŁÓW: poniedz., 7 paźdz., *. 19,45 „Owałta ee

eta dziele”.

A REPERTUAR TEATRU „RARYTAS“ W KATOWICACH:

CZWARTEK: „Atak na Katowice".PIĄTEK: „Atak na Katowice” .SOBOTA: „Atak na Katowice".NIEDZIELA: „Atak na Katowice".

A REPERTUAR TEATRU DOMU LUDO- WEG O W CHORZOWIE.

4. X. Krewniak:." Ceny od 55 gr. — * ,* .

REPERTUAR KIN:KATOWICE. Capitol: „Sequoia“ . Catine: „R ester .

Colosseum: „Piotruś” . Rialto: „Kocham wszystkie ko­biety” . Union: „Pieśń miliomów".

CHORZÖW I. Colosseum: .„Miłostki” ł „Roześmiane oczy". Apollo: „Regina” 1 „Przygody pechowca”.

SIEMIANOWICE. Apollo: ,,To lubi* m ęźctyiei“ .Kameralne: „Imperatorów*".

MYSŁOWICE. Casino: „Pow rit Eraitkenstełna” .Odcon: „Wonder-bar” . Helios: „Cowboy mlljagerem” .

KOPALNIA EMA. Helios: „Noc miłości" I „Dolina trwogi” .

RUDA. Apollo: „Puzygoda o północy".MIKOŁÓW. Adria: ,4 cóż dalej szary człowieku" 1

„Niebezpieczna gra” z Tom Mixern.RYBNIK. Helios: „Spełnione sny" I „Miasto wjdra“

o serie razem). Pałac: ,£ pamiętnika detektywa" 1„Czterech dżentelmenów". Apollo: „Walc dla deble“ I „Tygodnik Pa»".

CHROPACZÓW. Metropol: „Melodie cygańskie" I„Zbrodnia w Trmłdad” .

SZARLEJ. Apollo: .Córka pułku” | „Głos pu-?tyoJ” .TARN. GÓRY. Nowości: „Nie chcę wiedzieć Jdm

Jesteś".LUBLINIEC. Apollo: „Antek policmajster".KNURÓW. Śląskie: „Wielkie wydarzenie” 1 komedia.

RADIO.Czwartek, 3 października 193$ r.

Katowice. 6.30 Audycja poranna. 12.15 Poranek mu­zyczny dla szkól Średnich. Wykonawcy: Orkiestra P. R. pod dyr . Feliksa Rybickiego. Stanisława Tawroszewicz — skrzypce. Włodzimierz Trocki — fortepian. Omówie­nie koncertu — T. Mayzner 13.00 „Po jednej piosence" (płyty). 13.30 Koncert orkiestry mandolinistów „Halka" a Rozdzienla-Szopientc pod dyr. Kazimierza Bończa-To- maszewskiego. 15.30 „Jesienne nastroje” . — Koncert w wyk. Zespołu Kameralnego Niny Mańsklel. 16.00 „Cyga- niątko" — opowiadanie dla młodszych dzieci — wygi. Stary Doktor. 16.15 Edward Grieg, Kamil Saint-Saens 1 Babio Sarasate grają swoje własne utwory. — Muzyka Z płyt z objaśnieniami. 16 45 „Cala Polska śpiewa“ — kon­cert w wyk. chóru mieszanego pod dyr. Wilhelma Mani­la. 13.00 Recital fortepianowy Flory Czarnockiej. 18 45 Koncert reklamowy. 19.35 Lokalne wiadomości sportowe. 20.00 Koncert muzyki lekkiej w wyk. Ork. P. R. pod dyr. St. Nawrota z udziałem Mariana Kielarsklego — pio­senki. 20.45 Dziennik wieczorny. 21.00 Wielki Teatr Wy­obraźni: Premiera słuchowiska oryginalnego Zofii Nał­kowskiej p. t.ł „Noce Teresy". 21.30 „Nasze Pleśni” ~ w wyk. Maurycego Janowskiego 22.15 111 koncert z cyklu „Kwartety Haydna". 22.40 Muzyka taneczną z o ły t ,

— KRADZIEŻ SKLEPOWA W LUBLIŃCU.Nieznani sprawcy włamali się do składu kupca Andrzeja Piotrowskiego, przy placu Kościuszki w Lublińcu, i skradli z kasy 20 zł. w bilonie oraz jedną fałszywą monetę jednozłotową, po- zatem 2 litry spirytusu oraz jedną butelkę wiś­niówki. Ogólna szkoda wynosi około 45 zł.

_ MOTOCYKLEM NAJECHAŁ KROWĘ.Przy ulicy Gliwickiej w Rybniku najechał w dniü 1 bm. jakiś nieznany motocyklista na kro­wę, prowadzoną przez Agnieszkę Warczokową z Wielopola. Krowa uległa lekkim okaleczeniom i doznała rozerwania nozdrzy. Warczokowa nie zdołała odczytać numeru rejestracyjnego moto­cyklu. (R) i

Popularne przedstawienie dla Czytelników „Siedmiu Groszy“

W SIEMIANOWICACH I OKOLICY.W czwartak. 3 bm. w kinie „Apollo" w Siemianowi­

cach wyświetlamy będzie jeden z najpiękniejszych filmów świata p. t. „Cuda w Lourdes".

Dla czytamnrow ..Stedm-iu Groszy” odbędą się trzyprzedstawienia, a mianowicie o godz. 17-te*. 18.45 I 21-s.zej. Wstęp za okazaniem legitymacji „Siedmiu Gro­szy" — 20 groszy.

W czasie przedstawienia o godz. IT-ted, Bezrobotny Froncek rozda torebki z cukierkami. Pozatem wydaw­nictwo ponosi koszty wstępu dla wszystkich tych czy­telników, których numery legitymacyjne kończą się te ­ram. N. p. 10. 100, 300. 3310 i t i.

Na law ie oskarżonych Sądu Karnego w Rybniku zasiadł w ub. wtorek niejaki Józef Szym eczek z Lubomi: w Dow. ryb­nickim, który, mimo sw ych 22 lat, posiada dość bogatą przeszłość kryminalną. Z urodzenia „wolny ptaszek“ "stroniący od uczciwej pracy, zabrał się w kwietniu 1934 r. do podrabiania monet 1-złoto- wych j puszczania ich w obieg. Jako sto­pu używał ołowiu ; cynku.

Jak wynikało z aktu oskarżenia. S zy­meczek był już 5 ra z y karany za kra­dzieże i raz za P rzem ytn ic tw o . Ostatnia

karę jednego roku więzienia odsiaduje obecnie, lecz w rzeczywistości przebywa już w mitrach więziennych od 1929 r«ku.Mimo jaskrawych dowodów winy, oskar­żony nie przyznaje się do zarzucanego mu przestępstwa, twierdząc, że został oskarżony z zemsty Przez swą b. narze­czoną. Zawezwany na rozprawę w cha­rakterze świadka post. policji Zakrzewski stwierdził, iż od pewnego czasu pojawiły się w jego rejonie falsyfikaty 1-złotowe, lecz kolporterzy, oraz „fabrykanci“ pod­robionych monet byli nieuchwytni. W

Peslibif szęścioisro bezrobotnychW tych dniach wyjechała do Urzędu Wo­

jewódzkiego w Katowicach oraz do Woje­wódzkiego Biura Funduszu Pracy delegacja Związku Częściowo Pracujących Bezrobot­nych Górników i Hutników w Polsce, celem przedłożenia uchwalonej na ostatnich zebra­niach rezolucji.

W rezolucjach tych robotnicy, domagają się podwyżki zarobków o 59 proc., motywując

Uderzenie krwi do głowy, ściskanie w Oko­licy serca, brak tchu. ucz ice strachu, przeczu­lenie nerwowe, migrena, niepokój i bezsenność mogą być łatwo usunięte przez używanie natu­ralnej wody gorzkiej Franciszka-Józefa. Zale­cana przez lekarzy.

swe żądanie wzrostem ceti na artykuły pier­wszej potrzeby, przyczem stwierdzają, że za­pomogi dla bezrobotnych wogóle nie odpo­wiadają warunkom życiowym- Dalej domaga­ją się robotnicy przyśpieszenia akcii pomocy dla bezrobotnych na zimę i zaopatrzenia ich w opał. ciemniaki itp- Ponadto stanowczo żądają interpelanci przywrócenia dawniejszej stawki dotacji mąki, obniżonej ostatnio o przeszło połowę.

Jak nam donoszą, Interwencja Związku w starostwie w Rybniku nie dała żadnego wyni­ku. Władze wojewódzkie zapewniły delegację, że trzeba będzie czekać, jak W arszawa usto­sunkuje się do tych żądań. Zaiste niezbyt wielka pociecha, gdy głód dokucza, (r)

Zgybi 17 złotych i rzucił sięNa szlaku kolejowym Kochłowice — Nowa

Wieś znaleziono we wtorek w południe trupa mężczyzny.

Jak się okazało, był nim 60 letni włóczęga Teodor Wypior, który dnia poprzedniego zgu­biwszy 17,50 zł., postanowił odebrać sobie ży­

cie. Powiadomiwszy o tern swoich znajomych, udał się na tor kolejowy i rzucił się pod kola pociągu. Zwłoki jego odstawiono do szpitala miejscowego. Wypadek miał miejsce opodal po­sterunku kolejowego w Kochlowicach Nr. 6.

Puścił w obieg fa łsiw e menetQM i e j ü m i l a s a | u w s M M » c l f i i r s p z S s s r a a

Fry zje? Eryk Okręt z Siemianowic miał bardzo niemiłą przygodę. Gdy pew­nego dnia czynił w sklepie zakupy, otrzy­mał fałszywą 5-złotówkę. Ponieważ nie

Największa sensacja ; atrakcja KATOWIC.

C Y R K Stanie skich(główny oddział) w Katowicach na placu

przy ul. Andrzeja.OTWARCIE I PIERWSZE PRZEDSTAWIE­NIE W CZWARTEK, 3-GO PAŹDZIERNIKA

o godz. 8,15 wlecz.Nowy rewelacyjny jubileuszowy program: 15 sensacyjnych atiakcyj na czele. — Naj­większa sensacja świata. — Fenomenalny fakir hinduski Blacamam w otoczeniu 30 lwów, krokodyli i jadowitych gadów. Fakira Blacamana podziwiało w Polsce 5.000.000 osób. Blacaman, gdziekolwiek występuje, jest jedynym tematem dnia. — Ubecny pro­gram zachwyci wszystkich. — Przy cyrku wielki zwierzyniec, otwarty cały: dzień. — Wstęp 25 groszy. Cyrk gra bez względu na pogodę, ponieważ dach cyrku jest nieprze- mnlVrvftiv.

chciał stracić tych 5 złotych, postanowił za wszelką cenę pozbyć się fałszywej monety. Dlatego też wysłał chłopaka do najbliższego kiosku po 5 papierosów. W kiosku zauważono fałszywą monetę i chłopca przytrzymano. W międzyczasie zauważył to Okręt, który, uciekając, uda! się pod opiekuńcze skrzydła sw ego przy­jaciela Ernesta Janochy, który zabrał

Okręta do swego mieszkania i tam ukrył go w szafie. Po zamknięciu na klucz szafy i mieszkania, wyszedł, jednak na schodach spotkał się oko w oko z poli­cjantami, którzy szukali ukrytego Okręta. Janocha nie chciał wydać kluczy od mieszkania, wobec czego musiano i® otworzyć przemocą.

W środę Okręt wraz z Janochą od­powiadali przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Okręt przyznał się ze skru­chą do winy, wobec czego sąd przyznał mu jak najdalej idące okoliczności łago­dzące i zasądził go na tydzień aresztu. Janocha został uwolniony od winy j ka­ry.

Pozatem na ławie oskarżonych za­siedli włamywacze, Alfred Klar j Edward Pawelczyk z Szopienic, oraz paserzy Henryk Kucewicz, Alfons Dietrich ; Leon Moll. Klar t Pawelczyk włamali się w czerwcu br. do mieszkania Mieczysława Kupczyńskiego w Szopienicach, któremu w czasie jego nieobecności skradli więk­szą ilość garderoby, aparat radiowy itp., wartości 2500 zł. Po kilku dmach zło­dzieje wraz z Paserami zostali przytrzy- trzymani.

Sąd skazał Klara j Paw elczyka po ro­ku więzłen?a,_natomiast osk. Molla na 6 miesięcy więzienia. Reszta oskarżo­nych została dla braku dowodów winy uwolniona od kary. (s)

m iędzyczasie dopuścił się Szym eczek kradzieży, za co został skazany na 8 mie­sięcy więzienia. W ówczas zj-w i! się na policji pewien znajomy jego b. narzeczo­nej j podał, że Sz. fałszuje monety. Świa­dek, wchodząc raz do mieszkania oskar­żonego. w idział nä stole oko (o 250 sztuk gotow ych falsyfikatów . Oskarżony przy­obiecał mu prowizję za puszczenie mo­net w obieg. Świadek jednak na to się nie zgodził, co rozgniewało Szym eczka do tego stopnia, że zagroził mu zemstą w razie, gdy go zdradzi. Jeden z dal­szych świadków również widział, jak oskarżony fabrykował monety, o czerń też Później doniósł policji.

Świadek Józef Kustosz widział fi o- skarżonego trzy formy, o czem jednak nikomu nie doniósł, ponieważ Sz. powie­dział mu. że w razie, gdy go zaradzi, to „kul nie będzie żałow ał“, by się za w sy ­pę zemścić.

Da i-si świadkowie zeznawał! w podob­ny sposób, obciążając poważnie oskarżo­nego. Sąd po kilkugodzinne! rozprawie skazał niepoprawnego kombinatora «a 2 lata więzienia z policzeniem treszty śled­czego. Wyrok mie wywarł na oskarżo­nym żadnego wrażenia. Z obojętnym wyrazem twarzy kazał się spowroferrt odprow adzi za mury więzienne, skąd nie tak szybko wyjdzie, gdyż jak się do­wiadujemy, ma Śzymeczek jeszcze jedną sprawkę na sumieniu, która będzie roz­patrywana na osobnej rozprawie. (R) ■

m

Brzydki postępekW poniedziałek wieczorem- szosa pomiędzy

Siemianowicami a Bańgowem była widownię bardzo przykrego zajścia. Oto przejeżdżający tamtędy na rowerze, w stanie mocno nietrzeź­wym, kontroler Spółki Brackiej z Tarnowskich Gór, niejaki Franciszek Pionka z Tarnowskich Gór, potrącił rowerem biedną, przechodzącą tamtędy staruszkę, 70-1etnią Karolinę Gruntową, zamieszkałą w Bańgowie przy ul. Siemiano­wickiej 21.

Gr., nieprzytomna, upadła na ziemię, dozna­jąc złamania lewej ręki i zgniecenia klatki pier« siowej. Po wypadku Pionka począł ranną znie­ważać i nawet targać za włosy, a następni*) zbiegi. Dopiero przechodnie zajęli' się nieszczę­śliwą, którą odwieziono do szpitala Sp. Br. w Siemianowicach. Kontrolera przytrzymała po­licja.

Mmulliti s»oi!owflDziś, o godz. 19,30 odbędzie się w salce po­

siedzeń Miejskiego Komitetu Wychowania Fi­zycznego przy ul. Ligota Górnicza posiedzenie Zarządu Sekcji Piłki Nożnej „Stadjon”, zaś w piątek o godz. 19,30 miesięczne zebranie człon­kowskie.

Straszny wypadek na stacjiw r a a f t e f

We wtorek wieczorem wydarzył się w od­ległości około 200 metrów od stacji w Malej Dąbrówce nieszczęśliwy wypadek.

* Oto 17 letni uczeń stolarski, Reinhold Mol, zamieszkały w Malej Dąbrówce przy ul. Kato­wickiej 2, wskakując do pociągu osobowego,

zdążającego z Malej Dąbrówki do Katowic, do­stał się pod kola pociągu, które zmiażdżyły mu obie nogi.

W stanie groźnym przewieziono go do szpi­tala miejskiego w Katowicach.

81-Iw dzień konkursuW pierwsze! grupie przyznano nagrody naełępuiacef1) Żelazko elektryczne nr. 64 na tog. 14350! p. Maria

Barczakowa, Katowice, ul. Kozielska 6. Nagrodę ode­brać można w redakcji Siedmiu Gr-oszy".

2) Butelkę wody do twarzy „Nivea" aa leg. 17690 p. KII. Haldukl Wielkie. Nagrodę odebrać z redake*. Agenturo p. Filipowskiego.

3) Butelkę wody do ust „Nivee" u leg. 138492 P, Jdzel Śmietana, Orzesze, pow. Pszczyn*. Agentura p. Gryszlo

4) Stoik kremu do goleni* „Nive*“ na leg. 1008 p. Lorenc. Katowic*. Nagrodę odebrać można w oddziale.Polonii” . Katowice, ul. Mariacka 5.

5) Książkę p. t.: „Pękły Okowy" na leg. 146392 p, Jan Bartocha, Jędrysefc, ul Kochanowskiego 3. poczt* Kalety. Nagrodę odebrać można u p. Oadecttiego, Ka­lety.

6) Skrzynkę sera na leg. 6645 t>. Marta Kuma, Koń­czyce, ul. Górnicza 18, pow Katowice. Nagrodę ode­brać można w agenturze p. Wolnego.

7) Ser szwajcarski na tog. 50913 p. Jan Bizoń. Krzyżowiec, pow, Rybnik. Nagrodę odebrać można w agenturze p. Kury.

8) Komplet powieki p. t.r „Przekleństwo złotego Cielca” na leg. 109164 p Augustyn Janczko, Byków la*, ul Damrota 11. Nagrodę odebrać można w agenturze p, Rzerznchy.

9) Książkę p. t.: „Island Saga" ca leg. 129742 ». Paweł Kijas, Knurów, pow. Rybnik. Nagrodę od obrad można w agenturze p. Wlertćtorza.

10) Bezpłatny abonament „Siedmiu Groszy" rra mie­siąc listopad br. na tog. 138793 p. Franciszek Madei*. Nagrodę odbierze u ewójego dostawcy.

SSraszBe odkrycie w dole piaskowym!M »ii f l t a g ie w n i l s a in f t

W dniu 2 bm. dokonano w Łagiewnikach, w pow. świetochlowickim, strasznego odkrycia. W dole piaskowym, do którego zwozi się obec­nie mial węglowy, przechodnie znaleźli zwłoki jakiegoś mężczyzny

Na zwłokach stwierdzono bardzo ciężkie ra­ny, gochodzące od poparzenia. Początkowo nie

można byto ustalić identyczności zwłok, bowiem przy trupie nie znaleziono żadnych dokumentów osobistych. Dopiero, na skutek przeprowadzo­nych przez policję dochodzeń, ustalono, że cho­dzi tu o 63-letniego Józefa Maniurę, bez stałe­go miejsca zamieszkania.

Według dotychczasowych przypuszczeń, śg,

Maniura, nie mając dachu nad głową, zamierzał krytycznej nocy przespać się w dole piasko­wym, nie przeczuwając, że może go spotkać tam straszna śmierć. Z żarzącego się miału wy­dobywają się tam gazy, to też M. uległ zatru­ciu, oraz częściowemu zwęgleniu.

Page 3: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

Nr. 271 — J. 10. 35. „ i I E ü £ M G R O S Z i " Str. 5

22 oskarżonych o zabicie żydaV Z W arszaw y donoszą:

W dniu 8 czerwca 1934 r- zawiadomiono policję, że ca ul- Powązkowskiej orze-d domem nr. 15 leży ciężko pobity mężczyzna 1 w tym samym domu zdemolowano lokale

Przodownik Mazur niezwłocznie udał się na wskazane miejsce i znalazł rannego żyda w stanie nieprzytomnym. Był to Detman, wła­ściciel domu. Jednocześnie okazało się, że w piekarni Zalcmana powybijane były szyby w oknach i drzwiach, zdemolowano wystawy, a w czytelni :m. Pereca zniszczono okna.

. Posługując się meto-aą wypytywania na miejscu policjant ustalił, że sprawcami pobi­cia Delmana. była grupa młodzieńców, zdąża­jąca za procesją, która pozatem wybiła szy­by w kilku mieszkaniach na ul- Powązkow­skiej-

Gdy przód- Mazur usłyszał krzyki 1 woła­nia o pomoc, dochodzące z ul. Elbląskiej, po­dążył tam z post. Sta-niewskim i zauważył grupę mężczyzn, otaczających taksówkę i wy­bijających w nie] szyby. Na widok policjan­tów młodzieńcy rzucili się do ucieczki. Kilku z nich zatrzymano. Byli to Kazimierz Sobociń­ski, Kazimierz Bochman, Jan Palka I Jan Le­wiński. W pobliżu zatrzymano jeszcze Jana Jakubiaka oraz W acława Chorosza.

Tymczasem przywieziony przez karetkę pogotowia ratunkowego do szpitala na Czy­stemu Deknan, nie odzyskawszy przytomności, zmarł. Śmierć nastąpiła wskutek ran tłuczo­nych głowy.

W zajściach -wzięli udział także roemaioi ludzie z ulicy, którzy wyzyskał) okazję do wybijania szyb, a nawet popełnienia drobnych kradzieży w mieszkaniach żydowskich. Po wypadkach na Powązkach krążyły wieści, że były to wystąpienia bojówki Ö. N. R. Wersje te podtrzymywali w zeznaniach swych świad­kowie żydzi.

Grupa oskarżonych w tej sprawie z Hele­ną Drzewiecką na czele, zeznała, że podczas przechodzenia procesji kościelnej przez ul. Zamenhofa, żydzi nie chcieli jej przepuścić 1 rzucali kamieniami Wówczas dziad kościelny, niosący na przednio krzyż, udał sie do lokalu O. N. R. przy ul. Dzikiej 13 i powiadomił członków o zaczepkach żydów. Kilkudziesięciu młodzieńców wybiegło z lokalu 1 rozpędziło żydów.

Relacje co do tego, kto pierwszy wziął czynny udział w zajściach, kto bił Delmana, są sprzeczne. Mówiono o kopaniu noga,mi — rzucaniu kamieniami, biciu kastetem. W ja- kiemś mieszkaniu skradziono zegar.

Osk. Jakubiak w zeznaniach swych mówi, że dowiedział się od znajomych, iż kś- Kry­gier prosił ich, aby szli przed procesją I pil­nowali porządku- W pewnej chwili w tłumie rozległy się okrzyki, że trzeba rozbić żydow­ski sklep. Otworzono okiennice piekarni I po­sypały się kamienie. Zaraz później tłum na­padł na Delmana.

Akt oskarżenia podaje krótki wyjątek z zeznań ks. proboszcza Krygiera, w którym zawarte jest zdanie, że ks. prOb°szcz o żad­nym napadzie żydów na procesję nie wie i nikt mu o tern nie mówił. Procesja odbyła się spokojnie.

Łącznie na ławie oskarżonych zasiadają 22 osoby. Są to 19-letni W ładysław Chorosz, 24-letni Jan Lewiński. 22-Ietni Henryk Majew­ski, 20-letni Feliks Kruszewski. 20-letni Józef Pawłowski. 22-Ietni Piotr Nowotka. 14-Ietni Edward Chodkowski, 23-letoi Bogusław Po-

rząd-kowski, 25-letni Stanisław Poteralski, 20- letni Jan Witkowski. 20-letni Marceli Gozdow- ski, 20-letni Jan Jakubiak, 22-letma Helena Drzewiecka, 31-Ietni Wiktor Angier. 19-letni Stefan Wigier, 18-letni Zdzisław Dwojakow- ski, 25-letni Kazimierz Sobociński, 22-letni W acław Swiderski, 20-letni Aleksander Drze­wiecki, 17-letni Kazimierz Bochman I 18-letni Jan Pałka- Kilku z nich przebywa w więzie­niu-

Jak widać z aktu oskarżenia, wbrew utar­tej o-pinji. ostatnio podnoszonej w prasie ży­dowskiej. proces nie ma charakteru politycz­nego. Spośród 22 oskarżonych do O. N. R. na­leżało 9-c'n, kilku 7 oskarżonych było człon­kami prcrzą cl owej O. M. P., w zajściach uczest­niczyło kilku strzelców, a reszta, jak podaje sam akt oskarżenia, składała sie z karanych już Osób za różne przewinienia.

W związku z procesem, o godz- 8 rano, oskarżeni zakupili mszę św- w kościele O. O. Kapucynów na intencję pomyślnego zakoń­czenia sprawy.

Pod względem prawnym, proces zawiera

rzadki wypadek pociągnięcia 14-tu Osób o za- boójstwo jednego człowieka.

Trudność sprawy polega na tern. że śledz­two nie wykazało, by chodziło o uolanowane zabójstwo Delmana, do którego nikt z oskar­żonych nie miał specjalnej urazy. Po zatem Delmau bezpośrednio przed zajściami wysiadł z tramwaju, a więc zabójstwo to nosi wszel­kie cechy przypadku.

To też obrona, reprezentowana przez 16 adwokatów, pójdzie po linji zmiany kwalifi­kacji prawnej czynu, a mianowicie dowiedze­nia, że nie może być mowy o udziale w bój­ce, która zakończyła się śmiercią człowieka nieumyślną.

Proces potrwa 3 dni Rozprawie przewod­niczy sędzia Dębicki, a w komplecie sądzą­cym zasiadają sędziowie Kotarba i Cicho wski- Oskarżenie popiera prok. Kożuchowski.

W środę p rzesłuch iw ano 13 oskarżo ­nych . k tó rz y do w in y się nie p rzy zn ają . R o zp raw ę o godz. 5 -te j od roczono do cz w artk u rano.

iwloftl HlBticiWanła w maoioleusnUrocsystość niemiecka pod Tannenbergiem

Z Berlina donoszą:W środę jako w 88 rocznicę urodzin

zmarłego w ubiegłym roku feldmarszałka v. Hiitidenburga, odbyło się w murach pomnika bitwy _ pod Tannsnbcrgiem uro­czysto przeniesienie zwłok Ilindenburga do specjalnie wybudowanego mauzoleum. W ceremonii; tej wziął udział kanclerz Hitler w otoczeniu dygnitarzy wojsko­wych i rządowych, oraz rodzina zmarłe­go.

Po nabożeństw ie, odip raw łonem Pr.zez biskupa potowego Dchrm anua, trumna ze zwioksmi przeniesiona została do mau­zoleum, po bokach którego pochowano zwlokj 2(1 nieznanych żołnierzy, pole­głych w bitwie pod Tasimenb ergiem.

W związku z uroczystością wydał Hit­ler odezwę, w której pomnikowi nadał nazwę „Pomnika R zeszy w Tannember- gu“ i powierzył go ,,$>0 w szystkie czasy“ opiece państwowej.

1!il

E c h a z a w a ż e n i a K s i ę d z a w o m M c aZ Siedlec donoszą:Na początku r. b. głośna była sprawa naru­

szenia i zrównania z ziemią mogiły kapłana- powstańca z r. 1862, ks. Lewandowskiego, stra­conego przez Rosjan w. Seroczynle. Mogiła ta .znajdowała się na terenie szkoły miejscowej, której kierownik p. Anatol Jamiński, przywód­ca miejscowego Legjonu Młodych, grób ks. Lewandowskiego naruszył. Postępek ten wywo­ła! ogromne oburzenie wśród ludności i prote­sty w .prasie. Mszcząc się za to na miejscowym proboszczu, ks. dr. Wróblu, p. Jamiński wystą­pił przeciwko niemu w pisemku siedleckiem „Życie Podlasia“, rzucając nań obelgi.

Ks. proboszcz Wróbel złożył skargę do sądu na p. Ja mińskiego. Dnia 26 ub. m. odbyta się rozprawa 1 p. Jamiński za oszczerstwa został skazany na miesiąc aresztu oraz 50 zł. grzyw­ny, Charakterystyczne było pytanie podczas rozprawy, dlaczego p. Jamiński w r. 1932 za­deklarował się jako bezwyznaniowiec, żądając skreślenia się z listy wiernych Kościoła katolic­kiego. P. Jamiński odpowiedział, że zrobił to — „dla wygody”.

Rozprawa, skazanie kierownika szkoły, jego wyjaśnienia dają smutny obraz stosunków, pa­nujących w niektórych szkołach. , ,

Przed procesem o zabólsiwo min. Picraehiego

Z W arszawy donoszą:Akt oskarżenia w wielkim procesie

politycznym o zabójstwo ś. p. min. P ie- rackiego został już sporządzany dość dawno, a odbity, nie jak to się zw yk le praktykuje, na ręcznej maszynie do pisa­nia. łecz w drukarni państwowej. Zawie­ra on 380 stron druku. Akta spraw y li­czą dotąd 22 tom y.

Proces zapowiada się Jako Jeden z na}, większych procesów politycznych w P oj. scę niepodległej. Termin rozprawy sąd o­wej nie został dotąd ściśle określony, ale jest już pewne, że wyznaczony będzie w ciągu listopada.Jak wiadomo, podczas śledztwa w szyst­

kie szczegóły procesu otaczane były W* słą tajemnicą. Stan ten trwa dotąd nie­ma! bez zmiany. Nazwiska obrońców nie są dotąd ustalone, wiadomo, jedynie, że będą to w yłącznie adwokaci ruscy.

U Oka iw .Z Watykanu donoszą:Ostatnio Ojciec św. udzielił audjencjl trzy­

dziestu członkom wycieczki polskiej, zorganizo­w anej przez biuro podróży Francopol i prowa­dzonej przez p. Gustawa Lawinę. Ojciec św, przyjął Polaków niezmiernie serdecznie, wygła­szając do nich odpowiednie przemówienie i bło­gosławiąc im. i

Spór o odszkodowanieZ Warszawy donoszą:Ciągnący się od blisko 2 lat spór po­

między sowieckiem przedstawicielstwem handlowem i b. jego urzędnikiem Bezi- kiewiczem, który odmówił powrotu do Rosji Sowieckiej i za to został zwolniony z posady, będzie ponownie Przedmiotem procesu przed Sądem Apelacyjnym. Sąd Okręgowy powziął decyzję, że sądowni­ctw o polskie jest w łaściw e do rozpatry­wania procesów o odszkodowanie prze­ciwko sowieckiej placówce handlowej w Polsce. Sowiety, odmawiając Beztlde- wiczowi zapłaty odszkodowania w w y so . kości 18.000 zł, wniosły przeciwko tej de­cyzji odwołanie. Spór rozstrzygnięty będzie w Sądzie Apelacyjnym w dniu 24 bm.

W Berlinie panuje głódBr@% m im i iliszczśw pnyniera zasirasisląee m m i m

Z Berlina donoszą:Bralk mięsa i tłuszczów zaczynia w stoMcy

Niemiec przybierać zastraszające formy. Przed sklepami spożyv/czemi ustawiają się od rana

długie ogonki osób, oczekujących na masło. Wydawano tytko po 12 dkg na osobę. W pra­sie Ukazują się wprawdzie urzędowe oświad­czenia, że bnalk tłuszczów i mięsa ma charakter

przejściowy, • jedmafleże w .. szerokich rzeszach konsumentów daje się zauważyć popłoch. Po­cząwszy od października ma być importowa­nych do Niemiec 5.000 sztuk trzody chlewnej tygodniowo. Poceaitem czynniki rządowe stara­ją s:ię o szybkie zawarcie umów z krajaimi ralni- czemi o wwóz mięsa.

Według oigtoszianych abeciA wyników obli­czeń urzędowych z 5 wrześmila br., ilość świń na obszarze Rzeszy wynosiła 22% miljcma, to znaczy o 9,7 proc, mniej, niż w tymże samym okresie roku ubiegłego. Celem podniesienia kontyngentów trzody chlewnej,, przeznaczonej na ubój dla mfest, związek rzeźroilków oigrain®- ozył kontyngent ubojowy na wsi do 80 proc, stanu z przed roku ubiegłego.

Spowodu skontyngcntowamSa trzody chlew­nej, przeznaczonej na ubój, żaden sklep rzeź- nick; nie będzie mógł bić więcej sztuk, tt-ż czte­ry piąte kontyngentu z października 1934 roku.

Hum otW LASKU WOLSKIM.— Tato — pyta mło­

dy, ośmioletni Rabino- wicz — dlaczego drzewa tak prędko rosną?

.— Głupi jesteś, Al- gierd! — mówi stary Raibinowicz. — A czy one mają co innego do roboty? To one sobie rosną.

NIE TRZEBA SIE ZRAŻAĆ.

— Wie pan co, panie gospodarzu — mówi w restauracji gość po obie- dzie — jedzenie jest tak nędzne, że żadnemu ze swoich przyjaciół nie po­radzę, aby przychodził tu do pana...

— W ystarczy mi, je­żeli pan doradzi tylko wszystkim swoim nie­przyjaciołom.

W SĄDZIE.Młody aawokat, pan T.

R., broni drobnej sprawy.Prezes sądu stawia

tradycyjne pytanie:— Czy pan mecenas

długo będzie mówił?Adwokat odpowiada,

nie myśląc oczywiście nic złego:

— Owszem, panie pre­zesie, dosyć długo: do­póki wysoki sąd nie zro­zumie!

TU WYCIĄĆ! BatSBB

— 496 —

dzlc jutro, a Ty jako jego żona, zostan iesz spaloną razem z nim! T ego żąda św ię te praw o!

— B o że! — krzyknałam śm ierteln ie przerażo­na. — Co ja w am zaw iniłam , że m nie ch cecie tak okrutnie zabijać?

— T o za szczy t dla cieb ie! Jest to los w sz y s t­kich w d ó w indyjskich.

ROZDZIAŁ CXXX.

NA ST O SIE .

Z daw ało mi się , że już mnie d otyk a zimna ręka śm ierci. Zadrżałam ze strachu.

A le bo też s ło w a kapłana zb yt okropne dla m nie b y ły . M iałam b y ć spaloną na stosie , ja, tak m łoda, zdrow a i pełna ży c ia ! C o jutro ze m nie zo­stan ie? G arść popiołu.

Nie m ogłam pojąć tego i by łam tak p rzygn ę­biona, że naw et nie zdołałam p rotestow ać przeciw okropnej mej śm ierci. Kapłani w zięli mnie teraz w środek i przeprow adzili mnie do zupełnie innej częśc i pałacu.

B y ły to w span ia łe kom naty, pełne najpyszniej- szy ch w onnych kw iatów , przeznaczone raz na za­w sz e dila tych n ieszczęśliw y ch kobiet, które razem z m ężam i m iały b yć spalone.

Ile tu już pew nie gorzkich łez p łyn ęło , ile k rzy ­k ó w rozp aczy rozlegało się w tych ścianach.

Niejedna g ło w a pochylała się pod natłokiem m yśli i p lanów , w jaki sposób ratow ać się ucieczką, ale okrutni kapłani czuw ali pilnie nad sw oją ofiarą. U cieczka stąd b y ła w p rosi n iem ożliw a! P rzed

— 493 —

się zdołała! K siążę piękny, jak m arzenie, a w dali $ron królew ski...

B y łab ym m usiała m ieć serce z kam ienia, g d y ­b ym się była opierała jego gorącym sło w o m m iło­ści. P rzy sią g ł mi, że n igdy innie nie opuści i w sk a­zując na pierścionek, który mi dał o w eg o w ieczora dodał:

— Ten pierścień m oże nosić ty lko następczyn i tronu, lub królow a sam a!

B y łam w ięc zupełnie spokojna i s z c z ę ś liw a !Sen m iłości b y ł cu d ow an y! Jakundar kochał

mnie nad ż y c ie i spełn iał w sz y stk ie m oje ży czen ia , ja zaś m arzyłam w ięcej o koronie królew skiej, niż o nim, bo kochałam go tylko jak brata! O w ą, w ie l­ką p raw d ziw ą m iłość poznałam dopiero później...

H enryk w iedział, do czeg o zm ierza, ale m ilczał.— B yłam jednak bardzo szczęśliw ą ! — zaczęła

C ezaryna po chw ili. — A gd y p rzyb yliśm y do Kal­kuty, w y s ła ł ojciec Jakundara c a ły orszak d w o ­rzan i urzędników na nasze p rzyb ycie! N ie będę ci op isyw ała cudów indyjskich. Jest to n iem ożli­w e , s ły sz a łe ś pew nie już d o sy ć o nich. W każdym razie nikt nie m oże sob ie w yob razić tych piękno­ści, kto ich nie w idział. Poddani m ego księcia b yli poganam i, ale b y ł to lud dobry, łagodny, inteligent­n y i p racow ity , w szęd z ie też b y ło w id ać dostatek, a naw et zam ożność.

Rajah przyjął sw eg o syna z w ielką serd eczn o­ścią 1 nie gn iew ał się w cale , gd y mu Jukandar p rzed staw ił mnie, jako p rzyszłą żonę. N ie p y ta ł o moje pochodzenie, skoro mu jednak pow iedziałam , ż e jestem żyd ów k ą, rzekł z uśm iechem ;

Page 4: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

S tr . 6 „ S I E D E M G R O S Z Y * * N r . i f f — 3 . rö . 35-

Ruch uzflrewisHowy i turystycznytztirowisüa - Pociągi popalarac - TumlyKa Krajowa I zagraaiczoa - w idcczii moriKlc

Letni sezon turystyczny, uzdrowisko­w y i letniskowy skończony.

— Tegoroczny sezon w uzdrowiskach <— informuje nas dyr. Zw. Uzdrowisk Pol­skich p. H. M i n k i e w i c z ó w a — mo­żna uważać za pomyślny, w każdym razie lepszy od zeszłorocznego. Niewątpliwie odegrało tu dużą role wydatne obniżenie cen w pensjonatach i hotelach, obniżka taks kuracyjnych za zabiegi i kąpiele, no i zniżki kolejowe dla powracających z u- zdrowisk. Szczęśliwą okazała się inicjaty­wa uprzystępnienia najszerszym sferom pobytu w uzdrowiskach po sezonie głów­nym: wrzesień ściągnął do uzdrowisk wie­le osób, dla których sezon główny był je­szcze zbyt kosztowny.

— Jak przeciętnie kształtowały się ce­ny w pensjonatach? .— pytamy.

.— Skala jest oczywiście bardzo szero­ka, zależnie od miejscowości, stopnia kom­fortu w danym pensjonacie i utrzymania. Naogót biorąc pod uwagę wszystkie bodaj uzdrowiska, można określić, że cena za po­kój z utrzymaniem wynosiła od 4 do 20 złotych dziennie.

— Jakże się przedstawiał sezon tego­roczny w uzdrowiskach nadmorskich?

— Frekwencja była niewątpliwie dobra, nie obserwowaliśmy jednak takiego olbrzy­miego natłoku, jak w roku zeszłym . Nie zdarzały się już wypadki, że ludzie wra­cali następnego dnia po przyjeździe, nie mogąc znaleźć pomieszczenia. Ceny spa­dły również, w miejscowościach na pół­wyspie Hel pokój z utrzymaniem koszto­wał około 7—8 zł. dziennie.

W biurze Ligi Popierania Turystyki <r trzymujemy ciekawe zestawienia cyfrowe od dyrektora Ligi dr. Z i e l i ń s k i e g o .

— Tegoroczny sezon letni — stwierdza dyr. Zieliński — stał pod znakiem tu rys ty ­ki zbiorowej i w dziedzinie tej obserwuje­m y wielki skok naprzód. Liga, która o* trzymała od ministerstwa komunikacji mandat organizowania turystyki wewnętrz­nej, urządzała z jednej strony wycieczki pociągami popularnemi, z drugiej — zja­zdy masowe. Podczas gdy latem r. ub. zorganizowano w całej Polsce 165 pocią­gów popularnych, które przewiozły oko­ło 115.000 osób, w bieżącym roku mieliś­m y 362 w ycieczki pociągami popularnemi, któremi przejechało 215.000 pasażerów. Z ogólnego ruchu turystycznego przypada około 80.000 osób na Kraków; na drugiem miejscu znajduje się Częstochowa, gdzie przybyło około 65.000 osób, dalej Zako­pane (Święto Gór). Spała (Zlot harcer­ski), Gdynia (Święto Morza). Oprócz po­ciągów popularnych, jak już zaznaczy­łem, urządzaliśmy szereg zjazdów maso­w ych, jak np. „Święto Gór“, ostatnio na „Święto Winobrania“, do Ustjanowej ltd.

,— Z jakich ośrodków wyjeżdżają naj­większe grupy turystów?

— Na pierwszem miejscu znajduje się oczyw iście stolica: z W arszawy wyjecha­ło w sezonie letnim około 42.000 osób, da­lej Łódź dala 29.000 turystów, Katowice

i Kraków po 26.000. Podkreślić należy, że Poznańskie i Pomorze, mimo stosun­kowo wysokiego tam standartu życiowe­go, są bardzo ciężkie do „ruszenia“. Z Poznania wyjechało tylko 10.000 osób, z Torunia 3.000, z mniejszych ośrodków niemal nikt. Na Kresach Wschodnich również rozpoczął się już ruch, z Wilna przewieźliśmy około 3.300 turystów, z Su­wałk 1.800, z Grodna 1.000. Oczywiście dane te dotyczą tylko wyjazdów tury­stycznych pociągami popularnemi i w y­cieczkowemu — kończy dr. Zieliński.

Najlepszą ilustracją sezonu letniego jest ilość sprzedanych biletów kolejowych. W tym zakresie udziela nam informacyj naczelny dyrektor „Orbisu“, mjr. Mieczy­sław Fularski.

— Zaobserwowaliśmy w ubiegłym se­zonie wzrost liczby podróżujących w sto­sunku do roku 1934. Liczba sprzedanych przez nas biletów kolejowych w maju rb. wzrosła w porównaniu z rokiem poprzed­nim o 20 procent, w czerwcu o 26 proc., w lipcu o 45 proc., w sierpniu aż o 47 pro­cent. Obserwujemy niewątpliwie znaczny ny wzrost ruchu w turystyce wewnętrz­nej, w której oczywiście poważną pozycję stanowi ruch turystyczny do Krakowa. Za­inicjowaliśmy wyjazdy grupami wyciecz­kowemu które cieszą się dużem zaintere­

sowaniem. Z drugiej strony podkreślić należy wzrost ruchu turystycznego z za­granicy do Polski, tak ważnego ze w zglę­dów gospodarczych. Podkreślić należy przedewszystkiem przełamanie obojętności Anglików, których ściągnąć do nas było niezwykle trudno. Efekt jednak pierwszej wycieczki był taki, że wkrótce zaszła po­trzeba zorganizowania czterech następ­nych. Mieliśmy również wycieczki Ho­lendrów, Duńczyków, Finnów, Czechów, Rumunów i Włochów. W ubiegłym sezo­nie turystycznym przybyło do Polski oko­ło 18.000 turystów . zagranicznych. Jeśli idzie o ruch turystyczny z Polski zagra­nicę, to z konieczności był on kierowany do tych krajów, z któremi łączą nas u- mowy turystyczne, względnie układy kom­pensacyjne, a więc do Jugosławii, Bułga­rii, Austrji, Czechosłowacji i Węgier. Dzięki turystom „odmroziliśmy“ 1.200.000 złotych w Jugosławii, które zużyte zostały na pokrycie należności naszych eksporte­rów. Osobna pozycję — kończy mjr. Fularski — stanowi turystyka morska, która cieszy się coraz większą popularno­ścią.

Jak nas informują Lin je Żeglugowe Gdynia-Ameryka, tegoroczny sezon w y­cieczek morskich należał do rekordowych pod względem frekwencji pasażerów. Po-

m i / ; > ■ -' • .

H M

Koło Rostock 1 Warnemünde odbyły się niemieckie manewry lotnicze. Na zdjęciu re­flektor obrony wybrzeża w czasie wyszu kiwania nieprzyjacielskich samolotów.

Największą latarnię na świecie iest zapewnie ta, którą w czasie święta narodowego Japonji za­

wieszono na jednej z ulic w Tokio.

mimo znacznego ułatwienia wyjazdów za­granicę drogą lądową, wycieczki morskie na statkach polskich cieszyły się wielką popularnością, co jest dowodem, że tury­styka morska zjednywa sobie sympatie szerszych sfer naszego społeczeństwa. W tegorocznym sezonie odbyło się 11 w y­cieczek na morza północne i południowe, z czego 9 wycieczek na okręcie „Kościusz­ko“, jedna na nowym motorowcu „Piłsud­ski“ i jedna na statku „Pułaski“. Ogółem w wycieczkach brało udział około 6.100 pasażerów. Ste. ,

#ToMio liczy biisKo 6 mlijoaśw

micszltafictiwWedług najnowszych danych statystycz­

nych, główne miasta Japonji, Tokio, liczy obec­nie 5,729.353 mieszkańców, z czego jest 3,233.344 mężczyzn i 2,496.003 kobiet. Tokio należy do tej nielicznej grupy miast, w których mężczyźni przeważają. Mężczyzny jest tam o 70.000 więcej niż kobiet. Roczny przyrost mieszkańców iwynosi przeciętnie 100.000.

Maleńka książeczkaW Leningradzie wystawiono cenne wydanie

bajek Kryfowa w książeczce, wielkości znaczka pocztowego, a grubości kartonu. Jest tam 86 stron, a na nich 25 bajek. Okładka malowana jest w kilku kolorach, na dalszej stronie znaj­duje się portret autora. Druk pochodzi z r. 1855 z Petersburga, ówczesny dyrektor „Drukirni Papierów Państwowych“ p. Reichel widział na wystawie paryskiej podobne wydanie ewange- lji, uważane za cud sztuki typograficznej 1 chciał dowieść, że i typografja rosyjska potra­fiłaby coś podobnego wykonać, czego dowiódł czynem. Minjaturowa książeczka wyszła w kilku egzemplarzach, ale nigdy nie znalazła się na półkach księgarskich. Już oddawna należy do cennych muzealnych osobistości sztuki dru­karskiej. i

— 494 —

Ż ydzi to najstarszy naród na św iec ie , za­w d z ięcza m y im niejedno dobre! I dla tego w itam cię ca łem sercem , moje dziecko i c ieszę się z w y ­boru syn a!

W k rótce też pobłogosław ili kapłan’ nasz zw ią ­zek, ale ślub pozosta ł ch w ilow o w ścisłej tajemni­c y , bo trzeba b y ło najpierw p rzygotow ać w szy stk o na w ielk ą tę uroczystość .1 I teraz n ajw ięk sze spotkało mnie n ieszczęśc ie .

Kilka dni przed ogłoszen iem n aszego m ałżeń­stw a odbyło się w ielk ie polow anie na ty g ry sy , a k siążę nam ów ił m nie, abym w zię ła także w nie-m udział. W siad łam w ię c z nim na słonia i ca ły or­sza k w y ru szy ł do lasu. Na słoniu u staw iono jed w a­b n y nam iot dla nas, siedzen ie bardzo w ię c b y ło w y g o d n e i b ezp ieczne, nadto zaopatrzono nas w lu­ki i d ziryty .

Z początku sz ło w szy stk o 'dobrze. Zapalono Trawę, aby ty g r y sy w y p ło sz y ć z legow isk a , gd y nagle dał się s ły sz e ć tuż obok nas p rzerażający ryk . M yśliw i rozdzielili s ię na pojedyncze grupy, a jeden słoń sta ł o ty siąc kroków od drugiego. A le ty g r y s zw rócił się w prost ną nas.

N asz słoń zaczął się niepokoić, zam iast bow iem jednego ty g ry sa ukazały się dw a. Jakundar nacią­gnął łuk, strza ła św isn ę ła w pow ietrzu, lecz nie tra­fiła. W ted y rzucił się ty g r y s na słonia i ostre,mi pazuram i rozszarpał mu skórę na brzuchu.

— Słoń stracony, jeżeli go nie uratuję! — k rzy ­knął Jakundar i zanim zdołam go zatrzym ać, zsu­nął się na ziem ię. Nie m iał on żadnej innej broni p rzy sobie, tylko ostry, duży nóż,

TU WYC1ĄC1

— 495 —•

Z aledw ie ujrzał go ty g ry s, odw rócił się od sło­nia i jednym ogrom nym skokiem rzucił się na Ja- kundara. K siążę jednak ud erzy ł go tak silnie no­żem w serce, że olbrzym ie zw ierzę padło jak pio­runem rażone, w ydając jedno tylko p rzeraźliw e w y c ie . Ale teraz sta ło się coś, czeg o nikt w św ie ­c ie nie b y łb y przypuszczał. T y g ry sica , która już trzy strza ły m iała w sw em ciele i led w ie się w lo ­k ła , którą rajah w łaśn ie nożem dobić zam ierzał, u sły sza ła śm iertelny krzyk sw e g o to w a rzy sza i ca ­ła krw ią zalana rzuciła się ostatnim w ysiłk iem na Jakundar a i... rozszarpała go w m gnieniu oka.

M łody, p iękny k siążę b y ł trupem. A stało się to w szy stk o w przeciągu kilku sekund.

Nie m ogę ci p ow ied zieć, jaka rozpacz ogarnęła ojca i ca ły naród po stracie m łodego k sięcia! Rajah rw a ł w ło sy z g ło w y . Jakundar jedynem jego b y ł dzieckiem . I nie m iał on teraz ani syna, ani następ­c ę tronu, los okrutny w y d a r ł mu skarby jego naj­droższe.

Ja także c iężk o byłam zm artw iona, kochałam go szczerze i m yślę, że b yłab ym z nim ży ła bardzo szczęśliw ie .„■ .■ G dy w róciliśm y do pałacu, chciałam iść do po­

koju, w którym złożono zw łok i Jakundara, ale za­led w ie w eszłam do przedsionka, o toczy ło mnie trzynastu kapłanów i w zbroniło w ejśc ia do kom na­ty żałobnej.

— Co to zn a czy ? — zaw ołałam . — Chcę się m odlić i p łakać...

— To m y sami za ła tw im y! — odrzekł jeden z kapłanów . — Książę Jakundar zostanie poch ow a­ny* z królewskimi honorami, stos przygotowany hę-

H u m e tNA LITERACKIM

OBIEDZIE._ Na obiadowem przyję­

ciu u słynnej lit»'atki, pani Z. N. znalazł się pe­wien młody poeta z pro­wincji. Posadzono go między dowcipną panią G., której pierwsza mło­dość już minęła i piękną aktorką panią R,

— Znalazłem się mię­dzy inteligencją i urodą— oświadczył poeta z galanterią.

A ponieważ jest bar­dzo brzydki, więc pani G. odpowiada mu:

— Musi pan w War­szawie chociaż znaleźć to, czego pan nie ma u siebie.

SILA REKLAMY.Znany muzyk pan J.

oznajmił kiedyś swemu koledze, że chciałby od­nająć komuś mieszkanie.

— Zamieść ogłoszenie— poradził kolega.

W kilka dni pótmdf.— Więc zrobiłeś, jak

ci poradziłem?— Tak, to nadzwy­

czajne I— Ach, więc już od­

nająłeś?— Nie, ogłoszenie było

pełne takich pochwał, że

Page 5: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

N r. 271 — 3. 10. 35. „ S I E D E M G R O S Z Y “ Str. 3

Ciężki los wiecznego tułacza

Rodzina b. sierżanta Paruszewskiego. W yżej miejsce, w którem koczuje cała rodzina.Fot. Nogaj.

W Katowicach, w pobliżu narożnika szosy chorzowskiej oraz ulicy Zamicowej na małej łączce obok zabudowań firmy Paweł Wieczorek, rozbiła swój obóz ro­dzina Ignacego Paruszewskiego. Już od czerwca br. rodzina Paruszewskiego ko­czuje na tern miejscu i zgodnie z prze­pisami policyjnemi zameldowana jest w odnośnych urzędach.

Rodzinę Ignacego Paruszewskiego tworzą: 41 -letni ojciec, żona jego i czwo­ro dzieci, a mianowicie: 6 -letni Ignaś, 4-letnia Stasia, 3-letnia Władzia i IX - roczny Tadzio. Za mieszkanie służy im ma­ły wóz, pokryty starem! płachtami. Lego­w isko w w ozie jest tak małe, że mogą się na niem pomieścić zaledwie dzieci, to też ojciec i matka sypiają często pod golem niebem, przykrywając się szmata­mi i papierem.

Historja Ignacego Paruszewskiego jest podobna do historji wielu innych bied­nych ludzi. Rodzina pochodzi z Łodzi. iW roku 1913 P., powołany do służbyw armji rosyjskiej, brał udział w wojnieświatowej, lecz już w pierwszym roku wojny dostał się do niewoli niemieckiej, gdzie przebywał w niezwykle ciężkichwarunkach do wybuchu rewolucji nie­mieckiej.

W listopadzie 1918 r. P. wrócił do Polski. ZaledvVie przekroczył ówczesnągranicę pod Skalmierzycami, zgłosił się natychmiast jako ochotnik do armji pol­skiej. Do Łodzi nie miał poco wracać, bo rodzina jego w międzyczasie wymarła.

P ie rw o tn ie służył w K aliszu, potem b ra ł udział w w ałkach p rzeciw ko bo lsze­w ikom i R usinom . Po w ojnie pozosta ł w arm ji i dosłużył się stopn ia sie rżan ta . Jak o s ie rżan t W. P. poznał sw oją obecną m ałżonkę, p o ch o d zącą z P io trk o w a T ry ­bunalsk iego i poślubił ją.

XV roku 1926 wystąpił z wojska, łu­dząc się nadzieją, że w cywilu będzie mógł żyć wygodniej. Lecz chociaż otrzy­mał odprawę w wysokości 1.400 zł., Pa- ruszewski nie potrafił sobie utworzyć no­wej egzystencji.

P. łudził się nadzie ją , że o trzym a ja ­k ąś p o sa d ę p ań s tw o w ą . W tym celu w n ió sł do w ład z w ojskow ych w Łodzi w n io sek i o trzy m ał n aw et od generała M ałachow sk iego zaw iadom ien ie , że został za re je s tro w a n y jako poszukujący pracy , lecz do tąd czek a nadarem nie . S tałej p ra ­cy nie o trzym ał. P rzejśc iow o m iał za ję ­cie na pięć m iesięcy w sta ro s tw ie w S za ­m otu łach (W ie lk o p o lsk a ). Po z reduko­w an iu P aru szew sk i zn a laz ł się w P o zn a­niu, gdzie zn a la z ł tym czasow o p racę i jako tako w ege tow ał. XV P oznan iu o trzy ­m yw ał też w sp arc ie jako bezrobo tny .

Nie mogąc jednak zapłacić czynszu za mieszkanie, został wyeksmitowany. Cały dobytek jego w ystaw iono w ów czas na ulicę i uległ on częściow em u zniszczeniu. Nie mając innej drogi wyjścia, Paruszew­ski sprzedał za bezcen wszystko, co po­siadał i czego nie mógł zabrać ze sobą. Za pieniądze, osiągnięte ze sprzedaży urządzenia mieszkaniowego i sprzętów domowych, P. kupił wóz i konia, poczem wybrał się w podróż po Polsce, szukając pracy i chleba. Nie mogąc znaleźć pra­cy, zm uszony był zarabiać śpiewaniem po podw órzach, w czem pomocne mu były jego dzieci.

Najstarszy syn, 9-letni Andrzej, nie mogąc widocznie wytrzymać tułaczego życia, uciekł z domu w dniu 14 maja br., gdy koczowali w Podębicy, pod Łodzią. Cjcicc poszukiwał zbiega i dowiedział się wreszcie, że syn połączył się z jakimś ślepym dziadem. Widziano go jeszcze w Łęczycy oraz na drodze do Kutna.

. ^ d y P. o ucieczce 9 -le tn iego syna za­w iadom ił p o s te ru n ek policji w A leksan­drow ie, pod Ł odzią, p rosząc w ładze bez­p ie cz eń stw a o ujęcie zb iega i d o p ro w a­dzen ie go do rodziny , jeden z funkcjona- rju szo w o d pow iedz ia ł mu, że „to się nie op łac i . Co s:ę obecnie dzieje z n a js ta r- szym synem P a ruszew skich, czy żyje je sz- cze, tego nikt nie wie. Z aznaczyć jeszcze należy, że A ndrzej P aru szew sk i do tych ­czas do żad n e j szkoły nie uczęszczał, chociaż w P o lsce obow iązu je przym us szkolny.

W Poznaniu, w czasie przeprowadza­nia eksmisji z mieszkania, doszło do ostrej scysji między Paruszewskimi a ko­mornikiem, za co odpowiadać musieli oni później przed Sądem w Poznaniu. Zasą­dzono ich na 3 miesiące więzienia. Z u- iwagi na to, że Paruszewsey przenosili się z miejsca na miejsce, trudno było ich odszukać i doręczyć im wezwania do od­siedzenia kary. Sąd w Poznaniu rozpisał wtedy za nimi listy gończe.

Na p o d staw ie tych listów gończych Paruszew sey przytrzymani zostali przez policję w K atowicach. P aruszew sk iego o d staw io n o pod esko rtą po licyjną do w ię­zien ia w P o zn an iu , za ś P a ru sze w sk ą

wraz z najmłodszemi dziećmi, półtora­rocznym Tadeuszem i 3-letnią W ładysła­wą, zamknięto w więztoniu katowickiemuCzteroletnią Stanisławę i 6-letniego Igna­cego Paruszewskiego umieszczono w Sie­rocińcu im. Mielęckiego.

Mały Ignaś, zapytany przez naszego

W nocy ma środę dokonano w śródmieściu Chorzowa śmiałego napadu rabunkowego. Około godz- 1-ej ul. Hajducka wracał w strn-

„ O d w t f l z i c s c a ą f K d BDo mieszkania wdowy Łucji Wygaszowej,

zam. w Katowicach przy ul. Jagiellońskiej 14, przybyła w poniedziałek wieczorem około 20 letnia kobieta, oświadczając, że przyjechała z Zabrza do cioci, której jednak nie zastała w domu. Wobec tego zgłasza się do Wygaszowej, posiadającej w Zabrzu również krewnych, któ­rzy tą drogą przesyłają jej jaknajserdeczniejsze pozdrowienia.

Ponieważ wszystko to mogło polegać na prawdzie, Wygaszowa chętnie zgodziła się na przenocowanie niewiasty. Rano następnego dma Wygaszowa poszła na pocztę po odbiór renty, zostawiając nieznajomą w domu. Gdy powró­ciła, obie udały się na przechadzkę na cmen­tarz. Tu nieznajoma oświadczyła, że musi na chwilę odejść, celem zakupienia pończoch. Nie chcąc jednak fatygować Wygaszowej, zapropo­nowała jej, by poczekała na cmentarzu, gdzie się za chwilę spotkają. Nieznajoma jednak nie wróciła, wobec czego Wygaszowa poszła do

sprawozdawcę, chwalił sobie jedzenie, żaląc się jedynie, że trzymano go tam krótko. Trzyletnia XViadysiawa doskona­le zdaje sobie już sprawę, że wraz z ma­musią siedziała w więzieniu.

W czasie przebywania rodziny P. w więzieniu, dobytkiem jej zaopiekowała

nę siwego domu Paweł Makselon z Chorzowa, (Sobieskiego 15). który w chwili, gdy znajdo­wał się w miejscu mulej oświetl011 em. zacze-

“ sic? z si «toScisis?domu, gdzie stwierdziła brak wszystkich swoich oszczędności, które przechowywała w tekturo- wem pudełku w spiżarni. Było tego 470 zł.

Sensacyjny procesNa piątek i sobo tę zo s ta ła w yznaczona

przez S ąd A pelacy jny w K atow icach sensacy jna ro zp raw a karna p rzeciw ko b. kierow ników ; gim nazjum rybn ick iego Ką­dzieli o sprzeniewierzenie. Kądziela zo­sta ł a re sz to w a n y pod zarzu tem sprzenie­wierzenia z opłat szkolnych około 20.000 zł. Po kilkum iesięcznym pobycie w a re szc ie śledczym , odby ła się rozpraw a p rzed S ądem O kręgow ym w R ybniku, który sk a za ł K ądzielę na 5 lat więzienia i utratę p ra w obywatelskich. Po ro zp ra -

się policja. Konia, psa i wóz ulokowano w oddziale policji konnej. Pies w mię­dzyczasie zbiegł i obecnie Paruszewski żąda od policji wzgl. Magistratu 50 zło­tych odszkodowania za psa

Rodzina Paruszewskich koczuje w Ka­tów icach od czerwca br. P. nie ma za­miaru w dalszym ciągu przenosić się z miejsca na miejsce. Przekonał się, że w całej Polsce jest bieda i że nigdzie pracy nie znajdzie. Obecnie żyje z jał- n użny. Zbliża się jednak zima. Dzieci jego są niedożywiane, nie mają ciepłej odzieży. Chorują, i jest rzeczą wykluczo­ną, by w tych warunkach przetrzymały zimę.

Miasto Katowice ma dosyć kło­potów z własną biedą i urząd opieki społecznej n i e m a o c h o t y zajmo­wania się tą sprawą, polecając Paru- szewskim, by zwrócili się do Łodzi lub Poznania. Tymczasem P. nie mają poco tam się zwracać, bo napewno tamtejsze urzędy skierują ich do Katowic wzgl. Piotrkowa, i tak w kółko.

Ignacy Paruszewski, według przedło­żonych naszemu sprawozdawcy dokumen­tów wojskowych, służył w armji polskiej osiem lat, jest sierżantem rez. i ma od­znaczenia. Walczył w obronie granic Polski i niewątpliwie, gdyby nastąpiła mobilizacja, musiałby się natychmiast zgłosić do służby w wojsku, bez względu na to, czy mieszka w Katowicach, Łodzi, Poznaniu czy Piotrkowie.

Gdy więc obecnie potrzebuje pomocy, należałoby mu jej udzielić, bez względu na to, gdzie obecnie się znajduje. Spra­w iedliwość i litość choćby tylko nad dziećmi wymaga, by biednej rodzinie da­no przynajmniej dach nad głową, (n.)

DZIŚ REWELACYJNA PREMJERA W CYRKU ST ANIEWSKICH,

Na rogu przy ul. Andrzeja tłumy ludzi oiblę- gają plac, na którym rozbił olbrzymie namioty główny oddział warszawskiego Cyrku Stainiew- skiich. Gorączkowe przygotowania ma dzisiej­sze otwarcie i pierwsze przedstawienie będą po­niekąd rewelacją Katowic. Obecny główny od­dział zjechał do maisz ego miasta własnym pocią­giem, składającym się z 30 wagonów, 250 arty­stów i pracowników technicznych oraz posiada ponad 500 zwierząt egzotycznych i 50 rasowych tresowanych koni

W obecnym programie występują ulubiony Biim-Bom w nowym repertuarze,' Adanos, Giina Gimotti, Los Aseveras i w. i. Dzisiejsza premjera Cyrku Staniewakich stanowić będzie rewelację dmiia. (o)

piony został przez dwuch osobników- Osob­nicy ci poprosili go o ogień i w tej samej chwili rzucili się na niego, wlokąc go do bramy domu pod nr. 18, gdizie nowalili go na ziemię, a następnie w dotkliwy sposób ooh li. Jeden z bandytów zrewidował Makselonowi kieszenie i skradł 48 zł. Bandyci oddalili się następnie w kierunku Klimzowca

O napadzie Makselon powiadomił natych­miast policję, która rozpoczęła pościg za bandytami- — Tej samej nocy udało się tej przytrzymać pewnego osobnika, silnie podej­rzanego o współudział w napadnie rabunko­wym.

w ie zos ta ł sk a za n y w y p u szczo n y na w olność i obecnie będzie odpow iadał z w olnej s topy .

Od w y ro k u zasądzającego w niósł od­w ołan ie tak p ro k u ra to r jak ' o sk arżo n y . Ze w zg 'edu na osobę oskarżonego , k tó ry w R ybniku i sferach nauczycielskich b y ł ogólnie znany , ro zp raw a apelacy jna w y ­w ołała w ielkie za in te resow an ie , (s)

# '

Fatalny ep llo j zatarguXVe wtorek wieczorem znaleziono na torach

kolejowych w Nowym Bytomiu zwłoki mężczyz­ny. Przeprowadzone przez policję dochodzenia wykazały, iż chodzi tu o 27-letniego Piotra Sza- tanka, kawalera, zatrudnionego w hucie „Po­kój“ w Nowym Bytomiu, a zamieszkałego przy ul. Piłsudskiego 5. Szatanek miał ostry zatarg ze swym przełożonym w pracy i przejął się tern do tego stopnia, iż rzucił się pod koła pociąga towarowego.

Przykra przygoda kupca

Pewien kupiec z Żor, niejaki N., przybył wponiedziałek do Katowic, 1 zabawiając się we­soło po rozmaitych restauracjach, udał się wreszcie na nocleg do jednego z hotel,, gdzie skradziono mu 3000 zl. N. był w stanie nie­trzeźwym, a gdy wreszcie wytrzeźwiał, żałował tej nieudałej wycieczki do Katowic,

Zyshwaly napad rabunkowyw cemlraiini Cis «&«•*©> w «

Zwierzajcie iaknajliczmej

28. IX. - 13. X. br. N aw iązujcie b ezp o śred n io s to ­sunki h an d low e z w ystaw cam i

I Tereny wystawowe Katowice, Park Kościuszki Nr. telefonu 300-71

DzIccHo polecone przez samochódröszisä is» <® d r z e w o

Na ul. Wojciechowskiego w Katowicach-Za- przechodzącą przez jezdnię Elżbietę Kostecką, lężu wydarzył się we wtorek w południe nie- która, odrzucona błotnikiem, uderzyła głową o szczęśliwy wypadek przejechania 4-letniej przydrożne drzewo, ponosząc śmierć na miejscu, dziewczynki przez samochód. Samochód Si. Zwłoki dziewczynki odwieziono do kostnicy 9216, kierowany przez szofera Eryka Michalika szpitala miejskiego w Katowicach. Jak dotąd, z Szopienic, obok sypialni „Kleofas“, potrącił nie stwierdzono, kto ponosi winę w wypadku.

Pozdrowienie od cioci z Zabrza

Page 6: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

STRESZCZENIE POCZĄTKU POWIEŚCI: Polak dr. żorski, słynny lekarz, poślubił

bogtą arystokratkę hiszpańską hr Różę de Rodriganda, którą przywiózł do matki swej w Zalesiu pod Poznaniem, a sam wraz z nie­jakim Helmerem wyjechał do Meksyku na po­szukiwanie prześladowców rodziny hrabiego de Rodriganda. Prześladowcy d uprowa­dzili brata Róż', który porwany został z do­mu jako dziecko przez rządcę majątku, Ga- sparino Kortejo i wychowywany był wśród rozbójników górskich. Po całym szeregu niezwykłych przygód Żorski zamieszkał w hacjendzie del Erina wraz z tiężko rannym Helmerem. którego leczył. Helmer był tedy narzeczonym Emy, córki właściciela hacjen- dy, Piotra Arbaleza. Pewnej nocy na haciendę napadli bryganci pod dowództwem kapitana Verdoi i Pardera. Żorski, przeczuwając coś, wyszedł na dwó? i w chwili, kiedy obcho­dził hacjendę został z nienacka powalony na ziemię ciosem w głowę, a następnie związa­ny. Wtedy bryganci weszli na sznurze do pokoju, znajdującego się na I piętrze hacjen- dy. Wkrótce wszyscy domownicy zestali «jęci i uprowadzeni. Żorsldemu udało się jednak zbiec. Tymczasem Helmer wyjechał z hacjendy na poszukiwanie porwanych i spotkał się z żorskim, z którym postanawia «wełnić uprowadzonych.

M oże na tyd zień przed w ypadka­m i, już op ow ied zian em i, w rza ło na południu w m ałej prerji nadzw yczaj ruchliw e, dzikie życie . B yła to bo­w iem pora, w której przedsiębrały ba­w o ły sw oje w ęd rów k i w stronę pół­nocną. W ie lk iem i trzodam i cisną się one północnym w ąw ozem i rozum ie się sam o przez się. źe pograniczne rów n in y i prerje pełne są w ted y Indjan, k tórzy zaopatrują się na całą zim ę w m ięso.

S łońce sta ło już b lisko horyzontu i o św ieca ło krw aw e w id ow isk o . Jak daleko s ięga ło oko, leża ły cielska po­zabijanych baw ołów . Jak daleko się ­g a ło oko, w idziano m iedzianej barw y p ostacie , „robiące m ięso “ , jak się w y ­raża lud prerji. L iczn e ogn iska pło­n ę ły , nad n iem i sycza ły soczyste p ie­czen ie . T ysiące sznurów i rzem ieni w isia ło na palach, a na nich długie, cienko i w ąsko pokrajane kaw ały m ię­sa baw olego . S u szy ły się one na słońcu i pow ietrzu .

P ośrodku tej pełnej życia sceny sta ły trzy nam ioty. Sporządzone b y­ły ze skór baw olich , p ióram i orlem i ozd ob ion e, p ew n y znak, że służyły za sch ron isk o naczelnikom . D w a były próżne. Przed trzecim nam iotem sie ­d zia ł stary Indjanin, od stóp do g ło ­w y ta tu ow an y . G ołe cia ło ow inął garbow aną skórą jelenią. O bok n ie­g o leża ła d ługa flinta. N a ciele jego w id ać b y ło liczne blizny, w ło sy na g ło w ie zw iązan e na p od ob ień stw o h eł­m u, w nich zaś tkw iło p ięć orlich piór.

B ył to „L atający K o ń “, jeden z n ajw ięk szych naczeln ików A p aszów . W ło s jego posiw ia ł, on sam zaś nie m iał już siły do polow ania. Serce je­g o atoli b y ło jeszcze m łode, um ysł b ystry . D la teg o też był najznakom it­szym u ogn iska narad. S łow o jego w a ży ło w ięcej, an iżeli g ło sy całej se t­ki w aleczn ych w ojow ników .

N ie m ogąc p olow ać, siedział przed n am iotem i przyglądał się w idow isku , jakie urządziły trzy, z A paszam i za­p rzyjaźnione plem iona.

R ów n in ę ok ryw ały pojedyńcze i skupione razem krzaki, w yglądające jak w ysp y. I tu od gryw ały się naj­dzieln iejsze pojedynki m iędzy In d ia­nam i a baw ołam i. I w pobliżu trzech nam iotów stała g ęsta krzew ina. L e ­dw ie zw ażał na to, przecie jednak zm iarkow ał stary naczeln ik , że m ałe gałązk i poruszały się już od k rótk iego czasu, i

S ch w ycił rusznicę. M yślał, że m o­że jaki drobny zw ierz zalazł tam, a poniew aż ram ię jego za słabe już by­ło , aby zabić baw ołu, pragnął bodaj tu spróbow ać szczęścia i celn ie w y ­strzelić . O ko jego poznało ciem ne m iejsce pośrodku krzew iny. M usiał tam sied zieć zw ierz. P od n iósł lufę i m iał już zam iar p o ło ży ć palec na kurek, k iedy z krzew ów, w ystąp ił ffiężczygna*

N ie był to A p a sz! T o b y ł ob cy! Skądże w zią ł s ię w krzaku pośród po­lujących A p aszów ? P rzy szed ł jako w róg? M usiał b yć bardzo sław nym strzelcem , inaczej nie udałoby mu się n iep ostrzeżen ie d ostać pośród polują­cych A p aszów aż do środka ich terenu m yśliw sk iego .

— L atający K oń zatrzym ał palec na kurku, obcy zaś p odniósł lew ą rę­kę na znak, że przychodzi w p ok ojo­w ym zam iarze. B ył odziany w skórę baw olą i m iał ciężką, starą d u b eltów ­kę w ręce. U pasa w idać b y ło oprócz torebki z am unicją ty lko nóż i tom a­haw k. T w arz jego była czerw ono- brunatna. N ie m óg ł to b yć biały, lecz Indjanin.

N ie m ów iąc słow a, usiad ł po lew i­cy A pasza, p o łoży ł strzelb ę, nóż i to ­m ahaw k daleko od sieb ie i dopiero te­raz, d aw szy dow ód p o k o jo w eg o uspo­sobienia, od ezw ał się czystem narze­czem A p a szó w :

p rzyb yw a w ypalić z nam i fajkę po­koju?

— Już ją z nim i palił.— W ięc obcy jest przyjacielem

A p aszów ?— Jest ich bratem . K ażd y z Ika-

r illos-A p aszów zna go . D la teg o przy­b yw a poszukać s ły n n eg o ich naczel­nika, k tóry nazyw a się Sh osh -in -liett, N ied źw ied zie Serce.

T eraz oblicze starego straciło sw ój ob ojętn y w yraz. R zucił zdziw ionem , ale przyjaznem okiem na sąsiada i rzek ł.

— O bcy jest bratem N ied źw ie ­d z ieg o Serca?

— T a k i— M a praw o n osić orle pióra i ma

sto czterd zieści skalpów sw oich w ro ­g ó w ?

— Jeszcze w ięcej.— Znam g o w ięc. O n jest M o-

k aszi-M otak B aw ole C zoło, naczeln ik M iztek ów . Jest on królem ciboleros

r

■H

N ie m ogąc p o low ać, s ie d z ia ł przed nam iotem

— S yn ow ie A p aszów m ają dzisiaj bardzo dobre łow y . W ie lk i D uch sprzyja sw oim w alecznym dzieciom .

S tary A p asz był juz naw skroś przekonany, źe ma przed sobą bardzo sław n ego w ojow nika, rzek ł jednak w najobojętn iejszym ton ie:

_ — A pasz idzie na ło w y , b y „robić m ięso". A le um ie on n iety lk o b aw o­ła trafić, lecz także w r o g a !

— L atający K oń p ow ied zia ł pra­w d ę! — zauw ażył obcy.

O blicze starego zajaśn iało dum ą i upodobaniem w łasnem .

— Jesteś obcy a zn asz m nie? — rzekł.

— N ie w idziałem cię n igd y , ale sław a L atającego K onia przesadza góry i prerje. K to go zobaczy , pozna g o zaraz.

-— L atający K oń jest naczeln ik iem , nosi_ orle pióra i siedzi zaw sze na sw oim w ierzchow cu, skoro ty lk o opuszcza o b o z ! — rzekł stary.

W słow ach tych leżała delikatna polityka, którą rozpoznał przybysz. D la teg o odpow iedział:

Inni naczelnicy mają rów nież w ierzch ow ce, ale skryw ają je, w y b ie ­rając się na zw iady. M aja rów nież praw o n osić dużo piór orlich i skalpy, w ięcej, niż stu w rogów , ale nie chcą zaraz to pokazać m ężow i, z k tórym się spotkają. W ło s ich jeszcze nie po­siw iał, m im o to jednak w iedzą, że m a­ła torebka chytrości jest czasem lep­szą, aniżeli cały nam iot prochu i kul.

Z aim ponow ało to starem u o grom ­nie. „D użo orlich piór i w ięcej, aniże­li stu w r o g o w ! *. Tern się nie m ógł po­chlubić naw et sam L atający K oń. D la teg o rzekł:

— O bcy m ąż jest dzielny i przebie­g ły . W ślizgn ą ł się pom iędzy synów A paszów . U daje się to sław nem u w o ­jow nikow i tylko. O bcy nie jest K o- m anczem . S yn ow ie A p aszów są na łow ach , a nie w pochodzie w ojennym . 3j?RÓ£ &ojny pogrzebany. Czy obcy

i d latego nie nosi orlich piór, z o s ta ­w iając je w sw oim w igw am ie.

— L atający K oń odgad ł dobrze, C zy brat mój N ied źw ied zie Serce znajduje się z w ojow nikam i A p aszów ?

_ — T ak! On sam dzisiaj zabił w ię ­cej, niż d ziesięć b aw ołów . N aczeln ik M izteków m oże z nim m ów ić . N iech zostan ie naszym go śc iem , a w o jo w n i­cy A paszów zostaną jeg o braćm i i nie zabiją go.

P o śm iałem p ow ażn em obliczu B aw olego Czoła przeleciał lekki, bar­dzo lekki uśm iech. R zek ł:

— W ojow n icy A p a szó w nie poj­m aliby g o i nie zabili n aw et, gd yb y byli jego w rogam i. B aw ole C zoło nie zna n ikogo, k ogob y się m iał obaw iać.

Stary przytaknął d łu ższem m ilcze­niem . Potem z a p y ta ł:

/ — Czy m am zaw ołać w ojow n ik a , który ma zabrać konia tw o jeg o ?

Zapytany zap rzeczył, m ów iąc:•— W ojow n icy A p a szó w są bardzo

zatrudnieni zabijaniem b aw ołów . B a­w ole C zoło uda się sam po sw o jeg o konia. N ie jest hańbą dla naczelnika dogladnąć konia, k tóry g o posi.

W sta ł i poszedł.Skręcał od krzaka do krzaka przez

najw ęższą część prerji i m im o to nie zoczył g o żaden A pasz. C zuli się tak bezpieczni, że zaniedbali zw yk łej o stro ­żności. K ażdy jego ruch był tak ob ra­chow any i chytry, żę byłby o sz u k ił naw et u w ażn ego w roga . N ie p otrze­bował tego w praw dzie, ale jako In ­djanin miał zad ow olen ie w tern prze­bywaniu w obrębie p rzyjaciół m im o ich w iedzy.

Preria, którą nazw ać było m ożna w łaściw ie krańcem w ielk iej prerji, przytykała do p o tężn eg o lasu d z iew i­czego rosnącego na w yżyn ach i do- ach, które ciągnęły się aż do w łaśc i­

w eg o pasm a gór. B aw ole C zoło skre- ' 1.1 IV ten las dziew iczy , p rzeszed ł nie- 1 . ,en . w reszcie m iał zam iar Spu­ście Się w jedną z rozpadlin , k iedy usłyszał na dole głośne stąpanie i po­

tężn y ło m o t k rzew ów i zarośli. P op a­trzy w szy w d ó ł ujrzał baw oła , k tóry z o tw artej prerji tutaj w padł, prześla­d ow any przez k on n ego Indianina. T en m iał na p lecach kołczan , łuk w leryicy, w p raw icy zaś d ługą, e lastyczn ą dzidę na b aw oły , stok roć n ieb ezp ieczn iejszą dla b aw o łó w od kuli. B y ł to m ło ­d zien iec za led w ie d w u d ziesto letn i. S tarszy d o św iad czeń szy w ojow n ik byłby się raczej pokusił o m ięso k ro ­w y baw olej, m iękkie, so czy ste , an iżeli0 tw arde m ięso byka i n ie b yłob y m u też w padło do g ło w y , zapuszczać się na n ieb ezp ieczn y teren za takim po­tężn ym zw ierzem . T en jednak dał się porw ać zap ałow i i pędził za nim przez zarośla tak, że w iszące konary biły go po tw arzy i zryw ały g o praw ie z konia.

T ak zapędzili się w w ąską, krótką rozpadlinę, g d z ie u sa m eg o końca stał koń B a w o leg o C zoła. T am poznał ba­w ó ł, że dalej n ie m oże pędzić. P o ­ch y lił sw oją g ło w ę , ukrytą zupełn ie praw ie pod straszliw ą grzyw ą i rzucił się w łaśn ie w tej chw ili ku od w roto ­w i, k ied y Indjanin w yp u ścił dzidę w to m iejsce karku baw oła, gd z ie k oń ­czy się grzyw a.

R uch baw oła zm ien ił punkt cetu1 dzida utkw iła w jego zadzie. B aw ół poczuł, że jest raniony, p och ylił sw o ­ją g ło w ę z krótk iem i ostrem i rogam i i pchnął niem i w końsk ie ciało. Z roz­prutym brzuchem padł koń na ziem ię.

Indjanin ocalał przez szybk i skok z konia. N ie m iał innej broni, jak strza ły i nóż. W y sta rczy ła chw ila , aby w yjąć strza łę z kołczana, w dru­g iej łuk już był nap ięty , a w trzeciej — zagw izd ała strzała i u tkw iła b aw o- ło w i w oku. B yła to rzadka przytom ­n ość um ysłu , ale zw ierzę m iało jesz­cze jedno w id zące oko. Z aw ył chrap­liw ie, sta ł chw ileczk ę spokojn ie, po­ch y lił potem zn ow u g ło w ę do p chn ię­cia, k tóre teraz b yłob y śm iertelne. W tem huknął obok Indjanina strzał, z k tó reg o hukiem rzucił baw ół g łow ą w bok, strasz liw y skurcz w strząsnął kolosa lnem jego cie lsk iem , padł na przednie, potem na ty lne k o la ­na, p och ylił się na bok i zdech ł! K ula w targn ęła m u przez drugie oko do m ózgu.

Skoro B aw ole C zoło zm iarkow ał, jak tm u tn ie m iała się sk oń czyć w alka, zesk oczy ł ze strom ej ściany i w y p a ­lił. K iedy Indjanin odw rócił się ku niem u, on już obyczajem m yśliw cóy/ nabijał na n o w o strzelbę.

— C zy m ięso byka-baw oła sm aku­je m ojem u bratu w ięcej, an iżeli kro­w y? — zap yta ł spokojnie. — C zy za- b-43 brat m ój baw oła chętn iej w Iesie, aniżeli w o tw artej p re iü ? N iech m ój brat czyni na p rzysz ło ść tak, jak le- pięj i roztropniej!

M im o ciem nej skóry d zik iego m o ­żna było poznać, źe się zarum ienił. Zaraz jednak przyszed ł do siebie, rzu- c,'ł. g łow ą dum nie do góry i od p ow ie­dział na nauczkę tonem g n iew n y m :

, Co cię to obchodzi, że baw ół m ó g ł m nie zabić?

C zy brat mój n iem a ojca, k tó ­ryb y g o opłakiw ał, zapyta ł M izteka.

-— M ój ojciec n azyw a się L atający K o n . — odparł Indjanin z dum ą.

A ty jak się n azyw asz?'— Im ię m oje brzm ieć b ęd zie po

górach w szystk ich i lasach.— W jęc nie m asz jeszcze im ienia?

B yłb yś tutaj zg in ą ł i n ikt nie um iałby p ow ied zieć, k ogo tu pogrzebano. M ło­dy brat mój uniknął ogrom nej hańby. N iechaj będzie nadal o strożn iejszy a z pew nością będzie n osić k iedyś bar­dzo sław ne m iano.

U A paszów m łody w ojow n ik o trzy­m uje dopiero w ted y im ię, k iedy w y k o ­na p ierw szy czyn bohatersk i i zd ob ę­dzie skalp n ieprzyjaciela . H ańbą jest być zabitym m łodo, nie m ając jeszcze im ienia,

_ XCląg dalszy jutro); ~

Page 7: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

N r. 271 — 3. 10. 35. „ S I E D E M Str. 7

1 i iiRefleksie po trójmeczu lekkoatletycznym_ Trójmecz lekkoatletyczny między Wrocła­

wiem, Śląskiem Polskim i Śląskiem Opolskim, rozegramy 14 ub. m w Katowicach, wykazał następującą punktację: Wroclaw 126 pkt.,śląsk Polska 109 pkt. i Śląsk Opolski 90 pkt. Niedzielne rewanżowe spotkanie w Bytomiu wypadło dla nas daleko gorzej. Wroclaw uzy­skał V-FS 5 okt., a Śląsk Polski z trudem uporał się z Niemcami ze Śląska Opolskiego, zwycię­żając ich zaledwie o 1 pkt i zbierając przytem tylko 89,5 pkt.

Czem tłumaczyć talk nagły spadek punktacji na naszą niekorzyść 1 przeciwnikiem, którego przed trzema tygodniami biliśmy na głowę. Przecież zawodnicy dali z sieb:e wszystko. Jednak wobec świetnie przygotowanego, a prze- wszystkiem liczebnie nas przewyższającego przeciwnika, mogącego do każdej konkurencji wystawić nowe siły wypoczęte, nasi przedsta­wiciele, wymęczeni licznemi startami, byli nie­raz bezradni.

Po niezbyt szczęśliwym wyniku dla Niem­ców na zawodach katowickich, przeprowadzili oni szereg systematycznych treningów i wzmoc­nili składy swych reprezentacyj, a w rezultacie osiągnęli zaszczytny rezultat.

A u nas? Na tydzień przed meczem wiado- mem było, że Orłowski startować będzie na mistrzostwach Kolej. Przysip. Wojsk, w Pozna­niu, a Stoklosinski w mistrzostwach Poczt. P. W. w W arszawę, że Jankowskiemu Dyrekcja Szkoły zabroni startować etc. Śl. O. Z. L. A. mimo to wystawił ich do reprezentacji, rt;e tro­szcząc się bynajmniej o zapewnienie startu tych zawodników. Nie można się dziwić Orłowskie­mu lub Stokłosinsidemu, że startowali w mi­strzostwach swych organizacyj, które dały iim pracę, bo przecież zależni oni są on laski swych pracodawców. Ale od czego są władze lekko­atletyczne? Czy nie można było przekonać tych organizacyj, że reprezentowanie barw Śląska wzgl. Polski na zewnątrz (tembardziej, że na terenie Niemiec), jest ważniejsze, niż zdoby­wanie punktów dla Kolejowego względnie Pocz­towego P. W. i wychwalanie się „zajęciem za­szczytnego szóstego miejsca w klasyfikacji ogólnej mistrzostwa K. P. W.“ Doprawdy, to są śmieszne rzeczy. Nazwa Kolejowe czy Pocz­towe Przysposobienie Wojskowe każe przypu­szczać, j e tak, jak w, wojsku^ talk też i w tych organiztłtjach nśa pierwszym planie stać powin­na troska o honor Ojczyzny i godne jej repre­zentowanie.

Rzeczą naszych lekkoatletycznych władz by­ło wytłumaczyć danym klubom niesłuszność ich postępowania. Bezczynnie jednak zakładano ręce i wzruszano ramionami.

Czas najwyższy, aby SI. O. Z. L. A. po­myślał o rozszerzeniu bez ebnem naszej repre­zentacji. Każdy prawie z naszych biegaczy zmuszony byt robić po dwa biegi. To jest „ra­bunkowa gospodarka“. Taki np. Nowosielski z całą pewnością przegrał plotki tylko dlatego, że wprost ze skoczni, po odbyciu męczących Skoków, musiał biegać 110 m plotki, podobnie jak Sznajder, który przed Skokiem o tyczce mu­siał startować na płotki. To zadecydowało o jego przegranej do Hartmana. 800 i 1.500 m biegali oi sami zawodnicy. W pierwszym biegu oszczędzali się do drugiego, a w drugim byli już zmęczeni pierwszym, podczas gdy Niemcy do każdego dystansu mieli osobne siły.

Same zawody miały przebieg bardzo emo­cjonujący. Wprawdzie Wroclaw w punktacji z miejsca odsunął s;ę zdecydowanie od nas i śląska Opolskiego. a!e o drugie miejsce toczono zaciętą walkę. Szala zwycięstwa wahała się przez cały czas 1 dopiero nadludzka wprost am­bicja naszych biegaczy w biegu 4X400 m prze-

C ś i o s z e n i m

GRAFULOGINI. Przeszłość, przyszłość, wska­że narzeczonego na męża, w którym domu mieszka. Katowice, 3-go Mata 10, m. 3.

__________ 1599PANIENKA, młodsza, muła, ilntetigiantua, do dzieci (4 1 2 łasa) 1 pomocy za utrzymanie z dopłatą potrzebna zaraz. Katowice, Mśkołow- ska 44, m. 4. 1618

OBRAZĘ, wyrządzoną zniesławieniem dirogo- mistrza p. Kowolika z Pawłowic, odwołuje i przepraszam. Duży Jam, Mizerów. 1619

KILKA inteligentnych pań j panów przyjmie od zaraz poważne przedsiębiorstwo do lekkiej pra­cy w zawodzie kupieckim, przy wysokich zarob­kach Zgłoszenia osobiste w Chorzow<e, Hotel Hrabia Reden, czwartek i piątek 10 do 13 i 14 do 17. __________ 1613ZNALtiziUNO pieniądze w Uchojcu. Wiado­mość: Posterunek Po! cja Państwowej Piotro­wice. 1614

K1USK na poczcie sprzedam od zaraz. Poste restante „Kiosk-*, B.elsko. 1615

DLA PLN SJO M SfóW , dumek, 3 morgi pola, ogród 1 łąka, przy Tarnowskich Górach, sprze­dam zaraz. Oferty Chorzów „Siedem Groszy-* pod „Okazja". 1616

w Bytomiusądziła ją na naszą korzyść. Cały zespół szta­fetowy spisał się doskonałe. Hajduk już na pierwszej zmianie zdobył decydujące 2 metry przewagi nad Niemcami. Rojek zbiegł niesły­chanie ambitnie i piękne obronił zdobytą prze­wagę, Dyka z niezwykle groźnym i szybkim niemieckim sprinterem Niiklisem nic nie stracił, a Bobik dał z siebie wszystko, odpierał wściekle ataki ostatniego Niemca, skończył bieg prawie bez przytomności, ale jako zwycięzca.

Szczegółowe wynik: podaliśmy w ponie­działek. Warto jednak podkreślić dwukrotne zwycięstwo Praskiego nad znanym Laquą w rzucie kuią i dyskiem. Niezwykle wysoki też był poziom rzutu oszczepem. 3 zawodników przekroczyło 60 m. Nasi niestety nie mieli tu nic do powiedzenia. Mały Harttiik z Chorzowa rewanż na 5.000 m z Pawlakiem rozstrzygnął znowu na swoją korzyść. Poza sztafetą 4X400 metrów niezwykle dramatyczny przebieg miał bieg na 800 m, gdzie R alk oczy zgotował nam miłą niespodziankę. Po pierwszem okrążeniu zaczyna uciekać dwuch Niemców, zdobywają oni aż 25 m przewagi. Na ostatnim wirażu w tej beznadziejnej, zdawałoby się sytuacji, zaczy­na nagle atakować Rakoczy, zbliża się, mija jednego Niemca, następnie prowadzącego i sa­

motnie zdąża do mety, kiedy nagle niezauwa­żony przez Rakoczego wrocławianin Rückert zrywa się i już na taś‘mie zwycięża o pierś.

Chmiel miał pecha. Wysokość 1,75 m prze­szedł lekko w spodniach treningowych. Nie wychodził mu rozbieg i podzielić się musiał pierwszem miejscem z Niemcem Hausierern. Chmiel jest w doskonałej formie. Jego „skocz- ność-* wybitnie poprawiła się.

Na koniec musimy wspomnieć o kierow­nictwie naszej drużyny. P. Oska był w nie­małym kłopocie na stad jonie bytomskim, usta­wiając skład z małej garstki zawodników. Wy­brną! jednak z tego szczęśliwie, dzięki dużej ofiarności polskich reprezentantów. Kierow­ników było czterech. Wiadomo, że narówni z zawodnikami powinni oni reprezentować dru­żynę. Dlatego też ludzie ci muszą być odpo­wiednio dobrami, powinni się dobrze prezento­wać, znać formy towarzyskie, mieć jaką taką elokwencję, aby przynajmniej móc odpowie­dzieć na toast przy bankiecie, a nie bezradnie przysłuchiwać się mowom gospodarzy. Przy­znacie chyba Panowie z SI. O. Z. L. A., że z czterech kierowników, obecnych w Bytomiu, zaledwie jeden nadawat się na reprezentanta.

Tu też trzeba pomyśleć o poprawie.

terminarz zaweiśw o wejście He LigiW rozgrywkach finałowych o wejście do

Ligi rozegrany został już jeden mecz, a miano­wicie Dąb — Podgórze (2:1) w Katowicach. Terminarz dalszych rozgrywek wykląda nastę­pująco: 13 października we Lwowie Czarni —Dąb, 20 października w Krakowie Podgórze — Czarni, 27 października w Katowicach Dąb — Czarni, 3 listopada we Lwowie Czaru — Pod­górze, 10 listopada w Krakowie Podgórze — Dąb. W razie równej ilości punktów u dwuch drużyn decyduje trzeci mecz, zaś w razie rów­

nej ilości punktów u wszystkich trzech drużyn, decyduje stosunek bramek.

*Zarząd P. Z. P. N. odrzucił odwołanie Legji

poznańskiej, która prosiła o zarządzenie dodat­kowej trzeciej rozgrywld Legja — Dąb wobec jednakowej ilości punktów, a tytko różnicy w stosunku bramek. Ponieważ przepisy przewi­dują, że stosunek bramek decyduje w półfina­łach, odwołanie Legji odrzucono.

S k ła d Ä tislrü przeciw Polscetrsłaflony

Z Wiednia donoszą: Skład reprezentacjiAustrji na niedzielny mecz z Polską w Warsza­wie został przez austrjacklego kapitana Związ­ku ustalony jak następuje: Havliczek (Vienna), Rainer (Vienna). Schlaitff (Floridsd. AC.), Lebe- da (Libertas), Urbanek (Admira). Skoumał (Ra­pid), Brosek (Libertas), Gschwcidl (Vienna), Stoiber (Admira), Donnenfeld (llakoah), Iio- letz (Vienna).

Jak widać, większość graczy Tnaleiy do Vlenny.

Skład austrjacki jest bardzo silny, szczegól­nie w linji defensywnej. Przeciwko Węgrom, Austrja, giając w tym samym dniu. wystawiła następujący skład- Platzer (Admira), Sesta (Austrja), Schmaus (Vienna), Wagner (Rapid), Vogel 11. Hoffman (Admira), Stroh (Austria), Cisar (Austria), Haneman (Admira), Vogel 1 (Admira).

Uderza brak w obu zespołach słynnego Sln- delara.

PIP!, zabiera Hę do Wilinswilieg®Przed kilku dniami podaliśmy, że zarząd P.

Z. P. N. poczynił starania^ by raz na reszcie ustalić przyczynę przewlel-iej choroby u piłka­rza Wilanowskiego. Dwaj znani eksperci lekar­scy dr. Leviotoux i dr. Przeworski stwierdzili, podobnie zresztą jak dwaj lekarze bytomscy dr. Seifert i Sonnefeld, że Wilanowski ma uszko­dzoną w lewym kolanie lękotkę. Wilimowski przez kilka dni bawił w Warszawie i niespodzie­wanie powrócił do Katowic.

Zapytany przez naszego sprawozdawcę, co było powodem wyjazdu z Warszawy, Wilimow­ski oświadczył, że dwaj lekarze warszawscy mieli zamiar wypompować mu wodę z kolana! Na taki zabiegł Wilimowski nie chciał się zgo­dzić bez woli rodziców, a tembardziej, że miał pozostać w Warszawie jeszcze przez tydzień. Między innemi doszło do nieporozumienia z se­kretarzem P. Z. P. N a Wilimowskim, co do wynagrodzenia za utratę czasu. Wilimowski otrzymywał JO zł. dziennych djet. Taka kwota, według jego oświadczenia, nie wystarczyła mu na życie w Warszawie. Mimo wszystko Wili­mowski nie miał prawa wracać bez zezwolenia

do Katowic, a zastosować miał się ściśle do za­rządzeń P. Z. P. N. i dwuch jego lekarzy. Za tę niesubordynację Wilimowski został na ostatniem posiedzeniu zarządu P. Z. P. N. ukarany trzy­miesięczną dyskwalifikacją! jednocześnie za­kazano Wilanowskiemu udziału w treningach, aż do decyzji konsyljmn lekarskiego w Warsza­wie, a ponadto postanów ono zwrócić się do Ruchu z pytaniem, czy Wilimowski podporząd­kuje się dalszym zarządzeniom P. Z. P. N., od­nośnie do jego kuracji.

Krok zarządu P Z. P. N. wywołał na Śląsku zrozumiałą sensację, przyczem ze swej strony pragniemy podkreślić, że zachowanie się Wili- mowskiego w stosunku do zarządu P. Z. P. N. było niesportowe i niezgodne z ślubowaniem olimpijczyka.

O ile Wilimowski nie podporządkuje się za­rządzeniom P. Z. P. N., niewątpliwie znajdą się środki, by wyeliminować go zupełnie ze sportu, bowiem od sportowca wymaga się nietylko wy­czynów, ale i dyscypliny, a pod tym względem Wilimowski nie jest w porządku i można mu wiele zarzucić.

MASZYNA gabinetowa Singer, kraweeka i do pisania, sarzodain tanio. Rybniik, Wiejska IMau

P. BiłłewsM sędzinie mecz Niemny - łniwa

Dowiadujemy się, że sędzia krakowski p. Rutkowski zlikwidował swój zatarg z kraiköw- skiem okręgowem kolegjurń sędziów i odmowił już legitymację. Wobec powyższego zarząd Pol. Kol. Sędziów zawiadomił Niemiecki Zw. Piłkarski, że p. Rutkowski może sędziować Za­wody Niemcy — Łotwa w dniu 13 bm. w Niem­czech.

M e« z Estoma leszcze aktualnyZarząd P. Z. P. N. rozipa/truje jeszcze możli­

wości urządzenV« meczu Polska — Estonja w roku bieżącym. Istnieje projekt odbycia meczu w dniu 3 listopada, a zatem w tern samym dniu, kiedy odbędzie się w Bukareszcie mecz Polska — Rumunja.

Przyjęto do wiadomości projekt Szwedzkie­go Związku Piłkarskiego, który proponował

przełożenie meczu Polska — Szwecja z roku 1936 na 1937. Mecz ten odbędzie się 23-go czerwca 1937 r. w Warszawie.

Uwaga autom obiliści!Zapowiedziany na 6 bm. raid automobilowy

w „Nieznane", organizowany przez Automo­bilklub śląski wzbudził duże zainteresowanie wśród automóbilistów śląskich-

Impreza ta organizowana na zupełnie no­wych zasadach, zapowiada sie niezwykle cie­kawie i będzie niewątpliwie atrakcja obecne­go sezonu.

Automobilklub Śląski wyznaczy? cały sze­reg b. pięknych nagród i oryginalne plakiety dla uczestników.

Wobec dużego zainteresowania sie konkur­sem. termin zgłoszeń został przedłużony do 4 bm. włącznie.

Bliższych mformacył udziela sekretariat Automobilklubu Śląskiego. Katowice, Plac Wolności 12, II p., telef. 322-39.

Śląski Okr. Zw. Gier Sportowych

robi porządekZe strony śląskiego Okr. Zw. Gier Sporto­

wych otrzymaliśmy następujący komunikat:„Zarząd śl. Okr. Zw. Gier Sportowych na

posiedzeniu z 23 września, po zapoznaniu się z artykułem, umieszczonym w „śląskim Kurjerze Porannym*« z 23 bm., uznał jednomyślnie, iż sprawozdawca sportowy tegoż dziennika, p. Rcmbalski, autor wspomnianego artykułu, do­puścił się zniewagi nietylko zarządu śl. Okr. Zw. Gier Sportowych, lecz również całego Związku. Wobec tego uchwalono zaskarżyć p. Heinca (!) Retnbalskieąo za obrazę oraz przeprowadzić w Polskim Związku Gier Sportowych wykluczenie ffika ®r0na sędztów wraz 2 dożywotną dyskwa-

Sg$or< mes S leg slss iJUB. 2S-LECIA A, K. S. W CHORZOWIE

W nadchodzącą niedziele obchodzi wice«* mistrz Siąka — Amatorski KS- 25-lccie zało­żenia

Na uroczystość tę zaproszony został repre­zentacyjny zespół Krakowa- Drużyna ta bę­dzie si ęskladać z graczy Garbarni. Gracovjt, Wisły i Podgórza.

Program uroczystości Jest następujący-:5 bm. turniej slódemkowy — błyskawicz­

ni?, pomiędzy: KS. Kresy — AKS. B-liga.KSM. „Promień" — RKS. „Jedność". Wie­czorem „komers" w sali Domu Związkowego, przy ul. Pudkrskiej.

6 bm. o godz. 8 msza św. w kościele św. Józefa, na intencję klubu. Uroczysta akade­mia jubileuszowa w sali Domu Związkowego, na którą złożą się: powitanie gości przez pre­zesa inż- Marquarta, odczytanie historii klubu, odznaczenie zasłużonych członków, odczyta­nie depesz, przemówienia reprezentantów władz, organizacyj społecznych, związków ł klubów sportowych.

W godzinach przed południ owych na boisku! AKS. rozgrywane będą przyjacielskie zawody piłkarskie, pomiędzy 1 i II drużyna Delbriich- sohächte — I i II AKS. junj. i chłop. Repre­zentacja huty „Piłsudski“ — Urzędnicy huty „Piłsudski". O godz. 15.30 zawody pomiędzy: Reprezentacja Krakowa — AKS. Chorzów.

POCIĄG POPULARNY Z KATOWIC NA MECZPOLSKA — AUSTRJA.

Liga Popierania Turystyki w Katowicach, organizuje 6 bm. wycieczkę pociągiem popular­nym z Katowic do Warszawy na międzypań­stwowy mecz piłki nożnej Polska — Austrja.Pociąg odjedzie z Katowic dnia 6 bm. o godz.6,30. Z Warszawy odjazd 6 bm. o godzinie23,50, Katowice przyjazd godz. 7,01.

Cena przejazdu tam i spowrotem w klasie III tylko 9 zl. 70 gr.

Zgłoszenia przyjmują Biura Podróży „Or­bis“ Katowice, Chorzów Miasto, Sosnowiec i Będzie oraz Wagons Lits-Cook, Katowice i Chorzów Miasto do dnia 4 bm., godz. 18.

Wagony pulmanowskie i miejsca numero­wane zapewnione. Przedsprzedaż biletów wstę­pu na mecz w Wagons Lits-Cook, Katowice, ul. Dyrekcyjna 9. t

Drobne wiadom ości snoriew eW końcu październiku odbędzie się w

Warszawie konferencja czterech trenerów pił­karskich, mianowicie pp. Otto, Apojdy, Kozo&a i Sella. Konferencja ta będzie miała na celu zbilansowanie prasy sezonu 1935 i omówienia planów przyszłości.

— Zarząd P. Z. P. N. na swem posiedzeniu postanowił wylomć specjalną komisję, złożoną z pp. pułk. Glabrsza i inź. Przeworskiego, któ­rzy będą bieli za zadanie omówienie spraw, związanych z walką z brutalnością na boiskach piłkarskich, która ostatnio znow się zaczęła szerzyć.

— Nasi hokeiści pojadą do Włoch. PołsWZw. Hokeja Lodowego postanowi! przyjąć za­proszenie klubu Diavol Ross o Neri na turniej międzynarodowy w dniach 11—15 listopada w Medjólatiie. Na turniej ten pojedziie kombino­wana drużyna polska.

— Rotholc nie będzie walczył w meczu * Czechami. Jak w swoim czasie podawaliśmy, rodzice boksera Rothólca zakazali swemu sy­nowi wystąpić w meczu z Czechami 6 bm. w Poznaniu ze względu na przypadający na ten dzień „Sądny Dzień“. Na prośbę P. Z. Z. ro­dzice boksera zgodzili się jedynie pod warun­kiem, że Rotholc wróci na wieczór do Warsza­wy. Ponieważ jednak mecz Odbędzie się o godz. 20, przeto trzeba będzie zrezygnować z Rothólca, którego w wadze muszej zastąpi Sob­kowi ak.

— Międzynarodowe mistrzostwa tenisowe Paryża. Gra podwójna namów: Borotra-Ber­nard — Rado-Palmlen 6:3 6:3, 6:4. Gra mie­szaną I raberne-G oldsc h mtd — Gra u-Borotra 6:3, 6:3. Gra podwójna nań Orau-Mathie — Iraberne-Henrotm 6:4. 1:6, 6:2.

— Na zawodach lekkoatletycznych drużyno­wych w Czechosłowacji Kncracky wygrał 100, 200 i 400 m w 10,8, 22,6 i 49,8 sek. Knotek rzucił miotem 47,58.

— Mecz ciężkoatletyczny Włochy — Cze­chosłowacja wygrali Włosi w stosunku 5:2.

— Szwecja — Niemcy w pływaniu rozegra­ją spotkanie 19 października w Sztokholmie.

Page 8: ROK IV. CZWARTEK, 3 NR. 271 Wojska włoskie …kraju stan wyjątkowy, oraz odwołano u- roczystości, jakie miały silę odbyć z oka zji rocznicy koronacji i proklan.łzji nie zależności

Str. 8 f „ S I E D E M G R O S z y - Nr. 271 — 3. 10. 35.

Fabrykowanie niepodległościowcóww byłej dzielnicy pruskie]

W ostatnich dwuch latach czyni sh gorączkowe poszukiwania byłych niepod­ległościow ców z byłej dzielnicy pruskiej, by wypełnić lukę, jaka zaistniała w hi­storii ruchu niepodległościowego w by­łej dzielnicy pruskiej. W Poznaniu po­w stał Komitet dla Badania Historii Ruchu Niepodległościowego w byłej dzielnicy •pruskiej, który organizował zjazdy nie­podległościowców z byłej dzielnicy Pru­skiej w Poznaniu, Toruniu i Katowicach.

Obecnie w yszedł w druku pierwszy zeszyt wydawnictwa Komitetu, a miano­wicie Pamiętnik z I Zjazdu w Poznaniu.

W słow ie wstęp nem przewodniczący Komitetu dr. Leon Sarzyński, oraz zast. przewodniczącego P. Zygmunt Zaleski zaznaczają, że w ydaw nictw o to ma cha­rakter sprawozdawczy i zapowiadają ukazanie się dalszych publikacyj. W y­dawnictwa znaczone serją A. będą miały charakter informacyjny, zaś serje B i C obejmować będą prace historyczne.

Niestety pod historją ruchu niepodle­głościow ego inicjatorzy wydawania dzieł historycznych, rozumieją również ruch narodowy, jaki istniał pod zaborem pra­skim w jego różnych legalnych } nie'e- galnych organizacjach. Panowie dr. Bu­rzyński iZygmunt Zaleski zapowiadają opracowanie historii o ruchu niepodległo­ściowym młodzieży w szkołach średnich, pracach akademickich, pracach w tajnych organizacjach kobiecych, pracach w t. zw. organizacjach samokształceniowych, nazywając w szystkie te rodzaje pracy narodowo-kulturąlno-społecznej — pracą niepodległościową.

Jak z pow yższego wynika, panuje du­ża rozbieżność poglądów na sprawę ru­chu niepodległościowego. W dzielnicach Polski, które byty pod zaborem austriac­kim, czy rosyjskim, pod nazwą ruchu nie­podległościowego rozumie się dążenie do uzyskania niepodległości Polski. Niepod­ległościowcami b yły te jednostki, które nie uznawały władz zaborczych i drogą rewolucji wzigl. powstania dążyli do oba­lenia tej władzy j zastąpienia jej władza­mi poiskiemi .

Nie można zaliczać do niepodległo­ściowców tych wszystkich, którzy na drodze legalnej pracowali dla dobra na­rodu polskiego, poświęcali się sprawie i cierpieli w więzieniach, jednak uznawa­li te władze zaborcze i w tej czy innej formie przyczyniali się do ich utrwalenia. B yć może. źe zrobili oni dla Polski w ię­cej, niż ci, którzy dążyli do niepodległości.

Nie należałoby zatem mieszać ruchu narodowego z ruchem niepodległościo­wym. To już sprawa historyków, ocenić jakie korzyści przyniósł ruchu narodowy i jakie niepodległościowy.

Do ruchu niepodległościowego pod za­borem pruskim zaliczać można tylko te organizacje, które wykazać się mogą bo­jową działalnością niepodległościową, al­bo Przyspasabianiem się do orężnej roz­prawy z zaborcą.

Pamiętnik o przebiegu Zjazdu opraco­

w ał dr. M. Jabczyńskł. Twierdz; on, że na ziemiach byłego zaboru pruskiego działały liczne organizacje niepodległo­ściow e wśród m łodzieży gimnazjalnej i akademickiej, kupieckiej i rzemieślniczej, które w ysuw ały zrazu hasła oświatowe, gospodarcze, poliityczno-organizacyjne, a dopiero później w przededniu wybuchu wojny światowej, hasła orężnej walki z najeźdźcą. Śmiałe to twierdzenie nie od­powiada jednak prawdzie. Albo dr. Jab- czyńskiego fałszyw ie informowano, albo też wyciąga on fałszyw e wnioski.

Prawdą jest, że pod zaborem Pruskim niejednokrotnie usiłowano stworzyć or­ganizacje bo jowo-n i epodległ oś ci owe. Do Poznania często przyjeżdżali emisariusze ze Lwowa i Krakowa, którzy usiłowali przekonać działaczy narodowych o celo­wości akcji niepodległościowej. Emisariu­szom tym udało się nawet stworzyć za­czątki takich organizacyj, jednak organi­zacje te m iały bardzo krótki żyw ot i przez „zdrowo-m yślących“ działaczy na­rodowych zostały rozbite wzgl. prze­kształcono je w organizacje kultura’no- oświatowe, gdzie młodym zapaleńcom wybijano z głow y mrzonki o orężnej wal­ce z zaborcą.

W skład Komitetu dla badania historji ruchu niepodległościowego w byłej dziel­nicy pruskiej wchodzą: Stanisław Adam­ski, Edmund Bartkowski, Kaizhnierz Frąckowiak, Józef •Głowacki, Ka,-jitiferz Jasnoch, dr. Witold Jeszke, dr. Roman Konkiewicz, dr. Zenon Kosiidowskl, W a cław Leltgeber, W ładysław Marcinkow­ski, Jerzy Stam, dr. Leon Strebl, Stani­sław Szulc, dr. Antoni Wierusz, Zygmunt Zaleski 1 dr. Sarzyński.

Komitet ten za jednego z najbardziej zasłużonych na terenie Wielkopolski dzia­łaczy niepodległościowych uznał obecne­go senatora dr. Bernarda Chrzanowskie­go, który jednak jest za uczciwym, by bez zastrzeżeń przyjąć nazwę niepodle­głościowca. Przemawiając na zjeżdzie, dr. Chrzanowski jako jeden z najbardziej zasłużonych działaczy narodowych, uwa­żał za swój obowiązek usprawiedliwić się z przyjęcia protektoratu nad zjazdem nie­podległościowców. Zaznaczył on przy- tem, że bezpośrednio ni o należał do związków, przygotowujących ruch zbroj­ny.

Oświadczenie dr. Chrzanowskiego jest temibardziej charakterystyczne, że od naj­młodszych lat, bo już w roku 1876 brał on żyw y udział w różnych tajnych i jaw­nych organizacjach narodowych, był ich głównym organizatorem i długie lata stał na czele tych organizacyj, które dziś Ko­mitet pragnie zaliczać do organizacyj nie­podległościowych. Dr. Chrzanowski na­leżał do tajnych związków gimnazjalnych Tomasza Zana i później Przez długie lata udzielał tym organizacjom swej pomocy.

Niemal całe życie dr. Chrzanowski poświęcił pracy w Sokole, gdzie jako działacz piastował urzędy przez 33 lata, w tem 13 lat jako prezes całego Związku.

Dr. Ch. współpracował również z or­ganizacją „Warty", tajna polską szkołą pod zaborem pruskim. Znał dobrze dzia­łalność Ligi Narodowej f Harcerstwa. W szystkfe te organizacje dr. Ch, nazywa jednak tylko organizacjami poiskiemi, nie przygotowującemi ruchu zbrojnego.

Możemy dodać, że dr. Ch. jako wybit­nie zasłużony działacz narodowy, należał

mm.

< _ ry V

W Hannowerze czyści ulice elektryczna moło-śmieciarka, sorbująca do specjalnych zbiór ników pył, błoto i wszelkie nieczystości uliczne. W zbiornikach tych pomieścić można 1.000 kg pyłu i 3000 kg śmiecia. Elektryczna mcto-śmieciarka czyści ulice schludnie o każdej porze dnia, nie zanieczyszczając powietrza tumanami zabójczego dla płuc ludz­

kich kurzu.

Przygody Bezrobotnego Froncka

zaw sze do tych jednostek, które nie wie­rzyły w powodzenie ruchu zbrojnego pod zaborem pruskim i w szelkie przygoto­wania do orężnej rozprawy uważał za mrzonki, mogące przynieść tylko duże straty społeczeństwu polskiemu pod za­borem pruskim. Dr. Ch. jako prezes Związku Sokolstwa Polskiego potępiał akcję tajnych organizacyj bojowo-niepod- ległościowych i o ile takie się zaw iązy­w ały i starał się o sprowadzenie ich na drogę legalną. Tak było w roku 1912, gdy w Sokole rozpoczęły tw orzyć się jaczejki b oj o wo-n i© po dl eg 1 oś c i o w e pod kierownictwem ś. p. Karola Rzepeckiego, Antoniego W ysockiego \ JahnSa. Tak było i w Harcerstwie, które początkowo było bardzo zwalczane przez dr. Ch.

Sprawa historji ruchu niepodległościo­w ego jest sprawą bardz0 ważną ; jak słusznie zaznacza dr. M. Jabczyńskł, hi­storii tej grozi poprostn wykreślenie ze świadomości narodu, a co zatem idzie, i z jego historji. Należałoby szczerze do te­go przystąpić, ale nie pod kątem widzenia tej czy innej part}-, politycznej, !u,b tej, czy innej udekorowanej, względnie „za­służonej“ osoby, lecz tylko samej spra­w y. (n)

Nofowaola giełdy w Warszawiez dnia 2 października 1935 r.

Papiery państwowe:3 proc. pot. budowlana 40-75—41.00, 5 proc.

poć. komiwersyjna 68-00, 5 .proc- pot. kolejo­w a 59.50 — 59.00, 6 proc. pot- dolarowa 80,00, 4 proc. pot. dolarowa 52.00 — 52 X5 — 52-10, 7 proc. pot. stabilizacyjna 62.00 — 61.50 — 61.88 — 62-38 — 62-13 drobne, 4 1 pół proc. L. Z. Kredytowe 43.38 — 43.00-

Akcje:Bank Polski 91.75 — 92.00, Wars,z- Tow.

Fabryk Cukru 36.00, Starachowice 31-50. Ten­dencja niejednolita.

Dewizy:Belgia 89.72 — 89.95 — 89-49. Holandia

359-50 — 360.40 — 358.60, Londyn 26.04 — 26-17 — 25.91, Nowy Jork czek 5.31 1 pięć ósmych — 5-34 1 pięć ósmych — 5.28 1 pięć ósmych. Nowy Jork kabel 5.31 i trzy czwar­te — 5.34 i trzy czwarte — 5.28 i trzy czwar­te, P aryż 35.01 — 35-10 — 34.92, Z tw eh 173.20 — 173-63 — 172.77, Włochy 43-38 — 43-50 — 43.26.

Waluty:Dolar prywatny 5.32 t pół. Tendencja nie­

jednolita-

Pożyczki polskie w Nowym Jorku:P o t. dolarowa 79 1 trzy ósme.

PoznańsKa giełda zbotovac dnia 2 października 1935 r.

Ceny parytet Poznań.Rzopak zimowy 40,00—41,00. Rzepik rknoiwy 37,00—*

38 00. Siemię kii am e 36.00—38 00. Mak odetb'iesiki 45,00— 47,00. Śruta Sojowa 19,50—20,50.

Reszta noto-wań baz z imamy UsposoMemJe spokojne.Ogólmy obrót 2890 tom: żyto 395 ton» pszenicy 85

tom., jęczmienia 459 torn, owsa 2)1 ton.

wO G Ł A SZ A JC IE SIĘ

.SIEDMIU GROSZACH“

Froncek patrzy, jak Ambroż> ćwiczenia odtłuszczające przeprowadza tu zawzięcie. Czyż to nie zadziwiające?

Prosi go więc na rozmowę i poufnie jemu radzi —radykalny sposób na to, który nigdy nie zawadzi

Oto jest tu kloc sążnisty, obok drzewa cała kupa — niechaj weźmie tylko topór i powoli sobie „dupa“...

Tak przyjemne jest złączone z pozytecznem — no i kwita. Froncek usiadł sobie obok i swe „Siedem Groszy1* czyta.

M iE S lE C Z N Y A BO NAM ENT „ 7 G R O S Z Y " Z D O ST A W A DO D O M U PRZEZ A G E N T Ó W LUB PRZEZ P O C Z T Ę W KRAJU % Ł '.2 .31 r P R Z Y Z A M Ó W IE N IU W URZĘDZIE POCZ*T.'ZU.41

____ l-L-T-ś___ L-t-J*------------ -Ł--------- __ ___

C E N N I K O G Ł O S Z E Ń W „ 7 G R O S Z A C H ' 1 POLE O W Y M I A R Z E 3 5 m m - 6 7 m m . Z ł .80. O G Ł O S Z E N I A DROBNE 2 0 GR. ZA S Ł O W O .

D r u t a I nakładem ZakladOw Orallcanych I Wjdawnicaycl. -Polonia" S. A. w Katowicach.- Redaktor odpowiedalalnyl Stanislaw Not ta l