76

Click here to load reader

More Maiorum nr 36

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Styczniowy numer periodyku genealogicznego More Maiorum

Citation preview

Page 1: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 1

JAK ODSZUKAĆAKT NOTARIALNY?

GEN. ZYGMUNTPADLEWSKI

KIEDY NA LIŚCIEBRAK EMIGRANTA/ /

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0168465987856213

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 012587952101365478954627 1 6 9

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3 8 1 9 9 7 1 56982012668

0

12

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3 8 1 9 9 7 1 5

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3 8 1 9 9 7 1 5

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3 8 1 9 9 7 100125868239870121

03 5

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 7451311

3115569887 6 9 5 4 2 7 8 0

10 8 9 0 3 2944860158746641 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0

10 8 9679845264031991 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3 8 1 9 9 7 1 5

10 8 9 0 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0 0 1 6 9 5 4 2 7 8 0 0 3 8 1 9 9 7 1 5

10 8 9 0544597852103785124538 3 2 5 9 7 5 4 0 9 8 7 4 0

More Maiorumpierwszy polski periodyk genealogiczny online

nr 1(36), 10 stycznia 2016 r.

issn 2450-291X

POD PATRONATEM

moremaiorum.pl

#WORKFLOW

DIGITALIZACYJNY

CZY ZBADAŁEŚ JUŻ SWOJEKROK 1: POBRANIE ŚLINY KREWNEGO DNA?

Page 2: More Maiorum nr 36

More Maiorum2

POLUB MORE MAIORUMNA FACEBOOKU!

www.facebook.com/miesiecznikmoremaiorum

Page 3: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 3

Autorzy tekstów:AlAn JAkmAn – “Na Ukrainie prawdziwą «gorączką» jest badanie swoich korzeni” – Sergij Batogowski; Wydarzyło się 100 lat temu; Gebert, czyli “Bill” i tajny agent; Z dawnych reklam i ogłoszeń; Humor; Nowościeryk JAn GrzeszkowiAk – Genealogiczne postanowienie nowo-roczne – pobranie śliny najstarszego krewnegoMałgorzata Lissowska – Schiele - właściciele jednego z największych browarów w EuropiePaweł Becker – W obronie królazofia M. JakóBczak – Akta dobrej woli, czyli jak odszukać akt notarialny?DawiD ŻąDłowski – #digitalizacyjny #workflowagnieszka kuBas – Uwiecznienie pamięci o pracownikach odlewniw Węgierskiej GórceMichał konkeL – Powstanie styczniowe a sprawa polska, czyli próba stworzenia marynarkigraŻyna steLMaszewska – Powstanie styczniowe i gen. Zygmunt Padlewski, który na zawsze w Płocku zostałoLga Diacova-sosnowska – “Pradziadek obiecał swojej żonie, że nie pozwoli jej pracować”Marcin Marynicz – Województwo tarnopolskie; Osoba miesiącaMarcin Luziński – Richard Kuklinski - zabijanie miał we krwi?DoMinik Pactwa – Kiedy nie można odnaleźć emigranta na liście pasażerów…

wyDawca – Alan Jakmanul. Wita Stwosza 27/15 43-300 Bielsko-Biała e-mail: [email protected] naczeLny – Alan Jakman z-ca reDaktora naczeLnego – Marcin MaryniczkorektA – Małgorzata Lissowska, Alan JakmanskłaD i łaManie tekstu – Alan JakmanokłaDka oraz oPrawa graficzna – Alan Jakmanissn 2450-291X

&Wszystkie prawa zastrzeżone (włącznie

z tłumaczeniem na języki obce).

Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim jakiekolwiek kopiowanie,

rozpowszechnianie (we fragmentach, lub w całości) zamieszczonych artykułów, opisów, zdjęć bez zgody

Redakcji będzie traktowane jako naruszenie praw autorskich.

&

Redakcja More Maiorum

POLUB MORE MAIORUMNA FACEBOOKU!

www.facebook.com/miesiecznikmoremaiorum

Page 4: More Maiorum nr 36

More Maiorum4

More Maiorumnr 1(36), 10 stycznia 2016 r.

Zapraszamy na naszą stronę internetową oraz

fanpage’a na Facebooku!

Obecnie na Ukrainie prawdziwą „gorączką” jest badanie swoich korzeni w celu odnalezienia przodków Polaków, co jest pomocne w ubieganiu się o kartę Polaka. Z tego powodu wielu ludzi zaczyna poszukiwania swych przodków

18Genealogia genetyczna jest często jedynym lekarstwem na sytuacje beznadziejne. Jeśli któryś z przodków był dzieckiem nieślubnym, istnieje szansa, że za pomocą badań DNA uda się o jego ojcu czegoś dowiedzieć. Jaki miał kolor oczu? Jakie miał pochodzenie etniczne? Czy był Polakiem? A może Niemcem? Przy odrobinie szczęścia i wnikliwej analizie wyników, jest nawet szansa, ze uda się zastąpić dotychczasowe pater ignotus prawdziwym imieniem i nazwiskiem

66 W próbach odtworzenia ich losów cennym źródłem są informacje zawarte na listach pasażerów statków, którymi podróżowali. Stanowią nie tylko dowód odbycia podróży, ale też dostarczają cennej wiedzy o pasażerze i pozwalają umieścić jego wyjazd w ramach czasowych. Często także zawierają wskazówki, umożliwiające kontynuację poszukiwań na Nowym Świecie

28Richard Kuklinski – zabijanie miał we krwi?

Czy możliwe jest, aby dzięki poszukiwaniom genealogicznym dowieść, że jeden z najbardziej znanych amerykańskich morderców polskiego pochodzenia, odziedziczył patologiczne zachowania po przodkach?

czy znasz swoje DNA?

kiedy brak na liście emigranta

6 wywiad z Sergijem Batogowskim

Page 5: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 5

6 na ukrainie prawdziwą „gorączką” jest badanie swoich korzeni – sergij batogowski

15 wydarzyło się 100 lat temu

18 genealogiczne postanowienie noworoczne – pobranie śliny najstarszego krewnego

20 gebert, czyli “bill” i tajny agent

23 schiele - właściciele jednego z największych browarów w europie

28 richard kuklinski - zabijanie miał we krwi?

38 w obronie króla

40 akta dobrej woli, czyli jak odszukać akt notarialny?

45 #digitalizacyjny #workflow

50 uwiecznienie pamięci o pracownikach odlewni w węgierskiej górce

52 powstanie styczniowe a sprawa morska, czyli próba stworzenia marynarki

58 powstanie styczniowe i gen. zygmunt padlewski, który na zawsze w płocku został

64 “pradziadek obiecał swojej żonie, że nie pozwoli jej pracować”

66 kiedy nie można odnaleźć emigranta na liście pasażerów…

68 województwo tarnopolskie

72 osoba miesiąca - ks. ściegienny

74 z dawnych reklam i ogłoszeń

75 humor

75 nowości

ARTYKUŁY NA STRONIE WWW

Chyba najpopularniejszym „genealogiem” Polski (przepraszam wszystkich historyków rodzinnych) jest Jacek Kurski. A to za sprawą kampanii prezydenckiej w 2005 r., kiedy to p. Kurski wyjawił, że dziadek Donalda Tuska – kandydata na prezydenta RP, był w Wehrmachcie. Jedni się cieszyli, drudzy rzucali bluzgami, że tuż przed wyborami trwa nieczysta walka na „przodków”.

Poszukajmy na strychu, czyli o utraconym święcie Trzech Króli słów kilka

Im dalej w las, tym więcej drzew, podobnie sprawa ma się, jeśli chodzi o tradycję w naszym kraju, im bardziej się w nią zagłębiamy, tym bardziej widać jak dużo z niej utraciliśmy. Z dawnych zwyczajów został nam ten najbardziej kościelny, czyli święcenie kredy i kadzidła. Ale po kolei…

Czen De-Fu, czyli o Chińczyku, który walczył w powstaniu wielkopolskim

Józef Zdzisław (te imiona przybrał w Polsce) Czen De-Fu przyszedł na świat w 1892 r. w Dajrenie w północnych Chinach. W wieku 7 lat stracił rodziców, co zmusiło go do żebrania, a następnie handlowania owocami. W tym samym czasie w rodzinnym mieście chłopca stacjonowały wojska carskie

Ciemna strona genealogii

Page 6: More Maiorum nr 36

More Maiorum6

Alan Jakman

na Ukrainie prawdziwą „gorączką” jest badanie swoich korzeni– Sergij Batogowski

1Od ilu lat interesuje się Pan genealogią?

Od maja 2011 roku, czyli już 4 i pół roku, odkąd umarła moja babcia.

2Czy wpływ na to, że historia rodzinna jest Pana hobby, miało jakieś konkretne wydarzenie?

Jak już powiedziałem, wpływ na to miała śmierć mojej babci. Zacząłem wtedy oglądać jej papiery. Chciałem odnaleźć dokument, potwierdzają-cy służbę jej ojca w Wojsku Polskim, bowiem babcia kiedyś wspominała o tym fakcie. Przy pomocy tego doku-mentu zamierzałem ubiegać się o kar-tę Polaka. Niestety nie udało mi się odnaleźć odpowiednich papierów, na-tomiast wśród archiwaliów babci zna-lazłem 2 stare wypisy: jeden z 1922 r., w którym z języka rosyjskiego na język polski został przetłumaczony akt uro-dzenia ojca babci, a mego pradziadka z 1895 r.; drugi to wypis z 1926 r. aktu urodzenia jej matki, a mojej prababci z 1907 r. Z dokumentów tych pozna-

łem imiona nie tylko dziadków mo-jej babci, ale również jej pradziadków, czyli moich 3xpradziadków. Przy oka-zji otrzymałem informacje o miejsco-wościach, w których mieszkali moi przodkowie i skąd przyjechał mój pra-dziadek. Od tej pory genealogia jest moją pasją.

3 Czy ma Pan polskie korzenie?

Mam, ale korzenie te są dość od-ległe. Najbliższym moim przod-

kiem Polakiem był prapradziadek Andrzej Juźwa. Urodził się w 1863 r. i mieszkał we wsi Popowce, koło Pod-kamienia, w powiecie Brody. W 1886 r. Andrzej poślubił Ukrainkę.

Parę lat temu babcia opowiadała mi, że w tamtych czasach istniała reguła, że kiedy z takiego mieszanego mał-żeństwa rodził się chłopczyk, wtedy chrzczono go w kościele rzymsko-ka-tolickim i wychowywano jako Pola-ka, a kiedy rodziła się dziewczynka, to matka wychowywała ją na Ukrainkę. W taki właśnie sposób wychowywa-ła się ich córka, a moja prababcia Pa-raskewa, która urodziła się w 1904 r.

i została ochrzczona w cerkwi grecko-katolickiej.

Z metryki urodzenia prapradziad-ka dowiedziałem się jak miał na imię jego dziadek. Blasius, czyli Błażej. Po tych odkryciach pojechałem do bab-ci, by podzielić się nowinami – zapy-tałem ją, czy wie jak miał na imię jej prapradziadek. Nie przypomniała so-bie. Dopiero gdy powiedziałem, że Błażej uśmiechnęła się i powiedziała: „Acha! To dlatego, kiedy byliśmy jeszcze małymi dziećmi, wszyscy na- zywali nas Błażkami”.

4 Czym w głównej mierze różnią poszukiwania genealogiczne prowadzone w Polsce i na

Ukrainie?

Przede wszystkim różnią się tym, że w przeciwieństwie do poszukiwań w polskich archiwach, w których można bezpłatnie robić zdjęcia przy pomocy swojego sprzętu, we wszystkich archiwach na Ukrainie historyk rodzinny najpierw musi dostać odpowiednie pozwolenie od dyrektora archiwum. W niektórych

» fot. Wikim

edia Com

mons

Page 7: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 7

archiwach, aby otrzymać pozwolenie, należy potwierdzić pokrewieństwo z osobą, której metryki szukamy. Np. w Archiwum Państwowym Obwodu Wołyńskiego w Łucku wymagają po-twierdzenie pokrewieństwa nawet do robienia zdjęć z aktów dziewiętna-stowiecznych. Zdjęć tych niestety nie można robić bezpłatnie. W różnych archiwach ceny dochodzą do 60 hry-wien (około 10 zł) za zdjęcie jednego aktu metrykalnego.

W Polsce wiele metryk jest już zeska-nowanych, dostępnych bezpłatnie on-line. Niestety nie można tego powie-dzieć o ukraińskich archiwach, z któ-rych większość w ogóle nie skanuje dokumentów.

Istnieje również różnica w terminie ograniczającym udostępnienie infor-macji archiwalnych bez udowodnie-nia pokrewieństwa. W Polsce ten li-mit wynosi ostatnie 100 lat, natomiast na Ukrainie jest to 75 lat. Wszystkie dokumenty, które są starsze od tego okresu z oddziałów RASC (Rejestra-cja Aktów Stanu Cywilnego, instytu-cji ukraińskiej odpowiadającej pol-skiemu USC) wędrują do archiwów obwodowych. Ale to wcale nie znaczy, że wszystkie metryki np. za rok 1940 powinny być już przeniesione do ar-chiwów, bo wiele ksiąg metrykalnych jest zbiorowych. Np. w oddziale RASC w Brodach (obwód lwowski) jest dużo metryk za okres 1861-1946. To zna-czy, że księgi te zostaną przeniesione do archiwum historycznego we Lwo-wie dopiero wtedy, kiedy minie 75 lat od ostatniego zapisu z tej księgi, czy-li w 2022 roku (1946+75+1). W ra-zie braku ksiąg za odpowiedni okres w archiwach, należy sprawdzać ich dostępność w odpowiednich oddzia-łach RASC.

Jeżeli chodzi o poszukiwania związane ze szlachtą, to dokumenty, w tym nawet drzewa genealogiczne z początku XIX wieku, znajdują się w archiwach ukraiń-skich w sprawach szlacheckiego zebrania

deputackiego (ros. Дела дворянского депутатского собрания).

W przeciwieństwie do Ukrainy, w Pol-sce istnieją archiwa diecezjalne, znaj-dujące się przy kościołach. Na Ukra-inie podobnych archiwów nie ma, po-nieważ z przyjściem władz radzieckich, księgi te od razu wędrowały do RA-SCów. Natomiast w niektórych miej-scowościach Ukrainy, w cerkwiach można spotkać archiwa cerkiewne, zawierające dawne dokumenty, często nawet z XVII wieku. Ale jest to bardzo rzadkie zjawisko.

5 Największa trudność, jaką może spotkać polski historyk rodzinny na Ukrainie?

Trudno mi wskazać tę największą trudność, ponieważ poszukiwania genealogiczne zależą od wielu czyn-ników. Przede wszystkim od tego, co konkretnie zamierza zrobić historyk, w którym archiwum bądź w którym RASC-ie będzie prowadził poszuki-

wania. Np. jeżeli badacz, będąc w Ar-chiwum Państwowym Obwodu Wo-łyńskiego w Łucku, zechciałby zrobić zdjęcia wszystkich metryk z miejsco-wości, w której mieszkali kiedyś jego przodkowie, to jestem pewien tego, że dostanie odmowę nawet, gdy spró-buje za to wszystko zapłacić. Akurat w tym archiwum do zrobienia zdjęć zawsze wymagane jest potwierdzenie pokrewieństwa.

We wszystkich ukraińskich archi-wach istnieje limit dzienny na ilość obejrzenia spraw. Wynosi on 10 ►

Sergij Batogowski – badacz gene-alogii rodzinnej mieszkający na Ukrainie.

Oferuję pomoc w poszukiwaniach genealogicznych w Archiwach Państ-wowych w Łucku, Równem, Żytomierzu, Tarnopolu, Winnicy, Chmielnickim oraz w Archiwum Historycznym we Lwowie. Odszyfrowuję i tłumaczę materiały archi-walne z języka rosyjskiego oraz języka ukraińskiego na język polski i na odwrót. E-mail – [email protected]

WYWIAD» fot. Sergij Batogow

ski

Page 8: More Maiorum nr 36

More Maiorum8

spraw, ale nie więcej niż 1000 arku-szy. I tutaj też może być problem. Np. badacz zamawia kilka spraw do obejrzenia i okazuje się, że niemal każda z tych spraw zawiera metryki ze wszystkich miejscowości z całego powiatu. Odpowiednio jedna sprawa ma około 1000 arkuszy, a może nawet i więcej. W tej sytuacji petent dosta-nie tylko jedną sprawę bez względu na to, że zawiera ona np. tylko 30 ar-kuszy z jedynej miejscowości, która go interesuje. W niektórych archi-wach problem ten można rozwiązać oficjalnie dopłacając za ponadnor-mowe sprawy.

6 Czy na Ukrainie przeprowa-dzano spisy ludności?

Oczywiście. Przede wszystkim były to wykazy rewizyjne, które były przeprowadzane przez Imperium Ro-syjskie w celu opodatkowania ludno-ści. Spisów dokonywano co 8-15 lat, zaczynając od początku XVIII wieku. W sumie przeprowadzono 10 takich rewizji. Ostatnia odbyła się w latach 1858-1865. Spisy znajdują się w róż-nych archiwach, ale niestety nie ma żadnych katalogów online. Jeżeli cho-dzi o Gubernię Wołyńską to więk-szość rewizji z tej ziemi znajduje się

w Archiwum Państwowym Obwodu Żytomierskiego.

W 1897 roku w Imperium Rosyjskim został przeprowadzony pierwszy ogól-ny spis ludności. Informacje z tego spisu, które mogą mieć jakąś wagę dla genealogów, znajdują się jedynie w Archiwum Historycznym w Kijo-wie w arkuszach spisowych. Niestety do dzisiaj zachowały się arkusze tylko z niektórych miejscowości.

Jeżeli w ogóle chodzi o wykazy lud-ności, to w archiwach ukraińskich są przechowywane wykazy spowiadają-

{ archiwa znajdujące sie na zachodzie Ukrainysą bardziej przyjazne dla genealogów

WYWIAD

Page 9: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 9

cych się oraz wykazy parafian. Spisy te często można zobaczyć w katalo-gach archiwalnych wraz z metryka-mi. W 1861 roku w Imperium Ro-syjskim został uchwalony dekret o odmianie niewolnictwa. I od tam-tej pory do początku XX wieku wło-ścianie często wykupywali ziemie od zamożnych szlachciców, kupując je na raty. W związku z tym banki ziem-skie zawierały odpowiednie umowy pod zastaw na wykupione ziemie po-między właścicielem ziemskim a całą gromadą włościan z pewnej miejsco-wości. W podobnych umowach, czę-sto można znaleźć wykazy włościan z konkretnej wsi wraz z rodzinami. Są one przechowywane w sprawach ban-ku ziemskiego (Дело поземельного банка).

Wiele różnych spisów ludności moż-na odnaleźć w sprawach karnych.

WYWIAD

» Siedzi mój prapradziadek Andrzej Juźwa, jego żona Ksenia i córka – moja prababcia Paraskewa /fot. Sergij Bato-gowski

Np. w sprawach o podpalenie bądź niszczenie majątków. W podobnych sprawach, zwłaszcza kiedy szkoda jest dość poważna, często odpytywano go-spodarzy z konkretnej miejscowości, po czym wyniki te, wraz z imionami i nazwiskami tych gospodarzy, były umieszczane w archiwum.

7 Czy poszukiwania prowadzone na wschodzie i zachodzie Ukrainy mają

jakieś różnice?

Na zachodzie Ukrainy archiwa chy-ba są bardziej otwarte od tych, znaj-dujących sie na wschodzie kraju. Na-tomiast, mimo ogólnych zasad pracy, każde archiwum ma swoje wewnętrz-ne reguły, które często dość mocno różnią się między sobą.

Dokumenty z archiwów w Doniec-ku i Ługańsku, zawierające informa-cje genealogiczne, niestety nie zo-stały ewakuowane i na razie znajdu-ją się na zagrożonych terenach. ►

Page 10: More Maiorum nr 36

More Maiorum10

Jednak mam informację, że przed wojną 80 proc. metryk z archiwum w Doniecku zostało zeskanowanych przez mormonów.

8 Czy korzystanie z państwowych archiwów ukraińskich jest darmowe?

Działają na podobnej zasadzie jak polskie archiwa?

Osobiste odwiedzanie archiwum jest bezpłatne, natomiast za kopiowa-nie dokumentów, nawet przy pomo-cy swojego sprzętu, trzeba zapłacić. Jak już wspominałem, najpierw trze-ba uzyskać pozwolenie od dyrekto-ra archiwum. Np. w Archiwum Hi-storycznym we Lwowie sprawy do obejrzenia trzeba zamawiać trzy dni wcześniej, natomiast w Archiwum Państwowym Obwodu Wołyńskiego w Łucku sprawy można dostać w cią-gu jednej godziny od złożenia zamó-wienia. Z drugiej strony archiwum w Łucku w ciągu jednego dnia przyj-muje tylko 16 osób do pracowni na-ukowej.

Ze wszystkich ukraińskich archiwów skanowaniem metryk zajmują się tyl-ko dwa: Archiwum Państwowe Ob-wodu Winnickiego, w którym zeska-nowana została duża część metryk, a badacz może je obejrzeć, będąc w pracowni naukowej; oraz Archi-wum Państwowe Obwodu Odeskiego.

9 Gdzie w Internecie można znaleźć metryki z terenu dzisiejszej Ukrainy?

Największa ilość metryk online znaj-duje się na stronach polskich archi-wów, głównie w AGAD w Warszawie.

Sporo dokumentów, cennych dla ge-nealogów z zachodnich terenów dzi-siejszej Ukrainy, przechowuje się w Archiwach Państwowych w Lubli-nie i w Przemyślu. Część z nich do-stępnych jest na portalu szukajwarchi-wach.pl.

Dużo metryk z różnych archiwów zo-stało zmikrofilmowanych przez mor-monów. Można je obejrzeć w Cen-

trach Historii Rodziny – w Polsce we Wrocławiu oraz Warszawie.

Jeżeli chodzi o metryki online, udo-stępnione przez ukraińskie archi-wa, to na tę chwilę jedynym źródłem jest portal Archiwum Państwowego Obwodu Odeskiego. Jest tutaj spo-ro metryk z terytorium dzisiejszych obwodów odeskiego i chersońskie-go, w tym również metryki wyznania rzymsko-katolickiego. Portal został otwarty kilka miesięcy temu i niemal każdego tygodnia jest aktualizowany o nowe skany.

10 Jak nastawieni są ukraińscy urzędnicy do genealogów? Są skorzy do

pomocy?

Wszystko zależy od konkretnego urzędnika. Ważne jest również, ile osób w jednym czasie znajduje się w pracowni. W różnych archiwach są różne warunki, a wraz z nimi po-dobnie są nastawieni urzędnicy do genealogów. W jednych archiwach

WYWIAD

» Grupa pisarzy przeprowadząca pier-wszy ogólnorosyjski spis ludności w 1897 r. /fot. Wikimedia Commons

Page 11: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 11

pracownicy są mili i grzeczni, często mogą ci podpowiedzieć, gdzie znajdu-ją się dokumenty, a w innych, bywają i tacy, że często myślę sobie, żeby tylko mi nie przeszkadzali.

11 A jak postrzegają rodzinnych historyków sami Ukraińcy?

Różnie. Są tacy, którzy po prostu uwa-żają ich za dziwaków. Natomiast te-raz na Ukrainie prawdziwą „gorącz-ką” jest badanie swoich korzeni w celu odnalezienia przodków Polaków, co jest pomocne w ubieganiu się o kartę Polaka. I często jest tak, że kiedy ja-kaś osoba dowiaduje się, że zajmuję się genealogią, zaczyna mnie wypyty-wać, w jaki sposób mogłaby uzyskać

dokumenty z archiwum. Z tego wła-śnie powodu wiele z tych ludzi, za-czynając poszukiwania swych przod-ków dla wyrobienia karty Polaka, po-wolutku zaczyna szukać wszystkich swoich przodków. A często poszu-kiwania te zamieniają się w pasję na całe życie.

12 Czy wśród ukraińskiego społeczeństwa panuje przekonanie, że

znalezienie jakiegoś przodka (np. Żyda) to coś „złego”? A może mają obojętny stosunek do swoich korzeni?

Powiedziałbym, że raczej odwrot-nie. Nie mówię, że w społeczeństwie ukraińskim wszyscy tolerują Żydów,

ale większość osób po prostu uwa-ża ich za mądrych ludzi. Są również osoby, poszukujące korzeni żydow-skich w celu ubiegania się o izrael-skie obywatelstwo, które pozwoli im na przekraczanie granic wielu państw świata bez wizy. W ogóle zaintereso-wanie własnymi korzeniami w spo-łeczeństwie ukraińskim stopniowo wzrasta.

13 Czego życzy Pan genealogom w nowym 2016 roku?

W nowym roku wszystkim genealo-gom życzę szczęścia, zdrowia i pokoju, a także trafienia na nowe tropy gene-alogiczne, które doprowadzą do zna-lezienia wielu nieznanych przodków. ■

WYWIAD

» Przykladowa strona z arkusza spiso-wego z ogólnorosyjskiego spisu ludnoś-ci w1897 r. /fot. Wikimedia Commons

Page 12: More Maiorum nr 36

More Maiorum12

Interesujesz się genealogią?

A może Twoim hobby jest historia?

Page 13: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 13

Interesujesz się genealogią?

A może Twoim hobby jest historia?

NAPISZ NA: [email protected]

dołącz do

NAS!

Page 14: More Maiorum nr 36

Wydarzyło się lat temu

Armia Brytyjska dokonała pierwszej transfuzji krwi, na morzu Egejskim trwały walki wojsk australijskich, no-wozelandzkich i brytyjskich, a w Stanach Zjednoczo-nych spadł nieco ponad 600 gramowy meteoryt. Cała Europa pogrążona była w światowym konflikcie, trwa-jącym już ponad 16 miesięcy. Polacy dzielnie walczy-li o niedpodległą Polskę we wszystkich możliwych ar-miach świata, a w styczniu 1916 cesarz Mikołaj powołał specjalną komisję złożoną z 11 osób do ustalenia zna-czenia słów „Wolna Polska”, użytych w rozkazie do armii z grudnia 1915.

Niemal wszystkie gazety codzienne, w każdym zaborze, informowały o działaniach wojennych. Wszelkie po-sunięcia obcych państw były bardzo ważne z punk-tu widzenia Polaków, którzy po blisko 120 latach za-borów, mieli nadzieję na odtworzenie niepodległej Rzeczpospolitej. Jednak w styczniowych numerach gazet z trzech zaborców – Illustrowanego Kuryera Codziennego (zabór austriacki), Kuriera Poznańskie-go (zabór pruski) i Kurjera Warszawskiego (zabór ro-syjski), znaleźć można inne, ciekawe informacje, nie-

związane z wielką polityką i nie dotyczące wojennej rzeczywistości.

Jeden z pierwszych numerów krakowskiego Kuryera do-nosił o nocy sylwestrowej krakowian. Może sam temat wzmianki nie jest nadzwyczaj godny uwagi, ale jeden fragment na pewno.

W Illustrowanym Kuryerze Codziennym (IKC) moż-na znaleźć więcej wzmianek oderwanych od wojennej rzeczywistości, jak choćby te dotyczące braku podwią-zek z powodu nagłej podwyżki cen nici, czy też reklamy „Naturalnego, nader przyjemnego, środka przeczyszcza-jącego”.

Kapitulacja Czarnogóry! Pierwsze strony IKC najczę-ściej dotyczyły doniesień z frontu. 19 stycznia informo-wano, że Czarnogóra zdaje się „na łaskę i niełaskę” Au-stro-Węgier. „Czarnogóra ugięła się wobec konieczno-ści, ale ugięła się po wytrwałem pełnieniu przez długie miesiące trwającej wojny swych obowiązków sojuszni-czych” – informowano na pierwszej stronie dziennika.

More Maiorum14

WYDARZYŁO SIĘ 100 LAT TEMU

Page 15: More Maiorum nr 36

Wydarzyło się lat temu100Styczeń był także ważnym miesią-cem dla Krakowa, władze miasta ustalały wówczas budżet na bieżą-cy rok. Pisano wówczas, że wpływy do miejskiej kasy są coraz mniej-sze z racji wielu wysiedleń z miasta, a w roku poprzednim (tj. 1915) defi-cyt wyniósł blisko 2 miliony koron, zaś niedobór Lwowa wyniósł nieco ponad 700 tys. koron. Miasto, po-dobnie jak w roku wcześniejszym, planowało podniesienie podatków, by pokryć niedobory w kasie.

Trwający konflikt wojenny, dłużej niż zakładano w 1914 r., zmusił wła-dze monarchii austro-węgierskiej, do podjęcia decyzji o przedłużeniu

górnej granicy wieku poborowego. Obowiązkiem wojskowym objęci zostali mężczyźni mający do 55 lat – wcześniej górna granica wynosiła

50 lat. Pięćdziesięciolatkowie mieli być powoływani na służbę wyłącz-nie w obrębie kraju, a po za nim na niedużej niż 6 tygodni.

Redaktorzy IKC odnotowali rów-nież wydarzenia z Ameryki. „(…) W Senacie waszyngtońskim se-natorzy Lane i Kern «wskazali na nędze i głód, jaki panuje w Polsce i przedłożyli senatowi odpowied-nią rezolucyę, która została przyjęta jednogłośnie»(…)”.

Z kolei z Wiednia donoszono, że tamtejszy urząd ds. wyżywienia „wystosował do wszystkich kra-jowych władz politycznych zarzą-dzenie w sprawie przygotowań do utworzenia kuchni ludowych”. Publiczne jadłodajnie miały być utworzone w ramach akcji wyży-wienia. Na finansowanie „kuchni wojennych”, w pierwszych etapach ich funkcjonowania, nie przezna-czono żadnych subwencji pań-stwowych.

nr 1 (36)/2016 15

WYDARZYŁO SIĘ 100 LAT TEMU» fot. M

ałopolska Biblioteka Cyfrow

a (3)

Page 16: More Maiorum nr 36

More Maiorum16

Większość styczniowych artyku-łów w Kurierze Poznańskim do-tyczyła trwającej wojny i walk na froncie – wiele miejsca poświęcano komunikatom wojskowym – m.in. niemieckim, francuskim czy wło-skim. W pierwszy numerze 1916 r. można odnaleźć ciekawe podsumo-wanie minionego roku, zatytułowa-ne „Krwawy Rok” – „przyszła woj-na na świat jako straszny niszczyciel i oprawca, by upuścić ludzkości krwi, popchnąć w paszczę śmierci miljony synów ziemi, mordować młodość, gasić nadzieje szczęścia, oblekać kir w ołtarze i w rumowiskach ognisk domowych zapalać gromnice żało-by (…) W zbiorowej naszej duszy dźwięczy słowo: wytrwać!”.

14 stycznia w poznańskim kurierze pojawiło się ciekawe „zamiejscowe ogłoszenie”, w którym władze ma-gistratu zabraniały urządzania ja-kichkolwiek wyprzedaży, „białych dni lub białych tygodni” na wszel-kie wyroby tkackie i inne materiały.

W 53. Rocznicę wybuchu powsta-nia styczniowego odbyła się uro-czysta msza święta za walczących o niepodległą Polskę powstańców – „Rozrzewniający widok sprawia-ła obecność kilku posiwiałych sta-ruszków, towarzyszów broni (…)”.

W 22 numerze Kuriera Poznańskie-go (wyd. 28 stycznia) można prze-czytać wzmiankę o wizycie Ignace-go Paderewskiego w Chicago, któ-

ra miała miejsce 24 dni wcześniej! Pisano o nim jako o „wyrazicielowi niepokalanej myśli polskiej, jako najistojniejszemu przedstawicielowi Polski całej, jako wielkjemu jałużni-kowi niedoli miljonów rodzin pol-skich (...)”. Poznańscy dziennikarze opisywali tę wizytę jako wydarzenie niebywałe, takie, którego „Chicago jeszcze nie widziało”.

Na miejscu, w Domu Związku Polek, zgromadziło się blisko 500 osób – Paderewski wygłosił płomienne przemówienie, po którym otrzymał gromkie oklaski. Na koniec uroczy-stości urządzono zbiórkę pieniędzy dla potrzebujących Polaków – ze-brano blisko 900 dolarów.

Wiele miejsca poświęca się przy-bywającym w niewoli rosyjskiej i niemieckiej jeńcach wojennych. 29 stycznia zamieszczono prośbę czterech jeńców – Walentego Dzit-kowskiego, Antoniego Leśniaka oraz braci Jana i Kazimierza Szple-tów, by tą drogą została powiado-miona ich rodzina, że przebywają w niewoli niemieckiej. W innych numerach proszono krewnych, aby dokładnie adresowali listy „osób z obozowisk”, ponieważ często nie docierają one do adresata.

WYDARZYŁO SIĘ 100 LAT TEMU» fot. W

ielkopolska Biblioteka Cyfrow

a (2)

Page 17: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 17

Kurjer Warszawski, podobnie jak gazety codzienne w pozostałych za-borach, koncentrował się na działa-niach wojennych, drukując również komunikaty ze wszystkich frontów trwającego konfliktu zbrojnego. Poświęcano jednak sporo miejsca na sprawy lokalne – jak choćby ta z 3 stycznia, w której opisywano poświęcenie nowo wybudowanego schroniska dla bezdomnych. Schro-nienie znalazło wówczas blisko 700 osób – w tym najstarsza mająca 107 lat! „Niezmiernie miłe wrażenie sprawia ten zakład, który roztoczył opiekę nad bezradnemi istotami, chroniąc je przed śmiercią głodową i zapewniając starcom spokojne wy-tchnienie na resztę życia, dzieciom zaś – rodzicielską opiekę (…)”, pu-entowali warszawscy dziennikarze.

W wydaniu porannym z 7 stycz-nia na pierwszej stronie poświę-cono dużo miejsca w sprawie pol-skich szkół w Białymstoku. Do otwierania szkół dla polskiej mło-dzieży, namawiała „Gazeta Biało-stocka” – jedyny polski dziennik na ziemi grodzieńskiej. Po wkroczeniu wojsk niemieckich w 1915 r., biało-stocczanie rozpoczęli zbiórkę fun-duszy na utworzenie szkoły. Zebra-no 300 rubli. Dzięki staraniom wie-lu osób, do szkół elementarnych za-pisano 400 dzieci, a do szkół śred-nich ponad 200.

WYDARZYŁO SIĘ 100 LAT TEMU

W wieczornym wydaniu 10 nume-ru „Kurjera” informowano miesz-kańców, że ruch pociągów na tra-sie „Warszawa-Góra Kalwarja i Warszawa Piaseczno” zostanie wkróce przywrócony. Zniszczenia

wojenne na tej trasie były ogrom-ne – zburzone mosty, zdewasto-wane wagony, a także zniszczone wszystkie budynki stacyjne, któ-rych odbudowa została przełożona na okres późniejszy.

W styczniu 1916 r. w Warszawie, jak w wielu innych miastach, we-szły nowe rozporządzenia. Jedno z nich dot. walki z anaflabetyzmem warszawiaków. Prezydent ks. Lubo-mirski „zalecał wszystkim sekcjom zarządu miasta, by zalecali i wpły-wali na robotników (...) do uczęsz-czania na kursa dla analfabetów, urządzone przez wydział oświe-cenia, uprzedzjąc, iż w przyszłości zajęcia otrzymają jedynie ci, którzy umieją czytać i pisać”. Zajęcia odby-wały się codzinne od godz. 19.00 do 20.00.

» fot. e-biblioteka Uniw

ersytetu Warszaw

skiego (2)

Page 18: More Maiorum nr 36

More Maiorum18

genealogiczne postanowienie noworoczne – pobranie śliny najstarszego krewnego

Eryk Jan Grzeszkowiak

GENEALOGIA GENETYCZNA

Genealodzy zbierają wiele starych pamiątek – odpisy akt metrykalnych, pamiętniki, nekrologi czy zdjęcia. Niewielu jednak miłośników historii rodzinnej zdaje sobie sprawę, że żaden dokument nie zawiera tylu informacji genealogicznych, co próbka śliny.

Mowa oczywiście o zawar-tym w niej DNA, dzięki któremu rozwija się nowa

gałąź genealogii – genealogia gene-tyczna. Kilka lat temu koszty badań genetycznych znacznie zmalały, dzięki czemu coraz więcej osób decyduje się na zbadanie swoich chromosomów.

W dyskusjach genealogicznych tema-tyka genetyczna pojawia się coraz czę-ściej, zwykle jednak pada w nich wię-cej pytań niż odpowiedzi. Czy war-to badać DNA? Jakie płyną z takiego badania korzyści genealo-giczne? I czy jest prawdą, że

tylko mężczyźni mogą zamawiać testy genetyczne?

Istnieją trzy rodzaje testów genetycz-nych – badające chromosom Y (bez-pośrednią linię męską, tj. ojciec, oj-czysty dziadek itd.), DNA mitochon-drialny (bezpośrednią linię żeńską, tj. matka, macierzysta babka itd.) i DNA autosomalny (linie wszystkich pra-pradziadków). Poza chromosomem Y wszystkie te testy mogą wykonać za-równo genealodzy, jak i genealożki.

Korzyści genealogiczne testu DNA

Najwięcej korzyści genealogicz-nych płynie z testu autosomalnego, ponieważ bada on najwięcej linii ge-nealogicznych. Dzięki niemu możemy odkryć nowe gałęzie rodziny, do któ-rych nie mielibyśmy jak dotrzeć tra-dycyjnymi metodami. Wyniki gene-tyczne pozwalają na zweryfikowanie

pokrewieństwa z danym krewnym, a także na poznanie swojego

pochodzenia etnicznego. Badając członków

rodziny, może-my spraw-

dzić, z którymi gałęziami rodziny je-steśmy spokrewnieni najbliżej i wyko-nać tzw. mapę chromosomów – gra-ficzne przedstawienie chromosomów z zaznaczeniem, które odcinki DNA zostały odziedziczone po którym przodku. Innymi słowy – bardziej na-ukowe podejście do pytania „czy nos mam po prababci czy pradziadku?”.

Genealogia genetyczna jest często je-dynym lekarstwem na sytuacje bez-nadziejne. Jeśli któryś z przodków był dzieckiem nieślubnym, istnie-je szansa, że za pomocą badań DNA uda się o jego ojcu czegoś dowiedzieć. Jaki miał kolor oczu? Jakie miał po-chodzenie etniczne? Czy był Pola-kiem? A może Niemcem? Przy odro-binie szczęścia i wnikliwej ana-lizie wyników, jest nawet szansa, ze uda się zastąpić dotychczasowe pater igno-tus prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Rozwiązywa-nie bardziej skompliko-wanych zagadek gene-alogicznych jest moż-liwe dzięki na-rzędziom,

Page 19: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 19

GENEALOGIA GENETYCZNA

które na podstawie DNA żyjących krewnych są w stanie odtworzyć część genomu naszych dawno zmarłych przodków.

Polska była do niedawna krajem znacznie bardziej zróżnicowanym etnicznie niż teraz. Tatarzy, Żydzi, Ormianie, Grecy czy Niemcy czę-sto asymilowali się z ludnością sło-wiańską. Ich potomkowie nierzadko o niesłowiańskim pochodzeniu za- pomnieli – na szczęście DNA ma od ludzi znacznie lepszą pamięć. Wielu polskich genealogów o żydowskich korzeniach dowiaduje się właśnie dzięki badaniom genetycznym i do-piero później wiadomość tę sprawdza

tradycyjnymi metodami genealo-gicznymi. Współcześnie już niewiele osób wie, że nazwiska takie, jak Na-wrocki, Krzyżanowski czy Dobro-wolski, często świadczą o neofickim rodowodzie.

Część Polaków ma wśród przodków olędrów, którzy osie-dlali się na naszych ziemiach od XVI do XIX wieku. Wbrew nazwie nie wszyscy z nich byli Holendrami; wśród olędrów

znaleźć też można

m . i n . Ni e m c ów,

Szkotów, Wę-grów i Polaków. Jed-

nym z największych wy-zwań genealogicznych dla po-

tomków olędrów jest ustalenie, skąd

przodkowie-osadnicy przybyli do Pol-ski. Często pojawiają się nagle w księ-gach metrykalnych bez żadnej wzmian-ki na temat pochodzenia. Na szczęście testy genetyczne są w stanie naprowa-

dzić na możliwe gniazda rodowe olę-derskich przodków.

Korzyści płynących z badań genetycz-nych jest bez liku i nie sposób opi-sać ich wszystkich w jednym artyku-

le. Należy jednak pamiętać, że badania genetyczne są bardzo istotnym uzupełnieniem trady-cyjnej genealogii, ale nie mogą być traktowane jako jej zamien-nik. Żaden test genetyczny nie

zbuduje za nas drzewa genealo-gicznego, ani nie opowie rodzin-

nych anegdotek.

Plan działania

Wiele osób zaczynających przygo-dę z genealogią genetyczną wychodzi z błędnego założenia, że najwięcej in-formacji o swoich przodkach można zyskać, badając swój DNA. Nic bar-dziej mylnego. DNA nie dziedziczymy po każdym z przodków – możemy być niemal pewni, że odziedziczyliśmy DNA po każdym z prapradziadków

i niemal pewni, że nie odziedziczyli-śmy DNA po każdym z prapraprapra-dziadków. Dlatego więc im starsze po-kolenie zbadamy, tym odleglejszych uda się nam dosięgnąć przodków.

Na tle innych źródeł genealogicz-nych, DNA jest źródłem najdokład-niejszym, ale i najbardziej ulotnym. To, co łączy wszystkich genealogów, to szacunek do przeszłości i chęć oca-lenia jej od zapomnienia. Zapisuje-my wspomnienia naszych krewnych i przodków, skanujemy rodzinne zdjęcia, zbieramy dokumenty. Z tego samego powodu genealodzy gene-tyczni ochraniają od zapomnienia rodzinny DNA zapisany w komór-kach najstarszych członków rodzi-ny. Oby wykonanie tego pierwszego kroku w genealogii genetycznej stało się noworocznym postanowieniem wszystkich polskich genealogów. ■

badania genetyczne są bardzo istotnymuzupełnieniem tradycyjnej genealogii{

Więcej informacji na temat testów DNA i ich genealogicznego zasto-

sowania mogą Państwo znaleźć na stronie www.genealogiagenetyczna.com – pierwszym polskim blogu po-święconym genealogii genetycznej

» Photo credit: Kim

li via Foter.com /

CC

BY-NC

Page 20: More Maiorum nr 36

More Maiorum20

NA TROPIE PRZODKÓW KOMUNISTÓW

Już w 1919 r., mając zaledwie 24 lata, zakłada Komunistyczną Partię Sta-nów Zjednoczonych. „Brał udział” w wojnie polsko-bolszewickiej, nie czynem, a słowem, nie po stronie Po-laków, a po stronie sowieckiej. Sze-rzył wśród amerykańskich robotni-ków antypolskie nastroje, a wszelkie próby pomocy Polakom przez po-lonię amerykańską były przez niego niszczone.

W 1920 r. w Detroit poślubił 22-let-nią Elwirę Koenig. Był wówczas pra-cownikiem biurowym, podobnie jak jego wybranka. W akcie podano imiona rodziców – Konstanty i Ja-dwiga. Elwira pochodziła z Austrii, trudno jednak powiedzieć, czy uro-dziła się jeszcze w zaborze austriac-kim, czy może w ogóle nie miała żad-nych związków z Polską.

W 1932 r. pojechał na XII plenum Międzynarodówki Komunistycznej do Moskwy jako przedstawiciel ame-rykańskich komunistów. W USA Ge-bert miał pełnić funkcję sowieckiego szpiega – w partii był jedną z najważ-niejszych postaci. Amerykanie jed-nak zdekonspirowali „Billa”, w 1934 r., wnosząc o deportację go do Polski. Polska jednak go nie przyjęła, bo-

wiem nie miał polskiego obywatel-stwa, ani się o nie nie starał, Sowieci również go nie chcieli, został w Sta-nach Zjednoczonych, pełniąc funk-cję tajnego agenta NKWD o pseudo-nimie „Ataman”.

W momencie sowieckiej napa-ści na II Rzeczpospolitą w 1939 r., Gebert wyraził poparcie dla dzia-łań Związku Sowieckiego. Polonij-ny „Dziennik Zjednoczenie” pisał wówczas, że w

„pisaniu głupstw prześcignął wszystkich niejaki B. K. Gebert (…), który w języku polskim opo-wiadał o raju, w jakim żyje dziś lud rosyjski”.

Był specjalnym szpiegiem Wasilija Maksima Zarubina – nadzorującego obóz w Kozielsku, który przekony-wał Amerykanów, że zbrodni w Ka-tyniu dokonali faszyści.

„Jest tylko jeden rząd w Europie, który nigdy nie złamał danego sło-wa – Rząd Radziecki, albowiem jest to jedyny rząd rzeczywście re-prezentujący wolę ludu”

– mówił w kwietniu 1939 r. „Bill”.

Wnuk powstańca styczniowego, brat czerwonoarmisty, a także AK-owców. Tajny agent Moskwy, tworzący siatkę komunistów w Stanach Zjednoczonych. Członek związków zawodowych, ambasador Turcji…

Bill – jak nazywano Geberta, urodził się 22 lipca 1895 r. w Tykocinie na Podlasiu.

Jego ojciec – Konstanty, był Ży-dem, działaczem PSL-Wyzwole-nie, z kolei matka – Jadwiga, Polką. Dziadek był powstańcem stycznio-wym, za co został zesłany na Sybir, gdzie zginął. Jeden z braci Bolesła-wa – Piotr, był żołnierzem armii carskiej, następnie Armii Czerwo-nej. Pozostali bracia – Mieczysław, Henryk i Aleksander, byli człon-kami Armii Krajowej. Jeden z nich został aresztowany przez UB.

Gebert już jako 17 latek opuścił ro-dzinne strony, znajdujące się pod za-borem rosyjskim, i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Można go odnaleźć na liście pasażerów statku „Breslau” – miejscem docelowym Ge-berta była m. Dickson w stanie Okla-homa. Zatrudnił się wówczas jako górnik w kopalni w Auchincloss.

Gebert, czyli “Bill” i tajny agentAlan Jakman

» Lista pasażerska statku “Breslau” z 1912 r., linia nr 8 – Bolesław Gebert /fot. Family Search

Page 21: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 21

NA TROPIE PRZODKÓW KOMUNISTÓW

Bolesław Gebert “Bill”

• urodzony 22 lipca 1895 r. w Tykocinie

• zmarły 13 lutego 1986 r. w Warszawie

• założyciel Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych

• w 1932 r. delegat KP USA na XII Plenum Kominternu w Moskwie

• w 1945 r. wydał w USA publi- kację pt. “New Poland”, w której poparł władze radzieckie

• w latach 1949-1950 był sek-retarzem Światowej Federacji Związków Zawodowych

• w 1950 r. został przedsta- wicielem światowego ruchu związkowego przy ONZ

• w latach 1960–1967 był am-basadorem PRL w Turcji

Ramię w ramię, Gebert i Zarubin, werbowali do siatki innych Polaków, przebywających w Stanach Zjed-noczonych, jak choćby Aleksandra Hertza – socjologia, Oskara Langego

szy został wydalony z USA i pracował następnie w centrali NKWD w Mo-skwie, zaś drugi odpłynął „Batorym” do Polski, bowiem „wzywała” go Pol-ska Partia Robotnicza, choć decyzja

– ekonomistę, a nawet Juliana Tuwi-ma. Wkrótce jednak FBI zdemasko-wało Zarubina oraz Geberta. Pierw-

zapadła w Moskwie, a nie w Warsza-wie, jak sądzili Amerykanie.

W 1947 r. objął stanowisko w związ-kach zawodowych, będących pod kontrolą partii. W latach 1960-1967 był ambasadorem Polski w Turcji. Był również przedstawicielem Rady Światowej Federacji Związków Za-wodowych przy ONZ (RŚFZZ). Ro-sja nie miała jednak zaufania do swoich ludzi, dlatego też na rozkaz władz sowieckich został on usunięty z RŚFZZ. Miał nawet swoją osobistą agentkę, która kontrolowała każdy

jego ruch – wpierw kochankę, póź-niej żonę – Krystynę Poznańską. Jó-zef Światło – wysoki funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Pu-blicznego, wspomina, że

„Bolesław Gebert nie wiedział [o szpiegostwie żony – dopisek red.] i dowiedział się dopiero z mo-jego zeznania przed komisją kon-gresową w Milwaukee Stanach Zjednoczonych. (...) Ma także swo-ją kartotekę obciążającą w dziesią-tym departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa”.

Bolesław Gebert zmarł 13 lutego 1986 r. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowych na Powązkach. 5 lat później zmarła jego żona Krystyna. Są pochowani we wspólnym grobie. ■

» Fragment aktu ślubu Bolesława Geberta z Elwirą Koenig /fot. Family Search

» fot. Wikim

edia Com

mons

Page 22: More Maiorum nr 36

More Maiorum22

STALI SIĘ POLAKAMI

Oni

Page 23: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 23

OniSchiele - właściciele jednegoz największych browarów w Europie

Małgorzata Lissowska

Wedel, Fuchs, Haberbusch, Schiele, Gebethner czy Wolff, to tylko nazwiska kilku rodów, które migrując między innymi z terenów dzisiejszych Niemiec, z wyboru stały się Polakami i nawet kolejne pokolenia tego nie zmieniły. A potomkowie niektórych z nich, obecnie żyją w Polsce.

Ewangelicka rodzina Schie-le (Schille) sprowadziła się do Warszawy na przełomie XVIII

i XIX wieku z księstwa Reuss na te-renie dzisiejszych Niemiec. Protopla-stami rodu byli Burghardt (Burgard) urodzony w miejscowości Lossau oraz jego małżonka Maria Steinmetz. Po-czątkowo rodzina zamieszkała przy ulicy Elektoralnej, gdzie na świat przy-szło dwóch synów Leopold Ludwik (ur. 26.08.1810 r.) oraz Edward Kon-stantyn (ur. 22.07.1817 r.). Z informa-cji podawanych w metrykach naro-dzin synów wynikało, że Burgard był „kunsztu stelmachskiego”.

W 1846 roku, niewielki wówczas bro-war „Schöffer i Glimpf ”, zlokalizowa-ny przy ulicy Krochmalnej, został wy-stawiony na licytację przez Bank Pol-ski. Zakupu na spółkę, za cenę 24 000 złp, dokonali jego pracownicy: Kon-stanty Schiele, Karol Błażej Haber-busch oraz ich przyszły teść Henryk Klawe. Od tej pory firma przyjęła na-zwę Haberbusch, Schiele i Klawe. Nie-długo po tym rozwijający się browar stał się rodzinnym interesem, Henryk Klawe wydał swe córki za mąż. Wy-brankiem starszej Anny Marii w 1847 roku został Haberbusch, młodszej Doroty, cztery lata później – Schiele.

Od samego początku, sprzedaż bro-waru szła po myśli właścicieli, ciesząc się dobrym rynkiem zbytu. Dzięki temu, już w 1849 roku mogli doku-pić kolejną posesję, na której znaj-dował się kolejny browar z młynem. Zakład ciągle się rozwijał, produkcja

szła pełną parą, zwiększał się popyt. Już w 1866 roku Haberbusch i Schie-le spłacili, za zawrotnie wysoką kwo-tę 280 tysięcy rubli, trzeciego wspól-nika – swego teścia i od tej pory bro-war posługiwał się zmienioną nazwą – Haberbusch i Schiele. ►

» Bracia Aleksander i Kazimierz Schiele /fot. Julitta z Schielów Azembska, polacyzwyboru.pl

ONI STALI SIĘ POLAKAMI

Page 24: More Maiorum nr 36

More Maiorum24

W niedługim czasie kierownic-two w spółce otrzymało młodsze pokolenie, a więc również potomko-wie Klawego. Początkowo władzę sy-nom Henrykowi, Karolowi i Aleksan-drowi Janowi przekazał Haberbusch, później Feliksowi, Kazimierzowi Lu-dwikowi i Karolowi oddał Schiele.

Konsumpcja piwa wówczas wzrasta-

ła, dodatkowo na ten czas przypadł okres rewolucji przemysłowej. Podob-nie jak i w innych fabrykach, wiązała się ona z modernizacją i rozbudową zakładu. Liczba pracowników w ciągu kilkunastu lat wzrosła z 38 do 60, za-częto stosować napęd parowy, a także inne nowinki techniczne. Pod koniec stulecia browar mógł sobie pozwolić nawet na zorganizowanie własnego

transportu. Pierwotne konie z woza-mi oraz wagony kolejowe, zamieniono na dwie ciężarówki zakupione z wła-snych środków. Pracownicy zakładu liczyć też mogli na dobre zaplecze so-cjalne „przy browarze była ochronka dla dzieci i szkoła elementarna, kuch-nia dla pracowników, kasa oszczędno-ściowo-pożyczkowa i gabinet lekarski ze stale dyżurującym chirurgiem1”.

1 A. Dworak, „Warszawskie piwo.

» fot. Polona.pl

ONI STALI SIĘ POLAKAMI

Page 25: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 25

Dobrą passę browaru przerwał wy-buch wojny w 1914 roku. Carskie wła-dze zabroniły produkcji piwa, jednak pod koniec roku zmieniły swoje sta-nowisko, pozwalając wytwarzać bez-alkoholowe napoje ze słodu. W 1915 roku Warszawa przejęta została przez władze niemieckie, co również nie

Jasne, że jasne. I mocne...”, [dostęp: 29.12.2015 r.], http://wiadomosci.wp.pl/kat,112994,title,Warszawskie-piwo-Jasne-ze-jasne-I-mocne,wid,12092770,wiadomosc.html [dostęp: 29.12.2015 r.]

ułatwiało produkcji. Najważniejszym czynnikiem warunkującym wielkość produkcji, był rynek zbytu. Zubożała, cierpiąca głód ludność, nie przykłada-ła wówczas jakiejkolwiek wagi do spo-żywania mniej lub bardziej procento-wych trunków.

Po odzyskaniu niepodległości, trudna sytuacja kilku warszawskich browa-rów doprowadziła do ich połączenia w „Zjednoczone Browary Warszaw-skie pod firmą Haberbusch i Schiele”.

Do końca lat dwudziestych wyrób piwa wzrosł do poziomu 10 proc. krajowej produkcji. Dyrektorem administracyj-nym był wówczas jeden z synów Kazi-mierza Ludwika – Aleksander Schiele.

Kolejnym trudnym okresem w historii browaru była II wojna światowa. Zbom-bardowany browar, w momencie zajęcia stolicy przez okupanta, otrzymał swoje-go komisarza. Określał on wysokość pro-dukcji oraz stałe ceny za piwo. Duża część produkcji przeznaczona była dla hurtow-ników z Generalnego Gubernatorstwa.

Na uwagę zasługuje posta-wa Aleksandra podczas wojny. W browarze fikcyjnie zatrudniał wielu członków AK poszukiwa-nych przez okupanta, wyrabia-jąc im fałszywe dokumenty. Do-datkowo, granicząc z warszaw-skim gettem, organizował żywność oraz pomoc materialną dla Żydów. W budynkach browaru przechowy-wano broń i amunicję, a ćwiczenia odbywali żołnierze AK, do których należał syn Aleksandra – Jerzy.

W październiku 1943 roku Aleksan-der wraz z dziewiętnastoletnim sy-nem zostali osadzeni na Pawiaku. Skatowanego ojca wypuszczono w za-mian za okup, na który złożyli się po-zostali wspólnicy browaru. Zwolnienia Jerzego nie udało się zorganizować. Za aktywne uczestnictwo w AK oraz nie-chęć podpisania reichslisty, został roz-strzelany na rozkaz Heinricha Him-mlera. Miało to być ostrzeżenie dla osób pochodzenia niemieckiego, nie-lojalnych wobec III Rzeszy2.

Po wojnie, zgodnie z ustawą z 1946 roku, browar upaństwowiono, rodzi-na Schiele osiadła w podwarszawskim Konstancinie, gdzie mieszkała do 1989 roku. Aleksander pracował jako architekt przy odbudowie zrujnowa-nej Warszawy. ■

2 Żydowski Instytut Historyczny, „Aleksander Schiele – człowiek sprawiedliwy”, http://www.jhi.pl/blog/2015-01-13-aleksander-schiele-czlowiek-sprawiedliwy [dostęp z dn. 29.12.2015]

ONI STALI SIĘ POLAKAMI

Page 26: More Maiorum nr 36

More Maiorum26

Z archiwumMore Maiorum

Page 27: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 27

Z archiwumMore Maiorum

Page 28: More Maiorum nr 36

More Maiorum28

Richard Kuklinski - zabijanie miał we krwi?

Marcin Luziński

GENEALOGIA

Czy możliwe jest, aby dzięki poszukiwaniom genealogicznym dowieść, że jeden z najbrdziej znanych amerykańskich morderców polskiego pochodzenia, odziedziczył patologiczne zachowania po przodkach?

Dział „Genealogie znanych Polaków” zawierał dotych-czas postaci, które pozytyw-

nie zapisały się w historii Polski: arty-stów, polityków, naukowców. Są jed-nak też tacy przedstawiciele polskie-go narodu, do których czasami trud-no nam się przyznać. A ich czyny czy dokonania, można oceniać tylko ne-gatywnie.

Dlatego warto przybliżyć postać Ri-charda Kuklinskiego – amerykańskie-go gangstera i płatnego zabójcę pol-skiego pochodzenia, który prawdopo-dobnie zamordował ponad 200 osób. W Polsce nie jest to postać szeroko znana, ale w USA na jego temat napi-sano kilka książek, a w 2012 r. nakrę-cono film „The Iceman” z Michaelem Shannonem w roli Kuklinskiego. Po-stać ta wzbudziła moją ciekawość tak-że ze względu na zbieżność imienia i nazwiska z Ryszardem Kuklińskim – pułkownikiem Ludowego Wojska Pol-skiego i współpracownikiem CIA, którego genealogia została opisana w More Maiorum w marcu 2014 r.

Richard Leonard Kuklinski urodził się 11 kwietnia 1935 r. w Jersey City w sta-nie New Jersey, zmarł 5 marca 2006 r. w więzieniu w Trenton, również w sta-nie New Jersey.

Był synem Stanleya Kuklinskiego – imigranta z Polski, pracującego na kolei jako hamulcowy, oraz Anny Mc-Nally – córki imigrantów z Irlandii, robotnicy w zakładzie mięsnym.

Kuklinscy tworzyli patologiczną ro-dzinę, w której nadużywano alkoholu i regularnie stosowano przemoc, czego tragicznym wyrazem była śmierć starszego brata Richarda – Floriana Kuklinskiego (1933-1941), pobitego na śmierć przez własnego ojca.

Richard wcześnie zaczął wykazywać sadystyczne skłonności – najpierw znęcał się nad zwierzętami, później także nad ludźmi – pierwszego mor-derstwa dokonał w wieku 14 lat, póź-niej mordował „dla sportu”, a w latach 60. zaczął pracować dla rodzin mafij-nych DeCavalcante i Gambino jako płatny zabójca.

Został aresztowany 17 grudnia 1986 r. i skazany na karę pięciokrotnego doży-wocia. Operacja policji, dzięki której został aresztowany, nosiła kryptonim „Iceman”, w związku z jego zwycza-jem mrożenia zwłok w celu zamasko-wania daty śmierci ofiar. Dziś znany jest właśnie pod takim przydomkiem. Według psychiatry Parka Dietza, któ-ry rozmawiał ze skazanym w więzie-niu, Richard Kuklinski odziedziczył skłonność do aspołecznych zacho-wań po swoich rodzicach, a panująca w rodzinnym domu przemoc jeszcze je wzmocniła. Można zatem stwier-dzić, że jego genealogia zadecydowała o tym, kim się stał.

Niniejszy artykuł opisuje genealogię Richarda Kuklinskiego ze strony jego ojca – Stanleya. Pomijam więc przod-ków Anny McNally. Kwerenda wyka-zała, że przodkowie Stanleya Kuklin-skiego pochodzą z północnego Ma-zowsza, przede wszystkim z powiatu ciechanowskiego, ale także z powia-tów: mławskiego, ostrołęckiego, prza-snyskiego i płońskiego.

W ojcu „Icemana” płynęła przede wszystkim krew włościańska, ale nie tylko. Jego babka pochodziła z rodzi-ny szlacheckiej. Rodowód Kuklinskie-go jest w większości polski, ale część przodków była niemieckiego pocho-dzenia – prawdopodobnie Niemcem był jego prapradziadek. Nie wygląda też na to, by Richard Kuklinski miał coś wspólnego z Ryszardem Kukliń-skim – „Kuklińscy pułkownika” po-chodzili z południowego Mazowsza z okolic Radomia, „Kuklińscy zabójcy” z parafii Krzynowłoga Wielka w po-wiecie przasnyskim.

Page 29: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 29

GENEALOGIA

Page 30: More Maiorum nr 36

More Maiorum30

{akt urodzenia Stanleya

Kuklinskiego

GENEALOGIA

Kuklińscy w źródłach amerykańskich

Rodzinę Stanleya i Anny Kuklinskich można znaleźć w amerykańskim spisie powszechnym z 1940 r. Według tego dokumentu, Stanley Kuklinski, mający 33 lata (czyli urodzony w 1906 lub 1907 r. w Polsce), mieszkał ze swoją 29-letnią żoną Anną, i dwójką dzieci – Floria-nem, 7-latkiem i Richardem, 5-latkiem w Jersey City przy czwartej ulicy 210.

Zbieżność imion rodziców i dzieci oraz dat urodzenia dzieci z informa-cjami z innych źródeł pozwala z całą pewnością stwierdzić, że ten wpis do-tyczy rodziny „Icemana”. Według do-stępnych źródeł, Stanley Kuklinski przybył do USA ze swoimi rodzicami, zasadna jest zatem próba odnalezienia ich na podstawie informacji ze spisów powszechnych. Przeszukałem wcze-

śniejsze spisy w poszukiwaniu Stan-leya Kuklinskiego, urodzonego w oko-licach 1907 r. w Polsce.

W spisie z 1920 r. znaleźć można tyl-ko jeden pasujący wpis. Stanley Ku-klinski był synem Johna i Mary Ku-klinskich, mieszkających w Jersey City, a więc w tej samej miejscowości, w której rodzina „Icemana” mieszkała 20 lat później.

John i Mary Kuklinscy wraz z synem pojawiają się także w spisach z 1930 r., a także z 1940 r., już bez syna Stanleya – a wiadomo, że oj ciec „Icemana” był wtedy głową wła snego gospodarstwa domowego.

W spisie z 1930 r. pojawia się jeszcze Stanley Kuklinski lat 22, urodzony w Polsce, syn Josepha i Theresy, za-mieszkały w West Allis w stanie Wi-

sconsin. Jednak porównanie tego wpi-su z informacjami ze spisu w 1940 r., pozwala go wykluczyć – wówczas wciąż mieszkał on w West Allis z żoną Esther.

Na podstawie informacji ze spisów powszechnych USA stawiam tezę, że Stanley Kuklinski był synem Joh-na (urodzonego 1883/1884 w Polsce) i Mary (urodzonej 1884/1885 w Pol-sce). Według spisu z 1920 r. John Ku-klinski przybył do USA w 1907 r., jego żona trzy lata później. Informuje on równie o pozostałych dzieciach pary: Helen (urodzona 1904/1905 w Polsce), Stellę (urodzona 1906/1907 w Polsce),

» fot. metryki.genealodzy.pl (link)

Page 31: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 31

GENEALOGIA» fot. Fam

ily Search (link)

Mary (urodzona 1911/1912 w Polsce), Sophie (urodzona 1913/1914 w New Jersey) i Johna (urodzony 1915/1916 w New Jersey).

Te informacje okazały się być wystar-czające, by zlokalizować rodzinę Ku-klińskich w Polsce. W parafii Prza-snysz mieszkało małżeństwo Jana Kuklińskiego (urodzonego w 1884 r.) i Marianny z Wróblewskich (urodzo-nej w 1885 r.), które miało dzieci: Hele-nę w 1904 r., Stanisławę w 1906 r., Sta-nisława w 1906 r. (Stanisława była jego siostrą bliźniaczką) i Zofię w 1913 r. Zbieżność dat i imion jest tak duża, że możliwość błędnej identyfikacji jest minimalna. Jedyną nieścisłością jest miejsce urodzenia Zofii Kuklińskiej – według amerykańskiego spisu po-wszechnego urodziła się już w USA, tymczasem jej akt urodzenia znajduje się w aktach parafii Przasnysz.

Kuklińscy w źródłach polskich

Stanisław (Stanley) Kukliński – ojciec Richarda, urodził się 22 grudnia 1906 r. w Karwaczu w obecnym powiecie prza-snyskim (województwo mazowieckie). Jego rodzice – Jan Kukliński i Marian-

na Wróblewska wzięli ślub 1 paździer-nika 1904 r. Ich rodzina przeniosła się na stałe do USA między 1913 a 1920 r. (a więc później niż wynika-łoby to z informacji ze spisów ame-rykańskich). Jan Kukliński urodził się w Przasnyszu 17 sierpnia 1884 r. jako syn Antoniego Kuklińskiego i Teofili Smolińskiej. W momencie ślubu Jan Kukliński pracował jako słu-żący w Karwaczu, przy urodzeniach kolejnych dzieci był opisywany jako robotnik. Według spisu powszechne-go USA w 1940 r. był piekarzem.

Ojciec Jana Kuklińskiego, czyli pra-dziadek „Icemana” – Antoni, urodził się 21 kwietnia 1821 r. w Bogdanach Chmielewie (parafia Krzynowłoga Wielka, obecnie powiat przasnyski). W akcie chrztu jego nazwisko zapi-sano Kukleński. Był synem Piotra Kukleńskiego – kopczarz, i Elżbieta Orzeł vel Orłowska. W 1845 r. poślu-bił w Krzynowłodze Wielkiej Teklę Kalinowską.

W latach 1846 i 1848 w Krzynowłodze Wielkiej rodziły mu się dzieci, w ak-tach występował jako kopczarz i paro-bek. W 1851 w Dzierzgówku (parafia

Dzierzgowo, powiat mławski) urodził mu się syn. W 1857 rodzina Kukliń-skich pojawiła się w Przasnyszu, w la-tach 1857 i 1859 rodziły im się tu ko-lejne dzieci, a Antoni był opisywany jako służący i wyrobnik.

Tekla z Kalinowskich zmarła 19 paź-dziernika 1862 r. w Przasnyszu. 19 listopada 1862 (po miesiącu) An-toni wziął ślub z Rozalią Zabłocką, z którą rodziły mu się dzieci w latach 1863, 1867, 1871 i 1876, a w aktach urodzeń figurował jako szewc, wy-robnik albo robotnik. Rozalia z Za-błockich zmarła 23 listopada 1876 r. w Przasnyszu.

W 1877 r. w Grudusku (powiat cie-chanowski) Antoni Kukliński wziął ślub z trzecią żoną – Teofilą Smolińską. Również i z tego małżeństwa w latach 1878, 1880, 1882 i 1884 narodziły się dzieci. Teofila Smolińska zmarła

{akt urodzenia Antoniego

Kuklinskiego

» fot. metryki.genealodzy.pl (link)

Page 32: More Maiorum nr 36

More Maiorum32

{

,

,11 listopada 1887 r. w Lesznie w parafii Przasnysz.

25 listopada 1888 r. Kukliński poślubił czwartą żonę – Konstancję Chaborską i miał z nią córkę urodzoną w 1893 r. w Lesznie. Antoni Kukliński zmarł w Zawadkach w parafii Przasnysz w 1899 r.

Łącznie Antoni Kukliński miał cztery żony i spłodził co najmniej czternaścioro dzieci. O ile genealodzy wiedzą o tym, że poczwórny ożenek nie jest niczym nadzwyczajnym, o tyle w tym przypadku warto spojrzeć na to zjawisko w kontekście dziedzicznej przemocy, która ujawniła się w rodzi-nach wnuka i prawnuka Antoniego Kuklińskiego.

Wszystkie trzy pierwsze żony Kukliń-skiego zmarły w podobnym wieku (ok. 40 lat), a świeżo owdowiały męż-czyzna za każdym razem brał sobie za żonę młodą pannę. Czy to zbieg oko-liczności, czy może zapisany w ak-tach metrykalnych dowód przemocy w tej rodzinie? Zapewne więcej świa-tła na tę sprawę mogłoby rzucić prze-analizowanie aktów zgonów dzieci Kuklińskiego – czy umierały wcze-śniej niż inne dzieci wychowywa-ne w podobnych warunkach? To już jednak wymagałoby obszernej anali-zy procesu śmiertelności w parafiach, w których żył Kukliński. Na razie po-

ruszam się zatem tylko w świecie spe-kulacji.

Piotr Kukleński – ojciec Antoniego, urodził się ok. 1790 r. jako syn Mate-usza Kukleńskiego (kopczarza zmar-łego 15 listopada 1814 r. w Bogda-nach Wielkich w parafii Krzynowłoga Wielka) i Katarzyny z domu Kraska (zmarła przed mężem, który ożenił się potem z Marianną z Przeciochów).

16 listopada 1817 r. Piotr Kukleński – parobek we dworze w Bogdanach Wielkich, poślubił w Krzynowłodze Wielkiej Elżbietę Orzeł, urodzoną w 1794 r. w parafii Baranowo (powiat ostrołęcki) z Michała Orła, kopczarza w Błędowie w parafii Baranowo i Mag-daleny z Kurków. Michał Orzeł i Mag-dalena Kurek wzięli ślub w 1786 r. w parafii Chorzele (powiat przasnyski).

Michał zmarł przed 1817 r. w parafii Baranowo, jego żona przeżyła go i na-leżała do parafii Chorzele. Piotr Ku-kleński, po ślubie opisywany mianem kopczarza, i Elżbieta Orzeł mieli co najmniej czworo dzieci, które rodziły się w parafii Krzynowłoga Wielka w latach 1819, 1821, 1826 i 1828.

Piotr Kukleński zmarł 3 czerwca 1829 r. w Ulatowie Niwce w parafii Krzy-nowłoga Wielka. Elżbieta z domu Orzeł wyszła po jego śmierci za Jana Szuździarę. Żyła jeszcze w 1845 r.

Smoleńscy i inni szlacheccy przodkowie „Icemana”

Teofila Smolińska (vel Smoleńska) – babka ojczysta Stanisława (Stanleya) Kuklińskiego, urodziła się 17 sierpnia 1849 r. w Purzycach Pomianach (pa-rafia Grudusk) jako córka Antoniego i Joanny ze Szczepkowskich. Jej ojciec Antoni Smoleński w aktach urodzeń swoich dzieci w latach 1847-1865 występował jako wyrobnik, ale analiza wcześniejszych dokumentów wskazuje, że zarówno on, jak i jego żona, byli pochodzenia szlacheckiego. Dlacze-go zatem Teofila Smoleńska poślubiła włościanina Antoniego Kuklińskiego? Prawdopodobnie ze względu na córkę Annę, którą Teofila urodziła jako panna w Purzycach Pomianach w 1872 r. Z moich obserwacji wynika, że częstą praktyką było wydawanie córek szla-checkich, które zaszły w ciążę w stanie panieńskim, za chłopów.

Antoni Smoleński urodził się 7 stycznia 1824 r. w Pniewie Wielkim (parafia Lekowo) i zmarł 6 stycznia 1871 r. w Purzycach Pomianach. 7 lutego 1847 w Grudusku poślubił Joannę Szczepkowską, c. Walentego.

akt slubu Piotra

Kuklenskiego

» fo

t. m

etry

ki.g

enea

lodz

y.pl (

link)

Page 33: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 33

Jego rodzicami byli Tomasz Smoleń-ski i Franciszka Humięcka – dziedzice częściowi w Pniewie Wielkim.

Tomasz Smoleński urodził się ok. 1787 r. w parafii Lekowo, zmarł 23 października 1855 r. w Pniewie Wielkim, był synem Michała i Katarzy-ny Nowowieyskiej, dziedziców w Pnie-wie Wielkim zmarłych przed 1817 r. Franciszka Humięcka urodziła się ok. 1801 r. w parafii Lekowo, jako córka Józefa i Teresy Pniewskiej, dziedziców w Gąskach (parafia Ciechanów). Te-resa Pniewska zmarła 6 lutego 1828 r. w Gąskach, była córką Benedykta i Ka-tarzyny z Pniewskich. Tomasz Smoleń-ski i Franciszka Humięcka wzięli ślub 15 lutego 1817 r. w Ciechanowie.

Joanna Szczepkowska urodziła się 29 października 1822 r. w Kołakach Wielkich (parafia Grudusk), zmar-ła 27 września 1876 r. w Purzycach Pomianach. Była córką Walentego i Agnieszki z Pszczółkowskich, dziedzi-ców w Kołakach Wielkich.

Walenty Szczepkowski urodził się ok. 1799 r. w parafii Grudusk jako syn Wojciecha i Rozalii z Borzuchowskich, dzierżawców w Kołakach Wielkich, żył jeszcze w 1858 r. (jako dożywotnik w Purzycach Pomianach) i wziął wtedy ślub z Wiktorią Zakrzewską. Wojciech Szczepkowski urodził się ok. 1768 r. w Purzycach Pomianach, umarł w tej samej miejscowości 15 czerwca 1832 r. jako dziedzic części tej wsi. Był synem Pawła i Ewy z Purzyckich.

Rozalia Borzuchowska zmarła w Pu-rzycach Pomianach 18 stycznia 1829 r., była córką Grzegorza i Katarzyny z Pu-rzyckich. Katarzyna Purzycka zmarła 16 sierpnia 1811 r. w Purzycach Pomianach. Agnieszka Pszczółkowska urodziła się ok. 1793 r. w parafii Grudusk jako córka Waw-rzyńca i Marianny Gościmińskiej dzie-dziców na Kołakach Wielkich. Zmarła 29 stycznia 1851 r. w Purzycach Pomia-nach. Jej brata, Onufrego Pszczółkow-skiego (ok. 1798-1855), można odnaleźć w Wielkiej Genealogii Minakowskiego (sw.439712).

Wróblewscy

Marianna Wróblewska – matka Sta-nisława (Stanleya) Kuklińskiego, była córką Antoniego Wróblewskie-go i Eleonory Nejman, urodzoną ok. 1885 r. w Chrzanowie w parafii cie-chanowskiej. Antoni Wróblewski uro-dził się we wsi Kotermań (parafia Cie-chanów) 4 czerwca 1833 r. jako syn Macieja i Marianny Liszewskiej. Po odbyciu służby wojskowej w armii rosyjskiej, 13 września 1875 r. w Cie-chanowie poślubił Eleonorę (lub Le-okadię) Antoninę Nejman. W 1885 r. był służącym w Gostkowie. Zmarł 29 marca 1910 r. w Karwaczu w parafii Przasnysz.

Maciej Wróblewski urodził się ok. 1806 r. w Jałowej Wsi w parafii {akt urodzenia

Anny Smolenskiej » fot. m

etryki.genealodzy.pl (link)»

fot.

met

ryki

.gen

ealo

dzy.p

l (lin

k)

,

Page 34: More Maiorum nr 36

More Maiorum34

{Ciechanów jako syn Józefa lub Błażeja i Tekli z Rosiaków Wróblewskich vel Wróblaków. Był gospodarzem we wsi Jałowa Wieś i Kotermań. W 1826 r. w parafii Łysakowo (powiat ciecha-nowski) poślubił Barbarę Śliwczak. Zmarła ona w 1830 r., a Maciej Wró-blewski 13 lutego 1831 r. w Ciecha-nowie poślubił Mariannę Liszewską urodzoną ok. 1803 r. w Koziminach w parafii płońskiej z Józefa i Marianny Liszewskich.

W 1840 r., po śmierci Marianny Li-szewskiej, poślubił Mariannę z Kop-czeńskich. Zmarł 19 grudnia 1848 r. w Jałowej Wsi. Ojciec Macieja Wró-blewskiego, Błażej Wróblak, zmarł w parafii ciechanowskiej w 1808 r., po czym matka Macieja, Tekla z Rosia-ków wzięła ślub z Janem Michalcza-kiem w 1810 r.

Nejmanowie

Eleonora Antonina Nejman – babka macierzysta Stanisława (Stanleya) Ku-klińskiego, urodziła się w Regiminie (powiat ciechanowski, parafia Leko-wo) 10 marca 1857 r. jako córka Jana i Rozalii z Pawłowskich. Jak już wcze-śniej opisałem, wyszła za Antoniego Wróblewskiego.

W 1890 r. urodziła syna Józefa Wró-blewskiego, który został w akcie uro-dzenia opisany jako dziecko poza-małżeńskie (mąż wtedy żył).

Zmarła 24 maja 1892 r. w Niestumie (parafia Ciechanów). Na podstawie brzmienia na zwiska wysnuwam wniosek, że Nejma- nowie byli rodziną pochodzenia nie-mieckiego.

Jan Nejman urodził się ok. 1824 r. w Karniewie (w parafii Leko-wo znajduje się taka miejscowość, ale w aktach brak jest świadec-twa urodzenia, może zatem cho-dzić o Karniewo w powiecie ma-kowskim) jako syn Walentego i Agnieszki z Kopczyńskich. W księ-gach metrykalnych występował naj-pierw jako parobek, potem jako za-grodnik. 20 października 1850 r. w Lekowie poślubił Rozalię Pawłow-ską. Jan Nejman zmarł w Pawłowie (parafia Lekowo) 25 marca 1865 r. i zostawił owdowiałą żonę.

akt slubu Macieja

Wróblewskiego

» fot. metryki.genealodzy.pl (link)

,

Page 35: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 35

Walenty Nejman urodził się 14 lutego 1797 r. w parafii Strzegowo (powiat mławski) jako syn Chryzostoma (lub Wawrzyńca) i Katarzyny. W spisie ak-tów urodzenia parafii Strzegowo zo-stał zapisany pod nazwiskiem Nie-miecki, a nie Nejman, co zdaje się po-twierdzać tezę o niemieckim pocho-dzeniu rodziny.

18 lutego 1816 r. Walenty Nej-man – zdun, wziął w Lekowie ślub z Agnieszką Kopczyńską, ur. ok. 1798 r. w parafii Lekowo w rodzinie Tomasza i Anny z domu Nowotczyń-skiej lub Jakubówny. Walenty zmarł w Malechach w parafii Karniewo (powiat makowski) przed 1827 r., kiedy to jego żona Agnieszka Kop-czyńska, jako wdowa poślubiła

w Opinogórze (powiat ciechanow-ski) Antoniego Smoleniaka. Tomasz Kopczyński był kopczarzem w Leko-wie, a w 1816 r. został zapisany także jako sołtys. Zmarł 16 stycznia 1839 r. w Regiminie, a jego żona Anna 18 lutego 1836 r. w tej samej miej-scowości.

Rozalia Pawłowska – żona Jana Nej-mana, urodziła się ok. 1825 r. w Gost-kowie w parafii Ciechanów jako córka Augustyna i Łucji Petrykowskiej. Au-gustyn Pawłowski i Łucja Petrykowska wzięli ślub w 1802 r. w Ciechanowie. Augustyn zmarł 27 grudnia 1832 r. w Gostkowie, a w aktach metrykal-nych był zapisywany jako wyrobnik i kopczarz. Łucja Petrykowska zmarła 22 marca 1829 r. w Gostkowie.

Bibliografia

Carlo Philip, The Ice Man: Con-fessions of a Mafia Contract Killer, Nowy Jork 2006,

Amerykańskie spisy powszechne z lat 1920, 1930, 1940,

Akta metrykalne parafii rzymskoka-tolickich: Baranowo, Chorzele, Cie-chanów, Dzierzgowo, Grudusk, Krzy-nowłoga Wielka, Lekowo, Łysakowo, Opinogóra, Przasnysz, Strzegowo.

{akt slubu Jana

Nejmana

» fot. metryki.genealodzy.pl (link)

,

Page 36: More Maiorum nr 36

Maciej Wróblewski * 1806 Jałowa Wieś

† 19.12.1848 Jałowa Wieś

Marianna Liszewska* 1803 Koziminy

Jan Nejman* 1824 Karniewo

† 25.03.1865 Pawłów

Rozalia Pawłowska* 1825 Gostkowo

Piotr Kukleński *1790 Ulatowo-Niwka † 03.06.1829 Ulatów

Elżbieta Orzeł *1794

Antoni Smoleński * 07.01.1824 Pniewo Wielkie

† 06.01.1871 Purzyce Pomiany

Joanna Szczepkowska* 29.10. 1822 Kołaki Wielkie

† 17.09.1876 Purzyce Pomiany

More Maiorum36

Antoni Kukliński *21.04.1821 Bogdany Chmielewo

† 1899 Zawadki

Teofila Smoleńska * 17.08.1849 Purzyce Pomiany

† 11.11.1887 Leszno

Antoni Wróblewski * 04.06.1833 Kotermań † 29.03.1910 Karwacz

Eleonora Nejman* 10.03.1857 Regimin † 24.03.1892 Niestum

GENEALOGIA

Page 37: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 37

Richard Kuklinski

* 11.04.1935 Jersey City

† 05.03.2006 Trenton

StanleyKuklinski

*22.12.1906 Karwacz †

Anna McNally *31.01.1911 † 21.03.1972

JanKukliński

*17.08.1884 Przasnysz

MariannaWróblewska

*1884 Chrzanowo

GENEALOGIA

» fot. Wikimedia Commons

Page 38: More Maiorum nr 36

More Maiorum38

w obronie króla

MOIM ZDANIEM...

Wielokrotnie oskarżany o kolaborację, uważany za największego zdrajcę wśród polskich monarchów, symbol upadku I Rzeczypospolitej… A może jednak najlepszy władca, jaki wtedy mógł nam się trafić, wielki reformator i mecenas? Jaki był król Stanisław August?

Urodził się 17 stycznia 1732 roku w Wołczynie w Wiel-kim Księstwie Litewskim.

Wskutek życzliwości kochanki, cary-cy rosyjskiej Katarzyny II, która liczy-ła na jego pełną uległość polityczną, oraz intryg Czartoryskich, młody – 32-letni Stanisław Antoni Poniatowski

herbu Ciołek, zostaje wybrany i ko-ronowany na króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów, przyjmując imio-na Stanisław August, nawiązujące do złotego wieku i czasów Zygmunta II Augusta (wszak nosili te same inicja-ły SA od Sigismundus) oraz do dobrze zapamiętanych przez szlachtę czasów saskich Augustów i rzymskich cesarzy.

Zaraz po objęciu rządów władca przy-stępuje do zmian w państwie. W pełni trwa oświecenie, wiek rozumu, zmian i reform. Zmienia obyczaje spotkań z ministrami, powołując coś na kształt dzisiejszego rządu i jego obrad. Z jego inicjatywy powstaje słynna Szkoła Ry-cerska, szkoła wojskowa, kształcąca eli-ty nie tylko wojskowe, ale dająca jedno-cześnie wykształcenie, ogładę i wyrobie-

nie charakteru z silnym patriotyzmem w sercu. Nie tylko oddał szkole swój pa-łac w Warszawie, ale też przeznaczył 1,5 mln zł, a potem corocznie 600 tys. zł na jej działalność. Założył też w Stambule Szkołę Języków Orientalnych, kształcą-cą przyszłych dyplomatów. Z jego woli powstaje Komisja Edukacji Narodowej i związane z nią Towarzystwo Ksiąg Elementarnych.

Doprowadził do uporządkowania ju-rysdykcji i finansów miast polskich, umożliwiając im posiadanie własnych finansów, np. na brukowanie ulic. To za jego czasów słynna czarna procesja przedstawicieli miast królewskich do-

magała się praw dla miast, co dopro-wadziło do uchwały o miastach kró-lewskich włączonej jako swego rodza-ju załącznik do Konstytucji 3 Maja.

Zreformował finanse polskie, był współzałożycielem Monitora, wzo-rowanego na angielskim Spectatorze, pierwszym polskim czasopiśmie.

Nie do przecenienia są jego zasługi na polu kultury i sztuki – za czasów sta-nisławowskich zostaje otwarta opera narodowa, powstają takie dzieła, jak opera Wojciecha Bogusławskiego Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Góra-le, sztuka teatralna Powrót posła, baj-ki, wiersze i satyry księcia poetów bi-skupa Ignacego Krasickiego. Marcello Bacciarelli tworzy słynne obrazy, Ca-

nie do przecenienia są zasługi króla Poniatowskiego na polu kultury i sztuki {

naletto maluje Warszawę z taką szcze-gółowością, że na podstawie jego dzieł po 1945 roku architekci będą odbu-dowywać zrujnowaną stolicę. Nową oprawę zyskuje warszawski Zamek Królewski; powstaje poczet władców Polski i wiele dzieł nawiązujących do czasów świetności narodu i państwa, w Łazienkach powstaje czwarta (obok Zamku, Wawelu i Wilanowa) królew-ska rezydencja monarsza – słynny Pa-łac na Wodzie wraz z klasycystycznym potoczeniem, na hojność króla mogą liczyć także naukowcy, matematy-cy, astronomowie… W 1777 roku na cześć króla nowoodkryty gwiazdo-zbiór został nazwany Ciołkiem Po-niatowskiego. Symbolem mecenatu stanisławowskiego były słynne obia-dy czwartkowe, podczas których król spotykał się z przedstawicielami nauki i sztuki.

Wreszcie w 1788 roku przychodzi czas na największe reformy, zwoła-

ny zostaje sejm, który przeszedł do historii jako Wielki lub Czteroletni, a jego kulminacyjnym punktem była Konstytucja 3 Maja, zmieniająca Polskę

Paweł Becker

Page 39: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 39

w nowoczesną monarchię konstytu-cyjną z dziedzicznym władcą, zniesio-nym liberum veto i elekcją, chłopami i mieszczanami pod opieką prawa, zreformowanym rządem…

Są też ciemne karty stanisła-wowskie – uległość wobec carycy, zbyt szybkie w jej oczach i zbyt śmiałe refor-my doprowadziły do I roz-bioru w 1772, II rozbioru w 1793, insurekcji kościuszkow-skiej, haniebnej konfederacji tar-gowickiej, do której zdradzając własne ideały, przystąpił sam król, III rozbioru i Finis Poloniae. Może gdyby nie przystąpił do konfedera-cji, mógłby zachować twarz? Może gdyby w listopadzie 1795 roku nie abdykował, na wygnaniu pozostał-by symbolem zniewolonej ojczyzny? Gdyby, gdyby…

W moich oczach był władcą wybitnym, śmiałym refor-matorem, który u schył-ku I Rzeczypospoli-tej dał jej ogromny potencjał patrio-tyzmu, na-uki, kultury i sztuki, d z i ę k i

czemu kolejne pokolenia żyły na-dzieją na wolność i wspomnieniem wspaniałych czasów stanisławow-

skich. Nie był jego winą upadek Pol-ski, wszak już czasy saskie dopro-

wadziły do tego, że Polska nie-rządem stała, a sąsiednie Pru-

sy, Austria i Rosja to wyko-rzystały. Gdyby był w peł-ni uległy, jak na to liczyła

Katarzyna II, o każdą re-formę prosiłby i błagał na kolanach dawną ko-

chankę, tymczasem ro-bił to bez jej zgody. Zachował

niezależność tak długo, jak tyl-ko było to możliwe. W realiach

XVIII wieku i nieuchronnej – prędzej czy później – klęski państwa był najlepszym moż-

liwym władcą, jakiego mogliśmy dostać. ■

» fot. Wikim

edia Com

mons

MOIM ZDANIEM...

Page 40: More Maiorum nr 36

More Maiorum40

GENEALOG

GENEALOG W ARCHIWUM

akta dobrej woli, czyli jak odszukać akt notarialny?

Zofia M. Jakóbczak

W poprzednim numerze przybliżone zostały dzieje notariatu na ziemiach zaboru rosyjskiego, w tym zaś pokażemy jak powstawał, co zawierał i jak odszukać akt notarialny.

Notariusz pełniący swój urząd w obrębie jurysdykcji sądów okręgowych, zobowiązany

był do przyjmowania w godzinach urzędowania wszystkich obywateli, którzy zgłosili się do niego w celu spi-sania aktu dobrej woli, czyli aktu no-tarialnego. Zgodnie z literą prawa zo-bowiązany był do dokonywania roz-licznych czynności. Obok spisywania aktów notarialnych, notariusz miał m.in. obowiązek wydawania odpisów i wypisów, poświadczeń, spisywania protokołów, ale również przyjmowa-nia w depozyt różnego rodzaju doku-mentów, pieniędzy itp. Pomimo tego, iż ustawa obligowała do sporządzania aktów w kancelarii notariusza, to nie były wyjątkiem częste wyjazdy w celu dopełnienia czynności notarialnych w „terenie” – dotyczyło to zasadniczo spisywania testamentów z udziałem osób starszych, chorych lub będących na „łożu śmierci”, albo też spisywa-nia inwentarzy majątków pozostałych po osobach zmarłych. Notariusz nie tylko spisywał ruchomości, ale także oszaco-

wywał ich wartość i dokonywał wyce-ny pozostałego majątku.

Każdy notariusz prowadzić musiał re-pertorium wszystkich sporządzanych aktów oraz wszelkich dokonywanych czynności, jak wydawanie zaświad-czeń, wypisów, rejestrowanie długów, kontraktów, protestów itp. Oprócz tego winien był prowadzić księgi ak-tów notarialnych, księgę pobieranych opłat, skorowidze alfabetyczne z na-zwiskami stron stawających przed no-tariuszem, dokumentów przez nie-go przechowywanych oraz skorowidz dłużników, osób niewypłacalnych.

Osoby chcące sporządzić akt do-brej woli, stawiały się do notariusza i oświadczały treść oraz warunki, jakie miały zostać zawarte i zapisane przez notariusza w umowie. Urzędnik zaś po zapoznaniu się z oświadczeniami stron, zobowiązany był do ustalenia, czy rzeczywiście akt ten będzie spo-rządzany z dobrej woli, czy wszystkie osoby biorące udział w akcie rozumie-ją jego treść, znaczenie oraz konse-kwencje. W przypadku, kie-dy umowa dotyczyła n i e r u c h o -

mości, zastawu, notariusz winien był ustalić, czy nieruchomość ta nie jest obciążona pożyczką lub innymi zale-głościami finansowymi. Gdy zostały stwierdzone nieprawidłowości, nota-riusz miał prawo odmówić spisania aktu, podobnie w sytuacji, gdy treść umowy kolidowała z prawem, albo gdy godziła w dobre imię i własność innych osób.

W momencie, gdy urzędnik nie do-strzegał „przeciwwskazań”, co do sporządzenia aktu notarialnego, akt w obecności świadków był spisywa-ny, a następnie odczytywany stronom. Strony zaś, kiedy zaakceptowały od-czytaną im treść aktu, zobowiązane były do uiszczenia opłat skarbowych. Dopiero wówczas wpisywano akt do księgi aktów. Po zapisaniu do księgi akt ten odczytywano ponownie i jeżeli jego treść nie budziła zastrzeżeń, akt był podpisywany przez strony, świadków oraz notariu-sza – osoby ►

Page 41: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 41

W ARCHIWUM

GENEALOG W ARCHIWUM

» fot. Archiw

um Państw

owe w

Lublinie, zespół nr 353/0 Akta notari-

usza Józefa Grabińskiego w

Lublinie, sygn. 10

Page 42: More Maiorum nr 36

More Maiorum42

GENEALOG W ARCHIWUM

niepiśmienne albo „podpisywały się” poprzez postawienie trzech krzyży-ków, albo udzielały zgody na podpis w ich imieniu innej osobie.

Tak spisana umowa nabierała rangi dokumentu publicznego. Do pobra-

nia odpisu, wypisu były upoważnio-ne jedynie osoby biorące udział w ak-cie dobrej woli, ich pełnomocnicy, czy spadkobiercy. Każdorazowo odzna-czano w księdze aktowej, komu został wydany odpis, a osoby je pobierające musiały pokwitować jego odbiór.

Forma aktu

Na przestrzeni lat forma aktu ulega-ła nieznacznym zmianom, wynikają-cym ze zmieniających się przepisów, jednakże elementami, które musiały być zawarte w akcie były: rok, mie-

» fot. Archiw

um Państw

owe w

Lublinie, zespół nr 353/0 Akta notariusza Józefa G

rabińskiego w Lublinie, sygn. 19

Page 43: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 43

GENEALOG W ARCHIWUM

siąc i dzień sporządzenia aktu, imię i nazwisko notariusza oraz miejsce zamieszkania (urzędowania) nota-riusza wraz z jego podpisem. W tre-ści aktu zawierano także imiona i na-zwiska, zawód oraz miejsce zamiesz-kania osób biorących udział w akcie dobrej woli. Jeśli strony nie były zna-ne osobiście notariuszowi, tożsamość tych osób musiała być potwierdzona przez dwie, godne zaufania i niespo-krewnione ze stronami osoby. Świad-kami podczas spisywania aktu nie mogli też być pracownicy kancelarii notarialnej.

W dalszej części spisywano zasadni-czą treść aktu, wymieniano wszyst-kich uczestników, opisywano doku-menty przedłożone notariuszowi, np. pełnomocnictwa, zaświadczenia, od-pisy metryk, wypisy z ksiąg ludności itp., które jako załączniki do spisane-go aktu były przechowywane przez notariusza.

Przepisy precyzowały, iż akt ma być spisany czytelnym pismem, wszelkie zaś przekreślenia, poprawki i dopiski należało potwierdzić podpisami. Daty, kwoty, numery należało przynajmniej raz wpisać słownie w treści aktu.

Poszczególne akty notarialne w zależ-ności czego dotyczyły, różniły się for-mą. Inne treści znajdziemy w umo-wie kupna-sprzedaży, inne w umo-wie darowizny, dzierżawy, o dział spadku, inne jeszcze w protokołach licytacji, w testamencie, umowie małżeńskiej etc.

Jak odnaleźć akt notarialny pradziadków?

Jeżeli nie mamy pełnej wiedzy, co do miejsca i daty wystawienia aktu, naj-prostszym sposobem jest sięgnięcie do skorowidzów aktów notarialnych po-szczególnych notariuszy, którzy pełni-li funkcje w danym czasie i na danym terenie. Jeżeli nie znamy dokładnej daty, należy liczyć się z tym, że trzeba

będzie przejrzeć kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt indeksów nim dotrzemy do interesującej nas informacji.

W skorowidzach o układzie alfabe-tycznym wpisywano nazwiska stron, chronologicznie, według numeru re-pertorium, zazwyczaj w dwóch lub kliku miejscach w zależności od ilo-ści osób, biorących udział w akcie, np. przy umowie kupna – sprzedaży w in-deksie podawano nazwisko sprzedają-cego oraz nazwisko kupującego. Nie-kiedy notariusz wpisywał oba nazwi-ska np. pod literą „B”, „Bednarski To-masz i Stelmach Wincenty – kupno” i pod literą „S” – „Stelmach Wincenty i Bednarski Tomasz – sprzedaż”. Jeże-li w umowie brało udział wiele osób spotkamy się też z zapisem „Bednar-ski Tomasz i inni – dział spadku”.

Adekwatnie wszystkie pozostałe na-zwiska powinny się pojawić w in-nych miejscach w skorowidzu z od-niesieniem do tego samego numeru aktu. Jeżeli w imieniu osoby prywat-nej występował pełnomocnik często podawano nazwisko pełnomocnika i osoby udzielającej pełnomocnic-twa, nierzadko pojawiają się nazwy zakładów przemysłowych, np. „Bro-war Vettera”.

Obok nazwiska zawsze podany był numer aktu oraz krótkie określenie przedmiotu umowy, najczęściej: kup-no- sprzedaż, kwit, oblig, kontrakt, darowizna, dzierżawa, cesja, pożycz-ka, dział majątku, dział spadku, in-wentarz, testament, egzekucja, osza-cowanie majątku, kaucja, umowa przedmałżeńska (intercyza), zastaw, zamiana, ugoda itd.

Jeżeli natrafimy na nazwisko krewne-go w indeksie, stąd już prosta droga do dotarcia do samego aktu notarial-nego. Spisujemy numer aktu zawar-ty obok nazwiska i zamawiamy księ-gę aktów notarialnych z konkretnego roku. Zazwyczaj księgi aktów nota-rialnych z poszczególnych lat są dość

opasłe i podzielone na kilka, odręb-nie oprawnych, ponumerowanych i przesznurowanych tomów, wówczas należy zwrócić uwagę, na ten tom, w którym nasz akt powinien być za-warty – nie ma potrzeby wertowania księgi aktów od numeru 1 w poszuki-waniu aktu np. o numerze 1458 zwa-żywszy, że w księdze są one ułożone rosnąco według numeru z reperto-rium. Niekiedy stosowana była po-dwójna numeracja aktu – numer re-pertorium (wyższy) łamany przez nu-mer kolejny z księgi aktów (niższy), np. 938/879.

Zdarza się, że akt notarialny nie zo-stał zachowany w oryginale w księdze notarialnej z różnych przyczyn, np. na mocy wyroku sądowego oryginał aktu został wydany i załączony choćby do dokumentów w księdze wieczystej. W takich sytuacjach ratunkiem oka-zać się może repertorium, w którym wpisywano wszystkie czynności nota-rialne. Zapisy w repertorium stanowią niekiedy (np. gdy księga aktów nie za-chowała się, brak oryginału w księdze hipotecznej) jedyny dowód na to, że akt został spisany.

Co ważniejsze, często w treści dane-go aktu można natrafić na informacje o wcześniejszych aktach notarialnych, które dotyczyły np. konkretnej nieru-chomości będącej przedmiotem obec-nej umowy. Idąc tym tropem możemy prześledzić całkiem spory fragment życia swoich przodków.

Oryginalny akt notarialny lub też jego odpis niewątpliwie posiada wa-lory historyczne. Sporządzony na pa-pierze czerpanym czy stemplowym, niezwykle schludnie, czytelnie spisa-ny o charakterystycznej formie do-kument, opatrzony pieczęciami, od-ręcznymi podpisami, znaczkami opłat skarbowych z pewnością ma walory estetyczne i może stanowić nie tylko o własności nieruchomości, prawie dziedziczenia itd., ale także cenną, ro-dzinną pamiątkę. ■

Page 44: More Maiorum nr 36

More Maiorum44

» Photo credit: gruntzooki via Foter.com / C

C BY-SA

Page 45: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 45

#digitalizacyjny #workflowDawid Żądłowski

Jak wygląda cykl życia skanów? Wybór materiałów, ewidencja, konserwacja, skanowanie, kontrola jakości, migracja danych oraz publikacja online... – położenie kartki na skanerze nie załatwia sprawy.

Digitalizację można określić jako „przekształcenie obiek-tu analogowego na obiekt cy-

frowy”. Jak prawie wszystko można podzielić w przyrodzie, tak i digitali-zację można podzielić... na „digitaliza-cję masową i selektywną”. Digitalizacja masowa to „zespół metod zastosowa-nych w celu zdigitalizowania zbioru obiektów przy eliminacji lub ograni-czeniu analizy zawartości tego zbioru1”. Chodzi po prostu o zeskanowanie wszystkiego bez podziału na cenne lub mniej cenne podzbiory (przygo-towanych lub nieprzygotowanych). Zbiór jak zbiór. Może to oznaczać kilka obiektów, jak i kilkaset w zbiorze... Na-tomiast digitalizacja selektywna polega na wybraniu konkretnych przygotowa-nych albo nieprzygotowanych do digi-talizacji obiektów2. Oba systemy mogą być stosowane razem, oddzielnie lub być uzupełnieniem dla jednej lub dru-giej metody. Tytułowy workflow moż-na z grubsza podzielić na cztery głów-ne procesy z wieloma podprocesami: planowanie digitalizacji, pre-digitali-zacja, digitalizacja, postdigitalizacja.

#Planowanie digitalizacji

Cele digitalizacji

W „ochronie” zbiorów i w ich „udo-stępnianiu” mamy zawarte dwa głów-

1 D. Paradowski (red.), „Digitalizacja Piśmiennictwa”, Warszawa: Biblioteka Narodowa, 2010, s.382 Ibidem.

ne cele digitalizacji. Instytucje, które prowadzą digitalizację lub też mają taki zamiar mogą stosować różne kryteria wyboru zbiorów do cyfryza-cji, np. kryteria wartości historycznej, kulturowej, stanu zachowania, czy też reprezentatywności. Jeśli określi się najważniejsze kryteria, wtedy można zastosować wspomnianą wyżej me-todę digitalizacji masowej bądź selek-tywnej.

Zakres czasowy digitalizacji

Jak są cele, jest też i czas, tzn. trzeba określić czy digitalizacja jest ciągła i planowa, czy też jest to jednorazowy wyskok. Określając czas mamy wyj-ście do stworzenia harmonogramów i rozliczeń.

Outsourcing czy partnerzy

Często jest tak że dana instytucja jest za mała do prowadzenia własnej di-gitalizacji. Wtedy powinna poszukać partnera. To może być większa insty-tucja z doświadczeniem i budżetem lub firma, która zajmuje się masową digitalizacją. Tak zwany outsourcing3 jest coraz popularniejszy. Rozwiązu-je wiele problemów, ale też i stwarza nowe. Trzeba dobrze przemyśleć ten krok. Ogólnie pozyskanie partnera może zwiększyć szanse powodzenie projektu digitalizacyjnego.

Analizy… i harmonogramy

Przeprowadzenie analizy SWOT4 w danym projekcie z pewnością też ułatwi zwiększenie szans na powodze-nie. Jest to bowiem uniwersalne na-

3 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Outsourcing4 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Analiza_SWOT

rzędzie do planowania w projektach komercyjnych. Bardzo ważną kwestią jest stworzenie dokładnego harmono-gramu ze wszystkimi etapami, np. wy-bór sprzętu, instalacja sprzętu, szko-lenie pracowników, testy, skanowanie itp. Taki harmonogram później będzie skorelowany z wynikami pracy, tj. roz-liczenie digitalizacji.

#Pre-digitalizacja

Plany, wykazy i kolejki…

W małych instytucjach, które mają mały zasób planowanie „co mamy zdigitalizować i w jakiej kolejności” można pominąć. W dużych instytu-cjach podstawą jest plan wyboru... Bez tego się nie obejdzie. Proces ten obej-muje nie tylko selekcję materiałów ar-chiwalnych, ale też kolejność w digi-talizacji.

Selekcji możemy dokonać za pomocą systemu komputerowego, np. jeśli ta-kowego systemu nie ma, wtedy two-rzymy (może być prosty formularz w Excelu) lub posiłkujemy się wyka-zami tudzież zamówieniami obiek-tów/zbiorów wytypowanych do ze-skanowania. Przed stworzeniem listy sprawdzamy czy wybrane obiekty/zbiory mają opis katalogowy/inwenta-rzowy. Jeśli nie ma takiego opisu lub jest niepełny, trzeba sporządzić lub uzupełnić.

Następnym krokiem jest sprawdze-nie czy w przeszłości wybrane obiek-ty/zbiory nie zostały zdigitalizowane, jeśli tak to wtedy sprawdzamy jakie parametry zostały użyte. w dużych in-stytucjach wykazy digitalizacyjne są procesem ciągłym i wieloletnim, ►

GENEALOG W ARCHIWUM

Page 46: More Maiorum nr 36

More Maiorum46

uzupełnione przez system zamówień zewnętrznych czy też specjalnych W systemie zamówień zewnętrz-nych/specjalnych najczęściej nadaje się priorytety. Dzięki temu możemy uzyskać sprawną bieżącą obsługę zle-ceń. Problem pojawia się w chwili, gdy będziemy mieli nadpodaż pilnych lub bardzo pilnych zamówień (zwykłe za-mówienia są najczęściej realizowane według dat wpływu). Wtedy powstaje korek, trudny do rozładowania.

Konserwacja

Bardzo ważną rzeczą jest sprawdzenie obiektów/zbiorów pod względem ewen-tualnej konserwacji, zwłaszcza tych ma-teriałów archiwalnych, które są bardzo popularne i tym samym często są wypo-życzane. Jest to o tyle ważne, że ewen-tualny proces konserwacji może być procesem długotrwałym i kosztownym. W tej sytuacji rozwiązaniem jest stwo-rzenie odrębnej listy obiektów/zbiorów, które mają być przeznaczone do kon-serwacji. Dokumentacja archiwalna, w zależności od stanu zachowania akt i rodzaju powstałych zniszczeń, powin-na być poddana konserwacji zabezpie-czającej, ratunkowej lub restauracji5. Do konserwacji zabezpieczającej zaliczamy: właściwe przechowywanie, kontrola temperatury i wilgotności w magazynie, zwalczanie szkodników, szkolenie per-sonelu. Natomiast do konserwacji ra-tunkowej zaliczamy m.in. dezynfekcję, odkwaszanie papieru. Restauracja od-nosi się do pojedynczego obiektu. Pole-ga na zachowaniu historycznej wartości poprzez uzupełnienie czy też scalanie kolorystyczne (retusz i rekonstrukcja).

Metadane

Bez dobrych metadanych nie ma do-brej digitalizacji. Krótko mówiąc me-tadane to „dane o danych”6. Metadane można podzielić7 na:

5 Przemysław Wojciechowski: „Ochrona i konserwacja zasobu w archiwach państwowych”, praca doktorska, Poznań, 2014,s. 2546 Zob. http://mfiles.pl/pl/index.php/Metadane7 D. Paradowski (red.), „Digitalizacja…”, op. cit. s. 44

• administracyjne (informacje do-tyczące lokalizacji, gromadzenia),

• opisowe (narzędzia wyszukiwaw-cze, indeksy),

• strukturalne (relacje między obiektami i ich elementami),

Wszystkie typy metadanych muszą należycie charakteryzować dany do-kument, tak aby użytkownik mógł zrozumieć m.in. jego zawartość, źró-dło pochodzenia, warunki wykorzy-stania. Obecnie jest wiele standar-dów opisów, należy wspomnieć o Du-blin Core Metadata Element8, EAD9, ISAD(G)10, MARC2111, METS12.

Podział zadań

Właściwy podział zadań w zespole di-gitalizacyjnym jest istotny ze względu na wspomniany workflow. W zespo-le każda osoba ma przypisany zakres zadań. Kogo można wymienić? Po pierwsze mamy koordynatora/kie-rownika, który nadzoruje etap plano-wania i realizacji. Ważnym stanowi-skiem jest kustosz13, który powinien zaplanować wybór zbiorów do digita-lizacji, nadać priorytety etc. W zespole można też wyróżnić osoby, które dają wsparcie dla digitalizacji i osoby, które bezpośrednio biorą w tym udział. Do wsparcia można zaliczyć konserwato-ra i informatyka (nadzór nad sprzę-tem, oprogramowaniem, tworzeniem kopii bezpieczeństwa, administracja nad systemem). W samym procesie możemy wyróżnić osoby, które do-konują selekcji pod kątem digitaliza-cji i kierowaniem materiałów archi-walnych do konserwacji, osoby które mają za zadanie przygotować opisy, metadane, osoby, które skanują, oso-

8 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dublin_Core9 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Encoded_Archival_Description10 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/ISAD11 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Machine-Readable_Cataloging12 Zob. http://www.loc.gov/standards/mets/mets-tools.html13 D. Paradowski (red.), „Digitalizacja…”, op. cit. s. 65

by które sprawdzają jakość skanów, aż wreszcie do osób, które zajmują się publikacją online. To rozbudowana wersja, stan idealny, do którego należy dążyć. Niestety bardzo często jest tak, że osoba która przykładowo skanuje, odpowiada też za opisy czy weryfika-cję skanów.

#Digitalizacja

Znowu plany… i problemy

Jak już wcześniej wspomniałem same skanowanie powinno odbywać się na podstawie planów digitalizacyjnych. Plany mogą się różnić od planów, któ-

GENEALOG W ARCHIWUM

Page 47: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 47

re były tworzone na etapie pre-digi-talizacji. Najczęściej nie ma dużych różnic. Plany, zamówienia, na których odbywa się digitalizacja są najważ-niejszymi dokumentami, z których jest później rozliczana praca. Zazwy-czaj plany są „od-do”. Po zatwierdze-nia takich planów zazwyczaj nie ma możliwości dowolnego przesuwania. Zamówienia też mają swoje prawa, które określa przede wszystkim data wpływu oraz nadane priorytety. Przy nad podaży pilnych/bardzo zamówień pojawiają się problemy. Jeśli dana in-stytucja prowadzi digitalizacje usłu-gową zamówienia mogą przybloko-wać digitalizację planową. Trzeba też

brać pod uwagę inne sytuacje kryzy-sowe np. awaria sprzętu, aktualizacja oprogramowania, nadmierna absen-cja pracowników.

Transport

Ważna kwestia w momencie, gdy ma-gazyn w którym znajdują się wytypo-wane materiały do skanowania znaj-duje się w innej lokalizacji niż pra-cownia digitalizacyjna. Wtedy nale-ży zapewnić bezpieczeństwo w czasie transportu14. Należy sprawdzić przed

14 Zasady przewozu i ochrony zbiorów reguluje ustawa o ochronie osób i mienia z 22 sierpnia 1997 (Dz.U. z 1997 r. Nr. 114, poz. 740, Obwieszczenie MK nr 77 (Dz. Urz. Min. Kult. Nr.5, poz 77),

i po rozpakowaniu materiałów stan fizyczny. Każdy transport, odbieranie i przekazywanie materiałów archiwal-nych powinien opierać się na protoko-łach zdawczo-odbiorczych.

Konserwacja

W pracowni digitalizacyjnej materia-ły archiwalne powinny być już opra-cowane pod względem merytorycz-nym i konserwatorskim. To stan ide-alny, chyba rzadko spotykany. Często jest tak, że to właśnie skan obiektu, ►

Rozporządzenie MSWiA (Dz. U. z 1998r. Nr. 129, poz 858, rozporządzenie MKiDN (Dz. U. Nr 229, poz. 1528)

GENEALOG W ARCHIWUM» Photo credit: C

omm

unity History SA

via Foter.com / C

C BY-N

C-N

D

Page 48: More Maiorum nr 36

More Maiorum48

który jest w złym stanie technicznym jest początkiem właściwej konserwa-cji. Takie obiekty przy skanowaniu jeszcze bardziej się niszczą. Trzeba być wtedy bardzo ostrożnym.

Skanowanie

Skanowanie to nie tylko włączenie skanera/aparatu, położenie danego dokumentu i naciśnięcie przycisku „skanuj”. Aby uzyskać wierne odwzo-rowanie obiektu należy wdrożyć color management15. Pod tym pojęciem kry-je się cała gama wymagań. Podstawą jest kalibracja sprzętu oraz stworze-nie profili. Powinny być kalibrowa-ne zarówno monitory, jak i skanery. Kalibrację powinno przeprowadzać w miarę często. Niektóre modele ska-nerów, monitorów mogą się kalibro-wać automatycznie. Skanery, tak jak

15 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/System_zarz%C4%85dzania_kolorem

materiały archiwalne, powinny być często czyszczone z kurzu i pyłów. Każdy skaner na swój cykl eksploata-cyjny. Po zakończeniu takiego cyklu trzeba zamówić pełny przegląd, cza-sami połączony z konserwacją sprzętu u producenta lub u autoryzowanego dystrybutora. Wtedy trzeba mieć na uwadze, aby sprzęt w pracowni nale-żał do jednej marki. Wtedy koszty eks-ploatacyjne będą mniejsze.

Kontrola jakości

Kontrolowanie jakości odbywa się na każdym etapie digitalizacji. Pierwszą kontrolę wykonuje skanerzysta. Widzi on na bieżąco czy skany zawierają jakiś de-fekt. Drugą kontrolę powinna wykony-wać osoba zajmująca się tylko kontro-lą skanów. Musi sprawdzić wszystkie szczegóły: kolor, paginację/foliację, fakturę. Kontrolę najlepiej wykony-wać, porównując skany z oryginałem.

Kontrola jakość i ewentualne popraw-ki zajmują dużo czasu, ale są niezbęd-ne, aby cały proces miał sens. Czasami można skontrolować określoną partię materiału, np. 20-30 proc.16.

#Postdigitalizacja

Przetwarzanie plików cyfrowych

Wynik tych wszystkich procesów za-myka się w dziesiątkach lub setkach plików cyfrowych. Wyróżniamy cy-frowe kopie archiwalne i kopie użyt-kowe. Kopia archiwalna to kopia o zapisie bezstratnym, najczęściej jest to format TIFF17 w wysokiej rozdzielczości (od 300 do 600 dpi). W przypadku aparatów cyfrowych będzie to format RAW18. Kopie użyt-

16 D. Paradowski (red.), „Digitalizacja…”, op. cit. s. 19517 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tagged_Image_File_Format18 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/RAW

GENEALOG W ARCHIWUM» Photo credit: dolescum

via Foter.com / C

C BY-N

C-SA

Page 49: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 49

kowe są tworzone z formatu bez-stratnego. Najczęściej jest to JPG19 (w archiwach) lub DjVu20 (biblioteki cyfrowe). Używane są najczęściej do publikacji online. Jeśli oryginał jest mało czytelny, to i skan będzie taki sam. Wtedy zaleca się zmianę jasno-ści lub kontrastu, aby wydobyć treść. Ważne jest to przy tworzeniu OCR21. Innymi modyfikacjami w plikach są kadrowanie, obrót, dodanie znaku wodnego.

Archiwizacja plików cyfrowych

W obecnych czasach głównym pro-blemem staje się długotrwałe prze-chowywanie cyfrowych danych. Ar-chiwizację można przeprowadzić na kilka sposobów:

• archiwizacja na dyskach kompu-terowych,

• archiwizacja na nośnikach optycznych,

19 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/JPEG20 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/DjVu21 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/OCR

• archiwizacja na macierzach dys-kowych,

• archiwizacja na nośnikach taśmo-wych.

Najtańszą i najbardziej dostępną opcją jest archiwizacja na dyskach kompute-rowych i na płytach CD/DVD. Proble-mem jest mały czas życia takich dys-ków22 czy standartowych nośników optycznych. Specjalne wersje dysków optycznych mają ponoć trwałość do 100 lat23. Innym problemem jest też ograniczona pojemność. Obecnie za-leca się stosowanie macierzy dysko-wej24 lub bibliotek taśmowych25.

Udostępnienie plików cyfrowych

Udostępnianie zbiorów cyfrowych w Internecie jest regulowane usta-wowo. Pamiętać należy o kwestiach prawno-autorskich26. Najważniejsze

22 D. Paradowski (red.), „Digitalizacja…”, op. cit. s. 13723 Ibidem., str. 13424 Ibidem., str. 13725 Ibidem., str. 14226 Zob. Ustawa o prawie autorskim i prawach

wybór zbiorudo digitalizacji

konserwacjaarchiwalna

transport dopracowni

digitalizacyjnej

przetwarzanie cyfrowe skany skanowanie

archiwizacja udostępnianie

jest to, by każdy zbiór powinien być udostępniany w formie najbardziej atrakcyjnej dla odbiorcy, tj. format: JPG, PDF, warstwy tekstowe, meta-dane. Serwis internetowy, na którym będą prezentowane cyfrowe zbiory powinien mieć pełną możliwość wy-szukiwania tekstu, sortowania czy też indeksowania. Trzeba pamiętać, że w Internecie są publikowane materia-ły, które są opracowane, i do których dana instytucja ma pełne prawa. Zbio-ry chronione prawem autorskim, któ-re są zdigitalizowane można wyłącz-nie przeglądać w terminalach danej instytucji.

#Podsumowanie

Najczęściej digitalizację wyobrażamy sobie tak: mamy „coś” do zeskanowa-nia → skanujemy to „coś” → wynikiem skanowanie jest plik cyfrowy (któ-ry jest poddawany najczęściej obrób-kom cyfrowym). Na pierwszy rzut oka jest to prosty proces. W rzeczywisto-ści ten workflow digitalizacyjny jest bardziej skomplikowanym wieloeta-powym procesem. Wiele istotnych rzeczy pominąłem ze względu na charakter pracy, a zainteresowanych odsyłam do licznej literatury, w któ-rej opisana kwestia jest bardzo szcze-gółowo wyjaśniona. ■

pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r. (Dz. U. 2000 r. Nr 80 poz. 904)

GENEALOG W ARCHIWUM

Page 50: More Maiorum nr 36

More Maiorum50

Agnieszka Kubas

uwiecznienie pamięci o pracownikach odlewni w Węgierskiej Górce

Pamiętna rocznica 150.-lecia istnienia Odlewni Żeliwa w Węgierskiej Górce pozostawiła po sobie ciekawy ślad – pokonkursowy tomik wierszy i opowiadań opisujących przedsiębiorstwo oraz pracowników.

Pod koniec lat osiemdziesiątych system komunistyczny chylił się ku upadkowi. Dawne wiel-

kie zakłady przemysłowe, które były dumą peerelowskich władz, podupa-dały coraz bardziej w skutek między innymi braku modernizacji. W tym wszystkim tom wierszy i opowiadań „Gorące kwiaty” może stanowić lite-rackie wspomnienie o dawnych roz-miarach odlewni i ludziach, którzy przez ponad sto lat tworzyli w niej swój warsztat pracy.

Kim, zdaniem literatów, byli ludzie pracujący w Odlewni? Maria Grzego-rek w opowiadaniu „Zemsta” piękną żywiecką gwarą pisała:

„Wiycie moi ludkowie – w Łodlyw-ni we Wyngierskiej Gorce to noj-

wiyncyj ludzi robi ze Zabnice. To-tez ludziska powiadajom, ze, jak sie dziecko urodzi w Zabcicy, a jes to chłopiec, to go wznosom na groni-cek i pokazujom: par se… widzis, widzis, ka tyn komin?… tam jes twój chlyb…”.

Większość pracowników odlewni sta-nowili mieszkańcy okolicznych miej-scowości – w tym wspomnianej przez Marię Grzegorek Żabnicy. Autor-ka w cytowanych słowach pokazała, jak ważną rolę odgrywało przez lata przedsiębiorstwo w życiu codzien-nym. To pokolenia mieszkańców Żab-nicy, Węgierskiej Górki czy Cięciny podejmowały pracę w odlewni, któ-ra pozwalała im „zarabiać na chleb”. Podobny obraz uwieczniła Kazimiera Paciorek w wierszu „Ciynzko droga”. Za wzór zapewne posłużył jej nieje-den mieszkaniec Żabnicy, zmierzający do pracy w przedsiębiorstwie nieza-leżnie od pory roku:

„(…) Ze Zabnice seł wytrwale Jałowconka do roboty, Łoć w drewniokak pełno śniyga, Łoć z ciała lejom poty.

Bo w Wyngierskiyj Gorce w Hocie, Tam chlyb jego, jego zycie,

(…) Hej!… ty Hoto, hej łodlywnio!… Tyś jes teraz Mojom matkom… Łodkond stois ty na Gorce – Zycie płynie mi w dostatku”.

Z kolei Wanda Miodońska w wierszu pt.: „Odlewnia Żeliwa” opisała praco-witość załogi i jej siłę:

„(…) I wrzucają do pieców żelazo By zamienić je w ognisty pył Wlać do formy i nadać mu kształty By gotowy produkt był znowu

Ludzie gór są bardzo pracowici I nie boją się trudu ni znoju A Odlewnia Żeliwa jest chlubą Dla mieszkańców pobliskich wsi”.

W okresie Polski Ludowej uległ nieco zmianie model rodziny. Kobiety po-wszechnie podejmowały pracę w prze-myśle, pełniąc jednocześnie rolę mat-ki i robotnicy. Zajmowały stanowiska do tej pory zwyczajowo uznawane za typowo męskie. Niemniej nie zapo-minały o swojej kobiecości, wnosząc

» fot. okładka książki “Gorące Kw

iaty”

Page 51: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 51

łagodność w tak surowe miejsce, ja-kim była odlewnia. Anna Wernerowa w wierszu „Robotnice” pisała:

„(…) A przecież one z jedlą pokoju biec pragną w słońcu po śpiewa-nej łące pleść wianki śmiechu ła-pać wiatr siecią włosów rozwianych w raju pachnącym

Tutaj są wojskiem karnym i twardym każdy ruch cyrklem odmierza porę kiedy Odlewnia jak smok z żelaza pochłania siły w błędnym dnia kole”.

Bogata historia przedsiębiorstw z okresu Polski Ludowej najczęściej sięga do XIX wieku, gdy pierwsi ka-pitaliści w pocie czoła budowali swo-je majątki, wpływali na postęp oraz

zapewniali pracę wielu ludziom. Hi-storia tychże fabryk nie jest więc wy-łącznie opisem dziejów przeobrażeń technicznych czy zmian własnościo-wych – stanowi przede wszystkim znakomitą kartę dziejów wielu po-koleń robotników, majstrów i inży-nierów, którzy tworzyli załogę. „Go-rące kwiaty” z pewnością trącą pe-erelowską propagandą, ale z drugiej strony warto spojrzeć na zawarte w tomie utwory jako na hołd złożo-ny ludziom, którzy budowali przez ponad sto lat odlewnię – tym, którzy w utworze Heleny Kudłacik „Żeliw-ne pejzaże” „przypinali blask świa-tłom”, w „Jubileuszowym wierszu” Hildegardy Filas-Gutkowskiej mieli „otwartą głowę i gorące serce” i „go-rolskim ryncom”, które w „Kiej patrze”

Andrzeja Murańskiego tworzyły cuda rozsyłane w świat. ■

Hildegarda Filas-Gutkowska „Gorące kwiaty”:

„W uszach odlewnika miarowy stukot w ogromnej kadzi gorące kwiaty

W górze pomarańczowy-złoty filar – wesołą iskrą tańczą wspaniałe efekty które mogą zabić

W żeliwnej czerwieni hartuje się przyszłość hamernia – gorące kwiaty układają bukiet na jubileusz”.

» fot. “Gorące Kw

iaty”NA ŻYWIECCŻYZNIE

Page 52: More Maiorum nr 36

More Maiorum52

powstanie styczniowe a sprawa morska, czyli próba stworzenia marynarki

Niebawem kolejna rocznica powstania styczniowego. Któż o nim nie słyszał? Kto o nim nie pamięta? Przed oczami ukazują nam się obrazy Ludwika Mierosławskiego, Mariana Langiewicza, Romualda Traugutta.

Na myśl przychodzą dzieła Grottgera, Gierymskiego, Malczewskiego, ale także, a może niektórym przede wszystkim, Żeromskiego, Orzeszkowej czy Rodzie-

wiczówny. Wielu z nas przychodzi na myśl „Szwadron” Juliu-sza Machulskiego z bardzo dobrą rolą Janusza Gajosa. Przy-pominają się zdrady, bitwy, walki partyzanckie, czy wreszcie warszawska Cytadela, egzekucje i masowe zsyłki na Syberię.

To wszystko rzeczy bardzo dobrze znane, wspominane z wielkim szacunkiem i zajmujące należyte miejsce

w pamięci kolejnych pokoleń.

Jednakże jak we wszystkim, także i tu możemy odkryć karty, które większo-

ści społeczeństwa bądź znane są nie-wiele, bądź zgoła zostały zapomnia-

ne, a niekiedy skrzętnie pomijane milczeniem.

Michał Konkel

WIATR OD MORZA

» C

hrist

offer

Wilh

elm

Eck

ersb

erg

(178

3-18

53),

The

Cor

vette

Naj

aden

in R

ough

Sea

s

Page 53: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 53

WIATR OD MORZA

Flota wojenna w powstaniu styczniowym?

Powstanie styczniowe, tak jak i wszystkie poprzednie, opierało się na dostawach zaopatrzenia (w tym bro-ni i amunicji) z zagranicy. Wszelkie transporty organizowane przez dzia-łający w konspiracji powstańczy Rząd Narodowy, z oczywistych względów odbywały się drogą lądową. Nie były one jednakże wystarczające. Aby za-radzić tej sytuacji zdecydowano się na realizację wyjątkowo śmiałej inicjaty-wy, jaką było powołanie polskiej flo-ty wojennej, której zadaniem byłoby operowanie zarówno na Morzu Bał-tyckim, jak i Morzu Czarnym. Jakkol-wiek głównym jej zadaniem miał być transport zaopatrzenia, w założeniach nie miała się ona ograniczać tylko do tego celu, a wręcz przeciwnie, w ra-zie możliwości służyć powstańcom za zbrojne ramię w walce z rosyjską flotą handlową i wojenną.

Zadania jej budowy podjęły się zagra-niczne ośrodki Rządu Narodowego, które dysponowały zarówno odpo-wiednimi kontaktami, jak i środkami umożliwiającymi zakup lub wyczarte-rowanie kilku statków.

Już od stycznia 1863 r. nad przygoto-waniem wyprawy morskiej, mającej za zadanie przeprowadzić desant u brze-gów Litwy, pracował agent Komisji Centralnej Narodowej Józef Ćwier-czakiewicz. Projekt ten zatwierdzony został 15 lutego, a komisarzem wypra-wy mianowano Józefa Demontowicza. Koszt wyprawy oszacowano na 7500 funtów z czego niemal połowę wyło-żył książę Branicki, a resztę stanowi-ły składki organizowane we Włoszech i w Anglii.

Istnieją różne opracowania, ukazują-ce w jaki sposób wydatkowano wspo-mnianą wcześniej kwotę. Wśród róż-nych zestawień rzeczy i kwot jedno wydaje się być niezmienne. Za około 1300 funtów organizatorzy operacji

wynajęli od przedsiębiorstwa żeglu-gowego West Hartlepool Steam Navi-gation Co. żelazny szkuner z dodatko-wym napędem parowym. Okręt nosił nazwę „Ward Jackson”, a jego dowód-ca Robert Weatherley, jak i załoga do-skonale znali Bałtyk, ponieważ statek najczęściej kursował na trasie Londyn – Petersburg. Celem wyprawy desan-towej miały być okolice Kłajpedy, do-kąd, drogą lądową, miał zmierzać na spotkanie płk Sierakowski, na czele silnego oddziału powstańczego.

Operacja „Ward Jackson”

Dowództwo nad tym międzynaro-dowym oddziałem objął płk Teo-fil Łapiński. Ten urodzony około 1826 roku, wykształcony w Wied-niu człowiek ze swoim awanturni-czym życiorysem, wpisywał się doskonale w ówczesny model romantycznego wojowni-ka. Nie można mu było odmówić ani brawu-ry, ani śmiałości, e ne rg i c z no -ści czy do-świadcze-nia. Już od mło-d z i e ń -czych lat służył w ar-mii austriackiej, jednak w roku 1848, w momen-cie wybuchu powstania na Wę-grzech, złożył dymisję i walczy w powstaniu po stronie węgier-skiej. Po upadku powstania, przez Francję udał się do Turcji, by walczyć z Rosją. W walkach brał udział aż do 1859 roku. Tym czego, niestety, mu brakowało, było doświadczenie w kwestiach morskich. A jednak to właśnie Łapińskiemu przyznano do-wództwo.

Plan operacji zakładał, że „Ward Jackson” załadowany zosta-nie bronią, która w dokumen-tach celnych figurowała jako ►

» fot. Wikim

edia Com

mons

Page 54: More Maiorum nr 36

More Maiorum54

„żelastwo”, w londyńskim Grave-send. Po odprawie celnej szkuner miał wpłynąć do Southend, aby zaokręto-wać oddział desantowy. Za operację załadunku odpowiedzialny był Józef Demontowicz.

Od samego początku operacja swoim charakterem przypominała scenariusz fascynującego filmu awanturniczo-przygodowego. Jeszcze zanim wyna-jęto odpowiedni szkuner, Polacy, oba-wiając się carskiej siatki szpiegowskiej działającej w Wielkiej Brytanii, prze-

prowadzili akcję dezinformacyjną, która miała na celu przekazać pogło-skę, że wynajętym statkiem jest w rze-czywistości „Gipsy Queen” i wypłynie on do Gdańska po ładunek zboża.

Jak się rychło okazało, obawy polskie-go sztabu były całkowicie uzasadnio-ne, ponieważ podczas jednego ze spo-tkań z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii lordem Johnem Rus-sellem, rosyjski ambasador Filip Iwa-nowicz von Brunnow, oświadczył iż do londyńskiego portu ma przybić statek

„Gipsy Queen”, który to ma zostać zała-dowany bronią i przyjąć na swój pokład powstańców. Ambasador kontynuował, że ponieważ statek ten jest przeznaczo-ny do działań wojennych przeciwko za-przyjaźnionemu z Wielką Brytanią mo-carstwu, to powinien natychmiast zo-stać zatrzymany z polecenia rządu Jej Królewskiej Mości Królowej Wiktorii.

Rosyjscy agenci

Oczywiście nadbrzeża w Gravesend zostały objęte natychmiastową, acz

od samego początku operacja przypominała scenariusz filmu awanturniczo-przygodowego{

» Na wyprawę morską powstańców, nie-mal połowę pieniędzy, wyłożył książę Branicki/ fot. Wikimedia Commons

WIATR OD MORZA

Page 55: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 55

dyskretną obserwacją ze strony ro-syjskich agentów. Dodatkowo wszel-kie informacje na temat działań po-wstańców ambasada rosyjska w trybie pilnym przekazała swojej odpowied-niczce z Prus, a konkretnie Albrechto-wi von Bernstorffowi. Dalej na zasa-dzie łańcucha informacji sygnał został przekazany do Berlina, by na końcu trafić do Gdańska, gdzie tutejsze wła-dze zostały postawione w stan goto-wości. Zaraz po zawinięciu do portu w Gdańsku ładunek miał być prze-chwycony, a wszyscy uczestnicy wy-prawy aresztowani.

Tymczasem niespodziewający się ni-czego Polacy rozpoczęli załadunek „Warda Jacksona” (w tym momencie zarówno rosyjscy, jak i pruscy agen-ci byli przekonani, że w rzeczywisto-

ści Polacy wynajęli dwa statki). Dość szybko udało się uporać z całym „że-lastwem” i na pokładzie szkunera poja-wili się angielscy celnicy. Błyskawicznie jednak wychodzi na jaw, że deklarowa-ny w listach przewozowych towar ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Anglicy odmawiają wydania zgody na wyprawienie statku, co nijak nie prze-szkadza powstańcom i mimo stanow-czych protestów pozostających na po-kładzie obu celników, kapitan nakazuje odcumować statek i w nocy zawija do Southend. Tu celnicy schodzą na ląd, a „Ward Jackson” po kłopotach z rosyj-ską ambasadą i angielskimi celnikami wychodzi w morze o 6 rano w niedzielę 22 marca 1863 roku.

W tym momencie operacji można by pomyśleć, że powstańcom wresz-

cie zaczęło dopisywać szczęście. Nie dość, że informacja o wydarzeniach w angielskich portach wyszła na jaw dopiero 24 marca, to jeszcze nikt nie sprostował informacji o „Gipsy Qu-een”, zatem zarówno carskie, jak i pru-skie władze były przekonane, że w kie-runku Morza Bałtyckiego płyną oba statki. Niestety, tak jak zaborcy prze-konani byli o wejściu „Gipsy Queen” do Gdańska, tak samo pewni byli, że drugi statek dokona desantu w okoli-cach Kłajpedy i Połągi.

Michaił Bakunin dołącza do załogi statku

Szczęście, jeśli w ogóle o takim moż-na było mówić, nie trwało jednak zbyt długo i już 25 marca po opuszczeniu brytyjskich wybrzeży „Ward Jack-son” trafia na silny sztorm, w związku z czym wieczorem tego dnia zmuszo-ny jest zawinąć do szwedzkiego Hel-singborgu, znajdującego się nad Sun-dem, w celu przeczekania niekorzyst-nej pogody.

Tu do załogi dołącza Michaił Bakunin, rosyjski anarchista, rewolucjonista i myśliciel, który już od jakiegoś czasu był przywódcą gotującej się w Sztok-holmie wyprawy. Jej celem było ude-rzenie na kraje nadbałtyckie, a w kon-sekwencji wzniecenie burzy w samej Rosji. Bakunin swoim życiorysem bije na głowę nawet takiego awanturnika jak Łapicki.

Zdeterminowani swą misją powstań-cy zapewnili, że w razie jakichkolwiek kontroli pokryją wszelkie koszty, co w ich mniemaniu powinno uspoko-ić kapitana. Ten jednak nie zmienił zdania, a dodatkowo zaczął opowia-dać o niebezpieczeństwie na jakie bę-dzie narażony w razie niepowodzenia operacji. Niebezpieczeństwo oczywi-ście istniało, a los uczestników w razie fiaska akcji był identyczny dla wszyst-kich: rozstrzelanie, śmierć na szubie-nicy lub w najlepszym przypadku, wywóz na Syberię. W ten właśnie ►

» Michaił Bakunin – rosyjski myśliciel, pansławista i rewolucjonista/ fot. Wiki-media Commons

WIATR OD MORZA

Page 56: More Maiorum nr 36

More Maiorum56

sposób, wymyślając coraz to nowe po-wody zwłoki, Weatherley przetrzymał okręt w Helsingborgu przez kilka dni. Dodatkowo, jak udało się dowiedzieć powstańcom, podczas postoju kapitan Weatherley o całej operacji opowie-dział właścicielowi hotelu, w którym się zatrzymali.

Nie było może w tym i nic straszne-go, ot możliwe że nadmiar trunku rozwiązał język, gdyby nie fakt, że ów hotelarz pozostawał w zażyłych stosunkach z miejscowym rosyjskim konsulem, co pozwalało sądzić iż po-wstańcy zostali zdradzeni. Nie było najmniejszego sensu dalej trzymać się ustalonego miejsca desantu, gdyż jaw-ne stało się, że Rosja jest doskonale zorientowana w ruchach statku i nie dopuści go do brzegów Litwy.

Łapiński nie miał więc czasu do stra-cenia i przy użyciu broni zmusił ka-pitana szkunera do wyprowadzenia

okrętu na morze i obrania kierunku na Gotlandię. Jednakże już po kilku godzinach, pod pozorem braku od-powiedniej ilości słodkiej wody, ka-pitan skierował statek do Kopenhagi. Rychło okazało się, że sprawa słod-kiej wody była tylko kapitańskim wy-biegiem, gdyż zaraz po przybyciu do duńskiej stolicy Weatherley i cała za-łoga zniknęli. Dodatkowo powstań-com udało się dowiedzieć o sprawie, która zupełnie zmieniała postać rze-czy i sugerowała, że cała operacja mo-gła być nie dość, że od samego począt-ku kontrolowana, to jeszcze prawdo-podobnie w całości przebiegała pod dyktando Rosji. Okazało się, że w Ko-penhadze istnieje firma, która zaopa-trywała w węgiel zarówno armato-ra wynajętego przez nich okręty, jak i okręty floty rosyjskiej.

Działać trzeba było szybko. Łapiń-ski dysponował co prawda statkiem, nie miał jednak załogi, a zważywszy

na ostatnie rewelacje, Polacy w każ-dej chwili mogli oczekiwać duńskich urzędników, którzy pod naciskiem Rosji zechcą nałożyć areszt na tę jed-nostkę. Rozwiązaniem problemu oka-zali się duńscy marynarze, którzy zgo-dzili się (za odpowiednią opłatą) od-prowadzić „Warda Jacksona” do naj-bliższego szwedzkiego portu. W ten sposób, popołudniem 30 marca, po-wstańczy szkuner wpływa do Malmö.

Kiedy już wydawało się, że wyprawa wreszcie zacznie toczyć się według za-akceptowanego wcześniej scenariu-sza, okazało się, że powstańcy popadli w jeszcze większe kłopoty. W pobliżu szwedzkich wód terytorialnych po-jawiły się regularne patrole okrętów rosyjskich, a Szwedzi pod naciskiem rosyjskiej ambasady i po sprawdzeniu ładunku z listami towarowymi, inter-nowali statek wraz z załogą i zarekwi-rowali broń.

Nowy plan, by oszukać Rosjan

Tu w zasadzie można by pomyśleć, że ekspedycja zakończyła się spektaku-larną klapą, gdyby nie jeden „drobny” szczegół. Pułkownik Łapiński może i nie miał doświadczenia w sprawach mor-skich, miał go natomiast aż nadto, jeśli chodzi o sztukę wychodzenia z trud-nych, czy też raczej beznadziejnych sy-tuacji. Obrotny dowódca wymknął się Szwedom, a za pozostałe pieniądze wy-najął 3 statki (szkunery „Emilie” i „Chri-stina Lorenza” oraz parowiec „Fulton”) oraz zakupił nowe wyposażenie.

By zmylić agentów wrogich wywia-dów, nowoskonstruowany plan był znacznie bardziej skomplikowany niż poprzedni. Zakupioną broń załado-wano na „Emilie” i wysłano w rejs. W tym samym czasie Łapiński wraz z pozostałymi około 120 ludźmi od-był na „Fultonie” rejs do Kopenhagi. Tam przesiedli się na szkuner „Chri-stina Lorenza”, aby już na pełnym mo-rzu, pod osłoną nocy, przesiąść się na „Emilie”.

» Płk Teofil Łapiński – dowódca wyprawy morskiej w czasie powstania styczniowego /fot. Jerzy S. Łątka, Romantyczny Kondotier

WIATR OD MORZA

Page 57: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 57

Sztorm, przerwanie operacji i uwięzienie powstańców

10 czerwca 1863 roku ekspedycja zaopatrzeniowo-desantowa dotarła wreszcie do wyznaczonego sobie celu, a mianowicie w pobliże miejscowo-ści Schwarzort na mierzei Kurońskiej na południe od Kłajpedy. Droga od brytyjskich wybrzeży zajęła im za-tem ponad dwa miesiące, ale wreszcie byli u celu. Desant zaplanowano na godzinę 22:30. Operacja miała prze-biegać etapami. Najpierw na ląd miał zejść oddział, którego zadaniem bę-dzie zabezpieczenie przyczółka kilka-set metrów w głąb lądu, później nastą-pić miał właściwy desant i wyładunek zaopatrzenia. Niestety, już w chwili desantu pierwszego oddziału rozpę-tał się sztorm, a powstańcy nie mieli pojęcia jak zachowywać się w podob-nych warunkach pogodowych. W za-istniałej sytuacji bardzo szybko doszło do tragedii, w wyniku której zginęło 24 powstańców. Sztorm nie ustawał, umundurowani topielcy zdekonspi-rowali powstańców przed oddziałami pruskimi, a na domiar złego „Emi-lie” zaczęła być spychana w kierunku Połągi, w której stacjonował dość sil-ny garnizon rosyjski. Kontynuowanie operacji nie miało najmniejszego sen-su, Łapiński wydał zatem rozkaz do natychmiastowego jej przerwania i 14 czerwca szkuner pojawił się u brzegów Gotlandii. Tam powstańcy niezwłocz-nie zostali rozbrojeni i uwięzieni.

Dekonspiracja planów zapoczątkowa-nia szlaku zaopatrzeniowego wzglę-dem agentów zaborców oraz rosyj-skiej floty wojennej, skłoniła Rząd Na-rodowy do wyłączenia akwenu Morza Bałtyckiego z obszaru działania po-wstańców. Jednakże ani ten fakt, ani utrata znacznych funduszy nie spo-wodowały spadku wiary w sformowa-nie powstańczej floty. Wręcz przeciw-nie, wraz z wystosowaną mniej więcej w tym samym czasie deklaracją Impe-rium Brytyjskiego, że zaczną trakto-wać powstanie jako wojnę dwóch na-

rodów, jeśli do któregoś z ich portów zawinie powstańczy statek pod polską banderą, oczy powstańców skierowa-ły się ku brzegom Morza Czarnego. Konsekwencją takiej deklaracji mogło być przecież uznanie Rządu Narodo-wego, a nawet militarne wsparcie po-wstania z zagranicy. Powstańcom nie pozostawało nic innego, jak tylko po-dejmowanie kolejnych prób zaopa-trzenia drogą morską.

Już pod koniec czerwca, z kolejnym ładunkiem broni z brytyjskiego New-castle wyszedł „Chesapeak”. W lipcu płk Zygmunt Miłkowski zdobył na Dunaju angielski parowiec i ruszył nim w kierunku Morza Czarnego z zamiarem podjęcia działań wojen-nych. We wrześniu do Trapezuntu za-winął „Samson” także mający opero-wać na Morzu Czarnym. Każda z po-wyższych prób nie osiągnęła jednakże celu, czy to z powodów naturalnych, politycznych, czy też za sprawą zwy-kłych oszustw.

Kolejna próba organizacji marynarki

Po tych kilku nieudanych próbach Rząd Narodowy podjął decyzję o or-ganizacji marynarki w bardziej pro-fesjonalny sposób. Nadano jej od-powiednie ramy prawne, a formo-waniem powstańczej floty zajął się kmdr ppor. Władysław Zbyszewski. 28 października 1863 roku zatwier-dzono projekt Organizacji Głównej Sił Narodowych Morskich. Sygnata-riuszem tego dokumentu był Romu-ald Traugutt. Zbyszewski okazał się być idealnym organizatorem, formo-wanie floty odbywało się z niebywa-łym wprost rozmachem. Niebawem powstańcy posiadali morskie agen-cje rozsiane po całym świecie, które z marszu zaczęły werbować maryna-rzy do świeżo tworzonej floty. Jed-nocześnie w Anglii, Francji, Turcji i we Włoszech zaczęto poszukiwać armatorów skłonnych odsprzedać bądź wyczarterować swoje jednostki.

Cała powstańcza marynarka miała działać w oparciu o bazy francuskie, a wszystkie ewentualnie pozyskane okręty miały operować, oczywiście, w akwenie Morza Czarnego.

1 lutego 1864 roku z angielskiego Newcastle wychodzi w morze paro-wiec s/s „Princess”, który niebawem otrzymuje nazwę „Kiliński”. Plan przewidywał by statek (wiozący dla powstańców broń, amunicję i sorty mundurowe) w pobliżu Malty zmie-nił banderę z brytyjskiej na polską, co, jak już wiemy, miało skutkować tym, że Anglicy potraktują powstanie jako wojnę między dwoma państwami. Stanowisko to miało też być od razu nagłośnione na forum międzynarodo-wym. W tym wypadku zawiniły jed-nak maszyny „Kilińskiego”, które od-mówiły posłuszeństwa w okolicach hiszpańskiej Malagi, gdzie 12 lutego statek został aresztowany. Oczywiście, znów nie obyło się bez wcześniejszego udziału rosyjskich agentów.

Jednakże dwa dni wcześniej miało miejsce inne, niezwykle istotne wy-darzenie. 10 lutego Rząd Narodowy wydaje dekret powołujący morskie siły narodowe i oficjalnie mianujący Zbyszewskiego organizatorem i do-wódcą floty. W tym akcie szczegóło-wo ustalono wzór mundurów oficer-skich i marynarskich, banderę oraz proporzec floty. Mundury te można było obejrzeć w 2009 roku w Mu-zeum Miasta Gdyni z okazji 90-lecia odzyskania przez Polskę niepodle-głości.

Sam Zbyszewski zaś wyjechał na Sy-cylię, gdzie podjął kolejną próbę zor-ganizowania wojennej floty. Były to już jednak ostatnie próby utworzenia powstańczej floty i zarówno pozyska-nie „Kościuszki” i „Głowackiego”, jak i odzyskanie „Kilińskiego” nigdy nie doczekały się realizacji, a regularna polska marynarka wojenna powstała dopiero w po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. ■

WIATR OD MORZA

Page 58: More Maiorum nr 36

More Maiorum58

» fot. archiwum

Autorki

Grażyna Stelmaszewska

powstanie styczniowe i gen. Zygmunt Padlewski, który na zawsze w Płocku został

Powstanie styczniowe – największe polskie powstanie narodowe wywołane przeciwko Rosji. Wybuchło 22 stycznia 1863 w Królestwie Polskim oraz 1 lutego 1863 w byłym Wielkim Księstwie Litewskim.

Spowodowane było stale nara-stającym terrorem, jakie pań-stwo rosyjskie dokonywało na

ziemiach polskich. Objęło tereny Królestwa Polskiego, Litwy, Biało-rusi i w mniejszym stopniu Ukrainy. Przegrana przez Rosję wojna krymska (1853-1856), ukazała Polakom sła-bość wewnętrzną zaborcy.

Społeczeństwo polskie w okresie przed-powstaniowym dzieliło swoje sympatie między trzy ugrupowania polityczne. Arystokracja i burżuazja zmierzały do poszerzenia reform przy współpracy z Rosją i przywrócenia sytuacji sprzed 1830 roku. „Stronnictwo białych” było przeciwne szybkiemu wybuchowi po-wstania, dążyli do przeprowadzenia reform w sposób pokojowy i „Stron-

nictwo czerwonych”, które wysuwało program odbudowy państwa polskie-go w granicach przedrozbiorowych. „Czerwoni” byli również zwolenni-kami powstania zbrojnego. Obóz ten tworzyli oficerowie Jarosław Dąbrow-ski, Zygmunt Padlewski, Zygmunt Sie-rakowski, a także studenci i inteligenci.

Powstanie styczniowe poprzedza-ły liczne manifestacje i demonstra-cje patriotyczne. Okazją do tego były rocznice, powstania listopadowego czy Bitwy pod Olszynką Grochowską, a nawet pogrzeby. Mimo że rosnący sprzeciw spowodował u cara Aleksan-dra II ustępstwa, to były one krótkie i służyły raczej do gaszenia niezado-wolenia. 8 kwietnia 1861 r. na Placu Zamkowym w Warszawie Rosjanie ostrzelali bezbronny tłum, co spo-wodowało ponowne nasilenie mani-festacji w Warszawie i na prowincji. 14 października 1861 r. władze carskie ogłosiły wprowadzenie stanu wojen-nego w Królestwie. Pod koniec 1862 roku „Stronnictwo czerwonych”, liczą-ce już ponad 20 tys. członków, zapla-nowało na wiosnę 1863 roku przepro-wadzenie powstania.

Branka

Aleksander Wielopolski – Naczelnik Rządu Cywilnego Królestwa Polskie-go, dla powstrzymania działań kon-spiracyjnych, zmierzających do kon-frontacji z Rosją, zarządził tzw. bran-kę do wojska rosyjskiego, obejmują-cą głównie zaangażowaną politycznie młodzież. Zarządzona przez niego „branka” miała następować nie w dro-dze losowania, ale imiennych spisów. Termin wyznaczono na połowę stycz-nia. W tej sytuacji młodzież z Warsza-wy zaczęła uchodzić do okolicznych lasów. Centralny Komitet Narodowy „Czerwonych” przeobraził się w Tym-czasowy Rząd Narodowy i 22 stycznia 1863 proklamowano powstanie.

Po aresztowaniu Jarosława Dąbrow-skiego podstawowe zadania, czyli opracowanie i realizowanie planów, spadły na Zygmunta Padlewskiego, który po Dąbrowskim przejął stano-wisko Naczelnika Warszawy.

W nocy z 14/15 stycznia 1863 r. wy-znaczono przeprowadzanie „branki” w Warszawie, ale kilka dni wcześniej,

» fot. Wikim

edia Com

mons

Page 59: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 59

„Zgniotą nas tyrany – powstaniem na nowo! I naostrzym znowu zardzewiałe noże! I ginąc za Ciebie, Wolności-Królowo, Znów modlić się będziem krwią i łzami Boże!” ~ Henryk Merzbach – 1 września 1863 r.

zamiast spodziewanych 3 tys. ochotników, Padlewski spotkał zziębniętą 500-osobową grupę{

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

na rozkaz Zygmunta Padlewskie-go, znaczna ilość młodzieży opuściła Warszawę, udając się do lasów seroc-kich i Puszczy Kampinoskiej. By zaś całkowicie uniemożliwić „brankę” na prowincji, Komitet Centralny wyzna-czył wybuch powstania na noc z 22 na 23 stycznia 1863 roku.

Powstanie styczniowe a województwo płockie

Do organizacji spiskowej w woje-wództwie płockim należała przeważ-nie młodzież pochodząca: w miastach ze środowisk inteligenckich oraz kup-ców, rzemieślników i robotników, a na wsi –z drobnej szlachty, włościan. Po-stanowiono, że Płock stanie się bazą dalszego działania i siedzibą Tymcza-sowego Rządu Narodowego.

Płock w tym czasie liczył ok. 15 tys. ludności, a województwo płockie ok. 550 tys. Wątpliwości może tu budzić ukształtowanie płockiej ziemi, bo-wiem liczne jeziora, rzeki i mokra-dła nie mogły sprzyjać działaniom

partyzanckim, ale decyzja Zygmunta Padlewskiego była jednoznaczna. To Płock i województwo płockie miało odgrywać znaczącą rolę.

W planach Padlewskiego było także uzyskanie wolnego dostępu do grani-cy pruskiej, co wiązało się z przerzu-tem broni, a także organizacją więk-

szych oddzia-łów powstań-czych, które w re-zultacie miały podjąć dzia-łania zmierzające w stronę Podlasia i nawiązanie współpracy z oddziałami litewskimi.

W tym też czasie Zygmunt Padlewski, mianowany już Naczelnikiem Woj-skowym Województwa Mazowieckie-go, wyruszył do Puszczy Kampino-skiej, by objąć dowództwo nad zgru-powanymi tam „dziećmi warszaw-

skimi” i przygotować ich do wymar-szu do Płocka. Niestety nastąpiło tu wielkie rozczarowanie. Zamiast spo-dziewanych ponad 3 tys. ludzi spo-tkał zziębniętą, głodną i wycieńczoną garstkę młodzieży (w sumie około 500 osób) wyposażoną w kilka sztuk broni, a głównie w siekiery, drągi, kije. Mimo to Zygmunt Padlewski zdecydował się

p r z e -r z u c i ć

ową grupę, podzieloną na kilka

mniejszych, do Płocka. Przeprawiali się kilka nocy po topniejącym lodzie na prawy brzeg Wisły w okolicach wsi Secymin koło Wyszogrodu. Przedzie-ranie się do Płocka nie było sprawą łatwą. „Dzieci warszawskie” narażo-ne były na spotkania z oddziałami ro-syjskimi, które penetrowały cały teren w poszukiwaniu i wyłapywanie zbie-gów z Warszawy. Tylko jedna z grup,

dowodzona przez Aleksandra Roga-lińskiego, cało dotarła w pobliże Płoc-ka do wsi Ciółkowo.

A tymczasem w Płocku ilość spiskow-ców zmniejszyła się. Cześć młodzieży, część poborowych w obawie przed dalszą „branką” udała się w kierun-ku Drobina, gdzie ulokowano ich ►

» fot. ww

w.zzwp.pl

Page 60: More Maiorum nr 36

More Maiorum60

w pobliskich wsiach, a inna grupa „dzieci płockich” lasami skierowała się w stronę Ciółkowa, by połączyć się z grupą „warszawską”.

„Małe” zdarzenia – poważne konsekwencje

Wielkie bitwy znaczone są małymi, więc uważam, że należy także znać te trudne akcje, które zwykle nikną gdzieś na kartkach historii, zaciemnia-ją się, by później okazać się znaczący-mi i mającymi wpływ na dalsze dzia-łania. Takim zdarzeniem była strze-lanina na Rogatkach Dobrzyńskich w Płocku. Powstańcy zaatakowali oddział kozacki, usiłując odbić kilku aresztowanych i wiezionych do płoc-kiego więzienia. Napad się nie udał, a co najgorsze ukazał dowódcom ro-syjskim, że na terenie płockim w i sa-mym Płocku mobilizują się oddzia-ły powstańcze. Zwiększono, więc siły, wzmocniono oddziały, które z więk-szym zapałem rozpoczęły poszukiwa-nia zbiegów z Warszawy i Płocka.

I tak oddziały rosyjskie coraz częściej pojawiały się w okolicach Wyszogro-du, pod Płockiem, w okolicach Płoń-ska, Bielska. Taki też oddział Kozaków, pod dowództwem pułkownika Koźla-ninowa, penetrował okolice Ciółkowa i natknął się na grupę młodzieży płoc-kiej, która pod dowództwem Święcic-kiego szła na spotkanie grupy „dzieci warszawskich”. Tu warto zapamiętać to małe zdarzenie. Uczniowie spostrze-głszy oddział rosyjski szybko zmieni-li kierunek marszu, a wysłana za nimi pogoń, składającą się z Kozaków, zosta-ła przez uczniów przegoniona strzała-mi z dubeltówek. Zadziwiająca odwa-ga młodzieży spowodowała oderwanie się od goniących ich oddziałów, zmyle-nie pogoni, a następnie ukrycie się ca-łej grupki w zabudowaniach folwarku. Rano jednak zostali odnalezieni przez Moskali, którzy mieli już na wozach paru aresztowanych. Prawie wszyst-kich odstawiono do Płocka, gdzie od-był się nad nimi sąd wojskowy.

Tymczasem pułkownik Koźlani-now otrzymał wiadomości, że już w lasach pod Dąbruskiem znajdują się uciekinierzy z Warszawy. Natychmiast skierował tam swoje siły. Wiadomość potwierdziła się i oddziały rosyjskie szybko zlokalizowały całą grupę. Byli to powstańcy prowadzeni przez Alek-sandra Rogalińskiego – majora kawa-lerii, wykładowcę w polskiej szkole wojskowej. Rogaliński bardzo szybko ocenił sytuację i doskonale wiedział, że Rosjanie przewyższają go nie tyl-ko liczebnością, ale także uzbroje-niem. Jego młodzieńczy oddział (oko-ło 100 osób), dysponował 2 dubeltów-kami, a pozostała broń to kije i kosy, siekiery oraz piki. Rogaliński zarzą-dził powolne wycofywanie oddziału,

a w lesie ciółkowskim wyszedł na po-lanę. Ten manewr Rosjanie przyjęli, jako poddanie się, podeszli zupełnie blisko. I wtedy...Rogaliński strzelił do dowódcy pułkownika Koźlaninowa ciężko go raniąc. Wykorzystując mo-ment zaskoczenia Rosjan powstań-cy rzucili się na piechurów, którzy po krótkiej walce, zdezorientowani i bez dowódcy rzucili się do ucieczki. Był to wielki sukces warszawskiej grupy. Zginął śmiertelnie raniony pułkownik Koźlaninow, a także 43 jego żołnierzy, 17 Rosjan zostało ciężko rannych. Po-wstańcy zdobyli 40 karabinów, sami mieli 3 rannych. Ranny został także Aleksander Rogaliński. Po tym zwy-cięstwie w nocy ruszono do oddalo-nego o 12 km Płocka. Niestety. Brak

» Kazimierz Błaszczyński jako sztabskapitan rosyjskiej artylerii, przed 1863 /fot. Wikimedia Commons

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

Page 61: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 61

dowódcy i nieznajomość terenu do-prowadziła na natknięcie się na kolej-ny oddział rosyjski. Tym razem grupa Rogalińskiego została rozbita. Podob-ne przeszkody piętrzyły się przed sa-mym Zygmuntem Padlewskim.

Trudna droga Padlewskiego do Płocka

Droga i przedostanie się do Płocka na-wet dla niego nie było łatwe. Po dro-gach, lasach przemieszczało się coraz więcej oddziałów rosyjskich. Padlew-ski jednak podjął decyzje, że osobi-ście weźmie udział w ataku na mia-sto, mające być siedzibą Rządu Na-rodowego. Próbował różnych sposo-bów, byleby posuwać się do przodu. Co ciekawe, Zygmuntowi Padlewskie-mu udało się część podróży przebyć karetą pocztową. Zabezpieczało go to przed interwencją oddziałów woj-skowych. Zwykle bywało, że na głos trąbki nie robiono przeszkód i po-zwalano przejechać. Ale jak to bywa, niespodzianki są wszędzie. Padlewski dojechał z pocztowymi do miejsco-wości Góry koło Płocka, ale nieste-

ty nie było tu koni na zmianę. Trze-ba było czekać. Na to Padlewski nie mógł sobie pozwolić. Ruszył piecho-tą w stronę miejscowości Staroźreby. Po drodze spotkał furmankę z woź-nicą, którego wynajął do Płocka. Do-jeżdżając do znanego już nam Ciółko-wa dowiedzieli się, że niedawno była tu ostra, ale zwycięska walka mło-dych Polków z oddziałami rosyjskimi. Ucieszyło to Zygmunta Padlewskiego, ale wystraszyło woźnicę, który nagle zrezygnował z dalszej jazdy. Zawrócił konie i szybko się oddalił. Padlewski pozostawiony na drodze, otoczonymi ciemnościami, rozpoczął marsz w kie-runku Płocka, omijając odziały kozac-

kie. Niestety. Na chwilę ataku na Płock już nie zdążył.

Styczniowa noc w Płocku

W Płocku powstanie styczniowe roz-poczęło się w nocy z 22 na 23 stycz-nia 1863 roku. Wtedy nie zdawano so-bie sprawy, że główna siła, która mia-ła zdobyć Płock, to zaledwie jeden od-dział oraz siły wewnątrz miasta pod dowództwem Kazimierza Konrada Błaszczyńskiego „Bończy”. Komunika-cja była fatalna, rozkazy często wysyła-ne w próżnię. Od żadnego z oddziałów zamiejskich nie dostano wieści.

Około godziny 24.00 rozległ się dzwon przy Katedrze, a tym samym dano sy-gnał do ataku, ale spiskowcy tłumnie nie pojawiali się na ulicach. Można było zauważyć jedną z grup powstań-czych, która rozdzieliła się na mniej-sze i kierowała w okolicę Rynku Ka-nonicznego. Po jakimś czasie zaczęły bić dzwony pozostałych kościołów, a na hasło ataku na Płock, na ulicach pojawili się wysłannicy płockich or-ganizacji, pukając w okna i nawołu-

jąc do walki „Panowie! Do broni! Do broni!”. Jednak wezwania nie odnosiły zamierzonego skutku, gdyż część spi-skowców, przestraszona wzmożonym działaniem Moskali, nie wychodziła na ulice.

Ci płocczanie, którzy stawili się na ha-sło i nawoływanie, przypuścili ataki na dwa obiekty wojskowe. Najpierw zaatakowano Odwach na Placu Ka-nonicznym. Powalono wartownika, ale załoga Odwachu nie dała się za-skoczyć i ogniem odpowiedziała na strzały powstańców. Na dodatek ko-mendant miasta obecny w wartowni, zapalił rakiety, które przeraziły po-

wstańców. Mylnie osądzili, że Odwach broni się armatami. Mimo nawoływań dowódców, powstańcy nie podjęli dal-szych działań. Zupełnie nie wierzyli w swoje siły i możliwości. Znacznie dłużej trwał powstańczy atak na tzw. Czarny Dwór, gdzie znajdowały się składy wojskowe. Ataku dokonało 50 powstańców, którzy strzałami zmusi-li załogę magazynów do wycofania się do innych pomieszczeń. Powstańcy wpadli na pomysł, by podpalić „Czar-ny Dwór”. Zaczęli gromadzić drewno i słomę. Okazało się, że to niemożliwe, bo drewno było wilgotne, a ilość za-pałek ograniczona. Trzeba było, więc biec po ogień, co spowolniło akcję i dało możliwość zmobilizowania się Moskali i zmuszenia powstańców do wycofania.

Nocne, ale mało zsynchronizowane działania powstańców, tylko zmoty-wowały wojska rosyjskie do działań. O świcie 23 stycznia Rosjanie zaczęli sprawdzać swoje straty, a po krwa-wych śladach, podążali za powstań-cami. Część z nich została wyłapana w zabudowaniach klasztornych i ko-

ściele reformatów. Otoczono także ka-tedrę, gdzie znaleziono i aresztowano powstańców posiadających jeszcze kije i drągi. Podobne sceny odbywały się także na ulicach. Część powstań-ców starała się pojedynczo uciekać z Płocka, ale i oni byli wyłapywani i aresztowani.

Chaos, zamęt, brak organizacji

Niestety planowane jednocześnie z atakiem na Płock, napady na Płońsk i Przasnysz, także nie doszły do skut-ku. Wdarł się chaos, zamęt, by nie rzec, bałagan. Ludzie dostawali sprzeczne sygnały albo ich w ogóle nie było. ►

nie zdawano sobie sprawy, że siła, która miała zdobyć Płock to zaledwie jeden oddział{

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

Page 62: More Maiorum nr 36

More Maiorum62

Warto wspomnieć, że naczelnik powiatu płockiego Henryk Gro-thus, chcąc naprawić błąd, w posta-ci nie wzięcia udziału w ataku na Płock, dokonał samowolnego na-padu na Płońsk. W akcji tej wzięło udział około 400 osób – w większości „warszawskie dzieci”. Atak był dzielny, ale załamał się w ogniu ka-rabinów ponad 200 piechurów rosyj-skich. Około setka powstańców zo-stała zatrzymana.

Wybuch powstania styczniowego w Płocku nastąpił zgodnie z planem, ale jego rozmiary, a przede wszyst-kim wyniki, zupełnie zawiodły. Do niepowodzeń przyczyniła się duża ilość wojsk rosyjskich, które nie po-zwoliły na manewry powstańcze, nie pozwoliły na zaskoczenie. Niektórzy dowódcy, widząc swoją klęskę i roz-miary ofiar, popadli w depresję psy-chiczną. Nie da się ukryć, że przyczy-niła się też postawa „Białych”, którzy byli przeciwni powstaniu. Po klęsce w Płocku i Płońsku przywódcy „Bia-łych” (Karol Ujazdowski i Karol Son-nenberg) dotarli do dowódcy płoc-kiej organizacji „Czerwonych”, aby przekonać go, że na terenie płockim nie mają już, czego szukać.

Postawa Padlewskiego w powstaniu

25 stycznia 1863 roku Zygmunt Pa-dlewski objął stanowisko naczelnika wojennego województwa płockiego. Gdy do sztabu powstańczego doszła wieść o klęskach, sytuacja wydawała się beznadziejna i rozpaczliwa.

Praktycznie bezbronne grupki niedo-świadczonych powstańców miały wal-czyć z regularnym, liczniejszym woj-skiem. Dlatego Padlewski stwierdził, że należy odwołać powstanie w Płoc-kiem. 27 stycznia odbyła się drama-tyczna narada przywódców powstania na tym terenie. Pod wpływem Chą-dzyńskiego, najbliższego współpra-cownika Padlewskiego, oraz dzięki

jego zapałowi, naczelnik zmienił swo-ją decyzję, a powstanie w Płockiem odżyło z nową siłą.

Zygmunt Padlewski zajmował się nie tylko sprawami wojskowymi, lecz także cywilnymi podległego mu wo-jewództwa. Dokonywał szeregu no-minacji, rozsyłał rozporządzenia, instrukcje, domagając się przysięgi na wierność władzom powstańczym. Rozsyłał rozporządzenia nakazujące wydawanie dekretów uwłaszczenio-wych i wzywające chłopów do wstę-powania w szeregi powstańców. Po-wstańcy nie rezygnowali w dalszym ciągu, tocząc nierówną walkę. Reali-

zując rozkazy Padlewskiego stoczyli szereg potyczek niestety ponosząc ciężkie straty. Zaznaczyć należy, że w marcu oddział Padlewskiego sto-czył sześciogodzinną walkę pod Myszyńcem z kolumną pułkowni-ka Wałujewa, liczącą 800 żołnierzy piechoty, 300 Kozaków. W bitwie obie strony poniosły straty, ale sza-la zwycięstwa przechyliła się na stro-nę ludzi Padlewskiego, bowiem po-wstrzymano liczebniejszego i lepiej uzbrojonego wroga. Spod Myszyń-ca Padlewski powiódł swój oddział na zachodnie strony województwa płockiego, spodziewając się wspar-cia ze strony zaboru pruskiego.

» Zygmunt Padlewski – generał powstania styczniowego /fot. Genealo-gia Okiem

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

Page 63: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 63

Niestety pomoc nie dotarła. Ale za to wzmocnione siły rosyjskie, liczące po-nad 1000 ludzi, rozpoczęły ściganie oddziałów Padlewskiego. Ostatecznie spowodowało to, że Padlewski w miej-scowości Gorzeń koło Szczutowa roz-puścił oddział. Planował też złożyć dymisje i wyjechać za granicę. Nie do-stał na to pozwolenia.

Aresztowanie Padlewskiego

Zygmunt Padlewski rozpoczął zno-wu mobilizację, zdobywanie broni. W kwietniu Zygmunt Padlewski uda-wał się na spotkanie nowego oddzia-łu, aby odebrać defiladę. Podróż za-powiada się niebezpiecznie, ponieważ trzeba przebyć teren obsadzony przez Kozaków. Nowy oddział, defilada… Padlewski chciał wystąpić w mundu-rze dowódcy i dlatego w bryczce, pod siedzeniem, przewoził konfederatkę, mundur, szablę i insygnia. Gdy jadą-cych zatrzymał patrol kozacki, Pa-dlewski wręczył żołnierzowi bank-not 100-rublowy: „Masz, odczep się”. Pewnie gdyby dał rubla lub 10 rubli, może by Kozak zostawił go w spokoju, ale 100 rubli wzbudziło jego zdumie-nie i oczywiście podejrzenia. Kontrola bryczki wszystko wyjaśniła.

Ujęty przez Rosjan 21 kwietnia pod Borzyminem, zostaje skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. 15 maja 1863 roku o świcie wyprowadzono po-wstańczego Naczelnika Województwa Płockiego z celi więziennej na drugim piętrze. Żegnany przez współwięźniów generał Padlewski w towarzystwie ks. Mateusza Lucińskiego – wikariusza pa-rafii płockiej, zajął miejsce na wózku, którym przewieziono go ulicami: Wię-zienną, Misjonarska, Płońską (obecnie Sienkiewicza, Misjonarską, Padlew-skiego) ku Rogatkom Płockim. We-dług relacji oficera rosyjskiego Pono-mariewa „ Polki rzucały z okien kwiaty, tak, że cała droga zasłana była różami i fiołkami”. Za Rogatkami w pobliżu prochowni, na placu otoczonym od-działami piechoty i jazdy stał słup. Pa-dlewski spokojnie podszedł na miej-sce egzekucji. Na jego prośbę nie za-wiązano mu oczu. Na dany rozkaz pa-dły strzały z 12 karabinów, ale nie były śmiertelne. Wtedy podbiegł podoficer i wystrzelił w pierś generała Zygmunta Padlewskiego…

Ostatnia potyczka powstańców

A co z powstaniem? W dokumentach znalazłam, że ostatnią potyczką z woj-

skami rosyjskimi najbliższą Płocka sto-czyły grupy powstańców pod Szarłatem koło Różana (9 maja 1864 r.). Oficjal-nie zaś, powstanie styczniowe w płoc-kim kończy się wraz z podpisaniem przed duchowieństwo diecezji płockiej adresu wiernopoddańczego do cara 20 czerwca 1864 roku, stworzonego z ini-cjatywy biskupa Wincentego Popiela.

Padlewski zostawił rodzinie list, napi-sany tuż przed śmiercią. List odebrała z  więzienia w  Płocku ciotka Padlew-skiego, Klementyna Potocka. Jego oryginał znajduje się w płockim Mu-zeum Mazowieckim:

„Dnia 15 maja 1863 r., godzina 2 i pół w nocy. W tej chwili, dowia-duję się, że dziś mam dokończyć żywot ziemski. Strasznie poważna to chwila, więc nie dziwcie się, że niewiele w  niej na napisanie czasu stracę, by tę godzinę, jaka mi zosta-je, z  Bogiem przepędzić (…) Mat-ko moja, szukaj pomocy w Bogu. Ja biedny nie mogłem Ci życia umilić, a teraz jeszcze go zatruwam. On Cię pożałuje. Zygmunt”. ■

W tekście wykorzystano informacje za-warte w „Dzieje Płocka”, Płock 1978 r.

» Akt zgonu Zygmunta Padlewskiego/fot. Genealogia Okiem

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

Page 64: More Maiorum nr 36

More Maiorum64

Masz informacje o spotkaniach? Warsztatach? Innych wydarzeniach genealogicznych? Napisz od nas!

Olga Diacova-Sosnowska

“pradziadek obiecał swojej żonie, że nie pozwoli jej pracować”

Wcześniej zostały opublikowane moje wspomnienia rodzinne, dotyczące przodków z linii Sosnowskich oraz Zajączkowskich. Mojego pradziadka Pawła Sosnowskiego rozstrzelano jako szpiega polskiego.

Wiem, że w najbliższej ro-dzinie nigdy nie mówio-no w języku polskim,

choć starsi członkowie rodziny po-sługiwali się nim. Podstawą moich historii są głównie informacje, uzy-skane podczas opowiadań mojego dziadka oraz jego brata z rodziny Sosnowskich. Moja mama Svetłana słyszała te historie będąc dzieckiem. Jednak rzadko mówiono o polskich korzeniach w domu.

Mama wspominała, że „rozmowy za-wsze były przeprowadzone w kuchni, za zamkniętymi drzwiami, mówiono półgłosem”. Szczególnie ryzykowały pod tym względem osoby o pochodze-niu polskim, zwłaszcza te, które utrzy-mywały kontakt z polskimi krewny-

mi. Sama narodowość polska stano-wiła powód do podejrzeń o zdradę państwa, o szpiegostwo na rzecz II RP. Polskie radio, modlitewniki czy kartki pocztowe, były niebezpieczne dla ro-dziny. Polityka radziecka sprawiła, że zabrakło nauczycieli języka polskiego. Na stanowiska te przyjmowano Ro-sjan. Dlatego więc potomkowie Po-laków w ZSRR często posługiwali się wyłącznie rosyjskim. Było to po pro-stu najbezpieczniejsze.

Za czasów mojego dzieciństwa sytu-acja się zmieniła. Marzyłam by odwie-dzić Polskę, uznając ten kraj za ojczy-znę historyczną, tak samo jak mama. O tym, że dziadek Anatol Sosnowski pochodził z Polski, było mi wiadomo. Natomiast nie wiedziałam, że jego żona i moja babcia Nina również ma pochodzenie polskie.

„U nas na wsi Woleadynka było dużo Polaków. Moja babcia nazy-wała się Katja – Katarzyna Oszow-ska. Wiadomo, że była Polką, cho-ciaż rodzina mieszkała na terenie ZSRR od czasów Rosji Carskiej” –

mówi Nina Sosnowska. Niestety pol-

ską kulturę stracono. Dzieci w rodzi-nie posługiwały się wyłącznie języ-kiem ukraińskim. Mama jednak czę-sto słyszała w rodzinnych rozmowach polskie słowa. Na przykład myślała, że „wujko” jest swego rodzaju imieniem, a nie stopniem pokrewieństwa.

Babcia Katarzyna pochodziła ze szla-chetnego rodu. Rodzina trafiła do car-skiej Rosji i tam się osiedliła. Z opowia-dań mojej babci wiem, że prapradziadek przez długi czas namawiał Katarzynę na małżeństwo. Obiecał, że nigdy nie po-zwoli jej pracować, że niczego jej nie zabraknie. Ze słów mojej mamy, wyni-kało, że Katarzyna Oszowska nigdy nie pracowała w „kolchozie”. Szyła, tkała, haftowała ręczniki. Była znana we wsi ze swojego rękodzieła, wykonywała pra-cę na zamówienie. Była najlepszą panią domu. Natomiast nie pracowała w polu, tak jak inne kobiety na wsi.

Babcia Katja miała siedmioro dzieci, z których dwoje zmarło we wczesnym dzieciństwie. Zostały same dziew-czynki. Maria, najstarsza, to moja pra-babcia. Dożyła prawie 93 lat. Miała za-dziwiająco dobrą pamięć. ■

» fot. Bundesarchiv, Bild 101I-322-2470-24 / O

hmayer [O

hmeyer] / C

C-BY-SA

3.0 W

ikimedia C

omm

ons

Page 65: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 65

Kalendarz wydarzeńgenealogicznych 2016

Masz informacje o spotkaniach? Warsztatach? Innych wydarzeniach genealogicznych? Napisz od nas!

Page 66: More Maiorum nr 36

More Maiorum66

» fot. Wikimedia Commons

kiedy nie można odnaleźć emigranta na liście pasażerów…

Dominik Pactwa

Wątki emigracyjne pojawiają się w historiach wielu rodzin. Na przestrzeni lat kierunkiem szczególnie często obieranym przez Polaków były Stany Zjednoczone. Szacuje się, że w latach 1880-1918 na Nowy Świat z ziem polskich wyemigrowało ok. 1 900 000 osób.

W próbach odtworzenia ich losów cennym źródłem są informacje zawarte

na listach pasażerów statków, który-mi podróżowali. Stanowią nie tylko dowód odbycia podróży, ale też do-starczają cennej wiedzy o pasażerze i pozwalają umieścić jego wyjazd w ramach czasowych. Często także zawierają wskazówki, umożliwiające kontynuację poszukiwań na Nowym Świecie.

Ikoną historii emigracji do Stanów Zjednoczonych jest Ellis Island – mała wyspa w porcie w Nowym Jor-ku. Pomiędzy rokiem 1892 a 1957 (z przerwą w latach 1897-1900), ta najsłynniejsza stacja imigracyjna przyjęła ponad 12 milionów emi-grantów. Dla kolejnych milionów pasażerów portami docelowymi, poza Nowym Jorkiem, były też inne miasta w Stanach Zjednoczonych – Filadelfia, Baltimore, Nowy Orlean, San Francisco, Galveston czy Boston. Bez względu na to, w którym porcie kończyła się podróż, jest coś, co łączy

wszystkich emigrantów: informacje, jakie pozostawili po sobie na listach pasażerów.

Zakres danych na temat pasażera, ja-kie były zapisywane na listach, zmie-niał się na przestrzeni lat. Bez wzglę-du jednak na okres powstania, za-warte na nich informacje mogą być pomocne w potwierdzeniu, czy od-naleziony zapis dotyczy poszukiwa-nej osoby, czy jest to jedynie zbież-ność imienia i nazwiska. Przydat-ne będą tutaj m.in. takie informa-cje, jak: wiek pasażera, jego zawód, miejsce ostatniego zamieszkania, czy imię i nazwisko krewnego, który po-został w kraju.

Czasami próby odszukania pasaże-ra na listach tworzonych na potrze-by służb imigracyjnych portów do-celowych nie przynoszą rezultatów. Powodów może być przynajmniej kilka:

1. Imię i nazwisko zostało błędnie za-pisane podczas wypełniania listy

2. Imię i nazwisko zostało zapisane prawidłowo, lecz mało czytelnie i podczas indeksowania zostało błędnie odczytane

3. Stan dokumentu nie pozawala na prawidłowe odczytanie zapisa-nych informacji

EMIGRACJA NASZYCH PRZODKÓW

Page 67: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 67

EMIGRACJA NASZYCH PRZODKÓW

4. Pasażer posługiwał się fałszywymi danymi osobowymi

5. Lista zaginęła lub uległa zniszczeniu i jej skan nie znajduje się w bazie

O ile w przypadku ostatnich trzech punktów zakres działań, jakie moż-na podjąć, jest niewielki lub żaden, o tyle w sytuacji błędnego czy mało czytelnego zapisu nazwiska, można spróbować innej strategii poszukiwań. Z pomocą przyjdą inne dokumenty powstałe w związku z wyjazdem, któ-re pozostały na Starym Kontynencie.

Oprócz list pasażerów sporządzanych na potrzeby amerykańskich służb imigracyjnych (czy też służb w innych krajach docelowych), tworzono także listy, które zostawały w porcie, z które-go statek wypływał. Portami, z których najczęściej emigrowali do USA miesz-kańcy ziem polskich były Brema, Ham-burg, Antwerpia, Kopenhaga, Triest, Liverpool, Southampton, Rotterdam, Cherbourga, Cuxhawen czy Hawr – a kryterium wyboru trasy podróży nie zawsze stanowiła odległość od miejsca zamieszkania pasażera.

Najobszerniejszą kolekcją, jaka zacho-wała się w Europie, są listy pasażerów odpływających z portu w Hamburgu w latach 1850-1934. Zbiór zawiera in-formacje o ok. 5 milionach pasażerów. Dla 80 proc. z nich kierunkiem doce-lowym były Stany Zjednoczone. We wspomnianym przedziale czasowym prawie 1/3 wszystkich osób emigrują-cych z Europy do USA rozpoczęła swo-ją podróż przez ocean w tym właśnie porcie. Skany list są dostępne na porta-lu Ancestry. Listy są także udostępnia-ne na mikrofilmach za pośrednictwem Centrów Historii Rodziny.

Mniej szczęścia miały listy pasażerów, którzy wypływali z portu w Bremie. Większość została zniszczona podczas II wojny światowej. Przetrwało jedy-nie ok. 3000 list z lat 1920-1939 oraz kopie z lat 1907/1908 i 1913/1914.

Ocalone dokumenty zawierają infor-macje o ponad 738 tysiącach pasaże-rów. Transkrypcje list są dostępne na stronie PassagierListen.

Zachowała się natomiast kolekcja list pasażerów wypływających z portu w Rotterdamie w latach 1900-1974. Na portalu Family Search dostępne są ich skany, jednakże nie zostały one zindek-sowane i nie ma możliwości wyszuki-wania pasażerów wg nazwiska.

Na stronie internetowej Duńskiego Archiwum Emigracji dostępny jest rejestr ok. 400 tysięcy emigrantów, którzy w latach 1869-1908 wyruszyli za ocean z portu w Kopenhadze. Nie są to stricte listy pasażerów, jednakże zakres informacji zawartych w reje-strze są podobny i obejmuje m.in. datę i miejsce urodzenia osoby, kierunek emigracji (państwo i port docelowy), zawód oraz datę, kiedy osoba została wpisana do rejestru.

Pasażerowie, oczekujący na rejs w Antwerpii, mogli natomiast zostać ujęci w policyjnych rejestrach obco-krajowców. Rejestr dotyczył osób, które przebywały w mieście tymcza-sowo – w tym w dużej mierze osób docelowo udających się do Stanów Zjednoczonych. Dokumentacja do-tycząca pojedynczej osoby obejmuje kilka stron i zawiera m.in. takie in-formacje, jak: data urodzenia, zawód, miejsce wcześniejszego zamieszkania czy data przybycia do Antwerpii. Ko-lekcja jest dostępna na portalu Fa-mily Search.

W jaki sposób informacje z doku-mentów, które pozostały w Europie, mogą pomóc w poszukiwaniach emi-grantów na listach pasażerów dopły-wających do różnych portów w Sta-nach Zjednoczonych oraz w innych krajach?

Jak wspomniałem, niepowodzenia w poszukiwaniu pasażerów mogą wynikać m.in. z uszkodzeń list, mało

czytelnego charakteru pisma, czy też błędnego zapisu nazwiska. Dotar-cie do dokumentów, które pozostały w Europie, stanowi dodatkową szan-sę na ustalenie okoliczności emigracji poszukiwanej osoby. Zdarza się bo-wiem, że nazwisko tego samego pa-sażera zapisano w odmienny sposób na obu listach. Odnalezienie wpisu w dokumentach „europejskich” może być pomocne w ustaleniu daty wypły-nięcia statku w podróż (bądź szacun-kowy okres, w którym miało to miej-sce), jego nazwę oraz port, z którego przybywał. Te informacje wystarczą, aby odszukać listy pasażerów z dane-go rejsu, przekazane służbom imigra-cyjnym kraju docelowego.

Niezastąpiona będzie tutaj strona www.stevemorse.org. Jedną z możli-wości, którą oferuje, jest wyszukanie pasażerów (bez konieczności poda-wania imienia i nazwiska), którzy we wskazanym przedziale czasowym wy-ruszyli w podróż z danego portu na pokładzie konkretnego statku i uda-wali się do któregoś z portów w USA lub Kanadzie. Wyniki prezentowane są w formie listy i czasami już na eta-pie przyglądania się samym nazwi-skom będziemy w stanie ustalić, któ-re z nich należy do poszukiwanego przez nas pasażera. Czasami jednak, kiedy rozbieżność pomiędzy orygi-nalnym nazwiskiem a tym zapisanym na liście (bądź błędnie odczytanym podczas indeksowania) są zbyt duże, konieczne może być przejrzenie stro-na po stronie wszystkich list z dane-go rejsu. Warto jednak poświęcić na to trochę czasu. Ta jedna linijka infor-macji może bowiem stanowić milowy krok w dalszych emigracyjnych po-szukiwaniach. ■

Tekst opisuje część zagadnień poru-szanych podczas warsztatów genealo-gicznych „Łączymy historie” zorgani-zowanych przez Muzeum Emigracji w Gdyni. Kontynuacja zajęć planowa-na jest od maja 2016 r. Zapraszamy na stronę www.polska1.pl.

Page 68: More Maiorum nr 36

More Maiorum68

TA R N O P O L S K I E

Województwo tarnopolskie – polskie województwo utworzone 23 grudnia 1920 r., zgodnie z ustawą o tymczasowej

organizacji władz administracyjnych II in-stancji na obszarze byłego Królestwa Galicji

i Lodomerji z Wielkim Księstwem Krakow-skim oraz na wchodzących w skład Rzeczypo-spolitej Polskiej obszarach Spisza i Orawy. Roz-

porządzenie wydano 17 maja 1921 r., a zaczę-ło ono obowiązywać od 1 września tego roku. Na stolicę województwa wybrano Tarnopol.

Województwo tarnopolskie leżało we wschodniej części ówczesnej Galicji Wschodniej. Od południa graniczy-ło z woj. stanisławowskim, od zachodu

z woj. lwowskim, natomiast północną gra-nicę dzieliło z woj. wołyńskim. Za wschodnią częścią był ZSRR, zaś przekraczając pozosta-łą część południowej granicy, znajdowaliśmy się

w Rumunii.

Tarnopol założony został w 1540 r., a 8 lat póź-niej nadane mu zostały prawa miejskie. Przez trzy wie-

ki (do 1844 r.) miasto to było własnością prywatną, ostat-nim właścicielem był Tadeusz Turkułł, który zrezygnował ze swoich praw majątkowych najprawdopodobniej przez zmiany polityczne. W tym samym roku cesarz Ferdynand I nadał Tarnopolowi tytuł miasta królewskiego. Wtedy miasto zaczęło używać herbu „na niebieskiej tarczy, na której u góry jest pokazana srebrna gwiazda, a pod tym srebr-ny księżyc. Na górnej krawędzi tarczy jest umieszczona złota korona królewska. Obydwie krawędzi boczne i krawędź dolną otacza złota oprawa z ornamentem arabeskowym”.

W 1870 r. powstała linia kolejowa z Tarnopola do Lwowa. 15 lat później otworzono kolejną – do Brzeżan, zaś w 1906 r. – do Zbaraża. Początkiem XX wieku powstał tam również kościół pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.

W wyniku działań wojennych, Tarnopol w 1918 r. znalazł się pod zwierzchnictwem Zachodnioukraińskiej Republi-ki Ludowej. Już w następnym roku zajęte zostało przez Wojsko Polskie, natomiast w 1920 r. przez chwilę Tarnopol okupowany był przez Armię Czerwoną.

» fo

t. W

ikim

edia

Com

mon

s

Page 69: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 69

» fot. AG

AD

Page 70: More Maiorum nr 36

More Maiorum70

» Katedra pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny/ fot. Buran, CC 2.5, Wikimedia Commons

TARN

OPO

L

FAKTY

■ STOLICA – Tarnopol■ WAŻNE MIASTA – Brzeżany – Miulińce – Podwłoczyska – Zbaraż – Touste – Skałat – Podhajce■ ZNANE OSOBY – bp Eugeniusz Baziak – prof. Aleksander Brückner – prof. Ludwik Finkel – Mike Mazurski – Karol Rathaus

1540■ Jan Tarnowski

otrzymuje od króla polskiego

Zygmunta I przywilej na założenie

miasta na miejscu pustynnym 1548 1623■ założenie łacińskiej

parafii i budowa kościoła

nad stawem blisko zamku 1675■ zniszczenie miasta

przez Turków. Z 420

domów zostało 46■ nadanie Tarnopola-

nom prawa magde-

burskiego

1710■ wojska rosyjskie

zajmują Tarnopol

» fot. Wikim

edia Com

mons

Page 71: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 71

1710

ARCHIWA PAŃSTWOWE

■ Archiwum Państwowe Obwodu Tarnopolskiego ul. Hetmana Sahajdacznego 14 46001 Tarnopol, Ukraina

■ Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie ul. Długa 7 00-263 Warszawa

■ Archiwum abpa E. Baziaka w Krakowie ul. Bobrzyńskiego 10 30-348 Kraków

P O M O C N I K G E N E A L O G A

■ wojska rosyjskie

zajmują Tarnopol 1747■ sprowadzenie OO.

Dominikanów oraz budowa

kościoła (1749) pod wezwa-

niem św. Wincentego Ferrari 1901■ wprowadzenie

elektrycznego oświetlenia

miejskiego

1919■ wyparcie Ukraińców

z miasta, które wraca pod

panowanie Rzeczypospolitej

Polskiej

■ III Wydział Rejestracji Stanu Cywilnego i Ksiąg Zabużańskich ul. Ks. Ignacego Kłopotowskiego 1/3 03-718 Warszawa

STRONY

■ Archiwum Główne Akt Dawnych – skany metryk dostępne online■ Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa – Tarnopolski Dziennik Wojewódzki

1815■ na Kongresie Wiedeń-

skim Tarnopol zostaje

przekazany Austrii1940■ proces młodzieży

tarnopolskiej

» fot. Wikim

edia Com

mons

Page 72: More Maiorum nr 36

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum72

osoba miesiąca - ks. Ściegienny

nie ze stanu duchownego oraz śmierć. W ostatniej chwili car ułaskawił od śmierci Ściegiennego, a tym samym zamienił wyrok na chłostę i katorgę. Na Syberii spędził ok. 25 lat – począt-kowo w Irkucku, następnie w Alek-sandrowsku. Potem trafił do Permy, jednak po tym, jak władze dopatrzyły się w jego listach ukrytej treści – chęć ucieczki, zesłany został do Solikamska. Do ojczyzny wrócił mając 70 lat. Trzy-krotnie zwracał się do cara, aby ten przywrócił mu prawa kapłańskie, któ-re otrzymał dopiero pod koniec 1883 r. Pełnił on funkcję kapelana w szpi-talu Jana Bożego w Lublinie. Zmarł 6 listopada 1890 r. ■

OSOBA MIESIĄCA

święcenia kapłańskie. Pierwszą pra-cę w wyuczonym zawodzie podjął w Opolu Lubelskim – tam został wi-kariuszem i nauczycielem. Rok póź-niej przeniósł się do Wilkołazu, a na początku 1844 r. został administra-torem parafii w Chodlu.

W październiku tego samego roku został aresztowany za swoją działal-ność – w porozumieniu z innymi or-ganizacjami patriotycznymi wyzna-czył datę (październik 1844 r.) wybu-chu powstania chłopskiego. Niemal od razu trafił do warszawskiej cyta-deli, gdzie przebywał do lutego 1846 r. W marcu zapadł wyrok – wyłącze-

Pierwszy spisek zawiązał ok. 1840 r., a objęci nim byli chłopi i mieszczanie. 4 lata później za swe działania został zesłany na Syberię na blisko trzy dekady.

Ksiądz Piotr Ściegienny uro-dzić miał się 31 stycznia 1801 r. w Bilczy (parafia Brzeziny),

jednak brakuje potwierdzenia tej in-formacji w postaci metryki chrztu. Ro-dzicami jego mieli być Wojciech i Fran-ciszka z Golów Ściegienni (informacje pochodzą z protokołu Komisji Śled-czej z 1844 r.). W 1812 r. pojawia się para – Wojciech Ściegienny – 42-letni sołtys Bilczy, oraz jego młodsza o 12 lat żona Franciszka z Golów. Wtedy wła-śnie rodzi się Dominik Ściegienny, naj-prawdopodobniej młodszy brat Piotra. Dominik, mając niespełna 20 lat, bie-rze ślub ze starszą o 10 lat wdową. Z in-formacji zawartych w akcie wynika, że ojciec młodego w chwili ślubu już nie żyje. Brak jednak w latach 1812-1832 zgonu na nazwisko Ściegienny. Możli-wości są dwie – albo zmarł poza para-fią, albo używał innego nazwiska, pod którym umarł.

Piotr Ściegienny kształcił się w szkole elementarnej w Brzezinach, a następ-nie w Szkole Wojewódzkiej w Kiel-cach. Początkowo z powodu braku pieniędzy, nie mógł spełnić swojego marzenia, jakim było kapłaństwo. Dorabiał jako chłopski nauczyciel oraz urzędnik, co pozwoliło zaro-bić na dalsze kształcenie. W 1827 r. wstąpił do zakonu pijarów w War-szawie, a już 5 lat później otrzymał

Marcin Marynicz

Page 73: More Maiorum nr 36

» fot. Family Search

nr 1 (36)/2016 73

OSOBA MIESIĄCA

» Grób Piotra Ściegiennego na cmen-tarzu przy ul. Lipowej w Lublinie/ fot. Cezary Piwowarski, CC 3.0, Wikime-dia Commons

Page 74: More Maiorum nr 36

» fot. Małopolska Biblioteka C

yfrowa

» fo

t. M

ałop

olsk

a Bi

blio

teka

Cyf

row

fot.

Mał

opol

ska

Bibl

iote

ka C

yfro

wa

More Maiorum74

z dawnych reklam i ogłoszeń»

fot.

Mał

opol

ska

Bibl

iote

ka C

yfro

wa

» fot. Wielkopolska Biblioteka C

yfrowa

» fot. e-biblioteka Uniw

ersytetu W

arszawskiego

Page 75: More Maiorum nr 36

nr 1 (36)/2016 75

HUMOR NOWOŚCI

Zmiany w Centralnym Archiwum Wojskowym

W poniedziałek 4 stycznia 2016 r. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powołał dr. hab. Sławomira Cenckiewicza na stanowisko Pełno-

mocnika Ministra Obrony Narodowej ds. Reformy Archiwów Wojskowych oraz pełniącego obowiązki

dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego. ***

IPN poszukuje

W związku z odnalezieniem ludzkich szczątków w trakcie II etapu prac poszukiwawczych w dawnej

katowni gestapo, NKWD i UB przy ul. 1 Maja w Płocku, prowadzonymi przez zespół dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka, Instytut Pamięci Naro-

dowej Oddział w Warszawie zwraca się z prośbą do wszystkich osób, których krewni byli aresztowani przez NKWD i UB w latach 1945–1956 na terenie

Płocka i Mazowsza płockiego i wszelki ślad po nich zaginął, o zgłaszanie się, aby udostępnić materiał genetyczny do badań identyfikacyjnych oraz fo-

tografie zaginionych.

Jacek Pawłowicz (OBEP IPN w Warszawie) – tel. 22 860 70 46, [email protected]

Iwona Spałek (asystent prasowy) – tel. 22 860 70 28, [email protected]

***

Ewangelickie księgi w Family Search

Mormoni udostępnili na swoim portalu Family Search księgi ewangelickie z terenu Polski.

Obecnie dodanych jest blisko 170 tys. skanów.

Księgi podzielone są na trzy wyznania – baptyści, ewangelicy i grekokatolicy. Najwięcej z nich

dot. osób wyznania ewangelickiego.

Skany dostępne tutaj.

Page 76: More Maiorum nr 36

More Maiorum76

Zapraszamy do współpracy!

More Maiorum

Współpracują z nami: