8
Sopocka klamra Rozmowa z Agat¹ Passent STR. 4 STR. 6 bezplatna gazeta pomorska Rok VII Nr 8 (72) Sopot Wrzesieñ 2012 ISSN 1895-7080 Nak³ad 10 000 egz. Podziel siê swoj¹ opini¹ na: facebook.com/riviera.gazeta yszard Milewski, pre- zes S¹du Okrêgowego Rw Gdañsku straci³ funkcjê po ujawnieniu przez Ga- zetê Polsk¹ Codziennie nagrañ, na których rozmawiaj¹cy z nim dziennikarz podszy³ siê za pra- cownika kancelarii Donalda Tuska. Milewski przekonany, ¿e rozmawia z zaufanym cz³owie- kiem premiera wyra¿a³ go- towoœæ podjêcia dzia³añ zgod- nych z jego oczekiwaniami. - Ja mogê posiedzenie wy- znaczyæ albo siedemnastego, al- bo nawet dwunastego, czy trzy- nastego, tak¿e tutaj nie ma ¿ad- nego problemu…- mówi³ Mi- lewski. Chwilê potem indagowany w kwestii sk³adu sêdziowskie- go, orzekaj¹cego w sprawie aresztu dla Marcina P. dawa³ do Bartek Sasper KONIEC SITWY? KONIEC SITWY? Prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku odwo³any. Ryszard Milewski straci³ stanowisko po ujawnieniu kompromituj¹cych go nagrañ. Za jego dymisj¹ g³osowali wszyscy cz³onkowie Krajowej Rady S¹downiczej, wstrzyma³ siê jedynie Jaros³aw Gowin. zrozumienia, ¿eby premier by³ spokojny: Dziennikarz: To s¹ zaufane dla Pana osoby, jeœli chodzi o… wie pan, sprawa jest wa¿na… Milewski: No.. proszê siê nie martwiæ. Tak powiem…(...) PóŸniej Milewski wyrazi³ swoj¹ wdziêcznoœæ z powodu otrzymanego telefonu „z góry”. - Bardzo siê cieszymy, ¿e ktoœ nas wys³ucha. Naprawdê mamy du¿o informacji i mo¿emy to profesjonalnie wyt³umaczyæ – zapewnia³ swego rozmówcê. W odpowiedzi na ujawnione nagrania minister sprawiedliwoœci, Jaros³aw Gowin, z³o¿y³ do Krajowej Rady S¹downictwa wniosek o wyra¿enie zgody na odwo³anie z pe³nionej funkcji Ryszarda Milewskiego. Termin posiedzenia w tej sprawie wy- znaczono na 25 wrzeœnia. Rada w ca³oœci popar³a wniosek ministra i jednog³oœnie odwo³a³a go z funkcji. Dodatkowo po przeprowadzeniu postêpowania dyscyplinarnego oka¿e siê, czy Milewski bêdzie móg³ pe³niæ funkcjê sêdziego. Sopocki w¹tek sprawy Milewskiego Dzieñ przed narad¹, radio RMF poda³o informacjê maj¹c¹ skompromitowaæ Jaros³awa Gowina. Autorem materia³u by³ Roman Osica, dziennikarz, który napisa³ ksi¹¿kê Jackowi Karnowskiemu, na potrzeby jego kampanii wyborczej. We- d³ug doniesieñ Osicy minister sprawiedliwoœci mia³ w prywat- nej rozmowie ¿¹daæ od Milew- skiego wgl¹du do akt w sprawie tzw. „afery sopockiej”. Powo- dem tego mia³a byæ kolacja w sopockim klubie Spatif na pocz¹tku 2008 roku, w której obecny minister uczestniczy³ wraz z Jackiem Karnowskim, Andrzejem Zwar¹ (prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej) i S³awomirem Julke. Gowin mia³ byæ osobiœcie zainteresowany tym w¹tkiem, bo wed³ug dzien- nikarza RMF-u, powsta³ z tego spotkania stenogram. W domy- œle mia³o to budziæ niepokój ministra. Zarówno Prokuratura Apelacyjna prowadz¹ca œledz- two w sprawie „afery sopoc- kiej”, jak i S³awomir Julke zde- mentowali tê informacjê. - W aktach tzw. afery sopoc- kiej nie ma stenogramu ze spot- kania ministra sprawiedliwoœci w klubie Spatif na pocz¹tku 2008 roku. Nigdy do tej pory nie by³o przes³anek, by przes³u- chaæ ministra w tej sprawie. – Stwierdzi³a Barbara Sworo- bowicz z Prokuratury Apelacyj- nej w Gdañsku. Warto przypomnieæ, ¿e od- wo³any prezes s¹du okrêgowe- go pojawi³ siê ju¿ wczeœniej w kontekœcie „afery sopockiej”. Ryszarda Milewskiego ³¹czy wieloletnia znajomoœæ z W³o- dzimierzem Groblewskim, dile- rem samochodowym, którego prokuratura oskar¿y³a o korup- cyjne zwi¹zki z prezydentem So- potu. W 2009 roku „Rzeczpo- spolita„ ujawni³a, ¿e Groblew- ski w newralgicznym momen- cie dla œledztwa dotycz¹cego „afery sopockiej” pojawi³ siê w domu rodzinnym Milewskiego. By³o to w dniu, gdy sêdziowie S¹du Okrêgowego w Gdañsku podejmowali decyzjê odnoœnie wyra¿enia zgody na aresztowa- nie Jacka Karnowskiego. Sam Milewski mia³ t³umaczyæ pro- kuratorom, ¿e Groblewski od- wiedzi³ jego matkê, a on nie pa- miêta czego dotyczy³o to spot- kanie. Dzieñ póŸniej S¹d Okrê- gowy odmówi³ wydania zgody na aresztowanie prezydenta So- potu. Ten sam S¹d podj¹³ rów- nie¿ decyzjê o ca³kowitym umo- rzeniu korupcyjnego w¹tku do- tycz¹cego relacji Groblewskie- go z Karnowskim. Sopocki w¹tek w aferze Amber Gold - prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku zdymisjonowany Ryszard Milewski, prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku zosta³ odwo³any, czy oznacza to radykalny zwrot w „aferze sopockiej”? Fot. archiwum opocki szpital ma ju¿ nawet swoj¹ lokaliza- Scjê. Jest to dzia³ka przy ulicy Polnej 64. Obecnie jednak Urz¹d Miasta chcia³by tê dzia³kê sprzedaæ. I ta w³aœ- nie sprawa zdominowa³a sierpniow¹ sesjê Rady Miasta. Pos³uszni prezydentowi radni Platformy Obywatelskiej i Samorz¹dnoœci Sopot jedno- g³oœnie wypowiedzieli siê za sprzeda¿¹, czyli de facto prze- ciwko budowie szpitala. Ewentualny nabywca by³- by, zgodnie z planem zagos- podarowania miasta, zobo- wi¹zany do œwiadczenia w tym miejscu us³ug medycz- nych, ale nie musia³by to byæ szpital. Wystarczy³aby pla- cówka lecznictwa uzdrowisk- owego, specjalistycznego, coœ, co przynios³oby w³aœci- cielowi godziwy zysk. Tak wiêc wyzbywaj¹c siê dzia³ki prezydent, Urz¹d Miasta, Rada Miasta, oraz mieszkañcy Sopotu pozbyliby siê mo¿li- woœci egzekwowania od in- westora zapewnienia podsta- wowych dla sopocian us³ug medycznych. Intencje prezydenta Kar- nowskiego s¹ bardziej ni¿ oczywiste… Wszystkiemu winna jest zbyt drogo wybu- dowana przed paru laty Hala Sportowo-Widowiskowa. W optymistycznych prognozach sopockiego ratusza mia³a ona obci¹¿yæ bud¿et miasta na kwotê nieco poni¿ej 70 milio- nów z³otych. Jacek Karnow- ski pomyli³ siê jednak w obli- czeniach o… sto milionów. Hala zaci¹¿y nad finansami kurortu kwot¹ przekraczaj¹c¹ 170 milionów z³otych. W tej sytuacji kwota 8 do 10 milio- nów, jakie mo¿na pozyskaæ ze sprzeda¿y dzia³ki przy ulicy Polnej 64 by³aby ³akomym k¹skiem dla zad³u¿onego po uszy Urzêdu Miasta. Poza tym budowa szpitala w formule Partnerstwa Pu- bliczno-Prywatnego (miasto wchodzi do inwestycji z grun- tem, a inwestor pokrywa koszt budowy) wymaga wiele pra- cy, w tym starañ o dofinanso- wanie inwestycji z funduszy europejskich. O wiele ³atwiej dzia³kê po prostu sprzedaæ i sp³aciæ najpilniejsze d³ugi. To, ¿e budowa szpitala w Sopocie jest z punktu widze- nia mieszkañców korzystn¹ inwestycj¹, nie trzeba chyba nikogo przekonywaæ. Jeszcze bardziej korzystn¹ by³aby, gdyby budowê placówki ca³- kowicie sfinansowali zew- nêtrzni inwestorzy, a mimo to mieszkañcy zachowaliby wp³yw na rodzaj i sposób œwiadczonych w niej us³ug medycznych. Realizacja tego scenariusza wymaga jednak zablokowania sprzeda¿y dzia³- ki Polna 64. Na szczêœcie, dziêki rad- nym z ruchu „Kocham So- pot”, którzy stanowczo sprze- ciwiaj¹ siê sprzeda¿y tej¿e nie- ruchomoœci, jest nadzieja, ¿e prêdzej lub póŸniej - zapewne dopiero w przysz³ej kadencji w³adz kurortu - szpital w ku- rorcie powstanie. KANARY - wyspy wiecznej wiosny Ryszard Kajkowski szpital budowali… Sprawa budowy szpitala miejskiego w Sopocie wa³- kuje siê od wielu lat. W swoich obietnicach wybor- czych prezydent Jacek Karnowski wielokrotnie pod- kreœla³, ¿e w najbli¿szej kadencji szpital powstanie. Po wyborach jednak o wszystkim zapomina³. Radni ruchu Kocham Sopot, podjêli próbê zabloko- wania sprzeda¿y dzia³ki przeznaczonej pod us³ugi maj¹ce na celu ochronê zdrowia. Wed³ug nich jest to rozwi¹zanie korzystne dla mieszkañców. Innego zda- nia jest prezydent Karnowski, który nazywa³ decyzjê rajców nieodpowiedzialn¹. Jak w kurorcie Autor jest sopockim spo³ecznikiem, naukowcem, informa- tykiem. W roku 1982 za³o¿y³ pierwsz¹ w Polsce prywatn¹ firmê informatyczn¹ Computer Studio Kajkowski. Jest te¿ za³o¿ycie- lem Fundacji Art 2000, finansuj¹cej sopockie dzia³ania artys- tyczne i kulturalne. Obecnie dzia³a w ruchu obywatelskim Re- publika Sopot.

Riviera Wrzesień 2012

Embed Size (px)

DESCRIPTION

riviera, sopot, gazeta

Citation preview

Page 1: Riviera Wrzesień 2012

Sopocka klamraRozmowa z Agat¹ Passent STR. 4 STR. 6

bezplatna gazeta pomorska

Rok VII Nr 8 (72) Sopot Wrzesieñ 2012 ISSN 1895-7080 Nak³ad 10 000 egz.

Podziel siê swoj¹ opini¹ na:facebook.com/riviera.gazeta

yszard Milewski, pre-zes S¹du Okrêgowego Rw Gdañsku straci³

funkcjê po ujawnieniu przez Ga-zetê Polsk¹ Codziennie nagrañ, na których rozmawiaj¹cy z nim dziennikarz podszy³ siê za pra-cownika kancelarii Donalda Tuska.

Milewski przekonany, ¿e rozmawia z zaufanym cz³owie-kiem premiera wyra¿a³ go-towoœæ podjêcia dzia³añ zgod-nych z jego oczekiwaniami.

- Ja mogê posiedzenie wy-znaczyæ albo siedemnastego, al-bo nawet dwunastego, czy trzy-nastego, tak¿e tutaj nie ma ¿ad-nego problemu…- mówi³ Mi-lewski.

Chwilê potem indagowany w kwestii sk³adu sêdziowskie-go, orzekaj¹cego w sprawie aresztu dla Marcina P. dawa³ do

Bartek Sasper

KONIEC SITWY?KONIEC SITWY?Prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku odwo³any. Ryszard Milewski straci³ stanowisko po ujawnieniu kompromituj¹cych go nagrañ. Za jego dymisj¹ g³osowali wszyscy cz³onkowie Krajowej Rady S¹downiczej, wstrzyma³ siê jedynie Jaros³aw Gowin.

zrozumienia, ¿eby premier by³ spokojny:

Dziennikarz: To s¹ zaufane dla Pana osoby, jeœli chodzi o… wie pan, sprawa jest wa¿na…

Milewski: No.. proszê siê nie martwiæ. Tak powiem…(...)

PóŸniej Milewski wyrazi³ swoj¹ wdziêcznoœæ z powodu otrzymanego telefonu „z góry”.

- Bardzo siê cieszymy, ¿e ktoœ nas wys³ucha. Naprawdê mamy du¿o informacji i mo¿emy to profesjonalnie wyt³umaczyæ – zapewnia³ swego rozmówcê.

W odpowiedzi na ujawnione nagrania minister sprawiedliwoœci, Jaros³aw Gowin, z³o¿y³ do Krajowej Rady S¹downictwa wniosek o wyra¿enie zgody na odwo³anie z pe³nionej funkcji Ryszarda Milewskiego. Termin posiedzenia w tej sprawie wy-znaczono na 25 wrzeœnia. Rada w ca³oœci popar³a wniosek ministra i jednog³oœnie odwo³a³a go z funkcji. Dodatkowo po przeprowadzeniu

postêpowania dyscyplinarnego oka¿e siê, czy Milewski bêdzie móg³ pe³niæ funkcjê sêdziego.

Sopocki w¹tek sprawy Milewskiego

Dzieñ przed narad¹, radio RMF poda³o informacjê maj¹c¹ skompromitowaæ Jaros³awa Gowina. Autorem materia³u by³ Roman Osica, dziennikarz, który napisa³ ksi¹¿kê Jackowi Karnowskiemu, na potrzeby jego kampanii wyborczej. We-d³ug doniesieñ Osicy minister sprawiedliwoœci mia³ w prywat-nej rozmowie ¿¹daæ od Milew-skiego wgl¹du do akt w sprawie tzw. „afery sopockiej”. Powo-dem tego mia³a byæ kolacja w sopockim klubie Spatif na pocz¹tku 2008 roku, w której obecny minister uczestniczy³ wraz z Jackiem Karnowskim, Andrzejem Zwar¹ (prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej) i S³awomirem Julke. Gowin mia³ byæ osobiœcie zainteresowany

tym w¹tkiem, bo wed³ug dzien-nikarza RMF-u, powsta³ z tego spotkania stenogram. W domy-œle mia³o to budziæ niepokój ministra. Zarówno Prokuratura Apelacyjna prowadz¹ca œledz-two w sprawie „afery sopoc-kiej”, jak i S³awomir Julke zde-mentowali tê informacjê.

- W aktach tzw. afery sopoc-kiej nie ma stenogramu ze spot-kania ministra sprawiedliwoœci w klubie Spatif na pocz¹tku 2008 roku. Nigdy do tej pory nie by³o przes³anek, by przes³u-chaæ ministra w tej sprawie. – Stwierdzi³a Barbara Sworo-bowicz z Prokuratury Apelacyj-nej w Gdañsku.

Warto przypomnieæ, ¿e od-wo³any prezes s¹du okrêgowe-go pojawi³ siê ju¿ wczeœniej w kontekœcie „afery sopockiej”. Ryszarda Milewskiego ³¹czy wieloletnia znajomoœæ z W³o-dzimierzem Groblewskim, dile-rem samochodowym, którego prokuratura oskar¿y³a o korup-cyjne zwi¹zki z prezydentem So-potu. W 2009 roku „Rzeczpo-spolita„ ujawni³a, ¿e Groblew-ski w newralgicznym momen-cie dla œledztwa dotycz¹cego „afery sopockiej” pojawi³ siê w domu rodzinnym Milewskiego. By³o to w dniu, gdy sêdziowie S¹du Okrêgowego w Gdañsku podejmowali decyzjê odnoœnie wyra¿enia zgody na aresztowa-nie Jacka Karnowskiego. Sam Milewski mia³ t³umaczyæ pro-kuratorom, ¿e Groblewski od-wiedzi³ jego matkê, a on nie pa-miêta czego dotyczy³o to spot-kanie. Dzieñ póŸniej S¹d Okrê-gowy odmówi³ wydania zgody na aresztowanie prezydenta So-potu. Ten sam S¹d podj¹³ rów-nie¿ decyzjê o ca³kowitym umo-rzeniu korupcyjnego w¹tku do-tycz¹cego relacji Groblewskie-go z Karnowskim.

Sopocki w¹tek w aferze Amber Gold - prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku zdymisjonowany

Ryszard Milewski, prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku zosta³ odwo³any, czy oznacza to radykalny zwrot w „aferze sopockiej”?

Fot.

arch

iwum

opocki szpital ma ju¿

nawet swoj¹ lokaliza-Scjê. Jest to dzia³ka przy

ulicy Polnej 64. Obecnie

jednak Urz¹d Miasta chcia³by

tê dzia³kê sprzedaæ. I ta w³aœ-

nie sprawa zdominowa³a

sierpniow¹ sesjê Rady Miasta.

Pos³uszni prezydentowi radni

Platformy Obywatelskiej i

Samorz¹dnoœci Sopot jedno-

g³oœnie wypowiedzieli siê za

sprzeda¿¹, czyli de facto prze-

ciwko budowie szpitala.

Ewentualny nabywca by³-

by, zgodnie z planem zagos-

podarowania miasta, zobo-

wi¹zany do œwiadczenia w

tym miejscu us³ug medycz-

nych, ale nie musia³by to byæ

szpital. Wystarczy³aby pla-

cówka lecznictwa uzdrowisk-

owego, specjalistycznego,

coœ, co przynios³oby w³aœci-

cielowi godziwy zysk. Tak

wiêc wyzbywaj¹c siê dzia³ki

prezydent, Urz¹d Miasta,

Rada Miasta, oraz mieszkañcy

Sopotu pozbyliby siê mo¿li-

woœci egzekwowania od in-

westora zapewnienia podsta-

wowych dla sopocian us³ug

medycznych.

Intencje prezydenta Kar-

nowskiego s¹ bardziej ni¿

oczywiste… Wszystkiemu

winna jest zbyt drogo wybu-

dowana przed paru laty Hala

Sportowo-Widowiskowa. W

optymistycznych prognozach

sopockiego ratusza mia³a ona

obci¹¿yæ bud¿et miasta na

kwotê nieco poni¿ej 70 milio-

nów z³otych. Jacek Karnow-

ski pomyli³ siê jednak w obli-

czeniach o… sto milionów.

Hala zaci¹¿y nad finansami

kurortu kwot¹ przekraczaj¹c¹

170 milionów z³otych. W tej

sytuacji kwota 8 do 10 milio-

nów, jakie mo¿na pozyskaæ ze

sprzeda¿y dzia³ki przy ulicy

Polnej 64 by³aby ³akomym

k¹skiem dla zad³u¿onego po

uszy Urzêdu Miasta.

Poza tym budowa szpitala

w formule Partnerstwa Pu-

bliczno-Prywatnego (miasto

wchodzi do inwestycji z grun-

tem, a inwestor pokrywa koszt

budowy) wymaga wiele pra-

cy, w tym starañ o dofinanso-

wanie inwestycji z funduszy

europejskich. O wiele ³atwiej

dzia³kê po prostu sprzedaæ i

sp³aciæ najpilniejsze d³ugi.

To, ¿e budowa szpitala w

Sopocie jest z punktu widze-

nia mieszkañców korzystn¹

inwestycj¹, nie trzeba chyba

nikogo przekonywaæ. Jeszcze

bardziej korzystn¹ by³aby,

gdyby budowê placówki ca³-

kowicie sfinansowali zew-

nêtrzni inwestorzy, a mimo to

mieszkañcy zachowaliby

wp³yw na rodzaj i sposób

œwiadczonych w niej us³ug

medycznych. Realizacja tego

scenariusza wymaga jednak

zablokowania sprzeda¿y dzia³-

ki Polna 64.

Na szczêœcie, dziêki rad-

nym z ruchu „Kocham So-

pot”, którzy stanowczo sprze-

ciwiaj¹ siê sprzeda¿y tej¿e nie-

ruchomoœci, jest nadzieja, ¿e

prêdzej lub póŸniej - zapewne

dopiero w przysz³ej kadencji

w³adz kurortu - szpital w ku-

rorcie powstanie.

KANARY - wyspy wiecznej wiosny

Ryszard Kajkowski

szpital budowali…Sprawa budowy szpitala miejskiego w Sopocie wa³-

kuje siê od wielu lat. W swoich obietnicach wybor-

czych prezydent Jacek Karnowski wielokrotnie pod-

kreœla³, ¿e w najbli¿szej kadencji szpital powstanie.

Po wyborach jednak o wszystkim zapomina³.

Radni ruchu Kocham Sopot, podjêli próbê zabloko-

wania sprzeda¿y dzia³ki przeznaczonej pod us³ugi

maj¹ce na celu ochronê zdrowia. Wed³ug nich jest to

rozwi¹zanie korzystne dla mieszkañców. Innego zda-

nia jest prezydent Karnowski, który nazywa³ decyzjê

rajców nieodpowiedzialn¹.

Jak w kurorcie

Autor jest sopockim spo³ecznikiem, naukowcem, informa-tykiem. W roku 1982 za³o¿y³ pierwsz¹ w Polsce prywatn¹ firmê informatyczn¹ Computer Studio Kajkowski. Jest te¿ za³o¿ycie-lem Fundacji Art 2000, finansuj¹cej sopockie dzia³ania artys-tyczne i kulturalne. Obecnie dzia³a w ruchu obywatelskim Re-publika Sopot.

Page 2: Riviera Wrzesień 2012

Sopockie co nieco

2 OPINIE Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012

ajczêœciej nie reagujê nad tego rodzaju per-Nsonalne zaczepki, wy-

chodz¹c z za³o¿enia, ¿e w takiej formule siê nie dyskutuje. Ale ta wypowiedŸ wydaje mi siê na tyle kuriozalna i groŸna, a równoczeœnie daj¹ca pewne wy-obra¿enie o manierach i doœæ da-

Wojciech Fu³ek

Skandale, cenzura i naciskiSkandale, cenzura i naciskiW ostatnim felietonie pisa³em o lokalnym prawie, które – bez mo¿liwoœci skutecznej egzekucji – staje siê w³asn¹ karykatur¹. Dla przypomnienia, by³a mowa o nakazach i zakazach (m.in. poruszenia siê rowerzystów z szybkoœci¹ wiêksz¹ ni¿ 10 km/h), kolorowym namiocie Wojciecha Cejrowskiego, czy szpec¹cych nasze miasto reklamach. I nie wraca³bym do tego tematu, gdyby nie fakt, ¿e prawdopodobnie ten w³aœnie felieton wywo³a³ wyartyku³owane publicznie niezadowolenie sopockiego prezydenta. Jacek Karnowski, w obecnoœci œwiadków, (w swojej delikatnoœci i wra¿liwoœci) raczy³ wypowiedzieæ siê w taki mniej wiêcej sposób na mój temat: „skandalem jest, ¿e w ogóle pisujê na tych ³amach”. W pierwszej chwili pomyœla³em, ¿e chyba jednak siê przes³ysza³em, ale œwiadkowie us³yszeli to samo.

leko id¹cych zapêdach „regu-latorskich”, nakazowo-rozdzielczych i „naciskowych” na poziomie so-pockich w³adz, ¿e trudno jednak nie zabraæ g³osu w tej materii.

Przekonanie, i¿ w³adza na swoim terenie mo¿e wszystko (a przynajmniej uzurpuje sobie takie prawo), nawet nakazywaæ przed-siêbiorcom, gdzie mog¹ umie-szczaæ swoje reklamy, a gdzie jest to niewskazane, a autorom sugerowaæ „s³uszne” i „nies³usz-ne” tytu³y czy tematy, jest – w

moim przekonaniu - nieuœwiado-mionym, mentalnym spadkiem po poprzednim systemie. W pro-stej linii prowadzi te¿ do na-³o¿enia swoistego kagañca lo-kalnej prasie, a dziennikarzy spro-wadza do roli us³ugowej (zamiast kontrolnej i alarmowej) wobec samorz¹dowej w³adzy.

Od roku 1990 pisywa³em re-gularnie do wszystkich sopockich tytu³ów, jakie siê pojawia³y. Najczêœciej o historii naszego miasta, ale nie unika³em te¿ te-

matów bie¿¹cych i komentowania ró¿nych wydarzeñ. Nie pobieram za to ¿adnych honorariów ani innych wynagrodzeñ, traktuj¹c pisanie, jako swoje obywatelskie zobowi¹zanie wobec sopockiej spo³ecznoœci. Wychodz¹cy do dziœ „Kuryer sopocki” zamiesz-cza³ w odcinkach opisan¹ przeze mnie 100-letni¹ historiê Opery Leœnej, a „Riviera” – inne teksty. We wspomnianym „Kuryerze” przesta³em publikowaæ nie z w³asnej woli, lecz w momencie,

kiedy przed ostatnimi wyborami jego redaktor do mnie zadzwoni³ i powiedzia³, ¿e „nie mog¹ ju¿ wiêcej zamieszczaæ moich arty-ku³ów, bo moja obecnoœæ na ich ³amach by³aby Ÿle widziana”. Przypominam tê historiê, ¿eby zilustrowaæ uwik³anie lokalnych mediów i dziennikarzy w rozmaite zwi¹zki polityczne typu: „nie jesteœ z nami, to jesteœ przeciw nam”.

Ja mogê jednak wszystkich swoich (przesz³ych, aktualnych i przysz³ych) czytelników za-pewniæ, i¿ nikt nigdy nie bêdzie mi nakazywa³, o czym i gdzie wolno mi pisaæ. Dla mnie skandalem s¹ bowiem wszelkie naciski na lokalnych reklamo-dawców, aby wycofali swoje reklamy z jakiejkolwiek gazety (a takie przypadki mia³y miejsce równie¿ w Sopocie) i presja na wydawców czy dziennikarzy wy-wierana w zwi¹zku z ich pu-blikacjami.

W moim g³êbokim prze-konaniu jedynym sopockim me-dium, w pe³ni niezale¿nym od na-cisków, czy samorz¹dowych pie-niêdzy jest w tej chwili „Riviera” i dlatego w³aœnie tu publikujê i bêdê publikowa³ swoje teksty, czy siê komuœ to podoba czy nie.

I na zakoñczenie - mam proste zadanie dla moich wier-nych Czytelników, trochê w zwi¹zku z tematem „nacisków” i autocenzury. Postarajcie siê Pañstwo znaleŸæ na innych so-pockich ³amach choæby jedn¹ krytyczn¹ wzmiankê na temat koncertu o szumnej nazwie „Sopot Art Opera”, który mia³ uœwietniæ otwarcie nowej Opery Leœnej, a kosztowa³ miejskiego po-datnika ponad 600 tysiêcy z³otych! Ju¿ podczas trwania tego „wydarzenia” zbulwersowani widzowie wychodzili t³umnie z Opery, a wielu sopocian poczu³o siê wrêcz oszukanych. Odwa¿y³ siê skrytykowaæ to wydarzenie jedynie jeden sopocki dzien-nikarz, znany mened¿er, Marcin Jacobson, ale na ³amach „Tygodnika Trójmiasto” i „Twojej Gazety” (mo¿ecie Pañstwo przeczytaæ przedruk tego tekstu w tym numerze). Dlaczego? Inte-ligentny czytelnik bez ¿adnego k³opotu znajdzie „jedynie s³usz-n¹” odpowiedŸ na to pytanie.

P.S.Czekam na Pañstwa propozycje sopockich tematów pod mailem:[email protected]

Strza³ zza ucha

Krzysztof M. Za³uski

omys³odawc¹ sopoc-kiego grillowania by³o Pstowarzyszenie „Przy-

jazny Sopot” oraz Uczniowski Klub Sportowy „Siódemka” (prowadzony chyba zupe³nie przypadkowo przez jednego z sopockich radnych Platformy Obywatelskiej, P. Bagiñskiego). Na oficjalnym plakacie imprezy znalaz³y siê jeszcze logotypy Urzêdu Miasta Sopotu i Ba³-tyckiej Agencji Artystycznej BART. Ponadto wœród spons-orów wypatrzy³em restauracjê „Harnaœ” (sta³e miejsce spotkañ sopockiej PO), piekarniê Mersa, Trefl S.A. i miejsk¹ spó³kê Hipodrom Sopot.

Organizatorzy, poza ca³-kiem pokaŸnym zestawem - jak to sami nazwali - „plebejskich zabaw”, przygotowali równie¿ garkuchniê z ch³opsk¹ gro-chówk¹ i, s¹dz¹c po emblema-tach sponsora, zupe³nie „nie-wyborcz¹”, lecz góralsk¹ kie³-basê.

Mnie jednak najbardziej podoba³o siê przeci¹ganie liny - ¿ó³tej, grubej i chyba równie¿ zupe³nie przypadkowo podo-bnej do tej, na jakiej pomorscy dzia³acze Platformy ci¹gnêli w swoim czasie samolot, nale¿¹cy do pewnego, podejrzanego o oszustwa na wielk¹ skalê, gdañ-

Gminnie, ale rodzinnie…Gminnie, ale rodzinnie…8 wrzeœnia na sopockim Hipodromie odby³ siê festyn ludowy pod nazw¹ Pierwsze Sopockie Grillowanie. Pogoda jak na zamówienie: s³oneczko, ciepe³ko i lekki wiaterek… A mimo to sopocki „lud” jakoœ nie specjalnie doceni³ starania organizatorów.

skiego parabiznesmena Marcina P. Tym razem na drugim koñcu liny by³ na szczêœcie sopocki „lud”, a nie kr¹¿ownik prze-stworzy firmy OLT. Pojedynek pomiêdzy rz¹dz¹cymi a rz¹dzo-nymi zakoñczy³ siê remisem, czyli jak to zwykle bywa w So-pocie - niczym.

Jako siê rzek³o, sopocianie wzgardzili darmow¹ wêdlin¹ - choæ trzeba przyznaæ, zgril-lowana by³a fachowo i cieszy³a siê ogromnym wziêciem uczest-ników festynu, zw³aszcza t³u-mu… sopocko-warszawskich VIP-ów. Autor tych s³ów wy-patrzy³ wœród zabawowiczów m.in. wiceministra rozwoju regio-nalnego, by³ego wiceprezydenta Sopotu P. Or³owskiego, by³¹ mi-nister edukacji narodowej K. Hall, prezydenta Sopotu J. Kar-nowskiego oraz przewodnicz¹-cego sopockiego ko³a radnych PO, a zarazem w³aœciciela firmy Orski Power Racing i wspó³-za³o¿yciela Sopockiego Stowa-rzyszenia Sportowego Automo-bilklub Orski (sk¹din¹d dosko-nale znanego w mieœcie z us³ug parkingowych), L. Orskiego. Obecni byli tak¿e chwilowo bezrobotni politycznie: M. Pu-trycz - wspó³w³aœciciel firmy ga-stronomicznej sponsoruj¹cej festyn, A. £ukasiak - prezes Sto-warzyszenia „Przyjazny Sopot”, a tak¿e W. Korzeniewski – od nie-dawna wiceprezes spó³ki Baltic Media Group oraz by³y redaktor pewnej gdañskiej gazety, która podczas ostatnich wyborów sa-morz¹dowych nadzwyczaj gor-liwie wspiera³a aktualnego pre-zydenta miasta.

Przy okazji warto przypo-mnieæ, ¿e £ukasiak, po ujawnie-niu s³awetnych „nagrañ Julkego”, by³a pe³nomocnikiem grupy zbieraj¹cej podpisy pod wnio-skiem o rozpisanie referendum oraz poparciem dla Jacka K., na którym notabene do tej pory ci¹¿¹

trzy zarzuty prokuratorskie, w tym dwa natury korupcyjnej.

Byæ mo¿e by³ to tak¿e zbieg okolicznoœci, ale zarówno Pu-trycz, £ukasiak jak i Korze-niewski kandydowali dwa lata temu na radnych z list Platformy i Samorz¹dnoœci Sopot. Po-dobnie jak radni W. Augus-tyniak i Z. Duzinkiewicz, któ-rych znajdziemy w gronie w³adz nowego stowarzyszenia. Podej-rzewam, ¿e tak samo przypad-kowo, w zarz¹dzie tej¿e orga-nizacji znalaz³ siê osobisty sio-strzeniec… prezydenta miasta.

Ale oczywiœcie nie ma w tym niczego zdro¿nego. No chyba, ¿e komuœ nie podoba siê fakt, ¿e festyn mia³ mieæ po-dobno charakter wy³¹cznie spo-³eczny i integracyjny, a nie polityczno-propagandowy, cho-cia¿ informacjê o tym, ¿e siê odbêdzie rozsy³ano ze skrzynki mailowej nale¿¹cej do Urzêdu Miasta Sopotu (ja otrzyma³em j¹ 7 wrzeœnia 2012 r. o godzinie 08:06, a wiêc w czasie urzê-dowania pracowników ratu-sza).

Mniejsza jednak z tym - kto, dla kogo, za czyje pieni¹dze i w jakim celu zorganizowa³ tê imprezê. Najwa¿niejsze, ¿e „przyjaŸni sopocianie” i VIP-y bawili siê dobrze, i ¿e by³o po sopocku, czyli gminnie, ale rodzinnie… Wszak „rodzina jest najwa¿niejsza” – jak nie bez racji zwyk³ mawiaæ pewien chicagowski parabiznesmen.

Ale ¿eby nie by³o najmniej-szych w¹tpliwoœci, od razu za-strzegam, ¿e nie sugerujê ist-nienia w Sopocie jakichkolwiek uk³adów polityczno-bizneso-wych, ani tym bardziej politycz-no-kolesiowskich. Gdzie¿bym tam œmia³… Tym bardziej, ¿e ju¿ na pierwszy rzut oka widaæ by³o, ¿e wiêkszoœæ uczestników zaba-wy ³¹czy³a jedynie mi³oœæ i przy-jaŸñ do rodzinnego miasta.

Marcin Jacobson

Skrzynka w¹tpliwoœci

ewnie machn¹³bym na to rêk¹, gdyby nie recenzja Popublikowana przez pa-

trona medialnego. To rzadko spotykany majstersztyk, z któ-rego wynika, ¿e byliœmy na dwóch zupe³nie innych im-prezach.

Kiedyœ, przed laty, w Jaro-cinie niezadowolona publicz-noœæ obrzuci³a Maanam sa-dzonkami wyrwanymi z kwiet-ników, a w œwiat posz³a infor-macja, ¿e Korê obsypano kwieciem. Niby prawda, ale jakby inna. Tutaj zastosowano ten sam wybieg, sprowadzaj¹c ocenê do stwierdzenia, ¿e co prawda jeszcze siê taki nie narodzi³, co by wszystkim do-godzi³, ale widowisko spe³ni³o spo³eczne oczekiwania – czyli by³ sukces. Sêk w tym, ¿e Art Opera by³a kompletn¹ klap¹, gniotem i ¿a³osnym pokazem

Opera bez g³owyNie jestem artyst¹, mam za to dar wyczuwania, gdy artysta robi mnie w konia. W przypadku Sopot Art Opera czerwona lampka zapali³a mi siê, gdy przeczyta³em, ¿e bêdzie to „mocno artystowsk¹ wizj¹ tego niezwyk³ego miejsca” i ¿e „zmiksujemy sto lat jego dziejów do postaci spektakularnego, plastyczno-muzycznego widowiska”. Przy okazji pojawi³o siê te¿ pytanie: „co autor chcia³ przez to powiedzieæ?”, i niezawodna w takich razach odpowiedŸ-wytrych: „jeœli nie rozumiesz, toœ kiep”. Sopot Art Opera mia³a byæ wydarzeniem sezonu, uœwietniaj¹cym otwarcie Opery Leœnej po remoncie, oraz spóŸnion¹ fet¹ z okazji setnych jej urodzin. Niestety zamiast wielkiego Wow! (³o³), by³o ma³e „ð” (pi).

artystycznej arogancji (indo-lencji).

Dawno temu, w czasach antycznych, wymyœlono zasady, jakimi rz¹dzi siê do dzisiaj ka¿dy porz¹dny spektakl, koncert czy widowisko, o czym tutaj zapom-niano. W efekcie powsta³ ciê¿ko-strawny przek³adaniec kilkunastu etiud aktorsko-baletowych, które przyprawiono projekcjami video. Problem w tym, ¿e o ile kilka etiud mo¿na uznaæ za interesu-j¹ce, o tyle projekcje razi³y sztam-p¹, brakiem inwencji. Wygl¹da³o to jak monta¿ slajdów zrealizo-wany przed laty w powiatowym domu kultury, czego nie ratowa³y znane ju¿ z Opery Leœnej animacje na dachu. Na dodatek zapomniano, ¿e licentia poetica te¿ ma swoje granice, za którymi drzemie pustos³owie. Co, na przyk³ad, z histori¹ Opery Leœniej maj¹ super-fortece B-29 i B-52, które bombardowa³y widowniê kilka razy, albo amerykañscy po-licjanci pa³uj¹cy afro-amerykanów czy dalekowschodni zbrodniarze dokonuj¹cy ulicznych egzekucji? Co tam robi³ budynek Sfinksa, który pokazano czêœciej ni¿ sam¹ Jubilatkê?

Pytania takie mo¿na mno¿yæ, ale to do niczego nie prowadzi, wiêc dodajmy, ¿e broni³y siê cie-kawe kostiumy i mobilne ma-chiny, ¿e dobrze wypad³a or-kiestra Wojciecha Rajskiego i jazz-band Olo Walickiego z rewelacyjn¹ Gab¹ Kulk¹.

Swoj¹ drog¹, dlaczego, maj¹c na scenie taki aparat wykonawczy, dano im tak ma³o miejsca, a piosenki Niemena i Vondrackovej odtworzono z taœmy? Mo¿e chodzi³o o osz-czêdnoœci? To mo¿e byæ trop - przez ca³y czas mia³em wra-¿enie, jakby brakowa³o kasy, co nie jest prawd¹. Twórcy mieli do dyspozycji ponad 600 ty-siêcy z³otych, nie licz¹c kosz-tów obiektu, a za „takie kase” mo¿na by³o zrobiæ cuda, lub œci¹gn¹æ przyzwoit¹ gwiazdê. W tym bud¿ecie zmieœciliby siê choæby Australian Pink Floyd, których show uwa¿any jest za jeden z najlepszych w historii, a s¹ przecie¿ jeszcze wspania³e musicale, widowiska typu œwia-t³o i dŸwiêk itd.

Reasumuj¹c, przed kilkoma laty, po tyle¿ dêtym, co ¿a³os-nym artystycznie widowisku w Stoczni Gdañskiej, polecia³y g³owy. Czy jubileusz Opery Leœnej skoñczy siê w równie spektakularny sposób?

Autor jest sopocianinem, me-ned¿erem, dziennikarzem i pu-blicyst¹ muzycznym, wspólnie z Wojciechem Fu³kiem prowa-dzi w ka¿d¹ niedzielê na an-tenie Radia Gdañsk autorski program pt. "Graj¹cy Kre-dens". Niniejszy tekst ukaza³ siê w miesiêczniku „Twoja Ga-zeta”.

Page 3: Riviera Wrzesień 2012

3HISTORIANr 8 (72) Wrzesieñ 2012

Dawno temu w Sopocie

iêkszoœæ kuracjuszy wraca³a do swoich domów zaraz po za-W

koñczeniu wakacji (sezon trwa³ wówczas od 1 czerwca do 20 wrzeœnia). Koñczy³y dzia³al-noœæ sezonowe ogródki gastro-nomiczne, muzycy orkiestry kuracyjnej rozje¿d¿ali siê do swoich miast, rybacy koñczyli z dzia³alnoœci¹ us³ugow¹, wraca-

j¹c do swoich podstawowych za-jêæ tzn. do po³owów. Pustosza³y pensjonaty i hotele. W³aœnie tym ostatnim chcia³bym po-œwiêciæ niniejszy artyku³.

Jak ju¿ wspomnia³em w jed-nej z wczeœniejszych publikacji (patrz: „Sopockie punkty wido-

XIX-wieczne hotele kurortuXIX-wieczne hotele kurortu

Grzegorz Krzy¿owski

Koniec sezonu. Jednak ciep³y i pogodny wrzesieñ potrafi

jeszcze œci¹gn¹æ na „Monciak” i molo rzeszê spacerowiczów

z³aknionych s³oñca. S¹ to jednak miejscowi, turyœci zd¹¿yli ju¿

wyjechaæ… Nie inaczej by³o przed stuleciem.

kowe”, „Riviera” nr 4), na po-cz¹tku ubieg³ego stulecia na goœci przyje¿d¿aj¹cych do Sopotu czeka³o siedem hoteli, usytuowanych w centralnej czê-œci miasta. Najstarszy z nich, zbudowany w œrodkowym od-cinku Seestrasse (dzisiejszej ul. Bohaterów Monte Cassino 39) w 1831 przez niejakiego Krei-ssa, przyj¹³ pocz¹tkowo nazwê od nazwiska swojego w³aœci-ciela. Przebudowany 70 lat póŸ-niej uzyska³ dzisiejszy kszta³t i

now¹ nazwê – Kaiserhof. W okresie miêdzywojennym hotel kilkukrotnie zmienia³ w³aœci-ciela by ostatecznie w 1933 zam-kn¹æ swe podwoje dla goœci.

Kolejny hotel, zosta³ odda-ny do u¿ytku w roku 1880 przy ulicy Eisenhardstrasse (ul. Cho-

pina w miejscu gdzie dziœ stoi siedziba KMS) i otrzyma³ na-zwê Victoria. Wewn¹trz oprócz pokoi i restauracji znajdowa³a siê sala, gdzie odbywa³y siê koncerty i spektakle teatralne, a która pomieœciæ mog³a nawet kilkaset osób. W wyniku po¿aru (1921), który spowodowa³ po-wa¿ne straty, hotel zosta³ prze-budowany i funkcjonuj¹c w znacznie skromniejszej formie rokrocznie traci³ na znaczeniu. Ostatecznie w 1930 zosta³ zaku-

piony przez miejscow¹ Poloniê zamieszka³¹ w Sopocie z prze-znaczeniem na Dom Polski.

W 1881 Sopot doczeka³ siê nowego Domu Zdrojowego, w ramach którego równie¿ dzia³a³ hotel, funkcjonuj¹cy do koñca sezonu letniego 1909, a nastêp-

nie zast¹piony zosta³ Logier-hausem (Domem Goœcinnym), dysponuj¹cym 50 pokojami.

W tym samym 1881 roku Hugo Werminghoff otworzy³

przy Seestrasse Strand Hotel, adaptuj¹c stary dworek. Szybko jednak odsprzeda³ go Ottonowi Bohnke, który 1895 korzystaj¹c z dobrej koniunktury znacznie hotel rozbudowa³. W 1909 roku nowy w³aœciciel postawi³ w tym miejscu nowoczesny hotel Me-tropol, który do czasu wybu-dowania Kasino-Hotel (Grand Hotelu) by³ najbardziej repre-zentacyjnym obiektem tego ty-pu w mieœcie.

W ostatnim dziesiêcioleciu XIX wieku Sopot wzbogaci³ siê o

kolejne trzy placówki hotelowe. Na Schulstrasse 12 (dziœ plac miêdzy dworcem PKP a ul. Chopina) stan¹³ hotel Pommer-scher Hof (Pomorski Dwór), który

funkcjonowa³ w tym miejscu do zakoñczenia I Wojny Œwiatowej.

Wspomniany wczeœniej Hu-go Wermingoff w 1897 roku, u zbiegu Seestrasse i Südstrasse, wybudowa³ najnowoczeœniej-szy ówczeœnie hotel, który nazwa³ swoim imieniem. W jego parterowej czêœci znajdo-wa³y siê restauracja, cukiernia, ekskluzywne sklepy, a w latach 30 XX wieku nawet ekspozy-tura jednego z banków.

Ostatnim hotelem, który powsta³ w Sopocie u schy³ku

XIX wieku by³ Lindenhof przy ówczesnej Pommersche Strasse 5 (dzisiejsza Al. Niepodleg³oœci 805), którego w³aœciciel Adolf Weide, oferowa³ goœciom (za

przewodnikiem z 1901) noclegi w cenie 2 Mk, obiady po 0,75 Mk oraz rozrywki w postaci krêgielni i bilardu.

Z wymienionych budowli tylko dwie zachowa³y siê do na-szych czasów, w niezmienionej bryle podziwiaæ mo¿emy daw-ne hotele Kaiser i Lindenhof. Victoriê rozebrano w latach 70 ubieg³ego wieku. Pozosta³e zaœ spotka³ wspólny tragiczny los, jaki zgotowa³y im wojska so-wieckie i hitlerowskie w marcu 1945 roku.

Hotel Keiserhof.

Kurhaus (Dom Zdrojowy).

Fot. KC

Fot. KC

Hotel Werminghoff. Fot. KC

Wydawca:PPHU Riviera Sopot

Redaktor naczelny:Krzysztof M. Za³uski

tel. 796-54-94-50

Redakcja:e-mail: [email protected]

OdwiedŸ nas na stronie:www.facebook.com/riviera.gazeta

Druk:Polskapresse sp. z o.o.

80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3

Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania.

Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.

Reklama: e-mail: [email protected]

bezplatna gazeta pomorska

Page 4: Riviera Wrzesień 2012

4 ROZMOWA RIVIERY Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012

Riviera: Czy ³atwo byæ córk¹ Agnieszki Osieckiej i Daniela Passenta?

Agata Passent: Wie pan, to tak jakby chcieæ znaleŸæ odpowiedŸ na pytanie: „co by by³o gdyby…”. Jeœli odrodzê siê w innym wcieleniu, mo¿e bêdê mog³a to w jakiœ sposób zweryfikowaæ. Teraz jednak nie jestem w stanie zaspokoiæ pañskiej ciekawoœci. General-nie staram siê nie narzekaæ, bo tak zosta³am wychowana. Myœlê, ¿e posiadanie takich genialnych rodziców, jakich ja mam, jest bardziej darem ni¿ balastem.

Ale pomog³o to pani w jakiœ sposób w stracie zawo-dowym?

W naszej rodzinie nepotyzm nie by³ zjawiskiem specjalnie silnym. Chyba nawet nigdy nie przysz³o mi do g³owy, ¿e skoro tata pracuje w jakiejœ redakcji, to i ja bym tam mog³a pra-cowaæ. Od pocz¹tku wie-dzia³am, ¿e na swoja pozycjê muszê samodzielnie zapra-cowaæ. Zreszt¹, jako felietonist-ka zajmujê siê zupe³nie innymi tematami, ni¿ mój ojciec. Myœlê, ¿e tata zrobi³ bardzo du¿o, ¿eby mnie zniechêciæ do dziennikarstwa.

Nic dziwnego, bo nie jest to zawód specjalnie lukratyw-ny…

Nawet nie chodzi o to, czy lukratywny, ale na pewno nie jest to zawód… szlachetny. Tata chcia³, ¿ebym robi³a coœ bar-dziej przydatnego dla ludz-koœci, na przyk³ad ¿ebym by³a architektk¹, mecenask¹, albo lekark¹. Ale niestety Bozia nie da³a mi w tym kierunku specjalnych talentów. Chocia¿ bardzo chcia³am byæ architek-tem. Moim zdaniem jest to najpiêkniejszy zawód œwiata. £¹czy w sobie precyzjê, prag-matyzm i wielk¹ sztukê. A poza tym efekty tej pracy s¹ trwa³e.

Jest pani felietonistk¹, pre-zesem fundacji Okularnicy, która zajmuje siê opiek¹ nad spuœcizn¹ artystyczna Agnie-szki Osieckiej, ale jest pani równie¿ matk¹. Któr¹ z tych ról uzna³aby pani za najwa¿-niejsz¹?

To bardzo trudne pytanie… Codziennie je sobie zadajê. No bo, czy najwa¿niejsze jest to, na co przeznacza siê najwiêcej czasu i energii, czy mo¿e to, co przychodzi z najwiêkszym

Z Agat¹ Passent, dziennikark¹, felietonistk¹ i prezesem Fundacji Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej rozmawiamy o tym, co jest w ¿yciu najwa¿niejsze, o poprawnoœci politycznej, o Ameryce, Polsce i o Sopocie.

Krzysztof M. Za³uski

Sopocka klamraSopocka klamratrudem? A mo¿e to, co sprawia najwiêksz¹ satysfakcjê? Na pewno najtrudniejsz¹ rol¹ jest dla mnie rola matki. Przyznam, ¿e odnajdujê siê w niej z wielkim trudem, a rodzicielskie rozterki prze¿ywam najciê¿ej. Jeœli widzê, ¿e Kuba - mój synek - odnosi sukces, ¿e siê œmieje, ¿e jest zdrowy, to cieszê siê z tego najbardziej, o wiele bardziej ni¿ z kolejnego udanego dnia pracy w fundacji. Ale z kolei praca w fundacji, daje mi ogromn¹ satysfakcjê, poniewa¿ jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Jako studentka nie bra³am pod uwagê, ¿e kiedyœ bêdê siê zajmowaæ zarz¹-dzaniem czy marketingiem, ¿e bêdê musia³a byæ organiza-torem pracy innych osób. Nawet taka ma³a fundacja jak nasza, musi mieæ przecie¿ strategiê i bud¿et. Musimy odbywaæ zebrania, na których dochodzi czasem do ró¿nicy zdañ, a nawet do ma³ych konfliktów, które trzeba rozwi¹-zywaæ. Bardzo ¿a³ujê, ¿e nie studiowa³am zarz¹dzania kultu-r¹, zastanawiam siê nawet, czy nie czas najwy¿szy, ¿eby zapi-saæ siê na taki kierunek.

A czym jest pisanie felie-tonów?

Felietony to czysta ra-doœæ… To coœ, w czym czujê siê najbardziej naturalnie. Jeœli uda mi siê napisaæ tekst, z którego jestem zadowolona, to napra-wdê bardzo siê cieszê. Zw³a-szcza jeœli widzê odzew ze strony czytelników. Od kilku miesiêcy pracujê równie¿ dla kana³u telewizyjnego Comedy Central. Razem z redaktorami Paw³em Lorochem i Piotrem Poraj-Poleskim piszemy skecze kabaretowe. Byæ mo¿e nikt siê z nich nie œmieje, ale mamy przy ich pisaniu sporo zabawy i radoœci, a to te¿ jest rodzaj satysfakcji… Naprawê trudno powiedzieæ, która z tych moich ról jest najtrudniejsza, najwa¿-niejsza, i z której mam naj-wiêcej zadowolenia.

Próbowa³a pani zmierzyæ siê z jak¹œ wiêksz¹ form¹ lite-rack¹, na przyk³ad z powie-œci¹?

Od pocz¹tku wrzeœnia pro-wadzê w TVN24 nowy, coty-godniowy program zatytu³o-wany „Xiêgarnia”. Przy okazji przygl¹dam siê z bliska auto-rom ksi¹¿ek, podpytujê ich o warsztat pisarski i… im d³u¿ej ich obserwujê, tym g³êbiej uœwiadczam siê w przekonaniu, ¿e proza artystyczna, w ogóle d³uga forma, to coœ zupe³nie innego ni¿ felieton, to po prostu osobny talent. A w naszej

rodzinie, przynajmniej dotych-czas, wszyscy zajmowaliœmy siê krótkimi formami – felie-tonem, poezj¹, tekstami pio-senek. Szczerze mówi¹c, mój g³os wewnêtrzny przestrzega mnie na razie przed tego ro-dzaju eksperymentami lite-rackimi. Ale kto wie… Mo¿e kiedyœ spróbujê.

Piêæ lat mieszka³a pani zagranic¹. Czy studia na Uni-wersytecie Harvarda mia³y wp³yw na pani spojrzenie na ¿ycie, na Polskê, na Europê? Czy emigracja w jakiœ zasad-niczy sposób pani¹ odmie-ni³a?

Myœlê ¿e jestem mniej cyniczna i mniej katastroficzna ni¿ wiêkszoœæ Polaków. Na pewno udzieli³ mi siê amery-kañski optymizm, który sobie bardzo ceniê, chocia¿ w Polsce jest on wyœmiewany. Ostatnio czyta³am ksi¹¿kê prof. Wiktora Osiatyñskiego po tytu³em „Li-tacja”. Opisuje on w niej pewn¹ Amerykankê, która codziennie po przebudzeniu klaska³a w d³onie i mówi³a: „dziœ bêdzie najpiêkniejszy dzieñ mojego ¿ycia”. Wiêkszoœæ Polaków takie zachowanie odbiera jako infantylne. Tymczasem moc zaklinania rzeczywistoœci i pozytywnego myœlenia jest ogromna. I dlatego, pomimo ¿e w g³êbi duszy jestem fatalistk¹, staram siê o niej nie zapominaæ. Równie¿ z tego powodu pod-chodzê do ludzi z ufnoœci¹, du¿o siê uœmiecham, a na imprezach nie stroniê o tzw. small-talk’u, który równie¿ jest u nas wyœmiewany.

Bo jest sztuczny, nienatu-ralny?

Wrêcz przeciwnie. Myœlê, ¿e œwietnie charakteryzuje Amerykanów, ¿e podkreœla ich

otwartoœæ, brak zahamowañ, ciekawoœæ œwiata i ludzi. U nas na przyjêciach ludzie stoj¹ w grupkach, podzieleni na tych, którzy siê znaj¹. A w Stanach wszyscy mieszaj¹ siê w t³umie, podchodz¹, do obcych osób, które ich zainteresuj¹, zagaduj¹: „czeœæ jestem z Warszawy, mam na imiê Agata, co u ciebie s³ychaæ?”. W Polsce taka osoba uchodzi za wariata. Tam nie… Myœlê, ¿e takich amerykañskich cech mam w sobie wiêcej. I po-wiem ca³kiem szczerze: lubiê je.

A lubi pani amerykañsk¹ poprawnoœæ polityczn¹?

Tego akurat nie cierpiê, bo to jest jak arytmetyka, która nakazuje do wszystkich przy-k³adaæ identyczn¹ miarkê. Z nikogo nie mo¿na siê poœmiaæ – ani z ¯ydów, ani z Murzynów. Ta „poprawnoœæ” zakazuje nawet prawienia komuœ obce-mu komplementów. Na faceta, który przepuœci kobietê w drzwiach jako pierwsz¹, albo otworzy jej drzwi od samo-chodu, mo¿e spaœæ podejrzenie o molestowanie seksualne.

Co siê pani podoba w Polsce? Czy w dobr¹ stronê zmierzamy, jako spo³eczeñ-stwo? Czy w ogóle jesteœmy jeszcze jednym spo³eczeñ-stwem, czy mo¿e ju¿ kilkoma, zupe³nie sobie wrogimi?

Od dziesiêciu lat nie mam telewizora i staram siê nie czytaæ gazet. Wydaje mi siê, ¿e tym polsko-polskim podzia³om, w du¿ej czêœci winni jesteœmy w³aœnie my, czyli ludzie mediów… Dziennikarze lubi¹ wywo³ywaæ konflikty, bo napiêcia, jakie siê z nimi wi¹¿¹, dobrze siê sprzedaj¹. Sensacja jest atrakcyjnym towarem, brutalnoœæ równie¿. A przecie¿ jest jeszcze ca³kiem spora grupa

ludzi œrodka, którym nie daje siê dojœæ do g³osu. Myœlê, ¿e w Polsce mamy do czynienia ze swoist¹ zapaœci¹ etyczn¹, która ostatnio znacz¹co siê pog³êbia.

Co pani ma na myœli?

Rzeczy naprawdê funda-mentalne: umiejêtnoœæ dziêko-wania, przepraszania za b³êdy, k³anianie siê w klatce scho-dowej s¹siadom, usuwanie po sobie œmieci, odpowiadanie na listy, maile, szacunek dla prze³o¿onych, punktualnoœæ, sumienne wywi¹zywanie siê z obowi¹zków, pilnowanie pro-cedur… Powiem panu, ¿e strasznie prze¿y³am katastrofê smoleñsk¹, i nie tylko z uwagi na to, co siê tam wydarzy³o i kto zgin¹³. Bardzo poruszy³ mnie równie¿ fakt, ¿e ludzie którzy przygotowywali tê podró¿ nie potrafili w nale¿yty sposób wykonaæ swoich obowi¹zków. Ta tragedia pokaza³a nie tylko

s³aboœæ poszczególnych insty-tucji i osób w nich zatrud-nionych, lecz tak¿e bezw³ad pol-skiego pañstwa. Nie rozumiem, jak mo¿na nie wykonaæ prze-widzianych prawem procedur, jak mo¿na nie przestrzegaæ regulaminów. Ja siê nie zga-dzam na takie s³owiañskie przymykanie oka, na takie kolesiostwo…

Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego ze S³owiañ-szczyzn¹, to jest dziedzictwo komuny.

Nie mam pojêcia jak to nazwaæ… Lubimy siê œmiaæ z Niemców, ¿e s¹ tacy zorgani-zowani, ¿e u nich musi byæ wszystko zgodnie z regu³ami. Byæ mo¿e, to co siê u nas dzieje, jest rzeczywiœcie efektem PRL-u, w którym istnia³o przyzwo-lenie na ba³aganiarstwo i brak dyscypliny. Mo¿e. Ale przecie¿ od upadku bloku wschodniego minê³y ju¿ ponad dwie dekady, wiêc nie jestem pewna, czy problem tkwi jedynie w spadku po komunizmie…

Upiera³bym siê w³aœnie przy takim wyt³umaczeniu. Pamiêtam jak po upadku muru berliñskiego nad Je-zioro Bodeñskie, nad którym wówczas mieszka³em, zaczêli nap³ywaæ mieszkañcy Dre-zna, Karl-Marx-Stadt, Ros-tocku, Hoyerswerdy itd. I jak nagle ten rajski ogród, któ-rym by³y okolice Konstancji zacz¹³ siê zamieniaæ w drugie NRD. Przybysze zza muru reprezentowali dok³adnie te same przywary, które pamiê-ta³em z Polski Ludowej - lekcewa¿yli porz¹dek pub-liczny, kradli, œmiecili, upijali siê, zachowywali wulgarnie,

Page 5: Riviera Wrzesień 2012

5ROZMOWA RIVIERY

oszukiwali pañstwo, praco-wali na czarno, bior¹c jed-noczeœnie wszystkie mo¿liwe zasi³ki. A byli to „Ener-dowscy”, czyli Niemcy, a nie ¿adni S³owianie… Ludzi ³atwo zepsuæ. Natomiast „na-prawianie” spo³eczeñstwa mo-¿e zaj¹æ nawet kilka pokoleñ.

Jakby nie by³o, mamy w Polsce wyraŸny kryzys elit. Fakt, ¿e edukacja jest obecnie ogólnie dostêpna, ¿e wiêcej ludzi z niej korzysta, koñczy studia, nie przek³ada siê w ¿aden sposób na jakoœæ naszej elity. Dawniej niewiele osób uzyskiwa³o maturê i ¿eby j¹ zdaæ, trzeba by³o rzeczywiœcie przysi¹œæ fa³dów. A teraz, jak tylko dziecko gorzej siê uczy, to rodzice przenosz¹ je do innej szko³y, za³atwiaj¹ dokument stwierdzaj¹cy dysleksjê, czy inn¹ dysfunkcjê i sprawa za³atwiona. To samo dotyczy uniwersytetów, które przyjmuj¹ studentów jedynie po to, by otrzymywaæ granty. A póŸniej absolwenci tych uniwersytetów zostaj¹ pos³ami i nas repre-zentuj¹…

Nie tylko pos³ami. Niektó-rzy zostaj¹ architektami, czego efekty widaæ na przy-k³ad w centrum Sopotu. Po-doba siê pani ten nowy Sopot?

Zdecydowanie wolê tamten dawny: drewniany, prowincjo-nalny… Przy czym nie wiem, czy kierujê siê w tym wypadku regu³¹ in¿yniera Mamonia, która zak³ada, ¿e lubimy te piosenki, które ju¿ znamy, czy estetyk¹, która podpowiada mi, ¿e widok morza jest piêkniejszy ni¿ widok betonu. Rozumiem oczywiœcie, ¿e miasto musi siê rozwijaæ, ale czy trzeba to robiæ kosztem przyrody?

A ma pani jakieœ ulubione miejsca w Sopocie? Coœ, co kojarzy siê pani z Agnieszk¹ Osieck¹, z dzieciñstwem?

Najbardziej podoba mi siê górna czêœæ miasta. Uwielbiam te stare uliczki i piêkne, secesyjne domy zanurzone po dachy w ogrodach. Natomiast Monciaka unikam, bo przera-¿aj¹ mnie t³umy. Sopot naj-piêkniejszy jest poza sezonem, dopiero jesieñ przynosi ten jego dawny zapach. A jeœli chodzi o miejsca, które kojarz¹ mi siê z mam¹… Przede wszystkim pensjonat Zaiksu, do którego przyje¿d¿a³yœmy bardzo czêsto. I oczywiœcie stary Hotel Grand, z przepiêknym wnêtrzem, a zw³aszcza ³azienkami, które nie wiem dlaczego tak dok³adnie zapamiêta³am. Nawiasem mó-wi¹c, ten wspó³czesny Grand,

po remoncie zatraci³ swoj¹ niepowtarzaln¹ atmosferê. Có¿, nie zawsze ekonomia idzie w parze z estetyk¹. W tym wypadku chêæ zarobienia jak najszybciej jak najwiêkszych pieniêdzy wziê³a górê nad piêknem. Podobnie zreszt¹ sta³o siê w przypadku s¹siednich budynków: hotelu Sharaton, Domu Zdrojowego i zabu-dowañ Placu Przyjació³ Sopotu. Szczerze mówi¹c, obecnie o wiele przyjemniej czujê siê w Or³owie. Mama mia³a tam przyjació³kê Ewê Lejman, której syn, Dominik jest obecnie wybitnym artyst¹. Gdybym, kiedyœ zdecydowa³a siê przeprowadziæ do Trój-miasta, to chyba wybra³abym Or³owo.

Czym by³ dla Agnieszki Osieckiej, i czym jest dla pani, jako prezesa fundacji „Oku-larnicy” sopocki teatr „Ate-lier”?

Myœlê, ¿e dla mojej mamy teatr „Atelier” by³ tak¹ klamr¹, spinaj¹c¹ ca³e artystyczne ¿ycie. Bo mama zaczyna³a swoj¹ przygodê dziennikarsk¹ w³aœnie w Sopocie. By³a zreszt¹ nie tylko dziennikark¹, lecz tak¿e œwietn¹ felietonistk¹… Mama zaczê³a pracê w „G³osie Wybrze¿a”, ale jednoczeœnie

pisywa³a piosenki dla studenc-kiego teatru „Bim Bom”. Inte-resowa³y j¹ wszelkie awan-gardowe przedsiêwziêcia. Nie nale¿a³a do osób, które przy-wi¹zuj¹ siê do przyjació³ i instytucji. Bezustannie poszu-kiwa³a nowych wyzwañ i inspiracji. W latach 90. spotka³a niemieckiego pieœniarza André Ochodlo, który stworzy³ teatr nazwany póŸniej jej imieniem. Jego zainteresowania kultur¹ ¿ydowsk¹ i niemieck¹ pokry-wa³y siê z tematami, które fa-scynowa³y równie¿ moj¹ mamê. Ona kocha³a prozê Singera i pieœni ¿ydowskie. Dziêki temu miêdzy ni¹ a André pojawi³o siê nie tylko poro-zumienie intelektualne, ale rów-nie¿ wielka przyjaŸñ, mi³oœæ i jakaœ obopólna fascynacja. To by³ dobry okres w jej ¿yciu, bo bêd¹c ju¿ osob¹ bardzo chor¹, mog³a jeszcze rodziæ coœ no-wego, bo w tamtych czasach teatr „Atelier” by³ rzeczywiœcie jakimœ novum… Myœlê te¿, ¿e by³a œwiadoma, i¿ jest w So-pocie kochana, nie tylko przez ludzi z „Atelier”, ale równie¿ przez zwyk³ych sopocian. Jestem przekonana, ¿e mama by³aby dumna z przepiêknej alejki, jak¹ sopocianie ufun-dowali jej w Parku Pó³nocnym.

Fot. Krzysztof M. Za³uski

Felietonistka, dziennikarka telewizyjna i radiowa, absolwentka

Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Harvarda.

Córka Agnieszki Osieckiej i Daniela Passenta. Jej felietony ukazuj¹ siê

m.in. w „Twoim Stylu” i „Twoim Dziecku”. Jest za³o¿ycielk¹ i prezesem

Fundacji Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej, która zajmuje siê opiek¹ nad

dorobkiem poetki, miêdzy innymi organizuje konkurs na interpretacjê jej

piosenek pt. „Pamiêtajmy o Osieckiej”. Wiêcej informacji o Fundacji

znajd¹ Pañstwo na stronie www.okularnicy.org.pl.

Agata Passent

Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012

Page 6: Riviera Wrzesień 2012

6 PODRÓ¯E

le czy mo¿na znaleŸæ lepsze miejsce do Aodpoczynku ni¿ So-

pot? W Polsce ponoæ nie… To znak, ¿e czas najwy¿szy po-myœleæ o wypoczynku gdzieœ indziej, gdzieœ gdzie pogoda i rozrywka na odpowiednim po-ziomie zagwarantowane s¹ przez okr¹g³y rok. Pani Bo¿ena Simeth - Kanaryjka z wyboru twierdzi, ¿e takim rajem na Ziemi s¹ Wyspy Kanaryjskie, a szczególnie Gran Canaria.

Smutne, ale prawdziwe- „Kurort pe³en ¿ycia”, to

jakiœ dowcip? – pyta p. Bo¿ena. – Powiem szczerze, ¿a³ujê, ¿e tu w ogóle przyjecha³am? A kiedyœ tak lubi³am Sopot. To miasto mia³o klimat, swoj¹ atmosferê, a teraz? Tylko beton… Prze-praszam, jeœli kogoœ urazi³am, ale tak to widzê.

Pani Bo¿ena jest malark¹ i przedsiêbiorc¹. Od czterech lat mieszka w Maspalomas na Gran Canarii. Przedtem kilka lat spêdzi³a w Barcelonie i Dussel-dorfie. Przed wyjazdem za granicê zdoby³a dyplom z za-kresu organizacji i zarz¹dzania ma³ymi przedsiêbiorstwami. Po rozstaniu z niemieckim mê¿em postanowi³a rozpocz¹æ nowe ¿ycie, z dala od zgie³ku, wœród palm i pogodnych ludzi. Swój prywatny raj znalaz³a na Wy-spach Kanaryjskich. Najpierw wyl¹dowa³a na Gomerze, osta-tecznie jednak zdecydowa³a siê

Bezkres pla¿, b³êkit oceanu, s³oñce przez ca³y rok. Niemo¿liwe w Europie? A jednak…

Wyspy wiecznej wiosnyWyspy wiecznej wiosny

Krzysztof M. Za³uski

Wygl¹da na to, ¿e lato mamy ju¿ za sob¹. Niestety, poza kilko-

ma, mo¿e kilkunastoma „pla¿owymi” dniami tegoroczna kani-

ku³a pogod¹ nas nie rozpieszcza³a. Narzekaj¹ gastronomicy

i narzekaj¹ hotelarze. Narzekaj¹ tak¿e turyœci. Ci ostatni na

dro¿yznê, brudne pla¿e, cuchn¹ce morze, kiepsk¹ ofertê

kulturaln¹ i tradycyjnie - pogodê.

osi¹œæ na najpiêkniejszej z wysp archipelagu - Gran Canarii.

- Wiêkszoœæ przybyszów spêdza tutaj wakacje ¿ycia, a ja mieszkam i pracujê. ¯yjê z wy-najmu domów i apartamentów – wyjaœnia nasza przewodniczka. - Organizujê te¿ wycieczki po najatrakcyjniejszych zak¹tkach wyspy, robiê masa¿e relaksa-cyjne i aromaterapeutyczne, które niweluj¹ napiêcie miêœ-niowo-nerwowe, psychiczne i stres. Pomagam równie¿ we wszystkich formalnoœciach imi-gracyjnych Polakom, chc¹cym zamieszkaæ na Kanarach na sta³e.

Zaginiona AtlantydaWyspy Kanaryjskie wypiê-

trzy³y siê z Atlantyku ok. 40 milionów lat temu w wyniku erupcji podwodnych wulkanów. W staro¿ytnoœci odkryte zosta³y przez Greków i Rzymian, jeszcze wczeœniej zamieszkane przez berberyjskich Guanczów - lud uwa¿any za rdzennych mieszkañców Afryki Pó³nocnej. W XIV wieku archipelag zosta³ skolonizowany przez Hiszpa-nów, którzy praktycznie do-szczêtnie wytêpili, znajdu-j¹cych siê na poziomie neolitu, tubylców. Do dziœ pozosta³y po nich jedynie naskalne rysunki w jaskiniach po³o¿onych w najbardziej górzystych czêœ-ciach Kanarów.

Archipelag sk³ada siê z trzy-nastu wysp. Siedem wiêkszych - Wyspy Szczêœliwe (Teneryfa, Gran Canaria, La Palma, El Hierro i Gomera) oraz Wyspy

Purpurowe (Lanzarote i Fuerte-ventura) - stanowi jeden z naj-chêtniej odwiedzanych przez turystów i ¿eglarzy rejonów œwiata. Pozosta³e szeœæ mniej-szych jest w zasadzie bezludna. Wszystkie le¿¹ u zachodnich wybrze¿y Afryki, na wysokoœci granicy Sahary Zachodniej i Maroko. Od Czarnego L¹du, najbardziej wysuniête na wschód - Fuerteventurê i Lanza-rote - dzieli dystans niewiele ponad stu kilometrów. Wed³ug jednej z legend, Kanary to pozo-sta³oœci mitycznej Atlantydy.

Autonomia

i ró¿norodnoœæObecnie archipelag zamie-

szkuje trochê ponad dwa miliony ludzi, z tego ponad pó³tora miliona Gran Canariê i Teneryfê. Administracyjnie wyspy nale¿¹ do Hiszpanii, ale dziêki szerokiej autonomii zachowa³y swoj¹ odrêbnoœæ i tradycjê.

- Ka¿da z wysepek jest inna, wszystkie urzekaj¹ niepow-tarzalnym piêknem – mówi p. Bo¿ena. – Fuerteventura, to przede wszystkim pla¿e i cisza, bo mieszka tu zaledwie sto tysiêcy tubylców. Poleci³abym j¹ szczególnie mi³oœnikom windsurfingu. Wyspa ta ma bo-wiem wprost idealne warunki do jego uprawiania. W³aœnie tutaj, na Playa de Sotavento de Jandia, odbywaj¹ siê mistrzo-stwa œwiata w tej dyscyplinie sportu. Z kolei Teneryfa urzeka nie tylko przepiêknymi pla¿ami i nocnym ¿yciem, lecz tak¿e

bogactwem zabytków. Tutaj ka¿dy znajdzie dla siebie coœ interesuj¹cego - od nurkowania i innych sportów wodnych, poprzez wycieczki piesze i ro-werowe, a¿ po turystykê wspi-naczkow¹. To w³aœnie na Te-neryfie znajduje siê najwy¿szy szczyt Hiszpanii, Pico del Teide (3718 m n.p.m.) – wyjaœnia nasza przewodniczka.

Godna polecenia jest rów-nie¿ Lanzarote. Ta najbardziej wysuniêta na wschód i pó³noc czêœæ archipelagu, poprzez swoje ukszta³towanie zyska³a miano „wyspy wulkanów”. Jest ich tutaj ponad trzysta. Ostatni powa¿ny wybuch mia³ miejsce w 1824 roku.

Z kolei Gomera, to idealne wprost miejsce dla wielbicieli turystyki pieszej. Pomiêdzy dolinami i urwiskami, stromo opadaj¹cymi ku nieskazitelnie b³êkitnej tafli oceanu, rosn¹ pal-mowe lasy, a w nich niezwyk³e kwiaty, w tym wiele gatunków wystêpuj¹cych ju¿ jedynie na tej wyspie.

Równie¿ La Palma, która w zasadzie jest jednym wielki rezerwatem przyrody, powala wrêcz bujnoœci¹ przyrody. W jej centrum znajduje siê jeden z najwiêkszych kraterów na œwiecie. Od jego krawêdzi od-biegaj¹ g³êbokie jary ukszta³-towane przez zastyg³¹ lawê. Tu równie¿ zobaczyæ mo¿na re-zerwat biosfery, z roœlinnoœci¹ pochodz¹c¹ z trzeciorzêdu, czyli z czasów dinozaurów.

Najmniejsz¹, a zarazem najbardziej dziewicz¹ Wysp¹ Kanaryjsk¹ jest El Hierro. Wed³ug klimatologów posiada ona najlepsze warunki klima-tyczne na œwiecie. Poza natu-ralnie dzik¹ przyrod¹, najwiêk-sz¹ atrakcj¹ tej wyspy jest folklor i tradycje miejscowej ludnoœci, które przetrwa³y w niemal niezmienionej formie od czasów hiszpañskiej koloni-zacji. Wyspa El Hierro ma

jednak jedn¹ wadê: pozbawiona jest niemal¿e ca³kowicie piasz-czystych pla¿.

Miniaturowy kontynent Gran Canaria nazywana jest

czêsto „kontynentem w minia-turze”. Nazwê t¹ zawdziêcza nie tylko bogactwu krajobrazów, lecz równie¿ zró¿nicowaniu klimatycznemu. W jej pó³no-cno-wschodniej czêœci panuj¹ nieco ch³odniejsze temperatury ni¿ na po³udniowym-zachodzie. Czêœciej te¿ zdarzaj¹ siê de-szcze, zw³aszcza zim¹. Nie-bagatelny wp³yw na klimat

maj¹ równie¿ wiatry zwane „alisios”, przynosz¹ce wilgotne powietrze z nad Afryki. Dziêki nim krajobraz pó³nocnej czêœci Gran Canarii zdominowany jest przez gaje bananowców, cytru-sów i oliwek. Po³udnie wyspy jest natomiast suche, ale za to bardziej nas³onecznione. To w³aœnie tutaj usytuowane s¹ s³ynne piaszczyste wydmy Dunas de Maspalomas. Tu równie¿ wybudowano wiêk-szoœæ najpiêkniejszych na œwiecie kurortów, a w nich nie-zliczon¹ iloœæ hoteli, pól golfowych, restauracji i parków wodnych. Po³udnie wyspy i jej rozleg³e pla¿e to równie¿ cel wycieczek rodzinnych oraz miejsce odpoczynku seniorów, artystów i milionerów.

- Dunas maj¹ 6 kilometrów d³ugoœci i powierzchniê oko³o 400 hektarów – mówi p. Bo-¿ena. – W ca³oœci stanowi¹ re-zerwat przyrody. Na jego te-renie znajduj¹ siê s³one jezioro i gaj palmowy. Mo¿na je po-dziwiaæ albo id¹c pieszo, albo z grzbietu wielb³¹da.

Latem temperatura na po³udniu Gran Canarii rzadko przekracza 30°C, zim¹ nie spada poni¿ej 20°C. Pomiêdzy noc¹ a dniem ró¿nice ciep³oty powietrza równie¿ nie s¹ zbyt du¿e, co ma zbawienny wp³yw na uk³ad kr¹¿enia zaw³aszcza ludzi starszych. Z kolei tempe-

ratura oceanu, nawet zim¹, nie jest ni¿sza ni¿ 19 °C, dziêki czemu przez ca³y rok mo¿na korzystaæ z pla¿owych atrakcji.

- Zupe³nie inna pogoda panuje na terenach po³o¿onych powy¿ej 1500 m n.p.m. Wulka-niczne góry niweluj¹ bowiem wp³ywy oceanu i zatrzymuj¹ cyrkulacjê chmur – t³umaczy nasza przewodniczka. - W dolinach i lasach subtropi-kalnych mamy wiêc do czy-nienia z klimatem umiarko-wanym.

Natomiast w najwy¿szych partiach gór temperatura mo¿e byæ nawet ujemna. Oznacza to, ¿e po œniadaniu parê godzin mo¿emy poopalaæ siê na pla¿y, a po obiedzie… ulepiæ œnie¿ne-go ba³wana.

Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012

Najwy¿szy szczyt Hiszpanii Teide wznosi siê na wysokoœæ 3718 m. n.p.m.

Fuerteventura - raj dla windsurferów.

Bo¿ena Simeth - polska malarka i przedsiêbiorca, na Gran Canarii mieszka od czterech lat.

Fot.

arch

iwum

Fot.

arch

iwum

Fot.

arch

iwum

Page 7: Riviera Wrzesień 2012

7PODRÓ¯E

Taniej ni¿ w SopocieNa Kanarach mieszkaj¹ Hi-

szpanie, Afrykanie i reemigran-ci z Ameryki Po³udniowej. Osiedla siê tutaj równie¿ sporo cudzoziemców – przewa¿nie Niemców i Brytyjczyków, którzy g³ównie w nadmorskich kurortach kupuj¹ sobie letni-skowe domy i mieszkania. Polska kolonia jest raczej nieliczna, co nie oznacza, ¿e naszych rodaków nie ma tutaj w ogóle - na przyk³ad na Teneryfie

zimuje od kilku lat lider „Kul-tu”, Kazik Staszewski, widuje siê tu ponoæ tak¿e Adama Mich-nika i… ojca Rydzyka.

Rosn¹ca atrakcyjnoœæ Wysp Kanaryjskich sprawia, ¿e ceny nieruchomoœci s¹ tutaj, jak na Hiszpaniê, relatywnie wysokie, chocia¿ w porównaniu z So-potem wcale nie powalaj¹ce. Na przyk³ad czteropokojowy dom szeregowy o powierzchni 130 metrów kwadratowych na po³udniu Teneryfy kosztuje zaledwie 130 tys. euro, czyli niewiele ponad pó³ miliona z³otych. Za szeœciopokojow¹ willê o powierzchni 212 me-trów kw. w malowniczej miej-scowoœci Icod de Los vinos na pó³nocy Teneryfy trzeba zap³a-ciæ ju¿ 220 tys. euro, czyli ok. 900 tys. z³otych. Oznacza to, ¿e metr kwadratowy przeciêtnego

domu kosztuje tu oko³o 4500 z³, czyli mniej wiêcej po³owê tego, co trzeba by zap³aciæ w Sopocie.

- Maspalomas jest o wiele dro¿sze – mówi p. Bo¿ena. – Ale trzeba pamiêtaæ, ¿e miasto to jest jednym z najmodniej-szych kurortów na œwiecie, i ¿e lato trwa tutaj okr¹g³y rok, a nie tak jak w pó³nocnej Europie kilka tygodni. Oczywiœcie mo-¿na te¿ kupiæ tañsze lokum, w g³êbi Gran Canarii, ale na wy¿ej po³o¿onych terenach czêsto

zdarzaj¹ siê problemy z pogod¹ i trzeba siê liczyæ z utrudnionym dojazdem do miasta. Na wsi z kolei ¿ycie jest tañsze i na pewno spokojniejsze. Trzeba po prostu wiedzieæ, czego siê chce. Ale generalnie wszêdzie jest cu-downie. Dziêki ró¿norodnoœci kultur trudno na Kanarach czuæ siê obco. Zw³aszcza, ¿e „Los Ca-narios”, czyli rdzenni miesz-kañcy archipelagu s¹ spokojni, tolerancyjni i niezwykle ser-deczni. Uderzaj¹ca jest tak¿e ich goœcinnoœæ i wyj¹tkowa wprost uczynnoœæ. Dlatego w³aœnie nie zamieni³abym tego miejsca na ¿adne inne – zwierza siê p. Bo¿ena Simeth. – Tu jest po prostu idealnie. I jestem przekonana, ¿e ktoœ, kto raz trafi na Kanary, a potem wyjedzie, bêdzie têskni³ za nimi do koñca ¿ycia.

aureatka nagrody „So-pockiej Muzy”, me-Ldalu 100-lecia Miasta

Sopotu, autorka setek arty-ku³ów i kilkudziesiêciu publi-kacji oraz ksi¹¿ek, z pasj¹ i benedyktyñsk¹ pieczo³owi-toœci¹ odkrywa³a przed swo-imi czytelnikami, a w zasadzie wskrzesza³a z martwych – sopocki œwiat, który kiedyœ tu, przed nami, istnia³ i têtni³ codziennym gwarem. To jej zawdziêczamy ocalenie dla potomnych fragmentów tego œwiata, który bez niej znik-n¹³by – najprawdopodobniej ju¿ na zawsze.

Dlatego chcia³em podziê-kowaæ wielu ludziom dobrej woli, którzy wsparli ideê upa-miêtnienia jej postaci w³aœnie tu – naprzeciwko miejsca, gdzie tworzy³a i mieszka³a przez kilkadziesi¹t powojennych lat.

Marian Narkowicz by³ ta-lentem, jakie zdarzaj¹ siê raz na pokolenie. Komponowa³ i aran¿owa³. Gra³ na wielu in-strumentach, ale najbardziej lubi³ skrzypce i flet. Mimo ¿y-ciowych sukcesów i wpadek, by³ cz³owiekiem cichym i po-

Sopocianie sp³acili d³ug wobec Hanny Domañskiej

Pomnik dla kochaj¹cej Sopot

Wojciech Fu³ek

Marcin Jacobson

„Œciskam serdecznie wszystkich kochaj¹cych Sopot” -

tak¹ dedykacjê napisa³a Hanna Domañska na tytu³owej

karcie swojej ostatniej ksi¹¿ki. To najlepsze motto jej

wszelkich dzia³añ na rzecz naszego miasta.

Jestem te¿ przekonany, ¿e dopiero za jakiœ czas bêdziemy w stanie w pe³ni doceniæ ogrom jej dorobku i jego znaczenie dla przysz³ych pokoleñ. To w du¿ej mierze przecie¿ jej w³aœnie zawdziêczamy przywrócenie Sopotowi dziedzictwa prze-sz³oœci, które nas wszystkich wci¹¿ wzbogaca.

My wszyscy, dla których pi-sa³a, „wszyscy kochaj¹cy Sopot” mamy wobec Hanny Do-mañskiej d³ug wdziêcznoœci, który mo¿emy sp³aciæ wy³¹cz-nie nasz¹ pamiêci¹. Ten kamieñ to w³aœnie jeden z takich wy-mownych œladów naszej wspól-nej, zbiorowej, sopockiej pa-miêci.

Niech zatem przypomina od dziœ, ¿e w Sopocie, dla Sopotu i dla jego mieszkañców – ¿y³a i tworzy³a Hanna Domañska, autorka sopocka nie tylko z miejsca zamieszkania, ale przede wszystkim z ducha i serca.

10 wrzeœnia 2012 r., w trzeci¹ rocznicê œmierci Hanny Domañskiej, na rogu ulic W³adys³awa IV i Jana z Kolna zosta³ ods³oniêty kamieñ poœwiêcony wybitnej sopockiej pisarce, autorce takich ksi¹¿ek jak: „Zapomniani byli w mieœcie”, „Gdañsk Zakon Synów Przymierza”, „Opowieœci sopockich kamienic”, „Eugenia pod Ukoronowanym Lwem”, „Magiczny Sopot”, „Tajemniczy Sopot” czy „Sopockie rozmaitoœci”. Hanna Domañska by³a równie¿ konserwatorem zabytków, popularyzatork¹ historii i architektury Pomorza, badaczk¹ dziejów ̄ ydów pomorskich oraz wolnomularstwa.

W uroczystoœci wzi¹³ udzia³ m¹¿ pisarki Leon Lifsches, przewodnicz¹cy Rady Miasta Sopotu Wojciech Fu³ek, prezydent Sopotu Jacek Karnowski, oraz radni i mieszkañcy Sopotu. Poœwiêcony pisarce pomnik ustawiony zosta³ na terenie Poradni Psycho-logiczno-Pedagogicznej, naprzeciwko domu, w którym Hanna Domañska mieszka³a od ro-ku 1946. Granitowy g³az pochodzi³ z pracowni sopockiego rzeŸbiarza Tadeusza Fo³tyna.

fot.

kmz

31 sierpnia w szpitalu na Zaspie zmar³ sopocki multiinstrumentalista i kompozytor

Marian Narkowicz nie ¿yjeMarian Narkowicz nie ¿yje W œrodê na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie odby³

siê pogrzeb Mariana Narkowicza – wybitnego muzyka,

lidera popularnych w latach 80. grup Cytrus i Korba.

godnym, ale jakby zak³opota-nym swym talentem. Obser-wowa³ œwiat i stara³ siê w mu-zyce opisaæ sw¹ nim fascynacjê.

Zaczyna³ w latach 70-tych w M³odzie¿owej Orkiestrze Dêtej. Potem by³ filarem zna-nych na Wybrze¿u grup rocko-wych: Nord Band i Parowóz Stephensona. Grywa³ te¿ z Hel-mutem Nadolskim i Andrzejem Przybielskim. Pisa³ muzykê dla

przeró¿nych teatrów ekspery-mentalnych. W 1979 roku, razem z gitarzyst¹ Andrzejem KaŸmierczakiem za³o¿y³ Cy-trus. W Jarocinie z D¿emem przegrali o g³os festiwalowy konkurs. Gdy zaczêli zdobywaæ ogólnopolsk¹ popularnoœæ, a ich nagrania goœci³y na listach przebojów, wybuch³ stan wojenny, który wykoñczy³ bardzo wiele formacji wywo-dz¹cych siê z ruchu „Muzyka M³odej Generacji”. Nie podda³ siê – wspólnie z KaŸmiercza-kiem zorganizowali kolejny, so-lidny zespó³ rockowy. Korba przez bran¿ê pasowana by³a za nastêpcê Perfectu, który w³a-œnie siê rozpad³. Wylansowali kilka przebojów, wydali dwie du¿e p³yty, ale plan siê nie powiód³.

Marian czu³ siê Ÿle w roli rockowego idola i ci¹gle szuka³ swojego miejsca w no-wej muzyce. Z coraz wiêk-szym zdziwieniem i niesma-kiem obserwowa³ gwa³townie zmieniaj¹c¹ siê rzeczywis-toœæ. Dopad³a go choroba, która skaza³a go na artysty-czny niebyt. Do koñca wier-zy³, ¿e uda mu siê jednak na-graæ to, co mu w g³owie gra³o. Niestety...

Pozosta³y po nim dwa wznowione na kompaktach long-play’e Korby, wydane z 20-letnim opóŸnieniem p³yty Cytrusa i kilkanaœcie napisa-nych przez niego przebojów - „Têsknica”, „ Kurza twarz”, „Sk³adam broñ”, „A statek p³y-nie”, „Bia³y Rower”.

Fot. archiwum autora

Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012

Kanary s¹ doskona³ym miejscem tak¿e do nurkowania.

Na Kanarach z uwagi na czyste powietrze usytuowanych jest wiele obserwatoriów astronomicznych.

Fot.

arch

iwum

Fot.

arch

iwum

Fot.

arch

iwum

Zainteresowanych Gran Canari¹ – turystyk¹, kupnem nierucho-moœci, osiedleniem siê na sta³e lub prac¹ polecamy kontakt z p. Bo¿en¹ Simeth: www.wix.com/bozen6/simeth, strona na facebook – Gran-Canaria-tanie-wakacje, e-mail: [email protected]

Gomerê mo¿na poleciæ szczególnie mi³oœnikom wêdrówek pieszych.

Page 8: Riviera Wrzesień 2012

Katarzyna Malach

mian¹, jak¹ wprowadza nowelizacja ustawy Zo SKOK-ach, bêdzie

nadzór Komisji Nadzoru Finan-sowego nad Kasami, czyli nad-zór pañstwowy.

Dzia³alnoœæ instytucji finansowych w Polsce poddawana jest ostatnio wielkiej próbie.

Niewiele jest podmiotów, które w tych trudnych czasach ciesz¹ siê zaufaniem klientów,

a wskaŸniki ich dzia³alnoœci systematycznie pn¹ siê w górê. Kasy kredytowe skutecznie

odpieraj¹ kryzys finansowy, który tak dotkliwie uderzy³ w banki komercyjne. Od czasu

powstania Spó³dzielczych Kas Oszczêdnoœciowo-Kredytowych w Polsce, czyli od 20 lat

¿adna z nich nie upad³a, a ¿aden z cz³onków SKOK nie straci³ swoich oszczêdnoœci.

Nowe przepisy – wiêksze mo¿liwoœci

Z punktu widzenia cz³onka Kasy nowe regulacje nie zmie-niaj¹ praktycznie nic. Chocia¿ nie do koñca. Widoczn¹ zmian¹ bê-dzie jednak rozszerzenie palety us³ug - nowa ustawa daje Kasom mo¿liwoœæ udzielania po¿yczek i kredytów bez limitu czasu, wpro-wadzone wiêc zostan¹ do oferty wieloletnie kredyty hipoteczne, mieszkaniowe, a tak¿e wyd³u¿ony zostanie okres, na który bêdzie mo¿na zawieraæ po¿yczki i kre-dyty konsumpcyjne. Dodatkowo pojawi siê oferta na obs³ugê fun-dacji, stowarzyszeñ, spó³dzielni, wspólnot mieszkaniowych, a tak-¿e atrakcyjna oferta dla firm z tzw. trzeciego sektora, czyli podmio-tów, które do tej pory nie mog³y korzystaæ z us³ug SKOK.

Medialne dyskusje dotycz¹-ce dzia³alnoœci ró¿nych insty-tucji finansowych czêsto sta-wiaj¹ Spó³dzielcze Kasy Osz-czêdnoœciowo-Kredytowe w jed-nym szeregu z ró¿nymi dzia-³aj¹cymi w Polsce instytucjami parabankowym. Funkcjonowa-nie Kas reguluje ustawa o Spó³-dzielczych Kasach Oszczêdno-œciowo-Kredytowych. Oszczêd-noœci zgromadzone w SKOK-ach, podobnie jak w bankach, zabezpieczone s¹ do wysokoœci 100 tys. euro. Gwarantem bez-pieczeñstwa jest Fundusz Ochro-ny Depozytów SKOK, który na równi z Bankowym Funduszem Gwarancyjnym notowany jest w ramach struktur miêdzynaro-dowych.

Tym, co wyró¿nia SKOK-i na tle innych instytucji finan-sowych, jest przede ich wszyst-kim spó³dzielczy i wspólnoto-wy charakter. Wstêpuj¹c do Ka-sy, ka¿dy cz³onek staje siê jed-noczeœnie jej wspó³w³aœcicie-lem. Kasy co roku notuj¹ dyna-miczny wzrost finansowy, regu-larnie roœnie te¿ iloœæ osób, które powierzaj¹ im swoje oszczêdnoœci – tylko w pierw-szym pó³roczu 2012 roku do Kas do³¹czy³o 212 tysiêcy osób. Obecnie 57 kasach spó³dziel-czych zrzeszonych jest blisko 2,5 miliona cz³onków. To dowód na to, ¿e w tych trudnych czasach ludzie szukaj¹ stabilnej, polskiej instytucji, która zapewni im poczucie bezpieczeñstwa. Fot. archiwum

Jesieni¹ zacznie obowi¹zywaæ nowa ustawa o Spó³dzielczych Kasach Oszczêdnoœciowo-Kredytowych. Co dla cz³onków SKOK-ów oznaczaæ bêd¹ zmiany w przepisach?

8 BIZNES Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012

R E K L A M A