Upload
others
View
1
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
Warszawa, dnia 38 (30) WrzeSnia.
Z w iastun w ychod zi dw a razy na m iesią c . — Przedpłata roczna w ynosi w W arszaw ie oraz w k sięg a rn ia ch na prowincyi 1 zagranicą Zip. 10. p ółroczn ie Zip. 6 : na urzędach i etn cynch P ocztow ych w K ró lestw ie roczn ie Zip. 13 gr. 10
p ółroczn ie Zip. 6 gr. 20: w C esarstw ie z dopłatą za koperty ro czn ic Zip. 20.
S P IS R Z B O Z Y .
List S, Pawia, r. 5. w. 1 3 - 2 0 . — M issya między Birm anam i— K oresp o n d en cja .— Wspomnienie pośm iertne .— Wiadomość! z Kościoła i o Kościele. — Porządek nabożeństw.
LIST ŚW. PAWŁA DO GALATÓW.Rozdział V, w. 13—26.
13) Wy albowiem, do wolności powołani jesteście bracia, jednakie na karb tćj wolności, ciału nie folgujcie, lecz w miłości jedni drugim służcie. 11) Do cały zakon w tćm jednćm słowie się zawiera: „Miłuj bliźniego twego, Jak siebie samego? 15) Jeżeli więc między sobą gryziecie się i pożeracie, baczcież, byście jedni drugich nie strawili.
1®) 1’owladam wami wedle ducha postępujcie i pożądliwości ciała nie wykonywajcie. 1?) Ciało albowiem pożąda przeciw duchowi, a duch przeciw ciału; są one sobie przeciwne, abyście nie czynili tego co chcecie. 18) Jeżeli albowiem duch was prowadzi, nie Jesteście pod zakonem. lO) Jawne zaś są uczynki ciała, które są: cudzołóstwo , wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta. 30) Bałwochwalstwo, czary, nleprzyjażnl, kłótnie, nienawiści, gniewy, spory, niesnaski, kacer- stwa, 31) zazdrości, mężobójstwa, pijaństwa, biesiady i tym podobne, o których przepowiadam wam, Jakom 1 przedtem powiedział: że którzy tak czynią, Królestwa bożego nie odziedziczą. 33) Owoc Bucha zaś Jest: miłość, wesele, pokój, cierpliwość, dobrotliwość, dobroć, wiara, cichość, powściągliwość. 33) Przeciwko takim nićma zakonu. 34) Którzy albowiem Chrystusa są, ci ukrzyżowali ciało swoje z namiętnościami 1 pożądliwość lam i. 85) Jeżeli duchem żyjemy, w duchu tćż postępujmy. 3«) Wie bądźmy chciwi próżnćj chwały. Jedni drugich wyzywając, Jedni drugim zazdroszcząc.
Wiersz 13 wskazuje, iż Apostoł w pierwszej części tego rozdziału, wytknąwszy uwiedzionym ich odstępstwo od ewangelij, zwraca się obecnie do tych, których braćmi nazwać może, bo wytrwali w wierności względem ewangelij; lecz jak widać, popadli w inne grzechy, to jest w brak miłości i pychę. Dla tego, przypomina im Apostoł, że są do wolności powołani, lecz zarazem uczy, iż wolność chrześcijańska, nie jest swawolą, nie polega na czynieniu tego, do czegobyśmy wedle ciała skłonnemi byli, lecz polega na służeniu w miłości drugim, nie zaś samemu sobie. Pojęcie wolności, bywa zwykle najfałszywiej wystawiane. Większość sądzi, iż wolność polega na wyzwoleniu się z pod wszelkich praw i wyswobodzeniu od uciążliwych obowiązków. Lecz tak nie jest. Apostoł używszy wyrazu wolność, uczy zaraz Galatów, że nie należy na karb wolności folgować ciału, to jest, wyzuwać się na przykład z obowiązków jakie mamy względem dfugich ludzi, dla tego, że nas to utrudza, że nie odpowiada naturalnym skłonnościom naszym. Owszem, Apostoł wykazuje, że będąc chrześcijanami, boć do chrześcijan pisze, winniśmy miłować, a miłość chrześcijańska, nie jest uczuciem tylko, ale objawia się w czynie, to jest odznacza się gotowością niesienia bliźniemu usług, a tern samem, nie ogląda się na siebie. Ztwierdza to Paweł S. przytoczeniem słów Chrystusa, objaśniających Zakon, owych słów: , ,Miłuj bliźniego twego jak siebie samego” (Ew, Ś. Mateusza 22, 35 — 40). Dla chrześcijanina, miłość, nie strach, jest bodźcem ku wykonywaniu przykazań boskich, czyli Zakonu, poznawszy albowiem, jak Bóg umiłował świat, miłuje i tych, za których oddał na śmierć Jednorodzo- nego syna swego. Znamieniem wolności chrześcijańskiej, musi więc być miłość, a miłość chrześcijańska nie szuka tego co nasze, ala tego co jest bliźniego, to jest, jego dobra i jego szczęśliwości, unikając wszystkiego, coby mu szkodzić mogło. Tymczasem, nawet między Galatami, którzy pamiętali o ewangelij, widać nie było tej miłości, bo jak się pokazuje z wiersza 15, gryźli się i pożerali między sobą, to
jest, dokuczali jedni drugim i zajadle na siebie nastawali. Co ztąd wyniknąć musiało, powiada Apostoł: „ baczcie, byście jedni drugich nie strawili",—to jest nie pochłonęli, właśnie dla braku miłości.
Trzy te wiersze, są niezmiernie ważne, zwłaszcza dla tych, którzy sądzą iż są dobremi chrześcijanami. Nic pospolitszego, jak powoływanie się na chrześcijan siwo. Wszyscypoprawiacze ludzkości, apostołowie wolności, reorganizatorowie społeczeństwa, równio jak mężowie z czasów pierwszej rewolucji francuskiej, powołują się zwykle na chrześcijaństwo, twierdząc: iż myśli ich, ich usiłowania, są wyrażeniem najprawdziwszego chrześcijaństwa. Kommuniści i Socyaliści, mniemają że sąjedynemi przedstawicielami chrześcijaństwa. Ludzie obalający prawa, depczący samowolnie zakon ludzki i boski, czynią to w imieniu
chrześcijańskiej wolności. Tacy niech przeczytają 5 rozdz. doGalatów począwszy od 13 wiersza, a przekonają się, że okłamują siebie i nic innego nie czynią, jak na karb wolności chrześcijańskiej, folgują ciału. Nie dość albowiem jest mówić o miłości i o duchu chrześcijańskim, niedość chcieć pojmować wszystko duchowo, ale jak powiada Apostoł w wierszu 16: należy wedle Ducha postępować i pożądliwości data nie wykonywać. Wedle Ducha, to jest, Ducha świętego, który nas uczy w słowie i przez słowo pańskie, należy postępować, czynić, działać, sądzić, a w ten czas, nie ulegnie się o bałamuceniu ciała, nieweźmie się zachceń cielesnych, za objawy ducha. Że albowiem złudzenie takie jest możliwem, pokazuje wiersz 17. Jako ludzie z dala , a nadto obdarzeni duchem, skutkiem grzechu pierworodnego, właśnie wedle ciała jesteśmy podlegli pokusom, a w ciele naszem, grzech mięszka, to jest przeróżne pożądliwości, które następnie, mianowicie w 19 wierszu Paweł Święty wylicza. Duch, którym nas Bóg obdarzył, który mimo grzechu pierworodnego, i w poganach działa i świadczy objawiając im istnienie prawdziwego Boga (do Rzymian 1, 18 — 25), który w sumieniu ich i sercu przemawia (do Rzymian 2, 14 15), działa tym potężniej w chrześcijaninie. Lecz duch i ciało, są przeciwne sobie. Obydwom służyć zarówno, nie można. Ciało, dopóki w niem żyjemy, chce tego co jest cielesnem, i usiłuje chodzić własnemi drogami. Duch, ostrzega nas w wewnętrznym człowieku naszym, jest owym tak zwanym głosem sumienia. Jeżeli na jego przestrogi i wołanie nie zważamy, czynimy to, czego chce ciało. Obudwom, to jest, duchowi i ciału, służyć nie można, bo jak powiada Apostoł, są one sobie przeciwne, a przeciwieństwo to, zaszczepił Bóg w łasce swojej, abyśmy nie czynili tego co chcemy, to jest tego, co chce nasze ciało, ale to czego chce Duch boży. Słuchając Ducha, nie jesteśmy pod zakonem, powiada Apostoł (w. 18), pod zakonem ciała naszego i pod Zakonem który Bóg na Synai dał dla tegoż ciała naszego, bo słuchając Ducha bożego, dajemy sie Duchowi temu prowadzić, a drogi któremi on prowadzi, są drogami życia, pokoju i miłości.
Aby Galatowie i wszyscy chrześcijanie, dokładnie poznali prawdę słów apostolskich, Paweł Ś. wylicza uczynki ciała (w. 1.9—21). Uczynki te, powiada on, są jawne, to jest, nietyllco że ich ukryć nie można, ale że są wszędzie widoczne i w dniu sądu będą jako takie potępione. W skutkach swych zaś straszne są uczynki te, bo ci którzy je spełniają, Królestwa bożego nie odziedziczą! ;
Rozpatrując sie w uczynkach, które Paweł S. nazywa uczynkami dała, sądząc wedle zwykłego rozumiemia, zdawało by się, że Apostoł zaliczył grzechy duchowe, grzechy wynikające z serca, z myśli człowieka, do grzechów cielesnych, a tymsamem wyrzekł coś przeciwnego prawdzie. Lecz tak nie jest: lubo albowiem bałwochwalstwo
czary, nieprzyjaiśni, nienawiści, gniewy, spory, niesnaski, kacerstwa, zazdrości,— są objawem myśli i uczuć ludzkich, i przedstawiają duchową złą stronę człowieka, to jednak owe myśli i uczucia są ze- smysłowione, są panowaniem nad nimi ciała skażone i splamione. Jakoż tenże sam Apostoł objaśnia to w Liście do Rzymian, powiadając: „Albowiem którzy są według ciała, o tern myślą co jest cielesne” (do Rzymian 8, 5). Ciało człowieka, które wedle natury swej podobne jest do innych ciał zwierzęcych, z mułu ziemi przez Boga stworzone, i dla tego ziemskie, wedle słów pisma S. a mianowicie 1 rozdziału, pierwszej Księgi Mojżesza zostało ożywione przez 'duszę żyjącą i miało być rządzone przez ducha bożego, którego stwórca tchnął w oblicze człowieka. Po upadku Adama, człowiek pozostawiony samemu sobie, stał się wyłącznie naturalnym człowiekiem, to jest oparł się na siłach natury, szedł za głosem ciała swego, ciała pozbawionego ducha bożego, które od tej chwili stało się gniazdem grzechu. Z tego to powodu Paweł Ś. i całe Pismo, nazywa ciałem,— ziemską i śmiertelną istotę człowieka, jego naturalne ciało a nadto i zmysłową naturę człowieka, przez którą grzech, staje się rzeczywistością, przez którą grzech rzucony przez szatana w serce człowieka jako ziarno, wyrasta i staje się nakoniec owocem. Tak uważane ciało, samo przez sip nie jest grzesznem, ale jest narzędziem grzechu; jest ową słabą, na pociski kusiciela wystawioną stroną człowieka; jest owem narzędziem,przez które iw którem dokonywają się grzechy takie, o jakich czytamy w wierszu 20. Bałwochwalstwo na przykład, jest grzechem myśli, która się odwraca od prawdziwego Boga, — ale że myśl ta zwraca się do rzeczy martwych i naturalnych, do obrazów i posągów, do ludzi i innych istot, i oddaje im cześć boską, dzieje się tak dla tego, że myśl zcieleśniona, cieleśnie się też objawia. Nienawiść, jest uczuciem, lecz, że to uczucie następnie staje się mpżobójstwem, staje się tak dla tego, że owo uczucie przeszło w ciało, że nie dało się pokonać duchowi bożemu, i użyło ciała jako narzędzia swego. Podpalacz bez ognia nie może podpalić; zła myśl bez ciała, nie może się stać rzeczywistością. I dla tego też, jeżeli w duszy nie łączymy się z Bogiem, jeżeli wewnętrznego człowieka naszego nie oczyści Chrystus przez Ducha Ś. wszystko co myślimy i czynimy, jest złem a najpotężniejszy gieniusz nawet, staje się niewolnikiem ciała, i dla tego, chociaż by największe jego dzieła, noszą na sobie piętno żnikomości, są cielesne, służą ciału i sprowadzają złe, klęski i zniszczenie. Stwierdzającem świadectwem tego, jest historja Napoleona, który mimo całej swej umysłowej potęgi, ulegał ciału i słabościom jego.
Kończąc wyliczenie uczynków ciała, Paweł S. powiada (w. 21) że jak to już oznajmił Galatom będąc między niemi, tak zapowiada
i wszystkim w przyszłości: że spełniający uczynki ciała, nie odziedziczą Królestwa bożego. Nie jest to groźba tylko na postrach grzesznych wyrzeczona, jest to nieodmienne prawo boskie przez Chrystusa Pana wypowiedziane: Co się narodziło z ciała, ciało jest i nie może widzieć Królestwa bożego (Ew. Ś. Jana 3, 3, 6).
Abyśmy jednak wiedzieli, że niedość jest powstrzymywać się od uczynków ciała, lub umartwiać ciało, Apostoł w wierszu 22, wylicza owoce Ducha bożego, Ducha Ś. które spełniają w ciele swym ci, którzy są poddani Duchowi i jemu rządzić się dają. Głównym skutkiem działania Ducha bożego w nas, jest miłość bliźnich. Człowiek miłością ożywiony, doznaje wesela i znajduje pokój: wesela, spełniając uczynki miłości, a pokój w sercu i między ludźmi, gdy te uczynki spełnił. Cierpliwość, dobrotliwość, dobroć, są także objawy miłości, wprost przeciwne czynom, które nienawiść rodzi. Wiara o której tu Apostoł mówi, nie jest to wiara usprawiedliwiająca przed Bogiem, ale wiara czyli ufność, którą budzi prawdziwy chrześcijanin w sercach drugich ludzi, względem siebie. Cichość i powściągliwość, są także owoce miłości. Pierwsza odnosi się do naszego stosunku w obejściu się z ludźmi; druga w pokonywaniu cielesnych żądz naszych.
W wierszu 23 powiada Apostoł, że przeciw takim, to jest takim których Duch S. prowadzi i ożywia, niema zakonu. Nie powiada on, że dla nich niema Zakonu, lecz że on nie jest im przeciwny, nie jest ich, sędzią, ich potępieniem, gdyż spełniają treść zakonu: Kochaj bliźniego jak siebie samego!
Słusznie moglibyśmy się zapytać: gdzie jest bodziec przeciw ciału, gdzie siła wyzwalająca je z pod władzy złego? Odpowiedź znajdujemy w wierszu 24. Należenie do Chrystusa, przeświadczenie żeśmy Chrystusowi,— oto moc pokonywająca ciało z namiętnościami i pożądliwościami jego. A żeśmy Chrystusowi, o tern świadczy Chrzest Ś. Przez chrzest w Chrystusa wszczepieniśmy, przez chrzest Ducha Ś. otrzymaliśmy, i dla tego też, jeżeli Duch Ś. w sercu naszem żyje, jeżeli go nie tłumiemy w sobie, w Duchu postępować będziemy, jak tego uczy wyraźnie Paweł S. w wierszu 25. Z wiersza tego przekonać się możemy, że chrześcijaństwo nie jest sentymentem tylko, ale i czynem; że działanie Ducha Ś. nie kryje się w sercu, nie oświeca wewnętrznego człowieka tylko, ale wydobywa się na zewnątrz, przebija w czynach i sprawach chrześcijanina. Kto w duchu postępuje, ten miłością przejęty, nie szuka próżnej chwały, nie szuka cłiluby z uczynków, ten drugich nie wyzywa, ani im nie zazdrości [w. 26). Taki to zakon wygłasza Paweł Galatom w rodziale 5 Listu swego, Zakon ożywiony duchem ewangelij, ożywiony miłością Chrystusa. Święty Apostoł wykazuje tu, że ewangelij a nie jest nieprzyjacielem Zakonu, ale że nie z zakonu, lecz z ewangelij płynie wiara
prawdziwa, i że wiara ta rodzi miłość, a miłość równie jak wiara, płynąc z Ducha S. rodzą cudowne owoce ducha, to jest święte i ja sne czyny.
-----------------------> i -----------------
MISSYA MIĘDZY BIRMANAMI.
Za dni naszych, okrzyczanych jako dni praktyczności i zwrotu do tego co jest pożytecznem, łatwo napotkać ludzi, którzy religię uważają jako coś odrębnego, świątecznego i tak poetycznego, iż można o niej myśleć, można się nią zachwycać, można sobie utworzyć jakąś ro-mantyczność religijną, ale zastosować w życiu—niepodobna! I dla czegóż to? A, bo nie jesteśmy Apostołami, nie żyjemy w czasach podobnych czasom pierwszego chrześcijaństwa. Prawda! Ale chrześcijaństwo biblijne, jest takiem samem dziś, jakiem było przd dziewiętnastu wiekami. I dziś, żywa wiara obudzą gorącą miłość; i dziś Chrystus wyznawany nie ustami tylko, ale sercem — pobudza do czynów wielkiego miłosierdzia i wielkiego poświęcenia. Dowodem tego missyonarstwo między poganami. Jeżeli więc w piśmie naszem podajemy szczegóły dotyczące missyonarstwa, czynimy to nietylko by spełnić program, który przepisaliśmy sobie przy wydawnictwie Zwiastuna, ale aby świadczyć o Chrystusie, o żywych jego członkach, o świętym, jednym, chrześcijańskim kościele. Opisując wydarzenia z dziejów ewangelickiego missyonarstwa, pragniemy w słabych wpółwyznawcach naszych obudzić otuchę, a w leniwych ospałe serce. Praca missyonarzy, niech pobudza także do pracy, do pracy duchowej, zmierzającej do krzewienia Królestwa bożego i sprawiedliwości jego, i do modlitwy, modlitwy przyczynnej za temi, którzy około spraw Królestwa bożego pracują, i za temi, którzy Królestwa tego jeszcze nie znają.
Dzieje missyonarstwa; które tu opisać chcemy, prowadzą nas w kraj daleki, kraj leżący w zupełnie innej części św iata, to jest w Azyi, a zwany Bir manią albo Bar mą. Szukając kraju tego na karcie geograficznej, znadujemy go w jednym, z dwóch lądów Azyi, wsuniętych w morze w kształcie klinów, z których klin na lewo nosi nazwę Indyi wschodnich, drugi zaś, niższych Indyi. W ostatnich, znajduje się Cesarstwo Birmańskie. Rozległy to i piękny kraj, poprzerzyna- ny górami, rzekami, z których największa nazywa się Irawaddy. Nad rzeką tą leży także stolica państwa Birmańskiego, Awa. Mieszkańcy Birmanij, są koloru ciemnobrunatnego, znaczą sobie skórę rozmaitemu kolorowemi figurami i kochają się w sukniach barw krzyczących.
Lubo przez władzców swych despotycznie rządzeni, sami są wielkiemi despotami. Popgdliwi, okrutni, odznaczają się chytrością i nierządem.
Cesarze Birmańscy, rządzą samowładnie, a jak wysokie mają o sobie rozumienie, świadczą o tern tytuły które sobie nadają: „Panowie złotego pałacu, niebieskiego słońca, królowie wschodu słońca, rządzcy świata, Książęta sprawiedliwości, władzcy niezwyciężonych armij i posiadacze miasta, które jaśnieje jak mieszkania aniołów.” Poddanym cesarskim nie wolno wymieniać nazwy Cesarza i to pod karą śmierci, ani mu dobrze życzyć, ponieważ żadne złe spotkać go nie może.
Birmanowie wyznają religię Buddy, wedle której świat powstał sam przez się i naraz ze wszystkiem co na niem istnieje zaginie. Błogosławionym jest ten, który nic nie czuje, nie myśli i nie czyni. Szczytem błogości jest powrót do nicestwa. Dusze złych przechodzą za karę w ciało zwierząt. Następstwem nauki Buddejskiej, było powstanie klasztorów, których zakonnicy, utrzymując się z jałmużny żyją w najzupełniejszej bezczynności. Klasztorów tych jest wielkie mnóstwo w Birmanij, a w świątyniach widzieć można bożka Gautama, figurę kamienną z podłożonemi pod siebie nogami, jako symbol nie- czynności.
Birmania liczy około pięciu miljonów ludności, a skutkiem wewnętrznych zamieszek i zatargów z Anglikami, przeszła pod ich władzę od r. 1852 południowa część kraju zwana Pegu.
Rozległo państwo Birmanów, długo nieznało światła ewangelij, lubo albowiem w wieku XVII pq Chrystusie, Holendrzy, Anglicy, Francuzi i Portugalczycy, zakładali tu swe kolonie, kolonie te nie przyczyniły się bynajmniej do rozlcrzewienia między zaślepionemi poganami słowa bożego. Równie bezużyteczne były usiłowania Baptystów z Serampuru i Singapuru, którzy od r. 1807 usiłowali opowiadać Chrystusa między Birmanami. Dopiero praca Adonirama Jud- sona, Amerykanina, który od 1814 do 1850 roku opowiadał ewangelią między Birmanami, przyniosła i wydała błogosławione owoce.
Judson, wypłynąwszy wraz z żoną dnia 19 lutego 1811 r. z Ameryki, przybył, do Kalkuty, a z tamtąd w maju 1813 r. udał się do Rangun, miasta Birmańskiego. W przeciągu dwóch lat, pokonywając liczno trudności, tak nauczył się języka Birmanów, iż napisał maleńką książeczkę o prawdziwym Bogu i Synu jego jednorodzonym, Chrystusie. Powoli, mimo zakazu cesarskiego, wzbraniającego opowiadanie innej wiary jak Buddejska, gorliwy missyonarz począł nietyl- ko za pośrednictwem małej książeczki, ale i żywem słowem opowiadać ewangelią. Następnie zajął się Judson drukiem ewangelij S. Mateusza, a wreszcie i wybudowaniem obok mieszkania swego, domu modlitwy. W dniach powszednich, Anna Judson żona misayona-
rza, zgromadzała dziatki Birmańskie w Domu modlitwy na naukę czytania i pisania, z czego nie tylko dzieci, ale i dorośli poczęli korzystać. Praca taka niemogła pozostać bez widocznych skutków, jakoż niebawem między ludnością stykającą się z missyonarzem, okazały się objawy poznania prawdziwego Boga i pragnienie zbawienia w Chrystusie. Działalność missyjna jeszcze bardziej się rozwinęła, kiedy przybył w pomoc Judsonowi, Doktór Price także Amerykanin. Lekarska jego sława, rozeszła się szybko po k ra ju , a nietylko ze wszystkich stron Birmanij spieszyli mieszkańcy do dawcy zdrowia, ale i Cesarz będąc słabym , wezwał go do siebie. Z Pricem udał się do Awy i Judson, i kiedy pierwszy, leczył ciało władzcy Birmanów, drugi opowiadał mu słowo Boże, a skutek usiłowań obódwóch mężów pobożnych był ten, iż Cesarz przyszedłszy do zdrowia, polecił Judsonowi sprowadzić się do stolicy państwa swego, to jest do Awy, co nastąpiło w roku 1824.
Lecz dzieło spokojnej missyi chrześcijańskiej, zostało zakłócone wypadkami wojennemi. Władzca Birm anij, jako najbliższy sąsiad posiadłości angielskich w Indiach wschodnich, zgromadziwszy 30,000 armię, postanowił wkroczyć do Indyi, lecz uprzedzony został przez Anglików, którzy niespodzianie z znaczną flotą zjawili się przed nad- morskiem miastem Iłangun, gdzie jako następcy Judsona pracowali dwaj missyonarze amerykańscy Wade i Ilougli. Skutkiem pojawienia się floty nieprzyjacielskiej, miejskie władze Rangunu rozkazały uwięzić obódwóch missyonarzy i dozorcom więziennym polecono, by w razie napadu Anglików na miasto, zamordowali missyonarzy. W kilka godzin po uwięzieniu rozległ się huk armat Angielskich, lecz stróże więzienni zamiast rzucić się na missyonarzy wystraszeni uciekli z więzienia, zostawiając wszystkie drzwi otwarte. Missyonarzom zdawało s ię , że są uratowani, gdy wtym wpada 50 żołnierzy birmańskich i otoczywszy nieszczęśliwych posłanników Chrystusa, związanych wlecze na rynek miejski. Tysiące ludu było już tam zgromadzone, a wyższy oficer kazał Wademu i Houghowi uklęknąć i pochylić głowy. Na dany znak zbrojny mieczom kat przystąpił do skazanych i podniósłszy zabójcze narzędzie miał zadać śmiertelny cios, gdy w tym o kilka kroków pada armatnia kula, rozlega się na nowo huk dział, a przestraszony lud wraz z żołnierzami pierzcha. Mimo ogólnego przerażenia jednak , nie zapomniano porwać więźniów i uprowadziwszy za m iasto, zamknięto w dobrze opatrzonem więzieniu. Po dwakroć cudownie uratowani missyonarze, w modlitwie i łzach dziękczynnych, gotowali się wśród ciszy na śmierć niechybną, gdy w tern nad ranem, z łoskotem wyłamano drzwi więzienia i przed zdzi- wionemi stanęli żołnierze Angielscy. Tak to i dziś czuwa Bóg nad swemi sługami, jak czuwał nad Apostołami, a Chrystus, który
z z więzienia wyprowadził P io tra , jest i dziś Chrystusem wybawicielem, Bogiem żywym i prawdziwym.
Wojska Angielskie, po zdobyciu Rangunu zaczęły się posuwać w góry rzeki Irawaddy. W miarę zbliżania się ku stolicy Awa , w miarę odnoszonych zwycięztw nad Birmanami, wzrastał gniew Cesarza, a ponieważ nie mógł zwyciężyć Anglików, zwrócił więc całą wściekłość przeciw bezbronnym europejczykom mieszkającym jego stolicy. Dnia 8 czerwca 1824 r. został uwięziony Judson i okuty w kajdany do ciemnego wtrącony lochu. Któż zdoła opisać trwogę biednej żony jego. Wszędzie odpychana, wszędzie z największą surowością traktow ana, znalazła nakoniec opiekuna w dowódzcy miejskiej załogi. Sędziwy ten starzec, zmiękczony łzami biednej niewiasty, pozwolił jej odwiedzić męża. Więzienie Judsona było okropne. Ciemna wilgotna jama, natłoczona ludźmi, przepełniona zabij aj ącemi wyziewami, biedny misosynarz schorzały, obdarty i głodny, oto co ujrzała nieszczęśliwa żona. Aby módz lepiej pielęgnować ukochanego więźnia, pani Judson zbudowała sobie nie daleko więzienia szałas z trzciny i w nim zamieszkała. Po kilku jednak tygodniach , rozeszła się wieść, że Anglicy odnieśli zwycięztwo nad Birmanami, a Cesarz rozgniewany, rozkazał wymordować wszystkich więźniów. Pani Judson pobiegła do dowódzcy miejskiej załogi, lecz jej nie wpuszczono. Wróciwszy, jak okropnie została przerażona, zastawszy więzienie pustem i dowiedziawszy się , iż więzni uprowadzono, prawdopodobnie, by ich ukarać śmiercią. Po długich szukaniach, prośbach i pytaniach, przekonała się nakoniec pani Judson, iż męża jej wraz z innemi więźniami odesłano do miasta dosyć odległego od A wy. Pieszo, wśród nieprzyjacielskiego ludu, zbrojna wiarą w Boga, udała się do wskazanego jej miejsca. Przybywszy tam, pomieściła się wraz z maleńką córeczką swoją, Maryą, u ubogiego Birmana, gdzie w ciasnej i niezdrowej komorze, podczas gdy dziecie jej uległo ospie i sama złożona ciężką chorobą, przebyła sześć strasznych miesięcy, nie doznawszy tej nawet pociechy, by módz ujrzeć męża. W tern nadszedł rozkaz ze stolicy, aby przyprowadzić do Awy niezwłocznie Judsona. Dla strapionej małżonki źródło nowej trwogi. Udała się więc za mężem i dowiedziała się w Awa, że ponieważ angielskie wojska coraz bardziej się zbliżają, Cesarz postanowił zawrzeć pokój , a że nikt nie umiał po Angielsku z wysłańców Cesarskich, Judsona przeto zamierzono użyć jako tłumacza.
Judson, był przez sześć tygodni nieobecny, nareszcie wrócił a gdy oznajmiono Cesarzowi, iż Anglicy warunków jego nie przyjmują, tak się rozgniewał na missyonarza, iż kazał go wtrącić do więzienia. Lecz Bóg czuwał nad sługą swoim. Dowódzca załogi wziął go wraz z chorą żoną i dzieckiem do domu swego, otaczając
prawdziwie ojcowską troskliwością. Tymczasem Anglicy podstąpili pod Awę, Cesarz zawarł pokój, a Judson odzyskawszy wolność zupełną, wrócił do Bangm.
Missyonarznasz nie długo tu został; troskliwy albowiem o rozkrze- wienie ewangelij 5 lipca 1824 r. udał się na powrót do Awa, by skłonić naczelnego wodza armij angielskiej, żeby wymógł na Cesarzu pozwolenie ogłaszania imienia Chrystusowego w całej Birmanij. Kiedy Judson, w ten sposób pracował dla chwały Królestwa Bożego, Pan zastępów dotknął go ciężko, bo zabrał mu żonę i córkę. Ciężki, bardzo to był ciężki cios, lecz ciosy boże uderzając w serce wierzące, dodają mu tylko siły, nie zabiją. Tak się i z Judsonem stało. Calem sercem zajęty pracą około nawracania pogan, przełożył i wydał r. 1834 Pismo święte w języku Birmańskim, oraz mnóstwo religijnych pisemek w tymże języku.
Na mocy pokoju zawartego roku 1826, Anglicy zyskali pro- wincye Birmańskie Martaban i Tcnasserim i zaraz też osiedlili się tu misyonarze. Główną ich stacyą było Maulmein. R. 1828 natrafili missyonarze na pokolenie Iiarenów, szczep odróżniający się zupełnie od Birmanów. Karenowie, mieszkańcy gór i niedostępnych wąwozów żyją we wsiach liczących od 20 do 30 hat bambusowych, umieszczonych na kilku wysokich słupach. Główne zajęcie ich stanowi hodowla świn i drobiu. Nietylko językiem, ale i roligią różnią się od krajowców. Karenowie wierzą w duchy zwane Nats, a w nocy pełni księżycowych odprawiają uczty religijne na cześć owych duchów, podczas których to uczt upijają się trunkiem wypalanym z ryżu. Kobietom i dzieciom, nie wolno brać udziału w rzeczonych ucztach. Między Karenami istnieje podanie: iż jest jeden Bóg, od którego ludzie przez grzech odpadli, lecz Bóg ten, znów się nad niemi zmiłuje. Otóż między temi Karenami chrześcijaństwo poczęło się krzewić szybko, a Kothahbyn, niegdyś zbójca zapamiętały, stał się ich apostołem.
Za staraniem Judsona, nowi missyonarze ciągle przybywali z Ameryki, a w roku 1831, liczono ich 31 wraz z 24 niewiastami. Kiedy r. 1852 wybuchła druga Birmańska wojna, tak missyonarze jak i nawróceni krajowcy, wiele bardzo ucierpieli od pogańskich swych współbraci, lecz prześladowanie się skończyło, skoro Anglicy podbili południową Birmanię i Pegu. Od tej chwili missya, która pięć lat temu liczyła 10 stacji, 270 filji i 270 kościołów,4 nie przestaje pracować około nawracania pogan. Wielką i świętą pracą tą, zajmuje się 18 missyonarzy i 350 kaznodziei krajowców.
Z maleńkiego obrazku tego missyjnego, widzimy, jak,Bóg szerząc Królestwo swoje na ziemi, używa ku temu ludzi słabych,
jako mocnych narzędzi swoich, a narody, wielkie czy małe, służyć mu są zmuszone.
Judson, człowiek pojedynczy, i jego żona, słaba niewiasta, za zrządzeniem Ducha Ś. idą z Ameryki do Azyi, by słowem, życiem i śmiercią opowiedzieć ludowi Birmańskiemu Chrystusa ukrzyżowanego. Wojna, ta straszna rózga w ręku Boga, przyczynia się do przełamania zawad stawianych przez dumnego władzcę Birmanji, i jest ową burzą oczyszczającą kraj z pogaństwa. Niezawodnie i bez wojny i bez angielskich bagnetów, słowo ewangelji zdobyłoby serca Birmanów, lecz któż poważy się być rajcą Pańskim, albo kto zbadał wyroki boże? Birma stoi otworem dla pracowników w winnicy Pańskiej, niech im raczy pomagać Duch Święty, niech prędko i zwy- cięzko ku zbawieniu i pożytkowi dusz, na świątyniach Gautama zatknięty zostanie krzyż, znamię wiary, miłości i pokoju.
» - O - «
Z Galicji wschodniej, dnia 25 lipca 1865 r.
Galicja, jako część państwa Rakuskiego, zajmuje wraz z Bukowiną, przestrzeń wynoszącą 1637 mil kwadratowych, przestrzeń zamieszkałą przez ludność wynoszącą cztery miljony, siedmkroć pięćdziesiąt tysięcy głów. W liczbie tej jest 340,000 żydów i 133,000 Niemców. Ludność Galicji zachodniej, wedle pochodzenia swego, jest polską, wschodniej ruską. Wedle wyznania zaś, Polacy są wyznania rzymsko-katolickiego, Rusini unickiego, to jest greckiego, uznającego zwierzchnią władzę Papieża.
Wieśniak Galicyjski, nie należy do wielce wykształconych i zaiste, inaczej być nie może, skoro przed niewieloma laty jeszcze, Galicja posiadała 1706 szkół ludowych, uczęszczanych przez ’/» ogólnej liczby dziatek zdolnych pobierać nauki.
W kraju tym i pośród owej różnorodnej ludności, istnieje kościół ewangelicki, z dwoma głównemi Zborami, Krakowskim na granicy zachodniej Galicji i Lwowskim, stolicy dawnej Rusi. Po za granicami Galicji, już na Śląsku, ale jako najbliższy, najważniejszy sąsiad Galicji, rozsiadł się w Bielsku Zbór ewangelicki, którego pasterzami są Księża Karol Schnejder i Dr. Haase.
Rozpatrując się po Galicji, to jest, rozłożywszy przed sobą kartę geograficzną tej prowincji, łatwo się przekonać, iż trzy oznaczone przez nas miejscowości: Lwów, Kraków i Bielsk, stanowią trzy
wierzchołki trójkąta. Zapewne ciekawy czytelniku zapytasz, cóż to wszystko ma znaczyć? Otóż, zaraz się wytłomaczymy.
Nieraz wspominał już Zwiastun, że Kościół ewangelicki, jako Kościół wyznający żywego Chrystusa, winien działać, to jest pracować nad rozlcrzewieniem ewangelij. Wyznawanie zasad wypowiedzianych przez reformację, opowiadanie usprawiedliwienia darmo, z łaski, przez wiarę w Chrystusa ukrzyżowanego, zaopatrywanie Bibliją tych którzy jej nie mają albo nie znają, — oto zadanie Kościoła ewangelickiego wszędzie, gdziekolwiek on istnieje, a więc i w Galicji.
W Galicji, istnieje Kościół ewangelicki, a lubo wyznawcy jego są w różnych miejscowościach rozproszeni, lubo nie wiele tu liczymy zborów i są ubogo uposażone, Kościół, musi spełniać swój obowiązek missyjny. Głównemi a najdogodniejszemi ku temu, jeżeli się tak wyrazić wolno, Kościelno-strategicznemi punktami, są: Lwów Kraków i Bielsko.
Rzucamy tę myśl naszą, niejako poezję, ale jako myśl, którą Kościół ewangelicki w Galicji spełnić musi, jeżeli niechce ciężko zawinić przeciw Arcypasterzowi swemu, Chrystusowi. Niech Panowie Pastorowie Galicyjscy, jako ludzie światli, spojrzą na ludność, która ich otacza! Nie jestże to rzesza zgłodniała, którą należy chlebem żywota nakarmić? Wprawdzie, racyonaliści wołają: Kościół ewangelicki, nie zna propagandy I Ależ tu nie chodzi o propagandę, tu idzie o świadczenie o ewangelji i wspomożenie zubożałych na duchu braci. Zapewne że racyonalizm Kościelny tego nie dokaże, lecz co niemożliwe niedowiarstwu, to może wiara. Na nic się też nie zda prawienie kazań po niemiecku tylko, bo wieśniak Galicyjski po niemiecku nie rozumie. Wedle naszego więc zdania, i niemieckich pastorzy ewangelickich w Galicji zadaniem jest, nie krzewienie cywilizacji niemieckiej wśród ludności galicyjskiej, ale krzewienie ewangelji, która przecież nie jest li niemiecką tylko, ale jak o tern świadczy Duch S. w dniu Zielonych świątek, różnojęzyczną.
Rozumiemy afekta szanownych i wielebnych panów Pasterzy Galicyjskich, a nawet i Śląskich, jakie mają dla germanizmu, jest to albowiem pietas jaką zachowali w sercu, już to dla narodu pośród którego się nie jeden z nich rodził, już dla Uniwersytetów, na k tórych się wszyscy kształcili; lecz pietas taka w człowieku świeckim chwalebna, w Pasterzu owczarni Chrystusowej, jest szkodliwą słabością. Pasterze, jako słudzy Chrystusa, winni mieć na oku ewan- gelję, która szafując, mogli by co najwięcój dusz zyskać Bogu w Trójcy S. — Rozproszenie ciemności, pomaganie do wydobycia się z błędu, wpajanie zamiłowania prawdy Bożej, oto zadanie, oto powinność wiernych Pasterzy. Tam więc, gdzie Kościół ewangelicki znajduje się pośród katolików, zadanie to staje się jeszcze konieuzniejszem, a powin-
pośę świadczenia o ukrzyżowanym Chrystusie, jest nieodzowną koniecznością. Powinność ta, cięży na Pasterzach ewangelickich w Galicji. Świadczyć o Chrystusie! oto sprawa którą spełniać powinni. Rozniecać światło ewangelji i nie stawiać go pod korzec, oto zadanie, które im Chrystus Pan dał do spełnienia, Niedość jest opowiadać słowo Boże Niemcom, trzeba je zwiastować i Polakom, trzeba spełnić rozkaz Chrystusa: idźcie, nauczajcie wszystkie narody. Inaczej postępując, jest się indiferentem i zaprzecza się czynem, iż reformacja jest dziełem Bożem a Kościół ewangelicki ma słowo Boże i Sakramenta takie, jak je Chrystus Pan postanowił. Inaczej postępując, troszcząc się więcej o Holsztyn i Szleswig, o stosunek Austryi do Prus, jak o Królestwo Boże, patrząc z góry na ludność polską , bo niema w sobie tej wyższości germaóskej, lgnąc sercem do Niemców, bo ucywilizowańsi, a być obojętnym dla Polaków i Rusinów bo to prostaczkowie, — znaczy, iż ten kto tak czyni, nie jest Pasterzem, ale najemnikiem.
Niechże więc Galicyjski Kościół ewangelicki zbudzi się i pocznie spełniać missyonarską powinność swoją. Nic mu nie stoi na zawadzie. Najmiłościwszy nasz Pan i Cesarz, patentem swym, dając ewangelikom wolność wyznania, powołał ich tern samem do nowego życia. Dawniej, można było powiedzieć: nie możemy nic zrobić! Dziś, wymówka ta, niema już waloru. Nadto, Kościół ewangelicki Galicyjski, należy do składu Kościoła krajów słowiańskich Cesarstwa Austryjackiego, niechże więc spełnia obowiązki swe względem Słowian, niech stanie się godnym i żywym członkiem wielkiego ciała.
Wymieniliśmy trzy zbory ewangelickie: Krakowski, Lwowski i Bielski, bo jeżeli za łaską Bożą rozbudzi się życie w Kościele Galicyjskim, pierwszy zbór, jako będący w mieście uniwersyteckiemu , mający sposobność znajomości poprawnej mowy polskiej, mógłby Galicją zaopatrywać książkami ewangelickiemi, mógłby stać się przedstawicielem ICościelnój ewangelickej literatury Galicyjskiej. Na zbór Lwowski, przypadła by powinność zaopatrywania Rusinów galicyjskich , bibliją i pismami w duchu czysto religijnym a chrześcijańskim. Bielsko, posiadając Seminarjum, mając po za sobą Cieszyńskie , mogłoby zaopatrywać Galicję Pasterzami i Nauczycielami , starając się o pomieszczenie młodzieży kształcącej się do tych zawodów, w Gimnazyum Cieszyńskiemu. Tym sposobem, ewangelicy rozproszeni w Galicji i Śląsku, zjednoczyliby się jedną miłością, a pracując wspólnemi siłami nad odbudowaniem Kościoła, pociągnęliby do ewangelicznej pracy i Słowaków Zakarpackich, będących także wyznania ewangelickiego.
Oto są myśli nasze, lctóremi nas natchnął obecny stan Kościo-
łą ewangelickiego w Galicji. Jeżeli kto sądzi, że się mylimy, że źle widzimy, niech wypowie zdanie swoje i przekona iż jest inaczej *).
..................................................................... . i.
W S P O M N I E N I E P O Ś M I E R T N E .
Niedawno podaliśmy w Zwiastunie krótką wiadomość o Zborze Ewangelicko-Augsburgskim Zgierskim, dziś znów wracamy do tegoż Zboru, by donieść o stracie bolesnej i nieodżałowanej, która go dotknęła, to jest o śmierci Pasterza Zgierskiego, księdza Henryka Leopolda Bando, Członka duchownego Konsystorza Ewangelicko- Augsburskiego w Królestwie Polskiem.
Zawód pasterza ewangelickiego, jest wielki i święty, — i dla tego też umysł pyszny nie znajdzie w niem zadowolenia. U nas w Polsce, młodzieniec kończący uniwersytet, wzbogacony rozmaite- mi naukami, idzie nieraz na parafię, na której przy bardzo ograni- czonem utrzymaniu, pozbawiony zwykle wszelkiego towarzystwa, odcięty od tego co nazywają światem, musi wystarczać samemu sobie, musi przeboleć nie jedną przykrą chwilę*. Pola do wyniesienia się, do zaspokojenia ambitnych pragnień, niema u nas wcale, bo niema hierarchji, ani hierarchicznych tytułów. I że tak jest, dobrze jest, bo pracownicy w winnicy Chrystusowej , posłani zostali przez Pana, by służyli, nie by im służono. Pasterz, z całą, chociażby najgłębszą nauką, najświetniejszemi zdolnościami, jest sługą Zboru, sługą prostaczków; jest dla pożytku Zboru, a nie Zbór dla jego korzyści. Niepojęcie tej wielkiej prawdy, wiedzie do smutnych zboczeń, odgranicza nieprzepartą tamą Zbór od Pasterza, a tego ostatniego zmienia w najemnika. Za to przeciwnie, gdzie Pasterz zrozumiał iż jest posłannikiem pokoju, szafarzem tajemnic bożych, sługą i zarazem ojcem duchownym Zboru, — tam praca jego nigdy bezowocną być nie może, tam w Pasterzu znajdują parafianie wiernego przewodnika, doradzcę, stróża sumienia, opiekuna sierot, opo- wiadacza ewangelji i karciciela grzechu.
Pasterzem takim, pojmującym wysokie powołanie swoje, był ś. p. Bando. Urodzony w Nowymdworze dnia 24 września 1800 r., syn miejscowego Pasterza, już w cichym domu rodzicielskim uczył
*) Lubo nio sit nam bliźćj znane stosunki i rozwój Kościoła ewangelickiego w Galicji, chętnie zamieściliśmy powyższą korrespondencję, raz dla togo, że może w yw oła odpowiedź, a powtóre i dla tego, iż zapatrywanie się Korespondenta, jest słuszno i prawdziwie ewangeliczne. (Przyp, Redakcji.)
się praktycznie owych cnót zdobiących duchownego. W roku 1813, młode jeszcze pachole, niedość iż widział z bliska okropności wojny srożącej się wówczas w Europie, ale doznał nader bolesnej straty przez śmierć ojca. Znać wczesne smutki, wpłynęły przeważnie na jego usposobienie, — cichość i spokój rozlany w całej istocie jego, stanowiły wybitną stronę pięknego charakteru jego. Matka Ban- daua, udała się z synem do Warszawy, gdzie młody Henryk od 1813 do 1818 roku uczęszczał do miejscowego Liceum i takowe chlubnie ukończył. W roku 1819 zapisawszy się na Uniwersytet Warszawski, oddał się naukom filologicznym i tak znakomite uczynił postępy w językach starożytnych, iż pisał ody łacińskie. Zdolności studenta uniwersyteckiego, wytrwała jego pilność, skromności budujące obyczaje, zwróciły nań uwagę Władzy edukacyjnej i sprawiły, że ponieważ Bando pragnął się poświęcić zawodowi duchownemu, Rząd wyznaczył mu stypendium jako zapomogę do kształcenia się na uniwersytecie Berlińskim. Tym sposobem Bando, był pierwszym kandydatem teologji ewangelickiej, który jako polak, kosztem krajowego Rządu wysłany został za granicę.
Na uniwersytecie Bando z wielką pilnością oddawał się teologji i wszystkim styczność z nią mającym naukom. Filplogja, historja i filozofja wielce go zajmowały, a tej ostatniej lubo gruntownym był znawcą, właśnie dla tego, nie popisywał się z nią, ani też usiłował słowo boże osadzić w ciasne ramki filozoficzne. Sumienny we wszyst- kiem, Bando nie marnował czasu w Berlinie, ale na prawdę się uczył i poważnie traktował naukę.
Zaopatrzony bogatym zasobem wiedzy, wróciwszy do kraju, nie wahał się objąć mozolnych obowiązków nauczycielskich przy Warszawskiej szkole ewangelickiej. Dobry teolog i filolog, pracował bez szemrania lub zniechęcenia się przez cztery lata jako nauczyciel, i nigdy nie przyszła mu do głowy myśl, iż jest zbyt uczonym, aby mógł pełnić skromne obowiązki nauczyciela szkoły kościelnej; dziwić się temu jednak nie należy, bo tylko miernota jest zarozumiałą, skromność zaś, jest znamieniem prawdziwej nauki.
Tworzący się dopiero co zbór Zgierski, powołał gorliwego nauczyciela na swego pasterza. Stało się to r. 1824. Młody teolog, bez żalu opuścił stolicę, aby objąć młodocianą i z wielu względów nie łatwą parafię. Wszelkie trudności jednak pokonał Bando, a ciągłą, niezmordowaną, cichą i pełną namaszczenia Ducha S. pracą, budował Zbór swój w miłości i wierze w Chrystusa ukrzyżowanego, jedynego Zbawiciela i Raną. Dla tego, kto po nim wstąpi na kazalnicę Zgierską, będzie musiał zdać wielki rachunek przed Pasterzem pasterzy, znajdzie albowiem grunt pracowicie obrobiony, grunt, na którym nigdy kąkoli nie rozsiewano.
Kościół nasz, poniósł wielką stratę przez śmierć Bandaua, ubył albowiem w jego osobie znów z szczupłego zastępu jeden z wiernych, nieposzlakowanych, gorliwych sług luterskiego Kościoła w Królestwie Boiskiem.
Cichem było życie ś. p. Henryka, cichym też i skon jego. Zasnął w Panu dnia 4 września r. b. o godzinie 4-ej popołudniu, krótko po powrocie z zagranicy, gdzie się udawał dla poratowania już od roku nadwątlonego zdrowia. Śmiertelne jego szczątki pochowano na cmentarzu Zgierskim, a mogiłę wiernego Pasterza skropiły nie tylko łzy żony, dzieci i licznie zebranych kollegów, ale i całego Zboru, który utracił w nim prawdziwego ojca duchownego.
WIADOMOŚCI Z KOŚCIOŁA I O KOŚCIELE. .— W ostatnich dniach września r. b. odkryty zostanie w mie
ście Wittenberdze pomnik Melanchtona. Poprzednio stanął już tamże pomnik Lutra, obecnie więc, obaj pracownicy około wielkiego dzieła reformacyi, zostaną przez potomnych godnie uczczeni.
P O R Z Ą D E K N A B O Ż E Ń S T Ww K ościele Ewangelicko-Augsburskim przy ulicy Królewskiój. -
Dnia 5 P aździern ika : Egzamin Konfirmantów w jęz. polskim o g. 3 po południu , WJKs. Pastor Otto.
Dnia 0 Października: Kommunia Ś. w jęz. niemieckim o g. 9 NJKs. Ludwig, Super: Generalny .
Dnia 7 Październ ika: Przygotow anie do Kommunii S. w języku polskim o g. 3 po południu WJKs. Pastor Otto.
Dnia 8 Października: Konfirmacya w jeżyku polskim o g. 10 rano, WJKs. P asto r Otto; p o p o łu d n iu o g. 4 nabożeństwo w jęz. niemieckim WJKs. P asto r Otto.
Dnia 13 Października: Przygotow anie i Kommunia S. w jęz . niemieckimW JKs. P asto r Otto. Dnia 15 Październ ika: Nabożeństwo i Kommunia S. w jęz. niemieckim o g. 9 rano WJKs.
Super: Generalny Ludwig. Nabożeństwo i Kommunia S. w jęz . polskim o g. 11 WJKs. P asto r Otto. P o p o łu d n iu o g. 3 nabożeństwo w jęz, niemieckim WJKs. Oppmana.
w K ościele Ewangelicko-Reform owanym przy ulicy Leszno.Dniu 8 Października: Konfirmacya i Kommunia S. w języku niemieckim o g. 10 rano
P. JKs. Superintendent Sploszyński.Dnia 16 Października: Nabożeństwo w jęz . francuskim wraz z Kommunia S. o g . 10 rano
P . JKs. Superin tendent Sploszyński; nabożeństwo w jęz . polskim o g. 12 WJKs. Diolil
Nakład G E B E T H N E R A i W O L F F A w W arszawie.
Za pozwoleniom C enzury lizadow dj.— W arszawa, dnia 16 (27) W rześnia 1800 r.OttUK l U N A t J J j l t ł O KBOKOSZYŃaKIBOO