Olga Rudnicka - Martwe Jezioro

Embed Size (px)

Citation preview

Olga RUDNICKA

Martwe Jezioro

Beata Rostowska, stojc przed drzwiami biura detektywistycznego, bia si z mylami. Dobrze znaa agencj Knap & Wsplnicy. Firma, w ktrej pracowaa, czsto korzystaa z jej usug. Radosaw Knap zajmowa si wykrywaniem oszustw finansowych, wyszukiwaniem ukrytego majtku oraz rozwizywaniem podobnych spraw. Beata przysza dzi w sprawie prywatnej. Miaa nadziej, e nawet jeli Knap nie zainteresuje si jej przypadkiem, to moe poleci inn wiarygodn agencj, ktra nie bdzie zwodzi jej miesicami i wyciga pienidzy za rzekome postpy. Problem, ktry j nurtowa, wymaga rozwizania, a nie uerania si z niekompetentnymi osobami. Knap ze wspczuciem przyglda si siedzcej naprzeciwko modej kobiecie. Sprawa bya standardowa, co wcale nie znaczy, e prosta, zwaszcza dla osoby bezporednio zainteresowanej. - Jest pani pewna? - Czego? - Beata zmarszczya brwi. - Informacji, ktre panu przekazaam? - Nie. Domylam si, e co do faktw nie ma wtpliwoci. Inaczej by tu pani nie byo. Pytam, czy jest pani pewna, e chce zaczyna t spraw? - To nie ja j zaczam. Kto zrobi to za mnie, i to jeszcze przed moim urodzeniem. Ja tylko chc zna prawd. - Rozumiem, ale powiedzenie, e prawda wyzwala, nie zawsze si sprawdza. - Prosz po prostu powiedzie, czy moe mi pan pomc? - Beata nie zamierzaa wdawa si w dywagacje filozoficzne. Referujc przed chwil ca histori Knapowi, upewnia si tylko w swoim postanowieniu. Nienawidzia kamstwa i hipokryzji, bo zbyt dugo ya w takim wiecie. Chciaa uwolni si od przeszoci, ale najpierw musiaa j naprawd pozna. - Nie mog wzi tej sprawy. To nie moja dziaka. - Rozumiem... Jestem panu wdziczna za powicony czas. - Beata wstaa. - Czy mgby mi pan wywiadczy uprzejmo i poleci... - Jakie to mode pokolenie niecierpliwe - umiechn si Knap. - Prosz pozwoli mi skoczy. Wsplnicy w nazwie firmy nie wzio si znikd. Mj wsppracownik przyjmie t spraw. Mamy may podzia rodzajowy, poza tym jest modszy i woli prac w terenie. Ja ju, niestety, preferuj ciepe kapcie i wygodny fotel. - Co pozwala panu osiga niebywae rezultaty. - Opada z ulg na fotel. Knap by rzetelny i uczciwy. Podejrzewaa, a raczej miaa nadziej, e wsplnik odznacza si tymi samymi cechami. Beata przygldaa si uwanie mczynie, ktrego sekretarka wprowadzia do gabinetu. Wysoki, szczupy, krtko ostrzyony brunet sprawia przyjemne wraenie. Knap zapewnia, e wsplnik jest synem jego przyjaciela, z ktrym przez lata prowadzi biuro. Przemek Macierzak odziedziczy udziay w spce, ale nie to przesdzao o jego kwalifikacjach. Pracowa dziesi lat w policji w wydziale kryminalnym. Zrezygnowa po szczeglnie brutalnej sprawie zabjstwa dziecka. Nie potrafi ju odnale si w tej pracy i zacz pomaga ojcu, zaraz po tym jak uzyska

licencj prywatnego detektywa. By godny zaufania i dyskretny. Knap krtko zreferowa spraw wsplnikowi. - W pierwszej kolejnoci w takich sytuacjach sprawdzamy moliwo adopcji, ale takie informacje moe pani uzyska sama. Nie musi pani korzysta z usug biura. -Macierzak prbowa zniechci przysz klientk. - Wiem. Nie mam na to jednak czasu, nie mam te ochoty na t ca biurokracj. Wolaabym, eby pan si tym zaj. - Beata bya zdecydowana. Nie znaa wprawdzie wsplnika Knapa, ale robi dobre wraenie, poza tym inne biuro nie wchodzio w gr... Tutaj znaa zleceniobiorc, w innej sytuacji musiaaby zaufa nieznanej firmie, a zaufanie przychodzio jej z trudem. - Dobrze. Nasz prawnik przygotuje odpowiednie dokumenty. Prosz mi tylko powiedzie, czy jeli si okae, e nie jest pani dzieckiem adoptowanym, yczy pani sobie dalszego prowadzenia sprawy? - Oczywicie. Chc pozna prawd. - To moe nie by takie proste. Jeli w gr wchodzi zdrada maeska, odnalezienie po latach winowajcy moe by niemoliwe, zwaszcza e urodzia si pani, jeli dobrze zapamitaem, w Stanach. - Owszem, ale matka bya tam tylko p roku. Do poczcia musiao doj w Polsce oznajmia beznamitnym tonem, nie zwracajc uwagi na zmieszanie detektywa. Zawsze lubia nazywa sprawy po imieniu. Krenie wok tematu uwaaa za strat czasu. - Nie chciaaby pani jeszcze tego przemyle? Z dowiadczenia wiem, e takie sprawy s trudne, burz ycie rodzinne. Powinna pani zdawa sobie spraw z konsekwencji... - Ja nie mam ycia rodzinnego - przerwaa mu bezceremonialnie. -I chc wiedzie dlaczego. Jestem wdziczna za trosk, ale nie mona zburzy czego, czego nie ma, i czego w zasadzie nigdy nie byo. Macierzak przyj uwag w milczeniu. Sprawy rodzinne zawsze byy trudne. Do biura nie przychodzili ludzie szczliwi, lecz zdesperowani. - Co za dzie - pomylaa Beata, wjedajc na parking. By chodny padziernikowy wieczr, wiata latarni rozjaniay mrok, kadc dugie cienie na alejkach parku i pytach chodnikowych. Mieszkaa na tym osiedlu od roku razem z przyjacik, z ktr znay si od czasw studenckich. Miay szczcie. Trzypokojowe lokum udao im si wynaj od starszej pani, ktra wyjechaa do Niemiec do crki. Wolaa nie sprzedawa mieszkania, na wypadek gdyby zota jesie" u crki okrya si patyn albo niedzi. Beata nie bya pewna, ktry ze szlachetnych metali czym si pokrywa. Zasadniczo chodzio o to, e starsza pani wolaa zabezpieczy sobie tyy, na wypadek gdyby ycie za granic jej nie odpowiadao. Poza tym dodatkowe fundusze z wynajmu stanowiy kieszonkowe" do skromnej renty, jak zwyka mawia. To kieszonkowe nie byo wcale a tak mae. Ale w gruncie rzeczy nie miay powodu do narzeka. Kuchnia poczona z pokojem

jadalnym, ktry peni zarazem funkcj salonu, wsplna azienka i dwie niewielkie sypialnie gwarantoway wygod i poczucie prywatnoci, czego wprawdzie jej przyjacika i wsplokatorka nie moga poj i ustawicznie buszowaa po jej szafie, a to w poszukiwaniu paska od spodni, a to torebki. Beat troch to irytowao, ale zasadniczo nie miaa tajemnic, a w szafie nie chowaa rozkadajcych si zwok. Dopki Ulka trzymaa si z daleka od jej komputera, dokumentw i rzeczy bardziej osobistych ni obuwie czy nowa torebka, wbudowanie sejfu w cian nie byo konieczne. Beata tak naprawd dzikowaa losowi za przyjacik, ktra znosia jej humory i dzielia si z ni wasn rodzin. Czasem a za bardzo, pomylaa z ironi. Ciekawe, jak dugo uda mi si unika tych nieudolnych prb wyswatania mnie z jej bratem... - zastanawiaa si, wycigajc torby z zakupami z baganika. - Do diaba - mrukna. - Jak mam si z tym zabra? Nie ma siy, bd musiaa obrci dwa razy. - Patrzya ze zniechceniem na przeadowan dokumentami aktwk, zsuwajc si z ramienia torebk oraz foliowe reklamwki z zakupami spoywczymi. - Dobry wieczr, ssiadeczko! - A podskoczya, syszc za sob bekotliwy pijacki glos. - Panie Zenku! - zawoaa z wyrzutem. - Nie moe pan tak si skrada i ludzi straszy. - Prosz o... - czkn potnie, chwiejc si na nogach - o wybaczenie... askawa ssiadeczka poratuje w potrzebie? Co? - cign niezraony potpiajcym spojrzeniem dziewczyny. - Da pani pitaka potrzebujcemu? - doda, bagalnym spojrzeniem dajc do zrozumienia, e ten potrzebujcy to wanie on. - Panie Zenku... - powiedziaa z wyrzutem, patrzc karcco. - Nie wstyd panu? Pije pan, ebrze i jeszcze straszy ludzi. adnie to tak? - Patrzya surowo na niewysokiego mczyzn, wiecznie majcego problemy z utrzymaniem pionowej postawy. - adnie to moe nie. - Pan Zenek zgodzi si z opini ssiadki, co wcale nie znaczyo, e zamierza odpuci. -Ale swj honor mam i wcale nie e... e... woam o pitaka za darmola - wyjka po chwili z wyranym trudem. - Ja ssiadeczce pomog z tymi torebkami. Pod same drzwi zanios, to bdzie... - znw czkn - ...uczciwie zapracowane. Pan Zenek by w gruncie rzeczy nieszkodliwym pijakiem, ale jego ona nie miaa z nim lekko - ju od kilku lat samodzielnie utrzymywaa ich oboje, dorabiajc szyciem do skromnej renty. -To jak bdzie, ssiadeczko? Bo koledzy czekaj... - Pan Zenek uzna za stosowne przypomnie o sobie zamylonej dziewczynie. - Dobrze, dobrze - zgodzia si z westchnieniem. - Ale tylko do klatki. Ze schodami sobie poradz. - Ale ja pod same drzwi mieszkanka mog zanie -zaoferowa si rycersko. - Tak, panie Zenku. Tylko kto zaniesie pana? - Z ubolewaniem pokrcia gow, ywic uzasadnione podejrzenie, e schody dla pana Zenka to aktualnie przeszkoda nie do pokonania. - Do klatki wystarczy - powiedziaa stanowczo.

- Bo ja zawsze mwiem - pan Zenek tylko dziki torbom zachowywa pion - e z pani to dobra kobieta, nie to, co moja ona, wie Panie nad jej dusz... - Ale panie Zenku! - Beata a zatrzymaa si ze zdumienia na rodku parkingu. Przecie pana - Owszem - zgodzi si pan Zenek. - Ale to za kobieta i musz modli si za jej dusz ju teraz. Beata parskna miechem. Pijak by uciliwy jak rzep i trudno byo si go pozby, ale nie mona byo go nie lubi. Podobno rozpi si dopiero kilka lat temu, kiedy najstarsza crka zgina w wypadku samochodowym, co wcale nie znaczy, e wczeniej stroni od kieliszka. - Panie Zenku, nie powinien pan tyle pi - westchna, zdajc sobie spraw, e adne napomnienia nie pomog, zwaszcza e sama wanie zgodzia si wspomc jego nag. - Dzikuj za pomoc - powiedziaa, otwierajc drzwi prowadzce do wntrza budynku. - Prosz tu pooy. Dalej sama sobie poradz albo poprosz koleank, to zejdzie... Ju daj tego pitaka... - Dzikuj, ssiadeczko, dzikuj - zacz si kania, prbujc niezdarnie pocaowa w rk Beat, ktra popiesznie zacza podnosi torby, chcc unikn linicego si ze szczcia ssiada. - I prosz pozdrowi koleank - perorowa pan Zenek. - Prosz powiedzie, e tylko sowo... tylko sowo - zajkn si z wraenia - a ja tu na kolana padn... i... - Tak, tak. Wierz panu. Na pewno powtrz. Ale prosz... - Beata prbowaa zakoczy t rozmow. -Koledzy na pana czekaj - rzucia desperacko, w nadziei e wreszcie uda jej si uwolni od niechcianego towarzystwa. - Aaa... koledzy to rzecz wita - wymamrota, odwrci si gwatownie i chwiejc si na nogach, pomaszerowa w stron parku. -I w tym problem - mrukna Beata, wzdychajc z ulg. - Koledzy - prychna. Wszyscy do AA powinni trafi, i to najlepiej w pasach, pomylaa. -Jestem! - krzykna, opierajc si ciko o drzwi, ktre na szczcie zatrzasny si same. - Pom mi z tymi torbami, bo ju trac czucie w palcach! Ula wynurzya si z kuchni w kucharskim fartuchu, spogldajc z wyrzutem na spocon i zaczerwienion przyjacik. - Nareszcie - powiedziaa, biorc torby i maszerujc energicznie do kuchni. - Ju mylaam, e wystawili ci w sklepie jako eksponat... Miaa ciki dzie w pracy? -spytaa z nagym przypywem wspczucia, widzc pord zakupw swoje ulubione chipsy serowe. - Mao powiedziane - westchna Beata, niosc reszt pozostawionych pod drzwiami reklamwek. Aktwk, torebk i buty porzucia w przedpokoju. - Mamy nowego klienta - kontynuowaa, wchodzc do kuchni i stawiajc torby na stole. - Chce kupi spk w likwidacji, ale w papierach jest taki baagan, e nikt nie moe doj, co to

waciwie za twr i do czego suy. Rzucili nam to dzisiaj, chocia waciwie powinnam powiedzie, e rzucili mnie na poarcie. Czuj si, jakby kto mnie znokautowa. - Nie ma sposobu, eby to jako bezproblemowo zaatwi? - Oczywicie, e jest. Rozpali wielkie ognisko - kliwie rzucia Beata, patrzc na przyjacik z dezaprobat. - Gdyby to byo takie proste, nie potrzebowaby firmy doradczej... - Fakt, to byo gupie pytanie - zgodzia si radonie Ulka, dobrawszy si do chipsw. Chrupic gono, rzucia mimochodem: - Powinna przejrze poczt. Przyszo do ciebie co z domu. Na pewno jakie dobre wiadomoci. Beata popatrzya ze zmarszczonymi brwiami na Ulk i spytaa podejrzliwie: - Skd pomys, e to dobre wiadomoci? - No wiesz?! - obruszya si przyjacika. - Nie otwieram przecie twojej poczty! Nie patrz na mnie, jakbym popenia zbrodni stulecia! Beata wzia koperty lece na stoliku i zacza je powoli przeglda. W wikszoci byy to rachunki, czyli ulubiona korespondencja wszystkich ciko pracujcych ludzi, z wyjtkiem jednej kredowej koperty. Patrzya na ni w milczeniu. Od dwch lat nie miaa adnych wiadomoci z domu. Wyrzucili j ostatecznie ze swojego ycia i niewtpliwie z ulg odnotowali fakt, e nie staraa si do niego wrci. W takiej sytuacji to nie mogy by dobre wiadomoci. - Ciekawe, skd mieli adres? - mrukna cicho, nie mogc si zdecydowa na otwarcie koperty. - Na co czekasz? - niecierpliwia si Ulka. - Dlaczego nie otwierasz? - Dziwi si, e ty jeszcze tego nie zrobia... - rzucia cierpk uwag Beata, cay czas przygldajc si kopercie. - Tajemnic korespondencji akurat potrafi uszanowa! - oburzya si przyjacika. Beata popatrzya na ni i umiechna si lekko. - A mam ci przypomnie, jak... - To si nie liczy. - Z poczuciem winy Ulka wrcia do kuchenki i zacza energicznie miesza porzucony sos, ktry mimo jej wysikw mia co najmniej dziwn konsystencj i zapach. - To by wypadek przy pracy... - dodaa obronnym tonem. -Jasne. Powiedzmy, e przyjam do wiadomoci. - Beata usiada przy stole, obracajc w doniach kopert. Jeli j otworzy, tre zmusi j do reakcji, nie bdzie moga udawa, e nic nie byo w rodku. Jeli jej nie otworzy, wci bdzie si zastanawia, co moga zawiera. Dalej, idiotko!, ponaglia si w mylach. Nie bd tchrzem... - Co nie znaczy, e mnie nie korcio, rzecz jasna. -Gos Uli wyrwa j z zamylenia. - Ale moesz by pewna, e potrafi uszanowa uczucia mojej najlepszej przyjaciki i... Jeszcze tego nie otworzya? - spytaa zdumiona, odwracajc si od kuchenki. - Zastanawiam si, skd maj adres. Mieszkam tu dopiero od roku, a z nimi nie kontaktuj si od dwch lat. Nie wysyam kartek, nie dzwoni, nie skadam wizyt.

- No wanie! - triumfalnie oznajmia Ulka. - Jednak zaley im na kontakcie z tob. Po co inaczej zadawaliby sobie tyle trudu? - Wanie, po co? - Beata nie podzielaa entuzjazmu Uli. - Jak nie otworzysz, to si nie dowiesz. - Przyjacika usiada naprzeciwko i wymierzya w ni drewnian ych. - No dalej... Otwieraj albo ja to zrobi! Beata przez chwil przygldaa si Ulce. Niska, okrga blondyneczka, wiecznie wesoa, podskakiwaa teraz na krzele z niecierpliwoci i nieukrywanej ciekawoci. Beata rozcia kopert dugim paznokciem. Przez chwil wpatrywaa si z niedowierzaniem w zawarto. Po chwili niedowierzanie zacz zastpowa narastajcy gniew. Zaproszenie na lub na sztywnym kredowym papierze z wykaligrafowanymi zotymi literami byo jak cios w policzek! -I co? I co? - niecierpliwia si Ulka, widzc zmarszczone brwi i nag blado twarzy Beaty. - Pieprzona suka! - warkna Beata, ze zoci rzucajc list na st. - Wysoki sdzie, jestem niewinna! - zawoaa Ulka, unoszc donie do gry, nadal trzymajc drewnian ych wycelowan teraz w sufit. - Cokolwiek si stao... - To nie do ciebie! - Beata zerwaa si gwatownie i zacza szpera po szafkach, z trzaskiem otwierajc i zamykajc drzwiczki. - Powiesz mi, o co chodzi? - Ulka przestraszya si nagym wzburzeniem zwykle opanowanej wsplokatorki. - Anka zaprosia mnie na lub! - Beata usiowaa domkn kolanem zacinajc si szuflad. - Swj? - Oczywicie, e swj! - Rozdraniona Beata spojrzaa na ni jak na idiotk. Przyjacika czasami zadawaa co najmniej dziwne pytania. - OK, skoro kwestia lubu to taka draliwa sprawa, daj sowo, e na swj ci nie zaprosz. - Ulka prbowaa rozadowa nastrj. - Co ty...! - Beata achna si. Ulka patrzya na ni z lekkim umiechem na ustach. Przepraszam. - Westchna ciko. - Zachowuj si, jakby bya czemu winna, a... Zmarszczya nos. - Chyba co si pali...? - Boe, sos! - Ulka rzucia si do garnka. - Wiesz... - powiedziaa po chwili - moim zdaniem to mie. Nie pomylaa, e moe to zaproszenie to jak wycignicie rki na zgod? - Zgod?! - z niedowierzaniem zapytaa Beata. - Jadalne. Prawie - mrukna do garnka i odwrciwszy si w stron koleanki, mwia, machajc yk. - Sama pomyl. Przez tyle lat cisza w eterze. A teraz zaproszenie na lub... to przecie -wana uroczysto rodzinna i chc, eby bya z nimi.

-Jasne, i dlatego wysyaj mi zaproszenie tydzie przed lubem. Nie do, e mam potwierdzi przybycie, to jeszcze przyby z osob towarzyszc. O prezencie nie wspominam... - Fakt, termin niezbyt fortunny. Ale przecie sama przed chwil powiedziaa, e nie mieli adresu. Ustalenie musiao troch potrwa. Moe to dlatego? Czego ty waciwie szukasz? - popatrzya na Beat grzebic w lodwce. - Ja? - odwrcia si. - Niczego. A co zgino? - Tak. Zdrowy rozsdek. Ale nie przejmuj si. To problem globalny. Wycignij talerze. Zaraz bdzie kolacja. Albo nie... lepiej usid. Ja wycign talerze. - Ula krztaa si po kuchni. Beata posusznie usiada i zapatrzya si tpo w przestrze. Dopiero po chwili dotar do niej bezruch przyjaciki, ktra zastyga nad kuchenk. - Co si stao? Ulka odwrcia si z rozpacz na twarzy. - Zapomniaam o makaronie! -Co? - Zapomniaam wstawi makaron! Mamy sos, a nie mamy makaronu! Ryu!... Niczego! Beata przygldaa jej si chwil z niedowierzaniem. Rozpacz w gosie Ulki brzmiaa poraajco, jakby przed chwil dowiedziaa si, e zaprzestano produkcji serowych chipsw. Po chwili parskna miechem. - Zamiast spaghetti... przypalony sos bez makaronu? C za wyborne danie! - To wcale nie jest mieszne - obruszya si Ulka. -Po pierwsze, sos wcale nie jest przypalony, a jeli nawet, to w stopniu minimalnym. A po drugie... kademu moe si zdarzy... - Moe, ale zdarzyo si tobie. I to nie pierwszy raz. Zreszt, jak mona przypali sos tylko troch?! - zamiewaa si Beata. - Jeli zrobia to specjalnie, eby poprawi mi humor... - Co bdziemy jady? - Ulka nie podzielaa rozbawienia przyjaciki. - Kupiam bagietki. Bd akurat do minimalnie przypalonego sosu. - Jest przypalony - westchna ciko. -I to wcale nie minimalnie... Nie ma co ciemnia. - Ulka pocigna nosem. - Nie szkodzi. Umieram z godu, zjem wszystko. Przez ten list zupenie o tym zapomniaam. - Racja. Zreszt jadymy gorsze rzeczy. Pamitasz te koszmarne zupki chiskie? Byy super, dopki nie nauczyymy si troch gotowa. Potem mogam si tylko zastanawia, jakim cudem daymy rad to wcina?! Dobra, dobra, ju si zamykam. Jak ty ze mn wytrzymujesz? - Z trudem - z min cierpitnicy odpara Beata. - Ale moja babcia cierpiaa na alzheimera. Jestem przyzwyczajona. - Bardzo mieszne - z ustami penymi chipsw wymamrotaa Ulka. - Poza tym ty nie masz babci... Swoj drog to wietna kuracja odchudzajca. Tracisz apetyt na myl o

rodzinie. Mogybymy to opatentowa. Patrzysz na tort z bit mietan i migdaami... rozmarzya si Ulka -a tu nic. Umiechasz si i odchodzisz z godnoci... - Prosz ci... - zamiaa si Beata. - Jedzmy. - Jak sobie yczysz, cho uprzedzam, e jeszcze nie skoczyam. Ale wane, e wreszcie si miejesz - cieszya si Ulka. - Musz... miech to moja jedyna obrona przed obdem. Musz si zastanowi nad tym wyjazdem - wrcia do tematu. - Fakt. I to szybko. Przecie jest jeszcze kwestia urlopu, prezentu... to znaczy jeli si zdecydujesz - poprawia si szybko. - Wiesz, jak wyglda sytuacja - znw nachmurzya si Beata, ale nie przerwaa jedzenia, co byo dobrym znakiem, e emocje opady. - Wiem tylko to, co mi powiedziaa, a nie byo tego wiele - indagowaa uparcie Ulka. Nie mog by a tak li... - Mog - z przekonaniem odpara Beata. - A nawet jeszcze gorsi. Prosz ci, nie rozmawiajmy teraz o tym, dobrze? Ula serdecznie wspczua koleance, ale nie byaby sob, gdyby nie sprbowaa znowu podj tematu. - To, co Ania zrobia, byo pode, to fakt, ale dwa lata to chyba wystarczajco duo czasu na... - Na co? - przerwaa jej. - Na przedawnienie? Ona nie ukrada mi szminki z torebki, tylko przespaa si z moim chopakiem, z ktrym byam prawie trzy lata! - Nie mwi, e masz zapomnie. Ale mogaby jej wybaczy... - Nie zamierzam - stanowczo oznajmia Beata. - Przykro mi, jeli czujesz si rozczarowana, ale widocznie jestem zawzita i pamitliwa. Bogu dziki nie jestem mciwa! A to, co si stao, to bya przysowiowa kropla...! - I tak uwaam, e powinna przyj t gazk oliwn... A Robert to by zwyky dupek! - Moe i tak, ale mj! Wasny, prywatny, a nie publiczny. I nie mam alu do niego, tylko do niej! - Nie rozumiem - zdziwia si. - Jemu wybaczya, a siostrze nie? - Jego mam gdzie, ale to moja siostra, na mio bosk! I tu nie chodzi o wybaczenie westchna ciko. - My si wtedy rozstalimy. Robert mi si owiadczy, a ja si nie zgodziam. Wciek si. Powiedzia, e albo lub, albo nic. Wic powiedziaam... nic. De facto nie bya to zdrada, i nie obchodz mnie jego pobudki, czy chcia mnie ukara, czy by zwykym dupkiem korzystajcym z okazji, bo to nie ma dla mnie znaczenia. Ale Anka nie wiedziaa o zerwaniu. Chciaa mnie zrani... Wbia mi n w plecy z umiechem na twarzy, i to nie jest metafora. - Nie wiedziaam. - Ulka bya zbulwersowana. - Ale dlaczego odwrcia si od caej rodziny? -To oni odwrcili si ode mnie. Powiedziaa im, e j napastowa. I - podniosa rk, gdy Ulka chciaa jej przerwa - zanim zapytasz, kamaa. Jestem pewna, bo przyapaam

ich na finiszu, e si tak wyra. Nie mam, niestety, adnych wtpliwoci, ktre mogabym rozstrzygn na jej korzy. Tak to mwicie wy, prawnicy, zgadza si? Jakby tego byo mao, rodzice oznajmili, e zawsze miaam plebejskie skonnoci i zadawaam si z hoot. Nie pozwol, ebym plugawia - to cytat - ich dom i nie jestem tam mile widziana. - Beatko, rozumiem, ale to twoja jedyna rodzina. Mino duo czasu. Wiele mogo si zmieni... -T...ak... mojej mamie wyrosy rogi, a ojcu ogon. Teraz ju nie bd miaa wtpliwoci co do swojego pochodzenia. - Boe, jaka ty jeste zoliwa - westchna Ulka. -Ale skoro ju o tym wspomniaa, to ten detektyw si odezwa? - Nie, ale to musi potrwa, min niecay miesic, od kiedy przyjli zlecenie. Nie oczekuj cudw... - Wiesz... strata pienidzy moim zdaniem, gdyby kto mnie pyta o zdanie oczywicie, ale nikt nie pyta... zaraz, zaraz... - przerwaa swoj przemow Ulka. - Chyba si zapltaam... co to ja chciaam... no wanie, nadal nie wiem, skd ten pomys, e nie jeste ich rodzonym dzieckiem? To, e mielicie konflikty, to jeszcze nic nie znaczy. - Na potrzeby dyskusji przyjmijmy, e to moje urojenia, dobrze? - A dlaczego ich po prostu nie zapytasz? Skoro i tak jedziesz... - wietny pomys, doprawdy - zauwaya z sarkazmem. - Mamo, tato, gdzie jest bocian, ktry mnie przynis? Mam do niego par pyta. I nie powiedziaam, e pojad - zastrzega. - Nie prbuj na mnie swoich sztuczek. - Dobrze, dobrze. Poddaj si. Zrobisz, jak bdziesz chciaa. Ale uwaam, e skoro masz wtpliwoci, tym bardziej powinna jecha, przejrze dokumenty rodzinne... - spojrzaa wyczekujco. -Jeste pewna, e to nie ty skusia Ew w raju? -umiechna si Beata. - Ja? Nigdy! Co najwyej mogabym skusi Adama... A skoro mowa o mczyznach... Mj brat z chci by ci towarzyszy - wykrzykna radonie. - Chyba nie pojedziesz sama?! - Wiedziaam. - Beata wstaa i wczya ekspres. -Znowu to samo! Dlaczego upara si, eby wyswata mnie ze swoim bratem? - Macie podobne poczucie humoru i w ogle. adna para by z was bya... - Ula, kochanie, wierz, e Jacek jest OK, ale czy nie mogaby si o tym przekona jaka mia dziewczyna? Skoro jest taki wspaniay, na pewno bdzie mia wzicie. - Ty jeste mia dziewczyna. Przewanie - poprawia si. - No dobrze! Czasami jeste mia, ale Jacek mwi, e dziewczyna powinna by interesujca, bo jak ju bdzie stara i brzydka i seks nie bdzie ich ju krci, to byoby mio, gdyby mieli sobie co do powiedzenia! - Skoro Jacek tak mwi. - Beata z trudem ukrya umiech.

- Wanie tak. A ty jeste i adna, i interesujca, i nie wa si mia z mojego brata, i mog ci poyczy sukienk - jednym tchem wyrzucia z siebie Ulka. - Wiesz ktr, t winiow, co ci si tak podobaa... - Musz przyzna, e twoja strategia marketingowa powala mnie na kolana. Mina si z powoaniem. Powinna pracowa w reklamie, a nie zajmowa si prawem autorskim. Dorzu do tego pantofelki, torebk i swoich rodzicw, a na pewno si dogadamy przekomarzaa si Beata, nalewajc kaw do filianek. - Rodzicw nie oddam. Ale moemy ci adoptowa, chcesz? - Ju mnie adoptowalicie - stwierdzia. -I - dodaa z powag - to najlepsza rzecz, jaka mnie moga spotka... Nie mam nawet kota... - To akurat kwestia dyskusyjna - ze zoliwym rozbawieniem skwitowaa Ulka. - Jedz! Beata przygldaa si chwil koleance. Poznay si na imprezie studenckiej, i od tej pory przyjaniy. Ulka studiowaa prawo, kierunek - jak twierdzia - dla osb bez szczeglnych talentw i zainteresowa, a Beata ekonomi. Po ukoczeniu studiw pi lat temu wynajy wsplnie mieszkanie na obrzeach miasta. Tutaj te przeniosy si wsplnie, zarobki wprawdzie pozwoliyby im na samodzielne mieszkanie, ale czuy si jak siostry. Beacie dobrze mieszkao si z przyjacik. Zastanawiaa si, czy wtajemnicza j w szczegy. Dziewczyna pochodzia z duej rodziny, penej ciotek, wujkw. W jej domu wci byo gwarno i wesoo. Czy moga zrozumie, co to znaczy wychowywa si w domu, w ktrym jedyne ciepo mona byo otrzyma od grzejnikw elektrycznych? Zdrada siostry i stanowisko rodzicw tylko ugruntoway przekonanie, e oni po prostu jej nie chc. Wic skd to zaproszenie? Beata baa si potraktowa je jako przejaw uwiadomionej z opnieniem mioci. Jej analityczny umys podejrzewa ukryte motywy, ale na razie nie potrafia znale adnego logicznego argumentu na potwierdzenie swoich podejrze... - Masz pozdrowienia - przypomniao si nagle Beacie. - Od? - Ulka spojrzaa na ni pytajco, zadowolona, e Beata przerwaa, sdzc po minie, ponure rozmylania. - Od swojego staego absztyfikanta, oczywicie. - N....ieee... - jkna przecigle Ulka. - Pan Zenek? Uwierzysz, e nie dalej jak trzy dni temu mi si owiadczy? - Wierz - rozemiaa si Beata. - Dzisiaj ponowi propozycj. Musz przyzna, e jest do stay w uczuciach. - Daj spokj, kocha mnie tylko wtedy, gdy jest pijany. - On wci jest pijany, wic moe to gwarancja trwaego uczucia? - ironizowaa Beata. - miej si, miej. - Ulka ostrzegawczo podniosa palec. - Ale dzisiaj twoja kolej na sprztanie. Ja gotowaam. - Skoro tak twierdzisz. - Woya filiank do zmywarki. - Przepraszam ci, ale wezm prysznic i dopiero posprztam, OK? - OK, ale pamitaj, e jutro ty gotujesz.

-I obie powinnymy by za to wdziczne losowi. -Beata uchylia si zgrabnie przed nadlatujc cierk. Ulka w zamyleniu zacza sprzta naczynia i ukada je w zmywarce. Z odraz spojrzaa na przypalony garnek, nie pierwszy w jej karierze kulinarnej. Beata bya wietn kuchark, cho nigdy nie stosowaa si do przepisw. Jej specjalnoci byo co z niczego, a im wicej niczego, tym lepiej. Przyjacika bya byskotliwa, precyzyjna tego zreszt wymaga jej zawd. Bya czowiekiem, ktry woli si dokadnie pomyli, ni z grubsza mie racj - jak jaki felietonista okreli zawd ksigowego. Beata bya osob z duym poczuciem humoru, lecz paradoksalnie - przeraliwie samotn. Trudno byo si do niej zbliy. Miaa wielu znajomych, lecz niewielu przyjaci. Byy przyjacikami od kilku lat, ale nawet jej nie udao przedrze si przez ten pancerz. - Jak mona kogo zna tak dobrze, a zarazem tak mao o nim wiedzie? - zastanawiaa si Ulka. - Moe pomys wyswatania Beaty i Jacka nie jest tak dobry, jak jej si pocztkowo zdawao? - Zawzicie szorowaa garnek. - Moe Beata ma racj? Moe Jacek powinien sobie znale jak mi dziewczyn? Bzdury! Beata jest sympatyczn i pogodn osob, nawet jeli sama o tym nie wie. Tym bardziej powinna jecha na ten lub i zakoczy sprawy rodzinne w taki czy inny sposb, a jeli ten detektyw pomoe - to daj mu Boe zdrowie i uchowaj od wszelkiego zego. Ulka bya przekonana, e Beata nie powiedziaa jej wszystkiego. Widziaa tsknot w oczach przyjaciki podczas wszystkich wit, ktre spdzaa z jej rodzin. - Tak - powiedziaa zdecydowanie. Beata i Jacek to wietny pomys. Beata zapamitale szorowaa si pod prysznicem, jakby chciaa zedrze z siebie nie tylko skr, ale i przeszo. Co za tupet! - mylaa ze zoci. Po tym wszystkim... adnego listu. adnego przepraszam. Tylko zwyke zaproszenie, jakie wysya si komu obcemu. Ta bezosobowo i chd byy charakterystyczne dla jej rodziny, ale tym bardziej upewniaa si w przekonaniu, e samo zaproszenie stanowio tylko pretekst, eby zwabi j do domu i upi jej czujno... Jezus Maria! Opara gow o cian, pozwalajc, by gorca woda spywaa jej jeszcze chwil po plecach, zanim wysza z kabiny. Przecie nie wybieram si na wojn! Moe to ze mn jest co nie tak? mylaa. Zawsze doszukuj si ukrytych motywacji, podtekstw... To moi rodzice. A przynajmniej jedno z nich. Szarpna wosy szczotk, kierujc na nie strumie gorcego powietrza suszarki. - No tak - westchna ciko, patrzc w lustro. - Nie naoyam odywki. Siano. Trudno, na konkurs piknoci si nie wybieram. Narzucia na ramiona szlafrok i przesza do pokoju. Wczya komputer. - Nie - pomylaa - to nie jest gazka oliwna. Zapomnieli o mnie, gdy tylko drzwi zamkny si za moimi plecami. Beata zaciekle uderzaa palcami w klawiatur, gdy Ulka wesza z lodami. - Wiem, wiem... Moga uprawia dziki seks z Bradem Pittem, a ja wchodz bez pukania, nie szanujc twojej prywatnoci. - Ulka upomniaa si sama i manewrujc tac, biodrem zatrzasna za sob drzwi. - Ale mam co, co misie lubi najbardziej...

- Tygryski - poprawia j Beata, nie odrywajc wzroku od ekranu, na ktrym jaka posta w dugiej sukni walczya ze zotym smokiem. - Moe i tygryski - zgodzia si Ulka, siadajc wygodnie na ku, co w jej wykonaniu oznaczao utworzenie pagrka z poduszek i kodry, ubicie pici i szereg innych dziaa, ktrym Beata bya zdecydowanie przeciwna, gdy wymagay potem gruntownego cielenia ka, nieraz poprzedzonego solidnym odkurzaniem, w zalenoci od tego, co przyjacika przyniosa ze sob na tacy. Tym razem Beacie nawet nie chciao si komentowa stanu pocieli, o jej taktownym milczeniu przesdzi fakt, i to ona miaa sprzta po posiku, a nie Ula, ktra j wanie wyrczya. No c pomylaa. Gdybym bya zoliwa powiedziaabym, e jaki posiek, takie sprztanie... - Kuchni nie musisz si kopota... - Zadowolona z siebie Ulka maczaa chrupki w lodach czekoladowych. - Wiem. Przepraszam. Jestem okropna. Ale to miaa by tylko chwila. - Wiem, wiem. Gdy stwierdzia, e pora i do ka, bo rano trzeba wczenie wsta, wanie zadzwoni budzik... Nigdy nie zapomn twojej pierwszej nocy przy komputerze i to nie przy pracy. - Ulka rozemiaa si. Beata uwielbiaa gry komputerowe. - Humor ci dopisuje - zauwaya Beata, ograbiajc skarbiec pokonanego bagiennego smoka i rozgldajc si uwanie za jaszczurzymi ludmi. - Owszem. Te lody s wspaniae. Wiele do szczcia mi nie trzeba. A ty mogaby zmieni w kocu t gr. Widz, e grasz wci w to samo. Przysigabym, e t scen widziaam jaki miesic temu, tylko nie nosia wtedy halki. - To nie halka, wariatko! Ostatnio byam paladynem, a teraz jestem magiem ognia! - Mnichem? wietny wybr - stwierdzia Ulka. -Zwaszcza jeli wzi pod uwag twoje bogate ycie towarzyskie... - Dowcip ci si wyostrzy - zauwaya Beata. - Ale nic z tego. Nie umwi si na randk z twoim bratem. - A co masz mu do zarzucenia? - Poza tym, e jest z tob spokrewniony? Zupenie nic. - A kiedy ostatnio si z kim umwia? - Ostatni uwag pucia mimo uszu, wolaa nie zgbia ukrytego sensu. - Jezu! Jeste jak rottweiler. Jak wbijesz w co zby, to nie pucisz - skrzywia si Beata, nie odrywajc wzroku od monitora. Gupio byoby roztrzaska si o skay. - Byam na randce dwa tygodnie temu! - oznajmia z triumfem, ktry nie mia nic wsplnego z randk, raczej z tym, co dziao si na ekranie. - No dobrze, zapytam inaczej... Kiedy ostatnio umwia si z kim sensownym? - Nie ma sensownych facetw. Wyjechali do Irlandii. - Przesta - skrzywia si Ulka, nie mogc jednak opanowa chichotu.

- Mwi powanie. - Beata wzia do rk miseczk z lodami i oblizujc yeczk, kontynuowaa. - Albo s ju zajci, albo na emigracji. A moe po prostu mam pecha i umawiam si z dupkami? - Umawiasz si z facetem raz, najwyej dwa, cho nie mam pojcia, dlaczego niektrzy dostpuj zaszczytu drugiej szansy, skoro i tak ich potem spawiasz... - Po prostu zostajemy przyjacimi - przerwaa jej Beata. - Nawet jeli to dupki. - Hmmm... i ty ju po pierwszej randce moesz stwierdzi, kto jest kto? - Mog. - Beata ponownie uruchomia gr. - To po co druga randka? - Bo jak facet jest niemiay, to trzeba mu si przyjrze uwaniej. Ulka z osupieniem przygldaa si koleance. Ale c, jeli moe istnie spiskowa teoria dziejw, to moe te istnie teoria Beaty. - "Wanie, ale teoria czego?! Randek? Czy dupkw? - A Darek? - przypomniaa sobie przystojniaka, ktry te jej si spodoba. - Darek by niezy, nawet ty musisz to przyzna! - Jaki Darek? - prbowaa przypomnie sobie Beata. - No ten od reklamy... podobny do Hugh Jackma-na... - T...aaaak - rozwlekle wycedzia Beata, udajc, nieudolnie zreszt, Johna Wayne'a. - I to by jego gwny problem. Myla, e mu to wystarczy... - Jeste okrutna. - Ulka z udawanym oburzeniem zacza wcina lody Beaty. Upewniwszy si, e nie protestuje, drya dalej. - Jacek wprawdzie nie wyglda jak Hugh Jackman... - Poddaj si, naprawd. - Beata bezradnie rozoya rce. - Obiecuj, e spotkam si z Jackiem... - Naprawd? - Ulka podskoczya z radoci. - Super! Zaufaj mi. Znam si na facetach, wic... Beata parskna miechem i zakla po chwili pod nosem. - Cholera, zabili mnie! Nie moesz mnie tak rozprasza! - zawoaa. - To moja wina? - oburzya si Ulka. - Dziaasz jak magnes na wszystkich nieudacznikw, oszustw i nacigaczy. - Beata wybuchna, zmieniajc temat. - To, e jeszcze nam nikt mebli nie wynis, zawdziczamy tylko temu, e przed wsplnym zamieszkaniem obiecaymy sobie nie dawa nikomu kluczy! - Przesadzasz... poza tym teraz jestem grzeczna. Z nikim si nie umawiam i nie robi adnych innych gupot. - To dlaczego mam wraenie, e to cisza przed burz? - Bo ty nie wierzysz w ludzi - skwitowaa Ulka. - We wszystkich na pewno nie, ale w ciebie tak. Wierz, e znajdzie si kto godny zaufania, kto jest ciebie wart. - Mogaby chocia na mnie spojrze, kiedy to mwisz - poalia si.

- Ula, prosz ci, tylko si nie ualaj nad sob. Naprawd nie masz powodu. Jeste moda, wyksztacona, masz dobr prac, dobre serce, jeste zabawna... - Naiwna... - To niestety te - przyznaa Beata. - Ale czasami warto si sparzy, ni y w zupenej pustce. A jak nam si nie uda, to zestarzejemy si razem z gromadk kotw. Co ty na to? - Wariatka! - parskna. - Nie mam zamiaru si z tob zestarze! Mam zamiar wyj za m i mie gromadk dzieci, nawet gdyby ich ojciec mia by zwykym dupkiem. Beata, znajc humory przyjaciki i jej impulsywno, miaa si z tej tyrady. Co nie zmieniao faktu, e Ulka naprawd dziaaa jak magnes - cigny do niej typy wszelakiego autoramentu jak pszczoy do miodu. A ostatnio trafi si trute, ktry zostawi j nie tylko ze zamanym sercem, ale i pustym kontem. Beata nalegaa, eby zgosi to na policj, ale Ulka wstydzia si, gwnie przed rodzicami. - A ty lepiej zaatw sobie urlop, bo mam zamiar jutro z samego rana powiedzie bratu, e jedzie z tob na lub twojej marnotrawnej siostry. - Zdanie to zostao lekko przyguszone przez zatrzaskujce si drzwi. Ulka ucieka z pokoju, zanim przyjacika zdya zaprotestowa. W kocu zgodzia si tylko z nim spotka, kilkudniowy wyjazd to nie to samo. Beata wrcia do gry. Postanowia, e jutro po prostu podzikuje Jackowi za dobre chci i bdzie po sprawie. Nie miaa zamiaru nikogo ze sob zabiera. Pojedzie sama i ju. Co do jednego Ulka ma racj - pewne sprawy naley rozwiza, bo inaczej bd wloky si za nami przez cae ycie. Rzucajc si w wir walki z ogrami, umiechna si - gdyby jej koledzy z pracy wiedzieli, czym zajmuje si w wolnym czasie, docinkom nie byoby koca. Swoje nowe hobby zawdziczaa bratu Ulki, dwunastoletniemu Romkowi, ktry po wypadku na rolkach - wpad do fontanny i zama sobie do w nadgarstku wykorzystywa kogo si dao w charakterze zastpczej doni, gwnie do gier komputerowych. Beata nawet si nie spodziewaa, e ten wirtualny wiat j tak wcignie. To by przede wszystkim wietny relaks. Gdyby tylko ycie byo takie proste - pomylaa, uciekajc po stromych graniach przed cigajcymi j smoczymi zbaczami. Punktualnie o smej rano Beata siedziaa nad stert dokumentw w pokoju, ktry dzielia z koleg rewidentem i dwjk staystw. Tomek, jak zwykle zaspany, przeciera oczy, prbujc przestawi si na tryb dzienny. Beata podejrzewaa, e maj podobne hobby, tylko e ona jeszcze kontroluje czas spdzany przy pulpicie. By wietnym specjalist finansowym, ale strasznym baaganiarzem. W najlepsze dni jego biurko wygldao, jakby przeszed przez nie tajfun, a ich gabinet by jedyny, w ktrym na parapecie nie byo nawet marnego kaktusa, gdy zajty by przez akta, ksiki, czasopisma i Bg wie co jeszcze. Skoro on potrafi si tam odnale, to Beata nie widziaa powodu, dla ktrego miaaby ingerowa w styl pracy kolegi. Na wszelki

wypadek jednak nigdy nie dotykaa adnej z jego rzeczy z obawy przed katastrof w postaci zalewajcych j dokumentw. Pewnie znowu ma problem z odwoaniem albo skarg - pomylaa z westchnieniem, przygldajc si wyranie zrozpaczonemu koledze. wiatem Tomka byy liczby. Sformuowanie kilku zda sowem pisanym sprawiao mu spore trudnoci. Ciekawe, jak owiadczy si Monice, pewnie kodem cyfrowym - pomylaa z rozbawieniem, spogldajc na zmierzajcego do jej biurka koleg. - Widz, e jeste zajta... - wydusi zakopotany. - Owszem, ale mog powici ci chwil. - Doskonale. - Tomek si rozluni. - Ale jeli przeszkadzam... - zastrzeg - to ja mog pniej... - W czym mog ci pomc? - Bo jeli ci przeszkadzam, to ja mog pniej... - Tomek! O co chodzi?! - Tak, zdenerwowaem ci. Nie chciaem. Przeszkadzam ci i tak oglnie... - zacz si plta coraz bardziej czerwony, przecierajc nerwowo okulary. Beata opada na biurko w dramatycznym gecie osabienia. Pamitaj - mylaa. To geniusz. A geniuszom naley wiele wybaczy. To, e yje w wiecie alternatywnym, powoduje problemy z nawizywaniem kontaktw. Pamitaj, e go cenisz i lubisz, i masz zamiar wrobi w zastpstwo na czas wyjazdu... - Podniosa gow, wzdychajc ciko. - Wszystko w porzdku, naprawd. Nie jestem za i wcale mi nie przeszkadzasz. Wic usid, prosz, i powiedz, o co chodzi? - Skarga - powiedzia dramatycznym tonem, siadajc z min mczennika na brzegu krzesa. - Nie ma sprawy. - Lubia skargi do Naczelnego Sdu Administracyjnego. Wymagay precyzji, zwizoci i logicznego argumentowania. Byy znacznie bardziej interesujce ni polemiki z urzdnikami skarbowymi, zwykle do monotematycznymi. - Przygotuj mi akta i krtkie streszczenie. Na kiedy to ma by? - Na jutro - wydusi jeszcze bardziej nieszczliwy i purpurowy Tomek. - Jutro jest sobota osabym gosem zauwaya Beata, obawiajc si, e wanie rozpocz si zwrotny okres w dziejach tego gabinetu, ktry zostanie zakoczony nag mierci kolegi. Jak zawsze czeka na ostatni chwil, liczc, e koniec wiata nastpi, zanim minie termin wniesienia do sdu pisma. Jak mnie zamkn, to przynajmniej rozwie si problem wyjazdu - pomylaa. Wprawdzie w moim zawodzie siedzi si na og z innego paragrafu, ale... - No tak, zapomniaem. To znaczy, e trzydzieci dni mija w poniedziaek. - Tomek, pokonawszy jkanie, usiowa si umiechn i pocieszajco stwierdzi: - Ale sprawy rachunkowe zrobiem ju dawno, chodzi tylko o opraw...

- Tomasz! - powiedziaa stanowczo. - To nie jest oprawa literacka! Sd ma otrzyma logicznie sformuowane wnioski i uzasadnienie. Nie moesz po prostu wysa bilansu w nadziei, e kto sam si zorientuje, czego chcemy! Dlaczego tak pno?! Czy kiedy odmwiam ci pomocy? A ty zawsze skradasz si, jakbym miaa we na gowie zamiast wosw. - To bya Meduza - powiedzia Tomek. Widzc nage zaskoczenie koleanki, doda wyjaniajco: - Ta z wami na gowie to bya Meduza. Bya jedn z gorgon. To z mitologii... Beata przymkna oczy. - Niewane, co to byo, dzisiaj si tym nie zajm. Zrb streszczenie sprawy, ebym miaa jakie pojcie. Wyglda na to, e sobot i niedziel spdzimy tutaj. - Beata nie zamierzaa sama zarywa weekendu. - Chyba nie miae innych planw? - dodaa, nie mogc sobie darowa drobnej zoliwoci. - Nie, nie - popiesznie zaprzeczy. - Dziki, naprawd. Wiem, e powinienem wczeniej, ale od poniedziaku jeste wyranie nie w sosie. Odnosz wraenie, e to przez twoj now staystk... - Wanie, gdzie ona jest? Powinna by ju od p godziny - ze zmarszczonym czoem zauwaya Beata. - Pani Hanno - zapytaa, poczywszy si telefonicznie z sekretariatem. - Czy pani Kinga ju przysza?... Tak?... Dobrze, dzikuj pani... Nie ma jej. - Odoya suchawk. - Ostrzegaam j, e jeszcze jedno spnienie i si poegnamy. - Ale to siostrzenica dyrektora dziau! - Tomek zszokowany patrzy na koleank. - I co z tego? Jest nieuwana, nie mona na niej polega, nie wykonuje najprostszych polece. - Beata kliwie kontynuowaa. - Nie ma dnia, eby nie walna gafy takiego kalibru, e cay dzia si mieje. Nikt jej nie chce. Dyrektor wcisn mi j, twierdzc, e wymaga cierpliwoci, a ja mam jej pod dostatkiem. Pomyli cierpliwo z opanowaniem. Tego pierwszego nigdy nie miaam, a drugiego zaczyna mi brakowa ju od rody. Przez t dziewczyn zaczynam odkrywa w sobie skonnoci samobjcze i mordercze. Jeszcze si nie zdecydowaam, ktrych jest wicej... Poza tym rozmawiaam z dyrektorem na jej temat. Twierdzi, e to przysuga dla siostry i e bdzie mi niewymownie wdziczny, i takie tam gupoty. Przedstawiam mu swoj opini, ale ona potrzebuje jeszcze dwch tygodni praktyk, inaczej nie zaliczy roku, a ju wyleciaa z kilku miejsc. Zgodziam si j przechowa, ale pod warunkiem, e to on jej wystawi opini. Nie zamierzam firmowa wasnym nazwiskiem... - Bardzo przepraszam za spnienie. - Drzwi z impetem uderzyy w cian, gdy zdyszana dziewczyna wpada do rodka jak torpeda. - Nie uwierzy pani, co si stao... - Z pewnoci. Czy pani spnienie ma zwizek ze staem? - chodno spytaa Beata. Bya pani na poczcie, w urzdzie...? - Nie, ale... - Na lubie, pogrzebie, u lekarza? - Nie, ale...

- Bya pani wiadkiem przestpstwa i policja bez pani pomocy by sobie nie poradzia? - Nie, ale... - W takim razie nie interesuje mnie to. Prosz zabra si do pracy. Nie przygotowaa pani wczoraj dokumentw, o ktre prosiam. Prosz to zrobi teraz. Za chwil mam spotkanie w dziale kadr. Jak wrc, oczekuj, e bd leay na moim biurku. - Beata popiesznie wysza z gabinetu. Rozmowa w kadrach na temat jej nieoczekiwanego urlopu nie bdzie naleaa do przyjemnoci, podobnie jak reszta dnia spdzona w towarzystwie Kingi. Problem ze staystk polega na tym, e wprawdzie uczy si na bdach, ale wci popenia nowe. Beata wsiada do windy i wykrzywia twarz do lustra. Przypomniao si jej, e kolega, ktry pozby si Kingi w ubiegym tygodniu, twierdzi stanowczo, e nie powinno by z ni ju adnych wikszych kopotw, bo wszystkie moliwe bdy ju popenia. Najwyraniej jednak jej nie doceni. Beata, wysiadajc z windy, ju si nie umiechaa. - Jezu! Co za zoza! - Kinga zacza kserowa ostatni komplet dokumentw. - Jak ty moesz z ni pracowa? Tomek podnis wzrok z niedowierzaniem. Nie do, e zwrcia si do niego per ty, co byo nie na miejscu, to jeszcze krytykowaa jego koleank i to w wyjtkowo chamski sposb. Gupota tej dziewczyny bya wrcz legend. Po kadym dniu pracy Kingi koledzy chonli jego opowieci z otwartymi ustami, zamiewajc si do ez. - Pani Beata jest sympatyczn osob, niezwykle zdoln i kompetentn. A pani, pani Kingo, powinna si od niej uczy! I ma pani szczcie, e nie mam zwyczaju powtarza takich rzeczy kolegom z pracy, bo miaaby pani za sob kolejny nieukoczony sta! zakoczy z emfaz, zadowolony, e si nie zajkn i e stan w obronie koleanki, ktra nieraz ratowaa go przed docinkami kolegw. Dwa dni wolnego, a taka przeprawa! - Beata uderzaa w klawisze z prdkoci wiata. Musiaa zakoczy terminowe sprawy. Sprawy nage i awaryjne zaatwi Tomek. Byle nic nie zleca Kindze - pomylaa, przerywajc prace i obserwujc poczynania staystki, ktra klczaa na pododze wrd sterty akt, ze zami w oczach, przynajmniej od kwadransa. - Co pani robi, pani Kingo? - Beata nie moga powstrzyma si od pytania, gdy wprawdzie akta niektrych klientw mogy przyprawia o zy rozpaczy czy zawrt gowy, ale staystki nie podejrzewaa o tak wraliwo. - Ja? - Dziewczyna wyranie si zdenerwowaa. - Tak, pani... - Sprztam! - A dokadniej? - Beata drya temat. - No... fiszki przyczepiam, wie pani, te wysane... Beata przez chwil przygldaa si zdezorientowana. Tomek przerwa prac, przewidujc, e szykuje si jaka heca, i zastanawiajc si jednoczenie, jak mona mie co, co si wysao.

- Fiszki? - No... wie pani, sekretarka przyniosa. Te od listw poleconych. - Czy wpicie dowodw nadania sprawia pani problem? - uprzejmie zainteresowaa si Beata. - Bo nie pamitam, ktre s ktre - paczliwie przyznaa si Kinga. - Nie musi pani pamita. Wystarczy zerkn na ostatnie pismo w sprawie. Bdzie tam znak sprawy i adres urzdu. Taki sam jak na dowodzie nadania. - Ale ja pochowaam wczoraj akta i teraz nie pamitam, ktre to byy... - Tumaczyam pani, e nie chowamy akt do szafy, dopki nie dostaniemy z sekretariatu dowodw nadania. Tam jest pka, na ktrej skadamy sprawy w toku. Beata czua ogarniajcy j gniew. Tym razem przynajmniej nie zgubia akt, ale skoro ta dziewczyna na najprostsze czynnoci potrzebowaa tyle czasu...? Beata ze spokojem, ktrego nie czua, powiedziaa: - Mam nadziej, e bdzie pani na przyszo pamita. A teraz prosz dokoczy t prac i akta z wpitymi dowodami nadania przedoy mi do sprawdzenia, czy dopasowaa je pani prawidowo. Jak pani skoczy, to prosz wzi akta spki Z., wprowadzi do programu odsetkowego wszystkie zalege faktury i obliczy odsetki karne. - Wrcia do pracy, nie zwracajc ju uwagi na poczynania Kingi, co jednak okazao si bdem. Tomek podszed do Beaty i cicho spyta: - Nie moga jej powiedzie, eby sprawdzia wczorajsze zestawienie spraw? Bez tego bdzie si mczy z tymi fiszkami do koca dnia. - Nie - rwnie szeptem odezwaa si Beata. - Ta dziewczyna jest tu ju ponad dwa miesice i nadal nie pamita najprostszych rzeczy. Jeli jej to powiem, w poniedziaek zrobi ten sam numer. Jak si pomczy, to moe zapamita... Swoj drog - dodaa po chwili - nie uwaasz, e powinna wiedzie, e list spraw przeznaczonych wczoraj do wysania bdzie miaa w zestawieniu, ktre sama wczoraj uzupeniaa? Tomek parskn miechem i wrci do biurka. Po godzinie zniecierpliwiona Beata zamaa si i poinformowaa staystk, w jaki sposb moe sobie pomc. Obawiaa si, e zestawienia odsetek moe si po prostu nigdy nie doczeka. - Pani Kingo, kiedy bdzie gotowe zestawienie? - Ju kocz, pani Beato. Musz tylko znale odsetki ustawowe za ubiegy rok, bo czytaam, e co si zmienio. - Ale po co ma ich pani szuka? - zdziwia si Beata. - Przecie s wprowadzone do programu. Wystarczy tylko wpisa kwoty nalenoci, termin patnoci i termin faktycznej zapaty, a program sam obliczy pani odsetki, z uwzgldnieniem stp procentowych. - Nie powiedziaa pani, e program policzy! - oburzya si Kinga. - Chce pani powiedzie, e liczy je rcznie?! - Beata czua si z lekka oszoomiona. Przecie powiedziaam wyranie, e ma pani wprowadzi zalege faktury do programu odsetkowego! To chyba logiczne, e program odsetkowy suy do obliczania odsetek,

pod warunkiem oczywicie, e wprowadzio si tam odpowiednie dane - zimno stwierdzia Beata. - Nieprawda, kazaa mi pani policzy odsetki. A ja nie mogam znale kalkulatora i... - Pani Kingo! - przerwaa Beata ten absurdalny sowotok. - Przed rozpoczciem stau odbya pani u nas szkolenie dotyczce obsugi naszych programw finansowo-ksigowych. Powinna wic pani doskonale wiedzie, do czego suy program odsetkowy. Pomijam ju oczywicie fakt, e nie musiaa pani poszukiwa kalkulatora, bo ma go pani w komputerze! O czym z pewnoci wie kady... - Beata czua, e zaraz eksploduje. - Kady!- dokoczya po chwili, z trudem powstrzymujc si przed inwektyw. - Ale on nie dziaa! - buntowniczo stwierdzia Kinga. - Stukaam w cyferki i stukaam, i nic. Nie chciaam pani mwi, bo uznaaby pani, e popsuam klawiatur! Beata osupiaa. Pierwszy raz w yciu rozumiaa, co to znaczy czu pustk w gowie. Gorzej - miaa wraenie, e uczucie pustki ogarnia j ca. Bezradnie spojrzaa na Tomka, ktry siedzia odwrcony do okna, obserwujc pilnie gobie na ssiednim dachu, tylko jego plecy podejrzanie dray, przywodzc na myl atak epileptyczny. - Pani Kingo! - osabym gosem poprosia Beata. -Prosz przynie mi kaw, dobrze? Sama si zajm tymi fakturami. Kinga wysza z godnoci, trzaskajc drzwiami. Tomek ju nad sob nie panowa. Wy ze miechu. zy cieky mu po policzkach. - Przesta - sykna. - To jest przeraajce! Cyferki jej si nie chciay wczy! Ta idiotka nie wczya klawiatury numerycznej! -A wiesz... co zrobia... - Tomek prbowa zapa oddech - co zrobia Radkowi? - Nie czekajc na odpowied, mwi dalej: - Wezwaa informatyka, twierdzc, e zepsu si komputer, bo nie moga go wczy. Przyszed Marcin i wiesz, co zrobi?! - Tomek znw zanis si miechem. - Woy wtyczk do kontaktu! Beata tym razem nie wytrzymaa. Rozemiaa si gono. - Nie wierz - wydusia, gdy tylko udao jej si troch opanowa. - Nikt nie moe by a taki gupi! Skd o tym wiesz? - Wierzysz, wierzysz. Ten wyczyn doskonale pasuje do jej image'u. A od czasu, jak zacza sta, przynajmniej dwa razy w tygodniu robimy z chopakami zebrania w pubie, mwi ci! To najbardziej popularna dziewczyna w firmie! Ale w niepopularnym znaczeniu... - Czasem mi jej al - mrukna. - Czy ona nie widzi, e to nie dla niej? Niech robi co, co potrafi i co sprawia jej przyjemno... -Mnie nie pytaj. Chyba nie oczekujesz rozsdnej odpowiedzi, jeli chodzi... - Tomek chrzkn i wrci do pracy, gdy drzwi otworzyy si z hukiem i wmaszerowaa wojowniczo pani Kinga. Beata podzikowaa jej za kaw, w nadziei e nie znajdzie tam adnych pynw ustrojowych.

- Pani Kingo! - Beata zwrcia si do staystki, zdecydowana zleci prac najprostsz i niewymagajc zbdnego rozumowania. - Tu ma pani pismo do sdu. Prosz je skserowa w trzech egzemplarzach razem z zacznikami. Zaczniki ma pani wypisane na dole strony i znajdzie je pani w aktach. Prosz si do tego zabra od razu, bo troch tego bdzie. Nastpnie prosz trzy egzemplarze wysa do sdu, ktrego adres znajduje si w grnym lewym rogu pisma przewodniego, czwarty egzemplarz prosz wpi do akt. To wane, bo dzisiaj upywa termin. Rozumie pani, co ma zrobi? - Tak, rozumiem. - Kinga, nadal wyranie obraona, wzia akta i pismo podane jej przez Beat i wysza do sekretariatu, gdzie znajdowaa si kserokopiarka. - Tego chyba nie skopie... - mrukna do siebie i zagbia si w aktach Tomkowej sprawy. - Nie znosz tych pitkowych zebra - powiedziaa Beata do Tomka, gdy wracali z sali konferencyjnej. -Przecie szef dostaje tygodniowe raporty. Po co mamy zdawa relacje ustne? Jest na bieco. - Chyba po to, eby wzbudzi ducha rywalizacji, kto wicej pracuje... - zastanawia si Tomek. - Dziki, e mnie nie wsypaa z t skarg administracyjn. - Nie ma sprawy, ale jutro o smej rano jeste w firmie. Nie bd z tym walczy sama. Beata zatrzymaa si gwatownie w sekretariacie i z niedobrym przeczuciem wzia do rki kopert lec na biurku sekretarki. - Pani Haniu, czy ju kto by na poczcie? - zapytaa z napiciem w gosie. - Dzisiaj jeszcze nie, ale prosz si nie martwi, na pewno wszystko zostanie dzisiaj wysane. Przecie pani wie. - Co si stao? - Tomek zawrci, gdy tylko si zorientowa, e dyskutuje z powietrzem, koleanka bowiem zagina po drodze. - Czy ty te miae dzisiaj co do sdu we Wrocawiu? - Nie, skd - zdziwi si Tomek. - Dlaczego tak patrzysz na t kopert? - Bo moja jedyna sprawa we Wrocawiu to sprawa o podzia majtku pastwa Boreckich i dzisiaj miaam wysa dokumenty finansowe, ktrych zada sd. Beata nadal trzymaa kopert w rku, bojc si j otworzy. - Miay by zestawienia przychodw i rozchodw za ubiegy rok, listy pracownikw, pace, ubezpieczenia, wyceny nieruchomoci... - Sporo - przerwa jej Tomek. - Wanie, wic czemu ta koperta jest taka paska? Tomek dopiero teraz zrozumia, do czego zmierza Beata. Koperta, ktr trzymaa w doni, wygldaa, jakby bya pusta. Beata wzia n do otwierania kopert. W rodku w trzech egzemplarzach leao pismo przewodnie do sdu, ktre poza nagwkiem zawierao jedno zdanie: W odpowiedzi na wezwanie sdu z dnia... roku... i list zacznikw. Tomek z niedowierzaniem zajrza do rodka, kilka razy ni pomacha i dmuchn do rodka.

- Nic wicej nie ma. -Zauwayam... mia by taki plik dokumentw, e to powinien by karton, a nie koperta. - Moe zaczniki wysaa osobno? - Tomek chichota otwarcie, nie prbujc si nawet kry. Beata rzucia mu ze spojrzenie. - Syszae, jak jej mwiam... - zacza, ale urwaa po chwili. - A moe to moja wina? Moe le jej wytumaczyam? - Nie wydaje mi si. - Tomek ju rycza ze miechu. - Miaem wraenie, e rozmawiasz z imbecylem, tak dokadnie jej mwia. Poza tym tutaj jest wyranie napisane - powiedzia, podnoszc pismo. - W zaczeniu ble, ble, ble... Wystarczyo przeczyta. - Czy pani Kinga jest jeszcze w pracy? - zwrcia si do sekretarki, wpatrujcej si z niedowierzaniem w korespondencj. - Nie, wysza p godziny temu. Co mwia o randce... - O randce? Spnia si czterdzieci minut i - Beata spojrzaa na zegar - i wysza godzin wczeniej. To koniec. Nie chc jej wicej widzie. Jeli wejdzie do mojego gabinetu, zastrzel. A ty dokd si wybierasz? - zatrzymaa Tomka. - Chyba nie masz zamiaru ewakuowa si z toncego okrtu? Musisz mi pomc, bo w yciu sama nic zd. - Pomog - Tomek rzuci przez rami. - Sowo honoru. Ale najpierw musz wszystko opowiedzie kolegom. - Moe ja zaczn kserowa? - Pani Hania zaofiarowaa si z pomoc. - Pitro wyej maj ksero. Podzielimy si. - Pani Haniu, jest pani anioem. - Beata westchna ciko. -I pomyle, e nawet przez chwil byo mi szczerze al tej dziewczyny... Wesza do domu jak zombi. Byo ju po pnocy. Ulka rzucia si na ni: - Gdzie ty bya?! Mylaam, e co si stao?! Nie odbierasz komrki! Jacek na ciebie czeka, ale ju poszed. Martwiam si...! Jak ty wygldasz?! Jeste blada jak mier! - Daj mi doj do sowa. Telefon mi pad ... - Beata zdja paszcz i usiowaa dosta si do szafy, eby go powiesi. - Nic si nie stao? Dziki Bogu! Dzwoni do Jacka. - Rzucia si do telefonu. - Chyba nie masz zamiaru go zaprasza o tej godzinie?- zdziwia si Beata. - Ja naprawd nie mam siy. - Zwariowaa?! - Ulka popatrzya z niesmakiem. -Musz mu powiedzie, e dotara do domu caa i zdrowa. Martwi si... - Niepotrzebnie... - Beata wesza do kuchni. - Mam nadziej, e nie oczekujesz kolacji? Wiem, e moja kolej, ale nie mam siy. Wanie wracam z dworca PKP. - Co tam robia? - zdziwia si Ulka, machajc zarazem lekcewaco doni na kolacj.

- Bogu dziki za poczt na PKP czynn dwadziecia cztery godziny na dob. Inaczej od poniedziaku nie tylko byabym bezrobotna, ale bezrobotna z wilczym biletem. Zmczona otworzya saatk jarzynow. - Chtnie wysaabym kwiaty i czekoladki, gdybym tylko wiedziaa komu. - Beata mwia niewyranie, z penymi ustami. - Pani Kinga! - Ulka pisna triumfalnie. - Opowiadaj! Co tym razem? - To a tak oczywiste? - Uniosa brwi. - To jedyny logiczny wniosek. - Ulka patrzya wyczekujco. - Nie pracowaa nocami, dopki nie dostaa jej na sta. To nie ten zawd... Hej, to znaczy, e ty cay czas bya w biurze?! - Niestety - westchna. - Bd tam te jutro i pojutrze, tym razem nie dziki Kindze, tylko dziki mojemu ulubionemu koledze, ktry zobowiza si uporzdkowa dokumenty tej likwidowanej spki i moe uda mi si nie oszale przed trzydziestk... i wyjecha na... - Jacek! - Ulka skoczya jak oparzona. - Musz do niego zadzwoni! Powiem, eby jutro do nas wpad. To wietny pomys, eby go zabra ze sob. Jest godny zaufania i... Jak to jutro i pojutrze? - Wrcia do kuchni. - Bdziesz pracowa w weekend? Moi rodzice mieli nadziej, e przyjdziesz. Tata nie moe odaowa tych dwch dych, ktre przegra z tob ostatnio w karty. - Nie tym razem. Gdybym nie musiaa, tobym nie siedziaa w pracy w wolny weekend. - Jeste nieuleczaln pracoholiczk. Jasne, e by siedziaa, gdybym ci stamtd nie wycigaa. -Nawet jeli masz racj, a nie mwi, e masz...- zastrzega Beata - ...to dziki nieuleczalnemu pracoholizmowi, jak to nazywasz, firma we mnie inwestuje. Za dwa tygodnie zaczynam pierwsze zajcia. - Studia podyplomowe... i to jeszcze z doradztwa podatkowego. Interesujce ironizowaa Ulka. - Nie potrzebujesz firmy, eby za nie paci. Jeste moda, zdolna, wietnie zarabiajca i nawet nie masz czasu wyda kasy, ktr zarabiasz... - Dziki za uwiadomienie, e bd bogat i samotn emerytk, pod warunkiem e nie zejd z tego wiata przedwczenie - przerwaa jej Beata. - Poza tym teraz jest czas, ktry mog powici pracy, bo mam nadziej, e kiedy bd miaa rodzin, a wtedy nie bd tacy chtni do finansowania mojej osoby ani ja nie bd taka dyspozycyjna. Bd jak bolcy zb. W jakim wiecie ty yjesz, Ula? - W znacznie mniej cynicznym - westchna. Jacek zamiewa si do ez z opowieci siostry. Beata ju pojechaa do pracy, ale moe to i lepiej. Zdy przepyta Ul, zanim jej wsplokatorka wrci. Wczoraj za bardzo si denerwowaa, eby dao si z ni porozmawia. - Tacy ludzie nie istniej! Przyznaj si, e to podkoloryzowaa! - Ja? Nigdy w yciu! - oburzya si Ulka. - auj, e nie widziae miny Beaty. Opowiadaa to z tak rezygnacj w gosie, jakby ju nic i nikt nie mogy jej zaskoczy.

Gdyby Kinga przysza do pracy nago, to z cakowitym spokojem przyjaby to jako co naturalnego. Co najwyej zdziwiaby si, e dopiero teraz... - Powiedzmy, e ci wierz. Ale - parskn miechem- naprawd odpowiedziaa Beacie na pytanie, czy wie, co znaczy sowo termin", e to data w kalendarzu? - Wanie tak. - Ulka bya w swoim ywiole. - Wcieka Beata tumaczy Kindze, e w terminarzu zapisuje si terminy nie tylko spotka, ale skarg, zaale, odwoa. Bo na dokonanie prawnych czynnoci jest termin ustawowy, ktrego nie mona przekroczy, gdy traci si moliwo wnoszenia rodkw odwoawczych, naraa klienta na straty etc., etc. I po tym wykadzie pyta j, czy zrozumiaa, dlaczego przestrzeganie terminw jest takie wane. A staystka mwi, e tak, oczywicie. - Ulka usiowaa naladowa gos Kingi, ktrego wprawdzie nigdy nie syszaa, ale absolutnie jej to nie przeszkadzao. - Doskonale - mwi Beata - w takim razie, pani Kingo, czym jest termin? - Dat w kalendarzu - powiedzieli rwnoczenie, miejc si serdecznie. - Ale miaa racj, termin to data w kalendarzu - mia si Jacek, ocierajc oczy. - Teoretycznie tak, ale czasami nabiera szczeglnego znaczenia. Nie jest tylko dat. - Wiem. - Jacek unis do. - artowaem. Nie jestem imbecylem, chocia moja maa siostrzyczka sdzi inaczej- przekomarza si. - Sdz i jeste, ale i tak ci kocham. Rodziny si nie wybiera. Prbuj to tumaczy Beacie. - Spowaniaa. - Ale bezskutecznie. Wiem, e nie bya szczliwa, ale uwaam, e rodzin kocha si mimo wszystko, a nie ze wzgldu na co. - W teorii to piknie brzmi. - Jacek popatrzy uwanie na siostr. - Ale w yciu rnie si ukada. Nie wiesz, co tam si dziao. Zdrada siostry i wyrzucenie jej z domu... pokrci gow. - Co to za ludzie? Podejrzewam, e wczeniej nie byo lepiej. - Ale na pewno j kochaj - upieraa si Ulka. Nie mona nie kocha swojego dziecka. Nie kady ma serce i myli na doni i na jzyku, pomylaa. Jej wasna rodzina bya bolenie szczera, ale przynajmniej nie byo u nich konfliktw. - Ulka, Ulka! - Brat chwyci si za gow. - Czasami jeste taka naiwna. Jak ty te studia skoczya? - Z pierwsz lokat na roku - uzupenia z dum. - Tym bardziej nie rozumiem - ironizowa Jacek. - Beata ma na ten temat teori, ale nadal si nie zdecydowaam, czy mi si podoba. Zabawnie wyda usta. - Zawsze bdziesz moj ma siostrzyczk. - Jacek umiechn si w duchu, widzc komiczne miny siostry. - Uwaa, e cae swoje zdolnoci intelektualne zaangaowaam w nauk i na nic wicej ich nie starczyo. Jacek rykn miechem. Zacz szybko ciera rozlan kaw, zanim zdya zaplami podog.

- Jeli ciebie nie przekonuje, to nie szkodzi. Ale ja musz to zapamita. - Nie przestajc si mia, starannie wypuka cierk, umy filiank i pooy na suszarce. - Kocham ci, mapitko. - Pocaowa siostr w gow. - Hm, to czemu ci nie byo trzy lata? Mama i ja baymy si, e wcale nie wrcisz. - Wiem, ale plany maj to do siebie, e czsto si zmieniaj. Lepiej mi wytumacz, co z tym lubem, przez telefon brzmiao to do - zawiesi na chwil gos, szukajc waciwego sowa - chaotycznie - dokoczy po chwili. - Beata jedzie na lub siostry, ale nie chce sama. Uznaam, e mj kochany brat bdzie wietnym kompanem. Dobrze taczy i jest godny zaufania, i na pewno nie przepi si z adn wywlok. - Wiele ode mnie da. - Jacek z udawanym namysem zmarszczy brwi. - Ale moe sprostam jej oczekiwaniom. - Ty pgwku! - parskna Ulka. - To moje wymagania. - Powinienem si domyli. Beata na pewno umieciaby poprzeczk znacznie wyej. Ale... ale... - zaniepokoi si nagle. - Beata wie, e mam z ni jecha? To nie s jakie twoje... - No wiesz?! - oburzya si Ulka. - Beata uznaa twoje towarzystwo za dobry pomys, a ty i tak nie masz nic lepszego do roboty. - Przecie jestem w kraju dopiero od tygodnia! - oburzy si. - Wanie, moesz spdzi czas bardziej konstruktywnie. - Ulka nadal graa oburzon podejrzeniami brata, czujc, jak ogie piekielny powoli przypieka jej stopy za kamstwo. Jacek mia wtpliwoci co do szczeroci siostry. Czu intryg szyt grubymi nimi, ale jeli chodzio o Beat, gotw by przymkn na to oko. - OK, pomijam ju fakt, e na jej miejscu bym nie jecha. Moe jestem gruboskrny, ale pewnych rzeczy si nie wybacza. Mwia, e nie tylko chodzi o to, ebym jej towarzyszy. Podobno co z t rodzin jest nie tak? - Tak naprawd to niewiele o nich wiem. Beata jest skryta, jeli chodzi o sprawy osobiste, a rodzina? - Machna rk z rezygnacj. - Nie mog si przebi przez jej mur milczenia. Ojciec jest wspwacicielem przychodni rodzinnej, a matka? - Urwaa na chwil. - Mam wraenie, e po prostu jest. I ju. Nie sdz, eby to bya rodzina patologiczna czy co z tych rzeczy. Ale odwiedzaa ich rzadko. Po powrocie bya zimna jak gaz, zamknita w sobie, zamylona... Nigdy nic nie mwia o tych wizytach. Kiedy przychodzi do nas do domu, caa si rozpromienia. Jest jedyn znan mi osob, ktra toleruje sier biaego psa naszej mamy na swoim czarnym ubraniu. - Ulka pokrcia gow z niedowierzaniem. - Zauwayam natomiast jedn rzecz, ktra, tak sobie myl, wiadczy o tym, jaki by jej dom. Czsto obserwuje t nasz krztanin z umiechem i takim blem, jakby serce jej miao pkn. Myl, e jej dom by pozbawiony ciepa, uczu rodzinnych. Wiesz, to taka rodzin, co to myli, e jak dziecko ma drogie buty, to obowizek rodzicielski zosta speniony. - Gos zacz jej dre, pocigna nosem,

prbujc stumi zy. -Najgorsze jest to, e ona si mczy. Myli, e nie zasuguje na mio, pewnie dlatego jest tak cholernie profesjonalna we wszystkim, do czego si bierze. Wiesz, e nawet pomalowaa sama mieszkanie? Stwierdzia, e po co mamy paci za co, co moemy zrobi same? Mwi jej, e nie potrafi, a ona patrzy na mnie takim wzrokiem, wiesz, poczuam si jak pod tablic na trygonometrii... Jacek umiechn si. Matematyka w wykonaniu Ulki bya legend rodzinn. - ...i pyta mnie: Malowaa kiedy? Mwi, e nie, a ona: To skd wiesz, e nie potrafisz? - wietna anegdotka - rozemia si. - Ale co to... ? - Nie przerywaj - burkna. - Przecie wiesz, e czasami zdarzaj mi si mae dygresje. Na czym to ja skoczyam? - westchna. - No tak - cmokna. - Nie pisali do niej, nie dzwonili, nie odwiedzali. Cae studia utrzymywaa si sama, z korepetycji, prac zleconych, porzdkowych i rnych takich, a nocami si uczya, eby wyrobi redni na stypendium naukowe. A teraz suchaj uwanie, pgwku... - Ulka dramatycznie zawiesia gos. - Beata wynaja detektywa! Tak, tak. Mylaam, e zwariowaa, ale wczoraj przyznaa mi si w kocu dlaczego. - Nie uznaa za stosowne wyjawiania bratu, e Beata pprzytomna ze zmczenia wyznaaby wszystko, byle tylko koleanka si odczepia i pozwolia jej spa. - Czytaa artyku o grupach krwi, no wiesz, grupy krwi rodzicw, fenotypy, czy co takiego, jakie s moliwe kombinacje u dzieci, i okazao si, e jej ojciec nie moe by jej ojcem! Nie pamitam, kto dokadnie jak ma grup, ale chodzi o to, e jedno z rodzicw ma grup 0, a drugie B. Beata wic adn miar nie powinna mie grupy A! - Triumfalnie spojrzaa na brata. - Na razie nic nie wiadomo - kontynuowaa. - Ale s dwie moliwoci: albo adopcja, albo romans matki. Beata chce zna prawd. Jacek zamyli si. Nie chcia gasi entuzjazmu siostry, ale jeli dotychczasowi rodzice nie potrafili okaza jej uczucia, to biologiczni, jeli w gr rzeczywicie wchodzia adopcja, pod warunkiem e w ogle bd zainteresowani kontaktem, rwnie bd obcymi ludmi. Nawet jeli okae si, e matka miaa romans, to sytuacja z ojcem biologicznym moe by identyczna albo jeszcze gorsza - pomyla. Facet w ogle moe nie wiedzie, e zosta tatusiem. I nawet go to nie interesuje. Moe te mie wasn rodzin i bd przeszoci w progu jego domu nie zostanie przyjty z otwartymi ramionami. - Myl, e czeka j rozczarowanie - powiedzia delikatnie. - Lepiej, eby odpucia, skoro nie chc jej widzie, to ich strata... -To po co to zaproszenie? - Ulka uniosa brwi. -Co na to powiesz? Beata po prostu chce zna prawd. Nie wiem, czy jej to pomoe, czy zaszkodzi, ale jeli jest szansa, e znajdzie cho cz odpowiedzi... -Jakich odpowiedzi? Wicej pyta i wtpliwoci, co najwyej. - Ty naprawd jeste pgwek - z niesmakiem ocenia brata.

Jak zawsze w niedziel caa rodzina Nowackich zebraa si przy stole, a niektrzy pod stoem. Jacek zajrza pod obrus, czujc, e kto go trca w kolano. Pies ebra po kolei u wszystkich o co lepsze kski, chocia miska stojca w kuchni bya pena. - Beata kiedy przyjdzie? - Gowa rodu Nowackich prbowaa przebi si przez harmider i rozgardiasz. Wszyscy mwili jednoczenie, starajc si przekrzycze nawzajem. W rezultacie nikt nic nie sysza i nie rozumia, ale obiad jak zwykle by pyszny. - Utkna w pracy. - Ulka obficie polaa ziemniaki sosem. - W niedziel? - Ojciec unis brwi. - Lepiej od razu powiedz, e boi si rewanu. - Rewanu? - Jacek skupi si na rozmowie, syszc, e mowa o Beacie. - Ograa ojca w karty - poinformowa usunie Romek. - Wyhodowaem mij na wasnym onie - ze smutkiem pokiwa gow ojciec. - Tak, tak, stworzyem potwora... - No. - Ulka przekna szybko. - Zabrako im czwartego do bryda, jak wyjechae, to tata nauczy gra Beat. Swoj drog, tato... - zwrcia si do ojca - jeste niesprawiedliwy. Jak ogralicie Boguckich, to bye gotw j na rkach nosi! - To co innego - obruszy si ojciec. - Tym dwm si naleao. Ale mnie? Swojego mentora? - Daj spokj, Franiu - uciszya ale ma Ewa Nowacka, niekoronowana gowa domu. Trzydzieci pi lat maestwa i wanie si dowiaduj, e masz mentalno Kalego. Kali ukra krow - dobrze, ukra krow Kalemu - niedobrze. - Pokrcia gow z ubolewaniem. - O tym twoim onie ju nie wspominam, ale co ja mog wiedzie? W kocu urodziam tylko troje dzieci... - Matka Uli nie pozwoliaby powiedzie o Beacie zego sowa, nawet w artach. Beata uratowaa jej ycie, a jeli nawet nie ycie, to zdrowie psychiczne na pewno. Pani Ewa, yjc z mem karciarzem - nie hazardzist, uchowaj Boe! - nie nauczya si niczego. Nie odrniaa waleta od krla, jej wiedza sprowadzaa si do wiadomoci, e maj czarne i czerwone oznaczenia. Nie potrafia uoy pasjansa. Cigoty Beaty do gier karcianych i nie tylko -bo niejednokrotnie ca rodzin grali w monopol albo scrabble - oraz jej umiejtnoci zostay szybko zaanektowane przez jej ma. Pani Ewa ju od dawna mylaa o koleance crki jak o czonku rodziny. I pewnie by nim bya - zerkna na Jacka walczcego z Romkiem o ostatni kawaek ciasta - gdyby syna nie wywiao na drugi koniec wiata. - Wiesz, mamo - Ulka przerwaa jej rozwaania - e Jacek jedzie z Beat na ten lub? Pani Ewa spojrzaa z byskiem nadziei na syna. - Jeszcze o tym nie rozmawialimy - zastrzeg si. -Na razie to tylko pobone yczenia Uli. - Co za mdre dziecko. - Z rozczuleniem popatrzya na crk.

- auj, e nie dotara. - Ulka zdawaa relacj przyjacice. - Mama upieka superorzechowiec, masz kawaek w lodwce, a tata by niepocieszony, cay tydzie czeka na rewan, a przez twj wyjazd, i wykady pniej, jeszcze zapomni... - Na ile znam twojego tat, to nie zapomni. - Beata miaa si z monologu przyjaciki. Przywyka do tych niedzielnych spotka i uczestniczya w nich z przyjemnoci. - A Jacek chtnie z tob pojedzie - cigna Ulka, nie zwracajc uwagi, e Beata ju od jakiego czasu jej nie sucha. - Musimy tylko uzgodni, co woysz na lub, bo trzeba garnitur kolorystycznie dopasowa. Pojedziemy do... - Zwolnij, kobieto... Na razie nic nie jest jeszcze postanowione... - Nie jedziesz? - zdziwia si Ulka. - Mylaam, e to ju postanowione? - Jad, ale z Jackiem musz najpierw porozmawia. Nie mog po prostu kaza mu si stawi w kociele w wyznaczonym dniu i godzinie. Trzeba uzgodni... - A co ty chcesz z nim uzgadnia? Jedzie i tyle. Trzeba mu tylko powiedzie, co ma zabra. Bo to facet przecie... Jeszcze w szortach gotw pj do kocioa. - Spotkam si z nim jutro, dobrze? Zaraz po pracy. Zadzwoni... - To lepiej ja zadzwoni. - Ulka biega do telefonu. - Czasami czuj si ubezwasnowolniona. - Beata nie zdya nawet zaprotestowa. - Nie lubi poniedziakw. - Beata tkwia w sali konferencyjnej, gdzie ustalany by rozkad pracy na cay tydzie, a waciwie przydzia nowych spraw. Od czwartku zaczynaa urlop, wic do rody musiaa pozamyka wszystkie terminowe sprawy. Dawanie jej czego nowego byoby absurdalne, dwugodzinne siedzenie w sali konferencyjnej rwnie. - Syszaem, e pozbya si Kingi - szepn Tomek. - Dziwisz si? - rwnie szeptem odpowiedziaa Beata. - Po tym numerze, ktry wycia w pitek, kto powinien j zastrzeli. - Stary tak po prostu odpuci? - artujesz? Dopiero jak podaam nazwiska klientw, to ustpi. Zebranie si skoczyo i kady pieszy do swojego biurka zarzuconego tonami papieru. - Jak usysza nazwiska klientw, to mylaam, e dostanie udaru! - Beata kontynuowaa ju normalnym gosem, gdy zamknli za sob drzwi biura. - To jedni z najwaniejszych i najlepiej paccych klientw. Moesz sobie wyobrazi, co by... Drzwi z hukiem uderzyy o cian. Do rodka wpad Tomek 2, staysta Tomka. Ciko dyszc, opar si o drzwi. Beata najpierw z ulg odnotowaa, e to nie Kinga, ktra miaa wanie taki styl przychodzenia do pracy, a potem ze zdziwieniem stwierdzia, e to zdecydowanie nie jest styl pracy Tomka 2. - Co si stao? - spytali, jednoczenie podchodzc do chopaka, usiujcego zapa oddech. - Kinga! - krzykn. - Tutaj? - przestraszya si Beata.

- Gorzej - jkn. - Wanie syszaem, e reszt stau ma odby w naszym sekretariacie! Tomek z Beat spojrzeli na siebie z przeraeniem. Beata miaa wraenie, e wanie awansowaa na kapitana statku idcego na dno. - Wiesz - zowieszczym szeptem zapyta Tomek - ile ona moe tam zdziaa?! - Nadzieja w pani Hani - powiedzia Tomek 2. - Jeli ona nie zapanuje nad chaosem... Reszta dnia upyna w wiecie mylnie czonych telefonw, zagubionych faksw, rozsypanych dokumentw, zaginionych znaczkw pocztowych i szeregu innych dziaa, ktrych mona byo si tylko domyla, widzc zacztki obdu w oczach sekretarki. Sytuacj ratowa Tomek 2 i pozostali stayci, ktrzy osobicie wysyali faksy i biegali na poczt z przesykami. - Czy nie masz wraenia, e ta dziewczyna jest obciona kltw? - Tomek prbowa znale racjonalne wyjanienie. - Jeli nie, to niedugo bdzie - przepowiedziaa Beata. - Syszaem, e Radek dopytywa si o kogo, kto umie robi laleczki wudu. Pani Hania zobowizaa si wypoyczy literatur fachow. - Zaczynam si cieszy, e jestem tylko do rody. - Beata uzmysowia sobie, e woli ten cholerny wyjazd ni... - Pani Beato! - Z sekretariatu dobieg wrzask Kingi. -Jezusie Maryjo! - Tomek a podskoczy. Kto j morduje?! Wreszcie...? - doda z nadziej w gosie. - Nie wiem. - Beata otworzya drzwi. - Ale jestem gotowa zapewni mu alibi. Sucham, pani Kingo? - Faks do pani przyszed. - Nie moga go pani przynie? - Nie, bo pani Hania nie pozwolia mi opuszcza sekretariatu. - A gdzie jest pani Hania? - Dziecko jej zachorowao czy co. - Wzruszya ramionami. - To nie moga si pani poczy wewntrznym? Musi pani tak krzycze? - Dyskusji przygldali si zaciekawieni koledzy i koleanki, ktrych wrzask wywabi z pokojw. - Tak, bo centralka si zepsua. - Rozumiem. - Beata rzeczywicie rozumiaa, moga si co najwyej dziwi, e w sekretariacie dziaa jeszcze cokolwiek. - Ale niech pani przestanie wrzeszcze i bdzie uprzejma pofatygowa si osobicie, dobrze? - Ale pani Hania... - Pani Hani tu nie ma. A sam fakt, e ma pani problem z ukoczeniem stau, powinien pani skoni do namysu nad swoj osob. - Beata z wysikiem opanowaa ch trzanicia drzwiami. Upomnienie nie odnioso skutku, Kinga bowiem, oburzona takim traktowaniem, nie zamierzaa fatygowa si gdziekolwiek. - Mylisz, e ona ma jakiego faceta? - spyta Tomek. - Skd mam wiedzie?

- A jak mylisz? - Myl, e tak, pod warunkiem e znalaza go w orodku dla guchych. - Beata nie miaa zamiaru powstrzymywa si przed zoliwoci, syszc kolejny wrzask dobiegajcy zza drzwi. Beata wychodzia z pracy wykoczona, ale teraz dla odmiany emocjonalnie. To by sdny dzie, a czekay j dwa kolejne. Mam nadziej, e dezercja pani Hani to tylko jednodniowy wybryk - pomylaa. Jeli kto nie zapanuje nad tym chaosem, bd potrzebowa alibi... Boe! Zapomniaa zadzwoni do rodzicw i potwierdzi przyjazd. Przystana na chwil na chodniku. A moe lepiej najpierw porozmawia z Jackiem? Przypieszya kroku. Nie bya przekonana do pomysu, eby jej towarzyszy. Nie, eby miaa co przeciwko niemu, ale po co chopaka zaraz odstrasza? Zreszt nic prawie o nim nie wie. Zerkna na zegarek: - Piknie, ju jestem spniona. -Niepotrzebnie si zgodzia, eby przyjacika umwia j na to spotkanie. Nawet nie miaa numeru telefonu Jacka, eby przesun godzin czy po prostu uprzedzi, e si spni. Jacek czeka na zewntrz niewielkiej kawiarni. Beata spniaa si. - Albo Ulka pomylia godziny - mrukn. -Jak zawsze zreszt. Albo dni... Zmarszczy brwi w zamyleniu. To te nie jest niemoliwe, brachu. Pokiwa gow. Siostra skupia si na instrukcji obsugi koleanki, a termin rzucia mimochodem. Moe le zrozumiaem. - Cze! Przepraszam, ale w pracy by potworny myn. Nawet nie mam twojego numeru. - Beata bkna przepraszajco. - Hej. - Umiechn si. - Pewnie pani Kinga? - zapyta, otwierajc drzwi kawiarni. Uderzyy w nich zgiek i gwar rozmw, a przyjazne ciepo wzio ich w objcia. - Czy legenda Kingi dotara ju do Stanw? - Beata rzucia paszcz na oparcie krzesa. - Skd, ale Ulka jest jej zagorza fank rozemia si. Beata skrzywia si. J te mieszyy wyczyny staystki, ale tylko do czasu, gdy ta dostaa si pod jej skrzyda. - Po pewnym czasie farsa zaczyna przypomina tragedi. Kaw poprosz, czarn bez dodatkw - zwrcia si do kelnerki, ktra jak duch pojawia si przy stoliku. - A dla pana? - Dziewczyna umiechna si zalotnie, majc nadziej, e przystojny blondyn nie stanowi wasnoci siedzcej naprzeciwko kobiety. - To samo. - Zwracajc si do Beaty, spyta: - Moe masz na co ochot? - Obawiam si, e tutaj tego nie podaj. - Przez myl przemkn jej cyjanek, arszenik, cykuta. - To wszystko, dzikujemy. Kelnerka odesza od stolika niezadowolona, e chopak nawet nie podnis na ni oczu. - Ulka nakrelia mi z grubsza obraz rodziny - zacz z umiechem. - Nie mam wprawdzie kamizelki kuloodpornej, ale jeli wystarczy hem straacki, to jestem cay twj. - Z zawadiackim umiechem usiowa poprawi grobowy nastrj. No tak, to dlatego si wtedy z nim nie umwiam - pomylaa Beata. Bazen! To nie by dobry pomys. Westchna. Jak ma jecha na kilka dni do rodziny, ktra jej nienawidzi,

z chopakiem, ktry j wkurza, gdy tylko otworzy usta, i w dodatku bezczelnie zaglda jej w dekolt. Mimo ogarniajcej j irytacji spokojnie zacza: - To by pomys Ulki, a nie mj. Nie znaczy to oczywicie, e nie jestem ci wdziczna dodaa szybko - ale... - Spokojnie, dziewczyno. To nie nasz lub. Nie bd domaga si praw ksicia maonka. - Rozoy rce w uspokajajcym gecie. Beata zawsze mu si podobaa. Zawsze, to moe za duo powiedziane. Widzia j tylko kilka razy, w dodatku by wwczas z kim zwizany. Kiedy prbowa umwi si z ni kilka dni przed wyjazdem, dosta kosza, ale od tamtej pory w kadej dziewczynie szuka tej iskry, zreszt bezskutecznie. Trudno byo zapomnie refleksy wiata odbijajce si we wosach koloru jesiennych kasztanw. Kasztanw... cholera! Ulka uprzedzaa go, eby si nie gapi. Beata nie lubia tego obmacywania wzrokiem. Ale typowy facet musiaby by nietypowy, eby nie podziwia smukej figury i penych wdziku ruchw, i... - Mwi do ciebie! - Beata podniosa poirytowana gos, widzc, e Jacek odlecia, bkitne oczy zatrzymay si na poziomie jej biustu i przybray z lekka nieobecny wyraz. Sposzony podnis wzrok. Beata patrzya z niewrcym nic dobrego byskiem w oczach. - Przepraszam, zamyliem si. - T...aaak - powiedziaa wolno - zauwayam. Pytaam, co Ulka dokadnie ci mwia? - Kto by jej tam sucha. - Machn rk. Westchna ciko. - Dobra, sprbuj przedstawi ci sytuacj w skrcie... Do diaba, Jacek! Znowu mnie nie suchasz... - Syszaem kade sowo! - zaprotestowa z oburzeniem. - To co powiedziaam? - Mierzya go gniewnym wzrokiem. - A co? Ju nie pamitasz? - Niewinn min i chopicym urokiem prbowa ratowa sytuacj, ktra, mia wraenie, wymykaa si spod kontroli. Na Beat jego umiech jednak najwyraniej nie dziaa. - Pamitam doskonale - wycedzia. - Pytanie, czy ty pamitasz? - Nie masz wraenia, e ta rozmowa przybiera dziwny obrt? - Jacek prbowa przej do ataku, zastanawiajc si, czemu kiedy tak szybko odpuci sobie t znajomo. - Jeste irytujcy! - Beata zimno zmierzya go wzrokiem. - Nic dziwnego, e Ulka chciaa ci przehandlowa! O, przepraszam - poprawia si zoliwie. - Ona chciaa nawet do ciebie dopaci! -A tak, ju pamitam - w poowie przerwa jej Jacek. - Co...? Zreszt niewane... - Wstaa od stolika. -Suchaj, bardzo ci dzikuj za dobre chci, ale nic z tego nie bdzie. Nie pojad na uroczysto rodzinn z kim, kogo nawet nie lubi. Przykro mi. - Nie lubisz mnie? - Jacek unis brwi w komicznym zdumieniu. - Nawet mnie nie znasz?

- No wanie, a ju ci nie lubi. Wic jeli ci poznam, moe by tylko gorzej. - Beata zacza si ubiera. Czekaa j jeszcze wizyta w biurze detektywistycznym; rwnie dobrze moga pj tam teraz. - Daj spokj, dziewczyno. - Jacek prbowa j zatrzyma. - Przy bliszym poznaniu zyskuj. Sowo! - Moliwe. - Beata zgodzia si uprzejmie. - Tylko widzisz... ja nie mam ani czasu, ani ochoty bliej ci poznawa... Dziki za kaw - rzucia przez rami, odchodzc. Jacek patrzy na ni z umiechem. Nikt nie powiedzia, e bdzie atwo - pomyla. Ale prawda jest taka, e t bitw przegrae na wasne yczenie. - Koleanka ju posza? - Kelnerka zmaterializowaa si przy stoliku. - Co si stao? Czujnie nadstawiaa uszy podczas rozmowy, ale nie moga wci krci si przy stoliku bez zwracania uwagi. - Nie, po prostu mnie nienawidzi. - Umiechn si z zadowoleniem. - I to pana tak cieszy? - zdziwia si. - Oczywicie, przynajmniej co do mnie czuje. Gorsza byaby obojtno, nie sdzi pani? Boe, Boe, Boe... Idiotka! - gorczkowo czynia sobie wyrzuty Beata. Czy ja zawsze musz by taka... taka... no taka! Powinnam si przyzwyczai do stylu bycia Nowackich, w kocu niedaleko pada jabko od jaboni. Powinnam by raczej zdziwiona, gdyby ich pierworodny okaza si sztywniakiem - mylaa, wymachujc aktwk. Co on sobie myli? Ze jestem wydra i fldra. Ot, co sobie myli. I susznie. Bo niby dlaczego miaoby by inaczej? Sama tak o sobie myl. Zreszt kto by si spodziewa, e serce bdzie jej bio rwnie gwatownie jak wwczas, gdy si poznali. Ja naprawd zostan star pann karmic gromad bezpaskich kotw - pomylaa z niesmakiem. Nie do, e wszystkich facetw porwnuj z Jackiem, to jeszcze musiaam go urazi... -Pokiwaa gow z ubolewaniem. - Pani do nas? Gboki mski gos zaskoczy j i wystraszy, ale na szczcie wyrwa z rozmyla o przygnbiajcej samotnej staroci. - To pan... - stwierdzia z ulg. - Nie powinien pan si tak skrada. - Bynajmniej, bynajmniej. To szanowna pani bya tak zaaferowana, e mnie nie zauwaya. - No tak, rzeczywicie. Sdny dzie dzisiaj - mwia, wchodzc z Knapem po schodach kamienicy, gdzie na drugim pitrze miecio si biuro detektywistyczne Knap & Wsplnicy. -Jestem troch wczeniej, ale poczekam, jeli pan Przemek jest jeszcze zajty. - Prosz, prosz, zapraszam, Starszy pan wprowadzi Beat do gabinetu. - Przemek zaraz bdzie. Pani Ewo - zwrci si do sekretarki - prosz zaj si pani. Ja mam spotkanie. -Ponownie zwrci si do Beaty: - Prosz wybaczy. - Ukoni si i znikn w drzwiach drugiego biura.

- Jak zawsze szarmancki - umiechna si do sekretarki, podajc paszcz. - To nie bdzie kopot, e zaczekam tutaj ? - Ale skd - rozemiaa si kobieta. - Zaraz podam pani co ciepego, moe kawy? - Lepiej nie. - Beata skrzywia si. - Jestem tak napompowana kofein, e zaczynam le reagowa na ludzi. - To herbatki z cytryn, dobrze? - Idealnie. - Beata umiechna si. - Czy mog si rozoy z dokumentami przy stoliku? Do spotkania zostao jeszcze p godziny, a mamy urwanie gowy w firmie. pi z bilansami pod poduszk... Przemek Macierzak wpad do biura jak burza. Pani Ewa tylko uniosa brwi i skina gow w stron jego gabinetu. - Dawno przysza? - spyta szeptem. - Dwie godziny temu. - Jezu! - Rzuci kurtk na sof w sekretariacie. - Bardzo wcieka? - Ze spni si pan ptorej godziny? Nie sdz, eby zauwaya - stwierdzia. - Jak to moliwe? Oguszya j pani? - Siedzi nad ton papierw i pracuje. Wie pan, panie Przemku, ja zupenie nie rozumiem tego modego pokolenia. Wystarczy wam komputer i od razu zabieracie si do pracy. Nie tylko nie macie kiedy y, wy nawet nie bdziecie mieli kiedy umrze. - Pani Ewa bya ju na emeryturze, w biurze zatrudniono j oficjalnie na p etatu, ale Przemek podejrzewa, e spdza tu cae dnie, bo po prostu nie chce wraca do pustego domu. Czowiek wynalaz pracoholizm - pomyla - w obawie przed samotnoci. A moe odwrotnie? Samotno wynalaza pracoholizm? Przeraajce, ale prawdziwe. By czterdziestoletnim postawnym mczyzn o agodnych brzowych oczach, zupenie nielicujcych z ani poprzednio wykonywanym zawodem policjanta, ani obecnym prywatnego detektywa. - Mia osbka. - Pani Ewa z zadowoleniem odnotowaa rumieniec pracodawcy. Takie buty, pomylaa. - Moe herbatki panu zrobi? Wiatr taki, e hej! - zatroskaa si. - Chtnie, pani Ewo, ale za chwil, dobrze? Witek przesa raport? - Woyam do teczki, panie Przemku. Niech pan sobie przejrzy, a ja ju wod wstawiam. Przebieg odrcznie napisane strony. Wyglday, jakby jego asystent pisa je na kolanie, i pewnie tak byo. Nic nowego to nie wnosi - pomyla zirytowany. Kiedy Beata Rostowska miesic temu przysza do biura, sdzi, e bdzie to sprawa, jakich byo ju wiele. Matka miaa kochanka, a owoc tej maeskiej zdrady poszukuje teraz biologicznego ojca. Wszystko wprawdzie komplikowa fakt, e klientka urodzia si w USA, ale nie bya to przeszkoda nie do przekroczenia. Nie spodziewa si tylko, e sytuacja tak si skomplikuje. Wywrc jej za chwil ycie do gry nogami, a ona mi jeszcze za to zapaci - pomyla z gorycz. Cienie i blaski ycia prywatnego detektywa...

Na blaski przy boku Beaty nie masz co liczy, stary - powiedzia do siebie. - Zwyczaj cinania gowy posacowi przynoszcemu ze wieci nie zagin, chocia teraz yje w metaforycznej formie. - Dzie dobry, pani Beato - powiedzia, wchodzc do biura. - Przepraszam za spnienie, ale... - Prosz nie przeprasza, panie Przemku! To ja jestem wczeniej. - Ojej - rozemiaa si, spojrzawszy na zegar. -Rzeczywicie si pan spni. Ale prosz si nie przejmowa - uciszya jego protesty. - Uprzedza mnie pan przecie, e jest w trasie, poza tym to ja nalegaam na to spotkanie. - Rozumiem, e chciaaby pani uzyska jak najszybciej informacje, ale szczerze mwic, dotychczasowe dochodzenie ujawnio... - zawaha si - ...kolejne niejasnoci- dokoczy. -Jakie? - Pani Beato, prosz mi wierzy, e robimy co w naszej mocy, ale ta sprawa siga tak daleko w przeszo, e nie wiem, czy kiedykolwiek dojdziemy do prawdy. - Tak, tak. - Beata machna rk. - Uprzedza mnie pan o tym. Ale czego si pan dowiedzia, prawda? - No c, na pewno nie jest pani adoptowana - oznajmi, zastanawiajc si, jak jej przekaza pozostae informacje. -To ju wiem. W gr wchodzi zdrada maeska i oczywicie jestem wiadoma, e t spraw bdzie trudno wyjani, zwaszcza e nie zamierzam pyta o to matki. To bez sensu. I tak mi nic nie powie. - To rwnie nie zdrada. - Przemek wspczu modej kobiecie. Przychodzc do niego, spodziewaa si, e pomoe jej poskada ycie, a nie rozbi. - To w ogle nie s pani rodzice. Zmarszczya brwi. - Panie Przemku, jeli adopcja nie wchodzi w gr, to ktre musi by moim rodzicem. - Moe co pani poka - powiedzia, siadajc naprzeciwko niej. - Ten dokument otrzymaem z polskiego konsulatu w USA. Beata patrzya w osupieniu na dokument. - To jest akt zgonu - powiedziaa cicho. - To jest... -zajkna si - to jest mj akt zgonu... Panie Przemku... ? - Myl, e co do jednego powinnimy by zgodni. To nie jest pani akt zgonu. - Co pan mwi? Wszystko si zgadza. - Beata nie otrzsna si z szoku. - Ta sama data urodzenia, miejsce, dane rodzicw. Co to, do diaba, jest?! - Niech si pani uspokoi. - Przemek przemawia agodnie. - Nerwy nic tu nie zmieni. Byem rwnie zdumiony jak pani, gdy w odpowiedzi na zapytanie naszego adwokata... udzielia pani penomocnictwa, pamita pani?... dostalimy odpis aktu zgonu kontynuowa, gdy Beata cicho potakna. - Skontaktowaem si ze znajomym zza oceanu. Rzeczywicie, pani rodzice byli w Stanach, pani matka... - zawaha si, ale

widzc, e Beata nie komentuje, mwi dalej - urodzia dziewczynk, ktra ya tylko tydzie. Oprcz aktu zgonu mam tutaj zdjcie nagrobka... Nie wiem, czy chce pani... Beata chciaa. Mimo uczucia, e wanie jest jednym z bohaterw Kafki, prbowaa ogarn sytuacj. - Prosz mwi dalej. Skd ja si wziam? - Oto jest pytanie - westchn. - Kiedy dostalimy akt zgonu, prbowaem umiejscowi w czasie pani pojawienie si jako crki Rostowskich. Szukalimy rodziny, ktra mogaby co wiedzie. Jedynym yjcym krewnym jest pani dziadek ze strony ojca, ale obecnie znajduje si w zakadzie opiekuczym po rozlegym wylewie. Nie ma z nim kontaktu... - Jak dugo pan o tym wie? - przerwaa. - Od dwch tygodni, ale uznaem, e bdzie lepiej, jeli uzyskam bardziej szczegowe informacje. - Nie mam do pana pretensji, e pan zwleka. Rozumiem. Ale prosz mi co powiedzie; czy by pan w Lisinie? - Osobicie nie, ale wysaem asystenta, eby dowiedzia si, czy kto pamita, czy Rostowscy sprowadzili si z dzieckiem, czy pojawio si pniej, i... - Dostaam zaproszenie na lub siostry - przerwaa mu. - Zastanawiaam si dlaczego. Moe paskie wszenie jest powodem? - A kiedy pani otrzymaa ten list? - W ubiegy czwartek. Musz przyzna, e byam zaskoczona. - Beata prbowaa zebra myli i zachowa dystans. Bezskutecznie. Zacza przechadza si po pokoju. Mwiam panu, e nigdy nie bylimy sobie bliscy, a od dwch lat nie utrzymujemy kontaktu. To zaproszenie jest... - szukaa waciwego sowa - ...ostatni rzecz, ktrej mogabym si spodziewa. - Nie wiem, co mogo spowodowa zmian. - Detektyw obserwowa Beat. Chyba jej nie doceniem, pomyla. Spodziewa si ataku histerii ze zami i omdleniami. - Co jeszcze pan wie? - przerwaa jego rozmylania. - Jestem pewny, e nie przylecieli z dzieckiem ze Stanw. Tras Warszawa-Pozna pokonali pocigiem. Na dworcu PKP czeka na nich samochd, kupiony przez ich penomocnika w kraju, tak samo jak dom... Ju nie yje - doda, widzc, e Beata chce przerwa. - Ju wtedy mia koo szedziesitki. Nic nam nie powie. Ludzie w Lisinie twierdz, e pastwo doktorostwo przyjechali z niemowlciem. Nie odwiedzali po drodze rodziny ani znajomych. Prosto z Warszawy obrali drog do nowego domu. I gdzie na trasie pojawia si pani. Ale gdzie? - Rozoy bezradnie rce. Beata staa przy oknie, zastanawiajc si. - Sprbujmy to podsumowa, dobrze? To nie s moi rodzice. Prawdziwa Beata Rostowska nie yje. Ja jestem podrzutkiem, ktry nie wiadomo skd si wzi...

- Pani Beato - przerwa jej Przemek. - Czy warto w tym dalej grzeba? Po tylu latach? Jeli w gr nie wchodzi zabjstwo, to nawet agenci z archiwum X nic tu nie zdziaaj... Zreszt nawet nie wiemy, czy zostao popenione przestpstwo... - Ma pan wtpliwoci? Sfaszowane dokumenty, skradzione lub kupione dziecko albo nielegalna adopcja... Nie wiem nawet, jak to nazwa...? - zauwaya ironicznie. - No c, wyjanie moe by wiele. Ale czy to nie wiadczy, e rodzice pani chcieli? To chyba najwaniejsze? - Wyglda na to, e jeli nawet byo tak, jak pan mwi, to dawno si rozmylili. Boe! Jakie teraz to wszystko wydaje si proste. - Pokrcia gow z niedowierzaniem. - Proste? - Przemek popatrzy zdezorientowany. - Dobrze. - Beata nie zamierzaa wyjania ostatniej uwagi. - Co dalej? - Dalej? - Przemek pokrci gow. - Jest pani pewna, e...? - Tak. Jestem pewna. Wyjedam w czwartek. Jeli dowiem si czego, co mogoby panu pomc w dochodzeniu, zadzwoni. Ale prosz kontynuowa. Ma pan jak teori? Jakkolwiek? - Kilka. - Wzruszy ramionami. - Kada jest rwnie prawdopodobna: penomocnik, uprowadzenie, nielegalna adopcja. Wszystko wydaje si moliwe. - Prosz mnie informowa na bieco, dobrze? - Beata zacza zgarnia dokumenty do aktwki. - Mgby mi pan skserowa t teczk? Chciaabym to zabra ze sob. W domu przeczytam wszystko w spokoju. - Tak, oczywicie. Pani Ewo - Przemek poszed do sekretariatu - czy mogaby pani zrobi ksero z tych dokumentw? Pani Beato - zwrci si do klientki - powinna pani troch ochon, zanim pani pojedzie. Niedaleko jest maa woska knajpka... Moe...? - Nie, dzikuj - pokrcia gow. - Moe innym razem. Teraz chciaabym jak najszybciej znale si w domu. W milczeniu czekali, a pani Ewa skoczy. Ty idioto! Przemek wyrzuca sobie w duchu. Jeszcze moga pomyle, e chcesz rozbit emocjonalnie kobiet namwi na randk. Jezu! Co za desperat! Beata w zamyleniu krcia guzikiem od paszcza. Uprzytomnia sobie, e nadal nie zadzwonia do rodzicw. Boe! - westchna. Do jakich rodzicw? Kim s ci ludzie? Uratowali mi ycie czy zniszczyli? Tyle pyta i adnych odpowiedzi. Ale zaraz, zaraz, czy Macierzak prbowa zaprosi mnie na randk? N...iee... - pomylaa. Na pewno ma zbyt wiele wyczucia, eby w takiej chwili... A moe? Beata siedziaa na parkingu przed blokiem z gow wspart na kierownicy i zbieraa siy, eby dotrze na gr. Bya godna, zmczona, w jej duszy szalaa burza. Ulka nie odpuci raportu, ale za to w tej chwili byaby wdziczna. Musiaa z kim porozmawia... Zaczynaa mie dosy cigego duszenia w sobie emocji. Kogo ja chciaam oszuka? - mylaa. Najprawdopodobniej siebie. Wysiada z samochodu. Zimny wiatr targa jej wosy. Na szczcie zarwno sam parking, jak i teren wok blokw by rzsicie owietlony. Mieszkay tu gwnie mode maestwa, wic

pokolenie blokersw dopiero uronie. Pewne zagroenie mg sprawia mroczny park, ale tam nie zamierzaa spacerowa o tej godzinie. - Oho, idzie Beata! - Ulka poderwaa si na pisk domofonu. - Masz okazj, eby pokaza si w dobrym wietle, pgwku, chocia teraz nie pomogaby ci nawet gwiazda betlejemska. - Bya wcieka, e Jacek zepsu jej misterny plan. Uprzedzaa, e Beata ma za duo na gowie - praca, problemy rodzinne, a Jacek ubzdura sobie, e j rozweseli. Powinien sobie strzeli w eb. - Przesta, Ulka, bo zaraz ci udusz. Ile mona? -Jacek wspczu przyszemu szwagrowi. Ulka miaa serce na doni i pami jak so. Gdy zasza potrzeba, potrafia przypomnie sobie rzeczy sprzed lat, ktre czowiek ju dawno zdy pogrzeba. - Przyznaem si do winy i chc to jako poskada... -Naprawd? Chcesz? - Ulka z nadziej popatrzya na brata. - A waciwie to dlaczego tak ci na tym zaley? - spyta podejrzliwie. -Jeszcze si pytasz? Ten harem, ktry sprowadzae do domu... - Otrzsna si z udawanym przeraeniem. -Jak pomyl, e ktra z tych wyfiokowanych gsi miaaby by moj bratow, a moje dzieci miay mwi do niej ciociu. .. brrr... Pomylaam sobie: Ulka, musisz wzi sprawy w swoje rce! - Jacek mia si serdecznie. Nikt nie potrafi wprawi go w lepszy humor ni jego maa siostrzyczka. - A wiesz, e to nie jest zy pomys - stwierdzi po chwili. - Oczywicie. Beata... - Nie o to mi chodzio. To znaczy o to. Ty mi doradzisz w sprawie Beaty, a ja ci znajd miego koleg straaka. Co ty na to? - Umowa stoi. - Ulka z chichotem przybia pitk. -No, nareszcie - mrukna, syszc otwierajce si drzwi. - Jestemy w kuchni! - zawoaa. Beata wmaszerowaa ciko do kuchni. Rzucia na Jacka pozbawione wyrazu spojrzenie i nawet nie skomentowaa jego obecnoci. - Dobrze si czujesz? - zaniepokoia si Ulka. - Przepraszam za dzisiaj - zwrcia si do Jacka. -W pracy by sdny dzie i chyba po prostu wyyam si na tobie. - Nie, no co ty. - Jacek by wyranie zdziwiony przeprosinami. - Wiedziaem, e nie jest wesoo, a robiem za bazna. Nic dziwnego, e poczua si uraona. - wietnie. Skoro nie mamy do siebie alu, to czy mgby mi towarzyszy podczas wyjazdu? Ulka usiada z wraenia. Nie spodziewaa si takiego obrotu sprawy. - To ty, prawda, Beatko? - spytaa. - Nie jeste klonem ani z siostr bliniaczk? - Co ty znowu czytaa? - Jacek spojrza na siostr jak na wariatk. Wanie staa si wiadkiem cudu. Bg si zlitowa. Karta przeznaczenia si odwrcia. A ona wtpi! - To nie jest takie gupie pytanie - westchna Beata. - Ktre? - spytali jednoczenie.

- Boe... - Beata wstaa i zacza zdejmowa paszcz. - Osobno jeszcze mona was znie, ale razem?! - To ona! - stwierdzili rwnoczenie. Beata umiechna si ze smutkiem. Ulka dostrzega, e przyjacika wyglda podejrzanie blado, a pod oczami ma spore cienie. Z niepokojem zerkna na brata. Jacek ze zmarszczonymi brwiami przyglda si Beacie. Wyglda jak czowiek, w ktrym co pko - pomyla. Rusza si, mwi, ale w rodku pustka. Beata grzebaa w lodwce. - Chtnie pojad - przerwa cisz. - wietnie. - Beata trzymaa w rku wino. Bez sowa wrczya je Ja