72

magazyn Maszkety #1

Embed Size (px)

DESCRIPTION

„Maszkety”, czyli przysmaki, jak sama nazwa wskazuje, są pełne smakowitości – dla ciała i dla ducha. Przybliżamy kuchnię śląską w tradycyjnej i nowoczesnej odsłonie, podróżujemy po regionie i zagranicą, zapoznajemy z tematyką food design i jak parzyć dobrą kawę. Do tego coś dla dzieciaków, słownik kulinariów w gwarze śląskiej i dużo, dużo więcej. Lubimy naszą gwarę, lubimy się też śmiać, więc znajdziecie sporo śląskich słówek i zabaw słowem. Zapraszamy!

Citation preview

Page 1: magazyn Maszkety #1
Page 2: magazyn Maszkety #1

fot. Marta Borowiec

Page 3: magazyn Maszkety #1

WstympniokMagdalena Cielenga-Wiaterek

redaktor naczelna

„Jydz drapko”, godali mi, jak żech była bajtlem, ale ja jednak będę namawiać Was do powolnego maszke-cenia, czyli smakowania naszego magazynu. Od dawna w gronie śląskich dziołszek-blogerek prze-wijał się na naszych okazyjnych klachach temat takiego wspólnego projektu – że fajnie by było, że trzeba się zebrać itd. Udało się nam spiąć i powsta-ły „Maszkety” – magazyn przygotowany wyłącz-nie przez śląskie blogerki (akurat tak się złożyło, że dobrały się same dziołchy, w końcu słyniemy z pracowitości...).

„Maszkety”, jak sama nazwa wskazuje, są pełne smakowitości – przede wszystkim dla ciała, ale staramy się zadbać także o ducha. Jest artykuł o food designie, o rajzowaniu, a także dział „zrób to sam”. Lubimy naszą gwarę, lubimy się też śmiać, więc znajdziecie sporo śląskich słówek i zabaw słowem. Jest także świetny obrazkowy słownik kulinarny.

Pochwalimy się także, co się u nas jada w niedzielę, i pokażemy, że kuchnia śląska to nie tylko rolada i modro kapusta. Zapoznamy czytelników z trady-cją łodpustów, które odbywają się w święto patro-na parafii i na których jest zawsze pełno słodkich jak ulepek pyszności.

Ale jako że jesteśmy grupą bardzo kreatywną ku-linarnie, będzie też sporo nowoczesnej kuchni – różne propozycje na grill czyli ruszt, bo przecież lato w pełni. Oczywiście nie mogłyśmy też zapo-mnieć o naszych bajtlach, którym poświęcamy osobny dział.

Jak widać, pierwszy numer wyrychtowałyśmy na bogato i z przyjemnością tym bogactwem po-dzielimy się z naszymi czytelnikami. Zapraszam w imieniu swoim i pozostałych autorek, a tymcza-sem chowcie się i miłego czytania!

jydz – jedzdrapko – szybkogodali – mówiliżech była – byłambajtel – dzieckodziołszka, dziołcha – dziewczynaklachy – plotkirajzowanie – podróżowaniemodro – niebieska, modro kapusta – śląska potrawa z czerwonej kapustywyrychtowałyśmy – przygotowałyśmychowcie się – trzymajcie się

Maszkety

3

Page 4: magazyn Maszkety #1

Joanna Furgalińskawww.furgaleria.pl/blog

Urodzona w Katowicach autor-ka ilustracji do kilkudziesięciu książek. Wydała kilka autorskich książek dla dzieci oraz „Ślónsko godka – ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli”.

Anna Poloczekzdjęcie na okładcenamiotle.pl

Ania to bohaterka naszego letnie-go numeru. Więcej informacji o jej pasjach znajdziecie na stro-nach magazynu.

Magdalena Cielenga-WiaterekRedaktor naczelnazielenina.blogspot.com

kontakt:[email protected]

Gliwiczanka, Ślązaczka z dziada, pradziada. Wegetarianka od wielu lat. Prowadzi warsztaty kulinarne dla dzieci i dorosłych.

Katarzyna GriksaSekretarz redakcji, opracowanie graficznesiksowna.blogspot.com

Miłośniczka dobrze parzonej kawy. Nie boi się wyzwań i lubi próbować nowych rzeczy, od azjatyckich potraw do sportów ekstremalnych.

Urszula MazurowskaOpracowanie graficzne, składeksperymentsobotni.blox.pl

Wielbicielka wiatru we włosach w trakcie jazdy na rolkach, zapa-chu farby drukarskiej, upcyclin-gu, ładnie wydanych książek oraz smaków nieoczywistych.

Magdalena KozłowskaProjekt winietywww.rogalikblog.pl

Celebrowanie wspólnych posił- ków to dla niej ważna część codziennego życia. Z wykształ-cenia magister sztuki, z zami- łowania fotograf, prywatnie szczęśliwa mama.

Bernadeta Jarnot-Maneckamojkulinarnypamietnik.blogspot.com

Gotuje, bo to jest coś, co sprawia, że życie nabiera barw. Największą radość sprawia jej, gdy córka po zjedzeniu całuje ją w policzek i mówi „Mami, to było pyszne”.

Maszkety rychtujom:

Maszkety

4

Page 5: magazyn Maszkety #1

Anna Łabońskaania-od-kuchni.blog.pl

Jest wierną miłośniczką Śląska i Ślązaków oraz kultywuje na co dzień górnośląskie tradycje. Zwolenniczka kuchni smacznej, zdrowej i nieskomplikowanej.

Aleksandra Oslislooslislo.pl/ostryga

Urodzona w czasach kulinarnego kryzysu i słodyczy z zagranicz-nych paczek. Od 9 lat pisze recen-zje kulinarne i kulturalne do „Gazety Wyborczej”.

Aldona Urabnkiewiczbabybjoern.blogspot.com

Marta Borowiecpass-the-food.blogspot.com

Iwona Starzecdecorate-a-cake.blogspot.com

Aneta Wojciechowskaplaneta-smaku.blogspot.com

Absolwentka Akademii Rolni-czej we Wrocławiu, zootechnik „uziemiony” za biurkiem, autorka książek „Z Miśkiem w Norwegii” i „Z Miśkiem w Portugalii”.

Marudzi ponad miarę, ale wszyst-ko, co robi, stara się robić na 100%. Dzień bez koktajlu owocowe-go i kostki czekolady uważa za stracony.

Robi to, co kocha, i oddaje się temu bez reszty. Ma wiele ma-rzeń, które ma w planach spełnić. Zawsze wesoła i uśmiechnięta, uwielbia ludzi, a oni uwielbiają ją!

Nieustanna poszukiwaczka nowych smaków, miejsc i wrażeń. Przeciwniczka rutyny zarówno w życiu, jak i w kuchni.

Barbara Salamon-Szympruchpodrozehani.blogspot.com

Agata Nastulakdreamytaste.blogspot.com

Żona Kamila, mama Hani i Huberta. Zawodowo związana z turystyką, dlatego też w wol-nych chwilach stara się pokazać dzieciakom wszystkie ciekawe miejsca w okolicy i nie tylko.

Zainteresowana kuchniami świa-ta, zwłaszcza indyjską. Miłoś-niczka zielonej herbaty i dobrej książki. Osoba skromna, zawsze uśmiechnięta i ciekawa świata.

Dagmara Gładysz-Raiwapocztowkizirlandii.wordpress.com

Ida Kasprzykwww.fabrykotki.plwww.facebook.com/fabrykotki

Za korektę językową dziękujemy:

Filolog, która została kucharzem. Z miłości wyemigrowała do Irlan-dii. Kocha, gotuje, haftuje, zaś w wolnych chwilach uczy Irland-czyków języka polskiego.

Człowiek-orkiestra, czasami tylko gubi gdzieś dyrygenta. Maluje na koszulkach, rymuje, redaguje, fotografuje, śpiewa. Z wykształce-nia polonistka, z wyboru mama, prywatnie leń i prostak.

fot. Marcin Mazurowski

Maszkety

5

Page 6: magazyn Maszkety #1

10 Jodło na nyidziela

Oberiba, czyli zupa z kalarepySzpajza cytrynowoŚląski szałotŚlónski szałotLetnia śląska zupa owocowa ze słodkimi grzankamiŚląskie niebo

3 Wstympniok

4 Maszkety rychtujom

8 Jodło na łobrozkach

24 Niy ino wuszt wciepujymy na ruszt

Chłodnik z ogórka i awokado na jogurcieChleb rwany z serem i masłem czosnkowymSmoliste żeberka w mielonej kawieSzaszłykiBellini malinowe

18 Łodpust

OblatyKartofelki marcepanoweMakronyKostka kokosowaNapój z bzu czarnegoObwarzanki

32 Jerona, jakie to gryfne

w numerze:

Maszkety

6

Page 7: magazyn Maszkety #1

34 Cosik dla bajtli

Orkiszowe muffinki z borówkamiSzaszłyki owocowe z czekoladowym sosemLemoniadaFrytki warzywneBułki do hamburgerówBurgerySos jogurtowy

40 Ślonzoki rajzujom

PszczynaNorwegia

44 Ino gymizy

Opiekanki z pęczakuZupa-krem z zielonego groszkuRóżowe burgerySzaszłyki Sos pomidorowy Sos soczewicowo-miętowy ze słonecznikiem

50 Bombony i zisty

Miniserniczki jeżynoweLodySemifreddo z malinami i bezamiGofryRazowe ciasto z rabarbarem

56 Fizymatynta ło kafyju

Cold brew

58 Dejcie na to pozór!

Przystanek śniadanieFestiwal Śląskie SmakiMenufaktura

64 Grajfka mom – poradzo som

Woreczek z lawendą

66 Po szychcie, czyli naszo inszo strona

Anna Poloczek

70 Recepisy za rajom

fot. Marcin Mazurowski

Maszkety

7

Page 8: magazyn Maszkety #1

jodło

20 czerwca 2014 12:29:43

www.facebook.com/godejachim

Maszkety

8

Page 9: magazyn Maszkety #1

jodło

20 czerwca 2014 12:29:45

Maszkety

9

Page 10: magazyn Maszkety #1

fot. Anna Poloczek

Maszkety

10

Page 11: magazyn Maszkety #1

Urszula Mazurowska

Obiad jest szczególnym posiłkiem nie tylko w kuch-ni śląskiej. Wspólne posiłki to rytuał jednoczący rodzinę, świetna okazja do rozmów, zniwelowania wpływu stresu związanego z pośpiesznym trybem życia. Obecność bliskich to tajny składnik nada-jący wyjątkowego smaku wszystkiemu, co zosta-nie podane na stół. To za tą atmosferą tęskni się, opuszczając rodzinny dom. A że nawyki wyniesione z domu rzutują na nasz przyszły sposób gotowania, jedzenia i zachowania, dbajmy o siebie i nasze dzie-ci, siadając do wspólnego stołu. Nawet jeśli nasza kuchnia różni się od kuchni babci, spróbujmy i tych tradycyjnych przepisów, bo różnorodność posiłków jest szalenie ważna.

Dziś zabieramy was na śląski obiad, a nic tak nie kojarzy się ze śląskim obiadem, jak rosół z nudla-mi, modro kapusta, kluski śląskie, rolady i kołocz z posypką. Dlatego zrobimy na przekór i zaproponu-jemy coś innego. W naszej propozycji śląskiego menu oczywiście odwołamy się do tradycji, ale też poszu-kamy nowych smaków, dołożymy też więcej sezono-wych warzyw. Przypomnimy już nieco zapomniane mięsne danie – śląskie niebo, niegdyś podawane na specjalne okazje, w podzięce za pomoc czy jako wynagrodzenie za nieodpłatną pracę. Odczarujemy zupę owocową, kojarzącą się zwykle z kompotem z makaronem. A na deser podamy odpowiednią na tę porę roku szpajzę. Dodatkowego smaku doda po-trawom język śląski użyty w niektórych przepisach.

Maszkety

11

Page 12: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Oberiba, czyli zupa z kalarepyna 4 porcje

4 małe kalarepy, 4 ziemniaki, 1 litr bulionu jarzynowego, 1 cebula, 2 łyżki oleju, ½ pęczka koperku, posiekanego, kilka liści lubczyku, w całości, 1 łyżeczka soli, ½ łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu, 1 łyżka mąki, 1 łyżka masła

Ziemniaki, kalarepę i cebulę obieramy. Cebulę drobno siekamy, ziemniaki i kalarepę kroimy w niedużą kostkę. Na oleju szklimy cebulę, dodajemy pozostałe warzywa, chwilę smażymy. Wlewamy bulion, dodajemy lub-czyk, doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy na małym ogniu, aż składniki będą miękkie, około 20 minut. W tym czasie przygotowujemy zasmażkę: roztapiamy na małej patelni masło, dodajemy mąkę, rozprowadzamy trzepaczką, aby nie było grudek, smażymy 2 minuty. Dodajemy kilka łyżek gorącej zupy, mieszamy na gładko i wlewamy do zupy. Usuwamy lubczyk, doprawiamy solą, pieprzem i koperkiem.

– JODŁO NA NYIDZIELA –

Maszkety

12

Page 13: magazyn Maszkety #1

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Śląskie niebo

500 g surowego wędzonego, dość chudego boczku lub surowej wędzonej szynki, 250 g suszonych owoców (wędzone gruszki, śliwki, jabłka), 2 łyżki powideł śliwkowych lub 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej

Suszone owoce namaczamy na noc w przegotowanej, letniej wodzie. Boczek zalewamy wrzątkiem, tylko tyle, by był zakryty, i gotujemy około godziny na wolnym ogniu. Po 40 minutach dodajemy namoczone owoce i go-tujemy dalej razem. Mięso i owoce wyjmujemy z wywaru. Wywar zagęszczamy powidłami lub rozprowadzoną w zimnej wodzie mąką ziemniaczaną, zagotowujemy. Mięso kroimy w plastry. Danie podajemy z buchtami (kluskami gotowanymi na parze).

– JODŁO NA NYIDZIELA –

Maszkety

13

Page 14: magazyn Maszkety #1

– JODŁO NA NYIDZIELA –

Maszkety

14

Page 15: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Śląski szałot

500 g ziemniaków, 200 g ogórków kiszonych (albo domowych konserwowych), 100 g cebuli, 100 g boczku wędzonego, 2 garście rukoli, łyżka musztardy francuskiej, sól, pieprz, ocet – do smaku, olej – do smaku, kminek

Ziemniaki gotujemy w łupinach. Boczek i cebulę kroimy w drobną kostkę i przesmażamy na wytapiającym się boczku. Ugotowane ziemniaki obieramy. Ziemniaki i ogórki kiszone lub konserwowe kroimy w kostkę. Mieszamy ze sobą, dodajemy przesmażony boczek z cebulą i musztardę, doprawiamy do smaku olejem, octem oraz pieprzem. Na koniec dodajemy rukolę i wszystko jeszcze raz mieszamy.

Ślónski szałot

I.500 g kartofli w szkorupach, 200 g łogórków kiszónych (abo z łoctu), 100 g cybuli, 100 g wyndzónki, 2 gorście gorolskigo zielska – rukoli, łyżka zymftu francuskigo, sól, korzynii, łoctu i łolyju wiela mocie chyńć, kminek

Kartofle uwarzyć w szkorupach. Uwarzóne łodcedzić, jak wychłódnóm łoszkrobać, pokroć na kónski, łogórki tyż i wszistko wciepać do waszpeka. Wyndzónka i cybula pokroć na kónski, zeskwarzić w tygliku. Jak bydzie to richtik fertig to przeciepać do gorka z kartoflami. Wyfyrlać, dosuć soli, korzynio, łomaścić zymftym, ło-lejym i łoctym. Łostatnie dociepnóńć rukola i jeszcze roz to na łostatku wyfyrlać.

II.4-5 kartofli uwarzónych w szkorupach, jak łochłódnóm łoszkrobać, 2 markwie, 2 piytruszki, 1 celer, 3-4 łogórki kiszóne, 1/2 biksy erpsu, trocha soli, trocha korzynio, pora łyżek majonyjzy

Gymizy uwarzić, łoszkrobać, pokroć na kónski, wciepać do gorka, dosuć erps, wymiyszać, prziprawić solóm i korzynióm, łomaścić majonyjzóm, wymiynszać i pojeść se.

– JODŁO NA NYIDZIELA –

Maszkety

15

Page 16: magazyn Maszkety #1

przepis: Anna Łabońska, zdjęcie: Anna Poloczek

Letnia śląska zupa owocowa ze słodkimi grzankamina 4 porcje

500 g truskawek, 300 ml wody, 250 g wydrylo-wanych wiśni, 250 g malin, 200 g rabarbaru (wczesnego!), 120 g cukru (lub według upodobania), 12 g skrobi ziemniaczanej

grzanki:2 bułki pszenne np. poznańskie, 80 g masła, 25 g cukru pudru

Wydrylowane wiśnie i obrany, pokrojony na małe kawałki rabarbar wrzucamy do garnka i zasypuje-my łyżką cukru. Smażymy na małym ogniu, często mieszając od dna do czasu, aż owoce puszczą sok i zmiękną. Wówczas dodajemy truskawki i maliny, dosypujemy resztę cukru i wlewamy wodę. Całość gotujemy na niewielkim ogniu, od czasu do czasu mieszając od dna. W międzyczasie przygotowujemy grzaneczki. Bułki kroimy w drobną kostkę, wsypuje-my do miski i zasypujemy cukrem pudrem. Dokład-nie mieszamy, by bułka pokryła się cukrem. Na dużej patelni rozpuszczamy masło. Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy bułkę, dokładnie mieszamy, aby grzanki pokryły się masłem, a następnie rumienimy je do czasu zezłocenia i lekkiego skarmelizowania cukru.Gdy gotujące się owoce będą miękkie, zdejmujemy je z ognia i przecieramy przez sito lub blendujemy na gładką masę. Tak przygotowany krem stawia-my z powrotem na ogniu i dodajemy łyżkę skrobi. Mieszamy intensywnie, by nie powstały grudki, lub blendujemy, cały czas ogrzewając. Tak zaprawioną zupę doprowadzamy do wrzenia, cały czas miesza-jąc od dna.Gorącą lub schłodzoną zupę podajemy w filiżankach do kawy lub miseczkach, okraszoną kwaśną śmieta-ną i słodkimi, rumianymi grzankami.

– JODŁO NA NYIDZIELA –

Maszkety

16

Page 17: magazyn Maszkety #1

– JODŁO NA NYIDZIELA –

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Szpajza cytrynowa

4 jajka, 1/4 szklanki cukru, 2 łyżeczki żelatyny, 1 cytryna

Żółtka ucieramy z cukrem na jasną masę. Białka ubijamy na sztywną pianę. Sok z cytryny dodajemy do żółtek z cukrem. Wszystko dokładnie mieszamy. Żelatynę przygotowujemy według przepisu na opa-kowaniu. Do żółtek z cukrem i cytryną dodajemy białka. Białka z masą żółtkową mieszamy bardzo delikatnie, żeby piana nie opadła. Do żelatyny do-dajemy 2-3 łyżki szpajzy, mieszamy i tak przygoto-waną żelatynę dodajemy do reszty kremu. Wszyst-ko razem mieszamy i odstawiamy do zastygnięcia. Szpajzę ozdabiamy bitą śmietaną lub posypujemy startą czekoladą.

Szpajza cytrynowo

4 jajca, 1/4 szolki cukru, 2 łyżyczki żelatyny, 1 citróna

Żółtka uciyromy z cukrym do biołego. Biołka ubi-jomy na sztram, tak coby jak łobrócymy miska niy śleciała na zol. Sok ze cytryny wlywomy do żółtek z cukrym. Trza to fajnie wymiyszać. Żelatyna trza przyrychtować tak jak piszom na tytce. Do żółtek z cukrym i citrónóm wciepujymy biołka. Trza je leko wymiyszać, coby piana nie siedła. Do przyrychto-wanej żelatyny wciepujymy 2-3 łyżki szpajzy, miy-szomy i wszystko wciepujymy do miski ze szpajzom. Trza to wartko wymiyszać i łostawić, coby styngło. Szpajza łozdobiómy szlagzanom. Możno tyż szpajza łobsuć szokoladom.

Maszkety

17

Page 18: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Oblaty

Do upieczenia oblatów niezbędna jest spe-cjalna forma. Jest to rodzaj waflownicy, któ-rą ogrzewa się na piecu węglowym lub ga-zowym. Można upiec oblaty w waflownicy elektrycznej, jednak warunkiem jest to, aby waflownica miała mocny docisk (oblaty mu-szą być cieniutkie).

255 g mąki pszennej, 50 g cukru pudru, 3 łyżki oleju roślinnego, woda

Mąkę mieszamy z cukrem. Dodajemy wodę w takiej ilości, żeby ciasto było prawie tak gę-ste, jak na lane ciasto. Powinno spadać z łyż-ki, a nie lać się jak ciasto naleśnikowe. Do cia-sta dodajemy olej i odstawiamy na 15 minut. Waflownicę rozgrzewamy bardzo mocno. Do formy wlewamy niewielką ilość ciasta, lekko rozprowadzamy łyżką po całej powierzchni formy i zamykamy waflownicę. Ciasta nakła-damy niewiele, bo dociśnięcie formy sprawi, że ciasto wypełni ją całą. Gdy ciasta będzie za dużo, wypłynie z formy. Przy pieczeniu pierwszego oblata trzeba wypróbować, ile cia-sta najlepiej nakładać do formy. Przed piecze-niem pierwszego oblata dobrze jest nasma-rować waflownicę pędzelkiem zwilżonym w oleju.

Maszkety

18

Page 19: magazyn Maszkety #1

Urszula Mazurowska

Są takie wspomnienia z dzieciństwa, które u więk-szości ludzi wywołują uśmiech na twarzy. Tłum lu-dzi, strzały z korków, uciekające balony i stragany wypełnione dobrem wszelkiej maści. Bo i różaniec tam znajdziesz, i ludowe klepoki, i chińskie zabawki, i świecidełka z blachy, i słodycze niedostępne na co dzień w sklepie. Kartofelki marcepanowe, makrony, kokosy, obwarzanki, maczki, pańska skórka, ogrom-ne lizaki, piernikowa kostka, szkloki, wata cukrowa. Dziecięcy raj na ziemi.

Na Śląsku święta patronów parafii mają szczególny charakter, gdyż są okazją do spotkań całych rodzin, które odwiedzają się wzajemnie i obowiązkowo ra-zem udają się na uroczystą mszę i procesję. Potem w drodze do domu, na obiad, przechodząc ulica-mi pełnymi kolorowych kramów, które przyciągają wzrok nie tylko dzieci, co roku zadają sobie to samo pytanie – kto to kupuje?

Świat słodyczy odpustowych dla mnie i mojej sio-stry nie był do końca dostępny. Tata w trosce o nasze brzuchy na wszelkie nalegania odpowiadał: popatrz na ręce tych, co to sprzedają, nie wiesz w jakich warunkach to było robione. Musiałyśmy się zado-wolić balonami i... obwarzankami, które nie pod-legały z bliżej nieokreślonych powodów rygorom sanitarnym.

Dlatego z wielką przyjemnością zachęcam Was do prób własnoręcznego wykonania odpustowych smakołyków. W domowych kuchniach także można przywołać te miłe wspomnienia, bez obaw natury higienicznej. A potem, już bez nadzoru rodziców, pałaszować – ile tylko damy radę.

Maszkety

19

Page 20: magazyn Maszkety #1

– ŁODPUST –

Maszkety

20

Page 21: magazyn Maszkety #1

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Katarzyna Griksa

Kartofelki marcepanowe

marcepan, kakaoMarcepan:

250 g migdałów, 250 g cukru pudru, 30 ml wody różanej lub likieru amaretto, 1 łyżeczka aromatu migdałowego

Migdały zalewamy wrzącą wodą w miseczce i odstawiamy na co najmniej 5 minut. Obieramy ze skórki (skórka powinna łatwo odchodzić przy ścisnięciu migdała palcami), osuszamy na ściereczce, a następnie mielimy. Masa powinna być jednolita i gładka, lekko tłusta i nadająca się do zagniatania. Zmielone migdały miksujemy w robocie kuchennym z cukrem pudrem, wodą różaną lub likierem i aromatem migdałowym na jednolitą masę. Jeśli masa byłaby za sucha, możemy dodać jeszcze odrobinę wody różanej lub likieru. Z marcepanu formujemy małe kuleczki, o średnicy 1,5-2 cm. Każdą kulkę obtaczamy w małej ilości kakao. Żeby kuleczki przypominały ziemniaki, należy nabierać kakao na palec i rozsmarowywać cienką warstwą na kuleczce – mar-cepan powinien lekko przez nie przebijać. Jeżeli nie mamy tyle czasu, możemy oczywiście nasypać kakao do miseczki lub woreczka i obtoczyć w nim kulki.

– ŁODPUST –

Slodkie kartofelki

Maszkety

21

Page 22: magazyn Maszkety #1

– ŁODPUST –

Maszkety

22

Page 23: magazyn Maszkety #1

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Makrony

5 białek, 200 g cukru pudru, 200 g bułki tartej, kilka kropli olejku migdałowego

Białka ubijamy na sztywną pianę. Ciągle ubijając, dodajemy stopniowo cukier puder oraz bułkę tartą, a na koniec olejek migdałowy. Masa nie powinna być lejąca. Na arkusz papieru do pieczenia wykładamy łyżką porcje masy. Pieczemy w temperaturze 150°C około 20-25 minut.

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Anna Poloczek

Obwarzanki na 16 szt.

250 g mąki, 3 jajka, 2 łyżki cukru pudru do ciasta oraz 1 łyżka cukru pudru na wierzch, sól, mak lub sezam do posypania

Mąkę przesiewamy. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy je ze szczyptą soli na luźną pianę. Wlewa-my ją do mąki, dodajemy żółtka, 2 łyżki cukru i za-gniatamy ciasto. Dzielimy je na 16 części, z których toczymy wałeczki grubości ołówka. Końce ich skle-jamy tak, by powstały okręgi. W garnku z szerokim dnem zagotowujemy lekko osoloną wodę i wrzuca-my krążki partiami, mieszamy i przykrywamy po-krywką. Gdy wypłyną, przekładamy je na oprószo-ną mąką blaszkę do pieczenia. Pieczemy w 170°C, aż się zrumienią. Pozostałą łyżkę cukru pudru roz-puszczamy w 2-3 łyżkach zimnej wody i smarujemy prosto po wyjęciu gorące obwarzanki, a następnie posypujemy makiem lub sezamem.

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Anna Poloczek

Napój z bzu czarnego

5 baldachów kwiatów bzu czarnego, 5 litrów wody, 1 cytryna, 500 g cukru (można tę ilość zmniejszyć)

Z wody, cukru i soku z cytryny gotujemy syrop, stu-dzimy. Kwiatostany dokładnie płuczemy, odcinamy kwiaty od łodyżek i wkładamy do dużego garnka. Zalewamy syropem, szczelnie zamykamy i odsta-wiamy na 7-10 dni w ciepłe miejsce. Po tym czasie napój przecedzamy i przelewamy do butelek. Butelki przechowujemy w chłodnym miejscu. Napój podaje-my z plasterkami nieobranej cytryny.

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Katarzyna Griksa

Kostka kokosowa

ciasto:250 g masła, 220 g cukru, 220 g gęstej kwaśnej śmietany 18%, 16 g cukru wanilinowego, 425 g mąki pszennej, 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia, 3 jajka, 2 żółtka

Pokrojone w kostkę masło podgrzewamy razem z cukrem i cukrem waniliowym, aż masło się rozto-pi. Pod koniec wlewamy śmietanę, następnie studzi-my i dodajemy do powstałej masy jajka oraz żółtka i dokładnie mieszamy. Mąkę i proszek do pieczenia przesiewamy i dodajemy do płynnej masy, delikat-nie mieszając. Pieczemy na blasze o wymiarach 20x30 cm, przez 30-40 minut w 170°C. Gdy ciasto całkowicie ostygnie, kroimy je w kwadraty.

polewa:125 g masła, 220 g gęstej kwaśnej śmietany 18%, 160 g drobnego cukru do wypieków, 50 g kakao, 300 g wiórków kokosowych

Składniki polewy, bez wiórków kokosowych, pod-grzewamy aż do dokładnego rozpuszczenia ma-sła i uzyskania gładkiej masy. Jeśli jest zbyt rzad-ka, możemy dodać jeszcze odrobinę kakao. Każdą kostkę wkładamy do polewy, następnie obtaczamy w wiórkach i odkładamy na talerz.

– ŁODPUST –

Maszkety

23

Page 24: magazyn Maszkety #1

Maszkety

24

Page 25: magazyn Maszkety #1

Bernadeta Jarnot-Manecka

Jak myślicie, co łączy ludzi, którzy lubią spędzać ze sobą czas i lubią gotować? Nie tylko kuchnia, o nie. Gdy nadchodzi lato, zamykamy nasze kuch-nie i przenosimy się wraz rodzinami i znajomymi wszędzie tam, gdzie można w ciszy, na łonie natu-ry czy na własnym tarasie rozpalić grill i spędzić przyjemne, smaczne popołudnie. Grillowanie jest chyba najbardziej relaksującą formą gotowania, a przy tym wzmacnia więzi rodzinne i sąsiedzkie. W tej rubryce chcemy pokazać, że grill to nie tylko kiełbasa czy kawał karczku z musztardą, ale różno-rodność potraw i smaków, zabawa w odkrywanie nieznanych lądów. Zapraszamy do wypróbowania żeberek w czarnej kawie, rwanego chleba, koloro-wych szaszłyków, bellini i ogórkowego chłodnika. Będzie przepysznie!

Niy ino wuszt wciepujymy na ruszt

Maszkety

25

Page 26: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Chłodnik z ogórka i awokado na jogurcie

1 świeży duży ogórek, awokado, 4-5 rzodkiewek, zielona papryka, 2 ząbki czosnku, 250 ml jogurtu naturalnego (bez cukru), 125 ml zimnej, przefiltrowanej wody, kilka listków bazylii, natka pietruszki, sól, świeżo zmielony pieprz, do smaku można dodać kilka kropli soku z cytryny oraz miętę

Ogórek obieramy, kroimy wzdłuż, a następnie na ćwiartki. Awokado kroimy wzdłuż, wyjmujemy pestkę, obie-ramy, kroimy na kawałki. Paprykę myjemy, wydrążamy środek, kroimy na kawałki. Dymkę i szczypior drob-no siekamy. Czosnek obieramy ze skórki. Rzodkiewki myjemy, odcinamy końcówki. Do malaksera wlewamy jogurt, dodajemy 3 kawałki ogórka, przykrywamy nasadką i miksujemy na niewielkich obrotach. Stopniowo, cały czas miksując, dokładamy pozostałe warzywa tak, aż wszystko razem się połączy, na koniec wlewamy wodę, dodajemy bazylię, sól, pieprz i wszystko jeszcze raz miksujemy, tym razem na szybkich obrotach. Je-śli chłodnik będzie za gęsty, wystarczy dolać jogurtu lub wody. Gotową zupę ewentualnie przyprawiamy do smaku sokiem z cytryny i wstawiamy do lodówki na min. 30 minut. Chłodnik podajemy w szklaneczkach, ozdobiony drobno posiekaną rzodkiewką, szczypiorem lub posiekaną natką.

– NIY INO WUSZT WCIEPUJYMY NA RUSZT –

Maszkety

26

Page 27: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Chleb rwany z serem i masłem czosnkowym

mały bochenek chleba (może być czerstwy), 50 g masła w temperaturze pokojowej, 3 ząbki czosnku, 200 g sera, różne gatunki, w tym mozzarella, oregano posiekane, dymka zielona, sól, pieprz

Do masła dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i oregano, wszystko mieszamy na pastę. Doprawiamy solą i pieprzem. Chleb nacinamy w kratkę. Staramy się nacinać możliwie jak najgłębiej, uważając, aby nie przeciąć dolnej skórki. W nacięcia wciskamy masło czosnkowe, a następnie sery pokrojone na małe kawałki. Masło staramy się wciskać do samego końca nacięć. Możemy sobie pomóc, rozchylając nacięcia długim nożem. Posypujemy posiekaną dymką. Chleb zawijamy w folię i zapiekamy na grillu ok. 10 minut lub w piekarniku nagrzanym do 180°C przez około 20 minut, aż ser się rozpuści, a chleb ładnie zarumieni. Pod koniec pieczenia można odkryć, żeby się zrumienił z wierzchu.

– NIY INO WUSZT WCIEPUJYMY NA RUSZT –

Maszkety

27

Page 28: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Smoliste żeberka w mielonej kawie

1,2 kg żeberek wieprzowychmarynata:

1,5 łyżki mielonej kawy, 1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu, 1 łyżeczka pieprzu młotkowanego z kolendrą, 1 łyżka czerwonej papryki (zmieszana ostra ze słodką), 2 łyżki pikantnego keczupu, 1 łyżka miodu, 2 łyżki sosu sojowego, 1 łyżeczka sosu chilli lub Tabasco, 2 ząbki przeciśniętego przez praskę czosnku

Mięso kroimy na kawałki. Składniki marynaty dokładnie mieszamy w misce, dodajemy żeberka, mieszamy tak, żeby marynata dokładnie oblepiła mięso. Przykrywamy miskę folią i odstawiamy na noc do lodówki. Następnego dnia rozgrzewamy grill. Żeberka umieszczamy bezpośrednio na grillu albo na tacce aluminiowej. Do marynaty, która została w misce, dodajemy odrobinę wody i w trakcie pieczenia smarujemy nią żeberka. Pieczemy w zależnosci od typu i mocy naszego grilla od 45 minut do 1,5 godziny na ciemny, prawie czarny kolor lub do momentu, aż mięso będzie miękkie.

– NIY INO WUSZT WCIEPUJYMY NA RUSZT –

richtig maszketne

Maszkety

28

Page 29: magazyn Maszkety #1

– NIY INO WUSZT WCIEPUJYMY NA RUSZT –

Maszkety

29

Page 30: magazyn Maszkety #1

wersja I

pomidorki koktajlowe, pieczarki, sól, zioła prowansalskie

Na patyczki nabijamy na przemian pomidorki, oczyszczone (ale nie obrane) pieczarki. Solimy po poło-żeniu na grillu.

wersja II

filet z dorsza bez skóry, 4 łyżki wiórków kokosowych, pół łyżeczki imbiru w proszku, limonka, odrobina soli

Limonkę myjemy i kroimy w bar-dzo cienkie plasterki. Filet kroi-my w dużą kostkę. Na talerzyku mieszamy wiórki kokosowe, imbir i odrobinę soli. Obtaczamy każdy kawałek dorsza. Na patyczki nabi-jamy na przemian rybę i złożony na pół plasterek limonki. Grilluje-my krótko, do lekkiego zrumienie-nia panierki.

wersja III

filet z piersi kurczaka, 2 łyżki sosu sojowego, mała cukinia, świeża bazylia, sól, pieprz

Filet z piersi kurczaka kroimy w kostkę, przekładamy do miski, dodajemy sos sojowy i mieszamy. Cukinię myjemy i za pomocą obie-raczki do warzyw kroimy wzdłuż na cienkie plastry. Na każdy pla-ster kładziemy listek bazylii i ka-wałek kurczaka i zawijamy jak roladkę. Nabijamy na patyczki, oprószamy solą i pieprzem i kła-dziemy na grillu.

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Szaszłyki

– NIY INO WUSZT WCIEPUJYMY NA RUSZT –

Maszkety

30

Page 31: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Bellini malinowe na 6 porcji

250 g malin, 750 ml szampana lub wina musującego, 20 g cukru pudru

Maliny i szampana chłodzimy. Maliny blendujemy razem z cukrem pudrem na jednolitą masę. Dolewamy tyle wina, ile wyszło musu z malin, i jeszcze raz miksujemy. Przekładamy do kieliszków i dopełniamy pozostałym winem.

– NIY INO WUSZT WCIEPUJYMY NA RUSZT –

Maszkety

31

Page 32: magazyn Maszkety #1

tekst: Aleksandra Oslislo zdjęcie: Zofia Oslislo

Maszkety

32

Page 33: magazyn Maszkety #1

Hasło „food design” od razu przywodzi na myśl coś nowoczesnego, wręcz futurystycznego. Jeszcze kilka lat temu sama miałabym podobne skojarze-nia, ale dziś paradoksalnie do pierwszego numeru „Maszketów” napiszę o czymś zupełnie retro, bo projektowanie na potrzeby jedzenia i gastronomi to także temat cudownych i starych opowieści. Pracu-jąc w projekcie Design Silesia miałam przyjemność obserwować, jak Irma Kozina, znawczyni historii sztuki użytkowej, prowadzi badania terenowe nad ikonami designu w województwie śląskim. Jak – ni-czym Indiana Jones – odkrywa cenne obiekty, praw-dziwe „Święte Graale” z dzielnicy czarnych diamen-tów (bo tak właśnie mówiono kiedyś o Śląsku). Nie wszyscy są świadomi, że do dziś w kredensach mają rzeczy wyjątkowo cenne i na europejskim poziomie. I że możemy być dumni z przedmiotów użytkowych projektowanych niegdyś na Śląsku.

Wśród dziesięciu ikon designu, które wskazała Irma Kozina, znajdują się przedmioty z porcelany.

Wprawdzie obecnie dużo bardziej rozpoznawalna jest marka Porcelany Śląskiej (wcześniej znana jako fabryka Giesche), jednak Kozina postanowiła iko-ną obwołać obiekty projektowane przez katowicką prywatną firmę Steatyt. W większości awangar-dowe projekty trafiały na stoły naszych rodziców i dziadków w latach 50. i 60. Fikuśne, geometryczne filiżanki i kolorowe, popartowe dzbanki dziś zyskują zawrotne ceny na aukcjach i są obiektem poszuki-wań kolekcjonerów. Zerknijcie zatem uważnie, czy na babcinych serwisach na spodzie nie widnieją inicjały właściciela i założyciela fabryki Zygmunta Buksowicza oraz hasło „Steatyt”. Fantazji ówczes-nych projektantów można dziś tylko pozazdrościć. Przy tak zaprojektowanej porcelanie picie popołu-dniowej kawy musiało być prawdziwie celebrowane. Może i dobrze, że Buksowicz nie dożył chwili picia kawy w biegu i z papierowych kubków.

Drugi fenomen projektowy to tzw. prasowane szkło, przez lata uważane za gorsze, bo wlewane do form,

a nie tradycyjnie wydmuchiwane w celu pozyska-nia pożądanych kształtów. Niestety, nie istnieje już dziś huta szkła w Ząbkowicach (obecnie część Dą-browy Górniczej), z którą związał się znany duet projektantów: Jan Sylwester Drost i jego żona Eryka Trzewik-Drost. Ich najlepsze czasy to lata 70., kiedy to proponowali unikatowe zestawy ze szkła praso-wanego i wygrywali konkursy nie tylko w Polsce, ale i w Europie, ścigając się z najlepszymi w tej dziedzi-nie. Do dziś z chęcią jada się na futurystycznych, kubistycznych półmiskach czy wlewa dobre trun-ki do barwnych karafek i kieliszków. W wyborze ikon Kozina wskazała przede wszystkim na zestaw „Asteroid”, który można z łatwością rozpoznać po pięknej fakturze, z zastygniętymi bąblami powie-trza wewnątrz szkła. Jeśli nie jesteście przekonani, że szklane projekty małżeństwa Drostów mogą za-chwycać, możecie wybrać się do Muzeum w Sosnow-cu (w zabytkowym Pałacu Schöna), gdzie wystawio-na jest imponująca kolekcja szkła (ponad 5000 sztuk różnorodnego szkła w zbiorach!).

W potocznym stwierdzeniu, że jemy oczami, jest wiele prawdy. To wygląd potrawy decyduje o tym, czy coś wyda nam się apetyczne, czy nie. Dlatego bardzo istotne jest to, na czym podamy jedzenie i z jakich naczyń będziemy pić. Dzisiaj najlepsi re-stauratorzy na świecie zamawiają u projektantów autorskie kolekcje talerzy i sztućców przeznaczo-ne do konkretnych dań w sezonie. Byśmy choć na chwilę we własnym domu poczuli się podobnie, za-chęcam do odnalezienia owych talerzy czy serwi-sów retro, które nie są w żadnym stopniu podobne do masowych modeli sprzedawanych w supermar-ketach. Warto zainteresować się faktem, że w na-szym regionie na stoły trafiały naprawdę unikato-we wzory.

Chętnych odsyłam do książki autorstwa Irmy Koziny „Ikony dizajnu w województwie śląskim” (publika-cja i specjalna wirtualna wystawa dostępne są on--line na stronie projektu Design Silesia: www.ikony.design-silesia.pl).

APETYCZNE PROJEKTOWANIE PO ŚLĄSKU

– JERONA, JAKIE TO GRYFNE –

Maszkety

33

Page 34: magazyn Maszkety #1

Maszkety

34

Page 35: magazyn Maszkety #1

Magdalena Kozłowska

Kinderbal to nie tylko okazja do wyśmienitej zaba-wy, ale także mnóstwo smakołyków, które z małych rączek szybko trafiają do dziecięcych brzuszków. Organizując przyjęcie dla dzieci, możemy posta-wić na zdrowe, kolorowe przekąski, które podane w ładny sposób będą dla dzieci równie (a może na-wet bardziej) atrakcyjne co niezdrowe chipsy czy kolorowe, gazowane napoje. Na naszym kinderbalu serwujemy prawdziwą lemoniadę, domowe ham-burgery z warzywnymi frytkami z piekarnika, a na deser orkiszowe muffinki z borówkami i owocowe szaszłyki. Bawcie się dobrze!

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Orkiszowe muffinki z borówkami

170 g mąki orkiszowej razowej, 170 g mąki orkiszowej jasnej, 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia, 100 g cukru trzcinowego, jajko, 100 ml oleju, 250 ml maślanki, 200 g borówek

W jednej misce mieszamy mąki z proszkiem do pieczenia i cukrem. W osobnej misce roztrzepujemy jajko z maślanką i olejem. Do mokrych składników wsypujemy składniki suche i krótko mieszamy (tylko do po-łączenia się składników). Dodajemy umyte borówki. Ponownie krótko mieszamy. Foremki do muffinek (12 sztuk) napełniamy ciastem do 3/4 wysokości. Pieczemy 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180°C. Stu-dzimy na kratce.

Maszkety

35

Page 36: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Lemoniada

3 cytryny, 1 pomarańcza, 1 l wody, 1-2 łyżki miodu, świeża mięta

W letniej wodzie rozpuszczamy miód. Z cytryn i po-marańczy wyciskamy sok, który wlewamy do wody z miodem. Kilkanaście listków mięty siekamy i do-dajemy do napoju.

przepis i zdjęcie: Dagmara Gładysz-Raiwa

Szaszłyki owocowe z czekoladowym sosem

sos czekoladowy:50 ml słodkiej śmietany, 100 g gorzkiej czekolady (75% kakao)

szaszłyki:300 g owoców (jagód, malin, truskawek), 50 g pianek cukrowych „marshmallows”

Aby zrobić sos czekoladowy, podgrzewamy śmieta-nę w kąpieli wodnej. Do gorącej śmietany wrzuca-my połamaną na kawałki czekoladę i podgrzewamy dalej w kąpieli wodnej, aż czekolada się rozpuści. Na bambusowe, długie wykałaczki nabijamy umyte i odsączone owoce na zmianę z piankami, a na-stępnie zanurzamy w sosie czekoladowym. Dobrej zabawy!

– COSIK DLA BAJTLI –

Maszkety

36

Page 37: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Frytki warzywne

batat, seler, korzeń pietruszki, marchewka, 2-3 łyżki oliwy, sól

Warzywa myjemy i obieramy. Kroimy w słupki. Przekładamy do miski, dodajemy oliwę i lekko solimy. Miesza-my i wysypujemy na blachę przykrytą papierem do pieczenia. Wkładamy do nagrzanego do 220°C piekarnika i pieczemy przez 20 minut.

– COSIK DLA BAJTLI –

Maszkety

37

Page 38: magazyn Maszkety #1

– COSIK DLA BAJTLI –

Maszkety

38

Page 39: magazyn Maszkety #1

Bułki do hamburgerów

zaczyn:340 g pszennej białej mąki chlebowej (typ 750, ewentualnie 650), 2 łyżeczki drożdży instant (lub 10 g drożdży świeżych), 340 g ciepłego mleka (35-38°C)

Drożdże rozrabiamy z mąką, stopniowo dolewamy mleko. Mieszamy, przykrywamy folią i zostawiamy na 2 godziny w temperaturze pokojowej (zaczyn po-winien potroić swoją objętość).

ciasto właściwe:215 g pszennej białej mąki chlebowej (typ 750 lub 650), 1 łyżeczka soli, 3 łyżki miodu lub cukru, 2 żółtka, 5 łyżek rozpuszczonego masła lub oleju roślinnego

dodatkowo:1 jajko do posmarowania, 2 łyżki jasnego piwa, sezam

Do gotowego zaczynu dodajemy pozostałe skład-niki, czyli mąkę, sól, miód lub cukier, żółtka oraz masło. Wszystko dokładnie mieszamy. Wyrabiamy miękkie, elastyczne i gładkie ciasto. Możemy użyć miksera, wtedy wyrabiamy przez 15 minut lub wy-rabiając ręcznie, ugniatajamy ciasto przez 30 minut. Dzięki temu bułki mocno się „dotlenią”. Z ciasta tworzymy kulę, wkładamy ją do naoliwionej mis-ki, przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na całą noc. Następnego dnia wyjmujemy ciasto na lekko naoliwiony blat. Rękami rozciągamy ciasto na prostokąt o grubości około 1,5 cm i dzie-limy na 12 mniejszych prostokątów. Porcje ciasta formujemy w bułki i układamy w odległości około 5 cm na dużej blasze wyłożonej papierem do piecze-nia. Ponownie przykrywamy folią albo ściereczką i odstawiamy bułki w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 2-2,5 godziny, aż bułki podwoją swoją objętość. Piekarnik rozgrzewamy do 200°C. Każdą bułkę sma-rujemy dwukrotnie jajkiem rozbełatanym z piwem i posypujemy sezamem. Bułki pieczemy przez 15-17 minut, aż będą rumiane. Gotowe wyjmujemy z pie-karnika i studzimy.

Burgery

750 g mięsa mielonego indyczego, jajko, sól, świeżo zmielony pieprz, szalotka, 3 łyżeczki musztardy Dijon

dodatkowo:ogórki domowe curry, pomidorki koktajlowe, sałata rzymska, liście roszponki, ser mozzarella, awokado, keczup, sos jogurtowy

Sos jogurtowy

100 g śmietany 18%, 1 łyżka majonezu, 100 ml jogurtu naturalnego, łyżeczka musztardy Dijon, posiekany ząbek czosnku, świeżo mielony pieprz

hamburgery: Szalotkę obieramy i drobno kroimy, mieszamy z mięsem. Dodajemy musztardę, jajko, sól i pieprz do smaku. Dokładnie wyrabiamy na jed-nolitą masę. Dzielimy na porcje, formujmy płaskie, średniej grubości, okrągłe kotlety. Rozgrzewamy grill, może być elektryczny, i pieczemy burgery na brązowo.

sos: Mieszamy składniki sosu ze sobą, odstawiamy sos na pół godziny do lodówki, żeby się przegryzł.

złożenie hamburgera: Bułki przekrawamy na pół i podpiekamy w piekarniku, na suchej patelni lub na grillu. Dolną część bułki smarujemy sosem, na to kładziemy kawałek sałaty rzymskiej, plaster sera, keczup, ogórki konserwowe, gorącego burge-ra, plasterki pomidorków, liście roszponki, plasterki awokado, polewamy wszystko sosem jogurtowym i przykrywamy górną częścią bułki.

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

HAMBURGERY DLA DZIECI

– COSIK DLA BAJTLI –

Maszkety

39

Page 40: magazyn Maszkety #1

Kiedy ktoś mnie pyta, jakie miejsce poleciłabym na rodzinną wycieczkę, pierwsza odpowiedź zawsze jest taka sama. Jedźcie do Pszczyny! Tam atrakcji, również tych dla dzieci, jest pod dostatkiem.

Pszczyna nie bez powodu nazywana jest „per-łą Górnego Śląska”. Od zawsze kojarzona jest z pięknym pałacem. Jego początki sięgają XV w., największy rozkwit zawdzięcza jednak rodowi Promnitzów, którzy panowali w Pszczynie od XVI w. Dzięki nim pałac, choć jeszcze przebudo-wywany, cieszy oko mieszkańców Pszczyny i ty-sięcy turystów. Cieszy tym bardziej, że z wielkiej historycznej zawieruchy (m.in. podczas I wojny

światowej mieściła się w nim kwatera główna ar-mii niemieckiej walczącej na wschodzie) uszedł w dość dobrym stanie. Atrakcyjności dodaje mu fakt, że jest prawie w pełni oryginalnie wyposa-żony. Pałac polecam przede wszystkim dorosłym, ich pociechy raczej nie będą szczęśliwe, nie mo-gąc dotknąć eksponatów (tradycyjne zwiedzanie można im wynagrodzić możliwością poślizgania się w muzealnych kapciach).

Rajem dla dzieci jest za to przypałacowy park. Jest ogromny, zadbany, z mnóstwem miejsc, w których można się schować, pojeździć na ro-werze, pooglądać ptaki. W sezonie kursuje tam turystyczny pociąg.

W Pszczynie coś dla siebie znajdą i młodsi, i starsi Śląska perełka dla całych rodzintekst: Barbara Salamon-Szympruch

zdjęcia: M. Bromboszcz-Puto (www.frantkiwedrowniczki.pl), Katarzyna Griksa

PSZCZYNA

– ŚLONZOKI R AJZUJOM –

Maszkety

40

Page 41: magazyn Maszkety #1

Spacerując parkowymi alejkami, można dojść do kolejnych atrakcji – Pokazowej Zagrody Żubrów i Skansenu Wsi Pszczyńskiej. W zagrodzie głów-ną atrakcją są oczywiście żubry. Kiedyś królowały w pszczyńskich lasach (starsze dzieci może zainte-resować wyświetlany w znajdującym się na terenie zagrody Ośrodku Edukacji Ekologicznej trójwymia-rowy film o historii pszczyńskich żubrów). Dziś jest ich tylko kilka, ale i tak cieszą oko. Wszystkie ma-jestatyczne zwierzęta mają imiona zaczynające się na „Pl”, – od pszczyńskiej linii. By mieć pewność, że dokładnie się im przyjrzymy, wystarczy odwiedzić zagrodę w okolicy godzin karmienia (a jedzą dość często – o 10.00, 12.00, 14.00 i 16.00).

Oprócz żubrów w zagrodzie są i inne zwierzęta – muflony, kaczki, sarenki, bażanty, daniele czy ma-jestatycznie przechadzający się po spacerowych alej-kach paw.

W skansenie (a dokładniej w Zagrodzie Wsi Pszczyń-skiej) zobaczyć można drewniane zabudowania z Pszczyny i okolic. Najstarsze pochodzą z XVIII w. Do części chałup można wejść, co dla dzieci może być nie lada przeżyciem (dlaczego te drzwi są takie niskie, a na łóżkach leżą takie wielkie puchowe koł-dry?). Skansen najlepiej odwiedzić w czasie organi-zowanych tam imprez – wtedy wszystko „ożywa” i jest jeszcze ciekawiej.

Po parkowych atrakcjach warto jeszcze zajrzeć na urokliwą starówkę. Tam – nie tylko na dzieci – czeka najsłynniejsza mieszkanka Pszczyny, księżna Daisy von Pless. Siedzi na urokliwej ławeczce, zapraszając do wspólnych zdjęć. I kolejnych odwiedzin.

– ŚLONZOKI R AJZUJOM –

Pszczyna to nie tylko turystycznie, ale i kulinarnie miejsce godne polecenia. I to nieważne, czy chce się zjeść coś tradycyjnego, czy jakieś nowoczesne po-trawy. Część lokali jest świetnie przystosowana dla rodzin z dziećmi, wśród nich wyróżnia się Punkt Gastronomiczny. Na rodziców czeka sezonowe i nie-banalne menu, a na dzieci – kącik zabaw (jest nawet huśtawka), krzesełka i… co tylko zapragną do jedze-nia (jeśli tylko składniki są na stanie, kucharz poda każdą dziecięcą zachciankę). Polecam!

Page 42: magazyn Maszkety #1

Czy roczny dzieciak może być przeszkodą na drodze do realizacji marzeń? Czy fakt pojawienia się małego człowieka musi oznaczać pożegnanie z dotychcza-sowym życiem? Czy faktycznie najbezpieczniej by-łoby zostać tu, w rodzinnych stronach? Odwiedzić pszczyńskie żubry, spędzić czas w Parku Leśnych Niespodzianek w Ustroniu, zjeść pyszne lody pod zamkiem w Olsztynie? Pewnie, zawsze, ale co jeśli chce się więcej? Jeśli marzy się o wyprawie kam-perem na najdalej na północ wysunięty kraniec Europy?

Odkąd zaczęłam podróżować, wiedziałam, że dzie-cko w podróży nie stanie się dla mnie balastem, będzie dopełnieniem, motywacją. Wiedziałam, że będę chciała pokazać mu mój świat, a ono mi na to pozwoli.

Mikołaj miał 14 miesięcy, kiedy dotarł na Nordkapp, kiedy razem ze mną oglądał pływające w Morzu Nor-weskim ogromne wieloryby, kiedy odwiedził siedzi-bę Świętego Mikołaja w Rovaniemi, kiedy na widok przebiegających drogę reniferów szeroko otwierał buźkę. Teraz ma 6 lat i chyba zupełnie nie pamięta swojej pierwszej wyprawy. Ale wtedy, przez prawie trzy tygodnie, każdego dnia doświadczał całej masy wrażeń. Widział wylegujące się nad fiordem foki, przyglądał się rozgwiazdom, wielkim wodospadom. I mimo że każdego dnia budził się w innym miejscu, starałam się, by każdy dzień był dla niego taki sam. Rytm dnia się nie zmienił. Zmieniały się tylko pla-ce zabaw. Babki z piasku budowane nad brzegiem Zatoki Botnickiej, rejs promem po rozgniewanym morzu, muzeum wielorybów w Andenes, wędrów-ki po przylądku Nordkapp w poszukiwaniu tego

6900 kilometrów, 7 krajów, 18 dni… przepis na idealne rodzinne wakacje z małym dzieckiem

tekst i zdjęcia: Aldona Urbankiewicz

NORWEGIA

– ŚLONZOKI R AJZUJOM –

Page 43: magazyn Maszkety #1

Produkcja suszonego dorsza stanowi od setek lat część historii Norwegii. To najstarsza na świecie metoda konserwacji mięsa. W czasach wikingów, czasach pozbawionych elektryczności, suszone ryby były cenniejsze niż złoto, a tajemnica ich produkcji przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Wciąż jest, a norweskie suszone dorsze uważane są za naj-lepsze na świecie. Mikroklimat Lofotów stwarza bo-wiem idealne warunki do produkcji tego przysmaku.

Przysmaku, którego nie byliśmy w stanie docenić. Nie byliśmy nawet w stanie pomyśleć, żeby spró-bować czegoś, co pachnie w taki sposób. Nie zdra-dzę jak. Każdemu polecam rejs, pierwsze wrażenie, którym człowiek zachłystuje się po zejściu na brzeg, i ten zapach. Miki zadowolił się mlekiem, a ja maka-ronem... czwarty dzień z rzędu.

„najfajniejszego kamyka”. Świat jest pełen placów za-baw. Sen, zabawa i posiłek. Mikołaj nie potrzebował niczego więcej. A posiłek, świeży i ciepły, miał zawsze pod ręką. Myślę, że pewnego dnia był najdalej na północ karmionym piersią dzieciakiem na świecie. Tylko tego potrzebował. Cała gama skandynawskich przysmaków była mu kompletnie obojętna. Maliny moroszki czy zupa z renifera nie robiły na nim naj-mniejszego wrażenia. Co innego suszone ryby.

Po dopłynięciu promem z Bodø do Sørvågen, do-tarliśmy na Lofoty. Mikołaj był chyba jedyną osobą na pokładzie naszej niewielkiej łodzi, która zdrowa i wesoła dopłynęła do brzegu. Dzieci zdają się nie zwracać uwagi na chorobę morską. Jako jedyny nie dostrzegł sztormu za burtą. Wszyscy umierali, a Miki radośnie przebierał nóżkami po pokładzie. Na szczęście dotarliśmy. Cali i... cali.

Lofoty to przepiękny archipelag położony u pół-nocno-zachodnich wybrzeży Norwegii. Ogromne szczyty wyrastające wprost z morza, piaszczyste plaże, krystalicznie czyste zatoki, prześliczne ryba-ckie osady otulone ciepłym słońcem i smagane wia-trem. To jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich byłam. Każdy ich kilometr zapiera dech. I zatyka nos. Zapachu unoszącego się po wyspach nie sposób zapomnieć, nie sposób też się do niego przyzwycza-ić. Winowajcy są wszędzie. Ryby. Suszące się obok każdego z domów na drewnianych stelażach. Zaha-czone za ogony, wypatroszone, zwisają rozwartymi szyjami ku ziemi od lutego do maja. Ponury widok. A jednak największy przysmak i rarytas Lofotów. Sztokfisz.

– ŚLONZOKI R AJZUJOM –

Page 44: magazyn Maszkety #1

Magdalena Cielenga-Wiaterek

Kuchnia śląska nie kojarzy się z daniami bezmięsnymi. Wręcz przeciwnie – pierwszym skojarzeniem jest dorodna rolada poda-na z modrą kapustą okraszoną skwarkami w towarzystwie klu-sek, które mają specjalną dziurkę na zawiesisty, mięsny sos. Jed-nak jest to typowy przykład kuchni odświętnej – „na niedziela”. Na co dzień kuchnia śląska była bogata w kasze, warzywa, owoce, zaś wiele tradycyjnych dań było bezmięsnych, a przy tym intere-sujących i nierzadko bardzo zdrowych.

W wegetariańskim dziale będę przedstawiać także tradycyjne, dawne przepisy wyszukane w książkach kucharskich, przeplata-jąc je z nową śląską kuchnią wegetariańską. Pomogą mi w tym zaproszone autorki innych blogów. W tym numerze przedstawia-my dania letnie, nadające się na grill, wykorzystujące obfitość wa-rzyw dostępnych w letnim sezonie.

Z przepisów historycznych w tym numerze przedstawiam prze-pis na opiekanki z krup perłowych, tzw. pęcaku. Pochodzi on z książki, która jest doskonałym źródłem śląskich przepisów, a mianowicie „Śląskiej kucharki doskonałej” autorstwa Elżbiety Łabońskiej. W opisie zauważono, że jest to bardzo stara receptu-ra. Przepis zmodyfikowałam, aby dodać opiekankom nieco więcej aromatu – ugotowałam kaszę w bulionie, a potem dodałam do niej posiekanej natki pietruszki. Smakują bardzo dobrze na zim-no i ciepło, solo z dodatkiem sosu czosnkowego lub jako dodatek do dań głównych. Bardzo polecam ten przepis uwadze czytelni-ków, jako jeden z wielu dowodów na to, że kuchnia śląska jest bogata w składniki nie tylko mięsne!

Oprócz tego w dziale „Ślónskie jodło na niydziela” znajdziecie także mój przepis na oberibę – tradycyjną zupą z kalarepy.

Jednym słowem – gymizy rządzą. Zapraszam!

Maszkety

44

Page 45: magazyn Maszkety #1

przepis: Elżbieta Łabońska, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Opiekanki z pęczakuna około 20 sztuk

1 szklanka pęczaku, 4 szklanki bulionu jarzynowego. 1 jajko (0 lub 1), 1 łyżeczka soli, 1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu, ½ pęczka natki pietruszki, ½ szklanki bułki tartej, olej do smażenia

Kaszę dokładnie płuczemy, zalewamy bulionem, gotujemy pod przykryciem do miękkości na małym ogniu. Jeżeli jest potrzeba, odcedzamy. Następnie kaszę mielimy z dodatkiem jajka i przypraw w blen-derze lub maszynce do mięsa na gładką masę. Dodajemy posiekaną natkę pietruszki. Na dużej patelni rozgrzewamy kilka łyżek oleju, opiekanki panierujemy w bułce tartej i smażymy na złoto ze wszystkich stron.

– INO GYMIZY –

Maszkety

45

Page 46: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Dagmara Gładysz-Raiwa

Zupa-krem z zielonego groszku

450 g zielonego groszku (wyłuskanego), 2 małe ziemniaki, 1 duża cebula, 3 ząbki czosnku, 7 g liści mięty, 700 ml wywaru warzywnego, 125 ml śmietany 12%, 25 g masła, sól, świeżo zmielony pieprz

Cebulę obieramy i kroimy w kostkę. Obrane z łupin ząbki czosnku drobno szatkujemy. Ziemniaki dokładnie oczyszczamy, a następ-nie kroimy na małe kawałki. Masło rozgrze-wamy w rondlu, dorzucamy cebulę, czosnek i ziemniaki, mieszając od czasu do czasu, gotu-jemy, aż nabiarą koloru. Dorzucamy do rondla groszek, wszystkie składniki mieszamy i do-lewamy wywar warzywny. Doprawiamy solą i pieprzem. Zahartowaną śmietanę dolewamy do zupy. Doprowadzamy szybko do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy ok. 10 minut. Groszek powinien zmięknąć, lecz nie stracić swojego koloru. Dodajemy posiekaną miętę i dokładnie mieszamy. Zupę miksujemy przy pomocy malaksera lub ręcznego blendera, by uzyskała gładką, aksamitną konsystencję. Podgrzewamy ponownie przed podaniem.

– INO GYMIZY –

Maszkety

46

Page 47: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Różowe burgeryna ok. 15 kotlecików

200 g czerwonej fasoli namoczonej na noc, 2 liście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego, 100 g czerwonej quinoa lub kaszy jaglanej, 2 spore buraki, upieczone i obrane, 1 ząbek czosnku, 1 czerwona cebula, 1 łyżka ciemnego octu balsamicznego, 1 łyżeczka kuminu, 1/2 łyżeczki soli, 1/4 łyżeczki kurkumy, 1/2 łyżeczki wędzonej papryki, 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego, 4 łyżki posiekanego koperku, olej do smażenia

Fasolę płuczemy, zalewamy świeżą wodą, dodaje-my ziele angielskie i liście laurowe, gotujemy pod przykryciem około godziny, aż zupełnie zmięknie. Studzimy w płynie. Cebulę szklimy na 1 łyżce ole-ju. Wlewamy ocet balsamiczny, zwiększamy ogień i cały czas mieszamy – gdy całkowicie wyparuje, zdejmujemy z kuchenki. Quinoa płuczemy, aby pozbyć się saponin, zalewamy wodą i gotujemy do miękkości około 12 minut, odcedzamy na gęstym sicie. Fasolę mielimy na masę w blenderze – trzeba będzie zdrapywać ją dość często ze ścianek. Buraki trzemy w blenderze na dość spore wiórki. W dużej misce łączymy ze sobą zmieloną fasolę, quinoa i bu-raki. Dodajemy zeszkloną cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek i wszystkie przyprawy, dokładnie mieszamy. Burgery formujemy mokrymi dłońmi, mocno ściskając masę. Nie mogą być zbyt duże, bo mają tendencję do kruszenia się. Smażymy na śred-nio rozgrzanym oleju na rumiano z obydwu stron. Można je też upiec na blasze wyłożonej papierem do pieczenia – ok. 20 minut w 180°C.

– INO GYMIZY –

Maszkety

47

Page 48: magazyn Maszkety #1

– INO GYMIZY –

Maszkety

48

Page 49: magazyn Maszkety #1

przepis: Agata Nastulak, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Szaszłyki wegetariańskiena 9 sztuk

3 papryki kolorowe, 200 g pieczarek, 1 średnia cukiniaMarynata do warzyw:

60 g oleju rzepakowego lub oliwy z oliwek, łyżeczka ziół prowansalskich, garam masala, pieprz, papryka słodka

Warzywa oraz pieczarki myjemy i osuszamy. Cukinię obieramy i kroimy w plastry. Paprykę kroimy w kostkę (kawałki o średnicy 2-3cm). W sporym naczyniu łączymy ze sobą olej, zioła, przyprawy i przeciśnięty przez praskę czosnek. Następnie do tak przyrządzonej marynaty dodajemy pokrojone warzywa, mieszamy i od-stawiamy na co najmniej godzinę do lodówki. Po tym czasie kroimy pieczarki w plastry i nadziewamy razem z warzywami na patyczki do szaszłyków. Zapiekamy w piekarniku w 180°C przez 20-25 minut lub grillujemy przez około 10-15 minut. Można podawać je z aromatycznymi sosami lub grillowanym pieczywem.

Sos pomidorowy na słoiczek ok. 200 ml

puszka pomidorów (lub 250 g świeżych), 50 g koncentratu pomidorowego, zioła, najlepiej świeże – bazylia, oregano, majeranek, pół łyżeczki tandoori masala (opcjonalnie)

Pomidory odsączamy z zalewy i miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy koncentrat pomidorowy, przeciśnięty przez praskę czosnek, doprawiamy i mieszamy.

Sos soczewicowo-miętowy ze słonecznikiem na około pół szklanki sosu, można podwoić

90g soczewicy czerwonej, 20g słonecznika, garść liści świeżej mięty, sól, pieprz

Soczewicę gotujemy w szklance wody przez około 10-15 minut. Ziarna słonecznika prażymy przez minutę lub dwie na suchej patelni, na średnim ogniu, energicznie mieszając i potrząsając patelnią. Odsączamy soczewicę z nadmiaru wody i miksujemy blenderem na gładką pastę wraz z podprażonymi ziarnami. Liście mięty sieka-my drobno i łączymy ze zmiksowaną soczewicą wraz z pozostałymi przyprawami.

– INO GYMIZY –

Maszkety

49

Page 50: magazyn Maszkety #1

Anna Poloczek

Słodko, słodziej, najsłodziej czy szczupło, szczuplej, najszczuplej? W dzisiejszych czasach, gdy panuje moda na bycie fit, pisanie o słodkościach wydaje się ciut niepoważne. Ale nie popadajmy w parano-ję, śląska kuchnia lubi słodkości, więc i w naszym magazynie kulinarnym nie może ich zabraknąć. Dlatego z przyjemnością prezentuję dział „Bombony i zisty”, co w tłumaczeniu na polski znaczy „Cukierki i babki”.

Kołocze z posypką (placki drożdżowe z kruszonką), zisty (babki), szpajzy (kremy), kreple (pączki) za-wsze były i nadal są przygotowywane przez śląskie gospodynie.

W pierwszym numerze „Maszketów” królują wypieki i desery z owocami. Znajdziecie tu przepisy na chru-piące gofry z owocami, miniserniczki z wiśniami i frużeliną oraz na semifreddo z bezami i malina-mi. Dla kierujących się w stronę zdrowego odży-wiania idealny będzie razowy placek z rabarbarem. A wszystkim, dla ochłody, polecam lody owocowe w trzech odsłonach.

Zapraszam zatem do pieczenia z rozmachem i jedze-nia z umiarem.

Maszkety

50

Page 51: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Miniserniczki jeżynowe

spód:100 g herbatników typu bebe, 6 łyżek masła roztopionego

masa serowa:jajko, 300 g serka kremowego twarogowego, 65 g śmietany kremówki, 85 g cukru pudru, 1 łyżka kawy rozpuszczalnej

mus owocowy:150 g mrożonych jeżyn i malin, 3 łyżki cukru, 2 łyżki wody, 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej

Herbatniki rozdrobniamy, najlepiej używając malaksera, albo rozbijamy tłuczkiem w woreczku. Wsy-pujemy do miseczki. Masło roztapiamy i gorące dodajemy do herbatników, mieszamy. Masą wyklejamy dna kieliszków albo małych słoiczków. W dużej misce mieszamy cukier i serek, aż powstanie gładka masa. Dodajemy jajko, mieszamy, aż się wszystko połączy. Dodajemy śmietanę, kawę i jeszcze raz do-kładnie mieszamy. Wkładamy porcje nadzienia sernikowego do każdego słoiczka, do 3/4 wysokości. Każdy przykrywamy folią aluminiową, owijamy gumką, żeby folia nie spadła, w folii robimy 3-4 małe nacięcia, żeby para w trakcie gotowania mogła uchodzić. Garnek wykładamy ściereczką albo gazetą, umieszczamy na niej słoiczki i wlewamy ostrożnie dookoła wrzącą wodę, by słoiczki były w niej zanu-rzone do ich 3/4 wysokości. Przykrywamy i gotujemy na średnim ogniu przez 45 minut. Po zakończeniu wyjmujemy i odstawiamy do ostygnięcia.

– BOMBONY I ZIST Y –

Maszkety

51

Page 52: magazyn Maszkety #1

– BOMBONY I ZIST Y –

Maszkety

52

Page 53: magazyn Maszkety #1

Najszybsze i najprostsze lody

– BOMBONY I ZIST Y –

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Lody

baza:450 ml mleka zagęszczonego niesłodzonego, 200 ml śmietany 30%, 180 g cukru pudru, 1 łyżka ekstraktu waniliowego

cytrynowe z tymiankiem cytrynowym:sok i skórka otarta z 2 cytryn, łyżka posiekanego tymianku cytrynowego

malinowo-truskawkowe z miętą:200 g posiekanych truskawek, 200 g malin, 2 łyżki posiekanej mięty

wiśniowe z kardamonem:350 g wydrylowanych i posiekanych wiśni, 1 łyżeczka zmielonego kardamonu

Wszystkie składniki powinny być wcześniej schłodzone. W wysokim naczyniu ubijamy śmietanę kremówkę z 50 g cukru pudru. W osobnym naczyniu ubijamy mleko zagęszczone z resztą cukru. Łączymy obie masy na niskich obrotach miksera, dodajemy ekstrakt waniliowy i natychmiast przelewamy do maszynki do lodów. Na 3-4 minuty przed końcem dodajemy wybrane przez siebie dodatki. Gotowe lody schładzamy w lodówce przynajmniej przez 3 godziny.

Maszkety

53

Page 54: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Semifreddo z malinami i bezami

500 ml śmietany kremówki, 2 jajka + 1 żółtko, 120 g cukru, mrożone maliny, beziki

W garnku gotujemy niedużą ilość wody. Na garnek stawiamy metalową lub szklaną miskę i wbijamy do niej jajka oraz żółtko, wsypujemy także cukier. Ubijamy masę na parze przez 5-10 minut, aż zrobi się gładka i zgęstnieje. Następnie zdejmujemy ją z garnuszka i ubijamy, aż ostygnie. W osobnej misce ubijamy śmietanę na sztywno. Łączymy masę jajeczną ze śmietaną oraz malinami i bezami. Całość przelewamy do formy „kek-sówki” i wstawiamy do zamrażalnika. Po kilku godzinach będzie gotowe do podania.

– BOMBONY I ZIST Y –

Maszkety

54

Page 55: magazyn Maszkety #1

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Gofry

3 jajka, 255 g mąki pszennej, 60 g mąki ziemniaczanej, 85 ml oleju roślinnego, 250 ml wody, 50 g cukru pudru, 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia, 1/2 łyżeczki soli, 300 ml śmietany kremówki, 2 łyżeczki cukru, owoce sezonowe

Żółtka, mąkę ziemniaczaną, cukier, sól, proszek do pieczenia, olej, wodę i 1 szklankę mąki pszennej miksujemy. Jeżeli ciasto jest za rzadkie, dodajemy resztę mąki. Ciasto powinno mieć gęstość ciasta na naleśniki. Białka ubijamy na sztywną pianę, delikat-nie łączymy je z ciastem. Gofrownicę rozgrzewamy i smarujemy olejem (najlepiej pędzelkiem). Gofrow-nicę smarujemy tylko przed upieczeniem pierw-szych gofrów. Pieczemy gofry do chwili, gdy będą miały ładny, złocisty kolor. Kremówkę ubijamy z cu-krem pudrem. Ubitą śmietanę wykładamy na gofry, na wierzchu układamy owoce.

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Razowe ciasto z rabarbarem

120 g mąki razowej pszennej, 120 g mąki orkiszowej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, szczypta soli, 160 g cukru trzcinowego + 2 łyżki do posypania, 4 jajka, 200 g miękkiego masła, 6 łodyg rabarbaru

Rabarbar myjemy, osuszamy i kroimy na centyme-trowe kawałki. Piekarnik rozgrzewamy do 180°C. W misce mieszamy obie mąki z proszkiem do piecze-nia i szczyptą soli. W drugiej misce dokładnie mik-sujemy masło z cukrem, dodając po kolei jajka. Do masy wsypujemy sypkie składniki i krótko miesza-my drewnianą łyżką (tylko do połączenia się wszyst-kich składników). Niedużą formę (ok. 20x30 cm) wykładamy papierem do pieczenia i przekładamy do niej ciasto. Na wierzch wysypujemy rabarbar pokro-jony na kawełeczki równej długości i posypujemy go 2 łyżkami cukru. Ciasto pieczemy przez 45-55 mi-nut, sprawdzając patyczkiem, czy jest gotowe.

– BOMBONY I ZIST Y –

Maszkety

55

Page 56: magazyn Maszkety #1

tekst i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Cold brew

Aromatyczna, charakterystyczna w smaku, w fi-liżance lub w papierowym kubku. Kawa staje się znakiem naszych czasów, a statystycznie Polacy po kofeinowy napój zaczynają sięgać o wiele częściej niż po herbatę. Historia kawy w naszym kraju jest bardzo długa, jej znaczenie i rytuał parzenia ujął pięknie na kartach „Pana Tadeusza” Adam Mickie-wicz. Jednak od gorliwie parzonego naparu ze świe-żą śmietanką minęło wiele czasu. Po drodze został zastąpiony mocną, fusiastą zalewajką w przezroczy-stych szklankach, by dotrzeć do obecnych czasów w wersji instant w słoikach lub mocno wypalonych ziaren w sprasowanych opakowaniach.

W każdym domu i zakładzie pracy stawiany jest co-raz to zmyślniejszy ekspres ciśnieniowy, który sam odmierzy, sam zmieli i sam zaparzy czarny napój na włoską modłę. Tymczasem zaczyna nam umy-kać fakt, że powinniśmy więcej czasu poświęcić na wybór i sposób przygotowania kawy. Zaczęliśmy kawę samodzielnie mielić w domach (lub robią to za nas ekspresy), ale jeśli wybierzemy ziarna leżące kilka miesięcy na sklepowej półce, mocno palone, to nawet najlepszy ekspres nie zaparzy nam bogatej w smaki kawy. A smaków i aromatów kawa ma peł-no i jest w nie bogatsza od wina. Zatem od czego zacząć parzenie kawy? Od zakupu świeżo palonych ziaren arabiki, co w dobie zakupów internetowych nie jest trudnym zadaniem. Większość palarni kawy opisuje ziarna tak, aby pomóc klientom dokonać najlepszego wyboru pod kątem metody parzenia, bo tych jest kilka i każda wydobędzie inne aromaty z kawowych ziaren.

Pierwszą i jedną z najtańszych metod wartych uwa-gi jest dobrze znany, chociaż trochę zapomniany, French press. Wynaleziony w pierwszej połowie XX wieku szklany dzbanek ze stalowym, dziurkowa-nym tłokiem. Parzenie kawy tą metodą jest najbar-dziej zbliżone do tradycyjnego parzenia w szklance. Z tą różnicą, że po kilku minutach bez problemu możemy oddzielić fusy od napoju.

Kilka zasad, którymi powinniśmy się kierować przy przygotowywaniu kawy we French pressie:– używamy wody przefiltrowanej,– kawa powinna być średnio palona,– odmierzamy 6 g kawy na 100 ml wody,– kawę mielimy grubo (zbyt drobna przedostanie się przez filtr),– temperatura wody powinna wynosić ok 92 -95 stopni Celsjusza,– najpierw zalewamy kawę niewielką ilością wody i mieszamy, tak aby cała kawa miała kontakt z wodą przez 15- 30 sekund (to tzw. preinfuzja), a następnie dolewamy resztę wody,– parzenie powinno trwać 3-4 minuty.

Kawa przygotowana we French pressie może być także świetną alternatywą dla tradycyjnej kawy mrożonej w upalny dzień. Z tą różnicą, że najlepiej przygotować ją metodą cold brew (ang. zimny na-par), która w skrócie polega na zalaniu kawy zimną wodą.

Potrzebujemy kawy jasno bądź średnio palonej i grubo zmielonej. W przypadku tej metody pro-porcje kawy i wody warto znaleźć według własnych upodobań. Na początek spróbujcie 1/3 szklanki kawy zalać 1 i 1/2 szklanki wody.Kawę wsypujemy do dzbanka i zalewamy odrobiną wody, tak by zamoczyć całą kawę. Po minucie dole-wamy resztę wody, mieszamy, dzbanek zawijamy folią i odstawiamy na 12-24 godziny, pamiętając, by co jakiś czas nasz napar wymieszać. Po zaparzeniu odciskamy kawę przy użyciu praski. Czarny wywar możemy przechowywać przez ok. tydzień w lodówce.

Tak przygotowana kawa jest łagodniejsza w smaku, mniej kwaśna i pozbawiona goryczy, przez co jest smaczniejsza oraz delikatniejsza dla żołądka. Moż-na wyczuć owocowo-orzechowe nuty kawy. Jednak trzeba pamiętać, że smak to nie wszystko. Cold brew ma o wiele więcej kofeiny niż kawa zalewana gorącą wodą. Wyznawcom zasady: „no milk, no sugar” po-lecam dorzucić kilka kostek lodu, a tym, którzy wolą kawę mleczną, radzę: „Zimne mleko lejcie śmia-ło”. Taka kawa będzie idealnie pasować do letniego śniadania.

Maszkety

56

Page 57: magazyn Maszkety #1

– FIZYMAT YNTA ŁO K AFYJU –

Maszkety

57

Page 58: magazyn Maszkety #1

Wraz z nastaniem letnich dni w domu prawie nas nie było. Czas beztrosko spędzony na podwórku, gra w klasy, w nogę, w chowanego. Wracając, już od pro-gu głośno wołaliśmy „jeść!”. A mama wtedy powta-rzała nam, że świeże powietrze napędza apetyt.

Minęło już kilka ładnych lat, a my nadal zastana-wiamy się, co sprawia, że te słowa wcale nie straciły na znaczeniu. Od tego właściwie powinnam zacząć. Od podkreślenia niebywałego fenomenu, jakim jest związek między czasem spędzonym na łonie natury a naszym apetytem. Chętnie wybieramy się na pik-niki, na wspólne grillowanie, na przyjęcia pod go-łym niebem. I trzeba przyznać, że bez jedzenia takie imprezy zupełnie nie miałyby sensu. Kiedy zaś nie mamy czasu na wypad za miasto, możemy wybrać się na… Przystanek. Przystanek Śniadanie!

W niedzielny poranek, w parku nieopodal Spod-ka, można zapomnieć na moment, że znajdujemy się w samym sercu Katowic. Można rozsiąść się wygod-nie na leżaku lub rozłożyć koc na trawie, zamówić aromatyczną kawę i zjeść naprawdę dobre śniada-nie. Nie spiesząc się, celebrując posiłek, chłonąc fan-tastyczną, przyjazną atmosferę. Można poczuć się jak na prawdziwym pikniku!

Przystanek Śniadanie to cykl spotkań organizo-wanych w Parku Powstańców Śląskich co tydzień, począwszy od niedzieli 13 kwietnia. Przyjeżdżają tu wystawcy z całego Śląska, oferując nam świeże i zdrowe produkty: od chrupiącego pieczywa przez domowe przetwory, ekologiczne warzywa, pachną-ce zioła, parzoną na miejscu kawę, herbatę, świeżo wyciskane soki i koktajle, aż po wędliny, burgery a nawet słodkości na deser. Brzmi interesująco? Brzmi apetycznie? A to tylko ułamek całego wachla-rza pyszności, jakich możemy spróbować, wybierając się na Przystanek. Najlepiej jest przyjść i przekonać się samemu. Wziąć przyjaciół, usiąść i uśmiechnąć się, bo przecież śniadanie jedzone w dobrym humo-rze smakuje najlepiej!

Złośliwi powiedzą, że świeże powietrze na Ślą-sku to sprzeczność sama w sobie. Nie wnikajmy jed-nak tak głęboko w szczegóły. Tu liczy się inicjatywa. A ta jest godna pochwały! Macie ochotę na piknik, ale mieszkacie w centrum miasta? Nic nie szkodzi. Jak widać, wystarczy kawałek zielonej przestrze-ni, aby móc celebrować posiłek pod gołym niebem. I przypomnieć sobie, że słowa mamy z dzieciństwa są wciąż aktualne.

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Maszkety

58

Page 59: magazyn Maszkety #1

Spot

kajm

y si

ę n

a P

rzys

tan

ku!

teks

t: A

neta

Woj

ciec

how

ska,

zdj

ęcia

: Ane

ta W

ojci

echo

wsk

a, K

atar

zyna

Gri

ksa

Page 60: magazyn Maszkety #1

Nie wiem, czy przy podziale administracyjnym Pol-ski stworzono jakieś województwo z bardziej róż-niących się od siebie regionów, niż ma to miejsce w województwie śląskim. Ta odmienność to nie tyl-ko inny krajobraz czy gwara. To przede wszystkim różnice wynikające z odmienności kultury i zwy-czajów oraz z historii, która jest ciągle źródłem ani-mozji. Te różnice istnieją także w kuchni, bo jest tu i kuchnia Górnego Śląska, i zagłębiowska, i Śląska Cieszyńskiego, i okolic Pszczyny, i górali żywieckich. A popularność turystyczna Jury Krakowsko-Czę-stochowskiej spowodowała, że i w tym regionie kuchnia doczekała się upublicznienia.

Dostrzeżenie potencjału tkwiącego w kuchni regio-nalnej dało przyczynek do stworzenia przez Śląską Organizację Turystyczną święta kuchni regionalnej – festiwalu kulinarnego. Spotkał się on z tak dużym zainteresowaniem, że utworzono cykliczną impre-zę, odbywającą się co roku w innej części wojewódz-twa. Miała już swoje miejsce w Ogrodzieńcu (2006), w Cieszynie (2007), w Raciborzu (2008), w Pszczy-nie (2009), w Złotym Potoku (2010), w Gliwicach (2011), w Chorzowie (2012), w Bielsku-Białej (2013), a tegoroczna odbyła się w Zawierciu. Dwie pierw-sze edycje odbywały się pod nazwą „Festiwal Kuch-ni Śląskiej”, a od 2008 roku jako Festiwal „Śląskie Smaki”. W 2011 roku – utworzono szlak kulinarny „Śląskie Smaki” złożony z wybranych restauracji, w których turyści mogą spróbować kulinarnych atrakcji regionu.

Najważniejszą częścią festiwalu jest konkurs kuli-narny, którego uczestnicy, podzieleni na trzy kate-gorie: uczniów szkół gastronomicznych, amatorów i profesjonalnych kucharzy restauracji, ubiegają się o tytuł Eksperta Śląskich Smaków i statuetkę Złote-go, Srebrnego lub Brązowego Durszlaka. Wśród star-tujących kół gospodyń wiejskich spotkałam również drużynę „Śląskie blogerki”, czyli Bernadetę (mojku-linarnypamietnik.blogspot.com) z córką Kamilą (galopemprzezkuchnie.blogspot.com). Każda dru-żyna miała za zadanie przygotować trzy dania zwią-zane z tradycyjną kuchnią regionu. Kto oczekiwałby tam rolady z kluskami, mógł się bardzo rozczaro-wać, bo kucharzom nie brakło fantazji ani przy go-towaniu, ani przy serwowaniu potraw.

Jest tu i kuchnia Górnego Śląska, i zagłębiowska, i Śląska Cieszyńskiego, i oko-lic Pszczyny, i górali żywieckich, i Jury Krakowsko-Częstochowskiej.

tekst i zdjęcia: Urszula Mazurowska

Festiwal „Śląskie Smaki”

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Maszkety

60

Page 61: magazyn Maszkety #1

W kategorii szkół Złoty Durszlak zdobyła „Ku-charska Brygada” (Zespół Szkół Gastronomicznych w Bielsku-Białej). Jurorów uwiedli grillowaną cuki-nią faszerowaną kolorowymi warzywami w asyście ziemniaczanych chipsów, aksamitnym sernikiem z korzennym aromatem, polanym białą czekoladą oraz polędwiczką wieprzową w cieście drożdżowym, faszerowaną pieczarkami i śliwkami w sosie, z do-datkiem kolorowego purée i z musem pietruszko-wym w otoczce buraczka.W kategorii amatorów uznanie zdobyły „Kostko-wianki”. Przygotowały jaglak po jurajsku, zupę-krem z pieczonego selera w asyście chrupiącego boczku oraz kotleciki jagnięce na ziemniakach w łospie, w towa-rzystwie musu rabarbarowego i duszonej pokrzywy.Zwycięstwo w kategorii profesjonalistów odniosła restauracja „Kapias” z Goczałkowic. Doceniono ich marynowany w pokrzywach polski rostbef pieczo-ny z dodatkiem soli lawendowej, kwiaty cukinii na-dziewane wiejskim serem i nalewkę, zupę z korzenia pietruszki z dodatkiem oliwy z dyni, szczawiku za-jęczego i kwiatu kocimiętki oraz gęś goczałkowicką gotowaną w tłuszczu.

Zwiedzający mieli możliwość nie tyko obserwacji kucharzy, ale również skosztowania efektów ich zmagań. Jeśli do oczekiwania zniechęcała zbyt dłu-ga kolejka, można było na kilku stoiskach restaura-cji ze Szlaku Kulinarnego spróbować popularnych potraw: rolad z kluskami i modrą kapustą, żurku, krupnioków, golonek i galertu, kołoczy i serników. Impreza pozytywnie wyróżnia się tym, iż zwiedza-jący mają kontakt z uczestnikami konkursu i mogą zobaczyć przygotowanie potraw na żywo. Pewnym niedociągnięciem ze strony organizatorów pozosta-je fakt, że przy założeniu, iż festiwal jest imprezą rodzinną, nie zapewniono zbyt wielu rozrywek dla najmłodszych. Kącik rysunkowy Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz stoisko Związku Pszczelarzy to nieco uboga oferta skierowana do dzieci. Zastano-wiło mnie również, dlaczego jedynie 6 restauracji z 33 figurujących na kulinarnym szlaku wzięło udział w konkursie.

Niemniej, pamiętając, że na Śląsku nie ma wielu im-prez kulinarnych, należy tę docenić za jej indywidu-alny charakter, cykliczność i wyraźnie sprecyzowa-ny cel – promocję kuchni regionalnej.

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Maszkety

61

Page 62: magazyn Maszkety #1

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Po kilku spektakularnych porażkach mieszkańcy Śląska wyczekiwali jak kania dżdżu festiwalu kuli-narnego z prawdziwego zdarzenia. I nie ma w tym ani trochę przesady. Pobliski Kraków może się po-szczycić świetnie zorganizowanym „Najedzeni Fest”, który odbywa się kilka razy do roku. W Opolu trzeci raz z rzędu odbywa się „Żarłostacja”, we Wrocławiu od lat „Europa na widelcu”. I jeszcze wiele innych miast, o których można było mówić z ukłuciem za-zdrości. Tak, forma przeszła jest tu jak najbardziej na miejscu, bo za nami pierwsza edycja miejskiego festiwalu kulinarnego „MENUfaktura”.

Imprezę zorganizowano w starej fabryce porcelany w Katowicach. Wybór miejsca nie był przypadkowy, gdyż MENUfaktura była częścią niezwykle popu-larnego festiwalu dziedzictwa przemysłowego „In-dustriada”. Presja i oczekiwania były więc ogromne. Czy organizatorzy dali radę?

Osobiście kocham industrialne wnętrza, ich suro-wość, chłód i dyskusyjną estetykę. Wkomponowa-nie w ten obrazek dużej ilości pysznego jedzenia było doskonałą ideą, choć nie obyło się bez kilku zgrzytów. Główną persona non grata była pogoda,

Ślązacy nie gęsi, iż swój festiwal mają!tekst i zdjęcia: Marta Borowiec

MENUfaktura:

Maszkety

62

Page 63: magazyn Maszkety #1

finalistów programu Top Chef: Przemka Błaszczyka i Adriana Feliksa. Podobno było pysznie.

Organizatorzy zrobili też ukłon w stronę śląskiej ku-linarnej blogosfery w postaci konkursu FOTOfakto-ry. Każdy mógł wysłać swoje zdjęcia, które zawisły w głównym holu fabryki. Można było wygrać pre-numeraty magazynów kulinarnych, wina i publika-cję fotografii w „Magazynie BE”. Główne nagrody zdobyły: Natalia Rusinowska (zmyslowoprzezswiat.blogspot.com), i ja, czyli Marta Borowiec (pass-the--food.blogspot.com). Ogromne wyróżnienie!

Choć trwał cały dzień, festiwal minął błyskawicz-nie i pozostał po nim lekki niedosyt. Trzeba jednak szczerze przyznać, że było to najlepiej przygotowane tego typu wydarzenie na Śląsku i nie skłamię, jeśli powiem, że z niecierpliwością czekam na kolejną edy-cję. Jeżeli tylko organizatorzy wyciągną wnioski i po-prawią niedociągnięcia oraz zaproszą jeszcze więcej wystawców, to mamy szansę na jeden z lepszych fe-stiwali kulinarnych w tej części kraju. Do następnego!

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

która co jakiś czas zaganiała uczestni-ków do wnętrza budynku, a wówczas robiło się naprawdę ciasno. Frekwen-cja przerosła moje oczekiwania, orga-nizatorów także. Brakowało miejsc do siedzenia, na dworze było ich raptem kilka, gdy tylko spadał rzęsisty deszcz, pozostawaliśmy z niczym. Wystąpie-nia lokalnych przedsiębiorców były dobrym pomysłem, ale następnym ra-zem warto wyposażyć ich w mikrofony. W gwarze kilkuset osób niemożliwym było wysłuchanie ich historii.

Niech jednak te minusy nie przesłonią nam plusów. Przede wszystkim świetne jedzenie, którego nie zabrakło do same-go końca. Do Katowic przyjechali głów-nie wystawcy z regionu, ale były też stoiska z Krakowa. Ogromną halę wy-pełniała moc porywających zapachów. Odwiedzających kusiły piwa z małych browarów na stoisku pijalni Biała Mał-pa oraz kawa serwowana przez słynną na całym Śląsku kawiarnię Kafo z Gli-wic. Kurczaka w maślanym sosie ser-wowanego przez Hurry Curry można było zagryźć śledziem podanym przez katowicką Ambasadę Śledzia i popić winem ze stoiska The Fine Food Group. Gdy nadszedł czas na deser, warto było skierować kroki do stolika kawiarni Miss Cupcake, gdzie serca podbijały babeczki, lub do stanowiska piekarni Good Cake oferującej czekoladowe brownie. Minimalistów ucieszyło stoisko Sushi Do, ich maki i pierożki stanowiły absolutne mistrzostwo i rozkosz dla kubków smakowych. Tradycjonaliści i mięsożer-cy też nie mogli narzekać, na nich czekały kiełbasy z Chaty Wieśniaka, pierogi na stoisku Kofeina Bistro i burgery Cooler Food. Nie samym jedzeniem człowiek żyje i potrzebuje też rozrywkowej stymulacji wiedzą. Organizatorzy przygotowali wykłady i warsztaty. Uczestnicy mogli przyswoić wiedzę z zakresu savoir-vivre’u przy stole, posłuchać o roli jedzenia w sztuce, a także poznać tajniki alternatywnych sposobów parzenia kawy. Dla aktywnych przeznaczono warsztaty kuchni śląskiej oraz szparagowy pokaz gotowania. A jeśli ktoś miał czas i odłożone zaskórniaki, mógł wziąć udział w POP-UPowej kolacji przygotowanej przez

Maszkety

63

Page 64: magazyn Maszkety #1

Do wykonania woreczka z lawendą potrzebne będą:- kawałek tkaniny o wymiarach

36 x 9 cm (len, bawełna) na zewnętrzny woreczek

- kawałek tkaniny o wymiarach 14 x 7 cm (cienka bawełna, surówka bawełniana) na wkład z lawendą

- kawałek tkaniny do ozdobienia woreczka (3 cm x 5 cm)

- tasiemka satynowa lub sznurek (2 kawałki po 30 cm)

- suszone kwiaty lawendy- wypełnienie poliestrowe

do wypchania wewnętrznego woreczka (jeżeli nie macie takiego wypełnienia, można użyć pociętej na drobne kawałki miękkiej tkaniny lub włóczki)

Anna Poloczek

woreczek z lawenda

Maszkety

64

Page 65: magazyn Maszkety #1

Tkaninę na woreczek zewnętrzny skła-damy na pół, złożenie będzie dnem woreczka. Ozdobną tkaninę przypina-my szpilką w odległości około 1,5 cm od dna woreczka i w równych odległoś-ciach od boków tkaniny. Ozdobną tka-ninę (aplikację) przyszywamy ściegiem zygzakowym, aby brzegi tkaniny nie strzępiły się.

Tkaninę na wkład z lawendą składamy na pół i zszywamy dookoła ściegiem zygzakowym, zostawiając niedoszyte miejsce (takie, aby swobodnie zmieś-cił się palec). Do zszycia użyłam ciem-niejszych nici, żeby szew był bardziej widoczny. Jeżeli coś wyjdzie krzywo, nie przejmujcie się, wkład będzie nie-widoczny. Wewnętrzny woreczek na-pełniamy wypełnieniem (lub kawał-kami pociętej tkaniny) na przemian z suszoną lawendą, a następnie zaszywa-my pozostawione, niezaszyte miejsce.

Tkaninę z naszytą aplikacją składa-my na pół (prawą stroną do środka) i zszywamy wzdłuż dłuższych brze-gów. Ścieg prowadzimy w odległości ok. 7-8 mm od brzegów tkaniny. Po zszyciu ścinamy rogi tkaniny przy dnie woreczka, dzięki temu po odwróceniu na prawą stronę rogi woreczka ładnie się będą układać.

Tak wygląda woreczek po zszyciu bo-ków i przewróceniu na prawą stronę.

Górną (otwartą) część woreczka zawi-jamy do środka. Wywinięcie powinno mieć około 2 cm szerokości. Wywinię-cie zszywamy, prowadząc dwa rów-noległe szwy w takiej odległości, aby w powstałym tunelu swobodnie dało się przeciągnąć tasiemkę lub sznurek. Ostrożnie rozpruwamy boki woreczka w miejscach pomiędzy szwami tworzą-cymi tunel (uważajcie, aby nie przeciąć

nitki tworzącej tunel) – powstaną wtedy dwie dziurki do przeciągnięcia tasiemek.

Końcówkę tasiemki (lub sznurka) za-czepiamy o małą agrafkę i przeciąga-my przez tunel, wyciągając tasiemkę w tym samym miejscu, w którym wchodzi do tunelu. Z drugą tasiemką postępujemy tak samo, tylko zaczyna-my ją wprowadzać do tunelu po drugiej stronie woreczka.

Do woreczka wkładamy poduszeczkę z wypełnieniem z lawendy i ściągamy tasiemkę, którą zawiązujemy na ko-kardki po obu stronach woreczkach. Docinamy tasiemkę, jeżeli będzie zbyt długa.

– GR AJFK A MOM – POR ADZO SOM –

Maszkety

65

Page 66: magazyn Maszkety #1

Maszkety

66

Page 67: magazyn Maszkety #1

Iwona Starzec

Dla niektórych jesteśmy osobami, które siedzą tylko przed komputerem, dodając ciągle nowe wpisy, cze-kając na komentarz czy „lajka”. Sądzi się też, że za-rabiamy na tym fortuny i nic poza tym nie robimy.

Wcale nie!Blogowanie dla większości z nas to pasja, ucieczka od codzienności. Niektóre z nas mają dzieci, któ-rymi trzeba się zająć, pracę, do której trzeba co-dziennie chodzić, inne zdają maturę lub piszą prace licencjackie.

Co tak naprawdę robimy, gdy nie blogujemy?Żyjemy naszym życiem. Rozwijamy swoje zainte-resowania. W tym numerze chcę wam przybliżyć sylwetkę Ani, która swoje pasje godzi z codziennym życiem. Zapraszam!

Maszkety

67

Page 68: magazyn Maszkety #1

kto? Ania Poloczek

blog: www.namiotle.pl

Anię znamy z bloga „Na miotle”. Znajdziemy tam przepisy zarówno na słodkie, jak i wytrawne potra-wy. Przeważają te pierwsze – ciastka, serniki, ciasta, pączki. Nasza bohaterka mówi o sobie: Jestem jazzo-holikiem, fanką wytrawnego wina i calvadosu. Ania ma też cudownego kota, który – jak mówi – jest inspira-cją dla wszystkich jej kocich rękodzieł.Jej ciastka są godne podziwu, a to, jak ozdabia je lu-krem, jest prawdziwym mistrzostwem! Na jej stro-nie możemy znaleźć różne wzory, od domina, po-przez dekoracje świąteczne, aż po postacie z bajek. Naprawdę warto tam zajrzeć. Na blogu znajdziemy również filmiki o tym, jak dekorować ciastka, co jest bardzo pomocne, jeżeli nie do końca wiemy, jak so-bie z tym poradzić.

ANNĘ POLOCZEK rozpracowuje IWONA STARZEC zdjęcia z archiwum bohaterki

– PO SZYCHCIE, CZYLI NASZO INSZO STRONA –

Maszkety

68

Page 69: magazyn Maszkety #1

co robi po wyjściu z kuchni? Uprawia kwiaty, warzywa. Układa ścieżki z kamienia, buduje do-mki narzędziowe, odnawia stare meble i jeździ na motocyklu! Ale przede wszystkim – tworzy.

Co dokładnie? Wszystko z niczego. Daje meblom nowe życie, szyje, szydełkuje, filcuje. Prowadzi firmę rękodzielniczą i sklep internetowy www.kulkowo.pl. W sklepie możemy znaleźć wszystko – torebki, za-kładki do książek, biżuterię, a nawet kosmetyczki i poduszki.Wszystko to, co zobaczycie na jej stronie, jest wyko-nywane ręcznie, robione z pasją i zaangażowaniem. Oto kilka rzeczy, które moim zdaniem są warte wyróżnienia:

Pokrowce i etui. Na telefon, karty, drobiazgi. Chu-steczniki, kosmetyczki. Każdy z tych przedmiotów wygląda inaczej, ma swój osobisty urok i unikal-ny wzór. Niektóre z nich wykonane są z filcu, inne zaś z cieńszych tkanin, ale efekty każdorazowo zadziwiają!

Torby – od razu chwyciły mnie za serce. Są naprawdę ładne, urzekły mnie zwłaszcza kopertówki – elegan-ckie i jedyne w swoim rodzaju.

Poduszki – wydają się być idealne tak na popołu-dniową drzemkę, jak i do dekoracji salonu. Wydają się? One po prostu takie są, każda inna i niepowta-rzalna, jakby zrobiona specjalnie dla nas. Poszukaj-cie, a na pewno znajdziecie jakąś dla siebie.

Kotomania – Ania ma bzika na punkcie kotów. Te domowe zwierzątka możecie u niej spotkać pod różnymi postaciami. Znajdziecie takie z bawełny, z filcu, wyhaftowane… żywy też się znajdzie, a tak dokładnie to żywa, bo Tosia. Wszystkie są śliczne. Myślę, że jeżeli już kupujemy w sklepie „Kulkowo”, to taki kotek obowiązkowo powinien znaleźć się w koszyku.

Rękodzieła są tworzone tylko w jednym egzempla-rzu, jest więc gwarancja, że nikt inny nie będzie miał takiej samej rzeczy, jaką kupiliście. Jako klien-ci macie także pole do popisu. Możecie napisać do Ani e-mail ze swoim pomysłem, a ona spróbuje go zrealizować.

– PO SZYCHCIE, CZYLI NASZO INSZO STRONA –

Maszkety

69

Page 70: magazyn Maszkety #1

Recepisy za rajom

Bellini malinowe | 31

Bułki do hamburgerów | 39

Burgery | 39

Chleb rwany z serem i masłem czosnkowym | 27

Chłodnik z ogórka i awokado na jogurcie | 26

Cold brew | 56

Frytki warzywne | 37

Gofry | 55

Kartofelki marcepanowe | 21

Kostka kokosowa | 23

Lemoniada | 36

Letnia śląska zupa owocowa ze słodkimi grzankami | 16

Lody | 53

Makrony | 23

Miniserniczki jeżynowe | 51

Napój z bzu czarnego | 23

Oberiba, czyli zupa z kalarepy | 12

Oblaty | 18

Obwarzanki | 23

Opiekanki z pęczaku | 45

Orkiszowe muffinki z borówkami | 35

Razowe ciasto z rabarbarem | 55

Różowe burgery | 47

Semifreddo z malinami i bezami | 54

Smoliste żeberka w mielonej kawie | 28

Sos jogurtowy | 39

Sos pomidorowy | 49

Sos soczewicowo-miętowy ze słonecznikiem | 49

Szaszłyki | 30

Szaszłyki owocowe z czekoladowym sosem | 36

Szaszłyki wegetariańskie | 49

Szpajza cytrynowa | 17

Szpajza cytrynowo | 17

Śląskie niebo | 13

Śląski szałot | 15

Ślónski szałot | 15

Zupa-krem z zielonego groszku | 46

Maszkety

70

Page 71: magazyn Maszkety #1

fot. Katarzyna Griksa

Page 72: magazyn Maszkety #1